3879


- 1 - 

W Małym Gościu Niedzielnym wyczytałem kiedyś taką historię:

Do studni za wsią szły trzy kobiety. Mówiły o swoich synach. Mój syn powiedziała pierwsza -jest bardzo wysportowany. A mój - powiedziała druga - przepięknie śpiewa. Trzecia milczała. Zachęciły ją, by również powiedziała coś o swoim dziecku. Mój syn - rzekła po długim milczeniu - jest takim zwyczajnym chłopcem.

Gdy kobiety wracały przygięte ciężarem wiader, wybiegli naprzeciw trzej synowie. Pierwszy zaczął fikać w powietrzu koziołki. Był rzeczywiście bardzo wysportowany. Drugi zaśpiewał piosenkę. Śpiewał pięknie jak słowik. Trzeci wziął od matki wiadra i poniósł do domu bez słowa.

Ks. Mitros Sz., Prawdziwa Emancypacja, BK 4l1984l, s. 217-219

- 2 -

Utkwił mi w pamięci wiersz na Dzień Kobiet pt. "Kochaj Matkę". Moja Matka, to skarb cenny,

Bo mnie wychowała,

Przy kolebce dniem i nocą, ..

Nade mną czuwała.

Moja Matka to głos dzwonu, Głos kościelnej wieży,

Uczyła mnie polskiej mowy Uczyła pacierzy.

Moja Matka, to jak rycerz, Gdy na polu bitwy

Rano, wieczór dnia każdego klęka do modlitwy.

Moja Matka, to deszcz żyzny W czas długiej posuchy, Kto nie kocha swojej Matki, Jest martwy i głuchy.

Ks. Mitros Sz., Prawdziwa Emancypacja, BK 4 /i984/, s. 217-219

- 3 -

Zwiedzałem niedawno jedną ze szkół, która w czasie wakacji była domem kolonistów. Nauczycielem w tej szkole jest mój kolega - szkolny kolega. Pokazywał mi piękne klasy, w których on uczy. Niestety - nie najlepiej wspominał minione wakacje. Koloniści nie dali o sobie zapomnieć. Oto na nowej, wspaniałej, magnetycznej tablicy ktoś wyrył gwoździem swoje inicjały: "D.S.", na ławkach powycinano scyzorykiem różne "cuda", jakieś serca, jakieś uwagi pod adresem swoich kolegów czy koleżanek. Można się z tych ławek wszystkiego dowiedzieć - kto jest głupi, kto jest w kim zakochany, ale przede wszystkim można się dowiedzieć, że w tej szkole przebywali wandale, chuligani - poniszczone sprzęty są ich wizytówką.

Ks. Molenda B., Użytkownicy Bożej własności, BK 4 /1987/, s. 218

- 4 -

Studentka Agnieszka może nam coś o tym powiedzieć: "Matka wyjeżdżała czasem do rodziny. To są najpiękniejsze wspomnienia z mojego dzieciństwa. Wtedy była cisza, której tak wszyscy byliśmy w domu spragnieni. Spokojnie odrabiałam lekcję, ojciec wypoczywał po pracy, babcia krzątała się po kuchni. Powoli zbliżał się dzień jej powrotu. Wracał strach, gdy usłyszałam na schodach jej ciężkie kroki. Nienawidziłam jej, jak nienawidzi się ojca pijaka. Nie miałam siostry, nie miałam brata, z którym mogłabym dzielić gorzkie dzieciństwo. Okropne jest życie samotnego dziecka w domu, w którym rodzice nienawidzą się. Nie znałam nigdy nędzy i ale znam ból dziecka które zrywa się na każde słowo matki wypowiedziane głośno w innym pokoju. Modliłam się o to, aby Bóg odmienił moją mamę.

/W dobrej i złej doli, s. 62/

Ks. Tulin S. COr, Powołanie do życia w rodzinie      - talentem do wykorzystania, BK 3-4 /1990/, s. 170

- 5 -

"Wszystko wydawało się tak normalne w naszym małżeństwie. Była najpierw płomienna miłość, był ślub, wystawne przyjęcie z okazji ślubu kościelnego, poczucie, że dobrze nam razem, oczekiwanie na dziecko, narodziny Piotrusia. Potem jednak to już raczej nie przewidziane wydarzenie. Nie myślałam, że dzień ostatniego maja będzie zarazem ostatnim dniem, w którym poruszyłam się o własnych siłach i na własnych nogach. Pierwszego czerwca byłam już kaleką. Od tego dnia wszystko się odmieniło w moim życiu. Ze łzami w oczach zdecydowałam się wypowiedzieć do męża słowo: "Możesz zabrać Piotrusia i odejść, ja ci już nie będę potrzebna. Pozostał, powiedział, że teraz kocha mnie jeszcze bardziej, teraz gdy tak potrzebuję miłości i pomocy".

Ks. Tulin S. COr, Powołanie do życia w rodzinie - talentem do wykorzystania, BK 3-4/1990/, s. 171   

- 6 -

W czwartej klasie, do której chodzi Bartek, zdarzyła się dziwna historia. Otóż siostra katechetka zadała pisemną pracę domową. Dzieci zapytały, czy to na ocenę. Siostra powiedziała, że nie na ocenę, natomiast chce przekonać się, jak klasa potrafi pracować.

Wyobraźcie sobie, że gdy siostra na następną lekcje sprawdzała zadanie, okazało się, że kilka osób pracy wcale nie wykonało, część odrobiła to zadanie na zasadzie, żeby coś tam napisać, a tylko nie wielka liczba osób podeszła do pracy rzetelnie.

Ks. Molenda B., Zaczął rozliczać się z nimi, BK 3-4 /1993/, s.178

- 7 -

Słynny malarz Van Gogh umierał na poddaszu w skrajnej nędzy, gdyż ludzie nie poznali sie na jego talencie. Doszło do tego, że nie miał pieniędzy na jedzenie. Gdy służąca szła na rynek, by kupić coś do jedzenia, brała obrazy malarza i sprzedawała je za bezcen. Krótko przed śmiercią Van Gogh wstał z łóżka, wziął jedno ze swoich płócien, odkurzył je rękawem i patrząc na nie rzekł: A jednak nie żyłem na próżno. Chociaż w skrajnej nędzy i opuszczeniu, umierał jednak ze spokojnym sumieniem, które mówiło mu, że nie zmarnował talentu podarowanego mu przez Boga.

Przykład Van Gogha, malarza, którego kunsztu malarskiego nie potrafili docenić jemu współcześni, który pomimo tego nie zaprzepaścił Bożych talentów, jest bardzo dobrym wprowadzeniem do refleksji nad dzisiejszą Ewangelią.

KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -

- 8 -

Bardzo młoda kobieta, którą będziemy wspominać w najbliższym tygodniu (18 listopad): błog. Karolina Kózkówna. Prosta wiejska dziewczyna, która otrzymała od Boga wiele talentów, lecz niewiele możliwości ich rozwoju w okresie zaborów. Kilka lat nauki w wiejskiej szkole musiało jej wystarczyć, by w tym czasie zdobyć mądrość dojrzałej kobiety. Jej czujność i trwanie przy Chrystusie stało się źródłem niezwykle bogatej i wszechstronnej posługi. W domu rodzinnym Karolina szyje odzienie dla licznego rodzeństwa, względem sąsiadów podejmuje chętnie pomoc w pracach polowych, a nade wszystko umie odnaleźć chorych, których pragnie pocieszyć. Naturalna pobożność, a przy tym optymizm i pogoda ducha pomogły jej w pełni zaangażować się w Apostolstwo Modlitwy, Bractwo Wstrzemięźliwości oraz Żywy Różaniec. Systematyczna zaś lektura Pisma Świętego, książek i czasopism religijnych dała jej szansę pomnożenia otrzymanych talentów i owocnego apostolstwa wobec zaniedbanych dzieci w parafii. Czujność tej 16-letniej zaledwie dziewczyny była bardzo brzemienna rozmodleniem, pracowitością i umiłowaniem Boga nade wszystko. Kiedy przyszło jej zdać egzamin z tej czujności, nie pozwoliła się zaskoczyć nieprzyjacielowi, który - jak złodziej - chciał zniweczyć i wykraść jej dziewiczą czystość, ograbić jej serce z dojrzałej miłości. W całej pełni możemy do Karoliny odnieść te przymioty umysłu i serca, które ozdabiają skronie dzielnej niewiasty. Jej wartość przewyższa perły, dlatego jak perła została ukazana przed sześciu laty Kościołowi i światu w akcie beatyfikacji.

Ks. Franciszek ŚLUSARCZYK BRZEMIENNA CZUJNOŚĆ Materiały Homiletyczne Nr 138 Rok A/B - Kraków 1993

- 9 -

Najpierw pragnę przedstawić, co wasi rówieśnicy myślą o końcu świata. Posłuchajcie ich wypowiedzi...

- Koniec świata jest dla mnie końcem starań o zbawienie...

- Jest przejściem od świata pełnego kłopotów, problemów, cierpień, do świata doskonałego. Boję się tej chwili, choć wiem, że Pan tam czeka...

- Obawiam się końca świata. W czasie Sądu Ostatecznego będziemy sadzeni z grzechów, a wiadomo, że ludzie to grzeszne stworzenia...

- Moment ten kojarzy mi się z zagładą ludzkości, to znaczy z takim totalnym upadkiem moralnym, który spowoduje, że ludzie nie będą wiedzieli po co żyją. Ślepo wierząc w swą nieomylność sami się unicestwia.

Ks. Eugeniusz Guździoł - SYNOWIE ŚWIATŁOŚCI I DNIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(137) 1996

- 10 -

W mojej parafii zdarzył się niedawno tragiczny wypadek. Siedemnastoletni chłopak wracał z kolegami z dyskoteki. Musieli przejść przez trasę szybkiego ruchu. Do dziś do końca nie wyjaśniono, jak to się stało, że wpadł pod samochód i zginął na miejscu. Ból rodziców, siostry, kolegów... potem pogrzeb.

Ks. Eugeniusz Guździoł - SYNOWIE ŚWIATŁOŚCI I DNIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(137) 1996

- 11 -

Dosyć duży, ładny ogród. Starszy pan kosi w nim trawę. Po krótkim czasie ukazują się ślady pokosu - zamieniają trawę w ozdobny dywan. Jednak radość z pięknego widoku zostaje coraz bardziej zamącona. Zbliża się szybko koniec dnia. Mrok z każdą chwilą opanowuje coraz bardziej ogród. Z powodu innych obowiązków - zbyt późno rozpoczął pracę. Ze smutkiem przerywa ją. Do tej pracy trzeba światła dnia.

Jednak ucieszył się! Jutro przed południem nie musi nigdzie wyjeżdżać. Wstaje wcześniej. Słońce oświetla wszystko dokładnie, piękny dzień! Kończy ostatnie kwadraty trawnika. Brzozy, iglaste drzewa, kwiaty jakby nabrały nowego piękna na świeżym, przystrzyżonym, zielonym dywanie.

Ile różnych, podobnych i niepodobnych prac czeka nas w ciągu całego życia!

Ks. Janusz Szadkowski - SYNOWIE ŚWIATŁOŚCI I DNIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(137) 1996

- 12 -

Czyż takim nie był czternastoletni chłopiec, którego obserwowałem? Jest już po wielu przesłuchaniach fortepianowych na konkursie. Czeka w pokoju przed wyjściem na ESTRADĘ. Widzi przez uchylone drzwi potężny fortepian. Wokół liczna orkiestra zawodowych muzyków. Sala wypełniona ludźmi. On, młodziutki, ma zasiąść przy ogromnym fortepianie. A jest to przecież ostatni koncert, ostatnie wykonanie wielkiego dzieła pianistycznego. Zadecyduje o pierwszym miejscu. Ciemno robi się chłopcu w duszy od lęku. Wówczas jakby zabłysło w nim dobroczynne światło ufności! Rozjaśnia i ucisza JEGO UMYSŁ. Przecież Chrystus dał mu swoja Matkę Nieustającej Pomocy. Przestaje nerwowo chodzić. We wnętrzu duszy wypowiada słowo po słowie z modlitwy pod "Pod twoja obronę..." Olbrzymieje w nim duch. Wychodzi.

Orkiestra pod dyrygentem podejmuje wstęp wszystkimi instrumentami. Chłopiec siedzi już przy fortepianie. Orkiestra cichnie. Na jej tle pięknie i potężnie brzmi fortepian pod młodziutkimi, ale pewnymi palcami. Członkowie orkiestry, cała publiczność słucha w zadziwieniu. Skąd tak wielkie, zdecydowane piękno?

Chłopiec otrzymał pierwsze miejsce! Żadne światła dzienne nie dotarłyby do jego duszy, zaciemnionej i sparaliżowanej lękiem. Najwyższa Światłość zajaśniała przed nim prawda o Matce Bożej.

We wszystkich momentach naszego życia może życie rozjaśnić Jezus Chrystus, Światłość nasza.

Co więc należy czynić? Rozglądać się, rozglądać się pilnie i uważnie za najwyższa Światłością, Jezusem Chrystusem.

Ks. Janusz Szadkowski - SYNOWIE ŚWIATŁOŚCI I DNIA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(137) 1996

- 13 -

Jaś i Kuba mają piękne kredki. Takie ogromne pudełko - 36 kolorów! Kuba chodzi dumny jak paw. Ogląda te swoje kolorowe ołówki, ostrzy, głaszcze i tylko czeka, komu jeszcze może się tym pochwalić. Był bardzo niezadowolony, gdy się okazało, że Jaś dostał od wujka. takie same kredki.

A Jaś? - Jaś też cieszył się z tych pięknych kredek. Narysował nimi na ostatniej plastyce dwa ładne rysunki. Pożyczył też wszystkie odcienie różowe Kasi i jej rysunek pani wysłała na konkurs do Warszawy. Szczęśliwa Kasia podziękowała Jasiowi za pożyczkę. Jacek, kolega Janka z ławki, tak pokolorował swoje wypociny - umie matmę i polski, ale nie umie rysować - że pani pierwszy raz dała mu czwórkę z plusem! Tyle było radości z jednego pudełka kredek.

No właśnie. Janek ma i używa swoich kredek i Kuba ma kredki. Takie same kredki, chłopcy z tej samej II a i taki różny skutek z posiadania kredek.

Pomyślcie - pewnie sami już niejeden raz widzieliście, jak różnie ludzie "mają". Jedni mają dla siebie i trzęsą się, aby im nic nie ubyło. A inni nie tylko używają, ale z tego co mają, co umieją, wysilają się, by zrobić coś dobrego. I to zrobić nie tylko dla siebie! Tak jak Artek, ten z V1I b, który tak ładnie umie grać na fortepianie i nigdy go nie trzeba wybłagiwać by zagrał! A ile czasu ćwiczy! Jego pani od muzyki powiedziała, że Artek przez wytrwałą pracę rozwinął swój talent. Pomnożył swoje umiejętności.

KRĄG - DOBRZY UŻYTKOWNICY Współczesna Ambona - Kielce 1990 Rok XVIII Nr 4

- 14 -

Raymond Michel Haas, francuski lekarz, alkoholog w książce pt. "W zamkniętym kręgu" przedstawia między innymi życie młodej kobiety o imieniu Mireille. Jako młoda dziewczyna chciała się przekonać o swej urodzie i zgłosiła się do konkursu piękności. Odniosła sukces. Została wybrana miss Srebrnego Wybrzeża, a potem vioemiss Francji. Zauważają ją reżyserzy filmowi, ma szanse zostać gwiazdą. Spotyka swego przyszłego męża, który darzy ją bezgraniczną miłością. Wychodzi za mąż w wieku 20 lat. Młodzi małżonkowie żyją bardziej niż dostatnio. Wydawać by się mogło, że do szczęścia nie brak im niczego. Mirellle zaczyna jednak coraz częściej zaglądać do kieliszka. Kilkakrotnie próbuje się leczyć w klinikach odwykowych. Dochodzi do tego, że zostaje odwieziona do szpitala dla nerwowo chorych.

Tak się dobrze zapowiadała, powiedzielibyśmy o niej. Czy jest to jednak sytuacja rzadko spotykana, że ktoś tzw. "dobrze zapowiadający się" ląduje na marginesie, gdyż nie wykorzystał swych możliwości?

Sytuację taką przedstawiają nam dziś czytane słowa Ewangelii. Pan obdarowuje swe sługi talentami, czyli pewną ilością pieniędzy. Ilość ta nie była mała. Talent ważył bowiem co najmniej 22 kg cennego kruszcu. Słudzy winni robić użytek z tych pieniędzy. Winni przysparzać majątku swemu Panu. Jak słyszeliśmy nie wszyscy wykorzystali swe możliwości. W zależności od włożonego wysiłku otrzymali też nagrodę. Ten, który zupełnie nie zatroszczył się o zrobienie właściwego użytku z pieniędzy swego pana, otrzymał karę za swą opieszałość i gnuśność.

Ks. Marek Kozera - ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA BOŻE DARY Współczesna Ambona - Kielce 1984 Rok XII Nr 5

- 15 -

Dziwnie o współczesnym człowieku wyraził się Albert Schweitzer, jeden z najwybitniejszych i najciekawszych ludzi naszego wieku. Był on teologiem, muzykologiem i muzykiem, wybitnym odtwórcą dzieł J. S. Bacha. Stojąc u progu swojej kariery życiowej wstępuje na medycynę, którą kończy i potem wyjeżdża do Afryki, do Lambarene, gdzie za pieniądze uzyskane z wydawania swoich książek i z koncertów organowych buduje szpital, wyposaża go i kieruje nim aż do śmierci. Ten człowiek, który swoje wielkie i pracowite życie poświęcił ludziom chorym, ludziom trędowatym, powiedział, że "współczesny człowiek umie prosić, ale nie umie dziękować".

Tyle w naszym życiu próśb i błagań kierowanych do Boga w modlitwie, tyle otrzymujemy łask i pomocy Bożej, ale czy umiemy za nie dziękować i służyć bliźnim?

Wielu z nas jest zdrowych, ale są między nami także chorzy, słabi i upośledzeni. Niektórym w społeczności dostało się lepsze miejsce, ale są i tacy, którzy musieli zadowolić się ostatnim. Wielu otrzymało bystrość i humor, ale mamy także ociężałych i słabo uzdolnionych.

Kiedyś Chrystus zapyta każdego, co zrobił ze zdrowiem i siłą. Powie: Czy podałeś swoją wysportowaną rękę komuś, kto z trudem wsiadał do pociągu? A twoje silne nogi czy zawsze stały, kiedy w środkach miejskiej komunikacji nie było dość miejsc siedzących dla słabych? Czy twój humor służył odpędzaniu nudy? Czy odpłacałeś dobrym przykładem i właściwym słowem za chrześcijańskie wychowanie? Czy modliłeś się, żeby pan odpuścił i pomógł tym, którzy o to przebaczenie nawet Go nie proszą? Czy nie miałeś przypadkiem tego wszystkiego wyłącznie dla siebie, aby się wynosić nad innych i nie posługiwałeś się tym wszystkim tylko na własny użytek?

To są pytania, które Chrystus nam dzisiaj stawia.

Ks. Bogusław Koper - "ZDAJ SPRAWĘ Z TWEGO ZARZĄDU" (Łk 16,2) Współczesna Ambona 1993

- 16 -

Błogosławiona Karolina Kózkówna - prosta wiejska dziewczyna, która otrzymała od Boga wiele talentów, lecz niewiele możliwości ich rozwoju w okresie zaborów. Kilka lat nauki w wiejskiej szkole musiało jej wystarczyć, by w tym czasie zdobyć mądrość dojrzałej kobiety. Jej czujność i trwanie przy Chrystusie stało się źródłem niezwykle bogatej i wszechstronnej posługi. W domu rodzinnym Karolina szyje odzienie dla licznego rodzeństwa, względem sąsiadów podejmuje chętnie pomoc w pracach polowych, a nade wszystko umie odnaleźć chorych, których pragnie pocieszyć. Naturalna pobożność, a przy tym optymizm i pogoda ducha pomogły jej w pełni zaangażować się w Apostolstwo Modlitwy, Bractwo Wstrzemiężliwości oraz Żywy Różaniec. Systematyczna zaś lektura Pisma Świętego, książek i czasopism religijnych dała jej szansę pomnożenia otrzymanych talentów i owocnego apostolstwa wobec zaniedbanych dzieci w parafii. Czujność tej 16 -letniej zaledwie dziewczyny była bardzo brzemienna rozmodleniem, pracowitością i umiłowaniem Boga nade wszystko. Kiedy przyszło jej zdać egzamin z tej czujności, nie pozwoliła się zaskoczyć nieprzyjacielowi, który - jak złodziej - chciał zniweczyć i wykraść jej dziewiczą czystość, ograbić jej serce z dojrzałej miłości. W całej pełni możemy do Karoliny odnieść te przymioty umysłu i serca, które ozdabiają skronie dzielnej niewiasty. Jej wartość przewyższa perły, dlatego jak perła została ukazana przed sześciu laty Kościołowi i światu w akcie beatyfikacji.

Te trzy dzielne niewiasty w różny sposób objawiają nam, jak brzemienna powinna być ewangeliczna czujność. Jeśli - według słów św. Pawła - mamy być synami światłości i synami dnia, nie możemy uśpić naszej czujności, nie możemy zakopać otrzymanych od Boga talentów. Każdy kolejny dzień jest dla nas nową szansą pomnożenia tego bogactwa, jakie Bóg składa w nasze dłonie i w nasze serca.

Ks. F. Ślusarczyk Brzemienna czujność s. 63-64, Materiały Homiletyczne Listopad/Grudzień  Nr 138



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
3879
3879
3879
3879
3879

więcej podobnych podstron