Annotation
Ta książka dla ci, miał dekoracyjne szczury. Przyjemnie
przypomnieć sobie! Ta książka jest dla ci, ich dawno ma. Ciekawie
porównać! Ta książka jest dla ci, ma ich ostatnio. Pożytecznie
poznać o nich jak można więcej! Ta książka jest dla ci, ich
będzie miał. Można, jak raz po tej książce!
Utrzymanie 1. Najstrasźniejsze Zwierzę 2. «Rok Szczura» 3. Surowi Minskije Fabrykanci 4. Krysawki 5. Zawołanie przodków 6. Fudży. Historia pierwszej 7. PasjukownaGława 79. «Sy-y-yr!»10. Fudży. Historia trzecia, podłość czwartej 11. Sam sobie weterynarz 12. Krysinaja chęć 13. Warkocz na kamień 14. Główne jest Ogonem!15. O Złego Szczura 16. Kleszcz nie przejdzie!17. Trzymaj złodzieja!18. O szkodzie smacznego i niezdorowoj jedzenia 19. Szczura u dzieci 20. Trzy stadia krysomanii 21. O ponajechawszych 22. Szczury są Drobnymi Pisy 23. Żeński akademik i obszczerazwratije 24. Krysota 25. Krysozwiezdy 26. Chłopcy — w lewo, dziewczynki — na prawo!27. matka-bohaterka 28. Szczura i jajtsy 29. Gazowy atak 30. Wielikokrysinyj posterunek 31. RadugaKratkij słownik Surowego Minskogo Fabrykanta
Utrzymanie
Olga
Gromyko
Krysawki. Krysinoje żywot w flanelach i obrazkach
1.
Najstrasźniejsze Zwierzę
Wakacje przeprowadzałam na wsi. Świeże powietrze i witaminy z grządek dołączały się do propułku tych samych grządek, a także odejściu za obszernym babuszkinym gospodarką, póki sama ona była w pracy w kołchozie. Odnosiłam się do sprawy bardzo odpowiedzialnie: Nakarmić kur, nałamać gałęzi kozom, przynieść riaski kaczkom, narwać trawy królikom. Króliki były moją słabością. Ich odprowadzono według mojej prośby i zajmowałam się nimi tylko ja — i klatki czyściła i steru i dobierała producentów. I oto, po dwóch latach surowych genetycznych eksperymentów, moje prace zakończyły się sukcesem: Ukochana królica urodziła sześć uroczych maluchów rzadkiego i interesującego okrasa. Trzy dni skakała od radości i co minutę biegała sprawdzać, jak oni rosną, a potem malca zaczęli dokądś ginąć, po jednym przez noc. — Prawdopodobnie, królica je, — zamknęła babcia, bardzo daleka jest od krolikowodstwa. — Czegoś jej nie wystarcza. Klatka była po dach zawalona witaminowymi smakołykami, ale krolczata kontynuowali bez śladu znikać. Bez śladu — do czwartej ofiary. Tym razem znalazłam w klatce prawie całkowicie ogryziony skieletik. Na ocalały kłaczek aksamitnej skórki wyraźnie widniały odciski zębów. Drobnych, nie króliczych. —Szczura, — pewnie powiedział sąsiad, kiedy pokazałam mu straszną poszlakę. — Mamy ich i ludzi tchórzliwych ciągają, nie tylko krolczat. Trzeba pułapki stawiać. Z pułapek u nas znalazła się tylko myszełowka. Jak pokazały nocne próby, szczurowi ona uszczerbku nie naniosła. Czy co moralny, który był nie o tyle wielki, żeby przeszkodzić jej zeżreć kawałek kiełbasy z haczyka. I przedostatniego krolczonka. Babcia obiecała przynieść z pracy krysołowku, a do tego z kuzynką uzbroili się polanami i organizowali dyżur przy klatce. ...Sprawa szła pod wieczór, szopa była otworzona, siedziałam przy samej klatce — i tu wewnątrz podniósł się pisk i koposzenije. Rzuciłam się do niej, zajrzała przez prut'ja — i po raz pierwszy zderzyła się spojrzeniem z Szarym Szczurem. Drań wydał się mi rozmiarem prawie z królicą, w przerażeniu mieczuszczujusa szeregiem, — szczur że stał nieruchomo, jak statua. Trochę nieskończonych sekund jesteśmy zakneblowywani na siebie, potem zwieriuga rzuciła się w stronę i żywym srebrem przesączyła się w szczelinę między deskami. Dyżurować było już nie ma potrzeby. Szczur zabijał profesjonalnie — jednym ukąszeniem w założenie czaszki. Wieczorem babcia przyniosła własnej robotę krysołowku-dawiłku: Dwie deski, z jednej strony są mocowani kabłąkiem, a z innym — rozpórka wysokością centymetrów dziesięciu, do których trzymała się przynęta. Z góry leżała cegła.
Zorientowawszy się w piekielnym urządzeniu, załadowałam go i zatknęłam na pokrywkę klatki. Klatka drgnęła — wierzb ten sam mig spod jej dna wyskoczył ten sama ogromny szczur. Nie obracając uwag na nasz wizg i babuszkinu pałkę, ona przebiegła po siostrze, z jej ramienia przeskoczyła na briewienczatuju ścianę i umknęła na szopa na siano. Okazuje, wszystek ten czas drań cierpliwie wisiał na dół głową pod dnem klatki, czekając, kiedy pójdziemy, ale od wstrząsu klatki nie utrzymała się i upadła. Przestraszyliśmy się w ten dzień okropnie. Dotychczas pamiętam, jak zdrętwieli od strachu, a potem zgodnie zawrzeszczeli i rzucili się w nogi. I po całą noc trzęśli się pod kołdrami — nagle szczur, chytra, bezczelna i zręczna, podkradnie się i przegryzie głowy i nam?! Rano z progu zobaczyłam, że pułapka zatrzasnęła się. Szczur był ogromny. Można, temu przyczyniła się cegła dawiłki, ale w długość on jej istotnie nie zgniótłby. Króliczy morderca był rozmiarem z deską i tylko ogon, wielki i bury, całkowicie wystawał na zewnątrz. Rzuciłam tuszku kotu i ten, zaryczawszy, jak lew, powlókł ją z podwórza — widać, chwalić się przed przyjaciółkami. Z żywy-tym szczurem rzadka kotka ośmieli się chwycić się! Niestety, to monstrum w szope było nie jedynym. Przez następny tydzień udało się przyklapnąć jeszcze dwóch, wszyscy drobniej i drobniej, a potem szczura obliczyli błędy i przestali... Nie, nie leźć w pułapkę, a ciągnąć za przynętę. Oni objadali ją na miejscu. Królicze klatki przytrafiło się przerabiać na siatkowych, miełkojaczeistyje, ale do krolikowodstwu po tej historii ostro ostygłam. I bała się szczurów jeszcze lata piętnastu, póki... Sama nie przyniosła ich w dom. P.S. Dziki dorosły pasjuk zdolny przeleźć w dwucentymetrową dziureczkę i skoczyć z miejsca na metr, a z rozpędu na dwóch. Dekoracyjny szczur porą grzęźnie i nie doleci, ale wszystko jedno stara się.
2.
«Rok Szczura»
Czasami pisarze musiani wybijać dziwne rzeczy. Na przykład, błąkać się po piwnicy z zażygałkoj (sprawdzając, na ile ją wystarczy i co z jej pomocą można dostrzec), studiować jadalne grzyby po samouczku (wydanie 7-je, dopełniane i poprawione) i czytać nieznośnie nudnych informatorów według fizyki (bez szczególnego sukcesu, ale spróbowałabym!). Albo zaprowadzać szczura, żeby prawdopodobne opisać jej zwyczaju. Prawdopodobnie, dla granicznej wiarygodności powinienem pojechać na bliską wieś i złapać sobie dziki pasjuka, wyszedłszy na niego jeden na jeden z podrywką dla motyli. Ale ja małoduszne zdecydowała ograniczyć się dekoracyjnym szczurkiem z rynku. Sprawa była w marcu, pogoda w żaden sposób nie mogła określić się między zimą i wiosną (zresztą, w Białorusi oni szczególnie i nie odróżniają się). Szczury wszystkich rozmiarów i kolorów marzły w małym plastikowym akwarium z dziurkami, pomyliwszy się w kupę, z której sterczały tylko koniuszki smutnie nasępiony pyszczków. I tylko jeden mały czarno-biały szczurek siedział willą i gryzł sucharek, pogardliwie ignorując uderzenia losu. — To dziewczynka? — Czepiające zapytałam. Jak zdążyłam przeczytać w Internecie, dziewczynki były drobniej i mniej pachnęli. Dla krysofoba sam to. — dziewczynka-dziewczynka! — Zapewniła mnie goworliwaja handlarka, wprawnie pakując szczurka wsch... Pusta kartonowa paczuszka jest spod kosmetyki. — Przy czym bardzo rzadki i interesujący okrasa jest chaska! Później wyjaśniło się, że «bardzo rzadki i interesujący okras» liczy się ledwie nie małżeństwem, ponieważ to nie kolor, a zmiana koloru z wiekiem (cm. słownik). Kiedy ono wyłazi w nieodpowiedni moment, krysowody bardzo awanturują się. Ale wtedy z mnie za niego zdarli w półtora razie więcej, niż za prostego białego szczura.
W domu nieborak, ochrzczona Falkoj, prawie doby odsypała, zwinąwszy się kłębuszkiem w kącie, a potem ziewnęła, przeciągnęła się, wstriachnułas' i zrobiła wygląd, że zawsze tu i żyła. Pierietaskat' w zanaczku kilogram krysinogo paszy z paczki? Prosto! Przebiec z jednego ramienia na inne po dużkie okularów? Prościej parienoj rzepy! Nagle skoczyć z klatki na przechodzącą koło gospodyni? Z przewielką przyjemnością, ona tak zabawnie piszczy! Przez parę dni od mojej krysofobii nie zostało i śladu. Szczur okazał się nie «chomikiem z ogonem», a zdumiewająco mądrym zwierzęciem, nie mocno ustępującym kotce (albo to mi taka głupia kotka w swoim czasie trafiła się?). Ona pięknie orientowała się w ludzkich intonacjach i nastroju, grała z ręką, jak szczenię i przychodziła mnie pocieszać, kiedy smuciłam się: Siądzie na ramię i coś cichutko szepcze w ucho, a to i wylizuje słony policzek. Po upływ tygodnia nieprzezwyciężone okoliczności (dwie sztuki, biali i puszyste) zmusili mnie przemianować Falku w Falka. Taki z rynkowymi szczurami bywa: Ich zaczynają sprzedawać ledwie nie od trzech tygodni przeciwko położonym pięciu, kiedy określić pół szczurka może tylko przefastrygować oko i zwykle «w posag» do zwieriuszkie idzie bukiet chorób. Na szczęście, wtedy o tym nie podejrzewałam, a Falk był taki sam żywotnym i zdrowym, jak jego książkowy sobowtór. Późne przekonaliśmy się, że imię okazuje na charakter szczura zdumiewający wpływ. Nazwij jej Cholerą — wyrośnie chuda łupogłazaja robaka, Wiewióreczką — pryguczaja trusiszka, Kacheksja — mysz rozmiarem ledwie trochę więcej polewki. Z Falka wyszedł mizantropicznyj, bezczelny i kąsający krysak, śnieżne-biały z czarnymi oczyma (ach ty ż moja chasoczka!). Mnie on po dawnemu uwielbiał, ale pozostałych członków rodziny, krewni i goście bardzo szybko zaopatrzyły się pamiętnymi bliznami, a Falk — kupą przykrych imion, które on wyniośle ignorował. Muza z niego wyszła doskonała, tylko zdążaj zapisywać: «W jeden wspaniały dzień Falk ukazał, że u gospodyni jest ma nie tylko szlafrok, po któremu tak wygodnie biegać, czepiając się kogotkami za machruszki, ale i podchałat'je. Całym porankiem krysak z zachwytem snuł między futbołkoj i szlafrokiem i tak przeniknął tę sprawą, że wiudit' jego udało się daleko nie z pierwszej próby. Kiedy wieczorem wróciłam do komputera i wypuściła Falka z klatki, krysak prostym naprowadzaniem wzbił się po mojej ręce do ramienia i zanurkował za kołnierz. Złapać jego ja nie zdążyłam — zadzwonił telefon. — Dzień dobry, Ola! — Gruchnął w rurce nerwowy głos teściowej. — Jak tam miewacie się? Jak raz w ten moment Falk ukazał jedno priskorbnoje okoliczność: Pod wieczór pocieplało i futbołki pod szlafrokiem nie okazało się. nyecenzuralnie pisnęłam. Krysak z tak że gniewnym krzykiem uchnuł na dół i zawisł na taśmie między filiżankami biustonosza, zgrabiając tylnymi łapkami i ogonem. — Co zdarzyło się? — Migiem zaniepokoiła się teściowa. — I ten... Obrzydliwy owłosiony sa-mec... Falk szybko zorientował się w umeblowaniu i, podciągnąwszy się, przecisnął się w lewą filiżankę. — I co że takie on robi? — Bardzo niedobrym tonem poinformowała się teściowa. «Opa! — Zachwycił się Falk, dotarłszy do samego zatajonego. — krasotistha-to jaka!» — Liże! — Pisnęłam, próbując uchem utrzymywać rurkę, jedną ręką drukować na komputerze, a drugi wyławiać maniaka, który, zwęszywszy obławę, z krysinoj zręcznością przesączył się w prawy oddział. — Gdzie?! — Tam!!! — Ja, nie wytrzymawszy, wskoczyła i upuściła rurkę. Na nogę mąż, który nie w porę zaszedł do gabinetu. — Za co mi taka hańba i obelga?! — oskorblenno krzyknął on. — Te wszyscy on! — Pośpieszyłam odemknąć się, wtykając palcem w wołnitielno ruszającą się pierś. — A nu-ka idź tu, zwierzęce! — Obrażony małżonek bojowo wsunął rękę w «krysinuju norę». Falk zazdrośnie ukąsił konkurenta za palec. — Oto łotr! — Jęknął mąż i, wyrwawszy rękę z zaciśniętym z nią krysom, groźnie wstrząsnął go przed swoim nosem. Skruchy na uszatej mordzie nie występowało ani na jeden us. — No tobie teraz pokażę! — Puść, zadusisz go! — Podskakiwałam dookoła «konkurentów». Kosztowało mężowi ledwie rozewrzeć pięść, jak Falk zręcznie z niego wyśliznął się, przeskoczył do mnie na ramię i ukrył się pod włosami. — A co mamy to telefon na podłodze poniewiera się? — Obejrzawszy się, spostrzegł się mąż. Kiedy podnieśliśmy rurkę, w niej już byli długie wałokordinowyje sygnałami». Natomiast książka wzbogaciła się nową sceną. Przez pół roku zdążyłam przeczytać ponownie tyle literatury o szczurach, że została zaprawskim krysowiedom, a dzikie pod-psdjeznyje pasjuki, porą przebiegający mieszkańcom drogę, kazalis' mi starymi znajomymi. Ciekawsko, że pasjuki to też poczuli i szugatsa od mnie przestali. Czasami nawet udawało się nakarmić ich bułką paryską — prawda, nie z rąk, ale na metr oni podchodzili bez szczególnej obawy. Zwierzęce jak zwierzęce, ani trochę nie straszniej wędrowna kotka albo gołąb. Tę idyllę zasępiało tylko jedno: Przeżywałam, że biedny Falk cierpi bez społeczeństwa sobie podobnych, a nie mogę udzielać on ma dosyć czasu. Zaprowadzać że drugiego szczura nie chciałam i kiedy Falkom zaczynała zachwycać się znajomą zawodczyca — powiadają, jaki rozkoszny gienofond! — gienofond był z smutkiem przekazany jej. I pomyślnie powielony, na czym moja krysinaja epopeja w rodzaju zakończyłaby się. Dobrze, że pisałam książkę nie o smoka albo, upasi Boże, krokodyli. Krokodyla w wannie domowi istotnie nie wytrzymaliby.
P.S. Krysawka z białymi i puszystymi — daleko nie najstrasźniejsze, że może podsunąć wam chciwy albo po prostu niekompetentny handlarz. Krysawka z nadzieniem z jeszcze dziesiątka dokąd gorzej, zwłaszcza jeśli jej razem miesiąc od rodzaju i ona zdążyła wystygnąć na wietrze i mrozie. .
3.
Surowi Minskije Fabrykanci
nie przeszło i miesiąca po rozłące z Falkom, jak z zdumieniem uświadomiłam sobie, że bez szczura mi nudno, ZIMNO i odosobniono — pomimo rybek, królików i nawet dziecka. Niewiele pomajawszys', nawiązałam korespondencję według Internetu z znajomej po minskoj wystawie, przy której żyło trochę szczurów. W ogóle -to z klubami amatorów zwierzęcych staram się nie związywać się (niestety, często to kluby mizantropów), ale tu mi zachciało się konkretnego szczura — czarnooką siamku albo gimałajku, rzadką w ten moment nie tylko w Mińsk, ale i w Moskwie. Znajoma odpowiedziała, że siamok w miejscowym rezerwacie teraz nie, natomiast jeść kiepoczki, oto zesłanie. Szczury były niczego tacy, zabawni. Niestety, najsympatyczniejsza kry-sawku już zarezerwowali. Zaczęłam przypatrywać się do jej siostrzyczki, ale potem zobaczyła fotografię ich matki i rozczarowała się. Lubię dlinnomordych, jak bultierjery, szczurów, a przy tej pysa była króciutka. — A u was nie «taki samych, ale z pierłamutrowymi guzikami»? — Zapytałam. I tu znajoma dokonała fatalny błąd. — Mamy tu jeden pomiot... — Pogniótłszy się, zakomunikowała ona. — Tylko jego tymczasem nikomu nie pokazują... Naturalnie, sekretny pomiot mnie szalenie zaintrygował. Zaczynałam jęczeć i żebrać, że ż są tam za szczury tacy i, wreszcie, osiągnęła fotografie. Na jedenastej moje serce zamarło. Krysawka była śnieżnobiała, czarnooka, z ciemnej «kiepoczkoj» i kołnierzem z drobnych-drobnych plamek. — Wszyscy, biorę tę! Przyjaciółka zawahała się. — Boję się, tobie jej nie sprzedadzą, — przychylnie powiedziała ona. — Tam bardzo fabrykanci surowe... To było ostatnią kroplą w czaszy mojej niechęci do fanatycznych fabrykantów. Ja, dyplomowany biolog, niedostojna jakiegoś szczura! Tajne społeczeństwo minskich krysowodow konspiracyjnie rozprowadza ich i rozdziela tylko wśród swoich, a prostym ludziom niedostępni tych cudownego stworzenia! — Dawaj współrzędne, — decydująco powiedziałam. — Teraz ja ich sama... Rozprowadzę! Otrzymawszy współrzędne Surowej Minskoj Zawodczycy (SMZ) Anii, z chodem wzięłam byka za rogi, to bisz szczura za ogon. — Dzień dobry! — Miodopłynnie zaśpiewałam w telefoniczną rurkę. — Chciałabym wejść u was w posiadanie numer jedenaście rTG.-uwagi! — A skąd wiecie o naszym sekretnym pomiocie? — Podejrzanie poinformowała się zawodczyca. — Mam swoje sekretne źródła, — dumnie powiedziałam. — Tak jak? — Wyślę wam ankietę, wypełnicie ją, a potem porozmawiamy ciaśniej, — surowo odpowiedzieli mi i poczułam się neofitą w ciemnej wilgotnej jaskini, w otoczeniu figur w białych czapkach i z czadzącymi pochodniami. ...Po przeczytaniu ankiety u mnie zostało tylko jedno pytanie: Jak te czułe, kapryśne i bolesne stworzenie były w stanie dożyć do naszych dni bez opieki i troski człowieka?! «Jaki rozmiar klatki» i «Czym zbieracie się karmić waszego szczura» jeszcze ścierpiałam (poprawne odpowiedzi, właściwie, znajdowali się na stronie rezerwatu, dosyć było skopiować). Ale na frazie «pali ktokolwiek w waszym domu i będziecie w stanie ogrodzić szczura od jego wpływu» mój mózg zagotował się. W ankiecie wyraźnie nie wystarczało punktów «zaświadczenie o dochodach» i «zawarcie psychiatry». Zakasawszy rękawy, wzięłam się z złodiejskim chichotem wypełniać ankietę. Wyżywienie? Będę codziennie gotować szczurowi osjetrinu i królewskich krewetek bez soli, cukru i przypraw! Ile u mnie było szczurów? Setki! I wszyscy dożyli do dziesiątej lat, cicho skonawszy nocą w śnie. Dotychczas co miesiąc chodzę opłakiwać ich na mały rodzinny cmentarz. Palacze? Wiecie, mój mąż mi i samej dawno już nie podoba się, będzie powód z nim rozstać się! Rozmiar klatki? Trzej są na pięć metrów! Do tego sam szczur będzie spacerować cały dzień. Zresztą, nie: Wyjadę z mieszkania i oddam jej krysawkie w wieczne korzystanie. Wstępnie wyplótłszy wszyscy kabla, uwiesiw sufit hamakami i okleiwszy ściany ekologicznie czystą tapetą na własnoręcznie ugotowanym z kukurydzowej skrobi kleju. Między sprawą pokazałam ankietę obecnej gospodyni Falka. — Z rozumu zeszłaś! — Krzyknęła ona. — Nie śmiej brać u nich szczura! Oni że będą teraz chodzić do ciebie z nagłymi kontrolami wśród nocy, daby powąchać, czy nie pachnie powietrze tytoniowym dymem!
— Mam drzwi żelazna, — niepewnie powiedziałam, koziołkując, nie kupić mi rzeczywiście szczura na rynku: I w pięć razów jest taniej i żadnej odpowiedzialności. Zapoznawszy się z ankietą, SMZ Ania wieloznacznie napisała mi: «Proszę Poczekać, powinnam poradzić się kolegów». Narada trwała koło godziny. Widać, mnie przebijano według czarnego listy — nagle ja mańjak-krysojed?! Już zbierałam się iść spać — jak i wszystkie przyzwoite ciemne msze, sprawa działa się głęboką nocą, — kiedy mi, wreszcie, przyszła odpowiedź: «Dobrze, za wami zapiszę ją». — Hura! — Zakrzyczałam, nastraszawszy pokojowo śpiącego męża i z uczuciem wykonanego długu udała się w pościel. P.S. Niestety, bardzo często ludzie chcą kupić krysawku «w prezent» («po prikołu», «postraszyć teściową» albo «na rok Szczura», po czym prezent okazuje na śmietniku), «dla hodowli» (co potem z tym tabunem robić, ludzie nie zastanawiają się) albo dziecku w charakterze żywej zabawki, tak co Surowi Minskije Fabrykanci lutujut nie na próżno. Ale palącego męża z domu wypędzać wszystko jedno nie kosztuje.
4.
Krysawki
Przez trochę dni, na każdy wypadek przeczytawszy ponownie krysowodczeskije instrukcji (nagle na mnie czeka ustne przesłuchanie na miejscu?!), udałam się za Rys-koj, czując się pracownikiem operacyjnym milicji, oszustwem wniedriwszymsa w bandyckie legowisko. I nie wiedząc, wrócę z szczurem — albo z siniakiem pod okiem. Na szczęście, przy osobistej znajomości Surowi Minskije Fabrykanci okazali się dokąd więcej przyjemnymi ludźmi, czym przedstawiało się według ich ankiet. Pokajawszys' i potiskaw tuzin raznokalibiernych szczurów (jedna mnie ukąsiła, dostrzegłszy moją czarną i perfidną istotę), zabrałam Rysku i uroczyście udałam się do domu taksówką.
— To czego u was tam? — Zainteresował się taksówkarz, zauważywszy krysawku w lustro tylnego wyglądu: Ryska uporczywie wyłaziła spod kurtki z celem na wieki ulokować się w samochodzie (ostatnią szansę uniknąć bolesnej doli mojego domowego zwierzęcia), ale zdążałam ją przechwycić i zapchać z powrotem każdy raz. — I oto, szczura kupiła... Domyj wiodę... — Co ż to za szczurem taka cenna, żeby taksówkę dla niej ganiać? — Zdumiał się chłop. — Precz u mnie znajoma ich Darem rozdawać nie zdąża... Grzecznie przemilczałam, zdecydowawszy nie opowiadać mu epopei z zakupem krysawki. A to jeszcze wysadit, zwątpiwszy w moim duchowym zdrowiu. Krysawka, która przy zawodczycy była rześka i wesoła, po wniesieniu w mieszkanie zaczęła się smucić, zrozumiawszy, dokąd trafiła. Rzucona w klatkę, ona prosto rzuciła się do plastikowego domku i zabarykadowała z wewnątrz serwetkami. Przeszła godzina. Dwaj. Trzej. Zaniepokoiłam się i potykała szczura palcem. Szczur był podejrzanie nieżywy. Poszarpałam ją za ogonek. Szczur w agonii wczepił się wszystkimi łapami w podkład, nie pragnąc opuszczać swoją małą przytulną trumienkę. Nie wyszła ona i wieczorem. I rano też nie wyszła. I jeszcze trzy dni widziałam maksimum koniuszek jej pyszczka w okienku. Czego ona tam jednak nie przylepiła się, określałam tylko po łańcuszku kakaszek w napełniaczu, pojawiającej się przez noc. Dniem ona nie wyłaziła nawet pojeść, przypadało się podsuwać smakołyki do samego okienka i to krysawka przedstawiała mizerniejącą od gruźlicę dziewicę, której wszyscy nie miło. Już serio prikidywała, jak będę tłumaczyć się przed zawodczycej, zamęczywszy na obczyźnie jej krowinuszku, ale na czwarty dzień Ryska smiłostiwiłas' i przy wyglądzie kawałeczka hurma pokazała fokus: Przeszła naprzeciw mi przez ścianę klatki efektowniej i wytworniejszy Koppierfilda. Niestety, w miejsc burzliwych oklaskach gospodyni wydała krzyk przerażenia, zrozumiawszy, że ta paskudnica już tydzień niewozbranno razguliwajet nocami po pokoju wśród komputerowych pożegnań, a bardziej tego — akwariumnych szlauch. Obrażany w najlepszych uczuciach szczur był zasadzony w spękane akwarium, gdzie i przesiedziała dwa dni, użalając się na niesprawiedliwość losu, póki mi wreszcie nie przywieźli nowej klatki z częstszymi prut'jami. Pogodziwszy się z ciężką dolą wykradzionej smokiem księżnej, Ryska zaczęła cichutko zadomawiać się na nowym miejscu. Zwłaszcza jej polubiłas' praca w współautorstwie: krysawka nurkowała do mnie za kołnierz, przebiegała w prawy rękaw, wysuwała z niego koniuszek pyszczka i zadriemywała. Wkrótce szczur przestał drżeć od stuku klawiatury i prztyczków «myszy», a ja priłowczyłas' nabierać jedną lewą ręką, żeby nie martwić «wspólny autorkę ». Jeszcze przy Ryski okazała się «urocza» przyzwyczajenie strasznie zgrzytać zębami, siedząc u mnie na ramieniu. Dźwięk był takim, jak ona metodycznie przegryza po włosku z mojej tak starannie hodowanej grzywy. Nie, Falk też poszczełkiwał zębami od przyjemności, wszystkie szczury wyrażają tak swoją aprobatę, ale Ryska otworzyła nową tonację w tym niezamysłowatom dźwięku. Z nią można było ściągać horror «Mysz»: Kiedy gławgie-roinia w półprzezroczystym pieńjuarie drży pod kołdrą w ciemnym pustym domu, a zewsząd pędzi piekielny zgrzyt przegryzanych monstrami kłód. Sama krysawku najbardziej martwiło nieobecność u mnie ogona. Ona schodziła po moich plecach pod szlafrokiem i brała się namiętnie lizać mi kość ogonową, jak krowa jest łysiną (między innymi, starodawny narodowy środek leczenia rozbryźnięcia!). Odczucia były... Swoiści. Siedziałam i nieprzyzwoicie chichotałam, koziołkując, ile pieniądze mogą zarobić, przekazując szczura w wynajem starzejące się nimfomanki. Niestety, za tydzień Ryska rozpaczała wychować mi ogon i krysoticzeskije masaże zaprzestała. Ale tu jak raz nadeszła druga krysawka od Surowej Minskoj Zawodczycy Lizy. Westa przypominała tłustą polną mysz, czym mnie i przekupiła. Szlachetny okras cinnamon na sprawdzenie okazał się niebieskawe-szarym z rudawym odpływem. Z tyłu sznurkiem chwiał się krótki gruby ogonek. Po bokach głowy sterczeli okrągłe dambo-uszki. Ryska, jeszcze rano kazawszajasa mi wielki i gruby, ostro została małej i chudziutki. Dwa razy młodsza Westa była grubiej nią na ćwierć. I wszystkiego na jedną trzecią krótszy. Charaktery przy krysawok są odróżniane, jak elektromiotła i walonki. Westa powoli i solidnie badała nowe mieszkanie, po-słonowji rozczapierzywszy uszy. Ryska mietałas' dookoła (po suficie w tym), jak świeżo schwytana wiewióreczka, wypiąwszy oczy od oburzenia: «a-a-a, mi że obiecali, że będę ukochanej i jedynej!» Ale kosztowało jej przejść do łapoprikładstwu, jak Westa wywracała się na plecy i zaczynała istoszno wrzeszczeć. Oszaraszennaja Ryska cofała się, Westa że jak ani w czym nie bywało odwracała się i szła dalej. Albo kontynuowała jeść. Albo rozkopywać napełniacz, przypominając mi program do cwałowania długich plików — «przedłużyć z miejsca urwiska». Biedna Rysawka co minutę biegała do mnie za współczuciem, drapałam jej za uchem, szczur w porywie entuzjazmu rzucał się z powrotem i znów zasypywała drobną. Ta znów wrzeszczała, między tę sprawą zżarłszy krewetkę, dyniową nasionku i coś jeszcze z miski. Po czym zaczęła chwiać się od zmęczenia i nadmiaru wrażeń, jak mysz, niegdyś nie schwytana moją kotką. Ta też tak chwiałasię -chwiała, a potem upadła i więcej nie wstawała. Zdecydowałam, że zostawiać ich na noc zbyt ryzykownie i przesadziła drobną w inną klatkę. Co tu zaczęło się! Dochodiaga migiem ożyła i zawisła na obróconej do Ryskinoj klatce kracie, rozpaczliwie próbując przez nią przecisnąć się. Popłakałam się i zwróciłam Westa z powrotem. Ona kulą szurnęła w już znajomy domek, gdzie była natychmiast przewrócona Ryskoj. Na ten raz Westa wrzeszczeć nie zaczynała, a z ostatnich sił uniosła się, objęła mordę satrapki łapami i odtworzyła na niej prawdziwie brieżniewskij pocałunek wargi w wargi. Ryska wytaraszczyła oka i skamieniała, a drobna rozwarła łapy i obrazowe runęła na pół. Pogniotłam się przy klatce pięć minut, dziesięciu. Westa leżała nieruchome i chładno. Ja potykała w szczura palcem. Szczur nie poruszył się. Poszarpałam ją za ogonek. Szczur zakrzyczał i wczepił się w brzeg domku. Pomyślałam, że gdzieś to już widziała, biessjerdieczno machnęła na nią ręką i udała się spać. Rano obudziłam się z myślą: Trzeba pójść wyrzucić martwego szczura, póki dziecko nie zauważyło. Krysawki jest jak ani w czym nie bywało cieplarnianymi ogórkami (na wypadek Westa — szybciej kiwi) wisieli na kracie, żądając uwagi. — Symulantki! — Z uczuciem powiedziała i wydała im po nasionku. Trzeci szczur według ironii losu okazał się prawdziwy pasjukom. Tylko nie dzikim, a z wiwarija i nie złośliwym monstrum, a zadziwiająco spokojnym, całkowicie ufającym człowiekowi zwierzęcym. Prawda, z wszystkimi pasjuczimi przyzwyczajeniami i zwyczajami — ale o tym jest później. Zabierała ją w surowy dwudziestoodnoszący się do stopnia mróz, a dlatego zapchała pod gornołyżnuju, szczelnie zapinającą się kurtkę, daby nie powtarzać błędów z przewożeniem Ryski. Zrobiwszy twarz cegłą («Co wy, jesteście jaka szczurem?!»), siadłam do taksówki — i za pięć minut poczuła się odważny mały spartancem, przygrzewającym za pazuchą wściekłego lisa. Pasjukowna w co by to ani zostało pragnęła przeleźć do mnie w rękaw i rozpaczliwie skrobała w pasze. Wreszcie nie wytrzymała i z lekką przycisnęła chuliganki ręką. Szczur zakrzyczał (mi wydało się, że kierowca drgnął) i zmiękła. Czujnie wyczekałam się parę sekund. Szczur nie ruszał się i, wydaje się, zaczęła cichutko stygnąć. Kolorowo przedstawiłam, jak wychodzę z taksówki, a u mnie spod kurtki wypada i plaska się na ziemię płaskiego krysaczyj truposz. I jak potem będę objaśniać kierowcy, że «niczego nie czuła, prawdopodobnie, w gościach w rękaw kurtki na wieszaku wpadła»?! Do samego domu zdechły szczur leżał cicho, powoli spełzając na dół (nieopisane odczucia!), cudownie ożywszy, tylko kiedy zaczęłam wydłubywać ją spod swetra, żeby przedstawić mężowi. Mąż przychylnie podrapał się pasjuczku za uchem i rzekł: — Jeśli będziesz prowadzić się dobrze, będziemy wołać cię Pasjej. A jeśli źle jest Sjuczkoj! W ogóle -to po dokumentach szczura wołano Bój, to bisz Szczur. Ale do pierwszej wystawy o tym tak nikt ani razowi i nie przypomniał sobie. Zapchałam Pas'ku w klatkę. Ryska, który już pogodziła się z tym, co ostatnio przynoszę do domu każdą lichotę, biegle obwąchała nowiutką. Paść, w odróżnieniu od Westa, na plecy odwracać się nie zaczynała (pasjukow ma to nie przyjęte), natomiast zakrzyczała dwa razy wstrętniej. Na szum z domku wyjrzała zaspannaja Westa i na jej mordzie ukazało się szczerze złoradnoje wyrażenie: Aha, nie jedną mnie w tym domu gnębią! Zdecydowawszy, że znajomość przeszła pomyślnie, uciekłam w sklep, a według zwrotu ukazała, że drobni zamknęli pakt o przyjaźni i w obnimku śpią w wiszącym na ścianie domku, a Ryska smutno siedzi na podłodze pod nim i na mordzie u niej napisane: «Narzucili się na moją głowę!»
Następnego dnia wszystkie szczury zostały czułe-pryeczułe, na wyścigi podlizując się do przywódcy stada — czyli do mnie. Z czego bezwstydnie korzystam dotychczas. P.S. Czym młodszy od szczura, tym łatwiej oni ssjelajutsa. Do drugiej miesięcy z tym wcale nie problemów, dlatego lepiej kupować szczurów jednopłciowymi parami — chociaż by i u różnych fabrykantów.
5.
Zawołanie przodków
Kiedyś szczury żyły w norach po brzegach rzek, odżywiając się wszystkich, wyniesie woda i przy wyglądzie kwiatowego garnka obok akwarium u nich włącza się genetyczna pamięć. «Łap się, rybka, wielka i mała!» — Skazuje Pas'ka, chciwie patrząc w okienko do karmienia w pokrywce akwarium. Okienko jak raz takiego rozmiaru, żeby pasjuk zapchał w niego przednią połowę tuszki i rozkraczył tylną dla uniknięcie nurkowania. Złote rybki też przypominają coś pierwotne i rozsądnie trzymają się opodal. A oto kwitnącemu pobiegnę echi-nodorusa, pochopnie wysuwającemu się nad powierzchnią, nie powiozło: pasjuk objadł go do samej wody. Szczury doskonale pływają i w akwarium jest wysoki pniak, tak co chuligance chyba nie grozi dolę Mumu, ale okienko ja wszystko jedno staram się zamykać. Ale stale zapominam. Smutnie nachylający się mirtowy kustik widzę z progu. Mirt podarowała mi mama z słowami: «Każda dziewczyna powinna wychować do swojego ślubu mirtowe drzewo!» Ponieważ ja dawno być zamężną, ten obyczaj mnie już nie dotyczy (czy co drugi raz zbiorę się), ale roślina wszystko jedno żal. Ryska, zdążająca zakopać się w garnek po sam ogon, z oburzeniem piszczy i norowit jeszcze chociaż troszkę pokopać przednimi łapkami, póki jej wywołakiwajut z norki. Niegdyś śnieżnobiała krysawka nie wygląda niby dopiero co z cmentarza domowych zwierząt: Pobrudzona po uszy, rozczochrana, z chciwie palącymi się oczyma. Kosztuje ją wypuścić, jak ona z wszystkich łap pędzi z powrotem, daby przedłużyć swoją czerń w prostym sensie słowa podziało.
Po dziesiątym według rachunku sugestii szczur zrozumiał, że nie aprobuję jej górniczej działalności (albo po prostu przekonała się, że kopalin w garnku nie), ale mirt do tego czasu wszedł w taki smutny posiadanie, że narzeczoni dotychczas obchodzą mój dom po wielkim łuku. Żeby zaspokoić krysinuju namiętność do norek, Surowi Minskije Fabrykanci szyją i wiążą szczurom hamaki, namioty, oprzędy, jurty i pozostałe dżumy. Ja, poddawszy się ogólnemu obłędowi, oraz wykroiła z starego ręcznika coś odlegle przypominające nie to osinoje gniazdo, nie to przepoczwarzającą się poczwarkę Cudzego i na skriepkach zawiesiła to robótki ręczne do sufitu klatki. Szczury wykazały nietuzinkowe męstwo i natychmiast zaludnili się w nowowybudowany obiekt, tak czym plastikowy kupny domek za tydzień był wyrzucą za nienadobnost'ju. Ten sam los pojął drewniany: Jaki by wysokości ani była klatka, krysawki wolą drzemać w hamakach pod samym sufitem, wysuwając pyszczki, jeśli dzieje się coś interesujące.
Żeby zrobić szczura zupełnie szczęśliwej, można wziąć wielkie kartonowe pudełko (na przykład, od butów), zrobić w niej paradny (z góry) i tylne wejście (bliżej do pokrywki, żeby nadzienie nie wysypywało się), a wewnątrz do środka nasypać siano. Szczur będzie długo i upojenno im szeleścić, a potem smacznie pachnąć suchą trawą. Domkom z jednym wejściem szczura nie ufają, norowia natychmiast że wydrążyć zapasowej (można wytyczyć go, przekłuwszy karton palcem — szczury migiem ponaglą dziurkę pod potrzebny rozmiar). Rury szczura też bardzo szanują, ale nie śpieszycie obdarowywać ich żeliwnej wodociągowej, zostającej po remoncie toalety. Proszę obliczyć: Wam jest stamtąd tych szczurów potem jakoś zdobywać, a są wytrząsani oni bardzo źle. Tak co jest tylko rozbieralny plastykiem. Sama że bezużyteczna rzecz, której kochający, ale nierozgarnęty chozjajewa mogą zaopatrzyć klatkę, — to biegowe koło. Szczura, w różnicę od chomiaczkow, nie głupia i potrzeba w ruchu u nich jest nie tak wielka, żeby biegać na jednym miejscu. Do tego sam oni mogą złamać ogon, ścisnąwszy jego w kołowej kracie. Zresztą, jeśli koło jest dosyć wielkie, to pewne szczury lubią tam zdrzemnąć się. Ale wtedy już lepiej natychmiast poszyć hamak. P.S. Szczury nie tylko jedzą z akwarium, ale i piją stamtąd. Bez wody jest szczur, jak i człowiek, może przeżyć razem parę dni, dlatego poidło w klatce powinno być obowiązkowo — soczyste i płynne rufa całkowicie jej nie zamienią.
6.
Fudży. Historia pierwsza
Fudży jest szczurem ciężkiego losu. W anamneza u niej dwóch rodzajów, niesumienna gospodyni, ropny otit, furunkuł, dwaj są nieoperacyjnymi opuchliznami i matocznoje krwotokiem. I z sercem u niej, podobne, oraz problemy i Bóg wie z czym jeszcze i w ogóle, ostatnich trzy miesiące boję się brać jej na ręce, żeby nie rozsypała się. Tak co ona pełza sobie cichuteńko po klatce, pierwszą umudriajas' nadejść do rozdawania smakołyków i, podobne, czuje się królową. Kiedy przyszłam jeszcze tylko wybierać drugiego szczurka, SMZ Liza wypuściła na kanapę wszystką małyszniu i ich mamę. W ogóle -to po fotografiach przypilnowałam Reks. Drobne oni bardzo zabawne, w gęstych gęstych kuczeriaszkach. Ale przy spojrzeniu na ich mamę mi natychmiast przypomniał się dziecięcy rym: «U mnie w kieszeni szczur, znalazłem ją w lesie. Ona jest mokra i łysa, tobie ją niosę!» Szczur był suchy, ale wyłącznie koszmarna. W sumie ja i tak dosyć spokojnie odnosiła się do rzek-samego, ale na cinnamonowom okrasje rzadkie loczki są patrzone zwłaszcza łyse. I nawet uchem u niej było dranoje. I oto to oblazły uboiszcze bez zadum wdrapało się do mnie na ręce i położyło się, jak kotka, zwiesiwszy ogon, podczas gdy drobni snuli dookoła, nie obracając na mnie ani najmniejszej uwadze. Zrozumiałam, że Reks ISTOTNIE nie chcę. I zarezerwowała Westa, standardu. Za tydzień, kiedy Westa podrosła do sprzedażnego rozmiaru, pierwszej mnie znowu spotkał łysy szczur. «Po co tobie ta młodzież? — Mówiły jej bolesne oczy. — Przecież u ciebie jest Ja, twoje szczęście!» I znowu cały czas, że przeprowadziła przy zawodczycy, szczur siedziała u mnie na ramieniu i starannie ćwierkała zębem, przedstawiając mruczenie. — A zabieraj i tę, bonus! — ogoroszyła mnie SMZ Liza. — A to moi ją obrażają. — A ona nie twoja? — Zdziwiła się i poznała Bardzo Smutną Historię: Jedna «amatorka» nakupiła sobie dziesiątkę szczurów, a za rok nagle zdecydowała, że dla niej to zbyt skomplikowanie i zwróciła ich Surowym Minskim Fabrykantom. Które, powzdychaw (a co robić, nie rzucać że żywotinok), po bratersku ich rozdzielili. Naturalnie, od cudzych dorosłych szczurów radości niewiele, zwłaszcza kiedy w domu już żyje wielkie zgodne stado, a Fudży jeszcze i głęboko ciężarna na ten moment była. Szczurem mi zostało jeszcze żal i z ramienia wysadzałam ją drgającą ręką. Ale u mnie i bez niej trosk chwytało: Nie wiadomo jeszcze, jak poładiat Ryska z Westa, a za tydzień i Pas'ku zabierać. Jednak, już wyszedłszy z domu zawodczycy, zadzwoniłam do męża. — Mąż, a można wezmę jeszcze jednego szczura? Starą, straszną i wyglądającą tak, jak ją uprano w «Bosz» na najtwardszych obrotach? — Żona, a dawaj lepiej weźmiesz jeszcze jedną, tylko młodą i niestiranuju? — Żałośnie zapytał mąż. Zdecydowałam, że tymczasem rzeczywiście lepiej ograniczyć się trzema. Tym nie mniej straszny oblazł szczur nie wychodził u mnie z głowy i za miesiąc, przekonawszy się przekonując się, że moja Trójca Święta pomyślnie spiełas' i szczególnych problemów nie dostarcza, ja nie wytrzymała i zadzwoniła do Lizy. Znalazłszy się za pazuchą, Fudży uświadomiła sobie, że nie kosztuje plątać turystyka z emigracją i pół drogi do domu energicznie przedzierała się pod kurtką do kołnierza, póki nie przedarła się. Łyknąwszy nocnego mroźnego powietrza, szczur zgłupiał i spłynął na dół. Teraz mi, odwrotnie, przypadało się wyciskać połę, żeby ona nie wypadła. Z strony to wyglądało tak, jak kobiecie bardzo chce się w toaletę i ona boi się nie dobiec.
Westa i Ryska przyjęli Fudży przychylnie, a oto w Pas'kie obudzili się gen Sjuczki i ona dobrze tak posyczeć na nowiutką. Fudży kapitulowała na najmniejszą górną połoczku i po raz pierwszy usłyszałam, jak szczur płacze — doskonale po ludzku, z wschlipami i skowytami. Jej już dawno nikt nie dotykał, a ona wszystkich siedziała i boleśnie szlochała, opłakując swój los. «Życie nie udało się», — wyła ona, rozmazując łapkami łzy. Żałowałam w swoim «dobrym» czynie godziny trzej, póki nie ukazała sielankowego obrazka: Wszystkie czterej szczury napchali się w najukochańszym gamaczok, jak worobuszki pod strzechę, wzruszająco grzejąc się bokami. «I, jestem stara, straszna i oblazłam, — śpiąco mrużyła oczy na mnie Fudży. — Ale przecież szczęście według największej części takie i jeść!» P.S. Do człowieka i do wspólny krewnych szczur odnosi się doskonale różnie. Gospodarz samotnego szczura często nawet nie podejrzewa o pewnych stronach jej życia. Krysinaja stado działa jak jedyny organizm i obserwować go dokąd bardziej interesujący, niż, powiemy, za samotną wątrobą w banku.
7.
Pasjukowna
W pasjukie jest czymś z lekką złowieszczego, nawet jeśli to twój pasjuk i u niego miękkie cełowatielnoje brzuch. Chociaż odróżnić go od dekoracyjnego szczura okrasa aguti można tylko według zwyczajów — natomiast natychmiast i bezbłędnie. Pierwsze, że obrzuca się w oczy, — charakterystyczna «krysinaja» chód na palcach, z garbatymi plecami i niezmiennie zadartym, z lekką wygiętym ogonem. Pasjuk znacznie mądrzejszy od większości die-koraszek i trzyma się z zaprawdę indiańską zaletą i opanowaniem. On lepiej jest tresowany, spokojniej, bardziej oddanie, ciszej i czystopłotnieje. Jeśli to jest nie po prostu schwytany w bramie szczurek, a zachowawczy pasjuk (trochę pokoleń w wiwarii, wybór według życzliwości do człowieka), to jego zaufanie do gospodyni jest o tyle wielkie, że jej zezwolone wszyscy: Wmieszać się w krysinuju bójkę, wyciągnąć z paszczy już prawie połkniętą podłość (z punktu widzenia pasjuka, wdzięk) albo zrobić ukłucie. Przy tym pasjuk umie obrażać się i tak pokazywać to mimiką, że wam rzeczywiście staje się wstydliwie.
Ale zwłaszcza jaskrawie charakter pasjuka otwiera się w stadzie. Wśród diekoraszek pasjuk zawsze dominant — albo według najmniejszej miary jeden z dominantow. Wszyscy po prostu: Kiedy dieko-raszka zaczyna opowiadać pasjuku, jaka ona straszna, pasjuk milcząco rzuca się i kąsa. dwa-trzy lekcje i dieko-raszka woli podporządkować się temu maniakowi. Bardzo zabawnie obserwować, jak pasjuk gniewa się na innego szczura. Rozdąwszy się i uniósłszy się na koniuszkach palców, on zaczyna z cichym pofyrkiwanijem napierać ofiarę w kąt. Kiedy ruszać się już nie ma gdzie, pasjuk wszyscy wyżej ottopyriwajet tył, wszyscy niże pochylają głowę, faktycznie stając się na nią. Gospodyni on w ten moment przypomina odwrócona wspólny żyłka , zapędzonemu w kąt szczurowi — coś dokąd więcej straszne, ponieważ ona priduszenno piszczy od przerażenia. Do wszystkiego pozostałego pasjuk posiada nawykami hipnozy. Pewne dieko-raszki proste-jednak kostnieją pbd pasyu-czyim spojrzeniem, zawaliwajutsa na plecy i, ciężko oddychając uchyloną paszczą, pozostają leżeć, nawet kiedy zakatrupiony odchodzi. To już nie wesoło, to jest już straszne. Szczura w ogóle skłonne do szoku i, jeśli na czas nie zaprzestać tej brzydoty, sprawa może zakończyć się zawałem albo insultom. Na szczęście, takie ostre konflikty dzieją się tylko przy podsjelenii. Kiedy pasjuk już zabrał bruzdy zarządu w swoje łapy, jego zarzuty noszą czysto profilaktyczny charakter i takiego stresu nie wzywają. Jeść jeszcze trochę narodowych przyjmie, jak wyliczyć tego monstrum w krysinoj skórze: 1. Jeśli półką, zawaloną każdymi drobiazgami, chodzi diekoraszka, to wcześniej czy później ona stamtąd upadnie. Jeśli półką, zawaloną każdymi drobiazgami, chodzi pasjuk, to wcześniej czy później stamtąd upadną wszyscy, oprócz pasjuka. 2. Jeśli dzieje się coś interesujące, diekoraszka obowiązkowo przybiegnie popatrzeć. Jeśli dzieje się coś interesujące, pasjuk obowiązkowo przybiegnie brać udział. 3. Jeśli szkoda z pierwszego razu nie udała się, diekoraszka, można, spróbuje jeszcze raz. Jeśli szkoda z pierwszego razu nie udała się, pasjuk, można, odstąpi po sto pierwszym.
4. Jeśli na stole leży coś jadalne, diekoraszka jego pogryzie. Jeśli na stole leży coś jadalne, pasjuk jego utaszczyt, schowa w Ustronnym Miejscu i jeszcze tydzień stamtąd podczas spacerów będzie donosić Potworny Chrzęst. Po kolejnym pasjuczjego wyczynu gospodynię zaczyna ciągnąć na chińską etniczną kuchnię i wiersze: Za ogon złapię złydnia-pasjuka, Litości nie zna mszcząca się ręka: Nie skakać odtąd drania po stole, nie kopać wazony, nie skrobać w kącie, nie ogryzać kości tapety, kabla nie rwać, nie moczyć się smrodliwie na moje łóżko, nie ukraść banknotu w tysiąc rubli... Ty, czytelnik, oraz gada nie żałuj! On nie widzi bardziej słonecznego wschodu, Bo zamknięty w klatkę i krewetkę żre! Śpiąca Pas'ka od śpiącej diekoraszki niczym nie wyróżnia się. Czy co mordacha u niej w ten moment taka obco dobroduszna, że ręka sama ciągnie się podrapać się za uchem. Uwielbiam zarazę chwostatuju! P.S. Dzikiej pasjuczja stado nie przyjmie dekoracyjnego szczura, przykrzącego się właścicielowi i «wypuszczoną na wolę». Te wszyscy jednakowo co wypędzić w las bolończyk — w nadziei, że ją przyjmą wilki.
Rozdział
7
Fudży bardzo lubi moich gości. Dokładniej, ona, jak i oni, lubi pojeść i wypić na tandetę i, kiedy siadamy za stół, zajmuje wyczekujący posterunek przy drzwiczkach. Nie, ona nie chce spacerować. Ona istotnie wie, że teraz będzie. Wypuszczony na stół szczur, stękając i jęcząc, jak rieinkarnacija starucha Szapoklak, bierze zaproponowany poczęstunek i rzeczowo jego zjada. Trzeba widzieć, jak ona to robi! Mocno ściskając smakołyk w drżących łapkach, lekko kołysząc się z strony w stronę, z wpółprzykryty oczyma. Na jej mordzie napisane: «Jakie szczęście, że w Leningrad wreszcie wydeptali drogę życia!» Scena powtarza się, póki ofiara blokady nie zeżre wszystko zaproponowanego (goście upuszczają skąpe łzy i norowiat podsunąć męczennicy jeszcze kawałeczek). Jakie Fudży norowit zapić z kielicha, pożądane śmietankowym likierem, bardzo obrażając się, jeśli jej proponują w alternatywę sok albo w ogóle plebejską wodę.
Najadłszy się i napiwszy się, szczur statecznie przedostaje się do mnie na pierś (albo kładzie mordę na rękę, jak pies), parę miną mruczy i trzaska zębami — i zasypia. Przy niej można oglądać telewizor, śmiać się, grzmieć naczyniem. Fudży śpi. Jeśli b ona pierwszej nie rzucała się rano na moje «szczurów-szczurów», ja b podejrzewała, że ona jest głucha. Jeszcze Fudży genialnie przedstawia «umierającego łabędzia». Śpi szczur w hamaku. Normalnie śpi, cicho. Zatrzymujesz na niej roztargnione spojrzenie — zaczyna się. «Ochchch... chr... czchi-chi... pomiraju ja, gospodyni, nalej barszczu, że l, na końcu...» Weterynarz słuchała — wszyscy doskonale z płucami, czysto. Zapalenie chytrości, widać. Surowi Minskije Fabrykanci autorytatywnie upewniali mnie, że jeśli zwierzęce dobrze karmić i lubić, to ono zostanie białym, puszystym i błyszczącym. No i, po linieniu szczur został mniej oblazły, ale i tylko. Powiedzieć mówiąc prawdę, lepiej razem Fudży jest patrzony przy kuble na śmieciach. Tak, ona nie aguti, a cinna-mon i nie standard, a dambo rzece. Ale Fudży i kubeł na śmieciach przyjmują się tak harmonijnie, że rasowa pajejuczycha przegrywa Fudży wczystuju. «Pewnie, — mówią oczy tej złosczastnoj bydła, — dziękuję, że zesłałeś mi to wiadro za moje męki i cierpienia. Zjem jego wszystkich i w nim że wykituję, żeby nie dostarczać ukochanej gospodyni problemów z pochówkiem». Aha, teraz! Fudży jest mistrzem po dostarczeniu problemów. Przeciwko reprezentacji krysawok ona tymczasem pewnie prowadzi 3:0. Pierwszy gol w bramy weterynarza Fudży wbiła za tydzień po pojawieniu się w domu, jak tylko więcej-mye-niej odbyło się podsjelenije w stado. Szczur niespodziewanie poweselał, po raz pierwszy przyszła do mnie na długopisy (zabierałam jej jakąś zupełnie kwaśną)i z przerażeniem ukazałam, że z ucha przy Fudży chłoszcze ropa. W przemysłowej ilości. Zapichaw zwierzęce w przeniesienie, pomknęłam do weterynarza, gdzie niespodziewanie wossojediniłas' z SMZ Lizą. Też ona miała całe naręcze chorych szczurów, że bardzo złagodziło godzinne oczekiwanie w gabinecie, a potem nas jeszcze i przyjęli hurtem. Fudży okazała się nie tak już złą, a po ukłuciu bajtriła zaskakała w ogóle jak młodziutka. Niestety, nie na długo. Bajtrił jest bardzo toksycznym antybiotykiem i już po drugim ukłuciu przy Fudży zaczynały otnimatsa tylne łapy. A kłuć kazali jak minimum tydzień. — Umrzesz przecież szybko, biednieńkaja... — Współczująco skazywałam, skarmliwaja szczurowi zaprietnyje smakołyki w rodzajów czekolady i ciastka. Szczur stękał, wzdychała, wlokła łapy, brutalnie śmierdziała otitom i jeszcze bardziej koszmarny — maścią od otita, potwierdzając, że i, lada chwila tego i dlatego trzeba zdążyć zjeść jeszcze kawałeczek. Przeszedł miesiąc i podejrzewałam, że mnie, wydaje się, troszkę zwodzą. Bo szczur skakał wszystkich żywiej, stając się wszystkich żarłoczniejszy i okrąglej («Co ty, gospodyni, to u mnie jest nie od jedzenia, a dla jedzenia!»). Ale kosztowało mi wypuścić powietrze co, wydaje się przeniosło, jak Fudży odegrała następną partię. Skończywszy pracę, wyłączyłam komputer i już zbierałam się iść spać, jak nagle Fudży zakrzyczała, niby ją tną. — Pas'ka! — Zwykle zawołałam, — Cicho sza! Zostaw starucha w spokoju! Krzyki nie ustawały, w klatce działo się linii-tych co. Obróciwszy się; Zauważyłam, że Pas'ka jest jak raz w przerażeniu schowała się w kąt, a na pułku kłębkiem szczepili, pozostałe trzy szczury. Zorientować się, że wydarzyło się, mi udało się daleko nie natychmiast. Okazuje, to … głupie zwierzę... Utknęło łapą w kwadratikie kraty! Przy czym posadziło staw na taki martwy klin, że wydłubać go nie przedstawiało się możliwym. Od czasu do czasu branka zaczynała mietatsa i wrzeszczeć od «bólu, natychmiast nabiegali pozostałe krysawki (oni że stajnyje, jak wrony!), skakali po niej, nie wiedząc, czym pomóc, a ona ich kąsała. Ukąsiła i mnie, zupełnie niesilno, ale dobrze przestraszyłam się, ponieważ dotychczas Fudży nie wznosiła się zęba na ludzi, nawet kiedy w krysinuju udo wtykałsa strzykawka! Łyknąwszy adrenaliny, jakoś umudriłas', jedną ręką rasszwyriwaja krysawok (oni natychmiast zbiegali się z powrotem, koszmar że, soplemiennice jest źle!), drugiej jest za pomocą nożyc (!) rozłamać siatkę, nie rozłamawszy szczura. Fudży, wlokąc łapę, rzuciła się na niedostępny półkę, schowała się w jej kąt i zaczęła wyć. Ona wyła pięć minut. Dziesięciu. Z wschlipami i zawodzeniem, jak umie tylko Fudży. Pozostałe krysawki uspokoili się, natomiast już mietałas' przy klatce, próbując ocenić uszczerbek. Łapa była w rodzaju wstrząsana, ale opuchnięta i gorąca. W wyniku spać poszłam o trzecią godzinę nocy w pełnej pewności, że trzej że szczura u mnie i zostanie. A zasnęła dobrze jeśli w czterech. W sześć poranków mnie podniósł mąż prowadzić dziecka w ogródek. — Mąż... — nadrywno zapytała ja pierwszą sprawą. — Fudży... Ona jest żywa?! — W rodzaju i, — speszył się mąż, — im teraz orzeszki dawałem, ona pierwsza wyskoczyła. — A łapa? — Jaka łapa? — Pójdź i zabij ją! — Zajęczałam, nakrywając głowę poduszką. Trzeci gol okazał się tradycyjnie nagłym. Do mnie zadzwoniła SMZ Liza, żeby uprzedzić: Jeśli przy Fudży nagle ukażą się opuchlizny, operować ją pod ogólną narkozą nie wolno ani w kojem wypadku, już dwaj szczurów z tego pomiotu nie ocknęły się. — I w rodzaju u nas wszystkich w porządku, — optymistycznie odpowiedziałam, między sprawą wynosząc Fudży z klatki. — Żadnych opucho... Linii! Szyszka była nieduża, z goroszynku, na boku. Ale przez tydzień podrosła do fasolinki. — Nie przeżywaj, może, to zaledwie ropień, — pocieszała mnie Liza. — Przynoś ją do mnie, uwielbiam mówić per ty w szczurach igłą! Miałam nadzieję, że jeśli to ropień, to on sam przedrze się. A jeśli opuchlizna, to niech jeszcze troszkę podrośnie i przekonamy się, że to ona. Przeszedł miesiąc. Szyszka więcej nie zwiększała się i zdecydowałam, że kosztuje jednak szczura pchnąć i popatrzeć, że będzie. Dalej był obraz masłem. Siedzieliśmy na łóżku i pod krzyki Lizinoj kotki w chęci («Słychać, jak śpiewają koty-y-y?!») dłubali szczura igłą od strzykawki. Dokładniej, Liza dłubała, a skakałam dookoła z tragicznymi krzykami: «A nagle to opuchlizna?! A nagle ją razdawim?!» Lodowaty spokój zachowywała tylko Fudży: Ona siedziała u Lizy na kolanach i tradycyjnie przygotowywała się do śmierci. — Nie-ye-ye-jednostce ciepłej, — dyszała Surowa Minskaja Zawodczyca, naciskając złosczastnuju szczura z zdecydowaniem pryszczatego nastolatka przed pierwszym spotkaniem. — To ropień! I teraz jego zdobędziemy! Prawda, jak zawsze, okazała się gdzieś szeregiem: Szczur nagle trzasnął i z niej wylazł (odkładamy kanapki, odstawiamy herbatę!) niejaka substancja rozmiarem z arachidem, brązowym kolorem i kompaktowym wyglądem, to bisz jest dojrzały i z jakiegoś powodu nie przedarł się, a mumificirowawszyjsa ropień. W szczurze została dziura analogicznego rozmiaru. — «Jeżyk gumowy szedł i pogwizdywał dziureczką w prawom bokowi!» — Nie umawiając się, przypomnieliśmy sobie dziecięcą piosenkę z multika. — Ty chociaż ją posmaruj czymkolwiek, — z drganiem poprosiłam. Liza zamyślone popatrzyła na dziurę i teraz mi na rozum przyszedł cytat z Gajdara, jak w wojnę jodem leczyli od wszystkiego, stołowymi łyżkami wylewając jego na zijajuszczyje rany. Tym nie mniej szczur był posmarowany nadtlenkiem (i po raz pierwszy wykazała oznaki oburzenia, ochryple pisnąwszy), przeżegnana i zwrócona w klatkę. Rany na szczurach goją się szybko i za trzy dni nawet nie znalazłam, gdzie była dziurka. Czekamy na nową podłość. P.S. Jeśli pułki w klatce są siatkowe, to oni powinni być czymś zasłani. Zresztą, szczególnie obdarzone kry-sawki umudriajutsa utknąć głową albo łapą nawet w pionowej kracie — ale zwykle im chwyta jednej lekcji.
9.
«Sy-y-yr!»
Najbardziej na świetle szczura lubią... Jogurt. Żeby świeży, żywy i z jagódkami, chociaż według reguł jest lepiej niesładkij. Sera, koniecznego myszyno-krysinogo atrybutu w dziecięcych książkach i filmach animowanych, szczurom nie wolno — on dla nich zbyt tłusty i w ogóle szkodliwy. Naturalnie, niesumienna gospodyni sprawdzała, jedzą szczury ser. Szczury jadły. Szczury w ogóle wszyscy jedzą, zwłaszcza jeśli ono nie jest położone w ich talerzyk, a ściągnięte z gospodarskiej. Dlatego chronić ich wątrobę musiani ludzie. Ale jogurt...
Szczury doskonale istotnie wiedzą, że wieczorem o dziewiątej godzinie w tym domu dają jogurt. Oni zaczynają czekać na jego mniej więcej z siedmiu i czekają do oparcia. Jeśli jogurtu w lodówce nie ma, to patrzeć w ich potępiające mordy doskonale nieznośnie, przypada się iść i szukać jakiejkolwiek zamiany — orzeszek, sjemieczki albo krewetka. Zamianę szczura zjadają z męczeńskim wyrażeniem: «Hej, my nie zrozumieliśmy — a gdzie że jogurt-to?!» — I nigdzie nie rozchodzą się. Odwrotnie: prinikajut do kraty, wysuwają przez nią nosy i z nadzieją nimi poruszają — a nagle?! Patrzeć na nich nieznośnie, przypada się wstawać i, wymyślając rozpieszczonych drani, wlec się w całodobowy sklep. Otkuszaw, Fudży odchodzi w ukochany kąt i zaczyna tak smaczne gryźć kratę, jak ona jest zrobiona z karmelu. Zęby przy szczurach rosną całe życie w obrachunku na pestki, ziarna, a to i beton, który przypadany ogryzać kość dzikim pasjukam, żeby dotrzeć do bardziej odżywczego jedzenia. A ich tu jogurtem i krewetkami trują, dokąd ż to nadaje się! Poskromiwszy noże, Fudży przechodzi do rdzennych zębów, zagryzając nimi poziomy pręt, jak koń jest ustnikiem. Morda przy Fudży jest długa i szeroka i w ten moment szczur przypomina małego kosmatego krokodyla, a według dźwięku — gnomika z perforatorem (rdzenne zęby w stoczkie w ogóle -tego nie potrzebują, ale Fudży jawnie podoba się sam proces: «Ach, jakie smaczne żelazo! Uch, jak pięknie ono będzie brzęczało!»). Pozostałe krysawki używają bardziej postępowe stomatologiczne metodyki. Można, oczywiście, po prostu podostrzyć górne zęby o dolnych, ale to los szczura, zamkniętej w pusty słoiku. Dokąd bardziej interesujący otżewat' kąt hamaka, przecinać wyjście zapasowe w kartonowej pudełku-domku albo obedrzeć tapetę. Szczególną miłość szczura odżywiają do miękkiej masy plastycznej i cienkich pożegnań. «...!!!» — Wrzeszczy gospodyni, zobaczywszy na stole górkę szare-bu-ro-malinowej posypki na miejscu ukochanej słuchawki. Ostrozębni dranie, ani trochę nie pożałowawszy, rzucają się wrassypnuju, a gospodyni smutnie wiużywajet z górki jedyny ocalał szczegół: Żelazny sztiekier. Który bardzo chcą te sam szczury gdzieś wsunąć — ale jeśli to pomogłoby! Tak naprawdę wszystkich daleko nie tak smutno i od szczurów zupełnie można wykupić się, powiesiwszy im kawałek kredy, położywszy parę pręcików i załatwiwszy klatkę pudełkami z grubego kartonu. Ale słuchawki na stole lepiej nie zostawiać. I ściankę za klatką obszyć chodnikami, ponieważ pewne szczury obdzierają tapetę wyłącznie z uczucia wspaniałego. P.S. Szczurkom do trzeciej miesięcy za dzień położeni kisłomołocznyje produkty: Jogurt, twaróg, kefir. A po trzech spróbuj nie połóż.
10.
Fudży. Historia trzecia, podłość czwarta
Pewnego razu Fudży zdecydowała umrzeć. Ponieważ długie i banalne chwori już nie produkowali na mnie wrażenia i potok smakołyków issjak, Fudży zmieniła repertuar i wystąpiła z jaskrawym i duszerazdirajuszczym numerem «ranny wojownik z ostatnich sił będzie czołgał się do partyzantów». Kiedy rano niczego nie podejrzewająca gospodyni podeszła do klatki z talerzykiem kaszy, ukazała się Fudży. Ona efektownie czołgała się na przednich łapach, wlokąc tylnych i za nią ciągnął się jaskrawe-purpurowy pas krwi. Numer zerwał burzliwe oklaski: Jedną ręką rzuciłam się dzwonić Surowym Minskim Fabrykantom, a drugi badać szczura na przedmiot źródła krowiszczy. Krowiło z matki, nie powiedzieć żeby mocno, ale szczurowi jawnie było bardzo źle. Ona zwiesiła głowę i marniało podrygiwała chłodniejącymi skończonościami, włączając ogon. — Ukłuj jej dicinon, — poradziła SMZ Ania. Naturalnie, dicinona według prawa podłości w domu nie okazało się. W miejsca nim, według załącznika do tego sam prawu, domy okazało się drobne zasmarkane dziecko, na ulicy — ulewa, a w najbliższej do domu aptece mnie ucieszyli, że ostatnią ampułkę kupiono wczoraj wieczorem. Kiedy ja, mokra z nóg do głowy, rzuciła się do klatki, Fudży leżała na boku, naturalnym sposobem przeciągnąwszy łapy i dożywając ostatnie sekundy.
Znów zadzwoniłam do Anii i tragicznie wozrydała: — Anii, dicinona w naszej aptece nie ma i, według mnie, póki pojadę w inną, ona już wszyscy... Ona ma już łapki zimnych... — No co tu porobić, — filozoficznie odezwała się zawodczyca. — Weź ją wtedy w ręce, pogłaskaj, przeprowadzaj na tęczę... Uczciwie mówiąc, «tęcza» krysowodow, dokąd niby odchodzą zmarłe szczury, wzywa u mnie niejaka otorop'. W moim matierialisticznoj obrazie świata ona jakoś nie pakuje się, jednakowo jak i wyrażenie «przeprowadzać na tęczę» — natychmiast przedstawia się, jak rozkręcam szczura za ogon i tam zaszwyriwaju. I w ogóle, że przyzwoitemu szczurowi robić na tęczy? Tam nawet pogryźć czegoś... Buddistskaja łańcuch przeobrażenia nam z szczurami jakoś bliżej. Na ręce tym nie mniej szczura wzięła i wzięła się odprowadzać. Fudży dożyła ostatnie minuty. Potem sam poslednije. Potem, widać przeczytawszy moje myśli o ogon i zabros, wzięła się wykręcać się z jawnym zamiarem od grzechu dalej wrócić w klatkę i przeprowadzać się bez mojego udziału. Niepiedagogiczno wręczywszy dziecku paczka chipsów z zaznaczeniem «tymczasem nie zjesz, z kanapy nie zejdź», pomknęłam w daleką aptekę. Tam dicinona też nie było. Deszcz wzmógł się, parasolki zapomniałam. Niedoprowożdiennaja szczur stał przed oczyma, jak i objetaja jest równocześnie pożarem, powodzią i gazem mieszkanie. Poskakałam w trzecią aptekę. Najdalszą. Tam dicinon był, jak i ogromna, człowiek dziesięciu, kolejność z babulek — rówieśnic Fudży (w przeliczeniu na biologiczny wygląd, rozumie się). Oni dali się ustawić na mnie tak złośliwie, jak zbierali się przeprowadzać na tęczę mnie samą, przy czym w szczególnie okrutnej formie. Moje nerwy nie wytrzymały i ja bardzo naturalisticzno oblała się łzami (według największej części na swój gorzki los), wrzasnąwszy: — Puścicie mnie bez kolejności! Mam domy dziecko mały i kotka od krwotoku umiera! «Kotka» wyskoczyła u mnie doskonale spontanicznie i intuicyjnie: Waham się, że wiadomość o grubym oblazł szczurze zmusiłaby babki podobnie rozczulić się. — Oczywiście, dziecko! — Zaszeleścili oni, rozpełzać w strony. — Idź! Przypędziłam do domu, ściskając w ręce ampułkę z dicinonom, jak rządową depeszę. Fudży w pozie umierającego łabędzia leżała w straganie, ale, zobaczywszy mnie z strzykawką i przekoszony fizjonomią, pośpiesznie uszkandybała w domek. Przytrafiło się wydłubywać ją stamtąd, jak wampira z grobowca. Dicinon pomógł (albo po prostu szturm, że by to ani było, sam priekra- tiłsa do mojego zwrotu?)i wieczorem udaliśmy się do weterynarza. Ta poobracać szczura w wszystkie strony (na Fudży wizyta do lekarza zawsze produkuje cudowny terapeutyczny efekt: ona ostro wzbodriajetsa pozornie teściowej «ty co, zjatiek, jakie pogrzeby o trzecią godzinę, po prostu zażartowałam, żeby pobiegać!»), kazała kontynuować dicinon i mastomietrin, operować z wyszeopisannymi problemami odradziła i puściła nas do domu. Za sledujuszczyje trzy dni Fudży niewiele oklemałas' — łapy wlec przestała, zaczynała stopniowo jeść, chociaż i kontynuowała krowit', — ale tu ją nakrył drugi szturm, podobnie jest nagle. Szczur u mnie na oczach osiadł na półkę, skradał się po niej do brzegu i upadł w stragan. Podrygałas' jest tam, szeleszcząc napełniaczem, istorgła jest wielki, w pół małego palca, czarny skrzep krwi i zamarła. Łapki u niej były lodowate, ogon też. Sprawa była głęboką nocą, nie wieść było nie ma gdzie, robić było czegoś — wszystkie konsultacje już zebrałam. Pozostawało tylko przeprowadzać Fudży na tęczę. Połczasa bez przrwy patrzyłam na odchodzącego szczura, oddychającego wszystkich rzadziej i rzadziej, a potem ona... Wstała, otrząsnęła się i jak ani w czym nie bywało poszła do żłobu. Typ wam tu wykonałam na bis, a teraz posilę się i baińki. — Żeby ty zdorowieńkaja była! — Z uczuciem powiedziałam. — Nawet TAM ciebie, koszmar jest chwostatyj, nie biorą! Więcej Fudży nie krowiła i bardzo szybko zwróciła sobie dawny apetyt, wagę i zdrowie. Przeszło pół roku, a Surowi Minskije Fabrykanci dotychczas nad mną szydzą. Kiedy zaczynam skarżyć się im, że, powiadają, jakoś Pas'ka posapywajet albo tam Westa popiskuje, oni złośliwie interesują się: «A łapki u niej jeszcze nie chłodnieją, nie?!» A ja, kiedy widzę śpiącą w straganie Fudży (lubi ona tę sprawę, jeśli napełniacz świeży), każdy raz nerwowo drżę i biegnę mówić per ty jej palcem. P.S. Przy matocznom krwotoku przy szczurach pokazane pilne usunięcie matki. Obliczać na samoiscelenije, jak na wypadek z Fudży, nie kosztuje: U nas po prostu nie było wyboru i jej bardzo powiozło.
11.
Sam sobie weterynarz
— Oj jaki szczur! — Zachwyciła się miła dziewczyna w błękitnej podomce. — A co to za rasą? Pierwszy raz taką widzę! A co u niej z uszami? A można potrzymać? Ona nie kąsa? Cicho ucieszyłam się, że przywiozła szczura w państwowej wietkliniku tylko dla zaświadczenia o nieobecności liszaja — dla wystawy. Pytanie o rasie prześladuje gospodarza każdego szczura, mało-malski wyróżniającej się od klasycznej białej i krasnogłazoj. Na setnym jego powtórzeniu krysowo-dy zaczynają kąsać sami. Szczury nie mają ras. Dokładniej, rasa jedna: Szczur jest dekoracyjny, a już w niej wydzielają okrasy i markowanie. Wyższe sfery są ich weterynarzem, rozumie się, nie zobowiązany, ale jeśli on dziwi się dambo albo Reks, to szczura jemu można zaufać tylko martwą — niech uczy się, wszystko jedno potem chować.
Znaleźć weterynarza, specjalizującego się po gryzoniach, nie lekko. Podziało to trudne i niepribylnoje: Niby to, raz zwierzęce drobne, tanie i, w istocie, nietrwałe, prościej kupić nowe. Współrzędne Krysbolita rozpełzać po krysowodam, jak tajne druidskoje znajomość i wkrótce on z przerażeniem spochwatywajetsa, że jego odbiorcza wbita ubolewającymi na wszystkie zgody szczurami, wypierających pozostałych zwierząt, — ponieważ po prostu weterynarzy w mieście dużo, a ratołogow — on jeden. Wszyscy by niczego, ale ten nieodpowiadający człowiek norowit pójść na urlop albo wziąć wyjściowy jak raz w ten dzień, kiedy wasza chwostataja krowinoczka zadarła do góry łapki i słabo nimi podrygiwajet, napomykając, że nawet minutowa zwłoka może zrobić was sierotą. A jeśli jednak umudrilis' zastać Krysbolita znienacka, to on, sadistski uchmylajas', melduje szczurowi kurs ukłucia po trzy razy w dzień i raz nocą, tak co w klinikę na innym końcu miasta (według prawa podłości ona ZAWSZE na innym końcu; widać, przed jej otwarciem weterynarze celowo pełzają z linią po mapie, wyszukując na równej odległości od wszystkich krysowodow miejsce) nie najeździsz się. W wyniku krysowod bardzo szybko opanowuje nawyki pierwszej krysinoj pomocy: Kłuć zaskórnie i śródmięśniowo, podciąć zęby i pazury manikiurnymi pincetami, ściągać szwy, przekłuwać furunkuły i obrabiać rany. Oto tylko połostnyje operacji na taborecie w kuchni jeszcze nie oswoiliśmy, ale, czuję, to już nie za górami. Najłatwiej leczyć cudzego szczura. Po pierwsze, ją nie tak żal, po drugie, ją w ten czas trzyma gospodarz i wszystko jej oburzenie przydarza mu. Chociaż podstawowy problem w tym, co jest szczurem — zwierzęce drobne i ruchliwe i wtoczyć klocek preparatu w brzuch w miejsca łapie albo w ogóle sobie w rękę bardzo nie chce się. Dlatego bez przyjacielskiej pomocy porą nie obejść się. Tabletoczki w tym planie jest dokąd przyjemniej i dla chozjajew i dla szczurów: Ich zwykle tłuką i perfidnie zakrapiają albo zawijają w coś smacznego. Parzone ciastko było przebojem sezonu i kiedy leczyłam Fudży od otita i kiedy witaminizirowała Westa. Także na rolę przynęty doskonale nadają się mięsne piure, kasza, gotowany ziemniak — ogólnie, wszyscy, co wasz szczur gotowy jest nawet na smiertnom Odrze. Do roku szczura zaczepiają choroby rzadko i poprawiają od nich szybko. Ale po półtora latach krysinyj odporność ostro pada i zaczynają się problemy. Faktycznie oni dzielą się na dwie grupy: Płucne choroby i opuchlizny. Opuchlizny przy szczurach według największej części dobrokaczestwiennyje i bez szczególnych problemów oddalają się jak pod ogólnym, tak i pod miejscową narkozą — chcąc, niestety, bywają i wyjątku. W każdym razie, jeśli na szczurze ukazała się zbyteczna wypukłość, ją powinien pokazać weterynarz. A on już niech decyduje się: Podchować tę brzydotę do opierabielnogo rozmiaru albo od grzechu dalej wyłuszczyć w ten że dzień. Jeśli opuchlizna może poczekać wyroku tydzień-inną, to, kiedy szczur zaczyna kichać, bulgotać wewnątrz i szlochać krwawymi łzami (to nie metafora — przy chorym szczurze z nosa i łzowych gruczołu wydziela się czerwony płyn — porfiryna; bać się jego nie kosztuje, ale i cieszyć się tu z czegoś), koniecznie trzeba jest pilnie przystępować do wyżej wymienionego ukolczykam i tabletoczkam. — Jak dobrze, że nie poszłam do medycznego! — Skazuje SMZ Liza, raskowyriwaja kolejny ropień na kolejnym szczurze. — Jeśli by zobaczyłam takie na człowieku, upadłabym w omdlenie! Proszę nie chorować, szczura! Ale na każdy wypadek proszę przygotowywać się leczyć się. P.S. krysowoda pod ręką zawsze winna ma apteczkę «szybkiej krysinoj pomocy», włączająca insulinowyje strzykawki, watowe pałeczki, pipetkę, nadtlenek wodoru (jod), priednizołon, furosjemid, sulfokamfokain, dicinon (etamziłat), węgiel aktywowany (smiektu), eufiłlin, no-szpu, chłorgieksi-din / miramistin i, rozumie się, telefon weterynarza!
12.
Krysinaja chęć
Naszego krysowyguł składa się z właściwie klatki (za i po której też wesoło łazić), akwariumnoj pokrywki, stołu i szerokiej regałowej półki, specjalnie dla szczurów zmuszonej kartonowymi pudełkami z dziurkami i zawalonej szmatami — ogólnie, za wzór wzięta klasyczny śmietnik. Szczury są w rodzaju zadowoleni, chociaż przy każdym wygodnym wypadku szydzę nad Surowymi Minskimi Fabrykantami: Wypuszczeni z klatki, szczury przez pięć minut sprawdzają, nie ukazało się w ich posiadaniu czego nowego, po czym zabiwajutsa w jedną z pudełek, a to i z powrotem w klatkę i najspokojniej tam śpią. Żeby zmusić ich spacerować położeni według umowy dwa-trzy godziny w dzień, ja, widać, powinna wziąć pasterski bat i swistoju Inaczej – fig oni przynajmniej ogonem poruszą w imię sportowego sposobu życia. Zresztą, z rzadką krysowyguł poszerza się — kiedy szczury padają z półki. Jeśli taka okazija zdarza się z Głównym Szczurem, to ona rzeczowo wstrząsa się i gospodarskim chodem błąka się ale pokojowi w procesie czego bez problemów odławia się i wraca w rezerwację. Ryska jest czułą i posłuszną krysawka, ona chętnie wychodzi na zawołanie, a Fudży natychmiast włazi w kosztujące na podłodze przeniesienie i czeka mnie tam. Ale Wie-je-jesta... Po pierwsze, ona potworna trusicha. Po drugie — śpioch. Szmiaknuwszys' na pół, ona śpieszy do najbliższego ustronnego miejsca, zabiwajetsa tam i zegarkiem nie daje o sobie wiedzieć, podczas gdy gospodyni w panice obszariwajeg mieszkanie, przedstawiając to kosmaty naleśnik, to szczur-grill jest na przekąszonym kablu lodówki. Oto i dzisiaj, wróciwszy z sklepu, ukazałam na podłodze upadające z półki pudełko. «Szczur rymnąć!» — Natychmiast zamarło u mnie serce. Nie wiem, jak szczurom to udaje się — widać, w moją nieobecność oni grają w Gagarina, — ale oni padają razem z pudełkami, znajdując się przy tym WEWNĄTRZ. Szybciutko przeliczyłam krysawok i trwoga przerosła w panikę: Jest katapultowana Westa. — Wiadomość, Wiadomość! — Fałszywie zabeczeć, planowe oglądając podkrowatnyje i zadiwannyje przestrzeni. Najgorzej było to, ja zostawiła otwartej spiżarnię, zawaloną każdym rupieciem. Rozbierać ją można do zsinienia, a robinzonit' w niej, odżywiając się króliczy kombikormom, — do następnej zimy. Na szczęście, tym razem mi być potrzebnym razem dziesięć minut, żeby odszukać bieglanku. Zakurzona wąsata morda podejrzanie wpatrywała się zza stelażu. A stelaż tej, trzeba powiedzieć, zamawiał się specjalnie pod klatki — 200ch60ch120, trzej ogromnymi pułkami i z grubymi tylną i bocznymi ściankami, tylko drzwi do połnocennogo szafy nie wystarcza.
— Wiadomość! — Ucieszyłam się. — Idź do mamusi! Westa zasępiła się. Jej mamusią była Fudży, a nie ta podła ciotka, która to wozi jej do weterynarza, to pożądliwie całuje w tłusty brzuch. sbiegała na kuchnię i przyniosłam kawałeczek gotowanej kiełbasy. Westa oblizała się i wysunęła się zza stelażu do środka. Niestety, mnie zgubiła niecierpliwość: Trzeba było poczekać, póki szczur nie wylezie całkowicie, ale zadufano chwyciłam ją za szkirku. «Ubiwa-a-a-ajut!» — Zalamentować Westa, wpierając w ścianki wszystkimi łapami i bokami, jak deszczowy robak. Zwątpiłam, że ona posiada taki sam zdolnością do regeneracji i co jeśli pociągnę posilnieje, to z każdej połowinki odrośnie po nowym szczurze. Dlatego wypuściłam bezwstydne zwierzę i ono natychmiast biegiem wstecznym wkręciło się z powrotem. Przekląwszy, podniosłam głowę. Pozostałe krysawki rządek siedzieli na brzegu półki, jak ptaszka na gzymsie i borowali mnie osądzającymi spojrzeniami. Pogroziwszy im pięścią, powtórzyłam próbę. Ale Westa, odgadnąwszy moją złodiejskuju istota, więcej nie pokazywała zza stelażu nawet koniuszka nosa, a kiedy wsuwała w szczelinę palca, biła po nim łapą. Kiedy ta zasrankie udało się perfidnym marszem-rzutem wyrwać u mnie przynętę i odbiec na przeciwległy koniec szczeliny, ja ozwierieła i, podnatużywszys', odsunęła stelaż od ściany. Za nim ukazała się ogromna ilość kurza, skręcona rurką gazeta i trochę nasionek — Westa, spłaszczywszy się, szurnęła w szczelinę już POD stelaż i teraz smaczne mlaskała tam kiełbasą. W rozpaczy chwyciłam gazetę i powozjukała nią pod stelażem. Wydrapać gazetą szczura i jeszcze taką odkarmioną, było, rozumie się, nierealnie i moim trofeum została jeszcze jedna kupa kurza. Ale teraz nie wytrzymały już nerwy Westa. Usłyszawszy straszne jest szelestem i zobaczywszy portret prezydenta na pierwszym pasie, szczur w przerażeniu wyroniła kiełbasę, wyskoczyła spod stelażu z innej strony i rzuciła się do mnie na ręce, jak błudnaja córka. Po czym była uroczyście zwrócona w klatkę, a teraz siedzę i z zakłopotaniem drapię czubek głowy — wsunąć stelażu z powrotem u mnie nie staje się, on mało tego co tiażelennyj, tak jeszcze i był zaciśnięty między stołem i akwarium na 250 litrów. Dlatego wciskać go z powrotem trzeba z chirurgiczną dokładnością, żeby nie przytrafiło się łowić po mieszkaniu jeszcze i rybek... P.S. Dorosłemu szczurowi, w odróżnieniu od kotki, boleśnie, kiedy ją wznoszą się za szkirku. Przednia część szczura w ogóle nie nadaje się dla łowu — drobna, krucha i z zębami. Najlepiej chwytać szczura z góry, za wszystką tuszku, albo dłonią pod brzuch.
13.
Warkocz na kamień
Śpi moje krys'je pokotem. Przeszłam koło klatki, Pas'ka obudziła się. Pokrutiłas' — spać nie chce się, jeść nie chce się, spacerować nie puszczają, daj-ka do kogokolwiek dokopię się! I zaczynała dokopywać się do Fudży (na której, między innymi, spała!). A Fudży jest senna, gruba, lenistwo jej z Pas'koj pojawiać się. Pas'ka nadęła się gorbikom — niby to, ocenicie strach i przerażenie, lecące na skrzydłach nocy! — I powoli lekko kołysze się (proszę drżeć i proszę padać nic!), a Fudży jej tak leniwie tylną łapą otpichiwajet: «Proszę Pójść, porucznik, mi niechęć z wami strzelać się!» Minuty trzech pchała. Wreszcie Pas'ka rozzłościła się, że jej serio nie przyjmują i Fudży za bok uszczypnęła. Ta, nie związując się, umknęła na inną półkę. A pas`kye-to nie ten trzeba! siłuszku jej chce dzielną zabawić! Poszła do Ryskie. Ryska jest natychmiast — bryk na plecy: Niby to, rób ze mną, że chcesz, wstrętny! Znowu załamanie: Nieciekawie. Pas'ka z biedy do Westa zaczynała kompletować, tylko z niej tym więcej łapówki gładcy: Ona na Pas'ku patrzy, jak pięcioletnie dziecko na wielkim owłosionym bajkiera. Niby to: «Ty czego, wuj, ciebie że swoje zasmiejut, jeśli mnie na pięściową walkę wezwiesz!» Jeszcze i zawrzeszczała na każdy wypadek. Sprzykrzyło się mi to, otworzyłam drzwiczki. Pas'ka jest natychmiast — szast' z swojej klatki w króliczą! Popiła wodiczki z Fiminoj poidła. Pojeść z żłobu. Napaskudziła w jego straganie. I, wszystka taka stroma, poszła bić mordę kotu, czyli dokopywać się do królika.
Fima leży i patrzy. Pas'ka wszystka, nawet rozdąwszy się jak rybę-kulę, rozmiarem z jego głową. patrzył-patrzył, póki ona i jego uszczypnąć nie spróbowała. Tu on ka-a-k.p.a. da jej kopniaka przednimi łapami! Z Pas'ki migiem cały bojowy duch wyleciał! Sdułas' — i kulą z klatki. Tylko właziła-to ona w miejscu, gdzie prut'ja ledwie poszyrie, a wyłazić przytrafiło się gdzie wyszło. Głowa przelazła, a brzuch — syte, okrągłe — nie będzie lazł! Pas'ka przednimi łapami podciąga się, tylnymi suczyt, jak gruba gimnastyczka, utykająca między belkami, wrzeszczy! Fima znów położył się i patrzy. Z ROZKOSZĄ.
...Wróciła Pas'ka w klatkę, milcząco położyła się na dawne miejsce, położyła głowę na Fudży, ciężko westchnęła i zasnęła. P.S. Szczury mogą przyjaźnić się z innymi zwierzętami — kotkami, psami, królikami, zwłaszcza jeśli oni wyrośli razem. Ale nieprzyzwyczajona do mieżwidowym stosunkom szczur bez wahań capnie ciekawy nos, włażący w jej klatkę.
14.
Główne jest Ogonem!
Ogon w szczurze jest najpotrzebniejszym szczegółem. On wcale nie zimny, wilgotny i wstrętny, jak upewniają nieszczęśliwi ludzie, nigdy tego ogona nie macający, a zachwycająco szorstki i równocześnie aksamitny, cieplutki. On chwieje się za szczurem nie po prostu tak, a dla ważnego podział, pracując równocześnie balansjerem i ceplałkoj — kiedy szczur biegnie po wąskim gzymsie, linie albo ręce. Jeszcze szczur umie tak niechcący strzepywać im suwienirczyki z półki, a potem z szczerym zdumieniem patrzeć na dół na odłamki: «Ja tu ani przy czym, te wszyscy on, psotnik!» Ale z jakiegoś powodu bardzo obraża się, kiedy za niego jej z stworzoną szkody (w rodzaju dziurki w poduszce) i wynoszą. W procesie eksploatacji ogon trochę buriejet i traci towarowy wygląd, dlatego przed wystawą Surowi Minskije Fabrykanci przeprowadzają tajny rytuał jego czyszczenia. Ogon moczy się w ciepłej wodzie i pucuje się zębową szczotką męża (dlatego rytuał i tajny — inaczej nie poszczęścić się!) do blasku. Sędziowie nie mogą ustać przed taką wspaniałością i triumfujący fabrykanci uwozjat z wystawy kupę dyplomów i rozet. Kręcić szczurom ogony — ukochane zajęcie krysowodow. Jeśli zebrać w pęczek trochę szczurów, to ich ogony splotą się w warkoczyk. Jeszcze szczura można unieść za ogon — wtedy ona umilitielno podkurczy tylne łapki i pójdzie na przedpokojach. Bólowych zakończeń w ogonie mało, tak co szczególnego dyskomfort szczur przy tym nie wypróbowuje, pobłażliwie odnosząc się do gospodarskiego przygłupa. Sam że szyk — zrobić sobie «usy» z ogona siedzącej na ramieniu szczura, zacisnąwszy jego między wargą i nosem. Na wrażliwych damoczek, przypadkowo trafiających na krysinuju wystawę, to produkuje trwałe wrażenie.
Tym jest nie mniej, tiagat' szczura za ogon podąża z wielką ostrożnością (Surowi Minskije Fabrykanci zabraniają tiagat' wcale, ale to zbyt wielka przyjemność, żeby niego odmówić). Wszyscy słyszeli o jaszczurkę, a pewni nawet o soniu-letiagu, zostawiającego w zębach drapieżnika najbardziej tylną skończoność, ale mało kto wie, że na taki sam podłość zdolna i szczur. Koniuszek jej ogona (dokładniej, ostatnia jedna trzecia) samą przyrodą przeznaczony w ofiarę wrogowi, dlatego łowić za niego, a tym więcej wznosić się szczura ani w kojem wypadku nie wolno! Skórka zdejmie, jak rękawiczka, obnażony chriaszczyk wkrótce zaschnie i odpadnie, a zasmuconemu krysowodu tylko i zostanie wopijat' na forum: «Oderwał się ogon, że robić?!» Wstecz, niestety, nie przyszyją i od nowa on nie odrośnie.
Zguba ogona okrywa szczura niemyjącą hańbą i pozbawia jak pewności, tak i szacunku współplemieniec. Przecież Ogon — główna krysinaja i gospodarska duma. Proszę chronić go! P.S. Pewni «fabrykanci» odkrajają nowo narodzonym szczurkom ogony, ponieważ «nabywcom ogony nie podobają się». Jeśli porównywać to z kupirowanijem przy psach, to proszę przedstawić, że szczeniętom «dla piękna» odrąbują jedną z łap.
15.
O Złego Szczura
PRZY SMZ Lizy jest Zły Szczur. Tak naprawdę wołają ją dokąd bardziej eufonicznie i nawet wiem jak, ale nasza z nią wendeta trwa już pół roku, dlatego nazywać jej inaczej u mnie nie obraca się język. Kosztuje mi podejść do klatki, jak wszystkie Lizyny szczura radośnie wysypajut na dach, a to i będą leźli mi na pleczy, sprawdzając, czy nie przyniosłam im wkusniaszku. I tylko jedna, połutoragodowałaja siamka, zajmuje pozycję w górnym kącie klatki i zaczyna strasznie na mnie awanturować się. — F-f-f-f! — plujetsa i szeleści zębami Zły Szczur. — F! F! F! Dźwięczy to bardzo imponująco i obiecujące. — Sz-sz-sz! — Odpowiada Zła Ciotka i wieje szczurowi w brzuch. Na krysinom języku to, widać, najstrasźniejsza obraza, ponieważ Zły Szczur podskakuje i zaczyna okrutnie skrobać kratę. Niby to, ty tylko zajdź, zajdź! — Ty tylko wyjdź, wyjdź! — Mówi Zła Ciotka i leciutko ciągnie Złego Szczura za koniuszek ogona. — f-f-f-f! — Obieca Zły Szczur, skręcając się na kracie. — Fy-fy-fy!
Wszystkie drzwiczki klatki przy tym są otwarte i pozostałe szczury z umiarkowaną ciekawością obserwują rozbiórki Zła i Zła. Za czas zimnej wojny Zły Szczur jednak izłowczyłas' kilkakrotnie haknąć Złą Ciotkę, a Zła Ciotka — bezkarnie pchnąć palcem w miękki biały brzuszek, tak co krownoj wrogości pisane było trwać długo i szczęśliwie z testamentem potomni. Ale jakoś raz powiozłam Westa do weterynarza. W ogóle, marsze szczurów w klinikę są tym oddzielnym kwiest, rodzinny przejażdżkom czółen w Białystok na wykupionym autobusie z po brzegi nabitymi torbami. To bisz przez tydzień do wizyty Surowi Minskije Fabrykanci rzucają zew: «A oto komu szczura poleczyć?!», Zapisują się na podchodzący dla wszystkich czas, zbierają się wszystkim cygańskim taborom i z pieśniami i tańcami wdzierają się w klinikę. Ponieważ szczurów u nas dużo, chociaż jedna chora albo podejrzana przy każdym i znajduje się, a razem w gabinecie siedzieć weselej. Zwykle prowadzę szczurów w przeniesieniu, parami, żeby nudno nie było. Ale tu jakoś ostro zachołodało i zdecydowałam, że jednego szczura prościej i wygodniej będzie przywieźć za pazuchą. To ideę naszeptać mi diabeł. Po pierwsze, w taksówce na Westa napadła niedźwiedzia choroba i już przez trzy przystanki u mnie zza pazuchy zapachniało swinofiermoj. Szczur wykakała nawet to, czego nie jadła, przy czym w bardzo użyżennoj konsystencji i wybrudziła się nią po sam uszy. Żeby zetrzeć te cuchnące natyur-mordy, mi być potrzebnym dwie paczki wilgotnych serwetek i jedna suchych. W wyniku zapachniał zmienił się na «pod choineczka ktoś nakakał», ale, przynajmniej, szczur przestał przylepiać się do rąk, a kurtka — do swetra. Po drugie, Liza jak przyzwoita dziewczyna wzięła z sobą dwa szczury w przeniesieniu. Jedną na stracenie, a inną Złą. Zakłali szczura jakościowo, trzema szeregami szwów i Liza, zlękłszy się, że zdrowy szczur postąpać chorą i ogłupiejącą od narkozy, poprosiła mnie zabrać Złego Szczura do siebie do domu. Sprawa była w porze obiadowej, Liza z kliniki jechała do pracy i drugie przeniesienie wziąć nie zrozumiała. Zapchałam Złego Szczura za kołnierz. Ponieważ do tego Zły Szczur i Westa mieli wątpliwą przyjemność obserwować, jak usypiają i strzępią ich kumpelkę, oni prowadzili się cichszy od wody niższy od trawy. Tylko według kolejności spełzali na dół, tak co w autobusie mnie przyjęli za ciężarną i uparcie ustąpili miejsce. Przytrafiło się siąść — mężczyzna tak szczycił się swoim szlachetnym czynem, że dostać i pokazać mu dwa szczury oznaczało podpisać sobie śmiertelny wyrok. Kakat' szczurom było już czymś i oni wzięli się pisać. I tak jakościowo, że rozbierać się musiałem w łazience — najpierw bezpośrednio do pralki poleciał mokry sweter, potem futbołka i nawet majtki. Westa, zobaczywszy bliski dom, zmartwychwstała i poskakała do przyjaciółek chwalić się swoimi przygodami. Zły Szczur że ledwie wypełzł u mnie zza pazuchy, na półzgiętych pokuśtykać w pudełko i tam runął. Jej nie skusiło ani dziecięce piure, ani kawałeczek hurma, ani kurzy chriaszczyk. Ona patrzyła na mnie, jak partyzant na faszystów: «Zgoda, gady, złapaliście mnie, ale, jak ani proszę torturować, JA WAM NIC NIE POWIEM!» Przytrafiło się tym sam wieczorem odwozić ją do gospodyni, dla uniknięcie nieodwracalnego duchowego urazu. Za tydzień znów zaszłam do Lizy. Szczury radośnie wysypały gościowi naprzeciw i tylko Zły Szczur zaczepnie popatrzył mi w oczy, odwrócił się i poszedł w hamak. — Szczur!!! — Boleśnie krzyknęłam, zazywno skrobiąc po kracie. — Jak że ja bez ciebie?! Szczur milcząco siedział w hamaku i pokazywała mi fuck ogonem. Poczułam się osierociała. P.S. Stres wzywa przy szczurach momentalne zaburzenie jelita — niż mocniej wzruszenie, tym rzadziej i pachnące. W spokojnym umeblowaniu (na przykład, podczas spaceru albo siedząc u gospodarza na ramieniu) dorosły wychowany szczur może cierpieć do straganu trochę zegarkiem.
16.
Kleszcz nie przejdzie!
Tragiczny Wiestin marsz do weterynarza skończył się niczym: Zameldowane przez lekarza witaminy nie pomogły i szczur kontynuował łysjet', jak niziutki grubiutki bankier średniego wieku. Kiedy jej brzuch zaczynał przypominać poro saczje — okrągłe i różowe z rzadką szczeciną, a na szyi ukazali się rasczesy, zdecydowała jednak obrobić stopnieję sprayem od kleszczów, chociaż analiza na nich i był przeczący. Ale, może, jego nie z tej części szczura dłubać? Uzbroiwszy się pożyczonym przy Anii sprayem od pasożytów, wzięłam się po jednej wypuszczać szczurów na kanapę, pszykaja chuligankom na kłęby, a szczególnie odżywionym — i na tyłki. Szczury oburzały się i protestowały, żądając przeglądu podziała osobistym dermatologiem.
Spray śmierdział na cały pokój. Przy czym nie to żeby wstrętnie, a tak fałszywe-mdło, że natychmiast stawało się jasno: Tu jest jakiś podstęp! Krysawki ogołtieło mietalis' po kanapie, zdecydowawszy, że nastał koniec światła i w powietrzu zapachniało piekielną siarką. I tylko Pas'ka, sprowadziwszy oczy w kupkę, maniakalnie próbowała wylizać się. Ona lizała się na rękach, na chodzie i nawet u mnie w rękawie szlafroka, chociaż zabij nie rozumiem, jak ona tam mieściła się w zwiniętym stanie. Ale, według moich odczuć, jej to udawało się. Jakoś utrwaliwszy pasjukownu na położonych pięć minut (za które zioło niby należy wsiąknąć w skórę i urządzić kleszczom totalne ludobójstwo), wypuściłam ją na kanapę i chwostataja toksikomanka wzięła się uganiać się za przyjaciółkami, żeby wylizać i ich. Potem ona znalazła dostarczany na poręcz kanapy bałłonczyk i, wydaje się, dla osiągnięcia nirwany jej nie chwytało tylko polietilenowogo paczki. Przytrafiło się przestawić spray na półkę. Obrobiwszy stopnieję, przypomniała sobie o Fudży i ukazała jej śpiącej na znajdującej z brzegu prawej półce. Pułkowi tę razem z klatką zrobiła SMZ Ania — nie inaczej jak z zemsty za opowiadanie o surowych fabrykantów. Półka ma dwóch unikalne właściwości: Raz jest szczurami ją uwielbiają, dwaj — wydłubać ich stamtąd nierealnie. Trzeba wypychać z strony kraty, przy czym krysawki szybko zrozumieli, że sprygiwat' z półki nieobiazatielno — dosyć po prostu odsunąć się w kąt, gdzie mój palec ich nie dostaje. Poskakawszy dookoła klatki z bałłonczykom, plunęłam i pszyknuła na Fudży jest bezpośrednio przez kratę. Sekund pięciu szczur, do mojej radości, ignorował nieprzyzwyczajone odczucia, ale potem jednak zdecydowała zatrzeć się z nagłym dyskomfort i wzięła się wylizywać się. Przytrafiło się wypychać ją z półki ołówkiem i nieść do pozostałych na kanapę. Biegać po kanapie Fudży zrezygnowała stanowczo. W miejsca tym ona dokładnie wylizała moją rękę, jeszcze przechowującą pamięć o czekoladowym cukierku, dostała się do mnie na ramię, prigriełas' i zaczęła śmierdzieć. Stary szczur pachnie nie fiołkami, nie. Po otita przeszedł już rok, ale Fudży wszystkie podobnie sumiennie śmierdzi prawym uchem, chociaż Bóg jest świadkiem: W swoim czasie zalałam tam całuję butelkę nadtlenku wodoru. Zapach sprayu migiem został przyjemnym i nienawiazczywym. Wytrzymać tę symfonię aromatów dłużej od dziesięciu minut nie byłam w stanie i, małoduszne policzywszy obróbkę skończonej, wpychała szczurów z powrotem w klatkę. Chociaż oni wreszcie przeniknęli sanitarnymi procedurami i odchodzić z kanapy nie pragnęli, czepiając się za niego wszystkimi łapkami i ogonami Przeszły dwie godziny, ale duet sprayu i Fudży kontynuuje mnie prześladować. I głowa jakoś podejrzanie drapie się. P.S. Krysinyj kleszcz doskonale bezpieczny dla ludzi, on pasożytuje w skórze i widoczny tylko pod mikroskopem. Natomiast rasczesy i prołysiny dostrzegalne bardzo nawet dobrze. Uwolnić się od tej napaść niesłożno, ale pokój potem trzeba dobrze przewietrzyć.
17.
Trzymaj złodzieja!
Stawaj się błękitnym często nazywają skrzydlatymi szczurami, ale szczura tak naprawdę — bezskrzydłe sroki. Lista najbardziej idiotycznych przedmiotów, ukradzionych Pas'koj, prowadzi nóż, którym czyściłam jabłko. Kosztowało gospodyni wypuścić nóż z rąk, jak pasjuk uchwycił go za środek ostrza i uwołok szybciej, niż zdążyłam nyecenzuralnie skomentować sytuację. Strasznie pomyśleć, po co on być potrzebnym tej bezczelnej rudej mordzie. Drugie miejsce zajmuje aparat fotograficzny. On był wielki i ciężki, dlatego jego więcej nie z nami: Utrzymać go w zębach podczas skoku z stołu na półkę Pas'ka nie zdołała. Na trzecim miejscu, dostarczywszy największy ze wszystkiego kłopoty, — kopułka z tabletkami.
Na szczęście, tabletki okazały się niesmacznymi i szczury obeżrały z nich tylko słodziutką powłokę, a potem cały dzień leżeli smutni w hamakach, żałując, że to był lek dla fortu żył, a nie mózgów, których im jawnie nie wystarczyło... Ale najbardziej, rozumie się, szczury lubią kraść jedzenie. Jeśli jedzenia dużo i ona drobna w rodzajów nasionek, szczury zaczynają gorączkowo nabijać nią paść — początkowo po prostu tak, a potem pomagając sobie łapami. Nasionku na dziesiątej produkt zaczyna wypadać z tego sam prędkością, z której upycha się, a jeśli podnieść worowatogo pasjuka i popatrzeć mu w fas, to utrzymać się od śmiechu nie można: sjemieczki sterczą z pasjuczjej paść, jak patroni z rewolwerowego bębna. Jeśli jedzenia razem jedna sztuka, to szczur robi szybki rzut, chwyta wydobycie i śpieszy się zwiać z miejsca przestępstwa. Woriuczaja siła pasjuka unikalna: On prosto uwołakiwajet ku-kuruzinu albo paczkę ciastka. Dla szczególnie korzystnego interesik szczura kooperują się: Wczepiają się w wydobycie z dwóch stron i, synchronicznie przebierając łapkami, umykają z żwawością karaluchów. Czytałam, jak szczury kradną kurze jajka — jedna kładzie się na plecy i trzyma jego wszystkimi łapkami, a inna ciągnie ją za ogon, — ale w żaden sposób nie mogę zdecydować się na ten eksperyment. Po pierwsze, waham się, że rozpieszczeni jogurtem i krewetkami szczura polstiatsa na wilgotne jajka. Po drugie, los aparatu fotograficznego kosztuje przed oczyma, a on z podłogi soskriebsa dokąd łatwiej...
Jeśli jedzenie sterczy ze ust u samej gospodyni, to pasjuk doskonale nie wstydzi się podejść, wstać na dybki i spróbować ją wyrwać. Jeszcze i wesprze się w wargi przednimi łapami: No że, oddawaj! Jakby podobnie szczura odbierają jadę u siebie, przy czym każdy szczurek może najspokojniej wydrążyć to nawet z Pas'koj — przy szczurach, w odróżnieniu od psów, nie ma hierarchii podczas paszy. Kto mocniej i głodno w ten moment, ten i odebrał — a nie «przywódca w każdym razie je pierwszym». Na dniach z Westa prikluczyłsa priskorbniejszyj wypadek: Do jej Bóg w mojej twarzy posłał suchą skórkę i tołstucha, radośnie dysząc, powlokła ją do ukochanego pudełka z dziurką. Przy samej dziurce zatrzymała się przeprowadzić ducha, a z niej nagle wysunęła się Wiewióreczka, wyrwała trofeum i skryła się razem z nim. Wszyscy, popstrykała! Nawet nie spróbowawszy odbić ukradzione, Westa ponuriłas' i pobrnąć z powrotem: Prościej wynudzić u gospodyni drugi kawałek. Jest jeszcze jedna odmiana jedzenia, utrzymać się od ekspropriacja której nie może ani jeden szczur. To jedzenie rasfasowana w paczuszki, przywiązana do sznurka i z jakiegoś powodu opuszczona w kubek z wrzątkiem. Jeśli gospodyni traci czujność, to szczur wynosi paczuszkę za sznurek z jeszcze pełnego kubka i pożądliwie patroszy go w ustronnym kąciku. Z szczególnej miłości korzysta karkadie z kawałeczkami owoców. Chociaż według wielkiego rachunku zejdzie każda herbata. Według mnie, złodziejki przyciąga sam proces patroszenia. Jakoś raz ogłosiło moje dziecko szczurom wojnę: Przyniósł pudełko plastikowe sołdatikow, samoloty, helikoptery, armaty, taczanki i wybudował wzdłuż klatki. Słyszę, dowodzi: «Zdobyliśmy wrogi dach!» Postawił na klatkę flagę i żołnierza z karabinem maszynowym. «Zdobyliśmy wrogie wejście!» Postawił wiertoletik naprzeciwko włazu za klatką.
I tu z włazu wysuwa się Ryska, chwyta helikopter za nos i błyskawicznie utaskiwajet w norę. Operacja była wydrążona tak szybko i miarowo, że dziecko na mig zdrętwiało z otwartymi ustami, a potem małoduszne zawrzeszczało: — MAMA! Musiały wmieszać się sojusznicze wojska w mojej twarzy i organizować ratowniczą operację z odsuwaniem wrogich zapór. Helikopter udało się uratować. Ale w głębokim tyłowi wroga wyjaśniło się, że szczury zdążyły tajnie zdjąć godzinny i brutalnie rozerwać go w kłakach rozmiarem z goroszynu... Jeszcze jedna krysinaja słabość — papierka i szmaty. Z nich za klatką wozwodiatsa rozkoszne pałace, których ścianki szczura melancholicznie ogryzają kość podczas odpoczynku. Jeśli wam sprzykrzyły się stare story, proszę postawić szeregiem klatkę. Nad ranem oni przekształcą się w nowe koronki. Surowo mówiąc, nie wiem ani jednego przedmiotu wagą poniżej trzystu gramów, który szczury nie spróbowałyby choć raz uwołocz w swoje legowisko. Dlatego w strefie krysinoj osiągalności zostano tylko telefonem (ciężki), rasczeska-mas-sażka (kłująca), klawiatura (wielka), komputerowa mysz (przywiązana kablem, chociaż często to nie staje się dla szczurów przeszkodą) i gliniana statuetka pieska (nie odpowiada estetycznemu smakowi szczurów). Oto tak podstępne pasjuki przyuczają do porządność nawet najpotworniejsze brudasy! P.S. Jeśli dociągnąć do jedzenia mordą nie wolno albo jedzenie zbyt gorąca, zimna, lezuszczaja w nos albo lipnuszczaja do usam, szczury czerpią jej łapami, a w dzban z wąskim gardziołko w ogóle mogą wsunąć ogon i oblizywać już jego.
18.
O szkodzie smacznego i niezdorowoj jedzenia
Komputerowy stół w krysowygule jest to Sporne Pograniczne Terytoria, dokąd regularnie dokonują najazdy koczownicze hordy szczurów. Nabieżaw, szczury wydeptują klawiaturę, rabują talerze i uprowadzają w niewolę pluszową zabawkę-mysz, już dawno gubiącą towarowy wygląd i zwracaną przez gospodynię na miejsce z czystego uporu. Ale dzisiaj przez koczowników było dokonane bezprecedensowe przestępstwo: Kosztowało mi oddalić się na parze minut, jak w rodzaju by pokojowo śpiących po hamakach i norom szczura przeprowadzili rozpoznanie walką i wparli się z kanapki kawałek słabosolenoj łososia. No albo ona ożyła i odleciała przez lufcik, ale ten wariant wydał się mi mniej prawdopodobnym. — SZCZURA!!! Merzkije pysy! — Okrutnie zainteresowałam się, ucząc się odciski małych kogtistych łapek na maśle kanapki. — Kto spionierił mojego łososia?!
Wszystkie dający się objąć wzrokiem powierzchnie krysowyguła pustowali i tylko zza klatki donosił złośliwy chichot. Smutnie посмотрев na osierociała kanapkę, ale poleniwszys' produkować represji, wyrzuciłam ogryzek w śmietnik i wzięłam do herbaty bardziej dietetyczny gryczany chlebek. Na tym by historie i zakończyć się, a obrzydliwemu przestępstwu zostać bezkarnym, ale, jak wiadomo, dobro zawsze zwycięża zło, stawia na kolana i okrutnie zabija. Zdążyłam przesunąć się pracą i zapomnieć o swojej utracie, kiedy na stole nagle ukazała się Pas'ka. Wygląd u niej był bardzo dziwny. Powiedziałabym, głęboko zmieszany i skupiony na nieprzyzwyczajonych wewnętrznych odczuciach. Pasjukowna podeszła do kubka z herbatą i uważnie ją obwąchała. Zwykle, przekonawszy się przekonując się, że herbata zbyt gorący, a paczuszka ma nie sznurki i on leży na dnie, Pas'ka odchodziła (zrobiwszy, rozumie się, uwagę «podejść popozże»). Ale tu ona powiertiełas', pokrutiłas', wsunęła w kubek mordę, opaliła nos, prychnęła i wzięła się z męczeńskim wyglądem zaczerpywać herbatę łapą, pośpiesznie na nią wiać i pić. — Pas'ka, — surowo zapytałam, — a co czego do oficjalnego poidła, y? Pas'ka popatrzyła na mnie z potępieniem. «A próbowałaś napić się zimną wodą, kiedy u ciebie potworny suszniak?!» — Może, tobie jeszcze piwa nalać? — Złośliwie zainteresowałam się. Szczur ożywił się, ale szybko odgadnęła sarkazm i z urazą zabrała się za klatkę. Przeszło jeszcze pięć minut. Pas'ka wróciła. Sądu po osołowiewszemu spojrzeniu szczura, kubek przyciągał ją, jak dudka krysołowa. Nie tracąc czasu na zwykłych krugala, ona priami- kim rzuciła się do źródła ożywczej wilgoci. Teraz herbatą był pochołodnieje i szczur pił długo i bez przrwy. — Paść, — surowo powiedziałam, odrywając szczura od kubka i podnosząc na poziom swoich głach. W szczurze bulgotało i pluskało. — Słychać porzekadło: «Na złodzieju czapka pali się»? «Niczego nie było, jogurtem przysięgam! — Oburzyła się Pas'ka, krzyżując tylne łapki. — To oburzające oszczerstwo! Co, mi już i oczekuję popić nie wolno? Sama precz całymi dniami jego ganiasz!» Zrobiłam wygląd, że uwierzyła. Ale, kiedy Pas'ka podeszła do kubka do trzeciego razu, herbaty w niej już nie było, tylko trochę kropli w małej obręczy na dnie. Ciężko westchnąwszy i podkurczywszy brzuch, zwierzęce wkręciło się w pojemność. «Zrozumiałam Wszystkich, — mówił jej bolesny chwostataja tyłek. — CELOWO podsunęłaś mi tego diabelskiego łososia, żeby otrułam się i umarłam, a teraz diabolicznie śmieję się, patrząc na moje cierpienia». Przytrafiło się iść i znowu spawać herbatę. A to jak że my bez pasyuka-tego? Bez pasjuka — nudno! P.S. Szczurom nie wolno słonego, tłustego, smażonego, wędzonego i słodyczy. To nie oznacza, że jednorazowe naruszenie diety przyprowadzi do natychmiastowego zgonu, ale i bez tego krótkiej krysinaja życie żąda maksymalnie zdrowego jej sposobu.
19.
Szczura u dzieci
Dziecko, ukąszony szczurem, dźwięczy tak: Najpierw zdumione «aj!», Potem pauza, której podczas ofiara w przerażeniu jest zakneblowywana na lunęła krew, potem długie narastające: «A-A-A-A-A-A-A-a!!!» — I zbliżający się tupot. Jeśli to gościnne dziecko, to jego mama bardzo boi się. Ona upuszcza ciastko, oblewa się herbatą i pędzi naprzeciw ukochanemu czadowi w pełnej pewności, że ono wybiło oczy, złamało rękę albo w ogóle szyję. Moje filozoficzne: «I bzdura, jego po prostu szczur haknąć!» Z jakiegoś powodu jej nie uspokaja. Zawsze uczciwie uprzedzam gości, że szczury kąsają. Ale dzieci oni tacy, dzieci! Oni są twardo upewniani, że wznoszę oszczerstwo na to małe, sławne, puszyste, tak wdzięcznie błyszczące zza prut'jew czarnymi i czerwonymi paciorkami! Jak tu nie wsunąć palca przez kratę. A perfidni pasyuki-ludożercy natychmiast z rozkoszą wbijają zęby w czułe dziecięce ciało. Może, ona w czekoladzie utaplana. Może, szczur w ogóle sprosońja nie zrozumiała, czym ją w mordę pchnięto. A może, zrozumiała i krańcowo oskorbiłas'. Jeśli szczury nie kąsają, ja wszystko jedno mówię, że oni kąsają. Ponieważ inaczej dzieci natychmiast zaczną sprawdzać ich na trwałość, po czym kąsają nawet najlepsi i najcierpliwsze. Tak co jest moim sumieniem czystą. Dlatego, kiedy do Surowych Minskim Fabrykantów dzwonią potencjalni nabywcy i dumnie powiadamać, że chcieliby odprowadzić szczura dla trzyletniego dziecka, w odpowiedź rozlega się mroczne «kchm...», W równym stopniu jest napełnione litością do dzieci i do szczurów. Po długiej treściwej rozmowie część nabywców odmawia od tej idei, część według wielkiego sekretu przyzna się, że «w ogóle -to ja dla siebie biorę, ale mi jest potrzebny pretekst dla męża / żony / pozostali krewni»... A część, niestety, idzie w sklep albo na rynek i wszystko jedno dokonuje ten błąd. Zwierzęcy w domu rzeczywiście bardzo ważni dla dziecka. Ale większość rodziców z jakiegoś powodu upewniani, że «dla początku» jemu podejdzie coś drobnego i skorotiecznoje — w rodzaju chomiaczkow, rybek i krysok. W takich wypadkach zawsze przypominam złowieszczy figielek: «Żeby zaszczepić mi miłość do przyrody, rodzice kupili złotą rybkę. Dwadzieścia rybek po upływ mnie zrozumiał tylko jedno: Wszyscy, kogo lubię, umierają». Nie wolno po prostu wręczyć dziecku zwieriuszku i odejść w stronę, przypuszczając, że on sam zorientuje się, że do czego. Przecież tak naprawdę miłość do przyrody dzieciom zaszczepiają nie zwierzęcy, a rodzice. Jeśli dziecko z urodzenia widzi, jak rodzice pielęgnują szczury, jak karmią ich, całują, leczą, jak odnoszą się do niego, — tylko wtedy on uświadomi sobie, że to nie zabawka, a żywa istota, prawie członek rodziny. Dlatego spokojnie poruczam pięcioletniemu synowi wyguł stada, a od ośmioletniej córki przyjaciółki chowam klatkę w dalekim pokoju. I potem wszystko jedno zaklejam jej palec plastrem, a szczury jeszcze długo patrzą na mnie z potępieniem. Szczury i dzieci pięknie połączą się — jeśli to WASZE dzieci i WASZE szczury. A trzyletniemu dziecku lepiej kupicie klocki. P.S. Nie karmicie szczurów przez kratę — inaczej prowsunięty między pręcikami palec zacznie automatycznie liczyć się jedzeniem. Nawet jeśli to gospodarski palec. Szczurowi potem będzie wstydliwie, a wam jest boleśnie.
20.
Trzej są stadiami krysomanii
I stadium «Oj, mąż, a można odprowadzę krysawku, a to mi nudno jakoś?» Szczur dokładnie wydostaje się, uroczyście pokupajetsa, przywozi się do domu w wyjściowy albo w ogóle święto, diemonstrirujetsa wszystkim gościom i wprowadza w siedmiu za pomocą wznoszenia mężem za ogon. Otrzymuje przychylna aprobata. Czasami mąż nawet czule tężeje naprzeciwko klatki i zachwyca się szczurem. Szczur patrzy na niego z źle ukrywanym wstrętem. Ija są stadium «Oj, mąż, a można odprowadzę drugą, a to pierwszej nudno jakoś?» Mąż gniecie się, ale patrzy na smutnego szczura (to żeński spisek!) i sogłasza- jetsa. Za szczurem do fabrykanta zaskakiwajut wieczorkiem, po drodze z sklepu albo nawet w sklep, mimochodem pokazują mężowi i zapychają w klatkę. Szczury całą noc upojenno drą się i wrzeszczą, demonstrując, jak im teraz wesoło.
III stadium Mąż, przechodząc koło klatki, przypadkowo zauważa, że w niej jakoś już boleśnie izobilno roi się. — Hej i tu nowy szczur! Żona, pośpiesznie robiąc niewinne-zdumione oczy: — I CZYŻ?! P.S. O, to groźne słowo «krysolimit», prześladujące krysowodow! Żeby poznać, ile szczury zmieszczą się w waszej klatce zgodnie z testamentami Grinpisa, wyliczycie ją objem w litrach i podzielicie go na 60. To teoretyczny krysolimit. Praktyczny — w dwa razy więcej, ponieważ ustać nie można.
21.
O ponajechawszych
Szczura — stajnyje zwierzęce, jak nie zapominają powtarzać Surowi Minskije Fabrykanci, norowia wparit' nabywcy dwaj, a lepiej trzej są szczurami w miejsca jednej... W sensie, żeby biedactwa nie cierpiały od samotności! Nieszczęście w tym, co jest stadem w pojęciu szczura jest tym odchodzącym w dal sznurem potomnych jednej pary. A w naszym — «Oj, chcę ryżeńkuju! I z piatnuszkom! I fazza!» «No oto, opia-a-at'... — Smutnie mówi stado, kiedy im w klatkę wpychają kolejna podsjelenku. — Lepiej b ty nam krysaka dała! I była b tobie STADO i o-go-go jaka i bez każdych problemów!» Ale przypada się pracować z czym jeść. Pierwszej na kontrolę ponajechawszej (w danym razie — Cholery) wybija się Pas'ka. «Ta-a-k.p.a., — prycha ona, — et-ta jeszcze co takie?! Was tu wcześniej nie siedziało!» Ponajechawszaja służalczo kurczy się w grudkę. Pas'ka, naprzeciw, surowo rozdyma się, pozostałe krysawki tymczasem krążą szeregiem, nie mieszając się w rozbiórki władz. «A nu-ka pokaż zameldowanie!» — Dowodzi Pasjucha.
Cholera pokornie odwraca się zameldowaniem w górę. Pas'ka wnikliwe, jak koniak dziesięcioletniego opanowania, obwąchuje przedstawione. Oczy u niej błyszczą wszystkich bardziej gniewnie, fyrkańje wszyscy głośniej, sierść wszyscy puszyście. Drobiazg, nie wytrzymawszy, zaczyna wrzeszczeć od strachu: «Obywatelka szefowa, nie winna ja! Mnie zmuszono!» Zauważone: Czym głośniej i bardziej litościwie wrzeszczy ponajechawszaja, tym łatwiej przechodzi podsjelenije. Widać, Pas'kie uszy zakłada i ona długo tej syreny nie wytrzymuje. Ale dla porządku dokument wszystko jedno dziurkuje. «Aj-aj-aj!» — Z trzaskiem i świergotem leci po klatce ponajechawszaja, przewracając miski i domki. Za nią pędzi Pas'ka, za Pas'koj jest pozostałe stado. Cynicznemu stronniczemu obserwatorowi wydaje się, że chcieliby — dogonili. W końcu jednak doganiają i scena powtarza się. Przywódca u nas — surowy, ale sprawiedliwy. Za godzinę ponajechawszaja ma sporo podniszczony i podrapany, ale, ogólnie, bez zbytecznych dziurek jest wygląd. Który jeszcze powinni zawizować niżestojaszczyje naczelnicy. «aha-a-a! — Podchodzi do Cholery Wiewióreczka. — wreszcie-to tu ukazał się ktoś, mogę szturchać, jak dwa miesiące wstecz szturchały mnie. F-f-f! Bój się, wzgardzona!» Drobiazg wrzeszczy i przygotowuje się do śmierci, ale u niej niespodziewanie znajduje się obrończyni. «Hej, ja nie zrozumiałam — kto tu przywódca?! — furijej skacze z półki Pas'ka. — Kto tu JEDYNY ma prawo karać i ułaskawić?!» W klatce znów zaczynają się krzyki i bieganina, o Cholerze że pomyślnie zapominają. W ogóle -to z Wiewióreczką Pas'kie są jedne męki. Biełoczkina mama — łongchajr, od którego Wiewióreczka odziedziczyła znajdującą z brzegu nietrwałość sierści. I kiedy Pas'ka próbuje tradycyjnie szczypanut' sztrafnicu za popu, w zębach pozostaje biały strzęp. «Tfu, tfu, jakie świństwo!» — plujetsa pasjuk, z obrzydzeniem marszcząc mordę. Śpieszę z pomocą i Pas'ka z jawną ulgą pozwala przeczyścić sobie paść. W ten moment ona wygląda jak młody Dziadek Mróz, ledwie zaczynający hodować białą brodę — i ona jeszcze rzadka i kosztuje kołami. Tym czasem ponajechawszej zostało otrzymać ostatnią pieczęć — ale to już czysta formalność. «Ciocia szczur, ciocia jest szczurem! — Skacze Cholera dookoła Westa. — Pograj ze mną!» «Idź stąd, dziewczynka! — Odgryza się tołstucha. — Nie znam Ty!» «Teraz poznasz!» — Cholera, nie obracając uwag na nasępiony mordę «cioci», skacze jej na plecy. Westa z wizg wywraca się — ona u nas panikiersza i raz ktoś na nią napadł, znaczy, ten ktoś na pewno może nawieszać jej lulej! Nie wytrzymawszy psychicznego ataku, tołstuszka ucieka w hamak i zajmuje tam głuchą obronę. Cholera rozczarowane błąka się po klatce, natrafiając to na Pas'ku, to na Wiewióreczkę, która niezmiennie zapędzają ją w kąt i dobrze obtaczają. Z hamaka jej Westa wyrzuca — bezkrwawo, ale nieubłaganie. Wreszcie, regulamin, biedny mały szczurek znajduje jedyną cichą wysepkę w tym durdomie — połoczku Fudży. Biegle obwąchawszy nowiutką i przekonawszy się przekonując się, że dla jedzenia ona jest niezdatna, Fudży zasypia znów i Cholera urządza się u niej pod bokiem, przeklinając Surowych Minskich Fabrykantów z nich «stadami»... Podsjelenije mogą liczyć odbywający się. P.S. Istnieją dwa sposoby podsjelenija. Pierwszy — stopniowy: Szczurów zapoznają na neutralnym terenie, mieszając się przy pierwszych oznakach konfliktu. Uczciwie mówiąc, nie mam go nigdy nie srabatywał — pozbawione możliwości wypowiedzieć ponajechawszej wszystkich, co oni o niej myślą, starożyłki złoszczą się jeszcze więcej. Chociaż, według opowiadań innych krysowodow, metoda jest skuteczna. Ale Surowym Minskim Fabrykantom bliższy od drugiej, stresowy: Szczury upychają się w przeniesienie i gospodyni, «pomachiwać nią i głośno prześpiewując matiernyje pieśni» © SMZ Liza, udaje się na spacer godziny na dwa-trzech. Ogólne udręki mocują nieboraki i podsjelenije przechodzi na porządek spokojniej.
22.
Szczura — Drobne Pisy
Przychodzi do mnie Główny Szczur. «Gospodyni! — Sentymentalnie błyszczą jej oczy. — Ty sama-pryesama gospodyni! Ty że sama moja, prawda? Wiesz, jak ciebie lubię?! Tobie teraz pokażę! Patrz! Oto u ciebie była łysa, sucha, wstrętnie pachnuszczaja mydłem ręka, a teraz — ałle-op!» — Pasjucha! — Z niezadowoleniem wykrzykuję, łowię Cholerę i wycieram nią szczodry Pas'kin dar. Lerkie jest pożytecznie, ona jeszcze nie do końca przesiąkła kolektywnym duchem i dlatego porą otrzymuje od starożyłok zatrieszczyny. Ale czarodziejskie zioło tworzy cudy. Cholera z każdym dniem wszystkich więcej lśni, puszystiejet, a dziś i wcale poszła rozkoszny srebrny krapom. Jak tam z przyjaciółkami żartobliwe hasło dla strony urinotierapii tworzyliśmy? «Uf, mocz moja, mocz, ty świeża i rozgrzewając! Kto ciebie na śniadanie pije, ten zdorowieńkij żyje. Kto ciebie na ciało smaruje, ten staje się wszystkimi niegodziwiej... Czyli jest gładszy!»
Przychodzi Westa i długo, w skupieniu wącha wytartą rękę. «Jak! — Tragicznie drżą różowe łopousz-ki. — Tu miałyście miłość BEZ MNIE?! Ale ja że lepiej! Ja lepiej tej Pisuchi, prawda?! Patrz, o ile jestem lepszy!» Westa, dysząc, pierielezajet przez gospodarską rękę. To, że Pas'ka wybija szybko i wytwornie, zadarłszy ogon pistoletem, w wykonaniu Westa przypomina oddanie małżeńskiego długu na trzydziestym roku małżeństwa. Ale miłość żąda ofiar! Natomiast wycierać nie trzeba. Westa swoim żyrnieńkim brzuchem już wszystkie zapolirowała. Prawie natychmiast że pojawia się Wiewióreczka. «Tu coś dają? — Czujnie ruszają się puszyste usy. — Ach, to zaledwie grupowy popis...» Wiewióreczka z pogardliwym wyglądem przeskakuje przez gospodarską rękę i, jak bombę, upuszcza na nią wielką ciężką kroplę. Gospodyni z beznadziejnym westchnieniem łowi Cholerę. Gniewać się na pisjuczych zwierzęcych bezużytecznie. Szczur jest tak urządzony. Z niej stale coś płynie. Widać, kiedy Bóg przekazywał ją w eksploatację, to zapomniał uzgodnić konstrukcję z santiechnikami. A szczur przebiegł trochę kroków i przepłynęła. Jeśli wypuścić szczurów na nowe terytorium, na przykład pościel, to niagarskij wodospad zaczyna wypróbowywać kompleks ułomności. «a-a-a-a! — Z końskim tupotem są noszone krysawki po prześcieradłach i kołdrach. — Nowe ziemie!! To wszystko nasze, nasze!!! Dziewuchy, stołbim jest szybszy, póki cudzy prajd nie zachapał!» Bielizna szybko okrywa się maźnięciem i kroplami. Potem szczurom niespodziewanie staje się strasznie. A nagle w białych odiejalnych zwały lodu żyje potworne monstrum, który teraz scharczyt ich za samowolę?! «Gospodyni!!! — Na wyścigi pędzą oni do mnie. — Gospodyni, uratuj nas, a za to oddamy ci sam lepsze, że w nas jeść!!!» — Szczura, — smutnie mówi gospodyni, kiedy krysawki grochem sypią się jej w rękawy i za kołnierz, zostawiając «dary» na wejściu, — przecież jeśli odpowiem wam wzajemnością, utoniecie! Szczury siedzą za pazuchą, łaskoczą się usami i czują się doskonale szczęśliwymi. A Cholera — jeszcze i troszkę mokrej. P.S. W przyrodzie szczura ciągle znaczą terytorium i siebie, tworząc unikalny «zapachniał stada», który ich mocuje. Jeśli szczur pójdzie z stada na trochę dni, według zwrotu jej na pewno pieriemietiat z nóg do głowy, pomagając wlać się z powrotem.
23.
Żeński akademik i obszczerazwratije
Przy Wiewióreczce są cieczką. A Wiewióreczka u nas jest dziewicą szkodliwa, ale młoda i piękna: Ten sam dołgożdannyj (prawie rok!) czarnooki gimałajec. Kosztuje jej strażduszcze przypaść do podłogi i zadrgać uszkami, jak na nią natychmiast, jak gimnastyk na «kozła», wskakują Pas'ka i (o przerażenie i hańbę, zniewolenie małoletnich!) Cholera. I bezwstydnie zlewają się z nią w ekstazie. Ale Wiewióreczka z jakiegoś powodu nie w zachwycie od podrużeskoj pomocy (albo przy szczurach przyjęte koczewriażytsa?) i umyka od nasilnic z tupotem i piskiem. Najpierw głośnym, potem ochrypłym. «O Boże, mnie trafiła na wyspę Lesbos!» — Krzyczą jej wytrzeszczeni od przerażenia oka.
Westa i Fudży spoglądają na orgię z górnej półki. Fudży jest obojętnie, jak obyczajna wdowa, a Westa jest z szczerą złośliwością. Ona pamięta, jak tydzień temu Wiewióreczka skakała na niej samej, a obliczając różnicę w wadze i, odpowiednio, ruchomości, wyglądało to tak, jak wiosenny zajczyszka wylewa swoją namiętność na wielkim powolnym żółwiu. Westa, prawda, wrzeszczała ciszej i bardziej melodyjnie, z nadzieją krzywo patrząc na Pas'ku, — ale, widać, nasza pasjukowna woli blondynki. I i w ogóle do pojawienia się Wiewióreczki dziewicy prowadzili się dokąd skromniej i o swoich krytycznych dniach milczeli jak partyzanci. Wreszcie mi staje się żal seksualną rabyniu — łowię ją, rozczochraną i zmizerniałą i chowam za pazuchę. Parę miną Wiewióreczka wylizuje się, wyczesuje się i ciężko wzdycha. Potem pod szlafrokiem staje się jakoś podejrzanie, powiedziałabym, wyczekująco cicho. Odciągam kołnierz, zaglądam wewnątrz. Na mnie patrzą dwa błagający oczy i drżące uszki. — Izydi, demon! — Z śmieszek wyrzekam i zapycham himalajski sukkuba z powrotem w klatkę. P.S. W jednopłciowych stadach szczura często imitują «miłosne igriszcza», z piskiem naskakując na siebie. To jest doskonale normalne i pokazywać ich sjeksopatołogu nie trzeba. Czy co sam sjeksopatołog zainteresuje się.
24.
Krysota
W przyzwoitych domach ludzie wstają z kogutami, a w naszym — z szczurami. Gospodyni nagarnia w naręcze trochę więcej szczurów, niesie do tych, kto jeszcze bezwstydnie śpi i wsadza pod kołdrę. Szczury, uwielbiające tę procedurę (z poranka gromadzą się przy kracie), biorą się hucznie grać w dogoniałki, łaskotać się, a to i próbować na ząbek najbardziej apetyczną część ciała. Przez sczytanyje minuty ofiara rześka i zła i żąda wypędzić krysostado z łoża. Podchodzisz do łóżka — a szczury już zdążyły nabiegać się, stęsknić się i radośnie pędzą naprzeciw, prosatsa na długopisy. Przyjemnie. Czujesz się nie to Krysołowom z dudką, nie to Krysinym królem. Ale dzisiaj zaspałas' jak raz gospodyni i gospodarz zdecydował zemścić się: Podszedł do klatki, capnął pierwszą trafiającą się, wielką, szczura — Westa i, diabelsko chichocząc, zarzucił w pododiejalje. Jak myślicie, że dzieje się, kiedy gruby ciepły szczur włazi do gospodyni pod mysz, umirotworienno przybudowuje mordę na ramieniu i zaczyna mruczeć — trzaskać zębami? Wracający za dziesięć minut mąż z niesamowitym oburzeniem ukazał nas słodko śpiącymi w obnimku, Przytrafiło się budzić po starych czasach: Zrywać kołdrę i łaskotać za pięty. * * * Otwieram nieuważnie dolną skrzynkę stołu, a tam... — a-a-a, szczur! — a-a-a, człowiek! — Zapiszczała Wiewióreczka, kiedy ja reflektorowy, ale chwytliwie uchwyciła ją za ogon. Okazuje, paskudnica upadła z krysowyguła i, pośmigać po pokoju, ukazała właz w skrzynkę z strony ścianki. Biedne, biedne nauczycielki, którym w najlepszych tradycjach szkolarstwa podsuwają myszy w stół! Jeśli już nawet zawizżała... * * * Zdecydowałam jakoś podstrzyc Wiewióreczce pazury. I tak i tak próbuję ją utrwalić — ani w jaką, kręci się! A pazury już na tylnych łapach — jak przy orle. Przytrafiło się męża z pomocą wołać. — Cho-cho-cho! — Głosem Ciemnego Władcy powiedział mąż, szybko i na śmierć utrwaliać szczura: Jedną ręką za tuszku pod przednimi łapkami, drugi — naciągając ogon. Wiewióreczka czknęła, wytaraszczyła oka i zamarła, a radośnie rzuciła się na nią z pincetami. Pazurze na trzecim krysawka zrozumiała, że dzieje się coś bardzo straszne: Najpierw jej ostrzygą pazury, potem palce, a tam, patrzysz i do łapek szeregów dojdzie. Na protestujące krzyki krwiożerczych chozjajewa uwagi nie obracali i wtedy Wiewióreczka uciekła się do ostatniego argumentu: podnatużyłas' i celnie bryzgnąć mężowi w oko cienkim strumykiem. Tak i biega niedostriżennoj, bezwstydna. * * * Pewnego razu moje szczury zaczynały pachnąć naftą. Naturalnym takim kierosinczykom, no, może, bienzinczykom jest z lekką. Zaniepokoiłam się i zadzwoniłam do Surowych Minskim Fabrykantów. Połczasa oni z upodobaniem inkwizytorów dopytywali się, jak czują się szczury — nie kosmaci, nie smutni i w porządku drogocenne krysaczi nerki? Szczury były żwawe, odkarmione, błyszczące i mocz był ich krystaliczny. Wreszcie przyszliśmy do wniosku, że szczurom nie spodobało się globalne sprzątanie klatki z myciem gorącą wodą pod prysznicem. I «naftą» pachną świeży, obficie wznawiane znaki. Prawda otworzyła się mi tylko trzy dni po upływie, podczas kolejnego sprzątania krysowyguła.
Za klatką leżała... Kilogramowa góra skorupek jest od wiśniowych pestek. Wiśnię bardzo lubię i w sezon jem jej kilogramami. Z szczurami, rozumie się, dzielę się, ale przed nimi odnosili się do kwaśnej jagody i twardej skorupy z pogardą. A potem jakiejś pasju... W sensie pierwootkrywatielnica ukazała, że pod skorupą chowa się smaczne jąderko. Trzeba tylko doczekać się, kiedy gospodyni obje czerwoną lichotę i zostawi miskę z kościami na stole. Szczury pachnęły nie naftą. Szczury pachnęły cyjankiem. P.S. W rację szczurów można i trzeba włączać pestki wiśni, śliw, morel — niech drapią zęby. Ale wszyscy dobrze w miarę!
25.
Krysozwiezdy
Krysowodam nie wolno patrzeć filmy o szczurach, zwłaszcza horrory. Kiedy ogromne rozczochrane monstrum razjewajet nad bohaterem sluniawuju paść, krysowod pada od śmiechu z kanapy albo z hańbą izgoniajetsa z kina. Zgoda jeśli paść po prostu zębata. Ale w większości wypadków ona kłykastaja, przy czym w trzy szeregi, — podczas gdy przy gryzoniach, nawet największych i najbardziej kąsających, jeść tylko noże i daleko w głębokości rdzenne żuciowy zęby. Jeszcze zachycający jest patrzony na ekranie krysinaja horda (biegnąca z statku albo po czumnomu miastu), w której migają statyści z dambouszami, reks-sierścią albo w ogóle pstrzy. A co robić-to? Złowieni na śmietniku szczura nie pragną dobrowolnie współpracować z reżyserem, dlatego przypada się iść na ukłon do fabrykantów. — Oto, na przykład, wczoraj poproszono białego szczura do fotografowania filmu o chłopcu-narkomanie, — opowiadała mi SMZ Liza, — przy którego w tym życiu tylko jedna radość — ręczny szczur. Zawodczyca pomilczała i dodała: — Dałam im Złego Szczura. Zrozumiałam, że radości w tym życiu u chłopca nie w ogóle. — A ona ich nie przegryzie?! — Nie winna, — niepewnie powiedziała Liza. — Mam nadzieję... Na obczyźnie Zły Szczur rzeczywiście umiarkował ludożerczy zapał, ale wróciła do domu w jeszcze gorszym nastroju, czym wyjeżdżała, do końca życia znienawidziwszy dziecięcą narkomanię. Drugi chłopiec był bardzo pozytywny i w ogóle wielki malarz. Młodość jego przeszła w znajdującej z brzegu nędzy i, żeby podkreślić tragizm położenia, reżyser zamyślił efektowną scenę: Biedne dziecko śpi na podłodze w swoim pokoiku, zawalonym szmatami i garnkami, a dookoła niego biegają dzikie głodne pasjuki. Aguti u Lizy nie okazało się i na rolę pasjuka była wybrana burmizka — dambouchaja, ale z dala więcej-mniej podobna na dzikusa. A żeby szczur nie pierienierwniczała po drodze, w przeniesienie za kompanię wsunęli czarna blejzoczku Wierzbę (matka i kopia Cholery). Niestety, trafiwszy pod obiektywy kamer, burmizka zastiesniałas' i zwiała w najbliższy dzban, skąd ją długo wydłubywali całą zdjęciową grupą. I rolę primadonny dostała się biezwiestnoj statystce, to bisz blejzu. «Silnik!» — Skomendować reżyser i do pogodnie śpiącego biednego chłopca zaczynał kompletować dziki głodny pasjuk czarnego koloru, z białymi łapkami, białym klinyszkom na mordzie i dambouszkami, które szczury tej linii umieją wzruszająco składać wóreczek.
Zobaczywszy brzęczącą wyjeżdżającą kamerę, Wierzba podniosła się na dybki i z zainteresowaniem dała się ustawić w nią lufę. — Kysz, dziki pasjuk, kysz! — Zaniepokoił się reżyser, robiąc szczurowi straszne znaki. Szczur ulękł się i rzucił się chować się — do chłopca w ucho. Do jej oburzenia, dziureczka okazała się małowata , ale «pasjuk» rozsądził, że to, prawdopodobnie, tylko wejście, dalej będzie poprostornieje i wziął się rozsuwać ucho łapami. Chłopiec, jak prawdziwy aktor, nie ruszył się z miejsca, ale zaczynał korczyt' takie grymasy, że fotografowanie przytrafiło się przerwać. Tym jest nie mniej, Wierzbę w tym epizodzie jednak sfotografowano i teraz ona na pewno przeraża widzów swoim różowym nosem i chciwie palącymi się oczyma. W trzeci raz szczura być potrzebnym szalonemu naukowcowi, tworzących nadludzi, obdarzonych supiersposobnostiami. Zacząć on zdecydował z szczurów i po Lizę znowu przyjechała czarna limuzyna z zdjęciową grupą. — Nie boisz się, że twoje szczury zyskają supiersposobnosti i ujarzmią świat, począwszy z twojego mieszkania? — Znęcałam się, ale Liza była twarda w zamiarze oświetlić krysawok z pozytywnej strony. A to wszystko jest thrillerami, przerażenia, dokumientalistika, a czuła i drżąca krysinaja natura tak i pozostaje skryta od masowego widza! «Na doświadczenia» udali się całych osiem szczurów, w tym ta, czego ledwie nie zjadła młodego malarza. W kolektywie oni prowadzili się śmielej i i rolami u nich byli poproszcze: Pobiegać po labiryncie, popiszczat' w rękach przy złym geniuszu. Zwłaszcza oczarowała szalony uczony fazz Musa. Mus'ku wiecznie nazywam «ofiarą genetyki» — ledwie przyprószona puszkiem, w składoczkach, z niesamowicie wyrazistą mordą i kędzierzawymi usami. Najbardziej utalentowany charakteryzator nie byłby w stanie zrobić jej straszniej, niż ona jeść. Przy tym Musa bardzo przyjazna i diejatielnaja, tak co główna rola w ujarzmieniu świata była odprowadzona jej. Szczur zgodliwie jadł «mutagen», kręciła ogonem i biegała po labiryncie. Prawda, fotografowanie zaciągnęły się na trochę zegarka, a szczura szustryje, ale szybko męczące się zwierzęce. Dlatego ostatnie dubli wyglądali tak: — Kamera! Silnik! Proszę pchać szczura!!! Pomocnik jak można dalej wyciągał rękę, żeby nie dostać się do kadru i pchał Musju palcem w popu. Szczur obrieczenno przebiegał trochę kroków i znów tężała, nie pragnąc ruszać ani naukę, ani kinoindustriju. Pozostali «aktorki» tymczasem też izgalalis' nad operatorem, jak mogli: To pomylą się w kupę, w miejsca tym żeby rzucać się w nogi, to pośrodku «sudźbonosnogo doświadczenia» zwijają się i wylizują się pod ogonem, to skaczą na sobie, wprowadzając w fabułę niezaplanowaną erotykę... Rezultatu, niestety, ani w jednym razie nam tak i nie pokazali. Zobaczycie — proszę pisać. Bardzo chce się poznać, czy ujarzmiła Mus'ka świat. Jeśli i — proszę nie przeżywać, ona jest dobra! P.S. Fotografowania, wystawy, marsze w gościach wzywają przy szczurach stres, dlatego nadużywać wszystkim tym nie kosztuje — jak i wszędzie ciągać szczura z sobą. Pograli połczasika — położycie na miejsce!
26.
Chłopcy — w lewo, dziewczynki — na prawo!
Szczury nie są popugajchiki-papużkami nierozłączki, żeby utrzymywać ich rodzinnymi parami. Świat i miłość u nich będą tylko na jedną noc, a potem pójdą gryznja i dzieci. Dlatego zaczynający kryso-wodę powinien natychmiast określić się, na czyjej on stronie. Czym że krysaki wyróżniają się od krysawok? Przede wszystkim — sdwojennym agregatem pod ogonem. Agregat tej nie według rangi wielki i natychmiast przyciąga uwaga, zwłaszcza kiedy zwiesza się z hamaka albo przez kratę. Mi przy wyglądzie tej wspaniałości natychmiast przedstawia się priestariełaja arystokratka, przyglądająca się do krysinoj dumy w lornion i powściągliwie wykrzykująca: «Fi!» Ale krysowody jest naród zachartowany. Raz już do ogona przyzwyczajono się, to do «fi» i tym bardziej. Tym więcej co krysakow ma i inne zalety, nie tak dwuznaczni. «Dobrego szczura należy być dużo!» — Zatwierdzają właściciele-szowiniści, czule ściskając swoją jajcenosnuju wdzięk. Krysaki jest mniej więcej dwa razy więcej krysawok — szczególnie troskliwe chozjajewa umudriajutsa odkarmić ich prawie do kilograma. Kiedy takie sur-koobraznoje cud przywożą na ślub, narzeczona boi się i z krzykiem rzuca się do gospodyni na szyję: «Droga mama, zabierz mnie stąd, lepiej do klasztoru pójdę!» Duży krysak i drobna krysaw-ka wyglądają jak różne wyglądy, zwłaszcza jeśli oni różnego okrasa i typu sierści. W przyrodzie istotnie podobnie i jeśli zobaczyliście wielkiego szczura, szurającego pod kiosk z szaurmoj, tego proszę nie wahać się: To samec. Pomimo imponujących rozmiarów, liczy się, że krysaki jest spokojniejsze, czulsze i bardziej towarzyskie. U sumiennych fabrykantów tak i jeść, ponieważ agresywne zwierzęta w hodowlę nie dopuszczają się. A oto kry-sak, kupiony na rynku, — to loteria. W nią już kilkakrotnie przegrywaliśmy, a dwa razy wielki szczur i kąsa dwa razy boleśniej. Jeśli krysodiewoczek trzeba utrzymywać przynajmniej parą, to krysomalczyki zupełnie mogą obejść się społeczeństwem człowieka. Pokopać krysak sam odchodzi z stada i prowadzi samotne kawalerskie życie, ani trochę od tego nie cierpiąc. I odwrotnie: podsjelenije do męskiego stada często przechodzi szybciej i łatwiej. krysawok z hierarchią ma wszystkich skomplikowanie i poważniej.
«Kiedy ż wreszcie na krysakov-to przejdziecie!» — Z niezadowoleniem wykrzykuje Krysbolit, kiedy my ze skruchą wywaliwajem jemu na stół hulam szczurów z lękowo wytrzeszczonymi oczyma. Opuchlizny mlecznych gruczołu — zwykłe podziało jak przy rodzących, tak i przy cnotliwych krysawok. Większość z nich choć raz w życiu i zwiedzili operacyjną — i nie wszystkie z niej wyszli... Krysaki że od tej napaść wybawiani. Ale ja chociaż i lubię nostalgicznie potiskat' cudzego krysomużczynu, jednak słuszna krysawkam. Z nimi jest weselej. W odróżnieniu od leniwego, waljażnogo krysaka krysawka nie będzie zaczynał spokojnie siedzieć u was na ramieniu: Wszyscy będą obłazili, wszyscy będą obwąchali, a jeśli zagapisz się, to i przegryzie dziurę w kieszeni szlafroka, próbując dotrzeć do zapomnianego tam cukierkowego fantika. Do tego sam krysak, jak każdy szanujący siebie samiec, stara się oznaczyć każdy słupek i niż bardziej obficie, tym lepiej. W okresie dojrzewania to uzupełnia się specyficzny zapach, który przez parę miesięcy ginie, ale jeszcze długo przywidywać w każdym powiewie wietrzyka. Zresztą, kobieli i koty pachnąco też wyróżniają się od słabej podłogi nie w najlepszą stronę, jednakże ich chozjajew to nie odstrasza. Tak co jeśli chcecie wielką, czułą i leniwą bułeczkę, która będzie spać u was na kolanach w górę «fi», czyli brzuchem, to proszę wybierać krysaka. A jeśli wesołą stopnieję drobnych poskakuch i chuliganek — to krysawok. P.S. Tak naprawdę główne, od czego zależy pomyślny wybór «satelity życia», — to charakter konkretnego szczura i konkretnego gospodarza. A pół już podziało dziesiąte.
27.
matka-bohaterka
Jak wyjaśniło się, poprawnie rozprowadzić szczura (nawet przy jej gorącym życzeniu) o-go-go jak nie lekko. Po pierwsze, ona powinna być odpowiedniego wieku — od pięciu do ósmej miesięcy, po drugie — nie drobniejszy od trzystu gramów, po trzecie — bez dziedzicznych, a w ideale i przeniesionych chorób, po czwarte — z dobrym charakterem, w-piątych — rodzić jej pozwalane wszystek dwa razy w życiu. Rodowodowi rodzice izuczajutsa Surowymi Minskimi Fabrykantami czyściej genealogicznego drzewa królewskich osób, nie zostawiając biednym zwierzętom ani najmniejszej szansy na miezaljans i wolnej miłości. Sama dziwię się, jak umudriłas' wynudzić jednak pozwolenie na wiązanie Westa!
Wróciwszy z weselnej podróży, szczur mniej więcej tydzień prowadził siebie jak zwykle, a potem, pod złośliwe komentarze Surowych Minskich Fabrykantów, zaczęła puchnąć jak na drożdżach. — Czyż rekord rezerwatu wreszcie będzie pobity? — Ucieszyła się SMZ Ania, kiedy zakomunikowałam, że jeżeutriennij priwies szczura osiągnął dwudziestu gramów. — A to ile? — Z cichą paniką uściśliłam. — Szesnaście sztuk, — zazdrośnie zakomunikowała SMZ Liza, ten sam rekord i instalującą (w sensie swoim szczurem!) — A maksimum u nich może być i dwadzieścia pięciu! — Wiadomość, — drżącym głosem zwróciłam się do szczura, — a dawaj urodzisz mi wszystek pięciu? No zgoda, sześciu? Dokąd ja ich podziewać-to będę?! Szczur popatrzył na mnie jak na psychiczną. Z takimi objętościami «sześciu» ona mogła urodzić czy co kociaków. Do dwudziestego dnia Westa przypominała balonik z łapkami i ogonkiem. Spojrzenie u niej zrobiło się niedobry-niedobry, jak przy Kołobka, podzakusiwszego wszystkimi leśnymi zwierzętami i wracającego do babci z dziadkiem. Przy szczurach w ogóle bardzo psuje się charakter podczas ciąży — najspokojniejsza zaczyna kąsać, najtchórzliwsza — napadać. Nie mówiąc już o początkowych zlukach. Rodzić szczurowi czekało w oddzielnych apartamentach — plastikowej parterowej klatce z kratą tylko z góry, żeby szczurki nie trafiały z połok, a kiedy podrosną — nie przeleźli przez ścianki. — A przed rodzajami powinnaś skręcić jej gniazdo! — Ucieszyła mnie SMZ Liza. — To jak? — Speszyłam się. — Narwij mieleńko-mieleńko sałfietoczek, zrób z nich taki małą obręcz... — Zaczęła rzeczowo przeprowadzać mistrza-klasę zawodczyca. — I siąść do nich, podając przykład?! — Prychnęłam. — No, może, ona sama domyśli się, dla czego ono, — optymistycznie przypuściła Liza i przystąpiłam do pracy. Westa z podejrzeniem śledziła za moimi manipulacjami. Ona jawnie wahała się, że szczurom położone odbywać tarło w gniazdach. Jednakże, widząc mój entuzjazm, oraz zapaliła się i wzięła się budować gniazdo. Tylko z szmat i w ogólnej klatce. Gniazda skończyliśmy równocześnie, miną przez piętnastu. Moje wyglądało bardziej poprawnie, natomiast Wiestino — bardziej malowniczo i ona nie na próżno oburzała się i wrzeszczała dobrym matem, kiedy zapychałam ją w szpital położniczy. Dwa dni Westa siedziała w nim, jak więzień sumienia, ogłosiwszy bojkot łaknącej szczurki gospodyni. Ale potem przyroda wzięła swoje. Rodzaje zaczęły się w porze obiadowej. Westa dyszała i przestępowała z nogi na nogę w gnieździe, jak kura-nioska, przygotowująca się odłożyć pierwsze w życiu jajko, a potem pod nią jakoś niespodziewanie utworzyły się natychmiast trzy szczurki, które szczur z lekką wątpliwością wziął się wylizywać. Niestety, to okazało się tylko początek. Nie skończywszy prac, męczona parciami położnica znów zawróciła po klatce, przysiadła się w innym kącie i odłożyła tam jeszcze parę dzieci. Ledwie ich obwąchawszy, ona znów powiedziała «oj!!!» I zasjemieniła w trzeci kąt, nakrysaczyw i tam. A potem i w czwartym i w centrum... Szczurku na dziesiątym Westa ostatecznie straciła siły. Nie obracając uwag na rozsypane po całej klatce potomstwo, ona wtuliła czołem w ściankę i obrieczenno zamknęła oczy. Szczurki sypały się z niej, jak kakaszki. Kupka pod ogonem rosła na oczach. Widowiskiem było duszerazdirajuszczeje, nie wytrzymałam i poszłam pić herbaty, żeby nie denerwować męczennicy. Kiedy za dziesięć minut wróciłam, Westa już oczuchałas', zebrała dzieci w jeden kąt, skrzętnie zgrabiła do niego wszystkie papierki i zasiadła z góry, raspuszywszys', jak kwoka. Zaproponowałam jej kawałeczek twarożku dla wzmocnienia sił, ale w wdzięczność była ukąszona za palec i, obraziwszy się, zostawiła młodą matkę w spokoju. Dostęp do gniazda otrzymałam tylko na następny poranek, kiedy przy Westa zaciekły łapy i wymię: Szczurki chwiały się na nim pijawkami, nie odrywając się, nawet kiedy matka wstawała na dyby. Jakoś strząsnąwszy potomstwo, szczur udał się na spacer — dokładniej, więcej to przypominało wyprawę krzyżową przeciwko siłom Zła. Na zmizerniałej Wiestinoj mordzie prodrukował się klasyczny poslerodowyj psychozę: Gdzieś szeregiem kryją się wrogowie i trzeba zniszczyć ich wcześniej, niż herod znajdą jej drogocenne dzieciątko. Ona wpadła w ogólną klatkę, nerwowo obwąchała się z przyjaciółkami, zakrzyczała i rzuciła się na Pas'ku, ledwie ta skośnie na nią popatrzyła, energicznie rozkopała napełniacz, przekonała się, że smok tam nie, żarłocznie napiła się z poidła i rzuciła się z powrotem do gniazda. An nie ma! Perfidna gospodyni już uwołokła jego razem z klatką na kanapę i, póki nieutulona matka załamywała łapki, bez zakłócenia nauczyła się zwalające się na nią bogactwo. — Jaka obrzydliwość! — Czule skazywałam, przebierając popiskujących «krewetek» — nowo narodzone szczurki przypominają ich jak rozmiarem, tak i kolorem łysej skórki. Szczerze zachwycać się nimi zdolnych tylko szczura i krysowody. Dzieci okazało się piętnaście sztuk, wszystkie zdrowi i nakarmione — mleko prześwietlało przez cienką skórkę na brzuszku. Gdzieniegdzie przylepiły się kawałeczki serwetek, łatwo zeskakujące posluniawlennym palcem. Nalubowawszys', złożyłam szczurki do odnowionego gniazda (po rodzajach część serwetek była zakrwawionej i wybrudzonej) i zjednoczyła matka z dziećmi. Zwęszywszy bliski mołokowoz, szczurki zgodnie zapiszczały i prisosalis' na dawne miejsca. Trzej spóźnionych (sutka przy szczurach razem dwunastu) Westa też zgrabiła sobie pod brzuch — oczekiwać, póki ktokolwiek z pierwszej kolejności odpadnie — i dała się ustawić na mnie wilkiem. — Wiadomość... — Spróbowałam podlizać się. — Kłac! — Nieugięcie powiedział szczur i poszłam zaklejać plastrem drugi palec. Następni dwa tygodnie paranoja Westa tylko wzmacniała się. Biedactwo biezostanowoczno mietałas' po krysowygułu, to szukając miejsce, dokąd można schować inaczej swój skarb, to patrolując terytorium. A w szpitalu położniczym jej natychmiast brali w obrót dzieci, rosnące nie według dni, a według godzin: Na piąte doby oni zostali aksamitnymi, na dziesiątych — puszystymi, a jeszcze przez parę-trójkę dni otworzyły oczy. I oto tu-to Westa zrozumiała, że dotychczas tym były tylko kwiatki! Otrzymawszy możliwość szybko i istotnie określać miejsce pobytu matki, drobne ogłojedy zaczynali prześladować ją po całej klatce. Oni dościgali Westa wszędzie: W hamaku, podczas jedzenia, przy poidle, nawet w straganie i natychmiast na śmierć są przysysane. Macierzyńskie uczucia nie wytrzymały takiej próby i zaczynały szybko słabnąć, a kiedy drobiazg powadiłas' toczyć się na rodzicielskim ogonie i skakać po brzuchu, jak po batucie, ostatecznie zeszli na nie.
W trzy tygodnie wypędziłam szczurki w ogólną klatkę. Westa zostało lepiej — chociaż jest gdzie schować się, natomiast starsze ciotki zawyli. Do piątej tygodni szczurki liczą się «nietykalnymi»i nawet przywódca pozwala im robić co wygodnie. Czym gnojki i parszywicy bezwstydnie korzystały, próbując zdobyć z Pas'ki mleko albo przynajmniej kłaczek sierści. Biedny pasjuk to i sprawę wisiał na suficie, licząc zostającym do piątej tygodni zegarkiem, a młode pędy radośnie skakały w górę, jak stado głodnych piranii. Na szczęście, wkrótce dzieci zaczęły mijać się po nowych domach. Ale żeby oprzytomnieć cieleśnie i duszewno, Westa być potrzebnym jeszcze miesiąca trzej i tym dawną beztroską dziewczynką ona nie została: zamatierieła, roztyła się, na ręce już tak chętnie nie szła, woląc cały czas spać w hamaku. — Wiadomość, — z uśmieszkiem mówię, wynosząc ją z klatki i sadzając na ramię, — a przedstaw, jeśli b tobie ich jeszcze dziesięć lat w szkołę, potem pięciu w instytut... Szczur drży i szybko zwija się do mnie za pazuchę. P.S. Proszę nie wiązać szczurów «dla zdrowia» i «radości macierzyństwa». To mity. Rodzaje wysadzają krysinyj odporność, psują charakter i skracają termin życia. Do tego sam przybudować nierasowe szczurki nie tak więc po prostu.
28.
Szczura i jajtsy
Samej trudne w sprawie fabrykanta — przybudowywać szczurki. Nie, wcale nie dlatego, że szalenie ich wszystkich lubisz i chcesz zostawić sobie. Tak, oni miłaszki-oczarowaszki, ale kiedy ich piętnaście sztuk w metrowej klatce, plus dorośli i oni ROJĄ SIĘ, a przybudować trzeba maksimum do trzeciej miesięcy — potem oni zostaną z tobą na zawsze, przy najmniejszej nieuwadze z drzwiczkami męskiego i żeńskiego akademika pryemnożąc się w geometrycznym postępie... Brr. — Ola! — Zadzwoniła do mnie radosna Liza przed wysłaniem Wiestinych dzieci w Moskwę. — U mnie biorą ostatnich dwóch chłopców, można do ciebie w przeniesienie podrzucę ich? — Oczywiście, podnoś do pociągu, — zgodziłam się. Wysyłać szczurów w inne miasta i nawet kraju — doskonale zwykła sprawa. Do nas i od nas jadą szczurki i w Pitier i w Nowosibirsk i w Polskę i w Litwę i, jeśli bardzo powiezie, na Ukrainę — u nich najsurowszych rządziła wwozu-wywozu gryzoni. Główne — umówić się z znajomą przewodniczką. Do pociągu Liza spóźniła się i my, ledwie zdążywszy przywitać się, galopem pomknęli na peron, wymachując przeniesieniem tak, że szczury na pewno czuły się kapciami w pralce. Jeszcze i wagon okazał się daleki od wyjścia z dworca. Kiedy dolecieliśmy do przewodniczki, ona dała się ustawić na nas, jak na zwalających się z piekła diabłów, ale lękliwie potwierdziła, że i, bierze nasze sławne małe zwieriuszek. Zostało tylko ich zapakować ponownie. Liza wsunęła rękę w swoje przeniesienie i wydobyła TO. — To — chłopcy?! — Wybełkotałam, obserwując wielki, więcej Pas'ki, krysaka, który pokornie chwiał się u Lizy w ręce, nieśmiało zwiesiwszy jajtsy bogatyrskogo rozmiaru.
— No, przerośli z lekką, — zgodziła się Liza. — Ale niczego, oni są czuli! I wsunęła krysaka w moje przeniesienie, śladem dostawszy z swojej jeszcze wielki. W przeniesieniu natychmiast podnieśli się pisk i koposzenije. Kolorowo przedstawiłam, jak Lizyny «chłopcy» pożerają moich, przy czym nie żując, a połykając całkowicie. Pośpiesznie wsunąwszy tę bombę przewodniczce, z fałszywymi uśmiechami pomachaliśmy odchodzącemu pociągowi. Wyrażenie twarzy ani w czym nie winnej kobiety i zwłaszcza jej oka jeszcze długo będą męczyć mnie w koszmarnych snach i nawet w bezsenność, kiedy do człowieka przychodzi jego nieczyste sumienie. — Pewnie, — smutnie powiedziałam, — a co powiedzą chozjajewa moich szczurków, kiedy im uroczyście wręczą ogryzione skieletiki? Pozdrowienie z Mińsk jest od piekielnych krysowodow... — I no, wszyscy dobrze będą! — Fałszywie pocieszyła mnie Liza. — Dokąd im w takim umeblowaniu kąsać... Z mojego punktu widzenia, w takim umeblowaniu im tylko kąsać i pozostawało. Ja b nie zdziwiła się, jeśli b nawet przewodniczka nas pogryzła. ...Rano zarzuciłam spotykających szczurów przyjaciółkę esemeskami i z ogromną ulgą poznała, że szczury dojechały w pełnym komplecie, a także świecie i zgodzie — nie licząc ukąszenia na jednym z Lizinych krysakow. Z czego podąża, że wielkie jajtsy w mężczyznach nie jest głównym! Główne jest męstwem. P.S. Rozdzielać krysawic i krysawcew koniecznie trzeba już w czterotygodniowym wieku. Inaczej jest ryzyko zrobić ich mamę babcią — a to i powtórnie mamą.
29.
Gazowy atak
jest myszą-śmierdzielem! — Pieszczotliwie nazywa SMZ Liza swoje krysostado. Tak naprawdę szczury szczurami praktycznie nie pachną. Co więcej, oni jak gąbki wchłaniają otaczające zapachy, bądź to siano, czysty podkład albo gospodarskie perfumy. Na wystawach nawet konkurs jest: Poznaj swojego szczura według zapachu. Prawie nikt nie myli się. Tak co jeśli krysawka została myszą-śmierdzielem, to to sygnał, że pora czyścić jej klatkę. A szczur żywo otczystitsa sama — swoją lśniącą skórkę ona pielęgnuje dokładniej kotki, stale coś tam wyczesując, wylizując i wykusywaja. A zgodnie pomaga z toaletą chorym albo starym przyjaciółkom i maluchom. Ale, jak mówi się i na starucha bywa prorucha. Pewnego razu SMZ Liza poprosiła mnie, żeby pojechałem w wietstanciju za zaświadczeniem na dwadzieścia pięć szczurów natychmiast — minskij rezerwat pełnym składem wyjeżdżał na moskiewską wystawę. Ja, nie czując podstępu, zgodziła się i, zapchawszy swoje krysawic w przeniesienie, z utrieczka zajechała do Lizy... Gdzie w salon mojej małej maszynki byli ubite jeszcze dwa przeniesienie i klatka w torbie. Szczury przestraszyły się i zaczynały śmierdzieć. Pod ogonem u nich jest ma niejaki gruczoł, który przy stresie otula kry-sawku bardzo specyficznym duchem (właściwie, właśnie zza tego kosz-ki-krysołowki bardzo rzadko jedzą swoje wydobycie). Zwłaszcza potężna w tym stosunku pstry Jaspis, przybywający do nas z piotrowski rezerwatu. Pierwsze dwaj tygodnie ona przedstawiała skunksa, nawet jeśli ją po prostu wynosili z jej klatki. Potem szczur poobwykła i przestała wydawać «perfumy» na prawo i w lewo, ale przezwisko Jaszka-kakaszka od niej tak i nie odlepiło się. Dwadzieścia pięciu Jaszek-kakaszek w małolitrażowej maszynce zmusili mnie otworzyć oba okna już za trzy minuty. Szczury śmierdziały nie na życie, a na śmierć. Widać, oni zdecydowali, że ich wiodą na paszę jakiemuś drapieżnikowi i zadalis' celem nie po prostu odbić mu apetyt, a doprowadzić do zgonu od bronxo-płucnego skurczu. Wysunąwszy głowę w okienko, podkołowałam do wietstancii, objuczyła na siebie wszystkie torby (riukzaczok z dokumentami przytrafiło się nieść w zębach) i nogą otworzyły drzwi w gabinet. Dwaj są psami, dotychczas godne siedzący szeregiem z chozjajewami, w przerażeniu schowali się pod krzesła, a priestariełaja kotka na rękach u babki wzdybiłas' i strasznie zasyczała. — Chto poszlednij? — Radośnie zapytałam, spluwając plecak na krzesło, a torby na pół. Zapach popełznąć po gabinecie, jak zmiatany z otwartej gazowej kolumny. Cała kolejność zgodnie przeszła na rotowy oddech. — Ja, — zachrypiała dziewczyna z falistym popugajczykom. Popugajczyk i bez tego nastroszony, zatoczył oczy i poruszył się na żerdoczkie. — A co tam u was? — Szczura, — dumnie zakomunikowałam. — Dwadzieścia pięć sztuk! — O Boże, — proszamkała babka i wtuliła w kotkę, próbując oddychać przez nią. — Oni po prostu denerwują się, — ze skruchą objaśniłam. — A zwykle oni prawie zupełnie nie pachną! Kolejność zgodnie dała się ustawić w sufit. Przepuszczać mnie naprzód im było żal, czekać, tymczasem doczekam się swojego czasu, — nieznośnie, wypędzić precz — nieładnie. Aromat potężnie i nieubłaganie rozpowszechniał się w wszystkie strony. Weterynarz, który wyskoczył z gabinetu popalić, ostro rozmyślił się i zanurkował z powrotem. Kolejność ruszała się szybko — podejrzewam, że pod wieloma względami dzięki nam. Co więcej — ona prawie nie przyrastała, ponieważ naród zaglądał do gabinetu, oswajał się z zapachem, nerwowo sgłatywał i mamrotał: «Lepiej na zewnątrz postacie!» Wreszcie mnie zaproszono do gabinetu — pod chórowe westchnienie ulgi. Jeden diadieńka nawet pomógł mi donieść torby, skoro by szybciej uwolnić się od pachnącego sąsiedztwa. Siedząca za stołem jest dziewczyną-weterynarzem pośpiesznie nasunęła na nos gazową opaskę, dotychczas niedbale chwiejącą się u niej na szyi. — Mi by sprawoczku dla wystawy, — poprosiłam, drżąc rzęsami i czując się skończoną bezdomną, która zjawiła się w sklep za plodovo-jagodowym winem i ze wszystkich sił próbuje przedstawić przyzwoitą kobietę. — Proszę Nieść ich w obserwacyjną, — wymamrotała weterynarz, nie podnosząc od czasopisma łzawiących oczu. — Wszystkich? — Uściśliłam, dając się dziewczynie szansę dla odwrotu. Ta zbladła, ale ścisnęła zęby i kiwnęła. Zawlekliśmy torby w metrowym zakutok z ultrafioletową lampą i zamknęliśmy za sobą drzwi. Ostatecznie demoralizowane szczury podnatużylis' i wydano taką salwę, że światło z lekką zmierzchnąć, a kiedy otworzyłam pokrywki uziliszcz, wzięli się rozpędzać się i rasprygiwatsa w wszystkie strony, jak muchy z wiejskim sortira. Ja upichiwała ich z powrotem, turkusowe cienie od drżącej w ręce weterynarza lampy mietalis' po ścianach i bardzo bałam się, że nieszczęśliwa dziewczyna teraz rymnąć w omdlenie. I kogo mi wtedy łowić — jej, lampę czy szczurów?!
Ale, na szczęście, weterynarz z honorem wytrzymała próbę. Liszaja na szczurach nie okazało się, a z gazową bronią na wystawę, jak ani dziwnie, puszczali. Potem mi przytrafiło się jeszcze miną dziesięciu posiedzieć w gabinecie, póki dziewczyna wypełniała zaświadczenie i wypisywała czek. Drugi weterynarz «niepostrzeżenie» otworzył okno i wstał u niego, niby zachwycając się przyrodą. Suma okazała się nie okrągłą, z jakimiś kopiejkami. — Teraz wam drobiazg znajdę, — obiecałam, rojąc się w kieszeniach. — Nie trzeba, wystarczy i tego, — pośpiesznie zamamrotać dziewczyna. — Do widzenia, razem wam dobrego! Kiedy już wychodziłam z wietstancii, próbując prodiernut' przez drzwiowy przegryzę czterech torby razem, za plecami u mnie rozbrzmiał doskonale jasny męski szept: — Nie, droga, NIGDY nie kupimy naszemu dziecku szczura! Według mnie, o tyle pomyślnej antikrysinoj akcji minskij rezerwat jeszcze nie urządzał. P.S. Surowe Minskije (i nie tylko) Fabrykanci z oburzeniem otkrieszczywajutsa od takiego oszczerstwa na swoich ulubieńców, oskarżając mnie w skłonności do artystycznych przesadzenia. Ale są dwadzieścia pięć przestraszonych szczurów w zamkniętej przestrzeni to jednak okrutne!
30.
Wielikokrysinyj posterunek
— Gruby szczur — ten stan duszy! — Pouczająco rzekła SMZ Ania, kiedy poskarżyłam się, że po rodzajach Westa nie tylko nie zbiera się zwracać sobie panieńskiej zgrabności, ale, podobne, przygotowuje się do zawodów po krysinomu sumo. Niestety, mnie dokąd więcej martwił stan Wiestinogo ciała. Ono puchnęło w wszystkie strony, jak drożdżowa bułka z nadzieniem — a jest nadziewana Westa z poranka do głębokiej nocy. Ona pierwszej wylatywała na gospodarskie zawołanie i buldożjej chwytem wczepiała się w każde jedzenie albo pachnuszczyje nią palce. Szczury umieją mocno i przy tym bezboleśnie ściskać zęby (tak oni przenoszą szczurki), jednakże przekonać ją rozewrzeć nimi było nie lekko. — Westa! — Smutnie wyłam, próbując wywalczyć swoje ciało przy tłustej krysinoj spinacza. — Że szybko pękniesz! Westa przypuszczała podobny zgon bardzo godnej i nalegała na jedzenie z podwójnym entuzjazmem. Pozostałe krysawki też nie skarżyli się na chudość, ale na tle Westa kazalis' anorieksicznymi fotomodielami. I oto, kiedy wagi, sdawlenno kwaknąwszy, pokazali sześćset gramów (przy normalnych trzystu — czterystu), moja cierpliwość pękła. — Wszyscy! — Ogłosiłam, stawiając na miejsce tak i nie otworzoną puszkę z mięsnym dziecięcym wyżywieniem. — Od tego dnia siadasz na dietę! Usadawiać, rozumie się, przytrafiło się wszystką staję się — zamykać towarzyską tołstuszku w karcerze było zbyt surowo. Odtąd miska napełniała się suchą paszą tylko raz w dzień, porcja jogurtu ucięła dwa razy, a główne, z racji obżartuchów zniknęły sucharki-pyechyen`ki-orzeszki, którymi litościwa gospodyni podkarmiała «nieboraków» od rana do wieczora. Zamiast mnie powiększyła porcję warzyw i owoców. Szczury, które przyzwyczaiły się do reżimu «pospali — teraz można i pojeść, pojeść — teraz można i pospać!», Z zdumieniem ukazali, że na głodny żołądek sen do niego nie idzie. Już pod wieczór pierwszego dnia oni obco czynnie snuli po krysowygułu, wyszukując zanykannyje na czarną godzinę zapasy. Za dwa dni wszystkie zanaczki w domkach i pudełkach byli podgryźć podczystuju. Za trzy dni szczura otworzono dla siebie owies i pszenicę, która zwykle pozostawała w misce. Teraz tam pozostawała tylko łupina i trzeba było widzieć, z jakimi bolesnymi mordami krysawki w niej dłubali! Jogurt znikał przez pięć minut. Jabłoki, które szczury wcześniej przyjmowali za wymyślną dekorację, jest nad ranem usychali do półprzezroczystych skórek.
Jeśli wcześniej mogłam cały dzień chodzić koło klatki i ani jedna śpiąca w hamaku lentiajka nawet usom nie poruszała, to teraz oni na wyścigi skakali po pułkach w nadziei na podaczku. Jeść za komputerem zaczynało pozytywnie nie można: Szczura raspleskiwalis' po kracie, odprowadzając spojrzeniem każdy znikający w gospodyni kawałeczek. Według ich zdania, mi podążało zacząć fizyczne doskonalenie z siebie, a lepiej sobą i ograniczyć się. Ale byłam twarda i bezlitosna. Kto szczura lubi, ten ją gubi! Za dwa tygodnie przeprowadziłam kontrolne zasłony. Pas'ka schudła na dwadzieścia gramów. Wiewiórka, Fudży i Ryska zrzuciły po piętnastu. Od Cholery zostały takie bolszyje i bolesne oczy, że Grinpis powinien był wedrzeć się do mnie z przydziałem na areszt i w sądzie nalegać na dożywotnim więzieniu. Westa... Poprawiła się na dziesięć gramów. Plunęłam i zasypiałam żłób do pełna. Gruby szczur jest tym stanem duszy! P.S. Jedne krysawki skłonne do starczy więcej, inni — mniej. Ale jeśli opychać ich smakołykami i ograniczać w ruchach, to każdy szczur szybko raskormitsa do stanu porosjenoczka.
31.
Tęcza
«nie zaprowadzam szczurów, ponieważ oni mało żyją» — ukochany i, z mojego punktu widzenia, bardzo dziwny argument przeciwników krysoobzawiedienija. Szczury rzeczywiście żyją mało. Dwaj z połową, od siły są trzy lata. Jeśli bardzo-bardzo powiezie — czterej. Ale za ten czas oni zdążają podarować człowiekowi tyle miłości, radość i wesołych miną, że odmawiać nich z strachu szybkiej zguby — niewybaczalny błąd.
W przyrodzie rzadki szczur dożywa do roku i większość z nich jest samcami — samice wycieńczają się rodzajami i umierają wcześniej. Że przedłużamy ich powiek w dwa-trzy razy. Dlatego śmierć ukochanego szczura jest tragedią dla chozjajew, ale nie dla niej. Ona zdążyła w pełnej mierze nacieszyć się długim, sytym i interesującym życiem, wykonawszy swoje przeznaczenie w tym świecie. Szczura jak nikt inny uczą cenić każdego przeżytego dnia — i rozporządzać im tak, jak on jest ostatni. Kiedy jakakolwiek z krysawok odchodzi na tęczę, Surowi Minskije Fabrykanci zbierają się na «narada rezerwatu», piją herbatę, ściskają szczurów i opowiadają flanele o swoich stadach. Wtedy pogodzić się z utratą staje się o wiele łatwiej. Le kompanii je mord, wiwe le kompanii!1 Szczura umarła, niech żyje szczur! (fr.)
Krótki
słownik Surowego Minskogo Fabrykanta
Aguti (Agouti) — «dziki» okras. W informatorach robi literówki nudnym słowem «szary», ale tak naprawdę ry-że-czarny, wspaniale złocony na słońce, z szaroniebieski brzuchem. Krysa-aguti zupełnie nieobiazatielno dziki pasjuk, ale dzikiemu pasjuk jest zawsze aguti. Ambier / fawn / topaz (Amber / Fawn / Topaz) — jaskrawe-rude okrasy szczurów. Wyróżniają się niuansami, znanymi tylko krysowodu, osiągającego pełnego rozjaśnienia. Bierkshir (Berkschire) — szczur z białym brzuchem i w białych skarpetkach. Blejz (Blazed) — składowa część markowania. Sam po sobie blejz to biały klinyszek na krysinoj mordzie, jednakże blejzowaja krysawka, w różnicę od chaski, z wiekiem nie pieriecwietajet. Blejz zawsze idzie w jakiejkolwiek innej parze, zwykle z bierk-szyrom. «Wagoniki». Przy szczurach i tak zły wzrok, a z posiadaczami rubinowych oczu zupełnie nieszczęście. Nieruchome przedmioty oni widzą najgorzej i, żeby to kompensować, lekko kołyszą głową, a to i całym ciałem — «liczą wagony», «zmiejat». To nie wada i nie choroba. Proszę pokołysać w odpowiedź, szczur was wreszcie dostrzeże i natychmiast zatrzyma się. Himalajski / syjamski / burmiz (Chimalajan / Samese / Burmese) okrasy — jednostajny szczur z ciemniejszymi otmietinami (pojntami) na mordzie, łapach, uszach i popie / ogonie. Gimałajcy jest praktycznie białe, siamy jest bliżej do kremowego, burmizy jest czułe-brązowe. Dambo (Dumbo) — odmiana, nazwana na cześć multiplikacionnogo słonienka Dambo, posiadacza ogromnych cudu-uszu. Przy tych krysawok uszki nie na czubku głowy, a po bokach głowy i każutsa więcej, niż przy sokrewnych -standardach. Damboczki wyglądają bardzo wzruszająco i umiało tym korzystają. Dwarf jest karli szczurem. Nikt z Surowych Minskich Fabrykantów jej tymczasem nie widział, ale, posądzając po informatorach, gdzieś ona zdecydowanie istnieje. Przedstawia sobą odmiana zwykłego szczura, cenną według największej części tym, co w jedną klatkę ich zmieści się więcej. Dominant — Główny Szczur. W stadzie nimi może być trochę, ale jeden sa-myj-sam. Przywódcy w pojęciu «przywódca», «dowódca» przy szczurach nie, ale dominanta pozostałe szczury boją się, szanują i wszelkimi sposobami do niego podlizują się. Gra «fkrysu» — ukochana krysinaja zabawa: Najpierw ręka łowi szczura, potem szczur łowi rękę. Przy czym szczur ze wszystkich sił przedstawia, jak jej strasznie i jak ona straszna: Skacze, popiskuje i hucznie nosi się tam-z powrotem. Młode szczury bardzo swawolni i z przyjemnością wygłupiają się z sobą i gospodarzem. Czapka (Capped) — markowanie. «Kiepoczka» posiada biała tuszkoj i kolorowym «kapturem» (czapką) na głowie i szyi. Kołbi jest pałeczką, oblepioną ziarnkami. Wydumana przez chytrych producentów pasz, żeby raskoszelit' chozjajew. Szczury gryzą ją, tylko jeśli w misce jest pusto. Zresztą, nadaje się w drogę albo na wystawę. Łongchajr (LongChair) — dlinnoszerstnaja odmiana dekoracyjnych szczurów. Zwieruszka miła (jeśli wam miłe roztrzepane jerszyki), ale sierść na niej jest przymocowana nie bardzo trwale, a skóra cienka i łatwo urazi się. Stragan jest ważnym szczegółem wnętrza klatki. Szczury chodzą do niego po-bol-szomu, a sam otwietstwiennyje to bolszoje nawet zakopują, jak koty. Główne, nie chybić z napełniaczem: Kukurydzowy albo drobny drzewny dokąd więcej inspiruje szczurów na higienę, czym mineralny. Do tego sam latem w upał na nim bardzo przyjemnie zdrzemnąć się. Markowanie jest rozmieszczeniem na szczurze białych i kolorowych działek, wzruszające właścicieli: «Mój szczur ma biały nosek i białe łapki!» I często martwiące fabrykantów: Niestety, przyroda rysuje na szczurach desenie nie pod linię, ignorując wystawowe standardy. Od dwadzieścia normalizowanych wyglądów markowania nalicza więcej. Mineralny kamień — szczurów interesuje tylko wapienny wariant, solny im bez przydatności. Jeśli w wapnie palonym będą zjernyszki, zupełnie dobrze: I pożytecznie i wesoło gryźć. Mink (Mink) — okras. Dosłownie «z norek» — ciepło-brązowy z niebieskawym odpływem. Na futro, niestety, nie nadaje się: krysinyj miech pulchny i nienoskij. Okras jest kolorem szczura. «Bazowe kompletowanie» — okras aguti, jednakże dzięki selekcyjnej pracy otrzymana bogata cwietowaja krysogamma — od białych do błękitnych i syjamskich. Co w połączeniu z markowaniem daje ogromną różnorodność krysinoj powierzchowności. Pasjuk jest szarym szczurem, praojciec wszystkich dekoracyjnych szczurów. Poprawne wyżywienie jest kupnym krysinyj ruf albo samomies z ziaren, szusz, nasionek i orzeszków; Warzywa (za wyjątkiem buraka, wzywającego zaburzenia), owoce, jagody, sucharki, gotowane nietłuste mięso, ryba, jajka, kaszy, kisłomołocznyje produkty, zieleń. Reks (Reks) — jedna z kuczeriawych odmian dekoracyjnych szczurów. W dzieciństwie cieszą właścicieli gęstymi pięknymi zawijasami, ale z wiekiem «wycierają się» i stają się trochę oblazły. Sjełf (Sełf) — «zerowa» markowanie: W ogóle bez białych otmietin, dopuszczają się tylko wkropienie białych włosków po całym szczurze (Siłwered, srebrzystość) i białe koniuszki palców (ale za to zeskakują stopnie na wystawach, a do sełf dodaje się słowo mismarked — nieprawidłowe markowanie). Standard (Standard) — szczur z zwykłymi (na sztorc) uszami i / albo zwykłej (gładkiej) sierścią. Fazz (Fuzz) — praktycznie goła odmiana szczurów. Nie plątać z sfinksem, całkowicie łysym szczurem! Fazz pokryty czułym cienkim puszkiem i bardzo przyjemny na oszczup': Gorący i jedwabisty. Z braku przyzwyczajenia wydaje się strasznym, ale potem od niego nie oderwać się. Chaski (Chusky) — markowanie. Szczurki chaski praktycznie nie wyróżniają się od swoich rówieśników (czy co biały klinyszek na nosie naprowadza na namysły), a z wiekiem zaczynają «pieriecwietat'», «siwieć» — podstawowy okras prorieżywajetsa białe szerstinami. W ideale powinien wyjść «pieprz z solą» — 50/50 pomalowanych i białych włosków, jednakże większością chasok miesiącom do trzem-czterech stają się praktycznie śnieżnobiałymi. Za co im hańba i społeczna nagana. Cinnamon (Cinnamon) — okras. Dosłownie «cynamonowy». czerwonawe-brązowy, z wkropieniem złocistego i szarobrązowego podszerstkom. Brzuch jest jaśniejszy od plecki, srebrzyste-bardziej szary. Częściowo przypomina aguti, uprany z otbieliwatielem.