Bajkoterapia
JOANNA KOWALKOWSKA jest pedagogiem. Pracuje w Poradni Psychologiczno - Pedagogicznej w Żorach, przez 12 lat pracowała w osiedlowej szkole. Od kilku lat prowadzi grupę: „Partner”.
Bajka o lustrze
Gdzieś w codziennym życiu, może dzisiaj, może dawniej, może kiedyś, żył sobie pewien chłopiec. Nazwijmy go Przemek. Był on takim samym chłopcem, jak jego rówieśnicy; chodził do szkoły, miał psa, komputer, słuchał głośnej muzyki i uwielbiał jeździć na rolkach. Wszystko toczyło się jak co dzień, do czasu, kiedy pojawiły się drobne kłopoty: tata wyjechał do pracy w Irlandii, mama zaczęła coraz częściej spotykać się z koleżankami i nie miała już dla niego czasu, a w szkole pojawiły się jedynki. Powoli w życie Przemka wdarła się tęsknota, samotność i jakaś niemoc. Przemek przestał się uczyć, a wszystko stawało mu się obojętne. Aż pewnego dnia znalazł jakieś magiczne lusterko, które sprawiło, że nie był już taki smutny. K iedy spojrzał do lusterka, ono pokazało mu lepszy świat. Patrząc w nie poczuł się mądrzejszy, szczęśliwszy. Od tego dnia, kiedy tylko przydarzyło mu się coś przykrego - Przemek spoglądał do lusterka i od razu było lepiej. Jeśli dostał jedynkę - lusterko pokazywało, że wszystko umiał i potrafił dobrze odpowiedzieć, jeśli ktoś go przezywał lub popychał - w lustrze okazywało się, że umiał dowcipnie odpowiedzieć i rozładować sytuację a c ałe zajście udowadniało, że jest bystrzejszy i niż ten, kto go zaczepiał i był chwalony, że jest grzeczny. Z czasem Przemek coraz częściej zaglądał do lusterka. N ie przejmował się już kolegami i nauką. Na każdą jedynkę reagował wzruszeniem ramion, uwagi pani w szkole też go nie martwiły. Coraz częściej kłócił się i bił z kolegami, pyskował mamie. Potem zamykał się w pokoju i godzinami wpatrywał się w swoje lusterko. Wcale nie był z siebie zadowolony - chciał być lepszy ale mu nie wychodziło. A w świecie po drugiej stronie lustra widział idealnego siebie - tam doskonale radził sobie z nauką, znał odpowiedzi na większość pytań, był dobrym kolegą. K iedy w nie patrzył, wierzył, że to dzieje się naprawdę. Z czasem przestał odróżniać to, co się dzieje naprawdę od tego świata w lustrze. N ie wiedział, że sam się w tym pogubił. C hciał być już tylko po tamtej stronie, gdzie miał wielu kolegów, był doskonałym uczniem i synem, a rodzice bardzo go kochali i byli z niego dumni. Powrót do prawdziwego życia coraz bardziej bolał. C hłopiec nie umiał już sobie radzić z codziennością. Nie interesował go już komputer, przestał zauważać psa proszącego o wyjście na spacer, omijał kolegów. Kładł się tylko do łóżka i wpatrywał się w lusterko. Spędzał tak coraz więcej czasu, ale był przekonany, że i bez lustra świetnie sobie radzi. N ie widział swoich kłopotów, nie rozumiał dlaczego mama krzyczy i coś mu tłumaczy, a czasem nawet płacze. On
nie widział w niczym problemu. A tymczasem ze szkoły przychodziły pisma informujące mamę o złym zachowaniu i ocenach syna, koledzy kilkakrotnie przychodzili by zapytać czy wyjdzie na dwór na rolki, aż w końcu przestali. Przemek zawsze odmawiał. W końcu pozostał sam. Wychodził jedynie gdy przychodziła po niego Paulina - sąsiadka z góry. Z nią jedynie lubił spędzać czas.
Dziewczynka zauważyła że z Przemkiem dzieje się coś niedobrego. Ona umiała wysłuchać go, zrozumieć, ale i szczerze porozmawiać. To ona powoli zaczęła pokazywać mu, że lustro go oszukuje i robi mu krzywdę, pokazała mu, że nie umiał rozmawiać z kolegami, bo nie wiedział o czym- miał ich tylko w lustrze. Tak bardzo chciał jeździć znów na rolkach, ale wyszedł z wprawy - za to w lustrze wychodziło mu to świetnie. Dzięki niej zrozumiał, że wpadł w pułapkę lustra: to czego najbardziej chciał - najbardziej się od niego oddaliło. To było fałszywe i złe lustro. Kiedy to zrozumiał, spostrzegł, że na lustrze pojawiła się rysa. Paulina dzielnie go wspierała: nadrabiała z nim zaległości w lekcjach, w wolnych chwilach zabierała go na basen i do kina, zaczęli też razem jeździć na rolkach. Za każdym razem, kiedy coś mu się udawało na lustrze pojawiała się kolejna rysa, a obraz powoli stawał się zamazany. Przemek coraz rzadziej tam zaglądał, za to oraz częściej przeglądał się w roześmianych oczach Pauliny i szczęśliwych i dumnych oczach mamy. Z czasem zaczął radzić sobie sam a lusterko gdzieś mu się zapodziało. Już go z resztą nie potrzebował. Kiedy zaczął rozmawiać o tym z kolegami, zobaczył, że takich jak Przemek - wrażliwych i niepewnych, uciekających przed problemami jest wielu. Różnie sobie radzą, ale ich sposoby sprawiają, że są oni tylko coraz bardziej nieszczęśliwi. Jedni objadają się czekoladą ( bo wtedy jest im dobrze), drudzy grają w toto-lotka ciągle czekając na swoje szczęście a pozostali - tak jak Przemek - mają inne lustra. Na szczęście Przemkowi udało się zgubić swoje lustro. Dzięki wiernej przyjaciółce uwierzył w siebie i nauczył się radzić sobie w trudnych sytuacjach. Jest wolny