GOŚĆ GDAŃSKI 27/2012 |
RUSZ SIĘ, A ZOBACZYSZ ŚWIETLIKI
Wakacje. Zmęczeni całoroczną pracą pragniemy odpocząć. Można wyjechać na drogą wycieczkę za granicę albo nudzić się na kanapie przed telewizorem lub komputerem. Ale można też wziąć rower albo kijki nordic walking i za darmo odkryć zabytki Trójmiasta i piękno Kaszub.
Skwer Kościuszki w Gdyni. Środkiem biegnie pas wyścigowy, wokół stoją namioty z gadżetami. Wszędzie pełno dorosłych rowerzystów i dzieci na małych rowerkach. Z głośników niesie się męski głos: „Szybciej, szybciej! Świetnie dajecie sobie radę!”. Nagle metę przecina trójka maluchów liczących nie więcej niż cztery lata. Rowerki jeszcze czterokołowe, w różnych kolorach tęczy. Na głowach obowiązkowo kaski.
Prowadzący woła, że każdy stanie na podium. To taki trik - choć w I Dziecięcym Wyścigu Rowerowym w Gdyni udział wzięło 200 dzieci, organizatorzy podzielili ich według wieku na trójki. Właśnie po to, by każde dziecko miało szansę stanąć na podium i nie poczuło się gorsze. Każde z nich dostało upominek. - Pragniemy zaszczepiać aktywną formę spędzania czasu wolnego wśród najmłodszych. Jeśli nie nauczymy ich tego od maleńkości, potem kończy się to różnymi schorzeniami i wadami postawy. My chcemy, by dzieci były zdrowe, by spędzały czas aktywnie, rodzinnie i miały dużo radości - mówi Joanna Butora, szef Mediów Regionalnych, które były jednym z głównych organizatorów dziecięcych wyścigów rozegranych 19 maja w Gdyni. Pomysł się udał - dzieci przyjechały na skwer Kościuszki razem z rodzicami, brały udział w wielu konkursach. Zobaczyły, że bawić się można nie tylko w domu przed telewizorem czy komputerem. A śmiechu było co niemiara. - W wolnych chwilach całą rodziną siadamy na rowery i jedziemy przed siebie. To dla nas najlepsza forma wypoczynku - zapewniają Ania i Tomek z Gdyni, rodzice 9-letniego Kuby i 5-letniego Filipka. Ci, którzy nie wzięli udziału w majowej imprezie sportowej, nie muszą się zamartwiać. Organizatorzy zapewniają, że na jednej akcji się nie skończy. Zwłaszcza że zainteresowanie przerosło najśmielsze oczekiwania. Ludzie pokazali, że chcą aktywnie spędzać czas.
Rowerem po Pomorzu
Kto ma ochotę zwiedzić Trójmiasto i okolice rowerem, z pewnością nie może narzekać na brak propozycji. Przewodniki prześcigają się w listach szlaków rowerowych. Wystarczy także przez chwilę pobuszować w internecie, by migiem znaleźć całą masę ofert. Na pewno warto bliżej zapoznać się z Trójmiejskim Parkiem Krajobrazowym, przez który wiedzie aż osiem różnych ścieżek rowerowych. Przede wszystkim są to szlaki łącznikowe, czyli krótkie dystanse łączące poszczególne osiedla z głównym szlakiem oraz miejsca najbardziej uczęszczane przez rowerzystów. Najdłuższa trasa liczy sobie ok. 43 kilometrów i biegnie od Gdyni Głównej aż do Wejherowa. Ale można z niej zjechać w kilku innych miejscach, m.in. w Redzie czy Rumi. W taką podróż koniecznie należy zabrać ze sobą mapę, bo niektóre odcinki są trudne orientacyjnie. A wybrać się warto, bo droga wiedzie przez najciekawsze przyrodniczo i kulturowo obszary parku. Początkujący rowerzyści mogą spróbować swoich sił na Rowerowym Szlaku Motławskim przez Żuławy Gdańskie. Trasa wiedzie wzdłuż rzeki Motławy głównie drogami asfaltowymi i jest dość łatwa. Od Gdańska spod Urzędu Wojewódzkiego przez Olszynkę, Mokry Dwór, Wróblewo, Suchy Dąb, Koźliny aż po Tczew. Po drodze można podziwiać wspaniałą żuławską przyrodę i wiele zabytków, w tym urokliwe kościółki. Tras rowerowych można mnożyć w nieskończoność. Najlepiej samemu usiąść z mapą i zaplanować, dokąd chce się pojechać i co zobaczyć. - Gdyby się bardzo uprzeć, to wszystkich podróżników rowerowych można by podzielić na dwa zasadnicze obozy: połykaczy kilometrów oraz turystów - mówi żartobliwie Remigiusz Kitliński, oficer rowerowy w Urzędzie Miejskim w Gdańsku. Stanowisko oficera rowerowego zostało utworzone trzy lata temu. Jego głównym zadaniem jest troska o komunikację rowerową w mieście. A trudno o bardziej zapalonego rowerzystę niż pan Remigiusz. Od lat zwiedza świat na rowerze. Dziesięć lat temu do wypraw dołączyła żona Justyna, a potem także i córeczka Natalka. Natalka już w wieku 11 miesięcy odbyła swoją pierwszą wyprawę rowerową po Estonii! - Dla nas najważniejsze są nie dystans i przebyta trasa, ale to, co na tej trasie można obejrzeć. Wśród rajdów, które dotąd zorganizowaliśmy, próżno szukać tras wiodących przez pół Europy, ku jakiemuś celowi: Nordkapp, Stambuł itd. My wolimy mieć pewność, że będziemy mieli dość czasu, by poznać dokładnie miejsca, przez które przejeżdżamy - tłumaczy Kitliński. Warto ich naśladować i przy okazji wycieczki zwiedzać okolicę. Nie tylko te odległe państwa, ale i Trójmiasto oraz Kaszuby.
Nordic walking tylko dla seniorów?
Jedna z tras rowerowych prowadzi z dworca PKP w Gdańsku-Osowej przez Chwaszczyno, Tuchomek, Warzenko, Tokary, Kawle Dolne, Trzy Rzeki, Hejtus, Kolonię aż do Sianowa. Tam znajduje się przepiękne Sanktuarium Matki Boskiej Sianowskiej, Królowej Kaszub. Warto wstąpić do wiejskiego kościółka i wymodlić potrzebne łaski, choćby i na podróż powrotną. Po drodze można uzupełnić siły w Bazie Wypadowej w Hejtusie. Hejtus to maleńka wioska wśród lasów, w której przecina się kilka tras rowerowych, szlaków pieszych, szlaków nordic walking. Biegnie tutaj nawet szlak pieszo-konny z Gdańska do Berlina śladami gen. Daniela Chodowieckiego. - To wspaniałe miejsce na aktywny wypoczynek - zachwala Beata Rydelek, właścicielka Bazy Wypadowej Hejtus, która w roku 2010 otrzymała I miejsce w Pomorskim Konkursie Agroturystycznym. - Przechodzą tędy trzy szlaki nordic walking i kilka szlaków rowerowych. Wypożyczamy kije do nordic walkingu i rowery. Mamy także trzy boiska do siatkówki. Jest u nas instruktor nordic walkingu, który pokazuje, jak prawidłowo chodzić z kijami. Organizujemy rajdy rowerowe, wyprawy nordic walking, turnieje siatkówki. Zainteresowanie aktywną formą wypoczynku jest coraz większe. Wiele osób przyjeżdża tutaj z Trójmiasta na rowerach. Inni przyjeżdżają samochodem, zostawiają go tutaj, wypożyczają sprzęt i ruszają na wycieczkę. Informacji o atrakcjach można szukać na naszej stronie internetowej www.bazawypadowa.pl - dodaje. Pani Beata uprawia sport razem z córkami: 22-letnią Olą i 16-letnią Natalią. Podkreśla, że to łączy rodzinę, bez względu na to, czy dzieci mają trzy, dziesięć czy dwadzieścia lat. Natalia złapała bakcyla i teraz trenuje kolarstwo w GKS Cartusia. Ma już spore osiągnięcia: zdobyła mistrzostwo Polski, zakwalifikowała się do ogólnopolskiej olimpiady młodzieży. Właśnie dlatego, że na własnym przykładzie doświadczyły, jak sport łączy ludzi, panie planują zorganizować familijne rajdy rowerowe i marsze na orientacje dla drużyn. A także po raz kolejny nocne marsze nordic walking w Walentynki 14 lutego. - Przyjęło się, że nordic walking to sport dla seniorów. To nieprawda! Wielu młodych ludzi z chęcią chodzi z kijkami. My z kolei współpracujemy ze szkołami podstawowymi, na przykład Szkołą Podstawową w pobliskim Wilanowie, i organizujemy dla dzieci różne zabawy, w tym związane właśnie z nordic walkingiem - wyjaśnia pani Beata. Nie trzeba daleko szukać, by przekonać się, że i młodzi chętnie wybierają ten rodzaj aktywności - W ubiegłym roku dzień w dzień aż do późnej jesieni chodziłyśmy z sąsiadką na kijki. To był nasz wieczorny rytuał. Nie tylko obie bardzo schudłyśmy, co oczywiste, ale też miałyśmy okazję bliżej się poznać. Tamtego lata miałyśmy mnóstwo przygód, których nie przeżyłybyśmy, siedząc w domu. Na przykład po raz pierwszy widziałyśmy w lesie świetliki - opowiada 24-letnia Maria z Gdańska. •