Ekspertka o integracji dzieci uchodźców w polskich szkołach: Najpierw muszą być bezpieczne
Justyna Suchecka 05.11.2015
Berezówka. W tutejszej podstawówce uczą się dzieci Polaków i uchodźców. (Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta)
- Chodzę do polskich szkół, żeby powiedzieć nauczycielom: jeśli od razu nie nauczycie tych dzieci matematyki, to trudno. Najpierw sprawcie, żeby poczuły się tu bezpiecznie - mówi Marina Hulia, konsultantka ds. integracji i pracy z dziećmi cudzoziemskimi.
JUSTYNA SUCHECKA: Jak to się stało, że będzie pani pomagać cudzoziemcom w polskich szkołach?
MARINA HULIA: Pracuję od lat jako wolontariuszka w Areszcie Śledczym Warszawa-Mokotów. Zajmuję się dziećmi, które co sobota godzinami czekają na widzenie z ojcami. Opowiadamy im bajki, a raz na miesiąc, dwa miesiące organizujemy musicale, bale, balet. Kilka tygodni temu odbył się taki "mysi bal". To była impreza na 120 osób, w czasie której ojcowie dawali przedstawienie. Mieli piękne stroje, tańczyli i śpiewali. Na widowni była szefowa MEN.
Na czym polega pani praca w ministerstwie?
- To przede wszystkim praca w terenie. Byłam np. w Lublinie na spotkaniu z uczniami, rodzicami i nauczycielami w Teatrze Starym. Mówiłam im o innych, o uchodźcach. Zaśpiewałam piosenkę o Czeczence Hedzie.
Kim jest Heda?
- To kobieta, która dla mnie jest historią Czeczenii w pigułce. To matka, która pochowała pierworodnego, 14-letniego syna. Chłopiec zginął od wybuchu bomby w czasie drugiej wojny czeczeńskiej. Mąż bojownik przepadł bez wieści. Po tragicznej śmierci syna Heda spakowała pozostałą piątkę dzieci i przyjechała do Polski. Długo tułała się po ośrodkach dla uchodźców, a ja za nią, bo chciałam im pomóc.
Kiedy śpiewałam, a za mną wyświetlały się zdjęcia Hedy w chustce, jej rodziny, grobu syna, zniszczonego przez wojnę miasta, widziałam, że ludzie płaczą. W ostatniej zwrotce wyprowadziłam Hedę na scenę. To moja odpowiedź na pytanie: dlaczego oni tu przyjeżdżają? Bo uciekają przed wojną, prześladowaniami, przed prawdziwym niebezpieczeństwem.
A dzieci w szkołach muszą przede wszystkim wiedzieć, dlaczego uchodźcy tu uciekają. Tam, w Lublinie, wszyscy to widzieli i wierzę, że już nigdy nie zapytają: "Po co ty tu? ".
Lęki Polaków biorą się z niewiedzy?
- Zdecydowanie tak. Boimy się tego, co nieznane, obce.
Lublin też mnie zaskoczył. Wydawało mi się, że gdzie jak gdzie, ale tam wszyscy wiedzą dużo o uchodźcach. Przecież jeszcze niedawno działał tam duży ośrodek. Ale gdy zapytałam, kto widział czeczeńskie tańce, to tylko jedna osoba podniosła rękę. Natychmiast na scenę weszły więc dzieci i zatańczyły. Teraz te ponad sto osób wie już coś więcej o Czeczenach. A dzięki temu, że wiedzą, to ci ludzie stają się im bliżsi.
A jak będzie wyglądała pani praca z cudzoziemcami?
- Na przykład tak jak w Michałowicach pod Warszawą. Pomogłam tam zapisać do szkoły dwójkę dzieci. Niestety, nie zawsze jest tak różowo. Znam też 18-letnią Czeczenkę, która w Warszawie boi się sama wyjść na ulicę, bo została napadnięta i duszona w tramwaju. A przecież miała przyjechać i być tu bezpieczna. Gdy rozmawiałam z nią przez telefon, prosiła: "Jeszcze się nie rozłączaj, zaczekaj, aż wejdę na klatkę".
Pani jest jedna, szkół kilkanaście tysięcy, a lęków niekończąca się lista.
- Nie jestem sama. Wokół mnie gromadzą się ludzie, którzy też chcą pomóc. To eksperci m.in. od nauczania polskiego jako języka obcego.
Co będzie robił pani zespół, by poprawić sytuację cudzoziemców?
- Będziemy przeprowadzać wywiady o ich tradycji i kulturze, opracowywać materiały szkoleniowe i informacyjne, które pomogą nauczycielom oraz dyrektorom. Oni muszą się np. dowiedzieć, jak takie dzieci powitać. Sama uczę się od roku arabskiego, płynnie recytuję Koran. Dzięki temu mam dostęp do ludzi, którzy w tych językowych kwestiach chętnie pomogą.
Od czego zaczniecie?
- Od drobiazgów, np. od opowiadania bajek z różnych zakątków świata. Zawieśmy w szkołach napisy w języku arabskim. Spróbujmy się nauczyć kilku zwrotów. To nie zmieni całego świata, ale wywoła uśmiech na twarzach dzieci.
Te dzieci nie mają do tego zbyt wielu okazji.
- To prawda. W Polsce będą się zmagać nie tylko z szokiem kulturowym, ale również z zespołem stresu pourazowego. Bo one widziały rzeczy, które my znamy tylko z filmów: krew, zniszczone budynki, śmierć bliskich - rodziny i sąsiadów. Później te dzieci z rodzicami pokonywały setki kilometrów pieszo, by od tego uciec. Mieszkały w namiotach, przejściowych obozach. Nie pamiętają, co znaczy normalny dom.
Nam, dorosłym, często się wydaje, że wiemy, na czym ten stres pourazowy polega, ale to nieprawda. Czeczeni mówią mi często: "Marina, tłumacz Polakom, że my jesteśmy nienormalni, bo widzieliśmy nienormalne rzeczy". Dlatego tak ważna będzie współpraca szkół z poradniami psychologiczno- -pedagogicznymi. One muszą pomóc nauczycielom, bo skąd oni mają wiedzieć, jak sobie z urazami tych dzieci poradzić?
Jak dziesięciolatek, który nie mówi po polsku, ma się odnaleźć w klasie na lekcji np. historii?
- To niemożliwe. Dlatego będę namawiać szkoły, by nie wrzucały dzieci od razu do klas. Ci uczniowie zamieszkają tu od lutego. Te pierwsze miesiące trzeba poświęcić na ich aklimatyzację. Przede wszystkim - na naukę polskiego. To równocześnie nie oznacza, że mamy je odcinać od innych dzieci. Niech będą na lekcjach, ale na takich, na których nie będą aż tak wyobcowane, np. na plastyce, muzyce, WF-ie.
Idę do polskich szkół, żeby powiedzieć nauczycielom: jeśli od razu nie nauczycie tych dzieci matematyki, trudno. Najpierw sprawcie, żeby poczuły się tu bezpiecznie. To najważniejsze. Jeśli to się uda, one się wszystkiego same nauczą.
Cudzoziemcy w szkole
W polskich szkołach uczy się ponad 10 tys. dzieci cudzoziemskich. 1 września naukę rozpoczęło 945 dzieci cudzoziemców, którzy ubiegają się o ochronę międzynarodową. Wśród nich jest 418 Ukraińców oraz 370 Rosjan (w większości Czeczenów). Uczy się także 44 dzieci z Kirgistanu, 40 z Gruzji oraz 32 Syryjczyków.
* Marina Hulia jest Rosjanką z Ukrainy, od 23 lat meszka w Polsce. Ekspertka w dziedzinie integracji międzynarodowej, laureatka Nagrody im. Ireny Sendlerowej "Za Naprawianie Świata", nauczycielka rosyjskiego.