2015-07-13 Dopalacze wracają ze zdwojoną siłą
1. Od kilku dni media informują o coraz większej liczbie zatrutych młodych ludzi tzw. dopalaczami, ponad 150 osób zostało hospitalizowanych, najwięcej w województwach śląskim i wielopolskim. Problem to w Polsce nie nowy, jego występowanie nasila wraz z rozpoczęciem wakacji, młodzi ludzie często wydostając się spod opieki rodziców, eksperymentują z tymi substancjami chemicznymi, głównie dlatego że są one oferowane po bardzo niskich cenach.
Wydawało się, że ten problem raz na zawsze został załatwiony w październiku 2010 roku kiedy to premier Tusk razem z ówczesną minister zdrowia przeprowadzili błyskawiczną akcję przeciwko handlarzom dopalaczami, w wyniku której zamkniętych zostało w całym kraju ponad 1000 tego rodzaju sklepów. Po tej akcji, koalicja Platformy i PSL-u w ciągu kilku dni uchwaliła w Parlamencie odpowiedni projekt ustawy, którą minister Kopacz w mediach reklamowała tak „nowe regulacje raz na zawsze zakażą obrotu dopalaczami w Polsce”.
2. Przypomnijmy, że jesienią 2010 roku premier Tusk ni z tego ni z owego rozpoczął walkę z dopalaczami.
Wtedy właśnie Janusz Palikot po opuszczeniu Platformy zdecydował się tworzyć własne ugrupowanie i rozmach jego działań wystraszył PR-owców Tuska. Zapowiedź pojawienia się paru tysięcy ludzi w Sali Kongresowej w Warszawie i to skrzykniętych w krótkim czasie przez internet, wymagała wywołania jakiegoś na tyle głośnego wydarzenia, które przynajmniej częściowo odwróciło by uwagę mediów od tego czego dokonał „winiarz z Biłgoraja”. Tusk zdecydował się właśnie wtedy na zaatakowanie tzw. dopalaczy i sklepów je sprzedających. Dopalacze i ich szkodliwe działanie na organizmy młodych ludzi były oczywiście znane od wielu lat. W Polsce sprzedaż tych używek narastała wtedy już od 3 lat, a sklepy z nimi zaczęły powstawać jak grzyby po deszczu od 2008 roku. Na alarm biły media, skarżyła się również policja, że jest bezradna wobec tego handlu. W styczniu 2009 roku przedstawiciele służb skarbowych razem z policją weszli do jednej z sieci sklepów sprzedających dopalacze, zamknięto 40 z nich ale kolejnego dnia po interwencji prawników sieci, zostały one znowu otwarte.
3. Nagle w nocy z piątku na sobotę Premier zwołał posiedzenie zespołu z udziałem ministra zdrowia, ministra sprawiedliwości, głównego inspektora sanitarnego i przedstawicieli Komendy Głównej Policji.
Podjęto radykalne decyzje nakazujące zamykać te sklepy na podstawie decyzji szefa GIS. Sam szef GIS zdaje się, że się opierał sugerując, że będą to działania bezprawne, to przestał być tym szefem w trybie natychmiastowym, a tą decyzję podpisał jego zastępca. Następnego dnia od rana inspektorzy Sanepidu w towarzystwie policjantów zaczęli wchodzić do sklepów z dopalaczami i na podstawie decyzji szefa Głównej Inspekcji Sanitarnej rekwirować niektóre produkty i dostarczać decyzje o natychmiastowym ich zamknięciu. Jednocześnie w mediach rozkręcono niesłychaną akcję z jednej strony informującą o akcji policji z wystąpieniem Premiera Tuska, że w tej sprawie będzie działał wręcz brutalnie nawet na granicy prawa, z drugiej o negatywnych skutkach zażywania dopalaczy z relacjami ze szpitali, gdzie trafili młodzi ludzie, po zażyciu tych specyfików.
4. Później koalicja Platformy i PSL-u uchwaliła wspomnianą ustawę „antydopalaczową” ale z roku na rok rosła ilość zatrutych młodych ludzi tymi chemicznymi wynalazkami. Na przykład 10 czerwca 2014 roku w „Dzienniku. Gazecie Prawnej” ukazał się artykuł pod znamiennym tytułem „Drugie życie dopalaczy” w którym autorka Patrycja Otto pisała że gwałtownie rośnie liczba zatruć dopalaczami głównie wśród młodych ludzi. Wtedy w I kwartale 2014 roku odnotowano takich zatruć aż 446 i było to aż o 3 razy więcej niż w analogicznym okresie 2013 o 146 zatruć więcej niż w I kwartale roku 2012. Jak wyjaśniał wtedy w tym tekście krajowy konsultant ds. toksykologii Piotr Burda, tak gwałtowny przyrost liczby zatruć „jest efektem ciągłego rozwoju sieci punktów handlowych niedozwolonymi substancjami, których właściciele deklarują sprzedaż środków zapachowych, płynów czyszczących czy pamiątek, a w rzeczywistości wprowadzają do obrotu zabronioną chemię”. Od tamtego czasu rządzący nie zrobili w tej sprawie nic, a premier Kopacz zwołując w tej sprawie kolejne narady nie chce pamiętać swoich słów z 2010 roku kiedy to twierdziła, że przyjęte wtedy prawo raz na zawsze zlikwiduje handle dopalaczami w Polsce Kuźmiuk
Grecja i tak wyjdzie ze strefy euro i Unii Europejskiej „Brytyjskie media o Grecji: brutalne upokorzenie”...”Komentatorzy opiniotwórczych gazet - od liberalnego "Guardiana" do konserwatywnego "Telegrapha" - są zgodni, że osiągnięte w nocy z niedzieli na poniedziałek porozumienie może mieć daleko idące negatywne konsekwencje dla postrzegania projektu Unii Europejskiej i strefy euro.Wolfgang Munchau, szef ośrodka analitycznego EuroIntelligence oraz publicysta "Financial Times" i "Der Spiegel", pisze wprost, że "w ten weekend upadło wiele wartości, w które wierzyliśmy". Komentator podkreśla, że "zmuszenie Ciprasa do upokarzającej porażki to coś więcej niż próba zmiany rządu i zagrożenia relacji Grecji ze strefą euro, ale też próba zniszczenia wspólnej waluty, jaką znamy, unii monetarnej, która miała być krokiem w kierunku stworzenia demokratycznej unii politycznej".W bardzo ostrym tekście Munchau zaznacza, że swoimi decyzjami liderzy strefy euro "powrócili do stylu polityki uprawianej w XIX i XX wieku, sprowadzając projekt do toksycznego systemu prowadzonego w interesie Niemiec i dyscyplinowanego groźbą absolutnej nędzy dla każdego, kto odważy się zakwestionować ten sposób działania"....”Publicystka gazety Mary Dejevsky podkreśla, że o ile porozumienia "nie można nazwać zamachem stanu, trudno ukryć, że Grecja już nie jest panem swojego przeznaczenia". Dodała też, że "teoretycznie jednogłośna decyzja państw strefy euro nie jest w stanie ukryć narastających podziałów geopolitycznych między członkami Unii Europejskiej".W zapowiedzi pełnego tekstu komentarza redakcyjnego Ambrose Evans-Pritchard, szef działu ekonomicznego "Telegrapha", napisał o "paradoksie eurosceptyków". "Zawsze obawialiśmy się, że europejska unia walutowa do tego doprowadzi, ale nie możemy patrzeć na brutalność, z jaką to się dzieje" - podkreśla na Twitterze.Brytyjskie media informują również o popularności, jaką w niemal wszystkich krajach europejskich zdobyła kampania w mediach społecznościowych #ThisIsACoup ("To jest zamach stanu"), w ramach której setki tysięcy internautów krytykowały styl negocjacji z rządem Ciprasa i wyrażały solidarność z Grecją.”...(źródło )
Na światło dzienne wychodzą kolejne kulisy rozmów unijnych liderów z premierem Grecji. Według "Financial Timesa", gdy było o krok od zerwania rozmów, a Angela Merkel i Aleksis Cipras chcieli opuścić spotkanie, to zatrzymał ich Donald Tusk. "Przepraszam, ale nie opuścicie tego pomieszczenia" - miał powiedzieć. „...”Ten napięty moment w rozmowach miał miejsce około godziny szóstej nad ranem. Wtedy Grecja była dosłownie o krok od opuszczenia strefy euro. Po 14 godzinach negocjacji przywódcy znaleźli się w kropce. Nie było szans na kompromis, nikt nie chciał rozmawiać dalej. Jedynym wyjściem wydawał się być właśnie "grexit". ...”Także dziś szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker poinformował, że w ramach pakietu Grecja otrzyma zapowiedziany przez Komisję Europejską program inwestycyjny dla pobudzenia wzrostu i zatrudnienia na kwotę 35 mld euro. Juncker zapewnił, że wypracowany kompromis nikogo nie poniża. - Nie ma ani przegranych ani zwycięzców - ocenił. - To typowo europejskie rozwiązanie - dodał. „...(źródło )
Paweł Strawiński „ osiągnięte w poniedziałek porozumienie Aten z wierzycielami zakłada ostre cięcia, potężną prywatyzację i gigantyczną pomoc. W najlepszym razie Grecy poczują się zdradzeni przez swój rząd, w najgorszym – upokorzeni przez Europę. „....”Grecy mówią „nie”, Cipras mówi „tak”Lewicowa Syriza prowadzona przez Aleksisa Ciprasa wygrała w styczniu tego roku wybory, bo Grecy mieli dość dokonywanych nożem rzeźnickim cięć wydatków, które w zamian za dwa programy pomocowe od kilku lat narzucali im główni kredytodawcy, czyli Komisja Europejska, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Cięcia dokonały w społeczeństwie wielu szkód, doprowadzając jedną trzecią Greków na skraj ubóstwa.”...”W ramach porozumienia Cipras zgodził się nie tylko zaostrzyć odrzucone w referendum reformy, ale przepchnąć je przez parlament w tempie uniemożliwiającym wręcz napisanie dobrego prawa, czyli do środy. Wśród nich są kontrowersyjne zmiany w systemie emerytalnym i w podatkach, które przed referendum grecki premier określał jako „upokarzające”. W trakcie negocjacji wierzyciele domagali się podwyższenia wieku emerytalnego do 67 lat (lub 62 lat i 40 lat płacenia składek) do 2022 roku. Grecy wiek emerytalny już podwyższyli, ale chcieli zakończyć ten proces w 2025 roku. Kredytodawcy żądali też likwidacji socjalnego dodatku emerytalnego dla najbiedniejszych emerytów. Grekom zależało, aby go pozostawić do 2020 roku. Równie dużo emocji budziła sprawa podatku VAT na wyspach greckich, gdzie jest on o 30 proc. niższy. Kredytodawcy chcieli likwidacji tej ulgi. Domagano się także podwyżki VAT-u od restauracji z 13 do 23 proc. i od hoteli z 6,5 proc. do 13 proc. Spośród wszystkich ustępstw Ciprasa to właśnie te reformy najmocniej uderzą po kieszeni zwykłych Greków. „...”Kolejnym „tak” ze strony Aten była zgoda na stworzenie funduszu, do którego mają trafić państwowe aktywa o wartości 50 mld euro. Mają one być stopniowo zbywane. Stworzenie funduszu było warunkiem sine qua non Niemiec, bez tego Grecja miała znaleźć się poza strefą euro. Pierwotnie miał on się nawet znajdować w Luksemburgu i być zarządzany przez niemiecki bank, co według niektórych zamieniłoby de facto Grecję w niemiecki protektorat. Ostatecznie fundusz ma się mieścić na greckim terytorium, choć będzie doglądany przez instytucje europejskie. Zyski z niego będą użyte na spłatę kosztów rekapitalizacji banków (25 mld), na spłatę greckiego długu (12,5 mld) i na inwestycje (12,5 mld). Tymczasem pojawiają się już głosy, że Grecja nie ma nawet aktywów o wartości 50 mld euro, które mogłyby zostać sprywatyzowane. Rząd w Atenach prywatyzuje na potęgę już od kilku lat, pod młotek poszło niemal wszystko – od portów, przez budynki rządowe, aż po willę Mussoliniego. „...”Największą porażką Ciprasa jest jednak chyba brak cięcia długu Grecji. Jest to dług gargantuicznych wręcz rozmiarów – 320 mld euro. Wielu ekspertów uważa, że jest on niespłacalny. Wynosi 175 proc. PKB. W ciągu pięciu miesięcy negocjacji Cipras nie chciał słyszeć o żadnych reformach bez obietnicy redukcji części zadłużenia ze strony wierzycieli. Szczególnie że wśród państw, którym po II wojnie światowej obcięto długi, były nawet Niemcy. W końcu Cipras jednak ustąpił. W porozumieniu nie przewidziano redukcji greckiego długu, a jednie wydłużenie okresu bezodsetkowego i okresu spłaty. Ciprasowi bardzo trudno będzie przekonać Greków, że zamiast inwestować więcej w gospodarkę lub zmniejszać ubóstwo, trzeba przeznaczać gigantyczne kwoty na spłatę kredytu wobec znienawidzonych Niemiec.Jeśli Grecja dotrzyma słowa, za te wszystkie ustępstwa może otrzymać aż 86 mld euro pomocy. To więcej niż chciała, ale kolejny bailout to kolejne długi do spłacenia. A jeszcze kilka miesięcy temu minister finansów w rządzie Ciprasa Janis Warufakis twierdził, że polityka „pieniądze za cięcia” spowodowała, że Grecja stała się narkomanem czekającym na kolejną dawkę narkotyku. Cipras z kolei obiecywał, że nie będzie się ubiegał o trzeci program pomocowy…(źródło )
Janusz Korwin Mikke „Tak nawiasem: jeśli JE Grzegorz Schetyna uwielbia przepraszać za kogoś, to mógłby przeprosić Rosjan za Feliksa E.Dzierżyńskiego, który wymordował coś 15 razy więcej Rosjan, niż Sowieci Polaków w Katyniu. Najwyższa pora. Przy okazji przypominam narodowość katów Rosji: Lenin (1/2 Kałmuk, 1/4 Żyd, 1/4 Rosjanin), Trocki - Żyd, Kamieniew - Żyd, Zinowjew - Żyd, Stalin - Gruzin, Smilga - Łotysz, Chatajewicz - białoruski Żyd, Beria - Mingrel, Bieleńki - białoruski Żyd, Czubar - Ukrainiec, Unszlicht - polski Żyd, Peterss - Łotysz, Uricki - ukraiński Żyd, Kwiring - Niemiec, Daniševski - 1/2 Polak, 1/2 Łotysz, Frunză - Rumun, Jahoda - ukraiński Żyd, Skrypnyk - Ukrainiec, Charitonow - Żyd,Mickevičius-Kapsukas - Litwin, Szumski - 1/2 Polak. 1/2 Żyd, Mężyński vel Mienżyńskij (polski szlachcic, jak Dzierżyński zresztą), Awaniesow - Ormianin, Lācis - Łotysz, Miedwied' - Białorusin, studiował w Warszawskiej Szkole Wawelberga i Rotwanda, Ordżonikidze - Gruzin, Messing - Polak, Swierdłow - Żyd, Trilisser- Żyd, Mohilewski - Żyd, Orachelaszwili - Gruzin, Atarbekow - Ormianin, Dżaparidze - Gruzin, Radek - polski Żyd, Miasnikow - Ormianin, Parvus - Żyd, Dawtjan - Ormianin, Minajew-Cykanowski - Żyd, Cesarski - Żyd, Kaganowicz - Żyd, Chruszczow - Ukrainiec, ...
Rosjan wśród bolszewików nie było nawet 20%!!! Była to międzynarodowa szajka fanatycznych morderców, mordujących głównie Rosjan. Nie dlatego, ze nie lubili Rosjan - tylko dlatego, ze Rosjan było pod ręką najwięcej... Pocieszające jest to, że 95% tej zgrai zostało rozstrzelanych przez Stalina. Dlatego Stalin jest przez Lewicę źle widziany... Więc jak: jeśli p.Schetyna przeprosi za Dzierżyńskiego i innych Polaków - to może p.Beniamin Netanjahu przeprosi za Jahodę i innych Żydów? P.Edgar Rinkēvičs - za Łotyszów - itd. A Estończycy byli zazwyczaj po przeciwnej stronie barykady... (źródło)
Ważne „upokarzające”. W trakcie negocjacji wierzyciele domagali się podwyższenia wieku emerytalnego do 67 lat (lub 62 lat i 40 lat płacenia składek) do 2022 roku. Grecy wiek emerytalny już podwyższyli, ale chcieli zakończyć ten proces w 2025 roku. Od II tury wyborów prezydenckich minęło kilka tygodni, a Andrzej Duda już zapowiedział, że nie spełni jednej ze swoich sztandarowych obietnic - cofnięcia wieku emerytalnego dla kobiet do 60. i dla mężczyzn do 65 roku życia. Prezydent elekt oświadczył, że wcześniejsze zakończenie kariery zawodowej będzie możliwe dopiero po zdobyciu 40 lat stażu pracy."..." Według danych ZUS w 2013 r. spośród wszystkich osób, które przeszły na emeryturę, aż 72,8 proc. miało staż pracy krótszy niż 40 lat. „...(więcej)
Mój komentarz Każdy kraj na świecie , który wprowadził powszechne, totalitarne przymusowe ubezpieczenia społeczne zaczyna biologicznie zdychać . Ich rdzenna ludność się systematycznie kurczy Mówmy tutaj p państwach socjalistycznych w wariancie zwanym konsensusem waszyngtońskim . Socjalizmy totalitarne o modelu hitlerowskim i stalinowski miały przyrost ludności . Nie będą teraz omawiał jakie istnieją różnice,które to umożliwiły. Unia Europejska, Japonia, Korea Południowa, Tajwan ,Rosja te wszystkie państwa mają przymusowe ubezpieczenia społeczne i wszystkie maj ubytki rdzennej ludności i zahamowanie wzrostu gospodarczego , lub wzrost minimalny .Singapur jest wyjątkiem ale to też kwestia czasu USA jeszcze dyszy, ale obamacare wykończy je ,dlatego muszą szybko jakoś wykończyć Chiny ,zanim obamacare zacznie doszczętnie wyniszczać USA .Za to szybko rozwijają ludnościowo i gospodarczo kraje gdzie nie powszechnych przymusowych ubezpieczeń społecznych . Chiny, Indie , Afryka , Azja Warto zwrócić uwagę ,że prezydent Duda po buńczucznych zapowiedziach bezwarunkowego obniżenia wieku emerytalnego w końcu przyjął model , którego domagają się Niemcy. Skąd o tym wiemy . Otóż stad ,że dokładnie ten sam model Dudy Niemcy narzuciły Grecji . Kryzys grecki to faktycznie rozgrywka Niemiec wspieranych prze lichwiarstwo Ameryki i sojuszu Rosji i Chin. Grecja jest za słaba ,aby samo mogła postawić się Niemcom . Sytuacja Grecji za chwilę będzie jeszcze gorsza. Jedynie wyjście z euro i Unii oraz likwidacja systemu socjalistycznego może pomóc Grecji. Dlatego pogrążona w niepokojach i coraz większej nędzy Grecja i tak wyjdzie z Unii , bo jest to w interesie Rosji i Chin. No i oczywiście w interesie Grecji . Tylko czy dla Grecji będzie przeistoczenie się z koloni Niemiec w kolonię, kondominium rosyjsko chińskie? Marek Mojsiewicz
Bęcwalencja „W tropieniu przestępstw gospodarczych tak poniósł go szlachetny zapał, że się dopiero opamiętał, gdy się za własną rękę złapał” - pisał w „Towarzyszu Szmaciaku” Janusz Szpotański, wspominając operację generała „Bagno”, czyli Mieczysława Moczara, który zresztą naprawdę nazywał się Mikołaj Diomko, bo jego prawdziwą ojczyzną – jak zresztą wszystkich „partyjniaków” - był „Związek Radziecki”. Niektórzy Czytelnicy zarzucają mi, że się powtarzam i w ogóle - że się starzeję – jakby starzenie się było rodzajem przestępstwa, a przynajmniej wykroczenia przeciwko nakazanej młodziankowatości. No ale co mam zrobić, kiedy to nie ja się powtarzam, tylko powtarzają się sytuacje, które zostały nawet opisane w satyrycznej literaturze? Nawiasem mówiąc, jest to kolejny dowód, że kontynuacja między PRL a III Rzecząpospolitą, która – nabierając coraz więcej cech organizacji przestępczej o charakterze zbrojnym – coraz bardziej upodabnia się do PRL. Za pierwszej komuny bezpieczniacy kupowali sobie na Zachodzie różne szpiegowskie wynalazki – o czym mogłem przekonać się naocznie, zwiedzając w Waszyngtonie słynne Muzeum Szpiegów – przy pomocy których zwalczali wrogów socjalizmu. No a teraz okazało się, że Centralne Biuro Antykorupcyjne kupiło sobie we Włoszech za bodajże ćwierć miliarda złotych program inwigilacyjny, przy pomocy którego italski producent podglądał CBA i jego czynności. Zawsze byłem przeciwny tworzeniu CBA, a zwłaszcza byłem przeciwny dawaniu takich dużych pieniędzy idiotom – a w CBA muszą pracować sami idioci, ponieważ tylko idiota może uważać, że korupcję można pokonać poprzez podglądanie, podsłuchiwanie i prowokowanie obywateli, a nie poprzez likwidowanie okazji do korupcji. Nawiasem mówiąc, przypuszczenie, że w CBA pracują sami idioci, jest przypuszczeniem uprzejmym, bo jeśli funkcjonariusze CBA nie są idiotami, to znaczy, że są łajdakami, którzy wiedzą, że przy pomocy stosowanych przez Biuro metod korupcji się nie zaszkodzi – bo któż upilnuje strażników – a zatrudniają się tam tylko po to, by po bratersku podzielić szmalec, wyłudzony od podatników pod pretekstem walki z korupcją. Ale mniejsza o to, czy CBA zatrudnia idiotów, czy łajdaków; jedno przecież wcale nie musi wykluczać drugiego - bo ważniejsze są konsekwencje zakupu wspomnianego programu. Osobnik, który tego zakupu dokonał, najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy nie tylko z tego, że za pośrednictwem tego programu producent – a czy tylko producent – może podglądać CBA – bo to w końcu nie jest takie ważne – ale ponieważ CBA zbiera różne informacje o obywatelach, podejmowanej przez nich działalności gospodarczej i zawieranych transakcjach, to jest wysoce prawdopodobne, że producent – a czy aby na pewno tylko producent – za pośrednictwem CBA miał wgląd, w dodatku całkowicie darmowy, w polską gospodarkę. Banda idiotów, która teoretycznie miała chronić kraj przed korupcją, właśnie wystawiła go na wywiadowczą penetrację – uprzejmie zakładam, że z wrodzonej głupoty, bo każde inne podejrzenie byłoby mniej uprzejme. Jeśli to nie jest wystarczający powód, by te wszystkie bezpieczniackie watahy rozpędzić, no to już nie wiem, jakim jeszcze bęcwalstwem powinny się wsławić. Ta okoliczność, mówiąc nawiasem, tłumaczy również obniżający się stale poziom intelektualny Umiłowanych Przywódców. Zgodnie bowiem z moją ulubioną teorią spiskową, Umiłowanych Przywódców wystrugują z banana jedne albo drugie bezpieczniackie watahy. A ponieważ na skutek upowszechniania się w naszym nieszczęśliwym kraju dziedziczenia pozycji społecznej dzieci piosenkarzy zostają piosenkarzami – ale oczywiście już gorszymi od rodziców, bo swój status zawdzięczają nie tyle własnym zaletom, co pozycji rodziców, albo pozycji swoich kopulantów – co widać było choćby na ostatnim festiwalu piosenki w Opolu – dzieci aktorów zostają aktorami – ale to też już raczej popłuczyny – na przykład pani Maria Peszek, śpiewająca „Chujawiaka” („Poliż mnie i’m polish...”) - rodzaj kurewskiego manifestu, przypominającego manifest, popularny za moich czasów w kołach wojskowych („Ch... ci w d... moja miła, tyś przyczyną moich łez, tyś mnie syfem zaraziła...” - i tak dalej) – no to dlaczego potomstwo agentów miałoby być lepsze? Skoro tedy poziom agentów systematycznie się obniża – czego jaskrawym dowodem jest choćby afera podsłuchowa, kiedy to pod nosem ABW, która według ustawy ma zapewniać „ochronę kontrwywiadowczą” państwowych dygnitarzy, nieznani sprawcy za pośrednictwem kelnerów, co to zawiązali straszliwy spisek na zgubę III Rzeczypospolitej, nagrali podobno aż 900 godzin pikantnych rozmów około setki ważniaków – to nic dziwnego, że musi też obniżać się poziom, zarówno intelektualny, jak i moralny – Umiłowanych Przywódców, których watahy, jak wiadomo, wystrugują wedle potrzeb z banana. Toteż bezpieczniacy musieli rozkazać konfidentom poprzebieranym za dziennikarzy zarówno mediów przejętych od bezpieki przez Amerykanów, jak i urzędówki z Woronicza, żeby ostentacyjnie w aferę podsłuchową „nie wierzyli”. Zatem nie tylko posłusznie „nie wierzą”, ale nawet na poczekaniu klecą „standardy moralne” - że mianowicie dawanie wiary rewelacjom pochodzącym z podsłuchów jest niegodne dżentelmenów. Toteż „dżentelmenów” od razu namnożyło się u nas tylu, że niepodobna nawet splunąć, by nie trafić w jakiegoś dżentelmena. W tak podniosłej moralnie atmosferze już dziecinnie łatwe jest zainaugurowanie kampanii „wstydu” lub „potępienia”. Toteż wszyscy Zasrancen z ministrem spraw zagranicznych, panem Grzegorzem Schetyną „wstydzą się” za Korwina-Mikke, który w Parlamencie Europejskim wzniósł prawicę w rzymskim salucie i zakrzyknął: „Ein Reich, ein Volk, ein Ticket” - na wieść, że w Eurokołchozie mają wprowadzić jednolite bilety. Nie wiadomo jednak, czy to się utrwali, bo właśnie chwieją się fundamenta Eurokołchozu. Już minęły dwa „ostateczne” terminy, kiedy Grecja powinna przedstawić program reform, żeby finansowi grandziarze mogli odzyskać swoje, zainwestowane w grecki kryzys, pieniądze – a tymczasem premier Cipras nie przywiózł do Brukseli „żadnych nowych propozycji”. Ajajajajajajajaj! W tej sytuacji premier, to znaczy nie premier, jaki tam znowu „premier”; nie żaden „premier”, tylko prezydent Eurokołchozu Donald Tusk, wkroczył elastycznym krokiem na trybunę i surowo napomniał greckiego premiera, żeby jednak jakieś „nowe propozycje” przywiózł. Jednocześnie jednak nakazał „wierzycielom”, by i oni przedstawili „realistyczne” propozycje. „Realistyczne propozycje”? Wszystko wskazuje na to, że w stosunkach Eurokołchozu z Grecją wkraczamy w ciąg „poważnych ostrzeżeń” - takich samych, jak 421 poważne ostrzeżenie, jakie Chiny wystosowały w swoim czasie pod adresem USA. Bez greckich pieniędzy, to znaczy pieniędzy, które Grecja musiałaby pożyczyć w niemieckich i francuskich bankach, by spłacić nimi swoje poprzednie pożyczki - niemieckie i francuskie banki zbankrutują, a wtedy mógłby ucierpieć nawet prestiż Naszej Złotej Pani – do czego w żadnym wypadku dopuścić nie można. Ale skoro nawet my to wiemy, to nie może tego nie wiedzieć grecki premier Cipras, więc nie jest wykluczone, że będzie puszczał mimo uszu kolejne „poważne ostrzeżenia” ze strony UE – zwłaszcza, że zimny ruski czekista aż przebiera nogami, żeby udzielić mu pożyczki. Jeśli prawdziwa jest teoria reinkarnacji, to właśnie w niego musiał wcielić się Odyseusz, co to pokonał niezdobytą Troję przy pomocy trojańskiego konia. Stanisław Michalkiewicz
Posłów odwołanie – czyli uwagi prezesa Gdyby Hitler lub Stalin zażądali prawa do odwoływania posłów (formalnie go nie mieli!) - to by wrzeszczano o potwornej tyranii. Tymczasem gdy takiego prawa domaga facet z ulicy, mimo wszystko mniej politycznie z'orientowany – to ludzie nie uważają tego za tyranię!!! Tymczasem d***kracja to JEST Tyrania Większości. Tyrania! W dodatku głupia, bo głupich jest znacznie więcej, niż mądrych. Jak głosi stare kresowe powiedzenia: „Iz Iwana nie ma pana, a z Marijki dobrodijki”. Ten przykład pokazuje, że gdy dać ludziom odrobinę władzy – zamieniają się w tyranów. Proszę zobaczyć, jak przeczołgać petenta potrafi (dla swojej satysfakcji) podrzędny urzędniczyna! I, oczywiście, gdyby dać taką władzę wyborcom (na szczęście jest to niemożliwe – o czym na końcu) to by przeczołgiwali swoich posłów. Otóż żaden honorowy człowiek nie pozwoliłby się tak traktować. Czy chcemy, by krajem rządzili ludzie miałcy, bez honoru?!? Jak sprawować kontrolę nad posłami? Niestety: jedyną osobą kompetentną jest prezes partii. Bo jemu najbardziej zależy na dobrym imieniu jego partii. I np. Jarosław Kaczyński wyrzucił z PiSu kilku posłów – a gdyby mógł, to pozbawiłby ich i mandatu. Odwróćmy sytuację. Powiedzmy, że wprowadzimy w Polsce system proporcjonalny. Czyli: ludzie głosują nie na osoby, lecz na partię – tak było w II RP – i partia dostaje liczbę mandatów proporcjonalną do liczby głosów, jakie na nią padły (ideału, jak wiadomo od czasów Arrowa, nie ma – ale w takim systemie zniekształcenia są najmniejsze!). Po czym w Sejmie siedzą sami prezesi partyj, które uzyskały powyżej 1% głosów – i mają w głosowaniach taką właśnie siłę głosu. Gdy prezes Torysów naciśnie guzik, to komputer traktuje to jako np. 7.234.153 głosy. Byłby to bardzo tani i rozsądny Sejm (oczywiście prezes mógłby posadzić na swoim miejscu dowolnego zastępcę – a głosować mógłby telefonicznie). Małe partie mogłyby w takim systemie mieć głos i powiedzieć coś rozsądnego - a duże by to uwzględniały; albo nie. To byłoby rozwiązanie sensowne. Otóż jeśli uważamy to rozwiązanie za sensowne – to dlaczego czynimy zarzut z tego, że posłowie są „wierni, ale mierni”? Przecież gdyby musieli zawsze głosować tak, jak chce prezes – to byśmy po prostu mieli taki Sejm jak powyżej! Tyle, że sto razy droższy. Przecież założeniem jest, że najlepiej zna się na polityce – i najlepiej zna ideologię swojej partii – jej prezes. Jeśli tak – to jest nonsensem, by poseł (znający się gorzej na polityce) głosował inaczej, niż chce prezes!!! Na koniec powtarzam za swoim wpisem na FaceBooku, że nie ma o czym gadać, bo JOWy NIE dają wyborcom możliwości odwoływania posłów: „P.Radek Imielski, kandydat na tyranka, napisał: »Ciekawe jak walczyć z tymi największymi świniami co nikt na nich by nie zagłosował - tylko wódz ich wybiera bo są wierni. Ciekawe jak mamy kontrolować polityków skoro nie możemy im nic zrobić. A ja bym chciał móc ich odwołać, mieć nad nimi jakąś kontrolę(...) «. Czyli p.Imielski chce, by byli mierni, ale wierni - Jemu. Otóż jak wyjaśniłem powyżej, nie byłoby dobrze, by wyborcy mieli taką kontrolę - ale po drugie (i tu ważniejsze) w ŻADNYM systemie, gdzie głosowanie jest tajne, NIE MA sensownej możliwości odwołania posła! W systemie JOW - czy to w Anglii czy gdzie indziej - również! Bo niby jak? Nie wiemy przecież, kto na niego głosował! A gdyby pozwolić na to wszystkim wyborcom z danego okręgu, to w tydzień po wyborze torysa zjednoczeni wigowie i labourzyści by go odwołali, potem zjednoczeni labourzyści i torysi odwołaliby wybranego np. wiga - i tak dalej. KTO Panu nakłamał, że w systemie JOW można odwołać posła? Owszem: w jednej kanadyjskiej prowincji jest taka możliwość, ale wyłącznie za zgodą marszałka sejmu - czyli, w/g Pana: świni nad świniami... I jeszcze ani razu się to nie udało. To znaczy: raz jeden poseł się obraził i po takim wniosku do marszałka sam ustąpił... I jednego (być może jedynego?) honorowego faceta się pozbyto.JKM
2015-07-14 Smutne obrazki z Brukseli z udziałem Donalda Tuska
1. Wczorajsza przedpołudniowa konferencja prasowa z zakończenia szczytu państw strefy euro po zawarciu kolejnego porozumienia z Grecją, była chyba bardzo przygnębiająca dla każdego Polaka.Uczestniczyli w niej przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, przewodniczący Komisji Jean Claude Juncker, przewodniczący eurogrupy (tworzą ją ministrowie finansów krajów strefy euro) holenderski minister finansów Jeroen Dijsselbloen i mówili o ustaleniach zakończonego przed chwilą szczytu. Rzeczywiście swobodnie mówili przewodniczący KE i eurogrupy, Donald Tusk odczytał kilka informacji z kartki, później dziennikarze zadawali pytania ale żadne z nich nie zostało do niego skierowane. Widać było, że ani dla obydwu europejskich kolegów, ani dla dziennikarzy nie jest on osobą, której wypowiedzi wnosiłyby do sprawy cokolwiek ważnego czy interesującego, na co można byłoby się powołać albo też o coś dodatkowo zapytać.
2. A przecież według zapowiedzi polityków Platformy i wspierających ich mediów w Polsce z okresu kiedy Donald Tusk zostawał przewodniczącym Rady Europejskiej, miał być nie tylko jako go nazywano „prezydentem Europy” ale też bardzo ważną osobą, z którą mieli się liczyć czołowi światowi przywódcy. Nic takiego nie ma niestety miejsca, Donald Tusk jest często traktowany jest w instytucjach europejskich jak przysłowiowe „piąte koło u wozu” (obserwuje to z bliska w Parlamencie Europejskim), nie rozpoczyna żadnych ważnych merytorycznych dyskusji o problemach UE, nie organizuje konferencji prasowych i prawie nie spotyka się z dziennikarzami. Ba coraz częściej europejska biurokracja wspomina z sentymentem poprzednika Tuska na tym stanowisku byłego belgijskiego premiera Hermana Van Rompuya, który wprawdzie został kiedyś określony przez przywódcę jednej z frakcji w PE Nigela Faraga jako „urzędniczyna w zarękawkach” i „człowiek o charyzmie mopa” ale teraz okazuje się, że jego wiedza i kwalifikacje są dla naszego byłego premiera wręcz niedoścignionym wzorem.
3. Przypomnijmy tylko, że już pierwsze 100 dni Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Rady, nie zostało ocenione pozytywnie przez dziennikarzy zajmujących się na co dzień funkcjonowaniem instytucji europejskich.
„Niewyraźny, niewidoczny, mglisty, bełkotliwy” to przymiotniki, których najczęściej używali dziennikarze zagraniczni opisujący działalność przewodniczącego Rady po 3 miesiącach jego obecności w Brukseli. Jeśli chodzi o kryzys ukraiński „gdzieś zniknął” i negocjacje z Rosją „oddał w całości duetowi Merkel - Hollande”, a coraz trudniejszą sytuacją w strefie euro w ogóle się nie interesuje, to były wtedy główne komentarze dziennikarzy interesujących się na co dzień funkcjonowaniem instytucji europejskich.
4. Zresztą podobne odczucia w stosunku do sposobu funkcjonowania Rady pod przewodnictwem Tuska od dłuższego czasu, mają kraje nadbałtyckie i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, a także mniejsze kraje tzw. starej Unii.
Przywódców tych krajów coraz bardziej irytuje, że Tusk uzgadnia nawet agendę posiedzeń Rady najpierw z Merkel i Hollandem, a także główne konkluzje szczytu i to jest punkt wyjścia do debaty wszystkich przywódców 28 krajów UE.
Coraz częściej dostrzegają to także dziennikarze i eksperci pracujący w Brukseli i oni także Tuska nie oszczędzają, a ten w rewanżu unika konferencji prasowych, a jak już do nich dochodzi, najczęściej odczytuje tylko komunikaty i nie odpowiada na żadne pytania. Tradycyjnie dobrą prasę ma Donald Tusk tylko w Niemczech ale temu się trudno dziwić wszak nawet Martin Schulz przewodniczący Parlamentu Europejskiego z tego kraju, nie prezentuje tak proniemieckich zachowań jak były polski premier.Podsumowując smutne obrazki z udziałem Donalda Tuska z Brukseli, a miało być tak wzniośle, pięknie i bardzo korzystnie dla Polski. Kuźmiuk
Szejnfeld poniża katolików .Utajniono jego życiorys „ Birmański parlament przyjął przepisy, na mocy których kobiety chcące zawrzeć związek małżeński z wyznawcami innej religii niż buddyzm muszą uzyskać specjalne pozwolenie. Urząd upoważniony do wydawania pozwoleń może podjąć decyzję o jego nieudzieleniu. Powszechnie uważa się, że nowe prawo jest odpowiedzią na liczne napięcia i starcia między buddystami a muzułmanami, do których dochodzi Birmie.”...(źródło )
Na facebookowym profilu europosła PO Adama Szejnfelda pojawił się kontrowersyjny rysunek. Przedstawia wbity w Polskę krzyż z logo PiS oraz hasłem Paranoja i Schizofrenia. To nie spodobało się internautom i innym pilskim politykom.”...”Grzegorz Piechowiak z Polski Razem złożył w tej sprawie do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Chodzi o obrazę uczuć religijnych. - Takie postępowanie jest niedopuszczalne - powiedział Piechowiak. - Ja jako katolik nie mogę się zgodzić, żeby wykorzystywała jakakolwiek partia czy osoba symbole religijne do walki politycznej -”..(źródło )
Not biograficzna jaka sam Szejnfel napisał na Szejnfeld.Pl – P”rawnik, w latach 80-tych działacz legalnej i podziemnej „Solidarności”, więziony we Wronkach i w Gębarzewie, współorganizator Komitetów Obywatelskich NSZZ „Solidarność”. Przedsiębiorca, potem samorządowiec – radny i burmistrz – wiceprezes Wielkopolskiego Ośrodka Kształcenia i Studiów Samorządowych w Poznaniu.Poseł na Sejm RP pięciu kadencji, przewodniczący m.in. Komisji Gospodarki, Komisji Skarbu Państwa, Komisji „Przyjazne Państwo” […]...(źródło )
Wikipedia „Adam Stanisław Szejnfeld (ur. 13 listopada 1958 w Kaliszu) – polski prawnik, polityk, poseł na Sejm III, IV, V, VI i VII kadencji, od 2007 do 2009 sekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki, od 2014 deputowany do Parlamentu Europejskiego VIII kadencji. „...”Syn Stanisława i Zdzisławy Szejnfeldów. W 1997 ukończył studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W latach 80. był działaczem społecznym i związkowym – członkiem legalnej i podziemnej „Solidarności”. W czasie stanu wojennego został internowany w więzieniach we Wronkach i w Gębarzewie. Później był współorganizatorem Komitetów Obywatelskich, prywatnym przedsiębiorcą i działaczem samorządowym.W latach 1990–1998 pełnił funkcję radnego oraz burmistrza miasta i gminy Szamocin. Był wiceprezesem Konwentu Wójtów i Burmistrzów Województwa Pilskiego oraz wiceprezesem stowarzyszenia Wielkopolski Ośrodek Kształcenia i Studiów Samorządowych w Poznaniu. Adam Szejnfeld był zawodnikiem i działaczem sportowym, wielokrotnym medalistą zawodów strzeleckich i obronnych, prezesem Klubu Sportowego Sokół. Został również członkiem konwentu Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Pile, a także wielu organizacji pozarządowych m.in. Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Rzetelnego Biznesu „Solidny Partner”, Klubu Polskiej Rady Biznesu, czy Pilskiej Izby Gospodarczej. Objął również funkcję honorowego prezesa pierwszoligowego klubu siatkarskiego VKS „Joker”.Należał do Ruchu Obywatelskiego Akcja Demokratyczna, Unii Demokratycznej i Unii Wolności. W 2001 wstąpił do Platformy Obywatelskiej. W gabinecie cieni PO był rzecznikiem ds. gospodarki.W latach 1997–2007 sprawował mandat posła III kadencji z ramienia Unii Wolności, IV i V kadencji z ramienia Platformy Obywatelskiej. W Sejmie pełnił funkcje przewodniczącego sejmowej Komisji Gospodarki oraz wiceprzewodniczącego sejmowej Komisji Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Był również m.in. członkiem Rady Turystyki przy Ministrze Gospodarki, wieloletnim przewodniczącym Rady Programowej Wielkopolskiej Wystawy Małych i Średnich Przedsiębiorstw oraz członkiem Kapituły Nagrody Gospodarczej Prezydenta RP, członkiem Rady Ochrony Pracy. W wyborach parlamentarnych w 2007 po raz czwarty został posłem, otrzymując w okręgu pilskim 57 343 głosów. 20 listopada 2007 został sekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki. 7 października 2009 podał się do dymisji[1], został odwołany formalnie 20 października tego samego roku. W wyborach do Sejmu w 2011 z powodzeniem ubiegał się o reelekcję, dostał 45 764 głosy[2].W 2014 jako kandydat PO uzyskał mandat posła do Parlamentu Europejskiego VIII kadencji[3].”..(źródło )
Mój komentarz Niezwykle ciekawa sprawa . Poseł na Sejm , a teraz europoseł Szejnfeld ma utajniony życiorys. .
Nie wiemy nic o człowieku który poniża katolików . Nie wiemy , czy to ze względu na wyznawaną prze niego religię lub światopogląd , czy ze względu na wrogą chrześcijaństwu swoją orientację seksualną. Szejnfeld robi sobie po po prostu jaja z Polaków, uważa ich za jakiś motłoch , który nie zasługuje na elementarną wiedzę o nim . Nie wiadomo , czy jest żonaty, czy ma dzieci , czy się rozwiódł. Czy jest homoseksualistą . Jakiego jest wyznania .Czy jest katolikiem, żydem , niewierzącym . Jakiej jest narodowości. Nie ma co się dziwić Kukizowi że chce cała tą hołotę popędzić. Jak to demokracja jeśli taki facet jak Szejnfeld ,który ordynarni ukrył najistotniejsze fakty ze swojego życia oraz informacje o tym kim jest , zostaje wybrany do Sejmu a później do Brukseli . Informacje stanie cywilnym , historii rodziny , orientacji seksualnej, wyznawanej religii , czy światopoglądzie , narodowości powinny być obligatoryjne i publiczne dla wszystkich ubiegających się o mandaty oraz dla wyższych urzędników. Bo mamy prawo wiedzieć kim są kandydaci. Łaski nikomu nie robią Marek Mojsiewicz
2015-07-15 Rząd został komitetem wyborczym Platformy
1. Kampania wyborcza do Parlamentu jeszcze nie została ogłoszona, a premier Kopacz od kilku tygodni uprawia ją w najlepsze (i to nawet może być zrozumiałe) tyle tylko, że odbywa się to za publiczne pieniądze. Pani premier jeździ pociągami po całym kraju, spotyka się ze zwykłymi ludźmi jak to przedstawia rządowa propaganda ale wszystko to odbywa się za publiczne pieniądze i to bez żadnego skrępowania. Właśnie jeden z tabloidów nie tylko napisał o kulisach tych podróży premier Kopacz po Polsce ale także zamieścił film z przygotowań do jej wizyty w Nidzicy, gdzie nie tylko pokazano jak pośpiesznie był przygotowany dworzec i jego otoczenie na ten przyjazd ale także jak ogromną logistykę jaka jest związana z takimi wizytami. Okazuje się, że mimo przejazdu premier Kopacz pociągiem, towarzyszy jej kawalkada rządowych limuzyn, które podążają w ślad za szefową rządu tylko po to aby odebrać ją i jej otoczenie z dworca kolejowego, a później po spotkaniach w terenie odwieźć z powrotem do Warszawy już bez telewizyjnych kamer i radiowych mikrofonów.
2. Premier Kopacz coraz bardziej natarczywie zaczepia Bogu ducha winnych pasażerów w pociągach i życzy sobie odpowiedzi na pytanie "co oni by zrobili gdyby przyszło im rządzić w naszym kraju?", czym często wprawia ich wręcz w osłupienie, co powoduje, że nawet ci wyglądający na rezolutnych tracą rezon i gubią się w odpowiedziach. Szefowa rządu podczas tych przejazdów, chce być na tyle "swojską kobitą", że daje się polizać przypadkowo napotkanemu psu, wiąże buty małym przedszkolakom, przybija tzw. piątki zarówno ze starszymi ale i z dziećmi, a nawet śpiewa z harcerzami piosenki przy ognisku. Ale te wyjazdy to nie tylko ocieplające wizerunek premier Kopacz "iventy" ale także poważne deklaracje budowy kolejnych dróg szybkiego ruchu, modernizacji kolei, czy kolejnej odsłony oddłużania szpitali. idące w setki milionów złotych. Wszystko to niestety nie budzi żadnych zastrzeżeń dziennikarzy, relacjonujących te wizyty premier Kopacz, ba uważają oni, że tak właśnie powinno wyglądać rządzenie krajem przez ostatnie ponad 3 miesiące, które zostały do wyborów parlamentarnych.
3. Na wczorajszy apel Prawa i Sprawiedliwości, skierowany do premier Kopacz aby przestała robić z Rady Ministrów wyborczy folwark Platformy, rządzący zareagowali bardzo nerwowo. Wprawdzie premier Kopacz przyznaje, że jej jeżdżenie po kraju ma charakter wyborczy ale jednocześnie twierdzi, że w ten sposób zapewnia sobie kontakt ze zwykłymi ludźmi, którzy "napiszą program PO na kolejną kadencję rządzeni". To rzeczywiście zadziwiające, że rządząca Polską od 8 lat koalicja Platformy i PSL-u, nie miała do tej pory żadnego programu, który realizowała, a dopiero teraz na następną kadencję taki program opracuje i co więcej napiszą go wyborcy. Trudno w to wszystko uwierzyć zwłaszcza, że na ostatniej Konwencji Platformy powołano aż 10 zespołów programowych, które pod przewodnictwem europosła Janusza Lewandowskiego (jednocześnie szefa rady programowej przy premierze), mają przygotować na wrzesień program wyborczy tej partii.
4. Przy okazji tych swoistych "gospodarskich wizyt" widać wyraźnie, że na Panią premier w terenie wcale nie czekają zwykli ludzie ale przede wszystkim działacze Platformy, samorządowcy, wójt, burmistrz, starosta, marszałek, pracownicy państwowych i samorządowych urzędów i gdyby nie oni, wokół szefowej rządu byłoby zupełnie pusto. Widać wyraźnie, że doradcy premier Kopacz uznali, że skoro Andrzej Duda wygrał wybory licznymi spotkaniami w terenie to wystarczy go naśladować, żeby także odnieść sukces. To rzeczywiście jest możliwe tyle tylko, że tego rodzaju wizyty i spotkania muszą być autentyczne, a uczestniczący w nich kandydat musi być wiarygodny. Skoro autentyczność spotkań premier jest co najmniej wątpliwa, a sama kandydatka na przyszłą szefową rządu kompletnie niewiarygodna, to trudno wręcz sobie wyobrazić aby to przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem. Kuźmiuk
Nowe zjawisko . Dynastie polityczne w PiS „Fakt": Małgorzata Wassermann ministrem sprawiedliwości w rządzie PiS?”...”Jest wymieniana w gronie faworytów do teki ministra sprawiedliwości — opowiada dziennikowi „ważny polityk PiS”. Jak na razie jest jednak pewne tylko to, że Wassermann trafi na listy wyborcze PiS w wyborach do Sejmu. Co dalej - zdecydują przede wszystkim wyborcy, ale gdyby partia Jarosława Kaczyńskiego wygrała wybory… yszałam tylko, że o mojej potencjalnej kandydaturze na to stanowisko mówił jakiś wysoko postawiony polityk PiS".."Przyznała córka śp. Zbigniewa Wassermanna. Pytana jednak o szczegóły, odcina się od plotek: Chyba mnie pan przecenia panie redaktorze”...(źródło )
„Wiele wskazuje na to, że w wyborach do Parlamentu Europejskiego będą chciały wystartować Małgorzata i Beata Gosiewskie. Panie nie są siostrami, wspólne nazwisko zawdzięczają Przemysławowi Gosiewskiemu, z którym stawały kiedyś na ślubnym kobiercu. Plany Małgorzaty, pierwszej żony, obecnie posłanki PiS, mogą jednak pokrzyżować rodzice tragicznie zmarłego polityka, którzy sympatią darzą jedynie Beatę. – Mamy prośbę do władz partyjnych, do pana premiera Kaczyńskiego, by postawili na Beatkę – napisali rodzice Przemysława Gosiewskiego. „..(źródło )
„Dziś Przemysław Czarnecki ( 31 l.) jest nowym posłem PiS. Ale zaledwie siedem lat temu z kolegami kibolami atakował litewską policję i demolował stadion Vetry, wykluczając warszawską Legię na dwa lata z pucharów. Wówczas bronił go tata, europoseł Ryszard Czarnecki (51 l.). – Doświadczeni w bójkach chuligani dali drapaka, a outsiderzy, jak Przemek, dostali się pod pałkę – tłumaczył wtedy Faktowi, żaląc się, że syn trafił nawet do szpitala „...(źródło )
„Bezrobotny 30-letni bogacz został posłem”...”Przez ostatni rok nie skalał swoich rąk pracą zarobkową. Teraz został posłem i będzie zarabiał blisko 12,5 tys. złotych. Syn europosła Ryszarda Czarneckiego – Przemysław Czarnecki – to nowy poseł PiS. Ten 30-letni młodzian, chociaż ostatnio był bezrobotny, zgromadził majątek wart blisko miliona złotych „...”Okazuje się, że Przemysław Czarnecki ostatnio był bezrobotnym, który nie zarobił nawet złotówki. W jego najnowszym oświadczeniu majątkowym opublikowanym na stronach Kancelarii Sejmu, w rubryce: „Dochody z tytułu zatrudnienia lub innej działalności zarobkowej” widnieje jedynie adnotacja: „NIE DOTYCZY”. „..”Poseł Czarnecki ma dwa mieszkania: mniejsze o powierzchni 35 mkw. warte 300 tys. złotych i większe 70 mkw. warte 600 tys. złotych. Na koncie odłożył 3 tys. złotych i 700 euro. Dodatkowe 20 tys. złotych zgromadził na polisie emerytalnej. Były bezrobotny jeździ też całkiem przyzwoitym samochodem – BMW 745 z 2002 roku, którego rynkowa wartość to według szacunków około 30 tysięcy złotych. Jak widać bezrobotny w Polsce może być milionerem... pod warunkiem że ma ojca posłado Parlamentu Europejskiego. „..(źródło )
Prawo i Sprawiedliwość z Parlamentu europejskiego urządziło sobie przechowalnię krewnych i znajomych królika. Jak pisze "Newsweek" frakcja, do której należy PiS zatrudnia m.in. córkę Jana Marii Tomaszewskiego, czyli kuzyna prezesa a także Kacpra Kamińskiego, syna byłego szefa CBA, a dzisiaj wiceprezesa partii Mariusza.Unia Europejska dobrze wynagradza swoich pracowników, dlatego posady z partyjnego nadania są zarezerwowane tylko dla najlepszych. Między innymi dla Kacpra Kamińskiego, który jest synem wiceprezesa partii Mariusza Kamińskiego – pisze "Newsweek". Do tego Kamiński junior jest też radnymPrawa i Sprawiedliwości w Otwocku. „...(źródło )
Ważne styczeń 2015 Profesor Andrzej Nowak „Główna partia opozycyjna, z którą ja i wielu z nas wiążę nadzieje na przełom w nadchodzącym roku, mam wrażenie jest znużona i w pewnym stopniu przyzwyczajona do funkcjonowania w ramach wiecznej opozycji. Niestety odnoszę wrażenie, że wielu z członków PiS zostało wytresowanych przez ten system, w którym wolno pozostawać opozycji w swoim bezpiecznym getcie, w którym poza okresem wyborczym, kiedy ataki partii rządzącej są zaciekłe, jest wystarczający spokój aby te diety poselskie pobierać „...(więcej )
Mój komentarz Spora cześć czytelników dziwi się ,że odkąd stało się jasne że PiS wygrał wybory prezydenckie i wygra wybory do Sejm to ostrze mojej krytyki skoncentrowało się na PiS właśnie. To dlatego ,że praktycznie już teraz PiS jest partą władzy. Nic tak nie demoralizuje jak władza. Obawiam się że odsuwanie Kaczyńskiego , Mariusza Kamińskiego , Macierewicza od rządu do jakiegoś bliżej niesprecyzowanego nadrzędnego nad prezydentem i premierem centrum władzy niczym dobry się nie skończy. Jeżeli PiS będzie tak dalej łamał obietnice wyborcze jak w sprawie bezwarunkowego obniżenia wieku emerytalnego czy 500 zł dla wszystkich dzieci, a do tego nepotyzm i kumoterstwo zacznie bezkarnie kwitnąć, a do tego PiS zamiast przeprowadzić prawdziwe reformy będzie dalej konserwował socjalizm to po dwóch latach zostanie znienawidzony. I wielka szansa jak stanęła teraz przed Polską ,jaką mogą być samodzielne rządy PiS zostanie zaprzepaszczona. Głupotą byłoby w tej sytuacji powtarzać mantrę Platformy że partia opozycyjna jest nie lepsza. W momencie , kiedy zaczniemy usprawiedliwiać PiS tym że zdegenerowana Platforma robi jeszcze gorzej będzie pierwszym dniem na drodze do upadku PiS , bo będzie to oznaczał ,że niczego dobrego od ludzi PiS nie oczekujemy ,żadnych standardów. Marek Mojsiewicz
Prostytuty zatroskane o Europę Ach, co byśmy zrobili, co byśmy poczęli bez mądrali? Bez mądrali nie moglibyśmy niczego począć nawet w szklance, na którą dzisiaj snobują się wszystkie postępackie damy. Już im nie wystarczają rogi huzarskie, w których, zdaniem króla pruskiego Fryderyka, gustowała rosyjska imperatorowa Katarzyna, a nawet phallus szatana, o którym mówił na odczycie w Krakowie Stanisław Przybyszewski. Według niego phallus szatana był nie tylko opatrzony haczykami w kształcie harpunów, ale w dodatku był zimny jak lód. Na takie upały, którymi próbuje nękać Europę Państwo Islamskie, to by nawet było jakieś rozwiązanie – ale nie tym razem, kiedy padł rozkaz by zapładniać się w szklance. Skoro już padł taki rozkaz, to wszyscy nonkonformiści, wszyscy indywidualiści, od których roi się w Salonie do tego stopnia, że niepodobna nawet splunąć, by nie trafić w jakiegoś nonkonformistę, karnie się do niego zastosowali, niczym wyjątkowo karny naród japoński. Skoro tak, to tym większe znaczenie mądrali – no i każdy może się o tym przekonać, kiedy tylko otworzy telewizor – albo TVN z zatroskaną o nasz nieszczęśliwy kraj panią redaktor Justynę Pochanke, albo warszawską urzędówkę z Woronicza, w której szczerzy paszczę pan redaktor Piotr Kraśko. TVN ostatnio kupili jacyś Amerykanie w ramach odzyskiwania w naszym nieszczęśliwym kraju wpływów przez Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie – ale agentura pozostała ta sama, co za pierwszej komuny. Resortowa „Stokrotka” po staremu przesłuchuje wezwanych – i tak dalej i tak dalej. Najwyraźniej Międzynarodowa Konferencja Naukowa „Mosty” z 18 czerwca br. podczas której ubowcy starszej i nowszej generacji, wspierani i rekomendowani przez ubowców z Izraela oraz pana Gąsiorowskiego, którego Mocna Ręka nie tylko odcięła od stryczka, ale wszechmocnym ruchem przeniosła na pozycję autorytetu moralnego – więc konferencja, podczas której ubowcy zaoferowali swoje usługi Stanom Zjednoczonym w zamian za gwarancję dalszego pasożytowania na mniej wartościowym narodzie tubylczym, załatwiła wszystkie sprawy kadrowe – a wiadomo, że kadry decydują o wszystkim – również o mądrościach etapu – co przenikliwie zauważył klasyk demokracji Józef Stalin. Urzędówka z Woronicza zawsze obfitowała w mądrali, z których najbardziej utkwił mi w pamięci smutny pan Szykuła, który w stanie wojennym przesłuchiwał przed kamerami wytypowanych delikwentów. Ale telewizje, to jeszcze nic w porównaniu z think-tankiem kierowanym przez pana redaktora Michnika, który wie wszystko, nawet to, o czym chciałby wiedzieć każdy chłopiec. W „Gazecie Wyborczej” - bo o niej mowa – roją się też nonkonformiści, ale chociaż się tam roją, to nie oni nadają ton. W „Gazecie Wyborczej” ton nadają ludzie przyzwoici, co skłania do postawienia pytania, w jaki sposób jeden przyzwoity rozpoznaje drugiego przyzwoitego. Tajemnica to wielka, więc nie jest wykluczone, że rozpoznają się po zapachu – do czego oczywiście trzeba mieć specjalnego nosa - ale w „Gazecie Wyborczej” nie powinno być z tym jakiegoś problemu. Co prawda i tam coraz krótsza ławka i o ile kiedyś, dajmy na to, o tym, jak jest i jak będzie, oznajmiał mniej wartościowemu narodowi tubylczemu nasz skarb narodowy w osobie „drogiego Bronisława”, czyli pana profesora Geremka, to dzisiaj obowiązki profesora Geremka pełni pani Dominika Wielowieyska z warszawskiej świętej rodziny (bo obok świętych rodzin warszawskich są też święte rodziny krakowskie; z jednej takiej pochodzi pani Róża Thun – nee Woźniakowska). Nie jest to już oczywiście ten sam ciężar gatunkowy, bo rodziny, chociaż święte, to przecież i one z głupich gojów, którym redakcyjny sanhedryn może powierzać tylko funkcje wykonawcze. Oczywiście nad wszystkim czuwa żołnierz („ale żeby murarz domy wznosić mógł, czuwać musi żołnierz, by nie przeszkodził wróg”) w postaci utworzonego przez naszych okupantów korpusu oficerów prowadzących, dzięki którym przekaz, który wprawdzie pochodzi z pozornie różnych źródeł, jest przecież taki sam nie tylko pod względem treści, ale przede wszystkim – pod względem morału, jaki ma wypływać z każdej dziennikarskiej hagady. Hagada jest żydowskim gatunkiem literackim, charakteryzującym się takim doborem przykładów – często naciąganych albo nawet w ogóle wyssanych z palca – by uzasadniały z góry założony morał. Oficerom prowadzącym forma hagady bardzo się spodobała, toteż wszystkie niezależne media głównego nurtu pracują według tego schematu. Ten schemat jest czytelny do tego stopnia, że już na pierwszy rzut oka można wydedukować, jaki rozkaz przekazał swoim poprzebieranym za dziennikarzy konfidentom oficer prowadzący. Na przykład 7 lipca nakazał im troszczyć się o przyszłość Europy w związku z tym, że potomkowie Odyseusza odrzucili w referendum oferowany im przez finansowych grandziarzy program „pomocy”. Polegał on na tym, by Grecy wzięli jeszcze jedną pożyczkę, za którą spłaciliby grandziarzom poprzednie pożyczki – i tak dalej. Z punktu widzenia finansowych grandziarzy, wśród których grandziarze pochodzenia żydowskiego są nadreprezentowani, perspektywa utraty 11 milionów niewolników jest niepokojąca tym bardziej, że przykład może być zaraźliwy i spowoduje bunt kolejnych 38 milionów niewolników. Dlatego poprzebierani za dziennikarzy konfidenci w niezależnych mediach głównego nurtu, demonstrują zniesmaczenie grecką lekkomyślnością – bo przecież pozycja naszych okupantów jest ufundowana na ich posłuszeństwie wobec finansowych grandziarzy. Toteż trudno się dziwić, że pani redaktor Justyna Pochanke jest tak zatroskana o przyszłość Europy, a pan redaktor Piotr Kraśko z tego zatroskania szczerzy paszczę jeszcze szerzej, niż zwykle. Ale przyszłość Europy, to jedna sprawa, a drugą sprawą jest przyszłość naszego nieszczęśliwego kraju. Najwyraźniej nasi okupanci musieli uznać, że z jakichści powodów lepiej pasują im rządy Platformy Obywatelskiej i PSL, toteż kazali mądralom wyliczyć koszty obietnic składanych przez panią Beatę Szydło. Wyszło im, że byłyby to koszty wysokie – ale chyba nie wyższe, niż wysokość polskiego długu publicznego, który w najłagodniejszym szacunku wynosi mniej więcej tyle samo, co straszliwy dług grecki – a w szacunku mniej łagodnym, jest prawie trzy razy większy od długu greckiego. Bezwstyd i łajdactwo urzędówki z Woronicza poszedł już tak daleko, że do komentowania kosztów obietnic pani Szydło zaproszono panią premierzycę Ewę Kopacz, która przecież w długu publicznym naszego nieszczęśliwego kraju ma swój potężny udział. Ale nie ma w tym nic dziwnego; nasi okupanci, na swój obraz i podobieństwo, przekształcają III Rzeczpospolitą w organizację przestępczą o charakterze zbrojnym, a funkcjonariuszom medialnym przypada w tej organizacji rola prostytutów, męskich i żeńskich.
Stanisław Michalkiewicz
2015-07-16 NIK nie zostawił suchej nitki na polityce prorodzinnej rządu Platformy i PSL-u
1. W ostatni poniedziałek ukazał się raport pokontrolny Najwyższej Izby Kontroli (NIK) dotyczący oceny polityki prorodzinnej prowadzonej przez rządy premierów Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Raport jest wręcz miażdżący dla rządzących i może dlatego został przemilczany przez media głównego nurtu, które skupiły uwagę Polaków na kolejnej rundzie walki rządu z dopalaczami. NIK podkreśla, że Polska wydaje około 2% PKB (ponad 32 mld zł), na politykę prorodzinną, a więc niemal tyle ile na obronę narodową, ale w żaden zauważalny sposób nie przekłada się to ani wzrost liczby urodzeń, ani na rozwój kraju. NIK pisze, że wprawdzie wskaźnik dzietności poprawił nieznacznie w 2014 roku po wprowadzeniu rocznego urlopu macierzyńskiego ale już pierwsze 4 miesiące 2015 roku pokazały że liczba urodzeń jest o 1000 mniejsza niż rok temu, a zgonów było aż 13 tys. więcej niż urodzeń.
2. W ocenie NIK "państwo polskie nie wypracowało całościowej długofalowej polityki rodzinnej, koncentruje swoje działania na doraźnych rozwiązaniach, bez zapewnienia odpowiedniej koordynacji". "Nie zostały określone ramy polityki rodzinnej, nie sprecyzowano jej celów i powiązanych z nimi działań. Brakuje również systemowej analizy osiąganych efektów w powiązaniu z ponoszonymi nakładami". I dalej "polityka prorodzinna praktycznie nie istnieje, brakuje całościowego i strategicznego planowania działań na rzecz rodziny, a kolejne rozwiązania np. ulgi podatkowe, czy roczny urlop macierzyński (Karta Dużej Rodziny, którą tak bardzo chwalił się w kampanii ustępujący prezydent Komorowski, nie została w ogóle przez NIK zauważona), mają charakter doraźnych akcji i nie poprawiają sytuacji w znaczący zauważalny sposób". NIK ujawnia również, rzecz absolutnie skandaliczną z okresu rządu Donalda Tuska i pisze, że do 2012 roku wspieranie rodziny było jednym z 3 zadań priorytetowych w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa, ale w roku 2013 ten priorytet z planu usunięto, jednocześnie premier ogłosił ten rok, Rokiem Rodzin.
3. NIK także ze szczególnym naciskiem zwraca uwagę, że problemy demograficzne naszego kraju całościowo ujęto w opracowanym przez Radę Ludnościową (organ rządowy) dokumencie pt." Założenia polityki ludnościowej 2013".
Opracowanie nie tylko zawiera kompleksową diagnozę sytuacji demograficznej obecnie i wieloletnie prognozy w tym zakresie (jeżeli nie nastąpi radykalna zmiana w tym zakresie w 2060 roku będzie nas tylko 32 miliony przy czym 1/3 będzie pracować na pozostałe 2/3 dzieci i emerytów - a więc prognozy zupełnie dramatyczne) ale zaproponowano w nim także rozsądne cele i priorytety działań. NIK zwraca jednak uwagę, że mimo tego iż ten dokument został opracowany w 2013 roku, do tej pory nie został on nawet rozpatrzony przez Radę Ministrów i nic nie wskazuje na to aby zajęto się nim, do końca tej kadencji.
4. NIK zamówił również badania opinii publicznej dotyczące między innymi oczekiwań rodzin wobec państwa, z których wynika, że priorytetami dla nich było zapewnienie bezpieczeństwa ekonomicznego rodzin (41% wskazań) i tworzenie miejsc pracy dla ludzi młodych (podobnie 41% wskazań), a dopiero później z mniejszą ilością wskazań znajdują się takie oczekiwania jak pomoc rodzinom w trudnej sytuacji materialnej (32% wskazań) czy rozwój infrastruktury żłobków i przedszkoli (zaledwie 14% wskazań). Potwierdzają to także badania prowadzone na Uniwersytecie Warszawskim przedstawione niedawno w PE przez dr Tymoteusza Zycha, który także podkreślał znaczenie bezpieczeństwa ekonomicznego rodzin i tworzenia trwałych miejsc pracy dla ludzi młodych jako podstaw polityki prorodzinnej.
Natomiast na podstawie jego badań polityk pronatalistycznych w krajach UE, ta skuteczna powinna zawierać 3 podstawowe elementy: wydłużony płatny urlop macierzyński - wychowawczy wynoszący minimum 1,5 i trwający nawet do 3 lat, silne wsparcie finansowe dla rodzin wychowujących dzieci, szczególnie od 2 dziecka i większej liczby dzieci i wreszcie prostota i łatwość korzystania z tego systemu wsparcia przez rodziny wychowujące dzieci. Kuźmiuk
Jak pijak na odwyku Jak szybko zmieniają się etapy, a wraz z nimi – również etapowe mądrości! Jeszcze przed kilkoma tygodniami pani premierzycy Ewie Kopacz polecono zaordynować rządowi kurację przeczyszczającą, w następstwie której nie tylko zmienili się ministrowie, ale nawet Doradca Doskonały rządu naszego bantustanu w osobie pana Vincenta „Jacka” Rostowskiego, nie mówiąc już nawet o złamanej karierze pana marszałka Sikorskiego. Taka złamana kariera gorsza jest nawet od złamanego serca, albo innego członka ciała. Słowem – prawdziwe tragedie – chociaż z punktu widzenia posągowej pani Małgorzaty Kidawy-Błońskiej może to wyglądać całkiem inaczej. Czy zostałaby sejmowa marszalicą, gdyby nie afera podsłuchowa? A jakże! Wegetowałaby na posadzie rzecznika rządu, tłumacząc, że „to są na pewno jakieś kwoty, które wynikają z różnych takich działań” (to akurat było wyjaśnienie przyczyn braku 19 miliardów złotych, które gdzieś przepadły w związku z przejęciem przez rząd 130 mld złotych z OFE). Ale nie o panią marszalicę tutaj chodzi, chociaż choćby na jej przykładzie widać, jak małą mądrością rządzony jest nasz nieszczęśliwy kraj – tylko o zmieniające się szybko etapy i przypisywane do nich mądrości. Oto jeszcze przed kilkoma tygodniami afera podsłuchowa stała się pretekstem dla kuracji przeczyszczającej w rządzie, tymczasem teraz okazało się, że żadnej afery podsłuchowej „nie ma”, podobnie jak wcześniej „nie było” afery hazardowej – a jeśli nawet to i owo w zagadkowy sposób przedostanie się do mediów, to najwyraźniej musiał paść rozkaz, że absolutnie w żadne takie rewelacje nie wierzymy, a każdego, kto by fałszywe pogłoski kolportował, dosięgnie surowa ręka sprawiedliwości ludowej. Skąd taka zmiana etapu i to na przestrzeni zaledwie kilku tygodni? Co się w tym czasie stało – bo coś stać się przecież musiało i to ważnego, skoro nagle padł rozkaz, że w żadne podsłuchy nie wierzymy. Nie tylko nie wierzymy, ale nawet uważamy, że samo odsłuchiwanie podsłuchów jest niegodne dżentelmena. Taki w każdym razie pogląd przedstawił platformiany arbiter elegantiarum, czyli pan Rafał Grupiński, co to w poprzednich wcieleniach wygartywał z niejednego komina: i z KL-D i z Unii Wolności i ze Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, aż wreszcie, kiedy generał Czempiński odbył mnóstwo rozmów i bliskich spotkań III stopnia, w następstwie czego powstała Platforma Obywatelska, wylądował tam w charakterze autorytetu moralnego i arbitra wyznaczającego standardy elegancji. Otóż pan Grupiński skrytykował PiS, że na widok materiałów z podsłuchów reaguje, jak pijak na widok wódki. Tymczasem trzeba reagować inaczej – tak, jak na widok wódki reaguje pijak na odwyku. Skoro tedy nawet pan Grupiński ćwierka z takiego klucza, to jużci – musiało stać się coś ważnego, a wiadomo, że ważne wydarzenia wyznaczają granice etapów i użyteczność związanych z nimi mądrości. Cóż zatem takiego się stało, że dzisiaj podsłuchana rozmowa Aleksandra Kwaśniewskiego i innych z Ryszardem Kaliszem o przekazanych mu przez generała Noska rewelacjach na temat korupcji w naszej niezwyciężonej armii nie tylko nie staje się pretekstem do kolejnej kuracji przeczyszczającej, w następstwie której spuszczony z wodą mógłby zostać wicepremier i minister obrony narodowej pan Tomasz Siemoniak, nie tylko nie budzi niczyjego zainteresowania, ale okazuje się całkowicie wyssana z palca, co w swoim pokajaniju podkreśla pokornie sam pan Ryszard Kalisz, jakby przeczuwając, że to dopiero początek tarzania w smole i pierzu? A tak właśnie może być, bo pan wicepremier Siemoniak okazał się człowiekiem „kryształowo uczciwym” - co zaświadcza sam pan minister Grzegorz Schetyna. Skoro kryształową uczciwość pana ministra Siemoniaka gwarantuje sam pan minister Schetyna, którego „źli ludzie” w rodzaju Grzegorza Brauna wiązali, a może nadal wiążą ze sławnym „układem wrocławskim”, no to któż ośmieli podnieść nieubłagany palec na pana ministra Siemoniaka? Nawet gdyby taki zuchwalec się znalazł, to władza ludowa nie tylko ten palec, ale i całą rękę prędzej czy później mu odrąbie. Otóż warto zwrócić uwagę, że zarówno pan minister Schetyna, jak i pan minister Siemoniak, odbyli niedawno pielgrzymki ad limina do Waszyngtonu. Pan Schetyna przeszedł pomyślnie egzamin dojrzałości w Departamencie Stanu, gdzie poprawnie odpowiedział na wszystkie pytania i został na swoim stanowisku zatwierdzony, podobnie jak pan minister Siemoniak tyle, że on nie w Departamencie Stanu, tylko w Pentagonie. Znaczy, że obydwaj są pod ochroną Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego, a w tej sytuacji żadne podsłuchy zagrozić im nie mogą tym bardziej, że w związku z rozgrywką, jaką Stany Zjednoczone prowadzą z Rosją na terenie Ukrainy, odrzucane są już wszelkie pozory. Nowy gubernator Odessy Michał Saakaszwili, w poprzednim wcieleniu prezydent Gruzji, oficjalnie potwierdził, że USA będą wypłacały wynagrodzenia pracownikom odeskiej administracji, a policjanci z Kalifornii będą szkolili tamtejszych policjantów. No to jakże w takiej sytuacji mielibyśmy wierzyć w jakieś korupcje z udziałem pana ministra Tomasza Siemoniaka, który nie dość, że jest „krystalicznie uczciwy”, to w dodatku zrobi wszystko, czego od niego zażądają? Pan Ryszard Kalisz swoje rewelacje wypowiadał co prawda jeszcze w roku 2013, kiedy światło nie było tak dokładnie oddzielone od ciemności jak obecnie i nie było jasne, czy pan minister Siemoniak nie jest przypadkiem w Stronnictwie Pruskim – ale jeśli nawet by i był, to teraz już jest po jasnej stronie Mocy i n’en parlons plus. A dlaczego n’en parlons plus? A również dlatego, że po międzynarodowej konferencji naukowej „Mosty”, jaka 18 czerwca odbyła się w Warszawie z udziałem nie tylko tubylczych ubeków starszej i nowszej generacji, ale również z udziałem ubeków izraelskich, cała soldateska zaoferowała swoje burgrabiowskie usługi Amerykanom, a ci, kierując się rekomendacją ubeków izraelskich ofertę przyjęli. W tej sytuacji nietrudno się domyślić, że aferze podsłuchowej musi zostać położony kres, przynajmniej na razie, no a poza tym – że Platforma Obywatelska nie stoi na całkiem straconych pozycjach, bo tylko idiota stawia wszystko na jedna kartę, to znaczy – na jedną partię. Amerykanie, cokolwiek by o nich nie powiedzieć, żadnymi idiotami nie są, więc swoje łaski rozdzielą po równo – między PiS i Platformę Obywatelską, która wraz z PSL-em i panem Ryszardem Petru, to znaczy – profesorem Balcerowiczem, nadal może tworzyć koalicyjny rząd, z którym pan prezydent Duda będzie w kohabitacji. Stanisław Michalkiewicz
2015-07-17 Emigracyjne tsunami jako podsumowanie 8-letnich rządów PO-PSL
1. W tym tygodniu w dzienniku "Rzeczpospolita" ukazał się artykuł Janiny Blikowskiej i Joanny Ćwiek pod znamiennym tytułem "Prawie połowa młodych Polaków chce emigrować". Z badań przeprowadzonych przez Polskie Stowarzyszenie Zarządzania Kadrami wynika, że aż 46% młodych ludzi po ukończeniu studiów w Polsce, rozważa wyjazd za granicę. Powody, to brak możliwości zatrudnienia, a jeżeli już uda się młodemu człowiekowi znaleźć jakąś pracę, to najczęściej jest zatrudnienie na tzw. śmieciówce, a jeżeli jest to umowa o pracę, to najczęściej na czas określony.
Ponadto młodzi ludzie uważają, że firmy w Polsce mają im do zaoferowania znaczniej mniej niż przedsiębiorstwa w krajach Zachodniej Europy, tam będą mieli większe szanse pracy w swoim zawodzie i możliwości rozwoju.
2. Jeżeli te zapowiedzi miałyby się zmaterializować, to będzie niestety kontynuacja procesów emigracyjnych z lat ubiegłych. Według danych GUS, na koniec 2014 roku poza Polską było 2 miliony 300 tysięcy naszych obywateli, którzy wyemigrowali od momentu otwarcia granic w maju 2004 roku, po wejściu naszego kraju do UE. Wyjeżdżają głównie ludzie młodzi. Na ponad 2 mln Polaków, którzy opuścili nasz kraj w ostatnich latach, około 1,4 mln to ludzie do 39 roku życia w tym blisko 230 tysięcy to dzieci do 15 roku życia (a więc wyjeżdżają całe rodziny). Jak wyliczył GUS najliczniejszą grupą pośród ponad 2 mln emigrantów z Polski to ludzie w wieku 25-34 lata, których jest blisko 730 tysięcy, a więc ponad 1/3 wszystkich tych którzy wyjechali z naszego kraju. Jest to grupa, która rekrutuje się z roczników, w ramach których łącznie w Polsce przyszło na świat 6 milionów 850 tysięcy dzieci, co oznacza, że wyemigrowało z Polski 10,6% wszystkich urodzonych wtedy osób.
3. Ale to niestety nie koniec, niepomyślnych danych związanych z emigracją Polaków. Według badań prowadzonych z kolei przez prof. Krystynę Iglicką, eksperta polskiego rządu ds. polityki migracyjnej, wyjazdy z Polski, trwają i będą trwały nadal. Według tych badań w kolejnych 5 latach jeżeli nie zmieni się w sposób zasadniczy polityka rządu wobec młodego pokolenia, wyjedzie z Polski na stałe jeszcze przynajmniej od 500 do 800 tysięcy młodych ludzi. Z przeprowadzonych ankiet wśród ludzi młodych wynika bowiem, że aż 64% z nich uważa, że tylko praca i życie za granicą, stwarza dla nich jakąkolwiek szansę na przyszłość, możliwość założenia rodziny i zdobycia mieszkania. Pozostanie w Polsce nie daje nawet nadziei na osiągnięcie tego wszystkiego w dającej się przewidzieć przyszłości.
4. Jedni naukowcy drążą przyczyny tego dramatycznego zjawiska masowej emigracji ludzi młodych, chcąc mu przeciwdziałać ale są i tacy blisko współpracujący z obecną władzą, którzy do emigracji zachęcają. Jeden z nich prof. Janusz Czapiński, startujący swego czasu bez powodzenia do Senatu z list SLD-UP, po pierwszej turze wyborów prezydenckich, w której to nazywany antysystemowym kandydatem Paweł Kukiz osiągnął ponad 20% poparcie, wręcz nawoływał do emigracji. W wywiadzie, którego wtedy udzielił "Dziennikowi. Gazecie Prawnej" przestawił taką myśl "Rośnie fundamentalistyczny radykalizm w młodym pokoleniu Polaków. Módlmy się, by oni jak najszybciej wyjechali, dzięki czemu ochronimy porządek". Trzeba w tych nadchodzących wyborach parlamentarnych zdecydowanie odsunąć od władzy dotychczas rządzącą koalicję Platformy i PSL-u i takich jej doradców, bo inaczej emigracyjne tsunami zabierze nam całe pokolenie młodych ludzi. Kuźmiuk
Na słowa Kaczyńskiego lewactwo toczy z ust pianę wścieklizny „Jarosław Kaczyński na Jasnej Górze mówił, że "nie ma Polski bez Kościoła". – Nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół „...”Kaczyński na Jasnej GórzeLider PiS zaakcentował w Częstochowie potrzebę prowadzenia Polski "ku dobrej zmianie" – pod wodzą polskiej hetmanki, Matki Boskiej Królowej Polski. Zapewnił przy tym, że zarówno prezydent elekt, Andrzej Duda, jak i kandydatka na premiera, Beata Szydło, "nie są głusi na głos Polaków" oraz "wobec tego wszystkiego, czego naucza Kościół i co jest fundamentem naszej wiary i fundamentem polskości".Prezes PiS po zakończeniu mszy będącej głównym punktem pielgrzymki podziękował metropolicie szczecińsko-kamieńskiemu abp. Andrzejowi Dziędze za wygłoszoną wcześniej homilię.Hierarcha mówił w niej m.in., że to zwykli ludzie wiedzą, co najlepsze dla Polski. Wzywał do "cichego oporu wobec złego prawa", m.in. do konwencji o przemocy w rodzinie. Sprzeciwił się ustawie o in vitro, którą nazwał "zbrodniczą". Zaapelował do "ludzi odważnych", aby "prawo niemądre naprawiać". Prosił też o kilka miesięcy modlitwy przed wyborami parlamentarnymi.”...”– Polska czekała na te słowa – podkreślił Kaczyński. – Chciałem szczególnie podziękować księdzu arcybiskupowi metropolicie szczecińsko-kamieńskiemu za to, co tutaj powiedział, za to, że przedstawił w sposób jednoznaczny i zdecydowany stanowisko Kościoła. Chciałbym podziękować księdzu arcybiskupowi metropolicie częstochowskiemu za to, że swoją obecnością wraz z innymi biskupami zaświadczył tę naukę, którą tutaj usłyszeliśmy – zaakcentował.– Powtarzam, potrzebowaliśmy tego wszyscy, potrzebowała tego Polska – dodał prezes PiS. Dziękował też wszystkim obecnym, którzy przybyli, by modlić się za Radio Maryja i za Polskę – zgodnie ze słowami kard. Stefana Wyszyńskiego, którymi uczyniono hasło pielgrzymki: Po Bogu najbardziej kocham Polskę.– Tak, Polskę trzeba kochać, trzeba kochać ją czynnie i trzeba działać skutecznie razem. Trzeba działać pod tą wodzą, która jest niezawodna. Tu padły słowa o hetmance, o Matce Boskiej Królowej Polskiej, polskiej hetmance. Pod jej wodzą musimy prowadzić Polskę ku dobrej zmianie – mówił prezes PiS.Zapewnił, że ci, "którzy już zdobyli urzędy, które upoważniają do takiego prowadzenia, prezydent elekt" i ci, "którzy o nie zabiegają, przede wszystkim kandydatka na premiera, pani Beata Szydło", to "z całą pewnością nie są ludzie głusi na głos Polaków, nie są głusi wobec tego wszystkiego, czego naucza Kościół i co jest fundamentem naszej wiary i fundamentem polskości".– Bo nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół. I nawet gdyby ktoś miał wątpliwości, nawet gdyby ktoś nie wierzył, ale był polskim patriotą, to musi to przyjąć – musi przyjąć, że nie ma Polski bez Kościoła, nie ma Polski bez tego fundamentu, który trwa od przeszło tysiąca lat – mówił oklaskiwany Kaczyński.Zadeklarował też wiarę, że "przejdziemy ten wiraż (...), w imię tego hasła i z tymi słowami, które ma zawsze na ustach ojciec dyrektor, twórca tego niezwykłego dzieła". Podkreślił, że to "niezwykłe dzieło w wymiarze duchowym, odnoszącym się do zbawienia, ale też w ziemskim". – Polska codzienna ma wiele wad, ale byłaby z całą pewnością dużo gorsza, gdyby Radia Maryja nie było – ocenił Jarosław Kaczyński na Jasnej Górze.”..(źródło )
Marek Jurek „Atak Parlamentu Europejskiego na Węgry jest uderzeniem w takie wartości, jak suwerenność państw członkowskich UE czy prawa rodziny. Odpowiedzią na to może być tylko budowanie silnej opinii chrześcijańskiej w Europie, niezbędnej do prowadzenia polityki opartej na chrześcijańskich wartościach. Polityki takiej, jakiej uczył nas bł. Jan Paweł II.„...”Europejska opinia publiczna dostaje jasny sygnał – próby opierania polityki na chrześcijańskich wartościach, jak uczynił to Viktor Orbàn na Węgrzech, są w UE nieakceptowalne. „....”Polski rząd powinien z góry zapowiedzieć, że nie wyrazi zgody na żadne działania wymierzone przeciw Węgrom. Więcej – polska dyplomacja powinna aktywnie zachęcać inne państwa w Europie do zajęcia podobnego stanowiska, odwołując się do wszystkich wartości zakwestionowanych przez autorów antywęgierskiego raportu: suwerenności państw członkowskich Unii, wolności podatkowych, praw rodziny. „ ( więcej )
Orban „„Chrześcijańska Europanie pozwoliłaby całym krajom utonąć w niewolniczych długach” ..."Zanim jakiekolwiek odrodzenie gospodarcze będzie możliwe,Europa musi wrócić do chrześcijaństwa"…...”powiększający się kryzys w Europiema swoje źródła duchowe, a nie ekonomiczne.„...”aby przezwyciężyć kryzys i ocalić Stary Kontynent od zapaści gospodarczej, moralnej i społecznej, potrzebna jest odnowa kultury i polityki w oparciu o wartości chrześcijańskie„...”wartościami, które zawsze napędzały gospodarkę europejską były spójność, rodzina, praca i zaufanie. „....”Europa zarządzana zgodnie w wartościami chrześcijańskimi odrodzi siꔄ.....”przed Reformacją Kościół był przeciwny lichwie– praktyce, która zdaniem tego protestanckiego polityka w dużej mierze przyczyniła siędo masowych, niemożliwych do spłacenia długów w wymiarze narodowym i indywidualnym.” ….(więcej )
Jarosław Kaczyński „Nie możemy powiedzieć, że nastąpiło związanie polskiego porządku prawnego z chrześcijaństwem, z katolicyzmem. Ta konstytucja nie zaczyna się, jak powinna się zaczynać: w imię Boga wszechmogącego - podkreślił oklaskiwany prezes PiS. „....”sukces Kościoła podważałby postkomunistyczny porządek społeczny. „....” dawnego systemu broni m.in. "dawny społeczny zasób o tradycjach antyklerykalnych" uzupełniony przez "bardzo daleko idące wsparcie zewnętrzne". Jak wyjaśnił, chodzi o "zasób europejski", czyli Unię Europejską, a także organizacje związane z Narodami Zjednoczonymi. „....”w dyskusji nad nową organizacją państwa po 1989 r. elity odrzuciły m.in. koncepcję Jana Pawła II, który w 91 r. sformułował propozycję odwołującą się do dekalogu, ale też uniwersalizującą polski katolicyzm i polską katolicką tożsamość. Elity te, jak mówił Kaczyński, w dużej części ukształtowane były przez komunizm, w innej - wywodziły się z akcji dysydenckich wobec komunizmu, w jeszcze innej były związane z agenturą, a w ostatniej - były związane z "liberalizmem integralnym", czerpiącym m.in. z permisywizmu obyczajowego. „ ….(więcej )
Jarosław Kaczyński „Najważniejsza jest miłość do Ojczyzny. A miłość tej Ojczyzny, Polski, oznacza także miłość Prawdy. Bo korzeniem Rzeczpospolitej jest Chrystus. To mówił ks. Piotr Skarga i to jest aktualne po dziś dzień '….(więcej)
Prof. Michael Novak „Od czasów Jana Pawła II mamy jakby nowy impuls w nauczaniu społecznym Kościoła. Kluczowy do niej wkład Jana Pawła II dotyczy wyjaśnienia, jaka jest przyczyna bogactwa nie indywidualnego, ale narodów. Dokładnie to samo pytanie stawiał Adam Smith.”...”Wiedza, umiejętności, kreatywność. Społeczeństwa nie bogacą się poprzez pracę w sensie marksistowskim, czyli przez niewolniczą pracę robotników w przemyśle ciężkim. „.....” „Nawet w Ameryce coraz więcej ludzi szuka dziś bezpieczeństwa, a nie wolności. Jeszcze 20 lat temu było inaczej „....”Koncentracja na bezpieczeństwie jest formą socjalizmu, łagodną, ale jednak socjalizmu. A z socjalizmem jest tak, że działa dopóty, dopóki korzysta z cudzych pieniędzy.”...”Bycie kreatywnym jest ideą chrześcijańską. Nie znajdzie się jej w hinduizmie, buddyzmie, w islamie. W tym sensie Max Weber miał rację, że chrześcijaństwo jest podstawą kreatywności, „....”Katolicyzm dostarcza najlepszej teorii do dynamizmu ekonomicznego......(więcej )
grupa 10 organizacji niemieckich i austriackich, z Greenpeace Energy na czele, oświadczyła, że jest przeciwna budowie brytyjskich elektrowni jądrowych, bo… spowoduje to obniżenie cen energii elektrycznej w Niemczech o 12 proc. Grupa ta zamierza wystąpić do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu przeciwko decyzji rządu brytyjskiego ustalającej długoterminowe ceny energii jądrowej i Komisji Europejskiej, która zatwierdziła te decyzję. „..."Firmy niemiecko-austriackie opierają się na wynikach studium zleconego przez nie same berlińskiemu instytutowi Energy Brainpool Institute, którego obliczenia wykazały, że elektrownie jądrowe "obecnie planowane" w sześciu krajach Unii Europejskiej "mogą obniżyć ceny hurtowe energii elektrycznej w Niemczech o 11,8 proc." (źródło)
Ważne Jarosław Kaczyński „Najważniejsza jest miłość do Ojczyzny. A miłość tej Ojczyzny, Polski, oznacza także miłość Prawdy. Bo korzeniem Rzeczpospolitej jest Chrystus. To mówił ks. Piotr Skarga i to jest aktualne po dziś dzień '….(więcej)
Dosłownie Kaczyński powiedział „ Prezes Prawa i Sprawiedliwości mówił, że największym zagrożeniem dla wolności jest poprawność polityczna. Dodał też, że bez wolnych mediów i pluralizmu nie ma demokracji. Aby bronić naszej wolności należy mówić stanowcze nie tym, którzy zamykają usta ludziom o odmiennych poglądach, dodaje..(więcej )
Mój komentarz Jedno jestem pewien . Jarosław Kaczyński za zasługi dla Polski spocznie na Wawelu koło swojego brata. Zresztą te zasługi zostaną w pełni docenione dopiero po jego śmierci . Jak choćby ostatnia genialna w swej intuicji decyzja , aby kandydatem na prezydenta został mało znany, mający bardzo małe szanse , katolik Duda zamiast celebryty pisowskiego, rozwodnika Czarneckiego. Piszę o Czarneckim po aby państwu uświadomić ,że nawet w najwyższych kręgach PiS nikt nie rozumie jak kluczowa dla interesu Polski było prawie ostentacyjne postawienie Kaczyńskiego na chrześcijaństwo , na kościół i związanie PiS u z katolicyzmem. Paradoksalnie najwierniejszymi uczniami Jarosława Kaczyńskiego są narodowcy. Winnicki, prezes RN nazwał swoją partię katolicko narodowa. Tam rozwodnik Czarnecki, prawie rozwodnik Kurski , czy jeszcze niedawno rozwodnik Mariusz Antoni Kamiński ( nie mylić z Kamińskim z CBA ) ni wielu innych im podobnych nie mieliby szans brylować. Mało kto sobie zdaje sprawę ,że to dzięki nowoczesnemu nacjonalizmowi, czy też patriotyzmowi jaki zbudował Kaczyński polska scena polityczna jest wyjątkowa w Europie, porównywalna jedynie z węgierską. Praktycznie wszędzie w Europie skrzydło antysystemowe opanowała laicka lewica, co czyni polityczny bunt atrapowym i skazanym na klęskę. W Polsce dzięki Kaczyńskiemu , którego takie a nie inne decyzje miały decydujący wpływ na całą resztę sceny politycznej antysystemowcy , czyli Kukiz, narodowcy, ,KNP , Braun , to katolicy , patrioci i wolnorynkowcy. Wystarczy popatrzyć na jakich ludziach oparł się Kukiz w komitetach referendalnych , jaki program mają narodowcy , KNP , Koliber, czy Centrum Adama Smitha. Ostatecznie schodzi ze sceny antysystemowy przedstawiciel lewackiego skrzydła libertarianizmu Korwin Mike , który atakuje kościół , ma lewackie lub im bliskie poglądy na takie sprawy jak kazirodztwo, pedofilia, aborcja , wysługujący się lichwiarstwu i ich koncernom . Chociaż ze względu na to że może być zmarnowane te kilka procent które ma powinien być dołączony „jakoś „ do szerokiej koalicji antysystemowej Kukiza Orban re chrystianizuje życie publiczne na Węgrzech. Słowa i deklaracje Kaczyńskiego zapowiadają to samo w Polsce. Bez rechrystianizacji życia publicznego , administracji , sfery budżetowej , szkolnictwa Polska nie żadnych szans ani na wybicie się na faktyczną suwerenność ani na modernizację. Nie ma żadnego państwa na świecie ani żadnej społeczności ,które nie istniałby dzięki jakiemuś systemowi etycznemu wywodzącemu się z religii . W Polsce to aksjologia chrześcijańska, a nie polityczna poprawność i gender , musi stać się fundamentem na którym ma stać prawodawstwo i prawo w Polsce. Wściekłe lewactwo toczy pianę z ust na każde słowo Kaczyńskiego. Dlatego do wielu lat Kaczyński jest wrogiem publicznym numer jeden międzynarodówki lewackiej. Bo dzięki Kaczyńskiemu Polska ma szansę stać się na powrót tolerancyjnym państwem chrześcijańskim, a Polacy na powrót społeczeństwem katolickim. Dla mnie gwarantem takiej zmiany jest tylko i wyłącznie Kaczyński ,bo reszcie nie ufam. I inny tez radzę przyjąć zasadę ograniczonego zaufania Bo to z najwyższych kręgów PiS wyszedł Misiek Kamiński, Sikorski , którego żona jedzie teraz po polecenia na spotkanie Grupy Bilderberga , czy obłąkana seksedukatorka Kluzik Rostkowska , która teraz gorliwie pedoflizuje polskie szkoły i seksualizuje polskie dzieci. A o tym ze ma racje z postulatem uważnego patrzenia na ręce ludzi otaczających Kaczyńskiego najlepiej świadczą oskarżenia Marka Jurka pod adresem szefa ekspertów PiS Glińskiego ,że ten wyciął jego katolickich ekspertów z tego ciała tworzącego program PIS. I tutaj na koniec chciałbym zwrócić uwagę ,tych wszystkich, którzy maj mi za złe że krytykuję program gospodarczy PiS ,że to mu szkodzi . Tłumaczyłem to komfortem jaki daje niszowość mojego bloga. Odnosi się to teraz również do tego w tym wpisie napisałem.Bo żaden prominentny człowiek PiS nie powtórzą w tak ostrej, dobitnej formie , publicznie w obawie o wynik wyborczy słów Kaczyńskiego ""nie ma Polski bez Kościoła". – Nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół"..."„Nie możemy powiedzieć, że nastąpiło związanie polskiego porządku prawnego z chrześcijaństwem, z katolicyzmem....sukces Kościoła podważałby postkomunistyczny porządek społeczny."..."„Najważniejsza jest miłość do Ojczyzny. A miłość tej Ojczyzny, Polski, oznacza także miłość Prawdy. Bo korzeniem Rzeczpospolitej jest Chrystus. To mówił ks. Piotr Skarga i to jest aktualne po dziś dzień '
Więc może są jakieś korzyści z tego z ze jest jakiś bloger ,który pisze to co myśli , nie wtapia się pis owski mainstream i nie koncentruje się na wyniku wyborczym. Bo inaczej nie mógłby tego napisać co napisałem ,bo z pewnością szkodzi to wynikowi wyborczemu PiS Marek Mojsiewicz
Politycy obiecują "Żeby zostać prawdziwym bolszewikiem, trzeba sobie uświadomić, na jak bezgraniczną pogardę zasługuje istota ludzka". Lubię te słowa Lenina. Wiele z leninowskiej spuścizny należy już do przeszłości, ale ta zasada politycznej skuteczności jest wciąż aktualna, także - rzekłbym wręcz, nawet - w demokracji. Mało kto pamięta, że Lenin, oprócz innych dokonań, był prekursorem, co dziś daje mu status klasyka, w dziedzinie składania obietnic. W czasach, kiedy prowadził on do zwycięstwa swoją rozłamową grupkę radykałów, która wyodrębniła się rosyjskiej partii socjaldemokratycznej (i nazwała "bolszewikami" po to, by w ten sposób "pijarowsko" zneutralizować fakt, iż stanowiła zdecydowaną mniejszość) słowo "przyzwoitość" coś jeszcze w postępowaniu osób publicznych znaczyło. Car Mikołaj II, na przykład, umarł w stopniu podpułkownika. Bo taki stopień miał gdy przedwcześnie, wskutek zamachu, zmarł jego ojciec - a skoro został po nim głównodowodzącym, następne awanse musiałby przyznawać sobie sam. No więc wolał rządzić i dowodzić jako podpułkownik, salutując jako pierwszy własnym podwładnym. Pokażcie mi we współczesnych, demokratycznych elitach kogoś, kto by miał tak wyrobione poczucie obciachu! Ponieważ takie panowały zasady, nawet ówcześni anarchiści i ateusze nie potrafili składać publicznie obietnic, o których wiedzieli, że ich nie zrealizują, i że w ogóle są niemożliwe. A Lenin się nie wahał. Czego chcą ludzie? Pokoju. Głupi kadeci i eserowcy wikłają się w tłumaczenia, że pokój nie jest możliwy tak od razu, że sojusze, że straty... Co tam, walić na maszyny drukarskie - zawrzemy pokój, od razu, bez kontrybucji, reperacji i aneksji! Co tam jeszcze chcą? Ziemi? Dawaj, obiecać każdemu ziemi skolko ugodno... W taki właśnie sposób bolszewia zdobyła władzę, żeby wywołać wojnę jeszcze straszniejszą, bo domową, a ziemię skonfiskować razem z wszelką inną własnością. W języku dzisiejszej polityki obietnica "wiarygodna" znaczy tylko - taka, w którą ludzie skłonni są uwierzyć. I tylko to się liczy - czy lud jest na tyle ciemny, by to kupić. To oczywiście nie znaczy, że wszystkie składane obietnice są nierealizowalne - tak samo jak to, że ktoś nie ma moralnych skrupułów kłamać, nie znaczy, że kłamie zawsze; czasem, jeśli mu się to akurat opłaca, może powiedzieć i prawdę. W końcu politycy wiedzą, że obietnicą zrealizowaną zdobywa się jeszcze więcej głosów, niż tak tylko rzuconą. Gdyby mogli, to by chętnie realizowali, tylko że muszą myśleć o zaspokajaniu różnych oczekiwań i wedle zasady "bliższa koszula ciału" te dotyczące ogółu są w hierarchii ważności daleko. Chyba, że idą wybory. Idą, są już blisko, i w gazetach, serwisach oraz na portalach znajdziecie Państwo wiele informacji o tym, co wam się obiecuje. Znajdziecie też wiele komentarzy krążących wokół sformułowania: "trwa festiwal wyborczych obietnic", "nikt ci tyle nie da, ile ci politycy przed wyborami obiecają" etc. Oczywiście, szyderstwa są uzasadnione, ale jednak jest coś, przed czym był przestrzegał, w mówieniu o "politykach" wszystkich razem do kupy wziętych na jednym oddechu. To taka sztuczka propagandowa, w jaruzelskich czasach z zamiłowaniem stosowana przez Urbana. Kiedy już wszyscy wiedzieli, że PZPR to świnie, Urban nie próbował przekonywać, że tak nie jest, tylko w niby to zdroworozsądkowy sposób sączył w dusze jad: WSZYSCY są świnie, ci z "Solidarności" wcale nie lepsi od nas. Jeśli jesteś brudny i nie możesz się oczyścić - ubrudź tło. Proste. Jeśli tzw. wiodące media mają coś na pisowców, ogłaszają - pisowcy kłamią! Jeśli pisowcy mają coś na władze, te same media przyznają: politycy kłamią! Politycy składają nierealistyczne obietnice, czarują, oszukują... "Gazeta Wyborcza", której realna sprzedaż (realna, czyli bez prenumerat z instytucji, urzędów i biur) spadła już poniżej stu tysięcy, w związku z czym wspieranie władzy karmiącej ją ogłoszeniami i reklamami za pieniądze podatnika jest dla niej sprawą życia i śmierci, uruchomiła nawet rubrykę - nie wiem, czy także w papierze - "rozliczamy obietnice PiS". Jest to cudowne, przyzna każdy, zważywszy, że PiS jeszcze nie doszedł do władzy. Proszę guglać do woli, w tę i z powrotem, konia z rzędem temu, kto znajdzie w "Wyborczej" jakiekolwiek ślady rozliczania rządzącej od ośmiu lat PO. A przecież trochę tych obietnic było. Już nie mówię o 15-procentowym podatku liniowym dla wszystkich, likwidacji 250 urzędowych opłat i zezwoleń etc., nie cofajmy się tak daleko, wystarczy program "Następny krok. Razem" z roku 2011. Usunęli z interentu? Nie szkodzi, nadrukowali tego trochę na papierze i jeden egzemplarz mam do dziś. O, na przykład "wybudujemy w całej Polsce 1000 »świetlików« [nawiązanie do zainicjowanej przez śp. Macieja Płażyńskiego budowy boisk gminnych, które PO nazwała »Orlikami« i przedstawiała jako swoje osiągnięcie] - centrów kultury i bibliotek gminnych, które będą wspierać kreatywność i budować umiejętność pracy zespołowej". Albo: "do roku 2015 wprowadzimy e-podręcznik" [bo laptopy dla każdego ucznia obiecała PO już w wyborach poprzednich]. Albo "radykalnie zwiększymy ulgę prorodzinną na trzecie i kolejne dziecko". "Będziemy systematycznie podnosić wynagrodzenia, zaczynając od nauczycieli akademickich i policjantów" - jak macie znajomych w którymś z tych zawodów, spytajcie ich państwo, kiedy dostali ostatnie podwyżki, bo "Wyborcza" nigdy się tego zrobić nie pofatygowała. Albo "do 2013 roku wprowadzimy rozwiązania gwarantujące Polsce wysokie przychody z wydobycia gazu łupkowego, które przeznaczymy na bezpieczeństwo przyszłych emerytur" "zapewnimy dostęp do szerokopasmowego internetu w każdej gminie", "w 2014 obniżymy zasadniczą stawkę VAT" "zwiększymy ulgi podatkowe dla oszczędzających na emeryturę", "zlikwidujemy formularze podatkowe PIT"... O 50 nowych mostach też bym nie zapominał... Ani wtedy, ani potem żaden Lis, Kuźniar czy inna Wielowieyska, ani profesor Balcerowicz, który, jakby w życiu nie słyszał o swoim własnym liczniku długu publicznego, straszy, że dopiero PiS zrobi nas drugą Grecją, nie kpili ani słowem z realności tych obietnic, nie mówiąc o ich przypominaniu i domaganiu się spełnienia. To może by tak teraz z rozliczaniem obietnic PiS powstrzymać się przynajmniej do czasu, aż będzie on miał szanse zacząć je realizować? Może się jednak wtedy okaże, że - nie wiem, nie przesądzam - nie profesor Balcerowicz, ale profesor Modzelewski, na przykład, ma rację, co do ich "spełnialności"? Ach, prawda - sam pisałem, że słowo "przyzwoitość" znaczyło coś w czasach Mikołaja II. Nie chcecie rozliczać obietnic PO z roku 2007 czy 2011? Zbyt dawno? Ależ nie trzeba wcale się tak daleko cofać. "Rolą państwa jest by temu, kto mało zarabia, dopłacić tyle, by mógł godnie żyć" - to słowa premier/przewodniczącej PO sprzed zaledwie paru dni. A 300 złotych na każdego emeryta? A 1000 złotych na każde dziecko? A po 3 tysiące miesięcznie przez rok dla 100 tysięcy przedsiębiorców na stworzenie i zatrudnianie młodych? A zwolnienie wszystkich jak leci przed trzydziestką w podatku dochodowego? A emerytura po czterdziestu latach pracy? A 9 miliardów dla Śląska (zaledwie o pół miliarda mniej, niż wskutek skoku na OFE według niedawnego obliczenia "Rzeczpospolitej" uciekło z polskiej giełdy do bogatszych krajów)? To nie jest równie ciekawe, jak mędrkowania, że nie ma sensu opodatkowywać banków, sieci handlowych i wielkich korporacji, bo przerzucą swe obciążenia na klientów? A nie jest równie ciekawe, że te same obietnice - podwyżki prac dla policjantów, na przykład - składa rząd PO po czterech latach jak gdyby nigdy nic, znowu, z tym, że obiecując realizację dopiero od stycznia 2016? Czyli niejako obiecuje w imieniu obecnej opozycji? A nie jest ciekawe, że Minister Sprawiedliwości obiecał w przyszłym roku znaczące podwyżki wynagrodzeń w sądownictwie, a jednocześnie ministerstwo dyrektorom sądów nakazało przygotować przyszłoroczne budżety na poziomie tegorocznym? Tak, wiem - w kampanii wyborczej politycy obiecują nam niestworzone rzeczy. Może jednak nie wszyscy równie niestworzone. Tym bardziej, że poza trudnymi do przeliczenia (bo zaraz się wpada w tak zwane "rachunki ciągnione", który to fakt gazetowi "rozliczacze" skrzętnie ukrywają) obietnicami finansowymi są obietnice bardziej sprawdzalne. Z jednej strony - zdegenerowana, skorumpowana i niekompetentna władza obiecuje, że się zmieni i teraz już będzie uczciwa i kompetentna. Z drugiej opozycja, za rządów której większość głównych wskaźników stanu gospodarki wyglądała znacznie lepiej, i opozycja, która powstała ze sprzeciwu wobec tego patogennego systemu, obiecują, że tę władzę pogonią wreszcie w cholerę. Moim zdaniem jedna z tych obietnic jest zdecydowanie bardziej wiarygodna. Rafał Ziemkiewicz
Na słowa Kaczyńskiego lewactwo toczy z ust pianę wścieklizny „Jarosław Kaczyński na Jasnej Górze mówił, że "nie ma Polski bez Kościoła". – Nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół „...”Kaczyński na Jasnej GórzeLider PiS zaakcentował w Częstochowie potrzebę prowadzenia Polski "ku dobrej zmianie" – pod wodzą polskiej hetmanki, Matki Boskiej Królowej Polski. Zapewnił przy tym, że zarówno prezydent elekt, Andrzej Duda, jak i kandydatka na premiera, Beata Szydło, "nie są głusi na głos Polaków" oraz "wobec tego wszystkiego, czego naucza Kościół i co jest fundamentem naszej wiary i fundamentem polskości".Prezes PiS po zakończeniu mszy będącej głównym punktem pielgrzymki podziękował metropolicie szczecińsko-kamieńskiemu abp. Andrzejowi Dziędze za wygłoszoną wcześniej homilię.Hierarcha mówił w niej m.in., że to zwykli ludzie wiedzą, co najlepsze dla Polski. Wzywał do "cichego oporu wobec złego prawa", m.in. do konwencji o przemocy w rodzinie. Sprzeciwił się ustawie o in vitro, którą nazwał "zbrodniczą". Zaapelował do "ludzi odważnych", aby "prawo niemądre naprawiać". Prosił też o kilka miesięcy modlitwy przed wyborami parlamentarnymi.”...”– Polska czekała na te słowa – podkreślił Kaczyński. – Chciałem szczególnie podziękować księdzu arcybiskupowi metropolicie szczecińsko-kamieńskiemu za to, co tutaj powiedział, za to, że przedstawił w sposób jednoznaczny i zdecydowany stanowisko Kościoła. Chciałbym podziękować księdzu arcybiskupowi metropolicie częstochowskiemu za to, że swoją obecnością wraz z innymi biskupami zaświadczył tę naukę, którą tutaj usłyszeliśmy – zaakcentował.– Powtarzam, potrzebowaliśmy tego wszyscy, potrzebowała tego Polska – dodał prezes PiS. Dziękował też wszystkim obecnym, którzy przybyli, by modlić się za Radio Maryja i za Polskę – zgodnie ze słowami kard. Stefana Wyszyńskiego, którymi uczyniono hasło pielgrzymki: Po Bogu najbardziej kocham Polskę.– Tak, Polskę trzeba kochać, trzeba kochać ją czynnie i trzeba działać skutecznie razem. Trzeba działać pod tą wodzą, która jest niezawodna. Tu padły słowa o hetmance, o Matce Boskiej Królowej Polskiej, polskiej hetmance. Pod jej wodzą musimy prowadzić Polskę ku dobrej zmianie – mówił prezes PiS.Zapewnił, że ci, "którzy już zdobyli urzędy, które upoważniają do takiego prowadzenia, prezydent elekt" i ci, "którzy o nie zabiegają, przede wszystkim kandydatka na premiera, pani Beata Szydło", to "z całą pewnością nie są ludzie głusi na głos Polaków, nie są głusi wobec tego wszystkiego, czego naucza Kościół i co jest fundamentem naszej wiary i fundamentem polskości".– Bo nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół. I nawet gdyby ktoś miał wątpliwości, nawet gdyby ktoś nie wierzył, ale był polskim patriotą, to musi to przyjąć – musi przyjąć, że nie ma Polski bez Kościoła, nie ma Polski bez tego fundamentu, który trwa od przeszło tysiąca lat – mówił oklaskiwany Kaczyński.Zadeklarował też wiarę, że "przejdziemy ten wiraż (...), w imię tego hasła i z tymi słowami, które ma zawsze na ustach ojciec dyrektor, twórca tego niezwykłego dzieła". Podkreślił, że to "niezwykłe dzieło w wymiarze duchowym, odnoszącym się do zbawienia, ale też w ziemskim". – Polska codzienna ma wiele wad, ale byłaby z całą pewnością dużo gorsza, gdyby Radia Maryja nie było – ocenił Jarosław Kaczyński na Jasnej Górze.”..(źródło )
Marek Jurek „Atak Parlamentu Europejskiego na Węgry jest uderzeniem w takie wartości, jak suwerenność państw członkowskich UE czy prawa rodziny. Odpowiedzią na to może być tylko budowanie silnej opinii chrześcijańskiej w Europie, niezbędnej do prowadzenia polityki opartej na chrześcijańskich wartościach. Polityki takiej, jakiej uczył nas bł. Jan Paweł II.„...”Europejska opinia publiczna dostaje jasny sygnał – próby opierania polityki na chrześcijańskich wartościach, jak uczynił to Viktor Orbàn na Węgrzech, są w UE nieakceptowalne. „....”Polski rząd powinien z góry zapowiedzieć, że nie wyrazi zgody na żadne działania wymierzone przeciw Węgrom. Więcej – polska dyplomacja powinna aktywnie zachęcać inne państwa w Europie do zajęcia podobnego stanowiska, odwołując się do wszystkich wartości zakwestionowanych przez autorów antywęgierskiego raportu: suwerenności państw członkowskich Unii, wolności podatkowych, praw rodziny. „ ( więcej )
Orban „„Chrześcijańska Europanie pozwoliłaby całym krajom utonąć w niewolniczych długach” ..."Zanim jakiekolwiek odrodzenie gospodarcze będzie możliwe,Europa musi wrócić do chrześcijaństwa"…...”powiększający się kryzys w Europiema swoje źródła duchowe, a nie ekonomiczne.„...”aby przezwyciężyć kryzys i ocalić Stary Kontynent od zapaści gospodarczej, moralnej i społecznej, potrzebna jest odnowa kultury i polityki w oparciu o wartości chrześcijańskie„...”wartościami, które zawsze napędzały gospodarkę europejską były spójność, rodzina, praca i zaufanie. „....”Europa zarządzana zgodnie w wartościami chrześcijańskimi odrodzi siꔄ.....”przed Reformacją Kościół był przeciwny lichwie– praktyce, która zdaniem tego protestanckiego polityka w dużej mierze przyczyniła siędo masowych, niemożliwych do spłacenia długów w wymiarze narodowym i indywidualnym.” ….(więcej )
Jarosław Kaczyński „Nie możemy powiedzieć, że nastąpiło związanie polskiego porządku prawnego z chrześcijaństwem, z katolicyzmem. Ta konstytucja nie zaczyna się, jak powinna się zaczynać: w imię Boga wszechmogącego - podkreślił oklaskiwany prezes PiS. „....”sukces Kościoła podważałby postkomunistyczny porządek społeczny. „....” dawnego systemu broni m.in. "dawny społeczny zasób o tradycjach antyklerykalnych" uzupełniony przez "bardzo daleko idące wsparcie zewnętrzne". Jak wyjaśnił, chodzi o "zasób europejski", czyli Unię Europejską, a także organizacje związane z Narodami Zjednoczonymi. „....”w dyskusji nad nową organizacją państwa po 1989 r. elity odrzuciły m.in. koncepcję Jana Pawła II, który w 91 r. sformułował propozycję odwołującą się do dekalogu, ale też uniwersalizującą polski katolicyzm i polską katolicką tożsamość. Elity te, jak mówił Kaczyński, w dużej części ukształtowane były przez komunizm, w innej - wywodziły się z akcji dysydenckich wobec komunizmu, w jeszcze innej były związane z agenturą, a w ostatniej - były związane z "liberalizmem integralnym", czerpiącym m.in. z permisywizmu obyczajowego. „ ….(więcej )
Jarosław Kaczyński „Najważniejsza jest miłość do Ojczyzny. A miłość tej Ojczyzny, Polski, oznacza także miłość Prawdy. Bo korzeniem Rzeczpospolitej jest Chrystus. To mówił ks. Piotr Skarga i to jest aktualne po dziś dzień '…. (więcej)
Prof. Michael Novak „Od czasów Jana Pawła II mamy jakby nowy impuls w nauczaniu społecznym Kościoła. Kluczowy do niej wkład Jana Pawła II dotyczy wyjaśnienia, jaka jest przyczyna bogactwa nie indywidualnego, ale narodów. Dokładnie to samo pytanie stawiał Adam Smith.”...”Wiedza, umiejętności, kreatywność. Społeczeństwa nie bogacą się poprzez pracę w sensie marksistowskim, czyli przez niewolniczą pracę robotników w przemyśle ciężkim. „.....” „Nawet w Ameryce coraz więcej ludzi szuka dziś bezpieczeństwa, a nie wolności. Jeszcze 20 lat temu było inaczej „....”Koncentracja na bezpieczeństwie jest formą socjalizmu, łagodną, ale jednak socjalizmu. A z socjalizmem jest tak, że działa dopóty, dopóki korzysta z cudzych pieniędzy.”...”Bycie kreatywnym jest ideą chrześcijańską. Nie znajdzie się jej w hinduizmie, buddyzmie, w islamie. W tym sensie Max Weber miał rację, że chrześcijaństwo jest podstawą kreatywności, „....”Katolicyzm dostarcza najlepszej teorii do dynamizmu ekonomicznego......(więcej )
grupa 10 organizacji niemieckich i austriackich, z Greenpeace Energy na czele, oświadczyła, że jest przeciwna budowie brytyjskich elektrowni jądrowych, bo… spowoduje to obniżenie cen energii elektrycznej w Niemczech o 12 proc. Grupa ta zamierza wystąpić do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu przeciwko decyzji rządu brytyjskiego ustalającej długoterminowe ceny energii jądrowej i Komisji Europejskiej, która zatwierdziła te decyzję. „..."Firmy niemiecko-austriackie opierają się na wynikach studium zleconego przez nie same berlińskiemu instytutowi Energy Brainpool Institute, którego obliczenia wykazały, że elektrownie jądrowe "obecnie planowane" w sześciu krajach Unii Europejskiej "mogą obniżyć ceny hurtowe energii elektrycznej w Niemczech o 11,8 proc." (źródło)
Ważne Jarosław Kaczyński „Najważniejsza jest miłość do Ojczyzny. A miłość tej Ojczyzny, Polski, oznacza także miłość Prawdy. Bo korzeniem Rzeczpospolitej jest Chrystus. To mówił ks. Piotr Skarga i to jest aktualne po dziś dzień '….(więcej)
Dosłownie Kaczyński powiedział „ Prezes Prawa i Sprawiedliwości mówił, że największym zagrożeniem dla wolności jest poprawność polityczna. Dodał też, że bez wolnych mediów i pluralizmu nie ma demokracji. Aby bronić naszej wolności należy mówić stanowcze nie tym, którzy zamykają usta ludziom o odmiennych poglądach, dodaje...(więcej )
Mój komentarz Jedno jestem pewien . Jarosław Kaczyński za zasługi dla Polski spocznie na Wawelu koło swojego brata. Zresztą te zasługi zostaną w pełni docenione dopiero po jego śmierci . Jak choćby ostatnia genialna w swej intuicji decyzja , aby kandydatem na prezydenta został mało znany, mający bardzo małe szanse , katolik Duda zamiast celebryty pisowskiego, rozwodnika Czarneckiego. Piszę o Czarneckim po aby państwu uświadomić ,że nawet w najwyższych kręgach PiS nikt nie rozumie jak kluczowa dla interesu Polski było prawie ostentacyjne postawienie Kaczyńskiego na chrześcijaństwo , na kościół i związanie PiS u z katolicyzmem. Paradoksalnie najwierniejszymi uczniami Jarosława Kaczyńskiego są narodowcy. Winnicki, prezes RN nazwał swoją partię katolicko narodowa. Tam rozwodnik Czarnecki, prawie rozwodnik Kurski , czy jeszcze niedawno rozwodnik Mariusz Antoni Kamiński ( nie mylić z Kamińskim z CBA ) ni wielu innych im podobnych nie mieliby szans brylować. Mało kto sobie zdaje sprawę ,że to dzięki nowoczesnemu nacjonalizmowi, czy też patriotyzmowi jaki zbudował Kaczyński polska scena polityczna jest wyjątkowa w Europie, porównywalna jedynie z węgierską. Praktycznie wszędzie w Europie skrzydło antysystemowe opanowała laicka lewica, co czyni polityczny bunt atrapowym i skazanym na klęskę. W Polsce dzięki Kaczyńskiemu , którego takie a nie inne decyzje miały decydujący wpływ na całą resztę sceny politycznej antysystemowcy , czyli Kukiz, narodowcy,, KNP , Braun , to katolicy , patrioci i wolnorynkowcy. Wystarczy popatrzyć na jakich ludziach oparł się Kukiz w komitetach referendalnych , jaki program mają narodowcy , KNP , Koliber, czy Centrum Adama Smitha. Ostatecznie schodzi ze sceny antysystemowy przedstawiciel lewackiego skrzydła libertarianizmu Korwin Mike , który atakuje kościół , ma lewackie lub im bliskie poglądy na takie sprawy jak kazirodztwo, pedofilia, aborcja , wysługujący się lichwiarstwu i ich koncernom . Chociaż ze względu na to że może być zmarnowane te kilka procent które ma powinien być dołączony „jakoś „ do szerokiej koalicji antysystemowej Kukiza Orban re chrystianizuje życie publiczne na Węgrzech. Słowa i deklaracje Kaczyńskiego zapowiadają to samo w Polsce. Bez rechrystianizacji życia publicznego , administracji , sfery budżetowej , szkolnictwa Polska nie żadnych szans ani na wybicie się na faktyczną suwerenność ani na modernizację. Nie ma żadnego państwa na świecie ani żadnej społeczności ,które nie istniałby dzięki jakiemuś systemowi etycznemu wywodzącemu się z religii . W Polsce to aksjologia chrześcijańska, a nie polityczna poprawność i gender , musi stać się fundamentem na którym ma stać prawodawstwo i prawo w Polsce. Wściekłe lewactwo toczy pianę z ust na każde słowo Kaczyńskiego. Dlatego do wielu lat Kaczyński jest wrogiem publicznym numer jeden międzynarodówki lewackiej. Bo dzięki Kaczyńskiemu Polska ma szansę stać się na powrót tolerancyjnym państwem chrześcijańskim, a Polacy na powrót społeczeństwem katolickim. Dla mnie gwarantem takiej zmiany jest tylko i wyłącznie Kaczyński ,bo reszcie nie ufam. I inny tez radzę przyjąć zasadę ograniczonego zaufania Bo to z najwyższych kręgów PiS wyszedł Misiek Kamiński, Sikorski , którego żona jedzie teraz po polecenia na spotkanie Grupy Bilderberga , czy obłąkana seksedukatorka Kluzik Rostkowska , która teraz gorliwie pedoflizuje polskie szkoły i seksualizuje polskie dzieci. A o tym ze ma racje z postulatem uważnego patrzenia na ręce ludzi otaczających Kaczyńskiego najlepiej świadczą oskarżenia Marka Jurka pod adresem szefa ekspertów PiS Glińskiego ,że ten wyciął jego katolickich ekspertów z tego ciała tworzącego program PIS. I tutaj na koniec chciałbym zwrócić uwagę ,tych wszystkich, którzy maj mi za złe że krytykuję program gospodarczy PiS ,że to mu szkodzi . Tłumaczyłem to komfortem jaki daje niszowość mojego bloga. Odnosi się to teraz również do tego w tym wpisie napisałem.Bo żaden prominentny człowiek PiS nie powtórzą w tak ostrej, dobitnej formie , publicznie w obawie o wynik wyborczy słów Kaczyńskiego ""nie ma Polski bez Kościoła". – Nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół"..."„Nie możemy powiedzieć, że nastąpiło związanie polskiego porządku prawnego z chrześcijaństwem, z katolicyzmem....sukces Kościoła podważałby postkomunistyczny porządek społeczny."..."„Najważniejsza jest miłość do Ojczyzny. A miłość tej Ojczyzny, Polski, oznacza także miłość Prawdy. Bo korzeniem Rzeczpospolitej jest Chrystus. To mówił ks. Piotr Skarga i to jest aktualne po dziś dzień '
Więc może są jakieś korzyści z tego z ze jest jakiś bloger ,który pisze to co myśli , nie wtapia się pis owski mainstream i nie koncentruje się na wyniku wyborczym. Bo inaczej nie mógłby tego napisać co napisałem ,bo z pewnością szkodzi to wynikowi wyborczemu PiS Marek Mojsiewicz
System się nie pogubił. Kogo kokietuje Kukiz? Kanikuła rozpoczęta. Niepomny tego p. Paweł Kukiz postanowił 27 czerwca rozpocząć kampanię. W efekcie przyjechało mniej niż połowa zaproszonych gości – co nie jest dowodem spadku atrakcyjności p.Kukiza, tylko skutkiem wyboru absurdalnego terminu. Najwyraźniej rzecznik prasowy Ruchu Kukiza ma zbyt małe doświadczenie medialne. Sam p. Paweł ma nadal kłopoty ze spójnością przekazu. Na zjeździe w Lubinie oświadczył (nie po raz pierwszy), że na listy wyborcze zaprasza ludzi młodych. Powiedział też: „Nie będę pracował z ludźmi, którzy łamią umowy. Mikke i Wipler obiecali, że nic z naszych rozmów nie wycieknie, i nie dotrzymali słowa”. Po czym jakby nigdy nic na konferencji prasowej „zaprosił na listy »antysystemowych kandydatów«, wymieniając m.in. Magdalenę Ogórek, Janusza Korwin-Mikkego, Grzegorza Brauna”. Dodajmy jeszcze: i p. Pawła Tanajno.
Cóż, istotnie, podczas narady p. Kukiz przyznał, że nie jest za systemem JOW, tylko za systemem STV – ale zabije każdego, kto to ujawni. Tyle że dwa tygodnie wcześniej p. Kukiz sam to ujawnił – w rozmowie z p. Moniką Olejnik (wspomniał też o tym fakcie w rozmowie z NCZ! – dop. red.) Więc pretensje o to są niesłuszne. Co do systemu STV… Przyglądałem się temu 50 lat temu – ale uznałem to za kompletne dziwactwo ludzi, którzy za wszelką cenę usiłują uratować ten absurd, jakim jest d***kracja. Przypominam, że już w latach pięćdziesiątych pierwszy laureat Nobla z ekonomii, śp. Jan Kenneth Arrow, udowodnił matematycznie, że żaden sensowny system wyborczy nie jest możliwy (General Possibility Theorem) – a d***kraci usiłują o tym zapomnieć… Pozwolę tu sobie zacytować uwagi techniczne zapiekłego zwolennika Single Transferable Vote: „Single Transferable Vote wymaga bardzo złożonej procedury liczenia głosów. Logistyka tej operacji jest zupełnie inna od tego, co odbywa się podczas liczenia głosów niepreferencyjnych. Głosy nie mogą być bowiem przeliczane w obwodowych komisjach wyborczych, jak to się dzieje obecnie; transferowanie głosów jest możliwe tylko wtedy, gdy głosy są liczone razem dla całego okręgu wyborczego. W tym celu w każdym okręgu wyborczym powinno się stworzyć specjalny zestaw pomieszczeń, przeznaczony do liczenia głosów. Po zamknięciu lokali wyborczych głosy powinny zostać przetransportowane do tego punktu, aby zostały tam przeliczone, według dokładnie określonej w pisemnych instrukcjach procedury przez specjalnie wyszkolonych urzędników wyborczych. Liczenie głosów w ten sposób jest pracochłonne i na pewno opóźni termin ogłoszenia wyników wyborów w stosunku do stanu obecnego”. Znacznie ważniejsze jest jednak co innego: nikt normalny nie uwierzy, że podczas tej „złożonej procedury” „specjalnie przeszkoleni urzędnicy” nie sfałszowali tych wyborów! Wróćmy do p. Pawła Kukiza – kwestie JOW-ów zostawiając na sierpień, kiedy ludzie w większości wrócą z urlopów i rozkręci się kampania referendalna. P. Kukiz bowiem uważa, że „referendum to nieoczekiwany prezent od władzy. Musimy to wykorzystać bo ta szansa może się nie powtórzyć. Kiedy usłyszałem, że prezydent Komorowski rozpisuje referendum, to pomyślałem, że system się pogubił, co jest z ogromną korzyścią dla obywatela”. Oczywiście system się nie pogubił. Wprowadzenie JOW-ów to byłby ogromny prezent dla PO i PiS – a jeśli sztabowcy p. Kukiza zacierają ręce, że to dla nich prezent przed kampanią wyborczą do Parlamentu – to mylą się zasadniczo. Przez cały sierpień będą nasilały się dyskusje o tym, czym są JOW-y – a efektem ostatecznym będzie to, że ludzie zrozumieją, na czym to polega. I notowania Ruchu Kukiza polecą w dół jak batyskaf. Co gorsza, w referendum na pewno nie będzie koniecznej frekwencji – ale przecież w niczym nie przeszkodzi to PO i PiS w przyszłym parlamencie ogłosić, że większość L**u chce JOW-ów – i tego systemu wprowadzić! Jeśli PO i PiS łącznie miałyby konstytucyjną większość… Najgorszy z tego wszystkiego jest fakt, że p. Kukiz zawarł porozumienie z p. Kornelem Morawieckim, legendą polskiej „lewicy antysystemowej” – i nawet będzie korzystał z konta „Solidarności Walczącej”. Jednocześnie jednak kokietuje Centrum Adama Smitha oraz ludzi wspierających wielki kapitał. Wygląda to na Twitterze przezabawnie: „Rozwiązania zdiagnozowanych problemów będą opracowywać grupy eksperckie. – One nakreślą dokładnie problemy i strategie ich rozwiązania. Jednak pierwsze, co trzeba zrobić, to trzeba osiągnąć porozumienie między różnymi grupami społecznymi, a więc na przykład pracodawcami i pracownikami. Ja jestem osobą, która konsoliduje środowiska, które łączy jedno – mają dość – mówił na konferencji prasowej po spotkaniu ze zwolennikami JOW Kukiz”. Poinformował, że niedawno odbyło się spotkanie Roberta Gwiazdowskiego z Centrum im. Adama Smitha z Dominikiem Kolorzem, przewodniczącym śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”. „Rozmawiali oni o podatkach w kontekście interesu narodowego i w 80% się zgadzali”. I teraz:
Wojciech Naja @wojciechnaja Program ruchu Kukiza mają tworzyć @AndrzejSadowski @RGwiazdowski @C_Kazmierczak @KoLiber_org @republikanie. Dobry początek! Robert Gwiazdowski @wojciechnaja Jak to „mają tworzyć program ruchu Kukiza”. Ja słyszałem, że to Kukiz ma realizować nasz program :) 16:04 – 21 cze 2015 Dodajmy, że sam p. Robert Gwiazdowski twierdzi, że nie „pisze programu dla Kukiza” – tylko napisał program gospodarczy, wisi on w Sieci – i może go sobie wziąć i zrealizować p. Paweł, p. Janusz, p. Jarosław – każdy. P. Kukiz twierdzi, że „zmieni konstytucję”. Nie podaje tylko na jaką. Ja na Facebooku zareagowałem na to tak: „Pan Paweł Kukiz po raz kolejny powiedział, że nie będzie miał programu, bo »programy partyj to największe oszustwo«. P. Paweł najwyraźniej zna tylko dzisiejsze gangi zwane »partiami«. One istotnie robią przed wyborami badania opinii publicznej i wstawiają jako »program« wszystkie możliwe gruszki na wierzbach. I nikt ich z tego nie rozlicza – bo wiadomo, że to pisane dla idiotów. My natomiast jesteśmy partią klasyczną; dla nas partia to program. Bez programu partia (nawet jeśli nazywa się »ruchem«) to niebezpieczny gang. Jeśli mam wsiąść do samochodu, muszę wiedzieć, dokąd ma on jechać. Do zepsutego auta mogę wsiąść bez obawy (daleko nie ujedzie…), ale im szybszy samochód – tym ważniejszy kierunek. Owszem: śp. książę Piotr Kropotkin, przywódca lewicowych (bo są i prawicowi!) anarchistów, powiedział: »Cel niczym – ruch wszystkim«. Jednak ja z uwagą odnotowuję, że p.Kukiz zawarł porozumienie ze skrajnie lewicowym p.Kornelem Morawieckim. I przypominam, że jakobini też byli »antysystemowi«”. JKM
Cum grano salis Wojny, jak wiadomo, trwają dłużej, niż działania wojenne i właśnie przekonaliśmy się o tym przy okazji kryzysu finansowego w Grecji. Jak wiadomo, dług grecki wynosi 320 miliardów euro, co jest wysokością porównywalną do polskiego długu publicznego, który według najłagodniejszego szacunku, sięga 1100 miliardów złotych, co według aktualnego kursu euro stanowi równowartość prawie 300 mld euro. Jeśli jednak porównamy to z mniej łagodnym szacunkiem polskiego długu publicznego, według którego wynosi on 3 100 miliardów złotych, a więc prawie 800 mld euro. Ale nie chodzi o to, by się z Grecją licytować na wysokość długu, tylko o to, że jeszcze w kwietniu br. rząd grecki oświadczył, że Niemcy powinny oddać Grecji 279 mld euro tytułem odszkodowań za II wojnę światową. To wygląda znacznie gorzej od sytuacji wyśpiewywanej w 1981 roku przez Andrzeja Rosiewicza: „legitymację partyjną oddał Wincenty Kalemba, a tam zachodnim bankierom włosy stają dęba” - bo co by było, gdyby tak swoje pretensje do Niemiec zgłosiły inne kraje poszkodowane w następstwie II wojny? Wprawdzie Niemcy podnoszą, że w traktacie „dwa plus cztery”, podpisanym w Moskwie 12 września 1990 roku nie ma ani słowa o reparacjach wojennych, ale Grecja na przykład zwraca uwagę, że ona nie jest stroną tego traktatu, więc jego postanowienia nie są dla niej wiążące, zatem sprawa reparacji jest otwarta. No a Polska? Co z tą Polską – jak powiada znany z żarliwego obiektywizmu pan red. Tomasz Lis? Polska też nie była uczestnikiem konferencji „dwa plus cztery”, ale była dopuszczana do rozmów w kwestiach granicznych. Czy zatem ustalenia tego traktatu są dla Polski wiążące? Przynajmniej w niektórych aspektach lepiej, żeby były, nie tyle nawet dla Polski, co przede wszystkim dla Niemiec - np. w tym, że obecna granica jest „ostateczna”. Inna sprawa, że w traktacie „dwa plus cztery” były też inne postanowienia, na przykład – że na terenie byłej NRD nie będą stacjonowały wojska NATO, ani też nie można umieszczać tam NATO-wskich rakiet. Na terenie byłej NRD nie można – a na terenie Polski można? Jak to się ma do słynnego argumentum a maiori ad minus (komu wolno więcej, temu wolno mniej), a zwłaszcza do niemniej słynnego argumentum a minori ad maius (komu nie wolno mniej, temu nie wolno więcej – co w tym przypadku przekładałoby się na: komu nie wolno dalej, temu nie wolno bliżej – oczywiście od granic Rosji)? Ponieważ rząd pani premierzycy, w którym zasiada znany z kryształowej uczciwości (o kryształowej uczciwości zaświadczył niedawno inny kryształowy uczciwiec, pan minister Grzegorz Schetyna) pan minister Tomasz Siemoniak, aż przebiera nogami, by na teren naszego nieszczęśliwego kraju ściągnąć wojska amerykańskie z możliwie jak najcięższą bronią, to widać wyraźnie, że i nad traktatem „dwa plus cztery”, podobnie zresztą, jak nad innymi traktatami międzynarodowymi, unosi się niczym miecz Damoklesa, słynna klauzula „rebus sic stantibus”, według której traktat może być wypowiedziany, gdy zajdą „niespodziewane okoliczności”. Ale na tym świecie pełnym złości, gdzie life is brutal and full of zasadzkas wiadomo, że „niespodziewane okoliczności” można również wywoływać samemu, to znaczy – może je wywoływać państwo zainteresowane w skorzystaniu ze wspomnianej klauzuli – a w tej sytuacji wszelkie zapewnienia o „ostatecznym charakterze” tego, czy tamtego, należy traktować cum grano salis, co się wykłada, że ze szczyptą soli – oczywiście soli attyckiej. W ten oto sposób wracamy znów do Grecji, której surowe władze Unii Europejskiej przedstawiły nie tylko kolejne ultimatum, ale również 421 poważne ostrzeżenie, że jeśli tego ultimatum ona nie przyjmie, to... ano właśnie. Wtedy surowe władze Unii Europejskiej, które – podobnie jak ewangeliczny setnik – wprawdzie „mają pod sobą żołnierzy”, ale jednocześnie też znajdują się „pod władzą” - konkretnie pod władzą finansowych grandziarzy, przed którymi muszą skakać z gałęzi na gałąź – prawdopodobnie przedstawią Grecji kolejne „ostateczne” ultimatum. W przeciwnym bowiem razie Grecja mogłaby nie tylko rzucić się w ramiona zimnego ruskiego czekisty Putina, który za niewielkie pieniądze mógłby postawić stopę na południowej flance NATO, ale w dodatku sama możliwość odzyskania przez finansowych grandziarzy pieniędzy zainwestowanych w dochodowy grecki kryzys, stanęłaby pod znakiem zapytania. Skoro nawet my o tym wiemy, to tym bardziej wiedzą o tym potomkowie Odyseusza, którzy w chwili gdy piszę ten felieton, przedstawili surowym władzom Unii Europejskiej opis niezwykle skutecznych reform, jakie zamierzają zastosować gwoli ratowania swego nieszczęśliwego kraju. Oczywiście nie są one nawet w przybliżeniu tak skuteczne, jak reformy wymyślane na poczekaniu przez panią premierzycę Kopaczycę, ani – tym bardziej – jak reformy wymyślane przez panią Beatę Szydło, ale wiadomo przecież, że „nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale by gonić go!” Toteż niezwykle surowy pan Donald Tusk wprawdzie podkreślił konieczność zastosowania w Grecji zbawiennych reform, ale również – pewnie w ramach tak zwanego „mięknięcia rury” - zaapelował do „wierzycieli” Grecji o „więcej realizmu”. Czy oznacza to, że wierzyciele powinni zadowolić się, dajmy na to, perspektywą odzyskania przynajmniej 10 procent forsy zainwestowanej w – zdawałoby się – niezwykle dochodowy grecki kryzys, czy też mogą liczyć na trochę więcej? Warto przypomnieć, że bolszewicy zwyczajnie odmówili spłacania carskich długów i dopiero w latach 90-tych rozpoczęły się na ten temat jakieś rozmowy z Francją, która przedtem, to znaczy – po I wojnie światowej – bardzo popierała polską ekspansję na kierunku wschodnim, bo nasz nieszczęśliwy kraj zobowiązał się do proporcjonalnego do zdobyczy terytorialnych spłacania ruskich zobowiązań. Czy grecki premier Cipras byłby w stanie pójść w ślady bolszewików? Tego pewnie on sam jeszcze nie wie, ale nie wiedzą tego również finansowi grandziarze, a w tej sytuacji odrobina „realizmu” jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Jak tam będzie, tak tam będzie – a tymczasem nasz nieszczęśliwy kraj ponownie stał się obiektem nacisków, tym razem amerykańskich – żeby w ramach remanentów wojennych jak najszybciej zadośćuczynił żydowskim roszczeniom finansowym, szacowanym na 65 miliardów dolarów. Z takim żądaniem wobec Polski wystąpiło 46 amerykańskich kongresmenów, podobno na polecenie nowojorskiej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego. Najwyraźniej forsa, w której ta organizacja partycypowała na podstawie łapówki za przyjęcie Polski do NATO, która przybrała postać ustawy o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich, musiała już się wyczerpać, chociaż niekoniecznie, bo przecież l’appetit vient en mangeant. Skoro tedy amerykańcy kongresmeni dopuszczają się wobec Polski aktów oczywiście wrogich, to warto się zastanowić, jakie rozkazy mogą w razie czego otrzymać od władz amerykańskich wojska USA stacjonujące na terytorium Polski? Stanisław Michalkiewicz
2015-07-18 Skok na kasę OFE - NIK o wykonaniu budżetu za 2014 rok
1. Dziennik Rzeczpospolita napisał, że prezes Najwyższej Izby Kontroli Krzysztof Kwiatkowski, który w następnym tygodniu podczas debaty w Sejmie, będzie przedstawiał Sprawozdanie pokontrolne z wykonania budżetu państwa za rok 2014, skrytykuje przejęcie przez rząd Tuska około 150 mld zł z OFE i stwierdzi, że tylko w ten sposób udało się rządzącym uniknąć katastrofy finansów publicznych. NIK napisał w wspomnianym sprawozdaniu przekazanym już posłom, że dzięki przejęciu tak wielkich środków udało się zmniejszyć dług publiczny o ponad 130 mld zł czyli o blisko 8% PKB. Sumarycznie gdyby nie ta operacja, dług publiczny wzrósłby na koniec 2014 roku o blisko 75 mld zł (a więc o blisko 5% PKB) i w ten sposób relacja długu do PKB na koniec poprzedniego roku przekroczyłaby próg konstytucyjny wynoszący 60% a tym samym premierowi i ministrowi finansów groziłby Trybunał Stanu.
2. Przypomnijmy tylko, że dzięki przechwyceniu wspomnianych150 mld zł aktywów OFE, rządzący zmniejszyli wydatki budżetu państwa na 2014 rok o 23 mld zł (o 8 mld zł mniejsze wydatki na obsługę części krajowej długu publicznego i o ponad 15 mld zł zmniejszone dotacje do FUS) i w związku z tym deficyt budżetu państwa na rok 2014 wyniósł „tylko” 47,7 mld zł, a nie około 70 mld zł. Drugim „osiągnięciem” wynikającym z tzw. reformy OFE była wyraźna poprawa dramatycznej do tej pory sytuacji w całym systemie finansów publicznych. Przypomnijmy, że rok 2013 zakończył się deficytem sektora finansów publicznych w wysokości 70, 6 mld zł czyli 4,3% PKB i był wyższy od tego w 2012 roku, kiedy to wyniósł on 3,9% PKB (po zmianie metody liczenia PKB wprowadzonej przez Eurostat te wskaźniki po ponownym przeliczeniu są trochę lepsze). Jednocześnie dług publiczny liczony metodą unijną (ESA 95) wyniósł 932,5 mld zł czyli aż 57% PKB i był wyraźnie wyższy od tego na koniec 2012 roku kiedy wyniósł 55,6%. A więc na koniec 2013 roku, dług publiczny przekroczył wyraźnie II próg ostrożnościowy zapisany w ustawie o finansach publicznych (55% PKB) i zaczął się zbliżać szybkimi krokami do tego 60% zapisanego w Konstytucji RP.
3. Przechwycenie z OFE wspomnianych 150 mld zł obligacji skarbowych, spowodowało także zmniejszenie „na papierze” wielkości długu publicznego o tę właśnie sumę. Umorzenie obligacji skarbowych będących w posiadaniu OFE na taką sumę, spowodowało, że jak już wspominałem dług publiczny zmalał o około 8% PKB, a to z kolei pozwoliło rządzącej koalicji uniknąć konieczności wykreślenia z ustawy o finansach publicznych II progu ostrożnościowego (przekroczenia przed dług publiczny wartości 55% PKB) i zbliżenia się do progu konstytucyjnego 60% PKB, a więc uniknąć także zarzutu zdemolowania finansów publicznych w ciągu 7 lat rządzenia. Wprawdzie dług w takiej wysokości zniknął z tego jawnego, który pokazuje unijna metoda ESA95, zamienił się jednak w ten ukryty w ZUS, bowiem powiększył zobowiązania Skarbu Państwa wobec przyszłych emerytów.
4. Rządząca koalicja Platformy i PSL-u proponując w 2013 roku tzw. reformę systemu OFE, uzasadniała ją głownie pogarszającą się sytuację demograficzną w naszym kraju i koniecznością zapewnienia w przyszłości wystarczającej ilości rąk do pracy. Teraz w raporcie pokontrolnym NIK, kierowanym przecież przez byłego wysokiego polityka Platformy Krzysztofa Kwiatkowskiego, dotyczącym wykonania budżetu za rok 2014 i sytuacji finansów publicznych, prezentowane są dane pokazujące niezbicie, że gdyby nie ten „skok na kasę”, rząd Tuska musiałby się publicznie przyznać, iż doprowadził polskie finanse publiczne wręcz do bankructwa, co więcej on jego minister finansów stanęliby za to przed Trybunałem Stanu. Kuźmiuk
Lista szwindlerów
*W przedsiębiorstwie holocaust odżyły nadzieje * Idą za ciosem?
*List przemilczany, ale Korwin potępiony... *Marsz, marsz, Polonia!...
Wprawdzie ruch skrzydeł motyla na Hawajach nie może wywołać huraganu na Atlantyku, ale już popieranie Izraela przez Amerykę może inspirować dżihadystów do ucinania głów czy tworzenia Państwa Islamskiego. A już wstawienie przez Waszyngton w Kijowie nogi miedzy domykające się drzwi strategicznego partnerstwa Berlina z Moskwą z pewnością może wzmacniać w Warszawie wpływy Waszyngtonu na stronnictwo amerykańskie, co z kolei z pewnością pobudzać musi stare nadzieje przedsiębiorstwa holocaust w Ameryce na wyrwanie z Polski majątku pod potrzeby „narodu wybranego”. Grandziarze najwidoczniej chcą pójść za ciosem! Tak też tłumaczę sobie list, jaki na przełomie czerwca i lipca br. wystosowało z inicjatywy Światowej Żydowskiej Organizacji Restytucyjnej do sekretarza stanu, Johna Kerry’ego 46 członków Izby Reprezentantów amerykańskiego Kongresu, domagając się w tym liście wzmocnienia nacisków na „restytucję żydowskiego mienia” w Polsce.Kongres amerykański liczy 100 członków Senatu (izby wyższej) i 435 (obecnie) członków Izby Reprezentantów (izby niższej) – tych 46 posłów to niespełna 10 procent Kongresu; są wśród nich zarówno demokraci, jak republikanie, zarówno obywatele amerykańscy pochodzenia żydowskiego, jak i nie-żydowskiego. Co do tych drugich można zasadnie przypuszczać, że są szczególnie uzależnieni od lobby żydowskiego (wedle procedury opisanej w książce prof. prof.Johna Maersheimera i Stephena M.Walta – „Lobby izraelskie w Ameryce”). Technika uzależniania polega na tym, że ambicjonerom politycznym ubiegającym się o mandat kongresmana aktywiści żydowscy zadają na publicznych spotkaniach pytania testujące kandydatów na ich stosunek do żydowskich celów i pragnień. Gdy kandydaci deklarują szczególną gorliwość i gotowość do realizowania żydowskiej polityki – z radością stwierdzają rychło, że na konta ich komitetu wyborczego wpływa bardzo wiele datków, dzięki którym ich szanse wygrania wyborów z konkurentami niebywale rosną... Już potem, jako senatorowie czy reprezentanci, wiedzą z jakiego klucza śpiewać; zresztą wcześniej, gdy byli testowani, też już wiedzieli. „Aż taka głupia to ja już nie jestem”... – śpiewała kiedyś Krystyna Zachwatowicz w kabarecie: aż tacy głupi to oni też nie są. Wydawałoby się zatem, że w zaistniałej sytuacji taki minister Schetyna ma coś lepszego do roboty, niż potępiać Janusza Korwina-Mikke za jego trafne uwagi w Parlamencie Europejskim, w dodatku potępiać tak głupio, jak to uczynił, imputując JKM „nawiązywanie do symboliki faszystowskiej”. MSZ mógłby na przykład wydać oświadczenie w związku z tym listem, skierowanym nie tylko do sekretarza stanu Johna Kerry’ego, ale i „do wiadomości” wiceprezydenta Joe Bidena. Ale minister Schetyna milczy wymownie, a gdy już tak milcząc „wymawia się” od swych obowiązków – jeszcze głupio podsrywa JKM w oczach polskiej opinii publicznej. A to ci pajac! Wydaje mi się, że zarówno polska opinia publiczna – ale przede wszystkim Polonia amerykańska – powinna poznać nazwiska tych amerykańskich kongresmanów, którzy zaprzedali się żydowskiemu lobby w Ameryce i naciskają na amerykański rząd, by wspierał swą polityką całkowicie bezzasadne żądania wydrwigroszy z przedsiębiorstwa holocaust kierowane pod adresem państwa polskiego. Znając te nazwiska Polonia amerykańska (bo przecież na MSZ „pod Schetyną”, co to z kolei jest „pod p.Kopacz”, nie ma co liczyć) może przestrzec tych dżentelmenów ( na łamach polonijnej prasy, płatnych ogłoszeń w prasie amerykańskiej czy w kierowanych do nich listach, e-mailach, etc.), że za taka hucpę nie dostaną głosów od Amerykanów polskiego pochodzenia. No i – przy okazji – upowszechnienie w Ameryce wiedzy o całkowitej bezpodstawności tych żydowskich żądań też będzie miało swą wagę. Z tych też względów podaję poniżej pełną listę nazwisk owych 46 kongresmanów podpisanych pod wspomnianym listem (w nawiasie stan, w którym zdobyli swe mandaty): Joseph Crowley (New York), Christopher Smith (New Jersey), Theodore Deutch (Floryda), Leonard Lance ( New Jersey), Grace Meng ( New York), Alan Lowenthal (California), Jeffrey Fortenberry (Nebraska), Carolyn Moloney (New York), Robert Dold (Illinois), Mark De Saulnier (California), Sean Patrick Maloney (New York), Bill Johnson (Ohio), Steve Cohen (Tennessee), Brad Herman (Kalifornia), Sander Levin (Michigan), Judy Chu (California), Charles Rangel (New York), Tom Price (Georgia), Susan Davies (Kalifornia), Lee Zeldin (New York), Nita Lowey (New York), Trent Franks (Arizona), Brutt Gutherie (Kentucky), Kathleen Rice (New York), Randy Weber (Texas), Albio Sires (New York), Curt Clawson (Floryda), Ted Lieu (California), Dan Newhouse( Washington),Patrick Murphy (Floryda), James P. Mc Govern (Massachusetts), Derek Kiler (Washington),Louis Frankel (Floryda), Jose E.Serrano (New York), Eric Swalwell (California), Alcee Hastings (Floryda),David Cicilline ( Rohde Island) Jerrold Nadler (New York), Steve Izrael (New York), Debbie Wassermann Schulz (Floryda), Frederica Wilson (Floryda), Robert Latta (Ohio), Juan Vargas (Kalifornia), Bill Pascrell jr. (New Jersey), Ron De Santos (Floryda) i Marc Veasey (Texas). Dodajmy, że ten kłamliwy list wprowadza w błąd adresatów – sekretarza stanu i wiceprezydenta („do wiadomości”) co do stanu faktycznego i prawnego żydowskiego mienia w Polsce. Już chociażby z tego powodu powinien wywołać reakcję polskich władz państwowych. Wszyscy członkowie amerykańskiego Kongresu mają zarówno swe własne strony internetowe z aktualnymi adresami e-mailowymi, jak też oficjalne adresy swych biur: wystarczy kliknąć w Wikipedii imię, nazwisko z dodatkiem: congresman... Warto zauważyć, że pośród tych 46 sygnatariuszy listu najwięcej jest kongresmanów ze stanów Nowy Jork (12), Florydy (8) i Kaliforni (8). Niniejszym upoważniam prasę polonijną w Ameryce i wszędzie gdzie indziej do bezpłatnego przedruku tego tekstu. Marian Miszalski
Teatr Jednego Idioty Subotnik Ziemkiewicza Czy pamiętają Państwo taki film „Borat”? Swego czasu był dość popularny, niektórych nawet rozśmieszył, więc większość pewnie tak – ale na wszelki wypadek króciutko przypomnę. Otóż brytyjski komik wcielił się w rzeczonym dziele w postać śmiesznego głupola, który przyjeżdża z Kazachstanu do Ameryki i zagaduje o różne sprawy jej obywateli. Głupol jest skrajnym prymitywem, z dumą opowiadającym Amerykanom, że u niego, w Kazachstanie, pije się sfermentowany mocz kobyły, posuwa własne siostry, a ulubioną rozrywką porządnego Kazacha jest polowanie na Żydów. Zamysł był taki, żeby w kontakcie z wygadującym horrendalnie prostackie androny dzikusem nieświadomi podpuchy Amerykanie „odkrywali się”, pokazując, że wcale nie górują tak bardzo nad krajem opitych moczem kazirodców-żydobójców, jak się to im samym wydaje. Mówiąc nawiasem, z tego zamiaru moim skromnym niewiele wyszło – film poszedł raczej w klimaty koszarowe i niespecjalnie jest wart oglądania, ale mniejsza o to. Na potrzeby niniejszego felietonu potrzebny mi tylko jako przykład. Nie musze chyba wyjaśniać, że Kazachstan wymyślony przez komika na potrzeby filmu to byt umowny, sklejony ze stereotypowych wyobrażeń Zachodu o cywilizacyjnym zacofaniu, i jako taki nie ma nic wspólnego z realnie istniejącym państwem. Tak jak – kto pamięta – pojawiające się w starym telewizyjnym teletasiemcu „Dynastia” egzotyczne Księstwo Mołdawii nawet nie próbowało udawać prawdziwego państwa o takiej nazwie, leżącego na pograniczu Rumunii i Ukrainy. Kazachstan ma oczywiście swoje kłopoty i swoje cywilizacyjne zapóźnienia, ale nie są one związane ani z piciem moczu, ani z kazirodztwem, a Żydzi, o ile mi wiadomo, w ogóle tam nie występują, w każdym razie nie w ilościach łownych. To nie jest nowy chwyt w literaturze. Sto lat temu pewien francuski awangardysta, Alfred Jarry, na identycznej zasadzie napisał sztukę teatralną, której akcję umieścił na umownym zadupiu świata, w kraju odległym i w ogóle nieistniącym – Polsce. Nazywało się to „Ubu Królem, czyli Polacy”, a zaczynało wszystko wyjaśniającą adnotacją: „rzecz dzieje się w Polsce, czyli nigdzie”. W istocie, Jarry nawet nie próbował ukrywać, że jakąś tam Polskę – mówiąc językiem jego dramatu – ma głęboko w dupie, i równie dobrze mógłby nazwać krainę ze swej opowieści Transylwanią albo Tralfalmadorią. Może Polska mu się skojarzyła z wojskowością, bo tytułowy Ubu (typowe polskie nazwisko) miał być dowódcą kawalerii, może akurat poprztykał się z zaprzyjaźnionym poetą polskiego pochodzenia Wilhelmem Apolinarym Kostrowickim, który w historii światowej literatury zapisał się jako Guillaume Appollinaire, może urzekł go dziwny status ontologiczny kraju, który nie do końca wiadomo czy jest, czy go nie ma – czort wie. Ważne, że tyle właśnie miało to wspólnego z Polską, ile Borat z analizą rządów Nursułtana Nazarbajewa. Kilka drugorzędnych postaci dramatu nosi imiona takie jak Stanislas czy Vladislav, ale generalnie rzecz jest po pierwsze, totalna kpiną i atakiem na ówczesne pojęcie dobrego smaku (pierwsze padające ze sceny i najczęściej na niej używane słowo to „gówno”), po drugie, satyrą – dość banalną – na wszelką władzę i na rewolucję, która, mówiąc słowami naszego Fredry, „wszystkim równo nosa utrze, szlachtę powiesi jutro, nie-szlachtę pojutrze”, a po trzecie nabijaniem się z dzikusów, do czego Francuzi zawsze są chętni, mając za dzikusów wszystkich, którzy nie mówią ich językiem i nie potrafią prawidłowo dobrać wina. Minęło sto lat, i w Polsce, tej istniejącej realnie, prowokacje dawno zapomnianego awangardysty stały się natchnieniem dla tutejszych artystycznych salonów. Nie jako klasyka „pure nonsense” czy teatru awangardowego, tylko jako „rozrachunek z polskimi wadami narodowymi”. Tak… Rzecz jest tak idiotyczna, tak surrealistyczna (Jarry, gdyby widział, pękłby ze śmiechu) aż po prostu nie sposób uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Ale się dzieje. Najpierw Piotr Szulkin, za komuny twórca znakomitej „Wojny Światów”, po roku 1989 jak wielu innych zupełnie pogubiony i bezradny wobec rzeczywistości, zrobił z „Króla Ubu” film. Jak sam wyznawał, ekranizacja tej krytyki „polskich wad narodowych” stała się jego idee-fixee, żeby zdobyć na swe dzieło, wstąpił nawet (tak to wyjaśniał) do honorowego komitetu poparcia Aleksandra Kwaśniewskiego jako kandydata na prezydenta – w końcu dzieło powstało, psa z kulawą nogą nie zaciekawiło, choć miało wiele pochwalnych recenzji, unikających co prawda odniesień do samego utworu, ale zgadzających się, że Polska to hołota i chłostać ją, jak nie ma czym, to i francuskim teatrem absurdu sprzed stulecia, jest artystyczną ambicją zasługującą na pochwałę. Minęło parę latek, i teraz do „Ubu” dorwał się pan Klata, reżyser teatralny, nieszczęściem dla polskiej kultury uczyniony przed paru laty dyrektorem zasłużonej i ważnej niegdyś krakowskiej sceny. Pan Klata postanowił „Królem Ubu” – jak ze śmiertelna powagą wyznaje „Newsweekowi”, a dziennikarz tego tytułu z równie śmiertelną powaga słucha – pokazać Polakom ich wady, jadąc z tym przedstawieniem w samo polskie jądro ciemności, na katolickie i prawicowe podkarpacie i lubelszczyznę. Podobno zresztą udało mu się odnieść sukces, taki mianowicie, że tu czy tam przyjazd jego teatru wzbudził protesty. Nie wiem, czego dotyczyły – jeśli marnowania pieniędzy podatników na dotowanie kretyna, to były w pełni uzasadnione. Jeśli obrony polskiego poczucia narodowej godności przed spektaklem, ukazującym Polaków jako skrajnych debili i pierdzących głośno prymitywów, to są one nakręceniem kolejnej pętli w spirali niewyobrażalnego wręcz absurdu. Pan Klata – stwierdzam bez prób zapoznania się z jego dziełem, na podstawie wspomnianego wywiadu w „Newsweeku” – okazuje się tak skrajnym idiotą, że wszelka próba poważnej dyskusji z nim ośmieszyłaby mnie. Jak tu idiocie tłumaczyć, że sztuka Jarry’ego nie mogła się w żaden sposób do Polski odnosić, choć ma w tytule słowo „Polacy”, bo sam Jarry ani nic o nas nie wiedział, ani go to interesowało? Że ta sztuka, wbrew tytułowi, dzieje się nie w Polsce, ale „nigdzie”? Że Polska ma swoje problemy, ale nie należy do nich to, że rządzi tu, względnie w jakiejkolwiek realnej perspektywie mógłby zacząć rządzić, brutalny prostak i dureń, nakazujący budować wielkie zbiorniki gówna, aby dobywającym się z nich gównianym gazem, będącym, jak uwierzył, naszym narodowym bogactwem, napędzać wielkie turbiny? Że wreszcie wyjeżdżanie do Polaków z taką krytyką naszych odwiecznych narodowych wad ma tyle samo sensu, co gdyby jakiś podobny Klacie i Szulkinowi idiota z Kazachstanu nadął się na swych rodaków, że muszą skończyć z piciem kobylego moczu i tak dalej? Zastanawiam się, co w nieszczęsnym „Ubu” – sztuczce dość głupiej, i w swych prymitywnych, skatologicznych prowokacjach raczej odstręczającej – uwodzi polskich reżyserów? Znajduję tylko jedną odpowiedź – widać tak oni zmurzynieli i tkwią w tak obsesyjnej oikofobii, że wszystko, co mówi źle o Polakach, wprawia ich w twórcze podniecenie i stan „świętego szału”. Nawet, jeśli jest to bluzg w tak oczywisty sposób oderwany od jakiegokolwiek sensu, jak francuski odpowiednik „Borata” sprzed stulecia. Pamiętacie Państwo mój stary tekst o literaturze III RP jako szmoncesie? Nie?! Jak to możliwe, skoro nawet przedrukowałem go potem w książce „Uwarzałem Że”? No cóż, proszę to nadrobić, a na razie przypomnę króciutko swe rozpoznanie, które kolejny idiota właśnie w całej rozciągłości potwierdził. Szmonces, zapamiętany jako najcelniejsza spuścizna polskiego przedwojennego kabaretu, była to szydera zasymiliowanych, spolonizowanych Żydów z Żydów-chałaciarzy, pozwalająca owym zasymilowanym judeopolakom śmiać się razem z Polakami czystej krwi. Leczyło to ich kompleksy i utwierdzało w przekonaniu, że się od swego żydostwa odcięli definitywnie i na zawsze, że skoro rżą równo z dialogów Rapaporta i Goldberga siedząc na jednej widowni z generałem Wieniawą i hrabiostwem Szczeropolskimi, to i zasiadają z nimi na tej samej półce społecznej budowli. Ogromna część polskiej kultury – ta promowana różnymi „Nike” czy „Paszportami Polityki” – to nic innego, tylko taki właśnie murzyński szmonces. Polskie białe czarnuchy, które własna polskość pali w strasznym poczuciu niższości żywym ogniem strasznie chcą się w jej wyszydzaniu zasłużyć, odciąć się demonstracyjnie i wykpić swe murzyńskie korzenie w przekonaniu, że to z nich uczyni Europejczyków. Tak strasznie tego chcą, że są gotowi brnąć w największe, najoczywistsze głupoty, nie zdając sobie sprawy, że – jak każdy parweniusz udający kogoś, kim nie jest i nie będzie – są bardzo śmieszni. Sztuka Jarry’ego nie mówi o Polakach nic, ale jej współczesna polska recepcja – niestety, dużo. Rafał A. Ziemkiewicz
2015-07-19 Mocny przekaz Beaty Szydło do rolników
1. Wczoraj miało miejsce ważne wydarzenie we właśnie ogłoszonej przez prezydenta Komorowskiego kampanii wyborczej do Parlamentu, mianowicie spotkanie kandydatki na premiera Zjednoczonej Prawicy Beaty Szydło z polskimi rolnikami u progu rozpoczynających się żniw. Odwiedziła ona jedną z mniej zamożnych gmin województwa mazowieckiego położony w powiecie przysuskim Odrzywół, gdzie razem z wiceprzewodniczącym komisji rolnictwa w Parlamencie Europejskim europosłem Januszem Wojciechowskim, spotkali się z rolnikami na polu, na którym wczoraj rozpoczęły się zbożowe żniwa. Wcześniej odbyła się konferencja prasowa, podczas której prezes Szydło zwróciła uwagę na najważniejsze nie rozwiązane od 8 lat przez koalicję PO i PSL rolnicze problemy jak brak wyrównania dopłat bezpośrednich, słabnąca dochodowość produkcji rolniczej mimo wzrostu rozmiarów produkcji i wzrostu eksportu, dramatyczna sytuacja rolników produkujących mleko (spadające ceny skupu i jednoczesne kary za przekroczenie limitów produkcyjnych), brak należnych rekompensat dal rolników spowodowanych spadkiem cen w wyniku rosyjskiego embarga na eksport unijnej żywności do tego kraju, czy bardzo głośna w ostatnich kilkunastu miesiącach masowa wyprzedaż ziemi przez Agencję Nieruchomości Rolnych na podstawione osoby czyli tzw. słupy.
2. Tak się składa, że ten ostatni problem był omawiany na jednym z ostatnich posiedzeń komisji rolnictwa PE.
Podczas tych obrad był omawiany raport przygotowany przez Transnational Institute z Brukseli, dotyczący rozmiarów masowego wykupu gruntów rolnych w poszczególnych krajach UE w celach spekulacyjnych.
Generalnie raport skupia się głównie na krajach Europy Środkowo - Wschodniej przyjętych niedawno do UE i pokazuje, że zjawisko wykupu ziemi rolnej przez cudzoziemców z roku na rok narasta. W raporcie wymieniono miedzy innymi Rumunię, gdzie około 10 % użytków rolnych znajduje się w rękach inwestorów z krajów trzecich, Węgry gdzie w drodze umów objętych tajemnicą handlową inwestorzy zagraniczni nabyli około 1 miliona hektarów, wreszcie Polskę gdzie głównie poprzez instytucję tzw. słupa, inwestorzy zagraniczni nabyli ponad 200 tysięcy hektarów ziemi rolnej.
3. Raport brukselskiego instytutu potwierdza powszechne przekonanie, że mimo obowiązującego w Polsce zakazu zakupu ziemi rolnej przez cudzoziemców na podstawie ustawy obowiązującej od 1 maja 2004 roku do 1 maja 2016 roku, która pozwala na taki zakup ale tylko po uzyskaniu zezwolenia MSW, trwa intensywny wykup polskiej ziemi na postawione osoby. Rządząca Platforma i PSL bagatelizują ten proceder, stwierdzając, że ma on charakter marginalny (tak przynajmniej wynika z corocznych sprawozdań składanych przez szefa MSW przed Sejmem), choć Najwyższa Izba Kontroli (NIK) w raporcie z 2013 roku dostrzega już jego powagę. Ostatnio w pośpiechu większość koalicyjna przyjęła nowelizację ustawy o obrocie nieruchomościami rolnymi, która jej zdaniem ma chronić polską ziemię przed jej wykupem przez cudzoziemców po zakończeniu okresu ochronnego w maju 2016 roku ale tak naprawdę sankcjonuje ona ten dotychczasowy tzw. słupowy proceder.
4. Prezes Beata Szydło razem z europosłem Januszem Wojciechowskim zapewnili mazowieckich, a za ich pośrednictwem wszystkich rolników w Polsce, że rozwiązywanie ich najważniejszych problemów jest jednym z priorytetów programowych Zjednoczonej Prawicy, co potwierdził także ostatni kongres programowy w Katowicach.
Jeżeli Polacy obdarzą Zjednoczoną Prawicę zaufaniem i wygra ona nadchodzące wybory parlamentarne to stworzy ona zdecydowanie lepsze niż do tej pory warunki dla polskich rolników czego wyrazem będzie poprawa dochodowości polskiego rolnictwa spowodowana zarówno działaniami na unijnym forum jak i nową krajową polityką rolną.
Z Odrzywołu na Mazowszu popłynął nowy jasny sygnał do polskich rolników, wygrana Zjednoczonej Prawicy w nadchodzących wyborach, do poprawa warunków gospodarowania w polskim rolnictwie w najbliższych latach.
Kuźmiuk
Paroksyzmy demokracji w Grecji i Zakierzońskim Kraju Ach, jakież straszliwe paroksyzmy dotknęły demokrację za sprawą greckiego kryzysu! Kto wie, czy jak tak dalej pójdzie, to nie utracą w nią wiary nawet płomienni szermierze demokracji z żydowskiej gazety dla mniej wartościowych, tubylczych Polaków? Zresztą kto wie, czy oni w ogóle wierzą w tę całą demokrację, bo wiadomo, że propaganda nie jest od tego, by w nią wierzyli jej autorzy. W propagandę ma wierzyć kto inny, w tym przypadku – głupi goje, którym starsi i mądrzejsi stręczą demokrację gwoli łatwiejszego ich oprawienia. Ale zdarzają się momenty, gdy nagle gęste opary obłudy rozwieją się na tyle, że można to i owo dostrzec. Takim właśnie momentem była konfrontacja greckiej demokracji z plutokracją. Zaraz potem, jak naród grecki w referendum większością głosów odrzucił ofertę przygotowaną przez finansowych grandziarzy, do Brukseli został wezwany na przesłuchanie tamtejszy premier Cipras. Wzięto go na konwejer – a na konwejerze, jak to na konwejerze – po 17 godzinach każdemu rura mięknie i godzi się na wszystko, byle tylko położyć kres udręce. Tak właśnie było z premierem Ciprasem, który zresztą chyba pierwszy raz w życiu skonfrontował się z gestapowskimi metodami i nawet bez bicia podpisał wszystko, co mu podsunęła Nasza Złota Pani do spółki z francuskim filutem Hollandem, nawet nie tłumacząc się, że „bez swojej wiedzy i zgody”. Zgodził się na wszystko, przeciwko czemu tydzień wcześniej agitował mniej wartościowy naród grecki. Od razu widać, że ci wszyscy Umiłowani Przywódcy to Scheiss, z którego można – jak powiada Kazimiera Iłłakowiczówna - „wszystko zrobić i w każdą formę ulepić”. Żadnej odporności – ale właściwie na jakiej zasadzie oczekiwać odporności od demokratycznych przywódców, którzy nie mają żadnych zasad, tylko akomodują się do nacisków – raz nacisku większości, a innym razem – nacisku Naszej Złotej Pani, która też wykonywała zadanie zlecone jej przez plutokratów, którym te wszystkie rządy napędzają niewolników? Ale zgoda premiera Ciprasa była tylko pierwszym aktem upokorzenia demokracji przez plutokrację, bo jego zgoda musiała być jeszcze zatwierdzona przez grecki parlament. No i parlament, przechodząc do porządku dziennego nad wyrażoną tydzień wcześniej w referendum wolą narodu, zgodził się na ultimatum finansowych grandziarzy. Grecja będzie musiała wziąć ponad 80 miliardów euro pożyczki, za którą spłaci poprzednią pożyczkę, wziętą gwoli spłacenia jeszcze wcześniejszej pożyczki, która... - i tak dalej – a ponadto zgodzić się na partycypowanie w funduszu w wysokości 50 mld euro utworzonym gwoli zabezpieczenia spłaty greckiego długu „prywatyzacją” państwowego majątku Grecji. Dzięki temu niemieccy i francuscy bankierzy odetchnęli z ulgą, podobnie jak po 13 grudnia 1981 roku, kiedy to generał Jaruzelski przeprowadził pomyślne usmirenije polskawo miatieża. W spontanicznym odruchu solidarności rasowej z finansowymi grandziarzami pan redaktor Michnik w związku z tym nakazał wszystkim „odpieprzyć się od generała” - i ten rozkaz obowiązuje aż do dnia dzisiejszego, przynajmniej w środowisku autorytetów moralnych. Niezadowolony jest tylko ukraiński premier Arszenik Jaceniuk, który podnosi, że Grecja ma znacznie mniej obywateli, niż Ukraina, a dostaje grubo, grubo więcej. I słuszna jego racja – jak Ukraina dostałaby 80 miliardów euro, to nie tylko Arszenik, nie tylko bezpieczniacki kaznodzieja Turczynow, nie tylko prezydent Poroszenko, ale nawet płomienni bojownicy Prawego Sektora mogliby pozakładać sobie stare rodziny bez konieczności wikłania się w skomplikowane wojny tytoniowe. Bo kiedy na wschodzie Ukrainy destabilizacja właśnie się ustabilizowała, na wschodzie tego nieszczęśliwego kraju wybuchła wojna tytoniowa. Chodzi o podział łupów z przemytu papierosów do Unii Europejskiej, która wzorując się na wybitnym przywódcy socjalistycznym Adolfie Hitlerze, wprowadziła wysoka akcyzę na papierosy. Taki przemyt, to w związku z tym złoty interes, więc nic dziwnego, że i płomienni bojownicy Prawego Sektora pomyśleli sobie, że za poświęcenie dla ojczyzny oni też powinni mieć w tym swój udział. Tymczasem prezydent Poroszenko, czy to ze względu na ciche wspólnictwo, czy też strzegąc swego monopolu na przemoc, nasłał na Prawy Sektor Służbę Bezpieki Ukrainy, z którą bojownicy nie tylko się postrzelali, ale nawet zagrozili wycofaniem swoich oddziałów z Donbasu i skierowaniem ich gdzie indziej. Czy przypadkiem nie do Lwowa? Tak w każdym razie donosi portal „Kresy”, co prawda powołując się na źródła banderowskie, znane ze swej skłonności do koloryzowania. Gdyby jednak tak było rzeczywiście, to ciekawe, jak sfeminizowana Straż Graniczna w naszym nieszczęśliwym kraju poradziłaby sobie z gołoworiezami z Prawego Sektora – jeśli, dajmy na to, zechcieliby pohulać w Zakierzońskim Kraju? Myślę, że poradzilibyśmy sobie tak, że pan Paweł Kowal i pan Waszczykowski przekonaliby nas, iż to wszystko dla naszego dobra, że powinniśmy traktować Prawy Sektor i w ogóle – całe ukraińskie państwo, niczym dziecko specjalnej troski i w niczym mu się nie sprzeciwiać, bo w przeciwnym razie udelektujemy tylko złego ruskiego czekistę Putina. W żydowskiej gazecie dla Polaków ukazał się nawet specjalny apel podpisany przez sygnatariuszów wśród których jest i Jerzy Buzek z PO i Wanda Nowicka z czarnym podniebieniem i Marek Kuchciński z PiS i Jerzy Wenderlich z SLD i spoliczkowany Michał Boni i tak dalej. Widać, że w naszym nieszczęśliwym kraju nic nie zmieniło się od czasów Bolesława Prusa, który w „Placówce” wkładał w usta księdza proboszcza taka oto ekspiację: „otom dobry pasterz; moje owce gryzą się jak wilki, Niemcy ich trapią, Żydzi im radzą, a ja jeżdżę na zabawy”. Najwyraźniej ktoś już przygotowuje nas na nieuchronne, a skoro tak, to tylko patrzeć, jak ono nastąpi. Na razie jednak okazało się, że sprawcą afery podsłuchowej był pan Marek Falenta, który okazał się tajnym współpracownikiem aż trzech bezpieczniackich watah: Centralnego Biura Śledczego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego – a one o niczym nie wiedziały. Taką w każdym razie informację, powołując się na materiały śledztwa, przekazała żydowska gazeta dla Polaków, w związku z czym nie wierzę w tę informację i zwracam uwagę, że pan Falenta nie współpracował ani z WSI – co jest o tyle zrozumiałe, że WSI już „nie ma”, ale nawet ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego, ani nawet ze Służbą Wywiadu Wojskowego, które przecież niewątpliwie „są”, chociaż oczywiście są tak, jakby ich nie było. Staranne pominięcie wojskowych bezpieczniackich watah utwierdza mnie w podejrzeniach, że jeśli nawet pan Falenta rzeczywiście współpracował, to już prędzej z bezpieką wojskową – co by wyjaśniało okoliczność, że trzy watahy „cywilne” o niczym „nie wiedziały”. Dlaczego wojskowa bezpieka potrzebowała podsłuchiwać dygnitarzy – to osobna sprawa, związana prawdopodobnie z zawirowaniami na tle odzyskiwania wpływów przez gwałtownie reaktywowane Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie. Ponieważ niedawno okazało się, że nikt „nie wierzy” w podsłuchane rewelacje na temat korupcji w wojsku, to nieomylny to znak, że i niezależna prokuratura dostała rozkaz, by w śledztwie udowodnić, że cała afera podsłuchowa jest rezultatem straszliwego spisku kelnerów, inspirowanych przez pana Falentę, na którym łańcuch poszlak powinien się urwać. A że walka buldogów pod dywanem rzeczywiście się toczy, to świetną poszlaką, jaka na to wskazuje, jest afera z dopalaczami, ni z gruchy ni z pietruchy rozdmuchana przez MSW. Jedna informacja zasługuje przy tym na uwagę – że mianowicie znaczna część, jeśli nie większość sklepów z dopalaczami funkcjonowała pod postacią salonów gry – niekiedy nawet tak bezczelnie, że w salonie nie było żadnych automatów hazardowych. Warto tedy przypomnieć, że po aferze hazardowej, której – jak się potem okazało – też wcale „nie było”, w ramach ekspiacji za próbę poluzowania sobie obróżki, premier Donald Tusk musiał w ciągu dwóch tygodni przeforsować w Sejmie ustawę hazardową, która oddawała tę branżę w szpony RAZWIEDUPR-a. Widać jednak dopalacze są lepszym interesem od jednorękich bandytów i RAZWIEDUPR w ten sposób finansuje nie tylko swoje wydatki, ale i wynagrodzenie konfidentów. Mogą oni sobie pohandlować narkotykami, porozbijać i pokraść – a nad tym, by włos im z głowy nie spadł, czuwa niezależna prokuratura i niezawisłe sądy, będące – jak w podsłuchanej rozmowie zauważył były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Aleksander Kwaśniewski – najgroźniejszym elementem organizacji przestępczej o charakterze zbrojnym, w jaką bezpieczniackie watahy przekształciły III Rzeczpospolitą.
Stanisław Michalkiewicz
2015-07-20 Coraz intensywniejsze rozliczanie prezydenta-elekta ...
1. Do zaprzysiężenia prezydenta-elekta Andrzeja Dudy jeszcze trzy tygodnie, a dziennikarze, którzy jego poprzednika „nosili na rękach” choć pilnował tylko przysłowiowego żyrandola, coraz śmielej biorą się za jego rozliczanie.W ostatnią sobotę i w niedzielę, próbowano uczynić sensację z zapłacenia walutą euro przez Andrzeja Dudę faktury za niedawne wczasy we włoskiej Toskanii z prześmiewczym podtekstem, że skoro protestował on w kampanii wyborczej w sprawie przyjmowania tej waluty przez Polskę, to nie powinien się nią posługiwać.Propagatorami tej swoistej złotej myśli byli dwaj dziennikarze: jeden z czołowego w Polsce tabloidu ale drugi z uchodzącego za poważny i opiniotwórczy dziennika Rzeczpospolita.Niektórzy dziennikarze zażądali także, żeby Andrzej Duda, skoro chce być prezydentem wszystkich Polaków, przestał uczestniczyć w kościelnych uroczystościach, bo oni sobie tego nie życzą.
2. To rozliczanie zaczęło się zresztą prawie natychmiast po rozstrzygnięciu wyborczym 24 maja, a więc wtedy kiedy do objęcia funkcji pozostawało ponad 2 miesiące. Już wtedy rozpoczął się w mediach wręcz festiwal wypowiedzi z jednej strony żądających wręcz natychmiastowego wywiązania się ze wszystkich obietnic wyborczych, z drugiej strony podliczających ich skutki finansowe, przy czym padały kwoty związanych z nimi wydatków od 100 do 400 mld zł.Te żądania nasilają się mimo tego, że prezydent Andrzej Duda na realizację swych obietnic wyborczych ma przynajmniej 5 lat, i należy się spodziewać, że większość z nich będzie realizował z nowym rządem wyłonionym po październikowych wyborach parlamentarnych, z dużym prawdopodobieństwem wygranych przez Zjednoczoną Prawicę.To bowiem dosyć oczywiste, że tylko jej wygrana, da szansę na utworzenie większości parlamentarnej, która opowie się zdecydowanie za gruntownymi zmianami w Polsce w tym także w polityce gospodarczej i w zakresie finansów publicznych, co pozwoli na zgromadzenie środków na realizację zapowiedzi prezydenta-elekta.
3. Ale prezydenta -elekta nie tylko rozliczają ale zaczynają straszyć.Tak było z wystąpieniem prezesa związku Banków Polskich Krzysztofa Pietraszkiewcza, który zupełnie niedawno domagał się spotkania z prezydentem-elektem i chciał go jak wynikało z jego wywiadu dla TV Onet, przestraszyć idącymi w dziesiątki miliardów złotych stratami jakie w wyniku przewalutowania kredytów frankowych miałyby ponieść banki w Polsce.Przypomnijmy tylko, że przedstawiciele środowiska tzw. frankowiczów, spotkali się pomiędzy I i II turą wyborów prezydenckich z kandydatem na prezydenta Andrzejem Dudą.Uzyskali od niego wtedy deklarację, że jeżeli zostanie wybrany już w pierwszych miesiącach swego urzędowania złoży projekt ustawy, który uzna tzw. kredyty walutowe za instrumenty spekulacyjne wysokiego ryzyka i tym samym pozwoli wszystkim zainteresowanym na ich przewalutowanie na złote po kursie z dnia uzyskania kredytu.Po wyborze zresztą prezydent - elekt Andrzej Duda, tę deklarację bardzo zdecydowanie potwierdził.Kredyty te najprawdopodobniej w tym projekcie zostaną potraktowane jako kredyty złotowe od momentu ich udzielenia i w związku z tym tak jak tamte oprocentowane, jednocześnie jednak kredytobiorca uzyskałby możliwość odzyskania od banków poniesionych kosztów tzw. spreadów (na tym właśnie banki udzielające tzw. kredytów frankowych głównie zarabiały).Prezes ZBP Krzysztof Pietraszkiewicz, odpowiadając na pytanie TV Onet o skutki przewalutowania tzw. kredytów frankowych dla systemu bankowego, stwierdził że kosztowałoby to od 20 do 65 mld zł i w konsekwencji oznaczałoby głęboką recesję w polskiej gospodarce, co jego zdaniem powinno powstrzymać prezydenta Andrzeja Dudę od jakichkolwiek działań w tej sprawie na rzecz tzw. frankowiczów.Skoro już teraz rozliczają i straszą prezydenta-elekta Andrzeja Dudę, to co będzie po jego zaprzysiężeniu i przejęciu obowiązków od Bronisława Komorowskiego.
Kuźmiuk
Oby obawy Michnika się sprawdziły , oby był prorokiem Ze Stanisławem Obirkiem rozmawia Dorota Wodecka „Nie jest przesadą mówienie o iranizacji Polski”...”Polski katolicyzm nie jest ani religią, ani chrześcijaństwem, lecz ideologią pozwalającą na odróżnianie się od innych, zwalczanie tych, którzy nie podzielają jego poglądów „...”Mamy do czynienia raczej ze swoistą epidemią nawróceń na katolicyzm, i to w środowiskach najmniej z tym wyznaniem kojarzonych, jak pośród muzyków rockowych, polityków skrajnie nacjonalistycznych i ksenofobicznych grup, które jeszcze trudno nazywać partiami. Ale kto wie, czy właśnie dzięki wsparciu polskich hierarchów nimi się nie staną. Również w środowiskach akademickich i medialnych dostrzegam osobliwe wzmożenie katolickiej pobożności. Przecież to Adam Michnik na łamach "Wyborczej" deklarował nie tak dawno, że Kościół katolicki uczy Polaków odróżniać dobro od zła. „..”Jak to się stało, że religia w Polsce uległa upolitycznieniu, a polityka - ureligijnieniu? - Główni aktorzy polityczni i religijni odwołują się z zapałem do dziedzictwa polskiego papieża. Zastanawiam się, skąd pojemność i elastyczność tej spuścizny. Myślę, że Karol Wojtyła chciał odegrać wyjątkową rolę w polskim Kościele. Nie było mu to dane, bo musiał pozostawać w cieniu prymasa Wyszyńskiego. Kiedy znalazł się w Rzymie, uznał, że to jego czas, i rozwinął wizję, która dzieliła katolików. Istotny potencjał polaryzujący dostrzegam w jego stosunku do Europy. Z jednej strony deklarował konieczność przyjęcia Polski do Unii, ale na tym samym oddechu zwrócił uwagę na szczególną jej rolę. Że oto Polska ma leczyć Europę z konsumeryzmu i bronić wartości chrześcijańskich. Wejście do UE, ale pod warunkami, było błędem, który wykorzystuje w tej chwili fundamentalistyczny kościelny beton. Powołując się na spuściznę papieża Polaka i konieczność dochowania mu wierności, inkryminuje, wytyka błędy i nienawidzi, czego wyraz mieliśmy w trakcie ostatniej debaty nad in vitro. „...”Papież był przekonany, że Kościół winien bronić wartości chrześcijańskich. - Bo nie miał zrozumienia dla idei oświecenia. Nie wyobrażał sobie, że etyka i moralność mogą istnieć poza chrześcijaństwem. Powiedzmy jasno, że on nigdy nie zaakceptował pluralizmu. Nigdy nie zgodził się na wielogłos. Mimo swojej ekumenicznej otwartości nigdy nie pytał o zdanie innych Kościołów. Jego katolicyzm był monologizujący i zamknięty na inne głosy. Spotykał się ze wszystkimi i recytował przemówienia, nie pozwalając na jakąkolwiek debatę.Echa jego ambiwalencji pobrzmiewają w wypowiedziach Kaczyńskiego, Radia Maryja czy upolitycznionych biskupów. A przecież Sobór próbował odciąć się od tego, co Jan Paweł II uczynił swoim programem - ureligijnienia polityki i upolitycznienia religii.”...”W "Polak katolik?" sporo uwagi poświęca pan Romanowi Dmowskiemu. Nie obawia się pan, że po kolejnych wyborach katolicyzm będzie równoznaczny z polską racją stanu? Jarosław Kaczyński już mówi, że Polska może być tylko katolicka. - Dmowskiego koncepcja polskości to jedna z najmroczniejszych kart w naszej myśli politycznej. Jego wkład w odzyskanie niepodległości przyczynił się bardzo do jej mitologizacji i zafałszowania. Dzisiaj trzeba o tym mówić szczególnie wyraźnie i bez niedomówień. Inaczej grozi nam powtórka z historii. To tak, jakby wygadywane czy wypisywane przez niektórych polityków, księży, a nawet biskupów głupstwa na temat mgły smoleńskiej, in vitro czy gender usprawiedliwiać ich wkładem w zmianę systemu. Tym bardziej trzeba więc przypominać myśli pana Romana, by się ich strzec, nie mówiąc już o wdrażaniu w praktykę polityczną czy, nie daj Boże, ustawodawczą. Grzegorz Krzywiec w monografii zatytułowanej znacząco "Szowinizm po polsku. Przypadek D Romana mowskiego (1886-1905)" zgromadził antologię tych tekstów. Przypomnę najbardziej lubiane przez miłośników tej myśli: "Naród szczerze, istotnie katolicki musi dbać o to, ażeby prawa i urządzenia państwowe, w których żyje, były zgodne z zasadami katolickimi i ażeby w duchu katolickim były wychowywane jego młode pokolenia".
I dłuższy fragment z Krzywca: "Do autorytarnych konkluzji skłaniały Dmowskiego jego młodzieńcze fascynacje tworzeniem się wielkich imperiów, które uznawał za kulminację państwa narodowego. Te zainteresowania z młodości nabrały nowego wymiaru wraz z przyswojeniem socjaldarwinizmu, który doprowadził autora do sformułowania prostej, ale brutalnej i praktycznej zarazem alternatywy. Albo powstanie silna, ugruntowana na trwałych i stabilnych fundamentach społeczność polityczna, albo też dotychczasowej wspólnocie grozi zagłada. Innego wyjścia nie ma. Przyjęcie rozwiązań kompromisowych oznaczałoby wegetację i stan bezradnej tymczasowości". Dzisiaj takie myślenie również dochodzi do głosu. Owszem, może ktoś powiedzieć, że dzisiaj nie ma w Polsce znaczących mniejszości etnicznych czy religijnych i antysemityzm czy darwinizm społeczny Dmowskiego nie powinien nikogo przerażać. To prawda, ale przy takim sposobie myślenia wróg zawsze się pojawi. Przecież kariera, którą zrobili w ostatnich latach publicyści skoncentrowani głównie na szukaniu i znajdywaniu wrogów, nie jest przypadkowa, ale wpisuje się dokładnie w ten endecki paradygmat myślenia. Dzisiaj mówi się nie o Żydach, ale o gejach, o gender, o zgniliźnie Unii zagrażającej polskości, o cywilizacji śmierci. „..”O ile jednak straszliwe insynuacje i oskarżenia pod adresem rodziców i dzieci poczętych metodą in vitro, łagodzone frazeologią współczucia, są niedopuszczalnym nadużyciem polskich biskupów, o tyle przerażające jest to, że ten ton podjęli politycy. Przyszły prezydent Andrzej Duda już zapowiedział, że zmieni ustawę, a Jarosław Kaczyński zapewnił, że po wygranych przez PiS wyborach stanowione prawo będzie się odnosić do wartości cennych dla polskiego Kościoła. Nie jest przesadą mówienie o iranizacji Polski. I trzeba się tego bać. Co taka retoryka oznacza w dłuższej perspektywie dla Polski, a co dla katolicyzmu? - Kraj i społeczeństwo w większości przyznające się do tego wyznania dobrowolnie skazują się na izolację i śmieszność. „...(źródło)
Andrzej Duda i Beata Szydło w Rychwałdzie. „Pod krzyżem rodzi się odwaga. Należy zacząć od samego siebie, aby każdy zrozumiał swą odpowiedzialność za naród”. „..”Duda dziękowałrównież za możliwość pomodlenia się za ojczyznę, o siłę i mądrość. Tego zawsze potrzeba, jeżeli ktoś chce zrealizować wielkie dzieło (…) naprawy Rzeczypospolitej, które jest przed nami. Wierzę, że jako ludzie wierzący, także dzięki tej modlitwie, zdołamy to zrealizować lepiej, uczciwiej i rzetelniej”... )(źródło )
Ważne Jarosław Kaczyński zapewnił, że po wygranych przez PiS wyborach stanowione prawo będzie się odnosić do wartości cennych dla polskiego Kościoła. Jarosław Kaczyński „ nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół. I nawet gdyby ktoś miał wątpliwości, nawet gdyby ktoś nie wierzył, ale był polskim patriotą, to musi to przyjąć „ ...(więcej)
Roman Dmowski „: "Naród szczerze, istotnie katolicki musi dbać o to, ażeby prawa i urządzenia państwowe, w których żyje, były zgodne z zasadami katolickimi i ażeby w duchu katolickim były wychowywane jego młode pokolenia".
Mój komentarz Polsce potrzebna jest rechrystianizacja , re katolizacja życia publicznego i społecznego. Dzięki Kaczyńskiemu mamy prezydenta elekta katolika . Również kandydatka Kaczyńskiego na premiera to katoliczka .Kaczyński wyraźnie, coraz dobitniej i otwarcie mówi o czekającej Polskę pod jego rządami rechrystainizacji życia publicznego oraz prawa . Lewactwo z Michnikiem i jego gazetą jest przerażone takim obrotem sprawy. Każde państwo , każde społeczeństwo musi opierać się na jakiejś aksjologi , na jakimś systemie etycznym . W Polsce takim fundamentem aksjologicznym państw i prawa powinien być katolicyzm . Polityczna poprawność i gender jako ideologie wrogie Polsce i Polakom powinny być wykorzenione. Nie powinno być mowy o ich obecności w szkołach i na uczelniach wyższych . Powinny być zakazane. Polityczna poprawność i gender, czyli religia polityczna , tego samego sortu socjalizm hitlerowski, czy socjalizm stalinowski to etyka, to obłąkana religia dla niewolników , a nie ludzi wolnych. Polityczna poprawność to mordowanie starych , słabych , dzieci przy użyciu eutanazji, niewolnicza prac aż do śmierci , wywłaszczenie z majątku , pozbawienie ludzi prawa do posiadania rodziny, a dzieci do prawa posiadania rodziców .O konieczności budowy państwa i narodu na fundamencie katolickim mówił kiedyś Dmowski , a teraz mówi Kaczyński Kaczyński odbudowę państwa polskiego i narodu chce oprzeć na katolicyzmie. Uważa to i jet to bardzo ważne za polska racje stanu .Czyli że każdy patriota, nawet niewierzący związanie państwa polskiego ,narodu , prawa i życia społecznego z katolicyzmem powinien tratować jako polską racje stanu. Oby wizje Michnika i jego czeredy , ich najczarniejsze obawy w tym zakresie się spełniły. Marek Mojsiewicz
Dziwna sprawa p.Eliasza Ponomarjowa jest posłem do rosyjskiej Dumy. Rok temu było o Nim głośno – bo jako jedyny zagłosował przeciwko przyjęciu Autonomicznej Republiki Krymu i miasta Sewastopola do Federacji Rosyjskiej. A teraz znów jest głośno. „Rzeczpospolita” wali tytuł: „Był przeciw aneksji Krymu. Trafi do aresztu”. Sugerując polityczne prześladowania opozycjonisty. Wierzymy w to? To teraz przyjrzyjmy się sprawie. P.Ponomarjow istotnie jest posłem do Dumy. Już po raz drugi. Był w czterech partiach: „Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej”, „Lewym Froncie” (trockiści), „Sprawiedliwej Rosji” i „Aliansie Zielonych i Socjal-Demokratów”. W Dumie był zresztą szefem podkomisji Rozwoju Technologicznego – co jest o tyle dziwne, że wyższe studia ukończył dopiero w 2013 roku mając 35 lat. Cóż: Ciołkowski też był samoukiem. Trochę gorzej, że tytuły wszelkich opracowań p.Ponomarjowa wyglądają na typowe „bicie piany”. Z drugiej jednak strony często takie tytuły są nadawane jako barwa ochronna – a we środku bywa coś ważnego. P.Ponomarjow dość długo pracował dla „JUKOS”u – i niektórzy twierdza, że Jego opracowania bardzo „JUKOS”owi pomagały. Z trzeciej strony: w "JUKOS"ie działało silne lobby żydowskie, potrafiące swoim kumplom wystawiać dowolne laurki... Problemy p.Ponomarjow zaczął mieć w 2013 roku. Otóż p.Ponomarjow założył fundację „Skołkowo”, na którą z tajemniczych źródeł zaczęły wpływać duże pieniądze. I otrzymał z tej fundacji $750.000 za dziesięć wykładów – z których odbył tylko jeden. Na resztę przedstawił konspekty. Prokuratura oskarżyła Go o sprzeniewierzenie pieniędzy Fundacji – bo też sumy były takie, że jawnie śmierdzi to przekrętem. Prokuratura podejrzewa, że pieniądze te poszły na sfinansowanie demonstracyj i manifestacyj anty-rządowych w latach 2011-12. Tu uwaga: pisałem, że skoro CIA wydała $5mld na sfinansowanie „Majdanu” i destabilizację Ukrainy – pewno jest w stanie wydać $20 mld na destabilizację sytuacji w Rosji. Tak może wyglądać jeden z kanałów przekazywania pieniędzy na takie cele. Tak czy owak: nikt nie wierzy w to, że za wykład płacono Mu $75.000 – nawet, gdyby je rzeczywiście wygłaszał. Prezes fundacji „Skałkowo” zażądał zwrotu pieniędzy i wytoczył przeciwko Niemu powództwo cywilne z donosem do prokuratury. Tak więc problemy p.Ponomarjowa zaczęły się grubo przed ogłoszeniem niepodległości Krymu i przyjęciem go do Federacji. Nie można więc wykluczyć, że p.Ponomarjow specjalnie zagłosował przeciwko Anschlußowi Krymu – by późniejsze poczynania prokuratury móc przedstawiać jako prześladowania polityczne „za Krym”. Oczywiście: mógł tak zagłosować z przekonania i przekory. Choć nikt z Jego kilku partyj nie zagłosował przeciw. Tak czy owak: w sierpniu 2014 p.Ponomarjow wyjechał przezornie do Ameryki. W Rosji czekają na Niego wyroki nakazujące zwrot kilku milionów rubli – no, i proces o wyłudzenie. Pozbawiono Go też immunitetu – a jeśli nie stawi się przed sądem, utraci mandat posła. Za machinacje finansowe – nie za głosowanie! Z drugiej strony istnieje podejrzenie, że gdyby należał do partii „Jedyna Rosja” i głosował jak p.Putin przykazał – a pieniądze uczciwie przepił, oddając jakieś 30% na tę partię - to na takie drobne sprawy nikt by uwagi nie zwrócił... JKM
Wrogowie Polski w Kongresie Stanów Zjednoczonych Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Niedawno grupa 46 kongresmanów wystąpiła do sekretarza Stany Johna Kerry’ego, by wzmocnił naciski na Polskę w sprawie „restytucji żydowskiego mienia”. Jak wiadomo, chodzi tu o tzw. „mienie bezspadkowe”, to znaczy – o majątek, do którego nie pretendują żadni spadkobiercy, którzy potrafiliby udowodnić swoje uprawnienia do niego w ramach obowiązującego w Polsce prawa. Ci bowiem, którzy potrafią, odzyskują własność spadku w drodze zwyczajnego postępowania sądowego, bez żadnych nadzwyczajnych regulacji. Bardzo dobrym przykładem jest przypadek pana Rona Bałamutha, który był spadkobiercą domu w Wadowicach, w którym urodził się Karol Wojtyła. Ponieważ potrafił udowodnić swoje prawa spadkowe, w drodze postępowania o stwierdzenie nabycia spadku odzyskał tytuł własności domu, który następnie sprzedał Ryszardowi Krauzemu, a ten podarował go Archidiecezji krakowskiej na Muzeum Jana Pawła II. Kongresmeni amerykańscy żądają od polskich władz, by dla żydowskich, samozwańczych pretendentów do majątku bezspadkowego taką podstawę prawną, a właściwie nie tyle podstawę prawną, co raczej pozór podstawy prawnej dla dokonania rabunku Polski przez żydowskie organizacje przemysłu holokaustu i władze Izraela, sprokurowały. Ciekawe, że chociaż są członkami organu władzy ustawodawczej USA, nie chcą dokonać zmiany prawa amerykańskiego w tym samym kierunku. Prawo amerykańskie, podobnie jak polskie, stanowi bowiem, że w razie śmierci obywatela amerykańskiego, który nie pozostawi ani spadkobierców ustawowych, ani testamentu, pozostały po nim majątek dziedziczy państwo, którego zmarły był obywatelem. W tej sytuacji żądanie od Polski, by odstąpiła od tej zasady na korzyść Żydów, jest wyjątkowo obłudne i obrzydliwe i uprzejmie można je tylko wytłumaczyć skorumpowaniem sygnatariuszy tego apelu przez żydowskie organizacje przemysłu holokaustu, a mniej uprzejmie – również ich wrogością wobec Polski. Musimy bowiem przypomnieć, że żydowskie roszczenia dotyczące mienia bezspadkowego szacowane są na 65 miliardów dolarów. Zadośćuczynienie przez Polskę tym roszczeniom doprowadziłoby do tego, że Żydzi dysponowaliby na terenie Polski majątkiem tego rzędu. Środowisko dysponujące takim majątkiem miałoby dominującą pozycję ekonomiczną, a co za tym idzie - również dominującą pozycję społeczną i polityczną. Mówiąc wprost – byłaby to szlachta dla mniej wartościowego, tubylczego narodu polskiego. W ten sposób naród polski we własnym kraju zostałby zepchnięty do roli narodu drugorzędnego i poddany eksploatacji przypominającej eksploatację Palestyńczyków pod władzą Izraela. Amerykańcy kongresmani nie mogą nie zdawać sobie z tego sprawy. Przypuszczenie, że przekracza to ich możliwości przewidywania, byłoby po prostu niegrzeczne. Jeśli zatem wywierają na Polskę nacisk zmierzający do wystąpienia takich skutków, to obiektywnie są wrogami Polski i wrogami narodu polskiego. A oto ich lista (za tygodnikiem „Najwyższy Czas!”): Joseph Crowley (Nowy Jork), Christopher Smith (New Jersey), Theodore Deutsch (Floryda) Leonard Lance (New Jersey), Grace Meng (Nowy Jork). Alan Lowenthal ( Kalifornia), Jeffrey Fortenberry (Nebraska), Carolyn Monoley (Nowy Jork), Robert Dold (Illinois), Mark De Saulnier (Kalifornia) Sean Patrick Maloney (Nowy Jork), Bill Johnson (Ohio), Steve Cohen (Tennessee), Brad Herman (Kalifornia), Sander Levin (Michigan), Judy Chu (Kalifornia), Charles Rangel (Nowy Jork), Tom Price (Georgia), Susan Davies (Kalifornia), Lee Zeldin (Nowy Jork), Nita Lovey (Nowy Jork), Trent Franks (Arizona), Brut Gutherie (Kentucky), Kathleen Rice (Nowy Jork), Randy Weber (Teksas), Albio Sires (Nowy Jork), Curt Clawson (Floryda), Ted Lieu (Kalifornia), Dan Newhouse (Waszyngton), Patrick Murphy (Floryda), James P. Mc Govern (Massachusetts), Derek Kiler (Waszyngton), Louis Frankel (Floryda), Jose E. Serrano (Nowy Jork), Eric Swalwell (Kalifornia), Alcee Hastings (Floryda), David Cicilline (Rhode Island), Jerrold Nadler (Nowy Jork), Steve Israel (Nowy Jork), Debbie Wassermann Schulz (Floryda), Frederica Wilson (Floryda), Robert Latta (Ohio), Juan Vargas (Kalifornia), Bill Pascrell jr. (New jersey), Ron De Santos (Floryda) i Marc Veasey (Teksas). Apeluję do wszystkich redakcji pism polonijnych w Stanach Zjednoczonych do wszystkich rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych, do wszystkich polskojęzycznych portali internetowych w USA, o podanie do wiadomości listy tych kongresmanów, apeluję do działaczy Kongresu Polonii Amerykańskiej o wykorzystanie wszystkich możliwości, by przekonać mieszkających w USA Polaków, by pod żadnym pozorem nie udzielili swego poparcia politykom z przedstawionej wyżej listy oraz do wszystkich Polaków – obywateli amerykańskich, by nie wspierali swoimi głosami wrogów Polski i wrogów narodu polskiego w wyborach. Jak mówiłem na spotkaniach w różnych miastach Stanów Zjednoczonych i Kanady – jeśli Polacy chcą odgrywać polityczną rolę w krajach swego zamieszkania, powinni zacząć od przekonania tutejszych polityków, że odtąd polskich głosów nie będą dostawali za darmo. Niech świadomość zagrożenia, jakie stwarzają dla Polski i polskiego narodu żydowskie roszczenia, przyczyni się do politycznej integracji Polonii w USA przynajmniej w tej jednej sprawie. Stanisław Michalkiewicz
2015-07-21 Cukierkowa propaganda z udziałem Kopacz, ma przykryć 8 lat nic nie robienia
1. Wprawdzie prezydent Komorowski w ostatnich dniach ogłosił wybory parlamentarne w dniu 25 października, ale do tej pory nie opublikowano jeszcze jego zarządzenia w tej sprawie, a więc kampania wyborcza formalnie się jeszcze nie rozpoczęła. Premier Kopacz od kilku tygodni uprawia ją jednak w najlepsze i to nawet można zrozumieć (wszak jest szefową rządu i jednocześnie przewodniczącą PO), tyle tylko, że odbywa się to za publiczne pieniądze. Pani premier jeździ pociągami po całym kraju, spotyka się ze zwykłymi ludźmi jak to przedstawia rządowa propaganda ale wszystko to odbywa się za publiczne pieniądze i to bez żadnego skrępowania. Jeden z tabloidów nie tylko napisał o kulisach tych podróży premier Kopacz po Polsce ale także zamieścił film z przygotowań do jej wizyty w Nidzicy, gdzie nie tylko pokazano jak pośpiesznie był przygotowany dworzec i jego otoczenie na ten przyjazd ale także jak ogromną logistykę jaka jest związana z takimi wizytami. Okazuje się, że mimo przejazdu premier Kopacz pociągiem, towarzyszy jej kawalkada rządowych limuzyn, które podążają w ślad za szefową rządu tylko po to aby odebrać ją i jej otoczenie z dworca kolejowego, a później po spotkaniach w terenie odwieźć z powrotem do Warszawy już bez telewizyjnych kamer i radiowych mikrofonów. Media opisały także jej wcześniejszy wyjazd do Trójmiasta także pociągiem tyle tylko, że do Gdańska poleciał także rządowy samolot, bo nie było pewności, że premier zdąży na pociąg powrotny do Warszawy. Zdążyła, więc samolot wrócił pusty do Warszawy, przelot w obydwie strony jak podały tabloidy, kosztował podatników 100 tys. Zł
2. Podobne gospodarskie wizyty już wprawdzie bez udziału rządowego samolotu, miały miejsce w ostatnich dniach także w województwach łódzkim i małopolskim, ze słynnym spływem Dunajcem oświetlanym wydawałoby się zabronionymi w Platformie, pochodniami. Premier Kopacz coraz bardziej natarczywie zaczepia "Bogu ducha winnych" pasażerów w pociągach i życzy sobie odpowiedzi na pytanie "co oni by zrobili gdyby przyszło im rządzić w naszym kraju?", czym często wprawia ich wręcz w osłupienie. Internet aż roi się od memów pokazujących jak pasażerowie pociągów próbują jej unikać, sugerują również, że na dworcach powinny zostać uruchomione specjalne kasy biletowe, w których będzie się sprzedawać bilety na pociągi, którymi na pewno premier Kopacz nie będzie jechać.
3. Szefowa rządu podczas tych przejazdów, chce być na tyle "swojską kobitą", że daje się polizać przypadkowo napotkanemu psu, wiąże buty małym przedszkolakom, przybija tzw. piątki zarówno ze starszymi ale i z dziećmi, śpiewa z harcerzami piosenki przy ognisku, a nawet niby przypadkiem reklamuje duże i trochę mniejsze sieci handlowe (w Biedronce warzywa są super- to podczas wywiadu w TVP, delikatesy Alma promują polską żywność- to z kolei podczas wizyty w Tarnowie). Ale te wyjazdy to nie tylko ocieplające wizerunek premier Kopacz "iventy" ale także poważne deklaracje budowy kolejnych dróg szybkiego ruchu, modernizacji kolei, czy kolejnej odsłony oddłużania szpitali, idące w setki milionów złotych wydatki budżetowe. A przecież w budżecie na 2016 rok, nie ma żadnych dodatkowych pieniędzy, tak przecież odpowiada rzecznik sztabu wyborczego PO Joanna Mucha na każdą propozycję programową zgłaszaną przez Prawo i Sprawiedliwość. Wszystko to niestety nie budzi żadnych zastrzeżeń większości dziennikarzy, relacjonujących te wizyty premier Kopacz, ba uważają oni, że tak właśnie powinno wyglądać rządzenie krajem przez ostatnie ponad 3 miesiące, które zostały do wyborów parlamentarnych.
4. Tym licznym podróżom premier Kopacz, towarzyszy intensywna kampania we wszystkich telewizjach 24-godzinnych ze spotem w którym jej pacjenci opowiadają jak bardzo im pomagała jako lekarka w podradomskim Orońsku i Szydłowcu (kilkanaście wyświetleń ciągu każdego dnia), a także prowadzona z rozmachem kampania billboardowa ze słynnym już z memów -słucham, rozumiem, pomagam. Tym razem jednak ta cukierkowa propaganda chyba większości wyborców nie zwiedzie, wszak w jakiej pogardzie trzeba mieć Polaków, żeby po 8 latach nieustających afer i już przysłowiowego nic nie robienia, jeszcze raz próbować ich oszukać tym razem "na wnuczka i "pomaganie ludziom".
Kuźmiuk
Szułdrzyński. Kukiz skręca w stronę Ruchu Narodowego „Michał Szułdrzyński: Z nowymi ludźmi Paweł Kukiz skręca w prawo „...”Muzyk odsunął od siebie ideologów JOW i otoczył się działaczami prawicowych partii. Choć sam śpiewał na Majdanie, nie stroni od polityków niechętnych Ukrainie. „...”Wbrew zapowiedziom nie doszło we czwartek do spotkania Pawła Kukiza z Patrykiem Hałaczkiewiczem, byłym szefem swego sztabu wyborczego w wyborach prezydenckich. Na Facebooku Kukiz pisał, że miało to być spotkanie ostatniej szansy dla ludzi ze środowisk JOW i Bezpartyjnych Samorządowców. „...”faktem jest istotna ewolucja, jaką muzyk przeszedł w ostatnich miesiącach. Dotyczy ona jego profilu ideowego. Jest wyraźna, jeśli spojrzymy, kogo uczynił swymi przedstawicielami regionalnymi. Jak w kampanii byli to głównie ludzie owładnięci ideą JOW lub samorządowcy, którzy stawiali sobie za cel rozbicie obecnego układu partyjnego, tak dziś pełnomocników Kukiza charakteryzują dwie cechy – nastawienie prawicowo-narodowe i sceptycyzm wobec Ukrainy. Wśród 18 pełnomocników (16 regionalnych, jednego ds. kresów i jednego ds. Polaków za granicą) są osoby związane z Ruchem Narodowym, Kongresem Nowej Prawicy czy też kojarzeni wcześniej z takimi ugrupowaniami jak PJN i Polska Razem Jarosława Gowina. „...” Z takimi ludźmi Kukizowi będzie znacznie łatwiej dogadać się z PiS, niż gdyby miał u boku ideologów JOW. Świadomie lub nie otacza się pragmatykami, którzy przy okazji będą pomostem do rozmów koalicyjnych w przyszłym Sejmie. Jest to też zapowiedź wyborczego sojuszu ze środowiskami narodowymi czy opuszczonymi przez Janusza Korwin-Mikkego politykami spod znaku KNP. Słowem: zwrot w prawo. „...”Na pełnomocnika ds. Kresów powołał urodzoną we Lwowie dziennikarkę Marię Pyż-Pakosz. Jej poglądy są zdecydowanie antymajdanowskie. W wywiadach broniła legalności prezydentury Janukowycza i opowiadała o urokach życia na Ukrainie pod jego rządami, potępiała zaś nacjonalizm Majdanu.Kukiz zbliżył się również do ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, bardzo krytycznego wobec Ukrainy. W jednym z ostatnich wywiadów zachwalał zaś Wiktora Orbana, który przecież wyłamuje się z europejskiej solidarności w relacjach z Putinem. Wszystko to wskazuje na zasadniczy zwrot w poglądach Kukiza na politykę wschodnią.”...(źródło )
Tygodnik "Der Spiegel" pisze o nagłym spadku popularności Pawła Kukiza. Był "niebezpieczny dla obecnego establishmentu", teraz "jego czas minął". „...”"Dwa miesiące później jego czas minął", pisze hamburski tygodnik. Po sukcesie w majowych wyborach Kukiz uchodził za "wschodzącego politycznego nowicjusza", który mógł być "niebezpieczny dla obecnego establishmentu", analizuje "Der Spiegel", przypominając, że w ankietach Ruch Kukiza cieszył się 30-procentowym poparciem. Kukuz wystąpił "przeciwko rządowi, dwóm największym partiom i rzekomo zabetonowanym strukturom", ...” W obecnych prognozach jednak prowadzą politycy czołowych ugrupowań politycznych, zaznacza niemiecki magazyn: Beata Szydło z narodowo-konserwatywnej partii Kaczyńskiego i urzędująca premier Ewa Kopacz z obozu liberalnego. „...(więcej )
Gowin stwierdził, że Kukiz to dla niego „kryształowy patriota” i z chęcią zobaczyłby wokalistę i jego ugrupowanie jako jeden elementów koalicji zmieniającej konstytucję. ...(więcej )
Polityk Kongresu Nowej Prawicy Artur Dziambor został reprezentantem Ruchu Kukiza w województwie pomorskim. Znany jest z ultraprawicowych poglądów „...(więcej )
Kosmos kosmos Piotr Kościelniak, „Pięć bilionów dolarów przeleciało nad głowami „...”Asteroida zawierająca tony platyny minęła Ziemię w odległości 2,3 mln kilometrów. I pobudziła wyobraźnię kosmicznych górników. „...”Astronomowie szacują, że w jądrze ma ok. 90 milionów ton platyny (o tym, że to platyna przekonują obserwacje za pomocą spektrometrów mierzących parametry światła odbitego przez obiekt). Gdyby udało się ją złapać i przetopić mielibyśmy surowiec o wartości od 300 miliardów do 5,4 biliona dolarów.
Nic dziwnego, że szefom firm planujących loty kosmiczne w celu pozyskiwania surowców z odległych obiektów zaświeciły się oczy. Najbardziej zaawansowana w przygotowaniach do kosmicznego górnictwa jest Planetary Resources za którą stoją m.in. Eric Schmidt i Larry Page z Google oraz James Cameron. „...”Choć plany wydobywania cennych materiałów z planetoid i innych planet wydają się dość odległe, przygotowania idą pełną parą. W ostatni czwartek Planetary Resources przetestowała automatyczny pojazd Arkyd 3 Reflight. „..(źródło )
Ważne Paweł Kukiz odniósł się w swoim wpisie do sondażu oceniającego atrakcyjność obietnic składanych przez Ewę Kopacz i Beatę Szydło. "Powiedzcie, czy myśmy już rzeczywiście tak dali się ogłupić, tak stłamsić, tak zdurnieliśmy, że po raz kolejny w ciągu ćwierćwiecza jak barany trawę my idziemy żreć obietnice???" - stwierdził muzyk. "Jeśli te sondaże są zbliżone do prawdy to znaczy, że połowie Polakom wystarczy obiecać, że "będzie dobrze" i starczy. Oczywiście w "sposób ATRAKCYJNY" obiecać... ZERO wskazywania drogi JAK zamierza przyszła władza to zrobić. Nic. Żadnej strategii, planu "step by step"" - dodał. Następnie w ostrych słowach skomentował dwa sztandarowe projekty Prawa i Sprawiedliwości. "Hasła typu "przywrócimy poprzedni wiek emerytalny" czy "500 złotych na dziecko" to ohydne kłamstwo, lep na wyborcę, ściema" - napisał Paweł Kukiz.”...(źródło )
Mój komentarz Po pierwsze Kukiz zaczyna świadomie pełnić rolę konia trojańskiego Ruchy Narodowego i szeroko rozumianych wolnorynkowców od UPR, KNP po Centrum Adama Smitha , który ma te partie środowiska wprowadzić do Sejmu . W pokaźnych ilościach. Po drugie nastąpi w czasie wyborów konfrontacja tak oprogramowanego Kukiza z PiS em a konkretnie jego programem gospodarczym . I tutaj warto zwrócić uwagę na kompletne nieprzygotowanie programowe PiS , co najlepiej widać po wpadce Dudy z wiekiem emerytalnym, przypomnę Duda obiecał najpierw powrót do wieku 60 /65 po czym zaczął się z tego wycofywać , bo do tego sprowadza się minimum 40 lat składkowych. Kolejną kompromitacją PiS jest obietnica 500 złotych na każde dziecko Dudy, która w wersji Szydło jest już tylko ofertą do najbiedniejszych,. Kolejna kompromitacja to już niedługo frankowicze . Duda, co popiera Kuźmiuk obiecał przewalutowanie na dzień wzięcia kredytu. Szydło już zaczyna coś kombinować. To tylko pokazuje całkowite nieprzygotowanie PiS w sprawach budżetowych, gospodarczych. Jak tak dalej pójdzie to Szydo rozmyje opodatkowanie banków i hipermarketów i koncernów A w imieniu Kukiza atak an PiS przeprowadzą specjaliści z tytułami profesorskimi z Centrum Adama Smitha, którzy wszystkie wpadki i bełkot PiS na potrzeby wyborcze wychwycą i wypunktują. Do tego dochodzi dużo bardziej radykalny program RN, czyli Kukiza i C Adama Smitha dotyczący ZUS, pomocy firmom,emerytur, likwidacji podatku dochodowego , repolonizacji mediów, banków , gospodarki Pierwsze co zrobi pewnie Kukiz aby pogrążyć Szydło to zaproponuje wzorem Orbana po 1000 złotych na dziecko, pod warunkiem że będzie to odpis podatkowy od dochodów, od ciężkiej pracy , a nie żebracza jałmużna ze strony państwa. Co wtedy Szydło zrobi ze swoimi 500 złotymi dla nielicznych ,wybranych Polaków Przypomnę tylko ,że podatek dochodowy jest reliktem czasów niewolnictwa i gospodarki pańszczyźnianej i sięga końca XVIII wieku. System niewolniczy i system gospodarki pańszczyźnianej został zlikwidowany 150lat temu , a prymitywny , archaiczny podatek z tych czasów ma się coraz lepiej Życzę PiS owi i Szydło samodzielnych rządów , ale coraz czarniej to widzę . Boje się z przez prymitywnych socjalistów z PiS zostanie zaprzepaszczone zwycięstwo Dudy oraz szansa na rządy Kaczyńskiego. Bo jeśli prze tych gospodarczych dyletantów PiS nie uzyska samodzielnej większości to Kukiz może pokusić się o tekę premiera i zawrzeć koalicje ze Schetyną , Gowinem , Ziobro Marek Mojsiewicz
Żydokomuna się odradza Któż jest najbardziej zainteresowany podtrzymywaniem moralnego pionu Kościoła katolickiego w Polsce? Okazuje się, że przede wszystkim dwa środowiska. Pierwsze – skupione wokół żydowskiej gazety dla Polaków, kierowanej przez pana red. Adama Michnika, a drugie – środowisko ubeckie, skupiające zarówno ubeków starszej generacji, co to jeszcze samego znali Stalina, a w każdym razie – Jakuba Bermana, jak i ubeków generacji nowej, co to noszą garnitury, mówią językami, a ich żony potrafią nawet bezbłędnie zjeść bezę. Ten klarowny obraz zakłóca nieco środowisko skupione wokół judeochrześcijańskiego portalu „Fronda”, będącego własnością pana Tadeusza Grzesika, który nie tylko działa w osobliwy sposób na katolickim odcinku frontu ideologicznego, ale też jest niezwykle aktywnym partyzantem Prawa i Sprawiedliwości. Co z tego ma – trudno powiedzieć – ale coś tam pewnie musi mieć, zważywszy, że PiS, które otrzymuje sowitą subwencję z budżetu, chyba sam wszystkiego nie zjada i swoich partyzantów jakoś tam wynagradza. Bardzo zatem możliwe, że w odróżnieniu od bezpieki, która przerzuca koszty funkcjonowania agentury na sektor prywatny, wynagradzając swoich konfidentów bezkarnością, socjaliści z Żoliborza postępują odwrotnie – sektor formalnie prywatny podłączają do pieniędzy budżetowych jeśli nawet nie bezpośrednio, to poprzez publiczne zamówienia, jak nie w rządzie, to w samorządach itp. Dlatego – co przenikliwie zauważył jeszcze za głębokiej komuny felietonista Hamilton („w warszawskiej urzędówce „Kultura” komunistyczny parobek Hamilton...”) - w Polsce są dwa światopoglądy, bo są dwie kasy. Z tego między innymi powodu tak trudno dokonać w naszym nieszczęśliwym kraju zmiany ustanowionego w roku 1989 w Magdalence przez generała Kiszczaka i grono osób zaufanych ekonomicznego modelu państwa w postaci kapitalizmu kompradorskiego, który jest jednym z najważniejszych czynników blokujących narodowy potencjał ekonomiczny. Zmieniają się rządy; raz zewnętrzne znamiona władzy piastuje obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, innym razem znowu – obóz zdrady i zaprzaństwa – ale kapitalizm kompradorski jak nie drgnął przez ostatnie 25 lat, tak nie drgnął. Zresztą – jakże ma drgnąć, kiedy zarówno przywódcy obozu płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, jak i obozu zdrady i zaprzaństwa są zakładnikami własnego zaplecza politycznego, które muszą odpowiednio wynagradzać – oczywiście nie z prywatnej kieszeni, bo skąd u gołodupców taka fortuna – tylko przystawiając ich do sutek Rzeczypospolitej, dzięki czemu rozkwita sto kwiatów i zakładane są stare rodziny. Nic zatem dziwnego, że i pan Grzesik uwija się jak w ukropie tym bardziej, że pewnie inkasuje też za „judeochrześcijaństwo”, tylko prawdopodobnie już z innej kasy. Niech mu tam będzie na zdrowie; jak zauważył Guy Sorman, początki każdego kapitalizmu są „mroczne”, a cóż dopiero – kapitalizmu kompradorskiego, jaki panuje w naszym nieszczęśliwym kraju? Sęk w tym, że biznes pana Grzesika ma taką specyfikę, że wszystkich niewierzących, czy to w „judeochrześcijaństwo”, czy to w pana prezesa Kaczyńskiego, musi on zdyskredytować moralnie, jako uczestników „Targowicy”, których na „tzw. Prawicę” wykreowała „Moskwa”. Ciekawe, że lista tych kreatur we „Frondzie” robi się coraz dłuższa, więc jak tak dalej pójdzie, to może się okazać, że jedynym prawdziwym Polakiem – oczywiście poza panem prezesem Kaczyńskim, którego podejrzewać o cokolwiek byłoby niegrzecznie - jest właśnie pan Tadeusz Grzesik. Niczym u Gogola: „u nas odin prokuror czestnyj czeławiek, a i on - prawdu skazat’ - swinia”. Ale mniejsza już o pana Grzesika; niech tam każdy orze, jak może – bo ważniejsze jest oczywiście odrodzenie w naszym nieszczęśliwym kraju żydokomuny. Stało się ono widoczne na tle zmagań wokół zapłodnienia w szklance, na które szalenie snobują się ostatnio wszystkie środowiska postępowe. Charakterystyczne przy tym jest to, że w przeforsowanie nie tylko jurydycznego uregulowania zapłodnienia w szklance, ale i refundowania takich zabiegów z pieniędzy podatkowych zaangażowała się nie tylko komuna w postaci ubeckich dynastii starszej i nowszej generacji, ale również – a może nawet przede wszystkim – żydowska gazeta dla Polaków i skupione wokół niej środowisko. Oto pan Wiesław Dębski, co to jeszcze samego znał Stalina, ubolewa nad zatwardziałością polskich biskupów, za sprawą których w naszym nieszczęśliwym kraju „pustoszeją kościoły”. Chodzi o to, że biskupi cierpią na „brak miłości”. No a jakie na to jest remedium? Bardzo proste – trzeba – jak radzi pan Dębski - „kochać ludzi”. No dobrze – ale skąd czerpać wzory? Wprawdzie pan Wiesław Dębski już tego nie wyjaśnia, ale nietrudno się domyślić, że niedoścignionym wzorem do naśladowania będą – jak to śpiewał Marek Grechuta - „nieskromne kobiety”. One co noc kogoś kochają, czasami – jak trafi się dobry fart - nawet kilka osób jednocześnie i jestem przekonany, że nie mają nic przeciwko zapładnianiu w szklance, a nawet i poza szklanką, więc naśladownictwo nie nastręczałoby żadnych kłopotów. Wtedy – kto wie – może zapełniłyby się również kościoły tłumami – jak śpiewał Stanisław Grzesiuk - „miłości głodnych płeciów” i wszystko byłoby gites tenteges. Oczywiście kościoły trzeba by wtedy ponazywać trochę inaczej, chociaż niekoniecznie, bo być może w ramach „judeochrześcijaństwa” można by te wszystkie funkcje jakoś pogodzić pod jedną formułą. Żydowska gazeta dla Polaków idzie dalej i zgodnie z leninowskimi normami dotyczącymi organizatorskiej funkcji prasy, mobilizuje dzieci urodzone w następstwie zapłodnienia w szklance, żeby dawały świadectwo swojej normalności. To świadectwo jest oczywiście bezcenne, chociaż z drugiej strony niepodobna zapomnieć o aforyzmie Franciszka ks. de La Rochefoucauld, że „nikt nie jest zadowolony ze swojej fortuny, każdy – ze swego rozumu”. Zatem jeśli nawet nie wypada zaprzeczać takim deklaracjom, to cóż nam szkodzi zastanowić się nad tym, jaki interes może mieć żydowska gazeta dla Polaków w propagowaniu zapłodnienia w szklance? Wiadomo, że przede wszystkim chodzi o zmuszenie Kościoła katolickiego do pogodzenia się z koniecznością niszczenia „nadprogramowych” embrionów ludzkich, przy czym nie jest jasne, czy chodzi tu tylko o embriony mniej wartościowych narodów tubylczych, czy również o embriony pochodzące z komórek rozrodczych osób narodowości żydowskiej. Wbrew pozorom jest to okoliczność ważna, bo któż może zagwarantować, że już w niedalekiej przyszłości wobec klinik prowadzących zapłodnienia w szklance nie zostaną wysunięte roszczenia majątkowe z tytułu holokaustu? Przecież aktualna formuła, według której roszczenia te są uzasadniane, już bardzo blisko zatrąca o kwestie rozrodczości: ci którzy zostali zamordowani, no to zostali zamordowani, ale ILUŻ SIĘ WSKUTEK TEGO NIE URODZIŁO? W takiej sytuacji lepiej dmuchać na zimne i byłoby dobrze, gdyby pan prezydent Komorowski również ten aspekt sprawy wziął pod uwagę. Ale to by nie wyjaśniało do końca zaangażowania w sprawę zapładniania w szklance żydowskiej gazety dla Polaków i skupionego wokół niej środowiska. Musimy wobec tego przypomnieć fałszywą pogłoskę, według której zapłodnienie w szklance ma być sposobem na rozszerzenie kukułczą metodą żydowskiej puli genetycznej. Któż bowiem, na tym świecie pełnym złości może zagwarantować, że wpuszczony do szklanki plemnik rzeczywiście pochodzi od Rodryga Podkowy z pierwszej wyprawy krzyżowej, a nie od jakiegoś jurnego handełesa? Biorąc pod uwagę stopień skorumpowania środowiska lekarskiego, żadnej pewności mieć nie można. Ciekawe, że ta możliwość dobrze wyjaśnia również przyczyny zaangażowania w tę sprawę środowisk ubeckich, zarówno starszej, jak i nowszej generacji. Chodzi oczywiście o międzynarodową konferencję naukową MOSTY, jaka 18 czerwca odbyła się w Warszawie z udziałem ubeków polskojęzycznych oraz ubeków izraelskich. Wprawdzie chodziło tam przede wszystkim o ofertę, jaką polskojęzyczni ubekowie złożyli Amerykanom, że w zamian za umożliwienie dalszego pasożytowania na mniej wartościowym narodzie tubylczym, mogą dla Amerykanów utrzymywać tubylców w ryzach – ale któż może wiedzieć, czy polskojęzyczni ubekowie nie złożyli jakichś obietnic ubekom izraelskim w zamian za ich rekomendację Stanisław Michalkiewicz
Mord w Srebrnicy czyli śmierć ducha wojowniczości W Parlamencie Europejskim ciągle ktoś robi sobie popularność, domagając się uczczenia minutą ciszy ofiar rozmaitych politycznych (i innych…) zawirowań. Wiadomo, że nic tak nie ożywia akcji jak trup. Jest to dość obrzydliwe. W przypadku XX rocznicy mordu w Srebrenicy przypiąłem jednak srebrno-zielony kwiatek i (nie demonstracyjnie) poszedłem na poświęcone tej masakrze specjalne spotkanie. Z powodów politycznych, rzecz jasna. Ponieważ nie wszyscy pamiętają, co oznacza hasło Srebrenica – to parę słów sztampowej informacji. Podczas wojny chorwacko-serbsko-muzułmańskiej ONZ poleciła utworzyć „strefy bezpieczeństwa” dla Bośniaków. Trzy – Žepa, Goražde i właśnie Srebrenica – położone były wewnątrz terytoriów serbskich, więc gen. Ratko Mladić wydał rozkaz ich likwidacji (gwoli ścisłości, trzeba przyznać, że Bośniacy co najmniej raz z tych stref zaatakowali Serbów!). Nastąpił atak. Chroniący Žepę Ukraińcy ochronili i wyprowadzili z niej 10 tys. ludzi. Muzułmanów w Srebrenicy chronić mieli Holendrzy – 800 ludzi, żołnierzy podobno tylko ok. 400. Serbowie zażądali wydania im Bośniaków, którzy schronili się w holenderskiej bazie Potočari. Holendrzy zdobyli się tylko na żądanie wsparcia powietrznego – a gdy lotnictwo NATO okazało się nieskuteczne, pod pretekstem braku pożywienia polecili Bośniakom wyjść. Serbowie wywieźli autobusami kobiety i chłopców do 11 lat – nie obyło się bez gwałtów – natomiast ponad 8 tys. mężczyzn i starszych chłopców wymordowali – czemu Holendrzy przyglądali się z bronią u nogi. Następnie za łaskawym zezwoleniem Serbów opuścili bezpiecznie obóz (pozostawiając w całości nowoczesną broń, amunicję i całe wyposażenie!). Dla mnie najbardziej oburzające jest to, że w grudniu 2006 roku ówczesna królowa Holandii, Beatrycze, wręczyła tym żołnierzom medale za ofiarną służbę. Ja bym, zgodnie z europejskimi obyczajami, położył wszystkich na ziemi i co dziesiątego zastrzelił. Decymacja to właściwy sposób postępowania z tchórzliwym wojskiem. A problem polityczny nie polega na tym, że tchórzliwie zachowało się holenderskie dowództwo (powiedzmy jasno: gdyby dowódcy się nie wahali, tylko kazali żołnierzom zająć pozycje bojowe – i zastrzelili ewentualnych niesubordynowanych – to żołnierze by zapewne posłuchali; chociaż kto wie…?). Problem polityczny polega na tym, że eurosocjalizm, jak każda doktryna socjaldemokratyczna, zabija w ludziach ducha wojowniczości. Trwa to już od dawna. Pamiętam, że ponad 30 lat temu Szwedzcy z kolei żołnierze byli siłami rozjemczymi w Libanie. I dzielni szwedzcy wojacy odważali się wychodzić na patrole uliczne tylko wtedy, gdy towarzyszyli im miejscowi uzbrojeni bojownicy. Na ogół w wieku ok. 13 lat – bo starsi musieli przecież walczyć… W krajach okupowanych przez Unię Europejską i inne państwa socjalistyczne świadomie i celowo zabija się w chłopcach ducha agresji. Co więcej, uczy się, że „życie ludzkiej jest najwyższą wartością”. Jest to całkowicie sprzeczne z doktryną chrześcijaństwa – przynajmniej nowoczesnego chrześcijaństwa. Bo istotnie, chrześcijanie w Rzymie pozwalali się bez oporu mordować w Koloseum. No, ale od tego czasu chrześcijaństwo zmężniało – i nikt serio nie traktuje zbrodniczych zaleceń typu: „Jak cię uderzą w lewy policzek, to nadstaw prawy”. Oczywiście, że taka „cywilizacja” nie może się ostać w konfrontacji z np. muzułmanami czy innymi normalnymi ludami. Bo normalni chłopcy bardzo ochoczo uczą się bić. A posiadając testosteron, potrafią być bardzo agresywni. Trzeba było wysiłku postępowych pedagogów, by 400 Niderlandczyków przerobić na tępe bydło. Wnioski są proste: jeśli będziemy nadal tak wychowywać chłopców, to możemy już zwijać naszą cywilizację – i jak najszybciej sprowadzić muzułmanów, by nad nami panowali i doprowadzili nas do porządku. Bo obecnie Rasą Panów, stojącym ponad prawem unijnym Herrenvolkiem, są feministki i (tfu!) „geje”. Uroczystość w Srebrenicy została przerwana poważnym incydentem. Hołd ofiarom przyjechał złożyć premier Serbii, p.Aleksander Vučić. Twierdzi, że chciał to zrobić jak najbardziej szczerze – p.Munira Subašić ze stowarzyszenia „Matki Srebrenicy” przypięła mu do klapy biało-zielony kwiat robiony na szydełku. Nie pomogło. Bośniacy pamiętali, że 20 lat temu był szowinistą. W kierunku premiera poleciały kamienie. Stłuczono mu okulary. Wraz garstką Serbów (i ochroniarzami, chroniącymi go… parasolami) uciekł w stronę samochodów. Tłum sforsował barierki, gonił ich, ciskając kamieniami, butelkami i butami – kilka razy trafiając.
P. Vučić był pierwszym przywódcą Serbii, który (wbrew pragnieniom Bośniaków) wziął udział w upamiętnieniu tej masakry. Minister spraw zagranicznych Serbii, p.Ivica Dačić, oznajmił, że atak na p.Vučicia jest atakiem na Serbię – i próbą zabójstwa. Trzeba przyznać, że skrucha Serbów nie jest pierwszej próby. Rząd Serbii poprosił Moskwę o zawetowanie w ONZ rezolucji potępiającej mord, bo użyto tam słowa „ludobójstwo”. Rosjanie lojalnie (ja uważam, że lojalność w takiej sprawie nie jest zaletą!) weto założyli. Sprawa jest dość absurdalna – bo co za różnica, czy nazwie się to „ludobójstwem”, czy nie? Liczba ofiar i skala tragedii nie zmniejszy się ani nie zwiększy. Cóż, symbole… JKM
2015-07-22 Platforma znów wprowadza SKOK-i do kampanii wyborczej
1. Nie udało się obciążyć odpowiedzialnością za sytuację SKOK-ów Andrzeja Dudy kandydata na prezydenta, choć Platforma i jej frontman w tej sprawie poseł Marcin Święcicki bardzo się starali, więc ze zdwojoną siłą ta sprawa wraca w kampanii parlamentarnej. Właśnie w Sejmie zakończyły się prace specjalnie powołanej w tej sprawie podkomisji w ramach komisji finansów publicznych, na której czele stanął wspomniany Marcin Święcicki. Wczoraj zwołał w Sejmie konferencję prasową, podczas której jak to ma już w zwyczaju atakował posłów Prawa i Sprawiedliwości za sprzeciwianie nagonce na SKOK-i, a następnie zapowiedział, że przedstawi sprawozdanie podkomisji z jej prac na posiedzeniu komisji finansów publicznych w najbliższy czwartek. Można się domyślać jakie to sprawozdanie będzie, wszak rządząca koalicja PO-PSL od wielu miesięcy uznaje SKOK-i za siedlisko największego zła w całym systemie bankowym w Polsce.
2. Przypomnijmy tylko, że sygnałem ataku na SOK-i był list przewodniczącego Krajowego Nadzoru Finansowego Andrzeja Jakubiaka (wcześniej zastępcę Hanny Gronkiewicz-Waltz w urzędzie miasta st. Warszawy) do premier Ewy Kopacz o likwidacji Fundacji na rzecz Polskich Związków Kredytowych i przekazaniu środków w wysokości 77 mln zł poza system Kas. List ten przewodniczący KNF przesłał również do szefów ABW i CBA ale jak się okazuje nie przekazał go do prokuratury, co oznacza, że zarzuty mają raczej charakter publicystyczny. Właśnie w nawiązaniu do tego listu czołowi dziennikarze wiodących mediów ale także prominentni politycy Platformy, atakowali SKOK-i i ich twórcę senatora Grzegorza Biereckiego, w Sejmie jak już wspomniałem powołano wtedy specjalną podkomisję, która ma za zadanie obciążyć tzw. aferą SKOK-ów Prawo i Sprawiedliwość, a nawet naszego kandydata partii na prezydenta Andrzeja Dudę. Bardzo często w wypowiedziach publicznych posłowie rządzącej Platformy bez żadnych zahamowań porównywali SKOK-i do piramidy finansowej (często przy tej okazji wymieniali aferę Amber Gold) i ostrzegali oszczędzających tam ludzi przed utratą całości powierzonych im oszczędności.
3. Oprócz uderzania politycznego w Prawo i Sprawiedliwość tzw. afera SKOK-ów miała także na celu uderzyć w jeden z ostatnich dużych fragmentów polskiej bankowości, który jest solą w oku zagranicznych banków w naszym kraju, a także dużych zagranicznych firm pożyczkowych. Banki bowiem nie chcą mieć żadnej tego typu konkurencji, bo to pozwala im dyktować wysokość opłat bankowych i różnego rodzaju prowizji przy coraz liczniejszych transakcjach na jakie skazany jest każdy klient. SKOK-i to przecież system 55 Kas spółdzielczych z blisko 3 milionami oszczędzających i ponad 20 miliardami wkładów więc jest łakomy kąsek dla ciągle rozpychających się w naszym kraju banków zagranicznych. Także duże zagraniczne firmy pożyczkowe patrzą na klientów kas z zazdrością, gdyby SKOK-ów nie było, spora część z nich byłaby zapewne ich pożyczkobiorcami na lichwiarskich zasadach.
4. Zresztą walka o ostateczny kształt tzw. ustawy antylichwiarskiej odbywająca właśnie w Sejmie (prokuratura ma się zająć badaniem wpływów lobbystów reprezentujących na największe firmy pożyczkowe w Polsce na ostateczny kształt tej ustawy w tym także ustępstwa dokonane przez urzędników ministerstwa finansów), pokazuje jak ogromny wpływy mają firmy pożyczkowe na kształtowanie prawa w Polsce. Atakowanie SKOK-ów i szarganie ich wiarygodności finansowej to w sposób oczywisty napędza klientów firmom pożyczkowym, ale to akurat specjalnie nie zakłóca dobrego samopoczucia posłom Platformy. Szukają wręcz za wszelką cenę czegokolwiek, czym mogliby zaszkodzić Prawu i Sprawiedliwości w rozpoczynającej się właśnie kampanii parlamentarnej i „grzanie” tzw. afery SKOK-ów, jest im jak najbardziej na rękę. A że szkodzi to ważnemu fragmentowi polskiej bankowości to trudno, tak jak w piosence grupy Wawele „nie szkoda róż gdy płonie las”. Kuźmiuk
Demokracja, plutokracja, standardy Kto by pomyślał, że w premieru, a właściwie już nie premieru, tylko prezydentu Unii Europejskiej Donaldu Tusku taki stragtegos siedzi? Nikt by nie pomyślał, może z wyjątkiem Naszej Złotej Pani, która już od dawna musiała postawić właśnie na niego. Pamiętamy, jak podczas afery hazardowej, której – jak się potem okazało – wcale „nie było”, Nasza Złota Pani wstrzymała, a nawet w jednej chwili odwróciła niepomyślny dla premiera Tuska ciąg wydarzeń, przyznając mu Nagrodę Karola Wielkiego. W ten sposób dawała do zrozumienia tubylczym bezpieczniakom, rozwścieczonym podjętą przez Donalda Tuska próbą poluzowania sobie obróżki, że jeśli od tej chwili ktoś podniesie na niego rękę, to będzie miał z nią do czynienia. Ona też niemal w ostatniej chwili podała mu pomocna dłoń, w jednej chwili przenosząc go z – jak to niedawno określiła resortowa „Strokrotka” - „gówna” na europejskie salony. I nie zawiodła się – bo oto Donald Tusk własną piersią uratował Europę, a kto wie, czy nie cały świat, to znaczy - „die ganze Welt”. Jak głosi wieść gminna, kiedy grecki premier Cipras doprowadził Naszą Złotą Panią do takiej desperacji, że gotowa była na pozostawienie Europy i Ganze Welta własnemu losowi, premier Tusk własnym ciałem zagrodził przebiegłemu Grekowi drogę do wyjścia, zmusił do powrotu na konwejer i w rezultacie potomek Odyseusza został zmłotowany przez Naszą Złotą Panią i francuskiego filuta Hollanda do tego stopnia, że zgodził się na wszystko to, co tydzień wcześniej naród grecki odrzucił w referedum. Teraz uczeni politologowie będą musieli obmyślić jakieś efektowne łgarstwo, dzięki któremu można będzie nadal utrzymywać, że demokracja wcale nie ugięła się przed plutokracją, nawet jeśli z pozoru na to właśnie wygląda. Powiadają bowiem, że plutokracja oczekuje, iż za każde euro, jakie Grecja pożyczyła i przejadła, będzie musiała oddać 1000 euro. Demokracja, ma się rozumieć, to właśnie odrzuca, ale cóż z tego, jeśli każdemu demokratycznemu przywódcy, wziętemu na konwejer i to nawet niekoniecznie w Alei Szucha, od razu mięknie rura. „Z agrestu poddanego torturom niejedno można wyciągnąć” - twierdził Stanisław Lem w „Bajce o trzech maszynach opowiadających króla Genialona” - a cóż dopiero z takiego, jednego z drugim, demokratycznego Umiłowanego Przywódcy? Zresztą na jednym Umiłowanym Przywódcy się nie skończy, bo teraz cały grecki parlament, w osobach wszystkich zasiadających tam Umiłowanych Przywódców, będzie musiał ukorzyć się przed dyktatem plutokracji. Tak, tak – demokracja tylko w teorii sprawia wrażenie silnej, ale już przecież w filmie „Kontrakt” Krzysztofa Zanussiego, partyjny buc, grany przez Janusza Gajosa wypowiada te nieśmiertelne, spiżowe słowa, godne klasyka demokracji w osobie samego Józefa Stalina: „demokracja – owszem, rozumiem - ale ktoś przecież musi tym kierować!” W bardziej zawoalowanej formie wyraził to w urzędówce z Woronicza pan redaktor Kraśko – że „liczb się nie da oszukać”, czy jakoś w tym rodzaju. Ale jakich tam znowu „liczb”, kiedy przecież nie o „liczby” tu chodzi, tylko o szmalec, który, jak wiadomo, stanowi esencję plutokracji. Grecja będzie musiała nie tylko przyjąć kolejną pożyczkę w wysokości 86 miliardów euro, żeby spłacić pożyczki poprzednie, a ponadto sprzedać cały majątek państwowy, a dochód z tej sprzedaży przeznaczyć na lichwiarzy. I demokracja będzie musiała ten plutokratyczny dyktat przyjąć z podkulonym ogonem, w dodatku przy akompaniamencie radosnego cmokania płomiennych szermierzy demokracji. Znaczy – demokracja jest dopuszczalna o tyle, o ile nie sprzeciwia się plutokracji. W taki właśnie sposób ustanawiane są nowe standardy, do których przykłada się rękę również w naszym nieszczęśliwym kraju. Chodzi oczywiście o ustawę o zapładnianiu w szklance, na które dzisiaj snobuje się cały Salon do tego stopnia, że jeśli nawet jakaś celebrytka zapładnia się tradycyjnie, to czyni to w głębokiej tajemnicy, w ścisłej konspiracji, bo w przeciwnym razie nie mogłaby pokazać się na oczy w towarzystwie. Na tym właśnie, jak wiadomo, polega nonkonformizm – żeby mianowicie robić to samo, co wszyscy inni, a przynajmniej udawać - i w dodatku ćwierkać z właściwego klucza. Klucz, wedle którego trzeba ćwierkać, podają oczywiście starsi i mądrzejsi, którym z jakichś powodów zależy na zniszczeniu cywilizacji łacińskiej przy pomocy rewolucji komunistycznej, tym razem prowadzonej według strategii zaleconej przez Antoniego Gramsciego, który głównym polem bitwy rewolucyjnej czyni sferę kultury. Z tego powodu w strategii tej na plan pierwszy wysuwa się masowe duraczenie, w ramach którego podsuwa się mikrocefalom rozmaite semantyczne figielki – oczywiście w kostiumie naukowości, który mikrocefali, absolwentów akademii pierwszomajowych, albo wyższych szkół gotowania na gazie, zawsze trochę onieśmiela. Jeden z takich figielków zawarty został w ustawie o zapładnianiu w szklance – że mianowicie zarodek jest „zespołem komórek”. No dobrze – ale dlaczego tylko „zarodek”? Gdybyśmy, dajmy na to, rozpłatali siekierą głowę pani filozofowej Magdalenie Środzie, to z całą pewnością niczego poza „komórkami” byśmy tam nie znaleźli. Dlaczego zatem do „zespołu komórek” legitymującego się dokumentami wystawionymi na nazwisko: „Magdalena Środa” mielibyśmy podchodzić z respektem i w razie, dajmy na to, jakiejś pomyłki w filozofowaniu, nie zamrozić go na lat 20, albo i na zawsze, zwłaszcza gdybyśmy z takich, czy innych powodów uznali jego istnienie za zbędne dla ludzkości, a do innego zespołu komórek możemy podchodzić bezceremonialnie? Chyba nie z tego powodu, że zespół komórek legitymujący się dokumentami wystawionymi – i tak dalej - jest większy? Gdyby przyjąć takie kryterium, to musielibyśmy preferować grubasów, co byłoby oczywiście sprzeczne z konstytucyjną zasadą równości obywateli wobec prawa. Ta konstytucyjna zasada powoduje, że małych trzeba naciągać, dużych trzeba obcinać, grubych trzeba uciskać, a chudych – nadymać. Zatem konsekwencją wprowadzenia standardu, że zarodek jest tylko „zespołem komórek” musi być – i z pewnością będzie – traktowanie dużych zespołów komórek tak samo jak zespołów małych, które w razie potrzeby można spuścić z wodą. Możliwe, że pani filozofowa tych konsekwencji sobie nie uświadamia i kiedy już się pojawią, a zwłaszcza – gdyby ewentualnie dotknęły ja osobiście, wydałaby z siebie zdumione „aj waj!” - ale przecież wiadomo, że rozpędzonego parowozu dziejów żadne „aj waj!” nie zatrzyma. Warto również zwrócić uwagę na jeden aspekt sprawy, który w dotychczasowej dyskusji został całkowicie pominięty. Otóż kliniki zapładniające w szklance muszą wystrzegać się sytuacji, gdy zarodki nadprogramowe pochodziłyby od dawców pochodzenia żydowskiego. Mogłoby to być kolejnym pretekstem do żądania odszkodowań z tytułu holokaustu zwłaszcza, że zapłodnienie w szklance ma być refundowane przez NFZ, co mogłoby rodzić solidarną odpowiedzialność państwa. Stanisław Michalkiewicz
Bieżeństwo Przechodząc przez Sejm przypadkiem wpadłem na inaugurację wystawy o "bieżeństwie". Nie wiecie Państwo, co to jest? Ja też nie wiedziałem... A była to migracja na ogromną skalę. Gdy w 1915 roku Cesarstwo Niemieckie i Cesarstwo-Królestwo zagroziły przełamaniem frontu wojsk carskich, dowództwo rosyjskie postanowiło wykonać Wielki Odwrót. Nie byłoby w tym nic dramatycznego – gdyby nie to, że był to już Przeklęty XX wiek. Wiek, w którym do wojny trzeba było przekonać L*d. Bo dawniej to walczyły dwie armie zaciężne – i L*d był tym mało zainteresowany. W Epoce D***racji każda wojna zaczyna się od tego, że żołdacy strony przeciwnej przebijają bagnetami nasze niemowlęta. Wroga trzeba z'ohydzić. I Cerkiew zaczęła rozpuszczać plotki, że Niemcy obcinają kobietom piersi, a potem i głowy – oraz inne. Proszę zauważyć, że w II wojnie światowej nie było masowych ucieczek przed wojskami III Rzeszy; ludzie myśleli, że Wehrmacht będzie się zachowywał jak w I wojnie: rycersko. Bo tak się wtedy zachowywał. Tym niemniej ludzie uwierzyli wtedy w tę plotkę. I za swoimi wojskami uciekło wtedy 5 milionów ludzi!!! Co ciekawe: Kościół Rzymsko-katolicki wzywał, by nie uciekać. Mimo to uciekło – według komisji powołanej w 1917 przez W.Ks.Tacjanę – również pół miliona Polaków!! Bo też – z czego sobie dziś nie zdajemy sprawy – w 1915 dla Polaków z Kongresówki wojska rosyjskie były to „nasze wojska”. Było już pół wieku po nieszczęsnym powstaniu styczniowym, niemal jednogłośnie (pomijam socjalistów Piłsudskiego) uznanym za kretynizm. Była epoka Stołypina, gdy rozwój gospodarczy był ogromny, ludzie się bogacili, a największe majątki robiło się na handlu na terenach Imperium WszechRusi. Opuszczające Warszawę wojska rosyjskie żegnane były płaczem – a tam, gdzie do Kongresówki wkraczali w 1914 roku Legioniści, witały ich zatrzaskiwane okiennice. Przypominam tekst „Pierwszej Brygady”: „Nie trzeba nam od was uznania, Ni waszych skarg ni waszych łez Przeminął już czas kołatania Do waszych serc – j***ł was pies!
[My pierwsza brygada... etc.] Krzyczeli żeśmy stumanieni, Nie wierząc nam, że chcieć to módz Leliśmy krew osamotnieni A z nami był nasz drogi Wódz!” [pisownia z epoki; ten „pies” został potem zastąpiony realistycznym” „...i waszych kies” - a jeszcze potem dostojnym: „ – próśb nadszedł kres”] Nastroje były tak anty-niemieckie, że z samego północnego Mazowsza uciekło do Rosji 100.000 Polaków! Według WCzc.Eugeniusza Czykwina (Mniejszość Białoruska) , którego pradziadek też wtedy uciekł, bieżeńcom nie było tak źle. Przyjmowano ich serdecznie, opiekowano się nimi. Dopiero wybuch tzw. wielkiej socjalistycznej rewolucji październikowej (wszystkie cztery słowa są nieprawdziwe...) spowodował dramat... ale to już inna historia. Co jest w tym ciekawe - twierdzi poseł Czykwin – to to, że nikt o tej masowej migracji nie pamięta. Dlaczego? O Wielkiej Emigracji pamiętamy, bo wyjechał tam śp.Adam Mickiewicz i kupa inteligencji. A do Rosji uciekł głupi ciemny L*d, który uwierzył głupim popom. A kogo obchodzi nawet i 20 milionów takich ludzi? I to jest odpowiedź p.Czykwinowi. JKM
2015-07-23 Debata nad budżetem i polityką pieniężną w 2014 roku czyli nie wszystko było super
1. Wczoraj odbyła się w Sejmie doroczna debata nad wykonaniem budżetu i w konsekwencji absolutorium dla Rady Ministrów i polityką pieniężną realizowaną przez Narodowy Bank Polski (NBP) w 2014 roku. Realizację budżetu przedstawiał minister finansów Mateusz Szczurek, polityki pieniężnej prezes NBP Marek Belka, materiały z kontroli wykonania budżetu państwa zaprezentował prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski. Okazuje się, że minister finansów osiągnął w 2014 roku same sukcesy, prezes NBP prowadził wręcz wzorcową politykę pieniężną i zostawia bank centralny i szerzej cały system bankowy w bardzo dobrym stanie. Mocną krytykę wykonania budżetu zaprezentowali tylko posłowie opozycji w tym reprezentujący Prawo i Sprawiedliwość poseł Henryk Kowalczyk, na kilka poważnych uwag pod adresem rządu pozwolił sobie także prezes NIK (w szczególności jeżeli chodzi o przejęcie 150 mld zł środków z OFE i w konsekwencji umorzenie 130 mld zł obligacji skarbowych jako sposobu zmniejszania deficytu i w konsekwencji długu publicznego).
2. Poseł Henryk Kowalczyk zwrócił także uwagę, że bez przejęcia środków z OFE dług publiczny na koniec 2014 roku osiągnąłby niebotyczną kwotę 1000 miliardów zł co oznaczałoby podwojenie długu publicznego w ciągu 7 lat rządów Platformy i PSL-u (na koniec 2007 roku wynosił on 524 mld zł). Zarzucił rządowi prowadzenie „podwójnej księgowości” w zakresie deficytu budżetowego i stwierdził, że wprawdzie oficjalnie wyniósł on „tylko” 29 mld zł ale po doliczeniu pożyczki dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i środków na refundację składek przekazywanych do OFE wyniósł on rzeczywiście ponad 44 mld zł. Zwrócił także uwagę na ciągle obniżający się poziom tzw. wydajności podatkowej w relacji do PKB (w 2007 roku wyniosła ona 17,5% w 2014 roku zaledwie 14%, różnica 3,5% PKB to kwota około 70 mld zł), a także na rosnące zaległości podatkowe (w 2014 roku wzrosły one aż o 13 mld zł z 44,5 mld zł do 57,5 mld zł) co oznacza, że w dużej mierze są one nie do odzyskania jako że firmy które je mają albo już nie istnieją albo też nie posiadają żadnego majątku. A więc wykonanie budżetu za rok 2014 nie jest wcale takim pasmem sukcesów jak chciałby to widzieć minister Szczurek, co więcej widać wyraźnie jego bezradność jeżeli chodzi o uszczelnianie naszego systemu podatkowego.
3. Debata nad wykonaniem budżetu, a także realizacją polityki pieniężnej za 2014 rok, niestety nie została wykorzystana przez Sejm do przedstawienia przez prezesa NBP wyjaśnień dotyczących jego słynnej rozmowy z ówczesnym ministrem spraw wewnętrznych Bartłomiejem Sienkiewiczem. Przypomnijmy tylko, że z tej podsłuchanej rozmowy, wynikało wyraźnie, że rządząca Platforma uznała, że może potraktować niezależny NBP, jako instytucję dysponującą zasobami finansowymi, po które można sięgnąć w trudnych momentach rządzenia, na co niestety chciał przystać prezes Belka. Domagał się on dymisji ówczesnego ministra finansów i wicepremiera Jana Vincenta Rostowskiego i zmian w ustawach regulujących działalność NBP, a w zamian deklarował finansowanie deficytu budżetowego zyskiem NBP w zależności od zapotrzebowania rządzących, a nawet długu publicznego poprzez skup obligacji skarbowych na rynku wtórnym.
4. Prawie wszystkie oczekiwania prezesa Belki, zostały spełnione przez rząd i ówczesnego premiera Tuska. W II połowie 2013 roku wicepremier Rostowski popadł w jakąś dziwną niełaskę u premiera, był coraz częściej krytykowany (choć dotychczas przedstawiano go jako najlepszego ministra finansów w UE) i w czasie listopadowej rekonstrukcji rządu został odwołany. Na jego miejsce został powołany minister Szczurek (dokładnie taki kandydat jakiego życzył sobie prezes Belka – techniczny i niepolityczny) i ten jak można się domyślać ma pełne wsparcie u prezesa NBP.
Próbowano spełnić i trzeci postulat prezesa Belki. Rada Ministrów przyjęła założenia do projektu ustawy o zmianie ustawy o NBP, które pozwalają na skup obligacji Skarbu Państwa przez NBP na rynku wtórnym (skupu takich papierów na rynku pierwotnym zabrania prawo unijne i tylko dlatego takie rozwiązanie nie znalazło się w propozycjach rządowych) ale projekt ten ostatecznie nie został skierowany do Sejmu. Szkoda, że zabrakło pytań w tych wszystkich sprawach do prezesa Belki jeszcze większa szkoda, że sam szef NBP nie poruszył tych kwestii i nie przeprosił posłów za poważne naruszenie niezależności banku centralnego. Ponoć jakiś czas temu zrobił to w odniesieniu do członków Rady Polityki Pieniężnej, szkoda że nie zrobił tego w odniesieniu do posłów, wszak to jak się wydaje było to jego ostatnie sprawozdanie z wykonania polityki pieniężnej przedstawione Sejmowi. Kuźmiuk
Kopacz pójdzie do więzienia za bandytyzm prawny ? „Szacuje się, że blisko 200-milionowym Pakistanie żyje prawie pół miliona transwestytów i hermafrodytów. Dopiero od 2009 roku decyzją Sądu Najwyższego uznawani są oni oficjalnie za "hidżrów" - trzecią płeć (w Indiach nastąpiło to w 1994 roku), i wpisywani w oficjalne dokument..(więcej )
„Małpy człekokształtne mogą czuć się w Hiszpanii bardziej bezpieczne niż dzieci nienarodzone – zauważają obrońcy życia, komentując uchwalenie przez krajowy parlament nowego prawa chroniącego orangutany, szympansy czy goryle od chwili poczęcia.„.....”Przepisy, które zatwierdził swym podpisem premier Mariano Rajoy zakazują m.in. aborcji i eksperymentów na płodach małp naczelnych. Tymczasem na podobną ochronę nie mogą w Hiszpanii liczyć dzieci nienarodzone. „.. (więcej )
„Głosami 252 za, przy 158 głosach przeciw i 11 posłach, którzy wstrzymali się od zajęcia stanowiska w tej sprawie, Sejm przyjął ustawę o uzgodnieniu płci. Jeżeli wejdzie ona w życie, do zmiany płci wystarczą dwie opinie: seksuologa i psychiatry, albo opinie wydane przez jednego lekarza i psychologa. Ustawa nie wymaga od wnioskodawcy zmiany płci, ani terapii hormonalnej, ani jakiejkolwiek interwencji medycznej. Warto w tym miejscu podkreślić, że to wnioskodawca będzie wybierał lekarzy, którzy złożą takie orzeczenie a nie sąd. Co więcej sąd nie będzie zobowiązany do weryfikacji tych orzeczeń. Do ingerencji medycznej nie będzie musiało dochodzić nawet po orzeczeniu sądu.
Płeć nie będzie odtąd traktowana przez prawo jak coś przyrodzonego biologicznie, ale jako kategoria kulturowa.Zdaniem poseł PiS Anny Zalewskiej ustawa ta uderza bezpośrednio w instytucję małżeństwa. Taka zmiana płci może być bowiem furtką do zawierania małżeństw przez osoby tej samej płci.”..(źródło )
Szarek „W konstytucji znalazły się - obok wyraźnego odwołania do chrześcijaństwa - również definicja małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety oraz zapis o prawnej ochronie życia ludzkiego. „.....” Orban „Wszystkie warstwy społeczeństwa obciążyli negatywnymi skutkamiwłasnej niezdatności, fałszywego myślenia o historii i moralnego nihilizmu". Wymieniałpogardę dla samych siebie, wyśmiewanie i zniesławianie rodziny, społeczeństwa, narodu, religii, pogardę dla obowiązku i pracy... "My, Węgrzy, żyjemyw świecie metodycznego wzbudzania nienawiści.Na własnej skórzeczujemy intelektualny gwałt, jaki nam zadają, pragnąc, byśmy znienawidzili wszystko, nawet samych siebie..."....”"Silna społecznośćnie da sobie odebraćpraw wolności. Nie można jej wpędzić wkryzys i dezintegrację, niemożliwe, by przywódcy bezkarnie ją okłamywali i zmuszali do płacenia ceny za kłamstwa i zaniedbania, którym są winni.A właśnie to zdarzyło się nam, Węgrom... Węgry,nasza Ojczyzna,są dziś krajem słabym... staliśmy się ostatnimi".”.....(więcej )
„Porażająca jest aktualność oraz powaga tematyki poruszonej w najnowszej książce księdza profesora Tadeusza Guza „Filozofia prawa III Rzeszy Niemieckiej”. …..”Autor z odwagą godną prawdziwego uczonego sięga do „sprawy socjalizmu narodowego w Trzeciej Rzeszy Niemieckiej” i „pragnie się wpisać w wielki nurt poszukiwaczy prawdy o tamtym systemie ideologicznym z pomocą warsztatu realistycznej filozofii prawa”. W konsekwencji przybliża czytelnikowi pogłębioną i przenikliwą analizę naukową aktów normatywnych, literatury filozoficzno-prawnej, prawniczej oraz uzupełniającej prawa III Rzeszy Niemieckiej. „....”Ksiądz profesor Tadeusz Guz wyrusza więc w wędrówkę w głąb prawdy o socjalizmie narodowym, „...”co się stało z filozofią praw człowieka w naszych dniach, skoro, jak przypomina prof. Marek Piechowiak, „u podstaw współczesnej ochrony praw człowieka nie legła jakaś abstrakcyjna koncepcja człowieka i jego praw, ale konkretne zło wyrządzone ludziom w konkretnych okolicznościach” – zło będące właśnie konsekwencją ideologii socjalizmu narodowego, polityki eksterminacji i niewolniczego traktowania ludzi, łapanek, wywózek, zbiorowych egzekucji, z szatańską konsekwencją zorganizowanych obozów masowej zagłady, krematoriów budowanych dla unicestwienia ludzi zgodnie z „literą” i w imię „prawa”. ….”I oto w „Filozofii” czytamy: „Mit legalności” polega na przyjęciu tezy, iż „prawość należy odróżnić od rozumu, od rzeczowości i od sprawiedliwości aktów administracji”. Potwierdza to klasyczna nauka o prawie, która twierdzi, iż rozum jest racją prawa etc.„. Lektura ”Filozofii prawa III Rzeszy Niemieckiej„ rozświetla również fakt, że to, co Marguerite Peeters, autorka książki ”Gender – światowa norma polityczna i kulturowa„, nazywa nową globalną etyką, spreparowaną przez postmodernistycznych inżynierów społecznych, jest w rzeczywistości ”kuzynką„ ideologii socjalizmu narodowego – obie są ”sprzeczne w sobie„ i ”zamknięte„ na uniwersalność – przy czym sprzeczność tzw. nowej globalnej etyki polega na tym, że włącza ona w siebie wszelkie wybory bez konieczności związania ich z dobrem. Na przykład ”prawo wyboru„ staje się wartością nadrzędną i celem samym w sobie. Zastępuje ono i ”wypiera„ dobro wspólne (bonum commune) jako dobro, które jest rzeczywistym celem każdego człowieka i zarazem całej społeczności. Konsekwencją tej sprzeczności jest zrównanie w ”prawie„ możliwości wyboru śmierci z możliwością wyboru życia, możliwości wyboru dobra z możliwością wyboru zła.”.....”Nowa globalna etyka zaopatrzona we własną cyniczną karykaturę Księgi Rodzaju w postaci gender (ang. rodzaj), otwiera furtkę eutanazji, aborcji, in vitro, agresji wobec tożsamości osób, sięga do tej samej idei, która inspirowała ideologów III Rzeszy – jest oderwana od rzeczywistości, od prawdy i od dobra. W ”Filozofii„ czytamy: ”Faktycznie prawo w nazizmie nie jest zapodmiotowane w sferze rozumu, ponieważ on nie istnieje, lecz tylko w sferze zmysłowej, czyli rozum prawa nie jest już więcej racją prawa„, oraz: ”Kasacji uległy takie wymiary istnienia człowieka, jak bycie człowiekiem sumienia, które popadło w stałe sprzeczności ze względu na sprzeczność nazizmu, traktowanego jako ostateczne kryterium tego, co dobre i słuszne, oraz tego, co złe, w czym się nierzadko człowiek zatracał. Także kwestia godności stała się tylko arbitralną…„”...(więcej )
Wikipedia” Koncepcja materialna państwa prawa odmawia uznania lewicowych państw faszystowskich i komunistycznych jako państwa prawa . „nie można ograniczać problemu praworządności jedynie do aspektów formalnych. Ich zdaniemistotna jest również treść prawa.Istotnym argumentem na rzecz takiego pojmowania praworządności są działania reżimów totalitarnych (państwa nazistowskiego czy państw komunistycznych), w którychwiele czynów było wprawdzie zgodnych z obowiązującym prawem, ale prawo to było złe z moralnego punktu widzenia więcej
Profesor Roberto de Mattei w tekście zatytułowanym „Unia Europejska - banda rozbójników?„ Takie pojmowanie prawa, którego najwybitniejszym teoretykiem był w XX wieku austriacki prawnik Hans Kelsen (1881-1973), legitymizuje porządek legislacyjny jedynie "wydajnością prawną" danej normy bądź praktyką jego stosowania „....”Benedykt XVI jednak w swoim orędziu wygłoszonym w niemieckim parlamencie 22 września 2011 roku skrytykował wprost pozytywizm prawny Kelsena, wskazując, że z tej właśnie koncepcji wyrósł narodowy socjalizm„...”W Unii Europejskiej, podobnie jak w innych wielkich instytucjach międzynarodowych, nadrzędnym źródłem prawa jest norma produkowana przez prawodawcę. Na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci, w oparciu o tę zasadę, prawodawcy ustanawiają subiektywne "nowe prawa", takie jak legalizacja aborcji czy układów homoseksualnych, zastępując nimi tradycyjne prawa człowieka zakorzenione w niezmiennym i obiektywnym prawie naturalnym. (więcej )
Mój komentarz Trzeba skończyć z kryminalną działalnością lewactwa polegająca na obchodzeniu prawa i łamaniu go.
Za chwile lewactwo uchwali że dwuletnie dzieci należy zdefiniować jako psy i zacznie się je usypiać. Nie mordować, bo mordować można dzieci, a psy już. Na lewackim filmie Ted 2 prawnik zdefiniował istotę ludzką jako kogoś obdarzonego samoświadomością, zdolnością do odczuwania empatii i będącą w interakcjach społecznych. Dlaczego na lewackim , piorącym ludziom mózgi filmie taka definicja . Po to , aby móc zabijać noworodki. To według nomenklatury zbrodniarzy lewicowych to nie będzie zabijanie to będzie aborcja po urodzeniu . Według bandytów zwanych marksistami kulturowymi rodzice powinni mieć prawo do mordowania na życzenie w ubojniach eutanazyjnych dzieci do lat trzech.To co zrobiła Kopacz i jej lewacka hołota to klasyczny dowód na przekształcanie Polski w państwo totalitarne, orwellowskie. Urągające prawdzie, zdrowemu rozsądkowi , oraz czyniące konstytucji , prawa ,upę gówna, będące w swej istocie hitlerowskim zamachem na konstytucję i prawo , Przestępcze działania Kopacz i jej ferajny podobne do tych jakie używali socjalistyczni hitlerowscy zbrodniarze definiujący żydów jako nie są w pełni ludzi powinny skończyć się więzieniu.W Indiach i Pakistanie problem ludzi chorych ,mających zaburzenia identyfikacji płci rozwiązano tworząc trzecią prawna płeć , Hidżra .. W Indiach kobietą jet osoba, która jest genetycznie kobieta i czuje się kobieta. Jeżeli jest osoba chorą i urodziła się biologiczną kobie a, ale ma zaburzenia z tożsamością płciowa to wtedy może nazwać się hidżra , trzecią płcią. I to jest ewentualne rozwiązanie problemu transseksualistów w Polsce .
Musimy skończyć z hitlerowskim modelem prawa pozytywnego jaki narzuca nam lewactwo. Kryminaliści polityczni typu Kopacz , którzy narzucają ten totalitarny model prawa powinni być wsadzani do więzień.Trzeba jasno hitlerowcom , marksistom kulturowym uświadomić ,że prawo hitlerowski stalinowskie, czy polityczno poprawne jest z definicji zbrodnicze , totalitarne i bandycki i jako takie z definicji jest nielegalne i nieobowiązujące. A ludzi , którzy próbują dokona ideologicznego zamachu stanu ,takich jak Kopacz i lewactwo wokół niej powinno się wsadzać do więzień jako hitlerowskich marksistowskich totalitarnych bandytów ideologicznych dokonujących cichego zamachu stanu na ład prawny państwa Marek Mojsiewicz
Jedna z wad d***kracji Każdy, chcący zajmowac sie polityka, powinien przeczytac felietony śp.Cyryla N.Parkinsona, doradcy śp.baronessy Małgorzaty Thatcherowej. Jest ich chyba z pięć zbiorów - niektóre są w Sieci - np.: http://www.czteryasy.com.pl/download/prawo_parkinsona.pdf
Oto jedna z metod wyboru sposród kandydatów: Tak rzadko bowiem zdarza się okazja mianowania chińskiego tłumacza w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, że używana przy tym metoda jest mało znana. Ogłasza się, że stanowisko jest wolne, i zaczynają napływać podania do komisji złożonej – dajmy na to z pięciu osób. Trzech urzędników ministerstwa i dwóch znakomitych chińskich uczonych. Na stole przed komisją piętrzy się stos 483 formularzy ofert z załączonymi świadectwami. Wszyscy kandydaci są Chińczykami i wszyscy, bez wyjątku, mają pierwszą lokatę uniwersytecką z Pekinu lub z Amoy oraz doktorat z filozofii uzyskany w uniwersytetach amerykańskich Cornell lub Johns Hopkins. Większość z nich piastowała w swoim czasie ministerialne stanowiska na Formozie. Niektórzy dołączyli fotografie. Inni (zapewne przezornie) powstrzymali się od tego. Przewodniczący zwraca się do głównego chińskiego eksperta i mówi: „Może dr Wu zechce powiedzieć, którego z tych kandydatów należałoby wciągnąć na naszą listę”. Dr Wu uśmiecha się zagadkowo i wskazuje na stos podań. „Żaden z nich się nie nadaje” – mówi krótko. „Ależ... to znaczy... dlaczego nie?” – pyta zdumiony przewodniczący. „Ponieważ żaden prawdziwy naukowiec w ogóle nie składałby podania. Bałby się utracić twarz w wypadku, gdyby go nie wybrano”. – „Więc co teraz zrobimy?” – pyta przewodniczący. – „Sądzę – powiada dr Wu – że moglibyśmy namówić dra Lima, żeby przyjął to stanowisko. Co pan o tym myśli, doktorze Li” – „Tak, sądzę, że moglibyśmy – odpowiada Li – ale oczywiście nie możemy tego robić my sami. Moglibyśmy zapytać dra Tana, czy on uważa, że to stanowisko interesowałoby dra Lima”. – „Nie znam doktora Tana – odpowiada Wu – ale znam jego przyjaciela, dra Wonga”. W tym miejscu przewodniczący ma już taki zamęt w głowie, że nie wie, kto i kogo ma namawiać. Ale istotne jest to, że wszystkie oferty idą do kosza, a dyskutuje się tylko nad jednym kandydatem, i to nad tym, który wcale nie składał podania. I to jest poważna wada d***kracji. Kobiety świetnie wiedzą, że właściwa metoda znalezienia męża to: "Siedź w kącie, a znajdą' cię!". Mało który poważny czlowiek zgłasza się na kandydata na jakieś stanowisko - wiedząc, że będzie musiał podlizywać się wyborcom, zabiegać o ich względy, okłamywać ich. I stracić twarz w razie porażki. Ja tego nie robię - zgoda; ale w efekcie moje wyniki to kilka procent... JKM
24.07.2015 Zakup Caracali u Francuzów, a w konsekwencji zwolnienia ... Zakup Caracali u Francuzów, a w konsekwencji zwolnienia w Mielcu i Świdniku
1. Niestety potwierdzają się wcześniejsze medialne informacje o zwolnieniach w Zakładach Lotniczych w Mielcu i Świdniku. W czerwcu Zakład w Mielcu poinformował, że ma zostać zwolnionych ponad 500 pracowników (a więc 1/4 z ponad 2 tysięcznej załogi), przy czym redukcja dotknie głównie tę część załogi, która pracowała przy produkcji śmigłowca Black Hawk (przy jego produkcji było zatrudnionych około 800 pracowników). W ostatnią środę o poważnej redukcji załogi poinformował zarząd fabryki w Świdniku. Jeszcze w tym roku ma odejść około 100 pracowników (program dobrowolnych odejść) ale docelowo ma odjeść aż 800 pracowników.
2. Przypomnijmy tylko, że w wyniku przetargu na helikopter dla polskiej armii odrzucone zostały oferty amerykańskiej firmy Sikorsky i należącej do niej PZL Mielec, oferującej śmigłowiec S-70i Black Hawk i jego morską wersję Seahhawk, a także oferta włosko - brytyjskiej grupy Augusta Westland i ich zakładów PZL Świdnik, oferujące helikopter AW149. Śmigłowce amerykańskie znajdują się na wyposażeniu 22 armii świata w tym przede wszystkim armii amerykańskiej i przetestowane zostały w wielu konfliktach wojennych w tym w ostatnich latach w Afganistanie. Z kolei te francuskie zaledwie w kilku krajach (poza Francją tylko w Brazylii, Meksyku, Malezji Indonezji i Tajlandii), natomiast śmigłowiec ze Świdnika wchodzi do produkcji i w związku z tym jak określił go prezes tego zakładu Krzysztof Krystowski jest najnowocześniejszym produktem w tym segmencie uzbrojenia.
3. Ponadto należy podkreślić, że zarówno konsorcjum amerykańskie jak i konsorcjum włosko-brytyjskie mają swoje zakłady w Polsce, ci pierwsi zatrudniają w samym PZL Mielec około 2 tysięcy pracowników (u kooperantów kolejne kilka tysięcy), ci drudzy w PZL Świdnik około 6 tysięcy pracowników. Zwycięzca przetargu nie ma natomiast żadnego zakładu w Polsce, ponoć zobowiązał się tylko, że na podstawie porozumienia z WZL w Łodzi, będzie montował w przyszłości śmigłowce Caracal. Według prezesa Krystowskiego z PZL Świdnik w jego zakładach (i u kooperantów) powstaje aż 60% śmigłowca AW129, podobnie zaangażowanie zakładu w Mielcu, deklarowali Amerykanie przy budowie Black Hawk-ów w naszym kraju.
4. Wybór przez MON francusko- niemieckiego śmigłowca Caracal okazuje się w świetle tych faktów co najmniej zastanawiający, zwłaszcza że nagle z niejasnych powodów gwałtownie wzrosła jego cena. Do tej pory bowiem publicznie informowano, że zakup 70 śmigłowców dla polskiej armii będzie kosztował od 8 do 12 mld zł, teraz zakup zmniejszono do 50 śmigłowców, a mają one kosztować aż 13 mld zł, co oznacza, że podrożały przynajmniej o kilkadziesiąt milionów złotych za sztukę wręcz w ostatnich tygodniach. Ponadto jak ujawnili niedawno posłowie Prawa i Sprawiedliwości z sejmowej komisji obrony narodowej 25 śmigłowców Caracal przyleci do Polski z Francji, natomiast pozostałe 25 według zapewnień koncernu Airbus ma być montowane w Polsce. Wszystko więc wskazuje na to, że pieniądze z polskiego budżetu będą podtrzymywały miejsca pracy we francuskim przemyśle zbrojeniowym podczas gdy w obydwu zakładach produkujących śmigłowce w Polsce tzn. w Świdniku i Mielcu zaczęły się przygotowania do znaczących zwolnień pracowników. W ten sposób za ogromne budżetowe pieniądze koalicja Platformy i PSL-u doprowadza do likwidacji setek miejsc pracy w funkcjonujących zakładach lotniczych w Mielcu i Świdniku z jednoczesną złudna nadzieją, że powstaną za kilka lat jakieś dodatkowe miejsca pracy w zakładach PZL w Łodzi. Kuźmiuk
Diabeł upomniał się o swoje? „Dzisiaj duchowieństwo sprzedaje dary Ducha Świętego za pieniądze, ale skończy się na tym, że ani Ducha Świętego, ani pieniędzy mieć nie będzie, bo Pan Bóg swoje, a diabeł swoje odbierze” - miał powiedzieć wileński bazylianin Atanazy Nowochacki biskupowi Massalskiemu, który w wieku XVIII słynął z prawdziwej zapamiętałości do hazardu, za którą niestety nie nadążały inne zalety, a zwłaszcza - cnoty chrześcijańskie. W XVIII wieku pod pewnymi względami było jednak lepiej – oczywiście nie tak bardzo, jak za komuny, kiedy to – jak z okazji letnich kanikuł przypomina żydowska gazeta dla Polaków – Polacy jeździli na wczasy, więc chyba nie było tak źle. To prawda, że jeździli, ale Niemcy za Hitlera też jeździli na wczasy, a w dodatku prywatni pracodawcy, na przykład taki Krupp, budowali im osiedla mieszkaniowe, na przykład, jakie oglądałem w Essen – które i dzisiaj sprawiają wrażenie komfortu jeśli nie luksusu. Wygląda na to, że nie tylko w Polsce za komuny, ale i w Niemczech za Hitlera też nie było tak źle, jak gadają, zwłaszcza – jak gadają Żydzi specjalizujący się zawodowo i biznesowo w rozpamiętywaniu holokaustu. Dla nich masakra europejskich Żydów, przeprowadzona przez Niemców w czasie II wojny światowej, jest najważniejszym wydarzeniem w dziejach świata. W rezultacie dzieje świata oceniane są z żydowskiego punktu widzenia i na przykład mieszkańcy republik bałtyckich uznawani są za „kolaborantów Hitlera”, bo zamiast natychmiast przebaczyć Sowieciarzom aneksję, prześladowania i deportacje i własną piersią zasłaniać Stalina przez Niemcami, próbowali odbudować niepodległość swoich krajów w oparciu o Rzeszę Niemiecką, akomodując się do panującej tam żydożerczości. Nawiasem mówiąc, Niemcy są narodem wyjątkowo zdyscyplinowanym i jeśli dzisiaj, dajmy na to, jest rozkaz, by w żadnych okolicznościach Żydom się nie sprzeciwiać, to nikomu nie pozwolą się wyprzedzić w nadskakiwaniu. Ale kiedy pewnego dnia padłby inny rozkaz, to nie mam wątpliwości („nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania...”), że też nie pozwoliliby nikomu się wyprzedzić. Zatem o ile „kolaboranci Hitlera” są dzisiaj bezwarunkowo potępieni – może z wyjątkiem banderowców, bo ci, jak się wydaje, są dziś najtwardszym ideologicznie jądrem sponsorowanej przez Amerykanów antyrosyjskiej rewolucji, więc jest rozkaz, by im „przebaczyć” i się z nimi „pojednać”. Oczywiście banderowcy z wprawą z tego korzystają, przyzwyczajając pożytecznych idiotów w krajach ościennych do traktowania Ukraińców jako rodzaju narodu specjalnej troski, któremu też lepiej się nie sprzeciwiać, chociaż oczywiście z całkiem innych powodów, niż np. Żydom – więc uwzględniwszy ten wyjątek, o ile kolaboranci Hitlera są zasadniczo potępieni, o tyle kolaboranci Stalina już z takim potępieniem się nie spotykają. Tymczasem Stalin z pewnością ma na sumieniu wielokrotnie więcej ofiar, niż Hitler, więc niepodobna zrozumieć tej odmienności w podejściu do kolaborantów bez zwrócenia uwagi na okoliczność, iż wśród kolaborantów Stalina Żydzi byli wysoce nadreprezentowani. Jak podaje Aleksander Sołżenicyn w II tomie książki „200 lat razem” poświęconej stosunkom rosyjsko-żydowskim, według raportu Ordżonikidze na XV Zjeździe partii, w roku 1927, w sowieckim aparacie władzy w Moskwie pracowało 11,8 proc. Żydów, na Ukrainie – 22,6 proc., na Białorusi – 30,6 proc. - podczas gdy odsetek ludności żydowskiej w ZSRR wg spisu z 1926 roku wynosił 1,82 proc. Podobnie było w latach 30-tych; „na szczycie partii komunistycznej po XVII zjeździe („zwycięzców”) w 1934 roku Żydzi nadal tworzyli szóstą część Komitetu Centralnego i niemal trzecią część Komisji Kontroli Partyjnej.(...) Jeszcze bardziej realna władza bolszewicka znajdowała się w rękach komisarzy ludowych. W 1936 roku widzimy wśród nich, w rządzie, dziewięciu Żydów”: (Litwinow – sprawy zagraniczne, Jagoda - sprawy wewnętrzne, Kaganowicz – kolej, Rozengolc - handel zagraniczny, Wejcer – handel wewnętrzny, Kalmanowicz – narkom sowchozów, Lubimow – przemysł lekki, Kamiński – ochrona zdrowia, Bielenki – Komisja Kontroli Sowieckiej). I autor konkluduje: „W ten sposób sowieccy Żydzi otrzymali w ZSRR ważną część państwowego, przemysłowego i gospodarczego kierownictwa na wszystkich jego poziomach”. Jakże w tej sytuacji mieliby piętnować „stalinowskich kolaborantów”, albo „komunistyczne zbrodnie”, skoro sami je planowali, organizowali, nadzorowali i rozliczali? Ma się rozumieć, monumentalne dzieło Aleksandra Sołżenicyna uznane zostało za „antysemickie” - ale to tylko jeszcze jeden dowód, że środowiska żydowskie kładą znak równości między antysemityzmem i spostrzegawczością, w związku z czym oskarżeniami o „antysemityzm” mogą przejmować się tylko tchórze lub idioci. Wspominam o tym wszystkim, bo Żydzi znowu jednym susem wskoczyli do pierwszych szeregów awangardy komunistycznej rewolucji, jaka w Europie i Ameryce prowadzona jest z wykorzystaniem instytucji państwowych. Jak wiadomo, celem tej rewolucji było i jest wyhodowanie człowieka sowieckiego i stworzenie mu środowiska w którym mógłby żyć, w postaci państwa totalitarnego. Dlatego rewolucja komunistyczna wytworzyła mechanizm niszczenia wszystkich organicznych instytucji i więzi społecznych, między innymi – rodziny. Tymczasem część wyższego duchowieństwa w Polsce, jak np. nieboszczyk Ekscelencja, czyli abp. Józef Życiński i wielu innych, zwłaszcza po słynnej pielgrzymce do Brukseli, zaczęła stręczyć Polakom Unię Europejską – że to niby kiedy tam zostaniemy przyłączeni, to katolicka Polska będzie zlaicyzowaną Unię Europejską ewangelizowała. Widzimy jednak, że jest odwrotnie – że to zlaicyzowana Unia Europejska laicyzuje katolicką Polskę za pomocą Umiłowanych Przywódców, zagrzewanych do kolaboracji między innymi przez żydowską gazetę dla Polaków, przed którą uginają się kolana nie tylko modnych księży, jak np. przewielebny Andrzej Luter, co to na wezwanie żydowskiej gazety „potępia” bez zapoznania się nawet z potępianą wypowiedzią, ale i wyższych urzędników, kiedyś nazywanych „książętami Kościoła”. Okazuje się, że finansowanie ewangelizacji diabelskimi pieniędzmi przynosi rezultaty odwrotne. Stanisław Michalkiewicz
Kopacz dementuje ,że jest członkiem Kościoła Scjentologów W celu osiągnięcia sprawiedliwości społecznej należy zlikwidować rodzinę, bowiem przyczynia się ona do powstawania nierówności – uważa australijski naukowiec.Istną tyradę przeciwko rodzinie wygłosił w porannym paśmie australijskiej, państwowej rozgłośni ABC, filozof Adam Swift. Według niego rodzice, którzy poświęcają wychowaniu i edukacji dzieci więcej czasu i spędzają z nimi wolny czas powodują nierówności wobec dzieci z rodzin dysfunkcyjnych co jest antyspołeczne i doprowadza do niesprawiedliwości.- W tylko jeden sposób filozofowie mogą myśleć o rozwiązaniu problemu sprawiedliwości społecznej - po prostu najlepsze byłoby zniesienie rodziny. Jeśli rodzina jest źródłem niesprawiedliwości w społeczeństwie, to należy myśleć, że jeśli zlikwidujemy rodziny, to będzie więcej równości – stwierdził poważnie naukowiec podczas audycji.”...(źródło )
Profesor Andrzej Zoll „ Przyjęta przez Senat ustawa ws. in vitro jest sprzeczna z antropologią, ponadto wymaga rozpatrzenia przez Trybunał Konstytucyjny „..”Zdaniem prof. Zolla w przyjętej ustawie jest wiele postanowień, które budzą poważne wątpliwości. Dodał, że nie ma na myśli kwestii światopoglądowych lecz to, że ustawa jest niezgodna z antropologią. "Chodzi mi przede wszystkim o możliwość niszczenia zarodków, bo w ustawie nie ma pełnej ochrony zarodka" – zwrócił uwagę prawnik.”..”Jego wątpliwość budzi też umożliwienie korzystania z procedury in vitro przez osoby, które nie pozostają w związku małżeńskim – cywilnym czy kościelnym – przez co, jak ocenił, zlekceważona została kwestia ochrony praw dziecka."W przypadku małżeństwa rozwód może być udzielony wówczas, gdy nie zagraża dobru dziecka. Rozejście się pary nie będącej małżeństwem nie bierze pod uwagę dobra dziecka poczętego metodą in vitro. Nie chroni się więc jego przyszłości" – wskazał prof. Zoll. „...(źródło )
„„Dzieci z rozbitych rodzin mają o wiele gorsze wyniki w nauce i mniejsze szanse na zdobycie dobrego wykształcenia – dowiedli belgijscy uczeni z uniwersytetu w Louvain. „...””Co czwarte dziecko z rodzin rozbitych przynajmniej raz powtarza rok szkolny. Największe różnice odnotowuje się w szkołach średnich. Dzieci rozwodników mają o niemal połowę (45%) mniejsze szanse na ich ukończenie. Naukowcy zauważyli, że na szkody wynikające z rozwodu bardziej narażeni są chłopcy niż dziewczęta. „...(więcej)
W 2000 r. amerykańska profesor Judith S. Wallerstein przedstawiła wyniki trwających niemal 30 lat badań, którymi chciała udowodnić naukowo, że rozwód jest najlepszym - zarówno dla małżonków, jak i ich dzieci - rozwiązaniem niesatysfakcjonującej sytuacji rodzinnej. Publikacja rezultatów badań nie pozostawiła żadnych wątpliwości: rozwód rodziców negatywnie wpływa na rozwój dziecka. Prof. Wallerstein porównywała traumę, jaka wywołuje śmierć jednego z rodziców, z nieszczęściem wynikłym z rozwodu. Okazało się, że dzieci są w stanie łatwiej i mniej boleśnie pogodzić się z tym pierwszym niż z drugim. „....(więcej)
„Homoseksualna dziennikarka zaangażowana w promocję „małżeństw jednopłciowych” w USA, Masha Gessen przyznała, że „tęczowym” aktywistom wcale nie chodzi o uzyskanie dostępu do takiej instytucji. Pederaści i lesbijki chcą po prostu radykalnej redefinicji i ostatecznego zniesienia małżeństwa!”......”jest czymś oczywistym, żehomoseksualiści powinni mieć prawo do zawarcia małżeństwa, ale dla mnie równie oczywiste jest to,że instytucja ta powinna być wyeliminowana.(...) Z walką o małżeństwa homoseksualnezazwyczaj związane jest kłamstwo dotyczące tego, co zamierzamy zrobić z małżeństwem, gdy już uda się nam je wywalczyć.Kłamiemy, że instytucja małżeństwa nie ulegnie zmianie.”.....”Dodała, że „instytucja małżeństwa nie tylko się zmieni, ale powinna w ogóle przestać istnieć”. Gessen jest zwolenniczką stworzenia takiego systemu prawnego, który odzwierciedlał będzie rzeczywistość, w jakiej żyją niektóre osoby. Mówiła, żenie może znieść „fikcji, w jakiej żyje”. -Mam trójkę dzieci, które mają teoretycznie pięciu rodziców. Nie rozumiem,dlaczego nie powinny one mieć pięciu rodziców prawnie(...) Poznałam moją nową partnerkę, a ona właśnie urodziła dziecko.Jego biologicznym ojcem jest mój brat. Biologicznym ojcem mojej córki jest człowiek, który mieszka w Rosji. Mój adoptowany syn uważa go również za swojego ojca – tłumaczyła.”. „...( więcej)
Profesor Andrzej Zoll „ Konwencja ds. przemocy to zamach na naszą cywilizację.”....”Istnieje podejrzenie, że Konwencja przeciw przemocy wobec kobiet i przemocy domowej jest w istocie zamachem na naszą cywilizację „..”Na przykład: stwierdza się, że płeć społeczno-kulturowa oznacza „społecznie skonstruowane role zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn”. Nie bardzo rozumiem po co w ogóle ta definicja została umieszczona i co ona ma oznaczać i to budzi wątpliwości. W innym artykule wymienia się płeć biologiczną obok płci społeczno-kulturowej, co sugeruje, że są to pojęcia rozłączne. Zaczyna mnie to niepokoić, więc pytam, co ma być treścią definicji płci społeczno-kulturowej? Moje poważne wątpliwości budzi też przepis z art. 12, który stwierdza, że „strony podejmą działania niezbędne do promowania zmian, wzorców społecznych i kulturowych, dotyczących zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk, opartych na idei niższości kobiet, na stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”. Uważam, że to jest przepis najbardziej kontrowersyjny, bo wprowadza on zobowiązanie stron do wykorzenienia tradycji. Rozumiem, że może chodzić tu o tradycję, w oparciu o którą występuje idea niższości kobiet albo stereotypowy model roli kobiet i mężczyzn. Ale jeśli zestawi się to z definicją płci społeczno-kulturowej, to zauważymy, że mówi ona o tym, że chodzi tu o role, które społeczeństwo przypisuje kobietom i mężczyznom, a więc i tradycję tego społeczeństwa, które buduje pewne stereotypy ról kobiety o mężczyzny. Osobiście nie nazywałbym tego stereotypami, bo chodzi o pewne funkcje. Równouprawnienie kobiet i mężczyzn to kanon dzisiejszego porządku prawnego, ale nie oznacza to tożsamości funkcji społecznych, bo już tak jesteśmy skonstruowani, że pełnimy różne funkcje społeczne. Boję się, że pójdziemy w tym kierunku interpretacji, iż należy wyplenić to wszystko, co wiąże się ze wszystkimi funkcjami społecznymi, spełnianymi przez kobietę i mężczyznę. Konwencja jest więc projektem bardzo gruntownej przebudowy naszego społeczeństwa…Całej naszej cywilizacji. Rodzi się podejrzenie, że jest to zamach na naszą cywilizację. Widzę to niebezpieczeństwo.”....”A tu strony przyjmują na siebie obowiązek, sformułowany w punkcie 5 art. 12: „Strony gwarantują, że kultura, zwyczaje, religia, tradycja, tzw. honor nie będą uznawane za usprawiedliwienie dla wszelkich aktów przemocy, objętych zakresem niniejszej Konwencji”. Trzeba mocno podkreślić, że w naszej kulturze ustawianie religii chrześcijańskiej na równi z innymi czynnikami, np. tzw. „honorem” jako wspomagające przemoc, jest nadużyciem. „....”W efekcie będzie zakwestionowane chrześcijaństwo…I o to chodzi. Dorobek chrześcijański nie wiąże się z przemocą, Kościół prowadzi najwięcej placówek, pomagających ofiarom przemocy i kobietom w trudnej sytuacji życiowej. Zaś jednym z najcenniejszych owoców chrześcijaństwa jest uznanie niezbywalnej godności człowieka jako istoty, którą stworzył i odkupił Bóg.”. ...(więcej )
Dr hab. Andrzej Lewandowicz „ ...kluczowy element inżynierii reprodukcyjnej zgodnie z klasyczną wizją heroldów kontroli urodzeń. Według niej, rozwój populacji (preferencyjnie poza małżeństwem) zależeć ma od woli i potrzeb totalitarnego państwa. Promowanie przez rząd sztucznej reprodukcji opartej na eugenice i oderwaniu prokreacji od małżeństwa, „.....”Wsparcie in vitro, i to za cudze pieniądze podatników, to jednak nie „wsparcie polityki prorodzinnej” „....”Manipulacje ludzką prokreacją poprzez procedurę in vitro, która leczeniem nie jest, tylko hodowlą, z samej definicji trudno zaliczyć do działań prorodzinnych. „. ..(więcej )
Eliza Olczyk rozmawia z Jadwigą Staniszkis „ W Polsce rozpoczęto proces demontażu społecznego. Rozciąga się definicję rodziny, podważa zasadę, że godność ludzka jest niezbywalna. A to może doprowadzić do zniszczenia społeczeństwa „...”W debacie publicznej pojawiła się kwestia związków kazirodczych – jednego z najgłębiej zakorzenionych społecznych tabu. Jak pani sądzi, komu potrzebna jest dyskusja na ten temat? Nikomu. To jest testowanie społeczeństwa, ile zmian jest w stanie zaakceptować. Ludzie obojętnie przechodzą obok takich delikatnych kwestii jak rozciąganie definicji rodziny, ze wszystkimi konsekwencjami tego procesu, czy podważanie zasady, że godność ludzka jest niezbywalna, choć w dzisiejszym świecie jest to jedyne zabezpieczenie ładu społecznego.”...”Ludzie jednak tego nie rozumieją. Reagują na kłótnie polityków, ale na zamach na najważniejsze instytucje już nie. Poważnym zagrożeniem dla tych wartości jest Ewa Kopacz, która – być może nieświadomie – jest gotowa naruszać najgłębszą warstwę społeczną „...”Gdzie pani widzi tę gotowość?Chociażby w forsowaniu konwencji o zwalczaniu przemocy. Ten dokument ma kluczowe znaczenie, bo jest wehikułem demontażu rodziny. Skoro konwencja dotyczy przemocy wobec kobiet i w rodzinie, a wprowadza się do niej definicję płci jako kategorii społecznej i kulturowej, to w ten sposób zmienia się charakter rodziny.Nie trzeba już być w rodzinie kobietą i mężczyzną, a przypomnę, że taka definicja jest w naszej konstytucji. Wystarczy czuć się kobietą lub mężczyzną albo odgrywać takie role społeczne i już możemy mówić o rodzinie. Taka sama sytuacja dotyczy związków partnerskich. Gdyby zostało dokładnie sprecyzowane, że w takich związkach chodzi o prawo do dziedziczenia czy podejmowania decyzji dotyczących zdrowia, to taka ustawa mogłaby być przyjęta. Ale środowiska homoseksualne nie chcą na tym poprzestać. Wolą krzyczeć, że są dyskryminowane, żeby uzyskać więcej. To jest strategia demontażu, w którą pani premier Kopacz się wpisuje.”....”Być może akceptuje aborcję eugeniczną, bo głosowała przeciwko zakazowi przerywania ciąży ze względu na występowanie wad u dziecka. A nie ma w ustawie wyznaczonych granic niepełnosprawności.Na dodatek ma wokół siebie takie osoby jak Małgorzata Fuszara, które pod pozorem niewinnej walki z przemocą w rzeczywistości przemycają coś, co ma poważne konsekwencje społeczne. To są sprawy fundamentalne. Dramat polega na tym, że takie manipulacje są możliwe, bo społeczeństwo reaguje na symbole, a nie na niuanse prawne. To pokazuje, jak łatwo można dokonać faktycznej rewolucji, jeżeli umie się operować terminami. A społeczeństwo zajęte przetrwaniem jest nieuważne.”...”Znaleźliśmy się w ogromnie niebezpiecznym momencie. Mamy do czynienia z cichą rewolucją na wielu poziomach, która jest możliwa do przeprowadzenia przy obojętności społeczeństwa. „...”Rozumiem, że jeden z tych poziomów to rewolucja społeczna? Tak. To jest rozluźnienie standardów i stworzenie pola do różnych interpretacji. Na razie wszystko jest możliwe. Możemy pójść albo w jedną, albo w drugą stronę. Ale gdy kierunek zostanie wytyczony, to nie będzie już odwrotu.”...”Ten proces demontażu społecznego rozpoczął jeszcze Donald Tusk. Jeżeli pójdziemy w tym kierunku, to wejdziemy na ruchome piaski, i to w sytuacji, gdy tożsamość narodowa stała się decydującym czynnikiem geopolitycznym. Podważenie fundamentu może doprowadzić do zniszczenia polskiego społeczeństwa. „...”Swobodny przepływ handlu usług i technologii, ale przy okazji przywileje dla wielkiego kapitału. Zawsze to jest sprzedaż wiązana. „...”Nawet wojna jest płynna, bo mówi się o wojnie hybrydowej. A więc teoretycznie jest to inna wojna niż ta, której okrutny obraz mamy głęboko zakodowany w głowie. „...”Tak samo jest z podziałem na klasy społeczne. W niektórych krajach rozpoczął się proces degradacji klasy średniej, bo po pierwsze, ten typ mieszczańskości, który ona reprezentuje, nie jest już potrzebny, a po drugie, w sytuacji, gdy rewolucja technologiczna poszła bardzo daleko, nie ma zapotrzebowania na tak wiele rąk do pracy. Dokonuje się więc przegrupowanie, za które zapłacą takie kraje jak Włochy, Grecja czy Polska. Im pokaże się miejsce w szeregu, przekonując, że nie są zdolne do uczestniczenia w rewolucji technologicznej, a więc mogą być wyłącznie rezerwuarem taniej siły roboczej. „...”Ale Polska, jeżeli chce przetrwać w tych zmieniających się warunkach, musi zachować podstawowe instytucje – rodzinę, godność osoby ludzkiej. Za 15 lat możemy się obudzić w świecie, w którym jednych ludzi trzeba klonować, bo mamy kryzys demograficzny i potrzeba rąk do najprostszych prac fizycznych, a do naturalnych relacji będą wybierani ludzie z elit. Geny będzie się brało od pięknych, zdolnych, przebojowych, energicznych. „..”Jedyną obroną przed takim rozwojem sytuacji jest Kościół katolicki, który broni niezbywalnej godności jednostki ludzkiej. Niestety, poziom Kościoła też nie jest za wysoki. Kościół stał się znużonym bastionem. Jego hierarchowie nie potrafią ludziom wytłumaczyć, co jest sprawą fundamentalną. Ograniczają się do postawy „nie, bo nie". To jest poniżej wyzwań i procesów, w których uczestniczymy. „..”Dlatego powtarzam, że Polska, która nie ma szans na bycie w awangardzie, musi zachować fundament społeczny. Tymczasem jego destrukcja odbywa się od niechcenia, przez nieuwagę, jako uboczny produkt bezmyślnego oportunizmu. I to jest moment zwrotny w naszej historii. „...”Bo to my w dużym stopniu wepchnęliśmy Ukrainę w konfrontację z Rosją. Momentem, w którym to się stało, była wizyta trzech szefów MSZ na Majdanie.Radosław Sikorski wepchnął Ukrainę na ścieżkę konfrontacji, a Zachód mu na to pozwolił, sądząc, że wie on lepiej, jak wyglądają relacje na Wschodzie. Niestety, to była czysta improwizacja, za którą Ukraina zapłaci wysoką cenę utraty części terytorium. Bo jedyną szansą dla tego kraju była depolityzacja procesu przesuwania się na Zachód. Tworzenie strefy wolnego handlu z UE, a równocześnie uczestniczenie w unii celnej z Rosją. Polska bardzo wiele zrobiła, żeby nie dać czasu Ukrainie na ewolucję. I gdy teraz mówimy, że najważniejsze jest nasze własne bezpieczeństwo, że nie będziemy wychodzić przed szereg, to jest to po prostu nieprzyzwoite. Ukraina nam tego nie zapomni. Tak jak nie zapomniała, że Józef Piłsudski zdecydował się na obronę kraju przed Rosją bolszewicką dopiero na linii Wisły. I tak jak z kolei Gruzja pamięta Lechowi Kaczyńskiemu pozytywne zaangażowanie w jej sprawy” ….(więcej )
Marzena Nykiel „.”W krótkim czasie zręczna i bystra kampania medialna może przemienić wspólnotę gejowską w matkę chrzestną cywilizacji zachodniej— pisał Marshall Kirk w 1987 r. na łamach gejowskiego pisma „Guide Magazine”. Swoje abecadło homopropagandy rozwinął w wydanej dwa lata później książce „Po balu. Jak w latach 90. Ameryka pokona swój strach i nienawiść wobec gejów”. ...”Aby skutecznie przebić się z przekazem, trzeba dotrzeć do najbardziej konserwatywnych struktur za pomocą mediów i „pożytecznych idiotów”. Jak to zrobić? Bardzo prosto:„wykorzystać film i telewizję, atakować Kościoły”.Przepisy szczegółowe mówią o tym, by wplatać wszędzie wątki homoseksualne, zwłaszcza w filmach, reklamach, literaturze, programach telewizyjnych, pismach kolorowych. Przy rozmiękczaniu przekazu medialnego, należy budować front walki z Kościołem – ośmieszać, pomawiać, kompromitować, lekceważyć, mówić o zacofaniu i zaściankowości. Gdy już uda się osłabić jego autorytet, oddawać głos pseudo-katolikom, którzy będą mówić o tolerancji, zgodności też tu nieustanną walkę z Kościołem katolickim. Lobby homoseksualne podkopuje jego autorytet, wyciąga na wierzch bolesne, ale jednostkowe skandale i rozdmuchuje je do monstrualnych rozmiarów, przedstawia Kościół jako średniowieczny zaścianek, który nie nadąża za nowoczesną psychologią. „...(więcej )
Ideolog Palikota profesor Hartman „Musimy się przygotować na takie społeczeństwo, w którym wolność prokreacji będzie ograniczona(...)Będzie uważane za coś niemoralnego i niewłaściwego zdawać się na przypadek. W prokreacji ustali się taki etyczny standard, że powinna ona przebiegać pod kontrolą genetyczną. nie ma żadnej oczywistości na rzecz przewagi moralnej którejkolwiek strony alternatywy: z jednej strony prokreacja całkowicie dowolna i zdana na przypadek i prokreacja ograniczona i kierowana.(...) Taka eugenika prewencyjna stanie się za jakiś czas standardem. (...)To przestanie być uważane za niewłaściwe i niestosowne i będzie przybywać ludzi udoskonalonych genetycznie.Nadal jeszcze ludzi.. może w przyszłości już także istot które będą bardziej zmanipulowane genetycznie i nie będą podpadały pod gatunek człowieka. „....(więcej)
O relatywnie słabym starcie Andrzeja Dudy świadczy zestawienie poparcia dla wszystkich nowo wybranych prezydentów. CBOS jako jedyna firma badawcza realizuje regularne pomiary zaufania do czołowych polityków już od ponad 20 lat, dlatego możliwe jest porównanie notowań Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Kaczyńskiego, Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy. Okazuje się że ze wszystkich prezydentów to właśnie Duda cieszy się po dwóch miesiącach od wyboru na urząd najmniejszym zaufaniem Polaków. Sytuacja „startowa” Dudy jest nawet gorsza niż jego poprzednika z PiS – Lecha Kaczyńskiego. Dwa miesiące po zwycięskiej elekcji największym zaufaniem cieszyli się: w 1995 roku Aleksander Kwaśniewski (68 proc.) oraz w 2010 roku Bronisław Komorowski (63 proc.). Zmarłemu tragicznie prezydentowi Kaczyńskiemu ufało tuż po wyborach w 2005 roku 61 proc. respondentów. Obecne notowania Dudy (56 proc.) są więc niższe o 5 punktów proc. od Kaczyńskiego, o 7 punktów proc. od Komorowskiego i aż 12 punktów proc. gorsze od Kwaśniewskiego. Choć więc Duda pozostaje obecnie najpopularniejszym polskim politykiem i ufa mu większość Polaków, jego notowania są niższe niż poprzedników w tym samym okresie po wygranych wyborach.”..(źródło )
Ważne Jego wątpliwość budzi też umożliwienie korzystania z procedury in vitro przez osoby, które nie pozostają w związku małżeńskim – cywilnym czy kościelnym – przez co, jak ocenił, zlekceważona została kwestia ochrony praw dziecka."W przypadku małżeństwa rozwód może być udzielony wówczas, gdy nie zagraża dobru dziecka. Rozejście się pary nie będącej małżeństwem nie bierze pod uwagę dobra dziecka poczętego metodą in vitro. Nie chroni się więc jego przyszłości" Homoseksualna dziennikarka zaangażowana w promocję „małżeństw jednopłciowych” w USA, Masha Gessen przyznała, że „tęczowym” aktywistom wcale nie chodzi o uzyskanie dostępu do takiej instytucji. Pederaści i lesbijki chcą po prostu radykalnej redefinicji i ostatecznego zniesienia małżeństwa!”......”jest czymś oczywistym, żehomoseksualiści powinni mieć prawo do zawarcia małżeństwa
Mój komentarz Kiedy Tom Crusie wstąpił do Kościołą Scjentologów to wszyscy o tym trąbili . O tym że Kopacz przechrzciła się na religię politycznej poprawności to nawet ona sama nie jest tego świadoma. Po prostu takie są metody działania lichwiarstwa, ojców chrzestnych i papieży lewactwa. Bierze się taka niedouczoną , intelektualnie infantylną Kopacz i pierze się jej mózg . Aż do czasu jak ta zacznie wyznawać wartości swoje nowej religii . Religi politycznej poprawności i gender . In vitro , aborcja, przekonanie o konieczności homoseksualizacji Polski , pedofilizacja polskich szkól , seksualizacja dzieci , legalizacja kazirodztwa , likwidacja normalnej rodziny , małżeństwa homoseksualne , surogatki , pleć kulturowa i tak dalej i tak dalej Przecież nikt nie uwierzy ,że uboga umysłowo Kopacz, która pewnie nigdy wżyciu nie trzymała w rękach żadnej poważnej książki o ekonomi, filozofii, czy społeczeństwie,że on atak sama z siebie doszła do tych wszystkich rzeczy . Ona nawet tego nie rozumie. Po prostu kobieta o umysłowości kierownika PGR u została szefem rządu , członkiem sekty politycznej poprawności i i teraz za wszelką cenę chce uczynić gender i polityczną poprawność religią panującą w Polsce . Religią państwowa tego nieszczęsnego kraju , demolują przy tym go całkowicie Najgorszy jest atak Kopacz na Polaków i na polski model rodziny, na model rodziny chrześcijańskiej . Nie ma innego wyjścia jak jak najszybciej uznać polityczną poprawność i gender za religie polityczne , za ideologie zbrodnicze ( eutanazja, aborcja, aborcja po urodzeniu ) na równi z socjalizmem hitlerowskim i stalinowskim oraz zakazać prawnie jakichkolwiek k prób wprowadzania ich postulatów w życie. O eliminacji politycznej poprawności i gender z życia publicznego ,szkół , kultury, uniwersytetów jak o rzeczy oczywistej nie będę się rozpisywał.
Marek Mojsiewicz