Tam nie ma "czarnej dziury" Lama Ole Nydahl Lama Ole Nydahl i jego żona Hannah są pierwszymi zachodnimi uczniami XVI Karmapy - jednego z największych mistrzów medytacji naszego stulecia. Po latach nauki w Himalajach wprowadzili na jego prośbę nauki Buddy, reprezentowane w szkołach buddyzmu tybetańskiego, do naszego kręgu kulturowego. |
---|
"Brak rozproszenia jest nauczany jako właściwa medytacja... udziel swego błogosławieństwa, aby medytujący był wolny od czegoś nad czym musi medytować".
(tekst rdzenny)
Wielu z nas, gdy po raz pierwszy usłyszało o medytacji, uczepiło się idei, że myśli w czasie praktyki są czymś złym. Jest to koncepcja hinduizmu lecz nie nasza. Tego rodzaju przypuszczenie sprowadzi tylko trudności. Po pierwsze, możemy zaznać wiele powodzenia w ciągu siedzenia w bezmyślności przez kilka minut, lecz po nich zaraz pojawi się pierwsza myśl. Jeśli będziemy z nią walczyć poprzez myślenie "Nie powinienem myśleć!", wtedy mamy już dwie myśli. Każda próba wymuszenia czegoś uczyni tylko rzeczy gorszymi. Wobec tego bardzo ważnym jest, aby otrzymać w tej kwestii prawidłowe pouczenia.
Stan bez myśli jest przestrzenią umysłu, zaś same myśli stanowią przejrzystość tej przestrzeni. Oba zjawiska są aspektami nieograniczonej natury umysłu. Całkowicie pozbawiony myśli umysł jest często śpiący lub otępiały, przypomina raczej białą ścianę, nie jest zaś podobny do promiennego diamentu. Karmapa wyraźnie mówi nam, że nie chodzi tutaj o sprawę braku myśli lub ich obecności, lecz o to, by naturalnie spoczywać, pozostawać w tym, co tam jest. Gdy rozpoznajemy hałasy, które czynią dzieci sąsiadów jako to czym one są, wtedy możemy dalej szczęśliwie kontynuować naszą pracę. Nie ma potrzeby być zaburzonym, gdy powstają myśli, nie potrzeba życzyć, aby dobre myśli zostały czy złe zanikły. Zamiast tego zauważmy ich grę, fakt, ze ich esencja jest wciąż świeża i nowa, nawet jeśli raz za razem powstają myśli nawykowe lub nieprzyjemne... Nie modlimy się, aby zostać uwolnionym od myśli, lecz raczej by nie brać ich poważnie ani nie budować systemów intelektualnych w czasie medytacji.
Rzeczą wyjątkową, czymś co odróżnia nauki Buddy od chrześcijaństwa, hinduizmu i niebuddyjskiej psychoterapii, jest fakt, iż w buddyzmie nie uważamy myśli i uwarunkowanych uczuć za coś ważnego; i tak zmieniają się one przez cały czas, nieustannie. Zamiast tego skupiamy się na umyśle samym w sobie. Jest on ponadczasowy i absolutny, spoczywanie w jego esencji przynosi nieustraszoność, radość i aktywne współczucie.
Ktoś, kto tylko "doświadcza", nie zachowuje żadnych uczuć dla podmiotu doświadczenia, znajduje się w niekorzystnej sytuacji. Powoduje to, iż swobodna gra umysłu jest usztywniana, wlewana do konkretnych form. Następuje tez nieustanne wartościowanie myśli, dzielenie ich na dobre lub złe, zamiast pozostawania w zachwycie nad ich wyczynami. Buddyzm jest w ostateczny sposób wyzwalający, gdyż daje zrozumienie, ze wszystkie systemy wartości są względne, a jedyną rzeczą realną jest umysł sam w sobie. Chwytanie się "dobrych" stanów umysłu, a odrzucanie "złych" jest rozpoznane jako próżny wysiłek. Bardziej pożytecznym będzie zachowanie świadomości faktu, iż jakiś problem nie był tutaj jeszcze obecny wczoraj, jutro będzie już poza nami, zaś obecnie cała moc powinna być skupiona na tym, co konieczne, naturalnie praktyczne i co jest przed czubkiem naszego nosa... Wtedy nie musimy być tak dramatyczni jeśli chodzi o rzeczy. Tym sposobem możemy działać efektywnie, nawet już w pierwszych latach naszego rozwoju.
"Esencja myśli nauczana jest jako Dharmakaja... udziel swego błogosławieństwa, aby medytujący mógł urzeczywistnić nierozdzielność samsary i Nirwany."
(tekst rdzenny)
Podobnie jak esencję fal zawsze stanowi ocean, chociaż ich przejawianie różni się od siebie, tak samo myśli oraz umysł, z którego one powstają, nie mogą zostać prawdziwie rozdzielone. Wszystko, co jest na zewnątrz i wewnątrz posiada naturą "pustki", samo w sobie jest niczym, lecz pojawia się z przestrzeni, rozgrywa się w niej swobodnie i powraca do przestrzeni. Jeśli przebadamy nasze ciało, nasze uczucia i myśli, nie znajdziemy czegoś co posiadało by jakąś niezależną naturą. Wszystko istnieje w sposób współzależny, pojawia się dzięki przyczynom, zmienia, ponownie rozpuszczając się.
Istnieją dwie drogi urzeczywistnienia tej pustki czy uwarunkowania, lecz doświadczenie jest bardzo różne, w zależności od tego, czy osiąga się intelektualne zrozumienie czy tez jest to odczute w szpiku kości. W jednej z tradycji buddyzmu tybetańskiego prowadzone są wielkie debaty dotyczące pustki wszystkich rzeczy. Jednak ludzie, którzy posiadają przebudzone życie emocjonalne od początku chłodno odbierają tą metodę. Rezultatem intelektualnej analizy jest stwierdzenie, ze nic nie posiada niezależnego bytu. Egzaminując uwarunkowany świat odkrywamy, ze w atomie nie ma jakiejś "trwałej", najmniejszej cząstki, niczego co istnieje prawdziwie, gdyż wszystko powraca do przestrzeni. Badając myśli i uczucia widzimy, ze jest dokładnie tak samo. One również ulegają ponownemu rozpuszczeniu. Jeśli będziemy używać umysłu tylko na poziomie intelektu pojawi się wtedy jasny i logiczny ogląd świata, który niestety większości ludzi nie daje dużo szczęścia.
Doświadczenie medytacyjne jest czymś innym - daje radość natychmiast. Cały umysł jest świadomy, posiadamy zarówno intelekt jak i intuicję.
Doświadczamy przestrzeni i przejrzystości jako nierozdzielnych. Gdy znikną wszelkie przedmioty i koncepcje wciąż świeci nieustraszona, radosna i współczująca świadomość. Tam nie ma "czarnej dziury" ani nicości - widzący nie znika nawet, jeśli zniknęła rzecz widziana. Jest to radosne urzeczywistnienie przekazywane przez joginów linii Karma Kagju. Nasza prawdziwa esencja jest ponadczasowa i nie może kiedykolwiek umrzeć. Jesteśmy całkowicie chronieni i bezpieczni, bez wzglądu na to, co się zdarza. Zrozumienie tego oznacza prawdziwe życie Schronieniem, które posiadamy.