Charles H. Kahn
O LEKTURZE HERAKLITA
Jak wiadomo, każdy wiek i każda perspektywa filozoficzna, od Kratylosa po
neoplatończyków i Ojców Kościoła, rzutowały własne znaczenie i własne uprzedzenia na
tekst Heraklita. Jest to zjawisko dość znane w historii idei: każde pokolenie i każda szkoła w
sobie właściwy sposób odczytuje Platona, Kanta czy Marksa. Ale Heraklit jest jaskrawym
przypadkiem. Jako jeden z nielicznych, Heraklit sam poddaje się swobodnej grze interpretacji
poprzez ambiwalencję i enigmatyczność swojej wypowiedzi. Toteż zwykle sądzono, iż
zadaniem współczesnych badań było po prostu anulowanie dzieła historii: usunięcie
wszelkich nawarstwionych interpretacji i zniekształceń powstałych na przestrzeni wieków,
aby odsłonić pierwotne znaczenie zachowanego tekstu.
Takie jest istotnie zadanie skrupulatnej filologii, a ja próbowałem, gdziekolwiek było to
możliwe, rekonstruować Heraklitejskie znaczenie biorąc za kontekst tamten czas i miejsce. W
zasadzie jednak, próba odsłonięcia autentycznego Heraklita, to jest uzyskania jedynej
właściwej interpretacji jest przedsięwzięciem, które nigdy nie może się powieść. Przestrogę
stanowić może nie tylko porównanie naszej pracy do obierania cebuli: jeżeli ściągniemy
wszystkie warstwy interpretacji może nie zostać nic lub nic, co będzie interesujące. Bardziej
fundamentalnym problemem jest to, że my, którzy jesteśmy dobrymi badaczami Antyku,
jesteśmy również istotami historycznymi, które zobaczyć mogą tylko to, co widoczne jest
stąd, gdzie akurat się znajdują. Dla Dielsa i Burneta był to punkt widzenia końca
dziewiętnastego wieku. O pokolenie lub dwa późniejsze było stanowisko Reinhardta, Snella i
Frankela; i mogli oni także krytycznie ustosunkować się do stanowiska poprzedników. Dla
tych z nas, którzy piszą w drugiej połowie dwudziestego wieku, atmosfera intelektualna
uległa już zmianie i uzyskała szerszy wymiar. Dysponujemy nie tylko większym zasobem
wiedzy, ale również nowym spojrzeniem na starsze interpretacje. Na mocy indukcji możemy
być pewni, że następne pokolenie, nawet następny spostrzegawczy czytelnik Heraklita będzie
w stanie dostrzec coś nowego i odmiennego.
Zatem nasze poczucie historyczności, poczucie relatywności ludzkiego rozumienia na
przestrzeni
jako sensowne pojmować i komunikować, obliguje nas do porzucenia idei aczasowego
punktu widzenia, z którego mógłby być uzyskany jedynie prawdziwy obraz Heraklita.
Jakiekolwiek klarowne ujęcie będzie oczywiście hermeneutyczne; co oznacza tylko tyle, iż
my musimy dostarczyć schematu dla zrozumienia Heraklita i że oczywiście musimy być
świadomi tego, co robimy. Dyskurs Heraklita adresowany był do innych słuchaczy w innym
czasie i miejscu. (A nawet w wypadku ówczesnego audytorium nie był zbytnim optymistą co
do szans bycia zrozumianym.) Przemówi do nas tylko w tym stopniu, w jakim będziemy
zdolni ująć jego znaczenie w nasze własne słowa. Tekst jest swego rodzaju językiem
przedmiotowym. I to my dostarczyć mamy hermeneutycznego metajęzyka, w którym
dzisiejsza interpretacja może być sformułowana. Sam tekst nie dostarczy swojego aktualnego
komentarza. I nie ma z nami samego Heraklita, aby skorygował to, co według nas miał na
myśli.
Nie wynika z powyższego, że interpretacja jest grą bez reguł, w której może brać udział każdy
i w której nie jest możliwy żaden błąd. Z drugiej strony skłonny jestem twierdzić, że stare i
nowe interpretacje Heraklita są, pod wieloma względami, głęboko błędne, ponieważ nie
dostarczyły one właściwego schematu pojęciowego dla wydobycia znaczenia tekstu. Lecz
poza minimum warunków filologicznej dokładności nie ma żadnego wyższego trybunału, do
którego można by się odwołać przy ocenie różnych schematów interpretacyjnych. Koło
hermeneutyczne konstytuowane jest przez fakt, że tylko wobec założeń schematu
znaczeniowego możemy zrozumieć dany tekst; i tylko poprzez jego stosowalność do danego
tekstu możemy uzasadnić wybór poszczególnego schematu. Z tego koła nie ma ucieczki.
Jeżeli starannie nie skonstruujemy lub nie wybierzemy naszego własnego schematu
interpretacyjnego, staniemy się nieświadomymi, a zatem bezkrytycznymi więźniami założeń
hermeneutycznych wziętych "z nieba".
Spróbuję zatem sformułować zasady jakie rządzą interpretacją, która ma być tutaj
zaproponowana. Jak sugeruje mój tytuł, chciałbym wskazać dwojakie znaczenie dokonań
Heraklita: jako artysty literatury i jako myśliciela filozoficznego najwyższej miary. Nie będę
bronił mojego przekonania o jego filozoficznej doniosłości; traktując go poważnie jako
myśliciela podążam tylko za starożytną tradycją od Platona do Plotyna (nie wspominając o
nowszej tradycji od Hegla po Nietzschego i Heideggera). Lecz jego artyzm literacki, opisany
krótko w rozdziale 2 Wprowadzenia ogólnego, domaga się szerszej dyskusji, skoro jego
wkład w znaczenie tej doktryny był w ogóle pomijany. Ścisły związek między językową
formą a intelektualną zawartością jego dyskursu będzie głównym przedmiotem mojego
komentarza.
Celem pokazania owego związku między strukturą literacką i myślą filozoficzną opieram się
na trzech założeniach, z których dwa są fundamentalne dla mojej interpretacji, podczas gdy
trzecie jest, być może, tylko narzędziem dogodnej ekspozycji. Fundamentalnymi zasadami
jest to, co nazywam zagęszczeniem lingwistycznym pojedynczych fragmentów i rezonansem
zachodzącym między nimi. Trzecią, bardziej dowolną zasadą jest sensowne ułożenie
fragmentów, jak na przykład w porządku, jaki tu przyjęto. Jak zaznaczono wcześniej, ta
trzecia zasada ma dwa aspekty: (1) Zakładam, że oryginalny porządek był sensowny oraz (2)
Zakładam, że porządek, który wybrałem, jest wierny Heraklitejskiemu znaczeniu. Pewne
argumenty na poparcie pierwszego z tych dwóch założeń podane zostały we Wprowadzeniu
ogólnym. Na obronę drugiego założenia nie można przytoczyć żadnego argumentu:
uzasadnione jest tylko swą użytecznością o tyle, o ile ułatwia czytanie i interpretowanie
Heraklita. Lecz owa zasada uporządkowania nie jest tylko domniemana i kontrowersyjna.
Okazuje się także zbędna w tym sensie, że każdy, kto akceptuje pozostałe dwie zasady
(zagęszczenie lingwistyczne i rezonans), może dojść do generalnie tej samej interpretacji
Heraklita, bez przywiązywania jakiejś szczególnej wagi do porządku, w którym fragmenty
mają być czytane.
Przez zagęszczenie lingwistyczne rozumiem zjawisko, dzięki któremu wielość idei wyrażona
jest jednym słowem lub zwrotem. Przez rezonans rozumiem relację między fragmentami,
dzięki której pojedynczy motyw lub obraz powraca to w jednym, to w innym tekście w taki
sposób, że znaczenie każdego z nich jest wzbogacone, gdy pojmowane są razem. Te dwie
zasady są formalnie komplementarne: rezonans jest czynnikiem powodującym zagęszczenie
każdego poszczególnego tekstu; i na odwrót, to z powodu zagęszczenia tekstu rezonans ten
jest możliwy i sensowny. Komplementarność ta może być dokładniej wyrażona w terminach
"znaku" i "znaczonego," jeżeli przez znak rozumiemy pojedyncze wystąpienie słowa lub
zwrotu w danym tekście, a przez znaczone rozumiemy ideę, obraz lub motyw, który pojawić
się może w różnych tekstach. Zagęszczenie jest zatem jedno-wieloznaczną relacją zachodzącą
między znakiem a znaczonym; podczas gdy rezonans jest “wielo-jednoznaczną” relacją
zachodzącą między różnymi tekstami i jednym obrazem czy tematem.
Rezonans pojawia się w wielu różnych formach. Najbardziej klarownym przypadkiem jest
powtórzenie dokładnie tego samego słowa, jak dziesięć wystąpień słowa logos rozrzuconych
w dziewięciu różnych fragmentach. Łączy się z tym również występowanie tego samego
tematu w pokrewnych słowach: w czasowniku legesthai "mówić" i również w "przemawiać
zgodnie z" lub "przyznawać" [termin ten w tłumaczeniu M. Wesołego występuje we
fragmencie D.50, zaś w D.51 jest "być zgodnym"] (xyn...legontas w XXX, D.114;
homologeein w XXXVI, D.50 i LXXVII, D.51). Podobnie znajdujemy sześć różnych
wystąpień terminu "wspólny" czy "powszechny" (xynon). Następnym przypadkiem jest
powracanie pojedynczego obrazu lub tematu, który jest lub nie jest wyrażany przez dokładnie
te same słowa: sen i chodzenie, łuk (LXXVIII i LXXIX) i sterujący (LIV i CXIX). Mniej
formalny rezonans zachodzi między słowami o podobnym lub pokrewnym znaczeniu, takimi
jak walka (polemos) i spór (eris); lub między różnymi wyrażeniami na szukanie, znajdowanie,
ukrywanie się, bycie trudnym do znalezienia. To pojęcie nieformalnego rezonansu może być
rozszerzone na różne terminy znajdowane we fragmentach określające wiedzę, rozumienie,
mądrość i myślenie (gnosis, noos, sophia, phronesis, etc.) W końcu owe odmienne zjawiska
rezonansu wzięte razem z wyraźnymi określeniami identyczności i związku (takimi jak
"istnieje powszechna walka a sprawiedliwość to spór”) posłużą do połączenia razem
wszystkich ważniejszych tematów dyskursu Heraklita w jedną sieć powiązanych myśli,
wyrażając w ten sposób jego ogólne stwierdzenie, że "wszystko jest jednem." Z uwagi na tę
semantyczną rolę rezonansu, porządek, w jakim czytane są fragmenty, nie musi w efekcie
decydować o ich znaczeniu. Stylistyczne osiągnięcie Heraklita ma umożliwić nielinearne
wyrażenie struktury pojęciowej, ukrytego dopasowania, które jest o wiele silniejsze od
linearnego porządku, jaki przedstawiłem. Zatem złożona idea mądrości, jeden z centralnych
tematów, może być zrozumiana poprzez rozważenie czterech tekstów (bez względu na
porządek, w jakim są ułożone), w których pojawia się sophon "to co mądre" (XXVII,
XXXVI, LIV, CXVIII) w formie rodzaju nijakiego liczby pojedynczej.
W każdym razie będą one oczywiście ułożone w jakimś porządku. I jaki by nie był ten
porządek, zjawisko rezonansu (w tym przypadku między czterema wystąpieniami sophon) da
efekt linearności podobny temu, który Anne Lebeck nazwała "prolepsis" i który zilustrowała
szczegółowo dla Orestei Ajschylosa, gdzie porządek linearny poznany jest niezależnie.
"Forma jaką repetycja czy powtórzenie przybiera w Orestei charakteryzuje proleptyczne
wprowadzenie i stopniowy rozwój. Słowo "prolepsis" oznacza tutaj krótkie wstępne
określenie kilku ważniejszych tematów en bloc... Z początku obraz jest eliptyczny i
enigmatyczny. Jest griphos'em lub zagadką, której rozwiązanie pojawia się w toku
pojedynczego dramatu lub całej trylogii. Znaczenie narasta wraz z repetycją; obraz osiąga
wyraźność w miarę jak akcja zmierza do punktu kulminacyjnego. Prolepsis i stopniowy
rozwój powtarzającego się obrazowania wraz z następstwem, ruch od enigmatycznej
wypowiedzi do jasnego stwierdzenia, od zagadki do rozwiązania, rządzi strukturą Orestei."
Mój układ fragmentów bierze się z założenia, że podobny ruch rządzi strukturą Heraklitejskiej
ekspozycji. Zatem jako pierwsze umieściłem najbardziej enigmatyczne odwołanie się do
"tego co mądre" (XXVII) i zarezerwowałem dla punktu kulminacyjnego poważniejsze i
decydujące oświadczenie, że "Jedno, to co mądre" (CXVIII). Ale jak by ich nie
uporządkować, cztery fragmenty o tematyce sophon wzmocnią się wzajemnie: wcześniejsze
wystąpienia przygotowują czytelnika na późniejsze, które z kolei rzucą pewne światło na
poprzednie. Zatem efekt prolepsis o pewnej formie, jako konsekwencja rezonansu w
linearnym tekście, jest niezależny od konkretnego układu fragmentów.
Druga zasada, zasada zagęszczenia lingwistycznego w danym tekście, jest w istocie
zjawiskiem niejasności posiadającej istotne znaczenie: wykorzystaniem leksykalnej i
syntaktycznej nieokreśloności jako narzędzia do powiedzenia kilku rzeczy na raz. Często
wygodnie będzie mówić o rozmyślnej czy zamierzonej niejasności. Myślę, że stwierdzenia te
nie przynoszą szkody i są uzasadnione dotąd, dokąd rozumiemy jasno, iż nie ma żadnych
zewnętrznych dowodów biograficznych upoważniających do imputowania Heraklitowi takich
intencji. Określenia te bowiem odzwierciedlają po prostu fakt, że zrozumienie, iż niejasność
tekstu ma znaczenie, możliwe jest tylko wtedy, gdy pojmować ją będziemy jako znak, że
intencją autora było zakomunikowanie nam jakiejś złożonej myśli.
Zagęszczenie lingwistyczne w tym sensie obarczone jest pewnym formalnym podobieństwem
do rozmyślnej niejasności wyroczni delfickiej, o której Heraklit sam napomyka (XXXIII,
D.93). Lecz struktura semantyczna w tych dwóch przypadkach jest z gruntu różna. W
przepowiedni takiej jak "Jeżeli Krezus zaatakuje Cyrusa, zniszczy wielką potęgę," niejasność
(czyją mianowicie potęgę ?) jest z pewnością zaplanowana. Ale po zdarzeniu nie może być
żadnej wątpliwości co do tego, jaka miała być "poprawna" interpretacja. Zadanie zrozumienia
przepowiedni polega na odrzuceniu różnych możliwości i wybraniu jedynej właściwej
informacji. W dyskursie poetyckim, mająca znaczenie niejasność nie może jednak posiadać
żadnej pojedynczej poprawnej interpretacji: znaczenie jest ze swej istoty wielorakie i złożone.
W procesie interpretacji tekstu możemy rozważać i odrzucać niektóre znaczenia jako
niewłaściwe. Ale pozostanie nam nieredukowalna ilość co najmniej dwóch interpretacji o
częściowym znaczeniu, dwóch różnych stwierdzeń, które rozumieć należy jako "zamierzone"
przez autora, jeśli sama niejasność ma posiadać artystyczne znaczenie. Dokładniej mówiąc, ze
stylistycznym wykorzystaniem polisemii czy wieloznaczności po stronie autora
korespondować musi zasada hermeneutycznego bogactwa po stronie czytelnika i
komentatora.
Zasada ta, od jakiegoś czasu przyjęta za pewnik w krytyce literackiej, była na nieszczęście
pomijana w bardziej surowych procedurach badań klasycznych. Skutek był taki, że sporą
część wysiłku badawczego pochłaniało eliminowanie różnorodności znaczeń, a zatem
zubożanie semantycznej zawartości tekstu poprzez obronę jednego sposobu rozumienia
wykluczającego pozostałe. W wypadku Heraklita, tak jak w wypadku Ajschylosa, zadaniem
interpretatora jest zachowanie pierwotnego bogactwa znaczeniowego przez uznanie wielości
zróżnicowanych sensów - jednych oczywistych, innych ukrytych, jednych powierzchownych,
innych głębokich. Taki dyskurs zakłada sztukę czytania, którą, jak się wydaje, zagubili
badacze Antyku, choć zaczynają oni ponownie ją odkrywać w ostatnich studiach nad
Ajschylosem.
Zapożyczając termin ze współczesnej lingwistyki powiem, że dany tekst dopuszcza szereg
różnych "lektur" przy czym "lektury" różnią się od siebie nakładaniem odmiennych
kombinacji syntaktycznych na tekst lub innym pojmowaniem tych samych słów w różnych
znaczeniach. Najpierw opiszę ogólnie moją procedurę analizowania zagęszczenia
lingwistycznego, a potem zilustruję ją przez zastosowanie do pierwszego zdania dzieła
Heraklita.
W pierwszej lekturze tekstu istotna jest dla mnie interpretacja, która wydaje się najbardziej
naturalna, najbardziej narzucająca się w pierwszym czytaniu. Potrzebne być może będą
kolejne lektury, aby rozwiązać problemy powstałe przy pierwszej lekturze (jak w poniższym
przykładowym przypadku), aby przyjrzeć się wieloznacznym słowom lub konstrukcjom, aby
wydobyć pokrewieństwo języka czy obrazowania w tym tekście i innych fragmentach. (W
późniejszych przypadkach zjawiska zagęszczenia i rezonansu będą się zbiegać.) W pierwszej
lekturze ważne będzie, by znać nie tylko lingwistyczne oczekiwania wykreowane przez
wcześniejszą literaturę, ale również normalne użycie wyrazów w prozie jońskiej, ich
"zwyczajne" znaczenie dla ówczesnego audytorium Heraklita. Do tego celu naszym
najlepszym przewodnikiem będzie Herodot, u którego świadectwo jest obfite, relatywnie
wczesne i pięknie przeanalizowane w Lexicon to Herodotus Powella. Jedynym konkretnym
materiałem przetrwałej prozy starszym od Herodota, jest właśnie nasza spuścizna po
Heraklicie.
Biorąc teraz pierwsze zdanie dzieła, skupiamy się na trzech pierwszych słowach: tou logou
toude "z tym tu logosem." Na podstawie świadectw przedstawionych w Uwadze wstępnej
dotyczących tego fragmentu, możemy być pewni, że ówczesny czytelnik dzieła zrozumiałby
ten zwrot jako konwencjonalną “samozwrotność”, wprowadzenie do samego dzieła: "dyskurs,
który prezentuję i który będziecie czytać." Ale następne dwa słowa, eontos aiei ("będącym
zawsze"), stawiają nas wobec dylematu trapiącego czytelników od czasów Arystotelesa,
dylematu będącego przedmiotem nie mającej końca dysputy współczesnych komentatorów,
która, według mnie, może być zakończona tylko wtedy, gdy gotowi będziemy uznać
wieloznaczność nie za wadę do wyeliminowania, lecz za mające znaczenie narzędzie
stylistyczne wymagające zaakceptowania i zrozumienia.
Jak zauważył Arystoteles, w jednym z jego rzadkich komentarzy dotyczących stylu innego
filozofa, słowo “aiei” ("stale, zawsze") w owym otwierającym zdaniu może być rozumiane
albo razem z poprzedzającymi słowami ("Z tym tu logosem będącym zawsze"), albo z
następującymi po nim ("zawsze nieobeznani są ludzie"). Arystoteles nie przedstawia żadnej
opinii odnośnie tej konstrukcji poza trafną uwagą, że taka niejasność czyni Heraklita trudnym
w czytaniu (Rhet. III.5, 1407b11ff., = DK 22.a4). Współcześni eksperci jednak poczuli się
zobligowani do opowiedzenia się po stronie albo pierwszej konstrukcji (która długo
dominowała, a ostatnio broniona była przez Gigona, Verdeniusa, Frankela, Guthrie'a i Westa),
albo drugiej (którą popierali między innymi Reinhardt, Snell, Kirk, Marcovich i Bollock -
Wismann). Ta różnica zdań pokazuje, jak zaobserwował Arystoteles, że mamy słuszne
powody, by pojmować ten przysłówek dwojako.
Pierwsze, najbardziej naturalne rozumienie ujmuje aiei z tym, co je poprzedza z dwóch
powodów: (1) konstrukcja ta rzuci się w oczy najpierw, ponieważ poprzedzające słowa
przedłożone są w pierwszej kolejności i (2) czasownik "jest" (eontos) [w tłum. Wesołego
eontos oddany jest przez "będący" - przyp. tłum.] używany jest głównie jako łącznik, wraz z
innymi terminami jak predykat lub dopełnienie. W grece tak jak w angielskim zwrot "chociaż
ten logos jest..."112 sprawia, że oczekujemy następnego słowa lub zwrotu przed końcem
zdania - przed "przestankowaniem" (diastixai), jak mówi Arystoteles. (I analogicznie w
zdaniu w III, D.2: "Logos jest bowiem powszechny.") Różnica polega na tym, że w grece,
lecz zwykle nie w angielskim, oczekiwania te mogą być mylne, a czasownik "jest" sam
okazuje się tworzyć predykat. Ta możliwość będzie wyzyskana przy naszej drugiej lekturze.
W pierwszej lekturze jednakże “przestankowałem” po aiei i rozumiałem "Z tym logosem
będącym zawsze" (czy "będącym stale"). Zaś "zawsze będący" eontos aiei jest standardowym
zwrotem Homeryckim określającym bogów, którzy są "nieśmiertelni" lub którzy "żyją
zawsze." Kiedy pierwsze sensy logos i zwrotu "będący zawsze" są łączone, dają: "ten dyskurs
jest zawsze żywy, jest nieśmiertelny" - lektura tak dziwna na pierwszy rzut oka, obliguje nas
do pójścia dalej. Lecz choć ta pierwsza interpretacja wprawia w zadziwienie, nie koniecznie
jest błędna. Z drugiej strony, jej poprawność na głębszym poziomie potwierdza zjawisko
rezonansu: pokrewny termin “aeizoon” ("wiecznie żyjący") odnoszony jest do ognia w
XXXVII (D. 30), razem ze zwrotem “en aei” ("był on zawsze") w emfatycznym (i
syntaktycznie niejasnym) trzykrotnym wystąpieniu czasownika "być." Zatem logos Heraklita,
choć sam nie określony definitywnie jako wieczna zasada, przedstawiany jest od samego
początku w taki sposób, aby zasugerować wieczne życie.
Lecz tutaj idea ta to w najlepszym razie hyponoia, zagadkowe napomknienie myśli nie w
pełni wyrażonej. Chcemy, by powiedziano coś więcej o logosie, którego wymaga rozwinięcie
dyskursu; a w związku z tym Homerycka formuła nieśmiertelności nie wystarczy. Zatem
nasza pierwsza lektura załamuje się pod swoim własnym ciężarem.
W drugiej lekturze weźmiemy pod uwagę fakt, że możemy przerwać przed aiei i rozumieć
przysłówek z tym, co następuje po nim: "zawsze nieobeznani są ludzie." Czasownik "jest"
(eontos) pozostawiamy wtedy bez predykatu czy dopełnienia w zdaniu początkowym: "Z tym
logosem będącym." Możemy to zrozumieć odwołując się do tego, co nazwałem
prawdziwościowym użyciem czasownika, gdzie esti czy eon (attyckie on) oznacza "jest
prawdziwy, jest tak", zatem: ho eon logos będzie "prawdziwym sprawozdaniem", "relacją,
która stwierdza fakty." Zdanie brzmi teraz "Z tym logosem prawdziwym, zawsze nie obeznani
są ludzie."
W tłumaczeniu zdania próbowałem zasugerować oba odczytania. Lecz żaden przekład nie
może oddać sprawiedliwości faktowi, że czytelnik, który pragnie uniknąć arbitralnej decyzji,
zawieszony będzie między bardziej naturalnym odczytaniem pierwszego zdania składowego
"Z tym logosem będącym zawsze," co dobrze brzmi literacko, ale co wprawia nas w
zdziwienie cóż to właściwie znaczy, a odczytaniem "Z tym logosem będącym prawdziwym,"
które stylistycznie jest bardziej wyszukane ale jasne, a nawet banalne w swej treści. Gdy oba
odczytania potwierdza dobra argumentacja, ważne jest, by dopuścić możliwość, że sama
trudność w wyborze między nimi jest zamierzonym efektem. A skoro zrozumieliśmy myśl
Heraklita jako całość, widzimy dlaczego to początkowe zagmatwanie ma znaczenie.
Ponieważ logos Heraklita nie jest tylko jego stwierdzeniem: jest on wieczną strukturą świata,
która manifestuje się sama w dyskursie. Napomknie się o tym w następnych słowach
("nieobeznani są ludzie i przedtem, zanim go usłyszą"), wskazuje na to dalej rozmaite użycie
logos we fragmentach, a w najbardziej uderzający sposób kontrast między "wysłuchiwaniem
mnie" a "wysłuchiwaniem logosu" w XXXVI (D.50).
Mamy zatem dwa wiarygodne i instruktywne odczytania pierwszego zdania, korespondujące
z alternatywnymi rozumieniami przysłówka aiei. I to pierwsze, naturalniejsze odczytanie ("Z
tym logosem będącym zawsze") jest z punktu widzenia treści głębsze i bardziej paradoksalne.
Odczytanie drugie czy też, w terminach stylistycznych, sztuczne jest mniej zaskakujące,
nawet pod względem treści banalne. Zatem relacja między powierzchniowym znaczeniem a
hyponoia czy "głębszym sensem" jest chwiejna i złożona.
Rezultatem jest styl prozatorski, który całkowicie usprawiedliwia opinię o Heraklicie jako o
"ciemnym" (ho skoteinos). Wrażenie wywołane pierwszym kontaktem zachowała dla nas
anegdota o odpowiedzi Sokratesa, gdy Eurypides zapytał go co sądził o dziele: "To, co
zrozumiałem, jest piękne; przypuszczam, że to, czego nie zrozumiałem, jest również piękne,
tylko że do zgłębienia wymagałoby nurka delijskiego" (D.L. II.22). Elokwentny epigramat
zachowany u Diogenesa ostrzega, by nie wertować księgi zbyt szybko: "Ciemność ją zalega i
mrok nie rozjaśniony światłem; jeśli jednak wtajemniczony cię poprowadzi, wówczas stanie
się jaśniejsza od słońca."
Nie roszczę sobie pretensji do osiągnięcia tutaj tak olśniewającej jasności. Ale mocno wierzę
(z Dielsem i innymi), że im dłuższa refleksja nad fragmentami, tym wyraźniejsza staje się
jedność, spójność i głębia myśli, którą przekazują.
Podsumowując chcę zaznaczyć, że moja procedura przyjmowania dwóch lub więcej różnych
"lektur" jest tylko hermeneutycznym narzędziem rozjaśniania semantycznego zagęszczenia
tekstu. Narzędzia takie mają uzasadnienie i są konieczne, i nie potrzebują obrony. Lecz nie
powinny przesłonić nam faktu. że nie ma maszyny do liczenia "znaczeń" danego tekstu. Ktoś
mógłby słusznie twierdzić, że wszystkie fragmenty Heraklita mają tylko jedno jedyne
znaczenie, co faktycznie jest pełną strukturą semantyczną jego myśli jako całości, której
każda fraza jest tylko niekompletnym fragmentem. Nasze cząstkowe lektury poszczególnych
zwrotów czy zdań są w najlepszym razie roboczymi narzędziami do uchwycenia i
rekonstrukcji tego globalnego znaczenia, są rodzajem drabiny czy podpory, którą odrzuca się
skoro cel - zrozumienie został osiągnięty.
Tłumaczył Artur Przybysławski, absolwent ‘95