Dyktando ortograficzne
Jak zwykle, przedwczorajsza pogoda nie dopisała. Wprawdzie nie lało jak cebra, niemniej jednak aura na zewnątrz nie zachęcała do nawet kilkunastominutowych spacerów, nie wspominając już o jakichkolwiek przyjemnościach na świeżym powietrzu. Dął potężny, huraganowy, północno-zachodni wiatr, który przewracał kubły ze śmieciami niczym pudełka zapałek, a żółtorude krzewy w mig ogołocił z liści. Można by spędzić takie popołudnie w domu i zażywać przyjemności przed telewizorem, ale współczesna telewizja nie potrafi przykuć uwagi widzów. Lansowane przeboje okazują się kolejną „powtórką z rozrywki", a filmy, w których krew leje sie hektolitrami, a trup ściele się gęsto nie należą do moich ulubionych. Często gęsto okazuje się, że nawet prestiżowa nagroda, a za taką trzeba by uznać amerykańskiego Oskara, nie gwarantuje wysokiego poziomu oglądanego dzieła. Częstokroć jest to komercyjna chała dla ćwierćinteligentów, a jej jedynym celem - przekonanie milionów osób, by suto wynagrodzili producentów, reżyserów i aktorów pierwszo- i drugoplanowych za rzekomy trud włożony w stworzenie owej lichoty. Może po prostu warto by schować się pod ciepłym, moherowym kocem z filiżanką małej czarnej nieopodal i zatopić się w ulubionej książce, gdzie przygoda goni przygodę, a temperatura nie spada poniżej dwudziestu stopni Celsjusza. Nasze samopoczucie od razu stanie sie nie najgorsze. Również plucha za oknem nie będzie juz stanowić dla nas zagrożenia, a na twarzach pojawi się w końcu niegasnący uśmiech.