8 maja 2016 Precedensowy wyrok sądu w sprawie tzw. kredytu frankowego
1. Pod koniec kwietnia tego roku Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieście wydał wyrok w którym uznał, że klauzula waloryzacyjna w kredycie frankowym pozwalająca przeliczać zaciągnięty kredyt na złote oraz w drugą stronę od początku była nieważna.Sąd bowiem stwierdził, że kwestionowana klauzula stosowana przez mBank została wpisana do rejestru klauzul niedozwolonych decyzją Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów już w 2011 roku podobnie jak klauzule stosowane jeszcze przez 4 banki (Millennium, BPH, Getin Noble Bank i Raiffeisen).Ponadto w listopadzie 2015 roku Sąd Najwyższy podjętą uchwałą jednoznacznie stwierdził, że wpisanie klauzuli do rejestru oznacza, że taka klauzula jest bezskuteczna również w konkretnych umowach stosowanych przez tego samego przedsiębiorcę, którego dotyczył wpis.Zdaniem sądu w tej sytuacji kredyt wypłacony w złotych nie mógł być przeliczany na franki szwajcarskie i tak samo nieważne są przeliczenia wg aktualnego kursu franka miesięcznych rat.W rezultacie tzw. kredyt frankowy jest kredytem złotowym przy czym sąd pozostawił jego oprocentowanie według stawki LIBOR zamiast standardowej przy kredytach złotowych stawki WIBOR (obecnie ta pierwsza dla franka szwajcarskiego jest ujemna i wynosi -0,72%, natomiast stawka WIBOR 1,67%).
2. Tak więc sąd zdecydował, że z umowy kredytowej należy wykreślić niedozwoloną klauzulę i w związku traktować ją tak, jakby jej w niej w ogóle nie było, natomiast pozostałe postanowienia umowy pozostają w mocy, w tym te dotyczące stawek oprocentowania.Zdaniem sądu nie ma tu znaczenia fakt, że kredytów o takiej charakterystyce nie ma na rynku (złotowych oprocentowanych wg. LIBOR), gdyż jest to rodzaj sankcji dla banku, który stosuje klauzule niedozwolone.Zdaniem prawników reprezentujących kredytobiorcę w tej sprawie, tego rodzaju rozstrzygnięcie jest zgodne zarówno z wyrokami Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości ale także z krajowym orzecznictwem.
3. Zapewne mBank będzie się w tej sprawie odwoływał, ponieważ takie rozstrzygnięcie sądu oznaczałoby, że ze wszystkich umów opiewających na franki szwajcarskie należałoby takie klauzule usunąć, a to oznacza, że były one kredytami złotowymi oprocentowanymi według stawek LIBOR znacznie korzystniejszych niż stawki WIBOR.Trudno rozstrzygnąć jak potoczy się ta sprawa w II instancji ale nie ulega wątpliwości, że gdyby wyrok został utrzymany w mocy to banki mające w swoich portfelach dużo tzw. kredytów frankowych znalazłyby się w tarapatach.Kolejne rozstrzygnięcia sądowe na korzyść kredytobiorców tzw. kredytów frankowych (także rozstrzygnięcie sądu w Szczecinie), kolejne pozwy zbiorowe przeciwko poszczególnym bankom prowadzone przez czołowe kancelarie prawnicze (największy z nich to pozew zbiorowy przeciwko bankowi Millenium do którego dołączyło 4 tysiące osób) powodują, że pomysłodawcom tego toksycznego instrumentu inwestycyjnego, zaczynają puszczać nerwy.Podczas procesów sądowych częściej okazuje się także, że banki udzielając tzw. kredytów frankowych, nie miały w swoich zasobach odpowiednich zasobów tej waluty, co więcej nie miały także wykupionych zabezpieczeń, które pozwoliłyby im się wywiązać z podpisanych umów kredytowych.
4. W tej sytuacji przygotowany przez Kancelarię Prezydenta Andrzeja Dudy projekt ustawy o przewalutowaniu tzw. kredytów frankowych po tzw. kursie sprawiedliwym, może okazać się najłagodniejszą formą wyjścia z tych kredytów bankom ,które ich udzielały.Mimo tego, że ten projekt jest kontestowany przez banki, które co i rusz informują opinię publiczną, że musiałyby ponieść straty sięgające 70 mld zł, to rozstrzygnięcia sądowe dotyczące tzw. kredytów frankowych mogą być jeszcze kosztowniejsze. Kuźmiuk
Jak umacnia się fałsz? Nigdy nie mogę się dość nadziwić, jak działają stereotypy.. Z wykształcenia i sposobu myślenia jestem uczonym, a nie politykiem. W dodatku: matematykiem – a tam w momencie udowodnienia lub obalenia jakiejś tezy ustaje wszelka dyskusja. Tymczasem w polityce można udowodnić niezbicie jakąś tezę – lub inną obalić – i niczego to nie zmienia. W dalszym ciągu ludzie w nią nie wierzą (albo w tę obaloną wierzą) – i koniec. Nic ich nie przekonuje – jeśli, oczywiście, telewizja stanie po niewłaściwej stronie. Do tego, że tak myślą prości ludzie – już przywykłem. Facet ma 60 lat, 45 lat temu nauczono go w szkole, że „Chiny są państwem komunistycznym” - i (ku chwale polskiego systemu edukacji) nic nie zmusi go do zmiany tego przekonania. Twierdzić będzie, że Hitler i Piłsudski byli prawicowcami, Konstytucja 3 Maja aktem d***kracji, - a w 1989 roku Polska zaczęła budowę liberalizmu, kapitalizmu i wolnego rynku. Gorzej, gdy podobne banialuki głoszą ludzie wykształceni i myślący. Co najmniej jeden z Autorów wywiadu z JE Mateuszem Morawieckim jest znanym mi osobiście rozsądnym człowiekiem
(Grzegorz Osiecki, Marek Chądzyński http://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/519936,mateusz-morawiecki-dla-dgp-jestesmy-niezli.html ) a mimo to zadali p.Ministrowi „pytanie”:
„Nie kryje Pan swojej krytycznej oceny dla idei, które legły u podstaw zmian gospodarczych w ostatnim 25-leciu: że kapitał nie ma narodowości, że rynki powracają do stanu równowagi, jeśli tylko się przy nich nie majstruje, że prywatyzacja zawsze jest dobra. Na jakich więc fundamentach powinniśmy rozwijać gospodarkę w najbliższych latach?”
pytanie, będące imputacją, że u podstaw zmian gospodarczych legły w/w trzy zasady. Wszystkie trzy są prawdziwe. Za to twierdzenie, że się do nich stosowano, jest najoczywiściej w świecie fałszywe.
1) „Kapitał nie ma narodowości” Bzdura kompletna. Już 25 lat temu podczas jednej z pierwszych prywatyzacyj słyszałem, że „Sprzedaliśmy taniej Włochowi, choć Niemiec dawał więcej”. W rozmaitych okresach i miejscach raz dawano przywileje kapitałowi polskiemu, raz zagranicznemu, specjalne kłody rzuca się pod nogi kapitałowi rosyjskiemu, popiera ukraiński...
2) „Rynki powracają do stanu równowagi, jeśli tylko się przy nich nie majstruje”; rany Boskie, Panowie – gdzie Wy żyjecie? Polski Parlament produkuje rekordowe liczby ustaw, przyjmuje jeszcze więcej z UE, polski „rząd” wydaje tysiące dekretów i rozporządzeń – a 2/3 z nich to majstrowanie przy rynkach!!!
3) „Prywatyzacja zawsze jest dobra”. Z tym jeszcze chyba gorzej. Im większa i ważniejsza firma – tym bardziej się jej nie prywatyzowało!! Szkolnictwo, lecznictwo, kopalnie, koleje, poczta... Nawet taki drobiazg, jak LOT. A jak coś się nawet „prywatyzuje”, to broń Boże nie sprzedaje się tego jakiemuś kapitaliście – tylko np. spółce będącej własnością innego państwa. Albo rozsprzedaje się akcje milionowi ludzi zachowując dla siebie 10% - czyli pełnię władzy. Hasło w ostatni 25-leciu brzmiało „Prywatyzacja czasem bywa dobra” - co i tak jest postępem w porównaniu z czasami, gdy uważano, że tylko państwowe ma rację bytu... Teraz inny stereotyp – p.Sławomir Sierakowski (czy to ten wariat z „Krytyki Politycznej”?) robi wywiad z p.Michałem Zadarą, ( http://wiadomosci.wp.pl/kat,141202,title,Michal-Zadara-Czy-Polska-jest-Dziadem-czyli-PiS-jako-zasluzona-kara,wid,18215945,wiadomosc.html ) który zresztą mówi rzeczy słuszne, np.: „Właśnie bałagan w państwie działa na korzyść rządów autorytarnych! Bałagan prawno-administracyjny powoduje, że nie można działania państwa prześledzić ani rozliczyć. Wszystko staje się trochę zgodne z prawem, a trochę niezgodne. Nie da się nic powiedzieć na pewno, a tymczasem partia działa, rozdaje posady, wycina lasy. I to – wracając do punktu wyjścia - zbliża nas do modelu rosyjskiego” - na co p.Sierakowski wali stereotypem: „Nie przesadzasz? Nikogo w więzieniu ta władza jeszcze nie zamknęła. W modelu rosyjskim wybory są fałszowane, mają 99% frekwencję jak w referendum na Krymie, prawie nie ma wolnych mediów itd”. Otóż: „polska” Władzuchna zamknęła setki osób. Najbliższa ciału koszula, więc wspomnę o p.Marku Majchrze, chyba do tej pory kiblującym - za to, że podczas wiecu Bronisława Komorowskiego machał krzesłem i krzyczał „Wejdź Szogunie!” (chodziło o przypomnienie, że ówczesny Prezydent podczas podróży do Japonii wszedł na krzesło w pałacu cesarskim). Wybory w Polsce są fałszowane – i mamy na to twarde dowody – nie ma zaś takich dowodów w przypadku Rosji (choć podejrzewam, że też są fałszowane, nawet bardziej niż w Polsce). Natomiast frekwencja w wyborach na Krymie wyniosła 80%, a za wejściem Republiki Krymu do FR glosowało 95% - co w iloczynie daje 76%; trochę mniej nawet, niż procent Rosjan na Krymie (za Anschlußem do III Rzeszy głosowało w 1938 znacznie więcej Austriaków!). Media w Rosji są w miarę wolne, na co najlepszym dowodem są... ciągłe oskarżenia, że zabito czy zastraszono dziennikarza niezależnych mediów... Jedna gazeta nawet ośmieliła się napisać, że przyłączenie Krymu było błędem!! Tu nie chodzi o sprzeciwienie się JE Włodzimierzowi Putinowi; odwaga pisma polega na tym, że sprzeciwiło się (rosyjskiej - nie dotyczy to mniejszości!!) opinii publicznej, której 95% popierała i popiera Anschluß Krymu. A które „wolne medium” w Polsce odważy się podwazyć podstawy ustroju – czyli zanegować d***krację? A teraz rzecz najważniejsza. Żaden z w/w Panów nie przeprosi za bzdurą, jaką napisał. Nie przeprosi za pośrednie (najgroźniejsze!) nafaszerowanie mózgów swoich Czytelników tezami będącymi w jawnej sprzeczności z rzeczywistością i elementarną logiką. Fałsz tryumfuje i umacnia się. Sorry – taki mamy klimat (intelektualny)? JKM
Czekając na kolejny „reset” Minął długi weekend, spowodowany kumulacją dwóch świąt, między które wciśnięto pół-święto w postaci „dnia flagi”. Chodzi oczywiście o 1 maja, czyli święto naszych okupantów – bo 1 maja, jako dzień świąteczny, został na ziemiach polskich wprowadzony przez obydwu naszych okupantów: Adolfa Hitlera i Józefa Stalina. Że tę tradycję kontynuowała Polska Rzeczpospolita Ludowa, to rzecz zrozumiała, bo ona sama była kolejną, okupacyjną formą polskiej państwowości. To, że tradycję tę kontynuuje III Rzeczpospolita, jest też zrozumiałe, chociaż dziwaczne. Podobnie dziwaczne byłoby utrzymywanie przez Republikę Federalną Niemiec ustaw norymberskich jako podstawy tamtejszego systemu prawnego. Tymczasem podstawą systemu prawnego III RP są komunistyczne dekrety nacjonalizacyjne, więc nic dziwnego, że w tej hybrydowej, pół-wolnościowej, pół okupacyjnej konstrukcji, również dzień 1 maja został świętem państwowym. Inaczej być nie może w sytuacji, gdy Polska, za zasłoną demokratycznych dekoracji, jest okupowana przez soldateskę, która raz nazywa się Informacją Wojskową, innym razem – Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, a której obecnie „nie ma” - ale ta oficjalna nieobecność jest tylko wyższą formą obecności. Rzecz w tym, że agentura, uplasowana w minionych dziesięcioleciach w newralgicznych miejscach, z których można ręcznie sterować nie tylko całym państwem, ale nawet całym życiem publicznym, nie tylko pozostała, nie tylko reprodukuje się w kolejnych pokoleniach ubeckich dynastii, ale - co ważniejsze – doskonale wie, że jej pozycja społeczna, polityczna i materialna zależy od przetrwania fundamentu, na którym cała ta konstrukcja się opiera. Dlatego chociaż Wojskowych Służb Informacyjnych oficjalnie „nie ma”, to agentura doskonale wie, komu winna jest lojalność i posłuszeństwo. Tym właśnie tłumaczę łatwość, z jaką soldatesce udało się utworzyć nie tylko Nowoczesną z panem Ryszardem Petru na fasadzie, podobnie jak Komitet Obrony Demokracji z panem Mateuszem Kijowskim, „Bolkiem” naszych czasów, filutem „na utrzymaniu żony”. Jestem przekonany, że i w jednym i w drugim przypadku konfidenci dostali rozkaz: „w lewo zwrot! Do Nowoczesnej – czy do Komitetu Obrony Demokracji – odmaszerować!” - a agentura w mediach kontrolowanych przez WSI, żydowska gazeta dla Polaków, no i oczywiście - „prasa międzynarodowa”, czyli media kontrolowane przez lobby żydowskie, zapewniają tym przedsięwzięciom oprawę propagandową. Wróćmy jednak do długiego weekendu. W „dniu flagi” przemówienie wygłosił prezes PiS Jarosław Kaczyński, odgrażając się, że „nie pozwoli” na anarchizację państwa, zapowiedział zmianę konstytucji, jak nie w tej, to w przyszłej kadencji i zadeklarował wolę pozostawienia Polski w Unii Europejskiej, jako elementu naszego bezpieczeństwa. Zwłaszcza ta ostatnia deklaracja wywołała niezamierzony efekt komiczny, bo akurat poprzedniego dnia Komisja Europejska wpadła na pomysł, by państwo, które odmówi przyjęcia wyznaczonego mu kontyngentu uchodźców, płaciło za każdego nieprzyjętego delikwenta 250 tysięcy euro państwu, które uchodźcę przyjmie. Najwyraźniej prezes Kaczyński musiał przygotować swoje przemówienie wcześniej i potem nie zdążył już niczego w nim zmienić, albo myśli tak naprawdę. Na tę niepokojącą możliwość wskazywałoby zdanie, że pozostawanie w Unii nie oznacza zgadzania się na wszystko, co w Brukseli postanowią. Oczywiście prezes Kaczyński nie ma racji – bo pozostawanie w Unii oznacza właśnie to – a obowiązek podporządkowania się decyzjom Brukseli wynika z zasady tzw. podwójnej większości. Jeśli mianowicie jakiś pomysł poprze 55 procent państw członkowskich, które jednocześnie skupiają co najmniej 65 proc, mieszkańców UE, to nie ma miejsca na żadne dyskusje. Takie konsekwencje wynikają z ratyfikacji traktatu lizbońskiego, za którego ratyfikowaniem 1 kwietnia 2008 roku opowiedziała się nie tylko Platforma Obywatelska, nie tylko Lewica i Demokraci, nie tylko Polskie Stronnictwo Ludowe, ale również Prawo i Sprawiedliwość, co prawda nie całe, ale w większości, wśród której był również prezes Kaczyński. Wprowadzenie możliwości obciążania krajów członkowskich rodzajem podatku od – nazwijmy to – lekkomyślności Naszej Złotej Pani z Berlina może być dodatkowym argumentem dla zwolenników Brexitu w Wielkiej Brytanii, ale czyż właśnie takie pomysły nie są zwiastunami zaprowadzania przez Niemcy pruskiej dyscypliny w krajach, które w Unii pozostaną?
Na taką możliwość wskazywałoby również przemówienie JE abpa Stanisława Gądeckiego na Jasnej Górze w dniu 3 maja, w którym Ekscelencja zdecydowanie odciął się od nacjonalizmu. Ta deklaracja charakteryzowała się szczególną pikanterią, przede wszystkim ze względu na osobę kaznodziei, który jest – jeśli nie pomysłodawcą – to głównym promotorem Dni Judaizmu w Polsce, polegających na promowaniu w katolickich masach nacjonalizmu, tyle, że żydowskiego, który w ostatnich dziesięcioleciach nabiera coraz wyraźniejszych znamion szowinistycznych. Czyżby Ekscelencja już wiedział coś, co przed polską opinią publiczną jeszcze jest starannie skrywane i do tej nieuchronności zawczasu się akomodował? Tego z góry wykluczyć nie można tym bardziej, że na 7 maja, kiedy w Warszawie ma odbyć się parada Szumańskiego Komsomołu, ogólnopolską demonstrację „ w obronie demokracji” zwołały Wojskowe Służby Informacyjne, za pośrednictwem Komitetu Obrony Demokracji. W demonstracji tej weźmie udział również Platforma Obywatelska, Nowoczesna, Sojusz Lewicy Demokratycznej, no i chłopi z Marszałkowskiej, pod batutą ministra-ministrowicza, czyli pana Kosiniaka-Kamysza młodszego. Jest to kolejna próba przed decydującym starciem, które – jak to ujawnił były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Bronisław Komorowski – nastąpi po zakończeniu szczytu NATO w Warszawie i Światowych Dni Młodzieży. Wtedy zostaną otwarte „nowe fronty”, zaś decydujące starcie ma doprowadzić do zewnętrznej interwencji, która ostatecznie rozwiąże die polnische Frage. Na tę okoliczność Komitet Obrony Demokracji już teraz zawiązał koalicję: „Wolność, Równość, Demokracja”, żeby Naszej Złotej Pani nie absorbować koniecznością rozstrzygania jakichś potępieńczych swarów. Najprawdopodobniej to właśnie będzie polityczna ekspozytura Wojskowych Służb Informacyjnych, które w ten sposób będą mogły kontynuować okupację naszego nieszczęśliwego kraju, ku zadowoleniu nie tylko Naszych Sojuszników, ale i Sojusznika Naszych Sojuszników. Na taką właśnie możliwość wskazuje wycofanie się z wyścigu o nominację z ramienia Partii Republikańskiej w USA Teda Cruza z Teksasu, w następstwie czego republikańską nominację uzyska Donald Trump, a z ramienia demokratów – Hilaria Clintonowa. Trudno w takim razie spodziewać się po lipcowym szczycie NATO w Warszawie, skoro prezydent Obama jest już na wylocie, a Donald Trump zapowiada „dogadanie się” z Putinem. W tej sytuacji bardzo prawdopodobny wydaje się kolejny „reset” ze strony USA, który natychmiast przełoży się na sytuację w naszym i tak już przecież nieszczęśliwym kraju, podobnie, jak było to po pierwszym „resecie” prezydenta Obamy z 17 września 2009 roku. Jak pamiętamy, efektem tamtego „resetu” było proklamowanie 20 listopada 2010 roku na szczycie NATO w Lizbonie „strategicznego partnerstwa NATO-Rosja”, w następstwie czego w sierpniu 2012 roku na Zamku Królewskim w Warszawie Patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl podpisał z JE arcybiskupem Józefem Michalikiem, ówczesnym Przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski, deklarację o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim. Oczywiście historia nie powtarza się dosłownie, toteż teraz już nie będziemy jednać się z Rosjanami, tylko już prędzej z Żydami, którym nowi rządcy naszej biednej Ojczyzny z tej okazji wręczą prezent w postaci realizacji tak zwanych „roszczeń”. Stanisław Michalkiewicz
9 maja 2016 Polska idzie za ciosem – po prezydencie Andrzeju Dudzie kolejne wizyty ministrów w Chinach
1. Wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach w listopadzie poprzedniego roku media w naszym kraju poświęciły bardzo mało miejsca jeżeli już to w prześmiewczy sposób, że ślizgał się podczas zwiedzania Wielkiego Muru.A była to naprawdę dobrze przygotowana przez polską stronę i niezwykle życzliwie przyjęta przez stronę chińską, wizyta polskiej głowy państwa na czele delegacji rządowej z udziałem blisko 80 polskich przedsiębiorców z różnych branż. Chińczycy docenili fakt, że na czele polskiej delegacji stanął prezydent (delegacjom pozostałych krajów na szczyt Chiny-kraje Europy Środkowo-Wschodniej i kraje powstałe po rozpadzie Jugosławii nazywany 16+1, przewodzili premierzy i wicepremierzy) w związku z tym Andrzej Duda został przyjęty przez 3 najważniejszych chińskich polityków: premiera Li Keqianga, prezydenta Xi Jinpinga i przewodniczącego Parlamentu Zhang Dejianga.
2. Polska delegacja pod przewodnictwem Prezydenta Dudy rozmawiała między innymi o zwiększeniu eksportu naszej żywności do Chin, na temat budowy infrastruktury związanej z chińskim projektem „Jednego Pasa i Jednego Szlaku” ale także o uczestnictwie naszego kraju w wielkim chińskim projekcie bankowo – inwestycyjnym Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB). Projekt „Jednego Pasa i Jednego Szlaku” nazywanego także „Jedwabnym Szlakiem”, zakłada budowę i modernizację sieci połączeń morskich i lądowych pomiędzy Chinami i Unią Europejską, których ważna część będzie przebiegać przez nasz kraj, co więcej rozważane jest zbudowanie w Polsce wielkiego „portu” przeładunkowego w Małaszewiczach na granicy z Białorusią. Zresztą Polska jako pierwszy kraj UE, zrobiła już w tym zakresie pierwszy krok, mianowicie w 2013 roku zostało uruchomione pierwsze połączenie kolejowe w ramach tzw. Jedwabnego Szlaku pomiędzy Łodzią i chińskim miastem Czengdu i dwa razy w tygodniu jeździ do Chin pociąg towarowy.
3. Ważną częścią wizyty były rozmowy o uczestnictwie Polski w Azjatyckim Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB), potwierdziliśmy nasz udział w tym przedsięwzięciu i prezydent zapowiedział, ratyfikację dokumentów w tej sprawie.Wspomniany bank został pomyślany przez Chiny jako alternatywa dla zdominowanych przez Amerykanów Banku Światowego czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, ma wspierać inwestycje tego kraju w infrastrukturę na całym świecie.Jego udziałowcem będzie Polska, przy czym chodzi o zapewnienie naszemu krajowi realnego wpływu na decyzje jakie ten bank ma podejmować szczególnie do infrastruktury, która ma powstawać w Europie Środkowo-Wschodniej.
4. Od tego momentu kolejni ministrowie kontynuują i uszczegóławiają zapoczątkowane przez prezydenta przedsięwzięcia.Pod koniec kwietnia z Chin wrócił minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, gdzie kontynuował rozmowy na temat Jedwabnego Szlaku, przywiózł zaproszenie do Chin dla premier Beaty Szydło, a także poinformował o rychłej wizycie w Polsce prezydenta tego kraju.Kilka dni temu na zaproszenie ministra finansów Pawła Szałamachy przebywał w Polsce prezes AIIB Jin Liqun, który poinformował, że Polska jest jednym z krajów Europy Środkowej udziałowcem tego banku i że będzie się on angażował w wielkie projekty inwestycyjne na terenie naszego kraju (być może będzie on miał w Polsce również swój oddział).Przed dwoma dniami z Chin wrócił minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel, który brał udział w targach rolnych w Szanghaju i poinformował o dużym zapotrzebowaniu na wysokiej jakości polską żywność.Coraz wyraźniej widać, że Polska staje się dla Chin nie tylko najważniejszym partnerem pośród krajów Europy Środkowo-Wschodniej ale także swoistym przyczółkiem do ekspansji na terenie całej Europy. Kuźmiuk
Grozi Schetynie Petru że Polacy ich powieszą na latarniach Janusz Szewczak „Dlatego nie prowokujcie Polaków, uczcie się historii i wyciągajcie z niej wnioski, również z tego co stało się ze zdrajcami i zaprzańcami równe 222 lata temu. „...”9 maja 1794 roku, równo 222 lata temu, na Rynku Starego Miasta w Warszawie stanęły szubienice dla zdrajców i sprzedajnych posłów. Taki był haniebny koniec Targowickiej Zdrady i jej autorów. Baczcie, więc Panowie Nowocześni, by historia nie zatoczyła koła i by polski lud ponownie nie musiał wymierzać historycznej sprawiedliwości. Zdrajcy, którzy zawiśli na Rynku Starego Miasta też byli majętni, ustosunkowani, pełni zaszczytów i poparcia na obcych dworach, ważniejszych nawet od Brukseli - dziś. „....”Ngdy nie jest za późno na naukę i wnioski. Tym, którzy dziś tak ochoczo chcą obalenia legalnego- polskiego rządu i obcej pomocy, a nawet i interwencji się dopraszają, którzy tak jak polityk PSL Janusz Piechociński podżegają do przestępstwa mówiąc „a, może, by tak podpalić jakiś budynek publiczny, żeby wprowadzić stan nadzwyczajny”, czy też jak red. Jacek Żakowski domagają się, by KOD był jak arabski Hamas i twierdzący zarazem, że „nie da się obalić spacerując, a nic nie paląc” - warto przypomnieć lekcję polskiej historii. „...(źródło )
"9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło." „...(źródło )
„Z sali na kartce przyszło "miłe pytanie" czy prawdą jest, że Donald Tusk był agentem Stasi. Macierewicz odpowiedział: "To ja państwu zostawię, żebyście sami po czynach odpowiedzieli sobie na to pytanie „..(więcej )
PiS stworzy nowe ministerstwo. Na czele stanie Mariusz Kamińskię...”W rządzie powstanie nowy superresort: Ministerstwa Bezpieczeństwa Narodowego. Pokieruje nim Mariusz Kamiński, który jako minister byłby samodzielnym przełożonym szefów specsłużb.”...”Przyszły szef Ministerstwa Bezpieczeństwa uzyska znacznie szersze kompetencje niż obecnie. Jako minister w kancelarii premier Beaty Szydło posiada jedynie zapisane w ustawach kompetencje premiera dotyczące służb specjalnych. Na czele oddzielnego resortu byłby zaś przełożonym szefów służb specjalnych – stwierdza gazeta. W Polsce jest ich pięć. Trzy cywilne: Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencja Wywiadu i Centralne Biuro Antykorupcyjne oraz dwie wojskowe: Służba Kontrwywiadu Wojskowego i Służba Wywiadu Wojskowego. Zdaniem PiS służby muszą czuć istnienie silnego politycznego nadzoru – wskazuje dziennik. Ale i on nie wystarczy bez odpowiednio rozbudowanej, trwałej struktury administracyjnej, pozwalającej zachować ciągłość kontroli i koordynacji, gdy stojący na czele resortu będą się zmieniać – dodaje.”...(źródło)
Mocna zapowiedź Ziobry. Afery PO zostaną wyjaśnione, ich lista jest dłuuuga...”..”Minister sprawiedliwości zapowiedział, że afery, do których dochodziło za rządów poprzedniej ekipy, a nie zostały wyjaśnione, będą w końcu zbadane. Chodzi m.in. o aferę hazardową, Amber Gold i SKOK-u Wołomin. – (…) wrócimy wszędzie tam, gdzie to będzie jeszcze możliwe, gdzie nie doszło do przedawnienia – oświadczył na antenie RMF FM Zbigniew Ziobro. Jeśli wziąć pod uwagę liczbę skandali wstrząsających Polską przez ostatnie osiem lat, prokuratorzy będą mieli pełne ręce roboty. „..”Szef resortu sprawiedliwości stwierdził, że w ciągu najbliższych miesięcy „dojdzie do połączenia urzędu Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości”, a „prokuratura zacznie skutecznie walczyć z groźną przestępczością w Polsce”.
Zapowiedział też powrót do niewyjaśnionych afer, bo wymaga tego państwo prawa. Jeżeli były takie afery, jak afera hazardowa, które nie zostały wyjaśnione, (…) afera Amber Gold, afera SKOK-u Wołomin. My musimy te wszystkie sprawy zbadać, dlaczego np. prokuratura, organa ścigania mimo, że wiedziały o tych przestępstwach, to pozwalały przestępcom przez kilka lat bezkarnie działać, wyprowadzać setki milionów złotych na szkodę Polaków – mówił w RMF FM Zbigniew Ziobro. Tak, wrócimy wszędzie tam, gdzie to będzie jeszcze możliwe, gdzie nie doszło do przedawnienia, bo przypomnę, że PO z PSL-em sprytnie pod koniec swojego urzędowania uchwaliły kodeks karny, który bardzo skrócił okresy przedawnień. To była amnestia dla wielu ludzi, którzy dopuszczali się afer w okresie ich rządów” ...(więcej )
Prof. Andrzej Nowak: Konfederacja 2015 - list na konferencję "Powstań Polsko!" ...”10 lat temu ojciec święty Jan Paweł II skierował swoje ostatnie słowa do rodaków. Zawarte zostały w liście datowanym 1 kwietnia 2005 roku, a skierowanym na ręce generała Zakonu Paulinów na Jasnej Górze z okazji zbliżającej się wtedy 350 rocznicy cudownej obrony Klasztoru Jasnogórskiego w czasie szwedzkiego potopu. Papież pisał do nas: „Widmo całkowitej utraty suwerenności państwa niosło ze sobą groźbę zniewolenia polskiego ducha. Wielu utraciło wówczas nadzieję, porzucając wiarę ojców i poddając się panowaniu wroga, który jako jeden z celów stawiał sobie wykorzenienie katolicyzmu. [...] Jasna Góra zadziwiła cały naród. Ona jedna potrafiła się obronić przed ‘potopem’, ostatnia wyspa niepodległego bytu i niepodległego ducha. [...] Niech ten fakt mówi również do naszego pokolenia. Niech się stanie wezwaniem do jedności w budowaniu dobra, dla pomyślnej przyszłości Polski i wszystkich Polaków. Niech przywołuje do strzeżenia skarbca ponadczasowych wartości, aby korzystanie z wolności było ku zbudowaniu, a nie ku upadkowi”. 10 lat później powinniśmy się zastanowić: co zrobiliśmy z tym testamentem? Ile zbudowaliśmy dobra, a ile upadło – wiary i nadziei? Dziś widmo „całkowitej utraty suwerenności państwa” jest bardziej realne niż w roku 2005. Wróg puka do bram naszych najbliższych już sąsiadów, a raczej wyważa je brutalnie, gwałci i zabija. Już nie w przenośni, ale w rzeczywistości. Jednocześnie szepcze nam do ucha, że to on tylko może nas uchronić przed groźbą zniewolenia ducha przez idący od zachodu nihilizm. Obroni nas przed zgnilizną – za cenę pokłonu przed nagą siłą imperium, która teraz odbiera suwerenność i życie sąsiadom, a potem, jeśli zechce, nam. Prośmy go – może nas oszczędzi… Więc już sami się nie uratujemy, drogowskaz wiecznej wiary ojców, odnowiony przez świętego Jana Pawła II – odrzucimy i poprosimy o ratunek pułkownika KGB? Inni wybiorą raczej „naszą panią kanclerz”, możną „opiekunkę z Berlina”, jej się pokłonią, żeby nas przytuliła w chwili zagrożenia... Znajdujemy się dziś w bardzo niebezpiecznej sytuacji, o wiele bardziej niebezpiecznej niż jeszcze 10 lat temu. Także dlatego, że nie umieliśmy odpowiedzieć na to wezwanie: „do jedności w budowaniu dobra”. Przeciwnie, zostaliśmy podzieleni jak może nigdy wcześniej. Zostaliśmy podzieleni świadomym działaniem tych, którzy korzystanie z wolności rozumieją jako okazję do uwolnienia się od Polski, od wszelkich zobowiązań moralnych, od jakiejkolwiek innej wspólnoty niż mafijna. Nie umieliśmy temu zapobiec, powstrzymać tego działania. Teraz mamy ostatnią szansę, by ten proces zatrzymać, żeby nie przekroczył on granicy, za którą nie ma już odwrotu, jest tylko ostateczny upadek naszej polskiej wspólnoty. Tę szansę na jej odnowienie, na rozpoczęcie mozolnego marszu w odwrotnym niż w minionych 10 latach kierunku, stanowią podwójne tegoroczne wybory. To jest także szansa, a nawet obowiązek, wyłonienia pokojową drogą – jeśli to jeszcze możliwe – takiej władzy, która zadanie obrony i odbudowy Polski wykona. Nie sama – z nami. Jeśli mamy wygrać te wybory, musimy wytrącić z ręki tych, którzy zajmują się dzieleniem Polaków i zniechęcaniem obywateli do wyborów, ich oręż najbardziej niebezpieczny: wyborcze fałszerstwo. Ma ono rozmaite postaci. Pierwszą pamiętają niektórzy jeszcze z tak ważnych wyborów 4 czerwca roku 1989. Zagłosowaliśmy, tak zwana lista krajowa, mająca zagwarantować drużynie generała Jaruzelskiego wejście do Sejmu – została przez nas, demokratyczną większością głosów odrzucona. I następnego dnia, 5 czerwca, usłyszeliśmy od naszych, dopiero co wybranych reprezentantów, że nasze głosy w tej sprawie były nieważne, że trzeba je unieważnić. Bo musimy wybrać tych, których chcą mieć w Sejmie panowie PRL, bo tego wymaga „racja stanu” kraju wciąż poddanego Moskwie. I pogodziliśmy się z tym. Zlekceważyliśmy to pierwsze fałszerstwo wyborcze tworzonej dopiero wtedy III RP. Wielki ruch społeczny, który zrodził się wokół tamtych, czerwcowych wyborów, choć skutecznie dopilnował ogłoszenia prawdziwych wyników głosowania 4 czerwca, tej formy powyborczej manipulacji nie zatrzymał. Rozeszliśmy się do domów. Część z nas zniechęciła się już wtedy do wyborów. Potem było różnie. Była mobilizacja, nadzieja na zmianę. Potem – „lewy czerwcowy” roku 1992. Frekwencja wyborcza spadała. Zniechęcenie rosło. Wróciła znowu nadzieja – w roku 2005, kiedy jeszcze pamiętaliśmy naszego Papieża, przeżywaliśmy świeżo jego odejście i czuliśmy tak żywo wciąż Jego z nami obecność. Znakomicie przygotowana opozycja, Prawo i Sprawiedliwość oraz nasz kandydat na prezydenta – profesor Lech Kaczyński – wygrali tamte, podwójne wybory. Fałszowaniem, systematycznym podważaniem wyniku tamtych wyborów zajęły się wtedy media, wielkie telewizje organizujące systematyczne kampanie nienawiści i dezinformacji, które miały pozbawić legalnie wybranego Prezydenta RP i legalny rząd prawa do sprawowania władzy. To była i jest mistrzowska na swój, zły, sposób, nauka dzielenia, budowania zła. Jesteśmy wciąż poddawani jej lekcjom. Kiedy przestały one być wystarczające, żeby zastraszyć większość społeczeństwa lub zniechęcić do udziału w wyborach – wtedy sięgnięto znów po najbardziej prymitywne sposoby fałszowania samych wyborów. Zaniedbaliśmy ich kontrolę. Wydawało nam się, że to już niemożliwe, że tak się nie robi, że to metody z 1947 roku. A jednak – myliliśmy się. Teraz już wiemy, że wybory 2015 roku trzeba ochronić przed kolejnym fałszerstwem. 21 lutego u stóp Jasnej Góry spotkają się ci, którzy chcą się tego zadania podjąć.
To jest wielkie zadanie. Potrzebna jest do niego nowa konfederacja, jak ta w 1655 roku, na wieść o zwycięskiej obronie klasztoru jasnogórskiego zawiązana w Tyszowcach. Wtedy, kiedy moskiewsko-kozacko-szwedzki „potop” zagroził samemu istnieniu Rzeczypospolitej, znaleźli się ludzie, którzy zaprzysięgli „za wiarę świętą, za krzywdy, za prawa i swobody nasze” iść przeciw nieprzyjacielowi, „zdrowie łożyć […] póki cale Rzplita uspokojona nie będzie”. To było pierwsze, wielkie zwycięskie powstanie narodowe. Wrogów udało się z Ojczyzny wyrzucić. Rzeczpospolita ocalała. A jednak konfederaci nie dopilnowali jednej sprawy: wewnętrznej naprawy swojego państwa. Rzucone po raz pierwszy w marcu 1652 roku liberum veto w kolejnych dziesięcioleciach paraliżowało coraz bardziej polską republikę, nadużywane dla interesów prywatnych magnackich fakcji. Rzeczpospolita w końcu runęła, choć ruch naprawy jej wyborczego systemu powstał w końcu z ofiary kolejnych pokoleń konfederatów i przyniósł wspaniałe dzieło reformy Sejmu Wielkiego. Reforma przyszła za późno, by uratować kraj przed rozbiorami. Nie pozwoliła jednak pogrzebać polskiej nadziei na odbudowę, na odrodzenie Rzeczpospolitej. Dziś musimy uratować nasze wybory, ich prawdziwość i rzetelność. Musimy walczyć skutecznie o jak najliczniejszy, świadomy udział w tych wyborach naszych, dobrze poinformowanych, nie zmanipulowanych przez media współobywateli. Musimy stworzyć taką masową konfederację, która nie tylko dopilnuje wiarygodności wyborczego aktu, ale nie pozwoli go zniszczyć powyborczym oszustwem – jak w czerwcu 1989 ani medialną nagonką – kampanią nienawiści, jak zwłaszcza po wyborach roku 2005. Na odbierane od lat lekcje dzielenia, skłócenia i kłamstwa musimy odpowiedzieć tą umiejętnością właśnie, której nas uczył i o którą prosił w ostatnim swym słowie święty Jan Paweł II: korzystania z wolności ku zbudowaniu, jedności w budowania dobra dla Polski. To bardzo trudne zadanie. Jeśli teraz zawiedziemy – będzie jeszcze trudniej. Bo możemy już potem nie wygrać: ze zniechęceniem do wyborów, nie tylko do demokracji, ale do Rzeczpospolitej także, do samego pojęcia i sensu naszej polityczne wspólnoty Polaków. Dlatego teraz musimy wygrać – i tego zwycięstwa dopilnować. Wtedy obronimy się także przed zewnętrznym zagrożeniem, przed pokusą kapitulacji, albo ucieczki. Tylko tak obronimy polski dom. „...(źródło)
Grzegorz Kucharczyk „Targowica – czyli jak upadała Rzeczpospolita”...”Na początku była zdrada i kłamstwo. Rosyjskich jurgieltników było w Rzeczypospolitej od dawna wielu. To nie tylko specjalność czasów stanisławowskich. „Partia rosyjska” w Polsce rosła dzięki rublom już od czasów saskich. Nowość polegała na skali zjawiska. Przecież na liście płac rosyjskiego ambasadora w Warszawie byli nie tylko rozmaici senatorowie i posłowie, ale sam król – Stanisław August Poniatowski, który do końca swojego panowania – o czym świadczy jego korespondencja – drżał o stały dopływ „dotacji” z Petersburga. '...”Ikoną zdrady stała się jednak od czasów Targowicy zdradziecka trójka: Szczęsny Potocki, Seweryn Rzewuski i Ksawery Branicki. Kłamstwo zaś dotyczyło już samej nazwy konfederacji. Jej zawiązanie zostało antydatowane na dzień 14 maja 1792 roku, a dla stworzenie wrażenia, że twórcy konfederacji działali na obszarze Rzeczypospolitej, na fikcyjne miejsce jej ogłoszenia wybrano Targowicę – pograniczne miasteczko w województwie kijowskim. W rzeczywistości trójka zdrajców zawiązała konfederację na rzecz „obrony zagrożonej wolności” w Petersburgu 17 kwietnia 1792 roku. Czytając korespondencję targowiczan nie sposób zadawać sobie pytania – jakże często stawianego w naszych dziejach w kolejnych latach – ile w tym wszystkim było głupoty, a ile agentury, ile wysługiwania się obcym mocarstwom, a ile chorych, krótkowzrocznych konsyderacji politycznych. Chociażby w przeświadczeniu, że zapraszając obce mocarstwo do agresji przeciw własnej ojczyźnie, i to w dodatku agresora rządzącego się czystym absolutyzmem, umacniamy naszą rodzimą, polską wolność. Szczęsny Potocki wyjaśniał przecież faworytowi Katarzyny II Potiomkinowi swoje intencje w następujący sposób: „Straciliśmy wolność. Nasi sąsiedzi wkrótce utracą spokój. Jest więc w interesie ich i naszym złamać fatalną Konstytucję narzuconą przez króla, przywrócić republikę i nadać jej formę trwałą”. Tak więc dla tych „patriotów wolności” spod targowickiego znaku gwarantem swobód był bagnet rosyjskiego sołdata. Pamiętać należy przy tym, że owa mieszanka głupoty, zdrady i zakłamania, która z taką mocą ujawniła się w Targowicy, nie ograniczała się bynajmniej do ich inicjatorów, którzy pojechali szukać nad Newą krynicy polskich wolności. A cóż powiedzieć o Szymonie Kossakowskim, przywódcy Targowicy na Litwie, samozwańczym hetmanie „z woli narodu”, a przed laty aktywnym uczestniku konfederacji barskiej? Taką drogę – od Baru do Targowicy – przeszedł nie on jedyny. Obok zdrady, kłamstwa i głupoty ciągnie się za Targowicą równie obłędny „realizm mniejszego zła”. Tym względem kierując się, w dniu 23 lipca 1792 roku Straż Praw (czyli rząd polski ustanowiony na mocy Konstytucji 3 Maja) rekomendowała królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu akces do Targowicy, z nadzieją, że w ten sposób wybierając „mniejsze zło” – czyli złamanie uroczystej przysięgi „w imię Trójcy Przenajświętszej” na wierność Ustawie Rządowej, którą król złożył w archikatedrze rok wcześniej – uda się uniknąć zła większego czyli całkowitego obalenia dzieła Sejmu Czteroletniego. Wśród doradzających królowi takie zachowanie należał m. in. Hugo Kołłątaj, jeden z przywódców „stronnictwa patriotów” podczas Sejmu Wielkiego, a w 1792 roku pełniący urząd podkanclerzego. Krzywoprzysięstwo miało nie tylko umożliwić uratowanie przynajmniej części reformatorskiego ustawodawstwa z lat 1788 – 1792, ale poprzez szybkie poddanie się Rosji „realiści mniejszego zła” liczyli, że w ten sposób zapobiegną wkroczeniu na terytorium Polski wojsk pruskich. Nie zapobiegli ani jednemu ani drugiemu. Krótko po swoim przystąpieniu do Targowicy (co stało się 24 lipca 1792) i ogłoszeniu wstrzymania walk z wojskami rosyjskimi, król Stanisław August Poniatowski nie miał wątpliwości, że „głęboko przemyślanym zamiarem imperatorowej jest nas upodlić, osłabić i ogłupić oraz odizolować od wszystkich innych narodów, popsuć armię, monetę i edukację, przywrócić dawne przesądy sarmackie, jak liberum veto i absurdalny rozdział Litwy od Korony, a nawet wprowadzić nowy rozdział między Wielkopolską a Małopolską”. Jeśli za upatrywaniem przez targowiczan w despotycznie rządzonej Rosji gwarancji szlacheckich wolności stała głupota przemieszana w nierównych proporcjach z agenturą i zakłamaniem, to właściwie podobne zjawisko dostrzec można w stanowisku „patriotów-reformatorów” wobec Prus. Wyrazem skrajnej naiwności, dobrze utrwalonej otrzymywanym z Berlina jurgieltem (vide: Ignacy Potocki), było przeforsowanie przez nich w 1790 roku zawarcie sojuszu obronnego z Prusami. Przy tej okazji czołowe postaci stronnictwa reformatorskiego prześcigały się w składaniu coraz bardziej czołobitnych „berlińskich hołdów”. Nie kto inny jak Hugo Kołłątaj pisał z okazji zawarcia „przymierza pruskiego” o nieżyjącym już królu Prus Fryderyku II – inicjatorze I rozbioru Polski i zadeklarowanym wrogu wszystkiego, co polskie – jako o „dziedzicu krwi jagiellońskiej”, niemal pobratymcy Polaków. Poszukiwanie gwarancji dla polskich wolności w Berlinie zakończyło się podobnie jak ich szukanie w Petersburgu. Krótko po uchwaleniu Konstytucji 3 Maja pruski minister spraw zagranicznych F. Hertzberg pisał: „Polacy zadali śmiertelny cios monarchii pruskiej, wprowadzając dziedziczność tronu i konstytucję lepszą od angielskiej. Sądzę, że Polska prędzej czy później odbierze nam Prusy Zachodnie [Pomorze Gdańskie], a być może i Wschodnie. W jaki sposób bronić naszego państwa, otwartego od Kłajpedy po Cieszyn, przeciw narodowi licznemu i dobrze rządzonemu?”. W tej sytuacji „realizm mniejszego zła” ze swoimi instrumentami w postaci krzywoprzysięstwa i kapitulanctwa wobec Rosji nie miał żadnych szans na powstrzymanie berlińskich polityków od pochwycenia okazji do zlikwidowania raz na zawsze koszmaru Polski dobrze rządzonej. W sierpniu 1792 roku po wcześniejszym porozumieniu z Rosją wojska naszych pruskich „sojuszników” zajęły Wielkopolskę, która przypadła im w II rozbiorze, który stał się faktem w 1793 roku. Targowica to także bierność zdecydowanej większości „narodu szlacheckiego”. Chociaż nie spełniły się nadzieje twórców zdradzieckiej konfederacji na pozyskanie masowego poparcia, a jeżeli pojawiało się, to ograniczało się bądź do politycznej klienteli czołowych targowiczan, bądź było wynikiem perswazyjnej siły wkraczających „sojuszniczych” wojsk rosyjskich. Z drugiej jednak strony te same masy szlacheckie, które na przełomie 1791/ 1792 w zdecydowanej większości ratyfikowały na swoich sejmikach Ustawę Rządową, latem 1792 roku wobec jej obalania zachowały się całkowicie biernie. Charakter chowania głowy w piasek miała również decyzja Sejmu Wielkiego z 29 maja 1792 roku o zawieszeniu swoich obrad. Targowica to wreszcie moralne upodlenie, przede wszystkim ich twórców i zwolenników. Jak pisał Władysław Konopczyński: „magnaci wnieśli tu: Branicki – warcholstwo i zaprzaństwo, Potocki – pychę i prywatę, Rzewuski – zgubne instynkty i przesądy polityczno-społeczne”. Byli też „zwykli szulerzy” w rodzaju Antoniego Pułaskiego czy Stanisława Bielińskiego. Nie wystarczyło zaprosić Rosję do zlikwidowania „zuchwałej zbrodni” 3 Maja. Caryca wymagała oprócz zakłamanie szczególniejszego upodlenia się zdrajców. 14 listopada 1792 roku przywódcy Targowicy dziękowali carycy – „wybawicielce” w Petersburgu za wybawienie Polski od „wieczystych kajdan”. Jedynie realistyczną okazała się w tej sytuacji droga honoru i przyzwoitości. Droga, którą wybrał książę Józef Poniatowski wraz z innymi oficerami składający dymisję na wieść o akcesie króla do konfederacji zdrajców. Albo jak postępowanie tych zapomnianych Rejtanów, posłów sejmu grodzieńskiego z 1793 roku, którzy mimo rosyjskich armat wycelowanych w miejsce obrad sejmu, gwałtownie protestowali (jeden z nich wypił nawet inkaust, którym miano podpisywać ratyfikację II rozbioru) przeciw kolejnemu podziałowi Ojczyzny. Jak już na wstępie tego tekstu zaznaczono, Targowica to w dziejach zdrady w Polsce przykład najbardziej znany, ale bynajmniej nie jedyny. Sprzedawczyków nie brakowało wcześniej, pojawiali się także w kolejnych wiekach. Przy czym mechanizm zdrady był analogiczny do tego z 1792 roku czyli zaprzaństwa wspartego na kłamstwie. Jak w przypadku powołanego przez Stalina w Moskwie w 1944 roku PKWN, który w oficjalnej wersji powstał w Chełmie – „pierwszym wyzwolonym polskim mieście”. Słynny manifest PKWN, wg oficjalnej wersji opublikowany po raz pierwszy w tym mieście, został dowieziony tam sowieckimi samolotami, bo został wydrukowany w Moskwie. Nawet miesiąc zdrady był ten sam – lipiec. W lipcu 1792 król przystąpił do Targowicy i nakazał kapitulację polskiemu wojsku, w lipcu 1944 roku Stalin instalował w Chełmie a potem w Lublinie włodarzy „Polski Ludowej”...(źródło )
Dr Jabłoński o sojuszu opozycji: „Jaka koalicja?! Do wyborów Platforma przestanie istnieć, a Nowoczesna będzie miała poparcie na granicy progu”....”Koalicja opozycji może być formalnie zawiązana, bo będą takie kroki w stronę stworzenia na wybory Frontu Jedności Narodu. Ale pytam: w jakich wyborach?! Do parlamentarnych zostało jeszcze 3,5 roku. Do tego czasu Platforma prawdopodobnie przestanie istnieć, a Nowoczesna będzie miała poparcie na granicy progu wyborczego. Plany opozycyjnej koalicji są więc dzieleniem skóry na niedźwiedziu „..”To bardzo wątły sojusz politycznych konkurentów, żeby nie powiedzieć wrogów. Środowisko KOD idzie teraz drogą środowiska politycznie już nieistniejącego: Palikot-SLD. Deklarowane są chęci koalicji i współpracy, a tak naprawdę jest wbijanie sobie noża w plecy. Tak stało się w przypadku Nowoczesnej, która próbowała przejąć na prowincji część członków Platformy, a zapłaciła za to odejściem części własnych członków. Z kolei Platforma wysyłała dramatyczneSMS-y, do swoich członków, żeby wystawić jak największą pulę platformersów na marsz opozycji. „...(źródło )
„Największa operacja antykorupcyjna w historii III RP. Drugie uderzenie Kamińskiego”...”Około 500 odchodzących polityków i urzędników trafia właśnie pod obserwację Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Służba będzie sprawdzać, czy w czasie pełnienia poprzednich funkcji wydawali decyzje korzystne dla nowych pracodawców. „...”Ze „zbrodniarzy IV RP” Mariusz Kamiński był osobą ściganą najdłużej, najbardziej zaciekle i najskuteczniej. Osiem lat po aferze gruntowej został nieprawomocnie skazany za naruszenie uprawnień podczas realizacji operacji specjalnej. Skazując go na trzy lata bezwzględnego więzienia, sąd nie tylko wymierzył wyrok wyższy, niż domagała się prokuratura, ale prawdopodobnie – tak twierdzi wielu prawników – najbardziej surowy w III RP za takie przestępstwo. Nawet prawnicy nieprzychylni PiS byli zaskoczeni orzeczeniem sędziego Wojciecha Łuczewskiego. Jeszcze większym zaskoczeniem było przygotowane przez niego pisemne uzasadnienie do wyroku, które nie dość, że ujrzało światło dzienne pod koniec kampanii wyborczej do Sejmu, to jeszcze zawierało dane personalne funkcjonariuszy CBA. Kierownictwo Biura uznało, że sędzia zaatakował służbę, ponieważ ujawniając nazwiska funkcjonariuszy, naraził ich na niebezpieczeństwo i w rzeczywistości uniemożliwił im pracę. Nie było tu mowy o pomyłce, bo wiele innych wrażliwych danych zostało w tym dokumencie ukrytych. „...”Ograniczyć wyłudzeniaNajważniejsze zadanie, jakie stoi przed Mariuszem Kamińskim, to ograniczenie skali wyłudzeń VAT. Według szacunków firmy PwC w 2015 r. w ten sposób polski budżet zostanie okradziony na 53 mld zł, czyli 3 proc. PKB. To ogromny wzrost wobec roku 2014, gdy wyłudzono 41 mld zł (2,4 proc. PKB). W 2007 r., gdy PiS oddawał władzę, skala wyłudzeń VAT wynosiła 0,6 proc. PKB.”. ...(więcej )
Ważne PiS stworzy nowe ministerstwo. Na czele stanie Mariusz Kamińskię...”W rządzie powstanie nowy superresort: Ministerstwa Bezpieczeństwa Narodowego. Pokieruje nim Mariusz Kamiński, który jako minister byłby samodzielnym przełożonym szefów specsłużb.”...”Przyszły szef Ministerstwa Bezpieczeństwa uzyska znacznie szersze kompetencje niż obecnie. Jako minister w kancelarii premier Beaty Szydło posiada jedynie zapisane w ustawach kompetencje premiera dotyczące służb specjalnych. Na czele oddzielnego resortu byłby zaś przełożonym szefów służb specjalnych – stwierdza gazeta. W Polsce jest ich pięć. Trzy cywilne: Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencja Wywiadu i Centralne Biuro Antykorupcyjne oraz dwie wojskowe: Służba Kontrwywiadu Wojskowego i Służba Wywiadu Wojskowego. Zdaniem PiS służby muszą czuć istnienie silnego politycznego nadzoru – wskazuje dziennik. Ale i on nie wystarczy bez odpowiednio rozbudowanej, trwałej struktury administracyjnej, pozwalającej zachować ciągłość kontroli i koordynacji, gdy stojący na czele resortu będą się zmieniać – dodaje.”...(źródło)
Mój komentarz Z groźby jaką kieruje Szewczak pod adresem zdrajców, jurieltników, kolaborantów neotargowicy wyłania się wniosek, ,że przywódców współczesnej Targowicy . Tuska, Schetynę, Petru i całą resztę innych szmalcowników Polski należy pozamykać w więzieniach nie tylko za zdradę, ale również dla ich dobra. Bo jeśli uda im się obalić Kaczyńskiego i na powrót pozbawić Polskę suwerenności. Na nowo poddać ją władzy Niemiec, Rosji, rodów lichwiarskich i obcych oligarchów to przy kolejnym niepodległościowym zrywie Polacy ich po prostu, jak każe tradycja powywieszają na szubienicach i latarniach Jest nie do pomyślenia, aby zdrajcy tak sobie spokojnie chodzili na wolności i ze swoja plugawością obnosili się bezkarnie po marszach i wiecach. Żaden suwerenne państwo ,ani żaden dumny naród na coś takiego sobie nie pozwoli. Żarna Kaczyńskiego , Kamińskiego ,Macierewicza już mielą. Doczekamy się jeszcze silnego państwa polskiego , zobaczymy jak więzienia wypełniają się zdrajcami. Marek Mojsiewicz
10 maja 2016 Komisja Europejska bezradna wobec Nord Stream 2
1. Wczoraj w Parlamencie Europejskim odbyła się także na wniosek naszej frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR) debata dotycząca wpływu gazociągu Nord Stream 2 (NS2) na rynek gazu w Europie Środkowo – Wschodniej.Zaczęła się od oświadczenia Komisji, w imieniu której komisarz ds. energii Arias Canete stwierdził, że realizacja NS2 może doprowadzić do zmniejszenia roli innych korytarzy gazowych z Rosji do UE z eliminacją gazociągów przebiegających przez terytorium Ukrainy włącznie ale mimo tej konkluzji nie może ona zbyt wiele uczynić ponieważ jest to przedsięwzięcie prywatne.Komisja wprawdzie zarzeka się, że jeżeli NS2 zostanie zrealizowany, będzie podlegał rygorom III pakietu energetycznego (zakłada on między innymi oddzielenie sprzedaży gazu od jego przesyłu, a także zapewnienie dostępu większej liczbie operatorów do infrastruktury przesyłowej), a także nie uzyska wsparcia finansowego ze środków unijnych ale akurat o to ostatnie koncerny tworzące NS 2 wcale nie zabiegają.
2. Zabierałem głos w tej debacie podczas której przypomniałem, że podpisanie we wrześniu 2015 umowy o realizacji III i IV nitki gazociągu Nord Stream, którego udziałowcami są Gazprom (51%) i 5 dużych energetycznych koncernów z Europy Zachodniej, spowoduje wzrost jego przepustowości do 110 mld m3, choć przepustowość dotychczasowych dwóch nitek, była wykorzystywana zaledwie w 60%.Stwierdziłem także, że istniejąca infrastruktura gazowa umożliwia przesyłanie z Rosji do Europy blisko 250 mld m3 gazu, podczas gdy import gazu przez UE z Rosji w 2014 roku wyniósł ok. 120 mld m3 czyli wykorzystane jest niecałe 50% tych możliwości.Przypomniałem, że po oddaniu do użytku dwóch pierwszych nitek Nord Stream wykorzystanie przepustowości gazociągów przebiegających przez terytorium Ukrainy w 2014 roku gwałtownie spadło z 58% do 28%, podczas gdy wykorzystanie dwóch pierwszych nitek NS wzrosło z 36 do 60%, co oznacza, że głównym celem NS2 będzie zwiększenie rosyjskich mocy przesyłowych.W ten sposób dojdzie do całkowitej eliminacji przesyłu gazu przez Ukrainę i w konsekwencji odcięcie od rosyjskiego gazu Słowacji w 100% uzależnionej od tych dostaw, a w przyszłości także być może Polski poprzez ograniczenie dostaw gazociągiem Jamalskim.Przypomniałem także, że wykorzystanie obecne istniejącej infrastruktury LNG (gazu skroplonego) w UE wynosi zaledwie 25%, co oznacza, że aż 75% nie jest zagospodarowane a to w liczbach bezwzględnych to około 150 mld m3 gazu, a więc wyraźnie więcej niż import gazu z Rosji w 2014 roku (ok.120 mld m3).W tej sytuacji rozbudowa infrastruktury przesyłowej z Rosji z punktu widzenia interesów UE jest zupełnie pozbawiona ekonomicznego sensu.
3. W tej sytuacji NS2 jest przede wszystkim przedsięwzięciem politycznym rozsadzającym europejską politykę energetyczną, a nie jak twierdzą Rosja i Niemcy ekonomicznym, co potwierdza także porównanie kosztów jego realizacji wynoszących ok. 10 mld euro z kosztami modernizacji ukraińskiej sieci przesyłowej szacowanymi na 5 mld euro.
Inwestycja powinna być przez KE zablokowana, choćby przez użycie przepisów III pakietu energetycznego ale niestety widać przemożny wpływ Niemiec na jej urzędników co powoduje, że jest ona wyjątkowo niemrawa w tej sprawie.Komisarz Canete podsumowując debatę wprawdzie stwierdził, że Komisja zwróciła się do rządu Niemiec o wyjaśnienia dotyczące inwestycji NS2 ale powiedział to takim tonem, że raczej nie powinno być wątpliwości iż KE jest bezradna w tej sprawie. Kuźmiuk
11 maja 2016 „Panama papers” potwierdzeniem, że było przyzwolenie na optymalizację podatkową
1. Wczorajsze informacje medialne o kolejnej fali ujawnionych dokumentów związanych z aferą „Panama papers” dotyczących przedsiębiorstw z Polski, potwierdza, że wielcy przedsiębiorcy z Polski byli pod swoistym politycznym parasolem ochronnym, który pozwalał im na niepłacenie podatków, mimo osiągania zysków w naszym kraju. Okazuje się ,że tzw. polskie ślady dotyczą nie tylko trzech wcześniej wskazywanych nazwisk (Mariusz Walter, Marek Profus i Paweł Piskorski) ale aż 161 tzw. firm offshore (firm specjalnie utworzonych w 21 rajach podatkowych do prowadzenia tzw. optymalizacji podatkowej), 146 osób z naszego kraju zaangażowanych w firmy offshore, 17 pośredników i 136 adresów firm w Polsce (w tym np. tak „ciekawy” adres jak Warszawa-Mokotów, Alternatywy 4 m.124).
Nie ulega wątpliwości, że kupowanie tego rodzaju firm w rajach podatkowych przez przedsiębiorstwa i osoby fizyczne prowadzące swoją działalność gospodarczą w Polsce miało na celu zaniżanie płacenia podatków albo wręcz ich unikania w naszym kraju.
2. Przypomnijmy tylko, że rozrastanie się zjawiska niepłacenia CIT przez firmy potwierdza raport przygotowany przez Komisję Europejską w którym autorzy powołując się na ekspertyzy przygotowane na zlecenie Komisji Europejskiej, a w odniesieniu do Polski na opracowania profesora Dominika Gajewskiego z warszawskiej SGH, stwierdzają przedsiębiorstwa unikają płacenia podatku dochodowego w całej Unii Europejskiej.W skali całej UE uszczuplenia z tego tytułu to kwota ponad 120 mld euro, w przypadku Polski oszacowano je na ponad 11 mld euro rocznie, co daje astronomiczną kwotę blisko 46 mld zł utraconych dochodów podatkowych (w ostatnich latach wpływy z tego podatku wynoszą około 28-31 mld zł).Oznaczałoby to, że utracone każdego roku wpływy z podatku CIT od firm znacznie przekraczają dochody budżetowe z tytułu tego podatku i że w ciągu ostatnich lat kolejni ministrowie finansów poprzedniego rządu Platformy i PSL-u, co najmniej tolerowali to zjawisko.
3. Jak wynika z powyższego przestrzeń do zwiększania wpływów z podatku CIT jest więc spora i wcale nie chodzi o to, żeby urzędnicy skarbowi „dusili” drobnych podatników, co często do niedawna robili ale skierowali swój wzrok na „wielkich tego świata” obecnych także w Polsce i robiących w naszym kraju doskonałe interesy.Wola nowego ministra finansów w tej sprawie została już wielokrotnie zakomunikowana, teraz potrzebne jest dobre przygotowanie urzędników skarbowych, którzy potrafią dać sobie radę z różnymi trickami tzw. optymalizacji podatkowych w tym głównie z cenami transferowymi.Przy tej okazji wypada przypomnieć treść odpowiedzi ministra finansów na interpelację posła Zjednoczonej Prawicy Jacka Żalka z początku października poprzedniego roku, sygnowana przez byłą już wiceminister tego resortu Agnieszkę Królikowską na interpelację dotycząca wpływów CIT od firm z udziałem kapitału zagranicznego.Jest ona doprawdy porażająca, ponieważ czarno na białym pokazuje, że podatek CIT płacony w naszym kraju przez spółki z udziałem kapitału zagranicznego, zagraniczne przedsiębiorstwa drobnej wytwórczości oraz przedstawicielstwa osób zagranicznych, wynoszą zaledwie około 1% całości wpływów z tego podatku.
4. Reakcja nowego rządu na „Panama papers” jest błyskawiczna, 28 kwietnia Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro powołał specjalny zespół złożony z prokuratorów, funkcjonariuszy CBA, kontroli skarbowej i przedstawicieli resortu finansów, który ma zbadać jej „polskie wątki”.Widać wyraźnie, że nowy polski rząd nie zamierza tolerować tzw. optymalizacji podatkowej zarówno firm z udziałem kapitału zagranicznego jak i firm polskich, stąd daleko idące zmiany w naszym prawie podatkowym ale także ściganie tych polskich przedsiębiorców, nad którymi przed ostatnie lata rozpięto swoisty ochronny parasol polityczny. Kuźmiuk
Rothschildowie i Cameron planują wojnę i rzezie w Europie? Coryllus „Nie dlatego bynajmniej, że socjaliści wstydzą się swoich zbrodni, ale dlatego, że za tym procederem stoją banki, które są rzeczywistymi mocodawcami panów nazywających siebie socjalistami. „.... (więcej)
Hanna Sidorska „Europie grozi III wojna światowa? Szokujące słowa premiera”...”Podczas przemówienia w muzeum Brytyjskim David Cameron ostrzegał rodaków przed Brexitem. Premier stwierdził, że jeśli Wielka Brytania opuści Unię Europejską Europie grozi ludobójstwo i wojna. Także byli szefowie brytyjskiego wywiadu twierdzą, że Brexit zagraża bezpieczeństwu kraju. „...”Europie grozi załamanie gospodarcze oraz destabilizacja bezpieczeństwa. Wraz z Brexitem, Wielka Brytania zamknie również rynek pracy dla imigrantów z państw Unii – w tym Polaków „...”Według Camerona rozwód z Brukselą zmarginalizuje rolę Wielkiej Brytanii w Europie, a Brytyjczycy stracą możliwość brania udziału w wyznaczaniu kursu politycznego całego kontynentu. „...”Wspomniał również o mediacyjnej roli Wielkiej Brytanii, która w przeszłości pomagała w nawiązaniu zgodny między państwami oraz w utrzymaniu pokoju w Europie. Ten zdaniem Camerona będzie zagrożony w przypadku opuszczenia przez Wielką Brytanię Unii. – Czy jest to ryzyko warte podjęcia? Nigdy nie byłbym pochopny w czynieniu takich założeń. Minęło zaledwie 20 lat od wojny na Bałkanach i ludobójstwa w Srebrenicy – mówił Cameron. „...”Zasugerował również, że w przypadku opuszczenia Unii, Europie może grozić kolejna światowa, co jak pisze "Daily Mail", wywołało wściekłość orędowników wyjścia z UE. „..(źródło )
Jakub Woziński' Władcy wojennego kredytu”...”XIX-wieczna potęga rodu Rothschildów bywa dziś często bagatelizowana, a wspominanie o niej odrzucane jako rzekomy przejaw antysemityzmu. Tymczasem trudno w historii znaleźć równie zamożny i wpływowy niekoronowany ród, który tak słabo gościłby w powszechnej świadomości „...”Losy bankierskiej dynastii z Frankfurtu nad Menem rzadko kiedy bywają opisywane w podręcznikach historii czy pismach poświęconych tematyce historycznej, nie wspominając już o badaniach naukowych zawodowych historyków. Z jednej strony temat ten wydaje się narażony na krytykę tych, którzy dopatrują się uproszczeń w rodzaju „międzynarodowej finansjery”, z drugiej zaś wiele osób zwyczajnie nie docenia tego, jak wielki wpływ na dzieje świata mają osoby zajmujące się bankowością oraz finansami. Nazwisko Rothschild bywa dziś przez wielu odbierane jako pewna literacka figura, jako synonim mitycznego bogactwa, choć przedstawiciele rodu wywarli bardzo realny wpływ na dzieje całego świata. Kolebką Rothschildów był Frankfurt nad Menem. Co ciekawe, dzisiejsza siedziba Europejskiego Banku Centralnego przylega bezpośrednio do posesji przy Neue Mainzer Strasse 33, która mieściła niegdyś jedną z rezydencji rodu. Frankfurt nieprzypadkowo pozostaje do dziś finansową stolicą Republiki Federalnej Niemiec – przez wiele dekad to właśnie tam rezydowała niemiecka gałąź rodu, który miał globalne wpływy. Mayer Amschel – twórca potęgi Przez wiele lat nic nie zapowiadało, że to właśnie żydowska rodzina, która swoje nazwisko wzięła od czerwonego szyldu, jaki wedle legendy miał zdobić jej frankfurcki dom przy Judengasse, będzie kiedyś wznosiła rezydencje o królewskim rozmachu. Jeszcze w XVIII w. kolejni męscy przedstawiciele rodu zajmowali się drobnym handlem oraz wymianą monet, nie różniąc się zanadto od wielu innych żydowskich kupców żyjących na terenie Niemiec. Wielki przełom dla rodu nastąpił dopiero wtedy, gdy Mayer Amschel Rothschild nawiązał bliższe kontakty z landgrafem Hesji. Właściciele kantorów zawsze byli potrzebni władcom jako dostarczyciele kruszców, lecz Mayera Amschela spotkał dodatkowy zaszczyt, bo powierzono mu opiekę nad częścią książęcego majątku na czas zawieruchy, jaką wywołały wojny napoleońskie. Landgraf Hesji Wilhelm IX, który w 1806 r. musiał uchodzić do Holsztynu, udostępnił w ten sposób Rothschildowi wielką dźwignię kapitałową, którą ten wykorzystał w perfekcyjny sposób. Inwestując powierzone mu środki oraz organizując kontrabandę w okupowanych przez Napoleona Niemczech, gromadził coraz większy majątek. Razem z Wolfem Loebem Schottem oraz Beerem Nehmem Rindskopfem zaopatrywał także Austriaków w ziarno i gotówkę dzięki kapitałowi landgrafa. Gdy Wilhelm IX powrócił do Frankfurtu, Mayer Amschel nie tylko zwrócił mu pieniądze, ale także dodał spory procent w zamian za osiągnięte zyski. Starannie prowadzone księgi wykazały, że o ile w 1797 r. cały kapitał Rothschildów wynosił ok. 10 tys. funtów szterlingów, o tyle w 1810 r. wzrósł już do 72,7 tys. funtów. Prawdziwą fortunę mieli jednak zbić dopiero później.
Kluczem do oszałamiającego sukcesu Rothschildów była starannie zaplanowana polityka kadrowa, w ramach której męscy potomkowie rodu stawali na czele licznych oddziałów rodzinnego interesu. Rothschildowie dobierali sobie bardzo zamożne małżonki z podobnych im żydowskich rodów Europy, a także nie dopuszczali, aby wchodzący do rodu mężczyźni przejmowali jakiekolwiek istotne kompetencje. Dzięki temu udało im się stworzyć zdyscyplinowane kadry oparte na więzach rodzinnych, mające dzięki temu przewagę nad zwykłymi domami bankierskimi, których podstawą działania było partnerstwo kapitałowe. Mayer Amschel szkolił się w dziedzinie finansów u Oppenheimów, którzy byli spadkobiercami wielowiekowej tradycji bankowo-kupieckiej, mającej swoje początki jeszcze w czasach średniowiecza. Zgodnie z tą tradycją prawdziwie dochodowy interes musiał być oparty na sieci placówek obejmujących cały kontynent. Tak właśnie działali wcześniej kupcy z Lombardii, Toskanii i Piemontu, a później m.in. Fuggerowie. Dlatego twórca potęgi rodu – Mayer Amschel – wysłał swoich synów do głównych stolic Europy, aby tam zakładali struktury mające tworzyć zręby sprawnej, międzynarodowej instytucji. Zarobić na wojnie Sposób, w jaki Mayer Amschel Rothschild zgromadził swoje pierwsze wielkie pieniądze, stał się wyznacznikiem całej dalszej kariery finansowej rodu. W XIX w. państwa Europy nie utrzymywały jeszcze – tak jak dziś – ciągłego deficytu budżetowego, lecz na ogół prowadziły zbilansowaną politykę finansową, zapożyczając się przede wszystkim na wypadek wojen. Posiadając swoje biura w Londynie, Paryżu, Frankfurcie, Wiedniu oraz Neapolu, Rothschildowie zawsze byli w stanie odpowiednio szybko zorganizować kapitał, aby udzielić pożyczki temu państwu, które akurat potrzebowało jej na prowadzenie wojny. Z tego właśnie względu Rothschildów można określić mianem XIX-wiecznych władców wojennego kredytu. Wojny napoleońskie dały Rothschildom wiele okazji do sporego zarobku. W 1813 r. Wielka Brytania postanowiła, że przekaże swoim sojusznikom – Prusom i Rosji – 2 mln funtów w bonach skarbowych na walkę z Napoleonem. Brytyjski rząd miał jednak niewiele gotówki i dlatego pilnie poszukiwano kogoś, kto wypłaciłby pierwsze raty. Początkowo zwrócono się do Hope & Co., lecz jeden z dyrektorów, Labouchère, mocno się wahał. Wówczas na scenę wkroczyli bracia Salomon i James Rothschildowie, którzy nie tylko obiecali szybką wymianę bonów na dukaty, lecz także zorganizowali ich transport do Warszawy, Drezna i Hamburga na żołd dla rosyjskich żołnierzy. Sprawna obsługa pilnych transakcji związanych z wojennym wysiłkiem europejskich mocarstw sprawiła, że już w 1818 r., trzy lata po zakończeniu wojen napoleońskich, majątek Rothschildów wynosił ponad 1,7 mln funtów. W latach 1803–1815 wydatki brytyjskiego skarbu państwa wzrosły czterokrotnie – w tym samym czasie Rothschildowie pomnożyli majątek dziesięć razy. Nie oznacza to oczywiście, że pożyczali wyłącznie Brytyjczykom i ich sprzymierzeńcom. Od lat 20. nazywano ich nawet „bankierami Świętego Przymierza”, gdyż w latach 1818–1848 udzielili Rosji, Prusom i Austrii pożyczek o łącznej wartości 29 mln funtów, co stanowiło ok. 20 proc. wszystkich tego typu operacji w tym okresie.
Wielkim przełomem w sposobie, w jaki Rothschildowie pomagali swoim klientom zebrać odpowiednie środki na prowadzenie wojen, była emisja pruskiego długu w 1818 r. Uznaje się ją niekiedy za prawdziwy początek międzynarodowego rynku obligacji państwowych. Do tej pory odsetki wypłacano w walucie emitującego państwa, lecz Nathan Rothschild – syn Amschela i nowy przywódca rodu – postanowił, że będą one wypłacane w funtach. Na dodatek odsetki od pruskich obligacji były zdecydowanie wyższe niż te, na które mogli liczyć nabywcy brytyjskich consoles. Dzięki temu Rothschild przyciągnął zupełnie nowych inwestorów oraz uczynił z Londynu prawdziwe centrum światowych finansów. Bankierzy świata Około 1825 r. Rothschildowie byli już niekwestionowanymi liderami światowej finansjery. W latach 1818–1832 firma N.M. Rothschild stała na czele emisji aż 6 z 27 międzynarodowych pożyczek w Londynie (38 proc. ich całkowitej wartości). W kolejce do niej wciąż ustawiały się nowe państwa. Nawet Francja, która przez szereg dekad polegała na własnych, paryskich finansistach, już w latach 20. XIX w. uzależniła się od wpływów Jamesa Rothschilda, paryskiego delegata potęgi rodu z Frankfurtu. W latach 1823–1847 pomógł on w emisji aż siedmiu pożyczek o łącznej wartości 60 mln funtów, co praktycznie zapewniało mu monopol. Podobnie wyglądała sytuacja w Belgii, która w latach 1830–1844 pożyczała wyłącznie od Rothschildów. Wpływy i pieniądze Rothschildów stały się wkrótce nieodzowne do prowadzenia wszelkich konfliktów zbrojnych na kontynencie. Dzięki nim Austria powstrzymała rewolucję w Neapolu, a Francja dokonała restauracji monarchii absolutnej w Hiszpanii. Po wybuchu powstania listopadowego rosyjski minister finansów Kankrin skontaktował się z agentem Rothschildów, Gasserem, który potajemnie zorganizował dostawy broni oraz gotówkę. Rezydujący w Paryżu James Rothschild, który konkurował ze swoim bratem z Londynu o prymat w rodzinie, miał znać osobiście każdą liczącą się koronowaną głowę w Europie. O audiencję u niego lub u jednego z jego braci starało się mnóstwo wpływowych polityków, którzy zabiegali o finansowanie budżetów swoich państw. Lata 1832–1848 były dla Rothschildów pewnym wyzwaniem, gdyż po raz pierwszy od kilku dekad Europa była wolna od większych konfliktów zbrojnych. Konserwatywne państwa pożyczały skromne sumy na zwalczanie tendencji demokratycznych, a kraje demokratyzujące się – na wydatki socjalne. Wszystko to nie zaspokajało jednak apetytu Rothschildów, którzy „żywili się” przede wszystkim wydatkami budżetowymi generowanymi przez wojny. Z tego powodu, choć majątek rodu nie stopniał, lata poprzedzające 1848 r. cechowała stagnacja, a nawet zastój w interesie. W prywatnej korespondencji Rothschildów dominowały minorowe nastroje i obawa, że to już kres ich świetności. Okres ponownej prosperity powrócił wraz z Wiosną Ludów oraz wojną krymską. Już w 1847 r., gdy okazało się, że austriacki budżet trzeba będzie podeprzeć pożyczką u Rothschildów, rezydujący w Wiedniu Salomon dziękował Bogu za „doskonały biznes”. Kiepska kondycja budżetu zwiastowała wielkie społeczne napięcie oraz nowe militarne starcia, które zwycięskie armie europejskich imperiów finansowały wyłącznie z kredytu. Tak właśnie przełom lat 40. i 50. XIX w. po raz kolejny pokazał, że finansowe wsparcie Rothschildów to rzecz nieodzowna podczas prowadzenia wojen. Świat przekonał się o tym po raz kolejny w 1856 r., gdy Rosja przegrała wojnę krymską, a wśród zwycięzców byli niemal sami klienci banku inwestycyjnego N.M. Rothschild. Bismarck odrzuca ofertę Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero w latach 60. XIX w., gdy rodowi z Frankfurtu przyszło udzielić pożyczek państwom stojącym po obydwu stronach barykady. Rothschildowie wplątywali się w tego typu sytuacje na własne życzenie, gdyż nie chcieli tracić żadnego ze swoich klientów, mając świadomość, że ich miejsce z chęcią zajmie liczna konkurencja, gotowa się nawet sprzymierzyć, aby obalić panującą monarchię światowych finansów. Pobite państwo musiało płacić spore kontrybucje, które zagrażały spłacie długu, dlatego pożyczanie obydwu walczącym stronom wiązało się zawsze z pewnymi stratami. Prawdziwy czas próby nadszedł jednak dopiero przy okazji wojny francusko-pruskiej (1870–1871), kiedy to Rothschildowie nie tylko pożyczyli środki Francji i Prusom, lecz także sami weszli w konflikt, coraz bardziej identyfikując się ze swoimi krajami. Pomagając finansować wojny europejskim państwom, Rothschildowie w sposób nieświadomy i niezamierzony przyczynili się do nasilenia nacjonalizmów, które z kolei zagroziły jedności samego rodu. Ponadto w latach 1870–1879 umarli wszyscy z pięciu synów Mayera Amschela, którzy urodzili się jeszcze we Frankfurcie nad Menem. Poszczególne gałęzie rodu zaczęły się od siebie oddalać i traktować jako niezależne domy bankierskie. Paradoksalnie Rothschildowie wspierali także procesy, które podkopywały ich własną pozycję jako bankierów europejskich potęg. Pomagając w finansowaniu wojen, przyczyniali się do wzrostu potęgi państw, które miały coraz większy zasięg terytorialny oraz wprowadzały coraz to nowsze formy opodatkowania. Coraz częściej zdarzało się więc, że przywódcy państw, zamiast emitować obligacje w Londynie, wprowadzali nowe, wyższe podatki, dzięki którym częściowo uniezależniali się od rynku obligacji.
Doskonałym przykładem tego, jak zmieniała się pozycja Rothschildów, była ich znajomość z kanclerzem Ottonem von Bismarckiem. Już w 1851 r. Amschel Rothschild zaprosił go na spotkanie, od którego zaczęła się ich długoletnia znajomość oparta na wzajemnych przysługach. Rothschildowie prowadzili osobisty rachunek Bismarcka, a on był ich politycznym agentem. Ekspansywna polityka Prus, które podbijały wciąż nowe terytoria i nakładały wysokie kontrybucje na pokonanych przeciwników, sprawiła, iż w 1866 r. Bismarck mógł już bezceremonialnie odrzucić ofertę Rothschildów, którzy zaproponowali emisję nowej pożyczki dla Prus. Po proklamowaniu cesarstwa w 1871 r. wielką ambicją Bismarcka było to, aby nie musiało się ono zapożyczać w Londynie. Dlatego nie finansował długu za granicą. II Rzesza zamierzała pójść na konfrontację z imperium brytyjskim, a ród Rothschildów był dla niej ucieleśnieniem londyńskiego świata finansów. Ani dolara dla Ameryki! Przez cały wiek XIX Rothschildowie byli nie tylko najbogatszymi finansistami na świecie, lecz także tworzyli jedną z najsprawniejszych nieformalnych sieci dyplomatycznych. Głowy państw wysyłały ich jako emisariuszy, licząc na to, że kontakty przedstawicieli rodu w danym państwie znaczą więcej niż rozmowy prowadzone przez oficjalnych wysłanników. Rothschildowie zyskiwali w ten sposób dostęp do poufnych informacji oraz realny wpływ na przebieg wielu politycznych wydarzeń. Ich własna poczta słynęła jako najbardziej sprawna i poufna na całym kontynencie, a bliskie kontakty z władzą zapewniały im trwały dostęp do lukratywnych kontraktów. Jedną z głównych przyczyn, dla których Rothschildowie nie byli w stanie przedłużyć trwania swojej potęgi aż do XX w., było niewątpliwie zlekceważenie Stanów Zjednoczonych, które po I wojnie światowej zdetronizowały Wielką Brytanię i Londyn jako centrum światowych finansów. W 1842 r. pracownicy US Treasury przybyli do Paryża do Jamesa Rothschilda po pożyczkę, lecz ten miał im oznajmić, by przekazali swoim zwierzchnikom następujące słowa: „Powiedzcie im, że zobaczyliście człowieka stojącego na czele finansów Europy i on powiedział, że nie możecie pożyczyć ani dolara. Ani dolara!”. Wpływ na Jamesa miała niewątpliwie fala bankructw w USA, która podważyła wiarygodność kredytową całego kraju, jednak i to nie tłumaczy tak pryncypialnego potraktowania przybyszów zza oceanu. Nieco ponad pół wieku później potomkowie Jamesa daliby wszystko, aby rząd USA powierzył im emisję choćby części swojego długu. Na dodatek Stany Zjednoczone przeprowadziły w 1917 r. niezwykle udaną emisję obligacji (tzw. liberty bonds), które pokazały, że wielkie domy bankierskie wcale nie są niezbędne do tego, aby zebrać ogromne pieniądze na prowadzenie wojny. W ten sposób przeminęła epoka Rothschildów – władców wojennego kredytu. W XIX w. nie było praktycznie żadnego istotnego konfliktu militarnego, który nie byłby w jakiś sposób powiązany z rodem Rothschildów. Przy ich pomocy podbijano ogromne terytoria, zwalczano rewolucje, przywracano na tron monarchów, tłumiono powstania oraz zbrojono partyzantów. Mimo to dziś jedynie nieliczni mają świadomość ich ogromnego wpływu na najważniejsze wydarzenia XIX stulecia. Wypada mieć tylko nadzieję, że ta bardzo istotna luka w powszechnej znajomości historii tego okresu zostanie kiedyś należycie wypełniona.”...(źródło)
Radio Maryia Ks. dr Roman Piwowarczyk „ Globalizacja i Nowy Porządek Świata”...”istnieje wiele definicji globalizacji, w tym wystąpieniu posłużę się definicją która nawiązuję do genezy i celów Iluminatów. Tak więc globalizacja to proces ekonomiczno polityczny dążący do zniesienia barier narodowościowych, państwowych, ograniczających swobodny przepływ towarów, usług, osób, produkcji i operacji finansowych w skali całego świata by ostatecznie utworzyć rząd światowy określany w języku angielskim jako New World Order. Nowy porządek świata jest więc wpisany w proces tak pojętej globalizacji jako jej cel i wyraża najbardziej radykalne, rewolucyjne dążenia jej członków wobec całej ludzkości.„...”Globalizacja jako zjawisko społeczne nie jest czymś nowym, jej protoplastów odnajdujemy już w starożytnych religiach czy kulturach : sumeryjskiej, egipskiej, babilońskiej, żydowskiej, itd. Ich ówczesną wspólną cechą był wyraźny podział danego społeczeństwa na małą ekskluzywną grupę władców i pozostałą cześć osób im poddanych. Władcy byli przekonani o posiadaniu szczególnej tajemnej wiedzy czy zdolności niemalże boskich co wytwarzało ogromną przepaść wobec warstwy ludzi podlegających ich wpływom[1]. Władza tamtych elit była jednak tylko lokalna, nie globalna, np. w obszarze położonym wzdłuż Nilu czy Babilonii. Natomiast, pierwsza propozycja utworzenia rządu światowego w sensie dosłownym pojawiła się znacznie później : np. w 1313 w dziele De Monarchia Dantego Alighieri, czy w 1713 roku u księdza Irénée Castel de Saint-Pierre który głosił ideę światowego rządu jako źródło światowego pokoju. Myśli o globalizacji te czy inne niewymienione nie były jednak wcielane w życie. Dopiero od XVIII w. pojawiają się następne, oparte na różnych fundamentach teorie gdzie słowo globalizacja ma już coraz bardziej szczegółową treść i zaczynają się tworzyć konkretne struktury o celach globalistycznych. Można pośród nich wyróżnić niejako dwie przeciwstawne perspektywy o przeciwstawnych wartościach, celach czy metodach działania. Jedna, inspirowana najczęściej religią katolicką i w jakimś stopniu zakorzeniona w modelu strukturalnym kościoła katolickiego, chociaż rozmijająca się z jego główną misją jaką jest zbawienie ludzi czy życie wieczne; oraz druga zupełnie przeciwna, oparta na tajemnej a nawet szatańskiej mocy, wrogości do religii monoteistycznych, podstępie, niesprawiedliwości, walce silniejszych ze słabszymi. Obie te perspektywy w mniej czy bardziej widocznym stopniu stają w opozycji wobec ludzi wierzących i Boskiego planu zbawienia. Opozycję tę, w postaci bardziej łagodnej widać choćby u członków Los Alumbrados z Hiszpani czy niektórych formach masonerii gdzie obecne jest wzajemne pomieszanie czy przenikanie się ortodoksyjnych treści religijnych z treściami heretyckimi. Niestety, ale w XVIII w. powstaje też struktura globalistyczna w postaci bardzo radykalnej, skrajnej wobec Boga i ludzi wierzących a jest nią coraz bardziej znana nam dziś grupa o nazwie Iluminaci. Jej założyciel Adam Weishaupt, z pochodzenia żyd aszkanazejczyk, był profesorem prawa kanonicznego, wychowany u Jezuitów. W 1773 nakłoniony przez Mayera Rothschilda, bankiera również pochodzenia żydowskiego, 1 maja 1776 zakłada wspomnianą tajną grupę mającą na celu solidne zjednoczenie tajemnych stowarzyszeń : masońskich i innych opartych np. na okultyzmie, aby zaprowadzić kontrolę nad całą ludzkością, zawładnąć bogactwami naturalnymi i doprowadzić do utworzenia jedynego i niewybieralnego rządu światowego[2]. Osiągnięcie tego celu przewidywał poprzez realizację następujących punktów:
1. Likwidację wszelkich struktur państwowych,
2. Likwidację wszelkiej własności prywatnej,
3. Likwidację wszelkiego dziedzictwa i tradycji,
4. Zniesienie patriotyzmu,
5. Rozbicie struktur rodziny,
6. Wykorzenienie wszelkiej religii a zwłaszcza katolickiej.
Obrana nazwa Iluminaci miała według Założyciela nawiązywać do Lucyfera który jest źródłem światła oraz niczym nieograniczanej mocy. Podstawowym symbolem iluminatów stała się piramida zakończona wszystko widzącym okiem[3]; wokół piramidy dwa łacińskie zdania : Annuit coeptis (przedsięwzięcie odniesie sukces) oraz Novus ordo seclorum (nowy porządek świata). Symbol ten jest obecny już od 1933 r. na dolarach amerykańskich po dziś dzień[4]. Podstawą doktrynalną został wybrany Talmud, a strategia pozwalająca uczniom Weishaupta dominować nad innymi ludźmi została sprecyzowana przez niego w tzw. 25 punktach. Oto niektóre z nich :
1. Pieniądze i seks będą wykorzystane aby pozyskać ludzi na różnych kierowniczych stanowiskach;
2. Nauczyciele naszego bractwa powinni wyłaniać i formować w szkołach i uniwersytetach najlepszych uczniów w sprawach związanych z globalizacją i światowym rządem;
3. Osoby wpływowe i studenci specjalnie przygotowani pod kontrolą iluminatów będą wprowadzani do instytucji rządowych, religijnych i finansowych jako agenci;
4. Tajny komitet przejmie całkowitą kontrolę nad mediami aby mogły one przekonać ludzi, że światowy rząd jest jedynym rozwiązaniem dla wielu ludzkich problemów;
5. W końcowym etapie tej strategii wykorzystane zostaną wszelkie środki militarne, w tym zamachy stanu aby zmusić niezdecydowane czy wrogie globalizacji państwa do podporządkowania się globalnemu rządowi Iluminatów[5].”...”Odpowiadając, należy stwierdzić, że organizacja ta jak najbardziej istnieje, mając dzisiaj bardzo rozwinięta i różnorodną strukturę[7]. Oto kilka historycznych wydarzeń które to potwierdzają. Już sam Adam Weishaupt który zaraz po założeniu Iluminatów, zatrudnić miał 2000 zwolenników reprezentujących sztukę, naukę, finanse, politykę, edukację i przemysł. Konstrukcja ta wytworzyła później wiele nowych odgałęzień czy organizacji w mniejszym czy większym stopniu z nią powiązanych. Dziś, z perspektywy ponad 200 lat widać również jak mocno rozwinęła się struktura bankowo-medialno-polityczna w ramach rozrastającego się rodu Rothschildów, których kapitał jest na dziś dzień wyceniany na ok. od 500 do 700 bilionów dolarów. Przytoczmy więc choć kilka detali z ich historii. Mayer Amschel Rothschild miał pięciu synów i pięć córek. Zgodnie z jego wolą, aby zachować ciągłość rodu, tylko synowie mogli dziedziczyć interesy i fortunę, zaś córki zostały wydane za innych bankierów. Dzieci miały wychodzić za mąż lub żenić się w obrębie własnej rodziny nawet na poziomie kuzynów aby nie rozpraszać majątku rodziny. Ród Rothschildów rozchodzi się po całej Europie, w czym pomaga im bardzo posiadanie własnej, najszybszej na świecie poczty mającej immunitet dyplomatyczny. Jego syn Amschel osiedla się we Frankfurcie, Nathan w Londynie, James w Paryżu, Salomon w Wiedniu a Charles w Neapolu. James osiągnął w Paryżu jako mason najwyższy 33 stopień Obrządku Szkockiego, jego brat Nathan był członkiem loży “Emulation” w Londynie, natomiast Salomon zostaje wprowadzony do wolnomularstwa. Ich wypływ na politykę i rozwój finansów w Europie staje się bardzo wielki choć medialnie nie nagłaśniany : pierwsza ich wielka „misja” to zaangażowanie się w wywołaniu antykościelnej, krwawej Rewolucji Francuskiej; W 1809 r. Natan Rothschild wypowiada znane po dziś dzień przełomowe zdanie : „Pozwólcie mi emitować pieniądze a ominę wszelkie prawo”. W 1815 roku osiąga swój cel po udanych manipulacjach finansowo-medialnych związanych z wojną francusko – angielską zakończoną klęską Napoleona pod Waterloo. Przejmując kontrolę nad Bankiem Anglii i uzyskując możliwość emisji pieniądza w Wielkiej Brytanii stwierdza : „Nie przejmuję się tym jaka marionetka zasiada na tronie Imperium nad którym nigdy nie zachodzi słońce. Człowiek który kontroluje emisję pieniądza w tym kraju, kontroluje całe Imperium, a tym człowiekiem ja jestem”. W 1791 r. Rothschildowie zaczynają kontrolować pieniądze amerykańskie za sprawą Aleksandra Hamiltona, agenta w rządzie Georga Washingtona, ustanawiając centralny Bank USA o nazwie Pierwszy Bank USA[8]. Napięcia związane z emisją dolara pomiędzy kolejnymi prezydentami amerykańskimi a Rothschildami będę trwały aż do roku 1913 kiedy to po sztucznie wywołanym kryzysie gospodarczym i upadku wielu banków amerykańskich, udaje się zalegalizować prywatny bank Federal Reserve (FED) jako Bank emitujący pieniądze i określający ich wartość. W tym kontekście warto przytoczyć wypowiedź prezydenta A. Lincolna z 1862 roku kiedy to wprowadził możliwość emisji pieniądza w swoim państwie : „Daliśmy ludziom Republiki najlepsze dobro jakie kiedykolwiek mieli, ich własne papierowe pieniądze aby spłacać ich własne długi”[9]. Natomiast w grudniu 1913r., dokładnie wigilię Bożego Narodzenia kongresmen Charles Lindbergh widząc jak USA traci swoją autonomię finansową mówił : „Akt ten ustanawia największy zarząd na ziemi. Prezydent podpisując ten dokument, zalegalizował niewidoczny rząd finansowej mocy.” Od tej pory stojący za FED–em Wartburgowie, Rothschildowie czy Rockefellerowie, zadbali solidnie aby media amerykańskie odpowiednio owiały tajemnicą tę sprawę[10]. Nie mniej jednak, 27 kwietnia 1961 prezydent John Fitzgerald Kennedy, jedyny amerykański prezydent katolik, próbując na nowo zmienić niekorzystną sytuację kraju wypowiada takie oto zdania : „Słowo “sekret” “tajemniczy” jest odrażające w wolnym i otwartym społeczeństwie. I my jako ludzie z natury i historycznie jesteśmy przeciwni tajnym stowarzyszeniom, tajnym przysięgom i tajnym działaniom. Ponieważ sprzeciwiamy się na całym świecie monolitycznym i bezwzględnym konspiracjom które polegają głównie na ukrytych znaczeniach ekspansji ich własnych wpływów w infiltracji, zamiast inwazji, na działalności wywrotowej, zamiast wyborach, na zastraszaniu, zamiast wolnym wyborze. To system, który rozlegle zasoby ludzkie i materialne wykorzystuje do budowania zwartej i wysoko wydajnej maszyny działającej na polu militarnym, dyplomatycznym, wywiadowczym, ekonomicznym, naukowym i politycznym. Ich przygotowania są tajne, nieujawnione, ich pomyłki są pogrzebane, niepublikowane ich myślenie jest ciche, nie chwalą się. Ich wydatki nie są kwestionowane, nie ma plotek, sekret nie jest ujawniany. Oto dlaczego ateński twórca prawa Solon określił przestępcą każdego, kto uchyla się od dyskusji. Proszę was o pomoc w olbrzymim zadaniu, informowania i ostrzegania. Pewny, że z waszą pomocą człowiek będzie tym, kim urodził się żeby być: “wolnym i niezależnym”. W czerwcu 1963 roku prezydent Kennedy podpisał dokument legalizujący emisję pieniędzy[11] w ramach struktur państwowych, jednakże sześć miesięcy później 22 listopada w obecności tysięcy ludzi na ulicach Dallas został zamordowany podobnie z resztą jak w XIX w Abraham Lincoln[12]. Dokładnie w dniu jego śmierci unieważniono wspomniany dokument z czerwca a kilka dni później, za kadencji nowo zaprzysiężonego prezydenta Lyndon’a B. Johnsona wycofano z obiegu banknoty emitowane za życia J. Kennedy’ego [13]. Iluminaci dali się nie jeden raz poznać jako tajna grupa wzniecająca wojny, spory i czerpiąca przy tej okazji wielkie zyski. Np. we 1815 r. wszyscy bracia Rothschildowie zaangażowani byli aby polepszyć stan armii angielskiej Wellingtona oraz przeciwnej jej armii francuskiej Napoleona[14]. Podobnie było czasie rewolucji Październikowej[15], I i II wojny światowej, i innych konfliktach jak choćby tragedia WTC z 11 września[16]a zwłaszcza słynna afera dotycząca WTC 7 i jej właściciela Larego Silwersterna który na tej tragedii zarobił kilka miliardów dolarów[17].
Jak jest obecna kondycja finansowa USA? Oficjalny dług Stanów Zjednoczonych to ponad 15 bilionów dolarów i potężna korupcja. Z wielu źródeł można się dowiedzieć, że tylko w ciągu ostatnich lat z kasy FED-u wypływały czeki na wiele bilionów dolarów nie wiadomo na czyje konta, w jakim celu i kiedy będę zwrócone. Rozprawy sądowe w których widać bezkarność niektórych osób odpowiedzialnych za te mega korupcje są dostępne w Internecie[18]. Warto również dodać, że korporacja Rothschildów ma wpływ na banki i finanse prawie w każdym kraju, a niedawno jeszcze niektóre kraje takie jak Irak, Libia, czy Afganistan zastały „przekonane”, że nie warto iść w innym kierunku[19]. Syria natomiast, Iran czy Sudan mogą wkrótce być zmuszone[20]. Sam prezydent Francji Nicolas Sarkozy twierdził wielokrotnie, że nie ma dzisiaj takiej struktury która mogła by przeciwstawić się strukturze New World Order, a uśpieni w dobrobycie Francuzi, coraz częściej zaczynają głośno i z lękiem o tym mówić.[21] Dokładnie wczoraj dyskutowano o nadzorze bankowym banków Europy w zamian za eliminację niezrozumiałego zadłużenia. Tym dobrodusznym opiekunem ponad 6 tysięcy europejskich banków ma być bank o tajemniczej nazwie Europejski Mechanizm Stabilizacyjny. Nie podano nam jednak do kogo ten bank należy, skąd ma na to pieniądze i dlaczego wyjątkowo jego nie objął globalny kryzys. Globalizacja to nie tylko zagrożenie ryzykiem całkowitej kontroli pieniądza przez prywatnych miliarderów, to także ryzyko totalitarnej zarezerwowanej dla wybranych władzy. Moglibyśmy zapytać : dlaczego instytucje globalne takie jak ONZ, FAO, Bank Światowy, NATO, czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy[22] nie przeprowadzają medialnie nagłaśnianej kampanii wyborczej, dlaczego tak mało wiemy o ich globalnych planach? Dlaczego, na przykład, bardzo wpływowe stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej który ma reprezentować Unię na zewnątrz jest zarezerwowane dla członka grupy Bildelberg? Dlaczego, jak niedawno pytał przed kamerami Minister spraw zagranicznych Niemiec w Grecji, stan kondycji ekonomicznej państw europejskich jest określany czy nawet determinowany przez nieeuropejskie agencje ratingowe?”..”Globalizacja to nie tylko ogromna niesprawiedliwa kumulacja pieniędzy w rękach niewielkiej grupy „wybranych” ludzi (niedawno podawano, że kwota jaką dysponują tajne organizacje przewyższa 250 razy budżet całej Francji), ale to także ogromna kumulacja środków wojskowych. Tylko w tym roku, bazując na oficjalnych danych, pomimo ogłaszanego wielkiego kryzysu ekonomicznego wydano na zbrojenia ok. 2 biliony 157 miliardów 172 miliony dolarów. Nawet trudno sobie wyobrazić, ile miejsc pracy można by było za te pieniądze stworzyć. Globalizacja w końcu to także niestety często potężna manipulacja ludzkim duchem, odzieranie człowieka z jego godności, rozbudzanie jego sfery cielesnej i zmysłowej, niszczenie życie religijnego zarówno obszarze edukacji w szkołach i uniwersytetach jak i różnego rodzaju mediów : filmy, muzyka, Internet, prasa, książki.
A jakie plany globalizacyjne jeszcze nas czekają na przestrzeni najbliższych 30 lat? Otóż według niektórych strategów globalizacji czaka nas totalne rozbicie rodziny, dysocjacja reprodukcji i seksualności. Seksualność ma się stać królestwem przyjemności a reprodukcja królestwem maszyn. Pustka po zniszczonej religijności ma być zastąpiona filozofią transhumanizmu gdzie dla dobra ludzkości wprowadzona zostanie tzw. świadomość roju, czyli kolektywna inteligencja która zaowocuje samokontrolą każdej jednostki.”....(więcej )
Globalne supermocarstwo Rothschildów pod przywództwem Nathaniela – V barona de Rothschild Klan Rothschildów składający się z wielu spokrewnionych rodzin jest najpotężniejszą rodziną bankierską na świecie. Jak pisze Chińczyk Song Hongbing w książce pt. „Wojna o pieniądz” – w XIX wiecznej Europie wyróżniano 6 mocarstw: Rosję, Anglię, Francję, Prusy, Austro-Węgry i… klan Rothschildów, których znawcy uważali za największe mocarstwo. Za wszystkimi wojnami od 2,5 wieku stała rodzina Rothschildów. W jej własności i/lub zarządzaniu znajdują się prawie wszystkie banki narodowe z wyjątkiem: Syrii, Iranu, Kuby, Korei Północnej i od niedawna, także Rosji. Taka potęga nuklearna jak Rosja, pod przywództwem Putina, dopiero odebrała Centralny Bank Rosji w marcu 2015 r. Było to związane ze zniknięciem Prezydenta Putina na blisko 10 dni, kiedy to się działo. W tym czasie, zabito jego szefa ochrony osobistej, który miał być mianowany na szefa Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji. Ale zarządzanie Bankiem zostało odebrane i jego polityka zmieniła się radykalnie – ze szkodzącej gospodarce rosyjskiej – na wspierająca rozwój gospodarczy i dobrobyt obywateli.Jak ważne jest opanowanie emisji pieniądza, w tym kredytowego w skali świata, do zarządzania krajami i globalnego, określił ponad dwa wieki temu założyciel klanu i jego żona:
Meyer Amschel Rothschild [Cytat z filmu „Money as Debt”]: „Daj mi kontrolę nad podażą pieniądza narodu i nie będzie mnie obchodzić, kto tworzy ich Prawa”
Natomiast Gutle Schnaper, żona tegoż Mayera Amschela Rothschilda i matka jego pięciu synów stwierdziła: „Gdyby moi synowie nie chcieli wojen, to by żadnych nie było.”
Międzynarodowe imperium Nathaniela – V barona de Rothschild Nathaniel de Rothschild, spadkobierca bankowego imperium wraz z wspólnikami przejmuje światowe złoża surowców mineralnych. Dzięki bliskim kontaktom z europejskimi i amerykańskimi politykami oraz rosyjskimi oligarchami przejmuje złoża w Europie, Afryce, Bliskim Wschodzie i Rosji.
Rodzina Rothschild W 1980r. doszło do podziału Grupy Rothschild, którą kierował wówczas lord Evelym de Rothschild, jego kuzyn Jacob IV baron de Rothschild postanowił odejść z pokładu N M Rothschild & Sons, Jacob otrzymał fundusz inwestycyjny Rothschild Investment Trust, który został założony w 1961 roku z jego inicjatywy. W 1988 roku baron Jacob zmienił jego nazwę na RIT Capital Partners, obecnie bank inwestycyjny jest zarządzany przez jego syna V barona de Rothschild – Nathaniela Francuski bankier Baron David René James de Rothschild jest obecnie zarządzającym bankowym imperium N M Rothschild & Sons. Evelyn odsprzedał swoje udziały francuskim kuzynom, po czym wraz z żoną Lynn w 2003 roku utworzyli międzynarodowy holding inwestycyjny E.L.Rothschild. Lord Evelyn wraz z żoną Lynn de Rothschild są organizatorami Konferencji Inclusive Capitalism, której celem jest budowa „nowego” kapitalizmu, więcej… tutaj
Nathaniel de Rothschild Podczas studiów na Uniwersytecie w Oxford wstąpił do założonego ponad 200 lat temu elitarnego stowarzyszenia Bullingdon Club do którego należeli m.in politycy David Cameron, George Osborne, Boris Johnson. Nathaniel de Rothschild: spadkobierca finansowego imperium RIT Capital Partners
William Nourse: dyrektor w Deutsche Bank Hong Kong
Jo Johnson: pracował dla Deutsche Bank oraz redakcji Financial Times,obecnie jest politykiem
Christopher Egerton-Warburton: po 14 latach pracy dla Goldman Sachszałożył własny fundusz inwestycyjny specjalizujący w inwestowaniu na rynku afrykańskim
Dan Higgins: pracował jako zarządzający aktywami w banku Merrill Lynchobecnie współwłaściciel funduszu hedgigowego Fauchier Partners
Paul Higgins: adwokat specjalizujący się w sprawach związanych z oszustwamifinansowymi
Luke Bridgeman: syn wicehrabiego Bridgeman, zarządzający aktywami funduszu inwestycyjnego Dawnay Day wartego 4 mld dolarów
Harry Mount: syn polityka Ferdinand Mount, kuzyn Davida Camerona, początkowo pracował jako bankier, później adwokat, obecnie niezależnydziennikarz pracujący m.in. dla New York Daily Telegraph
16. George Osborne: brytyjski polityk, członek Partii Konserwatywnej, członek Izby Gmin od 2001, Kanclerz Skarbu od 2010
Do rodzinnego interesu Nathaniel wprowadzony został po ukończeniu studiów w 1994 roku, jako 23 latek objął stanowisko zarządcy aktywami banku Lazard Brothers, był prezesem w bankach Morgan Stanley i Lehman Brothers. Jest obecnie prezesem banku inwestycyjnego RIT Capital Partners, posiada udziały m.in. w Atticus Capital, Barrick Gold, Rusal, British Petrol. Był żonaty z modelką Annabelle Neilson z którą rozwiódł się w 1997r. Nahaniel prowadzi towarzyskie życie, jest częstym bywalcem wyścigów konnych, pokazów mody oraz Londyńskich i Nowojorskich nocnych klubów. Do jego byłych partnerek należą m.in. aktorka Natalie Portman (pochodzi z wpływowej żydowskiej rodziny, jej dziadek był polskim rabinem, za rolę w filmie Czarny łabędź otrzymała nagrodę Oskara), modelka Petra Nemcova, księżniczka Florence von Preussen (ur. 1983) prawnuczką niemieckiego cesarza Wilhelma II. Nathaniel Rothschild w polskim gazie – Grupa Duon S.A. Artykuł opublikowany 7 kwietnia 2014 w polskiej edycji magazynu Forbes: „…O giełdowej spółce z Poznania zrobiło się głośno rok temu, gdy ujawniono, że jako pierwsza dokonała transakcji zakupu na polskiej giełdzie gazu (dziś 47 proc.transakcji na polskiej giełdzie gazu przypada na Duon). Duonu kontroluje wehikuł inwestycyjny brytyjskiej gałęzi Rothschildów – RIT Capital Partners PLC. Tej znanej od stuleci rodziny nikomu na świecie nie trzeba przedstawiać… Duon sprowadza gaz przede wszystkim z Kaliningradu gdzie ma własną fabrykę LNG, importuje go też interkonetorami z Czech i Niemiec a nawet eksportuje na Ukrainę. Ostatnio firma dokonała pierwszego importu gazu z terminalu w Antwerpii. Przede wszystkim odkąd stery w rodzinnym imperium przejął 40-letni Nat Rothschild, to surowce i energetyka stały się głównym celem inwestycyjnym rodziny, której majątek szacuje się na miliardy funtów. Oprócz RIT Capital Partners, czy udziałów w gigancie surowcowym Glencore, jednym z bardziej znanym funduszy Rothschildów jest Atticus Capital oraz fundusz Vellar… Dziś Genel Energy jest jednym z największych producentów gazu i ropy wKurdystanie, a jej wartość szacuje się na 5 mld dolarów. Inwestycja Rothschildów na polskim rynku to tylko drobny ułamek ich działalności, ale niewykluczone, że może jeszcze się w polskim kontekście pojawią. Nat Rothschild częściej jednak bywa w Rosji u swego przyjaciela Olega Deripaski – rosyjskiego miliardera, który jest właścicielem koncernu Rusal produkującego aluminium. Zresztą Rothschild uczestniczył w debiucie Rusalu Deripaski na londyńskiej giełdzie.To Rothschild pomaga Deripasce w kwestiach pozyskania zagranicznego kapitału i razem z politykiem brytyjskim Peterem Mendelsonem wprowadzili go w najwyższe kręgi światowego biznesu. Sam Nat Rothschild jest tak samo zafascynowany surowcami jak Jan Kulczyk i prawdopodobne, że ich drogi się jeszcze się złączą w jakimś wspólnym projekcie ( artykuł pisany jeszcze przed śmiercią Kulczyka – red.). Jeśli chodzi o Duon oczywiście nie ma on takiego znaczenia jak Genel Energy dla Rothschildów, ale raczej na tej inwestycji nie stracą…” Artykuł opublikowany 24.10.2008 w Gazeta Wyborcza : „…na luksusowym jachcie „Queen K„, który należy do aluminiowego magnata Olega Deripaski, gościł obecny brytyjski minister ds. biznesu, a ówczesny unijny komisarz ds. handlu Peter Mandelson. Niedługo potem wyszło na jaw, że w tym samym czasie na „Queen K” zabawiał również minister skarbu w gabinecie cieni George Osborne odpowiadający za zbieranie funduszy dla torysów Andrew Feldman. Wszyscy trzej politycy znaleźli się tam za sprawą brytyjskiego bogacza lorda Nathaniela Rothschilda. Lord, który przyjaźni się zarówno z Mandelsonem, jak i Osobornem, zaprosił ich do swojej willi na greckiej wyspie Korfu…” W 2011 roku z okazji swoich 40 urodzin Nathaniel de Rothschild wyprawił trwającą 3 dni imprezę w czarnogórskim kurorcie Porto Montenegro. Na liście 300 zaproszonych gości znaleźli się przedstawicieli branży surowcowej, wydobywczej, mediów, politycy i finansiści. Prywatności strzegła armia rosyjskojęzycznych ochroniarzy, goście otrzymali karty identyfikacyjne pozwalające poruszać się anonimowo po posiadłości. Port Montenegro, zbudowany jest na pozostałościach zniszczonej przez epokę komunistyczną bazy marynarki wojennej. Nathaniel planuje wybudować na wybrzeżu miejsce dla właścicieli olbrzymich jachtów. Plany są również aby zrobić tu szkołę międzynarodową i pola golfowe, aby zaspokoić mega-bogatych mieszkańców, pobliska stocznia handlowa ma być przekształcona w stocznię do konserwacji super jachtów. Rodzina Sawiri buduje wartą 1 mld funtów przystań po drugiej stronie Zatoki Kotorskiej. Poniżej 9 minutowy reportaż wyemitowany w czarnogórskiej telewizji, na nagraniu możemy zobaczyć plany budowy portu w Montenegro oraz Nathaniela w towarzystwie wspólników rosyjskiego oligarchy Olek Deripaska oraz Peter Munk właściciela największe kopalni złota na świecie Barrick Gold. Lista gości Nathaniela jest bardzo długa ale wystarczy przytoczyć kilka nazwisk, żeby zorientować się jaką branżą jest najbardziej zainteresowany. Urodzinowa lista gości została opublikowana w brytyjskiej prasie, m.in. w dzienniku „The Independent”.
http://www.independent.co.uk/news/people/news/superrich-party-people-say...
Kilka nazwisk z listy gości Nathaniela Rothschild”..”Peter Mandelson – pochodzenie żydowskie, brytyjski polityk, członek Partii Pracy, minister w rządzie Tony’ego Blaira i Gordona Browna, czasowo komisarz Unii Europejskiej w Komisji José Barroso. W 1999, 2009 i 2011 brał udział w spotkaniach Grupy Bilderberg. 13 października 2008 r. otrzymał dożywotni tytuł barona i zasiadł w Izbie Lordów. Na początku 2009 r. znalazł się na szczycie zestawienia pięćdziesięciu najbardziej wpływowych, otwarcie homoseksualnych polityków brytyjskich. Roman Abramowicz, pochodzenie żydowskie, rosyjski przedsiębiorca i polityk. Abramowicz jest jednym z najbogatszych ludzi świata, uważa się go za najzamożniejszego człowieka urodzonego w Europie Wschodniej. Forbes wycenił jego majątek na 23,5 mld dolarów. Rosjanin do wielkiej fortuny doszedł w pierwszej połowie lat 90., dzięki interesom prowadzonym wspólnie z Borysem Bierezowskim, który był łącznikiem między Kremlem a bankierami, nazywany był bankierem prezydenta Jelcyna (został odnaleziony martwy w 2013r. w Londynie). Abramowicz przez wiele lat był właścicielem firmy naftowej Sibnieft, w 2005 odsprzedał ją Gazpromowi. W 2000 został gubernatorem Czukotki, urząd ten sprawował do 3 lipca 2008 r. W 2003r. zakupił angielski klub piłkarski Chelsea F.C. Abramowicz jest w związku z Daria Zhukova, pochodzenie żydowskie po matce, córkaAlexandra Borisovich Radkin Zhukov, rosyjskiego oligarchy posiadającego posiadłości w Sardynii, Izraelu, Moskwie i Londonie. Alexander prowadzi działalność związaną z rynkiem surowcowym, jest powiązany z KGB i zorganizowaną przestępczością. W 1991 roku aresztowany przez włoską policje, pod zarzutem organizacji nielegalnego transportu broni na Bałkany (30 tyś. karabinów kałasznikow, 10 tyś. pocisków przeciwpancernych i 32 mln amunicji znaleziono na statku Jadran Express) po 6 miesiącach aresztu został zwolniony i oczyszczony z zarzutów. Oleg Władymirowicz Deripaska – pochodzenie żydowskie, rosyjski przedsiębiorca, uważany za jednego z najbogatszych ludzi na świecie (9 miejsce według Forbes 2008r). Jest przewodniczącym rady nadzorczej oraz właścicielem 66% akcji koncernu aluminiowego RUSAL. Pod koniec 2007 roku wszedł w posiadanie pakietu większościowego Norylski Nikiel. Jest także udziałowcem kanadyjskiego producenta samochodów Magna, austriackiego koncernu budowlanego Strabag i niemieckiego Hochtief. Inwestował w budowę infrastruktury koniecznej do zorganizowania Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi w 2014 roku. Rothschildowie pomogli Deripaska w załatwieniu wizy do USA, Deripaska był uważany przez amerykańskie służby za człowieka powiązanego z rosyjską mafią, po interwencji Rothschildów Deripaska otrzymał wizę. Więcej w artykule brytyjskiego dziennika Daily Mail: Deripaska jest zaangażowany w różnego rodzaju działalność na całym świecie, sama grupa finansowa Basic Element której jest właścicielem zatrudnia 250.000 osób, bliski przyjaciel Nathaniela Rothschilda, zaangażowany również w walkę z globalnym ociepleniem, geoinzynieria, właściciel wartego mln dolarów jachtu „Queen K”. Podczas spotkania w na corocznym forum ekonomicznym organizowanym przez Georga Sorosa w Davos (Szwajcaria) Rick Davis kierownik kampanii wyborczej senatoraMcCain zainicjował spotkanie z Deripaska w prywatnej willi. Rick Davis jest lobbystą współpracującym z wieloma korporacjami, głównie telekomunikacyjnymi takimi jak Bellsouth, SBC Communications and Verizon Corporate Services. Więcej: W połowie września na stronie The Nations zostały opublikowane zdjęciaJohna McCain który obchodził swoje siedemdziesiąte urodziny w Czarnogórze, w sierpniu 2006 roku na jachcie Raffaello Follieri’ego i jego dziewczyny gwiazdy filmowej Anne Hathaway. (O Follierim zrobiło się głośno, kiedy został zatrzymany przez FBI w 2008 roku za malwersacje związane ze sprzedażą nieruchomości kościelnych w USA). W tym samym dniu, największy z mega-jachtów na świecie „Queen K” był zacumowany w tej samej Zatoce Kotorskiej. Właściciel „Queen K” znany jako „Oligarcha Putina”to Oleg Deripaska. Więcej w artykule:
http://exiledonline.com/kremlin-whores-how-mccain-staff-sold-countries-t...
Deripaska jest uważany za przyjaciela Romana Abramowicza. Interesuje się piłką nożną, zainwestował w klub piłkarski FK Moskwa. Deripaska kontroluje też zakłady Aviakor w Samarze, które pod koniec 2009 r remontowały polski rządowy samolot Tu-154M, na kilka miesięcy przed feralnym lotem do Smoleńska. Oleg Deripaska dzięki kontaktom z rosyjskim grupami przestępczymi m.im mafią Izmaiłowską i braćmi Czernymi w krwawy sposób zmonopolizował rynek aluminium. Więcej o działalności Olga Deripaska, remoncie rządowego samolotu Tu-154 oraz kontaktach z rosyjskimi służbami przeczytamy w polskiej prasie:
http://niezalezna.pl/3822-tu-154-fsb-i-pranie-brudnych-pieniedzy
http://www.fakt.pl/Co-laczy-mafie-z-remontem-Tu-154-,artykuly,84309,1.html
rtykuł opublikowany 22-09-2010 w gazecie Rzeczpospolita: „…Obaj panowie się przyjaźnią. Piąty baron Rothschild zwany Natem ma 39 lat i uchodzi za wybitnego finansistę. 42-letni Deripaska to jeden z najbogatszych Rosjan. W 2008 r. brytyjskie media pisały, że to Nat poznał oligarchę z Peterem Mendelsonem, unijnym komisarzem ds. handlu. Potem komisarz miał lobbować w Unii wygodne dla Deripaski decyzje. Mendelson zaprzeczył, ale odszedł ze stanowiska. Baron Rothschild jest członkiem rady nadzorczej firmy Deripaski En+ (ma 47 proc. UC Rusal). Czy teraz baron pomoże Deripasce przejąć kontrolę nad rosyjskim niklem? Walka idzie o koncern o wartości rynkowej ponad 30 mld dol. i ubiegłorocznym zysku netto ponad 2,6 mld dol.” Peter Munk, urodzony na Węgrzech żyd, obecnie kanadyjski biznesmen, którego majątek oceniany jest na pół miliarda dolarów. Właściciel Koncernu wydobywczego Barrick Gold, który jest dzisiaj największym producentem złota na świecie. Munk jest bliskim przyjacielem rodziny Rothschild i częstym gościem w posiadłości Rothschildów na greckiej wyspie Korfu. Posiada 40 metrowy super jacht o nazwie Golden Eagle na którego pokładzie zatrudnionych jest na stałe pięciu członków załogi. Na zdjęciu od lewej: Mehmet Sepil (turecki miliarder z branży surowcowej, właściciel koncernu Genel Energy który posiada pola naftowe m.in. w Kosowie, Afganistanie i Iraku, przyjaciel rodziny Rothschild), Tony Howard, Nathaniel Rothschild
Tony Hayward to kolejny miliarder z urodzinowej listy Nathaniela Rothschilda. Hayward był prezesem BP, zrezygnował ze stanowiska po wycieku ropy w Zatoce Meksykańskiej, jest obecnie jednym z partnerów biznesowych rodziny Rothschild na rynku surowcowym. Więcej o wspólnych planach inwestycjach Howarda, Nehmet Sepil i Rothschildów na terenach Bliskiego Wschodu i Afryce w artykule New York Times oraz w magazynie biznesowym Forbes:
http://www.nytimes.com/2012/09/02/business/tony-hayward-former-bp-chief-...
http://www.forbes.com/sites/christopherhelman/2014/07/08/how-to-invest-w...
Rodzina Sawiris, Egipska dynastia, najbogatsza rodzina na kontynencie Afrykańskim, wyceniana przez Forebs na 36 mld dolarów, branża: nieruchomości, turystyka, telekomunikacja, technologia, przemysł. Naguib Sawiris jest prezesem koncernu telekomunikacyjnego Telcom, wartość majątku Naguiba została wyceniona przez magazyn Forbes na ponad 3 mld dolarów. Naguib był gościem Georga Sorosa na forum ekonomicznym w Davos oraz urodzinowym gościem Nathaniela w Montenegro, zdjęcia z Montenegro znajdują się na stronie Toronto Life:
http://www.forbes.com/profile/naguib-sawiris/
Bernard Arnault – pochodzenie żydowskie, francuski biznesmen, prezes LVMH, według raportu Forbesa z 2011 r. najbogatszy człowiek w Europie, 4 najbogatszy człowiek na świecie. Jego majątek wyceniany jest na 41 mld dolarów. Bernard Arnault pochodzi z bardzo zamożnej rodziny z Roubaix. W 2007 r. Arnault został zaliczony przez Time Magazine do 100 najbardziej wpływowych ludzi świata. W 2007 r. prasa podała informację, że Arnuld finansował studia na Sorbonie Kathryn Blair (córka byłego premiera Wielkiej Brytanii Tony’ego Blaira). Podczas studiów Kathryn Blair, otrzymywała od Arnaulta zakwaterowanie, ochronę i transport.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bernard_Arnault
W 2008 roku brytyjski dziennik The Independent umieścił artykuł zatytułowany: „Wydarzenia z Korfu: Jak naprawdę działa ten świat”. Artykuł mówi o politykach odwiedzających posiadłość należącą do żydowskich bankierów Rothschild.
http://www.independent.co.uk/news/uk/politics/the-corfu-controversy-how-...
W 2009 roku brytyjski The Telegraph zatytułował swój artykuł „Lord Mandelson steruje krajem z Korfu” w artykule opisane są spotkania lorda Mandelsona z baronem Nathanielem de Rothschild.
http://www.telegraph.co.uk/news/politics/5990227/Lord-Mandelson-runs-the...
„Financial Times” opublikował informacje, że wśród bliskich znajomych Rothschildów jest także magnat prasowy Murdoch, w posiadłości Nathaniela na Korfu odbyło się przyjęcie urodzinowe dla córki Ruperta Murdocha
Rupert Murdoch, pochodzenie żydowskie, właściciel największej na świecie korporacji prasowej, telewizyjnej i wydawniczej – News Corporation, do której należą m.in. dzienniki The Sun, New York Post, The Times, Daily News, stacje telewizyjne British Sky, wytwórnie filmowe Metromedia, Sky Channel i wytwórnia 20th Century Fox.
Arabska stacja informacyjna Al-Jazeerah nazywa Murdocha żydowskim magnatemmedialnym na usługach Rotszyldów. Murdoch jest potentatem naftowym, wieloletnim partnerem biznesowym Jacoba Rothschild w wielu inwestycjach, m.in. w spółce naftowo gazowej Genie Energy Ltd. która posiada złoża ropy na terenie Syrii. W eksploatacji syryjskich złóż ropy przeszkadza Murdochowi oraz Rothschildom obecny prezydent Asad, dziś wiemy, że dzięki amerykańskim przyjaciołom Rothschildów jak senator John McCain prezydent Obama wysłał 500 milionów dolarów na dozbrojenie powstającego ISIS i obalenie Asada.
http://www.globalresearch.ca/srael-grants-first-golan-heights-oil-drilli...
Właścicielami i członkami rady nadzorczej naftowej spółki Genie Energy są:
– Jacob Rothschild
– Ruperta Murdoch
– Richard Cheney (polityk, biznesmen, 46 Vice Prezydent USA w latach 2001 – 2009, za kadencji George W. Bush)
– Michael H. Steinhardt (żydowski finansista z Wall Street)
https://en.wikipedia.org/wiki/Genie_Energy
Dziwnym trafem kiedy przyjrzymy się planom wydobycia ropy i gazu przez Genie Energy okazuje się, że prawie w 100 procentach mapa ta pokrywa się z wyznaczoną przez rząd stanów zjednoczonych „osią zła” jest to lista 7 krajów, które kancelaria prezydenta G.W. Busha wytypowała jako zagrożenia dla międzynarodowego bezpieczeństwa i demokracji. Lista 7 krajów ( Irak, Syria, Liban, Libia, Somalia, Sudan oraz Iran) została przedstawiona Generałowi Wesley Clark 10 dni po wydarzeniach z 11 września 2001 roku, opisuje on swe zdziwienie w stwierdzeniu, że USA planowały napaść na Irak. Generał Clark w latach 1997–2000 był naczelnym dowódcą Połączonych Sił Zbrojnych NATO w Europie. David Geffen, pochodzenie polsko-ukraińskie, żyd, producent filmowy, zadeklarowany homoseksualista. W 1994 roku wspólnie ze Stevenem Spielbergiem (pochodzenie żydowskie) i Jeffreyem Katzenbergiem (pochodzenie żydowskie) założył wytwórnię filmową DreamWorks. Lawrence Joseph Ellison, pochodzenie żydowskie, 3 miejsce na liście najbogatszych ludzi w Ameryce, założyciel i prezes firmy produkującej oprogramowanie do obsługi baz danych, Oracle Corporation. Jednym z projektów, przy którym pracował była baza danych opracowywana przez CIA. Projekt ten nosił kryptonim „Oracle”. W 2012 roku za kwotę 500 mln dolarów kupił 6tą co do wielkości wyspę na Hawajach, jest właścicielem statku „Sayonara”(ok. 140 m długości), kosztującego ponad 200 mln USD, Ellison jest częstym gościem w posiadłościach Rothschildów i bliskim przyjacielem Lynn Forester de Rothschild – amerykanka, od 2000r. żona Evelyna de Rothschild, która zbudowała światłowodową infrastrukturę w USA, Europie i Ameryce Łacińskiej. „..”Rotszyldowie – Syjonizm W 1897 roku żydowscy bankierzy Lord Edmond Rothschild z Londynu i Jacob H.Schiff z Nowego Jorku, pozyskali Theodora Herzla dla Światowego Kongresu Syjonistycznego w Bazylei, Szwajcaria; 197 delegatów spotkało się tam i zaaranżowało plan Podboju Świata wraz z podwalinami dla Rządu Światowego. „Jesteśmy jednym narodem. Nie jesteśmy amerykańskimi czy rosyjskimi Żydami, jesteśmy tylko i wyłącznie Żydami!(…) Z kilkoma wyjątkami, które w ogóle się nie liczą, cała światowa prasa jest w naszych rękach” – Theodor Herzl, Światowego Kongresu Syjonistycznego w Bazylei, Szwajcaria 1897 roku, źródło: „LE TEMPS” Paryż, 3. września 1897
Dr Mandelstam, profesor Uniwersytetu Kijowskiego, Rosja [ówczesna], na Kongresie Syjonistów w Bazylei w 1898 powiedział: „Żydzi energicznie odrzucają ideę połączenia z innymi narodami i trzymają się nieustępliwie ich historycznej nadziei, t.j. światowego imperium”. – źródło „THE FOUNDATIONS OF THE NINETEENTH CENTURY” H. S Chamberlain’a, strona 335. Również str. 221 „DEMOCRACY AND WORLD DOMINION”...”Kolejny głos zabrał Naczelny Rabin Rosji Berel Lazar: „Moją popularność zawdzięczam panu Rothschildowi mojemu przyjacielowi i jest wielką przyjemnością dla mnie, widzieć ile pan Rothschild i pan David Slager zrobili dla ruchu Chabad Lubawicz na Oxford University”...”Poprzez koligację z innymi rodzinami żydowskich bankierów i przemysłowców jak m.in. Goldsmith, Rockefeller, Du Pont, Schiff, Warburg, Sassoon Rothschildowie uzyskali olbrzymie wpływy na całym świecie. Dzisiaj klan Rothschildów liczy około 1,5 tysiąca członków, kontroluje międzynarodową masonerie i syjonizm, a poprzez koligację rodzinne, biznesowe, polityczne oraz zgromadzony majątek, ukryty w różnego rodzaju funduszach inwestycyjnych nadaje kierunek w jakim zmierza świat. „Przez ponad 100 lat ideologiczni ekstremiści po obu stronach politycznego spektrum uczepili się dobrze nagłośnionych incydentów, by atakować rodzinę Rockefellerów za niezwykły wpływ, jak oni twierdzą, my mamy na polityczne i ekonomiczne instytucje. Niektórzy nawet wierzą, że należymy do tajnej kabały, działającej przeciwko interesom Stanów Zjednoczonych, charakteryzując moją rodzinę i mnie jako internacjonalistów, oraz spiskujących wraz z innymi na świecie, by zbudować bardziej zintegrowaną globalnie polityczną i ekonomiczną strukturę – jeden świat, jeśli chcecie to tak nazwać. Jeśli to jest oskarżenie, to jestem winny i jestem z tego dumny.”-„Memoirs”,David Rockefeller, autobiografia „wspomnienia” 2002r, str.405 , książka dostępna w sieci amazon”...(źródło )
Jakub Woziński „ Ewenement rodziny Rothschildów. Czy światem rządzi finansjera pochodzenia żydowskiego?”..”Gdyby wierzyć zapewnieniom chińskiego autora książki „Wojna o pieniądz” (cześć pierwsza dostępna tutaj; druga tutaj), Hong Song Binga, światem rządzi nieprzerwanie od 200 lat do dziś rodzina Rothschildów. Ile w tym poglądzie prawdy, a ile spiskowej teorii dziejów? Rzetelne zbadanie tej kwestii jest niewątpliwie utrudnione ze względu na obsesję, jaką współczesny świat ma na punkcie narodu wybranego. Negatywna ocena czegokolwiek, co ma związek z Żydami, bywa dziś często odrzucana jako przejaw antysemityzmu, bez względu na rzeczywistą treść. Skutkuje to albo czołobitnym wychwalaniem wielkiego talentu żydowskich bankierów, albo przekornym szukaniem w nich głównych sprawców wielu win. Potężna rodzina Rothschildów stanowi bodajże największe w historii źródło spiskowych teorii dziejów, a przede wszystkim tych związanych z Żydami. Nic dziwnego – osiągnęła poziom bogactwa, który nie został przewyższony przez nikogo w historii. Stało się tak za sprawą założyciela rodu – Mayera Amschela Rothschilda, który zgromadziwszy w rodzinnym Frankfurcie spory zapas gotówki, wysłał swoich synów do Londynu, Paryża, Wiednia i Neapolu. W ten sposób zawiązane zostało międzynarodowe konsorcjum, które wprowadziło świat w erę państwowych obligacji.”..”Od końca wojen napoleońskich aż do początku I wojny światowej na całym świecie było jasne, że jeżeli jakiemukolwiek państwu brakowało pieniędzy (przede wszystkim na wojnę), należało zwrócić się do Rothschildów. Ministrowie, królowie, ambasadorowie oraz inni wpływowi politycy wielkich mocarstw przez cały XIX wiek zabiegali o względy żydowskich bankierów, gdyż wiedzieli, że tylko dzięki nim możliwe było sfinansowanie ich poczynań. Sukces Rothschildów polegał przede wszystkim na umiejętnym wykorzystaniu systemu państwowych obligacji dłużnych. Dziedzina ta stanowiła ich główny przedmiot zainteresowań – pożyczki dla sektora prywatnego wynosiły zaledwie 16% wszystkich udzielanych przez nich kredytów. Wszystkie rządy zwracały się właśnie do Rothschildów – przede wszystkim dlatego, że emitowane przez nich papiery dłużne stawały się automatycznie przedmiotem handlu w stolicach największych europejskich mocarstw. Rządy nie zapożyczały się w ten sposób u własnych obywateli, którym samym często brakowało gotówki, lecz najczęściej w londyńskim City, przez co łatwiej znajdowano nabywców. Rothschildowie wyspecjalizowali się w pożyczaniu walczącym ze sobą rządom na tyle, że gdy po Kongresie Wiedeńskim europejskie rządy zaczęły stopniowo ograniczać deficyty, członkowie rodziny z przerażeniem patrzeli w przyszłość pozbawioną łatwej formy zarobków. Żyjący jeszcze przed erą Napoleona w frankfurckim getcie Rothschildowie dorobili się w ciągu kilku dziesięcioleci tytułów szlacheckich, kilkudziesięciu zamków i posiadłości oraz fortuny, która dawała autentyczną władzę równą monarchom. „..”Z całą pewnością możemy dziś stwierdzić, że współczesne podręczniki historii całkowicie pomijają ogromny wpływ, jaki na wydarzenia na świecie mieli bankierzy oraz system finansowy. Studenci historii uczą się zazwyczaj o bitwach, wojnach i partiach politycznych, lecz bardzo często nie wiedzą, kim byli Nathan lub James Rothschild. Jeżeli jednak prześledzimy historię pożyczek, których udzielali, zauważymy, że często najważniejsze decyzje zapadały w zaciszu bankowych gabinetów. W sytuacjach kryzysowych, takich jak 100 dni Napoleona, rewolucja lipcowa, Wiosna Ludów, wojna krymska, czy też w wypadku dziesiątków innych konfliktów władcy zachodnich mocarstw byli w stałym kontakcie z Rothschildami. Ich decyzja odnośnie udzielenia pożyczki była niekiedy decydująca. Gdy pewnego razu Salomona Rothschilda odwiedził minister finansów Austrii z prośbą o pożyczkę przed zbliżającą się wojną z Prusami, zbladł, gdy usłyszał odmowę, i rzekł przerażony: „W takim razie rząd zbankrutuje” ...”Rothschildowie nie pożyczali oczywiście każdemu, lecz tylko największym potęgom. Największymi kredytobiorcami były: Wielka Brytania, Francja, Austria, Prusy, Rosja, Belgia, Portugalia oraz Brazylia. Takie kraje jak Hiszpania czy Turcja budziły u Rothschildów pogardę jako niestabilne i finansowo. To nie oni musieli zabiegać o względy władców, lecz przeciwnie. Sprytnie zjednując sobie wiodących polityków największych mocarstw tanimi kredytami, zdobyli wpływy w niemal każdym rządzie. Wielkimi przyjaciółmi Rothschildów byli m.in. ks. Metternich, Otto von Bismarck, generał Wellington – by wymienić tylko tych najbardziej znanych. „...”A na koniec ciekawostka. Rothschildowie żyją do dziś i nadal mają sporą gotówkę. Największą z nich ma Nathaniel Philip Rothschild, który według nieoficjalnych doniesień, miał w 2008 roku gościć w jednym z hoteli w Czarnogórze na imprezie urodzinowej syna Muammara Kaddafiego w towarzystwie hinduskiego miliardera Lakshmiego Mitala, rosyjskiego potentata Olega Deripaski oraz szefa największej na świecie firmy wydobywającej złoto, Petera Munka. Czyżby Rothschildowie ciągle byli w grze? „...(więcej )
List Braci Rothschildów do bankierów z Nowego Yorku 1863 rok…...„Tylkomniejszość potrafi zrozumieć zasady działania tego systemu ( kredytowego )Owa mniejszość to alboludzie ogromnie zainteresowani płynącymi zeń korzyściami finansowymi ,albo ludzie( politycy ) uzależnieni od jałmużny, która system ów zapewnia. Ludzie z tych dwóch grup społecznych nigdy nam się nie przeciwstawią. Natomiast zdecydowanawiększość ludzi nie jest stanie zrozumieć i pojąć owej władzyi wyższości nad innymi, jaką daje kapitał wytworzony i pomnożony w tym systemie.Ludzie ci znoszą ucisk bez słowa skargi , bez cienia świadomości , bez żadnych podejrzeń wobec systemu , który przynosi szkodę im i ich interesom„Song Hongbing „ Wojna o pieniądz „ ..”
http://naszeblogi.pl/36918-wedlug-prof-wojciechowskiego-tusk-jest-zlodziejem )
Melvin Sickler „ Jak powiedział to pewnego razuMayer Anselm Rothschild:„Pozwólcie mi tworzyć i kontrolować pieniądze państwa, a ja nie dbam o to, kto ustala jego prawa.” …..”4 czerwca 1963 roku prezydent Kennedy podpisał dokument prezydencki, zwany Dekretem Prezydenta nr 11110 (Executive Order11110), który stanowił poprawkę Dekretu Prezydenta nr10289 z dnia 19 września 1951 r.Dało to Kennedy'emu, jako prezydentowi Stanów Zjednoczonych, prawną możliwość tworzenia własnych pieniędzypotrzebnych do prowadzenia działalności państwa, pieniędzy, które należałyby do społeczeństwa i byłyby wolne od długu i odsetek.Wydrukował więc banknoty Stanów Zjednoczonych, kompletnie ignorując banknoty Rezerwy Federalnej pochodzące z prywatnych banków Rezerwy Federalnej„.....”Nasze obliczenia pokazują ,że Kennedy wyemitował 4 292 893 825 dolarów w gotówce. Było doskonale oczywiste,że Kennedy zdecydował się podważyć System Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych. Zaledwie kilka miesięcy później, w listopadzie 1963 r światem wstrząsnęła szokująca wiadomośćo zamachu na prezydenta Kennedy'ego.”.....” Interesujące jest to, że następnego dnia po zamachu na Kennedy'ego, wszystkie banknoty Stanów Zjednoczonych, które wyemitował Kennedy, zaczęły być wycofywane z obiegu”.(więcej )
Państwa Europy Środkowej powinny intensywniej współpracować i stworzyć grupę lobbystyczną w Unii Europejskiej i NATO na rzecz realizacji naszych interesów - zgodzili się szefowie MSZ Polski Witold Waszczykowski i Chorwacji Miro Kovac."Nasze relacje polsko-chorwackie od wielu lat są na doskonałym poziomie, nie wymagają naprawy, a jedynie utrzymania, aby toczyły się na tym samym poziomie" - powiedział szef polskiej dyplomacji po spotkaniu z Kovacem, który przebywa w Polsce z wizytą....”Jak mówił Waszczykowski, jego rozmowa z szefem chorwackiego MSZ była "elementem budowania regionu ABC" otoczonego Morzami: Adriatyckim, Bałtyckim i Czarnym. "Chcielibyśmy, aby ten region rozwijał się w ramach Unii Europejskiej i NATO, aby państwa regionu stanowiły grupę lobbystyczną w tych instytucjach na rzecz realizacji naszych interesów w zakresie bezpieczeństwa, interesów gospodarczych, infrastrukturalnych; aby nasz region nie był tylko dodatkiem czy peryferiami dla integracji rozwijającej się w Europie Zachodniej" - podkreślił Waszczykowski. Zaznaczył, że z szefem chorwackiej dyplomacji rozmawiał także o kwestiach międzynarodowych, które negatywnie oddziałują na nasz region, m.in. o konfliktach na wschodzie i południu Europy. "Mówiliśmy, że będziemy poszukiwać odpowiedzi na te konflikty za dwa miesiące na szczycie NATO w Warszawie" - dodał szef MSZ.Kovac podkreślił, że Chorwacji zależy na rozwoju relacji z Polską. "Możemy współpracować zarówno, jeśli chodzi o definiowanie i rozwiązywanie problemów europejskich, politykę migracyjną, jak również definiowanie wspólnej przyszłości europejskiej. Aktualnie Europa znajduje się w kryzysie tożsamości. Ważne jest, by głos Polski i Chorwacji był słyszany, także poprzez współpracę w ramach Grupy Wyszehradzkiej" - powiedział Chorwacki minister.|...”Dodał, że zaproponował polskiemu ministrowi spraw zagranicznych wspólne objęcie patronatem nad obchodami w Krakowie 25. rocznicy ogłoszenia niepodległości i uznania Republiki Chorwacji. „...(źródło)
Profesor Niall Ferguson” Pierwszą na świecie superpotęgą , która wcieliła w życiezasady państwa opiekuńczego w sposób najpełniejszyi z najbardziej imponującym skutkiem , nie była jednak Wielka Brytania, ale Japonia . Trudno znaleźć bardziej klarowny przykład ilustrujący bliskie więzi łączące państwo opiekuńcze z państwem militarnym „....”W rzeczywistości Japończycy wypracowali własny model państwa opiekuńczego i zaczęli to robić na długo przed zakończeniem II Wojny Światowej . Nie kierował nimi bynajmniej społeczny altruizm , ale typowe dla połowy XX wiekuzapotrzebowanie na sprawnych młodych żołnierzy i robotników Jak stwierdził amerykański politolog Harold D Lasswell , Japonia w latach 30 XX wieku była państwem garnizonowym . Zawierała jednak w sobie obietnicę państwa militarnego , a zarazem opiekuńczego, oferują Japończykom bezpieczeństwo socjalne w zamian za ponoszenie ofiar wojennych „...(więcej)
Profesor Niall Ferguson „ Państwo opiekuńcze zwykło się uważać za wynalazek brytyjski „....” Tymczasem pierwszy obowiązkowy system obowiązkowych państwowych emerytur wprowadzono nie w Wielkiej Brytanii, ale w Niemczech . Dopiero dwadzieścia lat później Brytyjczycy poszli za przykładem Niemców. „...” Prawo o ubezpieczeniu społecznym wprowadził Otto Bismarck , aby jak , jak sam to ujął w 1880 roku „ w szerokich masach nieposiadających rozbudzić konserwatywny stan umysłu wynikający ze świadomości posiadania prawa do emerytury „. Bismarck uważał ,że „łatwiej poradzić sobie z człowiekiem , który na starość może liczyć na emeryturę [….] niż z człowiekiem , który nie a takiej perspektywy „ Ku zaskoczeniu swoich liberalnych oponentów przyznawał otwarcie ,że to „ państwowo – socjalistyczna idea „ ….” Bismarck nie kierował się jednak motywami altruistycznymi „ Każdy kto opowie się za ta ideą – stwierdzał – dojdzie w przyszłości do władzy . Wielka Brytania poszła z przykładem Bismarcka dopiero w w 1908 roku , kiedy ówczesny kanclerz skarbu , liberał z przekonania wprowadził skromne i i uzależnione od dochodów emerytury dla osób powyżej 70 roku życia „...”Chociaż Lloyd George był człowiekiem lewicy podzielał pogląd Bismarcka , że wprowadzenie tego typu uregulowań zapewnia głosy wyborców w kontekście gwałtownie rozszerzającego się praw wyborczego .Biednych było więcej niż bogatych „.....” W przemówieniu radiowym wygłoszonym w marcu 1943 roku Churchill wymienił ...”obowiązkowe ubezpieczenie państwowe od kołyski aż po grób dla przedstawicieli wszystkich grup społecznych „, zniesienie bezrobocia dzięki polityce rządu , polegającej na wywieraniu równoważącego wpływu na rozwój gospodarczy , który w zależności od potrzeb można przyspieszać lub spowalniać „ , „ rozszerzenie aktywności państwa w zakresie własności o przedsiębiorczości , rozwój budownictwa komunalnego , reformy w szkolnictwie państwowym oraz szerszy dostęp do usług medycznych i opieki społecznej” ..(więcej )
Cytaty te zaczerpnąłem z tekstu Marczuka „Welfare State .Pożegnanie z iluzja „ Inny cytat „„Jeśli państwo opiekuńcze ma jakąś oficjalną datę powstania, to jest to 5 lipca 1948 r." – pisze w książce „Ekonomika polityki społecznej" prof. Nicholas Barr, brytyjski ekonomista z London School of Economics. To właśnie wtedy w liberalnej Wielkiej Brytanii został wprowadzony tzw. plan Beveridge'a. Powstał na podstawie raportu przygotowanego przez Komitet ds. Ubezpieczeń Społecznych i został przekuty w plan zabezpieczenia społecznego. Uznano, że to państwo powinno odpowiadać za wiele czynników ryzyka, m.in. za bezrobocie, niezdolność do pracy, starość, zgon żywiciela rodziny czy niepełnosprawność. Jak się okazuje, to, co wydaje nam się dzisiaj oczywistością, przez całe wieki istnienia ludzkości wcale nią nie było. „.....”Mnożą się więc przywileje, emerytury dla 50-latków, zasiłki dla bezrobotnych tak wysokie, że nie opłaca się pracować, renty dla zdrowych, państwowe gwarancje kredytu dla „golców", czterodniowy tydzień pracy, pomoc dla wszystkich. Państwo może wszystko, możemy zadłużać się w nieskończoność, jesteśmy coraz bliżej raju – opowiadają wyborcom politycy. Na przykład w Europie wydatki na cele socjalne przekraczają 30 proc. PKB. „.. (więcej )
Ważne
http://naszeblogi.pl/45621-w-indonezji-pognali-rothschilda-z-interesu-jak-psa
http://naszeblogi.pl/60198-lajdak-cameron-i-brytyjskie-zdychajace-panstwo-opiekuncze
https://naszeblogi.pl/37551-cameron-szczuje-angielska-tluszcze-na-polskie-dzieci
Jakub Woziński” Po wybuchu powstania listopadowego rosyjski minister finansów Kankrin skontaktował się z agentem Rothschildów, Gasserem, który potajemnie zorganizował dostawy broni oraz gotówkę. „ ….”W XIX w. nie było praktycznie żadnego istotnego konfliktu militarnego, który nie byłby w jakiś sposób powiązany z rodem Rothschildów. Przy ich pomocy podbijano ogromne terytoria, zwalczano rewolucje, przywracano na tron monarchów, tłumiono powstania oraz zbrojono partyzantów. Mimo to dziś jedynie nieliczni mają świadomość ich ogromnego wpływu na najważniejsze wydarzenia XIX stulecia. Wypada mieć tylko nadzieję, że ta bardzo istotna luka w powszechnej znajomości historii tego okresu zostanie kiedyś należycie wypełniona.”...'Lata 1832–1848 były dla Rothschildów pewnym wyzwaniem, gdyż po raz pierwszy od kilku dekad Europa była wolna od większych konfliktów zbrojnych. Konserwatywne państwa pożyczały skromne sumy na zwalczanie tendencji demokratycznych, a kraje demokratyzujące się – na wydatki socjalne. Wszystko to nie zaspokajało jednak apetytu Rothschildów, którzy „żywili się” przede wszystkim wydatkami budżetowymi generowanymi przez wojny. Z tego powodu, choć majątek rodu nie stopniał, lata poprzedzające 1848 r. cechowała stagnacja, a nawet zastój w interesie. W prywatnej korespondencji Rothschildów dominowały minorowe nastroje i obawa, że to już kres ich świetności. Okres ponownej prosperity powrócił wraz z Wiosną Ludów oraz wojną krymską. Już w 1847 r., gdy okazało się, że austriacki budżet trzeba będzie podeprzeć pożyczką u Rothschildów, rezydujący w Wiedniu Salomon dziękował Bogu za „doskonały biznes”. Kiepska kondycja budżetu zwiastowała wielkie społeczne napięcie oraz nowe militarne starcia, które zwycięskie armie europejskich imperiów finansowały wyłącznie z kredytu. Tak właśnie przełom lat 40. i 50. XIX w. po raz kolejny pokazał, że finansowe wsparcie Rothschildów to rzecz nieodzowna podczas prowadzenia wojen. Świat przekonał się o tym po raz kolejny w 1856 r., gdy Rosja przegrała wojnę krymską, a wśród zwycięzców byli niemal sami klienci banku inwestycyjnego N.M. Rothschild.”...”Doskonałym przykładem tego, jak zmieniała się pozycja Rothschildów, była ich znajomość z kanclerzem Ottonem von Bismarckiem. Już w 1851 r. Amschel Rothschild zaprosił go na spotkanie, od którego zaczęła się ich długoletnia znajomość oparta na wzajemnych przysługach. Rothschildowie prowadzili osobisty rachunek Bismarcka, a on był ich politycznym agentem. Ekspansywna polityka Prus, które podbijały wciąż nowe terytoria i nakładały wysokie kontrybucje na pokonanych przeciwników, sprawiła, iż w 1866 r. Bismarck mógł już bezceremonialnie odrzucić ofertę Rothschildów, którzy zaproponowali emisję nowej pożyczki dla Prus. Po proklamowaniu cesarstwa w 1871 r. wielką ambicją Bismarcka było to, aby nie musiało się ono zapożyczać w Londynie. Dlatego nie finansował długu za granicą. II Rzesza zamierzała pójść na konfrontację z imperium brytyjskim, a ród Rothschildów był dla niej ucieleśnieniem londyńskiego świata finansów.”...”W 1842 r. pracownicy US Treasury przybyli do Paryża do Jamesa Rothschilda po pożyczkę, lecz ten miał im oznajmić, by przekazali swoim zwierzchnikom następujące słowa: „Powiedzcie im, że zobaczyliście człowieka stojącego na czele finansów Europy i on powiedział, że nie możecie pożyczyć ani dolara. Ani dolara!”.”...
Prof. HANS-HERMANNEM HOPPE „wszystkie państwa opiekuńcze zbankrutują – tak jak zbankrutowały państwa komunistyczne „....”Systemy socjalne w większości krajów są na granicy załamania.”....”Chciałbym być optymistą, że Unia Europejska wkrótce upadnie „...(więcej )
WD 90 „"Socjalizm świetnie nadaje się do fałszowania świadomości zbiorowej, gdyż jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta." ….”W przededniu przystąpienia Wielkiej Brytanii do EWG, Harold Wilson, przywódca Partii Pracy, rozpraszał wszelkie wątpliwości i stwierdzał kategorycznie, że przyszła zjednoczona Europa będzie socjalistyczna. Podczas pierwszego przemówienia tego polityka w Izbie Gmin a'propos członkostwa w Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej zaznaczył dobitnie, że „Uważamy, więc ten plan (...) nie za upowszechnienie wolnej gospodarki, ale zmianę polityki (...), a w naszym rozumieniu będzie to oznaczać więcej kontroli, więcej pozytywnych narzędzi planowania socjalistycznego, więcej posługiwania się własnością publiczną(...)” [A.K. Chesterton, The New Unhappy Lords. An Exposure of Power Politics, Hampshire 1975, s.152] „...
http://naszeblogi.pl/38174-barroso-juz-za-kilka-lat-polska-przestanie-byc-panstwem )
Mój komentarz Cała ta demokracja brytyjska to jedna wielka ściema i oszustwo. Od XIX wieku prawdziwymi panam tego kraju jest plutokracja . Kilka,może kilkanaście rodów z Rothschildami na czele. Cała ta prawdziwa , faktyczna elita jest tak bardzo i ściśle spokrewniona poprzez małżeństwa chowu wsobnego ,że faktycznie są to związki kazirodcze. Cameron i cała ta elita polityczna to zwykle popychadła. Przecież to konserwatysta Cameron wprowadził małżeństwa homoseksualne .Prawdziwa polityka odbywa się w gabinetach Rothschildów i reszty plutokratów. Premierzy Wielkiej Brytanii nie rządzą nią. Oni jedynie niczym ekonomowie w folwarkach zarządzają państwem należącym do Rothschildów i potulnie realizują cele polityki rodów lichwiarskich. Polityczną poprawność ustanawiają religią państwowa , zwalczają chrześcijaństwo , rozbijają rodzinę , wywłaszczają naród z majątku , budują państwo totalnego socjalizmu , wspierają przekształcanie wojujących homoseksualistów w kastę nadzorców neo niewolniczego społeczeństwa. I nie ważne , kto będzie premierem , ten żałosny Cameron , czy inna marionetka i tak będą realizować główne kierunki wyznaczone przez inżynierię społeczna rodów plutokratów. Pocieszające jest to ,że cała ta plutokratyczna banda zaczyna tracić kontrolę nad swoim obłąkanym projektem pod nazwą Nowy Porządek Świata. Ponieważ wizja władani całym globem lichwiarzy się oddala jest złą wieścią próba uczynienia prze nich z Europy i USA swojego bastionu w którym zamierzają przetrwać niekorzystny dla siebie okres wzrostu Chin, Indii ,i upadku systemu socjalistycznego Z tego względu należy poważnie podejść do groźby Camerona, który ostrzega ,że jeśli jakiś naród się zbuntuje przeciwko Unii Europejskiej to lichwiarstwo, aby do tego nie dopuścić wywoła wony, rzezie , ludobójstwo .
ideo Grzegorz Braun: Wielka Brytania, czwarty zaborca Polski! Marek Mojsiewicz
Można plunąć na Trybunał No, wreszcie jest jakiś porządny pretekst do politycznej wojny w naszym nieszczęśliwym kraju – bo przecież składu Trybunału Konstytucyjnego, czy publikacji jego orzeczeń, nie mówiąc już o fochach jego prezesa, przypominającego nadęta purchawę pana Andrzeja Rzeplińskiego, niepodobna uznać za pretekst nawet do bójki na rynku w Psiej Wólce, a cóż dopiero – do politycznej wojny w naszym nieszczęśliwym kraju, do której wciągane są i Moce i Trony – również zagraniczne! Najlepiej byłoby w ogóle zlikwidować Trybunał Konstytucyjny, bo nie ma co mnożyć organów władzy ponad potrzebę – zaś materie którymi on się zajmuje, przekazać Sądowi Najwyższemu. Jak wiadomo, Sąd Najwyższy, podobnie jak i wszystkie inne sądy, jest niezawisły, co oznacza tylko tyle, że jak trzeba, to się słucha, a jak nie trzeba, to się nie słucha Prawdziwej Władzy – bo w demokracji, jak to w demokracji; są dekoracje i jest Władza Prawdziwa, która niekoniecznie musi rzucać się w oczy, zgodnie z przenikliwym spostrzeżeniem Antoniego de Saint-Exupery, który w „Małym Księciu” zauważył, że „najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Sąd Najwyższy wielokrotnie udowodnił, że zna mores i ma poczucie misji, więc w tej sytuacji nie ma potrzeby fatygować jakichś nowych sędziów, zaprzysięgać ich, przebierać ich w „śmieszne średniowieczne łachy” i płacić im pensje, kiedy Sąd Najwyższy za te same pieniądze zrobi wszystko, jak się należy. Oczywiście są ludzie, którym się wydaje, że nie mogą wytrzymać bez Trybunału Konstytucyjnego i czytania jego orzeczeń w dziennikach urzędowych. Niedawno spotkałem taką osobę na rynku w Gnieźnie, gdzie próbowała namówić mnie do podpisania jakiejś petycji – bodaj w sprawie publikacji jakiegoś orzeczenia TK. Kiedy zapytałem ją, czy nie ma większych zmartwień, odparła, że jest „ważnym posłem” Nowoczesnej. Zapytałem ją tedy, czy mogę zadać jej osobiste pytanie, a kiedy mi pozwoliła, zapytałem, czy jest konfidentką którejś z tajnych służb. Trochę zarumieniona odparła, że nie. - To nie jest pani żadnym ważnym posłem – odpowiedziałem i oddaliłem się w swoją drogę. Ale nie tylko ważni, mniej ważni i całkiem nieważni posłowie mają wrażenie, że nie będą mogli wytrzymać bez Trybunału Konstytucyjnego i lektury jego orzeczeń. Za sprawą oficerów prowadzących przekonanie takie upowszechniło się w środowisku konfidentów, pożytecznych idiotów, no i oczywiście - w środowiskach żydowskich („a my wszyscy za Trybunałem Konstytucyjnym!”), więc dla nich, w czynie społecznym, składam propozycję zmiany sposobu wybierania sędziów TK. Ponieważ głównym zadaniem Trybunału jest recenzowanie prac Sejmu pod kątem ich zgodności z konstytucją, a poza tym panuje gusło, że Trybunał powinien być apolityczny (trzeba co prawda być kompletnym idiotą, by nie rozumieć, że – jak powiedziała Anna Bojarska - „od polityki uciec niepodobna”), to nie jest dobrze, jeśli tych nieszczęsnych sędziów wybiera Sejm. Sejm jest organem par excellence politycznym, najbardziej chyba upolitycznionym wśród organów państwa, więc jakże można wierzyć, że ten skrajnie upolityczniony organ potrafi wyłonić z siebie coś apolitycznego? Tylko idiota może wierzyć w takie bzdury, więc nic dziwnego, że nasz nieszczęśliwy kraj wygląda tak, jak wygląda. Jesteśmy w mocy wariatów, a to nie może skończyć się żadnym wesołym oberkiem. Zatem dla tych, co nie mogą wytrzymać bez Trybunału Konstytucyjnego, mam propozycję, by pozbawić Sejm możliwości wybierania sędziów TK. Kandydatów na sędziów powinna wyznaczać Krajowa Rada Sądownictwa – po trzech na każdy wakat – a spośród tej trójki prezydent wybierałby jednego sędziego i go zaprzysięgał. Jak się okazuje, rozwiązanie problemu Trybunału Konstytucyjnego jest bardzo proste, a jeśli do tej pory nie został on rozwiązany to tylko dlatego, że służył Wojskowym Służbom Informacyjnym za dogodny pretekst, by za pośrednictwem swoich politycznych ekspozytur, za jakie uważam Platformę Obywatelską i Nowoczesną z panem Petru na fasadzie, zainicjować i krok po kroku realizować scenariusz skierowany na niemiecką interwencję w Polsce, w następstwie której soldateska uzyska gwarancje pozostawania przy korycie w zamian za wykonywanie wobec mniej wartościowego narodu tubylczego brudnych czynności burgrabiowskich w służbie państw poważnych. Teraz jednak można już plunąć na ten cały Trybunał, bo jest jeszcze lepszy pretekst dla politycznej wojny w Polsce. Oto 7 maja odbyły się w Warszawie demonstracje. Obok parady Szumańskiego Komsomołu pod hasłem „Tu jest Europa!” (ciekawe kogo i w jakim celu Szumański Komsomoł informuje o czymś, o czym powinien wiedzieć nawet każdy chłopczyk?) z udziałem byłego prezydenta Komorowskiego i pani Hanny Gronkiewicz-Waltz, której najwyraźniej musiały spowszednieć ekstazy i orgazmy z Duchem Świętym – więc obok parady Szumańskiego Komsomołu odbyła się demonstracja Komitetu Obrony Demokracji, w której filutowi „na utrzymaniu żony”, kreowanemu na „Bolka” naszych czasów i wysuniętemu na fasadę KOD, asystowali aktualni oraz byli ludzie. Ponieważ organizatorom się wydawało, że było ich co najmniej ćwierć miliona, podczas gdy policja twierdzi, że tylko 30 tysięcy, aktualni i byli ludzie uznali to za lekceważenie, bo przecież ci wszyscy konfidenci, ci wszyscy pożyteczni idioci, ci wszyscy utrzymankowie partii nie tylko przybyli ale nawet podnosili do góry ręce w geście „Hande hoch!” - zapewne na znak posłuszeństwa wobec Naszej Złotej Pani. Rozgorzał zatem spór przypominający ten z opowiadania Stanisława Lema, kiedy to dwa mocarstwa prowadziły wojnę przez 10 lat, a potem jeszcze przez cztery – już tylko o to, by ustalić, kto właściwie wygrał. Czyż ten pretekst nie jest lepszy od tego całego Trybunału Konstytucyjnego, jego orzeczeń i przypominającego nadętą purchawę pana prezesa Andrzeja Rzeplińskiego? Stanisław Michalkiewicz
12 maja 2016 Miażdżący audyt rządów PO-PSL
1.Wczoraj w Sejmie odbyła się debata dotycząca audytu rządów PO- PSL w latach 2007-2015, podczas której ministrowie rządu premier Beaty Szydło, przedstawili miażdżące argumenty pokazujące, że rezultaty tego rządzenia są dosłownie porażające. Najpierw wystąpiła premier Beata Szydło przypominając, że celem funkcjonowania jej rządu jest realizacja programu wyborczego prezentowanego w kampanii wyborczej i mimo protestów, ten kierunek działania, będzie bezwzględnie realizowany. Zwróciła również uwagę, że przez 8 lat rządzenia koalicji P0-PSL ten typ myślenia został absolutnie zarzucony, ponieważ koalicja absolutnie nie dbała o interes narodowy ale raczej o interesy prominentnych polityków Platformy i PSL-u i grup biznesowych z nimi związanych.
2. Szczególnie porażające były wystąpienia ministrów skarbu Dawida Jackiewicza i ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, którzy pokazali, że za rządów PO-PSL miała miejsce dosłownie grabież majątku Skarbu Państwa, a także zamach na wartości demokratyczne polskiego państwa. Minister Skarbu mówił o chaotycznej wyprzedaży narodowego majątku z zaniżaniem cen sprzedaży w stosunku do pierwotnych wycen, która była realizowana tylko i wyłącznie pod potrzeby budżetowe w latach 2007-2015. Ponadto prezesi spółek Skarbu Państwa wcale nie byli przejęci realizacją programów rozwojowych tych podmiotów ale raczej zabezpieczeniem własnych interesów, gdyby się okazało się, że z jakiś względów nie można ich realizować. „Złote spadochrony” tak można nazwać przywileje, które zabezpieczyły sobie władze spółek Skarbu Państwa, mimo tego, że obowiązujące normy prawne nie były w stanie takiego stanu zalegalizować.
3. Z kolei minister koordynator służb specjalnych minister Mariusz Kamiński mówił o faktach, które dobitnie pokazują, że w latach 2007-2015 mieliśmy do czynienia z państwem policyjnym. Ministrowie rządu Beaty Szydło przedstawili liczne argumenty na poparcie tych tez, pokazując, że funkcjonowanie ich poprzedników wiąże się niestety z nagminnym łamaniem prawa. Nie ulega wątpliwości, że poważne zaniedbania w wykorzystaniu środków europejskich pod koniec poprzedniej perspektywy finansowej, czy też podsłuchiwanie ponad 50 dziennikarzy, kładą się wyraźnym cieniem na funkcjonowaniu polskiej demokracji. Jeżeli dodamy do tego rażące łamanie zasad gospodarowania majątkiem Skarbu Państwa, polegające między innymi na tym, że zarządzający tym majątkiem osiągają z tego tytułu krociowe dochody, natomiast Skarb Państwa jest traktowany po macoszemu, to pokazuje to istotę działania poprzedniego rządu.
4. Wczorajsze wystąpienia ministrów rządu Beaty Szydło pokazują dobitnie, że osiem lat rządów PO-PSL to niestety czas stracony, niestety negatywnie skutkujący dla przyszłości naszego kraju. Na szczęście wicepremier Morawiecki przestawił „Plan Odpowiedzialnego Rozwoju”, który wyznacza nie tylko priorytety ale także sposoby realizacji tej strategii do roku 2019 i wszystkie te patologie eliminuje. W każdym razie audyt rządów PO-PSL jest na tyle miażdżący, że obecna opozycja powinna nie tylko przestać protestować ale przede wszystkim wykorzystać okazję żeby „siedzieć cicho”. Kuźmiuk
Tusk za dużo wie. Służby Niemiec i Rosji mogą go sprzątnąć Donald Tusk” „Są trzy prawdy: świento prowda, tys prowda i audyt” „...(źródło )
Raport o rządach PO-PSL. W internecie wrze. „Teraz działania i kajdanki na łapach"...(źródło )
2012 rok Braun w wywiadzie z Aldoną Zaorską „ Tusk dąży do stanu wojennego „ „Myślę, że Donald Tusk czy Bronisław Komorowski (a może obaj) dążąc do stanu wyjątkowego, zapominają o jednym. Może się zdarzyć, że obaj panowie popełnią znowu błąd, który już popełnili. Chodzi o to, że DonaldTusk dążąc w 2010 roku do ośmieszenia i poniżenia śp. Lecha Kaczyńskiego za sprawą zachowania Putina, zamiast wykorzystać ówczesnego premiera Rosji, sam został przez niego wykorzystany i to w najgorszy sposób, bo wziął udział w zabójstwie. Kiedy się zorientował, było już za późno i mógł tylko stanąć ramię w ramię z Putinem nad szczątkami samolotu, czy to prawdziwymi, czy malowniczo rozrzuconymi. Przerażenie Tuska było tamtego wieczoru aż nadto widoczne. I dlatego – mówię całkiem poważnie – z troski o to, żeby znalazł się on w więzieniu czy pod ścianą, gdzie, jak uważam, jest jego miejsce, ja szczerze niepokoję się o bezpieczeństwo premiera Tuska. On nie jest bezpieczny. Ja po prostu boję się, że zanim on trafi przed Trybunał Stanu RP, zostanie po prostu odstrzelony przez te same służby, które zorganizowały zamach smoleński. Pamiętajmy, że Donald Tusk i Bronisław Komorowski są dziś jednymi z najistotniejszych świadków w sprawie smoleńskiej zbrodni stanu. A akcja usuwania jej świadków trwa w najlepsze, o czym również pisała „Warszawska Gazeta”. Może się tak zdarzyć, że Donald Tusk wystąpi w charakterze kozła ofiarnego po to, żeby nadać pozory podstaw do wprowadzenia jakiegoś „stanu wojennego-bis”. Przecież właśnie zabójstwo polityczne byłoby do tego idealnym pretekstem.A przy okazji – byłoby to doskonale zalegendowane usunięcie świadka. Przecież to konsorcjum służb, które zamach smoleński przeprowadziły, nie dopuści nigdy do postawienia Donalda Tuska przed sądem, nie zaryzykuje, że zostanie on kiedyś wezwany pod przysięgą do zeznania, o czym np. rozmawiał z Władimirem Putinem na molo w Sopocie w 2009 r. Polscy patrioci powinni więc podjąć nowennę o zdrowie i bezpieczeństwo Donalda Tuska, by w przyszłości mógł on stanąć przed wymiarem sprawiedliwości niepodległej Polski. „ ( źródło )
Ziemkiewicz „Tusk będzie pierwszym premierem w historii Polski, który po zakończeniu kadencji znajdzie się w więzieniu. „.....”Jego następca, nawet jeśli to nie będzie Jarosław Kaczyński, po prostu będzie musiał to zrobić, żeby uspokoić ludzi, którzy nagle stracą totalnie poczucie bezpieczeństwa, stracą oszczędności, pracę ..
https://naszeblogi.pl/33365-kurski-zapowiada-odwet-i-masowe-wiezienia-platformie )
Stankiewicz chce kary śmierci dla Tuska za Smoleńsk. Karczewski zadowoli się bezwzględnym więzieniem”...”Stankiewicz – reżyserka i dyrektor artystyczna TV Republika – była gościem TVP Info podczas relacji z wydarzeń pod Pałacem Prezydenckim. W publicznej telewizji przez kilka minut lansowała na antenie tezę o zamachu i podkreślała, że konieczne jest surowe ukaranie byłego premiera Donalda Tuska. Powinno się mu, jej zdaniem, wymierzyć karę śmierci.- Jestem przeciwnikiem kary śmierci - skomentował słowa reżyserki Marszałek Senatu Stanisław Karczewski w rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu ZET. - Jestem zwolennikiem rzetelności, prawdy i rozliczenia. Jeśli ktoś popełnił błąd, to powinien odpowiedzieć - mówił. Dodał, że zadowoliłby się karą bezwzględnego i ciężkiego więzienia dla Tuska.”...(źródło )
Kurski „ - To jest dla mnie oczywiste, że za sprawę smoleńską kiedyś będą wyroki karne. To jest w ogóle oczywiste, każdy kto to obserwuje, to wie, że tak będzie - powiedział Jacek Kurski z Solidarnej Polski w rozmowie z Superstacją.- Nie wymienię żadnego nazwiska, ale dla mnie jest oczywiste, że sprawa katastrofy smoleńskiej skończy się wieloletnimi wyrokami więzienia dla osób odpowiedzialnych nawet za to, co się stało po katastrofie smoleńskiej, za zaniechania po, ale również i za pewne wejście w grę z Putinem przed tą katastrofą - stwierdził Kurski.”.”...(więcej )
Mocna zapowiedź Ziobry. Afery PO zostaną wyjaśnione, ich lista jest dłuuuga...”..”Minister sprawiedliwości zapowiedział, że afery, do których dochodziło za rządów poprzedniej ekipy, a nie zostały wyjaśnione, będą w końcu zbadane. Chodzi m.in. o aferę hazardową, Amber Gold i SKOK-u Wołomin. – (…) wrócimy wszędzie tam, gdzie to będzie jeszcze możliwe, gdzie nie doszło do przedawnienia – oświadczył na antenie RMF FM Zbigniew Ziobro. Jeśli wziąć pod uwagę liczbę skandali wstrząsających Polską przez ostatnie osiem lat, prokuratorzy będą mieli pełne ręce roboty. „..”Szef resortu sprawiedliwości stwierdził, że w ciągu najbliższych miesięcy „dojdzie do połączenia urzędu Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości”, a „prokuratura zacznie skutecznie walczyć z groźną przestępczością w Polsce”. Zapowiedział też powrót do niewyjaśnionych afer, bo wymaga tego państwo prawa.
Jeżeli były takie afery, jak afera hazardowa, które nie zostały wyjaśnione, (…) afera Amber Gold, afera SKOK-u Wołomin. My musimy te wszystkie sprawy zbadać, dlaczego np. prokuratura, organa ścigania mimo, że wiedziały o tych przestępstwach, to pozwalały przestępcom przez kilka lat bezkarnie działać, wyprowadzać setki milionów złotych na szkodę Polaków – mówił w RMF FM Zbigniew Ziobro. Tak, wrócimy wszędzie tam, gdzie to będzie jeszcze możliwe, gdzie nie doszło do przedawnienia, bo przypomnę, że PO z PSL-em sprytnie pod koniec swojego urzędowania uchwaliły kodeks karny, który bardzo skrócił okresy przedawnień. To była amnestia dla wielu ludzi, którzy dopuszczali się afer w okresie ich rządów”. „...(więcej )
Maja Narbutt Polski wywiad działał w interesie rosyjskich służb. Przekazał im dane Rosjanina, który zgłosił się do ambasady RP w Moskwie. Jakie były jego dalsze losy?”...”Jak ujawnił podczas audytu rządów PO— PSL, minister — koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński, po katastrofie smoleńskiej do ambasady polskiej w Moskwie zgłosił się Rosjanin, który twierdził, że może przekazać istotne informacje. Miały wskazywać, że nie można wykluczyć, że doszło do zamachu. Kierownictwo Agencji Wywiadu nie zainteresowało się informacjami i przekazało dane mężczyzny rosyjskiej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa. Ta historia brzmi tak nieprawdopodobnie, że zaprzecza wszelkim regułom funkcjonowania tajnych służb.”...( źródło )
„Największa operacja antykorupcyjna w historii III RP. Drugie uderzenie Kamińskiego”...”Około 500 odchodzących polityków i urzędników trafia właśnie pod obserwację Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Służba będzie sprawdzać, czy w czasie pełnienia poprzednich funkcji wydawali decyzje korzystne dla nowych pracodawców. „...”Ze „zbrodniarzy IV RP” Mariusz Kamiński był osobą ściganą najdłużej, najbardziej zaciekle i najskuteczniej. Osiem lat po aferze gruntowej został nieprawomocnie skazany za naruszenie uprawnień podczas realizacji operacji specjalnej. Skazując go na trzy lata bezwzględnego więzienia, sąd nie tylko wymierzył wyrok wyższy, niż domagała się prokuratura, ale prawdopodobnie – tak twierdzi wielu prawników – najbardziej surowy w III RP za takie przestępstwo. Nawet prawnicy nieprzychylni PiS byli zaskoczeni orzeczeniem sędziego Wojciecha Łuczewskiego. Jeszcze większym zaskoczeniem było przygotowane przez niego pisemne uzasadnienie do wyroku, które nie dość, że ujrzało światło dzienne pod koniec kampanii wyborczej do Sejmu, to jeszcze zawierało dane personalne funkcjonariuszy CBA. Kierownictwo Biura uznało, że sędzia zaatakował służbę, ponieważ ujawniając nazwiska funkcjonariuszy, naraził ich na niebezpieczeństwo i w rzeczywistości uniemożliwił im pracę. Nie było tu mowy o pomyłce, bo wiele innych wrażliwych danych zostało w tym dokumencie ukrytych. „...”Ograniczyć wyłudzeniaNajważniejsze zadanie, jakie stoi przed Mariuszem Kamińskim, to ograniczenie skali wyłudzeń VAT. Według szacunków firmy PwC w 2015 r. w ten sposób polski budżet zostanie okradziony na 53 mld zł, czyli 3 proc. PKB. To ogromny wzrost wobec roku 2014, gdy wyłudzono 41 mld zł (2,4 proc. PKB). W 2007 r., gdy PiS oddawał władzę, skala wyłudzeń VAT wynosiła 0,6 proc. PKB.”. ...(więcej )
„Wiceprezes PiS i (według „wSieci”) kandydat na ministra obrony odwiedził Polonię w Chicago, Nowym Jorku i Toronto. Udzielił także wywiadu polonijnemu tygodnikowi „Goniec”. W wypełnionych po brzegi salach agitował i namawiał do głosowania na PiS „...”Przy okazji porównywał polityków PO do Bieruta i Bermana, dorzucając, że obecni rządzący „zeszli na poziom okupantów Polski z okresu komunistycznego”. – Główny problem polega na tym, by przestali rządzić ludzie dla których polskość to nienormalność, żeby zaczęli rządzić polscy patrioci – mówił Macierewicz. „..”Wielokrotnie podkreślał, że trzeba „zmienić zdemoralizowany, przeniknięty korupcją, antypolskością aparat władzy”. Zdaniem wiceprezesa PiS obecne władze „uległy przekonaniu, że trzeba się podporządkować Niemcom, bo najsilniejsi. I Rosjanom, bo najokrutniejsi”. – Rola wasalno–służebna jako część trwałego myślenia. Niech odejdą z aparatu. Bo niszczą, marnotrawią Polskę – mówił. „...”Tłumaczył też, że po dojściu do władzy PiS wyjaśni przyczyny katastrofy w Smoleńsku, przeprowadzi weryfikację służb specjalnych i przywróci w Polsce gospodarkę wolnorynkową. Wyraził też nadzieję, że po wyborach opublikowany zostanie aneks do raportu z likwidacji WSI. „...(więcej )
Wojciech Jakóbik „ Panika w Rosji po umowie Orlenu na saudyjską ropę”...”Jedna umowa na dostawy ropy naftowej do Polski wywołała popłoch firm rosyjskich do tego stopnia, że nastroje musiał tonować resort energetyki. „...”Polski PKN Orlen podpisał umowę długoterminową na dostawy ropy naftowej od saudyjskiej firmy Saudi Aramco. To pierwszy kontrakt tego typu w Europie Środkowo-Wschodniej, za którym mogą pójść kolejne i zakwestionować pozycję tradycyjnych dostawców z Rosji, na czele z Rosnieftem. Mówił o tym jeszcze w październiku prezes koncernu, Igor Sieczin. „...”Rosyjskie ministerstwo energetyki wzywa firmy krajowe do powstrzymania się od paniki „...(źródło )
PiotrWielgucki „ PO narobiła pod siebie nie od słów, które padły, ale od słów, które nie padły. Kaczyński z ekipą pokazali, że dotarli do skarbów pozwalających trzymać za twarz całe towarzystwo żyjące na krzywy ryj przez ostatnie 8 lat. Wiadomo nie od dziś, że najskuteczniejszym batem i kneblem jest stara detektywistyczna metoda prowadzenia śledztwa. Genialnie opisał to Dostojewski w „Zbrodni i karze” i całość sprowadza się do gry słów: „on wie, że ja wiem, że on wie, że ja wiem”. Do każdego zakątka PO, do każdej najmniejszej frakcji poszła krótka piłka – baczność i mordy w kubeł, a jak nie to do anegdot dorobimy wyroki. Przy takiej strategii, którą całym sercem popieram, trzymający asy w rękawie pozostawia sobie pełną gamę możliwości. Wszyscy wiedzą o co chodzi w tych podchodach, ale tylko jedna strona ma pewność jaką wiedzą dysponuje. Kaczyński wie ile wie, PO domyśla się ile Kaczyński wie i to im ugina kolana i to sprawia, że nie mają najmniejszej ochoty na głupie żarty swoich kolegów z trzeciego garnituru. 340 miliardów, bilion długu, 10 milionów za kilometr autostrad to pokazanie skali korupcji, przekrętów i złodziejstwa. Dzięki takiemu zabiegowi staje się jasne, że wszyscy w PO i w PSL brali w tym udział, to też wszyscy patrzą na siebie i pytają wzrokiem kto pierwszy do odstrzału. Odpowiednimi możliwościami w tym zakresie dysponuje prokuratura, a tę akurat Pan Zbyszek ma już opanowaną na najwyższym szczeblu i czyści na szczeblach rejonowych. W podanym zestawie informacji i przede wszystkim aluzji przekazanych przez poszczególnych ministrów znajdzie się dla każdego coś niemiłego. „..(źródło)
Erdoğan: Nie ma odwrotu od systemu prezydenckiego”...”E Recep Tayyip Erdoğan, prezydent Turcji, podkreślił, że nie ma już odwrotu od wprowadzenia systemu prezydenckiego w Turcji.
- W tym momencie nie ma już odwrotu. Każdy powinien to zaakceptować - powiedział p. Erdoğan w przemówieniu. - Wierzę, że nowa konstytucja będzie przygotowana w sposób, który zinstytucjonizuje ten nowy sposób administracji, który został wprowadzony na zasadzie wyboru i akceptacji naszego narodu - dodał polityk. ...(źródło )
Ważne
http://naszeblogi.pl/34711-braun-zabojstwo-tuska-pretekstem-do-wprowadzenia-stanu-wojennego
https://naszeblogi.pl/33365-kurski-zapowiada-odwet-i-masowe-wiezienia-platformie
Mój komentarz Śmierć Kulczyka, powiązanego ściśle zarówno z Rosja i Niemcami , która dziwnym trafem nastąpiła przed pewnym aresztowaniem go po przejęciu władzy przez Kaczyńskiego powinna być ostrzeżeniem dla Tuska. Przecież przejęcie władzy w Polsce przez Pis i nie otrzymanie nominacji na druga kadencje szefa Rady Europejskiej może być przyczyną głębokiej depresji i udanej próby samobóczej. Tusk jest w Polsce potrzebny, konkretnie jest potrzebny w polskim więzieniu. Tam , gdzie miejsce zdrajcy i kolaboranta. Do tego dużo wie i dużo może powiedzie o powiązaniach kolaboranckiej elity ze służbami niemieckimi i rosyjskimi , że o jego wiedzy o zamachu smoleńskim nie wspomnę. A przecież żywy Tusk to jego udział jako przesłuchiwanego przez prokuraturę, ale i występ jako oskarżonego przed trybunałem Stanu , przesłuchiwanego przez szereg sejmowych komisji śledczych , występy jako świadkach w procesach kumpli z Platformy.Jednym słowem żywy Tusk jest w Polsce bardzo potrzebny. Kaczyński dal dobra Polski musi zniszczyć doszczętnie Tuska i jego ferajnę. Pokazać ,że zdrada i kolaboracja się nie opłacają .Że protekcja mocodawców, Niemiec, Rosji, USA,Chin ,cz Izraela nic nic nie da ,że żaden zdrajca nie może liczyć na ochronę z ich strony
O ty wiedzą dobrze i Rosja i Niemcy. Ujawnienie przez Tuska kulisów jego współpracy ze służbami tych państw wyrządziłoby im ogromne szkody wizerunkowe i polityczne oraz zaszkodziłoby ich agenturze w Polsce. Im mocniejszy jest Kaczyński iw Polsce i im większe tym samym szanse uwięzienie Tuska tym mniejsze szanse ,że wróci on do Polski żywy. Mojsiewicz
Handel żywym towarem Powiadają, że jak Pan Bóg chce kogoś zgubić, to najpierw odbiera mu rozum. Coś musi być na rzeczy, bo gdyby tak nie było, to czyż Nasza Złota Pani, która wcale nie musiała tego robić, narobiłaby tyle głupstw w związku z tak zwanymi uchodźcami? Co innego, gdyby ktoś, na przykład Leonid Breżniew, czy prezydent Obama jej kazał, ale przecież Leonid Breżniew już dawno nie żyje, a nie słyszałem, żeby prezydent Obama wydawał jakieś rozkazy suwerennemu rządowi niemieckiemu. Jest raczej odwrotnie; suwerenny rząd niemiecki wydaje rozmaite rozkazy innym państwom członkowskim Unii Europejskiej, którym się wydawało, że pozostaną suwerenne nawet po ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Na przykład – żeby przyjęły wyznaczone kontyngenty tak zwanych uchodźców, albo żeby za każdego nieprzyjętego uchodźcę płaciły państwom, które ich przyjmą, 250 tysięcy euro od sztuki. Wprawdzie oficjalnie pomysł ten przedstawił Frans Timmermans z Komisji Europejskiej, ale każde dziecko w Unii Europejskiej wie, że ta cała Komisja Europejska jest tylko transmisją polityki Niemiec do mniej wartościowych narodów europejskich, podobnie, jak za pierwszej komuny związki zawodowe były transmisją polityki partii do pracowniczych mas. W ogóle w funkcjonowaniu Unii Europejskiej występuje bardzo dużo podobieństw do demokracji ludowej, co pokazuje, że socjalizm musi być wszędzie taki sam, bez względu na to, czy występuje pod czerwonym sztandarem z sierpem i młotem, czy pod błękitną flagą z wieńcem z dwunastu złotych gwiazd, symbolizujących dwanaście pokoleń Izraela.
Wróćmy jednak do pomysłu płacenia 250 tysięcy euro za każdego nieprzyjętego uchodźcę. Wyobrażam sobie, jak ten pomysł brukselskich mandarynów musiał ucieszyć brytyjskich zwolenników wyjścia z Unii Europejskiej. Wprawdzie Wielka Brytania, podobnie jak inne państwa europejskie, uprawiała w swoim czasie handel żywym towarem, ale wycofała się z niego jako jedna z pierwszych, więc pojawienie się pomysłu nie tylko powrotu do handlu żywym towarem, ale nawet jego nacjonalizacji, musiał wywołać tam wielkie wrażenie, podobnie jak w innych krajach europejskich, również w Polsce. Oczywiście są ludzie, którym ani handel żywym towarem, ani nawet jego nacjonalizacja nie tylko nie przeszkadza, ale być może nawet wywołuje entuzjazm. Mam zwłaszcza na myśli organizatorów sobotniej manifestacji Szumańskiego Komsomołu, występującej pod hasłem, że „tu jest Europa”, podobnie jak uczestników demonstracji Komitetu Obrony Demokracji, którzy próbowali przekonywać, że „Europa, to my!” Nie wiem, co jedni i drudzy mieli na myśli, bo na przykład wśród sponsorów Fundacji Roberta Schumana występują albo spółki z udziałem Skarbu Państwa, jak np. Orlen, albo różne podmioty niemieckie, jak np. Fundacja Adenauera, która 95 procent swoich środków otrzymuje od rządu niemieckiego, albo różne instytucje unijne. Z kolei hasło: „Europa, to my!” głoszone przez pana Mateusza Kijowskiego, czy pana Schetynę, to przechwałka nie mająca najmniejszego pokrycia w rzeczywistości. Wprawdzie pan Kijowski rzeczywiście jest Europejczykiem, podobnie jak był nim wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler, ale już to porównanie pokazuje, jak wieloznaczne może być to hasło, zwłaszcza, gdy wokół KOD utrzymują się podejrzenia o inspirację ze strony tajnych służb wojskowych, które przy pomocy mięsa armatniego z konfidentów, pożytecznych idiotów i wypychanych na pierwszą linię zwyczajnych mikrocefali, próbują utrzymać swoją pozycję materialną i polityczną i zasłużyć się zagranicznym centralom wywiadowczym. Najwyraźniej zademonstrowana przez Fransa Timmermansa intencja wciągnięcia Unii Europejskiej w handel żywym towarem ani Szumańskiemu Komsomołowi, ani Komitetowi Obrony Demokracji w niczym nie przeszkadza. Przeciwnie – można odnieść wrażenie, jakby nie mogły już doczekać się udziału w zyskach z tego procederu. Obawiam się, że niestety chyba się nie doczekają. Rzecz w tym, że tak zwani uchodźcy wcale nie chcą do Polski przyjeżdżać, bo kierując się nieomylnym tropizmem, próbują wdzierać się do krajów o najwyższym socjalu. Polska zatem musiałaby swojego kontynentu pilnować, żeby nie pouciekał – a jeśli ucieknie do Niemiec, to będzie musiała Niemcom zapłacić 250 tysięcy euro za każdego. Z tego handlu żywym towarem Niemcy uzyskałyby środki na socjal dla uchodźców. Taki to finansowy samograj skonstruowali sobie handlarze żywym towarem – ale przecież nie po to, by dzielić się zyskami z Szumańskim Komsomołem, czy z Komitetem Obrony Demokracji, któremu wyznaczone zostały całkiem inne zadania.
Stanisław Michalkiewicz
13 maja 2016 Może Rostowski odniósłby się do problemu strat spowodowanych opcjami?
1. Ministrowie rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz bagatelizują wyniki audytu w ich resortach przedstawione w środę w Sejmie przez obecnych szefów poszczególnych resortów. Nie otrzymali nic na piśmie, będą domagali się dokumentów źródłowych na podstawie których audyt sporządzono, a były premier Donald Tusk pozwolił sobie na specyficzny żarcik „są trzy prawdy świento prowda, tys prowdo i audyt”. Żaden z nich nie odniósł się merytorycznie do stawianych zarzutów, ba wszyscy starają się jak najszybciej zapomnieć o tym, że przez kilka lat odpowiadali za sprawy przedstawione w audycie.
2. Minister finansów Paweł Szałamacha przypomniał sprawę opcji walutowych z lata 2008-2009 w wyniku których ogromne straty poniosły polskie przedsiębiorstwa wmanipulowane przez banki w te toksyczne instrumenty finansowe. Pisałem wtedy na swoim blogu tak „Problem skutków opcji jest dla polskiej gospodarki niezwykle bolesny. Przynajmniej kilka przedsiębiorstw ogłosiło już z tego tytułu upadłość, kilkadziesiąt dalszych jest w poważnych tarapatach a kilkaset kolejnych negocjuje z bankami jak możliwie z najmniejszymi stratami wyjść z tych kłopotów.
Wycena negatywnych skutków umów opcyjnych dla przedsiębiorstw dokonana przez Komisję Nadzoru Finansowego w połowie kwietnia tego roku wyniosła aż 4,5 mld zł choć wiele z nich nie zostało rozwiązanych bo przedsiębiorcy liczą że złoty się za parę miesięcy wzmocni i straty będą mniejsze i dopiero wtedy będą rozwiązywać umowy opcyjne. Ponadto według szacunków opartych na danych GUS firmy w Polsce straciły na opcjach tylko w IV kwartale 2008 roku około 20 mld zł „I dalej ” Problem ma nie tylko ogromny ciężar ekonomiczny którego negatywne skutki ma ponieść polska gospodarka ale jak się wydaje ciężar polityczny ponieważ większość banków proponujących umowy opcyjnie to spółki córki banków zagranicznych. Banki te w tych umowach są zaledwie pośrednikami a głównym beneficjentem zysków będą spółki matki ulokowane w krajach Europy Zachodniej. Zyski z tych operacji zostaną więc wytransferowane z naszego kraju i będą służyły poprawie nadwyrężonych kryzysem bilansów banków w Europie Zachodniej”.
3. Wczoraj minister Szałamacha mówił o przyczynach tego stanu rzeczy, czyli celowym opóźnianiu przez resort finansów wprowadzenia do polskiego prawa unijnej tzw. dyrektywy MiFid. Okazuje się, że resort wielokrotnie przesuwał skierowanie odpowiedniej ustawy do Sejmu, zrobił to dopiero pod koniec w 2009 roku, a właśnie w roku 2008 i 2009 banki wcisnęły najwięcej kontraktów opcyjnych polskim przedsiębiorcom. Wprowadzenie do polskiego prawa unijnej dyrektywy dawałoby polskim przedsiębiorcom szanse w sądach przed skutkami tych umów, niestety nie mieli takiej szansy. W rezultacie jak ocenił to resort finansów polskie firmy poniosły co najmniej 9 mld zł strat (część z nich upadła) a polskie prawo nie pozwalało nawet strat opcyjnych wliczać do kosztów uzyskania przychodów. W ten sposób firmy były karane podwójnie stratami z tytułu opcji i nie możnością zmniejszenia obciążenia podatkiem dochodowym i tylko niewielu z nich udało się wyjść z tego obronną ręką. Może minister Rostowski ustosunkowałby się do tej kwestii? Kuźmiuk
Sekta Rozdartej Mordy Opozycja zastanawia się teraz zapewne, pod jakim by tu hasłem urządzić następną antypisowską manifestację, zapowiadaną na 4 czerwca. To ja chętnie podpowiem: zróbcie manifestację przeciwko wysyłaniu przez PiS polskich żołnierzy do Syrii. To na pewno chwyci! Polacy nie chcą, żeby nasi chłopcy ginęli gdzieś na zadupiu świata w imię nie wiadomo czego, za imperialistyczne matactwa, za ropę naftową i rozgrywki Putina z państwem islamskim. Szczególnie nie chcą tego artyści, których pacyfistyczne hasła na pewno przyciągną na wieńczący marsz koncert. Poza tym nikt nie ma wątpliwości, że każda wojna jest zła, więc broniąc jej PiS zostanie raz jeszcze ostatecznie zdemaskowany i skompromitowany. Powie ktoś, że to wszystko może i prawda, ale przecież PiS żadnych polskich żołnierzy do Syrii ani nigdzie indziej nie wysyła? A cóż to niby za przeszkoda! Wiecie doskonale, jak to się robi: za dwa tygodnie niech któryś z organów Ringiera Springera wypuści "łamiącego niusa", że pojawił się w rządzie projekt wysłania polskiego wojska do Syrii, "Polityka" zrobi z tego okładkę, TVN zaludni antenę matkami żołnierzy i pacyfistami protestującymi przeciwko mieszaniu nas w obcą nam wojnę, a na żółtych paskach chodzić będzie "PiS zaprzecza planom wysłania polskich żołnierzy"... Był taki amerykański film "Wag the Dog". Proroczy, jak się okazuje.
PiS nie robi też przecież nic, co by choć wskazywało na zamiar "polexitu" (przeciwnie - jedynym politykiem, który publicznie zaproponował stosowne referendum, był przewodniczący PO), nie zabiera nikomu internetu, nie przygotowuje żadnego zaostrzenia prawa aborcyjnego. A ustawa o policji, którą zgłosił, była przygotowana jeszcze przez PO i nie zawiera niczego, co by odbiegało od światowych standardów - może i jest kiepska, ale na pewno nie zmienia Polski w państwo faszystowskie. Powiem więcej: nieprawdą są też powtarzane przez KODomitów jak mantra frazy o, na przykład, "łamaniu Konstytucji" przez prezydenta czy rząd. Pretekstem do tych obelg pod adresem prezydenta było ułaskawienie Mariusza Kamińskiego i jego współpracowników z CBA bez czekania na prawomocne zakończenie procesu. Wyrok sądu potwierdził ostatecznie, że, wbrew oskarżeniom, prezydent takie prawo ma (żadna sensacja, jest wyraźnie napisane nawet w podręczniku dla studentów prawa: "na każdym etapie postępowania"), ale wielbiciele nadrzędności sądów nad PiS tego akurat wyroku do wiadomości nie przyjęli, a "Wyborcza" wprost stwierdziła, że sędziowie zawiedli, i apiać dalej swoje. Równie na niczym oparty jest wrzask o rzekomym łamaniu Konstytucji w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Wszyscy w tym sporze znaleźli się poza prawem, ale nie przez jego łamanie, tylko "falandyzowanie". PO nie miała prawa wybrać dwóch sędziów "na zaś" (nawiasem, autor uznanej przez TK za bezprawną poprawki, która to PO umożliwiła, poseł Kropiwnicki, maszerował jak gdyby nigdy nic na czele sobotniego marszu), prezydent nie miał prawa odwlekać zaprzysiężenia sędziów, aż Sejm wybierze nowych, przewodniczący Trybunału nie miał prawa arbitralnie jednych sędziów do orzekania dopuszczać, a innych nie, sam Trybunał nie miał prawa orzekać z pominięciem wymogów uchwalonej lege artis ustawy, a rząd nie ma prawa odmawiać publikacji jego orzeczeń. Wszyscy tu zrobili rzeczy, do których prawa im Konstytucja ani żaden przepis nie dawał, ale też - których im żaden przepis wyraźnie nie zakazywał. Dlatego rację ma Komisja Wenecka, której główną rekomendacją była, przypomnę, zmiana stosownych zapisów w Konstytucji. Czego również "obrońcy demokracji" udają, że nie słyszeli, skupiając się na darciu mordy: "Beata, publikuj", choć nie o publikowanie jest cały ten spór i samo w sobie, nawet gdyby PiS uległ, wcale by ono kryzysu nie rozwiązało. Wszystko to w najmniejszym stopniu nie przeszkadza i zapewne nie będzie przeszkadzać antypisowskim mediom histeryzować swoich odbiorców i zapędzać ich na swoje manifestacje. Jak można było zauważyć w ostatni weekend: skutecznie. Dla pewnej grupy ludzi poddanych intensywnym emocjom wytworzony przez polityków i media matriks jest bardziej rzeczywisty od rzeczywistości. Karmieni publikowanymi ze śmiertelną powagą instrukcjami, przygotowującymi ich na aresztowania i represje, wsłuchani z rozemocjonowaniem w wydyszane wyznania celebrytów czy komentatorów, że Jarosław Kaczyński ich cenzuruje, że w Polsce nie ma wolności, że faszyzm i koniec świata, czują się tym wszystkim rozgrzeszeni z jakichkolwiek wymogów - czy to przyzwoitości, czy zdrowego rozsądku. Dlatego wypadają tak śmiesznie i odrażająco. Zapewne najczęściej używanym słowem na sobotnim marszu była obelga "pislam". Bardzo zabawne - ale jakoś KODomici, niby to tak tolerancyjni i europejscy, nie zauważają, że używanie słowa islam jako obelgi jest tym samym, co używanie w tej samej funkcji słowa "żydostwo". Może pójść na całość i jechać po PiS, że to "żydy"? W końcu "KOD ma być jak Hamas", więc i hasła o wieszaniu na drzewach syjonistów byłyby na manifestacji KOD bardziej na miejscu niż na rocznicy powstania ONR, który to ONR akurat przed wojną z syjonistami żył w przyjaźni (bo jedni i drudzy chcieli tego samego - osobnego żydowskiego państwa z dala od Polski). Nie sięgajmy po świadectwa wrogów, tylko przyjaciół. Pisarz Dehnel, bardziej znany (niestety) jako celebryta-homoseksualista, przyznał publicznie, że hasła tego marszu były tak "fekalne" i pełne nienawiści, a całość tak jawnie podporządkowana politycznej wojnie PO z Nowoczesną i resztą antypisu o dominację i prawo sterowania emocją nienawiści do Kaczyńskiego, że szedł tam ze wstydem. Inny celebryta, owsiankowy Chajzer, oburzył się, że jego przyjaciółkę, relacjonującą marsz z "kostką" TVP kilkadziesiąt (!) razy maszerujący obrzucili słowem na "k", głównie w zestawieniu "reżimowa k..." (co prawda szybko ten wpis ukrył, najwyraźniej uświadomiwszy sobie, że to tylko prawda subiektywna, sprzeczna z obiektywną, i jej niepotrzebnym ujawnieniem szkodzi słusznej sprawie - ale stało się, poszło w lud). Nawet nie trzeba do tego dodawać dostępnych w sieci nagrań, z okrzykami typu "wsadzić ich wszystkich do Auschwitz i wytruć". To wszystko nie ma znaczenia - KODomici i tak będą czytać w swojej gazecie, że ich było ćwierć miliona (co policzył ten sam rachmistrz z peowskiego ratusza, który manifestację w obronie telewizji "Trwam" obliczył na 20 tysięcy, a Marsz Niepodległości na 15 tysięcy - proszę znaleźć zdjęcia w sieci i je porównać) i to, co najważniejsze, radosnych, życzliwych, uśmiechniętych, fajnych takich i miłych, nie to, co ci pisowcy... Jeśli sukces klasyka takiego histeryzowania mas, z jakim mamy tu do czynienia, nazwała sławna reżyser "triumfem woli", to to, co udało się antypisowi pod szyldem KOD, zasługuje raczej na nazwę "triumfu psychozy". W obronie odsuniętych w wyborach układów i ich beneficjentów udało się skrzyknąć i doprowadzić do skrajnego emocjonalnego paroksyzmu sporą grupę ludzi, wyrywając ich zupełnie z rzeczywistości, uodparniając na fakty, za pomocą metod, jakimi buduje się sekty. Tylko że to sekta na znacznie większą skalę niż się to zwykle zdarza.
Na jak wielką? Grupa dyskusyjna KOD na fejsie szybko osiągnęła między 50 a 60 tysięcy uczestników i na tej liczbie się od wielu miesięcy zatrzymała. Profil KOD-u na tymże samym fejsie, gdy ostatnio tam zajrzałem, miał 220 tysięcy lajków, również bez tendencji wzrostowej (to nie jest wiele - sam w pojedynkę mam na swoim profilu ponad 60 tysięcy). Na Twitterze jest jeszcze słabiej, niecałe 20 tysięcy śledzących (tu biję w pojedynkę cały KOD na łeb, mam już prawie 78 tys.). Na marsz organizowany przez PO, wsparty całą mocą jej struktur i pieniędzy (w mediach, i to bynajmniej nie tych "pisowskich", pojawiła się informacja, że marsz kosztował Platformę, wraz z akcją bilboardową, 2 miliony złotych - jako sponsorzy, z podatków których utrzymuje się partie polityczne, powinniście o tym wiedzieć) przybyło z całego kraju jakieś 50 tysięcy, w porywach może do 60-ciu. Zgromadzony w jednym miejscu ten tłum robi wrażenie, choć do zjazdu Rodzin Radia Maryja na Jasnej Górze mu daleko, ale w istocie jego siła nie leży w liczebności, tylko w gorliwości i sile podnoszonego wrzasku. Ale ta gorliwość, niestety, wynika z histerii, z propagandowego opętania i głębokiej wiary, że za każdym rogiem, pod łóżkiem i w każdej szafie czai się złowrogi, katolicki, reżimowy "pislam", wiary każącej wierzyć w każdą antypisowską bzdurę i popychającą do rzeczy, których pewnie żaden z tych ludzi, gdyby się był w stanie chwilę zastanowić, nie godziłby się swą twarzą firmować. Ciekawostka taka, że w dodatku do "Gazety Wyborczej" "Duży Format" skwitowano sukces marszu rysunkowym żartem, na którym niby-rzecznik prezydenta powiada, że jak prezydent nie może zasnąć, to "liczy uczestników marszu KOD". Czyli nawet samej "Gazecie Wyborczej", która tych nieszczęsnych ludzi opętała, zmanipulowała i wyprowadziła na ulicę, kojarzą się oni z baranami. Dobranoc zatem. Rafał Ziemkiewicz
Nasza beznadziejna sprawa Wprawdzie nawet były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju, Bronisław Komorowski ujawnił, że po szczycie NATO i Światowych Dniach Młodzieży, w II wojnie o inwestyturę, jaka toczy się między Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, których, jak wiadomo, „nie ma” oraz ich politycznymi ekspozyturami, a rządem PiS, zostaną otwarte „nowe fronty”. Czy nie kryje się pod tym aby zewnętrzna interwencja, w ramach ustanowionej w traktacie lizbońskim procedury pod nazwą „klauzula solidarności”? Wszystko to być może tym bardziej, że spostrzegawczy obserwatorzy zauważyli, iż na pogrzebie majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, który przy tej okazji został pośmiertnie awansowany na podpułkownika, nie było żadnego generała. Nie ma przypadków, są tylko znaki – mawiał ś.p. ksiądz Bronisław Bozowski, więc nieomylny to znak, że kadra naszej niezwyciężonej armii już zdecydowała, by w decydującym momencie poprzeć demokrację i praworządność i na tym nieubłaganym gruncie stanąć ramię w ramię z innymi sojuszniczymi, interweniującymi armiami. Zanim jednak padnie salwa, niech nam humory dopisują i wykorzystajmy czas darowany, a zwłaszcza – miesiąc maj – do zastanowienia się, jakież to reformy trzeba by wprowadzić w naszym nieszczęśliwym kraju, żeby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej, czyli przynajmniej tak, jak za Gierka – ale nie wtedy, kiedy trzeba już było spłacać długi, tylko wtedy, gdy jeszcze się je zaciągało. Nawiasem mówiąc, odwoływanie się do pierwszej połowy dekady Edwarda Gierka odegrało wielką rolę w przekonywaniu mniej wartościowego narodu tubylczego do Anschlussu. Mniej wartościowy naród tubylczy był przekonywany, że jeśli nie zapisze się do par...to znaczy pardon, nie do żadnej „partii”, bo „partii” wtedy już nie było, tylko oczywiście do Unii Europejskiej, to czeka go deportacja co najmniej na Białoruś, a jeśli sprawy pójdą źle, to pognanie pieszo aż do Władywostoku. Jeśli natomiast podpisze volkslistę do Unii, to spadnie nań złoty deszcz i znowu będzie, jak za Gierka. Tymczasem złoty deszcz spadł na kastę biurokratyczną, która dzięki temu zaczęła się u nas rozrastać „jak grzyb trujący i pokrzywa”, blokując skutecznie narodowy potencjał gospodarczy – bo nie ma takiego bogactwa, którego biurokracja nie mogłaby przejeść. W dodatku na mniej wartościowym narodzie tubylczym pasożytuje jeszcze soldateska, a konkretnie – Wojskowe Służby Informacyjne, które – oczywiście wtedy jeszcze pod całkiem inną nazwą – przesunęły w swoim kierunku punkt ciężkości władzy, który pozostaje tam aż do dnia dzisiejszego – i o to między innymi toczy się dzisiaj II wojna o inwestyturę. Okupacja naszego nieszczęśliwego kraju przez soldateskę, postępująca biurokracja i realizacja na terenie naszego nieszczęśliwego kraju niemieckiego projektu „Mitteleuropa” z roku 1915, doprowadziły do zablokowania narodowego potencjału gospodarczego, ze wszystkimi tego skutkami. Zatem pierwszym zadaniem jest odblokowanie tego potencjału, bo w przeciwnym razie żadne reformowanie państwa nie przyniesie spodziewanych rezultatów.
Kapitalizm kompradorski W 1989 roku generał Kiszczak wraz z gronem osób zaufanych, ustanowił w naszym nieszczęśliwym kraju ekonomiczny model w postaci kapitalizmu kompradorskiego. Od zwyczajnego kapitalizmu różni się on tym, że o ile w zwyczajnym kapitalizmie o dostępie do rynku i możliwości działania na rynku decydują zalety człowieka działającego: czy jest pracowity, pomysłowy, przedsiębiorczy, nie lęka się ryzyka i wreszcie – ma szczęście – więc jeśli ma te wszystkie zalety, to przeboruje sobie dostęp do runku i odniesie tam sukces na miarę swoich zalet i szczęścia, to w kapitalizmie kompradorskim jest inaczej. O dostępie do rynku i możliwości działania na nim decyduje przynależność do sitwy, której najtwardszym jądrem jest wojskowa bezpieka, która raz występuje pod jedną nazwą, innym razem – pod inną – ale to bez znaczenia, bo jej trzon tworzą kolejne pokolenia potężnych ubeckich dynastii, których początki nikną w mrokach okupacji niemieckiej i sowieckiej. Ponieważ większość społeczeństwa do sitwy nie należy, więc aby przywilej dla sitwy nie stracił sensu ekonomicznego, ta większość musi być wyrzucona poza główny nurt życia gospodarczego, z sektorem finansowym, energetycznym, paliwowym i innymi, tak zwanymi „strategicznymi” sektorami na margines, gdzie każdy może wedle swego uznania wydłubywać kit z okien, żeby jakoś przeżyć. W rezultacie jednak narodowy potencjał gospodarczy jest wykorzystany w niewielkim stopniu, a jednym ze skutków tego marnotrawstwa jest niemal trzy milionowa emigracja młodzieży.
Biurokratyzacja Kiedy w 1990 roku rozwiązała się partia, w administracji centralnej pracowało 45 tysięcy urzędników. W roku 1995, mimo, że przez cały ten czas, jak nie pod kierunkiem prof. Balcerowicza, to pod kierunkiem Włodzimierza Cimoszewicza, który też z niejednego komina wygartywał, „budowaliśmy kapitalizm” i „wolny rynek”, liczba urzędników administracji centralnej wzrosła do ponad 112 tysięcy. Oczywiście nie było to ostatnie słowo, bo prawdziwa eksplozja nastąpiła po 1997 roku, w następstwie czterech wiekopomnych reform charyzmatycznego premiera Buzka, z którym wtedy jeszcze kolaborował prof. Leszek Balcerowicz. Rezultatem tych reform było skokowe zwiększenie liczby synekur w sektorze publicznym i skokowy wzrost kosztów funkcjonowania państwa o mniej więcej 100 miliardów złotych. „Obawiając się sądu zagniewanego ludu” prof. Balcerowicz w czerwcu 2000 roku zrejterował z rządu na z góry upatrzoną pozycję prezesa NBP, co pozwala mu zażywać reputacji tęgiej głowy aż do dnia dzisiejszego, dzięki czemu dostał posadę w nowym ukraińskim rządzie premiera Hrojsmana, co to już – w odróżnieniu od byłego premiera Arszenika Jaceniuka - nie musi być o nic podejrzewany. Niektórzy Polacy uważają, że to jest nasza zemsta za UPA i ludobójstwo na Wołyniu – ale nie chwalmy dnia przed wieczorem. Naturalnie na wiekopomnych reformach charyzmatycznego premiera Buzka się nie skończyło; biurokracja przez cały czas rozrastała się „jak grzyb trujący i pokrzywa” i w rezultacie mamy dzisiaj około 3 milionów funkcjonariuszy publicznych w tym – około 650 tysięcy urzędników. Na czym polega biurokratyzacja? Ano ustanawia się jakiś nakaz albo zakaz. Na straży tego nakazu lub zakazy ustanawia się urząd, który ma tego pilnować, no i z utrudniania życia bliźniemu swemu się utrzymać. Im więcej nakazów i zakazów, tym mniejszy zakres swobody, no i tym większe koszty – bo jak w podsłuchanej rozmowie poinformowała dyrektora CBA Wojtunika pani Elżbieta Bieńkowska - „tylko idiota” pracuje za 6 tysięcy złotych miesięcznie. Byle czego ci ludzie nie zjedzą, a – jak to się mówi - „lubią wypić i zakąsić”.
Projekt „Mitteleuropa” W roku 1915, drugim roku „wielkiej wojny”, Niemcy skonkretyzowały ogólnikową dotychczas koncepcję „gospodarki wielkiego obszaru” w projekt „Mitteleuropa” przewidywał on, że po ostatecznym zwycięstwie niemieckim, na obszarze Europy Środkowo-Wschodniej zostaną zainstalowane państwa pozornie niepodległe, ale de facto – niemieckie protektoraty, o gospodarkach nie konkurencyjnych, tylko peryferyjnych i uzupełniających wiodącą gospodarkę niemiecką. Na skutek klęski wojennej w roku 1918 – a w każdym razie wszystkim się zdawało, że Niemcy poniosły wtedy klęskę – projekt ten nie doczekał się realizacji, aż do roku 2004. Kiedy bowiem po 12 września 1990 roku Niemcy odzyskały swobodę ruchów w Europie i wysadziły w powietrze Heksagonale, zaczęły wypełniać polityczną próżnię w Europie Środkowej, powstałą na skutek zapowiedzianej ewakuacji stąd imperium sowieckiego, przy pomocy rozszerzania na wschód Unii Europejskiej – przedsięwzięcia, którego są politycznym kierownikiem. Ta polityka uwieńczona została sukcesem 1 maja 2004 roku, kiedy to do Wspólnot Europejskich zostało przyłączonych 8 krajów z Europy Środkowej – między innymi Polska. Dzięki temu Niemcy stworzyły warunki polityczne dla realizacji projektu „Mitteleuropa”, który również blokuje narodowy potencjał gospodarczy w Polsce.
Jak odblokować? Na szczęście nie musimy sobie łamać nad tym głowy, bo już raz, tzn. w roku 1989 udało się nam narodowy potencjał gospodarczy w Polsce przynajmniej częściowo odblokować i możemy po raz drugi użyć tego samego narzędzia. Jest nim ustawa o działalności gospodarczej, autorstwa nieżyjącego już Mieczysława Wilczka. Opowiadał on nam kiedyś, jak do tego doszło. Otóż kiedy załamał się już „pierwszy etap” sławnej reformy gospodarczej, a także „etap drugi” - surowe władze stanu wojennego już nie wiedziały, jakie bajki opowiadać mniej wartościowemu narodowi tubylczemu. Wtedy Mieczysław Rakowski zameldował generałowi Jaruzelskiemu, że jest tu taki Wilczek, który ma jakiś pomysł. Generał Jaruzelski nie miał już do tych wszystkich pomysłów cierpliwości, więc nie chciał słuchać żadnych szczegółów, tylko postawił jeden warunek – „żeby tam nie było nic przeciwko socjalizmowi!” Więc Mieczysław Wilczek rozmontował socjalizm bez użycia tego słowa, przy pomocy dwóch zdań, które przybrały postać przepisów tej ustawy i dzisiaj brzmią, jak oczywista oczywistość, ale wtedy miały wagę przewrotu kopernikańskiego. Pierwsze zdanie oznajmiało, że „każdy” ma prawo prowadzenia działalności gospodarczej. Z dzisiejszej perspektywy jawi się to jako oczywistość, ale wtedy to było odkrycie. Drugie zdanie brzmiało, że dozwolona jest każda forma działalności gospodarczej, która nie jest zakazana przez prawo. No naturalnie, jakże by inaczej – no ale wtedy to była rewolucja. W ustawie było pozostawionych kilka przypadków reglamentacji, częściowo podyktowanych obawą przed ryzykiem sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego (produkcja materiałów wybuchowych, amunicji i broni oraz obrót tymi towarami, produkcja trucizn i obrót truciznami, hurtowy obrót lekami oraz produkcja i obrót spirytusem i wódką), albo dublowaniem działalności agend państwowych (prowadzenie agencji celnych, czy agencji detektywistycznych), no i poszukiwanie oraz eksploatacja kopalin. Pod rządami tej ustawy, która weszła w życie 1 stycznia 1989 roku, a więc na ponad miesiąc przed rozpoczęciem widowiska telewizyjnego pod tytułem „Obrady okrągłego stołu”, Polska zmieniła się nie do poznania. Nawiasem mówiąc, warto zwrócić uwagę, że zaproszone do „okrągłego stołu” przez generała Kiszczaka rozmaite „legendarne” postacie większego i drobniejszego płazu, obradowały i obradowały przy „stolikach” i „podstolikach” - a tymczasem wszystko było już załatwione! Warto im to dziś przypomnieć, kiedy się tymi swoimi „legendami” nadymają, mało im od tej pychy nie popękają kałduny. Ale nie o to chodzi, bo ważniejsze jest, jak pod rządami tej ustawy Polska zmieniła się w jedno wielkie targowisko. Jest to znakomita ilustracja trafności spostrzeżeń amerykańskiego laureata nagrody Nobla z ekonomii z roku 1992 nazwiskiem Gary Stanley Becker, który tę nagrodę otrzymał za udokumentowanie spostrzeżenia, że ludzie zachowują się tak, jakby kalkulowali, nawet, jeśli nie zdają sobie z tego sprawy. Obraz Polski pod rządami tej ustawy pokazuje, że tak rzeczywiście jest; przecież ludzie handlujący na polowych łóżkach, czy rozłożonej na chodniku folii nie mieli fachowego przygotowania na poziomie prof. Balcerowicza, ani nawet na poziomie Ryszarda Petru - a przecież nieomylnym instynktem odgadli, że w warunkach braku kapitału finansowego, najprostszym i zarazem najskuteczniejszym sposobem pierwotnej akumulacji kapitału jest handel.
Do odwrotu głos trąbki wzywa Ale historia ustawy o działalności gospodarczej, to historia jej nieustannych nowelizacji. W ciągu pierwszych 10 lat była ona znowelizowana około 60 razy, co oznacza, że wielokrotnie w ciągu każdego roku – a każda taka nowelizacja polegała na dopisywaniu coraz to nowych przypadków reglamentacji. W rezultacie, po 10 latach okazało się, że różne formy reglamentacji: koncesje, licencje, zezwolenia i pozwolenia, obowiązują już w 202 obszarach gospodarki. Dlaczego tak się stało? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, najpierw trzeba odpowiedzieć na inne. Dlaczego w ogóle doszło do uchwalenia tej ustawy? Otóż za pierwszej komuny nomenklatura, czyli środowisko władzy, była żywotnie zainteresowana w drobiazgowym kontrolowaniu każdej formy działalności gospodarczej – bo z tego ciągnęło się zyski – legalne i nielegalne. Kiedy jednak nomenklatura w drugiej połowie lat 80-tych uwłaszczyła się na rozkradanym majątku państwowym, to już nie chciała mieć nad sobą żadnych nadzorców. I Mieczysław Wilczek wykorzystał to, by pozwolić wszystkim – bo według art. 1 ustawy, prawo do działalności gospodarczej miał „każdy”. Ale nomenklaturowcy, chociaż zdemoralizowani, to przecież są inteligentni i sprytni. Toteż bardzo szybko zorientowali się, że ze wszystkimi to oni na wolnym rynku nie wygrają – a już zwłaszcza z takimi „wszystkimi”, co za pierwszej komuny wygimnastykowali się we wszystkie możliwe strony. Dzwonkiem alarmowym był los pana Ireneusza Sekuły, który – chociaż uważany za finansowego jamochłona – musiał aż cztery razy do siebie strzelić, zanim pożegnał się z rodziną. Jeśli się nie opamiętacie, wszyscy podobnie zginiecie - zdawał się wołać z zaświatów nieboszczyk. Toteż trąbka zatrąbiła do odwrotu, a ochrona ekonomicznych interesów nomenklatury wyszła naprzeciw zapotrzebowaniu nowych elit, tych „legendarnych” na posady. Oni też chcieli trochę podoić Rzeczpospolitą, a najlepszym sposobem były synekury w sektorze publicznym, które mnożyły się w miarę odbudowywania reglamentacji.
Za wspaniałe powodzenie naszej beznadziejnej sprawy Zatem, aby odblokować narodowy potencjał gospodarczy trzeba by przywrócić moc obowiązującą ustawy o działalności gospodarczej w brzmieniu z 1 stycznia 1989 roku, uchylić wszystkie regulacje sprzeczne z tamtą (wyobrażam sobie, że „Dziennik Ustaw” zawierający tylko rejestr aktów prawnych uchylonych w tym trybie, ważyłby chyba z 10 kilogramów!), no i rozmontować znaczną część aparatu biurokratycznego. Tylko, czy jest to w ogóle możliwe przy utrzymaniu procedur demokratycznych? W ramach członkostwa w Unii Europejskiej? Stanisław Michalkiewicz
Wiele wart człowiek?* Widzimisię czerwonych komisarzy* Na froncie prowokatywnym bez zmian Zadymy euro-miejsko-wiejskie Wiele wart jest człowiek? Ba!... Niemieccy skrupulanci za Hitlera policzyli, że ze względu na zawarte w ciele ludzkim pierwiastki chemiczne, liczone po bieżących cenach giełdowych, przeciętny człowiek wart jest bodaj sześć marek siedemdziesiąt pięć fenigów. Za Stalina Żyd Frenkiel, twórca systemu obozów koncentracyjnych (zwanych z rosyjska „łagrami”) twierdził, że człowiek wart jest tyle, ile wyciśnie się z niego przez trzy miesiące „intensywnej” pracy. Ciekawe, jakie przeliczniki zastosowaliby hitlerowcy i stalinowcy, gdyby przyszło im handlować tak wycenianymi ludźmi?... Są i inne przeliczniki: na przykład za porwanego Bohdana Piaseckiego porywacze zażądali (zanim go zabili) 100 tysięcy złotych w roku 1957 (samochód „Warszawa” kosztował wtedy bodaj 120 tysięcy złotych), a za młodego Olewnika – w latach 90-ych - zdaje się, że około 300 tysięcy euro?...Za Patrycję Hearst, córkę magnata prasowego z Ameryki, w latach 70-ych żądano ponad miliona dolarów. Do tych mrocznych wspominek skłoniła mnie propozycja grandziarzy z Komisji Europejskiej, by za każdego nieprzyjętego w ramach wyznaczonych kwot emigranta – kraj odmawiający jego przyjęcia płacił ćwierć miliona euro. Dlaczego akurat ćwierć miliona, a nie – na przykład – milion? Albo sześć marek siedemdziesiąt pięć fenigów?... Grandziarze-komisarze z Komisji Europejskiej biorą ciężkie pieniądze za swe skandaliczne synekury, a nie są nawet w stanie uzasadnić swojej wyceny… Co to za fachowcy od „praw człowieka i obywatela”, jeśli nawet tego nie potrafią? Gdzie byli, kiedy trzeba było przewidywać skutki destabilizacji Iraku, Libii, Syrii?... Jednocześnie ględzą, że „solidarność międzyludzka wymaga takiej ofiary od europejczyków”, a nawet (Marcin Schulz), że „ducha wspólnotowego trzeba wymuszać”. Otóż to: miłosierdzie wymuszane decyzjami komisarzy! W tym odsłania się zapobiegliwie maskowane euro-nowomową marksistowskie oblicze tych brukselskich grandziarzy. Dziwi, że Kościół Katolicki nie zabrał jeszcze zdecydowanie głosu w sprawie tego komisarskiego widzimisię: na gruncie nauki Chrystusowej miłosierdzie wymuszone jest nie tylko nic nie jest warte, ale nadto urąga samemu poczuciu litości wobec bliźniego! Ale ta kwota, te ćwierć miliona euro wzięte z pustych łbów cwanych komisarzy, to tylko idiotyzm, by tak rzec, techniczny. Sam problem tkwi gdzie indziej. Przyjmować emigrantów lub opłacać ich utrzymanie) powinny te kraje, które zaangażowały się w destabilizację Iraku, Libii, Syrii, wytwarzając obecną sytuację: głównie Stany Zjednoczone i Izrael. Owszem, Polska tez uczestniczyła w „operacjach pokojowych” w Iraku, ale nasz udział w napędzaniu tej fali emigracyjnej był bardzo skromny w porównaniu z zaangażowaniem innych… poźniej… Niechże więc komisarze z Komisji Europejskiej, pobierający ciężkie pieniądze podatnika za swe synekury, zechcą wyliczyć jak wielkie i czyje było to zaangażowanie, i kto z tego tytułu powinien dzisiaj utrzymywać emigrantów. Bo jak nie potrafią nawet tego wyliczyć – to na ch… - olerę jasną nam tacy komisarze? Won z roboty! Przy tak wielkim bezrobociu, jakie jest w Unii Europejskiej, utrzymywać mielibyśmy tak nieudolnych i leniwych darmozjadów? Niech Juncker, Tiemermans , Mogherini i cała reszta, z Schulzem na kupę, zrzucą się sami przynajmniej na jednego emigranta. Na biednych nie trafiło… Stanowisko Komisji Europejskiej wygląda na rozpaczliwą próbę bezradnych cwaniaków, próbujących kosztem podatników - rzutem na taśmę – ratować swe synekury, coraz mniej uzasadnione. Jest to biurokratyczna zadyma w skali kontynentalnej. Co do zadymy w skali krajowej – deklaracje niektórych samorządów, zdominowanych przez Platformę Obywatelską, zapowiadające stosowanie się do nieopublikowanych orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego – wyglądają na chytre rozszerzanie pola walki o obalenie obecnej władzy państwowej. Są to tak naprawdę deklaracje zapowiadające łamanie prawa, noszące znamiona publicznego nawoływania do łamania prawa. Prokuratury powinny ostrzec samorządy, które takie uchwały podjęły, że popełniają przestępstwo. Odpowiedzialność karna obarcza tych przewodniczących samorządów, którzy dopuścili do głosowania takich deklaracji! Wydaje się, że i wojewodowie powinni zareagować właściwie, to znaczy unieważnić natychmiast tego rodzaju uchwały, zanim tym czy innym przewodniczącym zainteresuje się jednak również prokurator. Gdyby zaś na podstawie nieunieważnionej przez wojewodę uchwały samorządu jakiś jego urzędnik zastosował się do nieopublikowanego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego (więc do opinii grona kolesiów) – tu już odpowiedzialność przed prokuratorem powinna być surowo wyegzekwowana. Poczekajmy: który to samorząd zaatakuje pierwszy?... No cóż, o prowokatorów nie trudno, gorzej będzie z jego wynagrodzeniem: będzie musiał czekać do zmiany rządu, a to może potrwać długo, w dodatku bez gwarancji zapłaty… Są więc euro-zadymy, są zadymy krajowe, są i zadymy bardziej lokalne. Co do stołecznej zadymy KOD-ów ogłoszonej na 7 maja – koń jaki jest, każdy widzi: „nowoczesny” Pietruś, któremu słoma z butów wystaje całkiem siermiężnie, upiorny alimenciarz na utrzymaniu żony, jakiś Marciniak, który mówi tak, jakby wydawał lekcje zadawane przez oficera prowadzącego i rozhisteryzowane panienki, jakby szczytujące w obroni demokracji… Pokaż mi swych liderów – powiem ci, kim jesteś… Nie o liderów przecież tu idzie, co o prowokatorów i okazje do udanych prowokacji: o rozszerzanie „frontu prowokatywnego”. Wiele wskazuje, że na bazie tego frontu jego oficerowie prowadzący montują już kolejną partię polityczną, ale przypomina to mieszanie herbaty z nadzieją, że od mieszania stanie się słodsza. Tymczasem w „mieście Łodzi”, tej dużej wsi, wyjałowionej kulturalnie jak ugór ( co nie przeszkadza niektórym zadymiarzom żądać dla niej statusu „kulturalnej stolicy Polski”!...) powraca, tędy i owędy, stara idea wielkiego skoku na kasę! Właściwie -aż na dwie kasy, bo i na kasę Ministerstwa Kultury, i na kasę miejską (wiejską?...). Skok – obliczony na 700 milionów złotych – opracowany jest wedle słynnego już w „klasyce” skoków na kasę schematu, przetrenowanego w Łodzi w latach 90-ych, pod nazwą „budowa hotelu Genesis”. Tyle tylko, że wówczas żydowscy grandziarze dokonali skoku na 20 milionów złotych. Teraz – apetyt rośnie w miarę jedzenia - pretekstem do wyszarpania podatkowego grosza dla kliki cwaniaków jest „Budowa Centrum Festiwalowo-Wystawienniczego Camerimage”. Jak dotąd prezydent miasta (wsi?) Hanna Zdanowska – chociaż z Platformy Obywatelskiej… – dzielnie opierała się naciskom i szantażom lobbystów tego skoku, i nawet „osobisty list”, napisany przez jednego z macherów tego geszeftu, Dawida Lyncha z branży show-bussinesu do będącego jeszcze premierem Donalda Tuska nie złamał pani Zdanowskiej, co dobrze o niej świadczy. Ale teraz, gdy notowania Platformy Obywatelskiej dołują, czy wytrwa w swej słusznej, odważnej postawie? Bo wiele wskazuje, że lobbyści Wielkiego Skoku w Łodzi na 700 milionów złotych podatników szukają teraz poparcia we władzach Prawa i Sprawiedliwości, napierają na ministra i wicepremiera Glińskiego… Chce się przecież wierzyć, że PiS nie dołoży ręki do Skoku na Kasę, którego nie chciała popierać nawet PO. Zadyma pozostaje zadymą – bez względu na to, czy robiona jest w skali euro, w skali kraju, w skali stolicy czy w „mieście Łodzi”. Marian Miszalski
14 maja 2016 Moody’s jednak politycznie
1. Agencje ratingowe z tzw. wielkiej trójki Fitch, S&P, i Moody’s ogłaszają swoje oceny dotyczące naszego kraju dwa, trzy razy w roku, dwie pierwsze zrobiły to w styczniu tego roku, ta ostatnia na początku roku od niej odstąpiła, aby ogłosić swój w połowie maja. Media w Polsce szczególnie te nieprzychylne dla rządu Beaty Szydło, tak rozbudziły zainteresowanie wczorajszym ratingem, że serwer Moody’s padł około 23 i trzeba było czekać na jego ogłoszenie do godzin nocnych dzisiaj. Niestety spora cześć dziennikarzy i establishmentu, w sporze toczącym się obecnie w Polsce, wyznaje zasadę ,że czym gorzej dla rządu to lepiej dla opozycji, mimo tego, że to gorzej w tym przypadku, może oznaczać szkody zarówno dla interesów indywidualnych ludzi, przedsiębiorców, gospodarki, czy finansów publicznych.
Wprawdzie Moody’s sprawiła zawód wszystkim tym, którzy Polsce źle życzą i ratingu nie obniżyła ale zmieniła perspektywę ze stabilnej na negatywną, co oznacza, że przy najbliższej ocenie latem tego roku, rating zostanie jednak obniżony.
2. Przypomnijmy, że Standard& Poor’s (S&P),obniżyła w styczniu ocenę ratingową Polski z A- do BBB+ dla długoterminowych zobowiązań w walutach obcych oraz z A do A-1 dla zobowiązań długoterminowych w walucie krajowej i z A- do A-2 dla zobowiązań krótkoterminowych w walucie krajowej. Przypomnijmy także, że z kolei agencja Fitch pozostawiła wtedy ratingi Polski na dotychczasowym poziomie A oraz A- odpowiednio dla zobowiązań w walutach obcych i w walucie krajowej, a trzecia z nich Moody’s wtedy od oceny odstąpiła.
3. Obniżenie ratingu o jeden poziom przez S&P w styczniu było jednak zaskakujące, ponieważ agencja ta w opublikowanym raporcie nie zmieniła ocen Polski w żadnym z kluczowych kryteriów oceny ratingowej stosowanych według swojej metodologii w stosunku do raportu z sierpnia 2015 roku. Potrzymała między innymi neutralną ocenę uwarunkowań instytucjonalnych, polityki fiskalnej, sytuacji makroekonomicznej, otoczenia zewnętrznego oraz podkreśliła jako silny punkt naszą politykę monetarną. Zdaniem S&P stabilna ma być Polsce sytuacja budżetowa i zadłużenie, które w relacji do PKB ma pozostawać w przedziale od 51,7 do 52% PKB (a więc znacznie poniżej 60% PKB będącego jednym z tzw. kryteriów fiskalnych z Maastricht), ujemny bilans obrotów bieżących ma pozostawać w bezpiecznych granicach 1,3-1,8% PKB (przyjmuje się, że zagrożenia mogą się pojawiać wtedy kiedy ten wskaźnik przekracza 5% PKB), bezrobocie ma spaść do 7,7% w roku 2019, udział inwestycji w PKB ma wzrosnąć z 20,7% w 2016 roku do 21,6% w roku 2019, wreszcie eksport ma rosnąć z 48,9% do 49,9% PKB, a bezpośrednie inwestycje zagraniczne mają się utrzymywać na poziomie 1,2% PKB. Co więc okazało się w styczniu tego roku przyczyną obniżenia ratingu Polski przez S&P skoro stan gospodarki, polityka fiskalna, a także polityka monetarna były oceniane dobrze i to w długiej perspektywie. Otóż zdaniem agencji jedyną taką przyczyną są zmiany polityczne w Polsce, choć zarówno w grudniu poprzedniego roku jaki w styczniu w rozmowach prowadzonych w ministerstwie finansów jej przedstawiciele nie zgłaszali żadnych zastrzeżeń w tym zakresie.
4. Agencja Moody’s w swoich komunikatach sygnalizowała wcześniej możliwość obniżenia ratingu Polski ze względu na sytuację polityczną w naszym kraju zwłaszcza, że jej dotychczasowa ocena, była aż o 2 poziomy wyższa niż ocena S&P, a agencje nie chcą się różnić zbyt mocno pomiędzy sobą. Moody’s nie zdecydowała się jednak na obniżenie ratingu z A2 do A3 (a więc o jeden poziom) choć postanowiła o zmianie perspektywy w tym zakresie ze stabilnej na negatywną między innymi ze względu na jak to ujęto w komunikacie „ze względu na przesunięcia w kierunku bardziej nieprzewidywalnej polityki i legislacji”. Wprawdzie w ten sposób można „zaatakować” najbardziej stabilne kraje na świecie ale kto by się tym przejmował od dzisiaj będziemy słyszeli, że ze względu nieprzewidywalną politykę i legislację w najbliższej przyszłości rating Polski zostanie jednak obniżony. Jak się jednak wydaje ta polityczna decyzja agencji nie będzie miała specjalnego wpływu na kurs złotego, cenę obligacji i warunki udzielanych w Polsce kredytów, ponieważ już wcześniej rynek spodziewając się niekorzystnej decyzji Mood’s już ją zdyskontował, co szczególnie było widać o dewaluacji złotego następującej od początku kwietnia tego roku. Kuźmiuk
15 maja 2016 Moody’s zrobił przykrość mainstreamowi i opozycji w Polsce
1. Przynajmniej od początku tego miesiąca część mediów i opozycji w Polsce, podkręcała nastroje związane z publikacją w dniu 13 maja przez Moody’s, ratingu dotyczącego wiarygodności kredytowej naszego kraju. Wiązało się to z tym, że agencja ta w styczniu tego roku (kiedy S&P obniżyła rating, a kolejna Fitch pozostawiła na dotychczasowym poziomie) stwierdziła, że nie wyda żadnego komunikatu ale w ciągu kolejnych miesięcy jej przedstawiciele krytykowali zawirowania wokół Trybunału Konstytucyjnego w Polsce sugerując, że może to mieć wpływ na ich oceny naszego kraju w przyszłości. Swoistą szarżę dotyczącą ratingu przeprowadził 4 maja prezes TK Andrzej Rzepliński, który niespodziewanie poinformował między innymi dziennik Rzeczpospolita o liście, który skierował do niego minister finansów Paweł Szałamacha.
2. Przypomnijmy tylko, że w dniu 2 maja minister finansów w duchu odpowiedzialności za gospodarkę i stan finansów publicznych poinformował prezesa Rzeplińskiego, że 13 maja tym razem agencja Moodys, będzie publikowała rating dotyczący wiarygodności kredytowej naszego kraju i poprosił o rozważenie powstrzymania przez szefa TK z wypowiedziami które mogłyby podnieść temperaturę sporu wokół tej instytucji. Przypomniał także, że w styczniu tego roku inna agencja ratingowa S&P zdecydowała się na obniżenie ratingu Polski i uzasadniła to tylko przyczynami politycznymi w tym w szczególności sytuacją wokół TK. Zwrócił także uwagę na fakt, że niekorzystne decyzje agencji ratingowych kosztują zarówno budżety krajów których dotyczą (najczęściej rosną koszty obsługi długu publicznego), przedsiębiorców (droższe pożyczanie), wreszcie zwykłych ludzi bo z reguły doprowadzają do dewaluacji waluty krajowej. Prezes Rzepliński mimo tego, że zdawał sobie sprawę z poufności tej prośby zdecydował się list ministra finansów ujawnić mediom ponoć tylko dlatego, że minister nie mógł się z nim natychmiast spotkać.
3. Te informacje prezesa TK podchwyciły inne media i od tej pory przez 10 dni przyszły rating Moody’s nie schodził z czołówek gazet i serwisów mediów elektronicznych tak jakby od niego wręcz zależała przyszłość Polski. Mainstreamowe media i opozycja były wręcz przekonane, że rating będzie obniżony, przepowiadano nawet, że może to być nawet od dwa poziomy ( z A3 na BBB) i oczywiście, że winny temu jest obecny rząd i wpierająca go sejmowa większość. Były minister finansów Jan Vincent Rostowski w piątek w jednym z wywiadów twierdził, że obniżka ratingu będzie aż o kilka poziomów i w związku z tym obecny szef resortu finansów Paweł Szałamacha już powinien się podać do dymisji. Pobudzenie widać było wczoraj do późnej nocy na portalach społecznościowych, serwer agencji Moody’s był tak licznie odwiedzany, że zawiesił się około północy i komunikat agencji o nieobniżaniu ratingu Polski, ukazał się około 3 nad ranem w niedzielę.
4. Szefowie PO- Grzegorz Schetyna, Nowoczesnej -Ryszard Petru i PSL-u Władysław Kosiniak- Kamysz zwołali nawet na sobotę w Sejmie wspólną konferencję prasową, żeby wykorzystać spodziewane obniżenie ratingu do zaatakowania polityki ekonomicznej obecnego rządu. Co z tego, że za takie obniżenie zapłaciliby zwykli ludzie (dewaluacja złotego i podrożenie rat kredytów walutowych, wyższe koszty pożyczania przez państwo, prawdopodobny wzrost oprocentowania kredytów), opozycja totalna wyznaje zasadę „im gorzej dla rządu tym dla nas lepiej”.
Trzeba było widzieć ich miny jak pośpiesznie wczoraj szukali nowego przekazu i wymyślili zaproszenie szefów klubów Prawa i Sprawiedliwości i Kukiz15 na rozmowy o Trybunale Konstytucyjnym, choć przecież doskonale powinni pamiętać o zaproszeniu jakie skierował do wszystkich sejmowych klubów na początku poprzedniego tygodnia marszałek Sejmu Marek Kuchciński. Agencja Moody’s chyba nie zdawała sobie sprawy, że nie obniżając ratingu Polsce sprawi dużej części mainstreamu i opozycji w naszym kraju tak dużą przykrość, bo gdyby to wiedziała wcześniej, to takiego zawodu by im jednak nie zrobiła. Kuźmiuk
Zło-dzie-je! Zło-dzie-je! Kiedy z łaski Wojskowych Służb Informacyjnych, których, jak wiadomo, „nie ma”, zewnętrzne znamiona władzy w naszym nieszczęśliwym kraju zostały powierzone Platformie Obywatelskiej i wypróbowanemu na wszelkie okoliczności i potrzeby Polskiemu Stronnictwu Ludowemu, a na fasadzie rządu postawiono Donalda Tuska, pewnego razu byłem świadkiem demonstracji policjantów przed Kancelarią Premiera. Z całej Polski najechało się mnóstwo policjantów w mundurach i po cywilnemu. Stali zwartym tłumem na Alejach Ujazdowskich i krzyczeli: „Zło-dzie-je! Zło-dzie-je!” Sytuacja była dziwnie osobliwa, bo na całym świecie, gdy policjant widzi złodzieja, to natychmiast rusza za nim w pogoń, łapie go i oddaje w ręce sprawiedliwości. Tymczasem tutaj żaden nawet nie drgnął; wszyscy stali jak zamurowani i tylko krzyczeli. Najwidoczniej skądś musieli wiedzieć, że tych złodziei nie wolno im łapać, zatem tylko krzykiem sygnalizowali ich obecność. Cierpliwie i metodycznie realizowany w naszym nieszczęśliwym kraju scenariusz II wojny o inwestyturę doprowadził do eskalacji konfliktu. Oto 7 maja, kiedy w Warszawie Fundacja Roberta Schumana zaplanowała paradę Szumańskiego Komsomołu pod hasłem „Tu jest Europa!”, swoją demonstrację „w obronie demokracji” zwołał również KOD, proklamując przy okazji koalicję, w której wzięło udział nawet Stronnictwo Demokratyczne – partia istniejąca już tylko dlatego, że jeszcze z czasów pierwszej komuny pozostał jej majątek, którym ktoś musi zarządzać. W tej sytuacji i Jarosław Kaczyński musiał zrozumieć, że to nie są już jakieś przekomarzania, tylko – że soldateska za pomocą swojej agentury zamierza wysadzić go w powietrze naprawdę. Tedy na odpowiedź nie trzeba było długo czekać i 11 maja w Sejmie przedstawiony został tak zwany „audyt”. Polegało to na tym, że najpierw pani premier Beata Szydło, a potem poszczególni ministrowie przedstawiali rejestr łajdactw poprzedniego rządu. Okazało się, że w ciągu 8 lat Platforma Obywatelska do spółki z PSL-em wydoiła z Rzeczypospolitej około 340 miliardów złotych, a charakterystyczne było to, że „zło-dzie-je” musieli być tak pewni protekcji swoich bezpieczniackich watah, iż nawet nie starali się swoich łajdactw kamuflować jakimiś już nawet nie patetycznymi, ale chociaż mającymi jakiś pozór racjonalności pretekstami. Na przykład na koszt Rzeczypospolitej Umiłowani Przywódcy zamawiali horoskopy również dla swoich psów, co pokazuje, że granica między gatunkiem ludzkim, a tak zwanymi „istotami czującymi” coraz bardziej się zaciera. Skoro „zwierzęta są jak ludzie”, to a contrario – ludzie są jak zwierzęta. Nic zatem dziwnego, że jak tylko taki jeden z drugim ludź dorwał się do żerowiska, to nie było takiej siły, która mogłaby go powstrzymać przez roznoszeniem naszej umiłowanej Ojczyzny na ryjach. Najwyraźniej pospiech jest wskazany nie tylko przy biegunce i łapaniu pcheł, ale i przy rozkradaniu Rzeczypospolitej – bo któż może wiedzieć, jak długo utrzyma się dostęp do koryta? Charakterystyczne było przy tym to, że chociaż z sejmowej mównicy padały ciężkie oskarżenia, to zarówno pani premier, jak i ministrowie unikali konkretów. Na przykład minister Macierewicz, którego jakiś niewinny młodzieniec z Nowoczesnej ironicznie zagadnął o tablice Mendelejewa – czy to było serio, czy dla jaj – odparł w replice, że resort obrony rzeczywiście zakupił 30 tysięcy tablic Mendelejewa i radził niewinnemu, by zainteresował się, od kogo te tablice zostały kupione – ale sam żadnych nazwisk nie ujawnił. Dało to posłowi Wilkowi okazję do przypomnienia odkrytej przeze mnie niepisanej zasady konstytuującej organizację przestępczą o charakterze zbrojnym, zwaną potocznie III Rzeczpospolitą, która brzmi: MY NIE RUSZAMY WASZYCH – WY NIE RUSZACIE NASZYCH. Poseł Wilk tedy domagał się szczegółów, bo wtedy – jak deklarował – również klub Kukiz 15 poprze wnioski o postawienie winnych przed Trybunałem Stanu – bo w przeciwny razie cała para pójdzie w gwizdek i sytuacja będzie przypominała opisaną na wstępie demonstrację policjantów. W tej sytuacji „audyt” można potraktować jako pierwsze poważne ostrzeżenie ze strony prezesa Kaczyńskiego, iż w przypadku dalszego eskalowania II wojny o inwestyturę, kopniaki będą wymierzane nie tylko do kostek, ale i wyżej, znacznie wyżej. Wiązałoby się to z ujawnianiem prawdziwych tajemnic, w następstwie czego udział w piastowaniu zewnętrznych znamion władzy mógłby utracić wszelką atrakcyjność. Na takie właśnie niebezpieczeństwo wskazywałoby aresztowanie przez CBA jeszcze tego samego dnia byłej zastępczyni prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu w osobie pani Patrycji Zielińskiej, która wcześniej ukończyła Politechnikę Warszawską ze specjalnością „Zarządzania przez Jakość”. Na pierwszy rzut oka taka specjalizacja bardzo przypomina Wyższą Szkołę Gotowania Na Gazie, ale nie o to nawet chodzi, tylko o to, że w tej całej Agencji nadzorowała takie oto komórki organizacyjne: Departament Wsparcia Gospodarki, Departament Wsparcia Działalności Badawczo-Rozwojowej, Departament Wsparcia Innowacyjności, Departament Koordynacji Wdrażania Programów, Biuro Informatyki oraz Biuro Zarządzania Jakością. Osobiście najbardziej podoba mi się Departament Wsparcia Gospodarki, bo dotychczas wydawało mi się, że to właśnie z gospodarki powinny płynąć dochody, a okazuje się, że jest odwrotnie, że to właśnie ona, ta gospodarka, wymaga „wspierania”. Człowiek uczy się całe życie, ale dzięki temu lepiej rozumie, dlaczego panią Patrycję, podobnie jak cztery pozostałe osoby, CBA podejrzewa o „korupcję” i „pranie pieniędzy”. Czyż trzeba tłumaczyć, że im bardziej wyprane będą pieniądze, tym wyższa będzie ich jakość? Ale nie o to chodzi, tylko o to, czy pani Patrycja jest zwiastunem nadchodzących „dni ostatnich”, czy tylko pierwszym poważnym ostrzeżeniem? Pewności żadnej nie ma, toteż Umiłowani przywódcy, zarówno z Platformy Obywatelskiej, jak i PSL jak ognia unikali odnoszenia się do meritum oskarżeń, skupiając się na tym, że rząd nie dostarczył im żadnych dokumentów potwierdzających te „insynuacje”, zaś pani Lubnauer z Nowoczesnej w ogóle zbagatelizowała sprawę wskazując, że cały ten „audyt” służy jedynie „przykryciu” przez PiS sukcesu opozycji w postaci demonstracji 7 maja. Jak się okazuje, wszyscy ćwierkają z tego samego klucza, a to budzi podejrzenia, że ten sam stroiciel nastroił im kamertony. Któż to może być? Ano, któż by inny, jeśli nie Wojskowe Służby Informacyjne, których wprawdzie „nie ma”, ale – jak w książce „Mały Książę” przenikliwie zauważył Antoni de Saint-Exupery - „najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”, więc nic dziwnego, że ta oficjalna nieobecność jest tylko wyższą formą obecności. Już tam im żadne „Trybunały Stanu” nie grożą, bo czyż można wymyślić lepszy kamuflaż, jak nieistnienie? Dodatkową poszlaką, która by na to właśnie wskazywała, były rewelacje ujawnione przez ministra Mariusza Kamińskiego, zajmującego się bezpieczniakami. Okazało się, że ci wszyscy abewiacy, agenci wywiadu, cebewiaki i inne bezpieczniackie watahy zajmowały się albo kręceniem lodów, albo podsrywaniem konkurencji, albo nękaniem dziennikarzy albo ściąganiem haraczy, albo i wszystkim naraz, bo niby dlaczego mieliby sobie żałować? W podobnie opłakanym stanie miała znajdować się nasza niezwyciężona armia, w co chętnie wierzę, bo najważniejszą zdobyczą w tym środowisku jest niezbywalne prawo człowieka do wcześniejszej emerytury, więc któż w tej sytuacji miałby ochotę na stawianie czoła jakimś wrogom. Czyż nie dlatego właśnie największymi orędownikami pokoju są wojskowi? Ale nie ma rzeczy doskonałych, więc i tu objawił się brak koordynacji, bo na dwa dni przed ogłoszeniem „audytu” rząd przyjął projekt ustawy antyterrorystycznej, w której koordynację działań wszystkich bezpieczniackich watah powierzył właśnie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Uważam, że to mniej więcej tak samo, jakby lisowi powierzyć nadzorowanie kurnika. Jedyna nadzieja w tym, że również terroryści wiedzą, iż „Polska nierządem stoi”, że III RP to nie jest państwo serio, tylko „ch..., d... i kamieni kupa” - jak to w podsłuchanej rozmowie ujawnił Bartłomiej Sienkiewicz – bo w przeciwnym razie niech Bóg ma nas w swojej opiece! Stanisław Michalkiewicz
16 maja 2016 Byli ministrowie listy piszą
1. Prominentni politycy obecnej opozycji, szczególnie ci którzy piastowali po roku 1989 ministerialne stanowiska w różnych rządach, wyspecjalizowali się w pisaniu listów otwartych, w których najpierw ostrzegali Polaków przed głosowaniem na Prawo i Sprawiedliwość, a gdy ci nie posłuchali, teraz z kolei protestują przeciwko ujawnianiu prawdy o skutkach ich rządów. Tych listów było już kilka, nagłaśniają je media zaprzyjaźnione z poprzednią władzą ale nie widać i nie słychać, żeby poruszały one zwykłych ludzi, wszak domyślają się oni, że wyrażają one przede wszystkim tęsknotę za utraconą władzą. Właśnie w ostatnich dniach „Gazeta Wyborcza” opublikowała list 6 byłych ministrów obrony: Radosława Sikorskiego, Bronisława Komorowskiego, Bogdana Klicha i Tomasza Siemoniaka z Platformy, Janusza Onyszkiewicza z nieboszczki Unii Wolności i Janusza Zemke z SLD, w którym wyrażają oni swoje oburzenie w związku z wystąpieniem ministra Antoniego Macierewicza w Sejmie w którym opisał on stan polskiej armii i procesów kierowania nią w poprzednich latach.
2. Rzeczywiście minister Macierewicz wygłosił w Sejmie mocne przemówienie, którego zwieńczeniem było następujące pytanie adresowane do obecnej opozycji „Co takiego wam Polska zrobiła, że tak ją pozostawiliście bezbronną?”. I przytoczył szereg mocnych faktów uzasadniających to mocne stwierdzenie od rozmieszczenia głównych sił wojskowych w zachodniej części Polski i zupełnie odkrytej jej wschodniej części, poprzez nieracjonalne, a czasami wręcz absurdalne wydatki na modernizację i unowocześnienie armii, aż po używanie Służby Kontrwywiadu Wojskowego do inwigilowania dziennikarzy i polityków. Na wszystkie te zarzuty nie ma w tym liście żadnej odpowiedzi byłych ministrów jest za to troska o ujawnienie przez ministra fatalnego stanu naszej armii, o czym teraz będą wiedziały państwa mające wobec Polski wrogie zamiary. Tyle tylko, że służby wywiadowcze szczególnie jednego państwa -Rosji sporo od paru lat wiedzą o polskiej armii, szczególnie od momentu kiedy poprzednia ekipa zdecydowała na bliską współpracę naszego SKW z Federalną Służbą Bezpieczeństwa Rosji.
3. Ale ogromnym grzechem poprzedniej ekipy rządowej było także coroczne nie wykorzystywanie środków na modernizację armii w sytuacji kiedy Rosja zaatakowała i przejęła kilka prowincji Gruzji, a później coraz agresywniej zachowywała się wobec Ukrainy i wreszcie zajęła Krym, a później wywołała wojnę we wschodniej części tego kraju, która trwa do dzisiaj. Pierwsza poważna redukcja wydatków na wojsko została dokonana w 2008 roku i wyniosła aż 5 mld zł. Protestował wtedy bardzo mocno ś. p. prezydent Lech Kaczyński ale ani ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, ani rząd Tuska nigdy protestami poprzedniego prezydenta się niestety nie przejmowali. W następnych latach było trochę lepiej ale w żadnym roku zaplanowane wydatki w ustawowej wysokości nie były niestety realizowane. Na przykład w 2012 roku, który przecież gospodarczo nie był taki zły, nie wydano na wojsko kwoty blisko 1,5 mld zł.
4. Latem 2013 roku kiedy rząd Tuska zaproponował cięcia w wydatkach na modernizację armii na kwotę 3,5 mld zł, prezydent Komorowski tylko stwierdził, że ubolewa iż cięcia w wydatkach na armię mają sięgnąć tej kwoty przy okazji nowelizacji budżetu „ale jeżeli będą one jednorazowe to nie ma katastrofy”. Wprawdzie wydatki MON w 2013 roku zostały zaplanowane w wysokości ponad 31 mld zł ale wydatki na nowe uzbrojenie to kwota około 8 mld zł i wspomniane cięcia w zasadzie w całości dotyczyły tych właśnie wydatków. Sumarycznie w czasie więc blisko 6 letnich rządów Donalda Tuska i funkcjonowania Bronisława Komorowskiego jako marszałka Sejmu i prezydenta RP, na finansowanie armii przeznaczono o ponad 10 mld zł mniej niż wynikało to ustawy o finansowaniu sił zbrojnych i te cięcia wydatków w dużej mierze pochodziły z części przeznaczonej na modernizację armii.
5. Szkoda, że ministrowie obrony, szczególnie ci z Platformy, nie potrafią się wytłumaczyć choćby z tych posunięć „oszczędnościowych” realizowanych w okresie kiedy narastała agresywność Rosji wobec jej sąsiadów. Teraz tego straconego czasu na modernizację polskiej armii bardzo brakuje, a domaganie się dymisji ministra, który w sposób zdecydowany ją porządkuje jest nieudolną próbą odwrócenia uwagi od własnych win. Kuźmiuk
Kaczyński wyceluje głowice jądrowe na Moskwę i Petersburg Dr Grzegorz Kostrzewa – Zorbas”...”Pierwsze przedsięwzięcie – wymagające porozumienia wielostronnego – to przeniesienie do zachodniej Polski amerykańskiej taktycznej broni atomowej z bazy amerykańsko-niemieckiej Büchel nad granicą francuską. Niemcy nie chcą dalej uczestniczyć w programie NATO dzielenia się bronią nuklearną (znanym międzynarodowo pod angielską nazwą Nuclear Sharing). Polska jako centralny kraj wschodniej flanki NATO powinna wejść do programu zamiast Niemiec, które miały podobnie kluczowe położenie geostrategiczne za zimnej wojny. Polskie samoloty wielozadaniowe F-16 mogłyby zostać łatwo dostosowane do przenoszenia broni jądrowej – takie zadanie już wykonują F-16 sił powietrznych USA i wielu innych państw.Drugie przedsięwzięcie dotyczy własnych sił zbrojnych Polski. Plan powstał i jest wykonywany, ale ma opóźnienia. Trzeba jak najszybciej kupić co najmniej trzy – a lepiej cztery – nowoczesne okręty podwodne, zdolne odbywać długie patrole strategiczne nie tylko na Bałtyku, oraz zdolne wystrzeliwać z zanurzenia rakiety samosterujące dalekiego zasięgu do niszczenia celów w głębi lądu. Polski przemysł i nauka nigdy nie budowały okrętów podwodnych, ale mogłyby wnieść wkład i zebrać doświadczenia. „Bajka, mrzonka, polska mania wielkości, antyrosyjska prowokacja, Rosja nigdy nie pozwoli”? Nie – to odwaga połączona ze sprawdzonymi wzorami ze świata.”...(źródło )
Stratford „ Za dziesięć lat Polska silniejsza i bardziej wpływowa niż Niemcy ( http://naszeblogi.pl/61841-kaczynski-dazy-do-hegemoni-polski-w-calej-unii-europejskiej )
były rzecznik rządu Cezary Tomczyk (PO) „..” „Zrobię wszystko, by Antoni Macierewicz nie miał bomby atomowej!”. „..(więcej )
Andrzej Hładij Atomowa pięść Paryża „ Francja, która dysponuje blisko 300 głowicami jądrowymi pozostaje drugą potęgą nuklearną w NATO. Dzięki wykorzystaniu okrętów podwodnych z pociskami balistycznymi w połączeniu z kierowanymi rakietami powietrze-ziemia przenoszonymi przez myśliwce, Francuzi są w stanie wykonać zarówno pojedyncze, jak i zmasowane uderzenie jądrowe.Historia francuskiego programu atomowegoFrancja dołączyła do grona mocarstw atomowych jako czwarty kraj na świecie 13 lutego 1960 roku. Wtedy to Paryż przeprowadził pierwszy test bomby atomowej o mocy 70 kt w południowej części algierskiej Sahary. Pierwszymi nosicielami nowej broni były specjalnie opracowane w tym celu bombowce Dassault Mirage IV. Na możliwość dysponowania pełną triadą środków przenoszenia broni atomowej Francuzi musieli poczekać do 1971 roku.Do służby weszły wtedy rakiety pośredniego zasięgu S-2 odpalane z silosów, a także pierwszy atomowy okręt podwodny przystosowany do przenoszenia rakiet balistycznych typu Redoutable. Francja opracowała również bombę termojądrową, której pierwszy test miał miejsce w 1968 roku. Francuski arsenał jądrowy osiągnął swoje największe rozmiary w 1992 roku, gdy Paryż miał do dyspozycji ok. 540 głowic atomowych. Siły nuklearne były następnie systematycznie zmniejszane. Rakiety pośredniego zasięgu S-3 zostały wycofane w 1996 roku i od tego czasu cały francuski arsenał jądrowy opiera się wyłącznie na lotnictwie i pociskach balistycznych odpalanych z okrętów podwodnych.”...”Komponent lotniczy sił nuklearnych
Od chwili wycofania w 1988 roku wolno spadających bomb jądrowych jedyną bronią nuklearną francuskiego lotnictwa pozostają rakiety samosterujące ASMP. Te naprowadzane bezwładnościowo na cel pociski mogą lecieć z prędkością do 3 Mach i w przypadku odpalenia z dużej wysokości dysponują zasięgiem do 300 km. W razie wybrania profilu lotu na niskiej wysokości zasięg pocisku zmniejsza się do 80 km. Ich uzbrojenie stanowi głowica termojądrowa TN81 o mocy 150 kt lub 300 kt. W 2009 roku do służby weszła nowa wersja pocisku ASMP-A o zasięgu szacowanym na 500-600 km i uzbrojona w 300 kilotonową głowicę bojową nowej generacji. Po ostatnich redukcjach z 2008 roku francuskie siły zbrojne dysponują 50 operacyjnymi rakietami ASMP/-A, z których ok. 40 znajduje się na wyposażeniu Armée de l'Air (pol. Francuskie Siły Powietrzne). Utrzymują one w służbie dwie eskadry samolotów przeznaczonych do misji z użyciem broni nuklearnej, uzbrojone w 23 Mirage 2000N oraz 20 Rafale. Kolejnych 10 pocisków posiada Marine Nationale (pol. francuska marynarka wojenna), a ich nosicielami są samoloty Rafale M mogące operować z baz lądowych i lotniskowca Charles de Gaulle.Kilka sztuk ASMP/-A pozostaje też w rezerwie lub jest remontowanych. Jako broń strategiczną we Francji klasyfikuje się także powietrzne zbiornikowce, które umożliwiają znaczne wydłużenie zasięgu samolotów przenoszących rakiety ASMP. Obecnie Armee de l`Air posiadają 11 tankowców C-135FR i 3 KC-135R. Broń nuklearna na okrętach podwodnychDrugim komponentem sił jądrowych są atomowe okręty podwodne przenoszące rakiety balistyczne z głowicami nuklearnymi. Francja ma obecnie do dyspozycji 4 nowoczesne okręty podwodne typu Le Triomphant, które weszły do służby w latach 1997 – 2010. Każdy z nich może być uzbrojony w 16 rakiet balistycznych typu M45 lub M51. Pociski M45 weszły do służby w 1996 roku, mają maksymalny zasięg 6000 km, a każdy z nich przenosi 6 głowic termojądrowych typu MIRV TN 75, o mocy 110 kt. Ich dokładność trafienia szacowana jest na 300 metrów. Pociski M51.1 weszły do służby w 2010 roku wraz z najnowszym francuskim okrętem podwodnym Le Terrible. Rakiety balistyczne tego typu mają zasięg do 11000 km, a ich błąd trafienia wynosi 150 metrów. Każdy z pocisków M51 nich może być uzbrojony w 6 do 10 głowic termojądrowych TN75. Strategiczne Siły Oceaniczne Marynarki Wojennej Francji posiadają w sumie 240 głowic jądrowych. Francuskie prawo obliguję Marynarkę Wojenną do tego, by przynajmniej jeden okręt podwodny z bronią jądrową na pokładzie znajdował się na Oceanie Atlantyckim gotowy do wypełniania misji odstraszania nuklearnego. Doktryna użycia sił jądrowychOd czasu zakończenia Zimnej Wojny francuska doktryna użycia broni jądrowej ewoluowała, ale jej rdzeń pozostał niezmieniony. W razie zagrożenia swoich żywotnych interesów Paryż jest gotowy do przeprowadzenia uderzenia ostrzegawczego przeciw pojedynczemu celowi militarnemu. W razie niepowodzenia tej strategii odstraszania kolejną fazą byłby totalny atak nuklearny na najważniejsze cele militarne i prawdopodobnie również na główne skupiska ludności na terenie przeciwnika.Takie uderzenie miałoby spowodować straty niemożliwe do zaakceptowania przez żadnego potencjalnego wroga. Francja dysponuje zatem wyłącznie bronią jądrową o przeznaczeniu strategicznym i nie przewiduje użycia swojej broni atomowej na szczeblu taktycznym. Francja, podobnie jak Wielka Brytania i USA rezerwuje sobie prawo do wykonania pierwszego uderzenia jądrowego, także przeciw krajowi, który nie posiada takiej broni..(źródło )
Armia polska będzie kształtowana w oparciu o wartości chrześcijańskie i narodowe” - powiedział ..Antoni Macierewicz. „...”Minister Obrony Narodowej podkreślił, że bez wyższej motywacji siły zbrojne nie poradzą sobie z poważniejszym zagrożeniem:W ostatnich tygodniach wraca atak na ministerstwo obrony dlatego, że w wielu wystąpieniach, ale także i regulacjach, decyzjach (…) wskazujemy na wagę moralności chrześcijańskiej, na wagę tradycji chrześcijańskiej, na wagę wartości narodowych i chrześcijańskich w formowaniu i kształtowaniu morale wojska, pokazując, że bez nich wojsko może się stać jedynie tępym narzędziem działającym obosiecznie z punktu widzenia polskiego interesu narodowego.Szef MON podkreślił, że „nie ma co tworzyć wrażenia jakby kwestia wartości chrześcijańskich miała zastąpić tak fundamentalne kwestie jak wyszkolenie, wyposażenie, dyscyplina”. Dodał jednak, że warto pamiętać o doświadczeniu ukraińskim:Wtedy gdy wojska rosyjskie zdobywały Krym, wtedy gdy wojska rosyjskie zdobywały przyczółki na wschodniej rubieży Ukrainy. Trzeba sobie jasno powiedzieć:armia ukraińska wtedy się po prostu rozpadała. Armia ukraińska pozbawiona ducha patriotycznego, pozbawiona wartości wyższych była bezradna. Nie tylkowobec siły ognia i wyszkolenia przeciwnika rosyjskiego. Była bezradna ze względu na brak fundamentalnego spoiwa jakim są wartości wyższe. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to albo jest niemądry, albo świadomie działa na szkodę narodu i państwa polskiego.Armia polska musi być silna uzbrojeniem, wyszkoleniem, dyscypliną i sojuszami. Ale bez fundamentu narodowego, bez moralności chrześcijańskiej, rozsypie się jak piasek. Dlatego nie będziemy ustępowali wobec tych nagonek i tych pseudoargumentów” - podkreślił Antoni Macierewicz.”. (więcej )
Kostzrewa Zorbas „70 procent Polaków za rozmieszczeniem w Polsce broni nuklearnej USA w ramach programu NATO jej wspólnego używania”...”Przeprowadziłem na portalu społecznościowym Twitter wstępny sondaż na temat, czy Polacy popierają rozmieszczenie w Polsce broni nuklearnejUSA w ramach programu NATO jej wspólnego używania – Nuclear Sharing. Broń nuklearna rozmieszczona w Polsce byłaby przygotowana do użycia przez polskie siły zbrojne w przypadku wojny. „...”Sondaż nawiązywał do artykułu „Tarcza USA i NATO powstaje w Polsce. Zwiększy uznanie dla strategii opartej o technologię, dla broni nuklearnej i okrętów podwodnych”, który opublikowałem 13 maja 2016 roku – w dniu uroczystości rozpoczęcia budowy bazy antyrakiet USA i NATO w Redzikowie na Pomorzu. Rozpoczęto wtedy budowę bazy właściwej, już po ukończeniu wielu prac przygotowawczych. Baza bardzo wzmocni bezpieczeństwo Polski, ale już czas planować następne etapy wzmocnienia. „....(źródło )
Rosyjska prasa: Co z polskim atomem?”...”Rosja chce wiedzieć, czy w Polsce będzie stacjonowała broń jądrowa. Kwestię tę porusza "Rossijskaja Gazieta" w artykule zatytułowanym "Warszawski atom". Dziennik powołuje się przy tym na wypowiedzi naszego wiceministra obrony Tomasza Szatkowskiego i na publikację brytyjskiej gazety The Guardian"....”Według rosyjskiego dziennika, wiceszef polskiego resortu obrony miał stwierdzić, że MON pracuje nad zapewnieniem Polsce dostępu do broni atomowej.'...”Autor publikacji w rosyjskim dzienniku dodaje, że z trzech państw członkowskich NATO, które dysponują bronią jądrową, jedynie Stany Zjednoczone proponują sojusznikom rozmieszczenie głowic na ich terytorium. Gazeta przypomina, że amerykańskie arsenały jądrowe znajdują się już w Niemczech, Włoszech, Turcji, Belgii i Holandii. "Eksperci przyznają, że otrzymanie broni jądrowej od USA było marzeniem obecnie rządzącej partii Prawo i Sprawiedliwość, która wszędzie kreuje obraz Rosji jako wroga Polski" - twierdzi "Rossijskaja Gazieta".”..”Sprawa broni jądrowej w Polsce stała się głośna, kiedy w miniony czwartek Szatkowski pytany w Polsat News2, czy Polska będzie chciała przystąpić do programu Nuclear Sharing, odparł: "konkretne kroki są obecnie rozważane"....”Witold Waszczykowski, dzisiaj minister spraw zagranicznych. Przypominamy jego odpowiedź:"Polska jest od wielu lat członkiem porozumienia międzynarodowego, to jest traktat o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Polska przyłączyła się tam wiele lat temu jako członek nie posiadający broni jądrowej. Stąd też nie mamy w tej chwili w Polsce planów, żeby taką broń jądrową posiadać. Gdyby ktoś chciał, doszłoby do złamania traktatu międzynarodowego i prawdopodobnie społeczność międzynarodowa nałożyłaby sankcje na Polskę. Ponadto Polska jest członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego. W Sojuszy tym są trzy państwa posiadające broń jądrową: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja. To broń jądrowa tych trzech państw gwarantuje pozostałym wszystkim członkom parasol atomowy, w związku z tym Polska jest zabezpieczona przed atakiem atomowym „..(więcej )
„Show Michnika przed kancelarią premiera. A jak się odgrażał! „Spisane będą czyny”....”Michnik przybył przed KPRM z całą świtą, w towarzystwie swoich zastępców - Jarosława Kurskiego i Piotra Stasińskiego. Naczelny „GW” uaktualnił kalendarz prowadzony przez pikietujących kodowców i pozował z nimi do zdjęć. Nawet dłoń, wzniesioną w geście victorii, pomalował sobie na biało-czerwono… Oczywiście nie obyło się bez okolicznościowego przemówienia.Spisane będą czyny– odgrażał się Michnik przewracając kartkę w kalendarzu.Wyraził również nadzieję, że premier Szydło i prezydent Duda „potkną się o własne nogi”. Podkreślił, że chociaż nie jesteśmy mściwi, kto popełnił przestępstwo przeciw konstytucji, musi ponieść odpowiedzialność ' ( źródło )
„Były minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak, komentując na antenie RMF FM słowa wiceministra MON o możliwości przystąpienia Polski do programu nuklearnego stwierdził, że "te ostatnie kilka dni to wielka szkoda dla wiarygodności Polski". Dodał, że tego typu kwestie nie powinny być dyskutowane w mediach. Jeśli będziemy prowadzili tak tę dyskusję, to sojusznicy nie pożyczą nam nawet PlayStation, a co dopiero jakiejś poważnej broni. Tak się takich spraw nie załatwia – argumentował. Dodał, że na całym świecie tego typu kwestie są sprawami tajnymi. Słowa wiceministra Tomasza Szatkowskiego uznał za "fatalne" i podkreślił, ze o sprawach bezpieczeństwa nie powinno się rozmawiać za pośrednictwem mediów. Siemoniak przyznał, że odpowiednim organem do dyskusji na temat różnych aspektów bezpieczeństwa Polski byłaby Rada Bezpieczeństwa Narodowego i wyraził nadzieję, że prezydent Duda szybko ją powoła. – Źle, że o sprawach bezpieczeństwa rozmawia się tak, jak przez ostatnich kilka dni - albo w tonacji zupełnie niepoważnej, albo zgłaszając jakieś fantastyczne projekty – podsumował.Przypomnijmy, w niedzielę w Polsat News wiceminister obrony narodowejTomasz Szatkowski stwierdził, że w MON trwają prace nad zapewnieniem Polsce dostępu do broni jądrowej. Jego wypowiedzi zaprzeczyło jednak ministerstwo w oświadczeniu..( więcej )
Profesor Chodakiewicz „Polska naturalnie powinna zostać w Sojuszu, ale powinna zacząć dbać o własna obronę, a więc o broń nuklearną. „.....”Warszawa powinna dążyć do tego, aby Kaliningrad jak najszybciej wcielić do państwa litewskiego. To powinno być załatwione zaraz po 1991 r „...”Chodakiewicz „- Jak Pan patrzy na sytuację w Obwodzie Kaliningradzkim? Politycy z Litwy, Łotwy i Estonii wystosowali ostatnio wspólny apel, wskazując, że remilitaryzacja tego obszaru stwarza dla nich zagrożenie i jest nie do zaakceptowaniaKaliningrad jest niezmiernie groźny dla Polski i jej wschodnich sąsiadów. Nie tylko jest to enklawa wpływów i kaprysów Kremla, ale może się też stać kartą przetargową w stosunkach Moskwa-Berlin. Po prostu, Rosja może sprezentować Kaliningrad Niemcom w zamian za podział wpływów w tej części Europy. Oznacza to destabilizację, ale całość skupi się ponownie na środkowo-wschodniej części kontynentu. To oznacza, że zachodnia część Europy będzie mało tą sprawą zainteresowana, tak długo jak nie wynikną dla Paryża i Londynu problemy z rosyjsko-niemieckiego tańca. Warszawa powinna dążyć do tego, aby Kaliningrad jak najszybciej wcielić do państwa litewskiego. To powinno być załatwione zaraz po 1991 r. Tym sposobem Litwa miałaby mniejszy powód do filogermanizmu, a większy do zabiegania o polską pomoc.- Jeśli Zachód nie interesuje się naszym regionem, póki nie ma w tym interesu, co z gwarancjami sojuszniczymi? Czy Polska może dziś liczyć na pomoc NATO w razie zagrożenia? Mam wątpliwości, czy gdyby ktoś obecnie zaatakował Polskę USA przyszłyby na pomoc. Przy rządzie Obamy nie ufam gwarancjom NATO dla Polski prawie wcale. Nawet bez Obamy widać wielki kryzys amerykańskiego przywództwa, a wiec kryzys NATO. Polska naturalnie powinna zostać w Sojuszu, ale powinna zaczać dbać o własna obronę, a więc o broń nuklearną. „ (więcej )
yczeń 2013 Cezary Gmyz „Szykujmy się do wojny”..z „Czy powinniśmy mieć broń atomową „....”Uczmy się od Żydów„....”Jeśli nie wyciągniemy z naszej przeszłości wniosków identycznych, jakie wyciągnęli z Holokaustu Żydzi,to może nam przyjść po raz kolejny zapłacić daninę nie tylko z krwi, ale i niepodległości.„....” „Kto wie, czy sytuacja nie dojrzała do tego, bysięgnąć do wzorców szwajcarskich czy izraelskich i zgodzić się na powszechną dostępność broni i rozpropagowanie strzelectwa.”....”Jednak powszechny dostęp do broni, bez budowy supernowoczesnej armii, takiej, jaką ma właśnie Izrael (przypomnę, że nie jest członkiem NATO), to zdecydowanie za mało. „....”Polska armia od zakończenia II wojny światowejnie była tak słaba jak dziś. Są wręcz tacy, którzy twierdzą, że Polskaprzegrałaby konflikt zbrojny z Białorusią.”....”Wojną straszył też szef Prokuratury Generalnej Andrzej Seremet, kiedy został powiadomiony przez ówczesnego redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej” Tomasza Wróblewskiego, że gazeta zamierza poinformować opinię publiczną o znalezieniu przez polskich biegłych śladów trotylu na wraku tupolewa. Nie są to żadne fantazje. Seremet mówił o tym w wywiadzie dla tygodnika „Wprost”. Nie wymienił co prawda kraju, z którym Polska miałaby znaleźć się w stanie wojny, ale nie ulega najmniejszej wątpliwości, że podobnie jak płk Artymiak miał na myśli Rosję„....”lotniskowco-desantowiec-rakietowiec, jakim jest obwód kaliningradzki.Ilość wojska i sprzętu zgromadzonego w tej rosyjskiej enklawie w NATOmogłaby według niektórych wystarczyć, by dokonać skutecznej inwazji na Polskę.„.....”Skalakorupcji przy zakupach wojskowych przeraża. A jeszcze bardziej brak entuzjazmu dla jej ścigania. Jeden z prokuratorów prokuratury wojskowej opowiadał mi, że prokuratorzy wojskowiwręcz drętwieją, kiedy w śledztwach zaczynają pojawiać się nazwiska „z wężykiem na pagonach” albo, co gorsza, ich cywilnych zwierzchników.„.....”Czy powinniśmy mieć broń atomową.Polska powinna myśleć o swoim bezpieczeństwie w sposób kompleksowy i bezoglądania się na tabu w tej dziedzinie. Jeśli niemiecki prestiżowy miesięcznik konserwatywny „Cicero” potrafił kilka lat temu wywołać dyskusję „Czy Niemcy powinni zbudować własną broń atomową”, to może i w Polsce czas zacząć zadawać sobie pytania tego typu. Co ciekawe, ten kierunek myślenia swojego czasuprezentował Lech Wałęsa.I dziś nie jest on obcy wielu osobom poważnie myślącym o polskim bezpieczeństwie.”.....”Nie chodzi o to, że Polska powinna jak najszybciej wejść w posiadanie broni atomowej.Niemcy też tego w najbliższym czasie nie planują.Może dlatego, że mają świadomość, iż w razie zagrożenia Amerykanie udostępnią im swoją.Mimo to Niemcy cały czas rozwijają swoje badania, jeśli chodzi o broń atomową i techniki jej przenoszenia.Nikt nie ma wątpliwości, że gdyby Niemcy chcieli się od USA uniezależnić, to wyprodukowanie własnego arsenału jądrowego nie zajęłoby im wiele czasu. ….(więcej )
Krzysztof Rak „ Polska bomba atomowa. Mit czy rzeczywistość?...”Po agresji Rosji na Ukrainę Polska jest mniej bezpieczna. Dlatego musimy poważnie zastanowić się nad dostępem do broni jądrowej. „..”Atomowy Armagedon
Scenariusz otwartej agresji Rosji, która rozleje się na Europę, jest mało prawdopodobny, ale nie da się go w pełni wykluczyć. Rosyjscy wojskowi nie tylko w kółko straszą nas atomowym Armagedonem, ale próbują go w grach sztabowych i na poligonach. W roku 2013 podczas manewrów „Zapad” Rosja i Białoruś ćwiczyły atak na kraje bałtyckie i Polskę (w ich trakcie miano przeprowadzić atak jądrowy na Warszawę).O rosyjskim scenariuszu atomowym pisał niedawno Andriej Piontkowskij, rosyjski opozycjonista i zarazem znawca strategii wojen jądrowych. Według niego, wojska rosyjskie najpierw zaatakują Estonię. Jeśli NATO nie odpowie natychmiast, to kryzys ten skończy się efektownym blitzkriegiem Moskwy.”...”Doktryna słabościNasza strategia obronna oparta jest na gwarancjach NATO. Wbrew powszechnemu mniemaniu, nasi sojusznicy nie są bezwarunkowo zobowiązani do obrony terytorium Polski, a jedynie do udzielenia pomocy, jaką uznają za konieczną. Może się więc zdarzyć, że w przypadku agresji na nasz kraj uznają za konieczną tylko pomoc dyplomatyczną, a wtedy będą musiały nam wystarczyć ich gromkie wyrazy protestu i oburzenia.Polska nie powinna opierać swojego bezpieczeństwa wyłącznie na gwarancja obcych mocarstw. A tak było do tej pory. Przez ostatnie dwie i pół dekady ograniczaliśmy własny potencjał obronny. Armię zredukowaliśmy do 100 tys. osób, z których większość to biurokraci w mundurach, ponieważ do walki w polu nadaje się 20-30 tys. żołnierzy. Nie posiadamy efektywnych systemów obrony przeciwlotniczej i antyrakietowej. A to oznacza Rosjanie za pomocą rakiet z Kaliningradu są w stanie w ciągu kilku godzin zniszczyć nie tylko chlubę naszej armii - samoloty F-16, ale i najważniejszą infrastrukturę (mosty, elektrownie itd.). I mogą to zrobić bezkarnie, ponieważ polska doktryna obronna do niedawna nie przewidywała możliwości odstraszania. To znaczy, że nie byliśmy w stanie niczym zagrozić terytorium rosyjskiemu. Wszystko według filozofii: im bardziej będziemy bezbronni, tym bezpieczniejsi. W polskim myśleniu ma ona długą tradycję, bo jej początki można znaleźć jeszcze w czasach saskich. To ona doprowadziła do utraty niepodległości pod koniec XVIII w. Rząd RP zarzucił ją dopiero przed kilkoma miesiącami, kupując taktyczne pociski manewrujące JASSM (fizycznie dostaniemy je w roku 2016). W planach są zakupy pocisków manewrujące średniego zasięgu. Dzięki nim polska armia będzie mogła, co prawda w przyszłości, zaatakować terytorium potencjalnego agresora, jakim jest Federacja Rosyjska. Polska bomba atomowa Ażeby skutecznie rywalizować z Rosją, jak zauważył Włodzimierz Bączkowski, wybitny przedwojenny rosjoznawca, trzeba stosować te same, co ona metody. Jeśli Kreml straszy nas bronią jądrową, winniśmy odpłacić mu tym samym. Budowa własnych sił jądrowych w chwili obecnej raczej nie wchodzi w grę. Nie mamy technologii budowy broni jądrowej, rakiet dla jej przenoszenia, a poza wszystkim zakazuje nam tego prawo międzynarodowe. Polska może te ograniczenia ominąć, przystępując do natowskiego programu udostępniania przez USA broni jądrowej sojusznikom (NATO nuclear sharing). Polega on na tym, że broń atomowa stacjonuje w amerykańskich bazach na terytoriach państw członkowskich i w razie wojny jest użyczana ich siłom zbrojnym. W programie tym biorą udział m.in. Niemcy i na ich terytorium znajduje się kilkadziesiąt amerykańskich taktycznych bomb atomowych B-61. Rząd w Berlinie nie odczuwając już zagrożenia najchętniej pozbyłby się tego atomowego uzbrojenia. Tak się składa, że polskie F-16 po niewielkiej modernizacji mogłyby przenosić te bomby. Dlatego warto rozważyć zwiększenie polskiego potencjału odstraszania i przeniesienie amerykańskiej bazy do Polski.W państwach NATO rozpoczęto już dyskusję na temat stacjonowania broni jądrowej na terytoriach nowych państw członkowskich. Z listem w tej sprawie zwrócili się w końcu stycznia br. do Departamentu Obrony USA dwaj republikańscy deputowani Mike Turner i Mike Rogers.”....(więcej )
Jędrzej Bielecki „Dla USA Polska może zejść na drugi plan „..Jest jednak na tyle poważna, aby depesze AP czy Bloomberga były publikowane przez czołowe media kraju: od „Fox News" po „Chicago Tribune" i „ABC". Nie są do doniesienia budujące. Korespondentka AP podkreśla, że zaledwie dwa tygodnie od objęcia władzy ekipa Beaty Szydło jest oskarżana o łamanie zasad demokracji. Przypomina, że kiedy po raz pierwszy PiS był u władzy, tylko Trybunał Konstytucyjny zapobiegł wejściu w życie niezgodnej z prawem ustawy lustracyjnej. Teraz zmiana składu orzekającego miałaby znieść tę przeszkodę. Bloomberg przytacza sondaż dla „Rzeczpospolitej", w którym 55 proc. badanych wyraziło obawę o zachowanie demokracji. Zdaniem agencji PiS, chce wyrwać Polskę z „europejskiego mainstreamu". Ale to nic wobec miażdżącej krytyki, jaką opublikował w swojej analizie zastępca szefa działu opinii „Washington Post" Jackson Diehl. Pisze on, że Jarosław Kaczyński „może rywalizować tylko z Donaldem Trumpem w używaniu kłamstw, aby wzniecić strach przed muzułmanami", i że lider PiS, „jak Orbán, jest produktem ponurego przedwojennego populizmu, zamrożonego i przechowanego w okresie komunizmu, który stanowi mieszankę ksenofobii, antysemityzmu, prawicowego katolicyzmu i autorytarnych skłonności".Można się zastanawiać, czy i w jakim stopniu te opinie odpowiadają rzeczywistości. Ale ważniejsze jest co innego – nowy polski rząd ma coraz gorszą opinię w kraju, na którym najbardziej chce polegać w polityce zagranicznej. Jeśli nie odwróci tego trendu, będzie miał coraz mniejsze wpływy w Waszyngtonie i – szerzej – na Zachodzie. Mamy już tego pierwsze sygnały. Szef MSZ Witold Waszczykowski wysuwał w ostatnich dniach śmiałe postulaty, takie jak zniesienie zobowiązania NATO do nieumieszczania na terenie „nowych krajów członkowskich sojuszu poważnych instalacji wojskowych", procesowanie się z Moskwą w sprawie zwrotu tupolewa czy wysłanie imigrantów z powrotem do Syrii, aby walczyli z islamistami z Daeszu.”..”Na te deklaracje nikt poważny w Waszyngtonie nie odpowiedział. Amerykanie zaczynają się za to skłaniać ku propozycji Niemiec wznowienia działalności Rady Rosja–NATO, zawieszonej po okupacji Krymu. Polska dla Białego Domu może być cennym sojusznikiem, ale tylko wtedy, gdy wyznaje te same co Ameryka wartości, jest przewidywalna i harmonijnie współpracuje z resztą Unii Europejskiej. W innym wypadku dla Amerykanów schodzi na drugi plan.”..(więcej )
Mariusz Agnosiewicz „...”Międzymorze jako łącznik nowego dwubiegunowego świata „...”Czy ziści się idea Piłsudskiego na odbudowę potęgi dawnej Rzeczypospolitej? Trwające właśnie przesilenie na arenie globalnej stwarza po temu okoliczności tak sprzyjające, jakie nigdy dotąd nie zaistniały od upadku — pod presją rosyjsko-germańską — projektu Rzeczypospolitej. „...”Jak w 2014 pisał Woloh:„Rozwój Azji jest globalnym fenomenem XXI wieku. Nie można nie doceniać przeobrażenia Chin z niebytu w drugą światową potęgę gospodarczą, a według prognoz do roku 2030 pierwszą na świecie gospodarkę. Jednakże to nie Chiny były innowatorem tych procesów. Wcześniej podobny skok ekonomiczny (choć nie w takiej skali) dokonał się w Japonii i Korei Południowej. Następnym państwem w kolejce po Chinach są wcale nie mniejsze Indie. Wspomniany wcześniej Brzeziński nową azjatycką rzeczywistość porównuje do rozkładu Europy przed I wojną światową: rozwijające się Chiny niezadowolone z otrzymywania resztek z pańskiego stołu, jak niegdyś przebudzające się kajzerowskie Niemcy; Indie, które już kiedyś przegrały w otwartym konflikcie z Chinami, usilnie przypominają Francję po klęsce w wojnie francusko-pruskiej w 1870 roku; wyspiarska Japonia przypomina Wielką Brytanię — próbuje ingerować i wpływać na procesy zachodzące na kontynencie; a z boku stoi jak i w ubiegłym stuleciu — zagrożona wybuchem kolejnego wewnętrznego konfliktu Rosja. Nie należy śmiertelnie obawiać się wyżej opisanych analogii. W odróżnieniu od Europy państwa azjatyckie mają wielowiekową tradycję balansowania w takim położeniu. Jeśli w historii Europy rekordowy okres bez wojen wynosi sto lat, to w wielowiekowej azjatyckiej tradycji politycznej występowały okresy trzystu lat pokoju."'...”Państwo Środka Europy Pozostaje jednak kwestia nowego centrum Europy.Geografia wskazuje mocno na Europę Wschodnią. Potencjalnie takim centrum mogłaby się stać Moskwa — największe miasto europejskie. Byłoby to bardzo realne, gdyby jednak Rosja ograniczała się do Europy, czyli gdyby nie wychodziła poza Ural. Rosja to jednak największe terytorialnie państwo świata z proporcjonalnie malutką liczbą ludności, czyli generalnie wielki kolos na bardzo glinianych nogach. Potęgi azjatyckie w Rosji widzą raczej potrawę w dalszej ekspansji, aniżeli kandydata na budowę łącznika między Azją a strefą atlantycką. Chiny, które dotąd kredytowały USA, a obecnie zamierzają przekierować swój potencjał na budowę Nowego Jedwabnego Szlaku, który póki co rozkwita jako chińska idee fixe, nigdy nie pozwolą na rozwój potęgi rosyjskiej za pomocą tego projektu, gdyż nie są na tyle krótkowzroczni, by wyhodować sobie przyszły problem na północy. Przyszły, gdyż po zbudowaniu „jedwabnego" łącznika między strefą azjatycką i atlantycką, skoncentrują się na kwestii najbardziej perspektywicznej: „Drang nach Sybir", czyli odzyskaniu „historycznych chińskich ziem". Rosja nie jest w stanie zbudować tam realnej cywilizacji, Chiny natomiast mogą, gdyż mają odpowiedni potencjał ludnościowy. Chiny chcą ożywić Syberię.”...”Dlatego na centrum Jedwabnego Szlaku Chiny typują region leżący nieco dalej na zachód. Naturalnie, Chiny nie planują stworzyć w Polsce nowego środka świata, gdyż sami się uważają za Państwo Środka świata. Niemniej jednak mimowolnie mogą nam pomóc w stworzeniu takiego projektu, jeśli sami uświadomimy sobie ten potencjał geopolityczny.”..”I temu właśnie powinien służyć projekt Międzymorza jako centalnej infrastruktury komunikacyjno-transportowej Nowego Jedwabnego Szlaku. Tak projekt Międzymorza postrzega polski geopolityk Jacek Bartosiak, według którego nie powinno być ono rozumiane jako antyrosyjski projekt militarny (koncepcja amerykańska, której osią jest Polska i Rumunia), lecz gospodarczy, polegający na tym, że:„Polska zwraca się w kierunku rynków lądowych: Ukrainy, Białorusi, Kaukazu, Turcji. Dziś gospodarczo jesteśmy zwróceni w kierunku strefy brzegowej Europy Zachodniej, i prawie nikt u nas nie chce robić interesów w Kazachstanach i innych Kirgistanach. Zwrócenie się w tym kierunku spowodowałoby naturalne przyciąganie Ukrainy i Białorusi do Polski, jeszcze mocniej kotwiczyłoby u nas także amerykańskie interesy, ponadto zaczęłoby oddziaływać na Turcję, która zaczęłaby coraz częściej się z nami spotykać, by rozmawiać o różnych inicjatywach. Gdyby do tego powstał Jedwabny Szlak, to nasz pomost kotwiczyłby cały handel z Azji, łącząc Turcję, basen Morza Czarnego, Morze Bałtyckie ze zlewnią Oceanu Atlantyckiego. Potencjalnie projekt Międzymorza jako koncepcja geopolityczno-gospodarcza, ze zdolnością do projekcji siły, może odwrócić skutki dualizmu po odkryciach geograficznych, który dotąd przesądzał o tym, że Europa Wschodnia jest zawsze biedniejsza i dostarcza półproduktów, surowców i ludzi do Europy Zachodniej." Jeśli będziemy myśleć o Międzymorzu w takich kategoriach, musimy przede wszystkim pamiętać, że absolutnie nie chodzi tutaj o wybór między Chinami i USA, lecz o rolę środka nowego świata, o rolę pomostu między dwoma dualnymi i napiętymi jego częściami. Trzeba się zachowywać tak jak Indie, które nie wiedzą kto w konflikcie USA-Chiny wygra grę o dominację i nie wiążą się przeciwko żadnemu. Polska nie może więc występowac ani przeciwko USA, ani przeciwko Chinom, z oboma jednak powinna grać grę geopolityczną, by wygać swój los na loterii, czy może raczej — by wyjść przeznaczeniu naprzeciw.”..”Widmo sojuszu niemieckich technologii z rosyjskimi surowcami Sądzę nawet, że można jak najbardziej połączyć i zsynchronizować obie pozornie konkurencyjne koncepcje Międzymorza: tę amerykańską i tę chińską. Sądzę, że nie ma między nimi w istocie sprzeczności!”...”Co więcej dla Chin amerykańskie Międzymorze również może być korzystne.Amerykanie projektują Międzymorze jako zabezpieczenie wschodniej flanki świata atlantyckiego po pivocie na Pacyfik, czyli przeniesieniu głównej koncentracji swojej siły z regionu bliskowschodniego na pacyficzny. W efekcie pivotu Europa może być mniej strzeżona, na czym może skorzystać Rosja, by ocalić swego kolosa na glinianych nogach. Rosja, by nie upaść musi ekspandować, ku ziemiom bardziej ludnym i lepiej rozwiniętym. By odzyskać choć część pozycji dawnego ZSRR. Obecnie najłatwiej to zrealizowac poprzez ekspansję na swoje dawne republiki, czyli Ukrainę, Białoruś, Pribałtikę. Ukraina jest celem optymalnym, bo z dawnych republik ma najsłabszy system polityczny i relatywnie dużą liczbę ludności.”..”Dzięki takiej ekspansji mogłoby dojść do strategicznego sojuszu neoimperialnej (czy raczej postimperialnej) Rosji z Niemcami, które mają największą chrapkę, by oswobodzić się z dominacji amerykańskiej. Zachodzi tutaj niebezpieczna dla nas zbieżność interesów Rosji i Niemiec. Rosja walczy de facto o zabezpieczenie od strony ekspansji chińskiej. Niemcy — amerykańskiej. Ta chrapka Niemiec wynika z tego, że są za silne na przypisaną im w Unii rolę równorzędnego partnera innych państw europejskich, lecz jednocześnie są za słabe na to, by same opanowac Europę. W sojuszu z Rosją, czyli sojuszu niemieckich technologii i kapitału z rosyjskimi surowcami, Niemcy mogłyby poukładać Europę (Zachodnią) po swojemu, bez amerykańskiej kurateli.
Jednocześnie Rosja w sojuszu strategicznym z Niemcami stałaby się zbyt silna, by być przedmiotem gry mocarstw, USA i Chin. A dziś oba kraje nie są podmiotami gry, lecz własnie przedmiotami. W efekcie mogłoby dojść do sytuacji, że z konfliktu chińsko-amerykańskiego najbardziej zwycięsko mogłoby wyjść nowe imperium germańsko-rosyjskie. W układzie takim Polska byłaby miejscem jeszcze bardziej peryferyjnym niż jest dziś, nasz region Europy zostałby trwale podzielony między Niemcy i Rosję, przy czym Rosja ostatecznie podbiłaby wschodnią flankę Międzymorza, Niemcy zaś zrealizowałyby wreszcie swój głód ziemi i zasobów na kierunku polskim. Do czasu, aż Niemcy i Rosja znów się pokłócą i znów staniemy się strefa zgniotu.Generalnie perspektywa pogłębienia sojuszu Niemiec i Rosji to dla Polski najczarniejsza wizja ugruntowania pozycji Kresów Europy. Dla świata zaś to wizja pogłębionej niestabilności, gdyz oba te kraje — Niemcy i Rosja — mają skłonność do rodzenia potworów politycznych. To one urodziły najgorsze totalitaryzmy XX wieku. Gdyby miał powstać polityczny potwór z mariażu niemiecko-rosyjskiego mogłoby to być coś gorszego niż znane dotąd.”...”Integracja amerykańskiej i chińskiej koncepcji Międzymorza Tyle że to przyciąganie rosyjsko-niemieckie na szczęście nie ma wielkich szans na realizację: jest ono bowiem wbrew interesom obu mocarstw, zarówno USA, jak i Chin. I ta właśnie siła geopolityczna może wywindować Polskę.Amerykanie nie mają interesu, by atakować Rosję, mają natomiast interes w tym, by Europa Środkowa była na tyle silna, aby zablokować sojusz Rosji i Niemiec (w sprawie Nord Stream Amerykanie mówią jednym głosem z Polską). USA i Chiny mają żywotny interes w tym, by w Europie Środkowej powstał bufor bezpieczeństwa. Nie mamy się co zatem obawiać amerykańskiego Międzymorza. Tym bardziej jeśli połączymy je z Nowym Jedwabnym Szlakiem. Trzeba więc grać na dwa fronty. Amerykanom oferujemy bufor środkowoeuropejski. Chińczykom — rolę centrum logistycznego łącznika azjatycko-atlantyckiego. Dla obu mocarstw powinien to być akceptowalny kompromis. Amerykanie nie mogą od nas oczekiwać, że będziemy grać przeciwko Chińczykom, gdyż jeśli musielibyśmy wybierać to korzystniej byłoby wybrać Chiny jako lepszy gwarant przetrwania Polski: Amerykanie mogą bowiem mieć pokusę wypuszczenia Polski jako harcownika przeciwko Rosji, w ramach swoich negocjacji o jej pozyskanie przeciwko Chinom; największym beneficjentem rozpadu Rosji byłyby Chiny, więc miałyby one najwięcej powodów, by zapobiec tego rodzaju harcom a jednocześnie mają one najwięcej interesów w tym, by podtrzymywać mizerną kondycję Rosji. Dlatego Amerykanie muszą nas zwolnić od opowiadania się po jednej ze stron, gdyż jako region neutralny w grze mocarstw obu mamy do zaoferowania coś niezwykle cennego: blokadę przed wyłonieniem się trzeciego gracza. Na horyzoncie widzimy wyłaniające się dwie siły geopolityczne oddziałujące na Polskę: potrzeba budowy bufora (amerykańska koncepcja Międzymorza) oraz potrzeba budowy łącznika handlowego w nowym dwubiegunowym świecie (chińska koncepcja Międzymorza). Uważam, że zespolenie koncepcji chińskiej oraz amerykańskiej wobec Polski dałoby nam siłę historyczną, jaka nigdy wcześniej tutaj nie zaistniała. Bartosiak uważa, że może to przynieść odwrócenie skutków Wielkich Odkryć Geograficznych, które upośledziły (speryferyzowały) Europę Wschodnią. Ja sądzę, że staje przed nami szansa geopolityczna, która nigdy wcześniej w naszej historii nie zaistniała.Świat dwubiegunowy jako wartość cywilizacyjna Powinniśmy myśleć o Międzymorzu jako szansie na stworzenie wielkiego łącznika, pomostu dwubiegunowego świata. Takie siły stworzyły państwo polskie tysiąc lat temu: byliśmy miejscem krzyżowania się wpływów bizantyjskich i łacińskich i powstaliśmy w reakcji na ekspansję niemiecką (łacińską) i rusińską (bizantyjską). Przez pierwsze dwa-trzy wieki chrześcijaństwo w Polsce miało właśnie charakter mieszany, był to tzw. ryt słowiański. Tyle że była to siła o wiele mniejsza: byliśmy łącznikiem wschodniej i zachodniej Europy. Chiny jak i Ameryka rozwijały się wówczas niezależnie. Dziś jest szansa na połączenie całego świata. Więc to siły bez porównania większe niż te, które wyłoniły Rzeczpospolitą. Nowa Rzeczpospolita może być projektem znacznie silniejszym. W najnowszej historii Polski to Gierek miał taką właśnie geopolitykę. Chciał on bowiem, aby Polska wspięła się na żelazną kurtynę, jako łącznik dwóch światów: Zachodu i Wschodu. Nie wyszło, runęła żelazna kurtyna, razem z dwubiegunowym światem.Dziś pora powrócić do tej koncepcji, mając świadomośc, że jest to największa geopolityczna siłą, jaka oddziaływuje na Polskę. Świat dwubiegunowy to optimum rozwojowe dla cywilizacji. To wartość sama w sobie.Układ sił sprawia, że jednym biegunem stają się Chiny, drugim USA. Bieguny te spotykają się na Pacyfiku i w Europie Wschodniej. Pacyfik stanie się regionem zapalnym, nową strefą zgniotu, gdyż łączy on zarówno USA, jak i Chiny. Europa Wschodnia natomiast — miejscem pomostowym, łącznikowym dwubiegunowego świata.Nowe centrum świata nie będzie ani w stolicy Chin ani w stolicy USA, ale w strefie pomostowej, która połączy oba światy. Chińska i amerykańska wizja Międzymorza są do siebie podobne geograficznie, ale się nie pokrywają. Amerykańska wersja kładzie nacisk na Polskę i Rumunię, jako główne płuca systemu bezpieczeństwa "wschodniej flanki NATO" (amerykańska tarcza antyrakietowa ma być zainstalowana w Rumunii i Polsce).'...”hińska wersja Międzymorza: formuła 16+1, pomyślana jest jako hub logistyczny Nowego Jedwabnego Szlaku na Europę, zwłaszcza Unię, i nie obejmuje ziem historycznie najbardziej z Polską związanych, które jednak dziś pozostają w rosyjskiej strefie wpływów. „...”olski projekt Międzymorza powinien integrować zarówno projekt amerykański, jak i chiński, wówczas wyłania się największa szansa na kompromisowe wsparcie obu mocarstw. Amerykańska wersja to Międzymorze buforowe, chińska wersja to Międzymorze logistyczne. Polska wersja powinna zatem integrować obie te funkcje i wykraczać poza każdą z nich. Międzymorze jako bufor i pomost. „...”Po ustabilizowaniu się nowego dwubiegunowego świata, będzie on poszukiwał pomostu, a wówczas neutralne w konflikcie dominacyjnym Międzymorze doskonale się do tego nada.W naszych relacjach z Chinami i USA powinniśmy rozmawiać w równej mierze z oboma mocarstwami i budować swoją neutralność, ale nie po to, by przyłączyć się do tego, kto wygra. Powinniśmy zacząć traktować świat dwubiegunowy jako największą wartość cywilizacyjną i jako stan dla Polski optymalny. Polska to łącznik konkurujących światów. Przy wykształceniu takiego światopoglądu politycznego w Polsce — miejscem nowego City może się stać Warszawa.”...(źródło )
Rząd Węgier zamknął centrum przyjmowania uchodźców w mieście Nagyfa, w pobliżu południowej granicy tego kraju.Wnosiły o to władze samorządowe pobliskich Algyő, Hódmezovásárhely, Mako i Maroslele. Powodem były dwa incydenty, w których młodzi mężczyźni z obozu napastowali młode kobiety w autobusie miejscowej komunikacji.”..(źródło )
Już nie AON, tylko Akademia Sztuki Wojennej. Kluby PiS i Kukiz'15 za reorganizacją wojskowej uczelni”...”oseł PiS Andrzej Smirnow powiedział, że modernizacja sił zbrojnych to nie tylko nowoczesny sprzęt i uzbrojenie oraz odbudowa przemysłu zbrojeniowego, ale przede wszystkim kształcenie kadry dowódczo-sztabowej na najwyższym poziomie oraz tworzenie silnego zaplecza analityczno-badawczego.„Takie zadania powinny realizować wojskowe ośrodki akademickie, w tym w szczególności AON, która powinna stać się centrum rozwoju myśli strategicznej” — powiedział.Zdaniem Marka Jakubiaka (Kukiz‘15) „nie mamy do czynienia z jakąś wielką aferą związaną z tym, że następuje przekształcenie” uczelni.„Akademia Obrony Narodowej tak naprawdę wygasa na oczach wszystkich. Jeżeli ma iść impuls reorganizacyjny i przynieść Wojsku Polskiemu nowe kadry wyszkolone nie wedługrosyjskiej, tylko według naszej, polskiej sztuki wojennej, to ja jestem za tym i nie widzę żadnych przeszkód, żeby reorganizacji, jeżeli ona ma przynieść samo tylko dobro, stawać na drodze”'...(źródło )
Kijów uczcił rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja koncertem premier polskiej muzyki”...”Ambasador RP w Kijowie Jego Ekscelencja Henryk Litwin w przemówieniu powitalnym przypomniał, że Konstytucja 3 Maja to najstarszy tego typu dokument na kontynencie europejskim i znamienne jest to, że był on stworzony w Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a w tym okresie na ziemiach wchodzących w jej skład mieszkało wiele nacji w tym Polacy, Litwini, Ukraińcy, Białorusini, Ormianie, Żydzi i inni. Dlatego też, Konstytucja 3 Maja jest wspólną deklaracją państwowości tych narodów żyjących w pokoju i jedności. Do powitalnych słów dołączył także Nadzwyczajny i Pełnomocny Ambasador Litwy w Ukrainie „..(źródło )
Tomasz Teluk Rozpoczęła się muzułmańska ofensywa w UK!”..”Pierwszy muzułmański burmistrz europejskiej stolicy poczyna sobie coraz odważniej. Kierujący Londynem Sadiq Khan wysłał ostrzeżenie do Donalda Trumpa, że jego negatywne nastawienie do islamu może sprowokować ataki na Amerykę. „...”han posuwa się jednak coraz dalej. Wezwał Trumpa, aby zmienił swoje nastawienie do muzułmanów. W przeciwnym wypadku może to spowodować wzrost ataków terrorystycznych na Stany Zjednoczone. To już zabrzmiało jak groźba. Mer Londynu, jako jedna z najbardziej wpływowych obecnie postaci świata islamu, powinien ważyć słowa. Historia rozgrywa się na naszych oczach. Politolodzy sugerowali, że islamska ofensywa w Europie rozpocznie się we Francji, Niemczech, bądź po przyjęciu Turcji do Unii Europejskiej. Okazuje się, że zarzewiem nowej wiosny islamu może stać się Wielka Brytania. Zwycięstwo muzułmanina w Londynie i coraz śmielsze jego poczynania mogą być zwiastunem czekających Europę kłopotów.'...(źródło)
„Na przedmieściach Las Vegas odbył się pierwszy test systemu Hyperloop – transportu przyszłości, który zabierze pasażerowie w podróż z prędkością ponad 1200 km/h.”...”Test przeprowadził Hyperloop One, czyli jedna z firm zaangażowanych w rozwój systemu Hyperloop będącego dzieckiem miliardera i wizjonera Elona Muska. Jego celem było sprawdzenie możliwości napędu - na razie na otwartym torze. Wszystko zakończyło się sukcesem, a sanki pomknęły z prędkością 480 km/h. Docelowo specjalne wagoniki z pasażerami lub ładunkiem będą poruszać się wewnątrz próżniowej tuby.Doświadczenie odbyło się w warunkach dalekich od docelowych, ale postęp jest i to znaczny. Kolejnym krokiem będzie rozpędzenie maszyny do 1100 km/h w dwukilometrowej tubie o obniżonym ciśnieniu. Został on zaplanowany na czwarty kwartał bieżącego roku.”..'Początkowo planowano, że Hyperloop połączy miasta leżące zbyt daleko na szybką podróż samochodem, ale jednocześnie zbyt blisko na samolot. Doskonałym przykładem są San Francisco i Los Angeles. Wagoniki miałby pokonać dzielącą je odległość w 35 minut. Wiadomo również, że technologia nie zostanie wyłącznie w USA. Poważnie interesują się nią Chiny a nawet Słowacja ....(źródło )
Kamiński: "Paweł Wojtunik ma prawo bronić swojego dobrego imienia, ale przede wszystkim będzie musiał się bronić w prokuraturze"...(źródło )
„Chiny: Orban dziękuje Polsce jako "najsilniejszemu państwu w Europie Środkowo-Wschodniej". Polska podpisze z Chinami umowę ws. elektrowni atomowej?!”...”O polsko-chińskich interesach w sprawie elektrowniatomowej mówi się sporo w kuluarach szczytu. Pisze o tym m.in. „Gazeta Wyborcza”. Prezydent może przywieźć z Szanghaju umowę, która otworzy drogę do budowy elektrowniatomowej w Polsce chińskim firmom. (…) Kluczowa może być współpraca związana właśnie z energetyką, bo chińska agencja informacyjna Xinhua informowała, że na szczycie mogą zostać podpisane umowy ws. finansowania i budowy polskiej elektrowni jądrowej — czytamy.” „...(więcej)
Ważne Prof. Nowak: Nie możemy dać się uśpić przekonaniu, że odnieśliśmy jakieś trwałe zwycięstwo.”...”Dziś nie możemy dać się uśpić przekonaniu, że odnieśliśmy jakieś trwałe zwycięstwo, nasza praca nie może ustawać. Misja polskości nie należy też do garstki wybitnych pisarzy czy świętych. Nie oglądajmy się na to, kto akurat rządzi w Polsce, czy sprzyjają nam okoliczności lub w jakiej epoce żyjemy - nasza historia to pasmo starań, które przebijały się nawet w najtrudniejszych warunkach. My też musimy być na to gotowi „...(źródło )
były rzecznik rządu Cezary Tomczyk (PO) „..” „Zrobię wszystko, by Antoni Macierewicz nie miał bomby atomowej!”. „..(więcej )
http://naszeblogi.pl/61619-macierewicz-tworzy-uzbrojona-w-atom-chrzescijanska-armie
http://naszeblogi.pl/59097-putin-juz-trzesie-dna-wiesc-o-polskiej-broni-jadrowej
( http://naszeblogi.pl/58823-duda-uzgodnil-z-chinami-budowe-polskiej-broni-atomowej )
Dr Grzegorz Kostrzewa – Zorbas”...”Pierwsze przedsięwzięcie – wymagające porozumienia wielostronnego – to przeniesienie do zachodniej Polski amerykańskiej taktycznej broni atomowej z bazy amerykańsko-niemieckiej Büchel nad granicą francuską. Niemcy nie chcą dalej uczestniczyć w programie NATO dzielenia się bronią nuklearną (znanym międzynarodowo pod angielską nazwą Nuclear Sharing). Polska jako centralny kraj wschodniej flanki NATO powinna wejść do programu zamiast Niemiec, które miały podobnie kluczowe położenie geostrategiczne za zimnej wojny. Polskie samoloty wielozadaniowe F-16 mogłyby zostać łatwo dostosowane do przenoszenia broni jądrowej – takie zadanie już wykonują F-16 sił powietrznych USA i wielu innych państw.Drugie przedsięwzięcie dotyczy własnych sił zbrojnych Polski. Plan powstał i jest wykonywany, ale ma opóźnienia. Trzeba jak najszybciej kupić co najmniej trzy – a lepiej cztery – nowoczesne okręty podwodne, zdolne odbywać długie patrole strategiczne nie tylko na Bałtyku, oraz zdolne wystrzeliwać z zanurzenia rakiety samosterujące dalekiego zasięgu do niszczenia celów w głębi lądu. Polski przemysł i nauka nigdy nie budowały okrętów podwodnych, ale mogłyby wnieść wkład i zebrać doświadczenia. „Bajka, mrzonka, polska mania wielkości, antyrosyjska prowokacja, Rosja nigdy nie pozwoli”? Nie – to odwaga połączona ze sprawdzonymi wzorami ze świata.”...(źródło )
Mój komentarz Powtórzę jeszcze raz za za Kostrzewą Zorbasem „ Trzeba jak najszybciej kupić co najmniej trzy – a lepiej cztery – nowoczesne okręty podwodne, zdolne odbywać długie patrole strategiczne nie tylko na Bałtyku, oraz zdolne wystrzeliwać z zanurzenia rakiety samosterujące dalekiego zasięgu do niszczenia celów w głębi lądu.” Tymi celami będą Moskwa , Petersburg i Berlin. Skończyło się merdanie ogonem przez Tuska w stosunku do neohitlerowskiej Merkel i bandyty Putina. Budowa Międzymorza będzie wymagała militarnej osłony w postaci silnego , uzbrojonego po zęby , w tym w broń atomową chrześcijańskiego polskiego wojska. Macierewicz już tworzy silne ,nowoczesne polskie chrześcijańskie hufce . Tych z tych popaprańców KODziarzy i zdegenerowanych niemieckich kolaborantów Tuska, Petru, Kijowskiego i Schetyny,którym wydaje się ,że mają jeszcze jakieś szanse na odebranie władzy Kaczyńskiemu i jego drapieżnym jastrzębiom ,należałoby wysłać na leczenie psychiatryczne. Tylko dobry psychiatra ma szansę na wyleczenie takiego alimenciarza Kijowskiego, czy Petru z omamów, śnienia na jawie , halucynacji politycznych i omamów. Kaczyński to niewątpliwie geniusz polityczny. Objęcie przez niego władzy jest momentem zwrotnym w historii Polski .I jestem przekonany ,że jeszcze nieraz zaskoczy wrogów Polski. Polskie głowice jądrowe wycelowane na Berlin, Moskwę i Petersburg ostudzą głowy bezczelnych Moskali i hitlerowskich Prusaków. Na Niemcy, spadkobierców Hitlera i Rosję spadkobierczynie Stalina musi istnieć bat , bo tylko to rozumieją w polityce. Bandyckie państwa liczą się tylko z siłą. Silniejszemu liżą d... ,a słabszym pogardzają i pomiatają. Polska po prostu nie ma wyjścia. Niemcy i Rosja zmuszają nas do posiadania odstraszającej broni jądrowej. Marek Mojsiewicz
17 maja 2016 Pół roku konsekwentnej realizacji programu wyborczego
1. Dzisiaj mija 6 miesięcy od powołania rządu premier Beaty Szydło i w związku z tym na posiedzeniu Rady Ministrów zostanie przyjęte sprawozdanie z realizacji zadań przez poszczególne resorty. To dobre posunięcie ponieważ duża część mediów oraz posłowie Platformy i PSL-u próbowali już rozliczać ten rząd z realizacji wszystkich obietnic wyborczych po 100 dniach jego funkcjonowania. To sprawozdanie jest potrzebne także dla zwykłych ludzi na co dzień nie zajmujących się polityką i opierających swoją wiedzę o tym co dzieje się w naszym kraju na zawartości wieczornych programów informacyjnych w prywatnych mediach, ponieważ mogliby dojść do wniosku, że nowa władza nie robi nic oprócz destabilizowania Trybunału Konstytucyjnego i psucia Polsce opinii za granicą.
2. Przypomnijmy tylko niektóre zapowiedzi programowe, które do tej pory udało się zrealizować albo przynajmniej ją rozpocząć. Sztandarowy program 500+ wspierający rodziny wychowujące dzieci wszedł już w życie i od 1 kwietnia blisko 3 mln rodzin i 4 mln dzieci, będzie otrzymywało to wsparcie, zlikwidowano również możliwość zabierania przez sądy dzieci rodzinom ze względu na biedę, przywrócono rodzicom możliwość decydowania o posyłaniu 6 -latków do pierwszej klasy w szkołach. Weszła w życie od 1 lutego tego tzw. ustawa o podatku bankowym i w związku z tym, banki, firmy ubezpieczeniowe, wreszcie firmy pożyczkowe już w tym roku odprowadzą do budżetu przynajmniej 5 mld zł tego podatku (za pierwsze dwa miesiące wpłaciły one około 800 mln zł tego podatku). Skończyły się także konsultacje rządu ze środowiskiem handlowców, kolejnego podatku sektorowego czyli tzw. podatku od supermarketów, który będzie obowiązywał najprawdopodobniej od 1 lipca tego roku w związku z tym planowane wpływy z tego tytułu do końca roku wyniosą mniej niż wcześniej planowano ale na pewno około 1 mld zł. W ten sposób firmy sektora finansowego i handlowego (głównie podmioty zagraniczne) wpłacą do budżetu dodatkowo przynajmniej 6 mld zł i to jest wyraźny sygnał jak zmienia się struktura obciążeń podatkowych pod rządami Prawa i Sprawiedliwości. W drugiej połowie tego roku dojdzie do tego ograniczenie stosowania cen transferowych głównie przez podmioty zagraniczne (w Sejmie jest już ustawa zawierająca klauzulę przeciw omijaniu prawa podatkowego) i przyjdą pierwsze rezultaty uszczelniania poboru podatku VAT, co powinno jeszcze w tym roku dać dodatkowe kilka miliardów złotych dochodów podatkowych.
3. Sejm uchwalił także ustawę o jednorazowym dodatkowym wsparciu dla emerytów o niskich świadczeniach (do 400 zł dla świadczeń poniżej 2 tys. zł), projekt ustawy o darmowych lekach dla emerytów powyżej 75 roku życia, tak aby mógł on wejść w życie od 1 września tego roku. Weszła w życie ustawa o włączeniu prokuratury do ministerstwa sprawiedliwości, jest to jedna z najważniejszych reform dotyczących wymiaru sprawiedliwości zawartych w programie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości, która pozwoli na znacznie sprawniejsze ściganie przestępstw i poprawę ich wykrywalności szczególnie tych najbardziej groźnych. Uchwalono także ustawę o ochronie polskiej ziemi z jednej strony zakazującej przez najbliższe 5 lat sprzedaży ziemi państwowej, a także uniemożliwiającej legalizację tzw. transakcji słupowych które UE szacuje w Polsce na około 200 tysięcy hektarów (koalicja PO-PSL sprzedała przez 8 lat państwową ziemię aż za 20 mld zł). Jest już po I czytaniu w Sejmie prezydencki projekt ustawy o powrocie do poprzedniego wieku emerytalnego, został skierowany do sejmowych komisji, rozpoczęły się jego konsultacje ze związkami zawodowymi, które chcą do niego dołożyć uzależnienie świadczenia emerytalnego od okresu składkowego (35 lat dla kobiet i 40 lat dla mężczyzn). Prezydent Andrzej Duda złożył także projekt ustawy o podwyższeniu kwoty wolnej od podatku do 8 tysięcy złotych, teraz odbędą się jego konsultacje z organizacjami samorządu terytorialnego ponieważ jego skutki poniosą także budżety jednostek samorządu terytorialnego, wejdzie on więc w życie od 1 stycznia 2017 roku. Prezydent przekazał „frankowiczom” konsultowany z tym środowiskiem projekt ustawy o pomocy w spłacie tzw. kredytów frankowych po „sprawiedliwym kursie”, jak się okazuje dosyć ciepło przez nie przyjęty (trwają prace w Komisji Nadzoru Finansowego nad ustaleniem jego skutków dla banków udzielających tych kredytów) jest więc realna szansa na udzielenie pomocy około 700 tysiącom rodzin, które znalazły się często w pułapce kredytowej.
4. To tylko niektóre osiągnięcia rządu premier Beaty Szydło wspieranego także przez projekty prezydenckie, którymi może się on pochwalić po pół roku rządzenia. Dobrze, że przynajmniej z mediów publicznych i z internetu Polacy będą się mogli dowiedzieć o realizacji programu wyborczego przez Prawo i Sprawiedliwość. Kuźmiuk