Imię esencji
-rozmowa z Tenzinem Wangyalem Rinpocze
-Bardzo niewielu ludzi na Zachodzie wie,czym jest religia bon.
-Bon jest pierwotną , rdzenną religią Tybetu, pełną duchową tradycją mądrości ,składającą się z 9 ścieżek,czyli pojazdów .Pierwsze 4 są związane ściśle z naukami szamańskimi i nazywane pojazdem przyczyny \tutaj mieści się cała dziedzina medycyny tybetańskiej\,których rezultatem są następne ścieżki - sutra, ścieżka wyrzeczenia i tantra, ścieżka transformacji. A dziewiątą ścieżką jest dzogczen.Jest to ścieżka poza przyczyną i poza skutkiem. Początkowo nauki bon polegały na ustnych przekazach .Obecnie zawierają się w 177 księgach kanonicznych i 200 woluminach komentarzy mistrzów w oparciu o ten kanon.I dotąd wciąż są odkrywane nowe pisma i przekazy.
-Bon jest podobno prawie tak stara jak świat...
- To przesada .Ustna tradycja głosi,że liczy sobie18 wieków .Ale dopiero 5 tysięcy lat temu budda Tonpa Szenrab Miłocze ,który urodził się w krainie Olmo Lung Ring w Azji Mniejszej \niektórzy uważają,że była to mityczna Szambala/ i tam nauczał , dotarł do krainy Siang Siung w zachodnim Tybecie i przekazał nauki , na których dziś opiera się moja religia..Pierwsi królowie tybetańscy byli zaawansowanymi praktykującymi , niektórzy z nich zrealizowali nawet tęczowe ciało.Wtedy cały Tybet praktykował bon .A potem bon spotkał los wszystkich prastarych religii - został wyparty przez nową ideę, nowszą religię - buddyzm.
-Bon to nie buddyzm?
-Buddyzm,lecz rdzennie tybetański, nie indyjski.Za buddę uważamy Tonpę Szenraba, a nie Buddę Śakjamuniego.
-Spotkałam się z przekonaniem, że buddyzm w ogóle nie jest religią.
-Owszem,niektórzy wolą sądzić,że buddyzm nie jest religią.I byłoby ciekawą rzeczą rozpoznanie, dlaczego .
Istnieją ludzie,którzy w ogóle nie uznają religii.A dziwnym paradoksem - lubią buddyzm. Nie zgadzam się być religijnym człowiekiem, mówią sobie, natomiast mogę praktykować buddyzm. Jest to pewien sposób na uniknięcie przez nich wewnętrznego problemu .Zdarza się ,że przedstawiciele innych wyznań próbują lekceważyć buddyzm mówiąc: buddyzm to nie religia ,możemy go najwyżej uznać za filozofię. Zatem : Nie musimy się nim przejmować . Istnieje pewna kategoria umysłów, które wręcz panicznie boją się otwarcia na świat ducha.Ich twardy,racjonalny mózg podpowiada: nie czuj się zagrożony buddyzmem, jest to tylko system myślowy, model postrzegania świata. Oni też mówią sobie ,że buddyzm nie jest religią.Oto jakie są korzenie owego przekonania.Aby jednak dokładnie na pani pytanie odpowiedzieć,musielibyśmy zdefiniować,czym jest religia. I wtedy dopiero będziemy mogli dowiedzieć się,czy buddyzm nią jest czy nie jest.
-System naszych wierzeń i przekonań duchowych?
-Nie uważam,żeby w sensie uregulowanej wiary buddyzm był czymś tak dalece innym od chrześcijaństwa. Ma podstawy teoretyczne, ma ścieżkę doświadczenia, mieści się tu organizacja kościelna, hierarchia,są klasztory,w nich mnisi,mniszki , są praktykujący ...Jest wiara,jest modlitwa,są wspaniałe rzeczy,złe rzeczy - czyli wygląda tak ,jak każda całkiem normalna religia.
- Wyobraźmy sobie,że ktoś o sceptycznym , areligijnym umyśle przychodzi do was myśląc,że coś stąd dla niego wyniknie, chociaż nie wie - co? Może z buddyzmu skorzysta właśnie ktoś, komuś niedostępna jest wiara?
-Uważam,że każdy wierzy.Istnieje tylko zagadnienie,jak bardzo ,do jakiego stopnia przebudzeni jesteśmy w swoich wierzeniach. Na jakich poziomach wiary jesteśmy w stanie istnieć. Na przykład:mężczyzna idzie na przyjęcie z wiarą,że spotka tam wybrankę. Kobieta idzie na przyjęcie i też może wierzyć,że spotka swoją bratnią duszę .Obydwoje mają wiarę - i może nawet ją zrealizują ?
Mówiąc całkiem poważnie: głęboko w każdym z ludzi tkwi tęsknota do duchowości ,tęsknota za związkiem z głębszymi jakościami, związkiem ze światłem,z mądrością, z radością,za kontaktem z poczuciem wolności,świętości .Jest to podstawowa ludzka właściwość.Wszyscy ją mamy.A ponieważ ją mamy - poszukujemy. Możemy długo spać,być obojętni,lecz pewnego dnia budzimy się choćby troszkę i wyruszamy w duchową wędrówkę - a ten głęboki zew z wnętrza duszy popędza - i jeśli mamy dość determinacji , dosyć wytrwałości i ciekawości - coś wreszcie odnajdujemy. Trzeba się tylko przedtem dobrze zastanowić,czego naprawdę szukamy ,bo na drodze duchowej są też i ciemne miejsca. Możemy znaleźć albo czyste złoto ,albo niekoniecznie dobrą i właściwą rzecz. Dlatego dobrze byłoby mieć oparcie w poważnej tradycji religijnej i pomoc sprawdzonych nauczycieli.
-Rinpocze poprowadził kiedyś praktykę dzogczen ,która dawała uczestnikom głębokie doświadczenie duchowe .Potem powiedział: teraz już nie musicie wierzyć,teraz wiecie.
-Nie postawiła mi pani pytania... .
- Czy w buddyzmie doświadczenie nie jest ważniejsze od wiary?
-Tak.Doświadczenie jest ważniejsze.Ale niewystarczające.
Doświadczanie i wiedza stąd wyniesiona - powiedziałbym wiedzenie są nie do przecenienia,lecz nie można przecież doświadczyć wszystkiego . I nie w całej pełni możemy ufać sobie, jako podmiotowi doświadczającemu.
Niektóre sprawy przychodzą do nas poprzez bezpośrednie,zmysłowe postrzeganie - i te zwykle uważamy za obiektywne,za pewnik. Ale czy należy w pełni zawierzyć fizycznym zmysłom? Nawet one łudzą; są omylne.
Inne doświadczenia przychodzą podczas pracy z umysłem.Są bezcenne; czy jednak potrafimy z całą pewnością odróźnić każde płynące stąd rozpoznanie od tworów wyobraźni, od złudzeń fantazji ?
Niektóre zjawiska są i widzialne i słyszalne i jednocześnie doznajemy ich pozazmysłowo, lecz nie mają one dla nas najmniejszego sensu, ponieważ - nie potrafimy ich zrozumieć.A przecież czujemy,że na ich dnie kryje się bardzo ważna , choć niedostępna nam w tej chwili prawda . Chcielibyśmy ją sobie przyswoić i - nie możemy. W takim przypadku z pomocą musi przyjść nam wiara - bo tylko wiara tworzy pomost jednoczący sensownie różnorakie ludzkie doświadczenia .To ona przerzuca most od człowieka do tajemnicy Jedynie poprzez wiarę nie stracisz nigdy połączenia .
Lecz ślepa wiara też nie jest niczym dobrym.Wiara bez wiedzy,bez doświadczenia szybko stanie się martwa - i także poprowadzi człowieka do zerwania więzi. Tak, doświadczenie jest w buddyzmie niezmiernie ważne.
- Jego Świątobliwość Dalajlama pisał,ze rozwój duchowy wcale nie jest tożsamy z religijnością, z wyznawaniem jakiejkolwiek religii.
-Wszystko zależy od tego,w jaki sposob określimy religię.Jeśli myślimy o niej jako o zjawisku posiadającym jedynie zewnętrzną strukturę ... Na przykład : rodzimy się w takiej a takiej tradycji , w rodzinie religijnej, w kraju wyznającym daną wiarę - toteż siłą rzeczy stajemy się jej wyznawcą.Nie oznacza to wcale,że się w niej rozwijamy. Nie nastąpi to nawet wtedy,kiedy odnajdujemy religię w rezultacie poszukiwań drogi duchowej:poczuliśmy,że stała nam się bliska charyzmatyczna historyczna postać , Chrystus albo Budda, istota która miała najwyższą realizację i zapoczątkowała tradycję mającą dziś usystematyzowaną strukturę nauk - widzimy, jak wielu ludzi w nią wierzy, jak praktykują, jak rozwinęli w tym wielką wiedzę i umiejętności, a my jesteśmy przecież poszukującymi - i pewnego dnia stwierdzamy :tak, możemy w tym być ,możemy się tu odnaleźć jako religijna istota idąca tą właśnie ścieżką.Jesteśmy spełnieni. Spotkaliśmy szczęście.Lecz nawet to wielkie wydarzenie nie będzie oznaczało samo przez się,że się rozwinęliśmy duchowo. Tak, w pewnym sensie to prawda - rozwój duchowy nie poddaje się żadnej sztywnej strukturze - a przynajmniej nie posiada zbiorowego ,religijnego oblicza.
-Jeśli rozwój duchowy musi się odbywać w głębi nas samych - po co nam duchowni - lamowie,księża ?
- Są zobowiązani pomagać..Ale twój rozwój duchowy i tak musi przebiegać ponad wszelkimi uwarunkowaniami. Dam przykład.
Póki nie osiągniesz pewnego stopnia rozwoju duchowego , zupełnie nie wiesz, kiedy poddasz się negatywnym emocjom - ulegniesz pomieszaniu , albo kiedy wpadniesz w złość .Może to owładnąć tobą w każdej chwili ,nawet podczas ceremonii religijnej.I z drugiej strony - nie zaplanujesz sobie , kiedy będziesz dobra i łagodna - że stanie się to akurat w niedzielę o godzinie 9-ej,kiedy idziesz na mszę,prawda? A jeśli ktoś jest wściekły na bliźniego,na swojego sąsiada - przez okrągły tydzień ? I właśnie na ten tydzień przypadną religijne święta ,a on wcale nie panuje nad sobą? Ma poczucie winy , męczy się,ale jest bezradny. Jest to przerażające doświadczenie. Każde uczucie tobą włada.
Aż pewnego dnia masz dość życia w taki sposób .Postanawiasz,że spróbujesz z tym pracować i sprawić,aby twoja złość już cię więcej nie zdominowała.Starasz się jakoś ją przekształcić. Następnego dnia nie jesteś już tak całkowicie pod wpływem negatywnych emocji,jak to było dzień wcześniej,a po pewnym czasie będziesz w stanie działać inaczej - może nawet na podstawie miłującej dobroci ? I choć emocje wracają, choć im czasem ulegasz,starasz się nie utracić nigdy właściwości współczucia, dobroci lecz żyć i postępować kierując się właśnie nią. To jest wspaniała duchowa praca.Ale nie ma ona nic wspólnego z jakąkolwiek religią, nic z buddyzmem, katolicyzmem czy islamem.a jeśli nawet ,to na pewno nie z taką postawą:tak - nie,moja grupa - tamta tradycja.To nie jest prawdziwie duchowe podejście do wiary.Może dlatego ludzie czasami bardziej cenią duchowość niż religię ?
- Niewielu z nas jest w stanie z dobrym skutkiem podjąć taką pracę.Wolimy łamać zasady i uznawać swoją winę.. Czy w buddyzmie jest spowiedź?
-Tak,w buddyzmie istnieje spowiedź ,ale jest to inny jej rodzaj .Spowiadasz się wewnętrznie. Niby to samo: poczucie winy , spowiedź , wyznanie przewinień ,ale jest to bardziej nastawione na odnajdywanie rozwiązań, niż na przyznawanie się : zrobiłem źle - i dosyć pracy. Wydaje mi się,że i obawa kary mniejsza jest w buddyzmie. Uświadamiam samego siebie ,że zawiniłem i wiem,że nie ma ucieczki: muszę wziąć za to pełną odpowiedzialność . Natomiast nie boję się kary z nieba. W podejściu buddyjskim jest chyba więcej relaksu....
-Pozostawanie sam na sam ze sobą ,z własnym sumieniem kojarzy się w naszej cywilizacji nie z relaksem,ale z przechodzącym możliwości koszmarem . A Rinpocze uważa,że można z tego doświadczenia uczynić źródło siły?
-Tak. Jeśli jesteś gotowa do pracy, bardzo bolesnego wglądu w swoją duszę,do trudu transformacji .
-Gdyby jednak ktoś przyszedł do Tenzina Wangyala Rinpocze,aby wyznać winy - a pewnie często tak się dzieje - co by usłyszał?
- Podpowiedź ,jaka praktyka duchowa mogłaby mu w pracy nad problemem pomóc.Mam też nadzieję ,że odczułby niezmierne współczucie.
-Co buddyzm uważa za pierwszą przyczynę istnienia?
-Buddyzm mówi,że samsara ,czyli nasze pełne cierpienia istnienie - nie miało początku . I nie było także pierwszej karmy - początkowego ogniwa w łańcuchu przyczyn i skutków,ponieważ gdyby pierwsza karma zaistniała - musielibyśmy mówić o pierwszej samsarze.Nie istnieje zatem przyczyna.
-Życie nie miało ani prapoczątku ,ani źródła ?
- Jeśli mówimy o karmie samsarycznej,to najprawdopodobniej, jak powiedziałem - nie miało.Ale jeśli mamy na myśli karmę w sensie pierwszego ruchu,impulsu ,działania - to wtedy, być może, istnieje jakaś pierwsza karma.
W tantrze,w ścieżce przekształcenia jest coś takiego jak pierwotna prana,pierwotny umysł...
-Rozmawiałam kiedyś ze znakomitym polskim filozofem, Władysławem Stróżewskim o bogu.Powiedział: tak,on istnieje,ale nie wyobrażajmy go sobie naiwnie .Jest to wielka,wspaniała, bardzo groźna siła.Po latach dodał:siła pełna miłosierdzia.Czy jest to zrozumiałe dla buddysty,możliwe do przyjecia?
-W buddyzmie nie ma pojęcia boga w takim sensie ,jak rozumie go chrześcijaństwo - że jest on stworzycielem świata.Ale z drugiej strony... jest w nas,wszystkich ludziach, takie bardzo głębokie poczucie , przeczuwanie boga .Ja osobiście uważam,że - tak. Bóg jest, spoczywa pomiędzy wszystkimi i wszystkim bez podziału, w niepodzielnej przestrzeni bez dualności,spoczywa w esencji. Czasami jakiś człowiek ,jego umysł poprzez moc kontemplacji, medytacji albo modlitwy jest w stanie spenetrować przestrzeń i pokona te granice - i może dostać się do środka - bo potrafi wznieść się ponad podziały . W tych obszarach właśnie spotyka się boga.A jest to tak zupełnie odmienne doświadczenie od tego,czego doświadczamy zwykle, aż tak dalece inne,że nas przeraża.Jesteśmy przestraszeni.Może ono wydawać się groźne
-Ponieważ wyzbywamy się wtedy poczucia indywidualnego istnienia, całkowicie zapominamy o sobie? Nie ma już niczego znajomego ,niczego ,co można byłoby uchwycić?
- Takie odczucie może się pojawić w chwili,kiedy znika ego. Poprzedza ją bolesny, długi proces ,bez niego jednak ma mowy o spotkaniu z bogiem.
- W tamtej dawnej rozmowie Profesor powiedział:My nie tworzymy wartości.Wartości są.
-Jakie wartości?
-Te,według których powinniśmy żyć. Według których porządkujemy świat.
-Myślę,że my jednak stwarzamy wartości w znaczeniu dobre - złe ,wyższe- niższe. Tyle że w takim podejściu - bóg nie istnieje,ponieważ mamy tu wartościowanie - czyli podział.A bóg spoczywa tam,gdzie nie ma dualności.Jeśli pojawiają się podziały - i ktokolwiek je robi - obojętne ,czy jest to ego ,czy nasz umysł - w tym momencie zaczynamy tracić połączenie z bogiem . W buddyzmie uznajemy natomiast istnienie niezmierzonych jakości .Są prażnie paramity : miłość ,współczucie,pokój, mądrość, szczodrość, równowaga .One rzeczywiście istnieją - niezależnie od kaprysów ego.
-Przyjechałam na spotkanie buddystów bon spodziewając się niecodziennych praktyk.I zobaczyłam tybetańskiego lamę,który już od progu zapytał : czy wy się w ogóle modlicie? Pomyślałam,trochę rozczarowana: Nic nowego.Znowu to samo...
Nie sądziłam,że w buddyzmie aż tak ważna jest modlitwa .
- Modlitwa jest bardzo ważna.Modlitwa pochodzi z serca,z uczuć,z dobrych życzeń raczej niż z myśli.Miejsce jej powstawania jest najgłębszym miejscem w nas samych.Chociaż to, o co ludzie proszą w modlitwach nie musi być ani najmądrzejszymi ani najlepszymi dla nich rzeczami.Czasami są to wręcz niepoważne ,błahe sprawy.Lecz miejsce,z którego pochodzi zawsze jest dobre i święte .Kiedy się modlisz, jesteś niezmiennie we właściwym miejscu.
Modlitwa powinna być wielkim zasłuchaniem, pełnym zachwytu zapatrzeniem,a nie egoistyczną listą życzeń i zażaleń.Wówczas nie jest to prawdziwa modlitwa.
-Rinpocze wciąż mówi o sercu i tak, jakby ono należało do sfery niecielesnej. Jakby było święte.
-Serce jest bardzo szczególne i ważne.
Jest żródłem energii, miejscem umysłu,siedliskiem duszy.Jest domem dla wszystkiego.Cokolwiek przychodzi,przychodzi do nas z serca.
- Dzogczen oznacza Wielką Doskonałość.Czym jest owa doskonałość? Jaka jest? Czy to właśnie jest esencja?
- Doskonałość nie może być opisywana. Kiedy zaczynasz ją opisywać,staje się niedoskonała. Kiedy zechcesz ją uchwycić ,zniknie.To nie ma sensu.
-A mogę jej doświadczyć?
-Tak.
-Czy wiara to zaufanie?
-Do czego?
-Do niezmierzonej mądrości , dobroci , do tego , czego szukamy ?
- Takie zaufanie jest niezbędne - aż do ostatecznej realizacji - do oddania .Dopiero ono tworzy związek .
-Chciałabym zapytać o dwie sprawy dla waszej kultury oczywiste ,dla nas nieco tajemnicze.O niezwykle silny związek buddyjskiego nauczyciela i ucznia i - o tajemnicę przekazów .Podobno Rinpocze naistotniejsze nauki odbierał od od Lopona Tenzina Namdaka, kiedy ten - nic nie mówił. A czasami nawet go nie było . Jak to możliwe,aby nauki były udzielane bez jednoczesnej fizycznej obecności mistrza i ucznia ?
- Mistrz przekazuje własne doświadczenie , wszystko, co zgromadził i czym się stał dzięki duchowej praktyce , co sam dostał od dzierżawców linii tak,jak matka daje przekaz własnego doświadczenia dziecku .Buddyjski nauczyciel postępuje bardziej jak ona niż jak uczony,który daje instrukcje swoim studentom.Postawa uczonego jest teoretyczna ,ograniczona do pewnej dziedziny wiedzy,natomiast matka oddaje wszystko co ma - z głębi własnego serca.
- Z tego miejsca,z którego pochodzi modlitwa?
- Tak.To są krople serca, instrukcja pochodząca z głębi serca ,sama esencja. W sercu bowiem jest nasienie prawdy i wiedzy,które nauczyciel przekazuje uczniom.
-Czy to właśnie dzieje się pomiędzy buddyjskim mistrzem a uczniem? Nie ma tutaj większej tajemnicy?
-Nie,nie.Tak właśnie się to dzieje.
Chociaż... W dawnych, starożytnych czasach istniały tzw. bezpośrednie przekazy - z umysłu do umysłu .
-W jaki sposób się odbywały?
- Bez słów .I działały tak, jak odbicie światła słońca czy światła księżyca w jeziorze . .Księżyc nie rozmawia z jeziorem ani jezioro nie rozmawia z górą - to światło ,które odbija się w jeziorze sprawia,że odbija się też w nim i góra. Światło stanowi połączenie pomiędzy jeziorem,górą,księżycem czy słońcem .Tak właśnie działa rigpa -wrodzona,wieczna świadomość,która przenika wszystko- zarówno nieożywioną materię jak i umysł mistrza, jak mój i twój umysł .
- Czy dziś nie moglibyśmy jej posłuchać ?
- To byłoby możliwe, gdybyśmy pojmowali się na poziomie umysłu i serca,gdybyśmy nie musieli wszystkiego wyjaśniać i wyjaśniać tego, co chcieliśmy wyjaśniać - zamiast umilknąć i w absolutnej ciszy - zrozumieć.. Współcześni ludzie mają już zupełnie inną wrażliwość.Brak im tak otwartej,tak spokojnej wiary.
--Co mistrzów buddyjskich skłania do udzielania swojej wiedzy tajemnej ludziom innej wiary?
- Została nam powierzona wspaniała starożytna nauka , pełna, jasna instrukcja jak poruszać się po ścieżkach duchowych,aby w ostatecznym rezultacie dojść nimi do oświecenia. Proponujemy nasze unikalne praktyki z wielką otwartością , bez żadnych warunków i zastrzeżeń. Przechowaliśmy całą wiedzę w stanie czystym w najtrudniejszych okolicznościach ,przenieśliśmy ją poprzez wiele tysiącleci i jesteśmy na tym świecie po to , aby się nią dzielić.
-Kiedy Rinpocze przyjechał na Zachód,czy nie wydało mu się dziwne,że ludzie wychowani w całkiem innej tradycji kulturalnej szukają nauk u Tybetańczyków?
- Nie wydawało mi się to ani dziwne ani niezwykłe, ponieważ ze swojego punktu widzenia nie dostrzegam żadnej sprzeczności pomiędzy wiernością własnej tradycji a korzystaniem z nauk buddyjskich .Nikt, kto przychodzi do nas po wiedzę, nie musi wyrzekać się własnej religii. Z nauk dzogczen może korzystać z równie dobrym skutkiem buddysta , który nigdy nie opuścił Indii czy Nepalu - jak i rdzennie katolicki ksiądz. . Z buddyjskiego punktu widzenia można nawet połączyć różne drogi duchowe. Zdaję sobie jednak sprawę, że jest to trudny punkt widzenia - i nie do przyjęcia dla każdego. Toteż radzę swoim europejskim uczniom,aby dobrze przemyśleli, czy decyzja zmiany wyznania albo połączenia ścieżek religijnych wewnętrznie w nich się nie pokłóci . Czy własnymi wyborami nie sprawiają bólu swoim bliskim ? Nie byłoby w porządku, gdyby własny rozwój duchowy mieli jedynie na uwadze. Na buddyjskiej drodze panuje tolerancja, ale dla jednej sprawy na pewno akceptacji nie ma : dla egoizmu, dla wszechwładzy ego.
Nauki dzogczen mówią natomiast z całą mocą : człowiek może przywoływać do siebie Buddę , Chrystusa lub kawałek chleba - wszystko , co jest mu bliskie, co pomaga w osiąganiu pierwotnego, prawdziwego stanu ,w odszukaniu w esencji . Jakiekolwiek imiona nadawano by esencji - ona i tak będzie doskonała, zawsze taka sama.A kiedy ją odnajdziemy , wówczas będziemy umieli darzyć miłością wszystkie jej imiona.
Rozmawiała Zofia Szlachta
1
2