Jak wygląda życie po śmierci
Jak wygląda życie po śmierci
No właśnie: „Jak ono wygląda?”. Może powinniśmy zapytać o to osoby żyjące właśnie po tamtej stronie. Może nie mamy takiego prawa, by o to pytać. Może wcale nie musimy pytać, ponieważ nic tam nie znajdziemy...
Takich hipotez można by tutaj snuć w nieskończoność, dlatego temat istnienia poza ciałem jest bardzo często poruszany wśród wszystkich (no prawie) ludzi. Takowych można podzielić na trzy specyficznie myślące grupy. Pierwsza grupa to ludzie, którzy wierzą w wieczne istnienie, lecz chcą (a może nie chcą, lecz myślą, że tylko w ten sposób jest to możliwe) poznać je dopiero w wyznaczonym przez siły wyższe momencie, czyli po przekroczeniu granicy życia, inaczej mówiąc po śmierci. Druga grupa to ludzie chcący poznać drugi świat jeszcze przed zakończeniem swojego istnienia fizycznego, aby przygotować się mentalnie i zdobyć wiedzę potrzebną do tejże egzystencji. Zaś trzeci okrąg to ludzie, którzy wierzą tylko w świat materialny i uznają go ponad wszystko, najczęściej są to ludzie niewierzący w Boga. W tym arcie zajmę się głównie ludźmi z drugiej grupy, ponieważ ich doświadczenia są kluczowe w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące nas pytanie...
Powiększ obrazek
Co się z nami dzieje po śmierci?
Zaczynając naszą podróż w nieznane, chciałbym uświadomić wam, że nie będzie to takie łatwe, ponieważ wnioski, jakie będą was nachodzić podczas czytania tego artykułu mogą być niejednoznaczne (a nawet bardzo często takie będą), gdyż jest to temat bardziej undergroundowy niż masowo-społeczny. Dzieje się tak, ponieważ ludność jak zwykle przy tego typu sprawach potrzebuje naukowych dowodów, a takich nie jesteśmy im w stanie dostarczyć z powodów ograniczonej, ludzkiej technologii. Zatem chciałbym, aby wnioski, jakie będą przytaczane przeze mnie bądź autorów źródłowych – których prace będę wykorzystywał w tym arcie – nie były brane (choć oczywiście nie zabraniam) za istotne w waszej osobistej (ogólnej) interpretacji.
Na początek zajmę się pojęciem, które jest niezbędne przy tego typu tematach, czyli OBE. Domyślam się, że większość czytających ten artykuł wie o co chodzi, lecz jestem zobowiązany przybliżyć wam ten termin, choć zrobię to bardzo ogólnikowo. Dlaczego ogólnikowo – ponieważ w tym temacie nie interesuje nas teoria tego pojęcia, lecz wartości z niej płynące, czyli osobiste przeżycia ludzi, ich przeżycia poza ciałem. Przejdźmy jednak do rzeczy. OBE to skrót od Out Of Body Experience, co oznacza 'Doświadczenie poza ciałem'. Są to te słynne doświadczenia ludzi, którzy przeżywają śmierć kliniczną i zdają relacje z "tamtej strony". Takowa "śmierć" następuje, gdy człowiek jest pod wpływem potwornego bólu (np. podczas wypadku samochodowego), lub po zażyciu środków psychotropowych.
Następuje wówczas tak zwane rozczepienie. Ciało astralne (dusza) oddziela się od ciała fizycznego. W tym przypadku ten proces odbywa się poza naszą świadomością, lecz to nie koniec. Istnieje stwierdzenie, że człowiek opuszcza swoje ciało podczas snu, lecz nie oddala się daleko i właśnie wtedy przeżywa marzenia senne. Jednak wszystko to dzieje się po za naszą świadomością, ale ze śmiercią kliniczną jest inaczej. Kiedy nasz sobowtór opuści ciało, najczęściej odzyskuje "przytomność", człowiek dochodzi wówczas do pełnej świadomości. Na początku nie wie co się dzieje, lecz po kilku chwilach uświadamia sobie, że nie jest we własnym ciele! Jeśli to prawda, to gdzie się w tej chwili znajduje? Tego możemy się jedynie domyślać. Chciałbym jednak zauważyć, że najczęstszym widokiem ludzi w takich przypadkach jest tunel z białym światłem u końca. Zdarzają się jednak przypadki, gdzie ludzie widzą coś innego niż tunel. Obrazy pojawiające się podczas tego zdarzenia są niewytłumaczalne. Chciałbym przytoczyć tutaj pewną relację człowieka, który twierdzi, że opuścił swoje ciało podczas seansu hipnotycznego. Całe zdarzenie było zainicjowane przez znanego hipnoterapeutę dra Andrzeja Kaczorowskiego. Oto słowa mogące zilustrować istnienie tamtego świata:
"Tam jest po prostu ciepło, jest wspaniale, nie umiem tego opisać, bo tego się nie da oddać. To nie jest tunel, to jest takie coś co przychodzi i jest coraz jaśniej i jaśniej. Zaczyna być ciepło, kochająco, miło, wspaniale..."
Jak można interpretować takie słowa? W dodatku wszystkie wypowiedzi osób, które przeżyły śmierć kliniczną, są podobne: widać światło, towarzyszące uczucia są nie do opisania i najważniejsze – całe zdarzenie trwa bardzo krótko. Jakie możemy wyjąć z tego wnioski? Albo uwierzymy i zaufamy ludziom, którzy wzbogacili swoje życie o coś niezwykłego, albo odrzucimy wszystko i przyjmiemy to jako wytwór ludzkiego mózgu – naszej wszechstronnej wyobraźni. Ustalmy jednak, że postanowiliśmy zaufać owym "wybrańcom" i spróbujemy zinterpretować budzącą w nas ciekawość wypowiedź.
1. Zacznę od początku: "Tam jest ciepło, jest wspaniale" – słowa te mogą symbolizować towarzyszącą w tym miejscu atmosferę. Pokazują nam, że otoczenie jest nastawione przyjaźnie w stosunku do naszej osoby.
2. Następnie pan Piotr – tak ma na imię ów człowiek – powiedział, że nie potrafi tego opisać. Domyślam się, że nikt z nas nie potrafiłby opisać dokładnie czegoś, gdy nigdy wcześniej się z tym nie spotkał. To musi być coś niesamowitego, skoro nie można ująć tego w słowa.
3. Później stanowczo potwierdził, że nie jest to tunel tylko coś co przychodzi i jest coraz jaśniejsze i jaśniejsze. Jak widzimy w tejże wypowiedzi nie występuje słynny tunel, lecz jest to co interesuje nas najbardziej – światło. Co może symbolizować owo światło? Czy jest to symbol Boga, jaki był nam wpajany na lekcjach religii, czy może coś całkiem innego? Tego na razie nie wiadomo, ponieważ w tym momencie kończy się ta niezwykła przygoda... Oznacza to, że dusza powraca do swojej fizycznej powłoki.
Co znajduje się po tamtej stronie światła? Moim zdaniem jest to rodzaj swoistej nirwany – oświecenia. Człowiek czuje się całkowicie spełniony i wolny...
Nie jest to jednak wszystko na ten temat. Jak już wcześniej wspomniałem, śmierć kliniczna może być spowodowana podczas utraty przytomności, kiedy ludzki organizm jest narażony na silny ból. Istnieje jednak sposób samowolnego opuszczania ciała bez utraty świadomości i jest on znany od prawieków. Namiastki takiego stanu możemy znaleźć w różnorodnej literaturze, zaczynając od starożytnej, kończąc na dzisiejszej.
W tej chwili może wydawać się wam to zupełnie niemożliwe, lecz nie będę nawet próbował przekonać was do uwierzenia w to co jest tutaj napisane, ponieważ to zależy tylko od was. Podejrzewam jednak, że wasz umysł nie jest ograniczony jedynie do świata materialnego, bo w przeciwnym wypadku nie czytalibyście magazynu ezoterycznego ;) (chyba, że z czystej ciekawości). Dobra, przejdźmy do rzeczy. Badaniami nad ludźmi mającymi zdolności do opuszczania ciała zajmują się specjalne instytuty. Jednym z nich jest "Instytut Monroe". Co prawda założyciel tegoż instytutu – Robert A. Monroe opuścił nasz świat , jednak pozostawił po sobie trzy wspaniałe ksiązki opowiadające o jego przeżyciach, które stały się moją inspiracją. Były to przeżycia poza ciałem.
Jak zapewne pamiętacie, ludzie podczas niekontrolowanej śmierci klinicznej widzieli tunel, a najczęściej światło. U ludzi świadomie opuszczających swoje ciało był to jeden z etapów przejścia – element pośredni między światem materialnym, a mentalnym. Na potwierdzenie moich słów przytoczę fragment książki Monroe:
"Pewien zasadniczy element powtarzał się konsekwentnie, co ustalono podczas późniejszych badań nad wywoływaniem OOBE. Osoby uczestniczące w sesji, nie używając zmysłów fizycznych, zaczęły zauważać świetlny punkcik. Kiedy eksperymentator nauczył "poruszać się" w kierunku światła, stawało się ono coraz większe, a gdy przechodził przez nie, osiągał stan OOBE. "Posuwając się wolno, miało się wrażenie przechodzenia przez tunel, przed dotarciem do światła" – oto klasyczne określenie sformułowane przez wiele osób, które wywołały OOBE mimowolnie lub znajdowały się w sytuacji blisko śmierci."
A więc możemy wywnioskować, że ludzie podczas śmierci klinicznej znajdowali się – dosłownie – na pograniczu śmierci i co najważniejsze, gdyby przekroczyli ową barierę, nie mieliby powrotu – w przeciwieństwie do ludzi, którzy świadomie opuszczają swoje ciało. Dlaczego tak myślę?, ponieważ ludzie praktykujący OOBE widzą coś w rodzaju połączenia między ciałem fizycznym a astralnym (w większości przypadków jest to srebrny sznur lub lina), a w przypadku NDE (śmierć kliniczna) człowiek nie wie nawet, gdzie znajduje się jego ciało. Taka więź pozwala nam na swobodne podróżowanie poza naszym ciałem, bez obawy przed trudnościami z powróceniem. Nie jest to jednak takie łatwe, ponieważ ta egzystencja jest zależna od wielu czynników, także fizycznych, ale o tym dokładniej będzie w następnych artach. Robert A. Monroe nie miał z tym takich trudności, ponieważ stany, które pozwalały mu na opuszczenie ciała, przychodziły same już w okresie jego dzieciństwa. Trudno jednak było przyzwyczaić mu się do myśli, że miał zdolności do opuszczania swojego ciała – lecz z pomocą przyjaciół i rodziny przezwyciężył wszystkie niemiłe uczucia. Świat, jaki odwiedzał Monroe, był równoległy do świata rzeczywistego, lecz nie ograniczały go żadne prawa fizyki, jakie panowały na ziemi. Wszystko, co działo się poza jego ciałem, odbywało się za pomocą myśli – nie wykonywało się żadnych czynności, lecz wystarczyło to, że się o nich pomyślało. Człowiek czuje się tam wolny, nie ma żadnych ograniczeń. To uczucie jest swoistym relaksem i odpoczynkiem od "okrutnej?" rzeczywistości. Lecz to wszystko nie wystarczyłoby ludzkiemu umysłowi. Jak każdym człowiekiem, tak i Monroe'm zaczęła kierować ciekawość. Eksperymentował on swoim stanem w różne sposoby, odkrywał nowe miejsca i obszary poza cielesnej egzystencji, aż napotkał na dziwne miejsce, a bardziej na zdarzenie jakie tam zachodziło. Moim zdaniem ma bardzo duże znaczenie w tejże publikacji, dlatego przytoczę je wprost z notatek Monroe'a:
"Czasami, kiedy odwiedzam Obszar II, obserwuję niezwykłe wydarzenie. Obojętne w jakiej okolicy tej strefy, przebiega zawsze tak samo.
Otóż pośród normalnej aktywności – gdziekolwiek się ona odbywa – rozlega się odległy Sygnał, przypominający trąby heroldów. Wszyscy odbierają go bardzo spokojnie i zaprzestają wszelkich działań i rozmów. Jest to sygnał że ON (lub ONI) przemierza Swoje Królestwo.
Nie ma w tym grozą wywołanej czołobitności czy upadania na kolana. Postawa jest nadzwyczaj konkretna. Jest to zjawisko, do którego wszyscy są przyzwyczajeni, a kiedy zachodzi, ma absolutne pierwszeństwo przed wszystkim. Bez żadnych wyjątków.
Na Sygnał wszystko, co żyje, kładzie się (miałem wrażenie, że na plecach), wyginając ciało w łuk i eksponując w ten sposób podbrzusze (ale nie części intymne). Głowy odwrócone są na bok, aby nikt nie widział Go, kiedy przechodzi. Celem wydaje się być tworzenie żywej drogi, po której ON podróżuje. Słyszałem pogłoski, jakoby czasami wybierał ON kogoś z tego żywego mostu, a istoty takiej nikt już później nie widział, ani o niej nie słyszał. Pozycja eksponująca podbrzusza jest wyrazem poddania i całkowitej zależności, jako że ta część ciała jest najbardziej podatna na zranienie. Kiedy ON przechodzi, nikt się nie porusza, nawet nie myśli. Wszystko zamiera w chwilowym bezruchu, całkowicie i bez żadnych wyjątków.
Kilkakrotnie; kiedy doświadczałem tego zjawiska, leżałem razem z innymi. W takich chwilach nie powstaje nawet cień pomysłu, by zrobić coś innego. Kiedy ON przechodzi, rozlega się głośna muzyka i doznajesz uczucia rozchodzącej się promieniście potężnej życiowej siły, której szczyt jest wysoko ponad JEGO głową a ona cała rozpływa się dopiero gdzieś w mglistej dali. Pamiętam, jak zastanawiałem się kiedyś, co by się ze mną stało, gdyby odkrył ON moją obecność jako chwilowego gościa. Nie byłem pewien czy chciałem się tego dowiedzieć.
Po JEGO przejściu; każdy wstaje i wraca do przerwanych działań. Nie ma żadnych komentarzy czy wzmianek o tym incydencie, żadnej myśli o NIM. Akceptuje się to całkowicie, jako zwyczajną część życia w tym rejonie, lecz wyczułem jednak pewną subtelność. Zachowanie to jest tak samo obojętne, jak zatrzymanie się na światłach ruchliwego skrzyżowania lub czekanie przed szlabanem na przejazd pociągu. Nie jesteś zaniepokojony, ale czujesz jakiś niewypowiedziany respekt przed siłą, jaką reprezentuje rozpędzony pociąg. To wydarzenie ma także taki bezosobowy charakter.
Czy to był Bóg? A może Jego Syn? lub Jego reprezentanci?"
Ten fragment może dać nam bardzo dużo do myślenia (i oto właśnie chodzi ;)). Jednak po ogólnych przemyśleniach i tak nie możemy dojść do jednoznacznej odpowiedzi na tytułowe pytanie, ponieważ ze strony faktologicznej nie było by to zgodne z ludzką nauką. Na szczęście niepotrzebne są nam naukowe dowody, by odkrywać tajemnice życia, które są celem naszego istnienia. Chciałbym na zakończenie przytoczyć puentę, która może stać się dla was życiowym motto:
"Nie musimy więc czekać na ostatnie chwile życia, by dowiedzieć się jak to jest, gdy wędruje się po tym i tamtym świecie bez ciała fizycznego. Doznanie poza ciałem często związane jest z bardzo głębokimi doświadczeniami duchowymi. Bardzo wiele osób wspomina spotkanie ze Światłem, które jest źródłem miłości, wiedzy, miłosierdzia i mocy. Spotkanie z tym Światłem odczuwa się jak "powrót do domu po długiej wędrówce". Zmieniło ono wielu ludzi, nauczyło jak można kochać, przebaczać, troszczyć się o rozwój własny i innych. Budziło ukryte do tej pory umiejętności: jasnowidzenie, leczenie poprzez dotyk i modlitwę, twórczość i radość życia. Podróże poza ciało nie tylko oswajają nas z "tamtą stroną" i przygotowują do "przejścia ostatecznego". Potrafią one poprawić znakomicie jakość życia tu i teraz, poszerzyć horyzont doświadczeń i pomóc w podróży po tym świecie. Czyż nie warto więc spróbować jeszcze zanim zmusi nas do tego czas?"