33. Jego Królewska Wysokość Herold I, czyli 300 procent marysuizmu (2/3)
Część druga wspaniałego opcia o Mrocznym Harrym. Indżoj!
Analizują: Kura, Jasza i Sineira.
Podsumowuje: Sierżant.
Harry gdy wrócił do pokoju była godzina dwudziesta pierwsza. (...) Nie wiedział, że zakupy to taka męczarnia. Kupił sobie chyba z siedem par butów, z piętnaście bluz, trzydzieści, a może nawet i więcej t-shirtów, ok dziesięciu par spodni, dwa garnitury i kilkanaście koszul zarówno sportowych jak i eleganckich. Większość jego zakupów była w kolorze czarnym.
Po jaką cholerę tyle tego, skoro czarne się nie brudzi?
Typowo męskie podejście. Brudzi się, brudzi, tak jak każde inne.
W ostateczności jest jeszcze Czarna Magia, skutecznie zdrapująca brud z kaftana.
Perwoll Black Magic.
A gacie i skarpetki sobie darował.
Harry był tak padnięty, ze szybko poszedł do łazienki i położył sie spać.
Pod wanną.
*Walerian groźnie warczy* - Zajęte!
Śniło mu się coś dziwnego. Na początku przyszedł do niego jakiś gość i zaczął mu mówić, że on jak i Harry jest Aniołem. Czarnym Aniołem.
Upadłym, jak mniemam?
Gościa cholera wzięła, że łazienka wciąż zajęta, no to w końcu wyważył drzwi i obsobaczył Harrego. Można komuś nawkładać od upadłych kobiet lub odpadłych prąci, to można i od upadłych aniołów.
Czarne anioły w łaźni siedziały
i bluz piętnaście z zapałem prały.
Tak mocno tarły, tak mocno prały,
że jeden anioł zrobił się...
Później sen sie zmienił i pojawił się gdzieś, gdzie było biało.
Szpitalna biel sterylnie śnieży się i iskrzy
Lizolu woń dyskretnie łączy się ze wszystkim,
Daleko gdzieś zostały sprawy nieistotne
Zmęczona skroń w poduszki wtula się wilgotne.
tja... nie trzeba było zasypiać w łazience, nie byłoby białych koszmarów.
Nagle przednim pojawiła się kobieta i powiedziała mu, że jest Białym Aniołem, tak jak on.
A co mu powiedziała tylnym?
Tam miała założony tłumik.
...biały!
I znów sen się zmienił. Pojawił się na polance, gdzie siedział jakiś człowiek.
Ech, te znikające i pojawiające się sny!
"Witaj, śnie" - powiedział człowiek. - "Kiepsko wyglądasz."
"Właśnie do mnie dotarło, że nie mam sensu" - odparł sen.
Nie, to nie był człowiek, to był jakiś dziwny osobnik.
Wyglądał jak Dziad Borowy skrzyżowany z heliotropem i słoikiem musztardy
Powiedział mu, że poprzez dziedziczenie należy do Arlekinów.
Zawsze się zastanawiałem, skąd mam te cętki na skórze! - wykrzyknął Harry.
I taki dziwny makijaż.
A po kim Arlekiny odziedziczyły Harry'ego? Po prababci Kolombinie?
Powiedział mu także, ze na razie nie powie mu nic więcej, tylko za niedługo z nim się ponownie skontaktuje i weźmie go na szkolenie.
Znooowuuu? - jęknął Harry. - Nie starczyło tych dwunastu lat?
Spokojnie, to tylko kurs kroju i szycia. I chodzi tylko o zszywanie kolorowych rombów.
Powiedział, że już nic nie powie. Trzymajmy się tego.
Dał mu także radę, żeby po jego urodzinach poszedł odwiedzić groby rodziców
Znaczy, po urodzinach faceta ze snu? A był chociaż uprzejmy zdradzić mu datę?
Nie powiedział też, czyich rodziców. Pewnie Gąski Balbinki.
i poszedł do swojego domu w Dolinie Godryka, gdyż zdarzy sie coś dla niego szczęśliwego i odnajdzie tam zaginioną osobę.
Pasażera lotu 815?
Ciotkę Logikę.
Harry zapytał się go, kiedy ma tam iść, a on odpowiedział:
-Jak serce Ci podpowie, ze to dzisiaj,
Ten pierwszy znak, gdy serce drgnie,
Ledwie drgnie, a już się wie...
Przez chwilę zastanawiał się czy to, co mu się śniło, to tylko sen, czy java.
Nie, to C++.
W Londynie kupił sobie Laptopa z dostępem do internetu, komórkę, odtwarzacz mp4 i jeszcze wiele przydatnych rzeczy.
Depilator, prostownicę i zalotkę.
Podstawowe wyposażenie młodego czarodzieja. Chrzanić kociołki, pióra i te inne starocie!
A swoją drogą: Harry był bogaty tylko w świecie czarodziejskim, mugolskich pieniędzy nie posiadał wcale. Czyżby rozpoczął właśnie karierę kieszonkowca?
A na co była mu ta cała wiedza o transmutacjach, teleportacjach i innych fiku-miku? Żeby portfele obrabiać.
Postanowił, że na Grindmund Place zaczaruje sobie to tak, że będzie działało w czarodziejskim świecie.
Czytam, myślę, czytam ponownie i nic z tego nie rozumiem.
No, żeby mu te laptopy i empeczwórki działały, wiesz. Posługiwanie się samą magią już nie jest dżezi.
Zwłaszcza sobie zaczaruje dostęp do internetu.
Ok godziny dwudziestej wolnym kroczkiem skierował sie na ulicę Grindmund Place, pod numer 12.
Zaskoczeni mugolscy mieszkańcy tej kamienicy zastanawiali się, czy dzwonić na policję, czy raczej na pogotowie na widok ubranego w czarną pelerynę faceta z blizną, bredzącego coś o głównej kwaterze jakiegoś zakonu.
Zapukał, gdyż wiedział, ze jeżeli zadzwoni pani Black z obrazu zacznie się wydzierać.
Ojej! Pamiętamy o kanonie! Ojej!
Jedna wrzeszcząca babka wiosny nie czyni.
Dlaczego pani Black miałaby dzwonić z obrazu?
Otworzył mu Remus. Harry miał na głowę zaciągnięty kaptur i miał ubraną czarną szatę, wiec Remus go nie poznał.
Harry miał doprawdy genialny pomysł, aby wybrać się do głównej kwatery Zakonu Feniksa, ubrany jak śmierciożerca.
To tak dla hecy.
Remus nie zabił go na miejscu tylko dlatego, że rozsądnie uznał, iż żaden śmierciożerca nie byłby aż tak głupi.
-Kim jesteś? Po co tu przyszedłeś? I skąd wiesz o tym budynku? Odpowiadaj i to szybko.-powiedział Remus.
Jestem z Wydziału Geodezji! Sprawdzam granice działki...
Granice działki są nieoznaczone. Tu panuje zasada nieobz... nieozw... nieobznaczonawości!
A w ogóle to jest teren zamknięty i wszelkie prace geodezyjne wymagają zgody właściwego ministra.
-Jestem... Na razie nieważne. Przedstawię sie na koniec.
Ach, jaki tajemniczy! Jak misternie buduje napięcie! Tylko PO CO?
Tja, napięcie. Przedmiesiączkowe chyba.
Przyszedłem tutaj, gdyż musiałem, bo tego wy oczekujecie ode mnie. A wiem o tym budynku dlatego, że byłem w nim już kilka razy.-powiedział Harry, a Remus patrzył na niego z niedowierzaniem i załopotaniem.
Smukłe ciało trąc frotem
Nie pamiętasz już o tem,
jak czekałem z łopotem
Spragnionych ust!
-Więc mogę sie już dowiedzieć, kim jesteś? I skąd mam mieć pewność, że nie jesteś Śmierciożercą?-no te słowa Harry podwinął rękaw i pokazał, ze nie ma mrocznego znaku.
Rozerwał też koszulę aby pokazać, że nie ma na piersiach ryb siną barwą kłutych...
Następnie rozczapierzył palce, ukazując nietkniętą skórę między kciukiem a placem wskazującym.
I rozgarnął włosy, by pokazać, że nie ma tatuażu z trzema szóstkami.
-Jak bym chciał ci coś zrobić Remus, to już dawno bym to zrobił.-powiedział Harry.
Na twoje szczęście, wolę dziewczyny.
-Skąd znasz moje imię i jak masz na imię.-zapytał Remus już trochę wkurzony.
Nigdy nie lubił kretyńskich dowcipów. Czuł się zażenowany ich poziomem.
-Mówiłem już, że byłem już tutaj kilka razy. A teraz ja mam dla pana pytanie.-powiedział ze spokojem Harry, [wyjmując z kieszeni pytanie zapakowane w ozdobną torebkę] którego ta sytuacja trochę śmieszyła, ale nie dał po sobie tego poznać, gdyż miał nie lada zabawę.
-No jakie pytanie?
- Dlaczego, do cholery, członek Zakonu Feniksa, nauczyciel OPCM i to niezły oraz wilkołak - zachowuje się jak kompletna dupa???
Bo w obecności Mary Sue zawiesiły mu się programy zabezpieczające.
-Nie poznaje pan swojego byłego ucznia i syna najlepszych przyjaciół?-zapytał Harry.
A miał się podobno wcale nie zmienić? Coś go Thorn chyba oszukał...
Nowa jednostka chorobowa - Skleroza Ałtoreczkowa. Dopada błyskawicznie, niekiedy już po kilku akapitach.
Po czy dodał-Może wejdziemy już do środka, gdyż nogi mnie trochę bolą?
Bo jak się przez dwanaście lat rzucało poduszkami, zamiast trenować wytrzymałość, to takie są efekty!
Może on dla większej hecy założył dwunastocentymetrowe szpilki?
Harry poszedł na górę i już wszedł do pokoju, którego zajmował rok temu z Ronem, lecz nie chciał z nim dzielić pokoju, więc poszedł szukać jakiegoś innego fajnego. Innego fajnego Rona. Po otworzeniu ok. Siedmiu drzwi w końcu znalazł pokój godny uwagi. W sam raz dla niego. Miał czarną podłogę zielone ściany i zielone dodatki (torebkę, bransoletkę i spinki do włosów). Rozpakował sie tam i zszedł (na śniadanie) na dół.
I tu aŁtoreczka daje nam jasną wskazówkę, co do dalszych losów Harry'ego. Nie zaszkodziłoby, co prawda, wspomnieć o dekoracjach w postaci srebrnych węży, ale i bez tego czytelnik wie, o co chodzi.
Za siedmioma komnatami, za siedmioma korytarzami, za siedmioma sypialniami, za siedmioma strychami był Pokój z Czarną Podłogą. I Harry cicho westchnął: o cholera, jak ja mam wszędzie daleko...
W kuchni siedziało już kilkanaście osób. Harry poznał większość z nich. Był tam m.in. Remus, Severus,
Od kiedy on jest ze Snapem na ty???
Od czasu jak wypili brudzia eliksirem fraternizacyjnym.
Państwo Weasley, i inni. Nie zobaczył natomiast Trzmiela.
Trzmiel bzykał gdzieś poza domem.
"Joł, Garncarz!" - rzucił Trzmiel, wlatując przez okno.
-Jak wiedzie zebraliśmysie tutaj dzisiaj, gdyż odnaleźliśmy Harrego.-powiedział Dumbledore, ale Harry mu przerwał.
Nie wiem, co to są "wiedzie", ale rozumiem, że zwykły się zbierać bez sensu.
-Mała poprawka. Harry sam się odnalazł, bo gdyby nie siła jego woli, to by go już na tym świecie nie było.-powiedział. Po chwili dodał. -Dyrektorze. Może pan kontynuować.
Och, dzięki, łaskawco! - Dumbledore zgiął się w uniżonym pokłonie.
Jakie się to-to pyskate zrobiło przez te 12 lat!
-Niż Harry przerwał mówiłem, że Harry się sam odnalazł. Bardzo mnie ciekawi, gdzie spędził cały miesiąc.
-Byłem na wycieczce ze starymi przyjaciółmi.-powiedział Harry z uśmiechem na twarzy.
-Może tak trochę jaśniej.W końcu ty nie masz starych przyjaciół.-wtrąciła się Minewra.
Przynajmniej ja się czuję młodo! - dodała z oburzeniem.
Poza tym taki nadęty bubek nie może mieć przyjaciół. Nikt by z nim nie wytrzymał.
Zastanawiam się właśnie, czy bardziej mnie boli, jak ałtoreczki robią z Horejszia żelkowego misiaczka, czy jak z Harry'ego takiego aroganckiego buca, jak tu.
-A byłem tu i tam.Najczęściej zwidziałem lochy i sale do torturowania.-powiedział z uśmiechem na twarzy. Wszyscy popatrzyli na niego jak na wariata.
Co się dziwić, skoro sam mówi, że mu się zwidziało?
Harry, nie bądź komiczny. Nikt nie ma zamiaru ran twych całować!
Zwłaszcza, że mógłby stanąć oko w oko z alienem.
Chłopcze, czy nie za wcześnie na kluby BDSM?
Nagle poczuł, ze ktoś próbuje się mu wedrzeć do umysłu. Wstał i rozejrzał się po kuchni. Zauważył Trzmiela, który ma głupi wyraz twarzy, więc odrazu mu powiedział:
-Nie próbuj tego nigdy więcej. Zrozumiano?-powiedział Harry.
Główne marzenie każdej smarkatej aŁtoreczki - móc bezkarnie popyskować. Grrr, jakie to żałosne!
Po chwili zobaczył jak wszyscy obecni w kuchni patrzą na niego wyczekująco.-Chcecie coś ode mnie? Już nie jestem waszym złotym chłopcem.
Jestem teraz pełnoetatową, aŁtoreczkową Mary Sue! Zrozumiano? A jak nie, to foch z przytupem i melodyjką!
Tak, Harry. Chcemy czegoś od ciebie... podaj no tu bliżej naleśniki.
I jeżeli tylko poczuje, ze ktoś próbuje wedrzeć sie do mojego umysłu, to mi za to zapłaci. Słono zapłaci.
Wdarcie się do umysłu Harry'ego - 100 galeonów.
Widok okładających się poduszkami Slytherina i Gryffindora - bezcenne.
Za resztę zapłacisz kartą GringottCard.
Położył sie na łóżku i zaczął rozmyślać. O swoich przyjaciołach. Nowych przyjaciołach. Ron i Hermiona byli dla niego ważni, nie byli zwykłymi znajomymi. Przez pięć lat trwała ich przyjaźń, ale teraz wszystko musi przepaść.
Bo czas spędzony na graniu w butelkę, walkach na poduszki i głupich kawałach (a nie, podobno jeszcze były jakieś treningi) liczy się bardziej niż wspólna walka z Voldemortem, wzajemne ratowanie sobie (i innym) życia i takie tam duperele.
W końcu przyjaźń z Ronem i Hermioną trwała tylko pięć lat, a walki na poduszki - aż dwanaście!
Po obiedzie Harry stał sie dziwnie zaniepokojony. Coś go ciałem i duszą ciągnęło.
<fałszuje okrutnie> Bo duszą i ciaaaałem poczuł się pedałem!
Wszystkie jego myśli w końcu natrafiały na Dolinę Godryka. Sam nie wiedział dlaczego.
Tak sobie ustawił GPSa, proste.
-”Jak serce Ci podpowie, ze to dzisiaj”-przypomniał sobie słowa białego anioła.
Buhaha. Ałtoreczka nie pamięta, co sama napisała. W trzyczęściowym śnie Harry'ego to nie Biały Anioł kazał mu iść do Doliny Godryka, ale dziwny facecik z końcowej fazy snu.
Nie wspominając nawet o tym, że biały anioł był samicą.
I właśnie dzisiaj serce mu podpowiedziało. Nie zważając na nikogo wyszedł z domu. Nie, on nie wyszedł.
Wypełzł? Wyfrunął?
Przeniknął.
On się wymknął, ale zostawił karteczkę na stole w kuchni. -I tak się nikt nie zorientuje, w końcu dzisiaj wszyscy mnie unikają-pomyślał Harry.
Nikt mnie nie kocha, każdy olewa, wezmę żyletkę i pójdę do nieba?
<podaje żyletkę>
Wszedł w jakąś ciemną uliczkę, w której nikogo nie było i teleportował sie do Doliny Godryka.
I to jest ta ciemna, ślepa uliczka zakończona murem, w który bijemy głowami.
-Najpierw na cmentarz-pomyślał. I poszedł. Pierwszy raz był w tym miejscu.
Z zaciekawieniem oglądał nagrobki, zastanawiając się, kto, do cholery, projektuje tak niewygodne, marmurowe sofy. I dlaczego wszędzie pełno zwiędniętych kwiatów. I po cholerę te nastrojowe świeczki, skoro nikt nie podaje kolacji. I gdzie się podziała obsługa?
Siedział tam ok. godziny [a kelner wciąż nie zjawiał się i nie zjawiał], po czym wolnym krokiem poszedł do swojego domu z dzieciństwa.
[Tu ałtoreczka wymienia po kolei wszystkie pomieszczenia, do których wszedł Harry. Uwierzcie, to jest naprawdę DŁUGI opis.
Aha, jadalnia jest na dole... ;) ]
Zobaczył, że na korytarzu znajdują się jeszcze troje drzwi.
Nie będę się dopieprzać do składni. Nie będę! *gryzie palce*
Drzwi, zwalone na kupę, leżały na środku korytarza, tarasując przejście.
Jedne prowadziły do łazienki. Kolejne miały tabliczkę ”Harold Potter” Otworzył. Zobaczył kołyskę. Niebieskie ściany. Półkę, na której znajdowały się kiedyś jakieś książki. Kucharska i telefoniczna. Teraz wszystkie były porozrzucane po pokoju. Podszedł do kołyski. Zobaczył tam ślicznego, niebieskiego misia. Wziął go do ręki. Usiadł przy kołysce, opierając sie plecami o nią. Zaczął płakać. Były to łzy wzruszenia.
Konstruktywny komentarz. Królestwo za konstruktywny komentarz!
Eeeee...
Siedział tak przez pół godziny. Wstał i poszedł dalej.
Miał do przejścia jeszcze jakieś piętnaście kilometrów.
A wiatr gwizdał mu w uszach.
Postanowił, ze jak osiągnie osiemnaście lat odbuduje ten dom, ten pokój i zamieszka tutaj. Z rodziną. Jeśli ją kiedykolwiek stworzy i jeżeli przeżyje.
I na każdych drzwiach zawiesi odpowiednią tabliczkę.
Wyszedł na korytarz. Bardzo go zastanawiało, co znajdzie za kolejnymi drzwiami.Gdy zobaczył tabliczkę, która wisiała na drzwiach w jego głowie
Miał ukryte drzwiczki w czaszce? On naprawdę był niezwykły!
Być jak Harry Potter. John Malkovich skręca się z zazdrości.
pojawiły się na raz miliony pytań. Na tabliczce pisało:“Juliette Potter”
Na tabliczce siedziało Monstrum i pisało.
Nie Monstrum, tylko jedno z miliona pytań.
Wszedł do pokoju. Zobaczył Kołyskę.
Taką kołyskę?
Cały pokój był identyczny jak jego, tylko miał jedną rzecz inaczej. Ten był różowy z różowymi dodatkami, a jego był niebieski z niebieskimi dodatkami.
Gdyby był czarny z czarnymi dodatkami, byłoby wiadomo, że to pokój wuja Voldiego.
Jedna z naczelnych zasad okotFórstwa: opko bez zaginionej siostry to opko stracone.
-Jeżeli to moje siostra, to co z nią się stało-pomyślał, ale jego rozmyślania przerwały głosy. Głosy kroków i rozmowy prowadzonej na dole.
Gadające kroki. Prawa stopa lubiła prowadzić długie dysputy z lewą.
Coś komuś gadało w kroku? Chaosssssss...
Rozmowy ucichły. Harry usłyszał, jak jakaś osoba idzie w kierunku salonu. Podejrzewał, że to ta dziewczyna. Jej kroki były coraz bliżej.
I gadały coraz głośniej.
Już dało się odróżniać słowa...
Harry zeskoczył ze schodów i się jej zapytał:
-Co tutaj robisz? A dla swojego bezpieczeństwa lepiej nie krzycz i nie wołaj nikogo.
Zaufaj mi, to nie będzie bolało! Bardzo.
Cytujesz jeden z moich ulubionych opisów? Hahahaha!
(Harry miał czarną pelerynę i kaptur na głowie, więc nikt by go nie rozpoznał. Dziewczyna tak samo.)
Dwoje młodych śmierciożerców wybrało się na spacer...
Jeden grucha, a drugi... jabłko.
-Nawet nie zamierzam krzyczeć. A tak apropo, to ja się powinnam zapytać, co robisz w domu moich rodziców?-powiedziała dziewczyna.
Komornik mnie przysłał...
W celu odzyskania skradzionego "s".
Zawsze fascynowały mnie gadające nogi.
-Rodziców???-zapytałHarry.
-No tak. Lily i James Potter byli moimi rodzicami. Podobno mam jeszcze brata.
Podobno był jakiś nie teges, więc trzymali go w komórce na węgiel. Czy w schowku pod schodami. Czy jakoś tak.
-Juliette?-zapytał Harry niedowierzająco.
- Nie, Harry'ego!
-A ty się nie przedstawisz? Nie masz za grosz wychowania.
Bo aŁtorka nie wiedziała, co to takiego.
-Przepraszam. Zamyśliłem sie. Nazywam się Herold. Herold Potter.
I przygładził piórko przy aksamitnym berecie.
Herold na pełny etat, garncarz po godzinach.
Dwanaście lat doskonalenia animagii, upieprzania się w jakieś jaszczurki, a w efekcie tylko jedną literę w imieniu mu zamieniło.
Dla przyjaciół Harry. Harry Potter.- Teraz to dziewczynę zamurowało.
Ja chyba nie muszę wspominać, jak durnym pomysłem w przypadku Harry'ego jest zdradzanie swojej tożsamości pierwszej lepszej napotkanej osobie, prawda?
Przecież ma super-zajebiste moce. Nie boi się niczego.
Ano, zapomniałam.
-Gdzie byłaś? Ila masz lat? Dlaczego nic o tobie nie wiedziałem? I kim są ludzie, którzy czekają na dworze?
-Jestem o dziesięć miesięcy młodsza od Ciebie.
Mamy więc Dziewczynkę Która Przeżyła?
Co rok prorok...
Kolejna aŁtoreczka, której słowo "połóg" jest obce.
Wychowywała mnie moja ciocia. Moja chrzestna, z resztą twoja też.
A bez reszty czyja?
Przez te wszystkie lata mieszkałamw USA, ale niedawno się przeniosła. Uczyłam sie w domu. O moim istnieniu wiedzieli tylko nasi rodzice
Ciekawe dlaczego Potterowie woleli nie mówić o córce?
Bali się, że banda zdziecinniałych czarodziejów zechce ją wysłać na jakieś bezsensowne szkolenie.
i moja chrzestna i kuzynka.
i przyjaciółka mamy, i jej ciotka, i fryzjerka z naprzeciwka, i teściowa, i jej sąsiadki!
Oraz Koło Gospodyń Wiejskich.
Tak, mamy kuzynkę. Nie wiedziałeś nic o mnie, bo kilka dni przed pojawieniem się Voldemorta w tym domu nasi rodzice powierzyli mnie cioci i kazali jej się mną zaopiekować.
Ciociów i kuzynków jak mrówków.
Dursleyowie też przez lata pary z gęby nie puścili?
I nie próbowali wepchnąć znienawidzonego siostrzeńca amerykańskiej rodzince?
Widocznie woleli trzymać go w schowku na miotły, na wszelki wypadek - dla okupu.
Na pokój rzucili zaklęcie-nasi rodzice- że tylko pełnoprawni członkowie rodziny widzą ten pokój. Ciocia powiedziała mi dopiero prawdę, gdy przeprowadziliśmy się do Londynu.
No no, ładna bajeczka. Wujek Voldi na pewno długo nad nią myślał!
A skąd ty wiedziałeś o mnie? Skąd ty znałeś moje imię?
-Zwiedzałem dom i natrafiłem na drzwi z tabliczką “Juliette Potter”, wszedłem do tego pokoju i zauważyłem, ze jest identyczny jak mój, tylko ma wszystko różowe.
Z czego wyciągnął prosty i oczywisty wniosek, że pierwsza napotkana osoba będzie jego zaginioną siostrą.
Ciekawe, nie znam nikogo, kto miałby w domu takie tabliczki. To jakaś angielska moda?
Jassssne. Oklumencja, telepatia i inne takie, to pryszcz! Wierzyć można tylko tabliczce na drzwiach.
-A mógłbym wiedzieć, kto tam czeka?
-Ciocia-Eleanora, kuzynka-Kathy, i wujek-Syriusz.
Oraz kilkoro pociotków, których imion i tak nie skojarzysz.
-Syriusz???
-Tak. Przez rok z ciocią byli narzeczeństwem, później wujek trafił do Azkabanu, ale uciekł, później wraz z chrześniakiem mieszkał dwa lata,
Zaraz moment! GDZIE on niby mieszkał z Harrym? W Hogwarcie? Czy u Dursleyów?
a późnij [czyli po swojej śmierci, prawda?] pojawił się u nas.
Mieszka teraz na strychu. Niestety, czasem straszy na schodach.
To dzięki jego namową, ciocia zgodziła się wrócić do Londynu.
Czyli najpierw pojawił się u rodzinki w USA. Dowód na to, że dla chcącego, nie ma nic trudnego...
Skąd się biorą wszechobecne problemy z -ą i -om? Czy nauczyciele polskiego mają aż tak fatalną dykcję???
Albo tak gorliwie tępią wymowę typu "idom", "robiom" - a ałtoreczki bezmyślnie przenoszą to na wszystkie pozostałe formy.
Aha. Kathy urodziła się w tym samym miesiącu co ja. Jest ona córką Eleanory i Syriusza.
Gubię się. Bo wniosek jest jeden - Eleanora poczęła Kathy z duchem Syriusza. Niby to się zdarza, ale jednak bardzo rzadko. BARDZO...
A o swoim chrześniaku nie chciał mi nic powiedzieć, powiedział tylko, ze jest wyjątkowy. Szkoda, chciałabym go poznać.
Dochodzę do wniosku, że aŁtoreczki powinny zamieszczać na blogach drzewa genealogiczne. Zapewne byłyby równie splątane, jak linie pokrewieństwa Ludzi Lodu.
-Stoi przed tobą.-powiedział Harry z uśmiechem na twarzy.
-To ty jesteś tym sławnym chrześniakiem?
-No to wygląda.
Powiedział, przybierając skromny wyraz twarzy.
I zatrzepotał rzęsami.
-Więc jak wydostałeś się zza kotary?-to pytanie było skierowane do Syriusza.
-A więc jestem Arlekinem jak wszyscy tu zgromadzeni.
Właśnie się zastanawiałem, skąd te dziwaczne kostiumy! - wykrzyknął Harry.
Więc już wiemy, że cechą dystynktywną Arlekinów jest wydostawanie się zza kotar.
To się nazywa "kurtyna"!
O, kurrrr... tyna.
I jeżeli ktoś wpadnie za tą zasłonę w ministerstwie [to dostaje becikowe i wyprawkę od samego Knota] teleportuje sie do zamku Arlekinów podając konkretny powód, dla którego chce uratować życie, wtedy może się uratować. Powód musi byc wystarczający. Ja miałem i to mnie uratowało. Tym powodem byłeś ty i Juliette.Obiecałem waszym rodzicom, ze jak Harry skończy szesnaście lat, wtedy się spotkają. Musiałem dotrzymać tej obietnicy. Więc jestem.
*głuche zgrzytanie zębów*
Droga Śmiertko, poczekaj chwilę, bo umówiłem się z kumplami na ryby w weekend i nie mogę przecież ich zawieść!
Zastanawiam się, czy to NAPRAWDĘ był powód na tyle ważny, żeby dać się wskrzesić.
Nie, prawdziwym powodem było TO nowe ubranko, czekające na Syriuszka.
-Aha.-kolejna mądra odpowiedz Harrego.-Miło się gawędzi, ale ja muszę już spadać, bo pewnie cały zakon już na nogi postawili, ze na tak długo znikłem.
Dopiero co zniknął na miesiąc i nikt się tym za bardzo nie przejął.
O co zresztą Harry miał ogromne pretensje do całego świata, nieprawdaż?
Założę się, że cały Zakon zacierał ręce z uciechy, że wreszcie pozbyli się tego aroganckiego bęcwała.
-Pewnie tak.-powiedział Syriusz.-Cześć.
Drogi Czytelniku, wyobraź sobie, że spotykasz nagle jedyną bliską Ci osobę, którą kochałeś jak ojca, a sądziłeś, że nie żyje. Czy naprawdę tak będzie wyglądała Wasza rozmowa?
-Jeszcze jedno Harry. Nie ufaj staremu Dropsowi.-powiedział Syriusz.
A za to ufaj wszystkim innym - tym, którzy ci się przyśnią, tym, których przypadkowo spotkasz, a przedstawią się jako członkowie twej rodziny i tak dalej. Zapomnij o legilimencji, zapomnij o podsuwanych ci fałszywych wizjach... Eliksir wielosokowy? A co to takiego?
- Luzik - odpowiedział Harry - Starego Dropsa już nie ma. Zastąpił go Trzmiel. Chyba mogę mu ufać?
Nie należy również ufać starej landrynce, nieświeżej rybie, zzieleniałej kiełbasie i stęchłemu serowi.
[Harry wraca do domu przy Grimmauld (albo Grindmund) Place i...]
Zobaczył Syriusza siedzącego na kanapie.To nim lekko wstrząsnęło.
Spodziewał się raczej, że będzie lewitował. Siedzenie na kanapie było takie... niemroczne!
Siedział na JEGO kanapie. Zajmował JEGO miejsce. Jak on śmiał!
Nagle wszyscy obecni wrzasnęli:
-NIESPODZIANKA!!!
I wyskoczyli zza rozmaitych zasłon, kotar i kurtyn.
I zaczęło się składanie życzeń Harremu.
Syriusz był opakowany w ozdobny papier i przewiązany różową wstążką z kokardą.
Na głowie miał opaskę z króliczymi uszami.
A na tyłku mały, puszysty ogonek.
Od Hermiony dostał książkę, od Rona również. Tak samo od Remusa. I od Hagrida również.
Czy to jakaś aluzja? - zastanawiał się Harry podejrzliwie.
I dlaczego nie ma ani jednego niebieskiego misia? Albo chociaż kaczuszki?
Od Zakonu dostał jajo feniksa.
Co za szczęście, że to nie był Zakon Sklątki Tylnowybuchowej.
I cooo? Zaczął je wysiadywać?
No! :D
Harry wraz z Syriuszem zaczęli rozmowę na luźne tematy. W końcu Syriusz zapytał:
-Dlaczego mi nie ufasz Harry?
Pytanie to niewątpliwie wynikało z "luźności" tematów.
Takie tam towarzyskie gawędzenie o pogodzie, spiskach, tajnych stowarzyszeniach i korkach na ulicach...
-Jeszcze się pytasz? Kto to uknuł? No powiedzcie?-pytał sie Harry wszystkich zgromadzonych.
Nieistotne jest kto, ale do licha CO uknuł? - że same książki dostał?
Lecz odpowiedziała mu tylko cisza.-Niech zgadnę. Nasz poczciwy,dobry staruszek.-powiedział Harry z ironią.-Co Dumbledore? Mowę Ci odjęło?-zapytał. Lecz znów mu nikt nie odpowiedział.
Wszyscy zastanawiali się, jakim sposobem z Harry'ego nagle zrobił się taki bezczelny gnojek.
I dlaczego przy tak zaawansowanej paranoi jeszcze nie podjął leczenia.
Poradnik: Jak doprowadzić do furii Harrego? Dać mu książkę. Dumbledore zrobił dość przejrzystą aluzję, że Harry jest tumanem i nieukiem. I tym rozwścieczył Tego-Którego-Prawie-Krew-Nie-Zalała...
-Już jestem. Rozmawiałem z Syriuszem. Tym prawdziwym. Tak, on żyje. A właśnie, że nie! Dlatego wiedziałem, ze ten, co jest w kwaterze jest nieprawdziwy. A po drugie było czuć od niego kłamstwem.
A także smarem i przepalonymi kablami.
Jak wyjął sobie oko i było widać w środku czerwoną lampkę, to już w ogóle...
No i te królicze uszy!
Harry wraz z Remusem wrócił na dół. Trzmiel od razu zaczął przepraszać,ale Harry miał to głęboko w nosie. Nie przejmował sie jego przeprosinami.
Nawet wtedy, gdy ten rzucił mu się do stóp, zalewając się łzami i posypując głowę popiołem.
Z obrzydzeniem odepchnął go stopą, obiecując sobie solennie, że wyrzuci te buty.
-Harry wytłumacz mi proszę, dlaczego jesteś taki względem mnie?-zapytał Drops.
Taki chłodny, nieprzystępny... Kiedyś było inaczej! - po policzku spłynęła mu samotna łza.
Już mnie nie kochasz?
-I względem nas.-powiedzieli równocześnie Hermiona i Ron.
Padając na kolana i załamując ręce.
-Co do Ciebie Dumbledore, to Ci nie ufam, a co do Was-tu popatrzył na Hermionę i Rona (stali obok siebie) nie ufam wam, bo wy ufacie jemu-tu znów popatrzył na Trzmiela.-Teraz to już na prawdę sie pożegnam. Dobranoc.
- Zaufaj mi! - Uf, uf.
I całą konspirę diabli wzięli.
[Harry] Szybko skontaktował się z resztą drużyny i uzgodnił plany. Później skontaktował sie z Thornem(ich nauczycielem z szkolenia) (bo aŁtoreczka uważa, że czytelnicy mają większą sklerozę, niż ona sama), który mu powiedział, ze jeżeli teleportują się do zamku o siedemnastej pięćdziesiąt jeden, to będą mieli miesiąc na poznanie lepiej nowych członków drużyny.
Jeśli zrobią to o siedemnastej pięćdziesiąt dwa, to po ptokach.
Jacy znów nowi członkowie drużyny? Z łapanki ich biorą, czy jak?
Nie, po prostu na ulubionym kanale aŁtoreczki zaczęli puszczać nową kreskówkę.
Tak też zrobili. Znaleźli się w Zamku. Jak sie dowiedział Harry, przyszła członkini drużyny, która odbywa szkolenie wraz z jego siostrą i kuzynką nazywa się Scarlett (o'Hara?) i również w tym roku idzie do Hogwartu. To znaczy, ma 11 lat i g*** wie o magii.
Będzie uczęszczała do szóstej klasy.
Oczy-wiście. Wiedzę zdobywała na korepetycjach.
Przeszła bardzo-prywatne-szkolenie i tyle! I ma super-hiper moce, o których niczego się nie dowiemy.
Ale szkolenie jej nie ominie! Mwahahahahaha...
Przez ten miesiąc cała dziewiątka się z sobą zżyła. Niestety. Harry musiał wrócić do domu przy Grindmund Place i udawać, ze nic się nie stało.
Podstawowa zasada stylu każdej szanującej się aŁtoreczki: opisuj drobiazgowo wszystkie nieważne duperele, przytaczaj wszystkie dialogi zaczynające się od "cześć, co robisz" a kończące na "nara", bo to jest takie kóóóól - natomiast jak zamkniesz cały miesiąc w jednym zdaniu, nic się nie stanie, prawda?
Szkoda czasu na opisywanie kolejnych walk na poduszki oraz setnej imprezki.
Ok godziny dwudziestej, gdy Harry siedział w salonie przyszła mu na myśl pewna myśl. Postanowił, ze powie Trzmielowi, żeby zorganizował zebranie Zakonu. Trzmiel zrobił tak, jak mu powiedział Harry.
Przyzwyczaił się już do roli podnóżka.
Dobry piesek. Przynieś panu kapcie.
Jak nic - Harry coś knuje. Jakąś straszliwą intrygę.
Harry również poprosił Remusa, żeby jak przyjdzie Syriusz wyczarował Jakiś plakat na powitanie i szampana.
Oraz baloniki, konfetti, serpentyny i skąpo odziane dziewczęta wyskakujące z tortu.
I poduszki do rzucania.
Szampan chyba po to, żeby było czym grać w butelkę...
[Syriusz przedstawia swą narzeczoną - Eleonorę, córkę - Kathy oraz siostrę Harry'ego - Juliette]
Kathy prócz tego, że spłodzona przez Ducha, w dodatku jest dzieckiem przedślubnym?
Łomatuś, pogrobowiec!
Powiedzmy więcej - pozagrobowiec!
Oj, czepiacie się. Kathy jest wyrośniętą pannicą, spłodzoną przez żywego Syriusza w czasie jego krótkiego narzeczeństwa z Eleonorą. Przed Azkabanem. Inna rzecz, że jej postać nie odgrywa w tym opku najmniejszej roli i równie dobrze mogłoby jej nie być.
-Syriusz. Skończ już się wygłupiać. I przedstaw mnie już, bo zaraz odbiorę ci tą przyjemność.
-No dobrze, już dobrze. Widziecie taka młoda, a już potrafi ludzi układać do pionu.
Oraz ustawiać do poziomu.
I wieszać na skos.
Zupełnie jak mamusia. Oto przed państwem panna Potter. JuliettePotter. Córka jakże wspaniałych osób. Lily i Jamesa Pottera. Siostra naszego sławnego Harrego, lub jak kto woli Chłopca-Który-Przeżył.- po tych słowach Juliette ściągnęła kaptur.
I oczywiście nikt z członków Zakonu Feniksa, którzy przecież znali dobrze Potterów, nie miał do tej pory pojęcia, że Lily urodziła drugie dziecko, prawda?
No przecież takich nieistotnych rzeczy się nie zauważa. Owszem, ten i ów przebąkiwał, że Lily jakby nieco przytyła, ale przecież nikt tego głośno nie powiedział!
Juliette ściągnęła kaptur. Wszystkich zamurowało.
Gdyż będąc mieszańcem druida, wampira, elfa, willi, nekromanta i naffarza, Juliette miała urodę hmmmm... dość oryginalną. Remus, choć jako wilkołak widział w życiu niejedno, dławiąc się i przyciskając dłoń do ust, wybiegł do toalety. "Biedne dziecko" szepnęła z grozą pani Weasley.
Szpiczaste uszy, szpiczaste zęby, szpiczaste... Ej, co szpiczastego odziedziczyła Juliette po willi?
Szpiczaste kominy?
W tym czasie Harry, Juliette, Kathy , Syriusz i Eleanora poszli na górę wypakować rzeczy.
Po rozpakowaniu zabrali narzędzia i poszli odkuć ze ściany resztę towarzystwa.
Harry z takimi wynikami(po konsultacjach z drużyną, chcieli, żeby wszyscymieli te same przedmioty) wybrał następujące przedmioty, które będzie sie uczył:
Transmutacja, ONMS, OPCM, Zaklęcia, Eliksiry, Zielarstwo, Astronomię. A z nowych przedmiotów, które doszły(Walka Wręcz, Prawo Magiczne, Podstawa Czarnomagii, Podstawa biołomagii.)
Ej, panocku, cuś wóm z tą Biołą Magią nie wysło!
Bio-ło, czyli łopatologiczne podstawy biologii. Żeby wreszcie przestali mylić zwierzęta, bo przy przemianach się za duży burdel robił.
wybrał Walke wręcz, Podstawy Czarnomagiczne, Podstawy Białomagiczne.
Tja... W Hogwarcie uczyli czarnej magii. Pewnie. Kanon już dawno podkulił ogon i uciekł z żałosnym skomleniem.
Podstawy gramatyki też by się przydały.
Harry na zakupach kupił sobie wszystkie rzeczy potrzebne do Hogwartu, jak również węża.
Strażackiego?
Ogrodowego, niezbędnego na zielarstwie.
Gdy Harry wrócił z zakupów był padnięty. Rzucił sie na łóżko.
A łóżko uciekło z krzykiem.
Zaczął czytać jakąś książkę.
Pielęgnacja węża w weekend?
Nagle jajo jego feniksa zaczęło pękać. Wykluł sie mały feniks. Był upierzenia Zielono Złotego.
I ja ją, cholera jasna, chwaliłam za prawidłowy zapis złożonego przymiotnika...
Harry nie wiedział, co to oznacza, ale postanowił się zapytać Thorna, więc przesłał mu wiadomość telepatyczną z pytaniem.
Bo gg - dziwna rzecz - w tym opku nie występuje.
Chyba tylko przez niedopatrzenie, bo pamiętamy, że: "w Londynie kupił sobie Laptopa z dostępem do internetu, komórkę, odtwarzacz mp4 i jeszcze wiele przydatnych rzeczy".
Thorn mu odpowiedział, ze Upierzenie feniksa zależy od charakteru właściciela.
Feniksy choleryków są purpurowe, flegmatyków - błękitne, sangwiników - czerwone, a melancholików - czarne.
A nadętych dupków - "Zielono Złote".
Powiedział mu też, że jego charakter się zmienił na całkowicie ślizgoński.
Chyba jednak nie całkiem, skoro feniks zachował na sobie nieco gryfońskiego złota?
Tylko dla zmyłki.
Harry był w lekkim szoku, gdy to usłyszał. Postanowił nazwać swojego feniksa Fortis, co oznacza z łacińskiego dzielny, natomiast węża którego sobie kupił, a była to Kobra Królewska płci żeńskiej postanowił nazwać Dea, co z łacińskiego oznacza Bogini.
I nie przyszło mu wcale do głowy, że feniksy z wężami się... hmmm... odrobinkę nie lubią?
Miał nadzieję, że dla niego zrobią wyjątek. Liczył nawet na jakąś ciekawą krzyżówkę. W końcu w porównaniu z willonefarzami taki feniksowąż to pikuś.
Harry był tak zmęczony, ze bardzo szybko zasnął. To, co mu się przyśniło, a raczej przydarzyło było wyjątkowe. Trafił na szkolenie do Czarnych Aniołów.
Dobre, szkolenie przez sen. Też tak robiłam w podstawówce, śpiąc z podręcznikiem pod poduszką...
Takie coś jak w reklamie? Że niby szepce śpiącemu do ucha, a on słucha?
Harry na szkoleniu, które trwało rok uczył się zaklęć zadających ból, zabijających, eliksirów, w tym przypadku również trucizn. Mimo tego wszystkiego Harry nieprzeszedł na stronę zła, a stało tak się dlatego, ze cały czasmu wpajali, że uczy się tych zaklęć, tylko dlatego, żeby pokonaćVoldemorta, a nie dla własnej przyjemności.
Inkwizytorzy rozpalali stosy też nie dla przyjemności, a dla wyższych celów.
A poza tym zło jest rzeczą względną.
To, czego uczyli go Czarni Aniołowie nie było-wbrew pozorom- Czarną Magią, Tylko Magią Czarnych Aniołów, a między tym jest różnica i to bardzo spora, jak mu wytłumaczyli.
Jak między krzesłem, a krzesłem elektrycznym?
Jak pomiędzy domkiem w Słupsku a słomką w...
Jak pomiędzy piciem w Szczawnicy, a szczaniem w piwnicy.
Różnicą było to, ze Czarną Magią mogą się posługiwać wszyscy Czarodzieje, którzytego chcę, natomiast Magią Czarnych Aniołów, która jest potężniejsza i od wieków zapomniana posługują sie tylko nieliczni.
Czyli po prostu Czarna Magia Deluxe. Dla vipów.
W dodatku od wieków zapomniana, więc niekiedy komuś coś się popieprzy.
Nadszedł ostatni dzień szkolenia. Harry był bardzo zdenerwowany. Jego siostra również, bowiem ona także odbywała to szkolenie. To dzięki niej Harry nie czuł się samotny. Jutro ma wraz z nią wrócić do normalnej strefy czasowej. Ale to ma nastąpić dopiero jutro, a dzisiaj jest inicjacja.
Mam skojarzenia!
Do tej pory nikt go nie zainicjował? Niebywałe...
Zwłaszcza jeśli wspomnimy te walki na poduszki...
Obecność jego siostry daje mi do myślenia...
No właśnie inicjacja. Nikt nie chciał i powiedzieć, na czym będzie ona polegała.
Oraz po co im te gustowne, czarne, obcisłe stroje, pejczyki i kajdanki.
I mnóstwo nawilżającego żelu.
Wytłumaczyli im tylko tyle, ze ten, kogo wyczytają maja wejść do pomieszczenia, w którym znajduje sie Rada Starszych, która rządzi Czarnymi Aniołami, gdyż nikt nie jest na tyle godny, żeby zostać ich królem, którego zawsze wybiera Księga Czarnych Aniołów.
Drogi Czytelniku! Czy podejrzewasz to samo, co ja?
<ziewa przeraźliwie> Może lepiej poczytamy "Ludzi Lodu" z podziałem na role?
-Podejdź tutaj.-powiedział ten, co stał przy księdze. Harry spokojnym krokiem, w którym można było zobaczyć nutkę strachu podszedł do księgi.
Dobrze, że przynajmniej jego krok się nie odezwał.
Przepraszam, czy Ałtoreczka daje nam do zrozumienia, że Harry ze strachu się - pardon - zesiusiał?
-Weź do ręki to oto pióro-powiedział Joue, gdyż tak miał na imię ten, co stał przy księdze, po czym podał Harremu pióro.- i w księdze napisz swoje imię i nazwisko. Oraz PESEL i NIP. - o tych słowach Joue cofnął się o kilka kroków w tył, a Harry zaczął pisać.(...)
Nagle stało sie coś dziwnego. Harrego otoczyła złota mgła, która uniosła go metr nad ziemię [co między nami mówiąc, musiało wyglądać jak scena z Fioną w Shreku] . Wszyscy tak byli zapatrzeni w to dziwne zjawisko, ze nie zauważyli, ze w księdze tuż obok imienia i nazwiska Harrego pojawił sie napis na złoto:
-Król.
Borze Wszechlistny, dlaczego wyniki lotto nie mogą być tak przewidywalne, jak pomysły aŁtorek!
Bo wówczas miałabyś z lotto tyle co i z przeciętnego blogaska, czyli jedno wielkie G.
Mgła powoli zaczęła opadać i postawiła Harrego na podłogę.
Widocznie opadła z sił.
W ciągu tych kilku chwil, które dla Harrego wydawały sie wiecznością urosły mu czarne jak smoła, a może nawet bardziej skrzydła i w dodatku jego sylwetka stała sie bardziej opływowa.
Bioderka mu się zaokrągliły, a na klatce piersiowej pojawiły dwie małe, lecz zgrabne wypukłości.
Poczuł się jak blogaskowa Hermiona po wakacjach.
Gdy mgła opadła Harry stracił przytomność.( Gdyż tak to sie nazywa u facetów. dop. Autor.)
Eeee???
*Dziwi się. Bardzo się dziwi* (przyp. red.)
A jak się to nazywa u aŁtoreczek?
Wynieśli go z pomieszczenia i zanieśli go do sali uzdrowień. W tym czasie jakaś dziwna siła przeniosła Harrego do Piekła.
Tak się kończą zabawy z czarną magią, niestety...
Z noszy go coś porwało?
Ciężki jest los kundla spłodzonego z genetycznej zupy!
-Witaj Harry.-powiedział sam diabeł.
-Witaj. Kim jesteś?-zapytał
-Różnie mnie zwą Diabłem, Szatanem, lecz mów mi Lucyfer.-odpowiedział diabeł.
- Cześć, Luciu!
Lucek. Dla kumpli Lampka. Dla bliskich przyjaciół - Światełko.
- Jesteś tu, gdyż wybrałem Cię na mojego dziedzica (aczkolwiek musiałem być w tym momencie mocno pijany), ale nim to nastąpi musisz się zgodzić, a później przejść kilkumiesięczne szkolenie.-przerwał, po czym dodał po chwili milczenia.-Chcesz zostać moim dziedzicem i zostać przeze mnie wyszkolony tutaj w piekle?
A mówili, że to zwykły papieros! - jęknął w duchu Harry.
Biedny Harry, najwyraźniej jego drogę kariery wytyczali pieprznięci redaktorzy Gazety Wyborczej.
A może te szkolenia prowadzi firma Tomasza Kammela? To by wyjaśniało liczbę zleceń...
Kwatera składała sie z sześciu pokoi. Na początku wchodziło się do salonu, z którego prowadziło pięcioro drzwi. Pierwsze prowadziły do opuszczenia kwatery, drugie do prywatnej biblioteki, trzecie do łazienki, czwarte do siłowni, a piąte do sypialni, w której również były jedne drzwi, a prowadziły one do prywatnej łazienki.
Piekło, nie Piekło, o higienę trzeba dbać.
Takie coś z wielką ilością drzwi to chyba korytarz albo przedsionek, a nie salon?
-Mogę Ci zadać pytanie?
-Wal śmiało.-odpowiedział Lucyfer.
-Dlaczego nie jesteś zły?
A z czego to wnioskujesz, mój ty naiwny robaczku? Że nie mam rogów, ogona i nie zionę ogniem? Jak ty jeszcze mało wiesz o świecie...
Lucyfer poczuł, że łzy napływają mu do oczu. Tak się starał, żyły sobie wypruwał i wszystko na nic. Poszedł do siebie i zaczął tłuc głową w ścianę...
W duchu jednak uśmiechał się szeroko. Kolejny raz się udało. Kolejny głupiec dał się nabrać na starą jak świat sztuczkę. Kolejna dusza do kolekcji.
-A co do twojego pytania, to po prostu powstał taki mit, że Bóg jest dobry, a Diabeł zły. To nie jest tak.
Po prostu mamy inne podejście do rozrywek. On, rozumiesz, jakoś ich nie lubi.
Ja po prostu nie chciałem być pod wodzą Boga, więc za jego zgodą utworzyłem sobie królestwo pod ziemią.
Przynajmniej mogę urządzać imprezki bez obawy, że Stary się nie wyśpi.
On sie zgodził. Wbrew temu, co mówią ludzie dogadujemy się świetnie, a do tego jesteśmy przyjaciółmi.
A te numery z Ewą, Sodomą czy Hiobem to takie żarty, no wiesz, jak to między kumplami.
Ja często wpadam do Nieba, a on tu do Mnie, do Piekła.
Wiesz, w niebie nie mają Ognistej Whisky.
Może będziesz miał okazje go poznać, ale to kiedyś tam, po szkoleniu.
Urządzimy oczywiście jakąś imprezkę z tej okazji.
No, chyba, że cię zaprosi do siebie i uzna za dziedzica...
- Aha. Pamiętaj, ze tutaj rzucona jest specjalna pętla czasu.
To nie pętla, to już cały gobelin z makramy!
Szkolenie trwało trzy miesiące, czyli nawet nie za długo, W ciągu nich Harry nauczył się bardzo wiele, gdyż jego nauczycielem był sam Lucyfer. Harry nauczył sie między innymi, jak poskramiać i przywoływać demony i inne istoty demoniczne, jak teleportować sie omijając wszystkie zabezpieczenia, jak zamienić się w małego diabełka(coś w rodzaju animagii, ale zamieniasz się w istotę z piekła, a Harry wybrał małego diabła).
Szkoda, że nie Małego Głoda.
Kiepska jest pozycja dziedzica Lucka, skoro musi odbywać specjalne szkolenie w zakresie poskramiania piekielnego personelu. No, chyba że propagowany przez Wybiórczą model szkolenia bez końca i sensu, byle tylko szkolić, trafił nawet do Piekła.
I jeszcze wiele, wiele innych. Podczas bezbolesnej inicjacji, Harremu pojawił sie tatuaż diabła w koronie na lewej kostce , po stronie wewnętrznej nogi, jak również urosły mu małe różki, których złatwością mógł sie pozbyć.
Odpiłować i po krzyku.
Odkręcane były.
Pożegnał sie z Lucyferem i obiecał mu wpaść kiedyś na herbatkę. Lucyfer bardzo sie ucieszył.
Zaklaskał w łapki, a szczęk uderzających o siebie pazurów poniósł się echem po podziemiach.
Obiecał, że upiecze szarlotkę i drożdżowe bułeczki.
Ok. godziny dwunastej(w świecie Czarnych Aniołów) przenieślisie na ziemię. Harry wylądował w swoim łóżku.
Był trochę rozczarowany, bo liczył na łóżko kuzynki.
I jakieś miłe towarzystwo. Np. jakąś demoniczną samiczkę. W końcu jako dziedzic, następca i Bór-wie-kto-jeszcze powinien mieć coś z życia!
Rano, podczas rannej toalety zauważył, ze na lewej łopatce ma tatuaż-czarne skrzydła, a nad nimi korona. Skrzydła oznaczają, że jest Czarnym Aniołem, a korona nad nimi to, ze jest ich królem.
Ha! Wydało się! Doda bezprawnie nazywa się królową!
A nie był kibicem Korony Kielce? Albo chociaż Sarmacji Będzin?
Po skończonej toalecie poszedł do pokoju siostry.
-Cześć. Czy to sie zdarzyło naprawdę?-zapytał Harry.
-Siemka. Jeżeli ty tez takie coś przeżyłeś, to oznacza, ze tak.
-Aha. To fajnie.-powiedział.
Na następny wieczór też przygotuj trochę tego stuffu, dobra?
Przy czym każde z nich miało na myśli coś innego. Harry - herbatkę z diabłem, siostra - sen o małej, gumowej kaczusi.
Zjedli bardzo syte śniadanie, a później opowiedzieli wszystko rodzinie, która odebrała to z uśmiechem na twarzy.
- Popatrz Syriuszku, jaką te dzieci mają fantazję! - powiedziała Eleonora. - Pewnie po tym roztrzepanym Jamesie, bo Lily zawsze była bardzo rozsądną młodą osobą...
Harry przez cały dzień miał znakomity humor, co bardzo zdziwiło mieszkańców kwatery...
Przyzwyczaili się już do jego dąsów, fochów i skwaszonej miny.
Zaczęli podejrzewać, że stary Drops poczęstował go czymś nie do końca kanonicznym.
Nastała kolejna noc.Kolejne szkolenie. Tym razem szkolenie odbywało sie w zamku Arlekinów, czyli wszystkich nieludzi stąpających po ziemi lub tuż pod nią (wampiry i nekromanci).
Wampir i Nekromanta - doskonali patroni dla serii romansów...
Wypraszam sobie. Wampiry nie mogą mieć z tym nic wspólnego! Zresztą o ile wampira można określić - od wielkiej biedy - mianem "nieludzia", to bycie Nekromantą nie ma nic wspólnego z rasą.
Harry dowiedział się zaraz po przybyciu na szkolenie, ze Arlekini to bardzo stary ród z tradycjami, który zrzesza w sobie wiele pięknych ras.Zaczynając na wampirach przez nekromantów, elfy, druidów,willi, neffarza, a kończąc na smoku jednorożcu i pegazie. Krew tych ostatnich mają tylko nieliczni.
Można ich poznać po nieco końskiej szczęce i śmiechu przypominającym rżenie.
Piękna Dżolanta R???
Harry i Juliette jak sie dowiedzieli mają w sobie krew druida, wampira, elfa, willi,nekromanta, naffarza, a Harry dodatkowo ma w sobie jeszcze krew jednorożca, pegaza i smoka.
No i jakby nie patrzeć, wychodzi na to, że tylko skrzaty domowe nie przyłożyły... eee... ręki do powstania Harry'ego.
Biologiczne rodzeństwo ma zawsze tych samych przodków i krewnych. Wszystkich... No chyba, że mamusia gdzieś pobłądziła. Z jednorożcem, pegazem i smokiem. Ranyjulek, to robi kolosalne wrażenie.
Gdyby miał choć tyle wdzięku co osłosmoczątko ze Shreka!
Tyle tych ras, a nie mają żadnych, zupełnie żadnych wyjątkowych cech. Oprócz skłonności do psychodelicznych snów. Żeby chociaż jakieś ogony, kły, cokolwiek!
Mieli pazury. Ale obgryźli.
Druidzi- uczyli się zaklęć uzdrawiających i zaczerpujących silę z natury. Wampiry-wszystkie zadające ból i uśmiercające.
<Sine uśmiecha się podle.>Dziecino, nie wiesz NIC o wampirach...
Wille- wszystkie,dzięki którym mogą oczarować swoim wdziękiem inne osoby.
Czyli zaawansowana magia dekoracji wnętrz?
Błyskawiczne Tapetowanie. Tynkarstwo. Posadzkarstwo. Szpachlowanie!!!!
Nekromanci- Wszystkie, które przywołują istoty piekielne.(Harry mógł tą dziedzinę sobie darować,jako, że już to potrafił.) Neffraci- wszystkie usypiające, jak również zadające ból, uśmiercające, jak i te, dzięki którym można wydostać cenne informacje.
Zastanawiam się, czy aŁtorka nie potrafi zapisać nazwy Demona Kolki Nerkowej dwukrotnie w ten sam sposób? Policzmy: Neffer, Neffar, Neffarz, Naffarz, a teraz jeszcze Neffrata. Coś pominęłam?
A czy to istotne? Przecież i tak nie wie, o czym pisze. Nekromanta przywołuje istoty piekielne? Że CO?!?
Natomiast Ci, którzy mają w sobie krew jednorożca, pegaza, lub smoka mają większą siłę i odporność. Mogą także posługiwać się bez oporu pięcioma żywiołami.
A także mają moc przyciągania do siebie dziewic. Last but not least.
Po to, by je khę... skonsumować?
Żywiołowo i nie zważając na opór.
Jaszo, spróbuj spojrzeć na dziewice w sensie pozagastronomicznym!
No, przecież właśnie w ten sposób na nie spoglądam!
Wzrokiem zamglonym a pożądliwym...
Gdy na inicjacji Harry dowiedział sie, że będzie królem na chwilę z jego twarzy znikł uśmiech. (...)
Zaczęło go to już nudzić.
Która to już była inicjacja? <Zieeew!>
-No to super-pomyślał Harry-jestem już królem Arlekinów i Czarnych Aniołów a do tego potomkiem i dziedzicem szatana. Ciekawe co mnie jeszcze czeka.
Gorączkowo zastanawiał się, czy jego nowi znajomi nie słyszeli przypadkiem o Narni? Tam były aż cztery trony do obsadzenia!
Moim zdaniem brakuje tu jeszcze Obcego. Albo Predatora. Tak, właśnie, Harry powinien się okazać zaginionym siostrzeńcem Predatora. Prawda, że ładnie to wymyśliłam?
Na inicjacji Harremu pojawił się tatuaż- siedmioramienna gwiazda- znak Arlekinów,a nad nią korona – znak, ze jest ich królem.
Zieeeeeeew...
Miami Ink dla ubogich.
<fałszuje potwornie> Cały jeeeesteś w korooonkach!
Nastał wieczór.Harry postanowił się wcześniej położyć, gdyż nigdy nie wiadomo,co przyniesie noc.
Albo kogo ;)
Eee tam, wiadomo przecież. Szkolenie przyniesie. Czy to istotne, jakie?
Jego przypuszczenia sie sprawdziły. Tej nocy odbyło sie jego ostatnie szkolenie- szkolenie na Białego Anioła.
Harry miał bardzo napięty harmonogram. Wszystko po to, żeby się uwinąć w półtorej roku.
Jak się te wszystkie pętle czasowe kiedyś rozplączą, to biedny Harry obudzi się jako 80-latek.
Że też mu się to wszystko nie popierdzieliło dokumentnie!
-Nie przeszkadzam?
-Skądże. Jak chcesz, to możesz usiąść obok mnie.-powiedział.
Tego dnia był w wyjątkowo łaskawym nastroju.
-Z miłą chęcią.-odpowiedział ów osoba. (...)
<Idzie po tasak. Wielki, ciężki tasak>
Bo ów dziewczyna była Aniołem, a raczej miała już niedługo nim zostać.
Gdy tylko osiągnie Najwyższy Stopień Wtajemniczenia, czyli nauczy się prawidłowo odmieniać zaimki "ów, owa, owo".
Harry bardzo pokochał Scarlett, lecz nie był pewny, czy ona odwzajemnia to uczucie, więc jak na razie nic jej nie mówił.
Czekał na jakąś dobrą okazję. Na przykład imprezkę z grą w butelkę.
Zostali przyjaciółmi.Dobrymi przyjaciółmi. Lecz Harremu to nie wystarczało.Chciał czegoś więcej.
Pociąga mnie twe ciało i wciąż mi go za mało...
Przypomniał sobie słowa, które wypowiedział jakiś czas temu pewien starzec:
“ Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,nie szuka poklasku,
Nie unosi sie pychą; nie jest bezwstydna, (...)
No, jakiś czas temu. Tak około dwóch tysięcy lat. Ale w sumie co to jest, przy tych wszystkich pętlach czasowych.
Więc Harry czekał.Czekał na dogodną chwilę, żeby mógł wyznać jej swoje uczucia.
Jak na złość, nikt nie urządzał żadnej popijawy. To szkolenie okazało się wyjątkowo drętwe.
Lecz czy ona je odrzuci? Jeżeli tak, to on sie załamie.
Potnie się!
Albo nie.
Szkoda...
Będzie o nią walczył, aż ją zdobędzie. To sobie obiecał.
Ogniem i mieczem, prawem i lewem...
A jak nie, to ją upije i tyle.
Był bardzo szczęśliwy.Cały swój wolny czas poświęcał teraz Scarlett. Lecz niestety wszystko co dobre, to się szybko kończy. Nieubłaganie zbliżała się inicjacja, a co za tym idzie koniec szkolenia.
Niestety, nie TA inicjacja, za którą tak bardzo tęsknił.
Ale za to miał nadzieję na jakąś zakrapianą imprezkę.
Podczas inicjacji Harremu pojawił się tatuaż z aniołkiem z koroną. Od razu powiedział:
Aaaa, gadający tatuaż!!!
-Niech zgadnę. Jestem waszym królem?
-Na to wygląda.
Od tej pory nie mówi się już "koronowane głowy" lecz "koronowane plecy/łydki/ramiona".
Zastanawiają mnie tatuaże, kolejno pojawiające się na Haroldzie. W efekcie musi wyglądać jak stały bywalec ZK we Wronkach.
Albo jak stały klient Streloka, mistrza tatuażu z Kurska.
<Już nic nie mówi, tylko kwiczy ze śmiechu>
-No to fajnie. Jestem królem Białych Aniołów, Arlekinów, a teraz zostałem jeszcze królem Czarnych Aniołów. Po prostu żyć, nie umierać.-z ironią w głosie szepnął Harry, szepnął na tyle głośno, że wszyscy w sali go usłyszeli.
A potem powtórzył jeszcze trzy razy, dla tych, co siedzieli w dalszych rzędach.
No i nici z imprezki - dodał z rozczarowaniem.
-Wiesz, ze jesteś wyjątkowy?
Nie, skąd ci to przyszło do głowy?
-Słysze to odkąd skończyłem jedenaście lat. A dlaczego pytasz?
A nie nie, już nic...
-No bo jesteś pierwszym,który sprawuje władzę jednocześnie nad Białymi i Czarnymi Aniołami, nie mówiąc już o ty, ze jesteś królem Arlekinów.
A może błaznów? To prawie to samo...
Oraz jesteś pierwszą Mary Sue, która przekroczyła poziom 300% marysuizmu.
-Zapomniałeś dodać, że jestem dziedzicem Szatana.
Szepnął Harry, opuszczając skromnie oczęta i nawijając na palec niesforny lok.
-Jesteś dziedzicem szatana? Ale jak to możliwe?
-Normalnie. Szatan wybrał mnie na swojego dziedzica.
Normalnie. NOR-MAL-NIE. Zwykła, codzienna sytuacja, nie ma o czym mówić.
*włos rozwiany, płaszcz łopoczący, dłoń z rozcapierzonymi palcami władczo wyciągnięta nad pochyloną głowę klęczącego Beli* Beeeloooo! Wybieram cie na mojego dziedzicaaaa! *wyciąga różowy i włochaty notes* Odziedziczysz trzy pary skarpetek, kubek z krową i pluszowego misia.
KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ
Ich Królewskie Wysokości Kura, Sineira i Jasza,
Cesarzowa Sierżant oraz Książę Maskotek
pozdrawiają z salonu tatuażu w Kursku.