Rzeź Wołyńska a żydowskie korzenie PIS
Laudetur Iesus Christus
Dziś dzień 11 lipca 2016 roku kończy się i przejdzie do naszej historii najnowszej jako dzień naszej narodowej hańby, kiedy to Duda (prezydent) i PiS: Kaczyński, Szydło i pozostałe towarzystwo włącznie z całym sejmem naznaczyło się piętnem zdrady pamięci naszych Pomordowanych Wołynian.
Ale ludobójstwo na Polakach, na terenach Wschodnich, obecnie należących do Ukrainy i Białorusi, nie może być zawężone jedynie do 1943 roku i Wołynia, bo Lachy byli okrutnie mordowani już od 1926 roku także na terenie Grodna i okolic, na obecnej Białorusi. Już w 1926 roku to „ruskie wschodniactwo” mordowało naszych kmieci, podpalając ich gospodarstwa, gwałcąc kobiety i wyrywając płody z brzuchów ciężarnych kobiet.
Chociaż – faktycznie – ruskie mordy na Lachach mają swe początki w okresie powstań Chmielnickiego, które to fakty zostały tak genialnie załgane przez SPIN-pisarza Henryka Sienkiewicza. Sienkiewicz chyba na stałe zasiał w Polakach kąkol kłamstwa, polegający na ukryciu żydowskiego tła w tamtych mordach kozackich na Polakach, za co Rothschild dał mu w podzięce Nagrodę Nobla za niemal równie kłamliwy (słodko uproszczony) Quo Vadis. I przeciw tej żydowskiej propagandzie spisanej piórem Sienkiewicza już chyba nie da się nic zrobić.
Rola żydów w masowych zbrodniach na Polakach w naszej historii czy literaturze faktu pojawia po raz pierwszy w opisach dopiero w połowie XIX wieku. I są to omawiane tzw. Rabacja galicyjska 1846 (rzeź galicyjska, rzeź tarnowska, rabacja chłopska)http://gazetawarszawska.com/judaizm-islam/1023-zdrady-i-zbrodnie-zydow czy okres tzw. Okres Ukraińskiej Republiki Ludowej.
Później już pisanie o żydach jako systemowych antypolskich zbrodniarzach zaczęło mieć regularny charakter, a co przypuszczalnie było wynikiem rozwoju masowego dostępu do prasy i książek. Dzięki temu opisano rzezie rusińskie na Polakach podczas okresu właśnie Republiki Ukraińskiej 1918-1919, po których pozostaje dość duża dokumentacja.
http://gazetawarszawska.com/historia/3189-o-okrucienstwach-hajdamackich
http://www.kresy.pl/kresopedia,historia,wojna-o-granice?zobacz/zbrodnie-terrorystow-z-tzw-zachodnioukrainskiej-republiki-ludowej-na-polakach-1918-19-preludium-wolynia
Wspomniany wyżej rok 1926 jest jakąś granicą formalną, metodyczną, a nie merytoryczną w odniesieniu do obecnych zbrodni PIS przeciw Polsce i Polakom.
Jak pamiętamy rok 1926 to okres tzw. sanacji, gdzie II RP stała się państwem totalitarnym pod władzą Piłsudskiego. I wtedy właśnie żydzi sterujący sanacją ustanowili te reguły, których spadkobiercą i wiernym kontynuatorem jest obecny PIS. Obecna gloryfikacja Ukrainy, banderowców ma swe pochodzenie historyczne w Sanacji. I ani Kaczyński , ani Tusk czy Duda nie wymyślali niczego nowego, ani też nie są na krok samodzielni w tej zbrodniczej ideologii (narzędziu do zniszczenia Polski rękami ukraińskimi). To proste podjęcie kontynuacji okresu przedwojennego, który dał Polsce ostateczne zniszczenie wojenne. I obecna reaktywacja tamtego okresu metod czy stosunków społecznych w zamyśle żydowskich animatorów ma przynieść identyczne skutki: nowe wojny i nowe rzezie na Polakach.
Taka jest prosta prawda!
Już w latach dwudziestych (formalnie wspomniane 1926) rozpoczęły się mordy na naszym Narodzie, a czego powszechnie nie wiemy i co jest przemilczane, bo mówienie o tym było niepoprawne politycznie już wtedy, za tamtej piłsudczyzny prostytuującej się żydom. I to dosłownie, bo aby wtedy zrobić karierę oficerską w wojsku trzeba było ożenić się z ryfką, i to jej krocze obsługiwane przez polskiego pana oficera gwarantowało lepsze awanse w wojsku.
Ale nic nie jest gratis, jak oficerowie przekazywali polskie geny żydowskiej swołoczy, tak i spełniali żydom inne usługi. Sprawy tamtych mordów, zaczątków wołyńskiego ludobójstwa były nie tylko przemilczane w okresie sanacji, ale nawet odwracane co do zależności: zbrodniarz – ofiara. Wina ruskich mordów na Polakach leżała po stronie polskiej.
W tej atmosferze Piłsudczyzna – jak w najlepsze – kształciła kadry ruskiej czerni późniejszym ukraińskim oprawcom Polaków. I tzw. banderowcy nie spadli z księżyca, ale byli owocem dużych nakładów finansowych, logistycznych i szkoleniowych II Rzeczpospolitej, która namiętnie doszukiwała się dobrych stron w „silnej i niezależnej Ukrainie” i jej „narodzie”, który powinien mieć szanse na lepszy byt, a będzie to korzystne Polakom. Cenzurowano na każdym kroku informacje o zbrodniach ukraińskich okresu 1918-1919, a co gorliwszych wysokich oficerów antyukraińskich skrytobójczo mordowano. Mordy, które nastały z rokiem 1926 to nie tyle owoc propagandy sowieckiej, a później niemieckiej, ale rezultat kreciej roboty wroga wewnętrznego w Polsce, jaki byli i są żydzi.
Można spokojnie powiedzieć, bez ryzyka najmniejszego błędu, że banderowcy i UPA to rezultat zażydzonej piłsudczyzny przedwojennej, a to łącznie – później – z rażącymi zaniechaniami ze strony AK w okresie okupacji. Kiedy Sikorski wydawał z Londynu do Polski okupowanej rozkazy nakazujące ścigać antysemitów, a całkowicie zaniedbał ochronę polskiej ludności kresowej przed dobrze już zorganizowanymi banderowcami, dobrze było wiadomo o tym jak drastycznie niekorzystne było położenie ludności polskiej na wschodzie. Tak Londyn, jak AK w Polsce dobrze o tym wiedziało, bo kadra AK w dużej części składała się z piłsudczyków, którzy przed wojną przygotowali Ukraińców do sztuki wojskowej – tragiczne położenie polskiej bezbronnej ludności wobec uzbrojonych ukraińskich wampirów nie mogła być tajemnica dla nikogo w Londynie czy podziemiu. Jak wiemy polskich negocjatorów wojskowych – do kontaktów z UPA – ukraińcy rozszarpali końmi, a to mimo uzgodnionego wcześniej immunitetu poselskiego. W dzielnym AK zbrodnia ta pozostała bez echa.
+
Ten szerszy okres i historycznie, i systemowo jest ważnym innym wymiarem, który trzeba w dniu hańby 11 lipca 2016 wspomnieć. Jest to ważne, bo widać zarówno ciągłość historyczną, jak i systemową, jaka się przejawia w wyniszczaniu Narodu Polskiego, a gdzie obecne środki zaradcze faktycznie sprowadzają się jedynie do żałobnego jęczenia, że PIS by chciało, ale nie może.
Odbywa się to na terenie czy przed obliczem tego bluźnierczego pomnika Wołyńskiego po chamsku wręcz źle zlokalizowanego, bo na antypodach – Skwer Wołyński – koło autostrady, na odludziu. I miejsce to jest niewątpliwie szczalnią dla okolicznej żulii.
Autorem tego kabalistycznego pomnika jest niewątpliwie żyd – rzeźbiarz kabały Marek Moderau, który w swej psychozie żydowskiego symbolizmu mieści wszelkie judaistyczne szkaradztwa, jak np. to zbiorowisko obelisków-penisów w stanie erekcji, które pewnie mają oznaczać jakieś żydowskie demony-hybrydy.
Te fallusy, wyraźnie bez napletka, wznoszą się ku górze, czyli chcą do nieba – zasiąść na tronie Yawecha, jako napisał Carl Marx w swoim poemacie, a o czym pisał nie tylko on, ale i inni żydzi, a czego źródłem jest Talmud.
Moderau zaprojektował m. innymi szkaradztwo smoleńskie na Powązkach oraz pomnik bolszewików, którzy najechali Polskę w 1920 roku!!!
Tak, autorem pomnika Ofiar Wołyńskich jest ktoś, kto przyłożył rękę do pomnika pamięci bolszewików napadających na Polskę, mordujących, gwałcących i podpalających Polskę i Polaków.
TAKA JESTEŚ POLSKO! STAWIASZ POMNIKI SWOIM NAJEZDCOM I OPRAWCOM!
+++
Pytamy:
Jakim skrajnym durniem trzeba być, aby takiemu żydowi dawać do wykonania pomnik Ofiar Wołynia?
Pytamy:
A Jakim bezgranicznym durniem trzeba być, aby zezwalać na byt tego pomnika, który swą wymową jest żydowskim bluźnierstwem wymierzonym już nie tylko w Polaków, ale w samego Zbawiciela?
W „pomniku” widzimy symbolicznie zdeformowaną postać Zbawiciela oraz uszkodzony krzyż (mocno pochylony).
To nie jest postać Zbawiciela, głowa jest jak u jakiegoś zombie
Zbawiciel nie ma rąk, a krzyż jest „złamany”. Jest to żydom potrzebne do tego, aby mogli przechodzić koło tego krzyża bez utraty koszerności. Widać bowiem, że krzyż jest „złamany”, a więc symbolizuje zniszczone chrześcijaństwo i sam Zbawiciel nie ma rąk, a więc tą symboliką mówi żydowską „prawdę” o Jezusie, który może nawet nie był ukrzyżowany, bo przecież nie ma rąk, a co było niezbędne do ukrzyżowania, które rzekomo miałyby być przybite do krzyża. Nie ma rąk, nie przybicia do krzyża, nie ma gwoździ, a idąc dalej nie ma też i krzyża! Nie ma więc zbrodni bogobójstwa, nie ma Chrystusa, nie ma chrześcijaństwa.
Tak myślą żydzi i krzyż ten jest spełnieniem ich koszernego zamysłu (postać zombie).
Pomnik dodatkowo składa się z 18 płyt kamieni, które, jak łatwo zauważyć, są trzykrotnością rogów Gwiazdy dawidowej. Całość przypomina satanistyczną kabalistykę Panteonu na Powązkach, a te płyty wołyńskie – lada chwila – będą pokrywane kamieniami, jak to jest u żydów w rytuale cmentarnym.
Chodzi o to, by w nienajdalszej przyszłości przekształcić ten pomnik z upamiętnienia pomordowanych Polaków, na pomnik „pomordowanych” żydów.
Tak właśnie, na Wołyniu zarzynano żydów! O ofiarach żydowskich na Wołyniu od dawana głośno mówi żydowski agent i oszust historyczny ksiądz Zaleski. I o to właśnie chodzi, aby i tu na rzezi Wołyńskiej ukraść naszą tożsamość, podobnie do innych miejsc kradzieży! Gdzie żydobanderowiec Duda opowiada już notorycznie kłamstwa o „wspólnym przelewaniu krwi (żydowskiej)“ w obronie Polski przed obcymi najeźdźcami – wystąpienia Dudy: Kielce i Monte Cassino.
Jest zatem łatwo zauważany gwałtownie powstający trend prowadzący do podmiany żydów na Polaków na płaszczyźnie historycznej – post factum. Ten pomnik, podobnie jak Panteon wpisuje się w to oszustwo – a właściwe, konkretnie, żydowski zabór naszego imienia.
Z tego choćby powodu, ten pomnik, to żydowskie łajno, należy natychmiast zburzyć i postawić nowy monument. Nowy, ale o czystej klasycznej symbolice katolickiej i polskiej, i w godnym miejscu w centrum Warszawy, np. na Placu Grzybowskim, a to także po to tam właśnie, aby powstrzymać oszałamiające zażydzenie tego ważnego miejsca w Warszawie.
+++
Widzimy zatem, że tylko w tych dwóch dodatkowych wymiarach, o których nikt nie mówi – więc dlatego my to poruszamy – objawia się to antypolskie, żydowskie oblicze PIS.
Zauważmy: na zachowanie PIS można patrzeć z różnych punktów widzenia, czy je roztrząsać na różnych płaszczyznach. Wszystkie jednak sposoby zrozumienia zachowania tej partii prowadzą do jednego wniosku: PiS to partia „zero” bez jakiegokolwiek programu politycznego, bez jakichkolwiek planów czy ambicji. Nawet sam Kaczyński, który decyduje o wszystkim, nie jest jakąkolwiek płaszczyzną odniesienia, dzięki czemu można by coś zrozumieć lub przewidzieć.
Sprawa jest prosta, Kaczyński nie jest niczym innym, jak żydowską marionetką spełniającą polecenia podawane mu przez telefon i w dodatku w obcym języku, którego Kaczyński nie zna i musi odczytywać te polecenia za pomocą tłumacza.
Nie ma tu cienia przesady czy nieprawdy. Trzeba sobie tylko przypomnieć niemoc Kaczyńskiego w nieudanym sprowadzeniu do Polski żydowskiej zbrodniarki Wolińskiej, brak konsekwencji z zażądaniu od Geremka poddania się lustracji, aby zrozumieć to, że Kaczyński nic nie może samodzielnie. Kaczyński – co niewątpliwe – ma nad sobą bezwarunkową władzę – nawet dla niego samego niewidzialną – której słucha pod jakimiś strasznymi rygorami kar na przerażającym poziomie strasznych konsekwencji nieposłuszeństwa wobec sądów rabinów.
A prawo żydowskie naucza, że grzech przeciw talmudowi jest straszny, lecz może być odpuszczony, ale już grzech przeciwko woli rabinów odpuszczony nigdy nie będzie. Te straszne kary rabinów na nieposłusznych żydów są niezawodnym narzędziem sterowania społecznościami żydowskimi i to tłumaczy wiele żydowskich zachowań np. przerażający – nawet antysemitów – brak żydowskiej refleksji nad rzeczywistymi przyczynami żydowskich strat podczas II w. św. Reżim obowiązku posłuszeństwa jest absolutnie nieludzki w sankcjach za brak dyscypliny i każdy żyd gotowy jest uczynić wszystko, co najgorsze, nawet wobec własnej najbliższej rodziny, aby tylko nie popaść w konflikt z rabinami. Tym właśnie należy tłumaczyć „nieskuteczność” badania „katastrofy smoleńskiej” przez rodziny żydowskich ofiar tego zamachu. Zamachy na delegację dokonali żydzi i z tego powodu żydowskie rodziny nie odważą się na jakiekolwiek pytania, poza ujadaniem przed kamerami telewizji, a co lubią.
Kiedy zatem tak jest, to co można wymagać – w spełnianiu polskich wymagań będących w konflikcie z żydowskimi interesami – od żydów: Kaczyńskiego, Szydło lub Dudy i całej tej sfory żydowskich pachołków? Gdzie poza tym mamy te wspomniane tradycje piłsudczyzny, która jest swoistym protoplastą tego PiS-owskiego oszustwa i terroru wobec Polaków. To, co wygadują doradcy Dudy w kwestii „ukraińskiej”, to nic innego jak koszmar sanacyjnej polityki okresu międzywojennego, który doprowadził do klęski wrześniowej, Katynia, i Rzezi Wołyńskiej, masakry Powstania Warszawskiego i powojennej aborcji. A teraz jest tylko gorzej, bo jesteśmy świadkami chowania się pod stołem prezydenckich ministrów, a to jedynie na sam widok ambasadora Ukrainy, który jest straszniejszy niż sam Nowosilcow. A co najgorsze i Polacy, i Polska są tak słabi i osamotnieni, jak nigdy w swej historii.
Ale, niestety – słabość słabością, zmowa zmową, żydzi żydami – to ta obecna Polska „sama sobie wybiera swych oprawców” – akceptuje ich, bo nie mówi głośno NIE i nie widać jakiegokolwiek czynu poza gadaniem. Nasze elity są przerażająco słabe i tchórzliwe i nie chcielibyśmy tego napisać, że są skore do prostytucji, ale tak chyba jest. Widać to wyraźnie choćby po tej sytuacji z tym diabelskim pomnikiem, któremu poświęciliśmy nieco więcej uwagi w tym artykule.
Taka jest niestety prawda o nas samych: serwilizm, prostytucja, bezwstydne – chętne – zrozumienie „stanowiska drugiej strony”. A skutki tego są takie, że wszystko kończy się na gadaniu, a czynu brak.
A przecież kiedy nie możemy wpłynąć na Kaczyńskiego, aby wprowadził ustawę w sprawie Rzezi Wołyńskiej, kiedy nie mamy żadnego wpływu na błazeństwa infantylnego Dudy, ani w żaden sposób nie możemy okiełznać zimnej, prymitywnej wyrachowanej bezczelności Szydło, to przecież ta obecna i dobrze już widoczna w mediach alternatywnych inteligencja polska ma jednak jakieś niezbędne możliwości ku temu, aby ten sataniczny, kabalistyczny pomnik wołyński poddać likwidacji! Zróbmy raz coś praktycznego! Na Boga! Zróbmy coś z tym bluźnierczym świństwem!
Bo kiedy – załóżmy – doszło już do tego, że powstanie żydowskich pomników: smoleńskiego na Powązkach, pomnika bolszewików, jest skutkiem ukrytej manipulacji i jest rezultatem faktów dokonanych, to fakt istnienia tego kabalistycznego pomnika, który obraża Chrystusa i niszczy pamięć o Wołyniu jest już jawny i fizyczny, i to właśnie jest jego słabością, bo teraz jest kolej – okazja – na nasz ruch: my tego żydowskiego podrzuconego pomnika nie akceptujemy i chcemy go usunąć! Tzn. nie odważamy się tego zrobić, a przecież jest to konieczne!
I ta sytuacja jest już otwarciem – okazją, szansą – dla Polaka do jakiejś akcji polskiej przeciwko temu bluźnierstwu, zniesławieniu, przeciwko tej żydowskiej agresji i przygotowaniu pod kradzież naszej tożsamości, to tak przy tym konkretnym pomniku, jaki i w szerszym zakresie!
Przecież nikt tego żydowskiego śmiecia na Skwerze Wołyńskim nie może ani upilnować, ani tym bardziej obronić przed potępieniem i wezwaniem do demontażu. Żadna gmina warszawska, ani ambasada ukraińska nie jest w stanie uchronić się przed ruchem społecznym mającym na celu usunięcie tego antypolskiego koszmaru, który można jedynie porównywać z Golgotą Beskidów!
Pytamy:
Dlaczego nie ma ruchu społecznego w tym kierunku?
Ostatnio widzimy cały wysyp wszelkiej maści wystąpień publicznych różnych aktywistów, którzy za pomocą YouTube – na przeróżnych wywiadach, czy konferencja lub wykładach – promują swój „narodowizm” czy stanowczy „opór” przeciw dużym już nadużyciom tych nowych-starych władz klik żydowsko-warszawskich z półżydem Dudą z Krakowa (brat ojca Dudy jest żydem), ale żonatym z ryfką, co czyni go w pełni koszernym jako żydowski podnóżek.
Te liczne wystąpienia, widać to na takich zasłużonych portalach na YT, jak: Sumienie Narodu, eMisjaTv, wRealu24, Nie bójcie się prawdy etc…etc. Ale portale te, ani tam występujący nie podejmują jednak skutecznej akcji w w/w sprawie, faktycznie poza gadulstwem nie czynią niczego innego, a nawet nie wzywają innych do czynu.
YT jest już zapełniony bardzo, ale to bardzo, sprawnym portalami, które niezwykle skutecznie docierają do masowego odbiorcy z przekazami od prelegentów, dobrze lub bardzo dobrze osadzonych w czołówce polskiej inteligencji „alternatywnej”. Są to ludzie , których głos ma głęboki odzew społeczny.
Dlaczego zatem nie powstaje żaden ruch, a nawet pojedynczy głos w sprawie: pomnika smoleńskiego na Powązkach, krzyża skradzionego z Krakowskiego Przedmieścia przez Nycza, klatek na króliki na kabalistycznym Panteonie na Powązkach, w których pochowano naszych Niezłomnych, a teraz tego pomnika żydowskiego łajna. Tego kamiennego łajna, za pomocą którego żydzi z całego świata będą się uczyć, że Rzeź Wołyńska, to była rzeź na żydach, a świadectwem tego jest ten pomnik wołyński. I poukładane na tych osiemnastu płytach cmentarne kamyki – a co jest w żydowskim zwyczaju – jest świadectwem tego, że na Wołyniu wymordowano żydów.
I ma być tak: jak pachołki PiS-owskie zredukowały wersję prezydenta Kuczny z 500.000 zamordowanych do zaledwie 100.000 zamordowanych Kresowian, to żydzi swoim zwyczajem te 500.000 zarzniętych Polaków przerobią na milion zamordowanych żydów. Tak ma być.
I nie chodzi nam tu o to, aby wyjaśnić – poruszyć – kłopotliwy żydom brak bilansu żydowskich ofiar rzekomych sześciu milionów zabitych żydów, ale zauważyć tozastanawiające milczenie tej „alternatywnej” polskiej inteligencji i elity w obecnej Polsce, która produkuje się na YT.
Czy ci mówcy, niewątpliwie erudyci, są zastraszeni, czy podlegają powszechnej prostytucji, czy też….czy też są kolejną fałszywą opozycją wobec tegoż żydowskiego rządu w Warszawie, obecnie rządu żydów w kolorach PiS?
Czy ta opozycja „alternatywna” jest prawdziwa, autentyczna? Czy też jest to kolejna żydowska ustawka, kolejna żydowska farsa,
….. czy też to tylko – miejmy nadzieję – polska słabość?
Jaka odpowiedź jest tu prawidłowa?
In Christo
Krzysztof Cierpisz
11-07-2016
============================================================================================================
PiS z banderocami.
Na początku czerwca opinię publiczną w Polsce zaszokowała informacja, że w Polsce zostanie przeprowadzone szkolenie członków ukraińskich formacji ochotniczych – w których służą przeważnie neobanderowcy – takich jak: „Ajdar”, „Azow”, „Charków”, „Przykarpacie” i batalion im. Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.
Chociaż informacja ta została zdementowana przez Ministerstwo Obrony Narodowej i Sztab Generalny WP, dla każdego nawet biernego obserwatora życia politycznego nie ulega wątpliwości, że państwo polskie wielowymiarowo zaangażowało się we wspieranie pomajdanowej Ukrainy. Zarówno rządowe jak i opozycyjne media z dumą podkreślają, że Polska jest sojusznikiem Ukrainy i że sojusz ten stanowi obronę niepodległości Polski, ponieważ całej Europie grozi agresja odrodzonego imperializmu rosyjskiego. Od czasu do czasu na uzasadnienie tej tezy karmi się opinię publiczną mrożącymi krew w żyłach informacjami. Przykładem takiej informacji jest chociażby notatka zamieszczona 23 czerwca na portalu niezależna.pl, która krzyczy w tytule: „Putin może zająć połowę Ukrainy.
„Rosja rzuci na front 260 tys. żołnierzy”. Z treści notatki dowiadujemy się, że zdaniem prywatnej amerykańskiej agencji wywiadu geostrategicznego „Stratfor” Rosja opracowała sześć scenariuszy wojny z Ukrainą, a do realizacji jednego z nich potrzebuje właśnie 260 tys. żołnierzy. Epatowanie społeczeństwa polskiego takimi informacjami jest jednym z elementów psychologicznego przygotowania go do wojny. Przy czym to nie Rosja, ale Stany Zjednoczone od dwóch lat prą do globalnego konfliktu światowego, a Polsce i Ukrainie wyznaczyły w nim rolę zapalnika.
Bieg wydarzeń najwyraźniej zaczyna przyspieszać, a świadczy o tym decyzja władz USA o rozmieszczeniu czołgów, artylerii i innego sprzętu wojskowego na terenie Estonii, Łotwy, Litwy, Polski, Rumunii i Bułgarii, czyli w krajach frontowych. Decyzja ta wywołała entuzjazm głównych polskich sił politycznych, które od dawna zabiegały o zainstalowanie w Polsce amerykańskiej bazy wojskowej.
Z banderowcami pod rękę
Zintensyfikowany na potrzeby polityki amerykańskiej sojusz Polski z Ukrainą nie jest nowością. Od 1990 roku słyszymy nieustannie, że Ukraina to „strategiczny partner” Polski, a od tzw. pomarańczowej rewolucji w 2004 roku „partnerstwo” to uległo intensyfikacji (z przerwą podczas prezydentury Wiktora Janukowycza w latach 2010-2014). Uzasadniano go zawsze sloganem Jerzego Giedroycia, że „bez wolnej Ukrainy nie ma wolnej Polski”. Przy czym od przewrotu kijowskiego w 2014 roku nie chodzi już o żadną wolną Ukrainę ani o integrację tego kraju z UE, ale o udział Polski w globalnej konfrontacji USA – a szerzej Zachodu – z Rosją. Od początku tego „strategicznego partnerstwa” wisiał nad nim cień OUN/UPA, który w polityce ukraińskiej zyskiwał coraz większe znaczenie, aż dostał swoje pięć minut w historii podczas przewrotu kijowskiego. Przyjmując 9 kwietnia 2015 roku ustawodawstwo heroizujące OUN/UPA, pomajdanowa Ukraina ostatecznie ujawniła swoje banderowskie oblicze. Dlatego należy mówić nie o sojuszu polsko-ukraińskim, ale polsko-banderowskim.
Ustawodawstwo z 9 kwietnia 2015 roku nie tylko ujawniło banderowski kurs władz w Kijowie, ale także zintensyfikowało proces banderyzacji Ukrainy. Nie mówią o tym jedynie polskie media, dla których pomajdanowa Ukraina stanowi niemal wzór demokracji. Prawda niestety jest taka, że ideologia banderowska wypełnia życie publiczne tego kraju od parlamentu po szkoły. Ihor Mosijczuk – zastępca dowódcy pułku „Azow” i deputowany Partii Radykalnej – oświadczył publicznie, że podejrzewani o zabójstwo dziennikarza Ołesia Buzyny dwaj członkowie formacji „Kijów-2” i UNSO powinni otrzymać tytuły Bohatera Ukrainy. Ukraiński portal „Podrobnosti” opublikował fragmenty rozmów członków batalionu specjalnego „Tornado”, w którym opisują oni jak torturowali ludzi, głównie cywilów zatrzymanych podczas walk w Donbasie. 15 maja na You Tube pojawił się filmik pokazujący akademię szkolną w Liceum Fizyczno-Technicznym w Iwano-Frankiwsku (Stanisławów).
Ubrani w czerwono-czarne stroje uczniowie śpiewają piosenkę „My, banderowcy!”. Przepasani są czerwonymi szarfami z napisem „Ja, banderiwec (banderiwka)”. 7 czerwca w tym samym Iwano-Frankiwsku odbyła się uroczysta akademia ku czci weteranów 14. Dywizji Grenadierów (1. ukraińskiej) Waffen-SS „Galizien” („Hałyczyna”). Żyjący jeszcze esesmani ukraińscy byli przedstawiani jako wzór dla walczących w Donbasie batalionów ochotniczych. Już niemal powszechne wśród ukraińskich polityków, urzędników i dziennikarzy stało się noszenie w klapie marynarki kotylionu w czerwono-czarnych barwach OUN-Bandery. Tak wygląda Ukraina, na której dokonano rok temu przewrotu politycznego pod hasłem integracji z Unią Europejską.
Szef ukraińskiego IPN Wołodymyr Wiatrowycz oświadczył Polskiemu Radiu, że zbrodnie wojenne popełniały podobno wszystkie armie walczące w drugiej wojnie światowej i miały one – jak to określił –charakter „indywidualny”. Taki też „indywidualny” charakter miały zdaniem Wiatrowycza zbrodnie UPA popełnione na Polakach. Na tę wypowiedź nie zareagował żaden polski polityk ani dziennikarz. Nie zareagowało również kierownictwo polskiego IPN, które razem z Wiatrowyczem chce wyjaśniać ludobójstwo wołyńsko-małopolskie.
Ten brak reakcji nie dziwi, ponieważ dla polskiej „klasy politycznej” banderowski renesans na Ukrainie od dawna nie jest już żadnym problemem. Problemami są jedynie pamięć o Polakach pomordowanych na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej oraz ci, którzy o tę pamięć za głośno się upominają. Narrację w sprawach ukraińskich narzucają polskiej opinii publicznej ludzie, którzy bardziej nienawidzą Rosję niż kochają Polskę i którzy wszystko oceniają z pozycji radykalnego antykomunizmu i irracjonalnej rusofobii. Jak dalekich horyzontów sięga myśl polityczna, wiedza historyczna i moralność tych ludzi pokazuje przykład Mariusza Cysewskiego – publicysty i byłego działacza KPN – który usprawiedliwiając ustawodawstwo gloryfikujące UPA na Ukrainie stwierdził m.in.: „Przez Ukraińską Powstańczą Armię przewinęło się kilkaset tysięcy żołnierzy z całej Ukrainy [wolne żarty szanowny panie, nie więcej niż 35-40 tys. – BP]. Logicznie, ogromna ich większość na oczy nie widziała Wołynia, Polski i Polaków, a w warunkach okupacji i wojny partyzanckiej zapewne i nie wiedziała o zbrodniach dokonanych na Wołyniu przez część własnych oddziałów [też były to zbrodnie „indywidualne”? – BP]. (…) Jako Polak oddaję honory żołnierzom UPA, walczącym o wolność swego kraju. W jej szeregach zdarzali się i zbrodniarze. Ale to nie oni ważą na ocenie całości. I jeśli komuś nie podoba się rycerski obyczaj, tradycja AK, WiN i Andersa, standardy i wartości cywilizacji, a woli od nich NKWD, KBW, UB i Jaruzelskiego, to rada jest prosta: walizka-dworzec-Rosja. A nie, to – raz sierpem, raz młotem…” (cyt. za:https://sites.google.com/site/wolnyczyn/aktualnosc…).
Zażądanie przez posłów PiS od parlamentarzystów ukraińskich potępienia ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego i opuszczenie obrad Zgromadzenia Parlamentarnego Polski i Ukrainy w związku z brakiem ich zgody na taki krok należy odnotować pozytywnie. Jednakże w kontekście dotychczasowej polityki PiS w sprawach ukraińskich nie można wykluczyć, że posunięcie to zostało podyktowane strategią kampanii wyborczej. Ostatecznie wspomniane Zgromadzenie przyjęło 22 czerwca 2015 roku deklarację „popierającą reformy ukraińskie, potępiającą rosyjską agresję, wzywającą do pełnej realizacji porozumień mińskich, uwolnienia Nadii Sawczenko, reagowania na rosyjską propagandę”, co wiernie oddaje obraz polskiej polityki wschodniej.
Scenariusz rozpadu Ukrainy
Wbrew sielankowemu obrazowi pomajdanowej Ukrainy, który prezentują polskie media, państwo to pogrąża się w coraz większym kryzysie politycznym, społecznym i gospodarczym. Wszystkie problemy tego kraju, które miały zniknąć dzięki zwycięstwu majdanowej rewolucji, nie tylko, że nie zostały usunięte, ale narastają. Przede wszystkim korupcja i oligarchizacja. Dodać do tego trzeba jeszcze katastrofalny stan finansów i gospodarki, grabież majątku państwowego, rosnącą przestępczość oraz brutalne tłumienie przez reżim w Kijowie wszelkich przejawów opozycji i protestu społecznego. Szczytem groteski było mianowanie byłego prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilegogubernatorem obwodu odeskiego.
Prezydent Poroszenko postawił przed nowym gubernatorem zadanie zlikwidowania w ciągu roku korupcji i niesprawiedliwości, zreformowania gospodarki oraz oczywiście powstrzymania „rosyjskiej agresji”, która ma nadejść z Krymu. Jest to o tyle zabawne, że Saakaszwili nie potrafił rozwiązać tych problemów, o „rosyjskiej agresji” nie wspominając, kiedy w latach 2004-2007 oraz 2008-2013 był prezydentem Gruzji.
Kijowski reżim reprezentuje głównie interesy oligarchii, popieranej przez amerykańskiego patrona, który spodziewa się m.in. zrobienia świetnego interesu na dostawach broni i tzw. prywatyzacji ukraińskiej gospodarki. W sytuacji rozkładu państwa władza w Kijowie deklaruje wydanie co najmniej 5 proc. budżetu na uzbrojenie armii, co grozi dalszą zapaścią gospodarczą. Większość polskich polityków i dziennikarzy najprawdopodobniej nie ma świadomości tego, że wielkimi krokami zbliża się dzień kolejnej rewolucji na Ukrainie. W przeciwieństwie do sponsorowanych rewolucji z 2004 i 2014 roku ta będzie rewolucją autentyczną.
Będzie to spontaniczne wystąpienie socjalne, które zostanie wykorzystane przede wszystkim przez neobanderowców do całkowitego opanowania władzy w państwie. Taki bieg wypadków może przyspieszyć proces dezintegracji Ukrainy i wyłaniania się z niej kolejnych tworów quasi-państwqowych. Przy granicy z Polską mogą powstać przynajmniej dwa takie państewka: Republika Zachodnioukraińska i Ruś Karpacka. Konsekwencją kryzysu politycznego i rozpadu państwa będą setki tysięcy uchodźców, którzy w pierwszej kolejności skierują się do Polski. Na to w Warszawie nikt nie jest przygotowany, bo takiego scenariusza nie bierze się tam na poważnie pod uwagę.
Konflikt światowy
Banderowskie oblicze pomajdanowej Ukrainy zostało w końcu dostrzeżone w USA, co spowodowało zablokowanie przez Kongres dostawy przenośnych zestawów rakietowych dla ukraińskich sił zbrojnych. Komentując przyjęcie swojego wniosku w tej sprawie kongresman John Conyers jr. stwierdził, że pomoc wojskowa i szkolenia zostają zawieszone, „aby upewnić się, że ich adresatem nie jest neonazistowski batalion [pułk – BP] Azow”. Dodał, że doświadczenie uczy, iż „nadmierna pomoc wojskowa i militaryzacja może destabilizować sytuację i uderzać ostatecznie w nasze interesy narodowe” (kresy.pl, 12.06.2015). Stany Zjednoczone mogą sobie pozwolić na taki komfort, dyktowany niewątpliwie względem na opinię publiczną, ponieważ w Europie Środkowej mają podwykonawców swojej polityki, którzy nie cofną się przed najdalej idącą współpracą z władzami w Kijowie.
W Polsce pułk „Azow” cieszy się ogromną sympatią. Wystarczy przeczytać artykuł na jego temat w polskiej Wikipedii oraz wpisy na różnych portalach określających się prawicowymi, których publicyści definiują prawicowość jako nieprzejednaną wrogość do Rosji i bezkrytyczne uwielbienie Ukrainy. Zresztą nie tylko pułk „Azow” jest w Polsce komplementowany, o czym świadczy chociażby artykuł w „Tygodniku Powszechnym” przedstawiający batalion im. Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów jako wielkich przyjaciół Polski (Monika Andruszewska, „Reportaż spod Doniecka: byliśmy w batalionie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów”, tygodnik.onet.pl, 26.02.2015). Z artykułu tego dowiedziałem się m.in. o przekazaniu temu batalionowi biało-czerwonej flagi przez posłankę PiS Małgorzatę Gosiewską. Ochotników z Polski walczących po stronie separatystów ściga prokuratura, natomiast ochotnik walczący w batalionie „Donbas” jest przedstawiany jako bohater i polski patriota (Agnieszka Lichnerowicz, „Polak walczy w Donbasie po ukraińskiej stronie”, metro.gazeta.pl, 3.03.2015).
Pomimo protestów części polskiej opinii publicznej przeciwko wojnie na Ukrainie, a właściwie wojnie światowej – ponieważ jest ona częścią globalnej rozgrywki – cały czas konsekwentnie forsowana jest polityka zaangażowania Polski w działania wojenne. Mamy do czynienia z pozornie łagodnymi, ale faktycznie aktywnymi formami zaangażowania, jak wysyłanie ekspertów wojskowych i broni, współpracą w zakresie produkcji uzbrojenia, tolerowaniem ochotników walczących po stronie ukraińskiej oraz pomocą finansową, której rozmiary są ukrywane przed polskim społeczeństwem. Angażując kraj w konflikt militarny, polska „partia wojny” tworzy ewidentne zagrożenia i działa wbrew interesowi Polski. Absurdem polskiej polityki jest brak zrozumienia roli mediatora oraz ciągła eskalacja działań antyrosyjskich i narracji rusofobicznej. Sternicy tej polityki nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć, że interesem Polski jest trzymać się jak najdalej od globalnego konfliktu – jak czynią to Czechy, Słowacja i Węgry – a nie odgrywać rolę kraju frontowego i inicjującego działania zaczepne.
Scenariusz konfliktu zarysowuje się coraz bardziej niebezpiecznie. Jego przyczyną, najogólniej rzecz biorąc, jest to, że w rezultacie m.in. globalnego kryzysu gospodarczego kończy się świat zdominowany po 1991 roku przez Stany Zjednoczone. Inicjatorem globalnego konfliktu są siły, które nie chcą się pogodzić z perspektywą utraty przez USA statusu jedynego hegemona i powrotu do świata dwu- lub nawet wielobiegunowego. W ostatnim czasie doszło do zmian doktryn obronnych w Chinach i Rosji. Zmiany doktryny wojennej zostały zainicjowane również przez NATO i Niemcy. Idą one w kierunku podwyższenia gotowości bojowej i są elementem coraz bardziej agresywnych przygotowań do trzeciej wojny światowej.
4 kwietnia 2015 roku George Soros w wywiadzie dla „Die Welt” zażądał większego zaangażowania UE w konflikcie na Wschodzie. Stwierdził, że „dla powstrzymania Rosji” należy zrobić wszystko, aż „do udziału w bezpośredniej konfrontacji militarnej z Rosją”. 21 kwietnia największe stronnictwo w Parlamencie Europejskim, czyli Europejska Partia Ludowa (EPP) – do której należą PO i PSL – przyjęła uchwałę o konieczności większego zaangażowania w konflikt z Rosją, uznając ten kraj za wroga UE. „Musimy wyjaśnić, że tak, jesteśmy gotowi iść na wojnę za to, co uważamy za żywotne zasady przyszłości Europy” – czytamy we wspomnianej uchwale. Wpływowi politycy EPP wystąpili z postulatem powrotu do nuklearnego zastraszania. W związku z tym, że UE nie dysponuje arsenałem nuklearnym, ani nawet własnymi siłami zbrojnymi, chodzi tu o arsenał NATO, a ściślej USA. 27 maja przewodniczący Komitetu Wojskowego NATO – czeski gen. Petr Pavel – zapowiedział, że w przypadku agresji ze strony Rosji Sojusz Północnoatlantycki użyje przeciw niej broni nuklearnej. Z tą wypowiedzią współbrzmią słowa Edwarda Lucasa, wiceszefa amerykańskiego Center of European Policy Analysis (CEPA). Podczas międzynarodowej konferencji poświęconej globalnemu bezpieczeństwu GLOBSEC 2015 (Bratysława, 19-20 czerwca) powiedział on, że „Polska będzie bezpieczniejsza, jeśli będzie miała na swoim terytorium amerykańskie głowice nuklearne”.
Nietrudno sobie wyobrazić, że Rosja zareaguje na rozmieszczenie amerykańskiej broni nuklearnej w Polsce – skąd rakieta z głowicą jądrową doleci do Moskwy w cztery minuty – tak jak USA zareagowały na instalację radzieckich rakiet na Kubie w 1962 roku. Nowa doktryna obronna Rosji zakłada odpowiedź z użyciem broni nuklearnej na atak ze strony NATO nawet w przypadku, gdy będzie to atak tylko z wykorzystaniem broni konwencjonalnej.
Co jakiś czas w polskich mediach występują różni podżegacze wojenni, jak np. właściciel agencji wywiadowczej „Stratfor” George Friedman, strasząc polskie społeczeństwo nadciągającą agresją ze strony Rosji i udzielając dobrych rad. Najogólniej sprowadzają się one do zwiększenia wydatków na obronność i zaakceptowania amerykańskiej obecności wojskowej w Europie Środkowej.
Niestety nic nie wskazuje, by odejście od samobójczego pchania się Polski w konflikt globalny było realne. Polską scenę polityczną zdominowała „partia wojny”, do której należą wszystkie główne siły polityczne, zarówno sprawujące władzę jak i będące w opozycji. Nie wierzę w zmianę polityki w sprawach ukraińskich po ewentualnym przejęciu władzy przez PiS, ponieważ nie jest tajemnicą, że partia ta ma powiązania z najbardziej skrajnymi siłami politycznymi w USA – prącymi od lat do konfliktu światowego – czyli tzw. neokonserwatystami. Sojusz polsko-banderowski będzie się zatem umacniał i prędzej czy później doprowadzi do katastrofy. Polscy politycy nie stawiają pytań. Wolą szermować frazeologią konfrontacji i agresywnej polityki amerykańskiej, co może doprowadzić do eskalacji kryzysu ukraińskiego na skalę zagrażającą wojną światową.
Bohdan Piętka
Myśl Polska, nr 27-28 (5-12.07.2015)
za:http://www.mysl-polska.pl/526