Jacek Kulbaka
APS
Warszawa
Korczakowskie dylematy. W kręgu teorii i praktyki pedagogicznej
Janusz Korczak (Henryk Goldszmit) był i jest postacią nie dającą się łatwo zakwalifikować. Biorąc pod uwagę chociażby jego przygotowanie zawodowe należałoby powiedzieć, że był lekarzem-pediatrą. Zawód ten wykonywał z powodzeniem w latach 1905-1912, po czym w zupełności zajął się pracą wychowawczą z osieroconymi dziećmi w Warszawie.
Korczak znany był także jako pisarz książek dla dzieci i młodzieży.
Napisał setki felietonów i artykułów, pisanych przez niego od końca XIX w., na łamach czasopism naukowych i popularno-naukowych.
Był redaktorem „Naszego Przeglądu”. Pismo to stało się trybuną dla dzieci i młodzieży, które zachęcał - z powodzeniem - do nadsyłania własnej korespondencji, drukowanej następnie w dodatku, znanym jako „Mały Przegląd”. Było to wydarzenie bez precedensowe w tamtym czasie.
Korczak był także naukowcem o czym świadczą jego zainteresowania badawcze i wykłady: „Zasady wychowania w internatach”, które przez lata głosił w Państwowym Instytucie Pedagogiki Specjalnej w Warszawie.
Korczaka znamy - rzadziej - jako autora scenariuszy teatralnych, którym z pewnością przewodzi „Senat Szaleńców”, grany w teatrze Ateneum w początkach lat 30., m.in. przez Stefana Jaracza.
Można by zaliczyć Korczaka w poczet pierwszych polskich „radiowców”. Przez kilka lat - w latach 30. - prowadził audycje radiowe, znane jako „Gadaninki Starego Doktora”.
Artykuł niniejszy stanowi próbę ukazania postaci Janusza Korczaka, jako człowieka z krwi i kości, któremu nieobce były ludzkie dylematy związane z trudami zwykłego codziennego życia, pracą naukową i wychowawczą, a także ogniskujące wokół życia prywatnego i zawodowego, światopoglądu, religijności, etc.
Dylemat pochodzenia i statusu społecznego
Janusz Korczak (właściwie Henryk Goldszmit) był Żydem. Nigdy nie wyrzekł się swego pochodzenia ale z drugiej strony czuł się Polakiem. Ta dwoistość świadomości i przynależności społecznej ciążyła na nim przez całe życie. Napisał o tym m.in. w Pamiętniku będącym podsumowaniem jego życia w czasie pobytu w getcie warszawskim.
Najbliżsi członkowie rodziny Henryka Goldszmita (ojciec, matka, babcia i siostra) należeli do grona inteligencji warszawskiej. Wątpliwości badaczy budzi data urodzin Korczaka (1878 lub 1879). Nie wiemy dlaczego jego ojciec, który był prawnikiem, z jakichś powodów zwlekał z ustanowieniem metryki. Być może wahania jego były uwarunkowane dylematem wyznaczenia drogi życiowej dla syna, która jak się wydaje - ex post fatum - nie odbiegała od praktyk przyjętych przez Polaków oraz zasymilowanych Żydów. Dowód na to może stanowić fakt, że po pierwszych latach nauki w domu młody Henryk nie został posłany do chederu. Uczył się początkowo w prywatnej szkole Augusta Szmurły w Warszawie na ul. Freta a następnie w gimnazjum klasycznym na Pradze przy ul. Brukowej i Namiestnikowskiej (dzisiejsze Gimnazjum im. Władysława IV).
Być może kolejnym przyczynkiem do tego, że Henryk Goldszmit chciał przynależeć do społeczności polskiej są okoliczności przyjęcia przez niego nazwiska Janusz Korczak. Pojawia się ono stosunkowo późno, bo dopiero w 1899 r., gdy Henryk miał przynajmniej 20 lat i rozpoczynał studia w Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim. Swoje przyszłe nowe imię i nazwisko zapożyczył nieco przypadkowo z książki J. Kraszewskiego, zatytułowanej O Janaszu Korczaku i pięknej Miecznikównie. Zrobił to na potrzeby konkursu literackiego, w którym brał udział. Błąd drukarski spowodował, że do opinii publicznej zamiast Janasza podano imię Janusz i tak już zostało. Sztuka (pt. Którędy?), o czym warto wspomnieć, została wyróżniona przez organizatora konkursu - redakcję „Kuriera Warszawskiego”.
Korczak pochodził z zamożnej rodziny. Jego ojciec był znanym i cenionym adwokatem. Sytuacja materialna rodziny ulegała stopniowemu pogorszeniu, gdy Józef Goldszmit zaprzestał praktyki prawniczej z powodu postępującej choroby umysłowej. Gdy zmarł (1896r.) rodzina zmuszona była spłacać jego zaległe zobowiązania kredytowe. Z czasem Goldszmitowie zmuszeni byli zastawić niektóre pamiątki rodzinne i zamienić mieszkanie na mniejsze, o niższym standardzie. Choroba psychiczna ojca zaważyła na całej rodzinie, a na pewno na Korczaku, który pisał w Pamiętniku : „Bałem się panicznie szpitala wariatów” i to „Przez parę dziesiątków lat”. Korczak zderzył się z brutalna życiową rzeczywistością. Aby opłacić czesne za naukę udzielał korepetycji i jak mógł pomagał matce w codziennych zajęciach. Z czasem opisał swoje przeżycia w książce Prawidła życia, w której napisał: „Ja byłem bogaty, kiedy byłem mały, a potem już biedny, więc znam to i to. Wiem, że można być i tak i tak porządnym i dobrym, że można być bogatym i bardzo nieszczęśliwym”. Trudności rodzinne doprowadziły do niepowodzeń szkolnych. Korczak powtarzał klasę w gimnazjum.
W końcowych latach nauki gimnazjalnej wykrystalizowała się osobowość Janusza Korczaka. Zaangażowany w działalność patriotyczną i oświatową brał udział w trzydniowym strajku studenckim za co trafił do aresztu i zmuszony był powtarzać pierwszy rok studiów (1899r.). Od 1900 r. uczestniczył w wykładach konspiracyjnego Uniwersytetu Latającego, gdzie słuchał wykładów (m.in.): Ludwika Krzywickiego, Stefanii Sempołowskiej i samego Jana Władysława Dawida, pioniera badań eksperymentalnych (psychologicznych) w polskiej pedagogice na przełomie XIX i XX w.
Korczak, choć nigdy na dłużej nie zaangażował się w działalność frakcyjną czy partyjną, był wyrazicielem postępowych poglądów społeczników, szukających dróg do naprawy świata. Wędrując warszawskimi uliczkami zapuszczał się w dzielnice nędzy. Peregrynacje owe były swoistym buntem młodego i wrażliwego człowieka, nie godzącego się z wszechobecną pauperyzacją, widoczną dookoła, w zaniedbanych kamienicach, dziecińcach, suterenach, itd. Doświadczenia te silnie zważyły na społecznych zapatrywaniach Korczaka, który stawał się obrońcą skrzywdzonych przez biedę ludzi, a w szczególności dzieci. Daje temu mocny akcent w dwu książkach: Dziecko ulicy (1901) i Dziecko salonu (1907) oraz licznych pogadankach, opowiadaniach i felietonach, publikowanych w ramach „Czytelni dla Wszystkich”. Wspomniane książki zostały dobrze przyjęte i wysoko ocenione przez recenzentów. Powieść Dziecko salonu miała charakter autobiograficzny. Korczak surowo rozprawił się z zakłamanym, autorytarnym typem wychowania, które prowadziło do zniewolenia duszy dziecka. Napisze: „Śniło mi się, że jestem pudlem (…) widziałem, że mój pan jest ze mnie zadowolony, więc wesoło machałem ogonem i patrzyłem w oczy (…) musiałem być posłuszny i wierny”. Napisze także: „zgubiłem moją własną duszę (…). Panowie! Ja proszę, żeby mi z duszy wyszli wszyscy, którzy tam siedzą: wszyscy wielcy i mali, mądrzy i mądrale, dobrzy i źli (…) cynicy i zapaleńcy, szczerzy i obłudni, łajdacy i asceci (…). Bo tak nie można. Bo w tym tłumie bezładnym nie znajdę siebie - nic nie znajdę - a dłużej już nie mogę i nie chcę”.
Wrażliwość Korczaka na społeczne nierówności kształtowała się także pod wpływem daru obserwacji i wszechstronnej wiedzy, będącej rezultatem jego oczytania i samokształcenia, doskonałej orientacji w przeobrażeniach społeczno-politycznych i gospodarczych czasów, w których przyszło mu żyć, w tym wydarzeń wojny rosyjsko-japońskiej (1904-1905) i rewolucji robotniczej w Królestwie Polskim (1905-1907).
Dylemat powołania i pracy zawodowej
Powołanie Janusza Korczaka do pracy pedagogicznej nie było wcale jednoznaczne a wyboru tej profesji, która naznaczyła jego dalsze koleje życia dokonał ostatecznie w 1912r., gdy miał już ponad 30. lat. Wydaje się jednak, że myśl o tym dojrzewała w nim przez wszystkie lata jego życia, nie wyłączając okresu wczesnego dzieciństwa, nauki szkolnej oraz studiów.
W Pamiętniku odnaleźć można adnotację, że plany przebudowy świata na lepsze pojawiły się w głowie Korczaka, gdy miał zaledwie 5 lat o czym chyba najlepiej wiedzieć mogła babcia Emilia, która ceniła inteligencję i wrażliwość swego wnuka.
Ważny był czas nauki w gimnazjum. Niezatarte, a przy tym negatywne przekonania i wspomnienia, znajdujące następnie odbicie w jego poglądach pedagogicznych, wzbudziły na Korczaku różnorakie upokorzenia, nie wyłączając przemocy cielesnej stosowanej przez nauczycieli względem uczniów. W okresie tym kształtują się pierwsze, bardzo wyraźne symptomy, instynktu pedagogicznego Korczaka. Leon Rygier, kolega z lat szkolnych, wspominał po latach, że Korczak ożywiał się, gdy była mowa o dzieciach, lubił rozmawiać na ich temat, bywało, że zatrzymywał się i z zainteresowaniem przyglądał się dziecięcym zabawom, szukając jakby w swojej głowie odpowiedzi na wiele rodzących się pytań.
W tym samym czasie, o czym była już mowa, Janusz Korczak miał za sobą debiut literacki. W recenzjach poświęconych korczakowskim sztukom i opowiadaniom mówiło się na temat wyjątkowego języka, wnikliwości i zmysłu obserwacji. Wróżono mu karierę dziennikarską lub literacką. Dlatego naturalnym wydawało się, że po ukończeniu gimnazjum rozpocznie studia filologiczne. Korczak, ku zdziwieniu wszystkich, zapisał się na medycynę. Obierając pediatrię - co warte jest podkreślenia - kierował się w stronę świata dziecięcego. Talent pisarski Korczaka zyskiwał wzmocnienie pozytywne w postaci wiedzy medycznej, a także pedagogicznej. Świadczą o tym artykuły, które publikował na łamach „Czytelni dla Wszystkich”, począwszy od 1898 r.
Cała seria opublikowanych. przez Korczaka na przełomie XIX/XX w. felietonów, czasem bardzo krótkich, czasem nieco dłuższych przybierających formę pogadanek, stanowi dowód na to, że posiadał doskonałą orientację o człowieku i jego potrzebach. Świetnie odnajdywał się w złożonych realiach codziennego życia. Czytał i recenzował powieści Henryka Sienkiewicza, Wiktora Hugo. Interesowały go sztuki teatralne i szereg najdrobniejszych spraw związanych z dobrodziejstwami cywilizacji (np. aparaty rentgenowskie). Z lektury tych tekstów przebija się głęboki humanizm i deontologia. W mnogości podejmowanych przez niego tematów przeważa aspekt wychowawczy, którego główną treść stanowiły dzieci: „Dzieci nie będą dopiero, ale już są ludźmi, tak ludźmi są, a nie lalkami; można przemówić do ich rozumu, odpowiedzą nam, przemówimy do serca, odczują nas”.
W jednym z felietonów z 1898 r. Korczak zanotuje: „Gdy mi się życie głębiej da we znaki, gdy głębiej poczuje jego bolesne ukłucie, gdy żywiej dotknie mnie złość ludzka lub mocniej spadnie uderzenie losu - szukam dzieci. Wśród dzieci cierpienie maleje, przechodzi w zadumę, myśl znajduje ukojenie, serce żywiej bić zaczyna - marzenie spływa jak balsam na znużoną duszę. Ich jasne i ciemne główki, zajęte drobniutkimi troskami, ich żywe ruchy, śmiech niekłopotliwy, wejrzenie jasne, czoła pogodne … Bez dzieci świat byłby grobem, zimnym, ciemnym grobem”.
Korczak fascynował się nowinkami medycznymi i pedagogicznymi. Nie jest przypadkiem, że w 1899 r. udał się w zagraniczną podróż do ojczyzny Szwajcara Jana Henryka Pestalozziego (1746-1827), znanego historykom wychowania, jako twórcę metodyki elementarnego kształcenia, jako „Ojca szkoły ludowej i Przyjaciela Ludzkości”.
Pestalozzi stał się natchnieniem dla Korczaka, choćby w stwierdzeniu: „Nazwiska Pestalozziego, Fröbla i Spencera nie mniejszą lśnią jasnością od nazwisk największych wynalazców IX wieku. Oni odkryli więcej niż nieznane siły natury, oni odkryli nieznaną połowę ludzkości; dzieci”.
Działalność wychowawcza Pestalozziego a także jego wyjątkowa wrażliwość na potrzeby dzieci w dużej mierze są zbieżne z postacią i profilem pracy wychowawczej Janusza Korczaka. Pestalozzi twierdził, że: „Po dziecku zawsze można poznać, kiedy jest przeciążone. Traci ono wtedy żywość, staje się niespokojne, bojaźliwe” (…). Twierdził ponadto, że: „Cała nauka grosza nie warta, jeśli przez nią ginie żywość i radość (…). Krótkie chwile wysiłku,, natychmiast zaprawione radością, nie przygnębią ducha”.
Nie jest chyba przypadkiem, że właśnie w 1899 r., Korczak wskazywał, iż: „Celem życia może być praca dla innych, nigdy dla siebie, myśl o szczęściu innych, nigdy o szczęściu osobistym. Kto się zasklepi we własnych myślach i uczuciach, we własnych wygodach i goryczach, bo patrzy na swą duszę, jakby ona była światem całym (…) - ten jest godzien litości, on nigdy nie dozna silnych wzruszeń szczęścia”.
J. Korczak, Pamiętnik, w: Pisma zebrane, t. IV, Warszawa 1986, s. 324. (reminiscencje Korczaka w czasy dzieciństwa są liczne. Wspomina m.in. o tym, że jako kilkuletni chłopiec chciał urządzić pogrzeb swemu kanarkowi. Syn dozorcy domu miał mu wówczas powiedzieć: „że kanarek był Żydem. I ja. Ja też Żyd, a on Polak, katolik. On w raju, ja natomiast, jeśli nie będę mówił brzydkich wyrazów (…) dostanę się po śmierci do czegoś, co wprawdzie piekłem nie jest, ale jest tam ciemno (…). Było co rozważać”).
W. Okoń, Wizerunki sławnych pedagogów polskich, Warszawa PWN, 1993, s. 221 (Henryk Goldszmit, jako literat, zadebiutował wcześniej (w 1896r.) w satyrycznym tygodniku Kolce, gdzie zamieścił humoreskę „węzeł gordyjski”. Posługiwał się kilkoma pseudonimami : „Hen” ; „Hen-Ryk” ; „Ryk”).
Ojciec Korczaka zachorował na chorobę psychiczną około 1890 r. i zmuszony był wycofać się z zawodu.
J. Korczak, Pamiętnik…., s. 71.
Cyt. za: K. Stachowicz, Wielkie biografie. Korczak, wyd. Buchmann, Warszawa 2012, s. 22-23.
Korczak, pytany przez Stanisława Licińskiego, z którym zapuszczał się w uliczki warszawskiego półświatka, o to czy nie boi się świata biedy i kryminału miał powiedzieć: „Z dwojga złego wolę głodne wilki w kniei niż spasione wieprze w salonie” (cyt. za K. Stachowicz, dz., cyt., s. 28)
Patrz K. Stachowicz, dz., cyt., s. 31 (w jednej z recenzji na łamach „Bluszcza” napisano: „Młody autor widocznie zna życie uliczników warszawskich, bo w powieści swej (…) dał nam bardzo pomyślane i zarysowane typy brukowe (…). Dużo ironii subtelnej, niezjadliwej, humoru, życia, język czysty - to zalety powieści Janusza Korczaka”).
J. Korczak, Dziecko salonu, w: Dzieła, t. I, Wyd. Latona, Warszawa 1992, s. 231 i 276.
J. Korczak, Pamiętnik…, s. 323 /Korczak napisze w Pamiętniku, że relacje z babcią nacechowane były życzliwością i wyrozumiałością. Babcia chętnie chwaliła małego Henryka, częstowała go słodyczami, itp. Ojciec bywał impulsywny, bywało, że nazywał syna: „gapą”, „cymbałem”, „idiotą”, „osłem” (porównaj E. Dauzenroth, Janusz Korczak życie dla dzieci, Wyd. WAM, Kraków 2012, s. 111).
Korczak opisał własne doświadczenia szkolne w opowiadaniu Feralny tydzień.
K. Stachowicz, dz. Cyt., s. 22-23 (Rygier przywołuje - bardzo interesującą w tym względzie - wypowiedź Korczaka: „Każde z tych dzieci bawi się inaczej. Chcę wiedzieć dlaczego. Wiem, że szukanie odpowiedzi na to pytanie zajmie mi wiele lat życia. Kto wie?... Może całe życie… I może jej w ogóle nie znajdę. Ale im więcej obserwacji, tym bliższa prawda. Prawda o człowieku, której dotychczas wcale nie znamy”).
Patrz J. Korczak, Na mównicy. Publicystyka społeczna (1898-1912), Oficyna Wydawnicza Latona, Warszawa 1994 (w 1898 r. publikuje tam felietony pt.: „Przy kołysce”; „Dzieci”; „Miłość, szacunek, zaufanie”; „Umysł”; „Wola”; „Wyobraźnia”; „Bajka”; „Swoboda”; „Kary i nagrody”; „Rozrywki”; „Sztuki piękne”; „Zdrowie”; „Malarstwo”. W 1899 r. napisze art. (m.in.): „Ułomni”; „Wykolejony”; „Pogadanki”; „Zabawy letnie”; „tanie książki”; „Szkice przyrodnicze”).
Cyt. za M. Falkowska, Kalendarz życia, działalności i twórczości Janusza Korczaka, Nasza Księgarnia, Warszawa 1989, s. 57.
J. Korczak, Na mównicy. Publicystyka społeczna (1898-1912), Warszawa 1994, s. 13 (fragment z art. „Dzieci”). Korczak napisze również: „Nie to dziecko nazwiemy rozwiniętym, które umie dziesięć popisowych bajeczek lub mówi po niemiecku, ale to, które o nie znany sobie wyraz zapyta, co oznacza, które prosi o wytłumaczenie tego lub owego zjawiska i słucha uważnie odpowiedzi. (…). Uczeń, który wiadomości swe czerpie z zawodnej pamięci, a nie z myśli i serca, nigdy nie będzie miał pewności w głosie, chwiejąc się przy pierwszym pytaniu lub uwadze nauczyciela. (…) Niech dziecko pozna świat, na którym żyje, kraj, w którym pomieszkuje, ludzi, z którymi życie je łączy, niech pozna wszechstronnie to życie, niech pozna obowiązki, które ono nakłada, niech odczytuje sercem, a będzie człowiekiem” (s. 20-21 z art. „Umysł”) ; w art. Pt. Rozrywki pisze z kolei: „Niech dziecko nigdy się nie nudzi, nuda jest złym doradcą; niech dziecko wolne od zajęć chwile spędza na rozrywkach wesołych, nie hałaśliwych, ale miłych, pogodnych. Leniwe rozmarzenie lub to, co zwie się chodzeniem z kata w kąt, wytwarza w młodej duszyczce pleśń charakteru zabójczą dla jego woli, zgubna dla jego przyszłego czynnego życia. Ileż to razy widzimy biedne dzieci, nie wiedzące co robić z czasem, zaspane, zniechęcone, zda się, do świata i ludzi, grymaśne. Nudzą się.”( s. 41-42).
Porównaj J. Kulbaka, Szlakiem myśli pedagogicznych Jana Jakuba Rousseau, Jana Henryka Pestalozziego i Janusza Korczaka. Wybór, Wydawnictwo Polianna, Krasnystaw 2012. (fragment ze Wstępu: Pestalozzi nadawał nauczaniu właściwy rytm. Odwoływał się do naturalnych skłonności dziecka, szanował jego dyspozycje intelektualne, ograniczenia, zainteresowania etc. Pisał: „Poznanie nasze posuwa się więc od nieokreślonego bezładu do określonego porządku, od określoności do jasności, a od jasności do wyrazistości. Postępując w tym rozwoju naprzód natura trzyma się wielkiej zasady, która uzależnia jasność poznania od bliskości lub dalekości przedmiotów działających na zmysły poznającego. Wszystko, co cię otacza, dochodzi do twoich zmysłów caeteris paribus o tyle pogmatwane i trudne do jasnego i wyraźnego ujęcia, o ile dalekie jest dla trudnych zmysłów; przeciwnie, wszystko zjawia ci się określone i nadające się do jasnego i wyraźnego ujęcia o tyle, o ile bliskie jest twoim pięciu zmysłom”).
M. Falkowska, dz., cyt., s. 57.
Patrz J. Kulbaka, Szlakiem …. (świadczy o tym szacunek i miłość, a także poświęcenie dla dzieci. Pestalozzi, tak jak Korczak, był bacznym obserwatorem, towarzyszył dzieciom, uczył je, opiekował się nimi i stale poszukiwał optymalnych dróg dialogu z podopiecznymi (gównie sierotami). Porównaj J. H. Pestalozzi, Pisma pedagogiczne. Wstęp i opracowanie R. Wroczyński, Ossolineum 1972).
J. H. Pestalozzi, Pisma pedagogiczne…, s. 8 i 9.
E. Dauzentroth, dz., cyt., s. 28-29.
1