Wywiad z demonem
By Wergiliusz
19.04.2007
Była wiosna. A on siedział w Tokio. Był studentem architektury...na międzynarodowej wymianie. Za swoimi plecami słyszał głuche, rytmiczne dudnienie muzyki.
Wyszedł na chwilę. Na papierosa. Zaciągnął się gryzącym dymem i leciwie, jak kot, przymknął swoje niesamowicie zielone oczy. Takie kocie oczy. Zawsze mu mówili, że był jak kot. Te oczy, rysy twarzy, zawadiacko rozczochrane brązowe włosy...
Tak, był przystojny. I wiedział o tym. Może aż za dobrze?
Znowu się zaciągnął. W pewnym momencie poczuł jak obok niego siada jakaś postać. Nawet nie odwrócił głowy-i tak zaraz wracał.
Postać, a konkretnie mężczyzna, jak wnioskował po ubiorze, wyciągnął swoje długie nogi. Zerknął z ukosa. Twarz przybysza była ukryta w cieniu ale widać było, że ubrany był w elegancki garnitur.
-BOSS- pomyślał z przekąsem. Też kiedyś takie będzie nosił. Jego uwagę przykuły spinki, srebrne wykute na kształt pięcioramiennych gwiazd z runami dokoła. Nie! Nie przewidział się, one były wykute a nie odlane z jakiejś formy. Wyglądały na niesamowicie stare-tak jak rękawiczki które ów mężczyzna nosił. Dziwne, że ktokolwiek wczesną wiosną nosi rękawiczki.
-Przepraszam, czy mógłbym poczęstować się papierosem?- Usłyszał głos. Młody, dźwięczny i delikatny jak na męski. Zawahał się, tylko dla tego, że nie wiedział czy jeszcze jakiś mu został.
-W zamian opowiem ci historię.-
-Spoko- mruknął. Po chwili wyciągnął pomięte opakowanie.
-Ale nie wiem czy...- zaczął
-..masz. Dziękuję.- Mężczyzna wyją z jego dłoni opakowanie i wyciągnął ostatniego papierosa. Kiedy się pochylał zobaczył jego twarz. Był, był dziwny. Chociaż miał bardzo delikatne rysy na jego twarzy wypisane, wyryte wręcz, było okrucieństwo. Mógł mieć najwyżej 24? Ewentualnie 25 lat. Skórę miał jasną...a jego włosy i oczy. O zgrozo!
-Ta idiotyczna moda.- pomyślał. Żył w Tokio już prawie pół roku ale dalej nie mógł się przyzwyczaić do tego, że ludzie zmieniają kolor swoich oczu i włosów. Ten akurat miał fioletowe. Fioletowe tęczówki, i fioletowe włosy upięte w luźny kucyk.
-Nie, to nie moda. To mój oryginalny wygląd.- powiedział spokojnie przybysz. Zamurowało go. Może był pijany? I powiedział wszystko na głos? Nie wiedział czemu ale nie chciał zaleźć temu człowiekowi za skórę.
-Kiedyś, musiałem farbować włosy. Za ten kolor już trzy razy mnie spalili.- zmrużył oczy i uśmiechnął się przyjaźnie.
-Ale nie będziemy mówili o kolorze moich włosów prawda? Chciałeś usłyszeć historię.-
-T tak.- z trudem udało mu się wypowiedzieć to proste słowo.
-A więc...- zaczął przybysz ale już w jego ojczystym języku. Nie wytrzymał, zmierzwił brązowe włosy i w końcu wypalił.
-K kim jesteś?- Przybysz spojrzał na niego spokojnie. Westchnął i potarł ręką nadgarstek.
-Demonem.- odparł.
-Kim?- Od razu, kiedy go zobaczył wiedział, że to świr. WIEDZIAŁ.
-Demonem.- Powtórzył przybysz.
-Nie boisz się tego krzyża?- wskazał na swoją pierś.
-Nie jestem wierzący.- odparł demon
-Wracam na imprezę.- mruknął i wstał z ławki.
-Miło było mi poznać. I dzięki za papierosa.- Pożegnał się człowiek podający się za demona. Wsadził do ust cienką rurkę i zapalił ją Palcem.
Przystanął.
-Zrób to jeszcze raz!- wydukał. Podejrzewał, że ów demon może mieć w rękawie jakiś gaźnik czy coś w tym stylu. I tylko chodził po ludziach i prosił ich o papierosy.
Demon podniósł rękę i stworzył malutki płomyczek. Potem całą kulkę, potem zamienił ja w kwiat by w końcu zakończyć swój pokaz zdmuchnięciem płomienia.
-Masz gdzieś gaźnik.- wydukał.
-Nie.-
-Nie?-
-Nie. Nie mam żadnego gaźnika czy innych gadżetów. Jestem demonem.-
-To nie możliwe!!!-
-A skąd wiesz? Spotkałeś jakiegoś?
-Nie ale demony nie istnieją!-
-Udowodnię ci, że istnieją o ile wysłuchasz mojej historii.- Niepewni kiwną głową. Człowiek uśmiechnął się tajemniczo. PYK. W miejscu w którym przed chwilą siedział przystojny mężczyzna została tylko szara chmura i smród siarki.
Rozejrzał się nerwowo.
-Tu.- usłyszał glos mężczyzny. Zadarł głowę. Przybysz siedział na drzewie. Zsunął się powoli z gałęzi i delikatnie opadł na ziemię.
-K kim ty...- zaczął się jąkać. Chyba ze strachu.
-Już ci mówiłem. Demonem. Ale wy ludzie jesteście takimi ignorantami, że nie przyjmujecie do siebie rzetelnych dowodów.
-Może usiądziemy?- gestem wskazał ławkę. Usiedli. Mężczyzna założył ręce za głowę.
-Co byś zrobił gdybym ci powiedział, że ten świat tu jest bujdą?- zapytał.
-Poleciłbym Ci wizytę u psychologa.-odparł bez namysłu.
-A jednak tak jest.- Demon obdarzył go wesołym uśmiechem.
-Żyjecie w świecie rządzonym logicznymi prawami. W rzeczywistości jest na odwrót ten Świat jest kierowany przez magię i bogów. Istnieją jeszcze trzy inne, równoległe. Ale tylko w waszym zakazano magii.
-Zakazano?-
-Tak ok. roku 1400 nasze światy były blisko siebie. Tak blisko, że doszło do strasznych wojen i wymieszania ras. Wtedy Bogowie postanowili, że Ziemia już nigdy nie usłyszy o magii. Ba! Nie będzie jej nawet pamiętała.
-Żartujesz?
-Nie.
-Więc dlaczego ty używasz magii?
-Nie jestem stąd.
-Opowiedz mi swoją historię.- poprosił.
Demon ponownie zaciągnął się papierosem.
-Urodziłem się, a raczej powstałem jakieś cztery tysiące lat temu wedle waszej rachuby czasu. Niektóre demony były kiedyś ludźmi. Ja jednak nie zostałem strwożony ani też nie urodziłem się. Moim ojcem był człowiek. Moja pani, Zellas stworzyła mnie na podobieństwo tego człowieka.
Musisz wiedzieć, że w naszym świecie każdy z czterech lordów mógł mieć swojego generała i kapłana. Moja pani stworzyła tylko mnie czyniąc mnie najpotężniejszym z nie władający światem mazoku.
Życie mazoku jest proste. Zabijać. Życie na usługach Zellas było jeszcze prostsze bo wskazywała mi kogo miałem zabić. Dla nieśmiertelnych czas płynie szybko i wolno...trudno mi to wytłumaczyć. Każdy dzień jest jak sekunda ale te sekundy nigdy się nie kończą...Wy ludzie, żyjecie intensywnie bo macie określony czas. Nieśmiertelni są jeszcze bogowie i smoki. Kiedyś wielka wojna zniszczyła niemalże cały świat z powodu głupoty i arogancji naszych władców. A kiedy obydwaj wrogowie są nieśmiertelni-nieśmiertelna jest też ich waśń. Wojna się skończyła a my istnieliśmy dalej. My obserwujemy jak zmienia się świat. Z czasem coraz więcej myślimy, robimy się sentymentalni, ogarnia nas melancholia i znudzenie. Ale zanim zdałem sobie z tego sprawę byłem rozbrykanym mazoku na usługach równie rozbrykanej Pani. Służyłem jej bo chciałem. Wiedziała o tym tak jak ja wiedziałem, że mam wolną wolę. Tyko, że wiesz, co to za wola? Zbuntujesz się to cię znajdą i zabiją.
Tak było z Gaavem jednym z naszych lordów. Gdzieś tu zaczyna się najdziwniejsza historia mojego życia. Dostałem polecenie wyśledzenia zdrajcy od pani. Jednocześnie Phibrizo, władca piekieł kazał mi szukać Liny Inverse- najpotężniejszej szesnastolatki na świecie.- Tu pozwolił sobie na śmiech.
-Bogowie to idioci!!! Mówili, że jej siostra jest wybranką Cepheida! Boga smoka. Ale jeżeli Luna Inverse była natchniona przez boga to jej siostra na pewno była dzieckiem samego Shabranito- którego część zresztą zabiła.
Tak Lina Inverse była niesamowita.- spotkał zaskoczone spojrzenie słuchacz.-
Nie, nie podkochiwałem się w niej!- zakrzyknął udając oburzenie.- Ale uwielbiałem wpędzać ją w kłopoty. Obserwować ją i jej przyjaciół. Najemnik idiota, Goory. Zelgadis- fanatyk. I Amelia- księżniczka z bzikiem na punkcie prawa.
-I wiesz co? Z tej całej czwórki najbardziej lubiłem Amelię. Była tak radosna, ze powinno mnie mdlić na sam jej widok. I wtedy zrozumiałem dlaczego moja pani wzorowała się na człowieku tworząc mnie.
Nie uważałem wtedy posiadania emocji za nic złego. Wraz z Liną i resztą dopadliśmy Gaava. Tyle, że Phibrizo dopadł ich. I wtedy myślałem, że Lina przeszła samą siebie. Wezwała samą LoN- panią koszmarów. Chaos z którego wyłoniło się wszystko!
I zabiła Phibrizo! Ale nie to mnie zdziwiło. Zdziwiło mnie, że zrobiła to z miłości do tego idioty Gorrego. To mi dało trochę do myślenia. Ale tylko trochę bo szybko o tym zapomniałem. Byłem zajęty swoimi sprawami.
Jak się okazało te sprawy były bezpośrednio powiązane z Liną. I pewną przepowiednią.
-Otóż widzisz...Grupa głupich bogów chciała wpuścić do naszego świat, demona! Potężnego! Lorda lordów takiego jak Shabranito! Łapiesz! Chciała na nasz teren wpuścić innego demona!
My baliśmy się, że ktoś za nas zniszczy świat.
Nasi bogowie bali się, że ktokolwiek zniszczy świat. I w ten oto sposób dostałem polecenie odnalezienia Liny Inverse, znalezienia sposobu na powstrzymanie bogów, i w miarę możliwości uratowania świata.
Możesz wyobrazi sobie moje zdziwienie gdy w towarzystwie Liny zastałem Smoka. Złotego Smoka, tak konkretnie to kapłankę. Nazywała się Filia. Miałem dziwne przeczucie, że ta osoba nie zniknie z mojego życia tak nagle. Miała charakter i też miała misję. Świętą! Musisz wiedzieć, że smoki nie darzą mnie szczególnym szacunkiem. Byłem nazywany Przeklętym Xellosem! Mistrzem Bestii! W końcu wybiłem połowę ich rasy. Ale chociaż mnie nie nawiedziły, to zawsze mnie szanowały. Myślałem, że i tak będzie z Filią. I tu się przeliczyłem.- Uśmiechnął się. Jakby to wspomnienie miało dla niego szczególne znaczenie. Ale zaraz zwrócił swoje uważne oczy na słuchacza- Nazwała mnie Namagomi. W przybliżeniu znaczyło to tyle co ścierwo czy śmieć...
Z perspektywy czasu widzę, że rzeczywiście byłem śmieciem.
Kochałem dokuczać tej dziewczynie. Może to była zemsta za te Namagomi- tylko ona odważyła się mnie tak nazwać. Reagowała na mnie alergicznie. Serio, nie przesadzam. Starałem się być miły. I im bardziej ona mnie nienawidziła tym ja ją bardziej lubiłem.
-Nagle znowu się uśmiechnął-
Aż nagle stało się coś śmiesznego. Sytuacja tak głupia, że głupsza być nie może.
Pewnego dnia, kiedy to poszukiwaliśmy broni Darkastara- to one miały nas uratować- dotarliśmy do świątyni boga małżeństwa. Niedaleko znajdowała się kryjówka ostatniego starożytnego smoka skrzyżowanego z demonem. Z tego co pamiętam miałem go przeciągnąć albo na naszą stronę albo zabić.
Lecz zanim tam dotarliśmy, Bóg małżeństwa połączył mnie i Filię w parę. Wiem, że to było głupie ale wspominaliśmy to zdarzenie latami. Naszą reakcję. Naprawdę byliśmy do siebie podobni^^.
Tyle, że Filia była ładniejsza i miała gorętszy temperament.-
-Jak wyglądała?- zapytał. Demon spojrzał na niebo.
-Była śliczna. Widzisz ten kolor nieba.-skinął głową- Takiego koloru miała oczy, jak nocne niebo. Była blondynką, nie wysoką, zgrabną blondynką. Miała bardzo jasną skrę i parę piegów. Zadarty nosek...
Tak wiem. Stereotypowa...O ile piękniejsze mogą być brunetki czy rude. Ale to nie kolor włosów decydował o jej urodzie. To właśnie ta duma i siła.
Była smokiem. Złotym smokiem. Nie masz pojęcia jak musiała mnie nienawidzić.
Pod spódnicą nosiła maczugę...właśnie w razie spotkania z mazoku.
Ale wróćmy do historii.
Gdy już odnaleźliśmy Valgaava, tego starożytnego smoka, zacząłem z nim walczyć. I jak to z kobietami bywa, Filia stała w nieodpowiednim miejscu, w złym czasie. To był ułamek sekundy. Sterta kamieniu leci w dół a pod nimi ona. A ja pomyślałem
-Kogo będę drażnił? Życie bez Filii będzie nudne.- I chwilę potem trzymałem ją na rękach.- Zawahał się.
-I co?
-I co?- dopytywał się. Demon chwycił się ręką za ty głowy i wybuchł śmiechem.
-Nie uwierzysz co zrobiłem.- śmiał się dalej
-No co?-
-Wypuściłem ją. Powiedziałem, że chciałem zaskoczyć Valgaava- chłopak skwasił się-
No co? Tak to by i ją zaczął atakować- wzruszył ramionami.- A tak to tylko ja dostałem. Trzeba przyznać, był silny. Cholernie silny. I był szybszy ode mnie.
Pamiętam. Nieźle wtedy oberwałem. Już dawno nie pamiętałem tego uczucia.
Zginął bym, jak nic. Ale zdarzyło się wtedy parę dziwnych rzeczy. Filia ta sama dziewczyna która mnie nienawidziła, podbiegła do mnie. Zastanawiało mnie dlaczego nie pozwoli mu mnie zabić. Ale to była cała Filia-ona nie pozwalała na takie rzeczy. Byłem ranny, co z tego, że mazoku. -znowu się uśmiechnął- Ale i Filia by zginęła-kontynuował- gdyby nie Lina. Ta dziewczyna naprawdę była niesamowita. Dowiedziała się, że chciałem ją zabić w zamian za przymierza z Valgaavem a zaraz potem nazwała mnie przyjacielem i razem z resztą powstrzymali smoka.
Potem wszystko potoczyło się szybo. Otworzyli przejście. Darkstar chciał wyjść. Zbliżała się ostatnia rozgrywka. I uwolniono Darkstara. W tym czasie Filia dowiedziała się prawdy o smokach. To złote zabiły starożytne. Niedługo potem ci dwaj bogowie zamordowali wszystkie złote smoki oprócz niej. I wtedy spokojnie mogłem sobie tłumaczyć swoją sympatię do Filii. Była ostatnia. Jedyna. Mogą przecież bronić ostatniego smoka, prawda?
I tak robiłem. Kiedy zdawało się, że wszyscy zginiemy Lina znalazła rozwiązanie. Było proste. Pokonaliśmy Darkstara jego własnymi broniami...ale do tego potrzebna była moc bogów i potwora. -Pokiwał głową- Tak udało się nam namówić Filię, żeby w końcu połączyła moc ze mną. I wtedy coś poczułem. Jej uroda, charakter to nic. Wierz mi, gdyby ludzie wyczuwali siebie...nie było by rozwodów.- znowu się roześmiał-
Myślisz, że się zakochałem? Możliwe. Może i byłem zakochany. Nie wiem nawet czy mogę. Ale wiem, że zależało mi tylko na szczęściu Filii. Dlatego też kiedy wszystko się skończyło, zostawiłem ją. Zniknąłem z jej życia, tak jak tego sobie życzyła.
Nie widziałem jej przez kolejne 70 lat. Tyle żyje przeciętny człowiek. Przez ten czas, nudziłem się. A potem zaczęły się pogrzeby. Uwielbiałem pogrzeby. Nie dość, że serwują jedzenie to i jeszcze uczucia.
-Żywisz się uczuciami?-
-Niestety to konieczność-
Pogrzeb Zelgadisa, Gorrego, Ameli no i w końcu Liny. Filia po ich śmierci zrobiła się trochę markotna. Zwłaszcz, że Vaal - starożytny smok który po walce z Darkstarem odrodził się i trafił w ręce Filii, odszedł. Nie potrafił wybaczyć złotym smokom. Nie lubił ich, z wyjątkiem Filii, już od najmłodszych lat. Właśnie wtedy zacząłem ich odwiedzać.
Ale po pogrzebach zrobiło się wesoło.
-Nie, nie w tym sensie. Naprawdę nie odczuwałem jakiejś zwierzęcej potrzeby bycia z Filią, w sensie fizycznym. A przynajmniej nie zawsze tak było.
Na początku byliśmy przyjaciółmi z dawnych czasów. Wspominaliśmy. Wspominaliśmy przez kolejne sto lat aż w końcu ruszyliśmy w poszukiwaniu nowych wspomnień. Był to rok około 1300 kiedy zawędrowaliśmy tutaj.
Jak jest się Nieśmiertelnym, trzeba uważać. Szukaliśmy w waszym świecie innych stworzeń takich jak my ale w końcu doszliśmy do wniosku, że ich po prostu nie było.
Nie wiem jak to się stało? Chyba tutejszy klimat nas zmienił. Zczłowieczeliśmy. Byliśmy ludźmi do tego stopnia, że zaczęliśmy zachowywać się jak ludzie. Chyba nie muszę ci tłumaczyć, prawda?
-Mieliście jakieś...-zapytał. Demon zdębiał po czym zaczął się histerycznie śmiać.
-Ż żartujesz?! Kolejny koniec świata murowany!!!
Ale wiesz. Jak teraz o tym myślę, nie musieliśmy czekać długo na koniec świata. Wybuchły wojny i zamieszki. I odnalazły się demony i magowie. Niemal zrujnowali ten świat. Ta choroba zżerała Ziemię od środka. Stary świat płoną...I wtedy zdecydowano. Żadnej magii. Ludzie nie będą pamiętali. A dziury w ich pamięci wypełnił Kościół.
Jednak magia nigdy nie zniknęła do końca. Zostali czarodzieje, czarownice, wilkołaki, magiczne stworzenia. Parę demonów i bogów. Ale niewiele nas to obchodziło. Wydaje mi się, że nawet mnie lubiła. Filia. Hmm twierdziła, że nie chce mieć żalu do siebie...ale jednak mnie lubiła. Była wszystkim co tutaj miałem.
Po tym krachu demony i bogowie już nic nie znaczyli, także w naszym świecie. Staliśmy się wygnańcami skazanymi na siebie.
A ja pokochałem jej złote włosy, zadarty nosek i oczy. Wiedziałem, że to był błąd. -zamyślił się-
-Dlaczego mówisz o was w czasie przeszłym?- zapytał nie rozważając znaczenia swoich słów. Mężczyzna spojrzał na niego.
-Niedługo potem Filia zginęła. Zabił ją jakiś debil-był demonem ale podawał się za człowieka. Św. Jerzy, czy jakoś tak. Jedyne co pamiętam to czerwone kropelki krwi na śniegu i życie ulatujące z jej kruchego ciała. A potem była śmierć. Demony zabiły ostatniego smoka. Teraz i one musiały wyginąć. Nie ja wcale nie zwariowałem. Nie byłem wściekły.
Po prostu lubię porządek, wszystko musze mieć w życiu zaplanowane. A oni zmienili moje plany. Więc płacili. Zellas też.
-Co było potem?- zapytał
-Podróżowałem, zwiedziłem Amerykę, potem Afreykę. Wraz z jej uśmiechem i złotymi włosami odeszła cała namiętność z mojego życia. Zacząłem szukać Śmierci.
Ale to nie takie proste, kiedy jest się demonem, wiesz?
Przeżyłem nawet atak nuklearny na Nagasaki. Chociaż potem się trochę świeciłem.
Nie, nie robiłem nic. Obserwowałem cienie. Oglądałem jak zmienia się świat. I wtedy zrozumiałem, że jedyne czego pragnę -to śmierć.
-I...?- zachęcił demona do dalszych opowiadań.
-I nic. Koniec.
-I co teraz zrobisz?
-To nie jest dobre pytanie. Pytaniem jest co zrobisz z materiałem który masz na komórce? Wyciągnął z kieszeni telefon. Właśnie skończył nagrywać.
-Nie wiem czy ktoś mi uwierzy. Ale co ty teraz zrobisz?
-Najprawdopodobniej odejdę. Masz moją historię, Jest twoja ja już jej nie chcę.
-I co dalej?!- prawie krzyczał.
-Nie wiem, będę szukał swojej śmierci.
-Możesz mi oddać nieśmiertelność! Daj mi ją!
-Czy ty nic nie zrozumiałeś?!- Mężczyzna podniósł się z ławki.
-Też chcę być potężny i nieśmiertelny.
-Idioto!- syknął demon. Chłopak poczuł jak jego krew zaczyna wrzeć. Czuł się jakby ktoś go palił żywcem.
-Tego chcesz?- zapytał demon i odszedł.
Biegł. Biegł tak długo, ze w końcu zaczął kaszleć z wysiłku. Dobiegł do swojego samochodu. Wyjechał na ulice Tokio. Włączył komórkę.
-Urodziłem się a raczej powstałem...- Uśmiechnął się do siebie. Włączył radio.
-To jest dobry materiał- roześmiał się.
-To jest świetny materiał.-
-Witaj.- na siedzeniu obok siedziała młoda kobieta z burzą jasnobrązowych(ciemno blond?) włosów. Miała oczy zupełnie jak ten mężczyzna którego spotkał. Była ubrana skórzaną kurtkę. Nagle poczuł w sercu ból. A potem żar zalewając jego ciało. Miał wrażenie, ze ktoś wlewa w niego gorący beton który powoli zastyga. Nie mógł się ruszyć. Kobieta przerzuciła go na drugie siedzenie.
-Nie martw się. Będziesz wyjątkowy. Uczynię cię moim generałem i kapłanem zarazem.- Chłopak mógł tylko przewracać oczami. Kobieta wzięła do ręki komórkę.
-Xellos, Xellos, Xellos. Jak zawsze narzekasz. Oh Xelosie problem z tworzeniem rzeczy jest taki, że spisują się znacznie lepiej niż można się było tego spodziewać. - Wyrzuciła komórkę przez okno i pogłośniła radio.
Wybuchła śmiechem. Piosenka nosiła tytuł „Ostatni”
Eeee...Kolejny fic. Już chyba nie będę się zapierał, że nie napisze kolejnego. Komentarze proszę na wergiliusz@poczta.onet.eu
1
1