1047

Kurde balans Zbliża się wrzesień - i podobnie jak w 1939 roku znowu jesteśmy „silni, zwarci, gotowi” - a zwłaszcza gotowi na wszystko, „bo z nami jest, bo z nami jest marszałek Śmigły Rydz”. To znaczy - jeszcze go nie ma, bo ten pierwszy wziął i umarł, a reinkarnacja jeszcze się nie pojawiła, chociaż, trzeba sobie szczerze i otwarcie powiedzieć, że mamy coraz więcej dowodów prawdziwości teorii reinkarnacji, zwłaszcza w niezależnych mediach głównego nurtu. Zaczęło się od koleżanki Janiny Paradowskiej, w którą reinkarnowała się Melania Kierczyńska, o której Leopold Tyrmand w swoim „Dzienniku 1954” pisze, jako o „koszmarnym zlepku wyschłych kości i brodawek”, a teraz, kiedy padł rozkaz budowania jedności moralno- politycznej narodu, ruszyła lawina reinkarnacji. Ciekawe, że mamy do czynienia z reinkarnacjami wielokrotnymi, ale skoro występuje zjawisko bilokacji, to co komu szkodzą reinkarnacje wielokrotne? Tedy w rozmaite osobowości telewizyjne płci damskiej powłaziła Wanda Odolska, podczas gdy w płeć męską wcielił się Stefan Martyka. W rezultacie telewizję mamy taką samą, jak za pierwszej komuny, kiedy to nad każdym redaktorem stał tuzin siepaczy, a w ostatniej instancji czuwała cenzura. Dzisiaj żadnych siepaczy ma się rozumieć, nie ma, podobnie, jak cenzury, więc ten fenomen jedności moralno-politycznej narodu w niezależnych mediach trzeba przypisać świadomej dyscyplinie - bo w przeciwnym razie trzeba by odwołać się do skompromitowanej teorii spiskowej, według której niezależne media naszpikowane są konfidentami, niczym sztufada słoniną. Zatem podobnie, jak w 1939 roku jesteśmy nie tylko „silni, zwarci, gotowi”, ale w dodatku mocni siłą naszych sojuszników, którzy na pewno nie pozwolą nam zrobić krzywdy, a gdyby nawet - co oczywiście graniczy z niepodobieństwem - jednak pozwolili, to czyż goryczy porażki nie osłodzi nam myśl, że zginęliśmy w słusznej sprawie? Umrzeć przecież i tak każdy musi, więc w takiej sytuacji śmierć w słusznej sprawie jest słodka i zaszczytna, podczas gdy taka, dajmy na to, śmierć z powodu choroby nie ma w sobie żadnego patosu. A nasza sprawa jest słuszna, bo oto tradycyjnie walczymy za wolność „waszą” - jako, że za „naszą” na razie walczyć z naszymi okupantami nie śmiemy, toteż bez przeszkód przygotowują się oni do spacyfikowania w razie potrzeby również i nas. Kampania ukraińska pokazuje, że wszystko, a w każdym razie - bardzo wiele zależy od terminologii. Wystarczy nazwać kogoś „terrorystą”, a wtedy takiego terrorystę można śmiało terroryzować, bez obawy, że jakaś moralizancka Schwein podniesie pryncypialne zastrzeżenia. „Kiedy Padyszachowi wiozą zboże, kapitan nie troszczy się, jakie wygody mają myszy na statku”, toteż na tym etapie na wszelkie moralne wątpliwości nałożona została surdyna, którą wszyscy respektują tym bardziej, im bardziej są uzależnieni od rządowych subwencji, albo przynajmniej mają nadzieję na ich uzyskanie. Ciekawe, że dopiero teraz, gdy - jak stwierdziła pani Joanna Szczepkowska - „upadł komunizm”, zaczyna sprawdzać się u nas marksistowska formuła, że „byt określa świadomość”. Ładny interes! Wszystko zatem przed nami tym bardziej, że nawet pan prezydent Komorowski, przemawiając 15 sierpnia przed defiladą naszej niezwyciężonej armii w Warszawie przypomniał, że jeśli chcemy pokoju, powinniśmy szykować się do wojny. W swoim „Dzienniczku” święta Faustyna Kowalska notuje rozmowę z Panem Jezusem, który opowiadał jej, jak postępuje z zatwardziałymi grzesznikami: upominam ich - powiada - głosem sumienia, głosem Kościoła, zsyłam na nich przygody, które mogą doprowadzić człowieka do opamiętania, a kiedy nic nie pomaga, to spełniam wszystkie ich pragnienia. W podobny sposób wypowiadał się grecki filozof Platon: „nieszczęsny! Będziesz miał to, czegoś chciał!”. Zanim jednak to nastąpi, skoro już wiemy, o co walczymy i za co zginiemy, możemy podjąć próbę rozdarcia zasłony przyszłości. Nie chodzi oczywiście o epatowanie urojonymi zdolnościami profetycznymi, tylko o wskazanie na pewną prawidłowość. Oto większość, a może nawet wszystkie wojny o pokój, jakie najpotężniejszy sojusznik naszych sojuszników stoczył po zakończeniu II wojny światowej, początek swój miały w wiarołomstwie amerykańskich agentów. To znaczy - nie tyle może w wiarołomstwie, tylko raczej we kroczeniu ich na własną drogę. Na przykład Ho Chi Minh w Wietnamie korzystał z amerykańskiego wsparcia przeciwko Japończykom, a potem został „terrorystą”. Podobnie straszliwy Saddam Husajn, który „póki gonił zające, póki kaczki znosił”, tzn. póki wojował ze znienawidzonym Iranem, korzystał z pomocy USA, gdzie uchodził za tzw. „naszego sukinsyna”, chociaż wcześniej odkrył i rozładował „syjonistyczny spisek” - ale mądrość ówczesnego etapu nakazywała patrzeć na to przez palce. I dopiero gdy wierzgnął przeciwko ościeniowi, został schwytany i powieszony, jako terrorysta. Nie inaczej było ze słynnym Osamą ben Ladenem, który w okresie sowieckiej inwazji Afganistanu rozprowadzał amerykańską forsę dla mudżahedinów, a potem, gdy już Sowieciarze z Afganistanu ustąpili, a wojnę o pokój zaczęły prowadzić USA z sojusznikami, został zabity jako wróg całej miłującej pokój ludzkości. Nie od rzeczy będzie wspomnieć o Libii, Egipcie, no i oczywiście - Iraku, które wojny o pokój wpędziły w krwawy chaos, w Iraku doprowadzając nawet do utworzenia Kalifatu. Wojska tego Kalifatu mordują tamtejszych chrześcijan, a ponieważ iracka niezwyciężona armia poszła w rozsypkę, Stany Zjednoczone rozpoczęły zbroić Kurdów w nadziej, że uda im się rzucić ich przeciwko armii islamu. To nawet jest możliwe, z tym jednak, że Kurdowie prawdopodobnie będą walczyli o utworzenie niepodległego Kurdystanu, a w tej sytuacji jest prawie pewne, że i oni wkrótce zostaną terrorystami i trzeba będzie toczyć wojnę o pokój również z nimi. I tak - aż do ostatecznego zwycięstwa, które - tak przynajmniej uważał prezydent Jerzy Bush junior - nadejdzie nie wcześniej, aż władzę nad światem obejmie bezcenny Izrael. Prezydent Bush najwyraźniej nie był w swoim przekonaniu odosobniony, bo podobne nadzieje muszą ożywiać również „judeochrześcijan”, tworzących w naszym nieszczęśliwym kraju ważne ogniwo Stronnictwa Amerykańsko -Żydowskiego, szykującego się właśnie do rozstawienia po kątach tubylczej sceny politycznej. Jeśli tedy wojna o pokój nie wybuchnie do września, to będziemy świadkami ograniczania, wypierania, a nawet likwidacji wpływów Stronnictwa Pruskiego, nie mówiąc o Stronnictwie Ruskim, które - sądząc po buńczucznym przemówieniu pana prezydenta Komorowskiego - jest w trakcie przewerbowywania. Stanisław Michalkiewicz

A, nie - jeszcze raz o WE/UE: {ALMANZOR} napisał: Kilka spraw należałoby tu wyjaśnić.

1) Wyższość praw unijnych nad krajowymi. Na to nie wyraził zgody Bundestag i niemiecki trybunał konstytucyjny. W Niemczech prawo krajowe stoi ponad unijnym. Ponieważ żaden zapis pod tym względem nie faworyzuje Niemiec w Polsce taka wykładnia powinna być przyjęta automatycznie

2) Prezydent L. Kaczyński ratyfikowany przez obie Izby traktat podpisać MUSIAŁ. Ale zarzut powinno się obu Braciom K. postawić za to: 29.03.2008 Na kolejnym, trwającym ponad pięć godzin spotkaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego z premierem Donaldem Tuskiem w prezydenckiej rezydencji w Juracie obaj politycy osiągnęli porozumienie w sprawie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego. Porozumienie polegało na tym, że obie Izby bez referendum błyskawicznie w ciągu 48 godzin: 1 i 2 IV-2008 ratyfikują TL. Wstrzymano publikowanie sondaży. Sondy internetowe wskazywały 80% przeciwników ratyfikacji. Sonda na witrynie PO też, ale administracja oficjalnej witryny PO zrobiła chamską machloję (zamieniając plus z minusem) W głosowaniach wobec zmowy PO z LiD(czyt.SLD), PSL i PiS olbrzymia większość głosowała za. Ale było kilkudziesięciu posłów którzy zademonstrowali przyzwoitość Otóż - NIE!

1) Sejmik Mazowsza może uchwalić, że prawo mazowieckie ma pierwszeństwo przed polskim - no, i sobie uchwali. Nie rodzi to żadnych konsekwencyj prawnych. Dokładnie to samo jest z uchwałą Bundestagu. Jest ona sprzeczna z prawem unijnym - a więc nieważna. Uspokaja tylko sumienia zdrajców, którzy ten Traktat ratyfikowali. Inna sprawa, że legalizm-legalizmem - ale RFN ma Bundeswehrę, Luftwaffe i Bundesmarine, a UE nie; więc w razie czego to federaści mogą jej soli na ogon nasypać. Niezależnie od tej uchwały zresztą... Nie należy zapominać, że jednym z celów powołania EWG/WE/UE (otwarcie głoszonym przez śśpp.Konrada Adenauera, Winstona Churchila, Jana Monneta, Roberta Schumana i innych Ojców-Założycieli EWG) było takie spętanie rąk Niemcom, by nigdy nie wywołali II wojny światowej. Co prawda był moment, w którym wydawało się, że będzie odwrotnie: RFN wykorzysta WE (jak Rosja wykrzystywała ZSRS) do rzucenia rękawicy USA i wzięcia rewanżu za II WŚw. - ale obecnie chyba już to nie grozi.

2) Nie musiał. Mógł nie podpisać. Co prawda oskarżono by Go wtedy o złamanie Konstytucji - ale na pewno nie postąpiono by z Nim gorzej, niż śp.Henryk VIII ze śp.Tomaszem Morusem...

3) Część posłów PiS (i późniejszego SP) zagłosowała przeciwko - za zgodą WCzc.Jarosława Kaczyńskiego, po upewnieniu się, że TL i tak będzie ratyfikowany, bo jest duży zapas głosów ZA. To był typowy chytry manewr Prezesa PiS by w razie czego mógł twierdzić, że PiS był ZA, a nawet PRZECIW... To element tego oszustwa - gry w "dobrego i złego gliniarza". Dziękuję za zwrócenie uwagi na problem!

Jeszcze o suwerenności. {pvr} pisze: Analogia z Sejmikiem Mazowsza moim zdaniem nietrafiona. Co innego wybić się na niepodległość, a co innego zrezygnować z niepodległości. Traktaty są ratyfikowane na podstawie konstytucji, więc jeśli konstytucja zakazuje zrzeczenia się suwerenności, to równocześnie zakazuje ratyfikowania traktatu o takiej treści. Jeśli dobrze zrozumiałem komentarz {ALMANZORA}, uchwały Bundestagu i Trybunału Konstytucyjnego stwierdzają jedynie fakt, że postanowienia traktatu w zakresie w jakim są sprzeczne z Konstytucją RFN nigdy nie weszły w życie. Takie uchwały są tylko oceną stanu prawnego, a nie próbą jego zmiany (co odróżnia je od hipotetycznej uchwały Sejmiku Mazowsza). Pod poprzednim wpisem w odpowiedzi na komentarz {ALMANZORA} odniosłem się do sytuacji z punktu widzenia polskiej konstytucji. Proszę zerknąć.

JKM: Nie. Z chwilą ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego RFN przestała być suwerennym państwem i cokolwiek Bundestag uchwaliłby sprzecznego z prawem Unii - nie ma mocy prawnej.

Oczywiście RFN może sobie gwizdać na UE - ale mogłaby sobie gwizdać na UE gdyby tej Uchwały Bundestag nie podjął. Gdyby tego wtedy nie zrobił, mógłby podjąć ją jutro, czy za dziesięć lat... Jaka różnica? Podjął ją PO ratyfikacji TL - i odstęp czasu jest obojętny. Jest to równie śmieszne i bezsensowne prawniczo jak np. deklaracja parlamentu Czecho-Słowacji, ze "Układ Monachijski był nieważny od samego początku". I, oczywiście, RFN mogłaby gwizdać sobie na UE żadnej takiej uchwały w ogóle nie podejmując. Przypominam, że w Polsce oficjalni przedstawicielem aparatu sądownictwa twierdzili - PRZED ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego - że sędziowie będą orzekać zgodnie z prawem unijnym - nawet wbrew polskiej Konstytucji. Było to jawnie sprzeczne z Konstytucją - i w normalnym państwie tacy sędziowie zostaliby ścięci na szafocie za zdradę stanu. Równie dobrze jednak jutro sędziowie w Polsce lub RFN mogą oświadczyć, że będą orzekali zgodnie z Konstytucją, a wbrew prawu unijnemu...i co im Unia zrobi? Ważne: kto ma w ręku siły zbrojne... Minęło 2 lata od upadłości spółki Amber Gold, a winnych ciągle nie ma JKM

23 sierpnia 2014

1. W poprzedni tygodniu minęło 2 lata od ogłoszenia upadłości spółki Amber Gold, syndykowi masy upadłościowej udało się ustalić, że pokrzywdzonych wierzycieli spółki jest aż 18 tysięcy, a ich straty wynoszą astronomiczną kwotę 851 mln zł. Wprawdzie prezes spółki Marcin P. i jego małżonka ciągle siedzą w areszcie śledczym (obojgu już postawiono ponad 40 zarzutów), a łódzka prokuratura co kilka miesięcy występuje do sądu o kolejne przedłużenia okresu zatrzymania ale poza tą dwójką nikomu więcej, nie przedstawiono żadnych zarzutów. Czyżby za największą aferę finansową ostatnich kilku lat, w której zostało poszkodowanych kilkanaście tysięcy często niezamożnych ludzi, których wysokie oprocentowanie skusiło do ulokowania w tej piramidzie finansowej oszczędności swojego życia, naprawdę odpowiadało tylko tych dwoje oskarżonych? Przypomnijmy tylko, że oprócz działań prokuratury wobec wspomnianej dwójki oskarżonych i postępowania syndyka masy upadłościowej Amber Gold, cisza jak makiem zasiał nad odpowiedzialnością instytucji państwa za swoiste „przyzwolenie” na działalność tej piramidy finansowej. Wprawdzie pod koniec marca 2013 roku, opublikowany został przez Komitet Stabilności Finansowej (kieruje nim minister finansów, a członkami są przedstawiciele NBP i Komisji Nadzoru Finansowego), raport o odpowiedzialności organów państwa w związku z aferą Amber Gold ale niestety niewiele z niego wynikło. Jak się łatwo domyślić, najmniej odpowiedzialnymi za aferę Amber Gold według raportu, w którego ostatecznym kształcie decydujący głos miał minister finansów, są oczywiście służby skarbowe. Odpowiedzialność urzędników skarbowych została zlokalizowana na najniższym poziomie w urzędach skarbowych i urzędach kontroli skarbowej i została opisana tylko jako: nieprawidłowości w rejestracji podatkowej spółki, opóźnienia w otwieraniu obowiązków podatkowych spółki, niewłaściwa współpraca pomiędzy urzędami, wreszcie opieszałość w egzekwowaniu i kontroli obowiązków podatkowych spółki.

3. We wspomnianym raporcie KSF, największą odpowiedzialnością, obarczona została prokuratura i sąd rejestrowy. Ta pierwsza za brak odpowiedniej reakcji na zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Amber Gold kierowane do niej przez KNF. Ten drugi za rejestrację spółki Amber Gold z prezesem Marcinem P. w sytuacji kiedy był on już skazany prawomocnym wyrokiem sądowym. Ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin wprawdzie wtedy w Sejmie wyjaśniał, że głównym powodem zarejestrowania przez człowieka wielokrotnie skazanego, Marcina P. aż 10 różnych spółek z jego udziałem w zarządzie lub w radzie nadzorczej, był brak wglądu do Krajowego Rejestru Skazanych przez sędziów rejestrowych i że teraz ten wgląd jest już zapewniony. Ale nawet dla średnio rozgarniętego człowieka jasne jest, że 28 -letni Marcin P., człowiek z 9 wyrokami (wszystkie w zawieszeniu między innymi za wyłudzenia w ramach spółki Multikasa, a także za wyłudzenia kredytów na podstawione osoby), nie mógł być przez ponad 3 lata szefem spółki, która gromadzi bez zezwolenia wkłady tysięcy klientów sięgających setek milionów złotych, w sytuacji kiedy co najmniej kilka instytucji państwowych, wie o jego kryminalnej przeszłości. Tylko istnieniem jakiejś „ nadzwyczajnej ochrony” nad Marcinem P. i jego interesami, można tłumaczyć także fakt, że gdańska prokuratura mimo doniesienia Komisji Nadzoru Finansowego w 2009 roku, umorzyła postępowanie wobec Amber Gold, a po odwołaniu się do sądu przez KNF i uchyleniu tego umorzenia, zajęła się ponowie sprawą dopiero po upływie ponad 2 lat.

4. Rządzący Polską od blisko 7 lat więc już ustalili, że z wielu instytucji państwowych, które powinny czuwać nad polskim systemem finansowym i bezpiecznym oszczędzaniem przez Polaków, tylko 2 osoby z gdańskiego urzędu skarbowego, dopuściły się zaniedbań i w związku z tym poszkodowanych zostało prawie 18 tysięcy ludzi na kwotę blisko 851 mln zł. Poszkodowani są więc sami sobie winni, iż powierzyli takie kwoty oszustom i teraz muszą się uzbroić w cierpliwość i poczekać na działania syndyka masy upadłościowej, który być może coś dla nich odzyska (do tej pory udało mu się sprzedać majątek spółki na kwotę 32 mln zł ale w pierwszej kolejności będą zaspakajane koszty samego syndyka, roszczenia pracowników spółki, urzędu skarbowego i ZUS-u, a dopiero później roszczenia pozostałych wierzycieli). A tenże syndyk na paru już konferencjach prasowych informował, że pierwsze wypłaty z masy upadłości dla klientów spółki Amber Gold, odbędą się najwcześniej w I połowie 2015 roku, oczywiście jeżeli do tego czasu jeszcze coś zostanie, po pokryciu zobowiązań wobec Skarbu Państwa i kosztów prowadzenia upadłości. Donald Tusk do tych 18 tysięcy poszkodowanych i całego społeczeństwa, mówi po raz kolejny swą słynną już frazę -Polacy nic się nie stało.

Kuźmiuk

„Aneksu” życie utajone Zgodnie z moją ulubioną teorią spiskową, tubylcze wojny na górze są - podobnie jak w wieku XVIII - następstwem walki o wpływy w naszym nieszczęśliwym kraju między państwami poważnymi, które w tym celu mobilizują swoje agentury, zgrupowane w trzech stronnictwach: Ruskim, Pruskim i gwałtownie reaktywowanym ostatnio Stronnictwie Amerykańsko-Żydowskim. Ponieważ po „resecie”, jakiego w stosunkach z Rosją dokonał 17 września 2009 roku prezydent Obama, Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie utraciło znaczną część wpływów na rzecz tamtych dwóch, więc teraz, kiedy Polska znowu podjęła się roli amerykańskiego dywersanta w Europie Wschodniej, próbuje ono wszystko odwojować, no i stąd mamy wojnę na górze, w którą powoli wciągane są wszystkie agendy demokratycznego państwa prawnego. Jeszcze nie ochłonęliśmy ze zdumienia na wieść, że zuchy - Abewiaki odnalazły w mętnych nurtach Wisły potłuczone młotkami przez spiskujących przeciwko III RP kelnerów urządzenia techniczne z zapisem podsłuchanych rozmów między Leszkiem Millerem a Aleksandrem Kwaśniewskim, jeszcze nie obeschły nam łzy żalu nad byłym prezydentem, którego życie było nieprzerwanym pasmem pokrzywdzeń - zarówno za pierwszej komuny, kiedy to podstępnie wciągnięty do partii, został zmuszony do przyjęcia najeżonego pokusami stanowiska ministra do spraw młodzieży, jak i później, za demokracji, kiedy aż dwukrotnie został uwięziony na stanowisku prezydenta, no i później, podczas tułaczki po burgrabiowskich posadach u żydowskich bądź ukraińskich nababów - a tu już nowa afera - tym razem z prezydentem Komorowskim w roli głównej, którego właśnie owiały śmierdzące dmuchy wydobywające się z „Aneksu” do „Raportu o rozwiązaniu Wojskowych Służb Informacyjnych”, sporządzonego przez komisję pod przewodnictwem złowrogiego Antoniego Macierewicza. Wprawdzie prezydent Komorowski, podobnie jak jego protektorowie, co to z okazji jego wyboru na to stanowisko otwierali sobie i wytrąbiali butelki szampana, próbuje akomodować się do roli amerykańskiego dywersanta, odgraża się złemu Putinowi i gotuje do III wojny światowej, niczym rosyjski polityk narodowości prawniczej („matka Rosjanka, ojciec prawnik”) Włodzimierz Żyrynowski, co to z racji swej prawniczej narodowości musi być bardziej rosyjski, niż zwyczajni Rosjanie, musi pić więcej wódki i tak dalej, słowem - wprawdzie prezydent Komorowski stara się jak może, to przecież nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być jeszcze lepiej. W końcu nikomu nie jest obojętne, kogo prezydent Obama uzna u nas za swoją duszeńkę i komu powierzy pilnowanie interesu. Z tym wiążą się oczywiście i splendory i konfitury, więc nic dziwnego, że „gdy wielki wielkiego dusi”, tu dusi mniejszy mniejszego. Jednym z dusicielskich narzędzi jest właśnie ów „Aneks”, niczym królewski złoty ankus z „Księgi dżungli”, który przyprawiał o nagłą śmierć kolejnych jego posiadaczy. Jak bowiem pamiętamy, „Aneks”, który pierwotnie miał być opublikowany, ale na skutek nowelizacji jednej z ustaw rozwiązujących WSI, którą następnie zmasakrował Trybunał Konstytucyjny, w roku wyborów prezydenckich, został wyłączną własnością prezydenta Kaczyńskiego. Prezydent Kaczyński dał do zrozumienia, że informacje tam zawarte może wykorzystać, zwracając się do Moniki Olejnik jej pseudonimem operacyjnym „Stokrotka”. To mogło stać się przyczyną jego zguby, o czym można domyślać się po poszukiwaniach „Aneksu” przez osoby wysłane przez pełniącego obowiązki prezydenta marszałka Komorowskiego 10 kwietnia 2010 roku. Powiadają, że dopiero późną nocą wyjaśniło się, że „Aneks” jest w sejfie szefa BBN, który właśnie zginął w Smoleńsku, więc zaraz następnego dnia rano nowy szef BBN, gen. Stanisław Koziej dokument przejął. Widać jednak nie był to jedyny egzemplarz, skoro teraz tygodnik „Wprost” puszcza śmierdzące dmuchy. Ha! Dotychczas dobrotliwie kopaliśmy się tylko po kostkach, ale skoro walka tak się zaostrza, to pewnie będziemy kopać się wyżej. Stanisław Michalkiewicz

Wchodzi w życie obowiązek noszenia kamizelek odblaskowych Wchodzi w życie obowiązek noszenia kamizelek odblaskowych na drogach pod karą mandatu do 500 zł. Ustawodawca zapomina, że za to grozi kara śmierci wymierzona na miejscu – a ludzi chodzą… P.Paweł Piszczek skomentował:”Ten przepis wcale nie jest taki durny, a kary są od 20 do 500 zł na drogach poza obszarem zabudowanym – na których nie ma pobocza; jeśli idzie ktoś – a jeszcze w czarnej kurtce – to naprawdę może być zauważony dopiero w ostatnim momencie i nawet przez doświadczonego kierowcę może taka osoba być potrącona”. Otóż KAŻDY bzdurny przepis ma jakieś-tam racjonalne uzasadnienie. Np. nakaz (pod karą grzywny 500 zł) wytarcia rąk do sucha przed włożeniem wtyczki do kontaktu. Rzecz w tym, że (1) traktuje się wtedy ludzi, jak idiotów – od czego ludzie dodatkowo głupieją lub stają się nieprzezorni; (2) znika selekcja naturalna – bo dobrze jest, gdy nadmierni ryzykanci są jednak usuwani ze społeczeństwa. Oczywiście: nie kosztem innych – ale (3) samochody mają reflektory. A dlaczego ktoś nie bojący się śmierci przez potrącenie ma przestraszyć się mandatu 20 – 500 zł??!? I od czego zależy wysokość mandatu? Od głębi czerni?

PS.Facet idący nocą w ciemnej kurtce w gwarze kierowców nazywa się „ninjia” JKM

24/08/2014 Kampanie społeczne - to nowy sposób na wyciąganie pieniędzy budżetowych i kierowanie ich w określonym politycznie kierunku. Na przykład w kierunku tzw. radia publicznego, ratując jego budżet stosując trick z kampanią społeczną. Zawsze można każdy temat przedstawić jako ważny i niebezpieczny dla” obywateli”. Na przykład przechodzenie przez jezdnię. Jest bardzo niebezpieczne- i władza powinna codziennie przestrzegać przed tym niebezpieczeństwem. W końcu można zginąć śmiercią bohaterską na przejściu dla pieszych. Tak jak w telewizji publicznej pokazują jadący samochód i hamujący przy prędkości 60 km na godzinę, i przy prędkości pięćdziesięciu kilometrów na godzinę. Najbezpieczniej jest oczywiście przy jeździe zero kilometrów na godzinę. Wtedy jest trudno zginąć, chociaż jak ktoś ma pecha to może zginąć od cegły, która spadnie mu na głowę w drewnianym kościele. Socjalna władza biurokratyczna powinna zająć się jak najszybciej drewnianymi kościołami- które są bardzo niebezpieczne ze względu na spadające tam cegły na głowy. Zresztą wszędzie jest niebezpiecznie, szczególnie jak wywołuje się wilka z lasu. Jak coś się ma stać- to się stanie, a taki spot informujący i straszący- może jak najbardziej wywołać niespodziewane skutki. Więcej „obywateli” zginie na drogach. Im więcej zginie- tym, więcej spotów straszących można wyemitować. I telewizja państwowa zarobi- i firmy kręcące kampaniami społecznymi za społeczne pieniądze,. Wcześniej upaństwowione. W tym roku pan premier Donald Tusk wydał na tego typu kampanie tzw, społeczne, a tak naprawdę służące wypełnianiu braków finansowych z abonamentu telewizyjnego- 650 milionów złotych(!!!) Przy takim marnotrawstwie jakie panuje, te 650 milionów to nie jest wielka suma- na Stadion Narodowy państwo socjalistyczne, demokratyczne i prawne- wydało 2000 milionów złotych i co? I nic! Co to za wybuchy ostatnio miały miejsce na tym szczycie głupoty socjalistycznej. Można byłoby za te 2 miliardy złotych dać w radiu publicznym i telewizji publicznej- trzy razy tyle kampanii społecznych. Jeden odcinek powinien dotyczyć na przykład butów, noszonych w sposób nie dość, że różnorodny – to jeszcze niebezpieczny. Dziwni mnie, dlaczego władza dopuszcza taką różnorodność butów? Jak można było dopuścić, żeby kobiety narażały się na wielkie niebezpieczeństwo wystawiania swoich nóg na zwichnięcia i złamania. Chodzi mi o szpilki. Już dawno chodzenie na szpilkach powinno być zakazane ustawowo, Bo jakżesz to… Wielki nacisk jednostkowy na asfalt, niszczenie chodników i stwarzanie niebezpieczeństwa dl innych użytkowników chodnika. Ze szpilkami precz! Można zrobić bardzo interesujący spot straszący: kobieta idzie w szpilkach, idzie w sprawie wyemitowania spotów kampanii społecznej dotyczącej rozstroju żołądka, i nagle szpilka pęka, powodując złamanie śródstopia, kobieta się przewraca, upada głową na bruk, pęka jej czaszka, łamie sobie przy okazji rękę i drugą nogę. Pęknięta szpilka uderza przypadkowo przechodzącą inną kobietę, która złamaną szpilką dostaje w oko- oko puchnie, w pobliżu nie ma nikogo kto ma apteczkę pierwszej pomocy, w której jest bandaż i maść. Wielka tragedia! Nie dość, że już są pokrzywdzone dwie osoby, to przyjeżdża karetka bez lekarza- dwaj sanitariusze. Jeden potyka się o dziurę w chodniku, zrobioną przez zbyt wielki nacisk szpilki na trotuar, a drugi potyka się o upadłego kolegę. Galimatias jest wielki- i doskonale widać do czego może doprowadzić nieprawidłowe używanie szpilek. Jakie to wielkie niebezpieczeństwo! Do tego strasząca muzyka z jakiegoś thrillera- i spot do kampanii społecznej gotowy. Tym sposobem można wystraszyć 38 milionów Polaków- nawet tych, którzy nie do końca wiedzą o co chodzi z tymi szpilkami. Ale problem szpilek można załatwić, przy okazji załatwić kilkuset producentów butów na szpilkach. Taki spot można wyprodukować- przy dużej oszczędności – za powiedzmy 10 milionów złotych z Państwowego Funduszu Kampanii Społecznych, szkoda, że takiego Funduszu jeszcze nie ma, a będzie – jak tylko jakiś działacz Platformy Obywatelskiej wpadnie na pomysł, żeby pousadzać swoich w nowej perspektywie tworzenia biurokratycznego zatrudnienia. Wady systemu socjalistycznego i biurokratycznego trzeba likwidować, a nie obracać na swoją korzyść. Najlepiej zlikwidować cały ten system, a budowniczych tego systemu wysłać na Wyspę Węży- tak jak to zrobił w czasie II Wojny światowej generał Sikorski z oficerami sanacyjnymi. Bo co miał zrobić ze swoimi przeciwnikami, którzy mu tylko przeszkadzali? Wymierali tam spokojnie- acz systematycznie. I trzeba pamiętać, że socjaliści mówią prawdę wyłącznie wtedy gdy się pomylą. Wiadomo- przynajmniej od czasów Arystotelesa, że „ demokratę cechują wyróżniki: niskie pochodzenie, ubóstwo i nieokrzesanie”. Dzisiaj ubóstwo demokraty to mit. Dzięki demokracji dorobili się wielkich pieniędzy. Ale słoma nadal z butów wystaje Kampanie społeczne można robić w każdej praktycznie sprawie-, bo w końcu chodzi o wydanie jak największej ilości upaństwowionych pieniędzy, i nie chodzi, żeby je wydać dobrze, bo dobrze już było, ale żeby ich wydać jak najwięcej wspomagając państwowe radio i telewizję, a także inne środki masowej dezinformacji, które pracują na rzecz Nowego Wspaniałego Świata i wywrócenia wszystkiego do góry- że tak powiem- nogami. Żyjemy w czasach Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji nie tylko proletariackiej, bo z mieszkańców zamieszkujących Europę robi się powoli zasiłkowców i odzwyczaja od pracy. Bogactwo pochodzi z pracy, a także z kapitału czy ziemi. Jak Europejczycy przeniosą się na zasiłki, koniec z cywilizacją łacińską człowieka białego, biały człowiek będzie na utrzymaniu Chińczyków. Taki los szykują czerwoni,ale Biali- mieszkańcom Europy- kiedyś cywilizującej świat. Budowane są”społeczeństwa” egalitarne. A „ społeczeństwa” egalitarne- to”społeczeństwa” prymitywne. W naturze występuje hierarchia, egalitaryzmu demokratycznego- nie ma. W łańcuchu pokarmowym, każdy ma swoją rolę. Nie ma też socjalizmu i zasiłków. Każdy musi zdobyć pożywienie na swoją rękę. Jak nie zdobędzie- umiera. Jest selekcja naturalna i walka o byt, które pozwalają przetrwać gatunkom. Konkurencja w ramach gatunków, a nie między gatunkami. Oczywiście ucywilizowany człowiek kieruje się w swoim życiu miłością bliźniego i słabszym pomaga bez przymusu ustawowego. Socjaliści jednak nie próżnują. Uczynili chrześcijańską miłość bliźniego- przymusem ustawowym. Od tej pory skończyła się cywilizacja chrześcijańska- nastała cywilizacja socjalna. Można w ramach jednej z licznych kampanii społecznych wyjaśnić indoktrynowanym wyższość socjalizmu zasiłkowego- nad pracą, nie tylko społeczną. Bo, że zasiłki zamiast pracy- to wielkie socjalistyczne dobro- to jasne, przynajmniej w Polsce od roku 1918, kiedy towarzysz Piłsudski instalował w Polsce socjalizm- rozbudowywał biurokrację, wprowadzał regulacje, pochylił się nad człowiekiem pracy. Zresztą zaczytywał się w Marksie w młodości- i coś tam pozostało. Uznawał zresztą, że hierarchia społeczna ma swoje źródło w podziale pracy- mężczyźni polowali, kobiety zbierały jagody. Jak to się ma do tego, że jakiś czas temu „ naukowcy” stwierdzili, że człowiek nie był mięsożerny- żywił się roślinami(???) Trzeba zrobić szybko kampanię społeczną na na temat, że to kobiety polowały na grubego zwierza, a mężczyźni zbierali jagody. Od czego są naukowcy ideologiczni za granty i pieniądze. Więcej kampanii społecznych i więcej pieniędzy z budżetu państwa. Pan Donald Tusk powinien wydawać znacznie więcej niż 650 milionów złotych. Chociaż dziesięć miliardów. Pięć wartości Stadionu Narodowego. Wielkiego pomnika socjalizmu… WJR

Jak Niemcy wykonują sankcje przeciwko Rosji?

1. W ostatni piątek agencja DPA poinformowała, że niemiecki rząd zgodził się na transakcję polegającą na zakupie spółki RWE Dea funduszowi LetterOne, którego największym udziałowcem jest przyjaciel prezydenta Putina, rosyjski oligarcha Michaił Fridmann. Transakcja ta była badana od czerwca tego roku przez niemieckie ministerstwo gospodarki i mimo tego, że Unia Europejska nałożyła na Rosję sankcje dotyczące sektora energetycznego, Niemcy na tę transakcję się zgodzili. Ponoć koronnym argumentem za tą zgodą, był fakt, że wspomniany fundusz LetterOne ma siedzibę na terenie UE, a nie w Rosji, Niemcom nie przeszkadzało jednak, że pieniądze w tym funduszu pochodzą z Rosji, a niemiecka spółka jak najbardziej działa w sektorze energetycznym.

2. O transakcji było już głośno w marcu tego roku bowiem już wtedy media w Niemczech poinformowały, że niemiecki koncern energetyczny RWE sprzedaje za ponad 5 mld euro swoją spółkę córkę RWE Dea funduszowi inwestycyjnemu LetterOne z siedzibą w Luksemburgu, którego właścicielem jest rosyjska grupa inwestycyjna Alpha a z kolei jej głównym udziałowcem jest właśnie Fridman. Okazuje się, że RWE Dea posiada aż 190 koncesji na poszukiwania ropy i gazu na świecie w tym 6 koncesji na poszukiwania gazu łupkowego w Polsce (złoża położone około 100 km na południe od Krakowa na obszarze 3300 km2), a także jest operatorem niemieckich podziemnych zbiorników gazu. Wtedy niemiecki eurodeputowany i szef komisji spraw zagranicznych w Parlamencie Europejskim Elmar Brok, nazwał wprawdzie tę sprzedaż „nieodpowiedzialną” ale niemieckiemu Urzędowi Antymonopolowemu ta transakcja nie przeszkadza i jak zapowiedział, skontroluje ją dopiero po jej ostatecznym zawarciu.

3. Oczywiście nie mamy wpływu na to co robią niemieckie koncerny energetyczne i niemiecki rząd (choć europejska wspólna polityka energetyczna powinna także Niemcy do czegoś zobowiązywać) ale już wpływ na to jak krążą udzielone przez polskie ministerstwo środowiska koncesje na poszukiwania( wydobycie) gazu łupkowego w Polsce, powinniśmy jednak mieć. Beztroska urzędników rządu Tuska jednak i w tym zakresie doprowadziła jak się wydaje do niepowetowanych strat. Przypomnijmy tylko, że na początku stycznia tego roku, Najwyższa Izba Kontroli (NIK) opublikowała raport pokontrolny dotyczący oceny działania administracji publicznej oraz przedsiębiorców podejmowane w związku z poszukiwaniem i rozpoznawaniem złóż gazu łupkowego w Polsce.

4. Raport okazał się miażdżący dla administracji rządowej, a z ustaleń NIK wyłonił się bezmiar bałaganu, niekompetencji, nieodpowiedzialności, a być może czegoś więcej, świadomego torpedowania poszukiwań gazu łupkowego w naszym kraju między innymi poprzez brak kontroli nad obrotem koncesjami na poszukiwania (wydobycie) gazu łupkowego. NIK zwrócił także uwagę, że ze znacznym opóźnieniem prowadzono prace nad tzw. ustawą łupkową, a termin jej przesłania do Sejmu jest już spóźniony o ponad 1 rok, co grozi ograniczeniem przez przedsiębiorców skali prowadzonych bądź planowanych prac poszukiwawczych albo wręcz rezygnacją z dalszego poszukiwania gazu łupkowego w Polsce(została ona uchwalona przez Parlament tuż przed przerwą wakacyjną). Niestety w raporcie pokontrolnym NIK tych danych nie ma ale według informacji ekspertów z tej dziedziny już wtedy około 40% koncesji na wydobycie gazu łupkowego w Polsce było bezpośrednio albo pośrednio w rękach kapitału rosyjskiego. Teraz doszły kolejne i za jakiś czas może się okazać, że firmy z udziałem kapitału rosyjskiego nie są zainteresowane finansowaniem tego rodzaju poszukiwań na terenie naszego kraju. Niemcom jak widać mimo wojny prowadzonej przez Rosję na Ukrainie, poszerzanie wpływów przez rosyjski kapitał w ich kraju nie przeszkadza, a że niejako przy okazji, ten kapitał po transakcjach z ich firmami, przejmuje przyszłościową dziedzinę surowcową w Polsce, to już „zmartwienie” rządu Donalda Tuska. Kużmiuk

Kulą się ogony, miękną rury Stańczyk, nadworny błazen króla Zygmunta Starego twierdził, że najwięcej jest lekarzy. Może tak było za czasów zygmuntowskich, ale teraz najwięcej jest statystów, to znaczy - polityków. Widać to w miarę rozwoju sytuacji na Ukrainie, gdzie nie tylko wszystkie koła kręcą się dla zwycięstwa, ale w dodatku ostateczne zwycięstwo wydaje się być w zasięgu ręki. Tak twierdzą „władze w Kijowie” po których nasi tubylczy politykowie powtarzają własnymi słowami. Zatem Rosja już przegrała, bo wygrała Ukraina, chociaż zimny ruski czekista Putin najwyraźniej jeszcze o tym nie wie i myśli, że to on wygrał. Ale gdzieżby tam on wygrał, kiedy przecież zatwierdzone jest, że ma przegrać - co od samego początku powtarza Kukuniek, w swoim czasie zasiadający pośród mędrców Europy. Wprawdzie - jak sam powiadał - czuł się tam trochę nieswojo - ale z drugiej strony wiadomo przecież, że czym skorupka nasiąknie, tym później trąci, a trudno sobie wyobrazić, czym Kukuniek mógł nasiąknąć, siedząc pośród mędrców Europy, którzy - podobnie zresztą, jak wszyscy mądrzy, roztropni i przyzwoici - rozpoznają się po zapachu? Zatem chociaż dni Rosji, a zwłaszcza - dni zimnego rosyjskiego czekisty Putina są policzone, to zachowuje się on jak gdyby nigdy nic i w dodatku się odgraża. Ale to strachy na Lachy, bo wiadomo, że „nikt nam nie zrobi nic, bo z nami jest marszałek Śmigły Rydz”. Tedy nasz nieszczęśliwy kraj gotuje się do wojny, a bojowy nastrój udziela się nawet przedstawicielom naszej niezwyciężonej armii w osobie pana generała Romana Polko, który nie tylko niezachwianie wierzy w ostateczne zwycięstwo, ale w dodatku jest przekonany, że nastąpi ono w rezultacie „działań nieregularnych”, czyli partyzantki. W tej sytuacji prezydent Poroszenko może spokojnie przystąpić do budowania sobie nowej rezydencji; „Kamazy” zwożą bloki marmuru, a kamieniarze wykuwają w sufitach aniołki. Tak w każdym razie opowiada pani Tatiana Czornowoł, była aktywistka Majdanu, informując przy okazji o swojej rezygnacji z kierowania tamtejszym urzędem antykorupcyjnym. Najwyraźniej żałuje, że dała się na to wszystko nabrać, podobnie jak jej mąż, który w dodatku pojechał na wschód gromić separatystów i w tym zamieszaniu zginął. Ale tak to już bywa na tym świecie pełnym złości, że „najtężej biją króle, a najgęściej giną chłopy”. Myślę, że prezydent Poroszenko znajdzie wielu naśladowców, zwłaszcza wśród ukraińskich oligarchów, którzy będą budowali sobie kolejne rezydencje na wyścigi, żeby zdążyć przed ostatecznym zwycięstwem. Ono nadejdzie tak czy owak, bo tak zostało postanowione i każda próba sypania piasku w szprychy spełznie na niczym. Przekonali się o tym uczestnicy ostatniego spotkania w Berlinie, na które nie zaprosili pana ministra Sikorskiego, chociaż w dniach ostatnich został on prawdziwym architektem polityki europejskiej. Najwyraźniej zapomnieli, że bez gospodarza nic załatwić się nie da, więc nic dziwnego, że uczestnicy rozjechali się z tym, z czym przyjechali. Inna rzecz, że pewne rzeczy dzięki temu zaczęły powoli docierać nawet do statystów najmniej spostrzegawczych. Oto nawet pan poseł Mariusz Błaszczak wreszcie zauważył istnienie strategicznego partnerstwa rosyjsko-niemieckiego, że „wykluczono nas” i „jesteśmy popychadłem”. Ano, takie rzeczy można było zauważyć już wcześniej - że mianowicie „Zachód” wcale nie jest jednolity, że po 1990 roku Niemcy i Francja realizują doktrynę „europeizacji Europy”, to znaczy - wypychania Stanów Zjednoczonych z europejskiej polityki. Z przypadku Niemiec spowodowane jest to pamięcią, iż na skutek wtrącenia się Ameryki do polityki europejskiej Niemcy przegrały dwie wojny, a w przypadku Francji - że USA przyłożyły rękę do demontażu francuskiego imperium kolonialnego, a po drugie - że Ameryka dwukrotnie widziała Francję w sytuacji bez majtek. Takich rzeczy się nie zapomina, a w dodatku Niemcy po roku 1990 powróciły do linii politycznej kanclerza Bismarcka, polegającej na tym, że Niemcy kierują Europą w porozumieniu z Rosją, czego wyrazem jest strategiczne partnerstwo niemiecki-rosyjskie, której jak dotąd wytrzymało wszystkie próby niszczące, zaaplikowane mu przez Stany Zjednoczone przy niejakim udziale amerykańskich dywersantów w Europie Środkowo-Wschodniej, to znaczy - Gruzji, Ukrainy i Polski. Koncentrując się na wymyślaniu i złorzeczeniu zimnemu ruskiemu czekiście Putinowi, nasi statyści najwyraźniej nie zdają sobie sprawy, że podjęcie się przez Polskę po raz drugi roli amerykańskiego dywersanta musi wzbudzać już nawet nie irytację, ale prawdziwą wściekłość w Paryżu i Berlinie. Na razie objawia się ona w ostentacyjnym ignorowaniu Polski, ale w razie gdyby prezydent Obama, albo jego następca znowu wpadł na pomysł „resetu” w stosunkach USA z Rosją, może to objawić się w znacznie groźniejszej postaci. Mówiąc wprost, Niemcy mogą dojść do wniosku, że skoro Polska podjęła się roli amerykańskiego dywersanta dwukrotnie, to lepiej nie dopuścić do trzeciego razu. Nie jest to wyłącznie możliwość teoretyczna, na co wskazuje deklaracja Naszej Złotej Pani z Berlina w Rydze, że Niemcy solidaryzują się z republikami bałtyckimi, ale są zdecydowanie przeciwne rozmieszczaniu stałych baz NATO w Europie Środkowej. Nie od rzeczy będzie w tej sytuacji przypomnieć, że niemieckim priorytetem jest utworzenie niezależnych od NATO europejskich sił zbrojnych, co jest pseudonimem wyprowadzenia Bundeswehry spod amerykańskiej kurateli, a więc mieści się nie tylko w ramach doktryny „europeizacji”, ale również wpisuje się w linię polityczną Bismarcka. Tymczasem zresetowanie przez prezydenta Obamę swego poprzedniego resetu w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, zaowocowało nie tylko „wojną hybrydową” na Ukrainie, która wprawdzie na pewno doczeka ostatecznego zwycięstwa, bo jakże by inaczej - tyle, że jako państwo w znacznym stopniu zdewastowane - ale również gwałtowną reaktywacją w naszym nieszczęśliwym kraju Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego. Próbuje ono z powodzeniem odwojowywać wpływy utracone wskutek resetu na rzecz Stronnictwa Pruskiego i Stronnictwa Ruskiego, co objawia się nie tylko w postaci mnożących się utarczek w ramach nieustającej „wojny na górze”, ale nawet przekłada się na działalność niezależnej prokuratury i niezawisłych sądów. Właśnie niezależna prokuratura uznała, że podejrzenia wobec pana Edwarda M., jakoby był on winien sprawstwa kierowniczego zabójstwa generała Papały, były całkowicie bezpodstawne. Tyle lat go podejrzewano i proszę - całkowicie bezpodstawnie! A dlaczego? A dlatego, że pan Edward M., za komuny funkcjonariusz kontrrazwiedki wojskowej, w ramach prywatnych przygotowań do transformacji ustrojowej, w roku bodajże 1987 jednym susem przeskoczył do FBI. Ponieważ w USA sądy są tak samo niezawisłe, jak w naszym nieszczęśliwym kraju, to złożony przez Polskę wniosek ekstradycyjny został odrzucony. Później pojawiła się inna - jak to mawia Kukuniek - „koncepcja”, by o zabójstwo generała Papały obwinić złodziei samochodów. Jednak chociaż złodzieje ci przyznawali się do tego zabójstwa jeden przez drugiego, aż prokurator musiał ich mitygować: „panowie nie wszyscy naraz, przyznawać mi się tu po kolei, porządek musi być!” - to jednak pan Edward M. nadal trzymany był w rezerwie, bo na skutek resetu wydawało się, że dni Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego są u nas policzone. Ale teraz wszystko odwróciło się o 180 stopni, więc pan Edward M, został oczyszczony ze wszelkich podejrzeń, jakby ktoś skropił go hyzopem i tylko patrzeć, jak zażąda od naszego nieszczęśliwego kraju, by mu wynagrodził wylane łzy. Podobnie tygodnik „Wprost”, który wcześniej aferą podsłuchową zadał dotkliwy cios Stronnictwu Pruskiemu, teraz jakby zaatakował Stronnictwo Ruskie, podając informacje zawarte podobnież w ściśle tajnym „Aneksie” do „Raportu o rozwiązaniu Wojskowych Służb Informacyjnych”. Stawiają one w kłopotliwym położeniu pana prezydenta Komorowskiego i bez tego uważanego przez część opinii publicznej za faworyta WSI. Tu jednak niezależna prokuratura natychmiast zareagowała na złamanie świętej pieczęci tajności, więc wcale nie jest powiedziane, czy „Wprost” nie wykonywał zlecenia, którego celem jest przekonanie Platformy Obywatelskiej do poparcia wniosku złożonego przez dziwnie osobliwa trzódkę biłgorajskiego filozofa, by powołać sejmową komisje śledczą, która by złowrogiego Antoniego Macierewicza wytarzała w smole i pierzu. Periculum in mora tym bardziej, że złowrogi Antoni Macierewicz przygotowuje na październik III Konferencję Smoleńską, którą odeprzeć będzie znacznie trudniej między innymi z uwagi na to, że pan prof. Wiesław Binienda, wcześniej współpracujący z zespołem złowrogiego posła Macierewicza, jest doradca naukowym prezydenta Obamy. W tej sytuacji autorytety pacanowskie, które wcześniej nie zostawiły na panu prof. Biniendzie suchej nitki, teraz mogą podkulić pod siebie ogony, w związku z czym nawet rzuconej na telewizyjny odcinek frontu ideologicznego pani red. Karolinie Lewickiej też może zmięknąć rura - co daj Boże, amen.

Stanisław Michalkiewicz

25/08/2014 Kamizelki odblaskowe a demokracja Nareszcie weszła w życie ustawa o obowiązku noszenia kamizelek odblaskowych podczas spacerów po drogach, tam gdzie jeżdżą samochody. Będzie bezpieczniej, chyba, że spacerujący ubierze się na czarno, na głowę założy czarną kominiarkę, na nogi czarne buty, na ręce czarne rękawiczki. Może jeszcze sadzą sobie posmarować twarz. Sprzedaż kamizelek wzrośnie- wzrośnie bezpieczeństwo spacerujących przy drogach. Chyba, że spacerujący w kamizelce odblaskowej przekroczy stan spożycia alkoholowego przewidzianego do jego osobowości i gibnie się na ulicę, wtedy samochód zabije delikwenta w kamizelce. Kamizelka już nie będzie mu potrzebna, tak jak umarłemu kadzidło. Co akurat do końca nie jest prawdą. Kadzidło się przydaje. Nie mam nic przeciwko kamizelkom odblaskowym, tak jak nie mam nic przeciwko kamizelkom kuloodpornym. Pod warunkiem, że nie są musiane być zakładane pod ustawowym przymusem a także pod groźbą karalną w wysokości 500 złotych, po uwzględnieniu deflacji. Bo teraz sen z oczu demokratom spędza deflacja, czyli jak twierdzi propaganda- spadek cen(???) Zawsze uczyłem się, że inflacja to jest zjawisko nadmiaru pieniądza wobec towarów i usług na rynku, a deflacja jest przeciwieństwem inflacji i oznacza zjawisko niedoboru pieniądza wobec towarów i usług na rynku. W nowych czasach- nowe definicje. Ministerstwo Prawdy- jak u Orwella – czuwa. Jakby każdy spadek cen nazwać deflacją- to by dopiero było. Spadek cen na ogół następuje pod wpływem spadku popytu na dany towar, albo ze względu na wzrost wydajności pracy. Taniej się produkuje towar- to i taniej można go sprzedać. Ma do rzeczy inflacja , która jest dodatkowym podatkiem nakładanym na towary, wtedy towar jest droższy o wskaźnik inflacji. Ale inflację- czyli nadmiar ilości pieniądza fiducjarnego- tworzą rządy i banki. Rządy dodrukowują- banki kreują dodatkowy pieniądz bez pokrycia. I tak to działa- raczej nie działa! Ceny mogą spadać przez brak popytu, bo jak popyt rośnie- to ceny też rosną, aż do osiągnięcia punktu równowagi rynkowej. Wtedy jest to cena rynkowa. Socjaliści na ogół walczą z ceną rynkową, ustalając ją i mówiąc bezmyślnie, albo raczej- myślnie-, że jesteśmy uczestnikami gry rynkowej. Nie jesteśmy w przypadku gdy biurokracja urzędowa ustala jakieś ceny wzięte z Księżyca- pardon z pustej głowy. Bo na Księżycu na pewno nie ma takiej filozofii cen, jak mają ją socjaliści je ustanawiający. Na przykład w Urzędzie Regulacji Energetyki ustalają ceny energii, w porozumieniu z Urzędem Konkurencji. Nie dość, że nie mamy prawdziwej konkurencji, to jeszcze mamy Urząd ds. konkurencji. W każdym razie nie ma jeszcze Urzędu ds Kamizelek Odblaskowych- a wielka szkoda, bo poprawiłoby to wielce bezpieczeństwo na drogach, tak jak każdy urząd, który czymś się zajmuje i coś tam poprawia- na ogół- in minus. To, że ktoś nie założy kamizelki i za to dostanie 500 złotych kary od demokratycznego państwa prawnego- to oznacza, że państwo traktuje” obywateli” jak swoją własność i przymusza do wszystkiego co państwo uzna za stosowne- w budowie współczesnego totalitaryzmu. Jednostka musi być oczywiście zerem jednostka musi być oczywiście – niczym. I zacznie się polowanie Policji Obywatelskiej na wszystkich nieposłusznych „ obywateli” którzy nie będą chcieli się podporządkować uchwalonej demokratyczne ustawie, która nakłada kolejny obowiązek wobec innych obowiązków- równie potrzebnych- jak pozostałe. Być może Policja Obywatelska, która zamiast ścigać przestępców zajmuje się napełnianiem budżetu państwa socjalistycznego, z pomięciem swojej podstawowej funkcji- funkcji ścigania przestępców. Oczywiście wszyscy, którzy nie podporządkują się nowym rozkazom demokratycznym- będą ścigani z całą surowością prawa demokratycznego. Tak jak wszyscy” pijani” rowerzyści, których w liczbie około 10 000 demokratyczne państwo prawne wrzuciło do aresztów wydobywczych, bo dali się złapać po piwku jadąc na rowerze. Rowery też pozabierali, ludzi skrzywdzili- nazywając ich szumnie’ obywatelami” Ile krzywdy zrobił minister Ziobro, walcząc z przestępczością zorganizowaną w rower i piwo, gdy tymczasem prawdziwi przestępcy robili swoje. Państwo jest największą organizacją przestępczą zorganizowaną przeciw ” obywatelom”. Nie ma większej i nie będzie, bo przestępcy, popełniając przestępstwa wobec innych- nie kierują się demokratycznym prawem. Po prostu zabijają i okradają. Trzeba przyznać, że demokratyczne państwo prawne na razie nie zbija masowo, pozwala tylko zabijać dzieci w trzech przypadkach, ale sprawy dotyczące eutanazji są na topie i jak tylko przyjdzie odpowiednia atmosfera przyzwalająca- przegłosuje, że” staruszków trzeba usypiać”. No bo przecież przez nich trzęście się w posadach cały ten system państwowych ubezpieczeń. To przez nich wali się cały ten eksperyment polegający na przymusie ubezpieczeń państwowych. Gdyby nie oni- cała ta biurokracja mogłaby sobie funkcjonować spokojnie, a tak może się utopić finansowo- razem z emerytami. Ale za to okrada niemiłosiernie swoich” obywateli” ,. którzy w gruncie rzeczy są własnością państwa demokratycznego i prawnego, i państwo może z nimi robić co chce. Reprezentanci państwa demokratycznego uchwalają odpowiednie ustawy a strażnicy- funkcjonariusze państwa demokratycznego i prawnego- respektują demokratyczne prawo bezwzględnie. Gdzie tylko wchodzą w grę pieniądze dla funkcjonariuszy państwa demokratycznego- tam nie ma przeproś. Trzeba oddać więcej, więcej i coraz – więcej. Żeby tylko państwowy Lewiatan był najedzony, żeby nie umarł z głodu. Tak jak z głodu nie umrą wszyscy producenci owoców i warzyw, którzy stracili na rosyjskim embargu, jako odwecie za embargo nałożone na Rosjan, bo minister Marek Sawicki załatwił, że wszyscy będą mieli zapłacone za straty- z budżetu Unii Europejskiej. Owoce i warzywa będą kierowane do organizacji charytatywnych, żeby rozdawały” za darmo”- wilk będzie syty, i owca będzie cała. Tylko pójdzie w błoto 120 milionów euro, bo tyle będzie do rozdania. Pod jednym warunkiem: owoce raz rozdane nie mogą trafić z powrotem na rynek(???) Może część nie trafi, ale rozdawane dary zza granicy za poprzedniej komuny „ za darmo” właśnie trafiały na rynek- i tam były sprzedawane. Jak to w układzie rynkowym. Jak się chce dobrze z jednej strony- to wychodzi źle z drugiej. Przy rządach biurokracji tak jest. Jak minister Sawicki z Polskiego Stronnictwa Ludowego rozda te setki ton owoców i warzyw- to dopiero będzie spekulacja i jaja. Jak to w socjalizmie rozdawniczym- co za różnica, jak rozdaje się pieniądze czy owoce? Można rozdawać zboże- tak jak kiedyś w Rzymie, można rozdawać owoce- tak jak we współczesnej Polsce. Dyzma przed wojną też organizował sprawę zboża- utworzył nawet Państwowy Bank Zbożowy. Kontynuatorów prezesa Dyzmy jest w Polsce wielu- tego sposobu myślenia i marnotrawstwa Ciekawe, czy przy rozdawaniu owoców i warzyw rozdający będą ubrani w kamizelki odblaskowe,żeby broń Boże nic się im złego nie przytrafiło? Tym bardziej, że za jakiś czas będą rozdawali mięso cofnięte z Rosji w ramach represji odpryskowych? Wszystko przed nami… WJR

Teraz Sawicki oburza się na to co wynegocjował przed tygodniem

1. Wydawało się, że już nic co wyprawiają ludzie z ekipy Donalda Tuska nie powinno mnie dziwić, aż tu nagle minister rolnictwa i rozwoju wsi Marek Sawicki poinformował na konferencji prasowej w ostatni piątek, że nie zgadza się z propozycją podziału środków przedstawioną przez Komisję Europejską na rekompensaty dla rolników, których dotknęło rosyjskie embargo na produkty rolno-spożywcze. Jeszcze tydzień temu po rozmowie telefonicznej z unijnym komisarzem ds. rolnictwa Dacianem Ciolosem, tryumfalnie ogłosił, że wszyscy polscy rolnicy, którzy ponieśli straty z tytułu tego embarga, rekompensaty dostaną, przynajmniej na poziomie pokrywającym koszty jakie ponieśli w związku z tą produkcją. Teraz minister Sawicki jest wyraźnie niezadowolony, udziela wywiadów na lewo i prawo, w których daje upust swej złości na to co zaproponowała Komisja Europejska i chce dodatkowych negocjacji z komisarzem Ciolosem, który przyjeżdża do Polski 11 września na spotkania z przedstawicielami rolników i parlamentarzystami.

2. Przypomnijmy tylko, że tydzień temu KE ogłosiła w swym komunikacie, że unijne rekompensaty w kwocie 125 mln euro dla rolników ze wszystkich państw członkowskich, będą przeznaczone na przeprowadzenie działań polegających na wycofaniu z rynku części zbiorów owoców i warzyw łatwo psujących się gatunków. W szczególności ma to dotyczyć takich owoców i warzyw jak: pomidory, marchew, kapusta, papryka, kalafiory , ogórki, pieczarki, jabłka, gruszki, owoce czerwone (truskawki, maliny, wiśnie porzeczka), a nawet winogrona deserowe i kiwi. Wycofanie tych owoców albo warzyw z rynku, ma polegać bądź na ich bezpłatnej dystrybucji do organizacji humanitarnych i pomocowych oraz do innych organizacji społecznych, bądź też na ich niezbieraniu albo na tzw. zielonych zbiorach czyli biodegradacji (niszczeniu upraw). Wprawdzie stosowne przepisy w tej sprawie zostaną przyjęte przez KE dopiero na początku września ale mechanizm rekompensat ma obowiązywać od 18 sierpnia do końca listopada tego roku.

3. Rolnik, który będzie chciał przekazać warzywa albo owoce na rzecz organizacji charytatywnej bądź też dokona ich biodegradacji, musi z wyprzedzeniem zgłosić ten fakt do właściwego terenowego oddziału Agencji Rynku Rolnego. Czynności te muszą być dokonane pod nadzorem właściwych służb kontrolnych i muszą być udokumentowane stosownym protokołem, który w szczególności musi zawierać ilości określonego produktu, który ma być przekazany bądź biodegradowany oraz stwierdzenie spełniania przez ten produkt określonych wymagań jakościowych i przydatności do sprzedaży (spełniać wymagania przynajmniej II klasy normy handlowej). Do zgłoszenia do ARR owoców i warzyw przeznaczonych do przekazania bądź do biodegradacji, należy dołączyć informacje dotyczące miejsca położenia uprawy (numer obrębu ewidencyjnego, numer działki ewidencyjnej), a także te dotyczące rodzaju, ilości i powierzchni uprawy.

4. Już więc po ogłoszeniu tego komunikatu przez KE było jasne, że taki sposób podziału środków oznacza, że trafią one do pojedynczych rolników w sytuacji kiedy poszkodowanych są setki tysięcy. Co więcej mimo tego komunikatu KE minister Sawicki, zapewniał w dalszym ciągu rolników, że będą im choćby częściowo wyrównywane straty związane z gwałtownym spadkiem cen skupu na wiele owoców i warzyw spowodowanym rosyjskim embargiem. Rolnicy bowiem zostali dotknięci przede wszystkim znacznie niższymi niż w poprzednim roku cenami skupu płodów rolnych (często poniżej kosztów produkcji) w szczególności tych, których nie można po zbiorach długo przechowywać. Teraz kiedy po tygodniu od ogłoszenia możliwości starania się o rekompensaty do Agencji Rynku Rolnego, wpłynęło zaledwie 600 wniosków rolników, minister Sawicki zrozumiał, że szykuje się skandal i stąd to jego telewizyjne oburzenie na urzędników w Brukseli. Co z tego, że sam wynegocjował takie rozwiązanie, teraz przy pomocy wspierających rząd mediów, będzie się na nie oburzał i stanie na czele rolniczych protestów, być może nawet będzie wysypywał pomidory, ogórki, paprykę, kapustę i kalafiory przed siedzibą KE w Brukseli. Kuźmiuk

26/08/2014 O dalsze doskonalenie socjalizmu - walczy land Polska z całym Kołchozem , którego fundamentem są byłe suwerenne państwa- przed przyłączeniem ich do Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. W ramach socjalizmu pracy będą w Unii Europejskiej 35 dniowe urlopy, ale na razie w krajach, w których trzeba pracować do 67 roku życia. Jak socjaliści przedłużą pracę do lat osiemdziesięciu- to urlopy zapewne będą wynosiły coś około 70 dni. Żeby człowiek trochę sobie wypoczął na rachunek pracodawcy, a potem żwawo- mając siedemdziesiąt pięć lat – ruszył z werwą do pracy. Jeśli oczywiście będzie jeszcze praca. Mamy deski- zbudowalibyśmy stodołę, ale nie mamy gwoździ. Bo na razie w Kołchozie o nazwie Unia Europejska pracy ubywa. Jest podobno 20 milionów białych Murzynów, którzy nie pracują. Pozostali biali Murzyni pracują na biurokrację europejską, która sprawuje nadzór nad 500 milionami ludzi zamieszkujących wspaniałą kiedyś Europę- niszczoną przez socjalistów. To jest dopiero szatańskie nasienie. Nie podoba im się tradycyjna Europa, oparta o wolność jednostki. Budują jeden Wielki Dom Niewoli. Kolektyw zamiast jednostki. No i demokracja- bóg, który zawiódł. Oczywiście pracy będzie jeszcze mniej, jak będą dłuższe urlopy. Wyobraźmy sobie przypadek skrajny, że wszyscy pracownicy w Unii Europejskiej będą cały czas na urlopach- różnych. Wypoczynkowych, rekreacyjnych, zdrowotnych, macierzyńskich, tacierzyńskich, urlopach zapobiegawczych- prewencyjnych, pielęgnacyjnych, urlopach związanych z opieką nad mamami, nad psami i kotami, urlopami do opieki nad nietoperzami nad żabami, nad chorą kozą, urlopy dotyczące walki o równouprawnienie, o tolerancję, o poszanowanie praw człowieka. Urlopy zapobiegające wypadkom samochodowym związane ze szkoleniami, urlopy na czas robienia zapasów na zimę, urlopy rodzinne- integracyjne, urlopy sąsiedzkie- służce bliższej konsolidacji, urlopy „świąteczne” na czas sprzątania, urlopy teatralne i filmowe, urlopy muzealne- żeby spędzić tydzień w muzeum, urlopy…. I tak dalej- jak tylko sięga wyobraźnia socjalisty o urlopach- w końcu Księga Powtórzonego Prawa Pracy może być jeszcze grubsza. Europa socjalna będzie się lenić, a inni będą pracować i tworzyć bogactwo, które właśnie powstaje głównie z pracy milionów ludzi. Z lenistwa i urlopów nie ma dobrobytu- są straty, chociaż pracują maszyny. Maszyny pracują jak ich człowiek zaprogramuje i pomagają człowiekowi w pracy, żeby zwiększyć wydajność, którą potem przeżera rzesza biurokratyczna .Współczesna Europa- przeżarta socjalizmem- chyli się ku upadkowi pod każdym względem. Wydłużone urlopy spowodują mniejsze wytworzenie dobrobytu. Rozszerzy się skala lenistwa. Chociaż całą rzecz mogą odkurzyć odkurzacze europejskie- wchodzi bowiem od pierwszego września dyrektywa odnośnie odkurzaczy, które nie mogą być o większej mocy niż 1600 wat. Jak obliczyli czerwoni komisarze , taki odkurzacz europejski wciąga na płaskiej powierzchni 95% zanieczyszczeń- oczywiście taki odkurzacz słonia nie wciągnie- to jasne, ale czerwonego komisarza do spraw odkurzaczy- jak najbardziej. Taki odkurzacz także nie wciągnie całej tej budżetówki, w której” pracuje” już 20% Polaków. To znaczy są na utrzymaniu tych wszystkich, którzy w budżetówce nie są. Dziwne, bo właśnie około 20% przesiadujących w budżetówce głosuje w wyborach na Platformę Obywatelską i Urzędniczą Unii Europejskiej. To jest obecnie cały elektorat Platformy Obywatelskiej i dlatego pan premier Donald Tusk rozszerza- jako socjaldemokrata- sferę urzędniczą- do granic nieprzyzwoitości. Bo czy to jest przyzwoite, żeby zwiększyć tę kastę nierobów o 100 000 w ciągu sześciu lat? I dlaczego te odkurzacze wciągają na płaskiej powierzchni jedynie 95% zanieczyszczeń, a nie 99.99? Bo tak wyliczyli doradcy od odkurzaczy czerwonych komisarzy? To znaczy, że odkurzacz o sile 1600 watów jest nie dobrym odkurzaczem, bo nie wciąga 5% zanieczyszczeń na płaskiej powierzchni- bo jest za słabej mocy. Według obliczeń europejskich na powierzchni włochatej- wciąga jedynie 70% zanieczyszczeń(???) To co to za odkurzacz, który wciąga jedynie 70% zanieczyszczeń? Dobrze, że nie 50%- bo wtedy należałoby mieć w domu – dwa odkurzacze po 1600 watów, ale z kolei, czy według unijnej dyrektywy można mieć dwa odkurzacze? I to po 1600 wat- co w sumie daje 3200 wat(!!!)- a to zdecydowanie przekracza normę ustanowioną przez czerwonego komisarza ds odkurzaczy. Czy to nie jest zbyt wielka rozrzutność odkurzaczowa? Może chodzi o to, żeby odkurzacz nie wciągał, ale żeby móc zastosować tradycyjną zmiotkę. Bo szczotki do podłogi też można wyregulować. Można określić długość szczotki i długość włosia. Ale do tego potrzebny jest czerwony komisarz ds spraw szczotek do podłogi. Czyli musi być odpowiednia kolejność: najpierw komisarz ds regulacji szczotek, a dopiero potem dyrektywa. Nigdy odwrotnie, bo wtedy wkrada się bałagan. W socjalizmie regulacyjnym nie może być bałaganu. Potrzebne są zarówno szczotki- jak i komisarze. Mnie osobiście potrzebne są raczej szczotki niewyregulowane, a mniej komisarze. Tym bardziej, że komisarze aż rwą się do regulowania i ustanawiania. Prawdziwa wolność nie musi być regulowana, tak jak organizowana niewola. Prawdziwa wolność nie potrzebuje czerwonych komisarzy ludowych. Gdyby taki odkurzacz chociaż wciągał niesfornych komisarzy europejskich, to jeszcze byłby spełniał swoje zadanie. Ale jak nie wciąga nawet kurzu z powierzchni włochatych, to po co komu taki odkurzacz? Ci jajcarze zawsze coś wymyślą, co jest przeciw ludziom’ zwanych” porewolucyjnie” obywatelami”. Żeby im utrudnić życie. Tylko patrzeć jak wezmą się za lodówki. Jak się wezmą- to lodówki natychmiast nie będą chłodzić, no bo nie po to jest lodówka , żeby chłodzić, tylko, żeby meblowała pomieszczenie. Tak jak klimatyzacja. Nie powinna klimatyzować, tylko nagrzewać. Albo tak klimatyzować, żeby nie niszczyć środowiska, bo przecież całe środowisko jest bezwzględnie niszczone przez człowieka. Zobaczcie Państwo ile dołów na całym świecie jest kopanych? Ile gór niszczonych? Ile zbiorników wodnych odwodnionych? Na II Pikniku Śląskim w Świętochłowicach pan Janusz Korwin- Mikke opowiadał jak to Chińczycy nie oglądając się na ochronę środowiska- fałszywą ochronę środowiska- zburzyli siedem szczytów górskich za 49 milionów dolarów i tam wybudowali lotnisko. Wykorzystali istniejące zasoby, żeby nie wozić skał i piachu. Wzięli je ze zniszczonych szczytów i na tym polega oszczędność pracy i środków. I trzeba dodać uczciwie, że do tego nie używali odkurzaczy europejskich o mocy 1600 watów. Musieli mieć odkurzacze o znacznie większej mocy! Ale tych nie wolno używać na terenie Unii Europejskiej. Byłoby bardzo niebezpiecznie i wybuchłby wielki skandal. Precz z odkurzaczami o większej mocy niż 1600 watów! WJR

GUS pomaga ukrywać rządowi Tuska, że Polska ma mniej niż 37 mln mieszkańców

1. Mimo tego, że już w 2011 roku Główny Urząd Statystyczny (GUS), zapowiedział publikowanie dwóch stanów ludności naszego kraju tzw. faktycznej, oraz rezydującej, do tej nie wywiązuje się z tego obowiązku. Teraz urzędnicy GUS twierdzą, że rozporządzenie PE i Rady nr 1260/2013 z 13 grudnia 2013 roku, zobowiązuje ich do publikacji dwóch stanów ludności Polski ale dopiero od 2016 roku. Faktyczna liczba to według definicji, którą posługuje się GUS, obejmuje wszystkich stałych mieszkańców naszego kraju, poza tymi którzy przebywają ponad 3 miesiące poza miejscem swojego zamieszkania ale w kraju (w ramach tej definicji więc stałymi mieszkańcami naszego kraju, są także wszyscy ci którzy wyjechali za granicę nawet na stałe). Z kolei definicja ludności rezydującej obejmuje wszystkich mieszkających na stałe w kraju, poza tymi które wyjechały za granicę i przebywają tam dłużej niż 12 miesięcy i jak łatwo się domyślić, to właśnie ta liczba w miarę wiernie oddaje „ludnościową rzeczywistość”.

2. Dlaczego GUS w tej sprawie zachowuje się tak powściągliwie? Otóż gdyby GUS opublikował dane dotyczące ludności rezydującej, okazałoby się, że jest nas tylko około 36,8 mln tj. o 1,7 mln mniej niż to wynika z urzędowych publikacji. GUS bowiem od 2010 roku podaje, że faktyczna liczba ludności w Polsce się nie zmienia i wynosi dokładnie 38,5 mln. Rząd Tuska bowiem uznał, że gdyby GUS podał dane o liczbie ludności faktycznie mieszkającej w Polsce (rezydującej), okazałoby się, że właśnie w ciągu ostatnich kilku lat, ubyło nas o blisko 2 mln. Ta fikcja jest uprawiana przez GUS przez ostatnie kilka lat, mimo tego, że ten urząd publikuje także dane o emigracji z Polski i szacuje ją od roku 2008 na poziomie 2-2,1 mln osób.

3. Według GUS wyjeżdżają głównie ludzie młodzi. Na ponad 2 mln Polaków, którzy opuścili nasz kraj w ostatnich latach, około 1,4 mln to ludzie do 39 roku życia w tym blisko 230 tysięcy to dzieci do 15 roku życia. Jak wyliczył GUS najliczniejszą grupą pośród ponad 2 mln emigrantów z Polski to ludzie w wieku 25-34 lata, których jest blisko 730 tysięcy, a więc ponad 1/3 wszystkich tych którzy wyjechali z naszego kraju. Jest to grupa, która rekrutuje się z roczników, w ramach których łącznie w Polsce przyszło na świat 6 milionów 850 tysięcy dzieci, co oznacza, że wyemigrowało z Polski 10,6% wszystkich urodzonych wtedy osób.

4. Ale to niestety nie koniec, niepomyślnych danych związanych z migracją Polaków. Według badań prowadzonych przez prof. Krystynę Iglicką, eksperta od polityki migracyjnej, wyjazdy z Polski, będą trwały nadal. Według tych badań w kolejnych 5 latach jeżeli nie zmieni się w sposób zasadniczy polityka rządu wobec młodego pokolenia, wyjedzie z Polski na stałe jeszcze przynajmniej od 500 do 800 tysięcy młodych ludzi. Z przeprowadzonych ankiet wśród ludzi młodych wynika bowiem, że aż 64% z nich uważa, że tylko praca i życie za granicą, stwarza dla nich jakąkolwiek szansę na przyszłość, możliwość założenia rodziny i zdobycia mieszkania. Pozostanie w Polsce nie daje nawet nadziei na osiągnięcie tego wszystkiego.

5. Rzeczywiście gdyby GUS opublikował na koniec tego roku dane dotyczące rzeczywistej liczby mieszkańców naszego kraju, byłoby to swoistym podsumowaniem 7 letnich rządów Donalda Tuska i Platformy w Polsce. Przypomnijmy tylko, że w kampanii wyborczej 2007 roku Donald Tusk jeździł do Anglii i Irlandii i deklarował przygotowanie programów zachęcających Polaków do powrotów do ojczyzny. Nic takiego rząd nie przygotował, powrotów nie ma, wręcz przeciwnie wyjazdy trwają w najlepsze tyle tylko, że teraz głównym kraj polskiej emigracji są sąsiednie Niemcy.

Kuźmiuk

Rozwiązanie kwestii niemieckiej Przyłączenie ziem po Łabę Krzysztof Szczerski „ Polegać na sobie a nie na Unii”....”Po drugie, nie ma mowy o żadnej strategicznej jedności europejskiej w obliczu zagrożenia. Jedność polega bowiem w tym przypadku na tym, że każdy dba o swoje interesy, a słabsi muszą słuchać silniejszych. Jednocześnie spektakl hipokryzji dyplomatycznej, niemocy decyzyjnej oraz impotencji przywódczej, jaki serwują nam szefowie państw europejskich, jest naprawdę szokujący.Dlatego każdy, kto dziś nawołuje, także w Polsce, by jeszcze bardziej się zintegrować z twardym jądrem Unii, bo to nam da gwarancje bezpieczeństwa, jest albo szaleńcem, albo szkodnikiem.Unię Europejską zarzuciło na zakręcie i na razie Putin spycha ją w przepaść, a nie prowadzi do jej okrzepnięcia. Musimy więc wreszcie zacząć myśleć i działać tak, jakbyśmy byli zdani sami na siebie. Budować własne sojusze oraz podstawy własnego bezpieczeństwa gospodarczego i militarnego. Czas na zmiany w polskiej polityce. „..”Nikt w rządzie Donalda Tuska nie pracował nad scenariuszem odwrócenia się wschodniej karty 
i konfrontacji geopolitycznej u naszych granic. Nie ma takich planów w żadnej szufladzie i w żadnym sejfie –„..'Dwie obiegowe opinie powstałe w reakcji na rosyjskie embargo żywnościowe dowodzą słabości myślenia strategicznego zarówno w naszym kraju, jak i w Europie. Nie tylko pokazują miałkość liderów polityki europejskiej wobec zmienionych warunków gry, ale przede wszystkim pogłębiają brak zaufania obywateli do instytucji integracji europejskiej. Ten sam proces delegitymizacji odbywa się też w Polsce.„...”Pierwsza obiegowa opinia, która zatruwa myślenie strategiczne i ujawnia słabość debaty politycznej, zrodziła się w Polsce. Wyraża ona przekonanie, że gdybyśmy się nie wychylali i „nie stawiali Putinowi", to nie byłoby rosyjskiego embarga na nasze produkty żywnościowe. Tego typu sugestie można było usłyszeć z ust różnych polityków, także koalicji rządzącej. „...”Tym bardziej że twierdzenia, iż my, Polacy, jak zwykle „wymachujemy szabelką" i potem ponosimy tego koszty, zyskują popularność szczególnie w komentarzach internautów „....”Takie przeciwstawienie – wielka geopolityka przeciw interesom zwykłych ludzi – jest nie tylko szkodliwe, ale także całkowicie błędne.Szkodliwe jest dlatego, że prowadzi do strategicznej demobilizacji, czyli do sytuacji niemożności podejmowania decyzji o charakterze niekoniunkturalnym. Okazuje się to szczególnie niebezpieczne w warunkach populizmu demokratycznego – takiego, jaki panuje dziś w Polsce, czyli wtedy, gdy rządzący nie są przywódcami gotowymi stawić czoło obiegowym opiniom, tylko nerwowo wpatrują się w słupki sondaży i skorzy są podążyć za każdą bzdurą, byle wyrażała ją większość ankietowanych.”....”Błędne jest zaś z tego powodu, że embargo stanowi właśnie wyraz geopolityki, a nie jej przeciwieństwo. To znaczy zostało zastosowane jako broń polityczna przeciwko zbiorowemu bytowi geopolitycznemu bez względu na indywidualne postępowanie poszczególnych jego członków. Mało tego, jeśli następuje zróżnicowanie statusu relacji handlowych czy politycznych z niektórymi z państw obozu przeciwnego, to nie jest to efekt bardziej umiejętnego prowadzenia przez nie polityki, lecz świadomej strategii rozbijania jedności w tym obozie i jego demobilizacji. „...”Lepiej było wybrać drogę samodzielności, tak by można było sobie pozwolić na osłabienie więzów z Rosją bez strat własnych, a nie liczyć na specjalne względy Putina. Tego właśnie dla całego naszego regionu chciał śp. prezydent Lech Kaczyński. Dlatego także dziś ważniejsza jest dywersyfikacja energetyczna i znalezienie dla naszych towarów rynków zbytu gdzie indziej, a nie „schowanie szabelki" i pójście na układy z Moskwą. „....”Drugą błędną opinią, jaka pojawiła się podczas wojny na Ukrainie, jest teza lansowana przez europejskich liderów, jakoby największym osiągnięciem Putina było, paradoksalnie, ukazanie wagi integracji europejskiej i jedności Unii w obliczu zagrożeń. Część komentatorów widziała wręcz prezydenta Rosji jako nolens volens budowniczego podstaw wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa UE w pełni rozwiniętym kształcie, w zasadzie zastępującej politykę państw członkowskich. To Unia miała przejąć inicjatywę i stwarzać w relacjach z Rosją, a szerzej – w polityce globalnej, fakty dokonane o strategicznym znaczeniu. „...(źródło )
Roman Kuźniar „ Polityka Niemiec, Włoch, Węgier czy Holandii została uzależniona 
od dyplomacji Moskwy 
i gróźb Gazpromu. 
To jest przede wszystkim uzależnienie mentalne. Putin paraliżuje ich swobodę myślenia 
jak wąż na pustyni paraliżuje wzrokiem królika „...'Oto bowiem Rosja, sukcesor Związku Sowieckiego, w spektakularny sposób łamie podstawowe zasady porządku międzynarodowego ustanawianego po tamtych wojnach – pierwszej, drugiej oraz zimnej. „...”Oprócz lekceważenia prawa międzynarodowego nie ukrywa swej pogardy dla Europy i całego Zachodu. „...”W reakcji na to wszystko (anschluss Krymu i otwarta kontynuacja agresji w Donbasie) większość zachodnioeuropejskich stolic apeluje o pokój, nawołuje Kijów do umiarkowania w zwalczaniu zbrojnego rosyjskiego separatyzmu, przypomina o ważnych interesach gospodarczych łączących ich kraje z Rosją „...”Duch i język polityki appeasement połączony jest z chowaniem głowy w piasek: niechby ta wojna się skończyła, niechby Kijów zgodził się na wstrzymanie ognia i rozmowy dyplomatyczne, których efektem będzie „pokojowe" zaspokojenie roszczeń Moskwy „...”Po pierwsze, Putinowi udało się rozbić jedność Europy. „...”Po trzecie, dzisiejsze postępowanie Moskwy doprowadziło do paraliżu i nieważności wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa UE. Niejako w jej imieniu z Moskwą rozmawiają Berlin i Paryż. Rezultaty widzimy. Ale nie może być inaczej, bo przecież w stolicach zachodniej Europy jest długa tradycja zaspokajania bezprawnych roszczeń Moskwy kosztem narodów Europy Środkowo-Wschodniej.Po czwarte, to koniec marzeń o Europie, o UE jako o „globalnym aktorze". Jaki sens mają ekspedycje do Mali czy Afganistanu, jeśli nie ma się odwagi wpływać na sytuację bezpieczeństwa w bezpośrednim sąsiedztwie, w Europie. Jeśli nie ma się odwagi dozbroić Ukrainy, która jest ofiarą rosyjskiej agresji. Tak, chodzi o odwagę, bo przecież środków oddziaływania jest w bród. Jak nie ma odwagi, to nie ma i strategii, która mogłaby z tych środków zrobić pożądany użytek.”...”Szczególny zawód sprawiły Niemcy typowane do niedawna na przywódcę UE. Zdaje się wieki minęły od pamiętnego przemówienia Radosława Sikorskiego w Berlinie w listopadzie 2011 roku.Atawistyczna rusofilia, czy też „rusozrozumienie" ignorujące lojalność wobec europejskich wartości i norm, połączona z prymatem podejścia merkantylistycznego to słabe listy uwierzytelniające do roli przywódczej. Co gorsza, już wcześniej zauważono, że postawa niemieckiej dyplomacji wobec walk w Donbasie zdaje się sprzyjać planowi Moskwy przekształcenia regionu w kolejne Naddniestrze.”....”Musimy przyjąć do wiadomości, że ze względu na specyficzny stosunek Berlina do Rosji nie możemy liczyć na Niemcy w sprawach bezpieczeństwa regionu. Mamy jednak prawo oczekiwać, że nie będą one przeszkodą w naszych dążeniach do wzmocnienia wschodniej flanki NATO uzasadnionych zarówno naszym historyczno-geopolitycznym doświadczeniem, jak i obecną polityką Rosji. Tego domaga się od nich historia. „...”Rosjanie zachowują potencjał, by stać się normalnym krajem także pod względem politycznym, który nie jest skazany na nieobliczalny autorytaryzm i rządy soldateski, „...(źródło )
„wPolityce.pl: Czy Niemcy  w stosunku do Rosji odczuwają coś w rodzaju  syndromu  sztokholmskiego? „....”Prof. Bogdan Musiał: Tak, jest coś takiego. To pewien kompleks rosyjski. Jest on spowodowany rzecz jasna drugą wojną światową. Niemcy stracili niemal połowę terytorium dzięki swojej bardzo nierozsądnej polityce sowieckiej. Przecież oni de facto zbudowali Sowiety, uzbroili ich, a następnie Sowieci doszli aż do Łaby. Trzeba podkreślać pewną istotną rzecz. Sowiecka polityka niemiecka lat 20. i 30. XX wieku miała ostrze antypolskie. Dziś Niemcy wypierają to ze swojej pamięci historycznej, że ten ich antypolonizm, ta pogarda dla nas doprowadziła do tego, że uzbroili zbrodniarzy, którzy później zgwałcili im parę milionów kobiet odebrali sporą część ziemi. Dziś w Niemcach panuje bardzo silny strach „....”Sowieci Niemców obrabowali, zdemontowali połowę kraju, spustoszyli ją i pozbawili godności miliony Niemek „...”Czy wiem pan jak to mocno w nich siedzi? Pan sobie tego nie wyobraża nawet. Ja mam tu znajomych lekarzy, którzy do dzisiaj przyjmują pacjentki, które żyją z tą straszną traumą „...”Czy Niemcy tęsknią za relacjami z Rosją typu XIX-wiecznego, z epoki słynnego traktatu reasekuracyjnego?Warto sobie kolejny raz uświadomić, że także te dobre relacje niemiecko-rosyjskie w XIX wieku miały antypolskie podłoże. Ten fakt w rozważaniach się pomija, ale ta antypolskość w tle rosyjskiej polityki niemieckiej jest kluczowy. To zawsze było zwornikiem między Rosją a Niemcami:Polska zawsze przeszkadzała i – jestem pewny – będzie przeszkadzać. Obecnie trochę mniej doraźnie przeszkadza, bo jest Donald Tusk, ale z punktu widzenia geopolityki w interesie obu tych krajów byłoby posiadanie wspólnej granicy. Ale nie chcą wchodzić w najmniejsze konflikty i stąd bierze się to ciągłe ustępowanie Kremlowi. Do tego dochodzi silny i coraz silniejszy antyamerykanizm.”...”W przypadku Niemców to jest tak, że oni sami tych bandytów i terrorystów uzbroili. Najpierw razem z nimi napadali i rabowali innych, a potem sami padli ofiarą swej głupoty politycznej. Oni wypierają ze świadomości, że prowadzili nieracjonalną politykę wschodnią. Miałem kiedyś dyskusję z dyplomatą niemieckim w Waszyngtonie, który próbował mnie przekonać o racjonalności niemieckiej polityki wschodniej na tle nieracjonalnej polityki polskiej. Zapytałem go: czy uzbrojenie bandziora i napaść na cały świat to element tej racjonalnej polityki? Zamilkł. „...(źródło )

Widać, że Polska  nie może działać w polityce zagranicznej w grupie z  Niemcami i Francją. Trójkąt Weimarski nic nam nie daje. Zostaliśmy wyeliminowani z ważnych rozmów  w sprawach ukraińskich, bo tak chciała Rosja. To jest niedopuszczalne— mówi dla portalu Stefczyk.info były wiceminister obrony narodowej Romuald Szeremietiew. „...(źródło )

Profesor Nowak „ Nie liczmy na sojuszników, a jedynie na samych siebie „...”Możemy liczyć przede wszystkim, jeśli nie wyłącznie na siebie – tak o lekcji, jaką Polacy powinni wyciągnąć z wojny polsko-bolszewickiej „...”Nie oglądajmy się na pomoc z zewnątrz, bo ta może nie nadejść. Musimy dbać o jak najlepsze stosunki z sąsiadami, o jak najlepsze miejsca w sojuszach międzynarodowych. Ale w sytuacji kryzysu, zagrożenia niepodległości u naszych silniejszych partnerów zawsze może zwyciężyć postawa umycia rąk wobec agresji. Dbajmy o to, żeby nasza obronność mogła zapewnić nam choćby elementarną siłę odstraszania „...”Wybitny polski historyk wskazuje również, że w odróżnieniu od roku 1920 słabością naszego obecnego państwa jest stan elit. - Poziom myślenia elit rządzących współczesną Polską odzwierciedla afera taśmowa. W słowach zarówno MSW, jak i MSZ oddany został stopień lekceważenia państwa polskiego, pogardy dla niego. To w szokujący sposób odstaje od poziomu, jaki w latach 20. reprezentowali Paderewski, Dmowski, Piłsudski czy Witos. Niezależnie od tego, jak bardzo spierali się między sobą, dla każdej z tych indywidualności było jasne, że Polska jest najważniejsza. To nie była deklaracja, tylko przekonanie, z którego wynikały czyny, poświęcenie – mówi prof. Nowak. I właśnie dlatego konieczna jest odnowa naszych elit, zastąpienie tych, których „ohydny pysk zobaczyliśmy na taśmach”.Ale wywiad ten daje także nadzieję. Prof. Nowak jest bowiem przekonany, że Putin potknie się na Ukrainie. - Zaryzykuje proroctwo,że imperium Putina potknie się i przewróci na Ukrainie. Ukraińcy pokazali, że są dzielnym narodem. Nawet jeśli Putin odryzie kawałek Ukrainym to ostatecznie się nim udławi – zaznaczył historyk.”...(źródło )
Korwin Mikke „Przypominam, że Niemcy - to nasz jedyny poważny wróg, bo ma do nas poważne (choć doskonale ukrywane) pretensje terytorialne. Reżymowa (a także posiadana przez Niemców...) prasa skrzętnie ukrywa to, że Niemcy z Polską (podobnie jak Japonia z Rosją) nadal nie mają podpisanego traktatu pokojowego, że wprawdzie rozmaite traktaty i "deklaracje" uznają granicę na Odrze i Nysie - ale zgodnie z Konstytucją RFN Niemcy "istnieją nadal w granicach z 1938 roku" i w każdej chwili (pardon: w odpowiedniej chwili) ktoś zgłosić się może do Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe po orzeczenie, że traktaty, układy i deklaracje sprzeczne z Konstytucją RFN są nieważne. I Trybunał tak orzeknie - całkiem słusznie. Bo taki jest porządek prawny. Tylko w Polsce politycy robią sobie z Konstytucji śmichy-chichy.”…”! Jeśli to, co piszę, to strachy na Lachy - to dlaczego Niemcy nie zmieniają Konstytucji? Dlaczego kategorycznie odmawiają podpisania traktatu pokojowego? „ ...

http://naszeblogi.pl/46205-korwin-mikke-nadstawia-putinowi-wlasna-d
Piotr Woźniak „Przywódca grupy Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie (ISIS) Abu Bakr al-Bagdadi, ogłosił plan utworzenia pierwszego islamskiego kalifatu w Europie. Swoim zwolennikom w Europie, powiedział, że "po całkowitym zwycięstwie w Iraku, a także w Syrii, skieruje swoje zaangażowanie ku Europie. Miejscem docelowym powstania zalążka europejskiego kalifatu ma być terytorium Andaluzji (Hiszpania). Oświadczenie szefa ISIS przekazała irańska agencja informacyjna Mehr.”...”Al-Bagdadi zwrócił się do ekstremistów, którzy brali udział w operacjach wojskowych i terrorystycznych przede wszystkim w Iraku, aby każdy z nich już teraz zajął się werbunkiem ochotników do przyszłych działań na terenie Europy. Ogłosił się również następcę proroka Mahometa. „...”Ponad połowa bojowników ISIS w Syrii jest obcego pochodzenia, a z nich najliczniejsi są przybysze właśnie z Wielkiej Brytanii. „...”ISIS przejęła m.in kontrolę nad miastem Raqqa. Chrześcijańscy mieszkańcy musieli zapłacić 17 gramów złota za rok życia każdego dorosłego na rzecz grupy. ISIS jest także odpowiedzialne za czystki etniczne na alawitach, szyitach, Kurdach, a także umiarkowanych sunnitach. „...(źródło )
Państwo Islamskie w swoich początkach było zależne od pieniędzy z Zatoki Perskiej. Dziś zajęło tyle pól naftowych, że każdego miesiąca może wygenerować 100 mln dolarów. „...”Według Davida Rigouleta-Roze, francuskiego eksperta ds. analiz strategicznych, ekstremiści są najprawdopodobniej sponsorowani przez kraje Zatoki Perskiej, takie jak Katar czy Arabia Saudyjska. Jednak same państwa oficjalnie odcinają się od kalifatu. „...”daniem Rogiouleta-Roze wsparcie dla Państwa Islamskiego państwa Zatoki Perskiej przekazują niebezpośrednio. W tych monarchiach „interesy prywatne, rodzinne i państwowe nawzajem się ze sobą przeplatają. Trudno rozróżnić, co należy do sfery prywatnej, a co do sfery publicznej. Dlatego też część z tych tak zwanych prywatnych sponsorów może zajmować ważną pozycję w rodzinach panujących, co jednak nie oznacza, że samo państwo jest zaangażowane w finansowanie kalifatu” – wyjaśnia ekspert. „...”bardzo ważne dla ekstremistów okazało się opanowanie Mosulu: okradziono wówczas banki, zdobyto sprzęt wojskowy, opanowano także kilka mniejszych pól naftowych. „Dziś się szacuje, że miesięcznie ze wszystkich swoich pól naftowych są w stanie zebrać około 100 mln dolarów. Oni dziś nie potrzebują zewnętrznych sponsorów. Są samowystarczalni” – mówi dr Sasnal. „....(źródło )
Piotr Kościelniak „Bezzałogowy pojazd ma mieć możliwość wykonania dziesięciu lotów w ciągu dziesięciu dni. Koszt jednego startu to nie więcej niż 5 mln dolarów „...”Koncern Northrop Grumman przedstawił właśnie plany wojskowego samolotu kosmicznego wielokrotnego użytku XS-1.Nad eksperymentalnymi pojazdami pracują również dwie inne firmy – Boeing i Masten Space Systems”...(źródło )

„Rosjanie przechodzą na chińskie karty kredytowe „....”Kiedy Visa i Mastercard, w ramach międzynarodowych sankcji, zablokowały transakcje siedmiu rosyjskich banków, Moskwa zadeklarowała, że stworzy własny system płatniczy. Teraz jednak chce się przyłączyć do chińskiego systemu płatniczego UnionPayRosyjskie i chińskie media informują, że przygotowania do przejścia na UnionPay są już mocno zaawansowane. Pięć największych banków w Rosji już wydało 20 tys. kart działających w chińskim systemie. To na razie niewiele, ale już we wrześniu ma być wydanych 100 tys. kolejnych kart.”...”System UnionPay powstał w 2002 roku, jego założycielami był bank centralny chin i rząd, a akcjonariuszami grupa 85 chińskich banków. Wszystkie bankomaty i wszystkie transakcje przeprowadzane w juanach muszą przechodzić przez UnionPay. W Polsce karty UnionPay można użyć w bankomatach Citibanku. „...”Dotychczas Rosja była całkowicie uzależniona od amerykańskich kart kredytowych i płatniczych Visa (65 proc. rynku) i Mastercard (25 proc.). Już od 1993 roku władze w Moskwie wspominają o stworzeniu własnego systemu płatniczego, ale  na zapowiedziach stanęło. Mimo, iż bankowcy twierdzą, że system PRO100 jest w zasadzie gotowy i wystarczy go tylko wdrożyć. Tak twierdzi też prezes Sbierbanku German Gref, który juz po ogłoszeniu sankcji zaapelował o jego uruchomienie. ….(źródło )
Piotr Kościelniak „Hakerzy umysłów”...”Stymulacja prądem elektrycznym 
może poszerzyć możliwości naszego mózgu. 
Ale otwiera też drzwi włamywaczom „...”W bazie amerykańskich sił powietrznych Wright-Patterson przed ekranem monitora siedzi pilot wojskowego drona. Uczy się sterować maszyną, a zwierzchnicy przyglądają się postępom. Sprawdzają, czy przyszły pilot sprawnie odczytuje obrazy radarowe i odróżnia cele na obrazie z kamery. Żeby utrzymać świeży umysł, kandydat popija kawę.Obok siedzi drugi – z siatką elektrod na głowie. Andy McKinley, naukowiec pracujący w bazie lotnictwa, uruchamia delikatną, ledwie wyczuwalną dla człowieka stymulację elektryczną mózgu. Przez elektrody płynie prąd – 2 miliampery. Wystarczy 30 minut.„Elektryczny" pilot radzi sobie o niebo lepiej niż kolega z kawą. Jego koncentracja nie spada – choć normalnie wyniki pogarszają się po 20 minutach. Szkolenie przebiega dwukrotnie szybciej – operator drona znacznie łatwiej zapamiętuje nowe funkcje i uczy się interpretować obraz na monitorze. Jest bardziej spostrzegawczy. Wzruszeni wojskowi klaszczą.”...”Pierwszą próbę „włamania do głowy" już zresztą przeprowadzono. Naukowcy z uniwersytetów w Oksfordzie, Genewie oraz Kalifornijskiego w Berkeley odczytali „tajemnice" przechowywane w głowach ludzi. Z prawdopodobieństwem sięgającym 40 proc. poznali numer PIN do karty bankowej, z 60-proc. – miesiąc urodzenia, 30-proc. – adres zamieszkania. Kluczem okazała się szczególna fala mózgowa pojawiająca się wtedy, gdy widzimy coś znajomego.Na razie taka metoda może się przydać śledczym podczas przesłuchań (to w końcu bardziej humanitarne niż podtapianie). W przyszłości jednak mogą ją wykorzystać agencje reklamowe do badania znajomości marki czy hakerzy wykradający nasze tajemnice przez niewinnie wyglądającą grę sterowaną umysłem.”....(źródło )
Obodryci, Obodrzycy, Obodrzyce – grupa plemion słowiańskich należąca do Słowian połabskich. Do grupy tej zaliczano: Obodrzyców właściwych (Reregów), Połabian, Wagrów, Warnów, Glinian, Bytyńców, Smolińców i Morzyczan.
Inne spotykane nazwy grupy plemion obodryckich: Obotriti, Abitrices, Abotriti, Abotridi, Abodriti, Abdriti, Habitriti, Obriti, Abatereni, Obotriten. Geograf Bawarski podaje, że na ziemi obodrzyckiej znajdowały się 53 grody[2]. Obodrzyci zamieszkiwali tereny dzisiejszej Meklemburgii-Pomorza Przedniego oraz Szlezwik-Holsztynu landów znajdujących się obecnie w granicach Niemiec. Od zachodu poprzez Limes Saxoniae graniczyli z Sasami od wschodu i południowego wschodu z plemionami wieleckimi.

Historia W roku 798 książę obodrzycki Drożko zwyciężył Sasów w bitwie nad Święcianą. W 808 roku Duńczycy pod przywództwem Godfreda najechali na ziemie obodrzyckie. Plemiona Smolińców oraz Linonów (Glinian) odłączyły się od Związku Obodrzyckiego, a Drożko uciekł. Rok później powrócił i przeprowadził wyprawę odwetową na Wieletów, a tereny zamieszkane przez Smolińców podbił. Tego samego roku Drożko został zabity z rozkazu króla duńskiego Godfreda w osadzie Rerik. W 810 roku kolejna wyprawa odwetowa Wieletów na ziemie obodrzyckie. W 844 roku Ludwik Niemiecki najechał Obodrzyców. Podczas walki zginął władca – książę Gostomysł. Władza przeszła w ręce naczelników plemiennych, co powoduje osłabienie Związku Obodrzyckiego. W 954 roku wybuchło wielkie powstanie antyniemieckie koalicji Obodrzyców i Wieletów. Siły niemieckie wsparło słowiańskie plemię Ranów. Koalicja słowiańska poniosła decydującą klęskę nad Reknicą 16 października 955 roku. W bitwie tej zginął książę obodrzycki Stoigniew. Niepokoje trwały aż do roku 960. W 984 roku książę Obodrzyców Mściwoj wziął udział w zjeździe w Kwedlinburgu, gdzie zebrali się niemieccy wielmoże, którzy chcieli poprzeć Henryka Kłótnika w staraniach o tron cesarski.
Okres 1018–1029 jest okresem konfliktów wewnętrznych wśród Obodrzyców. Po wygnaniu księcia Mścisława oraz odepchnięciu Sasów za Łabę Wielkie Księstwo Obodrzyców staje się znów pogańskie. Po zniszczeniu wszelkich śladów chrześcijaństwa rozpoczęły się wewnętrzne walki o władzę. W ciągu 10 lat do władzy kolejno dochodzi kilku książąt, z których ostatnim jest Przybygniew, zwany z niemiecka Udo. Wbrew woli swojego ludu, nawiązywał on stosunki z Sasami, ochrzcił swego syna i przyjął wiarę chrześcijańską. Nie chciał jednak przyjąć saskiej zwierzchności i jako „zły chrześcijanin” został przez Sasów zamordowany. Jego syn Gotszalk opuścił klasztor i wróciwszy do rodzinnego kraju usiłował pomścić ojca, lecz został pokonany i uwięziony. Obodrzyce powołali na wiecu następnego władcę Racibora, jednego z książąt plemiennych oddanych starej wierze, który zjednoczył ponownie Związek Obodrzycki.
W 1147 roku rozpoczęła się krucjata połabska przeciw Obodrzytom. Książę Niklot stawiał zacięty opór i udało mu się zniszczyć okręty najeźdźców. Krzyżowcy oblegli nawet Szczecin, będący grodem, który już wtedy przyjął chrzest. Nie potrafiąc pokonać Niklota, Niemcy zawarli z nim pokój oraz sojusz militarny. Sojusz ten nie zabezpieczył jednak państwa Niklota przed upadkiem. Do spuścizny obodryckiej odwoływano się wiele lat po zaniknięciu tej grupy. Johann Heinrich Voss, niemiecki poeta i tłumacz, identyfikował się z Obodrytami i uważał się za ich potomka.”...(źródło )
Wieleci, Wieletowie, Wilcy, Lucice, Lutycy – grupa plemienna Słowian połabskich, zamieszkujących od VI wieku tereny między dolną Odrą a Łabą, wywodząca się z Pomorza Przedodrzańskiego. W źródłach pisanych za czasów Karola Wielkiego nazywani również: Wiltzi, Vultzi, Welatabowie. Wieleci obok Obodrzyców i Serbów należeli do Słowian połabskich. Geograf Bawarski podaje, że na ziemiach Wieletów znajdowało się 95 grodów. „...”Etymologia obu podstawowych nazw plemiennych, tzn. Wieleci i Lucice nie jest do końca jasna, przy czym należy pamiętać, że ta pierwsza to nazwa polityczna, a nie etniczna[1]. Nazwa Wieleci może być wywiedziona ze słowiańskiego słowa vlci, tj. „wilki”[2][3], ale też biorąc pod uwagę poświadczone dialektalne rosyjskie velet, ukraińskie véłet(eń), staroruskie volot: „olbrzym”, które pozwala na rekonstrukcję postaci *Vel(e)tъ (z jerem twardym), etnikon ten może być wyjaśniony jako derywat z sufiksem -(e)t- od prasłowiańskiego rdzenia vel-, który występuje np. w staro-cerkiewno-słowiańskim velěti „rozkazywać”, velьjь/ijь (z jerem miękkim), velikъ „wielki”, pierwotnie jako „potężny”[4]. Mikołaj Rudnicki wywodził ją od rdzenia vel „błoto, bagno, woda”[1]. Natomiast miano Lucice pochodzi według części badaczy od słowiańskiego wyrazu ljut, znaczącego „dziki”[5]. Istnieje też możliwość wywodzenia tego miana od nazwy boga czczonego w RadogoszczyL’utyi bog (tj. dziki bóg)[6]. Rozważana jest też możliwość pochodzenia w powiązaniu z rdzeniem lut (bagnisty, grząski)[7]. Dodatkowo, wydaje się, że pomimo określania w źródłach pisanych tego etnosu do końca X wieku jedynie mianem Wieleci, przyjęcie nazwy Lucice w ostatnich dekadach X wieku[8][9][10], było, w pewnym sensie, powrotem do nazwy starszej[11], a ówcześni kronikarze uznawali ciągłość między Wieletami a Lucicami. Chociaż to drugie miano nosi znamię neologizmu, nie można wykluczyć, że miała tu miejsce świadoma paralelność obu nazw, z których ta pierwsza miała być zastąpiona drugą[12]. Zmiana nazwy jest interpretowana przez badaczy jako swoista demonstracja pewnego novum (biorąc pod uwagę zwłaszcza wagę, jaką przykładały wspólnoty plemienne do swojego miana i do mitów o swoich początkach[13]) w stosunkach wewnętrznych po roku 983[14], kiedy to nazwa Lucice, odnosząca się do czterech plemion tzw. Związku Wieleckiego: Chyżan, Czrezpienian, Dołężan i Redarów[15], utożsamiła się z etnią skupioną wokół świątyni w Radogoszczy. Gall Anonim w swojej Kronice polskiej spisanej w latach 1112–1116 wymieniał kraj Wieletów pod nazwą Selentia (Selencja)[16].”..' Plemiona wieleckie do końca IX wieku W czasach Karola Wielkiego (przełom VIII i IX wieku) pogańscy Wieleci tworzyli wrogi wobec państwa Franków sojusz czterech plemion słowiańskich[30][31]. Najazd Karola Wielkiego w 789 na ziemie wieleckie przebiegał prawdopodobnie dwutorowo. Oblężenie Brenny, która może być wówczas utożsamiana z głównym ośrodkiem Drogowita, i jej zdobycie przy pomocy fryzyjskiej floty było zapewne jedną częścią zmagań frankijsko-wieleckich. Drugą zaś prawdopodobnie był marsz wojsk lądowych w głąb terytorium wieleckiego[32]. Po ich pokonaniu Karol nie czynił jednak starań, by ochrzcić te słowiańskie społeczności, a jedynie podporządkował ich, korzystając przy tym z pomocy sąsiednich Obodrzyców, politycznie państwu karolińskiemu, i właściwie decydował o obsadzie obieranych na wiecu najważniejszych wieleckich przedstawicieli politycznych. Potem Wieletom udało się zrzucić zwierzchnictwo cesarstwa, dochodziło do częstych starć pomiędzy Królestwem Franków Wschodnich a Słowianami, którym przewodzili w tym okresie książęta: Miłogost, Całodróg czy Lub[33]. niemniej w połowie IX[34] (być może w związku z ustaniem zagrożenia frankijskiego[35]) lub w X wieku najwyraźniej sojusz uległ dezintegracji i nie stanowił już jednostki politycznej, a osoby zamieszkujące byłe wieleckie terytoria czuły bliższą więź do poszczególnych plemion składowych[36]. Pojawiające się sporadycznie w dziesiątowiecznych zapiskach (pod rokiem 929, 955 i 995) miano Wieletów może wskazywać, że w cesarstwie wciąż zakładano istnienie tej federacji[34]. Z drugiej strony w tym czasie przeciwko ekspansji cesarstwa występowały plemiona tworzące niegdyś ów związek, lecz wydaje się, że już pojedynczo[34]. Plemiona północnowieleckie w wyniku rozpadu tego sojuszu zapewne powróciły do ustroju wiecowego z decydującą rolą naczelników rodów i kapłanów[35]. ..(źródło )
Ważne Korwin Mikke „Przypominam, że Niemcy - to nasz jedyny poważny wróg, bo ma do nas poważne (choć doskonale ukrywane) pretensje terytorialne. Reżymowa (a także posiadana przez Niemców...) prasa skrzętnie ukrywa to, że Niemcy z Polską (podobnie jak Japonia z Rosją) nadal nie mają podpisanego traktatu pokojowego, że wprawdzie rozmaite traktaty i "deklaracje" uznają granicę na Odrze i Nysie - ale zgodnie z Konstytucją RFN Niemcy "istnieją nadal w granicach z 1938 roku" i w każdej chwili (pardon: w odpowiedniej chwili) ktoś zgłosić się może do Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe po orzeczenie, że traktaty, układy i deklaracje sprzeczne z Konstytucją RFN są nieważne. I Trybunał tak orzeknie - całkiem słusznie. Bo taki jest porządek prawny. Tylko w Polsce politycy robią sobie z Konstytucji śmichy-chichy.”…”! Jeśli to, co piszę, to strachy na Lachy - to dlaczego Niemcy nie zmieniają Konstytucji? Dlaczego kategorycznie odmawiają podpisania traktatu pokojowego?
Mój komentarz Polityka jagiellońska to niezwykle złożona myśl geopolityczna o ogromnie wyrafinowanych implikacjach . Cały czas straszy się Polaków Rosją i Niemcami ,że jak zawsze przyjdą, podbiją , zniszczą . Odwróćmy sposób myślenia. Niemcy cały czas nie chcą podpisać traktatu pokojowego i zmienić swojej konstytucji w której uznają nasz granice , o co jest aktem wrogim Polsce Niemcy od zawsze stanowiły zagrożenie dla Polski i Słowian . Ich polityka patrząc nawet na doktrynę polityczną i potężne zbrojenia jest nastawiona na agresje. Jedyny geostrategicznym rozwiązaniem dla Polski, które raz na zawsze rozwiąże problem niemiecki jest opanowanie starych słowiańskich obszarów aż po Łabę. Niemcy stałyby się małym, słabym państwem europejskim i raz na zawsze zniknęłoby militarne zagrożenie dla Polski . Są dwie możliwości, aby do tego doszło Po pierwsze odbudować pierwszą Rzeczpospolitą .Po drugie poczekać na okazję . Która nadejdzie szybciej niż myślimy . Europa już za chwilę zacznie się rozpadać , a zbrojne powstania i rebelie muzułmanów , którzy będą chcieli zbudować kalifat w Europie zniszczą miasta, gospodarkę i resztki cywilizacji Czy w takiej sytuacji Polska nie powinna wziąć pod opiekę chrześcijan w Berlinie i we wschodnich Niemczech . Dotyczy to także słowiańskiej polskiej mniejszości na tych terenach . Przecież Niemcy nie rzucają się oto ,że Moskwa oderwała Krym Co będzie jak muzułmański emirat Francji zaatakuje Niemcy, a tak muzułmanie mieszkający w Niemczech rozpoczną rzezie To co napisałem to swego rodzaju political fiction . Ale przecież jeszcze nie tak dawno, tych , którzy mówili o wojnie w Europie traktowano jak wariatów Marek Mojsiewicz

O wyższości Naszej Złotej Pani nad prezydentem Obamą „Gardłuje jeden z drugim za Polską mocarstwową, a tobie za imperium kąt w szynku, bujna głowo! Tobie naftowa lampa Indiami w butelkach płonie. Nędzę ojczystą przetapiasz w stare, zamorskie kolonie” - pisał poeta. I słuszna jego racja, kiedy przypatrzymy się osiągnięciom pana ministra Radosława Sikorskiego. Pięknie się prezentuje, wysoki i jak mówią gitowcy - „przystojny”, krawaty na nim, podobnie zresztą, jak szelki, wyglądają pięknie, a jak zrobi groźną minę, to bojaźń i drżenie ogarnia samego Putina. Nic też dziwnego, że w zagranicznych gazetach dziennikarze od czasu do czasu piszą, że pan minister Sikorski ma „wielkie szanse” objęcia stanowiska ministra spraw zagranicznych całej Unii Europejskiej po podobnej do konia angielskiej komunistce, baronessie Katarzynie Ashton. Wcale nie dlatego, że ktoś im zapłacił, żeby tak pisali; takie rzeczy w niezależnych mediach głównego nurtu się nie zdarzają i jeśli dziennikarze coś mówią, czy piszą to przecież nie dlatego, że ktoś im tak kazał, albo że im zapłacił, tylko dlatego, że tak po prostu myślą. A zresztą, gdyby nawet ktoś im zapłacił, to cóż w tym złego? Cóż wynagradzać w tych zepsutych i zakłamanych czasach, jak nie niezależną myśl, niezależne media i niezależne rozmowy? Niedawno Onet, czy może Wirtualna Polska pokazywały rezydencję pana redaktora Kraśki z rządowej telewizji. Co tu dużo gadać; daj Boże każdemu - zwłaszcza, że to wszystko z tej niezależności. A skoro już o rezydencjach mowa, to rezydencję ma również pan minister Sikorski. Mieści się w Chobielinie i nazywa się „strefą zdekomunizowaną”. To znaczy - do niedawna się mieściła, bo obecnie mieści się w miejscowości Chobielin Dwór, która została wydzielona z miejscowości Chobielin, gwoli udelektowania pana ministra. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Wprawdzie gazety od czasu do czasu piszą o „wielkich szansach” na objęcie przez pana ministra Sikorskiego stanowiska ministra spraw zagranicznych Unii Europejskiej po podobnej do konia angielskiej komunistce, baronessie Katarzynie Ashton, ale czego to dzisiaj nie wypisują po gazetach? Pisali przecież, że pan minister Sikorski jest głównym architektem europejskiej polityki, ale kiedy przyszło co do czego, to do Berlina Polska nie została nawet zaproszona. Bo - powiedzmy sobie szczerze - właściwie po co, kiedy nasi dygnitarze i niezależne media głównego nurtu powtarzają tylko własnymi słowami wszystko, co tylko wymyśli i poda do wierzenia Służba Bezpieki Ukrainy? Skoro żaden z naszych tubylczych dygnitarzy, z panem ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim na czele, bez pozwolenia Służby Bezpieki Ukrainy nie ośmiela się po swojemu myśleć, to po cóż go zapraszać tam, gdzie namawiają się starsi i mądrzejsi? Wystarczy, że był tam minister spraw zagranicznych Ukrainy, który też potrafi powtórzyć, co mu tam SBU włożyła do głowy, więc pan minister Sikorski potrzebny jest w Berlinie, czy też w Mińsku jak psu piąta noga. Z drugiej jednak strony coś trzeba było mu obmyślić na otarcie łez, bo Nasza Złota Pani nie zostawia zasługi bez nagrody. Skoro, przynajmniej na razie, nie można podarować mu jakiegoś państwa w arendę, niech ma chociaż wieś. Wprawdzie tylko czteroosobową, ale zawsze. O ile tedy w postępowaniu Naszej Złotej Pani możemy dopatrzyć się stałości nie tylko w sprawach drobnych, jak nagroda pocieszenia dla pana ministra Sikorskiego, jak i w sprawach większej wagi - na przykład strategiczne partnerstwo z Rosją, o tyle w postępowaniu pana prezydenta Obamy dopatrzyć się stałości jest znacznie trudniej. Oto jeszcze niedawno pan prezydent Obama, gwoli dogodzenia bezcennemu Izraelowi, całą potęgą Stanów Zjednoczonych wspierał syryjskich bezbronnych cywilów przeciwko tamtejszemu tyranowi, prezydentowi Asadowi, żeby ustanowić w Syrii demokrację, która z kolei była warunkiem sine qua non rozprawienia się ze złowrogim Iranem - a tu okazało się, że bezbronni cywile w północnym Iraku i części Syrii ustanowili kalifat. W rezultacie iracka armia poszła w rozsypkę, a broń, w którą na poprzednim etapie szczodrze wyposażyli ją Amerykanie, dostała się w ręce wojsk Kalifatu, którzy rozszerzają jego panowanie z szybkością może nie płomienia, ale w każdym razie dużą. Sprzyja temu groza poprzedzająca islamskie wojska, podobnie jak w roku 1948 poprzedzała siły zbrojne bezcennego Izraela. Wtedy izraelscy agenci poprzebierani za arabskich uchodźców rozpowszechniali pogłoski, że gdzie dotrze izraelska armia, tam zostawia ziemie i wodę, nikogo nie oszczędzając. Większość Arabów nie chciała sprawdzać prawdziwości tych pogłosek na własnej skórze, dzięki czemu Izrael przejmował tereny oczyszczone etnicznie, a w społeczności międzynarodowej pojawił się problem uchodźców palestyńskich, z którymi nie wiadomo co zrobić. Wojska Kalifatu postępują podobnie, wszelako nie ograniczają się do rozsiewania pogłosek, tylko naprawdę mordują każdego, kogo tylko p o d e j r z e w a j ą o zamiar stawienia oporu. Resztę bezlitośnie eksploatują, za niepłacenie podatków wymierzając karę śmierci. Nawiasem mówiąc, dowodzi to, że wszystkie pseudonaukowe opinie, jakoby surowość kary nie wpływała na ludzkie zachowania, możemy spokojnie włożyć między bajki. Wypuściwszy tedy takiego dżina z butelki prezydent Obama próbuje wsadzić go tam z powrotem i słychać, że nawet zaczął potajemnie wspierać syryjskiego tyrana, bo jużci - wobec kalifackich gołoworiezów syryjski tyran może uchodzić za uosobienie łagodności. Pokazuje to, że amerykańska polityka zagraniczna jest jeszcze bardziej zmienna, niż słynna „donna”, która, jak wiadomo, była „mobile qual piuma al vento”. No dobrze - ale skąd właściwie ta zmienność się bierze? Niektórzy tłumaczą ją zmieniającymi się interesami bezcennego Izraela, który kręci amerykańską polityką na podobieństwo ogona wywijającego psem. Wszystko to oczywiście być może, bo - jak zauważył Patryk Buchanan - Waszyngton, to „terytorium okupowane przez Izrael” - ale ja chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze inny aspekt tej sprawy. Otóż, jak wiadomo, z rządowych agendach amerykańskich obowiązują parytety: tylu a tylu mężczyzn, tyle a tyle kobiet, odpowiedni odsetek tranwestytów, którzy jak trzeba to są mężczyznami, niczym stary komuch Bęgowski, a jak trzeba - kobietami, niczym osoba legitymująca się dokumentami wystawionymi na nazwisko „Anna Grodzka”, no a przede wszystkim w każdej instytucji musi być zapewniony odpowiedni procent miejsc dla sodomitów i gomorytek, z uwzględnieniem odsetka chorych na AIDS, albo inną weneryczną chorobę. Konieczność drobiazgowego przestrzegania tych wszystkich parytetów sprawia, że - zgodnie zresztą z prawem Parkinsona - większość tych rządowych agend nie jest już w stanie skutecznie działać na zewnątrz, koncentrując się na parytetach. Co więcej, na skutek oduraczenia przez komunistów, którzy w znacznym stopniu opanowali publiczne szkolnictwo w USA, część absolwentów wyższych uczelni świecie wierzy w fantasmagorie, które wpojono im podczas studiów. A - jak przestrzega poeta - „kto w szpony dostał się hipostaz, rzeczywistości już nie sprosta”. Dotyczy to - jak się obawiam - również amerykańskiej razwiedki, a także tych rządowych agend, które na podstawie informacji dostarczonych przez razwiedkę próbują ustalać jakąś strategię w polityce międzynarodowej. Na domiar złego, w tych instytucjach raz górę biorą poglądy jednej, a raz innej watahy zboczeńców, które, mówiąc nawiasem, powiązane są z rozmaitymi sodomickimi, czy gomoryckimi międzynarodówkami, w następstwie czego potęga Stanów Zjednoczonych raz po raz wykorzystywana jest przez kolejne lobby zboczeńców, przedkładających własne perwersje nad interes państwowy. W rezultacie polityka amerykańska staje się coraz mniej przewidywalna, co oczywiście nie pozostaje bez wpływu na samopoczucie sojuszników Stanów Zjednoczonych. Stanisław Michalkiewicz

Kto postawi świat do pionu?

*Na lewicy: walka byka z parowozem * Silniśmy i gotowi, ale mało zwarci

*Słowa Obamy jako tarcza obronna? * Niby jaśniej, ale ciemniej...

Orzeczenie Trybunału w Strasburgu w sprawie „kiejkuckich tortur” za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego i premierostwa Leszka Millera poskutkowało – jak to zresztą przewidywaliśmy. Kierownictwo SLD zorientowało się, że zjednoczenie się z Ruchem biłgorajskiego Hegla może doprowadzić do podporządkowania neo-Natolina neo-Puławianom, gdyby doszło w przyszłości do procesu Millera w związku z Kiejkutami lub ujawnienia, że „dziad wiedział, nie powiedział” jak to było tam... A już 15 milionów dolarów amerykańskiej łapówki za zgodę na „zaostrzone procedury śledcze” (kto konkretnie wziął, gdzie schował szmal?) roztacza wokół tej sprawy smród szczególny! I ta łapówka może przecież stać się przedmiotem dociekań niezależnej prokuratury, gdy tylko pod nowymi rządami dostanie taki rozkaz... Może nawet sejmowej komisji śledczej?...Uff, jak gorąco! Jakby nie dość było tych upałów w czystej przyrodzie. Toteż SLD postawił zaraz zaporowe warunki „zjednoczenia się lewicy” w przedwyborczej kampanii, które neo-Puławy...pardon: które Biłgoraj stanowczo odrzucił. Te warunki sprowadzały się do zagwarantowania SLD głównej i decydującej roli w przypadku zjednoczenia się lewicy, ot, żeby żaden tam smród kiejkutowski nie zaszkodził Leszkowi Millerowi wewnętrzną frondą biłgorajczyków, wewnątrzpartyjnym zamachem stanu w zjednoczonej ewentualnie lewicy. Na takie warunki Biłgoraj przystać, rzecz jasna, nie może, bo właśnie po to tylko chce partycypować w „zjednoczonej lewicy”, żeby poddać ją kierownictwu lobby żydowskiego. Wytworzyła się tedy osobliwa sytuacja: obie strony chcą niby zjednoczenia, a jużci, a jakże – ale zjednoczyć się nie mogą. Jak w tej ruskiej bajce o dziadku i rzepce: „tianut’ i tianut’ – wytianut’ nie mogut”. Tymczasem pederaści, lesbijki i ćpuństwo wszelkiej maści wygląda na coraz bardziej rozczarowane Heglem z Biłgoraja, który akomodując taktycznie w swych przedbiegach do „zjednoczenia” - aby nie odstręczać zbytnio b. PZPR-owców - zrezygnował z popisywania się prezerwatywką czy trawką w swych publicznych występach. I słuszna ich racja: jeśli teraz już zdradza swój elektorat – co to byłoby później?... Jak tak dalej pójdzie, to nie tylko nie będzie „zjednoczonej lewicy”, ale nie będzie nawet dwóch osobnych lewic, bo Ruch Hegla z Biłgoraja po prostu zdechnie, na co zresztą w pełni zasługuje. Niestety, nie jest to całkowicie pewne: Cygan, jak wiadomo, dla towarzystwa dał się powiesić; czemu by biłgorajski Ruch nie zaryzykował wstąpienia in corpore do SLD, nawet na SLD-owskich twardych warunkach? Wszak w PZPR byli kiedyś i natolińczycy, i puławianie, ramię w ramię, wespół wzespół budujący socjalizm, łamiący kości reakcji i jej zaplutym karłom, wierni tow.Stalinowi i każdej „mądrości etapu”, długo i cierpliwie wyczekujący dogodnej sposobności, by skoczyć frakcyjnemu rywalowi do gardła...Nie byłbym tedy zdziwiony, gdyby i biłgorajski Hegel przyjął w końcu wszystkie jednoczycielskie warunki Millera licząc na to, że przecież w końcu, kiedyś tam, jakaś tam „dogodna sposobność” zaistnieje. Bo i cóż innego mu pozostaje, gdy Ruch ledwo dycha, jakby już zdychał? Ale i taki rozpaczliwy wallenrodyzm partyjny nie gwarantuje przecież, że, po pierwsze, „dogodna sposobność” kiedykolwiek wystąpi, po wtóre – że chytry Miller nie postawi z czasem jeszcze twardszych warunków, kasujących biłgorajczyka w oczach jego (coraz skromniejszego) elektoratu... Ale zostawmy już ten temat: niech się o jednoczenie lewicy martwi raczej p.Hartman z loży B’nai B’rith, wiceprzewodniczący Ruchu biłgorajskiego. z panem Rozenkiem, uczniem Urbana i nieocenionym panem Armandem Ryfińskim na kupę. 15 sierpnia prezydent Komorowski zafundował nam wielką paradę wojskową w propagandowym duchu „silni, gotowi” – chociaż mało jeszcze „zwarci” zważywszy na okrzyki, jakie pod adresem Komorowskiego wznoszono jeszcze niedawno na Powązkach: „Hańba! WSI”!...Najsilniejszym punktem tej parady była informacja, że w przyszłym roku, być może, znów zawita do Polski prezydent Barak Obama i zapewni nas o niezłomnej woli Ameryki by bronić Polski za wszelką cenę... Cóż, jak się nie ma, co się lubi (tarcza antyrakietowa) – to się lubi, co się ma: wizyty Baraka Obamy i jego zapewnienia. I bądź tu mądry: przed wojną nasi sojusznicy żądali od nas wytrzymania trzech tygodni niemieckiego natarcia, a gdy wytrzymaliśmy –żadna pomoc nie nadeszła ; dzisiaj słyszę głosy (lecz nie publiczne!) wojskowych, wedle których nasza armia („Armia nasza jest zwycięska, Buffalo Bill, Buffalo, alfons jest to k... męska”) nie wytrzymałaby nawet tygodnia uderzenia, nawet z Białorusi. Czy w ciągu tygodnia nadeszłaby jakaś pomoc?... Ta lewica, co to nie może się zjednoczyć ani na gruncie milleryzmu, ani na gruncie palikociarni, ten Murzyn, co to zastępuje nam swemi dętymi słowy amerykańską tarczę antyrakietową, ten Komorowski, co to i „hrabia”, ale i „Hańba! WSI”! – psiakrew, same dwuznaczności i znaki zapytania. Za to zwolna wyjaśnia się sytuacja w Ukrainie: spotkanie w Mińsku nic nie dało, zatem wolno się domyślać, że w niemieckim klimacie posłuszeństwa i dyscypliny Kijów przyjmie w końcu rosyjskie warunki autonomizacji wschodniej Ukrainy (zwłaszcza że Niemcy już przyrzekli Kijowowi pół miliarda euro na osłodę: zawsze tam kilka wielkich fortun nowych oligarchów da się z tego wykroić). Więc kapitulacja, wbrew buńczucznym deklaracjom Arsenija Jacyniuka?... Niewykluczone, że rozsierdzi to ukraiński Prawy Sektor, póki co kanalizowany udziałem w starciach z „separatystami”), który - gdy pojmie już, że go ostatecznie wydymano – powróci rozczarowany na Majdan. Czy wówczas Majdan będzie rozpędzony jako „Majdan ekstremistów”?... Więc i na Ukrainie – w sumie – same dwuznaczności i znaki zapytania, podczas gdy Amerykanie „wznowili bombardowania” w Iraku chociaż wydawało się, że biedny Irak jest już tak wybombardowany, że nie ma już co bombardować, a wybombardowany został wcześniej właśnie po to, żeby już w przyszłości nie trzeba było go bombardować. Co tu dużo mówić – świat wyraźnie rozchwiał się ostatnio i nie ma komu postawić go do pionu, a jak nawet ktoś próbuje stawiać - sam się wykłada. Dobrze to nie wygląda, chociaż wszędzie szerzy się i demokracja, i prawa człowieka, i tolerancja. Może właśnie dlatego? Marian Miszalski

27/08/2014 Łoś w biurowcu w Dreźnie - zbłąkał się biedaczek i nie mógł się odnaleźć. Jak on się tam znalazł? Wszedł do tamtejszej kawiarni- 800 kilogramów żywej wagi. I stał tak kilka godzin za szkłem. Dla człowieka – trudne do wytrzymania, dla zwierzęcia- jak najbardziej. Przez Saksonię prowadzą szlaki czeskich i polskich łosi. A że akurat w biurowcu Simensa? Widocznie los tak chciał, a łoś nie mógł nic zrobić- i się zaplątał. Tak jak plącze się nasze życie polityczne. Trwa przemieszczanie się posłów w ramach jednej partii, która nazywa się Polska Zjednoczona Partia-PO,PiS, SLD, PSL i Ruch Palikota. Jedni odchodzą, inni przechodzą, a jeszcze inni- są niezawiśli. Tylko jednego dnia- wczoraj- czterech posłów przemiesiło się w ramach jednego układu politycznego. I tak: z Twojego Ruchu Janusza Palikota odeszło trzech posłów, którzy mają swoje plany polityczne i jeden z Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej. To jest tylko jeden dzień. A do końca kadencji jeszcze rok. Każdy z nich może mieć swoje plany polityczne. Tym bardziej, że Twój Ruch Janusza Palikota prawdopodobnie nie dostanie się do demokratycznego Sejmu,m a Platforma Obywatelska skurczy się o połowę posłów. Nie wszyscy załapią się na diety. Chyba, żeby wszyscy przeszli do Prawa i Sprawiedliwości. O co im tam w ogóle chodzi- tym wszystkim posłom? Czy oni w ogóle mają pojęcie o państwie? Z Twojego Ruchu Janusza Palikota odeszli posłowie: Maciej Banaszak, Krzysztof Kłosowski i Jan Cedzyński. Z Platformy Obywatelskiej odszedł poseł Jerzy Ziętek. Wszyscy mają swoje plany polityczne- bo do tej pory takich planów – nie mieli. Tkwili przez trzy lata w swoich klubach z których dostali się do Sejmu, a teraz mają inne plany polityczne. Osobiste- przecież nie programowe. Czy ONI w ogóle mają jakieś programy polityczne? To znaczy mają jeden program: załapać się i tkwić na diecie. Tym bardziej, że dieta nie jest mała. Starczy na dostatnie życie obiboka parlamentarnego. Tych dwóch pierwszych po prostu przeszło do Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a ten trzeci- nazwisk już nie będę wymieniał , bo po co- został posłem niezawisłym. Szuka prawdopodobnie kto mu więcej da, żeby stać się jak najbardziej zawisłym. Bo można zawisnąć- ale trzeba wiedzieć za co. Przecież nie za darmo. I sobie tak powisieć przez cztery lata, aż do emerytury, a Polska wymaga naprawy. Ale co tam naprawa? Ważne, żeby pozostać w grze i te parę groszy oraz różnego rodzaju dywidenty. Należałoby in się wszystkim w twarz, za to co robią z Polską i nami. Poseł z Platformy Obywatelskiej- też nie będę wymieniał nazwiska- wycofuje się i pozostaje niezależny- wieść niesie, że Platforma Obywatelska nie będzie go wystawiać na prezydenta Katowic. Będzie tam jakiś wspólny kandydat. Nie pamiętam dokładnie co powiedział pan Jacek Kurski, obecnie w konflikcie medialnym z żoną, ale powiedział coś o mordzie, wobec pana Janusza Korwin Mikke, jak się okazało – również medialnie, że pan Janusz namawiał do bicia i gwałtów wobec kobiet. Oczywiście pan Janusz nie namawiał do bicia i gwałcenia kobiet, ale pan Jacek Kurski obiecał – gdyby coś tam- dać panu Januszowi w mordę. Czekam z niecierpliwością, że pan Kurski- wieczny latawiec polityczny- da panu Januszowi w mordę. Wtedy będziemy musieli zareagować. Będzie mordobicie. Jak wcześniej żona pana Kurskiego- którą porzucił- nie da mu w mordę. To jest” prawicowy” polityk- porzucający żonę. Bo brat pana Jacka Kurskiego- Jarosław- pracuje w Gazecie Wyborczej na wysokim, stanowisku. I nie zamierza porzucać pracy w tej ideologicznej gazecie. Ale rząd w tym czasie nie porzuca swojego elektoratu biurokratycznego .Ponieważ Platforma Obywatelska Unii Europejskiej ma w granicach 20 % poparcia demokratycznego, a „obywateli” żyjących z państwa biurokratycznego jest też około 20%- to sprawa jest jasna. Nie można dać podwyżek wszystkim członkom elektoratu budżetowego, ale można dać chociaż 200 tysiącom(!!!) A więc 200 000 urzędników demokratycznego państwa prawnego dostanie podwyżki pensji jeszcze przed wyborami samorządowymi i wcale nie chodzi o to, że samorządowe, i do tego wybory. Po prostu urzędnikom się należy z budżetu państwa, chociaż budżet państwa tonie w długach, cała Polska tonie, ale podwyżki dla urzędników będą , żeby się paliło i waliło, chociaż niewiele brakuje, żeby się to wszystko zawaliło. Ten cały biurokratyczny socjalizm oparty o demokratyczną biurokrację. Dać im chociaż po 50 dych- to są straszne pieniądze. Ale demokratyczne państwo prawne wytrzyma każdą głupotę. Można byłoby- jakby starczyło pieniędzy- zainstalować monitoringi w urzędach, żeby pozostali” obywatele” demokratycznego państwa prawnego , którzy urzędnikami nie są-zobaczyli co się w tych urzędach robi na co dzień, w jaki sposób pije się kawę lub herbatę, o czym się gada w godzinach pracy i co się planuje na wakacje. Żeby sobie odpocząć po ciężkim roku pracy, bo człowiek urzędniczy nie może być ciągle zapracowany i pracować bez odpoczynku. Musi mieć dobrze długi urlop, i nie 36 czy siedem dni- jak planuje Unia Europejska, ale chociaż dni 60. Dlaczego wspominam o monitoringu? Bo w wagonach PKP Intercity i Przewozów Regionalnych, zarówno na korytarzach jak i w kuszetkach jest już zainstalowany monitoring(???) I dobrze wszystkim podróżującym wagonami PKP Intercity- niech będą monitorowani, bo mogliby zrezygnować z podróży dopóki przewoźnik nie skończy z tym monitoringiem i przestanie ich monitorować. Wielki Brat w PKP Intercity, to bardzo dobrze, nareszcie będzie bezpieczniej, zanim bezpieczeństwo nie poprawi się na dobre, jak władza zniesie wszelkie kary. Bo znoszenie kar dla przestępców jest nowoczesną modą europejską, która dotarła również do nas- i wszędzie są monitoringi. Postępowi socjaliści chcą wszystko inwigilować, żeby wiedzieć i znać, co „ obywatele” będący własnością państwa socjalistycznego- myślą i robią. I nawet chcieliby wiedzieć co się „obywatelom” śni. Należy – obok skanerów myśli- wymyślić- skanery snów, żeby nawet we śnie” obywatel’- kiedyś człowiek- będący własnością państwa nie był wolny od inwigilacji. Co tam kamery na dworcach, na ulicach czy w kuszetkach Intercity PKP? Skanery myśli i skanery snów- to będzie dopiero rewolucja inwigilacyjna. Nie będzie się gdzie podziać! I co tam łoś w biurowcu w Dreźnie… To wszystko mały pikuś! Nadchodzą czasy prawdziwej inwigilacji i czasy sterowania i programowania ludzi. Już niektórzy zamożni idioci starają się zaprogramować swoje dzieci według narzucanych im wzorów. To się oczywiście nie udaje i udać się nie może. Dzieciakom robi się krzywdę wtłaczając w nich teorię z pominięciem praktyki. Nie każdy się nadaje do wszystkiego. A rodzice chcą… i tylko słoń pozostaje w składzie porcelany, którego wielu nie dostrzega. A łoś też może być w składzie porcelany. Dlaczego nie? WJR

Kolejne expose premiera Tuska i nowy festiwal obietnic bez pokrycia

1. Trudno już zliczyć wystąpienia premiera Tuska, które miały charakter expose. Formalnie powinno być ich dwa, pierwsze na początku pierwszej kadencji czyli na jesieni 2007 roku i drugie na początku drugiej kadencji czyli na jesieni 2011. Było ich jednak znacznie więcej, już po roku rządzenia w II kadencji na jesieni 2012 roku miało miejsce kolejne wystąpienie premiera Tuska, nazwane przez sprzyjające mu media kolejnym expose, później wystąpienie w Pułtusku w listopadzie 2013 roku (połowa II kadencji), wreszcie taki charakter miały także jego konferencje prasowe z poszczególnymi ministrami w styczniu 2014 roku, z kolei nazwane przez dziennikarzy małym expose. W dzisiejszym porządku obrad Sejmu marszałek Kopacz, umieściła punkt „Informacja Prezesa rady Ministrów na temat działań rządu w ciągu najbliższych miesięcy” z wystąpieniem premiera Tuska i 10 minutowymi oświadczeniami w imieniu klubów poselskich i przewidziała na jego realizację 3 godziny.

2. Dziennikarze już wczoraj okrzyknęli ten punkt kolejnym expose premiera i pytali mnie na korytarzu sejmowym, czego się spodziewam po tym „nowym otwarciu” koalicji Platformy i PSL-u? Odpowiedziałem, że dobrze byłoby gdyby premier Tusk, rozliczył się przed polską opinią publiczną, choćby z części obietnic, które składał na posiedzeniach Sejmu na jesieni 2011 i 2012 roku, a także na początku 2014 roku. Powiedziałem także, że już teraz premier Tusk, powinien wyjaśnić dlaczego polska dyplomacja została w ostatnich tygodniach „wypchnięta” z unijnych działań na Ukrainie w sytuacji kiedy jeszcze wiosną tego roku była wręcz unijnym ekspertem od spraw tego kraju i stała na czele unijnego Partnerstwa Wschodniego?

3. Niestety zapewne do takiego rozliczenia nie dojdzie, ponieważ to kolejne tzw. expose, ma na celu odwrócenie uwagi opinii publicznej od pasma niekończących się skandali z udziałem polityków Platformy i PSL-u i bezprzykładnego wręcz rozkładu instytucji państwowych o których pisze coraz częściej nawet NIK pod przywództwem jeszcze do niedawna prominentnego polityka Platformy. Bo jak premier może się rozliczyć na przykład z wielkiego projektu Polskie Inwestycje Rozwojowe, ogłoszonego na jesieni 2012 roku, wyposażonego w akcje strategicznych spółek skarbu państwa o wartości kilkunastu miliardów złotych, który po blisko 2 latach realizacji, ma podpisaną umowę na wsparcie dla słownie jednej inwestycji i to realizowanej dziwnym zbiegiem okoliczności w miejscu zamieszkania premiera Tuska (kolej z trójmiasta na lotnisko w Gdyni). Jak może rozliczyć się z ogłoszonego w styczniu 2014 roku „roku polskiej rodziny” w sytuacji kiedy rząd Platformy i PSL-u ograniczył ulgi podatkowe dla rodzin z dziećmi, podwyższył aż o 15 punktów procentowych stawki podatku VAT na ubranka i obuwie dziecięce (z 8% na 23%), czy doprowadził to tego, że poniżej granicy skrajnego ubóstwa żyje już blisko 2,5 mln Polaków z tego ponad 1 milion, to młodzi ludzie do 18 roku życia.

4. Co więc w kolejnym expose będzie? Na pewno nowy festiwal obietnic premiera Tuska, opartych na środkach finansowych z budżetu UE na lata 2014-2020, przy czym do tej pory Komisja Europejska, nie zatwierdziła w zasadzie żadnego polskiego programu sektorowego ani też żadnego z 16 regionalnych programów operacyjnych, a większość polskich samorządów nie ma żadnych wolnych środków o charakterze inwestycyjnym, które mogłyby posłużyć jako niezbędny wkład własny. Będzie także wiele tricków z tzw. mowy ciała, sprawna gestykulacja, takaż intonacja głosu, liczne uśmiechy i wymyślne prowokacje wobec największego klubu opozycyjnego – Prawa i Sprawiedliwości czyli po prostu to co w dotychczasowych expose, zawsze miało miejsce. Jestem jednak przekonany, ze tym razem premier Tusk po prostu przelicytował, Polacy w większości już nie czekają na jego wystąpienia, na niewiele już liczą jeżeli chodzi o rząd Platformy i PSL-u, jeżeli na coś konkretnego, to na jak najszybsze odejście tej ekipy po nadchodzących wyborach parlamentarnych. Kuźmiuk

28/08/2014 Pan Donald Tusk ma nowe plany i nie ustaje w budowie socjalizmu - co decyzja, to nowa cegiełka do wznoszonego z wielkim zaparciem budowli socjalizmu. Czy w ogóle przez ostatnich osiem lat była jakaś jedna decyzja, która świadczyłaby, że pan premier Donald Tusk jest”liberałem”- chociażby farbowanym? Przecież w końcu można poszukać i farbowanego lisa? Niechby był nawet farbowany- to zawsze pod spodem by coś z liberała zostało?

Właśnie ogłosił, że wszystkim co pójdą do wyborów zrobi dobrze, oprócz tych, co to na to „dobrze „ pracują- to znaczy przedsiębiorcom i ludziom, którzy u tych przedsiębiorców pracują. Zrobi dobrze jak umie najlepiej dodają trochę grosza emerytom i wszystkim którzy mają dzieci. Nie zbyt dobrze zrozumiałem, ale będzie chyba kolejna ulga na 25 dziecko(!!!) Oczywiście nie powiedział, że podwyżki dla urzędników, emerytów, matek z dziećmi- będą dlatego, że zbliżają się wybory samorządowe. I te wybory pan Donald Tusk chce wygrać. Naszymi pieniędzmi budżetowymi i 200 000 urzędników, którzy te podwyżki dostaną. Na razie Kancelaria Premiera wyda marne 103 tysiące złotych na to, żeby nauczyć swoich urzędników pisać poprawnie pisma. No ,nareszcie! Niech się urzędnicy w Kancelarii Premiera nauczą dobrze pisać pisma, bo to jest podstawą dobrego urzędowania. A jak się nauczą pisać pisma, to będą mogli nauczyć pisać pisma pozostałych urzędników, przynajmniej te 200 000, którym pan premier obiecał podwyżki kosztem pracowników sektora prywatnego. O czym beneficjentom nie mówi- ofiarom zresztą też. To co uprawia obecnie premier- to jakieś szaleństwo A może pan premier oszalał, a otoczenie tego nie widzi? Albo wstydzi mu się o tym powiedzieć. Bo chyba w tym przypadku szaleństwa- nie ma żadnej metody. Chyba,że pan premier wcześniej chce wykończyć III Rzeczpospolitą Aferalną. Przydałby się panu premierowi jakiś dobry specjalista nie z zakresu marketingu pijarowskiego, ale z obszaru psychiatrii, bo może być to dolegliwość bezobjawowa- trzeba to zbadać jak najszybciej, może można pana premiera jeszcze uratować. W końcu jest naszym premierem i szkoda by było, żeby skończył jak Jerzy III. W każdym razie szaleństwo socjalizmu rozdawniczego rozpędza się niebezpiecznie- tyle już po drodze żeśmy wytrzymali, być może wytrzymamy jeszcze wybory samorządowe. No i jeszcze prezydenckie i parlamentarne. A potem będzie kilka lat wyborczego spokoju- aż do następnych wyborów. I znowu będą rozdawać, nie wiem czy obecny premier- czy może następny. Na przykład pan Jarosław Kaczyński. Rozdawnictwo jest wpisane w socjalizm, tak jak biurokracja w demokrację. Albo jak korupcja w państwowe, czyli niczyje. Tak jak chaos demokratyczny w bezwład państwa. Nawet pan generał Waldemar Skrzypczak powiedział ostatnio:” Minister obrony narodowej nie powinien dowodzić polską armią, ponieważ nie ma takich kompetencji”(????). Pytanie w takim razie:” „Kto dowodzi wojskiem”??? Mniejsza już o to, czy cywilami poprzebieranymi w mundury wojskowe.”W Polsce brakuje funkcji naczelnego wodza”- powiedział w Polskim Radiu „Publicznym”. Czyli nie mamy wodza? Mamy wojsko cywilne bez dowództwa. A prezydent- jako naczelny sił zbrojnych? Pan Bronisław Maria Komorowski- doskonale się na taką funkcję nadaje. Ale zanim to nastąpi, musimy zapłacić 200 milionów złotych kary za nadprodukcję mleka, bo taką karę nałożyła na nas Komisja Europejska- nasz nowy rząd w ramach przynależności do Unii Europejskiej. Jest nadzieja, że kara będzie uwzględniona przy stratach jakie spowodowane zostały przez rosyjskie embargo, dzięki szaleńczej polityce Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości, które to partie nie reprezentują polskiego interesu, a interesy obce. I atakowały rosyjskiego niedźwiedzia. Wartość polskich produktów mleczarskich wysyłanych do Rosji- to 160 milionów euro- nie jest to dużo, ale jednak. W tym czasie odpoczywają politycy, pan Jarosław Kaczyński pojawił się na spływie Dunajca, podziwiał piękne widoki, zachwycał się okolicą, zbierał siły do dalszej walki politycznej o socjalizm pobożny, żeby w wyborach osiągnąć jak najlepszy wynik. I żeby zbudować ten prawdziwy socjalizm, który nam bokiem wyjdzie- tak jak socjalizm bezbożny. W Pieninach jest pięknie- to prawda! Warto przepłynąć Dunajcem… No i pojechać w czasie wyborów samorządowych do Słupska(???) Po co? Ano chociażby po to, żeby zobaczyć pana Roberta Biedronia, który będzie prawdopodobnie startował na prezydenta Słupska z Twojego Ruchu Janusza Palikota. Co prawda Twój Ruch się powoli sypie politycznie, ale może jeszcze do listopada dotrwa. Jeśli panu Robertowi Biedoniowi z Jasła uda się zostać prezydentem Słupska- to będzie wielka promocja nie tylko dla Słupska, ale dla całej Polski. Jacy jesteśmy tolerancyjni seksualnie, i żaden sposób zaspokajania popędu seksualnego- nam nie przeszkadza. Dokładnie żaden!

Ale szkoda pana Sławomira Nowaka, tego co to paradował z zegarkiem za 17 000 złotych i zrobiła się afera- nie dlatego, że paradował, ale dlatego, że go nie wpisał do korzyści majątkowych. Cały czas pobiera kasę z Sejmu, ale do” pracy” nie przychodzi. Opuścił już 300 głosowań, na komisje nie przychodzi, a w biurze poselskim go już zapomnieli, W jego własnym biurze. Pamiętacie Państwo jak w czerwcu zapowiedział, że zrzeknie się mandatu posła? Do tej pory się nie zrzekł. Trzeba to zrobić u Marszałka Sejmu, czyli pani Ewy Kopacz. Nie pojawia się również na posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych. Widocznie sprawy zagraniczne idą po jego myśli.. Tak jak sprawy Janusza Palikota, Dziennikarze ustalili, że około 100 000 złotych z pieniędzy partyjnych poszło na firmę Kresy spółka z o.o. Prezesem tej spółki jest…. obecna żona pana Janusza Palikota- pani Monika Palikot. Firma świadczy usługi doradcze związane z zarządzaniem. Wszystko to chyba jest zgodne z prawem, ale czy jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem, żeby podatnicy finansowali te partie demokratyczne, które tylko wprowadzają chaos w nasze życie uchwalając co rusz nowe ustawy bałaganiące? A potem wydaja nasze pieniądze – zgodnie z prawem- na co im się podoba. Niech wydają własne- na co im się podoba. Nawet pan Andrzej Rozenek- taki wygadany na co dzień człowiek , nie umiał wyjaśnić co takiego świadczyła dla partii Twój Ruch pani Monika Palikot za 100 000 złotych(???) Musiała to być bardzo ważna sprawa. W każdy razie pan premier Donald Tuska ma swoje stare plany, w nowym gadulstwie. Będzie podwyżka podatków niechybnie! Niech nas ma w opiece sam Pan Bóg… WJR

Skąd Pan weźmie pieniądze na te obietnice, premierze Tusk?

1. Kilka dni temu premier Tusk podpisał rozporządzenie, wyznaczające termin pierwszej tury wyborów samorządowych na 16 listopada, a już wczoraj w Sejmie, rozpoczął z przytupem kampanię wyborczą koalicji Platformy i PSL-u, „rozrzucając” do różnych grup wyborców, miliardy złotych z przyszłorocznego budżetu państwa. Najpierw zaczął od stwierdzenia sugerującego mniejsze niż planowano wpływy podatkowe do budżetu zarówno w tym jak i w przyszłym roku, ze względu na niższą niż planowano inflację, która od lipca tego roku jest wręcz ujemna (czyli mamy do czynienia z deflacją). Ponieważ główne źródła dochodów budżetowych czyli podatki VAT i akcyza, mają charakter podatków obrotowych, to trochę wyższa niż przyjęto w projekcie budżetu inflacja, pozwala na osiągnięcie dodatkowych dochodów budżetowych, z kolei inflacja niższa niż planowano, oznacza niższe wpływy (utrzymująca się w dłuższym okresie deflacja oznacza wręcz załamanie wpływów budżetowych). Premier Tusk mimo tego, że wspomniał o tej zależności, natychmiast jednak przeszedł do rozdawania pieniędzy budżetowych mimo, że będzie ich mniej, niż do tej pory planowano.

2. Zaczęło się od kokietowania środowiska emeryckiego. Ponieważ niska inflacja w tym roku (a przez część roku nawet deflacja), oznaczałaby niski poziom waloryzacji emerytur i rent w przyszłym roku (zasadą ich corocznej waloryzacji jest inflacja z poprzedniego roku plus 20% średniego wzrostu płac w gospodarce), premier zaproponował inny sposób podwyżek tych świadczeń. Resort pracy policzył, że ta średnia podwyżka wyniosłaby tylko 18 zł miesięcznie, więc rząd zaproponuje na następny rok wprawdzie waloryzację procentową ale nie mniejszą niż 36 zł brutto. Z jego wypowiedzi i aplauzu posłów Platformy wynikało, że to niesamowity gest wobec środowiska emeryckiego ale tak naprawdę mówimy o podwyżce świadczeń o 30 zł netto, a więc o złotówkę dziennie (wartość dwóch bułek kajzerek).

Jeżeli Platforma chciała naprawdę pomóc emerytom o najniższym poziomie świadczeń, to należało zaproponować waloryzację procentową i dodatkowo wypłatę 13 świadczenia emerytalnego (rentowego) dla emerytów i rencistów o najniższym poziomie dochodów.

3. Dalej premier Tusk zapowiedział wprowadzenie możliwości pełnego odliczenia ulg na dzieci w podatku dochodowym od osób fizycznych dla rodzin, których niski poziom dochodów (i w konsekwencji płaconego podatku), na to nie pozwala, a także podwyższenie o 20% kwot ulg w tym podatku na 3 i każde kolejne dziecko. To propozycja idąca w dobrym kierunku tyle tylko, że poza tym rozwiązaniem pozostają rodziny rolnicze (rolnicy nie są obciążeni tym podatkiem, płacą za to podatek rolny w którym nie ma ulg na dzieci), a także te rodziny w których rodzice nie płacą podatku dochodowego albo płacą podatek zryczałtowany (np. mikro i mali przedsiębiorcy, bezrobotni, rodziny mające dochody tylko z różnego rodzaju świadczeń socjalnych). Co więcej najwięcej dzieci (w tym trzecich i kolejnych), rodzi się właśnie w rodzinach rolniczych i rodzinach niezamożnych w mieście i w związku z tym one nie zostaną wsparte dodatkowymi środkami pochodzącymi z wyższego poziomu ulg na dzieci.

4. Na koniec premier Tusk był hojny dla samorządów więc rozdysponował pomiędzy nie wszystkie środki jakie wynegocjował na spójność w ramach nowej unijnej perspektywy finansowej na lata 2014 – 2020. Podzielił całe 400 mld zł (powiedział, że na każde województwo przypadnie ponad 20 mld zł), podczas gdy na regionalne programy operacyjne dla 16 województw (RPO), minister Bieńkowska przewidziała maksymalnie 31 mld euro czyli niewiele ponad 120 mld zł. Pozostałe środki pójdą na realizację programów sektorowych zarządzanych przez różnych ministrów w tym na program Infrastruktura i Środowisko, którym zarządza sama minister Bieńkowska, ponad 27 mld euro. Choćby sprawa środków europejskich pokazuje, że już 5 czy 6 expose premiera Tuska w czasie jego 7- letnich rządów, było przygotowywane w ostatniej chwili i na kolanie, skoro premier dzielił pomiędzy samorządy środki, których nie obejrzą nawet przez szybę. Ale podstawowe pytanie jakie się nasuwa w odniesieniu do tego expose, to skąd Pan premier Tusk weźmie na to wszystko dodatkowo przynajmniej 5 mld zł, skoro przyszłoroczny budżet zapowiada się więcej niż skromnie po stronie dochodowej? Kuźmiuk

Pustynna burza Czyżby bezcenny Izrael się doigrał? Wskazywałoby na to przerwanie pacyfikacji w getcie nazywanym „Strefą Gazy”, chociaż początkowo pacyfikacja ta planowana była aż do ostatecznego zwycięstwa, to znaczy - do ostatniego „terrorysty”, a wiadomo, że w getcie nazywanym „Strefą Gazy” „terrorystami”, zwłaszcza potencjalnymi, są wszyscy mieszkańcy. Ale to tylko tak się mówi, bo kiedy na horyzoncie pojawili się terroryści prawdziwi, w postaci wojsk Kalifatu, rozpoczął się bolesny powrót do rzeczywistości. Wojska Kalifatu bowiem, to nie poczciwy Hamas, ani Dżihad, tylko prawdziwe gołoworiezy, nie mający żadnych względów ani na osoby, ani na państwa. Co prawda kalifackie gołoworiezy prześladują przede wszystkim chrześcijan, co bezcenny Izrael może nawet skrycie cieszyć, ale kiedy chrześcijan na Bliskim Wschodzie już zabraknie, to może przyjść kolej na Żydów, na zasadzie przyświecającej Franciszkowi Fiszerowi. Jak wiadomo utrzymywał on, że w Polsce nie będzie dobrze, dopóki nie rozstrzela się 700 tysięcy łajdaków. Na zwróconą uwagę, że może nie uda się znaleźć tylu łajdaków, Fiszer odpowiedział, że to nic nie szkodzi - „dobierzemy z uczciwych”. Na razie Bliski Wschód stopniowo ogarnia pożar podobny do tego, jaki rozgorzał tam w VII i VIII wieku po Chrystusie, kiedy to muzułmanie, pod przywództwem kalifów, czyli następców Mahometa, opanowali Półwysep Arabski, Palestynę i Syrię, Mezopotamię i Turkiestan, aż po granice Indii, Afrykę Północną i Półwysep Iberyjski - a ich marsz na Europę został powstrzymany przez Karola Młota pod Poitiers w roku 732. Islamski napór nie ustawał i powtórzył się jeszcze kilkakrotnie, doprowadzając w roku 1453 do upadku Konstantynopola, ale został powstrzymany pod Lepanto w roku 1571, a ostatecznie i aż dotąd - pod Wiedniem w roku 1683, gdzie siłami chrześcijańskimi dowodził polski król Jan III Sobieski. Świat muzułmański pogrążył się w letargu, którego nie przerwało stłumione przez lorda Kitchenera w bitwie pod Omdurmanem powstanie Mahdiego w Sudanie - aż w XX wieku wyrwał go z niego warkot silnika spalinowego. Okazało się, że pod piaskami pustyń zamieszkiwanych przez muzułmanów, kryją się złoża ropy naftowej, która, wskutek wynalezienia silnika spalinowego, stała się najważniejszym surowcem strategicznym, zaś na ubogie ludy muzułmańskie zaczął padać deszcz złota, dzięki któremu zaczęły one demograficznie rosnąć w siłę. Czynnikiem, który istotnie wpłynął na proces politycznej integracji ludów islamskich było utworzenie w roku 1948 bezcennego Izraela. Państwo to właściwie od samego początku znajduje się w stanie permanentnej wojny ze wszystkimi swoimi sąsiadami i istnieje w gruncie rzeczy dzięki bezwarunkowej pomocy materialnej, militarnej i politycznej Stanów Zjednoczonych oraz żydowskiej diaspory, która w razie potrzeby potrafi zmusić rządy państw swojego osiedlenia do postępowanie przynajmniej niesprzecznego z interesami Izraela, którego polityka nastawiona jest na osłabianie swoich potencjalnych wrogów - a wrogami są wszyscy sąsiedzi tego państwa. Jednak wojna Jom Kippur w roku 1973 pokazała, że chociaż Izrael może takie wojny wygrywać, to na dłuższą metę wytrzymać takich konfrontacji nie jest w stanie. Pewnego rodzaju odpowiedzią jest izraelska broń jądrowa, której oficjalnie oczywiście „nie ma”, ale odkąd amerykański satelita w 1979 roku zauważył błysk eksplozji na Oceanie Indyjskim, kraje arabskie zaczynają z listy swoich priorytetów politycznych wykreślać postulat „zniszczenia Izraela”. Ocenia się, że bezcenny Izrael posiada co najmniej 100 głowic jądrowych, spośród których około 50 może zostać wystrzelonych z okrętów podwodnych, dostarczonych w swoim czasie przez Niemcy, a reszta - w inny sposób. Równolegle zmieniała się również sytuacja w państwach islamskich. W latach 50, 60 i 70-tych znajdowały się one pod wpływem ideologii narodowo- socjalistycznej, której wyrazicielką była partia BAAS, ale pod koniec lat 70-tych, kiedy to do Teheranu przybył ajatollah Chomeini, a rewolucja dokonująca się pod hasłami religijnymi doprowadziła do obalenia szacha Rezy Pahlaviego i proklamowania w roku 1979 roku teokratycznego państwa islamskiego w Iranie, rozpoczęło się przechodzenie muzułmanów spod czerwonego sztandaru emancypacji pod „sztandar Proroka”, ale również ponownie pchnął islam przeciwko Zachodowi, za którego główną ekspozyturę uznał bezcenny Izrael. Trzeba powiedzieć, że Izrael, przede wszystkim poprzez swoje wpływy w Stanach Zjednoczonych, przyczynił się walnie do przyspieszenia tej ewolucji. Pierwsza operacja „Pustynna Burza” w roku 1991, której formalnym pretekstem było zajęcie przez Saddama Husajna Kuwejtu, co traktował on jako rodzaj wynagrodzenia za wojnę Iraku z Iranem, nie doprowadziła jeszcze do obalenia irackiego dyktatora. Ostateczne rozwiązanie kwestii irackiej nastąpiło po 11 września 2001 roku, kiedy to USA ogłosiły nową doktrynę wojenną, przyznając sobie prawo prewencyjnego zaatakowania dowolnego kraju w dowolnym momencie, jeśli zostanie on podejrzany o „terroryzm”. W następstwie drugiej wojny w Zatoce Perskiej w 2003 roku, Amerykanie schwytali Saddama Husajna, który po osobliwym procesie w sądzie został powieszony. W Iraku został zainstalowany marionetkowy „demokratyczny” reżim, ale kraj pogrążał się stopniowo w chaosie, przestając w rezultacie zagrażać bezcennemu Izraelowi. Być może ta myśl doprowadziła do pojawienia się we Francji pomysłu utworzenia kieszonkowego imperium francuskiego pod nazwą Unii Śródziemnomorskiej. Przez kilka lat francuski prezydent Mikołaj Sarkozy bezskutecznie zabiegał o zgodę Naszej Złotej Pani z Berlina, aż wreszcie, na szczycie w Deauville, w październiku 2010 roku z udziałem prezydenta Miedwiediewa i Naszej Złotej Pani, zgodę taką uzyskał. Ten szczyt w Deauville poprzedził o miesiąc szczyt NATO w Lizbonie, na którym proklamowane zostało strategiczne partnerstwo NATO-Rosja. W rezultacie w grudniu 2010 roku rozpoczęła się jaśminowa rewolucja w Tunezji, która w miesiąc później doprowadziła do obalenia tamtejszego tyrana nazwiskiem Ben Ali. Do stolicy powrócili z emigracji w Paryżu przywódcy ugrupowań opozycyjnych, uchodzący za tzw. „naszych sukinsynów” i próbowali zapanować nad chaosem powstającym na skutek odblokowania radykalnych frakcji muzułmańskich. Ale nastroje rewolucyjne rozlały się w międzyczasie na Egipt i Libię, doprowadzając również i tam do obalenia tamtejszych tyranów, którzy strzegąc swego monopolu na tyraństwo, trzymali w szachu radykalne ruchy muzułmańskie. W rezultacie chaosu, jaki w następstwie tych rewolucji nastąpił, ustało zagrożenie dla bezcennego Izraela nie tylko ze strony złowrogiego Iraku, ale również ze strony Egiptu i Libii. Podobna rewolucja wybuchła w Syrii, ale - w odróżnieniu od Libii, gdzie Rosjanie, najwyraźniej dotrzymując ustaleń szczytu w Deauville, pozostawili tamtejszego tyrana własnemu losowi, w Syrii stanęli dęba, w następstwie czego tamtejszym „bezbronnym cywilom” nie udało się obalić tamtejszego tyrana. Tymczasem obalenie syryjskiego tyrana było z punktu widzenia bezcennego Izraela celem kluczowym. Z uwagi bowiem na dwustronny układ wojskowy z Iranem, w razie izraelskiego uderzenia na Iran, Syria mogłaby zasypać bezcenny Izrael pociskami irańskiej produkcji, w jakie została szczodrze wyekwipowana. Dlatego warunkiem sine qua non udanej operacji niezidentyfikowanych samolotów i innych broni przeciwko złowrogiemu Iranowi, było zwycięstwo demokracji w Syrii. Niestety w następstwie sprzeciwu ruskich szachistów, syryjski tyran nie tylko utrzymał się w siodle, ale nawet jakby zaczął odzyskiwać siły.W odwecie za doznane w Syrii upokorzenie, prezydent USA Barack Husejn Obama zapalił zielone światło dla przewrotu politycznego na Ukrainie, w następstwie którego kraj ten wprawdzie dostał się pod władzę dyrektoriatu żydowskich „oligarchów”, ale ruscy szachiści odebrali sobie Krym i wspierają wojnę domową w uprzemysłowionych obwodach Ukrainy, prowadząc ją ku gospodarczej zapaści. Na domiar złego, z chaosu wywołanego pustynnymi burzami i jaśminowymi rewolucjami wyłonił się Kalifat obejmujący rejony północnego Iraku i Syrii. Pod naporem fanatycznych wojsk Kalifatu armia iracka poszła w rozsypkę, pozostawiając im broń, w jaką uprzednio szczodrze wyposażyli ją Amerykanie, podobnie jak syryjskich „bezbronnych cywilów”, którzy doznawszy zawodu od USA, przeszli na nieprzejednane pozycje islamskiego fanatyzmu. Pod względem brutalności Kalifat najbardziej przypomina wojska Czyngis-chana, a w każdym razie poprzedza je taka sama groza, jak w przypadku tamtych, bo - jak słychać - nie tolerują najmniejszego oporu. Nic nie wskazuje na to, by te wojska zatrzymały się u granic bezcennego Izraela, o ile oczywiście czegoś się nie przestraszą. Wydaje się, że jeśli sprawy będą się rozwijały tak, jak dotychczas, to bezcenny Izrael będzie w końcu musiał zrobić użytek z broni jądrowej, której, jak wiadomo - „nie ma”, albo - w imię solidarności rasowej - przekaże ją Kalifatowi, przechodząc na jego stronę, zgodnie z indiańskim przysłowiem: „jeśli nie możesz ich pokonać - przyłącz się do nich”. Wobec takiego zagrożenia Europa mogłaby okazać się całkowicie bezbronna nie tylko z uwagi na obecność tak wpływowej piątej kolumny, a nawet dwóch piątych kolumn, ale również z uwagi na zaawansowanie procesów rozkładowych, inspirowanych przez wrogów łacińskiej cywilizacji, wśród których Żydzi zajmują ważne miejsce. Stanisław Michalkiewicz

29/08/2014 Szef Rady Europejskiej jak najbardziej na to stanowisko nadaje się pan premier Donald Tusk. Tyle dobrego zrobił dla Polaków, że powinien móc piastować, czy sprawować funkcję - na tym stanowisku. Od wielu lat podążamy za nim ku świetlanej przyszłości, do której nas prowadzi. Jeśli on zostanie szefem Rady Europejskiej, my sami - siłą rozpędu - nadaną nam przez pana premiera i jego kolegów z Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej - znajdziemy się w świecie socjalistycznego raju, w którym już kiedyś byliśmy - ale trochę w innej wersji - bardziej represyjnej i mniej z ludzką twarzą. Jeśli kolejna gęś dziennikarska okazałaby się prawdą- w co osobiście wątpię- to nareszcie Platforma Obywatelska Unii Obywatelskiej mogłaby się rozpaść , na co czekają miliony Polaków i Polek- uciemiężonych rządami tej socjal- formacji. Ciekawe, czy premierem zostałby pan Grzegorz Schetyna, czy może ktoś inny- na przykład człowiek o zszarganych nerwach- pan profesor Stefan Niesiołowski- kiedyś w Zjednoczeniu Chrześcijańsko- Narodowym. Oooooo… tak! Ten to mógłby zostać- nadaje się na to stanowisko- jak nikt inny! Przewodniczący Rady Europejskiej pan Donald Tusk- czy to nie brzmi dobrze? Właściwie Prezydent Rady Europejskiej. Żeby nie mylić z Radą Unii Europejskiej ani z Radą Europy. Rada Europejska powstała formalnie wraz z wejściem w życie Traktatu Lizbońskiego, a więc w dniu 1 grudnia 2009 roku, wraz z utratą przez Polskę suwerenności, do której to utraty przyczynił się wielce pan Donald Tusk, wraz z całą tą ferajną Platformy Obywatelskiej- obsiadającą państwo demokratyczne i na dodatek- prawne. Każdy kto choć trochę myśli wie, że jak państwo jest demokratyczne- to nie może być prawne. Bo co to za państwo prawne jak przy pomocy demokracji rano można – nam „obywatelom” zrobić dobrze, a wieczorem- również przy pomocy demokracji- można nam zrobić jeszcze lepiej- jako „obywatelom”, czyli kiedyś wolnym ludziom, a obecnie przywiązanymi do państwa demokratycznego silnymi więzami przepisów uchwalanych- a jakże- demokratycznie. W końcu artykuł 2 Konstytucji brzmi donośnie:” Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”(???) Czy większą głupotę mogli wymyśleć panowie Kalisz z Kwaśniewskim? Twórcy tego bezprawnego bełkotu, który przewija się przez wszystkie strony , aż do artykułu 243. I co ciekawe- o czym już pisałem- do swojej połowy- Konstytucja Rzeczpospolitej pisana jest w słowie”Rzeczpospolita” bez literki”y”, a od polowy- z literką”y”- Rzeczypospolita. Nie wiem co autorzy mieli na myśli, ale widocznie musieli mieć jakiś cel, Oprócz celu, że ma być mętna i socjalistyczna- w końcu pisali ją socjaliści z krwi i kości. To znaczy bardziej z krwi- mniej z kości. W ostatnich wyborach ponieśli druzgocącą klęskę. Nareszcie! Młodzież na nich nie zagłosuje- to dobry prognostyk na przyszłość. Precz z socjalizmem! Nie dość, że Konstytucja III Rzeczpospolitej pisana jest mętnie językiem socjalizmu i biurokracji, ma 243 artykuły, jedne artykuły są sprzeczne z innymi, tamte- z jeszcze innymi- to same w sobie są sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Bo co autorzy mieli na myśli pisząc, że „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”(???) Nie dość, że demokratycznym prawnie, to jeszcze sprawa sprawiedliwości społecznej, która to kategoria jest czymś innym niż sama sprawiedliwość. Czymś zupełnie innym, bo po co autorzy posiłkowali się słowem” społecznej”(???) A może chodzi o to, żeby można było zgodnie z Ustawą Zasadniczą, jednym zabierać, a innym dawać- zgodnie z prawem demokratycznym i oczywiście prawnym, tak, żeby zapanowała sprawiedliwość społeczna, czy mówiąc wprost- niesprawiedliwość. Czyli zasada niesprawiedliwości została wpisana do Konstytucji Rzeczpospolitej i ona przyświeca budowie państwa demokratycznego i prawnego. No i oczywiście Rzecz”y”pospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym(???) Znaczy się innym od państwa prawnego. Widać wyraźnie, ze autorzy tego konstytucyjnego nonsensu chcą za parawanem demokracji ukryć lisie zamiary. Ukryć bałagan tworzony przez demokratyczną biurokrację prawną. I na dodatek na stronie 61, akapit od góry w artykule 162 pnk 3 zapisano, że” Prezydent rzeczypospolitej przyjmując dymisję Rady Ministrów, powierza jej dalsze sprawowanie obowiązków do czasu powołania nowej Rady Ministrów”(???) Słowo rzeczypospolitej napisane jest małą literą, z literką”y”. Nie wiem czy to dla jaj, czy to z bałaganu? Ale to prawda najbardziej demokratyczna z demokratycznych. Czy prawda może być inna niż demokratyczna? Żyjąc w demokracji powinniśmy ustalić prawdę demokratyczną. Ale czy da się ustalić prawdę w demokracji? Jak- jako przeciwnik demokracji- uważam, że nie jest to możliwe, ponieważ prawda w demokracji zależy od większości, a większość jest zmienna- jak kobieta, więc prawda jest zmienna i jest funkcją większości. Im większa większość- tym większa prawda, a co za tym idzie- słuszność. Bo słuszność i racja zależy od większości, a nie od zdrowego rozsądku. Zdrowy rozsądek nie ma tu nic do rzeczy. W demokraci nic nie ma do rzeczy- oprócz większości. Odpowiadam ostatecznie: prawdy nie da się ustalić w demokracji. Prawda sobie- a demokracja sobie. To co ustala się w drodze demokracji- to jedynie bałagan. Rada Europejska zbiera się cztery razy w roku- tak jak są cztery pory roku. I ustala ogólne kierunki niedorozwoju Unii Europejskiej i jej priorytetów politycznych. Pan Donald Tusk pokazał już przez osiem lat jaki kierunek polityczny go interesuje, więc będąc w Radzie Europejskiej będzie dalej forsował socjalizm. Więcej podatków, więcej biurokracji, i zdecydowanie więcej przepisów., od których chora jest nie tylko Unia Europejska, ale także Polska- na której niektórym jeszcze zależy. W końcu nie wiem, czy Donald Tusk lepiej, żeby budował socjalizm na szczeblu europejskim, czy może tylko w Polsce? …ale przecież socjaliści europejscy Polskę mają gdzieś… Co pokazało ostatnie spotkanie w Berlinie w sprawie Ukrainy. Oni się pewnie z nas śmieją, jacy jesteśmy głupi. I to przed szkodą! WJR

Coraz trudniejsza sytuacja rolników, a Sawicki bezradny

1. Wczoraj w Sejmie w ramach punktu porządku obrad „Informacja bieżąca w sprawie działań rządu w związku z trudną sytuacją rolników wynikającą z rosyjskiego embarga”, minister rolnictwa Marek Sawicki, sprawiał wrażenie coraz bardziej bezradnego w tej sprawie. Rolnicy poszkodowani skutkami embarga, są w coraz trudniejszej sytuacji, ich dochody z tytułu sprzedaży płodów rolnych są wyraźnie niższe niż się spodziewali (często nawet są poniżej kosztów produkcji), a minister rolnictwa się coraz bardziej miota. W ostatnich dniach jego resort po cichu zainspirował Związek Sadowników RP do zorganizowania w Brukseli protestu przed Komisją i Parlamentem Europejskim, który miał zwrócić uwagę na szczególnie trudną sytuacją rolników poszkodowanych przez rosyjskie embargo w Polsce.

Protest odbył się w ostatni wtorek, protestujący rolnicy rozdawali w Brukseli jabłka, pomidory, paprykę i śliwki tyle tylko, że protest nie został praktycznie zauważony, bo urzędnicy KE i PE, są ciągle jeszcze na sierpniowych urlopach.

2. Przypomnijmy tylko, że nagle w poprzednim tygodniu, minister rolnictwa i rozwoju wsi Marek Sawicki poinformował na konferencji prasowej iż nie zgadza się z propozycją podziału środków przedstawionej przez KE na rekompensaty dla rolników, których dotknęło rosyjskie embargo na produkty rolno-spożywcze. Jeszcze dwa tygodnie temu po rozmowie telefonicznej z unijnym komisarzem ds. rolnictwa Dacianem Colosem, tryumfalnie ogłosił, że wszyscy polscy rolnicy, którzy ponieśli straty z tytułu tego embarga, rekompensaty dostaną, przynajmniej na poziomie pokrywającym koszty jakie ponieśli w związku z tą produkcją. Teraz minister Sawicki jest wyraźnie niezadowolony, udziela wywiadów na lewo i prawo, w których daje upust swej złości na to co zaproponowała Komisja Europejska i chce dodatkowych negocjacji z komisarzem Ciolosem, który przyjeżdża do Polski 11 września na spotkania z przedstawicielami rolników i parlamentarzystami.

3. Rzeczywiście KE, ogłosiła w swym komunikacie, że unijne rekompensaty w kwocie 125 mln euro dla rolników ze wszystkich państw członkowskich, będą przeznaczone na przeprowadzenie działań polegających na wycofaniu z rynku części zbiorów owoców i warzyw łatwo psujących się gatunków. W szczególności ma to dotyczyć takich owoców i warzyw jak: pomidory, marchew, kapusta, papryka, kalafiory , ogórki, pieczarki ,jabłka, gruszki, owoce czerwone (truskawki, maliny, wiśnie porzeczka), a nawet winogrona deserowe i kiwi. Wycofanie tych owoców albo warzyw z rynku, ma polegać bądź na ich bezpłatnej dystrybucji do organizacji humanitarnych i pomocowych oraz do innych organizacji społecznych, bądź też na ich niezbieraniu albo na tzw. zielonych zbiorach czyli biodegradacji (niszczeniu upraw). Wprawdzie stosowne przepisy w tej sprawie zostaną przyjęte przez KE dopiero na początku września ale mechanizm rekompensat ma obowiązywać od 18 sierpnia do końca listopada tego roku.

4. Już po ogłoszeniu tego komunikatu przez KE, było jasne, że taki sposób podziału środków oznacza, że trafią one do pojedynczych rolników w sytuacji kiedy poszkodowanych są setki tysięcy. Co więcej mimo tego komunikatu KE minister Sawicki zapewniał w dalszym ciągu rolników, że będą im choćby częściowo wyrównywane straty związane z gwałtownym spadkiem cen skupu na wiele owoców i warzyw spowodowanym rosyjskim embargiem. Rolnicy bowiem zostali dotknięci przede wszystkim znacznie niższymi niż w poprzednim roku cenami skupu płodów rolnych (często poniżej kosztów produkcji) w szczególności tych, których nie można po zbiorach długo przechowywać. Teraz kiedy po kilku tygodniach od ogłoszenia możliwości starania się o rekompensaty do Agencji Rynku Rolnego, wpłynęło zaledwie 2000 wniosków rolników, minister Sawicki zrozumiał, że szykuje się skandal i stąd to jego oburzenie na urzędników w Brukseli ale i coraz większa bezradność wobec narastających protestów poszkodowanych rolników.

Kuźmiuk

Ucieczka do raju Donaldowi Tuskowi nie wierzę już od dawna w żadnej sprawie. Ale szczególnie nie wierzę mu wtedy, gdy twierdzi, że nie jest zainteresowany posadą w Brukseli, że wybiera kraj, że ma tu jeszcze wiele do zrobienia i tak dalej. Jest w tym dokładnie tyle samo prawdy co w niegdysiejszych zapewnieniach Sowietów, że nic w ogóle nie obchodzi ich wysyłanie człowieka na Księżyc, bo to nie ma sensu z naukowego punktu widzenia. Nie wszyscy fascynowali się historią kosmonautyki, więc wyjaśnię: Sowieci pracowali nad lądowaniem na Księżycu w pocie czoła, nie szczędząc kosztów ani sił. Tylko nie dawali rady - zadanie było już zbyt skomplikowane, by dało się rozwiązać metodą, która wcześniej zapewniała im przewagę w "kosmicznym wyścigu", czyli po prostu przez zbudowanie silników większych, droższych i zużywających więcej paliwa niż amerykańskie. Kiedy USA ich wyprzedziło, mówili - phi, też byśmy tak mogli już dawno, ale przecież mówiliśmy, że nas to nie interesuje. A gdyby jakimś cudem zdołali wysłać na Księżyc swojego kosmonautę, wyprzedzając konkurencję? To by powiedzieli: tak, nie staraliśmy się wcale, ale tak ot, mimochodem, proszę bardzo, do czego zdolna jest radziecka przodująca technika. Jeśli Tuskowi ostatecznie niczego w Europie nie zaproponują, cały agit-prop III RP wrzeszczeć będzie: o tak, namawiano naszego Ukochanego Przywódcę, Merkel z Cameronem po prostu gwałtem go tam ciągnęli, ale on przecież od początku mówił, że nie chce. I w ogóle, to była tylko taka sprytna strategia negocjacyjna: licytowaliśmy się o fotel "prezydenta" Europy i "unijnego szefa dyplomacji", żeby dostać trzeciego zastępcę wicereferenta w kluczowej Komisji Leśnictwa i Turystyki, którego powierzenie Polsce jest kolejnym potwierdzeniem naszego rosnącego znaczenia we Wspólnocie. A jeśli jednak życiowy strzał się uda? Bądźcie Państwo pewni, że żaden z medialnych wycirusów, którzy gromy rzucali latami na Kaczyńskiego za złamanie obietnicy, że nie będzie się ubiegał o urząd premiera jeśli jego brat wybrany zostanie prezydentem, tym razem ani się zająknie. Nie, tego można być pewnym - proszę popatrzeć, ta sama hałastra tygodniami pastwiła się nad "populistycznym i nieodpowiedzialnym rozdawaniem pieniędzy, których nie ma i nie będzie" w programie PiS - a wczoraj wręcz prześcigała się w lizusowskich zachwytach, że "premier odebrał opozycji tlen", "pokazał cechy przywódcy", i że w ogóle cały ten festiwal zdartych obietnic bez pokrycia, który urządził w Sejmie, to majstersztyk i zbawienie dla kraju. Jeśli Tuska zechcą w Brukseli na miejsce Rompuya, zachłysną się okrzykiem - Tusku, musisz! Wiemy, że nie chcesz, ale musisz, Europa cię wzywa! Zabawne jest to, że tym razem Tusk okłamuje nie tyle takich gości, jak ja czy większość z Państwa, którzy i tak wiedzą, co są jego słowa warte - ale swoich platformersów. Upieranie się, że o żadne nominacje się nie stara, bo twardo zdecydowany jest poprowadzić partię do kolejnych wyborów, ma ich uspokoić, nie dopuścić do wybuchu frakcyjnych wojen o sukcesję, które by w innej sytuacji niewątpliwie wybuchły. W istocie, nie sądzę, by losem swych dworaków przejmował się premier bardziej niż Polską - a jak się przejmuje Polską, to przez ostatnich osiem lat mamy już chyba na to wystarczająco wiele dowodów.Ucieczka na unijną synekurę jest dziś dla Tuska jedyną drogą, by uniknąć konsekwencji wszystkich cwaniackich zagrywek, którymi przez lata mamił naiwnych Polaków, wszystkich popełnionych z niskich pobudek draństw, zaniechań i błędów. I to nie byle jakiej ucieczki, ale ucieczki wprost do raju! Na synekurę kasującą nawet takie złote dzieci platformy, jak Lewandowski czy Kilian - a przecież skoro tamci wszystko zawdzięczają Tuskowi, czyż nie pora, aby on sam mógł się popławić w luksusach? To jest dopiero, jak mówił kiedyś sam Tusk o sprawowanej wówczas funkcji wicemarszałka Senatu, sposób na rozwiązanie problemów bytowych i socjalnych. Dla każdego, kto obserwuje jego działania, jest oczywiste, że od dawna już główną troską Tuska jest "punktować" nie u polskiego elektoratu, tylko u tych, od których zależy wymarzona nominacja. Czyż inaczej brnąłby wbrew nastrojom społecznym kraju w genderowe brednie, tęczową rewolucję i inne ideologiczne obsesje zachodniego lewactwa? Choćby nie było innych dowodów - a są - ten jeden wystarczy, by mieć pewność, że Donald Tusk wyznaje zasadę "po mnie choćby PiS". Jeśli tylko uda mu się wspiąć na złoty tron "prezydenta Europy", to spustoszenia, które tu po sobie zostawi, nie będą go obchodzić nic a nic, nawet los jego własnych przy... totumfackich, powiedzmy ładniej, też go nie będzie obchodzić nic. Przeciwnie, im większą i bardziej zadłużoną ruinę zostawi następcom, tym lepiej - z wyżyn unijnej kariery będzie potem mógł miotać na nich gromy i przypominać, że kiedy rządził, w mediach mówiono wyłącznie o sukcesach - a teraz, o... A czy ta ucieczka do raju może się udać? Powiem szczerze - pojęcia nie mam. Nie dysponuję wiedzą pozwalającą ocenić, czy demonstracyjne poparcie Wielkiej Brytanii to naprawdę poparcie, czy fragment jakiejś rozgrywki między europejskimi stolicami. Na rzecz Tuska na pewno przemawia fakt, że jest dla Europy "panem nikt". Być może mocarstwa, nie mogąc się dogadać, skłonne są zawrzeć kompromis analogiczny do tego, który przed laty uczynił premierem Polski Hannę Suchocką. Żadna z negocjujących partii nie była wtedy w stanie przeforsować swojego kandydata ani pogodzić się z przeforsowaniem kandydata cudzego i stanęło na figurantce z tylnego szeregu, bo od biedy była do przyjęcia dla wszystkich. Szansą Tuska jest to, że Londyn, Paryż i Berlin popadną w podobny klincz i zechcą wyjść z niego w podobny sposób.

A to, że Tusk nie zna języków, jest doprawdy najmniejszym problemem. Tak zwany "prezydent Europy" i tak nie ma nic do gadania. Rafał Ziemkiewicz

Tusk za zrobienie sobie loda oferuje emerytce …36 złotych Profesor teologii Michał Wojciechowski „W rezultacie zmierzamy do wyludnienia i bankructwa rządowych systemów emerytalnych. Mają one bowiem strukturę piramidy finansowej. ”Co się zmieniło? Ustrój polityczny i gospodarczy. Wtedy w krajach Europy dominowały rozwiązania konserwatywne i wolnorynkowe; także w carskiej Rosji. Przez budżety przepływało kilkanaście procent dochodu narodowego, a nie ponad pięćdziesiąt, jak dziś.Niskie podatki i stabilna waluta oparta na złocie sprawiały, że ludzie mieli wybór: czy oszczędzać na starość bądź inwestować, czy wydawać na więcej dzieci. „..”Wśród nowych obciążeń podatkowych szczególna rola przypada podatkowi od pracy zwanemu dla niepoznaki składką emerytalną (ZUS) oraz udziałowi budżetu w wypłatach emerytur „....(więcej )
Prof. HANS-HERMANNEM HOPPE „wszystkie państwa opiekuńcze zbankrutują – tak jak zbankrutowały państwa komunistyczne „....”Systemy socjalne w większości krajów są na granicy załamania.”....”Chciałbym być optymistą, że Unia Europejska wkrótce upadnie „...(więcej

„Liczba emerytów i rencistów w Polsce na koniec grudnia 2013 roku spadła do 7 mln 283 tys”...

http://naszeblogi.pl/46565-makowski-mlodzi-rozwala-unie-europejska

Andrzej Stankiewicz „ Pogrzeb liberała Tuska „ Premier chce wygrać wybory: dzięki głosom emerytów i rencistów, 
a także rodzin wielodzietnych. „....”Na początku tego roku premier już wyraźnie kokietował elektorat socjalny: zapowiedział ozusowanie czasowych umów o pracę, duże programy aktywizacji bezrobotnych, ….ułatwienia pacjentom dostępu do lekarzy czy budowę przez państwo mieszkań na wynajem. „...”Jak mówi nam jeden ze sztabowców PO: „Partia rządząca ma tę przewagę nad SLD i PiS, że jest w stanie świadczenia socjalne nie tylko obiecać, ale i dać". ….”Przyciągnąć do PO wyborców starszych oraz osoby uboższe pomogło jeszcze jedno: zbudowanie przekonania, że rząd Tuska gwarantuje bezpieczeństwo w sytuacji wojny tuż za naszą granicą – na Ukrainie. „...( źródło )
Hofman stwierdził, że to, co zaproponował emerytom Tusk, czyli podwyżka  o 36 złotych  brutto to jałmużna.To naprawdę po siedmiu latach rządzenia jest oferta  dla emerytów? Umówmy się, to jest na połowę przystawki w „Sowa i Przyjaciele”. To jednak trochę mało „...(źródło )
Cytaty te zaczerpnąłem z tekstu Marczuka „Welfare State .Pożegnanie z iluzja„ Inny cytat „„Jeśli państwo opiekuńcze ma jakąś oficjalną datę powstania, to jest to 5 lipca 1948r." – pisze w książce „Ekonomika polityki społecznej" prof. Nicholas Barr, brytyjski ekonomista z London School of Economics. To właśnie wtedy w liberalnej Wielkiej Brytanii został wprowadzony tzw. plan Beveridge'a. Powstał na podstawie raportu przygotowanego przez Komitet ds. Ubezpieczeń Społecznych i został przekuty w plan zabezpieczenia społecznego. Uznano, że to państwo powinno odpowiadać za wiele czynników ryzyka, m.in. za bezrobocie, niezdolność do pracy, starość, zgon żywiciela rodziny czy niepełnosprawność. Jak się okazuje, to, co wydaje nam się dzisiaj oczywistością, przez całe wieki istnienia ludzkości wcale nią nie było. „.....”Mnożą się więc przywileje, emerytury dla 50-latków, zasiłki dla bezrobotnych tak wysokie, że nie opłaca się pracować, renty dla zdrowych, państwowe gwarancje kredytu dla „golców", czterodniowy tydzień pracy, pomoc dla wszystkich. Państwo może wszystko, możemy zadłużać się w nieskończoność, jesteśmy coraz bliżej raju – opowiadają wyborcom politycy. Na przykład w Europie wydatki na cele socjalne przekraczają 30 proc. PKB. „...(więcej )
Zbyszek „Gdyby z podobną tezą: "Ameryka jest oligarchią" wystąpiła agencja RIA-Novosti, albo Russia Today. Gdyby z taką tezą wystąpił kolejny bloger poszukujący spiskowych wyjaśnień polityki, można by ją śmiało zlekceważyć. USA ma mają wielu zaprzysiężonych wrogów, którzy obrzucą to państwo błotem.Gdy teza ta jednak pada w czasopiśmie The Washington Times, a jest konsekwencją pracy dwóch amerykańskich profesorów z uniwersytetów Princeton i Northwestern, to wygląda ona już nie na tezę, ale informację o aktualnym ustroju USA. "Kto rządzi? Kto naprawdę ma władzę? Do jakiego stopnia większość obywateli USA jest suwerenem, półsuwerenem czy też jest głównie bezsilna?" - stawiają pytanie Gilens i Page, odwołując się do prac naukowych dotyczących amerykańskiego życia politycznego.W swojej pracy naukowej autorzy postanowili sprawdzić, która z grup wskazywanych przez ich poprzedników, faktycznie rządzi Stanami Zjednoczonymi: większość obywateli, grupa najbogatszych, ogólne grupy interesów, czy też grupy interesów tworzone przez korporacje.Do swojej pracy wybrali 1779 przypadków rozstrzygnięć politycznych na szczeblu federalnym, które zapadały pomiędzy 1981 a 2002 rokiem. Do jakich wniosków doszli? "Podczas gdy preferencje elit ekonomicznych i zorganizowanych grup interesu wpływają na rozstrzygnięcia polityczne, preferencje przeciętnych Amerykanów wydają się mieć na nie wpływ minimalny, bliski zeru. Preferencje elit ekonomicznych mają daleko bardziej niezależny wpływ na zmiany polityczne niż preferencje zwykłych ludzi. Nie znaczy to, że przeciętni obywatele zawsze przegrywają. Często zapadają rozstrzygnięcia zgodne z ich preferencjami, ale tylko dlatego, że te właśnie rozstrzygnięcia popiera elita finansowa. Co wyniki naszej pracy mówią o demokracji w Ameryce? (...) Wskazują one, że w USA większość - nie rządzi, przynajmniej w sensie wpływania na polityczne decyzje i rozstrzygnięcia. Kiedy większość obywateli nie zgadza się z elitą ekonomiczną i/lub grupami interesów, zazwyczaj przegrywa. Co więcej, z powodu wbudowanej w amerykańską politykę tendencji do utrzymywania status quo, nawet spore mniejszości preferujące jakieś rozwiązania polityczne, nie osiągają swoich celów. Na przekór, poważnie wyglądającym empirycznym danym, wspierającym wcześniejsze teorie rządów większości, nasze analizy sugerują, że większość Amerykanów ma mały wpływ na politykę przyjmowaną i prowadzoną przez rząd. (...) Wierzymy, że jeśli kierunki polityki są dominowane przez potężne organizacje biznesowe oraz małą liczbę bogatych obywateli, to aspiracje Ameryki do bycia demokratycznym społeczeństwem są poważnie zagrożone"....(źródło)

WD 90 „"Socjalizm świetnie nadaje się do fałszowania świadomości zbiorowej, gdyż jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta." ….”W przededniu przystąpienia Wielkiej Brytanii do EWG, Harold Wilson, przywódca Parrtii Pracy, rozpraszał wszelkie wątpliwości i stwierdzał kategorycznie, że przyszła zjednoczona Europa będzie socjalistyczna. Podczas pierwszego przemówienia tego polityka w Izbie Gmin a'propos członkostwa w Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej zaznaczył dobitnie, że Uważamy, więc ten plan (...) nie za upowszechnienie wolnej gospodarki, ale zmianę polityki (...), a w naszym rozumieniu będzie to oznaczać więcej kontroli, więcej pozytywnych narzędzi planowania socjalistycznego, więcej posługiwania się własnością publiczną(...) „...(więcej)

Profesor Niall Ferguson „ Państwo opiekuńcze zwykło się uważać za wynalazek brytyjski „....” Tymczasem pierwszy obowiązkowy system obowiązkowych państwowych emerytur wprowadzono nie w Wielkiej Brytanii, ale w Niemczech. Dopiero dwadzieścia lat później Brytyjczycy poszli za przykładem Niemców. „...” Prawo o ubezpieczeniu społecznym wprowadził Otto Bismarck , aby jak , jak sam to ujął w 1880 roku „ w szerokich masach nieposiadających rozbudzić konserwatywny stan umysłu wynikający ze świadomości posiadania prawa do emerytury „. Bismarck uważał ,że „łatwiej poradzić sobie z człowiekiem , który na starość może liczyć na emeryturę [….] niż z człowiekiem , który nie a takiej perspektywy „ Ku zaskoczeniu swoich liberalnych oponentów przyznawał otwarcie ,że to „ państwowo – socjalistyczna idea„ ….” Bismarck nie kierował się jednak motywami altruistycznymi „ Każdy kto opowie się za ta ideą – stwierdzał – dojdzie w przyszłości do władzy. Wielka Brytania poszła z przykładem Bismarcka dopiero w w 1908 roku , kiedy ówczesny kanclerz skarbu , liberał z przekonania wprowadził skromne i i uzależnione od dochodów emerytury dla osób powyżej 70 roku życia „...”Chociaż Lloyd George był człowiekiem lewicy podzielał pogląd Bismarcka , że wprowadzenie tego typu uregulowań zapewnia głosy wyborców w kontekście gwałtownie rozszerzającego się praw wyborczego . Biednych było więcej niż bogatych „.....” W przemówieniu radiowym wygłoszonym w marcu 1943 roku Churchill wymienił ...”obowiązkowe ubezpieczenie państwowe od kołyski aż po grób dla przedstawicieli wszystkich grup społecznych „, zniesienie bezrobocia dzięki polityce rządu , polegającej na wywieraniu równoważącego wpływu na rozwój gospodarczy , który w zależności od potrzeb można przyspieszać lub spowalniać „ , „ rozszerzenie aktywności państwa w zakresie własności o przedsiębiorczości , rozwój budownictwa komunalnego , reformy w szkolnictwie państwowym oraz szerszy dostęp do usług medycznych i opieki społecznej” „...(więcej )
  Profesor Niall Ferguson” Pierwszą na świecie superpotęgą , która wcieliła w życie zasady państwa opiekuńczego w sposób najpełniejszyi z najbardziej imponującym skutkiem , nie była jednak Wielka Brytania, ale Japonia . Trudno znaleźć bardziej klarowny przykład ilustrujący bliskie więzi łączące państwo opiekuńcze z państwem militarnym „....”W rzeczywistości Japończycy wypracowali własny model państwa opiekuńczego i zaczęli to robić na długo przed zakończeniem II Wojny Światowej . Nie kierował nimi bynajmniej społeczny altruizm , ale typowe dla połowy XX wieku zapotrzebowanie na sprawnych młodych żołnierzy i robotników Jak stwierdził amerykański politolog Harold D Lasswell , Japonia w latach 30 XX wieku była państwem garnizonowym . Zawierała jednak w sobie obietnicę państwa militarnego , a zarazem opiekuńczego, oferują Japończykom bezpieczeństwo socjalne w zamian za ponoszenie ofiar wojennych „.. ...(więcej )

013 rok „ Holendrzy projektują eutanazję 70 latków „ ..”Członkowie grupy Z Własnej Woli (Uit Vrije Wil) zbierają podpisy pod projektem ustawy, która legalizuje pomoc w samobójstwie dla wszystkich, którzy mają więcej niż 70 lat. Poparcie dla inicjatywy jest olbrzymie. Profesor Dick Swaab z Holenderskiego Instytutu Neurologii (NIN), który jest członkiem Uit Vrije Wil, nie kryje zadowolenia. - Nie mamy żadnych problemów ze znalezieniem zwolenników - mówi. - Potrzebowaliśmy 40 tys. podpisów, żeby nasza ustawa została poddana pod głosowanie w parlamencie. Tę ilość podpisów zebraliśmy w cztery dni”...Z tego samego artykułu o mordowaniu 12 letnich dzieci „Po drugie, pacjent musi mieć więcej niż 12 lat, a jego stan zdrowia nie może dawać nadziei na poprawę. '...(więcej)

2009 rok „Zasłużona dla fińskiej kultury pisarka Kaari Utrio wywołała w swoim kraju wrzenie, gdy zaproponowała eutanazję dla osób po siedemdziesiątce.”.. Szybko umierający człowiek to pożytek dla społeczeństwa. Skąd dla wszystkich osób w podeszłym wieku zdobędziemy opiekunów? – pyta Utrio. I proponuje, by w ośrodkach zdrowia rozdawano starszym ludziom „przyjazne tabletki nasenne”. ….(więcej )

Milton Friedman („Podstawowym złem paternalistycznych programów jest ich wpływ na szkielet naszego społeczeństwa. Osłabiają rodzinę, zmniejszają bodźce do pracy, oszczędności,  innowacji, ograniczają naszą wolność" – napisał w „Wolnym wyborze") czy Friedrich Hayek („Im bardziej pozycja ludzi staje się zależna od działań rządu, tym bardziej będą się domagali, aby ten dążył do (...) sprawiedliwości rozdzielczej. Tak długo, jak długo wiara w sprawiedliwość społeczną kieruje działaniem politycznym, proces ten musi stopniowo przybliżać się do systemu totalitarnego"). „...(więcej )

Ważne Zbyszek „ "Ameryka jest oligarchią"....”"Podczas gdy preferencje elit ekonomicznych i zorganizowanych grup interesu wpływają na rozstrzygnięcia polityczne, preferencje przeciętnych Amerykanów wydają się mieć na nie wpływ minimalny, bliski zeru.”...”Wierzymy, że jeśli kierunki polityki są dominowane przez potężne organizacje biznesowe oraz małą liczbę bogatych obywateli, to aspiracje Ameryki do bycia demokratycznym społeczeństwem są poważnie zagrożone" Mark Blyth„ 400 najbogatszych Amerykanów posiada więcej aktywów niż 150 milionów najuboższych Amerykanów...(więcej)

Ferguson „„. Bismarck uważał ,że „łatwiej poradzić sobie z człowiekiem , który na starość może liczyć na emeryturę [….] niż z człowiekiem , który nie a takiej perspektywy „ Ku zaskoczeniu swoich liberalnych oponentów przyznawał otwarcie ,że to „ państwowo – socjalistyczna idea„ ….” Bismarck nie kierował się jednak motywami altruistycznymi „ Każdy kto opowie się za ta ideą – stwierdzał – dojdzie w przyszłości do władzy. „...”.”Chociaż Lloyd George był człowiekiem lewicy podzielał pogląd Bismarcka , że wprowadzenie tego typu uregulowań zapewnia głosy wyborców w kontekście gwałtownie rozszerzającego się praw wyborczego .

Mój komentarz Jak to jest możliwe ,że im więcej socjalizmu tym mniej Amerykanie mają do powiedzenia we własnym kraju i tym potężniejsi są oligarchowie . Dlaczego aby wygrać wybory w Polsce trzeba tańczyć z emerytami i rencistami na trupie Polski. Bo oligarchowie właśnie aby zlikwidować demokrację wprowadzali socjalizm , czyli emerytury, zasiłki , przymusowe ubezpieczenia społeczne , podatek dochodowy, vat . W socjalistycznych państwach Konsensusu Waszyngtońskiego pozwalając głosować rzeszom i armiom emerytów, rencistów, bezrobotnych, samotnych matek zniszczono władze polityczną, sprowadzając ośrodki polityczne takiej jak rządy,. Czy parlamenty do roli nadzorców a państw do roli folwarków pańszczyźnianych ZUS zbankrutował , demografia, zbankrutowała , a to o co robi Tusk i co mówi Hofman pokazuję najdobitniej że nie istnieją żadne realne ośrodki władzy w Polsce Bo co znaczy realny silny ośrodek władzy. To znaczy taki, ,który może wprowadzać prawa , które służą narodowi , jego wolnościom, rozwojowi gospodarczemu , naukowemu, cywilizacyjnemu . Wszyscy wiemy że system , ustrój społeczno ekonomiczny w Polsce załamał się, upadł , a pomimo to i Tusk, Hofman , aby wygrać wybory muszą utrwalać patologiczny system. Wcześniej , czy później emerytów i rencistów albo pozabija się jak chcą lewacy w ubojniach emerytalnych, albo będą żyli w skrajnej nędzy , będą zdychać , bo ich głosy kupuje się teraz nędzą rodzin pracujących i wychowujących dzieci , kupuje się milionami nierodzonych Polaków. Inny rozwój wypadków . Kiedy za kilkadziesiąt lat świat arabski będzie liczył 500 milionów ludzi, a Afryka trzy i pól miliarda , a Polska dwadzieścia milionów ,to Polska zostanie najechana , polscy emeryci natychmiast pozbawieni emerytur System emerytalny i rentowy tak czy inaczej zostanie zlikwidowany . Ustawowo opieka nad ludźmi starymi powinny zajmować się ich dzieci . W Chinach za nie dopełnienie tego obowiązku idzie się do więzienia Dlatego lepiej jest go zlikwidować teraz, kiedy jeszcze ci emeryci maja jakieś dzieci , które mogą się nimi zaopiekować niż kiedy obce hordy wyrzucą ich zimą z ich domów do jakiś obozów namiotowych w których będą zdychać z mrozu i braku jedzenia Należy natychmiast zlikwidować przymusowe ubezpieczenia, podatek dochodowy, i vat dla zwykłych Polaków. Państwo powinno przejąć monopole , wprowadzić powszechny podatek do transakcji .Polacy staną się bogaci, a Polska rozkwitnie Ustawowo opieka nad ludźmi starymi powinny zajmować się ich dzieci . W Chinach za nie dopełnienie tego obowiązku idzie się do więzienia Jednak państwo powinno być w sytuacji gdy starcy, czy chorzy nie maja dzieci , a ani kościół , czy instytucja charytatywna nie zaopiekuje się nimi to powinny istnieć instytucje jałmużn państwowej , które powinny rozdawać potrzebną żywność i lekarstwa Marek Mojsiewicz

30 sierpnia 2014 Z Tuska w UE, będziemy mieli tyle samo co z Buzka

1. Wczoraj już w mediach w Polsce, premier Donald Tusk został wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej, następcę Belga, Hermana Van Rompuya, który jakoś specjalnie nie dał się zapamiętać Europejczykom. Wprawdzie o kandydacie na to stanowisko, unijni przywódcy będą rozmawiali dopiero podczas dzisiejszego szczytu w Brukseli ale nie ulega wątpliwości, że na dwa wakujące stanowiska (przewodniczącego Rady i Wysokiego przedstawiciela ds. stosunków zewnętrznych i bezpieczeństwa), poszukiwani są przedstawiciel (przedstawicielka) europejskiej chadecji i europejskich socjalistów, ponieważ obydwa ugrupowania zawarły już drugi raz z rzędu koalicję w Parlamencie. Komisarzem ds. zagranicznych ma być ponoć włoska socjalista więc przewodniczącym Rady, będzie przedstawiciel chadecji i ten warunek Tusk spełnia, bo Platforma jest członkiem tej frakcji w PE. Jednak w tej sprawie nic nie jest pewne, bo są rozważane i inne kandydatury na szefa Rady (premierów Irlandii , Finlandii), może także dojść do zamiany propozycji, przewodniczący Parlamentu dla socjalistów, a komisarz ds. zagranicznych dla chadeków.

2. Niezależnie jak się potoczy sprawa kandydatury Donalda Tuska na przewodniczącego Rady (oczywiście jej kibicuję) trzeba wyraźnie powiedzieć, że to unijne stanowisko ma raczej charakter dekoracyjny. Przewodniczący Rady bowiem jak wynika z zapisów w Traktacie Lizbońskim prowadzi jej posiedzenia i przygotowuje w konsultacji z szefami rządów i głowami państw członkowskich jej agendę. Podczas obrad w tych punktach, w których dochodzi do rozbieżności pomiędzy poszczególnymi krajami członkowskimi przewodniczący zajmuje się także wypracowywaniem stanowisk kompromisowych (jeżeli jest to na danym posiedzeniu możliwe). Wreszcie przewodniczący Rady reprezentuje ją na zewnątrz, choć ma to miejsce dosyć rzadko, ponieważ w ważnych spotkaniach międzynarodowych najważniejsze kraje członkowskie UE, są reprezentowane przez swoich przywódców. Kompetencje te, są jak widać bardzo podobne do obowiązków przewodniczącego Parlamentu tyle tylko, że o ile szef PE organizuje pracę posłów i prowadzi obrady, przewodniczący Rady wykonuje te obowiązki w odniesieniu do szefów rządów i głów państw.

3. Podkreślam tę analogię ponieważ Polska miała już „ważne” stanowisko w instytucjach unijnych, przewodniczącym Parlamentu Europejskiego został wybrany w 2009 roku na pół kadencji (2,5 roku), europoseł Jerzy Buzek. Pamiętam tamtą atmosferę uniesienia w mediach w Polsce, rozbudzano wielkie oczekiwania związane z tym wyborem, mieliśmy jako kraj uzyskać jakieś bliżej nieokreślone pożytki z tego wyboru. Nie przypominam sobie aby jakakolwiek polska sprawa w związku z tym przewodniczeniem została w Unii załatwiona, ba parę spraw fundamentalnie ważnych dla naszego kraju, którymi osobiście zajmował się Jerzy Buzek, przegraliśmy z kretesem (na przykład doszło do zaostrzenia bardzo dla nas niekorzystnej polityki klimatyczno-energetycznej UE, a finalizacja tego procesu nastąpi tej jesieni). Jerzy Buzek dzięki temu przewodniczeniu, poprawił tylko swój prestiż na unijnym form i stał się bardziej rozpoznawalnym parlamentarzystą i to niestety wszystkie pożytki z jego kierowania parlamentem.

4. Nie chciałbym być złym prorokiem ale jeżeli Donald Tusk zostanie jednak przewodniczącym Rady, to dla Polski z tego tytułu nie spodziewam się jakiś „nadzwyczajnych profitów”. Zresztą to także nie najlepsze proroctwo dla Unii, skoro premier Tusk przez 7 lat w Polsce, nie dawał sobie rady z rządzeniem, to trudno sobie wyobrazić aby lepiej poprowadził unijne sprawy nawet w tak wąskim zakresie jakie wynikają z niewielkich kompetencji przewodniczącego Rady Europejskiej. Kuźmiuk

Naukowcy o istocie ustroju, który chce obalić Kaczyński Prof. Mujahid Kamran – 7.06.2011 tłumaczenie Ola GordonNależy także pamiętać, że obecnie 80% amerykańskich elektronicznych i drukowanych mediów należy do tylko 6 dużych korporacji.”...”Kontrola USA i globalnej polityki przez najbogatsze rodziny na naszej planecie jest dokonywana w mocny, gruntowny i tajny sposób. Kontrola ta rozpoczęła się w Europie i ma ciągłość, którą można prześledzić aż do chwili, gdy bankierzy odkryli, że bardziej opłacało się udzielanie kredytów i pożyczek rządom niż potrzebującym osobom. „...”USA to kraj kontrolowany przez prywatną Rezerwę Federalną, którą z kolei kontroluje kilka rodzin bankowych, ustanowionych przez oszustwa w pierwszej kolejności. „....”Elita jest właścicielem mediów, banków, przemysłu obronnego i ropy naftowej. W książce Who’s Who of the Elite [Kto jest kim w elicie], Robert Gaylon Ross Sr. twierdzi: „Według mnie, są właścicielami amerykańskich sił zbrojnych, NATO, służb specjalnych, CIA, Sądu Najwyższego i wielu sądów niższej instancji. Wydają się kontrolować, bezpośrednio lub pośrednio, większość stanów, powiatów i lokalne organy ścigania”. „...”Elita dysponuje licznymi „think tank” [grupy ekspertów], które działają na rzecz rozszerzenia, konsolidacji i utrwalania jej pozycji na świecie. Królewski Instytut Spraw Międzynarodowych (RIIA), Rada Stosunków Międzynarodowych (CFR), Grupa Bilderberg, Komisja Trójstronna, oraz wiele innych podobnych organizacji, są finansowane przez elity i dla nich pracują. Te zespoły ekspertów publikują czasopisma, takie jak Foreign Affairs, w którym te imperialistyczne i przeciwko ludzkości pomysły są tworzone jako publikacje, a następnie, w razie potrzeby, rozbudowywane w postaci książek, które są szeroko reklamowane. „...”Zbigniew Brzeziński, Henry Kissinger et al, jak również neokońscy „thinkers” [myśliciele], swoją pozycję i dobre życie zawdzięczają przede wszystkim elicie. Jest to ważna sprawa, którą musimy zawsze pokazywać. Ci myśliciele i pisarze są na liście płac elity i dla nich pracują. Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości co do tego oświadczenia, to może pomóc przeczytanie następujących cytatów z wszechstronnie zbadanej książki prof. Peter Dale Scotta, The Road to 9/11– Wealth, Empire, and the Future of America [Droga do 11 IX – bogactwo, imperium i przyszłość Ameryki] (University of California Press, 2007):… Protegowanego przez Bundy’ego absolwenta Harwardu Kissingera mianowano doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego, po przewodniczeniu przez niego ważnej „grupie roboczej” w CFR. Jako były asystent Nelsona Rockefellera, Kissinger otrzymał od niego pieniądze żeby dla CFR napisał książkę o ograniczonych działaniach wojennych. Prowadził też przegraną kampanię Rockefellera nominacji prezydenckich w 1968 roku. Tak więc Rockefeller i CFR mogli zostać wyłączeni z kontroli Partii Republikańskiej, ale nie z republikańskiego Białego Domu. (str. 22)”...”Również wiele mówiący jest następujący cytat ze str. 38 książki:Relacje Kissinger – Rockefeller były złożone i z pewnością silne. Dziennikarz śledczy Jim Hougan napisał: „Kissinger, ożeniony z byłą asystentką Rockefellera, właściciel posiadłości w Georgetown, którego zakup był możliwy tylko przez dary i pożyczki od Rockefellera, zawsze był protegowanym swego patrona Nelsona Rockefellera, nawet jeśli nie pracował dla niego bezpośrednio”.Prof. Scott dodaje:Pojawienie się Nixona i Kissingera w Białym Domu w 1969 roku, zbiegło się z mianowaniem Dawida Rockefellera na dyrektora wykonawczego w Chase Manhattan Bank. Polityka zagraniczna detente duetu Nixon – Kissinger była bardzo zgodna z zamiarem Rockefellera na umiędzynarodowienie działalności bankowej Chase Manhattan. Tak więc w 1973 roku Chase Manhattan był pierwszym amerykańskim bankiem, który otworzył filię w Moskwie. Kilka miesięcy później, dzięki zaproszeniu zorganizowanemu przez Kissingera, Rockefeller został pierwszym amerykańskim bankierem, który rozmawiał z komunistycznymi przywódcami chińskimi w Pekinie.”...”Jak zauważył John Coleman w otwierającej oczy książce, The Tavistock Institute on Human Relations – Shaping the Moral, Spiritual, Cultural, Political and Economic Decline of the United States of America [Tavistock Institute on Human Relations - kształtowanie moralnego, duchowego, kulturowego, politycznego i gospodarczego upadku USA], to w 1913 roku powstał Instytut w Wellington House w Londynie, do manipulowania opinią publiczną. Według Colemana: Współczesna nauka o masowej manipulacji narodziła się w Wellington House w Londynie, krzepkie niemowlę akuszerowane przez lordów Northcliffe’a i Rothmere’a. Za finansowanie przedsięwzięcia odpowiadali monarchia brytyjska, lord Rotszyld i Rockefellerowie … celem tych w Wellington House było wpływanie na zmianę opinii Brytyjczyków, którzy stanowczo sprzeciwiali się wojnie z Niemcami, ogromne zadanie, które zrealizowano przez „kreowanie opinii” metodą badania opinii publicznej. Zatrudnieni zostali Arnold Toynbee, przyszły dyrektor badań w Królewskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (RIIA), lord Northcliffe i Amerykanie, Walter Lippmann i Edward Bernays. Lord Northcliffe był związany z Rotszyldami przez małżeństwo.”...”Tavistock Institute ma budżet $6 mld i pod jego kontrolą jest 400 organizacji wraz z 3000 ośrodków badawczych, głównie w USA. Stanford Research Institute, Hoover Institute, Aspen Institute w Colorado, i wiele innych, poświęconych manipulacji amerykańskiej, a także światowej opinii publicznej, to filie Tavistock. To pomaga wyjaśnić, dlaczego amerykańska opinia publiczna, ogólnie rzecz biorąc, jest tak zahipnotyzowana, że nie jest w stanie jasno widzieć rzeczy i na nie reagować. [to tym instytutem zajmuje się David Icke – przyp. tłum.]Zajmujący się Bilderbergami dziennikarz śledczy, Daniel Estulin, cytuje z książki Mary Scobey To Nurture Humanness [Kształcenie ludzkości], oświadczenie przypisane prof. Raymondowi Houghton, że CFR już od bardzo dawna wiedziała, że „nieuchronna jest absolutna kontrola zachowań … bez zdawania sobie sprawy przez ludzkość, że zbliża się kryzys”.Należy także pamiętać, że obecnie 80% amerykańskich elektronicznych i drukowanych mediów należy do tylko 6 dużych korporacji. Sytuacja ta powstała w ostatnich dwóch dekadach. Te korporacje są własnością elity. Jest prawie niemożliwe by człowiek, który jest zorientowany w tym co dzieje się na poziomie globalnym, oglądał, nawet przez kilka minut, zniekształcenia, kłamstwa i fabrykacje, nieustannie podawane przez te media, organy elity dokonujące propagandy i pranie mózgów.”...”Brzeziński twierdzi, że po raz pierwszy w historii ludzkości nie euro-azjatyckie mocarstwo stało się dominujące i musi zdobyć władzę nad Eurazją, jeśli ma pozostać dominującym mocarstwem światowym: „Dla Ameryki główną geopolityczną nagrodą jest Eurazjia … Około 75% ludzi na świecie żyje w Eurazji … Eurazja stanowi około 60% światowego PKB i około 3 / 4 znanych światowych źródeł energii”. „...”Brzeziński pisze: „Ale to na najważniejszym boisku świata – w Eurazji – w pewnym momencie może się pojawić potencjalny rywal Ameryki. To skupianie się na kluczowych graczach i prawidłowym ocenianiu regionu musi być punktem wyjścia do formułowania amerykańskiej strategii geopolitycznej dla długoterminowego zarządzania eurazjatyckimi interesami geopolitycznymi Ameryki”. „...”W swojej książce Brzeziński pokazał dwie bardzo ciekawe mapy – jedna z nich jest podpisana The Global Zone of Percolating Violence [Strefa globalna sączącej się przemocy] (str. 53) i druga (str. 124) jest podpisana The Eurasian Balkans [Eurazjatyckie Bałkany]. Pierwsza z nich pokazuje region obejmujący następujące kraje: Sudan, Egipt, Arabia Saudyjska, Turcja, Syria, Irak, Iran, wszystkie państwa Azji Środkowej, Afganistan, Pakistan i części Rosji, a także Indie. Druga to dwa kręgi, krąg wewnętrzny i krąg zewnętrzny – w zewnętrznym są te same kraje, jak na pierwszej mapie, ale wewnętrzny obejmuje Iran, Afganistan, wschodnią Turcję i byłe republiki radzieckie w Azji Środkowej.„Ten ogromny region, rozdarty przez zmienne nienawiści i otoczony przez konkurujących ze sobą potężnych sąsiadów, może być głównym polem bitwy … „ pisze Brzeziński. Dalej pisze: „Możliwe wyzwanie wobec amerykańskiego prymatu ze strony islamskiego fundamentalizmu może być częścią problemu tego niestabilnego regionu”. To zostało napisane w czasie, gdy tego rodzaju fundamentalizm nie był problemem”...(źródło )
Zbyszek „Gdyby z podobną tezą: "Ameryka jest oligarchią" wystąpiła agencja RIA-Novosti, albo Russia Today. Gdyby z taką tezą wystąpił kolejny bloger poszukujący spiskowych wyjaśnień polityki, można by ją śmiało zlekceważyć. USA ma mają wielu zaprzysiężonych wrogów, którzy obrzucą to państwo błotem.Gdy teza ta jednak pada w czasopiśmie The Washington Times, a jest konsekwencją pracy dwóch amerykańskich profesorów z uniwersytetów Princeton i Northwestern, to wygląda ona już nie na tezę, ale informację o aktualnym ustroju USA. "Kto rządzi? Kto naprawdę ma władzę? Do jakiego stopnia większość obywateli USA jest suwerenem, półsuwerenem czy też jest głównie bezsilna?" - stawiają pytanie Gilens i Page, odwołując się do prac naukowych dotyczących amerykańskiego życia politycznego.W swojej pracy naukowej autorzy postanowili sprawdzić, która z grup wskazywanych przez ich poprzedników, faktycznie rządzi Stanami Zjednoczonymi: większość obywateli, grupa najbogatszych, ogólne grupy interesów, czy też grupy interesów tworzone przez korporacje.Do swojej pracy wybrali 1779 przypadków rozstrzygnięć politycznych na szczeblu federalnym, które zapadały pomiędzy 1981 a 2002 rokiem. Do jakich wniosków doszli? "Podczas gdy preferencje elit ekonomicznych i zorganizowanych grup interesu wpływają na rozstrzygnięcia polityczne, preferencje przeciętnych Amerykanów wydają się mieć na nie wpływ minimalny, bliski zeru. Preferencje elit ekonomicznych mają daleko bardziej niezależny wpływ na zmiany polityczne niż preferencje zwykłych ludzi. Nie znaczy to, że przeciętni obywatele zawsze przegrywają. Często zapadają rozstrzygnięcia zgodne z ich preferencjami, ale tylko dlatego, że te właśnie rozstrzygnięcia popiera elita finansowa. Co wyniki naszej pracy mówią o demokracji w Ameryce? (...) Wskazują one, że w USA większość - nie rządzi, przynajmniej w sensie wpływania na polityczne decyzje i rozstrzygnięcia. Kiedy większość obywateli nie zgadza się z elitą ekonomiczną i/lub grupami interesów, zazwyczaj przegrywa. Co więcej, z powodu wbudowanej w amerykańską politykę tendencji do utrzymywania status quo, nawet spore mniejszości preferujące jakieś rozwiązania polityczne, nie osiągają swoich celów. Na przekór, poważnie wyglądającym empirycznym danym, wspierającym wcześniejsze teorie rządów większości, nasze analizy sugerują, że większość Amerykanów ma mały wpływ na politykę przyjmowaną i prowadzoną przez rząd. (...) Wierzymy, że jeśli kierunki polityki są dominowane przez potężne organizacje biznesowe oraz małą liczbę bogatych obywateli, to aspiracje Ameryki do bycia demokratycznym społeczeństwem są poważnie zagrożone"....( więcej )

Mark Blyth„ 400 najbogatszych Amerykanów posiada więcej aktywów niż 150 milionów najuboższych Amerykanów...(więcej)

Kenneth Rogoff „Czytając nową, ważną książkę Thomasa Piketty'a „Capital in the Twenty-First Century” (Kapitał w 21. Wieku) można dojść do wniosku, że takiej nierówności jak dzisiaj nie było na świecie od czasów baronów-rabusiów i królów. „..”Błyskotliwa książka Piketty’ego dokumentuje natomiast nierówności wewnątrz poszczególnych krajów i skupia się głównie na państwach bogatych.„...”. Dziwne, bo po przeczytaniu innej wspaniałej nowej książki, „The Great Escape” [Wielka ucieczka] Angusa Deatona, można sądzić, że obecnie jest więcej równości. „...”w ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci w krajach rozwijających się, głównie w Azji, z naprawdę rozpaczliwej nędzy wydobyło się parę miliardów ludzi. Ten sam mechanizm, który w krajach bogatych spowodował zwiększenie nierówności, w skali globalnej oznaczał wyrównanie warunków dla miliardów ludzi. Gdyby spojrzeć z boku, nadając takie samo znaczenie losowi – powiedzmy – Hindusa, co Amerykanina czy Francuza, należałoby uznać, że jeśli chodzi poprawę bytu biednych, to minione 30 lat należy do najlepszych pod tym względem okresów w historii. „.....”Brent Neiman i Loukas Karabarbounis z Uniwersytetu Chicagowskiego dowodzą, że w skali globalnej udział płac w PKB spada już od lat 70. XX zeszłego stulecia. „...”Piketty ma rację co do tego, że stopy zwrotu z kapitału w ostatnich kilku dekadach wzrosły, „Kenneth Rogoff, profesor ekonomii i polityki publicznej na Uniwersytecie Harvarda, laureat nagrody Deutsche Bank w dziedzinie ekonomii finansowej za 2011 rok. Był głównym ekonomistą Międzynarodowego Funduszu Walutowego w latach 2001- 2003. Jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów ds. międzynarodowych stosunków gospodarczych, autorem wpływowych publikacji na temat światowych finansów, polityki monetarnej i fiskalnej oraz rozwoju gospodarczego. ...(więcej ) )

Andrzej Lubowski „Ujawnia się przerażająca ignorancjaczęści tzw. elit politycznych. Ciekawe, czy przedstawiciele Tea Party zdają sobie sprawę, że wszystkie dochody budżetu państwa w tym roku (2173 mld dol.) nie wystarczą na pokrycie wydatków rządu na emerytury, zdrowie i zasiłki dla niepełnosprawnych i ubogich (2238 mld dol.)? Więc gdyby rząd nie wydał ani centa na wojsko, służby graniczne, kontrolerów ruchu lotniczego, drogi, koleje, mosty, nauczycieli etc., nie wspominając o pomocy dla zagranicy, to i tak musiałby pożyczać. ...(więcej )

Grover G. Norquist …...Czy Podatki są cholernie za wysokie ? „…...”Tak więc wybór jakiemu musi stawić czoła Ameryka jest pomiędzy zarządzaniem tak wielkim rządem ( moje. w rozumieniu podatków i wydatków ) prezydenta Barcaka Obamy i jeszcze go zwiększać ?. Kto wie ? Ujmując to w eten sposób , Campbell wprowadza doktrynę Breżniewa do wydatków i podatków rządu amerykańskiego : cokolwiek rząd zabrał i wydaje to jest już ana zawsze scedowane przez Amerykanów na rzecz rządu , a ta część dochodów Amerykanów jeszcze im nie zabrana przez rząd jest sprawą jeszcze do uzgodnienia. „.....”Amerykanie są ludem księgi : Konstytucji . Zgodnie z wolą Ojców Założycieli rząd powinien odgrywać jak jak najmniejsza rolę w życiu Amerykanów , zapewniając jedynie obronę , rządy prawa , prawa własności i system sprawiedliwości , które będzie je strzegł. Pomimo ścisłych ram prawnych rząd Stanów Zjednoczonych rozwinął się do monstrualnym rozmiarów , jego kosztów utrzymania i władzy w ciągu ostatnich dwóch stuleci , głównie jako skutek zaangażowania się kraju w ciągłe wojny . Z każdym zbrojnym konfliktem Waszyngton zwiększał swoje wydatki i władzę opodatkowania pod oszukańczą flagą chwilowej konieczności i odwoływaniem się d patriotyzmu. Po każdej z tych wojen, rząd odmawiał powrotu do swojej poprzedniej wielkości i poziomu władzy. Wzrost rządu możemy zobaczyć w liczbach . Rząd federalny konsumował mniej niż 4 procent PKB w 1930 roku , 9.8 procent w 1940 roku , 16.2 w 1948 roku , 25 procent w 1965 roku , 30 procent w 2000 roku ( w porównaniu ze średnią krajów OECD 37 procent ) „..Obama w swoim nowym języku otworzył drzwi do wprowadzenia do USA podatku VAT w każdej chwili oraz podniesienia dotychczasowych podatków od 2014 r oku . „...” Zwolennicy wysokich podatków w USA wiedzą ,że tylko VAT , albo nałożenie podatków na energię może pokryć prognozowany w założeniach budżetowych Obamy wyższy poziom wydatków . podniesienie podatków dochodowych nie zapewni wystarczającej ilości pieniędzy. „....” Stary argument na rzecz „państwa dobrobytu „ jest taki ,że redystrybucja dokonywana przez rząd redukuje biedę . Jednak historia pokazała ,że to wzrost ekonomiczny redukuje biedę , przykładem Chiny Deng Xiaopingga , bardziej skutecznie niż redystrybucja dokonywana przez „państwo dobrobytu „, czego przykładem wojna USA z biedą, czy przykład europejskiego „państwa dobrobytu „ Dzisiejsi lewacy …..przestali mówić o redukcji ubóstwa , a zaczęli o redukcji nierówności , jest to skutek upadku ciągnących się dziesięciolecia wydatków na zbudowanie „państwa dobrobytu „ , które było celem rządu. Jedynie co się udało z sukcesem zrobić przez rząd to z redukcją nierówności to zniszczyć wysoko zarabiających obywateli , przy żadnej pomocy dla mających niskie dochody. Kryzys i anemiczny wzrost dokończą dzieła . Rezultatem ekonomicznej polityki Obamy , która skutkuje ubóstwem i wzrostem bezrobocia może być rozumiana jako część sukcesu w nowej wojnie z nierównością . „....” Jeden procent najlepiej zarabiających Amerykanów wpłaca 39.6 procent całych wpływów podatkowych USA . Pięć procent najlepiej zarabiających wpłaca 61 procent . Dziesięć procent płaci 72. 7 procenta . Pięćdziesiąt procent najmniej zarabiających zapewnia 2.4 procenta wpływów podatkowych . „.....” Mówienie o ekonomicznych klasach w USA jest tematem lekko wstydliwym. Pomiędzy 2001 , a 2007 rokiem 56 procent osób z niższych grup dochodów awansowało do grup wyższych . I na odwrót 66 procent spadło do grup niższych. „....” Podatek dochodowy , który został wprowadzony w 1913 roku wynosił siedem procent od dochodu i dotyczył tych , którzy zarobili 11.5 miliona dolarów liczonych w wartości na obecne dolary . Dzisiaj podatkiem jest obłożonych więcej niż połowa Amerykanów. „...” W swojej ostatniej książce „ The People Money” specjalista od sondaży Scott Rasmussen pisze ,że sondaże pokazują że 63 procent Amerykanów uważa ,że kraj jest nad podatkowany , 75 procent uważa ,że Amerykanie powinni płacić nie więcej niż 20 procent dochodu na rzecz rządu federalnego i samorządu lokalnego, 68 procent preferuje rząd z mniejszą opieką socjalną i niższymi podatkami , a tylko 22 procent chce większych podatków i większej opieki socjalnej. 71 procent Amerykanów jest przeciwna płaceniu wyższych podatków, aby zredukować deficyt federalny. …..” 52 procent Amerykanów chce rozciągnąć obniżki podatkowe Busha z 2001 i 2003 roku na wszystkich Amerykanów.”..” Ekonomiczny wzrost robi więcej dla zwiększenia wpływów podatkowych rządu , tworzenia nowych miejsc pracy , i redukcji ubóstwa niż przymusowy transfer dochodów i bogactwa . Jeśliby wzrost gospodarczy w USA wynosił 3 procent rocznie, anie dwa procent to przez jedną dekadę dochody budżetu federalnego wzrosłyby o 2.5 biliona. Czteroprocentowy wzrost zamiast dwuprocentowego w ciągu jednej dekady przyniósłby 5 bilionów , wystarczająco do zlikwidowania długo Obamy ...” Taki wzrost gospodarczy wymaga niższych podatków. Przykład poszczególnych stanów: kreacja nowych miejsc pracy i wzrost dochodów jest większy w tych stanach , które mają niższe podatki . W edycji z 2012 roku American Legislative Council raport „ Bogate stany, biedne stany „ w kategoriach wzrostu ekonomicznego , dziewięć stanów w których nie ma podatku dochodowego miały lepsze wyniki o 39 procent niż dziewic stanów stanów z najwyższymi podatkami .”... GROVER G. NORQUIST is President of Americans for Tax Reform....(więcej )
Tomasz Deptuła „ Sondaż Fed: 40 proc. Amerykanów wciąż żyje od wypłaty do wypłaty”...”Tylko 40 proc. badanych ma dysponuje funduszem na czarną godzinę, który pozwoliłby na pokrycie wszystkich wydatków domowych przez okres co najmniej trzech miesięcy. „....”Według Fed co ósma amerykańska rodzina nie dopina domowego budżetu. Kłopoty finansowe gospodarstw domowych to najczęściej problemy z otrzymaniem kredytu, długami zaciągniętymi na edukację lub z przejściem na emeryturę. Co trzeci badany przyznaje, że w ciągu 12 miesięcy poprzedzających badanie spotkał się z odmową przyznania kredytu lub suma udzielonej mu pożyczki była niższa od oczekiwanej. Aż 24 proc. gospodarstw domowych obciążonych jest długiem zaciągniętym na edukację. Jego średnia wysokość wynosi 27,8 tys. dolarów, co jest dla domowych budżetów poważnym obciążeniem. Nic więc dziwnego, że co piąta rodzina spłacająca pożyczki studenckie nie reguluje wszystkich spłat w terminie. „....”Aż 31 procent osób w wieku przedemerytalnym przyznaje, że nie ma żadnych oszczędności na starość i nie uczestniczy w żadnym planie emerytalnym poza państwowym systemem Social Security, gwarantującym bardzo skromne świadczenia. W grupie 55-64 latków odsetek ten wynosi 19 proc., co oznacza, że osoby te będą musiały się liczyć z poważnym obniżeniem stopy życiowej po przejściu na emeryturę. „ (więcej )
”Gubernator 47 procent" (przydomek wziął się stąd, że jeszcze niedawno Romney mówił z pogardą, iż prawie połowa Amerykanów, owe 47 proc., to uzależnione od zasiłków leniuchy) „...(więcej )
Jan Piński podziela  zdanie Haylan o „umieszczają na najwyższych stanowiskach służących im skorumpowanym interesom kandydatów” i podaje fakty „Amerykański bank inwestycyjny Goldman Sachs stał się głównym graczem w Europie. Pracowali dla niego obecny szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi, nowy premier Włoch Mario Monti, a współpracował nowy premier Grecji Lucas Papademos. „....”Po zakończeniu kariery politycznej dla Goldman Sachs rozpoczął pracę były premier Kazimierz Marcinkiewicz. Na przełomie 2008 i 2009 okazało się, że Goldman Sachs uczestniczył w ataku spekulacyjnym na złotówkę (Marcinkiewicz zaprzeczał, aby jego praca była związana z tym działaniami banku) „...(więcej)
"Wojna o pieniądz" Song Hongbing Kto pragnie uzależniać ludzi od kredytów? Do kogo należy amerykańska Rezerwa Federalna? Po co stworzono Międzynarodowy Fundusz Walutowy? A przede wszystkim: w jaki sposób prowadzona jest globalna wojna o pieniądz? Song Hongbing, chiński analityk finansowy, stara się odpowiedzieć na te pytania, spoglądając na świat zachodni z zewnątrz i usiłując dociec, w którym momencie ta dynamicznie rozwijająca się cywilizacja popełniła błąd, który doprowadził do dzisiejszego permanentnego kryzysu i rosnącego zadłużenia. Jego opowieść obejmuje ostatnie trzy wieki historii Europy i Ameryki, poczynając od założenia Banku Anglii w 1694 roku, poprzez dzieje rodziny Rothschildów i ich imperium finansowego, powołanie Rezerwy Federalnej, udział kół finansowych w inspirowaniu dwóch wielkich wojen światowych, rezygnację z parytetu złota, aż po kryzys naftowy lat siedemdziesiątych, klęskę "azjatyckich tygrysów" w latach dziewięćdziesiątych i ostatni kryzys finansowy na rynku nieruchomości USA. Przedstawiając dzieje powolnego upadku Zachodu polegającego na dobrowolnym oddawaniu się państw w niewolę banków, autor pragnie ostrzec Chiny i inne dynamicznie rozwijające się kraje Azji przed popełnieniem błędów, które mogą doprowadzić do utraty nie tylko dobrobytu, ale także suwerenności.Jednakże ta książka, pisana dla azjatyckiego czytelnika, może być również pouczająca dla nas. Choć bowiem popełniliśmy już wiele z błędów, o których pisze autor, zawsze jest nadzieja, że nie będziemy popełniać następnych. „...(więcej)
Jan Piński „Podobno Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy walczą z kryzysem. Dwanaście lat temu Joseph Stiglitz, główny ekonomista BŚ oskarżył swoją instytucję o grabież krajów, którym rzekomo miała pomagać.„....”Stiglitz, to osoba, którą trudno dyskredytować. W 2002 r. dostał nagrodę Nobla z ekonomii. Gdy publicznie skrytykował Bank Światowy i MFW został zmuszony do rezygnacji. Dziś Polska i inne kraje mają przekazać fundusze do MFW, za które będzie on "walczyć" z kryzysem.Zobaczmy jak wyglądała ta "walka" pod koniec ubiegłego wieku.Odchodząc Stiglitz zabrał ze sobą dużo dokumentów. Wynika z nich, że MFW uzależniał pomoc dla znajdujących się w kryzysie państw od podpisania tajnego protokołu złożonego ze 111 artykułów, w których znajdowały się zobowiązania do wyprzedaży narodowego majątku (surowce naturalne, infrastruktura, banki itp.). Aby "pomóc" klasie politycznej w podejmowaniu decyzji część z pieniędzy ze sprzedaży dóbr była transferowana na tajne konta z przeznaczeniem na łapówki.”....”Teraz przykład z ostatnich tygodni. Gdy Węgry poprosiły w grudniu ubiegłego roku o pomoc, to MFW i UE nie zgodziły się, bo ich zdaniem rząd dopuścił się zamachu na niezależny bank centralny. Zamach ów miał polegać na zwiększeniu liczby członków rady banku wybieranych przez parlament.Nie chodzi oczywiście o niezależność. W polskim systemie bankowym dziś jest pełna jedność działań rządu i Narodowego Banku Polskiego. Chodzi o to, aby kontroli nad bankiem centralnym nie otrzymały osoby, które mogą zachwiać pseudorynkową polityką takich instytucji jak MFW czy Bank Światowy. Marek Belka został nominowany przez Platformę Obywatelską na funkcję szefa NBP, chociaż w czerwcu 2005 r. Donald Tusk w liście do Aleksandra Kwaśniewskiego zarzucał Belce kłamstwo przed komisją ds. PKN Orlen, gdzie premier zeznał iż nie współpracował z SB. Zdaniem Tuska (z czerwca 2005 r.) to członkowie komisji śledczej ds. PKN Orlen, a nie premier mówili prawdę na temat jego współpracy z tajnymi służbami PRL.W sprawie współpracy Belki z SB. Niedźwiedzią przysługę zrobiła Belce "Gazeta Wyborcza" publikując w internecie całość jego teczki, łącznie z instrukcją wyjazdową, w której zgodził się współpracować z wywiadem na zasadach konspiracji. Co ciekawe teksty te od blisko roku nie są dostępne na stronach gazeta.pl (proszę wpisać w google "Belka nie współpracował z SB" i spróbować otworzyć tekst) Warto uważnie obserwować przekazywanie pieniędzy z Polski do instytucji finansowych, które oskarżane są o przestępczą działalność przez byłych pracowników, laureatów Nagrody Nobla. „...(więcej)
Ważne Prof. Mujahid Kamran – 7.06.2011 tłumaczenie Ola GordonNależy także pamiętać, że obecnie 80% amerykańskich elektronicznych i drukowanych mediów należy do tylko 6 dużych korporacji.
Mój komentarz Demokracja w USA się załamała . Kilkadziesiąt rodzin posiadających i kontrolujących banki, koncerny, media , a nawet uniwersytety uformowało warstwę nowej elity . Oligarchów . W warstwie oligarchów istnieją faktyczne ośrodki władzy , które podporządkowały sobie całkowicie formalne ośrodki polityczne takie jak rząd i parlament . Ośrodki władzy oligarchów maja tą przewagę nad ośrodkami politycznymi ,że nie są wybierane , ale dziedziczne , a przywódcy całej tej klasy oligarchów obejmują w niej przywództwo na zasadzie konsensusu . Ośrodki władzy oligarchów nie są w odróżnieniu od ośrodków politycznych ograniczone czasowo . Nie bez powodu wszędzie tam , gdzie lichwiarstwu i oligarchom udało się wprowadzić socjalistyczny Konsensus Waszyngtoński kadencja polityczna rządów i parlamentów to standardowo cztery lata . W tak krótkiej perspektywie czasowej nie da się nic zrobić, nie da się rządzić. Możemy mówić jedynie o zarządzaniu . Ośrodki władzy oligarchów i realizacji celów przez nich wyznaczonych kierują się perspektywą co najmniej jednego pokolenia , a nie czterech lat . Ograniczenie kadencji formalnych ośrodków władzy politycznej to dodatkowe zabezpieczenie władzy oligarchów .Jak coś nie pójdzie w wyborach taj jak by chcieli oligarchowie , to wystarczy przeczekać et cztery, czy nawet osiem lat . Be zmiany długości kadencji rządu nie uda się zlikwidować klasy oligarchów . Chiny zbudowały system polityczny w którym rządzą technokraci , klasa rządząca, spośród której wyłania się przywódcę jest klasa wyższych urzędników państwowych. Kadencja rządu trwa faktycznie dziesięć lat. Aby zagwarantować ,że będą to rządy merytokracji prezydent, premier, ministrowie obejmując władzę mają po ponad pięćdziesiąt lat . Wyłanianie kolejnych prezydentów i premierów jest związane z formą kooptacji . Polacy z tego samego powodu co Amerykanie zostali pozbawieni wpływu na los swego kraju,. Demokracja jest fikcją , a struktura ustrojowa jest tak skonstruowana ,że przeprowadzenie zasadniczych reform ustrojowych , ekonomicznych, czy społecznych jest praktycznie niemożliwe  Marek Mojsiewicz

Komorowski desygnuje Kaczyńskiego na nowego premiera ? „Przywódcy Unii zdecydowali się powierzyć stanowisko szefa Rady Europejskiej premierowi Donaldowi Tuskowi. Szefową unijnej dyplomacji została Włoszka Federica Mogherini. „...(źródło)
Donald Tusk po nominacji na szefa Rady Europy „„przychodzę do Brukseli z kraju, który głęboko wierzy w sens zjednoczonej Europy”....”To jest ważna chwila, bo jestem przekonany, że polskie dziedzictwo, moje osobiste doświadczenie, europejskie marzenia mogą stać się istotnym źródłem energii, której UE potrzebuje i będzie potrzebowała w przeszłości bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Zdaję sobie sprawę, że głównym zadaniem przewodniczącego RE jest wypracowanie kompromistu. Siedzę obok mistrza w tej sztuce. Jestem bardzo dumny, że uczyliśmy się od siebie nawzajem, ale przede wszystkim ja od Hermana van Rompuy’a jak budować kompromis „...(źródło )
Jarosław Kaczyński oświadczył w Rybniku: "Popieramy Polaków, chcemy, żeby Donald Tusk został przewodniczącym Rady Europejskiej". Ten apel na pewno zaskoczył wszystkich tych, którzy uważają, że prezes PiS zawsze i wszędzie krytykuje postać Premiera Polski. A tu proszę!Kaczyński powiedział również: " Mówiąc poważnie: popieramy Polaków. Chcemy, żeby Donald Tusk został przewodniczącym Rady Europejskiej. Polsce się należy wysokie stanowisko w Unii Europejskiej „...(źródło )
„Donald Tusk uznawany jest za faworyta na stanowisko szefa Rady Europejskiej. Przed szczytem premier spotka się m.in. z prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką i przewodniczącym przyszłej Komisji Europejskiej Jean-Claude'em Junckerem. Weźmie też udział w spotkaniu premierów państw Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Czechy, Słowacja i Węgry). Nie doszło do spotkania premiera z dziennikarzami. „...(źródło )
„Unia Europejska może dzisiaj wysłać do Rosji wyraźny sygnał: polski premier Donald Tusk, jeden z hardlinerów w walce z Władimirem Putinem, jest faworytem na stanowisko prezydenta Rady Europejskiej" - pisze portal Deutsche Wirtschafts Nachrichten (Niemiecki Serwis Ekonomiczny)....(źródło )
Marcin Wikło w rozmowie ze Zdzisławem Krasnodębskim „ Niemieckie media milczą, więc je coś na rzeczy „..”Jeszcze w czasach Kohla była przecież wielka afera związana z  finansowaniem CDU. Były takie informacje, że sprawa dotyczyła także lat  80-tych i wspierania opozycji w krajach Europy Środkowowschodniej. Wtedy  całe Niemcy żyły tym problemem, to jest tak naprawdę początek drogi do kanclerstwa pani Angeli Merkel”..”Ona jako jedna z tak zwanych "dziewczyn Kohla" (Kohls Mädchen ) ' „...”Współczesna Polska cierpi na daleko idące uzależnienie od ośrodków zewnętrznych. Znamy oczywiście sprawę pożyczki dla SLD jesteśmy jakoś uzależnieni gospodarczo, część polskiej nauki jest uzależniona od subwencji. Pokutuje takie myślenie, że inni będą nasze sprawy załatwiać, będą też finansować naszą politykę. I nagle okazuje się, że partie polityczne, takie, jak PO także nie stroniły od bezpośredniego brania pieniędzy od zagranicznych partii politycznych. Tragikomiczny jest dodatkowo obraz tego, jak wyglądało przekazywanie tych pieniędzy.”...”Potwierdza to tę diagnozę, która mówi o niesuwerenności polskiej  polityki. PO i polityka rządu Tuska tak całkowicie bezkrytycznie  podporządkowane są polityce Berlina, że trudno nie pytać, dlaczego tak się dzieje. Czy to tylko sympatia polityczna, czy kalkulacja, czy polityczne strategie, czy są jakieś inne powody? Ta sprawa pokazuje, że  te związki były bardzo ścisłe od samego początku.”...”To oczywiście nie jest bardzo proste przełożenie. Nie odbywa się to na zasadzie jakiegoś szantażu. Bardziej bym się skłaniał w kierunku wdzięczności, powiązania, być może chęci ukrywania jakichś niewygodnych faktów. Nie wiąże się to zapewne wprost z jakimiś wymogami, ale niewątpliwie wskazuje na pewne ograniczenie polskiej suwerenności. Ale musimy jednocześnie zaznaczyć, że to są absolutnie standardy republiki bananowej.”.....”Pan zna realia niemieckie, jak Donald Tusk jest traktowany przez władze  CDU? Czy to jest równorzędny partner, czy raczej "nasz człowiek za Odrą"? "Naszym człowiekiem" już kiedyś nazwał go sam Władimir Putin. Zapewne to była tylko niezręczna forma wyrażenia uznania dla jego polityki. Ale wracając do Niemców, dla nich Donald Tusk jest wszystkim co najlepsze w Polsce. Niemieccy socjaldemokraci kochali SLD, CDU ceniła prof. Geremka i Unię Wolności, ale nigdy jeszcze nie było u nas polityka, który by Niemcom odpowiadał tak bardzo, jak Donald Tusk. ...(więcej )
Rosjanie o Tusku w 2007 roku „ „Niezawisimaja gazieta”. Inna z reżimowych gazet nazwała polskiego premiera „naszym człowiekiem w Warszawie”, przeciwstawiając go braciom Kaczyńskim, z którymi zawsze były problemy.”...(źródło )
Gronkiewicz Waltz . Ewa Kopacz byłaby dobrym premierem „...”Zaznaczyła, że dobrze byłoby, aby po wybraniu na szefa Rady Europejskiej premier pozostał na stanowisku przewodniczącego Platformy Obywatelskiej (PO). "Nie wiem dokładnie, jakie są uregulowania. Generalnie ważniejsza jest Polska. Platforma jest dla Polski, a nie Polska dla Platformy. Mamy Ewę Kopacz i inne osoby, które byłyby dobrymi następcami na stanowisku przewodniczącego PO" - powiedziała prezydent Warszawy.Jak przypomniała, Ewa Kopacz jest pierwszą wiceprzewodniczącą PO i w czasie nieobecności przewodniczącego sprawuje wszystkie jego obowiązki. "Tak wynika ze statutu. Jest pytanie, czy premier się tego zrzeknie. Wolałabym, aby miał z nami kontakt" - dodała Hanna Gronkiewicz-Waltz.”...(źródło )
Były sekretarz generalny PO i szef struktur partii na Dolnym Śląsku jest „do dyspozycji”, gdyby Donald Tusk objął ważne stanowisko w  Brukseli i musiał zrezygnować z kierowania Platformą. Powiedziałem „jeśli, jeśli, jeśli”. Jeśli Donald Tusk rzeczywiście dostanie propozycję objęcia fotela szefa Rady Europy, jeśli będzie taka zmiana i jeśli będzie musiał w kraju zrezygnować z kierowania Platformą, to jestem do dyspozycji. Bo Platforma wymaga pracy i serca— powiedział Schetyna w TVP Info. Według działacza PO, propozycja dla Tuska wciąż jest realna, ale kwestia obsadzenia fotela szefa RE wcale nie musi się rozstrzygnąć w zapowiadanym terminie do 30 sierpnia. Oczywiście Donald Tusk jest zbyt wytrawnym politykiem, aby teraz odkryć karty  i powiedzieć jednoznacznie: tak, chcę do Europy, to jest dobra propozycja, ale ta propozycja dla Polski wciąż leży za stole - w ten sposób wahanie premiera ocenił Grzegorz Schetyna. Dodał także, że „oczywiście Polska nie jest jedyna w tej grze , ale należy w tym upatrywać naprawdę wielką szansę dla kraju”. Były sekretarz generalny skomentował także pogłoski, że Tuska jako szefa partii ma zastąpić prezydent Wrocławia Rafał Dudkiewicz. PO to jest wielki projekt, to nie jest tak, że można sobie po prostu wyznaczyć przewodniczącego, jest 40 tysięcy ludzi, którzy go wybiorą, ale moim zdaniem w takich wyborach Dudkiewicz miałby małe szanse”...(źródło )

„Po wyborze Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej będzie musiało dojść do zmiany na stanowisku premiera, co proceduralnie wiąże się z dymisją całego rządu. W takiej sytuacji konstytucja określa kolejne kroki postępowania. Pierwszym jest desygnowanie nowego szefa rządu przez prezydenta. „...”Konstytucja określa cztery przypadki, w których premier składa dymisję rządu: dzieje się tak przede wszystkim na pierwszym posiedzeniu nowo wybranego Sejmu, a ponadto w razie: nieuchwalenia przez Sejm wotum zaufania dla Rady Ministrów, wyrażenia rządowi wotum nieufności oraz w przypadku rezygnacji szefa rządu. Zatem gdy Donald Tusk w związku z objęciem funkcji szefa Rady Europejskiej złoży rezygnację z urzędu premiera, jednocześnie poda rząd do dymisji.Po przyjęciu dymisji - zgodnie z konstytucją - to prezydent desygnuje nowego premiera, który proponuje skład Rady Ministrów. W ciągu dwóch tygodni od dnia przyjęcia dymisji poprzedniej Rady Ministrów prezydent powołuje szefa rządu oraz ministrów.”....”Od dnia powołania premier ma dwa tygodnie na przedstawienie Sejmowi programu działania rządu i uzyskanie wotum zaufania dla swojego gabinetu.Sejm udziela wotum zaufania dla rządu bezwzględną większością głosów (a więc musi być przynajmniej jeden głos więcej "za" niż głosów "przeciw" i "wstrzymujących się") w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów - na sali sejmowej w momencie głosowania musi być zatem co najmniej 230 posłów.Jeśli w tym pierwszym konstytucyjnym kroku Sejm nie udzieli Radzie Ministrów wotum zaufania, to - zgodnie z konstytucją - inicjatywę przejmuje Sejm, który ma dwa tygodnie na stworzenie rządu i udzielenie mu wotum zaufania.W tym podejściu, podobnie jak w pierwszym konstytucyjnym kroku, Sejm udziela wotum zaufania rządowi bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej 230 posłów. Jeśli Sejm udzieli wotum, prezydent powołuje wybraną w ten sposób Radę Ministrów.Gdyby nie powiódł się i drugi krok, i Sejmowi nie udałoby się wyłonić rządu, konstytucja przewiduje trzecie podejście, w którym inicjatywa wraca do prezydenta.Również w tym przypadku konstytucja daje dwa tygodnie na wyznaczenie nowego premiera i powołanie sformowanego przez niego rządu. Następnie w ciągu kolejnych dwóch tygodni od dnia powołania premier ma czas na uzyskanie od Sejmu wotum zaufania dla swego rządu.W trzecim podejściu jest to łatwiejsze, ponieważ tym razem konstytucja mówi, że Sejm uchwala wotum zwykłą (więcej głosów "za" niż "przeciw", liczba wstrzymujących nie ma znaczenia), a nie bezwzględną większością głosów, w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów.W sytuacji, w której powodem podania rządu do dymisji jest rezygnacja premiera, prezydent ma możliwość, by nie przyjąć dymisji Rady Ministrów.”....(źródło )
„Na wiadomość o wybraniu Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europy błyskawicznie zareagowały portugalskie media. Prasa zwraca uwagę na rosnącą wagę Polski na arenie międzynarodowej. „...”uropa Centralna zrobiła miejsce dla Wschodu, Polak będzie pełnił tę funkcje w momencie, gdy tak ważne staje się, by Unia była twarda wobec Rosji Wladimira Putina - czytamy. „....(źródło )
„Donald Tusk 30 sierpnia został wybrany na szefa Rady Europejskiej. Jak podaje TVN24 we wrześniu PO może zgłosić konstruktywne wotum nieufności i kandydata na nowego premiera. Możliwe są dwa scenariusze: objęcie stanowiska premiera przez Ewę Kopacz - marszałek Sejmu lub Tomasza Siemoniaka - szefa MON. 46 posłów PO we wrześniu może złożyć wotum nieufności i wskazać kandydata na nowego premiera. Za przyjęciem wniosku musi się opowiedzieć 231 posłów. Koalicja PO-PSL liczy obecnie 234 głosy.W Sejmie podaje się dwa nazwiska kandydatów na nowego premiera: marszałek Sejmu Ewy Kopacz i ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka. „...(źródło )
„Traktat z Lizbony w sposób bardzo ogólny określa kompetencje szefa Rady Europejskiej, na którego wybrano premiera Donalda Tuska „...”Ustanowiony w Traktacie z Lizbony przewodniczący Rady Europejskiej miał być osobą, do której zadzwoni prezydent USA, kiedy zechce "porozmawiać z Europą", ale w Brukseli są wątpliwości, czy Van Rompuy zdołał wypracować sobie aż taki autorytet. „....”Wybrany większością kwalifikowaną przez szefów państw i rządów, przewodniczący Rady zwołuje unijne szczyty (czyli posiedzenia Rady Europejskiej) i im przewodniczy, zapewniając ciągłość prac i pomagając - jak stanowi Traktat - "osiągnąć spójność i konsensus" między przywódcami. „...”Po każdym szczycie przewodniczący Rady Europejskiej składa sprawozdanie Parlamentowi Europejskiemu. Ale nie odpowiada przed tą instytucją politycznie ani w żaden inny sposób. Eurodeputowani nie mają też żadnego głosu - odmiennie niż jest to w przypadku Komisji Europejskiej i jej szefa - w procedurze wyboru szefa Rady, który uosabia międzyrządowy, a nie wspólnotowy wymiar europejskiej integracji.Kadencja przewodniczącego Rady trwa 2,5 roku, ale można ją odnowić. Z takiej możliwości przywódcy skorzystali w przypadku Van Rompuya, który piastował unijny urząd w sumie przez 5 lat.Przewodniczący Rady Europejskiej zapewnia również "na swoim poziomie oraz w zakresie swojej właściwości reprezentację Unii na zewnątrz w sprawach dotyczących wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, bez uszczerbku dla uprawnień wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa". ...(źródło)
Piotr Skwieciński „ Wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej w dłuższej, a nawet tylko średniej perspektywie oznacza potężne kłopoty dla Platformy. Jest to bowiem w tej chwili – skądinąd w sporej mierze na skutek działań samego Tuska – partia wyjałowiona. „...”Obecny premier jest jedynym jej politykiem, mającym przywódczą charyzmę, a także wyczucie społecznych nastrojów, umożliwiające wyjście z przeróżnych, mówiąc po sienkiewiczowsku, obieży. Wszyscy wyrastający poza przeciętność liderzy PO albo zostali zniszczeni przez samego Tuska, albo zniszczyli się sami różnego rodzaju aferami czy ekscesami. Oczywiste jest więc, że bez „PDT” obronienie władzy będzie zadaniem  niezwykle  trudnym. „..”Wydaje mi się, że z punktu widzenia PO logicznym rozwiązaniem byłyby przedwczesne wybory. Wybory, odbywające się jeszcze pod wrażeniem tego sukcesu. Wybory, poprzedzane kampanią, której część zdążyłby jeszcze poprowadzić sam Tusk (przecież odejdzie on do Brukseli dopiero w grudniu).To się nie musi udać, bo poza samą Platformą trudno w obecnym Sejmie o ugrupowanie jednoznacznie zainteresowane skróceniem kadencji. Ale zdziwiłbym się, gdyby stratedzy PO nie próbowali takiego rozwiązania.”....(źródło )
Paweł Lepkowski „Przez ponad rok amerykański Kongres debatował nad nowym prawem ograniczającym wszechpotężne uprawnienia kontrwywiadowcze Narodowej Agencji Bezpieczeństwa, która od lat gromadziła dane o niemal wszystkich obywatelach USA. Dopiero teraz szef Senackiej Komisji Sprawiedliwości Patrick Leahy ogłosił, że izba wyższa amerykańskiego parlamentu zgodziła się na ostateczną wersję „Ustawy o wolności w Stanach Zjednoczonych” („USA Freedom Act”).Można zaryzykować więc stwierdzenie, że Edward Snowden, skromny 31-latek z Karoliny Północnej, pokonał wszechpotężną maszynę szpiegowską, jaką jest amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego.”....”To, co wyróżnia wśród nich Centralną Agencję Wywiadowczą, to jej niezależność wobec rządu. CIA – w przeciwieństwie do pozostałych 16 agencji – jest w dużym zakresie autonomiczna nawet wobec decyzji prezydenta. Ale prezydent nie musi przejmować się ograniczoną autonomią CIA. Podległy mu aparat wywiadowczy 16 agencji wchodzących w skład pięciu najważniejszych ministerstw (departamentów) czyni go w dosłownym znaczeniu najpotężniejszym człowiekiem na świecie. Sam tylko Departament Obrony Narodowej kieruje aż ośmioma niezależnymi od siebie służbami wywiadowczymi i kontrwywiadowczymi. Należą do nich: Agencja Wywiadu Obrony (DIA); wspomniana wcześniej, stanowiąca państwo w państwie, Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA); Narodowe Biuro Rozpoznawcze (NRO); Narodowa Agencja Wywiadu Geoprzestrzennego (NGA); Wywiad Sił Powietrznych (AFISRA); Wywiad Armii (MI); Wywiad Korpusu Marynarki (MCIA) oraz Biuro Wywiadu Marynarki Wojennej (ONI).Taka liczba osobnych formacji wywiadowczych wchodzących w skład Pentagonu daje się wytłumaczyć mocarstwową polityką rządu Stanów Zjednoczonych. Zdumiewają jednak podobne organizacje działające przy innych ministerstwach. Departament Energii kieruje np. Biurem Wywiadu i Kontrwywiadu (OICI), a Departament Stanu posila się informacjami wywiadowczymi dostarczanymi przez agentów Biura Wywiadu i Rozpoznania (INR). Co prawda dysponujące niewielkim rocznym budżetem INR (59 milionów dolarów) zatrudnia „zaledwie” 313 pracowników, ale podzieleni na sekcje kontynentalne mają oni za zadanie codziennie wnikliwie analizować sytuację w obserwowanym przez siebie regionie świata. Jednak to nie pracownicy INR czy CIA wywołują popłoch wśród zwykłych obywateli czy przedsiębiorców, ale Biuro ds. Terroryzmu i Wywiadu Finansowego Departamentu Skarbu (TFI). Ta „firma” sieje strach wśród biznesu. Agenci TFI (TFI marshals) mają tak szeroki zakres uprawnień, że łatwo wchodzą w konflikty kompetencyjne np. z agentami CIA, FBI czy NSA. Mimo że TFI służy Departamentowi Skarbu, ma w swoich zakresie operacyjnym uprawnienia do zwalczania przestępstw finansowych w kraju i za granicą, walki z „nieuczciwymi państwami” oraz moderatorami międzynarodowego terroryzmu, w tym handlarzami broni masowego rażenia (BMR), zwalczania prania brudnych pieniędzy, ścigania przemytu narkotyków, poszukiwania seryjnych morderców oraz walki z innymi zagrożeniami bezpieczeństwa narodowego USA. Jednym słowem: wszystkim tym, czym zajmuje się 16 innych agencji oraz Federalne Biuro Śledcze, zajmuje się osobno mało znane TFI.”...”Dla przykładu: mało znana i niemal nigdzie nie wspominana Narodowa Agencja Wywiadu Geoprzestrzennego (The National Geospatial-Intelligence Agency – NGA), dawniej znana jako Narodowa Agencja ds. Kartografii i Obrazów (National Imagery and Mapping Agency – NIMA), zatrudnia obecnie 16 tys. pracowników i posiada supernowoczesną siedzibę o powierzchni 210 tys. metrów kwadratowych. Jej roczny budżet mieści się w granicach 5 miliardów dolarów. To właśnie ta agencja stała za przygotowaniem Operacji „Trójząb Neptuna” – porwania i likwidacji Osamy bin Ladena – chociaż powszechne uznanie zdobyli końcowi wykonawcy, głównie agenci CIA. „...(źródło )
Mój komentarz Nagle po ataku Putina na Ukrainę Berlin i Moskwa zorientowały się ,że „nasz człowiek w Warszawie”, czyli Tusk wcale nie jest nasze , tylko że jest człowiekiem Waszyngtonu. Po prostu jak zwykle Amerykanie ograli biednych Rosjan i Niemców . I tak w Polsce zapanowała sytuacja niezwykle w której zarówno rząd, jak i opozycja mówiły prawie jednym głosem o polityce zagranicznej i o sojuszach Dlaczego w takim razie Amerykanie przy pomocy Camerona i przy użyciu jakiś nacisków lub perswazji usadowiły Tuska w Brukseli Po pierwsze USA  nie mogły zostawić swojego klienta na pastwę Kaczyńskiego . Sikorski zaś znowu pewnie wyląduje na kilka lat na Zachodzie pod kuratelą i kontrola USA . Fakt że jego żona i dzieci i już są n stałe najlepiej świadczy o tym ,że do tego wariantu się przygotowywał. Dla Niemiec , które z dni ana dzień straciły kontrole nad rządem w Polsce i której agentura w Polsce nalazła się w beznadziejnej sytuacji wysłanie Tuska do Brukseli stwarza możliwość przynajmniej częściowej odbudowy wpływów . Na przykład zbudowanie z jakichś proniemieckich resztek Platformy nowej partii wyznającej polityczną poprawność .
Bez Tuska Platforma się rozpadnie , Schetyna, tuskowcy i inni pozagryzają w walkach o przejęcie kontroli nad Platformą . Ponieważ partia ta przestanie być partią władzy rozgrywki ją rozsadzi , tym bardziej że Kaczyński po cichu w zamian za rozbicie Platformy zaproponuje rozłamowcom kilka stanowisk Dzięki rozpadowi Platformy , upadkowi lewaków i SLD Kaczyński zdobędzie nie tylko silną większość ,ale być może i większość konstytucyjną W obecnej sytuacji na Ukrainie iw Europie Ameryka potrzebuje jastrzębi i władzy w Polsce , a to może zapewnić tylko Kaczyński. Po co więc czekać na kolejne wybory być może przedterminowe jeśli można nie marnować czasu i od razu dać władzę Kaczyńskiemu ., który przeprowadzi przedterminowe wybory . Co istotniejsze przekazanie przez Komorowskiego władzy Kaczyńskiemu mogłoby być związane z listem żelaznym dla głównych macherów Platformy . Co więcej , gdyby Tusk uznał supremację Kaczyńskiego , to kto wie mógłby przy wsparciu Kaczyńskiego dużo zrobić dla Polski w Brukseli Im słabsze globalnie staja się Stany Zjednoczone tym bardziej będą potrzebowali silnego sojusznika w Europie , silnej Polski . W każdym razie „kop w górę” Tuska utorował drogę Kaczyńskiemu do samodzielnych rządów. Oj , będzie się działo w Platformie! Marek Mojsiewicz

NIK potwierdza okupacyjny charakter III RP Polska liczy sobie ponad tysiąc lat, ale formy państwowości polskiej wielokrotnie się w tym czasie zmieniały. Polska najpierw była księstwem, potem tzn. od koronacji Bolesława Chrobrego stała się królestwem, później, tzn. po testamencie Bolesława Krzywoustego, stała się konglomeratem coraz to drobniejszych księstw, aż Władysław Łokietek 20 stycznia 1320 roku restaurował królestwo. Wreszcie w roku 1569 Korona Polska i Wielkie Księstwo Litewskie zrzekły się odrębnej niepodległości, by ustanowić nowe państwo w postaci Rzeczypospolitej Obojga Narodów, która przetrwała do roku 1795. Po III rozbiorze powstawały okupacyjne formy państwowości polskiej, które tym się różnią od form suwerennych, że ostatnie słowo na temat losów tej państwowości i narodu polskiego należy do obcych. Tak było w przypadku Księstwa Warszawskiego, gdzie ostatnie słowo należało do Napoleona i tak było w przypadku Królestwa Kongresowego, gdzie ostatnie słowo miał każdorazowy Imperator Wszechrosji. W roku 1918 odrodziła się Rzeczpospolita Polska, będąca suwerenną formą polskiej państwowości, która w postaci szczątkowej, od 1972 roku już bez jakiegokolwiek uznania międzynarodowego przetrwała na emigracji w Londynie do roku 1990, podczas gdy na polskim terytorium najpierw zostało zainstalowane Generalne Gubernatorstwo, a potem - Polska Rzeczpospolita Ludowa. Generalna Gubernia w ogóle nie była żadna forma polskiej państwowości, tylko rodzajem niemieckiej kolonii na części okupowanego terytorium, zaś PRL był wprawdzie formą polskiej państwowości - ale podobnie jak Księstwo Warszawskie i Królestwo Kongresowe - formą niesuwerenną, formą okupacyjną, bo ostatnie słowo należało do Biura Politycznego Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Sowieckiego Sojuza. W roku 1989, w następstwie porozumień zawartych między Stanami Zjednoczonymi, a Związkiem Sowieckim w sprawie ustanowienia nowego porządku politycznego w Europie w miejsce porządku jałtańskiego, została w naszym nieszczęśliwym kraju zainstalowana III Rzeczpospolita. III Rzeczpospolita jest również okupacyjną formą państwowości polskiej i to aż z dwóch powodów. Po pierwsze - w roku 1989 suwerenność polityczną zagarnęły tajne służby z komunistycznym rodowodem, przy pomocy konfidentów i tzw. pożytecznych idiotów budując demokratyczną fasadę, za zasłoną której bezpieczniackie watahy okupują nasz nieszczęśliwy kraj, a po drugie - w roku 2009, w następstwie ratyfikacji traktatu lizbońskiego, III RP zrzekła się suwerenności politycznej również formalnie, na rzecz Unii Europejskiej, której politycznym kierownikiem są Niemcy. Nawiasem mówiąc, Niemcy, które też traktat lizboński ratyfikowały, zastrzegły sobie polityczną suwerenność uchwalając jeszcze przed ratyfikacją ustawę, według której żadne prawo nie może wejść w życie na terenie RFN bez uprzedniej zgody obydwu izb niemieckiego parlamentu, tj. Bundesratu i Budestagu. Skutkiem tego zastrzeżenia Niemcy mogą forsować jakiejś rozwiązanie prawne, które wejdzie w życie we wszystkich krajach UE, a Niemczech - nie. To znaczy, że tylko Niemcy zachowują w UE suwerenność, jako jej polityczny kierownik. Warto dodać, że od 1 listopada br. wchodzi w życie nowy sposób głosowania w Radzie Europejskiej - organie ustawodawczym UE, na zasadzie tzw. podwójnej większości, co oznacza, że Polska może zostać przegłosowana, czyli zmuszona do postępowania wcześniej przez nią uznanego za sprzeczne z własnym interesem państwowym. W tej sytuacji o suwerenności politycznej nie ma już nawet co dyskutować, a wszystkim, którzy popierali ratyfikację traktatu lizbońskiego należałoby kupić w prezencie szklany nocnik - żeby zobaczyli, co narobili. Natomiast podstawowa teza mojej ulubionej teorii spiskowej, według której punkt ciężkości władzy w naszym nieszczęśliwym kraju leży poza konstytucyjnymi organami państwa, stanowiącymi jedynie dekoracje przysłaniającą okupację kraju przez bezpieczniackie watahy, została właśnie potwierdzona przez Najwyższą Izbę Kontroli. W specjalnym raporcie informuje ona, że bezpieczniackie watahy, nazywane elegancko „służbami specjalnymi”, tak naprawdę pozostają poza jakakolwiek kontrolą konstytucyjnych organów państwa. Ale bo też któż niby miałby je kontrolować, skoro ci wszyscy dygnitarze skaczą oni przed nimi z gałęzi na gałąź? Stanisław Michalkiewicz

31/08/2014 Konstytucja Rzecz”y”pospolitej Polskiej - już pisałem Państwu, jest pisana z punktu widzenia dobra socjalizmu i zawiera mnóstwo wspaniałych rzeczy, które normalnie człowiekowi by się nie przytrafiły, ale w Konstytucji – są. Na obietnicach opiera się socjalizm i taka jego istota obok redystrybucji dochodu, który wytwarza głównie sektor prywatny. Socjalizm oparty jest na kradzieży, co od razu na wstępie jego budowy - wyklucza go z ustrojów normalnych. To jest ustrój zwyrodniały, tak jak cała ta demokracja– jeśli kradzież- można nazwać ustrojem. Ale ja dzisiaj nie o tym. Przedwczoraj byłem w Skierniewicach, zaproszony przez kolegów z Kongresu Nowej Prawicy na przywitanie grona młodych ludzi, którzy zapisali się do Szkoły Liderów- prywatnej inicjatywy w Skierniewicach. To cieszy, że jeszcze niektórym” obywatelom” III Rzecz”y”pospolitej się chce oderwać od modelu państwowej oświaty polegającej głównie na propagandzie. Chcą czegoś młodzież nauczyć i nauczyć ich konserwatywnego, czyli normalnego, podejścia do życia. Uroczystość odbyła się w przepięknym Pałacu Prymasów w Skierniewicach. Pierwszy raz w życiu byłem w Skierniewicach. No i pierwszy raz w tym Pałacu. Nazwa Skierniewic pochodzi najprawdopodobniej od” skwierczącego” kwiczoła- łownego ptaka z rodziny drozdów. Przywilej lokacyjny podpisał w roku 1457 Jan Odrowąż ze Sprowy, a potwierdził go król Kazimierz Jagiellończyk w roku 1463. Ostatnim prymasem był do roku 1795 Ignacy Krasicki- i tam pisał swoje bajki. Ale to nie były bajki, które przez lata opowiadał pan premier Donald Tusk,a teraz awansował w strukturach państwa o nazwie Unia Europejska. Został- czego się jednak nie spodziewałem- szefem Rady Europejskiej. Będzie wytyczał nowe ścieżki socjalizmu w Europie. A my będziemy podążać- chcąc nie chcąc- za nim. Będzie więcej socjalizmu. W końcu nie na darmo prezes Rady Ministrów przeistoczył się z teoretycznego ”liberała’ w socjaldemokratę. W 1617 roku wybudowano w Skierniewicach Pałac Prymasowski, zniszczony podczas Potopu Szwedzkiego. W roku 1884 odbył się w Pałacu zjazd Trzech Czarnych Orłów- spotkanie trzech cesarzy: Aleksandra III, Franciszka Józefa I i Wilhelma I. Wielkie wydarzenie ówcześnie- prawie w sto lat po rozbiorach. Król, który odpowiedzialny jest za rozbiory- to Stanisław August Poniatowski, którzy zamiast zajmować się Królestwem, głównie się bawił i rozkoszował życiem. No i tworzył długi, tak jak dzisiaj pan premier Donald Tusk. Król Stanisław August Poniatowski był protegowanym Katarzyny II. W czasie tworzenia Ustawy Rządowej opowiedział się najpierw po stronie oświeceniowych twórców powiązanych z masonerią francuską, a potem przystąpił do Targowicy. Z kim jest powiązany pan Donald Tusk? Z panią cesarzową Merkel, której wiernie służył, i od której- moim zdaniem- otrzymał to stanowisko opłacane kilkadziesiątkrotnie więcej niż stanowisko premiera. Wiernemu należy się nagroda. Ciekawe, że im bardziej dany człowiek szkodzi Polsce- tym większą nagrodę otrzymuje. Oczywiście niczego dla Polski nie załatwi, tak jak nie załatwił- będąc premierem operetkowej III Rzecz”y”pospolitej. Albo się służy Polsce-albo się służy obcemu państwu- obecnie Unii Europejskiej i za to się otrzymuje nagrody. Vide: profesor Jerzy Buzek, Janusz Lewandowski, pani Danuta Hubner. Im więcej szkodzi się państwu polskiemu w ramach budowy innego państwa- Unii Europejskiej, tym większa jest gratyfikacja. To oczywiste i jasne, bo nie można być sługą dwóch Panów. Albo się służy jednemu, albo drugiemu. Nie można służyć dwóm sprzecznym interesom. Niemieckiemu i polskiemu jednocześnie. Polska na przykład chciałaby być silnym państwem, ale w interesie Niemiec jest mieć słabego sąsiada na Wschodzie. Bo państwo jest silne słabością swoich sąsiadów. A Niemcy od zawsze mieli to swoje parcie na Wschód. I prowadzą niezmienną politykę wschodnią od lat. Budowę Mittleuropy. Polska ma być zapleczem dla gospodarki niemieckiej. Nie ma mieć przemysłu ciężkiego, ma być całkowicie uzależniona od Niemiec. Koncepcja Mitteleuropy została potwierdzona w Traktacie Brzeskim. Na spotkaniu w Pałacu Prymasowskim w Skierniewicach przedstawiłem zebranym moje odkrycie dotyczące pisowni w Konstytucji słowa” Rzeczpospolita”. Do polowy Konstytucji słowo” Rzeczypospolita pisane jest przez” y”, a od polowy- bez”y”. Dodatkowo na stronie 61 tekstu Konstytucji słowo „Rzeczypospolitej” pisane jest małą literą, jakby chcąc pomniejszyć znaczenie Rzeczypospolitej. Jakby samo istnienie III Rzeczpospolitej w obecnej formie schyłkowego państwa -nie było wystarczające. I wiecie Państwo co przyszło mi do głowy w tej materii? Czy Ustawa Zasadnicza wypełniona błędami nie mogłaby być podstawą do prawnej dyskusji, czy wszystkie ustawy uchwalone na bazie Ustawy Zasadniczej zachowują swoją ważność. W końcu błąd ortograficzny to nie tylko wstyd. Bo można byłoby pisać całą Konstytucję w jednym obrządku ortograficznym- i nie byłoby problemu. Ale w dwóch obrządkach? Będą musiał jeszcze dokładniej przejrzeć tekst Konstytucji, czy w nie nie ma jeszcze większej ilości błędów. Jak coś znajdę- Państwa poinformuję. Podszedł do mnie po moim wystąpieniu pan Grzegorz Braun, znany reżyser dokumentalista- i wyraził swoje zdziwienie, że ktoś zauważył błędy w tekście Konstytucji. A ja je zauważyłem przez zupełny przypadek. Może dlatego, że tylko ja w Polsce tę Konstytucję przeczytałem- i to kilka razy. Skąd wiem, że tylko ja? Bo tylko ja te błędy zauważyłem? Muszę to znalezisko opatentować. Może jakieś tantiemy? Zawsze parę groszy się przyda. Tym bardziej że odkrywcy czasami zostają nagradzani, a czasami oczywiście nie. Najbardziej nagradzani są oczywiście zdrajcy. Straszne pieniądze otrzymał Stanisław August Poniatowski za likwidację państwa w roku 1795- od Merkel II, bo Katarzyna II też była Niemką- urodziła się w Szczecinie. W artykule 24 Konstytucji Panowie Kalisz i Kwaśniewski zapisali:” Praca znajduje się pod ochroną Rzeczypospolitej Polskiej. Państwo sprawuje nadzór nad warunkami wykonywania pracy”. W tym artykule słowo”Rzeczypospolita” pisane jest przez „ y”. Ale w artykule 1 panowie Kalisz z Kwaśniewskim zapisali:” Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli”. Tutaj słowo „Rzeczpospolita pisane jest bez „y”. Widocznie sprawa jest mniej ważna. Ale na przykład w artykule 25pkt 4 Kwaśniewski z Kaliszem zapisali:” Stosunki między Rzecząpospolitą Polską a Kościołem Katolickim określają umowa międzynarodowa zawarta ze Stolicą Apostolską i ustawy.” Nie wiem o co chodzi z tym” ą”. Powinno być- moim skromnym zdaniem” Rzeczypospolitą lub Rzeczpospolitą. Albo po słowie „określają” nie ma dwukropka,. Albo powinno być, ,że „określa umowa międzynarodowa oraz ustawy”. Na stronie 61( art.162-3 zbitka)” Prezydent rzeczypospolitej”- słowo „Rzeczypospolitej” napisane jest małą litery. Tak się zastanawiam do jasnej-, że tak napiszę- cholery: to jak się pisze w końcu słowo Rzeczypospolita, przez” y”, czy bez”y”? Pierwszy udokumentowany raz- słowa” Rzeczpospolita” użył Maciek Borkowic dla określania państwa polskiego wobec Kazimierza Wielkiego w dniu XVI.II. MCCCLVIII( 12 lutego 1358) w Sieradzu. Nie wiem jak jest po rzymsku- Sieradz. Jak po upadku III Rzeczpospolitej powstanie Państwo Polskie- nie będzie problemu, nieprawdaż? WJR

Tusk z wozu, koniom lżej

1. Stało się, Donald Tusk mimo wielokrotnego zarzekania się, że najważniejsze jest dla niego rządzenie Polską, gdy tylko pojawiła się realna szansa aby się od tego uwolnić, bez wahania z niej skorzystał (jak to ujęto w zarejestrowanej na taśmach prawdy rozmowach ministra Pawła Grasia z prezesem PKN Orlen Jackiem Krawcem – „uciekł z tego syfu”). Powinniśmy odetchnąć z ulgą, po blisko 7 latach rządzenia, oddaje stery rządzenia w Polsce człowiek, który nie miał już na nie pomysłu, czego wyrazem było jego ostatnie, 5 czy 6 już expose, wygłoszone w Sejmie w poprzednim tygodniu. Premier, który jeszcze wiosną tego roku nie był w stanie zaoferować matkom dzieci niepełnosprawnych protestujących w Sejmie, 1000 złotowych zasiłków, bo nie było na nie pieniędzy w budżecie (środki na ten cel trzeba było ostatecznie zabrać z dróg lokalnych w kwocie około 300 mln zł), teraz sypnął groszem emerytom i rodzicom rodzin wielodzietnych (wydatki rzędu 5 mld zł rocznie, które mają być pokryte z jakiejś wypracowanej mitycznej nadwyżki).

2. Donald Tusk został wczoraj wybrany na liczącą 2,5 roku kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej (z możliwością przedłużenia jej na kolejne 2,5 roku tak jak w przypadku Hermana Van Rompuya) i w związku z tym już w najbliższych tygodniach powinien zniknąć z polskiej polityki. Wprawdzie wczoraj w programach telewizyjnych w których uczestniczyłem, przedstawiciele Platformy, panicznie trzymali się wersji, że z polityki krajowej Tusk nie musi odchodzić ale nie ulega wątpliwości, że standardy europejskie na to nie pozwalają. Skoro jak wczoraj tłumaczono, przewodniczący Rady jest człowiekiem, który musi się wyzbyć narodowej wrażliwości, wszak reprezentuje 28 krajów członkowskich, to trudno wręcz sobie wyobrazić aby mógł być uczestnikiem krajowej polityki. Pewnie Tusk będzie zakulisowym graczem w polskiej polityce ale już niedługo, będzie musiał zrezygnować nie tylko z fotela premiera ale także z fotela przewodniczącego Platformy.

3. Zdaje się, że już kilka dni temu wyznaczono w nocnym spotkaniu u prezydenta Komorowskiego jego następczynię w sprawowaniu obydwu funkcji ale o ile osadzanie marszałek Kopacz na fotelu premiera, przejdzie pewnie bezkolizyjnie (wszak Platforma i PSL mają ciągle większość w obecnym Parlamencie), to już jej rządzenie partią nie będzie takie bezproblemowe. Jest ona wprawdzie pierwszą zastępczynią Tuska (taką zmianę w statucie Platformy przeprowadzono niedawno) ale mimo tego, że dokonał on wokół siebie znaczących czystek, głowę teraz podniesie jak się wydaje nie tylko Grzegorz Schetyna. W Platformie zacznie się więc teraz brutalna walka o schedę (nomen omen) po Tusku i nawet zakulisowe działania prowadzone przez niego już z brukselskiego fotela, temu nie zapobiegną.

4. Ale spaloną ziemię, Tusk zostawia nie tylko w Platformie ale fatalne są także skutki jego 7 letnich rządów. Ich kwintesencją, był „skok na kasę” w Otwartych Funduszach Emerytalnych i przejęcie na początek kwoty 150 mld zł (regularnie będą także przejmowane kolejne środki w związku z tzw. suwakiem), tylko dlatego, że bez tego zawłaszczenia, nie udało by się złożyć budżetu na 2014 rok. Blisko bilionowy dług publiczny na koniec 2013 roku jest kolejnym dowodem, że rachityczny wzrost gospodarczy, osiągany w ostatnich latach, był realizowany tylko dzięki gigantycznemu zadłużaniu kraju, przy którym to gierkowskie (którego ostatnią ratę spłaciliśmy niedawno), wyglądało wręcz niewinnie. Zniszczenie tysięcy miejsc pracy (choć w przemyśle stoczniowym), blisko 2 milionowe bezrobocie, masowe wyjazdy Polaków za granicę (od 2 do 3 milionów emigrantów), jedna z najniższych na świecie dzietność Polek (212 miejsce na świecie na 221 notowanych krajów), ponad 2,5 mln Polaków żyjących w skrajnym ubóstwie, to kolejne „osiągnięcia” jego 7-letnich rządów. Tusk więc z wozu, koniom lżej ale i „wóz i konie”, zostawia niestety w opłakanym stanie. Kuźmiuk

Na wschodzie i na górze W czwartek 28 sierpnia premier ukraińskiego rządu Arszenik Jaceniuk zaalarmował świat wiadomością, że zimny rosyjski czekista Putin „wkroczył” na Ukrainę w związku z czym zebrać się ma Rada Bezpieczeństwa ONZ, w której, jak wiadomo, Rosja ma prawo weta. Inna sprawa, że zarówno premier Arszenik, jak i inni ukraińscy dygnitarze, za którymi, niczym za panią matką, powtarzają nie tylko nasi dygnitarze, ale również - niezależne media głównego nurtu - zachowywali się tak, jak ów pastuszek z bajki. Jak wiadomo, nie chcąc samotnie pilnować stad w nocy, co i rusz alarmował całą wieś okrzykiem: „wilki, wilki!”. Trwało to jakiś czas, aż wieśniacy doszli do wniosku, że można te fałszywe alarmy lekceważyć i kiedy wilki rzeczywiście zaatakowały, to mimo alarmu podniesionego przez pastuszka, nikt nie kiwnął nawet palcem. Ale teraz, kiedy zimny rosyjski czekista Putin po raz kolejny „wkroczył” na Ukrainę, podobnie jak „wkraczał” tam już od co najmniej 6 miesięcy, tak nie będzie. Świat na pewno kiwnie palcem, to znaczy - groźnie kiwnie palcem w bucie, bo oto pojawiło się nowe zmartwienie w postaci Kalifatu, którego panowanie rozszerza się z północnego Iraku i Syrii coraz dalej i dalej. Prezydent Obama, który tego dżina nie tylko wyhodował, ale i wypuścił z butelki, a teraz gorączkowo pragnie wsadzić go tam z powrotem, zwłaszcza po owianej mgłą tajemnicy naradzie z ruskimi szachistami w Finlandii, najwyraźniej nie ma już głowy do tej całej Ukrainy, a w tej sytuacji inicjatywę ponownie przejmują strategiczni partnerzy, to znaczy - Nasza Złota Pani i zimny rosyjski czekista Putin. Objawiło się to podczas spotkania w Mińsku, gdzie pan prezydent Poroszenko wprawdzie przedstawił swój plan pokojowy, ale musiał też zapoznać się z korektami, jakie strategiczni partnerzy pragnęliby doń wprowadzić, a które sprowadzają się oczywiście do zaprowadzenia na Ukrainie pokoju, który nastąpiłby w rezultacie zawieszenia broni, to znaczy - zaprzestania ataków ukraińskiego wojska na separatystów, którzy w charakterze Wysokiej, Układającej się Strony, zasiedliby do rokowań z „władzami w Kijowie” nad autonomicznym statusem uprzemysłowionych, wschodnich obwodów Ukrainy. Nie ulega wątpliwości, że gwarantem tej autonomii byłby Kreml, który z tego tytułu - podobnie jak w XVIII wieku Katarzyna z tytułu protekcji nad dysydentami - miałby nie tylko pretekst do wtrącania się w sprawy Ukrainy, ale przede wszystkim zyskałby kontrolę nad przemysłowymi okręgami i przebiłby sobie korytarz do Krymu. A teraz, jeśli przyjąć, że tym razem premier Arszenik Jaceniuk alarmuje o rosyjskim „wkroczeniu” zasadnie, wygląda na to, że zimny rosyjski czekista Putin wykorzystując zaabsorbowanie prezydenta Obamy wpychaniem straszliwego kalifackiego dżina z powrotem do butelki, wyrąbuje sobie korytarz do Krymu wzdłuż Morza Azowskiego. Na pewno spotkają go z tego tytułu nowe sankcje, jeszcze surowsze od poprzednich - i tak aż do ostatecznego zwycięstwa, o którym pan prezydent Poroszenko zapewnił swoich słuchaczy podczas obchodów Dnia Niepodległości w Kijowie. Skoro tedy ostateczne zwycięstwo niewątpliwie przyjdzie, bo przecież nadejść musi i na razie tylko nie znamy jeszcze jego kształtu, możemy już spokojnie obrócić wzrok na nasz nieszczęśliwy kraj, w którym właśnie zakończyły się parlamentarne kanikuły. Zgodnie z buńczucznymi deklaracjami pana wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego z dysponującego stuprocentową zdolnością koalicyjną Polskiego Stronnictwa Ludowego, po zakończeniu letnich kanikuł miała zostać przedstawiona wyczerpująca informacja na temat afery podsłuchowej. Ale gdzieżby tam znowu! Niezależna prokuratura prowadzi śledztwo i prowadzi, bo nie bardzo chyba wie, co właściwie powinna wyśledzić, a w takiej sytuacji przewlekanie wydaje się niegłupim wyjściem tym bardziej, że oto pojawiają się w tej aferze coraz to nowe wątki; podsłuchana została ponoć rozmowa pana premiera Tuska z najbogatszym człowiekiem w Polsce panem Janem Kulczykiem. Może ona stanowić dobry kulczyk do naszej młodej demokracji, zwłaszcza że kelnerzy, czy może jeszcze ktoś inny, wziął i podsłuchał rozmowę pana premiera z marnotrawnym synem. Jakże tedy, bez skrupulatnej, a przede wszystkim - wszechstronnej, obejmującej również aspekty polityczne, analizy niezależna prokuratura ma wiedzieć, co właściwie powinna wyśledzić? Tego wiedzieć niepodobna, zwłaszcza w tym momencie, kiedy gwałtownie reaktywowane Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie próbuje kosztem Stronnictwa Pruskiego i Stronnictwa Ruskiego odzyskać wpływy utracona w następstwie „resetu” dokonanego przez prezydenta Obamę w stosunkach z Rosją 17 września 2009 roku. Taki obraz sytuacji wyłania się z mojej ulubionej teorii spiskowej, według której punkt ciężkości władzy w Polsce spoczywa poza konstytucyjnymi organami państwa, wśród bezpieczniackich watah, które wysługują się państwom poważnym albo w ramach Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego, albo Pruskiego, albo Ruskiego. Przypominam o tym dlatego, że teoria ta została właśnie nieoczekiwanie i w całej rozciągłości potwierdzona oficjalnie w tajnym raporcie Najwyższej Izby Kontroli dotyczącym służb specjalnych. Jest on, ma się rozumieć, tajny ale najważniejsze zostało ujawnione - że mianowicie służb specjalnych w naszym nieszczęśliwym kraju nie kontroluje NIKT. To oczywiście przesada; aż tak źle nie jest, bo panu prezesowi NIK, Krzysztofowi Kwiatkowskiemu chodziło tylko o to, że bezpieczniaków nie kontroluje pan premier, który teoretycznie miałby to robić. Tę teorię możemy jednak spokojnie włożyć między bajki, bo jakże pan premier Tusk miałby kontrolować tajne służby, skoro to one zrobiły z niego premiera? Owszem, zdarza się, że ogon wywija psem, ale to tylko w Ameryce i w odniesieniu do Żydów, ale - po pierwsze - nie jesteśmy w Ameryce, a po drugie, - pan premier Tusk żadnym Żydem nie jest. Jeśli już, to raczej odwrotnie. Skoro jednak pan premier bezpieczniaków nie kontroluje, to przecież nie znaczy, że nie kontroluje ich nikt! Już tam Nasza Złota Pani potrafi skontrolować swoje watahy, podobnie jak zimny rosyjski czekista Putin - swoje. Jak jest w przypadku Amerykanów i Żydów - trudno powiedzieć, bo pustynna burza, która właśnie rozpętała się na Bliskim Wschodzie, pojawiła się przecież na skutek wymknięcia się amerykańskich protegees spod kontroli. Tedy zamiast informacji o aferze podsłuchowej, Umiłowani Przywódcy musieli wysłuchać, a następnie skomentować przymilne ćwierkania premiera Tuska, który gwoli podlizania się wyborcom naobiecywał im złote góry, to znaczy - raczej pozłacane. Emerytom na przykład naobiecywał aż 36 złotych, a rodzinom wielodzietnym - nawet ponad 4 tysiące w formie odliczeń podatkowych - o ile, rzecz prosta, zapłacą takie podatki, że te 4 tysiące mogliby od nich odliczyć. To nie jest takie oczywiste, ale nie o to przecież chodzi, bo przez ostatnie siedem lat rządów premiera Tuska przekonaliśmy się, że kto wierzy w jego obiecanki, ten sam sobie szkodzi. Już za komuny mówiło się, że jeśli partia mówi, że da - to mówi - a ta prawidłowość w przypadku Platformy Obywatelskiej sprawdza się znakomicie. Ale cóż robić, kiedy partia znajduje się pod rosnącymi naciskami? Trzeba na nie jakoś reagować i pewnie na skutek nacisków Wojskowych Służb Informacyjnych, których, jak wiadomo, „nie ma”, piastująca funkcję rzecznika rządu posągowa pani Małgorzata Kidawa-Błońska poinformowała, że Platforma Obywatelska „poprze” wniesiony do Sejmu wniosek dziwnie osobliwej trzódki posła Palikota, by powołać komisję śledczą, co to wytarza w smole i pierzu znienawidzonego posła Antoniego Macierewicza. Nawiasem mówiąc, posągowa do niedawna pani Małgorzata Kidawa-Błońska ostatnio jakby trochę przywiędła, co wzbudza podejrzenia, czy rządowa posada, wymagająca nieustannego uzasadniania piramidalnych łgarstw, aby na pewno służy jej delikatnemu organizmowi. Ale nie to jest najważniejsze, bo poparcie przez PO wniosku o wytarzanie złowrogiego Antoniego Macierewicza w smole i pierzu dowodzić może rzeczy. Po pierwsze - że WSI rzeczywiście mocno nacisnęły na Umiłowanych Przywódców, po drugie - że premier Tusk nie uzyskał od prezesa Kaczyńskiego obietnicy, że ten w przypadku odwrócenia fortuny będzie trzymał się niepisanej konstytucyjnej zasady: „my nie ruszamy waszych - wy nie ruszacie naszych”, co by znaczyło, że Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie nastawia się na konfrontację ze Stronnictwem Pruskim z wykorzystaniem wszystkich agend demokratycznego państwa prawnego. Po trzecie - że PSL najwyraźniej jest do wniosku usposobione niechętnie, co oznacza, że nie wyklucza zdyskontowania swojej słynnej, stuprocentowej zdolności koalicyjnej w bliskich spotkaniach III stopnia z PiS-em, no i po czwarte - że od pomysłu poparcia wniosku trzódki dziwnie osobliwej posła Palikota zdystansował się pan minister Sienkiewicz mówiąc, iż w obecnej sytuacji jest to pomysł niefortunny. Trudno o lepszą ilustrację tego, o czym od dawna mówię i piszę w oparciu o moją ulubioną teorię spiskową - że ministrowie rządu premiera Tuska jemu nie podlegają, będąc w istocie legatami bezpieczniackich watah, które ich do rządu wprowadziły i których interesów mają tam pilnować. Na wschodzie i na górze - kędy spojrzeć - wojna!

Stanisław Michalkiewicz

01/09/2014 „Wolność człowieka podlega ochronie prawnej” - zapisano w Konstytucji- w artykule 31. Wiadomo- papier jest cierpliwy- i wszystko przyjmie. Nawet i wolność, która podlega ochronie prawnej demokratycznego państwa prawnego. Wolałbym, żeby wolność pozostała prawem naturalnym, a nie była chroniona przez demokratyczne państwo prawne potęgą biurokracji. To co wyprawia państwo socjalne i demokratyczne z człowiekiem- to przechodzi ludzkie pojęcie. I jak tu żyjąc w niewoli demokratycznego państwa prawnego zachować wolność? Im bardziej potężna biurokracja państwa prawnego- tym więcej niewoli dla ludzi w nim mieszkających. W takiej socjalistycznej Wenezueli jest 35 ministerstw(!!!) które zajmują się tamtejszymi „ obywatelami” w sposób na modłę państwa opiekuńczego .Te 35 ministerstw ma swoje misje wobec” obywateli”. Na przykład jest takie, który zajmuje się wywożeniem ociemniałych „obywateli” Wenezueli do klinik w Ludowej Republice Stanów Zjednoczonych, a po powrocie”obywatela” ociemniałego jako ciemniałego- rozpowszechnia się informacje o cudach. Wiara czyni cuda. Wiara w państwo Wenezuelskie, które opłaca takie operacje. „Obywatel” myśli, że to państwo czyni cuda. Umacnia się wiarę „obywateli” w państwo. Tymczasem pan prezydent Bronisław Maria Komorowski wraz z małżonką znowu sadzi” dęby wolności” tak jak podczas Rewolucji Francuskiej rewolucjoniści sadzili” drzewka wolności”. Chodziło im o wolność od tradycji, pan prezydentowi chodzi o to, że w roku 1989 uzyskaliśmy wolność od ZSRR, co jest prawdą- dzięki polityce prezydenta Ronalda Reagana wobec Imperium Zła Ale minęło 20 lat i nasze „elity” oddały naszą wolność kolejnemu państwu, które nazywa się Unia Europejska, a stało się to formalnie 1 grudnia 2009 roku, kiedy wszedł w życie Traktat Lizboński. Od tej pory wykonujemy to wszystko co zamarzy się Komisji Europejskiej- naszemu nowemu rządowi. Bo wolność to uświadomiona konieczność wykonywania tego wszystkiego co życzy sobie obce państwo ze swojego terytorium. A decyzje dotyczą naszego terytorium państwowego. No i gdy pan prezydent wraz z małżonką wsadzał kolejny „ dąb wolności”, zauroczony wolnością którą odzyskaliśmy w roku 1989, a zapominający o niewoli roku 2009- ludzie z tłumu, którzy obserwowali całe to zajście zaczęli krzyczeć” oszuści, złodzieje”. Pan prezydent odpowiedział krzyczącym, jako głowa państwa, że wie najlepiej jak to jest naprawdę jest z z tą wolnością. Przecież ją mamy, mamy jej nawet nadmiar, nie tylko jako państwo, ale także jako jednostki obywatelskie. Ale widocznie państwo uważa, że mamy jej zbyt wielki nadmiar i według wskazówek Lenina uważa, że dlatego trzeba ją racjonować. Bo wolność jest zbyt cenną rzeczą i dlatego trzeba ja racjonować. I słuszna Lenina racja. Władza socjalistyczna, która odbiera jednostce wolność i wpędza ją w niewolę, bardzo dużo mówi o wolności, żeby przykryć fakt coraz większej niewoli- zarówno państwa, jak i jednostki mieszkającej w niesuwerennym państwie. Im więcej władza mówi o wolności, tym wpędza nas w większą niewolę. Co nowa ustawa i europejska dyrektywa- to mniej mamy wolności. Tym więcej drzewek sadzi pan prezydent Bronisław Maria Komorowski, kiedyś należący do Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej – obecnie bezpartyjny, żeby nie rzec- fachowiec. Przynajmniej od sadzenia „ dębów wolności”. Mimo wielkiej ochrony prezydenta i premiera, zawsze trafi się jakiś incydent podważający autorytet władzy. Pan Donald Tusk też nie mógł dać kwiatów uczennicy, która nazwała go” zdrajcą” i kwiatów nie przyjęła. Mamy krnąbrną młodzież, która już rozumie, kto jest swój, a kto obcy. Bo ważne jest- wbrew pozorom- rozróżnianie pomiędzy dobrem a złem. . Inteligentny człowiek musi umieć rozróżniać co jest dla państwa dobre, a co jest złe. I co jest dla niego dobre, a co jest złe. Inaczej się w tym wszystkim nie połapie. A najlepiej sądzić po owocach- tak jak zapisano w biblii. Nie po myślach i słowach, ale po czynach. Ile złych ustaw przepchnął pan Donald Tusk ze swoją ferajną? Ile złych ustaw podpisał pan prezydent Bronisław Maria Komorowski? Ile nowej biurokracji nawsadzał jak rodzynków w cieście? Ile zabrał ludziom wolności, ilu skrzywdził złym prawem? Ilu doprowadził do dziadostwa podnosząc podatki? Ilu przedsiębiorców poszło z torbami przez zły system wyłudzania od” obywateli” pieniędzy przez biurokratyczne państwo? Co obaj zrobili z rodzinami i państwem polskim zwanym III Rzeczpospolitą? Nawet podróżnik w poszukiwaniu dobrego jedzenia na świecie, pan Robert Makłowicz w ostatnim programie o Malezji, pokazując osiągnięcia ostatnich dwudziestu lat- osiągnięcia w Malezji,a nie w Europie- wspomniał, że to wszystko nie jest dzięki funduszom unijnym(???) No właśnie! A dzięki czemu? Dzięki pracy Malezyjczyków. Gdyby im Chińczycy dawali pieniądze systematycznie od lat, tak jak Unia daje swoim landom- to nie byłoby żadnych osiągnięć. No bo z dotacji nie ma rozwoju- są dotacje, które marnuje biurokracja rozdzielająca. A dotacje skądś pochodzą i są źle lokowane przez biurokrację. Biurokracja zawsze wydaje nieswoje pieniądze marnotrawnie. Bo niby dlaczego miałaby wydawać sensownie? To nie są jej pieniądze. Takie niczyje wydaje się inaczej. Bardziej rozrzutnie. Sprawdza się hasło” Oszuści, złodzieje”- w każdym systemie biurokratycznym przy budowie socjalizmu. Jak jest socjalizm- musi być biurokracja i muszą być złodzieje i oszuści. Ten ustrój tak ma. Tym bardziej, że biurokracji coraz więcej- to i marnotrawstwa musi być coraz więcej. A przy tym wolność człowieka podlega ochronie prawnej. Naigrywanie się z człowieka dlatego, że jest własnością państwa demokratycznego i prawnego? Wmawianie mu propagandowo, że jest wolny, podczas gdy jest coraz bardziej zniewolony. Centrum Sterowania Emocjami steruje myślami człowieka- robi co może, żeby człowieka utrzymywać w stanie radosnego podniecenia tym co się wokół niego dzieje. Człowiek ma być zadowolony: zajmować się pogodą, sensacyjnymi wydarzeniami, gdzieś w Polsce wywrócił się samochód, gdzieś się przewróciło drzewo. Gdzieś zawyła trąba powietrzna- strażacy mają pełne ręce roboty. I nich się tym zajmuje- nic innego nie jest mu potrzebne do widzenia świata. A tymczasem” wolność człowieka podlega ochronie prawnej”, a kształtowanie świadomości- trwa. Na naszych oczach- totalitaryzm w nowej wersji. Gdzie się podziała Europa wolności, ale nie zadekretowanej przez państwo obywatelskie- ale tej naturalnej, która istnieje niezależnie od państwa? Prawa naturalne nie liczą się w państwie obywatelskim- w państwie obywatelskim liczą się prawa obywatelskie, które zaprzeczają naturalnej wolności człowieka. WJR


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1047
1047
1047 wesele brathanki OU3O2GO6NTMILBPYGEXAGEB3EX4P26HE55VUB7Y
1047
1047
Averil Ives Master of Hearts [HR 1047] (rtf)
1047
1047
1047
1047
1047
1047
#1047 Having Breathing Problems

więcej podobnych podstron