Stanisław Trembecki jako poeta stanisławowski (bajki, poemat opisowy)
ODA NIE DO DRUKU
ALE W RĘKOPISIE MAJĄCA BYĆ OFIAROWANA J. O. KS. J. M. P. B. P. PODCZAS WJAZDU JEGO przeze mnie Wojciecha Żółtowskiego, Podsędka Płockiego
Sromotna zabobonność nie ma tu już sprawy
I wy, chwalebnej cnoty zmyślone postawy;
Swą i cudzą dla chimer krwią zbroczony srodze,
O, Fanatyzmie wściekły, nie stój na tej drodze.
Jedzie nasz luby pasterz, siedzi wedle niego
Objaśniona pobożność i miłość bliźniego.
Przed nim i za nim, w orszak złączone jedyny.
Święte myśli i dobre czyny.
Witaj, kochany Książę, do twojej owczarnie
Po twe błogosławieństwo cały lud się garnie.
Ty nas wybranych bożych iść zachęcisz śladem,
Wielce twoją wymową, a więcej przykładem.
Ty mocą Najwyższego dasz prawa naturze:
Z daleka nas ominą wichry, grady, burze;
Sprawiedliwego męża szanując powiaty
Żadnej piorun nie spali chaty.
Ta nadzieja nad wszystkie droższa nam klejnoty,
Że tu mądrość umysłów rozpędzi ciemnoty;
Mgła nas niewiadomości zaćmiała obrzydła,
Pasterze ją mnożyli dla pożytku z bydła.
Tak zwykł czynić w zwierzęcej nauczyciel szkole:
Chcąc mieć ucznia posłusznym, oczy mu wykolę.
Pod twoim zaś władaniem, każdy to z nas wierzy,
Światło się rozumu rozszerzy.
Wszystkie się wieki żalą; dla obfitszej dani
Niszczyli umiejętność wszelacy kapłani,
Prócz niepojętych nauk, których oni sami
I sekretów niebieskich byli tłumaczami.
Ślepiący, z naszej potem niebiegłości hardy,
Ten stan nie uniknąłby powszechnej pogardy,
Aleć mu wiecznotrwałe sprawili zaszczyty
Cezar, Plutarch, Benedykti Ty.
Miła politeizmu ginęła obłuda.
Smutną prawdę dowiodły chrześcijańskie cuda;
Słodkopomny Julijan wsparł obrządek stary,
Wnet Rzym woły bałwanom wybił na ofiary.
Wiek osimnasty ze wszech religii wygładza
Co się z danym od Boga rozumem nie zgadza.
My dla twojej miłości, powolne owieczki,
Będziem wierzyć... choćby bajeczki.
Stłumiona pamięć smutków, wszyscy się weselą:
Ksiądz, gmin, szlachcic, senator radością się dzielą,
Wspólnymi głosy niebu dając uwielbienie
Za twoje na biskupią godność wyniesienie.
Wyniesienie? Jakżem się w tym słowie omylił!
Filozof się do wzięcia infuły pochylił.
Tyś im, nie one tobie dodały zalety.
Gdyś na się włożył fijolety.
Pełen cnoty, czci godzien z twej własnej osoby,
Z brata ci przybyć może szczególnej ozdoby,
Którego Europa sławiąc zadziwiona
Mieni królem pragnionym od cnego Platona.
Hej, gdyby mi Opatrzność dała do wyboru,
Którego bym z tych więcej pożądał honoru:
Niźli z ukrwawionego tryumfować świata,
Wolałbym mieć takiego brata!
BAJKI -> JELEŃ PRZEGLĄDAJĄCY SIĘ
Razu pewnego w przeźroczystej wodzie
Przypatrując się jeleń swej urodzie,
Sam się dziwił cudności rosochatych rogów,
Lecz widząc swoje nogi, cienkie jak badyle,
Gorzko narzekał na bogów:
"Gdzie proporcyja? głowa tyla! nogi tyle?
Me rogi mię równają z wysokimi krzaki,
Lecz mię ta suchość nóg szpeci."
A wywierając żal taki,
Obejrzy się, aż tu doń obces ogar leci;
Nie bardzo dalej psiarnia cieka rozpuszczona.
Strach go w głęboki las niesie,
Lecz rączość jego nieco jest spóźniona,
Bo mu się w gęstym rogi zawadzają lesie.
Uciekł ci przecię, ale mu ogary
Podziurawiły mocno szarawary.
Kto kocha w rzeczach piękność i zysków się wstydzi,
Częstokroć się takimi pięknościami zgubi,
Jak ten jeleń, co swymi nogami się brzydzi,
A szkodną ozdobę lubi.
WILK I BARANEK
Racyja mocniejszego zawdy lepsza bywa.
Zaraz wam tego dowiodę.
Gdzie bieży krynica żywa,
Poszło jagniątko chlipać sobie wodę.
Wilk tam na czczo nadszedłszy, szukając napaści,
Rzekł do baraniego syna:
„I któż to zaśmieli! waści,
Że się tak ważysz mącić mój napitek?
Nie ujdzie ci bez kary tak bezecna wina.”
Baranek odpowiada, drżąc z bojaźni wszytek:
„Ach, panie dobrodzieju, racz sądzić w tej sprawie
Łaskawie.
Obacz, że niżej ciebie, niżej stojąc zdroju,
Nie mogę mącić pańskiego napoju.”
„Cóż? jeszcze mi zadajesz kłamstwo w żywe oczy?!
Poczkaj no, języku smoczy
I tak rok - eś mię zelżył paskudnymi słowy.”
„Cysiam jeszcze, i na tom poprzysiąc gotowy,
Że mnie przeszłego roku nie było na świecie.”
„Czy ty, czy twój brat, czy który twój krewny.
Dość, że tego jestem pewny,
Że wy mi honor szarpiecie;
Psy, pasterze i z waszą archandyją całą
Szczekacie na mnie, gdzie tylko możecie.
Muszę tedy wziąć zemstę okazałą.”
Po tej skończonej perorze,
Łapes jak swego i zębami porze.
LEW I MUCHA
„Idźże precz, ty śmierdziucho, urodzona z kału!”
Tymi słowy lew, zburczał muchę niepomału,
Co koło niego brzęczała.
Ta mu też wojnę wydała:
„A cóż to? że więc jesteś królewska osoba,
Przez to już ci się ma godzić
Każdemu po głowie chodzić?
Wiedz, że ja żubra pędzę, gdzie mi się podoba,
Choć jest silniejszy od ciebie.”
Rzekłszy, bziknęła, niby trąbiąc ku potrzebie,
A potem, podleciawszy dla rozpędu w górę,
Paf go w szyję między kłaki!
Lwisko się rzuca jak szaleniec jaki,
Drapie, szarpie własną skórę,
Z ciężkiej złości piany toczy,
Ryczy, iskrzą mu się oczy.
Słysząc ten ryk, truchleją po dolinach trzody.
Drżą nawet leśne narody;
A te powszechne rozruchy
Były sprawą biednej muchy,
Która to w grzbiet, to go w pysk, to go coraz liźnie
Po uszach i po słabiźnie.
Na koniec mu w nozdrze włazi,
Czym go najsrożej obrazi.
Już się też lew natedy roz jadł bez pamięci,
Ledwie się jadem nie spali,
Ogonem się w żebra wali,
Pazurami w nozdrzu kręci,
Zmordował się, zjuszył, spocił,
Aż się na resztę wywrocił.
Mucha rada, że wieczna okryła ją sława,
Jak do potyczki grała, cofanie przygrawa;
A gdy, chwałą zwycięstwa zaślepiona, leci,
Wpada do pajęczej sieci.
Ta rzecz nas może tej prawdy nauczyć:
Że czasem nieprzyjaciel, co się słabym zdaje,
Może nam wiele dokuczyć.
I to także poznać daje:
Że ten, komu się morze zdarzyło przepłynąć,
Może na Dunajcu zginąć.
MYSZKA, KOT I KOGUT
Co by to była za szkoda!
O kąsek nie zginęła jedna myszka młoda,
Szczera, prosta, niewinna; przypadek ją zbawił.
To, co ona swej matce, ja wam będę prawił:
„Rzuciwszy naszych pieczarów głębiny,
Dopadła jednej zielonej równiny,
Dyrdając jako szczurek, kiedy sadło śledzi.
Patrzę, aliści dwoje żywiąt siedzi:
Jeden z nich trochę dalej, z milczeniem przystojnym,
Łagodny i uniżony,
Drugi zaś zdał mi się być burdą niespokojnym:
W żółtym bocie z ostrogą chodził napuszony,
Ogon zadarty do góry,
Lśniącymi błyskotał pióry,
Głos przeraźliwy, na łbie mięsa kawał,
Jakby go kto powykrawał;
Ręce miał, którymi się sam po bokach śmigał
Albo na powietrze dźwigał.
Ja, lubo z łaski boskiej dosyć jestem śmiała,
Ażem mu srodze naklena,
Bo mię z strachu drżączka wziena,
Jak się wziął tłuc z tartasem obrzydły krzykała.
Uciekłam tedy do jamy.
Bez niego byłabym się z zwierzątkiem poznała,
Co kożuszek z ogonkiem ma, tak jak my mamy.
Minka jego nienadęta,
I choć ma bystre ślipięta,
Dziwnie mi się z skromnego wejrzenia podobał.
Jak nasze, taką samą robotą ma uszka,
Coś go w nie ukąsiło, bo się łapką skrobał,
Mój duszka!
Szłam go poiskać, lecz mi zabronił ten drugi
Tej przyjacielskiej usługi,
Kiedy nagłego narobił kłopotu,
Wrzasnąwszy na mnie z fukiem: «Kto to tu? kto to tu?»”
„Stój - rzecze matka - córko moja luba,
Aż mrowie przechodzi po mnie.
Wiesz - li, jak się ten zowie, co tak siedział skromnie?
Kot bestyja, narodu naszego zaguba!
Ten drugi był to kogut, groźba jego pusta.
I przyjdą może te czasy,
Że z jego ciała jeść będziem frykasy,
A zaś kot nas może schrusta.
Strzeż się tego skromnisia, proszę cię jedynie.
I tę zdrową maksymę w swej pamięci zapisz:
Nie sądź nikogo po minie,
Bo się w sądzeniu poszkapisz.”
SOFIJÓWKA
W SPOSOBIE TOPOGRAFICZNYM OPISANA WIERSZEM
przez Jana Nepomucena Czyżewicza
Forsan et haec olim meminisse invabit.
V i r g.
[I]
Miła oku, a licznym rozżywiona płodem,
Witaj, kraino, mlekiem płynąca i miodem!
W twych łąkach wiatronogów rżące mnóstwa hasa;
Rozroślejsze czabany twe błonie wypasa.
Baran, którego twoje utuczyły zioła,
Ciężary chwostu jego nosić muszą koła.
Nasiona, twych wierzone bujności zagonów,
Pomnożeniem dochodzą babilońskich plonów.
Czernią się żyzne role; lecz bryły tej ziemi
Krwią przemokły, stłuszczone ciały podartemi.
Dotąd jeszcze, wieśniaczą grunt sochą rozjęty,
Zębce słoniów i perskie wykazuje szczęty
W tych gonitwach, od obcych we środku poznany,
Szesnaście potem razy kraj odmienił pany.
W nim najsroższe z Azyją potyczki Europy,
W nim z szlachtą wielokrotnie łamały się chłopy,
Przeszły więc niwy w stepy, a trawa bez kosy
Pokrewne Pytonowi mnożyła połosy.
W leciech niższych, otwartej acz nie było wojny,
Utrapiał Ukrainę pokój niespokojny.
To sieczowe nachody, to tauryckiej ordy
Zdradne zawsze nad karkiem strzały, spisy, kordy,
Dzicz wnętrzna, częsty rozruch i sąsiad niemiły
Majętniejszych opodal mięszkać niewoliły.
Dozorca się panoszył, a posiadacz grodu
Za łaskę swego cząstki przyjmował dochodu.
Katarzyna przez czyny nieśmiertelna swoje,
Gdy zniosła Zaporoża i Krymu rozboje,
Odtąd dopiero każdy, swojej pewien właści,
Pod zbrojnym żyje prawem wolny od napaści.
Wygnała barbarzyństwo rzeczy postać inna
I obfita ziemica jest, czym być powinna.
Ciągną ninie ku sobie te pola karmiące
Przez niegościnne morze
korabiów tysiące.
Ordessa
zmartwychwstała i wymienia złotem
Uroszony rolniczym owoc ziemi potem.
Skutkiem przezornych rządów, zaniedbane wioski
Na wzór się przekształcają angielski i włoski;
Zapomnianego niegdyś przystrojeniem kąta
Gromadny obywatel pilnie się zaprząta.
[II]
Nie dość mam słyszeć, wszystko chce przebiec szeroko
Ciekawe, a w Tulczynie znarowione oko,
Gdzie znajdując przedmioty z każdej miary znaczne,
Wszelkie potem średniości zdają się niesmaczne.
Pędzę, z utrudzonego nie zstępując konia,
Aż gdy mię Sofijówki otoczyła wonia,
Stworzenie wszędy świeże postrzega źrenica:
To mię bawi, to cieszy, to zmysły zachwyca.
Chudą pierwej golizną świecące pagorki
Z daleka przyniesione ocieniły borki,
Gdzie między krajowymi umieszczone drzewy,
Są z Libanu, z Atlasu, z antypodów krzewy.
Od nich mię po kamieniach noga niesie letka
Ku niższej grocie, króla rzeczonej Łokietka.
Nie wszystkim w tę jaskinię uczęszczać się godzi,
Młodszy świat w niej się bawi, Patagon nie wchodzi.
A stamtąd pochodziste przebiegłszy zielenie,
Starowniej kuta grota większe ma przestrzenie,
Z czoła olbrzymi granit na kształt słupa stoi,
Krenica ją z opoki wytłoczona poi.
Tam słodki wiersz, którego żaden wiek nie zmaże
Wchodzącemu w tę grotę szczęśliwym być każe.
Smutnym nieposłuszeństwem ciężko jest przewinić,
Ten kazał, co szczęśliwszych chce i może czynić.
Przy lewej stronie drogi, od swych sióstr osobna,
Wisząca grozi skala, Leukacie podobna,
Na której, gdy ich miłość niewzajemna pali,
Lekarstwa długiej męce amanci szukali,
Po wzdychaniach ostatnich, w krótkim ciała rzucie,
Żalu, gryzot, boleści pozbywając czucie.
Młode i hoże nimfy, co na wasze wianki
Przy wdzięcznych Bohu nurtach łączycie równianki,
Nie bądźcie nieużytne i przez wspólną tkliwość
Nagradzajcie uprzejmą kochanków życzliwość.
Bo jeśli na ich modły duszę macie twardą,
Jeśli wierne usługi płacicie pogardą,
Jeśli w daniu otuchy zbyt jesteście trudne,
Jeśli dla szczerze prawych będziecie obłudne,
Gdy kto wpędzony w rozpacz z tej wyżyny zleci,
Okrucieństwa waszego pamiątkę zaszpeci.
Tymczasem, żeby takiej nie podpadać szkodzie.
Przezorność nakazała zabieżeć przygodzie.
Z dębu z leśnej odzieży ułożona sala,
Zasłaniając przepaści, gorzką myśl oddala.
[III]
Stąd krążę, gdzie rozlewu pilnujący ścieków
Z jednego most granitu kły wyzywa wieków;
Inne z kruszcu Chalibów wytopione sztucznie
Mniemam, że je ulali Mulcybera ucznie.
A na rzucenie z procy czworogranną miarą
Leży ucieczka pewna udręczonych skwarą.
Gmach ten, z miąższego muru, od wierzchu do dołu
Z płynącego namiotem okryto żywiołu.
Imię ma Tetydyjon. Troskliwością ginę,
Pytając niewiadomych o zwiska przyczynę.
Nad moją ciekawością raczył się użalić
Metzel, uczony zamki wystawiać i walić.
Tęgiego wychowaniec pojętny Gradywa,
Tymi rzecz objaśniając słowy się odzywa:
„Między morskiego niegdyś królewnami stanu
Cudnej była urody wnuczka Oceanu.
Tetis tylko słyszała swe powszechnie chwały,
Sam Wszechmocny nieszczupłe czuł do nie upały,
Ale zoczywszy w starej Przeznaczenia księdze,
Ze syn Tetydy ojca przewyższy w potędze,
Gdy ten przedwieczny wyrok niecofnym rozumie,
Wstrzymał się i kochanie ustąpiło dumie.
Garnęła się prócz niego do dziadowskich progów
Wielka liczba zalotnych i bóstw, i półbogów.
Wyniosła wnuczka, takim okolona dworem,
Nie uznała potrzebą kwapić się z wybiorem.
Dostrzegł Pelej, że Tetis często na delfinie
Do swojego chłodnika w żary słońca płynie.
Czatuje, i gdy ona, zrzuciwszy obsłonki,
Snem posilnym znużone uczerstwiała członki,
Dech wstrzymał, cicho dybie, a będąc już bliski,
Na pieszczone ramiona zarzuca uściski,
Strzelistą łączy prośbę. Ta mu się nie szczęści:
Znaki wziął, za odpowiedź, paznokcia i pięści.
Zapalczywa bogini gdy szybko wyskoczy,
W nieznanego zuchwalca groźne topiąc oczy,
Wnet się czoła wzajemnym odpieraniem gniotły,
Noga nogę podcina i barki się splotły.
Chce ją nieulękniony syn Eaka pożyć,
Chce Tetis złamanego pod swe stopy złożyć.
Ten ręce silno chwyta, ta silno wydziera,
Tę pycha mocną czyni, tego miłość wspiera.
Po daremnie straconych usiłowań wielu
Udała się bogini do przemian fortelu.
Raz mu się zda lampartka, znowu hydra śliska,
Nie puszcza jednak młodzian i potężnie ściska.
Widząc, że bohatera straszydła nie trwożą,
Postawę sobie Tetis przywróciła bożą.
Rzekł Pelej: „Musisz ulec i być ze mną w parze,
A jutro ci przez wdzięczność wystawię ołtarze.”
Ta się wszelako broni, nie mogąc nim miotać,
Gniewna, że się jej próżno przychodzi szamotać;
A choć się natarczywą napaścią obraża,
Gładkość młodzieńca, zręczność i odwagę zważa.
Pobudzani kolejną zwycięstwa nadzieją,
Gdy po tylu dużaniach znoje się z nich leją,
Gdy ta poczęła słabieć, a ten siły krzepił,
Broniącej się mężnego Achilla zaszczepił.
Za gwałt zrazu nieznośny, ale potem luby,
Na doskonne z nim Tetis zezwoliła śluby.
Grzech ten niezmierną sławę śmiertelnikom czyni:
Przemożona i wzięta za żonę bogini.
Śmiały zamiar i walka chwalebnie skończona
W pismach zadunajskiego wiekują Nazona.
Pan miejsca na pamiątkę szczególnej przygody
Wskrzesił chłodnik Tetydy, odziały go wody.”
O tym przypadku myśli roztargniony tłokiem,
Minąwszy obłąkanym zwykłe ścieżki krokiem,
Widzę łódź, której strzeże przewoźnik sędziwy.
Kędzior modrawą brodę zagęszczał mu siwy,
Wzrokiem błysnął ponurym, ani mię powitał,
Ani wsiadającego, gdzie chcę płynąć, pytał.
Mam - li wstyd mój wyjawić? tylko ruszył wiosła,
W podziemne mię ciemnice
jego barka wniosła.
Żegnam cię, słońce lube... za cóż tyle kary?
Żywy, siódmym przykładem, wchodzę między mary.
Tu więc na mnie czekałeś, o Charonie chytry!
Ani trackiego wieszcza nie mam z sobą cytry,
Ani Sybilla złotej dała mi gałęzi,
W swych głębinach bezdennych Pluton mię uwięzi.
Och! jak przykre, jak długie zdają się tu pory,
Kiedy noc wieczna rzeczom wydarła kolory.
Głos mój niknie... krew ziębnie... aż postrzegam zorze
I barka się na słodkie wysunęła morze
[IV]
Wraz mię na wszystkie strony rozmaitość woła:
Pierwszość otrzyma brzegów zieloność wesoła.
Mierzę potem, na garbek wstępując wysoki,
Jedne więcej nad drugie żądniejsze widoki.
Spuszczając się w niziny, dobiegłem ponika
Który hojnie z otworów kamiennych wynika.
Wkoło kryty, gałązka żadna go nie trąci
Ani promień rozciepli, ani ptak zamąci.
Przejrzystość dyjamentu a letkość deszczowa
Sprawia, że się ta woda zda innych królowa.
Podoba się smakowi, podoba się oku;
Pragnienia nigdy w milszym nie złożyłem stoku.
Gdyby taki znaleźli Arabowie spiekli,
Sami by się o jego użycie wysiekli.
Okoliczne osady, bliższe tego zdroju,
Jak wy szukać innego możecie napoju!
Wszak on wszystkich, którym go kosztować się godzi,
Cieniuchną rzeźwi treścią, odwilżą i chłodzi,
A trunkiem wyrabianym napełniane czasze,
Obrażając wnętrzności, ćmią pojęcia wasze.
Ziemia, przychylna matka, odpędzając głody,
Na pokarm dała ziarna, owoce, jagody;
Ale my onym inne stanowiąc przepisy,
Przez sztuczne pokarm w napój mieniemy zakisy.
Pracował ludzki dowcip i doszedł sposobu
Ująć sobie rozsądku i przysunąć grobu.
SOFIÓWKA S. Trembecki - opracowanie
Panegiryk napisany na zamówienie Szczęsnego Potockiego.
Dzieło zostało poświęcone:
- Zofii Potockiej
- carycy Katarzynie II
- Stanisławowi Szczęsnemu Potockiemu
- carowi Aleksandrowi
1) Zofia - przyrównana do złotego wieku; pełna wdzięku, urody; trzecia zona Potockiego; Greczynka z Konstantynopola; była prostytutką, tak jak jej matka; początkowo zona generała Witta, jednak Potocki zapłacił Wittowi za rozwód 2 mln zł; Zofia była podejrzewana o romans z pasierbem (czułe listy, skandal)
2) Stanisław Szczęsny Potocki - wyjątkowy mąż; pochwała rady; przebacza, jasny umysł, patriota związany ze stronnictwem rosyjskim; zamieniał pańszczyznę na niskie czynsze; po Targowicy postrzegany jako zdrajca
3) caryca Katarzyna II - „niesmiertelna” poprzez swoje czyny; wygnała barbarzyńców, wprowadziła (s)pokój; doprowadziła do rozwoju gospodarczego Rosji; ceniona przez Woltera, Diderota; tylko Rousseau twierdził, że jest niebezpieczna dla Polski
4) Aleksander - waleczny, potężny władca; ojciec ludów jednoczący; likwidował analfabetyzm i alkoholizm, doprowadził do rozwoju militarnego; duża swoboda osobista
Obraz Ukrainy:
1) arkadyjska, obfita w plony, płynąca mlekiem i miodem, niczym mityczna kraina - bujna, płodna,
2) region o dużym znaczeniu kulturowym - rozwój intelektualny - przywołanie filozofów; skrwawiona ziemia, ciężka historia; Katarzyna i Aleksander przywrócili Ukrainie jej dawną świetność - władcy oświeceni, dzięki nim włączono Ukrainę w kulturę europejską.
Ogród
Powstał z interwencji Erosa - na polowaniu przeciw dzikim zwierzętom Potockiego trafiła strzała miłości - Potocki został przedstawiony jako heros na wzór mityczny; założenie ogrodu na wzór założenia miasta.
Elementy ogrodu:
Grota Łokietka, Skała Leukomy, groby, most, Grota Tetydy, Wyspa Antikirche, źródło (przejażdżka łodzią Charona), Szkoła Ateńska, obelisk, pusta mogiła, kaskada
Grota Tetydy
Pelej gwałci Tetydę, która najpierw opiera się jego zalotom, z czasem jednak akt seksualny zaczyna jej się podobać, wkrótce zgadza się na śluby. Zwycięża siła natury, popęd płciowy. Ideałem jest kobieta uległa, skłonna do pieszczot itp.
Szkoła Ateńska
Nawiązanie do rozmowy Epikura z Sokratesem (przypomnienie).
Rozmowa toczy się pomiędzy dwoma filozofami - starszym i młodszym. Według starszego filozofa istnieje zegar biologiczny wpisany w naturę człowieka. Filozof naucza, jak żyć. Stoicyzm - zawsze powtarzają się te same historie - ziemia co jakiś czas odradza się na nowo, wszystkie zdarzenia powtarzają się; monotonia, na którą człowiek nie ma wpływu; cykliczność.
Teoria Lukrecjusza o atomach, materii, wieczne krażenie materii, materializm:
I obrót wokół własnej osi - dzień i noc
II obrót wokół Słońca - zmiany pór roku
III obrót z północy na południe nazywamy periotem
Młodszy filozof opowiada się za połączeniem filozofii epikurejskiej i stoickiej (epikureizm czysty + elementy stoickie) - rozkosz, ale i umiar w życiu, czystość serca - brak winy i wstydu. Zajmuje się etyką, tym, jak żyć.
Filozofowie nie kłócą się ze sobą, a dyskutują.
Prometeusz i Epimeteusz
Ogień iska ożywiającą człowieka - stworzenie człowieka w Biblii. Należy Wierzyc filozofom, a nie narratorowi. 16% opisów przyrody w Sofiówce. Klasycy nie znali poematów opisowych, a dydaktyczne. Trembecki korzystał z Lukrecjusza, później nazywano to poematami gwarowymi.
1