- 1 -
Postawiono kiedyś we Włoszech św. Franciszkowi pytanie: "Bracie Franciszku, dlaczego tyle jest zła, kradzieży, zabijania? Przecież jesteśmy narodem katolickim, słuchamy kazań, chodzimy do spowiedzi, uczęszczamy na Mszę św." Święty wyciągnął z rzeki kamień, rozłupał go i odpowiedział: "Widzisz, ten kamień leżał na dnie w rzece dziesiątki, a może setki lat, a w środku jest suchy, bo do jego wnętrza nie dotarła kropla wody. Podobnie dzieje się z człowiekiem, który słucha o Chrystusowej miłości, ale miłość ta nie może dotrzeć do jego serca, bo wszystkie drzwi są zamknięte..."
Ks. Iłczyk S., Kościół sługą podmiotowości społeczeństwa, BK 6 /1987/, s. 343
- 2 -
Na jednym z cmentarzy Paryża jest grób mordercy i chuligana Fecha. Miał, zaledwie 27 lat i ogromny bagaż swojego przestępczego życia. Ostatnim aktem jego życia był napad na bank, zabicie policjanta i zranienie kilku osób. W więzieniu przez trzy i pół roku czekał na wyrok. Czas ten wykorzystał na refleksję nad swoim życiem. Po paru miesiącach pobytu w więzieniu szedł na Mszę św., poprosił o Ewangelię. Spotkanie z Bogiem, z Chrystusową Ewangelią doprowadza go do wspaniałych wyznań swojego dziękczynienia za łaskę nawrócenia. W formie pamiętnika pozostawił wspaniały dokument swojego nawrócenia. Napisał: „Oddaję swój los i życie w ręce Boga. Drogi Boże są cudowne. To już naprawdę nie ja żyję - bo Chrystus raczył mnie wybrać i uczynić mieszkanie w mojej duszy bez żadnej mojej zasługi". Dzień stracenia na gilotynie wyznaczono na 1 października 1957 r. Nad przed egzekucją spędził przed krzyżem jak ewangeliczny łotr błagając: "Panie, wspomnij na mnie". Przegrał swoje ziemskie życie, ale uratował swoją wieczność.
Ks. Stanisław Iłczyk KOŚCIÓŁ NIE MOŻE PRZESTAĆ BYĆ SŁUGĄ BK 87
- 3 -
We Włoszech, w miejscowości Cella di Varci, zbudowana została po wojnie świątynia z gruzów zniszczonych kościołów sześćdziesięciu krajów. Proboszcz nie mając środków na budowę nowego domu Bożego, zwrócił się z apelem do biskupów i kapłanów różnych krajów prosząc o przysyłanie materiałów budowlanych. Z nadesłanych materiałów powstała świątynia braterstwa. Znajduje się w niej ołtarz z gruzów Hiroszimy. Nad ołtarzem wznosi się krzyż z postacią Chrystusa, który jest wykonany z granatów szabli noży i karabinów. Cierniowa korona wykonana jest z drutów kolczastych obozu w Oświęcimiu. To, co jest znakiem przemocy i udręczenia człowieka, w tej świątyni w Chrystusie ma stać się pokojem. Chrystus z granatów karabinów i narzędzi zbrodni zwycięża wszystko swoją zbawczą miłością. Ten sam Chrystus jednoczy wszystkich ludzi w ofiarnej miłości z Ojcem, który jest w niebie.
Ks. Stanisław Iłczyk KOŚCIÓŁ NIE MOŻE PRZESTAĆ BYĆ SŁUGĄ BK 87
- 4 -
Od znajomego misjonarza otrzymałem kiedyś bardzo interesującą fotografię. Sam o niej pisał, że chciało ją od niego kupić jedno z poczytnych pism ilustrowanych na Zachodzie. Fotografia przedstawiała kilkuletnie dziecko murzyńskie, które trzymając się ręki matki śmiało i odważnie patrzy w kierunku fotografa. W oczach dało się zauważyć pewność siebie, ale i poczucie bezpieczeństwa. Fotografia nie obejmowała w swoim kadrze matki, jakby nie ona była najważniejsza. Centralnym jej punktem, małego murzyniątka, była ręka matki, której kurczowo trzymał się ręka spracowanej kobiety z wyraźnie zaznaczonymi od wysiłku żył. Wyraz twarzy sugerowałby hasło tej fotografii: "Liczy się tylko ono, to patrzące ufnie w przyszłość dziecko". Jej hasło narzuca się jednak wszystkim przy dostrzeżeniu owej spracowanej ręki trzymanej przez która to ręka zdaje się przemawiać: "Dla mojego dziecka gotowa uczynić wszystko". Ręka ta okazuje się być znakiem miłości i troski, właściwym znakiem oddania matki dziecku. Jej ręka zdaje się otwierać tajemnicę ludzkiego serca.
Podobną tajemnicę serca musiała otwierać ręka Pana Jezusa, tak sobie przynajmniej wyobrażam - musiała być wyciągnięta ku duchom nieczystym w dzisiejszej Ewangelii, która też w swym geście zdaje się rozkazywać.
Ks. Marek Kaiser - ZNAK NASZEGO ODDANIA BK 91
- 5 -
W jednym z październikowych programów telewizyjnych młody człowiek, który swoje dzieciństwo przeżywał w okresie stanu wojennego, kiedy to spotykał się z wieloma nakazami i zakazami w szkole, z zamaskowywaniem swoich odczuć powiedział na temat przyszłości tego pokolenia: "Najbardziej przeraża mnie obojętność. Jest ona czymś, czego świadomy swej godności człowiek nie powinien nigdy zaakceptować". Dlatego musimy od siebie wymagać. Dlatego trud naszej pracy i wysiłków winien być skierowany ku drugiemu człowiekowi na wzór miłości Chrystusa, której znakiem oddania się człowiekowi są Jego przebite ręce.
Ks. Marek Kaiser - ZNAK NASZEGO ODDANIA BK 91
- 6 -
W letnie wakacje chłopcy z 3 klasy byli na obozie zuchowym w lesie. Często mieli organizowane różne zabawy, ale jedna była najciekawsza. Kiedyś zapadła noc - było zupełnie ciemno, drużynowy, "Czarny wilk" powiedział: "Zabawimy się w nocne podchody, będziecie mnie szukali". Wszyscy się bardzo ucieszyli - w nocy w lesie musi być wspaniale. Drużynowy wziął latarkę i poszedł do lasu, a po 5 minutach 3 drużyny zuchów: Białe orły", „Leśne ludki" i "Czerwone muchomory", pobiegły do lasu tropić "Czarnego wilka". Drużynowy co pół minuty błyskał latarką, gdzie się znajduje - raz z lewej, a raz z prawej strony. Trudno było dojść "Czarnego wilka", ale sztuka ta udała się Krzysiowi, który w nagrodę otrzyma tytuł "Sokole oko".
Wszyscy Krzysiowi gratulowali, patrzyli na niego z podziwem, a on dumny z tytułu "Sokole oko".
Drogie dzieci, na podstawie czego zastępy zuchów odnalazły drużynowego (na podstawie światła, znaków świetlnych).
Ks. Grzegorz Robaczyk - ZNAK NASZEGO ODDANIA BK 91
- 7 -
Żyją w naszej pamięci nasi rodzice, nasi wychowawcy. Wspominamy ich często. Wracamy pamięcią do lat dziecinnych, do tych czasów, gdy nad naszymi krokami czuwało dobre oko naszych opiekunów. Ich uwagi, nakazy, upomnienia tworzyły atmosferę bezpieczeństwa wokół nas. Na tę atmosferę składały się również kary, jakie spotykały nas za nieposłuszeństwo.
Był po prostu ktoś, kto z miłością za rękę prowadził nas przez życie.
Komu z nas nie zdarzyło się mówić: "Mama powtarzała swoje uwagi sto razy dała klapsa i ukarała, ale przecież czegoś nas nauczyła.
Jak dobrze, że był ktoś, kto z miłością kierował naszym postępowaniem.
A teraz popatrz na okres twoich młodzieńczych buntów. Najczęściej przejawiało się to w ten sposób:
"Jestem już dorosły, mam już swój rozum któż ma prawo do pouczania mnie?" Przypominam sobie, ile było w domu bolesnych awantur, ile gorzkich łez matki.
A wszystko to uzasadniałeś tym, że już nie jesteś dzieckiem, aby cię prowadzono za rączkę.
Właśnie w tym okresie życia pojawiło się nowe zjawisko.
Miejsce rodziców i wychowawców zajął ktoś inny. Pojawił się ktoś, kto imponował swoją postawą. Mówimy, że młody człowiek ma swego idola. Mniej znaczą jego słowa, zaczynają imponować postawy i styl jego życia. Dom rodzinny nie daje już poczucia bezpieczeństwa. Szuka się go w różnych grupach poza domem.
One narzucają człowiekowi modny styl życia. Paradoksem tego zjawiska jest to, że w imię walki o własną niezależność człowiek staje się niewolnikiem panującej mody i stylu życia.
Człowiek jest zawsze pod wpływem słowa, które przychodzi doń z zewnątrz.
Miłość Boga wobec nas przejawiła się w tym, że dał nam swego Syna, aby nas zbawił.
"Słowo stało się ciałem i mieszkało między nami" śpiewamy w naszej pięknej kolędzie.
Ojciec ujął nas mocno za rękę, swoim słowem prowadzi nas przez różne zasadzki zastawione przez zło. Ludzie słuchając Jezusa zdumiewali się: "Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą".
Ks. Jerzy Chowańczak - NAUCZYCIEL CZY ŚWIADEK Współczesna Ambona 1994
- 8 -
Można nawet powiedzieć, że nasz stosunek do Bożego słowa określa nasz stosunek do Chrystusa w ogóle.
"Jeżeli podchodzisz do Ewangelii najpierw jak uczony, historyk, działacz; jeżeli szukasz przede wszystkim wrażeń, idei, przepisów religijnych, zasad moralnych, mylisz się i bardzo szybko się zniechęcisz; jesteś podobny do chrześcijanina, który patrzyłby na cyborium i szczegółowo je oglądał, zapominając o Hostii. Jeżeli czytasz Ewangelię jak zwykłą książkę, znajdziesz w niej zwyczajne myśli i przepisy. Jeżeli tak jak dzieło dyktowane przez Ducha Świętego, jej słowa staną się w tobie i w twoim życiem zasiewem wieczności. (...) Trzeba się do niej zbliżać z religijną czcią i bezinteresownie, żeby SŁUCHAĆ I WIDZIEĆ (to znaczy kontemplować) Chrystusa ŻYWEGO, który zwraca się dzisiaj do ciebie przez swoje życie i słowa" (M. Quoist).
Tylko takie czytanie Ewangelii Jezusa Chrystusa daje mi nie tylko wiedzę, ale i moc.
Ks. Antoni Dunajski - NAUKA Z MOCĄ Współczesna Ambona 1991
- 9 -
A ponieważ każdy z nas nosi w sobie skłonność do zła, nie tylko cały świat, ale również i nasze serce staje się miejscem do kuszenia. Z tej racji poetka Anna Kamieńska słusznie przestrzega w jednym ze swoich wierszy:
"Raz tylko przestań czuwać, a przywalą cię zwały snu. Raz tylko przestań kochać,
a pustka rozlegnie się od krańca po kraniec. Raz przestań wołać w niebo,
a zagłuszony będzie w tobie wszelki głos".
Świadomi tego niebezpieczeństwa szukamy ratunku u Jezusa Chrystusa. Jego bowiem wybraliśmy na chrzcie świętym, wyrzekając się szatana. On dał nam przykład jak mamy z nim walczyć. W dzisiejszej Ewangelii Jezus staje przed nami jako zwycięzca złego ducha. Poddajmy się więc Jego zbawczej i uzdrawiającej mocy.
Ks. Stanisław Haręzga - W SŁOWIE BOŻYM JEST NASZE ZBAWIENIE Współczesna Ambona 1991
- 10 -
Żył sobie pewien ogrodnik, który kochał róże tak, jakby były jego dziećmi (bo prawdziwych dzieci nie miał). A kto kocha to: dba, troszczy się, osłania, kanni, broni, pieści... Tak kochał swoje róże ów ogrodnik. Jak bardzo się więc rozzłościł, gdy zobaczył pewnego dnia na grządce z różami (niebieskimi!) kępę ostów, co kwitły, jak dmuchawce. Powyrywał je natychmiast z korzeniami. Lecz osty chciały żyć, więc pochwytały się mocno ziemi i tym szybciej zaczęły odrastać. Ogrodnik płakał ze złości, choć róże dalej rosły, tylko że w jakim towarzystwie?~ Zapytał więc pewnego pustelnika, co ma robić. Pustelnik, który kochał bez wyjątku wszystko, co żyje, powiedział: "Weź i pokochaj te osty, a najbardziej ich kwiaty". No cóż, nie miał innego wyjścia ogrodnik i zaczął kochać osty MIMO WSZYSTKO. Po kilku tygodniach do jego ogrodu zaczęli przychodzić inni ogrodnicy, nie mogąc nadziwić się niespotykanie pięknym kwiatom ostów, które kwitły tak błękitnie, iż można było podejrzewać, że albo pożyczyły tego koloru od róż-sąsiadek, albo od błękitu, którego im nikt nie zasłaniał. Ogrodnik już nie wiedział, co kochać bardziej: róże, które z zazdrości zaczęły rosnąć w kolce, czy osty, które tak się zajęły kwitnięciem, że kolce potraciły? Pomyślał więc, że chyba kocha bardziej osty, bo tyle go to kochanie kosztowało.
Co więc pomoże rozwijać się temu, co dobre, piękne i kochane? TROCHĘ KOCHANIA właśnie, jak trochę słońca dla kwiatów.
A przecież z ludźmi jest tak samo, tylko że ja już o tym nie będę mówił, może ktoś z was mi opowie? Zdradzę wam tylko, że kiedyś bardzo bałem się i nie lubiłem smoków, a teraz do każdego, kogo lubię, mówię: "Smoku" i nawet mam o tym piosenkę.
"Kiedy byłem mały, przyszły nie wiem skąd, Może z bajek uciekały? - Wlazły w każdy kąt! Smok więc w kącie każdym straszył mnie co noc, aż raz Mały Książę z gwiazdy rzekł: »Pokochaj go!«
»Weź, pokochaj smoka, nikt nie kocha go!
Gdy pokochasz, to mu pokaż -Zmieni się twój smok!«
Choć ze strachu drżałem, - odważyłem się
W ciemny kąt więc wyszeptałem: »Smoku, lubię cię « Ktoś - zakręcił światem, w dzień zamienił noc
Smok się stał... przemiłym skrzatem i sam śpiewał to:
»Weź, pokochaj smoka...«
Każdy z nas ma smoka, który straszy go... Widzi nawet smocze oka tam, gdzie nie ma go! Strach ma wielkie oczy - wszędzie widzi zło.. . No i dobro gdzieś przeoczy, bo... nie kocha go!"
Zło lubi straszyć, tak jak szatan chce, by albo w niego nie wierzyć wcale, albo bać się go tak, żeby już żadnego dobrego człowieka nie widzieć, albo już nie wierzyć, że w złym jest jeszcze dobroć, którą trzeba w nim obudzić i pielęgnować. Zło straszy nas z filmowych horrorów, z codziennych wiadomości, z policyjnych programów telewizyjnych, z gazet, a nawet z filmów (niby) dla dzieci. Można w końcu uwierzyć, że nie dzieje się nie dobrego, że w każdym z nas siedzi "kawał diabła" lub "półdiablęcia", po którym wszystkiego złego można się spodziewać. I wtedy przestaje się wierzyć w Dobrego Boga, w to, że dobro i tak zawsze w końcu zwycięży zło, a nawet przestaje się wierzyć w to, że można samemu być tak dobrym, że się nawet o tym nie marzyło. Dlaczego? Bo właśnie gazetowo-ekranowe zło te marzenia zniszczyło. Dlatego im więcej zła się pokazuje, tym więcej trzeba czytać dobrych opowieści, tym więcej z dobrymi ludźmi robić dobrych rzeczy; tym więcej dobrze ludziom (nawet złym) życzyć i przez Okulary-Wiary widzieć dobro, które jak wiosenne kwiatki dopiero pod ziemią się rodzą i rozwijają. W tobie też! Ten zwycięży straszące zło, kto dojrzy w nim zasiane przez Boga dobro. Pamiętajcie: "WADY TO ZALETY, KTÓRE SIĘ JESZCZE NIE ROZWINĘŁY". Trzeba im pomóc - i w sobie, i w innych.
Br. Tadeusz Ruciński - WEŹ, POKOCHAJ... SMOKA Współczesna Ambona 2000
- 11 -
Spójrzmy na siebie, przyglądnijmy się naszemu postępowaniu, czy my nie jesteśmy w niewoli szatana?
Bruno Ferrero opisuje takie zdarzenie: "Któregoś wieczoru dwaj turyści, którzy przebywali na kampingu nad jeziorem, postanowili przepłynąć łodzią jezioro, aby napić się czegoś w barze, znajdującym się po drugiej stronie. Zatrzymali się tam do późnej nocy, opróżniając kilka butelek. Gdy wyszli z baru zataczali się nieco, ale udało im się zająć miejsce w łodzi. Zaczęli krzepko wiosłować. Spoceni i zasapani przez dwie godziny wytężali swe siły. Wreszcie jeden z nich powiedział: nie sądzisz, że już dawno powinniśmy dopłynąć do drugiego brzegu? Z pewnością - odpowiedział drugi, ale może wiosłowaliśmy zbyt słabo. Podwoili więc wysiłki i jeszcze przez godzinę wiosłowali zapamiętale. Aż w końcu z wyczerpania osunęli się na dno łodzi. Gdy się przebudzili, było już jasno. Ze zdumieniem stwierdzili, że znajduje się w tym samym miejscu. Okazało się, że zapomnieli odczepić mocnej liny, którą przywiązali łódź do pomostu".
Opętany, to człowiek związany mocną liną z szatanem, poddany jego władzy.
Ks. Aleksander Stanula w Z MARYJĄ WIELBIMY BOGA W TRÓJCY ŚWIĘTEJ - MATERIAŁY HOMILETYCZNE ROK B Pod red. Ks. Dr Stanisław Sojka Tarnów 1999
- 12 -
Tylko trzeba do Chrystusa przychodzić, prosić Go, umacniać się Jego Ciałem w Komunii Św., umacniać się Jego Słowem!
Św. Jan Vianney mówił w jednym z kazań: "Jeżeli cierpimy troski i niepokoje, On nas pocieszy. Jeżeli diabeł i namiętności wypowiadają nam wojnę, On da nam broń do walki, byśmy mogli się oprzeć i odnieść zwycięstwo".
Ks. Aleksander Stanula w Z MARYJĄ WIELBIMY BOGA W TRÓJCY ŚWIĘTEJ - MATERIAŁY HOMILETYCZNE ROK B Pod red. Ks. Dr Stanisław Sojka Tarnów 1999
- 13 -
W filmie "O jeden most za daleko", mówiącym o lądowaniu w Archen, Młodszy rozmawia ze starszym od siebie sierżantem. Chłopak boi się i prosi sierżanta, by dał mu słowo, że nie zginie. Starszy mężczyzna po dłuższym wahaniu daje obietnicę. Po bitwie widzimy sierżanta, jak gorączkowo odszukuje wśród zabitych porucznika jak zabiera jego ciało i klucząc pod obstrzałem donosi do swoich. Następnie, ryzykując sąd wojenny, zmusza pistoletem pułkownika chirurga, - by wyciągnął z potwornie okaleczonej głowy odłamek. Dopiero wtedy dowiadujemy się, że konający został uratowany wbrew wszelkim nadziejom.
Obraz ten okazuje, jak dokonuje się nasze zbawienie. Jak w karkołomny sposób Bóg dotrzymuje danego słowa.
Ks. Tyrtania J., Bóg mówi przez proroków, BK 1(114) /1985/, s. 6
- 14 -
Dziwna to księga - pisał o Ewangelii Dymitr Mereżkowski, nie możne jej przeczytać, bo ilekroć by ją czytano, wciąż zdaje się, że czegoś nie doczytano, coś z niej zapomniano, czegoś nie zrozumiano, a kiedy się już czyta na nowo - znów wraca to samo, i tak bez końca. Jak niebo nocą: im dłużej patrzeć, tym więcej gwiazd. Czytam ją codziennie i czytać będę, póki oczy widzą, przy wszelkim, od słońca czy serca biegnącym świetle, w najjaśniejsze dni i najciemniejsze noce, szczęśliwy czy nieszczęsny, chory czy zdrów, czujący czy nieczuły. I wydaje mi się, że chociaż czytam coś nowego, nieznanego, że nigdy nie przeczytam, nie poznam do głębi”. /Jezus Nieznany, Warszawa 1957, s. 9-11/.
Ks. Widła B., Jeden jest wasz Nauczyciel - Jezus Chrystus, BK 1(96) /1976/, s. 8
- 15 -
Pisarz rosyjski, Fiodor Dostojewski, pod koniec swojego życia, pełnego burz, niepokojów i doświadczeń stwierdził: „Nie ma nic piękniejszego, nic głębszego, nic bardziej miłego, nic rozsądniejszego, bardziej odważnego i bardziej doskonałego niż Chrystus.
I nie tylko nie ma nic takiego, ale nic takiego nie może istnieć. Mówię to sobie z zazdrosną miłością. A co więcej, gdyby mi ktoś dowiódł, że Chrystus jest poza Prawdą i gdyby rzeczywiście prawda była poza Chrystusem, miałbym ochotę pozostać raczej z Chrystusem niż z taką prawdą”. /Laurentin R., Czy Bóg umarł, Warszawa 1969, s. 89n/.
Ks. Widła 8., Jeden jest wasz Nauczyciel - Jezus Chrystus, BK 1(96) /1976/, s. 8