Bitwa nad bzdurą Czego to teraz nie symbolizuje, zdaniem różnych mędrków, tęcza. Zwłaszcza ta ułożona z odpustowych sztucznych kwiatów i piąty już raz spalona. Właściwie wszystko, co dobre, począwszy od Biblii i pojednania z Bogiem. Generalnie jest to takie samo ściemnianie jak tłumaczenia, że swastyka to prastary hinduski symbol szczęścia, a podniesieniem wyprostowanej ręki pozdrawiali się starożytni Rzymianie. Tak, to oczywiście prawda, ale głupol smarujący swastyki na murach czy hajlujący na stadionie nie robi tego dla uczczenia Radawabaśwary ani Juliusza Cezara. I tak samo nie po to Zakład Oczyszczania Miasta (!) zabulił i wciąż buli regularnie za zeszpecenie warszawskiego Placu Zbawiciela tandetną "instalacją", żeby uczcić Stare Przymierze. Myślę, że były dwa powody. Pierwszy to przenikające całą III RP i nadające jej bagnistą konsystencję kolesiostwo i, jak to ujmował wiecznie żywy Towarzysz Szmaciak, "dojenie". Była kaska do wydania w Instytucie Adama Mickiewicza (teoretycznie na promocję polskiej kultury w świecie), w budżecie na reklamę "prezydęcji", w budżecie odpowiadającego za estetykę wydziału miasta stołecznego Warszawy, należało skierować ją w kierunku właściwych kieszeni. Artystka przecież swoje za ten wybitny projekt skasowała, ktoś (nie wiem, czy ona sama, jak uporczywie twierdzą niektórzy) jest producentem tych badziewiastych kwiatków, ktoś wziął za ich uplecenie i ustawienie całości na placu, tudzież - niebagatelna pozycja w budżecie, a zupełnie wyłudzona, jak widać - za pokrycie specjalną substancją, czyniącą tęczę niepalną. W mieście stołecznym Warszawa, gdzie nie można postawić krzyża ani innego pomnika smoleńskiego, bo "szpeciłby architektoniczną oś Krakowskiego Przedmieścia", ale można po znajomości rozwalić tę oś i całą wpisaną na listę UNICEF-u Starówkę biurowcem, nie takie numery się robi. A będzie się robić - skoro mieszkańcy mają za ciężkie tyłki, by pofatygować się na referendum - jeszcze lepsze. Drugi powód był ten sam co w wypadku straszących licznie peerelowskich monumentów upamiętniających Armię Czerwoną i "wyzwolenie". Oznakowanie zdobytego terenu, swoisty "gwałt przez oczy". Siedmiobarwny "relaunch" sierpa i młota, gdyż tym właśnie, a nie niczym innym, jest dziś zawłaszczony przez homolewicę symbol tęczy, miał optycznie zrównoważyć bryłę zabytkowego kościoła i jakoś tęczowo przełamać biało-czerwone skojarzenia tej złowrogo brzmiącej dla tutejszych "europejczyków" nazwy: "Plac Zbawiciela". Przestańcie mi wmawiać, że najzagorzalsi czytelnicy "Gazety Wyborczej" skrzykują się teraz na hepeningi obkładania spalonej tęczy kwiatkami czy całowania się pod nią, po to, aby dać świadectwo swego przywiązania do Biblii i symbolu pojednania człowieka z Bogiem. Robią to dokładnie z tego samego powodu, z którego na wezwania tejże samej gazety pędzili swego czasu na Krakowskie wypędzać z Warszawy "obrońców krzyża" czy "wygwizdywać" z niej narodowców. To znaczy: na złość Kaczyńskiemu, Kościołowi, "faszystom i kibolom" i w ogóle wszystkim, przez których "muszą się wstydzić, że są Polakami". Proste, jak mówią w wojsku. Każdy psycholog potwierdzi, że gdy ktoś bezustannie oskarża innych o jakąś niecną intencję, to zapewne sam ją w głębi ducha żywi. Ulubionym, stałym oskarżeniem, które tzw. salon stawia wszystkim swym wrogom, jest to, że "dzielą Polaków". Dzieli Polaków w tej propagandowej mowie ten, kto ma własne zdanie i go broni, ten, kto nie chce się podporządkować jedynie słusznym prawdom i zaleceniom - ta sama logika, zgodnie z którą to Polacy wywołali wojnę, bo nie chcieli oddać Niemcom Gdańska. Tak naprawdę natomiast dzielenie Polaków jest właśnie ulubioną taktyką postępowców, realizowaną zawsze w ten sam sposób: uderzyć, podrażnić, zirytować, prowokując do kontruderzenia, a gdy się to uda, narobić lamentu na cały świat i Europę. Nakłamać o Jedwabnem, poniżyć na podstawie tych kłamstw cały naród, wkręcić go w upokarzające przepraszanie za niedopełnione winy i z przygotowanymi kamerami, mikrofonami i pałkami w rękach czekać, aż ktoś wreszcie nie wytrzyma i zaprotestuje, najlepiej oczywiście w sposób gwałtowny. W Święto Niepodległości perswadować polaczkom, że powinni być wdzięczni za rozbiory, bo przyniosły im one cywilizacyjny awans, powiesić jaja na krzyżu albo z nim kopulować, jedną ręką popchnąć usłużnych polityków do usuwania znaku żałoby, a drugą posłać tam groteskowego "obrońcę" od Palikota, żeby krzyczał do naiwnych moherów i do kamer, że za smoleńską zbrodnię Tuskowi i Komorowskiemu należy się kula w łeb. Albo właśnie podstępnie, twierdząc, że to niby tymczasowo i tylko na prezydencję, ustawić pod kościołem symbol "parad równości" i regularnie urządzać pod nim hucpę obrony tolerancji, sprzeciwu wobec chuliganerii i tak dalej. Wszystko rozumiem, poza jednym: ta taktyka już od dłuższego czasu jest dla środowisk lewicujących samobójcza. Dowodem najlepszym Marsz Niepodległości, który gdyby nie wytoczone przeciwko niemu przed kilku laty najcięższe działa, pozostałby pewnie imprezą niszową, a z roku na rok przyciąga, jak i cały ruch, coraz liczniejsze tłumy. Ale Pan najwyraźniej postanowił pokarać swych wrogów, odbierając im rozum. Po latach bojów o III i IV Rzeczpospolitą nie dziwi mnie już u przeciwników żadna manipulacja, cynizm ani inna podłość. Ale głupota czasem wciąż zaskakuje.
Trzeba naprawdę absolutnej pogardy dla faktów i w ogóle dla jakiejkolwiek racjonalności, by z kamienną twarzą, powagą i chyba wiarą we własne słowa powtarzać jak papuga kataryniarza, że Ruch Narodowy to "ideowe dzieci Kaczyńskiego". Równie sensowne byłoby twierdzenie, że Josifa Broz Tito. Brnąc coraz głębiej w takie narracje (od których, proszę zwrócić uwagę, sam Tusk zaczął się wczoraj gwałtownie dystansować, niewątpliwie pod wpływem swych pijarowców), można się już tylko kompletnie ośmieszyć. Nie wiem, ilu jeszcze ambasadorów przyjdzie się całować pod spaloną tęczą, ilu zagranicznych korespondentów sprowadzą tam prorządowe media, by potem gromić Polaków ich korespondencjami: patrzcie, przez tych "prawdziwych Polaków", "patriotów", Europa znowu się z nas śmieje! Niewiele tu się da wymyślić: warty młodzieżowe, listy intelektualistów, "ostre wypowiedzi" celebrytów... Już znam ten kołowrotek do urzygu i niczym mnie on nie zaskoczy. Poza jednym: dlaczego akurat coś tak kiczowatego, kretyńskiego i brzydkiego jak ta chałturnicza tęcza? Dlaczego właśnie coś tak przeraźliwie głupiego staje się obiektem kolejnej symbolicznej wojenki? Czy naprawdę nie mogli znaleźć nic lepszego?! Rafał Ziemkiewicz
Pochwała antycznych historyków
*Kto otruł Arafata? * Powracają tradycje Lokusty * Katastrofy dawniej i dziś Szwajcarscy lekarze stwierdzili, że Jaser Arafat został otruty polonem. Biedna Maria Curie-Skłodowska, nie po to ten polon odkrywała... Żona Arafata mówiła o tym tuż po jego śmierci, oskarżając o morderstwo izraelski Mossad. Teraz szef wywiadu palestyńskiego powiada: „Izrael jest pierwszym, jedynym i głównym podejrzanym o to morderstwo”. Wcześniej polonem skuteczne struto w Londynie eks-szpiega rosyjskiego, Litwinienkę, a podejrzenia padły na tajne służby rosyjskie, a jeszcze wcześniej próbowano truć i ówczesnego prezydenta Ukrainy – Juszczenkę. Trucicielstwo jako metoda uprawiania polityki pewnością wpisuje się w jej spiskowy wątek i ma przebogatą tradycję. Jednego z najbardziej dosadnych świadectw dostarczaja rzymscy historycy, Swetoniusz i Tacyt: „Neron otruł Brytannika ze strachu, aby kiedyś nie wyprzedził go w łaskach u ludu . Truciznę podała Brytannikowi niejaka Lokusta. Gdy jednak trucizna zadziałała łagodniej, niż Neron przypuszczał, wywołując jedynie rozstrój żołądka, wezwał niewiastę i własnoręcznie ją wychłostał (...) Potem zmusił ją w swojej obecności do gotowania co prędzej nowej trucizny działającej natychmiastowo i zaraz wypróbował ją na koźle. Gdy ten przeżył jeszcze pięć godzin, znów kazał Lokuście ważyć truciznę i rzucił ją prosiakowi, który padł martwy natychmiast. Ten odwar kazał Neron wnieść później do jadalni i podczas uczty podać Brytannikowi, jedzącemu z nim obiad. Ten po pierwszym łyku padł”. Tyle Swetoniusz, Tacyt podaje inne szczegóły morderstwa: „Ponieważ potrawy podawane Brytannikowi kosztował wcześniej specjalny służący, nie chciano omijać tego zwyczaju, aby nie zdradzać się ze zbrodnią. Zatem najpierw podano mu nieszkodliwy jeszcze napój, bardzo gorący, którego wcześniej kosztował służący, a gdy Brytannik odsunął napój, jako zbyt gorący, dolano zimnej wody z trucizną”. Możemy tylko zazdrościć rzetelności i dociekliwości antycznym historykom: który z dzisiejszych historyków wie, kto i jak podał polon Arafatowi, kto i jak go „preparował”? Litwinience? Kto i co podał Juszczence? Któż wie, kto strzelał do Kennedy’ego i za ile? Itp.,itd.,etc. Potwierdza się tylko teza Wiliama Turnera, że w dzisiejszych czasach wykrycie i odtworzenie spisków jest znacznie trudniejsze, niż dawniej. Jakiż postęp totalizacji władzy, niechby i „demokratycznej”! A przecież obok trucicieli w mniej lub bardziej rozwiniętych demokracjach działają jeszcze „seryjni samobójcy”, którzy niby ów „brunet wieczorową porą” odwiedzają swe ofiary „w piątki, przed długim weekendem”, gdy niezawiśli prokuratorzy myślą już tylko o grillu, zdarzają się „wypadki samochodowe”, „katastrofy lotnicze”, ukłucia zatrutym szpicem parasola, „utonięcia”, gdzie ofiara wypada sobie do Oceanu wprost z pokładu luksusowego jachtu... Ciekawe, czy jakiś międzynarodowy organ „od sprawiedliwości” utrzymywany za pieniądze podatnika zainteresuje się bliżej sprawcami morderstwa popełnionego na Arafacie? Czego by o nim nie mówić, był politykiem wybitnym. Co innego Julia Tymoszenko, o której zwolnienie z więzienia banda krwiopijców-biurokratów z Brukseli i skądinąd zabiega tak, jakby chodziło o nich samych w przyszłości...Tymczasem bardziej interesujący od samej Julii jest jej mąż, Aleksander, przebywający – wg. ostatnich danych – jako azylant w Czechach. Czy nie byłoby lepiej, gdyby Kwaśniewski i Cox zamiast rozmawiać „o uwolnieniu” Julii Tymoszenko spod prawomocnego wyroku sądowego - rozmawiali właśnie z Aleksandrem Tymoszenko na temat szmalu, jaki małżonkowie zwędzili: gdzie on teraz jest, jak procentuje, kto jest z niego opłacany i za co? Albo: kto zlecił zabójstwo Szczerbania? O, to jest też ta wiedza, która dziwnie umyka współczesnym historykom i badaczom „dziejów najnowszych”, zwłaszcza w demokracjach... Spektakularny powrót trucicielstwa do współczesnej polityki dokonuje się, jak widać na wspomnianych przykładach, poprzez tajne służby rosyjskie i izraelskie. Inne służby jakby kontentują się nadal „samobójstwem bez udziału osób trzecich”, bombą czy „katastrofą lotniczą” i nie mają odwagi sięgać wprost do tradycji Lokusty. Nawiasem mówiąc, Neron i jego bezpieczniacy znali już i techniki „katastrof”, rzecz jasna nie lotniczych, ale innych, w tym - morskich. Gdy próby otrucia matki, Agryppiny, nie dawały rezultatu (brała zapobiegliwie „odtrutki”...) najpierw skonstruowali tajną machinę, która miała zwalić na jej łóżko sufit w pałacu, a gdy prace przygotowawcze wyszły na jaw, Neron spróbował zabić ją właśnie w katastrofie morskiej: „Wówczas wymyślił Neron statek dający się rozłożyć na części, aby skutkiem pozornego rozbicia lub zawalenia się pułapu w kajucie matka zginęła” – pisze historyk. Statek, w istocie, rozpadł się ma morzu tuż po wypłynięciu z portu, strop w kajucie zawalił się, ale Agryppinę uratowało wysokie oparcie sofy, na której leżała i umiejętności pływackie. Ciekawe, że żadnemu z rzymskich historyków i ekspertów nie przyszło nawet na myśl, by napisać, że statek zderzył się z brzozą i rozpadł w drobne kawałki, pardon, oczywiście z podwodną rafą. Byli kiedyś uczciwi kronikarze... Znamy nawet nazwisko głównego architekta tej katastrofy: był nim zaufany Nerona, Anicetus, jeden dowódców floty.Przed wypłynięciem statku „Neron jak najczulej pożegnał się z matką”, która to czuła scena mogłaby przypominać kondolencyjną czułość Donalda i Wołodii, znaną ze smoleńskiej fotografii, stojącą swą ekspresją w dziwnej sprzeczności z inną fotografią Tuska i Putina, opublikowaną niedawno na okładce tygodnika „w Sieci”. A gdy wspomnimy nieoczekiwaną ambasadorię dla Tomasza Arabskiego w Hiszpanii – jakże moglibyśmy nie wspomnieć o słowach innego wybitnego antycznego historyka, Tacyta: po otruciu Brytannika Neron swych popleczników „licznymi darowiznami wzbogacił”. „Liczne darowizny” to dobry trop poszukiwań spiskowych wątków we współczesnej historii, szkoda, że słabo eksploatowany. Gdy na przykład demokratyczny Sejm większością ledwo 10 głosów swych 460 „reprezentantów narodu” (a kto układa listy wyborcze, he,he – czy aby naród?) odrzuca wniosek o referendum, podpisany przez milion obywateli – trop ten narzuca się jako ścieżka badawcza, warta dużego granta. Ba! Ale kto go dociekliwym badaczom dzisiaj udzieli?... Przecież nie ministerstwo. Marian Miszalski
Wracamy do „bratniej pomocy”? Niewątpliwie głównym bohaterem tegorocznego Święta Niepodległości powinien zostać pan minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz. Wprawdzie głównym oficjalnym wydarzeniem politycznym tego dnia był marsz, w którym pan prezydent Bronisław Komorowski przeszedł ulicami Warszawy na czele tłumu urzędników, funkcjonariuszy służb mundurowych i tajnych, no i oczywiście - konfidentów, bez których nasze demokratyczne państwo prawne nie tylko nie może zrobić kroku, ale pewnie stałoby się absolutnie niesterowne - ale oficjałka - oficjałką, a głównym reżyserem tegorocznych obchodów rocznicy odzyskania niepodległości był oczywiście pan minister Bartłomiej Sienkiewicz. Pamiętamy bowiem, że już ubiegłoroczny Marsz Niepodległości stał się pretekstem do ogłoszenia przez naszych bezpieczniackich okupantów świętej wojny z „faszyzmem”. Mechanizm jest taki sam, jak zawsze; złodziej krzyczy: „łapaj złodzieja” i oczywiście rusza na czele pogoni. Nasi bezpieczniaccy okupanci dostrzegli zagrożenie w przebudzeniu ideowym i politycznym tej części młodzieży polskiej, która nie chce pogodzić się z ześlizgiem Polski po równi pochyłej w kierunku scenariusza rozbiorowego. I trudno się naszym okupantom dziwić, skoro właśnie w politycznej stabilizacji, a właściwie nawet nie tyle stabilizacji, co w politycznej martwocie, widzą oni podstawową gwarancję ciągnięcia korzyści z okupacji kraju, korzyści zagwarantowanych im jeszcze przy „okrągłym stole” w roku 1989. Więc na widok budzącego się młodego pokolenia nie tylko proklamowali świętą wojnę z „faszyzmem”, ale w czeluściach gabinetów zaczęli przygotowywać narzędzia służące rozprawieniu się z tym narodowym przebudzeniem młodego pokolenia. Wśród tych narzędzi jest oczywiście ustawa wprowadzająca w Polsce psychuszki, w których nasi okupanci - oczywiście za posłusznym przyzwoleniem niezawisłych sądów - będą umieszczali „osoby stwarzające zagrożenie”. A któż może stwarzać większe zagrożenie dla naszych okupantów, jeśli nie ludzie próbujący przeszkodzić im w rozkradaniu i zdradzaniu kraju? Oprócz ustawy wprowadzającej psychuszki, nasi okupanci zarządzili ostatnio amnestię dla więźniów, która obejmie głównie cyklistów skazanych za jazdę po pijanemu. Z punktu widzenia naszych okupantów więzienie cyklistów nie ma najmniejszego sensu, więc najwyraźniej doszli do wniosku, że cyklistów trzeba zwolnić, by w ten sposób przygotować więzienia na przyjęcie „faszystów”. Ale to jeszcze nic w porównaniu z innym narzędziem walki z narodem polskim, jakie sobie nasi okupanci wykoncypowali. Mam oczywiście na myśli ustawę legalizującą tak zwaną „bratnią pomoc”, to znaczy - dopuszczenie formacji zbrojnych z innych krajów do tłumienia zamieszek na terytorium Rzeczypospolitej. Ta ustawa już była w Sejmie, ale została przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wycofana, niby to dla „dalszych prac”. Otóż uważam, że nie dla żadnych „dalszych prac”, tylko w oczekiwaniu na właściwą okazję. I ta okazja właśnie się zdarzyła. Podczas tegorocznego Marszu Niepodległości nie tylko doszło do zaatakowania umundurowanych policjantów przez policjantów poprzebieranych za cywilów, nie tylko konfidenci wdali się w burdę z mieszkańcami kibucu przy ulicy księdza Skorupki w Warszawie, ale przede wszystkim tak zwani nieznani sprawcy podpalili budkę strażnika u wejścia do rosyjskiej ambasady. Potwierdzenie podejrzeń, że wszystkie te incydenty były prowokacją zaplanowaną przez pana ministra Bartłomieja Sienkiewicza, albo podsuniętą mu do wykonania przez starszych i mądrzejszych, jest reakcja niezależnych mediów głównego nurtu. Wszystkie one jednym głosem biją na alarm, że zagraniczne media zaniepokojone są rozwojem sytuacji w Polsce. Ten mechanizm prowokacji był znany i stosowany jeszcze za komuny. Bezpieka obstalowywała u swego konfidenta we francuskiej „L’Humanite”, czy brytyjskiej „Morning Star” artykuł krytykujący opozycje antykomunistyczną w Polsce, a potem te publikacje przedrukowywała „Trybuna Ludu” i „Żołnierz Wolności” - że to niby nie my, ale proszę - to zagranica już ma dość tej całej opozycji. Dzisiaj funkcję „Trybuny Ludu” sprawuje „Gazeta Wyborcza”, zaś „Żołnierza Wolności” z powodzeniem zastępuje TVN ze swoimi przybudówkami, a harcownicy w rodzaju „Stokrotki”, czy pana redaktora Lisa, z powodzeniem naśladują Wandę Odolską i Stefana Martykę - czołowych żurnalistów okresu stalinowskiego. Taka doborowa „czerwona orkiestra” wykona każdy obstalunek. Skoro zatem jest rozkaz, że wydarzenia na Marszu Niepodległości w Warszawie wzbudziły niepokój całego świata, a zwłaszcza Rosji, to nieomylny to znak, że przygotowania odpowiedniej atmosfery dla ponownej próby zalegalizowania „bratniej pomocy” zostały podjęte, a główna odpowiedzialność spoczywa na ministrze Bartłomieju Sienkiewiczu, który w ten sposób stał się głównym bohaterem tegorocznego święta. SM
16/11/2013 „Godzina dla Polski” - akcje społeczne pod takim hasłem organizuje pan Jarosław Gowin, były poseł Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej i Rynków Finansowych. Spotyka się z ludźmi. Opowiada o sytuacji gospodarczej i demograficznej kraju, przygotowuje się do założenia kolejnej partii demokratycznej, będącej odpryskiem z Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej. Będzie jeszcze jeden kram na demokratycznym jarmarku.. Podobny do już istniejących.. Bo co może różnić- tak naprawdę- istniejące partie demokratyczne jak wszystkie chcą pozostać w socjalistycznej Unii Europejskiej? Drobne szczegóły, które i tak nie wpływają na całość modelu gospodarczego Unii Europejskiej, opartego o rządy biurokracji zamiast rynku, wysokie podatki- zamiast zmniejszonych i centralne planowanie gospodarcze im. Hilarego Minca- zamiast wolnego rynku.. No i prawie bilion euro do podziału przez potężną biurokrację europejską.. Uprawa wielkiego marnotrawstwa na europejską skalę.. Aż się prosi , żeby wyjść z tego wariactwa antygospodarczego.. Nic tam po nas.. Pozostać w Schengen, żeby handlować, przerzucać towary i jeździć- ale wystąpić z Unii Europejskiej.. Mieszkańcy Zjednoczonego Królestwa dadzą nam przykład jak zwyciężać mamy.. Niech no tylko dojdzie do referendum w tej sprawie.. Zastanawia mnie jedna rzecz.. Dlaczego pan Jarosław Gowin, były minister sprawiedliwości posługuje się w swoich wypowiedziach językiem wolnorynkowym..(????) Język wolnorynkowy” łapie” na ogół młodzież chłonna wolności i stanu decydowania o sobie.. Pan Jarosław Gowin kieruje język wolnorynkowy w kierunku głównie młodzieży- tak jak my- Kongres Nowej Prawicy, którym posługujemy się od zawsze , od kiedy istniała Unia Polityki Realnej, a obecnie Kongres Nowej Prawicy.. I nie dla celów doraźnych- ale długofalowo… Pan Jarosław wywodzi się ze środowiska krakowskiego Tygodnika Powszechnego- jeszcze od czasów Jerzego Turowicza, znanego socjalisty krakowskiego, będącego w konflikcie ze Stefanem Kisielewskim.. Potem otarł się o Unię Demokratyczną i Unię Wolności nie wstępując do tych demokratycznych formacji, potem o Aleksandra Halla, żeby skończyć w Platformie Obywatelskiej.. Do tej pory wszystko było git i tangens.. I nagle.. Gdy notowania demokratyczne Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej poszybowały w dół i to za sprawą młodych ludzi, którzy poczuli się oszukani przez socjalistę Donalda Tuska- pojawił się pan Jarosław Gowin ze swoją wolnorynkową retoryką.. Ma za sobą media, idą za nim krok w krok.. Bardzo ciekawa zagrywka polityczna.. Nawet gdy samotnie rozdawał gazetkę w Sopocie- media były obok niego..Jakoś przez sześć lat rządów socjalisty Tuska nie przeszkadzało mu, że Donald Tusk budując socjalizm krzywdzi miliony ludzi.. I teraz nagle.. I to uderza w młodzież, która już odeszła na stałe od Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej- nabrana i oszukana. Wtedy gdy pan Gowin był w Platformie.. Cały czas był i mu się podobało, ale przestało mu się podobać, gdy młodzież odpłynęła.. A jest tego według różnych badań w granicach 20%. elektoratu.(???) Tyle wolnorynkowego elektoratu jest do wzięcia dla partii wolnościowej.. No możę nie wszyscy już pójdą do wyborów- ale 15% Ta młodzież nie zagłosuje już na Platformę Obywatelską, nie zagłosuje na socjalistyczny PiS, na socjalizm Sojuszu Lewicy Demokratycznej i na socjalizm Polskiego Stronnictwa Ludowego.. Nie zagłosuje także na „Twój Ruch”- Janusza Palikota. Jako organizację antycywilizacyjną, atakującą Kościół, pełną różnych dziwnych postaci., jak na przykład pan Robert Biedroń- Tęcza, czy pani Anna Ryszard Grodzka, wcześniej komunistyczny mężczyzna… Młodzież wolnorynkowa nie zagłosuje również na narodowców- nie będzie palić budek policyjnych, czy skandować haseł w rodzaju ”Polska dla Polaków,” czy innych tego typu. I żeby państwo się prawie wszystkim zajmowało.. Młodzież potrzebuje wolności i niskich podatków-, żeby móc się realizować.. W końcu nie wszyscy mogą zostać urzędnikami lub petentami sfery budżetowej Ktoś musi wytwarzać dochód i wrzucać do budżetu owoce swojej pracy. Oczywiście pod przymusem. I to właśnie mnie zastanawia przy okazji.” Godziny dla Ziemi”, pardon- oczywiście” Godziny dla Polski”.. Dlaczego tylko godziny? Prawdziwy patriota poświęca znacznie więcej dla Polski niż godzinę.. A pan Gowin postanowił poświęcić godzinę.. Dobra oczywiście i godzina. To on był pomysłodawcą pomysłu, żeby ludzie mogli kraść do 1000 złotych w sklepach i żeby to była mała szkodliwość społeczna czynu- ostatecznie stanęło na 400 złotach- tyle można kraść jednorazowo, bo prawo na to pozwala.. Było do 250 złotych, ale to było za mało, czasy trudne trudno wyżyć- nawet z kradzieży na dole drabiny sprawiedliwości społecznej– więc ustawodawca postanowił, żeby” obywatele” mogli sobie pokraść do 400 złotych.. A przecież siódme- nie kradnij! W końcu nie okradają państwa socjalistycznego które też kieruje się nakazem kradzieży, ale” prywaciarzy”, którym się przecież przez uszy bogactwo wylewa..
Panu Gowinowi podoba się Unia Europejska, rządy pani Gronkiewicz –Waltz w Warszawie i wszystko co do tej pory się działo- także się podobało.. A euro także- tyle , że nie teraz.. Pochodzi ze środowiska „Znaku „i Kościoła Otwartego- i tkwi w tym środowisku.. Razem z” ojcem” Maciejem Zięmbą, który uwielbiał kiedyś panią Barbarę Labudę- feministkę bardzo postępową,- nawet jak uprawiała jogę w nowo otworzonej ambasadzie w Luksemburgu., specjalnie dla niej- przez pana Aleksandra Kwaśniewskiego… I prowadził rubrykę” Arka Noego” w Gazecie Wyborczej. No i teraz nagle… Aż trudno uwierzyć, że pan Jarosław Gowin zerwie ze swoim dotychczasowym środowiskiem i stanie się prawdziwym wolnorynkowcem i konserwatystą.. Przyznam się Państwu, że ja nie wierzę.. Chociaż wszystko jest możliwe na tym świecie pełnym złości.. Moja teoria jest następująca: spadające sondaże Platformy Obywatelskiej, odpływ od niej młodzieży wolnorynkowej, spowodowało decyzję( przez kogo?) nowego otwarcia w zagospodarowaniu uciekającej młodzieży.. Żeby nadal pozostała pod skrzydłami pana Jarosława Gowina i żeby nic się nadal nie działo. Żeby przypadkiem nie zagłosowała na Kongres Nowej Prawicy.. Bo to jest jedyny konkurent wolnościowy- i prawdziwy.. Tak jak w tej chwili jedynym naszym ważnym konkurentem staje się pan Jarosław Gowin.. On- mając media do dyspozycji- będzie starał się zawrócić wolnorynkową młodzież z drogi odpływu z Platformy Obywatelskiej.. Żebyśmy my nic z tego nie mieli.. I znowu nie weszli do Świątyni Demokratycznego Rozumu.. Bardzo chytry plan.. Wolnorynkowa młodzieży- nie daj się nabrać kolejny raz.. Pan Jarosław Gowin jest człowiekiem systemu, a Kongres Nowej Prawicy- jest partią antysystemową. „Doba dla Polski” to jest moje hasło, przeciw hasłu” Godzina dla Ziemi”, pardon” Godzina dla Polski”..
Jak to wszystko dokładnie i pięknie się układa.. Spryciarze- nie ma co! WJR
Memches Polska Katolickie państwo narodu polskiego „Siła jest walutą polityki międzynarodowej” – George F. Kennan „...” Filip Memches „idea katolickiego państwa narodu polskiego kojarzy się z najbardziej mrocznymi nurtami europejskiej polityki XX wieku. „...”. Lansowany przez Dmowskiego nacjonalizm stanowił u progu XX wieku projekt nowoczesny i postępowy. Adresowany był bowiem do niższych warstw społecznych, którym w warunkach upadku feudalizmu obiecał awans. „...”.Przywódca endecji był jednak świeckim inteligentem, który nadzieję pokładał raczej w naukach przyrodniczych niż w chrześcijaństwie. „...”Tymczasem zdaniem Frycza, „atmosferą normalności dla naszego narodu jest jedynie atmosfera wielkości – a ta, choć powinna być daleka od cierpiętnictwa, zawsze musi się liczyć z możliwością ofiary". Bo „droga dziejowa Polski jest jedna – a mianowicie dążenie do własnej wielkości przez służbę cywilizacji łacińskiej, przez ciągłą obronę, słowem przez realizację naszymi rękoma planów Bożych na ziemi". Czy to wszystko nie są jednak zbyt ambitne cele jak na dzisiejsze postpeerelowskie społeczeństwo, które można zainteresować najwyżej nacjonalizmem konsumentów? „...(źródło )
Profesor Wolniewicz demokrację postrzega, za Sołżenicynem, jako ustrój ludzi wolnych, natomiast odrzuca monarchię absolutną, twierdząc że już takowe mieliśmy w XX wieku - tzn. uważa, że były nią: stalinizm, hitleryzm i maoizm. „...(źródło )
The Economist „ Ci Pakistańczycy , którzy żyją w miastach północnej Anglii .....odwiedzający z Azji są za każdym razem zszokowani ich tradycjonalizmem '....”Pani Ali wydawało się ,że zwyczaj zawierania małżeństw pomiędzy najbliższymi kuzynami zniknie za życia jej pokolenia , tymczasem jest kontynuowane . Jako rezultat , wady wrodzone są bardzo powszechne , małżeństwa zawierane wewnątrz rodziny podwajają ryzyko „..”klany , biraderies , są potężnymi siłami w Bradford . One wybierają partnerów do małżeństwa dla młodych mężczyzn i kobiet . One prowadza meczety . One kontrolują głosy wyborcze, głownie dla Partii Pracy źródło )
Muzułmanie zmieniają w Wielkiej Brytanii nie tylko jej kulturę i etnos , ale również jej system polityczny . To wszystko wynika z etyku i tradycji islamu . W islamie ., ale również w hinduizmie małżeństwa najbliższych kuzynów jest nie tylko dopuszczalne , ale nie jako obowiązkowe . To samo stosowali Rotschildowie , którzy aby nie rozpraszać ogromnego majątku i gigantycznej władzy ekonomicznej i politycznej z tym związanych stosowali chów wsobny., na przykład wujek żenił się ze swoja bratanicą. To dzięki chrześcijaństwu i zakazowi chowu wsobnego społeczeństwa chrześcijańskie unikały kumulacji patologi genetycznej. To dzięki chrześcijańskiej rodzinie nuklearnej rozwinął się kapitalizm i demokracja . Chrześcijaństwo w odróżnieniu od islamu , hinduizmu i konfucjanizmu wprowadziły ścisła monogamię i indywidualne prawa własności związane z rodziną chrześcijańską Dzięki instytucji chrześcijańskiej rodziny , którą dopiero w X wieku przyswoili sobie żydzi chrześcijanie opanowali cały glob . Dopiero po przyswojeniu sobie , chociażby w dużej części chrześcijańskiego modelu rodziny przez Hindusów , czy Chińczyków , czyli monogamii i rodzinnych a nie klanowych praw własności nastąpił gwałtowny rozwój tych krajów. O tym ,że etyka i normy moralne i społeczne bazujące na religii maja decydujące znaczenie dla rozwoju , prosperity i struktury społecznej najlepiej świadczy co się stało gdy religia dominująca w Europie stał się bękart socjalizmu Hitlera i socjalizmu Stalina , czyli polityczna poprawność . Wystarczyły dwa pokolenia , które odrzuciły chrześcijańska strukturę rodziny i wypływający z chrześcijaństwa kapitalizm ( szkoła z Salamanki) aby nastąpiła degrengolada i upadek całej europejskiej cywilizacji . Lepiej dla Polaków , aby Polska była państwem katolickim i tak jak I Rzeczpospolita krajem wolnych ludzi , niż żeby religią panującą w Polsce ostatecznie ustanowiono socjalistyczna polityczna poprawność ,a Polaków sprowadzono do roli rabów Profesor Barbara Liberska „Czy consensus Pekiński zastąpi waszyngtoński „ Noblista Robert Fogel twierdzi, że w roku 2040 wartość chińskiego Produktu Krajowego Brutto osiągnie 123 biliony USD – prawie osiem razy tyle, ile obecnie wynosi amerykańskie PKB. „....”hińscy przywódcy mają już opracowane plany, które mają do tego doprowadzić. Bo to jest kraj, który ma świetnych ekonomistów, znakomite ośrodki badawcze, które są w stanie opracować wszystkie elementy niezbędne dla kreowania najlepszej polityki gospodarczej. Na tym polega fenomen tej gospodarki. Chińczycy na każdym etapie rozwoju są świadomi wewnętrznych i zewnętrznych uwarunkowań i szukają takich rozwiązań, które są dla nich najbardziej korzystne, niezależnie od tego, co mówią inni. „....”Bo Chiny mają nie tylko fabryki pełne niewykształconych wieśniaków, ale także armię naukowców. Jak się podróżuje po Chinach i wjeżdża nawet do średnich jak na warunki tego kraju miast, to widać przepiękne kompleksy nowych uniwersytetów technologicznych, w których w sumie kształci się prawdopodobnie więcej osób niż w całym świecie zachodnim. „....”co roku doktorów matematyki, fizyki czy informatyki w Chinach przybywa więcej niż w USA. Mało tego – wielu z nich zdobyło te doktoraty na najlepszych amerykańskich uniwersytetach. „....”Konsensus pekiński”...”Ja ten model, który przyjęły Chiny, nazywam globalizacją kontrolowaną, niektórzy mówią o globalizacji zarządzanej. To znaczy, że kraj otwiera się na globalizację, ale na swoich własnych warunkach, nie rezygnując z możliwości kontroli nad przepływami kapitału i nad działaniami inwestorów zagranicznych, przyjmując selektywnie reguły wolnorynkowej gry i otwierając się tylko w wybranych sektorach.Ten chiński model jest atrakcyjny dla wielu krajów Trzeciego Świata, które przeżywały w przeszłości rozmaite kryzysy walutowe czy finansowe w efekcie słuchania się rad MFW i otwarcia rynków finansowych. Więc przynajmniej tak długo, dopóki Chiny są w stanie nie dopuścić do podobnego kryzysu u siebie, będą one uważały, że chiński wzorzec jest rozwiązaniem pozwalającym ustrzec się kryzysowych sytuacji. Ktoś nawet użył określenia Bejing consensus w opozycji do pojęcia Washington consensus, czyli neoliberalnego modelu, jaki Międzynarodowy Fundusz Walutowy proponował krajom słabiej rozwiniętym, które chciały wyciągnąć korzyści z globalizacji.”...(źródło )
Piotr Woyke „W 1990 r. John Williamson po raz pierwszy użył sformułowania „Konsensus Waszyngtoński”. Analizując politykę gospodarczą państw Ameryki Łacińskiej, wyróżnił dziesięć zasad, które zostały im narzucone przez instytucje mniej lub bardziej zdominowane przez Stany Zjednoczone. Pośród nich znajdowały się m.in. dyscyplina fiskalna, liberalizacja handlu, prywatyzacja czy ochrona własności prywatna „....”W związku z trwającymi transformacjami w dawnym bloku wschodnim, również przebiegającymi wedle wymienionych reguł, określenie zrobiło zawrotną karierę. Przestało być wyłącznie terminem ekonomicznym, stało się pojemniejsze. Obok neoliberalnego członu ekonomicznego pojawił się polityczny, bazujący na zasadach liberalnej demokracji „...” W 2004 r. Joshua Cooper Ramo opublikował artykuł „The Beijing Consensus”. Wyrażał w nim przekonanie, iż Konsensus Waszyngtoński skompromitował się, zaś remedium na jego wady krystalizuje się właśnie w Pekinie. „...”„Konsensus pekiński” miałby się opierać na trzech filarach – innowacyjności i permanentnym eksperymentowaniu, zrównoważonym rozwoju gospodarczym oraz współpracy państw rozwijających się w celu zapewnienia sobie suwerenności w prowadzonej polityce gospodarczej. „...”Mało energicznie dążą Chińczycy do zwiększenia wpływu na globalne instytucje finansowe (tak ważne w Konsensusie Waszyngtońskim) i nie kwapią się do budowania własnych „....”dotychczasowy brak zainteresowania Pekinu podjęciem otwartej rywalizacji o globalne przywództwo wiąże się poniekąd ze specyfiką tradycyjnej chińskiej myśli politycznej, przechodzącej obecnie swój renesans. Jest ona ściśle państwocentryczna, skupia się zwłaszcza na zapewnieniu krajowi dobrobytu i jak najbardziej harmonijnych warunków do rozwoju. Zachodnie idee kształtowania ładu międzynarodowego, obejmowania w nim przywództwa, wreszcie, tworzenia uniwersalistycznego wzorca osiągania dobrobytu są chińskiej tradycji politycznej genetycznie obce. „....”Kryzys gospodarczy połączony z dość zachowawczą i niezręczną polityką Stanów Zjednoczonych w ostatnich latach spowodował znaczne ubytki w sile oddziaływania Konsensusu Waszyngtońskiego, i tak niebędącego w najlepszej formie. Jednak, siłą rzeczy, na razie jest to wciąż dominujący konstrukt intelektualny. „....(źródło )
Maciej Marek Kamiński ..„Kryzys w Europie nie jest kryzysem kapitalizmu jak chciałaby lewica – wręcz przeciwnie, jest kryzysem socjalizmu, nadmiernej regulacji gospodarki, nadmiernych wydatków socjalnych, wieloletniego życia na kredyt oraz upadku rodziny. Konsekwencją tego ostatniego jest kryzys demograficzny a także upadek idei ubezpieczeń społecznych, które mogły się sprawdzać w strukturze społecznej w czasach Bismarcka, a nie dziś, gdy społeczeństwa europejskie starzeją się w zastraszającym tempie. Lewica kulturowa stygmatyzuje przy tym kobiety, których wyborem życiowym jest posiadanie większej ilości dzieci. Rezultaty już są dramatyczne, a w przyszłości będzie pod tym względem prawdopodobnie jeszcze gorzej. „...”Walka Unii Europejskiej ze zmianami klimatu jest w istocie walką ze wzrostem gospodarczym Państw Członkowskich i przybliża niestety upadek idei europejskiej, przesiąknięta jest bowiem lewicową utopijną ideologią. Utopijne ideologie kończyły się zaś zawsze tak samo. „...”W Polsce koniecznych reform nie widać, a Europa nie ma do nich dostatecznych narzędzi ani woli politycznej, a często pewne tendencje idą w niewłaściwym kierunku. „...”Współczesny kształt instytucji europejskich jest wynikiem zmian ewolucyjnych, począwszy od Traktatu Paryskiego i Traktatów Rzymskich, poprzez Jednolity Akt Europejski, Traktaty z Maastricht, Amsterdamu, Nicei i w końcu Lizbony. „....”Jeśli przyjąć paralelę pomiędzy ewolucyjnym rozwojem Unii Europejskiej a ewolucyjnym rozwojem polsko-litewskiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, jak to uczynił Jan Paweł II w słynnym zdaniu „Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej", to należy zauważyć, że wspólne państwo polsko-litewskie kształtowało się od końca XIV w. aż do końca wieku XVIII (a więc ok. 400 lat) i dopiero tuż przed jego upadkiem, w związku z uchwaleniem Konstytucji 3 Maja, podniesiony został problem zniesienie podziału na Koronę i Litwę. W świadomości szlachty polsko-litewskiej podział ten był zresztą nadal żywy jeszcze w XIX w. i na początku XX w „...(źródło )
Konsensus Waszyngtoński – dokument, będący podstawą poprawnie prowadzonej i zalecanej polityki gospodarczej USA, przedstawiony przez amerykańskiego ekonomistę Johna Williamsona pod koniec lat 80. XX wieku. Obecnie jest kanonem polityki gospodarczej Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz Banku Światowego.Początkowo był opracowany w celu zastosowania w krajach Ameryki Łacińskiej, jednak później rozciągnięto go na inne kraje, przechodzące trudności gospodarcze lub znajdujące się w procesie transformacji systemowej. Również Polska, przechodząc transformację, korzystała z jego założeń np. podczas opracowywania planu Balcerowicza.Dokument ten stał się teoretyczną podstawą poprawnie prowadzonej i zalecanej polityki gospodarczej państwa. Konsensus do dnia dzisiejszego jest kanonem polityki gospodarczej propagowanej przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz Bank Światowy. Co więcej, jest on zgodny z Paktem Stabilności i Wzrostu uchwalonym w 1997 roku.”...”Dokument opierał się na 10 podstawowych punktach, które powinny być realizowane w celu zapewnienia stabilnego i zrównoważonego wzrostu i rozwoju gospodarczego.
Utrzymanie dyscypliny finansowej
Ukierunkowanie wydatków publicznych na dziedziny, które gwarantują wysoką efektywność poniesionych nakładów i przyczyniają się do poprawy struktury podziału dochodów
Reformy podatkowe ukierunkowane na obniżanie krańcowych stóp podatkowych i poszerzanie bazy podatkowej
Liberalizacja rynków finansowych w celu ujednolicenia stóp procentowych
Utrzymywanie jednolitego kursu walutowego na poziomie gwarantującym konkurencyjność
Liberalizacja handlu
Likwidacja barier dla zagranicznych inwestycji bezpośrednich
Deregulacja rynków w zakresie wchodzenia na rynek i wspierania konkurencji
Gwarancja praw własności
Konsensus Waszyngtoński zakładał dyscyplinę monetarną, reformę i uproszczenie systemu podatkowego, liberalizację handlu zagranicznego, ułatwienia w zakładaniu firm.
W następnych latach wprowadzano zmiany do Konsensusu. Początkowo uzupełniono go o dwubiegunowe – bipolarne założenia dotyczące systemu kursów walutowych, które powinny być bądź całkowicie sztywne, bądź całkowicie płynne. Następna zmiana wprowadzała pełną liberalizację rynku kapitałowego. Postulowano utworzenie niezależnego banku centralnego, silnego aparatu skarbowego, niezależnego sądownictwa. Zmodyfikowana wersja Konsensusu Waszyngtońskiego jest dzisiaj synonimem rynkowego fundamentalizmu i neoliberalizmu.
Uzupełnienia do konsensusu:
Wzmacnianie systemu finansowego poprzez zwiększenie odporności kraju na kryzysy walutowe
Dbałość o system zabezpieczenia społecznego
Wzmacnianie instytucjonalnych ram funkcjonowania gospodarki
Zwiększenie nakładów na edukację ....(źródło )
Mojsiewicz
Znowu Rosja grozi nam embargiem na import owoców i warzyw
1. Wczoraj w mediach po raz kolejny ukazały się informacje pochodzące z Rosji, że ta rozważa embargo na import owoców i warzyw z Polski. Piszę, że kolejny raz pojawia się taka zapowiedź, ponieważ od końca lata takich zapowiedzi Rosjan było już kilka i za każdym razem tylko ustępstwa z polskiej strony (między innymi zgoda na kontrole rosyjskich służb w polskich zakładach produkujących żywność), ratowały nasz eksport na tamten rynek. Takie zdecydowanie Rosjan wobec importu polskiej żywności może dziwić, ponieważ w Polsce ciągle mamy rząd Platformy i PSL-u, a ten ma w tym kraju dobre notowania.
2. Ba do niedawna obowiązywała w Polsce taka teza, że kłopoty z eksportem polskiej żywności do Rosji, które miały miejsce między innymi w 2007 roku, wynikały z tego, że rząd Prawa i Sprawiedliwości nie potrafił dogadywać się z Rosjanami, ba twardo zabiegając o narodowe interesy na Wschodzie, szkodził przedsiębiorcom eksportującym do tego kraju. Tego rodzaju „złote myśli” są zresztą powtarzane w mediach do tej pory, zarówno przez dziennikarzy z mediów nieprzychylnych Prawu i Sprawiedliwości jak i polityków rządzącej koalicji Platformy i PSL-u. Ma to na celu zniechęcanie przedsiębiorców handlujących z Rosją ale także rolników do popierania Prawa i Sprawiedliwości, ba ma wręcz ostrzegać wszystkich Polaków, że jak ta partia dojdzie do władzy w naszym kraju, to niechybnie dojdzie do handlowej „wojny” z Rosją na której ucierpi polski przemysł, rolnictwo i handel.
3. Należy w tym miejscu przypomnieć, że słynny spór o eksport do Rosji polskiego mięsa w 2007 roku, został zażegnany przez Polskę we wręcz wzorcowy sposób, z użyciem instrumentów jakie daje naszemu krajowi członkostwo w Unii Europejskiej. To właśnie rząd Jarosława Kaczyńskiego doprowadził do tego, że Angela Merkel (wtedy Niemcy przewodniczyły UE) mimo całej swej przyjaźni z Putinem, musiała od niego zażądać odblokowania eksportu polskiego mięsa do Rosji. Przy czym trzeba wyraźnie stwierdzić, że w tym sporze wcale nie o ten eksport mięsa chodziło. Rosjanie bowiem posługując się blokadą eksportu naszej żywności do Rosji, testowali na ile Polskę można dalej traktować jako kraj, który wprawdzie jako członek UE korzysta ze wszystkich uprawnień tej Wspólnoty, ale jednocześnie jest ich zdaniem w rosyjskiej strefie wpływów. Ten spór Rosjanie przegrali z kretesem i to nie dlatego, że my uderzyliśmy pięścią w stół, ale dlatego, że w naszym imieniu ustami Angeli Merkel, zrobiła to cała Unia Europejska. I to właśnie rząd Jarosława Kaczyńskiego, twardą postawą na forum Unii Europejskiej do tego doprowadził.
4. Przypominam to wszystko, ponieważ od kilku miesięcy co i rusz w mediach pojawiają się informacje, że Federalna Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego Rosji (Rossielchoznadzor), zgłasza poważne zastrzeżenia do eksportowanej z Polski do tego kraju żywności. A to w owocach i warzywach pochodzących z Polski miano wykryć podwyższoną wartość azotanów, a to w eksportowanym żółtym serze znaleziono jakąś partię, która pochodziła ponoć z zakładów w naszym kraju, które nie mają pozwoleń na wwóz do Rosji, wreszcie coraz częściej pojawiają się zastrzeżenia do jakości polskiego mięsa. Wczorajsze wystąpienie Rossielchoznadzoru z kolei eksponuje wątek eksportowanych z Polski do Rosji owoców i warzyw, które nie zostały wyprodukowane w naszym kraju, natomiast znalazły się na rosyjskim obszarze celnym, ze sfałszowaną ich zdaniem dokumentacją.
5. Te rosyjskie szykany wobec importu polskiej żywności, są często wiązane przez ekspertów stosunków polsko-rosyjskich z zaangażowaniem naszego kraju w realizację europejskich aspiracji Ukrainy (pod koniec listopada w Wilnie ma być podpisana umowa stowarzyszeniowa UE-Ukraina) ale zadziwia brak jakiejkolwiek reakcji polskiego rządu. A przecież w porównaniu z rokiem 2007, Polska ma w ręku dodatkowe instrumenty wynikające z członkostwa Rosji w Światowej Organizacji Handlu (WTO). Żaden członek WTO, nie może na przykład stosować odpowiedzialności zbiorowej wobec producentów z jakiegokolwiek kraju członkowskiego tej organizacji, ba nie może być mowy o przyczynach politycznych blokujących wymianę handlową. Żeby było jasne nie namawiam rządu Tuska do „wojny” handlowej z Rosją ale do wykorzystania w kontaktach handlowych z tym krajem wszystkich instrumentów, które daje nam członkostwo w Unii Europejskiej, a także członkostwo Rosji w WTO. Niezależnie jednak od tego jak z tych instrumentów rząd Tuska skorzysta, upada na naszych oczach kolejny mit, że jak rządzi Platforma to w kontaktach handlowych z Rosją, Polska nie ma żadnych problemów. Kuźmiuk
Maleńcy uczeni za modernizacją Czyż można się dziwić, że pełniąca w III Rzeczpospolitej obowiązki „Trybuny Ludu” „Gazeta Wyborcza” pod kierownictwem pana red. Adama Michnika skwapliwie spełnia testament Włodzimierza Lenina o organizatorskiej funkcji prasy? Temu dziwić się nie można, bo - po pierwsze - czym skorupka za młodu nasiąknie... i tak dalej, a po drugie - bo poczucie misji wobec mniej wartościowego narodu tubylczego wysysa się z mlekiem matki i ojca. Dlatego bez zdziwienia odnotowujemy nie tylko alarmistyczne opisy, jak to cały postępowy świat zareagował oburzeniem na Marsz Niepodległości w Warszawie, ale również rewelacje pana doktora habilitowanego Jana Sowy z Uniwersytetu Jagiellońskiego o dobrodziejstwie rozbiorów, dzięki którym nasz mniej wartościowy naród tubylczy w wieku XVIII i XIX został poddany operacji modernizacyjnej. Wypada odnotować, że trochę wcześniej w podobnym tonie odezwał się nasz Kukuniek - żeby mianowicie, gwoli modernizacji, przyłączyć nasz nieszczęśliwy kraj do Germanii - ale gonitwa myśli „mędrca Europy” to jedna rzecz, a naukowe uzasadnienie nieubłaganej konieczności dziejowej to sprawa druga. Wprawdzie podejrzewam, że zarówno w przypadku Kukuńka, który widocznie nadal pozostaje „w służbie narodu”, jak i pana doktora habilitowanego, inspiracja mogła wyjść z tego samego źródła, ale nie to jest przecież najważniejsze, tylko przedsięwzięcia, jakie w związku z tym wypadnie podjąć być może już w najbliższej przyszłości. Zanim jednak rozbierzemy to sobie z uwagą, warto przypomnieć „Syzyfowe prace” gdzie Stefan Żeromski przedstawia „maleńkich uczonych”, którzy pod ideowym kierownictwem renegata, prof. Majewskiego, w swoich wypracowaniach masakrują „nieszczęsną Polszę, przedstawiając ją jako gniazdo rozbestwionej szlachty mordującej lud ruski przy akompaniamencie okrzyków: psiakrew i psiadusza”. Pan dr hab. Jan Sowa sprawia wrażenie, jakby w tej właśnie szkole terminował - chociaż oczywiście wie, co można, a czego za żadne skarby napisać nie można, bo przedstawiając np. mechanizm rozpijania chłopów przez szlachtę, zupełnie nie dostrzega jeszcze jednego uczestnika tego procederu - Jankiela. A przecież fortuny Jankielów z tego właśnie wyrosły - o czym śmiało pisze Aleksander Sołżenicyn w monumentalnym dziele „200 lat razem”. Ale - co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie - więc Sołżenicyn może pisać sobie, co chce, podczas kiedy pan dr hab. - raczej to, co na danym etapie starsi i mądrzejsi mu każą. Skoro zebrało się nam na wspominki, to przypominajmy sobie, jak to byliśmy modernizowani nie tylko przez złych nazistów, którzy w okresie okupacji zwalczali zdradzieckie zamachy na niemieckie dzieło odbudowy, ale również w latach 40-tych i 50-tych przez Ojca Narodów, przy niejakim udziale całej rodziny pana red. Michnika, a zwłaszcza jego brata, który w operacji modernizacyjnej został rzucony na odcinek mokrej roboty. Sam pan redaktor szczęśliwie skorzystał z przywileju późnego urodzenia, bo w przeciwnym razie... Ach! Ale dość już tych rozpamiętywań dawnych operacji modernizacyjnych, bo przecież kolejna ante portas. Pytanie tylko, kto tym razem będzie nas modernizował. Myślę, że bez weteranów poprzednich operacji modernizacyjnych się nie obejdzie tym bardziej, że Kukuniek już jednego wskazał, a to znaczy, że taki jest rozkaz. A skoro Germania - to czyż Germania może obejść się bez swego strategicznego partnera? Jasne, że nie, więc dwóch modernizantów już mamy. Wiadomo jednak, że dopiero tres faciunt collegium, a zatem - kto ma być modernizantem trzecim? Austria się nie nadaje, ale jeśli rozejrzymy się trochę dalej na południe, to cóż widzimy? Naturalnie, jakże by inaczej! Bezcenny Izrael, dla którego nasz nieszczęśliwy kraj może stać się zastępczym terytorium zamorskim zwłaszcza, gdyby na Lewancie coś poszło nie tak, a Umiłowani Przywódcy uregulowali roszczenia majątkowe. Dopiero na tym tle możemy docenić zaangażowanie pana red. Michnika i jego gazety w promowanie „maleńkich uczonych” i modernizacji. Co prawda Izrael jako modernizant może wzbudzać pewne wątpliwości, bo pamiętamy, jaki sprzeciw wzbudziło tam wybudowanie w Jerozolimie wodociągów przez prokuratora Judei Poncjusza Piłata. Nawiasem mówiąc zachował się on podobnie jak pan minister Sienkiewicz w stosunku do uczestników Marszu Niepodległości, bo w tłum protestujących Żydów wmieszał przebranych po cywilnemu żołnierzy, który na dany znak rozpędzili demonstrantów kijami. Od razu widać, że modernizacja będzie obfitowała w ciekawe wydarzenia, więc tak czy owak nie będziemy się nudzić. SM
17/11/2013 „Pół Platformy powinno trafić do kryminału” twierdzi pan Janusz Korwin- Mikke, mój prezes- którego- przypominam- gościmy w Radomiu w dniu 26.11.13 w Resursie- o godzinie 19.00. Zapraszam wszystkich chętnych i tych z okolic Radomia. Oczywiście każdy może przyjechać- nawet z Nowego Yorku. Jak mu się oczywiście chce.”. Por supuesto”- jak mówią Hiszpanie.” Oczywiście”- zapraszam wszystkich.. Dlaczego użyłem słowa hiszpańskiego? Bo pan prezes w Superstacji powiedział:” Gdyby Donald Tusk miał odrobinę cojones to by aresztował tych wszystkich, którzy tam siedzą”. Miał na myśli te 10 000 czy 12 000 darmozajdów, którzy na Stadionie Narodowym zbudowanym przez Platformę Obywatelską Unii Europejskiej i Rynków Finansowych za 2000 milionów złotych- urządzając tam za 100 milionów rozmowy o pogodzie..(????) O pogodzie darmozjady powinny sobie pogadać w kawiarni na własny rachunek, a nie na rachunek polskiego podatnika. Bo ileż można ględzić o pogodzie przy szampanie i kawiorze nocując w pięciogwiazdkowych hotelach i obmyślając jakby tu wydać 1000 miliardów euro na pogawędki o pogodzie? O pogodzie, na którą człowiek nie ma żadnego wpływu.. No niech spróbuje ujarzmić jakikolwiek( alguna vez)- wulkan. Albo przestawić Słońce, żeby tak w lecie nie prażyło..(???) Nie dość, że chcą wydać potworną sumę na walkę z pogodą- to jeszcze chcą poniszczyć tysiące firm prywatnych, które rzekomo zanieczyszczają im środowisko..( la naturaleza). Lewica tak nie nienawidzi resztek kapitalizmu, że gotowa jest zniszczyć planetę, żeby tylko dobrać się jego resztek.. Wszystkie te bzdury o środowisku służą do niszczenia prywatnej własności i jeszcze rynku, który gdzieniegdzie się jeszcze talepie. Kiereszowany administracyjnie.. „Cojones” oznacza jaja, jądra.. Czyli w pełni po polsku to zdanie powinno brzmieć:” .Gdyby Donald Tusk miał odrobinę jaj, to by aresztował tych wszystkich którzy tam siedzą”.. No właśnie! – panie prezesie. Ale czy pan premier Donald Tusk ma cojones? Moim zdaniem ma, ale w wykańczaniu swoich przeciwników politycznych.. Gdyba takie cojones miał wobec systemu który nam narzuca- to dzisiaj bylibyśmy miodem i mlekiem płynącym krajem, a nie upadającym państwem socjalistycznym drążonym korupcją, głupotą i bezprawiem.. Bo jak nazwać państwo w którym pokrzywdzona kobieta domagająca się zadośćuczynienia od sprawcy [przestępstwa wobec niej , zobowiązana jest przez niezawisły sąd do przyniesienia sądowi danych dotyczących sprawcy(???) To organów ścigania już nie ma? I kto uchwalił taką głupotę? I jak przebrnąć przez ustawę o ochronie danych osobowych? Istne curiosum!.
Albo, gdy poseł Prawa i Sprawiedliwości, Bartosz Kownacki- napisał gdzieś w internecie, że” Płonie pedalska tęcza” (!!!) Chodzi o tęczę za 60 000 złotych, która spłonęła na Placu Zbawiciela w Warszawie podczas Marszu Niepodległości.. I wiecie Państwo co posłowi grozi za ten wpis? Grozi mu wydalenie z adwokatury(????) Wiem, wiem, wiem.. Z punktu widzenia tęczowych i homoseksualnych–powinno mu grozić wydalenie z socjalistycznego państwa prawnego i tęczowego.. I konfiskata majątku- por supuesto! Wygląda na to, że poseł miał jeszcze trochę cojones.. Dlaczego władza warszawska ustawia w centrum miasta coś takiego? I prowokuje innych do działania z cojones.. W końcu ludziom, zwanych w demokracji prawnej” obywatelami- też mogą puścić nerwy.. Szkoda, że na Placu Zbawiciela nie ustawiono Pomnika Homoseksualisty naprzeciwko Kościoła.. I ktoś- podczas Marszu Niepodległości- oblałby go tęczową farbą.. Nie stawiać- nie prowokować! Pan Janusz ma oczywiście rację twierdząc, że „pół Platformy powinno trafić do kryminału”. Ale dlaczego tylko „pół”? A reszta co? Reszta powinna pozostawać na wolności? Przecież są w jednej partii demokratycznej, demokracja to kolektyw i wspólnota- to i odpowiedzialność powinna być kolektywna. Jak uchwalają głupotę wspólnie- to wspólnie powinni siedzieć. To jest logiczne!. Bo ja jestem zwolennikiem indywidualnej odpowiedzialności.. Ale demokracja jest tłumna! To powinna być tłumna odpowiedzialność, żeby demokracji i myśleniu kolektywnemu stało się zadość.. No i tłumy przecież głosują.. podkreślając jeszcze tłumność demokracji.. No i w końcu się nie dowiemy która jest naprawdę godzina w Platformie Obywatelskiej Unii Europejskiej, bo właściciel najdroższego zegarka w rządzie, pan Nowak- podał się dymisji.. Popatrzcie Państwo! Nie zauważył, że wybiła jego godzina! Za zegarek- bo go nie wpisał do korzyści majątkowych, a nie za budowę dróg…(????) Przy budowie dróg gdzieś zniknęły miliardy, ale zdymisjonował się sam za zegarek.. Ale za zmarnowanie 2000 milionów złotych przy budowie Stadionu Narodowego, na którym darmozjady dyskutują o pogodzie za 100 milionów kolejnych złotych– nikt nie poniósł odpowiedzialności.. Odpowiedzialność się rozmyła.. Ludzie biednieją- darmozjady pęcznieją.. A długi coraz większe.. Państwo w coraz większym błocie.. I nikt już nie będzie pytał pana ministra Nowaka na korytarzu Ministerstwa Transportu i czegoś tam, która jest godzina(???) Pytanie pozostanie bez odpowiedzi.. Będzie musiał spojrzeć na zegar w Ministerstwie.. A czas płynie nieubłaganie.. Na niekorzyść Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej i Rynków Finansowych.. Co jeszcze zrobi Platforma Obywatelska, żeby się pogrążyć? Nie ma oczywiście na myśli zegarka- nawet za 17 000 złotych.. Bo pana prezydenta Kwaśniewskiego nikt nie pyta skąd ma zegarek za 55 000 dolarów(???) To musi być dopiero zegarek.. On to dopiero wskazuje doskonały czas.. A czas pana Kwaśniewskiego powoli dobiega końca.. Jeszcze tylko wydobyć’ Piękna Julię „ z lochu- i misja zostanie zakończona.. I pomyśleć, że polski kiedyś prezydent na posyłki Komisji Europejskiej.. Człowiek tak nisko upadł.. Tak jak pan prezydent Kaczyński na posyłki nad Gruzję.. Osobiście nad Gruzję- z misją! Pan prezydent! Nie w polskim interesie.. Ale wygląda na to, że sprawdzi się to co piszę co jakiś czas.. Prezydent Janukowicz byłby wielkim głupcem, gdyby przyłączył swój kraj do innego kraju- Unii Europejskiej. Ukraina potrzebowałaby około 500(!!!) miliardów euro, żeby spełnić wydumane wymogi i standardy, wymyślone przez socjalistów europejskich., które to wymogi i standardy zabijają europejską gospodarkę toczącą się przy prawie zerowym wzroście.. ”Zero wzrostu”- to hasło się chyba zrealizuje ekologom socjalnym.. Będzie zerowy wzrost- ale co ekolodzy będą jeść? Bo w Chinach, USA, Rosji czy Indiach- nie zawracają sobie głowy nadmiarem dwutlenku węgla.. No bo po co? Jest potrzebny dla rozwoju roślin, a te wydalając tlen- przyczyniają się do życia człowieka Cała Platforma powinna pójść do kryminału, a nie tylko pół- panie Januszu.. Ale trzeba pozwalniać tych wszystkich rowerzystów i alimenciarzy, którzy przepełniają więzienia.. żeby nareszcie sprawiedliwości stało się zadość. Ale czy ktoś ma cajones?
WJR
Nie wierzę w zamach Podczas lektury tekstu Rafała Ziemkiewicza „Czy PiS przegra Smoleńsk” w tygodniku „Do Rzeczy” przecierałem oczy ze zdumienia. Wytrawny publicysta uległ narracji salonu i uznał, że osoby mówiące o zamachu w Smoleńsku są kimś w rodzaju sekciarzy, a ich poglądy oparte są na wierze. Rafał Ziemkiewicz zaczyna swój tekst od dość szczegółowego i rzetelnego przedstawienia katalogu błędów, zaniechań i skrajnych kompromitacji polskiego rządu, których ten dopuścił się w czasie wyjaśniania katastrofy smoleńskiej. Ten wątek nie jest głównym tematem tekstu (taka lista z pewnością kiedyś przyda się prokuratorom i komisji śledczej), niemniej jednak wymaga ode mnie kilku drobnych sprostowań i uzupełnień.
Pozytywów brak Ziemkiewicz myli się, przypisując prokuratorom wojskowym „nieoceniony upór”, jaki ci rzekomo mieli prezentować w toku prowadzenia śledztwa smoleńskiego. Nie ma tu mowy o jakiejkolwiek ich zasłudze, bowiem wszystkie podjęte przez nich kroki, które wykraczały poza absolutne minimum, były wynikiem nacisków rodzin ofiar katastrofy – w tym dzielnych wdów i sierot – oraz części opinii publicznej i niektórych mediów. Sami prokuratorzy najchętniej szybko by umorzyli śledztwo i rozeszli się do domów, tak jak to uczynili członkowie komisji Millera. Autor nieprecyzyjnie pisze, że w rozmowie prezydenta Dmitrija Miedwiediewa z premierem Donaldem Tuskiem padła propozycja powołania międzynarodowej komisji. Otóż Rosjanie byli konsekwentnie przeciw takiej możliwości, tłumacząc, że nie ma potrzeby angażowania strony trzeciej, skoro współpraca polsko-rosyjska układa się świetnie (co zresztą sami Polacy skupieni wokół Tuska przyznawali). Propozycja Miedwiediewa zaś dotyczyła wspólnego – na zasadach partnerskich – śledztwa polskich i rosyjskich prokuratorów. Tusk tę propozycję odrzucił, a do przyjęcia konwencji chicagowskiej przekonał go prawdopodobnie sam Władimir Putin pod słynnym niebieskim namiotem w Smoleńsku. To właśnie to miejsce, gdzie zrobiono słynne zdjęcie roześmianych przywódców. Warto też doprecyzować, że politykiem, który bezpośrednio przyczynił się do braku międzynarodowego śledztwa, jest także ówczesna minister zdrowia Ewa Kopacz, która na międzyrządowym polsko-rosyjskim spotkaniu 13 kwietnia 2010 r. reprezentowała nasz kraj. To wtedy w Moskwie pani Kopacz jako konstytucyjny minister nie sprzeciwiła się, gdy szefowa MAK-u Tatiana Anodina odrzuciła pomoc oferowaną przez międzynarodowych ekspertów. Skądinąd fakt, że o tego rodzaju sprawach decydowała minister zdrowia, wiele mówi o stosunku polskich władz do sprawy wyjaśniania katastrofy.
Wyznanie niewiary Gdyby niedociągnięcia tekstu Rafała Ziemkiewicza ograniczały się tylko do nieścisłości wyżej wymienionych, z pewnością niniejsza polemika nie byłaby warta napisania. Problem jednak w tym, że po wyliczeniu przewin rządu Donalda Tuska w sprawie Smoleńska autor we wnioskach przechodzi do stwierdzenia, że najlepszym obrońcą winnych staje się… opozycja, czyli Prawo i Sprawiedliwość. Jakie jest uzasadnienie tej karkołomnej tezy? Otóż dowiadujemy się, że PiS stosuje zamachowy szantaż. „Osią medialnego przekazu opozycji staje się sekciarskie testowanie potencjalnych sojuszników z wiary w zamach” – twierdzi Ziemkiewicz. W tym jednym twierdzeniu, które dobrze oddaje główne przesłanie artykułu, są dwie tezy, z którymi się nie zgadzam. Nie jest prawdą, że Jarosław Kaczyński razem z Antonim Macierewiczem „testują sojuszników”, grając Smoleńskiem. Podobnie nieprawdziwe – a nawet kuriozalne - jest stwierdzenie, że w ogóle istnieje coś takiego jak smoleńska „wiara”. Pierwsza teza przede wszystkim nie ma podstaw w stanie faktycznym. Nie znamy żadnych działań czy wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego i Antoniego Macierewicza, które by sugerowały, że tragiczny temat smoleński jest dla nich przedmiotem jakiejkolwiek „gry”. Nie przedstawił na to dowodów również Rafał Ziemkiewicz, co moim zdaniem powinien zrobić, jeśli stawia tak ciężki zarzut. Każdy obserwator życia publicznego ma świadomość, że Smoleńsk jest dla brata zmarłego prezydenta – co zrozumiałe – niezwykle osobistym i ważnym tematem. Jednak od twierdzenia, że Kaczyński tej sprawy nie odpuści i zrobi, co w jego mocy, by wyjaśnić wszystkie okoliczności śmierci brata i ukarać winnych, do twierdzenia, że wykorzystuje ją cynicznie dla własnych zysków politycznych, droga jest daleka. A Ziemkiewicz tej drogi nie przeszedł, dlatego też jego zarzut należy uznać za bezpodstawny. Druga teza o „wierze” jest niestety skutkiem bardzo szkodliwej i jednocześnie niezwykle intensywnej kampanii społecznej. Już od ponad trzech lat jesteśmy nieustannie bombardowani propagandą, której treścią jest przekaz głoszący, że dociekliwość w sprawie Smoleńska to niemalże zbrodnia stanu, a wszystkie fakty w tej sprawie są znane i zostały wyłuszczone w raporcie Millera. Nie twierdzę, że Ziemkiewicz uległ akurat tej części propagandy. Jednak jej kolejnym elementem jest sugerowanie, że teoria zamachu jest fantazją rodem z political fiction, a nasza epistemologiczna relacja do niej wynika wyłącznie z wiary, a nigdy z wiedzy. Po lekturze „Czy PiS przegra Smoleńsk” odnoszę niestety wrażenie, że właśnie tej części propagandy dał się uwieść autor.
Mechanizm goebbelsowski „Czy wierzysz w zamach?” – to pytanie tysiące razy pojawiające się w sondażach, nieustannie stawiane politykom, dziennikarzom, aktorom, piosenkarzom i Bóg wie komu jeszcze – zaczęło wreszcie zbierać swój propagandowy plon. W umysły obserwatorów sceny politycznej wdarł się wirus epistemologicznej manipulacji. Już nie mówimy o wiedzy na temat zamachu, o faktach – dziś modna stała się wiara. Bierzemy udział w castingu do nowego związku wyznaniowego. Ziemkiewicz odmawia udziału w tym castingu, mówiąc „nie wierzę!”, i jednocześnie oskarża: „wierzą oni!”. Tym samym mimochodem ulega propagandowej manipulacji i daje sobie narzucić salonową narrację. Skoro dał się na to nabrać tak inteligentny publicysta jak Rafał Ziemkiewicz, nie dziwi, że tak wielu Polaków zostało uwiedzionych w ten sposób przez rząd i „zaprzyjaźnione media”. Trzeba jednak mieć świadomość, że ów podział na „wierzących” i „niewierzących” jest sztuczny, nieprawdziwy. Został wylansowany przez „Krytykę Polityczną” – a konkretnie przez Cezarego Michalskiego – w ramach opowieści o „herezji smoleńskiej”. Szybko przejął go rządowy propagandysta Igor Ostachowicz i zaszczepił jego ideę premierowi Tuskowi. I dalej poszło już gładko po telewizyjnych kablach. W rzeczywistości nowe informacje związane ze Smoleńskiem – np. te świadczące o wybuchach jako przyczynie katastrofy – nie mają związku z wiarą, ale są wynikiem naukowego warsztatu. To dlatego właśnie doszło do tak ostrej nagonki na ekspertów, którzy za pomocą intelektualnych i inżynierskich narzędzi naukowych podważyli rządową wersję zdarzeń. Nie pasowali do obrazka pt. „Wyznawcy”. Nikt nawet nie chciał wchodzić z nimi w poważną polemikę, bo przecież „jak walnęło, to się urwało” – jak to określił Edmund Klich. Cel był jeden: wykpić. Oszołomy raz wsadzone do klatki mają tam cicho i grzecznie siedzieć. Nie zrozumiał tej taktyki prof. Michał Kleiber, snując wizje konferencji naukowej nt. Smoleńska, ale szybko i skutecznie wybito mu ten pomysł z głowy. Debatuje się przecież z Moniką Olejnik, a nie z jakimś pozarządowym naukowcem. Nie zarzucam autorowi artykułu złych intencji, ale z perspektywy oceny praktycznej publikacja Ziemkiewicza szkodzi zarówno sprawie wyjaśniania katastrofy, jak i polsko-polskiemu pojednaniu. Nic tak nie pogłębia przepaści między Polakami, jak podtrzymywanie tezy o „wierze” smoleńskiej. Tezy, która – według zasady „dziel i rządź” – chroni władze w Polsce i w Rosji przed odpowiedzialnością. Do czasu.
Samuel Pereira
Tylko komunikaty, żadnych pytań
1. Premier Tusk i jego ministrowie przez 6 lat rządzenia, przyzwyczaili dziennikarzy szczególnie zaprzyjaźnionych mediów ale także i opinię publiczną, że jak organizują konferencję prasową, to na pytania odpowiadają wyjątkowo chętnie. W ostatnich tygodniach jednak takich konferencji coraz mniej, nawet w Sejmie tradycyjnie po głosowaniach, nie ma już kilkudziesięciominutowych popisów premiera Tuska, który często wręcz po ojcowsku, przekomarzał się z sympatyzującymi z nim dziennikarzami. Dlatego szokujące musiały być dla nich, dwie ostatnie konferencje premiera Tuska i jego ministra Sławomira Nowaka w piątek w Warszawie i w sobotę w Gdańsku, na których padły informacje „tylko komunikaty, żadnych pytań”.
2. W piątek premier Tusk mówiąc o tym, że przyjął dymisję ministra transportu Sławomira Nowaka, dlatego że prokuratura okręgowa w Warszawie zamierza mu postawić zarzuty w związku z nie umieszczeniem w deklaracji majątkowej informacji o zegarku za 17 tys. zł, natychmiast dodał, że w ten sposób przestrzega najwyższych standardów w swoim rządzie. Zdaje się jednak, że tych zarzutów prokuratury wobec ministra Nowaka, musi być więcej i raczej nie dotyczą one tylko wspomnianego zegarka, ponieważ już w kwietniu 2013 roku tygodnik Wprost w tekście „Nowak -złote dziecko Tuska”, napisał o 6 różnych zegarkach na nadgarstku szefa resortu transportu w okresie kilku miesięcy, przy czym niektóre były warte ponad 30 tys. zł.
3. To wtedy pojawiła się także sprawa spółki CAM Media, która jak napisał tygodnik dzięki znajomości jej szefa z ministrem Nowakiem, zarabiała ogromne pieniądze na kontraktach z wieloma ministerstwami i wielkimi spółkami skarbu państwa. Tylko z informacji przedstawionych później przez 10 resortów wynikało, że w krótkim czasie pozyskała ona od nich zlecenia związane z różnymi kampaniami informacyjnymi na kwotę 51 mln zł i wyglądało to tak jakby była na tym rynku zwyczajnie bezkonkurencyjna. We wspomnianym tygodniku opisano także, że minister bywał na zaproszenie właściciela spółki w ekskluzywnym klubie Prive, gdzie wynajęcie loży kosztowało od 4 do 25 tysięcy złotych. Wszystko te informacje były już wtedy absolutnie dyskwalifikujące ministra Nowaka ale premierowi Tuskowi to nie przeszkadzało, a wysokie standardy jego rządu były wówczas jak najbardziej przestrzegane.
4. Ale coraz większa niechęć premiera Tuska do odpowiadania na pytania dziennikarzy wynika nie tylko z poważnych kłopotów jego złotego dziecka czyli ministra Nowka ale przede wszystkim tego, że coraz więcej spraw w państwowych i partyjnych zwyczajnie wali się mu na głowę. Choćby sprawa zmian w OFE wywołała kontrakcję wpływowego zagranicznego biznesu, a nawet jego kolegów partyjnych (takich jak były premier Jerzy Buzek), jak widać do blokowania tych zmian, został namówiony także prezydent Komorowski, więc przepchnąć je przez Parlament jeszcze jakoś się da ale co później stanie się z projektem tej ustawy, doprawdy nie wiadomo. A przecież na przejęciu dużej części środków z OFE (około 150 mld zł) został oparty nie tylko projekt budżetu na 2014 rok ale przede wszystkim najbliższe dwa lata rządów Platformy i PSL-u. Dzięki bowiem księgowemu zmniejszeniu wielkości deficytu sektora finansów publicznych, a przede wszystkim długu publicznego o przynajmniej 8% PKB, będzie można dalej pożyczać na dużą skalę i dzięki temu w ogóle będzie możliwe korzystanie ze środków UE z następnego wieloletniego budżetu na lata 2014-2020.
5. Także w partii w której Tusk po wyeliminowaniu Grzegorza Schetyny, wydaje się mieć władzę absolutną, procesy odśrodkowe przyśpieszą jeżeli notowania Platformy na trwale spadną poniżej 20%. A taka sytuacja jest już bardzo blisko, zresztą odejścia europosłów, posłów, a także działaczy struktur terenowych, już się zaczęły. Działacze z Platformy zaczynają uciekać, nie ma też chętnych znaczących postaci do nowego składu rządu, którego skład, premier Tusk chce ogłosić pod koniec tego miesiąca, więc trudno się dziwić, że premier zaczyna unikać konferencji prasowych i wygłasza tylko komunikaty. Kuźmiuk
Berlin i Moskwa budują przyszłą koalicję w Polsce Leszek Miller „Nawet w imię zagrodzenia PiS drogi do władzy nie ustąpicie z postulatów programowych? Nie. Rządzić będą ci, którzy zdołają się dogadać. A jeżeli PiS wygra wybory, to powinno otrzymać misję utworzenia rządu. „...”Jestem krytyczny wobec wielu działań premiera. Ale jeżeli chodzi np. o jego politykę europejską, to mogę mu zarzucić tylko jedno, że nic nie robi, by przyspieszyć nasze wejście do strefy euro. W innych sprawach, jak np. podwyższenia wieku emerytalnego, mieliśmy różne zdania. Podobnie jeżeli chodzi o podniesienie płacy minimalnej, wprowadzenie podatku od transakcji finansowych, przywrócenie trzeciej stawki podatkowej. W tych sprawach z Tuskiem się nie porozumiemy. „...” Jak pan ocenia obecną sytuację PO? Ta partia ma coraz więcej kłopotów. Z jednej strony pogarszają się wskaźniki ekonomiczne – wyhamowanie tempa wzrostu gospodarczego, rosnące bezrobocie, coraz większe rozwarstwienie dochodów obywateli i poziomu ich życia. Z drugiej – w samej partii pojawiają się tendencje rozłamowe i afery takie jak na Dolnym Śląsku.”....”Bo duża część mediów i wymiaru sprawiedliwości jest bardzo wyrozumiała wobec PO. SLD nigdy nie miał takiej komfortowej sytuacji. „...”Po odrzuceniu referendum setki tysięcy rodziców, w tym wyborców PO, będzie miało przed oczami obraz Platformy jako partii działającej w interesie ministerstwa i urzędników, a nie dzieci. A więc nieprzyjaznej. To zostanie zapamiętane, bo dla każdego rodzica interes jego dzieci jest najważniejszy. „...”partia Janusza Palikota to nie jest żadna lewica. Zwłaszcza od czasu, gdy zmieniła nazwę i pracuje nad programem, który zakłada częściową odpłatność za edukację i służbę zdrowia. Takie rozwiązania są typowe dla formacji demokratyczno-liberalnej. „...”To może jesteście w stanie usiąść do negocjacji również z PiS, gdybyście dostali taką propozycję? Nie. Bo po pierwsze, musielibyśmy uznać, że pod Smoleńskiem doszło do zamachu na prezydenta. PiS jest przekonane, iż najlepszy polski prezydent, jaki kiedykolwiek był, został zamordowany w wyniku spisku polsko-rosyjskiego. To jest teza, której my nigdy nie przyjmiemy i będziemy z nią walczyć. Po drugie, musielibyśmy przyjąć założenia IV RP. Po trzecie, musielibyśmy zapomnieć o grobie Barbary Blidy. Z tych trzech powodów wspólne rządy z PiS są niemożliwe.”....(źródło )
- Donald Tusk wybrał linię pełnego uniżenia przed Moskwą i nie może już zawrócić - przekonuje w rozmowie z RMF FM krytyczny wobec Kremla rosyjski politolog Andriej Piontkowski „...”Pokazali wam kim jesteście, kim jest Tusk, a kim jest Putin. Tuskowi i Komorowskiemu jeszcze raz to pokazali. Zresztą oni sami wybrali tę rolę, kiedy po smoleńskiej katastrofie we wszystkim starali się dogodzić Moskwie. Tusk został zakładnikiem tej sytuacji i zawsze nim będzie, zawsze będzie w tej pozycji. „....”Jego zdaniem "w uświadomionych rosyjskich kręgach panuje przekonanie, że jeżeli Tusk zachowałby się w sposób, który nie spodoba się Moskwie, to mogą go skompromitować". - Chociażby upubliczniając jakieś protokoły rozmów po katastrofie smoleńskiej, które byłyby zabójcze dla jego pozycji w Polsce. Moim zdaniem Breżniew z większym szacunkiem rozmawiał z Gomułką i kto tam u was był? Z Gierkiem, a tym bardziej z Jaruzelskim, niż Putin z Tuskiem - „....(źródło )
Niemiecki plan zastąpienia na polskiej scenie politycznej lewicy rosyjskiej , czyli SLD i moskowity Millera lewica niemiecką , czyli Ruche Palikota, a teraz Twoim Ruchem i prusakiem Palikotem nie powiódł się. Pomimo medialnego wsparcia socjalistyczna proniemiecka partii pedofilów , sutenerów i homoseksulistów jaka jest partia Palikota nie uzyskała takiego poparcia nawet u otępiałych socjalistów ,aby pozwoliło on zlikwidować SLD Niemcy opanowaliby wtedy całą scenę polityczna. Oczywiście z wyjątkiem Kaczyńskiego. Dzięki lekowi jaki budzi w Niemczech Kaczyński Niemcy nie odważyły na utrzymanie dotychczasowego kolonialnego rozdrobnienie sceny politycznej i karuzeli partyjek, premierów, koalicyjek. Musiały umacniać pozycję Tuska Teraz ze strachu przed Kaczyńskim Niemcy muszą wesprzeć rosyjski SLD . Powstaje na naszych oczach zawiązywanie antypolskiej , antykaczystowskiej niemiecko rosyjskiej koalicji rządowej . Już następuje pompowanie medialne i SLD i Millera.. Proszę sobie przypomnieć czas , kiedy tak odmiennie traktowały media Millera, kiedy wydawało się że Palikot dobije Millera i wchłonie niedobitki SLD. Pompowanie SLD i Millera pozwoli uniknąć mocarstwom kondominialnym sytuacji w której Tusk wyniszczy cała swoją konkurencję , opanuje całkowicie policje polityczną ,tak że będzie mógł stać się zbyt silny . Co istotniejsze będzie to koalicja , która będzie dążyła do ustanowienia religii niewolników , ideologi politycznej poprawności religia panująca w Polsce Miller i Tusk będą ogłupiać Polaków sporami trzeciorzędnymi tego typu , czy wprowadzić trzeci próg podatkowy . Jednocześnie obaj będą utrwali socjalizm niemiecki jako ustrój gospodarczy i społeczny Polski. Tusk i Miller doprowadza deo tego , czego nie udało się zrobić ani pruskiej Hakacie , ani rosyjskiej PZPR , czyli wywłaszczyć polskich chłopów z ziemi . Tusk chce tego dokonać obkładając polskich chłopów bandyckim zusem , podatkiem dochodowym, vatem i podatkiem katastralnym Polacy nie są historycznie są w odróżnieniu od Niemców czy Rosjan narodem niewolników i, nie potrafią żyć w ustrojach totalitarnych takich jak socjalizm rosyjski , czy panujący w Uni Europejskiej socjalizm niemiecki . Korwin Mikke „"Komuniści to są ludzie, którzy uważają, że moje dziecko nie jest moje, tylko moje dziecko jest nasze. Ktoś decyduje, że moje dziecko ma iść do szkoły w wieku lat 6 czy 7? W normalnym kraju to rodzice, którzy znają swoje dziecko, decydują" ...”"Jak zniesiemy podatek dochodowy, to przyjedzie do nas dużo firm. Podatek dochodowy to jest rak, który toczy nasze społeczeństwo, który trzeba zlikwidować. Nikt tego nie robi, bo politycy chcą mieć bat na przedsiębiorców, że np. jak tylko on poprze Nową Prawicę, to od razu przychodzi mu kontrola skarbowa „...(źródło ) Marek Mojsiewicz
W oparach prowokacji Ajajajajajajaj! Cała Polska nieutulona w żalu po 11 listopada, a właściwie nie po 11 listopada, bo 11 listopada wstydzić się niepodobna - ale po Marszu Niepodległości. Ale co tam „cała Polska”, kiedy już nie cała Polska, ale wstydzi się cały świat, zwłaszcza - cały świat postępowy i to nie tyle się wstydzi, co jest „zaniepokojony” rozwojem wydarzeń w Polsce. Bo w Polsce głowę, a właściwie nie tylko głowę, chociaż głowę oczywiście też, ale przede wszystkim rękę, a właściwie nie tyle rękę, co dłoń, a ściślej - nie tyle całą dłoń, chociaż dłoń siłą rzeczy także - ale w Polsce faszyzm podnosi palec i to nie byle jaki, ale środkowy palec dłoni i nie tylko go podnosi, ale w dodatku - pokazuje go przedstawicielowi demokratycznie wybranej władzy, czyli policjantowi. A przecież wiadomo, że policjantom nie wolno pokazywać ani środkowego palca, ani nawet dłoni, to znaczy - dłoni pojedynczej. Policjantom należy pokazywać obydwie dłonie wzniesione do góry i to nie w akcie jakiejś samowolki, tylko na wezwanie w postaci rozkazu „ręce do góry!” Dlatego niezawisły sąd, zbulwersowany tak wyzywającym zachowaniem feruje piękne wyroki w postaci trzech miesięcy bezwzględnego więzienia. Niezawisły sąd naturalnie odpowiada w ten sposób na społeczne zamówienie, wyrażone przez niezależne media, realizujące leninowskie normy w zakresie organizatorskiej funkcji prasy. Organizatorska funkcja prasy polega, jak wiadomo, na tym, że prasa kreuje tak zwane „fakty prasowe”, z których następnie władze wyciągają wnioski zarówno w postaci pięknych wyroków wydawanych przez niezawisłe sądy, jak i posunięć nie tylko w ramach jesiennej konfrontacji rządu z obywatelami, ale również w ramach konfrontacji całorocznej, a nawet - konfrontacji wieloletniej. Bo przez analogię do teologicznej koncepcji szczęśliwej winy, efekt w postaci zaniepokojenia całego świata Marszem Niepodległości w Polsce trzeba uznać za błogosławiony, a w każdym razie - za oczekiwany. Nie jest przecież żadną tajemnicą, że już po ubiegłorocznym Marszu Niepodległości środowiska rządzące naszym nieszczęśliwym krajem ogłosiły świętą wojnę z „faszyzmem”. A na wojnie - jak to na wojnie - stosuje się różne wojenne fortele i krotochwile, a przede wszystkim - szuka się sojuszników. A czyż może być sytuacja korzystniejsza od takiej, kiedy sojusznikiem środowisk rządzących Polską w świętej wojnie z „faszyzmem” personifikowanym przez część mniej wartościowej polskiej młodzieży, jest cały zaniepokojony świat? Bardziej korzystnej sytuacji być już nie może, bo jeśli cały świat z nami - któż przeciwko nam? A ponieważ ogłoszona przed rokiem wojna nie jest zwyczajną wojną, tylko świętą wojną z faszyzmem, to nie trzeba chyba tłumaczyć, że w takiej wojnie dozwolone są, a właściwie nie tyle „dozwolone”, bo niby któż mógłby tutaj cokolwiek dozwalać, albo i nie dozwalać - co wskazane są wszystkie możliwe fortele oraz żołnierskie i policyjne krotochwile, z prowokacją na czele. No dobrze - ale po cóż właściwie faszystów prowokować , to znaczy - w jakim celu? Po pierwsze po to, by całemu światu ukazać ohydne oblicze faszyzmu, a po drugie - by wytworzyć atmosferę sprzyjającą nie tylko potępieniu faszyzmu, ale i przeciwstawieniu mu skutecznego remedium. I właśnie oczekiwana, a nawet poniekąd wywołana przez niezależne media głównego nurtu reakcja świata, zwłaszcza tego postępowego, na wydarzenia 11 listopada w Warszawie, naprowadza nas na cel prowokacji. Pamiętamy bowiem, że już wcześniej w Sejmie znalazła się ustawa legalizująca tak zwaną „bratnią pomoc”, to znaczy - uczestnictwo formacji zbrojnych z obcych krajów w tłumieniu rozruchów na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Ponieważ przeciwko tej ustawie w Internecie podniosły się hałasy, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wycofało ją, zapewne w oczekiwaniu na odpowiedni moment, kiedy będzie można ponownie skierować ją do Sejmu, w odpowiedzi na społeczne zapotrzebowanie. Nie da się ukryć, że pełna zaniepokojenia reakcja całego postępowego świata wprost ewokuje potrzebę większego otwarcia się Polski na cały postępowy świat, a w szczególności - na formacje zbrojne, które w świętej wojnie z tubylczym faszyzmem mogłyby przyjść w sukurs środowiskom rządzącym naszym nieszczęśliwym krajem. A już starożytni Rzymianie twierdzili, ze is fecit cui prodest, co się wykłada, że ten zrobił, kto skorzystał. A czyż organizatorzy, albo uczestnicy Marszu Niepodległości w jakikolwiek sposób skorzystali, albo chociaż mogliby skorzystać na uczestnictwie formacji zbrojnych z innych krajów, na przykład - z Niemiec, Rosji, albo nawet z bezcennego Izraela - w tłumieniu zamieszek w Polsce? Na pewno nie - a zatem wszystkie poszlaki wskazują na to, iż zarówno przebieg wydarzeń 11 listopada w Warszawie, a zwłaszcza - atmosfera powszechnego potępienia, jaką natychmiast wytworzyły niezależne media głównego nurtu, zostały zaplanowane i przeprowadzone przez naszych okupantów, którzy w tym celu posłużyli się policją i panem ministrem Bartłomiejem Sienkiewiczem. Nie wszyscy to rozumieją, bo wiadomo, że głupich nie sieją, w związku z czym podnoszę się, na szczęście odosobnione, głosy krytyki pod adresem zarówno pana ministra, jak i policji, ale wiadomo, że psie głosy nie idą w niebiosy. Jeszcze tego brakowało, żeby poważnie traktować durniów, co to myślą, że z tym demokratycznym państwem prawnym to u nas wszystko naprawdę. Krótko mówiąc - policja zachowała się tak, jak to było zaplanowane - a czy przez samego pana ministra Sienkiewicza, czy też przez starszych i mądrzejszych, którzy panu ministru Sienkiewiczu Bartłomieju ten plan podsunęli do wykonania - to już sprawa drugorzędna. I to właśnie nastraja optymistycznie, bo już-już wydawało się, że nasze demokratyczne państwo prawne nie potrafi zorganizować nawet udanej prowokacji - ale widzimy, że mimo występujących tu i ówdzie niedociągnięć, to jeszcze potrafi, podobnie jak nasza niezwyciężona armia potrafi jeszcze wykonać podstawowe zadanie bojowe w postaci służby wartowniczej. Ale nie wszystko tak dobrze się udało, jak prowokacja w dniu 11 listopada. Oto w ramach przygotowań do szczytu tak zwanego Partnerstwa Wschodniego w Wilnie 28-29 listopada, dyplomacja naszego nieszczęśliwego kraju w osobie ministra Radosława Sikorskiego próbowała odnieść sukces w postaci wciągnięcia do tego przedsięwzięcia Ukrainy, która w ten sposób uczyniłaby pierwszy krok na drodze do stowarzyszenia z Unia Europejską, a w perspektywie - może nawet Anschlussu. Wydawało się nawet, że błogosławieństwa tym projektom udzieliła Nasza Złota Pani Aniela, która wcześniej pozwoliła panu ministru Sikorskiemu na to całe Partnerstwo Wschodnie - żeby i on się trochę ponadymał w charakterze polityka światowego, a przynajmniej - europejskiego formatu. W tym celu do Kijowa pofatygował się były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Aleksander Kwaśniewski, który w sam raz nadaje się do takich, nie powiem, że rajfurskich, ale w każdym razie jakoś tam z nimi graniczących funkcji - bo chodziło o przekonanie prezydenta Janukowycza, by z tamtejszej turmy wypuścił piękną Julię Tymoszenko. Ale trafiła kosa na kamień, bo Wiktor Janukowycz nie miał najmniejszego zamiaru wypuszczać z turmy pięknej Julii, więc chętnie przychylał ucha podszeptom zimnego czekisty Putina, że żądanie wypuszczenia pięknej Julii, jako warunek sine qua non stowarzyszenia z Unią Europejską jest upokarzające dla ukraińskiej godności narodowej. I chociaż na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że Nasza Złota Pani Aniela ma do Ukrainy tylko jeden interes - żeby mianowicie wypuściła jej piękną Julię - to nie można wykluczyć, że to był tylko pozór - rodzaj prowokacji obliczonej na zniechęcenie Ukrainy do stowarzyszania się w UE za cenę takiego upokorzenia. Najwyraźniej Nasza Złota Pani ani myśli od odstępowania od linii politycznej kanclerza Bismarcka, by rządzić Europą w porozumieniu z Rosją, której w tym celu należy pozostawić wolna rękę w jej części starego kontynentu, w zamian za co Rosja pozostawia Niemcom wolną rękę w ich części starego kontynentu. Mówiąc inaczej - fundamentem strategicznego partnerstwa niemiecko-rosyjskiego jest podział Europy wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow z niewielkimi korektami i respektowanie zasady: my nie wtrącamy się do was, wy nie wtrącacie się do nas. W takiej sytuacji jest prawie pewne, że żądanie wypuszczenia pięknej Julii z ukraińskiej turmy, jako warunku sine qua non umowy stowarzyszeniowej z UE miało od samego początku charakter zaporowy i tylko biedny minister Radosław Sikorski myślał, że to wszystko naprawdę, nadymał się i puszył. W tej sytuacji jest już prawie pewne, że wileński szczyt Partnerstwa Wschodniego spełznie na biciu piany, a nawet gorzej - bo Litwa, czując za sobą niemieckie poparcie, już przyzwyczaiła naszą, pożal się Boże, dyplomację do lekceważenia wszystkich polskich suplik. SM
18 listopada 2013 Putin może skompromitować Tuska
1. W sobotę 16 listopada na portalu RMF 24 został zamieszczony wywiad przeprowadzony przez ich moskiewskiego korespondenta Przemysława Marca ze znanym rosyjskim niezależnym politologiem Andrejem Piontkowskim pod znamiennym tytułem „Tusk wybrał linię pełnego uniżenia przed Moskwą”. Nie jest to zapewne przypadek, że na mainstreamowym portalu ukazuje się taki wywiad i co więcej, że udziela go politolog, który do tej pory był wręcz dyżurnym ekspertem Gazety Wyborczej od spraw rosyjskich. Pretekstem do jego przeprowadzenia, są wydarzenia pod ambasadą Federacji Rosyjskiej w Warszawie w dniu 11 listopada, a także spodziewane podpisanie przez Ukrainę Umowy Stowarzyszeniowej z UE pod koniec tego miesiąca w Wilnie.
2. Andrej Piontkowski porusza te dwie kwestie ale niejako przy okazji mówi rzeczy których wiele środowisk w Polsce się domyśla ale do tej pory tak wręcz łopatologicznie nie były wyłożone i to przez Rosjanina. Na pytanie o to, że za incydenty pod rosyjską ambasadą w Warszawie natychmiast przeprosili premier Tusk i prezydent Komorowski, a po incydencie następnego dnia pod ambasadą polską w Moskwie, żadnych przeprosin ze strony Moskwy nie było, Piontkowski mówi tak: „Pokazali wam kim jesteście, kim jest Tusk, kim jest Putin. Tuskowi i Komorowskiemu jeszcze raz to pokazali. Zresztą oni sami wybrali tę rolę, kiedy po smoleńskiej katastrofie we wszystkim starali się dogodzić Moskwie. Tusk został zakładnikiem tej sytuacji i zawsze nim będzie, zawsze będzie w tej pozycji. Premier Tusk już nic nie może z tym zrobić, wybrał tę rolę przez swoje zachowanie po katastrofie”.
3. Na kolejne pytanie jakie będą skutki tego, że po incydencie pod rosyjską ambasadą w Warszawie, Rosja zażądała przeprosin i otrzymała więcej niż chciała od polskich władz Piontkowski odpowiada tak: „To już zależy od polskiego społeczeństwa, wyborców. Tusk wybrał linię pełnego uniżenia przed Moskwą i nie może zawrócić”. I dalej: „Powiem więcej, że w uświadomionych rosyjskich kręgach panuje przekonanie, że jeżeli Tusk zachowałby się w sposób, który nie podoba się Moskwie, to mogą go skompromitować. Chociażby upubliczniając jakieś protokoły rozmów po katastrofie smoleńskiej, które byłyby zabójcze dla jego pozycji w Polsce. Moim zdaniem Breżniew z większym szacunkiem rozmawiał z Gomułką, Gierkiem ,a tym bardziej z Jaruzelskim, niż Putin z Tuskiem”.
4. Taki wywiad powinien spowodować burzę w mediach w Polsce ale nawet na portalu RMF 24 na którym został zamieszczony, nie był zbytnio eksponowany, a rozgłośnia radiowa o tej samej nazwie, nawet się na ten temat nie zająknęła. W sobotę i niedzielę mimo tego, że zarówno w mediach publicznych jak i prywatnych (zarówno rozgłośniach radiowych jak telewizjach 24 godzinnych) jak co tydzień, odbywały się debaty z udziałem polityków, w żadnej z nich prowadzący je dziennikarze, nawet nie wspomnieli on nim i nie poprosili o jakiekolwiek komentarze swoich gości. Wypowiedzi Andreja Piontkowskiego z powołaniem się na źródło, znalazły się tylko na kilku niezależnych portalach internetowych, wzbudziły ogromne zainteresowanie internautów i spowodowały liczne „mocne” ich komentarze.
5. Opublikowanie takiego wywiadu na mainstreamowym portalu jak już zaznaczyłem nie może być przypadkowe, zwłaszcza że ma miejsce w sytuacji kiedy premierowi Tuskowi wiele spraw państwowych i partyjnych wręcz dosłownie wali się na głowę. Jak mówi się na korytarzach sejmowych, prokurator zaczął rekonstrukcję jego rządu, część urzędujących ministrów udziela wywiadów w mediach o swoim „wypaleniu”, a ich następców, chyba będzie trzeba brać „z łapanki”. Także w partii walka wewnętrzna trwa w najlepsze, pokonany na Dolnym Śląsku poseł Schetyna pokazuje, że nie podda się bez walki na poziomie centralnym, swoje wśród działaczy terenowych Platformy robią także apele Gowina o opuszczanie tej partii i przystępowanie do tworzonego przez niego ugrupowania. Czyżby jeszcze chciano dać premierowi Tuskowi do zrozumienia, że w każdej chwili może zostać rzucony snop światła na jego zachowanie przed i tuż po katastrofie w Smoleńsku, a także później kiedy były podejmowane najważniejsze decyzje dotyczące badania jej przyczyn i ustalenie winnych przez polską komisję rządową i prokuraturę? Kuźmiuk
Belka o roli lichwiarstwa w narzucaniu socjalizmu Coryllus „Nie dlatego bynajmniej, że socjaliści wstydzą się swoich zbrodni, ale dlatego, że za tym procederem stoją banki, które są rzeczywistymi mocodawcami panów nazywających siebie socjalistami. „.... (więcej)
Belka , Samecki „Kraje zaawansowane w rozwoju nie są już wzorcami bez skazy. Wyłoniła się liczna grupa tzw. wschodzących rynków (Emerging Markets – EMs) – krajów, które są wielkie ludnością i prężnością gospodarki, ale jeszcze nie tak zamożne, jak Stany Zjednoczone lub Europa Zachodnia. Nawet kraje ubogie (głównie afrykańskie) w ostatnich kilkunastu latach rozwijały się znacznie szybciej, niż oczekiwano. „...”Bank Światowy przyjął jako jeden z dwóch głównych celów przeciwdziałanie nadmiernemu rozwarstwieniu dochodów w społeczeństwach. „....”W powiązaniach finansowych krajów zaawansowanych i EMs ewidentnie dominującymi stały się różne formy przepływów prywatnych. Mają one skalę wielokrotnie przewyższającą bezzwrotną pomoc zagraniczną. „...”Jednym z elementów tzw. globalnej architektury finansowej jest Bank Światowy i jego Grupa. Prócz wiodącego Banku obejmuje ona cztery inne instytucje. Najważniejsze z nich to Międzynarodowa Korporacja Finansowa, wspierająca rozwój sektora prywatnego, oraz Międzynarodowe Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju, finansująca na bardzo dogodnych warunkach różne projekty w krajach uboższych. „....”w latach 70. i 80. Bank Światowy był mocarzem zdolnym zarówno nadawać kierunki myśleniu całego świata (z wyjątkiem krajów komunistycznych) o rozwoju, jak i finansować dużą część wydatków inwestycyjnych w krajach rozwijających się. Dzisiaj, wobec potężnych strumieni prywatnych pieniędzy, płynących różnokierunkowo, a także w świetle wzrostu znaczenia BRICs i szeregu państw o średnich dochodach, jego rola zmniejszyła się. „....”Pod kierunkiem nowego szefa, Jima Kima, przyjęta została nowa strategia działania Banku na najbliższe lata. Skupia się ona na jądrze misji Banku – na walce z ubóstwem. „....”Drugim celem jest ograniczenie rozpiętości dochodowych. „....”Prezes J. Kim akcentuje mocno rolę Banku jako twórczej instytucji, inspirującej rozwiązania problemów, które kraje napotykają na drodze swojego rozwoju. „....”Nadmierne rozwarstwienie dochodów w społeczeństwie nie sprzyja zrównoważonym procesom rozwojowym w długim okresie. Dlatego to dobrze, że Bank Światowy wyznaczył sobie jako jeden z dwóch głównych celów przeciwdziałanie takim tendencjom, choć to cel niełatwy do osiągnięcia. Co więcej, realizacja tego celu będzie w wielu przypadkach wymagać zmian w polityce gospodarczej krajów korzystających ze wsparcia Banku. Oczywistą kandydaturą do zmian wydaje się polityka podatkowa, ale dla trwałości przekształceń struktury dochodowej potrzebne są stosowne modyfikacje np. polityki społecznej i edukacyjnej. „....”Polski interes Polska, jako średniak, ale z uzasadnionymi aspiracjami do statusu kraju zaawansowanego, powinna być zainteresowana powodzeniem Banku w realizacji powyższego celu. Naszej konwergencji dochodowej w relacji do Europy Zachodniej towarzyszy powolne narastanie rozpiętości dochodowych wewnątrz kraju (także w układzie regionalnym).”....(źródło )
Mark Blyth „ 400 najbogatszych Amerykanów posiada więcej aktywów niż 150 milionów najuboższych Amerykanów ...(więcej )
Obama ujawnił ostatnio, że 1 procent Amerykanów posiada 86 procent aktywów . Chodzi o około 3 miliony ludzi Szkoda ,że nie poszedł dalej i nie powiedział ile posiada 0.01 procent Amerykanów , czyli super elita 30 tysięcy ludzi , reprezentująca faktycznie kilkaset rodzin . Być może 50 lub więcej procent majątku Stanów Zjednoczonych . „.....(więcej)
Przed swoim odejściem Stiglitz zabrał z Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego sporą liczbę tajnych dokumentów . Dokument te pokazują ,że MFW żądał od państw ubiegających się o szybka pomoc podpisania tajnej umowy składającej się z 111 artykułów . Wśród nich znajdowały się zobowiązania do wyprzedaży kluczowych aktywów takich jak instalacje wody pitnej , elektrownie, gaz, linie kolejowe , firmy telekomunikacyjne ,ropa naftowa , banki itd. Kraje otrzymujące pomoc musiały zobowiązać się do przeprowadzenia serii radykalnych i niszczycielskich działań gospodarczych . Równocześnie w Banku Szwajcarii otwierano konta dla polityków ,na które transferuje się setki milionów dolarów tytułem odwzajemnienia się Gdyby politycy krajów rozwijających się odrzucili ta umowę , oznaczałoby to całkowite zamkniecie dla ich kraju kredytów na międzynarodowym rynku finansowym .” ...” Przywódcy państw odbiorców pomocy muszą jedynie wyrazić zgodę na wyprzedaż po niskich cenach aktywów państwowych , by w ten sposób otrzymać dziesięcioprocentowa prowizję , która w całości jest przelewana na ich tajne konta w bankach szwajcarskich . Użyjmy słów samego Stiglitza : „można zobaczyć , jak szeroko otwierają im się oczy” na widok gigantycznych przelewów wartości kilkuset milionów dolarów. „...(więcej)
Historyk Uniwersytetu Georgetown, profesor Carroll Quigley: „Elity kapitału finansowego posiadają długoterminowy plan realizacji ostatecznego celu, którym jest kontrola nad światem poprzez ustanowienie jednego systemu finansowego. Ta machina ma być nadzorowana przez małą grupkę, która będzie zdolna rządzić strukturami politycznymi i światową gospodarką „ ....(więcej )
Belka „Bank Światowy przyjął jako jeden z dwóch głównych celów przeciwdziałanie nadmiernemu rozwarstwieniu dochodów w społeczeństwach. „ ...”w latach 70. i 80. Bank Światowy był mocarzem zdolnym zarówno nadawać kierunki myśleniu całego świata „....”realizacja tego celu będzie w wielu przypadkach wymagać zmian w polityce gospodarczej krajów korzystających ze wsparcia Banku. Oczywistą kandydaturą do zmian wydaje się polityka podatkowa, ale dla trwałości przekształceń struktury dochodowej potrzebne są stosowne modyfikacje np. polityki społecznej i edukacyjnej. Belka to jedyna z długiej listy osób wysługujących się lichwiarstwu . Role i metody innego pomagiera lichwiarstwa t, niejakiego Balcerowicza rafnie omówił profesor Jerzy Nowak
video „ Prof.dr hab. Jerzy Robert Nowak " Plan Sorosa-Sachsa (Balcerowicza)
To co tak zachwala Belka w planach Banku Światowego to faktyczne wymuszanie wprowadzania socjalizmu niemieckiego ,którego pierwowzorem jest socjalizm Hitlera jako ustroju gospodarczego i politycznej poprawności jako religii państwowej . Socjalizm niemiecki jest wymarzonym ustrojem lichwiarstwa , gdyż całe społeczeństwa i narody przekształca w ekonomicznych niewolników . Religia niewolników ma być polityczna poprawność . Ban kŚwiatowy wyniszcza wszędzie tam gdzie tylko może klasę średnią , która jest przeszkodą na drodze budowy państwa socjalizmu niemieckiego , który ma opierać się na dominacji koncernów i masach roboczych zarządzanych przez socjalistyczne państwo . Socjalizm niemiecki jest dla lichwiarstwa i posiadanych przez nich koncernów idealnym ustrojem. Właściciele koncernów i lichwiarstwo w systemie socjalizmu niemieckiego są rasą panów , budzących taki strach ,że nikt nie śmie nie tylko o nich mówić , ale nawet wymieniać ich imienia Co to Belka nazywa walką Banku Światowego z rozwarstwieniem to faktycznie próba likwidacji klasy średniej w tych państwach poprzez wprowadzenie bandytyzmu podatkowego , poprzez system zasiłków stworzenie socjalistycznego lumpen elektoratu, który będzie głosował za rozbudową państwa i okradaniem podatkami ludzi pracujących . W systemie tym w miejsce miejscowej klasy średniej kontrolę nad procesami gospodarczymi i cały majątek przejmują koncerny i banki . Czyli rodziny i rody ich właścicieli , półbogowie o których mówienie jest tabu . Paradoksalnie jak pokazują dane an temat rozwarstwienia w USA widzimy jak docelowo ma wyglądać struktura własnościowa w krajach którym Bank Światowy narzuca wprowadzanie socjalizmu niemieckiego . 400 półbogów, właścicieli kraju i 150 milionów prawie nic nie posiadających Wellings „ W odróżnieniu od czasów tradycyjnego socjalizmu aktualny interwencjonizm państwowy jest ukryty pod zasłoną nominalnej własności prywatnej przedsiębiorstw. Jednakże firmy nie działają w warunkach wolności, tylko sztywnych ram regulacyjnych kierowanych przez polityków i urzędników. Mało tego, część dużych przedsiębiorstw egzystuje w ramach reguł gospodarczych, które można nazwać korporacyjnym socjalizmem, ponieważ rząd je ratuje, bo podobno są zbyt duże i ważne, by upaść. System ten niszczy konkurencję ze strony mniejszych firm i uczestników rynku. „....”Zasadniczo legislacja UE powoduje duże koszty i działa jako główny hamulcowy wzrostu gospodarczego. Doprowadziła ponadto do kryminalizacji wielu rodzajów działalności gospodarczej, ograniczając wolność. „....”Energia po żywności to kolejna potrzeba, którą zaspokajamy. Efektem jest rosnąca liczba gospodarstw domowych, których dotyka deficyt paliw. Potroiła się od 2003 r. Nazywamy to ubóstwem energetycznym, a oznacza to sytuację, kiedy gospodarstwo domowe wydaje więcej niż 10 proc. dochodu na wytworzenie energii i ciepła w domu. „...(więcej)
Song Hongbing w swoje książce Wojna o pieniądz przytacza analizę historyk Carroll Quigley z 1966 roku „ Elity kapitału finansowego posiadają długoterminowy plan realizacji ostatecznego celu , którym jest kontrola nad światem ustanowienie jednego systemu finansowego .Ta machana ma być nadzorowana przez mała grupkę , która będzie w stanie rządzić strukturami politycznymi i gospodarką światową . System kontroli dział na wzór feudalnego autokratyzmu kontrolowanego przez bankierów z prywatnego banku centralnego , a sterowany jest za pomocą częstych uzgodnień osiąganych w trakcie tajnych konferencji. Jego rdzeniem jest szwajcarski Bank for International Settlements w Bazylei .Znajduje się on w rękach prywatnych , a kontrolujące go centralne banki również są własnością prywatną. Każdy bank centralny poprzez pełną kontrolę nad pożyczkami dal skarbu państwa sterowanie kursami walut w wymianie międzynarodowej , wpływ na poziom i aktywność gospodarczą kraju , gwarantowanie nagród dal współpracujących polityków w sferze handlowej itd. egzekwuje pełną kontrolę na rządami państw „ ...(więcej )
Tomasz Tokarski „Prezes węgierskiego banku centralnego Gyorgy Matolcsy poinformował”...”Po spłacie pożyczki dalsze istnienie przedstawicielstwa MFW w Budapeszcie ...uważa za niepotrzebne”.....” Oznacza brak zgody na próby globalnegonarzucania warunków finansowych i budżetowych, na swoiste centralne planowanie, które próbuje realizować MFW,w myśl tego, co stwierdził w swej książce historyk Uniwersytetu Georgetown, profesor Carroll Quigley: „Elity kapitału finansowego posiadają długoterminowy plan realizacji ostatecznego celu, którym jest kontrola nad światem poprzez ustanowienie jednego systemu finansowego. Ta machina ma być nadzorowana przez małą grupkę, która będzie zdolna rządzić strukturami politycznymi i światową gospodarką (Tragedy & Hope, 1966 r.)”.....”Prezes węgierskiego banku centralnego Gyorgy Matolcsy poinformował, żeWęgry rozważają szybszą spłatę pożyczki, jaką zaciągnęły w MFW.W liście skierowanym do szefowej MFW Christine Lagarde podziękował jej za udzieloną pomoc, informując zarazem, że Węgry najprawdopodobniej spłacą ostatnią ratę pożyczki w wysokości około 2,2 mld euro przed końcem tego roku, choć termin upływa z końcem marca 2014 r. To jednak nie wszystko. Po spłacie pożyczki dalsze istnienie przedstawicielstwa MFW w Budapeszcie prezes banku centralnego Węgier uważa za niepotrzebne.”......”Orbán wielokrotnie krytykował MFW za metody walki z kryzysem. We wrześniu 2012 r. stwierdził:Lista żądań MFW jest długa i nie jest zgodna z interesami naszego narodu. Nie zamierzamy przeprowadzać głębokich cięć budżetowych, zwłaszcza w szkolnictwie, opiece zdrowotnej i transporcie publicznym. Nie będziemy zmniejszać zasiłków rodzinnych, podwyższać podatku dochodowego i podatku od nieruchomości, zmniejszać emerytur, zwiększać wieku emerytalnego. Nikt nie będzie nam dyktował, co i kiedy mamy prywatyzować. Dodał też, że przyjęcie kolejnych pożyczek od MFW „uderzałoby w węgierskie społeczeństwo”......”Joseph Stiglitz, były główny ekonomista Banku Światowego w 2000 r. stwierdził: „Mówi się o nadzwyczajnej arogancji Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Powiada się, że MFW nigdy nie próbował nawet wsłuchać się w głos szukających jego pomocy państw rozwijających się; że polityka MFW jest tajna i niedemokratyczna. Mówi się, że stosowana przez Fundusz gospodarcza „metoda leczenia” bardzo często prowadzi dozaostrzenia istniejących problemów: od rozwoju do stagnacji, od stagnacji do recesji. To wszystko prawda”....”Z ujawnionych przez Stiglitza dokumentów, a także z wydanej w 2004 r. książki Johna Perkinsa „Confessions of an Economic Hit Man”(wydanie polskie „Hit Man. Wyznania ekonomisty od brudnej roboty”,Warszawa 2006) wynika, że MFW żądał od państw ubiegających się o pomoc podpisania umowy zawierającej ponad sto artykułów.Należały do nich zobowiązania sprzedaży kluczowych dla państwa aktywów, jak instalacje wody pitnej, linie kolejowe, elektrownie, firmy telekomunikacyjne, itd. W zamierzeniu miał to być prywatyzacja, choć w praktyce często była przeprowadzana podobnie, jak w Polsce dobry transformacji – majątek państwowy sprzedawany był za bezcen lub po bardzo niskich cenach w zamian za wysokie łapówki dla polityków. Efekty „pomocy” ze strony międzynarodowych instytucji finansowych, w tym MFW, w przypadku Rosji były opłakane – gigantyczna korupcja oraz spadek PKB o połowę wciągnął kraj w głęboką recesję. MFW żądał także narzucenia twardych warunków na rozwijające się rynki finansowe, wymuszał podwyżki cen żywności, czy paliwa oraz powodował gigantyczne zadłużenie państw ubiegających się o pomoc.”.....(więcej )
Jan Piński „Podobno Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy walczą z kryzysem. Dwanaście lat temu Joseph Stiglitz,główny ekonomista BŚ oskarżył swoją instytucję o grabież krajów, którym rzekomo miała pomagać.„....”Stiglitz, to osoba, którą trudno dyskredytować. W 2002 r. dostał nagrodę Nobla z ekonomii. Gdy publicznie skrytykował Bank Światowy i MFW został zmuszony do rezygnacji.Dziś Polska i inne kraje mają przekazać fundusze do MFW, za które będzie on "walczyć" z kryzysem.Zobaczmy jak wyglądała ta "walka" pod koniec ubiegłego wieku.Odchodząc Stiglitz zabrał ze sobą dużo dokumentów. Wynika z nich, że MFW uzależniał pomoc dla znajdujących się w kryzysie państw od podpisania tajnego protokołu złożonego ze 111 artykułów, w których znajdowały się zobowiązania do wyprzedaży narodowego majątku (surowce naturalne, infrastruktura, banki itp.). Aby "pomóc" klasie politycznej w podejmowaniu decyzji część z pieniędzy ze sprzedaży dóbr była transferowana na tajne konta z przeznaczeniem na łapówki.”....”Teraz przykład z ostatnich tygodni. Gdy Węgry poprosiły w grudniu ubiegłego roku o pomoc, to MFW i UE nie zgodziły się, bo ich zdaniem rząd dopuścił się zamachu na niezależny bank centralny. Zamach ów miał polegać na zwiększeniu liczby członków rady banku wybieranych przez parlament.Nie chodzi oczywiście o niezależność. W polskim systemie bankowym dziś jest pełna jedność działań rządu i Narodowego Banku Polskiego. Chodzi o to, aby kontroli nad bankiem centralnym nie otrzymały osoby, które mogą zachwiać pseudorynkową polityką takich instytucji jak MFW czy Bank Światowy. Marek Belka został nominowany przez Platformę Obywatelską na funkcję szefa NBP, chociaż w czerwcu 2005 r. Donald Tusk w liście do Aleksandra Kwaśniewskiego zarzucał Belce kłamstwo przed komisją ds. PKN Orlen, gdzie premier zeznał iż nie współpracował z SB. Zdaniem Tuska (z czerwca 2005 r.) to członkowie komisji śledczej ds. PKN Orlen, a nie premier mówili prawdę na temat jego współpracy z tajnymi służbami PRL.W sprawie współpracy Belki z SB. Niedźwiedzią przysługę zrobiła Belce "Gazeta Wyborcza" publikując w internecie całość jego teczki, łącznie z instrukcją wyjazdową, w której zgodził się współpracować z wywiadem na zasadach konspiracji. Co ciekawe teksty te od blisko roku nie są dostępne na stronach gazeta.pl (proszę wpisać w google "Belka nie współpracował z SB" i spróbować otworzyć tekst) Warto uważnie obserwować przekazywanie pieniędzy z Polski do instytucji finansowych, które oskarżane są o przestępczą działalność przez byłych pracowników, laureatów Nagrody Nobla. „...(więcej )
Afryka dźwiga się, gdyż pognała lichwiarstwo „ Jean-Michel Severino, Emilie Debled Według „The Economist” sześć z dziesięciu najszybciej rosnących krajów leży właśnie na tym kontynencie – podkreślają eksperci. „.....”Afryka przeżywa okres bezprecedensowego wzrostu. Średnie zadłużenie zagraniczne kontynentu spadło z 63 proc. PKB w 2000 r. do 22,2 proc. w roku 2012 „ ...(więcej )
Grzegorz Kostrzewa-Zorbas „Naród grecki reaguje masową emigracją do Niemiec i innych krajów północy UE, oraz do dynamicznych państw reszty świata – od USA po Australię.Grecy zostający w ojczyźnie czują się ekonomicznie zmuszeni do rezygnacji z posiadania dzieci. Ostry spadek przyrostu naturalnego wskutek ubóstwa i pesymizmu jest najnowszym, najbardziej tragicznym i najgroźniejszym długoterminowo skutkiem programu oszczędnościowego dla Grecji. Liczba urodzonych dzieci spadła ze 118 tysięcy w 2008 roku – ostatnim, gdy jeszcze nie była mocno dotknięta recesją – do 101 tysięcy w 2012 roku. Przewidywany jest spadek o kolejne 10 tysięcy w roku 2013 – razem o 23 procent „...”Liczba mieszkańców maleje mimo masowej imigracji spoza Unii i spoza Europy. Według najnowszych prognoz Grecja do 2050 roku straci 14 procent ludności – ma 11,3 miliona, będzie mieć 9,7 miliona. „......”Jeden z głównychwskaźników innowacyjności i konkurencyjności w dzisiejszym świecie – procent PKB przeznaczany na badania i wdrożenia – od 2008 roku nie jest publicznie podawany w Grecji, prawdopodobnie dlatego, że dramatycznie spadł zjuż bardzo niskiego poziomu 0,6 procent w roku 2007, niższego nawet niż w Polsce. „....”O ponad 25 procent spadnie PKB Grecji w latach 2008-2013. Głównym powodem piorunującej recesji jest narzucony przez UE wspólnie z Międzynarodowym Funduszem Walutowym program oszczędnościowy, mający jasny priorytet: uratować euro „....(więcej)
Turcja błyskawicznie się rozwija , bo pogoniła w dużej mierze lichwiarstwo „ Krzysztof Mazur „Turcy przygotowują się także do budowy elektrowni atomowej. „....”Biorąc pod uwagę te wskaźniki, OECD umieściła Turcję w swoich prognozach w pierwszej dziesiątce najbardziej rozwiniętych gospodarczo państw świata. „....”Wzrost tureckiego PKB w 2010 roku wyniósł 8,9 proc., przewyższając nawet tempo chińskie; również wzrost w 2011 roku przekroczył zakładane tempo i wyniósł blisko 8,5 procent „......”Także pod koniec 2011 roku budżet państwa zanotował nadwyżkę – zjawisko dawno zapomniane w finansach krajów UE, w tym niestety także w Polsce – a relacja długu publicznego w stosunku do PKB również oscyluje na bezpiecznym, niespełna 40-procentowym poziomie. Jest to tym bardziej istotne, że jeszcze w 2006 roku relacja ta wynosiła ponad 46 proc., a w latach dziewięćdziesiątych zadłużenie to wynosiło ponad 70 proc. PKB. więcej
wikipedia „termin Bank Światowy odnosi się do dwóch z pięciu wyspecjalizowanych agencji ONZ, działających razem w Grupie Banku Światowego:
Międzynarodowego Banku Odbudowy i Rozwoju (ang. The International Bank for Reconstruction and Development)
Międzynarodowego Stowarzyszenia Rozwoju (ang. The International Development Association).
Ale powszechnie używa się tego terminu na określenie jedynie banku. Pozostałe trzy agencje działające w ramach Grupy Banku Światowego to:
Bank Światowy nie jest bankiem w ścisłym tego słowa znaczeniu. Zapewnia długoterminowe pożyczki o preferencyjnym oprocentowaniu dla najbardziej potrzebujących krajów członkowskich oraz przedsiębiorstw publicznych (po otrzymaniu gwarancji rządowych), dotacje, pomoc techniczną – obecnie wszystko do celów walki z ubóstwem i finansowania rozwoju takich dziedzin życia społecznego jak ochrona zdrowia, edukacja, ochrona środowiska czy też rozbudowa infrastruktury. W zamian za to wymaga jednak pewnych działań politycznych, takich jak walka z korupcją, rozwój demokracji, czy też najważniejszego – rozwoju sektora prywatnego.”...(źródło)
Profesor Leokadia Oręziak „ W toczącej się w Polsce debacie w sprawie zmian w otwartych funduszach emerytalnych (OFE) warto się odwołać do niezwykle interesującej książki „Prywatyzacja emerytur. Transnarodowa kampania na rzecz reformy zabezpieczenia społecznego”, która ukazała się w 2008 r. w wydawnictwie Uniwersytetu Princeton w Stanach Zjednoczonych. Jej autorem jest prof. Mitchell A. Orenstein (Johns Hopkins University)*. W publikacji obszernie przedstawiono przyczyny, mechanizmy i sposoby wprowadzenia przymusowego kapitałowego filara systemu emerytalnego w niektórych krajach Ameryki Łacińskiej oraz w regionie Europy Środkowej i Wschodniej. Szczególna uwaga została poświęcona roli, jaką odegrał tu Bank Światowy wraz z Międzynarodowym Funduszem Walutowym oraz amerykańska USAID (US Agency for International Development), a także OECD i inne organizacje międzynarodowe. W opinii Orensteina, podmioty te stworzyły swego rodzaju koalicję, która w ramach dobrze zorganizowanej kampanii rozpowszechniała w świecie ideę prywatyzacji emerytur. W 1994 r. BŚ opublikował raport „Averting the Old Age Crisis”, w którym zdecydowanie propagowano koncepcję sprywatyzowania przynajmniej części systemu emerytalnego. Orenstein wskazuje (s. 76), że była to radykalna zmiana w porównaniu z tezami zawartymi w dokumentach Banku Światowego, publikowanych do tego czasu, w których ostrzegał on, że taka prywatyzacja nie rozwiązuje fundamentalnych problemów dotyczących systemów emerytalnych w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. „Orenstein wskazuje, że silnej presji ze strony tych instytucji oparły się jedynie nieliczne kraje wytypowane do wprowadzenia obowiązkowego filara kapitałowego. Te kraje to: Wenezuela, Słowenia oraz Korea Południowa (s. 154). Według opinii Orensteina, Korea jest przypadkiem, który pokazuje, że przywódcy w dużym i bogatym kraju mają siłę, by oprzeć się polityce transnarodowych podmiotów (s. 156). Z całej książki wynika ogólna refleksja, że na celowniku tych podmiotów znalazły się kraje o średnich dochodach, przeżywające różne problemy gospodarcze i uzależnione od międzynarodowej pomocy finansowej. Bank Światowy i inni transnarodowi aktorzy w zasadzie nie próbowali wprowadzić przymusowego filara kapitałowego w krajach o małych dochodach (niski poziom płac i składek), a także w krajach wysoko rozwiniętych. W odniesieniu do tych ostatnich trudno bowiem było znaleźć jakieś skuteczne instrumenty oddziaływania na rządzących (s. 162). Orenstein odwołuje się do badań pokazujących, jak wielkie straty poniosły pierwsze pokolenia emerytów otrzymujących świadczenia z przymusowych prywatnych funduszy w krajach Ameryki Łacińskiej. Istotną przyczyną tych strat okazały się wysokie opłaty pobierane przez instytucje finansowe zarządzające funduszami. Opłaty te stanowiły niesprawiedliwe obciążenie indywidualnych oszczędności emerytalnych i spowodowały utratę dużej części dochodu należnego emerytowi (s. 82). „...”Orenstein wykazał się dużą wnikliwością badawczą, charakteryzując proces wprowadzenie OFE w Polsce. Warto zwrócić uwagę na kilka istotnych faktów przedstawionych w książce: l Z rozważanych w Polsce kilku koncepcji reformy emerytalnej ostatecznie do realizacji została przyjęta koncepcja, której opracowanie sponsorował Bank Światowy (s. 113). BŚ oddelegował do Polski przedstawiciela, który stanął na czele Biura Pełnomocnika Rządu ds. Reformy Systemu Zabezpieczenia Społecznego. Po wykonaniu misji w Polsce powrócił on do BŚ na znaczące stanowisko. Orenstein podkreśla, że biuro uzyskało z BŚ wszelkie niezbędne zasoby finansowe i techniczne, potrzebne, by przekonać potencjalnych sojuszników proponowanych rozwiązań i udaremnić wysiłki oponentów. Fakt, że Bank Światowy umieszczał swoich ludzi w najważniejszych biurach rządowych, wskazuje na to, jak bardzo instytucja ta była w stanie wpływać na proces reformy w różnych krajach (s. 117). W książce pokazano, jak udało się zyskać poparcie najważniejszych polskich polityków dla koncepcji przymusowego filara kapitałowego. l Różnorodne działania zostały podjęte przez BŚ, by uzyskać poparcie dla idei prywatyzacji emerytur ze strony organizacji pracodawców i kierownictwa związków zawodowych „...”l W połowie 1998 r., przy wsparciu w wysokości wielu milionów dolarów z USAID, utworzony Urząd Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi (UNFE) (s. 124). Orenstein wskazuje, że w czasie, gdy USAID zajmowała się UNFE, Bank Światowy koncentrował wysiłki na wprowadzaniu zmian w ZUS. Te działania USAID, jak i BŚ, według autora, trwały kilka lat i kosztowały miliony dolarów z pieniędzy transnarodowych donatorów (s. 128). l Drugi etap kampanii finansowanej przez USAID rozpoczął się w październiku 1998 r., a jego intensywna faza była w pierwszych miesiącach 1999 r., kiedy kluczowe znaczenie miały reklamy telewizyjne i ulotki informacyjne rozesłane z rachunkami telefonicznymi (s. 127). Podsumowując reformę emerytalną w Polsce, Orenstein wskazuje na głęboką ingerencję Banku Światowego i USAID w jej ukształtowanie i wprowadzenie w życie, w tym poprzez finansowanie zespołów reformujących oraz wszelką pomoc finansową i techniczną. Pozwoliła ona pozyskać zwolenników i zmienić preferencje decydentów (s. 129). Książka prof. Orensteina stanowi bardzo dobrze udokumentowaną analizę procesu wprowadzania przymusowego filara kapitałowego i rolę, jaką odegrały w tym organizacje i korporacje międzynarodowe. Silne zaangażowanie tych podmiotów w ustanowienie tego filara jest też przyczyną dotychczasowych trudności krajów, które chciały ograniczyć czy zlikwidować obowiązkowe fundusze emerytalne. Kraje te, po tym, jak ogromnie zadłużyły się z powodu tych funduszy, są jeszcze bardziej uzależnione od dobrej woli transnarodowych aktorów niż kiedyś. Tłumaczyć to może np., dlaczego MFW sprzeciwił się w 2010 r. próbie likwidacji OFE podjętej w Bułgarii. Wyjście z tej pułapki nie jest łatwe. Bez determinacji rządzących i zrozumienia problemu przez społeczeństwo nie da się wprowadzić potrzebnych zmian. Recenzowana książka, bardzo prosto i przejrzyście napisana, może stanowić interesującą lekturę dla wszystkich osób chcących poznać kulisy wielkiej operacji, jaką było wprowadzenie OFE w Polsce i innych krajach. „...(źródło) Marek Mojsiewicz
Śmierdziele w kulturze Wedle komunistycznej ideologii Antoniego Gramsciego, funkcjonującej dzisiaj w postaci tzw. politycznej poprawności (kontynuacja wczorajszego marksizmu-leninizmu dostosowanego do czasów współczesnych) – na jej „odcinku” związanym ze sztuką – „sztuką jest wszystko, co prezentuje artysta”. Pod leninizmem „sztuką było przedstawianie walki klasy robotniczej z wyzyskiem kapitalistycznym”. Dziś, gdy komunizm i socjalizm zbankrutowały w ekonomii i kontynuują się w nieco złagodzonej wersji „państwowego interwencjonizmu” w gospodarkę wolnorynkową – poluzowano i sztuce: już nie zawartość klasowa nobilituje na „sztukę”, ale „wszystko co robi artysta” ... Wydawałoby się więc na pozór, że w miejsce sztywnego kryterium „klasowego” (sztuka ma być propagandą komunizmu i socjalizmu) wprowadzono bardzo liberalne i indywidualne kryterium: sztuką jest „wszystko co robi artysta”. Przyjrzyjmy się jednak bliżej temu kryterium. Jeśli „wszystko co robi artysta jest sztuką” – to zupełnie nieważne jest , co on robi – ważne staje się, jak odróżnić „artystę” od „nie-artysty”. No bo gdy już rozróżnimy – reszta jest prosta: to, co robi „artysta”, jest sztuką – a to, co robi „nie –artysta” sztuką nie jest. Jeśli wiec artysta sra na płótno, onanizuje się na scenie, zapisuje swą gonitwę myśli albo głośno pierdnie podczas wernisażu – to jest sztuka; jeśli to samo uczyni nie-artysta – to nie jest sztuka. Wszystko niby proste i jasne, poza jednym: po czym odróżnić artystę od nie-artysty? Nie brak przecież filutów nie-artystów, którzy chętnie podają się za artystów! Jak więc sprawdzić, kto jest, a kto nie jest artystą? Są dwa wyjścia. Można przyjąć, że artystami są na przykład blondyni, a szatyni i bruneci artystami nie są, albo odwrotnie. Można przyjąć, że artystami są pederaści, a hetero nie, albo odwrotnie. Można przyjąć, że artystami są Żydzi, a goje nie, albo odwrotnie. Albo że artystami są znajomi ministra kultury pana Zdrojewskiego i jego protegowani, a pozostali – nie. I tak dalej. Widać jednak od razu, że kiepskie to kryteria. Przyjmując tedy, że „wszystko co robi artysta jest sztuką” – kryteria takie w niczym nie pomogą nam odróżnić artysty od nie-artysty i nadal nie będziemy wiedzieć, co jest, a co nie jest dziełem sztuki... Jest przecież sposób, żeby wyjaśnić sobie tę kwestię ostatecznie i raz na zawsze. Można mianowicie przyjąć, że każdy jest artystą, a zatem wszystko co robi każdy jest sztuką! To rewolucyjne kryterium mieści się właśnie ( a nawet stanowi istotę!) ideologii politycznej poprawności, współczesnego komunizmu w edycji Antoniego Gramsciego. To jest istota proponowanej przez niego ewolucji kulturalnej, długiego „marszu przez instytucje” celem zniszczenia cywilizacji łacińskiej. Jeśli więc jakiś Klata pokazuje swe bździny na scenie Teatru Narodowego w Krakowie i na innych scenach finansowanych z pieniędzy podatnika, jeśli jakiś Markiewicz korzysta z państwowego mecenatu pokazując gówno jako dzieło sztuki – a podobnych przykładów jest mnóstwo! – to mamy właśnie niezbity dowód, że ministerstwo kultury pod panem Zdrojewskim realizuje w Polsce przemyślany program re-komunizacji kultury polskiej. Czy może być na to inna odpowiedź, jak tylko: „Raz sierpem, raz młotem czerwona hołotę”? Chyba nie. Patrząc tedy na obsrane płótno ( podpisane, na przykład – „Tolerancja”) trudno nie pomyśleć: gówno pozostanie gównem, bez względu na to, jak bardzo nasrane ma w głowie autor tego dzieła. Gdzie kończy się prawda, a zaczyna łgarstwo - tam kończy się wszelka tolerancja i dialog. Jest więc oczywiste, że nazywamy wówczas takich „artystów” oszustami lub gówniarzami, że żądamy, aby z publicznych pieniędzy nie finansowano takich gówniarzy. Nasze żądanie, oczywiście, nie zostaną uwzględnione przez ministra kultury, jakiegoś Zdrojewskiego czy innego bubka, co to może być ministrem i obrony, i kultury, i przemysłu ciężkiego („fryzjer damski czesze wszędzie), bo właśnie dlatego jest ministrem, żeby krzewić polityczną poprawność. Ale właśnie dlatego pod spodstolnymi rządami kultura finansowana z pieniędzy publicznych zaśmierdła i będzie cuchnieć mocniej, póki panoszyć się tam będzie nowa, współczesna żydokomuna, co to Lenina podmieniła sobie Gramscim. Marian Miszalski
19/11/2013 Z powodu zwolnień grupowych w pierwszej połowie roku 2013 w urzędach ”pracy” zabrakło…..pieniędzy dla bezrobotnych. Tylu bezrobotnych się zgłosiło, że socjalistyczny rząd musiał poszukać dodatkowych pieniędzy ma wypłaty dla bezrobotnych. Towarzysze w resorcie” pracy” na 2013 rok zaplanowali 3,73 miliarda złotych. Będzie im potrzeba do końca roku ponad 4 miliardy. I dobrze! Będzie więcej bezrobotnych.. Im więcej ukradną pieniędzy w z sektora prywatnego- tym więcej będzie bezrobotnych na rynku.. I o to chodzi! Im, więcej bezrobotnych- tym więcej zasiłków dla bezrobotnych, i to wszystko rozgrywa się w socjalistycznych i państwowych urzędach” pracy. Nie dość, że w urzędach pracy nie ma pracy- są urzędnicy, praca jest w firmach- a nie w państwowych wylęgarniach lenistwa- którzy pasą się na pracy wszystkich „obywateli”: obywatelskiego państwa prawnego, którzy próbują samodzielnie zarobić parę groszy, to jeszcze im socjalistyczne państwo dowaliło bezrobotnych, których tworzy poprzez swoją obłędną politykę ingerencji w gospodarkę i podnoszenia podatków. Zamiast urzędów pracy, w których nie ma pracy , a są urzędnicy powinny powstać urzędy bezrobotnych, w których powinni być urzędnicy do prowadzenia statystyk bezrobotnych. Problem bezrobotnych byłby w końcu rozwiązany- przynajmniej statystycznie. Można byłoby fałszować do woli statystki, bo i tak zawsze istnieją trzy rodzaje kłamstwa: kłamstwo zwyczajne, krzywoprzysięstwo i statystyka. Można by w urzędach pracy i urzędach dla bezrobotnych pozatrudniać prostytutki, żeby umilały niemiłe chwile wszystkim bezrobotnym będących ofiarami bezrobocia dzięki polityce rządu, urzędnikom etatowym, nominowanym i zwyczajnym- którzy pochłonięci prowadzeniem statystyki i sprawozdań zdają się nie widzieć co jest na zewnątrz tego biurokratycznego kokonu w którym się znajdują- za pieniądze jeszcze robotnych… Nie byłyby to prostytutki ekskluzywne- tak jak w Kancelarii Premiera Donalda Tuska z Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej i Rynków Finansowych.. Byłem wczoraj jeszcze w szpitalu, jak brat z Krakowa, z Krakowa są tez okna, ale to nie o nie chodzi, – zadzwonił i powiedział mi, że prasa doniosła w poniedziałek, że w Kancelarii Premiera jest zatrudniona na etacie prostytutka ekskluzywna, która za godzinę”pracy” bierze 200 złotych(???) Do takiej prawdy dotarli dziennikarze śledczy, którzy śledzą co cię dzieje wokół premiera Donalda Tuska, który z kolei twierdzi, że jesteśmy dynamicznie rozwijającym się krajem w przeciwieństwie do pana Janusza Korwin- Mikke, który twierdzi z kolei, że jesteśmy trupem.. J a wiem- komu mam wierzyć, nie wiem jak Państwo.?. Czy jest jeszcze ktoś w Polsce, kto wierzy panu Donaldowi Tuskowi? W każdym razie nie wiadomo z jakiego fundusz opłacana jest pani prostytutka w Kancelarii Premiera: albo z funduszu operacyjnego, albo z funduszu- reprezentacyjnego. Bo chyba nie z reprywatyzacyjnego.. W każdym razie rzecz się dzieje naprawdę.. Zamienić Kancelarię Premiera w burdel? Tak jak cały kraj wielkiego nieporządku… Ten człowiek potrafi- wszystkim. Ciekawe jakie obowiązki w Kancelarii Premiera ma ekskluzywna prostytutka i jakie obowiązki ma wpisane w umowę o” pracę.” I czy umowa o „pracę” jest na czas określony, czy na nieokreślony.. A może na zlecenie.. Określone byłoby to na wstępie umowy wyjaśnić, żeby potem nie było nieporozumień.. I kłótni na szczeblu ministerialnym.. Pan Andrzej Rosiewicz, mój ulubiony piosenkarz zamilczany na śmierć przez reżimowe media, śpiewa w jednej ze swoich przepięknych piosenek sprzed lat, że w Pułtusku, chcą postawić pomnik Tusku- jak podaje radio Eska… Radio Eska stworzył pan Schetyna, ważny człowiek Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej. pretendent do schedy po panu Donaldzie Tusku. Ale nie chodzi mi w tym momencie o Radio Eska, ale o to, że właśnie w Pół- Tusku mija nam półmetek rządów pana premiera- dodajmy rządów udanych i bardzo owocnych jeśli chodzi o zadłużenie i wzrastające bezrobocie i ucieczkę młodych za granicę. Szaleństwo sięga zenitu.. Skąd pan Andrzej Rosiewicz kilka lat temu wiedział, że Pó-metek rządów pana premiera będzie odbywał się w Pól-Tusku, a nie w Całym- Tusku.. No i ten pomnik! Jak najbardziej jestem „za’. Więcej pomników ludzi zasłużonych! Pani Kopacz, pan Kwaśniewski, pan Komorto
Pan premier już dawno nie ma żadnego pomysłu na Polskę, nie licząc pomysłu, żeby ją zniszczyć- więc spotyka się z dzieciakami w szkołach, robi sobie zdjęcia, pozuje i dobrze się bawi według recepty Gierka. Nie ma tylko tego twarzowego kasku, w którym jego poprzednik chadzał.. Wypisz – wymaluj- taki sam. Nawet są fizycznie podobni do siebie.. Chce tchnąć” nową energię” w rozleniwiony naród, żeby jeszcze wykrzesać z niego nowe podatki dla pokrycia wydatków.. Brakuje kredytu, za mało podatków- za to są ciągle rosnące wydatki.. Dwór pana premiera musi się wyżywić.. Tym, bardziej, że dziennikarze śledczy odkryli sprawę tego zegarka, który na ręku nosi pan eks -minister Nowak.. Okazało się, że jak się przyjrzy obrazom z konferencji prasowych, nakręconych wcale nie z ukrytej kamery- na każdej konferencji- że tak powiem prasowej- pan Nowak ma inny zegarek wart 17 000 złotych i więcej, Powinny to być konferencje – raczej zegarkowo niż prasowe.. Satyryczne konferencje zegarkowe.. Nie wiem, czy pozostałe zegarki pan minister wpisał do deklaracji majątkowej? Na ten pierwszy złożyła się cała rodzina pana Nowaka- ministra infrastruktury.. Musi mieć liczną rodzinę. Bo na pewno nie złożyli się ci, co to infrastrukturę budują, tym bardziej, że wiele firm budujących do tej pory infrastrukturę nie otrzymało pieniędzy.. No to za co mieliby kupić zegarek panu ministrowi, gdyby nawet ktoś ich podejrzewał ich o zegarkową korupcję? Na pewno to nie ONI- z niezapłaconymi fakturami.. Chociaż mogli dać zegarek wcześnie zanim wystawili faktury.. Ale kilka zegarków???? Czyżby wszyscy budujący drogi mieli hopla na punkcie zegarków..? Jest naprawdę wesoło- rządzący państwem , mają za nic państwo, robią sobie jaja, a to na bazie zegarków, a to na bazie półmetków idiotycznych rządów, a to prostytutek w Kancelarii. I to podobno nie jest pani Anastazja. P. , która kiedyś hasała po demokratycznym parlamencie.. Ale tamta nie była ekskluzywna- była zwyczajna i była – jak wieść niesie- agentką jakiejś służby, których w Polsce jest kilka.. Chyba wykonywała jakieś zlecone zadanie wśród posłów pomiędzy ich nogami.. Służby mogą wiele.. Tak jak pani Anastazja. Co na to wszystko Minister Zegarek..? Zegarek, zegarkiem, ale stoimy- jako państwo przed wielkim wydarzeniem Będzie „rekonstrukcja „socjalistycznego rządu… Pozamieniają się miejscami na niepotrzebnych nikomu posadach- i cześć! Przecież i tak wszyscy się na wszystkim znają.. Jak to w komunie demokratycznej i biurokratycznej.. I tak będzie więcej socjalizmu- bo jest demokracja! Demokracja ponad wszystko! Przede wszystkim ponad zdrowy rozsądek. A nikt nie zastąpi nam Polski..
Mamy ją tylko jedną.. WJR
Tusk w Pułtusku w połowie drugiej kadencji
1. Wczorajsza wizyta premiera Tuska w Pułtusku w połowie drugiej kadencji jego rządu, miała być według pomysłu jego PR-owców w pewnym sensie happeningem, pokazującym, że szefa rządu ciągle stać na dystans wobec własnej osoby i kierowanego przez siebie rządu. Niestety tego, żartu nie zrozumieli mieszkańcy tego miasta, ponieważ ci którym udało się zbliżyć do premiera, narzekali na niski poziom wynagrodzeń, wysokie bezrobocie i coraz większą biedę. Szef rządu, zresztą chyba wsłuchiwał się w te głosy, bo podsumowanie połowy swojej drugiej kadencji sformułował tak „Polska może być zadowolona z ostatnich dwóch lat rządów, Polacy niekoniecznie”.
2. Zresztą w zaprzyjaźnionych z premierem mediach od kilku dni trwa już próba koncentracji uwagi opinii publicznej na głębokiej rekonstrukcji rządu i kolejnym już 4 expose Tuska, w którym ma mówić o nowych wyzwaniach stojących przed jego nową ekipą i to nie tylko do końca tej kadencji ale nawet na kolejne lata. Sam premier Tusk także chciałby głównie rozmawiać o przyszłości, bo przecież nie rozliczył ani z pierwszych 4 lat rządzenia nawet w kampanii wyborczej 2011 roku ale i z dwóch lat rządzenia w nowej kadencji.
3. Przypomnijmy tylko, że zupełnie fatalnie wyglądała realizacja zapowiedzi z pierwszego expose Premiera Tuska z 2007 roku. Według tych, którzy analizowali to wystąpienie, premier Tusk złożył w nim aż 182 różnego rodzaju zobowiązania z tego 73 to tzw. twarde zobowiązania. Ich realizacja szła jak po grudzie, zaledwie kilkanaście z nich zostało zrealizowane przy czym niektóre tylko częściowo tak jak np. podwyżki płac tylko dla nauczycieli, choć w zapowiedziach były podwyżki płac dla całej sfery budżetowej. Ostatecznie doszło jednak do poważnego realnego obniżenia wynagrodzeń w sferze budżetowej (poza wspomnianymi nauczycielami) bo przy kilkunastoprocentowej inflacji i zamrożeniu płac w tej sferze, mieliśmy do czynienia z ich realną obniżką. Szczególnie rażące były podwyżki podatków zamiast ich obniżania czy gwałtowny wzrost deficytu sektora finansów publicznych (nawet do 120 mld zł w 2010 roku) przy deklarowaniu jego wyraźnego zmniejszania. Podobnie wyglądał by opis ponad 60 pozostałych zobowiązań Tuska z pierwszego expose. Z reguły mieliśmy do czynienia albo z nic nie robieniem w danej dziedzinie albo z podejmowaniem działań, które przyniosły skutki odmienne od tych, które zapowiedział szef rządu.
4. Później było II expose w 2011 roku i III w 2012 ale podczas nich były prezentowanie tylko nadzieje na „duże” pieniądze dla Polski z budżetu UE na lata 2014-2020 i pomysły na dodatkowe pożyczanie tym razem poza systemem finansów publicznych (projekt Polskich Inwestycji Rozwojowych). Wszystko to zostało okraszone podwyższeniem wieku emerytalnego o 2 lata dla mężczyzn i o 5 lat dla kobiet i to pomimo zebrania przez związki zawodowe blisko 1,5 mln podpisów pod referendum w tej sprawie. W ostatnich miesiącach już po nowelizacji budżetu na 2013 rok kiedy okazało się, że deficyt budżetu państwa trzeba zwiększyć o kolejne 16 mld zł do kwoty 51 mld zł, wręcz „na łeb na szyję” przygotowano pomysły zmian w OFE ,które tak naprawdę są „skokiem na kasę”. Przejęcie blisko 150 mld zł obligacji skarbowych z OFE pozwoli na zmniejszenie wydatków budżetowych w 2014 roku aż o 23 mld zł (i w ogóle przygotowania i uchwalenie budżetu na przyszły rok) i zmniejszenie na papierze długu publicznego aż o 8% PKB, co otwiera drogę do kolejnej fali pożyczania (choć do tej pory rząd Tuska pożyczył przynajmniej 450 mld zł i w związku z tym zwiększył dług publiczny do blisko 1000 mld zł).
5. Niezależnie więc jak głębokiej rekonstrukcji rządu premier Tusk dokona w najbliższych dniach i jakie jeszcze obiecanki skieruje do Polaków w swoim 4 expose, to nawet życzliwi szefowi rządu eksperci, jednoznacznie stwierdzają, że „z tej mąki chleba już nie będzie”. Świętowanie więc półmetka II kadencji przez Tuska w Pułtusku czy inne happeningi niewiele już dadzą i jeżeli notowania Platformy pod jego kierownictwem na trwale zejdą poniżej 20%, to nawet tej drugiej połowy obecnej kadencji rządu pod jego kierownictwem, nie da się już dokończyć. Kuźmiuk
Smolar Kult jednostki Tuska i groźba rządów autorytarnych Aleksander Smolar „ Brzydzę się Platforma, ale na nią zagłosuję”.....””Nie mam innej alternatywy. Żeby ratować resztki przed PiS, ja na nich zagłosuję. Chyba że pojawi się alternatywa „....” Platforma jest ideowo sterylna, bezczynna, bez osobowości. Prowadzi Polskę w objęcia PiS „...”To partia kompletnie jeżeli chodzi o idee sterylna i Donald Tusk przyczynił się do tego likwidując w istocie wszystkie indywidualności, osobowości w tej partii. To jest partia bez jakiejkolwiek osobowości, nie ma nikogo kto by powiedział cokolwiek interesującego - powiedział Smolar. Według niego, w przypadku Platformy nie można nawet mówić o niej jako o partii. „...." Nie ma partii, w której jest tylko jeden człowiek i tylko jeden człowiek się wypowiada. I widać, że jeżeli chodzi o działania to ta partia nie jest do niczego zdolna, nawet w czasie wyborów. Tak naprawdę Donald Tusk załatwił zwycięstwo tej partii, ta partia nie była w stanie się zmobilizować „...”Szef fundacji Batorego szczególnie ostro skrytykował PO za konflikt wewnętrzny między Donaldem Tuskiem i Grzegorzem Schetyną. „....”Tu chodzi po prostu pewna wielkość polityczna, nie można się kierować logiką chłopca, który bawi się w szmaciankę na podwórku z drugim chłopcem, który się obraził, to jest po prostu oburzające. I tak naprawdę od pół roku Polska żyje zabawą tych dwóch panów. To jest skandaliczne - powiedział Smolar, dodając, że Schetyna i Tusk "niczym tak naprawdę się nie różnią". ....(źródło )
„BA zatrzymuje 18 osób do tzw. infoafery. Wśród zatrzymanych są rządowi urzędnicy, między innymi wiceprezes GUS Krzysztof K. „....”Dziś rano CBA zatrzymała m.in. wiceprezesa Głównego Urzędu Statycznego, pracownika Centrum Informatyki Statystycznej, naczelnika Wydziału Zamówień Publicznych w Biurze Dyrektora Generalnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych i 15 przedstawicieli firm informatycznych - podaje CBA. „...(źródło )
„funkcjonariusze weszli również do siedziby spółki Cam Media. Chodzi o śledztwo związane z przestępstwem zorganizowanym i korupcją. Jak poinformowała prokuratura, nikt z firmy nie został jak na razie zatrzymany. Wcześniej media - piórem dziennikarzy "Wprost" - informowały, że za wspomnianą firmą stoją niejasne powiązania z byłym już ministrem transportu Sławomirem Nowakiem „...( źródło)
Większość komentatorów akcje CBA traktuje jako show propagandowy . Ale tak chyba nie jest . Atak CBA na Schetynę i Nowaka pokazuje ,że Tusk w pełni kontroluje służby specjalne i po bliskiej likwidacji Schetyny stanie się „silnym człowiekiem „ Polski. Tusk pokazał ,że może każdego zniszczyć w dowolnym czasie i porze . Likwidując niczym Stalin wszystkich członków politycznej szajki z którą doszedł do władzy stał się obiektem coraz widoczniejszego kultu jednostki . Niemcy , lichwiarstwa , ich pomagierzy ,ich media którzy wszyscy tak zgodnie i dzielenie wspierali bezideowego Tuska przeciwko ideowemu Kaczyńskiemu maja teraz dużo do stracenia . Kolonialna konstytucja II Komuny jest tak zbudowana, aby w każdej chwili przy pomocy agentury i mediów rozbić scenę polityczną, pozbawić władzy słabo umocowanego konstytucyjnie premiera . Dla Tuska darem niebios był znienawidzony przez Rosję , Niemcy i lichwiarstwo Kaczyński . Wydawało się im , że totalny atak medialny w końcu doprowadzi do całkowitego ogłupienia Polaków i marginalizacji Kaczyńskich i PiS . Zresztą Zamach Smoleński miał rozwiązać wszystkie problemy , gdyż do samolotu do Smoleńska miał również wsiąść Jarosław Kaczyński .
Po zamachu Polacy się przebudzili i dzięki Kaczyńskiemu powstał silny Obóz Patriotyczny. Nie było innego wyjścia jak utrzymywać przy władzy Tuska . Tusk wykorzystał sytuacje i niczym poniżany przez chanów tatarskich ruski książę intrygami i podstępem zniszczył wszystkich konkurentów do całowania stopy chana Smolar Tuskiem , Platformą się brzydzi, ale dopóki nie będzie alternatywy , dopóty będzie popierał Tuska przeciw patriotom polskim na czele z Kaczyńskim. A alternatywy nie ma i prawdopodobnie nie będzie , bo kontrolowane przez Tuska służby w tej chwili zniszczą każdego jego konkurenta . Smolar tak samo brzydzi się Tuskiem jak Schetyną, ale atakuje Tuska za to ,że swojego konkurenta do „całowania” stopy chana zniszczył Nie tylko w Polsce , ale w całej Europie niszczonej przez socjalistów grozi wybuch zamieszek i powstań . Pierwszym państwem ,w którym kolaborujący z Niemcami rząd faktycznie zlikwidował znajdującą się w parlamencie antyniemiecka, realną opozycję jest Grecja ( http://mojsiewicz.salon24.pl/545749,niesiolowski-nawoluje-do-silowej-likwidacji-pis )
IV Rzesza ma nie lada dylemat .Próby osłabienia Kaczyńskiego poprzez rozłamy PJN i Solidarnej Polski nie dały rezultatu. Zbierania Gowina również nie rokuj e nadziei. Osłabienie Tuska oznacza zdobycie władzy przez Kaczyńskiego może mieć nieobliczalne konsekwencje . Utrzymanie Tuska przy władzy w sytuacji kiedy w całej Europie rozpocznie się likwidacja demokracji i partii antyniemieckich może go tak wzmocnić ,że może stać się samodzielnym graczem Marek Mojsiewicz
20/11/2013 Szpak jest szpakowaty No i stało się.. Na dachu budynku Ministerstwa Gospodarki przy Placu Trzech Krzyży w Warszawie znaleźli się lewicowi aktywiści ekologiczni, którzy weszli na dach po drabinie rozciągliwej niczym krówka -mordoklejka. Akurat trwa szczyt klimatyczny ma którym ekologiczne kłamczuchy rozmawiają o pogodzie za nasze 100 milionów złotych.(????), na które to pogaduszki o pogodzie przekazało im pieniądze Ministerstwo Ochrony Środowiska. A skąd ma pieniądze Ministerstwo Środowiska? Ano przymusowo zabiera z naszych opustoszałych kieszenie.Nie jest to dużo zważywszy, że pogoda rzecz ważna i można byłoby w niej coś poprawić skoro już zaliczka na balangę została wypłacona.. Niech w końcu stopią się te lodowce przebywające w temperaturze 50 stopni minus.. Skoro temperatura ma się podnieść o 0.5 stopnia Celsjusza.. Niech się spróbują roztopić przy minus 49 stopniach- oczywiście Celsjusza.. Może w innych skalach by się stopiły.. Dlaczego ekologiczne urwisy wspięły się na dach Ministerstwa Gospodarki przy Placu Trzech Krzyży, a nie na dach Ministerstwa Ochrony Środowiska? Przy aprobacie Policji Obywatelskiej, która jakoś dziwnie nie reaguje w określonych sprawach .To jasne! Polskie Ministerstwo Ochrony Środowiska całego świata dało im 100 milionów złotych na balangę na temat pogody. Gdyby Ministerstwo Gospodarki pod wodzą znanego socjalisty rolnego pana Janusza Piechocińskiego z jak najbardziej- Polskiego Stronnictwa Ludowego- dało im te sto milionów- to być może weszliby na dach Ministerstwa Obrony Narodowej.. W każdym razie te sto milionów – to nie w kij dmuchał, bo już dawno temu, u zarania III Rzeczpospolitej Korupcyjnej i Demokratycznej – pan Wałęsa obiecał każdemu po 100 milionów i że puści nas wszystkich w skarpetkach- jako przestępców.. No i prawie dotrzymał słowa, ale w święto niepodległości obchodzonym właśnie w czasie gdy Polska niepodległość straciła- nie miał czasu- przebywał w Meksyku promując sprzedaż jachtów..(???) A co z polskimi stoczniami? Miały być- są polikwidowane w interesie niemieckim.. Zastanawiała mnie sprawa tej drabiny.. Skąd lewicowi ekolodzy pogańscy wzięli drabinę strażacką., żeby się wspiąć na dach Ministerstwa Gospodarki i Węgla, który oczywiście zanieczyszcza cały świat i prowadzi go do ekologicznego upadku.. Powietrze musi być czyste- przynajmniej w Polsce, bo w innych krajach w których jest węgiel – już niekoniecznie. Gdyby Ministerstwem Gospodarki rządził pan Waldemar Pawlak, to drabinę mógłby dostarczyć mu pan Janusz Piechociński.- pożyczyłby od strażaków.. A tak? Wygląda na to, że pan Waldemar Pawlak- jako szef strażaków dostarczył drabinę ekologom, żeby utarli nosa panu Januszowi Piechocińskiemu.. Zobaczcie Państwo do jakiego stopnia toczy się walka tych dwóch gigantów polskiej polityki zdradzieckiej.. No i wszystkiemu przyglądała się dziwnie spokojna Policja Obywatelska Demokratycznego Państwa Prawnego. To wolno już chodzić po dachu Ministerstwa Gospodarki bez zgody szefa tego niepotrzebnego Ministerstwa? Chyba wolno- kominiarze chodzą, chociaż zdarza się, że kominiarza czasami potrąci tramwaj, mimo, że tramwaje jeszcze po dachach nie jeżdżą.. To bardzo ciekawa sprawa, bo jak trwał Masz Niepodległości to Policja była aktywna- była podległa panu Bartłomiejowi Sienkiewiczowi, wnukowi konserwatysty Sienkiewicza.. Jedni policjanci są w mundurach- inni działają po cywilnemu. i dawaj się naparzać pomiędzy sobą, zwalając to wszystko na uczestników Marszu Niepodległości. Budkę Policji Obywatelskiej przed ambasadą Federacji Rosyjskiej też spalili uczestnicy Marszu Niepodległości. Te matki, które przyszły na Marsz z dziećmi. Była Straż Marszu, która miała chronić maszerujących przeciw siłom zewnętrznym. Nie pomogło.. Ktoś po cywilnemu spalił budkę obywatelską i policyjną przed ambasadą Federacji Rosyjskiej.. Dobrze, że nie było w niej policjanta.. I jeszcze jedna uwaga: narodowcy zawsze byli prorosyjscy.. Ki diabeł, że tym razem byli antyrosyjscy?. Wrzucali nawet palące się race na teren ambasady eksterytorialnej? Albo to nie byli narodowcy, albo pośród narodowców byli piłsudczycy- wrodzy Rosji, a przyjaźni – Niemcom.. Przed wojną policja stosowała prowokacje policyjne podczas różnych manifestacji.. Dobrze, że ten czas już minął. .Manifestacja narodowców nie zatrzymywała się po drodze pod pomnik Dmowskiego- przed pomnikiem Piłsudskiego- maszerowała dalej… Ale na szczęcie Policja Obywatelska złapała tych co to w roku 2011 – podczas Marszu Niepodległości- podpalili wóz transmisyjny TVN24. Zakończyła się sprawa sądowa.. Zostali ukarani- zapłacą za spalony wóz transmisyjny.. Mam nadzieję, że organizatorzy marszu sprawdzą tych, którzy podpalili wóz transmisyjny TVN24. i zapłacą te 800 000 złotych.. Nawet z samej ciekawości.. I organizatorzy Marszu powinni domagać się od niezawisłego sądu ujawnienia personaliów specjalistów od palenia wozów transmisyjnych podczas marszu narodowców.. Może by tak poszli na marsz organizowany przez pana prezydenta Bronisława Komorowskiego i jego urzędników? Tam jakoś nikt nie pali wozów transmisyjnych telewizyjnych- żadnych! I następnym razem podpalaczy narodowcy nie zabieraliby na manifestację.. W końcu nie jadą po to, żeby palić wozy transmisyjne.. Tylko po to, żeby manifestować przeciwko temu co dzieje się w kraju, i przeciw tym, którzy taką sytuację stworzyli- czyli wszystkim ekipom okrągłostołowym- w tym Platformie Okrągłostołowej Unii Europejskiej, PiS- owi Okrągłostołowemu i pozostałym nogom Okrągłego Stołu- czyli PSL i SLD. W końcu ktoś ich zna- skąd przyjechali i kim są.. Na nasze marsze przyjeżdżają działacze i sympatycy z całego kraju- znamy się po twarzach i nazwiskach.. I nawet jak wszystkich nie znam, to prezesi oddziałów znają tych, którzy przyjechali autokarem na manifestację z Poznania, Krakowa czy Gdańska.. I bardzo łatwo byłoby dociec kim, byli ci, którzy spalili wóz transmisyjny TVN24.. Nie byłoby żadnego problemu.. Chyba, że do marszu dołączył się ktoś obcy w kominiarce w niecnych celach.. I dlaczego w kominiarce? Żeby palić wóz transmisyjny TVN24 musi być w kominiarce, żeby nie został rozpoznany.. A nie może palić bez kominiarki? A i tak został złapany.. Będzie przykładnie ukarany- na szczęście- jak to w demokratycznym państwie prawnym… I jakoś ciągle słyszę z ust propagandy, że odsłonięcie twarzy spod kominiarki byłoby zamachem na wolność człowieka..(???) Może byłoby- ale uczestnicy Marszu dowiedzieliby się, kto im ciągle robi złą propagandową robotę.. W końcu ten zrobił- kto zyskał.. Narodowcy na tych fajerwerkach nie zyskują.. Tracą medialnie.. No i nareszcie Policja Obywatelska powinna przy okazji ujawnić taśmy prawdy dotyczące pobicia przez posła Wiplera sześciu policjantów. Skoro są taśmy- to powinno nastąpić to jak najszybciej, żeby pognębić posła jak to bił- a Policja Obywatelska, żeby pokazać” społeczeństwu” jaki to chojrak ten poseł Przemysław Wipler.. I jak bronili się Policjanci Obywatelscy.. Bardzo lubię oglądać broniących się policjantów przed posłem, bo to jednak nieczęsto się zdarza.. Co innego jak bronią się policjanci w mundurach, przed policjantami bez mundurów.. A szpak nadal pozostanie szpakowaty.. I potrafi naśladować odgłosy innych ptaków. Potrafi nawet naśladować glosy ludzkie.. Jaki to spryciarz… Tak jak spryciarze organizujący nam świadomość- jak mamy myśleć.. Mam nadzieję, że nie dali się Państwo nabrać.. WJR
Korwin Mikke domaga się aresztowania Rostowskiego
Korwin Mikke „JE Donald Tusk usunął p. Jana Vincenta (ps.”Jacek Rostowski”) z funkcji ministra finansów. Zażądałem od Prokuratury, by niezwłocznie zatrzymała Go – przed Jego przypuszczalnym wyjazdem do Wielkiej Brytanii, która nie wyda nam poddanego Królowej – w związku z podejrzeniem o popełnienie następujących przestępstw: „...(źródło )
Janusz Szewczak „ Minister Rostowski nie powinien odchodzić, tylko zasiąść na ławie w Trybunale Stanu „....” Nowy minister finansów jest przedstawicielem zagranicznego banku działającego w Polsce. Pełni funkcję głównego ekonomisty ING, banku, który jest zaangażowany w Otwarty Fundusz Emerytalny. Z tego co wiem, minister Szczurek był zwolennikiem OFE, więc ciekawe jest, jak będzie realizował dotychczasową linię ministra Rostowskiego „....”To jest dramat, rzecznie spotykana na świecie. Wyobraźmy sobie, że ministrem finansów Niemiec zostaje prezes chińskiego lub amerykańskiego banku. To jest niemożliwe w cywilizowanym świecie i świadczy to albo o kompletnym uzależnieniu od zagranicznego lobby finansowego, albo o tym, że nikt przy zdrowych zmysłach, kompetentny, przyzwoity nie chce brać odpowiedzialności za spustoszenie, jakich dokonał tajfun Wincent. Pan minister Rostowski nie powinien odchodzić, tylko zasiąść na ławie w trybunale Stanu – „....( źródło )
Janusz Szewczak „ idea powołania komisji śledczej, która miała by zbadać stan finansów publicznych, jest jak najbardziej uzasadniona.PiS zgłosił pomysł skontrolowania kreatywnej księgowości naszego "sztukmistrza z Londynu", czyli ministra finansów, i jest to pomysł trafny. Przypomnijmy, ze te cuda wokół finansów publicznych dzieją się właściwie od sześciu lat, od momentu, kiedy ster w ministerstwie na Świętokrzyskiej przejął Jan Vincent Rostowski. Bo co najmniej kuriozalnym wydawało się powołanie na ministra finansów Polski, obywatela brytyjskiego, który nie ma ani polskiego NIP-u, ani PESEL-u i jest dodatkowo zadłużony w brytyjskich bankach. Tę kwestię, kto był promotorem powołania takiej osoby, należałoby wyjaśnić.”....(więcej )
Janusz Szewczak „ Bo według mnie decyzją kuriozalną jest, że ministrem finansów zostaje przedstawiciel zagranicznego banku. Bo ministrem finansów został Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING Banku, banku holenderskiego. Tu zachodzi pewna obawa, bo o ile mi wiadomo ING posiada otwarty fundusz emerytalny, a przedstawicielem OFE ING byli jednymi z najostrzejszych krytyków obecnych zmian w ustawie o OFE. Czyżby więc minister finansów będzie inaczej patrzył na tę ustawę, czy będzie ją realizował mimo swojego związku z zagranicznym bankiem?Ciekawe, co by powiedzieli Niemcy, gdyby ministrem finansów został u nich pracownik banku włoskiego, czy amerykańskiego? Co by powiedzieli Francuzi, gdyby ministrem finansów został przedstawiciel banku niemieckiego? To są rzeczy raczej niespotykane. Ale nie w Polsce, pamiętamy przecież, że minister Rostowski przybył na polska ziemię nie mając nawet numeru PESEL, ani jakiegokolwiek związku z sytuacja gospodarczą i finansową naszego kraju.”....(źródło )
Ryszard Czarnecki o Szczurku „ Minister finansów wywodzi się ze sfery bankowej, podobnie jak jego starszy o 5 lat brat Michał, niegdyś szef ING Nationale Nederlanden (teraz CEO ING Romania), więc będzie bronił interesów banków, a nie podatników. Zapewne będzie kontynuował linię Rostowskiego, który wymyślił regulację nakazującą wręcz samorządom rolowanie długów w bankach, nawet, gdy mogą je wcześniej spłacić i uniknąć w ten sposób odsetek. Zresztą bańkowość ma mocne lobby w PO, skoro szef komisji finansów w Sejmie RP Dariusz Rosati (miał odmówić Tuskowi przyjęcia teki po Rostowskim) jest członkiem Rady Nadzorczej Banku Millenium, podobnie jak wpływowy senator PO Piotr Rocki, który też, jako członek RN tegoż banku kontroluje jego zarząd. Nie mówiąc już o tym, że Sławomir Neuman, zanim został posłem też pracował w bankowości. Lobby bankowe jest więc silne i robi wszystko, aby – inaczej niż w innych krajach – nie wprowadzać podatku bankowego, który mógłby zasilić budżet państwa i umożliwić rozwój kraju. „....(źródło )
„Nowy minister finansów powiedział, że jego celem jest zapewnienie skoku rozwojowego polskiej gospodarce. - Z jednej strony nie hamowanie go, a z drugiej zapewnienie tego - może to być mniej popularne - aby ten skok nie okazał się krótkotrwały, nie okazał się skokiem w przepaść - podkreślił Szczurek. Innowacja, a nie kreatywna księgowość Jak mówił zbilansowana polityka fiskalna to podstawa, której wielu krajom w Europie brakuje. - Mogą to potwierdzić rzesze bezrobotnych w wielu krajach Europy Zachodniej - powiedział. Szczurek mówił też, że polscy przedsiębiorcy powinni swój potencjał innowacyjny, swoją energię kierować na prawdziwe innowacje, a nie na przykład na omijanie podatków. - To jest zadanie długotrwałe, to jest ciągła praca, której również musimy się podjąć - zaznaczył. „...(źródło)
Jarosław Gowin „ Faktycznym autorem rekonstrukcji jest Jan Krzysztof Bielecki - schował się za plecami swoich wysłanników (Grabowski, Szczurek). Skoro ministrem finansów zostaje nieznany i niedoświadczony człowiek,znaleziony w ostatniej chwili, tzn że finanse publiczne muszą być w stanie ruiny. „...(źródło )
Jan Piński podziela zdanie Haylan o „ umieszczają na najwyższych stanowiskach służących im skorumpowanym interesom kandydatów” i podaje fakty „Amerykański bank inwestycyjny Goldman Sachs stał się głównym graczem w Europie.Pracowali dla niego obecny szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi, nowy premier Włoch Mario Monti, a współpracował nowy premier Grecji Lucas Papademos. „....”Po zakończeniu kariery politycznej dla Goldman Sachs rozpoczął pracę były premier Kazimierz Marcinkiewicz. Na przełomie 2008 i 2009 okazało się, że Goldman Sachs uczestniczył w ataku spekulacyjnym na złotówkę (Marcinkiewicz zaprzeczał, aby jego praca była związana z tym działaniami banku) „...(więcej)
A jednak lichwiarstwo na którego usługach pozostawał Rostowski wymusiło na Tusku ewakuację swojego człowieka . Tusk , po politycznym zlikwidowaniu Schetyny capo di tutti capi całej Platformy nie jest jednak na tyle silny , aby postawić się rodzinom magnatów lichwiarstwa i pozostawić przy sobie w formie zakładnika Rostowskiego. W obliczu nieuniknionego całkowitego załamania gospodarczego Polski Rostowski byłby dla Tuska kozłem ofiarnym. A tak sam takim kozłem się stanie . Człowiek niejako wychowany, wytresowany , od najmłodszych lat służący lichwiarstwu jakim jest nowy minister finansów Szczurek może za jakiś czas w każdej chwili podać się do dymisji . Lichwiarstwo przypuści atak na złotówkę , załamie giełdy i rozchwieje systemem bankowym . Czy Tusk wtedy odda władzę wskazanemu przez lichwiarzy człowiekowi,tak jak w wypadku Włoch, czy Grecji ? Jeśli uda się reżimowym mediom nadmuchać SLD i Millera , bo chyba tylko on może być ratunkiem przed z jednej strony przejęciem władzy przez Kaczyńskiego ,a z drugiej przed przyzwoleniem przez Niemcy Tuskowi siłowo powstrzymać Kaczyńskiego. W tym drugim wypadku Tusk raz zdobytej przy użyciu służb władzy nie oddałby już nigdy. Jeśliby pompowanie Millera i SLD było skuteczne , to po wyborach on mógłby zostać koalicyjnym premierem , a nie Tusk . Tusk pomimo rozmów o koalicji zapewne już dzisiaj planuje polityczna likwidację Millera . W innym wypadku Niemcy i Rosjanie zbudują na politycznym trupie Tuska koalicje SLD Platforma
http://naszeblogi.pl/42351-berlin-i-moskwa-buduja-przyszla-koalicje-w-polsce )
Marek Mojsiewicz
OFE … i po OFE ?
1. Wczoraj klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości zorganizował w Sejmie kolejną debatę z udziałem ekspertów i posłów, poświęconą przyszłości polskiego systemu emerytalnego. W sprawie funkcjonowania filara kapitałowego (czyli Otwartych Funduszy Emerytalnych) po 14 latach jego istnienia w Polsce, dominowały oceny krytyczne w szczególności dokonane przez Panie prof. Leokadię Oręziak i prof. Grażynę Ancyparowicz. Prof. Oręziak podsumowała tę część debaty w sposób następujący: państwo polskie chcąc sfinansować 200 mld zł składki przekazanej do OFE musiało pożyczyć i ponieść koszty tych pożyczek w kwocie przynajmniej 307 mld zł w ciągu ostatnich 14 lat czyli od momentu rozpoczęcia funkcjonowania Funduszy. Przypomnijmy tylko, że obecnie wartość aktywów którymi dysponują OFE wyniosły na koniec października tego roku około 300 mld zł.
2. Druga część debaty była poświęcona temu jak wyjść z tego systemu tak aby było to zgodne z Konstytucją RP i nie naraziło naszego kraju na odszkodowania dla Powszechnych Towarzystw Emerytalnych właścicieli OFE. Tutaj już takiej zgodności nie było. Przedstawiano koncepcje natychmiastowej likwidacji OFE ale i ostrożniejsze ograniczania ich funkcjonowania. Zabierałem i ja głos w tej debacie przedstawiając koncepcję wyjścia z tego niezwykle kosztownego systemu przy poniesieniu jak najmniejszych kosztów przez polskie państwo. Sam bowiem jestem bardzo krytyczny wobec OFE i to od dawna (mając w 1998 roku wybór ZUS czy ZUS i OFE wybrałem ZUS) ale uważam, że jedynym sensownym rozwiązaniem wobec tego systemu, byłoby wprowadzenie autentycznego wyboru dla ubezpieczonych w tym systemie ale z pełnymi tego konsekwencjami. Jeżeli ubezpieczeni przechodzą do ZUS to z całością dotychczasowych aktywów i tych obligacyjnych i akcyjnych i przyszłą składką i jeżeli zostają w OFE to także z całością aktywów i przyszłą składką. Każdy inne rozwiązanie w tym także to proponowane przez rząd Tuska, może zaprowadzić nasz kraj przed międzynarodowe trybunały i w konsekwencji obciążyć wielomiliardowymi odszkodowaniami.
3. Zwróciłem także uwagę, że ze zmianami w OFE związany jest nierozerwalnie projekt budżetu państwa na 2014 rok, dlatego rząd Tuska będzie zdeterminowany aby projekt ustawy o zmianach w OFE jak najszybciej przeprowadzić przez Parlament. Otóż w konsekwencji umorzenia około 150 mld zł obligacji skarbowych, będących w posiadaniu OFE, rząd zaplanował w projekcie budżetu na 2014 rok o 8 mld zł mniejsze koszty obsługi części krajowej długu publicznego (mają one spaść z 32,4 mld zł w roku 2013 do 24,4 mld zł w roku 2014). Także w planie finansowym Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (tab. 28 zawarta w sejmowym druku 1779- projekt budżetu państwa na 2014 rok), zapisano w przychodach kwotę 15, 37 mld zł jako te pochodzące z reformy OFE. Tylko więc przyjęcie ustawy o zmianach w OFE w kształcie przedłożenia rządowego i to wyraźnie przed 31 stycznia 2014 roku, daje szansę na uwzględnienie ponad 23 mld zł pochodzących z tego tytułu w projekcie budżetu na 2014 rok.
4. Nie jest jasne jak w tej sytuacji zachowa się prezydent Komorowski. Otóż szef jego Kancelarii Jacek Michałowski napisał list do szefa Kancelarii Premiera Jacka Cichockiego. Minister Michałowski w dosyć zdecydowanym tonie, zasugerował służbom premiera Tuska, dokonanie pogłębionej analizy przepisów projektu ustawy o zmianach w OFE pod kontem ich zgodności z Konstytucją RP, przed wysłaniem go do Sejmu. Wiemy już, że tej analizy rząd nie dokonał, przyjmując wczoraj pośpiesznie projekt zmian w OFE i w tej sytuacji coraz bardziej prawdopodobne jest, że prezydent Komorowski może skierować projekt rządowy do kontroli prewencyjnej przez Trybunał Konstytucyjny. A wtedy prace sejmowe nad tym projektem, muszą zostać wstrzymane do czasu rozstrzygnięcia przez Trybunał i w łeb bierze możliwość uchwalenia budżetu na 2014 rok przed końcem stycznia przyszłego roku. Sytuacja rządu Tuska coraz bardziej się komplikuje i nawet głęboka jego rekonstrukcja nic w tej sprawie nie pomoże.
Kuźmiuk
Tajfun, tęcza i perpetuum mobile Zbrodniczy tajfun zabił na Filipinach około 10 tys. osób. Takie rzeczy powinny być oczywiście surowo zakazane - ale to dopiero pieśń przyszłości, więc zanim to nastąpi, zbrodniczy tajfun wywołał rezonans w Warszawie. Delegat Filipin na warszawski szczyt w sprawie walki ze zmianami klimatycznymi ogłosił głodówkę do czasu, dopóki ONZ nie położy kresu tajfunom. Miejmy nadzieję, że będzie głodował tylko w przerwach między posiłkami, bo w przeciwnym razie do ofiar zbrodniczego tajfunu może dołączyć kolejna. Ofiarą nie tyle może zbrodniczego tajfunu, co wykrytej kiedyś u pana prezydenta Kwaśniewskiego słynnej filipińskiej choroby, padła również pani Julita Wójcik, autorka sodomickiej tęczy, umieszczonej na rondzie przed kościołem Zbawiciela z inicjatywy Instytutu Adama Mickiewicza. Tym Instytutem kręcą aktualni, albo byli urzędnicy w rodzaju Bogdana Zdrojewskiego, który w „gabinecie cieni” PO był szykowany na ministra obrony, ale starsi i mądrzejsi nastręczyli premieru Tusku pana Bogdana Klicha, pan Zdrojewski został przesunięty na odcinek kultury i tak sypie forsą, a to na tęcze, a to na karesy gołego pana Jacka Markiewicza z krzyżem, słowem - co mu tam starsi i mądrzejsi, albo sprytni filuci wmówią, że to, paniedzieju, „kultura wysoka”. Więc pani Julita, której nieznani sprawcy spalili tęczę, zasugerowała, że skoro nie mogą znaleźć pracy i perspektyw w kraju, niech ruszą na Filipiny, gdzie nauczą się żyć w społeczności. Wprawdzie nie wiadomo, czy wspomniani nieznani sprawcy mogą postąpić zgodnie z sugestią pani Julity, bo najpierw chyba musieliby zostać oficjalnie zwolnieni ze służby w policji lub Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, jako że uprzejmie zakładam, iż ani policja, ani ABW na Filipinach nie kręci żadnych lodów z tamtejszymi gangsterami, chociaż oczywiście pewności mieć nie można. Już Tadeusz Boy-Żeleński pisał, że „W Warszawie zbytek, szampańskie kolacje; płyną rubelki, skąd, gdzie - ani wiesz!” - więc zarówno gliniarze, jak i ABW-iacy nie żyją przecież z pensji, czy mandatów. Ale niech tam każdy orze, jak może, leben und leben lassen, revenons a nos moutons, czyli pani Julity Wójcik. Ja na jej miejscu sam wynajmowałbym nieznanych sprawców, żeby tę tęczę regularnie palili, bo domyślam się, że do każdej rekonstrukcji pani Wójcik jest zapraszana i chyba nie za darmo. Zamiast tedy radzić im wyjazd na Filipiny, gdzie akurat pojawił się zbrodniczy tajfun, powinna w konfidencji z policją podpalać tęczę co tydzień, zaraz po przeprowadzeniu naprawy, co pozwoliłoby stworzyć kilka stałych miejsc pracy przy tęczy, nie mówiąc już o ożywieniu koniunktury w branży sztucznych kwiatów. Warto o tym wspomnieć właśnie teraz, gdy jakiś zatwardziały w pederastii dywersant wystąpił z pomysłem zastosowania przy ozdobieniu tęczy kwiatów niepalnych. To oczywisty nonsens; kwiaty powinny być z papieru, w dodatku nasączonego substancjami łatwopalnymi, żeby nieznani sprawcy mogli je podpalać nawet w dzień deszczowy i ponury, dzięki czemu i „Gazeta Wyborcza” miałaby co tydzień, w wydaniu szabasowym, pretekst do załamywania rąk nad upadkiem mniej wartościowego narodu tubylczego. Ale te wszystkie sprawy, chociaż oczywiście bardzo ważne, bledną przy decyzji Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, które uznało swą poprzednia decyzję w sprawie pedofilii za „błąd” i się z niej nie tylko wycofało, ale się od niej zdecydowanie odcięło. Poprzednio bowiem Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne ustaliło przez głosowanie, że pedofilia jest „orientacja seksualną” a więc - taką sama szlachetną postacią seksualnej aktywności, jak sodomia, czy gomoria. Zapowiadało to kopernikański przewrót w podejściu do pedofilii i pedofilów, którzy w jednej chwili z ohydnych przestępców awansowaliby do kategorii chronionej „mniejszości”, wobec której zakazany byłby nie tylko „język nienawiści”, ale też wszelkie inne formy „dyskryminacji” i „wykluczania”. Zaraz tez pomyślałem sobie, że pedofile, którym znudziło się dotychczasowe oprymowanie, przypomnieli sobie starożytną mądrość o przekraczającym wszelkie bramy ośle obładowanym złotem. Musieli tedy sypnąć złotem amerykańskim psychiatrom, a ci w podskokach wykonali obstalunek. Ale pedofobowie też nie próżnowali i najwyraźniej musieli sypnąć złotem niezależnym mediom głównego nurtu, bo tam jedna po drugiej zaczęły ukazywać się bardzo krytyczne publikacje, tak samo, jak u nas po Marszu Niepodległości. W tej sytuacji Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne musiało dojść do wniosku, żeby i wilk był syty i owca cała to znaczy - odcięło się od własnego naukowego przecież ustalenia, ze pedofilia jest szlachetną „orientacją” i powróciło do poprzednich sprośnych błędów Niebu obrzydłych. Jeśli nawet wzięło od pedofilów pieniądze za wydanie obstalowanego orzeczenia, to przecież z obstalunku się wywiązało - a że potem, na skutek krytyki, a kto wie - może drugiej transzy złota z jakiegoś gadzinowego funduszu pedofobów - z poprzedniego stanowiska się wycofało, to i cóż z tego? Pokorne cielę dwie matki ssie - powiada przysłowie, rzucając jednocześnie snop światła na funkcjonowanie współczesnej nauki w warunkach demokracji politycznej i politycznego lobbingu. Dotyczy to zwłaszcza psychiatrii, na temat której od dawna już krążyły różne anegdoty - na przykład taka, że w towarzystwie psychiatra opowiada o pacjencie, który twierdzi, że wynalazł perpetuum mobile. - Co za wariat - zaśmiewa się lekarz, z błyskiem w oku dodając po chwili: perpetuum mobile wynajdę ja!
SM
Świetna gimnastyka mózgu” - to gra w szachy. Oczywiście- jak najbardziej. Gra królewska! Wymagająca inteligencji i skupienia, umiejętności analizy, wyciągania wniosków i przewidywania ruchów do przodu. Żeby wygrać. Gra refleksyjna dla ludzi charakteryzujących się inteligentnym myśleniem. Król i królówka.. Szach królowi.. Są też pionki.. Dlaczego akurat chwilkę o szachach? Dawano, dawno , dawno temu- czasami grywałem.. Nie byłem zbyt dobry w te klocki.. Tak jak w karty,, Ale to symbole królewskie. Pan Janusz Korwin- Mikke- to mistrz gry w brydża. Dobrze również gra w szachy.. Na Podkarpaciu ruszył program wprowadzania do szkół nauki gry w szachy królewskie. Czas na szachy demokratyczno- ludowe. Koniecznie powinna zostać zlikwidowana pozycja króla i królówki.. Ich czas się skończył- na szafot z nimi! Albo uwięzić w wieży- tymczasem.. Pionki mogą pozostać.. Przedstawiciele ludu pracującego miast i wsi.. Szachownica musi zostać zdemokratyzowana.. Monarchia to hierarchia- demokracja to równość.. Czas na równość na szachownicy, bo w żadnej rzeczywistości równości nigdy nie było i nie będzie.. Ale co mnie zainteresowało w tych kursach i promowaniu szachów na Podkarpaciu? Jakiś instruktor twierdził, że to” świetna gimnastyka mózgu”- co jest prawdą, ale…. Powiedział, że prowadzi zajęcia z nauki szachów dla” dzieci niepełnosprawnych umysłowo”(???) W pierwszym momencie myślałem, że się przesłyszałem.. Ale nie! Chodzi również- obok nauki szachów dzieci pełnosprawnych umysłowo- nauczanie gry w szachy dzieci niepełnosprawnych umysłowo(????) Jak ten instruktor nauki szachów- chce to zrobić? Może jest jakiś sposób.. Nie mam oczywiście nic przeciwko dzieciom niepełnosprawnym umysłowo- ale czy to nie przesada? Można oczywiście wdrażać jakiś program nauki latania imienia Ikara.. Żeby człowiek w końcu zaczął latać- machając rękoma. Ale… Ale czy to się uda? Lewica próbuje wszystkiego, żeby tylko wywrócić normalność do góry nogami. Człowiek ze Stali przesuwał koryto rzeki, Pol_Pot wygnał wszystkich z miast na wieś do pracy, lewica europejska nauczy człowieka bez rąk pływać, bez nóg grać w piłkę, a niepełnosprawnych umysłowo- grać w szachy. Jeszcze raz powtarzam, żeby uniknąć zarzutów o nie lubienie niepełnosprawnych, jak to propaganda próbowała robić z panem Januszem Korwin- Mikke- szczególnie pan redaktor Tomasz Lis., w swoim programie telewizyjnym.. Jako chrześcijanin traktuję każdego człowieka jako Dziecko Boże, ale nie każde Dziecko Boże jest dobre, mądre, uczciwe, zaradne, sympatyczne, przystojne, pomocne, inteligentne, genialne, kochające..… Są wśród Dzieci Bożych mordercy, gwałciciele, złodzieje, oszuści, czy kłamcy.. Jest pełna różnorodność charakterów i zachowań.. Jak to w życiu.. Za krzywdy, które Dziecko Boże wyrządziło innym- odpowie na Sądzie Ostatecznym. Czasami odpowiada według prawa ziemskiego ustanowionego przez człowieka w zgodzie z prawem naturalnym.. A czasami nie odpowiada.. Dopiero dusza potępiona trafia do piekła.. Ciekawe jaki los spotka Dzieci Boże, które właśnie pozamieniały się w rządzie w ramach Platformy Obywatelskiej Unii Europejskie i Rynków Finansowych. Jaja robione sobie z nas sięgnęły chyba już zenitu…”Rekonstrukcja rządu’- tak nazywa się ta operacja, mająca na celu wyprowadzenia nas w pole, zamulenie rzeczywistości skomplikowanej właśnie przez tych, którzy się pozamieniali.. Lenka z Basią, Andrzej z Joanną, , Ela z Elą, Mateusz z Jackiem,Marcin z Maciejem, i kto tam jeszcze.. Rafał z cyfryzacją.. Boże! Zlituj się nad nami.. Ile ONI jeszcze zmarnują naszych pieniędzy? I będą robić ten cyrk. To nasz cyrk- to nasze małpy.. I nie ma jak pozbyć się tego cyrku… Jak za poprzedniej komuny- karuzela się kręci. Wszyscy się na wszystkim znają, zresztą nowo upieczony kandydat na ministra sportu powiedział, że na sporcie wszyscy się znają..(???) Chyba oprócz mnie, który sportem się nie interesuje i milionów kobiet, które też specjalnie sportem się nie interesują. Co nie oznacza , że jestem kobietą. Tak jak z faktu, że koń ma cztery nogi i stół ma cztery nogi nie wynika, że koń jest stołem. ”Kucharka też może rządzić państwem”- twierdził Lenin, pardon- pan Andrzej Biernat. Trwoniła pieniądze pani ministra Mucha Joanna- będzie trwonił pan Andrzej Biernat- ze struktur łódzkiej Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej i Rynków Finansowych. 85% Polaków już nienawidzi pana Donalda Tuska za to co wyprawia z Polską- to trzeba coś zrobić wizerunkowo.. Lud nie kojarzy, że ci wszyscy których ogląda w rządzie codziennie po kilka razy w telewizji- to ludzie Donalda Tuska.. I część uwierzy, że będą zmiany.. I że to nie Donald Tusk! Chodzi o to, żeby podkręcić lud, żeby go znowu wyprowadzić w przysłowiowe pole. To może być „ świetna gimnastyka mózgu”.- to co stara się przykryć pan premier Donald Tusk. Ile się trzeba nagimnastykować, żeby przykryć te wszystkie afery, które wypływają co jakiś czas w systemie aferalnym i marnotrawnym, który tworzy od sześciu lat pan premier z kolegami z Platformy Obywatelskiej Unii Europejskiej i Biurokratycznej.. Do wczoraj Policja obywatelska zatrzymała już 36 osób z afery przetargowej. z Ministerstwa Spraw Zagranicznych i z Głównego Urzędu Statystycznego.. Informatyzują i prywatyzują- co się da.. W takim systemie biurokratycznym w jakim żyjemy- aż się prosi, żeby kraść.. Jak człowiek dysponuje cudzymi milionami, to czemu nie zatrzymać sobie kilka.. W tym miliardowym marnotrawstwie- milion w tę- milion w tamtę.. Co za różnica.. Tym bardziej, że podczepienie się pod jedną ze służb daje poczucie bezpieczeństwa kradzieży.. Trwają najwyżej walki pomiędzy kradnącymi frakcjami.. Ale w konsekwencji krzywdy sobie nie zrobią.. Podobnie jak kruki- kto widział, żeby kruk krukowi oko wydłubał? Burdel,. serdel, marnotrawstwo, kanciarstwo, oszustwo- no i ”rekonstrukcja rządu”.. Taką Polskę mamy- i innej na razie mieć nie będziemy. Szczurek, Grabowski, Trzaskowski, Rostkowska, Bobińska, Biernat, Bieńkowska.. Ludzie o tych samych poglądach co poprzednicy.. Tragedia dla nas i dla Polski.. Jakieś zegarki, jakaś k…a w Kancelarii Premiera na etacie, propaganda, propaganda i jeszcze raz propaganda.. Resort sporu zmienił płeć.. Premier zarzucił sieci i wyłowił te same ryby. Liberał który stał się socjaldemokratą.. Ten soc- liberalizm wyjdzie nam bokiem.. No i trzeba szykować trzy nowe koperty.. Żeby znowu pomieszać, poprzestawiać, posortować- żeby nic się nie zmieniło.. A potem je kolejno otwierać.. Czy my Polacy, wielomilionowy naród- nie zasługujemy na to, żebyśmy byli rządzeni przez normalnych ludzi, a nie cwaniaków, oszustów i ludzi drwiących sobie z milionów Polaków., zaprzańców i cyników Czy żyjemy jeszcze według Biblii- czy może już według Talmudu???? Niech Państwo sami sobie na to pytanie odpowiedzą.. WJR
WÓDKA CZY KREW. O FUNDAMENCIE NIEPODLEGŁOŚCI Szczelnej osłonie medialnej i manipulacjom ośrodków propagandy zawdzięczamy fakt, że większość Polaków wykazuje porażającą niewiedzę na temat Bronisława Komorowskiego, dostrzegając w tej postaci cechy, których obecny lokator Belwederu nigdy nie posiadał lub obdarzając go przymiotami, jakimi nigdy nie dysponował. Z tego względu, polityk Platformy jawi się jako wzorcowy przykład postaci fikcyjnej, medialnej „matrioszki” osadzonej na fundamencie fałszywych opinii i błędnych ocen. Iluzoryczność demokracji III RP, brak wolnych mediów i odważnych dziennikarzy sprawia, że pytania dotyczące kariery tego polityka nie pojawią się w przestrzeni publicznej. Nawet czas kampanii prezydenckiej (wykorzystywany w demokracjach do wnikliwego poznania kandydata) został bezpowrotnie stracony i przeznaczony na budowanie kolejnych mitów. Jest to tym bardziej niepojęte, że postać Komorowskiego wydaje się kluczowa dla zrozumienia procesów zachodzących w ostatnich latach, a wydarzenia z udziałem tego polityka: począwszy od afery marszałkowej, poprzez tzw. prawybory, aż po skutki tragedii smoleńskiej, wykazują logiczną spójność i wytyczają kierunek, w jakim obecnie zmierza III RP. Trudno zatem zrozumieć, dlaczego nad przeszłością człowieka, który w 2007 roku rozpoczął służbę marszałkowską od słów „muszę zobaczyć aneks do raportu”, a trzy miesiące przed smoleńską tragedią wyraził życzenie: „chciałbym skrócić zły okres prezydentury Lecha Kaczyńskiego” – panuje trwożliwa cisza. Do podstawowych składników mitologii tworzonej wokół Komorowskiego należy wizerunek patrioty – człowieka oddanego tradycjom niepodległościowym, konsekwentnego demokraty, który broni polskich interesów i polskiej racji stanu. Nad budowaniem takiego obrazu usilnie pracuje sam lokator Belwederu, przypominając przy każdej okazji o „rodzinnych tradycjach”, epatując pseudopatriotyczną retoryką oraz chełpiąc się swoją „kartą opozycyjną”. Od chwili objęcia stanowiska prezydenta, mitologia ta jest wzmacniana podczas rocznic i obchodów państwowych, w trakcie uroczystości religijnych oraz poprzez propagowanie specyficznych „imprez patriotycznych” i „marszów”. Te ostatnie, nie tylko służą budowaniu fałszywego wizerunku, ale spełniają ważną rolę wydarzeń alternatywnych, dzieląc Polaków na patriotów postępowych, wystrojonych w „kokardy narodowe” i podziwiających czekoladowe orły oraz na nacjonalistyczno-faszystowską „resztę”, która nie chce się cieszyć „magdalenkową” wolnością i wykorzystuje narodowe święto do celów politycznych. Również w tym roku Bronisław Komorowski uszczęśliwił Polaków marszem "Razem dla Niepodległej", każąc świętować go „w sposób radosny”, w poczuciu „dumy i narodowego zadowolenia”. Nie ukrywał przy tym, że organizowanie takich marszów jest elementem „batalii” o sposób obchodzenia Święta Niepodległości, a zatem ma prowadzić do skierowania tej polskiej tradycji na drogę szczególnie pojmowanej „nowoczesności”, której symbolami mogą być członkowie partii komunistycznej i oficerowie „ludowego” wojska, zaludniający dziś salony Belwederu. W kampanii propagandowej ponownie sięgnięto po hasło sugerujące konsolidacyjny charakter działań Komorowskiego. Człowiek, który budował swoją pozycję na nienawiści do PiS-u i atakach na prezydenta Lecha Kaczyńskiego, już w roku 2010 mamił Polaków frazesem „bądźmy wszyscy razem”. Kilka miesięcy później, slogan „budującej zgody” osłonił walkę z krzyżem na Krakowskim Przedmieściu i znalazł wyraz podczas kampanii plugawienia pamięci ofiar tragedii smoleńskiej. Kreowanie Komorowskiego „na patriotę” jest dziś tym łatwiejsze, że nikt nie ośmieli się przypomnieć o faktach, które przeczą tej propagandowej wizji: o wspieraniu układu postkomunistycznego w wojsku, przyjaźniach z ludźmi wojskowej bezpieki, o żarliwym zaangażowaniu w obronę Jaruzelskiego i żołnierzy byłych Wojskowych Służb Informacyjnych. Ludzie tych służb, obwiniani przez polskiego prezydenta o liczne przestępstwa, zaniedbania i rażącą nieudolność, otwarcie wspierali kandydaturę Komorowskiego, a w latach 2007-2008 uczestniczyli w kombinacji operacyjnej zwanej aferą marszałkową. Patriotyzm lokatora Belwederu ma wymiar szczególny, bo trzeba go oceniać nie tylko w kontekście obrony interesów rosyjskich, poprzez sympatie polityczne i krąg najbliższych współpracowników, ale w świetle niezwykle groźnej koncepcji historycznej, która w dniu Święta Niepodległości po raz kolejny znalazła wyraz w wystąpieniach Komorowskiego. Genezy tej koncepcji można szukać w początkach instalowania komunizmu w Polsce, gdy sowieccy namiestnicy próbowali odgrywać role patriotów i starali się podkreślać swoje przywiązanie do polskich tradycji. Jednym z elementów tej mistyfikacji były państwowe obchody Święta Niepodległości, hucznie obchodzone w roku 1944. Nabożeństwa, defilady wojskowe, zbiorowe śpiewanie Roty i hymnu, a także eksponowanie sztandarów i emblematów orła, miały przyciągnąć Polaków i budować złudne „poczucie wspólnoty narodowej”. W roku następnym, gdy komuniści mogli już przystąpić do siłowej rozprawy z Polakami, Święto Niepodległości zostało odrzucone i skazane na zapomnienie. Zastąpiono je bowiem tzw. Świętem Odrodzenia Polski, ustanowionym na pamiątkę moskiewskiego Manifestu PKWN. Odtąd to 22 lipca, a nie 11 Listopada miały wyznaczać symboliczny początek polskiej niepodległości. Moskiewskiemu „świętu” nadawano ogromne znaczenie propagandowe, podkreślając przez dziesięciolecia, że w tym dniu „odrodziła się polska państwowość i narodziła demokracja socjalistyczna”. W przemówieniu wygłoszonym podczas tegorocznego Święta Niepodległości, Bronisław Komorowski uznał, że „w XX wieku dwa razy odzyskiwaliśmy niepodległość” i datę 11 Listopada 1918 roku zestawił z datą tzw. wyborów kontraktowych 4 czerwca 1989r. Padły słowa, których kontekst jest równie groźny, jak historyczna mistyfikacja dokonana po wojnie przez komunistycznych namiestników: „Ta sama niepodległość i ta sama narodowa wolność została odzyskana dzięki wyborczemu zwycięstwu „Solidarności” 4 czerwca 1989 roku.” Fałszywa wizja, w której wysiłek kilku pokoleń Polaków przelewających krew za Niepodległą, zrównuje się z działaniami grupki „przyjaciół” Kiszczaka przelewających z komunistami wódkę w Magdalence, pojawia się coraz częściej w wypowiedziach Komorowskiego i zwiastuje zamiar uczynienia z farsy wyborczej 1989 roku daty równorzędnej lub zastępczej wobec Święta Niepodległości. Nie po raz pierwszy od dnia tragedii smoleńskiej, w tym obszarze świadomości historycznej dokonuje się aksjologicznego szalbierstwa. Anonsowana na rok 2014 propagandowa hucpa pod hasłem - „świętowania 25 rocznicy zwycięstwa” oraz ustanowienie narodowego „Święta Wolności” posłuży umocnieniu takich tendencji i będzie milowym krokiem na drodze fałszowania polskiej historii. Ta sama intencja wydaje się towarzyszyć kreowaniu Mazowieckiego, Wałęsy czy Geremka na nowych patronów „polskiej niepodległości”. Proces ten postępuje w tak szybkim tempie, że wkrótce figury „ojców założycieli III RP” mogą zastąpić Piłsudskiego, Dmowskiego czy Paderewskiego. Nie sposób bagatelizować ahistorycznej kampanii Belwederu. Wsparta na powadze urzędu prezydenckiego, wzmocniona presją instytucji państwa i siłą ośrodków propagandy, wpisuje się w proces zakłamywania najnowszej historii i stanowi dziś największe zagrożenie dla świadomości narodowej. Jeśli i tym razem środowiska opozycji przemilczą to nadużycie, reżim belwederski zafunduje nam nie tylko „postępowy” model patriotyzmu, ale równie „nowoczesną” namiastkę niepodległości. Aleksander Ścios
Łukasz Warzecha: ekofanatycy, spadajcie na bambus i już tam zostańcie! Członkowie Greenpeace oraz wszelkich innych organizacji i gremiów, w których wiara w ocieplenie klimatu czy, szerzej, w potrzebę ratowania ziemi przed ludźmi jest rodzajem kultu, mają jeszcze jedną cechę wspólną z fanatykami religijnymi każdego rodzaju. Również i ich nie obchodzi kompletnie los ludzi niepodzielających ich szaleństwa. Będą cierpieć? Trudno, wszystko to w imię wyższych celów. Trzech działaczy Greenpeace zawisło na linach na Pałacu Kultury, gdzie umieścili transparent. Jeśli o mnie chodzi, mogliby tam wisieć nawet do końca świata. Najlepiej w towarzystwie innych ekofanatyków. Wszystkim nam wyszłoby to na dobre. Transparent wywieszony na PKiN głosił: "Save the Arctic! Free our activists!" czyli "Ratujcie Arktykę! Uwolnijcie naszych działaczy!”. Ta kolejność jest znamienna: najpierw „ratowanie Arktyki”, dopiero potem „uwolnienie działaczy”. Wiele to mówi o poziomie fanatyzmu ludzi z Greenpeace, jednej z najbardziej szkodliwych organizacji ekologicznych na świecie, nie stroniącej od metod z pogranicza terroryzmu. Fanatyzm widać również u tych, którzy wylądowali w rosyjskim areszcie. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że jest to miejsce nadzwyczaj przykre. Rosja oczywiście nie jest krajem demokratycznym i lubi karać dla przykładu, gdy trzeba – również swoich funkcjonalnych sprzymierzeńców, a takim jest Greenpeace. Normalny człowiek w takich okolicznościach myślałby o rodzinie, domu, o tym, żeby jak najprędzej wrócić do cywilizacji. Jednak telewizyjne migawki z momentów, gdy kamery mogą towarzyszyć aresztowanym, pokazują ich zadowolonych, wykrzykujących „Save the Arctic!” albo pokazujących zrobione na kocu transparenty (to akurat polski członek ekspedycji Greenpeace’u). Przywodzi to na myśl zachowanie członków sekty. Tak właśnie postępowali uczestnicy fałszywych ruchów religijnych, gdy w różnych okolicznościach stawali przed sądem. Nadal wierzyli swojemu guru, byli uśmiechnięci i zadowoleni. Powie ktoś, że ludzie wielokrotnie trafiali do więzienia – również w Rosji czy Związku Sowieckim – za sprawę. Jasne. Tyle że ważne, jaka to sprawa. Znoszenie upokorzeń i więzienia za ojczyznę, bliskich czy za wiarę jest rzeczą normalną i chwalebną. Znoszenie ich w imię „ratowania Arktyki” jest groteskowe, ale także zrozumiałe, jeśli pojmie się, że dla zatrzymanych w Rosji działaczy Greenpeace ekologia jest rodzajem religii. Analogia do sekty jest zatem całkowita. Członkowie Greenpeace oraz wszelkich innych organizacji i gremiów, w których wiara w ocieplenie klimatu czy, szerzej, w potrzebę ratowania ziemi przed ludźmi jest rodzajem kultu, mają jeszcze jedną cechę wspólną z fanatykami religijnymi każdego rodzaju. Również i ich nie obchodzi kompletnie los ludzi niepodzielających ich szaleństwa. Będą cierpieć? Trudno, wszystko to w imię wyższych celów. Gdyby zrealizować całość postulatów ekofanatyków, ludzkość musiałaby radykalnie ograniczyć produkcję przemysłową, zakazać indywidualnego transportu, zrezygnować z paliw kopalnych, a najlepiej wrócić do jaskiń. Skutkiem byłoby masowe ubóstwo, bankructwa i masa ludzkich nieszczęść, ale te koszty się nie liczą. Rządy angażujące się w politykę klimatyczną Unii Europejskiej nie proponują nam aż tak radykalnych rozwiązań, ale i tak skutki, zwłaszcza dla Polski, będą opłakane. O czym zresztą główni zwolennicy tego kierunku w samej UE do-skonale wiedzą, ale ponieważ polityka międzynarodowa to twarda gra, nie widzą powodów, aby się tym przejmować.
"Gdzie tu logika i oszczędność?!" Powodów do zakwestionowania polityki klimatycznej jest mnóstwo. Wymieńmy tylko najważniejsze. Po pierwsze – przyjęcie niekorzystnego dla Polski momentu odniesienia dla redukcji emisji CO2. Po drugie – znacznie większy niż na Zachodzie udział energii z paliw kopalnych. Po trzecie – założenia dotyczące zwiększenia udziału źródeł energii odnawialnej są wzięte z sufitu. Każdy kraj ma własne warunki klimatyczne, geograficzne i własne potrzeby. Siłownie wiatrowe doskonale sprawdzą się w Danii, znacznie gorzej w Czechach. W Hiszpanii można korzystać przez większość roku z paneli słonecznych, w Polsce nie. Po czwarte – wbrew pozorom energia odnawialna nie jest bezkosztowa. Siłownie wiatrowe czy słoneczne są znacznie mniej wydajne niż elektrownie konwencjonalne czy atomowe, a to oznacza, że aby zaspokoić te same potrzeby, trzeba by nimi zapełnić absurdalnie rozległe ogromne przestrzenie. W dodatku energia odnawialna jest kapryśna: wiatr raz wieje, raz nie; słońce czasem świeci, czasem kryje się za chmurami i nie jest to w żaden sposób zsynchronizowane z aktualnymi potrzebami energetycznymi. Ponieważ prądu nie może zabraknąć, a magazynować go nie umiemy, elektrownie wiatrowe, pływowe czy słoneczne muszą mieć zabezpieczenie w postaci elektrowni konwencjonalnych. Gdzie tu logika i oszczędność?! Po piąte – nie jest prawdą, że zielona gospodarka jest per saldo opłacalna jeśli idzie o liczbę miejsc pracy. Wyliczenia o tym mówiące nie trzymają się kupy. W Europie zagrożonych jest 24 miliony pracowników energochłonnych sektorów gospodarki. Z czego w Polsce wyraźnie więcej niż na Zachodzie. Nie ma mowy, żeby „zielona gospodarka” znalazła miejsce dla wszystkich tych ludzi. Po szóste – wszelkie ekologiczne nowinki jeśli idzie o energetykę nie mogłyby funkcjonować w warunkach rynkowych. Bez sowitych dopłat popyt na elektryczne auta czy panele słoneczne (na których fortunę zbiły Chiny) byłby niemal zerowy. Bez przymusu centralnie uchwalanej polityki nie byłoby przerzucania się na wiatraki czy panele słoneczne. Wszystko to jest sztuczne, nie ma żadnego ekonomicznego uzasadnienia. Podatnicy w Europie nie dość, że płacą za energię więcej niż gdziekolwiek indziej z powodu polityki klimatycznej UE, to jeszcze z własnych podatków finansują wszystkie ekonowinki. Jest wreszcie fundamentalne pytanie o zasadność całej polityki klimatycznej Europy. Unia prowadzi ją w kompletnym oderwaniu od działań innych krajów, w tym przede wszystkim Azji i USA, odpowiedzialnych za większość emisji CO2. Nie jest tajemnicą ani odkryciem, że ewentualne (wcale nie pewne) obniżenie globalnej temperatury, do którego ta polityka miałaby doprowadzić, jest w granicach błędu, za to oznaczałoby – i już oznacza – gigantyczne koszty finansowe i społeczne. Czy europejscy decydenci o tym nie wiedzą? Ależ oczywiście – wiedzą. Dlaczego zatem idą tą drogą? Powodów jest kilka. Po pierwsze – bo dla niektórych, np. dla premiera Camerona, to wygodny ideologiczny cel, wokół którego mogą budować swoją polityczną narrację. Po drugie – bo na rzecz takiej polityki działają lobby, strzegące gigantycznych interesów, od producentów elektrowni czerpiących z odnawialnych źródeł energii, po przemysł tych krajów, które poniosą stosunkowo niskie koszty, a przy okazji pozbędą się konkurencji na przykład z Polski. Po trzecie – bo europejska biurokracja potrzebuje celu, który uzasadniałby jej istnienie i nieustanny rozrost. Po czwarte – ponieważ na rzecz polityki klimatycznej działają małe, ale hałaśliwe grupki fanatyków w rodzaju Greenpeace. Machina się kręci i potrzeba by dzisiaj skoordynowanego wysiłku kilku odważnych liderów, aby powstrzymać ten szaleńczy marsz. Jest wreszcie pytanie najbardziej podstawowe: czy procesy, których podobno mamy się obawiać, faktycznie zachodzą? Tu w ostatnim czasie narastają wątpliwości. Począwszy od 2000 r. do atmosfery trafiło 400 miliardów ton dwutlenku węgla, a mimo to średnia temperatura wzrosła raptem o 0,06 stopnia. Według modelu, który ma uzasadniać drastyczną politykę, wzrost powinien był wynieść 0,25 stopnia. Zwolennicy tezy o globalnym ociepleniu łamią sobie teraz głowy, jak to wyjaśnić, ale nie potrafią zaprezentować żadnego spójnego wytłumaczenia poza stwierdzeniem, że to „chwilowe wyhamowanie”. W niedawnym wywiadzie dla tygodnika „Der Spiegel” Hans von Storch, niemiecki klimatolog, profesor w Instytucie Meteorologii Uniwersytetu w Hamburgu, przyznał: „Jeśli sprawy nadal będą tak wyglądały, najdalej za pięć lat będziemy zmuszeni przyznać, że w naszych modelach klimatycznych tkwi jakiś fundamentalny błąd”. Zatem ultra restrykcyjna polityka klimatyczna UE opiera się na szacunkach i wyliczeniach, które lada moment mogą się zawalić. Do ekofanatyków, wiszących na PKiN oraz wszystkich innych mam zatem jedną serdeczną prośbę: odczepcie się od naszych elektrowni, przemysłu, samochodów, żarówek i komputerów. Spadajcie na bambus, gdzie wasze miejsce, i najlepiej już stamtąd nie schodźcie. Zwłaszcza, że to wasze środowisko naturalne. Łukasz Warzecha
Zdrada czy uwikłanie? Przypadek Chrzanowskiego W swej najnowszej książce zatytułowanej po prostu „Chrzanowski” Roman Graczyk przedstawia dokumenty świadczące o tym, że Wiesław Chrzanowski, nieżyjący już marszałek sejmu III RP i minister sprawiedliwości w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego, utrzymywał przez kilka lat kontakty z SB. Czy balansował na granicy zdrady, czy próbował podjąć grę z komunistyczną policją polityczną? Wiesław Chrzanowski, prawnik, narodowiec, polityk. Tym, którzy znają i pamiętają jego działalność z pierwszej dekady istnienia III RP lat kojarzy się on przede wszystkim ze Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym, czyli partią, którą założył i której szefował przez wiele lat. Nieco słabiej może być znane jego zaangażowanie w antykomunistyczną opozycję, a jego walka z niemieckim okupantem w czasie II wojny światowej i prześladowanie przez UB po tym, jak w Polsce nastało „nowe” (siedział w więzieniu w latach 1948-1955) to już dla wielu niemal prehistoria. A jednak, mimo, że przez wielu już nieco zapomniany, był niewątpliwie postacią nietuzinkową. Owa nietuzinkowość, jak się wydaje, zaważyła właśnie na tym, że Roman Graczyk przyglądnął się jego biografii. Tak powstał „Chrzanowski”. Lektura tej, skądinąd bardzo interesującej, książki Graczyka wyzwala pewien niepokój. Autor bowiem buduje napięcie, odświeżając – nie pierwszy już raz – problem lustracji i uwikłania, nierzadko znamienitych osób, we współpracę czy kontakty z bezpieką. Napięcie to niekoniecznie musi być oczywiste dla pokolenia, które pamięta PRL słabo, bądź nie pamięta go wcale. Jednak ci jego reprezentanci, którzy zapoznali się z historią lat 1944-1989 – niejako wbrew systemowi edukacji, który uparcie zniechęca do zdobywania takiej wiedzy – rozumieją, że okres, gdy Polską rządziła komunistyczna partia, to nie tylko czas absurdalnych i zarazem komicznych sytuacji z filmów Bareji, ale także okres, w którym zwyczajni ludzie nadzwyczaj często stawali przed ważkimi, moralnymi wyborami. Owszem, można było, jak późniejszy wieloletni redaktor „Gazety Wyborczej” Lesław Maleszka, być zaangażowanym po stronie antykomunistycznej opozycji, zarazem wybierając zdradę i sypiąc w najlepsze kolegów do esbeckich tropicieli. To jednak wyjątkowy przykład małości i podłości. Faktem jest natomiast, że wiele osób w okresie PRL stawało przed wyborem: zdrada albo wierność ideałom. Nierzadko wybór ten był dramatyczny. Niektórzy starali się odsuwać od siebie konieczność podejmowania takich decyzji, udając zarazem, że można przechytrzyć pułapki komunistycznego systemu. Wikłali się w ten sposób w niejasne relacje. Nie było to oczywiście równoznacznie ze zdradą, ale moralnie wątpliwe, nawet, jeśli przyświecały takiemu uwikłaniu najlepsze intencje.
Przypadek Chrzanowskiego Przykład Chrzanowskiego jest dość skomplikowany. Omawiane w „Chrzanowskim” dokumenty z jego kontaktów z SB w latach 1973-1975 budzą wątpliwości, co do tego, czy oczyszczenie nestora polskiej prawicy z oskarżenia o współpracę z bezpieką było decyzją właściwą. Graczyk omawia badane w IPN dokumenty bardzo uczciwie, nie udając, że szambo może być perfumerią. Ale równocześnie nie stroni od nieco dziwnej konstatacji: „może nie należałoby ich (tzw. dobrowolnych współpracowników SB – przyp. red.) nazywać dobrowolnymi (chociaż w dokumentacji SB z reguły pisze się: „werbunek na podstawie dobrowolności”), bo gdyby nie realny socjalizm z jego ideologią, z przekonaniem o jego wiecznotrwałości, z jego dominacją partii komunistycznej w każdym obszarze życia, z jego policjami jawnymi i tajnymi, słowem, gdyby nie to osaczenie przez system, to mało kto decydowałby się na podjęcie tajnej współpracy”. Trudno tym słowom zaprzeczyć. Ale z drugiej strony trudno też pozbyć się wrażenia, że dają one asumpt do pomniejszenia winy współpracownika policji politycznej, jej korekty o warunki totalitaryzmu komunistycznego. A przecież o wielkości biografii człowieka żyjącego w tamtym okresie świadczy często fakt, że nie uległ, odrzucił propozycję współpracy z SB i nie godził się na żadne rozmowy ani kontakty. Choćby i takie, których nie można by zakwalifikować jako tajnej współpracy, czyli, nazywajmy rzeczy po imieniu, zdrady. Przypadek Wiesława Chrzanowskiego jest swoisty, tak jak swoisty jest każdy przypadek uwikłania i zdrady. Klasyfikowanie relacji z komunistycznymi służbami za pomocą diady: agent – nie-agent to poważne i szkodliwe uproszczenie. Chrzanowski odcierpiał swoje w stalinowskich kazamatach, choć, jak zauważa Graczyk, nie ma dowodów na to, że, co twierdzą niektórzy, w czasie śledztwa rozerwano mu twarz. W każdym razie ubeckie więzienia i śledztwo należały do wyjątkowo ciężkich. W latach 1973-1975 Chrzanowski był osaczany przez SB, spotykał się z jednym z oficerów w kawiarni i udzielał informacji. Został zarejestrowany jako TW zgodnie z procedurą werbunkową nie wymagającą zobowiązania do współpracy. Oznacza to, że Chrzanowski niczego nie podpisywał, na nic pisemnie nie wyrażał zgody. Nie pisał też donosów. Dla SB okazał się też niespecjalnie użyteczny, bo początkiem 1976 roku funkcjonariusze bezpieki dali sobie z nim spokój. Nawet w okresie spotkań Chrzanowskiego z bezpieczniakiem, był on inwigilowany, próbowano też oddziaływać na niego poprzez agenturę wpływu. De facto więc nie współpracował, choć formalnie został zarejestrowany jako t.w. „Spółdzielec”. Ocena historyczna to jedno. Ocena moralna, to drugie. Chrzanowski wspominał po latach swoje kontakty z SB. Twierdził, że konsultował je wówczas z adwokatem, że nie udzielał SB wartościowych informacji, że chciał się ich pozbyć za pomocą lakonicznych wypowiedzi i dowodzenia swojej bezużyteczności. Faktycznie, zapewniał co i rusz bezpieczniackiego oficera, że nie ma zamiaru być konfidentem. W końcu jednak, jak wynika z esbeckich dokumentów cytowanych przez Graczyka, ujawniał pewne informacje, choć, należy przypuszczać, niespecjalnie istotne skoro SB zrezygnowała z jego nagabywania. Jedna z osób związana z Chrzanowskim mówi też Graczykowi, że jego spotkania z SB mogły być wynikiem tego, iż był osobą grzeczną, nie zdolną do chamskiego rzucenia funkcjonariuszowi grubego słowa, tak by ten dał mu spokój. Inna też sprawa, że sam Chrzanowski swoich kontaktów z SB nie taił przed znajomymi. Wszystko w porządku, tyle że, mimo wszystko, Chrzanowski przekroczył pewną granicę. Godził się jednak na spotkania z oficerem SB. Wyjaśnienia, jakie w swojej biografii przedstawia Graczyk, brzmią niezbyt wiarygodnie. Można było przecież odmówić kontaktów z SB. By to zrobić trzeba było oczywiście wykazać się odwagą, choć pewnie już nie tak wielką jak zaraz po wojnie, gdy komuniści bez żadnych zahamowani rozprawiali się z „wrogami ludu” za pomocą sznurka lub pistoletu. Chrzanowski natomiast w latach 70-tych, jak wynika z dokumentów, rozmawiał z oficerem, ujawniał pewne informacje. Czy SB wiedziała o nich już wcześniej? Czy Chrzanowski powiedział coś, co mogło być później wykorzystane np. dla osłabienia psychicznego jakiejś innej osaczanej osoby? Mógł to być zupełny banał, ale za to taki, który rozpracowywanej osobie dał do myślenia, jak wiele wie esbecja.
Uwikłanie i zdrada Historia PRL pełna jest ludzkich upadków, podłości, czy wyborów, które do dzisiaj budzą wielkie kontrowersje. Można oczywiście powiedzieć „na odczep się”, że totalitarne państwo łamało ludzkie sumienia, że stawiało przed dramatycznymi wyborami. Oczywiście, tak było. Nie każdy musi być bohaterem, dlatego też nie nazywajmy bohaterami tych, którzy nimi nie zostali. A nie został nim na pewno płk Jan Rzepecki, dowódca BiP AK a potem prezes WiN. Człowiek, którego imienia ulice są w wielu miastach i miejscowościach w Polsce. To równocześnie żołnierz wobec którego istnieją podejrzenia o związki z Sowietami. Istnieją pewne przesłanki, by twierdzić, że w czasie II wojny światowej był on komunistycznym agentem wpływu. Mowa o przesłankach, bo nie ma na to oczywistych dowodów, ale wiadomo, że Rzepecki mógł być powiązany w pewien sposób ze środowiskiem komunizującego Stronnictwa Demokratycznego, a ściślej: stał na czele BiP, w którym pracowali ludzie z SD utrzymujący kontakty z agentami NKWD i GRU (Makowiecki, Widerszal). Nie ma w tym jeszcze pozornie niczego podejrzanego, w końcu nie jest jeszcze dowodem winy fakt, że Rzepecki w miał w podległej komórce podejrzanych ludzi. Problem w tym, że poglądy i działania samego Rzepeckiego były podejrzane. Wystarczy przeczytać jego „Ocenę położenia dnia 10.03.1944”, którą przytoczył w swoich wspomnieniach. To swoisty manifest polityczny, łudząco przypominający komunistyczną propagandę. Natomiast znacznie bardziej oczywista jest rola Rzepeckiego w 1945 roku kiedy schwytany przez UB już po 24 godzinach zdecydował się ujawnić struktury WiN-u, czyli organizacji, którą dowodził. Śledczym przekazał wszystko: nazwiska, adresy, kontakty. Jak na dowódcę było to zachowanie – pisząc eufemistycznie – dość osobliwe. Witold Pilecki, gdy o tym usłyszał, miał podobno powiedzieć: „Rzepeckiemu, za to co zrobił, prawdziwi patrioci naplują w twarz”. W przypadku płk. Rzepeckiego nie ma wątpliwości co do tego, że po wojnie zdradził. Zdradził, mając gwarancję od komunistów, że jego ludzie będą bezpieczni. I oczywiście, jak to zwykle bywało w przypadku obietnic składanych przez czerwonych, nie tylko wytoczono jego ludziom procesy, ale w więzieniu posadzono też samego szefa WiN-u. Inaczej rzecz ma się w przypadku płk. Jana Mazurkiewicza „Radosława”. Ten świetny żołnierz, szef „Kedywu” i jeden z bohaterów walk o Warszawę, również dostał się w ręce UB i postanowił skłonić do ujawnienia wielu żołnierzy podziemia. Był nawet członkiem komunistycznej Centralnej Komisji Likwidacyjnej AK. Wiadomo, co też taka komisja miała na celu. Celem jej nie było przecież „rozładowanie lasu”, ale rozbicie armii podziemnej. Sam Mazurkiewicz jednak nie jest postacią jednoznaczną. Nie ujawniał swoich żołnierzy, ale zachęcał do ujawniania się. Zadbał również o to, by Komisja Likwidacyjna zapewniła AK-owcom dogodne warunki jak uznanie ich stopni wojskowych, czy umożliwienie im podjęcia studiów lub pracy. Sam zaś miał opiekować się swoimi żołnierzami. W końcu ponownie został aresztowany. Śledzie, torturując go, usiłowali wymusić na nim zeznania obciążające gen. Augusta Fieldorfa „Nila”. Nie złamał się. Na fali tzw. odwilży wyszedł z więzienia i został rehabilitowany. W Ludowym Wojsku Polskim dorobił się stopnia generała. Trudno więc, nawet z perspektywy czasu, jednoznacznie ocenić rolę „Radosława”. Komunizm z pewnością postawił go przed trudnym wyborem i Mazurkiewicz generalnie egzaminu nie zdał. Ale czy można jego postępowanie w sposób oczywisty i całościowy potępić? Część powstańców antykomunistycznych zrobiła to. Mieli do tego prawo, w końcu „Radosław” kolaborował z tamtym systemem. Mimo to wolałbym jego przypadek nazwać kontrowersyjnym. Trudno bowiem jednoznacznie ocenić, ile w jego postępowaniu było popełnianej z premedytacją zdrady, a co było skutkiem uwikłania, podjęcia gry w czasach istotnie beznadziejnych.
Czasy trudne? Obok tych dwóch, z pozoru dość podobnych, a jednak zasadniczo różnych życiorysów, można jeszcze podać przypadek Mieczysława Pszona, opisany zresztą przez Graczyka w książce „Cena przetrwania. SB wobec Tygodnika Powszechnego”. Co do, nieżyjącego już, redaktora krakowskiego tygodnika nie ma pewności, czy faktycznie współpracę z SB podjął czy też nie. Wiadomo jednak, że prowadził z esbecją rozmowy, przyjmował prezenty. Jak daleko posunął się w swojej grze z policją polityczną? Trudno powiedzieć. Okres PRL to czasy niewątpliwie trudne – powie ktoś – i trzeba je zrozumieć, by móc oceniać. Oczywiście, ale takie stwierdzenie nie może przysłonić nam prawdy. Uwikłanie w system komunistyczny, nawiązywanie relacji z SB nie zawsze musiały wiązać się ze świadomą zdradą, ale świadczą o momencie zawahania, słabości. I nie bójmy się przyznać, że nawiązanie kontaktów z bezpieką, tajemnicze spotkania w knajpach to rzeczy jednoznacznie złe, nawet jeśli ubierzemy to w szereg okrągłych zdań o czasach, które wymuszały niejako niejednoznaczne zachowania. Chrzanowski nie zrezygnował ze spotkań z SB i przez ponad dwa lata widywał się z oficerem bezpieki. Niewątpliwie więc wikłał się w komunistyczny system. Dlaczego to robił? Trudno powiedzieć. Jasnym jest natomiast, że balansował na granicy zdrady, czyli podjęcia współpracy z SB. Jak daleko od niej był? Niewiadomo, ale podjął niebezpieczną grę. Niesprawiedliwa ocena? Cóż, można było inaczej. Wielu odmawiało kontaktów z SB, nierzadko w sposób bardzo dosadny. Za świetny przykład niech posłuży tutaj aktor Piotr Fronczewski, który w krótkich i – delikatnie rzecz ujmując – twardych, żołnierskich słowach podziękował policji politycznej z ofertę nawiązania bliższych kontaktów. Krzysztof Gędłek
Jadwiga Staniszkis: rekonstrukcja czy roszady personalne? Tusk skoncentrował całą władzę (w tym prawo inicjatywy) i nie wie jak jej używać. Jest wypalony, nieobecny, chwiejny, nielojalny wobec współpracowników i pełen złych emocji. Nie ma własnych przekonań – i, jak chorągiewka – ulega zmieniającym się wpływom. Do wymiany - choćby przez wcześniejsze wybory! Moje oceny poszczególnych ministrów w rządzie PO są inne, niż te opublikowane w "Gazecie Wyborczej" - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski prof. Jadwiga Staniszkis. Chodzi o tekst "Półmetek rządu. Oceniamy ministrów". Michał Boni zapowiada, że odchodzi ze stanowiska ministra cyfryzacji i administracji - w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Z kolei Andrzej Biernat - według internetowego wydania gazety - ma zastąpić Joannę Muchę w ministerstwie sportu. Gazeta... Po pierwsze – brak w gazecie oceny samego szefa rządu: niekompetentnego i, dlatego, chwiejnego i mściwego premiera Tuska. Idzie za tym, co mu daje nadzieję na wizerunkowy plus w Unii Europejskiej (UE). Jeżeli, jak w sprawie OFE, dowiaduje się że międzynarodowe kręgi biznesowe źle to oceniają i że w związku z wymogami unijnego ESA 2010 przejęcie przez sektor publiczny środków z systemu kapitałowego (i – zobowiązań) nie będzie traktowane jako poprawa salda budżetowego w danym roku, to nie wycofuje się z „reformy” ale zaczyna przy niej chaotycznie majstrować. Ta destrukcja destrukcji i ewentualna dymisja ministra Rostowskiego jako kozła ofiarnego, to typowe chwyty Tuska: słabeusza, z gruntu nielojalnego wobec swoich współpracowników. Bo Rostowski to jedyny naprawdę kompetentny minister, który liczy i nie kieruje się żadną ideologią czy, jak Tusk, kalkulacjami politycznymi. Rozumie jak dramatyczne strukturalne dylematy stoją przed Polską. Czego, paradoksalnie, nie widzi w swoich raportach UE. Poprawił tzw. „regułę wydatkową”, cieszy się zaufaniem rynków finansowych, co pomogło Polsce przejść przez kryzys. Oczywiście powinien silniej akcentować powody kryzysu systemu emerytur: choć to on przeforsował (mimo Tuska) ograniczenie przywilejów. Ale chodzi też o zbyt niskie płace (nieskorelowane ze wzrostem wydajności). Cynicznie niskie stawki za godzinę (kilkanaście razy niższe niż w Niemczech, co przyspiesza emigrację też przyczyniającą się do kryzysu systemu emerytalnego). Nieozusowane umowy śmieciowe (ok. 30 proc. zatrudnionych) i za niskie (na minimalnym zryczałtowanym poziomie) składki samo zatrudnionych. Luka między dochodem z pracy i dochodami z kapitału rośnie w całym świecie. Ale w Polsce towarzyszy temu niespotykany wyzysk. Minister Kosiniak-Kamysz życzliwym okiem patrzy na pomysły uszczelnienia wypłat dla bezrobotnych i komercjalizację służb zatrudnienia. Ale jest za słabo umocowany, aby coś zmienić w nieefektywnym systemie i też traktowany przez Tuska jako zderzak. Tzw. instytucje dialogu społecznego są w tej sytuacji konieczne: związki zawodowe i biznes proponują nowe formy bliskie zachodnich rozwiązań typu „partnerstwa”. Pod koniec listopada odbędzie się spotkanie m. in. Piotra Dudy (też tam będę) z udziałem europejskich uczestników takich struktur dialogu. Dowiedzą się że premier Tusk przestał być wiarygodny i stracił zaufanie środowisk pracy i przedsiębiorców. Bo potrzebny jest konstruktywny radykalizm, a nie – absurdalna w Polskich warunkach – a więc radykalne głupie posunięcie jak 67 lat wieku emerytalnego dla kobiet. Czy likwidacja wypłat za nadgodziny – przy – i tak bardzo niskich dochodach z pracy. A ożywienie popytu (w tym – inwestycyjnego – m.in. ulgi i zwroty podatkowe) jest konieczne. Z drugiej strony na całym świecie powstają nowe rozwiązania: wewnętrzne nieprzejrzyste rynki finansowe w grupach firm. Wymykające się regulacjom i podatkom. U nas przestępstwa w białych kołnierzykach rosną bo pojawiły się środki unijne, łatwy cel takich działań. To tym powinien głównie zajmować się min. Sienkiewicz, który zresztą powinien przemyśleć, dlaczego działa wszystkim na nerwy i który też - jak Tusk – stawia wyżej sprawy wizerunku niż skuteczności. A ideologiczność myślenia (nie formułuję tu oskarżeń o prowokację np. 11 listopada choć wcześniej słownie na pewno prowokował) przeszkadza mu we współpracy z apolitycznymi profesjonalistami. Także w policji. Jest za krótko, by go dymisjonować, ale nie pomaga notowaniom PO. Gorzej też, niż "Gazeta Wyborcza", oceniam min. Sikorskiego. Skoncentrowany na własnej karierze, pogorszył współpracę (i obniżył zaufanie wobec Polski) w Europie Środkowo-Wschodniej. Dał się zablokować i zneutralizować w kwestii integracji Ukrainy tandemowi Cox-Kwaśniewski. Ich naciski i koncentracja na sprawie Tymoszenko usztywniły i UE i – władze Ukrainy. De facto służy to Rosji. Bo, jak sugerowali zresztą euro posłowie Kowal i Zaleski, elastyczność (i pozostawienie przestrzeni dla zachowania twarzy strony ukraińskiej i decyzji wysłania byłej premier na leczenie po podpisaniu stowarzyszenia) byłoby lepsze. Szczególnie dla Polski. Tym bardziej, że Ukraina zna cenę wejścia do sfery wolnego handlu: nierówne współzawodnictwo z kapitałem globalnym, bankructwa krajowych firm i uzależnienie od importu oraz – naciski na przejęcie sektora finansowego. Podobnie jak stało się w Polsce. I bez większych nadziei zrekompensowania przez UE rosyjskich sankcji ekonomicznych za integrację. W tym – ewentualnego zablokowania dostaw gazu. Zresztą Polska walnie przyczyniła się do tych obaw tworząc linie przesyłowe, np. do Słowacji, omijających Ukrainę. Sikorski wpasował się w PR-owski styl Tuska. Ale stosunki z Rosją wcale się nie poprawiły: patrz skandaliczne niewywiązywanie się Rosji z elementarnych wymogów pomocy prawnej w śledztwie smoleńskim. Czy, ostatnio, groźby zablokowania eksportu polskiej żywności. O minister Kudryckiej już nie wspominam, ale zrobiła wiele dla zniszczenia ducha nauki. Szczególnie w humanistyce i naukach społecznych. Pod jej rządami występują wingerencje programowe, formalizm ocen wyłącznie ilościowych, rozbijanie zespołów, arbitralnośc robienia wyjątków od wprowadzanych zasad, straszenie że krytykanctwo to choroba umysłowa. Ministrowie Arłukowicz i Kalemba są jak w chocholim tańcu. Wiedzą, co robić (m.in. wycena świadczeń – wyższa dla dzieci, czy – dorolnienie gospodarstw oraz połączenie agencji). Ale nic się nie dzieje. Bo Tusk skoncentrował całą władzę (w tym prawo inicjatywy) i nie wie jak jej używać. Jest wypalony, nieobecny, chwiejny, nielojalny wobec współpracowników i pełen złych emocji. Nie ma własnych przekonań – i, jak chorągiewka – ulega zmieniającym się wpływom. Do wymiany - choćby przez wcześniejsze wybory! Jadwiga Staniszkis
Zmiany, zmiany… dla samych zmian
1. Wczoraj premier Tusk pokazał sześcioro nowych ministrów ale ani on ani jego nowi wybrańcy nie powiedzieli nic o swoich zamierzeniach, które będą realizować, chociaż rekonstrukcja rządu miała być powiązana z nowym otwarciem programowym. Skoro nic nie wiemy o zamierzeniach, to wypada ocenić zaproponowane przez premiera Tuska zmiany personalne, a te wyglądają w większości na bardzo przypadkowe, ponieważ jak się wydaje znaczące postaci, którym zaproponowano ministrowanie, zwyczajnie odmówiły. Zazwyczaj dobrze poinformowany redaktor Stanisław Janecki w swoim tekście zmieszczonym na portalu wpolityce.pl , wymienił aż 17 osób, którym premier proponował miejsca w swoim rządzie i które jednak odmówiły.
2. Kluczowe stanowisko ministra finansów premier Tusk powierzył Mateuszowi Szczurkowi do tej pory głównemu ekonomiście na Europę Środkowo-Wschodnią w banku ING, człowiekowi który do tej pory nie spędził ani dnia w jakiejkolwiek administracji, a przecież będzie zarządzał między innymi całą skarbowością, w której zatrudnionych jest kilka tysięcy pracowników. Nigdy jeszcze w całym okresie transformacji nie sięgnięto tak ostentacyjnie po kandydata na ministra finansów prosto do sektora finansowego co więcej głównego ekonomisty od kilkunastu lat w wielkim banku zagranicznym, mającym jednocześnie także jeden z największych Otwartych Funduszy Emerytalnych w Polsce. Niestety ta nominacja potwierdza tylko, że sektor finansowy, który mimo kryzysu osiąga w Polsce od paru lat rekordowe zyski, w dalszym ciągu będzie przez rządzących chroniony przed jakimikolwiek dodatkowymi obciążeniami wprowadzonymi choćby okresowo na czas wychodzenia z finansowej zapaści polskich finansów publicznych.
3. Dwie kolejne nominacje wyglądają na zupełnie przypadkowe. Powołanie dotychczasowego wiceministra finansów Macieja Grabowskiego odpowiadającego przez kilka lat za system podatkowy w Polsce na ministra ochrony środowiska, przemyślaną nominacją raczej nie jest. Podobnie jest z powołaniem europosła Rafała Trzaskowskiego na stanowisko ministra administracji i cyfryzacji w sytuacji kiedy ważną częścią jego obowiązków będzie nadzór nad wojewodami i kierowanymi przez nich urzędami, a tutaj naprawdę potrzeba doświadczenia administracyjnego. Powołanie pani europoseł profesor Leny Kolarskiej -Bobińskiej na ministra nauki i szkolnictwa wyższego już na takie przypadkowe nie wygląda ale nowa pani minister już w latach 90-tych odeszła z uczelni i zajmowała się przez wiele lat kierowaniem pracownią badania opinii publicznej. Wreszcie powołanie na szefową resortu edukacji poseł Joanny Kluzik-Rostkowskiej także na zupełnie przypadkowe nie wygląda ale do tej pory zajmowała się ona sprawami społecznymi. a edukacją nigdy. Ma jednak trójkę dzieci w wieku szkolnym, więc jest szansa na to, że zapoznała się choćby w ten sposób ze stanem edukacji w Polsce. Z kolei nominacja posła Andrzeja Biernata na stanowisko ministra sportu w sytuacji kiedy przez parę lat był zastępcą przewodniczącego sejmowej komisji sportu, wygląda na nominację merytoryczną ale jest także zapłatą premiera dla wiernego „żołnierza” ,który uczestniczył bardzo mocno w wypychaniu Jarosława Gowina z Platformy i „w pacyfikacji” Grzegorza Schetyny.
4. Wreszcie powołanie senator Elżbiety Bieńkowskiej na wicepremiera wzmacniające znacznie jej pozycję w rządzie jest rozwiązaniem słusznym (minister rozwoju regionalnego- wicepremier -takie rozwiązanie jest zawarte w programie Prawa i Sprawiedliwości) ale już jej obciążenie także obowiązkami ministra transportu, budownictwa i gospodarki morskiej, raczej gigantycznym nieporozumieniem. Premier Tusk wprawdzie mówił, że takie rozwiązanie było przygotowywane w rządzie od miesięcy ale w oczywisty sposób, to mydlenie oczu opinii publicznej. To rozwiązanie „podpowiedział” prokurator stawiając zarzuty ministrowi Nowakowi, a ponieważ w ciągu paru dni premierowi trudno było znaleźć chętnego do posprzątania po „miłośniku drogich zegarków”, obarczył tymi obowiązkami najbardziej pracowitą osobę w swym rządzie. Trafniej (choć trzeba przyznać bardzo brutalnie) te wszystkie nominacje podsumował internauta na jednym z portali społecznościowych, który napisał tak „to pierwszy przypadek w historii kiedy szczur wbiega na tonący okręt, do tej pory było zawsze odwrotnie”. Kuźmiuk
Kluzik Rostkowska zabiera się za seksualizację dzieci Lekcje seksu dla czterolatka”...”Edukacji seksualnej powinny być poddane już małe dzieci – wynika z konferencji współorganizowanej przez MEN „.....”Już sześciolatek powinien rozumieć pojęcie „akceptowalny seks",”....”Była poświęcona prezentacji „standardów edukacji seksualnej w Europie", które WHO opracowało z niemieckim Federalnym Biurem ds. Edukacji Zdrowotnej. „...”edukację należy rozpocząć przed czwartym rokiem życia. W tym okresie dziecko należy nauczyć umiejętności, takich jak „rozmowa dotycząca prokreacji z wykorzystaniem określonego słownictwa". Dziecko powinno umieć też „wyrażać własne potrzeby, życzenia i granice, na przykład w kontekście zabawy w lekarza". „.....”Standardy WHO określają, co w dziedzinie seksu powinny umieć dzieci w kolejnych przedziałach wiekowych. Między 9. a 12. rokiem życia dziecko powinno nauczyć się już „skutecznie stosować prezerwatywy i środki antykoncepcyjne w przyszłości". Powinno też umieć „brać odpowiedzialność za bezpieczne i przyjemne doświadczenia seksualne". „.....”WHO radzi, by dziecko miedzy 12. a 15. rokiem życia potrafiło samo zaopatrywać się w antykoncepcję. Zdaniem WHO młodzieży w wieku powyżej 15. roku życia można dodatkowo wpoić „krytyczne podejście do norm kulturowych/religijnych w odniesieniu do ciąży, rodzicielstwa itp.". „.....”Ryszard Legutko z PiS. – To wprowadzanie seksu w świadomość bardzo młodego człowieka. Eksperci WHO to szkodliwi durnie „.....”wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka, która złożyła w Sejmie projekt ustawy zakładającej edukację seksualną od pierwszej klasy podstawówki (obecnie wychowanie do życia w rodzinie są zajęciami nadobowiązkowymi od piątej klasy). '.....(więcej )
Jakub Jałowiczor „Krasnoludki nie płacą . Lewice sponsoruje biznes Coca Cola sponsorowała Paradę Równości, Microsoft finansował kampanie na rzecz „ ślubów” homoseksualnych, a Konfederacja Pracodawców Lewiatan szukała sponsorów Kongresu Kobiet. Rewolucja obyczajowa kosztuje miliony. Lewica dostaje je od kapitalistów. „...”Walkę o przywileje dla homoseksualistów popierają najważniejsze firmy informatyczne. W czerwcu tego roku w paradzie homoseksualistów w San Francisco wzięła udział 700-osobowa grupa pracowników Facebooka. Przewodził jej twórca serwisu Mark Zuckerberg. „....”W Microsofcie działa oficjalnie grupa pracowników będących homoseksualistami GLEAM. Podobna grupę, zwaną Gayglers, ma Google. Prezes Apple'a, Tim Cook znalazł się na pierwszym miejscu listy najbardziej wpływowych gejów Stanów Zjednoczonych opublikowanej przez adresowany do homoseksualistów magazyn „Out”. Tim Cook nie opowiada publicznie o swoich upodobaniach seksualnych, ale nie oponował wobec publikacji pisma „Out”, a jego firma jest znana z poparcia dla ruchu na rzecz przemian obyczajowych. Najlepszym tego przykładem było wyłożenie 100 tys. dolarów na rzecz kampanii na rzecz utrzymania „ślubów” homoseksualnych w Kalifornii. „....”„Małżeństwa” gejowskie ustanowiono w tym stanie w 2008 r. Po kilku miesiącach obrońcy rodziny zaproponowali poprawkę do konstytucji stanowej, mówiącą, że tylko związek kobiety i mężczyzny może być w Kalifornii uznawany za małżeństwo. Zorganizowano w tej sprawie referendum. Oprócz Apple w walce przeciw poprawce wzięło udział kilka dużych firm oraz celebrytów. Według serwisu Lifesitenews.com, Levi's wpłacił na ten cel 25 tys. dolarów, a 100 tys, dał emerytowany szef Levisa Robert Haas. Twórcy Google Sergey Brin i Larry Page przeznaczyli na kampanię 140 tys. dolarów. Po 250 tys. dołożyli: Pacific Gas & Electric, Kalifornijskie Stowarzyszenie Nauczycieli oraz Kalifornijska Rada Pracowników Usług. Telekomunikacyjna firma AT&T dorzuciła 25 tys, a po 100 tys. dali Steven Spielberg i Brad Pitt. „....”Microsoft wsparł także inne referendum. W 2009 r. w Waszyngtonie głosowano w sprawie nadania różnym związkom, w tym homoseksualnym, praw małżeństw. Jak podaje bizjournals.com, firma Billa Gatesa przeznaczyła na kampanię 100 tys. dolarów. Akcję wsparł także Boeing, Nike oraz mniej znane w Polsce Puget Sound Energy (elektryka i gaz), RealNetworks (oprogramowanie komputerowe) i Vulcan Inc (fundusz inwestycyjny należący do Paula Allena, jednego z założycieli Microsoftu). Na kampanię zebrano w sumie 780 tys. dolarów.Firmą z branży informatycznej wspierającą środowiska homoseksualne jest też IBM, który w 2010 r. został głównym sponsorem Parady Równości w Warszawie.”....”Paradę Pride London w 2012 r. wsparła sieć Tesco, a także Smirnoff. Kilka lat wcześniej podobny marsz w Bolonii finansował Mercedes Benz. W Brazylii, gdzie w tym roku ustanowiono „śluby” homoseksualne, tradycyjnym sponsorem marszów gejowskich jest naftowy gigant Pétrobras. Przedsiębiorstwo w 2011 r. zajęło 8. miejsce na liście najdroższych firm świata „....”Oprócz paliwowego molocha pieniądze na manifestacje wykłada rokrocznie państwowy bank Caixa Econômica. „....”Lista firm wspierających gejów w Polsce nie kończy się na wspomnianym już IBM. W 2006 r. Paradę Równości w Warszawie sponsorowała Coca Cola. „....”W 2010 r. do kieszeni sięgnęły Hotel Westin, biuro podróży Mazurkas Travel oraz First Class Fitness. W lewicowe projekty społeczne zaangażowana jest także Konfederacja Lewiatan. „....(źródło )
Kluzik Rostkowska „Religia jest sferą ducha i wiary i absolutnie nie wyobrażam sobie, żeby była przedmiotem maturalnym „....” Jestem w stanie sobie wyobrazić przedmiot taki jak historia religii, religioznawstwo, bo to jest jakaś wiedza, ale jak ocenić kwestie wiary? To są bardzo indywidualne sprawy „...”Teoretycznie jest wybór pomiędzy religią a etyką, a często bywa tak, że etyki albo nie ma albo jest gdzieś spychana „....”Odnosząc się do problemu edukacji seksualnej w szkołach, Kluzik-Rostkowska powiedział, że młodzi "czerpią wiedzę o edukacji seksualnej z internetu w bardzo zwulgaryzowanej formie"....”.Byłoby, więc dobrze, żeby ta zwulgaryzowana wiedza została uzupełniona o coś, co jest po prostu kompletem informacji. Ja bym bardzo chciała się dowiedzieć, z pomocą badań, skąd dzisiaj młodzież czerpie wiedzę na temat seksualności. „...”Nowa minister edukacji pytana była także o to, od kiedy w szkołach należy wprowadzić edukację seksualną. Kluzik-Rostkowska podkreśliła, że najpierw należy określić, kto miałby taką edukację prowadzić.Wcale nie jestem przekonana, że powinni to robić nauczyciele. Bywają czasami takie sytuacje, że do szkoły przychodzą osoby z zewnątrz, które są kompetentne w tej dziedzinie i są lepiej przyjmowane przez młodzież”.....(źródło )
Witold Reptowicz Ad rem. Michał Kamiński ostatnio spotkał się z wpływowym politycznym komentatorem z partii Torysów – Iainem Dale’m i udzielił mu wywiadu. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że Dale to otwarty gej, czy tez według terminologii Kamińskiego sprzed paru lat – pedał. Z pedalskiej grupy w partii Camerona. Aż się ciśnie na usta wyjaśnienie trawestujące wypowiedź europosła sprzed lat: „no bo to przecież są pedały, tak ludzie mówią”. Ale czy Michał Kamiński poszedł aby sugerować Dale’owi kurację a la Terlikowski&Górny i nomen omen Cameron – tyle że nie ten z Wielkiej Brytanii tylko skrzywiony dziadzio z USA? Nie! Czy używał słowa „fag”? Bynajmniej! Otóż według Michała Kamińskiego słowo „pedał” nie jest przetłumaczalne na język angielski i nie oznacza tego samego co słowo „fag”, a wówczas gdy je wypowiadał było jakoby w „powszechnym użyciu” czego dowodem miało być to że „lewicowy lider polskiego parlamentu podczas przesłuchania też użył tego samego słowa na temat homoseksualistów”. Lewicowy lider?Anitka „pionowe korytarze” Błochowiak? No dobra, żeby była jasność – poniżej pełny fragment wywiadu dot. gejów po angielsku, sami sprawdźcie.Ok., więc ustaliliśmy, że pedał to nie fag tylko pewnie queer. To zobaczmy dalej co Kamiński deklaruje.Na przykład na temat związków partnerskich: “If you are talking about civil partnerships between people of whatever their sexual preferences, I personally have nothing against them.”Jak ktoś angielskiego nie zna – okazuje się że Kamiński jest za związkami gejowskimi byleby nie miały charakteru małżeństwa. I dalej, żeby była sprawa jasna, mówi, że „rozważyłby głosowanie na „tak” w polskim parlamencie w sprawie ustawy o związkach homoseksualnych”. Czy powie to też na antenie Radia Maryja?Dalej, co odpowiada Kamiński na pytanie o jego ewentualne wystąpienie na „Gejowskiej Dumie” Torysów? I would be more than happy.Tłumaczenie chyba zbędne. To może na polskiej paradzie gejowskiej też wystąpi? Wątpię! Czy zatem polski homoseksualista to nadal pedał a brytyjski jest godny zaszczycenia go obecnością i przemówieniem? Hmmm…. (więcej )
Jak to się stało ,że wokół Kaczyńskiego zgromadziło się i to na szczytach partii tyle lewaków , oportunistów i bezideowców , którzy potem zasilili Platformę, PJN, Solidarna Polskę , czy przylepiają się teraz do „Zbieraniny” Gowina Ilu jeszcze takich cichych , zdemoralizowanych lewaków jak Kluzik Rostkowska ukrywa się koło Kaczyńskiego . Kaczyński na szczęście po Zamachu Smoleńskim skręcił na prawo , co pozwoliło PiS owi otrząść się z przynajmniej części tych pasożytów A problem jest poważny. Rody lichwiarskie , posiadające poprzez akcje i kontrolujące poprzez pożyczki wielkie koncerny próbują przyspieszyć niszczenie rodzin chrześcijańskich i wprowadzenie politycznej poprawności jako religii państwowej w całych świecie Zachodu. Nie jest przypadkiem ,że menadżerowie wielkich koncernów jawnie opowiedzieli się za ideologią politycznej poprawności. Pokazuje to , kto tak kto tak naprawdę posiada Coca Cole , Microsoft , Forda i większość zachodnich koncernów . Gates i inni są się tylko współwłaścicielem i to mniejszościowymi firm które stworzyli. Prawdziwi decydenci, włodarze koncernów , którzy koordynują i synchronizują akcje poparcia lewaków przez koncerny stoją za ich plecami w cieniu . Jakie metody nacisku są wywierana na rządy , ministrów , premierów przez koncerny , aby ci musieli wprowadzać jako ideologie państwową polityczna poprawność. Korupcja , łapówki , pożyczki, stanowiska, wsparcie mediów . Czy jest przypadkiem ,że tak wielka liczba zdemoralizowanych ludzi została wypromowana na pozycje nie tylko w Platformie , SLD, czy palikociarni , ale nawet w PIS . Miejmy nadzieję ,że Obóz Patriotyczny rozszyfrował ten mechanizm i potrafi wprowadzić skuteczne metody awansu ,które zapobiegną lansowaniu takich osób jak Michał Kamiński , czy Kluzik Rostkowska. Grzegorz Górny „Jednocześnie w świecie akademickim i kulturze masowej rozpowszechnia się klimat przyzwolenia na traktowanie dziecka jako obiektu seksualnego. „....”holenderski działacz gejowski i seksuolog dr Frits Bernard. To on ukuł pojęcie tzw. pedofilii pozytywnej, twierdząc, że współżycie z dorosłymi wyzwala w dzieciach osobowość i wspiera ich rozwój emocjonalny. Zapytany przed śmiercią, jaki czynnik może spowodować społeczną akceptację pedofilii, odpowiedział jednym słowem: "czas" …..(więcej)
Bogdan Dobosz „lewicowy dziennik „Libération” promował jeszcze w 1977 roku „narodziny Frontu Wyzwolenia Pedofilów” (FLIP), publikując materiały zachęcające do refleksji nad depenalizacją pedofilii. W tym samym roku ten sam dziennik opublikował pedofilski coming out pisarza Gwidona Hocquenghema, kolejnego bojownika 68’, wcześniej współzałożyciela Homoseksualnego Frontu Akcji Rewolucyjnej. Pisarz w wywiadzie proponował odbieranie pociech matkom, które „wyobrażają sobie, że mają wyłączne prawo do swoich dzieci „...(więcej)
Marek Mojsiewicz
Nowa świecka tradycja tęczowa Okazuje się, że nieżyjący już, wybitny rosyjski pisarz Aleksander Sołżenicyn wszystko przewidział. Jeszcze za pierwszej komuny mawiał, że „z władzą radziecką nie będziesz się nudził”. I rzeczywiście. Sensacja goni sensację. Nie dość, że mamy restrukturyzację rządu, w którym stryjek zamienia siekierkę na kijek, to przecież każdy kijek ma dwa końce, więc agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego rozpoczęli masowe aresztowania i rewizje wśród polityków z bezpośredniego zaplecza i wysokich urzędników. Widać, że bezpieczniackie watahy już nie dbają o żadne pozory i jak tak dalej pójdzie, to wszyscy wyaresztują się nawzajem, ostatni zgasi światło i taki będzie finis Poloniae. Co ma wisieć, nie utonie - powiada przysłowie. Zatem czekając aż wszyscy Umiłowani Przywódcy nawzajem się wyaresztują, albo przynajmniej pozaciągają przed niezawisłe sądy, przypatrzmy się nowej świeckiej tradycji, jaka właśnie rodzi się na naszych oczach. Wprawdzie od lat wiadomo, że nasz mniej wartościowy naród tubylczy przeżarty jest antysemityzmem wyssanym z mlekiem matki - a w każdym razie taką opinię rozpowszechniają po świecie rozmaici „historycy światowej sławy” w rodzaju pana doktora Jana Tomasza Grossa, tubylczych renegatów, którzy mu tej światowej sławy zazdroszczą, no i oczywiście - piątą kolumnę, która solidarność rasową przedkłada nad lojalność wobec Rzeczypospolitej. Mechanizm tej propagandy został znakomicie nakręcony przez pierwszorzędnych fachowców i właściwie trzeba tylko od czasu do czasu dolać trochę oliwy, żeby interes się kręcił. Aliści i tutaj mamy do czynienia z mądrościami etapu. Oto z okazji Marszu Niepodległości, kiedy to pryncypialne oburzenie na organiczny polski antysemityzm powinno sięgnąć zenitu - nagle ta retoryka została całkowicie wyciszona. Okazało się, że w Marszu Niepodległości nie uczestniczyli zadni tam „antysemici”, tylko „bandyci” i „homofobowie”. Najwyraźniej starsi i mądrzejsi taktownie ustąpili pierwszeństwa sodomitom i gomorytom, żeby tym razem oni podsuwali światu pod nos swoją martyrologię. Kulminacyjnym momentem prześladowań sodomitów i gomorytów stało się spalenie tęczy, ustawionej naprzeciwko kościoła Świętego Zbawiciela. Oczywiście nie było w tym żadnej złej intencji - tak w każdym razie zapewniały opinię publiczną władze Warszawy. Kto chce - niech wierzy - ale w takim razie dlaczego podpaleniem wspomnianej tęczy szczególnie dotknięci poczuli się akurat sodomici i gomoryci, a nie - dajmy na to - meteorolodzy, czy artyści? Ale nie to było najważniejsze, tylko próby stworzenia wokół zgliszcz swoistej przebłagalnej liturgii. Okazuje się, że sodomia i gomoria ma ambicje znacznie większe, niż tylko podrażnienie naskórka. Ambicje te kierują się w stronę stworzenia całościowej ideologii, a nawet swego rodzaju religii. Okazuje się, że kiedy mikrocefale odwracają się od chrześcijaństwa, zaczynają wierzyć w cokolwiek, choćby w tęczę. Toteż postępowa młodzież w ramach ekspiacyjnej liturgii urządziła pod zgliszczami tęczy publiczne karesy, które na razie ograniczały się do całowania, ale nietrudno się domyślić, że to nie jest ostatnie słowo. I chociaż postępactwo nie tylko krytykuje, ale i natrząsa się z każdej próby napiętnowania obrazy uczuć religijnych, to przecież kiedy Wojciech Cejrowski powiedział verba veritatis, natychmiast został oskarżony do prokuratury. Ciekawe, czy policmajster powinność swej służby zrozumie i zaciągnie kolegę Cejrowskiego przed niezawisły sąd, który też w podskokach wykona społeczne zamówienie, czy też swoboda wypowiedzi ostatnie się mimo terroru sodomitów? Pewności żadnej oczywiście nie ma tym bardziej, że przodująca w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym pani redaktor Katarzyna Wiśniewska z najweselszego w „Gazecie Wyborczej” działu religijnego, pryncypialnie chłoszcze duchowieństwo, że nie tylko nie przyłączyło się do sodomskiej liturgii, ale nawet ją skrytykowało. Najwyraźniej na tym etapie jest rozkaz, by piętnować organiczna polska homofobię - a piętnowanie antysemityzmu zostało odłożone do następnego etapu - może kiedy już Umiłowani Przywódcy wyaresztują się wzajemnie? SM
Europejski Dracula Wszyscy Państwu opowiadają bajki, to i ja też. Ale nie o rekonstrukcji, wysokich standardach czy takich tam. Raczej coś z fantastyki - w końcu zajmowałem się nią kiedyś zawodowo... Otóż żył był sobie facet bardzo bogaty i bardzo stary. Od lat wiódł żywot wesoły, wygodny i wystawny, przepuszczając uciułane przez przodków zasoby i nie dbając o jutro, bo dzieci mu się mieć nie chciało - uznał to za zbyt kłopotliwe. Ale w pewnym momencie zaczęło mu się sypać zdrowie. Czuł się marniej i marniej, dolegliwości coraz bardziej odbierały mu przyjemność z prowadzenie wesołego trybu życia. Kto inny powiedziałby "starość nie radość", ale nasz bogacz za radą lekarzy znalazł remedium. Trzeba tylko − drobiazg − znaleźć chętnego, młodego dawcę, który będzie gotów regularnie oddawać mu swoją krew. Bogacz nagle więc przypomniał sobie o pewnym parobku, wobec rodziny którego zachował się kiedyś nader brzydko; powiedzmy, nie wnikając w szczegóły, że wskutek pewnych umów, które z nią zawarł i nie dotrzymał, rodzina ta na wiele lat popadła w wielką biedę. Teraz owemu wychowanemu w biedzie i przez to niezorientowanemu w rządzących światem zasadach parobkowi oznajmił, że przyszedł czas, by uregulować historyczne zaszłości. Zaprasza go do swojego bogatego pałacu, da mu zarobić, ba, obdaruje, pozwoli posmakować luksusów, których sam zażywa, mało tego −z bezinteresownej troski o przyszłość parobka i jego dobro pozwoli mu się podłączyć do specjalnej aparatury wzbogacającej krew. Tak, tyle zysków, a w zamian tylko wystarczy, żeby parobek dał się regularnie nakłuwać i odciągać sobie do wspólnego zbiornika trochę krwi, oczywiście dla swojego własnego dobra, bo ta krew przecież potem do niego wróci, i to wzbogacona. Parobek przyjął propozycję bogacza radośnie. Od paru lat mieszka, ubiera się i żre, jak nigdy wcześniej mu się nie zdarzało. I zupełnie nie rozumie, dlaczego robi się jakiś taki coraz słabszy, coraz bledszy, czemu go zaczyna strzykać i gnieść, gdzie nigdy wcześniej nie strzykało i nie gniotło. Ale ponieważ jest głupi, nie widzi związku między tym słabowaniem, a swą cudownie poprawioną przez milionera sytuacją. Chociaż... Ostatnio, gdy milioner mu zaczął opowiadać, jak jeszcze lepiej będzie się żyło parobkowi, gdy oprócz krwiobiegu zintegruje też z bogatym starcem niektóre swe narządy wewnętrzne, coś jakby pod czaszką zaczęło chłopu stykać. Wciąż jeszcze nie rozumie, co właściwie jest grane, ale zaczyna nabierać niejasnych podejrzeń... Tu się bajka kończy, wracamy do rzeczywistości, od której oczywiście − jak to z fantastyką bywa − ani na moment nie odeszliśmy. Naiwny parobek, który uwierzył, że bogacz chce go karmić, poić i obsypywać luksusami za darmo, z czystej bezinteresownej miłości, którą nagle z jakiegoś powodu zapałał, to my − a ten zdychający, wyniszczony rozpustą milioner to oczywiście tzw. stara Unia, a zwłaszcza najbogatsze europejskie mocarstwa. Na tym właśnie polegała transakcja rozszerzenia: kraje, które tak pogrążyły się w radosnej konsumpcji, że nagle okazały się tkwić w głębokim kryzysie demograficznym, postanowiły ściągnąć do siebie młode pokolenia ze zdradzonych niegdyś nikczemnie i oddanych pod władzę Stalina krajów europejskich. W tym z Polski. W zamian za dofinansowanie paru dróg, mostów i aquaparków oddaliśmy im dwa miliony młodych Polaków, których praca tworzy teraz dobrobyt Zachodu, a nie Polski. A te pieniądze, które w nas wpompowano, też nie były ze strony Unii filantropią − powiązane przecież z kredytami w zachodnich bankach, z zakupem określonych niemieckich czy francuskich dóbr i usług, czy wreszcie z dostosowaniem polskiej infrastruktury do ich interesów (np. budujemy tylko linie tranzytowe wschód-zachód, a połączeń północ-południe nie, bo te zagrażałyby zyskom niemieckich portów). Bez mała dziesięć lat temu, gdy decydowało się nasze członkostwo w Unii (już mi się na wymioty zbiera, gdy pomyślę, jaka to będzie za niecały rok feta), nawoływałem do głosowania za. Wcale tego nie żałuję − to, jak nas dziś traktuje Kreml z buta i manifestacyjnie wyciera Tuskiem podłogę, mimo naszego członkostwa w NATO i UE, powinno każdemu uświadamiać, co mogło nas czekać, gdyby granica Europy zapadła na Odrze nie na Bugu. Trzeba było wybrać mniejsze zło, nadal tak uważam. Ale muszę powiedzieć, że w najczarniejszych snach nie przewidziałem tak złego rozwoju wypadków. Ani tego, że Unia pójdzie tak daleko w kierunku dyktatu eurokracji, kontrolowanej przez rządy głównych mocarstw, ponadnarodowe korporacje i organizacje finansowe, i - w kwestiach ideologicznych - neobolszewckich maniaków po raz kolejny owładniętych żądzą "ruszenia z posad bryły świata", ani tego, że polska klasa polityczna okaże się tak nieudolna i sprzedajna, a polskie społeczeństwo tak naiwne i zdeprawowane. Wszystko, co mogło pójść źle, poszło jeszcze gorzej. Jeśli jedynym − jedynym, proszę zauważyć − czym potrafi zabiegać o poparcie Polaków szeroko pojęta władza, nie tylko ta polityczna, ale i ta nad dyskursem publicznym, jest obietnica pozyskiwania i dystrybuowania "środków unijnych", i jeśli wciąż jej to wystarcza, by pozostawać władzą, to znaczy, że obraz, jaki sobą przedstawiamy, jest obrazem nędzy i rozpaczy. Wyniesienie do rangi superresortu urzędu, który zajmuje się "absorbowaniem" jałmużny, przy jednoczesnym obniżeniu pozycji resortu finansów (trudno się oprzeć obawie, że mającym ułatwić przepchnięcie politycznej decyzji o rezygnacji z własnej waluty) jest znaczącym symbolem. Symbolem sprowadzania Polski przez samych Polaków do roli skundlonej, peryferyjnej kolonii. Kompletnie pogodzonej z myślą, że jest "brzydką panną bez posagu", że musi się godzić absolutnie na wszystko i cieszyć się z każdego rzuconego ochłapu. Od kolonii sowieckiej, jaką był PRL, przez typowe państwo postkolonialne, z powrotem do kolonii, tym razem głównie niemieckiej - taki jest bieg najnowszej historii polskiej. Najbardziej boli, że parobek z opowiedzianej na wstępie bajeczki wciąż jest z zafundowanego mu pobytu w pałacu milionera bardzo zadowolony. Wciąż mu się wydaje, że przyjmując jego łaskawość okazał się cwany. A niech tam nawet gospodarz podbiera mu te krwinki, których znaczenia dla swego organizmu parobek nie rozumie − grunt, że karmi i daje dach nad głową. I tu jest właśnie największe świństwo, jakie zrobił parobkowi europejski Dracula: nie powiedział mu, czy też tak mu to misternie zagmatwał, że tamten nie skojarzył, co swymi krzyżykami analfabety sygnuje, że te wszystkie luksusy były tylko na pewien czas, i że jeszcze będzie musiał je u pana odpracować. Winston Churchill skwitował politykę swych poprzedników sławną formułą: mieliście do wyboru wojnę i hańbę, wybraliście hańbę, a i tak będziecie mieć wojnę. Polacy mieli do wyboru: chronić swą suwerenność lub oddać ją w zamian za michę. Wybrali michę, a i tak tej michy mieć nie będą. Rafał Ziemkiewicz
22/11/2013 Dostaniemy 106 miliardów euro z Unii Europejskiej w ciągu nadchodzących lat 2014- 2020. I to jest już pewne- jak dwa razy dwa. Choć w demokracji nic nie jest pewne- przegłosują- i już nie będzie pewne, tak jak pewne było przed głosowaniem. Niczyje zdrowie ani mienie nie jest bezpieczne kiedy panuje demokracja większościowa.. Co innego państwo prawa.. W państwie prawa nie przegłosowuje się prawa, żeby zamiast prawa zapanował chaos.. W państwie prawa prawo jest stałe- niezmienialne przez dziesiątki lat, albo przez setki- tak jak w Zjednoczonym Królestwie.. Demokracja większościowa jest zaprzeczeniem państwa prawa, jest zaprzeczeniem wolności jednostki- jest gwałtem na wolności jednostki.. Jest zbiorowym gwałtem na wolności jednostki.. Powinna być karana za gwałt.. Ale kto ją ukarze? 106 miliardów euro- ładna sumka do podziału.. Biurokracja będzie miała co kraść.. Będzie więcej afer, więcej marnotrawstwa, więcej głupich wydatków, które zorganizuje nam biurokracja państwowa.. Te potoki pieniędzy płynące z góry drabiny rozdawnictwa- w dół.. Na każdym szczeblu można sobie tą górą spadających pieniędzy otrzeć łzy.. 106 miliardów euro(!!!!) Ile pozorowanych działań można zrobić za te pieniądze..? Ile dobrego można zrobić dla siebie pod płaszczykiem dobra dla innych? Ile pływalni dotowanych przez podatników można jeszcze wybudować? Ile orlików zmarnować? Ile małpich gajów? Ile programów – ,nikomu nie potrzebnych- wdrożyć? To naprawdę duża suma.. Będzie w całości zmarnowana.. Bo pieniądze pochodzą z rozdawnictwa biurokracji, a nie z rynku.,. Z rynku są ściągnięte, tworząc bezrobocie.. Biurokracja europejska napłodziła już miliony europejskich bezrobotnych tworząc nieludzki system dotacji i rozdawnictwa w interesie biurokracji .Miliony młodych ludzi nic nie robią.. Bogactwo pochodzi z pracy- socjalistyczna Europa już odchodzi od modelu zorganizowanej pracy.. Z rozdawnictwa ma tworzenia bogactwa.! Żeby wydać te 106 miliardów euro w ciągu 7 lat- należy pożyczyć około 400 miliardów euro(!!!!) Zobaczcie Państwo co to oznacza.. Nie dość, że biurokracja narozdaje 106 miliardów i je zmarnuje- to jeszcze, żeby je rozdać i zmarnować gminy muszą pożyczyć dodatkowo 400 miliardów euro. Bo to działa tak, że 20-30 % Unia Europejska nam daje, ale resztę trzeba pożyczyć w bankach.. No i władza pożycza topiąc w długach swoich mieszkańców.. Nie dość, że toniemy w długach- to jeszcze bardziej będziemy tonąć.. Więcej stadionów, więcej idiotycznych programów antygospodarczych, więcej państwowych pływalni, więcej organizowanych festiwali, więcej zabawy na rachunek państwa, więcej pozorowanych działań.. No i trzeba za tę głupotę jeszcze dodatkowo zapłacić.. Trzeba wpłacić roczną składkę do Unii Europejskiej na poziomie prawie 2 miliardów złotych miesięcznie w miesięcznych ratach.. Jakby marnotrawstwa nie było dość.. „Demokratę cechują trzy wyróżniki: niskie pochodzenie, ubóstwo i nieokrzesanie”- tak uważał Arystoteles jeden z największych umysłów naszej cywilizacji. To było dawano.. Dzisiaj ubóstwo demokraty nie jest prawdą.. Demokraci to nowa klasa próżniacza, wzbogacona na systemie demokratycznym promującym socjalizm biurokratyczny.. Próżniacy biurokratyczni stanowią dzisiejszą „ elitę” finansową.. Wszędzie padają zawrotne sumy za krzewienie demokracji.. Ile zarabiają komisarze Ewropejskiego Sojuza? Sumy idące w setki tysięcy euro.. W Sowieckim Sojuzie tak nie było. Kapitalizm tak,. ale pod warunkiem, że bogaci będą biedni.. Że nie będzie w ostateczności kapitalistów… Będzie kapitalizm państwowy- czyli socjalizm- kierowany przez biurokrację. I jak to wszystko jest powiązane.. Na przykład przedwojenny premier Marian Zyndram- Kościałkowski był szwagrem bolszewickiego komisarza Ministerstwa Spraw Zagranicznych- Litwinowa..(???) I to było potem zanim przyszły prezydent Wojciechowski był w Londynie zecerem i próbował sprzedawać litewskie wędliny z Józefem Piłsudskim.. To byli biedni demokraci.. Dzisiaj demokraci to nowa kasta, opłacana suto i walcząca z wolnym rynkiem.. Feministka wychodząca za mąż też stała się w pewnym momencie kobietą… Wtedy kiedy wyszła za mąż. „Wszystko ma swój czas i jest czas na życie, na zabawę i na śmierć”- zapisano w Księdze Koheleta. W demokracji rozdawniczej jest czas głównie na zabawę.. Ale wygląda na to, że Ukraina nie będzie brała udziału w europejskiej zabawie rozdawniczej.. I słuszna jej racja- wybiera Unię Azjatycką opartą na wolnym rynku, który da bogactwo Ukraińcom, jeśli wezmą się za robotę.. Tak jak wielokrotnie pisałem- pan prezydent Janukowicz byłby kompletnym idiotą, gdyby przyłączył miliony swoich rodaków do trupa europejskiego., pozbawiając swoich rodaków widoków na przyszłość.. Niech Unia Europejska ze swoimi regulacjami umrze śmiercią okrutnego potwora.. Nie będę żałował.. Socjalizm planowy , rozdawniczy i biurokratyczny- nie jest mi bliski.. Żeby Ukraina się przystosowała do idiotycznych” standardów” europejskich musi wydać 500 miliardów euro(!!!) Czy to ma sens? Chodzi o to, żeby zarabiać- a nie wydawać na wydumane” standardy:”- wydumane przez biurokrację.. Jak się Ukraina przystosuje do „ standardów’ europejskich to nie wiadomo, czy jeden Ukrainiec przeżyje.. Będzie pełno bezrobotnych i potworne długi.. Tak jak w państwach realnego socjalizmu europejskiego.- w Europejskim Sojuzie.. Nowego kłamstwa zawsze przyjemniej słucha się niż starej prawdy.. A stara prawda jest taka, że rządy biurokracji to socjalizm a nie kapitalizm- kapitalizm to prywatna własność i wolny rynek. Człowiek inteligentny nie może być demokratą.. Demokracja prowadzi prostą drogą do socjalizmu.. Cała ta’ inteligencja” w demokracji to kupa oszustów , „ pożytecznych idiotów” i kanciarzy.. Demokratyczny „ inteligent” ma mentalność stadną… Udaje, albo naprawdę- nie zauważa, że system rządzenia opary o większość- jest zwykłym nonsensem.. Łyka każde głupstwo i nadstawia ucha do następnego- żeby go uzasadnić.. Buduje demokratyczne antyspołeczeństwo.. Jest ilustracją- tak jak Unia Europejska- ucieleśnieniem nowego rodzaju „inteligencji”-„ inteligencji” posłusznej władzy, bo starą inteligencję- tak jak stare zasady należy wytępić.. To już towarzysz Lenin postulował:” inteligencja to zgniłe ścierwo burżuazji, które należy wytępić, a potem stworzyć na nowo”(!!!) No i to jest robione- systematycznie. Wszędzie pełno „ pożytecznych idiotów” transmitujących idee władzy na dół- do mas. Demokracja im w tym pomaga.. Można demagogię uprawiać w nieskończoność… W demokracji wszystko jest prawdą- i prawda i nieprawda. Wystarczy demagogicznie ją ustawić.. Pomieszać, pomanipulować, nagłośnić z kilku miejsc, żeby efekt zbiegł się w jednym miejscu.. Demokratyczny widz ma wrażenie w demokratycznym teatrze, że ci wszyscy, którzy mu coś wmawiają wiedzą dobrze, ale on- osamotniony- jest w błędzie.. Zagubił się, bo myśli inaczej.. „Dostaniemy 106 miliardów euro”.. To ma zakodowane, to mu propaganda wbija do głowy, pomijając konsekwencje i składkę unijną.. Summa summarum dołożymy do tego interesu. Znowu trzeba będzie podnieść podatki.. Jak to w socjalizmie biurokratycznym.WJR
Zdaniem Platformy mamy się rozwijać i już
1. Wczoraj w Sejmie obyła się debata nad dwoma ważnymi rządowymi dokumentami o charakterze rozwojowym mianowicie: Strategii Rozwoju Kraju do roku 2020, a także projektem ustawy o zmianie ustawy o zasadach prowadzenia rozwoju oraz niektórych innych ustaw. Niestety nie uczestniczyła w tej debacie minister rozwoju regionalnego, a za chwilę także transportu, budownictwa i gospodarki morskiej i wicepremier Elżbieta Bieńkowska, a tylko jej zastępca minister Niezgoda i pewnie dlatego dyskusja była „kulawa”, bo na liczne pytania i wątpliwości posłów opozycji zgłoszonych do obydwu dokumentów, nie było w zasadzie odpowiedzi ze strony rządu. Występujący w imieniu klubu Prawo i Sprawiedliwość posłowie, zgłosili wnioski o odrzucenie zarówno Strategii jak i projektu ustawy o zmianie ustawy o zasadach prowadzenia rozwoju. Szczególnie krytyczne było wystąpienie posła Bogdana Rzońcy, który w ciągu 10 minutowego wystąpienia wręcz zmiażdżył Strategię… zwracając uwagę, że jest kompletnie oderwana od rzeczywistości i ma niestety na celu raczej pogłębienie różnic w rozwoju poszczególnych części naszego kraju jak i pogłębienie różnić wewnątrzregionalnych, a nie jak to jest zapisane w Konstytucji RP, równoważenie rozwoju.
2. Trzy przewodnie myśli zawarte w Strategii… ,to realizacja założeń paktu klimatyczno-energetycznego (słynne 3x 20%), członkostwo naszego kraju w strefie euro , wreszcie realizacja polaryzacyjno-dyfuzyjnego modelu rozwoju i choćby z tych powodów należało złożyć wniosek o odrzucenie tego dokumentu. Realizacja paktu klimatyczno-energetycznego w obecnym kształcie (z rokiem odniesienia 2005, a nie jak wcześniej przyjęto- rokiem 1988), oznacza ograniczenie wykorzystania naszych głównych zasobów energetycznych w tym przede wszystkim węgla kamiennego i brunatnego, a to z kolei oznacza znaczące podniesienie cen energii elektrycznej zarówno dla przedsiębiorstw jak i gospodarstw domowych. Zdaniem Prawa i Sprawiedliwości w jakichkolwiek dokumentach strategicznych naszego kraju, powinna się znaleźć raczej rewizja paktu klimatyczno-energetycznego, a nie jego realizacja szczególnie w sytuacji kiedy co i rusz Komisja Europejska, a ostatnio i Parlament Europejski, forsują bardziej ambitne cele klimatyczne czyli między innymi redukcję CO2 o 30% do końca roku 2020.
3. Z kolei zapisy o naszym członkostwie w strefie euro do roku 2020, w sytuacji kiedy kraje strefy euro funkcjonują tylko dzięki gigantycznej dodatkowej emisji pieniądza przez EBC, jest podejściem wręcz skrajnie nieodpowiedzialnym.
Jej funkcjonowanie przez kilkanaście lat, potwierdza teorię o nieoptymalnym obszarze walutowym jakim jest strefa euro i w tej sytuacji aplikowanie Polski do niej jest działaniem na niekorzyść naszego kraju. Wreszcie forsowanie modelu polaryzacyjno- dyfuzyjnego rozwoju Polski, ewidentnie przynosi fatalne rezultaty, a obrazuje to sytuacja w województwie mazowieckim. Kilkanaście lat kierowania większości środków finansowych przez samorząd województwa mazowieckiego do Warszawy i jej najbliższego otoczenia, uczyniło wprawdzie z tego miasta swoisty biegun wzrostu ale niestety nie przekłada się to na rozwój całego regionu. Takie wskaźniki jak poziom PKB na głowę mieszkańca, czy poziom bezrobocia wskazują na to, że rozwój kończy się na rogatkach Warszawy, a im dalej od tego miasta, to te wskaźniki są coraz gorsze. Nie ma więc w praktyce żadnej dyfuzji rozwoju poza aglomerację warszawską, więc forsowanie tego modelu, jest swoistą drogą donikąd.
4. Mimo tych zastrzeżeń, wszystko wskazuje na to, że zarówno ustawa jak i Strategia… ,zostaną zapewne dzisiaj przyjęte przez większość koalicyjną, bo przecież trudno uwierzyć aby podstawowe dokument strategiczne tego rządu zostaną odrzucone. Niestety wynika z nich ,że Platforma zadekretowała, że Polska w najbliższych 7 lat musi się szybko rozwijać, bez względu na wszystko i już.
Kuźmiuk
Lobby żydowskie szantażuje Forbesa Redakcja polskiej edycji Forbesa opublikowała przeprosiny, aby nie być pozwana do sądu przez lobby żydowskie za cykl artykułów, jaki ujawnił zbyt wiele prawdy o działalności tej wspólnoty pasożytniczej w Polsce. Według raportu JTA, żydowskiej agencji telegraficznej, polska edycja magazynu Forbes przeprosiła za trzy artykuły na temat restytucji mienia przedwojennych gmin żydowskich, które ukierunkowane zostały na opis działań przywódców zorganizowanej społeczności żydowskiej w Polsce i wielu innych organizacji żydowskich.
Przeprosiny za artykuły opublikowane we wrześniu, pojawiły się w wydaniu poniedziałkowym na stronie internetowej czasopisma. We wrześniu br. „Forbes” zamieścił trzy teksty: artykuł dziennikarza tego miesięcznika Wojciecha Surmacza „Kadisz za milion dolarów” (powstał we współpracy z izraelskim dziennikarzem Nissanem Tzurem), felieton Seweryna Aszkenazego, prezesa stowarzyszenia Beit Warszawa, „Kim są nasi przywódcy?” i felieton „Żydowskie oskarżenie” Eryka Stankunowicza, pierwszego zastępcy redaktora naczelnego „Forbesa”. W tekstach oskarżano osoby ze Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce i Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego o to, że sprzedają warte miliony złotych nieruchomości przedwojennych wspólnot żydowskich zwracane im przez państwo. Pieniądze ze sprzedaży miały trafiać do prywatnych kieszeni. Tekst w miesięczniku „Forbes” nie spodobał się Związkowi Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce i Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, a także Michaelowi Schudrichowi, naczelnemu rabinowi Polski. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, z żądaniem sprostowania zwrócili się oni do centrali koncernu Ringier Axel Springer Polska w Zurychu z pominięciem redakcji „Forbes Polska” i jego wydawcy Ringier Axel Springer Polska. Polski wydawca „Forbesa” zamówił jednak ekspertyzy prawne w kancelarii Kochański Zięba Rapala i Partnerzy na temat szans wygrania procesu w razie niezamieszczenia sprostowania. – Wynikało z nich, że wydawnictwo ma duże szanse taki proces wygrać. Ale niemiecka centrala Springera ugięła się pod naciskiem Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP i zdecydowała, że „Forbes” musi teksty sprostować. Sprostowanie dotyczy 15 błędów zawartych w artykule Surmacza. Redakcja je opublikowała, a w odrębnym oświadczeniu przeprosiła społeczność żydowską w Polsce. „Wyrażamy ubolewanie z powodu opublikowania nieuprawnionych twierdzeń o działaniu opisanych instytucji i osób na szkodę mienia i dziedzictwa społeczności żydowskiej w Polsce” – napisała. W oświadczeniu redakcja „Forbesa”, a także jego wydawca (Ringier Axel Springer Polska) przepraszają za trzy błędy z 15 wyszczególnionych w sprostowaniu: za to, że w tekście pojawiły się informacje, iż osoby wskazane w artykule czerpały korzyści z działalności organizacji żydowskich w Polsce, czyli ze sprzedaży odzyskanych cmentarzy w Toruniu, Gliwicach i w Lublinie, za stwierdzenie rozdzielające żydów na „prawdziwych” i „nieprawdziwych” oraz stwierdzenie, że we władzach organizacji żydowskich „prawdziwych żydów jest jak na lekarstwo„Kazimierz Krupa (występuje w odcinku VI Parady oszustów jako jeden z napastników na prof. Jasiewicza – przypis), redaktor naczelny miesięcznika „Forbes Polska”, nie zgadza się z większością zarzutów zamieszczonych w sprostowaniu. – Zgodnie z prawem prasowym mamy obowiązek publikowania sprostowań, które spełniają formalne wymogi. Bez względu na to, jaka jest prawda. Dziś w sprostowaniu można napisać każda bzdurę, nawet to że ziemia jest płaska, a wydawca musi je opublikować. W oświadczeniu odcięliśmy się zresztą od większości zarzutów, przyznając się tylko do błędów, które rzeczywiście popełniliśmy – mówi Krupa. Nissan Tzur, izraelski dziennikarz piszący do dzienników „Maariv” i „The Jerusalem Post” (współpracował z Surmaczem przy tekście opublikowanym w „Forbesie”), nie ma takich oporów: – Po ukazaniu się naszego artykułu Piotr Kadličik, przewodniczący Gminy Wyznaniowej w Warszawie i rabin Schudrich wystosowali do władz Ringier Axel Springier list, w którym oskarżyli nas o nazizm, arabski terroryzm i antysemityzm. Poczułem się tak, jakbym wbito mi nóż w plecy. Jestem Żydem, a moi dziadkowie byli w obozie w Oświęcimiu. Jestem przekonany, że to centrala Springera zdecydowała o sprostowaniu. Odpowiadam tylko za swoje informacje zawarte w tekście, ale zamierzam wytoczyć proces Kadličkowi za zniesławienie – mówi Tzur. Według JTA, „Forbes postanowił opublikować przeprosiny i sprostowania, aby uniknąć grożącego pozwu ze strony społeczności żydowskiej”. W ten sposób, poprzez grożenie pozwami, żydowskie lobby jest w stanie cenzurować wiadomości. Forbes i inne serwisy informacyjne są pod pełną kontrolą żydowskiej mafii, i jeśli nawet redaktorzy tych mediów starają się od święta napisać kilka słów prawdy, od razu spotykają się z reakcją burków szczekających o „antysemityzmie”, jak Kadlcik, Schudrich i cała reszta kolonii pasożytniczej.
http://davidduke.com/jewish-lobby-poland-blackmails-forbes-apology/
http://www.jta.org/2013/11/18/news-opinion/world/polish-forbes-magazine-apologizes-to-jewish-leaders
Kaczyński wykorzystał CBA i usunął bawidamka Hofmana Jarosław Kaczyński „ Pan Hofman przestanie być szefem regionu, przestanie być rzecznikiem i nie będzie czynnym członkiem partii, nie będzie też członkiem klubu „....”Z całą pewnością zostaną zastosowane najdalej idące, możliwe w świetle przepisów statutowych działania. Będziemy zważali na to, czy tego rodzaju standardy będą stosowane wobec pana ministra Sławomira Nowaka, który nadal jest szefem regionu „...(źródło )
„Według mediów podczas kontroli oświadczeń majątkowych posła PiS agenci CBA znaleźli wpływające na konto Hofmana kwoty niezgłoszone urzędowi skarbowemu. Według RMF FM może chodzić o transakcje na kwotę ok. 100 tys. zł. '....(źródło )
Wiktor Ferfecki „ Problemy z seksem na prawicy” ….„Afery obyczajowe są dla konserwatystów szczególnie trudne. I często źle rozgrywają je w mediach. „Józef Oleksy mówi, że na ostatnie afery obyczajowe na prawicy patrzy z zaniepokojeniem. Jego zdaniem prawdziwy wysyp spraw tego typu jest jednak dopiero przed nami. – Na razie to tylko incydenty. Nasilenie nadchodzi zazwyczaj przed wyborami „...”.młody poseł PiS Mariusz Antoni Kamiński. Gdy pod koniec lutego ogłosił, że się rozwodzi, od razu dodał, że to dla niego trudna decyzja, a cały majątek zostawia żonie. „....”To dalszy ciąg sprawy, którą opisał „Wprost". Zdaniem tygodnika „piękna i przebiegła" Ilona Klejnowska „omotała" Mariusza Łuszczka, byłego już pracownika Solidarnej Polski, by wydobywać od niego informacje. „.....”Artykuł o perypetiach uczuciowych Kurskiego chciał opublikować w styczniu tygodnik „Nie". Publikację zablokował adwokat europosła. Przyniosło to efekt odwrotny od zamierzonego. O sprawie napisały największe portale i trafiła ona na pierwszą stronę tabloidu „Fakt"......”Najbardziej znanym przykładem są kłopoty byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza, który w styczniu 2009 roku ogłosił, że rozstaje się z żoną.Choć próbował otwarcie opowiedzieć o zmianach w swoim życiu, zgubiły go entuzjastyczne wypowiedzi o nowej narzeczonej, w których trudno było dopatrzyć się skruchy z powodu rozwodu.”.....”Kilka miesięcy później udzielenia informacji o szczegółach swojej sprawy rozwodowej odmówił tabloidom poseł PSL Eugeniusz Kłopotek. „.....Sprawa zaczęła się od wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego. Powiedział, że Dorn łamie reguły, wnioskując o zmniejszenie alimentów na rzecz dzieci z poprzedniego małżeństwa. Po stronie prezesa stanął Przemysław Gosiewski, jednak szybko się okazało, że sam nie jest przykładnym mężem i ojcem. – Coś we mnie pękło. Dłużej nie mogłam znieść tej hipokryzji – powiedziała „Super Expressowi" jego była żona Małgorzata Gosiewska, obecnie posłanka PiS. Zarzuciła mu, że nie interesuje się synem z pierwszego małżeństwa. Oświadczenie do mediów wysłała też żona Dorna.”. ....(więcej )
Braun błyskotliwie wyraził przekonanie ,że oligarchia II Komuny szykuje Nowy Okrągły Stół , i że część ludzi z Obozu Patriotycznego , czyli de facto ludzi Kaczyńskiego aż przebiera nogami aby przy takim Nowym Okrągłym Stole usiąść. „...(więcej)
Kaczyński miał farta. W końcu rękami CBA pozbył się rzecznika, który bardziej przypominał bawidamka i małego cwaniaczka politycznego, co to z każdym się zna , do każdego mówi po imieniu , który nie ma żadnych politycznych wrogów . W czasie, kiedy Polacy potrzebują wyrazistego przywództwa, polityków ,którzy z wrogami będą rozmawiać twardo, tak jak Mariusz Kamiński ( CBA ) , Macierewicz , Pęk , czy Brodziński , Hofman był anachronizmem , zagubioną laleczką Barbie , która nie bardzo się orientuje po jakiej znajduje się stronie Tusk przeliczył się nie doceniając Kaczyńskiego, który prowadzi coraz twardsza i bardziej przemyślana politykę kadrową „Nie ma szans na powrót Adama Bielana do PiS – powiedział w tygodniku „wSieci” Jarosław Kaczyński, tłumacząc, że „jego rola w przegranej w 2007 roku kampanii, sposób, w jaki zabieg o powrót do nas, a także inne okoliczności powodują, że Bielan jest na rękę wielu środowiskom nam nieprzychylnym” ....( źródło )
Ciekawe kogo Kaczyński mianuje nowym rzecznikiem ? Marek Mojsiewicz
23/11/2013 Przy przetargach teleinformatycznych była korupcja i Bruksela chce wiedzieć jakich konkretnie projektów dotyczą zarzuty korupcyjne(!!!!) Zawsze mnie rozśmiesza takie stawianie sprawy.. Jak to przy których? Wszystkie te „projekty” biurokratyczne są korupcyjne ze swojej istoty.. Jak pieniądze ukradzione podatnikom europejskim płyną z góry- od strony biurokracji te pieniądze zawłaszczającej i spadające w dół na różnego rodzaju wydumane projekty biurokratyczne – to korupcja musi być.. Aż się prosi, żeby- podczas spadania pieniędzy z biurokratycznej góry brukselskiej- a budżet wynosi prawie 1000 miliardów euro- coś na stokach góry pozostało.. Chodzi o to, żeby z Brukselskiej Góry Pieniędzy ukradzionych podatnikom europejskim- pieniądze nie spadały.. Żeby wyciągnąć Polskę z tego korupcyjnego i marnotrawnego wariactwa.. Najlepiej jak każdy swoje pieniądze wydaje sam, a nie jacyś złodzieje elegancko ubrani i przechadzający się po różnego rodzaju korytarzach budynków korupcji z teczkami pełnymi dokumentów sankcjonujących złodziejstwo i korupcję. Biurokrację powinno się odsunąć od naszych pieniędzy.. Po prostu- zabierając- koryto.. A ONI niech idą do pożytecznej pracy.. Szkoda nawet liczyć ilu malwersantów zostało w sprawie korupcji zatrzymanych? Liczba ta może wzrosnąć ponad 38 osób, które stały się ofiarą postępowania innych osób, które też chciały się korumpować na miliony złotych., i bardzo im przeszkadzało, że inni się korumpują- a oni- nie. Przy korumpowaniu się naszymi pieniędzmi zawsze pojawią się stada różnych takich, którzy chcą się skorumpować, bo darmowe pieniądze nie śmierdzą, tak jak kupa g…..a narobiona przez twórców tego korupcyjnego systemu.. Do kupy g….a ciągną różnego rodzaju muchy, żeby ją obsiąść i się najeść.. ONI nie jedzą- ONI żrą! Wielkimi łychami okradają nas codziennie.. Te biurokratyczne urwisy ze złotej misy….Żrą jak świnie!100 milionów złotych naszych pieniędzy wydać na pogaduszki o pogodzie na Stadionie Narodowym- to trzeba być kompletnym idiotą! Nie mieć żadnych hamulców hamujących marnotrawstwo..! Polacy biednieją w oczach, brakuje już śmietników do wyszukiwania żywności, długi wylewają się zewsząd- a tu władza wydaje 100 milionów złotych na pogaduszki o pogodzie(????) Czy kara śmierci byłaby wystarczającą karą za tego typu marnotrawstwo? Jakiś rok temu w Korei Północnej wykonano wyrok śmieci na tamtejszym ministrze finansów, bo coś tam spieprzył.. Nie ma żadnej kary- nie ma żadnej miary urzędniczej.. Ale będzie nowa służba, obok już istniejących.. ”Policja Autostradowa”(????) Znowu wydatki państwa- i znowu rabunek na przekraczających ustanowioną prędkość.. Platforma Obywatelska Unii Europejskiej i Rynków finansowych chce nas dorżnąć do końca.. Prawo i Sprawiedliwość proponuje w tym czasie nowe ministerstwo.. Ministerstwo Gospodarki Morskiej.. W ramach oczywiście- walki z biurokracją.. Już się zgubiłem z tymi ministerstwami. Czy nie było już czegoś podobnego?. Ministerstwa Gospodarki Jeziorami- nie było na pewno… Ale zawsze można powołać- jak tylko Prawo i Sprawiedliwość dojdzie do władzy.. Obok Ministerstwa Gospodarki Rzekami i Bajorami.. Można również powołać Ministerstwo Gospodarki Bagnami.. I wszystkie poustawiać na Placu Trzech Krzyży burząc tamtejszy Kościół .. Kościół tam nie jest potrzebny- potrzebne są ministerstwa.. W końcu lewicowi ekolodzy powinni mieć możliwość wchodzenia po drabinach na dachy w ramach protestu ekologicznego przeciw polityce rządu ekologicznego socjalizmu , ale powiedzmy sobie szczerze- jest go mało. Więcej ekologii- mniej węgla. I energia powinna pochodzić ze źródeł odnawialnych do których socjalistyczne państwo ekologiczne będzie dopłacało. Im więcej- tym będzie bardziej ekologicznie.. A że będziemy ubożsi…? W socjalizmie nie takie przeszkody jeszcze będą pokonywane.. I przydałoby się Ministerstwo Dopłacania do Wszystkiego.. Ile tych służb już jest-? A będzie jeszcze więcej.. Policja Drogowa Autostradowa I Obywatelska.- będzie wkrótce. A na razie mamy państwowe służby, które mogą nam wlepiać mandaty: Inspekcja Transportu Drogowego, Straż Ochrony Kolei, Straż Ochrony Przyrody, Państwowa Inspekcja Pracy, Urząd Miar, Weterynarz, Wojewódzka Inspekcja Środowiska, Policja Obywatelska, Straż Gminna, Straż Graniczna, Państwowa Inspekcja Pracy,, Żandarmeria Wojskowa, Straż Leśna, Nadzór Budowlany, Okręgowy Urząd Górniczy, Państwowa Straż Rybacka, Straż Pożarna, Straż Miejska, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Roślin,, Urząd Probierczy,, Służba Celna., Wojewódzki Inspektorat Skupu i Przetwórstwa Artykułów Rolnych, Państwowa Inspekcja Sanitarna.. Policja Drogowa…Nic mi więcej nie przychodzi do głowy- ale z pewnością jeszcze jakieś są.. A jak nie ma- to będą.. Musi powstać przynajmniej kilka, które realizują zadanie ochrony środowiska.. Nie tylko środowisko należy chronić- wszystko należy chronić. A najbardziej należy chronić tych geniuszy, którzy te wszystkie służby wymyślili.. Zawsze uważałem, że lewicowość to forma pychy wobec zwykłego człowieka. Pychy zwariowanego umysłu skażonego fałszywym widzeniem świata poprzewracanego w każdym segmencie. .Lewicowi misjonarze nawożą postchrześcijańską Europę swoimi utopijnymi wizjami.. Czyniąc człowieka bezwolnym, oplątanym zawiłościami świata budowanego przez Lewicę. A wzorem” moralnym” jest księżna Diana szwendająca się po dyskotekach, pijąca piwo z butelki na ulicy, rzucająca męża i zdradzająca go z Arabem.. Bo czym się naprawdę różnią tabuny pederastów, lesbijek, feministek, zielonych, antyklerykałów, pedofilów, libertynów- od bandy tubylców z Papui- Nowei Gwinei? Barbarzyńcy u wrót.. Rok 455.. Wandalowie pod wodzą Gezeryka stanęli pod murami Rzymu.- było ich 15 000(!!!!) Za murami Wiecznego Miasta było 15 milionów ludzi, zajętych zabawą i myślących o pełnym brzuchu.. Tak jak dzisiaj Europa.. Wandalów było tak mało, że nie mogli nawet dokładnie otoczyć miasta.. Rok 476- koniec wielkiego Imperium Romanum.. Na razie zachodniego cesarstwa.. I nie było jeszcze idei globalizacji- teorii na mocy której nie ma nigdzie wrogów..(????) Jedna wielka przyjazna wioska.. Że Chińczycy nie knują, że Rosjanie nie knują- że Izraelczycy nie knują, że Niemcy nie knują, że Stany Zjednoczone nie knują.. Wszystko będzie git i tenges.. Tylko propagandyści przestaną mówić z błędami ortograficznymi. I nie przypadkowo . mapa głupoty pokrywa się z mapą fałszywych ideologii.. Na razie korupcja przy przetargach teleinformatycznych.. No i nie ma Ministerstwa Przelewania z Pustego w Próżne.. A przydałoby się! Może by w końcu wylać to co próżne -w to co puste.. I byłoby git i ternges! WJR
Rządząca Platforma przeżarta korupcją
1. Afera korupcyjna związana z informatyzacją szeroko rozumianej administracji państwowej, zatacza coraz szersze kręgi, a o jej głębokości nawet urzędujący minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, ostatnio powiedział w radiowej Trójce, że jego resort jest przeżarty korupcją. W 2011 roku CBA zatrzymało wiceministra spraw wewnętrznych i podległych mu dyrektorów zajmujących się informatyzacją, a także dyrektorów z Komendy Głównej Policji, także odpowiedzialnych za informatyzację. Już wtedy rzecznik CBA mówił, że to największa afera korupcyjna w III RP. Teraz następuje druga fala zatrzymań. Dotyczą one 18 osób z resortu spraw zagranicznych, GUS, a także kilkunastu firm informatycznych. Sumarycznie do tej pory zatrzymano już 37 osób, choć sądy zaaprobowały aresztowanie tylko kilku z nich, reszta została zwolniona i objęta poręczeniami. CBA do tej pory zakwestionowało około 100 przetargów ogólnej wartości około 1,5 mld zł, stwierdzając, że najwyższa łapówka sięgnęła 5 mln zł i według wypowiedzi samego szefa tej służby sprawa na charakter rozwojowy, możliwe są dalsze aresztowania. Szef CBA Paweł Wojtunik, posunął się nawet do tego, że wezwał w mediach wszystkich tych, którzy łapówki dawali przy okazji przetargów informatycznych w administracji aby sami zgłaszali się do jego instytucji, to zgodnie z obowiązującą ustawą po złożeniu wyczerpujących wyjaśnień, zostaną uwolnieni od odpowiedzialności karnej.
2. Ale przetargów informatycznych na poziomie centralnym było znacznie więcej (na ten cel w latach 2007-2013, mieliśmy wydać przynajmniej 5 mld zł), co więcej ogromnej wartości projekty informatyczne są realizowane w każdym z 16 samorządów województw. Kilka dni temu Gazeta Polska Codziennie, poinformowała o gigantycznym skandalu związanym z takim projektem realizowanym przez samorząd województwa małopolskiego rządzonym przez marszałka z Platformy. Otóż za niewielkie pieniądze samorząd województwa zbył swoją spółkę na rzecz podmiotu kierowanego przez byłego posła Platformy, generała byłej SB i syna Lwa Rywina, której następnego dnia po sprzedaży, przyznano ze środków europejskich dotację, wynoszącą ponad 60 mln zł. Spółka ma realizować ogromny projekt informatyczny, polegający na zbudowaniu sieci informatycznej, którą następnie przez wiele lat ma eksploatować i uzyskiwać z tego tytułu stosowne opłaty.
3. Wczoraj w ostatnim dniu 3 dniowego posiedzenia Sejmu, marszałek Kopacz odrzuciła wniosek klubu Prawo i Sprawiedliwość aby premier Donald Tusk, szef CBA i Prokurator Generalny przedstawili posłom informację o zatrzymaniach dokonanych przez CBA w administracji rządowej związanych z przetargami informatycznymi i o ewentualnych zagrożeniach związanych z możliwością utraty środków europejskich z których te projekty były finansowane. Także wniosek Solidarnej Polski o powołanie sejmowej komisji śledczej w tej sprawie, nie znalazł się w porządku obrad Sejmu, ponieważ marszałek Kopacz skierowała go do oceny przez Biuro Legislacyjne Sejmu i zapewne prędko nie ujrzy on światła dziennego. Platforma i sam premier Tusk wyraźnie boją się jakiejkolwiek dyskusji o korupcji w administracji rządowej związanej z projektami informatycznymi i próbują grać na przeczekanie licząc dodatkowo na różne zasłony dymne.
Wczoraj samo CBA taką jedną zasłonę uruchomiło, informując o zastrzeżeniach do oświadczenia majątkowego rzecznika prasowego Prawa i Sprawiedliwości posła Adama Hoffmana. Sam zainteresowany ogłosił zawieszenie swojego członkostwa w partii i w klubie parlamentarnym, a także rezygnację z funkcji rzecznika prasowego partii i klubu ale całe wczorajsze popołudnie i wieczór właśnie informacja o postępowaniu CBA wobec Adama Hoffmana, królowała w większości mediów.
4. Rządząca Platforma przeżarta korupcją, nie tylko próbuje bagatelizować to zjawisko, chociaż „rozkwitło” ono w ciągu 6 lat jej rządów ale odgryza się także atakami na opozycję i wspomagana przez zaprzyjaźnione media, stara się postawić pomiędzy tymi wydarzeniami znak równości. Trzeba stwierdzić jasno, gdyby premier Tusk w 2009 roku nie złamał kręgosłupa CBA, przez odwołanie szefa CBA Mariusza Kamińskiego, to teraz nie musiałby zmagać się ze wszechogarniającą korupcją w swoim rządzie, ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami. Kuźmiuk
Lista Ziemkiewicza Subotnik Ziemkiewicza Zacznę od powtórzenia czegoś, co zawarłem już we wczorajszym felietonie dla interii: nie mam sobie za złe, że przed referendum akcesyjnym namawiałem do głosowania za wejściem do Unii Europejskiej. I nie uważam, żeby w tym kontekście moje dzisiejsze teksty były dowodem braku konsekwencji. Mówiłem wtedy wyraźnie, że uważam wejście do Unii za mniejsze zło niż pozostanie poza nią, i nadal tak uważam. Gdyby wschodnia granica Europy zapadła dekadę temu na Odrze, nie na Bugu, to − na przykład − ani jedna gazrurka w Polsce nie należałaby już do nas, by wspomnieć o umowie z Gazpromem podpisanej przez wicepremiera Pawlaka a zakwestionowanej przez Komisję Europejską. A patrząc, jak pomiata dziś Kreml nawet Polską należącą do UE i NATO, trudno nie dostrzec, że bez tej przynależności zapewne już dawno zupełnie otwarcie osadziłby Putin w Warszawie jakiegoś swojego Bidzinę-bis. Niemniej, w najczarniejszych snach nie przypuszczałem, że sytuacja w Unii rozwinie się tak źle. Że w dziewięć lat po akcesji będziemy członkami organizmu tak bardzo innego, niż ten, do którego wstępowaliśmy − unii, która z zaprojektowanej wspólnoty zmienia się powoli w polityczny egzoszkielet dla egoistycznej polityki coraz bardziej dominujących w niej Niemiec. Unii toczonej biurokratyczną puchlina, wskutek której jest ona kompletnie bezradna wobec istotnych problemów, a skuteczna wyłącznie w załatwianiu partykularnych interesów międzynarodowych koncernów. Organa wspólnotowe stały się maszynką do wymuszania na milionach europejczyków kupowania towarów drogich i bezużytecznych zamiast tańszych i lepszych (zwłaszcza pod pretekstem „ekologii”) oraz zmuszania ich do podporządkowania ideologicznym szaleństwom neobolszewickich sekciarzy, którzy w ramach kolejnego „relaunchu” swej obłąkańczej ideologii zmienili sierp i młot na tęczę. Oczywiście, Unia oderwana od wyborców, wzięta na pasek przez międzynarodowe korporacje i antykosciół od „ruszania z posad bryły świata” skazana jest na rozkład, ale byłoby wielką nieodpowiedzialnością założyć kciuki za pasek i powtarzać sobie duchu, że skoro Unia skończy jak Związek Sowiecki, to nie ma się nią co zajmować. Coś tak dużego jak Unia Europejska nie może zniknąć ot, po prostu, pozwalając światu wrócić do stanu sprzed jej powołania. Uruchomione procesy będą musiały znaleźć jakiś dalszy bieg. Lepszy albo gorszy. Pisze ten tekst − jak wszyscy już zauważyli, odmienny od mojej zwykłej publicystyki − przygnębiony widokiem naszej klasy politycznej, która kompletnie jest na te sprawy ślepa, i skupiona na tutejszych przepychankach niczego nie rozumie, w niczym nie ma woli uczestniczyć. Nie mam wątpliwości, że dla głównych partii wybory do europarlamentu będą tylko okazją do próby sił przed wyborami krajowymi. Że na listy wyborcze trafią ludzie lojalni wobec prezesów, oddani swoim koteriom i dający partiom udział w tej wielkiej kasie, jaką obdarowuje się eurodeputowanych. A tymczasem badania zachodniej opinii publicznej coraz wyraźniej pokazują wielką szansę, by w przyszłym roku trafili do europarlamentu liczniej niż kiedykolwiek dotąd politycy zdający sobie sprawę, że Wspólnota Europejska wymaga gruntownej reformy − odbiurokratyzowania, odideologizowania, powrotu do pierwotnej idei wspólnoty gospodarczej. Kogo tam spotkają z Polski? Politycznych emerytów, pieczeniarzy i aparatczyków? Nie życzę sobie tego jako Polak i jako wyborca. Piszę ten tekst, żeby zaapelować do wszystkich sił eurorealistycznych, czy też − mniejsza o nazwę − eurosceptycznych, aby nie zmarnowały nadchodzącej okazji. W Polsce, o ładnych kilka lat spóźnionej za Zachodem, wciąż jeszcze panuje zachwyt Unią Europejską, postrzeganą jako dobra ciocia obdarowująca nas łaskawie pieniędzmi. Eurosceptycy są na marginesie sceny politycznej. Na dodatek rozdrobnionym. Jeśli siły takie jak Kongres Nowej Prawicy czy Ruch Narodowy wejdą w tę samą logikę co PO, PiS, SLD i PSL, czyli uznają wybory europejskie za okazję do zaistnienia, do policzenia zwolenników, w nadziei, że niska zwykle frekwencja wyborcza sprzyja małym ugrupowaniom − efekt łatwo przewidzieć: będą się użerać między sobą o ułamki procenta elektoratu, gdzieś na marginesie biegu wypadków. Dla kogoś, kto, jak ja na przykład, pamięta jeszcze żenadę „jednoczenia centroprawicy” w latach dziewięćdziesiątych i mikrowojenek w „Konwencie Świętej Katarzyny” zapowiada się to na powtórkę z rozrywki.
A przecież, przynajmniej teoretycznie, można inaczej. Pod względem stosunku do Unii Europejskiej nie widać wielkiej różnicy między obecną władzą a parlamentarną opozycją. Wybór między PO a PiS jest wyborem między oddawaniem pola eurokratom z entuzjazmem a oddawaniem im go z przekąsem. I tu, i tam nie ma ani woli, ani pomysłu włączenia na włączenie się we wzbierającą w Europie falę oburzenia tupetem i samowolą brukselskich „federastów” oraz przekucie tego oburzenia w konkretne, naprawiające Europę działania. A Polska powinna w tych działaniach uczestniczyć i dbać, aby uwzględniały one także nasze interesy. Nastroje społeczne temu nie sprzyjają, bo zmasowana propaganda żebraczych sukcesów III RP robi swoje − przeciętny Polak przyjmuje bezrefleksyjnie, że Europa to nasz Biały Człowiek, a my, głupie murzyny, powinniśmy tylko podziwiać, słuchać pilnie i chwytać rzucane podarki. Lista eurosceptyczna nie może w tej chwili liczyć na masowe poparcie. Mimo to sądzę, że jeśli w wyborach będzie jedna taka lista, uda się z niej wprowadzić przynajmniej kilku, może kilkunastu europarlamentarzystów. Stawiam pod rozwagę, proszę, apeluję i namawiam − szczególnie narodowców, wolnościowców skupionych wokół Korwina, Kolibrów i Republikanów oraz wszystkich sympatyków ruchu, który starają się oni obecnie stworzyć ze zwolennikami Jarosława Gowina: zrezygnujcie z pokusy popisania się w eurowyborach zdobyciem o 0,05 proc. więcej głosów niż inne partie i organizacje z obrzeży sceny politycznej. Nie pakujcie się w rachuby „przy frekwencji 20 proc. nasze sondażowe 2 proc. zmieni się w 5 proc.” To wszystko do niczego nie prowadzi. Pójdźcie, póki czas, po rozum po głowy, znajdźcie ludzi mających autorytet, wiedzę i kompetencje niezbędne do pracy w Europie, raczej nie z kręgu swych działaczy, ale nastawionych opozycyjnie ekspertów i autorytetów, i namówcie ich do kandydowania z jednej, niepartyjnej listy Euroreformatorów (mniejsza o nazwę, ale zwrócenie w niej uwagi na potrzebę reformy Wspólnoty wydaje mi się celniejsze, niż akceptowanie niechęci do Unii w obecnym kształcie czy sceptycyzmu co do integracji według scenariusza eurokratów). Taka lista, jeśli będzie zgodnie poparta przez wszystkie wyżej wymienione organizacje i zyska życzliwość opozycyjnych mediów (nie chcę udzielać rad Ojcu Dyrektorowi, ale sądzę, że jego radio i telewizja także powinny być zainteresowane takim przedsięwzięciem) sprawi, że obok jedynego i wszechogarniającego sporu pomiędzy Kaczorem a Donaldem postawiony wreszcie zostanie w polskiej debacie spór między akceptacją Traktatu Lizbońskiego a jego rewizją. I zbierze rozproszone głosy zwolenników tej drugiej opcji, którzy w głównym nurcie życia politycznego jak na razie nie mają żadnej reprezentacji. Co więcej, jeśli uda się stworzyć taką listę kandydatów, wyraziście promujących inne niż establishment spojrzenie na Europę, i jeśli odniesie ona choćby nawet umiarkowany sukces, wszyscy, którzy zaangażują się w jej poparcie, zyskać mogą więcej, niż w pojedynkę. Nie chcę brnąć w polityczne szczegóły, bo nie jestem politykiem, niech ich odkrywaniem zajmą się sami zainteresowani − zwrócę uwagę tylko na fakt, że jasno sformułowany głos eurorealistów może przyciągnąć uwagę wielu tych, których nie przyciągną metki „narodowy” „wolnościowy” czy „republikański”, tych, którzy w chwili obecnej nie widzą powodu, by sprawie europarlamentu fatygować się do urn.
Nie namawiam do koalicji organizacji bardzo różnych i w polityce krajowej zwracających się do innych środowisk. Namawiam je tylko do zgody w kwestii, w której powinno im być do siebie blisko, i która na ewentualne przyszłe alianse w polityce krajowej przenosić się może, ale nie musi. Po prostu marzą mi się Polacy mądrzy przed szkodą. Mam nadzieję, że w tych marzeniach nie odrywam się od rzeczywistości bardziej, niż to potrzebne, by za mną podążyła.
RAZ
Tusk obiecuje kolaborantom kolonialną łapówkę od Niemiec prof. Andrzej Kaźmierczak „ Fundusze europejskie a wzrost biedy w Polsce „ ….”od chwili, gdy uruchomiono fundusze na ten cel, poziom zagrożenia skrajnym ubóstwem wzrósł. O ile wskaźnik skrajnego ubóstwa w Polsce wynosił 5,5% w 2008 roku, o tyle w końcu 2012 roku już wzrósł do 6,7%. ... Donald Tusk „Kiedyś z zagranicy przychodziły do ans tylko czołgi i żołnierze, teraz przyszły te 400 miliardów złotych „...”Mam poczucie historycznej misji. Ten epokowy moment wiąże się z pomocą Janusza Lewandowskiego, który pomógł uzyskać 400 mld z Unii Europejskiej, to jest podstawa tego drugiego etapu rozwoju. Jako polski premier od 6 lat widzę, co dzieje się w Europie i na świecie i widzę, że my byliśmy gwarantem, że sprostaliśmy tym wyzwaniom” ....(źródło )
prof. Andrzej Kaźmierczak „ Fundusze europejskie a wzrost biedy w Polsce „ ….”od chwili, gdy uruchomiono fundusze na ten cel, poziom zagrożenia skrajnym ubóstwem wzrósł. O ile wskaźnik skrajnego ubóstwa w Polsce wynosił 5,5% w 2008 roku, o tyle w końcu 2012 roku już wzrósł do 6,7%. „...”Z Brukseli płyną ogromne pieniądze, a zagrożenie ubóstwem rośnie. „...”Spadła dynamika wzrostu gospodarczego Polski. Tempo wzrostu PKB w 2008 roku było imponujące i wynosilo 6%. Tymczasem prognozowany wzrost PKB na ten rok to zaledwie 1,5%. „....”Podobnie było z bezrobociem. Jeszcze w listopadzie 2009 roku stopa bezrobocia w Polsce wynosiła 11,4% ludności czynnej zawodowo. W sierpniu bieżącego roku wzrosła już do 13,0%. Strach pomyśleć, ile wynosiłby wskaźnik bezrobocia w naszym kraju, gdyby nie emigracja zarobkowa. „....”Według danych GUS za 2012 rok w skrajnej biedzie żyło w Polsce 9,3% osób w wieku do 18. roku życia. A zatem co dziesiąte dziecko żyło poniżej minimum niezbędnego do przeżycia. W całej populacji ludności Polski skrajnego ubóstwa doświadczyło 6,7% obywateli. Wyjaśnijmy, że osoba doświadczona tym nieszczęściem jest wprawdzie w stanie przeżyć w sensie biologicznym, ale nie jest w stanie integrować się ze społeczeństwem. Z kolei w relatywnym ubóstwie, czyli na granicy minimum socjalnego, żyło w 2012 roku aż 16-17% obywateli naszego kraju, a więc jedna piąta całej populacji „.....(więcej )
Piotr Aleksandrowicz „Po drugie Lee Kuan Yew odmówił akceptowania jakiejkolwiek pomocy zagranicznej. Tabliczki „żadnej pomocy zagranicznej" nadal wiszą w urzędach w Singapurze” ...(więcej)
Gwiazdwski „ To nie pieniądze z Unii Europejskiej są podstawą naszego rozwoju!
Polskie PKB wynosi rocznie ponad 1,5 biliona złotych. Czyli około 375 miliardów euro. Z Unii otrzymamy w latach 2014–2020 na politykę spójności (bez dopłat dla rolników) 73 mld euro. Niecałe 3 proc. naszego PKB!!!A odejmijmy od tego naszą składkę do UE oraz koszty transferowe i utrzymania instytucji obsługujących – to się zrobi połowa, choć niektórzy szacują, chyba przesadnie, łączne koszty naszego członkostwa w Unii na więcej, niż otrzymujemy z funduszu spójności.”......”Nad realizacją Narodowych Strategicznych Ram Odniesienia pracuje w Polsce ponad 170 instytucji: instytucje zarządzające, instytucje pośredniczące i instytucje pośredniczące II stopnia, wspólne sekretariaty techniczne, koordynatorzy krajowi, krajowe punkty kontaktowe, instytucja audytowa, instytucja certyfikująca, instytucje pośredniczące w certyfikacji, instytucje koordynujące oraz instytucja odpowiedzialna za przepływy finansowe. Zatrudniają one około 12 tys. osób. W samym Ministerstwie Rozwoju Regionalnego, pracuje ich ponad tysiąc. A jeszcze są specjalnie stworzone miejsca pracy w urzędach marszałkowskich, urzędach wojewódzkich i urzędach pracy. „.....”Wynagrodzenie urzędników jest około 30 proc. wyższe od średnich pensji w gospodarce narodowej! Jego część jest dofinansowana z pomocy technicznej, ale pensja urzędnika to nie cały koszt jego miejsca pracy. Łącznie podatnicy płacą za nie około 160 tys. zł rocznie. A więc urzędnicy, którzy zajmują się samymi tylko środkami unijnymi, kosztują nas kilka miliardów złotych rocznie.A pan premier zapowiedział, że będzie jeździł po Polsce i konsultował, na co wydać te „niebywałe” pieniądze, jakie udało mu się z Unii otrzymać! To tak, jakby Jan Statystyczny, zarabiający netto 2,5 tys. zł miesięcznie, dostał od krewniaków z zagranicy 35 zł i postanowił objechać rodzinę w całym kraju, żeby z nią skonsultować, na co ma je wydać. Więcej wyda na podróże. „Zważ proporcjum…”.Prawie 70 proc. polskiego PKB wytwarzają „misie” – mali i średni przedsiębiorcy. Ponad bilion złotych rocznie! 25 razy więcej niż sławetne środki unijne ....(więcej )
Krzysztof Rybiński „Na podstawie rankingu innowacyjności Światowego Forum Ekonomicznego można pokazać, że w Polsce w latach 2001-2006 w dziedzinie innowacyjności była stabilizacja (w rankingu) lub nawet poprawa (w ocenie bezwzględnej), a spadek (dramatyczny w rankingu) zaczął się po roku 2006, gdy do Polski zaczęły napływać środki unijne. „. ....(więcej )
Rybiński „W tej ostatniej sprawie przestawił wydatkowanie środków z budżetu UE na innowacje w Polsce Rezultatem wydatkowania 27 mld zł (do tej pory rozliczono ponad 14 mld zł) w ramach programu „Innowacyjna gospodarka” jest zmniejszenie liczby innowacyjnych przedsiębiorstw z 23% w roku 2006 do 17% w roku 2012. Jednocześnie w rankingu innowacyjności Światowego Forum Ekonomicznego, Polska spadła aż o 20 miejsc (z 44 miejsca w 2007 roku na 63 w roku 2012).Taki sposób wydatkowania pieniędzy z budżetu UE nie tylko powoduje gwałtowny przyrost naszego zadłużenia (wkłady własne do tych projektów najczęściej są finansowane z pieniędzy pożyczonych) ale także jak widać pogorszenie sytuacji naszych przedsiębiorstw. więcej
Stronnictwo pruskie w euforii . Unia Europejska , czyli de facto Niemcy przeznaczyły kolejne 400 miliardów złotych ,aby Tusk mógł zapewnić sprzedajnym urzędasom i ludziom Układu wysokie pensje i komfortowe życie w otaczającym morzu polskiej nędzy. Urzędnicy, sfera budżetowa i firmy Układu dalej będą służyć prusakom , wprowadzać seksualizację dzieci w szkołach , niszczyć Polaków podatkami , terroryzować Polaków posiadających firmy urzędami skarbowymi , dalej będą wykańczać polskie chrześcijańskie rodziny . W końcu służyć temu panu, który płaci jurgielt . Tusk zapewnił swoich zwolenników , że nie muszą się martwić o wzrost gospodarczy, innowacyjność , o poziom szkół , o swobody gospodarcze. Wręcz na odwrót. Im gorzej w Polsce , im większy ucisk kolonialny tym hojniej będą wynagradzani.. Donald Tusk „Kiedyś z zagranicy przychodziły do ans tylko czołgi i żołnierze, teraz przyszły te 400 miliardów złotych Jak trafnie zauważył Tusk .Niemcy , aby doprowadzić Polaków do nędzy, zniszczyć innowacyjność . Zrobić z Polaków białych niemieckich murzynów nie muszą wysyłać czołgów i żołnierzy. Teraz aby zniszczyć Polskę wystarczy dać Tuskowi 400 miliardów złotych. Tani jak na 40 milionowy kraj. Te dotacje są faktycznie łapówkami dla kolaboranckich elit.
Rybiński ”Polacy kafirami Europy ? “ „....”Pokażmy szereg przykładów ilustrujących tezę, że Polacy stają się kafirami Europy. Pracujemy najwięcej na świecie, zaraz po Koreańczykach z Południa, a zarabiamy mało. Cały system edukacji jest nastawiony na kształcenie pracowników dla międzynarodowych korporacji. Co więcej, tworzy się specjalne kody kulturowe, w ramach których praca w zagranicznej firmie jest szczytem marzeń młodego człowieka. Jednocześnie tworzone są mechanizmy utrudniające tworzenie i rozwój własnych firm. Kafir ma pracować u białego pana, a nie kombinować z własnym biznesem, chyba że ten biznes obsługuje innych kafirów i jest na ograniczoną skalę. Ale biznes kafira nie ma prawa sprzedawać pod własną marką na terenie białego człowieka, czasami dla niepoznaki pozwala się na wyjątki. W krajach opresyjnych ciężko się żyje, więc ludzie uciekają do innych krajów, żeby tam żyć normalnie, a jednocześnie przesyłają pieniądze swoim rodzinom pozostałym w kraju. Kiedyś kafir uciekał żeby nie dostawać batów i nie pracować jak niewolnik, w minionych kilku latach ponad dwa miliony Polaków uciekło z Polski bo miało dość harówki po kilkanaście godzin dziennie za pensję która nie pozwala na godziwy standard życia. I według danych Banku Światowego z raportu o migracjach i transferach wysyłają swoim rodzinom prawie 10 mld dolarów rocznie, czyli więcej niż wynoszą oficjalne transfery środków unijnych. A środki unijne mają być rozdawane kafirom w taki sposób, aby dać im trochę zarobić, ale żeby nie urośli w siłę. Dlatego zniszczono polskie firmy budowlane budujące za środki unijne. Dlatego po kilku latach dramatycznie spadła innowacyjność polskich firm, które przecież otrzymały ponad 10 mld euro na wspieranie innowacyjności. Według danych GUS w ciągu sześciu lat procent firm przemysłowych w Polsce wdrażających innowacje spadł z 24 do 17 procent. Ostatnio w rankingu innowacyjności wyprzedziła nas nawet Rumunia, jesteśmy przedostatni w Unii Europejskiej. „...” stopa bezrobocia wśród młodych sięga 30 procent. To dla nas typowe, w latach 2001-2002 bezrobocie wśród młodych przekroczyło 40 procent i teraz wraca do tamtych poziomów. Kacyk często wyprzedaje obcym kawałki swojej ojczyzny, a zdobyte środki przejada. I jeszcze się zadłuża u obcych, którzy mogą go kontrolować dzięki tym długom „.....(więcej ) Marek Mojsiewicz