Pirotechnik od tupolewów nie żyje - Sob 17 listop 2012.jpg
Wiedza zmarłego w Kazachstanie pirotechnika, funkcjonariusza BOR mogła mieć znaczenie - uważają pełnomocnicy rodzin smoleńskich. BOR przyznaje, że Adam A. zajmował się sprawdzaniem rządowych tupolewów. Zarówno przed katastrofą, jak i po niej. BOR zastrzega, że nie uczestniczył jednak w operacjach bezpośrednio przed wylotami do Katynia dwa lata temu. Były szef BOR Pawlikowski znał zmarłego funkcjonariusza BOR od dawna. Pamięta, że brał udział w badaniach obiektów pod kątem zabezpieczenia pirotechnicznego.
Została już przeprowadzona sekcja zwłok. Ale śledczy czekają na jej szczegółowe wyniki, które wpłyną mniej więcej za miesiąc. Jak się okaże, że zgon miał charakter naturalny, to nie będzie sensu prowadzić sprawy - mówi prokurator.
Adam A. mógł odnieść uraz głowy, przez kilka dni czuł się źle, miał torsje, ból głowy. Według doniesień medialnych, miał zostać pobity w restauracji.
Prokuratura nie dysponuje takimi danymi i stwierdza, że biegli nie stwierdzili urazów mechanicznych. Ze wstępnych ustaleń wynika, że śmierć tego człowieka nie miała charakteru przestępczego.
Prokuratura zapowiada dalsze działania, ale dopiero po wynikach sekcji. Były szef BOR uważa, że takie działania powinny już nastąpić. - Przy podobnych wydarzeniach z przeszłości prokuratura wcześniej podejmowała odpowiednie czynności i występowała o pomoc prawną - wskazuje Pawlikowski.
Prokuratura przyznaje, że w Kazachstanie przeprowadzono już sekcję zwłok funkcjonariusza.
- Nasza sekcja była już drugą sekcją - stwierdza rzecznik. Ale nie posiada jej wyników, bo należałoby wystąpić w tej sprawie o pomoc prawną.
http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/15374,pirotechnik-od-tupolewow-nie-zyje.html