Henryk Suchar
Zmierz Husajna
Dedykuję całej rodzinie
Henryk Suchar
Książka i Wiedza
Okładkę
i strony tytułowe projektował
Krzysztof
Suchar
Zdjęcia
na wkładce ilustracyjnej
Juliusz
Urbanowicz
Redaktor
techniczny
Krystyna
Kaczyńska
Korekta
Zespół
© Copyright by Wydawnictwo „Książka i Wiedza"
Warszawa 2003
Wydanie pierwsze
Obj. ark. druk. 9,75
Druk i oprawa:
GRAFMAR
Trzynaście tysięcy sześćset siedemdziesiąta druga publikacja „KiW"
Nr inw.
ISBN 83-05-13269-2
Spis treści
Wstęp Waldemar Milewicz / l
1. Wańka-Wstańka / 13
2. Przed upadkiem / 16
3. Siły Saddama / 23
4. Miraże Bagdadu / 26
5. Tricki / 34
6. Saladyn / 43
T. Wielki Sternik / 49
8. Idol Rzeźnika / 54
9. Mania Kata / 57
10. Miłość / 64
11. Następcy / 70
12. As Stanów Zjednoczonych / 78
13. Tortury / 82
14. Skutki „Pustynnej Burzy" / 88
15. Al-Kaida w Iraku / 103
16. Lęki Ameryki / 110
17. USA—Irak
(pięćdziesiąt lat stosunków) / 115
18. Wystąpienie prezydenta G. W. Busha w ONZ /119
19. Opozycja iracka / 122
20. Próby kontroli / 131
21. Rozliczenie / 136
Aneks/139
Irak — kalendarium XX i XXI wieku / 140
Irak — podzial administracyjny oraz gospodarka 1143
Siły zbrojne państw Zatoki Perskiej 1146
Islam 1147
Bibliografia / 155
Wstęp
13
Bagdad, 16 kwietnia 2002
Stoi
owinięty iracką flagą, wykrzykując po
arabsku
coś, co — jak mi później tłumaczy kula-
wą
angielszczyzną — brzmi mniej więcej tak:
„Swoje
życie i swoją krew oddam Tobie, Sadda-
mie".
Cholernie ekspresyjny, dlatego podchodzę.
Niezły
dziwak — myślę sobie — może się przyda
do
reportażu.
— Skąd jesteś? — pytam.
— Z
Kut. To takie miasteczko 180 kilometrów
od
Bagdadu, w stronę Basry. Przyjedź! Pogadamy,
Pokażę
ci, jak mieszkam.
— To
kiedy? — pytam ochoczo. Znalezienie roz-
mówcy
w tym kraju, zwłaszcza takiego, który ze-
chce
zaprosić cię do siebie, to niezły kąsek.
— Jutro — pada odpowiedź. — W południe.
Wstęp ___
Wieczorem
dzwonię z hotelu. Chcę się upewnić,
czy
podał mi prawdziwy numer, czy czeka.
— Proszę o połączenie z numerem... w Kut.
— Proszę bardzo — głos operatorki.
— Ile będę czekał?
— Niedługo.
Czekam.
Godzinę, dwie. W końcu idę spać. Rano
budzi
myśl: przecież nie połączyli mnie wcale.
Dzwonię
do operatorki.
— Za chwilę połączę.
Mija
godzina. Telefon milczy. Ryzykuję. Jedzie-
my.
— Nigdzie
nie jedziemy! — stwierdza stanowczo
nasz
iracki opiekun.
Bez jego zgody nie można się
ruszyć
z hotelowego pokoju.
— Jedziemy — upieram się równie stanowczo.
— Nie jedziemy! Gość jest niewzruszony.
— OK, jedźmy w takim razie do Twojego szefa.
— Do
niego możemy — odpowiada po krótkim
wahaniu.
Szefowi,
a właściwie całej gromadzie smutnych
facetów
w ministerstwie bez nazwy robię karczem-
ną
awanturę. Straszę. Oni słuchają, coś gardłują
między
sobą. W końcu kłócą się. Nacieram tym
śmielej:
— Polecą
głowy, Wasze głowy, jeśli za dwie go-
dziny
nie będziemy w Kut. Tam czeka na nas bar-
dzo
wpływowa osobistość.
Zaczyna się przesłuchanie:
8
________________________________________Wstęp
— Gdzie go poznałeś?
— Wczoraj,
na oficjalnych uroczystościach uro-
dzinowych
w Tikricie Jego Ekscelencji Prezydenta
Saddama
Husajna.
— Jak się nazywa?
— Tak i tak.
lano
Konsternacja.
Nie wiedzą, nie słyszeli, ale nie są
pewni.
— Kto cię z nim poznał?
— Jak
to kto? Wysoki funkcjonariusz waszego
ie-
ministerstwa. To on nam go polecił.
— Jaki funkcjonariusz?
fczo
— Taki
wysoki, z wąsami (w tym kraju każdy
się
facet, wzorem Jego Ekscelencji, nosi wąsy).
Dzwonią
do szefa. Na szczęście telefony w tym
x
kraju służą głównie do ozdoby biurek. W końcu je-
den,
najważniejszy bierze na siebie ryzyko:
?a.
— Jedźcie — zrezygnowany, ale jeszcze
bardziej
n
wystraszony zwraca się do naszego przewodnika.
Na
miejscu postanawiam najpierw odwiedzić
h
miejscową bezpiekę. Jeśli tego nie zrobię, myślę so-
m-
bie, opiekun każe natychmiast wracać. Na progu
staję
jak wryty: nasz wczorajszy dziwak. Padamy
sobie
w objęcia, jak starzy przyjaciele. Cyrk obser-
wuje
cała gromada tajniaków. Oni jeszcze bardziej
zdumieni.
r-
Jedziemy na obiad, do niego. Rodzina. Portret
Saddama
na telewizorze. Nasz gospodarz
do zdję-
cia
śpiewa Happy
Birthday.
Wstęp____________________________________
Zadaję
dziesiątki pytań. On, tak jakby ich nie
słyszał
albo nie rozumiał. Odpowiada zawsze w ten
sam
sposób:
— Kochamy
naszego wielkiego Prezydenta.
Wszyscy
Go kochamy.
Amman, 30 listopada 2002
— Nienawidzę
s...syna — słyszę zaraz na wstę-
pie
rozmowy.
Prawdę
mówiąc, nawet nie miałem zamiaru z
nim
rozmawiać. Brudny, zarośnięty, śmierdzący
chłopak
siedział na brzegu chodnika w centrum
Ammanu,
zaczepiając przechodniów. Żebrak —
pierwsze,
co przyszło do głowy.
Po
paru słowach zrozumiałem, jak bardzo się
pomyliłem.
Przyjechał
— to niewłaściwe słowo. Przedarł się,
uciekł
kilka miesięcy temu z Iraku. Tam piekło. Tu
miał
być raj. Myślał: zaraz dostanę amerykańską
albo
australijską wizę
i do widzenia.
Naiwny!
Takich jak on, marzycieli, stoi przed
amerykańską
ambasadą w jordańskiej stolicy co
najmniej
setka.
— Czekać! Odpowiedź codziennie ta sama.
— Nie
lepiej było siedzieć na miejscu? — pytam,
patrząc
na jego brudne, postrzępione łachy. — Kiedy
ostatnio
jadłeś?
10
Wstęp
e
Nie przyjmuje zaproszenia na obiad. Rama-
ten
dań. Ale pogadać możemy. Długo, zawile tłuma-
czy,
dlaczego uciekł z kraju. W końcu, wcale nie
pytany:
— Ręce mi spuchły od klaskania.
— Nie lepiej było tam klaskać, niż tu głodować?
— Lepiej
głodować — odpowiada z przekona-
niem.
— Zresztą tam za klaskanie też dają dwa,
trzy
dolary na miesiąc. Tu przynajmniej głoduję
ę-
godnie.
— Za co go tak nienawidzisz?
— Zabił
mi ojca — spuszcza nisko głowę. Muszę
wyciągać
z niego szczegóły: syn generała irackiej ar-
mii.
Ojciec wrócił ze służbowej delegacji w Londynie,
dwa
dni później niż powinien. Znaczy: szpieg. Nie-
kończące
się przesłuchania. Doprowadzili do takiego
stanu,
że pewnego dnia wziął pistolet, poszedł na
cmentarz
i tam się zastrzelił.
:?, On nie ma wątpliwości: zmusili go. Nieprzymu-
[\i szony na pewno by tego nie zrobił.
— Klaskałem
jeszcze parę lat. W końcu nie wy-
trzymałem.
W Bagdadzie została matka i czterech
braci.
Nazwiska nie podam, bo ich zabiją.
Waldemar Milewicz
11
1.WANKA-WSTAŃ KA
Saddama
Husajna nie stropiła klęska zadana
mu
w 1991 roku przez wojska koalicyjne. Opera-
cja
„Pustynna Burza", dowodzona przez genera-
łów
Normana Schwarzkopfa i Colina Powella,
wymusiła
co prawda odwrót wojsk irackiego
agresora
z Kuwejtu, ale nie wysadziła z siodła
Husajna
i całego klanu Al-Takritów, który omotał
swymi
mackami kraj. Co więcej, wyszło na jaw,
że
lekceważąc wolę ONZ, prowokacyjnie grając
na
nosie światu, Husajn nie przerwał programów
zbrojeniowych,
które zostały wyjęte spod prawa
przez
tę organizację. Przez dziesięć ostatnich lat
w
reżimowych laboratoriach i fabrykach pełną
parą
szła praca na rzecz pomnożenia zapasów
broni
chemicznej i biologicznej, czyli narzędzi
masowej
zagłady.
Wańka-Wstańka
Reżim
dozbrajał się, zamiast się rozbrajać. Na
kogo
szykowano tak duże ilości skumulowanych
środków
zniszczenia — 2850 ton iperytu, 210 ton
tabunu,
795 ton sarinu, prawie 4 tony gazu VX —
i
gdzie je umieszczono? Nie można wykluczyć, że
perfidna
bezpieka Husajna zamelinowała cały ten
zapas
w podziemiach obiektów cywilnych — w mi-
nisterstwach,
zakładach komunalnych, szpitalach,
szkołach
— i obiektach religijnych — w meczetach
i
madrasach. Tak przynajmniej zeznają
świadko-
wie.
Wiadomo też, że Irak złożył w Turcji zamówie-
nie
na milion porcji atropiny, leku mogącego być
odtrutką
na rozproszone gazy bojowe.
Po
1991 roku Bagdad nie widział też niczego
złego
w przygotowaniu 16 tyś. bomb lotniczych, na-
szpikowanych
chemią, 110 tyś. pocisków artyleryj-
skich
oraz 50 chemicznych i 25 bakteriologicznych
ładunków
przeznaczonych do zamontowania w dłu-
godystansowych
rakietach balistycznych. To zupeł-
nie
nowa jakość w magazynach zbrojeniowych Ira-
ku.
Wcześniej Husajn dysponował również instru-
mentami
chemicznego i biologicznego terroru, ale
niższej
klasy: między innymi jadem kiełbasianym
(19
ton) i wąglikiem (8,5 tony). Tyle, że po „Pu-
stynnej
Burzy" akurat te substancje trujące zostały
przez
sprzymierzonych zlokalizowane i zlikwidowa-
ne.
Wywiad brytyjski twierdzi, że jednak nie
wszystkie.
W tajnych schowkach wojsko irackie
mogło
jeszcze zadekować pozostałości tych śmier-
14
Wańka-Wstańka
Na
cionośnych materiałów. Mogą też ciągle istnieć spe-
:h
cjalistyczne urządzenia produkcyjne, które
umiejęt-
ton
nie
ukryto w latach 1991—1998 przed spojrzeniami
X
—
wszędobylskich inspektorów
rozbrojeniowych,
że
ten
mi-
ich,
Dwie-
yć
a
,
na-
ych
dłu-
peł-
tra-
ru-
le
m
tały
wa-
15
2. PRZED UPADKIEM
Stany
Zjednoczone gotowe są
do
uwolnienia Iraku
od
Saddama
Husajna, jeśli ten ośmieli się torpedo-
wać
prace oenzetowskich inspektorów rozbrojenio-
wych.
Amerykańskie sztaby wojenne opracowały
parę
wersji wydarzeń. Jakkolwiek by było, na pierw-
szy
ogień i tak pójdą eskadry bombowców B-2 i B-52,
mające
za zadanie unieszkodliwić baterie przeciwlot-
nicze
przeciwnika. Pozwoli to w pełni panować nad
przestrzenią
powietrzną. Istotne dla szybkiego sfina-
lizowania
„Pustynnej Burzy bis" będzie przerwanie
łączności
między kwaterą główną Husajna a jego
wojskami.
Piloci będą też mierzyć w składy z bronią
chemiczną
i biologiczną, by zniweczyć ewentualne
plany
jej użycia. Na cenzurowanym znajdzie się po-
nadto
Gwardia Republikańska, „zwierzęta wojny",
jak
nazwał ją jeden z ekspertów wojskowych.
16
Przed upadkiem
Superbombowce
będą startować z baz wojsko-
wych
w Stanach Zjednoczonych i na wyspie Diego
Garcia
na Oceanie Indyjskim, należącej do Wielkiej
Brytanii.
Piloci mają wystrzeliwać do celów inteli-
gentne
bomby mogące głęboko penetrować bunkry,
jaskinie,
piwnice i inne pomieszczenia podziemne.
Samoloty
F-16 i F-18 będą ostrzeliwać cele irackie
pociskami
małego kalibru. Załogi okrętów floty
amerykańskiej
przemierzających wody Zatoki Per-
skiej
też nie będą spać. Jednostki te będą z kolei
razić
wybrane cele na lądzie pociskami samosteru-
jącymi
typu „Cruise".
Zmasowane
nękanie sił irackich rychło powinno
a
u
wytworzyć
atmosferę oblężenia i beznadziejności opo-
°"
ru, ergo
nadkruszyć
wolę wałki i wzmóc tendencje
odśrodkowe
w armii irackiej. Husajnowi ciężko bę-
dzie
zachować autorytet, gdy dotychczasowi lojaliści
rw~
przekonają się naocznie, że dni Rzeźnika są policzo-
1 £\9
'"
' ne. Saddama, mimo prymitywnie buńczucznych de-
klaracji,
zaczai
zjadać
tasiemiec strachu. By uspokoić
nastroje
społeczne, wypuścił on setki więźniów poli-
M~ tycznych. Lecz nie wszyscy skorzystali z dobrodziej-
e
stwa
tej koniunkturalnej amnestii i w związku z tym
przez
Bagdad przeszły demonstracje niezadowolo-
lia-
nych krewnych penitencjariuszy, których nie objęła
łaska
tyrana. Coś takiego było, jeszcze całkiem nie-
> dawno, nie do pomyślenia.
Amerykańskie
siły interwencyjne na pewno będą
atakować
wojska irackie z lotnisk w Katarze, Ku-
17
Przed upadkiem
! wejcie i Turcji, gdzie — na południu kraju — rozlo- st;
kowana jest główna baza Incirlik. Stamtąd do Ada- sk
- ny, ośrodka administracyjnego wilajetu (wojewódz- wi
i twa) o tej samej nazwie, jest zaledwie tuzin kilo- ob
metrów. Adana jest węzłem drogowym na linii ko- W;
lejowej Stambuł—Bagdad. W Incirlik na rozkazy Ki
czekają 4 tyś. żołnierzy. Są tam schrony dla pięć- Ai
dziesięciu siedmiu samolotów oraz dwa pasy star- dy
towe. Stąd wzbijają się w powietrze maszyny ame- cu
rykańskie i brytyjskie, doglądające, by Husajn nie ta
naruszał strefy zakazu lotów nad północnym Ira- og
kiem. Arabia Saudyjska też nie sprzeciwi się ko- ba
rzystaniu z jej pasów startowych, jeśli operacja zy- m;
ska aprobatę ONZ. Podobnie Jordania. Syria i Iran tw
zapewne zachowają neutralność, bo i tak nie mają 33
innego wyjścia. Izrael nie został włączony do pla- Oi
nów operacyjnych ze względu na delikatną naturę zu
relacji Jerozolimy ze światem arabskim. Jerozolima cii
zakomunikowała jedynie, że Saddam może spodzie- wi
wać się odwetu, jeśli ostrzela terytorium izraelskie. w£
Ma
być inaczej niż w 1991 roku, kiedy to Izraelczy- by
cy,
nie chcąc zaogniać sytuacji, nie reagowali na
zaczepki irackie. do
W Zatoce Perskiej i na Oceanie Indyjskim Stany w<
Zjednoczone rozporządzają potężną siłą uderzeniową, cz;
którą mogą jeszcze w każdej chwili wzmocnić. Tade- ks
usz Wróbel w „Polsce Zbrojnej" przytoczył nazwy fo]
tylko wybranych jednostek amerykańskich, które ne
czuwają w tym rejonie. Wykaz ten powinien wy- sk
18
Przed upadkiem
rozlo-
starczyć, by przyprawić Saddama Husajna o gęsią
Ada-
skórkę: V
Flota
US Navy, 2. Morski Wysunięty Dy-
)dz-
wizjon i 4. Ruchomy Dywizjon Wysunięty Statków —
lo-
oba stacjonujące na Diego Garcia. Oprócz tego — 5.
ko-
Wysunięty Magazyn Wojsk Lądowych w Katarze i
zy
Kuwejcie oraz 54. batalion łączności rozlokowany w
?ć-
Arabii Saudyjskiej i Kuwejcie. W tejże Arabii Sau-
ar-
dyjskiej oraz w Bahrajnie, Katarze, Kenii, Kuwej-
me-
cię i Omanie można napotkać żołnierzy z 831. ba-
nie
talionu transportowego. Ojczyzna Saudów jest w
a-
ogóle miejscem koncentracji niezwykle istotnych
o-
baz, między innymi lotnisk. Roztasowało się tam
zy-
między innymi 363. Ekspedycyjne Skrzydło Lotnic-
[ran
twa i 320. Ekspedycyjna Grupa Lotnictwa. Grupy
ają
332. i 386. są jednocześnie w Arabii, Kuwejcie i
a-
Omanie. 379. Ekspedycyjne Skrzydło Lotnictwa ba-
irę
żuje w Katarze, 405. zaś — na wyspie Diego Gar-
lima
cia i w Omanie. Rozmowa z ekspertem nie pozosta-
Izie-
wia wątpliwości — jest to siła miażdżąca. Inna spra-
ikie.
wa, czy trzeba będzie cały ten potencjał uruchamiać,
czy-
by wyzwolić Irak z ucisku paranoicznego tyrana,
i
Wydaje się bowiem, że do rozbicia wojsk Iraku
dość
będzie użyć zwrotnych sił szybkiego manewro-
ly
wania. Ekspert do spraw wojskowych Wojciech Łu-
wą,
czak opisał w „Polityce" wielce prawdopodobny
ie-
kształt takiej akcji, przetestowanej niedawno w Kali-
fornii w ramach ćwiczeń Millennium
Challenge. Ma-
e
newry kosztowały aż 250 min dolarów amerykań-
skich, ale pokazały, że mają sens. Uczestniczyło w
19
Przed upadkiem
nich
13,5 tyś. żołnierzy. Pierwszy krok zrobili spado-
chroniarze,
zrzuceni z wysokości 10 kilometrów, czyli
tej,
na której przemieszczają się odrzutowce pasażer-
skie.
Dzięki temu przelatujący na tym samym puła- -(
pie
transportowiec z wojskiem nie budzi podejrzeń. /
Komandosi
po wylądowaniu opanowali lotnisko ukry- j
te
w pustynnej głuszy. Sprawili stuprocentową nie- v
spodziankę,
bo po pierwsze spadli z wysoka, a po j
wtóre
— posiłkowali się bezszmerowymi spadochro-
nami,
których zbliżanie się mógł wyczuć jedynie nie-
toperz.
Jakość zwyciężyła nad ilością.
2
Desant
okopał się na lotnisku, instalując łącz-
ność
oraz sprzęt pozwalający posiłkom na lądowa-
nie
bez zakłóceń, nawet w warunkach poważnych
zaburzeń
atmosferycznych. Grupa wsparcia przyle-
ciała
„Herculesami C-130". Aby nie było wpadki,
osłaniały
ją latające baterie „AC-130 U Spectre",
trafiające
do celów naziemnych nawet wtedy, gdy
wydaje
się, że nic nie widać. Z przepastnych trzewi
„Herculesów",
na dużej prędkości, wyprysnęły
„Strykery",
osiemnastotonowe wozy bojowe. Było
ich
czternaście. Obsada tych supernowoczesnych
pojazdów
miała trzy zadania: zdezorganizować cen-
trum
dowodzenia przeciwnika, zabrać
mu
głowice
rakietowe
i unieruchomić wyrzutnię pocisków bali-
stycznych.
„Strykery" precyzyjnie pędziły do celu,
na
bieżąco korygując kurs dzięki stale aktualizo-
wanym
informacjom. Operacja poszła jak z płatka.
Czy
tak samo będzie w Iraku?
20
___ Przed upadkiem
W
razie nadzwyczajnej potrzeby Stany Zjedno-
yl
czone
mogą swobodnie wyekspediować w rejon star-
azer"
da 250 tyś. żołnierzy, co stanowi jedynie niespełna
IU
a"
jedną piątą stanu osobowego armii amerykańskiej
en'
(1,384 min). W rezerwie pozostaje jeszcze 1,134 min.
^"
Nie jest znana skala
zaangażowania brytyjskiego,
11
" które jest jednakże przesądzone. Wojska
brytyjskie
0
liczą ogółem 213 tyś. żołnierzy i są
wyśmienicie
przygotowane,
między innymi dzięki ćwiczeniom na
me"
poligonach polskich. Do tego dochodzą 303 tyś. re-
zerwistów
Zjednoczonego Królestwa.
wa-
:yle-
zewi
o
h
cen-
ce
ali-
u,
)-
ka.
21
Przed upadkiem
Mapa l. Sieć baz amerykańskich na Bliskim Wschodzie
22
3. SIŁY SADDAMA
Co
Saddam może przeciwstawić nowoczesnej,
mobilnej
armii USA, powiększonej o jednostki so-
juszników,
przede wszystkim brytyjskich? Wygląda
na
to, że niewiele. Siły zbrojne Iraku to 410—430
tyś.
żołnierzy i 600—650 tyś. rezerwistów. Choć li-
czebnie
niemałe, nadają się one raczej do udziału
w
typowych konfliktach konwencjonalnych, w ro-
dzaju
wojen domowych, jakie toczyły się między in-
nymi
w Kongu czy w Afganistanie. Tam przewagę
miała
żywa siła, masa ludzi posiadających karabin-
ki
automatyczne, amunicję, granaty, miny, pociski
przeciwpancerne
i przeciwlotnicze. Wydaje się, że
Husajn
może bardziej polegać na kwalifikacjach
Gwardii
Republikańskiej oraz Specjalnej Gwardii
Republikańskiej,
dwóch doborowych formacji (w su-
mie
100 tyś. ludzi) składających się z najlepiej wy-
Siły Saddama
ćwiczonych
wojowników irackich. Tylko jak długo t
tacy
ludzie zechcą bronić oblężonej reduty skazanej I
na
kapitulację? s
Wojsko
irackie jest ponadto niedoinwestowane, i
nie
dostaje regularnie żołdu, jest nędznie wyekwi- j
powane,
musi się obywać bez treningów, jest zde- l
moralizowane
sromotnym laniem z 1991 roku. Po ł
stronie
USA zaś stoi zaawansowana technika elek- i
troniczna,
przeciwko której Husajn może rzucić i
2,2—2,5
tyś. mało ruchliwych, wyeksploatowanych <
czołgów
produkcji jeszcze radzieckiej, 2 tyś. dział
(
artyleryjskich,
4,4 tyś. pojazdów opancerzonych, 1,5 1
tyś.
baterii rakiet przeciwlotniczych, 500 śmigłow- ]
ców
i 250—350 samolotów bojowych, nie najnow- f
szej
generacji (w przeważającej mierze rosyjskich). i
Głośno
było o regeneracji silników do tych maszyn. j
Remonty
wykonywali technicy jugosłowiańscy, co <
skwasiło
stosunki między Belgradem a Waszyngto- i
nem.
Jeszcze większy skandal w 2002 roku rozpę-
tała
wiadomość o sprzedaży Irakowi przez Ukrainę
za
100 min dolarów superczułych systemów rada-
rowych
„Kolczuga". Stany Zjednoczone były zasko-
czone
tymi rewelacjami i nielojalnością Kijowa,
aspirującego
do NATO. Prezydent Leonid Kuczma
dowiedział
się, że 54 min dolarów pomocy amery-
kańskiej
na razie pozostanie poza jego zasięgiem.
W
armadzie powietrznej Iraku jest również trzy-
dzieści
osiem francuskich myśliwców „Mirage". Pa-
ryż
sprzedał je Bagdadowi w latach siedemdziesią-
24
Siły Saddama
igo tych, gdy tekę premiera piastował Jacąues Chirac.
zanej Lokator pałacu Matignon zadbał wtedy o to, by bli-
skowschodni
klienci nie musieli wysupłać więcej
ne,
niż 1,7 min dolarów za sztukę. Zanosiło się na
wi-
partnerstwo strategiczne między Francją a Ira-
ie-
kiem. W związku z tym w 1976 roku Saddam na-
Po
był jeszcze od Francuzów dwa reaktory jądrowe,
ilek-
mające służyć do wyrobu plutonu do celów militar-
'
nych. W Izraelu zagotowało się. Sześć lat później
ych
dywizjon izraelski precyzyjnie zbombardował iracki
ał
ośrodek atomowy w Osirak, w którym uruchomiono
,
1,5 te urządzenia. W epoce zbliżenia z Bagdadem
)w-
Francja zdołała jeszcze wykształcić i wyszkolić sze-
v-
ściuset irackich naukowców i inżynierów a tomi-
ki).
stów. Do dziś emabluje ona Irak. W 2001 roku
zyn.
francuscy przedsiębiorcy zainaugurowali Targi Bag-
:o
dadzkie, wysyłając do Iraku najliczniejszą delegację
?to-
i prezentując największą ekspozycję handlową.
me-
linę
a-
y-
\.
•zy-
Ja-
ią-
25
4. MIRAŻE BAGDADU
Do
Bagdadu nie można dziś dostać się drogą po-
wietrzną,
bo komunikacja lotnicza z Irakiem zosta-
ła
w 1990 roku zawieszona po napaści armii irac-
kiej
na Kuwejt. Dostępne są szlaki lądowe. Najbli-
żej
jest z Jordanii, dokąd latają wszystkie duże li-
nie
lotnicze. Z granicy jordańsko-irackiej na chęt-
nych
do Bagdadu, którzy pomyślnie przeszli przez
czasochłonne
formalności proceduralne, oczekują
sznury
ciężarówek. Wjechać do Iraku jest również
trudno,
bo władze przeważnie nie wpuszczają obco-
krajowców,
starannie segregując wszystkie wnioski
wizowe.
W ambasadzie irackiej w Warszawie leży
cała
sterta podań dziennikarzy polskich, których aż
świerzbi,
aby wyskoczyć do Iraku i spojrzeć z bli-
ska
na kraj pogrążony w marazmie, przesłonięty
kurtyną
międzynarodowych zakazów i dodatkowo
26
c
I
I
A
i
\
]
]
c
(
j
Miraże Bagdadu
odgrodzony
od świata niechęcią do cudzoziemców.
Kraj,
nad którym zbierają się chmury interwencji
militarnej
.
Rozmiary
terytorium współczesnego Iraku odpo-
wiadają
sumie obszaru Polski, Czech i Słowacji —
438,5
tyś. kilometrów kwadratowych. Na po-
wierzchni
tej żyje około 23 min ludzi — najwięcej,
ponad
trzy czwarte, jest Arabów, ale są jeszcze
Kurdowie
— około 20 proc. oraz Asyryjczycy, Per-
sowie
i Turkmeni. Na zachodzie i południowym-za-
chodzie
kraju rozciągają się pustynne połacie. Snu-
ją
się po nich — przeważnie wędrowne — szczepy
beduińskie.
W lejący się z nieba żar, po niewidocz-
nych,
zasypanych piaskiem traktach nomadzi prze-
istfł-
pędzają
stada wielbłądów. Północno- wschodnie ru-
bieże
Iraku oplatają łańcuchy górskie. Tam
z kolei
żyją
pasterze, dla których zasadniczym celem egzy-
2
li-
stencji jest hodowla zwierząt — baranów i kóz.
6t"
Tam właśnie rozgościły się plemiona kurdyjskie,
'7P7
które zbudowały swoje sadyby w cieniu szczytów
n
górskich. Dżumhurija al-Irakija ma sześciu sąsia-
1GZ
dów,
ó jednego mniej niż Polska. Graniczy z mocar-
stwami
regionalnymi — Turcją, Iranem, Arabią
Saudyjską
oraz z Syrią, Jordanią i Kuwejtem.
y
Na ziemiach Iraku w czasach antycznych kwitły
największe
cywilizacje — sumeryjska, asyryjska i
babilońska.
Zasługą Sumerów jest wynalazek pi-
sma.
Od 1979 roku Bagdadem trzęsie paranoidalny
V0 j • u ' •
despota wyposażony w bron masowego rażenia —
27
Miraże Bagdadu
S
l Saddam Husajn Al-Takriti. Saddam to wyjątkowe
x V
j
imię, które tłumaczy się jako „zadający ciosy, zabi-
jaka".
Brzemienna matka chciała nawet usunąć "
l ciążę, narzekając na ból, jaki sprawiał jej płód, ale
przekonania
religijne wzięły górę i w końcu się *
rozmyśliła.
Imię, nadane noworodkowi, było nieja-
ko
pochodną katuszy przeżytych w okresie brze-
mienności.
Pochodzący z osiadłego plemienia bedu- ^
inów
rodzice nadali dziecku imię chyba intuicyjnie, *
jakby
wywołując wilka
z lasu. Wilk ten przez
dłu-
gie
lata polował na ludzką zdobycz. Do dziś szcze-
rzy
zęby, zadręcza spauperyzowany naród, choć
dziś
jego dni wydają się policzone. Krwawe metody
postępowania
wobec rodaków przysporzyły zabijace
niechlubne
miano Kata z Bagdadu.
Korzystne
usytuowanie geograficzne krainy
sprawiało,
że zawsze o dominację w tym rejonie
wojowały
czołowe potęgi światowe. Najpierw impe-
rium
rzymskie krzyżowałe miecze z Persami, by
zwyciężyć
i okopać się w tym newralgicznym punk-
cie
globu. Później Arabowie nie szczędzili krwi i
potu,
by zainstalować się między Tygrysem a Eu-
fratem
w strefie międzyrzecza (czyli w Mezopota-
mii).
To właśnie triumfujące militarnie plemiona
arabskie
założyły Bagdad i uczyniły zeń centrum
znaczącego
kalifatu (750—1258). Dostęp do bo-
gactw
Orientu, do nieprzebranych zasobów wod-
nych,
przywiódł na Bliski Wschód również wojow-
nicze
ludy mongolskie. Podbiły one zamożną, pro-
28
Miraże Bagdadu
we
sperującą
krainę, ale długo tam nie zabawiły. Tylko
ajjj.
rok. Wycofując
się, rozgrabiły i podpaliły Bagdad,
'-.
„miasto
tysiąca i jednej nocy". Stało się to w 1258
aje
roku. Miasto podniesiono z ruin i do dziś jest ono
iracką metropolią.
,,-a_
Na zasoby Iraku zaczęli ostrzyć sobie zęby ro-
snący
w siłę Turcy. Zrealizowali swoje zakusy w
ju.
pierwszej połowie XVI stulecia, obracając Irak w
nje
swoją kolonię i fortyfikując ją. Tureccy
namiestnicy
[u.
i paszowie bezpiecznie siedzieli sobie w pałacach
2e_
Mezopotamii, od czasu do czasu tylko odpierając
ataki
Persów, trwające do XVIII wieku. Zdobywcom
DC[V
było
w zagranicznych posiadłościach dobrze dopóty,
ace
dopóki nie rozleciało się imperium osmańskie,
czyli
aż
do zakończenia pierwszej wojny światowej
(1918).
O
łakomym terytorialnie kąsku, hojnie obdarzo-
)e_
nym przez naturę, nie zapominały też mocarstwa
europejskie,
szczególnie Wielka Brytania i Niemcy.
^
Berlin zaktywizował się w Iraku na przełomie wie-
ków
XIX i XX.
Szło
mu tak dobrze, że zdobył na-
wet
koncesję na budowę i eksploatację Kolei Bag-
dadzkiej.
Inwestycja ruszyła w 1902 roku. Ale
pierwsze
skrzypce mimo wszystko grali Brytyjczy-
cy.
Ich wpływy były wyraźne. Gdy podczas pierw-
szej
wojny światowej przyszło kroić tort po osłabio-
nych
zawieruchą i idących na ustępstwa Turkach,
Irak
zajęły wojska wyekspediowane z Londynu. Po
konferencjach
Ententy w San Remo i Sevres w
29
Miraże Bagdadu
l! 1920 roku nikt z negocjatorów za bardzo się nie pr
dziwił, że to właśnie Londyn będzie sprawować br
, kontrolę nad Irakiem, wypełniając mandat przy- St
' • znany Zjednoczonemu Królestwu przez Ligę Naro- pi
dów. ro
Zdziwili się tylko Irakijczycy, liczący na dużo in
więcej. Nie wytrzymała dyktanda Ligi Narodów ro
młodzież iracka, wywołując powstanie, które rychło ch
zdławiono. Król Jerzy V uznał wtedy, że spoiwem, Si
jakie może bardziej harmonijnie połączyć metropo- w
lię z azjatyckim protektoratem, będzie królestwo w
Iraku. Dyplomaci dworu św. Jakuba uwinęli się sp
chyżo i powołali je już w 1921 roku. Intronizowano cji
Fajsala Al-Husajna, przyjaciela słynnego Lawren- ty
ce'a z Arabii, orientalisty i wybitnego pisarza, ale Ai
przede wszystkim agenta wywiadu brytyjskiego na sz
Bliskim Wschodzie. Obaj organizowali w 1915 roku Ir
pospolite
ruszenie Arabów przeciwko supremacji ce
Turków.
Lojalny wobec Korony Fajsal I z dynastii
Haszymidów nie mieszał się do polityki prowadzo- le
nej przez brytyjskiego wysokiego komisarza. W ds
1924 roku weszła w życie konstytucja, tworząc pod- w.
waliny pod powstanie monarchii konstytucyjnej w de
Iraku. r e
To w okresie brytyjskiego zwierzchnictwa, w ni
1925 roku, w Iraku, w którym koncentrują się dru- ni
gie pod względem obfitości złoża ropy naftowej, m
podjęto ich wydobycie. Irackie Towarzystwo Nafto- w
we (Iraq Petroleum Company) zdominowane było in
30
Miraże Bagdadu
nie ; przez biznes zamorski, zwłaszcza przez kapitał
ać brytyjski, do którego dołączyli Amerykanie. Shell,
'zy- Standard Oil, Anglo-Persian Company rozstawiały
*laro- pionki na szachownicy irackiej. Dzięki Anglikom
rozkwitło
też rolnictwo, dla którego impulsem była
żo
intensywna sztuczna irygacja — dzięki odbudowie
>w
rowów i kanałów melioracyjnych, będących jeszcze
7chło
i chlubą Mezopotamii tysiące lat przed naszą erą.
vem,
| Sieć nawadniającą zrujnowali najeźdźcy mongolscy
ropo-
• w XIII wieku. Daktyle, pszenica, jęczmień, ryż, ba-
wo
wełna, orzeszki ziemne — zapełniły magazyny i
ię
spichlerze rolników. Daktyle stały się iracką spe-
wano
cjalnością. W połowie lat dwudziestych palmy dak-
ren-
tyłowe rosły na obszarze ponad 50 tyś. hektarów,
ale
Areał dochodowych upraw bezustannie się powięk-
[0
na szał. Przed irańską rozróbą Husajna w 1978 roku
roku
Irak zbierał ponad 580 tyś. ton daktyli, niezwykle
cji
cenionych przez kupców i smakoszy,
stii
W 1930 roku Wielka Brytania zawarła z Fajsa-
dzo-
lem I układ dający jej całą gamę przywilejów, mię-
f
dzy innymi swobodę przemieszczania — wzdłuż i
:
pod- wszerz Iraku — własnych sił zbrojnych na wypa-
ij
w dek konfliktu oraz prawo do posiadania baz na te-
renie kraju. Dwa lata później nie było już — zda-
niem metropolii — przeszkód, by przyznać Irakowi
dru-
niepodległość i ustanowić w kraju pełnokrwistą
,
monarchię. Nie wszystkim to odpowiadało. Kurdo-
fto-
wie dawali temu wyraz, wzniecając insurekcję za
4o
insurekcją. Dochodziło do pogromów Asyryjczyków.
31
Miraże Bagdadu
Gdy
druga wojna światowa pustoszyła Europę, Ira-
kijczycy
znowu wystąpili przeciwko uciążliwej obec- cy
ności
Brytyjczyków. I te wystąpienia stiutmcmo bet "K
pardonu.
Rozpoczęła się paruletnia okupacja Iraku F
przez
Anglię. W czasie wojny w Iraku przebywała i n
doskonaliła
wojenne rzemiosło Armia Polska na
Wschodzie.
Gdy
w 1948 roku proklamowano państwo Izrael,
które
z punktu musiało walczyć o przetrwanie,
Irak
opowiedział się po stronie jego oponentów. Po
przegranej
Arabów do Iraku napłynęła fala uchodź-
ców
palestyńskich. Równocześnie odpłynęła masa
Żydów
— zaradnych kupców i sprawnych rzemieśl-
ników,
w sumie 120 tyś. Nie wyszło to
Irakowi na
dobre.
W
latach pięćdziesiątych krajobraz energetyczny
globu
jął się gwałtownie zmieniać. Ropa i gaz za-
częły
brać górę nad węglem kamiennym i brunat-
nym
jako podstawowe źródła energii. Wtedy do gry
na
Bliskim Wschodzie raźniej włączyły się Stany
Zjednoczone.
W 1955 roku, z inicjatywy Waszyngto-
nu
i Londynu, Irak i Turcja zawarły Pakt Bag-
dadzki,
układ polityczno-militarny, do którego
wkrótce
przystąpiły jeszcze Wielka Brytania, Paki-
stan
i Iran. W latach sześćdziesiątych ropa i gaz
definitywnie
zdystansowały inne surowce energe-
tyczne.
Rola Iraku nieustannie rosła. W 2002 roku
potwierdzone
rezerwy irackiej ropy wynosiły 112
mld
baryłek.
32
Miraże Bagdadu
Irak
należy do Organizacji Krajów Eksportują-
cych
Ropę Naftową (OPEC) oraz do Organizacji
Konferencji
Islamskiej (OIC). Jest członkiem Ligi
Państw
Arabskich oraz Organizacji Narodów Zjed-
noczonych.
33
kv
w!
5. TRICKI ™
to
ni
st
W
Bagdadzie nigdy nie było spokojnie albo s{
wystarczająco
dobrze, by zapewnić trwały spokój, f]
W
lipcu 1958 roku, na fali niezadowolenia spo- g
łecznego,
socjalizujący generał Kassem dokonał s]
puczu
wojskowego. Puczyści wymordowali rodzi- ri
nę
królewską Fajsala II,
tak
jak bolszewicy —
carską.
Poglądy Kassema nie wróżyły niczego do-
n
brego
dotychczasowym rozdającym karty w Iraku p
graczom
zagranicznym. Niebawem przekonała p
się
o tym na własnej skórze Anglia, która zosta- s
ła
zmuszona do likwidacji swych baz. Kassem p
spowodował
też wystąpienie Iraku
z Paktu Bag- c
dadzkiego,
który następnie został przemianowa- v
ny
i do 1979 roku funkcjonował pod przykrywką ^
CENTO,
mając główną siedzibę w Ankarze w j;
Turcji.
r
34
_____________________________________Tricki
Zdaniem
wojska, Kassem poszedł za daleko w —
deklarowanej
i później urzeczywistnianej przez sie-
bie
— polityce pozytywnego neutralizmu. Oficerom
nie
podobała się zbyt daleko posunięta reforma rol-
na,
forsowana przez obalonego kolegę, oraz jego po-
głębiająca
się zażyłość z panami Kremla. W związ-
ku
z tym w 1963 roku Kassem został pozbawiony
władzy
przez prawicową generalicję. Swoim lide-
rem
obwołała ona Abd As-Salama Arefa. Trzy lata
później
zginął on w tajemniczym wypadku samolo-
towym.
Abdul Rahman, brat Arefa i jego następca
na
stolcu prezydenckim, cieszył się najwyższym
stanowiskiem
tylko dwa lata. W lipcu 1968 roku
stery
rządów w sposób pokojowy przejął Ahmad
Hassan
Al-Bakr, jeden z przywódców ugrupowania
BAAS,
Partii Socjalistycznego Odrodzenia Arab-
skiego
(który wcześniej sprawował funkcję premie-
ra).
Al-Bakr,
światopoglądowo i taktycznie, jął skła-
niać
się ku blokowi komunistycznemu. Pod jego
przewodem
ukonstytuowała się dziewięcioosobowa
Rada
Dowództwa Rewolucji, w której Saddam Hu-
sajn
był Numerem Dwa. W 1972 roku nowy lider
podpisał
w Moskwie traktat o przyjaźni i współpra-
cy
z ówczesnym szefem Kremla Leonidem Breżnie-
wem.
ZSRR triumfował, Zachód zaś miał coraz
mniej
powodów do radości. Reżim BAAS, podobnie
jak
jego kremlowski odpowiednik, otwarcie oznaj-
miał
o wspieraniu ruchów wywrotowych w Azji,
35
Tricki
!
j Afryce i Ameryce Łacińskiej. Ponieważ miał pienią-
aj£
!
t
dze,
czynił
to w praktyce. jar
,:
Nasilając krytykę Zachodu, jesienią 1978 roku
nv
j
l
Al-Bakr
zmieszał z błotem autorów dopiero co za- ga
wartego
porozumienia z Camp David, stwarzające- ^u
go
nadzieję na stabilizację sytuacji na Bliskim
jr£
Wschodzie.
Sygnatariusze tego historycznego doku- ^
mentu,
ze strony USA — Jimmy Carter, Egiptu — ^r
Anwar
Sadat i Izraela — Menachem Begin, usta- wj
nowili
swego rodzaju trójkąt polityczny, kładąc fun-
damenty
pod budowę gmachu pokoju w tym zapal-
za
nym
regionie. Kair i Tel-Awiw stały się od tamtego ^l
czasu
głównymi beneficjentami pomocy amerykan- ;ej
skiej,
idącej w miliardy dolarów rocznie. Nie WJ
wszystkim
jednak Arabom w smak była fraterniza- cjj
cja
Sadata z „syjonistami i imperialistami". W
paź- ^u
dzierniku
1981 roku Sadat zginął podczas defilady ^
wojskowej,
podziurawiony jak sito przez zamachów- ce
ców
w mundurach wywodzących się z szeregów ^r
muzułmańskiej
ekstremy. Al-Bakr nie krył satys- sj(
fakcji.
^
Drogi
Zachodu i Bagdadu rozchodziły
się coraz gg
bardziej.
W lipcu 1979 roku, jedenaście lat po prze- j™
wrocie,
zawrzało w Radzie Dowództwa Rewolucji, pe
rozszczepionej
na zwalczające się frakcje. Al- <pe
Bakr
musiał odejść. Wszystkie zabawki zabrał fa
mu
jego ulubieniec i zastępca Saddam
Husajn Al- \a
Takriti.
Rok później Saddam uderzył na pogrążony or
w
chaosie Iran, gdzie panoszyli się antyzachodni nź
36
________ Tricki
ajatollachowie,
opętani żarliwym fanatyzmem is-
lamskim.
Najeźdźcy marzyło się zawładnięcie dol-
nym
odcinkiem rzeki Szatt al-Arab wpadającej do
Zatoki
Perskiej. Husajn domagał się ponadto zwro-
tu
trzech wysp w cieśninie Ormuz, które cesarski
Iran
anektował w 1971 roku, a także autonomii
dla
irańskiej prowincji Chuzestan (dawniejszego
Arabistanu),
w której liczebnie przeważają Arabo-
wie.
Wojsko
Husajna było dobrze uzbrojone. Wkrótce
zawładnęło
ono największą na świecie rafinerią w
Abadanie.
Iran stanął na krawędzi katastrofy wo-
jennej.
Zapędzeni do kąta ajatollachowie zaapelo-
wali
do narodu o mobilizację, grając na nutach
chlubnej
przeszłości imperialnej. Tym samym roz-
budzili
w rozentuzjazmowanym społeczeństwie pa-
triotyzm,
wcześniej wyklęty przez imamów. Wkrót-
ce
już wszyscy Irańczycy gotowi byli polec dla do-
bra
szarpanej przez „dzikusów ojczyzny". Zrobiło
się
gorąco. Husajn nie zawahał się nawet, aby
dwukrotnie
(w latach 1984 i 1986) użyć na froncie
gazów
trujących. Oba kraje już wcześniej na serio
były
osłabione nierozsądnymi i gorączkowymi eks-
perymentami
z własnymi systemami politycznymi.
Teraz
zaś dodatkowo, bez widocznego końca, wy-
krwawiały
się jeszcze na polach bitewnych. Osiem
lat
zażartej konfrontacji pochłonęło milion ofiar
oraz
okaleczyło setki tysięcy ludzi — po obu stro-
nach.
Zacięte, wyczerpujące finansowo boje na
37
Tricki____________________________________ _
śmierć i życie między sąsiadami dobiegły kresu w
1988 roku. Iran i Irak poniosły gospodarczy P
uszczerbek szacowany na kwotę co najmniej 400 v
mld dolarów. n
Ale już dwa lata później Saddam napadł na Ku- P
wejt. Znalazł całą masę pretekstów. Obwiniał Ku- *
wejtczyków o to, że bezprawnie pompują ropę naf- n
tową z pokładów leżących na wspólnej granicy, ze P
szkodą dla jego Iraku. Miał im za złe, że zaniżają P
cenę baryłki ropy. Agresję uzasadniał również ko- 1(
niecznością wsparcia garstki tamtejszych rewolucjo- °
n
nistów,
spiskujących w celu zdetronizowania panują- *-
cego
rodu królewskiego Sabbahów, który i jemu prze- *•
stał
się podobać. De
facto Saddamowi
chodziło o r
przejęcie
kuwejckich pól naftowych. Udało mu się do- ^
piąć
swego celu, ale tylko na pięć miesięcy. W tym r
krótkim
okresie pod kontrolą irackiego intruza £
znajdowała
się jedna piąta globalnych zapasów *
ropy.
Dobrze,
że nie doszło do trwałego opanowania 1
kuwejckich
złóż przez Husajna. Gdyby to nastąpiło, J
dyktator
mógłby
wtedy, w sposób ultymatywny, na- i
rzucać
cenę sprzedaży brunatnego surowca na gieł- !
dach
światowych. Podbijając i wchłaniając Kuwejt,
(
przedstawiany
jako dziewiętnasta prowincja iracka, '
Bagdad
miałby też z głowy spłatę wojennego długu
zaciągniętego
u familii Sabbahów. Podczas nieodpo- '
wiedzialnej
wojny z Iranem całkowite zagraniczne
zadłużenie
Iraku sięgnęło 80 mld dolarów.
38
Tricki
Dewastację
i plądrowanie emiratu przecięła do-
piero
operacja „Pustynna Burza", przeprowadzona
w
lutym 1991 roku przez szeroką koalicję między-
narodową,
kierowaną przez USA. Polska, tak jak
przeszło
trzydzieści innych państw, wzięła w tej
kampanii
udział, oferując jej uczestnikom usługi
medyczne
i dane wywiadowcze. Przegrany Irak
podpalił
odwierty naftowe. Płonęły długo. Szalejące
pożary
doprowadziły do katastrofy ekologicznej, ko-
losalnego
zanieczyszczenia atmosfery i chorób. Bag-
dad
został obłożony surowymi sankcjami Narodów
Zjednoczonych.
Samolotom irackim zabroniono la-
tac
na północ od 36 stopnia szerokości geograficz-
nej
i na południe od 32 stopnia. Przestrzeń po-
wietrzną
stale patrolują maszyny brytyjskie i ame-
rykańskie.
W ten sposób ONZ uniemożliwiła Hu-
sajnowi
prowadzenie dywanowych bombardowań
terenów
kurdyjskich i szyickich.
Nakazano
mu również zlikwidowanie broni che-
micznej,
biologicznej oraz infrastruktury mogącej
służyć
do produkcji pocisków nuklearnych. ONZ
sformalizowała
swe żądania, nadając im postać
szesnastu
specjalnych rezolucji rozbrojeniowych. W
ostatnich
dwunastu latach Irak złamał postanowie-
nia
az
jedenastu takich uchwał. Najpoważniejszym
wyzwaniem
dla Narodów Zjednoczonych, i zwlasz-
cza
dla Stanów Zjednoczonych, było wydalenie w
1998
roku inspektorów rozbrojeniowych. Odpowie-
dzią
na ten akt, łamiący przyjęte zobowiązania i
39
Tricki
'
\ l deprecjonujący
prawo międzynarodowe, były ame-
'
l
i rykańskie naloty — najpierw w 1998 i później w
l,
2001
roku. Saddam jednak ocalał — fizycznie i po-
,'
i.
litycznie.
Do tej
pory skutecznie udawało mu się
grać
światu na nosie.
W
piątek 7 listopada 2002 roku Husajn dostał
siedemnastą,
ostatnią, szansę okazania dobrej woli
i
podporządkowania się rygorom narzuconym przez
wspólnotę
międzynarodową. W dokumencie jedno-
myślnie
przyjętym przez piętnastu członków Rady
Bezpieczeństwa
(pięciu stałych i dziesięciu niesta-
łych,
w tym nawet przez arabską Syrię) stanowczo
zobligowano
Irak do ujawnienia zawartości swoich
arsenałów.
Husajn zgodził się. Nie mógł powiedzieć
„nie",
bo stanąłby w obliczu poważnych konsekwen-
cji.
Takiej jednomyślności na forum Rady Bezpie-
czeństwa
nie było już dawno (w 1990 roku Chiny
wstrzymały
się od głosu, Jemen i Kuba zaś zaweto-
wały
rezolucję upoważniającą USA do przepędzenia
Irakijczyków
z Kuwejtu). Zbrojownie satrapy nie
powinny
mieć żadnych tajemnic dla minimum
dwustu
siedemdziesięciu inspektorów z czterdziestu
czterech
państw, oddelegowanych do Iraku przez
kwaterę
główną ONZ. Są oni opłacani przez Narody
Zjednoczone.
Oenzetowscy emisariusze mają nieskrę-
powany
wstęp do siedmiuset obiektów, w tym do
wszystkich,
podobno aż dwudziestu jeden pałaców
prezydenckich.
Saddam nie jest już w stanie nikogo
zwodzić
tak, jak robił to w latach 1991—1998.
40
|
|
Tricki
|
ne-
|
|
|
w
|
|
|
po-
|
|
|
|
|
TURCJA ^._. t
|
|
|
|
ał
|
|
x...—.— -•/-• "~"M
|
ffoli
|
|
— — "
^.'
mosul..
;
|
rzeź
|
|
! \
|
|
|
( \ ^
|
10-
|
|
SYRIA /' "^ <"" IRAN
|
dy
|
|
l s-
|
|
|
|
ta-
|
|
/ V*TAKRIT f
|
czo
|
|
s'J FALUDŻA '(
|
:ch
|
|
s''' SARSAR |TA^IIJA ^'
|
|
|
*'*" ""^^^ 1 ^*£ RACTJAB "^
|
sieć
|
|
'.s ^^3y^^y ^s
|
ren-
|
|
2v ^ 7^^~SIDŻUD Ł
|
|
|
^)\ AL-RAFA*1' / ^r RADUANIA ~'^\
|
'"
|
|
^\ ABUGHRAIB 1 ,j^ "V^..
|
y
|
|
>• llfc*'^. A f.— K A K A ^j\L— D AURA \ • ' '"^ ^
|
eto-
|
|
'x-x ) 'v. /
|
nia
|
|
x-^. 1
|
|
|
""'-••^ IRAK Ll
|
|
|
ARABIA SAUDYJSKA ^ AL~BASRAflL?
|
itu
|
|
j\
Miejscowości, w których są zlokalizowane /
/
W^lll
|
|
|
TT Fabryki broni biologicznej ^'"^.^ /" ^(/f
|
ly
|
|
(^ Fabryki broni chemicznej ~~ ""• ^V y;^
|
Mapa
2. Miejsca możliwego magazynowania i wytwarzania
broni
masowej zagłady w Iraku
41
Tricki____________________________________
Oenzetowskim
fachowcom zawadzano na każ-
dym
kroku — podsuwano lewe papiery, przeszka-
dzano
w dojeździe do pracy, niejednokrotnie szan-
tażowano
bronią. Tym razem najmniejsze próby
kombinowania,
wyprowadzania w pole, okłamywa-
nia
społeczności światowej przez Husajna skończą
się
dla niego, ni mniej, ni więcej, drugą „Pustynną
Burzą".
Tylko że teraz despota będzie musiał albo
zginąć,
albo stanąć przed trybunałem do spraw
zbrodni
wojennych, który osądzi go za akty ludo-
bójstwa
i wieloletnie krętactwa. Dlatego właśnie
Husajn
może zwodzić i przeciągać linę, by opóźnić
akcję
militarną. Optymalną porą na jej przeprowa-
dzenie
jest okres między listopadem a pierwszą de-
kadą
kwietnia, kiedy temperatura powietrza w Ira-
ku
nie przekracza 25 stopni Celsjusza. Później
upał
staje się nieznośny. Na dodatek żołnierze ko-
alicyjni
będą lądować w maskach przeciwgazowych
i
w gumowych kombinezonach ochronnych na wy-
padek
zaatakowania ich bronią chemiczną.
42
6. SALADYN
Często
porównywany do Stalina ze względu na
przejawiane
cechy — apodyktyczność, podejrzli-
wość,
okrucieństwo i brak litości w stosunku do
wszelkich,
najbledszych przejawów opozycji — Sad-
dam
Husajn, podobnie jak sowiecki wódz narodów,
przyszedł
na świat w biednej rodzinie. Urodził się
27
kwietnia 1937 roku w wiosce Takrit, 160 kilo-
metrów
na północ od stolicy Iraku, w archaicznym
środowisku
klanowym. Skazany był na agresywną
szorstkość
i impulsywność ojczyma, który wyzywał
Saddama
od bękartów. Harował na roli. W wieku
dziesięciu
lat nie potrafił jeszcze czytać i pisać.
Mając
dość brutalności przybranego ojca, uciekł do
wuja
rewolucjonisty. W tamtych czasach Irak był
areną
działania licznych tajnych komórek rewolu-
cyjnych
dążących do usunięcia Brytyjczyków. Wuj
43
Są lady n
Chajrallach
zaraził
bratanka
nienawiścią do koło- ]
nizatorów.
Saddam dostał od niego pistolet. Rzucił :
się
w wir nauki, szybko odrabiając zaległości edu-
kacyjne.
Po Iraku kursuje komiks ukazujący wy-
trwałe
zmagania młodego Husajna z materią wie-
dzy.
Chajrallach lubił również powtarzać, że Żydzi,
Persowie
oraz muchy nie powinny istnieć. Brata-
nek
wziął to sobie do serca.
Niedaleko
miejsca narodzin Husajna osiem wie-
ków
wcześniej przyszedł na świat Saladyn. Salah
ad-Din
wywodził się z irackiego Kurdystanu. Był
wezyrem
na dworze Fatymidów — szyickich włoda-
rzy
Egiptu. Obalił ich w 1171 roku i założył własną
dynastię
— Ajjubidów. W Egipcie powtórnie za-
triumfował
wtedy sunnizm. W 1187 roku Saladyn
odniósł
błyskotliwą wiktorię nad krzyżowcami pod
Hittinem
i odebrał im Jerozolimę. Jest kultową po-
stacią
wojującego islamu, jako ten, który pokazał
chrześcijanom,
gdzie raki zimują. Saddam nigdy
nie
omieszka nawiązywać do tego, jak blisko mu
do
Saladyna.
Niedawne
obchody okrągłej sześćdziesiątej piątej
rocznicy
urodzin Husajna przerodziły się w manife-
stacje
nieposkromionej, obłąkańczej miłości do jubi-
lata.
Przeistoczyły się równocześnie w swego rodza-
ju
igrzyska dobrej woli, urządzone ku czci najwyż-
szego
władcy. Poszczególni rywale — z różnych
szczebli
drabiny społecznej — konkurowali ze sobą
w
liczbie i intensywności pochlebstw formułowa-
44
Są lady n
nych
pod adresem
Słoneczka Mezopotamii. Organi-
zatorzy
tych pochlebczych reżyserowanych i drogich
spektakli
nafaszerowali je fałszem i pokazuchą. Po-
stronni
widzowie widzieli to, ale nie komentowali.
Bali
się. Dwadzieścia trzy lata dyktatury nie tylko
zrujnowały
prosperujący w latach siedemdziesią-
tych
Irak, ale również głęboko zainfekowały stra-
chem
i hipokryzją jego mieszkańców — dziedziców
najwspanialszych
cywilizacji, jakie wydały dzieje
świata.
Saddam
Husajn Sadisavan zaczął rozwijać
skrzydła
polityczne w wieku dziewiętnastu lat. Za-
silił
wtedy szeregi stronnictwa BAAS, dynamiczne-
go
tworu politycznego o charakterze panarabskim.
BAAS,
powstała w Syrii w 1953 roku, dąży między
innymi
do zmaterializowania idei istnienia jednoli-
tego
państwa wszystkich Arabów. Od zarania po-
piera
Palestyńczyków. Propaguje również koncepcje
socjalistyczne,
co zresztą znalazło wyraz w jej na-
zwie
— Partia Socjalistycznego Odrodzenia Arab-
skiego.
Członkowie partii nie przepadają jednak
za
teorią walki klas, będącą jednym z ideologicz-
nych
motorów napędzających niegdyś funkcjono-
wanie
takich mechanizmów politycznych, jak
KPZR
Leonida Breżniewa czy PZPR Bolesława Bie-
ruta.
Akceptują za to islam, ale, jako specyficzna
mieszanka
wierzących z laikami, nie popadają w
nabożną
przesadę i nie oddają się religijnym sza-
leństwom.
45
Saladyn
W
Iraku przemoc zawsze była naturalnym ele-
mentem
gry politycznej. Młody aktywista Saddam
ostro
wziął się za konsolidację swojej pozycji w or-
ganizacji,
w której zamierzał zrobić karierę. W wie-
ku
dwudziestu jeden lat osobiście zabił swego ku-
zyna
komunistę, który zadenuncjował kolegę z
BAAS.
Dzięki determinacji, impulsywności i ener-
gii,
jaką buchał, rychło został wciągnięty do partyj-
nych
bojówek, nie stroniących od aktów terrory-
stycznych.
Zaangażowanie w taką działalność wy-
musiło
emigrację Husajna do Syrii i Egiptu. W Ka-
irze
trzy lata studiował prawo. Po czterech latach
ukrywania
się przed irackim wymiarem sprawiedli-
wości
w 1963 roku młody terrorysta wrócił do Bag-
dadu.
Współtowarzyszom walki konspiracyjnej ani
się
śniło marnować ogromny dorobek bojowy par-
tyjnego
druha. Saddamowi powierzono batutę
herszta
podziemnej grupy szturmowej — Dżihaz
Hunain,
będącej zbrojnym ramieniem BAAS. Rok
później
szef bojówki został aresztowany. Ale już w
1968
roku uczestniczył w rebelii, która wyniosła na
szczyty
Al-Bakra. W Radzie Dowództwa Rewolucji,
którą
urodziła rewolta, Saddam został wiceprze-
wodniczącym,
a później przypięto mu jeszcze ostro-
gi
wiceprezydenta Iraku. Miał tylko trzydzieści je-
den
lat.
Saddam
Husajn z impetem ruszył do walki z
analfabetyzmem
rodaków. Wyniki kampanii nie
dały
na siebie długo czekać. Były tak znakomite,
46
___________________ Saladyn
że
oszołomione UNESCO wkrótce uhonorowało Hu-
sajna
okolicznościową nagrodą. Szczęście sprzyjało
charakteryzujący
się niebotyczną
zwyżką ceny ropy
naftowej
na światowych rynkach, po brzegi wypełnił
brzęczącą
monetą iracką szkatułę. Przemysł naftowy
już
wtedy był w irackich rękach. Iraq Petroleum
Company
upaństwowiono rok wcześniej, po ostroż-
nych
rokowaniach z Anglikami i Amerykanami.
Sytuacja
była teraz diametralnie różna. W 1927
roku,
gdy w Iraku trysnęła pierwsza ropa, w ów-
czesnej
spółce wydobywczej państwo miało tylko 5
proc.
udziałów. Budżet zarabiał grosze, tym bar-
dziej
że baryłka ropy kosztowała zaledwie jednego
dolara.
Teraz nastała bonanza, bo Irak miał
wszystko,
a ceny oszalały.
Rzutki
wiceprezydent głęboko sięgnął po petro-
dolary.
Wyasygnował je na budowę od zera zakła-
dów
wydobycia siarki, kopalni fosfatów, a także na
rozbudowę
linii kolejowych, szos i wspaniałych au-
tostrad,
poprawę usług medycznych i komunal-
nych.
Irakijczycy byli dumni i zauroczeni, cały
świat
arabski zaś wstrząśnięty tempem i rozma-
chem
przemian. Husajn udowadniał, że zakomplek-
sionych
Arabów, rozczarowanych fiaskiem działań
„postępowego"
Egipcjanina Gamala Abdela Nasera
stać
jednak na wielkie czyny i inżynieryjne wzloty.
Bagdadzki
uniwersytet rozkwitał, tak jak całe
szkolnictwo.
Powszechnie uczyły się kobiety. Hu-
47
Saladyn
sajn
zyskał miano Johna Kennedy'ego Bliskiego
Wschodu.
Później jednak wyszło na jaw, że w tym
samym
czasie, gdy świat zachłystywał się nim,
Rzeznik
dokonywał publicznych egzekucji Kurdów i
Żydów.
48
7. WIELKI STERNIK
Iracki
heros jedenaście lat czekał na to, by wy-
sadzić
z siodła swego mentora i przewodnika poli-
tycznego.
Pomógł mu w tym wewnętrzny ferment
i
rozłam, jaki osłabił partię BAAS i osobiście Al-
Bakra.
Siedemnastego lipca 1979 roku, w jedena-
stą
rocznicę rewolucji BAAS, Husajn osadził swego
kuzyna
Al-Bakra w areszcie domowym i ogłosił się
prezydentem.
Mając czterdzieści dwa lata Saddam
zdobył
władzę absolutną. Ale ten samowolny akt
nie
przypadł do gustu współtowarzyszom partyj-
nym.
Nie uzgodnił on z nimi tego posunięcia. Kole-
dzy
nie gardzili, co prawda, gwałtem, ale przyzwy-
czajeni
byli jeszcze do choćby pozorów demokra-
tycznych
procedur. Husajn nie patyczkował się z
nimi
— została stracona cała wroga mu warstwa
przedstawicieli
Rady Dowództwa Rewolucji oraz
49
Wielki Sternik
dwudziestu
jeden naczelników partyjnych
BAAS. sl
Wszystkim
zarzucono zdradę, niektórym zaprzeda- i
nie
się Izraelowi. Musiał zginąć nawet najserdecz-
niejszy
przyjaciel świeżo upieczonego dyktatora Ad- n
nań
Hamdani. Po własnoręcznym wykończeniu go jj
Saddam
płakał dwa dni. Wdowie miał powiedzieć: s
„Adnan
był mi jak brat, ale musiał umrzeć".
c
Metody
rządzenia, jakie upowszechniał samo- s
zwańczy
szef państwa, prędko zaczęły wywoływać g
ciarki
i dreszcze nawet u najbardziej odpornych
t
Irakijczyków.
Masowe zatrzymania, przesłuchania, a
wymyślne
tortury, porwania, tajemnicze zniknięcia v
oponentów
politycznych, szykanowanie ich rodzin t
zasiały
pierwsze ziarna wątpliwości w dobroć i
r
bezinteresowność
nowego lidera wsławionego do- I
brymi
uczynkami. Obiekcje rychło przerodziły się j
w
permanentnie narastający lęk. Teraz dopiero
c
szydło
wyszło z worka. Wcześniej po bazarach krą- i
żyły
tylko niesprawdzone pogłoski o wyjątkowym £
lodowatym
sadyzmie zastępcy Al-Bakra. Słyszano i
o
tym, że w latach sześćdziesiątych z zimną
i
krwią,
własnoręcznie przenosił on na łono Abra-
hama
wielu przeciwników politycznych. Teraz tam- ;
te
plotki się potwierdzały. Głośnym echem odbiła
się
dokonana przez Rzeźnika egzekucja ministra i
zdrowia,
który ośmielił się skontrować jedną z jego
:
wypowiedzi.
Działo się to na posiedzeniu rządu.
Wściekły
Saddam podszedł do ministra i, z cynicz-
nym
uśmieszkiem przyłożywszy mu pistolet do
50
Wielki Sternik
skroni,
zastrzelił. W sali zapanowała grobowa cisza
i
przerażenie.
Zebranych
sparaliżowała groza. To wówczas mi-
nistrowie
dostali czytelny sygnał, dobitnie ilustru-
jacy
granice ich ingerencji w tekst oświadczeń i po-
stepowanie
Saddama. Od tamtej pory głosy sprze-
dwu
ustały, jak nożem uciął. Nikt też nie potępiał
samozwańca
ani nie szydził z niego wtedy, gdy szere-
gowiec
Husajn, nie mający żadnego zawodowego wy-
kształcenia
ani realnego doświadczenia militarnego,
arbitralnie
mianował się najwyższą rangą wojsko-
wym
i zwierzchnikiem sił zbrojnych. Nominacje prze-
biegały
w dwóch fazach. Najpierw dyktator wypro-
mował
się na generała, a później — na marszałka.
Może
tylko na razie nie jest generalissimusem, tak
jak
niegdyś jego duchowy nauczyciel i wzór do naśla-
dowania
Stalin. Znając
bezwzględność
i efektywność
policji
politycznej, mało też kto ośmielał się prote-
stować
przeciwko kosztownym awanturom wojen-
nym
w Iranie i Kuwejcie, wszczynanym przez zara-
żonego
wirusem manii wielkości samowładcę.
Przed
dwudziestu laty, na prowincji, w Dudżail,
spiskowcy
chcieli zabić Husajna. Plan się nie po-
wiódł.
Nastąpiła przerażająca odpowiedź władz —
cała
miejscowość została starta z powierzchni zie-
mi.
Nikt nie wyszedł cało z hekatomby, jaką zgoto-
wano
niewinnym ludziom. W 1987 roku w Mosulu
—
głównym ośrodku wydobycia ropy naftowej —
grupa
desperatów także zamierzyła się na Sadda-
51
Wielki Sternik
ma.
Też bez skutku. Rok później próbowano ze-
strzelić
samolot, którym podróżował. Również nie
wyszło.
Legenda najwyższego pana, raisa,
którego
nie
imają się kule, rozprzestrzeniała się. Mit o nie-
tykalności
Husajna ugruntował również fakt pozo-
stania
irackiego guru w pałacu prezydenckim w
Bagdadzie,
mimo dotkliwej porażki poniesionej
podczas
„Pustynnej Burzy" w 1991 roku.
Pokonany
despota nie tracił formy. Irakijczycy
bezradnie
rozkładali ręce na wieść o masakrach do-
konywanych
przez doborowe oddziały wojska na pół-
nocy
w Kurdystanie i na południu kraju, gdzie domi-
nują
iraccy szyici. Kurdowie i południowcy zbrojnie
wystąpili
przeciwko swemu ciemiężycielowi, darem-
nie
— jak się okazało — łudząc się, że przegrana
„Pustynna
Burza" na tyle go osłabiła, iż usunięcie go
jest
tylko kwestią czasu. Pomylili się. Tysiące zapła-
ciły
za nieudany bunt najwyższą cenę. Tak jak już
wcześniej
Irańczycy, tak teraz wielu Kurdów padło
ofiarą
gazów bojowych. Stacje telewizyjne pokazywa-
ły
miejscowości w północnym Iraku, w których rozpy-
lano
obłoki trucizn, wsie zawalone stosami zdeformo-
wanych
trupów, rozpacz ocalałych z gazowej apoka-
lipsy.
W
październiku 1995 roku Saddam Husajn po-
zwolił
narodowi przedłużyć swój mandat prezy-
dencki.
W powszechnej elekcji, którą zresztą długo
odwlekano,
poza nim nikt nie wystartował. Żaden
bowiem
śmiałek nie odważył się stanąć w szranki
52
Wielki Sternik
z
oprawcą.
Bezstronnych obserwatorów zabrakło.
Zignorowano
zasadę tajności wyborów. W efekcie,
dzięki
takim i innym manipulacjom, 90 proc. elek-
toratu
opowiedziało się za swym jedynym, bezkon-
kurencyjnym
kandydatem. W październiku 2002
roku
Saddamowi całkowicie puściły hamulce. W
starannie
wyreżyserowanym plebiscycie za usank-
cjonowaniem
dożywotnich rządów Kata z Bagdadu
oddało
swój głos 100 proc. uprawnionych do głoso-
wania.
W dzisiejszych czasach tego rodzaje insceni-
zacje
polityczne są już na świecie rzadkością. Ale
dla
Husajna, którego działania sprowadziły na kraj
nędzę,
izolację międzynarodową i status pariasa,
nie
są niczym nadzwyczajnym, są tak powszednie
jak
zamiana nocy w dzień. Zaszczuci Irakijczycy
zagłosowali
na indywiduum, którego epoka kończy
się
i którego ekscesy sprawiły, że zarobki przecięt-
nego
Irakijczyka wynoszą około trzech dolarów.
Dowcipnisie
żartowali, że gdyby dyktator przepro-
wadził
głosowanie wśród umarłych, frekwencja i
poparcie
z łatwością osiągnęłyby pułap 120—130
proc.
53
8. IDOL RZEZNIKA
Bożyszczem
dla irackiego dyktatora jest losif
Dżugaszwili
(Józef Stalin), sowiecki oprawca, ale
jednocześnie
jeden ze zwycięzców drugiej wojny
światowej
i sprawny pogromca opozycji. Saddamo-
wi
imponowało bestialstwo i biegłość, z jaką sukce-
sor
Lenina rozprawiał się z politycznymi antago-
nistami,
których wyrżnął w pień podczas dra-
stycznych
czystek personalnych w latach trzy-
dziestych
ubiegłego wieku. Stalin mordował ad-
wersarzy,
głodził Ukraińców, ale zwykli ludzie nie
mieli
mu tego za złe. Jak już mieli, to o tym gło-
śno
nie mówili, nie plotkowali i nie podburzali in-
nych.
Prosty lud publicznie aprobował postępki
zbrodniarza.
Ludzie radowali się, że to nie w
nich
policja polityczna dojrzała wrogów klaso-
wych.
Tak samo jest w Iraku, gdzie od 1979 roku
54
Idol Rzeźnika
nie
istnieją nawet pozory głoszenia odmiennych po-
glądów.
l !
W
księgozbiorze gromadzonym przez miłośnika ,
j
Stalina
dzieła idola i monografie na temat „prze- :
..,.
; ^ '! : ji1
wodnika
narodów" zajmują poczesne miejsce. Hu-
sajn
lubi przypominać liczne podobieństwa, jakie
łączą
go z osławionym Gruzinem — mizeria dzie-
ciństwa,
niepełna edukacja, antypatia do ludzi z
dyplomem
uniwersyteckim, ale i ciężka praca. To
ostra
harówka, bezustanne prześciganie otoczenia
w
pracowitości, wytrwałość w osiąganiu celu wy-
niosły
ambitnego Irakijczyka na polityczny Olimp.
Taka
sama była droga Stalina na wyżyny wielkiej
polityki.
Obaj tyrani mieli też w początkach karie-
ry
wpływowych protektorów, powszechnie rozpozna-
walne,
popularne osobistości, od których uczyli się
sprytu
i lawirowania w korytarzach władzy.
Opiekunem
Stalina był Włodzimierz Lenin, in-
spirator
i główny autor przewrotu bolszewickiego
1917
roku, ale i twórca pierwszych na świecie obo-
zów
koncentracyjnych. Husajna zaś pilotował gene-
rał
Hasan Al-Bakr. Lenin i Al-Bakr długo hołubili
swych
faworytów, ale nie do końca. Parę lat przed
śmiercią
Lenin zalecał w swym testamencie poli-
tycznym,
by współtowarzysze partyjni dobrze się
zastanowili,
zanim zdecydują się wybrać Stalina na
sternika
partii bolszewickiej. Dżugaszwili przechy-
trzył
ich jednak, kamuflując ostatnią wolę Włodzi-
mierza
Iljicza przed niepożądanymi oczami. Al-Bakr
55
Idol Rzeźnika
również
pod koniec zasiadania na najwyższym urzę-
dzie
przestrzegał przed Husajnem. Bezowocnie.
Gdy
partię BAAS ogarnęły zacięte waśnie frakcyj-
ne,
wygrać mógł tylko najsilniejszy. Dla byłego pu-
pilka
Al-Bakra nie było wtedy alternatywy. Last
but
not least, kolejną
cechą łączącą charakterolo-
gicznie
obu zbrodniczych kacyków było bezgranicz-
ne
zaufanie do tajnych służb, które osobiście kon-
struowali.
Obaj nie cierpieli też wojska, ale rozu-
mieli
i doceniali splendory płynące z posiadania
wojskowych
szarż.
Saddam
zawsze był pracowity, widząc w ciężkiej
pracy
skuteczny środek do celu. Wstaje wcześnie, o
piątej
rano, i — pierwsza rzecz — wypija kawę.
Dużo
czasu zabiera mu higiena osobista. Pindraczy
się
jak kokota. Pomaduje wąsy na czarno, na tak
zwaną
czerń królewską. Dba o paznokcie. Ma ma-
nię
na punkcie zapachów. „Słodkie aromaty i pot
źle
się komponują" — mówi, zalecając kobietom
dwa
razy dziennie kąpiel. Mężczyźnie wystarczy
raz.
Każe się kąpać wszystkim, bo uważa, że czło-
wiek
powinien walczyć z wszechobecnymi bakteria-
mi.
Kobietom, gdy nie stać je na pastę do zębów i
szczoteczkę,
i tak zaleca częste mycie zębów, choć-
by
kawałkiem szmatki kuchennej i paroma kropla-
mi
nafty. Do najdrobniejszej rany od razu przykleja
plaster,
by nie wywołać zapalenia. Boi się przezię-
bienia.
Dyżurni systematycznie sprawdzają tempe-
raturę
w jego gabinecie i na bieżąco ją korygują.
56
9. MANIA KATA
Saddam
nie ufa prawie nikomu. Krąg osób do-
puszczanych
do konfidencji jest bardzo wąski. Sta-
ły
dostęp do „bóstwa" ma osobisty służący, sekre-
tarz
do spraw poufnych Abed Amid Mahmoud. To-
tumfacki
pochodzi z rodzinnych stron przełożonego,
ze
wsi Takrit. Obcy ludzie nie mają szans dostać
się
przed oblicze wodza, może najwyżej 3—4
osoby.
Lepiej
radzą sobie z kontaktami z ojcem dwaj naj-
starsi
synowie Saddama: Udaj i Kusaj. Ten ostatni
mógłby
nawet objąć tron po tacie, gdyby pozwoliły
na
to, przede wszystkim, okoliczności zewnętrzne.
Jeśliby
mieli o tym rozstrzygać jedynie Irakijczycy,
mówiąc
krótko — dotychczasowa świta Husajna,
Kusaj
mógłby spać spokojnie. Ale kto wie, co bę-
dzie
po amerykańskiej interwencji, kto będzie taso-
wał
karty i rozdawał stanowiska. I kto wie, czy
57
Mania Kata
Kusaj
nie powędruje — na początek — do więzie-
nia.
Iracki
lider panicznie boi się gwałtownej śmier-
ci.
Wie, jakimi sposobami można zabić, i drży na
myśl,
że ktoś mógłby skutecznie sięgnąć po jedną z
takich
znanych mu metod. Husajn ubiera się sto-
sownie
do zagrożeń. Elementem jego codziennego
stroju
jest kamizelka kuloodporna. Mimo pomyśl-
nego
zainstalowania w Iraku brutalnej despotii,
rozmnożenia
ponad zdrowy rozsądek rzesz szpicli i
donosicieli,
nigdy nie ufa ludziom. Bojaźn przerosła
w
obsesję. Sprawiła ona, że otaczająca go kamaryla
zmuszona
była zwerbować i przygotować kilku so-
bowtórów
Saddama, rzekomo podobnych do orygi-
nału
jak dwie krople wody. Dublerzy zaszczycają
rozliczne
ceremonie i przyjęcia, w których „auten-
tyk"
nie chce osobiście partycypować, udatnie na-
śladując
ruchy i zachowanie prototypu. Wyłącznie
parę
osób wywodzących się z grona rodziny i naj-
bliższych
współpracowników może bez błędu odróż-
nić
pierwowzór od kopii. A to tylko dlatego, że wie-
dzą
oni o pewnej przypadłości Saddama — drob-
nym
tiku w prawym oku wodza.
Husajn
przyjmuje gości, ale nigdy nie podaje im
ręki.
Ubzdurał sobie, że któryś z nich mógłby mieć
przy
sobie truciznę, dla niepoznaki umieszczoną na
przykład
między palcami. Wita się więc z wysoko
postawionymi
przyjaciółmi zagranicznymi, na któ-
rych
mu zależy, szeroko rozkładając ramiona. Wy-
58
Mania Kata
ie~ konuje tak zwanego misia, którego do perfekcji
j
opanował, naśladując mistrza tego gestu, genseka
'er-
j KPZR Leonida Breżniewa. Podwładni zaś skazani
ia
są jedynie na tulenie się do klap Saddama.
Całusy
13
z w policzek zarezerwowane są dla najbardziej
pro-
;°-
minentnych przybyszy. Prezydent
nigdy nie nocuje
>o
dwa razy w tym samym miejscu. Bezpieka ma
zwi-
sł-
chrowane nerwy, bo nigdy nie wiadomo, na jaki
wariant
topograficzny zdecyduje się Husajn, gdzie
;li
i zechce zaznać odpoczynku po wykonaniu coraz
osła
cięższej roboty państwowej. Na wszelki
wypadek
ryła
: służba gotuje urozmaicone posiłki dla
najwyższego
>o-
dostojnika irackiego jednocześnie w kilku
pałacach,
[i-
w podziemnych pałacowych schronach. Nie tknie
!
on jednak jedzenia, dopóki serwowane danie
nie
i-
,
zostanie
najpierw zdegustowane przez podkuchen-
l-
' nego o predyspozycjach kamikadze.
ie
W ogóle ostatnio Saddam je coraz mniej. W kil-
i-
ka miesięcy schudł o 10 kilogramów. Już
wcześniej
óż-
Husajn potrafił się głodzić, ale jak jadł, to
jadł. Je-
'ie-
den z bagdadzkich restauratorów z „Indiana
Cafe"
opowiadał,
że podczas sutej wieczerzy dostojny
klient
mógł spokojnie spałaszować ponad kilogram
im
samego mięsa. Nad kulinarnymi gustami misa
6Ć
rozwodziła się cała prasa. Środki przekazu
szczerze
na
niepokoiły się wówczas nadmierną otyłością
wy-
1
brańca bogów, zalecając mu większą
dbałość o za-
chowanie
kondycji fizycznej. Tyle mogą. W 1996
roku
Irakijczycy zamówili za granicą dla pragnące-
59
Mania Kata
go
się odchudzić Saddama urządzenie do odsysania
tłuszczu.
Z powodu powojennych sankcji nie mogło
ono
jednak dotrzeć do Bagdadu, bo jest na liście
zabronionego
sprzętu high-tech.
Nie
są na niej za to cygara, które, bez kłopotu,
docierają
do adresata prosto z Hawany, przesyłane
przez
Fidela Castro, serdecznego druha z bratniej
Kuby.
Humidory Saddama pęcznieją od luksuso-
wych
cygar, bo nie chce on już palić tyle, co daw-
niej.
Kiedyś zdjęcia znamienitego palacza, upozo-
wanego
na Winstona Churchilla albo na amerykań-
skiego
biznesmena krwiopijcę, publikowano, gdzie
tylko
się dało. Dla odmiany teraz częściej widać
Husajna
przechadzającego się alejkami, wśród ro-
mantycznej
gęstwiny krzewów różanych, wąchają-
cego
aromatyczne kwiatki i gloryfikującego florę.
Lider
stąpa statecznie, wymierzonym krokiem po-
mazańca
obdarzonego łaską bożą.
Od
czasu do czasu zerka na stopy. To silny od-
ruch.
Lider podziwia nowe buty. Na nogach zawsze
ma
najlepsze włoskie trzewiki. W prywatnej kolek-
cji
Saddama znajdują się dziesiątki par najwyższej
klasy
obuwia, sprowadzanego od najlepszych szew-
ców
Italii. Taki labirynt obuwia, w którym można
się
bez mapy pogubić, jest swoistą rekompensatą
za
materialne wyrzeczenia, jakich doświadczał w
młodym
wieku. Wódz uwielbia też kapelusze, co
ma
go upodobnić do dandysów z obrazów hollywo-
odzkich.
Nakrycia głowy są czasem całkiem nie-
60
Mania Kata
ia zwykłe, bo kuloodporne. Saddam gustuje też w
3 twarzowych krawatach. Ubóstwia złoto i świecideł- l
ka.
Podczas
konfliktu z Iranem w 1985 roku we- •<»;•
zwał
poddanych, by ofiarowywali złoty kruszec na
cele
wojenne. Poruszone społeczeństwo oddało mnó-
3
stwo złota. Po zakończeniu wojny, trzy lata
później,
Husajn
paradował już w złotej karocy.
W
smutnym
dzieciństwie Saddam chodził na bo-
saka,
unikał więc ludzi, wstydząc się biedy. Wioska
była
zapyziała, opuszczona przez Boga — nie było
t-
tam ani bieżącej wody, ani prądu. Dziś Husajn jest
bogaczem,
obecnie sklasyfikowanym na siódmym
miejscu
w tabeli najzamożniejszych monarchów i
dyktatorów.
Dorwanie się do koryta w 1979 roku
było
dla niego wspaniałą sposobnością, aby szybko
i
przegonić upiory niewesołego dzieciństwa i pocie-
I
szyć
się. Husajn poszedł na całość, wspomagany
przez
legion krewnych i znajomków z tej samej
okolicy,
często analfabetów. „Pastuchy" z Takritu,
;
jak ich złośliwie ochrzcił gmin, przechwyciły
;
wszystkie newralgiczne posady. Zapewnia im to to-
i
talną inwigilację społeczeństwa oraz narastający
;
dobrobyt osobisty. W tym kontekście wcale nie szo-
kuje
suma, jaką Saddam zaproponował libijskiemu
wodzowi
Muammarowi Kadafiemu w zamian za
udzielenie
mu schronienia. Padała kwota 3,5 mld
dolarów,
która, według agencji dochodzeń finanso-
i
wych Kroiła, stanowi jedynie jedną trzecią majątku
Wujaszka.
Jego fortuna ostrożnie szacowana jest
61
Mania Kata
na
10 mld dolarów. Codziennie 600 tyś. baryłek
ropy
opuszcza Irak z pominięciem embarga ONZ
—
aż jedna czwarta eksportu. Niedozwolony wywóz
możliwy
jest dzięki brudnym transakcjom — ubija-
nym
między innymi przez Udają — z dziewięciuset
zagranicznymi
firmami naftowymi.
Ostatnia
dieta rekompensuje Husajnowi brak
ćwiczeń
fizycznych, którym kiedyś oddawał się z
dużym
zapałem i regularnością. Iracki dygnitarz,
doceniając
walory sportu dla utrzymania niezbęd-
nej
tężyzny fizycznej, sporo spacerował. Dużo pły-
wał,
zwłaszcza w Tygrysie, bawiąc się jak dziecko i
prychając
w wodzie jak mors. Na początku, gdy
miał
wolne, pływał skromną motorówką. Później
już
żeglował, przemiennie korzystając z dwóch
ogromnych,
wykwintnych jachtów. Na pokładzie
jednego
z nich na potrzeby użytkownika zaaranżo-
wano
nawet apartament w stylu Ludwika XVI.
Wodny
relaks miał różne oblicza. Czasami Husajn
stawał
na brzegu Tygrysu i rzucał w jego nurt je-
den—dwa
granaty. To był preferowany przez niego
sposób
wędkowania. Po chwili, śladem trajektorii
rzutu,
do wody wskakiwali płetwonurkowie i wy-
ciągali
ogłuszone ryby. Saddam podobno lubi rybie
białko.
Teraz
jednak prawie zapomniał o wysiłku fizycz-
nym.
Przyczyna bezruchu jest prozaiczna. Husajna
dojmująco
bolą plecy. Ból bywa czasem szarpiący.
Dyktator
nie może się nisko schylać, a już tym
62
Mania Kata
bardziej
uprawiać ulubionych dyscyplin sporto-
wych.
Musiał zrezygnować z wykonywania figur ta-
óz
necznych, które uwielbiał. Szczególną estymą da-
i-
rzył muzykę i tańce arabskie. A kiedy już
puszczał
3t
się w pląsy, wykonując wymyślne prysiudy i
ła-
mańce,
wszyscy zebrani przyłączali się do zabawy i
głośno
klaskali. Dziś w relacjach telewizyjnych
można
dostrzec nienaturalną sztywność, z jaką Hu-
sajn
porusza się podczas publicznych zgromadzeń.
63
-od o3ap{saui oSapeza^ nui Bfizpojf} 'S^BMjiy ibBJj
— Tp^zoiuąoi
iraij tpppBJi iMosazaad fTqpo 'aJtureg
'b§tuq
-BfBsiTjj
t
BpBpfl
— mou^s
a>[foM.p
fizpofds
bmq 'luiE^ei tui^bo iiuiu z ^pa^M afnoąo 'fazn^p
bu nzBJ po o^ t 'o^o av feupsdM nui bjlo^ '^atqo^
op ais afnzBtAvXz.icj '^aaau^JBd Biuaiuiz ara aż 'Azo
-buz ara oo 'b^siuib§ououi nfezpoj o§aA\s ^saf ~i{0^u
-{Bns^as tpBiSjo m BiuBąopodn afnpfBuz ara 'mos
— ^oazjB^s ais majB^sazad ao^saTzpja^zo oj" "OBpB^S
-^a\ opofui Bqoo5j uiBppBg "osopo^ui OBzn^pazad uo
bui oq 'araiB^uatuna^sui o§ afn^Ba^ o^sazo aps 'sijas
iqnq 'ULfyzBiMzoa uiai>[aiAVO|zo ^saf ara ufesnjj 'feps
-ouzaiqn^
obu^sbz
t
pso5{zpn| qoBfatzp m
oara^srez
ij^zfepz
AoBf 'moubją
npiM
po nraarazojpo ^
DSCHIWOL
Miłość
tomka,
Alego. Odstawiona na bok, Sadżida, wcze-
śniej
rozrzutna, pozbawiona smaku modnisia,
zmarniała
i całkiem usunęła się w cień. Przefarbo-
wała
się nawet na ciemno, by nie mieć takich sa-
mych
blond włosów jak Samira.
Saddam
od dawna obnosi się ze swoją wiarą,
uczęszczając
na publiczne modły do meczetów. Ka-
mery
gorliwie rejestrują rytuały odprawiane przez
Przewodnika,
a stacje telewizyjne emitują później
materiał
filmowy w porach najwyższej oglądalności.
W
latach osiemdziesiątych mis
uznał,
że już naj-
wyższy
czas uzmysłowić pospólstwu do końca, kim
jest,
i ogłosił się potomkiem proroka Mahometa, to
jest
— ni mniej, ni więcej — niekwestionowanym
namiestnikiem
wszystkich muzułmanów. Sporzą-
dzono
wykres drzewa genealogicznego, z którego
„boskie"
pochodzenie Husajna wynikało niezbicie.
Nie
wzbudziło to reakcji zahukanego, prowadzone-
go
na postronku kleru sunnickiego. W Iraku du-
chowni
układają nawet pieśni i modlitwy wysła-
wiające
przenikliwość, mądrość i nadzwyczajną du-
chowość
Husajna. Chcąc podkreślić swój rzekomy
religijny
format i znaczenie, „samorodny" zwierzch-
nik
wszystkich mahometan wznosi na terenie daw-
nego
lotniska pod Bagdadem meczet. Otoczony bę-
dzie
czterema minaretami i ma być taki, jakiego
świat
jeszcze nie widział. Będzie większy od mecze-
tu
w Mekce, co samo w sobie jest już niewąskim
bluźnierstwem,
i wyższy od wieży Eiffla. Saddam
65
Miłość_____________ ___________________
nie
przejmuje się tym — kocha monumentalizm,
pompę
i rekordy.
Miłość
własna, próżność i przekonanie o pełnie-
niu
misji dziejowej doszczętnie wypaczyły charak-
ter
satrapy. Dworzanie dopilnowali, by kult jed-
nostki
przerósł oczekiwania nawet samego zainte-
resowanego,
przyćmił wyrazy entuzjazmu i uwiel-
bienia,
jakie otaczały Józefa Stalina w Związku So-
wieckim.
Husajn patrzy na wszystkich zewsząd. Z
niezliczonych
pomników, z powszechnie rozwieszo-
nych
transparentów i plakatów, z okien mieszkań,
z
portretów. W Iraku żyją 23 min ludzi i pewnie
na
każdego przypada portret prezydenta. Jego wi-
zerunek
zdobi wnętrza prywatnych salonów i sy-
pialni,
krzesła, obrusy, zastawę, klocki dla dzieci,
pluszowe
misie, fasady i gabinety gmachów rządo-
wych.
Naklejki z podobizną bohatera narodowego
widnieją
wszędzie tam, gdzie tylko jest luka do za-
pełnienia.
Dziennikarz rosyjski opowiadał, jak ze
szklanek
udekorowanych na kolorowo rozpromie-
nionym
obliczem Saddama pił w Bagdadzie prze-
myconą
wódkę. A gdy obudził się rano, na kacu,
popatrzył
na zegarek i zdębiał. Z czasomierza też
uśmiechała
się do niego twarz Husajna. Dopiero
długotrwała
gonitwa myśli uzmysłowiła żurnaliście,
że
to przecież tylko dar od rządu irackiego, a nie
delirium
tremens.
Za
kadencji Husajna wzniesiono
wiele obiektów.
Dokonano
rekonstrukcji Babilonu. Na każdej setnej
66
Miłość
cegle
wyryto imię Wielkiego Budowniczego. Sad-
dam
zatwierdza wszystkie projekty architektonicz-
ne,
szczególną uwagę poświęcając stawianym dla
siebie
i najbliższych pałacom. Jest ich dwadzieścia
jeden
i położone są głównie nad Tygrysem. Są to
budowle,
które cechuje orientalny przepych i bujna
ornamentyka
— rzeźbione kolumny, dekoracyjne
sklepienia,
koronkowe arabeski, sute żyrandole. W
jednym
pałacu, trzykrotnie bardziej przestronnym
od
Białego Domu, specjalnymi kotwicami przy-
twierdzono
do ściany ręcznie wykonaną gigantycz-
ną
rzeźbę orła z drewna. W sąsiedztwie drugiego
wykopano
olbrzymi staw, w którym będą się akli-
matyzować
delfiny. Po trzecim biegają lwy i tygry-
sy.
W kilku zaś można się zabawić w prywatnych
kasynach.
Gdy w 1998 roku Bagdad był bombardo-
wany
przez lotnictwo USA i Wielkiej Brytanii, Hu-
sajn
zaprosił do swych pałaców prostych ludzi, by
tam
nocowali. Byli niczym ludzkie tarcze i odwiedli
sojuszników
od dalszych nalotów. Niektóre pałace
Saddama
wydrążono pod ziemią. Istnieje też po-
dobno
podziemny pas startowy.
W
Iraku gazety nie ujrzałyby światła dziennego,
gdyby
nie zamieściły fotografii Wujaszka. Zawsze w
nowej
pozie, żeby nie było nużących powtórek. Wi-
dzowie
dzienników telewizyjnych byliby niepomier-
nie
zdziwieni, gdyby serwisów informacyjnych (no-
tabene
składających
się głównie z relacji na temat
Husajna
lub krytyki imperialistów) nie poprzedziła
67
Miłość
Jego
fizjognomia. Paranoja na podobną kosmiczną
skalę
panuje chyba jeszcze tylko w Turkmenista-
nie,
Korei Północnej i na Kubie. Jakby i tego jesz-
cze
było mało Kat zarządził przygotowanie mono-
grafii,
mającej w szczegółach i „prawdziwie" odtwo-
rzyć
jego „pełen poświęcenia, bezprzykładnie ofiar-
ny
żywot". Dziejopisowie dopisali na medal i wy-
pchali
półki księgarskie opasłym dziewiętnastoto-
mowym
dziełem opiewającym Saddama Husajna.
Uczniowie
cytują z niego wyjątki na wyrywki, jak
papugi
powtarzają powiedzonka i mądrości Papy
Wszystkich
Arabów. Grafomani mają godziwe źró-
dło
zarobkowania, klecąc na wyprzódki opracowa-
nia
konkurujące ze sobą w liczbie komplementów
pod
adresem Saddama i ilości wazeliny. Powodzi
im
się tak dobrze, jak pacykarzom w Turkmenista-
nie,
którzy nie mogą się opędzić od zamówień na
wyrychtowanie
olejnych wizerunków Turkmenba-
szy,
prezydenta megalomana Saparmurada Nijazo-
wa,
który też oszalał na punkcie własnego ego. W
niesłychanie
zróżnicowanym świecie arabskim ni-
gdy
nie było tak bezprzykładnego kultu jednostki,
zahaczającego
o pornografię polityczną.
Gdy
Saddam ukazuje się na trybunie honorowej
i
oddaje wystrzał z ulubionej strzelby, stłoczona do-
okoła
gawiedź wyje z uciechy i zatacza
się
w eufo-
rii.
Ulubieniec tłumów zawsze ma coś w zanadrzu
dla
swoich admiratorów. A to wyjdzie na zewnątrz
w
mundurze wojskowym, a to uda turystę albo nie-
68
Miłość
spodziewanie
zademonstruje swe „przywiązanie" do
Kurdów
i beduinów, paradując w tradycyjnym
przyodziewku
kurdyjskim albo w beduińskich sza-
tach.
Husajn jest również bohaterem serialu nakrę-
conego
przez Terence'a Younga, reżysera filmów z
Bondem.
Zrealizowany w 1983 roku odcinkowiec
składa
się z sześciu części i traktuje o zaangażowa-
niu
głównej persony dramatu — Saddama w poro-
nioną
próbę zamachu na generała Kassema w 1959
roku.
Young obsadził Saddama Kamala w roli bo-
haterskiego
zamachowca.
W
1995 roku Kamal uciekł z bratem (mężem cór-
ki
Husajna) za granicę. Ujawnili wtedy Amerykanom
detale
programu wyprodukowania w Iraku broni bio-
logicznej.
Gdy obaj stwierdzili, że nie służy im dłużej
rozłąka
z ojczyzną, postanowili poprosić Rzeźnika o
przebaczenie.
Otrzymali je. Ale gdy postawili stopy
na
ziemi irackiej, rychło okazało się, że słowa Husaj-
na
jak zwykle mijają się z czynami. Bracia zostali
zamordowani.
Od 1979 roku na ziemi irackiej zginęło
pół
miliona ludzi tylko dlatego, że nie darzyło ślepym
afektem
irackiego uzurpatora.
11. NASTĘPCY
Obalenie
Saddama Husajna wysunie na plan
pierwszy
kwestię sukcesji. Wybór będzie ciężki,
tym
bardziej że żaden z zauszników satrapy nie
może
być brany pod uwagę przy wstępnym obsa-
dzaniu
foteli rządowych. Skompromitowane ścisłą
współpracą
z Wujaszkiem towarzystwo to, choć
otrzaskane
z kuluarami i zagrywkami władzy, trafi
raczej
na ławę oskarżonych. W kompanii tej figu-
ruje
między innymi trzydziestosześcioletni syn Ku-
saj,
rzecznik reżimu, wicepremier Tarik Aziz, wice-
prezydent
Taha Jassin Ramadan, kuzyn Saddama,
Ali
Hassan Al-Mad/id, obeznany jak mało kto z
bronią
chemiczną, której zawsze (przeciwko Irań-
czykom
oraz w Iraku — w Kurdystanie i na ziemi
szyitów)
używano z jego rozkazu, a także szef Mi-
nisterstwa
Spraw Zagranicznych Nadżi Sabri oraz
70
Następcy
współprzewodniczący
Rady Dowództwa Rewolucji
Izzat
Ibrahim Al-Dori.
Lista
bliskich przyjaciół i wspólników łotrostw
Husajna
jest o wiele dłuższa. Sądy będą miały
prawdopodobnie
pełne ręce roboty. Chyba że totum-
faccy
zdołają w porę się spakować, ewakuować i
uzyskać
azyl w zaprzyjaźnionych krajach — w Li-
bii,
Iranie, na Kubie, a może w przyjaciółce Rosji.
Zaprzyjaźnieni
z Husajnem deputowani Dumy,
między
innymi Władimir Żyrinowski, odwiedzali
swego
czasu Bagdad, łamiąc międzynarodowy za-
kaz
przylotów do Iraku. Zabawa w kotka i myszkę
ma
jednak krótkie nogi. Nikt bowiem nie zechce
dziś
na dłuższą metę zadzierać z jedynym super-
mocarstwem,
zdeterminowanym, by doprowadzić do
końca
wojnę z terroryzmem.
Gdyby
reżim iracki został jakimś trafem zakon-
serwowany,
stawce peletonu następców Husajna
przewodziłby
bezapelacyjnie Kusaj, namaszczony
przez
ojca dziedzic tronu. Wcześniejszym fawory-
tem
był starszy potomek Udaj, ale w 1997 roku po-
ważnie
okaleczyli go zamachowcy. Jak większość
Irakijczyków
uważali oni, że mają do czynienia z
bestią
w ludzkiej skórze, człowiekiem chorym umy-
słowo,
który powinien być leczony. Napastnicy od-
dali
długie serie strzałów z pistoletów automatycz-
nych.
Celowali w nogi. Udaj odniósł poważną kon-
tuzję.
Musiał długo leżeć w szpitalu. A przez ten
czas
licho nie spało. Rywale do sukcesji kręcili się
71
Następcy
po
pałacach, antyszambrowali. Na szachownicy
personalnej
w hierarchii zaszły duże zmiany. Rulet-
ka
pokazała na Kusaja.
Udaj
jest teraz na bocznym torze, ale sobie nie
szkoduje.
Prowadzone przez niego interesy nabrały
niebywałego
rozmachu. Czarny rynek ropy nafto-
wej
dodatkowo ożył. Starszemu synowi Saddama
podlega
kilkanaście firm nielegalnie eksportujących
ropę
naftową — ponad kwoty wyznaczone przez
ONZ.
„Starszy junior" kieruje również Irackim Ko-
mitetem
Olimpijskim. To on też, wedle niektórych
informacji,
odpowiada za bezpieczne magazynowa-
nie
sekretnie wytwarzanych w Iraku komponentów
mogących
mieć zastosowanie w produkcji broni
chemicznej
i bakteriologicznej. Na równi z ojcem
wie,
gdzie rozmieszczono pozostałych dwadzieścia
rakiet
„Husajn". Mają one zasięg 650 kilometrów, a
zatem
mogą dosięgnąć Cypru, centralnych rejonów
Turcji
i Izraela. Na doskonale znanym sobie czar-
nym
rynku Udaj usilnie zabiega też o zakup mate-
riałów
rozszczepialnych. Czy już kupił, nie wiado-
mo.
W każdym razie dwoi się i troi, bo czas leci.
Jeśliby
mu się ten zakup powiódł, to Irak w dwa
lata
byłby w stanie spreparować bombę atomową.
Kusaj
tymczasem żyje w strefie cienia, nie wy-
chylając
się, nie wystawiając się na widok publicz-
ny
od dobrych kilku lat. Potrafi ponoć własnoręcz-
nie
zabić, ale gros
mokrej
roboty też
wykonują za
niego
owiane grozą specsłużby, zdolne do wszyst-
72
Następcy
kiego, wszechmocne, bo będące oczkiem w głowie
et-
Saddama i dlatego wymykające się wszelkiej kon-
troli.
O Kusaju jednak rzadziej mówi się w kontek-
J ście spirali zbrodni, rozkręcanej w Iraku od 1979
ły
roku. Czy zatem może on być do zaakceptowania
dla
Amerykanów? Akceptacja Kusaja i stworzenie
układu
z Husajnem, ale bez Husajna może być
ch
wyjściem pragmatycznym, choć przejściowym. Na
dłuższą
metę bez całkowitej dehusajnizacji trudno
)- będzie się obyć.
i
Schedę po irackim tyranie może przejąć jeden z
kilku
Irakijczyków prowadzących działalność poli-
w
tyczną za granicą. W stawce tej na pierwszy plan
wysuwa
się Ahmed Czalabi stojący na czele Irac-
kiego
Kongresu Narodowego. Ta emigrancka orga-
nizacja
zrzesza członków reprezentujących całe roz-
a ległe spektrum społeczne i polityczne kraju ojczy-
v
stego.
W Kongresie można odnaleźć zarówno Ara-
bów,
jak i Kurdów oraz żarliwych wyznawców isla-
*,-
mu
— sunnitów i szyitów (jak Czalabi),
ateistów,
agnostyków,
a nawet katolików. Organizacja ma
siedzibę
w Londynie, i to na tamtejszym gruncie
dochodzi
do spięć i dysput programowych. Ahmed
Czalabi
ma metkę człowieka Ameryki. Reputacja
taka
może mu zarówno pomóc, jak i zaszkodzić.
Podobnie
dwuznaczną reputacją cieszy się, tyle że
w
Afganistanie, Hamid Karzaj, przez jednych ak-
ceptowany,
przez drugich traktowany jak sprze-
dawczyk,
lokaj wysługujący się giaurom za garść
73
Następcy
srebrników.
Bez wątpienia jednak Czalabi może
odegrać
jedną z pierwszoplanowych ról w Iraku, w
którym
zabraknie już Kata z Bagdadu.
Rywalem
prymusa Ameryki będzie pewnie Sza-
rif
Ali (dla odmiany sunnita), w którego żyłach pły-
nie
błękitna krew królewska. Ali jest bowiem po-
tomkiem
haszymidzkiej dynastii rządzącej,
kuzy-
nem
zdetronizowanego w 1958 roku króla Fajsala
II.
Od
tamtego czasu iracki arystokrata przebywa
na
wygnaniu w Londynie, gdzie nigdy nie mógł się
uskarżać
na nędzną wegetację. Przeciwnie. Mają-
tek
rodowy, jaki udało się rodzinie wywieźć, star-
czał
z nadwyżką, by pędzić jedwabną egzystencję z
dala
od ojczyzny. Szarif Ali może, ale nie musi zo-
stać
władcą Iraku. Sztuka ta nie udała się Zahiro-
wi
Szachowi, ostatniemu monarsze afgańskiemu,
który
od 1973 roku, od czasu antyrojalistycznego
rokoszu,
zameldowany jest we Włoszech.
Mimo
protekcji i nacisków USA sędziwy polityk
nie
powrócił w mury starego pałacu królewskiego,
w
którym dziś urzęduje prezydent Hamid Karzaj.
Nie
chcieli go Afgańczycy, bo za długo izolowany
był
od plag i bolączek ojczyzny, oderwał się od oj-
czystej
gleby — mówili. Nie chcieli go też Rosjanie
i
związany z nimi Sojusz Północny, bo byłoby to
równoznaczne
z oddaniem kolejnego pokaźnego pla-
stra
władzy na rzecz frakcji proamerykańskiej.
Stanęło
na Karzaju, też osobistości o orientacji pro-
amerykańskiej,
ale przynajmniej nie posiadającej
74
Następcy
królewskiej
charyzmy, więc mniej groźnej, jeśli cho-
dzi
o wywieranie wpływu na pogubione społeczeń-
stwo.
Haszymidzi,
ci sami, którzy od osiemdziesięciu
lat
zręcznie rządzą Jordanią, mają opinię ludzi
sensownych,
zdolnych do konstruktywnego działa-
nia.
Gdyby Szarif Ali odzyskał rodowy tron, będzie
musiał
stanąć przed wyzwaniami, z jakimi nie mu-
siał
borykać się jego przodek Fajsal II.
Od
nasta-
nia
epoki Husajna Irakijczycy zostali wyprani
z
inicjatywy
obywatelskiej — większość samodzielnie
myślących,
wyedukowanych, niezależnych ludzi pa-
dła
ofiarą prześladowań policyjnych albo wyemigro-
wała.
Ci, którzy przetrwali w Iraku, są albo za-
szczuci,
albo zostali wprzęgnięci w służbę cyniczne-
go
dyktatora. Ludzi rozsądnych, nadających się do
odrodzenia
instytucji demokratycznych, może być
na
miejscu za mało. Restauracja porządków demo-
kratycznych
zabierze wiele lat i będzie wymagać
przyjaznego
nadzoru ze strony wojsk koalicyjnych.
W
rezerwie
pozostaje były szef sztabu armii
irackiej
podczas inwazji na Iran, Nizar Al-Chazra-
dżi,
mieszkający od 1996 roku w Danii. Ma on po-
dobno
jednak na sumieniu śmierć setek Kurdów w
Halabdży,
zagazowanych przez korpus karny przy-
były
z Bagdadu dla zdławienia kurdyjskiej rewolty
w
1988 roku. Choć trzeba mu to jeszcze udowodnić,
Al-Chazradżi
na wszelki wypadek nie bierze udzia-
łu
w naradach opozycji irackiej, odbywających się
75
Następcy
pod
patronatem Stanów Zjednoczonych. Wielu emi-
grantów
docenia jego odważną
ucieczkę z Iraku w
1996
roku, ale ciążące na śmiałku podejrzenia o
przyłożenie
ręki do pogromu Kurdów mogą odbić
się
czkawką i przekreślić szansę na przyszłe przy-
wództwo.
Gdyby
zadziałał nadzwyczajny zbieg okoliczności
(wewnętrzne
spory uniemożliwiłyby wyłonienie zde-
cydowanego
pretendenta do przywództwa), pałeczkę
lidera
po Saddamie mógłby przejąć jeden z dwóch
przywódców
kurdyjskich — Masud Barzani albo
Dżalal
Talabani. Przymiarka taka wydaje się dziś
osobliwa.
Ale trudno przewidzieć, jaki scenariusz
zostanie
uruchomiony, gdy w Iraku nie stanie
wszechwładnego
Husajna. Wiadomo, że obóz opozy-
cyjny
jest dziś bardzo zatomizowany. Co miesiąc w
łonie
społeczności irackiej rozproszonej po świecie
rodzą
się kolejne paruosobowe frakcje, które zbliża
tylko
niechęć lub nienawiść do Kata oraz intencja
uchwycenia
kawałka władzy. Poza tym wszystko
dzieli.
Barzani włada północą Iraku z miasta Erbil.
Dzięki
położeniu na pograniczu z Turcją północ
zbiera
gros
opłat
celnych zarabianych przez Kur-
dystan.
Zacofane południe, zarządzane z miasta
As-Sulajmanija
przez Dżalala Talabaniego, utysku-
je
na dziury w budżecie. Barzani zazdrośnie jednak
strzeże
swych dochodów, co w przeszłości prowadzi-
ło
do osobistych tarć oraz starć między partyzant-
kami
obu antagonistów.
76
Następcy
W
grę nie wchodzi jako dziedzic misa
Husajna
potężny,
lecz całkowicie związany z Iranem Mu-
hammad
Baker Al-Hakim. Jest on hołubiony przez
Teheran,
bo reprezentuje szyicką odmianę islamu.
Blisko
mu pod względem duchowym do ajatolla-
chów,
którzy od 1979 roku niekompetentnie rzą-
dząc
Iranem, doprowadzili go na krawędź ruiny
ekonomicznej.
Pod komendą Al-Hakima jest zna-
cząca
siła zbrojna — 5 tyś. chłopa, wyszkolona i
wyposażona
przez gospodarzy. Komendant stoi rów-
nież
na czele Najwyższego Zgromadzenia Irackiej
Rewolucji
Islamskiej. Dodatkowym atutem w
oczach
szyitów tego proirańskiego działacza jest
fakt,
że urodził się w Nadżafie, ważnym punkcie
na
mapie islamu, jednym ze sztandarowych sank-
tuariów
szyizmu. W tym samym mieście, gdzie na
stałe
rezyduje czcigodny ajatollach Sistani, sprawu-
jący
duchową pieczę nad szyickimi braćmi z Iraku
i
Iranu.
77
12. AS STANÓW ZJEDNOCZONYCH
Czy
Amerykanie mają innego asa w rękawie,
czy
też po zwyciężeniu Husajna opowiedzą się za
którąkolwiek
z wymienionych osób? Choć nazwiska
te
krążą w powietrzu, wcale nie jest przesądzone,
że
wybór padnie na kogokolwiek z obecnych aspi-
rantów.
Wiecznie skłóceni panowie mogą nie gwa-
rantować
spokoju podczas okresu przejściowego.
Możliwość
wojny domowej nie jest opcją li
tylko z
kategorii
political
fiction. Dobrą
ilustracją jest
Afganistan,
gdzie klęskę ponieśli talibowie. Ale
wlokącej
się transformacji ustrojowej towarzyszy,
jak
dotąd, ustawiczne napięcie, dochodzi do eksplo-
zji
niezadowolenia, panoszą się lokalni watażkowie,
władza
Hamida Karzaja zaś w istocie ogranicza się
tylko
do Kabulu i do okolicznych rejonów. Równo-
waga
jest krucha. Wojna domowa wisi na włosku.
78
As Stanów Zjednoczonych
Pojawiły
się więc spekulacje, że po usunięciu
Husajna
USA zdecydują się na dobrze im znany,
przećwiczony
w Japonii po drugiej wojnie świato-
wej,
wariant rządów wojskowych. W tym celu pod-
jęto
szkolenie irackich sił zbrojnych na emigracji,
dysydentów
pałających żądzą wzięcia rewanżu na
Saddamie
za lata upokorzeń i uchodźstwa. W wy-
zwolonym
kraju administratorem mógłby zostać ge-
nerał
Tommy Franks, głównodowodzący amerykań-
skich
sił zbrojnych w Zatoce Perskiej. Franks robił-
by
to, co generał Douglas MacArthur w Tokio —
nadzorował
proces powojennej odbudowy i ewolucji
politycznej.
Amerykański patronat doprowadził do
bezprecedensowej
demokratyzacji i rozwoju gospo-
darczego
Nipponu.
Japonia
jest obecnie solidną, stabilną, niewzru-
szoną
demokracją w całej Azji Wschodniej, przykła-
dem
dla państw miotających się między sprawdzo-
nymi
wzorcami ustrojowymi a jałowym ekspery-
mentatorstwem
politycznym i gospodarczym. Po-
dobnie
może stać się z Irakiem, osadzonym w mo-
rzu
arabskim, gdzie na razie górę biorą reżimy mo-
nopolistyczne,
autokratyczne, kpiące sobie z opozy-
cji
lub bezkarnie ją tłamszące. Właściwie, demo-
kratycznie
urządzony Irak może stać się latarnią
morską
i drogowskazem dla zdezorientowanej, wy-
zutej
z praw, coraz rozpaczliwiej patrzącej w stronę
islamskiego
ekstremizmu ludności arabskiej. Prze-
ciwwagą
dla wojującego
islamu, który poza wzma-
79
As Stanów Zjednoczonych
ganieni
radykalizmu i sterowaniem uczuciami, nie
jest
w stanie niczego wnieść do poprawy egzysten-
cji
ludzkiej. Ziejący nienawiścią do USA i Izraela,
do
całego „rozkładającego się" Zachodu, ortodoksi
zapowiadają
nirwanę w niebie. Na padole ziem-
skim
nie oferują nic konstruktywnego. Wystarczy,
że
człowiek sobie trochę pożyje, choćby nawet w
ubóstwie
i posłuszeństwie, bo przecież na górze i
tak
będzie spijać ambrozję. To marny, mało pocią-
gający
program na życie doczesne.
Amerykański
przejściowy protektorat przyczynił-
by
się do ustanowienia systemu federacyjnego w
Iraku,
który zapobiegłby zaburzeniom politycznym.
Do
tej pory zaciekle dyskryminowane i represjono-
wane,
większość szyicka, skupiona na południu, i
mniejszość
kurdyjska, na północy, mogłyby wresz-
cie
uzyskać równe prawa. Stratedzy z Białego
Domu
i Departamentu Stanu przewidują bezpo-
średnie
wybory dopiero po ustanowieniu zrębów
ładu.
Może to potrwać parę miesięcy, ale równie
dobrze
i lat. Trwały porządek wewnętrzny nie jest
jednak
możliwy bez równouprawnienia szyitów i
Kurdów
oraz zaproszenia ich do stołu rokowań i
wspólnych
rządów. Możliwe, że w Iraku zdałby eg-
zamin
system polityczny skopiowany z libańskiego.
W
Libanie, gdzie wojna domowa jest upiornym
wspomnieniem
z przeszłości, panuje niezachwiany
konsens
w sprawie podziału tek rządowych. Okre-
ślone
resorty i wyższe posady urzędnicze są nieja-
80
As Stanów Zjednoczonych
ko
automatycznie, z góry zarezerwowane dla przed-
stawicieli
poszczególnych
ugrupowań o zróżnicowa-
nym
zabarwieniu religijnym, między innymi dla
chrześcijan
maronitów, sunnitów, szyitów i druzów.
Kiedy
należy przeprowadzić wybory w Iraku? Po
rozliczeniu
przez trybunały wojskowe osób, które za-
winiły
najbardziej, brały udział w kneblowaniu i eli-
minacji
osób niewygodnych, w czystkach etnicznych
oraz
w marnotrawieniu i rozkradaniu dobra narodo-
wego.
Wreszcie po zlikwidowaniu broni masowego ra-
żenia,
które musi przebiegać w spokoju i przy zacho-
waniu
surowych reguł bezpieczeństwa. Dla urzeczy-
wistnienia
tych zamiarów w kraju, w którym natura
skumulowała
jedną dziesiątą wszystkich światowych
zasobów
ropy, przyjazna okupacja może być jedyną
rękojmią
współpracy skonfliktowanych grup etnicz-
nych
i wyznaniowych. Przy realizacji tego scenariu-
sza
Amerykanie raczej nie będą jedyną siłą okupa-
cyjną.
Funkcje wspomagające przypadną między in-
nymi
Brytyjczykom, Hiszpanom, Włochom, Holen-
drom
i Polakom. Muszą się z góry liczyć z długo-
trwałym
pobytem.
81
13. TORTURY
Od
1994 roku
obcinanie kończyn w Iraku jest
praktyką
usankcjonowaną przez Radę Dowództwa
Rewolucji.
Wyrok przewidujący odrąbanie ręki lub
nogi
może zapaść za wszystko — za kradzieże, de-
zercję,
a nawet za zajmowanie się chirurgią pla-
styczną.
Kary są stopniowane. Winowajca, któremu
odjęto
najpierw prawą rękę, musi liczyć się z tym,
że
w przypadku recydywy zostanie pozbawiony le-
wej
nogi. Syn Saddama Udaj chętnie stosuje takie
kary
czy po prostu toleruje je. Jego okrucieństwo
jest
tajemnicą poliszynela. Wie o tym niejeden Ira-
kijczyk,
póki co na próżno marzący o wymierzeniu
mu
sprawiedliwości.
Organizacja
Amnesty International oskarżyła
Udają
o przymykanie oczu lub wręcz o zachęcanie
do
potwornych zbrodni popełnianych przez
podlega-
82
____ Tortury
jącą
mu milicję fedainów. Opisała ona przypadki
zemsty
z 2000 roku na kobietach, które miały
kontakty
z opozycją, ale dla niepoznaki zostały
obwinione
o uprawianie nierządu. „Prostytutki"
rozstrzelano.
Odrąbano im głowy i nawleczono je
na
tyczki. Ale na tym się nie skończyło — odurzeni
narkotykami
fedaini kontynuowali horrorystyczny
show.
Przed
domami pomordowanych tyczki wko-
pano
w ziemię. Rodzinom i postronnym miały
służyć
jako upiorne memento, przestroga przed
niestosownymi
znajomościami. W tym samym
roku
obcięto język mężczyźnie, który miał czelność
niepochlebnie
wyrazić się na temat Husajna. Ten
makabryczny
spektakl też miał dalszy ciąg.
Krztuszącego
się własną krwią nieszczęśnika za-
ładowano
na samochód i diugo obwożono po uli-
cach
Bagdadu. „Eksponatowi" towarzyszył narra-
tor,
który przez megafon wyjaśniał przechodniom
sedno
przestępstwa ukaranego amputacją deli-
kwenta.
Amnesty
International oraz Human Rights
Watch"zebrały
dziesiątki zeznań ludzi i krewnych
ofiar
tortur stosowanych w zakładach karnych i
aresztach
śledczych Iraku. W listopadzie 2002 roku
brytyjskie
Ministerstwo Spraw Zagranicznych opu-
blikowało
w Londynie raport zwięźle sumujący wy-
siłki
obu organizacji. Elementem sprawozdania jest
między
innymi spis tortur, o których wiadomo, że
uciekano
się do nich najczęściej. Oto one:
83
Tortury
1. Wydłubywanie oczu.
Znany
jest przypadek kurdyjskiego biznesmena z
Bagdadu,
którego zaatakowano w 1997 roku. Gdy ro-
dzinie
wydano ciało denata, okazało się, że oprawcy
wydłubali
ofierze oczy, a w miejsce gałek wsadzili
kulki
papieru.
2. Dziurawienie rąk elektryczną piłą.
Pospolita
tortura stosowana wobec więźniów poli-
tycznych.
Amnesty International przytoczyła przypa-
dek
mężczyzny, któremu kwasem zalano dziury w
dłoniach.
3. Podwieszanie do sufitu.
Ofiary
mają zasłonięte oczy, są rozebrane do
naga
i godzinami wiszą na linach przywiązanych
do
przegubów dłoni. Ręce są często ściągnięte na
plecach.
4. Wstrząsy elektryczne.
Powszechnie
stosowany sposób torturowania.
Obiektem
sadyzmu oprawcy są różne części ciała
—
genitalia, uszy, język, palce.
5. Maltretowanie seksualne.
Ofiary,
zwłaszcza kobiety, są gwałcone i seksual-
nie
maltretowane, między innymi okaleczane rozbi-
tymi
butelkami.
6. Falaka.
Ofiary
leżą twarzą do podłogi. Ich stopy obijane
są
kablem, co często skutkuje utratą świadomości.
84
Tortury
1. Inne tortury fizyczne.
Gaszenie
papierosów na różnych częściach ciała,
wyrywanie
paznokci rąk i nóg, okładanie kijami,
bicie
pejczem, rurką i prętami metalowymi.
8. Fingowane egzekucje.
Ofiary
dowiadują się, że zostaną stracone przez
pluton
egzekucyjny, po czym następuje sfingowana
egzekucja.
Ofiary mają kaptury na głowach, stają
przed
plutonem egzekucyjnym, który wystrzeliwuje
ślepe
naboje.
9. Kąpiele w kwasie.
Na
zdjęciach z okresu najazdu na Kuwejt widać,
jak
iraccy agresorzy pastwią się w taki sposób nad
Kuwejtczykami.
Ofiary wiszą na pasach przycze-
pionych
do nadgarstków i stopniowo opuszczane są
do
kadzi z kwasem.
W
grudniu 2002 roku na konferencji prasowej w
Londynie
wystąpił Husajn Al-Szahristani, kierują-
cy
Iracką Radą do spraw Pomocy Uchodźcom w
Wielkiej
Brytanii. Al-Szahristani mówił o grobo-
wym
milczeniu, jakie zapanowało w Iraku po eks-
cesach
reżimu Saddama, i o tym, jak udało mu się
uniknąć
najgorszego z rąk siepaczy Husajna.
„Byłem
świadkiem łamania praw człowieka w
Iraku.
Do 1979 roku byłem jednym z głównych na-
ukowców
w Irackiej Organizacji Energii Atomowej.
Pracowaliśmy
nad pokojowym zastosowaniem ener-
85
Tortury __
gii
jądrowej. Aresztowano mnie, torturowano i
przetrzymywano
w odosobnieniu przez ponad jede-
naście
lat za odmowę udziału w realizacji progra-
mu
nuklearnego na rzecz wojska. Miałem jednak
więcej
szczęścia niż inni więźniowie polityczni. Nie
wywiercono
mi dziur do kości, jak w sąsiedniej
celi.
Nie odcięto mi członków piłą elektryczną. Nie
wyjęto
mi oczu.
Moje
dzieci doprowadzono do celi tortur, lecz nie
zamęczono
ich na śmierć, abym wyśpiewał, co rze-
komo
złego zrobiłem. Kobiety z mojej rodziny nie
zostały
przywiedzione do celi i zgwałcone na moich
oczach,
co przydarzyło się moim kolegom. Oprawcy
nie
rozpuścili mi rąk w kwasie. Nie znalazłem się
w
gronie więźniów politycznych wywleczonych z
więzień
i użytych jak króliki doświadczalne w eks-
perymentach
chemicznych i biologicznych.
Torturowano
mnie tylko dwadzieścia dwa dni i
noce,
bez ustanku. Zwisałem z sufitu, ręce miałem
związane
na plecach, traktowano mnie przewodami
pod
wysokim napięciem i bezlitośnie katowano.
Uważano
przy tym, by nie zostawiać trwałych śla-
dów
na ciele, bo miano nadzieję, że się załamię i
zgodzę
się pracować na rzecz realizacji programu
jądrowego.
Na
swój sposób miałem szczęście, gdyż jedena-
ście
lat spędziłem w odosobnieniu i nie musiałem
oglądać,
co dzieje się w ogromnym więzieniu —
państwie
irackim — w którym żyło ponad 20 min
86
Tortury
niewolników.
Nie musiałem być świadkiem publicz-
nych
egzekucji, podczas których matkom kazano
obserwować
zagładę synów, i później żądać od nich
pieniędzy
za zużyte kule. Nie musiałem oglądać,
jak
wyszarpywano i obcinano ludziom języki za to,
że
śmieli skrytykować Saddama lub kogoś z jego
rodziny.
Nie musiałem patrzeć na to, jak wypalano
piętna
i obcinano uszy młodym ludziom, którzy
spóźnili
się na ćwiczenia wojskowe. Nie widziałem,
jak
osuszano piękne irackie bagna na południu, pa-
lono
trzciny i masakrowano tamtejszych mieszkań-
ców
Madanów, niszcząc ich tradycyjny sposób ży-
cia.
Nie widziałem, jak stu trzydziestu kobietom
ścinano
głowy, by je potem publicznie demonstro-
wać.
Pod
wieloma względami udało mi się. Teraz zaś
mogę
opowiedzieć o tym, co stało się z tysiącami
Irakijczyków,
bo oni już nie mogą. Potworności te
dzieją
się już od przeszło dwudziestu lat. Wspólno-
ta
międzynarodowa traktowała je dotąd w milcze-
niu
albo nawet przymykała na nie oczy. Saddam
nie
jest przeciętnym dyktatorem; jest wyjątkową
postacią.
Broń masowej zagłady w jego rękach jest
niebezpieczna
dla irackiego narodu i ludzkości".
14. SKUTKI „PUSTYNNEJ BURZY"
Regres,
a nawet degrengolada Iraku widoczna
jest
gołym okiem. Egzystencja ludzi oraz infra-
struktura
leżą w gruzach. Trudno też przewidzieć,
czy
obalenie Husajna będzie momentem zwrotnym
w
najnowszej historii tego kraju. Po eksperymen-
tach
trwających od 1958 roku dawna Mezopotamia
jest
w stanie agonalnym. Gospodarka leży na ło-
patkach.
Tkanka społeczna zaś została poszarpana
przez
nieodpowiedzialnych politykierów. Nie ma
dziś
mowy o niegdysiejszym spójnym narodzie irac-
kim
— są za to plemiona i klasy, tak jak w śre-
dniowieczu.
Budowa demokracji na jałowej, popę-
kanej
glebie będzie żmudnym, czasochłonnym za-
daniem.
Czy Irak z jadowitego wroga przeistoczy
się
w głównego alianta USA na Bliskim Wschodzie,
wypierając
z tej półki Arabię Saudyjską?
88
Skutki „Pustynnej Burzy"
Można
przypuszczać, że Irakijczycy euforycznie
powitają
wojska wyzwoleńcze. Jednak kredyt za-
ufania
nie będzie wieczny. Wyposzczony kraj będzie
oczekiwać
inwestycji oraz pomocy. Trudno sobie
wyobrazić,
że Irak będzie można pozostawić same-
mu
sobie. Gdyby jednak do tego doszło, to w cen-
tralnym
punkcie Bliskiego Wschodu powstanie
ognisko
chaosu, który prędko ogarnie cały region.
Irak
rozpadnie się. Zgodnie z teorią domina będą
też
padać poszczególne państwa, powodując czarną
dziurę
geopolityczną. Nastąpi zmiana granic na
Bliskim
Wschodzie, dając do ręki amunicję naro-
dowcom
i muzułmańskim ekstremistom.
Wszyscy
będą niezadowoleni i podminowani. Jak
grzyby
po deszczu będą się też mnożyć fundamen-
talistyczne
grupy i grupki proklamujące jedna po
drugiej
dżihad
przeciwko
szarogęszącej się, samo-
lubnej
Ameryce. W całym regionie od dawna ak-
tywne
są radykalne organizacje islamskie, prące do
władzy
i kompromitowania Ameryki. „Pustynna
Burza
bis" oraz rozprzestrzeniające się fale nastro-
jów
ańtyamerykańskich mogą ułatwić radykałom
realizację
snów o potędze. Ziszczenie się tego sce-
nariusza
byłoby jednak nie do pogodzenia z dekla-
rowanymi
przez USA celami operacji w Iraku —
zmiana
reżimu i zastąpienie go obliczalnym rzą-
dem
demokratycznym.
Kampania
wojenna przeciwko Katowi i jego klice
i
tak może spowodować różnorodne reperkusje poli-
89
Skutki „Pustynnej Burzy"
tyczne
i gospodarcze. Przede
wszystkim może zdesta-
bilizować
Bliski Wschód, gdzie roi się od krytyków
postępowania
USA, zwłaszcza w aspekcie kontaktów
z
Izraelem. Kraje arabskie mogą stać się widownią
masowych
wystąpień antyamerykańskich, niechybnie
oddziałujących
na układ sił w regionie. Upaść mogą
nawet
rządy sympatyzujące z Zachodem, zwłaszcza
zaś
liberalny król Abdullach w Jordanii, co byłoby
stratą
niepowetowaną. Monarcha ma bowiem różno-
barwnych
poddanych. Jordanię zamieszkuje między
innymi
mniejszość palestyńska, zirytowana proizrael-
ską
postawą administracji USA, posądzanej o bier-
ność
czy wręcz o stronniczość w sprawie rozwiązania
kwestii
palestyńskiej.
Eliminacja
propalestyńskiego Husajna doleje tyl-
ko
oliwy do ognia. Dla szerokich mas arabskich
iracki
autokrata jest niekłamanym bohaterem, ty-
tanem,
geniuszem taktyki i strategii, który się mo-
carstwu
nie kłania. Opiera się zakusom Izraela,
bezkarnie
— jak dotąd — igra z ONZ i USA. Przy-
latują
do niego wybitni politycy rosyjscy. Jest też
coraz
bliżej wyprodukowania broni nuklearnej. Dla-
czego
Husajn nie może mieć bomby atomowej, sko-
ro
ma ją Izrael? — pytają prostoduszni kupcy na
sukach,
arabskich bazarach, którym nikt widocznie
nie
opowiedział o zbrodniczym „dorobku" tego
orientalnego
herosa. W Egipcie, Syrii, Jordanii, na
terytoriach
palestyńskich Saddam jest takim sa-
mym
bóstwem, jak kiedyś Nelson Mandela w Czar-
90
Skutki „Pustynnej Burzy"
nej
Afryce. Z tą tylko różnicą, że Mandela mógł zo-
stać
sprawiedliwie uhonorowany Nagrodą Nobla,
Husajn
zaś mógłby pretendować do laurów ufundo-
wanych
przez Adolfa Hitlera lub swej ulubionej
ikony,
Józefa Stalina.
Entuzjazmujący
się osiągnięciami Rzeźnika
wszyscy
Arabowie chwalcy nigdy widocznie nie roz-
mawiali
ze swymi irackimi współbraćmi. Ci dopie-
ro
pomogliby im odsłonić prawdziwą twarz Husaj-
na.
Irakijczycy nie znoszą prostackiego, ordynarne-
go
satrapy tak mocno, jak mocno czarna ludność
nie
cierpiała apartheidu, fatalnego systemu segre-
gacji
rasowej uprawianego w rasistowskiej Republi-
ce
Południowej Afryki. Ze szczerego oddania lub z
musu
irackiego samowładcę może popierać około
jednej
piątej społeczeństwa, zwłaszcza zaś ci, któ-
rzy
są trybikami reżimu. Wyżsi dowódcy wojskowi,
aparat
represji, urzędnicy rozmaitego autoramentu
i
różnych resortów oraz ich najbliżsi — w sumie
może
milion osób. A gdzie pozostałe 22 miliony?
Wyrazem
niechęci żywionej do USA przez zna-
czące
odłamy społeczności arabskiej jest trwający
bojkot
towarów amerykańskich. Dwa miesiące
przed
końcem 2002 roku zbyt produktów, wypusz-
czanych
na rynek przez firmy kojarzone z USA
spadł
na Bliskim Wschodzie o 40 proc. Coca-cola,
przez
lata kultowy napój regionu, wypierana jest
przez
kolorową wodę z bąbelkami rozlewaną w Ira-
nie.
Napitek nazywa się „Zam Zam Cola" i jest
91
Skutki „Pustynnej Burzy"
przebojem
konsumenckim. Przez cztery miesiące w
Arabii
Saudyjskiej i połączonym z nią mostem
Bahrajnie
poszło 10 min butelek irańskiej „ambro-
zji".
W tych samych krajach o 10 proc. obniżyła się
sprzedaż
coca-coli. Furorę w Zjednoczonych Emira-
tach
Arabskich robi z kolei „Star Cola", lansowana
jako
czysto arabski specjał, nie do podrobienia.
Uszczerbek
ponoszą również inne spółki amery-
kańskie.
W Arabii Saudyjskiej — Kentucky Fried
Chicken
i Burger King mają o połowę mniejsze ob-
roty.
Saudyjski bar McDonald's położony w pobliżu
amerykańskiej
bazy wojskowej został napadnięty
przez
religijnego ekstremistę. Maniak wpadł do
środka,
zastraszył zebranych bronią i podpalił lo-
kal.
W Jordanii, bliskiej sojuszniczce Stanów Zjed-
noczonych,
zamknięto z powodu kulejącego popytu
dwie
z sześciu tamtejszych restauracji McDonald's.
W
Egipcie przedmiotem kpin satyryków stało się
wycofanie
ze sprzedaży proszku do prania „Ariel"
(koncernu
Procter & Gamble), bo jego nazwa brzmi
tak,
jak imię znienawidzonego premiera Izraela
Ariela
Szarona. W dodatku islamscy puryści uzna-
li,
że narysowane na paczce logo detergentu przy-
pomina
gwiazdę Dawida, co go ostatecznie dyskwa-
lifikuje.
Głównym
oponentem interwencji zbrojnej jest
Rosja,
choć — mimo wszystko — nie stanęła ona
okoniem
podczas głosowania w Radzie Bezpieczeń-
stwa
NZ i nawet nie skorzystała z przysługującego
92
Skutki „Pustynnej Burzy"
jej
prawa weta. W efekcie Rada Bezpieczeństwa
jednomyślnie
uchwaliła rezolucję nr 1441 w spra-
wie
Iraku. Moskwa jednak nie przestaje płakać
nad
swoją dolą. W kuluarach wypomina Stanom
Zjednoczonym,
że myślą tylko o swoich interesach i
że
to ona zapłaci największą cenę za podbój Iraku i
wyciągnięcie
Saddamowi dywanu spod stóp. Putin
ma
na myśli dług, obliczany na 6—9 mld dolarów,
jaki
Irakijczycy mają wobec swych byłych moskiew-
skich
dobroczyńców. W ostatnich jedenastu latach
nie
można go było ściągać ze względu na obowiązu-
jące
restrykcje handlowe wobec kraju agresora.
Husajn,
co prawda, mamił Kreml mirażami wiel-
kich
pieniędzy, jakie można zarobić w Iraku, ale
najpierw
musiałby wywalczyć na forum Narodów
Zjednoczonych
uchylenie sankcji. A było to niere-
alne.
W rezultacie suma 40 mld dolarów, jaką
rzekomo
mogli Rosjanie wyciągnąć z Iraku dzięki
intratnym,
przygotowanym przez tamtejszych
urzędników
kontraktom, zawisła w powietrzu. Fe-
deracja
Rosyjska, borykająca się z poważnym kry-
zysem,
nie została ozłocona przez bagdadzkiego do-
brodzieja.
Putin
otrzymał jednak podobno od George'a W.
Busha
obietnicę gwarancji dobrych interesów. Łu-
koil,
Jukos i inne rozpychające się łokciami na
świecie
rosyjskie kompanie naftowe mogą znaleźć
się
w elitarnej grupie biznesu spoza Ameryki, jaki
zostanie
dopuszczony do eksploatacji pól naftowych
93
Skutki „Pustynnej Burzy"
w
Iraku. Prezes Łukoilu Wagit Alekpierow chwalił
się
bez ogródek, że Putin załatwił mu to u Busha.
Tylko,
czy Rosjanie zaoferują Irakijczykom atrak-
cyjne
warunki współpracy? Niemniej przyzwolenie
USA
jest dla Rosjan niezbędne, bo przyszli władcy
Iraku,
związani z Amerykanami, zapowiedzieli już,
że
anulują wszystkie porozumienia biznesowe, ja-
kie
ubito za Husajna. Tymczasem Moskwa ma na
pieńku
z ugrupowaniami opozycyjnymi, jakie prę-
dzej
czy później dojdą do głosu w Iraku. Ani Mi-
chaił
Gorbaczow, ani Borys Jelcyn, ani „superdemo-
krata"
Putin nie zająknęli się słowem o nikczem-
nym
charakterze rządów Husajna, o bestialstwach
i
nieszczęściach, jakie sprowadził na swój naród.
Moskwa
śpiewała raczej w zgodnym chórze z Bag-
dadem,
że winę za tarapaty, wszystkie krzywdy i
niedostatek
Irakijczyków ponosi Waszyngton. Putin
zarezerwował
gniew i połajanki za terroryzm dla
swoich
obywateli — Czeczenów.
Pozytywem
Blitzkriegu
w
Iraku może być dla
Rosjan
także rozwój kontaktów handlowych ze Sta-
nami
Zjednoczonymi. Nowa doktryna paliwowa
USA
akcentuje potrzebę dywersyfikacji importu no-
śników
energii. Tym bardziej pilne jest to teraz,
gdy
można spodziewać się burzliwej reakcji regionu
arabskiego
(skąd Ameryka importuje najwięcej
ropy)
na wygonienie Husajna i zmianę orientacji
politycznej
Bagdadu. Obecność USA w Iraku, po
zmieceniu
Kata, choć nieuchronna, nie będzie mile
94
Skutki „Pustynnej Burzy"
widziana.
Region może stać się areną częstych roz-
ruchów
antyzachodnich i dlatego nieobliczalnym
źródłem
dostaw ropy. Rosja zaś jest krajem stabil-
nym,
potencjalnie dużym eksporterem brunatnego
surowca
i może uzupełniać strategiczne zapasy
ropy
gromadzonej przez supermocarstwo.
W
interesie Moskwy zresztą jest związanie się z
USA
zależnościami surowcowymi. Zapewni jej to
odpowiednią
dźwignię wpływów politycznych w
Białym
Domu. Rosjanie aż się do tego palą. Tak
bardzo,
że Jukos przetransportował tankowcami
pierwsze
dostawy ropy do Ameryki, mimo ewident-
nych
strat. Wynikały one głównie z konieczności
dwukrotnego
przeładunku „czarnego złota" po dro-
dze
do portów przeznaczenia. Choć nie tylko —
ropa
rosyjska jest droga. By wyprodukować baryłkę
ropy
na Syberii, trzeba wydać 9 dolarów, a w Iraku
—
tylko 2—3 dolary. Michaił Chodorkowski, prezes
Jukosu,
musiał zejść z ceny, by Amerykanie ze-
chcieli
odebrać jego przesyłkę. Zaznaczył jednak, że
w
tej fazie współpracy z USA ważniejsze jest zdo-
bycie
przyczółków, natomiast „kasa przyjdzie póź-
niej".
Rodzi się pytanie, czy i jak długo Rosjan bę-
dzie
stać na dofinansowywanie deficytowego wywo-
zu
ropy. Nafciarze prognozują, że Rosja sama bę-
dzie
mieć problemy z jej wydobyciem za jakieś 7—
8
lat, bo jej złoża są coraz bardziej wyeksploatowa-
ne.
Czym wtedy będzie czarować mieszkańców Bia-
łego
Domu?
95
Skutki „Pustynnej Burzy"
A
Wydobycie ropy naftowej
Ropociągi
naftowe
Mapa 3. Irackie złoża ropy naftowej oraz ropociągi
96
Skutki „Pustynnej Burzy"
Rosjanie
modlą się teraz tylko, by akcja prze-
ciwko
Husajnowi nie zaowocowała spadkiem cen
ropy.
Gdyby bowiem po przepędzeniu tyrana i prze-
jęciu
kontroli nad bogactwami Iraku baryłka bru-
natnego
surowca miała kosztować — jak się szacu-
je
— około 15—16 dolarów, kasa Kremla zacznie
świecić
pustkami. Nawet w pokornym i nawykłym
do
wyrzeczeń społeczeństwie rosyjskim może w
końcu
dojść do wybuchów nieukontentowania, wy-
wołanych
ponownym brakiem rubli na wypłatę
przez
państwo pensji, rent i emerytur. Grozi to re-
akcją
łańcuchową, gdy strajki i demonstracje będą
ogarniać
coraz to nowe grupy społeczne i podmioty
Federacji
Rosyjskiej (jest ich w sumie osiemdzie-
siąt
dziewięć).
Rosjanie
doświadczyli już podobnego kryzysu,
gdy
z konieczności były modne operacje barterowe.
Niewypłacalność
budżetu i krach wystąpiły latem
1998
roku. Zamiast wynagrodzenia, pracownicy za-
częli
dostawać produkty gotowe: konserwy, kartony
mleka,
ziemniaki, papier toaletowy, szampony, my-
dło,
a w kołchozach — nawet nawozy i kompost.
Wymieniali
je później na inne towary, oddając pre-
ferencje
artykułom spożywczym. W piękny dzień,
17
sierpnia, oszczędności denominowane w rublach
zdewaluowały
się czterokrotnie. To tak, jakby w je-
den
dzień ktoś anonimowy wyciągnął każdemu
obywatelowi
z kieszeni 75 z zachomikowanych 100
rubli.
Deficyt gotówki może też Putinowi skompli-
97
Skutki „Pustynnej Burzy"
kować
prowadzenie wojny kolonialnej w Czeczenii,
którą,
dla mydlenia oczu naiwnym, ochrzcił opera-
cją
antyterrorystyczną. Czy wojna z Irakiem spra-
wi,
że w rosyjskim budżecie znowu pojawią się
dziury,
groźne dla politycznej przyszłości gospoda-
rza
Kremla i szkodliwe dla wygrzebującej się z doł-
ka
gospodarki Rosji?
„Pustynna
Burza bis" zdaje się nie wróżyć nicze-
go
dobrego stosunkom Arabii Saudyjskiej z USA, a
wręcz
może doprowadzić do ich skrajnego przewar-
tościowania.
Do tej pory, od 1945 roku, Rijad i Wa-
szyngton
były wobec siebie jak siostry syjamskie,
które
nie mogą się bez siebie obyć. Po zakończeniu
drugiej
wojny światowej prezydent Franklin Dela-
no
Roosevelt i król Abdul-Aziz ibn Saud obiecali
sobie
ścisłe przymierze i wzajemną wyrękę. W za-
mian
za uprzywilejowany dostęp do saudyjskich
złóż
ropy Amerykanie zobligowali się do ochrony
królestwa
i jego niewyczerpanego sezamu naftowe-
go
przed zagranicznymi knowaniami.
W
latach siedemdziesiątych królestwo Saudów
wyrastało
na lidera świata arabskiego. W najlepsze
rozkwitał
boom naftowy sprzyjający tym aspira-
cjom.
W 1974 roku Rijad delikatnie zasugerował
Waszyngtonowi,
by wciągnął Izrael do aktywniej-
szych
starań na rzecz wynegocjowania zasad trwa-
łego
pokoju na Bliskim Wschodzie. Chodziło o
przyspieszenie
uregulowania kwestii palestyńskiej,
ropiejącego
wrzodu
na ciele Bliskiego Wschodu.
98
Skutki „Pustynnej Burzy'
Ameryka
dała się przekonać. Saudyjczycy, od 1924
roku
strażnicy dwóch najświętszych sanktuariów
islamu,
przypieczętowali w ten sposób swoje przy-
wództwo
w strategicznym regionie. Układ w Camp
David,
zawarty w 1979 roku między Egiptem a
Izraelem,
był inspirowany przez USA. Oznaczał ol-
brzymi
krok do przodu, lecz nie rozwiązał kwestii
palestyńskiej.
A bez jej rozstrzygnięcia Bliski
Wschód
nie może nawet marzyć o spokoju.
Później,
gdy Moskwa najechała Afganistan, Bli-
ski
Wschód, Azja Środkowa i USA żyły tym, jak
wykurzyć
tępiących islam sowieckich interwentów
z
krainy Ariów. Saudyjczycy byli w tym dziele
głównymi
partnerami dla Amerykanów. Kwestia
palestyńska
została odsunięta w cień. Odżyła wraz
z
intifadą w drugiej połowie lat osiemdziesiątych.
Znowu
ucichła, gdy zaczęły pękać posady komuni-
zmu,
do czego przyczyniła się polska aksamitna re-
wolucja.
Świat zachłystywał się rozpadem systemu
i
jego upadkiem nawet w kolebce Lenina — ZSRR.
Sprawa
palestyńska powróciła na tapetę po zawar-
ciu
izraełsko-palestyńskich układów w Oslo. Ale
proces
pokojowy stanął w miejscu po zastrzeleniu
premiera
Izraela Icchaka Rabina.
Odpowiedzią
na zamrożenie procesu były niepo-
koje
na Zachodnim Brzegu Jordanu i w Strefie
Gazy.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych eksplodo-
wała
druga intifadą. Mnożyły się zamachy pale-
styńskich
kamikadze. Sytuacja w Izraelu wymyka-
99
Skutki „Pustynnej Burzy"
la
się
spod kontroli. Wtedy premierem został Ja-
strząb"
Ariel Szaron, nieprzejednany wobec Pale-
styńczyków.
Saudyjczycy uznali, że Stany Zjedno-
czone
robią zdecydowanie za mało, by nakłonić go
do
podjęcia konstruktywnych rozmów. Mało tego.
Uważali,
że Amerykanie — ewidentnie, lecz bez
rozgłosu
— przyzwalają na kontynuowanie przez
Szarona
egoistycznego pax-Ismeliana,
przy
lekce-
ważeniu
praw palestyńskich i pomijaniu postula-
tów
Jasera Arafata.
Jednak
lata dziewięćdziesiąte to cicha erozja
stosunków
saudyjsko-amerykańskich. W 1989 roku
ZSRR
musiał zwinąć swój ograniczony kontyngent
w
Afganistanie. Wkrótce potem zaczęło walić się
imperium
sowieckie. Priorytety polityki Stanów
Zjednoczonych
przesuwały się. Rola Arabii Saudyj-
skiej
jako amerykańskiej szpicy w regionie stopnio-
wo
malała. W 1990 roku wybuchła wojna nad Zato-
ką
Perską. W królestwie wylądowało 600 tyś. żoł-
nierzy
koalicyjnych, by stawić czoło Saddamowi
Husajnowi,
panoszącemu się w sąsiednim Kuwej-
cie.
Dla saudyjskiej ulicy tego było już za wiele —
stopy
tysięcy niewiernych bezkarnie deptały ziemię
Proroka,
kalając krainę Mekki
i Medyny.
Okazję
dla siebie zwęszył, bezdomny od czasu
powrotu
z Afganistanu, Osama ben Laden. Teraz
podsycał
nieprzyjazne koalicji, zwłaszcza Stanom
Zjednoczonym,
reakcje społeczne. Żądał zamknięcia
baz
amerykańskich w Arabii Saudyjskiej i w regio-
100
Skutki „Pustynnej Burzy"
nie.
Miał pretensje do dworu królewskiego, że idzie
na
smyczy USA. Został wydalony, udając się na tu-
łaczkę
do Sudanu i Afganistanu. Saudyjski milio-
ner
poprzysiągł wtedy zemstę rodzinie Saudów i jej
świętokradczym
sojusznikom. Solennie postanowił
oddać
się bez reszty dżihadowi.
Ostrze
jego miało
kłuć
równo — zarówno członków rodu Saudów, jak
i
jankesów, tak nieskrępowanie czujących się w
Arabii
Saudyjskiej. A w ogóle spodobało mu się, że
w
Kuwejcie Husajn tak śmiało rzucił rękawicę su-
permocarstwu.
Dał słowo, że będzie lepszy od Sad-
dama,
że zakasuje go w zuchwałości wobec Amery-
kanów.
Saudyjczyk ben Laden psuje Arabii Saudyj-
skiej
opinię na świecie, co skwapliwie dyskontują
jej
nieprzyjaciele.
Polityka
nie znosi próżni, a dziś stosunki Rijadu
z
Waszyngtonem są napięte i zdystansowane. Na-
prężenie
to odpowiada Rosji, chcącej zastąpić Ara-
bię
Saudyjską w roli czołowego dostawcy ropy do
Stanów
Zjednoczonych. Moskwa ma zadawnione
porachunki
z Saudyjczykami, sięgające okresu
awantury
afgańskiej. Współpraca w trójkącie
USA—Arabia
Saudyjska—Pakistan boleśnie dała
się
wtedy we znaki ZSRR, owocując sponsorowa-
niem
walki afgańskich mudżahedinów z sowieckim
okupantem.
Dzięki współdziałaniu tej Trójki Zwią-
zek
Radziecki przeżył swój Wietnam. Kreml nigdy
nie
zapomniał tego Saudyjczykom i Pakistańczy-
kom.
101
Skutki „Pustynnej Burzy"
Z
kolei od lat dziewięćdziesiątych zeszłego stule-
cia
Kreml oskarża Saudyjczyków o przesadnie
szczodre
subsydiowanie budowy meczetów w Rosji i
finansowe
dopieszczanie ruchów wahhabickich na
Kaukazie.
Wzrost świadomości i znaczenia dwu-
dziestomilionowej
wspólnoty islamskiej nie jest Mo-
skwie
na rękę. Uwadze Rosjan nie uszedł fakt
udziału
piętnastu Saudyjczyków (na ogółem dzie-
więtnaście
osób) w zamachach terrorystycznych na
World
Trade Center w Nowym Jorku i na Penta-
gon
w Waszyngtonie. Nadwerężyło to wizerunek
Saudyjczyków
w Ameryce. W dłuższej perspektywie
fakt
ten dodatkowo może zdeprecjonować strate-
giczne
partnerstwo Rijadu i Waszyngtonu. Piętna-
stu
samobójców saudyjskich to była niespodziewa-
na
gratka dla Kremla i dogodny argument w jego
anty
saudyjskiej propagandzie. Władimir Putin co
rusz
wyciąga ten fakt na światło dzienne, również
w
obecności George'a W. Busha. Bierze odwet za
Afganistan
i słabość Rosji. Walczy o wpływy poli-
tyczne
nad Potomakiem i o szerszy kanał zbytu dla
surowców
rosyjskich.
102
15. AL-KAIDA W IRAKU
Od
sierpnia 1990 roku, od czasu inwazji na Ku-
wejt,
Irak plasuje się wysoko na liście amerykań-
skiego
Departamentu Stanu, na którą wpisane są
państwa
sponsorujące terroryzm. Przez dwanaście
łat
reżim Husajna nie zamierzał niczego zrobić, by
zaprzeczyć
tym posądzeniom. Mało tego. Trzy lata
później,
także w Kuwejcie, Husajn raczej starał się
potwierdzić
swe cechy i intencje. W 1993 roku
przebywającego
tam wtedy z wizytą ojca dzisiejsze-
go
prezydenta Stanów Zjednoczonych George'a Bu-
sha
usiłowali zamordować, nasłani przez Saddama,
agenci.
Ujęto ich. Identyfikacja wykazała, że są
Irakijczykami.
Zamachowcy przyznali się do winy.
Otrzymali
najwyższy wymiar kary. Zostali straceni.
USA
przypuściły atak rakietowy na Irak. Odpalono
dwadzieścia
trzy „Tomahawki", kierując je na sie-
103
AI-Kaida w Iraku
dzibę
mucharabatu w Bagdadzie, kontaktujących
się
z al-Kaidą spesłużb odpowiedzialnych za śmierć
dziesiątków
tysięcy niewinnych ludzi w Iraku.
Gdy
al-Kaida zaczęła dawać się we znaki coraz
dotkliwiej
i bezczelniej, Stany Zjednoczone wzmo-
gły
śledztwo. Ustalono między innymi, że to iraccy
specjaliści
instruowali jej członków, jak należy po-
sługiwać
się ładunkami chemicznymi. W gościnie u
Saddama
miał też przebywać, już po rozgromieniu
i
wygonieniu czołówki „Bazy" z Afganistanu, jeden
z
prominentnych funkcjonariuszy siatki Osamy ben
Ladena.
Doradca do spraw bezpieczeństwa narodo-
wego
Condoleezza Rice i minister obrony Donald
Rumsfeld
mówili o żelaznych dowodach na potwier-
dzenie
tych hipotez. Podczas kampanii wojennej
podjętej
7 października 2001 roku w Afganistanie
kilkuset
obywateli Iraku miało też walczyć po stro-
nie
talibów i al-Kaidy, przeciwko afgańskiemu So-
juszowi
Północnemu i Amerykanom oraz ich za-
chodnim
aliantom.
W
swoim przykazaniu (fatwa)
ben
Laden wska-
zywał,
że USA zależy na destrukcji Iraku, tak
samo
jak Izraelowi. Stany Zjednoczone trzymają z
Izraelem
— wrogiem Arabów, okupującym Jerozoli-
mę
i zabijającym Palestyńczyków. Tel-Awiw może w
każdej
chwili oczekiwać srogiego odwetu z rąk cier-
piących
Arabów i dlatego — nie bez kozery — oba-
wia
się o swe bezpieczeństwo. Tymczasem Bagdad
odgrywa
dużą rolę na scenie bliskowschodniej.
Roz-
104
AI-Kaida w Iraku
bicie
Iraku, a także rzekomo planowane rozdrob-
nienie
Arabii Saudyjskiej, Egiptu i Sudanu — in-
nych
lokalnych mocarstw, Izraelczycy przyjmą jedy-
nie
z wdzięcznością i ulgą. Pozbędą się bowiem po-
tencjalnego
zagrożenia. Tylko zatomizowanie Ara-
bów,
dezintegracja pociągająca za sobą osłabienie
dużych,
regionalnych graczy, gwarantuje Żydom
przetrwanie
w oceanie arabskim. W przeciwnym
razie
czeka ich zguba — rewelował zbrodniczy Me-
sjasz.
Dodawał
jeszcze, iż polityka degradacji krajów
arabskich
sprawi też, że i Waszyngtonowi łatwiej
będzie
zadawać się z papierowymi, zminiaturyzo-
wanymi
państewkami i apodyktycznie narzucać
im
swoje zdanie. Amerykanie starannie pilnują
swego.
Strategiczne surowce — ropa, gaz — długo
jeszcze
będą eksploatowane na Bliskim Wschodzie,
zapewniając
dostawy paliwa dla motoru gospodarki
amerykańskiej.
I dlatego Osama uważa, że Irako-
wi
w chwili zbliżającej się próby z Ameryką po-
winna
pomóc cała społeczność islamska, nie tyl-
ko
Arabowie. Rzecz w tym, by wspólnie dać od-
pór
współczesnym „krzyżowcom" — Ameryka-
nom,
sprzymierzonym z izraelskimi „syjonista-
mi".
Tandem ten jest wrogo, zdradziecko nasta-
wiony
do wszystkich Arabów, pragnie ich eksplo-
atować
i chce nimi bez ustanku sterować — pod-
sumował
swoje schizofreniczne wywody Osama
ben
Laden.
105
AI-Kaida w Iraku
Saudyjski
milioner, zajmujący pierwszą lokatę
na
liście najbardziej poszukiwanych przez USA ter-
rorystów,
prawdopodobnie ma wiele do zawdzięcze-
nia
swojemu sponsorowi z Bagdadu. Saddam Hu-
sajn
i jego ludzie nigdy bowiem nie odmawiali
schronienia
niebezpiecznym terrorystom — jednym
z
najgłośniejszych był Palestyńczyk Abu Nidal, za-
jadły
antagonista nawet Jasera Arafata. Nidala
sprzątnęli
w 2002 roku sami Irakijczycy, zarzucając
mu
spiskowanie z Izraelem. Ugrupowania wywro-
towe,
stawiające na przemoc, w tym al-Kaida, też
spokojnie
mogły zwrócić się do Bagdadu o protek-
cję
i środki finansowe. Przyznawano je, choć nie
bezpośrednio,
lecz zazwyczaj poprzez podstawio-
nych
pośredników, by w razie wsypy móc udawać
niewinność.
Szczególnie
łaskawi Irakijczycy byli wtedy, gdy
ben
Laden mówił im o swym pragnieniu powięk-
szenia
terrorystycznej ośmiornicy o nowych anty-
amerykańskich
sprzymierzeńców. Za podarowane
fundusze,
nie uszczuplające własnych oszczędności,
Saudyjczyk
kupował życzliwość i solidarność pry-
watnego
biznesu. Werbował przywódców instytucji
politycznych
pokrewnych formacji terrorystycznych
i
partyzanckich, operujących w różnych zakątkach,
a
także prostych ludzi na całym świecie. Zausznik
ben
Ladena, iracki przedsiębiorca Mamdouth Mah-
mud
Salim odpowiadał za szpiegowską i operacyj-
ną
działalność „Bazy" w Europie, dopóki w 1998
106
AI-Kaida w Iraku
roku
nie został pojmany przez policję niemiecką i
osadzony
w więzieniu.
W
pięcioosobowej komórce al-Kaidy ulokowanej
we
Frankfurcie nad Menem prym wiodło także
dwóch
Irakijczyków. Ta terrorystyczna szajka była
o
krok od wysadzenia w powietrze rynku głównego,
katedry
i siedziby Parlamentu Europejskiego w
Strasburgu.
Islamscy maniacy, chcąc zwielokrotnić
efekt
uderzeniowy, planowali równolegle użyć sari-
nu.
Tę silnie trującą substancję wynaleźli hitlerow-
cy,
japońscy terroryści zaś w 1995 roku zastosowali
ją
ze śmiertelnym rezultatem w metrze tokijskim.
Strasburg
był o krok od tragedii. Zapobiegło jej
aresztowanie
agentów „Bazy" w grudniu 2000 roku.
Rok
wcześniej jeszcze jednego Irakijczyka, szykują-
cego
atak na amerykańską ambasadę w Tiranie w
porę
ujął wywiad albański.
Liczne
irackie agencje wywiadowcze — tak jak
koreańscy
„dyplomaci" z północy Półwyspu Kore-
ańskiego
— bez skrępowania korzystały z poczty
dyplomatycznej
dla przesyłania pieniędzy, materia-
łów
wybuchowych, broni i amunicji. Przeznaczano
je
dla band terrorystycznych rozsianych po wszyst-
kich
kontynentach, od Europy po Azję i Afrykę.
Fundusze
miały służyć opłacaniu aktów terroru,
wymierzonych
w zachodnie placówki, interesy oraz
turystów.
Maskę dyplomaty nakładał też iracki
szpieg
Ahmad Ibrahim Samir Al-Ani, podobno
spotykający
się kilkakrotnie z wysłannikami ben
107
Al-Kaida w Iraku
Ladena
w Pradze, między innymi z Mohamma-
dem
Attą, jednym ze sprawców staranowania
wież
nowojorskiego World Trade Center. Czesi za-
przeczają,
jakoby takie spotkania miały u nich
miejsce.
Od
11 września 2001 roku międzynarodówka
terrorystyczna
spod znaku al-Kaidy planowała
czternaście
operacji, obliczonych na sianie śmierci i
zamętu
pośród ciżby „niewiernych". Termin ten, w
pierwszej
kolejności, odnosi się do wszystkich Ame-
rykanów,
czymkolwiek by się nie zajmowali. Nie-
które
plany zostały pokrzyżowane. Ale niestety —
nie
wszystkie. W zamachach dokonanych w Indo-
nezji,
Kuwejcie, Tunezji, Jemenie i Pakistanie zgi-
nęło
około trzystu osób. Z danych Interpolu wyni-
ka,
że na celowniku — poza USA — może być jed-
nocześnie
jeszcze kilka krajów. „Baza" ma skupić
się
teraz na Europie. Rzekomo jest ona mniej za-
bezpieczona
przed zagrożeniami, bo nie miała jesz-
cze
swojego World Trade Center. Terroryści wyczu-
wają
to i intrygują. W Europie istnieją uśpione ko-
mórki
al-Kaidy, zwłaszcza w Belgii, Hiszpanii, Ho-
landii,
Niemczech i we Włoszech. To mobilne, prze-
poczwarzające
się grupy o zmiennym składzie, „sieć
sieci".
Niewiele więcej o nich wiadomo. Całun ta-
jemniczości
spowijający al-Kaidę przed rokiem po-
został
dotąd niemal nietknięty, nieprzenikniony.
Dla
speców jedno jest jasne — to organizacja ka-
drowa,
której rdzeń wypełnia około trzystu osób
108
AI-Kaida w Iraku
całkowicie
zaprzedanych idei rewolucji antyimpe-
rialistycznej
i antysyjonistycznej.
Reszta
zwolenników działa luźno, mając pełnię
swobody
w doborze środków i celów. W razie wąt-
pliwości
wie, do kogo zwrócić się po poradę. Na sa-
mym
czubku drabiny decyzyjnej zasiadają: Ajman
Al-Zawahiri,
prawa ręka Osamy i Chaled Szejk
Mohammed,
główny projektodawca uderzenia na
World
Trade Center i Pentagon. Bez śladu sczezli
Szejk
Mohammed i Ahmed Al-Hawsawi, którzy po-
średniczyli
w przepływie pieniądzy, jakie wydano
na
dokonanie wrześniowych ataków. Choć niewi-
dzialny,
Osama ben Laden żyje. Teraz nawet jego
odejście
nie zakłóciłoby już działalności „Bazy",
która
okrzepła i zakamuflowana czyha na następ-
ną
okazję, by zadać morderczy cios. Terroryści do-
stosowali
się do zmienionych warunków. Nauczyli
się,
jak obracać walutą i gdzie ją lokować, by nie
wpaść.
Wtopili się jak kameleony w nowe środowi-
ska.
Zdolności adaptacyjne terrorystów sprawiły, że
—
mimo aktywności wywiadów — nowe komórki
terrorystyczne
pączkują jak na drożdżach.
109
16. LĘKI AMERYKI
Po
tragedii nowojorskiej Amerykanie mają po-
wody,
by uważać na al-Kaidę. Tym bardziej że nie-
uchwytny,
jak dotąd, Osama ben Laden odgraża
się,
że nie spocznie, dopóki nie zada USA, Wielkie-
mu
Szatanowi ciosu powodującego ostateczne za-
chwianie
potęgi jedynego supermocarstwa. Ponad-
partyjna
Rada Stosunków Zagranicznych ostrzegła,
że
Stany Zjednoczone nie są gotowe do odparcia
podstępnych
ataków reżyserowanych w sztabach
terrorystycznych.
Zaostrzono środki bezpieczeństwa
na
lotniskach i w powietrzu oraz kontrolę imigra-
cyjną,
a także udoskonalono systemy ostrzegania
na
poziomie narodowym i lokalnym. Mimo wpro-
wadzenia
tych obostrzeń i tak pozostało jeszcze
mnóstwo
mankamentów, które należałoby usunąć
—
wyrokuje Rada Stosunków Zagranicznych.
110
Lęki Ameryki
Analitycy
punktują między innymi fakt, że 650
tyś.
policjantów w USA nadal nie ma dostępu do
rejestrów
odnotowujących nazwiska osób podejrze-
wanych
o związki z terroryzmem. Na sabotaż nara-
żone
są elektrownie konwencjonalne i atomowe, a
także
rafinerie ropy naftowej i zbiorniki z gazem
— serce
gospodarki. Obiekty te nie mają dostatecz-
nych
zabezpieczeń, ich personel nie jest wystarcza-
jąco
przeszkolony. Co stanie się, gdy antyamery-
kańscy
maniacy przypuszczą atak chemiczny lub
biologiczny
— czy służby specjalistyczne są dość
kompetentne,
by nie dopuścić do masowego skaże-
nia?
Raport Rady Stosunków Zagranicznych zwra-
ca
też uwagę, że mniej niż skromna część pocią-
gów,
ciężarówek i statków wjeżdżających i wpływa-
jących
na terytorium amerykańskie jest przeszuki-
wana
i badana. Na alarm biją senatorowie Gary
Hart
i Warren Rudman, już w 1999 roku prze-
strzegający
przed nadciągającymi zamachami terro-
rystycznymi
o katastrofalnych skutkach, mogącymi
wydarzyć
się w USA. Przestrogi senatorów usłysza-
no,
ale wtedy puszczono mimo uszu.
Tymczasem
starania, by posiąść broń masowej
zagłady,
to powinność prawowiernych muzułmanów
— orzekł
Osama ben Laden. Dorzucił ją do uświę-
conych
kanonów wiary islamu — oddawania czci
jedynemu
Bogu (szahada),
wspólnej
modlitwy od-
mawianej
pięć razy dziennie (salat),
postu
bez je-
dzenia,
picia i rozrywek między wschodem
a zacho-
111
Lęki Ameryki
dem
słońca (saum),
pielgrzymki
do Mekki (hadżdż)
oraz
datku, jałmużny na rzecz pokrzywdzonych
(zakał).
Irak
taką broń ma od paru dziesięcioleci i
zabijał
nią Persów, Kurdów oraz szyitów z południa
kraju.
Japońska fanatyczna sekta Aum Shinrikyo
w
1995 roku zatruła stacje metra w Tokio sarinem,
którego
nie brakuje w składach irackich. Widmo
udostępnienia
straszliwych rodzajów broni innym
zindoktrynowanym,
odmóżdżonym maniakom jeży
włosy
na głowie.
Terroryści
nie muszą dziś wcale zabiegać o poci-
ski
jądrowe. Gdy 11 września 2001 roku zaatako-
wali
World Trade Center w Nowym Jorku, do zbu-
rzenia
bliźniaczych wież wystarczyło im 100 tyś.
kilogramów
paliwa lotniczego w bakach „Boein-
gów".
Teraz wystarczyć może atak zarazkami ospy,
by
położyć pokotem dziesiątki tysięcy ludzi. Więcej
nawet
niż podczas bombardowania Hiroszimy i Na-
gasaki,
gdy poległo 200 tyś. Japończyków. By wy-
tworzyć
środki biologiczne, nie trzeba mieć rozle-
głej
infrastruktury, niezbędnej do produkcji broni
atomowej.
To pokusa dla konspiratorów i barba-
rzyńców.
Długotrwała
zimna wojna doprowadziła do tego,
że
magazyny i silosy zdążyły się wypełnić po brzegi
bronią
chemiczną i biologiczną. Najwyższe tempo
produkcji
tego rodzaju środków rażenia notowano
w
ówczesnym Związku Radzieckim. Ile ich zostało i
za
ile można je nabyć od zbiedniałych, skorumpo-
112
Lęki Ameryki
wanych
naukowców i chciwych gangsterów? Irak i
Korea
Północna, dwa państwa z „osi zła" prezyden- f:
ta
Busha, oraz Chiny również gromadziły podobną
li|'ii|
broń,
by potem rzucić świat, albo przynajmniej są-
.,
siadów,
na kolana. Biologiczne ładunki są łatwe do
przewiezienia.
Można dostarczyć je do celu łodzią,
frachtowcem,
ciężarówką lub zwykłym, prywatnym
samolotem.
Za kierownicą będzie siedzieć szofer,
poduszczony
przez wrogie organizacje, których śla-
dy
urwą się wraz z jego śmiercią. Ekipy dochodze-
niowe
znowu będą mieć do czynienia jedynie z po-
szlakami.
Aż w końcu sprawcy sami przyznają się
do
swego postępku, siedząc w dobrze ufortyfikowa-
nych
domach — w pieczarach na kobiercach albo w
wygodnych
fotelach w kapiących od złota rezyden-
cjach.
Żadne
państwo z tych, które trafiły na listę ce-
lów
al-Kaidy, nie może spać spokojnie. Jak dotąd,
to
USA najboleśniej odczuły na własnej skórze za-
maskowaną
siłę terrorystów: już w 1993 roku zdo-
łali
oni naruszyć masyw World Trade Center w
Nowym-
Jorku, w 1996 roku — zaatakowali wie-
żowce
w Chobar w Arabii Saudyjskiej, w 1998
roku
— gmachy amerykańskich ambasad w Kenii
i
Tanzanii, a jesienią 2001 roku — lotniskowiec
„U.S.S.
Cole". Receptą, a nawet tylko półśrodkiem
na
zwalczanie cichego frontu terroru może być
usilna
praca wywiadowcza. Stany Zjednoczone
przygotowują
się do niej, asygnując na te cele co-
113
Lęki Ameryki
raz
znaczniejsze
sumy. George W. Bush utworzył
Urząd
Bezpieczeństwa Państwowego, mający
zwiększyć
efektywną ochronę Ameryki przed terro-
rystycznym
jadem.
114
17. USA—IRAK
(PIĘĆDZIESIĄT LAT STOSUNKÓW)
Na
stosunki USA—Irak cieniem kładła się at-
mosfera
zimnej wojny, konfrontacja między komu-
nizmem
a wolnym rynkiem i demokracją. Na ame-
rykańsko-iracki
antagonizm nakładała się jeszcze
tradycyjna
wrogość Arabów do Stanów Zjednoczo-
nych,
mająca swoje praźródło w niezachwianym po-
pieraniu
przez Waszyngton państwa
izraelskiego.
-j
Powstało
ono w 1948 roku w otoczeniu żywiołu
arabskiego.
Arabowie w zasadzie nigdy nie pogo-
dzili
się z istnieniem Izraela.
Oziębieniu
klimatu amerykańsko-irackiego sprzy-
jał
prokomunistyczny zamach stanu dokonany w
Bagdadzie
w 1958 roku przez generała Abd Al-Kari-
ma
Al-Kassema. Dziesięć lat później, gdy władze
przechwyciła
lewicowa, nacjonalistyczna partia
115
USA—Irak
BAAS,
nie mogło być lepiej. Tym bardziej że rok
wcześniej
Irak zerwał stosunki dyplomatyczne z
Waszyngtonem,
za jego solidarność z Izraelem pod-
czas
wojny sześciodniowej 1967 roku. Stronnictwo
BAAS
nie taiło swej oceny, że Ameryka oraz pań-
stwa
europejskie uosabiają „zgniły" Zachód, który
podporządkował
sobie świat arabski i manipulował
nim
w XIX wieku i pierwszej połowie ubiegłego
stulecia.
Przewodniczący
BAAS generał Ahmad Hassan
Al-Bakr
postawił na zbliżenie ze Związkiem Ra-
dzieckim,
w którym — tak jak w Iraku — ścigano
objawy
nieprawomyślności, osadzano ludzi w wię-
zieniach
i obozach pracy i nie wstydzono się tego,
bo
takie wymogi stawiała walka klasowa. ZSRR
odwdzięczał
się Al-Bakrowi, odwzajemniając awan-
se
politycznie i gospodarczo. W 1972 roku wzajem-
na
sympatia przełożyła się na układ o przyjaźni.
USA
kompletnie odstawiono na boczny tor i przy
lada
okazji piętnowano za imperialistyczne ciągoty.
Moskwa
była bez grzechu, bo za półdarmo zbroiła
Irakijczyków
i „bezinteresownie" zagospodarowywa-
ła
pola naftowe.
W
1984 roku Bagdad wznowił stosunki dyplo-
matyczne
ze Stanami Zjednoczonymi. Był to re-
wanż
Husajna za udzielenie mu przez prezydenta
Ronalda
Reagana pomocy w śmiertelnych zmaga-
niach
z Iranem. W 1980 roku Irakijczycy najechali,
wywracany
do góry nogami przez fanatycznych aja-
116
USA—Irak
tollachów
Iran. Iracka inwazja była na rękę Wa-
szyngtonowi.
Irańscy duchowni bowiem rok wcze-
śniej
obalili rządy amerykańskiego sprzymierzeńca
szacha
Rezy Pahlawiego. Irańczycy odwrócili się
plecami
od dawnych przyjaciół i okazywali USA to-
talną
wrogość. Irańscy studenci przetrzymywali
setki
amerykańskich zakładników na terenie daw-
nej
ambasady Stanów Zjednoczonych w Teheranie,
poniżając
ich, bijąc oraz grożąc śmiercią.
Próba
oswobodzenia jeńców skończyła się klapą.
Lecące
rodakom na pomoc amerykańskie śmigłow-
ce
utknęły w pustynnych piaskach. Po tym fiasku
prezydent
Jimmy Carter już się nie podniósł poli-
tycznie
i z kretesem przegrał następne wybory.
Armia
Husajna na razie posuwała się naprzód.
W
1982 roku karta się odwróciła. Szala fortuny za-
częła
się przechylać w kierunku Teheranu. Wtedy z
odsieczą
przyszła Husajnowi Ameryka. Intensywne
dostawy
broni odwróciły zbliżającą się klęskę Ira-
ku.
Walczące strony, dysponujące teraz wyrównany-
mi
.siłami, beznadziejnie wykrwawiały się w oko-
pach
aż do 1988 roku. Wtedy wojna zakończyła się
remisem
— w kategoriach wojennych nikt nie wy-
grał
i nikt nie przegrał. Do dziś nie ma układu po-
kojowego
między Teheranem a Bagdadem.
Normalizacja
stosunków między USA a Irakiem
trwała
tylko do 1990 roku, dopóki Saddam Husajn
nie
napadł na Kuwejt. Od tamtego czasu relacje
Waszyngtonu
z Bagdadem znajdują się w stadium
117
USA—Irak
gnilnym.
Paradoksalnie, szansą na ich
polepszenie
może
być interwencja zbrojna zmierzająca do zmia-
ny
reżimu, który zmienił obraz Iraku i zamienił
r
i j!' ' kwitnącą oazę iracką w wyschniętą studnię. Czaso-
wo
interesy amerykańskie w Iraku reprezentuje
ambasada
Rzeczypospolitej Polskiej w Bagdadzie.
Polskę
łączy jeszcze z Irakiem między innymi umo-
wa
handlowa, datująca się z 1932 roku, oraz umo-
wa
o współpracy kulturalnej z 1959 roku.
118
18.
WYSTĄPIENIE PREZYDENTA
G.
W. BUSHA W ONZ
(fragmenty)
Dwunastego
września 2002 roku, tuż po obcho-
dach
pierwszej rocznicy zamachów terrorystycznych
na
World Trade Center i Pentagon, prezydent USA
George
W. Bush mówił na forum ONZ o swych ocze-
kiwaniach
wobec Iraku.
„Stany
Zjednoczone pomogły w założeniu Naro-
dów
Zjednoczonych. Chcemy, by ONZ była efektyw-
na,
szanowana i skuteczna. Chcemy, by rezolucje
tego
najważniejszego wielostronnego organu świa-
towego
były przestrzegane. A teraz akurat rezolu-
cje
te są jednostronnie podkopywane przez reżim
iracki.
USA
będą współpracować z Radą Bezpieczeń-
stwa
NZ, aby sprostać wspólnemu wyzwaniu. Jeśli
119
Wystąpienie prezydenta C. W. Busha w ONZ
reżim
iracki postawi się nam ponownie, to świat
będzie
musiał postąpić rozważnie i zdecydowanie,
by
pociągnąć Irak do odpowiedzialności. Będziemy
współpracować
z Radą Bezpieczeństwa NZ w celu
uchwalenia
niezbędnych rezolucji.
Lecz
cele USA nie powinny być podawane w
wątpliwość.
Rezolucje Rady Bezpieczeństwa NZ zo-
staną
bowiem wyegzekwowane. Albo wymogi poko-
ju
i bezpieczeństwa zostaną spełnione, albo działa-
nie
stanie się nieuniknione. Reżim zaś, który utra-
cił
swą prawomocność, straci również władzę.
Jeśli
nie uda nam się zadziałać w obliczu nie-
bezpieczeństwa,
to naród iracki będzie musiał na-
dal
żyć w warunkach brutalnego ucisku. Reżim ten
nabierze
nowych sił, by zadręczać, zdominować i
podbić
sąsiednie kraje, skazując Bliski Wschód na
dalsze
lata rozlewu krwi i strachu. Region pozosta-
nie
niestabilny, z nikłymi nadziejami na wolność,
odizolowany
od postępu naszych czasów.
Jeśli
sprostamy odpowiedzialności, jeśli przezwy-
ciężymy
zagrożenia, to możemy osiągnąć całkiem
inną
przyszłość. Naród iracki będzie w stanie zrzu-
cić
okowy niewoli. Pewnego dnia będzie mógł dołą-
czyć
do rodziny, gdzie znajdują się demokratyczny
Afganistan
i demokratyczna Palestyna, inspirując
reformy
promieniujące na cały świat muzułmański.
Narody
te będą mogły dać przykład, udowadniając,
że
uczciwe rządy, szacunek dla kobiet, wielka is-
lamska
tradycja nauki mogą zatriumfować na Bli-
120
Wystąpienie prezydenta C. W. Busha w ONZ
skim
Wschodzie i jeszcze dalej. A my udowodnimy,
że
obietnice ONZ mogą być w naszych czasach
spełnione.
Musimy
wybrać między światem strachu a świa-
tem
postępu.
Nie
możemy stać obok, nie robić nic, gdy niebez-
pieczeństwo
narasta.
Musimy
bronić własnego bezpieczeństwa, trwa-
łych
praw i nadziei ludzkości.
Zgodnie
ze swym dziedzictwem i dokonanym
wyborem,
USA zadbają o to".
121
19. OPOZYCJA IRACKA
Iracki Kongres Narodowy
Powstał
w 1992 roku w Wiedniu. W stolicy Au-
strii
doszło wówczas do spotkania kilkudziesięciu
grupek
opozycyjnych, połączonych chęcią pozbycia
się
Saddama Husajna. Rej wodziły dwie: Kurdyjska
Partia
Demokratyczna Masuda Barzaniego oraz
Patriotyczny
Związek Kurdystanu Dżalala Talaba-
niego.
Uczestnicy konferencji opowiedzieli się za
zachowaniem
integralności terytorialnej Iraku, fe-
deralizmem,
przestrzeganiem decyzji ONZ, demo-
kracją,
pluralizmem i respektowaniem praw czło-
wieka.
Przebieg debaty był balsamem dla duszy
człowieka
Zachodu.
To
było w czerwcu. W październiku 1992 roku,
kiedy
w północnym Iraku obradował Iracki Koń-
122
Opozycja iracka
gres
Narodowy, dołączyli do nich szyici. Ahmed
Czalabi,
neutralny szyita, wykształcony w USA,
absolwent
wydziału matematyki, stanął na czele
Komitetu
Wykonawczego. Czalabi zbiegł do Jorda-
nii
w 1958 roku, gdy pod ciosami rewolucjonistów
padała
monarchia. Kierował tam bankiem Petra.
W
1989 roku musiał jednak zrezygnować z funkcji
prezesa
po tym, gdy zarzucono mu malwersacje.
Czalabi
wyjechał z Jordanii. Twierdzi, że został
zmuszony
do opuszczenia kraju przez Jordańczy-
ków,
którzy byli pod presją Bagdadu.
Amerykanie
wątpią w przywiązanie Irackiego
Kongresu
Narodowego do ideałów demokratycz-
nych.
IKN — to paleta różnorodnych ugrupowań,
wyznających
zróżnicowane ideologie, opartych na
władzy
silnych, narzucających swą wolę jednostek.
Wódz
jest osią, wokół której kręci się cała reszta.
Niewątpliwym
sukcesem inicjatywy było jednak
skrzyknięcie
pod jeden sztandar różnorakich
grup
etnicznych i wrzucenie do jednego tygla
często
sprzecznych poglądów politycznych. W
Kongresie
można odnaleźć byłych członków partii
BAAS,
byłych wojskowych, komunistów i nacjonali-
stów.
Udział Kurdów zapewnił IKN siłę zbrojną i
za
ich pośrednictwem — obecność na
ziemi irac-
kiej.
123
Opozycja iracka
Iracka Zgoda Narodowa
Iracka
Zgoda Narodowa jest dzieckiem Saudyj-
czyków,
którzy w 1990 roku sfinansowali jej po-
wstanie.
W organizacji, której szefuje Ijad Allawi,
przeważają
funkcjonariusze wywiadu i oficerowie
wojska,
którzy opuścili szeregi swych macierzy-
stych
formacji. Allawi był wcześniej przewodniczą-
cym
Związku Studentów Irackich w Europie.
W
1995 roku król Jordanii Husajn zezwolił Alla-
wiemu
na działalność w Ammanie. Rok później, w
czerwcu,
organizację spotkało przykre niepowodze-
nie.
W Iraku ujęto stuosobową grupę jej sympaty-
ków
wywodzących się z szeregów wojska. Nie pa-
tyczkowano
się z nimi. Wielu uduszono i posiekano
na
kawałki w celach. We wrześniu pech nadal
prześladował
IZN. W wyniku ofensywy wojska na
północy
Iraku pojmano dalszych, tym razem kilku-
set
opozycjonistów. Ci, którzy ocaleli, wyemigrowa-
li,
głównie do Stanów Zjednoczonych. Allawi utrzy-
muje
jednak, że od tamtego czasu pozycja i wpływy
Irackiej
Zgody Narodowej zostały odtworzone i
wzmocnione.
Kurdowie
Iracki
Kongres Narodowy zapowiedział znaczącą
autonomię
dla Kurdów. Miałaby ona być material-
124
Opozycja iracka
nym
ucieleśnieniem koncepcji federalizmu, forso-
wanej
przez organizację. Niezależność Kurdów ra-
czej
nie wchodzi w rachubę, bo byłaby ona otwar-
ciem
puszki Pandory w regionie. Kurdowie za-
mieszkują
Kurdystan — Irak, Iran, Turcję i Syrię
(są
także w Afganistanie, Kazachstanie i Armenii).
Zgoda
na utworzenie przez nich państwa skutko-
wałaby
przenicowaniem ładu geopolitycznego. Tur-
cja
dostaje gęsiej skórki na samą myśl o możliwo-
ści
powstania kurdyjskiego bytu państwowego w
Iraku.
W drugiej kolejności musiałby on objąć rów-
nież
Turcję, powodując jej rozpad.
Ludy
kurdyjskie, znane pod tą nazwą od XI
wie-
ku,
nigdy nie miały
suwerennej organizacji pań-
stwowej.
Dziesięć wieków temu uległy one Seldżu-
kom.
Nawrócili oni Kurdów na islam. Sułtan turec-
ki
Selim I w 1514 roku wcielił znaczne połacie
Kurdystanu
do imperium osmańskiego. Inkorpora-
cja
była skutkiem zwycięstwa Turków nad Persa-
mi.
Potwierdził ją turecko-perski układ z 1639
roku.
Od
1908 roku w Stambule zamanifestował swoje
istnienie
Kurdyjski Komitet Narodowy. Wychodziły
gazety
w języku kurdyjskim. Dziesięć lat później
Kurdowie
byli o krok od stworzenia własnego pań-
stwa.
Imperium osmańskie poniosło klęskę i rozpa-
dło
się w 1920 roku. Na powojennej konferencji w
Sevres
postanowiono, że Kurdom należy się pań-
stwo,
do którego wejdą ziemie przez nich zasiedlo-
125
Opozycja iracka
ne.
Ale w 1923 roku przyszło kolejne rozczarowa-
nie.
Na mocy traktatu w Lozannie tereny kurdyj-
skie
podzielono między Turcję, Iran i Irak, kontro-
lowany
wtedy przez Wielką Brytanię. Kurdowie
wszczynali
wszędzie powstania, topione we krwi.
W
1946 roku w irańskim Kurdystanie, gdzie ba-
zowała
armia sowiecka, proklamowano Republikę
Kurdyjską.
Zirytowało to Teheran. Irańczycy nie
patyczkowali
się z insurgentami. Przywódca rebelii
Mustafa
Al-Barzani z Iraku miał teraz drogę odcię-
tą
— i do Iraku, i do Iranu. Udał się więc do
ZSRR,
gdzie przesiedział i przeczekał najgorsze do
1958
roku, do czasu obalenia monarchii. Uporczy-
wa
walka bojowników kurdyjskich zaowocowała de-
klaracją
władz irackich w 1970 roku, że Kurdysta-
nowi
należy się autonomia. Za słowami nie poszły
jednak
żadne czyny. Oszukani Kurdowie uznali, że
miarka
się przebrała. W 1974 roku znowu chwycili
za
broń, co sprowadziło na nich kolejne pogromy i
pacyfikacje.
Setki tysięcy Kurdów musiało przepro-
wadzić
się, pod bagnetami, do centrum kraju, gdzie
było
ich lepiej „widać".
Podczas
wojen Husajna z Iranem i Kuwejtem
Kurdowie
nie raz burzyli się przeciwko Bagdadowi,
fałszywie
sądząc, że Rzeźnik jest wystarczająco wy-
cieńczony,
by wyrwać mu autonomię. W 1991 roku,
upokorzony
przez koalicję międzynarodową, Husajn
wziął
na Kurdach srogi odwet. Lała się krew, palo-
no
wioski. Dwa miliony Kurdów uciekło za granicę,
126
Opozycja iracka
uchodząc
przed ogniem i mieczem siepaczy Husaj-
na.
Exodus
wzbudził
zaniepokojenie na świecie. In-
terweniowały
siły międzynarodowe — z Francji,
USA
oraz z Wielkiej Brytanii. Interwencja prze-
rwała
spiralę przemocy — Kurdowie mogli powró-
cić
do rodzinnych domów.
Kurdowie
szybko wzięli sprawy w swoje ręce. W
majowych
wyborach 1992 roku wybrano Kurdyjskie
Zgromadzenie
Narodowe, złożone ze stu pięciu de-
putowanych.
Husajn potępił ten akt, ale Kurdowie
byli
już poza jego zasięgiem. Partyzantki Barzanie-
go
i Talabaniego zjednoczyły się. Wyłoniono jednoli-
tą,
dobrze wyekwipowaną armię, liczącą 35—50
tyś.
ludzi. Ogłoszono powstanie autonomicznego
państwa
Kurdów irackich. Saddam i Turcja zare-
agowali
nerwowo, zgodnie okazując osobliwe przy-
mierze.
Ankara
nie dopuszcza myśli, że wynagrodzeniem
za
ewentualne wspomożenie interwencji amerykań-
skiej
przez bojowników kurdyjskich może być nie-
zawisłość
dla Kurdów irackich. Bo to będzie zalą-
żek
zarazy, która za chwilę rozleje się między inny-
mi
na Turcję. Turcja, Syria i Iran, gdzie Kurdów
jest
najwięcej, nie aprobują konceptu powołania
Kurdystanu
jako integralnej jednostki państwowej.
Nikt
nie pali się do kwestionowania regionalnych
porządków
i wyziębiania ciepełka geopolitycznego,
jakie
ustaliło się w regionie będącym beczką pro-
chu.
Turcja już tylko dla zasady wysuwa postulat
127
Opozycja iracka
przyłączenia
do siebie północnego Iraku, utrzymu-
jąc,
że w ten sposób jedynie zostałby on przywróco-
ny
na łono macierzy. Nikt bowiem nie ma ochoty
otwierać
puszki Pandory.
Chyba
że radykalni Kurdowie, którzy daniną
krwi
chcieliby okupić powstanie Islamskiego Emi-
ratu
Kurdystanu, na wzór państwa afgańskich tali-
bów.
Islamska Frakcja Kurdyjska, na czele z Ali
Abd
Al-Azizem, ma siedzibę w Halabdży, gdzie w
1988
roku opryszkowie Husajna bronią chemiczną
uśmiercili
setki osób. W 1998 roku oderwała się od
niej
Armia Islamu, w której pierwsze skrzypce grał
mułła
Krekar. Mułła został aresztowany w Europie
w
sierpniu 2002 roku za powiązania z al-Kaidą. Na
północy
Iraku, gdzie Krekar urzędował, swoje kry-
jówki
mieli podkomendni ben Ladena, którzy uszli
z
Afganistanu przed ścigającymi ich wojskami
amerykańskimi.
Krekar jest wychowankiem szejka
Abdullacha
Al-Azzama, teologa o korzeniach pale-
styńskich,
który był duchowym nauczycielem Osa-
my
ben Ladena.
Szyici iraccy
Rada
Najwyższa Rewolucji Islamskiej w Iraku
skupia
szyitów irackich i też należy do Irackiego
Kongresu
Narodowego, będąc jednym z jego czoło-
wych
komponentów. U narodzin ugrupowania, w
128
Opozycja iracka
1982
roku, stali szyiccy ajatollachowie z Iranu,
pragnący
mieć swoją ekspozyturę w Iraku. Przed
zgonem
przywódca rewolucji islamskiej w Iranie
ajatollach
Chomeini wymieniał szefa Rady Najwyż-
szej
Rewolucji Islamskiej Muhammada Bakra Ał-
Hakima
jako lidera Islamskiej Republiki Iraku.
Pod
wodzą Ał-Hakima są paramilitarne bojówki,
tak
zwany Korpus Badr (na cześć bitwy stoczonej
w
624 roku pod Badr, położonym między Mekką a
Medyną;
stronnicy Mahometa rozprawili się tam z
przeważającymi
siłami mekkańczyków). Pięć tysię-
cy
ludzi Badru zapędza się niekiedy z Iranu do po-
łudniowego
Iraku, by przypomnieć o sobie wojsku
irackiemu.
Depcze także po piętach urzędnikom
Husajna,
molestując ich napadami na biura i pusz-
czając
z dymem wyposażenie gabinetów.
Rada
Najwyższa Rewolucji Islamskiej zbyt jed-
noznacznie
kojarzona jest z Iranem, by łatwo udało
się
jej zdjąć z siebie etykietkę sługusów Teheranu i
poderwać
wiernych do boju przeciwko Husajnowi.
Według
informacji wywiadowczych, Korpus Badr do
tej
pory -odnawia swe uzbrojenie dzięki dostawom z
Iranu,
zapewnianym przez tamtejszych Strażników
Rewolucji,
ortodoksyjnych strażników świętego
ognia
szyizmu. Brat Muhammada Bakra, Abd Al-
Aziz
Al-Hakim, nie gorszy, bo też mający swe
stronnictwo
— Zew Islamski, podejrzewany jest o
współudział
w zamachach z 1983 roku na ambasa-
dy
USA i Francji w Kuwejcie. Miał również maczać
129
Opozycja iracka
palce
w nieudanej próbie zgładzenia emira Kuwej-
tu
w 1985 roku.
Szef
Rady Najwyższej Rewolucji Islamskiej,
mimo
formalnego członkostwa w Irackim Kongresie
Narodowym,
nader często odcinał się od tej organi-
zacji.
Aż do sierpnia 2002 roku. Muhammad Bakr
przybył
wtedy do Waszyngtonu, razem z innymi
antagonistami
Husajna, by radzić na temat powo-
jennego
urządzenia życia w Iraku. Dla fasonu trzy-
mał
się z boku, ale nie tracił rezonu. Wierzy bo-
wiem,
że mimo proirańskiej łatki i dla niego zosta-
nie
wykrojona jakaś posada.
130
20. PRÓBY KONTROLI
Po
kapitulacji
Iraku w styczniu 1991 roku Hu-
sajn
przyrzekł stosować się do rezolucji ONZ, w
tym
do tej podstawowej dla bytu obywateli, noszą-
cej
numer 687. To ona uzależniała odwołanie sank-
cji
gospodarczych od wyzbycia się przez despotę
broni
masowej zagłady. Rozgromiony i poddany
kontroli
międzynarodowej, Irak miał zdemontować
wszystkie
linie i maszyny do jej produkcji w taj-
nych
zakładach.
Trzy
miesiące później do Iraku wkroczyli inspek-
torzy
rozbrojeniowi Komisji NZ do spraw Iraku
(UNSCOM),
wyposażeni w mocny mandat między-
narodowy.
Mieli za zadanie zlokalizować wszystkie
podejrzane
miejsca i po zebraniu pełnej dokumen-
tacji
zniszczyć te obiekty. Wysłannicy ONZ nie mu-
sieli
się niczego bać, bo stała za nimi wojenna po-
131
Próby kontroli
tęga
USA i całej antyirackiej koalicji. Raźno więc
wzięli
się do dzieła. Rezultaty poszukiwań przeszły
najśmielsze
oczekiwania. Irak produkował tony
preparatów
biologicznych i już wiedział, jak robi
się
zarodniki wąglika. Tylko krok dzielił go też od
skonstruowania
instalacji
nuklearnej.
Inspektorzy
oenzetowscy, cal po calu, likwidowa-
li
śmiercionośny potencjał Iraku. W pałacach za-
mieszkiwanych
przez klan Al-Takritów zaczęły roz-
legać
się pierwsze pomruki niezadowolenia. Ale
rozbrojenie
nadal postępowało, w zasadzie bez za-
kłóceń.
Względna idylla trwała do połowy lat dzie-
więćdziesiątych.
Wtedy pojawiły się pierwsze tarcia
i
iskrzenia, które niebawem przerosły w ostry kon-
flikt.
W 1996 roku, ośmielony pasywnością i nikło-
ścią
zaangażowania świata, Husajn zablokował in-
spektorom
dostęp do niektórych miejsc. Nie było
gromkich
sprzeciwów i ostrych reakcji. I to był po-
czątek
coraz bardziej hardej postawy Rzeźnika.
Rok
później zażądał on, by w ekipach inspekto-
rów
oenzetowskich nie było więcej Amerykanów.
Zarzucał
im szpiegostwo, które mieli uskuteczniać,
zamiast
oddawać się rzetelnej, bezstronnej pracy.
Drużyna
Billa Clintona, zanurzona w aferę Moniki
Lewinsky
i rzekome skandale finansowe prezyden-
ta,
protestowała cienkim głosem. W 1998 roku
Saddam
kazał inspektorom wyjechać i więcej się
nie
pokazywać. Ustąpili. W Iraku rozpętała się bu-
rza
entuzjazmu. Ludzie wiwatowali na ulicach,
132
Próby kontroli
świętując
złudne zwycięstwo nad reprezentacją
tych,
którzy ich upokorzyli w styczniu 1991 roku.
W
atmosferze terroru inspektorzy wyprowadzili się,
lecz
sankcje pozostały w mocy. Kogo zwyciężył Hu-
sajn?
Wyrzucenie
przedstawicieli ONZ zaciemniło ob-
raz
zbrojeń Iraku, zamiast definitywnie go rozja-
śnić,
co przyczyniłoby się do zniesienia dokuczliwe-
go
embarga. Kontrolerzy byli i są przeświadczeni,
że
w reżimowych skrytkach pozostały jeszcze rezer-
wy
broni masowej zagłady i że dlatego zostali wy-
proszeni.
Husajn też o tym wiedział. W związku z
tym
ośmielił się na to ryzykowne posunięcie, mając
świadomość,
że oznacza ono zadarcie z jedynym su-
permocarstwem.
Wolał konflikt od totalnego wypa-
troszenia
mu magazynów zbrojeniowych. Domyślał
się,
że jeśli zostanie ogołocony ze swej broni, o
czym
wszyscy się dowiedzą, to narazi się na niewy-
baczalny
blamaż w oczach wszystkich
Arabów, swo-
ich
wielbicieli.
Syn
Udaj szeptał mu, że tak właśnie będzie. Że
bierność
nie tylko podważy jego reputację, a nawet
ośmieszy
go i wystawi osłabiony Irak na dobrą
wolę
i widzimisię sąsiadów. Że zgoda na dalszy po-
byt
inspektorów i całkowite rozbrojenie może dodać
odwagi
Kuwejtowi czy Arabii Saudyjskiej, którym
mało
swoich zasobów ropy, a irackie są godne
awantury
wojennej i zaboru. Kto i czym je obroni?
Pod
koniec 1998 roku Amerykanie i Brytyjczycy
133
Próby kontroli
postanowili
utrzeć nosa Husajnowi. Podczas cztero-
dniowych
nalotów, które przeszły do historii jako
operacja
„Pustynny Lis", bomby spadały na te
punkty,
które mogły stanowić przykrywkę dla pro-
dukcji
broni chemicznej i biologicznej.
Sankcje
ONZ są ciężarem dla ludności. Od po-
czątku
lat dziewięćdziesiątych, odkąd one obowią-
zują,
do połowy poprzedniej dekady w Iraku zmar-
ło
co najmniej pół miliona dzieci. Najczęściej z po-
wodu
niedożywienia, a także wskutek cholery i bie-
gunki,
czyli chorób, z którymi dziś na świecie moż-
na
się łatwo uporać. Nie jest to możliwe w Iraku,
gdzie
brakuje medykamentów i specyfików lekar-
skich.
Saddam bowiem na początku nie zgodził się
na
przyjęcie programu „ropa za żywność". Tylko
dlatego,
że uzyskiwane z tej wymiany fundusze i
późniejsza
dystrybucja dostaw miały być pod suro-
wą
kontrolą.
Program
„ropa za żywność" uruchomiono dopiero
w
1996 roku. Co pół roku Irak może sprzedać ropę
za
2 mld dolarów i przeznaczyć je na zakup arty-
kułów
spożywczych i leków. Jest trochę lepiej, choć
umieralność
jest ciągle wysoka. Ale skąd Husajn
ma
pieniądze na zaspokajanie swych wybujałych
ambicji?
Na budowę sztucznych akwenów, socreali-
stycznych
monumentów ku swojej czci, pokazowych
siedzib,
w tym. coraz
bardziej
zakamuflowanych,
lecz
nadal chorobliwie wystawnych
rezydencji. Irak
jest
zdewastowany. „Pustynna Burza" i wcześniej-
134
Próby kontroli
sza
wojna z Iranem wyrządziły ogrom szkód — po-
walone
mosty, potrzaskane szosy i autostrady, ze-
rwane
linie energetyczne, unieruchomione filtry
wodne
i oczyszczalnie ścieków. W Bagdadzie co nie-
co
udało się wyremontować, ale na przykład w sta-
rożytnej
Basrze leżącej nad Szatt al-Arab brakuje
wody.
Bez uchylenia sankcji i przejrzenia kont Hu-
sajna
niewiele da się naprawić.
135
21. ROZLICZENIE
Oswobodzenie
Iraku i planowane
niezwłoczne
zniesienie
embarga handlowego będą natychmiasto-
wymi
pozytywnymi efektami „Pustynnej Burzy
bis".
Czekają na to Irakijczycy, publicznie wychwa-
lający
Saddama pod niebiosa, ale pod nosem zło-
rzeczący
mu i przeklinający za grad nieszczęść, ja-
kie
sprowadził na niegdyś mlekiem i miodem pły-
nący
kraj. Międzynarodowe awantury wojenne wsz-
czynane
przez Husajna oraz szykany i represje roz-
kręcone
przez jego machinę ucisku spowodowały
masowy
exodus
ludności.
Od trzech do czterech mi-
lionów
ludzi — muzułmanów tak jak bagdadzki sa-
mozwaniec
— porzuciło swe domy w Iraku, ucho-
dząc
do państw sąsiednich, do Europy oraz USA.
Setki
tysięcy współwyznawców islamu musiało bez
szemrania
zmienić swe miejsca zamieszkania,
136
Rozliczenie
przenosząc
się w rejony, w których mniej „zagraża-
li"
reżimowi. Akcje przesiedleńcze, wymuszane i
przebiegające
pod czujnym okiem policjantów i żoł-
nierzy,
przypominały podobne akcje przeprowadza-
ne
przez wojska sowieckie na ziemiach wschodniej
Polski
po napaści 17 września 1939 roku. To samo
przeżyły
ludy kaukaskie w 1944 roku, gdy na roz-
kaz
Stalina miliony górali — Czeczenów i Ingu-
szów
— i ich najbliższych przerzucono do Kazach-
stanu
i na Sybir, bo też „zagrażali"
wtedy
idolowi
Saddama.
Milion
muzułmańskich ofiar pochłonęła wojna
iracko-irańska
rozpalona przez Kata. Ten wycień-
czający
konflikt sprzyjał też eksterminacji Kurdów.
Husajn
bał się, że zechcą oni zdyskontować jego
słabość
i powalczyć o niepodległość. Dlatego tłamsił
te
ewentualne aspiracje prewencyjnymi masakra-
mi.
Iracka inwazja Kuwejtu w 1990 roku przynio-
sła
śmierć tysiąca Kuwejtczyków. Do dziś Husajn
nie
odpowiedział, gdzie jest sześciuset pięciu jeń-
ców,
których interwenci wzięli do niewoli w 1991
roku.
Wśród nich są między innymi Kuwejtczycy,
Saudyjczycy,
Egipcjanie, Syryjczycy, Bahrajńczycy,
Omańczycy,
Libańczycy, Irańczycy i Hindusi. Z tego
i
innych przestępstw bagdadzki paranoik i megalo-
man,
najzdolniejszy uczeń Stalina, który jawnie
przerósł
swego mistrza, będzie się musiał prędzej
czy
później rozliczyć. Wojownicze pogróżki i zawo-
alowane
intencje apokalipsy, jaką zamierza światu
137
Rozliczenie
zgotować,
jeśli ten tylko zechce go tknąć, brzmią
jak
powarkiwanie wściekłego wilka zapędzonego
we
wnyki. Akcja militarna w Iraku potrwa parę ty-
godni,
albo być może kilka miesięcy, lecz sanacja
kraju
będzie rozłożona na całe lata, bo i latami na-
rastały
spustoszenia.
138
ANEKS
IRAK — KALENDARIUM XX i XXI WIEKU
1918
— Wielka Brytania przejmuje kontrolę nad
Irakiem
po upadku imperium osmańskiego
1932
— Irak odzyskuje niepodległość — na tron
wstępuje
król Fajsal I
1958
— obalenie monarchii i proklamowanie repu-
bliki
1968
— junta wojskowa związna z arabskimi na-
cjonalistami
dokonuje zamachu stanu — pre-
zydentem
zostaje Hassan Al-Bakr
1972
— Bagdad
zawiera z Moskwą układ o przy-
jaźni
1979
— Saddam Husajn odsuwa Al-Bakra od wła-
dzy
i przejmuje stanowisko szefa państwa
140
Aneks. Kalendarium XX i XXI wieku
1990
(sierpień) — Irak napada na Kuwejt i usiłuje
go
inkorporować
1991
(styczeń) — rusza operacja wojskowa „Pu-
stynna
Burza", prowadzona przez koalicję
międzynarodową,
ze Stanami Zjednoczonymi
na
czele. Początek nalotów na Irak
1991
(luty) — rusza ofensywa lądowa. Kuwejt zo-
staje
wyzwolony w ciągu czterech dni
1991
(marzec) — samoloty USA i Wielkiej
Brytanii
ustanawiają
ochronną strefę bezprzelotową
nad
północnymi i południowymi terenami Ira-
ku.
Jest to wynikiem krwawo stłumionych
przez
Saddama Husajna powstań: Kurdów —
na
północy i większości szyickiej — na połu-
dniu
1991
(kwiecień) — Rada Bezpieczeństwa NZ nawo-
łuje
Irak do rozbrojenia i zniszczenia broni
masowej
zagłady, uchwalając rezolucję nr 687
1991
(maj) — do Iraku przybywa pierwsza grupa
•
inspektorów UNSCOM (United Nations Com-
mission
on Iraq) — Komisji Narodów Zjedno-
czonych
do spraw Iraku
1996 — Bagdad godzi się na propozycję ONZ
sprzedaży
określonych kwot ropy. Za uzyska-
ne
pieniądze może kupować artykuły spożyw-
cze
(tzw. oil
for food programme — program
„ropa
za żywność")
141
Aneks. Kalendarium XX i XXI wieku
1998
— Irak wyprasza
inspektorów oenzetowskich.
Ustaje
współdziałanie z UNSCOM
2002
(styczeń) — prezydent Stanów Zjednoczonych
George
W. Bush, cztery miesiące po atakach
na
World Trade Center i Pentagon, nazywa
Irak
częścią „osi zła"
2002
(wrzesień) — George W. Bush w przemówie-
niu
na forum Zgromadzenia Ogólnego NZ za-
powiada,
że Ameryka samodzielnie może pod-
jąć
rozprawę z Irakiem, jeśli zajdzie taka po-
trzeba
2002
(wrzesień) — Bagdad odgraża się, że nie za-
stosuje
się do żadnej nowej rezolucji NZ doty-
czącej
inspektorów
rozbrojeniowych
2002
(listopad) — Rada Bezpieczeństwa NZ jedno-
głośnie
uchwala rezolucję nr 1441, przewidu-
jącą
nieograniczony dostęp inspektorów roz-
brojeniowych
do „podejrzanych" miejsc w Ira-
ku
2002
(listopad) — Saddam Husajn zgadza się na
warunki
ONZ nakazujące Irakowi całkowite
rozbrojenie
albo poniesienie konsekwencji.
142
IRAK
— PODZIAŁ ADMINISTRACYJNY
ORAZ
GOSPODARKA
Prowincje (muhafazy) Główne miasto
1. Al-Anbar Ar-Ramadi
2. Al-Basra Al-Basra
3. Ał-Kadisija Ad-Diwanija
4. Al-Musanna As-Samawa
5.^ Al-Nadżaf An-Nadżaf
6. Al-Tamin Kirkuk
7. Babil Al-Hilla
8. Bagdad Bagdad
9. Dijala Bakuba
10. Karbala Karbala
11. Maj sań Al-Amara
12. Niniwa Mosul
13. Sala Al-Din Samarra
143
Aneks. Irak — podział administracyjny oraz gospodarka
14. Wasit Al-Kut
15. Zi Kar Ań Nasirijja
16. As-Sulajmanija As-Sulajmanija
17. Dahuk Dahuk
18. Irbil______________Irbil___________
Trzy
ostatnie muhafazy tworzą Kurdyjski Okręg
Autonomiczny.
Próby
przytoczenia nowych danych statystycz-
nych
na temat stanu gospodarki mijają
się z ce-
lem.
Dane są stare i wyrywkowe. Bank centralny
Iraku
nie publikuje statystyk od lat, praktycznie
od
ponad dwóch dziesięcioleci, gdyż nie ma się
czym
chwalić. W 1986 roku, czyli dwa lata przed
podpisaniem
układu rozejmowego z Iranem, war-
tość
Produktu Krajowego Brutto (PKB) kraju sza-
cowano
na 35 mld dolarów. W 1990 roku zaś na-
stąpiła
ogołacająca szkatułę państwową inwazja na
Kuwejt.
Według danych ONZ PKB Iraku w 1988
roku
wyniósł blisko 14 mld dolarów.
W
1987 roku eksport iracki nie przebił
pułapu
12
mld dolarów. Nabywców znajdowała ropa, arty-
kuły
ropopochodne, gaz, nawozy sztuczne oraz dak-
tyle.
W tym samym czasie za granicą zakupiono
towary
na sumę 7 mld dolarów — między innymi
maszyny,
surowce, żywność. Według wskaźników z
1986
roku eksport iracki kierowany był głównie do
Brazylii,
Hiszpanii i Japonii. Import zaś pochodził
144
Aneks. Irak — podział administracyjny oraz gospodarka
z
Japonii, Turcji, RFN, Włoch i Wielkiej Brytanii.
W
2001 roku wymiana towarowa między Rzecząpo-
spolitą
Polską a Irakiem zamknęła się kwotą 0,5
min
dolarów. W pierwszym półroczu 2002 roku ob-
roty
były czysto symboliczne — 30 tyś. dolarów.
Produkcja górnicza i przemysłowa w Iraku
Jednostki
|
1970
|
1980
|
1987
|
||||
Ropa naftowa
|
min
|
ton
|
76
|
,5
|
130
|
,0
|
105,0
|
Gaz ziemny
|
min
|
m sześć.
|
784
|
,0
|
1282
|
,0
|
1896,0
|
Siarka
|
tyś.
|
ton
|
—
|
|
700
|
,0
|
500,0
|
Energia
|
|
|
|
|
|
|
|
elektryczna
|
mld
|
kWh
|
2,
|
8
|
8
|
,0
|
18,9
|
Oleje napędowe
|
min
|
ton
|
o,
|
8
|
2
|
,4
|
3,7
|
Oleje opałowe
|
min
|
ton
|
1,
|
5
|
2
|
,9
|
11,8
|
Nawozy azotowe
|
tyś.
|
ton
|
6,0
|
355
|
,0
|
38,8
|
|
Cement
|
min
|
ton
|
1,
|
5
|
5
|
,5
|
8,0
|
145
SIŁY
ZBROJNE PAŃSTW ZATOKI
PERSKIEJ
(2001)
Państwo
Produkt Krajowy Wojsko Czołgi Śmi- Samo-
Brutto
(PKB) na główce loty
głowę
mieszkańca
w
dolarach ame-
rykańskich
(w
cenach bieżących)
1. Arabia Saudyjska 6921 205500 910 33 348
2. Zjednoczone
Emiraty Arabskie 20203 65000 411 49 101
3. Oman 6751 43400 117 O 40
4. Kuwejt 17533 15500 293 20 82
5. Katar 16166 12330 35 19 18
6. Bahrajn 9522 11000 106 40 34
7. Iran 2466 513000 1565 104 288
146
ISLAM
Islam
narodził się w Arabii. Początek kalenda-
rza
muzułmańskiego wyznacza 16 lipca 622 roku
naszej
ery, data hidżry,
ucieczki
Mahometa z Mek-
ki,
gdzie się urodził, do Medyny, zwanej wówczas
Jasrib.
Mahomet był buntownikiem i reformato-
rem.
W Jasrib stanął na czele wspólnoty religijnej
i
został przywódcą minipaństwa. Według legendy,
Mahomet
był wysłannikiem Allacha. Bóg często
mu
się objawiał. Objawienia te zostały spisane
przez
jego wyznawców już po śmierci Proroka i uję-
te
w księgę — Koran, Biblię muzułmanów.
Mahomet
wzywał ludzi do oddawania czci jedne-
mu
jedynemu bogu, do prowadzenia czystego życia
i
szykowania się na sąd boży. Twierdził, że Allach
już
wcześniej zsyłał na ziemię swoich przedstawi-
cieli,
którzy jednak nie byli słuchani, i stąd wzięły
147
Aneks. Islam
się
wszystkie nieszczęścia. Wymieniał między inny-
mi
Mojżesza (Musę) i Abrahama (Ibrahima), prasz-
czura
wszystkich Arabów i Żydów. Abraham jako
pierwszy
propagował wiarę w Allacha. Islam tedy
jawił
się nie jako absolutne novum,
lecz
jako po-
wrót
do korzeni.
W
Iraku ponad 90 proc. mieszkańców wyznaje
wiarę
muzułmańską, 7—8 proc. — to chrześcijanie
różnych
wyznań — katolicy, Chaldejczycy i sabej-
czycy,
czczący świętego Jana Chrzciciela.
Sunnizm
Dziewięćdziesiąt
procent muzułmanów na świe-
cie
wyznaje tę odmianę islamu. Sunnici są ludźmi
tradycji
i wspólnoty, bezwzględnie wierzą w hadisy
—
opowieści
o życiu i postępkach Proroka. Przed-
stawiają
podjęte przez Mahometa decyzje dotyczące
rozlicznych
stron rzeczywistości społecznej i religij-
nej.
Hadisy
były
przekazywane z ust do ust. W
VIII
i IX
wieku
zostały spisane. Największe zaufa-
nie
sunnitów budzą księgi hadisów
zestawione
przez
Al-Buchariego, Muslima, Abu Dauda, Al-Tir-
mizego,
An-Nasadża i ibn Madża. Istnieją również
zbiory
hadisów,
które
mogą budzić wątpliwości.
Sporządzano
je koniunkturalnie, by uzasadniać
zmiany
i innowacje proponowane przez sięgające
po
władzę ugrupowania polityczne.
148
f
V
Aneks. Islam ___ _____ *,
Sunnici
bronią szańców tradycji, traktując szy-
itów
jako odszczepieńców i fałszerzy prawdy. Uzna-
ją
autorytet czterech pierwszych kalifów — Abu
Bakra,
Umara, Usmana i Alego, który ożenił się z
córką
Proroka. Po odejściu Mahometa nie dopusz-
czają
wariantu pośrednictwa między Allachem a
owczarnią
wiernych. Dlatego oddalają jako naciąga-
ną
uzurpację twierdzenia, że potomkowie kalifa
Alego
— imamowie, mają jakieś szczególne upraw-
nienia
wobec muzułmanów.
Prawo
cywilne stosowane w społecznościch sun-
nickich
różni się od prawodawstwa szyickiego, od-
rzucając
między innymi tymczasowe śluby. Inne
jest
podejście tradycjonalistów do cudzoziemców,
inny
charakter mają święta religijne, rytuały, w
szczegółach
różnią się także modlitwy. Sunnici do-
minują
przede wszystkim w Arabii Saudyjskiej i
Afganistanie.
W Iraku jest ich mniej (około 34
proc.)
niż szyitów.
Szyizm
Sunnici
są w stałej opozycji do szyitów, którzy
stanowią
większość wśród arabskiej ludności Iraku
i
w Iranie. Mniej jest ich w Libanie, Jemenie i
Bahrajnie.
Źródłem animozji są rozbieżności dok-
trynalne.
Dla szyitów wyrocznią są zarówno kalif
Ali,
jak i jego potomkowie. Na początku VII wieku
150
Aneks. Islam
powstał
cały obóz polityczny odwołujący się do Ale-
go
jako jedynego możliwego imama, po jego śmierci
zaś
tak samo mieli być traktowani jego synowie.
Niejako
automatycznie imamat miał przechodzić z
ojca
na syna. Ale synowie Alego nigdy nie sięgnęli
po
władzę. U sunnitów zaś imamem jest osoba wy-
bierana
lub mianowana przez ludzi.
Nawet
jednak w środowisku szyitów nie było
zgodności
co do prawomocności zasady dziedziczno-
ści.
Już w VIII stuleciu w łonie szyizmu ukształto-
wały
się dwa nurty: umiarkowany i skrajny. Przed-
stawiciele
tego pierwszego światopoglądowo są dość
bliscy
sunnitom, drudzy zaś ślepo ubóstwiają Ali-
dów.
Dlatego trudno o porozumienie. Szyici spo-
dziewają
się, że ostatni imam ponownie przybędzie
pod
postacią mahdiego,
by
zbawić całą ludzkość.
W
obrębie obu prądów — umiarkowanego i
skrajnego
— także dochodziło później do rozłamów,
owocujących
powstaniem przeróżnych sekt. W dzie-
jach
islamu zwolennicy szyizmu prowadzili — ze
zmiennym
szczęściem — boje o przywrócenie wła-
dzy
potomkom Alego. Od 1979 roku republiką is-
lamską
jest Iran, w którym rządzi kler szyicki.
Ajatollach
Chomeini, duchowy przywódca rewolty,
która
zmiotła szachinszacha, miał plany utworze-
nia
podobnego państwowego bytu religijnego w Ira-
ku.
Ale nie doczekał urzeczywistnienia tego zamy-
słu.
151
Aneks. Islam
Święta w islamie
Dniem
świętym, i w związku z tym w większości
krajów
muzułmańskich dniem wolnym od pracy,
jest
każdy piątek. W świecie islamu są dwa święta
ruchome
o kapitalnej wadze. Ruchome, bo pań-
stwa,
w których się je obchodzi, posługują się ka-
lendarzem
księżycowym.
Święto
Ofiarowania (Kurhan
Bajram) wysuwa
się
na czoło. Zbiega się ono z zakończeniem sezo-
nu
pielgrzymek do Mekki. W dolinie Miny pątni-
cy
zarzynają barany i jagnięta. Rytuał ten upa-
miętnia
zamiar Ibrahima złożenia w ofierze Alla-
chowi
swego syna, Ismaila. Ten sam obrządek
celebrują
muzułmanie na całym świecie. Mięso
ubitego
zwierzęcia oddawane jest biednym. Służy
też
ono do odbycia uczty rodzinnej. Tego dnia od-
mawiana
jest specjalna modlitwa, odwiedza się
mogiły
przodków, wizytuje się przyjaciół. Odświe-
ża
się także szaty.
Święto
Zakończenia Postu (Id
al-Fitr) jest
drugą
pod
względem znaczenia doniosłą okolicznością
świąteczną
dla wyznawców islamu. Jego obchody
zaczynają
się wraz z zakończeniem miesięcznego
postu,
przestrzeganego
podczas ramadanu.
Towa-
rzyszy
im specjalna modlitwa. Po niej zaś następu-
je
odświętny poczęstunek. Biedacy i żebracy mogą
liczyć
na jałmużnę. Świętujący udają się też na
groby
rodzinne.
152
Aneks. Islam
Nowy
Rok (Nawruz)
między
innymi w Iraku,
Iranie
i
Afganistanie obchodzony jest zawsze w
marcu.
153
Bibliografia
Arabowie.
Słownik encyklopedyczny, PWN,
Warsza-
wa
2001
Encyklopedia
geografii świata. Azja, Wiedza
Po-
wszechna,
Warszawa 1995
„The CQ Researcher" (2001)
„Foreign Affairs" (2001, 2002)
„Komsomolskaja Prawda" (2002)
„Le Nouvel Observateur" (2002)
„Polska-Zbrojna" (2002)
International Institute for Strategie Studies
Ministerstwo
Spraw Zagranicznych Wielkiej Brytanii
(materiały
z 2002 roku).
155