Braun Gałkowska Powrót do zdrowia dzieci alkoholików

f^ M ŚT*±

6AO


STEPHANIE BROWN

Powrót do zdrowia dorosłych dzie.ei alkoholików

STEPHANIE BROWN

Bezpieczne przejście

Powrót do zdrowia dorosłych dzieci alkoholików

Tłumaczyła Helena Grzegołowska-Klarkowska

INSTYTUT PSYCHIATRII I NEUROLOGII Warszawa 1995

Tytuł oryginału:

Safe Passage. Recovery for Adult Chiidren of Alcoholics Copyright © 1992 by John Wiley and Sons, Inc. Ali rights reserved - Wszystkie prawa zastrzeżone

Autoryzowane tłumaczenie z wydania w jeżyku angielskim przygotowanego przez John Wiley and Sons, Inc.

Copyright 1995 for Polish edition

by the Institute of Psychiatry and Neurology

H! k"


Redakcja

Jagna Rybaczek Barbara Gawrońska

Konsultacja psychologiczna Dr Anna Pohorecka

Projekt okładki

Jerzy Grzegorkiewicz

J


Książka dofinansowana przez

Państwową Agencję

Rozwiązywania Problemów Alkoholowych

ISBN 83-85705-21-X

Skład i druk

Zafc/acf wydawniczy Letter Quality Warszawa, ul. Brylowska 35/38

Wstęp do wydania polskiego

K


siążka Stephanie Brown Bezpieczne przejście jest przykładem przed­stawienia bardzo złożonego i bolesnego dla wielu ludzi problemu pod kątem szukania rozwiązań, dróg wyjścia i sposobów wyzwolenia od niedobrej i krzywdzącej przeszłości. Dla ludzi, którzy wychowali się w rodzinie alkoholowej, wspomnienia chaosu i ciągłego poczucia zagrożenia w domu dzieciństwa mogą stać się — na długo lub na zawsze — źródłem cierpienia i paraliżującego wstydu.

Posługując się opracowanym przez siebie rozwojowym modelem zdrowie­nia, Stephanie Brown przedstawia problemy wynikające ze wzrastania w ro­dzinie alkoholowej oraz metody radzenia sobie z nimi. Przejście przez kolejne fazy leczenia okazuje się nie tylko możliwe, ale i bezpieczne, dzięki oparciu się na doświadczeniach wielu dorosłych dzieci alkoholików, które wcześniej opuściły drogę nieufności, lęku i wstydu, i wstąpiły na nieco strome, ale wypróbowane „stopnie" wyznaczone przez program Dwunastu Kroków. Okazuje się bowiem, że uznanie własnej bezsilności i powierzenie swego życia „sile wyższej" - zwłaszcza w sprawach, które od nas nie zależą - a także wybaczenie krzywdzicielom i zadośćuczynienie skrzywdzonym, może pomóc dzieciom alkoholików równie skutecznie, jak pomaga zdrowiejącym alkoho­likom. Przy pomocy terapeutów i dzięki takim książkom jak Bezpieczne przejście ta stroma droga staje się łatwiejsza do przebycia.

Wspinaczkę tę podjęły tysiące ludzi w Stanach Zjednoczonych, kraju bardziej niż inne otwartym na możliwość przekraczania własnych ograniczeń. Ale ruch Dorosłych Dzieci Alkoholików (DDA), w terapii profesjonalnej i grupach samopomocy, rozwija się od połowy lat osiemdziesiątych również w innych krajach. Nie jest zbyt żywiołowy i na pewno nie tak masowy jak w USA, ale od Skandynawii począwszy, a na krajach śródziemnomorskich skończywszy, wszędzie coraz więcej psychiatrów i psychologów rozpoznaje w autodestrukcyjnych postawach, zachowaniach, w sposobie życia wielu swoich klientów i pacjentów ślady wychowania w rodzinach alkoholowych.

W"STĘP DO WYDANIA POLSKIEGO

Z poczucia izolacji i wyjątkowości może uleczyć uświadomienie sobie na początek bolesnej prawdy, której ani cofnąć, ani wymazać nie sposób, że ci, którzy w mniejszym lub większym stopniu zamienili ich dzieciństwo w piekło, byli chorzy na alkoholizm.

Następny krok polega na tym, by zacząć o tym mówić. Bo przecież regułą numer jeden w rodzinie alkoholowej jest milczenie na temat picia rodziców. Z tego milczenia wynikają takie problemy, jak zaprzeczanie, manipulowanie, próby kontroli, wstyd, poczucie winy i brak szacunku dla rodziców i siebie. Problemy te dotyczą nie tylko dorosłych członków rodziny, odbijają się na psychice dzieci, a niekiedy zostawiają głębokie piętno na całe życie. Jeżeli dzięki tej książce zaczniemy rozmawiać o problemach dorosłych dzieci alkoholików, to dla wielu z nas może to oznaczać wyzwolenie z beznadziejnej pułapki.

Pułapką tą są konsekwencje milczenia na temat swego dzieciństwa. Chyba najdotkliwszą z nich jest niedojrzałość emocjonalna. U jednych polega ona na „obrażaniu się" na świat za byle porażkę; u innych na agresji będącej odpowiedzią na wszystko, co frustruje; jeszcze u innych — na euforyczno-

-depresyjnym traktowaniu siebie i ludzi. Wielu nie potrafi ufać ani kochać, wstydzi się samych siebie i czuje się wszędzie „nie na miejscu". Przekrocze­nie bariery milczenia i zaprzeczania jest trudne. Sam temat jest wciąż zbyt wstydliwy, bo dotykający przeszłości, w którą uwikłani są rodzice. Bezpieczne przejście to sposób na dogonienie własnej dojrzałości, odnalezienie siebie, wybaczenie dawnym krzywdzicielom i nabycie umiejętności brania w swoje ręce odpowiedzialności za swoje życie. W końcu są to wprawdzie „dzieci", ale przecież już dorosłe.

Nawet nazwanie ojca czy matki alkoholikami ma negatywną wymowę, lepiej więc zaprzeczać lub tłumić wspomnienie przemocy i awantur, biedy i krzywd, nadużyć seksualnych oraz braku ciepła, bezpieczeństwa i akceptacji

- niż wyrzucić to z siebie. Zresztą gdzie? Przed kim? Moralny nakaz czczenia „ojca swego i matki swojej" staje się często przeszkodą nie do pokonania przy najmniejszej próbie rozliczenia się z przeszłością. Czy jednak szacunek dla rodziców wyklucza uwolnienie się od zakłamania i fałszu? Myślę, że przeciw-Tfit. O^p^Wł-eriTńTi \trapva, program śfu&Rrwż) pi^Tr-ń-an^ •iTfiTit.-ge. •srekAt tn-sz, oparcie we wspólnocie ludzi o podobnych doświadczeniach, pomoże „stanąć w prawdzie" również twarzą w twarz z własnymi rodzicami. Możliwe to jest nawet wtedy, gdy rodzice dawno nie żyją, choć wciąż żywe bywają rany przez nich zadane. „Leczenie" dorosłych dzieci alkoholików polega właśnie na tym, aby przestać rozpamiętywać problem, a zająć się jego rozwiązaniem; by uporządkować przeszłość, nazwać po imieniu urazy i krzywdy, i zacząć żyć „tu i teraz" wykorzystując potencjał własny i wszystkie możliwości, jakie niesie ze sobą dzisiejsze, a nie wczorajsze życie.

Temat dorosłych dzieci alkoholików zapoczątkowała prawie dwie dekady temu, również w Ameryce, Claudia Black - terapeutka, wykładowca i autorka samouczków psychologicznych. Wychowała się w rodzinie alkoholowej, sama również popadła w alkoholizm, który udało jej się przezwyciężyć. W książce

WSTĘP PO WYDANIA POLSKIEGO

nt It Will Never Happen To Me (Mnie się to nigdy nie przytrafi) rozpoznała i opisała „syndrom DDA", czyli zespół graniczących z patologią cech „Doro­słych Dzieci Alkoholików". Przez następne dziesięć lat wiele się zdarzyło. Okazało się na przykład, że cechy dorosłych dzieci alkoholików dzielą z nimi niezliczone rzesze dorosłych dzieci nie-alkoholików, które identyfikują się z rolami „Bohatera", „Kozła ofiarnego", „Aniołka" i „Clowna". Wtedy sypnęła się cala seria publikacji o „rodzinach dysfunkcjonalnych" oraz o zjawisku współuzależnienia" (które ja osobiście wolę nazywać „uzależnieniem od ludzi"). Fundamentalnym dziełem, i znów bestsellerem, okazała się w tej dziedzinie książka Melody Beattie pt. Co-Dependent No Morę (w Polsce ukazała się ona nakładem wydawnictwa Media Rodzina of Poznań pt. Koniec wspóluzależnienia: Jak przestać kontrolować życie innych i zacząć martwić się o siebie). Wraz z tą książką wybuchnęła w Ameryce moda na weryfikację stosunków z bliskimi pod hasłami: „Czy zanadto się nie poświęcam?", „Czy nie rezygnuję z siebie", „Czy przeze mnie moi bliscy nie mogą się rozwijać?".

Czas sprawił, że fala ekscytacji „współuzależnieniem" z wolna opadła, stopniowo wykruszyły się oczywiste uproszczenia i uogólnienia, ludzie za­częli lepiej strzec „własnych granic" i wartości oraz lepiej rozumieć, na czym polega prawdziwa bliskość, intymność i miłość. Wiadomo już, jakie pułapki zastawia usiłowanie kontrolowania drugiego człowieka i jak zubaża duchowo i moralnie zajmowanie się innymi zamiast sobą. W tym momencie zaczęły być potrzebne inne książki, książki wskazujące drogę wyjścia z potrza­sku pełnego urazów dzieciństwa i chorobliwych relacji w dorosłym życiu, w których dawne krzywdzące związki z rodzicami bywają odtwarzane i po­wtarzane po wielekroć.

Stephanie Brown, podobnie jak Claudia Black, wniosła do swojej pracy zawodowej osobistą wizję problemu, dostrzeganego w dużej mierze z per­spektywy własnych doświadczeń. Wychowała się w rodzinie alkoholowej, dość wcześnie sama się uzależniła, by potem, przy pomocy innych ludzi rozpocząć życie w trzeźwości. Została psychologiem i pomaga osobom uzale­żnionym i ich rodzinom. Jej pionierskie badania dotyczące procesu zdrowie­nia znalazły wyraz w poprzednich książkach (Leczenie Alkoholików i Leczenie Dorosłych Dzieci Afkoholików), zapewniając jej szczególną pozycję wśród znawców przedmiotu.

Polskiemu Czytelnikowi oddajemy już drugą książkę Stephanie Brown*. Opisane tu podejście terapeutyczne sugeruje, że od krzywd i urazów dzieciń­stwa można uwolnić się bezpiecznie. Autorka nie powiela utartych sloganów. Jej książka, choć stroni od przesadnej naukowości i rna popularny charakter, pozwala zapoznać się z wnikliwą i gruntowną analizą problematyki należącej do współczesnego ruchu Dorosłych Dzieci Alkoholików. Niektóre utarte

* Pierwsza to Leczenie Alkoholików, Rozwojowy Model Powrotu do Zdrowia (wydana przez Instytut Psychiatrii i Neuroloąii i Komisję Edukacji w dziedzinie Alkoholizmu i innych Uza­leżnień Fundacji im. Stefana Batorego), (przyp. red.)

8


WSTĘP DO WYDANIA POLSKIEGO

pojęcia i terminy autorka odważnie kwestionuje, zawsze jednak z wyczer­pującym uzasadnieniem. Dotyczy to na przykład terminu „rodzina dysfunk­cjonalna", który bezkrytycznie został przez profesjonalistów rozpowszech­niony (u nas także), mimo że z punktu widzenia semantyki jest całkowicie fałszywy. Cóż lepiej „funkcjonuje" niż patologiczne relacje i reakcje człon­ków rodziny współpodtrzymujących alkoholizm jednej z osób? Te skądinąd „dysfunkcjonalne" mechanizmy „funkcjonują" wręcz fenomenalnie do tego stopnia, że ludzie nieraz do końca życia trwają w tych samych schematach, niczego nowego w swoje myślenie i zachowania nie wnosząc.

Książka Stephanie Brown wprowadza również całą gamę odcieni do często zbyt czarno-białej skali przyjmowanej przez wielu profesjonalistów, a za nimi przez zwykłych ludzi, którym przytrafiło się życie w rodzinie alkoholowej — kiedyś lub teraz. Uważają oni, że wszystkie dorosłe dzieci wymagają pomocy terapeutycznej, mającej na celu wydobycie ich z owej „dysfunkcji" nabytej w dzieciństwie. Stephanie Brown cieniuje ten obraz i w ten sposób sprowadza kwestię do życiowych wymiarów. Według niej nie ma dwóch jednakowych rodzin alkoholowych, tak jak nie ma dwóch jednakowych alkoholików; logiczne więc, że nie ma również dwóch jednakowych dorosłych dzieci alkoholików. Ich ewentualne zaburzenia psychiczne czy trudności w ułożeniu sobie życia umieszcza ona na wielopunktowej skali, powiedzmy od zera do dziesięciu. Każdy, kto miał rodziców nadużywających alkoholu, powinien przyjrzeć się swemu dzieciństwu i jego pozostałościom w dorosłym życiu i sprawdzić, gdzie na tej skali znajdują się jego urazy. Szukać pomocy terapeutycznej i zmieniać się powinni ci, którzy istotnie dźwigają zbyt ciężki bagaż nie rozwiązanych konfliktów, nie odżałowanych uraz i nie wybaczonych krzywd, a także niewiary w siebie i wstydu za rodziców, rodzinę, siebie samych. Innym, tym na dole skali, może wystarczyć rozpoznanie własnych skłonności wywodzących się z dzieciń­stwa, a może nawet po prostu ich akceptacja. Autorka powiada, że stopień zaburzeń należących do „syndromu DDA" zależy od wielu okoliczności i czynników, w tym także genetycznych, biologicznych, a nawet od tempera­mentu danej osoby.

Wprowadzona we wcześniejszych pracach Stephanie Brown „rozwojowa koncepcja zdrowienia" znajduje wyraz również w niniejszej książce, i to w podwójnym sensie. Nie tylko uwalnianie się od ograniczającej przeszłości traktowane jest jako proces przebiegający fazami, lecz sam człowiek po­strzegany jest „rozwojowo", ze swymi wrodzonymi i nabytymi - a raczej stale nabywanymi - cechami i umiejętnościami, które może i powinien zacząć świadomie akceptować lub zmieniać, ograniczać i kształtować. W każdej terapii przecież o to chodzi, aby uwierzyć w siebie i nabrać odwagi, aby pogodzić si<$ z tym, czego ztnćenK; ntc można •, zcnccnfć c<j, <xj zmienić ctKJŻaa> i nauczyć s/^ odróżniać jedno od drugiego.

Ewa Woydyłło

Przedmowa

I


~\ odobnie jak wielu Czytelników sięgających po tę książkę, urodziłam się i wychowałam w „rodzinie z problemem alkoholowym". Żyłam i „od­dychałam" alkoholizmem jednego z rodziców - i przeżyłam. Nie mogę powiedzieć, by sprawa alkoholizmu została ostatecznie rozwiązana, bym zakończyła z nim porachunki czy wymazała ze swego życia. Jestem nim bowiem przesiąknięta do szpiku kości, tkwi w moich korzeniach, wyznacza moją historię. Teraz jednak znajduje się na właściwym miejscu. Jestem dzieckiem alkoholika i pogodziłam się z alkoholizmem jednego z moich rodziców.

Tematem tej książki jest powrót do zdrowia - rozpoczynanie wszystkiego od nowa, powrót do domu. Jest to książka o cierpieniu i smutku, radości i odkryciach towarzyszących ponownemu procesowi dorastania. Tym razem jednak procesowi temu towarzyszy nadzieja.

Jak to jest być dzieckiem alkoholika? Co się dzieje z dziećmi, których życie kształtuje — nieraz w sensie dosłownym - alkoholizm jednego z rodzi­ców? Realia takiego życia to przede wszystkim straszliwe urazy, pogmatwane i zniekształcone rozumowanie, zaburzenia dynamiki rodzinnej, zaniedbania w zakresie opieki i brak odpowiednich wzorców. Dla wielu dzieci z takich rodzin oznacza to w efekcie konieczność rozbudowania mechanizmów obron­nych, rozpacz i skłonność do destrukcji.

Z alkoholizmem rodziców mamy do czynienia tak długo, jak długo istnieje alkohol. Nie jest to problem nowy. Nowością natomiast jest nazywanie rzeczy po imieniu, mówienie o tym i „pisanie" na nowo swej historii życia tak, by problem ten uwzględnić.

My, dorosłe dzieci alkoholików, poddajemy się rewolucyjnej zmianie sposobu myślenia o sobie i zmianie sposobu życia. Nagle zaczynamy zdawać sobie sprawę, że wokół nas i w nas samych pełno jest oszustwa tak podstęp­nego i tak powszechnego, że ani go nie zauważamy, ani nie możemy pominąć. Teraz jednak wiemy przynajmniej, że istnieje.

Nadal stanowczo się zaprzecza, jakoby alkoholizm rodziców był zja­wiskiem częstym w naszej kulturze i rozpowszechnionym w rodzinach

J •• ™

10 _____________________________PRZEDMOWA

formalnych". Miliony dzieci wychowują się w takiej kulturze i w takich systemach rodzinnych, które nie tylko wykazują tolerancję wobec patolo­gicznych procesów, ale wręcz procesy te podtrzymują i asymilują, pozwalając ludziom pić bezkarnie ile tylko chcą i kiedy chcą, zaprzeczając zarazem wszystkim ujemnym skutkom tego picia.

Dopiero od niedawna opadają nam łuski z oczu, zaczynamy poda­wać w wątpliwość dotychczasowy przywilej bezkarnego picia. Zaczynamy kwestionować głęboko utrwalone, lecz fałszywe przekonania, ułatwiające nam życie w realiach rodzicielskiego alkoholizmu, zaprzeczanie istnieniu tego zjawiska i wyjaśnianie w sposób sprzyjający jego podtrzymaniu.

Zaczynamy teraz przekazywać dzieciom nasz bunt przeciw temu oszust­wu, mówiąc im: „O nie, dziękujemy, nie odpowiada nam takie podejście do sprawy". Niezależnie, czy słowa te wyrażają jedynie życzenie, czy stanowią deklarację, dzieci nie znajdą nowego sposobu radzenia sobie z alkoholizmem rodziców tylko dlatego, że tego chcą. By odzyskać zdrowie, trzeba znacznie więcej. I temu poświęcona jest właśnie ta książka.

Warunkiem powrotu do zdrowia jest przełamanie zmowy zaprzeczania, nazwanie alkoholizmu rodziców po imieniu, a następnie „napisanie" na nowo historii rodziny z uwzględnieniem wszystkich zaistniałych faktów. Trzeba przyznać się do tego, co się wydarzyło i stanąć twarzą w twarz z konsekwen­cjami. Człowiek zdrowieje wtedy, gdy dorasta raz jeszcze, opierając tym razem proces dorastania na nowych fundamentach, jakimi są prawda i zobo­wiązanie do uczciwości. Procesowi temu towarzyszą wyzwania i straty. Do­rosłe dziecko alkoholika musi bowiem odrzucić niezdrowe przekonania i za­chowania, wiążące je z zaburzoną i destrukcyjną rodziną pierwotną. Powrót do zdrowia to przede wszystkim rozwój - rozwój nowego, zdrowego „ja".

Zapoczątkowany prawie 15 lat temu popularny ruch społeczny zrzeszają­cy dorosłe dzieci alkoholików (tzw. ACA)* wytyczył - w sposób luźno zdefiniowany i jeszcze nie do końca określony - kierunek powrotu do zdro­wia. Celem tego ruchu jest „ujawnienie prawdy o przeszłości" oraz uczenie się nowych sposobów myślenia, odczuwania i postępowania w teraźniejszo­ści. W książkach i filmach wygląda to nieraz bardzo prosto: w rzeczywistości nie jest to bynajmniej prosty proces.

Nie wystarczy wiedzieć, co się stało i jak to naprawdę wyglądało, bo sama wiedza nie prowadzi automatycznie do zmiany. Aby zaszła głęboka zmiana, trzeba zrekonstruować utrwalone przekonania i podważyć wszystkie mecha­nizmy obronne, którymi posługiwało się dziecko uwięzione w chorym sys­temie rodziny dotkniętej alkoholizmem.

Pierwszy nieodzowny krok na drodze do wyleczenia stanowiły wypraco-

wan£L,»^2£CŁ Tach DDA instrukcje i wskazówki. Krokiem następnym jest ta

książka przeznaczona dla dorosłego dziecka alkoholika, które pragnie obecnie

* Adult Children of Alcoholicsj w Polsce ruch DDA, czyli Dorosłych Dzieci Alkoholików, zaczyna się dopiero rozwijać, (przyp. red.)

PRZEDMOWA


J


zapoznać się z głębokim procesem zmiany - chce wiedzieć, na czym on polega i jak do niego dochodzi.

Wiele dorosłych dzieci alkoholików chce poddać się terapii prowadzone) przez profesjonalistów, a przynajmniej chce się dowiedzieć, co ona ma do zaoferowania, nie rozumie jednak, w czym i dlaczego może mu pomóc. Może ta książka rozwieje wątpliwości. Przytaczam w niej wypowiedzi dorosłych dzieci alkoholików będących w trakcie leczenia, wiele zaś przykładów dotyczy osób, które poddały się psychoterapii.

Dlaczego tyle uwagi poświęciłam osobom leczącym się? Inna wersja tej książki stanowiła podręcznik dla profesjonalistów*; obecna, popularna wersja jest równie silnie osadzona w badaniach klinicznych. Znamy tylko te dorosłe dzieci alkoholików, które się leczą, zaś lecząc się służą także innym. Korzystając z fachowej pomocy oddają jednocześnie przysługę tera­peutom - wzbogacają ich wiedzę i pogłębiają ich umiejętność rozumienia. Dzięki temu, być może, kiedyś będziemy mogli się wypowiadać na temat wszystkich dorosłych dzieci alkoholików. Na razie jednak mówimy jedynie o tych, którzy poprosili o pomoc.

Należy pozbawić proces terapeutyczny aury tajemniczości. Celowo przedsta­wiłam konkretne przykłady, wypowiedzi dorosłych dzieci alkoholików biorących udział w terapii długoterminowej. Chcę tym samym zobrazować złożoność procesu i pokazać, jak „pisanie na nowo" własnej historii, podważanie mechani­zmów obronnych, uzyskiwanie wglądu i podejmowanie konkretnych działań może doprowadzić do zmiany. Głęboka zmiana nie jest niczym magicznym, tak jak nie można się szybko wyleczyć. Przeciwnie, aby zrozumieć, co się dzieje z dzieckiem dorastającym w rodzinie alkoholowej i podczas długiego procesu powrotu do zdrowia, musimy spojrzeć na to perspektywicznie i rozwojowo.

W opisanym tu głębokim procesie powrotu do zdrowia można wyodręb­nić pewne wątki i zadania wspólne, mamy jednak także do czynienia ze znacznym zindywidualizowaniem. Mam nadzieję, że Czytelnik, niezależ­nie od tego, czy pochodzi z rodziny alkoholowej czy nic, zapragnie dowie­dzieć się czegoś więcej o procesie zdrowienia, a dorosłe dzieci alkoholików pozbędą się obaw związanych z poszukiwaniem pomocy.

Książka ta nie jest zbiorem gotowych recept, ale też autor nie twierdzi, że „należy samemu znaleźć rozwiązanie". Nie obiecujemy dorosłym dzieciom alkoholików lepszego życia, przeciwnie -wyjaśniamy raczej, dlaczego tak trudno się zmienić. Powrót do zdrowia to wyczyn nie lada, a dorosłe dzieci alkoholików potrzebują wszelkiej dostępnej pomocy - potężnego ruchu społecznego, nie­zwykle skutecznej i wspierającej sieci grup samopomocy (szczególnie ruchu Anonimowych Alkoholików i Al-Anon) oraz dobrego, fachowego leczenia.

Czy można zdrowieć bez żadnej pomocy? Wielu z nas chciałoby, żeby to było możliwe. Zważywszy na liczbę dorosłych dzieci alkoholików bardzo

L_ -J


L J


* Stephanie Brown (1988): Treating Adult Children of Alcoholics: A Developmental Per-spective (New York, Wiley). (przyp. aut.)

PRZEDMOWA


12


przygnębiająca jest myśl, że każdy, kto dorastał w rodzinie alkoholika, tylko wtedy upora się z realiami i skutkami swych doświadczeń z dzieciństwa, gdy uzyska fachową pomoc.

W kulturze amerykańskiej preferuje się podejście „weź się w garść" i „bądź mężczyzną". Postawy te umacniają wiarę w to, że można się wyleczyć bez niczyjej pomocy. Jak na ironię, poleganie wyłącznie na samym sobie to wartość dobrze utrwalona u dorosłych dzieci alkoholików, pomaga ona bowiem w radze­niu sobie z chorą rodziną, a przeszkadza później w zmianie i rozwoju.

Przekonanie o tym, że najlepiej „leczyć się samemu", wzmacnia zarówno utrwaloną w naszej kulturze wiarę w siłę woli ludzkiej, jak i poczucie, że szukanie lub korzystanie z czyjegoś wsparcia jest oznaką słabości. Zwracając się o pomoc, dorosłe dzieci alkoholików odnoszą niezwykle istotną korzyść: zmuszone dorastać bez niczyjej pomocy uwalniają się od konieczności wyle­czenia się bez niczyfej pomocy.

Moim zdaniem, nie da się wszystkim dorosłym dzieciom alkoholików zapewnić głębokiej psychoterapii, a i nie wszystkim jest ona koniecznie potrzebna. Nadal nie mamy pewności, co komu jest potrzebne, natomiast wszyscy terapeuci - a także ich pacjenci - wiedzą, że wiele dorosłych dzieci alkoholików odnosi ogromne korzyści z psychoterapii zarówno krótko- jak i długoterminowej. Ułatwienie dostępu do terapii prowadzonej przez profe­sjonalistów i mieszczącej się w granicach przeciętnych możliwości finan­sowych to zadanie niezwykle trudne, ale absolutnie konieczne.

Obecnie najbardziej dostępną (także pod względem finansowym) i trwałą formą pomocy jest ruch samopomocy, zapoczątkowany przez organizację--matkę, czyli przez Anonimowych Alkoholików. Coraz więcej ludzi szuka tam pomocy w rozwiązywaniu różnego rodzaju problemów. Korzyści bo­wiem płynące z udziału w społecznościach dzielących się wzajemnie swymi doświadczeniami są ogromne.

Co nas czeka w tej książce? Oto w skrócie treść poszczególnych rozdziałów:

charakterystyka dorosłych dzieci alkoholików i aktualny stan wiedzy na ich temat w zarysie;

dokładne przyjrzenie się temu, „jak to było naprawdę", ze szczegól­nym uwzględnieniem opisu środowiska rodzinnego i okoliczności, dzięki którym rodzina alkoholowa mogła trwać przy swych niezdro­wych podstawach i destrukcyjnych wzorach zachowania;

analiza wpływu alkoholizmu rodziców na rozwój dziecka - jak dzieci uczą się, kim są i dlaczego dorastanie w rodzinie dotkniętej alkoho­lizmem rodziców nie może się obyć bez problemów;

przyjrzenie się bezpośrednio konsekwencjom życia z rodzicami-alkoholi-kami i analiza sposobów radzenia sobie z tym problemem przez dzieci;

szczegółowy opis faz i zadań trudnego, głębokiego procesu powrotu do zdrowia - co dzieje się z ludźmi podczas terapii i na czym polega proces zmiany.

PRZEDMOWA


13


W ostatnim rozdziale zajmiemy się następującymi zagadnieniami: Na czym polega postęp w zdrowieniu? Na czym polega proces ponownego rozwoju zwany przeze mnie „dorastaniem, wyrastaniem i powrotem do domu"? Jakie są subiektywne odczucia związane ze zmianą i po czym dorosłe dziecko alkoholika pozna, że się dokonała?

W tym miejscu należy się Czytelnikowi kilka dodatkowych słów o tym, jak korzystać z tej książki i czego nie należy jej przypisywać. Podstawowe jej założenie dotyczy rozwoju indywidualnego, mówiąc nieprecyzyjnie - to co było wcześniej ma wpływ na to, co następuje później. Proces dorastania przebiega w ściśle określonych stadiach i każde z nich ma dokładnie okre­ślone zadania. Prawidłowy rozwój fizyczny, psychiczny i duchowy - to proces konstrukcji, to uwieńczone powodzeniem realizowanie kolejnych stadiów. Jeżeli po drodze pojawią się problemy, ich wpływ odciśnie się na wszystkim, co nastąpi później.

Dla bardzo wielu dzieci problemem pojawiającym się na ich drodze rozwoju jest alkoholizm rodziców. Śledząc kilka różnych stadiów rozwo­jowych, czyli „ścieżek", z których żadna nie jest ani prosta, ani odizolowana od pozostałych, dostrzegamy ich wzajemny wpływ na siebie - dodatni i ujemny. Raz po raz napotykamy czynniki kluczowe, na przykład za­przeczanie i obrona. W mozaice doświadczeń wieku dziecięcego i dorosłego odnajdujemy pewne schematy, a wiele z nich się zazębia; czynniki kluczowe pojawiają się ponownie w innym przebraniu, obdarzone innym sensem lub innymi akcentami.

Wspomniałam wcześniej, że wiele przytoczonych w tej książce przykła­dów pochodzi z zajęć terapii grupowej. Ale o jakiej właściwie grupie jest mowa? W ostatnim piętnastoleciu w swojej pracy z dorosłymi dziećmi alkoholików wiele czasu poświęciłam długoterminowej, interakcyjnej terapii grupowej (zaprojektowanej i opisanej przez Irvina Yaloma). Terapia ta opie­ra się na czterech założeniach:

1. Dzieleniu się doświadczeniami teraźniejszymi - określaniu kto jest kim i co się dzieje w życiu poszczególnych członków grupy.

2. Dzieleniu się doświadczeniami z przeszłości — członkowie grupy przypominają sobie, co się naprawdę zdarzyło i zdarzenia te starają się przeżyć.

3. Badaniu tego, co aktualnie dzieje się w grupie, czyli „tu i teraz" lub

4. Wiązaniu tego, co dzieje się teraz — spostrzeżeń, uczuć, myśli i za­chowań dorosłych dzieci alkoholików we wzajemnych kontaktach „tu i teraz" - z przeszłością.

Grupa, działająca jak niewielki społeczny mikrokosmos, stanowi środowi­sko, w którym poszczególni uczestnicy mogą się dokładnie przyjrzeć samym sobie, dostrzegając dzięki temu to, czego dawniej nie mogli zauważyć i do­wiadując się tego, czego nie mogli się dawniej dowiedzieć. Mają okazję

14


PRZEDMOWA


podważyć swoje dotychczasowe podejście do rzeczywistości i przekonania pozbawione obecnie racji bytu.

Taka terapia to ciężka praca. Dorosłe dzieci alkoholików przyglądają się swym rodzinom pierwotnym, ale przede wszystkim przyglądają się sobk. Uczestnicy zajęć zobowiązują się patrzeć na siebie krytycznie, przyjmować otwarcie nowe informacje o sobie i powracać wciąż na nowo, szczególnie wtedy, gdy robi się ciężko i mają ochotę uciec, by nigdy do grupy -w/c powrócić.

Wreszcie praca w grupie dobiega końca. Dorosłe dzieci alkoholików nie rodzą się na nowo ani też nie pozbywają się przeszłości. Przebywają nato­miast swą drogę życiową raz jeszcze, tym razem w sposób autentyczny, z otwartymi oczami i mając do opowiedzenia nową „historię".

Cały czas wracając do zdrowia (a jest to właściwie proces nie kończący się), dorosłe dzieci alkoholików marzą o „powrocie do domu". Pragną zna­leźć tam zdrową rodzinę, rodziców potrafiących słuchać i dawać, pragną stwierdzić, że mają teraz do opowiedzenia innym nową historię o zdro­wiejącej rodzinie, ponieważ członkowie rodziny poznali prawdę. Czasem tak właśnie się dzieje. Częściej jednak dorosłe dzieci uważają, że dom to sprawa przyszłości, a nie przeszłości. Wrócić do domu, to znaczy tyle, co odnaleźć własną prawdę.

Mam nadzieję, że książka ta umożliwi bezpieczne przejście do takiego domu i rozpoczęcie wszystkiego od początku.

Stephanie Brown

wrzesień 1991

Podziękowania

M


am to wielkie szczęście, że od prawie dwudziestu lat zajmuję się zawo­dowo sprawą alkoholizmu. Praca z ludźmi naznaczonymi alkoholizmem, myślenie, pisanie i nauczanie o tej zaskakującej, szkodliwej chorobie to dla mnie doświadczenie niezwykłe, które przynosi satysfakcję, stanowi wyzwa­nie, a zarazem uczy pokory.

Bardzo wiele osób ogromnie mi pomogło i wszystkim dziękuję. Niektóre z nich zasłużyły na specjalne podziękowania.

Thomas i Katherine Pikę już od przeszło czterdziestu lat z oddaniem pomagają alkoholikom w powrocie do zdrowia. Wszystkim, którzy szukali u nich pomocy, udzieliła się ich mądrość, hojność i dobry przykład.

Pragnę wyrazić swoją głęboką wdzięczność i uznanie personelowi Mental Research Institute w Pało Alto za wsparcie, jakiego udzielił Projektowi Badań nad Powrotem do Zdrowia Rodzin Alkoholowych*. We wczesnych fazach realizacji tego projektu pomoc napływała zewsząd - od członków ruchu Anonimowych Alkoholików i Al-Anon, z ośrodków odwykowych, od klinicys­tów i naukowców. Specjalne podziękowanie kieruję pod adresem Yale i Eugenii Jones, Bena Hammetta i Rudy^ego Driscolla za wsparcie, jakiego udzielili tym badaniom; dziękuję także moim koleżankom — dr Yirginii Lewis, która kierowała wspólnie ze mną programem, i Margo Chapin, koordynatorowi programu.

Wyrazy głębokiego szacunku i wdzięczności należą się licznym członkom ruchu Anonimowych Alkoholików i Al-Anon; na przestrzeni wielu lat do­browolnie dzielili się swoimi doświadczeniami, siłą i nadzieją, pomagając tym, którzy jeszcze nie „wrócili do domu". Bez hojnego daru tych ludzi, w postaci czasu i samych siebie, niczego bym nie dokonała.

Podobne wyrazy wdzięczności należą się moim „pacjentom". Tak wiele z tego, co teraz wiem, nauczyłam się wspólnie z nimi. Czasem wyprzedzałam ich zaledwie o tydzień, a czasem byłam o tydzień spóźniona. Naszą podróż odbywaliśmy wspólnie.

W oryginale: Family Recovery Research and Curriculum Development Project. (przyp.

tłum.)

16


PODZIĘKOWANIA

Wyrazy najgłębszego szacunku i wdzięczności składam moim przyjacio­łom z ruchu Dorosłych Dzieci Alkoholików, z tej wspanialej grupy, która zapoczątkowała w Stanach Zjednoczonych Krajowe Stowarzyszenie Dzieci Alkoholików (NACOA).

Serdecznie też dziękuję za pomoc mojemu wieloletniemu redaktorowi, Herbowi Reichowi, a Maryan Malone z Publications Development Company - za niezwykłe umiejętności i talent.

I wreszcie, wyrazy wdzięczności i miłości składam memu mężowi, Bobowi Harrisowi oraz naszej córce Makenzie — dziękuję im za wszystko.

Należę do ludzi, którym się w życiu poszczęściło: moja praca jest dla mnie źródłem glębokiej satysfakcji i wzruszeń,^wzbogaca mnie i sprawia przyjem­ność. Należę do grona tych, którzy przetrwali i - jak by to ujęli członkowie AA - mam teraz przywilej i honor „nieść innym przesłanie". Na kartach tej książki przekazuję więc to przesłanie, pełna wdzięczności za wszystko, co było wcześniej i wszystko, co mi dano.

S.B.

Ogólna prezentacja problematyki

p

Wprowadzenie

Nazywam się Sheila i jestem córką alkoholiczki.

Moja matka piła zawsze. Widziałam, że pije,

czułam zapach alkoholu, musiałam sobie z tym stale radzić,

ale dopiero teraz o tym wiem.'

S


heila jest jedną z 28 milionów osób dorosłych lub młodocianych, które - według istniejących szacunków — wychowywały się w rodzinie, gdzie co najmniej jedno z rodziców było alkoholikiem. Jest dorosłym dzieckiem alkoholika. Matka piła zawsze, ale Sheila dopiero wtedy dopuściła do świa­domości bolesną, towarzyszącą jej od początku życia prawdę, gdy przeczytała o problemie alkoholizmu rodziców ł dowiedziała się, że istnieje taki termin jak „dorosłe dzieci alkoholików".

Zawsze były wśród nas dzieci i dorosłe dzieci alkoholików, ale pierwsze formalne raporty naukowe na ten temat ukazały się w 1945 roku. A dopiero od i o lat mówi się otwarcie o tej ogromnej grupie ludzi, opisuje ze wszyst­kimi bolesnymi szczegółami i wyróżnia jako odrębną populację, wymagającą interwencji i leczenia.*

Środki masowego przekazu prędko przyszły w sukurs oficjalnemu uzna­niu istnienia takiej grupy. Podsycały potężny ogólnokrajowy ruch społeczny, stawiając na baczność wszystkiemu dotychczas zaprzeczające społeczeństwo. Masowy ruch Dorosłych Dzieci Alkoholików wywarł ogromny wpływ nie tylko na całe rzesze ludzi, żyjących z rodzicami-alkoholikami, ale i na świa­domość społeczną. Było to możliwe dzięki artykułom ukazującym się w ty­godnikach o krajowym zasięgu i popularnych gazetach, dzięki doniesieniom agencyjnym, wiadomościom i reportażom telewizyjnym.

W książce tej zajmiemy się Sheila i ludźmi jej podobnymi. W ten sposób dowiemy się/co to znaczy być dorosłym dzieckiem alkoholika - jak taka

* Stcphanie Brown pisała te słowa w 1991 roku mając na myśli sytuację istniejącą w Stanach Zjednoczonych. Dotyczy to również podanej wyżej liczby 28 milionów dorosłych dzieci alkoholików. W Polsce liczby tej nie można oszacować - nie prowadzono bowiem badań na ten temat, (przyp. red.)

20


I. OGÓLNA PREZENTACJA PROBLEMATYKI

osoba dorasta, jak funkcjonuje rodzina dotknięta alkoholizmem, co się dzieje 2 dziećmi, jak sobie radzą i co się dzieje, gdy wracają do zdrowia.

Wszystkie dzieci, które dorastały w rodzinie alkoholowej, mają pewne wspólne doświadczenia; każde z nich ma również swą specyficzną, indywi­dualną historię. Jednym z najważniejszych celów tej książki jest dokonanie przeglądu podobieństw, stanowiących wspólną wiedzę i przedstawienie in­dywidualnych aspektów wspólnych doświadczeń.

CO TO JEST ALKOHOLIZM

Zjawisko alkoholizmu znane jest od wieków i opisuje się je jako jednostko­wy problem z zachowaniem. Długo uważano, że to zaburzenie woli lub charakteru i dopiero w ciągu ostatnich 40 lat zaczęto uważać uzależnienie od alkoholu za chorobę. Osoba dotknięta tą choroba pije za dużo i nie może przestać pić.

Alkoholikom zawsze poświęcano wiele uwagi. Od wieków literatura pięk­na oraz teatr pokazywały cierpienie i smutek alkoholika, a niejednokrotnie także komizm jego zachowań. Rzadko jednak nazywano alkoholizm po imie­niu i starano się z nim otwarcie uporać. Któż jednak nie dostrzegłby, że zajmuje centralne miejsce w takich dziełach jak Zmierzch długiego dnia Eugene'a O'Neilla? Otóż, nie dostrzegliby tego sami bohaterowie - alko­holicy! A być może i widzowie, i ludzie tacy jak Sheila. Przez całe wieki medycyna uważała, że alkohol leczy rozmaite choroby, a lekarze przepisywali go jako lek podstawowy. Dzisiaj alkoholizm traktuje się jako chorobę pier­wotną, wymagającą bezpośredniego leczenia. Przyjmuje się, że zaburzenia emocjonalne, kłopoty małżeńskie i dolegliwości somatyczne, towarzyszące zwykle alkoholizmowi nie są jego przyczyną, lecz skutkiem. Tyra samym zaszła znaczna zmiana w sposobie myślenia, choć bynajmniej nie na dotąd powszechnej zgody co do żadnego z aspektów alkoholizmu. Nie zmrny ani jego przyczyny, ani skutecznego sposobu leczenia. Zarówno badania nauko­we, jak i wiedza potoczna zdominowane są przez kontrowersje.

ZAPRZECZANIE

Mimo kontrowersji jedna sprawa rzadko bywa podważana: alkoholikaie wie, ze iest alkoholikiem, albo inaczej - zaprzecza, jakoby o tym wiedaał. Za­przeczanie z pewnością stanowi najważniejszą przeszkodę w posz&iwaniu pomocy, ponieważ alkoholik nie wie, że jej potrzebuje, lub temu zapzecza. „Bliskim towarzyszem" zaprzeczania jest samousprawiedliwiańc. Nie dość, że alkoholik ma problem z zachowaniem, ponieważ nie potrafilontro-lować picia, to dodatkowo rozwijają się u niego zaburzenia myślenia. Zabu­rzenia te pozwalają całkowicie zaprzeczać jakimkolwiek problemomz alko-

21


j Wprowadzenie^


*eje


;k-

ie- ;1

'że

na


holem, a także wyjaśniać pijackie zachowania w sposób, który umożliwia ich kontynuację. To nie lada osiągnięcie. W gruncie rzeczy alkoholik powiada tak' „Wcale nie piję za dużo i muszę tyle pić, bo..." To zdumiewające zniekształcenie postrzegania i logiki stanowi istotę alkoholizmu. Mówiąc po ostu ^tak nje jest", odrzuca dowody, troskę rodziny i diagnozę fachowców.

Zaprzecza nie tylko osoba pijąca. Gdyby tak było, alkoholicy prędko pozostaliby w izolacji, odczuwali lęk i zaniepokojenie, albowiem osoby od­grywające ważną rolę w ich życiu nie zaakceptowałyby tego, co robią, ani podawanych przez nich wyjaśnień. Rzadko jednak zachowanie alkoholika zostaje w porę odrzuconej często nigdy do tego nie dochodzi. Osoby blisko z nim związane zaczynają myśleć tak jak on! Wszyscy - lekarze, pracodawcy, współmałżonkowie - w jakimś stopniu zaprzeczają, jakoby za dużo pił i po­wtarzają jako echo jego usprawiedliwienia. Dla nich alkoholizm staje się czymś namacalnym tylko wtedy, gdy nie dotyczy ich bezpośrednio. Choć alkoholizm jest centralnym, dominującym czynnikiem, dotykającym całą ro­dzinę, rodzina nie dopuszcza do siebie tej prawdy, a tym samym usuwa się w cień i unika leczenia. Nikt nie zauważa, że dzieci wychowujące się w takiej rodzinie cierpią i że alkoholizmowi rodziców nadają nazwę zastępczą.

W dalszych rozdziałach przyjrzymy się bliżej zaprzeczaniu i dynamice opisanego tu systemu rodzinnego - zobaczymy, jak taka rodzina funkcjonuje i jaki wywiera wpływ na swoich członków. Jest rzeczą bardzo trudną lub wręcz niemożliwą, by osoba wychowująca się w takim środowisku nie po­niosła znacznego lub wręcz dramatycznego uszczerbku. W wielu rodzinach zaprzeczanie przypomina trujące opary, które osiadają na wszystkich i od­gradzają ich od świata, zniekształcając to, co dostrzegają i nadając ich spo­strzeżeniom specyficzny odcień.

Powszechny ruch Dorosłych Dzieci Alkoholików, dzięki swej nazwie, zdemaskował zaprzeczanie, nazwał rzeczywistość po imieniu i położył nacisk na alkoholizm rodziców, wykazując, że ma on zasadniczy wpływ na rozwój dziecka. Wskazując na źródło problemu, ruch ten nadał nowy kierunek badaniom nad dziećmi dorastającymi w rodzinie alkoholowej. Nagle wszyst­ko nabrało innego wyrazu - wyostrzyło się i rozjaśniło - i stało się zro­zumiałe. Gdy nazwę rzecz po imieniu, okaże się, że i mnie to się może przytrafić. Alkoholizm może się teraz stać faktem na moim osiedlu, w mojej rodzinie, nawet w moim życiu. Gdy Sheila zdecydowała się skorzystać z po­mocy, powiedziała: — ^

Od kiedy dowiedziałam się, że jestem dzieckiem alkoholika, mogę wyjawić różne sekrety. Odkąd znam prawdę, moje życie stało się zrozumiale.

Dlaczego jest prawie niemożliwością, by osoba pijąca i jej bliscy poznali prawdę? Dlatego, że z perspektywy tych, którzy znaleźli się w „potrzasku" uzależnienia od alkoholu, prawda mogłaby zniszczyć rodzinę, jej wartości, więzy między jej członkami oraz łączące wszystkich przekonania. W rodzinie

22_________________I. OGÓLNA PREZENTACJA PROBLEMATYKI

alkoholowej tym, co wiąże ludzi ze sobą, jest alkoholizm. W książce tej zobaczymy, jak alkoholizm się rozwija, jak rodzina przystosowuje się do zachowań i sposobu myślenia osoby pijącej i jak każdy członek rodziny zostaje uformowany, wewnętrznie i zewnętrznie, przez tę centralną zasadę organizującą.

Będziemy się mogli wielokrotnie przekonać, że podstawę wiązania się z drugim człowiekiem - potrzeby kontaktu, zaangażowania i więzi - stanowi wspólne zaprzeczanie, zniekształcenia w postrzeganiu alkoholizmu i w spo­sobach jego wyjaśniania. Potrzeba wiązania się i bliskich więzów silniejsza jest od troski o prawdę czy zgodność z rzeczywistością. Spojrzenie dziecka na rzeczywistość nie może zbytnio odbiegać od wersji przyjętej przez rodzi­nę. Dla dziecka utrzymanie wersji głoszonej przez rodzinę to podstawowy warunek przetrwania. Toteż wszyscy członkowie rodziny zgodnie przyjmują określoną „wersję rzeczywistości" - przekonania i wzory zachowań potrzeb­ne w ich opinii, by system, w którym tkwią, nie rozpadł się. Te przekonania i zachowania stają się dla dziecka podstawą jego indywidualnego rozwoju. Dziecko przyjmuje je jako prawdę, realną i normalną, i one wyznaczają szczegółową mapę, na podstawie której określa siebie i otaczający świat. Gdy rodzina jest skrzywiona i zniekształcona przez alkoholizm, skrzywieniu i zniekształceniu ulegają również dostępne dziecku wzorce dorosłości. W zamkniętym systemie, jaki tworzy taka rodzina - „uwięziona" w obrę­bie własnej logiki i wspólnego sposobu postrzegania rzeczywistości - nikt nie może dojrzeć tego, czego dojrzeć nie wolno, ani wiedzieć tego, czego nie wolno wiedzieć.

NASTAWIENIE NA DZIECI

Spojrzenie na alkoholizm z szerszej perspektywy, uwzględniające osobę piją­
cą, jej rodzinę i dzieci, ma dalekosiężne konsekwencje. Alkoholizm widziany
oczami dzieci i dorosłych dzieci nabiera nowego wyrazu. Dzieci alkoholików
jest o wiele więcej niż uznanych za alkoholików rodziców. Może się okazać,
że alkoholizm rodziców to zjawisko bardziej powszechne, niż sądziliśmy
dotychczas. Niewykluczone, że rodzina dotknięta uzależnieniem to jedna
z odmian „normalnego" doświadczenia dziecięcego w tym sensie, że tak
wiele dzieci żyje w tego typu rodzinach. Gdy przełamiemy zmowę zaprze­
czania i powiemy prawdę, być może załamie się utrwalone w naszej kulturze sn
przekonanie, że alkoholizm to dewiacja i że jego przejawy zawsze mają
charakter skrajny.

Nazwa ruchu „dzieci alkoholików" przekazuje nam ważną informację o rodzinie. Jego celem jest zbadanie i zrozumienie doświadczeń dziecka w kontekście środowiska z lat dziecięcych. Nazwa ta wskazuje, że alkoholizm rodziców stanowił w tych doświadczeniach czynnik dominujący. Konse­kwencje takiego nastawienia na rodzinę są niezwykle istotne: przypisuje się

TCI


23


j Wprowadzenie


howiem prymat alkoholizmowi, a zatem sugeruje, że rozwój dziecka można zrozumieć tylko w tym kontekście. ^

Ruch Dorosłych Dzieci Alkoholików umożliwia zobaczenie rzeczywisto-' ' w inny sposób i ostatecznie pozwala odtworzyć historię rodziny na nowo. Oferuje dzieciom bezpieczną przystań i nową „rodzinę" w postaci książek, broszur, doniesień w środkach masowego przekazu, ogólnokrajowego sto­warzyszenia, grup samopomocy oraz profesjonalnie prowadzonej terapii. Wszystkie te środki wspierają i pomagają w rekonstrukcji własnej historii.

Tysiące dzieci i dorosłych dzieci właśnie to czyni: opowiada nową hi­storię, z innego punktu widzenia. Dzięki przyjęciu etykietki „dzieci alkoho­lików" wolno im teraz wiedzieć, co się wydarzyło naprawdę, mówić o tym i włączyć rzeczywistość życia rodzinnego z dzieciństwa w nowy portret rodziny, co stanowi właśnie klucz do powrotu do zdrowia.

RODZINA DOTKNIĘTA ALKOHOLIZMEM

Nazywam się Matt. Urodziłem się i wychowałem w rodzinie alkoholowej. Niewiele więcej mogę wam opowiedzieć. Cale moje życie kręciło się wokół alkoholu i dopiero zaczynam je porządkować, próbując się dowiedzieć, jakie to naprawdę ma dla mnie znaczenie. Zacząłem oglądać album rodzinny z dzieciństwa i zastanawiać się, co jest nie w porządku na tych fotografiach.

Jak byś się czuł, gdybyś mógł raz jeszcze wstąpić do swego domu z lat dziecięcych, gdyby nic się w nim nie zmieniło? Czy naprawdę wyglądałby tak, jak w albumie rodzinnym?

W miarę rekonstrukcji realiów otoczenia z dzieciństwa, dorosłe dzieci alkoholików dochodzą do wniosku, że fotografie z albumu nie pasują do rzeczywistości. Matt aż nazbyt dobrze to sobie przypomina:

Kiedy o tym myślę, ściska mnie w dołku. Często czuję się tak, jak oni wtedy. Gdy wracam w wyobraźni do domu, czuję to napięcie, wrogość i strach oraz silne uczucie obrzydzenia.

ctlkuliuluwą upisauu uguliiic jaku laką, w której panuje cliaus, niekonsekwencja, nieprzewidywalność, niejasny podział ról, arbitralność, chwiejność zakazów, kłótnie, myślenie pełne powtórzeń i braku logiki, a cza­sem przemoc i kazirodztwo. Dominującą cechą rodziny jest alkoholizm; czyni się z niego główny sekret rodzinny, jego istnieniu najczęściej się zaprzecza w obrębie rodziny i poza nią. Tajemnica przeradza się w zasadę rządzącą wszystkim, zasadę, której rodzina podporządkowuje swoje mechanizmy przy­stosowawcze, strategie zaradcze i wspólne przekonania, by utrzymać dotych­czasową strukturę.

W tyrn portrecie ogólnym tajemnica i wynikające z niej zaburzenie oraz rozdarcie zajmują miejsce centralne. Tym bardziej więc widać konieczność podejścia skoncentrowanego na rodzinie lub uwzględniającego system rodzinny,

24 I. OGÓLNA PREZENTACJA PROBLEMATYKI ,.

.f?-i tym pilniejsza staje się potrzeba zrozumienia wpływu środowiska rodzinnego f

na jednostkę. Co się naprawdę wydarzyło w domu i jaka była w nim atmosfera? n; -

Howard Blane, wieloletni wybitny badacz alkoholizmu, tak scharaktery- pi

zował sytuację rodzinną: w

Ul

W rodzinie panuje napięcie, konflikty i wzajemne urazy; dzieci wychowujące się w rodzinie alKonuiika narażone są aa kary cielesne. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że pojawią się u nich dewiacje emocjonalne lub społeczne.

W większości opisów elementami powtarzającymi się są chaos, izolacja,
niekonsekwencja i niespójność. Można powiedzieć, że życie rodzinne dzieci
alkoholików, charakteryzujące się na zmianę pustką i niepokojem emocjonal­
nym, jest niezdrowe. Problemy te będą poruszone bardziej szczegółowo ją -
w rozdziale 2, poświęconym w całości opisowi rodziny alkoholowej.

Zanim to jednak nastąpi, omówimy pokrótce prace wczesnych badaczy, rt
by uzmysłowić sobie, jakie przekonania na temat alkoholizmu panowały
dawniej w naszej kulturze. Na tym tle sukces wysiłków ostatniego dziesięcio­
lecia jest wręcz niesłychany.

ci.

si POCZĄTKI

W większości wczesnych prac poświęconych dzieciom alkoholików opisywa­no przede wszystkim ojca-alkoholika (uważano bowiem, że może nim być wyłącznie mężczyzna) oraz klimat rodzinny, w którym dziecko się wycho­wuje. Prace te, aczkolwiek opisowe, pozwalają wysnuć hipotezy na temat wyłaniających się problemów. Badaczka rodzin, Joan Jackson, przypuszczała, że generalnie rzecz biorąc:

Na postępowanie członków rodziny ma wpływ przyjęta powszechnie definicja alkoholizmu jako przejawu słabości, nieprzystosowania i grzechu, a także brak wyznaczonych kulturowo wzorców, dotyczących ról poszczególnych członków rodziny oraz zakorzenione w kulturze wartości, takie jak solidarność, świętość i samowystarczalność rodziny.

Według tej autorki członkowie rodziny, starając się dostosować do przy­pisanych im ról, przechodzą przez kolejne stadia zaprzeczania problemowi i izolacji społecznej, a ich zachowania służą raczej redukcji napięcia aniże/i kontroli picia. W rodzinie alkoholowej, według Jackson, występuje poczucie winy, wstydu, nieprzystosowania, a przede wszystkim świadomość braku wsparcia społecznego.

Inni badacze podkreślali również takie wątki, jak zaburzenie równowagi rodzinnej w wyniku niespójności między epizodami picia i okresami trze­źwości. Każdy epizod alkoholowy powoduje u rozwijającego się dziecka zniszczenie nadziei i rozwianie złudzeni jest ono bowiem wciąż wystawiane na jedną skrajność lub drugą: nadzieję i gorzkie rozczarowanie.

1

_,wia


: ^'prowadzenie_______________________________________25

Dziecko narażone na tak sprzeczne oddziaływania porównywano z „głod-

zwierzęciem laboratoryjnym, nęconym smakołykami i frustrowanym

szkodami". Wcześni badacze nie opisali natomiast przeżyć dziecka ani

wpływu sytuacji na jego rozwój. Janice, która przypomniała sobie swoje

uczucia z tego okresu, pomoże nam wypełnić tę lukę:

rv«-;?""™- *<* wciąż czułam się „nieswojo" i byłam zażenowana. Wmawiano mi, że jestem przewrażliwiona i perfidnie wykorzystywano to przeciwko mnie. Zaczynam sobie zdawać sprawę, jak bardzo się boję pozwolić sobie na to, by mi na czymś zależało, a szczególnie boję się uczucia, że mi na czymś zależy.

Znana badaczka alkoholizmu dr Ruth Fox zauważyła, że z powodu panu­jącej w rodzinie niekonsekwencji trudno dziecku wykształcić spójne standar­dy zachowania* i że brak ciepła emocjonalnego i wsparcia nie dopuszcza do rozwoju poczucia własnej wartości. Fox stwierdziła, że jeżeli dziecku uda się opuścić rodzinę, często wchodzi na drogę przestępczą. Natomiast to, które boi się świata zewnętrznego, „czuje się beznadziejnie usidlone wrogą, hamu­jącą rozwój izolacją skłóconej rodziny". Dziecko nabiera przekonania, że do ciągów picia i awantur między rodzicami dochodzi z jego winy. Często rodzi

si? u niego poczucie frustracji oraz winy i w efekcie pojawiają się nierzadko zaburzenia emocjuiiamc.

Seldon Bacon przypuszczał, że alkoholizm i małżeństwo wykluczają się wzajemnie. Podkreślając jego rolę w rozkładzie rodziny stwierdził:

Alkoholizm utrudnia bliskie kontakty interpersonalne, wzmaga podejrzliwość, zapewnia bezpieczną ucieczkę przed rzeczywistością oraz w pełni sankcjonuje ujawnianie niedojrzało­ści, cynizmu, agresywności, egoizmu i użalania się nad sobą.

Zgodnie z dawnym przekonaniem, że alkoholik to głównie mężczyzna, Bacon opisywał mężczyzn. Jego zdaniem, fakt zostania ojcem wpływa przy­gnębiająco na alkoholika i napawa go lękiem, jest on bowiem przyzwyczajony do odgrywania (na poziomie emocji) roli małego chłopca. Uświadomiwszy sobie mgliście, że nie chce własnego dziecka, zaczyna się obawiać o jego bezpieczeństwo i wygodę.

U Jackson znajdujemy przedsmak nacisku na znaczenie ról społecznych - według niej w rodzinie alkoholowej dochodzi często do zniekształcenia ról, ponieważ ojciec (znów zakłada się, że to on jest alkoholikiem) zaczyna odgrywać rolę niegrzecznego dziecka. W efekcie i chłopcy, i dziewczynki mogą mieć kłopoty z identyfikacją.

Fox pisze, że dziewczynki mogą utożsamiać innych mężczyzn z własnym ojcem i tym samym bać się przedstawicieli płci przeciwnej, nienawidzić ich J nie mieć do nich zaufania. Zauważyła, że w rodzinie alkoholowej zawsze

Spójne standardy zachowania - tu: stosunkowo trwałe, ustalone zasady, zgodnie z którymi postępuje się w życiu, m.in. normy moralne, (przyp. konsult.)

oizpoj szotu oa spSfod

-oj 'ipAuui buim eiuBzojeqo zsq e3tuzD3jEjso (i aui/a urepnzDOd ui&zsprtitii gpiAv o z epXz njojsiq pjsrqoso pfoMS r 3iqos o D3[sAtu uiorzpni ui3tA\oq -uiopzjrd XujsAzjoi[ ozpieq EjpspJsrMzpo usj uruusj siMps

^dSM EpSOfZS3Zjd Z e((l33l

b fs|sojop Xqoso o-ĄBt siujBuofDifunj i 3i

i dsouibszoj EtitoMpod 5is spe^Bż luAjpjif m f(<o5p3izp ajsojopff Bp 3IU3ZOBUZ ar^Bj assf jseiuiojbu 3MO|sI 'B>f3iMO{ZD mafoMzoj 5rs

-(bz MpasrjBbads B[p iub csAo8oio\pAsd E\p rue 3A\ou apSfod oa •BMjsupsrzp z ruiBrugzDpBiMSOp riuBpż[9zM buiojsim pod

o ^b( D9fsXui 3iqos o zaj ^uigBJjoj 'oubimbuim uibu XmsXqippqD 3i5[B( ftuii{Bj siu fojAq si^Bf

3fOA\S


f poqo


-pSO{ZS3ZJd pUSB{M Z UTOIipSIZp 3Z5{BJ JS9( SBU Z ApZBĄ f I[SOJOp

uejs sfBppo 3zjqop <4o^D3izp 3^s

OJ 3ZOUI 3Z fDIMJJBUI 3JS AlUEUXzDBZ ZBJ3JL 'UIl

iu fpsrzp r


3iqoso foupsf

Xuisi[3riu fB

oS3uqD3ZSA\od op

«oxo3iza ansoHoa" azoynz ox od

'UJBS


OJ


31U


OJ

parzp

UlAUA\OJfEA\3 O Z3J IUB JB[ ąDIUJBJSO

i[3oui 3i

psrzp sjsojop fes

3IZp3q 3IU

buzoiu sru forqojz

JS3( OAVJB{

(Bisizp snnpazsMod

XqZDI[ 3pSOJZA\ O D3IZp3tM Z3p

3iui3jsXs bu feiiedo e5ui[dXosXp fejjso uiopatzp DfefronzJBU i A\ouXs ofefBDnzjpo cfeaoz z m Dfezpoq3M ifoBJjsnjj (3USB{M jsndn fefep f3i5{SJOjBii(^p XpsdBZ b(biu qnj 3iuj3iq

5lS BfnMOq3BZ BO(O IJOJ ^j\ 'pSOUZOSJOds fsfOMS l c^UIZpOJ l IIUB2(UO[ZO lŁUXu[iqBJS3IU Bg

qszjjod


i[BAvouinspod ZBjqQ -npAz oSzl m BA\op5dBU fejrs 5rs b(bjs notiosj a\ i

bu

EU


-Od I[S9( fBpJOJUBJ5 nj3jXsJ3MIUfl Z pJCQD^ UBOf I •?BZDZS3fdZOJ 3f 3IUJ3IUIpBU Oq[B M3Ill3 lOSA

3ZOUJ (BifjBur qn[) ospfo XuBMOJjsnjj§ '3ZJ3 m isjuord ypsl rosrzp fe(

-MAjgzoj qoroMS av ojs5zo 30izpoy -bseuj^ay qoru po 5r

3fu sbz suo fpsrzp BiUBA\oui[dXosXp njs3A\5i m usiuinzojodsru op rzpoqaop

9Z


VN1QOO '


Wprowadzenie


27


KI


r.


Rodzi też najrozmaitsze skomplikowane problemy dla wymiaru sprawie­dliwości oraz innych instytucji, które nigdy dotychczas nie miały do czynie­nia z „dorosłymi dziećmi". Założywszy (A), że mamy rację, wyjaśniając przystosowanie jednostki i jej zachowanie w wieku dorosłym w kontekście doświadczeń z dzieciństwa, to czy wynika z tego (B), że osoba dorosła, która popełniła morderstwo, nie ponosi za nie odpowiedzialności, ponieważ miała brutalnego ojca alkoholika? Wiele osób przyzna, że z A nie wynika B, ale wywód logiczny i argumentacja bynajmniej nie są jeszcze jednoznaczne.

Sprawa komplikuje się szczególnie wtedy, gdy rozważamy problemy zdrowia psychicznego. Na czym należy się skupić w leczeniu dorosłych dzieci alkoholików? Kto wymaga leczenia? Czy problem jest natury indywidualnej, czy rodzinnej? Kto jest tu pacjentem? Jeżeli zdecydujemy się traktować problemy ze zdrowiem psychicznym jako bezpośrednią konsekwencję wpły­wu środowiska i doświadczeń okresu dziecięcego, to jaka diagnoza będzie trafna? Czy należy inaczej leczyć dorosłego alkoholika wtedy, gdy i jego rodzice byli alkoholikami?

Pytania te wskazują na pojawienie się całego szeregu problemów, związa­nych z aktualnym systemem diagnozowania i leczenia. Nie mówiono bowiem dotychczas o dorosłym dziecku alkoholika jako o pacjencie ani jako o jed­nostce diagnostycznej. A jednocześnie, jeśli ktoś o sobie powie „jestem dorosłym dzieckiem alkoholika", to natychmiast wie o co chodzi, potrafi się z tym pojęciem utożsamić i dostrzec w tym ogromną szansę na zmianę samego siebie. Przyszłość pokaże, jakie instytucjonalne ramy przybierze ta nowa, surowa wiedza. Jedno jest pewne: nie należy oczekiwać, że zniknie ona z horyzontu.

Zastanówmy się teraz bliżej, co to znaczy być dorosłym dzieckiem alko­holika.

Ja.


i i i


n n n n n n

J


II

Rozwój rodziny

i i j


:Rfl m* *_* * h

Ł. 'f

f


Środowisko rodzinne

alkoholika

J


ak się żyje w rodzinie dotkniętej alkoholizmem? W rozdziale i omówiono problem ogólnie, wymieniając szereg cech negatywnych. Chcąc jednym słowem określić rodzinę dotkniętą alkoholizmem powiemy, że jest to rodzina niezdrowa.

W tym rozdziale przyjrzymy się dokładnie środowisku domowemu alkoholi­ka, które jest kontekstem dziecięcych doświadczeń związanych z życiem rodzinnym. Przyjrzyjmy się jednak najpierw rodzinie idealnej. Przez porównanie lepiej zrozumiemy, na czym polega patologia życia rodzinnego alkoholika.

RODZINA IDEALNA

Rodziny istnieją odkąd istnieje społeczeństwo. Różniły się od siebie obyczajami, ale zawsze jednak istniały. Według specjalistów (psychologów, socjologów, antropologów i innych teoretyków) rodzina zawsze była jednym z najistotniej­szych czynników - jeśli nie czynnikiem decydującym - w rozwoju jednostki. Wybitny psycholog, Jerome Kagan twierdzi, że jest ona tą grupą, wobec której zachowuje się lojalność i z którei wywodzi się tożsamość jednostki. Kształt, jaki przybierze pojęcie własnego yja\ twierdzi Kagan, zależy od zasobów, pozycji i postrzeganych społecznie wartości grupy rodzinnej, a los każdego człowieka - od żywotności, reputacji i powodzenia tej grupy. Trudno zatem przecenić znaczenie rodziny dla wszelkich aspektów rozwoju dziecka.

Dziecko rodzi się całkowicie zależne od opieki rodziny. Opiekun - zwykle jedno z rodziców lub oboje - prowadzi dziecko od całkowitej zależności przez kolejne stadia rozwoju ku socjalizacji*, która czyni je członkiem społeczności rodzinnej i społeczeństwa. Według Kagana dzięki procesowi wiązania się

Na temat socjalizacji Autorka mówi szerzej na str. 72. (przyp. red.)

jpj JSBJUIOJEU 3IS BZSfelUUJZ 3t{sJ -Eip3IZp Bjp BUlEUOfoOUI3 OSOUdSlSOp I UI3l5p3lZp

peu liptdo Dsoujopz qoi Buozpsfsodn stejsoz ojsSzD 'iuib^tioiioub fes iMOMAfdM o§3f feuSajn szsmez paizp i (3iUA\oqDZJ3iA\od oiąojz euzoui) pAj^n q9sods 3iu A^oizpoi nuizi[oqo^B sz

-subzeimz jsa


3iu


po


ZBJO {ZOBqOZ OD Ull pBU Dfe(BIMBUBJSBZ I DBfBl|DnjS f5lS

i uigi^uruai^ uiiupaisod i


-opBjMpru q9sods m Sis fezon patzp CUB3B^[ BuiuiodAzid uibu

z C(q9so qn[) Xqoso f pod 5is

§3J3ZS


-[EUObOtII3 lUSfOMZOJ Z

op drs


5is


etire{eizpf9dsA\ AzonBU sru r 3iAUsu3ZD3{Ods a\ i B^Azsf 5is Xzon fuiXuzD3jods

AVA1JAV


psoupBJZ3q azd psou(3izpEUZ3q


3fnSB3JBZ -ZCU M 3[I EU fOJ — AU[EUOboUI3

/(zpśiiu IZ3IM zejo isprdo fsa

cpSO{IUI 5q3ZJJOd Z31UM9J 3[B f

-bz C3>ptdo BMOMBjspod ni[D3izp Dr

§3J3ZS Illd ZBM3IUOd CIUIU

BU 3UJEpOd

3f AZ3[EZ UI3fip3IZp E tUIEDlZpOJ

i pso^Bf po •EMjsu3ZD3idz3q i Bpnzoii

3ZJJOd O33( O5flAj 31U

Bzsnui 33izpo^j -ib^urg

I E5{D3IZp IMOfOMZOJ BfAZJdS BUIZpOJ

l ta


cIIU3JJOZiqDS po

srutzpoj m jsmbu qn[

(BUI 3IU

|U3D 3( t[S3[ :Bi


sz


AY 3(3IZp 5lS 3IUSEJM

isnui C3rq3is otU3D oAzonBU 5is bui EMOMBjspod DSZJjsop nj oupnijsr^ ',

o^pstzp zszjd aueiusdo q9sods m T psizp 5is iiuru z f 191 sppoui z 5is BfEiuiEszoan i 3f 3fefnpB[SBU 3is bzdh psizq -sDjsoupsf o^b(

'pSOJJBM fBIUBMOq3EZ AJOZM O33IU

i oisszd e


BpptSOU O^Bf DB33ZJJSOd 3iq3IS 3IUZDEZ UI3SEZD Z I tUIlU Z 3IS 3lZp5q frMI[lOUD I IAVt[p3lMBjds 'AzOUnipidO ES SDIZpOJ 3Z

ZBAV3tuod cAjqop

5ts 3BMXMoqDBZ tuuiMod SDizpoj fBf fe|A\ouBjs sDizpo^" :buesb>j 'uiTijsppizpojt uioppoui 3ts

3iqoS O BIUEUO^3ZJd 3R[Oq3fS l

op fefeiopop 3ioa>{ zszjd ci(DBuiaojut

!3|ZpJBq[EU IUO B§ 'MODlZpOJ po 5l

EU


BUI


BIU3ZJnqBZ SUZBMOd 3UOZBJBU OifDSIZp fXuZ3r§O[OlBd Z33JM qn[ Au(3IA\qD '

3is 3iUBzfeiM Apo -luizpni ituAuui z i5(ZBiMZ 3u(iuouijBq

'uisumpido z


( pod l UBAVOq3BZ AlOZM O33IU Z3ZJd SUEMOppOU

o33f z 5bBZiiB(3Os bu suiEpod 3iu[933ZDZS assf

'II


alkoholika


33


Ją dó

sobie


a organizację życia rodzinnego, na to, czego dzieci nauczą się o naturze ? k^ch związków i znaczeniu rodziny. Wpływ ten będzie negatywny.

Alkoholizm rodziców bezpośrednio oddziaływuje na to, czego dziecko . ,• so swojej kulturze. Dziecko widzi bowiem tę kulturę oczami h rodziców, a do związków z osobami spoza rodziny i kontaktów spo-kcznvch będzie podchodziło tak jak oni.

W dalszej części tego rozdziału zobaczymy, jak ważne są owe społeczne .. iturowe funkcje rodziny. Dziecko przyswaja sobie system rozumowania m znaczeń odpowiadający kulturze rodziny, choć nie przystają one do świata zewnętrznego.

Gdyby istniała rodzina idealna, mogłaby ona wywiązać się z tych zadań • sposób zdrowy i przystosowawczy. Żadna jednostka i żadna rodzina nie sicea ideału, ale dziecko alkoholika często pozbawione jest koniecznej, pozy­tywnej podstawy rozwoju na całej linii. Jak to wygląda, zobaczymy porów­nując rodzinę idealną ze środowiskiem rodzinnym alkoholika.

ma)


RODZINA DOTKNIĘTA ALKOHOLIZMEM

W ogólnym portrecie naszkicowanym w rozdziale i wymieniono takie cechy rodziny alkoholowej jak chaos, nieprzewidywalność i niespójność. Sposób myślenia jest arbitralny, sztywny i nielogiczny; nierzadko dochodzi do prze­mocy i kazirodztwa. Tak wygląda rodzina, która straciła kontrolę i nie potrafi jej odzyskać.

Postacią pierwszoplanową w rodzinie jest alkoholik. To on ustala zmienne reguły gry i narzuca ton, wszyscy zaś pozostali muszą się do tego dostosować i odpowiednio reagować. Potrzeby, uczucia i zachowania dziecka zawsze są wtórne wobec potrzeb, uczuć i zachowań alkoholika, a często są im wręcz podporządkowane. Przedstawimy teraz szczegółowy opis tego środowiska rodzinnego.

Chaos Kiedy Matt przeglądał swój album rodzinny, trudno mu było do­strzec chaos lub jawną dezorganizację. Niewiele rodzin alkoholowych sprawia wrażenie zaburzonych, nieuporządkowanych lub pozbawionych kontroli. Chaotyczną rzeczywistość często skutecznie maskują obronne zabiegi adap­tacyjne i próby radzenia sobie z sytuacją. Cechą charakterystyczną tej rzeczy­wistości jest zaś przemożna dominacja alkoholika nad rodziną i stale obecna świadomość grożącej katastrofy: sprawy już wymknęły się spod kontroli lub wkrótce się wymkną. Rodzina zawsze musi być gotowa do przeciwdziałania.

wiele dorosłych dzieci alkoholików przypomina sobie jakiś konkretny symbol iluzorycznej stabilizacji, np. regał pełen książek, których nikt nie czytał. Inni przypominają sobie, że zawsze trzeba było dbać o „pozory".

ly Pamięta, że w pokoju dziennym zawsze stała rozłożona deska do prasowania: skoro matka mogła prasować, wszystko było pod kontrolą.

34


2.


II. ROZWÓJ RODZINY

ego


opowi pow*


Powtarzającą się cechą rodzin dotkniętych alkoholizmem jest groźba de­stabilizacji. W każdej chwili może dojść do załamania się porządku dnia. Rodzina często przystosowuje się do poczucia chaosu i poczucie to, jak na ironię, staje się elementem przewidywalnym. Wyjaśnia to Sheila:

Tylko chaos był dla mnie rzeczą pewną. Zawsze mogłam liczyć na to, że stanie się coj nieprzewidzianego i wiedziałam, że będę musiała się prędko dostosować, koncentrując uwagę na tym, co aktualnie się dzieje i dopasowując się do wymogów sytuacji. Wychowałam się w stałym „pogotowiu". Tylko tak mogłam przetrwać.

Przystosowanie się do chaotycznego otoczenia wymaga ogromnego wysił­ku i uwagi. Wiele dzieci uczy się czujności, a nawet zaczyna przewidywać określone zachowania czy sekwencje zdarzeń, wymagające z ich strony okre­ślonej reakcji. Wiele dorosłych dzieci alkoholików nudzi się, gdy nie dzieje się nic złego. Osoby te przystosowały się bowiem do konieczności mobilizacji działania i energii, niezbędnej do utrzymania równowagi w chorym systemie. Niestety, koszty nadmiernej czujności i mobilizacji uwagi, wynikającej ze stałej „gotowości do działania", są ogromne. Wiele dorosłych dzieci alkoho­lików zgłasza się na leczenie z powodu ciągłego napięcia, lęku i „pogotowia". Osoby te cierpią niekiedy na bezsenność lub nie potrafią się skoncentrować na niczym poza sygnałami niebezpieczeństwa. Z pewnością nie potrafią si? odprężyć na tyle, by poświęcić się budowaniu i przeżywaniu bliskiej, bez­piecznej relacji z drugim człowiekiem. Hank w taki oto sposób charakteryzuje niektóre z tych trudności:

Stale oczekuję, że otoczenie potraktuje mnie wrogo. Ludzie przypominają dzikie zwierzęta. Ogólnie przyjąłem taką postawę: traktuję wszystkich podejrzliwie i spodziewam się, że mnie oszukają.

Do nowych sytuacji podchodzę ostrożniej następnie szybko oceniam otoczenie: czy ktoś mi podstawi nogę tak, że się pomylę, popełnię jakieś wykroczenie lub ośmieszę? Musisz zawsze być o jeden krok naprzód, inaczej zginiesz.

Niekonsekwencja i niestabilność Gdy w zachowaniu i rozumowaniu ro­dziców brak konsekwencji, trudno dziecku wykształcić w sobie poczucie stabilności. Jeśli zasady funkcjonowania rodziny i jej role społeczne stale si? zmieniają, dziecko nie czuje się bezpiecznie i nie może skupić uwagi na własnym wewnętrznym rozwoju. Szczególnie trudno iest mu przyswoić sobie standardy zachowania i logicznego myślenia, jeśli zachowanie, które mode­lują rodzice, jest dowolne i niespójne, a wyznawane przez nich wartości i sposób myślenia są niestabilne.

Często niespójność dotyczy standardów władzy rodzicielskiej i formułowa­nych przez rodziców ograniczeń. Zachowanie dzisiaj uważane za śmieszne, jutro może zostać surowo ukarane. Zgoda udzielona dzisiaj, jutro zostanie cofnięta lub ulegnie zapomnieniu. Matt ma gorzkie wspomnienia, gdy przewraca kartiki \:odcz.YMve£o aVtouEcv\i \ przygląda się uśmiechniętym twarzom-.

II. ROZWÓJ RODZiKy

własnych zachowań. W efekcie ciągle się boją, ciągle są niepewne i żywia
wobec ludzi głęboką nieufność. y
Liczne skutki niespójności nawarstwiają się u dorosłych dzieci alkoholi
kow, których cechą wspólną jest stała skłonność do tego, by „mieć si? na
baczności . Twierdzą, że stale obserwują otoczenie, są niezwykle czL
l cierpią na wynikający z postawy obronnej brak zaufania do ludzi Za

- wyglądało życie u boku alkoholika, dostrzegają teraz, że na ogół nie sposób było zgadnąć, co się za chwilę wydarzy. Gdy bez trudu przewidywały kolej­ność wydarzeń, nie potrafiły niczym i nikim dowolnie „sterować", nikogo i niczego kontrolować czy oddalić od siebie.

Joyce opisuje, jak ojciec okrutnie ją traktował, a zarazem kochał. Nigdy nie mogła przewi­dzieć jego reakcji, ani też jakie jej zachowanie wyzwoli u niego gniew i okrucieństwo. Dogadzanie mężczyznom to dla niej ważna sprawa. Zawsze jednak jest pewna, że jej się to nie uda i że to ona będzie temu winna. Na pewno z jej własnej winy raz była bita, a innym razem nie.

Inne dorosłe dzieci alkoholików przypominają sobie chaos, brak kontroli i przemoc.

Jack mówi, że w dzieciństwie nie miał żadnej kontroli nad rodzicami - matka bila go, często nie panując nad sobą. Zachowywała się gwałtownie i obelżywie, po czym wyrażała skruch? i podlizywała mu się, potrzebowała bowiem jego zapewnień, że ją kocha.

Napięcie Mike'owi obce są silne reakcje i uczucia. Przyjmuje pozycję ob­serwatora - nazywa to „wykrętem dziecka alkoholika". Atmosfera w domu alkoholika jest prawie zawsze napięta. Napięcie „zadomawia się" tam na stałe, niezależnie od zewnętrznych sygnałów, że coś jest nie w porządku. Niektóre dorosłe dzieci alkoholików mówią o nastroju, czymś co wisi w po­wietrzu nad rodziną jak chmura; inni nazywają to próżnią, która wszystkich wsysa. Wiele dorosłych dzieci alkoholików, wspominając dom rodzinny z la1 dziecinnych, przeżywa napięcie, wrogość i strach.

W miarę jak powiększa się rozziew między realiami alkoholizmu a za­
przeczaniem jego istnieniu, i w miarę nawarstwiania się napięć wynikających
z istniejących niespójności, rodzina wzmacnia swoją postawę obronną
Ponieważ członkowie rodziny „wiedzą", że mają wspólny sekret, przeżywają
wielki strach, by nie został on odkryty w rodzinie ani poza nią. Jeden ze
sposobów radzenia sobie z lękiem przed wykryciem tajemnicy i zarazem
z zaprzeczaniem jej polega na znalezieniu wroga, „który na nas czyha". >•
wspólnym wrogu można wtedy wyładować cały lęk, gniew i poczucie
desperacji, uczucia towarzyszące realiom życia rodzinnego, których nie
wolno rozpoznać ani sobie uzmysłowić. Wmawia się dzieciom, że rodzin
powinna się trzymać razem, że świat zewnętrzny jest wrogi i zagrażający i nl
należy mu ufać. \

alkoholika


37


- CZestD

kruc


, za sj? nieraz, że normą w rodzinie są częste lub okresowe wybuchy

- • wściekłości lub przemocy. We wspomnieniach wielu dorosłych dzieci

ZłOSh'lików lęk przed kłótniami rodziców i przed przemocą był silniejszy od

k' o skutki picia. W jednym z dalszych rozdziałów zobaczymy, jak ta

tr°l napięcia atmosfera utrzymuje się nadal w dorosłym życiu dzieci

puc holików. Przyjmują one często wobec otoczenia postawę czujną i ostroż-

3 °wewnątrz zaś nęka ich stałe poczucie napięcia lub wręcz lęku.

\V tvd Wielu dorosłych, mówiąc o atmosferze panującej w domu rodzin-

przypomina sobie silne poczucie upokorzenia i wstydu. Nierzadko

''aństwo lub wrogość rodziców narażały ich na wstyd lub na ośmieszenie.

Tack przypomina sobie, że w miejscach publicznych stale towarzyszyło mu

poczucie upokorzenia:

Miałem nadzieję, że ludzie wiedzą, że nie jestem taki, jak tych dwoje.

Dorosłe dzieci alkoholików wspominają, jak w dzieciństwie starały się być rak najmniej widoczne, by zminimalizować upokorzenia lub obelgi. Pozo­stawanie na widoku było niebezpieczne. Groziło im wtedy, że pijani rodzice zrzucą na nie odpowiedzialność za swój stan, stawały się również łatwym obiektem agresji. Niewidoczność czy wręcz „niebyt" to gwarancja bez­pieczeństwa. John tak to wspomina:

Mój ojciec często złościł się i zachowywał okrutnie. Nagle zaczynał mnie krytykować i atakować. Pamiętam, że będąc dzieckiem czułem się okropnie. Starałem się znikać z oczu, choć stałem tam, w samym środku wydarzeń. Wpadałem w odrętwienie i wyłączałem się. Teraz, gdy jestem dorosły, wiele czasu i wysiłku zajmuje mi sprawdzanie w kontaktach z innymi ludźmi, do jakiego stopnia jestem złym człowiekiem.

Dorośli przeżywają stale głęboki wstyd i starają się tak obchodzić z wła­snymi emocjami i tak układać swe kontakty z ludźmi, by tych uczuć nie wzniecać. Dla dorosłych dzieci alkoholików świadomość własnych emocji i więź emocjonalna z innymi ludźmi tożsame są z koniecznością odczuwania wstydu. Sami nieraz nie wiedzą, skąd się u nich bierze to przekonanie i dlaczego. Kojarzą lęk przed wstydem i przekonanie, że kontakty z ludźmi muszą rodzić wstyd, z niezdolnością do kontrolowania innych ludzi i lękiem przed zaskoczeniem.

Wstyd rodzi się wtedy, gdy zostajemy zdemaskowani, gdy coś, co ukry-w-aliśmy, ujawnimy nieświadomie, nie skontrolujemy się. Ten strach przed cudzym wzrokiem, przed znalezieniem się w centrum uwagi, przed wy­kryciem bez możliwości kontrolowania tego, co się dzieje, budzi przerażenie. Dorosłe dziecko alkoholika utożsamia czasem to poczucie braku kontroli ze stanem upojenia alkoholowego lub utratą kontroli w jakiejś innej okropnej sytuacji. W jego przekonaniu jedyny sposób, w jaki można tego uniknąć, to czujnie obserwować siebie i innych.

OBMOZIIBUB ffeZDBZ I


Biupo3£i pszids ui3ui3ZJepz Azpsiuiod ^pzBi

( 3Z ffIZpJ3lAUS f|I3OJM tllUpoSAl OJ

£IU


qoso


nSspod t ipEpnzDn ipAuuiateZAY qDiOA\s o dimoui OfSzoEZ 3idru3 m ^PO 'ZEJ31 3is atetzp od 'oj 36091^ ByEnod 'urapAisM aż

I DBMJSZJd 5lS Bq3ZJaOc[ 'DIAVBJdBU 3IU


q9sods p^Ef m ^iuA\B(n juajg (3Modru3 ndBiaj SBZopoj

BfOpZ UIIUBZ U31


BpSOJZS3ZJd Z I^ZBIMZ 3JOl|D (3US3[Oq I (SI^ZSID 3J31M I HSBZD

pSOJSIA\XZD3ZJ B[p 3UUOJqO


BUI 31U l pfe{q IAV^1 UlXZD A\ 3fSOJOQ 'lUIZpn^ IIIIAUUI Z

t\lUBAvAZBIA\BU M B(B§BltIOd 31U q9SOds USpBZ M I 00 felnSEd 3IU (3IU A\ BIUBAUlSZJd I BUlZpOJ Z 3iqOS

3Z f

3Z


BS


uiXuMouod psu

BDBld UJ3lAVOq BUZOUI

s omou bu i


TII3SBZ3


OUIBS


jbj z

DBZ3BZ OUO 3ZOUI


M


Aq 01 od cpso^zs3ZJd

51SOD

Znf 5tS AZDIJ U19SBZ3

Dnzon cu3iuuiodsM ui3iu3zpnqzoj pEU c -wal Bdna3 5is

jqi

Jau

qos


Bąoso np/Cz m isjni auuioiSo im

JIU 083I012J B «33IZpOJ (3f D

{980 bu E{Xq ap^ąp ^ -MODizpoi •ui3joqo5HB biuszdojuibz o83itnXqz npOMod z ij

IUUIM 3JOł^[ 'UI3IU3ZJO5lodn Z 31S BJEtUIBSZOin BU31

'3iuD3qo i psojzsszid m cnp^iSM i i|DXus3{oq BtuaiinuodsM qaXuui n Afiuioiptun adubjnj

ijnzo aiuBjjaods bu afepBf jsbiujoibu {3idru8 a\ 3is oj^CzJBpAw od 'ui^a o n%> ^ -BuozsuiBjas siuibuojdoujs 3ts bjitzd t ui3iuB^iods


-(3ZJO8 3ZDZS3J

3Z CO83IU BZ 3IS DlZ/ClSM l

qnj 'Bjiuuio;Xzjdn 3iqos

stu 3is 3{B

o83f Z 3lUBMOd5ji{S OBA\nZDpO Xp3łAV

sod siA\od qnj iqojz BansdBJSi zb '

dsousb( ejosji i bubzssiujz (3izpJBq zbjod 5;s

i oiods Biupo8Xj ats B|Bq

'spnzDn sudoi^o oj faiupEj^op BjBuzod (3Modru3

TUIBDIZpOJ Z !Z5lA\ BJBJJS :{<BJBJlSff 3Z f

BMnzapo qDiu bz EjBjsazid AqXp3 'o^Aq siu adubjsj TiMisuBfid nui3Ms ui3iAvoq i

3IU IUO ^3X^9!

op się c(3iu op

u 3Z e3pZS3JAV EJBIUinZOJZ IlIIBDIZpOJ Z 3f 3DBZ3B| 3OnZ3n 3UAp3f OJ


fsounzo

f 3IS

Aq ^b[ oi


EJ


Jiqos


ciuuiMod

b(" :iB3JTUtUIIO>[


bui 3iu




anizcioh fg^zoH ti

ttl


39


alkoholika

i stał|


czt


er


ani-i ' d J Inii

-rflikal


?i*a


j<


ra.


stale obserwować niekonsekwentne i trudne do przewidzenia zachowanie rodzi-Musl - jem że powinienem ich kontrolować, bo inaczej będę wprawiali mnie w za-

C° t ie Trudno mi co tydzień słuchać w grupie, jak ludzie ujawniają własne emocje Drzeze mnie niekontrolowanym i w taki sposób, że po opuszczeniu grupy jestem W S entowany. Myślę także, że nie mam wyboru. Muszę tu wracać. Muszę tu być. Wy Z f cię mnie wprawić w zakłopotanie i zrobicie to na pewno; a ja nie mogę was opuścić, to wtedy zostałbym sam.

Brent nadal przeżywał ogromny lęk i wstyd. Powoli uświadamiał sobie, hoć uczucia te budzą się w kontaktach z innymi, tkwią w nim samym. K "łka miesięcy później uświadomił sobie, do jakiego stopnia owe uczucia są cząstką jego samego i tylko „czekają", aż ktokolwiek je rozbudzi.

Czy my, wszystkie dorosłe dzieci alkoholików, nie jesteśmy troszeczkę zdziwaczali? Ja zawsze odczuwam wstyd i zakłopotanie, ponieważ czuję się napiętnowany jako dziecko alkoholika. Jestem tym przesiąknięty do szpiku kości. Choćby nie wiem co, nigdy nie mogę sic od tego uwolnić. Każdy, kto źle postępuje, wzbudza we mnie negatywne uczucia wobec

samego siebie.

Środowisko rodzinne dziecka alkoholika charakteryzują i określają w spo­sób dramatyczny dwa krzyżujące się, dominujące aspekty systemu rodzin­nego (o czym powiemy szerzej w następnym rozdziale): nacisk na kontrolę i brak stabilności ról rodzicielskich. Kontrola stanowi centralny, podstawowy wątek skrzywionego systemu przekonań rodziny. Problem ten jest wciąż obecny, podobnie jak zaprzeczanie. Wskutek tego, że rodzice zmieniają role, w rodzinie panuje niespójność, nieprzewidywalność i napięcie.

Nacisk na kontrolę to ważny mechanizm obronny i on też między innymi kształtuje fałszywe „ja", będące reakcją dziecka na uraz, jakim jest alkoho­lizm rodziców. Przyjrzyjmy się teraz naciskowi na kontrolę, jako reakcji na niestabilny, wymykający się kontroli kontekst środowiskowy.

Kontrola W rodzinie alkoholowej alkoholizm i zaprzeczanie jego istnieniu znajdują się w centrum uwagi; towarzyszy temu silna wiara w możliwości kontroli. Osoba pijąca żywi dwa podstawowe przekonania:

1. Nie jestem alkoholikiem.

2. Potrafię pić w sposób kontrolowany.

Przekonania te leżą u podstaw tożsamości alkoholika oraz jego postrzega­nia samego siebie i innych otaczających go ludzi; musi do nich pasować sposób widzenia świata i wyznawane poglądy. Wszystkie napływające infor­macje, które podważają te przekonania, muszą zostać przekształcone, zigno­rowane lub zaprzeczone.

Przekonania te stanowią również centralny punkt tożsamości rodzi­ny alkoholika - czyli „wersji" własnej historii, lansowanej przez rodzinę - pod warunkiem, że nic nie zaburza procesu zaprzeczania. Wersja ta brzmi

II. ROZWÓJ


40


wic

prz nic;

poć

i ni

ws


następująco: Nie ma żadnego alkoholizmu i nie jest prawdą, że straci};-kontrolę. Zaprzecza się chaosowi, niespójności i nieprzewidywalności; sr ^ te zostają wcielone w normalny obraz rodziny lub uznaje się, że istniej* v

przyczyna.

rf


Przy silnym i nieustannym zaprzeczaniu główną troską rodziny • walka o zachowanie kontroli w sytuacji, której kontrolować się nje Sheila tak to ujęła:

Stale sobie z tym radziliśmy.

Dzieci idą w ślady rodziców i, tak jak oni, podejmują niesk starania kontrolowania picia. Przekonane są, że kontrolując siebie i poradzą sobie z konfliktem i chaosem.

Wcześnie nabywają umiejętności radzenia sobie ze zmieniającą się sytuacją, ponieważ często przejmują na siebie ważne obowiązki Sprawnie zamieniają się rolami z rodzicami i próbują „kontrolować wanie innych. Niektóre dzieci zdobywają poczucie kontroli dzięki starają się i potrafią wybrać właściwy moment. Sally wypracowała specjalną strategię postępowania:

Wiedziałam, że dopnę swego, jeśli tylko wybiorę właściwy moment. Mama była skruszona i łatwiejsza w kontakcie późnym rankiem, zanim sięgnęła po sherry,bóre następnie przez całe popołudnie. Zgadzała się niemal na wszystko o godzinkpjdenaa^ zareagować gniewnym „nie" na tę samą prośbę o godzinie piętnastej.

Sally przyznaje, że rna teraz poczucie winy, ponieważ zbyt do luje" innych ludzi i manipuluje nimi. Wierzy, że potrafi kontrolonćimjl i nie widzi błędu w takim rozumowaniu: to, czy udaje jej się kogoś, czy nie, zależy po prostu od tego, jak dalece ten ktoś kontroluic^saj Pod przekonaniem o własnej kontroli kryły się bolesne uczucia zd bezradności i głęboka, nigdy nie zaspokojona potrzeba, którą w efek by w końcu zaprzeczyć jej całkowicie w imię przetrwania. I znów koszty, jakie ponosiła z powodu tego zaprzeczania.

Głębokie i bolesne uczucia opisuje w sposób racjonalny, trzeźwy. Sally zdaje z tego, że zasadą przewodnią w jej życiu jest potrzeba, by „dobrze wypaś? kontrolę nad sytuacją i „sterować" reakcjami innych ludzi. Nie wyobraża s odczuwać coś „naprawdę".

Wiele dzieci alkoholików żywi przekonanie, że uzyska jakąś ko; samym i poczucie bezpieczeństwa, w relacjach z innymi ludźmi „st jak inni je postrzegają. Jest to kolejne fałszywe przekonanie. Ni kontrolować interpretacji i reakcji drugiego człowieka. Dorosłe dzii ków często przeżywają lęk graniczący z paniką, uświadomiwszy so się sądząc, iż mogą kontrolować to, jak inni je postrzegają. Na bezbronne i tracą poczucie bezpieczeństwa. Jak przekonamy wk

41


_———-^

liwość


by dorosłe dziecko alkoholika nauczyło się podawać w ,.n^„„ —

* • .• Hczenie o swojej umiejętności kontrolowania, przekonanie to jest dla P1"265 • ważnym mechanizmem obronnym. Gdy w końcu zostanie ono

ni("2O DOWlCIU J • t_ j ' • j

ne pojawiające się z początku poczucie bezradności, zdesperowania
P° i-~jenia może bardziej przerażać niż fałszywa, wręcz magiczna wiara
przez siebie kontrolę.

nołeczne Kluczową i podstawową dla każdego systemu społecznego jest podział ról. System nabiera stabilności dzięki temu, że wiadomo, t do niego przynależy i jakie ma zadania do wykonania, niezależnie od tego, v role te są „zdrowe" i odpowiednie, czy nie. Kagan oraz inni psycho-1 owłe rozwojowi twierdzą, że bardzo ważną funkcję w kształtowaniu w ro­dzinie poczucia własnej tożsamości i rozwoju ma jasny podział ról.

W rodzinie dotkniętej alkoholizmem podział ról i stabilność rodziny w tvm zakresie zależy od wzorca zachowań związanych z piciem. To z rodzi­ców które nie pije, regularnie pełni rolę zarówno ojca, jak i matki, podczas edv alkoholik jest niezdolny do działania i wyłączony z czynności dnia codziennego. Nieraz jest on jeszcze jednym dzieckiem: opiekują się nim, doprowadzają do porządku po pijackich ekscesach i nie pytają o zdanie przy podejmowaniu decyzji. W takim domu niespójność bywa zredukowana do minimum, choć dzieci są zdezorientowane obserwując biernego, zdziecin­niałego ojca (lub matkę). Później mają one kłopot z właściwym postrzeganiem siebie, brakowało im bowiem w dzieciństwie odpowiedniego wzorca.

W zależności od stylu picia alkoholika, rodzice mogą zamieniać się rolami. Niektórzy alkoholicy piją „okresowo" albo na przemian - „zapijają" i są trzeźwi, ustabilizowani. Rodzina dostosowuje się do tego zmiennego wzor­ca; wszyscy jej członkowie przygotowani są do zmiany ról z chwilą, gdy alkoholik zaczyna pić. Zmiany te opisuje Dań:

Gdy ojciec zaczynał pić, mama nagle robiła się ostrożna i czujna, jakby w każdej chwili musiała przejąć kontrolę i zadbać o nasze bezpieczeństwo. Napięcie rosło gwałtownie i w miarę jak przejmowała ster, czuliśmy się jak na froncie. Czasem rzeczywiście nas ochraniała, ale zdarzało się też, że ją traciliśmy, koncentrowała się bowiem emocjonalnie na zaistniałym kryzysie i dopóki tata nie przestał pić, nie mogła zaspokajać naszych potrzeb.

Czasem rodzice piją na przemian: jedno bierze na siebie obowiązki domo­we, podczas gdy drugie pije, i odwrotnie. Modele reprezentowane przez oboje rodziców są niejasne i niestabilne, w związku z czym dzieci nie mogą przewidzieć, czy będą oni emocjonalnie dostępni. Ten brak spójnego, stabil­nego modelu rodzicielskiego prowadzi do bardzo poważnych konsekwencji. Często dziecko zastępuje jednego lub oboje rodziców, przejmując na siebie ciężar odpowiedzialności za dom i za opiekę nad młodszym rodzeństwem lub niezdolnymi do działania ojcem lub matką. Przejmując rolę rodzicielską dziecko wchodzi niekiedy w międzypokoleniową koalicję lub trójkąt z tym z rodziców> tore nie pije. Shirley w każdej chwili mogła być zmuszona do zmiany roli:

42


II. ROZWÓJ RODZINY

Pamiętam, że zachowywałam się grzecznie i przez to pomagałam mamie w poprawie jej samopoczucia. Stale miałam „dyżur": byłam pogodna i zawsze gotowa zaopiekować się młodszym rodzeństwem. Pod wieloma względami przejmowałam rolę matki ilekroć dawała do zrozumienia, że „wypada z roli". Dotrzymywałam nawet towarzystwa ojcu, gdy matka była pijana.

Większość poddających się leczeniu dorosłych uświadamia sobie w końcu, nie mieli dzieciństwa. Jedni tęsknią do wymarzonej bliskości, jakiej może dostarczyć serdeczny związek z jednym z rodziców. Osoby takie przyznają się do wyobrażeń i marzeń o wewnętrznej wolności i spontaniczności - wol­ność taką zapewnia bezpieczna i stabilna rodzina (według Kagana wolność jest jedną z cech rodziny idealnej, czy też po prostu „normalnej"). Gdy atmosfera staje się napięta, a okoliczności nieprzewidywalne i niestabilne, gdy wciąż trzeba się obawiać o własne bezpieczeństwo, wolność - o ile w ogóle jest możliwa — zostaje utracona wskutek konieczności zbyt wczesnego przejęcia odpowiedzialności za innych. Sheila odczuwa tęsknotę i ma po­czucie straconej szansy:

Nigdy niczego od nikogo nie oczekuję. Czasem jednak wyobrażam sobie, jak by to było, gdybym czuła się wolna jak dziecko, które rozkwita czując aprobatę zachwyconych rodzi­ców. Czy możesz sobie w ogóle wyobrazić coś takiego?

Wiele osób dopiero wtedy uświadamia sobie, jak bardzo pragną, by ktoś się o nie zatroszczył, gdy próbują zapewnić własnym dzieciom to, czego same nie doświadczyły. Widząc, jak własne dzieci „rozkwitają", zaczynają boleśnie odczuwać swoją stratę. Jedno z dorosłych dzieci alkoholików złożyło na­stępującą przysięgę:

Gdy byłam dzieckiem, przysięgłam sobie, że będę „dostępna" dla moich dzieci, by nigdy nie musiały doświadczyć samotności i lęku, które stale były moim udziałem. Często przy­glądam się im i bardzo zazdroszczę, że dostały ode mnie to, czego ja nie dostałam od swoich rodziców.

Tęsknota za czymś utraconym jest powszechna, niezależnie od tego, czy wyrażana jest wprost, jak w powyższych przykładach, czy też nie. Bolesne wspomnienia często wracają w okresie Bożego Narodzenia. Brad wspomina:

Nigdy w Boże Narodzenie nie miałem ojca ani rodziny, zawsze bowiem pili. Dość ciężko było być dzieciakiem.

Na Boże Narodzenie chaos potęgował się jeszcze bardziej. Ojciec Brada wciąż powtarzał, że kto wie, czy spędzi z nimi następne święta. Bardzo to było przykre. Także Kate nadal ciężko przeżywa święta Bożego Narodzenia-

Wiem, że stale czegoś mi trzeba - czuję coś w rodzaju tępego bólu. Gdy zbliża się Gwiazd* > ogarnia mnie jeszcze większy smutek, ponieważ nie ma rodziców, którzy by się "* zaopiekowali tak, bym sama mogła cokolwiek odczuwać.

43


n

zimowych ferii jest też trudny, stałe troski wcale nie znikają, nrzeciwnie. Jeśli rodzice dotąd zachowali trzeźwość, to czy zaczną wr? Vovvy Rok? Czy ferie przerwą chwiejny okres trzeźwości, czy spotę-'A'e? Przykład Carla pokazuje dobitnie to zachwianie równowagi i jego na pełnione w rodzinie role.

'• d nie lubiłem świąt Bożego Narodzenia. Ojciec raz był trzeźwy, raz pił i często jego

• • rzvczyniało się do katastrofy. Starałem się wycofać i zapaść pod ziemię, ale nie było

PlC| rwę, ponieważ musiałem zwykle „przejąć ster" i doprowadzić wszystko do porządku,

l°pdv ofciec potężnie narozrabiał. Gdy nadchodził grudzień, miałem pewność, że tata

ie pić. To, co się później działo było i kłopotliwe, i bolesne.

Ogólnie rzecz biorąc, niestabilne, nieprzewidywalne, pełne napięć i sprzecz­ki £rodowisko domowe alkoholika, które cechuje uczucie wstydu, nacisk kontrolę i ciągłe zmiany ról, to środowisko traumatyczne - powodujące trwałe urazy. Jaki to ma wpływ na żyjące w nim dzieci?

Traumatyzujący" dom alkoholika Powszechnie się dziś przyjmuje, że dom rodzinny alkoholika - niezależnie czy uważany za normalny, czy też nie

- powoduje u swoich mieszkańców trwałe urazy psychiczne. Czy z tego wynika, że przysparza cierpienia i kłopotów? Tak, ale nie tylko. Według psychiatry, Henry'ego Krystala, trauma to „zanik normalnych funkcji samo­zachowawczych „ja" w obliczu nieuchronnego niebezpieczeństwa".

Normalny „kontekst życiowy" wielu dzieci - ich zwykła rzeczywistość

- ma z definicji charakter traumatyczny. Co więcej, na „codzienne" urazy nakładają się jeszcze od czasu do czasu „ostre" urazy. Na te ostatnie może się składać jedno lub wiele zdarzeń, np. przemoc, kazirodztwo lub przeraże­nie, jakie wywołuje powrót do pustego domu. Traumatyczne przeżycia u dziecka wywołuje też obserwacja przemocy lub zniewag wobec osób trze­cich. Zaczynamy rozumieć, jak niezwykle bolesnym, powodującym urazy przeżyciem jest bycie „świadkiem" i jak poważne bywają tego konsekwencje. Wiele dorosłych dzieci alkoholików zmaga się z poczuciem winy i przemoż­nym cierpieniem, ponieważ udało im się uniknąć bezpośrednich aktów prze­mocy, podczas gdy ktoś inny w rodzinie stał się ich ofiarą.

Normalne, naturalne strategie zaradcze i obronne dziecka zostają nad­werężone do granic wytrzymałości. Bywa, że uraz jest tak silny, iż zwykłe mechanizmy obronne okazują się niewystarczające i dziecko musi się odwołać w> bardziej prymitywnych strategii adaptacyjnych. Omówimy je w następ­nym rozdziale. W dalszych partiach książki przyjrzymy się bliżej poważnym Konsekwencjom życia w traumatycznym środowisku. Wcześniej jednak mu-suny szczegółowo omówić konsekwencje życia w domu, w którym rodzice są alkoholikami.

Przyjrzyjmy się teraz, jak rodzina alkoholowa funkcjonuje jako system.

w


Rodzina alkoholowa

jako system

W


tym rozdziale zajmiemy się funkcjonowaniem rodziny alkoholowej, której nie opuszcza chaos, niespójność, napięcie i wstyd. Wierny już, jak bardzo różni się ona od „względnie dobrej rodziny" i że jest przeciwień­stwem rodziny idealnej.

Specjaliści od systemów rodzinnych starają się wyjaśnić, jak poszczególni członkowie rodziny kontaktują się ze sobą i jak się zachowują, by utrzymać poczucie równowagi w rodzinie, a więc tak zwaną homeostazę. Bardzo ważną cechą pojęcia homeostazy jest to, że oznacza ona punkt równowagi, nie zawiera w sobie oceny, jak dalece ta równowaga jest zdrowa czy korzystna. Każda grupa, organizacja czy rodzina w sposób naturalny stara się osiągnąć i utrzymać poczucie wewnętrznej stabilizacji, czyli punkt równowagi.

Wbrew powszechnym mniemaniom, rodzina alkoholowa często funk-gonuje całkiem nieźle. Ale ponieważ centralne miejsce w jej życiu zajmuje alkoholizm, członkowie rodziny wypracowują sobie własne techniki reagowa­nia, przystosowywania się i przetrwania, by utrzymać gospodarstwo domowe i rodzinę jako całość. Ten system rodzinny jest sztywny i chory. Ale działa: zachowuje równowagę. Zastanówmy się, jak to się dzieje.

T!


JAK DZIAŁA SYSTEM

Alkohol: centralna zasada organizująca

Można powiedzieć, że w naszej rodzinie główne miejsce przy stole „zajmował" alkohol. Wszystko kręciło się wokół alkoholizmu ojca, ale każdy twierdził, że tak nie jest. Ojciec co wieczór upijał się, ale nikt nie miał prawa o tym rozmawiać. Wiedzieliśmy, że pijąc tata radzi sobie ze stresem, spowodowanym trudną pracą, ale nie mieliśmy prawa ani wiedzieć, ani rozmawiać o tym, że picie samo w sobie jest problemem.

45


Rodzina alkoholowa jako system

:n-


J


j


Dominującą cechą opisanej wyżej rodziny jest istnienie alkoholizmu i je­dnoczesne zaprzeczanie jego istnieniu. Inne dorosłe dzieci alkoholików po­dobnie wspominają swoje dzieciństwo; rodzina alkoholowa obraca wniwecz wszystkie powszechnie przyjęte przekonania na temat tego, jak powinna wyglądać idealna rodzina. Głównym zadaniem, wokół którego organizuje się rodzina alkoholowa, jest zachowanie wspólnej tajemnicy (istnienie alkoholi­zmu), z jednoczesnym zaprzeczaniem temu, co stanowi istotę tajemnicy. Według teoretyków, życie rodzinne koncentruje się na „centralnej zasadzie organizującej". Dla alkoholika, a następnie dla całej jego rodziny, centralną zasadą organizującą jest alkohol. Jak do tego dochodzi?

Zwrot alkoholika ku alkoholowi W miarę rozwoju uzależnienia, u danej osoby następują zmiany w zachowaniu związanym z piciem i w sposobie myślenia. Odczuwa ona coraz większą potrzebę picia, a wraz z nią rośnie potrzeba zaprzeczania. W jej myśleniu dominują dwa podstawowe, wymie­nione już wcześniej przekonania:

Nie jestem alkoholikiem.

Potrafię pić w sposób kontrolowany.

Chcąc te przekonania utrzymać w mocy, alkoholik zaczyna usuwać ze świadomości wszelkie informacje, które mogłyby je podważyć. Rośnie po­trzeba udowodnienia sobie, że nie jest się alkoholikiem, a jednocześnie uwaga kieruje się coraz bardziej ku alkoholowi, który w końcu staje się treścią całego życia. Elementem decydującym przy podejmowaniu wszelkich decyzji staje się dostępność alkoholu i nieprzepuszczanie okazji do wypicia. Miejsce kon­taktów i zajęć nie związanych z alkoholem zajmuje aktywność nastawiona na picie i spotkania z kompanami od kieliszka.

Z czasem całe życie jednostki wypełnia alkohol. Bywa, że zmiana ta zachodzi stopniowo i ledwo dostrzegalnie, innym razem - nagle. Niektórzy alkoholicy mówią, że powoli „przekraczali granicę" między piciem kontro­lowanym a niekontrolowanym. Inni z kolei twierdzą, że nigdy nie mieli żadnej kontroli nad piciem i byli alkoholikami od pierwszego kieliszka.

Niezależnie od tego, w jakim tempie odbywała się ta przemiana, ani jaki był jej wzorzec, można powiedzieć, że w życiu jednostki nastąpił „zwrot ku alkoholowi". Człowiek traci wówczas możliwość wolnego wyboru w sprawie picia, zaczyna też potrzebować alkoholu. Najczęściej potrzeba ta jest nie­uświadomiona, lecz zaczyna władać zachowaniem i myśleniem jednostki. Dominującym, a zarazem niewykonalnym celem alkoholika staje się potrzeba picia codziennie w coraz większych ilościach, bez naruszenia podstawowego przekonania, że ma kontrolę nad alkoholem.

Uwielbiałam to uczucie, jakie daje alkohol - stawałam się ciepła, seksowna, zabawna. Zawsze czułam się na uboczu, kłótliwa i nieatrakcyjna. Kiedy wypiłam, mogłam rozwinąć

j


46


II. ROZWÓJ RODZINY

pc|

po

pj

Zv

L. trel


skrzydła. Uwalniałam się od trosk okresu dorastania. Kiedy tylko zdałam sobie z tego sprawę, zaczęłam szukać okazji do wypicia. Umawiałam się ze starszymi ode mnie mężczyz­nami i spotykałam się z kompanią od kieliszka. Nudzili mnie dawni znajomi, wydawali mi się bez polotu.

Patrząc wstecz zdaję sobie sprawę, że alkohol powoli zajmował coraz ważniejsze miejsce w moim życiu, choć żadnych problemów w związku z tym nie dostrzegałem. Wraz z żoną przyzwyczailiśmy się do wieczornego koktajlu. Potem były to dwa koktajle, a następnie trzy. Zapisaliśmy się do klubu koneserów dobrego wina i często w sobotę i niedzielę spotykaliśmy się ze znajomymi na piknikach. Zaczęto cenić moje orzeźwiające koktajle na dżinie. Z czasem w naszym życiu codziennym pojawiało się coraz więcej alkoholu, ale ani my, ani nikt inny nie dostrzegał w tym żadnego problemu.

System buchalteryjny Zwrot ku alkoholowi pociąga za sobą konieczność wprowadzenia czegoś, co nazywam „systemem buchalteryjnym". System ten zawiera bardzo zindywidualizowane wzorce, do których trzeba dopasować swoje picie. Po stronie dodatniej mamy więc wzorce określające, jaki sposób picia jest „racjonalny i odpowiedni" - jak pić, żeby być w porządku. Po stronie ujemnej - wzorce tego, co nie jest w porządku, czyli co świadczyłoby o alkoholizmie. Niektórzy uważają, że znajdą się po stronie ujemnej wtedy, gdy napiją się przed południem, zrobią sobie cztery drinki przed kolacją zamiast trzech, napiją się wódki zamiast piwa czy wina. Inni zaś całymi latami wypijają sporo alkoholu nie odczuwając z tego powodu niepokoju, trzymają się bowiem zawsze swych prywatnych wytycznych, w ramach przy­jętego przez siebie systemu buchalteryjnego. Na przykładzie Dana widać, co może znaczyć określenie „być w porządku":

orj


Zawsze uważałem, że alkoholików wysyła się do wariatkowa. Niezliczoną ilość razy aresz­towano mnie za jazdę po pijanemu, rozwiodłem się, bo piłem, dwa razy wyrzucono mnie z pracy. Upierałem się jednak, że nie jestem alkoholikiem, ponieważ nigdy nie wylądowałem w domu wariatów.

Kiedy potrzeba wypicia alkoholu narusza granice przyjęte przez jednostkę jako rozsądne lub stosowne, musi ona wyjaśnić, dlaczego przeszła na stronę ujemną. Dań szukał uzasadnień odwołując się do swojej kariery zawodowej:

(

dzi l T


Dawniej nigdy nie piłem przed siedemnastą. Godziny pracy były dla mnie święte i musiałem wtedy mieć trzeźwy umysł. Jednak w miarę jak awansowałem, stwierdziłem, że lunche z kolegami i klientami bardzo mogą mi pomóc w osiągnięciu sukcesu. Dawniej zawsze jadałem w stołówce zakładowej, teraz stwierdziłem, że należy mi się coś więcej. Ważnym elementem służbowego lunchu są koktajle i wino - czyż mogłem odmawiać?

Dań wymyślił własne wytłumaczenie i odwołał się do zaprzeczania, by usprawiedliwić zachowanie, które wcześniej odrzucał jako niezgodne ze swoim systemem buchalteryjnym. Z czasem nabrał przekonania, że skoro pokonuje kolejne szczeble kariery dyrektorskiej, nadal trzyma się strony dodatniej, mimo że pije podczas lunchu. Wyobrażał sobie kolejne awanse, przypieczętowane



47


3. Rodzina alkoholowa jako system

kieliszkami martini oraz dumę rodziny z powodu jego osiągnięć. Tymczasem pojawiły się problemy: po południu nie miał trzeźwego umysłu, przeciwnie - zasypiał. Wszystkim kolejnym problemom zaprzeczał lub znajdował nowe usprawiedliwienia. Nigdy natomiast nie obarczał winą alkoholu. Jeśli po południu ogarniała go senność, to nie dlatego, że wypił drinka podczas lunchu, ale z powodu niewyspania. Zaczął cierpieć na bezsenność i choć była ona poważnym problemem, to zarazem pozwalała usprawiedliwiać zmęczenie w ciągu dnia. Picie stało się nieodzownym elementem dnia codziennego i doprowadziło do modyfikacji systemu przekonań dotyczących wyznaczników sukcesu. Dań nadal uważał, że zgodnie z własnym systemem buchalteryjnym trzyma się strony dodatniej, nie potrafił więc zrozumieć, że alkohol stanowi jakiś problem, a już na pewno nie rozumiał, że stanowi problem dla niego.

Zwrot rodziny ku alkoholowi Alkohol staje się zasadą organizującą nie tylko życie alkoholika, ale także życie rodziny - „alkohol zajmuje honorowe miejsce przy stole". Rodzina reaguje na zagrożenie, jakie stanowi alkoholizm, dopasowując się do wzorca zaprzeczeń. Każdy jej członek zaczyna cierpieć na podobne zaburzenia zachowania i myślenia co alkoholik, każdy jest kon­trolowany przez realia alkoholizmu i każdy zarazem tym realiom musi za­przeczać. Chcąc utrzymać tę sprzeczność samą w sobie, członek rodziny musi dostosować swój sposób myślenia i swoje zachowanie do rodzinnej „wersji" własnej historii. Każdy musi bronić konstruowanych przez siebie usprawie­dliwień, by alkoholik mógł nadal pić, a zarazem by można było temu za­przeczyć. „Wersja" rodzinna przekształca się w „punkt widzenia" rodziny. Dzięki temu, że wszyscy podzielają ten sam punkt widzenia, rodzina za­chowuje poczucie jedności i spójności. Dzieje się to często na przekór światu zewnętrznemu, który jawi się teraz jako wrogi i niebezpieczny.

Reguły rodzinne odzwierciedlają moc, jakiej nabiera alkohol jako zasada organizująca. Wyjaśnia nam to Bonnie:

W naszej rodzinie obowiązywały dwie zasady: po pierwsze, „nie ma żadnego alkoholizmu", a po drugie, „o tym się nie mówi".

Dla osoby uzależnionej alkohol jest czymś specjalnym, czymś, co przypomi­na potajemnego partnera. Dla pozostałych członków rodziny jest natomiast intruzem. Muszą więc oni w sposób znaczący zmienić — w rodzinie i poza nią -swoje widzenie rzeczywistości, myślenie i osobiste związki z innymi ludźmi. Często muszą sobie przyswoić ten sam zniekształcony sposób rozumowania, dzięki któremu alkoholik może stale zaprzeczać istniejącemu problemowi. W ten sposób rodzina wykonuje zwrot ku alkoholowi.

Spróbujmy wyobrazić sobie tę sytuację, by w pełni zrozumieć niektóre z przytoczonych tu pojęć. Gdy mówimy o centralnej pozycji alkoholu, mamy na myśli coś więcej niż tylko to, że zajmuje on główne miejsce w kręgu

48__________________________II. ROZWÓJ RODZINY

rodzinnym. Alkoholizm zmusza rodzinę do utrzymywania stałej, czujnej uwagi, wyczulenia na zmiany, wymagające reakcji przystosowawczych. W re­zultacie można powiedzieć, że cała rodzina spędza życie siedząc przy stole i przyglądając się bacznie wielkiej butelce wódki, stojącej na środku.

Gdy mówimy, że alkohol stanowi zasadę organizującą lub pełni funkcję organizującą, chcemy przez to powiedzieć, że efekty jego działania promie­niują na wszystkich siedzących przy stole i wobec wszystkich stawia on swoje wymagania. Ta „vńdka butelka" wpływa na ich sposób myślenia, postrzega­nia samych siebie i na ich styl życia.

Można sobie wyobrazić, że stała obecność alkoholu działa jak filtr zmie­niający koloryt wszelkich stosunków rodzinnych, percepcji i uczuć - niczego już nie można zobaczyć w świetle naturalnym, nieprzefiltrowanym.

Alkohol w życiu rodziny przypomina też nieproszonego gościa. W jego
obecności rodzina inaczej się do siebie odnosi, zmienia swe role, a nawet
sposób widzenia tego, co się dzieje. Niektóre rodziny udają, że gościa-
-rezydenta nie ma, ignorują go lub starają się go omijać. Wpływ gościa przez p
to jednak nie maleje i nie przestaje być istotny. tw

Każda rodzina alkoholowa inaczej wbudowuje swój sekret w strukturę rodzinną. Matka-alkoholiczka opisuje, jak radziła sobie z tym problemem, gdy zaczęła pić:

Miałam czworo dzieci j byłam bardzo zaangażowana w życie szkoły. Alkohol nie stanowił tu problemu. Miałam taką zasadę, że zgłaszałam się do odwożenia grupy dzieci do szkoły, nigdy zaś do ich odbierania, ponieważ nie mogłam przewidzieć, w jakim będę stanie o tej porze.

ZC1

Zdarza się czasem, że alkohol dosłownie „trzyma" ludzi razem lub od początku nadaje ich związkowi sens. Zdarza się, że para ma wspólnego, potajemnego partnera:

Poznaliśmy się z mężem dzięki alkoholowi - spotkaliśmy się w barze dla samotnych. Mieliśmy randki przy Krwawej Mary, szampanie, białym winie i świecach, a nasze małżeń­stwo podporządkowaliśmy porze koktajlu. To dla nas bardzo specjalna pora. Oboje uważa­my, że dzięki alkoholowi „rozjaśnia nam się umysł". Kiedy pijemy, wszystko wygląda lepiej.

m*' Ten rodzaj adaptacji obejmuje także innych członków rodziny, w miarę

jak alkohol staje się dominującą siłą, wokół której buduje się zasady i na

której koncentruje rytuały.

Czwarta po południu to najlepsza pora, by poprosić matkę o dodatkowe pieniądze. Jest wtedy najbardziej odprężona i najprędzej się zgodzi. Nigdy o nic nie proszę rano, bo za bardzo jest naburmuszona. Trzeba to zrobić mniej więcej o czwartej. Jeśli poczekam, aż wróci tata, jest już zdenerwowana albo się kłócą.

Wygłupiłem się! Do domu trzeba dzwonić przed jedenastą rano, inaczej rodzice zapomną, o czym rozmawialiśmy. Tym razem naprawdę się nie wykazałem. O ich rocznicy ślubu przypomniałem sobie dopiero wieczorem. Rodzice byli pijani, gdy zadzwoniłem i kilka dni później otrzymałem od nich list, w Jcróryro a^j^osnin^ orĄ źea aćcći zapomniałem.

49


3. Rodzina alkoholowa jako system

n,


Niezależnie od tego, czy alkoholik wykonuje nieznaczny „zwrot ku alkoholowi" czy gwałtowny, jego rodzina musi ten zwrot wykonać również, by podtrzymać przekonanie, że umie on pić w sposób kontrolowany. Człon­kowie rodziny mogą też wmawiać sobie, że potrafią kontrolować jego picie. Dziecko twierdzi na przykład:

Gdybym wpadł na to, jak być lepszym dzieckiem, mama nie musiałaby tyle pić.

Anonimowi Alkoholicy nazywają takie wypaczone rozumowanie, w którym przyczyna i skutek ulegają przestawieniu, „myśleniem alkoholowym". Weźmy kilka przekonań podstawowych, dodajmy do tego złudzenie kontroli, zaprze­czanie i usprawiedliwianie, a rodzina przekona się, że nie ma żadnego problemu lub, co ma miejsce częściej, uzna, że dzięki alkoholowi alkoholik radzi sobie z czymś innym, co postrzegane jest jako główny problem. Przeświadczenie, że jest jakiś problem, ale nie jest nim alkohol, to jedno z podstawowych przekonań alkoholika i jego rodziny. Rodzina trzyma się razem, ponieważ tworzy wspólny front dla zaprzeczania prawdziwemu problemowi.

W naszym domu było przyjęte, że tata musi wypić wieczorem martini, dla odprężenia po ciężkim dniu pracy w szpitalu. Wielokrotnie podczas kolacji złorzeczyliśmy szefowi ojca, to on bowiem był przyczyną nieszczęścia w naszej rodzinie.

Często dochodzi się do wniosku, że ktoś inny w rodzinie — nie alkoholik

- stanowi główny problem. Zamiast jednoczyć się przeciwko problemowi zewnętrznemu, rodzina dzieli się na dwa fronty, a jeden z jej członków

- zazwyczaj współmałżonek — bierze na siebie winę.

Mąż zawsze twierdził, że nie musiałby tyle pić, gdybym była lepszą żoną, gdybym bardziej go kochała, reagowała na jego propozycje seksualne, była mniej wymagająca. Całymi latami starałam się być lepszą żoną, on jednak nie przestawał pić.

Dzieci dowiadują się czasem, że są wykorzystywane jako usprawiedliwie­nie. Toni wspomina:

Mama nam stale przypominała, niezbyt uprzejmie, że to przez nas rodzina jest nieszczę­śliwa. Gdybyśmy się mniej kłócili lub przynosili lepsze stopnie, nie musiałaby się ciągle tak denerwować. Przez całe dzieciństwo jedno wiedziałem na pewno: sprawię dzisiaj jakiś kłopot, choć nie wiedziałem jak, dlaczego i na czym on będzie polegał.

Często trzeba znaleźć kozła ofiarnego, by utrzymać przywilej picia i za­przeczyć, jakoby istniały jakieś trudności związane z alkoholem. W jakimś stopniu każdy w rodzinie, nie wyłączając alkoholika, czuje się odpowiedzialny i winny, ponieważ nie potrafi rozwiązać problemu (lub problemu domniema-nego), położyć kresu piciu (problemowi nierozpoznanemu) ani zmienić sytu­acji. Każdy coraz bardziej stara się zorientować, co mógłby zrobić: być lepszą

50


II. ROZWÓJ RODZINY

żoną, pomagać więcej w domu w sobotę i niedzielę czy mieć lepsze stopnie w szkole. Bez skutku. Zmian nie ma. To nieustanne podwójne związanie* stanowi zarzewie poważnych problemów: to, co najbardziej widoczne i oczy­wiste, a na pewno najważniejsze, ulega najbardziej gwałtownemu zaprzecze­niu i jednocześnie zostaje inaczej nazwane.

Po co komuś takie jaskrawe zaprzeczanie czy choćby subtelne zniekształ­canie rzeczywistości? Zgodnie z tezą psychologii rozwojowej każde dziecko potrzebuje bardzo bliskiej więzi międzyludzkiej - specjaliści nazywają to więzią pierwotną. Bez tego nie przetrwa. Na ogół dziecko wiąże się z jednym z rodziców i dla jego rozwoju niezbędne jest pielęgnowanie tej więzi. Każda groźba przerwania więzi między rodzicami a dzieckiem wywołuje u dziecka ogromny strach i lęk.

Każda próba podważenia zaprzeczania alkoholizmowi rodziców stanowi jedno z najsilniejszych zagrożeń więzi z rodziną, solidarności rodzinnej (równowagi) oraz jej poczucia integralności, choćby najbardziej fałszywego. Jeśli dziecko nie przyłączy się do zbiorowego zaprzeczania, naraża się na zdradę rodziny. Członkowie rodziny chętnie godzą się chronić swój sekret w imię zachowania więzi rodzinnych. Każdy boi się, że jeśli ujawni prawdę o alkoholizmie utraci miłość, zostanie porzucony lub doprowadzi do rozpadu rodziny.

Dziecko przestaje ufać własnym przekonaniom o tym, co się dzieje w rzeczywistości, co jest prawdą. Uczy się też przemilczać to, co widzi. Interpretację doświadczeń rodzinnych otrzymuje od rodziców; to oni prze­kazują mu punkt widzenia alkoholika - rodzinną „wersję" wydarzeń. Dzie­cko uczy się też unikać sprawdzania rzeczywistości, bo może ona nie pasować do wersji przekazanej przez rodziców. W takiej atmosferze rodzin­nej potrzeby dziecka, jego uczucia i zachowania zostają podporządkowane temu, w jakim stanie jest alkoholik w dowolnym (przewidywalnym lub nieprzewidywalnym) punkcie cyklu picia. Każdy członek rodziny przyjmuje na siebie odpowiedzialność za utrzymanie stabilizacji skoncentrowanego na alkoholu systemu rodzinnego; każdy usilnie szuka sposobu na to, by kontrolować coś, czego kontrolować się nie da.

W jaki sposób można zapewnić stabilizację? Rodzina korzysta przede wszystkim z tak zwanych mechanizmów obronnych - sztuczek dokonywa­nych na postrzeganiu, uwadze i myśleniu. Na czym polegają te zabiegi psychiczne i dlaczego są potrzebne?

* Podwójne związanie to rodzaj zaburzenia komunikacji w rodzinach patologicznych. Osoba znacząca przekazuje dziecku sprzeczne informacje - domaga się i jednocześnie zabrania pewnych działań („Staraj się być spontaniczny!"; „Musisz być niezależny ode mnie")- Często pozytywna część przekazu jest jawna, a jego zaprzeczenie ukryte, niejawne. Takie polecenia są nie do zrealizowania. Dorosły mógłby zareagować na to wycofaniem się z kontaktów. Dziecko, zależne od rodziców, nie może się wycofać, może tylko przeżywać silne negatywne emocje, (przyp. konsult.)

a. Rodzina alkoholowa jako system 51

MECHANIZMY OBRONNE

- SZTUKA SAMOOSZUKIWANIA

Takie dyscypliny jak psychologia, psychiatria, nauka o ludzkim zachowaniu, socjologia i antropologia interesują się tym, jak ludzie myślą, jak się zachowują i przystosowują, by przetrwać. Odkąd Freud odkrył nieświadomość, sporo uwagi poświęca się temu, jak ludzie myślą i unikają myślenia, jak przeżywają, co czują, a czego nie odczuwają, co widzą, a czego nie dostrzegają. Uznaje się dzisiaj powszechnie, że wszyscy stosują zabiegi umysłowe zwane obronami. Mecha­nizmy obronne są u większości podobne, niewiele jednak osób uświadamia sobie, że z nich korzysta. Według Daniela Golemana, psychologa publikującego w The New York Times3 mechanizmy obronne to techniki poznawania i ocenia­nia, zabiegi poznawcze, z których korzystamy wszyscy, by zniekształcać rzeczywistość i uniknąć cierpienia. Stosując takie sztuczki z własną uwagą, by oszukać samych siebie uśmierzamy ból, z kolei na skutek ich stosowania w naszym postrzeganiu i świadomości powstają białe plamy. Dzięki mechani­zmom obronnym można się uporać z dowolną rzeczywistością — sprawiającą trudność, niepożądaną, zagrażającą lub bolesną — z sytuacjami, z jakimi mamy do czynienia na co dzień. Mechanizmy obronne pozwalają ominąć niewygodną rzeczywistość, zminimalizować jej znaczenie, zmienić jej kwalifikację lub po prostu zaprzeczyć, jakoby istniała, a więc odrzucić.

Istnieje wiele technik obronnych pozwalających postrzegać rzeczywistość w specyficzny sposób; po raz pierwszy techniki te opisała psychoanaliza. Goleman podsumował je, odwołując się do języka potocznego. Niektóre techniki wykorzystywane są częściej niż inne; w rodzinie alkoholowej znaj­dujemy pełny ich repertuar. Skoro są to normalne, ludzkie mechanizmy obronne, co sprawia, że stanowią problem dla alkoholika i jego rodziny? Otóż stopień, w jakim są regularnie stosowane i w jakim rodzina musi na nich polegać, by utrzymać własną stabilność.

Potrzeba obrony zaczyna dominować w rodzinie alkoholowej. Dokonuje ona zwrotu ku alkoholowi po to, by uniknąć konfrontacji z rzeczywistością i cierpie­nia, jakie niesie alkoholizm. W miarę jak rzeczywistość „atakuje" i wypełnia życie rodziny, rośnie też potrzeba odwoływania się do mechanizmów obronnych. W wielu rodzinach dotkniętych alkoholizmem brakuje stref wolnych, obszarów postrzegania i rozumienia nie zarażonych potrzebą obrony. Chcąc zrozumieć rolę alkoholu jako czynnika organizującego oraz jego wpływ na rozwój rodziny musimy koniecznie zrozumieć, jakie mechanizmy są w tej rodzinie niezbędne, na jakim znajdują się poziomie i jakie jest ich nasilenie. Przyjrzyjmy się pobieżnie opisom Golemana (wywiedzionym z koncepcji Freuda) i spróbujmy ich użyć w stosunku do rodziny z problemem alkoholowym.

Wyparcie Według Golemana pod pojęciem wyparcia przyjęło się rozumieć zjawisko „zapominania o czymś, a następnie zapominania o tym, że się za­pomniało". Jakie treści ulegają „zapomnieniu, że się zapomniało"? Wszystkie,

52


II. ROZWÓJ RODZINY

które mogą sprawić ból: nieakceptowane pragnienia seksualne, impulsy agresyw­ne, wstydliwe fantazje, uczucia budzące grozę oraz niepokojące wspomnienia. Daną myśl lub określone wspomnienie po prostu się wymazuje. Skoro człowiek zapomniał, o czym zapomniał, nie wie, co ma sobie przypomnieć ani nawet, że jest coś do przypominania.

Ofiary szczególnie ciężkich przeżyć - dzieci i dorośli - stosują wyparcie po to, by w ogóle przetrwać; dzieci alkoholików starają się w ten sposób poradzić sobie z doznanym urazem. Nierzadko dorośli zapominają widziane w dzieciństwie sceny pijackich libacji rodziców, a jeżeli je pamiętają, nie mogą sobie przypomnieć szczegółów. Część dorosłych nie ma żadnych wspomnień z dzieciństwa (lub sprzed pewnego krytycznego wieku) albo też ma ich bardzo niewiele. Hank, który zgłosił się na leczenie jako dorosłe dziecko alkoholika, jest świadomy swoich znacznych luk w pamięci:

Ja po prostu niewiele pamiętam z dzieciństwa. Mam coś w rodzaju pustki w głowie, wiem tylko, że często się przeprowadzałem. Dokładnie pamiętam rozkład pokoi w zajmowanych przez nas mieszkaniach, natomiast nie przypominam sobie, co się w domu działo. Jest mi ciężko, bo nie wiem, od czego zacząć. Nie wiem, czego nie wiem.

Zaprzeczanie Zaprzeczanie pełni bardzo ważne funkcje obronne u alkoho­lika i jego rodziny. W swej najprostszej postaci mechanizm ten pozwala powiedzieć: „tak nie jest". Mówiąc to, rodzina ma w ręku hasło pozwalające zachować wspólną tajemnicę i hasło to stanowi pierwsze zdanie przyjętej przez rodzinę „wersji" własnej historii.

Zaprzeczanie nie jest mechanizmem jednorodnym; istnieje wiele rodza­jów, różne poziomy i nasilenie - od całkowitego zaprzeczania, poprzez czę­ściowe aż do zaledwie skutecznego. Chcąc zrozumieć różnice między rodzi­nami alkoholików i - co ważniejsze - między poszczególnymi członkami rodziny, musimy zrozumieć, jaki zakres przyjmuje zaprzeczanie i jak różno­rodne są jego przejawy.

Według Golemana istotą zaprzeczania jest nieakceptowanie istniejącego stanu rzeczy. Jak to się dzieje, że dorosłe dzieci alkoholików głęboko ukry­wają właściwą wersję rzeczywistości, choć tak naprawdę jej nie znają i nie wypowiadają? Dzieje się tak dlatego, że informacja dotarła do pamięci nie­świadomej, omijając po drodze poziom świadomości lub poziom ten opuściła. Proces ten prowadzi do bardzo poważnej konsekwencji: dorosłe dzieci alkoholików dokładnie wiedzą, na czym polega rzeczywistość, ale świadomie jej nie rozpoznają. Spójrzmy na kilka przykładów.

W niektórych rodzinach alkoholizm „nie istnieje" - nie ma go, nie ma też towarzyszących mu realiów. Może się zdarzyć, że ktoś zdradza zaniepokoje­nie tym, że któreś z rodziców pije (może tata zaczął liczyć, ile mama wychyla kieliszków po kolacji?), nikt natomiast nie zastanawia się nad tym, czy alkohol sam w sobie nie stanowi problemu. Wszyscy kurczowo trzymają się przeko­nania, że alkohol pozwala rozwiązywać jakiś inny problem.

53


j70dzina alkoholowa jako system

<r eraz nie mogę w to uwierzyć! Rodzice upijali się co wieczór do nieprzytomności, ale nikt jgdy nie zasugerował, że coś jest nie w porządku. Nic dziwnego, że tak się bałem.

QOpiero teraz zdałam sobie sprawę, że moja matka jest alkoholiczką. Mam 35 lat, starszy hrat - 38, a siostra -41. Odkąd sięgam pamięcią, towarzyszył nam alkoholizm matki, ale nie rzypomłnam sobie, byśmy choć raz na ten temat rozmawiali. Powiedziałam im, że zamie-rZam przyłączyć się do grupy Dorosłych Dzieci Alkoholików. Najpierw zaniemówili, a po­rem wpadli we wściekłość. To nieprawda! Jakie ja świadectwo wystawiam naszej rodzinie zvviązując się z DDA? f

isliektóre rodziny przyznają się do obecności alkoholu w ich życiu, nie

7yznają się natomiast do alkoholizmu. Zarówno osoba uzależniona, jak

f j0nkowie rodziny zaprzeczają, jakoby alkohol zajmował miejsce centralne

1 aZ jakimkolwiek problemom czy konsekwencjom wynikającym z tego faktu.

°^ sZelkie podskórne obawy zostają skrzętnie zamaskowane.

Viój ojciec zawsze miał kieliszek w ręku lub w zasięgu ręki. Nigdy się nad tym specjalnie nje zastanawialiśmy, ale teraz myślę, że była to swojego rodzaju tarcza, która dawała mu poczucie bezpieczeństwa. Pamiętam jak się kiedyś zdenerwowałem, bo ojciec najpierw posiał się napić, a dopiero potem pocałował mnie na powitanie.

2aprzeczanie to przede wszystkim sztuczka w zakresie postrzegania. Oso-

. zaprzeczająca twierdzi, że to co się dzieje wcale nie ma miejsca, nawet jeśli

§zyscy dookoła widzą, jak jest naprawdę. John pamięta, że w jego domu

alkohol „zajmował" honorowe miejsce przy stole, ale nikt go nie „zapraszał"

na kolację:

Próbowałem nakłonić mamę, żeby coś poradziła na picie ojca, żeby chociaż przyznała, że pije. Ona zaś odpowiadała mniej więcej tak: „Nie widzisz tego, co widzisz. Nic takiego się nie dzieje". Po czym dodawała: „Jak możesz tak mówić o ojcu, który tyle dla ciebie zrobił?"

Racjonalizacja W niektórych rodzinach jaskrawe odrzucenie rzeczywistości uzupełnia się wymówkami — psychologowie nazywają to racjonalizacją. Zaprze­czając mówimy, że coś jest nieprawdą. Racjonalizując twierdzimy, że coś rzeczywiście ma miejsce, ale podajemy powód, który wszystkich uspokaja.

Nie wiedziałem, że matka jest alkoholiczką, póki nie usiłowała popełnić samobójstwa i nie dowiedzieliśmy się o tym w szpitalu. Zawsze wiedzieliśmy, że dużo pije, ale mówiło się wtedy, że ma chandrę. Podczas chandry wyglądała dość specyficznie, mówiła niewyraźnie i śmiesznie chodziła, ale nikt z nas otwarcie nie kojarzył tych zmian z alkoholem. Uważaliśmy, że problemem są „napady chandry" i byliśmy zgodni, że musiała pić, żeby sobie z tym poradzić.

Inny przykład racjonalizacji znajdujemy w rodzinie Mary:

W naszej rodzinie wiadomo było, że rodzice piją i mogliśmy swobodnie o tym rozmawiać. Właściwie rozmawialiśmy o tym bez przerwy, wszystkim bowiem bardzo zależało na udo­wodnieniu, że nie nadużywają alkoholu! Wciąż się uspokajali nawzajem, twierdząc, że nie Piją więcej niż wujek Harvey czy szef taty, niemożliwe więc, by stanowiło to jakiś problem.

54


II. ROZWÓJ RODZINY

ec li

zajl

4

olu

a

- muesy

~J2


ZE

a;


W1/

nie-

—•—l,

n



iitci

jzy


Czasem mieli ochotę napić się przed południem i to ich zdaje się niepokoiło. Najpierw więc dyskutowali o wujku Harveyu i o tym, jaki z niego birbant, po czym zaczynali pić - byli przecież od niego lepsi. Oczywiście, wszyscy bardzo współczuliśmy wujkowi Harveyowi i cieszyliśmy się, że mama i tata są w porządku.

Jak zauważa Goleman, w racjonalizacji odwołujemy się do wymówek i alibi, tych „zręcznych kłamstw, które wypowiadamy bez mrugnięcia okiem". O tym, że zaraz nastąpi racjonalizacja, świadczą często takie sygnały: „to dla twojego własnego dobra" lub „mnie to bardziej boli niż ciebie".

Zaprzeczaniem i racjonalizacją można też posługiwać się w sposób mniej widoczny i bezpośredni. Niektóre rodziny dostrzegają obecność alkoholu i przyznają się do niej. Ważne miejsce, jakie zajmuje w rodzinie alkohol, włączają jednak w swój system przekonań.

W mojej rodzinie pili wszyscy. Tacy już byliśmy! Alkohol, przekazywany z pokolenia na pokolenie, był częścią naszego dziedzictwa. W dzieciństwie nie mogliśmy się doczekać, kiedy przyłączymy się do dorosłych. Wujkowie, ciotki - wszyscy tak świetnie się bawili pijąc.

Nie zdziwi nas, że osoba, która to mówi, należy do tych powracających do zdrowia alkoholików, którzy muszą przezwyciężyć przekonanie, że alko­holizm jest w ich rodzinie czymś „normalnym". Ona o tym wiedziała i dzięki temu miała zapewnione poczucie przynależności. Zdrowiejąc z alkoholizmu musi walczyć z depresją oraz poczuciem, że traci tak cenne dla niej uczest­nictwo w klanie pijących.

Bardzo rzadko się zdarza, by wszyscy w rodzinie przyznawali, że głów­nym problemem, będącym przyczyną innych kłopotów, jest alkoholizm. Kiedyś lecąc samolotem napomknęłam współpasażerce, że wracam z kon­ferencji poświęconej dzieciom alkoholików. Oświadczyła, że i ona do nich

należy i gładko opowiedziała co następuje:

f

Byłam obezwładniona piciem ojca, które miało rangę miejscowego skandalu. Życie nas wszystkich podporządkowane było alkoholizmowi ojca. Nie przeczyliśmy temu. Stale mie­liśmy z tym do czynienia. Gdy opuściłam dom i nabrałam do tej sprawy pewnego dystansu, dostrzegłam, że rodzina miała też szereg innych problemów, których nikt 2 nas nie zauważał. Wszystko bowiem spychano w cień, tak byliśmy skoncentrowani na tym, że ojciec pije.

Kobieta ta od dawna nie mieszka już w domu rodzinnym, a rodzice nie żyją. Wyjaśniła, że przez wiele lat musiała się poddawać psychoterapii, by uporać się ze skutkami przeżyć z dzieciństwa. Zastanawiała się, czy dzieci alkoholików mają kłopoty z bliskimi związkami z innymi ludźmi: czy późno się żenią (wychodzą za mąż) lub też czy poślubiając kogoś przeżywają silny lęk? Czy i one ska­zane są na alkoholizm? Najwyraźniej sama zmagała się z szukaniem odpowiedzi na te pytania. Zdumiało mnie, ile wiedziała o tych sprawach i zapytałam, czy dużo czytała o dzieciach alkoholików. Odpowiedziała:

Nie wiedziałam, że istnieją jakiekolwiek publikacje na ten temat.

55


Rodzina alkoholowa jako system

Potrzeba zaprzeczania rośnie wraz z postępem alkoholizmu, który zaczyna zajmować coraz więcej miejsca w życiu rodziny. Jeśli dziecko nie zacznie zaprzeczać tak jak inni, szybko stwierdzi, że ktoś stale podważa jego spo­strzeżenia. Jest prawie niemożliwe, by mogło się upierać przy swoich przekonaniach.

Pamiętam jak błagałam ojca, by coś poradził na picie mamy. Rozzłościł się na mnie, mówiąc, że nic złego się nie dzieje i że to wszystko moja wina. Gdy kilkakrotnie zareagował w ten sposób na moje prośby o pomoc, zrezygnowałam.

Śmiertelnie się bałem wsiadać do samochodu z rodzicami. Oboje stale jeździli po pijanemu. Kiedyś stanowczo odmówiłem, twierdząc, że tata jest pijany i nigdzie z nim nie pojadę. Uderzył mnie i wepchnął do samochodu. Matka rozpłakała się i powiedziała, żebym nigdy więcej nie odważył się krytykować ojca za to, że pije. Co też ja zrobiłem najlepszego! Teraz naprawdę go zdenerwowałem. Jak śmiałem popsuć taką miłą przejażdżkę rodzinną?

Zaprzeczanie ulega umocnieniu, rodzina izoluje się coraz bardziej i rea­guje coraz bardziej obronnie. Przytłoczona realiami alkoholizmu i koniecz­nością podtrzymania swych zaprzeczeń, zmuszona jest wycofać się z kontak­tów towarzyskich i zajęć w ramach swojej społeczności. Poczucie izolacji wzmagają także częste przeprowadzki i zmiany pracy.

\

Kierunek całemu naszemu życiu wyznaczał alkoholizm ojca. Ojciec zachowywał się niekon-sekwentnie i w sposób tak zwariowany, że stale musieliśmy uruchamiać środki zaradcze. Usiłowaliśmy na zewnątrz utrzymać pozory porządnej rodziny, ale ojciec zawsze wszystko psuł jakimś głupim lub obrzydliwym wybrykiem. Budził nas potem w środku nocy, chwy­taliśmy co było pod ręką i znowu się przeprowadzaliśmy. Wciąż „zaczynaliśmy od nowa".

Rodzina, która stale musi sobie radzić i bronić się, skoncentrowana jest przede wszystkim na strategiach obronnych. Zawsze towarzyszą jej dwa niebezpieczeństwa: wydanie tajemnicy rodzinnej i katastrofa wynikająca z alkoholizmu.

Goleman wymienia inne psychologiczne mechanizmy obronne, podtrzy­mujące zaprzeczenie i racjonalizację, ale też same w sobie odgrywające w ro­dzinie dotkniętej alkoholizmem ważną rolę.

Projekcja Według Golemana, gdy nie musimy zaprzeczać naszym uczu­ciom lub rzeczywistości zewnętrznej, możemy je rzutować na kogoś innego. Innymi słowy, rozpoznajemy dane uczucie, ale przekonani jesteśmy, że prze­żywa je ktoś inny i stosownie do tego postępujemy. Nasz własny gniew zamieniamy w czyjś gniew skierowany do nas. Dzięki takiej projekcji może­my odczuwać emocje, nie rozpoznając ich jako własne.

Alkoholicy bardzo często bronią się za pomocą projekcji; własne nie­akceptowane uczucia rzutują zwykle na współmałżonka i dzieci.

Gdy ojciec wracał z pracy, był naprawdę w kiepskim humorze. Czekaliśmy, aż wybuchnie. Zawsze w końcu to robił. Nagle zaczynał wrzeszczeć na matkę, bo była z jego powodu zdenerwowana lub rozdrażniona, po czym wychodził obrażony do baru, mrucząc pod nosem

56________________________________II. ROZWÓJ RODZINY

o tym, co go w domu spotyka. To zawsze my byliśmy nie w porządku, to z naszego powodu

ojciec musiał pić. pU)£

a Izolacja W przypadku izolacji zablokowane zostają uczucia towarzyszące

danemu przeżyciu, ale nie fakty. Ludzie potrafią sobie przypomnieć o wiele
więcej niż tylko rozkład mieszkania; pamiętają doznane urazy i przypo­
minają sobie wiele szczegółów z codziennego życia. Wspomnieniem iryiir t
nie towarzyszą jednak żadne uczucia i w ogóle nie rozumieją, o co chodzi,
gdy słuchacze reagują szokiem lub przerażeniem. Przykładem działania tego
mechanizmu jest relacja Sally, nowej osoby w grupie terapeutycznej dla
dorosłych dzieci alkoholików. n

poć

Sally opowiadała o swoim dzieciństwie. Rodzice byli alkoholikami. Mówiła o tym, jak rodzina ć

zapomniała o niej i wyruszyła bez niej na wakacje, jak nie jadła obiadów, bo nikt jej nie wołał. ^ •

Przytoczyła też inne przykłady karygodnego zaniedbania. O wszystkim opowiadała w sposób ?-

rzeczowy, natomiast na twarzach słuchaczy malowała się konsternacja i przerażenie. Sally nie

mogła zrozumieć, co ich tak zdenerwowało; była zmieszana widząc miny tak pełne cierpienia. i

sieq i

Sublimacja Spośród mechanizmów obronnych wyróżnionych przez Freuda najwyższe miejsce w hierarchii zajmuje sublimacja. Dzięki temu mechanizmowi nieakceptowany impuls kieruje się ku celom społecznie aprobowanym. Ktoś odczuwający potrzebę wrzeszczenia może wybrać karierę agitatora politycznego, u kogoś innego uczucia rozchwiania emocjonalnego i rozpaczy mogą znaleźć harmonijne ujście w takiej czy innej dziedzinie sztuki. Goleman przypomina, że Freud nazwał sublimację wielkim czynnikiem cywilizującym. W przypadku sublimacji, znacznie bardziej niż to ma miejsce przy innych mechanizmach obronnych, człowiek potrafi dostrzec pozytywne aspekty skutków dorastania w rodzinie alkoholowej. Jednym z najsilniejszych dążeń dziecka jest opieka nad chorym, będącym w potrzebie alkoholikiem lub ochrona drugiego z rodziców (jeśli istnieje) przed dalszym cierpieniem. Wielu pracowników służby zdrowia rozumie obecnie, że w wyborze zawodu - na przykład zawodu terapeuty - znalazła naturalne ujście głęboka potrzeba uzdrowienia własnej rodziny.

Selektywny brak uwagi Goleman wymienia jeszcze dwa rodzaje czynności zabezpieczających, nie będących mechanizmami obronnymi. Selektywny brak uwagi prowadzi do wymazania z pamięci nieprzyjemnych aspektów doświadczenia. Najbardziej rozpowszechnionym, codziennym sposobem obrony jest niezauważanie czegoś. Rodzina alkoholowa stosuje ten zabieg aż do przesady — nie zauważa rzeczywistości. Jak na ironię, ten brak uwagi odbija się na innym poziomie. Rodziny alkoholików często zachowują szcze­gólną czujność, ponieważ narażone są na bardzo realną niespójność i nie-przewidywalność, jaką niesie życie z alkoholikiem. Stale znajdują się w stanie kryzysu, bacznie wypatrując oznak nadchodzącej katastrofy. Wiele dzieci alkoholików tak czujnie obserwuje, czy coś się zaraz nie stanie z powodu alkoholu, że już na niczym innym nie potrafi się skupić.

57


Rodzina alkoholowa jako system

Automatyzm Drugą czynnością zabezpieczającą jest automatyzm: postę­pujemy automatycznie, bez udziału świadomości. Goleman twierdzi, że całe sekwencje własnych zachowań umykają naszej uwadze. Zwrócone ku alkoholowi rodziny zaczynają się zachowywać w sposób przewidywalny i usztywniają swoje kontakty z ludźmi. Żaden z członków rodziny tego jednak nie zauważa.

Opisane wzorce zachowań stają się oczywiste później, gdy alkoholik, dorosłe dzieci czy ich rodziny przerywają zmowę milczenia i wstępują na drogę powrotu do zdrowia. Zachowania te nabierają wręcz humorystycznego wydźwięku, szczególnie dla powracającego do zdrowia alkoholika. Czy to możliwe, by te potworności były śmieszne? Tak, ponieważ leżące u ich podłoża rozumowanie jest niedorzeczne. Zdrowiejący alkoholik może wiercić dziury w murach swych dawnych mechanizmów obronnych, już ich bowiem nie potrzebuje. I tylko wtedy zrozumie te mechanizmy, gdy dostrzeże całą ich absurdalność. Na mityngu AA wypowiedź pewnej trzeźwiejącej alkoho-liczki powitano salwą śmiechu, gdy przypominała sobie stosowane przez siebie zaprzeczenia i racjonalizacje; grupa rozpoznała je bowiem jako własne i utożsamiła się z nimi:

Zawsze sobie wmawiałam, że nie mam problemu z piciem. Początkowo mogłam wypić bardzo dużo, potem okazało się, że już nie mogę. Upijałam się natychmiast, choć piłam bardzo mało. Nie dało się temu zaprzeczyć, musiałam więc to wytłumaczyć. Byłam z siebie całkiem zadowolona, gdy doszłam do wniosku, że uodporniłam się na alkohol. Nie działał już tak, jak dawniej, więc musiałam go na pewien czas odstawić, by znów zaczai działać.

Dzieciom alkoholików trudno jest podważyć błędne rozumowanie, czy śmiać się ze swych wspomnień, jeżeli rodzina nie wstąpiła także na drogę powrotu do zdrowia. Dzieci te stały się ofiarami błędnego rozumowania i każdy krok na drodze do rozplątywania błędnego myślenia, każdy od­rzucony mechanizm obronny oznacza dla nich kolejną utratę więzi. Ceną, którą trzeba zapłacić za odkrywanie głęboko ukrytej prawdy, jest strata, porzucenie i izolacja.

Zadaniem mechanizmów obronnych i rodzinnej „wersji" własnej historii jest utrzymanie równowagi w rodzinie, zintegrowanie jej oraz utrzymanie więzi dzieci z rodzicami i rodziców z dziećmi. Zastanówmy się teraz dokład­niej, co utrzymuje rodzinę razem.

TOŻSAMOŚĆ RODZINNA

W wielu grupach i organizacjach powstaje wspólne przekonanie o tym, kim się jest, wspólna tożsamość lub cel nadający kształt wzajemnym kontaktom oraz warunkujący sposób, w jaki grupa lub organizacja prezentuje się innym. W USA niektóre korporacje i firmy przeznaczają miliony dolarów na re­klamę, w celu ukształtowania swojego wizerunku, który ludzie będą łatwo

f o i *

l£________——————————________ II. ROZWÓJ RODZINY f

rozpoznawać i chętnie wspierać; solidna tożsamość warta jest więc dużych
nakładów. y n k

Rodzina także rozwija własn, tożsamość. David Reiss, psychiatra i dacz, nazywa ją „rodzinnym ,a». Jest to wspó,ny punfct ^J atra kowujący podejście dane, rodany do określonych problemów Ten punkt widzenia zwykle znajduje się w tle, a czasem jest wręcz glebok.

dzięki używanym P""^^ mechanizmom obronnym. Rodzinne „ja"
zawiera wspólne dla wszysdacfa wersje doświadczen »'
nią, które składają s,e na rodzmnąwers;ęw, historifna ^^
na to, jak wyjaśnia istotę swojego funkcjonowania. Dzietó wspóne Te5
doświadczeń rodzma nadaje kierunek i cenzuruje napływające i wyplywa^ce
informacje tak, by stale potwierdzać i podtrzymywać sposób postałl
samej siebie. Każda^nformac ^^ .^^J.. ^*>™

nego , wieź, wewnątrzrodzmne. esh trzeba, rodzina uruchamia wspomniane wcześnie, strategie obronne polega,ące na odpowiednim ukierunkowaniu uwagi: dzięki n,mmoZ^.gnorować bądź inaczej zinterpretować informacje podważające jej głębokie przekonania.

W rodzinie alkoholowej najgłębsze przekonania często dotyczą alkoholu Alkoholik może P^^™^ fałszywą tożsamość, ponieważVopusz za - do siebie tylko te infonnacje które potwierdzają jego własne deklaracje, że me ,est uzależniony od alkoholu ! że potrafi pić w sposób kontrolo;; Następnie odwołuje się dc-swojego systemu buchalteryjnego, by wciąż na nowo potwierdzać wiarygodność swych deklaracji

Z czasem i ^ "^°« odwoływać się do tego samego zniekształ­conego systemu buchalt^"e^ Postrzega i wybiera tylko takie informacje, które potwierdzającej najgłębsze przekonania o sobie jako całości. Dla ochro­ny tych fałszywych przekonań kształtuje się tożsamość rodziny alkoholowej - czyli świadomość tego, czym jest rodzina jako całość, poczucie tego Jm jesteśmy".

Rodzina jest tak zorganizowana, by chronić alkoholika. Każdy jej członek musi zrezygnować z własnego punktu widzenia, podporządkowując go bar­dziej naglącym potrzebom alkoholika i całego systemu rodzinnego Rodzina alkoholowa funkcjonuje mero całkiem nieźle i utrzymuje swą „chorą" toż­samość, ponieważ wspiera alkoholika. On zaś, mimo że często sta^owi oś, wokół której organizuje s,f rodzma, jest zarazem jej najsłabszym i najbardzie zaburzonym elementem.

Wspólne dla całej ro^rpo* onania są niezwykle ważne i trwałe, one
to bow,em stanowią pod^w| dla w,ezi rodzinnych, dla istnienia rodziny
, je, przetrwan,a_ Jak Podkreśla ReisS; potrzeba jednośd .^ ^ ^

nawet gdy przekonania nie odzw,erciedlają obiektywnej rzeczywistości,
przyjmuje się je, by zaspokoić potrzebę jednośd ^ >~''»
wana jest w konstruowanie obrazu rzeczywistości. W miarę jak rośnie
potrzeba obrony, rosme tez stop.eń skrzywienia i zniekształcenia obrazu
rzeczywistości.

59


łaśnie dzieje się w rodzinie alkoholika. Jej zachowanie, sposób
ia i konstrukcji rzeczywistości, wzajemne związki wewnątrz i poza
postrzeg w-one na potrzebę utrzymania dwóch podstawowych przeko-
rodziną mowy o żadnym alkoholizmie i nikt nie utracił kontroli nad
n3^ Tak pisze Goleman, potrzeba zachowania więzi wewnątrzro-
3 h łącznie z silną obawą przed opuszczeniem, powoduje, że jednostka
dzinn, > ^ucha usprawiedliwia najgorsze traktowanie i w sposób skrzywio-
^ ostrzega jawne okrucieństwo".
^ Rodzina, chcąc utrzymać alkoholizm w tajemnicy, tworzy coś, co Gole-

o-/vwa zasłoną dymną zmowy". I znów jednostki wyrzekają się siebie
tn.3_n n»« * ^^ ^^ « «
' ie potrzeb systemu rodzinnego, zdominowanego teraz przez silne zbio-

rowe mechanizmy obronne.

Rodzina alkoholowa często sprawia wrażenie silnej. Ma zdecydowane rzekonania i jednorodny obraz samej siebie. Prezentowana światu „wersja* własnej historii jest konsekwentna. Jednak im bardziej jest konsekwentna, tvm bardziej kruche są „fakty". W miarę pogarszania się stanu alkoholika rośnie potrzeba wspólnej obrony. System zaczyna się chwiać u podstaw lub zostaje całkowicie zdominowany przez potrzebę obrony i utrzymania poru­szonych fundamentów. Jedna z osób tak to ujęła:

n os,

j one


Widzieliście te namioty dymne, którymi pokrywa się budynek w celu odkażenia? W rodzinie alkoholizm przypominał taki namiot - wdzierał się wszędzie. Alkoholizm był powietrzem, które wdychaliśmy. Na wszystkim odciskał swe piętno i wszystko zatruwał.

t f

Rodzina alkoholowa nieraz z zewnątrz wygląda znakomicie, ale - by użyć analogii wprowadzonej przez Golemana — jest totalitarna do szpiku kości. Psychologicznym równoważnikiem cenzury są mechanizmy obronne. Potrze­ba kontroli jest tak przemożna, że każdą opinię przeciwną lub odmienne widzenie rzeczywistości trzeba wyeliminować, zablokować, odfiltrować lub wyjaśnić tak, by straciła jakiekolwiek znaczenie.

Rodzina ta jest uwięziona, sprzymierzyła się bowiem z systemem przeko­nań, dzięki któremu dyktator może utrzymać się u władzy. To niezachwiane przymierze chronią niezwykle silne potrzeby wiązania się, przynależności i jedności oraz lęk przed porzuceniem, stratą, izolacją i samotnością (na wypadek, gdyby dyktator utracił władzę, a system w związku z tym runąO-

W następnym rozdziale będziemy dalej się zajmować systemem rodzin­nym rodziny dotkniętej alkoholizmem. Przyjrzymy się świeżym okiem wielu rożnym zachowaniom i uporządkujemy je, by w ten sposób lepiej zrozumieć* jak skonstruowana jest tożsamość poszczególnych członków rodziny.

4


Niezdrowe współuzależnienie

J


ak wspomniałam już w rozdziale i, przed przystąpieniem do dyskusji nad jakimś trudnym terminem trzeba go najpierw zdefiniować. Gdyby si? wystawiało pomniki trudnym terminom, to na jednym z najwyższych piede­stałów znalazłby się termin „współuzależnienie". Jest on zbyt złożony, zbyt wielorako definiowany, by można go było zbyć jednym zdaniem. Nawet wśród ekspertów i terapeutów atmosfera towarzysząca próbom ustalenia znaczenia tego terminu przypomina konwencję partii politycznej poświęconą wysunięciu kandydata na prezydenta. Wszystkich łączy ta sama sprawa i ten sam cel, ale każdy chciałby, żeby głosy zdobył jego ulubiony kandydat.

CO TO JEST WSPÓŁUZALEŻNIENIE

Początkowo pojęcie „współuzależnienie" odnosiło się do specyficznego >vzo-
ru relacji międzyludzkich: oznaczało reakcję poddania jednej osoby dominacji
lub władzy drugiej. Kiedy termin ten spowszedniał, stracił precyzję i stal si?
mniej przydatny. Słowo „współuzależnienie" służy obecnie jako uniwersalne
oskarżenie, ilekroć w ludzkich interakcjach czy zachowaniach pojawi się cos
niesympatycznego, nieprzyjemnego lub niepokojącego*. „
Najlepiej byłoby zupełnie zrezygnować z terminu „współuzależnientf
i zacząć jeszcze raz od początku. Niestety, w tym tkwi problem, że słowo
weszło już do codziennego języka - używa się go zbyt pochopnie i zbyt wie
próbuje się za jego pomocą wyjaśnić.

* W Polsce termin „współuzależnienie" nie wszedł jeszcze do powszechnego użycia i


jeśli

się go używa to wyłącznie w wąskim znaczeniu, dla określenia „specyficznego wzoru międzyludzkich" i głównie w odniesieniu do uzależnienia od alkoholu: mówi się o ko-a lizmie. (przyp. red.)

61


4. Nnezdrovve_wsp^

^na zacząć od początku, proponuję wprowadzić pewne ponieważ nie . rWSze, ograniczyć stosowanie tego terminu do opisu modyfikacje. P° P jych funkcjonujących w ramach pewnego systemu - na zachowań osób o° drugie, rozróżnić reakcje zdrowe od niezdrowych, przykład rodziny-

WSPÓŁUZALEŻNIENIE*

__. ^^ W/»»**A."^ _

CO TO

Ja wyrzuty sumienia, ponieważ nie zadzwoniła do biura męża, by i


mi


;owoto -owicie


pewna pacjentka


zachorował (powracał do zdrowia z alkoholizmu). Uważała bo-

poinformować, ż£ cl^ to współuzależnienia. Jednocześnie nie mogła się pozbyć równie
wiem, że dowodzi o sobie udowodnić, że nie jest ofiarą współuzależnienia, zachowała
silnego poczucia, ze c j egoistyczny.
sic w sposób nieżyczl^

sje dziecko alkoholika), który czasowo zrezygnował z awansu, by móc

Pewien człowiek C ° opiece nad nieuleczalnie chorą żoną, za wszelką cenę starał się
więcej czasu poswię })Znajomi wypominają mi współuzależnienie, ale mnie się wydaje,
zaakceptować t? decy wybór. Czy istnieje coś takiego jak zdrowe lub pozytywne
ze jest to jedyny *&**>
współuzależnienie?

•• osób uzależnionych ukuto szereg nowych, odrębnych W dziedzinie ter p 'jaCyCh czysto ujemne warianty zachowań i przeko-pojeć i terminów, o^ ^^ }}WSzystko albo nicZgodnie z definicją każda nań, przybierają y^ ^wno pijąca, jak i powracająca do zdrowia - wchodzi

osoba uza ,.-. w relacje patologiczne. Jakiekolwiek zdrowe relacje
ze wszystkimi ludzrru ^ '

nicsąmozi . wywodzi się z wcześniejszego pojęcia „ko-alkoho-

** . cierną odpowiedź partnera na dominację pijącego alkoho-
lizm , oznaczającego D16"* . . . , . . „ „ , ... „ .
... ' . . itrnholik wiele wyjaśniał. „Ko-alkoholik rezygnuje z im-
hlca. l ermm ,^co-aiKO" . , . .

^realistyczny obraz rzeczywistości, zwraca się ku alkoho-
qatywy, przyjmuje niere«« j * , * ł . . T.

... : . „7łacne życie wokół picia jako czynnika najważniejszego, tak
łowi i organizuje własne y «, , . , .. . . . . , . ,

jak to czyni partner-alkoholik. Takie podejście gwarantuje, ze związek lub małżeństwo jako system nie ulegnie zachwianiu wskutek rozwoju uzależnienia u jednego z partnerów oraz świadomości tego faktu i dezaprobaty - u drugie­go Zaczyna dominować alkoholik i jego alkoholizm, natomiast ko-alkoholik podporządkowuje się i dostosowuje. Związek alkoholika z partnerem zaczyna przypominać taniec towarzyski: alkoholik prowadzi, a ko-alkoholik porusza się w tym samym rytmie, by nie przerwać tańca. Osoba prowadząca nieraz się potyka, depcze po nogach lub nawet przerywa taniec, zmieniając partnerów. Ko-alkoholik stara się natomiast taniec podtrzymać.

Podobnie zachowują się członkowie każdego zespołu, organizacji lub rodziny - czyli każdego systemu - manewrują swymi przekonaniami, rolami i zachowa­niami w poszukiwaniu punktu równowagi. Wydaje się, że przekonania o tym, co stanowi o równowadze danego związku i jakie wzorce obowiązują, mają charakter uniwersalny. Nic więc dziwnego, że inni skorzystali z badań nad alkoholizmem zapożyczyli pojęcie ko-alkoholizmu i puścili je ponownie w obieg Pod nową nazwą, adresowaną do szerszego odbiorcy. I tu zaczęły się kłopoty.

II. ROZWÓJ RODZINY

UZALEŻNIENIE


WSPOtUZALEZNIENIE


&K ^H -=ZS


ha m =" UY.1

o


o

)c • -u

n"

\am H m


L_ł^

i. Schemat, w którym miejsce alkoholizmu i ko-alkoholizmu zajmują uzależnienie

i współuzależnienie

Parę złożoną z alkoholika i ko-alkoholika można przedstawić jako dwie, położone obok, ale oddzielone od siebie płaszczyzny, między którymi stoi mur zamiast mostu lub tunelu. Nikt nie zamienia się miejscami, ani też nie próbuje przeskoczyć muru, by wymienić poglądy lub nawiązać kontakt. I, co ważniejsze, każda strona ma kłopoty — inaczej mówiąc, każda jest chora.

Gdy ponownie puszczono stare pojęcie w obieg, zachowano dawny układ dwudzielny, zastępując jednak stare nazwy „alkoholizm" i „ko-alkoholizm" nowymi - „uzależnienie" i „współuzależnienie". Na Rycinie i widzimy te nowe pojęcia w starym schemacie.

Gdy na miejscu ko-alkoholizmu pojawiła się nazwa „współuzależnienie", terminem tym zaczęto obejmować wszelkie zachowania reaktywne* i uległe, a każdy, kto się w ten sposób zachowywał, umieszczany był po stronie muru zarezerwowanej dla współuzależnienia. Przywracając stare pojęcie w nowym brzmieniu nie uwzględniono jednak tego, że wrażliwość i reagowanie na cudze zachowanie to bardzo istotny element dojrzałej, zdrowej postawy. Bez tych właściwości człowiek nie może się rozwinąć, dzielić z innymi ani związać się z kimś bliżej. Dlaczego przedłożenie opieki nad osobą nieuleczalnie chorą nad własną karierę czy zawiadomienie szefa o chorobie męża nie może być potraktowane jako przejaw życzliwości, zdrowia lub po prostu prawidłowego zachowania?

Byłoby to śmieszne, gdyby zjawisko to nie przybierało w naszym (amery­kańskim - przyp. red.) społeczeństwie takich rozmiarów. Co gorsza, nowe pojęcie „współuzależnienie" pozwala usprawiedliwić i uzasadnić najróżniejsze zachowaniaj będące w istocie przejawem manipulacji i nieżyczliwości, takie jak nieskrępowane wyrażanie złości, znieczulica, izolowanie się od innych

* Zachowania reaktywne to zachowania będące odpowiedzią, reakcją na zachowania innej osoby. Pojawiają się tylko wówczas, gdy je uaktywni, „uruchomi" ktoś z zewnątrz, (przyp. konsult.)

63


a. Niezdrowe współuzależnienie

UZALEŻNIENIE


WSPÓKUZALEŻNIENIE^

WZAJEMNA ZALEŻNOŚĆ


2. Schemat uzupełniony o obszar pośredni — wzajemną zależność (interdependence)

i nadmierna koncentracja na sobie. Nie ma też żadnych propozycji alternatyw­nych. Człowiek jest albo agresorem (osobą dominującą, np. alkoholikiem), albo ofiarą (podporządkowującym się partnerem np. wspóhizależnionym).

Na ludzkie zachowanie składa się zarówno uzależnienie, jak i współuzależnie-nie. Nie zawsze muszą one być czymś negatywnym lub niezdrowym. Wszyscy powinniśmy zaspokajać potrzeby innych ludzi, podobnie jak potrzebujemy, by inni zaspokajali nasze - nazywamy to wzajemną zależnością (interdependence); pozwala ona znaleźć wspólny grunt, dla możliwie zdrowych interakcji.

Obecnie uważa się, że zarówno współuzależnienie, jak i uzależnienie jest czymś złym. Widzę dwa wyjścia z tej sytuacji. Jedna możliwość polega na uzupełnieniu tego dychotomicznego podziału (uzależnienie-współuzależnienie) o wspólny grunt wzajemnej zależności, pozwalający zbudować pomost między oddzielnymi płaszczyznami. Istnienie wspólnego gruntu ujawnia fakt, że każda jednostka - jeśli rna ku temu warunki — może być zarazem uzależniona i współuzależniona, i potrafi połączyć jedno z drugim (patrz Rycina 2).

Drugie wyjście polega na rozszerzeniu kategorii uzależnienia i współuza-leżnienia i nadaniu im sensu neutralnego zamiast negatywnego. Jeżeli kate­gorie te poprzedzimy określeniem „zdrowy" lub „niezdrowy", tak jak na Rycinie 3, mamy nie dwie5 ale cztery możliwości. Daną postawę lub za­chowanie w jednej sytuacji będzie można potraktować jako niezdrowe uzależ­nienie lub współuzależnienie, w innej zaś sytuacji jako zdrowe.

ZDROWE-


NIEZDROWE-


UZALEŻNIENIE


-WSPÓHUZALENIENIE











N


U.


S?


Z.


u.




















NIE- jt-


Z.


w.








^X








N.


N.


3. Schemat rozszerzony - z czterema, zamiast z dwoma, wariantami

64 _——____ H. ROZWÓJ RODZINY

.—————————————-— —~—•—————————————————————————————-—_____ ,

CO TO JESTJglgZPgOWE WSPÓŁUZALEŻNIENIE f

':*

Niezdrowe współuza nienie to logiczna konsekwencja potrzeby utrzymania więzi i poczucia jedności rodziny, potrzeby realizowanej przez przyjęcie wspólnych, fałszywy Przekonań. Niezdrowe współuzależnienie manifestują ci, którzy w sposób odbiegający od normy organizują swe życie wokół kogoś lub czegoś. Gdy W &T^ Wchodzi alkohol, powiemy, że ktoś jest współuzależ-niony, gdy podpo^23-dkowal się dominacji alkoholika oraz uznał fakt, że alkohol zajmuje centralną pozycję w jego rodzinie.

Najczęściej niez-*rowe współuzależnienie wykazuje partner niepijący, ale może w nie popaść również alkoholik. Jeżeli na przykład oboje rodzice są alkoholikami, każde z nich może ujawniać niezdrowe współuzależnienie. Dorosłe dziecko, będąc samo alkoholikiem, może wchodzić w relację nie-zdrowego współuzaleznienia z pijącymi rodzicami.

Osoba uzależnić113 *ub współuzależniona od alkoholu nie ma poczucia,

* » l i

że „należy do siebie iub poczucie to utraciła. Przekonanie, że człowiek sam sobą kieruje i Jest niezależny - zwane własnym „ja" - zostaje nieraz nadwerężone, kiedy rodzina zwraca się ku alkoholowi. Utraciwszy poczucie własnego „ja", czło^ie* traci zdolność utrzymywania pożądanego stopnia bliskości z innymi J "ystansu, i nie potrafi wchodzić w bliskie związki z ludźmi. Przez całe lata osoba ta reaguje na zachowania alkoholika, zamiast rozwijać się l P°dążać za własnymi pragnieniami lub za głosem wewnętrznym.

Dzieci wychowy^3"6 w rodzinie alkoholowej mogą nigdy nie osiągnąć niezależnego „ja". Zafl1138* tego mają fałszywy obraz „ja", tak silnie związa­ny z potrzebami i nakazami chorego ojca czy matki, że nie zdają sobie sprawy z jego nieprawdziwości] niełatwo z niego rezygnują.

Fałszywe „ja" O istnieniu fałszywego „ja" świadczy obecność czterech strategii obronnych: silnego nacisku na zaprzeczanie (omawiamy to szcze­gółowo w rozdziale 3)> Popisywania sobie zbyt dużej odpowiedzialności, myślenia w kategoriach »wszystko albo nic" i skoncentrowania się na kon­troli. Ten „rozstrojony kwartet" omówimy dokładniej w jednym z dalszych rozdziałów; zajmuje on czołowe miejsce w opisach strategii obronnych doro­słych dzieci alkoholików- l eraz natomiast przyjrzymy się, jak wpływa on na postrzeganie samego si£Die-

Poważnym probleiflem Parneli jest to, że przypisuje sobie zbyt dużą
odpowiedzialność: .

Istnieję i jestem ważna d a ego5 że opiekuję się swoją matką, która by umarła, gdybym codziennie jej nie doglądala>

To głęboko zakorze^10116 poczucie odpowiedzialności, jakie przyjęła na siebie Pamela i osoby JeJ P°dobne, nie pozwala im dostrzec, że oddając się

65

-głosei


innemu zatraciły siebie i że ci, dla których się tak poświęciły,

k mus w służb? ° ^_^ ^ nadaj nie ) emocjonainie dostępni. Osoby te pielęgnują

nie byli noczucie więzi, która w rzeczywistości niewiele ma wspólnego
ws*ej fantazji p

h wyobrażeniami.
i icn v>j ^ kruchość tej podstawy, partner lub dziecko bardzo oba-

Ze *2gtj. wi?zi. Podważenie racji osoby dominującej w związku, przy-si? Ofiarę" innego punktu widzenia lub brak reakcji z jej strony ^prowadzić do tego, że partner, którym się opiekuje, odejdzie, dozna rn°2C ,j |uh umrze- Przyjmując na siebie odpowiedzialność za osobę uzależ-1^Z>'* i zachowując postawę bierną i pokojową, partner chroni swe poczucie SisScgo z nim związku, choćby nawet było kruche i niezdrowe.

1 Ha skutek przyjęcia perspektywy „wszystko albo nic", fałszywe „ja"

ndb^cra rzeczywistość w kategoriach: wszystko jest dobre lub wszystko jest

świat postrzega się jako czarno-biały, nie dopuszcza odcieni szarych.

Szarość trudno znieść, trzeba stawić czoło wieloznacznym pytaniom, na które

'c ma jednej odpowiedzi. Szarość może wzbudzać wiele lęku. Gdy nie ma

się pewności, trzeba nieraz spojrzeć na sprawę inaczej. Należy rejestrować

fakty, a niektóre z nich ukryć, ponieważ nie zgadzają się ze sobą. Gdy

przyjmie się postawę „wszystko albo nic", lęk maleje, ale trudno jest nawią-

zać i utrzymać stosunki partnerskie oparte na negocjowaniu i kompromisie.

Jak w takim układzie wchodzić w kontakt z ludźmi, nie narażając się na

bolesną utratę własnego „ja" i konieczność zdania sobie z tego sprawy?

Większość dorosłych dzieci alkoholików zgadza się na podejście „wszystko

albo nic".

Ilekroć nawiązuję z kimś bliski związek, to albo próbuję go kontrolować, albo zatracam samego siebie. Ani jedno, ani drugie mnie nie satysfakcjonuje.

W rodzinie alkoholowej „wszystko jest w porządku" i zarazem kogoś trzeba obarczyć odpowiedzialnością za to, co jest w porządku. Przyjmując postawę „wszystko albo nic", dorosłe dziecko alkoholika musi wziąć na siebie winę i - wskutek czyjejś dominacji lub kontroli - zostaje wmanipulowane w przyjęcie na siebie odpowiedzialności za „nie istniejące" problemy.

Rodzina alkoholowa jest spolaryzowana i brak w niej zdrowych wzorców rodzicielskich. Ktoś dominuje i wygrywa, ktoś inny zaś jest uległy i prze­grywa. Dzieci szamoczą się często między jedną a drugą skrajnością, nie­świadomie bojąc się perspektywy, a później realiów dorastania i konieczności utożsamienia się z jednym z rodziców.

I dzieci, ł dorośli nieświadomie mocują się z koniecznością wyborów typu j.wszystko albo nic", których trzeba dokonywać w relacjach z innymi człon-rodziny. Pamela tak opisuje swoją sytuację:

ak °)ciec ~ alkonoliczka i osoba silna, albo ofiara taka jak matka - bierna, przygnębiona. Nie ma żadnych wariantów pośrednich.

66_____________________________II. ROZWÓJ RQD2IVY

Koncentracja na kontroli musi być bardzo silna, skoro nacisk położon jest na dwie skrajności i brak zdrowej alternatywy. Rodzina jako caloi i poszczególni jej członkowie sprawiają wrażenie, że na dobre utracili koń. trolę. Pewne dorosłe dziecko alkoholika tak to ujęło:

Stale w pogotowiu, stale czekałem na nowy kryzys, kolejną katastrofę czy następny cia alkoholowy. Tylko wtedy mogłem „zejść z dyżuru", gdy byłem sam.

Kontrolę" w systemie rodzinnym alkoholika sprawuje zwykle on sam.
Dorosłe dziecko martwi się natomiast, czy nie utraciło kontroli albo czy
wkrótce jej nie utraci; zastanawia się, kto ją teraz sprawuje i boi się, że będzie
kontrolowane przez kogoś innego. T*' V _ <_

Sam, martwiący się nieustannie, czy nie jest podobny do rodziców, tak opisuje swoją koncentrację na problemie kontroli:

Przeżywam ciągłe napięcie związane z koniecznością wzięcia się w garść i powstrzymana przed odreagowaniem. Boję się utracić kontrolę.

Jak się ludzie czują i co się dzieje w ich wzajemnych kontaktach, gdy cechy składające się na fałszywe „ja" zostaną „zaprzęgnięte" do radzenia sobie z alkoholizmem?

RODZICE A NIEZDROWE WSPÓŁUZALEŻNIENIE

Gdy pojawi się alkoholizm, a wraz z nim potrzeba zaprzeczania mu, partner osoby uzależnionej zaczyna swe życie dostosowywać do jej sposobu myślenia i zachowania, próbując w ten sposób odzyskać poczucie kontroli i stabilizacji Ten zwrot ku alkoholowi powoduje zaburzenia myślenia i zachowania, takie jak w przypadku alkoholizmu. Osoba współuzależniona całe swoje myślenie koncentruje na zachowaniu alkoholika i troszczy się przede wszystkim o jego dobro.

Prześledźmy typowe fazy tego rodzaju zaburzeń myślenia na przykładzie jednej pary - Toma, osoby uzależnionej i Marcy, osoby współuzależnione) Marcy zmienia swój sposób widzenia siebie i świata tak, by dostosować do zniekształconego rozumowania Toma. Tom wmawia jej i całej rodzim • że prawdziwe źródło problemu tkwi w tym, że ona zrzędzi i nadmiernie g kontroluje. Gdyby nie ona, nie musiałby pić. Ona stara się więc coraz usiin zmienić swoje zachowanie i sposób myślenia, próbując zadowolić 1° i w ten sposób rozwiązać problem picia. Ale nic z tego nie wychodzi. Ma ma poważnie obniżoną samoocenę.

Zaprzecza, jakoby czuła się bezradna, przygnębiona i tyranizowana, J bowiem przekonana, że to wszystko jej wina. Zaprzecza jeszcze bardziej• < zwalczyć samooskarżenia. Na zewnątrz próbuje manifestować wyższość i me, mówiąc tym samym: „nic się tu złego nie dzieje". Jednak w miar?

67


4. Niezdrowe współuzależnienie

stl


nieświadomie coraz lepiej zaczyna rozumieć, na czym polega prawdziwy problem, coraz bardziej odczuwa wstyd i osamotnienie. Silniej koncentruje się na potrzebie kontrolowania Toma, jednocześnie pragnąc go chronić i utrzymać w mocy przekonanie, że nic złego się nie dzieje. Ciągła, nie­skuteczna walka o uzyskanie kontroli nad Tomem powoduje chroniczne napięcie, lęk, depresję, ukrytą urazę i wściekłość. Marcy martwi się zarówno wtedy, gdy Tom pije, jak wtedy, gdy nie pije. Czy wróci do domu, czy wyrzucą go z pracy, czy zginie w wypadku samochodowym lub kogoś prze­jedzie? Zaprzecza, jakoby się martwiła. Marcy, która już całkowicie weszła w rolę osoby współuzależnionej, zdominowana jest swoimi obsesjami i tro­ską. Mniej ma teraz czasu dla dzieci, nie poświęca im tyle uwagi, mniej okazuje uczuć i nie jest dostępna emocjonalnie w takim stopniu jak dawniej. Największą troską Marcy jest teraz alkoholizm i on zajmuje centralne miejsce w życiu rodziny.

Obsesyjna koncentracja na alkoholu może spowodować, że rodzice za­czynają zachowywać się nieodpowiedzialnie - stale lub okresowo. Czasem przejmują odpowiedzialność na zmianę lub też jedno z nich bierze ją na siebie całkowicie. Niezależnie od tego, jaki występuje schemat zachowań, tylko w rodzinach wyjątkowych nie dochodzi do istotnych zakłóceń spowodowa­nych alkoholem, do podporządkowania ról i zachowania rodziców alkoholowi i do pozbawiania dzieci zdrowego zaangażowania emocjonalnego. Zbyt wiele bowiem uczuć i energii trzeba poświęcić zaprzeczaniu i obronie, by starczyło jej na utrzymanie „dostatecznie dobrych" stosunków rodzinnych.

Problem alkoholu bywa na przykład wykorzystywany przez rodziców jako broń we wzajemnej walce. Osoba uzależniona pije „pod" partnera; partner, niezdrowo współuzależniony, odbija to sobie na dzieciach - chroni je nad­miernie z głębokiego poczucia winy lub bezpośrednio na nie przenosi swój gniew i cierpienie.

Moja matka na zmianę chwaliła nas pod niebiosa i zajmowała się nami, albo wybuchała nagle gniewem i atakowała nas.

Często rodzice koncentrują się coraz bardziej na własnym związku i na roli, jaką w ich wzajemnych kontaktach pełni alkohol, nie dostrzegając dzieci i zaniedbując je.

Jak przypomnieli sobie uczestnicy nowej grupy na pierwszym spotkaniu, najdotkliwiej odczuwali w dzieciństwie fakt, że problemy rodziców zawsze były najważniejsze i na nich skupiała się cała uwaga. „Dla nas nie było już miejsca".

Ciągła koncentracja alkoholika na zaprzeczaniu rodzi podskórny gniew i stały lęk. Początkowo osoba współuzależniona usiłuje kontrolować picie partnera zrzędząc, pouczając lub zmuszając go do składania obietnic. Na­stępnie zaczyna działać - chowa butelki, nie daje pieniędzy lub angażuje się w różne przepychanki mające związek z piciem. W rodzinie tymczasem

zt t '


(OUl?'


IŁU 31UBJS M jAq 3IU UO O83Z3 cfeqOSO BfOUJ BIUBMOS3J3JUIEZ o83ZS2(3IM

uiiu bz uiBjBisszjd UI3SBZ3 2 'BpXz qXjj (oin i Bpid jBuisł bu pfe[8od cq3^3B|td3iu izpnj bibims po BUBMOjozipo sit

:AzD3zi nuEjs

3tIBM3IZpOdS3IU EIU

" A AP3rM C^P3:IM Auo[OA\opBZ

^ (3t /Z31BZ 3Z fBfEZBMjQ -EZ31LI ni


Z

UIIUEZ fJE{ B}f{pf fEAUJSZld U3}

z uo b cmu3{OMOpBZ oSsf bu rusojd

l niUEMOIpBZ BU 3iqOS BJBpZ 3IU

^Ojjjgjj j ',& Z 08 UIB|XZ33J

s

"


b( 3qojoq3

Od UI3ZBJ AtUSIJEfld^M e3IUpn{Od OJBflUJ &p£) -M9 Od 'Sd^jS BUJ 3Z 'lUEjIMptU I BJ3ZS O83/ Op UIB{IUOMZQ '

op p^zfepz jSoui siu qnj ntuop op ouz9d jeobjm 35{ipv

." j,s uiBfBMOUlfSZjd DOq3 enUI3jqOjd

UjXUD3qoqD3ZSA\ I


Oa OflMOUBJS 31U SBZD ^ZSZnjp Z3ZJJ

n[oqo5fiB |95{OA\ o^zbjsj spAz szsbo

, iji


Z31


cUlAUBA\Old3D3{B {

(sfotu m ofXq od

LUBjBMOUOUSSMijBZ 31U UBIUJZ q3^1 Z (SUpBZ Xp8lU 3Z 'ZBJ31 5zpty

ąnus uiE{Bjs3ZJj '„oSsupsj" oid^M i oiA\BqBZ 3is Xq

11ZBX° UJE|B5{nZS ZBIDM t DBZ JiaUl B[p OD '01 BU 3lU3ZJfodS I .{pgjS Og3f M UJBj^ZfepOd I HZ3MOM O? CUB[Bq3OJ{ .f UIBJ


(3I3S3Z3 ZBJ3J 31S tUB{BpqO c35JtpV ^f ^IBi '3UZBM nptó M 3USEJM UIBJIU31UIZ CUJIU Z UJ3ZBJ D31M UIBfld ZBJ3J UIB|Xg 'DBA\Xq3Zjd SJEJS UIIU Z UIB|Bpq3 I 3Z3ZS31 OJ OffMOUBlS 3fQ 3[B <{fd OJOds Kp imAuiOfBUZ l UJ3jOpSO2{ Z UIB{BMJ3Z OMOtudoiS I BI

nąosods o8of op ^pBjSod 3(oA\s ihbjbmosoisoq 'fepsoisiM^zoszj fepJBMj z DBJodn 5is bijBJjod jra XzJoiJ{ 'fzpnj Bjp Biodpod 01 BtSitaa sz cui3iA\oq uo jEZEMfi 'b.sjji^y E2 ujBjzsAv\

UIE{BlS3Zjd 3Z {5MBjdS 3iqOS 3JBpZ ZBJ31 OJ3ldop 'Z03JSM

EJ3ZDBZ f{lUSE(ZOJ OD3IU 5lS bf

DIU3IUIZ O3 i|B( 'tllfo O OJJJ^l UJB|B|S^UI l UIB{B5{B|d SBZ3 X{B3 B( UJBjBIZpSlg MZpOq3 Uli O3 O '13MBU UlBfB!Zp3lM 3Ifs[ '3tqOJZ o83ł UJBJlJBJlOd

b{ ettB|psndpo" 3iqos ui^qsz 'i|izpBj lui zfepM uouyiY z

zfeui o


3Z

npOA\od z DAzo9[ 3is AqBj3oui

AV oXZ3imS3ZOn 9IUSBJM

is fsf Bpn aż e5(3izpBU BfEim XjJ3X

^DBfnuiuiop ui3[qojd m 5is HZPOJ z 3iqos nmszpBJ bu ZBJ3j Sis 3(nJiU3ouo>{ BUizpoj

M 3lUBZD3ZJdBZ B[BMJin l 5lS E3EUIZAY B^I[Ol{O5[[B BUOJqDQ M <etZpOlpMef IJEJlds Od <{3IS DBfezSnJOdff 3IU3lUZ3[BZn|OdSM

tuziUEUD3ui sf

BU

-Buoonzjpo 3[Bjsoz amouizoj (smozdszj i (sjjeauo Bq9

BUI O§O2 OJ5 *O§31 1EUI31 EU

fg^zcm -


89


69


wspóluzależnienie


^powiadać jego zbyt częste upijanie się. Wkrótce zaczęliśmy się kłócić, ponieważ chciałam trolować jego picie. Powstał rozłam w naszym bliskim, „pełnym miłości" związku. Alkohol który początkowo nas zbliżał do siebie, zaczynał nas teraz oddalać. Stale się na ten temat kłóciliśmy.

Sama ograniczyłam picie i popadałam w coraz głębszą depresję. Długo jeszcze chroniłam Viike'a i brałam na siebie winę za napiętą atmosferę i ciągłe kłótnie. Gdybym tylko potrafiła

owstrzymać swój gniew i przestać go ciągle kontrolować, byłoby lepiej. Próbowałam, ale sytuacja się nie poprawiła.

Miałam dręczące przeczucie nadchodzącej katastrofy i moje mechanizmy obronne uległy wzmocnieniu. Coraz bardziej zaprzeczałam, jakobym miała jakiś problem i odrzucałam tych wszystkich, którzy według mnie krytykowali nas i potępiali. Nabierałam przekonania, że świat zewnętrzny nas oskarża i tak jak mąż uważałam, że ludzie zawsze postępują egoistycz­nie. W takim świecie trzeba zadbać o siebie. Całymi dniami martwiłam się, że Mikę pije. Kilka razy dziennie przejeżdżałam obok jego ulubionego baru i całkowicie zrezygnowałam z własnych zajęć, by w razie potrzeby go ratować. Nadal jednak stale się kłóciliśmy. Zawsze byłam dumna, że nasz syn, Billy, uczeń czwartej klasy, jest taki dorosły i samodzielny. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że jego potrzeby są niezaspokojone ani też, że cierpi, bo ojciec pije, a ja zajmuję się głównie jego piciem. Oniemiałam, gdy wychowawczyni wezwała mnie do szkoły na rozmowę. Okazało się nieprawdą, że Billy jest spokojnym dzieckiem - jest zamknięty w sobie i przygnębiony. Szkoła skierowała go na leczenie. Terapeuta stanowczo zażądał, byśmy oboje poddali się terapii. Mikę odmówił; ja zgodziłam się z kimś porozmawiać.

Jeśli alkoholiczką jest żona, a nie mąż, sprawy mogą się potoczyć podob­nie jak w przypadku Terry. Każde z małżonków może przejąć rolę drugiego; osoba niepijąca może funkcjonować zarówno w roli ojca, jak i matki. Do niedawna uzależnieni od alkoholu mężczyźni wolniej tracili kontakt ze świa­tem zewnętrznym niż kobiety. Mężczyzna częściej pracuje poza domem i w związku z tym ma stały kontakt z rzeczywistością odmienną od środowi­ska domowego. Partner, który zmuszony jest utrzymywać kontakt z dwiema różnymi rzeczywistościami, może przeżywać niezwykle boleśnie konflikt między nimi. Harry doświadczył tego bezpośrednio:

Byłem obiecującym dyrektorem firmy, znającym się na swojej robocie i lubianym, a także dobrym mężem i ojcem. U boku miałem Trudy, która awansowała wraz ze mną. Przez wiele lat dobrze sobie radziłem, dostosowując swój tryb życia do jej postępującego alkoholizmu, jej niedostępności, trudnych do przewidzenia zachowań i zmiennych nastrojów. Zacząłem traktować żonę jak jedno ze swych dzieci - dzwoniłem stale z pracy, by sprawdzić, czy nie zapomniała zrobić zakupów, załatwić dla Molly lekcji jazdy na łyżwach czy formalności związanych z planowaną podróżą.

Z czasem przekazałem te obowiązki swojej sekretarce, która chętnie mnie wyręczała. Mar­twiłem się stale o dzieciaki i często zabierałem je na obiad, gdy w domu nie było co jeść. Starałem się brać coraz więcej na swoje barki, by uwolnić Trudy od stresu i napięcia, na które ciągle się skarżyła.

Ocknąłem się, gdy zaproponowano mi szczególnie atrakcyjną pracę. Nagle ogarnął mnie wstyd ł strach. Nie mogłem przyjąć awansu. Stanowisko to wymagało „dyrektorskiej" żony, wiązało się z organizowaniem przyjęć i wystawieniem się na widok publiczny. Nagle uświadomiłem sobie to, co było jasne już od lat: Trudy jest alkoholiczką i muszę ją ukrywać. Gdybym przyjął to stanowisko, ujawniłbym sekret rodzinny.

Podobnie jak dzieci, współmałżonek alkoholika też przestaje ufać lu­dziom, ma kłopoty z intymnością, boi się zależności i nie ufa temu, co widzi.

70


II. ROZWÓJ RODZINY

du

W!

w:

P<

tr

n;


DZIECI A NIEZDROWE WSPÓŁUZALEŹNIENIE

Książka ta poświęcona jest przede wszystkim opisaniu rozwoju i wyjaśnie­niu złożonych efektów wzrastania dzieci w rodzinie, w której rodzice są alkoholikami. Czy terminu „niezdrowe współuzależnienie" można użyć w stosunku do dzieci i czy jest to kiedykolwiek uprawnione?

Nie, nie powinniśmy tego robić. Dzieci w relacjach z rodzicami są auto­matycznie postawione w pozycji biernej i podporządkowanej. Rozwój ich pod każdym względem opiera się na tej wymagającej zależności więzi. Dziecko nie ma wyboru. Musi ulec władzy, kierownictwu i dyktatowi rodziców. W rodzi­nie dotkniętej alkoholizmem efektem tego jest zwykle ograniczenie rozwoju osobowości i rozbudowanie mechanizmów obronnych.

Próbując zrozumieć całą złożoność rozwoju dziecka i doświadczeń doro­słego dziecka alkoholika, powinniśmy zrezygnować z posługiwania się poję­ciem „współuzależnienie", zarówno zdrowe, jak i niezdrowe, jest ono bo­wiem w tym przypadku zbytnim uproszczeniem. Przede wszystkim zaś ter­min ten zawiera w sobie możliwość wyboru, możliwość wytłumaczenia się i wzięcia na siebie odpowiedzialności. Dziecko nabywa te cechy w postaci zniekształconych mechanizmów obronnych swego fałszywego „ja", nie są to jednak w tym kontekście nabytki pożądane.

Przyjrzyjmy się bliżej, jakie mogą być konsekwencje normalnej, reaktyw­nej pozycji dziecka wtedy, gdy rodzice są alkoholikami i nie są zdrowi.

Dzieci pochodzące z rodzin alkoholowych często nie mają wrażenia, że rodzice się nimi opiekują. Ich uwaga skupia się często na zaprzeczaniu i na potrzebie zaprowadzenia w domu spokoju. Dziecko postępuje wtedy tak jak osoba współuzależniona. Czasem przejmuje rolę jednego z rodziców wobec drugiego lub wobec rodzeństwa. Często za problemy rodziny wini się dzie­cko. Ileż to dorosłych dzieci alkoholików słyszało zdanie podobne do tego:

Gdybyście tak się nie kłóciły, matka nie musiałaby pić.

Dzieci, niezależnie od wieku, uczą się nie przejmować, niczego nie potrzebować lub w razie odczuwania jakiejś potrzeby - zaspokajać ją sa­modzielnie.

Żeby utrzymać zaprzeczania, trzeba zniekształcić odbiór rzeczywistości, dlatego rodzice, modelując zachowanie i myślenie, wprowadzają zamieszanie. Dzieci zauważają kłamstwa i wymówki, i czują się zdezorientowane z powodu rozbieżności między tym, co dostrzegają a tym, co wolno im dostrzegać i przyjąć za prawdę.

Choć dziecko nie chce naśladować żadnego z rodziców, robi to jednak nieświadomie. Tego z rodziców, które nie pije (jeśli jest ktoś taki) postrzega jako silnego, godnego zaufania, męczennika lub ofiarę - podobnie jak siebie. Alkoholika postrzega z kolei także jako słabego, ale za to potrze­bującego, beztroskiego i kochającego. Jeżeli dziecko odbiera alkoholika

4. Niezdrowe wspóluzależnienie 71

jako człowieka dominującego, apodyktycznego, budzącego strach i mało­dusznego, będzie się starało za wszelką cenę nie upodobnić do niego. Może się jednak zdarzyć, że przeraża je jednocześnie pozycja ofiary, zaj­mowana przez drugie z rodziców.

Niezwykle trudno jest odłączyć się od rodziny alkoholowej. Nawet gdy się ją opuści fizycznie lub gdy rodzice umrą, dziecko związane jest ze wszystkimi silnymi więzami emocjonalnymi. Opuścić rodzinę to porzucić wszelką nadzieję; porzucić rodzinę to skazać się samemu na porzucenie. Utrzymując bliską więź emocjonalną z rodziną, dziecko nadal pełni w niej ważną rolę i uczestniczy w rodzinnym zaprzeczaniu.

Niektóre dorosłe dzieci alkoholików utrzymują więź z rodziną i same popadają w uzależnienie. Inne wiecznie pełnią rolę „ratownika", będącego stale w pogotowiu - dorosłą odmianę roli „odpowiedzialnego" dziecka. Na­wet te, które nie uczestniczą już w życiu rodziny, nadal przejawiają stałą troskę i zaangażowanie. Nieumiejętność odłączenia się od rodziny to jedna z głównych przeszkód na drodze do ukształtowania zdrowych więzi z założo­ną przez siebie nową rodziną. Jest to też źródłem wielkich trudności w bu­dowaniu bliskich związków z innymi ludźmi. Nie rozwiązane problemy rodzinne uniemożliwiają dorosłemu dziecku alkoholika postrzeganie siebie jako odrębnego partnera.

Niektóre dorosłe dzieci poślubiając alkoholików odtwarzają na nowo związki z rodzicami alkoholikami. Inne w ogóle unikają bliskich związków - izolują się od ludzi i mają do nich coraz mniej zaufania. Jeśli zaś zakładają własne rodziny i mają dzieci, często stwierdzają, że nadal są związane przede wszystkim z rodzicami. Bojąc się uzależnienia od innych ludzi, mają często poczucie, że nie sprawdzają się jako rodzice.

Studenci mogą mieć kłopoty w nauce - po opuszczeniu domu ciągle są zaabsorbowani sprawami rodziny; młodzi ludzie, podejmujący pierwszą pracę, mogą mieć trudności w skoncentrowaniu się na własnej karierze zawodowej. Sądzą, że jeżeli zajmą się sobą, to w domu stanie się coś złego, a oni nie zrobią wszystkiego co można, by temu zapobiec. Ci młodzi ludzie czują się opuszczeni i stale obawiają się utraty jednego lub obojga rodziców.

NIEZDROWE UKŁADY POZARODZINNE

Niezależnie od codziennych bliskich kontaktów i podstawowych przekonań wyznawanych przez rodzinę, istnieją też inne czynniki, które mogą mieć ważny wpływ na dziecko wychowywane w rodzinie alkoholowej. Na cało­kształt doświadczeń dziecka związanych z alkoholizmem składają się więc takie czynniki jak: wielkość i struktura rodziny, obecność dalszych krewnych, liczba rodzeństwa i różnice wieku między dziećmi, stan cywilny rodziców, naciski i oczekiwania kulturowe, miejsce zamieszkania (dzielnica uboga czy bogata, miasto czy wieś). W zależności od tego, jakim oddziaływaniom

72________________________________II. ROZWÓJ RODZINY 4.

^•*

dziecko jest poddane, przypisuje ono różne znaczenie alkoholizmowi. Zna­czenie to jest bardzo ważnym wyznacznikiem obrazu własnej osoby, jaki dziecko wytwarza w relacjach z rodziną i środowiskiem kulturowym. W ję­zyku fachowym nazywamy to socjalizacją dziecka.

Socjalizacja W rodzinie - tej pierwszej i najważniejszej komórce zaan­
gażowania społecznego i społecznego uczenia się - wszyscy uczymy się reguł
kultury, w której żyjemy: jej nakazów i zakazów. Kontakty z innymi ludźmi
i obserwacja są dla nas źródłem informacji. To, co każde dziecko z czasem r.
postrzega jako „normalne", to codzienne doświadczenia, które wolno mu j
odtwarzać i na które pozwala mu się w domu i poza domem. Jeśli w rodzinie
powtarzalnym elementem jest alkoholizm rodziców, decydujący wpływ na
kształtowanie obrazu własnej osoby u dziecka oraz obrazu rodziny i świata
ma sposób, w jaki ten alkoholizm zostanie włączony w życie codzienne
rodziny i sposób w jaki będzie interpretowany. Dziecko zacznie postrzegać
jako „normę" te elementy rzeczywistości, na które rodzina przystaje - tajem­
nicę, którą utrzymuje się w domu i poza domem, rozpaczliwą walkę o utrzy­
manie pozorów normalności, głęboką wrogość wobec każdego intruza,
a szczególnie wobec prawdy.

Wynikłe z tej sytuacji stałe napięcie może doprowadzić do tworzenia
wrogów poza rodziną: można teraz skierować swój gniew przeciwko osobom
zagrażającym chwiejnemu poczuciu bezpieczeństwa rodzinnego. Rodzina
wycofuje się w świat wspólnych przekonań, izolując się od znajomych,
własnej społeczności, kościoła czy szkoły, przez co wzmacnia zaprzeczanie.
We wspomnieniach Tony'ego wycieczki w świat pozarodzinny przypominały skk
wypady bojowe:

Nie znosiłem rodzinnych wypraw do restauracji. Oczywiście, nic złego się nie działo, ale musiałem zdusić w sobie wstyd, jaki odczuwałem widząc, jak ojciec się upija, przewraca kieliszki, kłóci ze wszystkimi i opuszcza salę wybuchając gwałtowną tyradą. Zachowywał się tak, jakby cały świat do niego należał. Każdego, kto przeciwstawiał się jego zachowaniu lub kwestionował to, co mówi, traktował jak wroga.

W pewnym momencie dziecko, któremu rodzina wmówiła, że alkoholizm jest czymś „normalnym", dowiaduje się, że dla innych bynajmniej czymś normalnym nie jest. Niezależnie od tego, czy zda sobie ono z tego sprawę nagle, czy stopniowo, wystarczy, by poszło do szkoły, a wkrótce przekona się, że z jego rodziną „jest coś nie w porządku". Świadomości tej towarzyszą uczucia wstydu, upokorzenia i zakłopotania.

Potrzeba potwierdzenia własnej normalności wiąże się bezpośrednio z problemem przystosowania i z późniejszymi trudnościami rozwojowymi. Osoby, które określiły siebie jako dorosłe dzieci alkoholików zaczynają wątpić w to, czy kiedykolwiek były normalne. Od Sheili dowiadujemy się, co się dzieje, gdy zostanie przełamana zmowa zaprzeczania i nie ma jej czym zastąpić:

73


4. Niezdrowe współuzależnienie

i


Wiedziałam, że z moją rodziną było coś nie w porządku. Sama byłam „wybrakowanym towarem". Miałam okropne problemy w okresie dorastania, ale PRAWDZIWE kłopoty pojawiły się wtedy, gdy opuściłam dom. Nie miałam się na czym oprzeć. W domu przy­swoiłam sobie zaburzony obraz rzeczywistości, który poza rodziną do niczego nie pasował. Nagle uświadomiłam sobie, że usiłuję wypaść normalnie, choć nie mam pojęcia, na czym miałoby to polegać. Teoretycznie byłam dorosła, czułam się jednak jak dziecko - zalękniona i bezradna. Miałam pewność, że brakuje mi czegoś, co mają inni.

Jerry, urodzony i wychowany w rodzinie alkoholowej, wspomina katusze przeżywane przez siebie w wieku dwudziestu kilku lat i opowiada, jak szybko pogrążył się w alkoholizmie:

Piłem, bo po prostu niczego innego nie potrafiłem robić. Zdałem sobie też szybko sprawę z tego, że coś jest straszliwie nie w porządku. Nie miałem jednak pojęcia co i to było okropne.

Wiele dorosłych dzieci alkoholików dopasowuje się bardzo dobrze do warunków społecznych wykorzystując w tym celu swoje mechanizmy obron­ne, fałszywe „ja" lub niezdrową postawę współuzależnienia. Kultura „wyna­gradza" bowiem wiele cech, bez których nie sposób przetrwać w rodzinie alkoholowej. W rodzinie tej idealne dziecko, dziecko mające świetne wyniki w nauce lub „bohater" zmuszone są kontynuować ten sposób zachowania i kontaktowania się z innymi, który pomógł im przetrwać w dzieciństwie i który kultura świata dorosłych propaguje i wzmacnia.

Poleganie wyłącznie na sobie i niezależność to wyidealizowane amerykań­skie cnoty, nie zawsze natomiast wynagradzane i mile widziane w konkret­nych sytuacjach. Niewiele się zyskuje przez nazywanie rzeczy po imieniu. W systemie rodzinnym alkoholika, podobnie jak w wielu systemach społecz­nych i zawodowych, nagradza się konformizm i układy, choćby takie za­chowania i przekonania wymagały krętactwa lub skrzywionego myślenia.

U dorosłych dzieci alkoholików obserwujemy głębokie rozdarcie; w dzie­ciństwie ludzie ci utożsamiali się zarówno z faktem, że ich rodzina jest nienormalna, jak i ze sprzeczną z tym potrzebą pokazania światu, że jest normalna. Pozornie niewiele wskazuje na to, że dziecko lub dorosły przeżywa konflikt; osoba ta „sprawia dobre wrażenie" i wygląda na bardzo dobrze przystosowaną. Wielu fachowców zwodzą pozory „dobrego wrażenia", przez co skłonni są uwierzyć, że dorastanie w rodzinie, w której jedno z rodziców jest alkoholikiem, to doświadczenie krzepiące lub „po­zytywne". Ale przystosowanie w tym przypadku to nic innego jak tylko fasada, a jego źródłem u dorosłych dzieci alkoholików jest obrona, nie zdrowy rozwój. Ta umiejętność przystosowania się bywa sama w sobie autentyczna i cenna, lecz dorosłe dziecko alkoholika potrzebuje specjalnych warunków, w których mogłoby ją przeżywać jako korzystną i wyrastającą ze zdrowego „ja", a nie jako sposób utrzymania spokoju, warunkujący przetrwanie.

74________________________________II. ROZWÓJ RODZINY RODZINA DYSFUNKCJONALNA

Dotychczasowe rozważania koncentrowały się na nienormalności rodziny
alkoholowej oraz doraźnych i długotrwałych skutkach uświadomienia sobie
przez dziecko, że „coś w jego rodzinie jest nie w porządku". Obiegowe
poglądy zaowocowałyby terminem „rodzina dysfunkcjonalna". W końcu, czy
takie terminy jak „niezdrowy", „negatywny", „dysfunkcjonalny" nie ozna­
czają tego samego i czyż nie jest najlepsze określenie „dysfunkcjonalny"?
Jeśli rzeczywiście znaczenie tych wszystkich terminów jest identyczne,
wróciliśmy do stanu opisanego poprzednio przy omawianiu terminów „uza­
leżniony" i „współuzależniony". A więc do sytuacji, w której mamy dwie
stykające się, lecz oddzielne płaszczyzny. Jak widać na Rycinie 4, jedna
płaszczyzna stanowi ilustrację pojęcia „funkcjonalności", a druga - „dys-
funkcjonalności". Między nimi jest ściana; nie ma możliwości połączenia ze
sobą obu płaszczyzn - brak wspólnego gruntu. Gdy przyjmiemy taki uprosz­
czony, czarno-biały schemat, „funkcjonalny" będzie znaczył tyle co zdrowy,
„dysfunkcjonalny" zaś będzie bardziej eleganckim terminem dla oznaczenia
tego, co niezdrowe, negatywne. Terapeuci jednak wiedzą, a dorosłe dzieci
alkoholików doświadczają tego na własnej skórze, że kategorie te są naiwne, ^ m -1V
błędne i ograniczające.

W powszechnie stosowanym podziale na rodziny funkqonalne i dysfunkcjo­nalne pomija się fakt, że rodzina to wciąż zmieniający się system, a w każdym systemie, podczas naturalnego procesu zmiany i rozwoju, dochodzi do dysfunk-qi. Rodzina stara się utrzymać równowagę i ilekroć zbliża się do punktu zmiany lub do nowej fazy rozwojowej czy zadania rozwojowego, przechodzi przez etap zaburzenia równowagi lub dysfunkcji, zanim nie dostosuje się do nowej sytuacji i ponownie nie wróci do równowagi. Na tym polega rozwój jednostek, par małżeńskich i innych związków, a także instytucji, społeczności, a nawet całych narodów. A więc każdy z nas był członkiem rodziny dysfunkcjonalnej w trakcie normalnego i naturalnego procesu jej życia, podczas doświadczanych przez rodzinę okresów przejściowych i okresów zmian. Każdy obywatel miałby prawo zapisać się do stowarzyszenia osób z zaburzonych rodzin.

Schemat przedstawiony na Rycinie 4 ma poważne implikacje dla oczeki­wań, jakie ludzie żywią wobec życia. Na ogół wszyscy poszukują partnerów „dobrze funkcjonujących" i zmierzają ku wspólnemu życiu w nowej rodzi­nie, gwarantującej zdrowie i „bycie w porządku". Oczekują sytuacji pozy­tywnych, w których „wszystko przebiega tak, jak trzeba". Siebie samych lokują po „dobrze funkcjonującej" stronie schematu i stawiają niezwykle silny opór wszelkim normalnym wahnięciom i dysfunkcjom, w sposób nie­unikniony towarzyszącym przemianom rodziny z biegiem lat. W efekcie usztywniają się i tracą zdolność dostosowania do naturalnych kolei życia, przejawiając przy tym nienasyconą potrzebę kontroli.

Zgodnie z definicją każdy system istnieje dla realizacji określonego celu; każda grupa, organizacja czy rodzina ma swój cel, a także wspólne dziedzictwo,

75


RODZINA


_ DYSFUNKCJONALNA


RODZINA


4 Schemat ukazujący rodzinę funkcjonalną i dysfunkcjona^

n ani a


rzcszlość oraz przekonania, określające wewnętrzną strukWr? b^ lde?-Mówimy, że system funkcjonuje dobrze wtedy, gdy jego części są wewnętrz­nie zgodne, a więc znajdują się w stanie równowagi, czyli homeostazy. Jest to pojecie niezbędne: funkcjonalne jest to, co znajduje się w punkcie równo­wagi, a nie to co „zdrowe" lub „mające się dobrze". Gdy poszczególni członkowie systemu dzielą wspólne przekonania i zachowują. S1? Podpbme, gdy wszyscy wyznają te same wartości lub postępują zgodnie z przyjętymi zasadami, mówimy, że system dobrze funkcjonuje. Może to być również system zdrowy, o ile zachowania i przekonania poszczególny^ członków są wewnętrznie spójne, trafne i przystają do potrzeb. Jeżeli natormast Przeko-lia są zniekształcone, nietrafne lub wywiedzione z fałszywy0*1 przesłanek,

system może być funkcjonalny, ale nie będzie zdrowy.

Rodzina alkoholowa jest zwykle systemem funkcjonalnym:, a jednocześnie niezdrowym. Utrzymuje równowagę, ponieważ wszyscy Je) członkowie przyjmują fałszywe lub zniekształcone założenia: zaprzeczaj^ ' , ^. W. r°~ dzinic był alkoholizm, a zarazem w sposób nieprawdziwy wyjaśniają jego istnienie. Każdy godzi się milcząco przyjąć te podstawowe Przesłanki, musi więc „nauczyć się" zachowań i odpowiednich przekonań pozwalających utrzymać je w mocy. Nierzadko rodzina musi wynaleźć inny Pr°blern, który wszyscy przyjmują zgodnie jako problem prawdziwy (na przykład zrzędliwa żona, dziecko, które weszło na drogę przestępczą* wymagająca praca). W rodzinie alkoholowej zachowania dzieci czy dorosłych są przy­stosowawcze dla tego (określonego) systemu i utrzymują ^zi istniejące w tej właśnie rodzinie.

Niezwykle dysfunkcjonalne uczucia i zachowania pojawi^ sie u wielu <torosłych dzieci alkoholików, samych alkoholików lub innych członków y dopiero wtedy, gdy przełamana zostaje zmowa zaprzeczania i dana opuści patologiczny system. Często powracające do zdrowia rodziny o wiele wyższą dysfunkcjonalność niż rodziny, które trzymają się

RODZINY


76


II.


NIEZDROWA


ZDROWA


RODZINA _ FUNKCJONALNA


RODZINA "DYSFUNKCJONALNA


)HF

mi J


5. Rozszerzenie schematu rodziny funkcjonalnej-dysfunkcjoO^

razem


dzięki piciu. Gdy rodzina zdrowieje, poszczególni JeJ 1,°^
zmieniają swe zachowania, starając się dostosować je do nov^yc p onan

i zrywają dotychczasowe więzy, które choć niezdrowe, poz^a • , ,
n • f i • i j* - • • « nirn znieksztaj-
całkiem funkcjonalny podtrzymać zaprzeczanie i oparte na ll . . .

, , • • i . „ . t • i ,cWOi sobie nowe
cone schematy przekonań i zachowań. Zanim człowiek przysv^

,,.,., , .... te»m wewnętrznie
poglądy i zachowania, dostosowane do nowych założeń, a zate*** T

j • j .... . • , • wr „rzesnych fazach
zgodne i zdrowe, minie dużo czasu pełnego niepokoju. We wł-^ J

j • * -t •ijrrficii i poprawą
zdrowienia często występuje tęsknota za poczuciem stabili2^
e. i • • i • u jT • • r> - ^^ jotychczasow\'
funkcjonowania, kojarzonych z powrotem do picia. Być może , h d ' lal

system był niezdrowy, było jednak wiadomo, na jakich zasa. ^czuwają
Dorosłe dzieci alkoholików, które wstąpiły na drogę zdrowie11 mac rym
silną pokusę powrotu do dawnych przekonań i zachowań* P. iotneeo
samym odzyskać poczucie bliskiego kontaktu, choćby zupe
i niezdrowego. funkcjonalny"

Proponuję, byśmy rozszerzyli nasze rozumienie pojęć »A -u w ^
i „dysfunkcjonalny", tak jak to przedstawia Rycina 5. Po " . ^o te0j
modyfikatorów terminów „zdrowy" i „niezdrowy", doprowa^ neutralne
że zachowania funkcjonalne i dysfunkcjonalne będą same w s°
lub przynajmniej raz dodatnie, raz ujemne. . . aik0holo-

,ZO


Prezentując w tym rozdziale cztery warianty relacji w rodź1 za]eznienie
wej - zdrowe uzależnienie i współuzależnienie oraz niezdrov^e . ro£jzjny.
i współuzależnienie - wprowadzamy pełniejszy opis właściwo8 vstem stara
Stosując te same zasady przy opisie sposobu, w jaki rodzina ja^ cztery
się zachować równowagę, konsekwentnie przyjmujemy te . v0nfliktóvv,
warianty. Skoro jednak tyle w rodzinie alkoholowej zaburz^11 . acj1 taj^ sk
czy możliwe jest, by funkcjonowała dobrze? Tak, w wielu ro^z . w roz-
dzieje. Ku naszemu zaskoczeniu, utrzymują one równowagę - °^ Cj1emató^'-
dziale 3 homeostazę - pozwalającą na stabilizację pewny0*1 j„0 kruchaj
Homeostaza ta, utrzymywana bardzo wysokim kosztem, jest u
ale osiągalna dzięki szeregowi rutynowych czynności i działa*1
czych. Jak to się dzieje, opiszemy w następnym rozdziale.

Interakcje, adaptacje i schematy

lii


J


edną z najśmielszych inscenizacji w dziejach teatru jest Upiór w operze Andrew Lloyda Webbera, wywodzący się ze starej powieści francuskiej, dwukrotnie sfilmowanej. W najnowszym musicalu*, jeszcze zanim podniesie się kurtyna, widzowie przeżywają chwile grozy widząc ogromny kandelabr, kołyszący się nad kanałem dla orkiestry. W stosownym momencie kandelabr zostanie szybko spuszczony po zawieszonym pod ostrym kątem drucie i runie na scenę na dowód, że obawy publiczności były uzasadnione. Fabuła przed­stawienia obraca się wokół niecnych zamiarów żałosnego kaleki, szaleńca i geniusza w jednej osobie. Główne sceny spektaklu rozgrywają się w pod­ziemnym świecie - w tunelach i rzece pod gmachem opery, w celi więziennej, w której rezyduje Upiór i gdzie przetrzymuje swoich wrogów - miejscu odrażającym, wypełnionym przedmiotami trafnie oddającymi jego skrzywio­ną wizję świata. Przedstawienie zawsze ma pełną widownię. Muzyka dobrze wyraża chorobliwe potrzeby Upiora, całą groteskowość jego życia i atmosferę stałego zagrożenia, jakie ucieleśnia. Przez trzy godziny widzowie w milczeniu wsłuchują się w niemal wspaniały świat Upiora Webbera. Wszystko w nim funkcjonuje bez zarzutu.

Po pierwszych rozdziałach tej książki wiemy, że świata rodziny alkoholo­wej nigdy nie nazwalibyśmy wspaniałym. Przeciwnie, jak w Upiorze, oscyluje on między chorobą a złem; dla tych, którzy doświadczyli jego wpływu jest czymś niezapomnianym, w najgorszym sensie tego słowa. Często jednak zachowuje równowagę; funkcjonuje, mimo że jeden z głównych bohaterów (lub oboje) żyje w podziemnym świecie alkoholizmu. Zapoznajmy się z „mu­zyką" spajającą wszystkie jego elementy i postacie, pozwalającą systemowi rodzinnemu alkoholika zachować równowagę.

* amerykańskim musicalu początku lat 90. (przyp. red.)

78


5. InL


II. ROZWÓJ RODZINY

nien;,


Jak wszystkie rodziny, tak i rodziny alkoholowe są mniej lub bardziej liczne - pod jednym dachem gromadzą jedno, dwa lub trzy pokolenia; mają chwile dobre, gdy wszystko idzie gładko i chwile złe, gdy wszystko, ale to wszystko wydaje się rozpadać. Tak się dzieje normalnie w każdej rodzinie. Kiedy zastanawiamy się jednak, na czym polega „normalność" rodziny alkoholowej i jak w dowolnym momencie wraca ona do punktu równowagi, wszystkie pytania można sprowadzić do trzech odpowiedzi, trzech elemen­tów charakterystycznych dla tego typu rodziny, a mianowicie do:

Interakcji - specyficznych sposobów kontaktowania się poszczególnych członków rodziny ze sobą i z alkoholikiem.

Adaptacji — błyskawicznych reakcji przystosowawczych członków rodzi­ny jako grupy i każdego z osobna, gdy rzadkie dobre chwile znikają bez ostrzeżenia, a chwile złe stają się chlebem powszednim.

Schematów - milcząco wyznaczanych drugiemu lub sobie samemu miejsc, które każdy z członków rodziny zajmuje w życiu codziennym.

Te elementy składają się na ową „muzykę", która zespala rodzinę alko­holową i trzyma ją razem. Dzięki tym elementom rodzina funkcjonuje, niezależnie od aktualnej obsady ról i istniejących różnic.

Wymieniając elementy wspólne nie twierdzimy bynajmniej, że wszystkie rodziny alkoholowe są takie same ani że wszystkie dzieci alkoholików mają podobne doświadczenia. Każda z nich ma inną dynamikę rozwoju. Doświad­czenia poszczególnych dzieci z tej samej rodziny - na przykład dziecka najstarszego i najmłodszego, synów i córek — mogą się diametralnie różnić. Chcąc takie rodziny leczyć, musimy zrozumieć, na czym polegają indywi­dualne różnice między nimi.

Zasadniczych elementów rozróżniających można wymienić kilka. W tej książce zajmiemy się trzema z nich. Doświadczenia poszczególnych rodzin mogą być odmienne w zależności od tego:

kiedy rodzice stali się alkoholikami (kiedy zaczęli pić),

jak poważnym i dominującym problemem było picie,

które z rodziców piło i co się działo, jeżeli pili oboje.

Każdy z tych czynników omówimy w kontekście sposobu kontaktowania się (interakcji) i reakcji przystosowanych (adaptacji). Następnie przejdziemy do omówienia schematów rodzinnych.

POCZĄTEK ALKOHOLIZMU RODZICÓW

Ile lat miało dziecko i w jakim stadium rozwoju znajdowała się rodzina, gdy jedno z rodziców zostało alkoholikiem? Czy jedno z rodziców było już alkoholikiem, gdy dzieci (część lub wszystkie) przyszły na świat, czy uzależ-

79


Interakcj

icow

u^^r Czy „z*r°< zwoju dzi


schematy

tało się już główną zasadą organizującą życie rodziny? Czy pamięta, by kiedykolwiek było inaczej, czy też poza

nie znało żadnej innej rzeczywistości? alkoholowi" jednego z rodziców nastąpił w późniejszej , prowadząc do stopniowych zmian w kontaktach ro-

bvło P01 ujawnienie J . -> czy też przemiana rodziny „normalnej" w rodzinę alko-

zrnieniło syt^a njernal z dnia na dzień?

bólową nastąp czllli, że system rodzinny ulega zachwianiu? Czy wie-
Czy wszy je w porządku? Czy to „coś" zostało nazwane po
dzieli, że cos jst

imieniu, czy • Raczono uzależnienie w tożsamość rodziny, w jej „wersję"

Wjakisp . SyStem podstawowych przekonań, w jej rytuały? Czy

własnej his > ^gno wyjaśnić, zignorować czy mu zaprzeczano?

alkoholizm p rOdzina przystosowała się do faktu, że jedno z rodziców

W jaki P ^ ^ czasu minęło, zanim zjawisko to zaczęto odbierać jako

jest uzalezn „anim dzieci zdołały zapomnieć, że kiedyś środowisko ro-coś normalnego, i^ ^

dzinne y ornentu powstania alkoholizmu jest sprawą ważną, od tego

Usta em stanowił on integralną cechę rozwoju rodziny, czy też
bowiem zależy, ct-y , •„.»»•••

uj :oko cos, co rodzinę zaburza, jako „intruz pojawiający się
postrzegany był ja*w . . . . . . j L

rmi <sie w rodzinie systemu równowagi i podstawowych prze-
po ugruntowaniu sit , , • j • ^ •• u i
t T ' l' Doszczeg°'nl członkowie rodziny tworzą swój obraz „normal-
eledniając alkoholizm jednego z rodziców, ich poczucie tożsamo-
" ' rvd ' 'e zasadniczo różnić od poczucia tożsamości w rodzinie, w której
' ' "e się alkoholizmu odczuwa się jako zaburzenie, zakłócenie dotych­
czasowej równowagi systemu.

Na przykładzie Toby'ego i Allison widzimy, jak różnice w rym, kiedy alkoholizm rodziców pojawił się w życiu dziecka, wpływają na jego doświad­czenia i rozwój.

Sherry opisała ogólnie historię alkoholizmu w swojej rodzinie, wspominając przy okazji o niedawnej śmierci ojca. Toby i Allison przysłuchiwali się jej opowieści. Toby był wyraźnie poruszony do głębi; był smutny i płakał. Na Allison opowiadanie Sherry pozornie nie wywarło żadnego wrażenia. Wkrótce wyjaśniło się, dlaczego ich reakcje tak się różniły.

Jak daleko Allison sięgała pamięcią, ojciec pił. Przez całe dzieciństwo martwiła się o niego. Zawsze był w centrum zainteresowania rodziny, przysparzał wszystkim trosk, a jednocześnie nie mial pojęcia, jakie czyni spustoszenie. Zmarł tragicznie, gdy Allison miała 11 lat.

Doświadczenie Toby'ego było zupełnie inne. Pamiętał, że do 13. roku życia - zanim rodzice popadli w alkoholizm - w rodzinie panowało ciepło i miłość. Od tej pory stale mu towarzy-oczckiwanie, nadzieja i rozczarowania. Miał wszystko i nagle to stracił. Nie mógł już

80


II. ROZWÓJ RODZINY

ZNA<


polegać na rodzicach - przestali się zajmować dziećmi, przestali je darzyć miłością i opieką. Nagle potrzeby rodziców wszystko zdominowały i stali się emocjonalnie niedostępni.

Co jakiś czas rodzice Toby'ego przestawali pić. Cieszył się wtedy, bo miał nadzieję, że znowu zaczną go kochać i wszystko wróci do normy. Raz po raz przeżywał głębokie rozczarowanie, gdy rodzice zaczynali znowu pić. Oboje zmarli z powodu alkoholizmu.

W głosie Allison słychać było gniew i stanowczość: została wykorzystana i „zatrzaskiwała drzwi" przed swoją rodziną. Niczego nie straciła, od początku bowiem niczego nie miała. W głosie Toby'ego natomiast był smutek: miał kiedyś rodzinę, ale ją stracił. Przedtem jako nastolatek i teraz jako osoba dorosła rozpaczliwie pragnie nowej rodziny, rodziny, do której mógłby przynależeć, ciepłej i bliskiej jak ta, którą stracił.

Allison jest zgorzkniała i zła. Jest przekonana, że musi sama o siebie zadbać, że od nikogo nie może się spodziewać pomocy i że nikt nie da pierwszeństwa jej potrzebom. Toby jest smutny i przeżywa głęboką depresję. Wierzy, że istnieje gdzieś idealna rodzina, tylko on nie potrafi jej odnaleźć.

Zarówno Toby, jak i Allison przeżyli stratę, jej wpływ na każde z nich był jednak inny. Do „normalnych" doświadczeń Allison należały chaos, przerwanie ciągłości, pijaństwo, przemoc i awantury. Podobnie jak ona, pozostali członkowie rodziny (dwóch braci i niepijąca matka) też stale musieli sobie radzić z zachowaniem ojca - zmiennym, nieprzewidywalnym i apodyk­tycznym. Allison wspomina, że nikt nie zapewniał jej poczucia siły czy bezpieczeństwa. W rodzinie brakowało jedności. Gdyby trzymali się razem, być może stworzyliby koalicję na tyle silną, by przeciwstawić się ojcu--alkoholikowi i zakłóceniom, jakie wprowadzał. Gdyby Allison doświadczyła w miarę zdrowej, dającej wsparcie struktury rodzinnej, być może mogłaby myśleć o własnym rozwoju mimo alkoholizmu ojca. W tej rodzinie jednak wszyscy czworo czuli się osamotnieni w swoich zmaganiach z ojcem i każdy działał w pojedynkę.

Toby zawsze traktował swą rodzinę jak wspólnotę i był dumny, że jest jej członkiem. Był blisko związany z rodzeństwem i dalszymi krewnymi. Po­czucie przynależności do bliskich, silnie ze sobą związanych ludzi, zostało zdruzgotane, gdy rodzice zaczęli pić i stali się alkoholikami. Dzieci wspierały się wzajemnie jak mogły, czuły się jednak osierocone. Każde z nich, osiąg­nąwszy wiek dojrzały, popadło w alkoholizm. Toby zastanawia się, czy i on musi zostać alkoholikiem, by znaleźć sobie rodzinę:

rodzi


Pijąc mam prawo należeć do mojej rodziny. To jedyny wyraźny warunek przynależności.

Toby funkcjonuje jako dorosły całkiem inaczej niż Allison. On miał podstawy zdrowego rozwoju: był emocjonalnie związany z rodzicami i pa­mięta pozytywne związki z innymi. Udało mu się osiągnąć kolejne ważne etapy rozwoju w dzieciństwie. Dopiero w wieku dorastania jego rozwój został przerwany przez alkoholizm rodziców.



81


_ Interakcje, adaptacje i schematy

ZNACZENIE ALKOHOLIZMU W RODZINIE

Rozstrzygnięcie, jak ważną rolę w rodzinie pełnił alkoholizm, to nie to samo, co określenie „jak bardzo było źle". Trudno to zaakceptować, ale nie ma żadnej rzetelnej skali od jednego do dziesięciu, którą moglibyśmy się po­służyć. Większość dzieci i dorosłych dzieci, o ile w ogóle potrafi się przyznać, że rodzice byli alkoholikami, wmawia sobie i innym, że „nie było tak źle". Ocena ta zwykle nie przystaje do rzeczywistości, chroni ona bowiem dorosłe dziecko alkoholika przed uświadomieniem sobie, że naprawdę było bardzo źle, chroni je też przed poczuciem winy z powodu zdrady wobec rodziców. Jednym z głównych zadań, z jakimi trzeba się uporać w procesie powrotu do zdrowia, jest zmierzenie się z realnym faktem, że rodzice byli alkoholikami i że dla różnych ludzi negatywne skutki tego faktu były różne.

Dorosłe dzieci alkoholików często unikają szukania pomocy, gdyż nie są pewne, czy na nią zasługują, a także dlatego, że podjęcie leczenia potwierdza prawdę i wzmaga poczucie winy. Słuchając relacji innych o doświadczaniu przemocy czy kazirodztwa, zastanawiają się, dlaczego przyszło im do głowy szukać pomocy. Wzrastali bowiem „jedynie" w atmosferze zaprzeczania, kłótni między rodzicami i stwarzania przez rodzinę na użytek świata zewnętrz­nego pozorów, że wszystko jest w porządku. I wciąż nie zdają sobie sprawy, że ich również dotyczy pytanie „co jest nie w porządku na tej fotografii?"

Zrozumieć powagę alkoholizmu to zrozumieć, jak konkretna jednostka w konkretnej rodzinie odbierała alkoholizm. Jakie było środowisko i jak dziecko je odbierało? W jakich warunkach się rozwijało? Które z normalnych zadań rozwojowych było w stanie wykonać, a które wymagały modyfikacji lub zostały zahamowane na skutek alkoholizmu rodziców? W jakim stopniu było pochłonięte lub skoncentrowane na radzeniu sobie z realiami alkoho­lizmu rodziców? Ile razy dziecko odczuwało stratę, np. z powodu pójścia jednego z rodziców do szpitala, porzucenia rodziny czy rozwodu? W jakim stopniu trzeba było zniekształcić obraz rzeczywistości, by mimo tych wyda­rzeń utrzymać równowagę systemu rodzinnego? Do jakiego stopnia dziecko było biernym przedmiotem wydarzeń, w związku z zaniedbaniem i niedostat­kiem emocjonalnym?

Nie sposób zmierzyć rangi alkoholizmu rodziców. Nikt nie potrafi powie­dzieć, że jedno dziecko straciło coś w 70, a inne w 90 procentach. Musimy natomiast zdać sobie sprawę z tego, że konsekwencje mogą być natury fizycznej, emocjonalnej i rozwojowej - wszystkie musimy rozpoznać i ze wszystkimi się uporać.

KTÓRE Z RODZICÓW PIJE

Następną bardzo ważną zmienną pozwalającą zrozumieć wpływ alkoholizmu rodziców na dziecko jest to, które z nich pije (lub piło). Wpływ na system

82


II. ROZWÓJ RODZINY

Fc

pc


rodzinny i na rozwój jednostki będzie odmienny w zależności od tego, kto jest alkoholikiem: matka, ojciec czy oboje.

Oboje rodzice są alkoholikami W rodzinie, w której rodzice są alkoholi­kami, alkoholizm staje się normą. Dzieci nie obserwują żadnych innych zachowań, nie zdają więc sobie sprawy, że coś jest nie w porządku. Kiedy dorastają - stwierdzają, że pijackie zachowania rodziców są nietypowe. Poja­wia się wówczas straszny wstyd, upokorzenie oraz świadomość, że nie są tacy jak wszyscy, że są gorsi. Gdy dziecko spostrzega, że jego rodzice różnią się od innych, staje się bardziej obronne i izoluje się od otaczającego świata. Mary zauważyła, że książki, które czyta, jej nie dotyczą:

Gdy w szkole podstawowej zaczęłam czytać czytanki i poznałam opisane tam rodziny Dicka i Jane, coś mi zaczęło świtać, że moi rodzice są nienormalni. Nie było tam „pory koktajlu" i nie zdarzały się „sceny". Moi rodzice zwykle nie chodzili na wywiadówki, jako usprawie­dliwienie służyła im moja osoba - okropnie się czułam, gdy musiałam kłamać nauczyciel­kom. Zaczęłam sobie wtedy zdawać sprawę, że nasza rodzina jest jakaś inna.

Joe czuł się potrzebny i było to jedyne źródło jego poczucia przynależno­ści do rodziny; musiał chronić młodszych braci przed okrucieństwem rodzi­ców. W głębi duszy był przekonany, że nie należy do nikogo:

Nikt się do mnie nie przyznawał. W swojej rodzinie byłem sierotą i teraz jestem sierotą w otaczającym świecie.

Dla Joe'ego to, czy jest zdrowy, przystosowany, czy akceptowany zależy od tego, czy gdzieś przynależy. Z drugiej strony czuje, że przynależność niesie wielkie zagrożenie. Jeśli bowiem będzie częścią swojej rodziny, będzie do niej podobny, czyli pozbawiony kontroli, brutalny, uzależniony od alkoholu, szalony. Może być tylko jednym albo drugim; albo jest samotny i osierocony, albo jest jednym z nich. Joe stale zmaga się sam ze sobą, próbując znaleźć połączenie między tymi dwiema skrajnościami własnej tożsamości.

Dziecko wychowujące się w rodzinie, w której oboje rodzice piją, przy­swaja sobie nie tylko to, że alkohol jest czymś normalnym, ale też że z wielo­ma problemami życiowymi można sobie radzić za pomocą alkoholu. Nie­którzy rodzice w ogóle nie kontaktują się z ludźmi bez „pośrednictwa" alkoholu - piją przy każdym spotkaniu. Dziecko uczy się, że alkohol „uczest­niczy" w wyrażaniu wszelkich uczuć - miłości, smutku, radości, nienawiści czy złości. W domu Patty zawsze był alkohol:

W mojej rodzinie nigdy nic się nie odbywało bez alkoholu. Czasem głównym zajęciem było picie, częściej jednak alkohol był w tle, towarzysząc rodzicom w kłótniach i godzeniu się, nadając kształt wszystkiemu, co robiliśmy.

83


5. Interakcje, adaptacje i schematy

Jak już wspomnieliśmy, gdy oboje rodzice piją, wymieniają się nieraz obowiązkami. Innym razem piją wspólnie, a to zbliża ich do siebie i jedno­czy, przez co emocjonalnie izolują się od swoich dzieci. Czują się one porzucone i zdarza się, iż żyją w ciągłej obawie, że stracą jednego lub oboje rodziców.

Jedno z rodziców jest alkoholikiem W rozdziale 4 mówiliśmy szczegóło­wo o niezdrowym współuzależnieniu. Uzupełnijmy teraz ten opis kilkoma przykładami ilustrującymi doświadczenie dziecka. Sid wiedział, na czym polega zmaganie się z rodzicami, gdy oboje zaczynali posługiwać się za­przeczaniem:

Początkowo przypominałem ojcu czy matce, że zapomnieli spelnić daną mi obietnicę. Potem tego zaprzestałem. Zbyt często odpowiadali mi, że nic takiego nie miało miejsca. Ojciec naprawdę nie pamiętał, matka natomiast nie mogła znieść kolejnego sygnału, że rodzina ma poważne problemy.

Penny musiała sobie radzić nie tylko z zaprzeczaniem:

Moja niepijąca matka bila mnie dotkliwie, gdy byłam dzieckiem. Nie wynosiło się tego na zewnątrz i nigdy o tym nie mówiło. Ludzie myśleli, że jestem szczęśliwym dzieckiem ze szczęśliwej rodziny. Dwie rzeczy musiałam utrzymywać w tajemnicy: alkoholizm ojca i lania, jakie sprawiała mi matka.

Po latach próbuje opisać, co się wtedy działo. Wciąż zmienia zdanie i wycofuje się z tego, co przed chwilą opowiedziała. Jest skrępowana i naj­pierw mówi, że nie było tak źle, że za bardzo się użala, po czym twierdzi, że nie jest pewna, czy w ogóle coś takiego miało miejsce.

Niektóre dzieci w kontakcie z tym z rodziców, które nie pije, znajdują oparcie, poczucie bezpieczeństwa i prawdziwszą wersję rzeczywistości. On wie, że współmałżonek jest alkoholikiem, przyznaje się do tego i stara się chronić dzieci przed ujemnymi skutkami tego faktu. Ochrona ta miewa też swój aspekt negatywny. Dziecko przeżywa bowiem ogromne rozdarcie, gdy jedno z rodziców zapewnia, że nie ma mowy o żadnym alkoholizmie, a dru­gie, że alkoholizm istnieje. Łagodząc skutki uzależnienia, osoba niepijąca daje dziecku wsparcie i chroni je; dziecko jednak czuje się osaczone: przyjmując jedną wersję trzyma stronę jednego z rodziców, a porzuca drugie. Doświad­czenie to jest częste zarówno u dzieci rodziców rozwiedzionych, jak u dzieci alkoholików - których rodzice także się nieraz rozwodzą - szczególnie wtedy, gdy jedno z nich unika zaprzeczania.

Dziecko zawsze skazane jest na przegraną, gdy rodzice decydują o tym, co jest prawdą, a co nie - nie ma sposobu, by wybrać określoną wersję prawdy nie zrażając do siebie jednego lub obojga rodziców.

84


II. ROZWÓJ RODZINY

SCHEMAT RODZINNY

Pracując wiele lat z dorosłymi dziećmi alkoholików, nie mogę nie docenić znaczenia środowiska oraz alkoholu jako zasady organizującej. Wspomniałam o tym pokrótce w rozdziale 3. Podkreśliłam również, jak ważne jest uzmy­słowienie sobie różnic między poszczególnymi jednostkami i między rodzi­nami alkoholowymi. Chcąc te różnice lepiej pokazać i wyodrębnić schematy relacji wewnątrzrodzinnych, opracowałam tak zwany „schemat rodzinny".

W swej najprostszej postaci schemat ten składa się z dużego koła, symbo­lizującego rodzinę jako całość, natomiast wewnątrz i na zewnątrz tego koła znajdują się mniejsze koła przedstawiające stosunek poszczególnych człon­ków rodziny do siebie nawzajem i do alkoholu. Nieraz proszę pacjentów lub terapeutów odbywających szkolenie, by wybrali jakiś okres z dzieciństwa i narysowali swój schemat rodzinny. Potem proszę, by narysowali tę samą rodzinę w chwili obecnej.

Prawie zawsze schemat rodzinny dostarcza zaskakujących i cennych informacji, znanych danej osobie, ale nigdy dotychczas nie wyrażonych w słowach. Chcąc sporządzić taki rysunek trzeba bowiem pominąć nawyki myślowe i zakłócenia uwagi na tle obronnym. Ujawniają się i wypływają na powierzchnię od dawna ukryte informacje. Schemat rodzinny pomaga nam również zrozumieć pełnione w rodzinie role, zawierane koalicje i siłę zaprzeczania.

Nie ma żadnego „prawidłowego" sposobu wykonania tego ćwiczenia. „Poprawny" schemat rodzinny to ten, który dana osoba narysuje. W przy­padku niektórych rodzin trzeba narysować kilka schematów - schemat „trze­źwej" rodziny, rodziny „pijącej" czy nawet dodatkowy, pokazujący „rodzinę na drodze do picia". W tych rodzinach, w których alkoholik pije okresowo, cyklicznie występuje okres „oczekiwania" lub „gotowości", w miarę zbliża­nia się ciągu alkoholowego. Z kolei w tych rodzinach, w których alkoholik pije codziennie, może się pojawiać taka sama sekwencja przy skróconym cyklu. Dzieci znają na przykład okres oczekiwania występujący codziennie, gdy zbliża się czas powrotu taty do domu. Potem słychać uderzenie kostek lodu o dno szklanki i nim lód stopnieje, rozpoczyna się pora koktajlu.

Schemat rodzinny można modyfikować, wykorzystując go do zdobywania informacji o dowolnym okresie i dowolnej sytuacji. Jest on szczególnie przydatny dla ujawniania głęboko ukrytych lub zamaskowanych wzorów interakcji. Przyjrzyjmy się wybranym przykładom takich wzorów. (Należy pamiętać, że schemat każdej rodziny będzie inny.)

Na Rycinie 6 widzimy, że w rodzinie, którą obrazuje schemat, alkohol zajmuje centralne miejsce. Wcześniej wyobraziliśmy sobie ten przypadek w postaci dużej butelki wódki stojącej na środku rodzinnego stołu. W tym schemacie rodzinnym nie określono, kto jest alkoholikiem. Rodzina jednoczy się za pośrednictwem alkoholu, który jest tu głównym elementem organizu­jącym. Mimo to kilka osób - co widać na obrzeżach koła - ma do siebie

85


5. Interakcje, adaptacje i schematy

\

6. Alkohol jako centralny czynnik organizujący życie rodziny

dostęp bez udziału alkoholu. W ten sposób przedstawimy, na przykład, silną więź między rodzeństwem, opartą na wspólnym zainteresowaniu sportem czy na wzajemnym pomaganiu sobie. Pozostali członkowie rodziny nie kontak­tują się ze sobą bez pośrednictwa alkoholu. Osoby te mogą żyć w izolacji poza okresem, gdy jedno z rodziców pije lub gdy rodzina musi się zjednoczyć, by zaradzić skutkom picia. Każdy z członków rodziny powiązany jest ze światem zewnętrznym, nie jest jednak jasne, na czym te więzy polegają. Skierowane na zewnątrz strzałki wskazują na to, że każdy ma jakieś zajęcia pozarodzinne.

Prosimy autora schematu, by powiedział, kogo reprezentują poszczególne koła i by wyjaśnił, co znaczą dwukierunkowe strzałki skierowane jednym końcem ku alkoholowi oraz strzałki skierowane na zewnątrz rodziny.

Rodzina przedstawiona na Rycinie 7 jest zorganizowana wokół alkoholu, ale zarazem zamknięta na świat zewnętrzny. Być może pouczono dzieci, by nie rozmawiały o tym, co się dzieje w domu i by nie zbliżały się do ludzi „z zewnątrz". Jedno dorosłe dziecko alkoholika opisało to tak:

Nie wolno mi było nigdy rozmawiać z kolegami o swoich kłopotach domowych. Wszystko należało trzymać w rodzinie. Gdy umarł ojciec, chciałem o tym opowiedzieć kilku kolegom szkolnym, ale nie mogłem się na to zdobyć. Zmarł po pijanemu, więc co miałem im powiedzieć?

86


II. ROZWÓJ RODZINY 5,



l ALKOHOL l ^-——-«v.

7. Rodzina skupiona na alkoholu i odcięta od świata

Osoba ta dodała, że obecnie wszyscy w jej rodzinie są alkoholikami. System rodzinny nadal jest zamknięty.

od

^,.

koń

ne"

i

Zllir


ALKOHOLIK


ALKOHOL

8. Rodzina nie koncentrująca się na alkoholu - alkoholik pozostaje w izolacji

87


5. Interakcje, adaptacje i schematy

DZIECKO

DZIECKO

DZIECKO

9. Rodzina zorganizowana wokół alkoholizmu obojga rodziców

W trzech kolejnych schematach rodzinnych zilustrowano inne wzorce przystosowania. Na Rycinie 8 widzimy, że alkoholik i alkohol są odizolowani od pozostałych członków rodziny. Ci ostatni unikają alkoholika i alkoholu, kontaktują się natomiast między sobą. W tej rodzinie brak punktu central­nego; jest ona rozszczepiona i uległa rozczłonkowaniu. Rodzina albo przy­znaje się do alkoholizmu jednego z rodziców albo nie, w każdym razie pozostali członkowie znaleźli sposób na to, by uniknąć sytuacji, w której alkoholizm zajmuje pozycję centralną.

Na Rycinie 9 oboje rodzice są uzależnieni i skupieni na alkoholu. Dzieci są rozdarte między rodzinę a świat zewnętrzny. Dwoje z nich ma ze sobą bliski kontakt i ochrania się wzajemnie. Trzecie czuje się odizolowane od wszystkich w rodzinie. Po dalszych dociekaniach możemy się zorientować, że dorośli słabo funkcjonują w roli rodziców, są bowiem pochłonięci piciem i własnym, skoncentrowanym na piciu, związkiem. Dwoje bliskich sobie dzieci opiekuje się sobą, jedno z nich przejęło obowiązki rodziców. Dziecko odizolowane czuje się opuszczone, bezradne i przestraszone.

Na Rycinie 10 widzimy jeszcze jeden wariant. Matka, alkoholiczka po­wracająca obecnie do zdrowia, znajduje się poza rodziną, porzuciła ją bowiem i rozwiodła się z mężem, gdy jeszcze piła. Autor tego schematu przypomina sobie, jak wychowywał się bez matki, i opisał system wzajemnych interakcji, w którym pomijano matkę-alkoholiczkę oraz alkohol. Zmaga się on z po­czuciem straty i z coraz większym poczuciem odpowiedzialności, narastają­cym jeszcze w dzieciństwie po odejściu matki z domu.

J

l,

J J J


II. ROZWÓJ RODZINY

ALKOHOL

J


10. Rodzina bez alkoholika (zdrowiejący alkoholik znajduje się poza rodziną)

Schematy te to kilka przykładów rozmaitych kombinacji, które każdy może odszukać w swoim własnym schemacie rodzinnym. Mając przed sobą taki schemat, dorosłe dziecko alkoholika uzyskuje obraz prawdziwej struk­tury własnej rodziny. Za pomocą schematu rodzinnego możemy przejść od diagnozy systemu rodzinnego do zbadania przebiegu indywidualnego rozwoju, nie tracąc z oczu ich wzajemnych powiązań.



l:


III

Rozwój indywidualny


K!~^l

Z perspektywy rozwojowej

P


rzyjrzawszy się środowisku i systemowi rodzinnemu, w jakim funk­cjonuje alkoholik, trudno nam będzie pojąć, dlaczego przez wiele lat rozpowszechnione było przekonanie, że alkoholizm rodziców nie ma żadnego wpływu na dzieci. Gdy narodził się ruch Al-Anon zaczęto rozumieć, że kiedy ktoś pije, nie pozostaje to bez wpływu na innych ludzi. Nadal jednak spośród tych innych wyłączano dzieci.

W części II zobaczyliśmy, co się dzieje, gdy centralnym czynnikiem organizującym życie i rozwój rodziny jest alkohol lub alkoholizm - mówi­liśmy o środowisku, o dynamice rodzinnej, a także o tym, w jaki sposób patologiczny system sprzyja podtrzymywaniu alkoholizmu. W części III nadal będziemy zajmować się alkoholizmem jako centralną zasadą organizu­jącą, teraz jednak przyjrzymy się wpływom uzależnienia na to, co powinna osiągnąć jednostka w kolejnych stadiach procesu dorastania.

Rozwój jednostki to obszar rozległy i zarazem złożony. Aby zrozumieć, na czym polega rozwój jednostki, powinniśmy upodobnić się do kogoś, kto siedząc w cyrku w wyższych rzędach usiłuje śledzić wszystko, co dzieje się na trzech różnych planach: akrobatów pod kopułą, klaunów na arenie i sprze­dawców słodyczy krążących między rzędami. Omawianie procesu indywi­dualnego rozwoju stwarza niebezpieczeństwo nadmiernych uproszczeń, lecz jednocześnie wymaga uproszczeń, by można było zrozumieć, co się dzieje i w jakiej kolejności to się odbywa.

Zastanowimy się najpierw ogólnie nad wpływem, jaki wywiera uzależ­nienie rodziców na wybrane zadania, jakie dzieci powinny zrealizować w ko­lejnych fazach rozwoju. Dzieci wychowujące się w takich rodzinach muszą bowiem modyfikować ważne, a czasem i najprostsze zadania rozwojowe w celu uwzględnienia alkoholizmu rodziców. Gdy dziecko alkoholika do­chodzi do etapu zwanego dorosłością, te same problemy rozwojowe stają się, jak zobaczymy, zarzewiem trudności. Następnie zajmiemy się dwoma

92_______________________III- ROZWÓJ INDYWIDUALNY

specyficznymi i kluczowymi zadaniami, a mianowicie wiązaniem się i kształ­towaniem tożsamości.

W rozdziale 3 mówiliśmy, że rodzice - pierwsi opiekunowie dzieci - są
też pierwszymi osobami, z którymi dzieci się związują, a także wywierającymi
największy wpływ nauczycielami, przekazującymi im wiedzę o nich samych
i o świecie. Kiedy wczesna więź między rodzicami a dzieckiem ulegnie ni
zerwaniu, w wieku dorosłym pojawiają się trudności w nawiązywaniu blis­
kich, intymnych kontaktów z ludźmi. Poważnym utrudnieniem w prawi­
dłowym rozwoju dziecka, wychowywanego w rodzinie alkoholowej, jest prze­
bieg podstawowego procesu kształtowania tożsamości, czyli sposób, w jaki
dziecko odpowiada sobie na pytanie „kim jestem?" Pomówimy więc o tym,
jak dziecko powinno się rozwijać, a jak ten rozwój przebiega w rzeczywistości
oraz o tym jakie problemy utrzymują się w wieku dojrzałym i charakteryzują
dorosłego wymagającego leczenia.

Jak już wspomniałam, terapeuci, pracujący z dorosłymi dziećmi alkoholików,
w trakcie długotrwałej terapii zaczynają rozumieć, jaki wpływ na rozwój
człowieka wywiera alkoholizm rodziców. Powtarzającym się u dorosłych dzieci
alkoholików kluczowym wątkiem są problemy dotyczące wiązania się z rodzica­
mi i aktualnymi partnerami oraz problemy z tożsamością. Gdyby nie popularny
ruch Dorosłych Dzieci Alkoholików (DDA) oraz gdyby nie ich wypowiedzi
w czasie terapii, nie potrafilibyśmy nawet w przybliżeniu zrozumieć ich
specyficznych problemów rozwojowych. Dorosłe dzieci alkoholików sprawiają
wrażenie osób dobrze funkcjonujących, silnych i w pełni dojrzałych; nie ma więc
żadnych widocznych znaków świadczących o ich rzeczywistej kondycji. Nieraz
nie wiedzą, co im dolega, mają tylko świadomość, że sposób, w jaki postrzegają
siebie, swoją przeszłość i teraźniejszość, odbiega od stanu pożądanego. Pragnące m'
powrotu do zdrowia dorosłe dzieci alkoholików zaczynają powtarzać za Mattem:
„Co jest nie w porządku na tej fotografii?"

Odpowiadając na to pytanie musimy wrócić do naszego głównego zało­żenia: podstawą, na której opierają się bliskie, pierwotne więzy między rodzicami a dzieckiem jest cicha zgoda na utrzymanie wspólnej, rodzinnej „wersji" historii alkoholizmu rodziców. Wszyscy członkowie rodziny zgod­nie zaprzeczają piciu, a zarazem wyjaśniają jego istnienie w taki sposób, by mogło trwać nadal. Przyjrzyjmy się bliżej temu podstawowemu założeniu,

biorąc jako punkt wyjścia ogólne zadania rozwojowe.

t

I:

l '

ZADANIA ROZWOJOWE

o

Eksperci z wielu dziedzin podzielają pogląd, zgodnie z którym w normalnym procesie dorastania należy wyodrębnić określone i niezbędne zadania i etapy. Ten punkt widzenia nazywa się perspektywą rozwojową. Na początku swego rozwoju człowiek jest istotą prostą, prymitywną, z czasem zaś przechodzi na poziomy coraz wyższe, o coraz bardziej złożonych funkcjach i interakcjach.

93


6. Z perspektywy rozwojowej

Zgodnie z podejściem rozwojowym, każda kolejna faza oraz przypisane jej zadania opierają się na fazie poprzedniej. Pojawiające się na tej drodze problemy mogą prowadzić do zahamowania rozwoju lub do takiego sposobu przystosowania, który pozwoli uwzględnić powstałą lukę lub trudność.

Proces ludzkiego rozwoju przebiega wielotorowo. Dziecko dorasta biologicz­nie i fizycznie, emocjonalnie, poznawczo (intelektualnie) i społecznie. Alkoho­lizm rodziców może wpłynąć na którąkolwiek z tych sfer lub na wszystkie równocześnie, na wybrane punkty rozwoju dziecka lub na wszystkie.

Nauki biologiczne i genetyka potwierdziły, że alkoholizm rodziców może wywrzeć głęboki wpływ na dziecko, niezależnie od wpływów środowiska, a także od rodzaju i jakości więzi dziecka z rodzicami. Alkoholizm „przecho­dzi" z pokolenia na pokolenie. Staje się dziedziczny, choć mechanizm tego procesu nie został jeszcze wyjaśniony. Jest to bardzo ważne zagadnienie, nie będziemy się jednak na nim koncentrować. Zajmiemy się przede wszystkim rozwojem emocjonalnym dziecka, począwszy od pierwotnej więzi nie­mowlęcia z rodzicami. Zajmiemy się także rozwojem poznawczym dziecka - procesem nabywania wiedzy, obejmującym rozwój świadomości i zdolności do formułowani ocen. Przyjrzymy się następnie procesowi kształtowania się tożsamości, czyli rozwojowi poczucia własnego „ja".

Ogólnym układem odniesienia dla rozważań nad procesem rozwoju bę­dzie koncepcja Erika Eriksona. Wyróżnione przez Eriksona etapy rozwojowe są powszechnie znane i użyteczne, ponieważ łączą one perspektywę między­ludzką z indywidualną.

Podstawowe zaufanie Punktem wyjścia dla rozwoju każdego człowieka musi być bardzo bliski związek zależnościowy. Według Eriksona, zadaniem dziecka na tym etapie wczesnej więzi jest nabycie „podstawowego zaufania". Upraszczając zagadnienie, dziecko sygnalizuje swoje potrzeby płacząc, a ro­dzice je zaspokajają. Dziecko zaczyna oczekiwać, że rodzice zrozumieją, dlaczego płacze, i zaspokoją jego potrzebę. Elementem przewidywalnym w relacji zależności, jaka powstaje między niemowlęciem a jego rodzicami, jest proces wzajemnego porozumiewania się i reagowania. Wszyscy teoretycy twierdzą zgodnie, że pewność co do reakcji opiekunów, przewidywalność i niezmienność tych reakcji jest czynnikiem bardzo ważnym. Jeżeli opieku­nowie reagują nietrafnie na wysyłane do nich sygnały, nie pojawiają się we właściwym czasie i nie można ich być pewnym, może to mieć poważne konsekwencje dla wszystkich aspektów późniejszego rozwoju dziecka.

Jeżeli matka zajęta jest przede wszystkim własnym piciem lub troską o męża-alkoholika, proces kształtowania się u niemowlęcia podstawowego zaufania zostanie zakłócony. Gdy potrzeby dziecka są zaspokajane w sposób przypadkowy, oczekuje ono niekonsekwencji, niewystarczającej opieki i dez­organizacji. Nie będzie miało zaufania do opiekunów i otoczenia lub też zaufanie to będzie niepełne. Musi wtedy dojść do zakłóceń w całym dalszym rozwoju dziecka.

94


III. ROZWÓJ INDYWIDUALNY 6.

prze, zwątp