|
Zdalnie sterowany latający spodek o napędzie elektrycznym |
Na samym początku chcę wszystkich poinformować, że na tej stronie (przynajmniej na razie) nie dowiecie się niczego o UFO, efekcie Biefelda-Browna czy Podkletnova.
Projekt który tu przedstawiam to elektryczny latający spodek, który działa na tej samej zasadzie co helikopter. Chociaż sam nie skończyłem jeszcze budować mojego spodka, to wiem że jego wykonanie jest możliwie. Wykonałem pewne niepełne, ale udane testy i jedyne czego mi brakuje to lekkie i wydajne (i niestety drogie) elektryczne silniczki modelarskie.
Na początku chciałbym przedstawić uproszczony schemat:
Jak widać na schemacie, budowa jest względnie prosta. Zasada działania jest również banalna. Silniczki ze śmigiełkami pompują powietrze z nad spodka ciągnąć go do góry. Jednocześnie to powietrze wylatuje pod spodkiem pchając go do góry. Przy odpowiedniej mocy ciągu siła z jaką spodek jest wyciągany do góry równoważy się z siłą grawitacji. W tej sytuacji spodek może oderwać się od ziemi. Jeżeli ciąg jest dużo większy niż grawitacja, spodek może zachowywać się niestabilnie (zbyt gwałtowne ruchy).
Liczba silników powinna być parzysta, gdyż w przeciwnym przypadku spodek będzie się kręcił wokół własnej osi. Jedna połowa śmigieł powinna się kręcić w kierunku odwrotnym niż druga. Wtedy siły się zrównoważą i spodek nie będzie się obracał. Ważne jest również aby środek ciężkości znajdował się dokładnie w środku spodka. Jeżeli spodek będzie niewyważony to zaraz po starcie się przewróci.
Spodek napędzają silniczki elektryczne. Nie mogą to być jednak zwykłe silniczki od zabawek. Nie dość, że muszą się kręcić kilkanaście tysięcy razy na minutę (bez obciążenia), to jeszcze muśżą być lekkie. Takie silniczki można kupić w sklepach modelarskich (np. silniczki firmy Graupner). Koszt jednego takiego silniczka to kilkadziesiąt złotych. Do każdego silniczka potrzebne jest specjalne śmigiełko przewidziane do konkretnego modelu silniczka, które kosztuje kolejne kilkanaście-kilkadziesiąt PLN. Silniczki są zasilane z akumulatorków. Jeżeli będą to akumulatorki typu AA (paluszki) tio powinny być wodorkowe (NiMH) o pojemności nie mniejszej niż 1500mAh. Można oczywiście pokusić się na inne akumulatorki (np. od komórek), ale one koszują dużo więcej. Do tego dochodzi jeszcze zdalne sterowanie za kilkaset PLN, co czyni cały projekt całkiem drogi (droższy niż nieduży transformator tesli). No i na koniec warto wspomnieć, że akumulatorki wystarczą tylko na kilka minut lotu (pobierany prąd przekracza 10A). Akumulatorki wodorkowe mogą wydusić nawet 20A (przy zastosowaniu krótkich i grubych przewodów).
Tak więc inwestując kilkaset złotych (bez 100% gwarancji działania) możemy przez kilka minut podawić się naszym UFO. Wydaje się to głupie i nierozsądne i być może wielu z was szybko o tym zapomni, ale będą tacy którzy pomyślą o tym serio. Wykonanie działającego modelu da więcej satysfakcji niż jakikolwiek inny projekt. A wykonanie jest możliwe (wiem o istnieniu komercyjnego modelu).
Jeśli się nie uda... to najwyżej zamiast latającego spodka wyjdzie poduszkowiec :-)
Jeżeli masz ochotę poczytać o dokonaniach Podkletnowa (po angielsku) to kliknij tutaj
MYZLAB © 2001
22.04.2001