Płaca minimalna

Płaca minimalna, bezrobocie i prawo popytu

Opublikowane przez Trystero w kategorii Gospodarka dnia 25.12.2010 | Komentarze (8) »

Pomyślałem sobie, że pozytywne, koncyliacyjne nastroje towarzyszące Świętom mogę wykorzystać by powrócić do kontrowersyjnej kwestii płacy minimalnej. Od razu zaznaczam, że nie będzie to tekst o tym czy płaca minimalna ma sens albo o tym czy ją popieram lecz o tym dlaczego podwyżka płacy minimalnej nie musi oznaczać wzrostu bezrobocia i o tym dlaczego nie przeczy to prawu popytu.

Prawo popytu głosi, że wraz ze wzrostem ceny dobra spada popyt na dobro. Podwyżka płacy minimalnej zwiększa cenę dobra, którym jest praca – teoretycznie więc powinien spaść popyt na pracę a więc wzrosnąć bezrobocie. Taki też efekt, niewielki ale mierzalny wzrost bezrobocia po podwyżce płacy minimalnej pokazywało większość badań empirycznych do początku lat 90’. Rzecz w tym, że badania te przeprowadzane były na krajowym i stanowym poziomie i nie były w stanie uwzględnić wszystkich czynników wpływających na zmianę zatrudnienia.

Od lat 90’ zaczęły się pojawiać badania koncentrujące się na poziomie lokalnym – na przykład hrabstw po obydwu stronach granicy stanowej. Gdy w jednym ze stanów podniesiono płacę minimalną badacze sprawdzali trendy zatrudnienia w hrabstwach leżących po obydwu stronach granicy. Najbardziej wyczerpujące badania, rozciągające się na kilkanaście lat (1990-2006) i obejmujące wszystkie hrabstwa objęte efektem zmiany płacy minimalnej przeprowadzili Arindrajit Dube, William Lester i Michael ReichPodobnie, jak poprzednie badania tego typu nie stwierdziły one negatywnego wpływu podwyżki płacy minimalnej na zatrudnienie. Jak to możliwe?

By to zrozumieć, wystarczy uświadomić sobie dwa fakty. Przepisy o płacy minimalnej obejmują bezpośrednio około 2,5% amerykańskiej siły roboczej (tyle Amerykanów zarabia płacę minimalną). To o tyle fascynujące, że przeciętny uczestnik zajęć z makroekonomii uważa, że odsetek ten wynosi 35%. Po drugie, płacę minimalną zarabiają głównie pracownicy sektora usług: gastronomii, hotelarstwa, handlu detalicznego, etc.

Każdy uważny uczestnik zajęć z mikroekonomii zdaje sobie sprawę, że poza prawem popytu istnieje jeszcze cenowa elastyczność popytu. Popyt na niektóre dobra jest bardzo elastyczny (wzrost ceny o 10% powoduje spadek popytu na 10% i więcej). Popyt na inne dobra odznacza się niską elastycznością lub jest nieelastyczny. W tym miejscu dochodzimy do sedna problemu: popyt na pracę w sektorze usług nie jest elastyczny. Przyczyna jest prosta – tego biznesu nie da się przenieść. Nie można przenieść salonu kosmetycznego albo restauracji do innego stanu ponieważ obowiązuje w nim niższa płaca minimalna.

Część czytelników może zapytać: a czy właściciele restauracji nie mogą zredukować zatrudnienia i zmusić pozostałych pracowników by wykonywali tę samą pracę? Mogą. Trzeba tylko założyć, że przed podwyżką płacy minimalnej przedsiębiorcy masowo pozwalali sobie na sporą nieefektywność skoro zatrudniali większą niż optymalna liczbę pracowników. Po drugie, podwyżka płacy minimalnej może mieć pewien pozytywny efekt, zmniejszający motywację do zmniejszenia zatrudnienia. Może zmniejszyć fluktuację pracowników w przedsiębiorstwie a tym samym zwiększyć ich produktywność.

Brytyjska Komisja ds. Niskich Płac: Wyższa płaca minimalna oznacza wzrost bezrobocia

Brytyjscy doradcy rządowi twierdzą, że płaca minimalna może pozbawiać pracy najmłodsze pokolenie, ponieważ pracodawcom nie opłaca się zatrudnianie niewykwalifikowanych pracowników, napisał poniedziałkowy Telegraph. Podobnego zdania są polscy pracodawcy.

Nowe poziomy płacy minimalnej w Wielkiej Brytanii weszły w życie w sobotę, czytamy na stronie telegraph.co.uk. Dla najmłodszych pracowników, w wieku 16-17 lat stawki wynoszą obecnie 3,68 funta za godzinę. Dla pracowników w wieku 18-20 lat minimalna płaca wynosi 4,98 funta natomiast dla liczących 21 i więcej lat 6,08 funta.

W przeliczeniu na miesiąc oznacza to, że w Wielkiej Brytanii najmłodsi pracownicy miesięcznie dostaną równowartość co najmniej 3032 zł wynagrodzenia za pełny etat. Dla pozostałych dwóch progów wiekowych jest to odpowiednio 4103 zł i 5010 zł.

Wzrost płacy minimalnej w Wielkiej Brytanii wyniósł w zależności od przedziału wiekowego od 1 do 2,5 proc. Tymczasem w Polsce zgodnie z decyzją rządu od przyszłego roku poziom płacy minimalnej wzrośnie o 8,2 proc. do 1500 zł.

Wyższa płaca – wyższe bezrobocie

Według najnowszych danych spośród 2,5 miliona bezrobotnych w Wielkiej Brytanii, prawie milion stanowią osoby w wieku od 16 do 24 lat. Blisko 220 tys. pozostaje bez pracy ponad rok, co skłania niektórych ekonomistów do formułowania tez o „straconym pokoleniu,” które nigdy nie przywyknie do pracy zarobkowej.

W tym roku Komisja ds. Niskich Płac (rządowe ciało doradcze do spraw płacy minimalnej) po raz pierwszy zwróciło uwagę na niebezpieczeństwo związane z wpływem płacy minimalnej na bezrobocie wśród najmłodszych Brytyjczyków.

„Ostatnie badania dowodzą, że w trudnej sytuacji ekonomicznej poziom płacy minimalnej może mieć wpływ na zatrudnienie młodych ludzi” – komisja ostrzegła rząd. Jej przewodniczący Tim Butcher stwierdził, że choć nie da się określić bezpośredniego wpływu wysokości płacy minimalnej, to widać, że w trakcie recesji pracodawcy poszukują kandydatów z doświadczeniem.

Podobne opinie można usłyszeć od polskich pracodawców. Jeremi Mordasiewicz, doradca zarządu PKPP Lewiatan twierdzi, że podniesienie płacy minimalnej wpłynie niekorzystnie na kreowanie nowych miejsc pracy. "Dotknie to szczególnie osoby o niskich kwalifikacjach w regionach słabych gospodarczo, jak województwa podkarpackie czy warmińsko-mazurskie. Pracownicy, którzy nie wypracują dla pracodawcy dochodu 3000 zł miesięcznie (wynagrodzenie plus podatki i składki na ubezpieczenie społeczne, urlop, itd.) utracą pracę. W regionach najbiedniejszych wiele osób o niskich kwalifikacjach nie wypracuje takiego dochodu” – twierdzi Mordasiewicz.

Jeszcze dosadniej wypowiedział się prezes Stowarzyszenia Inicjatywa Firm Rodzinnych Andrzej Blikle "Co zrobią pracodawcy po wprowadzeniu nowej płacy minimalnej? Po prostu zwolnią tych wszystkich, których praca nie jest tyle warta, i żadne uchwały związków zawodowych czy Sejmu tego nie zmienią. Matematyki nie udało się pokonać nawet Związkowi Radzieckiemu."

Jeżeli pracodawcy (którzy są przecież stroną w sprawie) mają rację, to w przyszłym roku możemy w Polsce spodziewać się wzrostu bezrobocia. Obecnie (sierpień 2011) wynosi ono 11,6 proc.

Płaca minimalna w Polsce na tle Europy: zobacz najnowszy ranking

Ustawowo określana płaca minimalna obowiązuje w 20 z 27 krajów Unii Europejskiej. W Polsce wynosi obecnie 1 386 zł brutto (349 euro), co plasuje nasz kraj na 12. miejscu w Europie. Najlepsze stawki oferuje pracownikom Luksemburg - minimum jest tu aż 5 razy wyższe, niż w Polsce.

Najwyższe minimum w Luksemburgu

Na najwyższe gwarantowane przez państwo wynagrodzenie mogą liczyć pracownicy z Luksemburga – zarobią tutaj pięć razy więcej niż w Polsce - 1758 euro - wynika z raportu opracowanego przez portal wynagrodzenia.pl. Drugą pozycję w rankingu zajmuje Irlandia z płacą minimalną na poziomie 1462 euro, a trzecią Holandia – 1424 euro. Wyjątkowo hojna jest też Belgia i Francja, gdzie minimalne wynagrodzenie wynosi odpowiednio 1415 euro i 1365 euro.

Zadłużona po uszy Grecja oferuje swoim obywatelom prawie 2,5 razy tyle, co polski rząd - 863 euro.

Najmniejsze pensje minimalne to domena Rumunii i Bułgarii, które zapewniają wynagrodzenie na poziomie 157 euro i 123 euro, co stanowi 45 proc. i 35 proc. płacy minimalnej w Polsce.

Kolejność w rankingu niewiele zmienia w przypadku uwzględnienia parytetu siły nabywczej ustalonych wynagrodzeń – Polska nadal zajmuje 12 miejsce w UE. Płaca minimalna w Luksemburgu stanowi wówczas 264 proc. polskiej stawki, a wynagrodzenie minimalne pracowników w Bułgarii – 44 proc. polskiej płacy.

Sytuacja Polski w porównaniu do pozostałych krajów ulega zmianie, gdy przeanalizujemy poziom PKB na mieszkańca w 2010 r. wyrażony w PPS, czyli tzw. realny wskaźnik zamożności poszczególnych państw z płacą minimalną. Polska spada wówczas na 16. miejsce w zestawieniu, co oznacza, że 4 kraje o wyższym PKB mają niższe wynagrodzenie minimalne niż w Polsce.

Wynagrodzenia idą w górę, ale coraz wolniej

Zgodnie z decyzją rządu podjętą 13 września tego roku, od 2012 r. stawka minimalnego wynagrodzenia w Polsce zwiększy się o 8,2 proc. i wyniesie 1500 zł brutto. Przez 6 lat do 2010 r. niemal wszystkie kraje europejskie wpisały się trend podnoszenia płacy minimalnej, jednak w 2011 r. większość państw zamroziła bądź tylko nieznacznie zwiększyła wysokość stawki.

W latach 2004-2010 liderem podwyżek w Europie była Łotwa, która podniosła nominalną płacę aż o 113 proc. O ponad 100 proc. płacę zwiększyły też Słowacja, Rumunia i Bułgaria. Polskie wynagrodzenie minimalne wzrosło w tym czasie o 83 proc. – to piąty najlepszy wynik w Europie. Co ciekawe, najmniejszą dynamikę wzrostu płacy minimalnej zanotowano w krajach najbardziej rozwiniętych – w Holandii i Francji stawki poszły w górę  o 11 proc. w ciągu 6 lat, a w Wielkiej Brytanii – jedynie o 2 proc.

Rośnie udział płacy minimalnej w średnich zarobkach w Polsce

Jak wynika z danych Eurostatu za 2009 r., przytaczanych przez portal wynagrodzenia.pl, płaca minimalna w Grecji stanowi aż 51 proc. przeciętnego wynagrodzenia w tym kraju – jest to jedyny kraj w Europie, w którym stosunek ten przekroczył 50 proc.

Dla porównania – polska płaca minimalna to obecnie równowartość 40 proc. średniej pensji, przy czym w latach 2004-2009, to właśnie Polska zanotowała największy w Europie wzrost udziału płacy minimalnej w przeciętnym wynagrodzeniu miesięcznym. W połowie krajów europejskich udział minimalnego wynagrodzenia w średnich zarobkach w tym czasie zmalał.

Winiecki: Płaca minimalna szkodzi ubogim

Ciężko w przedwyborczych czasach napisać felieton ekonomiczny, który nie zahaczałby o politykę. Ale spróbuję – no powiedzmy, przynajmniej do połowy felietonu. Płaca minimalna nadaje się do tego całkiem nieźle. Otóż petycję o podniesienie płacy minimalnej podpisała wcale duża liczba osób. Myślę, że kierując się uczuciem.

Skoro płaca minimalna, to dotyczy tych, którzy zarabiają najmniej. A jeżeli tak, to może warto ulżyć jakoś ich sytuacji i podnieść tę płacę do poziomu 50 proc. średniej krajowej. Milton Friedman, laureat Nagrody Nobla, zwykł był mawiać o takich płynących z serca, lecz bzdurnych z perspektywy ekonomii, pomysłach: „Nie mam nic przeciwko ludziom podejmującym decyzje z głębi ich miękkiego serca. Ja tylko protestuję przeciwko łączeniu miękkiego serca z rozmiękczeniem mózgu”.

Większość ekonomistów jest przeciwnikami płacy minimalnej, dlatego że płaca jest wynagrodzeniem za pracę, a płaca minimalna – tymże wynagrodzeniem dla najmniej wykwalifikowanych i sprawnych zawodowo pracowników. Po wprowadzeniu płacy minimalnej wkład pracy części spośród nich okaże się mniejszy dla pracodawcy niż wypłacane im pobory – i zostaną zwolnieni.

Czyli płaca minimalna odcina od rynku pracy najsłabszych i najbardziej potrzebujących. Z tych samych powodów większość ekonomistów jest przeciwko podwyższaniu relacji płacy minimalnej do średniej płacy w gospodarce. Po prostu, im wyższa ta relacja, tym większa część nisko kwalifikowanej siły roboczej zostaje odcięta od rynku pracy.

Pod koniec lat 90. ub. wieku władze francuskie zamówiły w firmie McKinsey ekspertyzę dotyczącą rynków pracy we Francji i w USA (poziom bezrobocia był wtedy w USA dwa razy niższy niż we Francji). Ekspertyza wykazała, że płaca minimalna we Francji była wyższa niż w USA o 80 proc.

Ale cena do zapłacenia przez Francuzów za tę szczodrość była też bardzo wysoka. W USA bowiem za płacę wyższą niż amerykańska, lecz niższą niż francuska płaca minimalna, pracowało 26 proc. zatrudnionych Amerykanów. Co oznaczało, że utrzymywanie wysokiej płacy minimalnej we Francji odcina od francuskiego rynku pracy ok. 1/4 siły roboczej!

Proszę! Dojechałem bez polityki prawie do 2/3 felietonu, ale tak zupełnie bez niej się nie obejdzie. Płaca minimalna jest jak potwór z Loch Ness, który ukazywał się zwykle w takich samych okolicznościach. Tutaj też przed wyborami parlamentarnymi partie polityczne i związki zawodowe występują w roli (pozornie, jak widać z felietonu) dobrego wujka. Tym razem z inicjatywą wyszły związki zawodowe, które mają u nas – i słusznie! – mocno zaszarganą opinię.

Problem z tym, że działacze związkowi pracujących za płacę minimalną widywali dawno i z daleka. Pracują przecież w firmach państwowych, gdzie płace są znacznie wyższe niż w prywatnych – i to przy niższej wydajności pracy. Inicjatywę tę podejmują bowiem w interesie swoich członków. Płaca minimalna obejmuje zwykle kilka procent zatrudnionych. Ale w całym zachodnim świecie jest też fundamentem, na którym buduje się całą strukturę płac w przedsiębiorstwach. Jeśli podniesie się fundament, to do „parteru” i innych kondygnacji zmniejszy się dystans. Wówczas związki bądź sami pracownicy różnych szczebli w hierarchii płac zaczynają domagać się podwyżek, by przywrócić zachwiane relacje. W ekonomice pracy nazywa się to leapfrogging (żabie skoki). Do takich właśnie roszczeń potrzebna jest związkom podwyżka płacy minimalnej.

Eksperci: podniesienie płacy minimalnej to wzrost bezrobocia

Podniesienie płacy minimalnej do 1,5 tys. zł spowoduje wzrost bezrobocia o kilka proc. - uważa Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. Podobnie uważają przedstawiciele Inicjatywy Firm Rodzinnych, Związku Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Związku Rzemiosła Polskiego

W środę w Centrum im. Adama Smitha odbyła się konferencja prasowa "Rządowy plan zwiększenia bezrobocia", dotycząca skutków wprowadzenia rządowego projektu podwyższenia płacy minimalnej do 1500 zł.

Zdaniem Sadowskiego, podniesienie płacy minimalnej przyczyni się do dalszego pogorszenia sytuacji ekonomicznej wielu polskich rodzin. Ekspert przewiduje, że spowoduje to wzrost bezrobocia o kilka procent. Obecny na konferencji Cezary Kaźmierczak ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców odwoływał się z kolei do historycznych przykładów z innych krajów (np. USA), które - jego zdaniem - pokazują, że skutki takich regulacji są dokładnie odwrotne od założeń.

Zdaniem Jerzego Bartnika ze Związku Rzemiosła Polskiego administracyjne wyznaczanie wartości płacy minimalnej jest absurdem, hamującym inicjatywę gospodarczą obywateli. "Pracując i zdobywając odpowiednie kwalifikacje, mogliby zarabiać znacznie więcej niż płaca minimalna. W obecnym systemie, zamiast pracować stają się stałymi klientami pomocy społecznej i organizacji charytatywnych" - podkreślił.

"Co zrobią pracodawcy po wprowadzeniu nowej płacy minimalnej? Po prostu zwolnią tych wszystkich, których praca nie jest tyle warta, i żadne uchwały związków zawodowych czy Sejmu tego nie zmienią. Matematyki nie udało się pokonać nawet Związkowi Radzieckiemu" - stwierdził na konferencji prezes Stowarzyszenia Inicjatywa Firm Rodzinnych Andrzej Blikle.

Centrum im. Adama Smitha we współpracy z Inicjatywą Firm Rodzinnych, Związkiem Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Związkiem Rzemiosła Polskiego wystosowało list do premiera Donalda Tuska z apelem o zaniechanie podniesienia płacy minimalnej.

Napisali w nim m.in., że płaca minimalna jest jednym z najgorszych wrogów ludzi biednych i niewykształconych. "Nie stworzyła żadnego miejsca pracy. Z jej powodu już teraz w Polsce tysiące ludzi nie mają żadnej pracy. Po wprowadzeniu proponowanego (...) projektu, bezrobocie z całą pewnością wzrośnie o kilka procent i (...) przyczyni się (...) do dalszego pogarszania sytuacji i ekonomicznej wielu polskich rodzin" - czytamy w nim.

"Jeśli Pana rząd chce rzeczywiście pomóc ludziom, proponujemy wspólną walkę o obniżenie absurdalnego opodatkowania pracy, które w Polsce sięga ok. 60 proc., co oznacza, że praca opodatkowana jest na poziomie wódki! Pracodawca do każdego tysiąca wypłaconego pracownikowi do ręki, musi zapłacić w formie różnych podatków i składek prawie 600 złotych! To jest główna przyczyna niskich plac w Polsce i bezrobocia. I to jest rzeczywisty problem. Podnosząc tzw. płacę minimalną tylko Pan go zwiększa" - dodano w liście.

Zgodnie z prawem, rząd do 15 czerwca każdego roku przedstawia propozycję płacy minimalnej na następny rok Komisji Trójstronnej. Tam ma miesiąc na porozumienie się w tej sprawie, w razie braku porozumienia wysokość ustala rząd. W 2010 r. rząd ustalił, że od 2011 r. płaca minimalna będzie na poziomie 1386 zł.

W lipcu br. wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak zapowiedział, że Rada Ministrów wyda rozporządzenie ustalające płacę minimalną w 2012 r. na proponowanym wcześniej przez rząd poziomie 1,5 tys. zł. Związkowcy uważają, że to propozycja nie do zaakceptowania. Zdaniem Solidarności minimalne wynagrodzenie powinno być o prawie 100 zł wyższe. OPZZ zwracało uwagę, że 1,5 tys. złotych brutto daje niewiele powyżej 1 tys. zł netto, a z takiej pensji nie da się utrzymać.

Eurostat: 8,2 mln bezrobotnych w UE nie szuka pracy

Pośród nieaktywnej zawodowo ludności UE w 2010 r. 8,2 mln osób w wieku 15-74 lat mogło pracować, ale nie szukało pracy, a 2,4 mln szukało pracy, choć nie mogło podjąć jej od razu - wynika z ostatniego raportu Eurostatu.

W sumie te dwie grupy osób stanowią 4,5 proc. całej siły roboczej w UE. Przy czym odsetek ten bardzo różni się między krajami "27". Potencjalnie mogłoby pracować dodatkowo aż 11,6 proc. osób aktywnych zawodowo we Włoszech i 9 proc. w Bułgarii, podczas gdy tylko 1,4 proc. w Czechach i 1,5 proc. w Grecji. W Polsce odsetek ten wynosi 4,3 proc.

Ponadto Eurostat podaje, że 41,3 mln osób w UE pracuje na część etatu, z czego trzy czwarte to kobiety. 21 proc., czyli 8,5 mln ludzi na niecałych etatach, chciałoby pracować więcej godzin. Osoby te mogą być więc postrzegane jako "częściowo niezatrudnione". Najwięcej takich osób jest na Łotwie (65 proc. pracujących na część etatu), w Grecji (49 proc.), Bułgarii (39 proc.) i na Słowacji (38 proc.).

Takich częściowo niezatrudnionych najmniej jest w Holandii (tylko 3 proc. zatrudnionych na część etatu), w Belgii (4 proc.) oraz w Czechach i Luksemburgu (po 10 proc.).

W Polsce na część etatu pracuje 309 tys. osób, z czego 23,7 proc. chciałoby pracować więcej godzin. Takie osoby stanowią 1,9 proc. wszystkich zatrudnionych.

Zasiłek dla bezrobotnych tylko przez 6 miesięcy

2011-10-21

Skrócenie maksymalnego okresu pobierania zasiłku dla bezrobotnych do 6 miesięcy (w pierwszych trzech miesiącach wyższy zasiłek, w kolejnych trzech niższy) i powiązanie jego wysokości z indywidualnym średnim miesięcznym wynagrodzeniem danej osoby w ostatnim roku pracy przed rejestracją w urzędzie pracy - proponuje PKPP Lewiatan w „Białej Księdze".

Lewiatan postuluje również uzależnienie wypłaty zasiłku od aktywnego poszukiwania pracy i mocniejsze wsparcie dla osób bez pracy w powiatach o stopie bezrobocia przekraczającej 150 proc. przeciętnej w kraju.

W pierwszych 3 miesiącach wysokość zasiłku powinna być równa 25 proc. wynagrodzenia minimalnego plus 15 proc. wynagrodzenia indy¬widualnego. A w kolejnych 3 miesiącach 15 proc. wynagrodzenia minimalnego plus 15 proc. wynagrodzenia indywi¬dualnego.

Stopa zastąpienia, czyli relacja zasiłku do zarobków danej osoby z ostatnich 12 miesięcy, spad¬nie wówczas dla osób z długim stażem pracy i wynagrodzeniem nie wyższym niż dwukrot¬ność wynagrodzenia minimalnego. Stopa zastąpienia dla osób otrzymujących wynagrodzenie minimalne będzie równa 40 proc. w pierwszych 3 miesiącach i 30 proc. w kolejnych miesiącach pobie¬rania zasiłku. Dla osób z zarobkami bliższymi średniej stopa zastąpienia nieznacznie podniesie się, jednak takie osoby i tak przeciętnie krócej poszukują nowej pracy.

„Celem tych zmian jest zmniejszenie wydatków na zasiłki dla bezrobotnych, aby umożliwić zwiększenie nakładów na aktywizację zawodową bezrobotnych, wzmocnienie motywacji do poszukiwania pracy, usunięcie zachęt, dla osób faktycznie nieposzukujących pracy albo pracujących w szarej stre¬fie, do rejestrowania się jako bezrobotny wyłącznie po to, żeby uzyskać ubezpieczenie zdrowotne" - mówi Grażyna Spytek-Bandurska, z-ca dyrektora departamentu Dialogu Społecznego i Stosunków Pracy PKPP Lewiatan.

Według danych GUS, czas poszukiwania pra¬cy w Polsce waha się od 4 do 6 miesięcy, choć średni czas poszukiwania pracy przekracza 10 miesięcy ze względu na osoby bezrobotne długotrwale czyli powyżej 24 miesięcy. 
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, zasiłek dla bezrobotnych przysługuje przez okres od 6 do 12 miesięcy po spełnieniu wymogów określonych w ustawie z 20 kwietnia 2004 r. o pro¬mocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Obowiązująca definicja bezrobotnego powodu¬je, że w ostatniej dekadzie maksymalnie co piąty bezrobotny miał prawo do zasiłku.

Obecne zasady przyznawania zasiłków dla bezrobotnych powodują, że stopa zastąpienia dochodu z pracy zasiłkiem jest szczególnie wysoka dla osób z długim stażem pracy i niskimi kwalifikacjami i wynagrodzeniami. Takie osoby najczęściej wpadają w pułapkę bezrobocia. Ba¬dania dotyczące wpływu maksymalnego czasu wypłacania zasiłku na odpływy z bezrobocia w innych krajach sugerują, że 12 miesięczne uprawnienie do pobierania zasiłku w powiatach z wysoką stopą bezrobocia zniechęca do podejmowania pracy przez bezrobotnych między 6 a 12 miesiącem pozostawania w rejestrze bezrobotnych.

Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan

Wspieranie wzrostu gospodarczego musi być priorytetem

Katarzyna Kozłowska

Kiedy 6-7 lat temu ktoś mówił, że wynagrodzenia na Łotwie, Litwie, w Estonii będą większe niż u nas, mało kto wierzył. Przystępując do Unii razem z nimi byliśmy na lepszej pozycji. Dziś mamy zadyszkę. Nasza pensja minimalna, to wynagrodzenie głodowe – mówi prof. Tomasz Panek ze SGH.

Obserwator Finansowy: W 2011 roku wzrosła – według danych „Diagnozy Społecznej” – liczba gospodarstw domowych, które mają oszczędności. Czy to oznacza, że Polacy zmądrzeli, czy że ubezpieczamy się przed kolejną falą kryzysu?

Prof. Tomasz Panek: Nie mogę jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. W 2009 roku aż 68 procent gospodarstw domowych nie miało oszczędności, dziś wciąż nie ma ich prawie 63 procent. Jeszcze inaczej – w 2007 roku oszczędności miało zaledwie 29 procent społeczeństwa, a teraz odłożone pieniądze ma ok. 38 procent, czyli około 10 procent więcej. To są dane zrobione na panelu, rzetelne, dobre, porównywalne. I rzeczywiście na przestrzeni lat 2007 – 2009 – 2011 widać zmianę o wartości około 10 procent. To istotna zmiana.

W 2010 roku Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych podał, że powstało w Polsce ok. 300 000 nowych rachunków inwestycyjnych. To pewnie w związku z publicznymi prywatyzacjami. Co się dzieje z tymi rachunkami, skoro one niespecjalnie wpływają na statystyki dot. sposobu oszczędzania?

W dalszym ciągu inwestowanie na giełdzie nie jest masowe. Musimy pamiętać, że podstawowy cel oszczędzania pieniędzy w Polsce to dziś zabezpieczenie na sytuacje losowe, zabezpieczenie na starość oraz rezerwa na bieżące wydatki konsumpcyjne. I że nawet ci, którzy odkładają pieniądze na cele emerytalne, wcale nie robią tego chętnie w funduszach. Raczej gromadzą pieniądze na ROR-ach i loka latach bankowych.

W Stanach Zjednoczonych oszczędności stanowią w tym roku około 5 procent rocznych dochodów. Oszczędności rosną, ale dane o konsumpcji nie są zbyt optymistyczne. Co, jeśli wskaźniki optymizmu konsumenckiego będą się dalej pogarszać?

Nie ma takiego mądrego, kto by to przewidział. To zależy, co się stanie w najbliższym okresie. Sytuacja, jak wiadomo, jest bardzo zapalna. Cały czas media straszą ludzi w tonie: “co to będzie, koniec świata”. Wszyscy czekamy. Jeśli nie będzie jakiegoś drastycznego załamania, spektakularnego bankructwa którejś z gospodarek, to – ponieważ dochody realne rosną – konsumpcja przynajmniej Polsce nie powinna zostać w drastyczny sposób ograniczona.

Dla poziomu konsumpcji nie są zbyt dobre dane płynące z rynku pracy…

Ale nam na razie bezrobocie nie rośnie. Z tych 11,6 procent Polaków, którzy pozostawali bez pracy na koniec sierpnia 2011 r. (wg GUS), tak naprawdę bezrobotnych jest około 6 procent. Druga połowa jest po prostu zarejestrowana w urzędach, już nawet nie po to, by pobierać zasiłek, ale po to, by mieć na przykład bezpłatną opiekę medyczną.

Nic nie wskazuje na to, by problem szarej strefy w najbliższych latach zniknął z polskiej gospodarki? Bardziej przypominamy Hiszpanię niż np. Niemcy?

Tak. Możemy cieszyć się, że nie jest u nas aż tak źle, jak w Hiszpanii i we Włoszech. Zwłaszcza Włosi na tym polu przebijają wszystkich. I Grecy, na których zresztą szara strefa ściągnęła część problemów, z którymi się teraz borykają. W Polsce wciąż jednak duża liczba ludzi funkcjonuje w szarej strefie. Przyczyny są strukturalne. To, co u nas się proponuje jako warunki wynagrodzenia, jest bardzo często na poziomie tak niskim, że się po prostu ludziom nie opłaca.

A poza tym ci, którzy prowadzą biznesy, chcą zatrudniać ludzi na czarno, bo tak jest korzystniej dla nich. To błędne koło. Różne badania wskazują, że w Polsce do szarej strefy może należeć ok. połowa bezrobotnych. Ja zresztą uważam, że naszym problemem wcale nie jest bezrobocie. To raczej sprawa niskich wynagrodzeń, które stanowią wynagrodzenia bardzo dużej części społeczeństwa. Nasza pensja minimalna – niecałe 1400 zł, to wynagrodzenie głodowe. I co z tego, że są na rynku oferty pracy dla bezrobotnych? Jak przyjrzymy się tym ofertom – tym, dostępnym w powiatowych urzędach pracy – to widzimy, że proponowane wynagrodzenia są po prostu bardzo niskie.

A to się przekłada na jakość życia…

Nie chcę się wypowiadać o jakości życia, bo – jak pani wie -  wychodzimy na ogromnych optymistów.

80 procent Polaków jest zadowolonych ze swojej sytuacji.

Tak, ale co innego twarde dane, a co innego satysfakcja z tego, co mamy. Ludy pierwotne prawie nie posiadają dóbr trwałych, a są bardzo zadowolone z życia. Porównując jednak twarde dane, jesteśmy w tyle za innymi krajami Unii Europejskiej, jeśli chodzi o sytuację finansową gospodarstw domowych. Jeśli jeszcze 6-7 lat temu ktoś mówił, że wynagrodzenia na Łotwie, Litwie, w Estonii będą większe niż u nas, mało kto w to wierzył.

Te kraje odnotowały znaczny wzrost gospodarczy, potem przyszło mocne załamanie po 2008 roku, ale dziś bardzo dynamicznie dźwigają się z kłopotów.

Estonia tak, Łotwa jeszcze nie bardzo. W każdym razie rozwijają się szybciej niż my. Taka Słowacja, która jest krajem rolniczym i teraz dopiero „wpuściła” kilka fabryk samochodów to dziś kraj o większej zamożności społeczeństwa, niż my. I ta zamożność cały czas rośnie. U nas też rośnie, jednak wolniej. Przystępując do Unii razem z tymi krajami, byliśmy na lepszej pozycji. Dziś mamy zadyszkę. To problem.

Z czego on wynika? Z naszego położenia w środku Europy? A może ze słabości instytucji? Tylko we wrześniu amerykańska administracja dwukrotnie występowała z propozycjami kompleksowych zmian reform ekonomicznych – najpierw American Jobs Act, potem z projektem reformy systemu podatkowego. U nas władze zdają się być niespecjalnie aktywne.

Zdecydowana większość pomocy, która płynie z Unii Europejskiej, którą na podstawie tych funduszy realizuje się w Polsce, jest marnowana. Gdy popatrzymy jaka jest struktura wydatkowania tych pieniędzy, zauważymy, że pieniądze idą głównie na szkolenia. Rynek szkoleń unijnych jest niesamowicie rozbuchany, a efekty tych szkoleń są, delikatnie mówiąc, niewielkie.

Kiedy w Europie proponuje się szkolenia z zakresu poszukiwania pracy lub przekwalifikowania, Obama proponuje ulgi podatkowe dla przedsiębiorców, którzy zatrudnią bezrobotnych i tym podobne instrumenty. Która metoda jest bardziej skuteczna?

Amerykanie potrafią pobudzać przedsiębiorczość. Oni wiedzą, czym jest przedsiębiorczość. To, co rzeczywiście wspiera bezrobotnych to po pierwsze pieniądze na założenie własnego biznesu, a po drugie miejsca pracy w firmach, które czekają na pracowników.

Wiadomo, że wśród bezrobotnych tylko część osób to osoby przedsiębiorcze, które mają pomysł na własny biznes i są w stanie złożyć biznesplan, na podstawie którego dostaną dotacje. Większość nie jest w stanie tego ogarnąć, dlatego istotne jest, aby powstawały przedsiębiorstwa, które będą mogły zatrudniać na korzystnych dla siebie i pracowników warunkach. Żeby powstały procedury, w których przedsiębiorcy będą dostawali od państwa ulgi na zatrudnianie nowych pracowników albo nieredukowalnie starych itd.

Co jest dziś najważniejszym wyzwaniem dla Unii Europejskiej? Bezrobocie, hamujący wzrost gospodarczy, spadającą konsumpcją?

Najważniejsze jest wspieranie wzrostu gospodarczego. Kiedy jest wzrost, powstają też nowe miejsca pracy, rośnie konsumpcja itd.

Czy ludzie słuchają dziś tego, co mówią politycy i biorą to pod uwagę na przykład robiąc zakupy?

Na szczęście chyba nie. Ci, którzy się znają na ekonomii, wiedzą, że to, co mówią politycy, to w większości nic nie znacząca propaganda wyborcza. Chyba nikt o zdrowych zmysłach planując domowe wydatki nie sugeruje się przewidywaniami polityków. W Polsce – generalnie w większości krajów Europy, które mają dzisiaj problemy – mamy bardzo słabą administrację, z czego duża część społeczeństwa zdaje sobie sprawę.

Na szczęście bardzo dobrze wypadamy we wszelkich rankingach przedsiębiorczości. Taką już mamy narodową cechę, że potrafimy brać sprawy we własne ręce. I być może z czasem presja społeczna będzie wywierać na polityków nacisk, by stanowili lepsze prawo, które pozwoli na prowadzenie działalności gospodarczej w Polsce na zasadach dobrych dla przedsiębiorców oraz korzystnych dla państwa.

A czy zadowolenie 80 procent społeczeństwa ze swojej sytuacji materialnej, nie zdziwiło pana jako naukowca?

Cieszy mnie, że mentalność Polaków się zmienia. Kiedyś byliśmy niezadowoleni ze wszystkiego. Dziś jest inaczej. Wzrost zamożności jest widoczny. Fakt, że w Polsce są wciąż ogromne obszary biedy – ok. 4 procent gospodarstw domowych żyje, według wyników Diagnozy Społecznej, poniżej poziomu egzystencji. 4 procent gospodarstw domowych to w rzeczywistości około 2 milionów ludzi, bo gospodarstwa ubogie są zazwyczaj gospodarstwami o większej liczbie osób. Nie mamy więc powodów do hurraoptymizmu.

Najbezczelniejszy bezrobotny w Niemczech

Arno Duebel ma 54 lata, od 36 lat żyje z zasiłków i jest z siebie dumny. Od kilku tygodni przechwala się w mediach, że wykiwał państwo, budząc tym oburzenie i uwydatniając słabości niemieckiego modelu socjalnego.

 

Najbezczelniejszy niemiecki bezrobotny Arno Duebel potajemnie nagrywa piosenki i przygotowuje się do pierwszych występów - podał w piątek dziennik "Bild". To może być przełom w życiu kontrowersyjnego hamburczyka, który od lat żyje na zasiłku i unika pracy.

"Ludzie mówią, że jestem szczęściarzem, myślą, że mi się udało, ale dokładnie mówiąc ja nie zrobiłem zupełnie nic" - śpiewa Duebel w piosence, którą nagrać miał w studiu w Hamburgu. Według "Bilda" za dwa tygodnie Duebel wystąpi nawet w klubie na bulwarze Reeperbahn, a jesienią miałby zaśpiewać na Oktoberfest w Monachium. Producenci płyty zapowiadają, że Duebel otrzyma uczciwe wynagrodzenie. 

Duebel jest jednym z 6,5 miliona Niemców, którzy pobierają zasiłek dla długotrwale bezrobotnych tzw. Hartz IV. Dla wielu kwota zasiłku jest jak jałmużna, a Federalny Trybunał Konstytucyjny uznał w zeszłym tygodniu, iż sposób naliczania tych świadczeń godzi w konstytucyjne prawo do godziwego minimalnego dochodu.

Jednak Arno Duebel nie narzeka. Zasiłek wystarcza mu na życie, więc odrzuca każdą ofertę pracy. W wieczornym talk show telewizji Sat1. zdradził, jak od lat oszukuje urząd pracy: notorycznie wyłudza zwolnienia lekarskie. - Mogę zwymiotować na zawołanie - opowiadał ze śmiechem. Wyznał, że każda praca wydaje mu się zbyt stresująca lub nudna.

"Bild" wyliczył, że od 1974 r. hamburczyk otrzymał zasiłki na kwotę 300 tysięcy euro. Co miesiąc dostaje 323,10 euro z państwowej kasy, a do tego dochodzą składki na ubezpieczenie zdrowotne, środki na zapłacenie rachunków za prąd, wodę i czynsz za 47-metrowe mieszkanie w Hamburgu.

Niemieccy komentatorzy podkreślają, że Arno Duebel to skrajny przypadek i nie należy wrzucać go do jednego worka z milionami pozostałych bezrobotnych, którzy potrzebują pomocy państwa. Jego przykład może jednak posłużyć jako argument dla zwolenników reformy niemieckiej polityki socjalnej, o którą w minionych dniach zaapelowali współrządzący Niemcami liberałowie z partii FDP.

Zasiłek Hartz IV, nazywany tak od autora reformy Petera Hartza, wynosi 359 euro miesięcznie.Korzystają z niego osoby pozostające bez pracy dłużej niż 12 miesięcy. W założeniu świadczenie ma zapewnić byt poszukującym zatrudnienia. Według federalnej agencji pracy w zeszłym roku zasiłki wyłudziło ok. 165 tys. osób.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
minimalna podstawa
Insensitive Semantics~ A Defense of Semantic Minimalism and Speech Act Pluralism
Jak osiągnąć szczęśćie poprzez minimalizm
Kalata Zwiększymy płacę minimalną
CERTYFIKAT EUROPEJSKI, BHP dokumenty, MINIMALNE WYMAGANIA
cw6 Tabela obliczeń przepływów minimalnych rocznych dla rzeki Raby dla wodowskazu Stróża w latach
Ekonomia praca, płaca
minimalizacja posiadel 6
minimag125 sch
minimalizacja pustych przebiego Nieznany
Dostosowanie maszyn do minimalnych wymagań Przykłady realizacji
Locality in Minimalist Syntax ( T S Stroik)
minimalizacja funkcji logicznych
instrukcja serwisowa minimax plus
minimalizm wersja skrócona, wspolczesna
MINIMALNE WYMAGANIA - RUSZTOWANIA, BHP dokumenty, MINIMALNE WYMAGANIA
minimalne wymagania maszyn, BHP
DOSTOSOWANIE MASZYN DO MINIMALNYCH WYMAGAŃ

więcej podobnych podstron