Bajka, bajkoterapia, wychowanie...
Autor: Marta Pytka
W pierwszym tomie "Encyklopedii wychowawczej", będącej pionierską inicjatywą w historii opracowań pedagogicznych o charakterze leksykonu, czytamy: "Dosyć zwyczajnie bajka określaną bywa jako rodzaj epiki dydaktycznej, w której wyraźnie prześwieca usiłowanie, aby czynności ludzkie przenieść na niższy od ludzkiego świat zwierzęcy; (...) Atoli skoro tylko już bajka raz przeznaczoną została dla celów dydaktycznych, wtedy nie było żadnego powodu, aby się pod tym względem ograniczać; fantazyja miała przed sobą teraz bardzo obszerne pole,- wszystko było jéj dozwoloném, gdy ujrzano wyraźny cel i pożytek jéj utworów (...)".
Jest więc bezsprzecznym fakt, iż już setki lat temu dostrzegano wychowawczą rolę bajek. Termin "bajka" miał jednak węższe znaczenie, niż dzisiaj. Rozumiany był jako utwór literacki, "wierszowana alegoryczna opowieść o zwierzętach lub ludziach, (...) która służy do wypowiedzenia pewnej nauki moralnej (...), dotyczącej stosunków między ludźmi". Zawsze kończyła się puentą, która niosła przesłanie, prawdę życiową. Miała także określoną formę. Według "Encyklopedii Powszechnej PWN" bajka to "podstawowy gatunek ustnej twórczości ludowej (...), odrębny gatunek literatury dydaktycznej". Wiąże się więc nieodłącznie z kulturą gminną, z przekazem ludowym. Dzisiaj "bajka" rozumiana jest także jako baśń, czyli gatunek epicki, co jest zgodne z definicją z "Encyklopedii PWN" i takie jej rozumienie zamierzam przyjąć.
Jednak należy podkreślić, iż nie każda bajka może być przeznaczona dla dziecięcych uszu. Starożytni zaliczali bajkę do dziedziny filozofii, nie była więc ona traktowana jako twórczość dziecięca. Kwestię bajki poruszał nawet Arystoteles, jednak zawarł ją w retoryce, nie zaś w poetyce.
Już w roku 1881 Adolf Dygasiński pisał o dostosowaniu bajki do poziomu rozwoju dziecka: "Dziecko nie jest na tyle obznajomione z naturą ludzką, nie posiada też jeszcze dostatecznych zdolności zrozumienia wszystkich kierunków obyczajowo-społecznych, aby mogło pojąć w całej pełni zastosowanie natury zwierząt do wyrażania ludzkich cnót lub słabości". Stąd sugestia, aby sięgać do twórczości "dla wieku dziecinnego". Bez wyjaśnienia bowiem przez osobę dorosłą znaczenia utworu dzieci nie są w stanie zrozumieć przekazu, jaki on niesie. Przeczytanie dziecku moralizatorskiej powiastki równałoby się w skutkach z racjonalnym tłumaczeniem mu faktów. Dziecko znajdujące się na poziomie myślenia konkretnoobrazowego odbierze takie wytłumaczenie jako zarzut w kierunku jego poziomu intelektualnego, może uznać się za mniej inteligentne, bo nie pojmuje czegoś, co komuś innemu wydaje się oczywiste. Bruno Bettelheim w książce "Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni" pisze: "Otrzymana odpowiedź może zapewnić dziecku poczucie bezpieczeństwa jedynie wówczas, gdy jest ono przeświadczone, że teraz rozumie to, co przedtem zbijało je z tropu - a nie wtedy, gdy mówi mu się o faktach, które rodzą nowe niejasności". Treści zawarte w baśni muszą więc być dziecku bliskie, a stany psychiczne głównego bohatera zbliżone do odczuć dziecka. Ten sam autor zwraca jednak uwagę na fakt, iż nie należy uświadamiać dziecku, jakie znaczenie mają dla niego baśnie pod względem psychologicznym.
A. Dygasiński, wskazując ważkość doboru bajki dla dzieci, pisze o znakomitym w tej dziedzinie twórcy - Stanisławie Jachowiczu, autorze "łatwych alegoryj". Genialność jego argumentuje miłością do zawodu wychowawcy, "wysoką zacnością serca ojcowskiego". Brzmi to niezwykle ciekawie, zachęca do sięgnięcia po jego utwory, wśród których, oprócz bajki "Chory kotek" możemy znaleźć historię "O Juleczku, co miał zwyczaj ssać palec". Tytuł sugeruje, iż wiersz pomoże w usunięciu problemu nawykowego ssania palca, uświadomi dziecku problem, być może go wyśmieje. Kwestia parafunkcji w obrębie aparatu artykulacyjnego jest rzeczywiście bardzo istotna (dla mnie, jako przyszłego logopedy nie błaha). Utwór przedstawia historię chłopczyka, któremu mama zabrania ssać palec pod groźbą przyjścia krawca, który ów palec utnie. I rzeczywiście, pojawia się krawiec; "Nożycami w lewo, w prawo - uciął palec jeden, drugi, Aż krew prysła we dwie strugi! (...) Płacze Julek w wielkiej trwodze, A paluszki na podłodze...". Myślę, że nie muszę komentować wartości wychowawczej wiersza. Odnalazłam go w zbiorze poezji dziecięcej i zadziwiło mnie takie jego przyporządkowanie. Warto więc przy wyborze tekstu pamiętać o celu, jaki nam przyświeca.
Wspomniałam wyżej, iż dzisiaj termin "bajka" uzyskał szersze znaczenie niż niegdyś. Mamy obecnie do czynienia z bajkami w telewizji, bajkami w formie komiksów, czy wreszcie z bajkami terapeutycznymi. Najbardziej popularną na polskim rynku pozycją literacką są "Bajki terapeutyczne" autorstwa Marii Molickiej. Podobne pod względem założeń tematycznych są "Opowiadania dla Twojego dziecka" oraz "Opowiadania dla Twojego (nieco starszego) dziecka" Doris Brett. Autorka przedstawia zalety bajek wymieniając m.in. wzmacnianie poczucia niezależności, więzi między rodzicem a dzieckiem, sprzyjanie komunikowaniu się. Prawidła rządzące bowiem rozwojem poznawczym dziecka, nie pozwalają mu wcześniej niż w 6 r. ż. na dokonywanie operacji na pojęciach abstrakcyjnych. W wieku przedszkolnym (2-6 r. ż), wg Piageta, jest ono w drugim stadium rozwoju poznawczego, charakteryzuje się więc egocentryzmem oraz centracją. Oba te zjawiska powodują, że dziecko jest w stanie postrzegać świat tylko z jednej perspektywy (swojej), że niemożliwe jest dla niego przyjęcie postawy obiektywnej. Kolejną cechą tego okresu rozwoju jest animizm, który implikuje odbieranie przedmiotów nieożywionych jako posiadających cechy życia. Stąd łatwość w identyfikowaniu się z nie zawsze realnymi bohaterami bajek. Według Doris Brett (powtarzającą za Piagetem) dzieci zdobywają kolejne umiejętności poprzez zabawę i wyobraźnię. Wielokrotne powtarzanie tej samej czynności utwierdza je w przekonaniu, iż zjawiska lub przedmioty mają określoną stałość. Naśladowanie w zabawie zachowań innych osób jest sposobem na przyswojenie zasad funkcjonowania społecznego. Zabawa ma więc niebagatelne w życiu dziecka znaczenie. Obserwując ją możemy wiele się o dziecku dowiedzieć. Bruno Bettelheim pisze, że "W normalnej zabawie dziecko przypisuje lalkom i zabawkom przedstawiającym zwierzęta te właśnie różnorodne aspekty własnej osobowości, z którymi trudno mu sobie dać radę (...). Pozwala (mu) to (...) nad nimi panować". Wyraża więc ono w zabawie nieuświadomione lęki, cechy charakteru, których nie chce sobie uświadomić lub które są sprzeczne z wpajanymi mu normami moralnymi.
Ten sam mechanizm zachodzi podczas słuchania bajek. Dziecko nie byłoby w stanie określić swoich problemów, zwerbalizować ich, gdyż nie dysponuje odpowiednimi środkami leksykalnymi i nie potrafi bezstronnie spojrzeć na trapiące go zmartwienia. Język bajek jest dziecku bliższy, gdyż jest to język fantazji. Poza tym forma opowiadania nie narzuca mu gotowych rozwiązań, które traktowane są jak rady dobrej cioci. Dziecko samo dochodzi do konkluzji, ma poczucie, że rozwiązanie problemu wyszło od niego, że stanowi jego własny wytwór. To rodzi owo wrażenie niezależności, o którym była mowa na początku. Mówienie o kłopotach głównego bohatera nie stanowi dla dziecka trudności. Opowiada ono bowiem o CZYICHŚ kłopotach. "Nadanie uczuciom nazwy daje dziecku poczucie, że pozostają one pod kontrolą" . To z kolei wyzwala poczucie bezpieczeństwa, które pozwala się dziecku otworzyć. Dziecko zyskuje więc możliwość nieskrępowanego mówienia o swoich problemach, bez obawy, że będzie oceniane. Można zaryzykować stwierdzenie, że przywdziewa ono maskę, stara się zataić to, co naprawdę kryje. Jest to zjawisko powszechne, charakterystyczne dla cywilizacji i, jak pisze L. Kołakowski: "często (...) maskujemy się w życiu, to znaczy po prostu nie zdradzamy innym wszystkiego, co czujemy, myślimy, czego pragniemy". Autor posuwa się jednak w rozważaniach do konstatacji, iż maski przyrastają do naszych twarzy, że nie potrafimy bez nich egzystować. W przypadku "maskowania się" przez dziecko byłabym bardziej powściągliwa w osądach. Projektuje ono bowiem swe cechy na bohaterów opowiadania. Kwestia ta została także poruszona przez A. Dygasińskiego, który twierdził, że bajka stanowi "maskaradę".
Jakkolwiek założenia "Bajek terapeutycznych" Molickiej kierują się w stronę niwelowania lęku, nie poruszają one kwestii wyzwalania u dziecka lęku niezbędnego do prawidłowego funkcjonowania. Autorka opisuje rodzaje lęku, ich wpływ na psychikę i zachowanie dziecka. Zabrakło, moim zdaniem, zagadnienia jego wyzwalania. W odpowiednim nasileniu i formie lęk jest nieodzowny do powstania umiejętności kontrolowania negatywnych emocji (frustracji czy agresji). Dziecko, które nigdy nie zaznałoby lęku, mogłoby mu nie podołać w pierwszym z nim kontakcie. Układ nerwowy dziecka jest bardzo wrażliwy; w wyniku bardzo silnego, nagłego bodźca mogłoby nawet dojść do zawału serca. Dziecko powinno mieć jednak poczucie sprawstwa, panowania nad lękiem. W wieku przedszkolnym dzieci lubią zabawy polegające na straszeniu je przez znane osoby. Na własne życzenie wyzwalają u siebie lęk. Gdy jednak tylko zabawa przekroczy granicę ich kontroli proszą o zaprzestanie. Mimo iż często osobą bawiącą się jest jedno z rodziców, wyobraźnia dziecięca działa tak mocno, iż zatraca ono poczucie, że jest to nadal ten sam tata lub mama. Nie chodzi mi tu jednakże o wywoływanie poczucia strachu u dzieci nadmiernie niespokojnych, zalęknionych, gdyż takie bezsprzecznie potrzebują zniwelowania napięcia. Często natomiast słyszymy od dziecka prośby o wielokrotne czytanie tej samej historii, która może napięcie wywoływać, ale dziecko wie, że jej koniec jest optymistyczny i czeka na swoiste "katharsis".
Kolejne czytanie tej samej bajki ma też, według Bettelheima, inne znaczenie. Trudno bowiem dziecku odnaleźć wartości dla niego ważne, dopatrzeć się podobieństw między nim a głównym bohaterem po pierwszym usłyszeniu historii. Szczególnie, gdy bajkowa postać jest odmiennej niż dziecko płci. Potrzebuje ono wówczas możliwości wielokrotnego kontaktu z opowieścią. Uwaga dziecka, ze baśń mu się spodobała, wygłoszona po pierwszym jej usłyszeniu nie stanowi znaku dla opowiadającego, że może przejść do kolejnej, ale - według Bettelheima - "wyraża najczęściej mgliste jeszcze poczucie, że opowieść zawiera coś, co jest dla niego ważne - a co ulega zatracie, jeśli opowieść nie zostanie powtórzona i jeśli dziecku nie da się czasu, aby ów niejasny element mogło uchwycić. Autor porusza także kwestię ilustracji do bajek, wyrażając opinię, że są one całkowicie zbędne, gdyż nie pozwalają małemu odbiorcy na tworzenie wyobrażeń zgodnych z dotychczasowymi doświadczeniami. Cytuje tutaj Tolkiena, który wygłasza sąd, że na słowa "Wspiął się na wzgórze i ujrzał stamtąd rzekę płynącą w dolinie" każdy czytelnik wyobrazi sobie inne wzgórze, inną rzekę i inną dolinę.
Jedną z zalet bajek wymienioną przeze mnie jest wzmacnianie więzi między dzieckiem a rodzicem. Publikacje dotyczące problematyki wykorzystania twórczości literackiej w psychoterapii są bowiem nierzadko skierowane do rodziców. Mają im pomóc w uporaniu się z nękającymi ich dzieci problemami. Ale czy pedagog nie może także skorzystać z ich dobrodziejstwa? Wiadomo, że nie jest możliwe osiągnięcie sukcesu w terapii, jeśli nie zostanie nawiązany z pacjentem kontakt emocjonalny. Wykorzystanie bajki może w tym znacznie pomóc. Umożliwi wzmocnienie istniejącej już więzi, co nie jest bez znaczenia w budowaniu zaufania, jakim dziecko obdarza terapeutę.
Autorzy bajek i opowiadań terapeutycznych, psychologowie i psychoterapeuci, kreują historie, które dotyczą konkretnych problemów, z jakimi najczęściej spotykają się w swojej pracy. Tak na przykład, M. Molicka porusza m.in. tematy: lęku przed separacją od matki, przed bólem, ciemnością, kompromitacją, utratą kontroli nad własnym ciałem, śmiercią czy hospitalizacją i zabiegami lub operacjami.
Molicka przedstawia schemat każdej opowieści, dzięki któremu można budować własne. Składają się na niego:
główny temat (sytuacja wyzwalająca lęk);
główny bohater (dziecko lub zwierzątko, z którym mały pacjent się identyfikuje);
inne wprowadzone postacie (pomagają nazwać uczucia, uczą reakcji na trudne sytuacje);
tło opowiadania (miejsce dziecku znane).
Na okładce książki D. Brett czytamy, że opowiadania w niej zawarte "koją, leczą, rozwiązują problemy". Problemu jednak nie rozwiązuje bajka, ale samo dziecko. Korzysta ona jedynie z rozwiązań w niej zasugerowanych, a odbiera je jako własne. Autorka pisze, że słuchając o problemach bohatera podobnych do jego "wasze dziecko pomyśli wówczas: "Jeśli to się udało komuś podobnemu do mnie, być może ja też to potrafię". Dzięki podanemu scenariuszowi rodzice mogą stwarzać inne bajki, stosownie do trudności, z jakimi walczy ich dziecko. Według Brett ważną kwestię stanowi nadanie głównemu bohaterowi imienia zbliżonego do imienia pociechy. Elementu tego nie znajdziemy w tradycyjnych bajkach, gdzie wręcz postacie nie są dziecku bliskie (np. rozgrywają się na dworze królewskim). Małe dziecko nie odnajdzie w zbyt szerokiej przenośni wartości dla niego istotnych. Już wprowadzenie bohaterów zwierzęcych spowoduje utożsamienie się z nim. Współcześnie zalewające dzieci bajki telewizyjne obfitują w postacie ze świata zwierząt, nie sądzę więc, aby sprawiało dziecku trudność przeniesienie sytuacji bajkowych na życie realne. Molicka także wykorzystuje postacie zwierząt, nie mają one jednak przypisanych cech, jak było to ustalone w bajkach wierszowanych (niedźwiedź np. nie musi symbolizować siły, a lis przebiegłości). Przykłady na łatwe przyswajanie obejrzanych w telewizji sytuacji mamy w życiu codziennym, nie obrazują one jednak pozytywnych treści, jakie mały widz odebrał, wręcz przeciwnie - często wyrażają się one w agresji i przemocy.
W moim obszarze zainteresowań leży głównie terapeutyczna rola bajek, nie będę więc dywagować o ich wpływie negatywnym. Warto jednak wspomnieć, że przez setki lat, przed powstaniem bajek stricte terapeutycznych rodzice na całym świecie korzystali z baśni i podań ludowych. Może ich magia tkwi w pobudzaniu wyobraźni dziecka, stymulowaniu jego procesów myślowych? Można w nich odnaleźć problem inności (np. "Brzydkie Kaczątko" J. Ch. Andersena), odnajdywania własnej tożsamości, triumfowania dobra nad złem. Na kanwie bajki o Kopciuszku powstały niezliczone filmy, włącznie z historią ubogiej dziewczyny zdobywającej sławę w Hollywood. Tak, jak inne jest każde dziecko, inne znaczenie będzie miała dla niego dana baśń, odnajdzie w niej ważne dla siebie treści. Być może będą one zupełnie inne od tego, co "autor miał na myśli".
Wydaje się, że w dobie zaniku rozwoju czytelnictwa, a triumfu telewizji, kaset video i gier komputerowych zachęcenie dzieci do sięgnięcia do twórczości literackiej jest niemożliwe. Kultura "łatwa, lekka i przyjemna", czyli kultura masowa dostarcza dzieciom gotowe wytwory, przy których wysiłek intelektualny czy refleksja nie mają racji bytu. Stąd też niespodziewany sukces serii książek o Harrym Potterze autorstwa J. K. Rowling. Mówi się o niej, że oderwała dzieci od telewizorów. W czymże innym jednak tkwi jej tajemnica, jeśli nie w historii samotnego, osieroconego chłopca, który nie znajduje w domu zrozumienia, nie jest akceptowany, a wręcz odrzucany przez przybranych rodziców? Czy nie mamy w dzisiejszym świecie setek tysięcy takich dzieci, które marzą, aby nagle dostać czarodziejską różdżkę i móc zmienić swoje szare (czasami wręcz czarne) życie? Historia małego londyńczyka, którego świat ulega całkowitej zmianie niesie dzieciom nadzieję, że i w ich życiu nadejdzie dzień, kiedy wszystko się odmieni.
Bajki i baśnie mają swą terapeutyczną moc nie tylko w sytuacji odbierania ich przez dzieci. Na jednej ze stron internetowych możemy przeczytać opowiadania, których autorami są dzieci. Zagłębiają się one w świat fantazji, puszczają jej wodze i mówią o swoich marzeniach.
"Podstawa programowa wychowania przedszkolnego" MEN jako jedno z zadań wymienia "pomaganie dziecku w dostrzeganiu problemów, planowaniu i realizowaniu zadań", a w punkcie kolejnym "umożliwianie poznawania i stosowania różnych sposobów rozwiązywania zadań". Także Stefan Kunowski, autor "Podstaw współczesnej pedagogiki" nadmienia o istotnym zagadnieniu mikroedukacji, czyli "wychowaniu wpływającym na wnętrze psychoduchowe wychowanka". Samo wychowanie estetyczne, czy wychowanie przez sztukę ma niebagatelną rolę, której to znaczenie podkreślają już nie tylko jednostkowi autorzy, ale i ogólnonarodowe zarządzenia. O roli wyobraźni w kształtowaniu osobowości dziecka pisali psychologowie (np. Piaget), pedagodzy teoretycy i praktycy. Do stosowania terapii z zastosowaniem bajek nie jest potrzebne wykształcenie pedagogiczne ani psychologiczne. Mogą po nie sięgnąć rodzice czy opiekunowie. Zalety ich są nieocenione, także w pracy pedagoga specjalnego, który, oprócz pokonywania podstawowych w terapii trudności, musi spojrzeć na pacjenta interdyscyplinarnie i nie może pominąć napięć i lęków nękających dzieci. Są one bowiem przyczyną wielu innych zaburzeń, na przykład jąkania.
Bajka od wieków towarzyszy człowiekowi pod postacią mitu, legendy, podania ludowego czy wierszowanej opowiastki. Od wieków także oddziałuje na czytelnika i sięgano po nią bez wiedzy z zakresu psychologii, bez świadomości jej zbawiennego wpływu na psychikę, które to dane teraz poparte są empirycznie. Baśnie są dziecku bliskie, nie tworzą sztucznej sytuacji terapeutycznej, nie zmuszają do konkretnych działań, nakierowują tylko na odpowiednią drogę. Przekazywane ustnie czy na piśmie niosą czytelnikowi nadzieję i odsyłają do lepszej, bezbolesnej rzeczywistości.
Bibliografia:
1. Andersen Jan Christian, Baśnie, Nasza Księgarnia, Warszawa, 1976.
2. Bettelheim Bruno, Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni, cz. 1 i 2, PIW, Warszawa, 1985.
3. Brett Doris, Opowiadania dla Twojego (nieco starszego) dziecka, część 2, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk, 1998.
4. Cieślikowski Jerzy, Antologia poezji dziecięcej, Wydawnictwo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Gdańsk, 1982.
5. Dygasiński Adolf, w: Encyklopedia wychowawcza, I tom, 1881.
6. Encyklopedia powszechna PWN, tom I, Warszawa, 1973.
7. Jaworski Stanisław, Słownik szkolny - terminy literackie, WSiP, Warszawa, 1985.
8. Kołakowski Leszek, Mini-wykłady o maxi sprawach. Seria trzecia i ostatnia, Wydawnictwo Znak, Kraków 2000.
9. Kunowski Stefan, Podstawy współczesnej pedagogiki, Wyd. Salezjańskie, Warszawa, 1993.
10. Molicka Maria, Bajki terapeutyczne, wyd. Media Rodzina, Poznań, 1999.
11. Podstawa programowa wychowania przedszkolnego MEN w: www.glottispol.pl.
12. Ross Vasta, Mrshall M. Haith, Scott A. Miller, Psychologia dziecka, WSiP, Warszawa, 1995.
13. Wojnar Irena, Nauczyciel i wychowanie estetyczne, PZWS, Warszawa, 1968.
14. www.kmt.pl/indeksy/dzieci.asp.