- 1 -
Czteroletnia Marta przewróciła się i zabrudziła rajstopy na kolanach. Zasmucona przychodzi z płaczem do domu.
- Trzeba je zmienić - mówi babcia. Dziewczynka po zdjęciu rajstopek zauważyła, że kolana także są zabrudzone.
- Babciu - mówi - skórę też trzeba zmienić, bo mam brudną!
Ks. Dura A., Sakrament pojednania - przemiana sposobu życia, BK 5 /1985/, s. 276-277
- 2 -
Czytałem kiedyś o pewnym chłopcu imieniem Romek. Romek był taki inny, wesoły. Rano wstając wbiegał do kuchni, witał się z mamą, obdarzał ją uśmiechem i pytał: "Co jest na śniadanie?" - To jest wprost przyjemnie mieć go obok siebie - powiedziała kiedyś matka do przyjaciółki - on rozwesela całą naszą rodzinę. Gdy ktoś jest szczęśliwy, to sytuacja tak wygląda.
Romek miał jednak swoją tajemnicę, która była przyczyną jego radosnego nastroju: codziennie jak tylko otwierał oczy - niemal w tym momencie, gdy jeszcze ziewał - zwykł mówić: "Panie Jezu, ja wiem, że nie potrafię sam poprowadzić mojego życia. Gdy spróbuję to zawsze wpadam w jakieś kłopoty. Zechciej prowadzić je za mnie". - I Pan Jezus chyba wysłuchiwał jego modlitwy. Ale bywało, że Romek zapomniał się... Czasem idąc ze szkoły, pobił się z jakimś chłopcem. Lecz zawsze prędko zwracał się do Boga i przepraszał. On jeszcze nie był u I Komunii i spowiedzi świętej.
Ks. Dura A., Sakrament pojednania - przemianą sposobu życia, BK 5 /1985/, s. 276-277
- 3 -
Mądrość ludowa starożytnego Wschodu opowiada o człowieku, który wyruszył w daleką podróż, aby znaleźć najbardziej odpowiednie dla siebie zajęcie. Szedł drogami i gościńcami, zachodził do wsi i miast, ale nigdzie nie mógł znaleźć pracy, która by. dawała mu pełną satysfakcję i szczęście. Pewnego dnia swojej wędrówki, zmęczony gorącym południem, usiadł w cieniu przydrożnego drzewa. Zobaczył człowieka pracującego z wielkim zapałem na swoim zagonie. Przez długie godziny przypatrywał się pochylonej ku ziemi postaci. Pełen podziwu podszedł do owego człowieka i powiedział: Widzę, że jesteś szczęśliwy ze swojej pracy, bo wykonujesz ją z wielkim zapałem. Pochylony mężczyzna wyprostował się i powiedział: "Jestem szczęśliwy, bo wykonuję swoją pracę myśląc o Wielkim Władcy, Panu Nieba i Ziemi, o swoich najbliższych i o wszystkich, komu ona może służyć". Wędrowiec zamyślił się i po chwili powiedział: "Wiem, dlaczego nie mogłem znaleźć dla siebie pracy: myślałem tylko osobie".
- 4 -
Jest piękne opowiadanie o pielgrzymie wędrującym na Jasną Górę. Jego wędrówka była szukaniem odpowiedzi na pytanie: dlaczego ludzie tak licznie idą do Matki Bożej, przecież w swoich kościołach mają obecnego Eucharystycznego Chrystusa? Wędrując na Jasną Górę zatrzymywał się przy kapliczkach przydrożnych i wpatrywał się w figurki i obrazy Matki Bożej. Aż wreszcie zatrzymał się przy kapliczce, gdzie na zmurszałej desce ludowy rzeźbiarz pod obrazem Matki w koronie wyrył słowa: "Moje serce bije dla każdego człowieka". Zrozumiał, że my wszyscy spieszymy tam, gdzie bije dla nas serce, gdzie jest dla nas miłość.
Serce Matki adwentowego oczekiwania bije i zaprasza nas na modlitwę przemiany naszych serc. Niech zegną się nasze kolana i razem z poetą, prorokiem i wieszczem narodowym, J. Słowackim, zawołajmy:
"Z pokorą tedy padam na kolana,
Abym wstał silnym Boga robotnikiem,
Gdy wstanę, głos mój będzie głosem Pana,
Mój krzyk - Ojczyzny całej będzie krzykiem,
Mój duch - aniołem co wszystko przemoże.
Tak mi dopomóż, Chryste, Panie Boże".
- 5 -
Elżbieta 10 sierpnia 1982 r. napisała krótki list do księdza Jerzego Popiełuszki: "Już od dawna noszę się z zamiarem napisania listu do Księdza, gdyż bardzo wielką pomocą duchową dla mnie i dla moich bliskich jest społeczność wiary w Kościele św.. Stanisława Kostki. Uważam to za wspaniałe, że mądrość i siła Księdza zbliżają nas do Boga i do siebie nawzajem (na marginesie zaznaczam, że jestem osobą innego wyznania, a mimo to bardzo budujące dla mnie są Msze św. w waszym kościele)". Oto przykład jednoczenia ludzkich serc w miłości na modlitwie.
Niech słowa poety będą wezwaniem na czas adwentowej przemiany:
"Nie wytępi zarazy miecz ni deszcz ognisty. Lecz choć świat cały. czeka zguba i zatrata, Człowiek cierpiący musi prześwięty i czysty
Pozostać w swoim sercu dla zbawienia świata" (L. Staff).
- 6 -
Którejś niedzieli, krótko przed rozpoczęciem adwentu, stanąłem przed bramą kościoła i obserwowałem dzieci przychodzące na Mszę Św. Nie trwało dziesięć minut, gdy przez głośnik umieszczony przed bramą, usłyszałem dzwonek. To ksiądz proboszcz rozpoczął Mszę Św. Nagle popłynęły znane słowa początku, a więc znak krzyża, pozdrowienie, kilka słów wstępu i wezwanie do aktu pokuty. Po chwili ciszy kościół zabrzmiał zgodnie: "Spowiadam się Bogu Wszechmogącemu... doskonale znałem treść tego aktu pokutnego.
Już chciałem wejść do środka kościoła, gdy wtem zauważyłem, że do bramy zbliża się trzech zdyszanych chłopców. Na mój widok, trochę się zmieszali. Spojrzałem wymownie na zegarek, a potem na nich. Sami zaczęli prędko mi wyjaśniać, że to tylko dwie minuty spóźnienia, że przecież będą obecni na liturgii słowa, że przystąpią nawet do komunii świętej. Odpowiedziałem krótko: "Jednak nie zdążyliście już na wyrażenie swej skruchy i żalu za grzechy, które dokonuje się na początku Mszy Św." W głębi serca miałem nadzieję, że przynajmniej sami, w czasie Mszy Świętej, po cichu wyrażą Jezusowi swój żal i postanowienie poprawy, tym bardziej, że pragnęli przystąpić do komunii św. ...
Ks. Ronuald Andrzejewsk PRZEZ NAWRÓCENIE DO SPOTKANIA Z CHRYSTUSEM BK 86/5
- 7 -
Być może starsi z was czytali niektóre opowiadania Jacka Londona. Ten amerykański autor opowiada o życiu ludzi na dalekiej północy wśród mrozów i śniegów gdzie życiu człowieka zagraża niebezpieczeństwo ze stro klimatu, dzikich zwierząt i nieprzyjaznych ludzi. London często pisze o psa biegnących w zaprzęgu i o wilkach polujących samotnie lub w stadzie. Opisuje bezwzględną walkę, jaką toczą zwierzęta o zdobycz, o kawałek mi a, o przetrwanie.
Co jest największą wartością dla dzikiego zwierzęcia? Pożywienie. Na pewno wielu z was oglądało odcinki telewizyjnego serialu "Dynastia. Pokazuje on wspaniałe wnętrza mieszkań, bogato ubranych ludzi, drogą biżuterię. Zauważyłyście, że główni bohaterowie tego serialu ciągle kłócą się o posiadanie firmy, o kierownictwo, o pieniądze. Cierpi na tym ich życie rodzinne, rozpadają się małżeństwa, panuje zazdrość i nienawiść.
Co jest największą wartością dla tych ludzi? Pieniądze.
Święty Maksymilian Kolbe po zakończeniu studiów w Rzymie przywiózł do Polski wiele medalików z wizerunkiem Matki Bożej. Rozdawał je ludziom, ponieważ wierzył, że cześć dla Maryi uchroni człowieka od wielu nieszczęście i grzechów. Zaczął wydawać czasopismo "Rycerz Niepokalanej", przez które szerzył kult Maryi, prowadzącej nas do Chrystusa. Wyjechał na misje do Japonii, gdzie założył klasztor franciszkański i zaczął wydawać "Rycerza Niepokalanej" po japońsku.
Co było największą wartością dla św. Maksymiliana? Bóg i zbawienie ludzi.
Wybierać to, co lepsze.
Ks. Rafał Czerniejewski BK 91
- 8 -
Jeżeli pewni ludzie dokonali wielkich dzieł, to dlatego, że mieli nadzieję osiągnięcia wytkniętego sobie celu. Pomimo trudności i długiej drogi do celu, jednak nie tracili nadziei i w końcu osiągali zamierzony cel. Tak było w przypadku autora polskiej bibliografii narodowej, Karola Estreichera. Jego życie przypada na lata 1827 - 1908. Urodził się i zmarł w Krakowie. Był rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego i dyrektorem Ogrodu Botanicznego. Z wykształcenia był prawnikiem, bibliotekarzem i bibliografem. lvlajdłużej, bo aż 36 lat, pracował na stanowisku dyrektora Biblioteki Jagiellońskiej: uporządkował i pomnożył jej zbiory, nadając jej charakter biblioteki narodowej. Dziełem jego życia, jego syna Stanisława (+1939) i wnuka Karola (+ 1983) jest opracowanie bibliografii polskiej, która otrzymała nazwę narodowej. Zostało wydane w 40 tomach; składa się z dwóch zasadniczych serii; alfabetycznej i chronologicznej; zawiera opis wszystkich poloników (tekstów autorów polskich, o Polsce, wydanych w Polsce) od wynalezienia druku aż do roku 1900. - Estreicher pracował nad swym dziełem w czasach, gdy Polski nie było na mapie Europy. Swym dziełem chciał wykazać - i to mu się udało - wielki wkład narodu polskiego do światowego dziedzictwa kultury.
Kazania Rok C
- 9 -
Hinduski jezuita, Anthony de Mello (+ 1987), obraz wzajemnej miłości między braćmi ujął w formę wzruszającej opowieści.
A oto ona:
"Dwaj bracia, z których jeden był kawalerem, a drugi był żonaty, posiadali farmę; ziemia była żyzna i wydawała obfite plony. Połowę ziarna otrzymywał jeden brat, a połowę drugi. Na początku wszystko układało się dobrze. Potem, żonaty brat zaczął budzić się w nocy i rozmyślać: «To niesprawiedliwe. Mój brat nie jest żonaty, a otrzymuje połowę żywności z naszej farmy. A ja mam żonę i pięcioro dzieci, więc mam podporę, której będę potrzebował na stare lata. A kto zatroszcz się o niego biednego, gdy się zestarzeje? Musi oszczędzać dużo więcej na przyszłość, niż dostaje teraz, a więc jego potrzeba jest oczywiście większa od mojej». Po tym wstał z łóżka, przekradł się do domu swego brata wsypał worek ziarna do jego spichrza. Brata kawalera również zaczęły nękać po nocach niespokojne myśli. Często budził się ze snu i mówił do siebie: «To poprostu nieuczciwe. Mój brat ma żonę i pięcioro dzieci, a dostaje połowę płodów ziemi. Ja nie mam nikogo na utrzymaniu prócz siebie samego. Czy to sprawiedliwe, by mój biedny brat, którego potrzeba jest większa od mojej, dostawał dokładnie tyle samo co ja?» Następnie wstawał z łóżka i wsypywał worek ziarna do spichrza brata.
Pewnego razu obaj wstali z łóżka o tej samej porze i natknęli się jeden na drugiego, każdy z workiem ziarna na plecach.
Wiele lat później, po ich śmierci, historia wyszła na jaw. A gdy ludność miasteczka postanowiła wznieść świątynię, wybrano miejsce, w którym obaj bracia spotkali się owej nocy, ponieważ nikt nie mógł znaleźć żadnego innego miejsca, które byłoby świętsze od tego".
Anthony de Mello, Modlitwa żaby, Kraków 1992, t. 1, s. 71.
Kazania C
- 10 -
Oto pewien student uniwersytetu w Paryżu, żyjąc bez Boga, pozwalał sobie na żarty z ludzi wierzących. Wtedy jeden z kolegów zapytał go: "A czytałeś ty Ewangelię? Odpowiedział uczciwie, że nie interesował się nią do tej pory. Na to ów kolega: "Jeśli nie czytałeś Ewangelii, nie masz prawa mówić w ten sposób". Student nie chciał uznać się za pokonanego i tak oświadczył: "Dobrze, ja tę twoja Ewangelię przeczytam, a ty zobaczysz, że przegrasz".
Wypadło mu wnet płynąć statkiem do Hiszpanii. Mając dużo czasu, czytał uważnie Ewangelię. A rezultat był taki: po przypłynięciu do Hiszpanii poprosił o chrzest, a do kolegi napisał krótko: "Przegrałem ja, ale cieszę się z tego, bo w mojej duszy zamieszkał Bóg. Wszystko to sprawiły twoje mądre słowa: Jeśli nie czytałeś Ewangelii..." - Czy nie rozpoznajemy w tym zdarzeniu działania Ducha Św.?
Ks. Stanisław Tulin Cor - "WIERZĘ W DUCHA ŚWIĘTEGO" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(139) 1997
- 11 -
Uczniom przygotowującym się do sakramentu bierzmowania ksiądz katecheta polecił przynieść obrazki przedstawiające Ducha Świętego. Na następną lekcję religii przyniesiono wiele obrazków małych i większych. Wszystkie ukazywały Ducha Świętego w postaci różnych symboli, np, gołąbka lub ognistych języków. Jagna, która interesuje się sztuką nowoczesnych kościołów, przyniosła książkę - album pt. Nowe kościoły w Polsce. Na okładce tej pięknej książki widnieje kościół pod wezwaniem Ducha Świętego we Wrocławiu. Nad wejściem do świątyni znajduje się dużych rozmiarów witraż. W jego środku artysta umieścił gołębicę, symbolizującą Ducha Świętego, od którego rozchodzą się we wszystkie strony jasne promienie. Są one czytelnym symbolem działania Ducha Świętego w ludzkich sercach.
O. Korneliusz Jackiewicz O. Cist. - "WIERZĘ W DUCHA ŚWIĘTEGO" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 5-6(139) 1997
- 12 -
Przed kilku miesiącami "Tygodnik Powszechny" (9 czerwca 1985 r.), w ramach ankiety "Dlaczego przychodzę", zamieścił bardzo głęboką wypowiedź 27 letniej kobiety, z wyższym wykształceniem. Anonimowa autorka ("Obdarowana") rozpoczyna swe wyznanie takimi słowami: "Przychodzę do Chrystusa z bardzo daleka... Zostałam wychowana bez Boga i z dala od Kościoła... Chrystus nie znaczył dla mnie więcej, niż inni odlegli historycznie prorocy, którzy ginęli, nie przynosząc światu wyzwolenia... Kościół historyczny uważałam po prostu za ludzką instytucję". Dalej z wypowiedzi dowiadujemy się, jak szkoła średnia i studia socjologiczne pogłębiły w niej już świadomy ateizm. Małżeństwo też niewiele zmieniło. Sprawy religijne wyłączone zostały z zakresu życia. W ten, zdawać by się mogło, uładzony świat zaczęła powoli wkraczać rzeczywistość łaski. Nawrócenie jednak nie przyszło w poszumie gwałtownego wichru, ale powoli dojrzewało. Zresztą cała wypowiedź została opatrzona mottem z R. M. Rilkego: "Nawet, gdy tego nie chcemy, Bóg dojrzewa".
Ks. Wiesław Wilk - DROGA ZBAWIENIA Współczesna Ambona - Kielce 1985 Rok XIII Nr 4
- 13 -
„Bóg przyszedł do mnie - pisze - w doświadczeniu bliskości Chrystusa, w Jego modlitwie, tej, którą zostawił Apostołom". Rozpoczęły się też długie rozmowy z jednym z księży, który mówił jej o Biblii, o Kościele, o Bogu, jako kimś bardzo bliskim. Coraz głębiej wchodziła w sens Mszy św. Wreszcie przyszedł moment decydujący, kiedy doznała przejmującego olśnienia, że uczestnictwo we Mszy św. bez przyjmowania Komunii, jest jakby zaprzeczeniem temu, co się tu rozgrywa i co się wyznaje w odpowiedziach i modlitwie. Autentyczny głód Eucharystii doprowadził ją do Chrztu, który odbył się w Wielką Sobotę ubiegłego roku. "Rankiem, po Mszy rezurekcyjnej podeszła do mnie z uśmiechem młoda kobieta. "Pani to chyba jest tu dziś w kościele najszczęśliwszą osobą - powiedziała. Miała rację. To była wielka radość... Otarcie się o taką radość wystarcza, by uwierzyć w Zmartwychwstanie. To jest Łaska... Nawrócenie przynosi mi nowy sens życia i nową tożsamość. Od Kościoła i przez Kościół dostaję więcej, niż mogłam kiedykolwiek przypuszczać: dostęp do nowego wymiaru radości, nadziei i miłości, które chcę oddawać innym, choć jeszcze mało potrafię... Próbuję drogi Chrystusa we wspólnocie neakatechumenalnej..."
Adwent winien być czasem naszego powrotu na ścieżki i drogi Boże.
Ks. Wiesław Wilk - DROGA ZBAWIENIA Współczesna Ambona - Kielce 1985 Rok XIII Nr 4
- 14 -
Czynili to nie tylko słowem, ale przede wszystkim przykładem swojego życia. Wystarczy wspomnieć dwóch Twoich prawie rówieśników: Pier Giorgio Frassati - Włoch oraz Otto Schimek - Austriak. Ten pierwszy swoim przykładem pokazywał, że można osiągnąć świętość pozostając "normalnym" człowiekiem. Kochał góry i biednych, bo i też tu spotykał Boga.
Trudniejszą drogą kroczył młody Austriak - Otto Schimek. Miał do wyboru: albo ocalić własne życie, biorąc udział w egzekucji mieszkańców polskiej wioski, albo też stracić je poprzez odmowę wykonania rozkazu. Wybrał tę drugą możliwość. Miał wtedy 19 lat i perspektywę długiego życia. A jednak uznał, że, są wartości większe od życia. Swoją decyzją podkreślił wielką godność człowieka. A mógłby się tłumaczyć okolicznościami, że przecież wojna, że taki otrzymał rozkaz. Swoją postawą przypomina św. Jana Chrzciciela, który mógł także przymknąć oko na grzech króla Heroda. Zwiastun Zbawiciela nie poszedł na kompromis i dlatego musiał zapłacić najwyższą cenę. Przykład Austriak - według sądów czysto ludzkich - przegrał, bo jego czyn nie wpłynął na przebieg II wojny światowej. Ale w sposób paradoksalny - w nim ludzie po wielu latach ujrzeli "zbawienie Boże" (Łk 3, 6). Świadczą o tym pielgrzymki zmierzające do jego grobu w Machowej. Jan Chrzciciel XX wieku! Skierowane zostało słowo Boże do Jana.
Ks. Andrzej Wardawa - PRZYGOTUJCIE DROGĘ PANU, PROSTUJCIE ŚCIEŻKI DLA NIEGO Współczesna Ambona - Kielce 1985 Rok XIII Nr 4
- 15 -
Po przyjęciu Pierwszej Komunii świętej jeden chłopiec przyrzekł Panu Jezusowi, że nie położy się spać, gdyby miał na sumieniu jakiś duży grzech. I oto pewnego dnia uległ namowie kolegów i popełnił ciężki grzech. Już się położył spać, ale przypomniał sobie swe postanowienie. Zatem wstał i poszedł na plebanię. Szedł przez las, na skraju była figura Matki Bożej. Tam ukląkł, pomodlił się i minęły strachy. Doszedł do plebanii i zapukał. Ksiądz proboszcz zrozumiał chłopca i zaraz go wyspowiadał. Chciał go nawet przenocować, ale ten chłopiec wolał iść do domu. Miał już czystą duszę.
Kiedy na drugi dzień mamusia dziwiła się, że chłopiec sam nie wstał, przyszła do jego łóżeczka, a on już nie żył. Poszedł na spotkanie z Panem Jezusem w Jego Królestwie - z czystym sercem.
O przygotowaniu na spotkanie z Panem Jezusem pomyślała Villana, licząca już 15 lat. W tym wieku zaczęła się już stroić. Gdy przeglądała się w lustrze, dwukrotnie ujrzała tam swoją twarz podobną do szatana. Przerażona tym widokiem, który jej dał poznać jak wygląda jej dusza, natychmiast porzuciła swe piękne stroje. Udała się do kościoła i wyznała swój grzech próżności. Potem prowadziła tak dobre życie, że po śmierci ogłoszono ją świętą.
Ks. T Dusza MSF Przygotowanie na przyjście Pana Jezusa s. 92 Materiały Homiletyczne Listopad/Grudzień nr 153.
- 16 -
Mądrość ludowa starożytnego Wschodu opowiada o człowieku, który wyruszył w daleką podróż, aby znaleźć odpowiednie dla siebie zajęcie. Szedł drogami i gościńcami, zachodził do wsi i miast, ale nigdzie nie mógł znaleźć pracy, która by mu dawała pełną satysfakcję i szczęście. Pewnego dnia swojej podróży, zmęczony gorącym południem, usiadł w cieniu przydrożnego drzewa. Zobaczył człowieka pracującego z wielkim zapałem na swojej roli. Przez długie godziny przypatrywał się pochylonej ku ziemi postaci. Pełen podziwu podszedł do owego człowieka i powiedział: Widzę że jesteś szczęśliwy ze swojej pracy, bo wykonujesz ją z wielkim zapałem. Pochylony mężczyzna wyprostował się i powiedział: "Jestem szczęśliwy, bo wykonując swą pracę myślę o wielkim władcy, Panu Nieba i Ziemi, o swoich najbliższych i o wszystkich, komu ona może służyć". Wędrowiec zamyślił się i po chwili powiedział: "Wiem, dlaczego nie mogłem znaleźć dla siebie pracy: myślałem tylko o sobie".
Ks. Iłczyk S., Pokuta - przemianą sposobu życia, BK 5(115) /1985/, s. 272
- 17 -
Sama korzystam już siódmy rok z codziennej Mszy Św. i bardzo dużo w tym czasie zyskałam. Pracuję na zmianę i chodzę raz na ranną to znów na wieczorną Mszę św. Dla mnie dzień bez Mszy Św. to tak jakby dzień bez słońca. Z Najświętszej Ofiary czerpię siłę do pokonywania różnych trudności, których nie brak w życiu codziennym. W świetle Mszy św. widzę wszystkie moje braki niedociągnięcia, widzę, co jest złe i nad czym muszę pracować, by, postępowanie moje było zgodne z Ewangelią. Msza Św. to jakby ręka Boża, która mnie prowadzi /pielęgniarka, lat 34/.
Ks. Tschuschke M., Co to jest Msza św., BK 10 /1967/ s. 210
- 18 -
Podczas nieobecności rodziców. W jednej rodzinie były dwie dziewczynki w wieku sześciu i ośmiu lat oraz jedenastoletni chłopiec. Pewnego dnia rodzice musieli wyjechać na cały tydzień do miasta oddalonego o kilkaset kilometrów. Dzieci zostały same. Przed odjazdem mama zachęcała je, aby dbały o porządek w mieszkaniu, by rano i wieczorem nie zapomniały umyć się oraz odmówiły pacierz. Posiłki obiecała przygotować im sąsiadka.
Dzieci te, jak wiele innych na świecie, nie lubiły robić porządków. Przez cały tydzień nie sprzątnęły ani razu mieszkania, myły się tylko co drugi dzień, a o modlitwie w ogóle zapomniały. Możecie sobie wyobrazić, co ujrzeli rodzice po powrocie. Mama załamywała ręce, patrząc na brud i bałagan panujący w mieszkaniu.
Ks. S Klimaszewski MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988
- 19 -
Mariola, dziewczynka w waszym wieku, należąca do katolickiej organizacji Gen, bardzo dbała o porządki. Była przeciwieństwem wspomnianych na początku dzieci.
Natomiast podobny do nich był jej młodszy brat. Oboje odrabiali lekcje przy wspólnym stole.
Pewnego dnia, po powrocie od koleżanek, Mariola zastała porozkładane, i to bezładnie na całym stole, książki i zeszyty brata; jej zaś zostały usunięte na stojącą obok półkę. Rozgniewana zrzuciła na podłogę książki i zeszyty brata i krzyknęła na niego:
- Ja cię nauczę porządku!
Brat z płaczem wyszedł z pokoju. Mariola spostrzegła, że potraktowała go zbyt ostro. Sumienie mówiło jej, że powinna go przeprosić. Jednak złość i ambicja nie pozwalały jej na to. Te złe uczucia, jakby jakiś pagórek czy ciemna ściana, oddzielały ją od brata. I nie tylko od brata, ale i od Pana Boga, który każe wszystkim wybaczać i być delikatnym wobec nich. Przez kilka minut w duszy Marioli trwała walka. W końcu udało jej się przezwyciężyć te złe uczucia. Podeszła do brata, przeprosiła go, wrócili do pokoju i wspólnie rozłożyli na stole książki i zeszyty podniesione z podłogi i te z półki.
Pagórek pychy i złości dzielący ich został usunięty. Do jej duszy mógł również przyjść Pan Jezus podczas niedzielnej Mszy świętej.
Ks. S Klimaszewski MIC Ewangelia w życiu dziecka Rok C Wyd. Księży Marianów Warszawa 1988