CZY PAN BÓG JEST ZALEŻNY OD WŁADZ KOŚCIOŁA?
Cóż mógł mieć Pan nasz na myśli, kiedy mówił: "Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie" (Mt 16,19). Cóż można rozumieć pod słowem "cokolwiek"? Cnoty, grzechy, sakramenty, ekskomuniki, wyroki Roty? Wszystkie te ziemskie sprawy wcale nie przedstawiają sankcji, obowiązujących Trój-Jedynego w niebie. Wiadomo przecież, jak bardzo ludzka sprawiedliwość różni się od Boskiej!
Zauważmy najpierw, że w Ewangeliach nie jest to tekst wyjątkowy. Takich stwierdzeń, w których Chrystus utożsamia się ze swoimi uczniami i w ich decyzjach każe widzieć swoją wolę, znajdziemy w Ewangeliach więcej. Cytuje Pani słowa, jakie Chrystus powiedział Piotrowi, chociaż analogiczną obietnicę otrzymali wszyscy apostołowie (Mt 18,18). Św. Łukasz notuje inne, równie nieprawdopodobnie brzmiące słowa: "Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który Mnie posłał" (Łk 10,16). W tym samym tonie przekazuje Zbawiciel swoim uczniom władzę odpuszczania grzechów: "Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone; którym zatrzymacie, są im zatrzymane" (J 20,23).
Pani ma rację: Te pełnomocnictwa są doprawdy niesłychane! Przecież Bóg chyba się nie wiązał ludzkimi decyzjami?! Bóg jest samą sprawiedliwością, a ludzkie wyroki mogą być niesprawiedliwe! On jest samą prawdą, a ludzie -- nawet jeśli kierują się najlepszą wolą -- są omylni! Czyżby więc Bóg miał wystawiać ludziom carte blanche i firmować ich -- nieuniknione przecież chyba -- niesprawiedliwości albo nieprawdę?
Badania biblijne jeszcze pogłębiają tę trudność. Mianowicie istniała w Izraelu instytucja "szaliah". Nie ma ona odpowiednika w naszych instytucjach prawnych. "Szaliah" było to pełnomocnictwo absolutne; dokonania takiego pełnomocnika ipso facto uznawane były za akty samego mocodawcy i nie wymagały już żadnego potwierdzenia ani ratyfikacji. Jeśli taki pełnomocnik podjął decyzję, mocodawca nie mógł już jej w żaden sposób unieważnić. Przypomnijmy sobie, że kiedy Eliezer wybrał Izaakowi żonę, ani on, ani Rebeka nie mieli cienia wątpliwości, że Abraham oraz Izaak ten wybór zaakceptują. Cytowane tu słowa Chrystusa o władzy kościelnej niewątpliwie nawiązują do owej instytucji. Jest to dodatkowy argument, że przytoczone wyżej teksty ewangeliczne należy rozumieć dosłownie.
Jednak tu właśnie jest największy szkopuł. Dosłowność tych tekstów w żadnym wypadku nie może oznaczać, jakoby wyroki władzy kościelnej miały wiązać Pana Boga. Bo z całą pewnością jest odwrotnie: władza w Kościele z samej swojej natury winna być podporządkowana słowu Bożemu. Co wobec tego znaczy, że "cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie" -- jeśli te słowa mamy rozumieć dosłownie, a zarazem nie w tym sensie, żeby ludzkie rozstrzygnięcia związywały Pana Boga?
Zatrzymajmy się jeszcze nad tym aksjomatem, że żaden człowiek nie ma -- i nie może mieć -- władzy nad Panem Bogiem. Weźmy sakrament pokuty. Pan Jezus powiedział bezwarunkowo: "Komu odpuścicie grzechy, są im odpuszczone". A zarazem w Kościele niezmiennie się naucza, że słowa rozgrzeszenia nie działają automatycznie, że w pewnych okolicznościach rozgrzeszenie może okazać się nieważne, a spowiedź świętokradzka. Sprawą istotną w sakramencie pokuty jest bowiem postawa grzesznika wobec Pana Boga: spowiednika można oszukać pozorem skruchy, Pana Boga oszukać się nie da. Żaden też spowiednik -- nawet biskup, nawet papież -- nie ma władzy rozgrzeszyć kogoś, kto nie żałuje za swoje grzechy albo kto nie zamierza porzucić okazji do złego. Władza odpuszczania grzechów, którą otrzymali pasterze Kościoła, została bowiem dana dla naszego zbawienia i byłoby naigrawaniem się ze słowa Bożego używać jej albo korzystać z niej wbrew jej celowi.
Tak samo w Kościele zawsze się pamięta o tym, że nawet papież nie może nikogo zwolnić od jakiegoś przykazania Bożego i nawet papież nie ma mocy unieważnić małżeństwa, gdyż "kogo Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza". Pięknie odpisali biskupi niemieccy Bismarckowi, kiedy ten pienił się, iż dogmat nieomylności uczynił papieża władcą absolutnym: "Nie można stosować do papieża pojęcia monarchy absolutnego nawet w odniesieniu do praw kościelnych, gdyż podlega on prawu Bożemu i zarządzeniom, które Chrystus dał swojemu Kościołowi jako jego Boski założyciel, w przeciwieństwie do prawodawcy świeckiego, mogącego zmienić konstytucję państwową. Ustrój Kościoła opiera się we wszystkich swoich istotnych punktach na ustanowieniu Bożym i nie podlega ludzkiej samowoli". Pius IX oficjalnie podziękował niemieckiemu Episkopatowi za autentyczny wykład nauki katolickiej o prymacie papieża (breve z 2 marca 1875).
"Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie". Zastanówmy się, dlaczego Abraham mógł dać Eliezerowi tak nieograniczone pełnomocnictwo i to w tak ważnej sprawie? Po prostu mu ufał. Otóż właśnie tu leży klucz do zrozumienia, czym jest władza w Kościele. Po prostu Chrystus zaufał ludziom, których uczynił pasterzami swojej owczarni. Zaufał im -- mimo że są grzesznikami, tak jak wszyscy -- iż władzy odpuszczenia grzechów będą używali tylko w służbie ludzkiego zbawienia, że będą prawdziwie głosili Ewangelię i nie będą jej przykrawali do ludzkich oczekiwań i wyobrażeń, że dyscyplinę kościelną będą starali się budować na prawie Bożym i zasadzie miłości.
Bóg oczywiście okazuje zaufanie w sposób nieskończenie głębszy niż człowiek. Okazując zaufanie, zarazem obdarza mocą, abyśmy mogli temu zaufaniu sprostać. Tą mocą jest sam Duch Święty, który nieustannie ożywia Kościół i nie tylko chroni go przed niewiernością radykalną, ale pozytywnie sprawia, że Kościół głosi prawdziwą Ewangelię Chrystusa i rzeczywiście prowadzi ludzi do zbawienia. Przekazanie władzy odpuszczania grzechów Chrystus zaczął od słów: "Weźmijcie Ducha Świętego". Duch Święty czuwa również nad tym, aby w Kościele Ewangelia była wyznawana i głoszona nieomylnie: "A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, Ten was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem" (J 14,26).
Jak wiadomo, w obietnicy danej Piotrowi -- "cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie" -- Kościół katolicki odczytuje m.in. zapowiedź nieomylności papieża jako nauczyciela wiary. Celowo przypomniałem, że analogiczną obietnicę otrzymali wszyscy apostołowie. Bo nieomylnie naucza Ewangelii nie tylko papież, ale również złączone z nim kolegium biskupów, nieomylna jest również wiara całego Kościoła, złączonego ze swoimi biskupami i papieżem. Prawdę tę przypomniał -- warto o tym wiedzieć -- ostatni Sobór. Następca Piotra jest bowiem znakiem jedności Kościoła, przez niego szczególnie ujawnia się nieomylna wiara Kościoła; wszakże jest to nie tylko jego wiara -- wiara, której naucza papież, jest wiarą całego Kościoła.
Oto odnośne teksty Soboru Watykańskiego II: "Ogół wiernych, mających namaszczenie od Świętego, nie może zbłądzić w wierze i tę szczególną swoją właściwość ujawnia przez nadprzyrodzony zmysł wiary całego Ludu, gdy poczynając od biskupów aż po ostatniego z wiernych świeckich, ujawnia on swą powszechną zgodność w sprawach wiary i obyczajów" (Konstytucja o Kościele, nr 12); "Choć poszczególni biskupi nie posiadają przywileju nieomylności, to jednak głoszą oni nieomylnie naukę Chrystusową, wówczas gdy nawet rozproszeni po świecie, ale z zachowaniem więzów łączności między sobą i z Następcą Piotra, nauczając autentycznie o rzeczach wiary i obyczajów, jednomyślnie zgadzają się na jakieś zdanie, jako mające być definitywnie uznane" (tamże, nr 25).
Takie spojrzenie na prymat papieża jest zgodne z naturą Kościoła. Jeśli bowiem Kościół jest wspólnotą miłości, to nie można przeciwstawiać papieża innym biskupom, a biskupów przeciwstawiać owczarni. W Kościele jest inaczej niż w wojsku, rozkaz nie zastępuje tu miłości, ale sam winien być nią przeniknięty. Trzeba raczej patrzeć na Kościół jako na wiernych, skupionych wokół pasterzy, którzy z kolei są zjednoczeni ze sobą. Widomym zaś tego znakiem jest Następca Piotra, który z natury swego powołania symbolizuje tę jedność Kościoła w wierze i miłości.
Może nie wszyscy wiedzą, że ostatni Sobór w swojej nauce o papieżu jako szczególnym nauczycielu wiary poszedł dużo dalej niż Sobór Watykański I. Dogmat tamtego Soboru jest sformułowany niesłychanie ostrożnie, mówi tylko o nieomylności papieża, kiedy ten naucza ex cathedra. Sobór Watykański II poucza zaś, że "zbożną uległość woli i rozumu w sposób szczególny okazywać należy autentycznemu urzędowi nauczycielskiemu Biskupa Rzymskiego nawet wtedy, gdy nie przemawia on ex cathedra; trzeba mianowicie ze czcią uznawać jego najwyższy urząd nauczycielski i do orzeczeń przez niego wypowiedzianych stosować się szczerze, zgodnie z jego myślą i wolą, która ujawnia się szczególnie przez charakter dokumentów bądź przez częste podawanie tej samej nauki, bądź przez sam sposób jej wyrażania" (Konstytucja o Kościele, nr 25).
Oczywiście, że właśnie tak powinno być. Jeśli bowiem Kościół jest -- chce być -- wspólnotą miłości, to nie można się targować o to, do jakiego punktu winniśmy posłuszeństwo ustanowionym przez Chrystusa pasterzom. Miłość ze swej natury przekracza prawa, nie łamiąc ich. Ewentualne trudności w osiągnięciu zgody miłość rozwiązuje raczej przez pogłębienie niż przez odwrócenie się albo rozejście.
Sądzę, że w tym, co dotychczas powiedziałem, znajduje się już odpowiedź na szczegółowe pytania, jakie Pani postawiła. Czy na przykład niesprawiedliwa ekskomunika -- bo przecież taka może się zdarzyć -- związuje Pana Boga? Oczywiście, że nie: tak samo jak rozgrzeszenie, udzielone komuś, kto naigrawa się z Bożego miłosierdzia, nie uwalnia z grzechów. Akurat ten problem, problem niesprawiedliwej ekskomuniki ma w teologii bogatą (i trzeba powiedzieć: bardzo sympatyczną) tradycję. Ale tutaj nie ma chyba potrzeby wgłębiania się w to zagadnienie: dzisiaj jest to problem raczej tylko historyczny.