Serek topiony Edamski - a także Tylżycki, Mazurski, Jeziorański i kilka innych. Wszystkie smakowały tak samo i miały podobne naklejki.
Aparat fotograficzny Smiena - cyfrówka wysiada.
Mleko - w szklanych butelkach z wciskanym kapslem, chude ze srebrnym, pełnotłuste z żółtym. Dzieciaki w szkole zmuszane były do picia mleka na dużej przerwie. Mleko nalewano chochlą z kadzi do kubków bez uszka; nauczyciele pilnowali, czy wszystko zostało wypite, a chłopaki rzucali w dziewczyny kożuchami z mleka.
Juniorki - obowiązkowe wyposażenie ucznia w wielu szkołach. Juniorki albo kapcie na zmianę nosiło się do szkoły w specjalnie do tego przeznaczonym worku. Juniorki uważane były za obuwie ortopedyczne i faktycznie - póki były w użyciu ortopedom nie groziło bezrobocie. Ani chirurgom.
Suszarka Farel - potężna maszyna; praktycznie nie do zdarcia. Równie skutecznie co włosy, suszyła skarpetki - na popiół.
Marmurki - charakterystyczne dżinsy dekatyzowane made in Turkey.
Tabliczki umoralniające - te piękne tabliczki dedykuję wszystkim tym, którzy śmieją się z Anglików i ich wszystkozabraniających i przed wszystkim ostrzegających napisów. Chociaż, trzeba przyznać, że nasze brzmiały o wiele bardziej poetycko. Na przykład tak lirycznie: `Sąsiedzie ucz swoje dziatki dbać o czystość naszej klatki' prawda, że ładne?
Saturator - uliczna wersja domowego syfonu. Z saturatora sprzedawano wodę sodową; w wersji z sokiem lub bez, potocznie nazywaną `gruźliczanką'. Nazwa ta pochodziła od tego, że w czasach przed wprowadzeniem jednorazowych plastikowych kubków, na wyposażeniu saturatora była jedna szklanka (czasem na łańcuszku), którą po użyciu opłukiwano pod trzema krzyżującymi się strumyczkami wody.
Tarcze szkolne - przysługiwały dwie; jedna na rękaw fartuszka szkolnego (nylonowego paskudstwa w kolorze granatowym z odpinanym białym kołnierzykiem), druga na rękaw kurtki. Przy wejściu do szkoły stali dyżurni (pyskate chłopaki ze starszych klas) i sprawdzali, czy delikwent ma kapcie, fartuszek, tarczę i czy tarcza nie jest przypadkiem przypięta na agrafkę. W przypadku braku jednego z powyższych klient zasuwał z powrotem do domu i miał nieusprawiedliwioną nieobecność na pierwszej lekcji. Ordnung musst sein!
Pochody pierwszomajowe - najpierw się stało, stało, stało, słuchając beznadziejnie długich przemówień; potem się szło, szło, szło wymachując czerwoną chorągiewką albo niosąc literę z jakiegoś słusznego ideologicznie hasła, a potem w domu oglądało się pochody z innych miast w telewizji. Operatorów w tamtych czasach specjalnie uczono, jak filmować pochody, aby wydawało się, że idą w nim niezmierzone rzesze oraz jak filmować demonstracje, aby sprawiały wrażenie grupy podpitych chuliganów wszczynających burdę z milicją. Od jaśniejszej strony zaznaczyć należy, że pochodom pierwszomajowym towarzyszyły kiermasze, na których dzieci kupowały lody, watę cukrową i balony, a dorośli mieli okazję zdobyć trudno dostępne książki.
Bluza z `bajerami' - z siateczką. I tasiemkami. I zamkiem błyskawicznym. I kimonowymi rękawami. I koniecznie z naszytą kieszenią zapinaną na kółko od karnisza. Dostępna jedynie od prywaciarza, czyli z butiku
Temperówka na żyletkę - żyletkę można było bardzo łatwo wyjąć i wycinać nią piękne rzeczy na ławkach. Na przykład że S (Sebastian) + A (Anka) = WNM (Wielka Nieskończona Miłość), albo co innego. Do bardziej skomplikowanych wzorów (pacyf, anarchii i nazw zespołów) jeszcze lepiej nadawał się cyrkiel.
Pewex - namiastka Zachodu, gdzie za twardą zachodnią walutę można było zakupić namiastkę kapitalistycznego zepsucia; na przykład batonik Mars i pokroić go w plasterki przed zjedzeniem. A jak już ktoś miał dżinsy z Peweksu, to był kompletny szpan.
Samochód Warszawa - o nadzwyczaj silnej konstrukcji. Jedyny znany mi samochód, który był w stanie przeżyć czołowe zderzenie ze Starem. Z elegancką wydłużoną maską - dostępny również w wersji kombi.
Zapałki Sianów - W Szpilkach ukazał się swego czasu rysunek przedstawiający zdesperowanego podpalacza otoczonego zapałkami-niewypałami, z podpisem `Podpalaczu - zapałki Sianów undaremnią twoje niecne zamiary!' Zapałki te miały problem z pełnieniem swojej podstawowej funkcji, przyozdobione były natomiast w piękne, umoralniające etykiety.
Szynka - produkt żywnościowy dostępny tylko dla nielicznych i to tylko przed świętami, po odstaniu zwyczajowych 6-10 godzin w kolejce. Szynka plasowała się w tej samej grupie wysoko pożądanych towarów co papier toaletowy, cytrusy oraz podpaski.
Składamy serdeczne podziękowania panu Pawłowi Rudzkiemu, kustoszowi Muzeum PRL, za udostępnienie materiałów wykorzystanych w tym materiale.