Madame Guyon
Madame Guyon - jej panieńskie nazwisko brzmiało, Jeanne Marie Bouvieres de la Mothe - urodziła się we Francji w Montagris, 50 km na północ od Paryża 13 kwietnia 1648 roku, około 100 lat po rozpoczęciu Wielkiej Reformacji Protestanckiej. Jej rodzice należeli do francuskiej arystokracji, cieszyli się szacunkiem i poważaniem, podobnie jak ich przodkowie. Byli ludźmi bardzo religijnymi. Jej ojciec nosił tytuł Seigneur de la Mothe Vergon-Ville, był szlachcicem z arystokratycznego rodu. W dzieciństwie Jeanne była osobą chorowitą. Gdy stan je zdrowia uległ poprawie, w 2 roku życia została umieszczona w Seminarium Urszulanek w swoim miejscu urodzenia. Kształcona i wychowywana przez zakonnice po krótkim czasie powróciła do rodzinnego domu, w którym przebywała przez krótki okres. W tym czasie matka pozostawiała ją głównie pod opieką służby, nie dbając o jej dalsze wykształcenie.
W roku 1651 księżna z Montabason przybyła i osiedliła się w Montagris. Zamieszkała w Zgromadzeniu Benedyktynek i w tym czasie prosiła ojca Jeanne by pozwolił przez okres 4 lat zamieszkać dziecku razem z nią. Czas pobytu w domu Benedyktynek wywarł religijne piętno na jej młodym życiu, w tym czasie uświadomiła sobie potrzebę Zbawiciela. Stanowczo poddała swe serce i życie Bogu, ślubując chęć stania się Jego męczennicą. Ogólnie była bardzo dobrze traktowana przez Benedyktynki, lecz nadal pozostawała dzieckiem słabym i chorowitym. Ponownie powróciła do rodzinnego domu, pozostając większość czasu pod opieką służby. Jej dwie przyrodnie siostry wstąpiły do Zgromadzenia Urszulanek, i Jeanne po krótkim pobycie w domu także została tam umieszczona, aby być ze swoimi przyrodnimi siostrami. Miała wtedy 7 lat. Siostry wzięły ją pod swą szczególną opiekę. Pod ich wskazówkami Jeanne robiła szybkie postępy w nauce. Kiedy Jeanne miała 8 lat, Henrietta Maria, Królowa Anglii uciekła do swej ojczystej Francji, by schronić się przed wojną domową w Anglii. Odwiedzając rodzinę de la Mothe była oczarowana uczynnością i pięknem małej Jeanne. Błagała pana De La Mothe, aby pozwolił jej wziąć dziecko ze sobą, obiecując, że uczyni ją Księżną - Damą Królewskiego Dworu, lecz ojciec Jeanne nie wyraził na to zgody.
W wieku 10 lat ponownie powróciła do domu, ale po krótkim czasie została umieszczona w Zgromadzeniu Dominikanów. Tutaj pozostała przez osiem miesięcy wzrastając i doskonaląc się, tutaj odkryła Biblię, która w jakiś nieznany sposób pozostała w jej pokoiku. Czytanie Biblii pochłonęło ją całkowicie. Całymi dniami czytała tę księgę, mówiła o sobie, że: "....spędzam całe dnie na czytaniu Biblii, nie zwracając uwagi na inne książki czy inne tematy od rana do nocy. Mając wielką zdolność pamięciową, angażowałam się całkowicie w uczeniu się na pamięć historycznych części Biblii." Te studia Pisma Świętego bez wątpienia położyły fundament jej cudownego i pokornego życia. Po ośmiu miesiącach powróciła do domu. Zamierzała uczestniczyć w sakramencie komunii w 12-tym roku życia, lecz w tym czasie stała się opieszałą w swych religijnych obowiązkach. Uczucie melancholii zagościło w jej sercu powodując zaniechanie przez nią religijnych praktyk. W późniejszym okresie życia stwierdziła, że wtedy jej pobożność była głównie pozorna, a miłość Boża nie leżała u jej podstaw. Jej ojciec ponownie umieścił ją w Zgromadzeniu Urszulanek, a pod wpływem jej pobożnej przyrodniej siostry była kierowana by myśleć o "dawaniu siebie samej Bogu w dobrej gorliwości." Przyjmowała sakrament komunii, lecz serce jej jeszcze nie było zdobyte przez Pana. Wysoki wzrost i piękne rysy twarzy wyróżniały ją wśród innych dziewcząt. W tym czasie świat przyciągnął ją na swą stronę obejmując nad nią pełne panowanie, a Chrystus został prawie całkowicie przez nią zapomniany. Zmienność charakteru cechowała jej wczesne doświadczenie. Jednego dnia miała poważne myśli i dobre postanowienia, a następnego dnia wesołość i światowość napełniała jej serce.
Pobożny młody mężczyzna, jej kuzyn o nazwisku De Tossi był misjonarzem w Cochin China. Jego krótki pobyt w Montagris, zrobił głębokie wrażenie na Jeanne, chociaż nie była obecna w chwili jego wizyty. Kiedy mówiono o jego uświęceniu i poświęceniu, jej serce było tak dotknięte, że wołała przez cały dzień i całą noc do Pana. Została dotknięta myślą o kontraście pomiędzy własnym światowym życiem a pobożnym życiem kuzyna. Od tej chwili cała jej dusza przyprowadzona została do świadomości swego prawdziwego duchowego stanu. Próbowała zaniechać światowości i myśleć o sprawach Bożych, pragnęła otrzymać przebaczenie od wszystkich tych, którym uczyniła coś złego w jakikolwiek sposób. Odwiedzała biednych, dawała im żywność i odzienie, uczyła ich katechizmu i spędzała dużo czasu na prywatnym czytaniu i modlitwie. Zapoznała się z dziełami Thomasa a Kempisa, Franciszka de Sales, czytała "Życie Madame de Chantal" i inną pobożną literaturę. W pewnym momencie myślała o wstąpieniu do zakonu. Czyniąc to wszystko nie nauczyła się jeszcze lekcji znalezienia pokoju i odpocznienia duszy przez wiarę w Chrystusa. Być może Bóg pozwolił jej iść tą drogą, przez wiele walk i prób, by znalazłszy ratunek w ten sposób, mogła w przyszłości uczyć innych drogi zbawienia przez wiarę po odkryciu jej przez nią samą. Po około roku spędzonym na poszukiwaniu Boga jej serce ogarnęło głębokie uczucie miłości do młodzieńca blisko z nią spokrewnionego. Była wtedy tylko 14-letnią dziewczynką. Jej umysł był tak zajęty myślami o nim, tak bardzo, że zlekceważyła modlitwę i zaczęła poszukiwać w kontakcie z nim tego, co wcześniej znajdowała szukając Boga. Cały czas przestrzegała religijnych pozorów pobożności, ale w jej sercu religia stała się czymś martwym. Czytała romanse, długie godziny spędzała przed lustrem, stała się osobą bardzo próżną. Świat wielce ją poważał, ale jej serce nie znajdowało pokoju Bożego.
W roku 1663 rodzina La Mothe przeniosła się do Paryża, nie biorąc pod uwagę duchowych strat wynikających z tej decyzji. Paryż był światowym, wesołym miastem, kochającym przyjemności, szczególnie w okresie panowania Ludwika XIV. Próżność panny La Mothe jeszcze bardziej się pogłębiła. Ona i jej rodzice coraz bardziej wypełnieni zostali sprawami tego świata przez towarzystwo, z którym utrzymywali kontakt. Świat robił wrażenie, że młoda Jeanne jest jedynym obiektem godnym zdobycia i posiadania. Jej piękność, intelekt i wspaniała umiejętność konwersacji uczyniła z niej ulubienicę paryskiego towarzystwa. Jej przyszły mąż M. Jaques Guyon, człowiek bardzo bogaty i inni liczni młodzieńcy pragnęli jej ręki. Chociaż jej serce nie pałało wielką miłością do J. Guyon, jej ojciec zaaranżował to małżeństwo, a ona poddała się jego życzeniu. Ślub odbył się w roku 1664.
Jeanne miała prawie 16 lat, podczas gdy jej mąż 38. Wkrótce odkryła, że dom, do którego została wprowadzona, powinien zostać nazwany "domem żałoby". Jej teściowa, kobieta bez wykształcenia i wytworności, rządziła nim żelazną rózgą. Jej mąż był dobrym człowiekiem i darzył ją uczuciem, lecz fizyczne ułomności i bardzo duża różnica wieku /22 lata/ oraz usposobienie jej teściowej uczyniły życie młodej oblubienicy ciężkim. Wielki intelekt i uczuciowość uczyniły jej cierpienia jeszcze bardziej przejmującymi. Jej ziemskie nadzieje zostały rozwiane. Nie wiedziała, że Bóg dopuścił, aby została umieszczona w takich okolicznościach, by uświadomić jej Swoją moc i wyprowadzić ją z nich wtedy, gdy spełnią one Jego cel. W późniejszym czasie uświadomiła sobie, że Bóg w swoim miłosierdziu oczyszczał ją z próżnego życia i światowości, w jakiej była pogrążona, pozwalając iść jej jakby przez piec cierpienia, by w końcu uzyskać naczynie ze szczerego złota. Później powiedziała: "Boże, uporządkowałeś te rzeczy, o mój Boże, dla mojego zbawienia. W dobroci doświadczałeś mnie Boże. Oświecona przez owoc, jasno widzę, że postępowanie Twojej opatrzności, były konieczne, aby uczynić mnie umarłą dla mojej próżności i wyniosłości mojej natury." Chociaż w tym okresie jadła chleb smutku i zmieszała swój napój ze łzami, to wszystkie te rzeczy skłoniły jej serce ku Bogu, by w Nim szukać pocieszenia. Po roku małżeństwa urodził się jej syn i w związku z tym odczuła potrzebę głębszego szukania Boga ze względu na niego, a także na nią samą. W tym czasie wydarzyła się jeszcze jedna rzecz w jej życiu. Było to dla niej wielką tragedią. Wkrótce po urodzeniu syna, jej mąż stracił większą część swego ogromnego bogactwa, co bardzo rozgoryczyło jej skąpą teściową. W drugim roku małżeństwa zapadła na chorobę i wydawało się, że umrze. Choroba ta miała swoją bezpośrednią przyczynę w związku ze stanem jej serca wypełnionego myślami o sprawach Bożych. Jej ukochana siostra umarła. W krótkim czasie po niej umarła także jej matka. Jakże wielkie to były doświadczenia, lecz one wszystkie pracowały dla jej "przeogromnej obfitości wiecznej chwały". We wszystkich tych gorzkich doświadczeniach nauczyła się, że nigdzie nie znajdzie spoczynku jak tylko w Bogu i prawdziwie znalazła Go i nigdy nie opuściła. Ze słów Tomasza a Kempisa, Franciszka de Salez, "Życia Madame Chantal" oraz rozmów z pobożną Angielską Lady, Madame Guyon nauczyła się dużo o duchowej głębi. Po czteroletniej nieobecności z Cochin China wrócił jej kuzyn. Jego wizyta była wielką pomocą w jej duchowym doświadczeniu. Pokorny franciszkański mnich czuł prowadzenie Boże, aby odwiedzić jej dom. On pierwszy poprowadził ją do jaśniejszego spojrzenia na potrzebę szukania Chrystusa przez wiarę, a nie przez same zewnętrzne uczynki, jakie czyniła dotąd. Przez jego wskazówki zobaczyła, że prawdziwa pobożność jest sprawą serca i duszy, a nie wykonywaniem pustych, rutynowych obowiązków i obrzędów. Z szacunkiem do pewnych słów wypowiedzianych przez tego Franciszkanina, odnoszących się do zbawienia przez wiarę powiedziała: "Mówiąc te słowa Franciszkanin pozostawił mnie samą, były one dla mnie podobne do uderzenia strzały, która przebiła moje serce na wylot. Czułam w tym momencie natychmiastowe głębokie zranienie z powodu miłości Bożej - rana tak rozkoszna, że pragnęłam, by nigdy nie mogła zostać uleczona. Te słowa wniosły do mojego serca to, czego poszukiwałam od tak wielu lat. Dlatego czułam w mojej duszy balsam, który jak dobroczynny perfum uzdrowił w tym momencie wszystkie moje rany. Nie spałam całą tę noc z powodu Twojej miłości, o mój Boże! Wylałeś na mnie delikatny olejek i spaliłeś ogniem wszystko to, co pozostawało ze mnie w jednej chwili." Później powiedziała także: "Rzekłam temu dobremu człowiekowi, że nie wiem, co zrobił on dla mnie, iż moje serce było całkowicie zmienione. Bóg tam był i od tego momentu On dał mi doświadczyć Swojej obecności w mojej duszy - nie jedynie jako tematu intelektualnych spostrzeżeń, ale jako rzecz rzeczywiście posiadaną w najdelikatniejszy sposób. Doświadczyłam słów zapisanych w Pieśni nad Pieśniami - 1.3 'Twoje imię jest jak rozlany olejek, dlatego dziewice Ciebie kochają."
Madame Guyon miała 20 lat, kiedy przyjęła tą definitywną (absolutną) pewność zbawienia przez wiarę w Chrystusa. To było 22 lipca 1668 r. Po tym doświadczeniu powiedziała: "Nie ma teraz dla mniej bardziej łatwiejszej rzeczy niż praktykowanie modlitwy. Godziny są podobne do chwil - tak szybko mijają - w tym czasie nic cięższego nie mogę zrobić, jak tylko modlić się. Moja gorąca miłość, nie pozwala na przerwę. To była radosna modlitwa posiadania, smak Boży był tak wielki, tak czysty, tak nie zmieszany i nieprzerwany, że pochłaniał i wciągał moce duszy w stan głębokiego zaufania, uczucia odpocznienia w Bogu, życia bez intelektualnego wysiłku." Jakiś czas później powiedziała do Franciszkanina: "Kocham Boga daleko bardziej niż najbardziej umiłowanego kochanka pośród ludzi." Powiedziała też: "To jest miłość Boża, posiadająca moje serce tak trwale i mocno, że jest mi trudno myśleć jeszcze o innych. Nic nie jest warte mojej uwagi." Później powiedziała: "Pożegnałam się na zawsze z towarzystwem, które odwiedzałam, zabawami i rozrywkami, tańcami. Zabawy i przyjemności, które są tak bardzo cenione przez świat teraz wydają mi się nudne i pozbawione smaku - tak bardzo, że dziwię się sobie samej, jak mogłam w nich kiedykolwiek uczestniczyć i cieszyć się nimi." Drugi syn Madame Guyon urodził się w roku 1667, lub rok wcześniej, nim była wprowadzona w to godne uwagi wyżej opisane doświadczenie. Teraz jej czas pochłaniała troska o dzieci, odwiedzanie i służenie biednym i potrzebującym. W tym czasie nie lekceważyła modlitwy, która była dla niej największą przyjemnością życia. Otaczający ją ludzie byli zdumieni widząc tak młodą, tak piękną i tak wykształconą kobietę oddaną całkowicie Bogu. Społeczeństwo kochające przyjemności czuło się potępione przez jej życie i dążyło do ośmieszenia jej i prześladowania. W tym czasie powiedziała: "Tak silne i nienasycone było we mnie pragnienie społeczności z Bogiem, ż e wstawałam o 4 - tej godzinie by się modlić."
Wizyta, którą złożyła w Paryżu spowodowała, zaniedbanie modlitwy oraz upodobnienie się do świeckiego towarzystwa, z którym wcześniej miała społeczność. Z tą świadomością udała się do swojego domu poza Paryżem, pełna bólu, który był podobny do "ognia trawiącego" z powodu swoich uchybień. Podczas podróży po Francji w 1670 roku również poddała się wielu pokusom przyjemności starego życia. Jej smutek był tak wielki, że czuła iż powinna być zadowolona, jeśli Pan weźmie ją z tego świata pokus i grzechu. Oskarżające ją sumienie było podobne do ognia palącego jej wnętrze i w tym sensie jej uchybienia wypełniały ją gorzkością i łzami. Nawet krewni nie mogli zrozumieć jej uczuć, a skąpa teściowa pragnęła uczynić jej życie jeszcze bardziej nieszczęśliwym niż kiedykolwiek, odnosząc w pewnej mierze sukces, studząc względem niej uczucia męża i najstarszego syna. Ale teraz próby te nie były tak kłopotliwe jak poprzednio, albowiem traktowała je jako dopuszczone przez Pana, aby ją upokorzyć. Trzecie jej dziecko, córka, urodziło się w roku 1669. Ta mała dziewczynka była wielką pociechą dla niej, lecz wkrótce przeznaczone było jej, rozstać się z nią. Po około 2-letnich religijnych doświadczeniach Madame Guyon dożywała rozkwitu, lecz potem znowu w pewnym stopniu oddaliła się od Pana. Przez trzy miesiące nie cieszyła się społecznością z Bogiem tak jak poprzednio. Zrodziło to w jej umyśle pytanie o święte życie. Tęskniła za kilkoma wskazówkami jak żyć bardziej duchowym życiem jak być "więcej niż zwycięzcą" nad światem, ciałem i szatanem. Chociaż były to dni Nicole, Avaualda, Pascala i Racine'a - chrześcijan głęboko duchowych, we Francji wgląd w sprawy duchowe nie był dostateczny. Ale w Genevive Grainger benedyktyńskiej przeoryszy Madame Guyon znalazła przyjaciółkę, która dużo pomogła jej w duchowym doświadczeniu. Jak wspomnieliśmy, otrzymała ona dużo duchowej pomocy przez czytanie dzieł Tomasza a Kempisa, Franciszka de Salez i "Życia Madame Chantal." Pewnego dnia spacerowała wzdłuż mostów Sekwany w Paryżu, towarzyszył jej lokaj w drodze do Katedry Notre Dame i pewnej chwili, pewien ubogo wyglądający mnich nagle dołączył się do nich i rozpoczął rozmowę. Powiedziała o nim: "Ten człowiek mówił do mnie w cudowny Boży sposób o boskich rzeczach. On dał mi zrozumieć, że Bóg nie żąda zaledwie serca, które mogłoby powiedzieć, że posiada przebaczenie, ale serca, które przeznaczone jest, aby być święte. Nie wystarczy uciec piekłu, lecz On również wymaga tego, by ujarzmić naszą złą naturę i w najwyższym stopniu osiągnąć chrześcijańską pełnię." Ów człowiek robił wrażenie, jakby znał całą historię jej życia, jej cnoty i wady. Odnośnie efektów tej rozmowy Madame Guyon powiedziała: "Jedynie Duch Święty może poświadczyć to, co on powiedział. Słowa tego godnego uwagi człowieka, którego nigdy przedtem nie widziałam i już nigdy nie zobaczę, przebadały całą moją duszę. Przez to, co powiedział, głęboko dotknął i pokonał ją, tak iż nie dotarłam do Katedry gdyż, zasłabłam." Czując swoją słabość i potrzebę głębszego duchowego doświadczenia, przyjęła to proste przesłanie zesłane przez Opatrzność Bożą i jeszcze tego samego dnia stanowczo, na nowo oddała sama siebie Panu w Katedrze Notre Dame. Nauczona przez smutne doświadczenie o niemożliwości służenia zarazem Bogu i światu postanowiła: "Od tego dnia i tej godziny, jeśli to możliwe, będę całkowicie należeć do Pana, świat nie będzie miał cząstki we mnie."
Dwa lata później w tym samym miejscu podpisała swoje historyczne "Przymierze Poświęcenia", ale rzeczywiste poświęcenie było wypełnione tego dnia, kiedy odwiedziła Katedrę. Jej oddanie siebie bez zastrzeżeń Bożej woli było prawie natychmiast sprawdzone przez serie przygnębień, które służyły oczyszczeniu jej starej natury. Jej bożki były niszczone jeden po drugim, aż wszystkie jej nadzieje i radości były skupione na Panu, i On wtedy zaczął używać ją potężnie w budowaniu swego Królestwa. Uroda była największym powodem jej dumy, i to był bożek, który jako pierwszy został zniszczony. 4 października 1670 r., kiedy miała 22 lata, została dotknięta ospą w jej najbardziej ostrej postaci. W bardzo dużym stopniu jej piękność została zniszczona. Powiedziała wtedy: "Spustoszenie było zrównoważone przez wewnętrzny pokój. Moja dusza była w stanie zadowolenia większego niż można to wyrazić. Odzyskałam wewnętrzną wolność przez utratę zewnętrznego piękna, które było tak częstym powodem moich prób i upadków oraz mojego nieszczęścia. Ten widok stanu mojej duszy, tak bardzo zadowolił mnie i tak zjednoczył z Bogiem, że nie mógłby być zmieniony na stan najbardziej szczęśliwego księcia". W tym stanie choroby żadna myśl nie powinna być jej pociechą, lecz ona rzekła: "Tak jak kładę się do łóżka cierpiąc całkowite pozbawienie mej dumy, która mnie usidlała, doświadczam niewysłowionej radości. Chwalę Boga w głębokiej ciszy. Gdy nabrałam sił, by spojrzeć w lusterko, zobaczyłam nie tylko siebie samą, ale też Ojca Niebieskiego, który był wierny i poświęcony całkowicie w swej pracy nade mną." Następnym ukochanym bożkiem, który został usunięty, był jej najmłodszy syn, najbardziej przez nią pieszczony. "To zdmuchnięcie ugodziło mnie w serce. Byłam przytłoczona, ale Bóg dał mi moc w mej słabości. Kochałam mojego synka czule, ale chociaż byłam wielce udręczona po jego śmierci, zobaczyłam rękę Pana tak jasno, że nie wylałam łez. Ofiarowałam go Bogu i powiedziałam w języku Joba: Pan dał, i Pan wziął. Niech imię Pańskie będzie błogosławione."
Dwa lata później w 1672 roku zmarł jej ukochany ojciec i jej piękna trzyletnia córeczka. Śmierć jej przyjaciółki i doradcy Genevive Grainger, nastąpiła wkrótce po tych wydarzeniach, tak że nie miała dłużej żadnego wsparcia, ramienia na którym mogłaby się wesprzeć w swych duchowych próbach i trudnościach. W cztery lata później w 1676 roku zmarł jej mąż. Podobnie jak Job, straciła wszystko co było dla niej najdroższe, ale wierzyła, że Pan dopuścił te wszystkie rzeczy, aby uniżyć jej dumne serce i wolę. W tym wszystkim zobaczyła rękę Pana tak jasno, że powiedziała: "O, godny uwielbienia prowadzący mnie Boże! Nie muszę być prowadzona ani podtrzymywana przez osobę, której prawdziwie dałeś doświadczyć religijnej ciemności i śmierci dla siebie. Nie musi to być żadne kierownictwo, żadne wsparcie człowieka, którego Ty zręcznie skłoniłeś do całkowitego zniszczenia naturalnego życia." Przez "zniszczenie naturalnego życia" miała na myśli całkowite zniszczenie egoizmu.
Jak wielkie były to próby, już wspomnieliśmy. Mimo to w 1674 roku Madame Guyon przeszła przez jedną z najdłuższych i największych prób. Stan ten nazwała później "stanem niedostatku lub osamotnienia", który trwał przez 7 lat. Podczas całego tego okresu nie posiadała radości serca, pokoju czy jakichkolwiek emocji z związanych z działaniem Bożym. Szła przez wiarę sama. Kontynuowała swoje modlitwy i uczynki miłosierdzia, ale bez przyjemności i satysfakcji, które poprzednio odczuwała. Robiła wrażenie, że została pozostawiona bez Boga i uważała, że Bóg o niej zapomniał. Lecz dzięki temu nauczyła się, jak chodzić wiarą, a nie przez oglądanie. Prawdziwa radość i pokój pochodzi z życia przez wiarę. Jesteśmy wypełnieni wszelką radością i pokojem w wierze. /Rzym.15.13/ Lecz kiedy spoglądamy na nasze uczucia i odwrócimy oczy od naszego Pana, wtedy wszelka prawdziwa radość i pokój opuszczają nas. Madame Guyon zrobiła ten wielki błąd i przez 7 lat szukała uczuć i emocji. Wcześniej żyła uczuciami i prostą wiarą w Boga. Potem zaś odkryła, że życie wiary jest dużo wyższe, świętsze i szczęśliwsze niż życie rządzone uczuciami i emocjami. Myślała więcej o swoich emocjach niż o Panu, więcej o darze niż o Dawcy, lecz w końcu jej wiara powstała triumfalnie z powyższych okoliczności i uczuć. Prawie siedem lat po tym jak utraciła swoją radość, zaczęła korespondować z Ojcem La Cambe wybitnym Superiorem Barnabile, który również wprowadził ją w światło zbawienia przez wiarę kilka lat wcześniej. Teraz on był narzędziem prowadzącym ją w słoneczne światło chrześcijańskiego doświadczenia. Pokazał jej, że Bóg nie zapomniał o niej, tak jak często to przeżywała, ale On krzyżował egoistyczne życie w niej. Światło zaczęło padać i stopniowo ciemność ustępowała. Wyznaczyła więc dzień 22 lipca 1680 roku, w którym Ojciec La Cambe miał o nią szczególnie się modlić, jeśli list, który do niego skierowała, dotrze na czas. Chociaż był on w dalekiej drodze, list opatrznościowo dotarł w jego ręce i oboje, on i Madame Guyon spędzili ten dzień na poście i modlitwie. To był szczególnie długi dzień, upamiętniony w jej historii. Bóg wysłuchał i odpowiedział na ich modlitwy. Chmury ciemności podniosły się z jej duszy i powodzie chwały zajęły ich miejsce. Duch Święty otworzył jej oczy, aby zobaczyła, że jej nieszczęścia były Bożymi łaskami w przebraniu. Były podobne do ciemnych tuneli, które prowadziły ją skrótami przez górskie trudności do doliny Bożych błogosławieństw po drugiej stronie. Były Bożymi rydwanami niosącymi ją ku górze do nieba. Naczynie zostało oczyszczone i stało się użyteczne dla Jego zamieszkania. Duch Boży, Niebiański Pocieszyciel teraz mieszkał w jej sercu. Cała jej dusza była wypełniona chwałą i radością. Opisała swoje doświadczenie następująco: "22 lipca 1680 roku, tego szczęśliwego dnia, moja dusza była uwolniona od wszelkich jej bólów. Od czasu kiedy otrzymałam pierwszy list od Ojca La Cambe, zaczęłam odnawiać swoje nowe życie. Byłam wtedy rzeczywiście podobna do wzbudzonej z umarłych osoby, która jest na początku swojej odnowy i powstała do życia w nadziei raczej niż w stanie faktycznego posiadania, ale w tym dniu byłam odnowiona do doskonałego życia i całkowitej wolności. Dłużej już nie byłam przygnębiona ani obciążona brzemieniem smutku. Myślałam, że straciłam Boga i to na zawsze, ale znów Go odnalazłam. On powrócił do mnie z niewypowiedzianą wspaniałością i czystością. W cudowny i dziwny sposób, nie do wyjaśnienia, wszystko to zostało wzięte ode mnie, nie tylko było odnowienie, ale odnowienie ze wzrastającą i nową korzyścią. W Tobie, o mój Boże, znalazłam to wszystko i więcej niż to wszystko! Teraz posiadany pokój był całkowicie święty, niebiański i niewymowny. To, co posiadałam przed laty w okresie duchowej przyjemności, było pocieszeniem, pokój - dar Boży, ale nie Dawca; ale teraz weszłam w taką harmonię z wolą Bożą, że mogłam powiedzieć, iż nie tylko posiadam pokój, ale Boży pokój. Ten prawdziwy pokój serca był wart wszystkiego, co przeszłam w doświadczeniach."
W "Potokach" - dziele opisujących to doświadczenie z radością pisała: "Mam głęboki pokój, który wydaje się przenikać całą moją duszę wynikający z faktu, że wszystkie moje pragnienia były wypełnione w Bogu. Nie boję się niczego, to jest biorąc pod uwagę ostateczne rezultaty, ponieważ moja silna wiara jest umieszczona w Bogu, w tym który jest Głową wszystkich wydarzeń. Niczego nie pragnę, jedynie tego, co teraz posiadam, ponieważ mam pełną wiarę, że w moim obecnym stanie umysłu rezultaty każdej chwili tworzą wypełnienie Bożych celów. Tak jak poświęcone serce jest zawsze w harmonii z Bożą opatrznością, nie mam swojej woli, ale Bożą, której okoliczności są prawdziwym i stosownym jej wynikiem." W innym miejscu powiedziała: "Charakterystyczne dla tego wyższego stopnia doświadczenia było uczucie wewnętrznej duchowej czystości. Mój umysł był tak zjednoczony z Bogiem, że osiągnął taką jedność z Boską naturą, że nic nie mogło mieć mocy, by splamić jego czystość. To doświadczona prawda, którą oświadcza Pismo Święte: ,dla czystego wszystko jest czyste'. Od tego czasu znajdowałam się w stanie cudownej wolności. Mój umysł doświadczył godnej uwagi umiejętności poddawania się doświadczeniu i cierpieniu w zgodzie z Bożą Opatrznością. Boży porządek stał się jego prawem."
Teraz życie Madame Guyon charakteryzowało się wielką prostotą i mocą. Po tym jak znalazła drogę zbawienia przez wiarę, była narzędziem prowadzącym wielu we Francji w doświadczenie nawrócenia czy odnowienia. A teraz gdy przyjęła głębsze, bogatsze i pełniejsze doświadczenie, zaczęła prowadzić wielu innych w kierunku poświęcenia przez wiarę lub w doświadczenie "zwycięstwa nad egoistycznym życiem", lub "śmierci dla egoistycznego życia". Czuła powołanie ku temu. Jej dusza całkowicie płonęła namaszczeniem Ducha Świętego i wszędzie, gdzie się znalazła, była oblegana przez mnóstwo głodnych i spragnionych dusz, które gromadziły się wokół niej dla duchowego posiłku. Prawie w każdym miejscu, które odwiedziła, zaczynało się religijne przebudzenie. Chrześcijanie w całej Francji zaczęli szukać głębszego doświadczenia nauczanego przez nią. Ojciec La Cambe zaczął rozpowszechniać tę naukę z wielkim namaszczeniem i mocą. Potem wielki Arcybiskup Fenelon został wprowadzony w głębsze doświadczenie przez modlitwy Madame Guyon i on również zaczął rozpowszechniać tę naukę w całej Francji. Wielu więc było prowadzonych do całkowitego wyparcia się swej światowości i grzeszności oraz do poświęcenia swego życia całkowicie Bogu, tak że żyjące w grzechu duchowieństwo czuło się potępione. Wtedy zaczęły się prześladowania Madame Guyon, Ojca La Cambe, Fenelona i wszystkich innych, którzy trzymali się nauki "czystej miłości" czy "całkowitej śmierci ego" Ojciec La Cambe został wtrącony do więzienia i okrutnie torturowany. Ostatecznie zły i skorumpowany król Ludwik XIV uwięził Madame Guyon w Konwencie Św. Marii, lecz ona nauczyła się cierpieć i dźwigać swoje prześladowania wytrwale, rosnąc coraz bardziej duchowo. Swój czas w więzieniu spędzała na modlitwie, uwielbieniu i pisaniu, chociaż część czasu była złożona chorobą z powodu duszności i braku świeżego powietrza w jej niewygodnej ciasnej celce. Po ośmiu miesiącach uwięzienia przyjaciele zapewnili jej zwolnienie. Jej wrogowie próbowali ją otruć. Powikłania chorobowe i cierpienia, które doświadczyła z tego powodu trwały 7 lat. Jej pisma były teraz sprzedawane i czytane w całej Francji i wielu innych częściach Europy. W ten sposób mnóstwo ludzi zostało przyprowadzonych do Chrystusa, w głębsze duchowe doświadczenie, słuchając jej nauk. W 1695 roku ponownie została uwięziona na rozkaz króla i tym razem przebywała w Zamku Vincennes, a następnego roku została przewieziona w Vagiano. W 1698 roku umieszczono ją w lochu Bastylii, historycznym i strasznym więzieniu Paryża. Spędziła 4 lata w ciemnicy, ale tak wielka była jej wiara w Bóg, że wydawało jej się, iż znajduje się w pałacach. W 1702 roku została wygnana do Blios, gdzie spędziła pozostałą część życia. Umarła w doskonałym pokoju, pełna radości i nadziei w 1717 roku w wieku 69 lat. Pozostawiła po sobie 60 tomów poezji i prozy swych pism w większości napisanych w więzieniu.