Oryginał: www.magazyn.ekumenizm.pl
Krwawy zdrój
Matczynych łez!
Twoja to dziecina kona,
Twoją piersią wykarmiona
Kto jej nadał Węża postać?
Kto śmie sercem bólem chłostać?
Krwawy zdrój
Matczynych łez!1
(Christian Friedrich Henrici)
Na cmentarzu w Słubicach jest jeden szczególny grób. Rzadko pojawiają się na nim plastikowe kwiaty, ale prawie zawsze pali się znicz. Znajduje się on tam, gdzie te najtrudniejsze, najsmutniejsze i najmniejsze mogiły dzieci. Pochowano w nim czworo rodzeństwa. Data urodzin, data śmierci, rok lub dwa lata później znów data urodzin i data śmierci. I tak cztery razy. Dzieci umierały mając kilka lat. Pomnik ten jest zarówno pomnikiem nadziei nieszczęsnych rodziców, jak i tragicznego przekreślenia tych nadziei.
Jest to chyba najsmutniejszy grób, jaki widziałam.
1.Co ci, mój synu?2
Śmierć własnego dziecka jest podwójnie trudna: z jednej strony jest to zaburzenie pewnego naturalnego, biologicznego rytmu, bo oto dziecko umiera przed matką, a z drugiej strony umiera też cząstka matki. To ona jest osierocona. Cierpienie mitycznej Niobe po stracie czternaściorga dzieci było tak wielkie, że nawet z kamienia, w który zaklęta była jej dusza, płynęły łzy. Ale jej ból był ukaraniem dumy. Pierwszą matką w historii chrześcijańskiej kultury, która znalazła się w tak ekstremalnej sytuacji będąc niewinną, była Maria. Matka Chrystusa z niezwykłą miłością macierzyńską do Boga- cudownie poczęła, symbolicznie urodziła w stajence, towarzyszyła i wreszcie patrzyła na ofiarę swojego Syna, na jego powolną mękę na krzyżu. Ofiara Chrystusa, odkupienie grzechów, wypełnienie się, dokonanie się- boski wymiar sytuacji nie może złagodzić bólu Matki. Ta Mater Dolorosa jest bolesnym rewersem Madonny z Dzieciątkiem na ręku. Urodzić nieśmiertelnego Boga i opłakiwać jego śmierć? Gorzko i pięknie zarazem mówi Pieta w wierszu Rainera Marii Rilkego:
"(...)Ty będziesz wielki -
....i będziesz wielki,
By wielce bolesną
Ponad mojego serca zrozumienie
Przejść drogę.
A teraz leżysz w poprzek mego łona,
Teraz cię już urodzić
Nie mogę." 3
Połączenie boskości i ludzkiej bliskości, w której jest miejsce na płacz, żal, ból stanowi o tym emocjonalnym żarze sceny pasji. Z tego obrazu wyrosły dwa motywy ikonograficzne: Matki Boskiej Bolesnej oraz Piety4, czyli wizerunek Marii z ciałem Chrystusa na kolanach, będącej wcieleniem idei pietàs to jest wiernej, litościwej miłości, która prowadzi do spełnienia obowiązku. Droga, którą przechodzi Chrystus, a która jest "ponad serca zrozumienie" jest w istocie droga koła. Jak dziecko, nie jak Bóg, doświadcza matki jako ciemnego, ciepłego wnętrza, potem przychodzi na świat, który jako Bóg ma odkupić, umiera na krzyżu za ludzkość, a potem niczym dziecko zostaje przygarnięty do matczynego łona. "Zaraz cię nakarmię", mogłaby mówić Maryja na tym obrazie anonimowego małopolskiego malarza.
2. Wyglądasz tak dziwnie blado jakbyś nie wziął dziś do szkoły śniadania
Mówi się czasem, ze Matka Boska jest pierwszą osobą, która przekracza granicę między Nowym a Starym Testamentem. Bezsilność, zawiedzione nadzieje rodzicielki niewinnej ofiary - lament Najświętszej Marii Panny nie ma jednoznacznego oparcia w Nowym Testamencie5. Jedynie św. Jan wspomina o współudziale Matki w męce Syna. Bardzo wcześnie niekanoniczne pisma chrześcijańskie zaczęły przedstawiać scenę ostatniego pożegnania Matki z Synem, dodając następnie nowe elementy, jak na przykład przejmującą apostrofę Matki do ludzi otaczających krzyż, by wzięli udział w jej rozpaczy. Z obrazu wykiełkowały słowa. Piśmiennictwo i sztuki plastyczne popularyzowały scenę lamentu pod krzyżem, przeniknęła ona wiec do wyobraźni religijnej ludzi średniowiecza. Bogato rozwijający się w Europie od XI wieku a w Polsce od XIII wieku kult Marii wzbogacał jej compassio o dodatkowe szczegóły6. Wsparcie teologiczne dawała bogata literatura medytacyjna np. Passio Christi et opera Christi Jakuba de Vitry. Wyraz artystyczny sceny pod krzyżem, siła ekspresji i niezwykłe nasycenie emocjonalne sprawiły, że lament Marii pod krzyżem zyskiwał także poetycką formę miedzy innymi w sekwencjach: Flete fideles animae7. Słynna, trzynastowieczna pieśń Stabat Mater Dolorosa autorstwa Jacapone da Todi upowszechniła zespół toposów treściowych mieszczących się w temacie Marii pod krzyżem, Jej dolores staje się symbolem uniwersalnym, bliskim krwiobiegu człowieka.
Te liryczne lamenty Marii można uznać za osobny gatunek. Utwór, któremu w literaturze łacińskiej europejskiego średniowiecza nadano nazwę planktu (planctus -płacz, lament, narzekanie; inne pokrewne nazwy to lamentatio, lamentum) należał do liturgii Wielkiego Tygodnia. Planctus Mariae pojawił się w drugiej połowie XII wieku jako składnik liturgii wielkopiątkowej, a wykonywany był prawdopodobnie podczas adoracji Krzyża. Plankty wchodziły też w skład misteriów pasyjnych. Do dramatycznego obrzędu Wielkiego Piątku plankt wprowadzał elementy liryczne. Tragedię męki i śmierci na Golgocie dopełniał tragedią emocjonalną Matki: wzruszeniowo- bo odwołuje się do doświadczenia człowieka i eksponuje ludzką wspólnotę uczuć, a teologicznie- bo złączenie się Marii z Synem w cierpieniu czyni z niej współodkupicielkę świata.
Na polskim podłożu pięknym reprezentantem planktu jest utwór znany pod trzema nazwami: Lament świętokrzyski (ze względu na formę wiersza i miejsce jego odnalezienia), Posłuchajcie bracia miła... (incipit) oraz Żale Matki Boskiej pod krzyżem (wskazanie okoliczności skargi z podaniem formy). Jest to utwór anonimowy, wchodzący w skład tzw. Pieśni łysogórskich. Jego tekst jest znany na podstawie rękopisu z lat siedemdziesiątych XV wieku, przechowywanego w bibliotece klasztoru św. Krzyża (później odnaleziony w Bibliotece Publicznej w Petersburgu, zaginął około 1944 roku w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Pierwodruk ukazał się w " Bibliotece Polskiej" w 1826 roku)8.
3. On już nie jest chłopcem, Matko, on już jest Bogiem.
To, co jest najbardziej wyjątkowe to osobista tonacja wypowiedzi Marii, owa ludzkość i bliskość doświadczanego bólu, żalu, złości. Zamiana losu boskiego na ludzki, jakiej dokonał Chrystus nie była zamianą na niby. Była zamianą królestwa i chwały na prawdziwe ciernie, łzy i ból zmaltretowanego ciała. Karl Barth, duchowny i znany teolog ewangelicko-reformowany w kazaniu wygłoszonym w bazylejskim wiezieniu w 1957 roku mówił: "Naszą historię On chciał uczynić swoją historią, ponieważ nasz grzech wziął na siebie (...) Jego, który nie zasłużył na śmierć, śmierć pokonała i wykonała się nad Nim aż do końca"9. Maria wie, że musi się " dokonać", ofiara Chrystusa jest konieczna, ale nie zmienia to faktu, że matczyne serce cierpi. Jest matką dziecka, które przeżywa na sobie cała złowieszczą rzeczywistość śmierci w swym na wskroś ludzkim ciele, z ludzkim lękiem i zwątpieniem.
"Posłuchajcie, bracia miła" w tej wstępnej apostrofie Matka zwraca się do ludzi skarżąc się na swój smutek, który stał się jej udziałem w Wielki Piątek. Jest to kolejne wcielenie toposu rozpoznanego już w historii kultury " ja powiem- wy słuchajcie"10. Drugie zawołanie "Pożałuj mię stary, młody" jest ponownym zwrotem do wszystkich słuchaczy tym razem z prośbą o "pożałowanie", aby ludzie otaczający krzyż wzięli udział w jej rozpaczy. Aby podzielili ten smutek, odjęli z niego część dla siebie. Jest to też prośba o wspólnotę w bólu i żalu w "krwawych godach: Jednegociem syna miała". Wydaje się, że autor świadomie położył akcent na stratę jedynego Syna nie w wymiarze głęboko teologicznym, ale w wymiarze ludzkim, psychologicznym. Oto Matka stojąca pod krzyżem patrzy na niezawinione katusze swego jedynego syna, umiera cząstka jej samej. Takiego umierania doświadczają matki, których dzieci giną, w bitwach, wypadkach, inkubatorach, na niezliczonej ilości codziennych krzyży. Jezus jest tak bardzo, tak prawdziwie człowiekiem, że- jak pisał Rainer Maria Rilke- może zakrywać swym człowieczeństwem Boga11.
Dopiero od następującej trzeciej zwrotki zaczyna się właściwy lament Marii, która mówi o sobie samej "uboga żena". Słowo uboga z łaciny miser przywodzi na myśl niezwykłej urody utwory pasyjne "Miserere" wykonywane w czasie ostatnich trzech dni Wielkiego Tygodnia, a które stały się śpiewaną skargą, płaczem cierpiących. Aranżacje Miserere Gregorio Allegri'ego czy Stabat Mater Palestriny w wykonaniu chóru Clare College z Cambridge słuchane w czasie pisania tych słów, nawet dziś, z określonym "tu i teraz" XXI wieku brzmią przejmująco i dramatycznie.
Trzecia strofa jest nietypowa pod wieloma względami: matka relacjonuje niejako "na bieżąco", w czasie teraźniejszym widzianą przez siebie scenę, oddając również jej dynamizm (wygląd Jezusa na krzyżu, agresywne zachowanie Żyda).Jest to wręcz reportażowy zapis sytuacji, migawka zdarzeń. Warto także zwrócić uwagę na charakterystyczny epitet krwawy , który pojawia się w trzech strofach aż cztery razy. Motyw krwi, tak mocno wyeksponowany w utworze, ma bogate pole semantycznych odniesień w kulturze chrześcijańskiej i w sposób nierozerwalny łączy się z wyobrażeniem męki i śmierci Chrystusa. Jest to krew pojednania, odkupienia, krew dokonana. Philippe Ariès pisał: "Śmierć Chrystusa na krzyżu, dla duchownych teologiczny odpowiednik pogodzenia się z losem, dla laików nie była już skutkiem grzechu pierworodnego. Staje się krwawiącym ciałem zdjętym z krzyża, Pietą, nowymi i wstrząsającymi obrazami, teologicznym odpowiednikiem śmierci fizycznej, bolesnego rozstania, powszechnym rozkładem z makabrycznych obrazów”12.
To krwawiące ciało, krwawa godzina i oksymoron krwawe gody stanowią przenośne określenia śmierci i męki pańskiej. Narracyjny opis ma wprowadzić czytelnika w klimat uczuć przejmującego monologu Marii, który podzielony jest niejako na trzy następujące po sobie apostrofy. Zwrot do Synka wypełnia dwie strofy. Matka zwraca się pieszczotliwie poprzez zdrobnienie do swego Dziecka, mówiąc, że chciałaby dzielić z Nim rany, ulżyć mu w cierpieniu, podeprzeć opadającą głowę (ponowne deminutivum: główka), obetrzeć spływającą krew, podać spragnionemu coś do picia. Chce się nim zaopiekować, zrobić śniadanie, spakować tornister, obetrzeć krew z nosa rozbitego przez łobuza Judasza, jak pisał Grochowiak13. Nie może jednak sprostać zadaniu, bo nie dosięga wysoko wiszącego ciała Syna - zostaje już zarysowany symboliczny układ przestrzenny sytuacji. Na próżno Matka oczekuje słów pociechy od swej "nadziei miłej."
Nie ma w tej wypowiedzi znamion boskości, niezwykłości ofiary, tezy o odkupieniu - jest tylko zwykła matczyna troska, ale podniesiona do godności najtragiczniejszego ludzkiego doświadczenia egzystencjalnego - bo oto Matka musi bezradnie patrzeć na śmierć swego Syna. Splatają się tutaj dwa toposy charakterystyczne dla utworów o tematyce pasyjnej: pragnienie Marii aby dzielić z Synem jego mękę, a nawet śmierć, a także apokryficzny topos opuszczenia Matki przez Dziecko14. Matka rodzi Dziecko, karmi je troszczy się o nie, a ono ją zostawia- treść ta legitymuje się zarówno długą, europejską tradycją, jak i naturalną prostotą ludzkiego doświadczenia. Synku bych cie nisko miała- nie na krzyżu, ale przy sobie, byś był małym dzieckiem. W tak ekstremalnej sytuacji pojawia się bunt, niezgoda. Zwrot " O anjele Gabryjele, Gdzież jest ono wesele?" pełen jest wyrzutu, złości. Przypomniana zostaje scena zwiastowania- zapowiedź szczęścia, radości świętego macierzyństwa. W Lamencie na szerokiej skali uczuć teraz jest czas na złość, rozżalenie. Ostatnie słowa w wersach szóstej strofy to kolejno: wesele, wiele, miłości, żałości, kości . Wersy wybrzmiewają wiec słowami mocnymi, sugestywnymi, zestawionymi na zasadzie kontrastu, a ostatnie kości nie jest już abstractum, ale pozostaje w sferze jak najbardziej cielesnej, aby spotęgować jeszcze bardziej wanitatywność, profanum słowa "spróchniało". Dalej następuje apostrofa do matek, aby prosiły Boga o to, by nie musiały tak bardzo cierpieć z powodu nieszczęścia swych dzieci. Wyeksponowana zostaje w tym miejscu ludzka wspólnota uczuć. Prośba o współczucie pobrzmiewa tu jak nawoływanie do modlitwy wszystkich matek. Ponownie zostaje zaakcentowana, wyrażona już wcześniej w drugiej strofie, myśl o "jedyności" Syna, który umiera rozbity na krzyżu, na drewnie, które łaknie.
5. Pieta nieobecna
Niezwykły splot boskości i ludzkości zarazem, połączenie w jednej postaci Matki Bożej i Mater Misericordiae, a także wyjątkowość przedstawionej sytuacji, stanowią o emocjonalnym żarze Piety. Każdy element zaczyna nabierać charakteru sakralnego. Kiedy jednak tą samą sytuacje oddamy innymi słowami wymowa może się zmienić.
W sposób desakralizujący Chrystusa Tadeusz Różewicz pisze tak:
Drewniany Chrystus
z średniowiecznego misterium
idzie na czworakachcały w czerwonych drzazgach
w cierniowej obroży
z opuszczona głową
zbitego psajak to drewno łaknie. 15
Chociaż nie pada tu ani jedno słowo mówiące wprost o cierpieniu, to jest ono automatycznie wpisane w sytuację. Przedmiotem opisu jest prawie ta sama scena pasji, pokład tradycji kultury jest głęboki, a jednak Chrystus jawi się tutaj jako bezpański pies. Cała zwrotka desakralizuje biblijne wydarzenia- prozaiczny pies z obrożą zamiast Pana. Ostatni, jednozdaniowy komentarz zwraca się jednak do Biblii. Puentę można zinterpretować sięgając przede wszystkim do księgi Psalmów. Psalm 22 czy 69 przynosi inne nacechowanie stylistyczne i symboliczne słowa " łaknę". Jest to łaknienie w sensie najgłębszego pragnienia duszy jednostki ludzkiej, a także całego narodu wybranego. Drewno Krzyża - narzędzia męki personifikuje łaknienie ofiary, być może zemsty. Łaknie cieleśnie potu, krwi, pije mękę zbitego psa. Nie ma Matki, jej płaczu - wzmaga to tylko poczucie opuszczenia, bycia obcym i samemu. Śmierć Jezusa nie jest dostojna, nie jest symbolem czy alegorią16. Dramat ten choć podzielony na akty, nie rozgrywa się w teatralnych dekoracjach. Jakaś zwyczajna noc "smutna byle jaka, pełna zmazy, noc, która czeka, aż znów będzie rano" 17. Jakieś kiedyś, jakieś gdzieś, Kogoś. Jej zwyczajność jest przerażająca. Bóg odchodzi i:
Jest sam- ten, czyje rachuby zawiodły,
przez ojca odtrącony jak syn podły
i wypędzony z matczynego łona. 18
Nieobecność Piety jest nieobecnością nieusprawiedliwiona, bo przecież nie może być chyba zajęta całodziennym praniem krwawego całunu i chusty Weroniki.
6. Zmęczenie wzroku oparami mydła i ługu
Trochę w innym klimacie znajduje się kolejna realizacja Piety w literaturze polskiej. Dostrzeżono bowiem bolesną analogię między dziejami Polski a historią Marii. Józef Wittlin pisze w wierszu Stabat Mater :
Stała matka boleściwa- na rynku,
Przy swym powieszonym martwym synku.Stała w świata przeraźliwej pustce
Polska matka w służącowskiej chustce.Nie płakała i nic nie mówiła,
Zimne oczy w zimne zwłoki wbiła
i trochę później:.Stabat Mater, Mater Dolorosa,
gdy jej synów odcinali z powroza.Kładła w groby, głuche jak jej noce,
martwe swego żywota owoce.Stabat Mater, Mater nostra, Polonia-
Z cierni miała koronę na skroniach. 19
Stała matka nasza, Polska a na głowie miał koronę z cierni. Trudną o bardziej wyrazistą apoteozę losu Polski. Matka z koroną cierniową, kolejnym poza krzyżem narzędziem męki Chrystusa, chowa swego żywego owoce w groby. Ta matka w chustce mogłaby mieć oczy zmęczone oparami mydła i ługu lub cerowaniem rozprutych spodni synka.
Poprzez stylizację na modlitwę Zdrowaś Mario wzmożony zostaje smutny liryczny, nie patetyczny, charakter misterium. Maria doświadcza własnej niemocy i chociaż brzmi to obrazoburczo- czuje się jak rozdeptany robak, nie może nic sam z siebie uczynić, aby wykazać słuszność swej sprawy.
7.Roześmiała się przez łzy Matka Boska
Stabat Mater i Pieta splatają się w swoim bólu. Jeden i drugi typ ikonograficzny nie zna bowiem swych wzajemnych granic, nie da się podzielić emocji i zaklasyfikować. Zresztą Pieta dawno przekroczyła ramy przestrzenne i czasowe: zeszła z płócien, wyszła poza słowa, przebiła się przez marmur rzeźb.
Muzyka Chopina, Bacha, Palestriny, Góreckiego, Haydna, Schutza, nekrologi podpisane "Mama", napisy na malutkich nagrobkach, niezliczone literackie wcielenia zarówno explicite jak implicite - wszystko to jest Pietą. Karen z "Idiotów" Larsa von Triera, po śmierci swojego małego synka, przeżywa kryzys i znika na dwa tygodnie, nie pojawiając się na pogrzebie. Przystępuje do komuny Idiotów, zaczyna spastykować- jest Pietą szaloną. Matka, której dzieci i mąż giną w wypadku samochodowym w filmie "Trzy kolory: Niebieski", matka szeregowca Ryana, marquezowska matka dwóch synów utopionych w świetle- to także wcielenia Piety. Można zaryzykować stwierdzenie, że Pieta istnieje od zawsze, od początku doświadczenia straty dziecka. W takim rozumieniu pietą jest także Eos płacząca nad Memnonem. Podobno na zachodnim brzegu Nilu, niedaleko Teb stoją dwa kolosalne posągi Amenofisa III. Ponieważ jednak pamięć o egipskich faraonach przygasła, statuy nazywane są przez podróżnych kolosami Memnona. Podróżni, którzy odwiedzali to miejsce mówili o dziwnym zjawisku: oto gdy pierwsze blaski świtu padały na kamienne piersi posągu, dawały się słyszeć szmery, dziwne dźwięki. Wierzono, że pod promieniami jutrzenki, czyli matczynym pocałunkiem Eos, zimne kamienie budzą się na chwile do życia i odpowiadają głosem podobnym do jęku20.
Piękna to historia i chociaż może zbyt piękna by była prawdziwa, przedziwnie łączy się z chrześcijańskim zmartwychwstaniem Pana. Bo oto w matczynym bólu Chrystus zmartwychwstał zanim zmartwychwstał21. Taka Maria jest w piecie Michała Anioła nazwanej dla porządku, od nazwy pałacu Pieta Rondanini. Słynny rzeźbiarz miał pracować nad tą niecodzienną figurą jeszcze na kilka dni przed swoją śmiercią. Nie zdążył jej dokończyć, a miała to być pierwsza we włoskim renesansie Pieta przedstawiająca ciało Chrystusa w pozycji horyzontalnej22. To, co najbardziej urzekające, to niezwykłe stopienie się postaci w jedno. Maryjny gest podtrzymania Jezusa daje nadzieję, stanowi bowiem zapowiedź zmartwychwstania, jest trochę jak promienie Aurory, które darują życiodajną siłę skałom.
8. Pieta odwrócona
Archetypiczna sytuacja Piety została w wierszu Joanny Kulmowej odwrócona:
Chrystus
matkę trzymając w ramionach
zawodzi.
- Stokroć gorzej niż ta kobieta umęczona
żem do niej przyszedł w boleści narodzin
a i teraz
leci mi przez ręce:
o czemuś mnie syneczku
wydał
twojej męce. 23
Znowu mamy do czynienia z niewidzialna nitką rozciągniętą od momentu narodzin do momentu śmierci. Maria jest bardziej umęczona niż podczas porodu. Dotyka się tu dwóch tajemnic, które może zrozumieć chyba tylko kobieta: tajemnicy wydawania życiu życia i patrzenia na śmierć dziecka, które ogrzewane oddechem miłości miało być wielkie. To Chrystus trzyma swoja matkę w ramionach i zawodzi, bo wie, że musiało się dokonać.
Świadomość nieodwracalnego ma też Tadeusz Różewicz w pięknym i wzruszającym tomie "Matka odchodzi". Towarzyszenie swej matce w męce umierania, w wysadzaniu, spuszczaniu żółci, karmieniu poziomkami nie jest heroiczne- wiele jest zwątpienia, instynktu ucieczki, zawahania, krzyku, ale zostaje, tak jak przepowiedział Norwid: dobro i poezja. Kiedy Rózewicz pisze o swojej matce "moje chore małe dziecko" albo " oddałem ziemi moje kochanie. Moje dobre cierpiące dziecko- moja duszę", lub we fragmencie z 20 VIII 1957 roku: "Byłaś moja trwogą, strachem, radością, oddechem"24 nie sposób nie myśleć o współczesnej medyczno-szpitalnej Golgocie, o bezradnym towarzyszeniu Madonny Dolorosy.
Pieta przechodzi swoje semiotyczne granice, staje się archetypem wszystkich osieroconych, nie mogących uwierzyć. W obliczu niewyrażalnego zawodzą pojęcia, słowa, definicje, wszak jak pisał kardynał Hans Urs von Balthasar: " Im głębsze jest cierpienie tym bardziej zawodzą nasze pojęcia. Przed ostatnia stacją, w której żywe Słowo Boga zostaje gwoźdźmi zmuszone do śmiertelnego bezruchu, milknie wszelkie ludzkie słowo”25.
9. Mój Boże - co ty wygadujesz chłopcze
Pieta jest nie tylko dramatyczną ilustracją osobistej tragedii, lecz ukazuje także głęboką prawdę teologiczną, wzbudza smutek, ale i zdumienie, bowiem Ten, o którym apostoł św. Paweł będzie później pisać w Liście do Kolosan, że "w nim zamieszkała cieleśnie cała pełnia boskości" (Kol. 2,9) osiąga bezmiar ogołocenia ze swojej Boskiej godności. Teologia chrześcijańska, której celem jest zwiastowanie krzyża Golgoty, męki i śmierci Syna Bożego, zawsze zdawała sobie sprawę, że mówienie o śmierci Chrystusa to przepowiadanie misterium życia, które pozostaje zakryte przed ludzkimi spekulacjami, a objawia się tylko w osobowym kontakcie między Bogiem a człowiekiem, w egzystencjalnym napięciu między Ty-ja. Pieta, wpisująca się w dramat Golgoty jest ekspozycją ogromnego paradoksu, iż Ten, którego wzrok gasi tysiące słońc 26, jak mówią słowa ewangelickiej pieśni pasyjnej, który przyobleka się światłem chwały z góry Tabor, który uzdrawia i leczy duszę i ciało - nie żyje.
Podsumowując teologiczną wymowę Piety można zaryzykować stwierdzenie, iż jest ona szczególną w swej formie zachętą do zastanowienia się nad znaczeniem śmierci, ale także narodzin Jezusa z Nazaretu. Soteriologiczna jednia żłóbka betlejemskiego, krzyża i pustego grobu są niezbywalnymi ikonami chrześcijańskiej nadziei odkupienia. W tym kontekście Pieta wzmacnia emocjonalny charakter przeżywania misterium zbawienia poprzez bezpośrednie nawiązanie do matczynej troski, smutku i cierpienia z powodu śmierci Syna.
To teologiczne połączenie znajduje swoją literacką egzemplifikacje w utworze "Wielkopostna legenda" Haliny Poświatowskiej:
Dwa tysiące lat temu
urodziła panna w Galilei
niemowlę
(...)i tak rosło
ogrzewane oddechem
aż dorosło
do nienawiścii przybili go do drzewa ludzie
a ona patrzyłapotem- mówią- że wstąpiła w niebo
ale równie dobrze mogła wstąpić w ból
tak był głęboki. 27
Wniebowstąpienie - i to wcale nie pewne, podważone przez słowo mówią, mogłoby być równie dobrze wstąpieniem w ból. Implikuje się tą sama odległość pomiędzy otchłanią bólu a przestrzenią niebieską. I to dorastanie do nienawiści, kim jest człowiek, ze zdolny jest na Krzyżu zawiesić Boga? Ale: Kim jest Bóg, że dla zbawienia człowieka wybiera drogę hańby, poniżenia, śmierci, bólu Matki? Słowa Równie dobrze stawiają znak równości między wniebowstąpieniem a wbólwstapieniem, nie to jest ważne co dokonało się potem. Najważniejszy był moment przybijania do dziecka krzyża, słowa te zostały nawet graficznie wyobcowane od reszty. Dokonało się. Ta, która stała najniżej, nie mogąc wzywać pomocy bezczynna, nie mając nic z adoracji królów, zastygła w bólu.
10. Stara, strapiona kobieta
Pieta dotyka dwóch tajemnic: śmierci i macierzyństwa. Jej ręce zaplecione na bezwładnym ciele Chrystusa trzymają trupa, Boga i dziecko zarazem. Maria przytula do siebie Zbawiciela ludzkości tak, jakby był małym bezbronnym dzieckiem, a nie Królem wszechświata. Tajemnicza wież łącząca matkę z nienarodzonym jeszcze istnieniem, potem z noworodkiem, odnajduje się w wyobrażeniu Piety. Misterium bycia matką zaskakująco opisał Jan Kott (mężczyzna, a więc człowiek z zewnątrz) 28 w powiastce pt. "Macierzyństwo":
Przez dwa poranki, o szóstej trzydzieści, siódmej, siódmej trzydzieści, ósmej i ósmej trzydzieści wiadomości telewizyjne na wszystkich kanałach zaczynały się od obrazu burej kotki. Była niepozorna, futerko na grzbiecie miała osmalone i łapki przednie obwiązane bandażami. Leżała bez ruchu z zamkniętymi oczami i tylko baraszkowało po niej pięcioro małych kociąt; dwa z nich były jak ona bure i trzy białe. Poprzedniego wieczoru wyniosła z płonącego domu tych pięcioro, jedno po drugim. Brała je za karczki w pyszczek i wynosiła na dwór. Kiedy wyniosła dwoje ostatnich, cały dom płonął i pełen był czarnego, gryzącego dymu. Strażacy już bali się tam wejść polewali tylko sikawkami ten dom z trzech stron. Kiedy bura kotka wyniosła ostatnie z kociąt, padła bez ruchu. Była nieprzytomna. Zatruta dymem. Odratowano ją. Bura kotka śpi śmiertelnie zmęczona. Po jej grzbiecie biega pięcioro dzieci. Matka.29
Matka – słowo, któremu dopisano tyle znaczeń, nałożono taki bagaż informacyjny i kulturowy, a mimo tego nieodgadnione. Słowo biologiczno-emocjonalne. Uczucie, które po niemiecku nazywa się Geborgenheit, a nie ma polskiego odpowiednika, jest odczuciem tej tajemnej nitki, wiążącej matkę z dzieckiem. Magiczna jest myśl, że:
W głębokich wąwozach naszych trzewi
Są mchem wysłane gniazda i są pisklęta
I dzieje się tam tajemnica istnienia której nikt nie przejrzał
I rosną pokłady prehistorii której nikt nie upamiętnił. 30
W Piecie łączą się matki, które cicho i z pokorą akceptują przeznaczenie rąk, mówiąc słowami Poświatowskiej. Los ich jest podobny, upadają pod jarzmem bólu niczym Chrystus pod krzyżem.
Tak jak omdlewa Maria na obrazie Rogera van der Weydena, tak też upada matka szeregowca Ryana widząc telegramy o śmierci swoich trzech synów w filmie Stevena Spielberga. Niebieski odcień szaty Marii holenderskiego mistrza jest tym samym chłodnym, czystym niebieskim kryształków z "Trzech kolorów: niebieski" Krzysztofa Kieślowskiego.
Piety współbrzmią ze sobą, rymują się w gestach, łzach, tak jak Maria z Jezusem na tym płótnie. Madonny bólu odbijają się wzajemnie, powielają tajemnice istniejące jeszcze przed chrześcijańską Pietą.
11. Pieta w dłoniach za 37,40 zł
Na deptaku w Słubicach jest jeden szczególny sklep. Można się tam zaopatrzyć w gustowne afrykańskie figurki straszące genitaliami zza sznurkowych spódniczek lub sprawić sobie koty tak wielkie, że łasząc się przygniatałyby domowników. Gdzieś tam pomiędzy tysiącem świecidełek, prezerwatywami za szybką, lipowymi rzeźbami i czujnym wzrokiem sprzedawcy w malutkich dłoniach przykucnęła alabastrowa Pieta Michała Anioła. Czy takie alabastrowe ( a może tylko pseudo- alabastrowe) dłonie skulone w geście ochrony z Marią i Jezusem na jej łonie, stawia się na telewizorze czy w pobliżu barku z alkoholami? Jako przestrogę czy atrakcyjny bibelot?
Od spodu, mniej więcej tam gdzie stopy Chrystusa, widniała pomarańczowa cena: 37, 40zł. A więc tyle kosztują symbole. Nawet Pieta ma swoja cenę.
Ch. F. Henrici, tłum. S. Barańczak, Pasja według św. Mateusza, w: Zeszyty Literackie, nr 66 ( XVII), s. 32.↩
Tytuły wszystkich punktów, z wyjątkiem pkt. 8 i 11, pochodzą z wiersza Stanisława Grochowiaka Bellini, "Pieta".↩
R. M. Rilke, Poezje, Warszawa 1959, s. 119.↩
Zob. obszerne studium ikonograficzne motywu Matki Boskiej Bolesnej w polskiej sztuce renesansu i baroku por. M. Pielas, Matka Boska Bolesna, Kraków 2000.↩
T. Michałowska, Średniowiecze, Warszawa 1997, s. 454.↩
Ibidem, s. 451.↩
Ibidem, s. 452.↩
Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, pod red. J.Krzyżanowskiego i Cz. Hernasa, t.2, Warszawa 1985, s. 206.↩
J. St. Pasierb, Ta noc, w: Tygodnik powszechny, 18.04.1965 (16), s.11↩
T. Michałowska, op.cit., s. 453.↩
I. Ziemiński, Śmierć Jezusa z Nazaretu, w: Znak, lipiec 1994 nr.470 (7), s. 85.↩
P. Ariès, Człowiek i śmierć, Warszawa 1989, s. 143.↩
S. Grochowiak, Wiersze wybrane, Warszawa 1978, s. 305.↩
T. Michałkowska, op.cit., s. 456.↩
M. Jastrun, Z innego świata, Warszawa 1990, s. 107.↩
T. Różewicz, Poemat otwarty, 1955-1957. Zob. także obszerny artykuł dot. Wizerunku Chrystusa na krzyżu w sztuce europejskiej na przestrzeni wieków por. P. Skubiszewski, "Złozenie do Grobu" w dominikańskim tryptyku w Krakowie i zagadnienie przedstawień Chrystusa umęczonego, w: Biuletyn historii sztuki, nr 3-4, rok LX 1998.↩
] I. Ziemiński, op.cit., s. 87.↩
Ibidem, s. 90. ↩
J. Wittlin, Poezje, Warszawa 1978, s. 127.↩
J. Parandowski, Mitologia, Londyn 1992, s. 100.↩
K. Kuczyńska- Koschany, Pieta- pogańska macocha?, w: Polonistyka, 8/2002, s. 459.↩
Die Kunst der italienischen Renessaince, Hg.: Rolf Toman, Koeln 1994, s. 227.↩
W: Joanna Kulmowa, Zawiązki, Poznań 1979, s. 75.↩
T. Różewicz, Matka odchodzi, Wrocław 2000, s. 106.↩
H.U. von Balthasar, W pęłni wiary, s. 218; w: I. Ziemiński, op.cit., s. 95.↩
P. Gerhardt, O głowo coś zraniona wg łac. Salve caput cruentatum z 1250 r. W: Śpiewnik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP, Warszawa 1989, s. 148. Zob. zwrotka 2: "O chwały pełne lice, przed którym światy drżą, zaświaty w proch padają, kto Cię tak zelżył kto? Kto sprawił, że Twych oczu nadziemski, cudny blask, co gasił słońc tysiące, załamał się i zgasł?" (128,2).↩
H. Poświatowska, Liryki, Bielsko-Biała 1995, s. 76.↩
Na marginesie można dodać, że rozgrywa się ciekawa gra znaczeń miedzy nazwiskiem autora, jego ukochaną kotka Pinią, a tematem opowiadania↩
J. Kott, Powiastki dla wnucząt, Fundacja Zeszytów Literackich, Ciechanów 2002, s. 36.↩
H. Poświatowska, op. cit., s. 87.↩