Zwyczaje doroczne BOŻE NARODZENIE
1. Dawniej przestrzeń podobnie, jak czas była dzielona na bezpieczną, w której człowiek żył pracował oraz niezwykłą wręcz niebezpieczną, w której odbywały się obrzędy, obchodzono święta. Te przestrzenie powracały do codzienności przez umieszczanie w nich symboli życia np. zapalanie ognia czy przybieranie izby zielonymi gałęziami.
Kościół, święty gaj, kultowa skała czy grota itp. Jako miejsca święte, uczęszczane były tylko podczas czasu niezwykłego.
Była to domena panowania zaświatów, nie tknięta niczym, co ludzkie. Był to tamten świat. Mogła się nim stać także chałupa wiejska w noc wigilijną
Kiedy wkraczał czas niecodzienny, niezwykły, także zwierzęta, nawet te hodowane przez człowieka mogły zyskać nadzwyczajną moc. Nadal można się spotkać z przekonaniami, że zwierzęta w noc wigilijną przemawiają ludzkim głosem.
2. Rok liturgiczny w Kościele Katowickim rozpoczyna się wraz z nastaniem adwentu, czyli w niedzielę najbliższą uroczystości św. Andrzeja – apostoła, tzn. między 29 listopada a trzecim grudnia. W wielu materiałach etnograficznych adwent obejmuje również wieczory wróżb w wigilię św. Andrzeja (29 listopada). Jest to zgodne ze starym kalendarium kościelnym, w którym okres poprzedzający Boże Narodzenie liczono od św. Marcina (11 listopada). Nie ma zgodności wśród etnografów, czy tradycyjny rok obrzędów zaczyna się wraz z adwentem, czy dopiero w wigilię Bożego Narodzenia.
W kulturach tradycyjnych takich, jak XIX-wieczna kultura wsi polskiej, każdy koniec starego i początek nowego roku, wymagał przestrzegania szczególnych zakazów : zachowania postu i wstrzemięźliwości seksualnej. Był to także okres modlitw, nabożeństw i medytacji.
Był to czas niezwykły, w którym obowiązywał zakaz wykonywania pracy oznaczającej codzienność i życie. Odprawiane wówczas obrzędy pozwalały przekroczyć granicę między światem rzeczywistym, a zaświatami. Ludzie mogli kontaktować się z duszami zmarłych przodków, duchami domowymi i demonami wody. W tej ludowej wizji świata i człowieka swoje miejsce znaleźli również Chrystus, Matka Boska oraz aniołowie i święci.
Święta Bożego Narodzenia zwana także GODAMI, GODNYMI lub GODNIMI ŚWIĘTAMI, ŚWIĘTAMI WIECZORAMI, KOŁADKĄ.
Rozpoczyna je wieczór wigilijny (24 grudnia) a kończy dzień Trzech Króli (6 stycznia). Od IV w. Kościół uroczyście obchodziły pamiątkę narodzin Chrystusa. Bogata obrzędowość Świat Bożego Narodzenia wchłonęła wiele przedchrześcijańskich rytuałów, obyczajów, a nawet zabiegów magicznych. Wierzono, że ich niedopełnienie może grozić końcem świata.
Wszystkie, zwłaszcza ciężkie prace w gospodarstwie należało zakończyć zanim na niebie pojawiła się pierwsza gwiazda. Gospodynie kończyły gotowanie potraw, aby nie pracować w czasie świąt. W tym okresie obowiązywał również zakaz przędzenia i szycia.
Wszystko co działo się podczas GODÓW: próżnowanie, obfitość, pożywienie, kontakt z zaświatami, cuda nocy wigilijnej, drzewko – będące symbolem drzewa rajskiego, zrównanie statusu służby i gospodarzyły było przypomnieniem czasu stworzenia świata.
W wigilijną noc, jak wierzono, woda w źródłach i potokach zamieniała się na krótki czas w wino, miód a nawet w złoto. Doświadczyć tego cudu mogły tylko osoby niewinne i szczęśliwe. W niektórych regionach Polski do dziś odbywa się obrzędowe mycie w wodzie źródlanej zaczerpniętej w Wigilię o północy. Ma ona chronić od chorób.
Najbardziej oczekiwanymi gośćmi były tego dnia dusze zmarłych. To właściwie dla nich przeznaczona była wieczerza i postne potrawy ( z ziaren zbóż, miodu, maku, grzybów) typowe dla styp pogrzebowych. Aby przypadkiem nie wyrządzić krzywdy przybyłym na wieczerzę zmarłym, żywi starali się nie siadać na ławach czy stolikach bez dmuchnięcia, gdyż mogła tam już siedzieć dusza. Kolację wigilijną spożywano w milczeniu i bez wykonywania gwałtownych ruchów.
Gospodarz rozpoczynał dzień wigilijny wyprawę do lasu po zielone gałęzie albo po drzewko. Nosiła ona wszelkie znamiona kradzieży obrzędowej. Las traktowany był bowiem jak tamten świat, a wyniesiona z niego ukradkiem choinka miała przynieść złodziejowi szczęście i powodzenie.
Zielone gałęzie od wieków towarzyszyły sprawowaniu różnych obrzędów. Stanowiły symbol życia, płodności i radości. Zwyczaj ozdabiania nimi domów podczas Godów sięga średniowiecza i rozpowszechnił się w wielu krajach Europy.
Zanim w domach pojawiła się choinka, tradycyjną ozdobą był podłaźnik (podłaźniczka), czyli najpiękniejsza gałąź, ozdobiona jabłkami, orzechami, kulistymi „światami” z kolorowych opłatków i różnobarwnymi łańcuchami. Zawsze zawieszał ją gospodarz lub zatykał nad drzwiami wejściowymi chałupy, w stajni, w owczarni i innych pomieszczeniach gospodarczych. Miała przynieść dobrobyt, szczęście, urodzaj i zdrowie, pełniła funkcję apotropeiczną (chroniła przed złem i urokami).
Snopki, a także słomę i siano umieszczano w chłopskich chałupach, dworach szlacheckich, jak i w magnackich pałacach. Snopy najczęściej 4: z żyta, owsa, pszenicy i jęczmienia stawiano w kątach izby.
Mieszkańcy Pogórza i Ziemi Sądeckiej nie tylko wiązali słomę w wiązki ustawiane w izbie ale rozścielali ją na całej podłodze. Natomiast Łemkowie zasiadali do wieczerzy wigilijnej na ławach zasłanych słomą. Po uczcie wigilijnej gospodarze kręcili z niej powrósła a następnie w samej koszuli i boso wybiegali do sadu, by obwiązać nimi drzewa owocowe na urodzaj.
Siano i czerwone opłatki dla zwierząt (np. na Zamojszczyźnie) podkładano pod świąteczny zazwyczaj biały obrus. Na nakryty stół sypano ziarno zbóż. Na środku stołu na ziarnach, na chlebie albo na talerzu układano opłatek.
Zwyczaj dzielenia się opłatkiem ma najprawdopodobniej rodowód szlachecki i upowszechniły się już w XVII w. Pieczono je przy kościołach i klasztorach, wlewając przaśne ciasto pszenne do żelaznych form.
W 1. połowie XX wieku pojawiły się ozdoby z opłatka. Zawieszano je pod sufitem, na stole.
Choinka przywędrowała do Polski w XVIII/XIX w. wraz z niemieckimi protestantami. Zwyczaj ustawiania ustrojonego drzewka znano w Niemczech już w XV w. W Polsce choinka przyjęła się początkowo w miastach „pod strzechy” trafiła dopiero w latach 20. XX w.
Ozdabiano ją jabłkami, piernikami, elementami z wydmuszek, piórek, słomy i kolorowego papieru. Zwyczaj składania prezentów pod choinkę znany był dawniej tylko w najbogatszych domach szlacheckich i mieszczańskich.
Wieczerze wigilijna zwana także obiadem wigilijnym, postnikiem, pośnikiem, kutią, wilią, wyglądała różnie w poszczególnych regionach, wspólnie były pora rozpoczynania kolacji, pozostawienie wolnych miejsc dla zmarłych, dzielenie się opłatkiem, tradycyjny zestaw postnych potraw, przystrojenie izby. W świątecznej przestrzeni najważniejszy był stół. W chałupie wiejskiej zajmował honorowy kąt, tzw. Pokucie tuż przy ścianie ozdobionej świętymi obrazami.
Na obrusie lub płachcie stała figurka ukrzyżowanego Chrystusa zwana pasyjką albo inna święta figura obok leżał chleb.
Na co dzień na stole nie wolno było siadać, kłaść czapki, stawiać garnków ani naczyń z gorącym jedzeniem. Codzienne posiłki jadana na ławach, które wystawiane były na środek kuchni.
Stół łączył wszystkich domowników, żyjących i zmarłych. Niezwykła, nocna pora spożywania wigilijnej wieczerzy obfitość jedzenia oznaczały nadejście czasu świątecznego, który dawał możliwość nawiązania kontaktu z mieszkańcami zaświatów.
Do przygotowania potraw na wigilię używano ziaren zbóż, maku, miodu, orzechów, grzybów, grochu, fasoli, bobu, jabłek, suszonych owoców, a w bogatszych domach szczególnie szlacheckich również wielu gatunków ryb.
Jadano rozmaite zupy: grzybową, migdałową (na pańskich stołach) barszcz z żytniej mąki lub czerwonych buraków, siemieniec, grochówkę, polewkę z maku z jagłami. Wśród dań pojawiały się też: kasza gryczana z sosem grzybowym, kluski z makiem i miodem, pierogi z grzybami, jabłkami albo śliwkami, postna kapusta kiszona, śledzie, gotowana rzepa suszona. Na deser podawano strucie makowe, pierniki, łamańce. Wigilię kończył kompot z suszonych owoców, kisiel owsiany lub żurawinowy.
Zwracano się z zaproszeniem do zwierząt, które mogły wyrządzić duże szkody : wilk, wróble.
Do kolacji zasiadała parzysta liczba biesiadników. Liczba potraw musiała być nieparzysta. Pozostawiono wolne miejsce przy stole i odkładano po trosze różnych potraw dla zmarłych, uchylano drzwi. Uczestnikom nie wolno było wstać od stołu przed zakończeniem wieczerzy, ani odkładać łyżki, którą jedli.
Po wieczerzy przychodził czas na śpiewanie kolęd i słuchanie opowieści ludzi starszych o niezwykłych wydarzeniach nocy wigilijnej. Można było paść ofiarą żartów. Niejeden gospodarz odnajdywał swój wóz albo bronę albo pług na dachu chałupy albo stodoły. Domy, w których mieszkały panny na wydaniu, łatwo rozpoznawano po zamalowanych wapnem oknach.
Nazwa kolęda wywodzi się od słowa calendae tak bowiem Rzymianie nazywali początek każdego miesiąca. Owe kalendy, szczególnie styczniowe, czyli noworoczne, obchodzili bardzo radośnie, bawili się, śpiewali, składali sobie życzenia i obdarowywali się prezentami. Kościół Katolicki zniósł stary, pogański zwyczaj obchodzenia kalend, zachowała się jednak tradycja śpiewania pobożnych pieśni sławiących narodziny Chrystusa, odwiedzania się w domach, kupowania świątecznych podarunków . W ten sposób do języka naszych dziadków weszło łacińskie słowo calendae czyli kolęda.
Twórcą tekstu „W żłobie leży” był podobno Piotr Skarga, a kolędę „Bóg się rodzi” napisał Franciszek Karpiński.
Od XVII w. domowy śpiewnik wzbogacił się o pastorałki – kolędy o wątkach wziętych z życia codziennego.
Wigilijny zwyczaj obdarowywania się prezentami znany był jeszcze z rzymskich Saturnaliów. W chrześcijaństwie praktyka wzajemnego obdarowywania się związana była pierwotnie z kultem i życiorysem św. Mikołaja, biskupa którego hojność znalazła swoje logiczne uzasadnienie w czasie Bożego Narodzenia już w średniowieczu. Dzisiejsza tradycję wręczania świątecznych prezentów zawdzięczamy Marcinowi Lutrowi, który w 1535 r. domagał się, aby protestanci dawali prezenty swoim dzieciom jako dar samego „Dzieciątka Jezus”
Św. Mikołaj urodził się prawdopodobnie w mieście Pataria w Licji ok. 270 roku. Był jedynym dzieckiem zamożnych rodziców, uproszonym ich gorącymi modłami. Był biskupem Miry, portowego miasteczka Azji Mniejszej.
Tuż przed północą wszyscy wyruszali na pasterkę. W domu pozostawiali tylko niedołężni starcy i małe dzieci. Nie gaszono światła w izbach.
Ci, którzy ruszali na pasterkę pieszo, konno, saniami – starali się jak najszybciej dotrzeć do kościoła. Pierwsi mieli zapewnione powodzenie we wszystkich pracach polowych.
W drugim dniu świąt święcono owies i obsypywali się nim podczas mszy. Zwyczaj ten łączono z osobą św. Szczepana – pierwszego męczennika. Na pamiątkę Jego męczeńskiej śmierci obrzucano księdza święconym ziarnem. Zwyczaj ten miał też uzasadnienie magiczne.
Od Wigilii (czasem dopiero od św. Szczepana) do Trzech Króli, a bywało, że również w zapusty i we wtorek ostatkowy wędrowali po wsiach przebrani kolędnicy, wiodący ze sobą różne maszkary: kozę, turonia, niedźwiedzia, żurawia, bociana, konia, koguta. Chodzili też chłopcy z gwiazdą, szopkarze z szopką i kukiełkami oraz zespoły odgrywające herody, czyli przedstawienia o narodzeniu Pańskim.
Zjawisko przywdziewania dziwacznych strojów znane jest od dawna lecz wpisane wcześniej w zupełnie inną pragmatykę. Przebierańcy pojawiali się w sytuacjach obrzędowych, kiedy to dochodziło, jak wierzono, do spotkania z demonami, tj. w fazie tzw. Zawieszenia (po zaręczynach między rozplecinami a oczepinami), także w negatywnie wartościowanej przestrzeni (np. na granicach wsi). Postaci przebierańców były symbolicznym wyrażeniem właściwości obcej czasoprzestrzeni, w której znajdowali się uczestnicy obrzędu.
Obchody kolędnicze organizowali mężczyźni. Oni też grali role kobiece, np. Ewy, cyganki, baby. Przebierańcy chodzili grupami, składając życzenia, które mialy zapewnić urodzaj, obfite plony, płodność zwierząt, pomyślność ludziom. Mieszkańcy chałupy, do której nie zawitali kolędnicy uważali to za zły znak.
Odmowa przyjęcia kolędników narażała na złe życzenia.
W wielu widowiskowych kolędniczych np. turoniu kozie czy herodach aktorzy posługiwali się podobnymi rekwizytami.
W polskich kościołach wystawiano szopki – widowiska ilustrujące historię narodzenia Chrystusa. Początkowo figury Dzieciątka, Matki Boskiej, św. Józefa, trzech królów i innych postaci były nieruchome.
Później za zaprawą zakonów franciszkańskich i bernardyńskich zastąpiono je marionetkami. W pierwszej połowie XVIII w. biskupi polscy wydali zakaz wystawiania ruchomych szopek w kościołach, ponieważ w przedstawieniach pojawiły się sceny nie licujące z powagą miejsca i czasu. Od tej pory z szopką zaczęli kolędować żacy, czeladnicy i parobcy wiejscy.
Teksty jasełkowe były najczęściej anonimowe. Pierwsze jasełka wystawił za zgodą papieża św. Franciszek z Asyżu. W Polsce istniały 2 rodzaje szopek: miastowe i wiejskie.
Szopki krakowskie pojawiły się w połowie XIX w. Ich twórcami byli cieśle i murarze Krakowa i okolicznych wsi, którzy dali początek całym rodom budowniczych szopek.
Pieczywo obrzędowe, tzw. Nowe latka, albo figurki zwierząt, czyli byśki pieczone w niektórych regionach już od wigilii a na Kurpiach od Trzech Króli. Miało ono zapewnić zdrowie, pomyślność. A na Nowy Rok pieczono szczodraki, które rozdawano przychodzącym w Nowy Rok.
Chleb jest produktem, który od najdawniejszych lat w kulturze polskiej otaczany był czcią.
W Kościele Katolickim święto Trzech Króli zamyka okres Bożego Narodzenia. Tego dnia święci się w kościołach kredę i mirrę.