Spieszyły się właśnie na obiad, na ziemniaczysko: poryły trochę i w pośpiechu zakopały mimo woli buczynowe orzeszki do ziemi, l to nawet dość głęboko. A buk to widział i odetchnął z ulgą:
- No już po zmartwieniu. Jest moja buczyna w ziemi, to i nowe buki z niej będn, I zamilkł buk. A uczynił to w samą porę, bo już się wszystkim dębom naprzykrzyło, że tak ciągle narzekal i narzekał.
- A, proszę pani, ja gromadzę wciąż zapasy na czas, gdy zima zła pokryje śniegiem lasy.
, „Najlepszy ogon na świecie" - I.Słońska (oprać, z ang.)
Była sobie mała wiewiórka z bardzo ładnym ogonem. Wiewiórka była dumna /n swego ogona. Myślała, że jej ogon jest najlepszy ze wszystkich ogonów ria całym świecie.
Jednego dnia mała wiewiórka zobaczyła świnkę ze śmiesznym ogonkiem.
- Jak
się
maszt powiedziała
mała wiewiórka. Patrz
na mój piękny ogon. To
jest
najlepszy ogon na świecie.
- Może
tak jest jak mówisz powiedziała
świnka. - Aleja
wolę swój ogonek.
Mała
wiewiórka poszła dalej. Zobaczyła
w
stawie zieloną żabę. 2aba nie miała
ogona zupełnie.
Dzień
dobry! - powiedziała
mała wiewiórka. - Patrz
na mój piękny ogon. To jest
najlepszy
ogon na świecie.
Tak
jest, jak mówisz
powiedziała
żaba - aleja
nie chcę mieć ogona. I
wsko
czyła
do stawu.
Potem mała wiewiórka poszła na łąkę. Tam siedział miły, brązowy zajączek z ogonkiem, jak mała, biała piłeczka.
Dzień
dobry! - powiedziała
mała wiewiórka. - Patrz
na mój ogon. To jest nq/-
lepszy
ogon na świecie.
To
prawda, co mówisz
- powiedział
brązowy, ładny zajączek. Ale
mój ogon mt
wystarcza.
I skrył się w stawie.
Mała wiewiórka poszła do parku. Tu zobaczyła pawia.
Paw spacerował tam i z powrotem po trawie.
O,
jaki piękny
ogon pomyślała
wiewiórka. - Paw
ma najlepszy ogon na świecie,
Mała
wiewiórka pobiegła do domu, do swojej matki i powiedziała:
Paw ma piękny ogon. To jest najlepszy ogon na świecie.
- Piękne
ogony nie są najlepszymi ogonami na świecie - powiedziała
matka wie
wiórki.
Idź
teraz spać. Wtedy zobaczysz, jaki masz dobry ogonek.
Mała wiewiórka poszła spać. Przykryła się ogonkiem i pomyślała: Jak mi ciepło! Mam najlepszy ogon na świecie.
„ Wiewiórki" B.Ostrowska
Wiewiórki młode dwie na sośnie się spotkały: - Jak pani spędza dnie? Co robi przez dzień cały?
- Ja skaczę cały dzień, ciesząc się ciepłym słonkiem, lub śpię, zaszyta w cień, nakrywszy się ogonkiem.
„ Klatka na wiewiórkę" - Jan Edward Kucharski
/
Uparłem się, żeby mieć w domu wiewiórkę. Kupiłem klatkę, tę, która stoi teraz na strychu. Pewnego dnia późną jesienią wybrałem się do lasu. Myślałem sobie, że może uda mi się złapać wiewiórkę. Było już chłodno i matka dała mi kurtkę.
W lesie było cicho, tylko jakiś dzięcioł opukiwał starą sosnę. Długo musiałem wypatrywać, zanim go dostrzegłem. Na głowie miał czerwoną czapkę, a walił dzio bcm tak, że aż trociny z pnia leciały.
Postąpiłem parę kroków. I wtedy od strony lasu dobiegło mnie głośne cmokanie wiewiórki. Brzmiało ono tak. jakby wiewiórka krzyczała z przerażenia. Głos zbliżał się do mnie. Rozejrzałem się po drzewach.
Coś mignęło między konarami: wyżej jeden cień, niżej - drugi, trochę większy. Zrozumiałem. To kuna polowała na wiewiórkę. Drapieżnik pędził ją do polany. Wie wiórka uciekała teraz w moim kierunku. Robiła ogromne susy. Widać było, że jest zmęczona, po każdym skoku przez moment odpoczywała.
A niżej gładko sunęła kuna. Już wiedziałem, co się niedługo stanie. Zgonione zwierzątko padnie na ziemię, a kuna doskoczy do niego w mgnieniu oka. Jeszcze kilkadziesiąt metrów i las urywa się. ostro nad drogą. Uciekinierka nie zdąży jej przebiec.
Stanąłem o parę metrów od ostatniego drzewa. Serce ściskało mi się z żalu, ale nogi miałem jak z drewna, nie mogłem ruszyć się z miejsca.
Wiewiórka była coraz bliżej, kuna tuż pod nią. Jeszcze jeden skok na to ostat nie drzewo i zwierzątko rzuciło się w moim kierunku. Spadło mi u stóp, odbiło się od mchów i dało nurka pod pachę mojej rozchylonej kurtki. Kuna zawróciła.
Stałem nieruchomo. Serce waliło mi mocno, ale jeszcze mocniej trzęsło się zwie rzątko wczepione pazurkami w podszewkę kurtki. Czułem na piersi szybkie dygotanie i ciepło zmęczonego ciałka.
Tylko przez chwilę przebiegła rni przez głowę myśl, że nareszcie mam wiewiórkę, o której tak marzyłem. Wystarczy mi zacisnąć poły kurtki i zanieść zwierzątko do domu. Ale ta myśl mignęła i znikła. Nie zacisnąłem kurtki.
Stałem dalej jak słup. Zwierzątko bardzo powoli uspakajało się. Spod kurtki wyjrzały najpierw spiczaste uszka, bystre ślepka i... głową w dół wiewiórka zbiegła po mnie jak po pniu na ziemię. Stanęła słupka, przyjrzała mi się, krzywiąc zabaw nie łepek, po czym wolno pokicała przez drogę do lasu. Kiedy zniknęła wśród drzew odetchnąłem pełną piersią.
Wracając do domu, śpiewałem na całe gardło, tak mi było dobrze. Nie szukałem już więcej wiewiórczych gniazd. Klatka pozostała pusta.
2'22
223