6669


- 1 -

Chciałbym wam dzisiaj przedstawić Jacka z siódmej klasy. Wysoki Chłopak, przeciętnie zdolny, pracowity, ale bardzo nieśmiały. Ile to już razy na dokuczano mu z tego powodu! Dlatego, nie dalej jak dwa tygodnie temu, zdumienie ogarnęło klasę, nauczycieli i mnie samego. Otóż w szatni przed lekcją gimnastyki z kieszeni Jacka wypadł różaniec. Chłopcy, choć przecież źli nie byli, zaczęli dowcipkować: "Ale pobożniś". Wykorzystując nieśmiałość Jacka śmiali się jeszcze głośniej. Ale trwało to niedługo. Wszyscy nagle osłupieli, gdy Jacek cichym, ale zdecydowanym głosem powiedział: "A tak! Żebyście jeszcze chcieli wiedzieć, to co noszę przy sobie to nie tylko różaniec, ale i medalik. Poza tym w maju codziennie biegałem na nabożeństwo majowe, w zimie ani jednych rorat nie opuściłem: ponadto codziennie mówię pacierz rano i wieczorem, przed kościołem zawsze zdejmuję czapkę, klękam, gdy widzę kapłana idącego z Panem Jezusem do chorego. Co jeszcze chcecie wiedzieć?!" Wszyscy chłopcy spuścili głowy. Jacek zwyciężył. Wydarzenie to stało się głośne w całej szkole. Dotarło też do mnie. Od dwóch tygodni Jacek jest bardzo poważny w szkole, choć nadal małomówny, nieśmiały. I nadal - tego nie powiedział kolegom - codziennie idąc do szkoły wstępuje na chwilę do kościoła, by pomodlić się przed tabernakulum.

Ks. Andrzejewski R., Odważni wobec przeciwności, BK 5 /1987/, s. 282-283

- 2 -

Dzień 13 maja 1981 r. pozostanie w panuęci nie tylko Polaków, ale wszystkich ludzi dobrej woli. Tego dnia, sześć lat temu, na Placu św. Piotra w Rzymie, rozległy się strzały z rewolweru. Pociski skierowane były na Ojca Świętego Jana Pawła II, który przejeżdżał otwartym samochodem wśród tłumów ludzi i błogosławił im. Źli ludzie chcieli pozbawić życia następcę św. Piotra. Długie godziny trwała w szpitalu walka o życie zranionego Papieża. Uratowano Go.

Po tym strasznym wydarzeniu wielu ludzi sądziło, że Ojciec św. będzie teraz ostrożny, zadba o swoje życie, zaprzestanie zbliżania się do rzesz, zamknie się w Watykanie i stamtąd będzie kierować Kościołem.

Nic podobnego. Owszem, otoczono Papieża wprawdzie kuloodporną szybą w samochodzie, zwiększono ostrożność, ale Ojciec św. wcale nie zaniechał spotykania się z wielkimi rzeszami ludzi. Nadal wyrusza z odwagą w apostolskie podróże, spotyka się z tłumami, głosi Chrystusa. Jego życie ustawicznie właściwie narażone jest na niebezpieczeństwo, mimo wszystkich środków ostrożności. Widocznie Papież uważa, że głoszenie prawdy o Bogu jest ważniejsze niż jego własne życie.

Skąd Ojciec św. czerpie tyle odwagi? Ludzie z otoczenia Papieża powiada że Ojciec św. wiele czasu spędza klęcząc przed tabernakulum, bardzo często spotyka się z Chrystusem Eucharystycznym.

Polacy nie zapomną też nigdy postaci księdza Jerzego Popiełuszki. Zamordowano go dwa i pół roku temu w okrutny sposób, wcześniej wielokrotnie grożono mu, prześladowano. Przyjaciele ks. Jerzego mówią, że swoją odwagę czerpał z Eucharystii. Każda Msza św., każda Komunia św., każda chwila spędzona przy Chrystusie Eucharystycznym dodawała mu odwagi. Dla niego też ważniejsza była Chrystusowa Prawda niż własne życie.

Ks. Andrzejewski R., Odważni wobec przeciwności, BK 5 /1987/, s. 282-283

- 3 -

Gdy chodziłem do liceum, miałem wspaniałego wychowawcę. Uczył nas fizyki i chemii. Mówiliśmy na niego "Magik", ale był to dobry człowiek. W letnie wakacje poprosił nas, abyśmy w jakiejś sprawie przez kilkanaście dni jemu pomagali. Trzeba było jeździć samochodem. Nasz pan profesor zabierał nas do swego samochodu. Nie było jeszcze wtedy w szkole religii, nie było modlitwy przed lekcją religii w szkole; patrzyliśmy, którzy nasi nauczyciele chodzą do kościoła... Nasz wychowawca mówił nam, abyśmy byli dobrymi ludźmi, choć nigdy nie wspominał o kościele. Jako uczniowie widzieliśmy go w kościele na Mszy św., u spowiedzi, Komunii św. A kiedy nas zabierał do samochodu - nic nie mówił, tylko ruszając w drogę - przeżegnał się.

Ks. Gościniak H., Przed ludźmi..., BK 5-6/1993/, s. 281

- 4 -

W miejscowości Machowa, 16 km od Tarnowa, znajduje się grób z następującym napisem w języku niemieckim: "Otto Schimek ur. 5 maja 1922 roku, stracony w roku 1944 przez Wehrmacht, ponieważ odmówił strzelania do ludności polskiej". Ten młody dziewiętnastoletni żołnierz niemiecki przed rozstrzelaniem napisał do matki list. Między innymi pisze w tym liście: "Nie płaczcie, idę szczęśliwy! Was wszystkich pozdrawiam jeszcze raz. Niech Bóg wkrótce obdarzy was pokojem, a mnie niech da szczęśliwe odejście do ojczyzny. Wiem, że w każdym wypadku jestem w rękach Boga. On moje sprawy należycie ułoży i wspaniale zakończy. Jestem w radosnym nastroju. Cóż mam do stracenia? Nic, jak tylko moje biedne życic: duszy nie mogą mi przecież zabić".

Ten młody dziewiętnastoletni żołnierz miał głęboko w pamięci słowa Pana Jezusa z dzisiejszej Ewangelii: "Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle... Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie".

KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -

- 5 -

Z jakim przekonaniem i nie bez przyczyny wołał W. Shakespeare: "Pomyśl, mieliśmy matki. Nie zapominaj, żeśmy mieli matki". Jest to wezwanie, które porusza pamięć, a które chyba najgłębiej odczuł św. Augustyn, kiedy po śmierci matki pisał: "Cóż to w głębi duszy tak bardzo mnie bolało, jeśli nie owa rana tak świeża, powstała po nagłym rozerwaniu najsłodszej, najdroższej wspólnoty życia z moją matką".

Pamięć przywołuje, ożywia i uobecnia najdroższą osobę i jej słowa wyciśnięte w pamięci. Pamięcią obejmujemy osoby, wartości, drogi życiowe.

CZCIJ OJCA I MATKĘ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996

- 6 -

Można być dumnym ze swego dziadka, tak jak dr Janusz Korczak, "znany pedagog, lekarz i wychowawca spalony w krematorium Treblinki razem ze swoimi sierotami, których nie chciał opuścić nawet w śmierci. Ten dziadek był zupełnie prostym człowiekiem, szklarzem. Korczak uważał jednak, że jego dziadek miał bardzo piękne życie, ponieważ dawał ludziom rzeczy bardzo potrzebne: światło i ciepło, a był dobrym człowiekiem. Za to go czcił i kochał; uważał, że byłoby dobrze i pięknie, gdyby współcześni mu wysoko wykształceni i jeszcze wyżej utytułowani ludzie potrafili na swój sposób dawać bliźnim bodaj odrobinę tego, co dawał jego dziad; aby przez ich ręce i umysł szło światło i ciepło. Był humanistą. Nie są humanistami ci, którzy wstydzą się swoich prostych i uczciwych rodziców - a to z przyczyny dystansu wykształcenia. Można się nawet obawiać, że przynoszą wstyd człowieczeństwu. Czczą bowiem bożki nieprawdziwe" (T. Żychiewicz, Dziesięcioro przykazań, Kalwaria Zebrzydowska 1983, s. 53-54).

CZCIJ OJCA I MATKĘ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996

- 7 -

Do kancelarii parafialnej przybył czterdziestoletni mężczyzna. Poważnym głosem pochwalił Pana Jezusa i poprosił księdza o Mszę św. w intencji swoich rodziców. Zapisując tę intencję do liturgicznego kalendarza ks. proboszcz mimowolnie dodał: "Musiał pan zapewne posiadać dobrych rodziców, skoro o nich pamięta akurat w taki sposób". W odpowiedzi usłyszał: "Proszę proboszcza, kiedy piętnaście lat temu założyłem własną rodzinę i sam jestem ojcem, odtąd zacząłem rozumieć, jak wspaniałych miałem rodziców. Szkoda tylko, że wcześniej tego w pełni nie rozumiałem! Toteż co roku zamawiam za nich Mszę św., by choć w tej mierze wyrazić im moją pamięć i wdzięczność".

Taka postawa i nastawienie do problemu musi cieszyć.

Ks. Herbert Jeziorski - CZCIJ OJCA I MATKĘ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996

- 8 -

Powiedział ktoś takie słowa: "Powiedz mi, jak odnosisz się do twoich rodziców, a powiem ci, ile jesteś naprawdę wart". I słusznie! Bo po Bogu każdy z nas najwięcej dobra zawdzięcza przede wszystkim swoim rodzicom. Toteż na różne sposoby możemy i powinniśmy dawać dowody respektowania czwartego przykazania Bożego. Tym więcej, że przecież rodzina w oczach katolika jest kolebką wiary, nadziei i miłości, czyli tych wartości, które najmocniej ubogacają nasze życie i osobowość.

Ks. Herbert Jeziorski - CZCIJ OJCA I MATKĘ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996

- 9 -

Swego czasu ukazała się dość pokaźnych rozmiarów książka pt. Sylwetki matek kapłanów, będąca zbiorem wypowiedzi księży młodszych i starszych, diecezjalnych i zakonnych. Charakterystyczne jest, iż niemal każdy z nich podkreśla, jak wiele w kształtowaniu swojej osobowości i charakteru zawdzięcza swemu ojcu, ale najwięcej jednak ukochanej, rozmodlonej i od świtu do nocy zapracowanej matce.

Byłem bardzo zbudowany, gdy w czasie duszpasterskich odwiedzin kolędowych w jednym z bloków spotkałem aż w dwóch przypadkach, że wśród przyjmujących kapłana stała starsza wiekiem matka oprócz zwyczajnie tam mieszkającej rodziny. Byłem przekonany, iż była to matka tej młodszej, stojącej razem z mężem i dziećmi. Pytając się, czyja jest matką, usłyszałem z ust ojca rodziny: "To jest moja matka! Zapraszamy ją co roku w porze zimowej do naszego skromnego mieszkania, gdyż w okolicach, gdzie mieszka, byłoby jej ciężko o opał, a także zależy nam na tym, aby nie była sama, kiedy tak wcześnie robi się ciemno". Przyznam się, że byłem zaskoczony i uradowany, że są jeszcze naprawdę dobrzy synowie i córki dające własnym przykładem wzór szacunku i wdzięczności swoim dzieciom.

Ks. Herbert Jeziorski - CZCIJ OJCA I MATKĘ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996

- 10 -

Stąd starajmy się, chociaż w niedzielę, wygospodarować "pół godziny dla rodziny", a jeśli więcej, to tym lepiej. Próbujmy wtedy wspólnie rozwiązywać te czy inne nurtujące nas problemy, i to nade wszystko "po Bożemu", a nie tylko "po swojemu" czy wyłącznie tylko "po telewizyjnemu". O tak postępujących rodzicach pisała kiedyś w wypracowaniu z nauki religii pewna maturzystka: "Mam to szczęście, że w moim domu Chrystus jest «Członkiem naszej rodziny. Krzyż na ścianie nie wisi li tylko «dla ozdoby«, a niedzielna Msza św. jest u nas świętem".

Ks. Herbert Jeziorski - CZCIJ OJCA I MATKĘ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996

- 11 -

Po wtóre: rodziców swoich nie wolno się wstydzić. Często bywa i tak, że ojciec i matka odejmą sobie od ust, byle - jak mówią - ich dziecko miało kiedyś lepiej! A niedobry syn czy córka, gdy się wyuczy, gra wielkiego zarozumialca i pana wstydząc się prostego pochodzenia ojca i matki. Tak jednak nigdy nie będzie robił prawdziwie mądry i dobry człowiek.

Przykładowo: papież Benedykt XI pochodził z biednej rodziny. Zajęli się nim dobrzy ludzie, bo jego matka była zwykłą praczką. Gdy się dowiedziała, że jej syn został papieżem, wybrała się do Rzymu. Tam postarano się o lepszy dla niej ubiór. Jakież było zdziwienie, gdy Ojciec św. nie przyjął jej w tym "nowym ubiorze", a nawet się nieco obraził i miał powiedzieć: "To nie jest moja matka. Moja matka jest uboga i niech przyjdzie taka, jaką jest. Papież nie będzie się nigdy wstydził swojej matki". Gdy przyszła w swoich zwyczajnych szatach, klęknął przed nią i ucałował jej ręce prosząc, by mu pobłogosławiła. Na tym przykładzie widzicie, że dobry człowiek nie będzie się wstydził ani swego ojca, ani swojej matki.

Ks. Herbert Jeziorski - CZCIJ OJCA I MATKĘ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996

- 12 -

Po trzecie: dobre dziecko będzie zawsze okazywało swoim rodzicielom należną im cześć.

Wspaniały kapłan i katecheta, ks. Wincenty Zaleski, na ten temat tak mówił do dzieci: "Czy wiecie, jak dawniej pisał syn w liście do ojca lub matki! - "Jaśnie Wielmożny Ojcze Dobrodzieju", "Jaśnie Wielmożna Pani Matko". Tak właśnie do swoich rodziców pisał św. Stanisław Kostka. A dzisiaj jakże często dziecko mówi do matki, ojca: "Ty, daj mi, bo jak mi nie dasz, to zobaczysz" - jak do jakiego Wojtka czy Kaśki. Niektóre dzieci poklepują swoich rodziców po plecach, jak swoich kolegów.

Ks. Herbert Jeziorski - CZCIJ OJCA I MATKĘ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996

- 13 -

Myślę, że najpiękniejszy przykład, jak kochać, czcić i szanować swoich rodziców, dał nam sam Pan Jezus. Choć był Bogiem, to jednak był bardzo dobry dla swojego Opiekuna, św. Józefa, i dla swojej ziemskiej Matki!

W jednej z pieśni kościelnych śpiewamy: "On jak Matkę Ją miłował, Jej posłuszny był. Każde słowo Jej szanował, chociaż Bogiem był". Słowa te nauczcie się na pamięć i częściej je sobie powtarzajcie, by możliwie jak najlepiej wypełniać czwarte przykazanie Boże, aby z was byli zadowoleni wasi rodzice, a szczególnie sam dobry Bóg!

Ks. Herbert Jeziorski - CZCIJ OJCA I MATKĘ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(136) 1996

- 14 -

Ludzka władza nad nami jest ściśle ograniczona. Rzymski filozof, Seneka, w tym kontekście pisał: "Żadne położenie nie jest tak trudne, by przekreślało każdą możliwość szlachetnego działania. [...] Nigdy [też] nie zamkną przed tobą tak wielkich przestrzeni, żeby jeszcze większych nie pozostawić otworem". W każdych okolicznościach człowiek może zachować swoją godność i wewnętrzny spokój, a "dostojeństwo królewskie polega właśnie na tym, aby w otoczeniu grabieżców, szalbierzy, łotrów i zbójców - być jednym jedynym człowiekiem, któremu nie można wyrządzić krzywdy." Jeśli więc żyjesz w strachu, to czy nie dlatego, że niesłusznie wiążesz swoje szczęście z tym, nad czym inni mogą mieć władzę?

Jeśli chcesz zatem uniknąć konsekwencji pożaru - ubezpiecz się. Jeśli chcesz mieć zapewnioną emeryturę - płać składki na ZUS bądź do funduszu emerytalnego. Jeśli chcesz awansować - naucz się zginać kark. Jeśli chcesz zrobić karierę polityczną - naucz się kłamać bez mrugnięcia okiem. I nie licz w tej sprawie na boską protekcję, na nadzwyczajną, bezpośrednią interwencję Pana Boga. Bóg nie jest namiastką zakładu ubezpieczeniowego, a metryka chrztu, to nie wykupiona polisa. By nie przegrać życia - trzymaj się Chrystusa!

Ks. Piotr Mazurkiewicz - POLISA NA ŻYCIE WIECZNE BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999

- 15 -

Gdy znany francuski dyplomata, Clemenceau, został premierem, odwiedziła go pewnego razu siostra zakonna Teonesta, które pielęgnowała go w szpitalu. Clemencau zaprosił ją do swojego gabinetu i przedstawił współpracownikom: "To jest siostra Teonesta, która pielęgnowała mnie z takim poświęceniem, że zostaliśmy przyjaciółmi. A czy siostra wie, że ja nie jestem ochrzczony?" Siostra szybko odpowiedziała: "To nawet lepiej" - "Dlaczego?" - "Gdyby pan był ochrzczony, byłby pan odstępca". Clemenceau zwrócił się do swoich współpracowników: "Słyszeliście? To odnosi się do was".

Ks. Piotr Mazurkiewicz - POLISA NA ŻYCIE WIECZNE BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999

- 16 -

Ciągle w naszym kraju jest tyle niejasności związanych z sądownictwem. Kto z nas nie słyszał o niesprawiedliwych sądach? Ale jak sądy mają być sprawiedliwe, gdy ciągle wyroki wydają niejedni sędziowie - donosiciele, współpracownicy Służby Bezpieczeństwa z okresu komunistycznego terroru. Nie ma co spodziewać się, że wyroki ferowane przez takich ludzi będą sprawiedliwe. I dlatego wymiar sprawiedliwości - jak przekonało się wielu zwykłych obywateli bywa wymiarem niesprawiedliwości...

Ten stan dobrze obrazuje dowcip o pewnym adwokacie, który przez trzydzieści lat prowadził sprawę o przysłowiową miedzę. Jego syn, również adwokat, przejął sprawę po ojcu, a po kilku tygodniach przychodzi do ojca uradowany i mówi: Tato, ty przez trzydzieści lat nie mogłeś zakończyć sprawy, a ja to zrobiłem w ciągu miesiąca! A ojciec adwokat mówi: Synu, jakiś ty naiwny! A za co myśmy żyli przez te trzydzieści lat?

Nie ma co się łudzić - raju na ziemi nie będzie!

Ks. Lesław Juszczyszyn - NIE BÓJCIE SIĘ! BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999

- 17 -

Znany polski kaznodzieja, ks. Tadeusz Olszański, nazywany "współczesnym Skargą Krakowa", powiedział kiedyś tak: "Weźmy pod uwagę, że przyczyną wszelkiego upadku moralnego wokół nas nie jest siła zła (zło nie jest aż tak silne!), ale słabość dobra, ściślej: słabość tych ludzi, którzy chcieliby dobra, ale brak im odwagi, aby o to dobro się upomnieć, aby się dla niego narazić". Okazuje się, że o siebie, o swoją rodzinę, o swoich przyjaciół trzeba walczyć. Trzeba mieć dużo odwagi, by upominać się o podstawowe wartości, jakimi są Prawda, Dobro, Wolność, Miłość. (Jest to hierarchia wartości, którą podaje Jan Paweł II w encyklice Veritatis splendor.) Niekiedy trzeba się narazić, gdy przypominamy ludziom o Bogu i Jego wymaganiach. Np. że nie wolno zabijać dzieci nie narodzonych ani dokonywać eutanazji, że nie można się rozwodzić... Można się narazić na szyderstwo i nawet na gorsze rzeczy.

Ks. Lesław Juszczyszyn - NIE BÓJCIE SIĘ! BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999

- 18 -

Kogo się bałem, kogo się boję w moim życiu? Długo trwał czas, gdy bałem się Boga. To zdanie jest zapewne zaskoczeniem dla ciebie. Ale tak było. Bałem się Boga. Bałem się kary za swoje grzechy. Miałem w sobie ukształtowany obraz Boga Wszechmogącego, Pana i Sędziego, który z nieba patrzy na mnie czujnym wzrokiem wychwytując głównie moje potknięcia, moje grzechy. Bóg, który za dobro wynagradza, a za zło karze. Dziś sądzę, że ów obraz Boga powstał w dzieciństwie i latach młodości pod wpływem otoczenia i osobistych lektur. Zwłaszcza mój proboszcz - święty człowiek, o wielkim autorytecie - przyczynił się do przyjęcia takiego patrzenia na Boga. Dopiero w dorosłym, kapłańskim już życiu odkryłem miłość Boga, najlepszego Ojca. Stało się to pod wpływem znajomych i poznania oraz praktykowania nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego.

Teraz jest czas otwierania się na miłość Boga i przyjmowania jej. Już się Boga nie boję. Próbuję Go kochać, choć wiem, że czynię to nieudolnie i wciąż za mało. Pragnę przywołać fragment Księgi Ezechiela, gdzie Bóg sam o sobie mówi: "Ja sam będę pasł moje owce i sam będę je układał na legowisko - wyrocznia Pana. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał, będę pasł sprawiedliwie" (Ez 34, 15-16). Odczytuję te słowa osobowo, jako wprost mówiące o ustosunkowaniu Boga do ciebie. A słowo Boże zawsze jest prawdziwe. Więc jest tak, że Bóg niesamowicie kocha. Wyrazem tego jest troska o ciebie - to On "pasie" i On "układa na legowisko". To wszystko dzieje się w codzienności, nie jest tak, że On najlepszy Ojciec opiekuje się tylko raz po raz, "od święta". Nie ma chwili, żeby nie kochał i nie troszczył się o ciebie. Także wtedy, gdy odchodzisz, bo wybrałeś grzech Bóg rozpoczyna poszukiwania zabłąkanej owieczki i nie spocznie, aż przyniesie Ciebie z powrotem do owczarni. Miłość Jego dotyka szczególnie w czasie, gdy jesteś w szczególnej potrzebie: "Skaleczoną opatrzę, chorą umocnię" - mówi Pan. Wiem, że między Bogiem a mną nie ma spraw małych i wielkich. Wszystkie są ważne, miłość bowiem pragnie objąć wszystko. Bóg pragnie, abyś miał świadomość ukochania przez Niego i czuł się w każdej chwili bardzo kochany.

Ks. Eugeniusz Guździoł - OD LĘKU DO ODWAGI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999

- 19 -

  Na przykładzie mojej znajomej chciałbym pokazać mechanizm działania lęku i pokonania go. Miała wypadek samochodowy, który zakończył się urazem kręgosłupa. Konieczna była kilkuletnia rekonwalescencja. Pojawił się dylemat: zasiąść, czy nie zasiąść za kierownicą? Najpierw odważyła się na jazdę po Poznaniu, po jakimś czasie wyjechała poza miasto, a później na dalsze trasy. Za każdym razem, gdy wydłużała odcinek jazdy, bardzo się bała. Jak sobie radziła z tym lękiem? - Wiedziała, że on jest w niej i musi się z nim zmierzyć. Mówiła o tym swoim najbliższym i znajomym, prosiła o modlitwę. Potem zawierzała całą sprawę Jezusowi i pokonywała graniczną sytuację.

Ks. Eugeniusz Guździoł - OD LĘKU DO ODWAGI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999

- 20 -

Pragnę teraz podzielić się kilkoma zdarzeniami, które pobudziły mnie do myślenia na temat odwagi w byciu z Jezusem.

- Zdarzenie pierwsze. Jechałem pociągiem w przedziale ośmioosobowym. Wśród pasażerów była babcia ze swoim może sześcioletnim wnuczkiem. Bawiła się z nim, coś czytała, a w pewnej chwili powiedziała: "Teraz będę się modlić, a ty pobaw się sam". Wyjęła różaniec i zaczęła przesuwać paciorki. Najbardziej zaskoczyła mnie jej naturalność. Wiem doskonale, że wierzący bez modlitwy to nieporozumienie, to wielkie kłamstwo. Ale jakoś miałem wpojone, że modlitwa jest zarezerwowana do kościoła, do cichej izdebki. Dziękuję tej anonimowej Pani za katechezę!

- Zdarzenie drugie. Spotkanie z młodymi ludźmi i ich atak na wymagania Kościoła w dziedzinie etyki seksualnej... "Dlaczego zabroniona jest bliskość fizyczna przed ślubem? Niech celibat zachowują ci, którzy wybrali taki stan życia". Opowiedziałem im rozmowę ze studentami, podczas której zastanawialiśmy się, dlaczego Jezus stawia takie wymaganie dwojgu młodym ludziom. Nie można przyjąć, że jest to zasada dla samej zasady. Jezus przecież kocha i jeśli stawia wymaganie - to z miłości. Argumenty pojawiały się różne. Ktoś mówił o więzi duchowej, o przyjaźni, którą trudno tworzyć, gdy dominuje cielesność. Ktoś inny zapytał mnie, czy nie umiałbym przed święceniami odprawić Mszy św. lub wysłuchać spowiedzi? - Odpowiedziałem: Umiałbym, ale nie mogłem, gdyż Pan mnie jeszcze nie wyświęcił.

Podobną rolę odgrywa sakrament małżeństwa. Najbardziej jednak dotarł do mnie inny tok myślenia. Współżycie niesie z sobą możliwość przekazania życia. A Nowe Życie to największy cud, w jakim uczestniczy człowiek. Coś z mamy, coś z taty w dziecku. Jezus pragnie, aby to dziecko przyszło na świat, gdy jest wytęsknione, upragnione. Najbardziej bezpiecznym środowiskiem jest małżeństwo. Gdy dojdzie do poczęcia wcześniej największy cud może stać się problemem. Pan z powodu większej miłości stawia wymagania...

- Zdarzenie trzecie. Uczę się jeździć na nartach. Przypadkowo dowiedziałem się, że właściciel wyciągów jest człowiekiem wierzącym. To sprawia, że duże sumy przeznacza na cele charytatywne, na ubogich. Czyni to w wielkiej tajemnicy. Może boi się, by nie było to na jego chwałę? Jezus wciąż mówi: "Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25, 40).

Na koniec muszę to powiedzieć, jestem szczęśliwy, bardzo się cieszę, że znam Jezusa. On jest moim Panem! Ja nie zawsze jestem dobrym uczniem, bo jestem grzesznikiem. Ale nie wyobrażam sobie życia bez Niego. On naprawdę jest moim Sensem. Dziś proszę o odwagę wiary dla siebie i dla was. Świat, opinia publiczna, różne style i mody na życie mogą stanąć na drodze życia z Jezusem. Ja wybieram Ewangelię, wybieram Ciebie, Jezu...

Ks. Eugeniusz Guździoł - OD LĘKU DO ODWAGI BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999

- 21 -

Niedawno był wyświetlany w naszych kinach film "Ogniem i mieczem", nakręcony według powieści Henryka Sienkiewicza. Wiele starszych dzieci na pewno oglądało ten film oparty na prawdziwych wydarzeniach z pięknej historii Polski. Bohaterowie filmu i powieści - częściowo wymyśleni przez pana Sienkiewicza - przeżywają przygody, które naprawdę mogły się zdarzyć.

Chciałbym, byśmy przypomnieli sobie jedno z filmowych i powieściowych wydarzeń: uprowadzenie pięknej Heleny - narzeczonej Jana Skrzetuskiego. Uprowadza ją Kozak, który był w niej zakochany i nie chciał dopuścić do ślubu Jana i Heleny. Kto pamięta, jak ten Kozak miał na imię? (Bohun) - Ukrył on Helenę w dzikim i strasznym miejscu pod strażą wróżki i czarownicy Horpyny, by nikt nie mógł Heleny odnaleźć. (Czarci Jar)

Co było potem? Czy Bohunowi udało się utrzymać tajemnicę? Nie! Została ona odkryta przez przyjaciół Skrzetuskiego, którzy dowiedzieli się o miejscu przetrzymywania Heleny i uwolnili ją. Jan i Helena po długiej rozłące spotkali się ponownie i pobrali się. Ich historia zakończyła się pomyślnie, a ponura tajemnica Bohuna wyszła na jaw...

Nie jest to jedyny sekret w dziejach ludzkości, który został ujawniony! Było już wiele spraw złych, niedobrych albo wstydliwych, które wyszły na jaw.

Ks. Rafał Czerniejewski - NIE MA NIC ZAKRYTEGO! BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(142) 1999

- 22 -

Profesor Adam Krzyżanowski - jedna z najpiękniejszych postaci dawnego Krakowa, fascynująca swym urokiem i mądrością, synteza młodości i starości - zwykł był często cytować chińskie przekleństwo: "Bodajbyś żył w ciekawych czasach" (A. Kępiński, Rytm życia, Kraków 1992, 114).

A czasy mamy doprawdy ciekawe. Z zażenowaniem czytam w dzisiejszej prasie takie oto teksty: W weekendowym numerze "Trybuny" jej czołowa dziennikarka Agnieszka Wołk-Łaniewska pisze: "Arcybiskup Damian Zimoń napisał z okazji Wielkiego Postu list do gangsterów prostytutek, i handlarzy narkotyków: ukochani - napisał - w imię Chrystusa proszę: pojednajcie się z Bogiem! Rozerwijcie kajdany zła! Miłosierdzie Boże jest silniejsze niż ludzki grzech!« Czy można sobie wyobrazić coś bardziej wzruszająco niedzisiejszego? Jak miło patrzeć, jak hierarcha Kościoła katolickiego w Polsce zostaje świętym Franciszkiem. Brakuje tylko jakiejś dziwki o złotym sercu, które pod wpływem listu arcybiskupa zaleje się łzami, porzuci swój proceder i wyjedzie do Indii nieść pociechę trędowatym. A Bohdan Poręba nakręci wzruszający film na ten temat " (P. Paliwoda, Pospolite chamstwo, "Życie" 22 lutego 1999, 24). Nie przytaczam interesującego komentarza dziennikarza "Życia", odsyłając do lektury. Odnośnie zaś do meritum sprawy, najlepszy komentarz to: "Bez komentarza".

Ks. Jan Nowak - "BODAJBYŚ ŻYŁ W CIEKAWYCH CZASACH" Współczesna Ambona 1999

- 23 -

"W Marakeszu jest słynna Jemaa-el-Fnaa, co znaczy dosłownie »plac Nicości«. Nazwa ta wydaje się być przeciwieństwem tego miejsca wypełnionego w niewyobrażalny sposób najróżniejszymi rzeczami i osobami: od przypraw, wydzielających odurzające zapachy, do zaklinaczy węży. Oto właśnie jest »plac nicości«, znajduje się tam bowiem wszystko" (A. Pronzato). Być może właśnie na takim placu nicości Jezus udziela nam, swoim świadkom, żyjącym w ciekawych czasach, ostatniej lekcji. Jest to oczywiście lekcja teologii, takiej pięknej, prostej, która mówi, że skoro Bogu nie "umknie" ani wróbel szybujący po niebie, ani jeden włos na naszej głowie, to co dopiero osoba prawdziwego świadka! "Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli " (Mt 10,31 ).

Ks. Jan Nowak - "BODAJBYŚ ŻYŁ W CIEKAWYCH CZASACH" Współczesna Ambona 1999

- 24 -

Był sobie taki ksiądz, w brązowej sutannie, z białym sznurkiem i kapturkiem. Tak się zapatrzył w św. Antoniego, że nawet sobie imię od niego pożyczył i śmieszną grzywkę także. Książki też czytał, jakby był głodny wszystkich mądrości świata. Nawet kiedyś, gdy nie było nikogo w kościele (oprócz Pana Jezusa, który jest tam zawsze!), wziął na ręce gipsowe Dzieciątko i stanął pod filarem. No i zobaczyła go pewna babcia, co to zaraz nagadała, że ksiądz Antoni ma... wnuka. Bardzo się wstydził ksiądz Antoni - Jak to można być dziadkiem Jezusa? - dumał i czerwienił się. Inny, starszy ksiądz powiedział mu: "Lepiej bądź podobny do Jezusa Dobrego Pasterza niż do św. Antoniego, bo Dobry Pasterz szuka zgubionych dusz, a nie byle drobiazgów!"

I tak się stało, bo ks. Antoni został takim szpitalnym księdzem. Był bardzo ruchliwy - biegał podzwaniając różańcem, a chorzy mówili na niego Ksiądz-Amulans albo Ksiądz-Karetka, bo często pędził na ratunek chorej duszy jakiegoś chorego, którego lekarze ratowali, żeby za prędko do trumny się nie wprowadził. Ratowali mu ciało, a ks. Antoni szukał jego duszy, która się zgubiła na bardzo krętych i fałszywych ścieżkach grzechu. A potem mówił, że nowy człowiek narodził się w niebie.

W tym właśnie szpitalu, na sali nr 5 leżał już długo pan Damian. Nie był on nigdy w kościele, bo mówił, że tam straszy, a księży i zakonników bał się, jak nietoperzy. Miał on pod poduszką swój skarb: szkatułkę pełną złotych pieniędzy. Codziennie je liczył, przeliczał rano w południe i wieczorem. A kiedy ktoś na sąsiednim łóżku odmawiał pacierz, to on modlił się do swojej szkatułki. - "Za te pieniądze - mówił - lekarze dadzą mi bardzo wiele zdrowych i długich lat". Pan Damian bardzo bał się o te pieniądze, przyciskał je do siebie nawet we śnie, jak dziewczynki swoje lalki czy misiaczki. Nie miął nic i nikogo oprócz tych pieniędzy i dlatego tak je kochał.

Któregoś dnia nie doliczył się jednego pieniądza. Może potuturykał się do kącika? Może sroka-złodziejka porwała i gdzieś schowała`? - Pan Damian płakał, jak dziecko, któremu zginął ulubiony Miś-Łata.

Dwa razy to aż zakrztusił się łzami gorzkimi, jaki żal... Jedna pielęgniarka poradziła: "Może się pan pomodli do św. Antoniego?" - "Co? - zawołał pan Damian - Modlą się tylko biedni i głupi, ja za pieniądze mogę wszystko kupić". Ale gdy nie mógł wciąż odnaleźć tamtego pieniądza, to powiedział: "Dawajcie mi tego Antoniego!" Siostry-pielęgniarki myślały, że to o ks. Antoniego chodzi i go przyprowadziły. Gdy pan Damian go zobaczył, to zaczął wołać: "A kysz! A kysz!" - jakby chciał nietoperza przepłoszyć. - "Czy ty jesteś Antoni`?" - zapytał "Może przyniosłeś mi moją zgubę?" - "Nie - powiedział ks. Antoni Przyniosłem ci Pana Jezusa" "Ja Pana Jezusa nic zgubiłem, tylko złoty pieniądz! - zawołał pan Damian - Pan Jezus mi do szczęścia niepotrzebny!" - "Oj, chyba potrzebny - powiedział ks. Antoni - boś ty się tak pogubił, że sam siebie odnaleźć nic możesz. A te pieniądze, to wszystkie niedługo pogubisz". Słuchał pan Damian, słuchał i nagle spytał: "A co zrobić, żeby siebie odnaleźć i wszystkie swoje pieniądze?" - "Musisz je oddać komuś, komu są bardziej potrzebne" - powiedział ks. Antoni. Wtedy pan Damian przytulił je jeszcze mocniej do siebie i krzyknął: "O co to, to nic!".

Przyszła Wielkanoc, a razem z nią cudownie pierwiosnkowa wiosna. Ludzie śpiewali: "Alleluja, Jezus żyje, abyśmy i my też żyli!!!", a pan Damian umierał. Tulił do siebie szkatułkę i bardzo żałował pieniążka, który zgubił. Czuł, że mu życie ucieka i nie może go sobie kupić, nawet minutki. Poprosił wtedy ks. Antoniego. -"Niech ksiądz weźmie te pieniądze i pomoże mi, żebym się odnalazł u Pana Jezusa, który chyba nie zapomni o mnie, choć ja zapomniałem o Nim".

Długo spowiadał ks. Antoni pana Damiana, a potem włożył mu do ust Pana Jezusa, jak najdroższy pieniądz. Pan Damian szepnął: amen i już go tu nie było. Tylko ks. Antoni szepnął: "W końcu odnalazłeś się, sieroto, zapatrzona w złoto!" I wyobraził sobie pana Damiana, podobnego do świeżutkiego dziecka, które rodzi się dla nieba.

I nagle zerwał się, bo za godzinę miała odlecieć do Afryki Siostra Misjonarka, której na pewno bardzo przydadzą się pieniądze pana Damiana. - "Będzie miała, jak znalazł!" - szeptał do siebie zadowolony, jakby skarb zgubiony odszukał.

No cóż, do pieniędzy każdy teraz przyznać się może, ale z przyznawaniem się do Jezusa, jest już trochę gorzej. Ale pieniądz - choćby wielki jak fortuna - zradza tych, co go kochają, więc w końcu sierotami bez Ojca zostają...

Przyznawać się do Jezusa - bez wstydu, bez strachu, bez lęku - to mieć swego Ojca w niebie, Przyjaciela w Jezusie i Brata, i nic bać się już niczego, nawet końca świata!

Dlatego dopiszę zwrotkę do znanej wam chyba Piosenki:

W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego...

Tak można najprościej przyznać się do Niego do Boga, którego niejeden wstydzi się...

lecz my się przyznamy, żegnając razem się...

Br. Tadeusz Ruciński - ZNALEZIONA ZGUBA Współczesna Ambona 1999

- 25 - 

Kogóż nie przejmuje myśl o czyśćcu i piekle? Wszystkie dzieła pokutne, prywatne czy publiczne, wyrastają z tej podstawowej cnoty. Szkoda tylko, że tak rzadko się o niej słyszy. Święta bojaźni, przeszyj serce moje, niechaj popłyną łez najczystszych zdroje za grzechy wszystkie!

Oto przed stopy Twe, Boże Padamy, prosząc w pokorze

I we łzach; Boże jedyny,

Odpuść nam nasze przewiny! Prawda to, żeśmy zgrzeszyli,

Zło przeciw Tobie czynili, Twą świętą wolą gardzili

I wszem brudem się splamili.

Gdzież się, nędzni, podziejemy,

Gdzie przed Tobą się skryjemy -

Gdy Twoje jasne wejrzenie

Przenika każde stworzenie? ...

Pośród trwóg i strachów tylu,

W Tobie szukamy azylu! ...

(bp Jan Dantyszek, XV-XVI w.)

Ks. L. Nowak SDS Bojażń Boża s. 104 Materiały Homiletyczne Maj/Czerwiec nr 157.

- 26 -

  Była ona córką pogańskiego kapłana. Gdy ojciec dowiedział się, że przyjęła wiarę chrześcijańską, wypędził ją z domu i kazał jej paść owce. Małgorzata cierpiała, ale wiedziała, że cierpi dla Jezusa. Zdarzyło się, że przechodził obok stada owiec dowódca żołnierzy, Olibriusz. Zachwycił się urodą Małgorzaty i chciał ją pojąć za żonę. Gdy jednak dowiedział się, że jest chrześcijanką, kazał ją stawić przed sąd. Tam zapytano ją o imię. Odpowiedziała: "Mam na imię Małgorzata, lecz na Chrzcie świętym otrzymałam zaszczytniejsze imię chrześcijanki. Wyznaję całym swym sercem i ustami, że należę do Jezusa Chrystusa".

Gdy Olibriusz zagroził jej, że dozna najokrutniejszych mąk, ona przemówiła: "Gdyby mój Zbawiciel, Jezus Chrystus, był tylko człowiekiem, jak ty utrzymujesz w swym szaleństwie; gdyby nie był rzeczywiście i Bogiem i człowiekiem, twoje grożby mogłyby mnie przestraszyć. Ponieważ jednak wiem, że jest Królem nieba i ziemi, byłoby szaleństwem odstąpić od tak potężnego Pana, aby schylić głowę przez bałwanami. Słuchaj więc, sędzio, i bądź przekonany, że nie będę posłuszna edyktom cesarza. Możesz mnie zabić, rozszarpać moje ciało; możesz mnie skazać na spalenie żywcem i odebrać mi życie. Nie możesz jednak mnie zmusić, bym się wyrzekła miłości do mojego Jezusa - tego nigdy nie dokonasz". Zginęła śmiercią męczeńską.

Ks. T. Dusza MSF Wyznanie wiary s. 108 Materiały Homiletyczne Maj/Czerwiec nr 157.

- 27 -

  Zmarły, znany filozof żydowski i głęboko wierzący człowiek, Marcin Buber opowiada z właściwą sobie głęboką a ujmującą prostotą następujące zdarzenie: „Na pewnym przyjęciu spotkałem naszego byłego premiera Dawida Ben Guriona. Zapytał on mnie: Panie profesorze Buber dlaczego to Pan właściwie wierzy w Boga? Odparłem: Gdyby to Bóg o którym można mówić, wtedy nie wierzyłbym i ja. Ponieważ jednak jest to Bóg, do którego można mówić dlatego wierzę w Niego”. /cyt. za H. Ott, Gott, Stuttgart 1971, 113/.

  Ks. Skowronek A., Opieka Boża, BK 5(94) /1975/, s. 301

- 28 - 

Znana jest powieść Ernesta Hemingwaya (1899-1961), amerykańskiego pisarza, laureata nagrody Nobla, pt. Komu bije dzwon? W utworze tym, opisującym wojnę domową w Hiszpanii i heroiczną walkę amerykańskiego antyfaszysty, pada retoryczne pytanie: komu bicie dzwonu wieści zgon? Kto zwycięży, faszyzm czy lud?

Motywem przewodnim czytań mszalnych liturgii Dwunastej Niedzieli Zwykłej jest problem wyzwolenia z lęku i dawanie odważnego świadectwa o Bogu.

O. Cherubin Pająk OFM ABY WYTRWALI W ZDROWEJ WIERZE Wydawnictwo Calvarianum Kalwaria Zebrzydowska 2001



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
6669
6669
6669
praca-magisterska-6669, Dokumenty(8)
6669
6669

więcej podobnych podstron