Gorgiasz
Autor:
Platon
(właśc. Arystokles)
Tytuł
oryginalny:
Gorgias
Język
oryginału:
grecki (klasyczny)
Kategoria:
Literatura popularnonaukowa
Gatunek:
religia/filozofia
Zaczynając
czytać któryś z dialogów Platona, czuję się trochę tak, jakbym
wchodził do zimnej wody: z drżeniem, z obawą, z powątpiewaniem w
swoje umiejętności, ale i z chęcią zmierzenia swoich sił w
dopłynięciu na drugi brzeg. Gdy już się zanurzę, kilkakrotnie
ramionami rozgarnę wodę, przychodzi cudowne uczucie swobody, stanu
nieważkości. Owszem, zdarzają się momenty zadyszki, i wtedy muszę
przerwać, aby złapać oddech, ale tym większa satysfakcja z
dopłynięcia do brzegu.
Dialog
“Gorgiasz” zaczyna się rozważaniami na temat sztuki wymowy, a
poprzez analizę jej zastosowań, dyskutanci dochodzą do problemów
dobra i zła w życiu człowieka. I to jest temat główny dzieła.
W
tym dialogu, jak w żadnym innym, widać prawdziwego Sokratesa,
człowieka, którego logika, precyzja rozumowania, kultura
prowadzenia dyskusji - zadziwiają. Budzi respekt. Chodzi bosy i
zaniedbany, używa zwykłego, potocznego języka, takiego, jakim mówi
się na co dzień - nic nie wskazuje na to, co w nim. Pewnie niejeden
naciął się na to... W dyskusji z tym człowiekiem nie da się iść
na skróty, nie można pozwolić sobie na żadną niekonsekwencję,
pomyłkę czy zapomnienie. Ale nie tylko: w dyskusji najtrudniejszej,
kończącej cały dialog, nie ma Sokratesa - zwycięzcy
bezdyskusyjnego, jak to było w rozmowie z Eutyfronem, który
ośmieszony, położył uszy po sobie i uciekł. Owszem, Sokrates
wywraca na nice tezy sofisty Gorgiasza i jego ucznia Polosa, dumnych
ze swoich umiejętności krasomówczych, ale w dyskusji z Kaliklesem,
politykiem, nie idzie mu już tak łatwo. Tym bardziej dialog
wciąga.
Ich
dyskusja to starcie dwóch recept na życie: działania i
kontemplacji; posiadania i wiedzy; rozpasania i umiarkowania;
polityki i umiłowania madrości. W dialogu dwóch postaw jest pewna
bezradność Sokratesa, człowieka do głębi uczciwego, wobec
argumentów Kaliklesa, życiowego cwaniaka. Jest przekonanie, że
prawość to dobro największe, a więc najpiękniejsze; że dobro i
prawo jest tylko jedno i nie może być tutaj różnego rozumienia.
Jest niezgoda na prawo silniejszego, na prawo tłumu i
łatwiznę.
Filologowie
twierdzą, że Platon napisał ten dialog we wczesnych swoich latach,
ledwie kilka lat po śmierci Sokratesa. Pewnie to prawda, bo więcej
jest tutaj odniesień do jego tragicznej śmierci, więcej emocji w
kreśleniu sylwetki mistrza i przyjaciela, niż w innych dialogach. W
“Gorgiaszu” znajduje się także niezgodę na przyjęcie do
wiadomości absurdalnych okoliczności śmierci mistrza. Wiarę, że
w jakimś innym wymiarze, w innym świecie, wygranym był właśnie
on, Sokrates, a biednymi i godnymi współczucia ci, którzy
popełnili niesprawiedliwość, skazując na śmierć
Sprawiedliwego.
W
ludzkich tęsknotach za sprawiedliwością, w poczuciu tego, co się
godzi, tej naszej wewnętrznej moralności i przyzwoitości, Platon
dostrzega tamten świat. Tak, to prawda, nikt go nie widział, ale my
sami przeczuwamy, że on istnieje - zdaje się mówić filozof. -
Jego ślad jest w naszych sercach.
Budując
swoją wiarę w lepszy świat, w dobro prawdziwe, w swoje Wyspy
Szczęśliwe, staje się Platon pierwszym - i jakże prawdziwym -
chrześcijaninem. Jednakże w oczekiwaniu tego, co najlepsze,
najbardziej sprawiedliwe, najpiękniejsze, dopiero na tamtym świecie,
jest też i przegrana, na którą Platon nie może, a może i przez
wzgląd na okoliczności śmierci mistrza - nie chce wyrazić
zgody.
W
komentarzach tłumacza, profesora Władysława Witwickiego (jak on
umiał pisać!) znalazłem informację, że na określenie słów
“dobrze czynić” i “być szczęśliwym” Grecy mieli jeden
zwrot. Fakt znamienny, wiele mówiący o ich przekonaniach. Oni nie
bardzo potrafili wyobrazić sobie, aby coś, co jest piękne, było
złe, i vice versa. W dialogu Sokrates dopytuje się, mając
niesprawiedliwość na myśli:
-
A jeśli najbrzydsza, to i najgorsza?
Dopiero
chrześcijanie rozdzielili to, co dla Greków było nierozłączne:
piękno i dobro, zło i brzydotę.
Ilekroć
czytam Platona, zadziwiony jestem tamtą epoką, w której ludzie
odczuwali tak silną potrzebę wymiany poglądów, dowiedzenia się
czegoś nowego od drugiego człowieka, a dla wiedzy potrafili
godzinami dyskutować i roztrząsać problem. Epoki, w której
dyskutanci, niekoniecznie poeci czy filozofowie, ale i politycy, jak
w tym dialogu Kalikles, potrafili nie tylko logicznie, rzeczowo i
spokojnie przedstawić swoje stanowisko, ale i w swoich mowach
cytować sławnych poetów, albo swobodnie, z pewnością, że
rozmówca wie, o czym mowa, powoływać się na ostatnio graną
sztukę teatralną. Który z polityków obecnie pokazywanych w TV
potrafi tak dyskutować? Tutaj widać wyraźnie miarę “postępu”.
W tym cytowaniu poetów jest przekonanie, dosyć powszechne w
starożytnej Grecji, o ich nauczycielskiej roli. To znamienne dla
tamtych wieków. Dla naszego wieku, w którym grajek, kopacz piłki
albo łysol w beemce jest idolem - także.
.
"Oto
czytamy Gorgiasza, to arcydzieło filozoficznego teatru, czytamy
sztukę, gdzie perypetie intelektu są źródłem ustawicznie
odradzającego się zachwytu samotnego czytelnika, który je dla
siebie przedstawia jako spektakl i którego zdumiewa przede wszystkim
doskonałość literackiej kompozycji. A potem przychodzi inna
fascynacja: po dwudziestu z górą stuleciach, a dzięki pomysłowemu
systemowi milczących znaków, o których nie wiemy nawet, jak były
wymawiane, myśl "ojca" Platona jest dla nas dostępna w
sposób na tyle autentyczny, żeby cała głębia, finezja, wesołość
uskrzydlona humorem najwyższego gatunku, i nawet jakieś duchowe
wzruszenie tego rzadkiego i osobliwego rodzaju, jakim jest wzruszenie
filozoficzne - żeby to wszystko mogło się odradzać i podlegać
przekazaniu z myśli Platona do naszej".