17/06/2014 4 miliardy złotych kosztuje ”bezpłatny’ podręcznik wydany przez ministerstwo edukacji na czele którego stoi pani Joanna Grażyna Kluzik-Rostkowska, związana z Platformą Obywatelską, a wcześniej z Prawem i Sprawiedliwością- w międzyczasie zaś z Polską, która Jest Najważniejsza. Bardzo sprytna pani minister- i Panu Bogu świeczką i diabłu ogarek. Byleby na szczycie drabiny, byleby nie na dole. Zresztą z dołu- co tam widać! Z góry rozpościera się wspaniały widok i nie trzeba wspinać się po szczeblach. W swojej karierze nie była przeciwko propagandzie homoseksualnej w szkołach, popierała też In vitro. Teraz wydaje ogromne sumy na „bezpłatne” podręczniki w szkołach. Ale co ciekawe: związki zawodowe w Wydawnictwach Szkolnych i Pedagogicznych postawiły pani Joannie Grażynie Kluzik Rostkowskiej szereg zarzutów w związku z tym” bezpłatnym” podręcznikiem za te głupie 4 miliardy złotych. Że anonimowi recenzenci, że łamanie prawe autorskich i do tego alarmują, że ginie wolny rynek książki szkolnej(!!!) Że anonimowi recenzenci, że łamanie praw autorskich, ale, że ginie wolny rynek(???) Tego jeszcze w związkach zawodowych nie grano.? Co prawda pan Donald Tusk był kiedyś” liberałem” obecnie znajduje się na pozycjach socjaldemokraty z przechyłem w kierunku pełnego socjalizmu ustawionego na komunizm, ale jaki stres musi przezywać ten człowiek skoro uczestniczkę jego rządu atakują związki zawodowe. Czy to nie wstyd nawet dla przeszłego” liberała”? Normalny liberał spaliłby się ze wstydu- ale nie pan premier Donald Tusk. Ten to wstydu nie ma za euro- jako wielki Europejczyk. Tyle ile kwestii wygłosił przez lata, za które normalny człowiek powinien się wstydzić? A on idzie w zaparte i pcha Polskę ku bankructwu… A teraz zawstydzają go związki zawodowe, które alarmują, że ginie wolny rynek, a przecież naturą związków zawodowych jest działanie przeciwko wolnemu rynkowi. Tak jak działa od siedmiu lat pan premier Donald Tusk. Teraz zwracają mu uwagę związki zawodowe domagające się w sprawie podręczników wolnego rynku. Ale o 4 miliardach jakoś mało się mówi Te cztery miliardy złotych z budżetu państwa- też ma mało wspólnego z wolnym rynkiem. Po prostu biurokracja się rozrzuca- co ma w swojej naturze. Rozrzutność biurokracji to stała cecha socjalizmu. Ale taki pan Adam Struzik-marszałek Mazowsza- wcale, ale to wcale się nie rozrzuca.. Co prawda nie ma pieniędzy i pożycza od banków, żeby zapłacić pracownikom budżetowym- doprowadził Mazowsze do bankructwa swoimi rządami, ale urząd rzecznika dyscypliny finansów publicznych orzekł, że marszałek Mazowsza nie złamał dyscypliny finansów publicznych, odmawiając płacenia rat janosikowego, gdyż jeśli łamie się przepis uznany za niekonstytucyjny, to nie ma mowy o naruszeniu dyscypliny finansów publicznych. Aha? Jeśli się łamie niekonstytucyjny, to można.! Co innego gdyby był konstytucyjny- wtedy to zupełnie co innego. Czy w tym burdelu da się żyć? Oczywiście , że się da! Mimo Konstytucji. ”Obywatele” już nie zwracają uwagi co się wokół nich dzieje. Mają to wszystko w nosie- i nie ważne czy nos jest konstytucyjny, czy też nie jest konstytucyjny. Kto ma nosa do burdelu- omija go wielkim łukiem. Nie dość, że janosikowe- to jeszcze Janosikiem został szef Mazowsza—marszałek Struzik, który przy każdej wypowiedzi marszczy czoło sprawiając wrażenie jaki to jest zatroskany. Wszyscy socjaliści wydający bezrozumnie pieniądze skonfiskowane”obywatelom” wyrażają zatroskanie. Wielcy socjaliści- wielki socjalizm. Oczywiście pieniądze przekazywane z jednego regionu do innego- to nie jest dobry pomysł- w ramach tzw. zrównoważonego rozwoju. To są pieniądze źle wydane- pieniądze stracone. Bo jaki może być pożytek z pieniędzy przekazywanych jednej biurokracji – innej biurokracji, ponad głowami podatnika? I jaki może być pożytek, że jednemu regionowi się zabiera, a innemu daje? Powstają tylko straty przy przekazywaniu tych pieniędzy, nie licząc strat powstałych w wyniku złego alokowania pieniędzy przez biurokrację- budując na przykład zoo i wpędzając gminę w kolejne wydatki. Biurokracja zawsze wydaje źle pieniądze. Pan marszałek, wiedząc, że obowiązuje złe prawo polegające na oddawaniu pieniędzy innym regionom, w wydatkach powinien uwzględnić ten fakt, a nie bagatelizować prawo- nawet złe. W końcu ktoś uchwalił demokratycznie prawo zwane janosikowym, od nazwy dezertera z armii austriackiej, którzy rzekomo jednym zabierał, a innym dawał. Nie wiem czy dawał, ale na pewno okradał. I za to został powieszony za żebro na haku. Złodziejstwo jest złodziejstwem, czy to nie uchwalane, czy to uchwalane demokratycznie. Szczególnie w demokracji- ustroju opartym na kradzieży. No i co może wynikać z kradzieży? Paserstwo demokratycznego państwa prawnego. Jak tylko pani Joanna Grażyna Kluzik- Rostkowska przetrwoni te 4 miliardy złotych, to myślicie Państwo, że na tym poprzestanie? Niedoczekanie! Znowu socjaliści wymyślą kolejny” darmowy” podręcznik, albo inny sposób przetrwonienia naszych pieniędzy. Ta kobieta jest gotowa na wszystko- kiedyś popierała In vitro, a z ministrem Giertychem kłóciła się w sprawie propagandy homo w szkołach. Była „za”! I była wtedy w „ prawicowej” partii o nazwie Prawo i Sprawiedliwość. Im jest wszystko jedno gdzie są. No bo co za różnica? Chodzi o to, żeby być. I realizować wytyczne nadane naszemu państwu, gdzieś poza konstytucyjnymi organami państwa. Bo widać już po dwudziestu kilku latach, że niezależnie od ekipy- sprawy idą w tym samym kierunku. W kierunku na bankructwo. Bo” piękniejsza od Polski jest ucieczka od Polski” jak twierdził w roku 1987 pan premier Donald Tusk, który jeszcze wtedy nie był premierem, a obecnie twierdzi w sprawie ostatnich podsłuchów, że nic się nie stało, Belka i Sienkiewicz nie złamali prawa, a prawdopodobnie winnym całości okaże się szef restauracji ”Sowa i przyjaciele”- to on mógł zainstalować podsłuch bez zgody służb specjalnych. Bo podsłuchy można instalować, byleby była zgoda służb specjalnych .A jak nie mają zgody, to sami sobie ją wydają.
W’ wolnej Polsce”, o której pan Bartłomiej Sienkiewicz powiedział podczas narady z panem Belką, że” państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje” wszyscy jesteśmy wolni i suwerenni, nawet pan Adam Małysz, który został sportowcem „wolnej Polsce”, obok innych wolnych sportowców- też w „ wolnej Polsce”. Propaganda to straszna rzecz! Tyle kłamstwa ile zawiera w sobie??? Dlatego plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi… WJR
Belka pogrąża Tuska w sprawie Amber Gold
1. Prezes NBP Marek Belka niejako przy okazji dealu z ministrem Bartłomiejem Sienkiewiczem w sprawie odwołania Rostowskiego i finansowania długu publicznego przez bank centralny, pogrąża premiera Tuska w sprawie Amber Gold.
Zarówno bezpośrednio w tej rozmowie jak i w wywiadach dla różnych mediów w następnych dniach, stwierdzał stanowczo „Donald Tusk wiedział, że Amber Gold to piramida finansowa”. Ba mówił równie stanowczo, że uprzedzał premiera Tuska o tej sprawie na parę miesięcy przed jej wybuchem.
2. Przypomnijmy zatem jak premier Tusk na konferencji prasowej w połowie sierpnia 2012 roku, bronił się przed jakimikolwiek podejrzeniami o związki jego i jego syna z liniami OLT Express i Amber Gold. Przez większość czasu Tusk opowiadał jak ciężko mają jego dzieci ale są już dorośli i pracują na własny rachunek, on skrzętnie oddziela rolę premiera i ojca, a w sprawie Amber Gold miał informacje od służb ale nie odbiegały one od tego co w tej sprawie teraz można znaleźć w mediach. Nie dostrzegał ewidentnego nepotyzmu związanego zatrudnieniem bez konkursu swego syna Michała w gdańskim porcie lotniczym będącym spółką przedsiębiorstwa państwowego Polskie Porty Lotnicze i samorządów województwa pomorskiego, Gdańska, Sopotu i Gdyni, w których Platforma samodzielnie sprawuje władzę. Nie dostrzegł także konfliktu interesów do jakiego doprowadził jego syn i jego szef prezes gdańskiego portu lotniczego, który rekomendował go do zatrudnienia w prywatnych liniach, które korzystały z tego portu lotniczego. W porcie lotniczym bowiem Michał Tusk zajmował się pozyskiwaniem kontrahentów, a więc właśnie kolejnych linii lotniczych, a w OLT Express doradzał jak obniżyć koszty korzystania z infrastruktury lotniskowej w portach do których te linie latały czyli mówiąc, wprost działał na niekorzyść swojego pierwszego pracodawcy.
3. Teraz już wiemy, że premier Tusk po wielokroć na tej konferencji mijał się z prawdą, mówiąc o tym ,że służby dostarczały mu informacji o Amber Gold i OLT Express ale w zasadzie tylko takich o jakich pisały media. Media bowiem zaczęły informować o problemach OLT Express i ich właścicielu Amber Gold dopiero w sierpniu 2012 roku, a jego syn zrezygnował z oferty zatrudnienia w OLT Express w styczniu 2012, uzasadniając to Marcinowi Plichcie odradzeniem mu tego kroku przez rodzinę (najprawdopodobniej właśnie przez ojca). Michał Tusk przyjął jednak tę pracę w marcu 2012, stwierdzając jak mówił Plichta (właściciel Amber Gold i pośrednio OLT Express), „że zdanie ojca go już nie interesuje i chce budować własną markę”. Już wtedy polskie służby specjalne musiały wiedzieć, że OLT Express, chcą przejąć linie lotnicze PLL LOT i że stoi za tym potężny oligarcha ukraiński Igor Kolomoyski, powiązany z kolei ze służbami rosyjskimi. Premier Tusk musiał mieć tego rodzaju informacje i zapewne dlatego przestrzegał syna przed wiązaniem się z OLT Express i Amber Gold, trudno jednak zrozumieć dlaczego nie spowodował, żeby odpowiednie instytucje zablokowały możliwość „wyłudzania pieniędzy” od zdezorientowanych agresywną reklamą drobnych ciułaczy, przez swoistą piramidę finansową.
4. Teraz wiemy już, że nie tylko służby specjalne ale także prezes NBP Marek Belka i to w poważnej rozmowie, ostrzegał premiera Tuska przez Amber Gold, informując go, że to piramida finansowa. Mówił mu także, o liniach OLT Express, których właścicielem był Amber Gold, że ich ekspansywna polityki pozyskiwania klientów dzięki dumpingowym cenom sprzedawanych biletów, doprowadzi je do bankructwa, co grozi skandalem na dużą skalę. Premier Tusk z tymi informacjami nie zrobił nic, a kiedy doszło do upadłości OLT Express, a później Amber Gold, publicznie mówił, że wiedział o tych przedsięwzięciach tylko tyle ile dowiedział się z mediów. Dopiero teraz po ponad 2 latach od tamtych wydarzeń, miejmy nadzieję przyjdzie premierowi Tuskowi, ponieść konsekwencje tej niefrasobliwości, a może i czegoś więcej. Kuźmiuk
Teraz Tusk musi usunąć Sikorskiego
Belka „Polska czasami jawi mi się jako luźna federacja niezależnych księstewek, niezależnych instytucji, których każdy ma na myśli swój własny punkt widzenia, czasami nawet interesy, a interes państwa się gdzieś gubi „..(źródło )
„Niemiecki publicysta "New York Timesa" wzywa europejskich polityków do wyboru Radosława Sikorskiego na szefa unijnej dyplomacjiWedług piszącego dla "New York Timesa" i "Die Zeit" komentatora Clemensa Wergina, szef polskiego MSZ byłby najlepszym kandydatem do objęcia funkcji wysokiego przedstawiciela ds spraw zagranicznych UE. „...”Autor podkreśla, że Sikorski "nie jest najbardziej dyplomatycznym z dyplomatów" i nie boi się odważnych słów, jak wtedy, gdy ostrzegał Brytyjczyków przed "głupotą" wychodzenia z Unii Europejskiej lub gdy wzywał Niemców do podjęcia przywództwa w obliczu kryzysu. Przypomina również o dobrych kontaktach Sikorskiego w Waszyngtonie i jego doświadczenie, przez co, w przeciwieństwie do Catherine Ashton, nie musiałby się uczyć dyplomacji.Wergin zwraca też uwagę na to, że wybranie Polaka jako czołowego dyplomaty UE byłoby w kontekście sytuacji na Wschodzie mocnym sygnałem wysłanym Rosji.” ...(więcej
„Siergiej Markow napisał też o podróży Sikorskiego do Afganistanu w 1986 r. Szef polskiego MSZ pracował jako dziennikarz dla brytyjskich mediów. Według rosyjskiego politologa, Sikorski od 1984 r. był agentem MI-6 (brytyjskiego wywiadu) i używał zawodu dziennikarza jako przykrywki do wykonywania zadań wywiadowczych w Afganistanie. Rosjanin zarzucił też polskiemu ministrowi, że podczas pobytu w Afganistanie (gdy trwała interwencja wojsk sowieckich w tym kraju) nawiązał on kontakt z CIA oraz z mudżahedinami. „...(więcej )
kwiecień 2014 roku Foreign Policy Michael Weiss „ Czy Radek Sikorski może uratować Europę „ Poznaj wykształconego na Oxfordzie Ministra Spraw Zagranicznych walczącego o zmuszenie chwiejnego kontynentu do postawienia się Rosji „ …..”Warszawa. Polska . Radek Sikorski znajdował się w centrum ukraińskiej rewolucji od samego początku „...” Były studencki aktywista ,który polegał na zachodniej demokracji w sposób ekstremalny – uzyskał azyl w Wielkiej Brytanii po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce w 1981 roku .”...” Sikorski wydaje się prawdopodobnym sukcesorem Catherine Ashton , ministra spraw zagranicznych Unii Europejskiej „...” Sprawy nie idą w dobrym kierunku , odkąd Rosja odmówiła Polsce zwrotu wraku naszego Air Force One .Pretekstem jest dalsze prowadzenie przez Rosję dochodzenia – powiedział , ale w rzeczywistości oni trzymaj wrak jako zakładnika do czasu aż nasza prokuratura oczyści ich personel naziemny od jakiejkolwiek winy . To jest oczywiście tylko moje( Sikorskiego ) przypuszczenie „..(źródło)
16 czerwiec 2014 roku . Newsweek Jakub Korejba „ Czy Sikorski nawróci Rosję „Szef polskiego MSZ przyjechał do Rosji głosić dobrą, europejską nowinę, ale sądząc po komentarzach przyjęty został jak jeździec nadciągającej z Waszyngtonu antyrosyjskiej Apokalipsy.”...”Jednym z największych sukcesów polskiego ministra jest fakt, że wbrew najgłębszemu pragnieniu ignorowania istnienia niepodległej Polski, zarówno rosyjska opinia publiczna, jak i przedstawiciele elity niezwykle emocjonalnie zareagowali na jego wypowiedzi. Z punktu widzenia Moskwy, najlepiej byłoby, gdyby Polska nie istniała. I w kontaktach z Europą rosyjskie władze konsekwentnie starają się trzymać wobec naszego kraju linię udowadniającą „przejściowość” i brak racjonalności w polityce tego „państwa sezonowego”. Dlatego właśnie, każdy moment, w którym z Polską należy dyskutować jest dla nich tak bolesny i pewnie niedługo zaczną na naszego ministra reagować alergicznie na równi z rzekomo od lat planującym „rozbicie Rosji” Zbigniewem Brzezińskim. Sikorski posiada bowiem jedną, niezwykle irytującą z punktu widzenia Kremla cechę: niezależnie od skrajnie dobrych lub złych emocji, które budzi u odbiorców, nie pozwala się ignorować i zmusza do zajęcia stanowiska wobec siebie i siłą rzeczy wobec Polski. „....”Wypowiedzi naszego ministra stały się najbardziej pikantnym tematem rozmowy, która stanowiła kulminacyjny punkt sobotniego wydania telewizyjnego programu „Postscriptum”. Na pierwszy rzut oka można po prostu powiedzieć, że w programie tym, prowadzący i jego gość omawiali aktualne kwestie polityki międzynarodowej. Tak się jednak składa, iż żadnego z nich nie można nazwać po prostu „gadającą głową”, ponieważ pierwszy jest przewodniczącym Komitetu Spraw Zagranicznych Dumy a drugi rosyjskim ministrem spraw zagranicznych. Warto także pamiętać, że „Postscriptum” nie jest zwykłym programem. Jest to w istocie swoiste „słowo na niedzielę” czyli zestaw obowiązujących prawd wiary, które każdy Rosjanin powinien wyznawać komentując bieżące wydarzenia polityki światowej. „...”Po opublikowanym także na stronie rosyjskiego MSZ wywiadzie, można zorientować się, że Aleksiej Puszkow i Siergiej Ławrow dogłębnie przejęli się słowami polskiego ministra. Według nich Sikorski „niestosownie” i „w sposób nielicujący z powagą urzędu” śmiał wyrazić opinię, że miejsce Rosji jest w Europie a obserwowane ostatnio nerwowe ruchy w stronę Azji są sprzeczne z jej interesami i międzynarodową tożsamością. „...(źródło )
„Niemcy to koń trojański Rosji w Europie -mówił szef MSZ Radosław Sikorski zastępcy sekretarza stanu USA. Te ostre słowa dziwią, bo za rządów Donalda Tuska, RP szybko odmroziła stosunki z RFN, co było też zasługą ministra - stwierdza "Gazeta Wyborcza".Ujawniona przez WikLeaks amerykańska depesza z 2008 r. dotycząca m.in. szczytu NATO w Bukareszcie. "Minister cierpko zauważył, że gdy Polska wchodziła do UE w 2004 r., wielu oskarżało, że jest koniem trojańskim USA w Europie. Ale w NATO jest inny koń trojański" - czytamy w depeszy. Niemcy "wydają się mieć układ z Rosją" - dodał Sikorski. "A w zamian niemieckie koncerny robią interesy w Rosji na setki miliardów euro" - cytuje autor depeszy ministra.- Źle, że te słowa wyszły na jaw. Znajdą się teraz u nas idioci, którzy powiedzą: "Ci Polacy nie są wcale tacy OK. Za plecami skarżą się na nas Amerykanom" - mówi "GW" niemiecki dyplomata. ...wrzesień 2011 ..( więcej )
maj 2006 „ To absurdalne i szkodliwe - oburzają się niemieccy politycy na szefa MON Radka Sikorskiego, który porównał budowę gazociągu bałtyckiego do paktu Ribbentrop - Mołotow. Sikorskiego krytykuje też Komisja Europejska „....”Swego porównania min. Sikorski użył w niedzielę podczas brukselskiego szczytu amerykańskiego-europejskiego. Krytykował budowę przez Rosjan i Niemców gazociągu na dnie Bałtyku. Ponieważ gazociąg połączy obydwa kraje omijając Polskę, kraje nadbałtyckie oraz Białorusi i Ukrainę Warszawa obawia się, że w ten sposób Rosja zyskuje narzędzie pozwalające szantażować sąsiadów zakręceniem kurka w gazociągach lądowych nie czyniąc przy tym szkody Niemcom. Sikorski stwierdził, że "Polska jest szczególnie wrażliwa na punkcie korytarzy i porozumień ponad naszymi głowami". - To była tradycja Locarno, to jest tradycja paktu Ribbentrop - Mołotow. Nie chcemy powtórki - mówił. Powiedział też, że Polska bezskutecznie prosiła kanclerz Angelę Merkel, by wstrzymała inwestycję. „...”Kilkuset zebranych w hotelu Conrad mu przyklasnęło. - Jeśli jeden członek UE podpisuje tak kluczową umowę bez zgody innych członków to nie dzieje się dobrze - komentował pijąc w stronę Niemiec Andris Piebalgs, łotewski komisarz UE ds. energii. „...”Ale gdy porównanie min. Sikorskiego wyszło poza gmach hotelu zrozumienia już nie było. Piebalgs wyparł się, że krytykował Niemcy i gazociąg.”. ...(więcej )
Radosław Sikorski „ Gen. Jaruzelski prosił ich o inwazję, gdyby stan wojenny się nie udał. Stan wojenny był optymalny i dla Jaruzelskiego, i dla Rosjan. Dlatego dostał order Lenina jako jedyny człowiek „..”Nie zgodziliśmy się na zapisy o spółkach rosyjskich… Byliśmy pierwszym rządem, który powiedział, że Polska chce przystąpić do NATO. (…) Wałęsa popełnił błąd, że nie potrafił powiedzieć w sposób uroczysty i uczciwy powiedzieć Polakom, że miał momenty słabości… Gdyby to powiedział, nie musiałby brać udział w takim obaleniu rządu Jana Olszewskiego ….(więcej )
Tomasz Parol „ Z ujawnionych rozmów wynika, że do tamtego roku cerberem zabezpieczającym interesy zachodniej finansjery w Polsce, trzymającym Tuska za uzdę z pozycji łapy na budżecie i teki wicepremiera był hrabia Vincent Rostowski. Prawdopodobnie był on warunkiem pozyskiwania przez PO funduszy z zewnątrz na kolejne kampanie wyborcze, zabezpieczenia przychylności mediów i przygotowania Tuskowi miekkiego lądowania w międzynarodowych strukturach finansowych lub UE. Niestety z czasem to nie wystarczyło, Tusk zrozumiał, że oto z kariery na zachodzie nici, pieniądze się kończą i nowych nie będzie, a na dodatek pojawia się wielki problem finansowy w kraju, który może być gwoździem do jego trumny w wyborach 2015.Nastąpił więc u Tuska konflikt jego interesów osobistych (i osobistych jego najbliższych współpracowników) z interesami jego dotychczasowych mocodawców z Niemiec, Wielkiej Brytanii, USA, Izraela czy Bóg wie skąd jeszcze. Konflikt strukturalny, bo zmuszający Tuska do weryfikacji układu w jaki się uwikłał, lub w jaki został wstawiony (pamiętacie agenta Oskara jakieś 25 lat temu. Słowem: bliższa koszula ciału.I właśnie dlatego Tusk wysłał Sienkiewicza do Belki, o którym wszyscy wiedzieli, że uznaje ustawę o NBP – wdrożoną przez finansjerę zachodnią rzutem na taśmę 29 sierpnia 1997 r. na dwa miesiące przed dojściem do władzy AWS-u – za wyjątkowo fatalną. Marek Belka pisał nie raz, że kiedy z gospodarki ucieka kapitał i rządowym obligacjom grozi przecena, bank centralny powinien mieć możliwość wkroczyć do akcji, aby rosnące koszty obsługi długu nie wpędziły państwa w niewypłacalność, co będzie stabilizowało w ten sposób rynek obligacji, kosztem zysków dla spekulantów zagranicznych.”...(źródło )
Wpolityce.pl Czy Donald Tusk próbował osłonić syna i kłamał mówiąc, że o aferze Amber Gold dowiedział się z mediów? Według Marka Belki, premier został przez niego ostrzeżony, że to piramida finansowa. W nagraniach ujawnionych przez „Wprost” ten wątek poruszany jest w rozmowie Belki z ministrem spraw wewnętrznych Bartłomiejem Sienkiewiczem.
Marek Belka: Ciekaw jestem, jak by to wyglądało u nas, gdyby sytuacja była podobna. Chociaż była podobna. Tylko jak to zawsze mówią, jaki kraj, taki terroryzm, więc jaki kraj, takie awantury. Młody Tusk się okazuje jest zatrudniony w firmie, kurwa, nie wiadomo jakiej.
Bartłomiej Sienkiewicz: OLT.
MB: Nawiasem mówiąc, ja o tym nie wiedziałem. Ale kilka miesięcy przed faktem zadzwoniłem do Donalda i powiedziałem mu, że sprawa Amber Goldu jest dość poważna, że jest to piramida finansowa, ale poważniejsza ze względu na to, że oni są właścicielami tego szybko rozwijającego się OLT Express. Że będzie jakaś awantura z tym OLT Expressem, ale przeszło na tematy związane…
W dalszej części rozmowy Sienkiewicz wraca do zapaści budżetowej państwa. Istotą rozmowy jest to, że szef MSW prosi szefa banku centralnego o pomoc w zasypaniu dziury budżetowe. Dopytuje prezesa NBP o możliwość druku pieniędzy.
MB: (…) konkretnie mówiąc, mamy zakaz finansowania przez Narodowy Bank Polski deficytu budżetowego. (…) To znaczy, że Belka (…) nie ma prawa zakupić bezpośrednio od Rostowskiego papierów wartościowych. Nie ma. (…) Co by to oznaczało? Ja bym od niego kupił papiery. Ja był mu dał złotówki, a on by je sobie wydał, czyli to byłoby zwiększenie deficytu budżetowego.
Sienkiewicz nie daje jednak za wygraną.
BS: Hm. Ale poza tym istnieje możliwość uruchomienia maszyn nieprzeznaczonych na wykup obligacji, tylko na zwiększenie ilości i masy pieniądza na rynku, tak?
MB: (…) Otóż, gdyby się okazało w jakimś momencie, że minister finansów nie może sfinansować swoich potrzeb pożyczkowych, bo rynki odmawiają zakupu obligacji, polskich papierów, tak jak zrobiły to w przypadku Grecji, Irlandii i innych krajów. No bo uznały, że ten kraj jest niewypłacalny. (…) Wtedy – i to jest sens posiadania własnej waluty, a nie euro – wtedy bank centralny Polski może powiedzieć tak: „No, ja bym ewentualnie mógł kupić pewną ilość obligacji, może nie bezpośrednio na aukcji w Ministerstwie Finansów, ale na przykład w BGK lub PKO BP, czyli z czegoś, co formalnie jest niemożliwe”.
Podczas rozmowy odbywa się także ordynarny handel stanowiskiem ministra finansów. Celem nadrzędnym jest niedopuszczenie do władzy PiS, która, według rozmówców „spowodowałaby odpływ inwestorów”. Ale niezbędna jest pomoc finansowa ze strony NBP.
Bartłomiej Sienkiewicz: Mamy dupę pogłębiającą się na poziomie budżetu państwa (…) są sygnały, że idzie ku lepszemu, brakuje pieniędzy w budżecie, cięcia są niewystarczające. I mamy osiem miesięcy do wyborów. Jak zmniejszymy ten okres, to ten warunek jest bez znaczenia wtedy. I PiS ma 43 proc. w sondażu CBOS . Czyli, nie czarujmy się, idziemy w taki wariant, że tylko i wyłącznie ekonomika decyduje o ocenie stabilności kraju. Tylko wiemy, że to się skończy katastrofą, ponieważ zwycięstwo PiS-u oznacza ucieczkę inwestorów, pogorszenie się warunków finansowych…
Marek Belka: No i…
BS: (…) W związku z tym albo idziemy wariantem czysto finansowym i wtedy nie ma żadnego powodu, żeby uruchamiać tego typu rodzaju mechanizmy, albo jednak rozumiemy, że między polityką a stabilnością finansową państwa jest pewien związek, który w ostatnich latach w szczególnie mocno ujawnił się w Europie.
MB: Dobrze. Podoba mi się ten sposób stawiania sprawy. Bo on dotyczy Polski, a nie tylko tzw. gospodarki czy jakiegoś tam…
BS: Dokładnie. Ja się boję w tej sytuacji jednej rzeczy, że na to wszystko kolega Rostowski mówi „w życiu!”. „W życiu!”, bo to nam zdewastuje opinię, bo to jest niewykonalne, bo tego nie wolno robić. Ja już w to nie chcę wchodzić, dlaczego tak powie, bo to oddzielna sprawa, ale… No tak, no.
MB: Dobrze. Po pierwsze, ja bym chciał mieć partnera, który się nazywa prezes Rady Ministrów, a nie minister finansów. (…) I ja wtedy mówię premierowi: „Bardzo dużo jest możliwe”. Mamy oczywiście tę pieprzoną Radę Polityki Pieniężnej, ale jesteśmy w stanie z nią zagrać. Ale wtedy moim warunkiem, excuse-moi, jest dymisja ministra finansów. Przychodzi nowy minister finansów, na razie nie muszę wam mówić, kto by mógł być, ale takie nazwiska i tacy ludzie są w kraju. I wtedy zrobimy to, co trzeba, żeby uniemożliwić, mówiąc krótko, aby kraj to zrozumiał.
BS: To nie może się zdarzyć później niż osiem miesięcy przed wyborami.
(…)
MB: Mówiąc po prostu, jeśli w drugim półroczu gospodarka zdecydowanie nie przyspieszy, to będzie problem. To będzie być może konieczne tego rodzaju niestandardowe działanie. A wtedy trzeba serdecznie ze wszystkimi, jakby to powiedzieć, możliwymi tymi różnymi lanserami podziękować hrabiemu von Rostowskiemu i powołać technicznego, niepolitycznego ministra finansów, który znajdzie w banku centralnym pełne wsparcie.
Teraz już wiemy, że rozmowa Belki, Rostowskiego i Cytryckiego odbyła się w lipcu 2013. Informacja o możliwej dymisji ministra finansów pojawiła się w mediach po raz pierwszy miesiąc później, napisał o niej Newsweek. Do dymisji doszło w listopadzie 2013. To był warunek konieczny do jeszcze jednej sprawy, o której mowa w nagranych rozmowach. Belka w zamian za pomoc zażądał zmiany ustawy o NBP.
SC: Dlatego powinieneś wcześniej zrobić zmianę w ustawie o NBP.
MB: Tak, bardzo ważna sprawa.
SC: Rostowski tego nie zrobi…
MB: Mogę to zrobić tylko z Tuskiem.
(…)
BS: Macie projekt tej ustawy?
MB: No raczej. Wszystko jest, w ministerstwie. Tam są wytrychy… (…) jak ja bym miał sygnał od premiera, że mogę tam wstawić to, co będzie trzeba, to wstawimy, różne rzeczy, które umożliwiałyby mi…
(…)
SC: Czemu macie problem? Że Tusk zrzucił to na kontakty Rostowskiego, doradców.
MB: Ja mu się zresztą nie dziwię, on się na tym nie zna. Natomiast Rostowski sprawia wrażenie, że panuje nad wszystkim. […] On ma tych problemów takich typu, tam wiesz, Smoleńsk, kurwa, jakieś pierdoły.
SC: Co ma wspólnego Rostowski ze Smoleńskiem?
MB: No nic, ale ma Tusk. […]
Pod koniec maja 2014 roku do Rady Ministrów wpłynął projekt założeń nowelizacji ustawy o NBP. Na posiedzeniu rządu zaprezentuje go minister Mateusz Szczurek, następca zdymisjonowanego w ubiegłym roku Rostowskiego. W 2013 roku NBP wpłacił do budżetu państwa 5,3 mld zł. W 2012 było to z kolei 8,2 mld zł.
W dalszej części ujawnionych stenogramów czytamy, jak Marek Belka stawia swoje warunki w zamian za pomoc rządowi. Przede wszystkim chce powołać Radę Ryzyka Systemowego. Powołaniu rady przeciwny był Rostowski, ponoć ambicja nie pozwalała mu zgodzić się, aby w takiej radzie być zastępcą prezesa NBP. To kolejny argument Belki za jego odwołaniem.
MB: Ja nie mam żadnego problemu, ja w jakiejś radzie mogę być zastępcą, bo ja mam naprawdę długiego chuja, a on nie ma. I w związku z tym musi go sobie sztukować. I to jest problem.
W dalszej części rozmowy szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz pokusił się o wyjątkowo szczerą analizę nastrojów społecznych w Polsce. W ocenie Sienkiewicza rząd PO nie przetrwa dłużej niż do 2015 roku.
Bartłomiej Sienkiewicz: Moim zdaniem w 15 będzie po herbacie. W 15 się można rozejść. (…) Potrafię te sygnały rozkładu widzieć, zanim one następują. One jeszcze nie następują, wbrew pozorom. Ale jeśli tak się zdarzy, to już nie będzie odwrotu. (…) Albo ludzie poczują, że nastąpiła pewna zmiana, bo jak ja poznaję ten proces, to jest tak: […] budujemy drogi, bla, bla, bla […], ale to już kompletnie nie działa. Dlaczego nie działa? Bo przeciętny Kowalski patrzy na te autostrady, estakady, na ten dworzec, na cokolwiek innego…
Marek Belka: Bo to się, kurwa, należy po prostu.
BS: Bo jego podstawowe pytanie jest: a co ja z tego kurwa mam?! Gdzie jest ten pieniądz u mnie w portfelu? A nie że ma wypierdolonego orlika przed oknami, bo on ma w dupie tego orlika, podobnie ma tę autostradę w dupie! Bo dla niego jest pytanie o efekt rozbudzonych aspiracji, jak się rozbudziło aspiracje, to są pewne konsekwencje. Najpierw są takie aspiracje, aby państwo było bardziej umyte i bardziej przypominało to, co ma na Zachodzie albo co sobie wyobraża. A potem się aspiracje przesuwają do własnego portfela. I jest pytanie, co ja z tego mam. Więc centralny problem polityczny, jaki jest przed nami, to problem 14 roku i portfela Kowalskiego. Koniec kropka. To się da jakoś zarządzić na poziomie jakichś działań moim zdaniem, takich gdzie… Nie finansowych, to znaczy jest kupa rzeczy, które ludzi wkurwiają, szkodzą im, są absurdalne, bo to państwo jest źle skonfigurowane. To się da jakoś tam przeprowadzić. Ale nie ucieknie się od – prawdę mówiąc – od pieniędzy, i to nie jest kwestia za dwa lata, to jest kwestia przyszłego roku.
Według Sienkiewicza „ludzie nie są w stanie poczuć zmian w okresie sześciu miesięcy czy ośmiu”. Dlatego jakiekolwiek ryzykowne operacje finansowe nie powinny być według niego przeprowadzane w roku wyborczym.
BS: (…) liczenie na to, że się jakaś Platforma, która jest dość dziwnym tworem, zepnie się w roku wyborczym, to jest po prostu proszenie się o kłopoty. To jest odmeldowanie się na własne życzenie. Takie rzeczy się rozstrzyga rok przed rokiem wyborczym, a nie w roku wyborczym. Czy ustawa o NBP by to ułatwiała?
MB: Ułatwiałaby, tak. Ułatwiała. (…) Tylko że po prostu ja muszę mieć instrumenty, żeby na przykład objeżdżać Radę Polityki Pieniężnej.
A w jaki sposób prezes Narodowego Banku Polskiego wyobraża sobie „objeżdżanie” Rady Polityki Pieniężnej.
Marek Belka: Są pewne rzeczy, w których oni mogą jeżeli nie przeszkodzić, to mogą robić jakąś awanturę. […] Żeby była jasność, dla części członków Rady Polityki Pieniężnej problemem nie jest premier i nie jest Platforma oczywiście, tym bardziej. Nazwisko tutaj padło, nie tylko jedno…
Przypomnijmy, że w tej rozmowie padło już nazwisko Jacka Rostowskiego, który według Marka Belki mógłby się nie zgodzić na deal między rządem a NBP.
Sienkiewicz jest rozczarowany, ze poszczególne instytucja państwa, np. CBA czy Urząd Kontroli Skarbowej działają bez porozumienia ze sobą. Wyraz temu szef MSW daje w zdecydowanych stwierdzeniach.
BS: Państwo polskie istnieje teoretycznie. Praktycznie nie istnieje, dlatego że działa poszczególnymi swoimi fragmentami, nie rozumiejąc, że państwo jest całością. Tam, gdzie państwo działa jako całość, ma zdumiewającą skuteczność. Tylko jakoś nikt nie chce korzystać z tej…
MB: Nie ma kultury współpracy instytucji.
BS: Dokładnie. Jak się ją wymusza różnymi gestami, takimi, śmakimi, to się okazuje, że można dostać jakieś przyzwoite narzędzia.
Marek Belka rewanżuje się rozmówcy i także opowiada o ty, co go gryzie. Otóż zmartwieniem szefa NBP są banki zagraniczne.
MB: (…) w Polsce dwie trzecie banków jest we władaniu zagranicznym. To nie jest tak, że ja robię z tego jakiś problem typu PiS-owskiego, wiesz suwerenność, srelność. Dodam, że myśmy per saldo na tym zyskali. (…) Tylko że oni są w kryzysie. Część z nich już, proszę ciebie, poszła na ulicę. Te mamusie banków polskich już są przecież skurwione. (…) I naraz bank, któremu po prostu nie można niczego zarzucić. Świetnie prowadzony bank, zarówno Rabo, jak i BGŻ, jest do sprzedaży. Ten bank jest na sprzedaż. Oczywiście, problem jest, czy ktoś od niego tego Rabobanka kupi, ale uważam, że Polska nie może pozwolić, żeby kawał polskiego państwa, bo BGŻ to nie jest tylko kawał systemu bankowego, to kawał państwa, żeby po prostu poszedł w ręce jakiegoś, znów nie wiadomo, inwestora. Należałoby wypowiedzieć się ustami premiera lub ministra finansów (…) że każda taka zmiana musi być zaakceptowana przez państwo.
BS: To dlaczego tego nie chcą powiedzieć?
MB: Bo minister finansów jest przeciwny temu. Natomiast albo Donald nie wie, jakie to jest ważne, albo się też boi.
Belka już do końca rozmowy narzeka na bezradność państwa polskiego.
MB: Minister finansów nie ruszy palcem. Dla szefa Komisji Nadzoru Finansowego najważniejsze jest, aby jego dupa była kryta.
Szef NBP sugeruje, że BGŻ mógłby zostać przejęty przez Polskie Inwestycje Rozwojowe. Ten sztandarowy program rządu Sienkiewicz bombarduje jednak bezlitośnie.
MB: Polskie Inwestycje Rozwojowe są, niestety, jak to się górnolotnie nazywa i bardzo eufemistycznie… Ich po prostu nie ma. To chuj, dupa i kamieni kupa.
Ostatnim wątkiem rozmowy między Belką i Sienkiewiczem w upublicznionych stenogramach jest sprawa Biura Ochrony Rządu.
BS: (…) Kłopot polega na czymś innym. Nie polega na bieżącym zarządzaniu, ale chodzi o instytucję, której się nikt nie dotykał przez lata. (…) Niech to zostanie między nami, ale odebrałem 15 telefonów od wszystkich najważniejszych ludzi w tym kraju, żebym broń Boże nie robił krzywdy, więc mam wykręcone ręce. I zbieram za ewidentne wpadki formacji. (…) Gdybym był ministrem spraw wewnętrznych na początku czteroletnich rządów, toby to wyglądało inaczej, ale ja nie bardzo mogę sobie pozwolić na głębokie reformy w służbie, od której dyskrecji zależy wiele, he, he, istotnych decyzji w tym kraju na kwartał przed wyborami, bo to jest samobójstwo, he, he. ...(źródło )
Mój komentarz Czy ktoś słyszał jak żona Sikorskiego Anne Applebaum w odróżnieniu od żony Tuska chwali się publicznie jak przyprawiał mu rogi . Sikorski jest pozo aferami obyczajowymi , finansowymi, powoli kreowany jest męża stanu . Nie biesiaduje z podejrzanymi biznesmenami i politykami .Jest teraz największym wygranym afery z taśmami . I jest jedynym kandydatem na szefa Platformy po upadku Tuska. I oczywiście jedynym kandydatem na urząd premiera . Sikorski zagra o wrak , będzie akcentował swój sprzeciw przeciwko Jaruzelskiemu . Jest antyniemiecki i antyrosyjski , jest proamerykański , tak jak Kaczyński . Odbierz dużo postulatów PiSowi . Z nim Platforma ma szanse na wygranie wyborów . I ten scenariusz może zostać zrealizowany . Tuska coraz zwyraźniej się zmiękcza . Nikt nie wie co jest na taśmach , kto jest ani ile ich jest. Z pewnością padnie jeszcze Kulczyk , pierwszy silny polski oligarcha . Grunt zostanie wyczyszczony . Z pewnością za akcja z taśmami stoją w tle Amerykanie. Sikorski to ich człowiek . To on zagwarantuje im status quo w Polsce .Utrzymanie korzystnego dla amerykańskich oligarchów ustroju konsensusu waszyngtońskiego , ciche forsowanie politycznej poprawności jako religii państwowej w Polsce W tej chwili to nie Tusk jest największym zagrożeniem dla Kaczyńskiego i PiS w dojściu do władzy , ale Sikorski Również dla Tuska jedyną przetrwania jest usunięcie Sikorskiego , gdyż tylko , gdy zrealizuje swój plan i stworzy wokół siebie pustkę , żadnej osobowości politycznej , Amerykanie, Niemcy , media nie będą miały wyjścia i poprą go w walce PiSem .O tym ,ze PiS nie ma poparcia USA świadczy zlekceważenie go przez Obame w czasie jego wizyty w Warszawie. A przecież Kaczyński jest prawdopodobnie przyszłym premierem i prezydent powinien się z nim spotkać , a inaczej było w2011 roku Poza tym taśmy potwierdzają moje przewidywani sprzed lat ,że Tusk będzie budował wokół siebie silny ośrodek władzy , co nie jest na rękę ani Amerykanom ani Niemcom ani Rosjanom . W tej chwili wyłania się groźna dla nich sytuacja w której nie ważne kto wygra zarówno Tusk czy Kaczyński to silny ośrodek władzy w Polsce będzie umacniany . Jedynym rozsądnym wyjściem jest podmiana Tuska na Sikorskiego i nie dopuszczenie do władzy Kaczyńskiego Ponieważ większym zagrożeniem dal obcych jest Kaczyński po usunięciu Sikorskiego Tusk może być pewny poparcia mediów i obcych stolic. Marek Mojsiewicz
18/06/2014 „Ten bandycki system, partiokratyczno- urzędnicza okupacja Polski niedługo polegną.. Runą z wielkim hukiem. Zobaczycie”- twierdzi pan Paweł Kukiz. Miejmy nadzieję, że panu Pawłowi Kukizowi się spełni jego marzenie, ale żeby mu się spełniło, trzeba się po prostu za ten system wziąć. Z samego gadania niewiele wynika. Pan Paweł Kukiz jest polskim patriotą gotowym polec za rozwalenie systemu. Ale emocje nie są tu potrzebne- jest potrzebny zdrowy rozsądek. Oczywiście system ten pęka, tak jak wcześniej czy później każdy sztucznie tworzony twór biurokratyczny. Ale zanim pęknie do końca, tak jak życzy sobie pan Paweł Kukiz, gdy zostaną wprowadzone jednomandatowe okręgi, i wtedy lud będzie wybierał oszustów i kanciarzy nie w systemie proporcjonalnym ale w jednomandatowym- co za różnica w jakim systemie demokratycznym wybiera się matołów i osłów? Można ich wybrać w sposób- tak jak w totolotku- na chybił trafił! Wtedy i tak lud nie weźmie swojego losu w swoje ręce, a byłoby większe prawdopodobieństwo, że wybrany na chybił trafił- trafi się rozsądniejszy niż wybrany w systemie proporcjonalnym czy jednomandatowym. Pan Ryszard Kalisz na przykład nie został wybrany do Parlamentu Europejskiego, utrącony przez pana Leszka Millera z Sojuszu Lewicy Demokratycznej odnalazł się w rodzinie tradycyjnej. Nie wiem czy jest po ślubie, ale swoje dziecko, swojego ukochanego syna- ochrzcił(???) Zaskoczył mnie tym zupełnie… Związany z antycywilizacyjnym ruchem- Twoim Ruchem Janusza Palikota, właściwie Jego Ruchem- ochrzcił syna(???) W Kościele? Gdybym nie przeczytał- to bym nie uwierzył! I chyba nie był pijany! Spotkało się to z przychylnością jego kolegów, pana Andrzeja Rozenka, profesora Jana Hartmana i Armada Ryfińskiego.”Krytyka Kościoła nie stoi w sprzeczności z urządzaniem chrztu w świątyni” – twierdzi profesor Jan Hartman. No pewnie, że nie stoi, a leży…Pan Armad, który mam cichą nadzieję już nigdy nie wejdzie do Sejmu jako poseł, może jednak w innym charakterze- nie przebrał się tym razem za biskupa. Może nie miał odwagi, tak jak pan Kalisz w sprawie chrztu syna. Jednak kobiety mają wpływ na swoich mężczyzn. Czuję tu ciepło bijące od jego kobiety, Dziki wiatr porwał go do Kościoła. I w sumie wyszło na dobre- przynajmniej syn jest ochrzczony .Nie ma już grzechu pierworodnego. Nie ma też grzechu pierworodnego poseł Tomasz Górski do niedawna z Solidarnej Polski pana Zbigniewa Zbiory. Ale ma inny problem… Nie płaci za lokal wynajęty od miasta Poznania i jest tego do zapłacenia około 40 000 złotych. Tyle się nazbierało, żeby zapłacić, bo o tyle upomina się miasto. W 2011 roku doszło do porozumienia pomiędzy posłem a miastem i należność została rozłożona na raty, ale pan poseł dalej nie płacił. Ki diabeł! Przecież miał pieniądze na prowadzenie biura poselskiego. Sprawa trafiła do sądu i posłem zajął się komornik(!!!!) Popatrzcie Państwo jak zachowuje się poseł, który dostał na prowadzenie swojego biura pieniądze, a jednak nie płacił- wolał, żeby do drzwi zapukał komornik. To gdzie podziały się pieniądze? I do tego twierdzi, że Kancelaria Sejmu powinna zapłacić za jego biuro, a przecież pieniądze na biuro dostał- tak jak każdy poseł III Rzeczpospolitej Biurokratycznej. I idzie w zaparte, że to nie on nie zapłacił. Ale nie jest już częścią Klubu Solidarnej Polski- skończyły się wybory, posłowie poodchodzili. Tyle są warte te wszystkie grupy tworzone tymczasowo w Sejmie, żeby w przyszłości coś ukręcić. Nie zapłacił… Ale zapłacił pan prezydent Bronisław Maria Komorowski, gdy zaprosił swoich przyjaciół na drinka. Zaprosił ich do knajpy o nazwie Plac Barcelona przy Placu Trzech Krzyży. Przyjaciele razem z prezydentem wypili Caipirinha z podwójną Cachacą- o czym poinformowali pracownicy cocktail- baru. Tego wieczoru przy stolikach był najpopularniejszym drinkiem w barze. Jest to brazylijski drink na bazie alkoholu z trzciny cukrowej. Trzeba wymieszać ½ limonki, 60 ml cachacy, jest to rodzaj brazylijskiej wódki, 3 łyżeczki brązowego cukru z trzciny cukrowej i kruszony lód Całość można kupić za 23 złote. Jeden drink! Ciekawe czy w barze Plac Barcelona były zainstalowane podsłuchy? Może za jakiś czas dowiemy się, o czym pan prezydent rozmawiał z kolegami. Tak samo może się dowiedzieć o czym rozmawiała z koleżankami pani Edyta Górniak-„ gwiazda” pierwszej wielkości, i pani Dorota Rabczewska- jeszcze większa „ gwiazda”. Bo te dwie Europejki też tam bywają. Podobno ktoś tam założył posłuchy, żeby szantażować nagrane osoby, co może być prawdą taką samą, jak twierdzenie jeszcze dwa dni temu, że podsłuch założyli Rosjanie. Nie Marsjanie- tylko Rosjanie. Proces dezinformacji trwa, co jakiś czas będziecie Państwo informowani o nowych rewelacjach, tak jak w przypadku szyfranta Zielonki, który miał podobno uciec do Chin. Wygląda na to, że ktoś chce zrujnować właściciela baru, pana Roberta Sowę, bo kto po takich rewelacjach o podsłuchach wpadnie tam na brazylijską wódkę wymieszaną- zresztą mniejsza z tym z czym wymieszaną.?I tak chyba już wszyscy mają dość tego mieszania herbaty, chociaż od samego mieszania herbata i tak nie staje się słodsza, ale od mieszania poprzez służby- jak najbardziej. Tym bardziej, że nigdzie nie pada nazwisko pana Grzegorza Schetyny, największego wroga pana Donalda Tuska., który jakoś pozostaje w cieniu, ale przecież swojego czas też był szefem wszystkich służb specjalnych. I swoich ludzi tam wszędzie ma. Tak jak on ostatnio został poturbowany przez pana premiera- to chyba nikt nie został tak poturbowany i wymieszany z błotem. Można powiedzieć śmiało, że został zmarginalizowany, i jeszcze proponuje mu się wyjazd do Moskwy na placówkę. Czy ktoś z Państwa, z takimi ambicjami jak pan Grzegorz Schetryna chciałby pojechać na zesłanie do Moskwy? Nie sądzę! Pan Grzegorz z pewnością jest wściekły jak jasna cholera. Ja na jego miejscu też byłbym wściekły, bo co Pan premier sobie wyobraża? Żeby takiego zdolnego człowieka marginalizować? Był przecież nawet twórcą Radia Eska, współtwórcą drużyny Śląska Wrocław idobry organizator struktur Platformy Obywatelskiej na Dolnym Śląsku. I takiego człowieka marginalizować. Toż to przecież skarb! No i chciałby być pierwszym, drugie miejsce mu nie odpowiada. A propos: gdzie bywa pan Grzegorz Schetyna? Czy może w knajpie Plac Barcelony?- na Placu Trzech Krzyży. Czekam na rewelacje z nagrania pana Grzegorza przez „ szantażystów”. A państwo? W tym” bandyckim systemie” partiokratyczno- urzędniczym wszystko jest możliwe. Jak najbardziej! WJR
Są wymierne konsekwencje tego, że nie ma polskiego państwa
1. W słynnej już rozmowie prezesa NBP Marka Belki i szefa ministerstwa spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, ten ostatni bez żadnych zahamowań mówi, „ że polskie państwo istnieje tylko teoretycznie”. Już samo takie stwierdzenie w ustach urzędującego szefa MSW i w imieniu premiera koordynatora wszystkich służb specjalnych, brzmi niezwykle szokująco, szczególnie w zestawieniu z propagandą rządową, która na każdym kroku podkreśla „że państwo w takiej czy innej sytuacji nadzwyczajnej, się sprawdziło”. Minister niejako przy okazji nie szczędzi także „specyficznych” komplementów sztandarowym przedsięwzięciom premiera Tuska – Polskim Inwestycjom Rozwojowym, które miały rozkręcić procesy inwestycyjne w naszym kraju czy „Orlikom” oraz programowi autostradowemu, które to Polacy mają zdaniem ministra „głęboko w 4 literach”.
2. Niestety ten stan polskiego państwa po 7 latach rządów Platformy, ma wymierne negatywne konsekwencje dla wielu dziedzin naszego życia w tym także dla polskiej gospodarki i zachodzących w niej procesach. O tej słabości polskiego państwa wiedzą także inwestorzy zagraniczni, którzy często traktują polskie państwo jak swoisty „Bantustan”, w który można nabyć majątek państwowy za „darmo i na raty” albo też nie płacić podatków nawet wtedy kiedy prowadzi się tu interesy idące w setki milionów złotych. Ba ci inwestorzy bywają do tego stopnia bezczelni, że nie reagują jak polskie państwo próbuje się jednak bronić przed tym bezpardonowym „dojeniem” polskiego budżetu albo też przejmowaniem majątku narodowego.
3. Sztandarowym przykładem takiego zachowania zagranicznego inwestora jest rosyjski Acron i jego trwające już parę lat zakusy na tarnowskie Azoty, a teraz już wielką spółkę chemiczną Grupę Azoty, mającą pod swoimi skrzydłami wszystkie zakłady przemysłu azotowego w kraju. Przypomnijmy tylko, że już w lipcu 2012 roku , rząd Tuska, stawał murem aby nie dopuścić do przejęcia przez rosyjską firmę Acron, pakietu większościowego Azotów w Tarnowie. Jak donosiły wówczas media, determinacja rządu Tuska była wywołana opracowaniami ABW, które czarno na białym dowodziły, że zainteresowanie Rosjan zakładami w Tarnowie, stanowi zagrożenie dla interesów ekonomicznych naszego kraju, głównie z powodu wielkości zapotrzebowania na gaz przez tę firmę, a także jak twierdzi się nieoficjalnie ze względu na posiadanie przez Azoty technologii produkcji grafenu. W sytuacji kiedy Rosjanie ogłosili na giełdzie w Warszawie wezwanie do sprzedaży akcji Azotów i na 3 dni przed jego zakończeniem, podnieśli zaproponowaną przez siebie cenę do 45 zł z akcję (a więc sporo wyżej niż ówczesna wycena tych walorów na giełdzie), do kontrakcji ruszył resort skarbu. Ówczesny minister skarbu Mikołaj Budzanowski publicznie mówił o próbie wrogiego przejęcia Azotów przez Rosjan, prowadził poufne rozmowy z niektórymi PTE- właścicielami OFE aby nie odpowiadały na to wezwanie, wreszcie ogłosił zamiar połączenia Tarnowa z Puławami i tym samym zablokował możliwość zdobycia przez Acron większościowych udziałów w spółce. Ostatecznie za duże pieniądze Rosjanie wykupili wtedy tylko 12% akcji „Tarnowa” i rząd wówczas otrąbił odparcie wrogiego przejęcia.
4. Później o tarnowskich Azotach było znowu głośno, ponieważ Gazeta Polska Codziennie napisała o zaangażowaniu byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i szefa doradców premiera Tuska Jana Krzysztofa Bieleckiego w lobbowanie na rzecz rosyjskiej firmy. W Sejmie odbyła się nawet debata na temat. Biorący w niej udział wiceminister skarbu Paweł Tamborski wielu wątpliwości wtedy niestety nie rozwiał. Posłowie dowiedzieli się, że Rosjanie mają już w skonsolidowanej grupie Azoty (a więc po połączeniu z Azotami Puławy) 15,34% akcji i są gotowi kupować kolejne pakiety akcji. Minister mówił wprawdzie o zapisach w statucie spółki, które blokują możliwość wykonywania praw z akcji po przekroczeniu 20% udziału w kapitale dla wszystkich akcjonariuszy poza Skarbem Państwa ale przy okazji zasiał wątpliwość, czy tego rodzaju ograniczenia są zgodne z prawem unijnym.
5. Rosjanie jednak na tym nie poprzestali. Parę dni temu poinformowali ,że ich spółka Nordica nabyła prawie 3% akcji grupy Azoty i w ten sposób ich udział w kapitale spółki przekroczył 20%. To już daje im możliwość delegowania swojego przedstawiciela do Rady Nadzorczej spółki i w konsekwencji wejście w posiadanie wszystkich ważniejszych informacji zarówno o jej sytuacji bieżącej ale także strategii rozwoju w tym zamierzeniach inwestycyjnych. Ba ponieważ spore pakiety akcji mają OFE ,których właścicielami są zagraniczne PTE , to w sytuacji kiedy rząd zadarł z nimi poprzez nacjonalizację części środków w nich zgromadzonych, mogą być bardzo podatni na argumenty finansowe Wiaczesława Mosze Kantora, właściciela Acronu. Tak słabe polskie państwo, pozwala na przejmowanie strategicznych dziedzin naszej gospodarki przez nieprzyjaznych nam zagranicznych inwestorów. Kuźmiuk
Czy to Tusk zlecił nagrywanie polityków i celebrytów ? „Czyje knajpiane rozmowy wypłyną jeszcze w aferze taśmowej? Podobno można spodziewać się podsłuchanych wynurzeń kolejnych rządowych prominentów. W grę ma nie wchodzić jedynie premier. A to dlatego, że w porę został ostrzeżony przez ABW… ..”Według ustaleń gazety, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ostrzegła szefa rządu, że w jego ulubionej knajpie Lemongrass może dochodzić do podsłuchiwania. „...”Nasz informator z kręgu służb twierdzi, że istniało podejrzenie, że rozmowy w lokalu mogły być nagrywane! Inny, że to nie było aż tak konkretne ostrzeżenie. Ale potwierdza, że po sugestii ABW Tusk zmienił przyzwyczajenia. – Od tej pory do knajp w ogóle przestał chodzić – twierdzi. – Tak, woli zaprosić do siebie i to nawet do KPRM, rzadziej na Parkową – przyznaje nam ważny polityk Platformy Obywatelskiej „....(źródło )
„Prezes Najwyższej Izby Kontroli Krzysztof Kwiatkowski przekazał do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zawiadomienie, które zawiera informacje uzyskane w czasie rozmowy z Janem Kulczykiem (na zdjęciu) - poinformował rzecznik prasowy NIK Paweł Biedziak. „...”W trakcie rozmowy okazało się jednak, że sprawy, o których wspomina Jan Kulczyk, mają w części charakter domniemań i subiektywnych obaw. Mimo to, prezes Izby poinformował przedsiębiorcę, że może on, w celu pełnego wyjaśnienia sprawy, spróbować zainteresować swoimi problemami inne, właściwe ze względu na przedmiot sprawy, organy państwa - poinformował Biedziak. „...”Jednocześnie informuję, że rachunek za obiad podczas spotkania uregulował zapraszający, co zostało odnotowane w piśmie zarejestrowanym już w ubiegłym tygodniu w departamencie prawnym NIK, ponieważ rejestr korzyści prowadzony przez PKW nie obejmuje prezesa NIK ….(źródło)
Mój komentarz Sytuacja jest trochę dziwna . Od lat w całej Warszawie , wielu lokalach podsłuchuje i nagrywa się wszystkich . Polityków celebrytów Skala tej operacji jest gigantyczna . W operację podsłuchiwania w różnych lokalach musiało być zaangażowanych przynajmniej kilkanaście osób Operacja była długotrwała , dotyczyła osób z samego świecznika . Jest nie do uwierzenia ,że służby tego nie dostrzegły ,że nie maja nigdzie swoich informatorów . Że żaden z podsłuchujących nie pochwalił się gdzieś rewelacjami jaki udało mu się nagrać ABW jednak wiedziało o podsłuchach i po poinformowaniu Tuska nie zrobiło nic aby ochronić najbliższych współpracowników Tuska , najważniejszych funkcjonariuszy państwa przed podsłuchiwaniem .Dziwne Druga przesłanka to fakt ,że Tusk przestał gdziekolwiek chodzić, aby nie dopuścić do ryzyka wpadnięcia we własne sidła i nagrania się w jakiejś kompromitującej rozmowie Tusk wiedząc ,że jego najbliżsi współpracownicy mogą być nagrywani , a podczas rozmów ujawnić wiele dla niego niekorzystnych faktów powinien w swoim własnym interesie poinformować wszystkich i zlecić dodatkową ochronę kontrwywiadowczą .Jednak tego nie robił. Dziwne , prawda ? Sprawa jest zbyt poważna i duża , aby kierowali nią jacyś gangsterzy, czy nawet grupka byłych pracowników służb Ci ostatni doskonale muszą sobie zdawać sprawę ,że zagrożony jest interes państwa i jego elit i nikt by im nie odpuścił . Ani Tusk , ani tym bardziej Kaczyński . Jedynym rozsądnym wytłumaczeniem jest dokonywanie nagrań przez jakaś komórkę polskich służb za jakąś wiedzą Tuska Operacja jednak była tak wieka, że być może zwróciła uwagę obcych wywiadów , które zapewniły sobie kopie rozmów i teraz to wykorzystują . Być może jeszcze ktoś inny zrobił kopie , ale raczej by się bał ich użyć w celu obalenia rządu Człowiek , który aby zdobyć i utrzymać władzę przed niczym się nie cofnie nie będzie miał rozterek przed inwigilacja swoich przeciwników i podwładnych . Tym bardziej ,że jest przecież rzeczą normalna ,że służby patrzą na ręce i chronią najwyższych urzędników w państwie . A w takiej sytuacji wystarczy zrobić tylko krok dalej i zacząć ich nagrywać
Marek Mojsiewicz
Takie to są zabawy, spory w one lata Kiedy napisałem, że III Rzeczpospolita jest groźną organizacją przestępczą, wielu Czytelników uznało, że to przesada. Niestety się mylą, a najlepszym tego dowodem, podobnie jak dowodem na to, iż III Rzeczpospolita jest groźną organizacją przestępczą, jest przypadek pani B. z Warszawy. Rodzice pani B. przed II wojną zbudowali na Powiślu kamienicę, która przetrwała wojnę i Powstanie. Jednak stary agent NKWD, znany w sferach agenturalnych jako „towarzysz Tomasz”, czyli Bolesław Bierut, którego Józef Stalin wystrugał z banana na prezydenta Polski, wydał dekret, na podstawie którego wszystkie nieruchomości w Warszawie zostały znacjonalizowane - wśród nich również kamienica państwa B. Ku nieopisanej radości wielu ludzi w Europie Józef Stalin umarł, a wkrótce potem w niejasnych okolicznościach umarł również Bolesław Bierut. Jak wtedy mówiono, do Moskwy „pojechał w futerku, a wrócił w kuferku”. Jak tam było, tak tam było, dość - że umarł. Myślę, że wolno mu było. Podczas pogrzebu Józef Cyrankiewicz wydawał kabotyńskie okrzyki i w ogóle - było bardzo wesoło. Niemniej jednak dekret wydany przez Bolesława Bieruta obowiązywał nadal - i ciekawa rzecz - nadal obowiązuje, mimo upływu 25 lat od rozpoczęcia sławnej transformacji ustrojowej, której uroczyste obchodzenie nakazał nam ostatnio w ramach tworzenia nowej świeckiej tradycji pan prezydent Bronisław Komorowski. Najwyraźniej ciągłość - również ciągłość prawna - między komuną, a III Rzeczpospolitą, groźną organizacją przestępczą, jest większa, niż wydaje się wszystkim cymbałom, którzy uważają, że z tą całą transformacją ustrojową, to wszystko naprawdę. Warto dodać, że u podstaw obowiązującego obecnie, tzn. w 25 roku transformacji ustrojowej, systemu prawnego, tkwią komunistyczne dekrety nacjonalizacyjne, które nadal wywołują skutki prawne. Jest to sytuacja podobna do tej, gdyby podstawą systemu prawnego Republiki Federalnej Niemiec, były ustawy norymberskie, na podstawie których Żydzi zostali wyjęci spod prawa. Ale dekret Bieruta - swoją drogą, a prawo dziedziczenia - swoją. Otóż pani B - tu musimy powiedzieć, że trochę oduraczona propagandą, jakoby komunizm już „upadł” - udała się do niezawisłego sądu z wnioskiem o stwierdzenie nabycia spadku po rodzicach - a więc owej nieszczęsnej kamienicy. Niezawisły sąd prawomocnie stwierdził, że ten spadek nabyła, to znaczy - została następczynią prawną swoich rodziców - ale kamienica na Powiślu nadal stanowi własność rządową, bo jak powiedziałem - prawo dziedziczenia - swoja drogą, a dekret Bolesława Bieruta - swoją. Słowem - niby ma spadek, ale tak naprawdę to go nie ma. Taka to ci sytuacja - typowa dla organizacji przestępczej, jaką jest III Rzeczpospolita. Na tym jednak nie koniec, bo skoro tylko postanowienie niezawisłego sądu stwierdzające, iż pani B. nabyła spadek po swoich rodzicach się uprawomocniło, do akcji wkroczył fiskus, który zażądał od pani B. zapłaty podatku od nabytego właśnie spadku. Ponieważ wspomniana kamienica reprezentuje majątek milionowej wartości, również podatek od spadku wymierzony został w pokaźnych rozmiarach. Sęk jednak w tym, że pani B. otrzymała z niezawisłego sądu tylko papierowe postanowienie, stwierdzające nabycie tegoż spadku - ale samego spadku nie otrzymała i nie otrzyma - bo na podstawie dekretu starego agenta NKWD stanowi on nadal własność rządową. Ponieważ jednak w organizacji przestępczej, jaką jest III Rzeczpospolita, prawica nie wie, co czyni lewica, wyspecjalizowane agendy III RP wymierzyły pani B. haracz i żądają zapłaty pod rygorem „skutków prawnych”, to znaczy - grożąc, że zabiorą pani B. to, co ma naprawdę. Rażący charakter tego łajdactwa wzbudził odruchy współczucia nawet wśród funkcjonariuszy III Rzeczypospolitej. Jest ona wprawdzie bowiem groźną organizacją przestępczą, ale - zwłaszcza na niskich szczeblach decyzyjnych - zatrudnia również osoby nie do końca jeszcze zdemoralizowane. Toteż kiedy pani B. odwiedziła Urząd Skarbowy, szeregowa pracownica w odruchu współczucia poradziła jej, by złożyła fałszywą deklarację co do wartości tego spadku, a ona już tak zachachmęci w papierach, że sam diabeł nie dojdzie, jaka jest prawda. Pani B. osoba starej daty, odrzuciła jednak tę propozycję twierdząc, że nie chce kłamać. Ta deklaracja tak rozwścieczyła do niedawna jeszcze współczującą urzędniczkę III Rzeczypospolitej, że z furią krzyknęła do pani B., że w takim razie niech płaci i spłaca wszystko, co do grosza. Pani B. najwyraźniej jeszcze nie wyleczona z propagandowego oduraczenia, wystąpiła w tej sprawie do niezawisłego sądu, licząc, że dzięki niemu sprawiedliwości stanie się zadość. Najwyraźniej jeszcze nie rozumie, że niezawisłe sądy, to tylko jeden z oddziałów organizacji przestępczej, jaką jest III Rzeczpospolita, uczestniczący w podziale łupów, zrabowanych obywatelom i z tej racji wcale nie zainteresowany żadną „sprawiedliwością”, tylko dostarczaniem temu rabunkowemu procederowi pozorów legalności. W tym celu sędziowie przebierają się w „śmieszne, średniowieczne łachy” (tak ten strój scharakteryzowała, będąc w gościnie u ajatollaha Chomeiniego Oriana Fallaci: „oto zrzucam z siebie ten śmieszny, średniowieczny łach!”), wieszają sobie łańcuchy zwieńczone wizerunkiem wystylizowanego ptaka, każą ludziom wstawać, gdy wchodzą na salę, a biednemu profesorowi Bogusławowi Wolniewiczowi sypią finansowe kary za to, że nie chce on brać czynnego udziału w odgrywanych przez nich skeczach. Słowem - III Rzeczpospolita jest organizacją nakierowaną na rabunek i inne formy wyzyskiwania ludzi znajdujących się w zasięgu jej wpływów, więc pod tym względem, podobnie zresztą, jak pod każdym innym, niczym nie różni się od innych organizacji przestępczych. To podobieństwo przewidział jeszcze w Średniowieczu francuski poeta Franciszek Villon, w słowach następujących: „Cysarz tak ozwie się surowo: czemuś iest zbóycą morskim, bracie? Aż tamten, mało robiąc głową: czemu mnie zbóycą nazywacie? Dlatego, że na iedney łodzi? Gdybych miał statków choć ze dwieście, nie byłbych, iako iestem - złodziey lecz cysarz, iako wy iesteście!” PS. Kątem oka oglądałem przesłuchanie, jakiemu w TVP Info został poddany przez telewizyjną funkcjonariuszkę poseł PiS Ryszard Czarnecki w sprawie lekarskiej „deklaracji wiary” i aborcji. Zaproszony w charakterze egzekutora posiłkowego pan Marcin Święcicki został poddany szczególnie okrutnej próbie. Potomek świętej rodziny musiał publicznie poddać się sodomii z Belzebubem. Katusze w związku z tym przeżywane możemy sobie wyobrazić, kiedy przypomnimy opis szatańskiego phallusa autorstwa Stanisława Przybyszewskiego. Otóż szatański phallus jest podobno zimny jak lód, a ponadto zaopatrzony w haczyki w kształcie harpunów. Biedny pan Święcicki! Stanisław Michalkiewicz
Atrapa państwa Jeśli komuś jeszcze potrzeba dowodów na to, że pan premier Donald Tusk jest figurantem - marionetką w rękach okupujących nasz nieszczęśliwy kraj bezpieczniackich watah, to kolejnych dowodów dostarczyła afera podsłuchowa, a zwłaszcza - konferencja prasowa pana premiera. Fakt, że doszło do niej dopiero w poniedziałek, a więc w dwa dni po ujawnieniu przez tygodnik „Wprost” części stenogramów z podsłuchów dowodzi, że przez pierwsze dwa dni pan premier Donald Tusk po prostu jeszcze nie wiedział, co myśli, aż dopiero ktoś starszy i mądrzejszy poinformował go, co i jak, no i wtedy mógł to wszystko swoimi słowami powtórzyć na konferencji prasowej. Po drugie - wykluczenie dymisji pana ministra Sienkiewicza w sytuacji, gdy ze stenogramów wynika, iż podżegał on prezesa Belkę do złamania art. 220 ust 2 konstytucji, zakazującego finansowania deficytu budżetowego „kredytem NBP”, to znaczy - drukowaniem pieniędzy - pokazuje, że minister Sienkiewicz premieru Tusku nie podlega, podobnie jak nie podlegał mu minister Grad, który w określonym terminie miał znaleźć strategicznego inwestora dla stoczni, bo w przeciwnym razie miał zostać przez premiera zdymisjonowany. Ale kiedy wyznaczony termin upłynął, a strategiczny inwestor się nie pokazał, premier Tusk ministra Grada nie zdymisjonował, bo widocznie ktoś starszy i mądrzejszy wyjaśnił mu, że on mu nie podlega. Zdymisjonować może go tylko ten, kto go do rządu premiera Tuska wprowadził - podobnie jak obecnie pana ministra Bartłomieja Sienkiewicza. W rządzie premiera Tuska ministrowie są legatami wyznaczonymi przez poszczególne bezpieczniackie watahy i pilnującymi ich interesów, zaś premier jest tylko rodzajem notariusza kompromisu między watahami. Afera podsłuchowa w całej rozciągłości potwierdza moją ulubioną teorię spiskową, według której punkt ciężkości władzy leży poza konstytucyjnymi organami państwa, które pełnią rolę dekoracyjną i fasadową, podobnie jak Umiłowani Przywódcy z panem prezydentem Bronisławem Komorowskim na czele. Pamiętamy przecież, jak przywódca jednej z najpotężniejszych bezpieczniackich watah, pan generał Marek Dukaczewski publicznie zapowiadał, że w razie wygrania wyborów prezydenckich przez marszałka Bronisława Komorowskiego otworzy z radości butelkę szampana. Niezależnie od tego, że deklaracja ta stanowiła wskazówkę dla konfidentów, na kogo mają głosować, z wyborem marszałka Komorowskiego wojskowa razwiedka musiała wiązać nadzieje na zwiększenie swego udziału w okupacji naszego nieszczęśliwego kraju. Prawdziwą władzę mają bowiem bezpieczniackie watahy, dzieląc Polskę na swoje rewiry łowieckie, zaś Umiłowani Przywódcy korzystają jedynie z zewnętrznych znamion władzy. Dla całości obrazu trzeba dodać, iż znaczna część, a może nawet wszyscy uczestnicy bezpieczniackich watah pozostają w służbie różnych państw poważnych, do których przewerbowali się jeszcze w ramach przygotowań do transformacji ustrojowej, a zobowiązania te są kontynuowane przez kolejne pokolenia ubeckich dynastii. Dlatego uwaga pana ministra Sienkiewicza, iż państwo polskie istnieje jedynie formalnie, w całej rozciągłości tę teorię spiskowa potwierdza.
Stanisław Michalkiewicz
19/06/2014 „Ustawa budżetowa nie może przewidywać pokrywania deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązania w centralnym banku państwa”- taka jest treść artykułu 220, ustęp 2 Konstytucji Rzeczpospolitej- obecnie III , która zbankrutuje lub upadnie tak jak I czy II. Tak zapisano w najwyższym prawie Rzeczpospolitej., i taki tekst Konstytucji przyjął naród w ludowym referendum zorganizowanym w dniu 25 maja 1997 roku, uchwalonej przez Zgromadzenie Narodowe w dniu 2 kwietnia 1997 roku i podpisanej przez Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej w dniu 16 lipca roku 1997. I takie jest prawo. A co robi pan minister spraw wewnętrznych, pan Bartłomiej Sienkiewicz? Umawia się na cmentarzu, pardon- w kanjpie z szefem Narodowego Banku Polskiego, panem profesorem Markiem Belką i tam- bo to jest najwłaściwsze miejsce w którym można omawiać finansowanie z pieniędzy Narodowego Banku Polskiego deficytu budżetowego państwa socjalistyczno- biurokratycznego, którego twórcami są wszystkie partie polityczne i demokratyczne istniejące na scenie politycznej i demokratycznej III Rzeczpospolitej. Jedne mają w tym większy udział- inne mniejszy. Stawiam tezę: największy udział w budowaniu tego socjalistyczno- biurokratycznego nonsensu ma Platforma Obywatelska Unii Europejskiej, wcześniej znana pod nazwą Unia Wolności. Minister rządu namawia na tajnym spotkaniu, szefa Narodowego Banku Polskiego, żeby ten złamał Konstytucję- najwyższe prawo III Rzeczpospolitej i nic się nie dzieje. Mówi jeszcze, że Polska istnieje tylko teoretycznie, a praktycznie już nie istnieje. Szkoda tylko, że nie dodał, kto do tego wszystkiego doprowadził? Rzecz działa się rok temu, ale dopiero teraz sprawa wyszła na jaw za sprawą kłótni pomiędzy sobą różnych odłamów służb specjalnych. specjalnych jeszcze ciekawostka: gdy bezpieczniacy pojedynkują się pomiędzy sobą, szef Narodowego Banku Polskiego znajduje się w Izraelu? Po co prezes NBP pojechał do Izraela? Może w końcu dowiedzielibyśmy się o co chodzi- dlaczego do Izraela? To bardzo ciekawe, bo coraz bardziej zbliża się sprawa ostatecznego rozwiązania sprawy spłaty przez Polskę, czyli nas podatników- sumy 65 miliardów dolarów, które jesteśmy winni, za mienie pozostawione przez Żydów pomordowanych przez Niemców, zwanych przez propagandę- „ Nazistami”. Nie ma takiej narodowości jak” naziści”- są Niemcy, którzy już 100 miliardów marek zapłacili. Teraz czas na Polskę, tym, bardziej, że sprawy te już dawno zostały załatwione, jeszcze w latach sześćdziesiątych- w latach istnienia Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. I nie ma żadnego powodu, żeby taką sumę płacić. Tym bardziej, że w każdym sądzie sędzia zapyta, a gdzie są dokumenty dotyczące własności? Nie ma- to nie ma o czym mówić. W artykule 216 Konstytucji Rzeczpospolitej w ustępie 5 zapisano:” Nie wolno zaciągać pożyczek lub udzielać gwarancji i poręczeń finansowych, w następstwie których państwowy dług publiczny przekroczy 3/5 wartości rocznego zadłużenia produktu krajowego brutto. Sposób obliczania wartości rocznego produktu krajowego brutto oraz państwowego długu publicznego określa ustawa”. Kto to ustanowił, że 3/5 wartości zadłużenia produktu krajowego brutto, a nie na przykład zero wartości rocznego zadłużenia produktu krajowego brutto? Tak jest wpisane do Konstytucji przez pana Aleksandra Kwaśniewskiego i Ryszarda Kalisza, tak przyjął Parlament i tak przyjęli wyborcy w referendum. Ale czy to jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem? Oczywiście nie! Nie dość, że nie jest to zgodne ze zdrowym rozsądkiem, to jeszcze do tekstu Konstytucji powpisywano mnóstwo nonsensów, na przykład we wspomnianym artykule 216, ustęp 3 wpisano, że” Ustanowienie monopolu następuje w drodze ustawy”(???). Ach, można zmonopolizować wszystko, byle było to w drodze ustawy, a nie w drodze zdrowego rozsądku. Zdrowy rozsądek nie jest potrzebny. Wystarczy ustawa. Jak to w socjalizmie biurokratycznym,. Więcej ustaw! A może pan profesor Marek Belka pojechał do Izraela w sprawie udoskonalenia ustawy o kombatantach, w której jest zapisane, że Żydzi uważający się za ocalałych z Holokaustu dostaną minimum po 100 euro od socjalistycznego państwa polskiego. Ale dlaczego od państwa polskiego? A co państwo polskie to dojna krowa? I co Polacy mają wspólnego z Holokaustem? Przecież to robili Niemcy, a nie Polacy? Powinno się pójść z tą sprawą do rządu niemieckiego. Już zgłosiło się około 50 000 osób, ale to tylko z Izraela, zależy ile się zgłosi z diaspory. Wszyscy dostaną po 100 euro- na razie to tylko 260 milionów złotych, ale na szczęście państwo polskie jest bogate do granic nieprzyzwoitości i może sobie pozwolić na fanaberie. W końcu te siedem czy osiem bilionów złotych długu to nie jest nic takiego, co mogłoby zaważyć na wypłacaniu kolejnych pieniędzy. W końcu już widać wyraźnie, że Polska jest nie tylko odpowiedzialna za Holokaust, ale za rozpętanie II Wojny światowej, co widać wyraźnie w filmie pt” Jak rozpętałem II wojnę światową?- z panem Kociniakiem w roli głównej. Pamiętacie Państwo… Przejechał granicę i obudził się gdy niemieccy „Naziści” szykowali się do wojny, a generał nazistowski palił papierosa. Wtedy Kociniak wystrzelił! I tak Polacy wywołali II wojnę światową. Jest sfilmowane- jest! I to kiedy? Już w PRL-u? Sprawa tajnej rozmowy pana Sienkiewicza i pana Belki odbyła się rok temu, warunkiem porozumienia było zdymisjonowanie pana Rostowskiego pochodzącego z Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego z Budapesztu, który utrzymuje pan G.Sorsos- największy dobrodziej ludzkości, który również utrzymuje Fundację Batorego w Polsce. Pan Jacek Vincent Rostowski został zdymisjonowany- już go nie ma, do Sejmu też się nie dostał, poznaniacy go nie chcieli, no i na rynku pojawiły się wielkie ilości nowych banknotów- setek i pięćdziesiątek. Oznacza to, że plan rabunku Polaków został zrealizowany w 100 %. Nastąpił niebywały dodruk pustego pieniądza, co oznacza inflację , czyli podatek nałożony na Polaków bez ustawy. Ot – tak sobie! Poprzez dodruk. Akurat ustawa w sprawie budżetu jest potrzebna, w przeciwieństwie do ustaw, których setki nie są potrzebne. Co ci osobnicy, którzy Polskę i Polaków mają w przysłowiowej d…e, zmierzają jeszcze nam uczynić złego? Co jeszcze planują? Może wojenkę? Tak jak obłędna polityka piłsudczyków przed II wojną światową. Potem pouciekali za granicę aż generał Sikorski musiał ich odosobnić na Wyspie Węży, żeby nie przeszkadzali mu w prowadzeniu polityki anglosaskiej. Też niekorzystnej dla Polski i Polaków. Ta nasza historia to jednak mnóstwo zakrętów i zagadek. I to wszystko nadal trwa.. Tylko mamy inny rok. Historia przesunęła się w czasie. W czasie kolejnego upadku Polski. Czy kiedyś przyjdzie czas , że Polska powstanie z kolan? Na razie posuwamy się kierunku upadku… WJR
Michnik szantażował Millera Latkowski szantażuje Tuska „Tusk ujawnić materiały w interesie publicznym”.....”W interesie państwa i rządu leży, by jak najszybciej ujawnić nagrane materiały bez naruszania praw dziennikarzy „...”Widząc, co się dzieje w redakcji "Wprost" skontaktowałem się z prokuratorem. Spytałem, kto podejmuje tego typu decyzje i czy takie działania są absolutnie niezbędne „....”Konflikt ma charakter obiektywny. Prokuratura podejmuje działania niezależne od władzy wykonawczej. W moim najgłębszym przekonaniu nawet uzasadnione działania prokuratury muszą brać pod uwagę jedno z głównych dóbr demokracji, czyli wolność prasy. Zwróciłem się wczoraj do ministra sprawiedliwości, by przygotował uzasadnienie tego typu działań i czy są one zgodne z prawem - „...”Chciałbym za wszelką cenę uniknąć działań, które godzą w wolność słowa. W interesie polskiego rządu jest jak najszybsze ujawnienie wszystkich materiałów sporządzonych na podstawie podsłuchiwania wysokich urzędników państwowych. To mogą być materiały niebezpieczne, zwłaszcza wtedy, gdy nie są ujawnione. Równie ważne jest jak najszybsze ujawnienie, kto zajmował się przygotowaniem takich materiałów „...”Mamy do czynienia z dość poważnym kryzysem. Jeśli kryzys zaufania będzie zbyt głęboki, to być może jedynym rozwiązaniem będą przyspieszone wybory - „...(źródło )
Prokuratorzy i policjanci odstąpili od czynności w redakcji "Wprost" i opuścili siedzibę tygodnika. Naczelny "Wprost": użyto wobec mnie siły.Funkcjonariuszom towarzyszył prokurator Józef Gacek. W budynku była także policja, która poprosiła dziennikarzy (zarówno tygodnika "Wprost", jak i innych mediów) o opuszczenie redakcji. Podczas obecności w redakcji służb na drzwiach od gabinetu Sylwestra Latkowskiego wywieszono napis: "Nie dla PRL bis. Prawda zwycięży".Po godzinie 22 gabinet Sylwestra Latkowskiego opuścił prokurator.Około 23 do redakcji przybył kolejny prokurator, Hubert Podola. Dziennikarze nie dopuścili go do gabinetu Latkowskiego. Doszło do przepychanek. Zgromadzony tłum zaczął skandować "Do domu!".Na miejscu pojawili się także politycy - Artur Dębski z "Twojego Ruchu", Przemysław Wipler z KNP, Piotr Ikonowicz i Piotr Guział.”..(źródło )
Profesor Antoni Dudek „ Moja najnowsza książka „Historia polityczna Polski 1989-2012” jest już dostępna jako ebook, a do 7 maja będzie ją można zakupić w tej postaci po bardzo atrakcyjnej cenie. Z tej okazji pozwalam sobie zamieścić fragment książki dotyczący afery Rywina czyli wydarzenia, które zmieniło w istotny sposób historię III RP kładąc kres istnieniu nieformalnego triumwiratu Miller-Kwaśniewski-Michnik. Dla ułatwienia lektury na blogu zrezygnowałem z zamieszczenia przypisów. „...”[…] Kiedy w połowie grudnia 2002 r. premier Miller wrócił ze szczytu UE w Kopenhadze, na którym ustalono ostatnie szczegóły akcesji Polski do Unii, jego polityczna gwiazda osiągnęła apogeum. Jednak w kilkanaście dni później doszło do wydarzenia, którego dalekosiężne konsekwencje okazały się katastrofalne nie tylko dla szefa rządu i kierowanego przez niego obozu politycznego, ale i dla wielu zwolenników wyidealizowanego wizerunku III Rzeczypospolitej. 27 grudnia 2002 r. w „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł „Ustawa za łapówkę, czyli przychodzi Rywin do Michnika”. Dotyczył on korupcyjnej propozycji, jaką w lipcu 2002 r. złożył kierownictwu spółki „Agora” (wydawcy „Gazety Wyborczej”), znany producent filmowy Lew Rywin. Sprawa dotyczyła projektu nowej ustawy o radiofonii i telewizji, jaką postanowił przygotować rząd Millera, a ściślej zawartego w nim przepisu antykoncentracyjnego, zabraniającego firmie posiadającej ogólnopolski dziennik posiadania stacji telewizyjnej. W praktyce ten ogólny przepis dotyczył głównie „Agory”, która nie ukrywała, że jest zainteresowana kupnem udziałów w telewizji „Polsat”, a jej przedstawiciele wiosną 2002 r. prowadzili w kręgach rządowych aktywny lobbing, na rzecz nadania ustawie pożądanego przez nich kształtu. W czerwcu 2002 r., po spotkaniu Millera z przedstawicielami prywatnych mediów, wydawało się, że premier - pod silnym naciskiem środowiska „Gazety Wyborczej” - podjął decyzję o wycofaniu się rządu z antykoncentracyjnych zapisów. Później jednak okazało się, że w projekcie, który miał być przedmiotem obrad rządu, znów znalazł się wymierzony w „Agorę” kluczowy zwrot „lub czasopisma”. Tymczasem Rywin, najpierw w rozmowie z prezes „Agory” Wandą Rapaczyńską, a następnie podczas spotkania z Adamem Michnikiem 22 lipca, sformułował propozycję nadania ustawie takiego kształtu, który pozwoliłby „Agorze” na kupno „Polsatu”. W zamian, występując w imieniu anonimowej, ale mającej wedle niego poparcie premiera „grupy trzymającej władzę”, domagał się 17,5 mln dolarów dla swoich mocodawców, dla siebie stanowiska prezesa „Polsatu”, a dla Leszka Millera życzliwości ze strony „Gazety Wyborczej”. Michnik nagrał rozmowę z Rywinem i jeszcze tego samego dnia wieczorem doprowadził do konfrontacji Rywina i Millera w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. W jej trakcie, wedle zeznań Millera i Michnika, Rywin miał wskazać na prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego, jako osobę, która wysłała go do „Agory”. Do tego sprowadzają się niepodważalne fakty, potwierdzone przez utworzoną z inicjatywy PO i PiS w styczniu 2003 r. dziesięcioosobową sejmową komisję śledczą, pod przewodnictwem Tomasza Nałęcza (UP) z zadaniem wyjaśnienia kulis sprawy, a w szczególności tego, kto w rzeczywistości stał za Rywinem. Jej pierwszy skład tworzyli obok przewodniczącego posłowie: Ryszard Kalisz (SLD), Bohdan Kopczyński (LPR), Bogdan Lewandowski (SLD), Jan Rokita (PO), Stanisław Rydzoń (SLD), Piotr Smolana („Samoobrona”), Józef Szczepańczyk (PSL), Jerzy Szteliga (SLD) i Zbigniew Ziobro (PiS). Posłowie SLD-UP mieli w niej zatem połowę miejsc, w tym stanowisko przewodniczącego. L. Miller uznał zgodę SLD na powołanie komisji śledczej za duży błąd: „Uważam, że nigdy nie powinniśmy dopuścić do powstania komisji śledczej. Oczywiście byłoby to trudne i to z różnych powodów. Marek Borowski parł do powołania tej komisji, grożąc, że jeśli tego nie zrobimy, to on będzie musiał złożyć rezygnację z funkcji marszałka Sejmu. (…) mieliśmy sytuację, w której część tego środowiska [SLD] postanowiła rozegrać sprawę Rywina na własną korzyść. SLD było pęknięte”. Wielomiesięczne prace komisji, a w szczególności relacjonowane przez media zeznania świadków występujących przed jej obliczem, okazały się wstrząsem dla sporej części opinii publicznej. Wprawdzie sposób informowania o pracach komisji przez TVP wskazywał na wyraźny zamiar bagatelizowania afery, a zwłaszcza roli odegranej w niej przez prezesa Kwiatkowskiego, ale prywatne stacje telewizyjne i gazety skutecznie nagłaśniały jej kolejne szczegóły. Krok po kroku komisja śledcza, a w szczególności jej trzej najbardziej dociekliwi członkowie, posłowie Tomasz Nałęcz, Jan Rokita i Zbigniew Ziobro, odsłonili mechanizm manipulowania projektem ustawy w celu wymuszenia haraczu, który przypuszczalnie miał posłużyć „grupie trzymającej władzę” do zbudowania związanego z lewicą koncernu medialnego. Liczne poszlaki – w tym również wykazy połączeń telefonicznych Rywina – wskazywały, że obok Kwiatkowskiego do owej grupy mogli też należeć jego bliski przyjaciel, sekretarz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Włodzimierz Czarzasty, wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska oraz szef gabinetu politycznego premiera Lech Nikolski. Jeszcze dalej w swoich oskarżeniach posunął się poseł Ziobro, którego sprawozdanie z prac komisji obciążało również premiera Millera, a nawet prezydenta Kwaśniewskiego. Głowie państwa zarzucano zachowanie bierności po tym, gdy w końcu lipca 2002 r. otrzymał on notatkę z wyjaśnieniami od Rywina, po czym schował ją na wiele miesięcy do szuflady. O jej istnieniu posłowie dowiedzieli się dopiero w marcu 2003 r. od… Millera, który zareagował w ten sposób na wypowiedź prezydenta sugerującą, że z uwagi na niejasną rolę odegraną w całej sprawie powinien podać się do dymisji. W ten sposób okazało się, że afera Rywina wpisała się też w walkę toczoną między Kancelarią Premiera i Pałacem Prezydenckim. Największym przegranym w całej sprawie (o ile oczywiście nie liczyć Rywina) był premier, który konsekwentnie starał się przekonywać posłów, dziennikarzy, a za ich pośrednictwem opinię publiczną, że propozycja Rywina była tak absurdalna, iż uznał ją za przejaw urojeń producenta filmowego i dlatego nie skierował sprawy do prokuratury. Jednak zeznania, jakie złożył w tej sprawie przed komisją śledczą, nie rozwiały wszystkich wątpliwości, tym bardziej, że premier bombardowany pytaniami podczas wielogodzinnych przesłuchań, kilkakrotnie stracił na sobą panowanie. „Pan jest zerem, panie pośle Ziobro” – usłyszał od Millera poseł PiS, gdy zapytał o reakcję szefa rządu na informacje, że prawdopodobny zleceniodawca zabójstwa byłego komendanta policji Marka Papały, pochodził z kręgu ludzi zbliżonych do SLD. Niewiele lepiej został potraktowany przez premiera Jan Rokita, który zdaniem Millera miał się dopuścić „ordynarnej manipulacji”, cytując niedokładnie zeznania, jakie szef rządu złożył w prokuraturze. Równocześnie Miller demonstracyjnie bronił uwikłanej w aferę Rywina Aleksandry Jakubowskiej, którą w styczniu 2003 r., a zatem już po nagłośnieniu całej sprawy, awansował na stanowisko szefa swojego gabinetu politycznego. Kiedy w październiku 2003 r. CBOS przeprowadził badania na temat zaufania do deklaracji poszczególnych osób kojarzonych z aferą Rywina, jedynie 17 proc. badanych stwierdziło, że ma zaufanie do Millera. Jego brak deklarowało 64 proc. respondentów, zaś pozostali nie mieli w tej sprawie zdania. Niższą wiarygodnością w tej sprawie cieszył się jedynie Włodzimierz Czarzasty (65 proc.) i sam Rywin (76 proc.), który odmówił zeznań przed komisją śledczą, ograniczając się do wygłoszenia przed jej obliczem oświadczenia. Stwierdził w nim m.in.: „Adam Michnik, ten sam, który poprzednio proponował mi posadę szefa Polsatu w czasie licznych biesiad towarzyskich głosił, iż zmusi mnie do emigracji. Nie wierzyłem, iż >Gazeta Wyborcza< posunie się do takiej podłości, aby opublikować zmanipulowaną wersję prywatnej rozmowy, podstępnie nagranej. (…) Padłem ofiarą wyrafinowanej intrygi Wandy Rapaczyński i Agory. (…) Konkludując, oświadczam, że nie poczuwam się do winy i w całości odrzucam zarzuty stawiane mi w tej sprawie. Oświadczam również, że to nie ja poszedłem do Agory z jakąkolwiek propozycją lobbingową. To Wanda Rapaczyński nalegała, abym włączył się w jej grę prowadzoną wokół ustawy radiowo-telewizyjnej”. Wyjaśnieniom tym nie dali wiary zarówno posłowie z komisji śledczej, ani też sąd, który skazał Rywina na dwa lata więzienia oraz 100 tys. zł grzywny za pomoc wpłatnej protekcji. W 2005 r., po próbach uniknięcia wykonania wyroku z uwagi na stan zdrowia, producent filmowy trafił do więzienia. Jednak nawet wówczas, nie zdecydował się na wyjaśnienie, na czyje zlecenie złożył „Agorze” swoją propozycję. Afera Rywina nadwerężyła też wiarygodność „Gazety Wyborczej” i jej redaktora naczelnego, który wprawdzie całą sprawę nagłośnił (wcześniejsza notka na ten temat opublikowana w rubryce satyrycznej tygodnika „Wprost” została z tego względu zlekceważona), ale równocześnie wielokrotnie odmawiał odpowiedzi na pytania członków komisji śledczej, zasłaniając się słabą pamięcią bądź też tajemnicą dziennikarską. Podkreślał tylko stale, że z całą pewnością o korupcyjnej propozycji nic nie wiedział premier Miller. W rezultacie nie udało się wyjaśnić, dlaczego redakcja „Gazety” zwlekała z ujawnieniem sprawy i skierowaniem jej do prokuratury przez pięć miesięcy, a Michnik nakłonił we wrześniu dziennikarkę „Polityki” Janinę Paradowską do usunięcia z już przeprowadzonego wywiadu z Millerem fragmentu dotyczącego oferty Rywina. Tłumaczenia, że trwało w tym czasie dziennikarskie śledztwo „GW” były o tyle nieprzekonujące, że nigdy nie wyjaśniono na czym polegało, ani tym bardziej nie przedstawiono jego wyników . Bardziej wiarygodne było wyjaśnienie, że czekano na zakończenie negocjacji w sprawie wejścia Polski do UE, co potwierdzałoby hipotezę posła Rokity, że grudniowy artykuł „czekał na akceptację ze strony Leszka Millera”. Jednak wydarzenia, jakie nastąpiły po jego publikacji, doprowadziły do szybkiego ochłodzenia stosunków między środowiskiem „Gazety Wyborczej” i obozem postkomunistycznym, o których wcześniejszej fazie zaskakująco szczerze napisał rozgoryczony Robert Kwiatkowski oceniając, że w Polsce przed wybuchem afery Rywina „świadectwo przyzwoitości i dojrzałości do demokracji wystawiał Adam Michnik. Warto było mieć go po swojej stronie. O jego względy zabiegali nie tylko prezydent z premierem, ale i wielu innych, mniej lub bardziej ważnych polityków i postaci życia publicznego. Wśród nich i tacy, jak W. Czarzasty i, co przyznaję samokrytycznie, także ja.” Prace komisji sejmowej ujawniły całą pajęczynę nieformalnych powiązań, istniejących na styku świata polityki i biznesu. Za sprawą analizowanych przez posłów billingów rozmów telefonicznych, wysyłanych wiadomości tekstowych oraz zawartości komputerowych dysków, udało się odtworzyć nie tylko nieprawidłowości w procesie przygotowywania projektu ustawy o radiofonii i telewizji, ale i specyficzną atmosferę panującą w postkomunistycznej elicie władzy. W najbardziej lapidarnej postaci oddał ją sms wysłany przez członka KRRiT z ramienia SLD Adama Halbera do prezesa Kwiatkowskiego, a ujawniony w maju 2003 r. przez posła Rokitę: „Może byś wrócił do Piotrka Urbankowskiego. To jest świetny koleś - pracowity i lojalny, lubię go i cenię. Precz z siepactwem. Chwała nam i naszym kolegom. Ch..e precz!”. Rekord arogancji ustanowił natomiast kolega Halbera z Krajowej Rady, jej sekretarz Włodzimierz Czarzasty, który po apelu prezydenta, by członkowie Rady podali się do dymisji w związku z ujawnieniem matactw, do jakich doszło w trakcie prac nad projektem ustawy stwierdził, odpowiadając na pytanie, czy zamierza się spotkać w tej sprawie z Kwaśniewskim: „Nie muszę. Mam swój rozum”. Czarzasty był członkiem Rady z nominacji prezydenta. Z kolei przesłuchanie Jerzego Urbana, doprowadziło do ujawnienia zażyłych stosunków towarzyskich łączących go z Michnikiem. Również zeznanie, jakie złożył w prokuraturze prowadzącej równolegle śledztwo w sprawie Rywina prezydent Kwaśniewski, potwierdziło jego bliskie kontakty z redaktorem naczelnym „Gazety Wyborczej”. „Była to jego kolejna, coroczna, w jakimś sensie tradycyjna wizyta” – mówił prokuratorowi Kwaśniewski o wielogodzinnym spotkaniu z Michnikiem 30 lipca 2002 r. w letniej rezydencji prezydenta w Juracie. W jego trakcie prezydent dał Michnikowi do przeczytania notatkę, którą otrzymał od Rywina, a której zawartość redaktor skomentował lapidarnie mówiąc: „Rywin łże”. Zażyłość między Kwaśniewskim i Michnikiem była tak znaczna, że w niektórych środowiskach określano tego ostatniego zjadliwie mianem „wiceprezydenta”.Aleksander Kwaśniewski złożył wyjaśnienia na temat afery Rywina w prokuraturze, odmówił natomiast stawienia się przed obliczem sejmowej komisji śledczej. 7 listopada 2003 r. oświadczył, że mógłby „nawet zatańczyć przez komisją i zaśpiewać”, ale nie może łamać przysługującego mu jako głowie państwa statusu niezależności od parlamentu. Niechęć Kwaśniewskiego do stawienia się przed komisją była o tyle zrozumiała, że większość z pięćdziesięciu świadków, jacy pojawili się w Sali Kolumnowej Sejmu, gdzie obradowała komisja, nie wypadła najlepiej w krzyżowym ogniu poselskich pytań. Wezwania przed komisję stały się zresztą szybko elementem gry politycznej i narzędziem nękania przeciwników. Tak było z wezwaniem przed komisję prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego, które zostało przeforsowane przez SLD-owską część członków komisji najwyraźniej po to, by mniej zorientowanym Polakom zasugerować jakikolwiek związek lidera PiS-u i kandydata na prezydenta RP z aferą Rywina.Komisja śledcza, zajmująca się wyjaśnieniem afery Rywina, była pierwszym tego rodzaju organem utworzonym na podstawie ustawy ze stycznia 1999 r. Olbrzymie zainteresowanie jakie towarzyszyło jej pracom, zaskoczyło liderów ugrupowań politycznych, którzy w niektórych przypadkach oddelegowali do udziału w jej pracach posłów nie należących do pierwszej ligi w swoich klubach. Kiedy stało się jasne, że komisja znalazła się w centrum uwagi opinii publicznej, niektórzy z nich postanowili dokonać zmian w jej składzie. Udało się to, i to tylko jeden raz, Lepperowi, na którego żądanie z komisji ustąpił Piotr Smolana, a jego miejsce zajęła Renata Beger. Natomiast mimo pięciokrotnie składanych wniosków, Sejm nie przychylił się do żądania LPR by jej przedstawiciela Bohdana Kopczyńskiego zastąpił inny poseł Ligi. Sam zaś Kopczyński wolał odejść z LPR, niż z komisji śledczej. Na tym tle zaskakująca była rezygnacja z udziału w prac komisji Ryszarda Kalisza, którego miejsce zajęła posłanka Anita Błochowiak (SLD). W ostatniej fazie prac komisji uczestniczył też poseł „Samoobrony” Jan Łączny, który zajął miejsce Renaty Beger, usuniętej przez komisję z jej składu w związku z zarzutami fałszowania podpisów na listach wyborczych. Łączny wszedł do komisji po tym, gdy Sejm nie wybrał w jej skład zabiegającego o to Leppera. Mimo zróżnicowanego poziomu reprezentowanego przez posłów oraz wątpliwych zachowań niektórych z nich, ogólny bilans prac komisji należy ocenić wysoko. Instytucja ta dobrze przysłużyła się polskiej demokracji i zasadzie jawności życia publicznego, choć nie wszystkie powoływane później na jej wzór komisje śledcze okazały się równie skuteczne.”...(źródło )
Tytuł najwyższego budynku na świecie niedługo zmieni właściciela. Otrzymają go Phoenix Towers w Chinach, które będą zbudowane na wyspie, zasilane odnawialną energią i... różowe. Czegoś takiego jeszcze nie widzieliście. „...”Niekonwencjonalny drapacz chmur powstanie w 10 milionowym mieście Wuhan w środkowych Chinach za około 6,5 miliarda złotych. To jest o 2 miliardy złotych więcej, niż wynosiły koszty budowy, obecnie najwyższego wieżowca, Burj Khalifa w Dubaju. Co za te dodatkowe pieniądze otrzymają Chiny? Przede wszystkim około 180 metrów wyższy drapacz chmur i drugą, trochę mniejszą wieżę. „...(źródło )
„Olejnik .Sądziłam ,że Sienkiewicz straci stanowisko „..”Minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz prowadzi śledztwo we własnej sprawie – mówiła Monika Olejnik na konferencji premiera w sprawie akcji ABW i prokuratury w redakcji ”Wprost”. Zaznaczyła, że ABW w wolnym państwie nie ma prawa użyć siły.”..(źródło )
„Wyemitowanie fragmentu taśm Wprost, ujawniających skandaliczną rozmowę ministra Sienkiewicza z szefem NBP - Markiem Belką, wywołało oburzenie Janusza Korwin-Mikkego, który na antenie TVP Info uznał tę sytuację za skandal. Skandal, że takie rzeczy podaje się w w telewizji (…) Słowa nieprzyzwoite nie powinny padać nawet wykropkowane, wchodzimy na poziom plotki. (…) Istnieje nawet ustawa o telewizji państwowej, która zabrania tego typu rzeczy”....(źródło ) link do filmu z wypowiedzią Korwina http://wiadomosci.onet.pl/kraj/komentarze-po-publikacji-tasm-trzeba-obalic-to-panstwo-sienkiewicza-mogl-wyslac-tylko/r3jx20 )
Konferencję zakończyła dobitna wypowiedź Moniki Olejnik. - Jestem zaskoczona, że nie zdymisjonował pan ministra Sienkiewicza. Wczorajsza sytuacja była kompromitująca - zaczęła Monika Olejnik. - Człowiek, który jest świadkiem we własnej sprawie, wczoraj był przesłuchany przez prokuraturę, prowadzi śledztwo w tej sprawie. Człowiek, który prowadził rozmowy w stylu mafijnym z prezesem Belka, nadal pozostaje ministrem - podkreśliła.- Dziennikarz ma obowiązek chronić swojego informatora, a ABW nie powinno używać siły. Nie znam państwa demokratycznego, gdzie siłowo wchodzi służba i prokuratura, to się pierwszy raz wydarzyło od 89 roku i cale środowisko dziennikarskie jest przeciwko panu - mówiła Olejnik.- Tak, to zauważyłem - odpowiedział premier, wyraźnie zbity z tropu.”...(źródło ) -
Ważne Profesor Antoni Dudek „ W rezultacie nie udało się wyjaśnić, dlaczego redakcja „Gazety” zwlekała z ujawnieniem sprawy i skierowaniem jej do prokuratury przez pięć miesięcy, a Michnik nakłonił we wrześniu dziennikarkę „Polityki” Janinę Paradowską do usunięcia z już przeprowadzonego wywiadu z Millerem fragmentu dotyczącego oferty Rywina. Tłumaczenia, że trwało w tym czasie dziennikarskie śledztwo „GW” były o tyle nieprzekonujące, że nigdy nie wyjaśniono na czym polegało, ani tym bardziej nie przedstawiono jego wyników „
Mój komentarz Tusk jest skończony , czeka nas wymian Tuska na Sikorskiego , lub kogoś innego ,prawdopodobnie połączone z przedterminowymi wyborami . Każdy ruch Tuska jest zły . Został złapany jak mucha w smole , im bardziej się szarpie , tym bardziej ta ja oblepia .Teraz Tusk przy pomocy prokuratury chciał przejąć dowiedzieć się kto za tym wszystkim stoi i co jest na taśmach Wprost . To go pogrążyło jeszcze bardziej . Bo takie działania władzy wykonawczej zagrażąją obywatelom Mamy w tej chwili do czynienia z politycznym , cywilnym zamachem stanu poprzez ujawnienie prywatnych rozmów czołowych polityków będących u władzy . Przy suto zakrapianych biesiadach Słychać było że Belka jest już dobrze wypity . Taśmy pokazały społeczeństwu jak wygląda kuchnia polityczna i jak są ogłupiani prze władze Chciałbym zwrócić jednak uwagę na inna sprawę . Przykład Michnika i Latkowskiego pokazuje jednak patologie państwa fasadowego, w którym dziennikarz może legalnie , bezkarnie szantażować premiera . Michnikowi chodziło o zmuszenie Milera do takiej zmiany ustawy, aby Agora mogła kupić Polsat .,a Latkowski na czyjeś zlecenie steruje miękkim zamachem stanu oraz związana tym rekonfiguracją personalną na szczytach władzy . W tej chwili zmusza się Tuska nie tylko do ustąpienia, ale też formy w jakiej ma to nastąpić, czasu , a do tego zmusić go do przekazania władzy w Platformie i państwie wskazanej przez szantażystów osobie Bo zdajmy sobie sprawę ,że szantaż tak faktycznei nie dotyczy tylko Tuska, ale szantażowany jest układ który wykształcił się wokół Tuska Wszyscy wokół Tuska są w strachu . Nie wiedza , czy są nagrani , co na taśmach jest i co zostanie upublicznione . Będą tańczyć jak im szantażyści zagrają . Wielu prominentnych ludzi wiele decyzji politycznych podejmie w strachu , zgodnie z życzeniami szantażystów. Wyobraźmy teraz sobie że takimi taśmami dysponuj Fakt , czy jakaś inna niemiecka gazeta dal Polaków . Czy te zmogliby miesiącami, a może i latami trzymać materiały służące do szantażu i ich nie upubliczniać . Tylko dotąd można kogoś szantażować dopóki materiały są nieujawnione . A jedynie dziennikarze mają w Polsce prawo krzyczenia. Mam na ciebie haki, zebrane w przestępczy sposób , nie muszę ich ujawniać dokąd tylko zechcę . Michnik szantażował Miller sześć miesięcy . A sprawa Tuska jest o wiele poważniejsza . Dużo poważniejsza Taśmy powinny być natychmiast opublikowane , gdyż zagrażają państwu . To że nie ma ani uregulowań prawnych , ani nie przewidziano szybkich procedur sądowych , które te sprawy by rozstrzygały świadczy o celowym , kolejnym strukturalnym osłabieniu państwa i jego ośrodków władzy Wszyscy wiedzieli ,że Michnik ma taśmy na Miller i że go szantażuje . I wszyscy , całe państwo polskie , wszyscy Polacy mogli mu naskoczyć . W sytuacji , gdy ktoś , poseł , członek rządu , kancelarii prezydenta, czy ktoś inny dowiaduje się , dochodzi do wniosku ,że mamy do czynienia szantażem jakiegoś dziennikarza, czy gazety w stosunku do władz czy to naczelnych , czy nawet samorządowych polegający informowaniu że posiada się na kogoś materiały, ale się ich nie publikuje powinien mieć prawo do zwrócenie się do sądu o ich natychmiastowe upublicznienie W tej sytuacji, gdy publicznie szantażowany jest premier Polski i nic się nie dzieje poza bezprawnymi działaniami ABW ,że żaden sąd w trybie pilnym nie nakazał natychmiastowego opublikowania dziennikarskim szantażystom materiałów świadczy o tym ,że Polska jest krajem kolonialnym w którym obce wywiady, obce korporacje, czy obcy oligarchowie mogą przy użyciu słupa w postaci jakiejś gazety publicznie szantażować premiera i ...nic . Być może źródłem , które jest prawnie chronione w Polsce, dzieki choremu kolonialnemu prawu prasowemu jest ….wywiad rosyjski . I gazeta tego nie musi do czasu nakazu sądowego pokazać. Kaczyński po dojściu do władzy musi zmienić prawo prasowe i ustanowić szybkie procedury sadowe , bo na naszych oczach grupa szantażystów poprzez reglamentacje materiałów , tego co na nich jest, tego, kogo z polityków pokażą, steruje miękkim zamachem stanu Oczywiście ujawnienie taśm jest dla Polski korzystne. Pokazuje jak funkcjonuje Republika Okrągłego Stołu opanowana prze sitwę. Co więcej wszyscy Polacy , a nie tylko dziennikarze powinni mieć prawo legalnego zbierania materiałów na polityków . I oczywiście obowiązek szybkiego ich upublicznienia Marek Mojsiewicz
Kto upilnuje strażników? Leopold Tyrmand w swoim „Dzienniku 1954” przytacza opowieść Stefana Kisielewskiego o meczu piłkarskim rosyjskiego „Dynama” w Krakowie. Rosjanie grali bardzo brutalnie, sędzia - Rosjanin oszukiwał na ich korzyść, więc oczywiście wygrali, wzbudzając nienawiść 50 tysięcy kibiców. Ale właśnie o to im chodziło, żeby pokazać, że ani sportowe reguły, ani nienawiść, nie mają żadnego znaczenia. Rosjanie wygrywają, bo muszą wygrać, nawet gdyby świat stanął na głowie. Dokładnie według tej zasady postępuje Platforma Obywatelska i jej przywódca, premier Donald Tusk, któremu tę strategię zasuflowali - jak podejrzewam - jego bezpieczniaccy protektorzy podczas soboty i niedzieli, kiedy jeszcze nie wiedział, co myśli. Toteż w poniedziałek dał do zrozumienia, że przecież nic się nie stało, a rozmowy dygnitarzy podsłuchane w restauracji „Pod Pluskwami”, były w jak najlepszym porządku. Jeśli pojawią się jakieś konsekwencje, to wobec podsłuchujących - o ile oczywiście zostaną wykryci. A to właśnie wydaje się mało prawdopodobne, bo do energicznego śledztwa zabrała się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Biuro Ochrony Rządu, których funkcjonariusze przez wiele tygodni, a może nawet miesięcy, niczego nie zauważyli, chociaż podobno restaurację „Pod Pluskwami” wielokrotnie sprawdzali. Jeszcze raz potwierdziła się zasadność pytania, jakie stawiali już starożytni Rzymianie - kto mianowicie upilnuje strażników, zwłaszcza w sytuacji, gdy nie jest do końca jasne, komu naprawdę ci wszyscy tajniacy służą. Wiadomo, że przede wszystkim sobie, przerabiając okupowany kraj na swój obraz i podobieństwo. W rezultacie z roku na rok III Rzeczpospolita zaczyna coraz bardziej przypominać organizację przestępczą o charakterze zbrojnym. Taka metamorfoza obecnej formy polskiej państwowości wychodzi naprzeciw oczekiwań sąsiadujących z nami państw poważnych, więc nie jest wykluczone, że bezpieczniacy po prostu dla tych państw pracują. Te przewerbowania rozpoczęły się jeszcze w drugiej połowie lat 80-tych, kiedy wiadomo było, że sowieckie imperium wkrótce ewakuuje się ze Środkowej Europy. Tajniacy, którzy dotychczas wiernie służyli Związkowi Sowieckiemu, przewerbowali się wtedy na służbę do przyszłych sojuszników - bo wiadomo było, że prędzej, czy później nastąpi odwrócenie sojuszy. I tak to zostało do dnia dzisiejszego, bo w tę służbę wchodzą kolejne pokolenia ubeckich dynastii. Te ubeckie dynastie wysuwają na fasadę naszej młodej demokracji rozmaitych Umiłowanych Przywódców, którzy na użytek obywateli odgrywają przedstawienie mające utwierdzić ich w przekonaniu, że to wszystko naprawdę. W zamian za to bezpieczniackie watahy pozwalają raz tym, a raz tamtym potrzymać zewnętrzne znamiona władzy. Bo prawdziwy punkt ciężkości władzy leży poza konstytucyjnymi organami państwa. Poszlaką, która na to wskazuje, jest choćby fakt, że premier Tusk nie odważył się zdymisjonować ministra Bartłomieja Sienkiewicza tak samo, jak wcześniej nie odważył się zdymisjonować ministra Aleksandra Grada, chociaż wcześniej buńczucznie się odgrażał. Najwyraźniej jednak ani minister Grad, ani obecnie minister Sienkiewicz premieru Tusku nie podlega, a skoro tak, to odwołać go z rządu może tylko ten, kto go tam delegował. W tej sytuacji podstawową i na dobrą sprawę jedyną troską Umiłowanych Przywódców jest to, by nie pojawiła się ani z jednej, ani z drugiej strony, żadna polityczna alternatywa. Dopóki bowiem się nie pojawi, dopóty trwa stan symbiozy bezpieczniackich watah z Umiłowanymi Przywódcami - a podejrzenia, że te dwa środowiska w znacznym stopniu się pokrywają, nie są przecież bezpodstawne.
W tej sytuacji powierzenie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Biuru Ochrony Rządu, czy prokuraturze zadania wykrycia sprawców podsłuchów nie tylko skierowane jest na ochronę łajdactw dygnitarzy, ale również - na zatuszowanie całej sprawy, podobnie jak sprawy Józefa Oleksego. Jak pamiętamy, oskarżony był on o szpiegostwo na rzecz Rosji, ale chociaż minęło od tamtej pory aż 18 lat - nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Zarówno bowiem bezpieczniackie watahy, jak i Umiłowani Przywódcy wiedzą, że dopóki będą wysługiwać się swoim protektorom z państw poważnych, to włos im z głowy nie spadnie. Dlatego afera podsłuchowa zupełnie wyciszyła sprawę emerytur, jakie Polska już od przyszłego roku będzie wypłacać ocalałym z holokaustu Żydom z Izraela i diaspory. Jak wiadomo, głosowały za tym wszystkie kluby i koła poselskie, co pokazuje, że w sprawach naprawdę ważnych, porozumienie ponad podziałami osiągane jest natychmiast i bez trudu. Stanisław Michalkiewicz
Bliższa wzajemność Mama do swojej pociechy:: - Zjedz chleb! - Ale ja nie lubię chleba! - Ale musisz jeść, żebyś był duży i silny. - Ale po co?- pyta synek - Żebyś w przyszłości na chleb zrobił… - Ale ja nie lubię chleba!- upiera się synek
To co się wyprawia wokół „Taśm prawdy” przechodzi wszelkie pojęcie. Gdzie my żyjemy? W satyrycznym państwie bezprawia? W kompletnym nonsensie uwikłanym w demokrację biurokratyczną? W wariactwie, które ogarnęło „ elity” demokratycznego państwa prawnego? ”Musimy obronić polską demokrację”- wykrzykuje pan prezes Jarosław Kaczyński. Żeby nie wiem co się działo- likwidacja państwa, trzęsienie ziemi, huragan z trąbami powietrznymi- pan prezes ciągle o tej demokracji -synonimie socjalizmu. Czy i on w końcu też kompletnie zwariował? A po co komu demokracja w chaosie głupoty i nonsensu? Czy nie da się żyć bez chaosu demokracji? Pan prezes wzywa” wszystkie siły demokratyczne przeciw obecnej władzy’(???) A przecież obecna władza została wybrana demokratyczne, z poszanowaniem standardów europejskiego socjalizmu i demokracji. Czy to nie jest zamach na demokrację? Przecież obecnie też jest demokracja, ale nie taka jaką umyślił sobie pan Jarosław Kaczyński. Jak on będzie rządził- to dopiero będzie demokracja! Himalaje demokracji. Premier Donald Tusk „poczeka” i zobaczy, czy” zachowanie ministra jest dysfunkcjonalne”(???) Chodzi o pana ministra Bartłomieja Sienkiewicza. A może być” dysfunkcjonalne”? Powinien go jak najszybciej odwołać, ale jest mu głupio, jak sam go tam posłał ,żeby pogadał z prezesem Narodowego Banku Polskiego, o tym, że potrzeba mu pieniędzy na załatanie dziur finansowych, które narobił. Ale chyba nie znał artykułu 220., ust2 Konstytucji- bo gdyby znał, to by go tam nie posłał. Bank nie może finansować zachcianek premiera Donalda Tuska- premiera Rozrzutnego. Zadłużenie które zrobił- idzie w miliardy! W demokracji biurokratycznej jest ciągły pożar. Cała ta atrapa demokracji, tylko patrzeć jak spłonie. I odsłoni prawdziwe mechanizmy demokracji- rządy służb specjalnych. O pożarze mówił też prezydent Bronisław Maria Komorowski, z którym koleguje się pan Grzegorz Schetyna. Pan prezydent także nawołuje do wcześniejszych wyborów. A nie można poczekać do terminowego terminu demokratycznych wyborów, jak Platforma Obywatelska Unii Europejskiej pogrąży się jeszcze bardziej i skuteczność demokratyczna zmaleje do zera? I zniknie bezpowrotnie ze sceny politycznej i demokratycznej. „Pożary gasi się w oparciu o fundamenty państwa demokratycznego”(???)- twierdzi pan prezydent Bronisław Maria Komorowski. O „ fundamenty państwa demokratycznego”(???) A co to są fundamenty państwa demokratycznego? Czy w ogóle państwo demokratyczne ma jakieś fundamenty? I jeżeli są, to czy nie są one przypadkiem spróchniałe? Moim skromnym zdaniem demokratyczne państwo prawne nie posiada żadnych fundamentów stałych, może posiada fundamenty zmienne. Bo jakim fundamentem stałym może być wola ludu demokratycznego? Nastroje ludu są zmienne- dzisiaj tak, jutro siak. I jak na lotnych piaskach ludowych emocji budować normalne państwo prawa? Moim zdaniem się nie da, bo właśnie nie ma fundamentów. Dlatego dom demokracji socjalistycznej nigdy nie będzie miał fundamentów i nigdy nie będzie wzniesiony na solidnym podłożu. Gdyby nie zorganizowane zakulisowe działanie służb- to już dawno gmach ten by runął, niczym budynki WTC w Nowym Yorku, gdzie jaskiniowi Afgańczycy zorganizowali zamach. Prosto z jaskiń powsiadali za stery Boeningów.. Obecnie trwa kłótnia gangsterów o władzę i taki mamy efekt. Państwo mają w nosie! Liczy się ich interes polityczny. „Jeśli wewnętrzna blokada polityczna nie zostanie odblokowana”- to coś tam, twierdzi pan premier Donald Tusk, który już trzęsie się z niepewności. Co to jest” wewnętrzna blokada polityczna”(???) Czyżby mienszewicy pośród bolszewików? Co wewnętrznie- oprócz uporu budowy socjalizmu- może blokować panu premierowi? Pan premier zajęty jest budowaniem komunizmu europejskiego- postawił na budowę Europejskiej Unii Energetycznej- wspólnoty energetycznej, którą zarządzała będzie biurokracja energetyczna. Pan premier nie dość, że nie jest socjaldemokratą- to jest komunistą. Gdzie on nas ciągnie? Podobno działacze biurokratyczni Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej już wietrzą lodówki w biurach… Będą zmiany! Na innych darmozjadów przesiadujących ku swojej radości, a zmartwieniu innych. Wesoło było w redakcji Tygodnika Wprost. Funkcjonariusze ABW próbują wyrwać laptop naczelnemu, ten go nie oddaje, twierdząc, że to zamach smoleński,- pardon- na wolność słowa i powołując się na tajemnicę bankową- pardon dziennikarską. Były” czynności nieetyczne” wobec dziennikarzy(???) Nie -etyczne? Czy w ogóle etyka i moralność jeszcze obowiązuje w demokratycznym państwie prawnym? Czy przypadkiem jej nie przegłosowali? Jak to w demokracji- decyduje większość. Precz z etyką i moralnością! Najlepiej oddać wszystkie materiały szefowi MSW, panu Bartłomiejowi Sienkiewiczowi, nich on przygotowuje kolejne rewelacje w Tygodniku Wprost, oczywiście po konsultacjach z premierem. Tak będzie najlepiej dla obu stron, a także dla czytelników. Będą mieli co czytać, to co powinni, a nie to co jest zapisane na taśmach. Zresztą, co z tego , że jest zapisane na taśmach? Wypowiedzi pani Beaty Sawickiej też były zapisane na taśmach? No i co? Sąd przyjął stronę pani Beaty Sawickiej.. Bo sprawiedliwość musi być po właściwej stronie. I najlepsza w demokracji jest bliższa wzajemność. Sobie nawzajem. Pan premier zresztą powiedział, że” działanie prokuratury nie jest uzgodnione z władzą wykonawczą”(???) Jeszcze by tego brakowało, żeby prokuratura była powiązana z władzą wykonawczą, a ta z ustawodawczą- tak jak obecnie. W Sejmie zasiadają posłowie, którzy jednocześnie stanowią władzę wykonawczą. Dobrze, że żyjemy w niezależności władzy wykonawczej, ustawodawczej i sądowniczej. Całe nasze szczęście, Bo gdyby było inaczej to marny nasz los! Za plecami pana prezydenta Bronisława Komorowskiego, który wypowiadał słowa, że” pożar gasi się w oparciu o fundamenty państwa demokratycznego” stał w mundurze strażackim pan Waldemar Pawlak z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Szkoda, że kamera nie pokazała jego nowego samochodu, który sobie niedawno kupił- jest to luksusowy mercedes C250 wart około 250 000 złotych. Oczywiście należy mu się – przynajmniej za pracę dla Polski, od dwudziestu paru lat taki zapracowany, że niedługo wszyscy” obywatele” wyjadą na saksy a ostatni zgasi światło. Zostanie jedynie straż pożarna i będzie gasić wszystkie te afery wynikłe z istnienia demokratycznego państwa prawnego zwanego III Rzeczpospolitą. Pamiętam go jak propagandowo jeździł Polonezem, ale tylko do kamer- normalnie jeździł czymś innym. Na pewno nie wozem strażackim. Wiecie Państwo co mi się na koniec przypomina? Słowa Żorża Ponimirskiego ze słynnej książki pana Dołęgi-Mostowicza „Kariera Nikodema – Dyzmy”. A brzmią one następująco: „Wasz Nikodem Dyzma to zwykły oszust, co was za nos wodzi, to sprytny łajdak, fałszerz i jednocześnie kompletny kretyn”(!!!) I czy historia nie lubi się powtarzać? Na zasadzie bliższej wzajemności - rzecz jasna! WJR
Gazoport w Świnoujściu na wieczne nigdy
1. W słynnej już rozmowie ministrów Sławomira Nowaka i Andrzeja Parafianowicza poruszony został także wątek budowy Gazoportu w Świnoujściu, która to budowa została uroczyście rozpoczęta przez Donalda Tuska w marcu 2013.
Wiceminister Parafianowicz od początku 2013 roku znalazł się w zarządzie spółki PGNiG w randze wiceprezesa (w ostatnich dniach rada nadzorcza spółki w obliczu skandalu jaki wybuchł po opublikowaniu fragmentów tej rozmowy, zawiesiła go w wykonywaniu tej funkcji) i jak się okazuje, bardzo się „martwi” brakiem postępów w jej realizacji. Wprawdzie publicznie ministrowie rządu Tuska ogłosili, że inwestycję zakończą w II połowie 2015 ale Parafianowicz żartuje, że „na mieście” mówi się iż równie dobrze może się ona zakończyć w 2017 roku. Także żartem mówi do ministra Nowaka, że pierwszy statek z gazem LNG dla Polski już jest tankowany w Katarze i niedługo może się pojawić na Morzu Bałtyckim. Określa to tak „będzie sobie pływał po Bałtyku. To duży tankowiec, nie wiem czy da radę zawrócić. Zanim się złamie to tak od Szwecji do…” Prawda, że śmieszne, a przecież chodzi o jedną z najważniejszych inwestycji w Polsce dla naszej niezależności energetycznej.
2. Zresztą przy okazji wychodzą kompetencje i wiedza byłego ministra infrastruktury Sławomira Nowaka. Wspomniany Nowak tak reaguje na opowieści o kłopotach w sprawie Gazoportu.”W takim razie trzeba rozładować ten statek w Gdańsku”. Na to Parafianowicz „przecież my nie mamy do tej pory żadnej instalacji w Polsce do takiego rozładunku”.
W każdym razie obaj panowie „bawią się” świetnie, choć zdają sobie sprawę, że to ich ekipa i związani z nią ludzie, zawalili wszystko w tej sprawie.
3. Należy przy tej okazji przypomnieć, że decyzję w sprawie budowy terminalu LNG w Świnoujściu podjął jeszcze rząd Jarosława Kaczyńskiego pod koniec 2006 roku i przygotował program jej finansowania ze środków krajowych i unijnych ale rząd Tuska niestety przez parę kolejnych lat się wahał czy projekt ten kontynuować. Ba ekipa Tuska po trwających blisko 2 lata negocjacjach, zdecydowała się na podpisanie z Katarem już w połowie 2009 roku, 20-letniej umowy na dostawy do Polski 1,5 mld m3 gazu LNG rocznie. Niestety sama budowa gazoportu w Świnoujściu, została fizycznie rozpoczęta dopiero w marcu 2011 (a więc z ponad 3 letnim opóźnieniem), choć kamień węgielny wmurował sam premier Donald Tusk. Jak to ma w zwyczaju na zwołanej wtedy na placu budowy konferencji prasowej podkreślał, że harmonogram realizacji inwestycji został tak przygotowany aby zdążyć pod przecież już zamówione dostawy gazu z Kataru.
4. Przypomnijmy także, że nowy minister skarbu Włodzimierz Karpiński w połowie 2013 roku po opracowaniu przez firmę Ernst&Young audytu dotyczącego stanu prac na budowie terminalu, przedłużył realizację tej inwestycji do początku 2015 roku. Tyle tylko, że II połowie 2014 roku do Polski zaczną płynąć gazowce z Kataru ze skroplonym gazem, a nie mając terminalu, nie będziemy wstanie tego gazu w Polsce odebrać i najprawdopodobniej będzie on magazynowany w któryś z gazoportów Europy Zachodniej. Co więcej za dostawy trzeba będzie płacić, a ponieważ roczna wartość kontraktu to około 550 mln USD, to koszty zakupu poniesie PGNiG i w oczywisty sposób rozliczy to na każde przedsiębiorstwo i każde gospodarstwo domowe w Polsce korzystające z dostaw gazu.
5. Wygląda więc na to, że z dużym prawdopodobieństwem czekają nas podwyżki cen gazu w Polsce mimo tego, że z gazu katarskiego nie będziemy w stanie skorzystać i to jak wynika z rozmowy jeszcze przynajmniej przez parę lat. Tak wyglądają skutki „niefrasobliwości” ministrów rządu Donalda Tuska, którzy parę lat temu zajęli się dywersyfikacją dostaw gazu do Polski. Kużmiuk
Rostowski ofiarą czystek antysemickich Tuska ? Już od dawna żadne wydarzenie w Polsce nie wzbudzało takiego zainteresowania na Węgrzech jak afera taśmowa. „...”Portal index.hu koncentruje się z kolei na wypowiedzi Marka Belki, który nazwał byłego ministra finansów „hrabią Rothfeldem Rostowskim“. W związku z tym sugeruje (podobnie jak wcześniej „Wall Street Journal“), że dymisja tego ostatniego nastąpiła z powodu jego żydowskiego pochodzenia. „...(źródło)
Wall Street Journal „ Warszawa – nagranie prywatnej rozmowy pomiędzy polskimi najważniejszymi politykami dotyczącymi państwowych finansów , które wyciekły w ostatni weekend , wtrąciły kraj w jeden z największych największy kryzys od czasu , kiedy centroprawicowy rząd doszedł do władzy w 2007 roku „...” Marek Belka , szef banku mówił do Bartłomieja Sienkiewicza , ministra spraw wewnętrznych ,że ban może pomóc rządowi pod warunkiem ,że wtedy minister finansów Jacek Rostowski będzie zmieniony „...” Polskie prawo zapewnia daleko idący rozdział pomiędzy rządem , a bankiem centralnym . Polska konstytucja zakazuje finansowania długu publicznego prze bank centralny . Ludzi nagrani dyskutowali o kupnie rządowych papierów wartościowych w sposób, który łamał konstytucję , bez wchodzenia w detale. Robią aluzje do żydowskiego pochodzenia Jacka Rostowskiego , prezes banku centralnego lekceważąco wyrażał się o ministrze finansów i jego zespole , domagając się jego następcy „...(źródło )
„Donald nie wie..." Wśród poruszanych w rozmowie Belki i Sienkiewicza tematów, które słychać na nagraniu, jest sytuacja polskich banków, w tym rozważana w czasie zarejestrowania rozmowy (lipiec 2013), sprzedaż banku BGŻ przez holenderski Rabobank. „.....”Prezes NBP ma zastrzeżenia, że polskie państwo nie wydaje w podobnych wypadkach jednoznacznego komunikatu. „...”Polska nie może sobie pozwolić, żeby kawał polskiego państwa, bo BGŻ to nie jest kawał polskiego systemu bankowego, to jest kawał polskiego państwa, żeby poszedł w ręce jakiegoś, znów nie wiadomo jakiego, inwestora - mówi Belka. „...”Albo Donald nie wie, jak to jest ważne, albo się też boi - dodaje szef NBP.Na sprzedaż BGŻ francuskiej grupie BNP Paribas nie zgodziła się ostatecznie Komisja Nadzoru Finansowego. Podpisana została jednak fuzja prawa polskiego banku i Rabobank Polska.”...”W rozmowie Belka-Sienkiewicz pojawia się też wątek prokuratury. Szef MSW narzeka na jej zbyt dużą niezależność.Sienkiewicz: Mam w tej chwili w każdej okręgówce prokuratora, który w zakresie kibolstwa, rasizmu i ksenofobii jest zapięty z moimi policjantami. I na wrzesień, takie wspólne szkolenia. Czyli właściwie to, co powinno być od początku. Więc przy całym tym rozkichaniu państwa polskiego i takiej niezdolności, takie rzeczy się da robić, znaczy to jest absolutnie możliwe. Tylko trzeba chcieć. „...”Sienkiewicz: - Jak (...) pójdziemy jeszcze kroczek, jeszcze kroczek, do samego końca, to największym obrońcą są prokuratury. Oni mają inny problem, bo oni są wewnętrznie podzieleni. Znaczy pomijam już nominacje PiS-owiskie, ale ta ustawa jest koszmarem. To znaczy oni są autonomiczni, nie tylko wobec państwa, ale wobec siebie.
Belka: - Wzajemnie wobec siebie.Sienkiewicz: - Wzajemnie wobec siebie są autonomiczni, co tworzy jakiś... „..”Państwo w Polsce istnieje tylko teoretycznie, praktycznie nie istnieje, dlatego, że działa poszczególnymi swoimi priorytetami, nie rozumiejąc, że państwo jest całością. Tam gdzie państwo działa jako całość ma zdumiewającą skuteczność, że tak powiem... Belka: Nie ma kultury współpracy instytucji. Sienkiewicz: Dokładnie, jak się ją wymusza różnymi kęsami, jakimiś takimi, to nagle się okazuje, że się można dostać na jakieś przyzwoite narzędzia. Belka: No to masz w nas absolutnego sojusznika, to jest rzecz która nas, można powiedzieć, prześladuje wręcz, ten brak współpracy instytucji państwowych. „...(źródło )
Tomasz Sakiewicz „Do władzy doszli bracia Kaczyńscy, otwarcie mówiący o idei IV RP. Doprowadzili do likwidacji WSI i skutecznie prowadzili walkę z korupcją. III RP zaczęła się coraz mocniej chwiać. Ruszyła lustracja, pozbawiająca Moskwę ważnych aktywów (między innymi agentów, których mogła kontrolować), skończyło się kilka korupcyjnych fortun. Przede wszystkim zaś Kaczyńscy odnowili politykę jagiellońską, stanowiącą śmiertelne zagrożenie dla imperialnej polityki Moskwy i osłabiającą wpływy Berlina. Nic dziwnego więc, że w tej sytuacji władcom III RP strach zajrzał w oczy. Elity III RP jednak się nie poddały. Nastąpił ich kontratak. Dostały wsparcie z Moskwy i Berlina. Stany się na to zgodziły, bowiem USA potrzebowało Rosji do walki z terroryzmem i jako stabilizatora rynków paliwowych. Niemcy postanowiły zawalczyć o włączenie Polski do swojej strefy wpływów. Doprowadzono do rozpadu zaplecza politycznego rządu Jarosława Kaczyńskiego i rozwiązania Sejmu. Obóz niemiecko-rosyjski nieformalnie przejął w Polsce władzę. Wpływy Moskwy drastycznie wzrosły po zamordowaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Na to wszystko nałożyła się polityka resetu prezydenta Obamy, który dał Niemcom i Rosji wolną rękę w tej części świata. Nic też dziwnego, że nawet bardzo silny obóz patriotyczny nie był w stanie wygrać wyborów, a elity walczące o IV RP zostały po prostu zlikwidowane w czasie pamiętnego lotu do Smoleńska. „...”Zmiana Ten opisany wyżej układ geopolityczny (dość długo wyglądający na trwały) rozsypał się pod wpływem zmian cywilizacyjnych. USA z importera paliw powoli stały się ich największym producentem, a obecnie część z nich zaczynają eksportować. Zmniejszyło się więc zainteresowanie współpracą z Moskwą, a wzrosło zapotrzebowanie na rynki zbytu. Stąd między innymi pomysł budowy wielkiej strefy euroatlantyckiej, możliwie swobodnych kontaktów polityczno-ekonomicznych między Europą a USA. To oczywiście doprowadziło do starcia Ameryki z Moskwą, która buduje strefę euroazjatycką. To starcie odbywa się na naszych oczach. Polska musi odegrać w nim kluczową rolę. Nie ma więc w naszej polityce miejsca dla sojuszników Moskwy, a sojusznicy Niemiec też znaleźli się w odwrocie. Elity władzy ulegają rozbiciu i dezintegracji. W jaki sposób odbędzie się ich ostateczny upadek, to już ma znaczenie wtórne. „...(źródło )
Profesor Stefański „Odmowa wydania materiałów z nielegalnych podsłuchów przez tygodnik „Wprost" była sprzeczna z prawem – uważa profesor nauk prawnych, b. zastępca prokuratora generalnego Ryszard Stefański. Odstąpienie przez ABW i prokuraturę od działań określił jako kompromitację.Podkreślił, że należało zastosować przepisy prawa karnego. „W sytuacji gdy osoba, u której dokonuje się przeszukania, oświadczy, że są tam materiały objęte tajemnicą zawodową, w tym dziennikarską, organ dokonujący przeszukania powinien je zabezpieczyć, opieczętować. Prokurator powinien przekazać je do sądu z wnioskiem o zgodę na wykorzystanie tych informacji w postępowaniu karnym" – powiedział prof. Stefański.Zgodnie z Kodeksem postępowania karnego, jeżeli osoba, u której przeprowadza się rewizję, oświadczy, że znalezione materiały stanowią tajemnicę, "organ przeprowadzający czynność przekazuje niezwłocznie pismo lub inny dokument bez jego odczytania prokuratorowi lub sądowi w opieczętowanym opakowaniu".”...(źródło )
Stanisław Michalkiewicz „ z ust Umiłowanego Przywódcy w postaci ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza dowiedzieliśmy się, że państwo polskie istnieje „tylko teoretycznie”. Tę przenikliwą diagnozę pan minister Sienkiewicz przedstawił podczas rozmowy podsłuchanej w restauracji „Pod Pluskwami”, kiedy to podżegał pana prezesa NBP Marka Belkę do złamania art. 220 ust. 2 Konstytucji zakazującego finansowania deficytu budżetowego dodrukowywaniem pieniędzy. Te podsłuchy musieli przeprowadzić pierwszorzędni fachowcy, bo nagranych zostało co najmniej 900 godzin, co musiało trwać całymi miesiącami, jeśli nie latami – a tubylcza bezpieka niczego nie zauważyła. Można to skomentować chyba tylko słowami pana Zagłoby do Bohuna: „Listy tobie wozić, panny porywać, ale z rycerzem – dudy w miech!”....(źródło )
Profesor Bogdan Musiał „ Kapuś Jaruzelski odżydzał wojsko „ Wydaje mi się, że część elit politycznych III RP uznała, że ochrona Jaruzelskiego i przywódców PZPR to element kompromisu. Po pewnym czasie uważali zaś, że ideologicznie większym zagrożeniem jest prawica bądź klerykalizm. Ci ludzie wciąż urabiają opinię publiczną, ignorując fakty. Publikują idiotyzmy, że "mniejsze zło"... Jakie mniejsze? Jaruzelski był człowiekiem szalenie bezwzględnym w robieniu kariery. Potrafił donosić na ludzi ze swojego otoczenia. Na fali antysemickich czystek - nie wiadomo, czy z powodów rasistowskich, czy czystego karierowiczostwa - pozbył się z wojska wielu ludzi pochodzenia żydowskiego.- Te antysemickie czystki działacze PZPR nazywali odżydzaniem wojska. Zachowało się 6 rozkazów, w których Jaruzelski wyrzuca bądź degraduje ponad 1300 osób. Według prof. Paczkowskiego Jaruzelski miał "odżydzać" wojsko aż do 1978 roku, długo po odejściu Gomułki!- Tak, ta bezwzględność jest wręcz zdumiewająca. I publicyści "Gazety Wyborczej" nie mają z tym żadnego problemu?! Nie wpływa to na ich ocenę Jaruzelskiego?! Ci sami ludzie piętnują przecież każdy antysemicki gest! A co z "odżydzaniem" w wykonaniu Jaruzelskiego? Odpuszczają nie tylko jemu. Co z elitami? Wielu ludzi nie cofało się przed zostaniem agentem służb komunistycznych. Także w środowiskach naukowych. Świetnym przykładem jest Jan Barcz. Profesor, były ambasador w Wiedniu, bliski współpracownik prof. Bartoszewskiego. Zwerbowano go w lutym 1982 roku. Ale jak? Sam do nich pobiegł! Uznał, że władzy trzeba pomóc.'...(źródło )
Mój komentarz Jak widzimy według Wall Street Journal narodowość ma znaczenie, bo usunięcie , dymisja Rostowskiego z rządu mogła mieć związek z jego żydowskim pochodzeniem . Warto przypomnieć ze Jaruzelski dokonał czystki antysemickiej w polskiej armii Czy była to antysemicka czystka , czy też początek większej czystki antysemickiej Tuska na najwyższych szczeblach władzy czy miał się rozwijać nie wiemy ,a w związku z upadkiem Tuska nie dowiemy się nigdy . W ogóle stawiam w tej kwestii na konfabulacje amerykańskiej gazety Jednak jako obywatele i wyborcy mamy prawo znać najistotniejsze elementy konstytuujące osobowość i oraz czyny , które pokazują nam cechy charakteru najwyższych polityków . Dlatego Polacy mają prawo znać narodowość , wyznanie , preferencje seksualne , stan cywilny i jego historie , przynależność do jawnych i niejawnych stowarzyszeń Wszystkie te informacje powinny być składane przez polityków tak samo jak oświadczenie majątkowe posłów Belka i Sienkiewicz mówią o repolonizacji długu publicznego , czyli uniezależnieniu się od lichwiarskich banków , których w dużej części właścicielami są potężne rody oligarchów żydowskich . Czyżby uważali że pochodzenie narodowe Rostowskiego może mieć wpływ na jego sprzeciw wobec planów repolonizacji polskiego długu publicznego ? Wart by było o to spytać się Sienkiewicza , Tuska i Belkę Nie dajmy się ogłupić takim ludziom jak Korwin Mike, czy lewacy , którzy twierdzą ,że wara Polakom od życia prywatnego i prywatnych informacji polityków . Dam przykład Janusz Korwin Mikke „ Dleczego jestem deistą „....”Zawsze mnie zdumiewało – i kilka razy o tym już pisałem – to, że ludzie wierzący w Boga modlą się o to, by On coś poprawił w tym świecie. Innymi słowy: uważają, że Jego dzieło wymaga nieustannych interwencyj. „....”zy ktoś chce temu zaprzeczyć? Nie wiemy, jak to działa – i pewno nigdy nie będziemy wiedzieli. Już On na pewno zaplanował to tak, byśmy nie byli w stanie manipulować – i popsuć Jego dzieło. W każdym razie: wiara w to, że On może lub powinien interweniować w porządek świata, jest zanegowaniem Jego wszechmocy i wszechwiedzy. Jak to: przecież On wie wszystko, stworzył ten świat – i my byśmy chcieli, by teraz coś naprawił? To by znaczyło, że albo On nie wiedział, co nastąpi – albo że to, co On spowodował, nie jest optymalne, bo skoro trzeba to poprawiać. Jak widać, jestem przekonanym deistą. A tych, co uważają, że Bóg interweniuje (lub nawet powinien interweniować, do czego przynaglamy Go modlitwą, bo my wiemy lepiej od Niego, co powinno zajść…) w porządek świata, oskarżam o to, że uważają Go za partacza. „...(źródło )
Wikipedai „Deizm – nurt religijno-filozoficzny, którego cechą wspólną jest przekonanie, że racjonalnie można uzasadnić istnienie jedynie Boga bezosobowego, będącego konstruktorem świata rozumianego jako mechanizm oraz źródłem praw, według których ten mechanizm świata działa. Tak rozumiany Bóg nie ingeruje w raz ustanowione prawa. Deizm nie jest zwartym systemem ani szkołą filozoficzną. Rozpowszechnił się głównie w Europie, a także w Ameryce Północnej[1]. ...(źródło )
Janusz Korwin Mikke „ Należę do tzw. prawicy laickiej. To znaczy: sam jestem katolikiem i wysoko cenię rolę religii w społeczeństwie, ale zdecydowanie sprzeciwiam się ingerencji Kościołów (z Rzymsko-katolickim na czele) w politykę, a już w żadnym przypadku nie chowam się za sutannę. Uważam, że to my, politycy, powinniśmy popierać Kościół (jeśli ma rację…) – a nie Kościół ma popierać polityków! „...(źródło )
Czyli Kowin Mikke jest nie wiadomo kim, deistą, katolikiem, a więc raczej nie oprze budowy praw nowej Rzeczpospolitej na etyce Jana Pawła II , tylko na jakiś etyce przez siebie wymyślonej I to jest uczciwe . Wiedząc to,że jest deistą łatwiej zrozumieć jego tezy o biciu żon i dzieci, o korzyściach płynących dla dzieci z lekkiej pedofilii , a nawet jego koncepcje rodziny , ładu politycznego . Proszę zwrócić uwagę na zbieżność poglądów Korwina Mikke i lewactwa co do tego że kościół powinien zostać zepchnięty do „kruchty” i pozbawiony prawa do bycia w przestrzeni publicznej
video Janusz Korwin Mikke - O Biblii, chrześcijaństwie oraz Johnie Godsonie Marek Mojsiewicz
Don Corleone Kiepski Najazd prokuratora Gacka na redakcję "Wprost" najcelniej podsumował ktoś w internecie słowami: "Monty Python po białorusku". Z jednej strony - wschodnie, putinowskie lekceważenie władzy dla prawa i wolności słowa, arogancja i bezczelność w realizowaniu celów rządzącej sitwy. Z drugiej - nieznana tam pierdołowatość, prokurator bezsilnie domagający się od ignorujących go policjantów, by spałowali dziennikarzy, agenci ABW szarpiący się bezowocnie z redaktorem Latkowskim, a potem gubiący w rejteradzie walizkę... Wszystko to dało ostatecznie wrażenie tak absurdalne, że komentatorzy, nie mogąc pojąć, po kiego diabła była władzy cała ta kompromitacja, uciekają się do teorii spiskowej. Ktoś najwyraźniej celowo posłał prokuratora z abwerą do redakcji tygodnika na "mission impossible", a potem zmienił ich działania w wielogodzinną, transmitowaną na żywo farsę, żeby chwiejącego się na swym stołku Tuska pogrążyć jeszcze bardziej, ośmieszyć go i ułatwić operację zmiany władzy przed nadchodzącymi wyborami, tak, by nowa, "odwilżowa" PO zdążyła odzyskać serca elektoratu. Sam jestem skłonny uważać, że cała historia z nagraniami i ich ujawnieniem jest dziełem jakiejś "grupy spuszczającej Tuska", ulokowanej w układzie władzy. Prawdopodobne jej motywacje i cele to ciekawy temat dociekań, ale żeby móc napisać coś sensownego, trzeba mieć jeszcze kilka kawałków tej układanki, więc na razie się wstrzymam. Niemniej, jeśli chodzi o pytanie, dlaczego i po co urządzono w redakcji taki cyrk, to moim zdaniem wcale nie trzeba sięgać po hipotetycznego "kogoś".
Cała akcja i jej żałosny przebieg wynika bowiem logicznie ze sposobu "sprawowania przywództwa" przez Tuska i logiki funkcjonowania tej mafii, jaką zbudował on na bazie dawnej Platformy Obywatelskiej. A więc, po pierwsze, po co? Moim zdaniem nie chodziło wcale o ustalenie, kto przekazał redakcji nagrania, co teoretycznie mogłyby ułatwić ślady na "nośnikach". W ogóle nie chodziło o to, co się dotychczas ukazało. Chodziło o uniemożliwienie publikacji kolejnych nagrań - tych z minister Bieńkowską, szefem NIK Kwiatkowskim i innych, o których huczy dziennikarska giełda. Można się domyślać, że Tusk i reszta panicznie się ich odpalenia boją i nie chcą czekać z założonymi rękami. ABW miała zamiar, na wszelki wypadek, zająć wszystkie twarde dyski w redakcji. Po czym WSZYSTKO, co się na nich znajduje, uczynić formalnie dowodami w postępowaniu przygotowawczym. A zgodnie z Kodeksem karnym, kto ujawnia dowody z postępowania przygotowawczego zanim zostaną one ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega karze pozbawienia wolności do lat dwóch. Oczywiście, zaliczenie np. wspomnianych zapisów biesiadnych igraszek pani Bieńkowskiej czy innych ministrów do postępowania przygotowawczego byłoby bezprawiem, ale zanim by się to wyjaśniło, zanim by się zebrał skład sędziowski... Całe miesiące upływałyby na pisaniu zażaleń, ekspertyz i kontrekspertyz prawnych, dając ekipie Tuska czas na medialną kontrofensywę i kontrolowane wycofywanie się na z góry upatrzone pozycje. Więc, wbrew niektórym komentarzom, wejście miało konkretny sens. A dlaczego się nie udało? Bo zabrakło determinacji wykonawcom. Prawdziwi gangsterzy, tacy od Putina, weszliby na kopach, całą uzbrojoną jednostką, wynieśliby wszystko w piętnaście minut i zakończyli demolkę, zanim na miejsce dojechaliby pierwsi zaalarmowani prawnicy i dziennikarze. Oczywiście, byłby krzyk, ale - jako się rzekło, protesty, ekspertyzy, jedni za, drudzy przeciw... Rozeszłoby się po kościach. Tylko żeby tak działać, ten, kto dostał polecenie bezpośredniego wykonania akcji, musi mieć pewność, że w razie, gdyby mu się noga omsknęła, Papachen go obroni, zapewni adwokata, wydobędzie z ciupy i co tam będzie trzeba. Zabrzmi to paradoksalnie, ale żeby być skutecznym gangsterem, trzeba pewnej dozy uczciwości, honoru, a zwłaszcza lojalności względem swoich ludzi, wychodzącej poza bieżące, doraźne sprawy. Znakomitym przykładem takiego dobrego gangstera był Wojciech Jaruzelski. Pisałem wielokrotnie, że jego największą winą, z punktu widzenia sprawiedliwości i uczciwości, było to, że do końca osłaniał swoich ludzi. "Za wszystko biorę odpowiedzialność osobiście" - ucinał (co go zresztą wiele nie kosztowało, bo osobistą bezkarność miał zapewnioną w "prawach kardynalnych" założycielskiego dilu III RP) i w końcu prawdę o "nieznanych sprawcach", o przewałach wywiadu i kontrwywiadu, i wszystkich zbrodniach swych podwładnych, zabrał do grobu. Dlatego tak go oni uwielbiali i gotowi byli wskoczyć za nim... no, może nie w ogień, ale w każdą kolejną awanturę. Sposób działania Tuska jest odmienny, jak tego trepa z "Krolla": "słuchajcie, albo my ich, albo oni was". Masz zrobić to i to, jak się uda, pochwalę i nagrodzę, jak nie - odetnę się i pozwolę cię zgnoić. Tak postąpił Tusk nawet ze swym skarbnikiem, Drzewieckim, tak potraktował wielu innych. I tak samo teraz traktuje Sienkiewicza, którego przecież - to jest oczywiste, jeśli się przeczyta zapis rozmowy - to on posłał do ubijania dilu z NBP. Masz czas do poniedziałku, ukręcisz sprawie łeb, przetrwasz. Polegniesz - pogonię jak Chlebowskiego czy Nowaka... A weźcie państwo pod uwagę, że styl "pierwszego" udziela się całej strukturze. Jak Tusk posłał Sienkiewicza, tak Sienkiewicz posłał zapewne ABW z prokuratorem. Z poczuciem każdego niższego szczeblem wykonawcy, że jak się nie uda, albo jak się potem coś zmieni - to nie ministra wydeboszują, nie jaśnie prokuratorów, tylko mnie, biednego misia! W ten sposób gang zaczyna na każdym szczeblu kierować się urzędniczą logiką "dupochronu". Grunt, to nie, żeby akcja się udała, ale żeby się potem móc wytłumaczyć - czy to zwierzchnikowi, dlaczego nie wyszło, czy sądowi, komu tam będzie trzeba. Mafia pruje się Tuskowi w rękach z jego własnej winy - zbyt wiele razy wystawił swoich ludzi do wiatru, zbyt często zmieniał front, zostawiając tych, którzy go bronili, jak idiotów na straconych pozycjach, żeby móc liczyć na lojalność swych "żołnierzy" w krytycznym momencie. Dlatego broni go teraz już tylko medialna skleroza, Hołdys, Kuczyński i inne zapiekłe w nienawiści do Jaro dziadki, które już i tak nie mają do stracenia nic poza sztucznymi szczękami. Nie lubię, gdy kto mówi "a nie mówiłem?", ale wrodzona skromność każe mi przypomnieć, że dawno już opisałem spór polityczny III RP jako wojny Sekty z Mafią i jak dotąd nikt nie opisał go lepiej. Dawno też napisałem, że są z tym związane dwie wiadomości, dobra i zła. Zła - rządzą nami gangsterzy (bo w normalnej sytuacji wyborcy z dwojga złego zawsze wolą mafioza od sekciarza). Dobra - to jest Gang Olsena.
Nawiasem mówiąc, to chyba nie może być przypadek, że zaraz po sławnej konferencji prasowej Donalda Tuska i Moniki Olejnik TVP nadała film pod tytułem: "Gang Olsena daje dyla". W takich chwilach mam wrażenie, że widzę gdzieś hen, za kłębiącymi się nad tym łez padołem ciemnościami uchachaną własnym żartem twarz Opatrzności.
Rafał Ziemkiewicz
21/06/2014 Z samego kurzu po dotacjach europejskich można byłoby wykręcić niezłe lody, lepsze niż próbowała kręcić posłanka Platformy Obywatelskiej, pani Beata Sawicka, ale okazało się, że nie kręciła- tak postanowił niezawisły sąd. To znaczy wszystko było nagrane, także nagrane to co miało być załatwione, ale było nielegalnie nagrane, więc to się nie liczy. Pani Beata jest osobą nagraną nielegalnie a więc zupełnie niewinną. A gdyby tak ktoś nagrał nielegalnie- na przykład komórką- przygotowane morderstwo? To też by się nie liczyło? Ale liczą się nagrania z monitoringów, bo są legalne. A w ogóle to” nie obozuj na trudnym terenie”, poszukaj sobie terenu sprzyjającego. W każdym razie z samego kurzu po dotacjach europejskich można byłoby wykręcić niezłe lody, i takie lody są kręcone, Na przykład w Lidzbarku Warmińskim powstają termy za pieniądze unijne- jak to zwykle przy budowie socjalizmu europejskiego. Urzędnicy dają cudze pieniądze na budowę potem niczyich rzeczy, a następnie pojawiają się problemy z utrzymaniem przy życiu tych obłędnych pomysłów socjalistycznych. Permanentnie będzie potrzeba pieniędzy na utrzymanie tych pomników socjalistycznej pychy urzędniczej. Bo jak twierdził pan Stefan Kisielewski- socjalizm to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się przeszkody nieznane w innych ustrojach. „Na ważnych pograniczach zawieraj sojusze”- uczył sztuki wojennej Sun Zi. No i biurokracja zwiera sojusze, prowadząc wojnę z podatnikami. Inwestycja biurokratyczna ma pochłonąć tylko 96 milionów złotych, z czego 60 milionów „ daje Unia”, po zapłaceniu przez Polskę składki unijnej na poziomie 20 miliardów złotych rocznie, a potem Lidzbark Warmiński dostanie dotacje, i dołoży do tych dotacji jeszcze 36 milionów złotych, żeby pomnik socjalistyczno- biurokratycznej pychy był gotowy, i żeby można było się tam termować. Ale jest jeden ważny problem… Okazało się, że woda, która będzie zasilać kompleks basenów na tylko 21 stopni Celsjusza(???) Będzie zimno jak jasna cholera, no nie tak jak na Alasce, ale zimno, jak na termy. W Lidzbarku Warmińskim szykują się najzimniejsze termy na świecie, albo jest jeszcze jedno wyjście. Podgrzewać dodatkowo te niedogrzanie termy. Urzędnicy- zamiast biznesmenów- będą zajmowali się organizowaniem podgrzewania term. A co z tego wyjdzie? Jak zwykle marnotrawstwo, bo co innego… Już obliczyli, że na podgrzewanie niedogrzanych term będzie potrzeba dodatkowo jeszcze 800 000 złotych rocznie(???) No pewnie a czy to nie stać biednego, żeby sobie dostatnio pożył, na rachunek zaciągniętych długów w imię dobrej sprawy. ”Nie zatrzymuj się na terenie odciętym”- pouczał mistrz. Tam gdzie nie ma studni i pastwisk. Bliżej europejskiego i tubylczego koryta. Żeby permanentnie było źródło zasilania. Bo socjalizm działa dopóki są źródła zasilania finansowego. Jak ktoś wyłączy baterię- koniec eksperymentu. „Teren zamknięty wymaga zaradności”, więc za sprawę wzięła się rejonowa prokuratura białostocka. Nadzoruje śledztwo dotyczące podpisania umowy i rozpoczęcia inwestycji wbrew opiniom geologiczno- hydrologicznym, wskazującym na brak podstaw ekonomicznych do realizacji przedsięwzięcia, w wyniku czego wyrządzona została szkoda majątkowa w wysokości 35 milionów euro. 17,5 miliona euro szkody wyrządzono wspólnocie samorządowej powiatu lidzbarskiego i drugie tyle Europejskiemu Funduszowi Rozwoju Regionalnego. Prokuratura rejonowa na razie nie bada jaką szkodę wyrządziła mieszkańcom powiatu lidzbarskiego sama biurokracja powiatowa, która naprawdę nie jest nikomu potrzebna, potrzebna jest wyłącznie tym wszystkim, którzy żyją z biurokratyzacji powiatu. No i prokuratura nie bada jakie szkody wyrządził mieszkańcom tamtego regionu- Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego .Bo nie macie Państwo chyba wątpliwości, że taki biurokratyczny Fundusz musiał przynieść jakieś szkody regionowi. Rozwój regionu nie zależy od Europejskiego Funduszu, ale od pracy tamtejszych mieszkańców. Jak pracują- to dobrobyt w regionie wzrasta, jak biurokracja Funduszu rozdziela pieniądze z Funduszu- to pojawia się regres w regionie. Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego powoduje regres Regionu. I prokuratura rejonowa nie bada jakie szkody cały ten system drenowania pieniędzy wyrządził mieszkańcom Lidzbarka Warmińskiego. A przecież sam pomysł, żeby biurokracja europejska pospołu z biurokracją rodzimą zajmowała się robieniem dobrze mieszkańcom- jest z natury idiotyczny. Grozi to kolejnymi długami wygenerowanymi przy pomocy pułapki pieniędzy europejskich, które spadają na nas jak trujący deszcz. Ten system jest utworzony po to, żeby wpędzić nas w pułapkę długów. I efekt jest piorunujący! Czy są w Polsce gminy nie zadłużone? „Bywają drogi, którymi iść nie należy. Bywają wojska, których nie należy atakować. Bywają miasta, których nie należy zdobywać. Bywają tereny, o które nie należy się ubiegać”. Ale bywają pieniądze, które stanowią pułapkę. I nie należy ich brać, żeby potem nie mieć problemów. Bo darmowy ser znajduje się wyłącznie w pułapce na myszy. Tym bardziej, że pieniądze nie są darmowe. Pochodzą z naszej składki płaconej rocznie w miesięcznych ratach. Przepuszczone przez lepkie ręce biurokracji przyczyniają się do budowy urzędniczego dobrobytu, a wpędzają w biedę pozostałych, którzy pracują na cały ten biurokratyczny majdan. Dobrze by było, żeby prokuratura zajęła się badaniem wszystkich spraw związanych z budową term w Lidzbarku pod kątem zdrowego rozsądku. Ale tego nie może, bo zajmuje się jedynie badaniem zgodności z zapisaną literą demokratycznego prawa- poza zdrowym rozsądkiem. Prawa uchwalonego większością głosów bez udziału zdrowego rozsądku W demokracji zdrowy rozsadek nie jest nikomu do niczego potrzebny.. Tylko przeszkadza w budowie demokratycznego państwa prawnego- czyli chaosu. Widzicie Państwo, że marnotrawstwo jest wszędzie, gdzie pojawi się ręka niesprawiedliwości demokratycznego państwa prawnego. Z samego kurzu można byłoby wiele, gdyby finansowy kurz pozostał w rękach tych, którym te pieniądze odebrano. Niesprawiedliwość jest wszechobecna, tak jak demokracja totalna Miliony utopione w zimnych termach, tak jak zdrowy rozsądek utopiony w plusach dodatnich i plusach ujemnych. A czy przy budowie socjalizmu biurokratycznego potrzebny jest zdrowy rozsądek? I tak to wszystko wcześniej czy później się zawali… chyba, że zamiast zimnych term, na rządzących spadnie zimny prysznic. Czego im niestrudzenie życzę! Zimni dranie - skończcie z zimnymi termami! WJR
Graś na taśmie o dziwnym posunięciu Tuska „Dziennikarz "Wprost" Michał Majewski umieścił na Twitterze fragment rozmowy byłego rzecznika rządu Pawła Grasia z szefem PKN Orlen. Materiał ukaże się najprawdopodobniej w najnowszym numerze tygodnika "Wprost". …..”Jeszcze tym oddzieleniem [funkcji ministra i Prokuratora Generalnego - red.] dopomogliśmy. Także właściwie wiesz, żadnych środków sobie państwo nie zostawiło, żeby oddziaływać - mówi w opublikowanym fragmencie Graś (nawiązuje do rozdzielenia urzędu ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego - doszło do tego w 2010 roku).- Ja ci powiem też, że po zmianach dużo lepiej się współpracuje z ABW, zupełnie inny klimat. Już nie ma szukania, chodzenia, knucia, szczucia. Tylko jest normalna współpraca, jak coś potrzebują - odpowiada prezes Orlenu „...(źródło )
styczeń 2010 „Rokita kilka dni temu powiedział ,że pomysł rozdzielenie urzędu Prokuratora Generalnego od urzędu Ministra Sprawiedliwości to zły pomysł i że w ciągu najwyżej dwóch lat ten rozdział zostanie zlikwidowany. Argumentował to tym ,że przy najbliższym zbiorowym morderstwie lub gwałcie wyborcy zapytają się rządu co zamierza z tym zrobić. A rząd nie może zrobić nic, bo nie ma żadnej władzy. Gdyby przesłuchania kandydatów na Prokuratora Generalnego były upublicznione i transmitowane może dowiedzielibyśmy się więcej o różnych rzeczach, które ujawnili kandydaci : o koteriach w prokuraturze, braku kompetencji oraz o istnieniu podziemia decyzyjnego . „..(więcej )
Mariusz Kamiński ( CBA ) „Hasło "dziś Praga, jutro Warszawa" będzie możliwe dopiero po zmianie rządu, mimo degeneracji władzy w Polsce. W kraju spacyfikowano służby specjalne, policję. Prokuratura jest atrapą, reforma uniezależniająca prokuraturę od rządu jest fikcją. Stworzono nową korporację prawniczą z jednego z najważniejszych organów państwa, odpowiedzialnych za ściganie przestępczości. Na jej czele stoi Prokurator Generalny, ale nie ma on żadnych kompetencji władczych. On jest jedynie listkiem figowym. Organa ścigania w kraju są niezwykle osłabione, na czele służb stoją ludzie całkowicie podporządkowani Platformie i niemający instynktu państwowego. W Polsce państwo też jest zdegenerowane i potrzebuje gruntownej naprawy, jeśli chodzi o organa ścigania i wymiar sprawiedliwości „.....” będzie możliwa odbudowa państwa. Jednak, aby to mogło mieć miejsce, musi powstać silne centrum decyzyjne. Władza musi chcieć obronić państwo przed przestępczością, niezależnie od tego, gdzie ulokowani są przestępcy, jakie mają wpływy i powiązania polityczne, jaką mają pozycję społeczną. Musi powstać silne centrum, które nie ulegnie presji, które oprze się atakom politycznym, które nie da sobie wmówić, że walka z korupcją, przestępczością jest walką polityczną. To nie o to chodzi. Chodzi o obronę państwa przez przestępcami, którzy mogą - co pokazuje również przykład czeski - znaleźć się na najwyższych szczeblach władzy.”....Rozmawiał Stanisław Żaryn „....(więcej )
Bogdan Święczkowski „ Bogdan Święczkowski, b. szef ABW, prokurator w stanie spoczynku: Przecież to Platforma Obywatelska podjęła decyzję o oddzieleniu prokuratury od ministerstwa sprawiedliwości. To oni spowodowali, że nie ma żadnej możliwości nadzorowania, skontrolowania , czy sprawdzenia materiałów związanych z działalnością prokuratury. To oni doprowadzili do sytuacji, w której przedstawiciele rządu nie mają nawet prawa zadać pytania prokuraturze. To oni doprowadzili do tego, że nie wiadomo w jaki sposób koordynować działania pomiędzy Prokuraturą, Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a policją. To jest ich odpowiedzialność. Więc obciążanie tylko i wyłącznie prokuratury ewentualną winą – jest żenujące.”..”...(źródło )
Skwieciński „Polityczna instrumentalizacja prawa, sądów i prokuratury jest bowiem chyba największym możliwym zagrożeniem dla demokracji. A wrogowie Berlusconiego – politycy klasyczni oraz politycy w togach prokuratorskich i sędziowskich (włoski fenomen) – dopuszczają się tej instrumentalizacji wręcz demonstracyjni Ktoś powiedział: Berlusconi może budzić obrzydzenie. Ale jego przeciwnicy muszą wzbudzić przerażenie. „....(więcej)
Sierpień 2009 Jan Rokita Narastają niebezpieczeństwa, których nie było widać. A Tuskowy paradygmat polityki jest na nie ślepy.”…” Geopolityka wokół Polski się wali.”….” Nie widać, ale tak się dzieje. Idzie dekoniunktura geopolityczna na skalę niemożliwą do przewidzenia dziesięć lat temu.”…Unia i NATO są w głębokim bezwładzie i kryzysie. Stają się zupełnie innymi organizacjami niż te, do których przystępowaliśmy.” …W ogóle nie wiadomo, czym będą za parę lat i czy przetrwają w kategoriach naszego życia. Polska szkoła wchodzi w okres degradacji, a uniwersytety nie pełnią misji cywilizacyjnej, gdyż tak bardzo zapadły się już w drugorzędność. Eksperci mówią, że od 2013 roku zacznie się trwały okres deficytu energetycznego. Dobrze, że Tusk podjął kwestię elektrowni atomowych, ale powstaną one za 15 – 20 lat, a po drodze jest 15 lat próżni. Jesteśmy bezradni wobec procesu społecznego starzenia się, a ustrój konstytucyjny – wbrew temu, o czym zapewniają nas tendencyjni prawnicy – wykazuje coraz częściej swoją niemoc. „…( więcej)
Dera i Kempa „"Stworzyliśmy władzę dla władzy, bez kontroli – tak poseł Andrzej Dera z PiS komentował nieobecność prokuratora generalnego na piątkowym posiedzeniu Sejmowej Komisji Sprawiedliwości"…"Seremet poczuł się urażony tym, co działo się 18 stycznia na posiedzeniu komisji, gdy przedstawiał przebieg śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej. Jak zaznaczył, pod adresem prokuratury padały „zarzuty w niewybrednej formie”. ….„Należy unikać tego rodzaju sytuacji godzących w powagę organów państwowych” – napisał i dodał, że nie ma obowiązku stawić się przed posłami"…My się tylko dopominamy rzetelnej informacji – mówiła wiceszefowa Komisji Sprawiedliwości Beata Kempa (PiS). Wytknęła, że rozdział prokuratury od resortu sprawiedliwości pozbawił Sejm możliwości kontroli nad jej działaniami"„… ( więcej )
Prokurator Generalny nie dał się co prawda podsłuchać (przynajmniej nic o tym nie wiadomo), ale dał się nieopacznie nagrać. Rzecz miała miejsce tuż przed konferencją Seremeta, na której dawał on odpór zarzutom ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego, dotyczącym nalotu ABW na „Wprost”. Szef prokuratorów oczekiwał na swój występ z marsową miną. Nagle ożywił się i rzucił:Nie martw się, Mietek. Potem nowe wybory i PiS nas powsadza.”...(źródło )
„Podobno maleje wiara w nadludzką wręcz umiejętność Donalda Tuska pomagającą mu wychodzić cało z najgorszych politycznych opałów. To jakaś paranoja totalna. Nie mamy szans z tego wyjść Kryzys narasta jak kula śniegowa .tak Faktowi o aferze taśmowej miał powiedzieć jeden z ważnych szefów resortu w gabinecie PO - PSL. Stwierdził tak, kiedy stało się jasne, że Tusk nie zdymisjonuje Bartłomieja Sienkiewicza, mimo, że miało to być wcześniej ustalone. Taki scenariusz był już gotowy. I trafił do kosza. Dlaczego? – Tusk nie miał nikogo w zamian. W ABW siedzą ludzie Bartka i nie ma kogo na ich miejsce wsadzić mówi bulwarówce bulwarówce osoba znająca sytuację w MSW. Wszystko wskazuje na to, że „kula śniegowa” nabiera masy…(źródło )
Profesor Paweł Śpiewak „ I tą osobą, która powinna się natychmiast podać do dymisji, jest właśnie prezes NBP „...”Pomijam już te przekleństwa i porównania anatomiczne, co jest oczywiście wstrętne i infantylne. Może Marek Belka chciał być takim luzakiem i przefajnował… Problemem jest tu jednak wejście prezesa NBP w polityczne układy, co jest przekroczeniem granicy apolityczności prezesa. Gotów jest w zamian za wyrzucenie ministra i wygodne przepisy bankowe wejść w układ i rozwalać PiS. To jest postawa nie do przyjęcia. Prezes NBP powinien dbać o nasze pieniądze, a nie o losy jednej z partii „...”Choć przyznam, rzecz jest absolutnie wstrętna: rząd traci zaufanie nie przez naciski polityczne, mobilizację opinii, ale na skutek tajemniczej grupki robiącej podsłuchy. Kilkuosobowy spisek okazał się większą bronią niż wszystkie szarże rozeźlonego Kaczyńskiego „...(źródło )
Europoseł Kongresu Nowej Prawicy Michał Marusik w rozmowie z Eliza Olczyk „ A co pan sądzi o aferze taśmowej, gdzie też pieniądze wchodzą w grę? Czy premier powinien był podać rząd do dymisji? Cała ta afera to jeden z aktów politycznej błazenady, których wiele mamy już za sobą i wiele przed sobą. A co do dymisji, to ten rząd już dawno powinien się był do niej podać, bo było tysiąc ważniejszych powodów. Jedynym argumentem przemawiającym za utrzymaniem rządu Donalda Tuska jest niebezpieczeństwo, że mógłby go zastąpić jeszcze gorszy rząd PiS-owski.”..(źródło )
Sierpień 2012 „„Abdykacja polityczna „ tak Tusk nazwał swoją politykę doprowadzenia do gnicia ustroju i społeczeństwa . Prokuratura niezależna od nikogo współpracuje z przestępcą , nie chroni obywatela . Tusk uważa ,że tak być powinno. Sądy chroniące przestępców , a nie obywateli . Tusk wniebowzięty Mafie urzędnicze , bezkarność i niewydolność wymiaru sprawiedliwości . Jedynie UOKIK według niego mógł ...zakazać reklamy Amber Gold . Urzędnicy skarbowi współpracujący z przestępcami w zmowie na niekorzyść obywateli , niszczący za to bezkarnie Polaków to polska norma . No może nagana dla przestępcy -urzędnika , w ostateczności wyrzucenie z pracy Ustrój Polski pod rządami Tuska można nazwać „nierządem „. Nikt , a już na pewno premier za nic nie odpowiada , nikogo nie chroni , niczym się nie zajmuje .Państwo bliskie bankructwa , sparaliżowane . Polskie struktury państwowe i społeczne w fazie schyłkowej , zanikowej . '..(więcej)
Mój komentarz Taśmy z nagranymi rozmowami bardzo wiele zmienią . Głównie dlatego że rozmawiali swobodnie , przy dużej ilości alkoholu , co słuchać było w głosie Belki . Okazuje się że to nie zwykli kretyni ,, którzy popełniaj same błędy , ale ludzie inteligentni, którzy precyzyjnie diagnozują sytuacje i mają pomysły jak różnym dysfunkcjom państwa zaradzić takim jak chociażby narzucony prze lichwiarstwo rozdział banku centralnego od władzy wykonawczejTeraz dzięki Grasiowi poznamy być może powody i ludzi którzy zmusili Tuska do rozdziału prokuratury od władzy wykonawczej . Przecież takie działania to jaskrawy przykład demontażu państwa . I nie wynikał on z niewiedzy i nieświadomości Tuska co do skutków jaki to za sobą pociągnie Tusk i ludzie Tuska w osobie niemieckiego ciecia Pawła Grasia doskonale wiedzieli ,że rozdzielenie prokuratury od władzy wykonawczej osłabi tą ostatnią i będzie niekorzystne dla państwa Z pewnością należy skończyć z patologia jaka jest udzielne księstwo w które przekształciła się prokuratura , niezależne od nikogo Oczywiście istnieje inne rozwiązanie patologi prokuratury jakim jest wybór prokuratorów przez społeczeństwo w normalnych wyborach powszechnych . Tak jak to jest w dużej części w USA . W gestii rządu zostałaby jedynie służby ,które mogłyby uzyskać uprawnienia prokuratorskie . Na przykład CBA i ABW które zajmowałyby się najpoważniejszymi przestępstwami Marek Mojsiewicz
Maestrem odwraca uwagę od najważniejszej kwestii
1. Od upublicznienia nagrania rozmowy prezesa NBP Marka Belki i ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, a więc już od tygodnia, wręcz codziennie są kreowane coraz to nowe wydarzenia, które skutecznie odwracają uwagę opinii publicznej od dealu jaki zawarli między sobą obydwaj panowie. Przypomnijmy tylko, że z rozmów upublicznionych przez tygodnik „Wprost” wynika wyraźnie, że rządząca Platforma posunęła się do traktowania niezależnego NBP, jako instytucji dysponującej zasobami finansowymi, po które można sięgnąć w trudnych momentach rządzenia. Niestety pozwala na to prezes NBP Marek Belka, który mimo swojego PZPR-owskiego rodowodu, uchodził w momencie jego nominacji na to stanowisko (po śmierci Sławomira Skrzypka w katastrofie pod Smoleńskiem), za apolitycznego fachowca. Wypowiedzi Marka Belki publikowane przez tygodnik „Wprost”, dyskwalifikują go nie tylko jak prezesa niezależnego banku centralnego ale także jako człowieka, który o konstytucyjnym organie jakim jest RPP i zasiadających w ludziach wyraża się w bardzo nieparlamentarny sposób. Domaga się on dymisji konstytucyjnego ministra finansów i wicepremiera Jana Vincenta Rostowskiego i zmian w ustawach regulujących działalność NBP, a w zamian deklaruje finansowanie długu publicznego poprzez skup obligacji skarbowych na rynku wtórnym, aby tylko nie dopuścić głównej partii opozycyjnej do władzy.
2. Z misją załatwienia tego dodatkowego finansowania w roku wyborczym, zostaje wydelegowany do prezesa Belki, minister spraw wewnętrznych i koordynator służb specjalnych Bartłomiej Sienkiewicz, najbardziej zaufany w rządzie człowiek premiera Tuska (do tej pory premier nie zdementował tego, że było to zadanie specjalne które powierzył swojemu ministrowi). Deal zawarty przez obydwu panów jest konsekwentnie realizowany. W II połowie 2013 roku wicepremier Rostowski popada w jakąś dziwną niełaskę u premiera, jest coraz częściej krytykowany (choć dotychczas przedstawiano go jako najlepszego ministra finansów w UE) i w czasie listopadowej rekonstrukcji rządu zostaje odwołany. Na jego miejsce zostaje powołany minister Szczurek (dokładnie taki jakiego życzył sobie prezes Belka- techniczny i niepolityczny) i ten jak widać i słychać, ma pełne wsparcie u prezesa NBP. Prawie spełniony jest i trzeci postulat prezesa Belki. W ostatni wtorek bowiem Rada Ministrów przyjęła założenia do projektu zmiany ustawy o NBP, które pozwalają na skup obligacji Skarbu Państwa przez NBP na rynku wtórnym (skupu takich papierów na rynku pierwotnym zabrania prawo unijne i pewnie tylko dlatego takie rozwiązanie nie znalazło się w propozycjach rządowych).
3. Większość ekonomistów w tym także członkowie RPP wskazują, że takie rozwiązanie jest niezgodne z Konstytucją i jeżeli znajdzie się w ustawie o NBP i zostanie uchwalone przez koalicję Platformy i PSL-u, powinno być przed podpisaniem skierowane prewencyjnie przez prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego. Ekonomiści zwracają również uwagę, że kompetencje dotyczące uruchomienia takiego skupu obligacji zapisano dla prezesa NBP, nie dla zarządu banku centralnego i nie przewidziano jakiejkolwiek roli w odniesieniu do tej operacji dla RPP. Ba nie określono, żadnych warunków, które rząd musiałby spełnić aby prezes banku centralnego taki skup uruchomił, więc w praktyce operacja ta może wyglądać tak, że obligacje skarbu państwa na rynku pierwotnym kupuje Bank Gospodarstwa Krajowego, a 10 minut później NBP wykupuje je od niego i mamy spełniony warunek, że operacja została dokonana na rynku wtórnym. Tyle tylko, że byłoby to jawne obejście zapisów konstytucyjnych o zakazie finansowania deficytu i długu publicznego przez bank centralny. Mimo tego, że rząd przyjął takie zapisy w ostatni wtorek, nie ma na ten temat debaty w mediach ale za to mamy wręcz transmisje z wydarzeń w tygodniku „Wprost” i kolejnych konferencji prasowych prokuratury. Kużmiuk
Sienkiewicz, czyli Żywina 2 Subotnik Ziemkiewicza Proszę mi wybaczyć, ale mam takie zawodowe zboczenie, że na komentowane wydarzenia patrzę zawsze okiem pisarza. A niekiedy zdarzenia z polityki wręcz olśniewają mnie swą literackością. Tak było, gdy przed laty zapoznałem się z historią tragicznej śmierci posła Żywca z „Samoobrony”. Od razu wiedziałem, że w tym właśnie zdarzeniu wspaniale skupiła się, mówiąc Conradem, „jakaś godna zapisania prawda” o naszym kraju, czasach i o nas samych. Teraz mam podobne odczucie, obserwując upadek ministra Sienkiewicza. To przecież gotowa fabuła, wielki skrót i symbol upadku całej formacji, zwanej polską inteligencją. Pan Sienkiewicz – którego pójście w ministry od początku nacechowane było jakąś papkinowską błazenadą – jest przecież przedstawicielem innego zupełnie świata niż jakiś tam „Drzewko” czy inne cwaniaczki. Potomek wielkiego pisarza, człowiek wykształcony, o wielkim wyniesionym z domu „kapitale społecznym”. W pewnym momencie ceniony przez wszystkich od prawa do lewa jako przenikliwy analityk i autor błyskotliwych tekstów w prasie. Ten człowiek w pewnym momencie życia postanawia najwyraźniej zrzucić męczącą go, niczym Artura z „Tanga”, inteligencką czczość, i stać się „macherem”. Imponują mu służby. Imponują mu elity władzy – w III RP mające z kadencji na kadencję charakter coraz bardziej lumpowski. Podziwia twardych facetów, bez skrupułów rozjeżdżających każdego frajera, który im stanie na drodze, a już zwłaszcza pełnych skrupułów inteligencików w rodzaju nieboszczyka Lecha Kaczyńskiego i jego brata. W końcówce tej fabuły marzenia naszego dziedzicznie obciążonego pisarstwem analityka wydają się – zwłaszcza jemu samemu – spełnione. Zarządza kluczowym resortem, nosi do pracy garnitur, za cenę którego można by ubrać i nakarmić cały krakowski oddział stowarzyszenia literatów, i jako zaufany goniec premiera omawia gangsterskie dile mające pomóc utrzymaniu się jego grupy u władzy. Jest jak szkolny prymusik, którego łaskawie dopuściły do zakumplowania podwórkowe łobuzy, git-ludzie imponujący wzorowemu uczniowi do nieprzytomności. Stara się więc ze wszystkich sił dowieść, że nie jest mamisynkiem, że jest równie hardy jak oni, a nawet bardziej. Rzuca chujami i kurwami w co drugim zdaniu, przechwala się jak to będzie trzepać „tłustych misiów” a jak który podskoczy, pokazywać, że może jeszcze bardziej oberwać – w ogóle jest „hop do przodu” do granic śmieszności, której nie wyczuwa. Tym bardziej, że od upojenia „jestem prawdziwym kolo, prawdziwym maczo, Sienkiewicz rulez!” zaczyna mu ewidentnie odbijać sodówka, do reszty zaburzając ocenę sytuacji. Potem oczywiście, jak to w dobrej fabule, jest moment upadku, gdy się okazuje, że całe przekonanie o własnej sile było urojeniem, że nadętego bubka nagrała i przeczołgała własna ochrona, a padrone wypuścił w maliny. Dominik Zdort przypomniał w dzisiejszej „Rzeczpospolitej” czasy wielkiego nadęcia inteligencji, czy raczej tych wszystkich, którzy się za inteligencję mieli, u samego początku III RP, podczas wyborów prezydenckich Wałęsa-Mazowiecki. Też mi te czasy stanęły przed oczami. Czasy największych wpływów michnikowszczyzny i „Gazety Wyborczej”, demonstracyjnego okazywania pogardy dla „czarnych” i dla „przyśpieszacza z siekierą”, koszulek „bendem prezydentem” i „O take Polskie walczyłem” – dla mnie ich symbolem pozostaną butne słowa – krótko przed wstrząsem, jakim okazały się wyniki I tury – Krzysztofa Pendereckiego: „oczywiście, że na Mazowieckiego, w naszym domu tylko kucharka głosowała na Wałęsę!”. Gdzieś tam w tej spajającej „dobre towarzystwo” inteligenckiej pogardzie zapewne pławił się też wtedy, a w każdym razie powinien się dla czytelnego spięcia fabuły pławić młody Bartek. Zbuntowany pacyfista z WiP, któremu i którego kolegom wkrótce strasznie zawróci w głowie świat służb specjalnych, poczują się Stirlitzami i Gatesami w jednym, łącząc noszenie długich włosów z pisaniem instrukcji jak przykręcać śrubę opozycji czy z torowaniem drogi „swojemu” kandydatowi na prezydenta zmontowaniem a to jakiejś Jaruckiej, a to kompromitujących materiałów na czyjąś żonę. A teraz wszyscy się z głupiego Horodniczego śmieją… Przecież to nie jednostkowy los. To upadek całego mitu, całej niegdysiejszej polskiej elity, która zaprzedała się cwaniaczkom i dresiarzom, elity, którą kształtowały legiony i Kościuszko, a której twarzami upadku są z jednej stroni żałośni, żyrujący kłamstwa i świństwa gangsterów Bratkowscy czy Olbrychscy, a z drugiej skazani na wieczną przegraną, nie potrafiący się skomunikować z nową, postpeerelowską i postkolonialną polskością pisowcy, zdolni powtarzać tylko puste już dziś, rymkiewiczowskie zaklęcia, których desygnaty dawno pokrył kurz. Czyż to nie jest gotowa powieść? Nawet tytuł już gotowy, wręcz się narzuca: „Chuj, dupa i kamieni kupa”. Proszę dopisać do zapowiedzi wydawniczych.
Rafał A. Ziemkiewicz
Nadal mamy się cieszyć? Ajajajajajajaj! Nie minęły nawet dwa tygodnie od dnia, w którym na rozkaz pana prezydenta Komorowskiego „cała Polska” musiała ćwierkać z radości z powodu 25 rocznicy „odzyskania wolności” to znaczy - dogadania się generała Czesława Kiszczaka z gronem swoich konfidentów w sprawie podziału władzy NAD narodem polskim - a oto z ust Umiłowanego Przywódcy w postaci ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza dowiedzieliśmy się, że państwo polskie istnieje „tylko formalnie”. Tę przenikliwą diagnozę pan minister Sienkiewicz przedstawił podczas rozmowy podsłuchanej w restauracji „Pod Pluskwami”, kiedy to podżegał pana prezesa NBP Marka Belkę do złamania art. 220 ust. 2 konstytucji, zakazującego finansowania deficytu budżetowego dodrukowywaniem pieniędzy. Te podsłuchy musieli przeprowadzić pierwszorzędni fachowcy, bo nagranych zostało co najmniej 900 godzin, co musiało trwać całymi miesiącami, jeśli nie latami - a tubylcza bezpieka niczego nie zauważyła. Można to skomentować chyba tylko słowami pana Zagłoby do Bohuna: „Listy tobie wozić, panny porywać, ale z rycerzem - dudy w miech!” Ale jakże ma być inaczej, skoro te wszystkie „służby” to synekury dla marnotrawnych synów założycieli ubeckich dynastii, co to kiedyś samego jeszcze znali Stalina, a w przeddzień transformacji ustrojowej poprzewerbowywali się do rozmaitych państw poważnych w nadziei, że w zamian za frymarczenie polskimi interesami państwowymi będą mogli nadal pasożytować na Polsce i jej obywatelach? Oczywiście niezależna prokuratura wszczęła energiczne śledztwo, posyłając abewiaków do redakcji „Wprost”, żeby skonfiskowali wszystkie „nośniki”, ale przekonanie, że owe „nośniki” są w siedzibie redakcji, wydaje się naiwne. Wprawdzie są już pierwsze ofiary w postaci zatrzymanego menedżera restauracji „Pod Pluskwami”, a na pewno będą następne w postaci kelnerów i pomywaczy, bo zarówno ABW, jak i niezależna prokuratura jakieś sukcesy muszą mieć. Warto w tym momencie przypomnieć rozporządzenie Włodzimierza Putina z 20 maja 2013 roku, w którym rosyjski prezydent nakazał tamtejszej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa nawiązanie współpracy z tubylczą Służbą Kontrwywiadu Wojskowego, która razem ze Służbą Wywiadu Wojskowego wypączkowała ze „zlikwidowanych” Wojskowych Służb Informacyjnych. Ze strony SKW jej szef, pan generał Janusz Nosek współpracę z FSB nawiązał zaraz po katastrofie smoleńskiej, a więc jeszcze w roku 2010. Jak pamiętamy, we wrześniu ub. roku pan generał został usunięty ze swej funkcji - jak mówiono w kołach wojskowych, „chwytem za nosek” w związku z konfliktem z wiceministrem obrony generałem Waldemarem Skrzypczakiem. Biorąc to wszystko pod uwagę nie można wykluczyć, że te co najmniej 900 godzin nagrań mogą stanowić pierwsze poważne ostrzeżenie ze strony zimnego rosyjskiego czekisty Włodzimierza Putina, który przy pomocy tej aluzji niejako potwierdza diagnozę pana ministra Bartłomieja Sienkiewicza, iż państwo polskie istnieje „tylko formalnie”, a nasi Umiłowani Przywódcy są u niego na widelcu. No dobrze - ale w takim razie z czego na polecenie pana prezydenta Bronisława Komorowskiego niedawno mieliśmy się tak cieszyć? Pan minister Sienkiewicz swoją diagnozę przedstawił w lipcu 2013 roku, podczas gdy pan prezydent myślał, że państwo polskie istnieje jak gdyby nigdy nic jeszcze dziesięć dni temu! Bardzo możliwe, że pan prezydent Komorowski jeszcze i dzisiaj myśli, że państwo polskie nadal jeszcze istnieje, ale - powiedzmy sobie szczerze - co właściwie ma myśleć, skoro uważa się za prezydenta? Stanisław Michalkiewicz
22/06/2014 „Jak długo jeszcze będziemy hodować kury, żeby wycinać im skrzydełka i udka? Nauczmy się wytwarzać same skrzydełka i udka”- twierdził w roku 1932 Winston Churchill na łamach magazynu „The Strand”. W ten sposób piętnował hodowlę zwierząt. To był jeden z pierwszych ekologów, jak na tamte czasy- obecnie ekologów mamy w bród. Co gdzieś człowieku się obejrzysz- ekolog. Okupują media, obrzydzają nam mięso, stają w fałszywej obronie zwierząt. Okazuje się, że pan Winston Churchill, był jednym z pierwszych ekologów. A taki konserwatysta, bardziej mason. Wszędzie pełno pogańskich kapłanów ekologicznych. Takie lewicowe widzenie świata serwuje swoim widzom lewicowa telewizja Planete+, rozpowszechniając fałszywe wiadomości, że jedzenie mięsa szkodzi- bo do takich wniosków doszli ekolodzy ideologiczni, stawiający życie zwierzęcia wyżej od życia człowieka. Szkodzi konsumentom, szkodzi zwierzętom, zabijanym w strasznych warunkach i szkodzi środowisku naturalnemu. Wszystkim szkodzi wszystko- i to jak najsłuszniej. Bo nie ma nic na tym Bożym świecie, żeby nie szkodziło wszystkim? Jakby nikogo i niczego na tym świecie nie było- to jasne, że niczemu by nie szkodziło. Jak sobie w ogóle radzi taka Holandia- Królestwo Niderlandów? Jak tam jest 12 milionów sztuk bydła(???)- mieszkańców jest blisko 17 milionów. Jak populacja zwierząt będzie się zwiększać, to wkrótce osiągnie liczbę mieszkańców. Będzie jeden osobnik bydlęcy przypadający na jednego człowieka. Wtedy łatwiej pogańskim obrońcom praw zwierząt przyjdzie spersonifikować zwierzęta, uczynić je równymi człowiekowi. Co zrobić z tą gigantyczną ilością obornika- to jest substancja szalenie nieekologiczna?- tak twierdzą szalenie ekologiczni ekolodzy. A jakby tak skomasować wszystko to co wydziela z siebie człowiek? To byłby dopiero świat stanął na głowie. Ile nieczystości wydziela z siebie 7 miliardów ludzi? Jakie wielkie kupy nieekologicznych odchodów, z którymi nie wiadomo co robić.?. Jakby tak ludzie przestali jeść zwierzęta, to byłoby mniej odchodów- przynajmniej tych pochodzących od zwierząt. Ale co zrobić z prawie dwoma miliardami Chińczyków? Gdzie jeszcze niedawno mięso było trudno dostępnym dobrem., ale wobec bogacenia się Chińczyków zwiększają się tony zjadanego mięsa. Jeśli chodzi o odchody zwierząt to jest problem w samej Warszawie, bo policja konna wykorzystuje nieludzko konie do zapewnienia bezpieczeństwa warszawiakom. Policyjni jeźdźcy jeżdżą na koniach, a konie – jak to zwierzęta- załatwiają się bezpośrednio na ulicę. Nie korzystają z miejskich toalet, tylko po prostu bezpośrednio na ulicę. Jak załatwi się pies właściciela, to właściciel jest zobowiązany do sprzątnięcia nieekologicznej kupy swojego ulubieńca. Jak załatwi się koń policyjny- to policja nie jest zobowiązana do usunięcia kupy konia. Koń wtedy nie jest zwierzęciem domowym. Zwierzęciem domowym jest pies. Po koniu sprząta zakład oczyszczania miasta. Dlaczego w takim razie po psach nie może sprzątać zakład oczyszczania miasta? Tylko właściciel musi wychodzić z psem na spacer mając przy sobie odpowiedni woreczek i miotełkę przy pomocy której sprząta po swoim ulubieńcu. Musi pilnować kiedy załatwia się pies. Chyba jeszcze nie ma obowiązku zbierania wysiusianych sików pochodzących z organizmów najlepszych przyjaciół człowieka. Zanim by człowiek zdążył- pies już by wysikał. Ale można skonstruować zapobiegawczo jakoś niekrępujący zwierzęcia woreczek, który umożliwiałby sikanie nie pod drzewem, ale do woreczka? I rozdawać „ za darmo” woreczki do siusiania dla zwierząt- mieszkańcom miast? To samo powinno być uregulowane ustawowo i demokratycznie dla policyjnych koni. One też się załatwiają i siusiają. Każdy policjant konny powinien mieć przy sobie służbowy worek na końskie odchody i służbowy woreczek, którym policjant konny zbierałby końskie siuśki.. Skoro obarcza się tą czynnością- na razie tylko związaną z robieniem kupy- cywili. Mundurowi też powinni mieć obowiązki, żeby konie z których korzystają podczas służby- nie zanieczyszczały miasta. Zresztą nie wiem po co powoływane są w miastach końskie patrole policyjne? Nie wystarczą rowerowe? Skoro już mają być. A najlepiej jak policja jest wtedy jak jest potrzebna. I działa szybko i sprawnie. Lewica się martwi, że na świecie przybywa mięsożernych mimo zmasowanej propagandy, że jedzenie mięsa szkodzi i zagraża życiu człowieka. Mimo takiej propagandy i zakazów , szczególnie w socjalistycznej Europie- mięsożernych przybywa. Ale już prowadzi się badania, które mają w przyszłości rozwiązać problem mięsa. Będzie mięso z probówki. Już „ naukowcy” pobierają mięso z zabitego zwierzęcia, wyizolowują komórki, potem te komórki umieszczają pośród minerałów , aminokwasów i cukrów. Stosują przy tym antybiotyki, by wyeliminować infekcje. Dzieląc, potem łączą w większe fragmenty, żeby uzyskać fragmenty mięśni. Wygląda na to, że taka przed nami przyszłość- przed mięsożernymi. Chyba chcą w ten sposób obrzydzić mięsożernym jedzenie mięsa.. Już „ uczeni” wyprodukowali sztucznego hamburgera, usmażyli go nawet i włożyli do bułki z sałatą oraz z pomidorem i spożyli wobec wysokiej komisji. I wiecie Państwo ile taki hamburger kosztował? 300 000 dolarów(!!!) Pieniądze na „ badania” dają organizacje broniące praw zwierząt i chcą wykombinować mięso z probówki. Może nawet im się to udać, ale ja pozostanę przy swoim. Jednak wolę kurczaka czy befsztyk naturalny- jak najbardziej naturalny, Jadać udka kurze i skrzydełka- którymi brzydził się Churchill. Ale z raz wytyczonej ekologicznej drogi bez braci zwierząt nie zamierzają zboczyć. Jak długo jeszcze będziemy hodować nie tylko kury, ale i świnie czy krowy? Rzecz trzeba przyspieszyć. Jak najszybciej wprowadzić zakaz jedzenia mięsa, nieprawdaż? Świat zwierząt niech nareszcie odetchnie! Wolność dla zwierząt! Głód dla ludzi! WJR
Minister Szczurek będzie rozdawał samochody
1. W poprzednim ustroju były popularne komunikaty Radia Erewań. Oto jeden z nich „Czy to prawda, że w Moskwie na Palcu Czerwonym rozdają samochody? W zasadzie tak tylko nie w Moskwie, a w Leningradzie i nie na Placu Czerwonym tylko na Prospekcie Newskim i nie samochody tylko rowery i nie rozdają tylko kradną”. Dlaczego przypominam tę historię. Dlatego, że w Polsce także mają rozdawać samochody i ma to robić minister finansów. Jak ogłosił bowiem wiceminister finansów Jacek Kapica, resort pracuje nad tzw. loterią paragonową, która miałaby zacząć funkcjonować od następnego roku podatkowego. Otóż wśród tych podatników, którzy zabierają ze sobą paragony podczas zakupów, byłyby rozlosowywane po zakończeniu każdego miesiąca roku różnego rodzaju nagrody na kwotę 100 tysięcy złotych miesięcznie przy czym najważniejszą z nich byłby samochód. Loteria miałaby się zdaniem resortu przyczynić do poprawy wpływów z podatku VAT ale także poprawić świadomość kupujących, że są podatnikami i mają swój udział we wpływach do budżetu państwa. Ta propozycja ministerstwa, została już bardzo celnie skomentowana na wielu forach internetowych i doczekała się prześmiewczych memów, bo przecież to nie jest centralny problem dziurawego jak szwajcarski ser, polskiego systemu podatkowego.
2. Przypomnijmy tylko, że spadek dochodów podatkowych w stosunku do PKB jest wyraźnie obserwowany od końca 2007 roku i to mimo rosnących z roku na rok stawek podatkowych za rządów Platformy i PSL-u. Relacja ta wyraźnie rosła w latach 2005-2007 z 15,9% do 17,5%, a już od 2008 roku zaczęła gwałtownie spadać do 14,6% w 2013 roku, a na koniec 2014 roku według przewidywań samego ministra finansów, ma wynieść tylko 14,4%. Ta różnica pomiędzy najlepszą wydajnością w 2007 roku i najgorszą przewidywaną na rok 2014 wynosi aż 3,1% PKB, co w warunkach tego roku oznacza, że do prywatnych kieszeni zamiast do budżetu państwa, wpłynie kwota przynajmniej 52 mld zł (1% PKB w cenach bieżących w 2014 17,4 mld zł).
3.Najbardziej wyraźnie widać ten problem na przykładzie wpływów z podatku VAT. Znawca tego podatku profesor Modzelewski, zwraca uwagę na dramatyczne załamanie się wpływów podatkowych szczególnie z podatku VAT, wynika z ciągłego rozregulowywania tego podatku kolejnymi zmianami w ustawie o VAT dokonywanymi przez koalicję Platformy i PSL-u. Sytuacja była na tyle dramatyczna w pierwszych miesiącach tego roku jeżeli chodzi o poziom wpływów podatkowych, że zablokowano zwroty podatku VAT praktycznie dla wszystkich podatników (a to było przecież niezgodne z obowiązującym prawem, bo mechanizm podatku VAT jest tak skonstruowany, że zwroty są jego charakterystyczną cechą) ale tylko takie rozwiązanie pozwoliło na osiągnięcie wpływów miesięcznych (styczeń -marzec) z tego podatku na poziomie 9 mld zł. W kolejnych dwóch miesiącach jest już trochę lepiej z wpływami z tego podatku ale nawet jeśli taki poziom wpływów udałoby się utrzymać do końca tego roku to oznacza, że roczne dochody z tego podatku wyniosłyby tylko około 108 mld zł, a przypomnijmy te zaplanowane na rok 2014, to 115,3 mld zł, przy czym te planowane są aż o 6 mld zł niższe niż wykonanie dochodów z tego podatku w roku 2012 (a więc 2 lata wcześniej), które wyniosły 121 mld zł. Ministerstwo zaczyna na te problemy ze słabymi wpływami z VAT-u reagować, tyle tylko, że minister Szczurek chce walczyć z problemami marginalnymi, a nie zasadniczymi, a tymi są niepłacenie tego podatku przez całe branże (jak w przypadku odwróconego VAT gdzie obowiązek podatkowy przeniesiono na ostatecznego nabywcę), czy tzw. przestępstwa karuzelowe w wewnątrzwspólnotowym obrocie towarowym opodatkowanym 0% stawką podatku VAT. Na miliardowe wyłudzenia VAT, losowanie samochodów na dostarczone sklepowe paragony, jest takim samym lekarstwem jak plaster na chorobę nowotworową. Kuźmiuk
23/06/2014 No i musi trwać! A mają tego podobno na 900 godzin. Jeśli to prawda, że mają Taśm Prawdy na 900 godzin- to będzie niezły show. Odezwali się i Roman Giertych- mecenas, i pan Jurek Owsiak- działacz społeczny.”Polacy mają płytką dumę i niską ocenę i cechuje ich murzyńskość”- twierdzi pan Radosław Sikorski. Ach, „murzyńskość”(???)O co chodzi z tą” murzyńskością”. Może chodzi o to, że Polacy to biali Murzyni- i to być może jest prawdą. A może o co inne chodzi? Że Biali znowu eksploatują Murzynów i ich biją. Jeśli jest 900 godzin i pan redaktor Latkowski będzie puszczał jedną godzinę tygodniowo tych interesujących nagrań to mamy dwadzieścia lat serialu, porównywanego z serialami brazylijskimi. I tak widz przy dziesiątym odcinku się nie połapie o co chodzi bo straci wątek. Chyba, że telewizja będzie kontynuowała serial, ale przypominając wątki z poprzedniego odcinka. To koniecznie-, żeby nie było straty dla całości. Jakiś porządek musi być, żeby sobie wyrobić obraz tego co się dzieje w Polsce i kto nami rządzi. Na najwyższych szczytach władzy panuje wielki nieporządek. „Ty, ja uważam, że można zaj…. ć.PiS komisją specjalną w sprawie Macierewicza.(…) Można zrobić dwuletni cyrk i niech oni się tłumaczą”- twierdzi minister spraw zagranicznych, pan Radek Sikorski.- w rozmowie z panem Jackiem Vincentem Rostowskim. No pewnie, że można za…….ć(!!!) Jak się człowiek uprze i ma możliwości? „Istnieć nie znaczy być rzeczywistym”- twierdził Hegel. Coś w tym jest, ale Hegla chyba nie nagrali? Nie ma rzeczy bardziej jawnych niż tajna depesza .Szczególnie w Polsce. Ale ciekawe kto naprawdę ponagrywał tych wszystkich urwisów politycznych i zrobił to profesjonalnie, bo pozakładał podsłuchy tam gdzie uważał, że urwisy polityczne się spotykają. Na razie podsłuchy zostały założone w restauracji” Sowa i przyjaciele” oraz w Pałacyku Sobańskich- zobaczymy co będzie w przyszłym tygodniu. Ten co zakładał wiedział gdzie urwisy polityczne się spotykają. Wygląda na to, że pozakładał wszędzie, gdzie spotkania mogą być możliwe. Show must go on. „:Istnieć nie znaczy być rzeczywistym”. „To skandaliczny pomysł z tą starą komuszką”- twierdzi pan Jacek Vincent Rostowski o pani Danusi Hubner, wcześniej pracującej w strukturach Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a obecnie w strukturach Platformy Obywatelskiej. Zaraz po wojnie tata Pani Danusi pracował w organach bezpieczeństwa w Nisku. Też niezłe zajęcie, prestiżowe i popłatne. Oczywiście równie skandaliczny co pomysł umieszczania na pierwszym miejscu listy do Europarlamentu pani Danusi, jest pomysł umieszczenia pana Jacka Vincenta Rostowskiego w Wielkopolsce. Ale na szczęście Poznaniacy nie dali się nabrać Pan Jacek na razie zostaje posłem polskiego parlamentu. „Murzyńskość to ruch literacki i polityczny zapoczątkowany w 1930 roku w Paryżu w odpowiedzi na rozwój francuskiego kolonializmu i rasizmu”- tak wyczytałem w ONET-cie. „Literacki”? Jestem ciekawy tej murzyńskiej literackości, jakoś nie natknąłem się do tej pory na twórczość literacką o charakterze murzyńskim. Musiałem przegapić w tym nadmiarze zdarzeń, w którym żyje się na co dzień. Ale kolonializm – i owszem! Dzięki kolonializmowi ludzie mieszkający w Afryce zetknęli się z cywilizacją białego człowieka. Zawsze to sprawy poszły do przodu. Tak jak w Ameryce. Gdyby nie biały człowiek , to do tej pory Indianie polowaliby na bizony. A tak? Sprzedali wyspę Manhattan- i coś się dzieje! W czasie poufnej rozmowy pana Jacka Krawca – szefa Orlenu i pana Pawła Grasia- ważnej persony Platformy Obywatelskiej padło również nazwisko pana Jurka Owsiaka- twórcy Wielkiej Socjalistycznej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Tak Krawiec kraje jak mu materii staje- mówi stare polskie porzekadło. Panu Jurkowi potrzeba było ze 30 milionów złotych, żeby zrobić show z udziałem znanej światowej grupy- Rolling Stones., z okazji 4 czerwca- wielkiego dnia radości Polaków z odzyskanej niepodległości i pierwszych prawie wolnych wyborów. „Ta, bo 4 czerwca to obsadza rozumiem Bronek, te wszystkie obchody, jakichś tam koncert Rolling Stonsów chce według najnowszych moich informacji tylko kasy szukają oczywiście.. To Owsiak organizuje chce ściągnąć kasę od spółek(…) 30 baniek,nie?”- mówi pan Jacek Krawiec. No pewnie! Od tego są państwowe spółki, żeby z nich wyciągać wielką kasę. I kręcą lody urwisy polityczne, doprowadzając państwo do kompletnego nonsensu. I podoba mi się ten język, taki sążnisty i naturalny w pewnych środowiskach. W środowiskach gangsterskich i marginesowych. A może ja spróbuję jakiś fragment scenariusza do filmu gangsterskiego:” Słuchaj Jacek. Musisz o….ć tego ch….a, bo powiedział, że da, a ch…j – nie dał. Trzeba coś z tym zrobić, bo nas ch…j wy….a. Nie damy się wykręcić tak łatwo, w końcu zainwestowaliśmy w ten ch….y interes dużo forsy. Musimy się pilnować! W końcu możemy ich zaj…..ć na śmierć i nikt w ich sprawie palcem nie kiwnie. Tym bardziej , że Lechu też jest zamieszany i nie piśnie ani słowa. Byłby głupi! Zresztą jemu też możemy zrobić kuku.” Podobno wszystkiemu jest winien spisek kelnerów. To oni są winni całości, bo chcieli sobie poszantażować.. Albo Ruskie- to mogą być też sprawcy. Tym bardziej, że pan Donald Tusk jest dobrym przyjacielem pani Merkel, a pani Merkel przyjaźni się z panem Putinem. Wszystko jest git i po co Putin miałby atakować polski rząd? Ale kelnerzy? Jak najbardziej. Kelner jest wszystkiego ciekawy- ma taką naturę. I też chciałby wykręcić lody. Kto by nie chciał- zawsze grubsza forsa to jest coś. I sobie poszantażować. Parę groszy na boku. Jednym z bohaterów dramatu jest też pan Roman Giertych, który w ostatnich wyborach poparł Platformę Obywatelska Unii Europejskiej.”Oooo, mecenas”- wita go minister Sikorski.. To jest tylko epizod, ale może ważny. Pan mecenas twierdzi, że za ujawnianie rozmów z podsłuchu grozi artykuł 267 p4 Kodeksu Karnego No właśnie! To dlaczego telewizja państwowa ciągle nadaje fragmenty poufnych rozmów ludzi ze świecznika politycznego? „Jak nie możesz być lwem, to nie znaczy, że musisz być komarem”- mówi indyjskie przysłowi… ale show must go on…
22/06/2014 „Jak długo jeszcze będziemy hodować kury, żeby wycinać im skrzydełka i udka? Nauczmy się wytwarzać same skrzydełka i udka”- twierdził w roku 1932 Winston Churchill na łamach magazynu „The Strand”. W ten sposób piętnował hodowlę zwierząt. To był jeden z pierwszych ekologów, jak na tamte czasy- obecnie ekologów mamy w bród. Co gdzieś człowieku się obejrzysz- ekolog. Okupują media, obrzydzają nam mięso, stają w fałszywej obronie zwierząt. Okazuje się, że pan Winston Churchill, był jednym z pierwszych ekologów. A taki konserwatysta, bardziej mason. Wszędzie pełno pogańskich kapłanów ekologicznych. Takie lewicowe widzenie świata serwuje swoim widzom lewicowa telewizja Planete+, rozpowszechniając fałszywe wiadomości, że jedzenie mięsa szkodzi- bo do takich wniosków doszli ekolodzy ideologiczni, stawiający życie zwierzęcia wyżej od życia człowieka. Szkodzi konsumentom, szkodzi zwierzętom, zabijanym w strasznych warunkach i szkodzi środowisku naturalnemu. Wszystkim szkodzi wszystko- i to jak najsłuszniej. Bo nie ma nic na tym Bożym świecie, żeby nie szkodziło wszystkim? Jakby nikogo i niczego na tym świecie nie było- to jasne, że niczemu by nie szkodziło. Jak sobie w ogóle radzi taka Holandia- Królestwo Niderlandów? Jak tam jest 12 milionów sztuk bydła(???)- mieszkańców jest blisko 17 milionów. Jak populacja zwierząt będzie się zwiększać, to wkrótce osiągnie liczbę mieszkańców. Będzie jeden osobnik bydlęcy przypadający na jednego człowieka. Wtedy łatwiej pogańskim obrońcom praw zwierząt przyjdzie spersonifikować zwierzęta, uczynić je równymi człowiekowi. Co zrobić z tą gigantyczną ilością obornika- to jest substancja szalenie nieekologiczna?- tak twierdzą szalenie ekologiczni ekolodzy. A jakby tak skomasować wszystko to co wydziela z siebie człowiek? To byłby dopiero świat stanął na głowie. Ile nieczystości wydziela z siebie 7 miliardów ludzi? Jakie wielkie kupy nieekologicznych odchodów, z którymi nie wiadomo co robić.?. Jakby tak ludzie przestali jeść zwierzęta, to byłoby mniej odchodów- przynajmniej tych pochodzących od zwierząt. Ale co zrobić z prawie dwoma miliardami Chińczyków? Gdzie jeszcze niedawno mięso było trudno dostępnym dobrem., ale wobec bogacenia się Chińczyków zwiększają się tony zjadanego mięsa.
Jeśli chodzi o odchody zwierząt to jest problem w samej Warszawie, bo policja konna wykorzystuje nieludzko konie do zapewnienia bezpieczeństwa warszawiakom. Policyjni jeźdźcy jeżdżą na koniach, a konie – jak to zwierzęta- załatwiają się bezpośrednio na ulicę. Nie korzystają z miejskich toalet, tylko po prostu bezpośrednio na ulicę. Jak załatwi się pies właściciela, to właściciel jest zobowiązany do sprzątnięcia nieekologicznej kupy swojego ulubieńca. Jak załatwi się koń policyjny- to policja nie jest zobowiązana do usunięcia kupy konia. Koń wtedy nie jest zwierzęciem domowym. Zwierzęciem domowym jest pies. Po koniu sprząta zakład oczyszczania miasta. Dlaczego w takim razie po psach nie może sprzątać zakład oczyszczania miasta? Tylko właściciel musi wychodzić z psem na spacer mając przy sobie odpowiedni woreczek i miotełkę przy pomocy której sprząta po swoim ulubieńcu. Musi pilnować kiedy załatwia się pies. Chyba jeszcze nie ma obowiązku zbierania wysiusianych sików pochodzących z organizmów najlepszych przyjaciół człowieka. Zanim by człowiek zdążył- pies już by wysikał. Ale można skonstruować zapobiegawczo jakoś niekrępujący zwierzęcia woreczek, który umożliwiałby sikanie nie pod drzewem, ale do woreczka? I rozdawać „ za darmo” woreczki do siusiania dla zwierząt- mieszkańcom miast? To samo powinno być uregulowane ustawowo i demokratycznie dla policyjnych koni. One też się załatwiają i siusiają. Każdy policjant konny powinien mieć przy sobie służbowy worek na końskie odchody i służbowy woreczek, którym policjant konny zbierałby końskie siuśki.. Skoro obarcza się tą czynnością- na razie tylko związaną z robieniem kupy- cywili. Mundurowi też powinni mieć obowiązki, żeby konie z których korzystają podczas służby- nie zanieczyszczały miasta. Zresztą nie wiem po co powoływane są w miastach końskie patrole policyjne? Nie wystarczą rowerowe? Skoro już mają być. A najlepiej jak policja jest wtedy jak jest potrzebna. I działa szybko i sprawnie. Lewica się martwi, że na świecie przybywa mięsożernych mimo zmasowanej propagandy, że jedzenie mięsa szkodzi i zagraża życiu człowieka. Mimo takiej propagandy i zakazów , szczególnie w socjalistycznej Europie- mięsożernych przybywa. Ale już prowadzi się badania, które mają w przyszłości rozwiązać problem mięsa. Będzie mięso z probówki. Już „ naukowcy” pobierają mięso z zabitego zwierzęcia, wyizolowują komórki, potem te komórki umieszczają pośród minerałów , aminokwasów i cukrów. Stosują przy tym antybiotyki, by wyeliminować infekcje. Dzieląc, potem łączą w większe fragmenty, żeby uzyskać fragmenty mięśni. Wygląda na to, że taka przed nami przyszłość- przed mięsożernymi. Chyba chcą w ten sposób obrzydzić mięsożernym jedzenie mięsa.. Już „ uczeni” wyprodukowali sztucznego hamburgera, usmażyli go nawet i włożyli do bułki z sałatą oraz z pomidorem i spożyli wobec wysokiej komisji. I wiecie Państwo ile taki hamburger kosztował? 300 000 dolarów(!!!) Pieniądze na „ badania” dają organizacje broniące praw zwierząt i chcą wykombinować mięso z probówki. Może nawet im się to udać, ale ja pozostanę przy swoim. Jednak wolę kurczaka czy befsztyk naturalny- jak najbardziej naturalny, Jadać udka kurze i skrzydełka- którymi brzydził się Churchill. Ale z raz wytyczonej ekologicznej drogi bez braci zwierząt nie zamierzają zboczyć. Jak długo jeszcze będziemy hodować nie tylko kury, ale i świnie czy krowy? Rzecz trzeba przyspieszyć. Jak najszybciej wprowadzić zakaz jedzenia mięsa, nieprawdaż? Świat zwierząt niech nareszcie odetchnie! Wolność dla zwierząt! Głód dla ludzi! WJR
Teraz kur…, paliwo może być i po 7 zł
1 .Tygodnik „Wprost” publikuje kolejne fragmenty rozmów, tym razem pomiędzy ministrem skarbu Włodzimierzem Karpińskim, a prezesem koncernu naftowego PKN Orlen Jackiem Krawcem. Pada tam wiele stwierdzeń pokazujących skrajny cynizm ludzi rządzących Polską z nadania Platformy ale szczególną uwagę zwraca stwierdzenie szefa PKN Orlen, który przywołuje wypowiedź Donalda Tuska ze spotkania towarzyskiego tuż po ogłoszeniu wyników zwycięskich dla Platformy wyborów parlamentarnych na jesieni 2011 roku. Donald Tusk zdaniem prezesa PKN Orlen miał wtedy powiedzieć do niego „teraz kur…, paliwo może być i po 7 zł”.
2. Przypomnijmy tylko, że w kampanii wyborczej na jesieni 2011 roku wtedy kiedy cena oleju napędowego na stacjach benzynowych, przekroczyła 5 zł, przeprowadzono operację cichego jej obniżenia z udziałem zarządu PKN Orlen. Jak ta operacja przebiegała? Miała ona początek w ostatniej dekadzie sierpnia 2011 roku kiedy to na konferencji prasowej Prezes PiS-u Jarosław Kaczyński stwierdził, że skoro podatki i marże stanowią ponad połowę ceny litra paliwa, to choćby przejściowo należałoby obniżyć podatek akcyzowy aby ceny paliw nie przekraczały 5 zł za litr. Wtedy Premier Tusk bezradnie rozłożył ręce i powiedział, że rząd nie może w tej sprawie zrobić nic, bo obniżyłby tylko dochody budżetowe, bez żadnej obniżki cen paliw na stacjach benzynowych. Okazało się jednak, że PR-owcy Platformy na tyle przestraszyli się zarzutu o to, że rząd nic nie robi nic w spawie gwałtownego wzrostu cen paliw, co jest jedną z przyczyn rosnącej drożyzny ale nie chcąc przyznać racji Kaczyńskiemu, zmusili nieformalnymi decyzjami zarząd Orlenu, do obniżki cen paliw na stacjach tego koncernu.
3. Przedstawiciele Skarbu Państwa mają większość w radzie nadzorczej spółki w związku z tym także zarząd firmy jest wprost zależny od ministra, stąd narzucenie mu takiej decyzji, nie sprawiło rządzącym żadnego kłopotu. I rzeczywiście wówczas w ciągu kilku dni ceny paliw (zarówno ropy jak i benzyny E95) na stacjach Orlen spadły poniżej 5 zł za litr i były tak utrzymywane aż do połowy października czyli do okresu po wyborach. Zarząd Orlenu zdecydował o tej obniżce tyle tylko, że doprowadził do sytuacji w której ceny hurtowe paliw w jego rafinerii były na tym samym poziomie jak ceny detaliczne na stacjach benzynowych. Protestowali wtedy mniejsi odbiorcy hurtowi paliw z PKN Orlen, ponieważ oni nie byli w stanie kupować paliwa w koncernie i po takiej samej cenie go sprzedawać na swoich stacjach benzynowych ale nikt nie zwracał uwagi.
4. Minęły jednak wybory, nie trzeba było już nawet próbować przypodobać się wyborcom. PKN Orlen dostał więc od rządu Tuska wolną rękę i ceny paliw na stacjach benzynowych poszybowały w górę. Nie było chyba tygodnia, żeby na przemian albo Orlen albo Lotos nie ogłaszały wzrostu cen hurtowych paliw o kilku do kilkunastu groszy na litrze. I tak szybkim krokami doszliśmy już na początku roku 2012 nawet do poziomu powyżej 6 zł za litr oleju napędowego. Później ceny spadły na skutek spadku cen ropy naftowej na rynkach światowych.
5.Po kilku latach prezes PKN Orlen Jacek Krawiec, potwierdza ten swoisty deal pomiędzy jego koncernem, a rządem i Donaldem Tuskiem. Zarząd koncernu został zobowiązany przez Donalda Tuska do trzymania cen paliw na niskim poziomie czyli takim aby nie przekroczyły one 5 zł, a po wygraniu wyborów szef rządu mógł już powiedzieć, róbcie co chcecie, paliwo może być i po 7 zł. Cóż wiedzieliśmy, że Donald Tusk to skrajny cynik, który dla utrzymania się przy władzy nie cofnie się przed niczym. Teraz tylko mamy tego potwierdzenie. Kuźmiuk
Staniszkis To koniec Tuska Andrzej Olechowski „ Czy Tusk stał się balastem dla swojej partii? Nie. PO jest zakładnikiem Tuska. Bez niego nie jest w stanie wygrywać wyborów. I sama się doprowadziła do takiej sytuacji..” ….”Chyba Tusk ją do tego doprowadził? Sterroryzował wszystkich groźbą wyrzucenia i robił co chciał. Przecież to nie są przedszkolaki tylko dorośli ludzie! Jeżeli dali się ubezwłasnowolnić, to znaczy, że tego chcieli.”. Profesor Jadwiga Staniszkis„Choćby tego, że Sienkiewicz, czyli główny filar rządu Tuska, twierdzi to samo i mówi o spóźnieniach w sferze energetyki – czyli gołosłowności wszystkich wypowiedzi Tuska o unii energetycznej – kiedy u nas my sami nie potrafimy wykonać potrzebnej roboty. O braku koordynacji, braku sterowności… Oczywiście to, co proponuje Sienkiewicz – czyli takie wynegocjowane relacje między segmentami, które są niezależne – nie jest żadnym rozwiązaniem. „..”Tusk sprawia wrażenie człowieka, który w ogóle nie ogarnia sytuacji: nie rozumie, o czym mówił Sienkiewicz. U Tuska w ogóle nie ma żadnej strategii, tylko jest potok słów. I to trzeba przerwać. „...”Uznawanie przez PO, że „Polska to my”, jest śmieszne i groźne. Pokazuje, że ta ekipa powinna odejść. Ale myślę, że to się skończy na wyborach, bo nie wierzę w rząd techniczny, uzgodnienia między partiami. Najlepszym związaniem są wcześniejsze wybory „...(źródło )
Andrzej Olechowski w rozmowie z Eliza Olczyk ” Czy Tusk stał się balastem dla swojej partii?
Nie. PO jest zakładnikiem Tuska. Bez niego nie jest w stanie wygrywać wyborów. I sama się doprowadziła do takiej sytuacji.„...”Chyba Tusk ją do tego doprowadził? Sterroryzował wszystkich groźbą wyrzucenia i robił co chciał. Przecież to nie są przedszkolaki tylko dorośli ludzie! Jeżeli dali się ubezwłasnowolnić, to znaczy, że tego chcieli.„..”Tak czy inaczej jedynym pretendentem do władzy jest PiS. Co prawda licho wie z kim zrobi koalicję ale jeżeli obejmie rządy na cztery lata, to PO rozleci się i po prostu zniknie ze sceny. Ta partia w ogóle się nie przygotowała do przetrwania w opozycji. Przez siedem lat u władzy zachowywała się jak typowe polskie partie - oblazła państwo i żywiła się na nim, nie dbając o budowę trwałej instytucji ani o zaplecze, co umożliwiłoby jej przetrwanie na chudym budżecie. Tak jakby utrata władzy, przejście do opozycji, a potem powrót do władzy nie były naturalnym cyklem demokratycznym. Czy te podsłuchy, nielegalne nagrania, to jest zamach stanu? Tak zatytułował swój artykuł „Wprost" ale raczej na wyrost. Mamy do czynienia z destabilizacją polityczną. Nieznane osoby w nieznanym celu ujawniają nagrania rozmów wysoko postawionych osób i sugerują, że mogą być kolejne nagrania. To powoduje niepokój nagranych i napięcie w instytucjach, którymi kierują. Niestety, pojawiają się też już spory między ważnymi instytucjami państwa.”...”Czy to o czym mówili Belka i Sienkiewicz czyli scenariusz wykupu obligacji na rynku wtórnym, a więc finansowanie długu państwa nie budzi pana zaniepokojenia? Ocena tej rozmowy nie jest jednoznaczna. Są osoby, jak Leszek Balcerowicz, obawiające się nadużywania tego typu uprawnienia i takie jak ja, które traktują to przez pryzmat praktyki ekonomicznej. A praktyka ostatnich kilku lat pokazała, że w ostrym kryzysie jest to narządzie pożyteczne. Kilka krajów wyszło dzięki temu obronną ręką z fazy paniki rynkowej. Gdyby takiego mechanizmu nie miały to musiałby finansować swoje potrzeby po niebotycznych stawkach. Mam na myśli np. Włochy, które w pewnym momencie musiały oprocentować swoje obligacje nawet na 10 proc. żeby je sprzedać. I gdyby nie interwencja Europejskiego Banku Centralnego to nie wiadomo jak by się to skończyło. Rynek nie jest racjonalny, podlega panice. Inwestorzy czasami w owczym pędzie niesprawiedliwie oceniają gospodarkę. Ta panika mija ale chodzi o to, żeby mieć szansę ją przetrwać.”...”Taką filozofią kierował się Tusk i uważam, że jest to słusznie. Tym bardziej, że dał mu misję wyjaśnienia sprawy. Kto byłby bardziej motywowany, żądny krwi, niż Sienkiewicz któremu podsłuchujący zrujnowali karierę? Gdyby Sienkiewicz miał się okazać nieudolny to wówczas premier go zdymisjonuje. Za nieudolność, a nie z powodu podsłuchanej rozmowy. „..'Bardzo mi się podobało zachowanie premiera w poniedziałek po ujawnieniu taśm „Wprost". Donald Tusk zareagował tak jak powinien reagować premier, a nie lider partii – przede wszystkim zatroszczył się o państwo. Nie wypowiedział się krytycznie o prezesie NBP, dzięki czemu uniknęliśmy zamieszania na rynku, ani nie zdymisjonował szefa MSW, dzięki czemu uniknęliśmy zamieszania w służbach. Ale wizerunkowy koszt tych decyzji jest kolosalny. Sytuacja PO jest krytyczna. „..(źródło )
Piotr Piętak” Pamiętajmy, że ujawnienie nagrań czołowych polityków PO odbywa się w określonym kontekście politycznym i ekonomicznym bez analizy którego nic z tej afery nie zrozumiemy, takich nagrań w szafach firm czy wywiadów jest zapewne o wiele więcej i dlatego pytanie jakie należy postawić brzmi: czyje – poza rosyjskimi - interesy w ostatni czasie naruszył rząd premiera Tuska? Po pierwsze naruszył interesy amerykańskich wielkich koncernów informatycznych (HP, IBM), które zostały ostatnio oskarżone o korupcję, akcja CBA i NiK-u przeciwko korupcji w informatyzacji administracji publicznej została przeprowadzona wzorowo – piszę o tym dokładnie w książcee-korupcja.pl - , głównymi oskarżonymi są firmy amerykańskie o czym w wywiadzie powiedział minister Sienkiewicz, który zwrócił się publicznie do prezesów IBM i HP by takich praktyk nie stosowali. Otóż przypomnijmy, że dotychczas rządy polskie zachowywały się zgodnie logiką kraju niesuwerennego, który swoje posunięcia konsultuje z międzynarodowym kapitałem, rząd premiera Tuska po raz pierwszy zerwał z tą logiką, którą tak scharakteryzował Sachs: „wielkie korporacje to są firmy międzynarodowe, natomiast rządy krajów gdzie prowadzą one działalność mają charakter narodowy. Korporacje są tak silne finansowo, że rządy boją się im przeciwstawić.”[1]. Infoafera, akcja CBA i NIK, zerwały z logika kraju skolonizowanego i dlatego firmy informatyczne przystąpiły do kontrrewolucji korupcyjnej czyli próby wysadzenia w powietrze rządu premiera Tuska. W książce e-korupcja.pl opisuję jak instytucje III Rzeczpospolitej, za rządów AWS, wypełniały skrupulatnie interesy Microsoftu. Rząd Tuska nie wypełniał poleceń IBM, HP, przeciwnie naruszył ich interesy i dlatego firmy informatyczne mają interes w jego obaleniu. Po drugieujawnienie nagrań może być zemstą kręgów finansjery związanej z OFE na rządzie za praktyczną ich likwidację, za ograniczenie ich bajońskich zarobków, to oni maja interes finansowy w wysadzenie tego rządu w powietrze. Zarówno prezes Belka jak i rząd premiera Tuska jednym pociągnięciem pióra naruszyli potężne interesy międzynarodowej finansjery, która na „prywatyzacji emerytur” zarobiła setki miliardów i która wraz z reformą OFE, straciła możliwość grabienia polskiego społeczeństwa. Czy ktoś jeszcze pamięta, że od każdego przelewu płatnika ZUS, na konto w OFE prywatne Fundusze Emerytalne pobierały 7,5% prowizji – dla porównania w Rumunii było to 0,8%. Złoty interes. Genialny przekręt. Po trzecie rząd premiera Tuska – a w szczególności minister Sikorski – narazili się Rosji, której wpływy w Polsce są znaczne, której agenci działają dość swobodnie. Dlaczego się naraził? Otóż akcja dyplomatyczna Tuska i Sikorskiego w trakcie konfliktu na Ukrainie była i jest nadal skuteczniejsza niż wysiłki dyplomatów rosyjskich, innymi słowy po raz pierwszy w historii – czego nasze społeczeństwo w ogóle tego nie docenia – polska dyplomacja pokonała dyplomacje rosyjską, co wzbudziło zarówno strach jaki i wściekłość władców Kremla. Która z tych hipotez jest prawdziwa i dlaczego redaktor naczelny „Wprost” szantażował premiera rządu mówiąc, że nagrano rozmowę dwóch najwybitniejszych urzędników III Rzeczpospolitej? Redakcja „Wprost” wprost przyznaje się do organizowania zamachu stanu. Niewiarygodne. Ile jeszcze czasu, panowie redaktorzy będziecie pisać o naruszeniu „Wolności słowa”?...(źródło )
Amerykańska prasa odnotowała treść podsłuchanych rozmów ministra Radosława Sikorskiego, w którym wyraża się o sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. „New York Times” napisał, że pogłębiający się kryzys grozi upadkiem rządu Donalda Tuska.”..(źródło )
Dlaczego jednak, skoro w nagraniach nie ma nic kompromitującego, mówi się nawet o "zamachu stanu"? Skąd pomysł interwencji ABW w redakcji "Wprost" i tak nerwowa reakcja w odpowiedzi na spekulacje, że dojdzie do ujawnienie kolejnych taśm? Gdyby rzeczywiście chodziło jedynie o kwestię nielegalnego nagrywania, a nie treść nagrań, to już w lutym 2014 r. musiałoby dojść do podobnej reakcji władz (czego oczywiście nie życzyliśmy) w odpowiedzi na publikację "Faktu". Po hucznie obchodzonych urodzinach wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej, tabloid ujawnił nagranie, na którym słychać śpiewy na cześć minister. - Wicepremier Elżbieta Bieńkowska hucznie świętowała swoje 50. urodziny w ekskluzywnej restauracji. Nie zabrakło wspólnych śpiewów, toastów, tańców oraz gromkiego sto lat dla dostojnej jubilatki. Posłuchajcie, jak bawiono się na 50. urodzinach minister infrastruktury i rozwoju Elżbiety Bieńkowskiej - zachęcał "Fakt" publikując nagranie z biesiadnego stołu „...(źródło )
Mój komentarz Kto stoi za taśmami Wprost i w jakim celu je upublicznił .Z pewnością warto pochylić się nad analizą Piotra Piętaka . Pokazuje ona ,że Tusk po umocnieniu swojej władzy zaczął tworzyć silny ośrodek władzy w Polsce, który zaczął prowadzić niekolonialną politykę sprzeczną z interesami lichwiarstwa Niemiec i Rosji . Tylko że Kaczyński budując Obóz patriotyczny zbudował podstawy dzięki którym po dojściu do władzy ma szansę zbudować realny, silny suwerenny ośrodek władzy Z pewnością Kaczyński w podporządkowaniu rządowi banku centralnego pójdzie drogą Orbana , a może i Chin , czyli dużo dalej niż to uknuli Sienkiewicz z Belką Przyszły rząd Kaczyńskiego będzie o wiele twardszy w stosunku do Rosji i Niemiec. O ile Tusk i Sikorski mają do Unii Europejskiej stosunek pozytywny, o tyle Kaczyński traktuje ją instrumentalnie i bez żadnych sentymentów , jeśli będzie to korzystne dla Polski z niej wyjdzie . Przypomnę jeszcze jedną rzecz Tusk popiera wprowadzenie politycznej poprawności jako religię państwową Polski , a Kaczyński będzie chciał usunąć z Polski religię politycznej poprawności Kto w takim chce wzmocnić PiS i zapewnić Kaczyńskiemu i PiS samodzielną większość parlamentarną , a być może konstytucyjną. Przypomnę może cytowaną chyba z listów przez profesora Fergusona strategię działania ojca współczesnego lichwiarstwa Amschela Rothschilda .Jeśli się kogoś nie da przekupić , to trzeba go zastraszyć . Ludzi albo maja się lichwiarstwu podporządkować albo się go bać .
I tutaj może leżeć wytłumaczenie w dążenie do zniszczenia Tuska i wszystkich, którzy dążyli do odzyskania prze Polskę suwerenności finansowej . Zniszczenia Tuska , tak aby zastraszyć innych , którzy by chcieli pójść tą drogą W Polsce dzięki Kaczyńskiemu i PiS powstała bardzo korzystna dla odzyskiwania pełnej suwerenności politycznej i gospodarczej dwubiegunowość sceny politycznej . Powstały dwa silne i stabilne ośrodki polityczne . Jeden skupiony wokół Kaczyńskiego,. A drugi wokół Tuska . Wcześnie istniało permanentne i co tu kryć sterowane z zewnątrz permanentne rozbicie i niestabilność polskiej sceny politycznej . Wielokrotne próby zniszczeni Kaczyńskiego i rozbicia jego obozu spełzły na niczym i Rosja, Niemcy , media nie miały innego wyjścia jak ciągl e wspierać Tuska , który wykorzystując to koncentrował władzę. Doszło do tego że postawił się lichwiarstwu w OFE i chciał wzorem krajów afrykańskich i azjatyckich znacjonalizować , zrepolonizować dług publiczny , czyli skończyć z płaceniem haraczu lichwiarzom i uniezależnienie się od nich również politycznie Cały czas wydaje mi się prawdopodobny scenariusz w którym Sikorski zostanie postawiony na czele Platformy i rządu . Ale do tego są potrzebne taśmy kompromitujące samego Tuska. Takim i mogą być rozmowy z Kulczykiem . Bo z pewnością Tusk, aby jeszcze bardziej wzmocnić swoją władzę zaczął wspierać i współpracować z polskim oligarchami , którzy zaczynają budową pierwsze dziedziczne rody , a którzy którzy bez wsparcia państwa są na łasce obcych . Następuje tu naturalny proces sprzężenia zwrotnego . Rodzimi oligarchowie wspierają swoje państwo, państwo wspiera w rozwoju swoje rody oligarchów. Oczywiście problemem Zachodu jest fakt ,że rody te , ta klasa społeczna w końcu przejęła kontrolę nad ośrodkami politycznymi paraliżując w końcu rozwój swoich krajów. Przykładem Niemcy, Japonia, USA Mamy w tej chwili do czynienia z trzęsieniem polityczny w Polsce . Zniszczenie Tuska spowoduje likwidację jednego z dwóch silnych ośrodków politycznych w Polsce oraz wytworzenie próżni w miejscu Platformy , którą obce służby będą starały się zagospodarować . Dodatkowe napompowanie Korwina Mikke może skończyć się koalicją Korwin Mikke i czegoś co powstanie w miejsce Platformy , czyli zablokowanie Kaczyńskiego i rządy różnej maści niestabilnej zbieraniny Jednym z bardzo pozytywnych jego aspektów, poza tym ,że wzmacnia PiS i Kaczyńskiego , jest praktyczne przetestowania struktur państwowych w warunkach sterowanego politycznego zamachu stanu . Pozwoli to mam nadzieję w przyszłości zabezpieczyć struktury państwa przed tego typu atakiem. Marek Mojsiewicz
24/06/2014 „Weź los w swoje ręce” - namawia Totolotek. I niektórzy biorą- szczególnie podczas kumulacji. Płacą dobrowolnie podatek od marzeń i liczą na szczęście, że może się do nich uśmiechnie. Ludzki los oparty na przypadku, ale dany los trzeba wykupić. Bardzo dobre hasło propagandowe. Będziesz miał wspaniały los, ale musisz kupić los. Boże Drogi! Żeby udało się kupić swój los na loterii? Nie brakowałoby chętnych? Gdyby każdy człowiek mógł wykupić za pieniądze swój los? Czy to nie wspaniała utopia? Ale w demokratycznym państwie prawnym na ogół państwo kształtuje los swoich” obywateli”, którzy coraz bardziej są własnością pastwa demokratycznego i prawnego. Bo czemu na przykład ma służyć informacja wyssana z brudnego palca propagandy i demagogii, że w Polsce nie myje zębów 1,5 miliona „obywateli”(???), a 800 000 nie posiada nawet szczoteczki do zębów. Czy ci „ obywatele” są na smyczy demokratycznego państwa prawnego? Dlaczego demokratyczne państwo prawne się nimi interesuje? Jeśli byliby naprawdę wolnymi ludźmi, to co państwu do tego, czy „obywatele”mają szczoteczki i czy myją zęby? A w ogóle dlaczego mają myć zęby szczoteczkami, a nie na przykład gąbką? Albo palcami. Jeśli człowiek ma być wolny, to żeby powinny być jego własnością, a nie własnością państwa demokratycznego, socjalistycznego, biurokratycznego i do tego wszystkiego- prawnego. Bo bez prawa w demokratycznym państwie prawnym- ani rusz. Tak jak bez szczoteczki do zębów. W socjalistycznej Szwecji jest obowiązek mycia zębów, ale – co ciekawe- nie ma obowiązku posiadania szczoteczki do mycia zębów. (???)To tak jak u nas w poprzedniej komunie- można było posiadać dolary, ale nie można nimi było handlować, ani ich zbywać. Ale mieć można było. Tak jak uprawiać prostytucję ,ale żeby nie ciągnąc z niej pożytków. Prostytucyjny warsztat pracy można było posiadać, ale nie wolno było obcym z tego warsztatu korzystać. No i słusznie! Dlaczego wspominam o prostytucji przy okazji brania losu z Totolotka w swoje ręce? Bo Ministerstwo Finansów pod przewodnictwem pana ministra Szczurka- wcale nie potrzeba pana Jacka Vincenta Rostowskiego, żeby sprawy szły w określonym kierunku- pracuje nad projektem wagi państwowej, żeby można było się prostytuować „ legalnie”. Trzeba się do tego nie dość, że przyznać, tak jak wiele osób robi do tej pory nie płacąc podatku- będzie się można przyznać i’ legalnie” zapłacić podatek i mieć legalne pokrycie na zarobione pieniądze. Nawet jak ktoś pieniądze ukradnie, a zadeklaruje, że je ma z prostytuowania się- to będzie mu darowane. Byleby zapłacił podatek.
Tym sposobem państwo socjalistyczne i prawne wpisze się na listę państw niemoralnych, w których prostytucja zostanie podniesiona do rangi cnoty, byleby zapłacić podatek od nierządu, a nierząd stanie obok rządu, czyli kobieta cnotliwa i wierna mężowi, to będzie taką samą moralnie kobietą, jak taka, która nierządowi się poddaje. I do tego państwo będzie czerpało korzyści z nierządu, co na razie „obywatelom” demokratycznego państwa prawnego jest zakazane, ale nie zakazane jest demokratycznemu państwu prawnemu. Państwo nade wszystko- nawet czerpać będzie dochody z nierządu. Otwiera się kolejna możliwość- w interesie państwa demokratycznego i prawnego, żeby państwo poszerzyło możliwości swoich dochodów i żeby nareszcie nie brakowało mu pieniędzy. Bo ciągle- rozbudowując biurokrację i wymyślając nowe wydatki- państwo na gwałt potrzebuje pieniędzy- tak jak rolnik byka na gwałt- żeby starczyło na biurokratyczne wydatki prawne, no i żeby jeszcze zostało na wszelkiego rodzaju afery demokratyczne i prawne, które zalewają nasz kraj i prawie codziennie bulwersują „ obywateli’ demokratycznego państwa prawnego.
Zresztą może i dobrze wyjdzie na zdrowie wszystkim, którzy korzystają z „ usług” prostytutek, bo jeśli wprowadzana tylnymi drzwiami sprawa przyzwolenia na prostytuowanie się” obywateli” demokratycznego państwa prawnego zostanie ostatecznie sfinalizowana, to urzędy skarbowe będą poinformowane o tym, kto i kiedy przychodzi w sprawie usług seksualnych do prostytutek demokratycznego państwa prawnego i ile płaci. Dałoby to kolejny powód, żeby dodatkowo opodatkować” obywateli” korzystających z usług seksualnych prostytutek prostytuujących się prawnie i ma się rozumieć – demokratycznie. Rozumiem, że prostytutki będą prowadziły pełną księgowość, wystawiały paragony i faktury imienne, żeby było wiadomo, że podatek VAT został odprowadzony i przez kogo, do kogo ewentualnie wysłać komornika, żeby zaległości podatkowe ściągnął, tak jak ściągał spodnie delikwent korzystający z usług pod czerwoną latarnią, często bez wiedzy żony. Żona się wtedy bardzo ucieszy, że cieszący się pełnym szacunkiem w środowisku mąż ma nieczyste sumienie. Zresztą sumienia też można opodatkować, przynajmniej podatkiem VAT nie wspominając nic o podatku dochodowym, który jest tym większy, im większy jest dochód przy prostytuowaniu się. Przy takiej okazji można wziąć pełny los w swoje pełne ręce, a prostytutka, tez może mieć pełne ręce roboty. Tylko niech nie zapomni zakupić kasy fiskalnej. Muszą dziać się straszne rzeczy, bo jak donoszą propagandowe media, każdego roku w Polsce bitych jest niemiłosiernie 10 000 dzieci, co spędza sen z oczu Rzecznika Praw Dziecka, który organizuje kampanie społeczne, żeby rodzice dzieci nie bili. Przy okazji daje zarobić upaństwowionymi pieniędzmi zaprzyjaźnionym mediom. Bierze za to grube pieniądze, wmawiając innym „obywatelom”, że jeszcze inni” obywatele” znęcają się nad swoimi dziećmi nic innego nie robiąc, tylko je bijąc. Głównie okładając je klapsami, które w Polsce są zakazane., tak jak w innych krajach socjalistycznych- na przykład w Szwecji. Tylko patrzeć, jak w Polsce zostanie wprowadzony ustawowy przymus mycia zębów i przymus posiadania szczoteczek do zębów, wobec milionowej rzeczy „obywateli, którzy zębów nie myją. Skąd wiadomo, że nie myją? Bo tak ogłosiła propaganda, przygotowując nas mentalnie i rozumowo do wprowadzenia obowiązku mycia zębów. Będzie tylko problem z kontrolą mycia zębów, to znaczy trzeba będzie w domach poinstalować ekrany, na których funkcjonariusze monitorujący mycie zębów” obywateli” będą mogli wyłapać wszystkich tych, którzy migają się od mycia zębów. Ekrany monitorujące mycie zębów, będą instalowane w domach na koszt państwa, czyli na koszt tych, którzy w państwie mieszkają. To będzie tak jak z monitoringiem miejskim. Kilkudziesięciu funkcjonariuszy Państwowej Straży Zębów- w każdej większej miejscowości, będzie obserwowało ruchy” obywateli” podczas porannej czynności myci- lub- nie- zębów. A Mao mawiał, że „ tygrys nie myje zębów i żyje”(???)
Mao już nie żyje, a tygrysy nadal nie myją zębów, tak jak inne zwierzęta. Może by tak jakiś program rządowy mycia zębów dla zwierząt? Na pewno udałoby się wyszarpnąć kilkadziesiąt milionów złotych. Można również sięgnąć do europejskiego Funduszu Spójności, nieprawdaż? WJR
Taśmy prawdy o rządach Tuska, a w tle wielkie prywatyzacje
1. W ostatnim tygodniu w zasadzie każdego dnia mamy do czynienia z nowymi fragmentami rozmów najważniejszych ministrów rządu Tuska i szefów różnych instytucji państwowych spółek skarbu państwa, które dobitnie pokazują, że ludzie Platformy przez 7 lat rządzenia uczynili folwark z naszego państwa. Rozmawiają ze sobą jak żule spod budki z piwem, najważniejsze polskie interesy mają za nic, interesuje ich tylko jak można się obłowić, a główne zmartwienie to dojście do władzy największej partii opozycyjnej czyli Prawa i Sprawiedliwości, czemu trzeba się przeciwstawiać wszelkimi środkami. Minister Sienkiewicz namawia więc prezesa banku centralnego Marka Belkę, żeby puścił w ruch maszyny drukarskie, dodrukował złotówek w roku wyborczym i choćby przejściowo na tyle poprawił sytuację materialną zwykłych ludzi, że ci znowu zagłosują na Platformę. Z kolei minister Sikorski tłumaczy byłemu ministrowi Rostowskiemu, że trzeba „zaj…ć PiS sejmową komisją specjalną w sprawie Macierewicza”, a materiałami prokuratorskimi, które o dziwo szef MSZ zna „można im zrobić 2-letni cyrk. I niech oni się tłumaczą”. Dla ministra Rostowskiego to oczywista sprawa mówi „a co innego jest dzisiaj” i dalej, że trzeba tylko Donalda do tego namówić” na co Sikorski, że Tusk ma w tej sprawie deal z Seremetem”. Już tylko te zdania w demokratycznym państwie zdmuchnęłyby rządzących ze sceny politycznej w ciągu kilku godzin ale po raz kolejny okazuje się, że Polska pod rządami Tuska, to nie jest taki kraj i w związku z tym, rząd ten zapewne będzie „gnił” przez kolejne miesiące.
2. W tle tych taśm prawdy o rządach Tuska , toczą się niestety w polskiej gospodarce bardzo niekorzystne procesy przechwytywania majątku narodowego, które tylko dla niepoznaki, ta koalicja, nazywa prywatyzacją. Trwa na przykład proces wchodzenia rosyjskiego miliardera Wiaczesława Mosze Kantora do spółki Grupa Azoty, mającej pod swoimi skrzydłami wszystkie zakłady przemysłu azotowego w kraju. Rosjanie kilkanaście dni temu poinformowali, że ich spółka Nordica nabyła prawie 3% akcji grupy Azoty i w ten sposób ich udział w kapitale spółki przekroczył 20% jej kapitału akcyjnego, mimo tego, że przynajmniej oficjalnie minister skarbu państwa jest przeciwny temu procesowi.
To już daje im możliwość delegowania swojego przedstawiciela do Rady Nadzorczej spółki i w konsekwencji wejście w posiadanie wszystkich ważniejszych informacji zarówno o jej sytuacji bieżącej ale także strategii rozwoju w tym zamierzeniach inwestycyjnych. Ba ponieważ spore pakiety akcji mają OFE, których właścicielami są zagraniczne PTE, to w sytuacji kiedy rząd zadarł z nimi poprzez nacjonalizację części środków w nich zgromadzonych, mogą być bardzo podatni na argumenty finansowe właściciela Acronu.
3. Z kolei polski oligarcha Jan Kulczyk dosyć pośpiesznie na początku marca nabył przez swoją spółkę KI Chemistry za pożyczone ponad 600 mln zł, ponad 51% koncernu chemicznego Ciech. Przez długie miesiące minister skarbu opierał się przed tą transakcją, nagle się zgodził i to jak się wydaje za nieduże pieniądze, ponieważ Ciech to koncern skupiający ponad 30 różnych chemicznych spółek w Polsce i za granicą, których obroty przekraczają 4 mld zł. Jan Kulczyk ma szczęście do różnych „ciekawych” zakupów majątku skarbu państwa razem z inwestorami zagranicznymi na których zawsze zarabia duże pieniądze (kupuje nieduże pakiety akcji, a później odsprzedaje je inwestorom zagranicznym za ogromne pieniądze). Tak było przy prywatyzacji Telekomunikacji Polskiej gdzie działał razem z Telekom France, banku PBK, który ostatecznie nabyli Austriacy i Browarów Wielkopolskich „Lech” które ostatecznie nabył południowoafrykański koncern SAB. Zdaje się, że ta prywatyzacja może mieć taki sam charakter, a za jakiś czas koncern Ciech, zostanie odsprzedany zagranicznemu inwestorowi z dużym zyskiem. To chyba w tej sprawie Jan Kulczyk spotykał się ostatnio z prezesem NIK Krzysztofem Kwiatkowskim (ponoć jest nagranie z tego spotkania), a także 3-krotnie z samym Donaldem Tuskiem. Kuźmiuk
25 czerwca 2014 Dzisiaj premier Tusk będzie Polaków mamił i przestraszał
1. Dzisiaj o 15-stej premier Tusk przedstawi w Sejmie informację dotyczącą afery podsłuchowej, przy czym marszałek Kopacz przewidziała tylko 10 minutowe wystąpienia w imieniu klubów i 5 minutowe w imieniu kół i żadnych pytań ze strony ze strony posłów. Ten punkt obrad ma trwać tylko 3 godziny, rządzący boją się poważnej rozmowy na ten temat, żeby tylko zbyt dużo informacji nie pojawiło się w obiegu publicznym, bo coraz trudniej bronić tych rozmów ministrów, byłych ministrów i szefów spółek skarbu państwa, którzy mają polskie państwo za nic. Te rozmowy bowiem cechuje nie tylko wulgarny język ale przede wszystkim brak jakiegokolwiek zainteresowania strategicznymi interesami naszego państwa i kompletna ignorancja nawet w tych dziedzinach za które ci ludzie odpowiadają albo do niedawna odpowiadali.
2. Były minister infrastruktury Sławomir Nowak z rozbrajającą szczerością pyta dlaczego gazowców z Kataru nie można rozładować na przykład w Gdańsku lub w Gdyni w sytuacji kiedy nie jest ciągle gotowy Gazoport w Świnoujściu. A przecież ten minister przez parę lat odpowiadał za rządowe inwestycje w infrastrukturę w tym także we wspomniany Gazoport i wtedy kiedy decyzja od tej inwestycja była podejmowana wiadomo było, że to jedyne przedsięwzięcie w Polsce o tym charakterze. Z kolei inny były minister Parafinowicz ,teraz już będący wiceprezesem PGNiG, żartuje że gazowce z Kartaru będą sobie pływać po Bałtyku do roku 2017, to jest do momentu kiedy Gazoport w Świnoujściu wreszcie zostanie oddany do użytku. Wiceprezes może oczywiście sobie żartować, wszak jego wynagrodzenie wynosi miesięcznie około 200 tys. złotych, a przecież za ten skandal z budową Gazoportu będą musieli zapłacić wszyscy ci którzy korzystają z gazu ziemnego, bo ten gaz będzie przecież odpowiednio droższy zarówno dla przedsiębiorstw jak i gospodarstw domowych.
3. Z kolei minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz bez żadnych zahamowań mówi do prezesa banku centralnego Marka Belki o konieczności dodrukowania pieniędzy po to tylko, żeby na krótko poprawić sytuację materialną Polaków i w ten sposób po raz kolejny przekonać ich do glosowania na Platformę. Prezes niezależnego banku przystaje na tę gangsterską wręcz propozycje ale i sam stawia warunki odwołania konstytucyjnego ministra, powołania ministra który będzie „jadł mu z ręki” i takich zmian w ustawie aby decyzje w sprawie tego dodruku mógł podejmować jednoosobowo. Ba mimo tego, że do tej pory rządzący udają iż nic się nie stało, doskonale wiemy, że minister finansów został odwołany, nowy został powołany a prawo o NBP zostało zmienione po myśli prezesa NBP.
4. Mamy także w tej rozmowie ciekawą wymianę zdań pokazującą jak obydwaj panowie widzą rolę państwa w odniesieniu do przedsiębiorców szczególnie tych znaczących. Minister Sienkiewicz nazywa je czule „tłustymi misiami” i stwierdza, że właśnie na takich przedsiębiorców przygotował specjalną pałę w postaci zespołu składającego się z funkcjonariuszy CBŚ, urzędów kontroli skarbowych i pracowników ministerstwa, którzy realizują tzw. kontrole zadaniowe. Taka kontrola jest instrumentem, przy pomocy którego każdego „tłustego misia” można doprowadzić do takiego stanu, że „będzie jadł z ręki rządzącym”. To tylko niektóre złote myśli podsłuchanych ministrów pokazujące dobitnie stan polskiego państwa po 7 latach rządów Platformy. Premier Tusk chce aby w Sejmie o tych wszystkich osiągnieciach jego rządu dyskutowano możliwie jak najkrócej. Kuźmiuk
PiS czeka aż Tusk się wykrwawi Jan Rokita „Tak czy inaczej, jest już jasne, że czas rządów Donalda Tuska wyczerpał się definitywnie. Im szybciej on sam to zrozumie, tym łagodniejszy będzie przebieg obecnego kryzysu „...”W każdym demokratycznym kraju ujawnienie takiej rozmowy szefa banku centralnego z ministrem ds. policji i służb specjalnych wywołałoby ciężki kryzys polityczny. Polska nie jest pod tym względem jakimś wyjątkiem „....”Pierwszą polityczną konsekwencją afery jest obnażenie przepaści, jaka oddziela prawdziwe poglądy polityczne ludzi na szczytach władzy od oficjalnej rządowo-platformowej propagandy. Nie bądźmy dziećmi, każda propaganda jest jakąś postacią zakłamywania rzeczywistości. Tyle tylko, że w warunkach demokracji co innego wiedzieć, że tak właśnie jest, a co innego dać mediom i opinii publicznej tego jaskrawe dowody „...(źródło )
Michał Płociński rozmawia z Błażejem Pobożnym „PiS czeka aż Po się wykrwawi „... Błażej Poboży: To taktyka „przyczajonego tygrysa". PiS ogranicza się w przejmowaniu inicjatywy i czeka, aż Platforma sama się wykrwawi. Być może Prawo i Sprawiedliwość wyciągnęło wnioski z poprzednich afer, gdy bezwzględne atakowanie rządu nie przyniosło oczekiwanych skutków. Widać, że PiS nie chce popełnić tych samych błędów co przy pierwszym wniosku o konstruktywne wotum nieufności, gdy wysunęło kandydaturę prof. Piotra Glińskiego. Politycy Prawa i Sprawiedliwości wiedzą, że podobna propozycja szybko zostałaby dziś zdyskredytowana przez inne partie czy komentatorów politycznych. W związku z tym postawili na zakulisowe rozmowy i krótkie komunikaty medialne. PiS rozgrywa dwa pojedynki: jeden z Platformą, a drugi z pozostałymi partiami. „...”W tej bierności PiS wielu komentatorów dostrzega jednak raczej bezradność niż racjonalną strategię. Rzeczywiście, PiS wydawało się zaskoczone aferą, można powiedzieć nawet, że przespało jej początek. Podobny szok można było jednak dostrzec u innych polityków, komentatorów i wyborców. Teraz, gdy wszyscy już z tego szoku wychodzą, zbyt duża aktywność PiS mogłaby zostać odebrana negatywnie. Wszystko dlatego, że premierowi udało się w głównych mediach narzucić odpowiednią narrację. Wydawało się, że kryzys jest dużo poważniejszy, ale Donald Tusk przebił się ze swoim przekazem, że mamy do czynienia z celową destabilizacją państwa. Gdyby teraz PiS przyjęło dużo aktywniejszą postawę, premier – a pewnie i część przychylnych mu komentatorów – przedstawiłby to w taki sposób, że opozycja dąży do destabilizacji i działa na szkodę państwa. Dlatego opozycja woli nie podejmować ryzykownych kroków, lecz czekać, bo może pojawią się kolejne kompromitujące rząd taśmy”...(źródło )
„Nikomu nie uda się zatrzymać polskiego rządu w walce o polskie interesy gospodarcze. Nikt w Polsce nie jest ponad prawem, ani my politycy, ani przedsiębiorcy, ani dziennikarze. Demokracja polega na tym, że rząd polski powołuje naród i Sejm, a nie jacyś przestępcy, czy to krajowi, czy zagraniczni - powiedział dziennikarzom minister, który jest w Brukseli, gdzie odbywa się drugi i ostatni dzień posiedzenia ministrów spraw zagranicznych państw NATO..(źródło )
„Sprawa zawieszenia norweskich grantów dla organizacji pozarządowych na Węgrzech – po kontroli wszczętej przez rząd Victora Orbana – bulwersuje środowiska lewicowe na całym świecie.Decyzja węgierskiego rządu uderzyła bowiem przede wszystkim w organizacje promujące m.in. homoseksualizm i ideologię gender.”....”Rozdzielaniem funduszy zajmowała się fundacja o nazwie Ökotárs Alapítvány (Fundacja Partnerstwo dla Środowiska), którą wybrało biuro EOG w Brukseli. Rząd Orbána postanowił jednak zmienić sposób obsługiwania pomocy. Od 1 stycznia 2014 r. obowiązki Fundacji Partnerstwo dla Środowiska przejęła inna organizacja non-profit , która – jak sugeruje opozycja na Węgrzech – ma silne powiązania z rządzącym Fideszem. Węgierskie władze przekonują, że Ökotárs Alapítvány źle administrowała funduszami. Według Origo, największego portalu na Węgrzech tarcia pomiędzy rządem Orbána a władzami norweskimi dotyczą tak naprawdę nielegalnego finansowania partii opozycyjnych. Fundusze, które z założenia powinny trafiać do niezależnych organizacji pozarządowych w gruncie rzeczy docierały do organizacji związanych z lewicą.”...”Rozdzielaniem funduszy zajmowała się fundacja o nazwie Ökotárs Alapítvány (Fundacja Partnerstwo dla Środowiska), którą wybrało biuro EOG w Brukseli. Rząd Orbána postanowił jednak zmienić sposób obsługiwania pomocy. Od 1 stycznia 2014 r. obowiązki Fundacji Partnerstwo dla Środowiska przejęła inna organizacja non-profit , która – jak sugeruje opozycja na Węgrzech – ma silne powiązania z rządzącym Fideszem. Węgierskie władze przekonują, że Ökotárs Alapítvány źle administrowała funduszami. Według Origo, największego portalu na Węgrzech tarcia pomiędzy rządem Orbána a władzami norweskimi dotyczą tak naprawdę nielegalnego finansowania partii opozycyjnych. Fundusze, które z założenia powinny trafiać do niezależnych organizacji pozarządowych w gruncie rzeczy docierały do organizacji związanych z lewicą.”...(źródło )
Mój komentarz Błażejem Pobożny „PiS czeka aż Po się wykrwawi „... " To taktyka „przyczajonego tygrysa". PiS ogranicza się w przejmowaniu inicjatywy i czeka, aż Platforma sama się wykrwawi.…......... PiS nie jest tak silny strukturalnie jak się wydawało. W odróżnieniu od Orbana i Fidesz nie potrafił przy użyciu ulicy zdmuchnąć Tuska , rządu Platformy i po czym odnieść druzgocącego zwycięstwa w przyspieszonych wyborach . Sytuacja PiS jest o tyle bardziej skomplikowana ,że być może istnieją , o czym wspomina Wipler taśmy PiS
http://naszeblogi.pl/47717-wipler-tasmy-pis-politycy-pis-bywali-w-tych-lokalach )
Jeśli taśmy PiS istnieją , a są na nich kompromitujące rzeczy to PiS powinno otoczyć tych ludzi kwarantanną . Zdobycie władzy w Polsce jest zbyt ważną sprawą , aby przez zaniedbania dopuścić do urzeczywistnienia się przewidywań Wiplera ,że taśmy te zmiotą rząd Kaczyńskiego Ponieważ nie udało się obalić PiS owi Tuska z marszu , przy użyciu ulicy inicjatywa znowu jest w rękach może nie tyle Tuska ile ludzi stojących za taśmami . PiS zbyt mało ma w sondażach , co najlepiej świadczy o tym jak Polacy ocenili brak realnej , twardej aktywności PiS ., aby nie bać się rozwoju wypadków w Platformie . Odwołanie Tuska w drodze konstruktywnego wotum nieufności i szybkie rozpisanie przedterminowych wyborów również się PiS owi raczej nie uda Najgorszym scenariuszem dla PiS jest taki , w którym Tusk jego koteria są zmuszeni do przekazania władzy w Platformie i rządzie , komuś innemu . Nowe twarze , wsparcie reżimowej propagandy , a do tego ujawnienie ewentualnych taśm PiS pozwoli zatrzymać po raz kolejny Kaczyńskiego.
Tusk jest skończony. Taśmy będą wyniszczały jego i jego rząd . Dlatego też najlepszym rozwiązaniem dal PiS jest trwanie Tuska i jego wykrwawienie Z tym ,że PiS potrzebuje nowej krwi. Teraz pokazuje wszędzie te same zużyte twarze używające te same medialne sztuczki , powtarzające te sam slogany . Poza tym , czas biegnie nieubłaganie. Kaczyński jest coraz starszy . W Chinach w jego wieku tak wpływowi politycy jak on staja się patriarchami, mentorami , ale technicznie zarządzają partią i państwem młodsi . Dlatego w końcu ktoś musi zacząć rządzić twardą ręką w PiS . PiS musi pokazać sukcesora Kaczyńskiego I mam nadzieję że będzie to Mariusz Kamiński. Poza tym Pis powinien wydać oświadczenie ,że jego posłowie nie chodzi do tych lokali , w których byli podsłuchiwani politycy Platformy .
Marek Mojsiewicz
Nic się nie stało! I znowu okazało się, że - jak powiadają gitowcy - „wszystko gra i koliduje”. To znaczy - niezupełnie gra, bo w końcu - jak powiedział zapewne uprzednio oświecony przez kogoś starszego i mądrzejszego pan premier Tusk - mieliśmy próbę zamachu stanu, ale dzięki energicznej akcji partii i rządu została ona szczęśliwie udaremniona, w związku z czym wszystko znowu „koliduje” jak się należy. Takiego rezultatu można się było domyślić już nazajutrz po wybuchu granatu w szambie, kiedy to w niedzielny poranek pan marszałek Struzik przestrzegł w telewizji przed „demontowaniem państwa”. Jużci - najgorsze, co mogłoby nas spotkać, to „zdemontowanie państwa” - zwłaszcza w momencie, gdy przed naszą biedną ojczyzną zaczęły wreszcie rysować się przepastne perspektywy wynikające z podjęcie się zadań wyznaczonych przez prezydenta Obamę. Oczywiście próby demontażu państwa będą jeszcze nie raz ponawiane, bo wróg, jak wiadomo, nigdy nie śpi i jak słychać - przygotowuje prowokację w postaci wniosku o konstruktywne votum nieufności w Sejmie, ale jest wysoce prawdopodobne, że również ta prowokacja zostanie udaremniona tak samo, jak straszliwa prowokacja udaremniona przed dwoma laty w następstwie przeprowadzonej przez abewiaków operacji „Menora”. Jak widzimy, w każdej sytuacji państwo nasze zdaje egzamin, nawet wbrew pesymistycznej diagnozie pana ministra Bartłomieja Sienkiewicza, który przenikliwie zauważył, iż istnieje ono tylko „teoretycznie”. Z racji swojej funkcji pan minister Sienkiewicz coś tam na temat naszego nieszczęśliwego kraju musi wiedzieć, więc jak twierdzi, że państwo nie istnieje, to wie, co mówi. No dobrze - ale jeśli państwo praktycznie nie istnieje, to co wobec tego za każdym razem zdaje egzamin? Bo coś ten egzamin zdaje - o czym zapewniał nas nie kto inny, tylko sam pan marszałek Komorowski po smoleńskiej katastrofie. Wygląda na to, że za każdym razem egzamin może zdawać organizacja przestępcza o charakterze zbrojnym, w jaką w ciągu ostatnich 23 lat przekształciły III Rzeczpospolitą bezpieczniackie watahy. Na przestępczy charakter tej organizacji wskazuje nie tylko treść stenogramów uzyskanych z podsłuchów, kiedy to np. pan minister Sienkiewicz podżega pana prezesa NBP Belkę do złamania art. 220 ust 2 konstytucji zakazującego finansowania deficytu budżetowego tzw. „kredytem NBP”, czyli mówiąc po ludzku - drukowaniem pieniędzy, a prezes Belka nie tylko nie odrzuca tej propozycji z oburzeniem, ale stawia warunek w postaci dymisji ministra Rostowskiego. Wprawdzie minister Rostowski powiada, że nie ma o czym mówić, bo jego odejście z rządu było decyzją suwerenną, niczym wprowadzenie przez generała Jaruzelskiego stanu wojennego, ale cóż innego miałby powiedzieć nie przykładając ręki do demontowania państwa? Jasne, że mówi to, co trzeba tym bardziej, że przecież nie ma pewności, czy nie zostały podsłuchane również jakieś jego rozmowy, dajmy na to, z panem Sławomirem Nowakiem, czy panią Elżbietą Bieńkowską. Gdyby tak było, to pani Bieńkowska na pewno powiedziałaby „sorry, ale jeśli nawet coś tam i rozmawiałam, to nie miałam nic złego na myśli”, podobnie zresztą, jak i minister Sienkiewicz, który przecież dobrze chciał - żeby mianowicie z naszego nieszczęśliwego kraju nie pouciekali inwestorzy. Bo jak uciekają inwestorzy, to nie ma od kogo brać łapówek, no a jak nie ma od kogo brać łapówek, to jak tu pracować dla Polski? W takiej sytuacji pracować dla Polski nie można, to chyba jasne, więc trzeba rozmawiać i rozmawiać, nawet w sytuacji, gdy czyny i rozmowy mogą zostać spisane - co mówiąc nawiasem Czesław Miłosz przewidział już dawno. Co prawda „zachodzim w um z Podgornym Kolą”, któż te rozmowy nagrywał, bo wygląda na to, że musiało to trwać tygodniami, a może nawet całymi miesiącami. Czy była to jakaś tubylcza wataha bezpieczniacka? Trudno w to uwierzyć, bo w razie wykrycia nie pozostałaby po niej nawet mokra plama - o co skrzętnie zadbałyby inne watahy, więc w tej sytuacji bardziej prawdopodobne jest, że podsłuchiwał ktoś, kto z żadnymi konsekwencjami wykrycia afery liczyć się nie musi. Wprawdzie rosyjska prasa drwi z podejrzeń, że mogło to być pierwsze poważne ostrzeżenie ze strony zimnego rosyjskiego czekisty Putina, ale drwiny - swoja drogą, a wykazanie w ten sposób naszym Umiłowanym Przywódcom, że są na widelcu - swoją drogą. Tymczasem Umiłowani Przywódcy ponownie podjęli się roli amerykańskiego dywersanta na Europę Wschodnią, nie dopuszczając nawet do siebie myśli, że w takiej sytuacji trzeba uważać z machlojkami. Wyobrażam sobie, jak taka niefrasobliwość musiała ucieszyć zimnego czekistę, który w tej sytuacji może urządzać w naszym nieszczęśliwym kraju takie zamachy nawet i co tydzień. Tym bardziej, że widać jak na dłoni, iż tubylcze bezpieczniackie watahy niczego nie zauważyły. Ale jak miałyby zauważyć, skoro są zaabsorbowane rozkradaniem państwa i chowaniem ukradzionego szmalu po skrytkach poumieszczanych w rozmaitych zakątkach świata? Wreszcie - dlaczego stenogramy z tych podsłuchów trafiły akurat do tygodnika „Wprost” w dodatku akurat teraz, gdy po wizycie prezydenta Obamy Polska znowu wróciła do „postjagiellońskich mrzonek” - jak co prawda na innym etapie, niemniej jednak, scharakteryzował dywersyjne usługi świadczone dla Ameryki w Europie Wschodniej przez prezydenta Kaczyńskiego najważniejszy cadyk III Rzeczypospolitej, pan Aleksander Smolar? Nie ma innej rady, jak przyzwyczaić się do tych zamachów stanu i przestać zwracać na nie uwagi. Wymaga to pogodzenia się z faktem, iż Umiłowani Przywódcy są tylko figurantami wystawionymi na fasadę naszej młodej demokracji przez bezpieczniackie watahy, które przecież o to właśnie umówiły się z nimi przy „okrągłym stole”. A że utworzona w następstwie tej umowy III Rzeczpospolita została przez bezpieczniackie przekształcona w organizację przestępczą o charakterze zbrojnym, no to widać tak musi być, taki los wypadł nam za to, żeśmy w 1989 roku lekkomyślnie uwierzyli, że wolność z rąk komuny można odzyskać bez żadnego ryzyka. Stanisław Michalkiewicz
26/06/2014 Dyrektywy, programy,Biedroń Parlament Europejski pracuje nad kolejną dyrektywą, która ma zmienić nasze życie. Tak jak każda poprzednia. Każda nowa dyrektywa zmienia nasze życie negatywnie. Obecnie pracuje nad dyrektywą dotyczącą zużycia lekkich toreb foliowych. Unię Europejską obchodzi już prawie wszystko. Polak zużywa średnio 460 toreb rocznie- to wielki skandal ekologiczny, bo przecież wiadomo, że torby foliowe- szczególnie lekkie- bardzo zanieczyszczają ekologicznie środowisko dostatecznie zanieczyszczone ekologicznie- bez samych toreb.
Taki Duńczyk czy Fin potrafią ekologicznie zużywać po 4 torby rocznie, Niemiec- 70, a taki nieekologiczny Polak aż 460.(!!!) To naprawdę wielki skandal, żeby po zużyciu- na ekologicznych drzewach fruwały ekologiczne torby. Najwyższy czas z tym skończyć. I nareszcie będzie dyrektywa. Unia Europejska chce ograniczyć zużycie toreb lekkich o 50% do roku 2017 i do 80% do roku 2019. A w kolejnej przyszłości być może do czterech toreb rocznie, tak jak Duńczycy czy Finowie. Wygląda na to, że Finowie i Duńczycy to bardzo oszczędni ludzie. Noszą zakupy w tych samych torbach przez cały rok. I muszą pamiętać, że gdy idą na zakupy muszą zabrać ze sobą foliową torbę o charakterze lekkim.
To już od kilku lat foliowe torby spędzają sen z oczu socjalistom parlamentarnym Unii Europejskiej Jakby całe zło Unii- to były te foliowe torby. Po co to planować do kiedy 50 czy 80% zlikwidować? Zlikwidować od razu wszystkie i będzie święty sposób i będzie można wziąć się za likwidację kolejnych spraw, które przeszkadzają socjalistom. Na przykład płaszczy nieprzemakalnych i parasoli. Gumowce też stanowią zagrożenie ekologiczne. Powinno się już oblewać czerwoną farbą wszystkich tych, którzy korzystają z płaszczy nieprzemakalnych, parasoli i gumowców. Może w tym wszystkim pomoże rządowy Program Kierunków Zamawianych, który polegał będzie na finansowaniu z budżetu demokratycznego państwa prawnego kierunków specjalnie zamawianych przez państwowe uczelnie- fabryki bezrobotnych. Znowu utopią kolejne pieniądze, żeby zrealizować utopię programu kierunków zamawianych. A co będzie z kierunkami niezamawianymi? Będą funkcjonować dalej? Przez nikogo niezamawiane- ale będą opłacane, choć nieopłacalne. O co tu chodzi z tym programem rządowym Kierunków Zamawianych? Będzie też rządowy Program Rozwoju Kompetencji(???) Rządowych Kompetencji? Znowu nie wiem o co chodzi za wyjątkiem przetrwonienia kasy. Rządowy Program Marnowania Pieniędzy- to jest główny Program Rządowy Jak urzędnicy kombinują rozwój Kompetencji? Czy nie są dostatecznie kompetentni? I o jaką kompetencję chodzi? Żeby się jeszcze bardziej udoskonalić we wszelkiego rodzaju kompetencjach na rachunek podatników, którzy nie biorą osobiście udziału w tym postępowym i marnotrawnym programie Urzędnicy trochę zarobią, i zarobią ci, którzy na rachunek podatników chcą sobie poprawić kompetencje. Przydałyby się oczywiście kompetencje dla ludzi, którzy chcą zajmować się podkuwaniem koni. Niedawno zaistniał przypadek, że koń jaki jest- każdy widzi, kopnął trzydziestoletniego podkuwacza i zabił go na śmierć, co może się zdarzyć jak wszystko na tym Bożym świecie pełnym troski państwa o nasze bezpieczeństwo, o nasz los, o nasze istnienie związane z przynależnością do obywatelstwa demokratycznego państwa prawnego. Przy okazji tej sprawy dowiedziałem ię, że na podkuwanie koni trzeba mieć państwowe zezwolenie i nie tylko na podkuwanie koni państwowych, ale również na podkuwanie koni prywatnych. Jeszcze posiadanie uprawnień do podkuwania koni państwowych bym zrozumiał- ale na podkuwanie koni prywatnych? Zresztą co jeszcze jest prywatnego w demokratycznym państwie prawnym? Nawet pogadać sobie nie można, bo można być podsłuchiwanym przez jedną z siedmiu służb dbających o nasze bezpieczeństwo, a w razie czego- gdybyśmy stanowili niebezpieczeństwo dla demokratycznego państwa prawnego- zostaniemy poturbowani przez wrogie nam gazety i media. Czy jest jakiś związek pomiędzy podsłuchiwaniem” obywateli” w demokratycznym państwie prawnym, a naszym bezpieczeństwem? Rzecz jasna jest! Właśnie dlatego demokratyczne państwo prawne nas podsłuchuje bo chce z wielką determinacją i wielką troską o nas zadbać , priorytetem jest nasze bezpieczeństwo. Powstaje pytanie: czy warto poświęcić prywatność w imię bezpieczeństwa? Oczywiście- jak najbardziej! Bo czym jest ulotna wolność od namacalnego bezpieczeństwa? O czym przekonał się pan Robert Bierdoń z Twojego Ruchu Janusza Palikota, który zdecydowanie tkwi w szeregach tej antycywilizacyjnej organizacji w przeciwieństwie do posła Andrzeja Piątka, który właśnie został wyrzucony z szeregów Twojego Ruchu, bo zagłosował za wotum zaufania dla rządu, jako członek partyjny Twojego Ruchu. Wszyscy posłowie, którzy zagłosowali za wotum zaufania dla rządu powinni zostać usunięci ze swoich klubów, ale rzecz niemożliwa w demokracji. Sami siebie nie wyrzucą. No i demokracja musi zwyciężyć. Ale co z nami- ofiarami demokracji? Największy życiowy błąd posła Roberta Biedonia? Nie uwierzycie Państwo? Gdy jego „życiowy partner poprosił go o rękę on oświadczenie odrzucił”(???) Nie kocha swojego partnera? – skoro odrzucił jego zdecydowane zaloty. Partner posła Roberta Biedronioa proponował, żeby się ożenić w Belgii, bo tam takie eksperymenty są dozwolone. W Polsce na razie- nie! A przecież Polska tez powinna iść w korowodzie państwo postępowych nie tylko demokratycznie, ale również obyczajowo. „Nie chcę zaręczyn i ślubu w Belgii. Jestem patriotą i marzy mi się piękna ceremonia w Polsce”- powiedział na ten temat poseł Robert Biedroń. Proszę- jaki patriota… Swoiste pojęcie patriotyzmu utożsamiane z żądzą usankcjonowanego partnera w formie prawnego zalegalizowania sodomii. Ciekawe co na to mieszkańcy Krosna skąd wywodzi się pan poseł Robert Biedroń?” Bardzo kocham, Krzysia i po raz drugi nie popełnię tego błędu” zapewnia poseł Robert Biedroń. No to czekamy z utęsknieniem na kolejne porosiny Krzysia wobec posła Roberta. Przecież wszyscy chcemy, żeby szczęśliwy był pan poseł Biedroń? Jego szczęście jest naszym szczęściem, nasze szczęście jest szczęściem szczęśliwego narodu polskiego i dodatkowo też chcemy być szczęśliwymi patriotami… i wcale nie chodzi o pociski typu „Patriot”! Chociaż niektórzy marzą, żeby w końcu ktoś ich użył. W obronie normalności! WJR
W podsłuchanych rozmowach naganny był tylko język
1. Tak jak się można było tego spodziewać, premier Tusk przedstawiając wczoraj w Sejmie informacje o podsłuchanych rozmowach ministrów jego rządu, byłych ministrów, a także prezesów spółek skarbu państwa, ani zdania nie poświęcił ich treści, a skoncentrował się na języku w nich używanym i przestępczym charakterze nagrań. Oczywiście ważne jest kto nagrywał i czy nie ma w tym nagrywaniu inspiracji obcych służb specjalnych ale wszystko to nie może przesłaniać zawartości podsłuchanych rozmów, a ta jest dosłownie porażająca. Zresztą ujawnione już informacje, że ministrów rządu Tuska w tym także ministra spraw wewnętrznych nadzorującego wszystkie służby specjalne w Polsce, nagrywali kelnerzy na zlecenie biznesmenów z branży węglowej i mogli to robić bezkarnie przez ponad rok, pokazują w jakim stanie jest nasze państwo po 7 latach funkcjonowania tego rządu.
2. Dyskwalifikujące zarówno podsłuchanych ministrów jak i ich szefa czyli premiera Tuska, są treści podsłuchanych rozmów bo pokazują one, że ludzie Platformy i PSLu traktują polskie państwo jak swój prywatny folwark, demokrację uważają za fasadę, a tak naprawdę są zwolennikami słynnej myśli komunistów „raz zdobytej władzy nie oddamy nigdy”. Aby tej władzy nie oddać ,premier Tusk wysłał swojego najbardziej zaufanego ministra Bartłomieja Sienkiewicza do prezesa ponoć niezależnego banku centralnego Marka Belki, po to aby zawarł z nim deal polegający na dodrukowaniu złotówek w zamian za mianowanie wygodnego dla NBP ministra finansów i odpowiednie zmiany w polskim ustawodawstwie. Premier Tusk przez blisko rok, który upłynął od pierwszej posłuchanej rozmowy prezesa Belki z ministrem Sienkiewiczem, zrealizował już wszystkie życzenia szefa banku centralnego (odwołał ponoć jednego z najlepszych ministrów finansów w UE Jana Vincenta Rostowskiego, powołał na jego miejsce apolitycznego Mateusza Szczurka i przygotował zmiany w ustawie o NBP dokładnie takie jakich życzył sobie prezes Belka), teraz tylko czekać na rewanż Marka Belki w postaci wykupu obligacji Skarbu Państwa na wtórnym rynku czyli tak naprawdę wspomniany już dodruk pustego pieniądza.
3. Niejako przy okazji dowiadujemy się jak minister Sienkiewicz widzi relacje pomiędzy państwem i dużym biznesem funkcjonującym w Polsce ale tym, który bywa oporny wobec obecnej władzy (tzw. tłuste misie). Taki biznes państwo może dowolnie „okradać”, a jeżeli właściciele tych firm protestują, to można ich postraszyć wizją „okradzenia” na jeszcze większą skale. Co więcej do dyscyplinowania „tłustych misiów” minister Sienkiewicz ma w resorcie powołany zespół składający się z funkcjonariuszy CBŚ, kontrolerów z urzędów kontroli skarbowej i urzędników MSW, którym wyznacza się tzw. kontrole zadaniowe, które są w stanie przywołać do porządku właścicieli firm z pierwszej setki najbogatszych ludzi w Polsce.
4. Tylko zawartość tej jednej rozmowy prezesa NBP i szefa MSW, dyskwalifikuje obydwu rozmówców ale i szefa rządu, bowiem przecież to z jego polecenia minister Sienkiewicz, zaczął realizować plan specjalny niedopuszczenia największej partii opozycyjnej do przejęcia władzy w Polsce. A przecież tych nagranych rozmów jest bez liku (ponoć 900 godzin) i uczestniczą w nich najważniejsi ministrowie rządu Tuska, trudno więc sobie nawet wyobrazić jak tacy „przetraceni ” szefowie resortów, będą w stanie wykonywać swoje obowiązki. Premier Tusk potępiając w Sejmie tylko język tych rozmów, zdecydował się na trwanie i „gnicie”, co niestety jak najgorzej wróży polskiemu państwu. Kuźmiuk
Korwin na prawo Palikot na lewo środkiem Komorowski
NASZ_HENRY „Plan znaleziony na WSI: Palikot na lewo, Korwin na prawo, środkiem POleci mobilny Komorowski ;-) „..(źródło )
Mój komentarz W 1918 roku Nathan Rothschild, szef założonego umową w 1918 roku kartelu Rothschildów w zamian za pożyczkę dla rządu Prus zażądał zmian ustrojowych . Zmiany te miały na celu osłabienie władzy wykonawczej, Rothschild domagał się demokratyzacji władzy w Prusach, oczywiście jak na tamte warunki . Rothschild wprowadziłdrugą innowację , a mianowicie denominacje długu nie w walucie krajowej , ale funcie i dodatkowo płatnej w Londynie ,a nie Berlinie w w wypadku Prus, czy Paryżu w wypadku Francji Książkę Fergusona o historii Rothschildów powinien przeczytać każdy. Pomimo tego że jest panegiryk włosy staja dęba . W zasadzie po przeczytani tej książki jasne staje się,że wszystkie podręczniki XIX i XX wieku należy wrzucić do kosza . Nie było żadnej wojny w Afryce, Azji, Europie , zmiany ustrojowej, ani żadnego większego przedsięwzięcia gospodarczego , ani żadnego długu publicznego w którym nie mieliby mniej lub bardziej decydującego głosu . Za wieloma kluczowymi decyzjami ministrów skarbów , spraw zagranicznych , wojen stało lichwiarstwo . Sam Bismarck był w zależności finansowej od Rothschildów . Za to cesarz Napoleon III próbował się im postawić . Ciekawe . Jest to historia ciągłego wzrostu potęgi lichwiarstwa , niekorzystnych dla społeczeństw zmian ustrojowych , takich jak na przykład wprowadzenia przymusowych ubezpieczeń społecznych . Upadek Bismarcka warto powiązać ze wzrostem wpływów oligarchów niemieckich i ich próbą wyrugowania wpływów Rothschildów i ich sojuszników z Niemiec Ingerencja w sprawy wewnętrzne , ustrojowe Prus przez wpływowego oligarchę lichwiarskiego już dwieście lat temu pokazuje ,że pojawiła się nowa siła , która zaczęła wpływać na wewnętrzne sprawy poszczególnych państw. Jeśli tak to jest rzeczą oczywistą ,że siłą ta będzie dążyła do zbudowania takich struktur ustrojowych, prawnych aby osłabić państwa , a wzmocnić siłę angielskich, apotem amerykańskich oligarchów posiadających banki . Jednym z instrumentów kontroli jest system polityczny, który nie pozwoli skonsolidować władzy wykonawczej , i pozwoli kontrolować system poprzez kontrolę nad mediami jest system partyjny Jak widzimy Europa zdycha bezwolnie pod butem oligarchów banków i koncernów . Niemieccy oligarchowie dokładnie tak samo rujnują Niemcy Żaden rząd w Europie, czy nawet w USA nie jest na tyle silny, aby się im przeciwstawić ,aby zbudować silny ośrodek władzy i z złamać potęgę oligarchów. W Chinach prezydent,m premier , cały rząd , wszyscy ministrowie rządzą tylko jedna kadencje, która ma 10 lat .Władzy nie obejmują gówniarze oderwani od pługa , ale doświadczeni, sprawdzeni państwowi administratorzy w wieku pięćdziesięciuparu lat. Wszyscy oni kończy kadencjew wieku sześćdziesięciu paru lat , a ich następcy już od kilku lat przygotowują się do objęcia po nich funkcji W Polsce mamy ustrój który nazywa się Konsensusem Waszyngtońskim. Cztero letnia kadencja parlamentu , policentryzm, oddzielenie banku centralnego od rządu Konieczność obalenia ustroju narzuconego z zewnątrz ściśle wzorowanego na Konsensusie Waszyngtońskim i likwidacji socjalizmu jest bezsporna, co najlepiej pokazują podsłuchy w których przewija się problem zależności państwa polskiego od rodów oligarchów lichwiarstwa zwanych eufemistycznie rynkami finansowymi , czy finansjerą . Profesor Ferguson podaje ,że termin rynki finansowe zaczęto używać w latach dwudziestych na określenie ..Rothschildów i związanych z nimi innych rodzin bankowych . Rotshschildowie od początku ścigali wszyskich , którzy imiennie ich krytykowali m gazetach . Potem było oligarchom jeszcze lepiej , bo zaczęli masowy kupować gazety . Te o tematyce ekonomicznej pomagały im manipulować ludźmi zainteresowanymi inwestycjami
Mamy dwa możliwe warianty ustrojowe , które pozwolą Polsce uzyskać faktyczną suwerenność i możliwość rozwoju.
Model chiński , czyli likwidacja demokracji i przejęcie władzy przez wyższa biurokrację W XX wieku cztery lata kadencji rządu, czy parlamentu to za mało . Należy to zwiększyć do lat dziesięciu .Rozdzielić władzę wykonawczą . Bierne prawo wyborcze powinno przysługiwać dopiero po pięćdziesiątym roku życia . Władzy ustawodawczej nie mogliby wybierać urzędnicy, wojsko , policja, generalnie wszyscy ludzi utrzymywani przez państwo. To nie jest żaden konkretny projekt, ale pewien punkt odniesienia do dyskusji o istniejącym stroju i jego regułach, które robią z Polski trupa Marek Mojsiewicz
Antypaństwowe sprzysiężenie kelnerów No to już się wyjaśniło tło „afery taśmowej”, jaka przez ostatnie dni wstrząsała III Rzecząpospolitą. Okazało się, że straszliwe sprzysiężenie zawiązali kelnerzy - co w następstwie niezwykle energicznego śledztwa ponad wszelką wątpliwość ustaliła niezależna prokuratura i słynni na cały świat ze swego profesjonalizmu agenci ABW. Co prawda, ci sami abewiacy, nie mówiąc już o funkcjonariuszach Biura Ochrony Rządu, jakoś nie zauważyli spisku kelnerów, którzy naszych Umiłowanych Przywódców musieli nagrywać całymi miesiącami, a może nawet latami - ale wiadomo, że nie ma rzeczy doskonałych, a poza tym - czy ktoś mógł przewidzieć, że przeciwko III Rzeczypospolitej i rządowi premiera Tuska, który jest przecież naszą najukochańszą duszeńką i faworytem Naszej Złotej Pani z Berlina, zbuntują się akurat kelnerzy? Tego nikt przewidzieć nie mógł, a zresztą - nie było takiego rozkazu. Rozkaz był, żeby tropić i łapać „faszystów”, co to objawili intencję rozsadzenia „układu okrągłego stołu”, więc abewiaki nastawiły się na „faszystów”. Tymczasem okazało się, że faszyści - faszystami, ale III Rzeczypospolitej zagraża niebezpieczeństwo również ze strony kelnerów. Co tu ukrywać - III Rzeczypospolitej niebezpieczeństwo zagraża ze wszystkich stron; i ze strony „faszystów” i ze strony kelnerów i ze strony robotników i ze strony chłopów i ze strony inteligentów i ze strony wierzących i ze strony niewierzących i ze strony żywych i ze strony umarłych... Doprawdy nie wiadomo, czym by się to wszystko mogło skończyć, gdyby pan premier Tusk, który jest naszą duszeńką oraz faworytem Naszej Złotej Pani, nie został oświecony przez kogoś starszego i mądrzejszego, że powinien przede wszystkim bronić państwa przed demontażem. A od czego zaczyna się demontaż państwa? Wiadomo - od dymisji ministrów. Najpierw jeden, potem drugi, trzeci, dziesiąty i oto my tu sobie gadu-gadu, a państwa już nie ma! A przecież i bezpieczniackie watahy i Umiłowani Przywódcy mają ponakręcane rozmaite lody, pozaczynane różne biznesy, które wymagają utrzymania ciągłości państwa! Toteż pan premier Tusk, rada w radę uradził z wicepremierem Piechocińskim, co to ma stuprocentową zdolność koalicyjną, żeby wstrzymać się ze wszystkimi krokami aż do końca wakacji. Do końca wakacji abewiaki do spółki z niezależną prokuraturą powinny wyłapać wszystkich kelnerów i w ten oto prosty sposób III Rzeczpospolita zostanie ocalona. Warto zwrócić uwagę, że z hipotezą kelnerską jako pierwszy już tydzień temu wystąpił nasz Kukuniek, czyli były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa. Czy to proroctwa go wspierały, czy też informację o projektowanym sposobie rozładowania afery podsłuchowej przekazał mu w zaufaniu znajomy oficer - to nie jest aż takie ważne, bo ważniejsze jest oczywiście to, że i abewiaki i niezależna prokuratura w podskokach posłusznie podążają wskazanym tropem. Ma on jeszcze i tę zaletę, że poprzez kelnerów prowadzi do rozmaitych biznesmenów. Ci biznesmeni, zwłaszcza jeśli nie należą do bezpieczniackiej sitwy, to prawdziwa zakała ludzkości! Sami już nie wiedzą, ile mają pieniędzy, a jak trzeba zapłacić łapówkę, czy - dajmy na to - bezpieczniakom haracz za ochronę, to narzekaniom nie ma końca. Ale i na nich przyjdzie kryska, bo nie ma przecież tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ta afera podsłuchowa wprawdzie zostanie zakończona wesołym oberkiem, kelnerzy pójdą siedzieć, ale chyba trzeba będzie zrobić jakieś roszady na politycznej scenie? A przy takich roszadach nigdy nie wiadomo, w kogo strzeli piorun. Tedy na wszelki wypadek lepiej już teraz, zawczasu, pomyśleć o szybkiej ścieżce ewakuacji. Zamiast oczekiwać na uderzenie pioruna, przezorniej jest samemu zejść z linii strzału. No dobrze - ale gdzie zejść? A gdzieżby indziej, jeśli nie do biznesu? Dzięki kolegom z bezpieki można będzie zapewnić sobie całkowitą bezkarność i aż do naturalnej śmierci używać życia całą paszczą! No dobrze, łatwo powiedzieć: pójść do biznesu - ale jak to zrobić, skoro w biznesie rozpierają się biznesmeni? Ano, nie ma rady; trzeba będzie tych wszystkich biznesmenów rozkułaczyć. Popodłącza się ich według przygotowanej listy do spisku kelnerów, a potem wszystko im się poodbiera i w ten oto sposób abewiaki będą miały nie tylko szybką ścieżkę ewakuacji, ale i pierwszy milion na początek. Toteż nie ma co wiele gadać, tylko trzeba energicznie stabilizować państwo. Stanisław Michalkiewicz
27/06/2014 ”Nie ma demokracji w teatrze” - twierdzi pani Natasza Urbańska- Józefowicz w wywiadzie dla TVN zamieszczonym na stronie Teatru Studia Buffo. Można go sobie obejrzeć, tak jak zrobiłem to ja. Praca w teatrze oparta jest na autorytecie jej męża, pana Janusza Józefowicza- dodaje. Powiem Państwu, że nie jestem tą wypowiedzią zaskoczony. Przecież każdy inteligentny człowiek, który odrobinę myśli, sam – wcześniej czy później- dojdzie do wniosku, że rządy oparte na emocjach ludowych, z pominięciem autorytetu, niczego dobrego nie wnoszą do życia w środowisku, w którym mu przyszło żyć. Rządy oparte o autorytet są lepsze niż rządy oparte na emocjach wzbudzanych przy pomocy propagandy. I dlatego moja pierwsza książka, która ukazała się na rynku nosiła tytuł” W chaosie demokracji”, ponieważ postrzegam ludowe rządy wynikłe z rozniecania emocji- jako wyjątkowo szkodliwe dla spraw państwa i jednostki, jako ziarnka pisaku rzucanego tak jak go rzuca wiatr. A wiatr propagandy może zrobić wiele złego, koncentrując uwagę człowieka na emocjach a oddalając go od rozumu. Emocjonalność demokracji musi zaprowadzić wcześniej czy później do rozkładu struktur, które poddane są eksperymentowi demokracji. Albo demokracja- albo zdrowy rozsądek. Teritum non datur. I dlatego mamy taki chaos, będący zaprzeczeniem państwa prawa. Tam gdzie nie ma raka demokracji- tam jeszcze wszystko się jako tako trzyma. Tam gdzie ona jest- jej rak zżera powoli tkankę dobra wspólnego- jakim powinno być państwo. Ale nie państwo demokratycznego prawa, które dzisiaj jest takie, a jutro jest inne. Nie można budować czegoś trwałego, na czymś co jest trwałe jeden tydzień, albo jeden dzień- tak jak życie komara.”W demokracji jedna partia poświęca zawsze mnóstwo energii, by udowodnić, iż ta druga nie nadaje się do rządzenia, przy czym potrafią zgodnie dowieść, że obie mają rację”- twierdził Henry Louis Mencken. Demokracja jest oczywiście tyranią zbiorową , tak jak każda forma władzy narzucająca jednostce co ma czynić przeciwko sobie i swojej wolności. Wolność człowieka stworzonego przez Pana Boga na swoje podobieństwo, powinna być jedynie ograniczona wolnością innego człowieka. I do tego „ zaryglowane drzwi oraz zapieczętowane usta są warunkiem wstępnym każdej tyranii”- jak ktoś słusznie zauważył. Na razie można mówić, przynajmniej do dzisiaj, ale drzwi są coraz bardziej ryglowane. I pojawił się nowy rodzaj cenzury- poprawność polityczna. Moja kolejna książka będzie nosiła tytuł ”W pajęczynie demokratycznej biurokracji”, i każda kolejna będzie zawierała w tytule słowo” demokracja”. Wszak w demokracji żyjemy i żyć będziemy dopóki to wszystko się nie zawali z demokratycznym hukiem. Demokracja i tak jest sztuką kierowania cyrkiem z klatki dla małp- jak uważał Henry Louis Mencken. I jest „Festiwalem miernoty i przeciętności” jak uważał Emil Michel Cioran.” Dużo łatwiej jest funkcjonować w okowach tyranii niż- będąc w nich- myśleć” –uważała Hannah Arendt. Demokracja jest tyranią, a jak twierdził Thomas Jefferson:” Opór tyranom oznacza posłuszeństwo Bogu”. Więc służmy Bogu, a nie demokracji… W tygodniu przed wyborami do Europarlamentu w Eurokołchozie, podarowałem osobiście panu Januszowi Józefowiczowi moją książkę” W chaosie demokracji”, ponieważ szanuję jego Teatr, jestem z nim związany od kilku lat jako tzw. mecenas kultury, bywam na przedstawieniach i na nich odpoczywam Bardzo jestem rad, że mogłem mu swoją książkę podarować pisząc dedykację dla niego i dla jego żony. I mam cichą nadzieję, że zdanie, które wypowiedziała jest pokłosiem przeczytanej książki, chociaż wstępu, albo samego tytułu. Oczywiście, że wszystkie instytucje, które funkcjonują poza demokracją mają się zdecydowanie lepiej- czy to będzie wojsko, czy to będzie policja, czy to będzie Kościół-czy to będzie prywatna firma oparta o autorytet właściciela. Wszędzie gdzie nie ma demokracji opartej o emocje, a opartej o autorytet- dzieje się lepiej . Nie ma postępującego rozkładu, przynajmniej w takim stopniu jak to ma miejsce na morzu demokracji. Gdybym chciał rozłożyć jakiś kraj to najpewniej zaszczepiłbym mu demokrację, tak jak to robią Amerykanie w imię wolności i praw człowieka. Te wszystkie kraje na ogół pozostają w chaosie. „Demokracja jest formą rządzenia, która daje każdemu człowiekowi prawo bycia swoim własnym ciemiężcą”- twierdził James Russel Lowell. I miał rację! Bo w zasadzie ludowi i uprawnieni do głosowania wybierają sobie swoich własnych ciemięzców i nadzorców. A potem padają ofiarami swoich własnych wyborów. Bo wybrani ciemiężcy ich jeszcze bardziej ciemiężą i okupują. Grzebią im po kieszeniach w poszukiwaniu pieniędzy, pieniędzy z których mogliby sobie pożyć. Taka jest ciemna strona demokracji, bo jasnej nie ma.
Demokracja to najlepszy ustrój państwowy. W nim każdy obywatel może postępować tak, jak życzy sobie jego żona”- twierdzi Antoni Uniechowski. ”Nadchodzą wybory. Deklarowany jest wszechobecny pokój i dobrobyt i lisy mają żywotny interes w przedłużeniu życia kurom”- uważa z kolei George Eliot. A” głosowanie to instrument i symbol władzy wolnego człowieka, dzięki któremu robi on z siebie głupca, a ze swego kraju ruinę”( Amrose Bierce). A najlepiej głosować na kandydata, który obiecuje najmniej- wtedy będzie się nim najmniej rozczarowanym- uważa Bernard Monnes Baruch. Trudno sobie wyobrazić, żeby funkcjonowała firma prywatna, w której nie ma autorytetu szefa, a wszystko poddane jest demokracji wszechogarniającej. Wszystko przegłosowują delegaci wybrani w wolnych wyborach zakładowych zawiązanych w związki. I niech związki decydują demokratycznie jak ma postępować szef. W tym chaosie wcześniej czy później dojdzie do katastrofy. Gdyby pan dyrektor Janusz Józefowicz pozwolił założyć w Teatrze Studia Buffo związki zawodowe domagające się co jakiś czas czegoś, co uderzałoby de facto we wspólnotę teatralną jaką jest zespół, to byłoby po teatrze. Teatr istnieje między innymi dlatego, że nie ma w nim związków zawodowych. I przedstawia wspaniałe przedstawienia, na które zapraszam gorąco.. I pozdrawiam Panią, Pani Nataszo. Nie dość, że wspaniale Pani tańczy, wspaniale śpiewa, to jest Pani mądrą kobietą. I takich kobiet Polska potrzebuje! Autorytet jest fundamentem funkcjonowania dobra wspólnego jakim jest państwo. Czy może ostać się państwo , w którym premier przez osiem lat nie powiedział słowa prawdy? „Polska istnieje jedynie teoretycznie, praktycznie nie istnieje”- twierdzi pan Bartłomiej Sienkiewicz z Platformy Obywatelskiej- podczas nagrywania Taśm Prawdy., w studio nagraniowym” Pod pluskwami”. A kto do tego doprowadził?. Może by nam Pan minister powiedział? … a na pewno demokracja jest teatrem dla mas.. Ze szkodą dla teatru! WJR
Rozmowa Bieńkowskiej z Wojtunikiem bombą z opóźnionym zapłonem
1. Już na początku afery taśmowej ministrów rządu Donalda Tuska pojawiła się informacja, że jedną z nagranych rozmów jest ta wicepremier i minister infrastruktury i rozwoju Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem.
Pisano, że to bardzo dziwny obyczaj iż szef służby, która ma w sposób szczególny patrzeć na ręce rządzącym w tym głównie tym z administracji rządowej, spotyka się w restauracji z wiceszefową rady ministrów i to raczej nie po to aby rozmawiać o pogodzie. No i tygodnik „Wprost” zapowiadał opublikowanie tej rozmowy, teraz jednak okazuje się, że nagranie jest już w prokuraturze, a z przecieków z niej wynika, że wicepremier Bieńkowska tylko żaliła się Wojtunikowi, że nie chciała przyjąć tego stanowiska, bo nie chce zajmować się polityką.
2. Jak napisał jednak wczoraj na portalu „wpolityce.pl” redaktor Stanisław Janecki treść rozmowy miała wywołać szok zarówno w służbach specjalnych jak i w resortach spraw wewnętrznych i sprawiedliwości. Mówiono ponoć o korupcji w resorcie infrastruktury na setki milionów złotych, co miała odkryć Bieńkowska po połączeniu resortu rozwoju regionalnego i infrastruktury, po tym jak Donald Tusk zdymisjonował ministra Sławomira Nowka w wyniku „afery zegarkowej”. To ponoć dlatego Sławomir Nowak, ogłosił właśnie odejście z polityki i nawet rezygnację z mandatu posła, choć jeszcze kilka miesięcy temu premier Tusk na konwencji wyborczej Platformy, życzył mu jak najszybszego oczyszczenia z zarzutów, a cała sala wspierała go brawami.
3. Rzeczywiście jeżeli przypomnimy sobie tylko dwie obszary działalności tego resortu budowę dróg szybkiego ruchu i zakup pociągu Pendolino, to w obydwu sygnalizowano po wielokroć w mediach korupcję na wielką skalę ale nie było na to reakcji CBA. Przypomnijmy tylko, że mimo wydania przez Polskę w ciągu ostatnich 7 lat, ponad 100 mld zł na budowę dróg szybkiego ruchu i autostrad, nie ma i długo jeszcze nie będzie pełnego ciągu autostradowego z Zachodu na Wschód (A-2, A-4) ani z Północy na Południe (A-1). Ba na przykład w Hiszpanii podczas wielkiego programu budowy autostrad realizowanego przez ten kraj w dużej części za unijne pieniądze, powstał silny sektor budowlany z kilkoma dużymi firmami budowlanymi ,które teraz wygrywają przetargi budowlane w całej Europie. W Polsce wydaliśmy ogromne pieniądze, wybudowano za nie rozproszone odcinki autostrad i dróg szybkiego ruchu, a ponad połowa sektora budowlanego, który uczestniczył w tych kontraktach (w tym wielkie firmy giełdowe), już znalazła się w upadłości.
4. Przypomnijmy także, że o pociągu Pendolino, zrobiło głośno latem 2013 roku, kiedy do Polski został przywieziony jego pierwszy egzemplarz, a uroczyste jego przywitanie odbyło się z udziałem ówczesnego ministra transportu Sławomira Nowaka i wielu innych oficjeli. Wtedy to telewizje 24 godzinne, wspierające jak i gdzie się tylko da, ekipę Tuska, urządziły prawdziwy show, była a jakże bezpośrednia transmisja (podobnie jak z przylotu pierwszego Dreamlinera), zwiedzanie pociągu z udziałem mediów i przemówienie ministra, że już „pod choinkę” Polacy pojadą Pendolino. (teraz okazuje się, że może to będzie pod choinkę ale 2014 roku). Od tego czasu co i rusz w zaprzyjaźnionych z Tuskiem mediach, nadawane były komunikaty (wyświetlane na kolorowych paskach), że kolejne egzemplarze przechodzą szczęśliwie testy na wybranych odcinkach torów. Doszło nawet do tego, że na konwencji wyborczej Platformy w Warszawie premier Tusk przerywał swoje przemówienie (po otrzymaniu stosownego sms- a) aby poinformować zebranych, że jego rząd odniósł kolejny sukces, bowiem pociąg Pendolino osiągnął prędkość ponad 280 km na godzinę (oczywiście na specjalnie przygotowanym krótkim odcinku torów pod Zawierciem). Im dalej jednak od tych wydarzeń, coraz częściej pojawiają się teksty, opracowania i wywiady, które pokazują transakcję zakupu Pendolino w zupełnie innym świetle. Znawcy problematyki kolejowej, podnoszą coraz więcej wątpliwości co do celowości zakupu włoskiego Pendolino, zwłaszcza że w Polsce są produkowane równie dobre i szybkie, a przy tym zdecydowanie tańsze pociągi (np. w bydgoskiej Pesie). Sugerowano także korupcję na wielką skalę i nie są to sugestie bezpodstawne bo włoski Alstom ma chyba we wszystkich krajach gdzie dostarczał swoje produkty albo realizował usługi budowlane, oskarżenia właśnie o korupcję miejscowych urzędników. Być może więc rozmowa wicepremier Bieńkowskiej z szefem CBA Wojtunikiem była poświęcona temu jak to bombę korupcyjną w resorcie infrastruktury rozbroić. Miejmy nadzieję, że o tym wszystkim w najbliższym czasie się jednak dowiemy. Kuźmiuk
Rząd gnicia narodowego Nic się nie stało, Polacy, nic się k... nie stało! Można już iść na wino i ośmiorniczki - minister stawia, podatnicy płacą. Chwała nam i naszym kolegom, śmierć frajerom, "ch... z Polską wschodnią", z całym tym "syfem i folklorem", jego "suwerennością - srennością i takimi tam pierdołami". Wszyscy rozsądni ludzie wiedzą przecież, o co biega i co tak naprawdę jest ważne. No, odstrzeli się Nowaka i może jeszcze paru, co się okazali za miętcy, ale ekipa ma się dobrze. A dla frajerów są zdawkowe przeprosiny "za styl" i chór najemnych propagandystów oraz tzw. autorytetów, powtarzających wyprodukowaną przez pijarowskie sztaby bajkę o ataku na rząd grupy przestępców i ruskich agentów. Bajka ma, trzeba przyznać, swoje słabości. Pierwsza: jest w oczywisty sposób sprzeczna z tym, co mamy na taśmach. Prezes Belka z ministrem Sienkiewiczem nie "troszczą się o państwo", jak wmawiają medialne lizusy, nie naradzają się nad tym, jak odsunąć widmo kryzysu budżetowego. Naradzają się, co i w zamian za co może prezes NBP zrobić dla PO, aby odsunąć od niej widmo wyborczej przegranej. A gotów jest zrobić dużo - wykupić rządowe obligacje, czego mu surowo zabrania konstytucja, poprzez rynek wtórny i pośrednictwo BGK, dosypać do prywatnych banków na 8-10 miesięcy przed wyborami pieniędzy, aby poluzowały politykę kredytową i wzmogły konsumpcję - czego mu z kolei surowo zabrania prawo unijne, którego złamanie, jeśli się wyda, może ściągnąć na Polskę bolesne konsekwencje... Jeśli dodamy do tego wiedzę z innych rozmów - wymuszanie przez premiera na prezesie Orlenu wyborczej ceny benzyny, "ściąganie" przez Jurka Owsiaka "trzydziestu baniek" od spółek skarbu państwa na przedwyborcze igrzyska etc. - to można podsumować najkrócej wszystkie te pogaduszki jako spiskowanie przeciwko demokracji. Słychać, że choć po gardłodziurki nażarci na koszt podatnika frykasami i opici winem po cztery stówy za butelkę, choć odstawieni w Bossy i Zegny, wożący się limuzynami i mieszkający w apartamentach, choć mający całe państwo na swe posyłki, włącznie ze służbą dyplomatyczną stająca na głowie, żeby dostarczać im najlepsze możliwe cygara - ci ludzie mają jedną straszną troskę, jeden wielki strach: żeby ich tylko nie odstawiono od żłobu. Żeby "te oszołomy" nie wygrały wyborów, bo gdyby Partia "przepier..." głosowanie, gdyby tamci wygrali, to "zrobią kipisz" i powsadzają panów ministrów i prezesów tam, gdzie też wprawdzie karmią na koszt podatnika, ale nie ośmiorniczkami. Już sami panowie prezesi i ministrowie najlepiej wiedzą, że jest za co. I dla oddalenia tej przerażającej wizji, w której "oszołomy" mają 43 procent nie tylko w CBOS, ale i przy wyborczych urnach, rządząca banda gotowa jest zrobić wszystko, dopuścić się każdego świństwa, każdego nadużycia. To jest na taśmach - wulgarne słownictwo, będące zdaniem premiera jedynym powodem do przeprosin, to tylko zewnętrzny przejaw prymitywnej, dresiarskiej elity władzy, mającej na swe usługi chóry sprzedajnych intelektualistów, artystów i innych autorytetów. Znaczący. Nie przypadkiem mówili Francuzi, że "styl to człowiek". Ale mniejsza o formę elitarnych rozmówek, skupmy się na ich treści, od której uparcie jest odwracana nasza uwaga. Czy to, co jest na taśmach, jest decydujące? Niekoniecznie. Każdy może kupić "Wprost" ze stenogramami albo wejść do internetu i osobiście odsłuchać taśmy. Ile osób jednak skorzysta z tej możliwości? Powiedzmy, że gazetę kupi 200 tysięcy - rekord rekordów. Powiedzmy, że przeczyta nawet dwa razy tyle. I że jeszcze ze 100 tysięcy - nieprawdopodobne, ale załóżmy - zada sobie trud osobistego odsłuchiwania wielogodzinnych ministerialno-prezesowskich bełkotów na stronie internetowej... To razem da nam pół miliona zorientowanych. Co to jest pół miliona ludzi w wyborach? Przy przeciętnej frekwencji nie dość nawet do przekroczenia progu i znalezienia się w Sejmie. Przeciętna frekwencja to 12-14 milionów głosujących. Cała ta reszta, której głosy zadecydują - do dalszego rządzenia PO, PSL i SLD muszą ich zebrać jakieś sześć, siedem milionów - wie tyle, ule usłyszy w telewizji. A wszystkie, poza jedną, telewizje i prawie wszystkie radia tą czy inną metodą rząd kontroluje. Dlatego dziś przewala się przez nie korowód kłamców i lizusów łżących tak bezczelnie, jak tego nie widzieliśmy od czasów stanu wojennego. Czy ci ludzie, może ktoś zapytać, nie zdają sobie sprawy z własnej śmieszności, z rozmiarów swej hipokryzji? Czy nie pamiętają, że wysławiali kiedyś odwagę i dziennikarską niezależność Morozowskiego i Sekielskiego, że laudowali ich i nagradzali za "ujawnienie kulis władzy", obnażenie jej "niemoralnych sekretów" - a teraz tupią i ryczą na Nisztora, domagając się jego aresztowania? Czy nie pamiętają, że sekundowali PO w nieudolnych próbach skompromitowania PiS sensacjami pani Gronkiewicz Waltz o zaproszeniu przez Lecha Kaczyńskiego jakiejś oficjalnej delegacji do restauracji na koszt miasta? Że z powagą przyjmowali rewelacje pani Pitery o kupieniu przez pisowca dorsza za 8,50 ze służbowej karty? A teraz nic im nie przeszkadza, że jaśnie państwo z PO wydaje ze służbowych funduszy po tysiąc, dwa tysiące na luksusowe obiadki, na których - jak zapewniają - toczą się rozmowy całkowicie prywatne? A skoro prywatne, to ich podsłuchanie było, powtarzają obłudne chóry, przestępstwem - choć nikt nie zająknął się o przestępstwie, gdy cały rządowy agit-prop brechtał się z podsłuchanego Hoffmana czy Kaczmarka? Albo kto pamięta, jakimż to niby deliktem konstytucyjnym dla Trybunału Stanu miał być fakt, że Ziobro, wówczas minister sprawiedliwości, "nielegalnie" poinformował o toczącym się postępowaniu swojego premiera, Kaczyńskiego? A oto mamy taśmę, na której minister Sikorski kłapie dziobem o rzeczach będących formalnie ścisłą tajemnicą - np. o operacji Zen - w prywatnej pono rozmowie z byłym ministrem finansów. Za ten jeden passus powinien zostać Sikorski natychmiast pozbawiony jeśli nie urzędu, to na pewno niezbędnego do jego utrzymania certyfikatu dostępu do informacji niejawnych. I co? Czy te wszystkie załgane autorytety z TVN, TOK FM i wspierających je gazet nie zdają sobie sprawy, że demonstracyjnie prezentują w najczystszej formie mentalność Kalego - jak kto zabrać krowy mnie, to złodziej, jak ja ukradnę, to brawo dla mnie? Zdają sobie sprawę, ale "bój to jest ich ostatni". Nie ma żadnych skrupułów, żadnych norm, kiedy w oczy zagląda strach, że straszny Kaczyński, a teraz jeszcze równie albo i bardziej straszny Korwin zdobędą władzę i "zrobią tu kipisz". Nie ma w takiej sytuacji kłamstwa ani bzdury, których oddani Partii redaktorzy, profesorowie i celebryci nie wygłoszą publicznie z oddaniem i zapałem. I to jest druga słabość propagandowej narracji, bo nie dość, że sprzeczna z tym, co jest na taśmach, i co każdy może, jeśli chce, odsłuchać, to jeszcze na dodatek jest zwyczajnie głupia i nielogiczna. Oto płodzi pan premier wizję jakiegoś wielkiego spisku, wskazując niedwuznacznie na Putina i FSB, na gazowe i węglowe interesy, sufluje chórom swych propagandystów frazy o ataku na rząd zorganizowanych przestępców - a cały ten spisek okazuje się dziełem paru chcących sobie dorobić do napiwków kelnerów. I biznesmena, który do ostatniej chwili był przez PO pieszczony, zapraszany, dawał jej działaczom zarobić, a oni mu powierzali strategiczne dla państwa kontrakty, choć był jakoby ruskim agentem. Jeśli do zamachu stanu wystarczy kelner z dyktafonem, jeśli agent Putina jest z woli tego rządu jednym z głównych rozgrywających w energetyce, to nie trzeba już żadnych taśm. To za doprowadzenie państwa do takiego stanu Tusk i jego sitwa powinni zostać postawieni przed Trybunał i posadzeni z długoletnimi wyrokami na podstawie tylko tego, co głoszą teraz oni sami i ich propagandyści. Ale, na szczęście, nic się nie stało. Władza przegłosowała większością głosów, że nadal sobie ufa. Ekipa zostaje i niczego się, póki co, nie obawia. Polska może gnić dalej. Tylko smród tego gnicia narasta coraz bardziej, ale, w końcu, jak kto nie chce chodzić z zatkanym nosem, to może wyjechać. Rafał Ziemkiewicz
Standardy wychodkowe
*Spisek jako standard III RP * Rasistowskie emerytury uchwalone
*NBP wg.TW Belcha – kto będzie przeciw?* Gdy nie ma państwa...
Najnowsza afera podsłuchowa pokazuje tym, co to jeszcze mieli złudzenia, że po pierwsze: spiski tworzą prawdziwe życie polityczne spodstolnej III Rzeczpospolitej, po wtóre – że ta spodstolna III Rzeczpospolita to tylko spróchniały, postkomunistyczny wychodek, który swym smrodem i swoimi wydzielinami zatruwa życie obywatelom. Obawiam się, że bez potężnych obywatelskich demonstracji – z użyciem tzw. obywatelskiego nieposłuszeństwa posuniętego jak najdalej i bez obywatelskiej antypaństwowej konspiracji – ta spodstolna forma państwowości, skutek sitwy i siuchty komunistów z „lewicą laicką” (która w zasadzie pokrywa się z żydowskim lobby politycznym) doprowadzi wkrótce do całkowitego ujarzmienia narodu polskiego, przekształcenia go w „masę niewolniczą” do nieograniczonej eksploatacji przez spodstolną wspólnotę rozbójniczą, która albo wyalienowała się z narodu polskiego, albo nigdy nim nie była. Do konserwowania tego wychodka przykładają się wszystkie partie obecne w Sejmie i Senacie, czego najlepszym dowodem brak jakiegokolwiek protestu – za to wspólne poparcie „ponad podziałami” – dla uchwalonej niedawno ustawy, przyznającej Żydom ocalałym z holocaustu emerytury wypłacane odtąd z kasy państwa polskiego... Nie oponowało ani Prawo i Sprawiedliwość, ani Polska Razem, ani Solidarna Polska, pragnące uchodzić za partie spoza magdalenkowej siuchty, że nie wspomnimy już o SLD, PSL, czy ruchu biłgorajskiego filozofa. Znamienne jest także, że rządowy projekt nowelizacji ustawy o Narodowym Banku Polskim zezwalający na fałszowanie pieniądza poprzez jego drukowanie pod potrzeby każdorazowego rządu nie został – mimo długiego procesowania w resortach – skrytykowany przez żadną z partii „opozycyjnych”. Najwidoczniej są za tym projektem – bo gdy ta czy inna bezpieczniacka koteria podmieni PO jakąś inną partią – każdy nowy „demokratyczny rząd” też potrzebować będzie tych fałszowanych pieniędzy... W tej sytuacji już tylko do rangi pytania w „zgaduj –zgaduli” zaliczyć można kwestię, kto sprokurował najnowszą aferę podsłuchową, a właściwie - jaką tam „aferę” ! To przecież standard życia politycznego wychodka, zwanego III Rzeczpospolitą, wystawionego w 1989 roku przez gen.Kiszczka i jego służby, przy pomocy żydowskiego lobby politycznego i tzw. pożytecznych idiotów. Kto więc sprokurował ten najnowszy wykwit standardu, obowiązującego w zaśmierdłym, spodstolnym „demokratycznym państwie prawa” jaką jest III Rzeczpospolita? Jako że zasadniczo nie ma w III RP innych standardów, jak spiski bezpieczniackich koterii, wysługujących się obcym wywiadom i kręcącym dzięki temu własne lody na boku – wejrzyjmy w te najnowszą standardową aferę (albo aferalny standard). Gdy zgłębiam życiorys redaktora naczelnego „Wprost”, Sylwestra Latkowskiego, dochodzę do wniosku, że to człowiek służb, rzucony najpierw na odcinek walki ze zorganizowaną przestępczością, albo też zwerbowany w trakcie swych pierwszych kroków wśród tejże przestępczości. Przypomnijmy tylko, że w okresie premierostwa Leszka Millera i rządów SLD/PSL ten karany w przeszłości za przestępstwa kryminalne dżentelmen dostał własny program w rządowej TV. Czym to wyjaśnić?...Poważniejszym już pytaniem jest dla mnie: czy zwerbowała go bezpieka cywilna – czy wojskowa, czy może od początku był wtyczką „wojskówki” u „cywilnych”? Wygląda mi na kogoś, przypominającego kierowcę ks.Jerzego Popiełuszki, co to skuty kajdankami wyskoczył z samochodu, dzięki czemu wojskowi bezpieczniacy gen.Kiszczka mogli rozprawić się z cywilnymi bezpieczniakami gen.Milewskiego. Gdyby mój trop był słuszny, to za najnowszym standardem w postaci taśm nagranych u „Sowy i Przyjaciół” (pokaż mi swych przyjaciół, powiem ci, kim jesteś...) stałaby „wojskówka” rywalizująca o wpływy z bezpieką cywilną lub jakąś jej frakcją, niewykluczone, że związana z jakąś służbą obcą. Ba – ale kto stoi za „wojskówką” albo za tą frakcją?... W każdym razie z „wojskówką” bardziej już związany jest prezydent Komorowski, niż premier Tusk, czy raczej: bliżej do „wojskówki” temu pierwszemu, niż temu drugiemu. To w końcu bezpieka cywilna „pomagała” w utworzeniu PO, gdy prezydent Komorowski, jak pamiętamy, był przeciwny rozwiązaniu Wojskowych Służb Informacyjnych, a z okazji wygranej przez Komorowskiego prezydentury gen.Dukaczewski, szef b. WSI obiecywał nawet „otworzyć butelka szampana”... Jakie tam koterie – na czyją stronę przewerbowane – działają w łonie bezpieki wojskowej i walczą o wpływy z bezpieką cywilną, i vice versa, jak się wzajemnie penetrują i podsrywają, pod jakie obce wywiady podwiązały się - tego już, oczywiście, nie wiem. Czyżby rozpoczęło się już ostateczne grillowanie rządu Tuska, żeby PO była zdolna do koalicji z SLD?.. Bo tu mogą zbiegać się interesy walczących ze sobą bezpieczniackich buldogów. Zauważmy też, że jakkolwiek upadek tego rządu jest jak najbardziej zasłużony i potrzebny – wiele wskazuje, że jego upadek może skutkować powstaniem rządu równie bezwolnego i impotentnego. W ramach systemu spodstolnej III RP nic dobrego urodzić się nie może: porzućmy resztki złudzeń. Bez względu na intencje inicjatorów najnowszego spiskowego standardu III RP – podpisałbym się (po raz pierwszy) pod najnowszą z kolei złotą myślą naszego słynnego na cały świat mędrca „Bolka”, który w wywiadzie telewizyjnym skomentował ujawnienie nagrań przez „Wprost” słowami: „Dobrze się stało, że stało się niedobrze”... Jakże przypomina to sztandarowe zawołanie w schyłkowym okresie stanu wojennego: „Im gorzej tym lepiej” – mawiano wtedy. Przez co rozumiano: im szybciej zwali się PRL – tym lepiej. Toteż z „Bolkiem” zgadzam się warunkowo: jeśli miał na myśli to, że im prędzej zwali się spostolny system wychodka, jakim jest III RP, to tym lepiej – to zgoda. Jeśli... Ale czy „Bolek” akurat to miał na myśli?...On?... Chiba nie... Jednak zbieżność tego „Dobrze się stało, że stało się niedobrze” z tamtym „Im gorzej tym lepiej” jest znamienna i uderzająca. Powiadają, że te same przyczyny wywołują na ogół te same skutki. Smrodliwy wychodek postawiony w miejsce kołchozowej PRL-owskiej latryny to z pewnością pewien postęp, nie tak wielki przecież, byśmy odetchnęli z obywatelska satysfakcją. Trzeba tu się zgodzić z Bartłomiejem Sienkiewiczem („wielkim erudytą” – jak nazwała go żydowska gazeta dla Polaków, hm...): „państwo polskie nie istnieje”. Ale komu w takim razie służył Bartołomiej? Nie wiedział, komu? Tak wielki erudyta? Chyba, że z tą erudycją Bartłomieja jest tak, jak z fachowością Marka Belki, prezesa NBP. Jest on z pewnością dostatecznie kompetentny, żeby wyjaśniać studentom, czym różnił się Keynes od von Hayeka, a czym oni obydwaj od Friedmana, co to jest weksel z odroczoną płatnością albo stopa redyskontowa – ale czy ma on dostateczne kwalifikacje moralno-polityczne na szefa Narodowego Banku Polskiego? Nagrania temu przeczą dobitnie! Czyż zresztą nie był rejestrowany jako TW „Belch”, a szef jego gabinetu, Sławomir Cytrycki, także obecny „U Sowy” – jako TW „Ritmo”?... Jeśli „państwo polskie nie istnieje”, wedle szczerej opinii wielkiego erudyty a zarazem ministra spraw wewnętrznych, to czas najwyższy zacząć je budować, rzecz jasna - poza spodstolnymi strukturami III RP. Piłsudski w tym celu założył organizację spiskowo-bojową i przy sprzyjającej koniunkturze w Europie – dopiął nawet swego. Marian Miszalski
28/06/2014 Wola powszechna - to nie to samo co wola boska. Wola boska to naturalne prawo istniejące niezależnie od widzimisię człowieka, coraz bardziej realizującego swój obłęd. Wola powszechna to wola ludu, który kierowany emocjami- chce poprawiać świat. Nad wolą ludu czuwają macherzy, inżynierowie społeczni kanalizujący wolę ludu według własnego widzimisię. Zwolennikiem woli powszechnej był w czasie Rewolucji Antyfrancuskiej Jan Jakub Rousseau. Nie był to encyklopedysta, czyli publicysta, którzy za pomocą rozumu projektuje świat. Był jeszcze większym utopistą niż wszelcy Encyklopedyści. „Gdyby istniał lud złożony z bogów, to miałby charakter demokratyczny”- twierdził Jan Jakub Rousseu. Ale niestety nigdy nie istniał, nie istnieje i nie będzie istniał. Lud nie jest Bogiem, jest ludem, który powinien być posłuszny Bogu. A utopia jest utopią- i taką pozostanie. Jan Jakub Rousseu uważał, że człowiek rodzi się dobry, tyko świat go deprawuje- dobry człowiek uwięziony w złym świecie. Czasami się zastanawiam, jak to się dzieje, że ludzie wariują, a świat ogłasza ich jako geniuszy i ludzi wybitnych, kultywuje ich myśli, pielęgnuje i oświeca innych, że taki wariat był. I głosił jakieś kompletne wariactwa, które zaczadziły umysły wielu. Na przykład, że państwo w stosunku do swoich członków powinno być panem wszystkich ich dóbr. Co prawda idąc do komunizmu, tak właśnie w przyszłości będzie, państwo już dzisiaj panuje już nad prawie wszystkim, rozdaje dotacje, przywiązuje do siebie przepisami, ubezwłasnawalnia, panuje nad człowiekiem, który jest niewolnikiem państwa. demokratycznego i prawnego zarazem. Bo przecież jak demokratycznego – to nie prawnego. W każdym razie jest niewolnikiem państwa. Człowiek zamiast poszanowania praw istniejących w przyrodzie wymyśla różne utopijne banialuki, które skutkują chaosem i marnotrawną głupotą na każdym wymyślonym rozumem – projekcie. Bo co jeszcze człowiek, przy pomocy swojej woli może wymyślić przeciw Panu Bogu? Okazuje się, że może wymyślić wszystko! Gdyby wymyślał wyłącznie przeciw sobie- ale on wymyśla przeciw wszystkim, którzy znajdują się na terytorium , na którym głupi człowiek wymyśla. Na przykład komunizm pomieszany z socjalizmem i wymieszany w sosie demokracji, która tak podobała się Janowi Jakubowi Rousseu. Jemu chodziło o demokracje bezpośrednią, nienawidził oligarchii parlamentarnej, która- jego zdaniem była – poza wolą ludu. A jak się wola ludu kończy? W takiej Wenezueli, gdzie panuje socjalizm połączony z komunizmem jak się patrzy, gdzie kiedyś ten biurokratyczny socjalizm budował niejaki Chavez, teraz- po jego śmierci- buduje go niejaki Maduro. Maduro z hiszpańska znaczy- dojrzały. Czy on jest dojrzały? Żaden socjalista czy kryptokomnunista nie jest dojrzały! Jest niedojrzały i niedojrzały umiera. Nie wiem czy Państwo wiecie w tamtejszym socjalizmie panuje deficyt …..trumien(???) Obok braku trumien brakuje papieru toaletowego, wina mszalnego i innych towarów, jak to w socjalizmie. Im większy socjalizm decyzyjny- tym większe braki w towarach.. W Wenezueli nawet nie można godnie umrzeć, bo firmy pogrzebowe walczą o zakup trumien, których na tamtejszym terytorium socjalistycznym brakuje, bo panuje niedostatek miedzi, lakierów i satyny. I bohatersko pokonuje się przeszkody nieznane w innych ustrojach o charakterze pozasocjalistycznym oraz reglamentowanym. Nie ma tam jeszcze Karty Dużych Rodzin, ani Karty Małych Rodzin, ale brakuje trumien. I co robią mieszkańcy Wenezueli, żeby jakoś sprawie zaradzić? Firmy pogrzebowe wzajemnie pożyczają sobie trumy lub sprowadzają je z Kolumbii. Namawiają też „klientów” na kremację zwłok, wtedy brak trumien jest mniej dotkliwy, bo trumna staje się przechodnia i służy jedynie na moment czuwania przy zwłokach i może być ponownie wykorzystana. To jest dopiero osiągnięcie socjalizmu , żeby wielokrotnie wykorzystywać trumny. Na razie tylko przy czuwaniu, .ale kto wie- jak postęp będzie postępował, to być może w przyszłości będą wykorzystywane ponownie trumny -wykorzystanie już po pochowaniu zwłok. Wszystko jest możliwe i wszystko przed Wenezuelczykami. Towarzysz Maduro, jak to w reglamentowanym socjalizmie- za braki w trumnach oskarża opozycyjnych sabotażystów chcących zmusić go do ustąpienia z urzędu prezydenta. I jeszcze oskarża biznes o ukrywanie zapasów w celu dyskretyzacji rządu.(???) Pewnie i oczywiście, że chłopi na Ukrainie chowali przed Stalinem worki ze zbożem,. Zapłacili za to wysoką ceną, bo nie chcieli poddać się kolektywizacji. W końcu worki ze zbożem były własnością państwową, i nie była to idea rewanżu mas nad elitami. Była to idea rozprawienia się „ elit” z masami. W Wenezueli można byłoby zastosować pomysł Jana Jakuba Rousseu w sprawie” umowy społecznej”. I przy okazji rozwiązać problem brakujących trumien. Zebrać wszystkich „ obywateli” gdzieś na wielkim palcu i założyć państwo od nowa. Lud unieważni ileś setną tradycję Wenezueli i przy okazji ustanowi się prawo ogółu, które umożliwi- przy pomocy przemocy państwa- dokonać nowego rozdziału własności. Ten szaleniec to proponował w swoim” dziele”- „Umowa społeczna’. Umowa tego typu zdelegalizuje wszystko co było do tej pory- i państwo zacznie żyć od nowa. Lud może przekształcić się z własnej woli w jakimkolwiek kierunku. Nie będzie praw jednostki, będzie wola ludu. Zapanuje” oddanie się każdego członka ze wszystkimi jego problemami całemu społeczeństwu(???) On naprawdę tak myślał, był wrogiem własności, z niej wypływało wszelkie zło. Bo jak nie było własności to człowiek był wolny i pierwotny, nie było państwa, nie było problemu władzy. Państwo to produkt rozumu determinujący handel, prawo, moralność, mentalność zysku. W ramach umowy społecznej można byłoby powołać państwo na nowo. Usunąć postęp cywilizacyjny, który czyni nierówności, powrócić do natury, a wszystko się dobrze ułoży. Świat jest niesprawiedliwy skoro zmusza go do pracy zarobkowej I ten syn zegarmistrza, zmieniający przytułki i opiekunów, parający się kradzieżami-” Dowiedziałem się, że kraść to rzecz nie tak straszna jak dotąd myślałem”- miał taki wielki wpływ na ludzkość, szczególnie na rodzące się komunistyczne widzenie świata. Miał nawet pięcioro dzieci z niejaką Therese Levaseur i oddał je wszystkie do przytułku, żeby zapewnić im dobre przygotowanie do życia. Byleby nie w rodzinie. W swoim życiu był katolikiem i protestantem, nie poddawał się Woli Boga. Marzył o woli powszechnej człowieka. Przyznam się Państwu, że nie wiem jak widział problem trumien w społeczeństwie opartym na umowie społecznej i woli powszechnej. I mówi się, że głupich nie sieją- sami się rodzą! WJR