UWAŻAJ NA GEST
(z przekroju, nr 30, dostępne w necie na stronach www.przekroj.com.pl)
Nie zawsze brak znajomości języków obcych da się nadrobić gestykulacją. Wyjeżdżasz? Przeczytaj. Może unikniesz wpadki
OLGA WOŹNIAK
Minęło pół godziny, a kelner nie przynosił zamówionej wody. Zapomniał czy co? - Już ci jej nie przyniesie - powiedział Kim, widząc, że rozglądam się za obsługą. - Jak to - nie przyniesie?! Przecież przyjął zamówienie, był bardzo uprzejmy - nie zrozumiałam. - Widziałaś, jak się uśmiechał? Mówię ci, że nic nie przyniesie - odparł Kim.
Miał rację. Okazało się, że knajpę zaraz zamykają i minął czas przyjmowania ostatnich zamówień.
- To nie mógł mi tego powiedzieć? - zdenerwowałam się. - Wystarczyło popatrzeć na jego uśmiech i ukłon. W Korei nie ma zwyczaju oznajmiania przykrych rzeczy - pouczył mnie Kim, tubylec opiekujący się naszą wycieczką.
Pół biedy, jeśli różnice kulturowe utrudnią wam wypicie wody. Jest jednak wiele zachowań niewerbalnych, które - nieodpowiednio użyte - za granicą mogą wpędzić w spore kłopoty. Warto dowiedzieć się o kilku przed wyjazdem na wakacje.
EMOCJE TAKIE SAME
Z badań, które przeprowadził amerykański psycholog Paul Ekman jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku, wynika, że w każdej kulturze ludzie tak samo wyrażają i rozpoznają podstawowe emocje: strach, gniew, radość, zdziwienie, zmartwienie, obrzydzenie. Repertuar gestów i min, jakimi je wyrażamy, jest bardzo stary, prawdopodobnie - o czym świadczą także badania niewidomych od urodzenia - wrodzony. To część naszego wyposażenia genetycznego.
Wydawać by się zatem mogło, że osobie obdarzonej przeciętną bystrością dość łatwo jest się poruszać w świecie ludzkich emocji. Nic bardziej mylnego.
Wystarczy podróż do kraju o odmiennej kulturze, by polec pod ciężarem kolejnych faux pas, jakie będą nam się zdarzać na każdym kroku.
To zwyczaje, wychowanie decydują bowiem, jakie emocje wypada, a jakich nie wypada ujawniać w danym kraju i jakich do tego używać środków wyrazu. Gdybym wiedziała o tym przed moją podróżą do Korei, nie zdziwiłoby mnie zachowanie kelnera, który - jak każdy typowy Azjata - zakłopotanie i smutek pokrywa miłym uśmiechem i nawet o pogrzebie matki obcej osobie będzie opowiadał z rozpromienioną twarzą.
ŚWIŃSKIE ZDZICZENIE
Z nieznajomości odmiennych kultur powstają często stereotypy - dlatego w świecie zachodnim Azjatów przyjęło się uważać za nieczułych i zimnych drani, a Latynosów za krętaczy. W kulturze tych ostatnich bowiem za brak wychowania uważa się patrzenie prosto w oczy rozmówcy, podczas gdy u nas tylko kłamcy uciekają wzrokiem.
Co jednak przedstawiciel cywilizacji Zachodu ma powiedzieć o zachowaniu tak niezwykłym jak "świńskie zdziczenie"? Człowiek w takim stanie biega chaotycznie, porywa i niszczy różne przedmioty, atakuje napotkane osoby.
To nie żadna przypadłość umysłowa. Stan ten na szczęście nie jest zbyt rozpowszechniony. Spotkać się z nim możemy, odwiedzając nowogwinejskie plemię Gururumba. To zachowanie demonstrowane jest w tej kulturze zwykle w trudnej, kłopotliwej sytuacji. Służy wówczas za wymówkę, która pozwala wyjść z twarzą ze społecznej opresji. Osoby demonstrujące "świńskie zdziczenie" traktowane są przez współplemieńców z pobłażliwością. Uważa się bowiem, że jest to niezależne od woli delikwenta. Dzięki temu ten ostatni może zyskać odroczenie spłaty długu czy zwłokę w wyjaśnieniu, dlaczego świńsko zdziczały, nie pytając, pożyczył sobie pług sąsiada. Wygodne, prawda? Szkoda, że obce naszej kulturze...
Nie trzeba jednak jechać do tak egotycznych miejsc, by nieznajomość kultury i zwyczajów wpędziła nas w tarapaty.
USIĄDŹ NA PALCU
Ot, weźmy choćby rzecz tak banalną jak łapanie autostopu. Samochody przemykają wokół nas ze świstem, zostawiając na pamiątkę chmurę kurzu, ale my twardo tkwimy na poboczu z wystawionym w górę kciukiem. No cóż, pozostaje tylko mieć nadzieję, że nie jest to pobocze w Grecji. Tu bowiem ten gest oznacza: "wsadź go sobie w...." i pokazując go, zamiast szybkiego transportu możemy zyskać co najwyżej podbite limo.
Dlaczego w Grecji ten gest nabrał takiej wymowy? Po wyjaśnienie trzeba cofnąć się do starożytności.
Podczas walk gladiatorów kciuk skierowany w stronę pokonanego był dla niego wyrokiem śmierci. Jeśli widzowie chcieli go ocalić, chowali kciuki. Potem błędnie przetłumaczono ten gest jako podniesienie kciuka w górę (ocalenie) lub opuszczenie go (skazanie na śmierć). W krajach, gdzie zachowano pamięć o pierwotnym znaczeniu tego gestu, wzniesiony kciuk nie oznacza niczego dobrego - gest nabrał znaczenia obelgi. Poza Grecją trzeba na to uważać także na Sardynii, w Libanie i Arabii Saudyjskiej.
Najbardziej znanym obscenicznym gestem wykonywanym palcem jest oczywiście wystawiony palec środkowy. Zrozumiały wszędzie tak samo. Mało kto jednak wie, że też ma starożytny rodowód. Z tego powodu po łacinie środkowy palec zwano obscenus.
Jeśli zależy nam na dostosowaniu obelżywych gestów do regionu, w którym się znajdujemy, warto pamiętać, że na Wyspach Brytyjskich to znak "V" - pod warunkiem że obrócimy na zewnątrz grzbiet dłoni (gdy trzymamy go zwrócony do siebie, V oznacza zwycięstwo). Podobną wymowę ma ten gest w Australii i Nowej Zelandii. Wszystkich przypadkowo czytających ten tekst Anglików ostrzegamy, że w Polsce chęć obrażenia owym znakiem kelnera może zaowocować podaniem dwóch piw.
Skąd się wzięła taka wymowa tego znaku? Z XV wieku. W 1415 roku przed bitwą pod Azincourt Francuzi odgrażali się, że gdy wygrają, obetną angielskim łucznikom "łucznicze palce" (środkowym i wskazującym napinano cięciwę). Bitwę wygrali jednak Anglicy, którzy wyrażali swój stosunek do Francuzów, podtykając im pod nos owe palce.
UCHO OD ŚLEDZIA
Turyści podróżujący po Grecji mogą czasem zobaczyć z tyłu na samochodach naklejki w kształcie otwartej dłoni. To nie grecka wersja kampanii reklamowej Heyah. Gdy ktoś wykona ten gest w naszym kierunku, nie powinniśmy też rzucać się do przybijania piątki - ostrzegam: ten ktoś chciał nas obrazić.
Taki gest po grecku nazywany jest moutza. Wywodzi się z bizantyjskiego zwyczaju rzucania nieczystościami w twarze skazańców ustawianych na ulicy, choć dziś pewnie żaden Grek o tym nie pamięta.
Z wyrażaniem odczuć za pomocą gestykulacji powinniśmy też uważać na Środkowym Wschodzie. Niech nikomu nie przyjdzie do głowy pokazywać tu znaku uznanego na Zachodzie za symbol OK - kółka z kciuka i palca wskazującego. W niektórych krajach tego regionu symbolizuje on pewien otwór ludzkiego ciała. Używa się go, by dać do zrozumienia, że uważa się kogoś za homoseksualistę.
Także we Francji można z nim mieć kłopoty. Gdy na pytanie kelnera, czy smakowało nam jedzenie, pokażemy ten znak, szef kuchni może się obrazić. Gest ten oznacza tu bowiem zero.
Portugalczyk nie będzie miał z tym problemu, bo w jego kraju gestem oznaczającym: "Wyborne, wspaniałe!" jest złapanie się za ucho. Kłopotem może być jedynie Portugalczyk we włoskiej tawernie pragnący niewerbalnie dać do zrozumienia kucharzowi, że smakuje mu spaghetti. Włoch odbierze to bowiem jako: "Ty pedale!" i Portugalczyk będzie musiał obejść się smakiem. Nie uda mu się także w Hiszpanii, gdzie może wywołać popłoch wśród obsługi baru. Tutaj dotknięcie ucha oznacza kogoś, kto je i pije na cudzy koszt.
Trudno się więc dziwić, że w opisanych krajach nie zrobiłaby raczej kariery polska komedia "Vabank". Jak bowiem wytłumaczyć Francuzom czy Portugalczykom, że dla nas ów gest oznacza "ucho od śledzia"?
ZA BLISKO!
Gesty gestami, ale zanim zaczniemy wymachiwać rękami, polem do nieporozumień za granicą może się stać problem przestrzeni osobistej. To taki balon powietrza, który otacza każdego z nas. Nie lubimy, gdy ktoś obcy przekracza tę granicę. W Europie wynosi ona od 50 centymetrów do metra - w takiej odległości stoimy, rozmawiając z obcymi. Gdy ktoś podchodzi bliżej, czujemy się niepewnie.
"Na jednej z konferencji w USA zauważyłem - pisze Allan Pease, amerykański badacz mowy ciała - że gdy Amerykanie uczestniczą w spotkaniach i rozmowach, zachowują odległość 46-122 centymetrów od siebie. Gdy jednak Japończyk podejmował rozmowę z Amerykaninem, obaj zaczynali się powoli przesuwać dookoła pokoju, bowiem Azjata usiłował podejść bliżej do swego rozmówcy, ten zaś cofał się przed nim". Strefa intymna Japończyka wynosi bowiem zaledwie 25 centymetrów.
W wielu krajach azjatyckich nie jest też niczym zdrożnym, gdy mężczyźni podczas rozmowy się obejmują, podczas gdy nieprzyzwyczajony do takiego zachowania biały turysta może to wziąć za molestowanie seksualne.
FAŁSZYWI PRZYAJCIELE
Z badań psychologów wynika, że niemal 80 procent informacji o innych ludziach zdobywamy z ich zachowań i gestów. By uniknąć nieporozumień, może jednak lepiej podczas zagranicznych wojaży powstrzymać się od nadmiernej gestykulacji. Z wieloma gestami - które wydają się takie same na całym świecie - może być podobnie jak ze znajomością bliskich sobie języków. Często napotyka się w nich tak zwanych fałszywych przyjaciół - słowa, które brzmią tak samo, ale znaczą coś zupełnie innego.
Przysłowie mówi, że często jeden gest starczy za tysiąc słów. Problem polega na tym, że nie zawsze wiemy, co to za słowa...
OLGA WOŹNIAK
KORZYSTAŁAM Z KSIĄŻEK: "ZWIERZĘ ZWANE CZŁOWIEKIEM" I "MAGIA CIAŁA" DESMONDA MORRISA ORAZ "MOWA CIAŁA" ALLANA PEASEŐA