MAŁY JEZUS I BOGACZ - Legenda
Święty Józef, utrudzony całodzienną pracą, usiadł na kamieniu przed domem. Gdy zobaczył nadchodzącego Jezusa, uśmiech opromienił jego zmęczoną twarz. Z położonej niedaleko studni dziesięcioletni Jezus niósł dzban pełen wody. Należało to do Jego obowiązków. Wieczorem, jak to zwykle bywa, potrzeba więcej wody. Matka gotuje wieczerzę, trzeba się też umyć po dniu pełnym trudu i spiekoty. Jezus przechodząc obok Józefa, popatrzył na Niego z troską.
- Jak się czujesz, Ojcze?
- Jestem tylko trochę zmęczony, chwilę odpocznę i muszę zanieść panu Elzearowi zamówiony stolik.
- Ja z chęcią pójdę. Stolik przecież nie jest ciężki. - Byłoby dobrze, ale chciałem się z nim spotkać, bo zalega mi z zapłatą za kilka prac. Jak tak dalej pójdzie, to wkrótce nie będziemy mieli co jeść.
- Nie martw się ojcze, poproszę go o pieniądze.
- Oj, Synu, nawet nie wiesz, jak trudno od bogacza wyciągnąć nawet słusznie zarobiony grosz.
- Przynajmniej mogę spróbować, a ty naprawdę jesteś zmęczony. Idź lepiej do Mamy.
W końcu Jezus przekonał swego Opiekuna, wziął stolik na głowę i poszedł do położonego na wzgórzu pałacyku.
Gdy słudzy zaprowadzili małego Jezusa do swego pana Elzeara, chłopiec powitał go w imię Boga i poprosił o zapłatę.
- No cóż, mój chłopcze. Mam teraz spore wydatki. Buduję nowe spichlerze, bo w starych nie mogę pomieścić zbiorów. Choćbym chciał, to nie mogę teraz zapłacić Twemu ojcu.
Jezus zmarszczył brwi i rzekł z mocą:
- Jeszcze tej nocy zdasz rachunek ze swego życia przed Ojcem Niebieskim, lepiej więc byś uregulował swoje długi.
Bogacz i jego słudzy, którzy to słyszeli, z początku przestraszyli się. Bogacz jednak szybko się otrząsnął i z szyderczym śmiechem zawołał:
- Przemądrzały szczeniak!
Ale Jezus nie słyszał już tych słów. Szedł pokrytą kurzem drogą do swego ubogiego domu, w którym czekali na Niego kochający Rodzice. Zasmucony myślał o tych wszystkich, którzy bardziej kochają pieniądze niż Boga i bliźniego. Tej nocy bogacz Elzear zmarł.
Oim
Promyczek Jutrzenki 3/1999 s. 7-8