ks. dr hab. Andrzej Kowalczyk
Gdańsk-Oliwa 20.06.2004
RADIESTEZJA, AKUPUNKTURA, AKUPRESURA I BIOENERGOTERAPIA A OKULTYZM
© Wspólnota Marana Tha
Radiestezja
Według niektórych radiestetów, np. Stanleya Krysiaka, radiestety kanadyjskiego, bardzo wiele chorób a przede wszystkim rak, w 90% spowodowanych jest promieniowaniem żył wodnych. Ponoć każda komórka ciała ma swoją długość fali. Promieniowanie żył wodnych zakłóca promieniowanie komórki i stąd choroba.
Niestety, nie odkryto naukowo promieniowania żył wodnych. Radiesteci tłumaczą to tym, że promieniowanie żył wodnych jest bardzo słabe. Można je wykryć tylko różdżką. Ale dlaczego tylko różdżką? W jaki sposób radiesteta reaguje na słabe promieniowanie żyły wodnej a nie na promieniowanie dziesiątek innych silniejszych źródeł promieniowania? Na to pytanie radiesteci nie potrafią odpowiedzieć.
Odpromiennikami zalecanymi przez radiestetów są między innymi: spirale i blachy miedziane, krążki bakelitowe, pojemniki z olejem, kasztany, paprotki. Ich działanie jest różnie przez radiestetów tłumaczone. Oczywiście nie jest ono potwierdzone naukowo. Nie można naukowo wyjaśnić poruszenia różdżki. W r. 1954 dokonywano w Holandii doświadczeń naukowych, których celem było stwierdzenie wpływu pola magnetycznego na różdżkarza. Doświadczenia te nie wykazały takiego wpływu. Różdżkarze nie potrafili określić, czy znajdują się w danej chwili pod działaniem pola magnetycznego. Inne doświadczenia przeprowadził profesor Gassmann z Politechniki w Zurychu. Szesnastu znanych radiestetów miało wykryć na określonym polu istnienie podziemnych rurociągów. Wyniki doświadczenia były negatywne. Nawet największy z rurociągów nie został odkryty.
Siedmioletnie badania problemu radiestezji i promieniowania żył wodnych prowadzone przez naukowców z Uniwersytetu w Poznaniu również zakwestionowały twierdzenia radiestetów. Nasuwa się pytanie, dlaczego woda na powierzchni ziemi nie promieniuje, natomiast promieniuje podziemna. Wytłumaczenie tego promieniowania ruchem wody w „żyle” nie wytrzymuje krytyki naukowej. Po pierwsze samo pojęcie „żyły wodnej” jest nienaukowe. Geologowie nie stwierdzają pod ziemią „żył”. Są tylko pokłady wody. Nawet jeżeli przyjmiemy, że woda w tych pokładach się przemieszcza, jej ruch byłby minimalny, na pewno nie byłby w stanie wytworzyć promieniowania.
Niektórzy sądzą, że „dar” różdżkarstwa pochodzi od Boga. Samuel Pfeifer w swojej książce „Czy zdrowie za wszelką cenę” (Wrocław 1994, str. 125) zamieszcza następujące świadectwo byłego radiestety: „Wahadło wychylało się u mnie bardzo dobrze i używałem je z wielkim sukcesem. Traktowałem tę zdolność jako dar od Boga. Odchylenia wahadła próbowałem sobie tłumaczyć działaniem sił magnetycznych. Wiele się o to modliłem. Ale ponieważ sprawa z odpromiennikiem stale nawalała, coraz bardziej zacząłem wątpić i musiałem postawić sobie pytanie: Czy jednak w końcu za całą sprawą nie kryje się wróg? Zacząłem prosić Pana z całą powagą, aby dał mi pełne rozeznanie. Prosiłem: Panie, pokaż mi czy ruchy wahadła pochodzą rzeczywiście od Ciebie, czy od wroga! Jeśli te ruchy wahadła nie pochodzą od Ciebie, niechaj wahadło nie wykona już żadnego ruchu; jeśli jednak te ruchy pochodzą od Ciebie, to pozwól, aby ono się odchylało! W rezultacie: Wahadło się zatrzymało. Z tym samym efektem próbowałem tego jeszcze nad dwoma innymi żyłami wodnymi w domu, przy których wahadło zawsze silnie wychylało. Ale po modlitwie także i tu już się nie poruszyło”.
Niedawno gościliśmy w naszej wspólnocie jednego z niegdyś bardzo aktywnych członków Pomorskiego Stowarzyszenia Radiestetów. Opowiadał nam, jak zerwał z radiestezją. Bezpośrednim powodem „otrzeźwienia” był fakt, że wahadełko, które wskazywało na żyły wodne wokół pewnego domu i w różnych częściach domu, nie chciało działać tylko w jednym miejscu: w pokoju, gdzie znajdował się obraz Jezusa z Całunu. Pfeifer dochodzi do wniosku: „Ludzie, pozwalający na posługiwanie się wahadłem do badania swoich mieszkań oraz zainstalowania talizmanów w formie odpromienników, wchodzą w sferę okultyzmu. Wprawdzie w niektórych przypadkach doświadczają cielesnej poprawy, mogą jednak popaść w ciężkie tarapaty psychiczne, zwłaszcza jeśli byli już przedtem wrażliwi”. (Dz. cyt., str. 126).
Warto zwrócić uwagę na to, że bardzo wielu radiestetów odchodzi od nauki głoszonej przez Jezusa i Kościół, np. przyjmuje reinkarnację, rozwód. Wieloletni przewodniczący Radiestetów Polskich Lech Emfazy Stefański założył w roku 1993 dwa związki religijne nawiązujące do starosłowiańskich pogańskich kultów.
Akupunktura
Acus (łac.)=igła. Punctus=punkt. Akupunkturę znaną od wieków w Chinach stosuje się coraz szerzej w gabinetach lekarskich i szpitalach na Zachodzie. W roku 1980 we Francji praktykowało ją ponad 1000 lekarzy.
Na jakiej zasadzie działa akupunktura? W sposób naukowy nie można tego wyjaśnić. Ten sposób leczenia miał w swoich początkach prawdopodobnie ścisły związek ze starożytną religią chińską, według której choroba mogła mieć dwa źródła: mogła być dziełem demonów. I wówczas nakłuwanie igłą miało na celu przepędzenie demonów z ciała chorego. Ale choroba mogła być też zaburzeniem przepływu kosmicznej energii tao w ciele chorego. Energia tao ma dwie formy sobie przeciwne, które jednak tworzą jedność: yin i yang. Z tao wypływa wszelki byt, w nim ma początek cały wszechświat. Wszelki ruch i wszelkie wydarzenia we wszechświecie są wynikiem wzajemnego oddziaływania na siebie yin i yang. Człowiek jest mikrokosmosem. I również w nim działają siły yin i yang. Mało tego. Na człowieka oddziałuje silnie cały kosmos: gwiazdozbiory, pory roku, żywioły takie jak ogień, woda, drewno, ziemia. Kiedy w przepływie i działaniu sił yin i yang w człowieku - mikrokosmosie powstają jakieś blokady, człowiek choruje. Jak wyleczyć chorego? Należy przywrócić właściwe relacje między yin i yang, dostosować je do relacji w kosmosie, a to można uczynić poprzez odblokowanie ich dróg w ciele człowieka. Drogi te nazwano merydianami. Nakłuwanie igłą ma na celu właśnie odblokowanie merydianów. W ciele podobno znajduje się sześć merydianów yin i sześć merydianów yang, które są podporządkowane poszczególnym organom: sercu, płucom, śledzionie itd. Każdy z nich ma swój własny rytm pracy zależny od pory dnia i nocy. Brak równowagi yin i yang np. w merydianie śledziony powoduje: nudności, bóle żołądka, czkawkę, zaburzenia trawienia, bezsenność, nadmierny apetyt na słodycze, zmęczenie w ciągu dnia i złe samopoczucie. Powiązanie wielu objawów chorobowych z określanymi przez starożytną medycynę chińską organami ciała jest przez współczesną medycynę zupełnie niezrozumiałe. A więc należy nakłuć igłą odpowiedni punkt merydianu jeden z siedmiuset - dla przywrócenia równowagi między yin i yang.
Problem jest jednak w tym, że: po pierwsze, energia tao jak również siły yin i yang są pojęciami religijnymi względnie filozoficznymi, i nie można ich potwierdzić naukowymi badaniami, po drugie, nie można również naukowo stwierdzić istnienia meryidianów. Akupunkturzyści nie nakłuwają nerwów jak by się wydawało ale miejsca wskazane przez odwieczną tradycję chińską. Merydiany nie mają nic wspólnego z systemem nerwowym, systemem krążenia krwi ani systemem limfatycznym. Celem nakłuwania nie jest regulowanie jakichś dysfunkcji biologicznych, lecz powtarzamy obiegu nieznanej energii kosmicznej w nieznanych drogach ludzkiego ciała.
Niektórzy współcześni akupunkturzyści, starają się być nowocześni, zrywają z religijnego i filozoficznego kontekstu akupunktury, z taoizmu, i swoją metodę leczenia przedstawiają jako „stymulację wegetatywnego systemu nerwowego”. Podobno z medycznego punktu widzenia wyjaśnienie to niewiele wyjaśnia. Jednocześnie jest ono mocno krytykowane przez większość akupunkturzystów, którzy kładą silny nacisk na wierne trzymanie się starożytnych zasad. Znany fryburski specjalista akupunktury dr C. Schnorrenberger przestrzega lekarzy stosujących akupunkturę, aby miejsc nakłucia nie podporządkowywali medycynie konwencjonalnej, ponieważ nie osiągną zamierzonego skutku.
Wielu akupunkturzystów dla udowodnienia istnienia merydianów powołuje się na badania oporu skóry. Rzeczywiście opór skóry w różnych miejscach i w różnym czasie jest różny, ale na to ma wpływ wiele czynników, które nie mają nic wspólnego z akupunkturą. Opór skóry zmienia się np. pod wpływem przeżyć psychicznych i zasadniczo łączy się z mniejszym lub większym wydzielaniem potu. Zwolennicy akupunktury w różny sposób próbowali wykazać istnienie merydianów i punktów akupunkturowych, ale jak dotąd bez powodzenia.
Czy akupunktura jest okultyzmem? Chyba nie można zdecydowanie powiedzieć, że tak. Jednak trzeba stwierdzić, że jest ona otwarciem się na nieznane siły, o których mówi starożytna religia chińska o charakterze panteistycznym. Ze względu na to, że akupunktury nie można naukowo wyjaśnić, trzeba w nią uwierzyć. Czy jednak nie jest ryzykowne uwierzyć w coś, co wiąże się z religią pogańską? Mark Albrecht, amerykański ekspert filozofii Wschodu tak pisze: „Mimo, że wiele rodzajów psychicznego uzdrawiania, jak np. akupunktura, nie są oficjalnie anty-chrześcijańskimi lub anty-biblijnymi, nasze doświadczenie wykazuje, że ludzie, którzy angażują się w te rzeczy, dochodzą przeważnie do jakiejś formy okultystycznego światopoglądu lub wschodnio-mistycznych praktyk” (Pfeifer, dz. cyt., str. 70).
Masaż receptorów stóp
Metoda leczenia przy pomocy masażu stóp, podobnie jak akupunktura, pochodzi z dalekiego Wschodu i jest związana ze starożytną religią chińska. I w tym wypadku chodzi o doprowadzenie do równowagi energetycznej w ciele chorego. Pani Marquardt, autorka książki o tej metodzie pisze: „Ważne jest, aby wiedzieć, że przy metodzie oddziaływania na receptory stóp nigdy nie leczy się objawu czy choroby, lecz zawsze leczy się chorego człowieka jako jednostkę energetyczną” (Pfeifer, dz. cyt., str. 75). Jednak, podobnie, jak w przypadku akupunktury, istnienie tych energii nie jest naukowo potwierdzone. Nie jest też naukowo potwierdzone inne twierdzenie zwolenników tej metody, mianowicie, istnienie na stopach receptorów poszczególnych organów ciała. Przeciętny laik w tym problemie, prawdopodobnie będzie sądził, że organy ciała są połączone nerwami ze stopą. Tymczasem tak nie jest. Oto, co pisze Marquardt na temat związku organów ze stopami: „Ten związek jest energetyczny, nie jest jeszcze naukowo zrozumiały. Możecie jednak być pewni, że nie przebiega on bezpośrednio przez znane drogi nerwowe. To przenoszenie energii ze stopy do organu nie ma również związku z nauką o merydianach; musi tu chodzić o uporządkowany sam w sobie system energii, który z organizmu oddziaływuje na poszczególne części stopy i ze stopy oddziaływuje zwrotnie na organizm” (Pfeifer, dz. cyt., str. 74).
Uleczenie choroby, a właściwie wyrównanie energii w organizmie, następuje przez masaż, który według zwolenników tej metody jest przekazywaniem „dynamiki” i „rytmu”. Nie jest to jednak jedyne wyjaśnienie tej metody. Amerykański laryngolog William Fitzgerald na początku XX w. twierdził, że na stopie w miejscach odpowiadających poszczególnym organom odkładają się „zanieczyszczenia krwi”, które można wyczuć palcem i rozmasować. Że są takie miejsca, trzeba jednak uwierzyć.
Podsumowując: leczenie masażem receptorów stóp nie można nazwać okultyzmem, niemniej także i ono, jak akupunktura, wiąże się z panteistyczną a więc nie-Biblijną - koncepcją świata.
Bioenergoterapia
Co to jest bioenergoterapia? Jest to jakoby leczenie, które polega na przekazywaniu choremu przez bioenergoterapeutę bioenergii. Z kolei zapytajmy się, co to jest bioenergia. Otóż medycyna współczesna nie zna czegoś takiego, nie potrafi tej energii ani zmierzyć, ani przechowywać, ani przekazywać.
Radiesteci polscy zebrani na pierwszym Sympozjum Stowarzyszenia Radiestetów w Warszawie w 1981 r. określili bioenergię jako coś co:
(1) „posiada własną inteligencję przewyższającą inteligencję człowieka, posiada psychiczne i genetyczne cechy charakteru człowieka, od którego pochodzi”;
(2) „przechodzi przez wszystkie przeszkody, jak mury, ekrany, specjalne kabiny itp., odległość nie odgrywa dla niej żadnej roli”;
(3) „jej cechą charakterystyczną jest integracja wszechobecnego systemu wartości i sił metafizycznych wszechświata”
(Wg. A. Posacki SJ, „Okultyzm, magia, demonologia, podstawy chrześcijańskiej walki duchowej”, Kraków 1996, str. 98-99).
A zatem, bioenergia nie jest, jakby wynikało z nazwy, jakąś siłą biologiczną, lecz osobą posiadającą inteligencję przewyższającą inteligencję człowieka. Innymi słowy bioenergia to duch, to anioł. Aniołowie mogą być dobrzy lub źli. Jakiego ducha przekazuje bioenergoterapeuta pacjentowi? To można poznać po owocach. Niestety, owoce nie są dobre, o czym będziemy mówili później. Na temat uzdrowień ojciec Posacki, jezuita, wybitny znawca problemu okultyzmu i parapsychologii pisze: „Energia ujawniona podczas ingerencji uzdrowiciela, szczególnie podczas gestu nałożenia rąk, której niekiedy przedwcześnie nadaje się nazwy, takie jak [bioenergia], [fluid] czy [energia kosmiczna] - może posiadać bardzo różne i niezależne od siebie przyczyny. Sam jej skutek uzdrowicielski nie mówi jeszcze nic o jej pochodzeniu.
Pierwszą przyczyną (całkowicie) niezależną może być energia Boska, siła łaski. Mówimy wówczas o charyzmacie uzdrowienia.
Drugą przyczyną manifestacji owej energii w ciele uzdrawianego próbuje określić hipoteza neutralnego czy autonomicznego obszaru sił natury, który ciągle jeszcze nie znany, zostaje poddany intensywnym badaniom na różnych poziomach. To hipoteza naturalistyczna. Zajmuje się nią dziedzina zwana parapsychologią czy psychotroniką, która z trudem poszukuje swego statusu jako dyscypliny naukowej.
Trzecią przyczyną może być ingerencja sił demonicznych, o czym mówi hipoteza spirytystyczna. Ingerencja duchów może współistnieć z ewentualnymi siłami natury, którymi się mogą one nawet posłużyć” (Dz. cyt., str. 94-96).
Uzdrowienia dokonywane przez bioenergoterapeutów są niebezpieczne z dwóch przyczyn: po pierwsze szkodzą życiu duchowemu człowieka, osłabiają jego kontakt z Bogiem, a nawet mogą go doprowadzić do zniewolenia przez złego ducha, które może się objawić w różnego rodzaju dręczeniach.
Przypomina mi się wizyta pewnej kobiety, która przyprowadziła dwunastoletniego synka cierpiącego na dziwną chorobę: od czasu do czasu dostawał ataku agresji, rzucał się na rówieśników, bił ich i gryzł. Badania przeprowadzone w szpitalach niemieckich nie wykazały żadnej choroby. Kobieta zaczęła podejrzewać, że to może jest opętanie. Ale dlaczego chłopiec miałby być opętany? Zacząłem wypytywać kobietę, czy nie zajmowała się wróżbiarstwem lub magią. Odpowiedziała, że nie. Później jednak wyszło na jaw, że leczy metodą reiki, a nawet jest instruktorką tej metody. Według mnie, to właśnie mogło być przyczyną dręczenia chłopca przez złego ducha, ponieważ reiki jest magią. Kobieta zaprzeczała powiązaniom reiki z magią. Starała się mnie przekonać jest to metoda udrażniania kanałów energetycznych łączących człowieka z Bogiem, i że w tym nic nie ma złego. Nie wyrzekła się tej metody. Ale też modlitwa o uwolnienie chłopca nie przyniosła skutku.
Inny przykład. Pewnego razu przyszedł do mnie mężczyzna, któremu dokuczało jakby rozdwojenie osobowości, coś psychicznego. Zapytałem się, od jak dawna to mu dokucza. Odpowiedział, że od niedawna. Z dalszego wywiadu dowiedziałem się, że przeszedł kiedyś kurację u znanego niegdyś uzdrowiciela w Mrągowie. Chorował na otyłość i lekarze w Gdańskiej Akademii Medycznej nie mogli mu pomóc. Uzdrowiciel pomógł. Przestrzegał go jednak, żeby nie uczęszczał na Mszę św., ponieważ do kościołów przybywa dużo złych duchów i mogą mu zaszkodzić. Wydaje mi się, że ów mężczyzna się go posłuchał. Nota bene uzdrowiciel z Mrągowa założył później sektę „Niebo”, której zarzucano porywanie młodych ludzi. Uzdrowienie z otyłości zakończyło się w tym przypadku dręczeniem przez złego ducha.
Znałem osobiście bioenergoterapeutę, cieszącego się wielką sławą. Posługiwał się wahadełkiem, ale i bez wahadełka potrafił postawić właściwą diagnozę. Mówił, że widział w człowieku jego wewnętrzne organy, oczami prześwietlał jak rentgenem. Niestety wraz z praktyką uzdrawiania zerwał z praktykami religijnymi. Owszem, modlił się np. w lesie, ale nie przystępował do sakramentów św., ani nie uczestniczył we Mszy św. Uzdrawianie nie przynosiło mu również szczęścia, wewnętrznego pokoju. Zanim ostatecznie nawrócił się do Boga, trzykrotnie próbował samobójstwa.
Drugim niebezpiecznym skutkiem praktyk uzdrowicielskich o charakterze okultystycznym jest uzależnienie pacjenta od uzdrowiciela. Często tak bywa, że osoba uzdrowiona z jednej choroby wpada w drugą, albo poprawa w chorobie jest krótkotrwała i trzeba ciągle, nawet coraz częściej, powtarzać seanse uzdrowicielskie.
Jak odróżnić uzdrowienie Boże, uzdrowienie na zasadzie charyzmatu Ducha Świętego, od uzdrowienia, którego źródłem jest zły duch?
Uzdrowienie Boże łączy się z wewnętrznym pokojem, wzrostem wiary i miłości do Boga. Takie uzdrowienie jest trwałe. Natomiast uzdrowienie spowodowane przez złego ducha jak już powiedzieliśmy - może wiązać się z niepokojem wewnętrznym, osłabieniem religijności itd. Jest bardzo ważne, abyśmy wiedzieli, kim jest człowiek, którego prosimy o pomoc: czy jest katolikiem praktykującym; jeżeli powołuje się na swój charyzmat, czy ten charyzmat jest rozeznany przez przełożonych Kościoła, czy działa w ramach uznanej przez Kościół wspólnoty. Na koniec przypomnę słowa Pana Jezusa: Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i działać będą wielkie znaki i cuda, by w błąd wprowadzić, jeśli to możliwe, także wybranych (Mt 24,24).