Kto zamordował rotmistrza Pileckiego


Kto zamordował rotmistrza Pileckiego - Tadeusz M. Płużański Wysłane wtorek, 4, listopada 2008 przez Krzysztof Pawlak

http://www.asme.pl/122583341092762.shtml


0x08 graphic
Jego niebywałe czyny, przede wszystkim dobrowolne pójście do Auschwitz, zapewniły mu uznanie na Zachodzie - wliczono go w poczet najodważniejszych ludzi II wojny światowej. W powojennej Polsce tego bohaterskiego żołnierza niepodległości uznano za zdrajcę. Po powrocie do kraju, jako emisariusz II Korpusu gen. Władysława Andersa, w maju 1947 r. został aresztowany przez UB. Po trwającym niemal rok brutalnym śledztwie, podczas pokazowego procesu rotmistrz Witold Pilecki dostał karę śmierci. Komunistyczni siepacze zamordowali go 25 maja 1948 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie.

SĄD WOJSKOWY


15 marca 1948 r. wyrok śmierci na Pileckiego wydał Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie w składzie: ppłk Jan Hryckowian, kpt. Józef Badecki i kpt. Stefan Nowacki.
Jan Hryckowian urodził się w 1907 r. w Latrobe, w amerykańskim stanie Pensylwania. Po przeniesieniu rodziny do Polski, w 1931 r. ukończył Wydział Prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Do wybuchu wojny pracował w sądach w Grodnie i Tarnopolu. W 1938 r. został kapitanem. W czasie wojny działał w ZWZ-AK, dowodząc m.in. batalionem, który niszczył niemieckie obiekty telekomunikacyjne w Krakowie. Odznaczony Krzyżem Walecznych i Srebrnym Krzyżem Zasługi. W PRL-u doszły do tego kolejne medale, ale za inne "zasługi"...
W życiorysie Hryckowian napisał, że na początku 1945 r. zgłosił się "natychmiast i z nieprzymuszonej woli" do Rejonowej Komendy Uzupełnień w Krakowie. Dostał przydział do korpusu oficerów służby sprawiedliwości LWP. Szybko awansował - w grudniu 1945 r. został majorem, w czerwcu 1946 r. podpułkownikiem. W marcu 1947 r. objął jedno z kluczowych stanowisk w stalinowskim systemie bezprawia - został szefem Wojskowego Sądu Rejonowego nr 1 w Warszawie. W sumie dopuścił się co najmniej 16 zbrodni sądowych.
Zmarł w 1975 r. w Warszawie, w chwale cenionego adwokata. Nawet najbliższa rodzina nie wiedziała o jego stalinowskich wyczynach.
Józef Badecki to kolejny przedwojenny prawnik (w 1933 r. ukończył Uniwersytet im. Jana Kazimierza we Lwowie), który zaprzedał się nowej władzy. Urodzony w 1908 r. w Uhnowie (woj. lwowskie), w latach 1934-39 pracował w sądach w Samborze i Przemyślu. W kampanii wrześniowej dowodził plutonem w batalionie marszowym 5. Pułku Strzelców Podhalańskich. Podczas okupacji nauczyciel i aplikant adwokacki w Lublinie i Przemyślu.
Po wkroczeniu Sowietów zgłosił się do LWP. Jako sędzia wojskowy piął się po szczeblach kariery. Od 30 sierpnia 1948 do 26 maja 1949 był zastępcą szefa WSR w Warszawie.
Badecki orzekł co najmniej 29 kar śmierci, co plasuje go w czołówce najbardziej krwawych stalinowskich sędziów. Podobnie jak inni, najpierw ogłaszał wyroki, a dopiero później je pisał. W 1956 r. został pułkownikiem. Do stycznia 1968 r., kiedy przeszedł na emeryturę, pracował w Izbie Wojskowej Sądu Najwyższego.
W "Życiu Warszawy" ukazał się nekrolog: "Dnia 15 lipca 1982 r. zmarł (...) Józef Badecki, płk rezerwy, oficer II Armii WP". Dalej wymieniane są wszystkie jego odznaczenia. O bezprawnych wyrokach w stalinowskim systemie bezprawia ani słowa.
O Stefanie Nowackim wiemy tylko tyle, że został wzięty do sprawy na ławnika z warszawskiej jednostki wojskowej.

OSKARŻYCIEL

Przed warszawskim WSR kary śmierci dla Pileckiego i trójki jego podkomendnych domagał się mjr Czesław Łapiński, ur. w 1912 w Sosnowcu. Szkołę Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim ukończył w 1936 r. Po kampanii wrześniowej wstąpił do Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej (PLAN), później pracował w wywiadzie ZWZ-AK na Zamojszczyźnie, gdzie dosłużył się stopnia majora. Drugiego dnia Powstania Warszawskiego, jako dowódca kompanii na Ochocie, został ranny w rękę.
Do komunistów przystał z pobudek materialnych. Najpierw orzekał w białostockim sądzie "na kółkach" (w przyspieszonym trybie sąd ten skazał na śmierć ok. 151 członków niepodległościowego podziemia - najwięcej ze wszystkich sądów doraźnych w kraju). W grudniu 1946 r., jako szef łódzkiej prokuratury wojskowej, oskarżał w procesie poakowskiego Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Jej dowódca, kpt. Stanisław Sojczyński "Warszyc" wraz z pięcioma podkomendnymi został skazany na karę śmierci i rozstrzelany 17 lutego 1947 r., na kilka dni przed wejściem w życie amnestii. Praca Łapińskiego - według jego słów - została doceniona - i dochrapał się etatu w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej (oddelegowany do Departamentu Służby Sprawiedliwości MON) i stopnia podpułkownika. Po przeniesieniu w 1950 r. do rezerwy został adwokatem.
W styczniu 2001 r. IPN wszczął śledztwo w sprawie mordów sądowych popełnionych przez Łapińskiego. Do skazania jednak nie doszło - oskarżony zmarł w trakcie swojego procesu w 2004 r. Do końca życia utrzymywał się z wysokiej emerytury wojskowej. Z mieszkania w przedwojennej kamienicy miał piękny widok na Lasek Bielański.

ZATWIERDZILI WYROK

3 maja 1948 r. Najwyższy Sąd Wojskowy w składzie: płk Kazimierz Drohomirecki (przewodniczący), ppłk Romana Kryże i mjr Leo Hochberg wyrok śmierci na Pileckiego utrzymał w mocy.
Kazimierz Drohomirecki urodził się w 1895 r. we Lwowie. Późniejszy morderca w todze zaczynał jako... nauczyciel gry na skrzypcach w Kołomyi, by po zakończeniu I wojny światowej zostać kierownikiem orkiestry kinowej. Po ukończeniu prawa na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie (1928 r.), do wybuchu wojny pracował w sądach w Stanisławowie i Tłumaczu. Wywieziony w 1939 r. w głąb ZSRR, w 1943 r. zgłosił się na ochotnika do LWP, od razu zostając oficerem śledczym i sędzią Sądu Polowego. Zwieńczeniem jego kariery było stanowisko wiceprezesa NSW i zastępcy tego sądu ds. szczególnych.
W grudniu 1950 r. przeniesiony w stan spoczynku, zmarł trzy lata później w Pruszkowie - spoczywa na warszawskich Powązkach Wojskowych, obok "prezydenta" Bieruta i innych komunistycznych zbrodniarzy, ale także żołnierzy AK, WiN i NSZ, których prześladował.
Roman Kryże to też lwowiak, ur. w 1907 r. Przed wojną pracował jako sędzia w Grudziądzu. Po kampanii wrześniowej, w której walczył jako podporucznik 65 pp, trafił do niewoli niemieckiej (18 września 1939 - 5 lutego 1945), następnie brał udział w walkach o Wał Pomorski.
Sędzią Najwyższego Sądu Wojskowego był przez 10 lat - od sierpnia 1945 r. do sierpnia 1955 r. Orzekał tak surowo, że przylgnęło do niego powiedzonko: "Sędzia Kryże - będą krzyże". Mówiono o nim, że ma swój prywatny cmentarz na warszawskim Służewcu. Potem ten morderca sądowy płynnie przeszedł do cywilnego Sądu Najwyższego. 2 lutego 1965 r. w tzw. aferze mięsnej skazał na śmierć Stanisława Wawrzeckiego, dyrektora w Miejskim Handlu Mięsem. Z SN Kryże odszedł po 22 latach pracy, w 1977 r. Zmarł w 1983 r. w Warszawie.
W akcie narodzin Leo Hochberga czytamy: "W obecności Szoela Gohberga (Gochberga) - inspektora towarzystwa ubezpieczeniowego [ojciec Leo był również wydawcą prasy żydowskiej - TMP] i Gabiela Ołata (Oleła), miejscowego podrabina, urodził się (3) 15 lutego 1899 r. w Łodzi o godz. 11 w nocy z żony Rejzli z domu Wajntraub, 21 lat. Przy obrzezaniu nadano dziecku imię Lew".
Leo Hochberg zmarł w 1978 r. W Biuletynie Żydowskiego Instytutu Historycznego (kwiecień - czerwiec 1978 r.) w rubryce "In memoriam" czytamy: "Odszedł od nas wybitny erudyta, mądry doradca, uczynny i oddany współpracownik ŻIH w Polsce, człowiek wielkiego serca i dobroci". Potem jest skrócony życiorys zmarłego: Po ukończeniu gimnazjum w Odessie (1917 r.) i prawa na Uniwersytecie Warszawskim (1926 r.) był radcą prawnym w Banku Dyskontowym w Warszawie. W okresie II wojny światowej przebywał w Związku Radzieckim, pracując na różnych stanowiskach w bankowości i w przemyśle poligraficznym. Pełnił także funkcję przewodniczącego Związku Patriotów Polskich w ZSRR na okręg Baszkirskiej Republiki Autonomicznej. W 1944 r. wstąpił do Ludowego Wojska Polskiego, pełniąc służbę w sądownictwie wojskowym". Tyle Biuletyn ŻIH.
W "ludowej" Polsce kariera Hochberga rozwinęła się - w latach 1947 - 1955 był sędzią i sekretarzem Zgromadzenia Sędziów Najwyższego Sądu Wojskowego i odpowiadał za stalinizację struktur na wzór sowiecki. Według wykładni ówczesnego prawa, znanej jako "Lex Hochberg", można było dostać KS nawet za opowiadanie dowcipów politycznych. Komisja Mariana Mazura, powołana w 1956 r. do zbadania "przejawów łamania socjalistycznej praworządności", uznała, że Hochberg dopuścił się wielu "nieprawidłowości". Kary nie poniósł jednak żadnej, prócz przeniesienia do cywilnego Sądu Najwyższego, a następnie na stanowisko naczelnika w Ministerstwie Sprawiedliwości, gdzie pracował do 1968 r. Tyle fakty.
Nad "prawomocnością" wyroku NSW z ramienia Naczelnej Prokuratury Wojskowej czuwał mjr Rubin Szwajg. Urodzony 15 listopada 1898 r. w Jarosławiu, syn Dawida, w stalinowskiej prokuraturze odpowiadał za sprawy szczególne. 10 lipca 1948 r. napisał do MON prośbę o zwolnienie ze służby wojskowej: "z uwagi na to, że zamierzam wraz z żoną wyjechać do Izraela, by tam połączyć się z naszą najbliższą rodziną. Mamy w Izraelu córkę naszą, rodziców i rodzeństwo". Według informacji Interpolu, zmarł w Izraelu 19 kwietnia 1992 r.

MORDERCY ZZA BIURKA

Wymienieni wyżej "sędziowie", choć cieszyli się wyjątkowo złą sławą, byli jedynie pionkami. Godzili się na rolę figurantów, realizujących zbrodniczy plan postawionych wyżej, działających w zaciszu gabinetów mocodawców, nadając ich decyzjom pozory praworządności. Nad "właściwym" przebiegiem śledztwa i procesu Pileckiego czuwał Naczelny Prokurator Wojskowy, płk Stanisław Zarakowski i jego zastępca do spraw szczególnych, ppłk Henryk Podlaski. Ich presją oskarżyciel Łapiński tłumaczył żądanie kary śmierci.
W NPW Stanisław Zarako-Zarakowski pracował najpierw jako zastępca szefa (1947-49), a następnie szef (1950-56). Urodzony w 1907 r. na Witebszczyźnie, ukończył prawo na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie i Szkołę Podchorążych Oficerów Piechoty. Po kampanii 1939 r. (walczył m.in. - do 5 października - w Samodzielnej Grupie Opresyjnej "Polesie") wrócił do Wilna, gdzie pracował jako administrator hotelu, robotnik budowlany i buchalter. W 1945 r. wstąpił ochotniczo do WP. Jako szef NPW oskarżał w najważniejszych procesach politycznych stalinizmu, rzadko żądając niższego wyroku niż kara śmierci.
Po przeniesieniu do rezerwy w 1956 r. był zastępcą dyrektora Centralnego Zarządu Obrotu Produktami Naftowymi i naczelnikiem Wydziału Prawnego Ministerstwa Handlu Zagranicznego i Centralnego Zarządu Ceł. Na emeryturę przeszedł w 1968 r. Zmarł 30 lat później w Warszawie, nigdy (ani po 1956, ani 1989 r.) nie osądzony za swoje zbrodnie. Jedyna kara, jaka go spotkała w wolnej Polsce, to degradacja ze stopnia generała brygady, który uzyskał w 1953 r., do szeregowca.
W dokumentach czytamy: Podlaski Hersz, syn Mojżesza i Szpryncy Austern, ur. 7 marca 1919 r. w Suwałkach. Później zaczął używać imienia Henryk, a imiona rodziców zmieniono na Maurycego i Stanisławę. W 1956 r., kiedy w celach propagandowych aresztowano niektórych stalinowców, Podlaski zaczął używać imienia Bernard, po czym... ślad po nim zaginął. Przez jakiś czas, bezskutecznie, szukała go KG MO. Mówiło się, że utonął w nurtach Bugu. Miał to być akt samobójczy albo wynik nieudanej ucieczki na Wschód. W 1966 r., po 10 latach starań, żona krwawego prokuratora uzyskała potwierdzenie jego zgonu, który miał nastąpić 31 grudnia 1956 r.
Istnieją jednak relacje, że cała sprawa została sfingowana, a Podlaski zamieszkał w swojej drugiej, po Izraelu, ojczyźnie - ZSRS, u boku siostry, która wydała się za wysokiego funkcjonariusza NKWD. Niektórzy twierdzą, że ten morderca w todze żyje do dziś. W Urzędzie Stanu Cywilnego w Suwałkach nie ma informacji o jego zgonie. Ostatni adres Podlaskiego w Warszawie to ul. Lądowa 5 m. 91.
Pracując w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej, a później w Prokuraturze Generalnej (1950-55), skwapliwie wypełniał polecenia bezpieki, a nawet sam proponował, jak skuteczniej rozprawić się z polską przedwojenną elitą.

RÓŻAŃSKI I INNI

Śledztwo przeciwko Pileckiemu nadzorował Departament Śledczy MBP, a osobiście jego szef, płk Jacek Różański (Józef Goldberg), który faktycznie wydawał wyroki. Pomagał mu zastępca - naczelnik Wydziału II, ppłk Adam Humer i dyr. Departamentu III MBP, płk Józef Czaplicki. Różański ignorował fakty przemawiające "na korzyść" rotmistrza, np. raporty z jego pracy w Auschwitz, koncentrując się na sfingowanych przez bezpiekę planach zamachów na "mózgi MBP" - właśnie Różańskiego, Czaplickiego i szefowej Departamentu V MBP Julii Brystygier. Na biurka Różańskiego, Czaplickiego oraz ich przełożonego - Romana Romkowskiego - trafiały notatki "agentów celnych", czyli więziennych kapusiów, rozpracowujących rotmistrza i jego towarzyszy.
Józef Różański to postać na ogół znana. Przypomnijmy tylko najważniejsze fakty. Urodzony w 1907 r. w Warszawie, jako syn działacza syjonistycznego i redaktora naczelnego gazety "Hajnt" Abrahama Goldberga. Po ukończeniu prawa na Uniwersytecie Warszawskim otworzył kancelarię adwokacką. Wcześnie związał się z organizacjami komunistycznymi i żydowskimi, a także z NKWD. W czasie wojny w ZSRS, do Polski wrócił z Armią Czerwoną. Błyskotliwą bezpieczniacką karierę - już pod nazwiskiem swojej matki: Różańskiej - zawdzięczał wyjątkowej dyspozycyjności wobec innych czołowych NKWD-zistów - Bieruta i Sierowa, a także innym cechom charakteru (zimny okrutnik, wyrafinowany kłamca i doskonały manipulator, szafujący słowem honoru polskiego oficera). Prócz sprawy Pileckiego prowadził większość śledztw szczególnej wagi przeciwko polskim patriotom, a także komunistom uznanym za zdrajców partii. W czasie "odwilży" dwukrotnie skazany (m.in. razem z Romanem Romkowskim) za stosowanie "niehumanitarnych metod" śledczych, ale tylko wobec członków PZPR. Z więzienia wyszedł już w 1964 r., po łasce, jakiej udzieliła mu Rada Państwa. Aż do emerytury w 1969 r. był urzędnikiem Mennicy Państwowej. Zmarł w 1981 r., pochowany na cmentarzu żydowskim przy ul. Okopowej w Warszawie.
Prawa ręka Różańskiego - Adam Humer, właściwie Umer, urodził się w 1917 r. w Warszawie. Po równie spektakularnej karierze w MBP, zwolniony z resortu w 1954 r. Mimo to pozostał nieformalnym doradcą SB ds. walki z niepodległościowymi dążeniami Polaków. W 1996 r. skazany, razem z 11 innymi śledczymi, za torturowanie aresztowanych na dziewięć lat więzienia (po złagodzeniu - 7,5 roku). Na Rakowieckiej, mimo upływu lat, personel więzienny odnosił się do niego z szacunkiem. Większość kary, ze względu na zły stan zdrowia, spędził w swoim mieszkaniu w centrum Warszawy, przy ul. Marszałkowskiej. Do późnej nocy w jego oknie paliła się lampka - zamiłowanie do nocnej pracy pozostało mu do końca. Zmarł w 2001 r.
Józef Czaplicki, właściwie Izydor Kurc, ur. w 1911 r., to kolejny NKWD-zista w "polskiej" bezpiece. Nieprzypadkowo szefował III Departamentowi, odpowiedzialnemu za walkę z bandytyzmem, czyli niepodległościowym podziemiem. Ze względu na nienawiść do AK-owców powszechnie nazywany "Akowerem". Zmarł w Warszawie, w 1985 r.
Wyżej wymienionymi dowodził Roman Romkowski, faktycznie wiceminister, w praktyce mózg bezpieki (szef MBP, polski internacjonał Stanisław Radkiewicz był tylko figurantem). Urodził się w 1907 r. jako Natan Grinszpan-Kikiel. Komunista od młodzieńczych lat, absolwent szkoły Kominternu. Po powrocie do Polski, w 1936 r. skazany na siedem lat więzienia za działalność komunistyczną. Dzięki temu, jak wielu późniejszych włodarzy PRL-u, uniknął stalinowskich czystek w KPP. Wojnę przeżył jako radziecki partyzant na Białorusi. Latem 1944 r., kiedy przez moskiewską centralę został oddelegowany do Centralnego Biura Komunistów Polskich, przyjął nazwisko Romkowski. To on, a nie Radkiewicz, składał meldunki szefowi NKWD Ławrientijowi Berii. Jego wszechwładzę przerwała dopiero "odwilż" - w 1957 r. skazany na 15 lat, z więzienia wyszedł już w 1964 r. Rok później zmarł. Formalnie pozostał generałem brygady - ten stopień uzyskał w 1949 r.

"OFICEROWIE" ŚLEDCZY

Na polecenie kierownictwa MBP Pileckiego i jego współpracowników przesłuchiwało kilku śledczych. Trzech żyje do dziś, nie nękani przez Temidę.
Marian Krawczyński, rocznik 1920 r., przed wojną skończył zawodówkę, po wojnie pułkownik. Na Mokotowie pracował przez 1,5 roku, do 1948 r., w bezpiece do 1955 r.
Zbigniew Kiszel, rocznik 1923 r., major, w bezpiece do 1958 r.
Eugeniusz Chimczak, rocznik 1921 r., najpierw śledczy PUBP w Tomaszowie Lubelskim, potem pułkownik w warszawskiej centrali MBP, w bezpiece do... 15 czerwca 1984 r.
Przesłuchiwani kilka lat temu przez prokuratora IPN (wyłącznie jako świadkowie) przyznawali, że pracowali w MBP, ale sprawy Pileckiego "nie pamiętali". Pytani o stosowanie fizycznego i psychicznego przymusu, odpowiadali zgodnie: nie było żadnego.
Wszyscy ukończyli przyspieszone kursy (Chimczak i Krawczyński Centralną Szkołę MPB w Łodzi). Dziś mieszkają w centrum Warszawy (Krawczyński na tej samej ulicy co Chimczak) i wzajemnie się kryją, choć twierdzą, że "nie utrzymują ze sobą żadnych kontaktów".
Chimczak, który miał na Rakowieckiej opinię jednego z najbardziej krwawych śledczych, przyznał, że zawsze sporządzał protokół przesłuchania, nawet, gdy "podejrzany nie chciał wyjaśniać".
Choroba przeszkodziła mu odsiadywać wyrok 7,5 roku więzienia, który dostał na procesie Humera. Zeznając kilka lat później na procesie Łapińskiego, niewielki, krzepki starszy pan dumnie zaprzeczał wszystkim zarzutom.
Prokuratorowi IPN Krawczyński tłumaczył, skąd wziął się jego podpis pod aktem oskarżenia Pileckiego: - Gotowe pismo przynieśli mi Szymański i Serkowski, który zlecił mi sprawę i nadzorował ją. Akt oskarżenia dostałem prosto z maszyny, nawet go nie przeczytałem. Nie było po co, bo wytyczne przyszły z KC.
Ppłk Ludwik Serkowski to naczelnik Wydziału w Departamencie Śledczym MBP, razem z Różańskim odpowiedzialny za stworzenie systemu wymuszania zeznań za pomocą fizycznych i psychicznych tortur.
Wytyczne KC wobec Pileckiego zapewne lepiej znał Bronisław Szymański, rocznik 1922, który na Mokotowie kierował sekcją śledczą. To oficer nie tylko "polskich", ale przede wszystkim sowieckich służb specjalnych. W 1944 r. skończył kurs NKWD w Kujbyszewie. Po politycznym stażu w 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki, trafił do specjalnej grupy bezpieczniaków, kierowanej przez Romkowskiego. W 1954 r. zakończył - w stopniu majora - "służbę" w Departamencie Śledczym MBP i został odwołany do ZSRS. Być może żyje do dziś.
4 listopada 1947 r. Witold Pilecki potwierdził przed prokuratorem NPW, mjr. Zenonem Rychlikiem (skwapliwym wykonawcą dyrektyw bezpieki), że złożone w śledztwie zeznania były dobrowolne. Siedzący obok śledczy Krawczyński nie miał powodów do kontynuowania tortur... Rotmistrz odwołał zeznania dopiero podczas procesu: "protokoły podpisywałem przeważnie nie czytając ich, bo byłem wówczas bardzo zmęczony".
Gdyby rozliczanie komunizmu rozpoczęło się u zarania III RP, można by osądzić innych śledczych ze sprawy Pileckiego. Jerzy Kroszel zapewne uniknąłby sprawiedliwości, gdyż zmarł w 1989 r., ale np. Tadeusz Słowianek dokonał żywota - w randze podpułkownika - w 1993 r. Na przebieg jego kariery nie wpłynęła surowa nagana (potem zatarta), którą otrzymał w 1962 r. za upicie się. Z kolei Jerzy Kaskiewicz, który wydał postanowienie o wszczęciu śledztwa wobec członków grupy Pileckiego, w oparciu o art. 7. dekretu z 13 czerwca 1946 r. (o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa - szpiegostwo) i prowadził pierwsze przesłuchania, wnosząc o zastosowanie tymczasowego aresztowania, zmarł w Warszawie w grudniu 1999 r. Przez nikogo nie nękany, mieszkał na ul. Spacerowej. Inny brutalny śledczy - por. Stefan Alaborski w 1960 r. (12 lat przed śmiercią) zmienił nazwisko na Malinowski.
Podpisany przez "śledzi" akt oskarżenia zaakceptował 23 stycznia 1948 r. Adam Humer. 5 lutego 1948 r. zatwierdził go inny sługus bezpieki, szef Wydziału IV Naczelnej Prokuratury Wojskowej, ppłk Mieczysław Dytry, uznając, że oskarżenie ma oparcie w "ustaleniach" śledztwa, a przyjęta kwalifikacja "przestępstw" jest zgodna z prawem.
Akt oskarżenia - czyli wyrok śmierci wobec Pileckiego - podpisał Podlaski, przesyłając go do Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie. Zastrzeżeń do "ustaleń" śledztwa nie mieli też adwokaci oskarżonych. Alicja Pintarowa (zmarła niedawno mieszkanka warszawskiej Woli), brała niemałe pieniądze od rodzin oskarżonych, a jednocześnie otwarcie przyznawała, że wykonuje tylko instrukcje MBP, proponując swoim klientom współpracę.

OSTATNI AKT

Ryszard Mońko
, zastępca naczelnika więzienia mokotowskiego (dwa zawody: technik rolniczy i mechanik, do 1962 r. był m.in. naczelnikiem więzienia w Częstochowie) nadzorował egzekucję rtm. Witolda Pileckiego. Na procesie Czesława Łapińskiego mówił: - Na Mokotów zostałem skierowany w styczniu 1948 r. ze zlikwidowanej jednostki saperskiej. Jako funkcjonariusz ds. polityczno-wychowawczych uczyłem śledczych zasad polskiego ruchu robotniczego.
- A egzekucja Pileckiego?
- Zastępowałem naczelnika więzienia Alojzego Grabickiego, który takimi sprawami zajmował się rutynowo, ale akurat, wyjątkowo, wyjechał. 25 maja 1948 r., ok. godz. 21 do mojego gabinetu przyszło czterech panów, dwóch mundurowych, dwóch cywilów z bezpieki. Na polecenie prokuratora [mowa o Stanisławie Cypryszewskim, wiceprokuratorze NPW dla spraw szczególnych; ur. 1893 r. w Kowlu, zmarły 1983 r. w Warszawie] rozkazałem doprowadzenie Pileckiego na miejsce straceń. To był mały, oddzielnie stojący budynek za X pawilonem, którym rządziło MBP. Widziałem, jak prowadzili Pileckiego pod ręce, a on poprosił ich, żeby go puścili, bo chce iść sam. Weszli do środka, ja zostałem na zewnątrz. Słyszałem jeden strzał. Pluton egzekucyjny to był jeden funkcjonariusz UB [etatowy morderca, starszy sierżant Piotr Śmietański wykonujący wyroki wzorem sowieckim - strzałem w tył głowy, sądząc z podpisów na protokołach wykonania KS ledwo piśmienny; potem wyjechał do Izraela - TMP].
- Gdzie pogrzebano Pileckiego?
- Od dyżurnych wartowników słyszałem, że ciała zabitych wywoziła gdzieś sanitarka więzienna.
Sanitarka pojechała prawdopodobnie na warszawski Służewiec. Tam potajemnym grzebaniem zamordowanych zajmował się - w latach 1945 - 1956 - nieżyjący już dziś funkcjonariusz więzienny Władysław Turczyński. Symboliczna mogiła Witolda Pileckiego znajduje się na cmentarzu w rodzinnej Ostrowi Mazowieckiej.

TADEUSZ M. PŁUŻAŃSKI



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Z całym szacunkiem do rotmistrza Pileckiego, Patriotyczne
O rotmistrzu Pileckim część prawdy, Płużański Tadeusz
Godzina 21.30 Rotmistrz Pilecki, Rotmistrz Witold Pilecki
ROTMISTRZ PILECKI BIOGRAFIA
Rotmistrz Pilecki
Krótka recenzja teatralna Śmierć Rotmistrza Pileckiego Ryszarda Bugajskiego
JOZEF CYRANKIEWICZ I ROTMISTRZ PILECKI
Mój tata Rotmistrza Pileckiego wspomina rodzina
65 rocznica wykonania wyroku śmierci na rotmistrzu Pileckim
Raport rotmistrza Witolda Pileckiego z Oświęcimia
Kto inny porwał kto inny zamordował, Płużański Tadeusz
Kto wytrwa do końca rzecz o Witoldzie Pileckim

więcej podobnych podstron