STRAŻNIK ZAPOMNIANEJ WIEDZY
29 października 1935 roku "śpiący prorok", Edgar Cayce, ujrzał w transie sceny z historii starożytnego Egiptu. Notującej jego słowa sekretarce powiedział, że około 10 500 roku przed naszą erą do Egiptu przybyli ludzie ocaleli z katastrofy Atlantydy. W ciągu następnych 100 lat wybudowali Sfinksa i piramidy. W wizji prorok ujrzał też, że do końca XX wieku, w miejscu, gdzie światło i cień pada pomiędzy łapami Sfinksa, odkryte zostanie archiwum zaginionej cywilizacji. |
Luis
Kalvarez, fizyk, laureat Nagrody Nobla, jeszcze raz sprawdził
rozstawioną wokół Sfinksa aparaturę pomiarową. Do tej chwili
przygotowywał się kilka lat i nie miał zamiaru niczego przeoczyć.
Nowoczesna aparatura elektroniczna emitująca gęste wiązki
elektronów miała przeniknąć warstwy piaskowca i ostatecznie
ustalić czas jego powstania. Kalvarez chciał przy okazji sporządzić
dokładną mapę wewnętrznych uszkodzeń posągu, niezbędną do
prac konserwatorskich. Nie przewidywał większych niespodzianek. Był
przekonany, że egiptolodzy dawno już wszelkie zagadki
rozwiązali.
Kiedy
włączał aparaturę, nawet do głowy mu nie przyszło, że proste
wciśnięcie kilku włączników rozpęta nad wietrzejącą głową
Sfinksa potężną burzę...
Sfinks nie ma twarzy Chefrena!
Według
tradycyjnej egiptologii, Wielki Sfinks w Gizie powstał na polecenie
faraona z IV dynastii - Chefrena, panującego w latach 2520-2494
p.n.e. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę, że teoria ta oparta
jest na nader kruchych podstawach. Archeolodzy wciąż twierdzą, że
twarz Sfinksa jest twarzą Chefrena, mimo że badania porównawcze
twarzy faraona z posągu znajdującego się w muzeum w Kairze z
twarzą Sfinksa wykluczyły, że jest to ta sama twarz. Badania
przeprowadził Frank Domingo, biegły medycyny sądowej z
nowojorskiego departamentu policji, specjalizujący się w
rekonstrukcjach twarzy.
O
wątpliwościach dotyczących Sfinksa pisał już w 1949 roku
egiptolog Selim Hassan: "Jak do tej pory nie ma żadnej
starożytnej inskrypcji, która łączyłaby Sfinksa z faraonem
Chefrenem". Jednak wszelkie podobne wątpliwości, zgłaszane co
jakiś czas, były przez egiptologów ignorowane i wszystko zostawało
po staremu aż do początku lat 90. XX wieku. Wtedy to na plac boju
weszli geolodzy, kamery i elektronika.
Pierwszy
kij w mrowisko włożył niezależny badacz amerykański John Anthony
West. Doszedł on do wniosku, że korozja, jaka zniszczyła tułów
Sfinksa, jest wynikiem działania wody, a nie wiatru. Początkowo
chodziło mu o to, by jedynie zmienić sam pogląd na rodzaj korozji,
jaka dotknęła Sfinksa. Zakładał, że to woda wylewającego Nilu
zalewała budowlę. Jednak dokładne badania wykazały, że stałoby
się to tylko wówczas, gdyby w całej dolinie Nilu w czasie wylewu
woda osiągała poziom 48 metrów nad korytem rzeki - a to było
niemożliwe. Tak więc jedynie deszcze mogły spowodować taką
korozję.
Rzecz
w tym, że opadów deszczu na taką skalę i z taką częstotliwością
nie było w tym rejonie od... 12 000 lat! Sprawa zaczynała być
poważna. West zwrócił się więc do geologa Roberta Schocha z
Uniwersytetu Bostońskiego, wybitnego specjalisty od zagadnień
wietrzenia i erozji miękkich skał, takich jak wapień, z którego
wykuto Sfinksa. Ku zaskoczeniu uczonych, trzeba było użyć wielu
wpływów, by uzyskać od Egipskiej Organizacji Starożytności zgodę
na badania. W końcu biurokracja została pokonana i ekipa złożona
z wielu specjalistów od geologii i klimatologów zabrała się do
pracy.
Czego boją się egiptolodzy?
Kilka
tygodni badań dało sensacyjne rezultaty. Uzyskano dowody nie tylko
na to, że sprawcą erozji Sfinksa były wieloletnie ulewne deszcze.
To właśnie wtedy Luis Kalvarez włączył swą elektroniczną
aparaturę. Wiązki elektronów zachowywały się tak, jakby zupełnie
oszalały i miały w nosie zasady fizyki. Wykresy obrazujące ich
przenikanie przez Sfinksa wykazały, że wewnątrz posągu oprócz
skały wapiennej istnieją inne minerały i pierwiastki. Co więcej,
znajduje się tam metal, a także, u podstawy Sfinksa, co najmniej
sześć pustych komór. Jedna z nich ma wymiary dwanaście na
dziewięć metrów i głębokość nie mniejszą niż pięć metrów.
Całość ma niezwykle regularny kształt sześciennej bryły.
To,
że ulewne deszcze spowodowały erozję skały Sfinksa, potwierdziły
także późniejsze badania wielu geologów z całego świata. Jakie
to ma znaczenie? Otóż wynika z tego, że Sfinks powstał dużo
wcześniej, niż dotąd sądzono, gdyż takie deszcze miały miejsce
w tym rejonie tuż po zakończeniu epoki lodowcowej, a więc jakieś
15 000 lat przed nasza erą! Deszcze przestały padać w dolinie Nilu
7000 lat p.n.e.
Ale
to nie koniec - gdyby się okazało, że metal w Sfinksie lub pod nim
zawiera więcej niż dwa procent miedzi, trzeba by było zmienić
datowanie epoki brązu i przez to od nowa pisać historię
cywilizacji.
Ukryte archiwa zaginionej cywilizacji
Jeszcze
więcej zamieszania wprowadza datowanie powstania Sfinksa. Nawet
jeśli ustaloną datę zmniejszyć o połowę do, powiedzmy, siedmiu
tysięcy lat przed naszą erą, to powstaje pytanie: kto go zbudował,
skoro według ustalonej wcześniej chronologii, po terenie
dzisiejszego Egiptu włóczyły się w tym czasie jedynie pierwotne,
prymitywne plemiona. Nauka stanęła przed nie lada dylematem -
trzeba było albo zmienić spojrzenie na Sfinksa i Wielkie Piramidy,
albo przyznać, że cała współczesna geologia jest nic nie warta.
Naukowcy mieli nadzieję, że badania komór pod Sfinksem przyniosą
odpowiedź na te pytania. Niestety. Nagle, bez żadnego uzasadnienia,
w 1993 roku Egipska Organizacja Starożytności zabroniła dalszych
badań. Być może wpływ na to miała wypowiedź dr. Westa, który
stwierdził, że ustalenie nowej daty powstania Sfinksa przemawia na
korzyść teorii Atlantydy.
Dlaczego
rząd egipski i egiptolodzy zabronili Westowi dalszych badań? Czyżby
obawiali się, że zostaną odkryte dowody na istnienie wysoko
rozwiniętej cywilizacji, jaka ponoć istniała na Ziemi przed
ostatnim zlodowaceniem? Już w IV wieku p. n.e. Rzymianie uważali,
że w piramidach znajduje się ukryta biblioteka, zawierająca wiedzę
zaginionej cywilizacji. Arabscy kronikarze, opierający przekazy na
pradawnych źródłach, twierdzili, że w Gizie ukryta jest cała
wiedza świata, a plemiona koptyjskie twierdzą, że pod Sfinksem, a
szczególnie pod jego łapami (tam właśnie badania sejsmiczne
wykazały istnienie dużej komnaty - tak jak to przewidział Cayce),
są tajne komory i korytarze prowadzące do trzech największych
piramid, i że są one swoistym archiwum dawnej cywilizacji.
W
1996 roku władze egipskie z niewiadomych przyczyn zmieniły zdanie.
Zezwoliły na badania Sfinksa Josephowi Shorowi, amerykańskiemu
milionerowi związanemu z Association for Research and Enlightenment
- bardzo wpływową organizacją zajmującą się popularyzacją nauk
"śpiącego proroka". Shor i dr Hawass oświadczyli
publicznie, że pod Sfinksem naprawdę są komory i tunele i że
kiedy zostaną wreszcie otwarte, świat ujrzy je na własne oczy
podczas transmisji telewizyjnej.
Wszyscy
czekamy na to z niecierpliwością. Oby tylko władze znów się nie
przestraszyły...
Plan
hipotetycznych pomieszczeń pod Sfinksem
(za
D.H. Childress "Geniusz techniki bogów", wyd. Amber 2001)
Jerzy Gracz