„Bazyliszek”
Występują:
- nauczycielka < Ada >
- matka Hanka < Martyna > Uczennica I
- Halszka < Dorota > Uczennica II
- Alchemiczka < Karolina P. > Uczennica III
- Śmiałek < Ania > Uczennica IV
- Uczennica V < Karolina B.>
- Maciuś (Przemek) < Paula > Uczennica VI
- Bazyliszek < Szymon > Uczeń I
- ojciec Melchior < Maciej > Uczeń II
- Waluś < Krzysiek > Uczeń III
- Uczeń IV < Kacper >
- Uczeń V <Adrian>
<Uczniowie wchodzą na scenę z kartkami w ręku.>
Uczennica IV <do nauczycielki>: Jesteśmy tu raczej w charakterze widzów. Nie byliśmy na żadnej próbie.
Nauczycielka: Nikt nie był. Wszystko sama ustaliłam. Nie wiem, co z tego będzie. No, więc.. Wystawiamy Bazyliszka.
<Patrzy po klasie niechętnym spojrzeniem.>
Uczennica VI: Jeśli dobrze rozumiem sytuację to za chwilę mamy wystawić przedstawienie, o którym nikt z nas nie ma pojęcia.
Nauczycielka (patrząc chłodno na Uczennicę VI): Grasz Maciusia.
Uczennica I <z entuzjazmem>: To ja gram Halszkę!
<Z boku zazdrosna Uczennica II zaciska pięści i ze wściekłością w oczach zmierza ku Uczennicy I.
Nagle drogę zachodzi jej nauczycielka i przeglądając nerwowo kartki mówi do uczennicy I.>
Nauczycielka: Nie, chyba nie… Już się całkiem pogubiłam… a nie! Tu zapisałam! Przemek i Dorota grają dzieci, a Szymon - Bazyliszka.
<Wymienieni uczniowie patrzą zdziwieni na nauczycielkę.>
Uczennica I <z pretensją w głosie>: A ja? Umiem zagrać wszystkie role.
Uczennica II <mówi przez zaciśnięte usta> : Chcesz zastąpić Szymona?
Nauczycielka: Możesz zagrać… <zastanawia się chwilę patrząc w kartki>… matkę dzieci.
Uczennica I <wyraźnie zawiedziona>: Matkę?
Uczennica II <z uśmiechem>: Albo ojca.
Uczennica VI: Prze pani… Ale ja nie mogę grać. Coś mi tak... <Udając, że ma duszności, chwieje się na nogach>.
Uczennica I: O! To ja mogę zagrać!
Uczennica II: Nie! <Wyciągając desperacko Uczennicę VI na środek Sali> My gramy.
Uczennica VI <próbując się wyrwać>: Gramy? Zawsze marzyłem żeby być oświetleniowcem…
Nauczycielka <do Uczennicy IV>: Ania, pamiętasz rolę?
Uczennica IV <nerwowo mrugając>: Jaką rolę..? Chciałabym być reżyserem..rką.
Nauczycielka: Ja jestem reżyserem…rką. Ty zagrasz Śmiałka.. Niestety Bezimiennego.
<Klaszcze głośnio w dłonie, żeby zwrócić na siebie uwagę.>
No, dobrze, możemy iść.
Uczennica V: Iść gdzie? <pyta z przerażeniem>
Nauczycielka: No do sali gimnastycznej! Tu przecież nie zmieszczą się wszystkie klasy.
Uczeń IV: Wszystkie klasy? Tak całkiem wszystkie?!
<Uczniowie robią kwaśne miny, kręcą z rezygnacją głowami a nauczycielka minę w stylu „Co ja z wami mam…” i idą za nauczycielką jak na ścięcie. Potem uczniowie zostają sami, a nauczycielka wychodzi.>
Uczennica VI: Oh... Trema mnie zżera. Myślicie, że gdybym zemdlał to ktoś inny mógłby mnie zastąpić?
Uczennica II: Chwila i będzie po sprawie. Luz, Zobaczysz. Grałam kiedyś w szkolnym teatrzyku w podstawówce.
Uczeń IV: Tu jest jeszcze rola jakiegoś Melchiora!
Uczennica II: To chyba nasz ojciec.. Znaczy się mój i Przemka. Mamy też matkę.
Uczennica I: Zagram ją.. Niech będzie.
Uczennica V: Potrzebujemy jeszcze kogoś do roli Hermege…Hermene..gildy Fabuli. To szalona alchemiczka, która wymyśliła jak rozwalić monstera.. Znaczy się Bazyliszka.
Uczennica III: Dużo mówi?
Uczeń V: W mojej wersji powiedziałaby „Weź 6 granatów przeciwpiechotnych i amunicję rozpryskową. Do tego noktowizory i pociski przebijające.” Ale facetka to wykreśliła, więc będziesz musiała powiedzieć tylko „Weź lustro”.
Uczennica III: To nawet lepiej. Wchodzę w to.
Uczeń V (rozglądając się): Kto chce grać ojca? Może Ty? <wskazuje na ucznia III>
Uczeń III: On nazywa się Melchior?
Uczeń V: Tak.
Uczeń III: To nie chcę.
Uczeń V: Więc grasz Walusia.
Uczeń III: Jak to.. Walusia? Weź i sam się… wciel w Walusia!
Uczeń V <robiąc ptaszka na marginesie> : Za późno. Zatwierdziłem cię.
<Uczeń III chce protestować, ale na salę wpada zdyszana nauczycielka.>
Nauczycielka: Za 5 minut zaczynacie. Melchior gotowy? <patrzy na ucznia II>
Uczeń II <robiąc głupią minę i wskazując na siebie palcem> : To ja gram?
Nauczycielka: Jakbyś przychodził na próby to byś wiedział.
Uczeń II: A dużo będę musiał mówić?
Nauczycielka: Twoja rola polega głównie na pocieszaniu dzieci.
Uczeń II: Pocieszaniu poprzez przytulanie?
Nauczycielka: Tak, tak też.
Uczeń II <uśmiechając się szeroko> : No to poświęcę się dla sprawy.
Uczennica IV: Nie dość, że ten mój Śmiałek nie ma imienia to jeszcze nic nie mówi. Jak już wychodzę na scenę to chciałabym, chociaż coś powiedzieć…
<widząc, że nikt nie zwrócił na tamte słowa uwagi>
No trudno.. To będę improwizowała.
<Nagle wszyscy poszli za myślą Uczennicy IV i rzucili swoje kartki z tekstem.>
Uczeń IV: No dobra.. To idziemy na żywioł.
Nauczycielka: No już już! Wchodzicie. Najpierw wchodzą Maciuś i Halszka z rodzicami. Melchior zaczyna: „Niech was ręka Boska broni zachodzić na Krzywe Koło do zburzonego domostwa. Coś tam straszy, coś jęczy. Jeszcze by was, uchowaj Panienko Przenajświętsza, złe porwało! A na obiad się nie spóźnijcie”.
<Aktorzy wychodzą na scenę. Uczennica I wkracza na scenę jak jakaś rasowa gwiazda, Uczeń II wchodzi z rękoma w kieszeniach i mówi w kierunku publiczności coś w rodzaju „dzień dobry”. Uczennica VI i Uczennica II jak to dzieci, wbiegają w podskokach. Machają widzom i rodzice ustawiają się na jednym końcu sceny a na drugim - dzieci. >
Uczeń II: Aha, ja zaczynam… <drapie się w głowę> Yyy… Dzieci, nie idźcie na Krzywe Koło, bo tam straszy i jęczy jakaś panienka… I wróćcie przez lunchem, bo będzie źle.
<Z boku stojąca nauczycielka łapie się za głowę.>
<Uczennica I idzie do dzieci krokiem modelki. Przytula je - córkę symbolicznie i z odrazą, a synka zdecydowanie nie po matczynemu i dłużej niż córkę. Dopiero córka (uczennica II) odciąga brata od matki. Uczeń II stoi z boku i drapie się po głowie, nie wie co ma robić.>
Uczennica II: Luz, mamuśka. Wracamy przed obiadem. Nie przypal zupy.
<Uczennica I patrzy na Uczennice II ze złością>
Uczeń II <próbując ratować sytuacje>: Kiedyś byłem ścichapęk, kiedyś miałem dwoje szczęk, gdym cię po raz piersy ujzoł dziś me został tylko trójząb, śtućne zęby, śctućny świat lecz tyś moja, tyś mój kwiat.
Uczennica I: Czym ja twoja czy nie twoja… Nie mam z tobą spokoja.
<Uczeń II i Uczennica I schodzą ze sceny.>
<Teraz Uczennica VI i uczennica II przechodzą kilka razy w tę i powrotem po scenie, rozglądając się po ścianach Sali gimnastycznej - udają że oglądają ciekawe, kolorowe stragany.>
Nauczycielka (do ucznia III): Waluś, wchodzisz i mówisz „Pokażę wam dziwa nad dziwami. W zburzonym domostwie na Krzywym Kole leżą skarby zaklęte. Wejście tam jest do lochów, zajrzałem ja raz i coś tak błyszczało, aż mnie oczy bolały. Ani chybi złoto i rubiny!”
Uczeń III: Tak z marszu? Bez „siema ziomale” ?
Nauczycielka: Bez!
<W tym momencie Uczeń III wchodzi na scenę. Wykonuje gest podobny do pozdrowienia papieskiego i łapie się nagle za czoło.>
Uczeń III: Eee… Kurde! Zapomniałem!
Uczennica II: Chodziło o skarb?
Uczeń III (z nagłym entuzjazmem): A tak tak! Chodźcie na Krzywe Koło, zgarniemy skarb. Błyskał do mnie wczoraj z piwnicy. Czy jakoś tak…
Uczennica VI (do uczennicy II): Halszko, plan się taki pojawił w mej głowie, zgarniamy skarb i odpalamy rodzicom połowę.
Nauczycielka: Całość! Całość!
Uczennica VI: No, 70%! Toż by się i tak ucieszyli. Wchodzisz w to, mała?
Nauczycielka: Idę z tobą braciszku, niech się dzieje wola Boska.
Uczennica I: No pewnie brachu.
Uczennica VI: Czy Halszka to zdrobnienie od Helga?
<Uczennica I groźnie patrzy na Uczennicę VI.)
Uczeń III: To chyba tu. <wskazuje na klapkę w podłodze>
<Nagle pojawia się uczeń I i patrzy groźnie na ucznia III.>
Uczeń I: Przewróć się..
Uczeń III: Aha, fakt. <Przewraca się na ziemię z głupią miną.>
Uczennica VI: To Bazyliszek! Na kogo spojrzy ten trup! Już po Walusiu.
<Mateusz wychodzi na czworakach na scenę i ciągnąc za but ściąga Ucznia III ze sceny.>
<Uczeń I zaczyna krążyć po scenie rzucając wokoło groźne spojrzenia. Uczennica VI i Uczennica II kulą się w rogu.>
Nauczycielka: Melchior i alchemiczka na scenę! Nie czytaliście scenariusza?
Uczennica III: Ma pani nieczytelny charakter pisma.
<Uczennica III i Uczeń II wchodzą na scenę.>
Uczeń II: Problem jest. Dzieci me siedzą w piwnicy, potwór przy drzwiach. Wejść nie sposób. Co mam zrobić?
Uczennica III: No to.. Ty nie wiesz?
Uczeń II <zdziwiony>: Nie wiem.
Uczennica III: Każdy głupi to wie!
Uczeń II: To dobrze, że ja nie wiem.
Uczennica VI <podpowiada>: Weź 6 granatów przeciwpiechotnych i amunicję rozpryskową. Do tego noktowizory i pociski przebijające.
Uczennica III: Weź 6 granatów… eee… Nie to nie tak szło!...Yyy.. <nagle podskakuje i klaszcze w dłonie> Lustro! Tak, lustro weź.
<Uczeń II rozgląda się po scenie. Szuka lustra. Wzrusza ramionami.>
Uczennica III: No, ale nie Ty! Nie! Śmiałka nam trzeba.
Nauczycielka: Śmiałek, no wchodź, wchodź. Jezus Maria i tak się już nic nie zgadza!
Uczennica IV: Nie mam lustra. <Rozkłada ręce.> Nie da rady.
<Nauczycielka energicznie grzebie w torebce. Wyciąga puderniczkę, otwiera ją i daje Uczennicy IV.>
Uczennica IV: Mamże ci ja lustro plastikowe, pójdę i trzasnę nim bydlę po głowie.
Uczennica VI: Niezłe… Sama to wymyśliłaś?
Uczennica IV: Cicho! Siedzisz w piwnicy i się boisz.
Uczennica III: Tak więc Śmiałku! Nie życzę ci ja zdrowia, bo na Titanicu wszyscy byli zdrowi… i marnie skończyli.. Dlatego szczęścia Ci ja życzę!
<Uczeń II i Uczennica III schodzą ze sceny. Uczennica IV robi duże marszowe kroki i chodzi po scenie udając długi marsz. Potem wchodzi między Uczennicę VI i uczennice II, a Ucznia I. Wzdycha głośno i pokazuje Uczniowi I puderniczkę, ten piszczy „och” i ciężko zwala się na ziemię.>
<Na scenę wchodzą Uczennica I i uczeń II i biegną do Uczennicy VI i Uczennicy II. Wszyscy udają że się cieszą i krzyczą „Hurra!”. Wchodzi reszta uczniów, którzy występowali i kłaniają się. Uczeń I nadal udaje martwego, ale…>
Uczeń I <krzyczy pijanym głosem>: Jest tu jakiś cwaniak?
<Jeśli usłyszy odpowiedź mówi…>
To daj piątaka! < I umiera.>
KONIEC
3