Jestem w tobie wpojony roz 9

"Jestem w tobie wpojony"



Zdałem sobie sprawę, że Billy przestał mówić w chwili, gdy na ognisku na powrót powstał gwar podekscytowanych wilków. Pociągnąłem Nessie za jej kosmyk włosów. Szybko ocknęła się i odsunęła ode mnie. Mrugnąłem do niej porozumiewawczo, a ona wstała z uśmiechem. Poczułem na sobie zmartwione spojrzenie sfory. Udawałem, że tego nie zauważyłem. Wiedziałem, że jestem tak zdenerwowany, że prawie drżę, ale starałem nie dać tego po sobie poznać.


- Jej, Jake... - szepnęła Nessie. - Nie zdawałam sobie sprawy, że wiąże się z wami taka historia...


- I, że twój ojciec wywodzi się z rasy, która prawie zmasakrowała całe plemię? - zakpiłem.


- Nie żartuj... - jęknęła, wywracając oczami.


Zdecydowałem, że to najwyższa pora, by zacząć moje wyznanie.


- Hej, jak myślisz? Twoi rodzice mnie nie zabiją, jeśli potrzymam cię tu troche dłużej? - spytałem żartobliwym tonem.


Prychnęła.


- Tak, oni.... Chciałoby się. Mają dziś jakiś romantyczny wieczór i nie można z nimi wytrzymać.


- Znam twój ból. Uwierz, oni zawsze tacy byli. - Nessie wybuchła melodyjnym śmiechem. - Czyli nie zabiją mnie?


- Chyba nie. I tak Bella ma za łagodne serce, by zabijać naszego najlepszego przyjaciela.


Spodobało mi się to wyrażenie. "Naszego najlepszego przyjaciela". Czyli, że dla niej też jestem kimś ważnym? Dobre i to. Może nie o taki rozdzaj miłości mi chodzi, ale przyjaciela jakoś się tam kocha, nie? Było to marne pocieszenie, ale dodawało mi więcej pewności, którą nabywałem. Moje rozmyślania przerwała mi Renesmee.


- "Potrzymam cię tu trochę dłużej"... - zacytowała mnie. - Czyli co? To jeszcze nie koniec?


- Eee... Tak jakby... Billy oszczędził po prostu trochę szczegółów. - Wzruszyłem ramionami.


- A szkoda. Umie wspaniale opowiadać. Czy ty też jesteś w tym dobry? - spytała mnie z nieudawaną ciekawością. Właściwie byłem już bardzo doświadczony w opowiadaniu historii... Gdyby nie ta moja umiejętność, że tak można nazwać, Bella nie dowiedziałaby się może o Cullenach. Ale wtedy możliwe, że nie było mi Renesmee. To co przeklinałem kilka lat temu, teraz traktowałem jak błogosławieństwo. Więc może dzisiaj też mi się uda?


- Sama zobaczysz - Uśmiechnąłem się, odsłaniając zęby.


- Acha, czyli szykuje się kolejne ognisko, tylko z Jake'iem w roli głównej - zaśmiała się.


Właściwie to jest prawda, pomyślałem. Znaczy poniekąd prawda. Lecz nie wiedziałem, jakby zareagowała, gdybym wypowiedział te słowa. Poniekąd są ukryte pod aluzją, ale jednak wolałem jej to wyznać bardziej oficjalnie. Wizja ta trochę mnie przerażała i zacząłem się zastanawiać: Renesmee jest tak samo spostrzegawcza jak je matka - może nawet bardziej. Czy aby sama się nie domyśli jak zacznę jej to opowiadać? Postanowiłem, że to najwyższy czas, by zacząć działać. Ująłem delikatnie jej dłoń, ciągnąc ją w stronę domu.


- Gdzie idziemy? - spytała zaciekawiona. Była dzisiaj w takim dobrym humorze, że znów dodało mi to pewności siebie.


- Hmm... - Udałem, że się zastanawiam. Choć przystanąłem, nie puściłem jej dłoni. Ona nie protestowała, ale to bardziej mnie żenowało niż cieszyło. Nabyła bowiem taki odruch jak była mała. Zawsze idąc gdzieś ze mną, brała moją dłoń, dumnie prowadząc mnie w najróżniejsze miejsca. Jakby znała to miejsce lepiej ode mnie.


- Możemy pójść na plażę, do lasu na małe polowanie, przejechać się gdzieś samochodem, posiedzieć w garażu lub po prostu pójść na spacer - wyliczałem.


- Dużo tych możliwości - stwierdziła. - Ale najbardziej podoba mi się spacer. Uwielbiam chodzić wśród drzew, a jeszcze bardziej się na nie wysoko wspinać!


- No to możemy się powspinać - oznajmiłem. - Ale wolałbym, by przy mojej opowieści, staliśmy na nogach. Jest ona trochę nieprawdopodobna, więc nie chcę, byś spadła z drzewa - dodałem złośliwym tonem.


Prychnęła, wywracając oczami.


- Niech ci będzie. - Zaczęła biec, byleby szybciej znaleźć się obok mojego domu. Ja wolałem jednak odwlekać ten moment w wieczność.


W pewnej chwili, bez żadnego ostrzeżenia, Renesmee póściła moją dłoń i wskoczyła na najbliższe drzewo. Nieco zdezorientowany spojrzałem w górę.


- No, zaczynaj tą swoją opowieść - zachęciła mnie, patrząc na mnie z góry.


- Ale najpierw... - wskazałem surowo ziemię.


Zaśmiawszy się, skoczyła z niezwykłą gracją i wylądowała przede mną. Usiadła na niewielką skałę i zamieniła się w słuch.


- Widzisz, Billy oszczędził nam kilku opowieści. Jedna z nich jest naprawdę ciekawa - zacząłem. - Jakby ci tu powiedzieć... O, mam! Znasz Sama i Emely - za miesiąc biorą ślub, co nie? Albo Jareda i Kim? Są razem, ale stało się to w nieco inny sposób...


I zacząłem opowiadać. Renesmee wyglądała na niezwykle ciekawą dalszych rewelacji i słuchała mnie z uśmiechem na ustach. Jednak w jej twarzy można było ujrzeć zdziwienie. Nie przerywałem swej opowieści, ale kiedy dłużej mówiłem, wydawało mi się, że na dworze jest coraz ciemniej. Nie oszczędziłem jej niczego. Oczywiście oprócz tego, że sam jestem w niej wpojony. Kiedy wreszcie skończyłem, niespodziewanie wstała i znów wspięła się na drzewo.


- Jejku, to fajnie. Znaczy wiesz, spotkać tak swoją miłość i zakochać się w niej od pierwszego wejrzenia. Szkoda mi trochę Leah, ale teraz jest chyba szczęśliwa, nie?


Skinąłem głową.


- Mam pytanie. - Nagle umilkła, zapewne układając sobie coś w głowie. Skoczyła z powrotem na ziemię. - Czy ty też jesteś wpojony?


I oto musiało nastąpić to pytanie. Jednak chciałem grać na zwłokę.


- W zasadzie tak - mruknąłem cicho.


- Naprawdę? Szkoda, że wcześniej o tym nie powiedziałeś! Kim ona jest? I czy znam ją? A jak nie, to muszę koniecznie ją poznać!


- W zasadzie znasz - powiedziałem nagle tracąc pewność siebie.


Podeszłem do skały, na której ona wcześniej siedziała.


- Możesz usiąść obok mnie? - spytałem jeszcze ciszej.


Posłusznie usiadła.


- No dalej. Kim ona jest?


Ignorując jej pytanie, ująłem jej dłonie i spojrzałem w oczy.


- Renesmee Carlie Cullen - powiedziałem wyraźnym głosem. - Kocham cię i jestem w tobie wpojony.


Na początku wcale nie reagowała na moje słowa. Ale nagle uśmiech na jej twarzy zastygł i pojawił się wzrok, który znałem aż za dobrze. A jednak... Tylko nie to.


- Jake... - Wstała szybko z miejsca, nie spuszczajac ze mnie wzroku.


Pokręciła głową, wymawiając bezgłośne "nie". Pobiegła w stronę lasu, aż znikła mi z pola z widzenia. Ukryłem twarz w dłonia, już nie walcząc z bólem, który zaatakował mnie z wielką, potrójną siłą.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jestem w Tobie zakochana
SIEDEM RÓŻ TOBIE DAM, Teksty 285 piosenek
Jestem i będę tylko przy Tobie
[Android] – Cześć, jestem Androidem i dowiem się o Tobie wszystkiego
[Android] – Cześć, jestem Androidem i dowiem się o Tobie wszystkiego
16 W Tobie jestem wolny
SIEDEM RÓŻ TOBIE DAM Dominika
W09 Ja wstep ROZ
164 ROZ M G w sprawie prowadzeniea prac z materiałami wybu
124 ROZ stwierdzania posiadania kwalifikacji [M G P P S
013 ROZ M T G M w sprawie warunków technicznych, jakim pow
4 ROZ w sprawie warunkow techn Nieznany (2)
16 ROZ w sprawie warunkow tec Nieznany
18 ROZ warunki tech teleko Nieznany (2)
034 ROZ M I w sprawie wzoru protokołu obowiązkowej kontroli
5 ROZ w sprawie warunkow tech Nieznany (2)
MEDYTACJA KIM JESTEM