1093

Na prawo od Prawa i Sprawiedliwości Subotnik Ziemkiewicza No więc możemy uznać, że jest już po meczu. Demokracja już zginęła, zapanował faszyzm i PRL zarazem, na placach stoją już szubienice i gilotyny, za chwilę zaczną się publiczne egzekucje intelektualistów, czy raczej tych, którzy się takowymi czują. Pozostaje labidzącym nad tym stanem rzeczy (czy zgoła stanem Rzeszy) „autorytetom” albo popełnić zbiorowe seppuku, bo na wyższy diapazon, co by się nie na stało, wejść już nie dadzą rady, albo udać się na emigrację, gdzie zamiast doić polskiego podatnika będą się musiały zająć zmywaniem naczyń lub jakąś inną pożyteczną pracą – albo wreszcie tłumacząc to sobie łelbekowskim musem „uległości” ustawić się w kolejce do pocałowania Jaro w dłoń. Mówiąc poważnie – szybkość działania nowej władzy mnie nie dziwi. Wiadomo, co PiS zamierzał i co obiecał społeczeństwu, wiadomo, że ma sejmową większość, senacką większość i prezydenta, widać, że ostatnia nadzieja pokonanej Magdalenki na skłócenie jego liderów długo jeszcze się nie spełni – więc dlaczego i na co miałby czekać? Dlatego, że z oczywistych względów chcieliby tego jego wrogowie? Pisałem już wielokrotnie, że w Polsce polityczni przeciwnicy uczą się od siebie – ale tylko rzeczy złych. Tusk swe sukcesy zawdzięczał nauce wziętej od Leppera, że opłaca się atakować brutalnie i bezwzględnie, gnoić, odzierać z godności, nie mieć żadnych wyrzutów sumienia; rozwinął ją tylko twórczo, bo Lepper atakował osobiście, a Tusk osobiście czarował, bajerował i udawał niewiniątko, a od walenia w pysk i wdeptywania w błoto miał całą gromadę politycznych bojówkarzy. Teraz PiS po długiej i bolesnej szkole nauczył się od Platformy, że inteligenckie skrupuły są dla frajerów, i trzeba brać co się zamierza wziąć bez obcyndalania i oglądania na nieżyciowe przepisy – jak z obrabowaniem OFE czy bezwzględnym przejęciem całej władzy i aneksu z rozwiązania WSI w pierwszych godzinach po Smoleńsku. PO nauczyło Kaczyńskiego czegoś jeszcze: że kto ma większość, temu wszyscy mogą skoczyć. W czasach, gdy przejechanie pijanej zakonnicy na pasach nikomu jeszcze nie mieściło się w głowie, liderzy PO nawet nie próbowali ukryć, jak bardzo głęboko mają opinie tej części Polski, którą pochopnie uznali za na wieki przegraną i skazaną na wymarcie. Nie podoba się wam? To se wygrajcie wybory, he, he, he! I sruuu, do kibla miliony podpisów, bo to i tak podpisy „ciemnogrodu”, który nasi „młodzi, wykształceni i z wielkich miast” przegłosują w każdą stronę. Jeśli medialnym wycirusom, które w tym gorliwie sekundowały i do głowy im nie przyszły żadne „ale”, wydaje się, że dziś ich krytyk ktokolwiek posłucha – to są jeszcze głupsi niż dotąd sądziłem. Żeby przynajmniej spróbowali dać sobie choć tydzień przerwy na uwiarygodnienie w oczach wyborców, żeby odczekali trochę, odegrali komedię „dajemy temu rządowi 90 dni spokoju, i zobaczyli, i zaczęli dopiero potem”, żeby mieli przynajmniej dość rozumu, by jakoś oskarżenia stopniować. Gdzie tam! Z ogłaszaniem końca świata nie zaczekali ani dnia, nawet do rzeczywistego objęcia przez PiS władzy. Nic gorszego, niż nadgorliwość – nie mogąc znieść dnia bez kąsania PiS i licytując się, kto przyp… mocniej, liderzy PO i jej klakierzy spowodowali galopującą inflację krytyki. Po słowach, które już padły – na przykład. że „skończyło się państwo prawa”, i to z ust kogoś takiego, jak profesor Zoll – nie ma już oskarżenia, które by kogoś obeszło ani autorytetu, którego przestrogi mogłyby być potraktowane poważnie. I tak pozostanie, dopóki nie wytworzy się zupełnie nowa elita, ciesząca się autentycznym poważaniem społecznym, a nie, jak obecna, czerpiąca swe uroszczenia do przewodzenia społeczeństwu z wzajemnej adoracji i „pompowania” przez media, które zaraz ją „pompować” przestaną, bo ich właścicieli kosztowałoby to zbyt duże pieniądze. Cóż, witajcie na śmietniku historii, bando starych baranów. Coś takiego jest w naszej historii, jakbyśmy się kręcili nieustannie na karuzeli. Kimże był w swoich czasach Mickiewicz wobec „salonu warszawskiego”? Prowicjonalnym nauczycielem z Kowna (fakt, że prowincjonalny nauczyciel z Kowna mógł być potem profesorem w Lozannie, taki był poziom ówczesnej edukacji, ale to inna sprawa), idolem garstki oszołomów, Mochnackich, Goszczyńskich i sfrustrowanych podchorążych, których ówczesne michniki nie nazywały „gówniarzami” tylko dlatego, że wówczas tym oskarżeniem – o mocy dzisiejszego „faszyzmu” – byli „jakobini”. A startowali do prawdziwych, nie postkomunistycznych elit, do prawdziwych intelektualistów, nie mówiąc o hrabiach, o zasłużonych w czasach napoleońskich generałach, o wielkich społecznikach i filantropach, od braci Śniadeckich i Kołłątaja, przez Staszica i Druckiego-Lubeckiego, po generała Krasińskiego, u którego zresztą, wedle filologów, cała sławna scena „salonu warszawskiego” się odbywa. To byli ci, którzy w refrenie do dziś budzącej kontrowersje pieśni śpiewali wtedy „naszego cara pobłogosław, Panie!”. No i co? Jak to się mówiło w mojej szkole: „ostatnie podrygi zdychającej ostrygi”. Jeszcze parę wywiadów ze Stuhrem albo Olbrychskim, jeszcze parę cytowanych na kolanach bluzgów na Polskę z zachodnich gazet, pisanych zresztą przez tutejszych volksdeutschów, jeszcze więcej plugawych internetowych wpisów Lisa i Hołdysa, a z dnia na dzień sondażowy słupek PiS będzie jeszcze bardziej przerastać słupki obu Platform, i tej kopalnej, i tej „nowoczesnej”. Samozaoranie obozu III RP nie może uczciwego człowieka nie cieszyć, co nie znaczy, że nie niepokoi. PiS porządzi sobie długo, może dłużej, niż totalnie bezideowa i skupiona tylko na czerpaniu z koryta władza PO-PSL. Porządzi między innymi dlatego, że już teraz zyskał sobie bezkarność, przypominającą – znowu ta karuzela polskiej historii – sanację i Piłsudskiego. Zresztą PiS i w wielu swych odruchach, i w deklarowanych programach bardzo Sanację przypomina. Przypomina ją nawet w układzie władzy, chorym w gruncie rzeczy, ale będącym skutkiem okoliczności i odpowiedzią na jeszcze bardziej chory układ poprzedni – układzie, w którym faktyczne rządy sprawuje Komendant, choć formalnie nie piastuje żadnego ważnego stanowiska, bo ci, którzy te stanowiska piastują, słuchają go. Przynajmniej na razie. Gdy nazywam to karuzelą, nie twierdzę, że wszystko musi się powtarzać dokładnie tak, jak było poprzednio, że będziemy mieli i Proces Brzeski, i Berezę, i w końcu spowodowaną przez krańcowo indolentną politykę zagraniczną narodową katastrofę. Twierdzę, że powtarzają się prawidłowości. Pomysłem PiS na Rozwój, który – słusznie skądinąd – stawia Jarosław Kaczyński w centrum swoich rządów, jest aktywność wyposażonego w maksymalne prerogatywy państwa. Etatyzm. Moim zdaniem to pomysł, który skuteczny może być w najlepszym razie tylko na krótką metę. A polityczny układ skupiony wokół komendanta powoduje nieuchronnie polityczne wyjałowienie. Gdy Komendant popadnie w demencję albo zejdzie (życzę zdrowia, ale człowiek jest istotą kruchą) pozostawi po sobie najpewniej miernoty, współczesnych Becków, Mościckich i Rydzów. I co wtedy? Dlatego, przyznam, za ważniejsze od tego, co robi PiS, uważam to, co dzieje się na prawo od niego. To ze środowiska narodowców i wolnościowców, wzbogaconych tradycją „Solidarności Walczącej” wyrosnąć musi nowa polska elita, która za kilka lat stoczyć będzie musiała bój o Polskę nowoczesną, i wolnorynkową, opartą na klasie średniej, własnej przedsiębiorczości i pragmatycznie realizującą w zbałkanizowanej Europie i świecie swój interes narodowy, bez oglądania się na mrzonki. To te środowiska muszą stworzyć siłę, która po wypaleniu się PiS (przewiduję, że historyczna rolą tej partii będzie skuteczne rozpirzenie okrągłostołowej zgnilizny, ale jej zdolność do budowania widzę słabiej) nastroje wyborców nie cofnęły się ku siłom liberalno-lewicowym, zastępującym patriotyzm „europejskością”. I o to się teraz, tak naprawdę, toczy gra. A wrzask tracących pozycję, wpływy i dochody sierot po Magdalence… to już tylko taki folklor. Rafał A. Ziemkiewicz

Synowie Przymierza w Konfederacji Targowickiej Larum grają! Demokracja w Polsce zagrożona! Do tego stopnia, że aż płomienni obrońcy demokracji, członkowie Zakonu Synów Przymierza czyli loży masońskiej B’nai B’rith oraz tubylczy obrońcy demokracji drobniejszego płazu utworzyli Komitet Obrony Demokracji. W innych okolicznościach mogłoby to być tylko śmieszne, ale w sytuacji, gdy Polska jest sygnatariuszem traktatu lizbońskiego, zaś między państwami członkowskimi Unii Europejskiej narasta napięcie między innymi na tle tak zwanych „uchodźców”, ten Komitet może spowodować katastrofalne następstwa dla naszego i tak przecież nieszczęśliwego kraju. Chodzi o to, że w traktacie lizbońskim zapisana jest tzw. klauzula solidarności, bardzo podobna do znanej z przeszłości, starej, poczciwej „doktryny Breżniewa”. Doktryna Breżniewa głosiła ograniczoną suwerenność państw socjalistycznych. Wprawdzie były one suwerenne, jakże by inaczej – ale przede wszystkim były socjalistyczne. I jeśli w jakimś państwie socjalistycznym socjalizm był zagrożony, to pozostałe państwa socjalistyczne, przechodząc do porządku nad suwerennością, mogły udzielić mu tak zwanej „bratniej pomocy”. I tak się właśnie stało 1968 roku w Czechosłowacji. W traktacie lizbońskim o socjalizmie nie ma oczywiście ani słowa, ale przecież nie tylko socjalizm może być zagrożony. Zagrożona może być również demokracja. I klauzula solidarności przewiduje, że jeśli demokracja w jakimś kraju członkowskim Unii Europejskiej jest zagrożona, to Unia Europejska, oczywiście na prośbę tego państwa, może udzielić mu bratniej pomocy i zagrożenia demokracji usunąć. Wprawdzie z traktatu lizbońskiego wynika, że z taka prośbą powinny wystąpić władze zainteresowanego państwa – ale co zrobić w przypadku, gdy zagrożeniem dla demokracji stają się akurat władze? Wiadomo, że one z prośbą o udzielenie „bratniej pomocy” nie wystąpią, a tymczasem demokracja jest zagrożona! W tej sytuacji ktoś, to znaczy – jakiś płomienny demokrata, musi władze wyręczyć. No więc członkowie Zakonu Synów Przymierza wraz z demokratami drobniejszego płazu właśnie powołali Komitet Obrony Demokracji. Jeśli Komitet Obrony Demokracji wystąpi z dramatyczną prośbą o udzielnie naszemu nieszczęśliwemu krajowi „bratniej pomocy”, to czyż Unia Europejska będzie mogła pozostać głucha na takie wołanie serc gorejących? Na pewno głucha by nie pozostała – zwłaszcza w sytuacji narastających napięć między państwami członkowskimi, między innymi na tle „uchodźców”, ale przecież nie tylko. W tej sytuacji groteskowy Komitet Obrony Demokracji może odegrać rolę Konfederacji Targowickiej i doprowadzić do ostatecznej utraty przez Polskę suwerenności politycznej. Ciekawe, czy utworzenie Komitetu Obrony Demokracji było inspirowane również przez bezpieczniackie watahy. Jest to prawdopodobne również dlatego, że bezpieczniaccy dygnitarze, jeden po drugiem przechodzą do podziemia, gdzie będą udawali „żołnierzy wyklętych”, którym bohaterską legendę już tam dorobi „Gazeta Wyborcza”. Ponieważ uważam funkcjonariuszy bezpieki za ludzi wyjątkowo zdemoralizowanych, to nie mam wątpliwości, że byliby zdolni również do zdrady stanu – gdyby dzięki temu mogli nadal ciągnąć korzyści z okupacji naszego nieszczęśliwego kraju. Okupacja ta zaś polegała i polega na ręcznym sterowaniu nie tylko wszystkimi segmentami państwa, ale również – wszystkimi segmentami życia publicznego za pośrednictwem agentury. Agentura ta jest oczywiście rozmieszczona planowo; w miejscach, gdzie podejmuje się decyzje, gdzie kieruje się kluczowymi segmentami gospodarki, gdzie decyduje się o śledztwach, gdzie wydaje się wyroki, no i wreszcie – gdzie produkuje się masowe nastroje, a więc w mediach i środowiskach opiniotwórczych. Nasycenie mediów bezpieczniacką agenturą doprowadziło do patologicznej sytuacji, że dziennikarze nie tyle rozmawiają z gośćmi zaproszonymi do studia, tylko ich przesłuchują, zgodnie z ubeckimi technikami, nakierowanymi na skołowanie przesłuchiwanego. Ten styl zapoczątkowała pani red. Monika Olejnik, która mogła tą atmosferą nasiąknąć w domu, ale znalazła licznych naśladowców i naśladowczynie, być może nie przypadkowo lansowane w charakterze gwiazd dziennikarstwa. Bo – powiedzmy sobie szczerze – czegóż mogli te gwiazdy nauczyć oficerowie prowadzący, jeśli nie tego, co sami najlepiej umieli? Stanisław Michalkiewicz

Spokojnie, to tylko walka o władzę Platforma traci coś więcej niż pięć miejsc w Trybunale Konstytucyjnym – traci powagę. Oflagowanie się na unijno, demonstracyjne wychodzenie z głosowań (pamiętam, że jak raz kiedyś wyszedł PiS, to kazano im oddawać diety, mam nadzieję, że teraz też tak będzie?), wystawanie na sejmowych schodach z egzemplarzami konstytucji w ręku, no i przede wszystkim ta histeria, wrzask, że zamach, że demokracja ginie… Jak może ginąć, skoro już jej nie ma – zdaniem wybitnych autorytetów, od weekendu? Ale nie, przecież nie ma jej już od 6 sierpnia, kiedy to urząd objął wybrany „przez przypadek” Andrzej Duda i wprowadził „republikę wyznaniową”? Ile jeszcze razy może spłonąć wciąż ten sam wirtualny Reichstag? Brakowało jeszcze tylko biało-czerownych opasek na hełmach i wałęsowskich "matek bosek" w klapach. Hiperinflacja. Pojęć, słów, oskarżeń - wszystkiego. I po co się tak wygłupiać? Przecież nawet po utracie tych pięciu miejsc, PO - pardon, sędziowie nominowani przez PO - i tak zachowają w Trybunale Konstytucyjnym przewagę, aż do roku 2017. Jutro też będzie dzień, i też będzie wojna z PiS. A jeśli już teraz wytoczyła PO i jej medialna klaka największe działa, jeśli już ogłosiła zamach, koniec demokracji i reżim godny Hitlera, co zrobi jutro? Ogłosi holocaust? Proklamuje powstanie i zażąda interwencji zbrojnej Unii, NATO i ONZ? Nie żeby Nowoczesna, w której wyraźnie już lokuje swe aktywa część salonów dotąd oddanych PO, wypadła lepiej. Pomysł, żeby posłowie i posłanki zapisali się do "zadawania pytań" i zadawali pytania "formalne" w stylu "dlaczego podnosicie rękę na konstytucję, za którą ginęły pokolenia Polaków?!" też był średni, za dużo ich było i zbyt nieprzygotowanych, cała dramaturgia poszła się czochrać. No i zupełnie popsuł narrację fakt, że przez pół dnia, zanim PiS ogłosił "konwalidację", osią wszystkich tych protestów miała być obrona unijnej flagi (też dość głupi pomysł) i potem się wszystko pomieszało. Co z tego wszystkiego widzi tak zwany "zwykły obywatel", atakowany od dłuższego czasu nieustanną histerią, i w związku z tym coraz bardziej na nią uodporniony? Że PiS "ostro bierze władzę". I że dobiera się do służb oraz do sędziów. Zważywszy, że wymiar sprawiedliwości postrzega się w Polsce jako "mafię w togach", a służby jako mafię skrytą w cieniu, raczej nie widzi powodu do niezadowolenia. Parafrazując stare amerykańskie powiedzenie - Polacy po to głosowali na Kaczyńskiego i Kukiza, żeby zrobili jajecznicę, więc lamenty, że nowa władza zaczyna od tłuczenia jajek, nie mogą nimi wstrząsnąć. Poważnie mówiąc: nowa władza może i poszła na rympał, ale miała zrozumiałe dla wyborców powody, żeby to zrobić. III Rzeczpospolita, to, co propaganda przegranej ekipy nazywa "demokracją" czy "owocami naszej wolności" to konkretne układy, hierarchie i interesy. Cała piramida budowanych latami powiązań, zapewniających stanowiska, możliwość robienia miliardowych niekiedy interesów, całe dynastie - na przykład w establishmencie prawniczym, także w środowisku sędziowskim (a dlaczego, myślicie, "zatrzymany" członek Krajowej Rady Sądownictwa z sześcioma poważnymi zarzutami Jan Bury chodzi po wolności, gdy zwykły kibic Maciej Dobrowolski za przysłowiowe "zgniłe ryby" przesiedział bez rozprawy 3,5 roku?). Od śmiesznych, salonowych grup wzajemnej adoracji zawdzięczających symbiozie kiedyś z UD, UW, SLD, dziś z PO, a jutro pewnie z Nowoczesną, stanowiska, chałtury, nagrody, stypendia i recenzje - po zupełnie nieśmieszne, poważne mafie, nie cofające się przed "mokrą robotą". Ta Armia Magdalenki próbowała się jakoś zabezpieczyć - i zrobiła to. Jak dziś widać, zabezpieczeniem miał być właśnie Trybunał Konstytucyjny. Teoretycznie instytucja ta powinna być pozapartyjna i stać na straży litery prawa. Ale niepostrzeżenie zmieniła się w jakąś trzecią izbę parlamentu, władną unieważniać to, co dwie konstytucyjne izby przegłosują, a prezydent podpisze. Robiąc w czerwcu skok na Trybunał, PO miała bardzo konkretny plan. Co prawda, oparty na założeniu, które okazało się nazbyt optymistyczne: że PiS nie uzyska w Sejmie większości i będzie je można, jak w latach 2005-2007 skutecznie osłabiać ciągłą obstrukcją. Wybrany wspólnie z lewicą Rzecznik Praw Obywatelskich będzie zaskarżał, wybrany wspólnie z PSL Trybunał - blokował i unieważniał. Aż w odpowiedniej chwili dokona ciosu decydującego: odwoła pod byle jakim pretekstem prezydenta Dudę. Bo to właśnie - możliwość odwołania prezydenta, wcześniej w porządku konstytucyjnym nieobecna - było istotą czerwcowych zmian. I gdyby PO nie przedobrzyło i nie skusiło się jeszcze na dwie dodatkowe pensje (choć to, że w grudniu doszłoby do TK dwóch "pisowców" nic by nie zmieniło, najwyżej pisaliby "zdania odrębne") zainstalowanie pod Andrzejem Dudą tej bomby by się powiodło. PiS, zgodnie z zasadą dżudo, wykorzystał nieumiejętnie zadany cios, żeby rzucić przeciwnika na matę. I o co krzyk? Że dotąd bity bezceremonialnie przylutował rywalowi, który wcześniej przez całe lata tłukł go jak chciał? Najwyraźniej PiS uznał, że wskutek wyborczego zwycięstwa, szykowanych zmian w mediach publicznych oraz wywołanej przez słabnące media i "autorytety" obozu PO-PSL-Nowoczesna hiperinflacji pojęć, przestała obowiązywać dotychczasowa zasada: że PO i jej akolitom wolno wszystko, a PiS ma być elegancki i wolny od wad. Bo za to samo, co PO mogła robić bez żadnej reakcji, ot, najwyżej w jakimś artykule tu czy tam została delikatnie skarcona w tonie "oj, nieładnie", ale bez żadnej kontynuacji, po prostu, nie ma sprawy - za to samo PiS był masakrowany tygodniami, zbiorowo i masowo w godzinach najlepszej oglądalności. Proszę sobie wyobrazić, jaki klangor wypełniałby media, gdyby to Antoni Macierewicz wychodząc z Sejmu pozwolił sobie na równie chamską odzywkę wobec dziennikarki, jak profesor Rzepliński. Więc, jako się rzekło, PiS uznał - dość tego, gramy tak samo. Oni faulują, musimy faulować i my. Mamy do czynienia z gangsterami, więc trzeba ich załatwić po gangstersku. Oni zrobią wszystko, żeby ocalić wpływy, władzę, kasę, układy - my, jeśli chcemy Polskę zmienić, nie możemy się obcyndalać. Takie to dziwne? Nikt z tych, którzy latami aprobowali i tachlowali każde świństwo Tuska i jego mafii nie ma teraz moralnego prawa protestować, a jeśli protestuje, to tylko ośmiesza protest i wartości, do których się nagle zaczął odwoływać, oraz przyśpiesza hiperinflację pojęć. Zamach, zagrożenie dla demokracji, wojna. Brońcie demokracji, stawiajcie opór! Nie muszę czekać na sondaże, żeby wiedzieć, że społeczeństwu nie będzie się nawet chciało na te wezwania odburknąć "całujcie nas w de". W ogóle ich zignoruje. Wcale nie piszę tego po to, żeby PiS w wojnie o władzę prowadzonej prawem i lewem wspierać. Pisałem, do czego prowadzą rządy PO, kiedy jeszcze coś można było zrobić, gdyby ktoś chciał. Teraz to już czysto akademickie rozważania. PO stworzyło cały system rządzenia państwem poza państwem - przez powiązania nieformalne, "bypassy", służby, haki i tak dalej. Komendant Kaczyński potrzebuje teraz tylko włożyć rękę w rękawiczkę, do której przytwierdzone są poruszające wszystkim sznureczki. Właściwie - jeśli za miernik uznać personalia w służbach - już ją włożył. Koniec bałaganu, korupcji i nepotyzmu, zaczyna się Sanacja. Oczywiście, kieszonkowi Katoni, którym nic nie przeszkadzało, póki rządził gang gwarantujący im ciepełko i spokój, mogą sobie wrzeszczeć, mogą też apelować, żeby Kaczyński tego nie robił, żeby jako starej daty inteligent, krew z krwi i kość z kości, zechciał okazać się moralnie lepszy od swego poprzednika. Wątpię, by to przyniosło jakiś skutek. Za bardzo tego Kaczyńskiego przez lata gnojono i niszczono, żeby zostały w nim skrupuły. Na koniec jedna uwaga: to, że PiS działa tak samo jak PO, i dlatego z nią wygrywa, bywa przedstawiane jako powód, by postawić między nimi znak równości. "PiS, PO, jedno zło" - ja się z tym nie zgadzam. Nawet, jeśli PiS też okaże się złem, nawet jeśli się okaże złem nie mniejszym, to jednak jakościowo innym. Bo jest różnica, czy "falandyzuje" prawo i zawłaszcza instytucje państwa gang, któremu chodzi tylko o ustawienie siebie i rodzin, obżeranie się ośmiorniczkami, a w perspektywie najbardziej upragnionej o przesiadkę na unijną synekurę - czy Sanacja, która ma swoją wizję Polski i chce uczynić z niej państwo silne, realizujące polskie interesy (tak, jak je Sanacja potrafi dostrzec i zrozumieć), a nie rozgrodzone pastwisko kolonizowane i łupione przez każdego, kto ma ochotę. Rafał Ziemkiewicz

Niepokoje przed ponownym otwarciem

*Nowy prezes sprytnych wałkoni * „Jedzie, jedzie na Witosie”… *PO – smutny wałach

*Czy Trybunał Konstytucyjny już wie?... *Jak się otwierać na wspólnotę rozbójniczą?

Młody Kosiniak-Kamysz, ludowiec demokratyczny, syn starego Kosiniaka-Kamysza, ludowca jeszcze PRL-owskiego, zastąpił ludowca Piechocińskiego – cokolwiek kabotyńskiego – na funkcji prezesa PSL. PSL, jak wiadomo, to partia , która ma ponad 100 –procentową zdolność koalicyjną i o której obiegowa opinia głosi, że „PSL może z każdym” - całkiem tak, jak ów fryzjer damski z przedwojennego ogłoszenia: „Fryzjer damski – czesze wszędzie”. Już w nowym Sejmie młody Kosiniak-Kamysz podjął rozpaczliwą próbę wywalczenia wicemarszałka Sejmu dla PSL, na szczęście PiS nie wpadł w sidła własnej retoryki o „otwarciu na każdego” i synekurka przeszła ludowcom koło nosa. Żeby zakończyć wątek PSL-owski w naszym felietonie (zanim sam się zakończy w „realu” politycznym, co już chyba niebawem…)- przypomnijmy jeszcze, jak Konstanty Ildefons Gałczyński definiował ruch ludowy w wierszu „Rodzinka”: Stryjcio- ludowiec. Sprytny wałkoń”… Co do mnie – sądzę, że najlepszym rozwiązaniem dla PSL byłoby samorozwiązanie się tej partii :„Sztandar PSL wyprowadzić!”. Ale młody Kosiniak-Kamysz ani myśli: odwołuje się do Witosa najwyraźniej sądząc, że na Witosie jeszcze się trochę – patataj!patataj! –ujedzie na ludowo. Wio, koniku! Hetta, wista, wio! Tymczasem „Thatcher z Radymna”,czyli Ewa Kopacz – pokpiwszy sprawę „nadziału uchodźców” – usiłowała wymigać się od odpowiedzialności i posłać na maltański szczyt prezydenta Andrzeja Dudę, podrzucając mu tego gorącego kartofla. Nie brak i w PO sprytnych wałkoni, zwłaszcza w spódnicach… Dobre natomiast wrażenie robią póki co panie powołane do nowego rządu, w przeciwieństwie do kobiet zasiadających w rządzie Kopacz, które od początku robiły złe wrażenie. Czy tylko złe wrażenie? Ta paniusia Piotrowska jako minister spraw wewnętrznych… Ta Kidawa-Błońska jako rzecznik rządu… Mimo „krzyku rozpaczy”, jakim było ostatnie wystąpienie Kopacz w Sejmie – bezczelne i kłamliwe, całkiem w stylu PO – totumfacka Tuska została wkrótce całkowicie zmarginalizowana w swej partii: ani szef poselskiego klubu, ani nawet kandydat do walki o przywództwo w PO… Cały sukces jej premierostwa – to chyba podwyższenie sobie podstawy wymiaru emerytury – podobnie jak brukselski „sukces Tuska”, którego synekura uczyni go milionerem po powrocie do kraju… Czy nie dlatego uciekł do Brukseli, rezygnując wcześniej z ewentualnej prezydentury, pozostawiając kraj z niewyjaśnioną aferą taśmową i niewydarzoną Kopacz jako premierem?... PO natomiast stanęła w rozkroku. Albo iść w lewo, w demagogię, próbując zgarnąć nieco elektoratu lewicy i przebudzić demagogią roszczeniową uśpiony elektorat (prawie 49 procent!)- przez co obsunęłaby się bez reszty na pozycje socjaldemokratyczno-socjalistyczne – albo uciekać na prawo w gospodarczą retorykę liberalną. Tu jednak od dawna siedzą wiarygodni „Korwinowcy”, tu także próbuje umościć się p.Petru ze swą „Nowoczesną” lecz prześmierdłą platformerskim łże- liberalizmem. Co tu dużo mówić: Platforma Obywatelska w roli gospodarczych liberałów jest tak samo wiarygodna, jak np.ci szefowie tajnych służb, co to podali się do dymisji w proteście przeciw powołaniu do rządu Mariusza Kamińskiego w roli „żołnierzy wyklętych”… Wiele zatem wskazuje, że Platforma Obywatelska zachowa swój status bezideowej „partii władzy”; ale „partia władzy” bez władzy podatna jest na wewnętrzne dintojry, podsr..wanie się i flirty z rządzącymi, co może upodobnić PO do opozycji, którą wspomniany na wstępie Konstanty Ildefons Gałczyński nazywał „smutnym wałachem”. Ciekawe, czy w nowym Sejmie sprytne wałkonie z PSL, obok Witosa, dosiądą także platformerskiego smutnego wałacha – czy, mimo ambicji młodego ludowca, syna starego ludowca, wylądują na koniec w objęciach PiS? Tymczasem zaprzysiężenie nowych posłów i senatorów dało wiele uciechy, gdy na przykład Śledzińska-Katarasińska czy Klich wspomogli swe ślubowanie formułą „Tak mi dopomóż Bóg”. Przy okazji: jeśli islamizacja Europy posunie się tak daleko, że w polskim Sejmie znajdą się muzułmanie – co to będzie, jeśli ktoś z posłów wesprze swe ślubowanie formułą „Tak mi dopomóż Allah”? Czy będzie to ważne ślubowanie – czy nieważne? Niby powinno być ważne – do decyduje słowo „Ślubuję”, ale czy na pewno? A gdyby ktoś ślubował wspierając się formułą „Tak mi dopomóż Jahwe”?... Ba! A gdyby (co tu zresztą wiele gdybać…) posłem został jakiś satanista, albo wyznawca Swarożyca?... Trybunał Konstytucyjny już dzisiaj powinien zapobiegliwie zająć się tą kwestią, bo w rozwiniętej do granic totalnych demokracji może ona objawić się szybciej, niż się nam wydaje… Najważniejszą kwestią politycznej walki w najbliższych latach będzie, jak sadzę, konfrontowanie się PiS-owskiej retoryki „otwarcia się na różne środowiska” z potrzebą twardej „walki o wszystko” – który to zamiar zdradziła rozgoryczona paniusia Kopacz w swym pożegnalnym występie. Bo to można otwierać się w wszystko i na wszystkich – za wyjątkiem otwierania się na tych, co zmierzali do „dorżnięcia watahy”. Otwierać się na rzeźników?... Podczas minionych 26 lat formacje spodstolne wykazały dobitnie i bez cienia wątpliwości, że nie są to siły nacechowane dobrą wolą – ani dochodzenia do prawdy, ani do dobrobytu Polaków, ani do sprawiedliwości – wykazały natomiast dobitnie i bez cienia wątpliwości, że bliskie jest im leninowskie „kto kogo”. „Otwieranie się” na taki element – na element wspólnoty rozbójniczej dzielącej terytorium Polski z narodem polskim - może być bardzo ryzykowne, jeśli nie towarzyszyć mu będzie twarda, zdecydowana polityka faktów dokonanych zmierzająca do marginalizacji wspólnoty rozbójniczej. Drobny fakt, że mimo deklaracji o „otwieraniu się” sprytni wałkonie ludowi nie dostali posadki wicemarszałka Sejmu napawa drobnym optymizmem. Oby i w konfrontacji ze smutnym platformerskim wałachem czy żydowskim lobby politycznym PiS przejawiał w przyszłości tyle samo determinacji i twardości. Marian Miszalski

„Raz sierpem, raz młotem”… – inaczej się nie da Podjęta tuż przed wyborami rozpaczliwa próba spodstolnych grandziarzy, by obsadzić swoimi kreaturami Trybunał Konstytucyjny została we wspaniałym stylu, błyskawicznie udaremniona przez prezydenta Andrzeja Dudę, PiS i formację Kukiz 2015. Taki Trybunał Konstytucyjny, obsadzony spodstolnymi fagasami, mógłby skutecznie blokować, przewlekać i kaleczyć wszystkie ustawy, uchwalane przez obecny parlament. Szybko i perfekcyjnie przeprowadzona akcja defensywno-ofensywna udaremniła plan spodstolnych. Próżno „ludowcy”, „Rumuni” od Petru i platformerskie „wałachy opozycji” wyszli z sali na czas głosowania… Właśnie o taką politykę szybkich, zdecydowanych faktów dokonanych w rozgrywce ze spodstolnymi i żydokomuną chodzi: „Raz sierpem, raz młotem czerwona hołotę” – czy stroi się w szatki „ludowców”, „nowoczesnych”, czy „liberałów”. Ani oni ludowi, ani nowocześni, ani liberalni… Oni złodzieje i oszuści. Oni – to ciągle jeszcze ONI. PiS i Kukiz 2015 dokonali też świetnej, szybkiej akcji wymiany większości szefów służb specjalnych. Wcześniej, nie ulegając medialnym szantażom spodstolnych, ich kwikowi i jazgotowi, powierzyli Antoniemu Macierewiczowi i Mariuszowi Kamińskiemu bardzo ważne stanowiska w nowym rządzie. I znów: brawo! Właśnie tak trzymać! Raz sierpem, raz młotem!... (Odwołania Antoniego Macierewicza zażądali nawet etatowi donosiciele z żydowskiej Ligi Antydyfamacyjnej w Ameryce! A obiecać im skromny udział w tym „złotym pociągu” spod Wałbrzycha i niech się odpier…!). Oczywiście – nie jesteśmy naiwni. Domyślamy się, jak wielki będzie opór spodstolnych grandziarzy, jaka obstrukcja, jakie sypanie piachu w tryby i jakie – czego się spodziewam – bandyckie metody oporu. Odzyskanie legalnego władztwa nad krajem nie oznacza przecież automatycznie likwidacji istniejących od 1989 roku pozakonstytucyjnych ośrodków władzy. Ich siły nie należy bagatelizować, nawet mając w rękach całe prawne instrumentarium legalnego państwa. Przecież w tym czasie ktoś w Polsce mordował, kradł i oszukiwał bezkarnie! O, wielu spodstolnych zaangażowanych było w ten proceder: wielu przygotowywało, realizowało, osłaniało, zacierało ślady… ONI są nadal – nie wyparowali… Jakie są ich ekspozytury – to „widać, to słychać, to czuć”: w mediach i rozmaitych instytucjach. Ważnym zadaniem bieżącym obecnego rządu i parlamentu będzie zatem równie szybkie i zdecydowane odcięcie tych ekspozytur przynajmniej od publicznego, państwowego grosza. Dlaczego to instytucje państwowe lub spółki z udziałem skarbu państwa miałyby lokować swe ogłoszenia np. w gazecie żydowskej? Dlaczego z ministerialnych dotacji miałyby być nadal dotowane „politycznie poprawne” fundacje, pisma, stowarzyszenia, albo takie, które prowadza antypolską „politykę historyczną”, czyli antypolska propagandę? Dlaczego w polskich placówkach zagranicznych, w ambasadach i placówkach kultury, mają odbywać się imprezy poświęcone np. „polskiemu antysemityzmowi” – jak to ma miejsce dziś, gdy w MSZ dominuje nadal „zaciąg geremkowski”?...Tymczasem remanent w kancelarii Prezydenta ujawnił, jak „hrabia” (co psy obrabia?) ze swą kamarylą ogołocili tę kancelarię nawet z …żelazka i sokowirówki! Co tam te dwa zaginione cenne obrazy i ta rzeźba: połaszczyli się nawet na armaturę z toalet!... Zwalniali pracowników kancelarii Komorowskiego, żeby wypłacić im tłuste odprawy, a zaraz potem na nowo ich zatrudniali… Podnosili sobie wynagrodzenia i wypłacali premie „skolko ugodno”… Roczny fundusz wynagrodzeń dla pracowników Kancelarii „hrabiego” Komorowskiego wyczerpany został w 96 procentach już w sierpniu! Trafnie skomentował to jeden z internautów: „Ja pierdykam, ale szaber!”.I jak tu inaczej, niż: „raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”? Inaczej się nie da.

Marian Miszalski

Refleksja o uczuciu nienawiści *Mądrości agenta Kapuścińskiego *O zagrożeniach ludzkości * Co jest” „be”, a co „ cacy”?... Do telewizji TVN wydelegowała niedawno PO „ młodego, wykształconego z dużego miasta” Cezarego Tomczyka, do programu „Kawa na ławę”. Ten Tomczyk (wytresowany jak małpa w gestykulacji czy tylko nadpobudliwy?)) zamiast słuchać uważnie starszych i mądrzejszych od siebie – pouczał ich względem nienawiści cytując obficie Ryszarda Kapuścińskiego… Agent komunistycznych służb specjalnych – jako mentor dla widzów TVN?... W programie tym (który obejrzałem z ciekawości, w jaką to propagandową strunę uderzać teraz będzie PO jako „wałach opozycji”) Tomczykowi partnerował Petru („taki młody i już Rumun?”). Tomczyk obficie cytował w tym programie „mądrości Kapuścińskiego”, wedle których „istotą rasizmu, nacjonalizmu i fundamentalizmu jest nienawiść”, zaś „rasizm, nacjonalizm i fundamentalizm są największym zagrożeniem dla współczesnej ludzkości”. Takiego idiotyzmu dawno nie słyszałem. Zagrożeniem dla współczesnej ludzkości jest inflacyjna polityka rządów, zadłużających przyszłe pokolenia dla osobistych korzyści materialnych i dla karier rządzących bubków. Zagrożeniem takim jest polityka kilku przynajmniej wielkich banków, zmierzająca do całkowitej kontroli emisji pustego, inflacyjnego pieniądza, co jest ukrytym opodatkowaniem setek milionów, miliardów pracowników na świecie – co z kolei jest zuchwałą kradzieżą w skali makro i główną przyczyną pogłębiających się dysproporcji miedzy bogatymi a biednymi. Zagrożeniem takim jest propaganda politycznej poprawności, czyli neo-marksizm, jako chęć powrotu do komunizmu w innym tylko wydaniu, niż komunizm bolszewicki, leninowski. Zagrożeniem dla ludzkości jest polityka Izraela w takiej mierze, w jakiej wikła inne kraje w swój własny polityczny konflikt z krajami arabskimi, co skutkuje niebywałą destabilizacją Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej i masowym exodusem ludności, co z kolei stwarza potężne zagrożenia dla bezpieczeństwa światowego. Rasizm, nacjonalizm, fundamentalizm są niczym w porównaniu z tymi zagrożeniami. I co najważniejsze: wcale nie nienawiść leży u podstaw rasizmu, nacjonalizmu czy fundamentalizmu. Rasizm to słuszne przekonanie, że ludzie są zróżnicowani rasowo, ale skażone niesłusznym przekonaniem, że jednej rasie wolno więcej, niż innej. Nienawiść nie jest wcale niezbędnym składnikiem rasizmu. Nacjonalizm to przeświadczenie o bliższości własnego narodu niż obcego. O ile nie wyradza się w szowinizm (w przekonanie, że własnemu narodowi należy się więcej, niż innym narodom)- jest tożsamy z patriotyzmem. Podobnie jak dla rodziców bliższość własnych dzieci nie wynika z nienawiści do dzieci cudzych, ale z naturalnego ludzkiego uczucia rodzinnego. Nienawiść nie jest więc także elementem konstytutywnym nacjonalizmu. Ani uczuć rodzicielskich. Fundamentalizm religijny to przeświadczenie, że prawdy religijne- prawdy wiary - nie podlegają koniunkturalnym interpretacjom. Nienawiść nie jest więc również elementem konstytutywnym fundamentalizmu religijnego. Zatrzymajmy się więc przy samej nienawiści. Nienawiść – obok miłości, sympatii, życzliwości, niechęci, odrazy, wstrętu – jest jednym z wielu ludzkich uczuć, a każde z nich ma jeszcze wiele różnych barw i odcieni. Kastrowanie ludzi z ich naturalnych uczuć – w tym z uczucia nienawiści – jest działaniem z zakresu inżynierii społecznej, z zakresu komunistycznego projektu „zbudowania nowego człowieka”. Jest działaniem mającym na celu tresurę człowieka; jest działaniem zmierzającym do trwałego okaleczenia człowieka w jego podstawowym, naturalnym życiu emocjonalnym. Inżynieria społeczna jako tresura jest zamachem na ludzką godność. Jak można pozbawiać człowieka uczucia nienawiści?! Czy żołnierz broniący ojczyzny przed wrogiem – ma tego wroga kochać? Nie, on go nienawidzi, bo wróg dybie na to, co obrońcy najdroższe. Nienawidzę tych, co prawdę chcą zastąpić na co dzień kłamstwem – a szczególnie nienawidzę tych, co czynią to świadomie. Nienawidzę ludzi złej woli – „Chwała Panu Bogu na wysokości, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”. A co na ziemi ludziom złej woli? Wojna. To wrogowie, których trzeba nienawidzić, jeśli chce się zachować człowieczeństwo i godność, a nie stoczyć się w bydlęctwo. Dodajmy i to, że nienawiść jako jedno z ludzkich uczuć nie oznacza automatycznie woli mordowania, zabijania, poniżania etc. Może oznaczać ostentacyjne lekceważenie, odmowę wszelkich kontaktów, obśmiewanie, kompromitowanie – wiele rozmaitych zachowań, jak najbardziej przyjętych (i pożądanych!) w cywilizowanym społeczeństwie..

Propaganda politycznej poprawności z lubością potępia „nienawiść”, „mowę nienawiści” etc. W tym potępieniu nie o nienawiść przecież chodzi, bo żydokomuna sama nienawidzi głęboko swych wrogów ( nawet znacznie głębiej, niż oni ją…); chodzi w tej propagandzie o to, by tłumić naturalne i uzasadnione ludzkie uczucia. Stare uroszczenie wszelkiej maści totalniakow!... Na szczęście – nierealne, a im bardziej nasilone – tym jeszcze większą nienawiść budzące!

Tymczasem przy okazji komentarzy do ostatnich zamachów w Paryżu rozmaici telewizyjni propagandyści uderzyli w dudy: Terroryści mordują z nienawiści! Zamiast ględzić o terrorystach walczących z powodu nienawiści lepiej przyznać, że albo wszystkie walczące strony powodują się nienawiścią, albo – co bliższe prawdzie – że przyczyną wojen są na ogół konflikty interesów, a nienawiść jest wtórna. Upatrywanie w „nienawiści” głównego powodu konfliktów jest propagandową próbą ukrywania prawdziwych przyczyn tych konfliktów. Niech no tylko – obok Izraela – także Iran posiądzie bombą atomową i zaraz konflikt na Bliskim Wschodzie ustanie jak ręką odjął, zaraz „nienawiść” powróci do negocjacji i kompromisu… Do powyższych refleksji o nienawiści skłoniły mnie publiczne wystąpienia czołowych francuskich polityków – demokratów, europejczyków, humanistów, „człowieków i obywatelów” – którzy po zamachach w Paryżu zapowiedzieli „zemstę Francji”. Proszę: zemstę!...Nienawść be! – zemsta- cacy! A wszelka zbieranina politycznie poprawnych ani nie jęknęła z obrzydzenia!...Toż nawet ja – (ksenofob, homofob, rasista, faszysta, antysemita, szowinistyczna męska świnia?) usprawiedliwiając uczucie nienawiści - nie usprawiedliwiam pragnienia zemsty. Nienawiść a zemsta – to powinni przerobić gruntowniej politycznie poprawni, a żydokomuna zwłaszcza.

Marian Miszalski

Bez taniego optymizmu Pozornie może się wydawać, że wraz ze zwycięstwem Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich i wraz ze zwycięstwem Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych (umożliwiającym nadto samodzielne rządzenie, bez potrzeby koalicjanta!) - cała władza w Polsce przeszła wreszcie w ręce innej formacji, niż spodstolna siuchta i sitwa, ukształtowane przez gen. gen. Jaruzeleskiego i Kiszczaka pod „okrągłym stołem” i w Magdalence. Jak trwała i głęboka była to formacja świadczy fakt, iż trzeba było aż 26 lat, by stworzony tam wówczas mafijno-gangsterski układ władzy ( osłonięty demokratycznymi dekoracjami ) upadł przynajmniej w jego przełożeniu na legalne władze III RP. Trup usłał gęsto tę „młodą demokrację” niewyjaśnionymi zabójstwami i „samobójstwami” ( gen. Fonkiewicz, małżeństwo Jaroszewiczów, minister Sekuła, gen. Papała, SB-ecki rezydent w Wiedniu „Baranina”, minister Dębski, Lepper, gen.Petelicki, nie licząc „spodstolnych demokratów” drobniejszego płazu. Tragedia w Smoleńsku ukazała dobitnie podszewkę tej spodstolnej demokracji, a ostatnia „afera taśmowa” – jej mechanizmy… Teraz cała legalna władza jest wreszcie w rękach innych niż „układ spodstolny” – ale pozostało całe jego nieformalne zaplecze, cały pozakonstytucyjny układ sitewno-mafijno-gangsterski, wytworzony podczas tego ponad ćwierćwiecza . Jego ostatnie legalne władztwo polityczne miało oblicze Platformy Obywatelskiej – wcześniej: Kongresu-Liberalno Demokratycznego (zwanego potocznie Kongresem Aferałów), Unii Wolności (pseudonim żydowskiego lobby politycznego) czy rządów Sojuszu Lewicy Demokratycznej wespół z PSL-em. Znamienne, jak wielu polityków tych formacji nosiło operacyjne pseudonimy w archiwach komunistycznych tajnych służb… Wytworzył się zatem dzisiaj taki układ, w którym wprawdzie legalna władza (prezydent, rząd, większość parlamentarna) nie jest już w rękach spodstolnych faworytów PRL-owskiej bezpieki, wojskowej i cywilnej, ale niemal wszystko, co poza tą legalną władzą (zawłaszczony majątek, ukradzione z FOZZ miliardy dolarów zainwestowane w kraju i za granicą, silne media, posady niezlustrowanych konfidentów w tychże mediach, w sądownictwie, w prokuraturze, w sferze państwowej „kultury” (czyli propagandy) a wreszcie w niewyczyszczonych konsekwentnie służbach tajnych III RP - jest nadal w rękach układu spodstolnego. W rękach formacji, którą nazywam wspólnotą rozbójniczą, przednarodową, więc wsteczną - w przeciwieństwie do ukształtowanego narodu polskiego. Walka polityczna z tą wspólnotą rozbójniczą nie będzie łatwa dla nowych władz, chociaż mają w swych rękach i prezydenturę, i rząd, i większość parlamentarną. Rzecz w tym, że nowe legalne władze muszą działać w formach legalnych – podczas gdy mają za przeciwnika formację, przyzwyczajoną i niebywale wprawną w działaniach nielegalnych, mafijnych, sitewnych, gangsterskich, formację będącą spadkobierczynią PRL-owskich metod zarówno z czasów stalinowskich, jak tych nowszych, gdy Kuroń ugadywał się z Kiszczakiem co do wyeliminowania opozycji niepodległościowej z procesu „transformacji ustrojowej”, a Michnik komplementował tego sowieciarza, głównego architekta „porozumień z Magdalenki określeniem „człowiek honoru”. Tego „człowieka honoru” – nawiasem mówiąc - pochowano niedawno na cmentarzu prawosławnym (sic!) już bez honorów wojskowych: jedynie z „honorem” Michnika… Warto też zauważyć, że wbrew bezczelnym zapewnieniom liderów Platformy Obywatelskiej (bezczelność w stylu PRL-owskim była zresztą najsilniejszą stroną rządów Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Unii Wolności i koalicji Platformy Obywatelskiej z PSL …) – sytuacja gospodarcza Polski w chwili, gdy oddać muszą rządy nie tylko nie jest dobra, ale jest bardzo zła. Dług publiczny przeraża, deficyt budżetowy „zbity” został do poziomu poniżej 3 procent tylko dzięki wirtualnemu oszustwu, związanemu z przejęciem środków OFE przez ZUS, a pieniądze z Unii Europejskiej już się praktycznie skończyły – w dużej mierze zmarnotrawione przez rządy PO. Obawiam się, że byle finansowe zachwianie się krótkotrwałej równowagi finansowej w UE (osiągniętej gigantycznym dodrukiem pieniądza podczas niedawnego kryzysu)może spowodować wielki kryzys w polskich finansach. Platforma Obywatelska pozostawia III Rzeczpospolitą niezreformowaną, zatrzymaną na etapie „transformacji ustrojowej” wg.Kiszczaka-Balcerowicza: gospodarki oligarchicznej, kapitalizmu kompradorskiego (kto przy władzy – ten tylko robi interesy…), przy całkowitym zablokowaniu młodemu pokoleniu możliwości uczestnictwa w rynku, w konkurencji, w dostępie do przedsiębiorczości. Jakże mogło być inaczej, gdy „liberałowie” okazali się łże-liberałami, najbliższymi sojusznikami b.komunistów z SLD, tłusto uwłaszczonych na państwowym majątku i jak najgłębiej zainteresowanymi, by nie mieć w kraju żadnej konkurencji gospodarczej?... Skutkiem objęcia legalnej władzy przez Prawo i Sprawiedliwość będzie radykalizacja lewicowej, pozaparlamentarnej opozycji, jej przesuwanie się jeszcze bardziej na lewo: sądzę, że poskutkuje to jeszcze bardziej demagogicznymi i zajadłymi atakami na Kościół katolicki i propagandą postaw roszczeniowych wobec państwa. Co do Platformy Obywatelskiej: ścierają się w niej dwie tendencje. Z jednej strony – pokusa także przesunięcia się na lewo, z której to pozycji atakować można ile dusza zapragnie każdy rząd jako „za mało pro-społeczny”, a nadto zyskiwać na lewicy zwolenników ekscytując zawiść biedniejszych wobec bogatszych; z drugiej strony - pokusa brnięcia w demagogię liberalną, więc atakowania PiS z pozycji „wolnorynkowych”, chociaż wiarygodność Platformy Obywatelskiej w roli gospodarczych liberałów jest tak dobrze jak równa zeru. Wszak nepotyzm, korupcja i mnożenie biurokracji cechowało jej rządy jak żadne inne. Wydaje się, że te dwie tendencje pogodzone zostaną – jak zwykle w przypadkach bezideowych formacji politycznych, w przypadku „partii władzy” – pragmatycznym brutalnym atakowaniem PiS gdzie się da, jak się da i na ile się da, jak to zresztą miało już miejsce w przeszłości, gdy Platforma Obywatelska zasłynęła właśnie swą bezczelnością, wręcz prawdziwym politycznym chamstwem. Ta bezczelność zresztą stała się zresztą w dużej mierze powodem jej wyborczej porażki, zarówno w wyborach prezydenckich, jak parlamentarnych. Tym razem miarka się przebrała i kartka wyborcza pokazała swą siłę nawet w tej „młodej demokracji”, PRL-em podszytej. Pamiętać przecież trzeba, że w wyborach parlamentarnych frekwencja wyniosła ledwo 51 procent – co pokazuje, jak silna może być pokusa zradykalizowanej opozycji by pobudzić nie przebierającą w środkach demagogią uśpioną część elektoratu… I właśnie ostatnie wystąpienie premier Kopacz w nowoukonstytuowanym Sejmie – które ktoś przecież z najbliższego toczenia musiał jej podpowiedzieć… - zapowiedziało taką właśnie linię atakowania nowych władz – jeszcze zanim się ukonstytuowały i zanim podjęły jakąkolwiek decyzję! W tym wyjątkowo bezczelnym wystąpieniu słyszeliśmy niemal co słowo- to kłamstwo. Zły to prognostyk na przyszłość: PO nie wyciągnęła wniosków ani z przegranych wyborów prezydenckich, ani z przegranych wyborów parlamentarnych. Czyżby wiara liderów tego ugrupowania w trwałość niemiecko-rosyjskiego strategicznego partnerstwa, w nierozerwalność osi Berlin-Moskwa była już jedyną i ostatnią podstawą jej partyjnego optymizmu, iż propaganda i demagogia – byle dostatecznie agresywna i intensywna – zastąpi rzeczywistość? Owszem, propaganda niemiecka i sowiecka bywały w przeszłości nader skuteczne, zwłaszcza gdy wspierał je polityczny terror. Polityczna poprawność nie jest jednak w stanie terroryzować dziś Polaków, mimo wysiłków polskojęzycznych mediów, co – jak mi się wydaje – prześlepili właśnie strategosi PO i pozostałego spodstolnego układu. PiS zapowiada „otwarcie się na różne środowiska”. Hm. Powiada przysłowie:” Nie bądź zbyt słodki, bo cię zliżą”. Gdy przeanalizować dotychczasową politykę układu spodstolnego w III RP (czy rządził SLD z PSL, Unia Wolności czy PO z PSL) - nic, ale dosłownie nic nie wskazuje, by z tymi formacjami możliwe było polityczne porozumienie na gruncie dobrej woli, wolności słowa, dążenia do prawdy, uznania suwerenności Polski jako wartości nadrzędnej, czy choćby polskiej tradycji. Oby zatem ta „otwartość” nie przeszkadzała zanadto nowym, legalnym władzom III RP w twardym i bezkompromisowym realizowaniu naprawy kraju. Oby te naprawdę nowe – po 26 latach – polskie władze nie dały się zastraszać i szantażować przez pozakonstytucyjne, spodstolnej proweniencji ośrodki władzy. Oby tworzyły fakty dokonane, nie ulegając ani cudzej optyce, ani cudzemu językowi: tak neo-marksistów, jak łże – liberałów. Marian Miszalski

Ci, co nie glosowali na KORWiNa, mogą sobie teraz tylko pluć w brody Kompletne kpiny! Nie ma już ani Prawa, ani nawet "lewa"! Oto fragment wywiadu z p.Hanną Gronkiewicz-Waltzową w WP.pl: WP: PiS po bezwzględnym zwycięstwie w wyborach parlamentarnych od początku ostro wziął się do pracy. Najgłośniejsze sprawy to ponowny wybór pięciu sędziów Trybunału Konstytucyjnego(...). HGW: Jeżeli chodzi o Trybunał Konstytucyjny, to trzem sędziom kadencja mijała 6 listopada. Co do nich nie powinno być w ogóle żadnej dyskusji, a prezydent Duda powinien od nich przyjąć przysięgę. Co do dwóch, którym kadencja mijała w grudniu, to można ewentualnie dyskutować. WP: PiS wykorzystał jednak te niejasności i zdecydował się powołać pięciu nowych sędziów TK. Patrząc na to z tej perspektywy, czy wcześniejsze działanie PO nie było błędem? HGW: Po czasie widać, że można było wybrać tylko trzech nowych sędziów. Otóż: NIE! To "było widać" od początku. A media - przychylne PO - o tym milczały. PO+PSL chciały bezczelnie wepchać swoich ludzi do TK. PiS wykorzystało to - i dokonało znacznie gorszego zamachu na niezawisłość TK - ale to PO dała mu pretekst. Powtarzam: dla PiSu ideałem jest przedwojenna, pół-faszystowska II RP. Tam też Konstytucję "kwietniową" wprowadzono bezczelnie naginając regulamin Sejmu. I gdy słyszę jak WCzc.Kornel Morawiecki mówi: "nad prawem jest dobro narodu, i jeżeli prawo to dobro zaburza, to nie wolno uważać tego za coś, czego nie można naruszyć, zmienić". "Prawo, które nie służy narodowi, to jest bezprawie" - to to samo mówił dr Józef Goebbels.

Oczywiście, że czlowiek dla wyższych racji może łamać prawo (jeśli gotów jest ponosić tego konsekwencje). Natomiast nie może tego robić państwo - bo wtedy obywatele nie sa pewni dnia ani godziny. W każdej chwili "dla dobra narodu" mogą zostać np. wywłaszczeni. Za chwilę rozpędzona machina PiSu ruszy pełną parą - i odczujemy to wszyscy. A ci, co nie glosowali na KORWiNa, mogą sobie teraz tylko pluć w brody. JKM

Przerażone Niemcy Kaczyński to superpremier postrach Europy „Aby zapobiec dalszemu zaostrzeniu sytuacji powstałej w wyniku objęcia władzy przez PiS, kanclerz Angela Merkel powinna jak najszybciej spotkać się z "nadpremierem" Jarosławem Kaczyńskim" - uważa czołowy dziennik niemieckich kół biznesowy "Handelsblatt".”...”Komentator zaznacza, że od niedawna samodzielny rząd nad Wisłą sprawuje "narodowo-konserwatywna i arcykatolicka partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS)" kierowana przez Jarosława Kaczyńskiego. Brueggmann zarzuca nowemu szefowi polskiej dyplomacji Witoldowi Waszczykowskiemu "wywoływanie za pomocą ostrych haseł nastrojów przeciwko Niemcom i UE". Jako przykład zmiany przez Polskę polityki o 180 stopni wymienia politykę wobec uchodźców. "Kanclerz Angela Merkel nie może już liczyć na Polskę" - stwierdza komentator "Handelsblatt". Autor podkreśla, że oś niemiecko-polska była w ostatnich czasach "ważnym elementem pojazdu zwanego Europą". "Berlin mógł liczyć na Warszawę, a Warszawa na Berlin" -”...”Zdaniem Brueggmanna Polska utrzymywała jednolity front krajów wschodnioeuropejskich - Węgier, Czech i Słowacji - pomimo podejmowanych przez nie prób wkraczania na własną drogę. "Teraz wschodni Europejczycy połączą swoje siły przeciwko Merkel" - przewiduje autor komentarza. Aby nie dopuścić do eskalacji wydarzeń, co może odbić się niekorzystnie na Europie, należy "zachować spokój i wykazać zrozumienie" - uważa "Handelsblatt". "Zamiast głupich żądań, aby obciąć fundusze (strukturalne) krajom UE, które nie chcą uczestniczyć w podziale uchodźców, Berlin powinien podać rękę Europie Wschodniej" - pisze Brueggmann. "W swoim napiętym kalendarzu Merkel powinna znaleźć jak najprędzej wolny termin, aby spotkać się z tajnym nadpremierem Polski i strachem na Europę - Kaczyńskim" - proponuje "Handelsblatt".”...(źródło ) 

Partia Kaczyńskiego z całych sił sięga po państwo - bez żadnych skrupułów — ocenia „Sueddeutsche Zeitung”. PiS depcze demokratyczne standardy i prawo, atakując krytycznych dziennikarzy, wykluczając opozycję z kontroli służb specjalnych, przede wszystkim jednak poprzez próby pozbawienia władzy Trybunału Konstytucyjnego - tej instancji, która stoi PiS-owi na drodze do absolutnej władzy — pisze autor komentarza Florian Hassel. Jak widać powtarza tezy znane Polakom z „Gazety Wyborczej”. Sytuacja po zmianie rządu w Warszawie jest głęboko niedemokratyczna
eżeli ta rewolucja powiedzie się, to jej wynik odmieni nie tylko Polskę, lecz także poważnie obciąży Unię Europejską, i tak już osłabioną wskutek innych wyzwań — czytamy w „SZ”. Kto przeciwstawi się Kaczyńskiemu? — pyta autor komentarza i odpowiada: Realistyczna odpowiedź brzmi: +nikt+, w każdym razie nie w najbliższej przyszłości. Jak widać dla niemieckiego autora wybory w Polsce i ich wynik jest niedemokratyczny. Zapewne on chciałby ustalać, kto ma w Polsce rządzić. Doprawdy zabawne… Jak zaznacza Hassel, już w przypadku Węgier UE brakowało „politycznej woli zastosowania istniejących instrumentów”, jak choćby pozbawienia tego kraju prawa głosu. Opozycja jest osłabiona i skłócona. Widocznego protestu demokratycznej Polski jak dotąd nie widać — pisze warszawski korespondent „SZ”. Poziom absurdu w jego tekście przekracza dopuszczalne granice. Zaślepienie, upojenie i strach przed ponowną utratą władzy są siłami napędowymi  nowego polskiego rządu — pisze w tym samym tonie „Die Welt”. Zdaniem autora komentarza UE tkwi w głębokim kryzysie, a populistyczne i odśrodkowe ugrupowania rosną w siłę. A teraz jeszcze to: właśnie w Polsce, która przez długi czas była wzorowym krajem UE, po dwóch wyborach najwyższe urzędy znalazły się w rękach byłej opozycji, narodowo-konserwatywnego PiS Jarosława Kaczyńskiego — pisze korespondent „Die Welt” w Polsce Gerhard Gnauck. Nowy rząd narzucił tempo, jakby chciał do Bożego Narodzenia całkowicie zrewolucjonizować kraj. Fakt, że nowa szefowa rządu po raz pierwszy wyszła do dziennikarzy bez flagi UE, jest co prawda charakterystyczny, ale nie decydujący — ocenia publicysta. „Die Welt” zwraca uwagę, że Kaczyński powierzył stanowiska w rządzie ludziom uznawanych za „jastrzębi”Szybkość i radykalizm rządu wynikają - zdaniem Gnaucka - „z traumy będącej wynikiem utraty władzy w 2007 roku”, gdy PiS po zaledwie dwóch latach musiał ponownie zasiąść w ławach opozycyjnych. Wydawana w graniczącym z Polską Frankfurcie nad Odrą „Maerkische Oderzeitung” (MOZ) zaznacza, że PiS ma demokratyczną legitymację do rządzenia. Równocześnie jednak UE ma prawo domagać się przestrzegania swoich wartości oraz swobód artystycznych i medialnych — podkreśla autor komentarza. Według niego trudne do zaakceptowania jest już to, że są one ignorowane na Węgrzech. „Powstanie drugiego Budapesztu byłoby fatalnym sygnałem” - ostrzega „MOZ”. Wypaczenia w Polsce nie dadzą się tak łatwo zbagatelizować. Polska jest po prostu zbyt duża — tłumaczy. Utrzymane w podobnym tonie relacje o sytuacji w Polsce ukazały się też w telewizji publicznej ARD i rozgłośni Deutschlandfunk. Jak widać Niemcom bardzo się nie podoba to, co dzieje się w Polsce. Dla Polaków to może być dobry sygnał…”...(źródło)

"New York Times" pisze o wyraźnym skręcie na prawo, "Wall Street Journal" analizuje wpływ zwycięstwa PiS na przyszłość Unii Europejskiej, a portal Politico zwraca uwagę, że przyszły premier nie będzie najważniejszym politykiem w Warszawie. „...”Nowojorski dziennik podkreśla, że skręcając na prawo Polska dołącza do innych państw naszego regionu, a o skali tego zwrotu świadczy nieobecność lewicy w nowym parlamencie. "Wall Street Journal" zauważa, że przez ostatnich 8 lat Polska była „.”bliskim sojusznikiem Niemiec i popierała dalsze jednoczenie Europy. „...(więcej)

Michał Szułdrzyński Kaczyński stawi ana jastrzębie „....”choć ostateczny kształt gabinetu wciąż nie jest skompletowany i do ostatniej chwili może się zmienić, wiele wskazuje, że Jarosław Kaczyński postanowił postawić w kilku sprawach na jastrzębie. W Ministerstwie Obrony ma się znaleźć Antoni Macierewicz „...”– Macierewicz musi wejść do rządu. To PiS i Kaczyński wygrali wybory, a nie Beata Szydło – mówi nam polityk prawicy. – PiS jest coś winne swoim wyborcom.Wiele wskazuje na to, że do rządu wejdzie Zbigniew Ziobro. Na prawicy spekuluje się nawet, że obejmie ten sam resort co dziesięć lat temu – sprawiedliwości. – Nie będę komentował negocjacji personalnych, to byłoby nielojalne – ucina sam Ziobro.”...”W MSZ PiS postawiło na Witolda Waszczykowskiego, który uchodzi za większego jastrzębia niż wymieniany wcześniej w tym kontekście Kazimierz Michał Ujazdowski. Energetyką ma się zająć Piotr Naimski. „...”Ale w PiS popularny jest też drugi pogląd. – Tworząc rząd, PiS nie może się kierować wyłącznie chęcią zyskania sympatii liberalnych mediów. To droga donikąd – słyszymy.O tym, w którą stronę pójdzie partia, zdecyduje Jarosław Kaczyński. Coraz głośniej mówi się w PiS, że traktuje on rząd Szydło jak zderzak, który za kilka miesięcy będzie można wymienić” „...(więcej )

„Angela Merkel podkreśliła, iż przyszły rok może być zdominowany przez obchody 25-lecia układu polsko-niemieckiego. W przyszłym roku odbędzie się też ważny szczyt NATO w Warszawie. Kanclerz zaprosiła Panią Beatę Szydło do złożenia wizyty w Berlinie oraz wyraziła chęć kontynuowania w przyszłości konsultacji międzyrządowych. Termin wizyty zostanie ustalony kanałami dyplomatycznymi, jak tylko zakończy się proces tworzenia i konstytuowania nowego rządu. Beata Szydło wyraziła również nadzieje, ze dobrosąsiedzkie relacje będę kontynuowane i rozwijane dla dobra naszych krajów. Beata Szydło po wyborach była na urlopie, co spowodowało spekulacje, jakoby nie miała wpływu na formowanie rządu. Kilkudniową nieobecność przyszłej pani premier tłumaczył wcześniej nowy poseł PiS, Krzysztof Łapiński. - Pani prezes, po praktycznie rocznej kampanii (prezydenckiej i parlamentarnej - red.) miała chwilę na odpoczynek, kilka dni. Ale w tym tygodniu, jak sama zapowiadała, już będzie – zapowiadał.” (więcej )

„Niemiecka prasa o Andrzeju Dudzie: Lodowaty wiatr od Wschodu”...”niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" w komentarzu "Lodowaty wiatr od Wschodu" opublikowanym w czwartek, w dniu zaprzysiężenia Andrzeja Dudy na prezydenta, ostrzega, że sukcesy prawicowych narodowców mogą zakłócić relacje Polski z Europą.”...”Autor komentarza Florian Hassel zwraca uwagę na kluczową rolę Jarosława Kaczyńskiego na obecnym etapie polskiej polityki. "Potężny szef prawicowo-narodowej partii Prawo i Sprawiedliwość wyznaczył nieznanego wcześniej Dudę na kandydata na prezydenta; Kaczyński stoi też za Beatą Szydło, która po wyborach parlamentarnych w październiku może zostać nową premier Polski" - pisze komentator."Niezależnie od tego, czy PiS-owi uda się podwójny sukces (w wyborach prezydenckich i parlamentarnych), jedno wydaje się być pewne: nowy polski rząd będzie dla Niemiec i UE bardziej niewygodnym partnerem niż poprzedni kierowany w minionych ośmiu latach przez proeuropejską PO" -”..”Niepokój wzbudzają ponadto zapowiedzi zmiany podejścia do zagranicznych banków i supermarketów - pisze Hassel. Jak podkreśla, tak polityka poważnie zaszkodziłaby Polsce, która była dotąd ulubieńcem inwestorów.” ...(więcej )

Girzyński: Jarosław Kaczyński ma przed sobą dwie drogi: albo zostać marszałkiem Sejmu albo patronem odnowy kraju na wzór Piłsudskiego.”...”Historia zatoczyła koło. Trochę wracamy do koncepcji z 20 lecia międzywojennego. Wówczas był prezydent i premier, a trochę z boku marszałek Józef Piłsudski, który po 26 roku był patronem tego co dzieje się w państwie, a nie pełnił żadnej oficjalnej funkcji publicznej. Piłsudski był patronem odnowy państwa – czyli sanacji,  a premierzy się zmieniali… „..”Taka idea przyświeca Jarosławowi Kaczyńskiemu? Nie wiem. Jestem poza partia. Ale gdybym miał szukać analogii, biorąc pod uwagę jego autorytet i znaczenie na scenie politycznej i to kim jest dla obozu politycznego, którego jest liderem, to pewnie taką analogię bym odnalazł. Chyba, że w tle jest pomysł na przywrócenie parlamentowi właściwej roli w strukturach państwa. To widać od dwóch dni. Bo nagle wszyscy się zorientowali, ze marszałek Sejmu to naprawdę druga osoba w państwie, pod warunkiem, że nie jest tylko wyznaczonym przez premiera urzędnikiem do pilnowania parlamentu i rządowych ustaw.”...”Jarosław Kaczyński, zakładając sukces wyborczy, ma dzisiaj dwie drogi, którymi może iść. W warunkach normalnej demokracji parlamentarnej – stanąć na czele Sejmu  i w pewien sposób kreować politykę rządu, bo to rząd podlega Sejmowi. Albo pozost wić to tak jak to funkcjonuje w ostatnich latach i jako lider środowiska politycznego, które będzie naturalnym zapleczem rządu, być patronem wielkiej odnowy państwa, która na wzór piłsudczykowski będzie się, mam nadzieję dokonywała. „...”o Beacie Szydło „Najgorszą, rzeczą jaką mogłaby zrobić byłoby, gdyby jako szef rządu próbowała budować alternatywne wobec zaplecza politycznego środowisko. Mam na myśli różnych ekspertów i bezpartyjnych fachowców, którzy za chwilę się znajdą. Bo to to przerabialiśmy za czasów premiera Marcinkiewicza. On na początku dostał dużą swobodę i nawymyślał różnych dziwnych, nie do końca sprawdzonych „fachowców.” No i był to eksperyment , który zakończył się się źle.  ..(więcej )

Prof. Staniszkis: „Jesteśmy w momencie, który wymaga błysku wielkości Kaczyńskiego. Chowanie tego jest błędem”..”Uważam, że sytuacja jest zbyt poważna, żeby iść w polityce na taką „ciepłą wodę”. Kaczyński powinien zaryzykować przekonanie do siebie jako do wizjonera, do swojego poczucia humoru, autoironii, wiedzy, umiejętności syntetycznego ujmowania zjawisk.A  nieprzerzucać się  z Kopacz tymi samymi hasłami  o lepszym życiu „..”ak. Ciągle uważam, że lepszym kandydatem byłby Jarosław Kaczyński. Słyszałam wypowiedź Beaty Szydło, iż teraz nie jest czas na – jak powiedziała – polityków celebrytów, tylko polityków rzemieślników. Celebryci w ogóle nie są politykami, więc ja bym raczej rozróżniała polityków artystów-wizjonerów i polityków rzemieślników. Uważam, że Jarosław Kaczyński jest tym pierwszym. Moment zmiany - która musi być rozumiana bardziej poprzez identyfikację mechanizmów, czy spiral, które nas ściągają w dół, a nie tak zdroworozsądkowo jak zrobiła to Beata Szydło – wymaga właśnie wizjonerstwa, odwagi i wiedzy. „...”To, co mnie najbardziej uderzyło w tych dwóch konwencjach, to uderzające podobieństwo Beaty Szydło i Ewy Kopacz. Do tego stopnia, że podbierały sobie sformułowania. Kopacz mówiła o „dobrej zmianie”, a Szydło o bezpieczeństwie w różnych wymiarach. Obie przedstawiały jakąś koncepcję takiej tuskowej „ciepłej wody”, to znaczy rządzenia sprowadzonego bliżej ludzkich potrzeb. Myślę, że – po pierwsze - to za mało jak na wyzwania, które stoją przed Polską. Bo to są wyzwania również strukturalne, wymagające zmiany funkcjonowania całości. Po drugie – to nie odpowiada potrzebom młodego pokolenia. W ogóle nie padało słowo wolność. Chodzi o wolność opartą na zaufaniu, która pozostawia moment samoregulacji. Nie mówiło się o instytucjach. Jeżeli to podobieństwo będzie się utrzymywało, to będzie tak, jak było 25 lat temu przy „okrągłym stole”, że strona opozycyjna w pewnym momencie musiała zacząć nosić wielką plakietkę „SOLIDARNOŚĆ”, bo ci, którzy występowali w jej imieniu, coraz bardziej zbliżali się do przeciwnika. Uważam, że to jest złe i nie odpowiada potrzebom. Jesteśmy w momencie, który wymaga błysku wielkości – tego co ma Jarosław Kaczyński. Chowanie tego jest błędem. To trochę imitacja tego, co Joanna Kluzik-Rostkowska robiła w kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego. „..”Widać, że Kaczyński boi się swojej przegranej i robi pewien unik. Ale sytuacja jest na tyle poważna, że nie czas na uniki. Przypomnijmy sobie jego własną diagnozę, w perspektywie taśm, katastrofy smoleńskiej, dotychczasowego śledztwa smoleńskiego, że nie jesteśmy, w jakimś sensie, państwem suwerennym, że zachodzi w Polsce rozwój zależny i polityka transakcyjna. Tylko powrót do takiej abstrakcyjnej, wizjonerskiej diagnozy może stworzyć programy, które wywołają zmianę. Oczywiście w potencjalnym nowym rządzie, jak się orientuję, będą ludzie do tego zdolni. Ale obawiam się takiej rzemieślniczej małostkowości u Szydło. To znaczy, że jak ktoś będzie lepszy od niej, czy będzie mówił językiem, który jej nie pasuje, lub nadepnie jej na odcisk, jak Krzysztof Szczerski, to będzie próbowała takich ludzi eliminować. Gdyby do tego doszło, byłoby to ściąganiem w dół całości, a nie podciąganiem. Uważam więc, że wysunięcie Beaty Szydło na premiera, jest bardziej ryzykownym posunięciem niż postawienie samego siebie przez Kaczyńskiego. Potrzeba dziś umiejętności politycznej syntezy i pokazania politycznej woli, a nie takiego „dziubdziania”. A podobieństwo Szydło do Kopacz (przy czym Kopacz jest bardziej płaczliwa; Szydło dłużej terminowała, więc ma znacznie większość odporność, bo funkcjonowała w trudnym układzie i zahartowała się) trochę mnie zmroziło. „...”Gdy ktoś jest racjonalny, ale w tym wymiarze wielkim, tak jak Kaczyński, a ktoś po prostu rozsądny, jak Kopacz i Szydło, to takie rzeczy się nie spotykają ...(więcej )
WażnePrawo i Sprawiedliwość poinformało na Twitterze, że przyszła premier polskiego rządu Beata Szydło rozmawiała z kanclerz Niemiec. Wiceprezes 

Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" jako pierwszy napisał tekst o Beacie Szydło  „...”"FAZ" uważa, że Szydło, podobnie jak prezydent elekt Andrzej Duda, w sposób perfekcyjny ucieleśnia zmianę wizerunku PiS - przejście od narodowo-katolickiego oddziałubojowego do konserwatywnej europejskiej partii akcentującej mocno opiekuńczość. „...”Jak zaznacza, Kaczyński jest co prawda niekwestionowanym liderem polskiej prawicy, lecz jego "nieprzejednanie, jego bezkompromisowa retoryka skierowana przeciwko przeciwnikom - liberałom, Niemcom czy gejom", spowodowały, że jest "obiektem trudnej do przezwyciężenia antypatii". „...”"Duda, ale i ten polityk może poważyć się na "wyjście z cienia" przemożnego prezesa. Szydło była szefową sztabu Dudy i jest z nim związana. Jeżeli w październiku zostanie premierem, oboje mogą spróbować zjednoczyć się - pisze dziennikarz "FAZ" Konrad Schuller. „(więcej )

Jacek Kurski „ "Jarosław Kaczyński jako ojciec zwycięstwa przypilnuje dobrej współpracy różnych ośrodków władzy"”...”Zwycięstwo Andrzeja Dudy zmieniło zasadniczo sytuację w Polsce w taki sposób, że dzisiaj jest mecz życia prawicy. Jest szansa na wielkie zwycięstwo i na większość parlamentarną „...”Były europoseł podkreślił, że Jarosław Kaczyński: jako ojciec tego zwycięstwa i Zjednoczonej Prawicy ma do przypilnowania dobrą współpracę różnych ośrodków władzy, zaplecza prezydenckiego, rządu, Sejmu, Senatu, samej partii Prawo i Sprawiedliwość i koalicjantów. To wymaga charyzmy. Tym trenerem, selekcjonerem będzie Jarosław Kaczyński Zupełnie inaczej sytuację widzi Jakub Rutnicki, który posłużył się starym argumentem polityków PO. Kaczyński przypilnuje prezydenta i premier, czyli stworzy super rząd”..”Decyzje będą musiały być konsultowane z panem prezesem. To nie najlepsze rozwiązanie i nie najlepiej to wróży  „...(więcej )

Andrzej Nowak Jarosław Kaczyński jako niewątpliwie największy mąż stanu ostatnich dwudziestparu lat”...”W tym zakresie widzę rolę dla Jarosława Kaczyńskiego, jako architekta strategii władzy, która nie powinna wygasnąć, ale nie będzie to rola polegająca na codziennym użeraniu się z poszczególnymi ministerstwami, doglądaniu prac ministrów i wiceministrów i zmaganiu się z codzienną „bieżączką” polityczną. Potrzeba kogoś, kto będzie mógł spoza tej bieżącej polityki spoglądać na cele średnio i długo dystansowe, które stoją przed Polską. To miejsce dla prezydenta, ale i dla stratega partii, która wygrywa wybory.” ...(więcej )
Mój komentarz Kaczyński w sposób nieformalny zmienił ustrój Polski tworząc tak konieczny nieformalny urząd superpremiera. Dzięki czemu pojawił się znowu w Polsce silny ośrodek polityczny. Mam nadzieje ,że następca Kaczyńskiego również będzie takim superpremierem .Niemcy wcześniej czy później muszą tą zmianę ustrojową w Polsce uznać. Dodam jedynie,że mało kto zdaje sobie sprawę ze znaczenia dla Polski utworzenia przez Kaczyńskiego nieformalnego nadrzędnego w stosunku do oficjalnych władz ośrodka władzy politycznej. Bałagan instytucjonalny Polski spowodował że tak naprawdę Polska 'Nierządem stoi „ Prezes Trybunału Konstytucyjnego oficjalnie, nie kryjąc się z tym spiskuje z opozycją przeciwko Sejmowi i Rządowi. Kompetencje prezydenta i premiera się pokrywają. Nie wiadomo kto kieruje polityką zagraniczną ani obronną, Niemcy w tym chaosie przekształciły większość polskich mediów w niemieckie gadzinówki , obce koncerny robią co chcą . Dlatego Niemcy tak bardzo przestraszyły się powstania silnego ośrodka politycznego super premiera, który mógłby chwycić cały ten bajzel za pysk I z tego też powodu powodu uznały Kaczyńskiego za postrach Europy Najważniejszą rzeczą jest jednak , aby Niemcy przestały liczyć na to że Duda , czy Szydło postawią się Kaczyńskiemu, oraz że uznają Kaczyńskiego za faktycznego przywódce Polski.

Marek Mojsiewicz

Co z konfidentami? Jak zauważyła jeszcze za pierwszej komuny, obecnie zapomniana nieco pani Anna Bojarska - „od polityki uciec niepodobna”. Zwłaszcza teraz, kiedy nasz sojusznik, a jak sytuacja się rozwinie, to kto wie, czy nie włączy się do tego również sojusznik naszych sojuszników – więc kiedy nasz sojusznik przebudowuje polityczną scenę dla potrzeb swojej aktywnej polityki w Europie Wschodniej. Jak wiadomo, przebudowa polega przede wszystkim na instalowaniu na politycznej scenie tak zwanych „naszych sukinsynów”, a wymiataniu z niej sukinsynów jakichś takich nie naszych. Jakże w takich chwilach uciekać od polityki, kiedy tu idzie o życie? Toteż ludziska politykują na potęgę, a ponieważ każdy człowiek jest jednością duszy i ciała, to skoro on politykuje, to jego sumienie też politykuje – bo oddzielenie jednego od drugiego jest niemożliwe. Rodzi to bardzo wiele problemów, zwłaszcza na styku winy i niewinności – o czym mogliśmy przekonać się choćby na przykładzie pana ministra Mariusza Kamińskiego i byłego posła PSL Jana Burego. Według opinii rozpowszechnianej przez media niepokorne, którym w tej sprawie intensywnie przeciwstawiają się media niezależne. Pan minister Mariusz Kamiński jest niewinny. Nie kwestionując tej opinii wypada przypomnieć, że nie on jeden i nie on pierwszy. Jak pamiętamy, kiedy niezawisły sąd w Ameryce uniewinnił tzw. „karabinierów”, podejrzewanych o handel bronią, to mnóstwo ludzi, jeden przez drugiego, podążało na Okęcie, żeby na własne oczy zobaczyć, jak wyglądają ludzie niewinni. Przyjechał nawet sam generał Wojciech Jaruzelski i podobno nie mógł się napatrzyć i nadziwować. No a teraz pan Kamiński. Wprawdzie Pan prezydent Duda w stachanowskim tempie to ułaskawił, co na pierwszy rzut oka mogłoby sugerować, że pan Kamiński taki całkiem niewinny nie był, ale to nieprawda, bo prawo polskie respektuje zasadę domniemania niewinności, która głosi, że człowieka uważa się za niewinnego, dopóki nie zostanie prawomocnie skazany. Ponieważ pan minister Kamiński nie został skazany prawomocnie, to w myśl zasady domniemania niewinności powinien być uważany za niewinnego również przez pana prezydenta. Pan prezydent bowiem, podobnie jak inne organy władzy publicznej, zgodnie z art. 7 konstytucji, działa, a w każdym razie – powinien działać „na podstawie i w granicach prawa”. W przełożeniu na język ludzki oznacza to, że nie można domniemywać uprawnień organu władzy publicznej, której każdy krok powinien następować z wyraźnego upoważnienia. Tymczasem kodeks postępowania karnego umieszcza procedurę traktującą o ułaskawieniu w dziale zatytułowanym: „Postępowanie po uprawomocnieniu się orzeczenia”, co interpretatorzy hołdujący potępianej za pierwszej komuny metodzie formalno-dogmatycznej uznaliby za argument, iż ułaskawić można tylko osobę prawomocnie skazaną. Podobno jednak nie można było czekać z ułaskawieniem pana ministra Mariusza Kamińskiego ani chwili dłużej i z tego powodu pan prezydent nie miał innego wyjścia, jak ułaskawić pana ministra Kamińskiego, niechby nawet z niewinności. Może to stworzyć kłopotliwy precedens dla jurysprudencji, bo jaki właściwie jest status obywatela ułaskawionego z niewinności? Czy na skutek ułaskawienia z niewinności obywatel traci niewinność, czy przeciwnie – nie tylko jej nie traci, ale nawet uodpornia się na utratę niewinności w przyszłości, analogicznie jak w przypadku zaszczepienia ospy prawdziwej? W pierwszym przypadku pan prezydent swoją stachanowską decyzją wyświadczyłby panu ministrowi Kamińskiemu niedźwiedzią przysługę, natomiast w przypadku drugim pan minister Kamiński mógłby dokazywać jeszcze śmielej, niż w przypadku afery gruntowej, korzystając z nabytej odporności na winę, zgodnie z nazistowską jeszcze zasadą, że „czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty”. Na tym przykładzie widać, ile nowych zadań spadnie na naszą tubylczą jurysprudencję, w związku z kuracją przeczyszczającą, przeprowadzaną w naszym bantustanie dla potrzeb naszego sojusznika. Czy będzie ona w ogóle w stanie tym oczekiwaniom sprostać? To nie jest takie pewne tym bardziej, że w najtwardszym jądrze jurysprudencji, czyli Trybunale Konstytucyjnym zapanował zamęt nie do opisania. Najsampierw koalicja Platformy Obywatelskiej i PSL, rzutem na taśmę dokonała wyboru pięciu sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. Ci sędziowie byli, ma się rozumieć, niezawiśli, podobnie jak wszyscy inni, ale co to komu szkodzi, jak niezawisłość będzie wzbogacona wdzięcznością za nominację? Takie rzeczy się zdarzały; któregoś razu TK wydał orzeczenie opatrzone aż dziewięcioma zdaniami odrębnymi, Autorzy jednych zdań odrębnych uznawali wyrok za zbyt surowy, zaś autorzy drugich – za zbyt łagodny. Okazało się, że ocena wyroku zależała od daty nominacji konkretnych sędziów, co rzuca snop światła na przyszłe badania nad niezawisłością. Mając na uwadze te zależności między nominacją i niezawisłością, PiS postanowił wybrać innych, nie powiem, że „swoich” sędziów, bo ci też będą niezawiśli, jak zresztą wszyscy. Jurysprudencja, politykieria i żuliarystyka podzieliła się na dwa obozy; jedni uważają, że skoro sędziowie zostali raz wybrani, to Roma locuta i causa finita, a drudzy – że vim vi repellere licet, co się wykłada, że siłę godzi się odeprzeć siłą, a w przełożeniu na praktykę polityczną - jak wy nam tak, to my wam tak. Żeby tylko wskutek tego nie osłabła w narodzie wiara w niezawisłość niezawisłych sądów i trybunałów tym bardziej, że mamy jeszcze sprawę byłego posła Jana Burego. Otóż został on spektakularnie zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne na polecenie niezależnej prokuratury w Katowicach, która podobnież przedstawiła mu aż sześć baaardzo poważnych zarzutów. Cóż jednak z tego, kiedy następnego dnia niezawisły sąd w Katowicach uznał te wszystkie zarzuty za błahe i pana Jana Burego wypuścił? Zarówno ten przypadek, jak i dymisje przywódców różnych bezpieczniackich watah skłaniają do postawienia pytania, do jakiego szczebla będą nam strzygli kadry nasi sojusznicy, a od jakiego szczebla będziemy mieli do czynienia z tubylczą, rządową samowolką – bo wiadomo, że gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, a gdy żaby podstawiają nogi również tam, gdzie kują konie. Przede wszystkim zaś skłania to do postawienia pytania, co z konfidentami? Wiadomo przecież, że agentura jest podstawowym narzędziem, przy pomocy którego RAZWIEDUPR utrzymuje okupację naszego nieszczęśliwego kraju. Ta agentura, którą można spokojnie liczyć w dziesiątkach tysięcy, uplasowana została w miejscach, gdzie podejmuje się decyzje, gdzie kontroluje się kluczowe segmenty gospodarki, gdzie decyduje się o energicznych śledztwach – komu zrywamy paznokcie, a komu na razie nie – gdzie wydaje się wyroki, no i gdzie wytwarza się masowe nastroje, a więc mediach i środowiskach opiniotwórczych. Ci konfidenci gotowi w zamian za synekurę, gotowi są służyć każdemu, więc z punktu widzenia naszego sojusznika kuracja przeczyszczająca nie jest tu potrzebna, no ale oprócz sojusznika, który na tubylcze synekury nie poluje, są jeszcze inni polujący, więc nie jest wykluczone, że kuracja przeczyszczająca obejmie również konfidentów. Czy jednak wtedy można będzie jeszcze rządzić naszym nieszczęśliwym krajem? Stanisław Michalkiewicz

28 listopada 2015 Udana wizyta prezydenta Dudy w Chinach

1. Media w Polsce poświęciły bardzo mało miejsca wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach, jeżeli już to w prześmiewczy sposób, że ślizgał się podczas zwiedzania Wielkiego Muru. A była to naprawdę dobrze przygotowana przez polską stronę i niezwykle życzliwie przyjęta przez stronę chińską, wizyta polskiej głowy państwa na czele delegacji rządowej z udziałem blisko 80 polskich przedsiębiorców z różnych branż. Chińczycy docenili fakt, że na czele polskiej delegacji stanął prezydent (delegacjom pozostałych krajów na szczyt Chiny-kraje Europy Środkowo-Wschodniej i kraje powstałe po rozpadzie Jugosławii nazywany 16+1, przewodzili premierzy i wicepremierzy) w związku z tym Andrzej Duda został przyjęty przez 3 najważniejszych chińskich polityków: premiera Li Keqianga, prezydenta Xi Jinpinga i przewodniczącego Parlamentu Zhang Dejianga.

2. Jak ogromną rolę odgrywają Chiny w gospodarce światowej nie trzeba nikogo przekonywać, do tego kraju udają się przywódcy największych światowych gospodarek, po to tylko, żeby być świadkiem podpisywania przez firmy z ich krajów kontraktów opiewających na miliardy dolarów. Polscy przedsiębiorcy takich kontraktów nie podpisali ale dla strony chińskiej wizyta głowy państwa z reprezentacją kilkudziesięciu przedsiębiorstw, to przekonanie, że można z nimi współpracować, bo polskie państwo za nie gwarantuje. Polska delegacja rozmawiała o zwiększeniu eksportu naszej żywności do Chin, na temat budowy infrastruktury związanej z chińskim projektem „Jednego Pasa i Jednego Szlaku” ale także o uczestnictwie naszego kraju w wielkim chińskim projekcie bankowo – inwestycyjnym Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB).

3. Projekt „Jednego Pasa i Jednego Szlaku” nazywanego także „Jedwabnym Szlakiem”, zakłada budowę i modernizację sieci połączeń morskich i lądowych pomiędzy Chinami i Unią Europejską, których ważna część będzie przebiegać przez nasz kraj, co więcej rozważane jest zbudowanie w Polsce wielkiego „portu” przeładunkowego w Małaszewiczach na granicy z Białorusią. Prezydent Andrzej Duda podkreślał we wszystkich spotkaniach, że Polska chce w tym przedsięwzięciu uczestniczyć, że chcemy rozwijać połączenia transportowe na linii Azja -Europa, chcemy być na tym szlaku głównym hubem w Europie Środkowej. Zresztą Polska jako pierwszy kraj UE, zrobiła już w tym zakresie pierwszy krok, mianowicie w 2013 roku zostało uruchomione pierwsze połączenie kolejowe w ramach tzw. Jedwabnego Szlaku pomiędzy Łodzią i chińskim miastem Czengdu i dwa razy w tygodniu jeździ do Chin pociąg towarowy.

4. Ważną częścią wizyty były rozmowy o uczestnictwie Polski w Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, potwierdziliśmy nasz udział w tym przedsięwzięciu i prezydent zapowiedział, ratyfikację dokumentów w tej sprawie. Wspomniany bank jest pomyślany przez Chiny jako alternatywa dla zdominowanych przez Amerykanów Banku Światowego czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, ma wspierać inwestycje tego kraju w infrastrukturę na całym świecie. Jego udziałowcem jak wspomniałem będzie Polska, przy czym chodzi o zapewnienie naszemu krajowi realnego wpływu na decyzje jakie ten bank ma podejmować szczególnie do infrastruktury, która ma powstawać w Europie Środkowo-Wschodniej. Prezydent Andrzej Duda przedstawił prezydentowi Xi Jinpingowi propozycję reprezentowania naszego kraju w Banku przez dyrektora wybranego „z koszyka państw europejskich nie należących do strefy euro”, co będzie oznaczało wpływ naszego kraju na politykę inwestycyjną tego banku. Szkoda, że o tych ważnych wydarzeniach Polacy byli tylko zdawkowo informowani przez media w tym w szczególności przez telewizję publiczną (radio publiczne zachowało się na szczęście trochę inaczej), bo media w Chinach informowały o wizycie bardzo szeroko, a telewizja wyemitowała nawet wywiad z naszym prezydentem. Bardzo udana wizyta zarówno w wymiarze politycznym jak i gospodarczym ale Polacy dowiedzieli się o niej z mediów elektronicznych bardzo niewiele (dobrze, że media społecznościowe były bardzo aktywne podczas całej 5- dniowej wizyty). Kuźmiuk

Agentura w Trybunale Konstytucyjnym Plan delegalizacji PiS? „Rzepliński: „TK nie cofnąłby się przed delegalizacją partii, której cele byłyby skierowane na obalenie metodami niedemokratycznymi ustroju Polski”...”Rzepliński wskazywał, że Trybunał Konstytucyjny uzyskał prawo do orzekania o konstytucyjności partii politycznych w kontekście ich celów działalności.Prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego uważa, że polski system prawny zawiera możliwości reagowania na rozruchy uliczne i wzywanie przez partie narodowe do obalenia ustroju”....”Trybunał nie cofnąłby się przed delegalizacja parti politycznej, której celelub działalność byłyby skierowane poza wszelką wątpliwość – na obalenie metodami niedemokratycznymi systemu ustroju Polski. Gdyby państwo bało się pojedynczych okrzyków indywidualnych demonstrantów, to byłoby słabe państwo. „...(źródło)

Krystyna Pawłowicz: Czy Prezes TK Rzepliński „za karę” zdelegalizuje PiS?”...”Prezes A. Rzepliński nie podporządkowuje się nakazom prawnym np. o wyłączeniu się z rozpoznania sprawy, w której jest oczywiście sędzią nieobiektywnym, bo jest sędzią we własnej sprawie. Chociaż takie bezwzględne wyłączenie nakazuje art. 46 ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Prezes A. Rzepliński nie podporządkowuje się też nakazowi art. 195 Konstytucji zakazującemu sędziom Trybunału Konstytucyjnego „prowadzenia działalności  publicznej nie dającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów”. Stawia się w nocy w Sejmie niemal jako „duchowy przywódca” rokoszan przeciwko legalnie wybranej, sejmowej większości, naradzając się w ławach sejmowych ze „swym” środowiskiem lewicowym PO i Nowoczesnej.pl, zagrzewając ich do dalszej „walki” z demokratycznym wyborem Polaków, stawiając też w niezręcznej sytuacji zaskoczonego tym nocnym, nagłym przybyciem Prezesa TK i jego zachowaniem  - Marszałka Sejmu. Prezes A. Rzepliński odwiedzając kolejne liczne studia radiowe i telewizyjne buntuje przeciwko demokratycznie wybranemu Sejmowi, Prezydentowi i zwycięskiej partii politycznej ogłaszając przy tym jakie kroki przeciwko nim podejmie.”..”Prezes Rzepliński prowadzi swoisty wyścig z czasem, z działaniami PiS, starając się je uprzedzać w sposób  mający uniemożliwić sejmowej większości wykonywanie przez nią władzy powierzonej jej dopiero co przez wyborców. Prezes Rzepliński robi to w sposób do tej pory niespotykany i skandaliczny. Pan Prezes ma jeszcze jedną broń. Jak można sądzić po bojówkach, które po zakończeniu posiedzenia Sejmu we środę 25 listopada, obrzucały obelgami i wygwizdywały posłów opuszczających Sejm, i wykrzykiwały jakieś zdania „w obronie demokracji” -  Prezes Rzepliński przez te bojówki „podbudowywany”, być może skorzysta z tworzonego właśnie sztucznie „pretekstu” i dla ratowania „polskiej demokracji” wykorzysta w ostateczności „bombę atomową”, którą ma jeszcze w „konstytucyjnym zanadrzu”. Otóż, obrażony na polskich wyborców, na większość sejmową, na partię PiS, na Prezydenta A. Dudę, a nawet na „głuchą dziennikarkę”, Prezes TK może jeszcze na podstawie  art.188 p.4 Konstytucji orzec o „niezgodności z Konstytucją celów lub działalności partii politycznej”. Wystarczy wniosek jednego z wielu podmiotów wskazanych w art. 191 Konstytucji, by przykładnie ukarać „prawicowych faszystów”, którzy w coraz bardziej „brunatnych koszulach” dopuszczają się zamachu na „młodą polską demokrację” budowaną przecież ciężko przez III RP. Podstawę „materialną” i „faktyczną” już budują dla Prezesa tak fałszywe inicjatywy, jak powołany przy jednej z lewackich redakcji KOD, grupujący znanych lewaków, feministki, bluźnierców i celebrytów, czy też przez kolejną inicjatywę prof. Mirosława Wyrzykowskiego, sędziego TK w stanie spoczynku, który zwykle korzystając z szyldu PAN inicjuje działania skierowane przeciwko większości. Tym razem M. Wyrzykowski wykorzystując szyld Komitetu Nauk Prawnych PAN, którym kieruje i produkuje histeryczne, fałszujące rzeczywistość apele o rzekomym naruszaniu przez PiS polskiej konstytucji. Podpisu pod tym kłamliwym apelem odmówiło trzech profesorów (prof. Tomasz Giaro, prof. Franciszek Longchamps de Bérier, prof. Mirosław Sitarz), którzy zapowiedzieli złożenie zdania odrębnego wobec uchwały. Na 17 zwołanych pilnie przez prof. Wyrzykowskiego prawników jedna osoba wstrzymała się od poparcia apelu, 13 były za. Zobacz link: http://www.knp.pan.pl/index.php/48-uncategorised/132-o-ochronie-konstytucji-uchwala-knp-pan
Po nocnej wizycie Prezesa i wiceprezesa TK w Sejmie i jeszcze szybszym opuszczeniu przez nich sejmowego budynku, te daleko idące moje sugestie wydają mi się coraz bardziej realne. Czy Pan Prezes TK A. Rzepliński kreujący się już na ofiarę „pisowskiego reżimu”, „brunatnej dyktatury”, na samozwańczego, aktywnego „obrońcę demokracji i konstytucji”, walczącego otwarcie i aktywnie z sejmową większością będzie mściwy, czy może jednak polskiej demokracji tym razem odpuści?”..(źródło)

Wyszkowski zauważył, że strategia Platformy dotycząca wykorzystania TK może być zakrojona na szerszą skalę:
„Mówiąc ogólnie o reakcjach Platformy na aktualne działania rządu i o krzyku wokół Trybunału Konstytucyjnego, przyznam, że już od jakiegoś czasu wyrażałem obawę, że PO będzie celować nie tylko w użycie Trybunału do zablokowania działań PiS, ale też do wykorzystania kwestii Trybunału jako powodu do wszczęcia impeachmentu wobec prezydenta Dudy.To nie sam sejm, a właśnie prezydent Duda mógłby być głównym celem PO, gdyż podważenie jego pozycji byłoby łatwiejsze i dawałoby większe możliwości tej partii na podważenie tegorocznych wyborów. Obecne działania Platformy potwierdzają moje wcześniejsze obawy, że Trybunał miał po pierwsze posłużyć tej partii jako obrona przed PiS, a po drugie jako środek do walki z prezydentem””...(źródło )  

Prof. Krystyna Pawłowicz „Po uchwaleniu tej ustawy i po ewentualnym wyborze Andrzeja Dudy na prezydenta, może więc teoretycznie zdarzyć się sytuacja, że Marszałek Sejmu złoży do TK wniosek o stwierdzenie „czasowej niemożności sprawowania urzędu Prezydenta RP” przez Andrzeja Dudę, uzasadniając to (bo tak mu akurat przyjdzie na myśl) np. chorobą psychiczną prezydenta, przejawiającą się np. w jego działaniach na arenie międzynarodowej i realizowaniu interesów Polski odmiennie od linii realizowanej przez dotychczasowy układ władzy. Np. w sprawach klimatycznych, energetycznych lub też w działaniach Prezydenta w obronie „frankowiczów” przed bankami, itp. Takie działanie (zamach?) Marszałka Sejmu nie jest w świetle nowej, szykowanej przez obecny układ władzy ustawy o TK całkowicie wykluczone. „...”Pr zepychany w Sejmie w wielkim ostatnio pośpiechu, z inicjatywy Prezydenta B. Komorowskiego, projekt nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym (druk 1590), obok wielu zasadniczych sprzeczności z obowiązującą Konstytucją i regułami demokracji przewiduje też wykraczającą poza ramy Ustawy Zasadniczej procedurę „stwierdzenia przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej”.....”Konstytucja w art. 131 ust. 1 stwierdza, że: „Jeżeli Prezydent Rzeczypospolitej nie może przejściowo sprawować urzędu, zawiadamia o tym Marszałka Sejmu, który tymczasowo przejmuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej. Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej, Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej”. ...”Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego (dalej TK), którzy napisali projekt oraz Prezydent B. Komorowski inicjujący w Sejmie prace na nową ustawą o Trybunale, powołując się na art. 197 Konstytucji upoważniający uregulowanie ustawą organizacji i trybu postępowania przed TK, oraz na art. 131 Konstytucji, przewidujący dla TK kompetencję wydania na wniosek Marszałka Sejmu postanowienia o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta RP, przygotowali cały nowy rozdział 10 (zobacz aktualną wersję projektu po pracach w komisjach przy druku 3397), którego regulacja – poza uprawnionymi elementami proceduralnymi – zawiera też elementy, które nie mogą być przesądzone ustawą lecz tylko Konstytucją. Cytowany art. 131 Konstytucji przewiduje ogólną procedurę czasowego „zawieszenia” Prezydenta RP na urzędzie. Nie wskazuje on jednak, jakie mogą być te „przejściowe” przyczyny niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta, w oparciu o które Marszałek Sejmu mógłby wystąpić do TK z wnioskiem o „uznanie przejściowej niemożności” wykonywania funkcji przez Prezydenta RP, które TK następnie analizowałby. Art. 116 projektu ustawy o TK nie zważając na ten istotny brak przyznaje Marszałkowi Sejmu prawo – by w zasadzie uznaniowo, bo konstytucyjnie jest to niedookreślone – samodzielnie określił co, jaka konkretnie okoliczność, przyczyna, powód uzasadniają wniosek do TK o „stwierdzenie przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta RP”. Czyli, mimo braku jasnego przepisu konstytucyjnego precyzującego okoliczności przejściowego „zawieszenia” Prezydenta RP w jego urzędowaniu, projekt ustawy oTK (tj. aktu niższego rzędu), nawet nie doprecyzowuje tych przyczyn, ale gorzej, przekazuje to do dyskrecjonalnej, samodzielnej decyzji aktualnego Marszałka Sejmu. Zezwala, by to on sam te powody, na użytek swego doraźnego wniosku do TKsprecyzował i wskazał jako powód „zawieszenia” Prezydenta. Marszałek Sejmu uzyska tym samym bardzo poważną kompetencję, która wykorzystywana dowolnie może mieć bardzo różne skutki polityczno–prawne. Ewentualna kontrola tych okoliczności przez TK pozbawiona byłaby tzw. wzorca konstytucyjnego, tj. konstytucyjnego punktu odniesienia, przy badaniu legalności stanu wskazanego przez Marszałka Sejmu jako „przeszkoda”, i to „przeszkoda przejściowa” wystarczająca do czasowego „zawieszenia” Prezydenta w jego funkcjach. Przekazanie przez projekt ustawy o TK Marszałkowi Sejmu kompetencji skonkretyzowania powodu czasowego „zawieszenia” Prezydenta RP na urzędzie wykracza poza konstytucyjne upoważnienie do ustawowego uregulowania „organizacji i trybu postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym”. Nie jest to bowiem regulacja „procedury” przed TK, lecz – o bardzo daleko idących skutkach konstytucyjno–politycznych – regulacja o charakterze materialnym, która pozakonstytucyjnie niejako „zalegalizuje” nową, ważną kompetencję Marszałka Sejmu, który będzie mógł uznaniowo określić przyczynę złożenia wniosku do TK o czasowe odsunięcie urzędującego Prezydenta RP od władzy.”...”Projekt bowiem bezpodstawnie zezwala, milcząco uznaje pozakonstytucyjną kompetencję Marszałka Sejmu do samodzielnego określenia, decydowania „co” stanowi przejściową przeszkodę w sprawowaniu urzędu Prezydenta RP, mimo milczenia Konstytucji w tej sprawie. „ „..(więcej )

„Opozycja rozdziera szaty w obronie demokracji, na którą rzekomo ktoś niemal codziennie przeprowadza zamachy. Jednym z nich miało być wczorajsze głosowanie ws. sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych w czerwcu przez koalicję PO-PSL. Do trwającej dyskusji odniósł się poseł Paweł Kukiz.”...”"Uchwały o odwołaniu sędziów Trybunału Konstytucyjnego przegłosowane. PO, ZSL i Nowoczesna wspierane przez mainstream i salony krzyczą, że to nowa "nocna zmiana", że łamiemy prawo... To coś, czyli "konstytucja Kwacha", która sankcjonuje układ okrągło-stolcowy jest Prawem??? – pisze lider Ruchu Kukiz'15. „...(źródło )

Poseł niezrzeszony Janusz Sanocki, stwierdził, że retoryka przyjęta przez PO, PSL i .Nowoczesną w obronie Trybunału Konstytucyjnego jako gwarancji demokracji jest w dużej meirze oparta na propagandzie. „...”Kto jest suwerenem: Sejm czy Trybunał Konstytucyjny? – zapytał polityk, który wystąpił na wspólnej konferencji z Kornelem Morawiecki. Sanocki podkreślił, że wystarczy wziąć do ręki konstytucję, aby przekonać się, że to Sejm jest reprezentantem narodu i on sprawuję władzę w imieniu obywateli. – Sejm może rozwiązać i zlikwidować TK jednego dnia. Stawianie trybunału jako jakiegoś organu, którego nie można kontrolować, zmieniać jego kadencji to jakiś absurd – skwitował.”...(źródło))
Ważne  Korwin Mikke „Wilfred Willi Rudi Dutschke, mający ogromny autorytet wśród lewicowej hołoty, rzucił hasło (znów cytuje Wikipedię) „»Długiego Marszu [wtedy Zé-Dōng Máo był uwielbiany na Lewicy!] poprzez instytucje« władzy”. Miało to polegać „na uczestnictwie działaczy studenckich ruchów lewicowych w aparacie władzy. Jako »integralna część maszynerii« administracyjnej mogliby oni dokonywać radykalnych przemian w społeczeństwie. Koncepcja ta została przejęta od Antonio Gramsciego (komunisty włoskiego) oraz frankfurckiej szkoły marksizmu kulturowego”. I trafił w dziesiątkę. „....”Posłuszni, karmi agenci Dutschkego (zmarł w 1979 roku) zapełnili przedsionki, potem korytarze, a potem gabinety Władzy. „....”Na wezwanie Dutschkegobandyci zapisywali się do policji, zaczynali od referentów – wzajemnie się wspierając. W szczególności najlepiej im szło opanowywanie instytucyj międzynarodowych. Tam ludzie się nie znają – a ONI znakomicie znali się między sobą i mogli się wzajemnie forować.(Znakomitym przykładem jest taki zbydlęciały lewak jak p. Daniel Cohn-Bendit, czujący się równie dobrze w Paryżu, jak w Berlinie. Zaczął od… przedszkola: „w 1972 roku złożyłem podanie o pracę w alternatywnym przedszkolu we Frankfurcie nad Menem. Pracowałem tam ponad dwa lata. Mój ciągły flirt z dziećmi szybko przyjął charakter erotyczny. Te małe pięcioletnie dziewczynki już wiedziały, jak mnie podrywać. Kilka razy zdarzyło się, że dzieci rozpięły mi rozporek i zaczęły mnie głaskać. Ich życzenie było dla mnie problematyczne. Jednak często mimo wszystko i ja je głaskałem”.).....”. Kapłani tej Nowej Wiary nadal ją propagują „....”. P. Cohn-Bendit jest wpływowym posłem do Parlamentu Europejskiego. ...(więcej )
Mój komentarz Instytucje takie jak Trybunał Konstytucyjny są poważnym zagrożeniem dla państwa . To wielka gratka dla każdego wywiadu, każdej loży masońskiej , lewactwa , dla lichwiarzy umieszczenie swojego człowieka w tak potężnej, przez nikogo nie kontrolowanej instytucji. Co by był, gdyby PiS nie zrobił , miejmy nadzieję porządku Trybunałem Konstytucyjnym i wrogimi wobec siebie sędziami i gdyby TK zdelegalizował PiS lub „zdelegalizował „ „ prezydent a Dudę Nastąpiłby poważy kryzys całego państwa , chaos prawny i instytucjonalny, paraliż na arenie międzynarodowej no bo czy posłowie wybrani z listy PiS Trybunał Konstytucyjny należy jak najszybciej zlikwidować . W normalnym państwie wystarczy jedna naczelna instytucja sądownicza . W Polsce wystarczy nam Sąd Najwyższy i to pod warunkiem ,że wyrwie się mu zęby i nie dopuści aby mógł paraliżować Sejm, prezydenta, czy system polityczny. Monteskiuszowski trój podział władzy za którego koniecznością istnienia gardłuje lewactwo to bełkot. Nigdy i nigdzie taki idealny model nie istniał, nie istniej i nie będzie istniał . W normalnym , nowoczesnym państwie musi istnieć jeden silny ośrodek polityczny , a reszta instytucji władz musi mieć jedynie autonomię. Zresztą o tym że dywagacje Platformy, i lewactwa o trójpodziale to bełkot najlepiej świadczy przykład Tusk , czyli fakt,że w Polsce premier i członkowie rządu są jednocześnie władza wykonawczą , członkami władzy ustawodawczej. Tusk jako członek władzy ustawodawczej dawał sobei absolutorium jako członkowi władzy wykonawczej , po czym Tusk jako poseł wybierał , czyli decydował o składzie Trybunału Konstytucyjnego, czyli władzy sądowniczej. Przecież to wszystko to fikcja, której celem jest jedyni osłabienie państwa i doprowadzenie do jego rozkładu, a potem jego likwidacja. Marek Mojsiewicz

29 listopada 2015 Platforma i PSL zostawiły budżet w katastrofalnym stanie

1. Dopiero tydzień po zaprzysiężeniu rządu, po tym jak nowi ministrowie, mogli się zorientować co zastali w swoich resortach, minister finansów wydał komunikat informujący o załamaniu się dochodów podatkowych, głównie z podatku VAT. Według nowych szacunków resortu finansów do końca roku zabraknie około 13,5 mld zł wpływów z podatku VAT, co oznacza, że zamiast blisko 136 mld zł, które zaplanował minister Szczurek, wpłynie niewiele ponad 120 mld zł. Wg. danych umieszczonych na stronie ministra finansów na koniec października tego roku na zaplanowane jak wspomniałem blisko 136 mld zł wpływów z tego podatku udało się zgromadzić niewiele ponad 100 mld, co oznacza, że przy upływie czasu wynoszącego ponad 83%, wpływy z tego podatku były zaawansowane na poziomie niewiele przekraczającym 76%. To oznacza, że na koniec 2015 wpływy z VAT przekraczające niewiele 120 mld zł będą podobne jak w roku 2012, a przecież w ciągu ostatnich 3 lat skumulowany wzrost PKB wyniósł ponad 10% i w podobnym tempie powinny rosnąć dochody z tego podatku.

2. Taka sytuacja jeżeli chodzi o wpływy z VAT niestety nie jest niespodzianką, tylko niestety była ukrywana przez poprzedni rząd przed opinia publiczną, wszak w propagandzie jaką uprawiano w kampanii wyborczej, wszystko miało być w jak najlepszym porządku. Już wiosną tego roku było wiadomo, że wyłudzenia podatku VAT poprzez tzw. przestępstwa karuzelowe a także konsekwencje stosowania tzw. odwróconego VAT są tak wielkie, że dochodów z tego podatku wykonać nie sposób ale minister finansów w Sejmie cały czas zapewniał, że uszczelnia system poboru tego podatku.

3. Przypomnijmy tylko, że jak powiedział niedawno w wywiadzie dla „Dziennika. Gazety Prawnej” prof. Witold Modzelewski od 2008 roku dzięki działaniom lobbystycznym w Sejmie przy zgodzie kolejnych ministrów finansów, rozmontowywano przepisy podatku VAT w związku z czym wpływy z tego podatku z roku na rok zamiast rosnąć, niestety spadały. Przypomniał jak już w roku 2008 pod hasłem niezgodności z prawem unijnym zlikwidowano sankcję zawartą w artykule 109 tego podatku o 30% dodatkowym zobowiązaniu podatkowym w sytuacji kiedy podatnik w deklaracji wyraźnie zaniżył swoje zobowiązanie podatkowe albo też zawyżył przysługującą mu kwotę zwrotu. Była to sankcja dyscyplinująca podatników, a jej zniknięcie wręcz zachęcało tych nieuczciwych do operacji zaniżania zobowiązań albo zawyżania zwrotów w podatku VAT, bez żadnych konsekwencji. W styczniu 2009 Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że istnienie tej sankcji jest zgodne z prawem europejskim, ale polski minister finansów już do tego rozwiązania nigdy nie powrócił.

4. Duża część wywiadu z prof. Modzelewskim była poświęcona tzw. odwrotnemu obciążeniu w podatku VAT, co ministrowie Rostowski, a później Szczurek i inni urzędnicy ministerstwa finansów, a także liczni lobbyści reklamowali jakopodstawowe działanie uszczelniające pobór podatku VAT. W największym skrócie wprowadzenie takiego rozwiązania oznacza, że podatek VAT płaci ostateczny odbiorca (czyli w praktyce odbiorca detaliczny), a nie dostawca danego towaru. Pierwszą branżą w jakiej minister Rostowski wprowadził w 2011 roku tzw. odwrócony VAT (po odpowiednich zmianach w ustawie o VAT), był obrót złomem i zdaniem resortu przyniosło to pozytywne skutki. Na tej podstawie w kolejnych latach wprowadzono podobną zasadę opodatkowania obrotu aż 24 grup towarowych wyrobów metalowych, a później także obrót aluminium, miedzią, metalami szlachetnymi, a ostatnio nawet elektroniką. Prof. Modzelewski całkiem słusznie twierdzi, że tzw. odwrócony VAT, mógłby być rozwiązaniem skutecznym w sytuacji gdyby towar, którego taki pobór podatku dotyczy, byłby w całości towarem detalicznym. A przecież w obrocie złomem, różnymi metalami, czy nawet elektroniką tylko niewielkie ilości tych towarów są sprzedawane odbiorcom detalicznym, co oznacza, że te branże prawie wcale nie odprowadzają podatku VAT.

5. W tej dramatycznej sytuacji konieczna jest pilna nowelizacja budżetu polegająca na urealnieniu wpływów podatkowych (sumarycznie ze wszystkich podatków będą o 12 mld zł mniejsze) i odpowiednie zmniejszenie wydatków budżetowych. Ponieważ do końca roku został zaledwie miesiąc więc pole manewru jeżeli chodzi o ograniczenia wydatków jest niewielkie i konieczne będzie powiększenie deficytu budżetowego o 3 do 4 mld zł (do 37-38 mld zł). Konieczne jest także wprowadzenie pod obrady Sejmu nowej ustawy o podatku VAT, która eliminowałaby te wszystkie optymalizacje podatkowe wprowadzane od lat przez lobbystów, a także takie zorganizowanie administracji skarbowej aby uniemożliwiało przestępstwa karuzelowe (służyć będzie temu włączenie do administracji skarbowej administracji celnej). Bez tych rozwiązań system poboru VAT także w roku 2016, będzie dziurawy jak sito. Kuźmiuk

Ani grosza od Sorosa Ajajajajajajaj! Już nic nie będzie takie, jak było na początku, a w każdym razie – takie, jak było przedtem. Przedtem – to znaczy przed nocą ze środy 25 na czwartek 26 listopada, kiedy to w Sejmie zostało złamane prawo. Jak wiadomo, nie ma nic gorszego, niż złamane prawo, no, może z wyjątkiem złamanego serca („złamane serce z rozpaczy dynda, czemuś odszedła, ach Rozalinda, ty babskie zwierzę, ja tobie w życiu już nie wierzę, bo ty masz serce tam, gdzie wstydzę się powiedzieć sam”), albo – co nawet wygląda gorzej – złamany członek ciała męskiego – ale poza tymi wyjątkami nie ma nic gorszego, jak złamane prawo. No a taki właśnie zarzut postawiła opozycja Prawu i Sprawiedliwości, które w tej sprawie wsparte zostało przez klub Kukiz-15 i razem przeforsowali uchwały uznające sejmowe uchwały, przeforsowane wcześniej przez koalicję PO-PSL, a dotyczące wyboru sędziów Trybunału Konstytucyjnego, za „pozbawione mocy prawnej”. Chodziło o to, że świadome zbliżającej się porażki wyborczej PO i PSL wykombinowały sobie, by rzutem na taśmę nie tylko zmienić ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, ale w dodatku – wybrać na 9-letnią kadencję „swoich” sędziów, którzy z wdzięczności za nominację, tak będą frymarczyć niezawisłością, żeby było gites tenteges. I tak się stało, a sędziami, którzy dali się w tym trybie wybrać, byli profesorowie: 40-letni Krzysztof Ślebzak, 57-letni Andrzej Jakubecki i 66-letni Roman Hauser. Czy spełniliby nadzieje pokładane w nich przez politycznych protektorów – tego ma się rozumieć nie wiemy, ale fakt, że pozwolili się w takim trybie wybrać, daje do myślenia. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że nowelizację ustawy o Trybunale Konstytucyjnym przygotowali... sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, którzy nie tylko napisali ją „pod siebie”, ale w dodatku aktywnie uczestniczyli we wszystkich fazach procesu legislacyjnego. Ponieważ prezydent Duda nie odebrał od tych trzech sędziów ślubowania, nie mogli podjąć obowiązków sędziowskich, no a nocne uchwały, które dotyczyły nie tylko wspomnianej trójki, ale wszystkich pięciu sędziów poprzednio wybranych... no właśnie; na razie spowodowały powstanie dwóch szkół jurysprudencji. Jedna szkoła stoi na nieubłaganym stanowisku, że stwierdzenie przez nowe uchwały Sejmu, iż poprzednie uchwały Sejmu w sprawie wyboru sędziów TK są „pozbawione mocy prawnej” skutkują nieważnością wyboru tamtych sędziów, podczas gdy druga szkoła jurysprudencji stoi na podobnie nieubłaganym stanowisku , że nocne uchwały „nie mają żadnych skutków prawnych”. Co skłania przedstawicieli jednej szkoły jurysprudencji, jak i drugiej szkoły jurysprudencji do stanięcia na podobnie nieubłaganych stanowiskach – tajemnica to wielka, więc nie można wykluczyć również argumentów pozaprawnych. Jedno jest w tej sytuacji pewne; wyjaśnienie sprawy niesłychanie wzbogaci jurysprudencję – oczywiście kosztem Bogu ducha winnych podatników. Zresztą nie tylko jurysprudencję – bo na nieubłaganym stanowisku w tym sporze stanęli również funkcjonariusze poprzebierani za dziennikarzy niezależnych mediów. Nie tylko stanęli, ale dali również pokaz ubeckich metod, które w mediach głównego nurtu stały się rutyną. Metody te polegają na tym, iż poprzebierani za dziennikarzy funkcjonariusze medialni prawdę znają z góry, a jeśli zapraszają kogoś do studia na przesłuchanie, to tylko po to, by się do tej znanej z góry wersji przyznał. Na przykład para funkcjonariuszy TVP info w nocy ze środy na czwartek przesłuchiwała doktora politologii Uniwersytetu Warszawskiego, który obiektywnie wyjaśniał, co i dlaczego w Sejmie się dzieje. Ten obiektywizm budził żywiołową niechęć zwłaszcza telewizyjnej zetempówki, która nie tylko lepiej wiedziała, co uczony doktor powinien na jej pytania odpowiadać, ale starała się go przywieść do przyznania jej racji. Jestem pewien, że gdyby mogła, zerwałaby mu paznokcie, ale widać RAZWIEDUPR jeszcze się mityguje, bo nie wie, jak na takie metody zareagowaliby nadzorcy z CIA, więc na razie funkcjonariusze muszą oddziaływać wyłącznie perswazyjnie. Za to w Sejmie opozycja demonstrowała w obronie demokracji w ten sposób, że Platforma Obywatelska opuściła salę obrad, pozostawiając tylko obserwatorów. Pojawiły się od razu fałszywe pogłoski, że parlamentarzyści PO na gruzach demokracji urządzili orgię, ale wszystko wkrótce się wyjaśniło, że nie chodziło o orgię, tylko konferencję prasową, podczas której zarówno pani Ewa Kopacz, jak i posłanka Iwona Śledzińska-Katarasińska, co to samego jeszcze znała Stalina, dały do zrozumienia, iż demokracji będą broniły „tymi piersiami”. Najwyraźniej obyczajowa awangarda przeciska się z teatrów do parlamentu, co sprzyja rozmaitym fałszywym pogłoskom. Tymczasem na sali plenarnej dokazywali parlamentarzyści z Nowoczesnej pana Ryszarda Petru, po kolei wdrapując się na trybunę i z jej wysokości zawstydzając prezesa Jarosława Kaczyńskiego pytaniami, jakie to jeszcze straszliwe spiski przeciwko demokracji zamierza przeprowadzić i w ogóle - czy mu nie wstyd tak demoralizować sejmowych debiutantów, którzy jeszcze myślą, że zarówno z tą niezawisłością Trybunału Konstytucyjnego i w ogóle – z tą demokracją, to wszystko naprawdę. Sprawę poniekąd wyjaśnił poseł Kornel Morawiecki mówiąc, że prawo, owszem, jak najbardziej, ale nie można trzymać się go kurczowo, bo najważniejsze jest Dobro Narodu. Skoro dla Dobra Narodu można nawet zmienić konstytucję, to cóż dopiero – zauważyć, że jakieś uchwały „są pozbawione mocy prawnej”, zwłaszcza gdy te spostrzeżenia – zgodnie z twierdzeniem stosownej szkoły jurysprudencji - „nie mają żadnych skutków prawnych”? W tej sytuacji pewnej wskazówki może dostarczyć odwołanie się do klasyki, to znaczy – do klasyki literackiej, a konkretnie – do „Pana Tadeusza” w którym Klucznik Gerwazy wypowiada tę oto spiżową sentencję: „wygraj w polu, a wygrasz i w sądzie”, to znaczy – również w Trybunale Konstytucyjnym. Wprawdzie jest on niezawisły, jakże by inaczej, ale przecież ani nie ślepy, ani nie głuchy, więc jeśli zauważy znaki i usłyszy głosy, żeby się tak bardzo tą całą demokracją nie przejmować, to odwróci się od kretynizmu prawniczego ku Dobru Narodu, bo w przeciwnym razie nie dostanie ani grosza od Sorosa. Na razie jednak od Sorosa idą sygnały odwrotne, bo za pośrednictwem Fundacji Batorego rozdzielający pochodzący od niego jurgielt Główny Cadyk Rzeczypospolitej Aleksander Smolar, nieubłaganie opowiedział się za demokracją, a członkowie żydowskiego Zakonu Synów Przymierza wzięli udział w Komitecie Obrony Demokracji, który ponoć rozszerza się z szybkością światła. Najwyraźniej Syny Przymierza najwyższe dobro mniej wartościowego narodu tubylczego upatrują w „demokracji”, co w praktyce politycznej przekłada się na utrzymanie status quo ante, czyli okupacji naszego nieszczęśliwego kraju przez RAZWIEDUPR za pośrednictwem agentury, podczas gdy prezes Jarosław Kaczyński chciałby pozbawić RAZWIEDUPR korzyści z okupacji naszego nieszczęśliwego kraju, by przypadły one płomiennym dzierżawcom monopolu na patriotyzm – bo któż lepiej wyrazi Dobro Narodu, a zwłaszcza – Prawdziwe Dobro Narodu? Stanisław Michalkiewicz

30 listopada 2015 Tusk dostał stanowisko przewodniczącego Rady, za sprzyjanie niemieckim interesom

1. W poprzednim tygodniu w niemieckim dzienniku środowiska biznesu „Handelsblatt” ukazał się artykuł Mathiasa Brueggemanna, w którym autor wprost pisze, że premier polskiego rządu Donald Tusk został nagrodzony stanowiskiem przewodniczącego Rady Europejskiej w podzięce za sprzyjanie Angeli Merkel w polityce europejskiej. Artykuł w ogóle nie został zauważony w głównych mediach elektronicznych, gdyby nie portale społecznościowe, przeszedłby w Polsce bez echa, a przecież jest swoistym podsumowaniem blisko 8 letnich rządów Platformy i PSL-u i blisko 7-letnich samego Donalda Tuska w Polsce. Teraz już wiemy dlaczego na sztandarach Platformy i PSL-u było wypisane płynięcie w głównym nurcie polityki europejskiej, który w głównej mierze był wyznaczany przez Niemcy i dlaczego taką agresję wzbudzało krytykowanie tej polityki przez ówczesną opozycję czyli Prawo i Sprawiedliwość. To także dlatego po zwycięstwie Zjednoczonej Prawicy w wyborach parlamentarnych i sformowaniu przez nią rządu w niemieckich mediach, mamy do czynienia wręcz z hejtem na temat działań i zamierzeń nowych władz Rzeczpospolitej (część z tych opinii zresztą piszą polscy dziennikarze).

2. W Polsce na temat swoistego nagrodzenia Tuska stanowiskiem europejskim, za jego uległość wobec Angeli Merkel było w 2014 i na początku 2015 roku wiele publikacji w mediach niezależnych ale ich autorzy byli traktowani wręcz jako oszołomy. Autorzy tych publikacji z reguły wymieniali jako swoistą cenę za to stanowisko między innymi takie sprawy jak: rezygnacja z polskiej polityki zagranicznej dotyczącej Ukrainy, wyraźne spowolnienie w sprawie budowy w Polsce elektrowni atomowej, ślimaczenie się wydobywania gazu łupkowego i wreszcie przyzwolenie na takie położenie gazociągu Północnego, że blokuje on Gazoport w Świnoujściu.

3. W sprawie Ukrainy od Majdanu trzymaliśmy rękę na pulsie, to dzięki polskiej inicjatywie w najtrudniejszych momentach do Kijowa jeździli ministrowie spraw zagranicznych Polski, Niemiec i Francji i kiedy zaczęto podejmować strategiczne decyzje dotyczące przyszłości Ukrainy, nagle naszego kraju przy tym stole zabrakło. Wówczas nawet politycy Platformy nieoficjalnie przyznawali, że była to świadoma decyzja rządu Tuska, który nie chciał aby przy tym stole negocjacyjnym pojawiły się wyraźne różnice pomiędzy Warszawą i Berlinem. Niemcy i Francuzi chcieli i chcą bowiem za wszelką cenę porozumienia z Moskwą i przymuszają Ukrainę do kolejnych ustępstw, Polsce takie decyzje nie byłyby na rękę więc ówczesny premier Donald Tusk zdecydował, że nie będzie nas przy tym stole.

4. Z kolei w sprawie budowy elektrowni atomowych w Polsce rząd Tuska był niezwykle optymistyczny już od początku swojego urzędowania, w 2009 roku przyjęto strategię energetyczną do roku 2030, w której wykazano konieczność budowy pierwszej elektrowni atomowej w Polsce do roku 2020. W tym celu w ramach największego polskiego koncernu energetycznego Polska Grupa Energetyczna (PGE) powołano specjalną spółkę PGE EJ1, której prezesem w roku 2011 został były minister skarbu Aleksander Grad. Spółka wydała do tej pory przynajmniej kilkaset milionów złotych na różnego rodzaju opracowania związane z tą inwestycją ale od stycznia 2012 roku kiedy do Komisji Europejskiej wpłynął protest kilku niemieckich landów podpisany przez 50 tysięcy mieszkańców, prace nad jej budową przypominają do złudzenia „puszczanie pary w gwizdek”. Wprawdzie PGE EJ1 pod światłym kierownictwem prezesa Grada wydawała kolejne dziesiątki milionów złotych na przygotowanie inwestycji ale już wiadomo, że skoro Niemcy się jej przeciwstawiają (u siebie wygasili wszystkie elektrownie atomowe), to nie ma szans aby powstała. Zresztą w kampanii wyborczej potwierdziła to także ówczesna premier Ewa Kopacz, która dosyć niespodziewanie oświadczyła, że to Prawo i Sprawiedliwość naciska na jej budowę, a jej rząd tego nie chce.

5. O łupkach w Polsce i Gazociągu Północnym nie wypada nawet wspominać, wiemy doskonale, że po 8-letnich rządach Platformy i PSL-u obydwie sprawy są przegrane. Koalicja Platformy i PSL-u prowadziła tak przez 8 lat sprawy wydobycia gazu łupkowego w Polsce, że większość zagranicznych inwestorów już się z Polski wycofała (intensywne poszukiwania gazu łupkowego w Polsce bardzo nie podobały się Niemcom i Francuzom, a także co oczywiste Rosjanom), a własnymi siłami z tym problemem sobie nie poradzimy. Z kolei rury Gazociągu Północnego na wysokości Świnoujścia zostały tak położone, że do Gazoportu będą dopływały tylko gazowce o niedużej wyporności. Donald Tusk został uspokojony przez kanclerz Angelę Merkel, że jak będzie taka potrzeba to gazociąg się zakopie. Wprawdzie każde dziecko wie, że ta obietnica jest kompletnie nierealna, jednak Tusk ją przyjął bez zmrużenia oka, bo tak należało, skoro już wtedy starał się o wysokie stanowisko unijne. Teraz Rosjanie i Niemcy przesądzili o położeniu dwóch kolejnych rur Nord Streamu 2 wzdłuż istniejącego i trudno będzie tę inwestycję zatrzymać na poziomie europejskim bo stoją za nią oprócz rosyjskiego i niemieckich także koncerny z Francji, Holandii i Włoch. Po tej publikacji w niemieckim dzienniku przynajmniej będzie jasne, że także według Niemców stanowisko przewodniczącego Rady dla Donalda Tuska, to nagroda za sprzyjanie ich interesom. Kuźmiuk

Obrońcy demokracji dostali w łeb? Obrońcy demokracji przez podnoszącym głowę „faszyzmem” mają dodatkowy problem. Chodzi o to, że „policmajster powinność swej służby zrozumiał”, to znaczy – pan Prokurator Generalny dopatrzył się „złamania prawa” w wyborze dwóch dodatkowych sędziów do Trybunału Konstytucyjnego. Jak pamiętamy, koalicja PO-PSL, świadoma politycznej porażki, postanowiła pójść na skróty, dzięki siuchcie, do jakiej doszło wcześniej z udziałem pana prof. Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego i jego zastępcy, którzy napisali „pod siebie” projekt nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Skoro dzięki siuchcie z panem prezesem Trybunał Konstytucyjny wydawał się zblatowany tym bardziej, że pan prezes Rzepliński działał w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która tylko w roku bieżącym została wsparta milionem dolarów przez finansowego grandziarza Jerzego Sorosa, za pośrednictwem Fundacji Społeczeństwa Otwartego. Finansowy grandziarz angażuje się finansowo w wspieranie nieubłaganego postępu. Co z tego ma – to osobna sprawa – ale nie ulega wątpliwości, że alimenty otrzymywane przez Helsińską Fundację od grandziarza, wystawiają na próbę również niezawisłość Trybunału Konstytucyjnego. Ale nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być jeszcze lepiej. Wprawdzie Trybunał wydawał się zblatowany, ale co to komu szkodzi, by był zblatowany jeszcze bardziej? Toteż koalicja PO-PSL rzutem na taśmę wcisnęła do Trybunału jeszcze dwóch sędziów – jestem pewien, że w przekonaniu, iż za to wciśniecie będą dozgonnie wdzięczni – oczywiście w granicach sławnej sędziowskiej niezawisłości, to jasne! Te rachuby nie były chyba bezpodstawne, jeśli się zważy, że ci sędziowie pozwolili się w takim trybie wybrać. Mając tedy Trybunał Konstytucyjny zblatowany aż do przesady, to znaczy – ponad konieczną potrzebę, koalicja PO-PSL była pewna, że mimo przegranej w wyborach, dzięki zblatowanemu Trybunałowi nadal będzie w pozycji wygranej, bo sławna niezawisłość sędziowska zawsze podpowie sędziom, jakie stanowisko powinni zająć, żeby było dobrze. Aliści PiS zachowało się niesportowo, stwierdziło, że uchwały o wyborze sędziów „nie mają mocy prawnej”, a w dodatku prezydent nie odebrał od niektórych wybrańców ślubowania, wskutek czego nie mogli podjąć żadnych czynności. Środowiska przerażone perspektywą utraty alimentów, otrzymywanych w nagrodę za wysługiwanie się, basowanie i wspieranie koalicji PO-PSL, no i oczywiście – konfidenci, których rozbudowana armia stanowi podstawowe narzędzie okupacji naszego nieszczęśliwego kraju przez bezpieczniackie watahy – więc te wszystkie środowiska podniosły klangor „w obronie demokracji” zagrożonej przez podnoszący głowę „faszyzm” w nadziej, że „faszyści” się zacukają, swoje uchwały uznają ze wstydem za „pozbawione skutków prawnych”, a gdyby nie – że klangor podniesiony „w obronie demokracji” zachęci ludzi do wyjścia na ulice.

Wspomniał o tym podczas nocnej sejmowej debaty podejrzewany o czerpanie zysków z cudzego nierządu poseł dziwnie osobliwej trzódki pana Ryszarda Petru, a w cywilu („cywił ci ja, cywił!”) dyrektor Teatru Polskiego we Wrocławiu, pan Krzysztof Mieszkowski, więc nieomylny to znak, że RAZWIEDUPR dopuszcza również taką możliwość, a ponieważ idioci bywają szczerzy, to pan Mieszkowski bąka puścił. Kto wie, czy po takim artyleryjskim przygotowaniu („Artileristy! Stalin dał prikaz!”) płomienni obrońcy demokracji nie podjęliby próby złożenia z urzędu pana prezydenta Andrzeja Dudy – no bo jakże inaczej, skoro złamane zostało prawo? Tymczasem „jak zgrzyt żelaza po szkle” w tym klangorze dał się słyszeć głos Prokuratora Generalnego, że wybór 2 dodatkowych sędziów do TK był niezgodny z prawem. Wprawdzie niezawiśli sędziowie TK mogą Prokuratora Generalnego przegłosować, bo w demokracji wiadomo – im większa Liczba, tym słuszniejsza Racja, ale w beczce miodu łyżka dziegciu się pojawiła, w następstwie czego Racja płomiennych obrońców demokracji już nie będzie taka przekonująca, jakby chcieli. Strasznie się wskutek tego sytuacja wokół Trybunału Konstytucyjnego zapętliła i jeśli ktoś po tym wszystkim będzie jeszcze wierzył w niezawisłość Trybunału, to mogę uważać go za wyjątkowo ciężkiego idiotę. Wyjątkowo ciężkiego – bo w sytuacji, gdy sędziów do TK wybiera Sejm – organ upolityczniony aż do przesady, to jakże z tej rozpanoszonej polityczności może się wyłonić apolityczny Trybunał? Ponieważ coraz częściej pojawiają się głosy wskazujące na potrzebę zmiany konstytucji, to de lege ferenda postulowałbym zmiany następujące. Po pierwsze – odejść raz na zawsze od systemu parlamentarno-gabinetowego na rzecz systemu prezydenckiego. Prezydent już teraz jest wybierany w głosowaniu powszechnym, więc ma demokratyczny mandat znacznie silniejszy, niż jakikolwiek prezes Rady Ministrów. Tymczasem kompetencje rozdzielone są odwrotnie; prezydent prawie nie ma samodzielnych uprawnień władczych, w które autorzy konstytucji z 1997 roku wyposażyli premiera. Jeśli zatem wprowadzony byłby system prezydencki, to trzeba by też odstąpić od zasady, że sędziów Trybunału wybiera Sejm. Sejm bowiem w tej sytuacji występuje jakby sędzia we własnej sprawie, bo przecież Trybunał ocenia zgodność z konstytucją ustaw, które produkuje Sejm. Nie jest zatem wskazane, by Sejm wybierał sobie oceniacza swojej własnej działalności, no a poza tym – jakże z upolitycznionego Sejmu ma się wyłonić apolityczny Trybunał? Dlatego druga propozycja polega na tym, by Krajowa Rada Sądownictwa przedstawiała na każdy wakat w Trybunale trzy kandydatury prezydentowi, a ten dokonywałby wyboru – ale tylko spośród trójki przedstawionej mu przez Krajową Radę Sądownictwa. Stanisław Michalkiewicz

1 grudnia 2015 Konferencja klimatyczna w Paryżu – padną kolejne niewiążące deklaracje.

1. Wczoraj rozpoczął się kolejny szczyt klimatyczny tym razem w Paryżu (COP 21) z udziałem blisko 200 krajów świata, pojawią się na nim prezydenci, bądź szefowie rządów ponad 140 krajów. Francuzi, którzy przewodzą tej konferencji klimatycznej, chcą odnieść sukces czyli doprowadzić do porozumienia wszystkich uczestników i do porozumienia wiążącego na wzór tego z Kioto zawartego w 1997, które wygasło z końcem grudnia 2012 roku. Kraje emitujące najwięcej CO2 na świecie zapowiedziały przyjazd do Paryża z daleko idącymi deklaracjami w tym zakresie ale najprawdopodobniej na deklaracjach się skończy, ponieważ głównym celem przywódców tych krajów jest nie zaszkodzenie swoim gospodarkom.

2. Dwaj najwięksi emitenci CO2, Stany Zjednoczone i Chiny mają także przedstawić swoje cele redukcyjne ale jak się okazuje mają one zupełnie różny charakter Prezydent USA Barak Obama ma zadeklarować redukcję CO2 o 26-28% do roku 2025 (w stosunku do roku 2005) tyle tylko, że z takim celem redukcyjnym nie zgadzają się Republikanie (którzy póki co mają przewagę w Senacie) i w związku z tym nie pozwolą na przeforsowanie tego rodzaju ograniczeń. Wyjątkowo ostrożne są w tym zakresie Chiny, które mają zadeklarować w Paryżu zaledwie łagodniejszy (ale jednak ciągły wzrost emisji ) do roku 2030, a dopiero po tej dacie mają zacząć redukować emisję CO2. Z kolei państwa słabiej rozwinięte chętnie deklarują zmniejszenie emisji CO2 ale tutaj warunek jest bardzo wyraźny i zaadresowany do najzamożniejszych państw świata o środki finansowe na specjalny fundusz, który miałby im umożliwić realizację takiej polityki. Chodzi o niebagatelną sumę 100 mld USD rocznie, poczynając od roku 2020, które miałyby być kierowane do biedniejszych krajów umożliwiając im nie tylko redukcję CO2 ale także realizację celów rozwojowych.

3. W Paryżu liderem forsującym jak najostrzejszą politykę klimatyczną, będzie niestety Unia Europejska, która nie oglądając się na inne kraje świata sama podjęła ambitne cele redukcyjne najpierw w 2008 roku, a później w 2014 roku. Pod tymi pierwszymi konkluzjami obowiązującymi do roku 2020 podpisał się ówczesny premier Donald Tusk, pod tymi drugimi do roku 2030 podpisała się premier Ewa Kopacz i w związku z tym są one zobowiązujące także dla naszego kraju. Przypomnijmy tylko, że na posiedzeniu Rady w październiku w Brukseli ówczesna premier Kopacz zobowiązała się do wyraźnego podwyższenia poziomu redukcji CO2 do roku 2030 o 40% i udziału energii odnawialnej w całkowitym zużyciu energii do 27%. Przy czym szefowa rządu uzyskała darmowe pozwolenia na emisję CO2 dla elektroenergetyki na poziomie 40% do roku 2030 (wcześniej miały wygasnąć do roku 2020) i 50% udział Polski w funduszu solidarnościowym który będzie tworzony ze sprzedaży 2% pozwoleń na emisję CO2.

4. Mimo tego, że mamy jakąś pulę darmowych uprawnień, to elektrownie będą musiały także kupić coraz więcej pozwoleń na emisję CO2 po znacznie wyższych niż do tej pory cenach, a ponadto będą musiały inwestować w nowe bloki energetyczne grube miliardy złotych. Przecież to wszystko trzeba będzie wliczyć w ceny energii elektrycznej i cieplnej, a za już niedługo URE zniesie jakiekolwiek ograniczenia w limitowaniu tych cen. Ruszą więc one z kopyta i zapłaci za nie przemysł likwidacją miejsc pracy w Polsce i przenoszeniem produkcji za naszą wschodnią granicę (tam unijny pakiet nie obowiązuje), zapłacą także gospodarstwa domowe bo przecież domy i mieszkania trzeba ogrzać i oświetlić.

5. Wygląda jednak na to, że w Paryżu nie dojdzie jednak do podpisania twardych zobowiązań jeżeli chodzi o redukcję CO2, padną po raz kolejny niezobowiązujące deklaracje, więc być może i dla Polski jest ciągle szansa renegocjacji tego pod czym podpisali się wcześniej Tusk i Kopacz. Skoro Niemcy udają, że nic się nie stało po aferze Volkswagena (a przecież przez lata koncern ten sprzedawał miliony samochodów zdecydowanie bardziej „trujących” atmosferę niż wynikało to z oficjalnych dokumentów), to także i Polska może oczekiwać sformułowania dla nas takich celów redukcyjnych aby nie były one zabójcze dla naszej gospodarki i społeczeństwa. Kuźmiuk

Niemcy skowyczą że Kaczyński zamknie niemieckie gadzinówki „Blady strach w Niemczech przed repolonizacją mediów: „Zapowiedzi polskiego rządu brzmią jak zapowiedź wywłaszczenia”...”nemieccy potentaci prasowi panicznie reagują na zapowiedź repolonizacji mediów w Polsce. Dla utrzymania swoich ogromnych wpywów zamierzają wykorzystać struktury Unii Europejskiej i zapowiadają walkę podobną do tej, którą stoczyli na Węgrzech z Viktorem Orbanem. Deutsche Welle ostrzega, że polski rząd celuje  w niemieckich wydawców”.Obok przekształcenia mediów publicznych w narodowe niekomercyjne instytucje kultury, którymi kierować będą jednoosobowe zarządy,chodzi również o zmiany w strukturze własności mediów pod kątem „repolonizacji”. Mowa jest o częściowym „wyparciu niemieckich wydawców” z rynku, „odkupieniu od nich udziałów”, tworzeniu „polskich mediów”. Odpowiednia ustawa zapowiadana jest na początek przyszłego roku — relacjonuje w alarmistycznym tonie dw.com. Jak podkreśla portal, „zapowiedzi te mają prawo niepokoić niemieckich wydawców”, gdyż są oni największymi udziałowcami na polskim rynku medialnym. Dla przykładu, opanowali niemal cały rynek dzienników regionalnych i tygodników lokalnych (Polska Press/Passauer), ogromny segment kolorowych magazynów (Bauer Media – koncern ten jest również właścicielem RMF).Wielkie udziały w rynku mediów posiada w Polsce także koncern Burda (m.in. „Focus” „InStyle”, „Elle”) oraz Axel Springer (m.in. „Fakt”, „Sport”, „Newsweek”...”jak podaje DeutcheWelle na alarm bije także Niemiecki Związek Dziennikarzy (DJV). Szef tej korporacji, Frank Ueberall, w histerycznym tonie komentuje zawieszenie w TVP Karoliny Lewickiej po jej skandalicznym wywiadzie z wicepremierem Piotrem Glińskim.To przedsmak tego  tego, co może grozić dziennikarzom w Polsce, kiedy wykonują swoją pracę”..(źródło )

„"Washington Post" krytykuje nowy polski rząd i Jarosława Kaczyńskiego „...”W "Washington Post" ukazał się krytyczny komentarz na temat nowych polskich władz. Publicysta gazety Jackson Diehl wyraził zaniepokojenie działaniami PiS i przestrzegł, że mogą one sygnalizować odejście Europy od politycznego umiarkowania. - Jarosław Kaczyński, podobnie jak premier Węgier Viktor Orban, to wytwór ohydnego, przedwojennego populizmu, będącego mieszanką ksenofobii, antysemityzmu, prawicowego katolicyzmu i ciągot autorytarnych - czytamy. „...”Jackson Diehl w komentarzu zatytułowanym "Polska niepokojąco przechyla się w prawo" wymienia długą listę niepokojących, jego zdaniem, działań rządu Beaty Szydło. Są wśród nich m.in. nominacje dla Antoniego Macierewicza i Mariusza Kamińskiego, przejęcie kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym, próba zablokowania premiery spektaklu we Wrocławiu i groźby pod adresem dziennikarki publicznej telewizji .  „..”Publicysta "Washington Post" nie szczędzi słów krytyki pod adresem prezesa PiSJarosława Kaczyńskiego  porównując go do Viktora Orbana i twierdząc, że jest on produktem zamrożonego w czasach komunizmu przedwojennego populizmu". Diehla wyjątkowo rażą wypowiedzi szefa PiS na temat muzułmanów, które porównuje z retoryką Donalda Trumpa.  „...(źródło )

„Gowin zapowiada u Olejnik: „będziemy dążyć do repolonizacji mediów”. Jego słowa wywołały burzę. "To sianie nienawiści..."...”Sprawa wypłynęła, gdy Olejnik przywołała słowa Pawła Kukiza, który krytykował działalność mediów w Polsce. Olejnik wskazywała, że Kukiz zarzucił mediom z zagranicznym kapitałem, że pilnują interesów swoich mocodawców. Jarosław Gowin powiedział, że sposób podejścia Kukiza nie jest bezpodstawny.Gdybym był właścicielem mediów w jakimś kraju to w sytuacji, gdyby doszło do konfrontacji interesów między Polską, a tym krajem, w którym mam media, dążyłbym do tego, by moje media reprezentowały interesy Polski”...”Nie miałbym najmniejszej szansy, by kupić gazety w Niemczech, bo w Niemczech pilnuje się, by media były w niemieckich rękach. Zadałem prosty rebus słuchaczom „..”Krzysztof Gawkowski z SLD też atakował: To jest nieuprawnione mówienie. Zaraz zabrniemy w jakąś paranoje. To jest sianie nienawiści — mówił o słowach Gowina. Iwona Śledzińska-Katarasińska wskazała, że jest wdzięczna za słowa Gowina. Jarosław Gowin powiedział jak Zjednoczona Prawica wyobraża sobie relacje media-państwo, jest przekonany, że właściciel ręcznie steruje dziennikarzami. Tak było za PiSu”...”Cieszę się, że politycy PO i SLD pokazali, że nie widzą nic złego w tym, że media są zdominowane przez kapitał zagraniczny. Będę dążył do tego, by stopniowo, repolonizować media. Niech słuchacze ocenią, który punkt widzenia jest właściwy - tłumaczył Gowin. Stanisław Żelichowski zaznaczył, że słowa lidera Polski Razem są kuriozalne. Musielibyśmy przyjąć, że właściciele mediów kupują media dla celów ideologicznych, a z racji ekonomicznych. Gdyby właściciele chcieli walczyć z interesami narodowymi, to słuchacze by nie słuchali ich mediów”. ...(więcej )

Paweł Kukiz „A tutaj macie co wg naszego programu naprawy Państwa powinniśmy zrobic z mediami:
- Zakazy koncentracji więcej niż 20% mediów lokalnych (dziś prawie 90% mediów regionalnych ma jedna grupa : Verlagsgruppe Pasau) 
- Zakaz koncentracji powyżej 20% rynku mediów centralnych. 
- Kary za rozpowszechniania nieprawdy zwiększone w przypadku nieprawdziwych informacji uderzających w polską rację stanu (kłamstwo oświęcimskie typu „Polskie Obozy”).
- Zakaz reklamy firm państwowych oraz organów władzy publicznej wydawanych w Polsce mediach o kapitale zagranicznym (za wyjątkiem mediów branżowych reklam w mediach wydawanych za granicą do tamtejszego klienta) 
- Zakaz zatrudniania w mediach publicznych dziennikarzy pracujących jednocześnie dla mediów zagranicznych (Vide Tomasz Lis – z jednej strony „dziennikarz” TVP z drugiej płacą mu Niemcy wydający Newsweeka) .
- Zakaz reklamy firm państwowych w mediach ukaranych sądowo za publikację nieprawdziwych materiałów sprzecznych z polską racją stanu.  „..(więcej )

Michał Walczyk „oniec z finansowaniem z publicznych pieniędzy mediów związanych z Adamem Michnikiem. Rządowe instytucje nie będą prenumerowały oraz sprzedawały reklam nie tylko Gazecie Wyborczej.Instytucje rządowe od nowego roku nie będą otrzymywać prenumerat Gazety Wyborczej oraz Newsweeka w takiej ilości, jak dotychczas. W zależności od instytucji, pismo to będzie trafiało najwyżej w kilku egzemplarzach. Najwięcej, bo trzy egzemplarze ma otrzymać Kancelaria Prezesa Rady Ministrów – dowiedział się portal Prawy.pl. Jeden z nich powędruje do Centrum Informacyjnego Rządu, pozostałe do wybranych departamentów. Podobna sytuacja spotka także tygodnik Newsweek.  Rządowe instytucje nie będą od grudnia zlecały żadnych materiałów płatnych, które miałyby ukazywać w obu czasopismach.”..(źródło )

Krasnodębski „ Inną charakterystyczną cechą polskich mediów jest struktura własności typowa dla zdominowanego kraju peryferyjnego. Część mediów należy do ludzi dawnego systemu lub takich, którzy dorobili się w niejasnych okolicznościach w pierwszych latach transformacji. Jest rzeczą oczywistą, że ludzie nie będą szczególnie przyjaźnie nastawieni do idei lustracji politycznej czy majątkowej i nie będą szczególnie zachwyceni ostrą krytyką polskiej transformacji.Druga część należy do zagranicznych właścicieli, zwłaszcza niemieckich. To, że 80 proc. prasy należy do właścicieli z kraju sąsiedniego, którego interesy z natury rzeczy bywają rozbieżne z polskimi, należy ocenić jako realne zagrożenie dla polskiej demokracji i suwerenności. Fakt, że w Polsce o czymś tak zupełnie oczywistym nie można w ogóle dyskutować, świadczy, że proces ograniczenia suwerenności, przynajmniej intelektualnej, postąpił już daleko. Rzeczywistość sprawi, że sprawy wizerunku zejdą siłą rzeczy na plan dalszy i wróci polityka. A wówczas powinniśmy także podjąć trud takiej prawnej regulacji struktury mediów, w tym między innymi ograniczenia roli korporacji zagranicznych, aby podobny upadek standardów, który zagraża naszej wolności politycznej, się znowu nie powtórzył. Albowiem to media powinny służyć polskiej demokracji, a nie polska demokracja mediom.”
„..że także media prywatne i ich przekaz stanowią co najmniej równie poważny problem dla polskiej demokracji. Tym poważniejszy, że ciągle jeszcze nie wyartykułowany. Pojawia się pytanie – które w rozwiniętych demokracjach stawiane jest od dawna – czy konieczne są granice dla wolności mediów, bez których stają się one zagrożeniem dla wolności politycznej i równych praw obywateli. Czy nie znaleźliśmy się w sytuacji, gdy potrzebna stała się ingerencja państwa, regulująca działalność mediów, ograniczająca ich wolność, aby ochronić wolność obywateli oraz wolność Polski

Prof. Mujahid Kamran – 7.06.2011 tłumaczenie Ola Gordon „Należy także pamiętać, że obecnie 80% amerykańskich elektronicznych i drukowanych mediów należy do tylko 6 dużych korporacji.”...”Kontrola USA i globalnej polityki przez najbogatsze rodziny na naszej planecie jest dokonywana w mocny, gruntowny i tajny sposób. 

 http://naszeblogi.pl/54521-jak-orban-opodatkowac-i-doprowadzic-do-bankructwa-tvn-polsat ) 
Rosja czyści media z inwestorów zagranicznych „....” Duma Państwowa, niższa izba rosyjskiego parlamentu, w piątek uchwaliła ustawę ograniczającą udziały inwestorów zagranicznych w kapitale zakładowym spółek medialnych w Rosji do 20 proc.”...”Ustawa przewiduje, że założycielem środka masowego przekazu (prasa, radio, telewizja i internet) w Federacji Rosyjskiej nie może być obce państwo, organizacja międzynarodowa i obywatel Rosji mający również obywatelstwo innego państwa.”...”Przewiduje ponadto, że kapitał zagraniczny może być obecny w mediach w Rosji, jednak jego udziały w kapitale zakładowym spółek medialnych nie mogą przekraczać 20 proc.”...”Obecnie inwestorzy zagraniczni nie mogą posiadać więcej niż 50 proc. akcji rosyjskich spółek medialnych. Przy czym ograniczenie to dotyczy tylko stacji telewizyjnych i radiowych nadających na terytorium zamieszkanym przez ponad połowę ludności Rosji, a także gazet i czasopism o nakładzie powyżej miliona egzemplarzy.”....”Zmiany dotkną ponad połowę mediów w FR, gdyż wielu rosyjskich właścicieli spółek medialnych rejestruje je w zagranicznych rajach podatkowych.(więcej )

Poseł Terlecki „ Nie dopuścić do monopolu w prasie „ Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta zwleka z odpowiedzią, czy zgodzi się namonopol niemieckiego koncernu medialnego w prasie lokalnej.Od marca leży wniosek w tej sprawie złożony przez Polskapresse, który chce przejąć prasę lokalną od koncernu Media Regionalne należącego do brytyjskiej grupy Mecom. Jeśli UOKiK zgodzi się ipójdzie niemieckiej firmie na rękę, to skupi ona prawie 90 procent prasy lokalnej.Taki monopol nie byłby możliwy w żadnym europejskim kraju. O braku - wydawałoby się jedynej racjonalnej decyzji urzędu zwalczającego monopol - rozmawiamy z posłem PiS prof. Ryszardem Terlecki „.....” Po drugie, choć w dokumentach zapewnia się, że chodzi wyłącznie o projekt biznesowy, to w razie potrzeby taka kumulacja na rynku medialnym może stać się narzędziem politycznym. Tym bardziej, że te media kumuluje w swoich rękach sąsiedni kraj, który ma znaczący interes w tym, aby nas sobie podporządkować politycznie i od wielu lat, co prawda w białych rękawiczkach, ale jednak wtrąca się niekiedy w polskie sprawy.W każdym razie lokuje ten sąsiad w naszym kraju swoje polityczne cele.”...(więcej )
Prof. Mujahid Kamran – 7.06.2011 tłumaczenie Ola Gordon „Należy także pamiętać, że obecnie 80% amerykańskich elektronicznych i drukowanych mediów należy do tylko 6 dużych korporacji.”...”Kontrola USA i globalnej polityki przez najbogatsze rodziny na naszej planecie jest dokonywana w mocny, gruntowny i tajny sposób. 

http://naszeblogi.pl/54521-jak-orban-opodatkowac-i-doprowadzic-do-bankructwa-tvn-polsat ) 

Sławomir Sieradzki „Polacy i Węgrzy gorsi od morderców z Państwa Islamskiego? A jakże! Na wyżyny antypolskiego szowinizmu wspięła się kolejna niemiecka gazeta”...”Gdzie jest koniec tych niemieckich kalumipod adresem naszego kraju? „Zamachy na demokrację” i „pełzający totalitaryzm” w Polsce, o którym można przeczytać w niemieckich gazetach , a co jest najczęściej niemiecką wersją wykwitów z pisma Michnika, są pryszczem wobec tego, jak zdefiniował Polskę (i Węgry) komentator „Berliner Zeitung”. W artykule zatytułowanym „Europejskie wartości  są składane do grobu” Christian Bonmarius uznał nasz kraj oraz Węgry za kraje… groźniejsze od Państwa Islamskiego.Ze strony Polski i Węgier grozi Europie większe niebezpieczeństwo niż ze strony morderców z Państwa Islamskiego”..”W Paryżu zostały zaatakowane europejskie wartości przez morderców z Państwa Islamskiego. W Budapeszcie, a także już w Warszawie, są one składane do grobu. „..”Na Węgrzech prawa człowieka - zarówno uchodźców jak i bezdomnych - są deptane, a państwo konstytucyjne zostało wystawione na pośmiewisko; Polska jest rządzona przez paranoicznych nacjonalistów, którzy państwo  prawa uważają za spisek. „..(źródło )

„Barbara Bubula o repolonizacji mediów: "Prawda o niemieckich mediach w Polsce w końcu zaczyna się przebijać”..”Na pewno zostaną przeciwko naszym działaniom uruchomione wszelkie możliwe mechanizmy, międzynarodowe agendy, które będą starały się zapobiec jakimkolwiek działaniom „..”Ale mimo wszystko trzeba rozpocząć ten proces, a przynajmniej wzmocnić dyskusję i uświadamianie Polaków na temat skali zjawiska. Już odnieśliśmy jakiś sukces, bo prawda o niemieckich mediach w Polsce w końcu zaczyna się przebijać. Do tej pory wiedza o zasięgu oddziaływania mediów należących do niepolskich koncernów była „własnością” wąskiej grupy specjalistów. A warto, aby przynajmniej parę milionów Polaków o tym między sobą rozmawiało. Repolonizacja systemowa może się powieść w zasadzie tylko wówczas, gdy uda wam się dowieść przed różnymi instytucjami, w tym z pewnością sądami, że niemieckie koncerny medialne, prasowe, zdobyły w Polsce pozycję monopolistyczną. Tak oczywiście. Najpierw więc będziemy musieli przyjrzeć się działaniom Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jak wiemy ten urząd zaakceptował fuzję w prasie lokalnej w naszym kraju… Czym spowodował dominację w tym segmencie jednego wydawcy niemieckiego - Polska Press Grupa.”..(źródło)

Sławomir Sieradzki „Niemiecki koncern medialny Verlagsgruppe Passau działający w Polsce pod nazwą Polskapresse stał się właścicielem 90 procent gazet i portali regionalnych”..”ząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta właśnie zgodził się, aby Polskapresse odkupiła od Mediów Regionalnych należących do brytyjskiego koncernu Mecom - wszystkich jego gazet lokalnych, tygodników i portali internetowych. Decyzją polskiego urzędu powstał w Polsce, także regionalnej - monopol informacyjny Niemiecki  monopol. Dotychczas własnością Polskapresse było 49, 8 procenta gazet i portali regionalnych. UOKiK swoją decyzją pozwolił na przejęcie kolejnych 36, 8 procent. Decyzja urzędu podporządkowanego  rządowi Donalda Tuska oznacza ni mniej ni więcej, jak zdobycie kompletnie monopolistycznej pozycji koncernu, do którego należy m. in. „Dziennik Zachodni”, mocno wspierający autonomistów z RAŚ. Teraz koncern z bawarskiej Passawy dzięki uprzejmości ich ludzi w Warszawie przejął: "Dziennik Wschodni" (ten musi sprzedać w ciągu roku), "Echo Dnia", "Gazetę Codzienną Nowiny", "Gazetę Lubuską", "Gazetę Pomorską", "Gazetę Współczesną", "Głos - Dziennik Pomorza", "Kuriera Porannego", "Nową Trybunę Opolską". Oprócz tego może kupić trzy tygodniki darmowe i dwa płatne oraz 50 internetowych serwisów informacyjnych. Ta decyzja oznacza, że w niemieckich rękach znalazło się 90 procent czasopism i portali internetowych w regionach, jak łatwo zauważyć, głównie zachodniej i północnej Polski. W Polsce doszłodo sytuacji niespotykanej w żadnym kraju europejskim. Monopol informacyjny w regionach, a także bardzo duży w mainstreamie, np. poprzez portal Onet.pl, przeszedł na niemiecką własność. W kraju działają cztery potężne koncerny niemieckie. Bardzo wielu Polaków zaglądając do czasopism nie wie już, czy ma do czynienia  z puntem widzenia Berlina, czy Warszawy.Ekspansja niemieckiego kapitału na naszym rynku mediów może doprowadzić nie tylko do narzucenia obcych kulturowo treści i wzorców komunikowania, ale także do ograniczenia pluralizmu poglądów, opinii czy wartości – mówił kilka lat temu dla tygodnika „Wprost” Zbigniew Oniszczuk, socjolog i prasoznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego.”..(źródło )

„Reszczyński: "Posiadanie tak wielu tytułów w Polsce przez niemieckie koncerny prowadzi do powolnej, ale systematycznej utraty niepodległości"...”Polska traci swój głos na rzecz głosu kraju właściciela danego medium. Polska racja stanu schodzi na drugi plan”..”Tak. Repolonizacja mediów oznacza, że rynek medialny w Polsce chcielibyśmy zachować dla siebie. Tym bardziej, że panuje duża nierówność sił i środków oraz nierówność prawa. Trudno sobie wyobrazić, aby w Niemczech mogły powstawać pisma, których właścicielem byłyby polskie koncerny. Tamtejsze przepisy nie dopuszczają do tego. Tamtejsze organizacje zrzeszające wydawców i dziennikarzy działają w tym kierunku, aby rynek mediów w Niemczech należał do Niemcó w Skoro więc nie możemy tworzyć swoich mediów w Niemczech, a przecież teoretycznie moglibyśmy, bo mieszka tam dwumilionowa polska mniejszość, to przynajmniej powinniśmy starać się odzyskać w Polsce te media, które w tak łatwy sposób, za niewielkie pieniądze , w skutek wadliwie prawnie przeprowadzonej reprywatyzacji RSW Prasa Książka Ruch, kapitał niemiecki przejął tak wiele tytułów”..(źródło)

Michał Karnowski „Jeszcze są w szoku,jeszcze pogubieni .Ale Przemysł Pogardy 2.0 już startuje „...”Jak to dokładnie w waszej wizji ma wyglądać? Nasza demokracja ma polegać na tym, że tylko wy i zawsze wy rządzicie? Bo jak ktoś inny chwilę porządzi, to wszystko się kończy i zaczyna dyktatura? Myślicie, że mechanizm polegający na tym, że Adam Michnik donosi na Polskę do komunistycznych i postkomunistycznych mediów, a te są w Polsce cytowane jako „głosy z zagranicy”, wpędzające Polaków w kompleksy i wstyd, to wieczny klucz do panowania nad Wisłą?”...”Jak to dokładnie w waszej wizji ma wyglądać? Nasza demokracja ma polegać na tym, że tylko wy i zawsze wy rządzicie? Bo jak ktoś inny chwilę porządzi, to wszystko się kończy i zaczyna dyktatura? Myślicie, że mechanizm polegający na tym, że Adam Michnik donosi na Polskę do komunistycznych i postkomunistycznych mediów, a te są w Polsce cytowane jako „głosy z zagranicy”, wpędzające Polaków w kompleksy i wstyd, to wieczny klucz do panowania nad Wisłą?”...”Nie może się też dać uwieść. Żadnych kolacyjek z Monikami, żadnych flirtów Pierwszej Damy z dziennikarkami. Wezmą co chcą, fotkę strzelą, ale postawy nie zmienią o krok. To już wiemy bo na grobie cenionego prezydenta straszliwe robili rzeczy. Żadnych też złudzeń, że jak im się potroi dotacje państwowe, to się uspokoją. Nie. Innym panom służą, z wyższymi stopniami wojskowymi. „...”Zanosi się na nową wersję przemysłu pogardy. Po 2005 roku udało się rozpętać nienawiść do śp.LK bo wielu Polaków milczało.Czy teraz będą milczeć? „...”Niestety, tak to wygląda. Jeszcze trwa szok, jeszcze pogubienie. Ale już coraz mniejsze.TVN się nakręca, TVP niestety idzie tym tropem, gazeta Michnika szykuje się do ostrej kampanii. Przegrany Komorowski w pierwszych słowach zapowiedział odwet, a Platforma rusza tym tropem. Pamiętajmy: gdy kończy się kampania, skuteczność mediów skokowo wzrasta. Co robić? To co w ostatnich miesiącach. Społeczna aktywność, oddolna mobilizacja, poczucie, że to bitwa o Polskę, bezinteresowna współpraca - to dało Polsce nadzieję na przełom. Ale te same czynniki muszą złożyć się na tarczę przeciw Przemysłowi Pogardy 2.0. Żadnego świętowania, to nie koniec. Walka o Polskę wchodzi w kolejną fazę.”...” I tak nowy prezydent musi pamiętać, że mógł wygrać wbrew mediom w kampanii wyborczej, kiedy otwierają się pewne dodatkowe okienka komunikacji z rodakami. Ale całej kadencji w ten sposób nie przejdzie, nie da rady. Zaszczują go. Od pierwszego dnia, od dzisiaj, musi zatem myśleć jak przebudować zwichnięty kształt sceny medialnej, w jaki sposób przywrócić w tym świecie elementarną etyka i uczciwość oceny „..(więcej )
Zsolt Zsebesi „Szybka korekta budżetu „.....”W razie potrzeby podniesiona może być również stopa nadzwyczajnego podatku obciążającego przede wszystkim banki oraz wprowadzony byłby nowy, progresywny podatek od dochodów reklamowych mediów. Ten ostatni oznaczałby miliardowe ubytki w dochodach netto największych na Węgrzech zagranicznych firm medialnych takich jak Axel Springer, Ringier, czy RTL. „...(więcej 
Rosja czyści media z inwestorów zagranicznych „....” Duma Państwowa, niższa izba rosyjskiego parlamentu, w piątek uchwaliła ustawę ograniczającą udziały inwestorów zagranicznych w kapitale zakładowym spółek medialnych w Rosji do 20 proc.”...”Ustawa przewiduje, że założycielem środka masowego przekazu (prasa, radio, telewizja i internet) w Federacji Rosyjskiej nie może być obce państwo, organizacja międzynarodowa i obywatel Rosji mający również obywatelstwo innego państwa.”...”Przewiduje ponadto, że kapitał zagraniczny może być obecny w mediach w Rosji, jednak jego udziały w kapitale zakładowym spółek medialnych nie mogą przekraczać 20 proc.”...”Obecnie inwestorzy zagraniczni nie mogą posiadać więcej niż 50 proc. akcji rosyjskich spółek medialnych. Przy czym ograniczenie to dotyczy tylko stacji telewizyjnych i radiowych nadających na terytorium zamieszkanym przez ponad połowę ludności Rosji, a także gazet i czasopism o nakładzie powyżej miliona egzemplarzy.”....”Zmiany dotkną ponad połowę mediów w FR, gdyż wielu rosyjskich właścicieli spółek medialnych rejestruje je w zagranicznych rajach podatkowych.(więcej )

Filip Memches „Świat według gadzinówki „Niemcy już w czasie wojny doskonale zdawali sobie sprawę z opiniotwórczej roli mediów. Stąd u nich taka dbałość o różnorodność prasy„...” Przeciwbólowe środki perswazji. Co z tego wszystkiego wynika? Niemcy świetnie zdawali sobie sprawę z opiniotwórczej roli mediów. Bo media to bądź co bądź czwarta, nie byle jaka, władza. Kiedy przeglądamy się w nich jak w lustrze, one nad nami panują. Mogą nasze poczucie wartości czy godności zarówno zawyżać, jak i zaniżać. Mogą nasze potrzeby czy nasze kompleksy rozgrywać. Mogą to robić dziś, jak mogły ponad pół wieku temu.”.....”Tymczasem nie możemy zapominać, że skuteczny podbój to nie tylko brutalna przemoc, lecz i miękkie, wręcz przeciwbólowe, środki perswazji. Od zniewolenia fizycznego groźniejsze pozostaje zniewolenie duchowe. „..Okupacja hitlerowska utrwaliła się w polskiej pamięci zbiorowej jako jeden wielki koszmar. To oczywiście truizm. Chociaż nie dla kogoś, kto czerpałby wiedzę na ten temat z ówczesnych źródeł. W tym przypadku chodzi o tak zwane gadzinówki, czyli polskojęzyczne tytuły wydawane w Generalnej Guberni z upoważnienia jej władz „...(więcej)

Druga część należy do zagranicznych właścicieli, zwłaszcza niemieckich. To, że 80 proc. prasy należy do właścicieli z kraju sąsiedniego, którego interesy z natury rzeczy bywają rozbieżne z polskimi, należy ocenić jako realne zagrożenie dla polskiej demokracji i suwerenności. Fakt, że w Polsce o czymś tak zupełnie oczywistym nie można w ogóle dyskutować, świadczy, że proces ograniczenia suwerenności, przynajmniej intelektualnej, postąpił już daleko.Rzeczywistość sprawi, że sprawy wizerunku zejdą siłą rzeczy na plan dalszy i wróci polityka. A wówczas powinniśmy także podjąć trud takiej prawnej regulacji struktury mediów, w tym między innymi ograniczenia roli korporacji zagranicznych, aby podobny upadek standardów, któryzagraża naszej wolności politycznej, się znowu nie powtórzył. Albowiem to media powinny służyć polskiej demokracji, a nie polska demokracja mediom.”..że także media prywatne i ich przekaz stanowią co najmniej równie poważny problem dla polskiej demokracji. Tym poważniejszy, że ciągle jeszcze nie wyartykułowany. Pojawia się pytanie – które w rozwiniętych demokracjach stawiane jest od dawna – czy konieczne są granice dla wolności mediów, bez których stają się one zagrożeniem dla wolności politycznej i równych praw obywateli. Czy nie znaleźliśmy się w sytuacji, gdy potrzebna stała się ingerencja państwa, regulująca działalność mediów, ograniczająca ich wolność, aby ochronić wolność obywateli oraz wolność Polski „...(więcej )

Filip Memches „Świat według gadzinówki „Niemcy już w czasie wojny doskonale zdawali sobie sprawę z opiniotwórczej roli mediów. Stąd u nich taka dbałość o różnorodność prasy„...” Przeciwbólowe środki perswazji. Co z tego wszystkiego wynika? Niemcy świetnie zdawali sobie sprawę z opiniotwórczej roli mediów. Bo media to bądź co bądź czwarta, nie byle jaka, władza. Kiedy przeglądamy się w nich jak w lustrze, one nad nami panują. Mogą nasze poczucie wartości czy godności zarówno zawyżać, jak i zaniżać. Mogą nasze potrzeby czy nasze kompleksy rozgrywać. Mogą to robić dziś, jak mogły ponad pół wieku temu.”.....”Tymczasem nie możemy zapominać, że skuteczny podbój to nie tylko brutalna przemoc, lecz i miękkie, wręcz przeciwbólowe, środki perswazji. Od zniewolenia fizycznego groźniejsze pozostaje zniewolenie duchowe. „..Okupacja hitlerowska utrwaliła się w polskiej pamięci zbiorowej jako jeden wielki koszmar. To oczywiście truizm. Chociaż nie dla kogoś, kto czerpałby wiedzę na ten temat z ówczesnych źródeł. W tym przypadku chodzi o tak zwane gadzinówki, czyli polskojęzyczne tytuły wydawane w Generalnej Guberni z upoważnienia jej władz „...(więcej)

Druga część należy do zagranicznych właścicieli, zwłaszcza niemieckich. To, że 80 proc. prasy należy do właścicieli z kraju sąsiedniego, którego interesy z natury rzeczy bywają rozbieżne z polskimi, należy ocenić jako realne zagrożenie dla polskiej demokracji i suwerenności. Fakt, że w Polsce o czymś tak zupełnie oczywistym nie można w ogóle dyskutować, świadczy, że proces ograniczenia suwerenności, przynajmniej intelektualnej, postąpił już daleko. Rzeczywistość sprawi, że sprawy wizerunku zejdą siłą rzeczy na plan dalszy i wróci polityka. A wówczas powinniśmy także podjąć trud takiej prawnej regulacji struktury mediów, w tym między innymi ograniczenia roli korporacji zagranicznych, aby podobny upadek standardów, któryzagraża naszej wolności politycznej, się znowu nie powtórzył. Albowiem to media powinny służyć polskiej demokracji, a nie polska demokracja mediom.”..że także media prywatne i ich przekaz stanowią co najmniej równie poważny problem dla polskiej demokracji. Tym poważniejszy, że ciągle jeszcze nie wyartykułowany. Pojawia się pytanie – które w rozwiniętych demokracjach stawiane jest od dawna – czy konieczne są granice dla wolności mediów, bez których stają się one zagrożeniem dla wolności politycznej i równych praw obywateli. Czy nie znaleźliśmy się w sytuacji, gdy potrzebna stała się ingerencja państwa, regulująca działalność mediów, ograniczająca ich wolność, aby ochronić wolność obywateli oraz wolność Polski „...(więcej )

JE Recep Tayyip Erdoğan, prezydent Turcji, stwierdził, że za krytyką jego władzy stoją media o żydowskim kapitale.Prezydent skrytykował artykuł "The Guardian", gdzie napisano o wzroście autokracji w Turcji, mówiąc, że gazeta powinna znać swoje ograniczenia. Dodał, że oczywiste jest, dlaczego z kolei "New York Times" pisze o ciemnych chmurach nad jego krajem.
- Jest jasne, kim są ich patroni. Stoi za tym żydowski kapitał, niestety - stwierdził p. Erdoğan.”. ...(więcej ) 

Skwieciński tak to widzi  „ Groźba domknięcia?A czy ze stwierdzeniem o wolności mediów da się pogodzić dyskryminacyjna decyzja KRRiT – w zasadzie z jawnie politycznych przyczyn odmawiająca miejsca na multipleksie telewizji Trwam? „...”Prowadzi nas to do następnego pytania – czy w Polsce istnieje ideowy pluralizm mediów? Odpowiedź jest oczywista. Istnieje, ale w formie, którą jedni mogą uznać za zalążkową, a inni za schyłkową. Czyli zdecydowana większość środków przekazu (zwłaszcza tych opiniotwórczych)reprezentuje mniej lub bardziej radykalne wersje światopoglądu liberalnego. I przejawia agresję (według wielu – wzrastającą) wobec samego istnienia medialnych alternatyw związanych z bardziej tradycjonalną wizją społeczeństwa. Pójdźmy dalej. Czy pluralizm mediów, nawet w dzisiejszym zakresie, jest w obecnej Polsce zjawiskiem trwałym? Wielu obawia się, że nie. Rozpowszechniony jest pogląd, że realna jest możliwość zduszenia tej części mediów, które są krytyczne wobec liberalnych projektów inżynierii społecznej, okresu rządów PiS nie uważają za czas zagrożenia wolności i – na domiar złego – nie uważają za niesłuszne wszystkich elementów wizji rzeczywistości, formułowanych przez tę partię. Na pierwszej linii zagrożenia znajduje się ten segment mediów antymainstreamowych, który ma opiniotwórczy i inteligencki charakter. Bo to on najbardziej kłuje w oczy liberalnych strategów”...”Na linii tej znajduje się przede wszystkim ten segment mediów antymainstreamowych, który ma opiniotwórczy i inteligencki charakter. Bo to on najbardziej kłuje w oczy. Przede wszystkim dlatego, że w myśl wizji liberalnych strategów kluczowe jest utrzymanie podziału, według którego kryterium nowoczesności, wykształcenia i wielkomiejskości decyduje o przyjęciu radykalnie liberalnego światopoglądu. A więc media zakłócające ten podział są bardziej niebezpieczne od nawet znacznie potężniejszych, ale koncentrujących się na „starszych, mniej wykształconych z małych ośrodków".  „....”Otóż we współczesnym świecie (nie tylko w Polsce) zachodzi proces radykalizacji mediów, ich uskrajniania, przekształcania w media wyznawców o wojującym charakterze. Proces ten dotyczy również tradycyjnych środków przekazu (sztandarowym przykładem może być amerykańska telewizja Fox), ale w szczególnej mierze dotyczy mediów nowych „...”„Jedną z osobliwości naszych czasów jest liberał-zaprzaniec" – pisał George Orwell. –„Obok znajomego marksistowskiego frazesu głoszącego, że „wolność burżuazyjna" to mrzonka, coraz większą popularność osiąga pogląd, jakoby demokracji można było bronić, stosując wyłącznie metody totalitarne. Jeśli bowiem – utarło się sądzić – miłujesz demokrację, twoją powinnością jest miażdżenie jej przeciwników, i to bez przebierania w środkach. Lecz któż to taki, ci przeciwnicy? Ano, zawsze się okazuje, iż nie są nimi wyłącznie ci, którzy atakują demokrację jawnie i świadomie, lecz również ci, którzy „obiektywnie rzecz biorąc, szerzą fałszywe idee...". ...”Tworzenie jednoznacznie zaangażowanych, „swoich" mediów owocuje postępującą atrofią kontaktu między zantagonizowanymi grupami, które stopniowo zaczynają żyć samodzielnym życiem intelektualnym. Przechodzą, jak to celnie określił amerykański analityk David Frum, od innego niż zwaśniona grupa interpretowania tych samych faktów, do wiary we własne fakty. Oznacza to postępujące rozbicie społeczeństw, a w konsekwencji ich osłabienie. „....”Tym ważniejsze jest więc  pytanie, czy w Polsce istnieje wolność mediów? „.....”Ich wspólną cechą było to, że ujawniały fakty bardzo niekorzystne dla rządzących lub – szerzej – elity III RP, i zostały przez zdecydowaną większość mediów albo dosłownie przemilczane, albo wspomniane tylko po to, by następnie nie kontynuować tematu i pozwolić mu umrzeć. „.....”Decyzje o zamilczaniu mogą wszak być podejmowane swobodnie, wynikać z utożsamienia się redaktorów z jedną ze stron politycznego konfliktu. Ale czy media niespełniające swojej podstawowej roli, jaką jest informowanie społeczeństwa o ważnych kwestiach, kojarzą się z pojęciem „wolne"?„ ”...(więcej)

Wildstein „Załamuje się tradycyjna demokracja w jej narodowych wcieleniach. Władzę przejmuje oligarchia finansowo-polityczna,głosząca nowy, szerszy wariant tejże demokracji”.... „Urzędniczo-prawno-finansowo-medialna oligarchia tworzy dla nas ramy jedynie dopuszczalnych poglądów i zachowań, przekształca je w europejskie prawo i nadzoruje jego przestrzeganie. Uwolnić nas od naszych tożsamości usiłują wyemancypowani już od nich przedstawiciele europejskich elit. „....”O ile nie udało się dotąd – i nic nie wskazuje, aby miało się udać w przewidywalnym czasie – wyprodukowanie standardowych Europejczyków, o tyle homogeniczne elity europejskie w dużej mierze się już narodziły „....”Chodzi o załamywanie się tradycyjnej demokracji w jej narodowych wcieleniach i przejmowanie władzy przez oligarchię finansowo-polityczną. Oczywiście oligarchia ta nie formułuje antydemokratycznych haseł. Wręcz przeciwnie – głosi, że tworzy nowy, szerszy, a więc lepszy wariant demokracji. Przypomina to jako żywo ideologię komunistyczną, która krytykując parlamentaryzm, a więc tradycyjną, „formalną” demokrację, proponowała w jej miejsce nową poprawioną wersję zwaną demokracją ludową czy socjalistyczną......(więcej )

Wojciech Mazurkiewicz „Przewrót ideologiczny „Niezbędnym elementem każdego działania wojennego jest dywersja. W słownikach pojęcie dywersji jest definiowana jako celowe działanie zmierzające do zniszczenia religii, rządu, ustroju, porządku lub gospodarki danego państwa (społeczeństwa). Były rosyjski dywersant, specjalista od propagandy Jurij Bezmienow, który po nawróceniu i ucieczce do Kanady przyjął nazwisko Tomas David Schuman, opisuje pojęcie dywersji – w sowieckiej terminologii – jako odwrócenie uwagi przeciwnika od wrogiej działalności, w celu zniszczenia (bądź zdobycia) jego gospodarki, ludzi i/lub terenu. „....”Jak podaje Schuman, w czasach Zimnej Wojny zaledwie 15% działań KGB stanowiła działalność szpiegowska. Pozostałe 85% środków, ludzi, zasobów i pieniędzy szło na stworzenie czegoś, co zostało nazwane przewrotem ideologicznym. Taktyka ta, wywodząca się od chińskiego myśliciela Sun-Tzu, polega, zgodnie z nazwą, na usunięciu lub osłabieniu tradycyjnej ideologii, na której opiera się dane społeczeństwo, i zastąpieniu jej nową, szkodliwą i niszczycielską, ale korzystną dla podmiotu atakującego. Najprościej mówiąc, jest to stworzenie społeczeństwa słabego, chwiejnego, chaotycznego, niezdolnego do samoobrony i co najważniejsze – szukającego silnego przywódcy. „....”Demoralizacja„Nie będziemy musieli uczestniczyć już w farsie jaką są wybory i głosowania, ponieważ w drugiej połowie XX wieku oraz w XXI wieku będziemy już ukształtowani tak, by akceptować rządy ekspertów, rządy naukowców, rządy profesjonalistów”. (Alan Watt)Edukacja jednego człowieka, zanim nabierze on własnego spojrzenia na świat, trwa jak wspomniałem ok. 20 lat. Każde społeczeństwo rozwija się, a więc po tym okresie zawsze następuje zmiana – każde pokolenia obiera inny kierunek, robi krok do przodu lub do tyłu, odkrywa nowe trendy, poglądy, idee i technologie, które wpływają na życie całej społeczności. Co 20 lat mamy więc nową wizję świata. Zadaniem dywersanta jest pokierowanie rozwojem zdarzeń tak, aby kierunek zmian podążał do wyznaczonego przez niego celu. „....”W przypadku religii, za cel obrana jest religia dominująca, stanowiąca fundament społeczeństwa. Należy ją zniszczyć, ośmieszyć, rozbić, zastąpić cała masą fałszywych sekt i kultów. Należy podważyć autorytet tradycyjnych i szanowanych instytucji religijnych (opanować je, zmarginalizować i/lub oczerniać). Wszystko po to, aby ludzie odrzucili wiarę w jedynego, prawdziwego Boga, a byli skłonni uwierzyć w cokolwiek. Jest to tyle o istotne, że to religia jest czynnikiem spajającym społeczeństwo, umacniającym rodzinę i lokalne społeczności, wzmacniającym wiarę w podstawowe zasady moralne, stawiającym prawo naturalne nad prawem stanowionym i dającym ludziom oparcie w każdej sytuacji życiowej. Dzięki wierze ludzie byli gotowi oddawać życie za swoje idee, bronić ich, dokonywać wielkich czynów – wiara daje ludziom siłę do walki. To religia nadaje życiu sens, głębszą wartość, stanowi alternatywę dla konsumpcjonizmu, wypełnia duchową pustkę, daje poczucie wspólnoty. Inżynier społeczny, które zniszczy religię, w jej miejsce może wprowadzić cokolwiek. Sowiecki naukowiec Szafarewicz wykazał, że każda wielka cywilizacja starożytna, jak Indie, Egipt, Majowie, Inkowie, Babilonia, upadała wraz z utratą swojej religii – nowa religia (lub dogmat) oznaczały nowe społeczeństwo. Nie bez powodu niemal wszystkie kraje komunistyczne u swych podstaw mają ateizm i zaciekle zwalczają wszelkie przejawy religijności, a zwłaszcza chrześcijaństwo. (więcej
Mój komentarz Co tu dużo pisać . Należy media zrepolonizować. Należy albo zlikwidować albo przejąc nie tylko niemieckie, czy amerykańskie i izraelskie gadzinówki , ale również media należące do kolaborantów. Żaden suwerenny kraj nie może dopuścić do tego przewrotu ideologicznego u siebie. A z tym mamy właśnie do czynienia. Amerykańska polakaożercza dziennikarzyna oburza się na Kaczyńskiego ,że Gliński nie chce finansować z publicznych pieniędzy prornograficznego spektaklu i aktorów porno. Jeśli nakazywanie Kaczyńskiemu puszczania w polskich teatrach pornografii nie jest najlepszym przykładem na obcą kolonizacje. Ziejący antypolonizmem Diehl upadł już całkiem na głowę nie zdając sobie sprawy ,że ani Michnikowi z Gazetą wyborcza ani amerykańskiej gadzinówce TVN nie udało się zrobić z Polaków kolonialne małpy, które za banana będą różnego rodzaju Michnikom i Diehla nadstawiać d. .. na każde żądanie. Mająca posthitlewską mentalność oligarchia niemiecka do której należą koncerny medialne rzuca się jak wściekły pies , domagając się prawa do odmożdżania i robienia z Polsaków kolonialnych małp. Tylko likwidując obce, agenturalne i kolaboracyjne gadzinówki oraz poddając media polskiej kontroli możemy zbudować fundamenty suwerenne państwa i wolnego narodu. Bo państwo musi zabezpieczać i chronić fundamenty aksjologiczne państwa i społeczeństwa . A tymi są chrześcijaństwo i polska narodowa tradycja historyczna. Media , które chcą dokonać przewrotu ideologicznego w Polsce w interesie Niemiec, Rosji, czy USA, czyli takie , które popierają polityczną poprawność, gender , które zwalczają chrześcijaństwo, polskości , atakują polski model rodziny , polski wartości i polski styl życia należy po prostu zlikwidować, lub pozwolić im funkcjonować gdzieś w okolicach śmietnika Marek Mojsiewicz

2 grudnia 2015 Czy masowa imigracja to realizacja master planu europejskiej lewicy?

1. Pod koniec listopada w szwajcarskim tygodniku „Weltwoche” ukazał się wywiad z premierem Węgier Viktorem Orbanem pod znamiennym tytułem „Jedno słowo Merkel i fala zatrzymana”. W przewarzającej mierze wywiad poświęcony jest kryzysowi imigracyjnemu, jego przyczynom i skutkom, polityce węgierskiej w tym zakresie, a także jej wpływie na ostatnie decyzje Rady Europejskiej. Premier Węgier jest przekonany, że gdyby Niemcy ustami kanclerz Merkel powiedzieli, że przestają przyjmować uchodźców, ponieważ ich możliwości w tym zakresie się już skończyły, to fala imigracyjna natychmiast by opadła. Orban mówi w wywiadzie, że parokrotnie podpowiadał Merkel takie rozwiązanie ale ona odpowiadała, że to sprawa bardziej złożona. Szef węgierskiego rządu twierdzi, że ta złożoność to wielka niemiecka koalicja chadeków z lewicą, bez których to Merkel nie miałaby w Parlamencie większości, a lewica ciągle chce przyjmować imigrantów bez żadnych ograniczeń.

2. Jeszcze bardziej interesujący jest wywód Orbana dotyczący praprzyczyny obecnej fali imigracyjnej do Europy. Mówi on, że to realizacja swoistego master planu europejskiej lewicy przygotowanego kilka lat wcześniej publikowanego w rozprawach o przyszłości Unii Europejskiej jako superpaństwie. W takim superpaństwie rola państw narodowych miałaby być minimalna, a coraz większa ilość imigrantów, którzy po osiedleniu w Europie i uzyskaniu uprawnień wyborczych, głosowaliby właśnie na lewicę, dając jej możliwość sprawowania nieprzerwanych rządów w poszczególnych krajach UE. Wprawdzie ten prosty master plan ma słabą stronę polegającą na tym, że w kilku krajach w których imigranci osiadają od wielu lat, coraz częściej w wyborach lokalnych głosują na „swoje” listy wyborcze, ale lewicy to nie przeszkadza bo w wyborach parlamentarnych jest pewna ich głosów.

3. Mimo tej całej lewicowej retoryki, sytuacja w poszczególnych krajach członkowskich jeżeli chodzi o przyjmowanie imigrantów jest zróżnicowana, a państwa Europy Środkowo-Wschodniej, prezentują na szczęście w tym zakresie całkiem trzeźwą ocenę. Najwcześniej takie poglądy zaprezentowały właśnie Węgry, sugerując, że tylko ochrona granic zewnętrznych UE i przestrzeganie reguł Schengen, może dać pozytywne rezultaty jeżeli chodzi o przyjmowanie imigrantów. Niestety premier Węgier Wiktor Orban zgłaszający takie postulaty, został latem tego roku „odsądzony od czci i wiary” ale teraz po zamachach w Paryżu zaczynają mu przyznawać rację politycy najważniejszych krajów UE.

4. Jeżeli spostrzeżenia premiera Orbana dotyczące tej wielkiej fali imigracyjnej są trafne, to stanowisko polskiego rządu jakie zaprezentowała nowa premier Beata Szydło na ostatnim szczycie w Brukseli Unia – Turcja, jest reakcją właściwą. Przypomnę je: żadnych nowych tzw. kontyngentów uchodźców, zdecydowane uszczelnienie granic zewnętrznych Unii, ścisłe respektowanie reguł Schengen czyli odsyłanie do krajów pochodzenia wszystkich tych imigrantów, którzy nie otrzymali azylu w poszczególnych krajach członkowskich, wreszcie finansowanie obozów uchodźców w tzw. krajach bezpiecznych (głównie w Turcji, Libanie i Jordanii). Tego rodzaju działania osłabią kolejne fale imigracyjne, a ci imigranci którzy już w Europie są muszą zostać poddani wszystkim regułom Schengen z natychmiastowym odsyłaniem do krajów macierzystych tych, którzy azylu w danym kraju UE nie otrzymali. Kuźmiuk

Kukiz proponuje rozpędzić cały ten Trybunał Konstytucyjny „Kazirodztwo, miliony polskich chamów i obrona demokracji. Kim jest pomysłodawca KOD?”..”„Prof. Jan Hartman został wykreślony z rejestru członków Twojego Ruchu. Powodem jego publikacja dotycząca kazirodztwa” – ogłosiła w 2014 r. partia Janusza Palikota. Tekst Hartmana za niedopuszczalny uznał też tygodnik „Polityka” i zdjął go ze swojej strony. Dziś Hartman wraca jako lider obywatelskiej opozycji przeciw PiS: to on wymyślił nazwę Komitet Obrony Demokracji i jest jednym z jego liderów -  „...”Czas założyć nowy KOR. Tym razem chyba bez Macierewicza. Może KOD – Komitet Obrony Demokracji? Warszawko, rusz d...” – to ten wpis Jana Hartmana zapoczątkował działalność Komitetu Obrony Demokracji. „..”„Organizacja ateistów mianowała mnie Ateistą Roku. Ateistą ubiegłego roku był prof. Jan Hartman. Insygnium wręczono mi na bankiecie urządzonym w Pałacu Kultury w restauracji »Trojka«”pisał 30 marca 2015 r. na swym blogu Jerzy Urban. „..(źródło )

Apel do Prezydenta Dudy o wystąpienie z inicjatywą referendalną dotyczącą likwidacji Trybunału Konstytucyjnego”...(źródło )

Zdaniem posła, obecna sytuacja jest "patem partiokratyczny". "Będziemy mieli do czynienia z dyskusjami między dwoma największymi klubami. Ruch Kukiz'15 nie będzie wystawiał swoich kandydatów, a w przyszłości będziemy postulować likwidację Trybunału albo jego reorganizację” - powiedział Paweł Kukiz.Poseł wyjaśniał, że celem Ruchu Kukiz’15 będzie wprowadzenie rozwiązania wzorowanego na tym stosowanym w USA, gdzie o zgodności ustaw z konstytucją decyduje Sąd Najwyższy.„Cała ta sytuacja z TK, biorąc pod uwagę zamach, jakiego dokonała PO, jest nieprzyjemna i upewnia nas w przekonaniu o walkę o nowy ustrój państwa; o państwo obywatelskie. Mamy do czynienia z partiokratycznym patem, walką o wpływy partii, o interesy pewnej grupy społecznej” - powiedział Kukiz.”...(źródło)

Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński wystąpił w Telewizji Republika, gdzie w rozmowie z Katarzyną Gójską-Hejkę odniósł się do kwestii nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym.  Jarosław Kaczyński stwierdził, że działania Platformy Obywatelskiej związane z Trybunałem były dla tej partii ostatnią deską ratunku:
„Ustawa z 25 czerwca o Trybunale Konstytucyjnym miała dwa cele: Chodziło o to, by powstała trzecia izba parlamentu, która bez żadnej legitymacji, powstrzymywała reformatorskie działania naszej strony, a także działania zmierzające do pokazania tego, co działo się w Polsce przez ostatnie 8 lat”.jak dodawał prezes:
„Cel był oczywisty i jest oczywisty: utrzymanie pewnego rodzaju stosunków, określanych postkomunizmem, chodziło o to by ten stan stosunków społecznych, by tak naprawdę się nie zmienił, by nasza władza nic nie mogła uczynić. Trudno wytłumaczyć obywatelom, że jest prezydent, większość, ale nic nie da się zrobić”.
Kaczyński podkreślił, że Trybunał w dotychczasowym kształcie był de facto organem politycznym:
„Sędziowie łamią przepisy ustawy, która ich zobowiązuje do neutralności politycznej. Sędziowie wypowiadają się poprzez orzeczenia, to dotyczy wszystkich sędziów, sprawa tych wypowiedzi, sama przez się jest skandaliczna, powinna być przedmiotem postępowania dyscyplinarnego. Trybunał Konstytucyjny ma bardzo słabą legitymację, jest w istocie organem politycznym, jest w dzisiejszych realiach organem partyjnym. To trzeba zmienić, ograniczyć. Musimy tę sprawę rozwiązać w interesie miażdżącej większości Polaków. To, co słyszymy na sali sejmowej… Grupa ludzi ma decydować za społeczeństwo? Wielu przedstawicieli PO to o Trybunale mówi na sali sejmowej, to nie do przyjęcia, że nie ma demokracji, że jest system korporacyjny, ze są korporacje niezależne od systemu demokratycznego”..(źródło)

Opozycja rozdziera szaty w obronie demokracji, na którą rzekomo ktoś niemal codziennie przeprowadza zamachy. Jednym z nich miało być wczorajsze głosowanie ws. sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych w czerwcu przez koalicję PO-PSL. Do trwającej dyskusji odniósł się poseł Paweł Kukiz.”...”"Uchwały o odwołaniu sędziów Trybunału Konstytucyjnego przegłosowane. PO, ZSL i Nowoczesna wspierane przez mainstream i salony krzyczą, że to nowa "nocna zmiana", że łamiemy prawo... To coś, czyli "konstytucja Kwacha", która sankcjonuje układ okrągło-stolcowy jest Prawem??? – pisze lider Ruchu Kukiz'15.  „..(więcej )

To bardzo zła wiadomość. Nie chce ustąpić z drogi bezprawia i siły. Ten wybór nie ma żadnej postawy prawnej. Może ją dać tylko werdykt Trybunału Konstytucyjnego – tak prof. Andrzej Zoll skomentował decyzję o tym, że Sejm dokona jutro wyboru 5-ciu sędziów TK, zanim ten ogłosi swój werdykt w sprawie konstytucyjności ustawy o ich wyborze. Tylko wyrok ustalający nieważność wyboru 5 sędziów da podstawę do wyboru – uważa Zoll. Jego zdaniem przyjęcie ślubowania od 5ciu nowy sędziów przez prezydenta może dać podstawy do postawienia  go przed Trybunałem Stanu. To będzie złamanie konstytucji. Prezydent był ostrzegany – stwierdził. Według Zolla Sejm przyjmując uchwały unieważniające decyzje z poprzedniej kadencji przekroczył granice prawa. Sejm jest organem państwa. A organy państwa działają na mocy prawa i w ramach prawa. Nie ma podstaw prawnych do takich uchwał Pytany o pomysł likwidacji Trybunału Konstytucyjnego - zgłaszany przez ugrupowanie Pawła Kukiza uderzył w jeszcze mocniejsze tony. To byśmy byli nawet dalej od Białorusi. To jest doświadczenie faszyzmu i komunizmu, gdzie władza wykonawcza przejmowała omnipotencję bez żadnej kontroli niezależnego organu. To jest totalitaryzm. Kukiz dążydo totalitaryzmu. (Ani Monika Olejnik, ani prof. Zoll nie zająknęli się ani słowem na temat tego, ze propozycja Kukiza zakłada przeniesienie kompetencji TK do Sądu Najwyższego. Nie zakłada więc całkowitej likwidacji organu kontrolnego – lecz jego zmianę.)”..(źródło )

Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych (ang. Supreme Court of the United States) – głowa władzy sądowniczej w systemie trójwładzy funkcjonującym w Stanach Zjednoczonych, obok władzy wykonawczej (prezydenta) i ustawodawczej (Kongresu). Jest sądem najwyższej instancji w sprawach podlegających prawu federalnemu. Jego zadaniem jest kontrola zgodności z konstytucjądziałań władzy ustawodawczej i wykonawczej. Rola tego sądu w amerykańskim życiu politycznym jest ogromna. Dla przykładu, do sądu należą decyzje w tak kluczowych sprawach jak legalizacja aborcji i małżeństw homoseksualnych. W 2000 roku kontrowersyjna decyzja sądu rozstrzygnęła spory o wynik wyborów prezydenckich, oddając zwycięstwo George W. Bushowi. Sąd składa się z 9 sędziów. Są oni wyznaczani przez prezydenta, potem ich kandydaturę musi zatwierdzić Senat. Po wybraniu kadencja sędziego jest nieograniczona i z reguły służą oni do momentu, gdy wiek lub pogarszający się stan zdrowia skłoni ich do dobrowolnego odejścia na emeryturę. Ten system ma zapewnić pełną niezawisłość sędziów i uwolnić ich od jakichkolwiek presji politycznych. Przewodniczącym Sądu Najwyższego jest jego prezes (The Chief Justice). Mimo iż jego pozycja w Sądzie jest określana jako primus inter pares, to w rzeczywistości ma on dosyć spory wpływ na pracę Sądu. Jest on powoływany w tej samej procedurze, co pozostali członkowie Sądu. Pełni on głównie funkcje administracyjne, tzn. przewodniczy jawnym rozprawom i zamkniętym obradom, a także reprezentuje Sąd na zewnątrz. Jeżeli w wyniku głosowania nad rozstrzygnięciem sprawy prezes znajdzie się w większości, to on wyznacza sędziego, który sporządzi uzasadnienie wyroku (opinion of the Court), przy czym może wyznaczyć samego siebie (jeżeli prezes znajduje się w mniejszości, o tym, kto sporządzi uzasadnienie decyduje sędzia o najdłuższym stażu w Sądzie Najwyższym spośród sędziów będących w większości). Głos prezesa traktowany jest na równi z głosem każdego innego sędziego Sądu Najwyższego, co oznacza, że gdy w głosowaniu pada remis (taka sytuacja zdarza się jeśli jakiś sędzia wyłącza się z rozpatrywania sprawy), Sąd Najwyższy nie wydaje merytorycznego rozstrzygnięcia i w mocy utrzymywany jest wyrok, który zapadł w niższej instancji (affirmed by an equally divided Court), aczkolwiek nie uzyskuje on precedensowego charakteru. W przypadku postawienia prezydenta w stan oskarżenia przez Izbę Reprezentantów, prezes Sądu Najwyższego przewodniczy w Senacie procesowi impeachmentu. Pełni on również zaszczytną funkcję, jaką jest przyjmowanie przysięgi od nowo wybranego Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Możliwość wyboru sędziów Sądu Najwyższego jest jednym z najważniejszych uprawnień prezydenta. Prezydenci zwykle wybierają kandydatów, którzy mają podobny światopogląd. W ten sposób urzędujący prezydent może wycisnąć trwałe piętno na amerykańskim życiu politycznym, gdyż nominowany przez niego sędzia może służyć przez wiele lat po jego odejściu. Amerykańska konstytucja nie precyzuje liczby sędziów Sądu Najwyższego – jest ona ustalana przez Kongres. Od 1869 roku w sądzie zasiada 9 sędziów, lecz wcześniej liczba ta była zmieniana, często ze względów politycznych. Ostatnia próba zmiany miała miejsce w 1937 roku, gdy prezydent Franklin Delano Roosevelt zaproponował powiększenie składu orzekającego. Oficjalnie miało to ułatwić pracę starszym sędziom, w praktyce jednak miało na celu zwiększenie poparcia w sądzie dla działań politycznych Prezydenta. Propozycja ta nie uzyskała jednak poparcia w Kongresie.”..(źródło )
Ważne „Rzepliński: „TK nie cofnąłby się przed delegalizacją partii, której cele byłyby skierowane na obalenie metodami niedemokratycznymi ustroju Polski”...”Rzepliński wskazywał, że Trybunał Konstytucyjny uzyskał prawo do orzekania o konstytucyjności partii politycznych w kontekście ich celów działalności.Prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego uważa, że polski system prawny zawiera możliwości reagowania na rozruchy uliczne i wzywanie przez partie narodowe do obalenia ustroju”....”Trybunał nie cofnąłby się przed delegalizacja parti politycznej, której celelub działalność byłyby skierowane poza wszelką wątpliwość – na obalenie metodami niedemokratycznymi systemu ustroju Polski. Gdyby państwo bało się pojedynczych okrzyków indywidualnych demonstrantów, to byłoby słabe państwo. „ ...(więcej )
Mój komentarz Należy rozpędzić to całe lewackie tatałajsto zgromadzone w Trybunale Konstytucyjnym poprzez likwidację zbędnego i niepotrzebnego żłoba jakim jest Trybunał Konstytucyjny. Kukiz jest tutaj głosem rozsądku. Pamiętajmy jednak ,że na całym Zachodzie lichwiarstwo rękami swoich lewackich parobków , takich jak na przykład Hartman dokonało faktycznego zamachu stanu pozbawiając realnej władzy władze ustawodawczą i wykonawczą.

Dokonano tego przy użyciu sztuczki jakim są Trybunały Konstytucyjne i Sądy Najwyższe. Organy te opanowane przez lewactwo metodą tak zwanego „Długiego marszu przez instytucje „,dzięki nieformalnym powiązaniom, zaczęły stanowić prawo , jak chociażby przyzwolenie w USA na nielegalny, niekonstytucyjny podatek dochodowy w 1913 roku. Legalizacja małżeństw gejowskich, wielokrotna zmiana stanowiska w sprawie kary śmierci.

http://naszeblogi.pl/58896-agentura-w-trybunale-konstytucyjnym-plan-delegalizacji-pis

Konstytucja USA to jedno wielkie gówno . Które już nic nie znaczy dla lewactwa , dla Sądu Najwyższego USA W Polsce lewackiemu maniakowi Rzeplińskiemu marzy się chyba to samo , bo już zaczął dyrygować Sejmem kiedy i jak ma wybierać sędziów TK, już zaczął buńczucznie twierdzić ,że może zdelegalizować dowolna partie pod był pretekstem.

Rzepliński to niebezpieczny maniak próbujący marzący i pozycji irańskiego ajatollaha , który wprawdzie nie rządzi , ale o wszystkim decyduje .Takim niebezpiecznym maniakom jak Rzepliński należy jak najszybciej odebrać władzę , bo za chwilę zacznie legalizować homo małżeństwa , aborcję na życzenie , zacznie wysługiwać się lichwiarzom i zakaże rządowi nakładania podatków na obce koncerny, czy zakaże repolonizacji banków i mediów. To całe stwierdzanie, czy coś jest zgodne z konstytucją czy nie , całe te procedury to zwykła szopka. Depopulacja, drakońskie podatki , odbieranie dzieci przez urzędników, mafijne działanie urzędów skarbowych, mafia prokuratorska i sędziowska, mafia komornicza Tak ,to wszystko jest jak najbardziej zgodne z konstytucją. Należy zlikwidować jak najszybciej Trybunał Konstytucyjny , jego kompetencje przenieść do Sądu Najwyższego . Przy czym należy pozbawić Sąd Najwyższy prawa do interpretacji konstytucji. Prawo to zagraża fundamentom państwa i jego suwerenności , bo bardzo łatwo ulokować tam agenturę lewacką , czy obcego wywiadu, co na jedno zresztą wychodzi i rozpocząć destabilizację polityczna państwa To co robi Rzepliński i jego kumple z TK jest najlepszą ilustracją tej tezy i pokazuje jakie poważne zagrożenie dla Polski niesie istnienie takiej instytucjonalnej patologi jaką jest Trybunał Konstytucyjny i prawo władzy sądowniczej interpretacji Konstytucji Marek Mojsiewicz

O potrzebie końskiej kuracji To niesamowite, ale wygląda na to, że Stanisław Lem wszystko przewidział – w szczególności przewidział nadejście współczesnego pokolenia chałturników płci obojga, co to psim swędem („przez łóżek sto przechodzi szparko, stając się damą i pisarką”) uzyskali administracyjny status „artystów”, ale tak naprawdę, to niczego nie umieją. Wykorzystując tedy osiągnięty dzięki zdobyciu dyplomu w Wyższej Szkole Gotowania Na Gazie administracyjny status „artysty”, podczepiają się do państwowego albo samorządowego, albo jednego i drugiego kurka i z tego żyją, dojąc pieniądze zrabowane podatnikom pod pozorem „misji”. Ale, powiedzmy sobie szczerze, ta cała „misja”, to jeden wielki Scheiss, bo do jakiej „misji” może być zdolny człowiek, który nie tylko nic nie umie, ale nawet nie ma żadnych własnych poglądów i wraz z rzeszą pozostałych mikrocefalów powtarza zbawienne prawdy podawane do wierzenia przez redakcyjny Judenrat z ulicy Czerskiej w Warszawie? Do ich działalności idealnie pasowałby bon mot wypowiedziany w 1993 bodajże roku przez ówczesnego ministra przemysłu, pana Nawrockiego, do załogi jakiegoś przedsiębiorstwa bodaj w Gorzowie Wielkopolskim, która wykorzystując jego przybycie, wypróbowywała na nim tzw. „robotnicze wystąpienia”. Minister Nawrocki spokojnie wysłuchał gwałtownych tyrad, które spuentował dwoma słowami: „gówno robicie!” Ale nawet gównu trzeba dla pozoru nadać jakiś kształt, bo przecież i urzędnicy rozdzielający forsę muszą w razie czego być kryci. I tu właśnie sprawdzają się profetyczne wizje Stanisława Lema, który w jakimś swoim opowiadaniu wspomina, jak to sprytni chałturnicy przerobili całą klasykę literacką na pornografię, stosując prosty zabieg. Na przykład bajkę o krasnoludkach i sierotce Marysi przerobili na „Życie płciowe krasnoludków z sierotką Marysią” - jak to krasnoludki figlują z sierotką Marysią, która – ho, ho! - też sroce spod ogona nie wypadła - i tak dalej. Ponieważ jedni chałturnicy przerabiają klasykę na pornografię, a inni zasiadają w komisjach rozdzielających publiczna forsę, albo w gremiach rozdzielających nagrody, ale rotacyjnie zamieniają się rolami, toteż świadczą sobie wzajemnie, jeden drugiego okadza, jeden drugiego nagradza i w ten sposób „biznes sze kręczy”, zaś ta organizacyjna krzątanina udaje kulturę. Nie tylko zresztą u nas, bo gdzie indziej też. Przykładem takiej chałturnicy jest pani Elfreda Jelinek, przypominająca księżnę de Guise (de domo Cohn) z poematu Janusza Szpotańskiego „Bania w Paryżu”. Księżna jest gwiazdą ruchu feministycznego, której „największe zasię jest marzenie: płci obu zrównać przyrodzenie do tego stopnia, żeby książę także zachodzić musiał w ciążę”. Swoje idee księżna głosi gdzie tylko może, między innymi – w Akademii Wojskowej w Saint Cyr: „Kadeci siedzą, dłubią w nosie, ziewają, z dzikiej nudy puchną, czują się prawie jak w areszcie i myślą sobie: kiedyż wreszcie przestanie bździć to stare próchno!” Niestety „stare próchno” w osobie pani Elfredy Jelinek w 2004 roku dostało nagrodę Nobla, więc nie tylko nie przestało „bździć” o „walce płci” i niebezpiecznych związkach „katolicyzmu” z „antysemityzmem”, z czego dzisiaj, kiedy to Żydzi znowu mają okres dobrego fartu, można nie tylko żyć aż do śmierci, ale pławić się w sławie i luksusach – ale „bździ” nawet jakby jeszcze mocniej. Zatem włączenie elukubracji „starego próchna” na przykład do repertuaru teatralnego gwarantuje nie tylko przychylność urzędników rozdzielających forsę, ale i pozycję teatru, reżysera, a nawet aktorów.

I tak właśnie stało się we Wrocławiu, gdzie podobno, gwoli „dodania dramatyzmu” do – co tu ukrywać – monotonnych ględzeń „starego próchna”, cwani teatralni entreprenerzy postanowili uzupełnić przedstawienie elementami pornografii. Ponieważ nie bywam w domach publicznych, więc spektaklu oczywiście nie oglądałem i nie wiem, czy aktorzy już na scenie spółkują przy otwartej kurtynie, czy też tylko markują spółkowanie, albo w ostateczności - „czyny lubieżne” - ale coś musiało być na rzeczy, bo przed teatrem odbyły się demonstracje protestacyjne. Reżyser poinformował ponadto, że dom jego matki obrzucono jajkami, co w jego mniemaniu zapowiadać może jeszcze gorsze rzeczy. Jako człowiek podejrzliwy, nie wykluczam możliwości, że reżyser dom swojej matki obrzucił jajkami sam w intencji dodania dramatyzmu nie tylko przedstawieniu, ale całej sytuacji – podobnie jak o to samo podejrzewam pana Tomasza Pietrasiewicza z Lublina, który prowadzi tam Ośrodek Brama Grodzka, koncentrujący się na tematyce żydowskiej. Gdy zainteresowanie działalnością Ośrodka słabnie, a strumień pieniędzy wysycha, zaraz nieznani sprawcy wrzucają przez okno do mieszkania pana Pietrasiewicza cegłę – „koniecznie ze swastyką” - a już następnego dnia „prasa międzynarodowa” trąbi o panu Pietrasiewiczu na cały świat, a w tej sytuacji lubelscy dygnitarze nie potrafią odmówić mu niczego. Niech by któryś spróbował mu czegoś odmówić, to „dałaby świekra ruletkę mu!” Skoro takie rzeczy udają się w Lublinie, to dlaczego nie miałyby udać się we Wrocławiu? Na tym przykładzie potwierdza się trafność obserwacji Stefana Kisielewskiego, że socjalizm bohatersko walczy z problemami nie znanymi w innym ustroju. Gdyby władze publiczne miały surowo zakazane subwencjonowanie teatrów i innych przedsięwzięć w branży przemysłu rozrywkowego, to teatralni entreprenerzy musieliby dostosowywać zarówno repertuar, jak i inscenizacje do oczekiwań publiczności. W przeciwnym razie firma by splajtowała – i słusznie – bo jeżeli nikt nie chce wydać pieniędzy na bilet, to znaczy, że oferta jest dziadowska i nie ma czego żałować. Adam Grzymała-Siedlecki, będący dyrektorem teatru w Krakowie jeszcze przed I wojną światową wspomina, że kierowany przez niego teatr dawał premierę raz na tydzień i aktorzy potrafili nauczyć się roli, krawcy – uszyć kostiumy – i tak dalej. Kapitalistyczna konkurencja wymuszała wysoką wydajność i jakość pracy, a Scheiss nie był tolerowany. Grzymała-Siedlecki zdradza nawet sekret prawidłowego repertuaru. Otóż każdy dyrektor wiedział, że teatr stoi na kobietach, że mężczyźni, jeśli przychodzą do teatru, to tylko ze względu na żony lub przyjaciółki, bo w przeciwnym razie poszliby do restauracji. Dlatego doświadczeni entreprenerzy teatralni dostosowywali repertuar do gustów kobiet, a za pewniak uchodziła sztuka, w której kobieta cierpi z powodu męskiej niewierności lub przewrotności. Dzisiejsi dyrektorzy, rozleniwieni łatwymi pieniędzmi, zatracili nie tylko gust, ale nawet instynkt samozachowawczy, więc jedynym sposobem, by odzyskali poczucie rzeczywistości, jest poddanie ich końskiej kuracji, polegającej na natychmiastowym i całkowitym odcięciu od wszelkich subwencji z publicznych pieniędzy. Bo te subwencje są również niemoralne; pieniądze rabowane biednym i porządnym ludziom są rozdawane różnym bęcwałom, by dostarczyć im rozrywki. Stanisław Michalkiewicz

Instrukcja michnikowszczyny dla mikrocefalii Wypełniając leninowskie przykazania („Odchodząc od nas nakazał nam towarzysz Lenin pilnować organizatorskiej funkcji prasy. Przysięgamy ci towarzyszu Leninie, że wiernie wypełnimy i to twoje przykazanie” - powiedział m.in. towarzysz Józef Wissarionowicz Stalin, Ojciec Narodów, Chorąży Pokoju, nad porażonym syfilisem zezwłokiem Włodzimierza Eljaszewicza Ulianowa, znanego jako „Lenin”.) Wcale bym się nie zdziwił, gdyby redakcyjny Judenrat na Czerskiej, w ramach codziennej „godziny nienawiści”, nakazywał swoim mikrocefalom recytowanie takiej, albo podobnej mantry. W końcu michnikowscy mokrocefale muszą być jakoś przez redakcyjny Judenrat systematycznie tresowani i duraczeni, bo czyż w przeciwnym razie mogliby robić to, co robią? Myślę zwłaszcza o potomstwie świętych rodzin katolickich, w rodzaju pani redaktor Dominiki Wielowieyskiej, którym redakcyjny Judenrat pozwala jadać z ręki – ale oczywiście nie za darmo, podobnie jak bohater poematu Janusza Szpotańskiego, niejaki Rurka, pozwalał Waldemarowi Szmaciakowi wykorzystywać erotycznie swoją podopieczną Stefę („dmuchaj ją, ale nie za darmo!”). Toteż mikrocefale uwijają się jak w ukropie, na skutek systematycznego duraczenia odurzeni ponadto poczuciem misji wobec mikrocefali drobniejszego płazu, z jakich składa się środowisko czytelnicze i społeczne tej żydowskiej gazety dla Polaków. I oto właśnie pani redaktor Ewa Siedlecka, absolwentka Szkoły Praw Człowieka Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, od lat futrowanej pieniędzmi przez finansowego grandziarza Jerzego Sorosa za pośrednictwem Instytutu Społeczeństwa Otwartego i Fundacji Batorego, kierowanej przez Głównego Cadyka III Rzeczypospolitej, pana Aleksandra Smolara, na łamach żydowskiej gazety dla tubylczych Polaków podaje mikrocefalom gotowca, w którym punkt po punkcie wykłada im, niczym chłop krowie, w jaki sposób mają nawijać w sprawie obrony demokracji, a konkretnie – Trybunału Konstytucyjnego, zagrożonego w swojej samowolce i alimentach przez podnoszący w naszym nieszczęśliwym kraju głowę „faszyzm”, któremu trzeba zrobić „no pasaran”. Już tam potomstwo „dąbrowszczaków” z mlekiem ojców i matek powysysało wiedzę, jak się „faszystom” robi „no pasarany” - więc jak pani redaktor Siedlecka takiego gotowca mikrocefalom podsunie, to taki jeden z drugim przegada każdego.

Zauważył to już w XVIII wieku pozbawiony złudzeń ksiądz biskup Ignacy Krasicki, pisząc, iż „nie nowina, że głupi mądrego przegadał”. Co Judenrat z tego ma, to znaczy – jakie korzyści, czy to w postaci alimentów, czy w postaci przychylności grandziarza, co w końcu chyba na jedno wychodzi, z tego ma – to jedna sprawa, a druga – że dykcjonarz pani redaktor Ewy Siedleckiej najwyraźniej stanowi odpowiedź na mobilizacyjne wezwanie, jakie RAZWIEDUPR skierował ostatnio do wszystkich swoich podopiecznych. Ta mobilizacja z jednej strony robi wrażenie, ale z drugiej – pozwala zorientować się w rozmiarach i lokalizacji agentury, która w takiej sytuacji siłą rzeczy musi zostać mniej lub bardziej wyraźnie ujawniona. Stanisław Michalkiewicz

3 grudnia 2015 Raport GUS o jakości życia w Polsce podsumowaniem rządów PO-PSL

1. W tych dniach ukazał się kolejny raport „Jakość życia w Polsce. Edycja 2015″, który można potraktować jako swoiste podsumowanie rządów PO-PSL przede wszystkim w wymiarze społecznym. Potwierdza on niestety dramatyczną sytuację dużej części polskiego społeczeństwa i ogromne rozmiary skrajnej biedy w naszym kraju. Raport ten nie pozostawia złudzeń, bieda w Polsce w tym ta skrajna rozrasta się zamiast się zmniejszać i to mimo wzrostu gospodarczego, który trwa nieprzerwanie podczas rządów Platformy i PSL od roku 2008. Ten skumulowany wzrost gospodarczy mierzony wielkością przyrostu PKB za okres 2008-2015 wyniósł ponad 23% i jest jednym z najwyższych pośród krajów Unii Europejskiej, jednocześnie jednak zwiększają się obszary biedy i potwierdzają to wszystkie raporty GUS dotyczące spraw społecznych publikowane w ciągu roku 2015.

2. Otóż według tych raportów zjawisko biedy skrajnej od 2005 roku systematycznie malało z 12,3% do 5,6% w roku 2008 (w liczbach bezwzględnych z 5,6 mln osób do 2,2 mln osób), przez kilka kolejnych lat utrzymywało się na tym samym poziomie, by wyraźnie wzrosnąć w latach 2011 i 2012 do 6,8%, a w kolejnych latach 2013 i 2014 wzrosnąć aż do 7,4% czyli do 2,8 mln osób. Jeżeli chodzi o strukturę wiekową to w skrajnej biedzie żyje 10,3% osób w wieku od 0 do 17 lat. A więc co 10 Polak do 17 roku życia ma poziom dochodów, który powoduje jego biologiczne wyniszczenie i dzieje się to w kraju będącym członkiem UE, który do tej pory prezentowany jest jako tzw. zielona wyspa. Równie dramatycznie wyglądają dane dotyczące skrajnej biedy wg. typu gospodarstwa domowego. Aż 26,9% małżeństw z czwórką i większą liczbą dzieci, 11,2% małżeństw z trójką dzieci, 4, 5% małżeństw z dwójką dzieci, 2,7% małżeństw z jednym dzieckiem i ponad 9% rodzin z jednym rodzicem i dziećmi na utrzymaniu znalazło się poniżej progu skrajnej biedy (wszystkie te wskaźniki uległy wyraźnemu pogorszeniu w stosunku do lat ubiegłych). Ta dramatyczna sytuacja gwałtownego przyrostu skrajnej biedy w Polsce nastąpiła w sytuacji kiedy skumulowany wzrost gospodarczy w latach 2008-2015, wyniósł jak wspomniałem ponad 23%. Ponadto w tym samym czasie Polska wykorzystała również blisko 100 mld euro środków z budżetu UE na lata 2007-2013, które zresztą Platforma i PSL uzyskały niejako na wejście od ustępującego w 2007 roku rządu Prawa i Sprawiedliwości.

3. Te dane dobitnie potwierdzają, że zarówno w kampanii prezydenckiej jak i parlamentarnej politycy Platformy i PSL-u byli wyraźnie oderwani od rzeczywistości, skoro dysponując takimi danymi, które precyzyjnie pokazują rozlewanie się ubóstwa skrajnego i ustawowego w Polsce w ostatnich latach, mówili o „złotym wieku”. Świadczyło o kompletnym oderwaniu zarówno ówczesnego prezydenta Komorowskiego jak i ówczesnej premier Kopacz od problemów, które nurtowały miliony Polaków. To dlatego obóz polityczny PO i PSL-u przegrał wybory prezydenckie, a później także parlamentarne ponieważ proponował jeszcze więcej tego samego czyli jeszcze więcej propagandy sukcesu i jeszcze więcej nienawiści do głównej partii opozycyjnej. Nowy rząd premier Beaty Szydło już wyciągnął wnioski z tych diagnoz przedstawianych przez GUS i stąd sztandarowym jego projektem jest tzw. ustawa 500+(500 zł na drugie i każde kolejne dziecko w rodzinach zamożniejszych, a także na pierwsze w rodzinach mniej zamożnych z dochodami do 800 zł na głowę w rodzinie), podniesienie kwoty wolnej w podatku PIT z 3 do 8 tys. zł, czy projekt darmowych leków dla emerytów powyżej 75 roku życia. Kuźmiuk

A jednak Kaczyński rozwalił lewacki Trybunał Konstytucyjny „Ruch Kukiz'15 chce reformy TK: Proponujemy, by Sejm wybierał sędziów TK większością 2/3 głosów „..”Wybór sędziów Trybunału Konstytucyjnego przez Sejm większością 2/3 ustawowej liczby posłów zakłada projekt nowelizacji ustawy o TK, przygotowany przez klub Ruch Kukiz‘15. Według Stanisława Tyszki taka zmiana spowoduje, że nie będzie skrajnego upolitycznienia TK.Chcemy przedstawić projekt zmian w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym, Trybunał jest skrajnie upolityczniony, w ostatnich dniach spadła zasłona apolityczności. Trzeba zacząć dyskusję o poważnej reformie Trybunału, dlatego chcemy zaproponować zmianę polegającą na tym, żeby Sejm wybierał sędziówTK większością 2/3 głosów”..”powiedział wicemarszałek Sejmu Stanisław Tyszka (Ruch Kukiz‘15) w czwartek na konferencji prasowej w Sejmie. Obecnie Sejm wybiera sędziów TK większością bezwzględną w obecności połowy ustawowej liczby posłów. Tyszka poinformował, że projekt nowelizacji ustawy o TK prawdopodobnie jeszcze w czwartek trafi do marszałka Sejmu. Wyraził nadzieję, że propozycję poprą kluby: PO, PiS oraz Nowoczesnej.”..”wybór sędziów TK większością 2/3 głosów obowiązuje w Niemczech.
Tamten Trybunał ma olbrzymi autorytet, jest uznawany za jedną z najlepszych instytucji tego typu na świecie. Taka większość (wyboru) spowoduje, że przestaniemy mieć do czynienia ze skrajnym upolitycznieniem Trybunału, będzie on powstawał w drodze szerokiego konsensusu politycznego przekonywał. Obecny sposób powoływania sędziów TK - większością bezwzględną w obecności połowy ustawowej liczby posłów - powoduje, iż w przypadku braku woli współpracy ze strony ugrupowania bądź koalicji, posiadającej większość w Sejmie opozycja  jest praktycznie wykluczana z obsadzania stanowisk  sędziowskich, w tym niezwykle istotnym dla demokratycznego porządku w państwie organie”..(źródło )

Piotr Skwieciński „Nie przypuszczałem, że kiedyś poprę jakikolwiek pomysł kukizowców, z wielu względów nie ceniłem bowiem tego ruchu. Ale ich oparta na wzorcu niemieckim propozycja zmiany sposobu wybierania sędziów Trybunału Konstytucyjnego; wprowadzenie wymogu uzyskania przez kandydata minimum 2/3 głosów) wydaje się być krokiem w dobrą stronę. Nie tylko w sensie stricte konstytucyjnym, ale bieżąco politycznym. W sensie załagodzenia obecnego kryzysu. Uratowania państwa przed anarchią. „..”Otwiera to drogę do wyłonienia zupełnie nowego TK. Już powszechnie uznawanego. Wymagałoby to, oczywiście, najpierw porozumienia PiS, ruchu Kukiz‘15, PSL i albo PO, albo Nowoczesnej co do przyjęcia nowych zasad i szybkiej zmiany stanu prawnego (to chyba wymagałoby bowiem zmiany konstytucji , która nie mówi o wybieraniu członków Trybunału kwalifikowaną większością). A potem – uzgodnienia kandydatów do jego nowego składu. To oczywiście bardzo trudne, i psychologicznie i politycznie. Dla wszystkich stron konfliktu. Ale alternatywa, którą może być sytuacja nie uznawania przez opozycję urzędującego Trybunału za Trybunał, co w efekcie otwierać może drogę do nie uznawania za obowiązujące przyjętych przez Sejm ustaw, jawi się jako ze wszech miar gorsza. Żeby nie było nieporozumień – gdyby opozycja poszła tą drogą, łamałaby, uważam, prawo. I szkodziła Polsce. Ale to jest niestety realny scenariusz. Uchronienie państwa przed nim jawi mi się jako najważniejszy priorytet, a propozycja kukizowców może oddalić to zagrożenie.”..(źródło )

Trybunał Konstytucyjny orzeka we własnej sprawie. Pięciu sędziów rozpatruje skargę PO”..”Kilka dni wcześniej prezes TK, prof. Andrzej Rzepliński, wiceprezes Stanisław Biernat i sędzia Piotr Tuleja - którzy brali udział w pracach nad tą ustawą - zostali na swój wniosek wyłączeni przez TK ze sprawy (wnosił o to także marszałek Sejmu Marek Kuchciński). 8 października na podstawie uchwalonej w czerwcu br. nowej ustawy o TK - zgłoszonej w 2013 r. przez ówczesnego prezydenta Bronisława Komorowskiego - Sejm wybrał pięciu sędziów TK. Trzej sędziowie zostali wybrani w miejsce sędziów, których kadencja wygasała 6 listopada (czyli w trakcie kadencji poprzedniego Sejmu), a dwaj - w miejsce sędziów, których kadencja wygasała 2 i 8 grudnia (w trakcie kadencji obecnego Sejmu).”...(źródło )

„Ryszard Terlecki, szef klubu PiS, o pięciu sędziach wybranych wczoraj przez Sejm: oczywiście, że to jest ważny wybór „..”Terlecki, szef Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, odniósł się do orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Podkreślił, że orzeczenie TK można stosować jedynie w odniesieniu do przyszłości:
Decyzja Trybunału ma charakter historyczny. Odnosi się do wydarzeń, które miały miejsce w tamtej kadencji Rozumiem, że wnioski jakie należy wyciągnąć z tego orzeczenia, odnoszą się do przyszłości. Ma się to nijak do tego, co zdarzyło się wczoraj, czyli do wyboru sędziów Trybunału przez Sejm. Pytany, czy wczorajszy wybór był ważny, Kuchciński stwierdził:
Oczywiście, że to jest ważny wybór. Kadencja się skończyła, nie było sędziów,były edynie osoby wybrane, które nie zostały zaprzysiężone, więc nie było sędziów. Sejm wybrał wczoraj sędziów, spośród których czworo zostało zaprzysiężonych.
Jest pięciu wybranych, czterech zaprzysiężonych, zostanie zaprzysiężony i ten piąty sędzia gdy upłynie kolejna kadencja. I to jest rzeczywistość. A my dyskutujemy o kwestiach historycznych. Można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z kryzysem konstytucyjnym, prawnymj Nic takiego nie ma miejsca, poczekajmy spokojnie na rozwój wydarzeń. Elementem tego wszystkiego jest to, że częśćlasy politycznej nie jest w stanie zaakceptować wyników wyborów. Ryszard Terlecki podkreślił, że w pracach nad ustawą uznaną dziś przez Trybunał za częściowo niekonstytucyjną brali udział… trzej sędziowie Trybunału, w tym jego prezes. To wydaje mi się sytuacją niezwykłą” - powiedział polityk, dodając, że również fakt, iż TK pracował w składzie jedynie 5-osobowym w tak ważnej sprawie może dziwić.
Pytany o zalecenie TK, by prezydent niezwłocznie zaprzysiągł trzech sędziów wybranych przez poprzedni Sejm, Terlecki odpowiedział
Moim zdaniem Trybunał wyszedł poza granice zaskarżenia.”..(źródło)

„Trybunał Konstytucyjny, wzywając Sejm do powstrzymania się od wyboru sędziów Trybunału do czasu ostatecznego orzeczenia w sprawie konstytucyjności ustawy o TK pozwalającej poprzedniemu Sejmowi na wybór pięciu zamiast trzech sędziów, wyszedł ponad swoje kompetencje. „..(źródło )

'"Nie oddamy demokracji", "Rozwiązać TK" „..(źródło)

„Prezydent Andrzej Duda odebrał po północy ślubowanie od czterech nowo wybranych sędziów Trybunału Konstytucyjnego: Henryka Ciocha, Lecha Morawskiego, Mariusza Muszyńskiego i Piotra Pszczółkowskiego. Sędziowie zostali zaprzysiężeni podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim – poinformowała Kancelaria Prezydenta.” (źródło)
Mój komentarz Chyba już wszyscy zdają sobie sprawę ,że to już po lewackim Trybunale Konstytucyjnym .Wzrok opinii publicznej , dzięki głupocie tandetnego bosa TK Rzeplińskiego i jego pomagierów zostały skierowane na niego, na Trybunał . Rzepliński prawie sam sobie pisał niekonstytucyjną ustawę o TK , Trybunał przywłaszczył sobie prawo do usunięcia prezydenta Dudy Długo by wymieniać .W każdym razie rozpoczną się przepychanki pomiędzy Sejmem , urzędem prezydenta , TK , ekspertami, ekspertyzami dzięki czemu z dnia na dzień Rzepliński i sam Trybunał będzie tracił na autorytecie i znaczeniu . Piłka znajdzie się po stronie Kaczyńskiego ,męża opatrznościowego , który w porozumieniu z Kukizem i być może spacyfikowanym przez Kamińskiego i CBA PSL zrobi coś z tym szambem Rzeplińskiego ośmieszającym Polskę i robiącym kabaret z tego organu państwa Coraz więcej głosów opowiada się za nowym TK, za nowa ustawą , za zmianą konstytucji w tym zakresie, a to oznacza wybór zupełnie nowych sędziów. Czyli de facto w tej sytuacji głównym demiurgiem zostanie Kaczyński . Czyli jednym słowem Kaczyński na dziś dzień rozwalił Trybunał Konstytucyjny , który przypomina waląca się ruderę podpartą stemplami lewackich mediów i popychadeł Niemiec czyli Platformy oraz popychadeł lichwiarzy i ich banków, czyli Nowoczesnej. Oczywiście Kaczyński zadba a by w nowej ustawie , nowym zapisie konstytucyjnym o TK zostały wyrwane lewackie zęby jadowe Trybunału Konstytucyjnego, czyli jego uzurpacja praw do szerokiej interpretacji Konstytucji Najlepiej jednak byłoby zlikwidować to instytucjonalne lewackie badziewie jakim jest TK i jego okrojone kompetencje przekazać do Sądu Najwyższego. Jak to jest że lewacki sędzi o którego wyborze decydowano gdzieś pokątnie w gabinetach, czy knajpach ma kadencje dziewięć lat, prezydent tylko pięć ,a premier, co najwyżej cztery , no chyba że wygrają wybory. Jak to jest że Rzeplińskiego nikt nie może usunąć, a Rzepliński ze swoim TK może usunąć prezydenta. Trybunał Konstytucyjny to lewacki przeżytek państwa w którym panami są lichwiarze, oligarchowie i ich banki i korporacje , w którym sparaliżowano władze ustawodawcza i wykonawczą. Bez likwidacji kompetencji TK nie da się stworzyć silnego ośrodka politycznego ,czyli nie da się zbudować nowoczesnego państwa , ani wolnego społeczeństwa. Marek Mojsiewicz

Cholewy wystają spod płaszcza Kiedy ulicami Warszawy przeciągał kondukt pogrzebowy Stefana Żeromskiego z udziałem wojska, policji, szkół powszechnych i średnich oraz pocztów sztandarowych licznych społecznych organizacji, jakaś stojąca na chodniku kobiecina powiedziała, że „biednego by tak nie chowali”. Tu akurat się pomyliła, bo Stefan Żeromski bogaty nie był, ale w tej uwadze coś jest na rzeczy. Na przykład teraz rozmaite środowiska podnoszą alarm z powodu zagrożenia demokracji w naszym nieszczęśliwym kraju. Wśród bijących na alarm są również tak zwany „byli ludzie”, jak na przykład pan Włodzimierz Cimoszewicz, z porządnej, ubeckiej rodziny, którzy za pierwszej komuny, jako członkowie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, nie tylko uczestniczyli w tłumieniu demokracji, ale w dodatku na wdeptywaniu w ziemię wszystkich walczących z totalniactwem, zbijali polityczne i nie tylko polityczne kapitały. Skoro tak, to czy dzisiaj rzeczywiście zależy im na obronie demokracji, czy też obrona demokracji jest tylko pretekstem, rodzajem kostiumu, który ma zakrywać rzeczywiste przyczyny mobilizacji? Pomijam już konfidentów, których przecież w naszym nieszczęśliwym kraju nie brakuje, bo ci mobilizują się na rozkaz oficerów prowadzących, jak nie z tej, to z innej bezpieczniackiej watahy – jednak w obronę demokracji włączają się nie tylko konfidenci - chociaż kto ich tam wie? - ale również, a może nawet przede wszystkim ludzie będący pieszczochami reżimu na poprzednim etapie. Zwłaszcza w przypadku tych ostatnich nasuwają się podejrzenia, czy rzeczywiście zależy im na obronie demokracji, czy raczej dają upust irytacji z obawy utraty sutych alimentów, do których zdążyli się już przyzwyczaić, bo człowiek bardzo łatwo przyzwyczaja się do dobrego. Weźmy na przykład niezależne media głównego nurtu. Zatrudnieni tam funkcjonariusze są o stan demokracji w naszym nieszczęśliwym kraju najboleśniej zatroskani i na każdym kroku dają temu wyraz. Czy jednak nie chodzi im przypadkiem o zmniejszenie wpływów finansowych, jeśli na przykład spółki Skarbu Państwa w nowej obsadzie personalnej przestaną futrować ich reklamami? Wprawdzie zmiany kadrowe w spółkach Skarbu Państwa rzeczywiście wiążą się z procedurami demokratycznymi, ale identyfikowanie finansowych korzyści z obroną demokracji wydaje się mimo wszystko naciągane. Ale to jeszcze nic w porównaniu z zamieszaniem, jakie wynikło w związku z modernizacją naszej niezwyciężonej armii. Pierwotną przyczyną tego zamieszania są oczywiście zmiany etapów. Otóż przygotowania do modernizacji naszej niezwyciężonej armii rozpoczęły się jeszcze na etapie poprzednim, to znaczy – kiedy amerykański prezydent Obama 17 września 2009 roku dokonał słynnego „resetu” w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, wycofując Stany Zjednoczone z aktywnej polityki w Europie Wschodniej. Niezależnie od innych skutków, wycofanie USA z aktywnej polityki w tej części Europy, wytworzyło polityczną próżnię, którą natychmiast wypełnili strategiczni partnerzy, to znaczy – Niemcy i Rosja. Przygotowania do modernizacji naszej niezwyciężonej armii rozpoczęły się akurat wtedy, więc nic dziwnego, że wszystkim wydawało się, iż przy planowaniu przetargów należy brać pod uwagę interesy niemieckie, czy francuskie tym bardziej, że taka spostrzegawczość mogła być nie tylko zauważona, ale nawet wynagrodzona. Ale w połowie roku 2013 prezydent Obama swój poprzedni reset zresetował, Stany Zjednoczone wróciły do aktywnej polityki w Europie Wschodniej, etap się zmienił, a na tym nowym etapie zaczęły obowiązywać nie tylko całkiem inne mądrości, niż na etapie poprzednim, ale również całkiem inne priorytety. Obecność u steru koalicji Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego do czasu trochę sytuację łagodziła, ale kiedy rządy objęła inna ekipa, która nie czuje się związana siuchtami poprzedniego etapu, sytuacja stała się nieprzyjemna. Wyobraźmy sobie tylko, że ktoś za obietnicę pilotowania francuskiego śmigłowca wziął pieniądze, a tu nowa ekipa powiada, że cały pogrzeb na nic. Na dobrą sprawę trzeba by zwrócić forsę, ale jakże tu ją zwrócić, skoro już została wydana? W tej sytuacji nie ma innej rady, jak do upadłego „bronić demokracji” przed podnoszącym głowę „faszyzmem”. Więc nic dziwnego, że szeregi obrońców demokracji rosną, niczym młode kadry związku kombatantów, a pan Tomasz Siemoniak daje do zrozumienia, że wybory mogą odbyć się wcześniej, niż nam się wydaje. Obrońcy demokracji chętnie drapują się w płaszcz Konrada, ale cóż z tego, skoro spod płaszcza wystają znajome, ubeckie cholewy? Stanisław Michalkiewicz

Trybunał partyjnych cwaniaczków Przez ekrany przewija się na okoliczność awantury o Trybunał Konstytucyjny korowód profesorów, sędziów i byłych sędziów - zresztą dość krótki, choć bardzo intensywnie się wijący, bo każdy z jego uczestników występuje w kilku programach dziennie. Wszyscy oni występują w roli autorytetów od prawa, i na to się, niech będzie, zgadzam, choć wiem doskonale, że jak w każdej innej dziedzinie, tak i w prawie nie ma takiej rzeczy, w której z autorytetem mówiącym, że białe inny autorytet nie spierałby się, że właśnie czarne. Ale profesorowie, sędziowie i byli sędziowie usiłują też występować w roli autorytetów moralnych, i tu już nie zgadzam się stanowczo. Fakt, że ktoś dochrapał się profesury i prezesury albo innego ważnego stanowiska, nie oznacza bynajmniej, że nie może być cwaniaczkiem jak inni, tylko skuteczniejszym. Przypomnę, że w październiku, kiedy PO przeprowadzała operację "trybunał", rozpoczynająca obecny kryzys, prezydent Duda przestrzegał przed tym. Został oczywiście, jako "ich prezydent" olany, bo profesorowie doradzili peowcom jak zrobić myk, żeby "swoje ucapić", to znaczy wepchnąć do Trybunału "swoich" i zagrać wszystkim na nosie. Po wczorajszym orzeczeniu Trybunału we własnej sprawie widać dokładnie, na czym myk miał polegać. Owoż tak: nie macie, koledzy z PO, prawa wybrać całego składu trybunału, dwa miejsca należą się tym frajerom z PiS-u. Ale spoko, macie tu nowelę i wybierzcie pięciu, nie opierdzielajcie się. Co wam zrobią? Ten tam leszczyk z Belwederu będzie musiał ich zaprzysiąc, bo jak nie, to wsiądziemy na niego z całą profesurą, że łamie konstytucję, niech spróbuje podskoczyć. Oczywiście zaskarżą wybór, i wtedy ja z kolegami orzekniemy zgodnie z prawem, że złamaliście konstytucję; ale ponieważ obowiązuje wykładnia domniemania konstytucyjności, więc nasze orzeczenie będzie na przyszłość, rozumiecie? I tych pięciu wybranych na rympał zostanie sędziami, bo stworzyliśmy fakt dokonany, i PiS nam będzie mógł skoczyć. A propos, Ewka, skocz po jeszcze jednego chivasa.

Oczywiście ten dialog jest wytworem wyobraźni pisarza. Bynajmniej nie twierdzę, że szacowni profesorowie porozumiewali się z klientami w tak dresiarskim stylu, choć po taśmach "Sowy" i to by mnie wcale nie zdziwiło. Ale że taki mniej więcej był sens zawartego dilu, to z analizy powszechnie znanych faktów wynika niezbicie. Niekonstytucyjną ustawę, którą w pośpiechu wprowadził pod obrady Bronisław Komorowski po tym, jak przegrał wybory prezydenckie i jak stało się jasne, że PO przegra parlamentarne, pisali członkowie TK, współpracowali przy niej niektórzy z najgłośniej gardłujących dziś profesorów - wszystko to po cichu, bynajmniej ich udział nie miał wyjść na jaw. Ci sami gardłujący dziś profesorowie przeciwko niekonstytucyjnej ustawie z czerwca nie protestowali, a jeżeli, to półgębkiem, grzecznie - "błąd", "nie złamano prawa, ale złamano dobre obyczaje". Co najważniejsze - skargę na niekonstytucyjną ustawę złożył PiS do Trybunału 25 czerwca. Jak chodziło o udupienie pisowskiej lustracji to Trybunał potrafił orzekać z dnia na dzień, z tą samą szybkością, z jaką teraz PiS "konwalidował" a prezydent zaprzysięgał - ale z orzeczeniem o niekonstytucyjności na szkodę PO zwlekał do ostatniej chwili. Co więcej, Trybunał wydał kuriozalne "zabezpieczenie roszczeń", czyli zakazał Sejmowi wyboru nowych sędziów, lejąc przy tym na swoje własne orzecznictwo, bo sam dwukrotnie orzekał, że instytucja zabezpieczenia roszczeń w sprawach przez Trybunał rozstrzyganych nie może mieć zastosowania (sam też zresztą orzekał, co prawda w nieco innym kontekście, że niekonstytucyjne jest narzucanie prezydentowi terminu zaprzysięgania sędziów). Choć "zabezpieczenie" Trybunału było z sufitu wzięte, teraz służy do konstruowania wykładni, na mocy której tych pięciu sędziów już zaprzysiężonych nie zostało konstytucyjnie wybranych. Więc tak czy owak, ma być po naszemu. To znaczy, po peowsku. Wy, politycy, obrońcie nas jakoś przed PiS-em, a wykładnia się znajdzie, my, profesorowie, w wykładniach jesteśmy nieźli. Nazwałem to "mykiem Rzeplińskiego". "Nie mamy pańskiego płaszcza - i co nam pan zrobi?" - jak w "Misiu". I tu jest jedyne zaskoczenie sytuacji, bo, inaczej niż w "Misiu", rolowany prawniczymi sztuczkami klient po prostu wziął szatniarza za wszarz i mu ten płaszcz zabrał. Tą samą metodą - stwarzać szybko fakty, a wykładnię się do nich dorobi. I teraz jest krzyk - jak śmiał! Łamie zasady! Ten krzyk byłby może więcej wart uwagi, gdyby rozległ się dopiero na okoliczność Trybunału. Ale przecież cała histeria "obrony demokracji" przez kolejne powoływane do tego gremia zaczęła się wcześniej, szukając tylko pretekstu. A to, że PiS antimigrancki, a to że prezydent ułaskawił człowieka skazanego za to, że łapał złodziei (skazanego za rzekome sfałszowanie dowodów, na podstawie których ten sam sąd skazał i złodziei - to są prawnicze "myki" na całego, tu rosną przyszli profesorowie dla UJ i sędziowie dla Trybunału, jeśli nie daj Boże sitwa pomagdalenkowa powróci do władzy), a to znowu, że u premier flagi unijnej zabrakło - jest powód, nie ma, towarzystwo i tak wrzeszczy o faszyzmie, zagrożeniu i tak dalej. Już się zresztą gubię w tych kolejnych zwoływanych do protestów gremiach, raz jest to jakiś "Komitet Obrony Demokracji", to znowu "Obywatele cośtam" albo "Razem za Konstytucją", teraz znowu jacyś "nordycy" (RNORD, konia z rozrządem za rozszyfrowanie skrótu, i dlaczego tak aryjski skrót wymyśliła akurat gazeta walcząca jakoby z faszyzmem), a tak czy owak, jakby nie nazywał, na zdjęciach wciąż te same gęby partyjnej młodzieżówki, która podczas wyborów prezentowała pod Sejmem chów klatkowy lemingów. Proszę sprawdzić w internecie. A, tak nawiasem, jak będziecie tam Państwo zaglądać, to zajrzyjcie też w studium konkretnego przypadku "reklamy natywnej", do historii przyjęcia przez portal Tomasza Lisa 120 tysi od instytucji, o nieprawidłowościach, w której portal wcześniej alarmował, zupełnie przypadkowo połączonego z jednoczesnym tychże alarmów zniknięciem. My się tu głowimy, dlaczego Lis tak ujada na Jaro i na prezydenta, a może to po prostu taka oferta: wynajmijcie u mnie "konferencję" albo "szkolenia" i wy, to i od was się odwalę. Ot, ikona dziennikarskiej niezależności. Mówiąc ściślej, ikonka - klikasz i masz, co ci potrzebne. Wracając do zjawiska, które wieszcz ujął w słowach "gęby za lud krzyczące", olałbym ich podniecone jazgoty i wymachiwanie czerwonymi książeczkami w obronie PO, która właśnie, nawet wedle orzeczenia Trybunału, Konstytucję złamała (ale jak łamią ją nasi, to ot, wpadka, i wystarczy powiedzieć "ouups", a jak Duda z Kaczorem - to Hitler!), gdyby nie jedno - nieznośne wycieranie sobie gęby symbolami, które dla mojego pokolenia coś znaczyły. Stare komuchy skandujące "precz z komuną", jakiś były zomita czy tam "ludowy" żołnierz z opornikiem w klapie wspominający, jak w stanie wojennym bronił Polski przed "elementem solidarnościowym", czy pani Krzywonos, humbug peowskiej narracji historycznej, która bohaterką Sierpnia została po tym, jak się parę lat temu rozpruła publicznie na Jaro, podskakująca do kogoś takiego jak Kornel Morawiecki - to wszystko jest nieopisanie obrzydliwe. Nie możecie, pętaki, wymyślić sobie własnych symboli, nie wiem, durszlaki albo różowe majtki na głowach, tylko musicie wycierać sobie łapy opornikami, za które w stanie wojennym można było zostać ciężko pobitym, poznańskiego ucznia zakatowało nawet ZOMO na śmierć!? Może to starość, ale patrzę na tych podjudzanych głupoli, rekrutowanych na wojsko do osiągnięcia nader niskich celów, które potem profesorowie uświęcą odpowiednią wykładnią, nawet już bez złości, tylko raczej z politowaniem. Jak to śpiewała "Egida" przed laty: "nikogo tak mi nie żal, jak funkcjonariuszy, szeregowców historii najbardziej mi żal". Rafał Ziemkiewicz

„Sanacja” i „fołksfronty” Wojna w obronie demokracji, jaką Jarosławowi Kaczyńskiemu wypowiedział zarówno żydowski Zakon Synów Przymierza, jak i Salon, a przede wszystkim – niezależne media głównego nurtu pokazuje, że wybory – wyborami, ale RAZWIEDUPR nic sobie z tego nie robi, broni nie składa, ani nadziei nie traci. Najwyraźniej nasz sojusznik, przyjmując ofertę złożoną 18 czerwca br. przez RAZWIEDUPR – nie tylko pozwolił na dalszą okupację naszego nieszczęśliwego kraju i utrzymywanie w ryzach mniej wartościowego narodu tubylczego, ale i wpisał go na listę „naszych sukinsynów”, co ma skutek podobny, jak wygranie wyborów. „Nasz sukinsyn” jest bowiem równoprawnym uczestnikiem politycznej sceny, bez względu na to, czy mandat jego jest demokratyczny, czy nie. Oczywiście mądrość etapu podpowiada, żeby batalię o utrzymanie się przy korycie prowadzić pod hasłami „obrony demokracji”. Nie tylko zresztą tego. Żyją jeszcze ludzie pamiętający, jak to w pierwszym szeregu płomiennych obrońców demokracji, a więc – w awangardzie demokracji maszerował Urząd Bezpieczeństwa i Informacja Wojskowa, zaś pod przewodnictwem Polskiej Partii Robotniczej w Sejmie dominował Blok Demokratyczny, w którym mniej wartościowy naród tubylczy tresowali do demokracji przodkowie wielu dzisiejszych bojowników. „Zgoda, ja mogę być leberał – powiada Towarzysz Szmaciak – tylko wy o tem mnie powiedzcie!” Ale bo też z punktu widzenia potrzeb naszego sojusznika to nawet lepiej, gdy w tubylczym bantustanie obydwaj protegowani kopią się po kostkach w ramach zmagań o demokrację – bo tylko idiota stawia wszystko na jedną partię. Nawet za pierwszej komuny, gdy jedna partia należała do zestawu dogmatów, ruscy szachiści dopuszczali, a nawet napuszczali na siebie rozmaite frakcje, w rodzaju „Żydów” i „Chamów”, którzy potem przepoczwarzyli się w „Partyzantów”, podczas gdy „Żydy” - w „opozycję demokratyczną”, a konkretnie - w tak zwaną „lewicę laicką”. I - jak się okazało – słusznie, bo kiedy RAZWIEDUPR otrzymał zadanie przeprowadzenia sławnej transformacji ustrojowej, to „lewica laicka” była pod ręką jak znalazł, dzięki czemu wykreowanie „strony społecznej”, która stworzyła nową, tym razem demokratyczną legendę, dla potrzeb kontynuowania okupacji kraju przez uwłaszczoną nomenklaturę, nie przedstawiło dla generała Kiszczaka najmniejszych trudności. Toteż nasz sojusznik, który przez ostatnie 25 lat też przyzwyczaił się do łatwego politykowania w tubylczym bantustanie za pośrednictwem agentury, ofertę RAZWIEDUPR-a przyjął nader skwapliwie – czego uboczną konsekwencją jest właśnie wojna o demokrację, w jaką z impetem wchodzimy. Z punktu widzenia naszego sojusznika najlepiej, gdy na politycznej scenie dominują watahy rywalizujące o jego względy – oczywiście każda na swój sposób. Więc kiedy Prawo i Sprawiedliwość odgrywa powtórkę z „sanacji”, RAZWIEDUPR, wierny stalinowskim tradycjom, a może tylko ulegając inercji, odgrywa powtórkę z „fołksfrontów”, przy pomocy których robiono „no pasaran” złowrogiemu „faszyzmowi”. Służąc bowiem naszemu sojusznikowi, muszą się one bowiem „pięknie różnić” między sobą, a czyż zmagania o kształt demokracji, czy też jej obrona przed „faszyzmem” nie jest różnicą piękną? W każdym razie naszemu sojusznikowi póki co wystarcza, a jak wystarcza jemu, no to musi wystarczyć również i nam. Oczywiście do czasu, bo przecież i nasz sojusznik nie wie, co będzie jutro, a konkretnie – w przyszłym roku, który w USA jest rokiem wyborczym. Jeszcze nie wiadomo, kto otrzyma nominację Partii Republikańskiej, a kto – Partii Demokratycznej, kogo poprze AIPAC, kogo – razwiedka i kto w rezultacie zostanie wysunięty na fasadę, by opowiadać nowe bajki – również dla sojuszników. W takiej sytuacji rozsądek nakazuje pozostawienie w każdym sojuszniczym bantustanie możliwości wyboru między którymś z „naszych sukinsynów” - również pod kątem gotowości do podporządkowania interesów swego kraju potrzebom sojuszniczej polityki. W tej sytuacji trudno się dziwić, że zarówno PiS, jak i RAZWIEDUPR mają, że tak powiem pozwolenie na przepychanki – oczywiście w granicach wyznaczonych potrzebami polityki wschodniej naszego sojusznika – więc nic dziwnego, że mamy „wojnę o demokrację”. To, że przepychanka przybrała akurat taką formułę, też nikogo dziwić nie powinno w sytuacji, gdy RAZWIEDUPR sprawował okupację naszego nieszczęśliwego kraju za pośrednictwem agentury. Sławomir Cenckiewicz w „Długim ramieniu Moskwy”, poświęconym wywiadowi wojskowemu informuje, że w roku 1990 razwiedka dysponowała agenturą w liczbie 2500 konfidentów. Dzisiaj tę liczbę spokojnie można pomnożyć przez 10, a do tego trzeba przecież dodać agenturę pozostałych 5 bezpieczniackich watah. Ta agentura jest uplasowana w ważnych miejscach życia publicznego; tam, gdzie kontroluje się kluczowe segmenty gospodarki, gdzie politycznym decyzjom nadaje się kształt prawa, gdzie decyduje się o śledztwach; komu za to samo zrywamy paznokcie, a komu nie, gdzie wydaje się sprawiedliwe – jakże by inaczej? - wyroki, no i wreszcie – gdzie produkuje się masowe nastroje, a więc z niezależnych mediach i środowiskach opiniotwórczych. W każdym z tych miejsc konfidenci bezpieczniackich watah wydrążyli sobie wygodne, a często nawet komfortowe nisze ekologiczne, których szkoda im opuścić i będą walczyć na śmierć i życie z każdym, kto im zagrozi. Dlatego rozwój sytuacji w naszym nieszczęśliwym kraju zależy w znacznym stopniu od tego, czy Jarosławowi Kaczyńskiemu uda się to zaniepokojenie wśród konfidentów uśmierzyć, dając im do zrozumienia, że kuracja przeczyszczająca obejmie tylko watażków, bo wprawdzie a la guerre comme a la guerre; straty muszą być, ale jeśli nawet „czas zmienić politykę rolną, to ludzi krzywdzić nam nie wolno”. W takiej sytuacji wojna o demokrację może przybrać zupełnie nieoczekiwany obrót i wczorajsi wrogowie mogą z dnia na dzień przedzierzgnąć się w sojuszników. Może to być tym łatwiejsze, że i RAZWIEDUPR najwyraźniej zastanawia się nad zmianą swojej politycznej ekspozytury; czy zamiast Platformy Obywatelskiej z tą całą bezsensowną Ewą Kopacz i „psiapsiółkami” nie postawić na Nowoczesną z Ryszardem Petru i cwanymi debiutantkami, no a poza tym stan niepewności, co do przyszłych bajek naszego sojusznika też długo nie potrwa, bo za rok będzie lepiej wiadomo, czego właściwie mamy się trzymać. Stanisław Michalkiewicz

Petru szykuje kolorową rewolucję i obalenie Kaczyńskiego Paweł Kukiz "Powstaje nowa partia zagranicznych banków i korporacji. Kolejne wcielenie Unii Wolności. Nowoczesna jak kredyty we frankach. Lemingiado - pojawiła się dla Was nadzieja! Kity do góry!"  „...(więcej )

Coryllus „Nie dlatego bynajmniej, że socjaliści wstydzą się swoich zbrodni, ale dlatego, że za tym procederem stoją banki, które są rzeczywistymi mocodawcami panów nazywających siebie socjalistami. „.... (więcej)

Noam Chomsky „UTRZYMAJ SPOŁECZEŃSTWO W IGNORANCJI I PRZECIĘTNOŚCI Spraw, aby społeczeństwo było niezdolne do zrozumienia technik oraz metod kontroli i zniewolenia. „Edukacja oferowana niższym klasom musi być na tyle uboga i przeciętnana ile to możliwe, aby przepaść ignorancji pomiędzy niższymi a wyższymi klasami była dla niższych klas niezrozumiała(zob. Silent Weapons for Quiet War).”.. ...(więcej )

Agnieszka Kazimierczuk „ Aby zatrzymać marsz PiS, trzeba popierać takie inicjatywny jak Komitet Obrony Demokracji - powiedział Ryszard Petru, lider .Nowoczesnej. - Ludzie powinni wyjść na ulice – dodał.”..”Według Petru wszelkie  takie oddolne inicjatywy powinno się popierać, gdyż świadczą one o tym, że "ludzie są przerażeni", a im więcej ich będzie, tym łatwiej można będzie dać do zrozumienia Jarosławowi Kaczyńskiemu i PiS, że "idą za daleko". ...”- Wzywam, żeby ludzie dawali sygnał, że są niezadowoleni - powiedział Petru. Argumentował, że mniejszość sejmowa nie jest w stanie zablokować zablokować decyzji PiS, takich jak te dotyczące TK, gdyż "większość sejmowa nikogo nie słucha" i tylko presja społeczna może spowodować ich blokadę.- Ulica poprzez presję społeczeństwa obywatelskiego może zablokować te decyzje - powiedział Petru i dodał, że będzie to sygnał, iż "społeczeństwo się budzi i jest przerażone"....(źródło )

„Kazirodztwo, miliony polskich chamów i obrona demokracji. Kim jest pomysłodawca KOD?”..”„Prof. Jan Hartman został wykreślony z rejestru członków Twojego Ruchu. Powodem jego publikacja dotycząca kazirodztwa” – ogłosiła w 2014 r. partia Janusza Palikota. Tekst Hartmana za niedopuszczalny uznał też tygodnik „Polityka” i zdjął go ze swojej strony. Dziś Hartman wraca jako lider obywatelskiej opozycji przeciw PiS: to on wymyślił nazwę Komitet Obrony Demokracji i jest jednym z jego liderów -  „...”Czas założyć nowy KOR. Tym razem chyba bez Macierewicza. Może KOD – Komitet Obrony Demokracji? Warszawko, rusz d...” – to ten wpis Jana Hartmana zapoczątkował działalność Komitetu Obrony Demokracji. „..”„Organizacja ateistów mianowała mnie Ateistą Roku. Ateistą ubiegłego roku był prof. Jan Hartman. Insygnium wręczono mi na bankiecie urządzonym w Pałacu Kultury w restauracji »Trojka«”pisał 30 marca 2015 r. na swym blogu Jerzy Urban. „ ...(więcej )

Petru z Balcerowiczem i Frasyniukiem założą partię buntu?”...”Ryszard Petru.Założyliśmy stowarzyszenie Nowoczesna.pl, które oczywiście jest stowarzyszeniem polityczno-społecznym, ale na razie, formalnie, jest to tylko stowarzyszenie. (…) Jak będzie to decyzja o krótszym marszu, lub dłuższym marszu - bo rzeczywiście to jest kwestia kilku miesięcy - to z przyjemnością poinformuje”...”bardziej problem jest taki, że w polskiej debacie publicznej unika się najważniejszych tematów, które dotyczą ludzi. Od kwestii emigracji: dlaczego ludzie emigrują. Jak się dyskutuje o niskich płacach w Polsce, to nie zauważa się przyczyn tych niskich płac. Potem mamy problem z edukacją, która niestety otworzy nam rzesze bezrobotnych absolwentów. W ochronie zdrowia mamy system, w którym niby wszystko jest za darmo, ale jak ktoś chce poważnie się zoperować to musi kilka lat czekać. I te tematy w polskiej debacie publicznej nie są poruszane, a jeżeli są to na poziomie olbrzymich emocji „...”To musi być grupa ludzi, którzy naprawdę szczerze uważają, że sprawy idą zbyt wolno w pewnym kierunku. Generalnie chodzi o grupę ludzi, która nie akceptuje polityki ciepłej wody w kranie „...”To nie chodzi przecież o premier Kopacz, to również jest premier Kaczyński, premier Miller - te osoby jakby zupełnie oderwały się od rzeczywistości. Nie widzą, w którym kierunku zmierza świat  (więcej )

„Profesor Śpiewak „Zresztą program KPP był całkowicie sprzeczny z interesami Polski . W imieniu Polaków oddawano Niemcom cały Śląsk , Gdańsk , Pomorze Nadwiślańskie „....”Ale nie tylko polscy komuniści oddawali znaczne połacie swojego państwa sąsiadom .Hasła o oderwaniu Alzacji i Lotaryngii od Francji , Sudetów od Czechosłowacji , okręgu Kłajpedy od Litwy , Tyrolu od Litwy wysuwane były przez partie komunistyczne Francji , Woch, Litwy , Czechosłowacji „...” Zastanawiające jest to ,że partie komunistyczne w Europie robiły ustępstwa niemal wyłącznie na rzecz Niemiec i Rosji , faktycznie wspierając przedwojenny , XIX wieczny podział Europy „...(więcej)

„Petru chce wyprowadzić ludzi na ulice, a prezydenta Dudę straszy Trybunałem Stanu”...” Odnosząc się do decyzji Trybunału Konstytucyjnego oraz orędzia prezydenta Andrzeja Dudy lider Nowoczesnej Ryszard Petru nawołuje do wychodzenia na ulice i przekonuje, że ludzie w całym kraju „są przerażeni”. Nie obyło się również bez ataku na prezydenta. Petru straszył Andrzeja Dudę Trybunałem Stanu. „...”Tylko poprzez działania na ulicach możemy zatrzymać ten marsz. Chciałbym, żeby ludzie wychodzili na ulicę. Żeby dali władzy sygnał. A im więcej nas będzie, tym ten sygnał będzie wyraźniejszy, że władza idzie za daleko. Należy wspierać wszystkie oddolne inicjatywy. Presję społeczną. Społeczeństwo się budzi i jest przerażone – przekonywał Ryszard Petru. „...(źródło)

Magdalena Środa, Jan Hartman, Kazimierz Kik i Genowefa Grabowska zapowiedzieli budowę nowej formacji „Wolność i Równość”. Zaapelowali o jedność lewicy, a także wspólny start w wyborach parlamentarnych i wspólny program „...”Polska stanęła przed groźbą całkowitego zdominowania życia publicznego i politycznego przez środowiska prawicowe, w tym również te skrajne (...) Słabość polskiej lewicy stanowi jeden z przejawów tej niebezpiecznej dla Polski sytuacji” „...”„Obserwując z żalem i niepokojem daleko posunięte rozdrobnienie, a w niektórych przypadkach wręcz rozpad środowisk polskiej centrolewicy i lewicy, zwróciliśmy się do działaczek i działaczy tego nurtu politycznego, którego sami czujemy się uczestnikami, o podjęcie rozmów zmierzających do zjednoczenia sił postępowych wokół wspólnego programu i wspólnego udziału w wyborach parlamentarnych” – zaznaczyli. W liście poinformowali, że po spotkaniach „z udziałem znanych polityczek i polityków” zdecydowano o utworzeniu ruchu „Wolność i Równość”. „...(więcej )

„9 września przy okazji otwarcia nowej loży B’nai B’rith w Warszawie ambasador Victor Ashe spotkał się z działaczami tej organizacji – prezesem Moishem Smithem i wiceprezesem Danem Mariaschinem. Omówiono m.in. sprawę ustawodawstwa dotyczącego zwrotu mienia oraz kwestie związane z Radiem Maryja i Telewizją Trwam. Otwarcie warszawskiej loży B’nai B’rith oznacza odrodzenie się tej organizacji żydowskiej w Polsce po niemal 70 latach nieobecności.”Oto żydowska tajemnicza organizacja w ambasadzie obcego mocarstwa omawia „kwestie” wolnego medium działającego w rzekomo wolnym demokratycznym i suwerennym państwie.”...”Hartman „„Słyszymy, że ojciec Tadeusz Rydzyk buduje „kaplicę pamięci” o tych, którzy ratowali – jak wyraził się szef Radia Maryja – „naszych braci Żydów”. Prowokujesz, księże, bezczelnie? Walisz zapamiętale w stół? Więc odzywają się nożyce: wara ci, cyniczny hipokryto, od naszych Sprawiedliwych, którzy ratowali życie naszych rodziców! Zabieraj od nich swoje brudne łapy i zajmij się liczeniem kasy. Przewrotność i obłuda antysemity musi znaleźć granice – a są to granice życia i śmierci. Przeto nie waż się pluć w twarz Sprawiedliwym, ich dzieciom i wnukom!  (…)Bo ty śmiesz nazywać Żydów braćmi? Ty?”  „...(więcej )

Żydowskie Stowarzyszenie B'nai B'rith w Rzeczypospolitej Polskiej (B'nai B'rith – Loża Polin) – międzynarodowa organizacja założona w Polsce 22–23 października 1922 w Krakowie jako XII okręg polski, będąca filią międzynarodowych stowarzyszeń B'nai B'rith - najstarszej, nieprzerwanie działającej organizacji żydowskiej na świecie[1].Stowarzyszenie powstało na bazie wcześniejszych organizacji działających w Galicji. Pierwszym prezydentem sekcji polskiej został dr Adolf Ader z Krakowa, natomiast wiceprezydentem urodzony w Przemyślu Moses Schorr, wcześniej pełniący funkcję prezydenta XII okręgu Leopolis. Do chwili rozwiązania organizacji w roku 1938 przez władze polskie, skupiała kilkuset członków będących przedstawicielami elity intelektualnej ówczesnej Polski.B'nai Brith została restaurowana ponownie w Polsce 9 września 2007[2]. Obecnie nosi nazwę B’nai B’rith – Loża Polin. Głównymi ojcami odrodzenia tej organizacji w Polsce są Michel Zaki z Antibes oraz Witold Zyss z ParyżaSiedziba stowarzyszenia znajduje się w Warszawie, w budynku Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich, przy ulicy Twardej 6.”..."Przewodniczący: Jarosław Józef Szczepańsk „...”WiceprzewodniczącyJan Hartman „... „...” Członkiem może zostać osoba fizyczna, która ma i deklaruje tożsamość żydowską, świecką bądź religijną, opartą na pochodzeniu żydowskim (z ojca lub matki) lub na konwersji na judaizm.  ...(więcej)

Jadwiga Staniszkis To, że Kwaśniewski i Balcerowicz poparli Komorowskiego pokazuje, że istnieją jakieś głębsze interesy, które te środowiska ze sobą łączą. To powinno dać ludziom do myślenia przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi”...” Dla mnie fakt, że Aleksander Kwaśniewski i Leszek Balcerowicz, ten sam Balcerowicz, który ostro krytykował Platformę, poparli prezydenta, pokazuje, że ważniejsze od zasad dla tych ludzi jest coś, co można nazwać umownie układem, choć nie lubię tego słowa. Stało się widoczne, że istnieją jakieś głębsze interesy, które te środowiska ze sobą łączą.”..”Dla mnie fakt, że Aleksander Kwaśniewski i Leszek Balcerowicz, ten sam Balcerowicz, który ostro krytykował Platformę, poparli prezydenta, pokazuje, że ważniejsze od zasad dla tych ludzi jest coś, co można nazwać umownie układem, choć nie lubię tego słowa. Stało się widoczne, że istnieją jakieś głębsze interesy, które te środowiska ze sobą łączą.”...”To, że oni byli długo w polityce pamiętają tylko ci, którzy także byli długo w polityce. A to nowe ugrupowanie celuje w młode pokolenie, które nie pamięta planu Balcerowicza i początków transformacji. Stąd to słowo „nowoczesność”. To ma stworzyć iluzję czegoś nowego, świeżego. Licząc na to, że młodzi ludzie się na to nabiorą. Dlatego tak ważne jest, by wracać do tego tematu i przypominać, jak powstawały fundamenty naszego obecnego systemu, chorego systemu. Co rozumiano przez rynek, jak niszczono miejsca pracy, naukę, innowacyjność i przemysł. Myślę, że rozszyfrowanie tego słowa „nowoczesność” pokaże nagie interesy stojące za reformami Balcerowicza i uzmysłowi młodym ludziom koszty transformacji. W reformie Balcerowicza chodziło o ustabilizowanie pieniądza, którego na początku lat 90-tych nie posiadało społeczeństwo, tylko środowisko nomenklaturowe, otworzenie gospodarki na nierówne współzawodnictwo, wygaszenie miejsc pracy, a później w rządzie Buzka, kiedy zaczął się mizerny wzrost, fiskalizm antyinflacyjny, który ten wzrost od razu unicestwił. Powstały wówczas pewne kontury gospodarki, które powodują, że dziś nie ma pracy, że młodzi ludzi emigrują, że jesteśmy uzależnieni od importu. W skrócie: Balcerowicz et consortes to żadna nowoczesność”.. „...(więcej )

Nowe ugrupowanie wolnorynkowe czy służb?”..” P. Ryszard Petru, przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich, powiedział w radiu RMF FM, że rozważa założenie nowej partii.  - Założyliśmy stowarzyszenie i mam olbrzymi odzew w kraju. Jest w Polsce przestrzeń na ugrupowanie wolnorynkowe. Rozmawiam z Balcerowiczem i Frasyniukiem - powiedział ekonomista. P. Petru podkreślił, że szuka ludzi, "którzy uważają, że sprawy idą zbyt wolno, grupa ludzi, która nie akceptuje polityki ciepłej wody w kranie”. Jego zdaniem premier Kopacz, p. Kaczyński czy p. Miller oderwali się zupełnie od rzeczywistości. Ekonomista powiedział, że politycy unikają ważnych tematów. - Od kwestii emigracji: dlaczego ludzie emigrują. Jak się dyskutuje o niskich płacach w Polsce, to nie zauważa się przyczyn tych niskich płac. Potem mamy problem z edukacją, która niestety otworzy nam rzesze bezrobotnych absolwentów. W ochronie zdrowia mamy system, w którym niby wszystko jest za darmo, ale jak ktoś chce poważnie się zoperować, to musi kilka lat czekać - powiedział p. Petru.A może to służby zakładają nową PO?” ...(więcej )

George Soros reprezentujący interesy rodziny Rothschild’ów stara się wpłynąć na administracje rządową USA aby odebrać amerykanom wolność. Jednym z jego celów jest usunięcie drugiej poprawki Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki  gwarantującej  amerykańskim obywatelom prawo do posiadania i noszenia broni. Działalność Sorosa nie ogranicza się tylko do Ameryki, on wpływa na wyniki wyborów we wszystkich krajach, sponsoruje rewolucje w wschodniej Europe i na Bliskim Wschodzie – złowieszczy ślad George Soros jest wszędzie.”..”Żydowski miliarder węgierskiego pochodzenia i spekulant walutowy, który uważa się za mesjasza został wybrany przez respondentów sondażu opublikowanego przez gazetę Human Events w 2011 roku: „jednym z najbardziej destrukcyjnych lewicowych demagogów w Ameryce” „...”George Soros jest najbardziej niebezpiecznym człowiekiem na świecie, ponieważ, podobnie jak szaleni megalomani z filmów z lat pięćdziesiątych, oszukuje wszystkich w przekonaniu, że to on jest altruistyczną postacią, gdy w rzeczywistości za pomocą swojego „społeczeństwa otwartego”  podważa podstawy amerykańskiego społeczeństwa” – wyjaśnia gazeta Human Events „...”Gdyby nie ogromne pieniądze Sorosa, spora liczba organizacji lewicowych byłaby znacznie mniej wpływowa. On przeznacza ponad 7 miliardów dolarów, na media takie jak ACORN, La Raza, the Huffington Post, the Southern Poverty Law Center, Planned Parenthood, the Center for American Progress, MoveOn.org i dziesiątki innych organizacji aby pchały socjalistyczny i ostatecznie globalny program na amerykańskich ludzi. „..”Soros jest członkiem klubu Rzymskiego, Bilderberg, najważniejszą postacią corocznego forum ekonomicznym w Davos, jest też masonem i kabalistą.  w 2012 roku na corocznym szczycie w szwajcarskim Davos odbyła się konferencja pod hasłem „Wielka Transformacja” podczas której George Soros oznajmił zebranym: „..”W 2012r.  Soros został odznaczony przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Bronisław Komorowski uhonorował też niższymi odznaczeniami szefa związanego z Sorosem Instytuty Społeczeństwa Otwartego, oraz przedstawicieli innych organizacji m.in. Rockeffeler Brothers Fund, Fundacji Forda, Open Society Foundations. W latach 2000-2012 fundacja Georga Sorosa przekazała prawie 100 mln dolarów organizacją z Europy środkowo-wschodniej. Fundacja Sorosa jest też największa fundacją „charytatywną” na Ukrainie i głównym sponsorem rewolucji na Majdanie.”...”8 maja 2000r. Prezydent Kwaśniewski: „Instytucją, którą Polacy najpowszechniej łączą z osobą George’a Sorosa jest fundacja im. Stefana Batorego… Oto kształcąc nauczycieli i pracowników samorządowych, aktywizuje ona lokalne społeczności… wspomagając organizacje działające na rzecz praw człowieka, praw kobiet, mniejszości etnicznych, wydając szereg podstawowych prac dotyczących wolności i demokracji, Fundacja ta stała się w Polsce ważnym, a można wręcz powiedzieć – głównym czynnikiem aktywizacji sektora pozarządowego na rzecz przemian w naszym kraju. Jej działalność wywarła znaczny wpływ na polskich polityków, polskie instytucje”....”8 maja 2000r. Premier Jerzy Buzek:Dlatego nie można przecenić roli, jaką pan odegrał w Polsce, przybierając zresztą bardzo trafny pseudonim – Stefan Batory. (…) Ma pan więc, poprzez swoje inicjatywy i fundacje, udział w ugruntowaniu się naszej wolności. (…) W Polsce beneficjentów pana fundacji liczymy w tysiącach.”...”8 maja 2000r. George Soros:Nie tylko Fundacja Batorego, ale i Gazeta Wyborcza spisały się nie najgorzej w ostatnich 10 latach. Fundacja Batorego jest jedną z fundacji, z której jestem najbardziej dumny (…) rzeczywiście popiera koncepcje społeczeństwa otwartego. W tej sieci fundacji staramy się stworzyć mikrokosmos otwartych społeczeństw (…) Ale myślę też o całym polskim społeczeństwie. Jest ono przykładem chyba największego sukcesu w przechodzeniu ku społeczeństwu otwartemu.”...”Fundacja Batorego jest hojnym sponsorem środowisk LGBT, wspiera projekt mającego powstać w Warszawie Hostelu dla lesbijek, pederastów i transwestytów, projektowi patronują organizacje LGBT –  Lambda i Trans-Fuzja, które jak podaje gazeta Lublin mogą liczyć na grant od Sorosa w wysokości 2 mln zł. Fundacja Sorosa sfinansowała również występy bluźnierczego spektaklu „Golgota Picnic” ...”Aż 200 tys. zł „Batory” wydał na monitoring samorządu Krakowa pod kątem działań dyskryminacyjnych. Fundacja Przestrzeń Kobiet ze Szczawnicy otrzymała 90 tys. zł na „zbadanie problemu dyskryminacji lesbijek mieszkających poza dużymi ośrodkami miejskimi i na terenach wiejskich”. 330 tys. zł zainkasowała Fundacja „Wiedza Lokalna” na „opracowanie aplikacji umożliwiającej monitorowanie treści zamieszczanych przez internautów na forach internetowych pod kątem występowania mowy nienawiści i języka wrogości wobec mniejszości etnicznych, seksualnych, religijnych i innych”. „...”65 tys. zł poszło na analizę podręczników do biologii, wiedzy o społeczeństwie i wychowania do życia w rodzinie używanych w szkołach ponadpodstawowych pod kątem sposobu przedstawiania w nich problematyki LGBT oraz opracowanie rekomendacji zmian w ich treści. „...”Soros hojnie wspiera również stowarzyszenie  „Nigdy Więcej”  organizacja która prowadzi „Brunatną Księgę”: „..”Fundacja Sorosa sfinansowała również wykład żydowskiego zbrodniarza prof. Baumana, którego przemówienie zostało przerwane przez polskich patriotów, skazanych przez polski wymiar sprawiedliwości zgodnie z wytycznymi „Nigdy Więcej”. Organizacja wyszkoliła w walce z „mowa nienawiści” prokuratorów i sędziów za pieniądze Sorosa „...”Demontaż suwerenności jest na szczycie listy celów Sorosa.O ile istnieją interesy zbiorowe, które wykraczają poza granice państwowe, suwerenności państw muszą być podporządkowane prawu międzynarodowemu i instytucją międzynarodowym” – G. Soros, 1998r.”...”Soros twierdzi, że Organizacja Narodów Zjednoczonych, Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy są organizacjami które powinny  dyktować politykę gospodarczą, społeczną i politykę samą w sobie.W celu ustabilizowania i uregulowania prawdziwie globalnej  gospodarki, potrzebujemy globalnego systemu podejmowania decyzji politycznych. Krótko mówiąc, potrzebujemy globalnego społeczeństwa aby wspierać naszą gospodarkę światową „- „kryzys globalnego kapitalizmu” – G. Soros, 1999r.”...”Poszczególne stany i kraje nie powinny być upoważnione do regulowania swoich spraw gospodarczych – według Sorosa proces ten będzie realizowany przez globalną elitę finansową.Biorąc pod uwagę, że decydującą rolę w dzisiejszym świecie odgrywa kapitał finansowy, który decyduje o losach poszczególnych państw, nie jest niestosowne mówić o globalnym systemie kapitalistycznym” – G. Soros  Open Society „Reforma globalnego kapitalizmu ponownie rozpatrzona”...”Soros wspiera rządy tych państw które oddają kontrole and krajem finansowej elicie, takie kraje uważa za demokratyczne, kraje które pozostają poza  zasięgiem Sorosa są autokratyczne, totalitarne i uwłaszczają prawom człowieka.Jest faktem historycznym, że kraje, które stanowią centrum światowego systemu kapitalistycznego są demokratyczne, ale nie jest prawdą że wszystkie kraje które leżą na peryferiach są  kapitalistyczne, ” Soros wyjaśnia. „Władcy niechętnie rezygnują  z władzy; muszą oni zostać wypchnięci. „....”George Soros twórca kontrolowanych rewolucji Od 1980 roku Soros wykorzystał swoje ogromne bogactwo i wpływy, aby „budować żywą i tolerancyjną demokrację, której rządy są odpowiedzialne wobec obywateli,” innymi słowy, rządy odpowiedzialne przed elitą finansową. Śledząc upadanie Związku Radzieckiego, Soros odegrał zasadniczą rolę w przenoszeniu dawnych narodów satelitarnych do rąk globalistów. „Od 1979 roku rozprowadzano 3.000.000 dolarów rocznie do dysydentów, w tym ruchu solidarnościowego w Polsce, Kart 77 w Czechosłowacji i Andriej Sacharow w ZSRR… W 1984 roku założył swój pierwszy Open Society Institute na Węgrzech i pompuje miliony dolarów w ruchy opozycyjne i niezależne media. Rzekomo na celu budowania „społeczeństwa obywatelskiego”, inicjatywy te zostały zaprojektowane tak, aby osłabić istniejące struktury polityczne i utorować drogę do ewentualnego wyzysku Europy Wschodniej przez globalny kapitał. Soros twierdzi, z charakterystycznym dla siebie bezwstydem, że był odpowiedzialny za „amerykanizację” Europy Wschodniej.”- Neil Clark W roku 2000r. w następstwie bombardowania NATO, Soros zaczął popychać „kolorową” rewolucję w Serbii. Serbską rewolucję NGO prowadził opozycjonista Slobodana Miloszevicia. „Jugosłowianie wielokrotnie uparcie wybierali zreformowaną Partię Socjalistyczną Slobodana Miloszevicia do rządu. Soros stanął na wysokości zadania. Od 1991 roku jego Open Society Institute przekazał ponad 100 mln dolarów do kasy opozycyjnej organizacji przeciwnej Miloszevicowi” – Neil Clark Miloszević upadł i został osądzony za zbrodnie wojenne przed międzynarodowym trybunałem w Hadze „Serbia, dzięki łasce Sorosa stała się „mniej, więcej, wolna”. Naród serbski podlegał standardowej procedurze globalizmu  gospodarczego Sorosa ” Ta procedura była kopiowana i wdrożona na terenie całej Europy Wschodniej w celu propagowania” terapii wstrząsowej „i” wprowadzaniu  reform gospodarczych”, następnym krokiem była wyprzedaż cennych aktywów państwowych po zaniżonych cenach” – Neil Clark Soros powtórzył ten wzór w sąsiedniej Gruzji gdzie fundusze z jego Open Society Institute sfinansowały tak zwaną „Rose Rewolucję”, która obaliła Eduard Shevardnadze i powołała dawnego ministra sprawiedliwości Mikhail Saakashvili. Dla gruzińskich działaczy prowadzono zajęcia przez Soros-backed Serbian Otpor (ruch oporu) gdzie uczono  jak pokojowo obalić rząd. Gruziński minister spraw zagranicznych Salome Zourabichvili powiedział francuskiemu dziennikowi Hérodote że organizacja pozarządowa Sorosa była nie tylko odpowiedzialna za obalenie Szewardnadze, ale nie później stała się integralną częścią powstałego rządu. Soros wprowadził tą  taktykę w Europie Wschodniej, posłużyła także do wzniecenia Arabskiej Wiosny na Bliskim Wschodzie i Afryce. „Zadanie ośrodka Sorosa w Europie Wschodniej jest prawie wykonane. Jego głównym celem jest teraz świat islamski, kraje arabskie, Turcja, Pakistan, Afganistan, etc, ” –  Kian Tajbakhsh z Open Society Institute,  po aresztowaniu za próbę obalenia Irańskiego rządu „Kolorowa” rewolucja w Egipcie była koloru krwi zanim udało się w końcu zainstalować dyktaturę wojskową, po tym jak nie powiódł się plan ustawienia jako marionetki Bractwa Muzułmańskiego. Bractwo Muzułmańskie służyło przez dziesiątki lat jako składnik aktywów amerykańskiego i brytyjskiego wywiadu. Także słynąca z barbarzyństwa i masowych egzekucji na irackich żołnierzach organizacja islamskich ekstremistów ISIS w pokrętny sposób otrzymuje miliony od administracji Baracka Obamy, więcej”...” W maju George Soros powiedział CNN, że  jest odpowiedzialny za stworzenie organizacji pozarządowej na Ukrainie, która ostatecznie przyczyniło się do obalenia Wiktora Janukowycza.„Wielu uczestników demonstracji w Kijowie  na tzw. ”EuroMaidanie” było członkami finansowanych przez Sorosa organizacji pozarządowych i  byli szkoleni przez te same organizacje pozarządowe w wielu warsztatach i na konferencjach sponsorowanych przez Międzynarodową Fundacją Odrodzenie Sorosa (IRF).  Soros, szczyci się, że przyczynił się „bardziej niż jakakolwiek inna organizacja” do „demokratycznej transformacji  Ukrainy”- dziennikarz, analityk William F. Jasper”...”Przyjacielskie relacje osobiste między Obamą a Sorosem  sięgają  2004 r., gdy Obama kandydował do Senatu  i został zauważony przez Sorosa, później był prowadzony przez Senat i ostatecznie zainstalowany w Białym Domu.Obama ma charyzmę i wizję aby radykalnie przekierunkowywać Amerykę na świecie ” – G. Soros 2007r. po tym jak wysłał Senatorowi  z Illinois maksymalny dozwolony przez ustawę finansową indywidualny datek na kampanię prezydencką.”...(źródło )

wrzesień 2014 Leszek Balcerowicz „ Chciałbym, żeby na polskiej scenie politycznej pojawiła się poważna, wolnościowa partia złożona z młodych ludzi. Gdyby taka wiarygodna organizacja powstała, to bym ją poparł „..” Zdaniem byłego wicepremiera i ministra finansów, a obecnie szefa Forum Obywatelskiego Rozwoju, nowa partia skupiałaby ludzi o liberalnych poglądach, zwłaszcza na kwestie gospodarcze. - Takich ludzi w Polsce jest wielu. Problem w tym, że są rozsiani, za mało aktywni, nie stanowią więc realnej siły politycznej - przekonuje. „...”Polska polityka potrzebuje ludzi o dobrych analitycznych umysłach i przekonanych, że wolność  i praworządność to najlepsze rozwiązania dla Polski. Do tego mających zdolności organizacyjne i umiejętności komunikacyjne. Jeżdżę po kraju i szukam takich ludzi - deklaruje były wicepremier. Balcerowicz ostro ocenia obecną scenę partyjną. - Współczesna polska polityka to jeden wielki pic. U nas funkcjonuje on w różnych odmianach. Pic nienawistny w wykonaniu PiS-u. Pic groteskowy – w wersji  Korwina-Mikkego i często Palikota. I pic pogodny Platformy, z ustawiczną propagandą sukcesu „. „...(więcej ) 

„PRAWDA O PETRU I JEGO PARTII „NOWOCZESNA.PL” ...”Portal Niezależna.pl ujawnił powiązania kandydatów, startujących list partii Ryszarda Petru, z rządzącą partią (PO). Lansowany w mediach na kandydata niezależnego pan Petru jest zatem kolejną mutacją Platformy Obywatelskiej. Ryszard Petru, uczeń Leszka Balcerowicza, od 25 lat tworzy obecny system, współpracując z Unią Wolności poprzez jej kolejne wersje, aż do obecnej Platformy (po drodze zaliczył jeszcze szereg instytucji). W maju 2015 popierał Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich.”..”Kreowany przez media głównego nurtu jako specjalista od finansów, na antenie Radia Tok FM (należącego do spółki Agora S.A. – wydawcy lewicowej Gazety Wyborczej) namawiał Polaków do zaciągania kredytów we frankach. Sam przewalutował swój kredyt w 2008 roku, a jeszcze w 2014 zapewniał, że kredyty we frankach są bezpieczne.  „..”Zaciąg ludzi z, odpowiedzialnej za astronomiczne zadłużenie Polski, PO – jest widoczny gołym okiem. To kolejne wyjście awaryjne dla kulejącego systemu okrągłego stołu im. Cz. Kiszczaka. Ten system trzeba obalić, a nie reformować tymi samymi ludźmi! Sekretarz generalny „Nowoczesnej” Adam Szłapka to były pracownik kancelarii Bronisława Komorowskiego. Monika Rosa „Jedynka” partii Ryszarda Petru na Śląsku pracowała w Kancelarii Prezydenta od 2010 roku, ostatnio jako zastępca dyrektora w gabinecie Bronisława Komorowskiego. Mirosław Pampuch w latach 2008-2014 starosta olsztyński, od roku sekretarz Urzędu Miasta Olsztyna. Kandydat numer jeden „Nowoczesnej” do Sejmu z okręgu olsztyńskiego. W 2011 r. startował do Sejmu z ramienia Platformy Obywatelskiej. Więcej kandydatów i wątki z ich przeszłości w PO znajdą Państwo klikając w link podawany na dole strony jako źródło naszej informacji. Wikilealks w marcu 2009 ujawniło, że Ryszard Petru był „nieformalnym doradcą” byłego premiera Donalda Tuska i prowadził z nim „tajne” rozmowy. Ekonomista od lat związany z różnymi bankami, wcześniej z Bankiem Światowym miał pełnić rolę pośrednika pomiędzy Tuskiem a Międzynarodowym Funduszem Walutowym. W depeszy amerykańskich dyplomatów ujawnionej przez WikiLeaks czytamy między innymi: Ryszard Petru „nie zajmuje formalnego stanowiska w rządzie”, ale prowadzi „dyskretne rozmowy z byłym polskim premierem a obecnie dyrektorem w MFW Markiem Belką.”...”Ryszard Petru pochodzi z Wrocławia. Urodził się w 1972 roku. Skończył Szkołę Główną Handlową w Warszawie, jest przewodniczącym Rady Towarzystwa Ekonomistów Polskich. W latach 1997-2000 był współpracownikiem Leszka Balcerowicza, ówczesnego ministra finansów i wicepremiera. Pan Petru zanim zarejestrował partię Nowoczesna założył stowarzyszenie NowoczesnaPL. W sierpniu 2015 zarejestrowana została partia Nowoczesna Ryszarda Petru, z którą wiążą się spore kontrowersje w związku z ujawnionymi  przez p. Zbigniewa Stonogę mailami doradcy Ryszarda Petru p. Rabiej wspomina o likwidacji likwidacji ważnego działu polskiego rolnictwa i ważnego elementu polskiej gospodarki – hodowli zwierząt. „...(źródło )

James Delingpole „Jeden z najbardziej niebezpiecznych ludzi XX wieku właśnie zmarł”....”Nazywał się Maurice Strong (zdjęcie obok), był kanadyjskim miliarderem, dyplomatą i aparatczykiem ONZ.  Choć może nie słyszeliście o nim, prawdopodobnie – od czasów Hitlera, Stalina i Mao – nikt nie zrobił więcej, aby uczynić  świat droższym, dokuczliwszym, przeregulowanym, tyrańskim, zastraszającym, zakłamanym, skostniałym i  niedemokratycznym. On jest na przykład sprawcą tego, że większość światowych przywódców, 40,000 delegatów i ich manipulatorów od CO2 zebrało się w Paryżu, aby przez dwa tygodnie gadać o mistycznym pyle, a następnie wystawić nam rachunek na $ 1,5 miliarda dolarów za ten przywilej (za jeden rok, tak przy okazji). On sprawił, że „zmiany klimatu” są teraz tak mocno osadzone w naszym systemie globalnego zarządzania, że ​​jest już prawie niemożliwe dla każdego polityka czy kogokolwiek innego, którego kariera zależy od państwa, przyznać, że nie jest to żadnym problemem – i argumentować, że są na świecie ważniejsze sprawy, jak  terroryzm, który zabił ponad 130 niewinnych ludzi… zaraz, gdzie to było? – O tak, właśnie tu, w Paryżu, gdzie z jakiegoś dziwacznego powodu wszyscy delegaci mówili zamiast tego o emisji dwutlenku węgla. Był ojcem matki wszystkich szczytów klimatycznych: tego w Rio w 1992 roku, który zrodził potomstwo milionów bękartów takich, jak obecny szczyt w Paryżu. Był głównym inicjatorem planu prawdopodobnie najbardziej złowrogiego i podstępnego ataku na wolność i wolny rynek: Agendy 21. Gdybyś go spotkał – pod warunkiem że w ogóle zwróciłbyś nań uwagę – to prawdopodobnie byś go polubił: Jedną z najbardziej niezwykłych rzeczy było to, jak bardzo Strong był nijaki osobiście. Ktoś kiedyś powiedział, że nie zwróciło by się nań uwagi w tłumie składającym się z dwu osób. Niemniej jednak, była to dobroduszna i sympatyczna postać, nawet dla tych, którzy mocno nie zgadzali się z jego poglądami na świat, tak jak w moim przypadku. Przeprowadzałem z nim wiele razy wywiady w ciągu 20 lat i stwierdziłem, że odczuwał ledwie skrywaną radość wyjaśniając swoje, często makiaweliczne, manewry polityczne. Ale jak twierdzę w Watermelons, gdzie poświęcono sporo miejsca Strongowi, błędem jest oczekiwać, że superkanalia zawsze będzie miała blizny na twarzy i puszystego białego kota na kolanach. [A cóż tu zawinił kot?? – admin] Prawdziwe zło, jakie uczynił Strong, widzi się w skutkach jego czynów, a nie w dobrych (jak twierdził) intencjach. Czasami ze Stronga spadała maska. W swojej autobiografii z roku 2000 „Dokąd idziemy?” przewidywał on, że do 2031 roku dwie trzecie ludności świata może zostać zlikwidowane. Opisuje to w mrożący krew w żyłach sposób jako „Promyk nadziei dla przyszłości naszego gatunku i jego potencjał do regeneracji” A więc jest całkiem w porządku, aby fantazjować o śmierci być może 5 miliardów ludzi – jeśli w końcu pokażesz, że naprawdę ci zależy  na przyszłości ludzkości. Strong był wyznawcą  maltuzjanizmu,  szczerze weń wierzył – i to był jego problem. Niestety, stał się on również naszym problemem. Bo oprócz uroku osobistego był niezwykle sprawnym manipulatorem o niekończącym się apetycie na labirynt biurokracji i woli ulokowania jej w systemie. Organizacja Narodów Zjednoczonych, do której wstąpił na początku 1947 roku jako skromny urzędnik w jednostce identyfikacji Sekcji Bezpieczeństwa w Nowym Jorku, stała się dlań doskonałym placem zabaw. To tam szybko zdał sobie sobie sprawę,  że można osiągnąć marzenie o świecie globalnego zarządzania przez samozwańcze elity. A najlepszym na to sposobem było manipulowanie i wykorzystanie międzynarodowego zaangażowania w ochronę środowiska. Strong nigdy nie był nieśmiały, przyznając otwarcie: „Nasza koncepcja demokracji z jej urną do głosowania może być zmodyfikowana celem wyłaniania silnych rządów, zdolnych do podejmowania trudnych decyzji, w szczególności w zakresie ochrony globalnego środowiska.” Albo, jak to ujął, gdy niczym robak wkręcił się na stanowisko sekretarza generalnego Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Środowiska i Rozwoju w 1991 roku: Aktualny styl życia i wzorce konsumpcji zamożnej klasy średniej – wliczając w to wysokie spożycie mięsa, korzystanie z paliw kopalnych, urządzeń domowych, klimatyzacji w domu i miejscu pracy, budowę przedmieść – nie są zrównoważone. Zmiany są konieczne, co będzie wymagało ogromnego wzmocnienia systemu wielostronnego, w tym ONZ. To był główny cel Szczytu Ziemi w Rio – i Strongowi udało się wmanewrować 179 suwerennych państw do podpisania Agendy 21, umowy niby nie wiążącej, ale śmiertelnie groźnej. Jeśli nie wiesz, co to jest Agenda 21, powinieneś się dowiedzieć. Ostatni cytat ze Stronga daje pojęcie, jak  nieliberalną i niedemokratyczną jest Agenda 21: to plan dla jednego rządu światowego sprawowanego przez niewybieralną biurokrację technokratów, przy wsparciu betonowych, postępowych aktywistów. Pojęcie suwerenności narodowej było niezmienną, a nawet świętą, zasadą stosunków międzynarodowych. Jest to zasada, która powoli i niechętnie ustąpi nowym imperatywom globalnej współpracy środowiska. Suwerenność nie może być realizowana jednostronnie przez poszczególne państwa narodowe, choćby najpotężniejsze. Społeczność międzynarodowa musi mieć zapewnione globalne bezpieczeństwo środowiska. Teraz może zrozumiemy, dlaczego ludzie najbardziej zasmuceni śmiercią Maurice Stronga są wszyscy obecni w Le Bourget na przedmieściach Paryża na konferencji COP21, gdzie wykreślają nowy porządek świata. „Dziękujemy Maurice Strong za jego wizjonerskie impulsy do zrozumienia zrównoważonego rozwoju. Będziemy tęsknić.” – powiedziała Christina Figueres, szefowa UNFCC (United Nations Framework Convention on Climate Change), odpowiedzialna za konferencję paryską. Reszta z nas, która zna zasługi Stronga, niekoniecznie może czuć łzy w oczach. Mówi się „de mortuis nil nisi bonum„, o zmarłych należy mówić dobrze, albo nic. Myślę jednak, że dla tego fanatyka totalitarnej kontroli możemy zrobić od tej reguły wyjąte”...(źródło )

George Soros reprezentujący interesy rodziny Rothschild’ów stara się wpłynąć na administracje rządową USA aby odebrać amerykanom wolność. Jednym z jego celów jest usunięcie drugiej poprawki Konstytucji Stanów Zjednoczonych Ameryki gwarantującej amerykańskim obywatelom prawo do posiadania i noszenia broni. Działalność Sorosa nie ogranicza się tylko do Ameryki, on wpływa na wyniki wyborów we wszystkich krajach, sponsoruje rewolucje w wschodniej Europe i na Bliskim Wschodzie – złowieszczy ślad George Soros jest wszędzie.George Soros w Ameryce
Żydowski miliarder węgierskiego pochodzenia i spekulant walutowy, który uważa się za mesjasza został wybrany przez respondentów sondażu opublikowanego przez gazetę Human Events w 2011 roku: „jednym z najbardziej destrukcyjnych lewicowych demagogów w Ameryce”„George Soros jest najbardziej niebezpiecznym człowiekiem na świecie, ponieważ, podobnie jak szaleni megalomani z filmów z lat pięćdziesiątych, oszukuje wszystkich w przekonaniu, że to on jest altruistyczną postacią, gdy w rzeczywistości za pomocą swojego „społeczeństwa otwartego” podważa podstawy amerykańskiego społeczeństwa” – wyjaśnia gazeta Human Events Gdyby nie ogromne pieniądze Sorosa, spora liczba organizacji lewicowych byłaby znacznie mniej wpływowa. On przeznacza ponad 7 miliardów dolarów, na media takie jak ACORN, La Raza, the Huffington Post, the Southern Poverty Law Center, Planned Parenthood, the Center for American Progress, MoveOn.org i dziesiątki innych organizacji aby pchały socjalistyczny i ostatecznie globalny program na amerykańskich ludzi. Soros jest członkiem klubu Rzymskiego, Bilderberg, najważniejszą postacią corocznego forum ekonomicznym w Davos, jest też masonem i kabalistą. w 2012 roku na corocznym szczycie w szwajcarskim Davos odbyła się konferencja pod hasłem „Wielka Transformacja” podczas której George Soros oznajmił zebranym: „...”George Soros w Polsce W 2012r. Soros został odznaczony przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej. Bronisław Komorowski uhonorował też niższymi odznaczeniami szefa związanego z Sorosem Instytuty Społeczeństwa Otwartego, oraz przedstawicieli innych organizacji m.in. RockeffelerBrothers Fund, Fundacji Forda, Open Society Foundations. W latach 2000-2012 fundacja Georga Sorosa przekazała prawie 100 mln dolarów organizacją z Europy środkowo-wschodniej. Fundacja Sorosa jest też największa fundacją „charytatywną” na Ukrainie i głównym sponsorem rewolucji na Majdanie. „....'8 maja 2000r. George Soros: „Nie tylko Fundacja Batorego, ale i Gazeta Wyborcza spisały się nie najgorzej w ostatnich 10 latach. Fundacja Batorego jest jedną z fundacji, z której jestem najbardziej dumny (…) rzeczywiście popiera koncepcje społeczeństwa otwartego. W tej sieci fundacji staramy się stworzyć mikrokosmos otwartych społeczeństw (…) Ale myślę też o całym polskim społeczeństwie. Jest ono przykładem chyba największego sukcesu w przechodzeniu ku społeczeństwu otwartemu.” Fundacja Batorego jest hojnym sponsorem środowisk LGBT, wspiera projekt mającego powstać w Warszawie Hostelu dla lesbijek, pederastów i transwestytów, projektowi patronują organizacje LGBT – Lambda i Trans-Fuzja, które jak podaje gazeta Lublin mogą liczyć na grant od Sorosa w wysokości 2 mln zł. Fundacja Sorosa sfinansowała również występy bluźnierczego spektaklu „Golgota Picnic” ….”George Soros Globalista
Demontaż suwerenności jest na szczycie listy celów Sorosa. „O ile istnieją interesy zbiorowe, które wykraczają poza granice państwowe, suwerenności państw muszą być podporządkowane prawu międzynarodowemu i instytucją międzynarodowym” – G. Soros, 1998r. Soros twierdzi, że Organizacja Narodów Zjednoczonych, Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy są organizacjami które powinny dyktować politykę gospodarczą, społeczną i politykę samą w sobie. „W celu ustabilizowania i uregulowania prawdziwie globalnej gospodarki, potrzebujemy globalnego systemu podejmowania decyzji politycznych. Krótko mówiąc, potrzebujemy globalnego społeczeństwa aby wspierać naszą gospodarkę światową „- „kryzys globalnego kapitalizmu” – G. Soros, 1999r. Poszczególne stany i kraje nie powinny być upoważnione do regulowania swoich spraw gospodarczych - według Sorosa proces ten będzie realizowany przez globalną elitę finansową. „Biorąc pod uwagę, że decydującą rolę w dzisiejszym świecie odgrywa kapitał finansowy, który decyduje o losach poszczególnych państw, nie jest niestosowne mówić o globalnym systemie kapitalistycznym” – G. Soros Open Society „Reforma globalnego kapitalizmu ponownie rozpatrzona” „...”George Soros twórca kontrolowanych rewolucji Od 1980 roku Soros wykorzystał swoje ogromne bogactwo i wpływy, aby „budować żywą i tolerancyjną demokrację, której rządy są odpowiedzialne wobec obywateli,” innymi słowy, rządy odpowiedzialne przed elitą finansową. Śledząc upadanie Związku Radzieckiego, Soros odegrał zasadniczą rolę w przenoszeniu dawnych narodów satelitarnych do rąk globalistów. „Od 1979 roku rozprowadzano 3.000.000 dolarów rocznie do dysydentów, w tym ruchu solidarnościowego w Polsce, Kart 77 w Czechosłowacji i Andriej Sacharow w ZSRR… W 1984 roku założył swój pierwszy Open Society Institute na Węgrzech i pompuje miliony dolarów w ruchy opozycyjne i niezależne media. Rzekomo na celu budowania „społeczeństwa obywatelskiego”, inicjatywy te zostały zaprojektowane tak, aby osłabić istniejące struktury polityczne i utorować drogę do ewentualnego wyzysku Europy Wschodniej przez globalny kapitał. Soros twierdzi, z charakterystycznym dla siebie bezwstydem, że był odpowiedzialny za „amerykanizację” Europy Wschodniej.”- Neil Clark „....”George Soros twórca kontrolowanych rewolucji Od 1980 roku Soros wykorzystał swoje ogromne bogactwo i wpływy, aby „budować żywą i tolerancyjną demokrację, której rządy są odpowiedzialne wobec obywateli,” innymi słowy, rządy odpowiedzialne przed elitą finansową. Śledząc upadanie Związku Radzieckiego, Soros odegrał zasadniczą rolę w przenoszeniu dawnych narodów satelitarnych do rąk globalistów. „Od 1979 roku rozprowadzano 3.000.000 dolarów rocznie do dysydentów, w tym ruchu solidarnościowego w Polsce, Kart 77 w Czechosłowacji i Andriej Sacharow w ZSRR… W 1984 roku założył swój pierwszy Open Society Institute na Węgrzech i pompuje miliony dolarów w ruchy opozycyjne i niezależne media. Rzekomo na celu budowania „społeczeństwa obywatelskiego”, inicjatywy te zostały zaprojektowane tak, aby osłabić istniejące struktury polityczne i utorować drogę do ewentualnego wyzysku Europy Wschodniej przez globalny kapitał. Soros twierdzi, z charakterystycznym dla siebie bezwstydem, że był odpowiedzialny za „amerykanizację” Europy Wschodniej.”- Neil Clark „...”„Podczas wyborów w 2004 roku podarował 23.581.000 dolarów do 527 liberalnych grup utworzonych aby pokonać prezydenta George’a W. Busha. Soros przeznaczył 3 miliony dolarów na lewicową Center for American Progress i $ 5 milion radykalnie lewicowej MoveOn.org. Bez Sorosa i Grupy Cienia (Hillary Clinton i Harold Ickes), Barack Obama byłby, w najlepszym wypadku, senatorem z Illinois przebywającym obecnie na spotkaniach towarzyskich jak Bill Ayers, Bernardine Dohrn i siedziałby w ławce kościelnej czarnego teologa Reverend Jeremiah Wright. Tymczasem Barack Obama jest prezydentem Stanów Zjednoczonych. ” - Human Events. Przyjacielskie relacje osobiste między Obamą a Sorosem sięgają 2004 r., gdy Obama kandydował do Senatu i został zauważony przez Sorosa, później był prowadzony przez Senat i ostatecznie zainstalowany w Białym Domu. „Obama ma charyzmę i wizję aby radykalnie przekierunkowywać Amerykę na świecie ” – G. Soros 2007r. po tym jak wysłał Senatorowi z Illinois maksymalny dozwolony przez ustawę finansową indywidualny datek na kampanię prezydencką. „....(więcej ) 

„Krzysztof Jaw „. W latach 1989-1991 wprowadzano w Polsce tzw. Plan L. Balcerowicza (w momencie wprowadzania swojego planu jedynie doktora nauk ekonomicznych!). Plan L. Balcerowicza był wierną kopią tzw.Konsensusu Waszyngtońskiego, który początkowo miał mieć zastosowanie w krajach Ameryki Łacińskiej. Od 1986 (1987) roku (po deklaracji Gorbaczowa iż zgodzi się w przyszłości na Zjednoczenie Niemiec... a więc de facto na upadek komunizmu) plan ów (którego głównymi współtwórcami byli G. Soros i J. Sachs oraz po trosze J. Wiliamson) postanowiono zastosować go w krajach postkomunistycznych. Wybrano jako cel eksperymentu Polskę (sic!) posiadającą największy majątek do oddania ze wszystkim krajów "postkomunistycznych", będącą największym i najbardziej znienawidzonym oraz "krnąbrnym" krajem postsocjalistycznym oraz mającą służyć jako przetarcie drogi włączenia tychże krajów do planu globalizacji światowej.   Doradcami L. Balcerowicza we wdrażaniu owego planu byli m.in.: J. Sachs i... "nasz" Jan Jacek Antony Vincent-Rostowski. W tym czasie też Vincent Rostowski był też wykładowcą w UCL School of Slavonic and East European Studies, University of London, „...(więcej )

Wojciech Błasiak „ Ponad dwadzieścia lat temu w prestiżowej gazecie światowej finansjery Financial Times, ukazał się pod datą 22 czerwca 1989 roku króciutki artykuł Edwarda Mortimera, Johna Lloyda, Petera Riddella i Lionera Barbera, przetłumaczony i przedrukowany niewiele później w polskim tygodniku Forum pod datą 2.07.1989. Tekst informował o zaaprobowaniu „w zasadzie”, przez ekspertów komunistycznego rządu Rakowskiego i ekspertów „Solidarności”, planu opracowanego przez światowego finansistę nowojorskiego, a zarazem światowego spekulanta finansowego Georga Sorosa. Plan ten, nazwany później „terapią szokową”, zakładał rozwiązanie „ekonomicznych i finansowych problemów Polski za pomocą drastycznych oszczędności połączonych z wprowadzeniem wymienialności pieniądza i szybką odbudową kapitalizmu”. Oprócz drastycznych wyrzeczeń socjalnych oczekiwanych od polskiego społeczeństwa, jego kluczowym założeniem był faktyczny rozbiór gospodarczy polskiego przemysłu państwowego w formule prywatyzacyjnej. Plan Sorosa zakładał iż, rząd polski „(…) przekazałby wszystkie przedsiębiorstwa państwowej agencji likwidacyjnej, która przeprowadziłaby ich reorganizację w spółki akcyjne. Z 25-30 proc. kapitału stworzono by fundusze powiernicze zajmujące się obsługą zadłużenia kraju – ich szefów – mających prawo odsprzedaży tych akcji – mianowaliby wierzyciele”. „...”Zaaprobowanie tego planu przez przedstawicieli ówczesnego rządu komunistycznego i postsolidarnościowej grupy politycznej tzw. doradców na czele z Bronisławem Geremkiem, było samo w sobie czymś porażającym. Oznaczało bowiem, że komunistyczny rząd polski i postsolidarnościowa opozycja, w tajemnicy przed własnymi obywatelami i poza granicami kraju, zawiera międzynarodowe uzgodnienia dotyczące nie tylko najważniejszych spraw gospodarczych i socjalnych, ale zasad zbycia całego narodowego majątku przemysłowego, co po prostu nazywa się zdradą narodową. I taką zdradą narodową było. „...”W 1991 roku autor tego planu Soros opublikował książkę, w której dość szczegółowo omówił swoją rolę w polskiej transformacji. Opisał założenie w Polsce swej Fundacji Batorego w 1988 i spotkanie z gen. Jaruzelskim oraz przedstawienie idei terapii szokowej ówczesnemu komunistycznemu premierowi Rakowskiemu. „Przygotowałem szeroki program ekonomiczny obejmujący trzy elementy: stabilizację monetarną, zmiany strukturalne oraz reorganizacje długu  – pisze Soros – Zaproponowałem swego rodzaju makroekonomiczną wymianę długu na akcje polskich przedsiębiorstw. (…) Połączyłem swoje wysiłki z prof. Sachsem z Uniwersytetu Harvarda, którego działalność sponsorowałem przez Fundację Stefana Batorego. Współpracowałem również blisko z prof. Stanisławem Gomułką, doradcą Leszka Balcerowicza”.[3] „...”Ten czołowy oligarcha amerykańskiej finansjery i światowy spekulant finansowy, był kluczową postacią transformacji polskiego komunizmu. Był on kluczową postacią rozgrywającą w interesie amerykańskiej oligarchii finansowej i samych Stanów Zjednoczonych oraz bogatych państw Zachodu, proces transformacji rozpadającego się imperium radzieckiego. „...”Ten program, z zasadniczym elementem pośredniego przejęcia polskiego majątku przemysłowego w zamian za długi poprzez Agencję Likwidacyjną, był przygotowywany do realizacji wraz władzami komunistycznymi również po Okrągłym Stole. Musiał zostać zmieniony, a w istocie tylko znacząco zmodyfikowany, dopiero w obliczu całkowitej klęski partii komunistycznej i jej satelitów w wyborach „kontraktowych” w dniu 4 czerwca 1989 roku. Jeszcze w dniu 31 maja 1989 roku Soros tak pisał z Nowego Jorku do ówczesnego komunistycznego ministra finansów Andrzeja Wróblewskiego – „Bezsprzecznie utworzenie Agencji Likwidacyjnej wymagałoby zmian w istniejących ustawach i przepisach wykonawczych, a także w porozumieniu Okrągłego Stołu, jednakże doradcy Solidarności wskazywali, że byliby skłonni zarekomendować zmianę postanowień dotyczących samorządu pracowniczego w porozumieniu Okrągłego Stołu. Trudniejsze problemy stwarza Klub Paryski. (…) Nie wydaje się możliwa bezpośrednia transakcja zamiany zadłużenia na udziały kapitałowe, ale kapitał akcyjny Agencji Likwidacyjnej może odegrać pośrednią rolę w ewentualnym planie reorganizacji zadłużenia. Na przykład może okazać się przydatne stworzenie funduszy powierniczych, po jednym dla każdego kraju, z których dochody mogłyby być użyte na obsługę długu. (…) Porozumiałem się z rządami USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i Włoch. Otrzymali moją propozycję i Pańską odpowiedź. (…) W każdym razie uważam, że gdyby strona polska mogła przygotować odpowiedni plan („restrukturyzacji długu” – W. B.) i zaprezentować go na najwyższym szczeblu, który odbędzie się przed Szczytem Gospodarczym („Szczyt Gospodarczy w Paryżu 14 lipca 1989” – W. B.) /wizyta Prezydenta Busha stwarzałaby ostatnią taką okazję/ to decyzja skierowania sprawy do komitetu ekspertów mogłaby być podjęta podczas Szczytu Gospodarczego. Jestem gotów pomóc Panu w przygotowanie takiego planu. Proponuję wysłanie małej grupy ekspertów, która rozpoczęłaby pracę we wtorek 6 czerwca, a ja dołączyłbym do niej 10 czerwca. Ekspertami byliby: Stanisław Gomułka z Londyńskiej Szkoły Gospodarczej i profesor Jeffrey Sachs, z moim asystentem, z Harvardu. (…) mógłbym przywieźć ze sobą Charles’a Meissner’a z Chemical Bank, który poprzednio reprezentował Departament Skarbu USA w Klubie Paryskim lub kilku innych ekspertów finansowych, jeżeli byliby potrzebni. Oczywiście spodziewam się, że pan Trzeciakowski lub inni przedstawiciele „Solidarności” będą uczestniczyli w dyskusjach”.[4] „..”Jednorazowo z dniem 1 sierpnia w sposób szokowy uwolniono ceny żywności. Był to główny powód gwałtownego wzrostu inflacji,  który w 1989 roku wyniósł 251 procent, a w odniesieniu do cen towarów i usług konsumpcyjnych aż 351 procent.[5] Ale inflacja była też pobudzana przez swoistą politykę walutową rządu Rakowskiego. „Polityka walutowa – pisał J. Balcerek – zainicjowana przez rząd Rakowskiego, w postaci nowego prawa dewizowego, wprowadzonego z dniem 15.III.1989 r. stała się kolejnym narzędziem destrukcji gospodarczej: Wolnorynkowy kurs dolara przewyższał wówczas kurs oficjalny, stanowiący bazę dla kalkulacji transakcji eksportowych. Ponadto, kurs oficjalny dwukrotnie przeceniał wartość dolara w stosunku do złotówki. W rezultacie, wartość walut zachodnich na polskimwolnym rynku walutowym była zawyżona 10-krotnie. Sytuacja ta skłaniała do wykupu towarów na naszym rynku wewnętrznym i ich wyprzedaży na rynkach zagranicznych. Polski rynek w Berlinie Zachodnim był doskonałą ilustracją tego procederu. Powstające z tej racji niedobory na rynku wewnętrznym prowadziły do inflacyjnego wzrostu cen, tym bardziej, że również polskie przedsiębiorstwa, kupując w bankach, po cenach wolnorynkowych, dewizy widziały jedyne wyjście w podnoszeniu cen na własne wyroby i usługi. Polityka walutowarządu M. F. Rakowskiego prowadziła do eksportu rujnującego polską gospodarkę, brutalnego obniżania siły nabywczej ludności i galopującej inflacji”.[6] „...”Ten list jest dowodem wystarczającym na sformułowanie tezy, iż szokowa transformacja komunistycznej gospodarki Polski była w istocie przygotowana przez komunistyczny rząd premiera Rakowskiego. A osobę Rakowskiego należy uznać za głównego promotora szokowej transformacji gospodarczej. Za jej „ojca chrzestnego”. I to komunistyczny rząd Rakowskiego rozpoczął realizację szokowej terapii.”...”II. Szokowa terapia w wersji Jeffrey’a Sachsa Plan Sorosa, realizowany w strategicznym interesie szeroko rozumianego Zachodu, zawierał wszystkie kluczowe elementy tego, co nazywane jest Konsensusem Waszyngtońskim. Konsensus Waszyngtoński  to niepisane porozumienie z końca lat 80. zawarte między takimi instytucjami mieszczącymi się w Waszyngtonie, jak Departament Skarbu i Departament Handlu rządu federalnego USA, Zarząd Rezerwy Federalnej czyli bank centralny USA, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy, neoliberalne prywatne instytuty badawcze oraz neoliberalne ośrodki akademickie, by wymienić najważniejsze. Neoliberalne zasady tego Konsensusu były i są nadal narzucane do realizacji przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Bank Światowy, przy wsparciu rządu federalnego USA, zadłużonym krajom, jako warunek otrzymania jakiejkolwiek pomocy finansowej. Zasady te są przedstawiane jako naukowe reguły ekonomiczne o technicznym charakterze. W istocie zaś są to zasady umożliwiające ekspansję finansową i kapitałową banków i korporacji najbogatszych krajów świata na rynki krajów słabiej rozwiniętych oraz ich podporządkowanie ekonomiczne. Celem głównym narzucanego i wymuszanego Konsensusu jest w ostatecznych konsekwencjach zasadnicze ograniczenie suwerenności gospodarczej danego kraju i jego podporządkowanie gospodarcze w celu nieograniczonej i swobodnej eksploatacji ekonomicznej.”...”W opublikowanym w 2006 roku polskim tłumaczeniu książki J. Sachsa „Koniec walki z nędzą”,[7] przedstawił on szczegółowo okoliczności powstania ostatecznej wersji planu, potwierdzając informacje Sorosa. Otóż to przedstawiciel komunistycznego rządu Rakowskiego w Waszyngtonie, Krzysztof Krowacki, zwrócił się do niego w imieniu tegoż rządu o opracowanie projektu reform, wzorowanych na reformie „szokowej” w Boliwii. „Nauki płynące ze stabilizacji i umorzenia zadłużenia w Ameryce Łacińskiej – pisze J. Sachs – naprawdę okazały się przydatne dla Polski, na co miał nadzieję Krzysztof Krowacki, kiedy po raz pierwszy przyszedł do mnie na Uniwersytet Harvarda w styczniu 1989 roku”. ...”W Boliwii szokowa terapia ekonomiczna Sachsa rozpoczęta w 1985 roku, rzeczywiście zdusiła tam hiperinflację rzędu 14 000 procent rocznie, a wywołaną wszakże głównie obsługą gigantycznego zadłużenia i zmniejszeniem o połowę przychodów kraju z eksportu koki.[8] Szokowa terapia Sachsa polegała tam na prawie całkowitym uwolnieniu cen, 300 procentowej podwyżce cen ropy, wycofaniu dopłat do żywności, zamrożeniu płac w sektorze publicznym na rok,  ostrych cięciach wydatków budżetowych rządu, redukcji zatrudnienia w państwowych firmach oraz otwarcia granic na nierejestrowany import. Sachs zdusił inflację, dusząc równocześnie gospodarkę, zwiększając stopę bezrobocia do 25-30 procent oraz wpędzając w biedę i nędzę miliony ludzi. W obliczu ostrych protestów społecznych i strajku generalnego, szokową terapię Sachsa zrealizowano tylko dzięki dwukrotnemu wprowadzeniu stanu wyjątkowego i użyciu wojska oraz policji do pacyfikacji protestów i internowaniu działaczy ruchu związkowego.[9] „...”Ostatecznie przy patronacie Sorosa i za pieniądze jego fundacji, Sachs rozpoczął  opracowywanie ostatecznej wersji planu. „W maju 1989 roku ponownie pojechałem z Sorosem do Polski. Spotkaliśmy się z przedstawicielami rządu i ponownie z ekonomistami zSolidarności”. [10] W czerwcu już po wyborach kontraktowych, wraz z przedstawicielem Międzynarodowego Funduszu Walutowego Davidem Liptonem ,w redakcji informacyjnej „Gazety Wyborczej”, Sachs opracował ostatecznie  plan szokowej transformacji. „Pracowaliśmy całą noc do świtu – pisze J. Sachs – a w końcu wydrukowaliśmy piętnastostronicowy tekst, w którym przedstawiliśmy zasadnicze koncepcję i planowany chronologiczny porządek reform”. [11] Tekst ten przedstawił następnego dnia Jackowi Kuroniowi. „Dobre, to jest dobre – powiedział Kuroń – chodźmy do Michnika”.[12] Oprócz kluczowej akceptacji przez „triumwirat „Solidarności”, jak  Sachs nazywa Michnika, Kuronia i Geremka, koncepcję przedstawiono Wałęsie. Wałęsa w odpowiedzi mówił coś od rzeczy o konieczności ściągnięcia do Polski zagranicznych banków, gdyż mamy dużo budynków bankowych. Sytuacja była więc iście surrealistyczna. Kluczowy dla przyszłości Polski projekt szokowej transformacji gospodarki, zastał zaakceptowany przez samozwańczą trójkę doradców „Solidarności”, będących ignorantami ekonomicznymi, zarówno z wykształcenia, jak i doświadczenia zawodowego, a następnie uzgodniony z nic z tego nie rozumiejącym elektrykiem z zawodu i przywódcą związkowym z wyboru. Sachs i Lipton ponownie przyjechali do Polski w sierpniu 1989 roku już po desygnowaniu na funkcję premiera T. Mazowieckiego. Przedstawili projekt szokowej transformacji  wybranym do Sejmu i Senatu członkom Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Równocześnie Gazeta Wyborcza, której redaktorem naczelnym z mianowania przez Wałęsę był Michnik, rozpoczęła kampanię propagandową na rzecz „planu Sachsa”, jako sposobu wyjścia z kryzysu zadłużeniowego Polski. Kluczową rozmowę z nowym już premierem rządu Mazowieckim, Sachs odbył jeszcze w sierpniu. „Musiał znaleźć kogoś – pisze J. Sachs – kto naprawdę byłby w stanie podjąć się tak ogromnego wysiłku. Wspomniał o Leszku Balcerowiczu, którego nie znałem. W końcu to właśnie Balcerowicz pokierował wykonaniem trudnych zadań gospodarczych”.[13] Tak więc nazwisko Balcerowicza pojawiło się dopiero w kontekście realizacji planu Sachsa, a w istocie Sorosa i Sachsa. Leszek Balcerowicz, jako doktor ekonomii ówczesnej Wyższej Szkoły Planowania i Statystyki w Warszawie (dzisiaj Szkoły Głównej Handlowej), nie miał nic wspólnego z powstaniem planu szokowej transformacji komunistycznej gospodarki w Polsce. Natomiast użyto jego nazwiska jako autora tego planu dla ukrycia jego niesuwerennego pochodzenia i treści. Użyto go dla dezinformacji opinii publicznej, co do rzeczywistych autorów tego planu. Określenie „plan Balcerowicza” było już od 1990 roku w stałym użyciu przez wszystkie media i zostało celowo wręcz wdrukowane do świadomości polskiej opinii publicznej. Sam Balcerowicz nigdy temu nie zaprzeczał, co stawia go w sytuacji hochsztaplera naukowego, podpisującego się własnym nazwiskiem pod nieswoim programem.”..” pewnie takiej samej formuły dezorientacji użyłby również komunistyczny rząd Rakowskiego, gdyby komuniści i ich satelici polityczni nie ponieśli druzgocącej porażki w wyborach kontraktowych w czerwcu 1989 roku. Analogiczny w swej treści plan Sorosa i Sachsa nazywałby się pewnie „planem Rakowskiego” czy „planem Wilczka”[14]. Rakowski zaczął już wprowadzać elementy szokowej reformy, podejmując decyzję o uwolnieniu cen żywności w sierpniu 1989 roku, a wcześniejszym wprowadzeniu tzw. indeksacji płac. Ta indeksacja polegała na podwyższaniu płac w zależności od wysokości inflacji. „...”III. Szok społeczny jako metoda narzucania Washington Consensus Plan Sorosa-Sachsa został wdrożony przez nowy rząd T. Mazowieckiego, powołany z końcem sierpnia 1989 roku. W tym rządzie ministrem finansów i wicepremierem odpowiedzialnym za gospodarkę został nie znany szerzej adiunkt z SGPiS Balcerowicz.  W ostatecznej formie zasad Konsensusu Waszyngtońskiego[16], zakładających priorytet walki z inflacją, deregulacji gospodarki i prywatyzacji własności publicznej,[17]  został zaakceptowany na jesieni 1989 roku przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, z którym w grudniu podpisano ostateczny list intencyjny.[18] Jego ogólnikowe założenia, bez wszakże żadnych konkretów,  Balcerowicz ogłosił publicznie w październiku.”...”Koncepcję i nazwę „terapia szokowa” (shock treatment) wymyślił amerykański ekonomista Milton Friedman. Jej zasady i zastosowania omówiła kanadyjska analityk społeczna i ekonomiczna Naomi Klein, w wydanej również w Polsce w 2008 roku „Doktrynie szoku”.[19]Friedman jest twórcą ekonomicznej ideologii neoliberalizmu, zwanej też „szkołą chicagowską” lub monetaryzmem, która stała się podstawą zasad Konsensusu Waszyngtońskiego, z jego programem neoliberalnej globalizacji. Friedman wszystkie wady kapitalizmu upatrywał we wpływie państwa na gospodarkę. Jego zdaniem tylko wolna gra sił rynkowych, przy wyeliminowaniu państwa z gospodarki, tworzy możliwość rozwoju. Państwo może wpływać na gospodarkę tylko poprzez politykę pieniężną w postaci wielkości emisji pieniądza czy wysokości stóp procentowych. Dlatego należy zlikwidować funkcje socjalne i opiekuńcze państwa,  znieść wszelkie regulacje rynku, sprywatyzować własność publiczną w ogóle, a państwową w szczególności i wspierać wszystko co prywatne. I aby ten program wprowadzać w życie, trzeba wykorzystywać kryzysy, które wprowadzają społeczeństwo w stan szokowego wstrząsu. „Tylko kryzys – pisał Friedman – rzeczywisty lub postrzegany – prowadzi do realnych zmian. Kiedy taki kryzys nastąpi, rodzaj podejmowanych działań będzie zależał od tego, jakie pomysły dominują na rynku idei. I tutaj właśnie dostrzegam nasze najważniejsze zadanie. Musimy stworzyć alternatywy dla istniejących rozwiązań, mówić o nich i utrzymywać przy życiu, aż pewnego dnia to, co niemożliwe, stanie się politycznie nieuniknione”.[20] Takim kryzysem może być zamach stanu, wojna, klęska żywiołowa, hiperinflacja czy załamanie gospodarcze. Gdy społeczeństwo jest w stanie wstrząsu, nie jest w stanie racjonalnie oceniać sytuacje i ulega dezorientacji co do swoich interesów i swojej sytuacji. I wtedy można mu narzucić rozwiązania neoliberalizmu. Po raz pierwszy tę terapię szokową, Friedman i jego uczniowi, nazywani „chłopcami z Chicago”, zastosowali w Chile po zamachu stanu generała Augusto Pinocheta w 1973 roku.[21] Terapia szokowa jest oparta, jak dowodzi Klein, na wynikach tajnych eksperymentów psychiatrycznych amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej, w postaci tzw. prania mózgu z zastosowaniem „terapii” elektrowstrząsowej.  Następowało wówczas zjawisko cofnięcia umysłowego i emocjonalnego, czyli tzw. regresja sensoryczna, nawet do poziomu dziecka. CIA wykorzystała to zjawisko przy przesłuchiwaniu więźniów z zastosowaniem tortur. Celem złamania i załamania więźnia należało go doprowadzić do utraty zdolności postrzegania i rozumienia otaczającego świata. Aby to osiągnąć pierwszym krokiem było odcięcie więźnia od jakichkolwiek bodźców zewnętrznych w postaci całkowitej izolacji; zatyczek do uszu, kajdanek i kapturów. Drugim krokiem była agresja psychofizyczna na więźnia w postaci zmasowanych bodźców zewnętrznych jak stroboskopowe światło, rycząca muzyka, bicie i elektrowstrząsy. W efekcie następował proces cofania umysłowego i emocjonalnego wraz z poczuciem strachu, co prowadziło do tego, iż więzień nie był w stanie myśleć racjonalnie i postępować zgodnie ze swoimi interesami.[22] „Stan regresji  – pisze Klein – pozwala odebrać ludziom poczucie tego, kim są oraz gdzie i kiedy się znajdują, a dorosłe osoby mogą zostać cofnięte do poziomu całkowicie uzależnionych od opiekunów dzieci, których umysły można traktować jak czyste kartki papieru czekające na zapełnienie treścią”.[23] I taką katastrofą, tworzącą sytuację szoku w Polsce od roku 1988, był rozpad radzieckiego imperium i polskiego komunizmu, wzmocniony krytyczną sytuacją gospodarczą, a następnie hiperinflacją korekcyjną. „Polska – pisze Klein – stała się podręcznikowym przykładem Friedmanowskiej teorii kryzysu: dezorientacja na skutek szybkiej zmiany politycznej, w połączeniu ze społecznym strachem, spowodowanym tąpnięciem gospodarczym sprawiły, że obietnica szybkiej i magicznej zmiany  –jakkolwiek iluzoryczna  – okazała się zbyt silna, by ją odrzucić”.[24] To dlatego zgodnie z zasadami „terapii szokowej” Friedmana przybył do Polski Soros, ze swoim szokowym planem ekonomicznym i przejęciem polskiego przemysłu za zagraniczne długi. To dlatego Sachs na jego zlecenie przygotował plan szoku ekonomicznego nazwany „planem Balcerowicza”. To Stany Zjednoczone stały za projektem przejęcia wpływów w pokomunistycznej Europie Środkowo-Wschodniej poprzez jej gospodarcze uzależnienie, a Soros był tu głównym ich aktorem. Prawdopodobnie również Sachs był w bezpośrednim kontakcie z administracją rządową prezydenta Busha seniora i MFW. Amerykańska socjolog Janine Wedel, badająca m.in. rolę doradców z Harvardu w katastrofalnej w skutkach gospodarczych szokowej transformacji Rosji w latach 90., potwierdziła bowiem utrzymywania takich kontaktów przez Sachsa i Liptona w 1992 roku, w czasie gdy doradzali oni ówczesnemu premierowi Rosji Jegorowi Gajdarowi. „Sachs wydaje się zaprzeczać, że on był w kontakcie z MFW, w czasie gdy doradzał Gajdarowi – pisze J. Wedel – W moim posiadaniu jest przynajmniej jedno memorandum, które było pisane przez Sachsa i Davida Liptona, datowane na 11 maja 1992 roku (które dostał podsekretarz Skarbu USA) i skierowane do kluczowych decydentów MFW w temacie Rosji. To pokazuje, że Sachs i Lipton ukrywali wewnętrzną dyskusję z Funduszem i proponowali rady bez jakiejkolwiek o tym  wzmianki stronie rosyjskiej, której doradzali”.[25]IV. Specyfika polskiej „terapii szokowej”
Planowany szok ekonomiczny był ukrywany skrzętnie przed polska opinią publiczną. Na temat tego planu nie odbyła się żadna poważna debata. Wszystkie media wmawiały opinii publicznej, iż „nie ma alternatywy dla planu Balcerowicza”. To była tylko kopia sloganu dla polityki neoliberalnej globalizacji, ukutej  przez brytyjską premier Margaret Thatcher. Sloganu TINA, czyli There Is No Alternative – Nie ma alternatywy. Nie dopuszczano do jakiejkolwiek publicznej debaty na ten temat.  Nie dopuszczano do jakiejkolwiek publicznej jego krytyki. Nieformalna cenzura zarówno w mediach komunistycznych, jak i postsolidarnościowych, nie dopuszczała żadnych poważnych głosów krytycznych.  W środowisku nauk ekonomicznych, a szerzej społecznych, jedynie pojedynczy naukowcy zwykle znający bliższe konkrety planowanej terapii szokowej, wyrażali krytyczne zastrzeżenia, o różnej wszakże ostrości i głębokości krytyki.[26]  Środowiska akademickie całkowicie zamilkły, a potem w większości przeszły z ekonomii politycznej marksizmu-leninizmu na ekonomię neoliberalną. Ot, tak. Jak gdyby nigdy nic.Komunizm zniszczył w Polsce nauki społeczne w ogóle, a nauki ekonomiczne w szczególności. Było to konsekwencją ideologicznego uprawomocnienia władzy komunistycznej. Ideologia marksizmu-leninizmu stała się sposobem legitymizowania komunistycznego panowania. W konsekwencji podważanie i krytyka ideologii marksizmu-leninizmu, była podważaniem i krytyką prawomocności panowania komunistów. W efekcie to ideologia  marksizmu-leninizmu stała się kryterium prawdy, a fakty i ich interpretacje do niej dostosowywano. Kłamstwo zaś wypełniało lukę poznawczą pomiędzy stwierdzanymi faktami, a rozstrzygnięciami doktryny marksizmu-leninizmu. W tej sytuacji wyniki badań naukowych rzeczywistości społecznej i ekonomicznej musiały być dostosowywane do rozstrzygnięć ideologicznych. A więc uprawianie nauk społecznych, a ekonomicznych w szczególności, w sposób akademicki było niemożliwe. Nauki społeczne stały się narzędziem indoktrynacji ideologicznej. W jeszcze szerszym ujęciu ta sytuacja legitymizacji ideologicznej komunizmu doprowadziła do zaniku klasycznej roli i funkcji inteligencji jako warstwy społecznej. Przestała ona pełnić społeczną rolę krytycznego obserwatora i etycznego interpretatora rzeczywistości. Stała się zindoktrynizowaną i indoktrynującą „inteligencją pracującą”, pozbawioną jej historycznego etosu narodowego. A elity inteligenckie stały się, w większym czy mniejszym stopniu, „wykształceńcami” czy „wykształciuchami”, by przywołać określenie Aleksandra Sołżenicyna. (…) W samej „Solidarności” nie było żadnej debaty na ten temat szokowej terapii „planu Balcerowicza”. Nowa „Solidarność” w sposób milczący całkowicie odcięła się od programu społeczno-gospodarczego „Samorządna Rzeczpospolita”, przyjętego na zjeździe w Gdańsku w 1981 roku. Mimo niekonsekwencji i wewnętrznych sprzeczności programowych, zawarty był tam kluczowy projekt samorządowego przedsiębiorstwa państwowego. Zakładano utrzymanie własności państwowej pod pracowniczą kontrolą dyspozycji i zarządzania państwową własnością, wraz z konkursowym obsadzaniem stanowisk kierowniczych przedsiębiorstwa. Ówczesnej „Solidarności” chodziło o likwidację partyjnej nomenklatury komunistycznej kadr kierowniczych przedsiębiorstw. Do tej koncepcji nie wrócono. Polityczne środowiska postsolidarnościowe praktycznie w ogóle nie interesowały się rozwiązaniami ekonomicznymi, pozostawiając je do wyłącznych rozstrzygnięć rządu Mazowieckiego i Balcerowicza. (…) Sprawa miała głębsze jak się wydaje podłoże ideologiczne. Większość społeczeństwa wiązała sytuację gospodarczą Polski wyłącznie z komunizmem. Równocześnie idealizowano kapitalizm i omijano pytanie skąd się wzięła bieda i nędza kapitalistycznych peryferii i półperyferii, choćby Ameryki Łacińskiej, o Azji i Afryce nie wspominając. Wyjaśnienia zaś marksizmu-leninizmu o istnieniu kapitalistycznego wyzysku na świecie, nie były traktowane poważnie i uważano je za czysto propagandowe, a intelektualnie niewiarygodne, ze względu na utopijność samego marksizmu. „Z tego właśnie powodu – twierdzi Klein – to nie marksiści zostali uznani przez szkołę chicagowską za głównego wroga. Prawdziwym źródłem problemów były pomysły keynesistów w USA, socjaldemokratów w Europie Zachodniej oraz zwolenników tzw. ideologii rozwoju (zwanej też „dewelopmentalizmem”) w krajach Trzeciego Świata”.[27]Dla większości Polaków tym kluczowym podziałem był podział na kapitalizm i komunizm. Była to wdrukowana kalka komunistycznej propagandy, która przedstawiała świat w podziale na kapitalizm i socjalizm, jak nazywano propagandowo komunizm. Tyle, że dla Polaków była to kalka odwrócona w jej wartościowaniu. Większość polskiego społeczeństwa niewiele przy tym wiedziała jak naprawdę ten kapitalizm wygląda i jak działa. Kapitalizm, to był dla nich bogaty Zachód. Dlatego znaczna część społeczeństwa odrzucającego komunizm, którego skompromitował ostatecznie stan wojenny, przyjmowała z naiwną wiarą rozstrzygnięcia  przedstawiane przez neoliberałów jako kapitalistyczne. Stąd wynikała dodatkowo względna łatwość neoliberalnej indoktrynacji. Innym jeszcze istotnym powodem łatwości neoliberalnej indoktrynacji była erozja polskiego patriotyzmu w całym okresie istnienia komunistycznej Polski oraz fakt, iż pojęcia suwerenności i niepodległości widziano przez pryzmat zależności politycznej od Związku Radzieckiego. Izolacja od rzeczywistości światowego systemu kapitalistycznego, nie pozwalała dostrzegać kluczowej roli suwerenności gospodarczej  dla suwerenności politycznej współczesnych państw i niepodległości politycznej współczesnych narodów. Najistotniejszym wszakże powodem łatwości w narzuceniu polskiemu społeczeństwu, w tym polskiemu światu pracy, „planu Balcerowicza”, były skutki psychospołeczne szokowego wstrząsu w wyniku nagłych załamań  sytuacji politycznej, społecznej i ekonomicznej. Te załamania były efektem rozpadu polskiego komunizmu, krytycznej sytuacji gospodarczej i wybuchu wysokiej inflacji. Te szokowe wstrząsy wytworzyły w 1989 roku poczucie społecznego zagubienia, dezorientacji i tworzyły poczucie niepewności jutra, zachwiania poczucia bezpieczeństwa i strachu. Specyfiką zaś polskiej „terapii szokowej”, w odróżnieniu od chilijskiej czy rosyjskiej, była społeczna naiwność w nadziei na lepsze jutro po upadku komunizmu. W warunkach powszechnej niepewności i utracie poczucia bezpieczeństwa, bezzasadne merytorycznie obietnice „planu Balcerowicza” o lepszej przyszłości ekonomicznej, choć z koniecznością krótkookresowych wyrzeczeń socjalnych, były przyjmowane z naiwną wiarą i nadzieją na lepsze i pewniejsze jutro. To dlatego znacząca część społeczeństwa chciała wierzyć w „plan Balcerowicza” i odrzucała wszystko co przeszkadzało jej wierzyć i mieć nadzieję. To były nade wszystko psychospołeczne konsekwencje szokowego wstrząsu. I ten szokowy wstrząs był celowo pogłębiany, a dezorientacja była realizowaną świadomą polityką propagandową. I to w formule wojny psychologicznej z własnym społeczeństwem. Przygotowany przez ekipę Balcerowicza pakiet 11 ustaw szokowej transformacji, w równie szokowy sposób narzucono do akceptacji kontraktowemu Sejmowi tuż przed Nowym Rokiem.[28] Zamiast wielomiesięcznej procedury legislacyjnej Sejm rozpatrzył je w 10 dni i to łącznie z przerwą na Święta Bożego Narodzenia. Był to celowy pośpiech, aby brakowało czasu na merytoryczne analizy tych ustaw. „27 grudnia 1989 r. Sejm przyjął (…) – pisze Janusz Skodlarski – pakiet 11 ustaw, które stanowiły podstawę transformacji ustrojowej w gospodarce polskiej. Program uzyskał miano Planu Balcerowicza”.. „...(więcej ) 

„Prof. Nowak podkreślił, że tak naprawdę to był plan p. Sorosa i p. Sachsa, a p. Balcerowicz był jedynie wykonawcą tego planu. Upewniła go w tym sądzie książka p. Sachsa pt. "Koniec z nędzą", w której opisuje, jak przekonywał do swojego planu ówczesne tuzy polskiej polityki - p. Mazowieckiego, p. Geremka, p. Kuronia i p. Michnika.Prof. Nowak zaznaczył, że żaden z nich nie znał się na ekonomii, jedynie p. Geremek miał o tym jako takie pojęcie, gdyż swego czasu zajmował się dochodami średniowiecznych kurtyzan. P. Nowak podkreślił, że z książki wyłania się szokujący obraz ówczesnych negocjacji i przekonywania do planu polskich polityków. Niewiarygodne ilości alkoholu towarzyszące tym rozmowom przyczyniły się w dużej mierze do przejęcia planu. Np. p. Kuroń według relacji p. Sachsa, po każdej kolejnej wypitej butelce wódki był coraz bardziej przekonany, że jedynie ten plan może uratować naród pols..(więcej ) 

Balcerowicz „.W nie­któ­rych kra­jach po­wsta­ły bań­ki na ryn­ku kre­dy­tów miesz­ka­nio­wych, a w in­nych sys­te­ma­tycz­nie po­więk­sza­no wy­dat­ki so­cjal­ne, nie ma­jąc na to pie­nię­dzy, czy­li za­cią­ga­jąc co­raz więk­sze dłu­gi. Pierw­sza gru­pa to Ir­lan­dia, Hisz­pa­nia, kra­je nad­bał­tyc­kie, Buł­ga­ria, a dru­ga to  głów­nie Gre­cja i Por­tu­ga­lia. „....”Przy­pusz­czam, że ta oży­wio­na dzia­łal­ność po­li­tycz­na jest m.in. efek­tem wy­obra­że­nia, że ryn­ki fi­nan­so­we są jak śle­pa si­ła, któ­ra nie roz­róż­nia sy­tu­acji po­szcze­gól­nych kra­jów „....”Kra­je nad­bał­tyc­kie wpa­dły w głę­bo­ki kry­zys na sku­tek za­ła­ma­nia bo­omu kre­dy­to­we­go. Mi­mo roz­ma­itych na­ci­sków utrzy­ma­ły sztyw­ne po­wią­za­nie swo­ich wa­lut z eu­ro. Nie zro­bio­no tam więc de­wa­lu­acji wa­lu­ty, ale ob­cię­to  pła­ce i zli­be­ra­li­zo­wa­no ry­nek pra­cy „....”Gre­cy w 2009 ro­ku mie­li bar­dzo ma­łą re­ce­sję, ale co ro­ku sys­te­ma­tycz­nie ob­ni­ża się tam PKB. Dla­cze­go? Naj­praw­do­po­dob­niej dla­te­go, że ich pro­gram ma złą struk­tu­rę – jest za du­żo pod­wy­żek po­dat­ków w sto­sun­ku do ob­ni­żek bie­żą­cych wy­dat­ków i za ma­łe do­sto­so­wa­nie płac„.....”Tu szcze­gól­nie waż­ne jest pod­wyż­sze­nie wie­ku eme­ry­tal­ne­go i li­kwi­da­cja eme­ry­tal­nych przy­wi­le­jów. „....”Dla przy­kła­du w Wiel­kiej Bry­ta­nii w la­tach 80. w lep­szej sy­tu­acji fi­skal­nej w ogó­le wy­eli­mi­no­wa­no za­sił­ki po­grze­bo­we, a u nas zmniej­szo­no je tyl­ko z 6 do 4 tys. zł – to na­dal 10 ra­zy wię­cej niż na Sło­wa­cji. To prze­jaw lek­ce­wa­że­nia pro­ble­mu fi­nan­sów pań­stwa, bo nie po­tra­fię przy­to­czyć żad­nych ar­gu­men­tów prze­ma­wia­ją­cych za tym, aby za­cią­gać ko­lej­ne dłu­gi, by utrzy­my­wać na tak wy­so­kim po­zio­mie owe za­sił­ki.”....”A be­ci­ko­we, ulgi pro­ro­dzin­ne? Pła­ci­my ce­nę za ca­ły ciąg za­nie­chań i szko­dli­wych de­cy­zji pod­ję­tych w cią­gu ostat­nich ośmiu lat. War­to to przy­po­mi­nać, aby lu­dzie wie­dzie­li, dla­cze­go pła­cą wyż­sze po­dat­ki. W la­tach 2004 – 2007 roz­mon­to­wa­no plan Hau­sne­ra, zmie­nia­jąc in­dek­sa­cję świad­czeń eme­ry­tal­nych. Opóź­nio­no li­kwi­da­cję przy­wi­le­jów eme­ry­tal­nych. Hau­sner pro­po­no­wał też wy­dłu­że­nie wie­ku eme­ry­tal­ne­go dla ko­biet. Po­tem uchwa­lo­no po­dwój­ne be­ci­ko­we i ulgi pro­ro­dzin­ne. W la­tach 2007 – 2010 roz­ra­sta­ła się ad­mi­ni­stra­cja pu­blicz­na i da­wa­no sys­te­ma­tycz­ne pod­wyż­ki na­uczy­cie­lom bez żad­nej re­for­my oświa­ty, bez żad­nej re­wi­zji Kar­ty na­uczy­cie­la. Z ty­tu­łu tych pod­wy­żek wy­dat­ki bu­dże­tu ro­sną o ok. 6 mld co ro­ku. To jest wię­cej niż bu­dżet uzy­skał z ty­tu­łu wzro­stu sta­wek VAT w 2011 r.”......”W za­mian mó­wi się o re­po­lo­ni­za­cji ban­ków.
Mu­si­my o tym mó­wić? To, co mnie dzi­wi w tej spra­wie, to to, że bez­kry­tycz­nie po­wta­rza­no ha­sło „udo­mo­wie­nie". To ha­sło jest ab­sur­dal­ne. Ja do tej po­ry sły­sza­łem wy­łącz­nie o udo­mo­wie­niu dzi­kich zwie­rząt. Ha­sło jest po­pu­lar­ne, i co gor­sze, przy­kry­wa pod­sta­wo­we py­ta­nie: czy bank ma być pań­stwo­wy, czy pry­wat­ny. Ma­ło kto za­da­wał so­bie pod­sta­wo­we py­ta­nia al­bo je lek­ce­wa­żył: czy ma­my w Pol­sce roz­sze­rzać sfe­rę po­ten­cjal­nie upo­li­tycz­nio­ną, czy za­wę­żać. Wie­my, że dla zdro­wia i po­li­ty­ki, i go­spo­dar­ki le­piej jest ją za­wę­żać.” ...(więcej)
Ważne „Profesor Śpiewak „Zresztą program KPP był całkowicie sprzeczny z interesami Polski . W imieniu Polaków oddawano Niemcom cały Śląsk , Gdańsk , Pomorze Nadwiślańskie „....”Ale nie tylko polscy komuniści oddawali znaczne połacie swojego państwa sąsiadom .Hasła o oderwaniu Alzacji i Lotaryngii od Francji , Sudetów od Czechosłowacji , okręgu Kłajpedy od Litwy , Tyrolu od Litwy wysuwane były przez partie komunistyczne Francji , Woch, Litwy , Czechosłowacji „...” Zastanawiające jest to ,że partie komunistyczne w Europie robiły ustępstwa niemal wyłącznie na rzecz Niemiec i Rosji , faktycznie wspierając przedwojenny , XIX wieczny podział Europy „...(więcej)

Coryllus „Nie dlatego bynajmniej, że socjaliści wstydzą się swoich zbrodni, ale dlatego, że za tym procederem stoją banki, które są rzeczywistymi mocodawcami panów nazywających siebie socjalistami. „.... (więcej)
Mój komentarz Aby zrozumieć kim jest Petru należy zrozumieć kim jest Balcerowicz, a aby zrozumieć kim jest Balcerowicz należy zrozumieć kim jest Soros, a a by zrozumieć kim jest Soros należy zrozumieć kim jest ród Rothschildów, Rockefellerów i inne rody lichwiarzy i oligarchów. Aby zrozumieć czym jest Nowoczesna wystarczy znać jej lewicowy lewacki , neokomunistyczny program i przeczytać przemyślenia profesora Śpiewka czym tak naprawdę są partie lewicowe i kim są ich działacze,tacy jak Petru . Aby poznać istotę programu socjalistów , którzy przepoczwarzyli się w lewaków takich jak Petru wystarczy zaznajomić się z przemyśleniem Coryllusa na ten temat. To kolaboranci wysługujący się obcym W każdym razie Petru niczym jakiś maniak próbuje wyprowadzić na ulice jakiś zdezorientowanych Polaków na ulice pod przywództwem działaczy gejowskich, feministek, członków żydowskiej loży takich jak Hartman , inicjator i twórca Komitetu Obrony Demokracji ,przetrenować pożytecznych idiotów w akcjach ulicznych , przetresowąć niczym psy Pawłowa, aby na dźwięk słowa Kaczyński zaczęli toczyć piane z ust i rzucać się na niego i PiS jak wściekłe psy. To że Petru mówi o wyprowadzeniu ludzi na ulice powinno być dla Kaczyńskiego ostrzeżeniem ,że lichwiarze rękami swojego pomagiera Sorosa i jego popychadła , czyli Petru przygotowują się do spreparowania kolorowej rewolucji i obalenia tą drogą Kaczyńskiego.Petru i wspierający go  lichwiarze  tacy jak Soros na razie tylko tylko testują manewr  z kolorowa rewolucja, ale w przyszłości skoordynuj atak ekonomiczny i finansowy lichwiarzy na Kaczyńskiego z wywołanymi przez takich ludzi jak Petru , Hartman, ulicznymi rozruchami    Dlatego tez wzorem Orbana powinno się poddać nadzorowi służb specjalnych wszystkie organizacje lewackie ,w tym homolobbystyczne finansowane bezpośrednio lub pośrednio z zagranicy.

http://naszeblogi.pl/57570-zdelegalizowac-oplacane-przez-niemcy-lewackie-i-lgtb-organiz )

Oczywiście polską racją stanu jest delegalizacja wszystkich agenturalnych i kolaboracyjnych partii takich jak Platforma, czy właśnie Nowoczesna Marek Mojsiewicz


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1093
1093
1093
1093
CSB 1093 2 Hinge Flex Open Via

więcej podobnych podstron