Losy dwojga ludzi splatają się ze sobą, oddalają, przecinają lub stapiają w nierozłączną jedność. Uczucia i okoliczności czule zbliżają ich do siebie albo dramatycznie oddalają. Eric Berne - twórca analizy transakcyjnej - w książce "Seks i kochanie" zaproponował oryginalną typologię małżeństw. Posługuje się ona kształtem liter alfabetu.
Pierwszy typ to małżeństwo "A". Jak ramiona tej litery, drogi dwojga ludzi na początku ich związku są bardzo odległe. Może być to efektem odmienności kultur, wyznania i obyczajowości, różnicy wieku lub statusu materialnego rodzin, z jakich się wywodzą. Przychodzą do siebie z daleka, ale siła ich uczuć jest tak wielka, że znajdują wspólny, łączący ich punkt. W przeszłości małżeństwa takie były często wynikiem kontraktu zawartego między rodzicami pary. Młodych ludzi wiązało podobieństwo życiowej sytuacji, wszystko inne ich dzieliło. Mogło to dotyczyć zarówno monarchów, dla których zawarcie małżeństwa cementowało unię i traktaty, jak i rodzin chłopskich, gdzie młodą parę łączyły połacie ornej ziemi. Nie znaczy to, że dziś nie spotkamy tego rodzaju związków. Małżeństwo takie nie musi z góry skazane być na przegraną. Różnice z czasem zacierają się, a podobieństwa zbliżają.
W małżeństwie typu "H" on i ona żyją niejako obok siebie. Nigdy nie są ze sobą tak naprawdę blisko. Koleje ich związku przebiegają niejako dwutorowo. Nierzadko uciekają od bliskości i intymności, gdyż obawiają się, że zaangażowanie i otwartość będą niosły możliwość zranienia. Psychologiczne gry małżeńskie służą właśnie temu, aby uniknąć intymności i bliskości. Tego rodzaju pary łączy jednak jakiś czynnik, który każe im być ze sobą. Może to być (i często jest!) dziecko. Wówczas nadmiernie koncentrują na nim uwagę. Może to być również wspólny rodzinny interes, zainteresowania lub dowolna sprawa. W małżeństwach takich ludziom trudno być ze sobą, ale trudno im się także rozstać.
Małżeństwo typu "I" to stopiona ze sobą w nierozerwalną jedność para. Z oddalenia taki związek budzi sympatię i uznanie otoczenia. Bywa jednak, że ta nadmierna symbioza skrywa poważne problemy emocjonalne. Czasem można mówić o więzi, w której dwie dorosłe osoby żyją niejako kosztem siebie. W takiej relacji często dominuje lęk, pełne utożsamienie się z drugą osobą (identyfikacja) i swoiste jej wchłonięcie (inkorporacja) we własne życie. Indywidualność małżonków zostaje roztopiona. Pojawiają się problemy z własną tożsamością. Partnerzy sprawiają wrażenie, jakby niezdolni byli żyć bez drugiej osoby. Gdy umiera jedno z nich, często wkrótce umiera również drugie.
Dalszy ciąg artykułu publikujemy w "Charakterach", nr 12/2002.
Jarosław Jagieła
Dr Jarosław Jagiela jest pedagogiem i terapeutą. Pracuje w Instytucie Pedagogiki Społecznej WSP w Częstochowie. Zajmuje się koncepcją analizy transakcyjnej.