publicysta światowej prasy polonijnej
MINISTERSTWO HAŃBY NARODOWEJ
POLACY, ANTYSEMICI, SZMALCOWNICY, RABUSIE, MORDERCY. KIM PAN JEST PANIE SIKORSKI DORŻNĄĆ WATAHĘ!
MINISTERSTWO HAŃBY NARODOWEJ
W obronie honoru i godności.
1 września 1939 roku Polska została napadnięta przez hitlerowskie
Niemcy, 17 września przez sowiecką Rosję. W wyniku paktu Ribbentrop-
Mołotow kraje te dokonały IV rozbioru Polski, podjęły też działania mające na
celu zniszczenie naszego państwa i eksterminację jego obywateli.
Trzeba podkreślić, że Polska nie związała się z Hitlerem przeciwko Rosji,
gdyż oznaczałoby to w najlepszym razie wasalizację naszego kraju. Nie
związała się również z Rosją przeciwko Niemcom, gdyż oznaczałoby to w
najlepszym razie sytuację, którą poznaliśmy po 1945 roku.
Nasz kraj wybrał samotną walkę, która militarnie od początku była
skazana na przegraną. Poniósł z tego powodu straszliwe konsekwencje: między
innymi - jak wynika z najnowszych ustaleń IPN - w latach 1939-1945 zginęło
od 5,6 do 5,8 mln polskich obywateli, Polska straciła część swego terytorium a
Polacy utracili na pół wieku wolność. Stając jednak przed tragicznym wyborem,
nie mieli wątpliwości - wybrali walkę z wrogiem, w imię słynnych słów Józefa
Becka:
„My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko
rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor”.
Polska nie tylko jako pierwsza podjęła walkę, lecz jako jedyny kraj na
świecie zbudowała państwo podziemne, które miało swoją armię, wymiar
sprawiedliwości, podziemną edukację. Polacy walczyli na wszystkich frontach;
wewnętrznym, zachodnim i wschodnim, pod Monte Cassino, Lenino,
Tobrukiem, Arnhem i Narwikiem. Historycy określają nasz udział w wojnie
jako czwartej potęgi, obok Rosji, USA i Wielkiej Brytanii, w koalicji
antyhitlerowskiej.
W Polsce nigdy nie było Quislinga. Byli natomiast wielcy bohaterowie,
jak Hubal, Pilecki czy Fieldorf, których los symbolizuje tragizm polskich losów.
Nie znaczy to, że Polska nie miała zdrajców; miała komunistów, których wielu
chciało przyłączenia do Rosji oraz volksdeutschów, którzy marzyli o włączeniu
do Niemiec, ale jedni i drudzy zostali odrzuceni jako zdrajcy.
Miała szmalcowników, ale i ci zostali potępieni i skazywani zarówno w trakcie wojny, jak i po niej. To nie konfidenci i donosiciele reprezentowali polskość - byli jej zaprzeczeniem, marginesem i wewnętrznym wrogiem, z którym Polska również prowadziła walkę.
Polska przegrała II wojnę światową, ale ocaliła godność i honor, w imię
których podjęła tę walkę. Po latach okazało się, że odniosła zwycięstwo, a
Powstanie Warszawskie i Katyń stają się mitem założycielskim nowej Polski.
Nie ma w tym nic dziwnego, że klęski stają się po latach źródłem siły,
moralnym zwycięstwem, na którym można budować narodową jedność.
Przykładem może być choćby Holokaust i Masada, które stały się nowym mitem
założycielskim dla narodu żydowskiego.
Dzisiaj wszyscy winni jesteśmy cześć i pamięć bohaterom tamtych
wojennych czasów, z pod Mokrej, Krojant, Bzury, Kocka i Westerplatte.
Chylimy głowy w wielkiej wdzięczności i szacunku dla Ich patriotyzmu i
poświęcenia; przed żołnierzami spod Wizny, które stało się polskimi
Termopilami. Czujemy się wobec Nich odpowiedzialni za stan III
Rzeczpospolitej.
Niestety, ocaloną godność i honor często próbuje nam się odebrać,
przedstawiając nas jako naród szmalcowników, morderców z Jedwabnego i
pomocników Hitlera. Służy temu świadomie prowadzona polityka historyczna,
która ma usprawiedliwić zbrodniarzy i pomniejszyć skalę ich zbrodni, czyniąc
nas za nie współodpowiedzialnymi. Polityka ta prowadzona jest zarówno przez
naszych sąsiadów, wrogie narodowi polskiemu siły zewnętrzne i wewnętrzne nie wyłączając polskiej dyplomacji skażonej służbami peerelowskimi, jak i wewnątrz kraju - tę ostatnią można uznać za swoistą kontynuację tej zdrady, z którą walczyliśmy zarówno przed, jak i po wojnie.
Musimy sobie zdawać sprawę, że jest to ta sama walka tylko prowadzona na
płaszczyźnie świadomości. Powinniśmy sobie też zadać pytanie: czemu to w
dalszej perspektywie ma służyć. Nie możemy bowiem przegrać pokoju i dać
sobie odebrać godność i honor, dla których nasi Ojcowie i Dziadkowie
podejmowali skazaną na porażkę walkę. Bez godności i honoru nie można
budować kraju, nie można walczyć o jego dobre imię i rozwój.
Zdając sobie z tego wszystkiego sprawę, nie powinniśmy ignorować
faktu, że wschodni sąsiad wcale nie zerwał do końca z imperialną przeszłością,
natomiast zachodni zbyt chętnie widzi nas w pozycji swojego klienta.
Powinniśmy też pamiętać, że historia się nie zakończyła i że jak zawsze stoi
przed nami zadanie budowania silnego, demokratycznego państwa polskiego.
Państwa prawnego, broniącego praw i wolności obywatelskich. Tego rodzaju
państwo jest warunkiem rozwoju jednostki, jest niezbędnym komponentem siły
narodu. Jest warunkiem jego trwania i niepodległości, która nigdy nie jest dana
raz na zawsze. To państwo powinno być budowane na pamięci i tradycji, którą
ocalili nasi Ojcowie. Warto w tym miejscu przypomnieć słowa Jana Pawła II
skierowane w 1979 roku do polskiej młodzieży:
I proszę was; pozostańcie wierni temu dziedzictwu! Uczyńcie je przedmiotem swojej szlachetnej dumy!
Przechowajcie to dziedzictwo! Pomnóżcie to dziedzictwo. Przekażcie je
następnym pokoleniom.
„W obronie honoru i godności” to przesłanie Janusza Kochanowskiego rzecznika praw obywatelskich we wrześniu 2009 roku, kilka miesięcy przed jego tragiczną śmiercią w Smoleńsku.
Dzisiaj tajna agencja spraw zagranicznych zwana Ministerstwem Spraw Zagranicznych zatrudnia na stanowiskach dyplomacji polskiej 60% osób podlegających lustracji. We Lwowie i w Łucku konsulowie polscy uprawiają sutenerstwo handlując wizami dla ukraińskich prostytutek.
Twierdząc, iż Polacy to naród szmalcowników, rabusiów i morderców, polskie placówki konsularne wydają antypolskie książki. Polacy to naród morderców skazanych na zagładę Żydów, szmalcowników i szantażystów, tak przedstawiają konsulowie Polaków za granicą w promowanych przez MSZ książkach - monografii - „Inferno of Choices - Poles and the Holocaust” polskojęzycznych tekstów antypolskich historyków. Padają oskarżenia Polaków o współpracę z Niemcami w dokonywaniu eksterminacji ludności żydowskiej. We wszystkich tych publikacjach pomieszczana jest mantra o polskim antysemityzmie, bezwzględności i chciwości przy rabunkach Żydów przeznaczonych przez Niemców na śmierć.
Polacy przedstawiani są jako złodzieje, bandyci, kolaboranci, donosiciele i napadający na Żydów, którym udało się uciec z getta i rabujących ich, przedstawiając się jako działacze Polski Podziemnej.
W publikacjach istnieje zarzut, iż Polacy wykorzystując sytuację stworzoną przez Niemców dokonywali rabunków mienia ludności żydowskiej.
Autorzy, w tym Grzegorz Berendt przedstawiają w złym świetle księży katolickich rzekomo okradających Żydów, którzy powierzali im na przechowanie swoje mienie, a nawet całe majątki, nie zwracając im depozytów.
Autorzy oskarżają nawet tych Polaków, którzy z narażeniem życia własnego i swych rodzin przechowywali Żydów po strychach, piwnicach czy kurnikach, pomawiając bohaterów o złe warunki bytowe przechowywanych i rzekome głodzenie ich, czerpiąc przy tym niebotyczne zyski.
Autorzy pomawiają polskich chłopów o organizowanie się w celu „polowania” na Żydów, którym udało się zbiec z getta.
„W niektórych wioskowych społecznościach, chłopi organizowali polowania na kryjących się po lasach Żydów. Czynili to z chciwości, gnani do zbrodni przez oczekiwanie łatwego zysku” - pisze autor. W innej publikacji autor stwierdza, iż mordercy Żydów na ziemi kieleckiej to członkowie AK, mordujący na zlecenie swoich dowódców. Autorzy imputują Polakom, chciwość, bezduszność i brak empatii w stosunku do mordowanych Żydów.
Jedna z autorek Barbara Engelking przeprowadziła całe studium poświęcone przyczynom dla których Polacy denuncjowali Żydów. Nie zapomniała przy tym o głównym, jej zdaniem czynniku, antysemityzmie.
Żydowski Instytut Historyczny w Warszawie ma od 3.10.2011 nowego dyrektora - z nominacji ministra kultury i dziedzictwa narodowego został nim prof. Paweł Śpiewak.
Z tej okazji dziennik „Rzeczpospolita” (26-27.11.2011) zrobił z nim wywiad, którego głównym akcentem jest pewna liczba. Nowy dyrektor, powołując się na książkę o stosunku polskich chłopów do Żydów wydaną przez Barbarę Engelking, oznajmił tam: „z tych badań wynika, że z rąk Polaków zginęło w czasie wojny 120 tys. Żydów”. Dalej zaś powołuje się już na tę liczbę jak na ustaloną („skoro historycy wyliczyli, że było 120 tys. ofiar żydowskich …”) i wzywa Polaków do „prawdziwej refleksji” nad nią.
„Dane statystyczne” prof. Pawła Śpiewaka „uzupełniła” dr Alina Cała pracownik „naukowy” Żydowskiego Instytutu Historycznego stwierdzając, iż Polacy są winni Holocaustu mordując 3 miliony Żydów i oskarżając Polaków o antysemityzm. (Alina Cała w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” 25 maja 2009 r. „Polacy jako naród nie zdali egzaminu”).
(Wezwanie Śpiewaka jest w konsonansie z wypowiedzią prezydenta Komorowskiego, który 1 listopada na spotkaniu z naczelnymi rabinami Europy zapewniał ich solennie swą nieporadną polszczyzną, że budowane przez Polskę w Warszawie Muzeum Historii Żydów Polskich „ma stać się pełnym krytycznej refleksji miejscem o polsko-żydowskich relacjach”, jak podaje onet.pl za PAP-em).
„Niektórzy Polacy popierają antysemickie zarządzenia wydawane przez okupacyjne siły i pomagają Niemcom w tropieniu Żydów” - stwierdziła Engelking.
Następny „historyk” Andrzej Żbikowski szmalcownictwu poświęca tekst wchodzący w skład „Inferno of choices” podkreślając, iż proceder ten był szeroko rozpowszechniony. W rzeczywistości szmalcownictwem zajmował się społeczny margines złodziei i kryminalistów. Andrzej Żbikowski szeroko opisuje działania antyżydowskie tzw. granatowej policji polskiej, nie podejmując tematu policji żydowskiej tzw. Jüdischer Ordnungsdienst (dosł. Żydowska Służba Porządkowa, potocznie policja żydowska albo tzw. „odmani”).
Na tym oskarżenia Polaków przez Andrzeja Żbikowskiego się nie kończą. Pisze on: „ Podczas Powstania Warszawskiego ok. 5300 ukrywających się Żydów zniknęło, dziesiątki z nich zginęły z rąk Polaków, żydowska tragedia była postrzegana przez część opinii publicznej w okupowanej Polsce, jako słuszna kara, równocześnie zarzucając dowództwu AK oraz delegaturze rządu na kraj bierność wobec gehenny żydowskiej”.
Tymczasem w rzeczywistości polski wywiad donosił zachodnim aliantom, o istniejącej Zagładzie polskich Żydów w okupowanej Polsce. Wysiłki te spotkały się z całkowitą obojętnością zachodnich aliantów i brakiem jakiejkolwiek reakcji.
Z kolei Jan Grabowski usiłuje przekonywać, iż Polacy z przechowywania Żydów uczynili sobie źródło utrzymania, zresztą zazdroszcząc posiadanych przez Żydów majątków, ciesząc się z „ukarania” Żydów Zagładą.
W okresie II wojny światowej działały żydowskie jednostki policyjne wewnątrz gett, obozów pracy oraz obozów koncentracyjnych podległe częściowo Judenratom, kolaborujące z nazistowskimi Niemcami.
Wykorzystywano je do rekwizycji, łapanek, eskortowania przesiedleńców oraz akcji deportacyjnych.
Od grudnia 1940 pierwszym nadkomisarzem Żydowskiej Służby Porządkowej (SP) getta warszawskiego był Żyd Józef Andrzej Szeryński, który przeszedł na chrześcijaństwo i zmienił nazwisko z Szenkman, Szynkman bądź Szeinkman. Szeryński był znany ze swojego antysemityzmu i jest podawany jako przykład "nienawidzącego siebie Żyda"
Według historyka Raula Hilberga w getcie warszawskim służbę pełniło ok. 2500 żydowskich policjantów (komisarzem był Józef Andrzej Szeryński, a przejściowo Jakub Lejkin), w getcie łódzkim było 1200 osób, a w getcie lwowskim - 500 policjantów z Ordnungsdienstu. Jednostki te, pozbawione prawa posiadania i używania broni palnej, uzbrojone jedynie w pałki, były umundurowane oraz oznaczone odpowiednimi opaskami.
Funkcjonariuszami byli zwykle młodzi ochotnicy, zajmujący się utrzymaniem porządku w getcie, choć uczestniczący także w patrolach po getcie prowadzonych przez niemieckich żołnierzy oraz wartach przy wejściach do dzielnicy żydowskiej. Szczególnie negatywnie wśród mieszkańców gett odbierano udział funkcjonariuszy w pacyfikacji dzielnicy oraz ich pomoc w organizacji wywozu ludzi do obozów zagłady.
Ilu Żydów „odmani” zapałowali w getcie lwowskim?
Było kilkuset policjantów żydowskich, którzy ściśle współpracowali z niemiecką i ukraińską policją. Ich szef, Goliger, szczególny drań i pijak, został zamordowany we własnym łóżku przez Żydów wracających z władzą sowiecką. Był kahał, który dokładnie ściągał z Żydów kontrybucję, konfiskował im futra, biżuterię, dzieła sztuki, meble i wszystko to dostarczał Niemcom, co wcale nie uchroniło urzędników kahału od zagłady, a nawet od wieszania jego prezesów Parnasa i Rothfelda na balkonach budynku kahału przy ulicy Bernsteina we Lwowie.
W getcie łódzkim przewodniczącym Judenratu był Chaim Rumkowski kolaborant niemiecki. Chaim Mordechaj Rumkowski (ur. 27 lutego 1877 w Ilinie, powiat ostrogski, zm. 1944 w Auschwitz-Birkenau) - przemysłowiec, działacz syjonistyczny, przewodniczący Judenratu w łódzkim getcie, kolaborant pod okupacją hitlerowską, dla większości ocalonych z Zagłady Żydów przestępca wojenny.
4 września 1943 roku Chaim Rumkowski wygłosił na placu budzące grozę przemówienie wzywające mieszkańców do oddania dzieci. Rozpoczął się jeden z najbardziej dramatycznych rozdziałów historii łódzkiego getta, który przeszedł do historii pod nazwą "wielka szpera".
Rumkowski urodził się w 1877, w rodzinie kupieckiej na Wołyniu. Na początku XX wieku prowadził w Łodzi razem z Abem Neimanem zakład produkcji tkanin pluszowych, po I wojnie światowej pracował jako agent ubezpieczeniowy. Od 1921 był członkiem Gminy Żydowskiej, mieszkał przy ulicy Południowej 26 (dziś ul. Rewolucji 1905 r.). Pełnił m.in. funkcję kierownika domu dla sierot "Helenówek".
13 października 1939 r. został mianowany przez okupacyjne władze niemieckie na przewodniczącego Judenratu w getcie łódzkim. Nominacja ta była związana z tym, iż Chaim Rumkowski był jedynym członkiem przedwojennej Gminy Żydowskiej w Łodzi, który pozostał w mieście. Jego działalność na tym stanowisku budziła i wywołuje do dziś wielkie kontrowersje. Krytycy zarzucają mu wręcz współpracę z Niemcami, która miała się wyrażać w zmuszaniu Żydów do wyniszczającej pracy na rzecz Trzeciej Rzeszy i - w odróżnieniu np. od Adama Czerniakowa z warszawskiego getta - milczącej zgodzie na eksterminację osób „nieprzydatnych dla gospodarki” (głównie starców i dzieci).
Nazwa szpera pochodzi od niemieckiego określenia Allgemeine Gehsperre, które oznaczało wprowadzony wówczas zakaz opuszczania domów. Mieszkańcy getta nie mogli wychodzić z mieszkań, a żydowscy policjanci pod nadzorem niemieckich żandarmów przeszukiwali dom po domu. Zabierali ludzi starych, chorych, zniedołężniałych, a także dzieci poniżej 10 lat, po drodze pałowanych niemiłosiernie.
Żydowski autor Baruch Milch tak pisał w przejmującej relacji o losach Żydów na byłych wschodnich kresach Rzeczypospolitej (woj. lwowskie i tarnopolskie):
"W każdym razie Judenrat stał się narzędziem w rękach Gestapo do niszczenia Żydów, a jak sami członkowie później się wyrażali, są „Gestapo na żydowskiej ulicy”.
Powołano Ordnungsdienst (służbę porządkową) jako organ wykonawczy składający się z najgorszych elementów (...). W gruncie rzeczy Judenrat zaczął prowadzić politykę rabunkową w celu napełnienia własnych kieszeni, by tymi pieniędzmi przekupić władze i Gestapo, ale tylko w celu zabezpieczenia losu swoich i najbliższej rodziny.
Nie znam ani jednego wypadku, żeby Judenrat bezinteresownie pomógł któremuś Żydowi (...). Do wykonania swoich niecnych czynów, jak ściąganie ogromnych podatków i nałożonych kontrybucji, łapania do łagrów i napadów na domy żydowskie, Judenraty używały swojej Ordnungsdienst, której dawali procent z łupu, a ci ludzie w liczbie dziesięciu-piętnastu napadali na ludzi, bijąc w okrutny sposób, niszcząc i rabując, cokolwiek się dało, i to ze straszną bezwzględnością". (Por. B. Milch: "Testament", Warszawa 2001, s. 106-107).
Pytanie, czemu Jan Tomasz Gross nawet jednym zdaniem nie wspomniał w swej przeznaczonej dla Amerykanów ponad 300-stronicowej książce o rabunkach na Żydach dokonywanych przez żydowską policję na zlecenie Judenratu? Czyż to kolejne przemilczenie nie jest jaskrawym dowodem braku u Grossa nawet cienia elementarnej uczciwości intelektualnej? Nie pisze o żydowskiej policji, która nawet jednym zdaniem nie została wspomniana w "naukowych dziełach" Grossa.
W tejże książce Milcha czytamy na s. 126-127:
"(...) Judenrat załatwił z tymi mordercami, że do trzech godzin dostarczy im żądane trzysta osób. Sami Żydzi musieli łapać i wydawać braci i siostry w ręce katów, którzy stali na placu folwarku, obok naszego mieszkania, i przyprowadzonych przyjęli pałkami albo nahajkami, a później wywieźli na rzeź do Bełżca (...).
Judenratowcy i Ordnungsdienst, przy pomocy ukraińskiej policji i kilku Niemców, którym jeszcze zapłacono, by prędko pracowali, gonili po ulicach, jak wściekłe psy czy opętańcy, a pot się z nich lał strumieniami (...).
Straszny to był widok, jak Żyd Żyda prowadził na śmierć (...)".
Szczególnie haniebną rolę w wysyłaniu własnych żydowskich rodaków na śmierć odegrał Chaim Rumkowski, prezes Rady Żydowskiej w Łodzi, "król" getta łódzkiego na usługach Niemców.
Był on absolutnym władcą getta, w którym kursowały specjalne pieniądze "chaimki" i "rumki" oraz znaczki pocztowe z jego podobizną.
Rumkowski urządził sobie harem w jednej willi i wciąż sprowadzał nowe piękne kobiety. W zamian za przyzwolenie Niemców na jego tyranię nad mieszkańcami getta gorliwie wykonywał wszystkie niemieckie rozkazy i wyekspediował olbrzymią większość swych żydowskich umęczonych poddanych do obozów zagłady.
W końcu jednak i jego Niemcy wysłali do Oświęcimia. Podobno natychmiast padł ofiarą swych żydowskich współwięźniów, którzy nie zwlekając ani chwili, natychmiast po przywiezieniu go do obozu spalili go żywcem w obozowym piecu (Por. E. Reicher: "W ostrym świetle dnia. Dziennik żydowskiego lekarza 1939-1945", oprac. R. Jabłońska, Londyn 1989, s. 29).
Żydowscy policjanci byli okrutniejsi od Niemców.
Najsłynniejszy kronikarz warszawskiego getta Emanuel Ringelblum patron Żydowskiego Instytutu Historycznego tak pisał:
Dzieci wydawały na śmierć rodziców, rodzice dzieci.
Nader bezwzględne świadectwo na temat poczynań żydowskiej policji w Warszawie dostarczył Baruch Goldstein, przed wojną współorganizator bojówek Bundu. Wspominając lata wojny, Goldstein pisał bez ogródek: "Z poczuciem bólu i wstrętu wspominam żydowską policję, tę hańbę dla pół miliona nieszczęśliwych Żydów w warszawskim getcie (...).
Żydowska policja, kierowana przez ludzi z SS i żandarmów, spadała na getto jak banda dzikich zwierząt. Każdego dnia, by uratować własną skórę, każdy policjant żydowski przyprowadzał siedem osób, by je poświęcić na ołtarzu eksterminacji.
Przyprowadzał ze sobą kogokolwiek mógł schwytać - przyjaciół, krewnych, nawet członków najbliższej rodziny. Byli policjanci, którzy ofiarowywali swych własnych wiekowych rodziców z usprawiedliwieniem, że ci i tak szybko umrą" (Por. B. Goldstein: "The Star Bear Witness", New York 1949, s. 66, 106, 129).
Klara Mirska, Żydówka, która opuściła Polskę w 1968 roku, nie miała w swych wspomnieniach dość złych słów dla odmalowania niegodziwości niektórych przedstawicieli środowisk żydowskich w czasie wojny. Opisała następującą historię:
"Syn przewodniczącego Judenratu jednego z gett został skazany przez Niemców na śmierć. Przyprowadził go na egzekucję jego ojciec. On miał go powiesić w ciągu kilku minut. Gdyby tego nie uczynił, miał sam zostać powieszony. Taki niesamowity żart wymyślili Niemcy. Ojciec, któremu chęć pozostania przy życiu przysłoniła wszelkie uczucia miłości rodzicielskiej, zaczął poganiać syna.
Czynił to na oczach rozbawionych Niemców i stojących w milczeniu przy tej scenie Żydów:
„No, prędko rozbieraj buty! No, pośpiesz się, i tak ci nic nie pomoże" (Wg K. Mirska: "W cieniu wielkiego strachu", Paryż 1980, s. 447).
W sierpniu 1942 r. żydowski policjant Calel Perechodnik w getcie w Otwocku wyciągnął z bezpiecznej kryjówki swoją żonę i córeczkę i odprowadził je do transportu śmierci.
Calek Perechodnik „Spowiedź” wyd. Karta Warszawa 2004.
I wydanie książki „Calek Perechodnik” zostało sfałszowane przez Żydowski Instytut Historyczny. Fałszerstwo odkrył prof. David Engel mieszkający w USA badacz stosunków polsko-żydowskich- (czasopismo „Polin” nr 12, 1999 r. ).
Czemu o takich przypadkach zezwierzęcenia niektórych Żydów i fałszerstwach publicystycznych nie informuje Amerykanów Jan Tomasz Gross , tak gorliwie rozpisujący się na temat sadyzmu Polaków?
Warto przytoczyć, co ten sam Calek Perechodnik, skądinąd nienawidzący bez reszty Polaków, wypisywał na temat swych własnych kolegów z żydowskiej policji:
"Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla policjantów żydowskich w Warszawie (...). Skamieniały im serca, obce stały się wszelkie ludzkie uczucia. Łapali ludzi, na rękach znosili z mieszkań niemowlęta, przy okazji rabowali.
Nic też dziwnego, że Żydzi nienawidzili swojej policji bardziej niż Niemców, bardziej niż Ukraińców" (Calek Perechodnik: "Czy ja jestem mordercą?", Warszawa 1993, s. 112-113).
Nader bezwzględny jest osąd Judenratu i żydowskiej policji, zawarty w dzienniku byłego dyrektora szkoły hebrajskiej w Warszawie Chaima A. Kaplana. W swym dzienniku Kaplan nazwał wprost Judenraty "hańbą społeczności warszawskiej" wielokrotnie piętnując zbrodniczą działalność policji żydowskiej, pisząc:
"Żydowska policja, której okrucieństwo jest nie mniejsze od nazistów, dostarczała do punktu przenosin na ulicy Stawki więcej niż było w normie, do której zobowiązała się Rada Żydowska (...).
Naziści są zadowoleni, że eksterminacja Żydów jest realizowana z całą niezbędną efektywnością. Czyn ten jest dokonywany przez żydowskich siepaczy (Jewish slaughterers) (...).
To żydowska policja jest najokrutniejszą wobec skazanych (...). Naziści są usatysfakcjonowani robotą żydowskiej policji, tej plagi żydowskiego organizmu (...).
Wczoraj, trzeciego sierpnia, oni wyrżnęli ulice Zamenhofa i Pawią (...). SS-owscy mordercy stali na straży, podczas gdy żydowska policja pracowała na dziedzińcach.
To była rzeź w odpowiednim stylu - oni nie mieli litości nawet dla dzieci i niemowląt.
Wszystkich z nich, bez wyjątku, zabrano do wrót śmierci" (Por. "Scroll of Agony. The Warsaw Diary of Chaim A. Kaplan", New York 1973, s. 384, 386, 389, 399).
Na s. 231 swej książki Kaplan cytuje jakże gorzki ówczesny dowcip żydowski. Miał on formę krótkiej modlitwy: "Pozwól nam wpaść w ręce agentów gojów, tylko nie pozwól nam wpaść w ręce żydowskiego agenta".
Żydowski Instytut Historyczny obrał za patrona Emanuela Ringelbluma polskiego historyka, pedagoga i działacza społecznego pochodzenia żydowskiego, twórcy podziemnego Archiwum Getta Warszawskiego. Tako oto ich patron pisze:
"Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą.
Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła ona jednak dopiero w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na prowadzeniu swych braci żydowskich na rzeź.
Żydowska policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonała. Jak to się wydarzyło, iż przeważnie inteligenci, żydowscy adwokaci, lekarze, inżynierowie (większość oficerów była przed wojną adwokatami) - sami przykładali rękę do zagłady swych braci.
Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach dzieci i kobiety, starców i chorych, wiedząc, że wszyscy idą na rzeź (...).
Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo często większe niż Niemców, Ukraińców, czy Łotyszy.
Niejedna kryjówka została ”nakryta” przez policję żydowską, która zawsze chciała być plus catholique que le pape, by przypodobać się okupantowi.
Ofiary, które znikły z oczu Niemca, wyłapywał policjant żydowski (...). Policja żydowska dała w ogóle dowody niezrozumiałej, dzikiej brutalności. Skąd taka wściekłość u naszych Żydów? Kiedy wyhodowaliśmy tyle setek zabójców, którzy na ulicach łapią dzieci, ciskają je na wozy i ciągną na Umschlag?
Do powszechnych po prostu zjawisk należało, że ci zbójcy za ręce i nogi wrzucali kobiety na wozy (...).
Każdy Żyd warszawski, każda kobieta i dziecko mogą przytoczyć tysiące faktów nieludzkiego okrucieństwa i wściekłości policji żydowskiej" (E. Ringelblum: "Kronika getta warszawskiego wrzesień 1939 - styczeń 1943", Warszawa 1988, s. 426, 427, 428).
Dlaczego opinia publiczna nie została powiadomiona o fałszerstwach dotyczących „Spowiedzi” Calka Perechodnika?
Ta kolaboracja części Żydów z Niemcami była tym bardziej szokująca i wstydliwa ze względu na społeczny charakter jej uczestników. W przeciwieństwie bowiem do Polaków, wśród których z Niemcami godzili się na ogół kolaborować głównie ludzie z marginesu społecznego, męty, wśród Żydów na kolaborację poszła duża część elit z tzw. Judenratów (rad żydowskich).
Z ostrym potępieniem tej kolaboracji wystąpiła najsłynniejsza żydowska myślicielka XX wieku Hannah Arendt w książce "Eichmann w Jerozolimie" (Kraków 1987).
Napisała tam m.in. (s. 151):
"Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej historii".
Antypolskie teksty mają na celu stworzenie pozorów „rzetelnej pracy naukowej”, służącej interesom amerykańskiego lobby żydowskiego pragnącego wyłudzić od Polski 65 miliardów dolarów amerykańskich tytułem restytucji mienia pożydowskiego w Polsce.