Parszywe czasy

##Parszywe czasy

#r

Pechowy klient numer 183 zatrzymał się przed biurem. Dłuższą chwilę kontemplował wiszący nad wejściem szyld:

#Zabezpieczenia pośmiertne.

Boisz się wiecznego potępienia?

Wstąp do nas.

Poskrobał się po ciemieniu. Sześćdziesiąt lat to wiek, w którym nawet ateista-komunista miewa momenty zwątpienia. Wreszcie niepewnie położył dłoń na klamce i przestąpił próg.

Siedzący za biurkiem brunet na jego widok powstał z miejsca z sympatycznym uśmiechem.

- Witam szanownego klienta, zechce pan spocząć. Czym możemy służyć? Może kawy? Albo koniaczku?

- Nie, nie, ja tylko... Zobaczyłem wasz szyld. O co chodzi z tymi zabezpieczeniami?

- To bardzo proste. Jest pan wierzący?

- Szczerze powiedziawszy, nie.

- I znakomicie. Orientuje się pan trochę w religii chrześcijańskiej?

- Trochę. W młodości czytałem sporo, Marks pisał na ten temat... I Lenin.

- Widzę, że ma pan pewne przygotowanie teoretyczne. To bardzo dobrze. Czy wierzy pan w istnienie duszy?

- W zasadzie nie.

Człowiek za biurkiem uśmiechnął się błogo.

- Proponuję, aby na dziesięć minut założył pan, że dusza istnieje.

- Zgoda.

- Jak panu zapewne wiadomo, po śmierci może ona trafić do piekła albo przez czyściec do nieba...

- No, chyba tak to było.

- Dusza jest własnością Boga, ale człowiek może nią rozporządzać. Zna pan legendy o doktorze Fauście albo o mistrzu Twardowskim?

- Zapisali swoje dusze diab...

- Znakomicie. I co się z nimi stało po śmierci?

Klient zmarszczył czoło i przez dłuższą chwilę szukał odpowiedzi w zawodnej pamięci.

- Faust chyba trafił do piekła. A Twardowski uciekł na księżyc... Ale zasadniczo, kto podpisał cyrograf, ten chyba na dół...

- Owszem. Teraz proszę posłuchać naszej oferty. Proponujemy, aby zapisał pan duszę nam. Naszej firmie.

- I co z nią zrobicie?

Sprzedawca wzniósł oczy ku sufitowi.

- A co mam niby zrobić?! Nic. Po kiego grzyba nam potrzebna? My tylko zostaniemy jej prawnymi właścicielami, a pan może sobie jej używać do woli.

#r

- To po co mam ją wam sprzedać? - Petent był wyraźnie zdezorientowany.

- To proste. Żyje pan sobie, potem umiera. Dusza może iść do nieba, a może do piekła. Ryzyko cholerne, zważywszy, jak nieżyciowe są przykazania i wymogi Kościoła. Można też od razu zaklepać sobie miejsce w piekle, podpisując cyrograf. A my proponujemy, aby zapisał pan duszę naszej firmie. Jeśli po śmierci zgłosi się do pana diabeł, to pan mu pokaże figę - bo dusza już w innych rękach.

Ateista-komunista spojrzał z zainteresowaniem.

- A wie pan, że to brzmi niegłupio - powiedział. - To po ile skupujecie te dusze?

- Nie, my ich nie skupujemy. To pan wpłaca równowartość pięćdziesięciu euro, podpisuje dokument notarialny, przekazujący duszę naszej firmie, a my zadbamy o resztę.

- Pięćdziesiąt euro. - Zadumał się komunista.

- To stawka podstawowa, ale, oczywiście, możemy ją panu rozłożyć na raty. Jako ateista dostanie pan dwadzieścia procent zniżki...

- A jeśli Boga jednak nie ma?

- Wtedy, no cóż, straci pan dwieście złotych. Ale na świecie żyje siedem miliardów ludzi, a z nich sześć miliardów w coś wierzy. Taka masa nie może się przecież pomylić. W dodatku gwarantujemy ochronę przed piekłem niezależnie od wszystkiego. Nie musi pan zmieniać zainteresowań, przyzwyczajeń, nie musi pan rzucać nałogów, pościć, pokutować... Nadal może pan wierzyć w komunizm i Lenina. Ale gdyby się okazało, że to jednak księża mieli rację, to jest pan zabezpieczony.

- I trafię do nieba?

- Skoro po śmierci są tylko dwa stany: niebo i piekło, a jak wiemy, do piekła pan nie trafi...

- A, zaryzykuję. - Klient wyciągnął z kieszeni portfel i odliczył banknoty. - Moje dane osobowe?

- Będą chronione zgodnie z ustawą - zapewnił pracownik biura.


* * *


Za komunistą zatrzasnęły się drzwi. Pracownik schował cyrograf do szuflady i popił herbaty z filiżanki. Poluzował krawat. Zdawał sobie oczywiście sprawę z tego, że przez kamerę przemysłową obserwują go ukryci w innej części biura zwierzchnicy, ale doszedł do wniosku, iż należy mu się chwila relaksu.

Dyrektor generalny oderwał wzrok od monitora. Siedzący obok szef działu personalnego westchnął ciężko.

- To chyba złamanie zasad - powiedział w zadumie. - Zawsze kantowaliśmy klientów, ale nigdy tak na chama. Do tej pory ludzie podpisywali cyrografy, a my im za to płaciliśmy... Choć, oczywiście, wszystko potem i tak wracało do nas. A teraz nie dość, że zdobywamy dusze, to jeszcze bierzemy za to niezły grosz.

- Faktycznie, dziwne... - mruknął Belzebub. - A jednak Lucyfer zatwierdził. Może teraz tak trzeba: brać duszę i do tego jeszcze inkasować szmal?

- Zasrana komercjalizacja - westchnął Boruta.##


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Historia arkusz IIIb (czasy nowozytne do roku 1915) poziom rozszerzony wypracowanie6
01-Antylitania na czasy przejściowe, J. Kaczmarski - teksty i akordy
PRESENT CONTINUOUS, Dokumenty zawodowe, Czasy gramatyczne
Kraszewski J I Zygmuntowskie czasy
Jill Barnett Nowe czasy, stare sprawy
Czasy i Fakty Europa i sprawa żydowska
Czasy
zdania czasy mix
heinz czasy nowożytne
Kurs PONS Czasy i czasow niem demo
czasy zadeskowania, politechnika trb sem.5 sem.6
PAST PERFECT CONTINUOUS, Dokumenty zawodowe, Czasy gramatyczne
Czasy
Gramatyka paradygmaty czasy skrót
czasy ang
czasy powtorka
Czasy, streszczenia, słowka , opracowania
czasy
Czasy