swieta ksiega, CHÓR


ŚWIĘTA

KSIĘGA

0x08 graphic

Księga Trzygłowa

0x08 graphic

Świat to wielka jedność! Wielka jedność nieokiełznana przez człowieka. Świat po trzykroć zbudowany, świat po trzykroć niepojęty, świat na trzy części podzielony. Świat to Trzygłów- Siła Natury Wszechmogąca! Trzygłów to niebo, Trzygłów to ziemia, Trzygłów to Nawia w podziemnych lochach. Trzygłów to wszystko, Trzygłów to Siła, Trzygłów to Życie, Trzygłów to Drzewa, Trzygłów to Człowiek, Trzygłów to Natura.

Trzygłów to początek początków, Rodzic Wszechmogący. Rodzic dla Welesa, Swaroga, Chorsa, Strzyboga, Łady, Peruna i Mokoszy. Sława wieczna Siłom Przyrody!

Sława Welesowi- władcy magii, klątwy, przysięgi, mórz i zaświatów. Panowi bydła i Nawii. Sława Swarogowi- Panu Słońca! Sława Swarożym synom- Swarożycowi, Dadźbogowi i Radogostowi. Sława Chorsowi w tarczy księzyca. Sława Łunie- jego cóże. Sława Strzybogowi i jego dzieciom: Godzie, Pogodzie, Płanetnikowi. Sława Strzybożym wnukom- Wiatrom- dzieciom Płanetnika, Świstowi i Poświstowi- dzieciom Pogody. Sława wojowniczej Ładzie i jej potomstwu: Lelowi, Polelowi i Bodzie. Sława Perunowi Gromowładnemu! Panu nieba i piorunów! Sława jego żonie- Perperunie- sława ich dzieciom: Świętowitowi Czterolicemu, Jarowitowi Wojowniczemu, Rugiewitowi- ojcu Porenuta Pięciolicego i Porewita Pięciogłowego. Sława Mokoszy- Matce Ziemi. Sława jej dzieciom: Jaryle Rolniczemu, Doli, Ubożu i Rodowi Opiekuńczemu z jego córami Rodzanicami.

Księga Świętowita

0x08 graphic

Daj nam iść, Świętowit,
Daj nam wroga bić!
Podaj nam tarczę i daj nam Moc
Wiedź nas bitwą ciężką
Abyśmy zwycięsko
Ostali dzień i noc!

Wprowadź na rozłogi
Nieszczere wrogi
Ojcom pomarłym pokój zwól
Świętym popiołom ciszę
Domy niech ukołysze
Szczęście, nie strach i ból

Stoim przed Twoimi
Wrotami świętymi
I każdy z nas zgina Ci krzyż
Serbski Ty nasz Panie
Daj nam zmiłowanie
Szczęścia i chwałę nam zbliż!

Pomścić daj zastępy!
Bądź Gero przeklęty
Coś woje spisami zbódł
Wsie nam zamarasił
Zdradą byt zakwasił
Złoczyniąc k'skażeniu wiódł

Daj nam iść, Świętowit,
Daj nam wroga bić!
Moc daj w potrzebny czas
Za to wrogów kości
Naznosimy dość Ci
Na ołtarz Twój w święty las

0x08 graphic

Księga Swaroga

PIEŚŃ ŻERCÓW


Swaroże,
Słowiański prawy Boże,
Włodyko nasz!
Przyjm dary nasze krasne,
Ukaż nam lica jasne
I drużbą darz


Swaroże,
Tyś jest Wolą co tworzy
Wszechrzeczy byt!
Żertwą, pieśnią - zdrawicą
Sławim Cię, Czworolicy,
Tyś Święty Pan!


Swaroże,
Praojców naszych Boże,
My ludem Twym,
Chrobre z chrobrych Lucice
Twoje nieśli stanice,
Niesiem i my.


Swaroże,
Słowiańskie kędy morze,
Arkony chram,
Gdzie prochy Jaromarów,
Radogoszcz gdzie Radarów -
Myśl nasza tam!


Swaroże,
Wolności modlim zorze,
Modlimy tak:
Na świętą rać pobiedną
Niech złączy Słowian w jedno
Świąszczycy znak!

Swaroże,
Wierni my Tobie Boże
W dobrym i złym,
Mir Tobie, cześć i sława!
A wróżda, wróżda krwawa,
A śmierć - niedrugom Twym!

Modlitwa do Słońca

Wierni
(Żerec .....)
O Słońce, Słońce gromowe
Przybądź w czerwonych łunach.
(Żerec .....)
O Słońce, Słońce gromowe!
Przybądź w czerwonych łunach!
Świetli nam głowy czerwienią!
Świetli nam ciało tęczami!
(Żerec .....)
O Słońce, Słońce gromowe
Przychodzisz w ogniowych łunach.
Spalić krzyżem opętanych
Przywalić popiołem mętami
Kościoły, kolumny Romy.
(Żerec .....)
Razem: Włady, rozwierasz przestworze!

* * *

Bóstwo żywota! Obudź moich braci,
Niech zabrzmią pieśnią słowiańską po świecie
I dawne Bogi, i ojczyste dzieje.

Może i ona Twym ogniem roztleje,
Wróci i wolność, i niebo Poecie,
Niewolę życiem, świat rajem odpłaci.


* * *

W ostatni dzień- w ostatni dzień

Wyście, podróżne tu ptaki,
Spotkały suchy dębu pień,
Co od piorunów miał znaki.


Lecz gdy go śpiew poruszył wasz,
Gdy głos doleciał z ojczyzny,
Wylazła nagle człecza twarz
Spod kory -ze spalenizny.

Spod liści błysnął złoty łuk
I ręka - i kawał korony.
W dębie słowiański mieszkał Bóg
I wam się pokazał zjawiony

Księga Welesa

Bóstwo spiera się ze swym Nieprzyjacielem .
Bóstwo mówi - Ubiję ciebie.
Nieprzyjaciel opiera się - Jakże mnie ubijesz, jeśli się skryję
- Gdzie?
- Pod człowieka
- Ubiję człowieka i ciebie ubiję.
- Skryję się pod koniem
- Ubiję wtedy i konia i ciebie ubiję.
- A ja się skryję po drzewo, tam mnie nie ubijesz.
- Drzewo rozbiję i ciebie ubiję.
- A ja się skryję pod kamień.
- I kamień rozbiję, i ciebie ubiję. - To ja się skryję do wody.
- Tam dla ciebie miejsce, tam się znajdziesz.


11a-II /1/

"I vot nachnite,

vo-pervyh, - glavu pred Triglavom sklonite!"

- tak my nachinali,

velikuyu slavu Emu vospevali,

Svaroga - Deda bogov voshvalyali,

chto ozhidaet nas.

Svarog - starshij bog Roda bozh'ego /2/

i Rodu vsemu - vechno b'yushchij rodnik,

chto letom protek ot krony,

zimoyu ne zamerzal,

zhivil toj vodoyu p'yushchih!

ZHivilis' i my, srok poka ne istek,

poka ne otpravilis' sami k Nemu

ko rajskim blazhennym lugam!

I Gromoverzhcu - bogu Perunu,

Bogu bitv i bor'by

govorili:

"Ty, ozhivlyayushchij yavlennoe,

ne prekrashchaj kolesa vrashchat'!

Ty, kto vel nas stezeyu pravoj

k bitve i trizne velikoj!"

O te, chto pali v boyu,

te, kotorye shli, vechno zhivite vy

v vojske Perunovom!

I Sventovitu my slavu rekli,

on ved' vosstal bogom Pravi i YAvi!

Pesni poem my Emu,

ved' Sventovit - eto Svet.

Videli my cherez Nego Belyj Svet.

Vy posmotrite - YAv' sushchestvuet!

Nas On ot Navi uberegaet -

My voshvalyaem Ego!

Plyashushchego my vospevali,

k nashemu Bogu vzyvali my,

ibo tot Bog - Zemlyu nashu nosil,

zvezdy derzhal,

Svet ukreplyal.

Slavu tvorite vo vsem Sventovitu:

"Slavu Bogu nashemu!"

Skorbite zhe serdcem nashim -

etim vy smeli otrech'sya

ot zlogo deyaniya nashego,

i tak pritekli k dobru.

Pust' obnimayutsya deti!

I govorite:

"Vse sotvorennoe

ne mozhet vojti v rastorgnutyj um!"

CHuvstvujte eto, ibo lish' eto umeete,

ibo tajna ta velika est':

kak Svarog i Perun -

est' v to zhe vremya i Sventovit.

|ti dvoe ohvatyvayut nebo,

srazhayutsya tut CHernobog s Bedobogom

i Svargu podderzhivayut,

chtob ne byl poverzhen tot bog Sventovit.

Za temi dvumya - Veles, Hors i Stribog.

Zatem - Vyshen', Lelya, Letenica.

11b-II

Zatem Radogoshch, Kryshen' i Kolyada,

za nimi - Udrzec, Sivyj YAr i Dazh'bog.

A vot Beloyar, Lado, takzhe Kupala,

i Sinich, i ZHitnich, i Venich,

i Zernich, Ovsenich, i Prosich,

i Studich, i Ledich, i Lyutich. /3/

Za nimi vsled Ptichich, Zverinich, i Milich,

i Dozhdich, i Plodich, i YAgodinich,

i Pchelich, Irestich, i Klenich,

Ozernich, i Vetrich" Solomich,

i Gribich, i Lovich, Besedich,

i Snezhich, i Stranich, i Svendich"

i Radich, Svietich, Korovich,

i Krasich, i Travich, i Steblich.

Za nimi sut' -

Rodich, Maslenich, i ZHivich,

i Vedich, i Listvich, i Cvetich,

I Vodich, i Zvezdich, i Gromich,

i Semich, i Lipich, i Rybich,

Berezich, Zelenich, i Gorich,

i Stradich, i Spasich, Listvevrich,

i Myslich, i Gostich, i Ratich,

i Strinich', i CHurich - Rodich,

i tut Semargl-Ognebog -

on chistyj i yarostnyj, bystro rozhdennyj.

To sut' - Triglavy vseobshchie.

Syuda ty pridesh',

i tut zhe sluzhitel' vorota otkroet,

i pustit syuda -

v prekrasnyj sej Irij.

Techet Ra-reka tam,

ta, chto razdelyaet nebesnuyu Svargu i YAv'.

I CHislobog nashi dni zdes' schitaet.

On govorit svoi chisla bogam,

byt' dnyu Svarozh'emu, byt' li nochi.

I dni otsekaet,

poskol'ku on - yavskij"

on sam v bozh'em dne.

V nochi zh nikogo net,

lish' bog Did-Dub-Snop nash.

Slav'sya, Perun - bog Ognekudryj!

On posylaet strely v vragov,

vernyh vedet po steze.

On zhe voinam chest' i sud,

praveden On - zlatorun, miloserd!

7e -II

Kak umresh',

ko Svarozh'im lugam otojdesh',

i slovo Perunicy tam obretesh':

"To ne kto inoj - russkij voin,

vovse on ne varyag, ne grek,

on slavyanskogo slavnogo roda,

on prishel syuda, vospevaya

Mater' vashu,

Sva Mater' nashu, -

na tvoi luga,

o velikij Svarog!"

I Svarog nebesnyj promolvit:

"Ty stupaj-ka, syn moj,

do krasy toj vechnoj!

Tam uvidish' ty deda i babu.

O, kak budet im radostno, veselo

vdrug uvidet' tebya!

Do sego dnya lili slezy oni,

a teper' oni mogut vozradovat'sya

o tvoej vechnoj zhizni

do konca vekov!

Toj krase ty eshche ne vnimal,

ibo voi YAsuni ne znali (?).

Vy zhe vse ne takie, kak greki,

vy imeli slavu inuyu

i doshli do nashego Iriya,

zdes' cvety uvideli chudnye,

i derev'ya, a takzhe luga.

Vy dolzhny tut svivat' snopy,

na polyah sih trudit'sya v zhatvu,

i yachmen' polot',

i psheno sobirat'

v zakroma Svaroga nebesnogo.

Ibo to bogatstvo inoe!

Na zemle vy byli vo prahe

i v boleznyah vse, i v stradaniyah,

nyne zh budut mirnye dni".

My stoyali na meste svoem

i s vragami bilis' surovo,

i kogda my pali so slavoyu,

to poshli syuda, kak i te.

I vot Mater' Sva b'et krylami

po bokam svoim s dvuh storon,

kak v ogne vsya siyaya svetom,

I vse per'ya Ee - inye:

krasnye, sinie, ryzhe-burye,

zheltye i serebryanye,

zolotye i belye.

I tak zhe siyaet, kak Solnce-car',

i idet Ona bliz yasuni,

i tak zhe siyaet sed'moj krasoj,

zaveshchannoj ot bogov.

I Perun, uvidev Ee, vozgremit

gromami v tom nebe yasnom.

I vot eto - nashe schast'e,

i my dolzhny

prilozhit' vse sily,

chtob videt',

kak otsekayut

zhizn' staruyu nashu ot novoj,

tak tochno, kak rassekayut

drova v domah ognishchanskih.

I Mater' Slava

krylami b'et.

Idem my pod nashi styagi,

i eto - styagi yasuni!

Księga wspomnień

Prokopiusz z Cezarei o ustroju i zwyczajach Słowian naddunajskich

[...] te plemiona, Sklawinowie i Antowie, nie podlegają władzy jednego człowieka, lecz od dawna żyją w ludowładztwie i dlatego zawsze wszystkie pomyślne i niepomyślne sprawy załatwiane bywają na ogólnym zgromadzeniu. A także co się tyczy innych szczegółów te same mają, krótko mówiąc, urzadzenia i obyczaje jedni i drudzy ci północni barbarzyńcy. Uważają bowiem, że jeden tylko bóg, twórca błyskawicy, jest panem całego świata i składają mu w ofierze woły i wszystkie inne zwierzeta ofiarne. O przeznaczeniu nic nie wiedzą, ani nie przyznają mu żadnej roli w życiu ludzkim, lecz kiedy śmierć im zajrzy w oczy czy to w chorobie, czy na wojnie, slubują wówczas, że jeśli jej unikną, złożą bogu natychmiast ofiatrę w zamian za ocalone życie, a uniknąwszy, składaja ją, jak przyobiecali, i są przekonani, że kupili sobie ocalenie za tę właśnie ofiarę. Oddają ponadto także cześć rzekom, nimfom i innym jakimś duchom i składają im wszystkim ofiary, a w czasie tych ofiar czynią wróżby. Mieszkają w nędznych chatach rozsiedleni z dala jedni od drugich, a przeważnie każdy zmienia kilkakrotnie miejsce zamieszkania. Stojąc do walki na ogół pieszo idą na nieprzyjaciela, mają w ręku tarczę i dzidę, pancerza natomiast nigdy nie wdziewają. Niektórzy nie mają ani koszul, ani płaszcza, lecz jedynie długie spodnie podkasane aż do kroku i tak stają do walki z wrogiem.
Obydwa plemiona mówią jednym językiem, niesłychanie barbarzyńskim. A nawet i zewnętrznym wyglądem nie różnią się między sobą, wszyscy bowiem są rośli i niezwykle silni, a skóra ich i włosy nie są ani bardzo białe względnie płowe, ani nie przechodzą zdecydowanie w kolor ciemny, lecz wszyscy sa rudawi. Życie wiodą twarde i na najniższej stopie, jak Massageci , i brudem są okryci stale jak i oni. A przecież bynajmniej nie są niegodziwi z natury i skłonni do czynienia zła, lecz prostotą obyczajów równierz przypominają Hunów. Także i imię mieli dawien dawna jedno Sklawinowie i Antowie; jednych i drugich bowiem zwano dawniej Sporami, sądzę że dlatego, ponieważ rozproszeni, z dala od siebie, zamieszkują swój kraj. Dlatego też mają tam u siebie wiele ziemi; po drugiej stronie Istru bowiem przeważnie oni mieszkają.

Ibrahim ibn Jakub o zwyczajach Słowian zachodnich
[...] Nie mają oni [Słowianie] łaźni, lecz posługują się domkami z drzewa. Zatykają szpary w nich czymś, co bywa na ich drzewach, podobnym do wodorostów, a co oni nazywają: mech. Służy to zamiast smoły do ich statków. Budują piec z kamienia w jednym rogu i wycinają w górze na wprost niego okienko dla ujścia dymu. A gdy się piec rozgrzeje, zatykają owe okienko i zamykają drzwi domku. Wewnątrz znajdują sie zbiorniki na wodę. Wodę tę leją na rozpalony piec i podnoszą się kłęby pary. Każdy z nich ma wiecheć z trawy, którym porusza powietrze i przyciąga je ku sobie. Wówczas otwierają im sie pory i wychodzą zbedne substancje z ich ciał. Domek ten nazywają oni: al-istba[...].
[...] głośno objawiają radość i cieszą się przy paleniu zmarłego i twierdzą, że ich radość i głośne oznaki wesela [pochodzą] stąd, że pan jego [zmarłego] zmiłował się nad nim.[...]

Pseudo-Maurycjusz o Słowianach

Plemiona Słowiańske i Antów podobne sposobem życia i zwyczajami, i miłością ku wolności; żadnym sposobem nie można skłonić do niewolnictwa względnie podległości w swoim kraju. Jest ich bardzo wielu, są wyniośli [wysocy] [...], łatwo znosza spiekotę, głód, deszcz i niedostatek w jedzeniu. Do przybywających do nich cudzoziemców odnoszą sie przyjaźnie, pokazując im drogę z jednego miejsca do drugiego, chronią ich od nieprzyjemności, tak że jeżeli by się okazało, iż z powodu niedbalstwa tego, który przyjmował u siebie cudzoziemca, ten ostatni pobniósł jakąkolwiek szkodę, przyjmujący go wcześniej rozpoczyna wojnę przeciwko winnemu, uważając za punkt honoru mścić się za cudzoziemca. Znajdujących sie u nich w niewoli nie trzymaja w niewolnictwie jak inne plemiona przez czas nieograniczony, lecz ograniczają czas terminem, dają im wybór, albo za umowny wykup wrócą do swoich lub pozostaną jako wolni i przyjaciele [...].
Ze swoimi wrogami prowadzą walki chętnie w miejscach porosłych gęstym lasem, w wykrotach i urwiskach, z korzyścią dla siebie, posługują się, niespodziewanymi atakami, podstępami i w dzien, i w nocy, wykorzystując wiele różnych sposobów. Doświadczeni także w przeprawach przez rzeki, przewyższając w tych sprawach wszystkich innych [...]. Każdy uzbrojony dwoma niewielkimi włóczniami, niektórzy mają także tarcze, mocne lecz łatwe do przenoszenia. Posługują się także drewnianymi łukami i niewielkimi strzałami, namaczanymi w specjalnej dla strzał truciźnie, mocno działającej, jeśli raniony wcześniej nie przyjmie przeciwtrucizny, wzglednie innych środków znanych doświadczonym lekarzom, względnie nie wytnie natychmiast dookoła zranionego miejsca.

Thietmar o kulcie pogańskim u Słowian

Jest w kaju Rederów pewien gród o trójkątnym kształcie i trzech bramach doń wiodących, zwany Radogoszcz, który otacza zewsząd wielka puszcza, ręką tubylców nie tknięta i jak świętość czczona. Dwie bramy tego grodu stoją otworem dla wszystkich wchodzących, trzecia od strony wschodniej jest najmniejsza i wychodzi na ścieżkę, która prowadzi do położonego obok i strasznie wyglądającego jeziora. W grodzie znajduje się tylko jedna świątynia, zbudowana misternie z drzewa i spoczywająca na fundamencie z rogów dzikich zwierząt. Jej ściany zewnętrzne zdobią różne wizerunki bogów i bogiń - jak można zauważyć, patrząc z bliska - w przedziwny rzeźbione sposób, wewnątrz zaś stoją bogowie zrobieni ludzką ręką w strzaszliwych hełmach i pancerzach, każdy z wyrytym u spodu imieniem. Pierwszy spośród nich nazywa sie Swarożyc iszczególnej doznaje czci u wszystkich pogan. Znajdują się tam również sztandary [stanice], których nigdzie stąd nie zabierają, chyba że są potrzebne na wyprawę wojenną i wówczas niosą je piesi wojownicy.
Do strzeżenia tego wszystkiego z należytą pieczołowitością ustanowili tubylcy osobnych kapłanów.

Gall Anonim: “Zwyczaje Słowian Zachodnich”

"Mieli zaś zwyczaje swoje i prawa ojców swoich i podania, i każdy szczep swój zwyczaj. Polanie tedy mieli zwyczaje ojców swoich proste i skromne; wstydliwość wobec swoich synowic i sióstr, i matek i ojców swoich, a synowe wobec świerków i dziewierzów wielką miały wstydliwość. Stadła u nich bywały we zwyczaju. Oblubieniec nie chadzał po narzeczoną, jeno przyprowadzono mu ją wieczorem, a nazajutrz przynoszono jej wiano. Nie mają Słowianie łaźni, lecz posługują się deskami z drzewa. Zatykają szpary w nich czymś, co bywa na ich drzewach, podobne do wodorostów, a co oni nazywają mech. Służy to zamiast smoły do ich statków. Budują piec z kamienia w jednym roku i wycinają w górze na wprost niego okienko dla ujścia dymu. A gdy się piec zagrzeje zatykają owe okienko i zamykają drzwi domku. Wewnątrz znajdują się zbiorniki na wodę. Wodę tę leją na rozpalony piec i podnoszą się kłęby pary. Każdy z nich ma wiecheć z trawy, którym porusza powietrze i przyciągają ją ku sobie. Wówczas otwierają się im pory i wychodzą zbędne substancje z ich ciał. Płyną z nich strugi potu i nie zostają na żadnym z nich ani ladu świerzbu czy strupa".

ISHOD IZ SEMIRECHXYA

8/2-III

Vot priletela k nam ptica, i sela na derevo, i stala pet', i

vsyakoe pero ee inoe, i siyaet cvetami raznymi. I stalo v nochi, kak

dnem, i poet ona pesni o bitvah i mezhdousobicah.

Vspomnim o tom, kak srazhalis' s vragami otcy nashi, kotorye nyne

s neba sinego smotryat na nas i horosho ulybayutsya nam. I tak my ne

odni, a s otcami nashimi. I myslili my o pomoshchi Perunovoj, i vide-

li, kak skachet po nebu vsadnik na belom kone. I podnimaet On mech

do nebes, i rassekaet oblaka i grom gremit, i techet voda zhivaya na

nas. I my p'em ee, ibo vse to, chto ot Svaroga, - to k nam zhizn'yu

techet. I eto my budem pit', ibo eto - istochnik zhizni bozh'ej na

zemle.

I tut korova Zemun poshla v polya sinie i nachala est' travu tu i

davat' moloko. I poteklo to moloko po hlyabyam nebesnym, i zvezdami

zasvetilos' nad nami v nochi. I my vidim, kak-to moloko siyaet nam,

i eto put' pravyj, i po inomu my idti ne dolzhny.

I bylo tak - potomok, chuvstvuya slavu svoyu, derzhal v serdce

svoem Rus', kotoraya est' i prebudet zemlej nashej. I ee my oboro-

nyali ot vragov, i umirali za nee, kak den' umiraet bez Solnca i

kak Solnce gasnet. I togda stanovilos' temno, i prihodil vecher, i

vecher umiral, i nastupala noch'. A v nochi Veles shel v Svarge po

moloku nebesnomu, i shel v chertogi svoi, i k zare privodil nas do

vrat (Iriya). I tam my ozhidali, chtoby nachinat' pet' pesni i sla-

vit' Velesa ot veka do veka, i hram Ego, kotoryj blestit ognyami

mnogimi, i stoyali my (pred Bogom), kak agncy chistye.

Veles uchil praotcov nashih zemlyu pahat', i zlaki seyat', i zhat'

solomu na polyah stradnyh, i stavit' snop v zhilishche, i chtit' Ego

kak Otca bozh'ego.

Otcam nashim i materyam - slava! Tak kak oni uchili nas chtit' bo-

gov nashih i vodili za ruku stezej pravoj. Tak my shli, i ne byli

nahlebnikami, a byli russkimi slavyanami, kotorye bogam slavu poyut

i potomu - sut' slavyane.

9a-I

V te vremena byl Bogumir - muzh Slavy, i imel on troih docherej i

dvuh synovej. Oni priveli skot v stepi i tam zhili sredi trav, kak

i vo vremena otcov. I byli oni poslushny bogam, i imeli razum, vse

shvatyvayushchij.

I tam mat' ih, kotoruyu zvali Slavunya, im prigotavlivala vse

neobhodimoe. I skazala ona Bogumiru na sed'moj den': "My dolzhny

vydat' svoih docherej zamuzh, chtoby uvidet' vnukov".

Tak skazala ona, i zapryag Bogumir povozku i poehal, kuda glaza

glyadyat. I doehal do duba, stoyashchego v pole, i ostalsya nochevat' u

kostra. I uvidel on v vechernih sumerkah, chto k nemu pod®ezzhayut

tri muzha na konyah. I skazali oni:

- Zdrav bud'! CHto ishchesh' ty? I povedal im Bogumir o pechali

svoej. A oni emu otvetili, chto sami - v pohode, daby najti sebe

zhen. I vernulsya Bogumir v stepi svoi i privel treh muzhej docheryam.

Otsyuda nachalo trem rodam. I soedinilis' oni, i slavny byli. Otsyu-

da idut drevlyane, krivichi i polyane, ibo pervaya doch' Bogumira ime-

la imya - Dreva, a drugaya - Skreva, a tret'ya - Poleva.

Synov'ya zhe Bogumira imeli imena - Seva, i mladshij - Rus. Ot nih

idut severyane i rusy. /4/ Tri zhe muzha byli, vse tri - Utrennik,

Poludennik i Vechernik.

Sozdalis' rody te v Semirech'e /5/, gde my obitali za morem v

krae zelenom, kogda byli skotovodami. I bylo eto v drevnosti do

ishoda nashego k Karpatskoj gore. I bylo eto za tysyachu trista let

do Germanareha. I v te vremena byla bor'ba velikaya za berega morya

Gotskogo, i tam praotcy nashi vozvodili kurgany iz belyh kamnej,

pod koimi pogrebli my boyar i vozhdej svoih, pavshih v seche.

9b-I

My prishli iz kraya zelenogo k Gotskomu moryu, i tut rastoptali

gotov, kotorye byli pretknoveniem na nashem puti. I tak my bilis'

za eti zemli i za zhizn' nashu. A do etogo byli otcy nashi na bere-

gah morya u Ra-reki (Volgi). I s velikimi trudnostyami dlya nas my

perepravili svoih lyudej, i skot na sej bereg, i poshli k Donu, i

tam gotov uvideli na yuge i Gotskoe more. I uvideli my protiv sebya

vooruzhennyh gotov i tak byli prinuzhdeny bit'sya za zhizn' i prozhi-

vanie svoe, kogda gunny shli po stopam otcov nashih i, napadaya na

nih, lyudej bili i zabirali skot.

I tak rod slaven ushel v zemli, gde solnce spit v nochi, i gde

mnogo travy i tuchnyh lugov, i gde reki ot ryb polny, i gde nikto

ne umiraet.

Goty zhe byli togda v krae zelenom i nemnogo operedili otcov na-

shih, idushchih ot Ra-reki, Ra-reka - velikaya, ona otdelyaet nas ot

inyh lyudej i techet v more Fasiste (Kaspijskoe). Tut muzh roda

Beloyaru pereshel na tu storonu Ra-reki i upredil tam sin'skih kup-

cov, idushchih k fryazhencam, poskol'ku gunny na ostrove svoem podzhi-

dali gostej-kupcov i obirali ih.

I bylo eto za polstoletiya do Aldoreha. A eshche ran'she, v drevnos-

ti, rod Beloyarov byl sil'nym. I ot gunnov torgovcy pryatalis' za

muzhami Beloyarovymi i govorili, chto dayut serebro i dva konya zolo-

ta, chtoby projti i izbezhat' ugrozy gunnskoj, i tak projti mimo

gotov, takzhe surovyh v bitve, i dojti do Dnepra. I koni u nih

beschislenny, i dvazhdy berut oni dan'. Iz-za togo kupcy, stekav-

shiesya k nam, vernulis' v Kitaj i ne prihodili uzh nikogda bolee.

5a-I

Vot zhertva nasha - eto med Sur'ya o devyati silishch, lyud'mi na

Solnce-Sur'e ostavlennyj na tri dnya, zatem skvoz' sherst' proce-

zhennyj. I eto - est' i budet nashej zhertvoj bogam istinnoj, kakuyu

sut' nashi praotcy (davali). Ibo my: proishodim ot Dazh'boga, i

stali slavny, slavya bogov nashih, i nikogda ne prosili i ne molili

ih o blage svoem. I vot bogi govoryat nam: "Hodite po Rusi i ni-

kogda k vragam!"

Mater' Sva /6/ slavu poet nam, chtoby my vospevali pohody na

vragov, i my verili ej, tak kak eta slava (ishodit) ot pticy vysh-

nej, po nebu Rossii letyashchej ot nas. I vot knyazya nashego izbrali,

chtoby on zabotilsya o nas. Tak kak perejdet vrag na granicu nashu,

esli on ee ne budet oberegat', sozyvaya rat'.

A kakie my sami - to Snop znaet, tak kak my molili, slavu voz-

nosya, no nikogda ne prosili Ego, i nikogda ne trebovali s Nego

to, chto neobhodimo nam dlya zhizni.

I vot smotrite na otca nashego Oreya, po oblakam hodyashchego, voshi-

shchayushchegosya siloyu kovan'ya Perunova. I videl tam Orej, kak Perun ko-

val mechi na vragov. I On govoril emu vo vremya kovaniya:

"Vot my imeem strely i mechi na voinov teh. I ne smejte ih

boyat'sya, tak kak povergnut oni ochi dolu, i (chislo) voinov u nih

budet umen'sheno do kolichestva pal'cev na rukah, tak kak k zemle

oni sognutsya, i stanut zveryami, kak porosyata, izmazannye gryaz'yu,

i smrad svoj ponesut po sledam svoim. I budut govorit' o nih, chto

oni - smradnye porosyata i svin'i!"

Tak govorya, Perun'ko koval mechi. I Orej ob etom govoril, i to

Orej povedal otcam nashim. I takova byla nasha bor'ba za zhizn' i

boi vityazej mnogo vekov nazad. A nyne poverili, budto vse bylo ne

tak.

Za-II

My molili Velesa, Otca nashego, chtoby On pustil v nebo konej

Sur'i, chtoby Sur'ya vzoshla nad nami vrashchat' vechnye zolotye kolesa.

Ibo ona i est' nashe Solnce, osveshchayushchee doma nashi, i pred nim ble-

den lik ochagov v nashih domah. I semu bogu Ogniku Semarglu govorim

my: "Pokazhis' i vosstan' na nebesah i sveti azh do mercayushchego

rassveta!" My nazyvaem ego po imeni Ognebozhe i idem trudit'sya. I

tak vsyakij den', sotvorivshi molitvu i udovletvorivshi telo edoj,

idem v polya nashi trudit'sya, kak bogi velyat vsyakomu muzhu, kotoromu

prednaznacheno rabotat' radi hleba svoego. Dazh'bogovy vnuki - lyu-

bimcy bozheskie, i, bozhij plug v desnice derzha, vospevaem my slavu

Sur'e, i dumaem ob etom do vechera. I pyat' raz v den' proslavlyaem

my bogov, i vypivaem suricu v znak blagosti i obshchnosti s bogami,

kotorye vo Svarge takzhe p'yut za nashe schast'e.

Kak vospoem slavu Sur'e, tak zolotoj kon' Sur'i vskochit na ne-

besa. A kogda my prihodim domoj, potrudivshis', tam ogon' zazhigaem

i idem uzhinat'. Govorim, chto est' lyubov' bozheskaya k nam, i zatem

my othodim ko snu, ibo den' proshel, i nastala t'ma. Tak otdavali

my desyatuyu chast' otcam nashim i sotuyu - vlastyam. I tak my preby-

vaem slavnymi, ibo slavim bogov nashih i molimsya s telami, omytymi

chistoj vodoj.

10-II

Bogumiru zhe bogi davali zemnye blaga, i ih my ne imeli. I bylo

u nas po-inomu. Starshego v rode my izbirali v knyaz'ya, kotoryj v

staroe vremya stanovilsya nashim vozhdem, nanyatym v tot raz vsemi. Te

zhe knyaz'ya byli dolgoe vremya, poka greki ne prishli, i ne nastal

etomu konec, i (nyne) my dolzhny obespechivat' iz (knyazh'ego) roda

potomkov, chtoby oni pravili nami.

A posle Bogumira byl Orej s synami. A kogda gunny zateyali veli-

kuyu vojnu za obrazovanie svoej velikoj zemli, my ushli von ottuda

na Rus'.

Nyne prishli inye vremena, i my dolzhny brat'sya za guzhi i tyanut'

vpered. I ne budet o nas skazano, chto my ostavili nashi zemli i

vzyali inye, no skazhut o nas, chto my sil'no bilis' za sebya.

Borusichi ne ostavili grekam zemli svoi i bilis' za nih. V te

vremena Ra-reka (Volga) byla granicej s inymi zemlyami, i togda

vozzhazhdali vragi nashi idti na nas, i dolzhny my byli borot'sya za

vnuchat nashih, chtoby uderzhat' stepi nashi i ne otdat' zemlyu inym.

Tak zhe i my dolzhny byli delat', chtoby ne szhigat' duby i polya

svoi, a seyat' na nih i zhat' zhnivu v polyah, ibo imeli my stepi

travnye i dolzhny byli vodit' skot, oberegaya ego ot vragov.

26-III

I byl v te vremena osevshij ognishchanin. I byl on blag, i bogi da-

li emu mnogo ovec i skota, pasushchegosya v stepyah. I bylo (v stepyah)

mnogo travy, i bogi davali ego skotu priplod i umnozhali ego.

I vot predstal pred ego ochami strannik i skazal emu, chtoby ego

syny poshli v zemlyu inuyu v kraj chudesnyj - tuda, gde zahodit

Solnce, tuda, gde ono spit na zolotom odre. I kogda priskachet tu-

da vsadnik, on skazhet Solncu:

"Idi, Solnce, v svoi sinie luga. Ty dolzhno podnyat'sya v kolesni-

cu svoyu i vzojti s Zarej na Vostoke I, tak skazav, skachet on v

inye kraya. I vecher priskakivaet vsled za nim. I etot vsadnik go-

vorit: "Solnce zashlo za gory svoi i pokinulo svoyu zolotuyu koles-

nicu. I ee vorozhei zhelayut utait'". I tut priblizhaetsya vsadnik,

skachushchij v inye kraya. I tak Zarya idet, i neset iskry svoi, i

odezhdy Dazh'bogovy tryaset, i iskry razletayutsya do kraya nebesnogo.

Tak on skazal. I togda dvoe synovej poshli tuda, kuda zahodit

solnce, i videli oni tam mnogo chudes i zlachnye travy. I vozvrati-

lis' k otcu i skazali emu, kak prekrasen tot kraj.

I mnogie plemena, i rody iz®yavili zhelanie sledovat' po trope

toj, i prishli oni vse k tomu osevshemu (ognishchaninu).

I tut prikazal otec Orej synov'yam svoim byt' vperedi vseh ro-

dov. I ne zahoteli oni delit'sya na etih i teh. I togda knyaz' edi-

nyj povel svoih lyudej na polden' - otec Orej povel ih v kraj

morskoj. I byla tam sush' velikaya i pustynya. I poshli oni v gory, i

tam poselilis' na polveka, i sobrali bol'shuyu konnicu, prezhde chem

idti v kraya chuzhie.

I v teh krayah voiny vstali na ih trope, i oni prinudil? ih sra-

zhat'sya i byli razbity. I togda oni poili dal'she, i uvideli teplye

zemli, i prenebregli imi, tak kak mnogie chuzhie plemena tam side-

li. I shli oni dal'she.

I tak bogi veli ih kak svoih lyudej. I dobralis' oni do gory ve-

likoj. I, povoevav tam s vragami, dvinulis' dalee. I s teh por my

dolzhny byli pomnit' ob etom i tyanulis' za svoimi, i tak zhe, kak

otcy nashi, ochishchalis' mol'boj, omyvayas', i, umyvayas', mol'by tvo-

rili o chistote dushi svoej i tela, poskol'ku eto umyvanie ustano-

vil dlya nas Svarog, i Kupalec ukazyval nam na eto. I my ne smeli

etim prenebregat', k myli svoi tela, i umyvali duh svoj v chistoj

vode zhivoj.

I shli my trudit'sya, i vsyakij den' mol'by tvorili, i sur'yu pili,

kotoruyu prezhde brali. I ee pili pyat' raz v den' i hvalili bogov

nashih radostno, potomu chto sur'ya - moloko nashe i propitanie nashe,

i korm, kotoryj idet ot Korovy k nam, i tem my zhivem, i travy

zlachnye varim v moloke, i prinimaem kazhdyj svoyu chast'.

I togda prihodili my k sinej reke, stremitel'noj, kak vremya, a

vremya ne vechno dlya nas, i tam videli prashchurov svoih i materej,

kotorye pashut v Svarge, i tam stada svoi pasut, i snopy svivayut,

i zhizn' imeyut takuyu zhe, kak nasha, tol'ko net tam ni gunnov, ni

ellinov, i knyazhit tam Prav'. I Prav' eta istinnaya, tak kak Nav'

sovlechena nizhe YAvi. I eto dano Sventovitom, i prebudet tak vo ve-

ki vekov.

I eto Zarebog shel v etot kraj i govoril nashim prashchuram, kotorye

zhili na etoj zemle i stradali povsyudu, gde prihodilos' byt' i gde

perezhili mnogo zla. I zdes' oni ne imeyut zla, oni vidyat zelenye

travy. I vnimayut shelestam po vole bozh'ej, i eto schast'e dlya teh

lyudej.

I tak my dolzhny budem uvidet' stepi rajskie v nebe sinem. I eta

sin' idet ot boga Svaroga. I Veles idet tam pravit' stadami, i

stupaet po zolotu i zhivoj vode, i nikomu tam ne nado platit'

dan', i net tam rabov, i zhertvu prinosyat, kotoruyu nevernye ne

znayut, - dayut dlya molen'ya vinograd, i med, i zerno.

I tak provozglashali my slavu bogam, kotorye sut' - otcy nashi, a

my - syny ih. I budem dostojny ih chistotoj teles i dush nashih, ko-

torye nikogda ne umrut. I ne umirayut oni v chas smerti nashih tel.

I padshemu v pole Perunica davala vypit' vodu zhivuyu. I vypivshij ee

otpravlyalsya k Svarge na belom kone. I tam Perun'ko ego vstrechal i

vel v blagie svoi chertoga. I tam on budet prebyvat' v eto vremya,

i dostanet sebe novoe telo, i tak stanet zhit', raduyas' i tvorya

molitvy za nas nyne, i prisno, i ot veka do veka.

12-II

Kogda Sur'ya siyaet, my poem hvalu bogam, a takzhe, ognennomu

Perunu, kotorogo nazyvaem gubitelem-potyatichem na vragov. I pro-

vozglashaem velikuyu slavu otcam nashim i dedam, kotorye sejchas vo

Cvapge. Skazhem tak trizhdy i povedem stada svoi na raznotrav'e. A

esli nado vesti skot v inye steli, idem, druguyu hvalu bogam voz-

nosya. Slavu poem do poludnya i vozglashaem velikuyu slavu Horsu zla-

torunnomu, kolovrashchayushchemu Sur'yu. P'em ee do vechera, a vecherom,

esli kostry slozheny, - zazhigaem ih, i slavu vechernyuyu poem Dazh'bo-

gu nashemu, kotorogo nazyvaem pradedom nashim, i idem myt'sya, chtoby

byt' chistymi, i, sovershiv omovenie, otojdem ko snu - i tam my bu-

dem ob®yaty velikim nichto.

1a-I

|to bespokojnaya sovest' nasha prichinoj tomu, chto my svoimi slo-

vami oblichaem deyaniya. I tak govorim vo istinu blagoe o rode nashem

i ne lzhem!

I tu istinu rasskazyvaem o pervom gospodine nashem - s nego posh-

li knyazi izbiraemye i smenyaemye. Kis'ka zhe tot shel, i vel rodichej

po stepyam so skotom svoim na polden', i tuda, gde solnce siyaet,

pribyl. I, pridya k nemu, otec Orej skazal: "My oba imeli detej, i

muzhej, i zhen. A starshie imeli vojny s vragami. I tak reshali, chto-

by plemena soedinyali ovec svoih i skot i stanovilis' plemenem

edinym. I eto zhe bogi predlagayut nam. My zhe videli doblest' ih s

teh por i vo veki vechnye".

A kogda podschityvat' stali (golosa), odni - rekli, chtoby byt'

edinymi, drugie rekli - inache. I togda otec Orej otvel stada svoi

i lyudej ot nih. I uvel ih daleko i tam skazal: "Zdes' my vozdvig-

nem grad. Otnyne zdes' Golun' /7/ budet, kotoraya prezhde byla go-

loj step'yu i lesom".

I Kis'ka ushel proch'. I takzhe uvel lyudej svoih v inye mesta,

chtoby ne smeshalis' oni s lyud'mi otca Oreya.

I te predki nashi, tak sotvoriv, na zemlyah teh oseli. I tak

Kis'ka otoshel so svoimi lyud'mi i sozdal zemlyu inuyu. I tam poseli-

lis' oni, i takim obrazom otdelilis' i otmezhevalis', i reshili

byt' chuzhdymi odin | drugomu. Vse oni hleb i sol' imeli i ne pere-

chili drug drugu. I byl Kis'ka tot slaven, i lyudi otca Oreya slav-

ny, tak kak v tu poru slava tekla k nim i polya znali ih mechi i

strely.

1b-I

I prishli yazi v ego kraj, i nachali zabirat' skotinu. I togda

Kisek napal na nih. Bilsya s nimi snachala den', potom vtoroj, i

lyudi ego bilis'. I greh prishel v te mesta, i mnogie eli ostanki,

i lyudej ubivali mechami.

I tak skazal otec Orej: "Greshim my s rodichami svoimi, i potomu

ot mertvyh cherno i mertvechinu edyat, chto my sderzhivaem sebya".(?)

I stalo merzko na serdce Orievom, i vozopil on rodicham: "Pod-

derzhite Kiseka i lyudej ego! Sedlajte vse konej!" I togda brosi-

lis' vse na yazov i bilis' s nimi do teh par, poka ne razbili ih.

I tut nachali vedat' istinu, chto my imeli silu lish', kogda byli

vmeste - togda nikto ne mog odolet' nas. To zhe istinnoe, chto nas

ne odoleli oboih, ibo my - russkie i sebe slavu poluchili ot vra-

gov, proklinayushchih nas.

Oni zhe, vidya zhit'e nashe, iskushalis' vzyat' brat'ev nashih, i se-

rebro s nashih mechej, i goncharnye gorshki, iz kotoryh ih syny eli

by. No zhit'e nashe v stepyah do konca nashego! Nam predrekali oni

inuyu zhizn', a sami nuzhdy v Svete ne imeyut.

I eta slova nashi - sut' istina, a ih slova lozhny, ibo oni lozh'

govoryat i ne vnimayut (istine).

7a-I

Kisek (obrashchalsya) k lyudyam svoim pered napadeniem, i oni vozne-

navideli vragov, i poshli na nih, i pobedili. I eto my imeli znak

togo mogushchestva, kotorogo ne mogla dat' yav' vragam. Sami my byli

slabymi - i tak poluchili bol'shuyu silu, a vragi ne takuyu bol'shuyu,

ibo my - russkie, a vraga - net.

I tam, gde prolita krov' nasha, - tam i zemlya nasha. I eto vragi

znayut. I tak oni stremyatsya (zahvatit' zemlyu). No ih staraniya k

smerti privedut, kak eto bylo v starinu vo vremena otcov nashih.

Govorili my eti slova naizust', i ni odno slovo iz teh slov ne

bylo utracheno. I govorili my brat'yam nashim, chto sila bozheskaya bu-

det na vas, i vy okonchatel'no pobedite vragov vashih, kotorye ho-

tyat vashih zemel'. I togda oni usta svoi napolnyat, polakav zhidkoj

gryazi, i ne budut branit'sya.

Bud'te synami svoih bogov, i sila ih prebudet na vas do konca!

Ne imeli my hleba, chtoby nasytit' nashe chrevo, ibo on sozhzhen og-

nem. I korovy nashi stradali, tak zhe kak i my, poka bystro my ne

ohvatili yug stal'yu i ne stali sil'nee vragov nashih.

4g-II

I tot Orej, staryj otec, skazal:

"Idem iz zemli toj, gde nashih brat'ev ubivayut. A to oni i sta-

rogo otca zab'yut, kak zabivayut korov i zverej. Oni i skotinu nashu

kradut, i detej ubivayut". Kak tol'ko staryj otec eto izrek, my

ushli v inye zemli, v kotoryh techet med i moloko. I eti zemli is-

kali vse tri syna Oreya. I eto byli - Kij, Pashchek i Gorovato, ot

koih istekli tri slavnyh plemeni. (...) synov'ya byli hrabrymi,

vodili druzhina, sadilis' na konej i ehali... I za nimi shli druzhi-

ny yunoshej, skot, korovy, povozki s zapryazhennymi v nih bykami...

ovcy... deti, ohranyaemye starcami, a takzhe bol'nye lyudi.

Tak shli na yug k moryu i mechami razili vragov, shli do gory veli-

koj, do doliny s travami, gde mnogo zlakov. I tam osvoilsya Kij,

kotoryj nachal obustraivat' Kiev, stavshij russkim... vesti... pre-

nebregli zlom, i poshli tuda, kuda Orej govoril... korovy est'...

i krov' nasha prosto...

Rusichi, ne slushajte vragov, kotorye govoryat nedobroe... otec

Orej, idam...

7z-II

Tak govorim my, chto imeem prekrasnyj venec nashej very i ne

dolzhny my prinimat' chuzhuyu. I tut knyaz' nash govoril, chto my dolzhny

idti k yasuni boyarskoj, chtoby my predohranili ee ot vrazheskoj po-

bedy. Rano ili pozdno nastupit vremya poslednego konca, i pust' my

budem imet' silu nashu vo stepi Materi Solnca.

Ona sterezhet nas (?) i kryl'ya raspuskaet vo vse storony, a tela

(nashi) v seredine, i golova yasuni na plechah v vence slavnom, ona

ne mozhet ee lishit'sya v seche. Golova (Materi) Svayasun', i uberega-

li ee do etogo dnya. I kogda chehi (poshli) k zakatu solnca s voina-

mi svoimi i horvaty zabrali svoih voinov, togda nekotoraya chast'

chehov poselilas' s russkimi, a takzhe ih zemlya ne otdelilas', i s

nimi obrazovalas' Ruskolan'.

Kij zhe uselsya v Kieve. I my emu podchinilis', a s nim Rus' sob-

ralas' voedino, a esli budet s nami inaya sila (?), to ne pojdem

na nee, potomu chto ona s Rus'yu.

15b-II

Vnachale my byli tam, gde zahodit Solnce, a ottuda poshli k

Solncu do Nepry-reki (k Dnepru), i vzyal tam Kij ukreplennyj grad,

v kotorom prebyvali inye slavyanskie rody. I tam my poselilis',

ogni, zazhigaya Dubu i Snopu, kotorye i est' Svarog - prashchur nash.

I v tot raz napal na nas novyj vrag, kotoryj v etoj sechi krov'

prashchurov nashih pil. I rati svoi ustremil na nih Kij, uvidya vra-

zheskih voinov. I voiny Peruna brosilis' na nih, i tratili silu do

teh por, poka te ne pobezhali, pokazyvaya svoi zady.

I vot plemya yazov napalo na nas, i secha byla velikaya, i pohishcheno

bylo vse do poslednego. I vidya eto, nashi voiny govorili:

"Bogi nashi progonyat vragov nashih, ibo Vyshen' gryadet na

smertnyh!" I govoril on nam: "Deti, ogorazhivajte svoi goroda ot

napadenij, chtoby byli oni surovymi i krepkimi! I eto Svarog posy-

laet menya k vam... chtoby sila nebesnaya byla s vami... takzhe govo-

ril vam... berezhet...".

2b-I

I vot otec Orej shel pered nami, a Kij vel rusov, i SHCHek vel svoi

plemena, a Horev svoih horvat, i shli oni iz zemel' teh. I tak by-

lo vnusheno bogami, kogda otoshli Horev i SHCHek otsyuda, chtoby my seli

v Karpatskih gorah. I tam byli drugie goroda, postroennye inymi,

i nazhili inye soplemenniki bogatstvo velikoe.

I vot vragi napali na nas, i my pobezhali k Kievu-gradu i do

Goluni, i tam poselilis', ogni svoi vozzhigaya do Svargi i zhertvy

tvorya v blagodarnost' bogam i takzhe sebe.

I tut Kij umer, tridcat' let vladev nami. A posle nego byl

Lebedyan, ego zhe nazyvali Slaver, i tot zhil dvadcat' let. Potom

byl Veren iz Velikograda - takzhe dvadcat'. Zatem Serezhen' - de-

syat'.

S temi l'vami pobezhdali vityazi vragov, nesshihsya lihimi tysyacha-

mi-t'mami na synov nashih i gryadushchih na nas i na vas.

I tut goty prishli v stepi, zlo, tvorya nam. I togda doblest' po-

luchili praotcy nashi, boyas' za zhizn'. I stali slavyanami, ibo sla-

vili bogov. I tak my - ot bogov vnuki Svaroga nashego i Dazh'boga.

I togda my terpeli zlo, a prezhde silu imeli velikuyu i zashchishchalis'

ot nashestviya gotov-vragov pochti shest' let.

I tut il'mery nas podderzhali, i my pobili vrazheskih vityazej. I

tak desyat' carej vzyali - teh, chto byli kak volki, prinyavshie l'vi-

nuyu hrabrost'. Kogda my na nih napali, te nachali hitrit': "Mol,

my - inye!" I dlya inoj brani oni mechi sohranili, i stali menyat'

ovec i ovoshchi, i klyalis' (?) samim nebom.

2a-I

Predresheno bylo v starye vremena, chtoby my splotilis' s inymi i

sozdali (Ruskolan'?) velikuyu. Rozhdena byla Ruskolan' nasha bliz

Goluni, gde stalo u nas trista gorodov i sel - dubovyh domov s

ochagami. Tam i Perun nash, i zemlya nasha. I vot ptica Mater' Sva

poet o dne tom. I my so vsemi zhdali vremya onoe, kogda zavrashchayutsya

Svarozh'i kolesa u nas. |to vremya posle (pesni?) Materi Sva nastu-

pit. Govorili my Materi Sva, kogda terpeli bedy: "Horosho oboronyaj

zemlyu nashu!" Vendov, kotorye ushli na zapad Solnca i tam pered

vragami zemlyu pashut i shatkuyu veru imeyut, vsegda pobezhdayut iz-za

inoj very. Borovin zhe govoril, chto on silen, i lyudi ego veryat

slovam tem. A inye sami glupcy izumlennye i ne verili v eto do

teh por, poka ne prozreli.

Vendy! Vernites' na zemli nashi v stepi drevnie? I poglyadite na

vspahannye polya, kotorye byli bednymi do prihoda nashego iz Pyati-

rech'ya (Semirech'ya?), poka ot vragov-dasu nami ne byli ochishcheny. I

ptica Sva govorit, kogda ogon' i smert' nesetsya k nam, prevrashchaya

Golun' v pogorelishche: "Bogi, polivajte i dozhdem dozhdite! Ibo ta

zemlya bednaya, i razorennaya, i konyami zatoptannaya, tak kak yazi za-

birayut synovej ee, protekaya na konyah po zemle".

|to bogi syuda v stepi posylayut demonov-dasu, iz-za togo, chto my

prenebregaem bogami. I my dolzhny byli ih slushat'sya ne tak, kak vo

vremena antov. Te anty mnogih pobezhdali mechom, a inye pogrebeny i

lezhat v domah vashih, kotorye chuzhdy nam i kotorye stroyat po-inomu.

RUSICHI V SIRII I EGIPTE

15a-II

Prinesya v zhertvu belyh konej, ushli my iz Semirech'ya s gor

Irijskih iz Zagor'ya i shli vek. I tak kak prishli v Dvurech'e, my

razbili tam vseh svoej konnicej, i (zatem) poshli v zemlyu Sirii. I

tam ostanovilis', a posle shli gorami velikimi, i snegami, i l'da-

mi, i pritekli v stepi so svoimi stadami. I tam skifami pervo-na-

pervo byli narecheny nashi prashchury. Prav' ih ohranyala ot Navi, ibo

v velikoj bor'be ona sily daet otrazhat' vragov.

I vot posle etih bitv my prishli k Karpatskim goram, i tam pos-

tavili nad soboj pyat' knyazej, i goroda i sela (stroili), i byli

tesnimy mnogimi vragami.

6v-II

|ta zemlya za YAv'yu. My reshili stroit' sto gorodov: Horsun' i

inye, zatem vozvedennye. No Ruskolan' razdirali smuty, tvoriv-

shiesya na yuge, a borusy na severe mnogo preterpeli. Potomu chto

(vragi) ne hoteli nashego porodneniya, chtoby russkie rody soedini-

lis'. A v Ruskolani te zhe dva roda oboronyalis' v Surozhe, i zvali

surenzhane rusov i borusov na bitvu i bor'bu. I byla eta... (suro-

voj?) bitva i bor'ba. I dolgaya vrazhda mezhdu rodami razdirala

Rus'...

I vot praotcy nashi byli slovno medvedi s mechami. I tak im v

starye vremena govorili: delajte zhelezo i berite konej, kotorye

tekut ot bogov k nam.

I tak byla Ruskolan' sil'noj i tverdoj. I bylo eto iz-za Peru-

na, podderzhivavshego nas. Skol'ko raz my izvlekali mech i otrazhali

vragov ot sebya, ibo vozhdi Orievyh rodov byli sil'ny, kak posle

pit'ya solnechnoj sur'i.

Bylo eto v starinu. V eto zhe vremya my ne imeli edinstva. I byli

my kak ovca bez Velesa... A on govoril nam, chto my dolzhny hodit'

pryamo, i nikogda - krivo, no my ego ne poslushali.

Naprasno my ne osteregalis', i potomu (nas) praotcov zabrali -

i byli ugnany rusy Nabsurom. I sluchilos' eto iz-za vrazheskih (na-

shestvij), i napali na nas otsyuda i do svetlogo morya, i poshli my

klonit' golovy svoi pod vrazheskie bichi. I te sil'nye (vragi) na

Rus' napali s treh storon. I nashi lyudi poshli pod Nabsura-carya. A

zatem ushli v solnechnyj Egipet. I dolgo v te gody davali my dan'.

No proshli dni, i rusy ubezhali ot Nabsura! Ibo (my) praotcy...

6g-II

...ne potekli za nim, a poshli k krayam nashim. I tam my slozhili

pesni nashi ob Indre i Valu. I bilis' my, kak l'vy... bilis' vmes-

te s bogami, i k svoim bogam nashih otcov ne prinuzhdal nikto.

Edinstvenno k smehu to, chto my dolzhny byli platit' podat'-myto, i

nikogda ne smeli... esli dan' terpeli.

A knyazem byl togda Nabsur, kotoryj nas pod sebya vzyal. I my ot-

davali emu svoih yunoshej dlya vojny, i togda my preterpevali poboi

palkami po polovym organam, i chreslam, i shchekam, i ne mogli eto

sterpet'.

My ne mogli tak. I govorili, chto eto nam ne po serdcu. I bylo

eto v tot den', kogda sluchilos' velikoe zemletryasenie, i zemlya

vertelas', i mnogie voznosilis' k Svarge. I togda koni i voly me-

talis' i reveli. I zabrali my svoi stada, i brosilis' k severu, i

spasli nashi dushi. I tak, esli budem my hranimy bogami, ne utratim

my svoih synov, docherej, a takzhe zhen, i budem my prosto pereda-

vat' im nasledstvo. I ne budem my smeteny, potomu chto ne pojdem

vperedi rati (Nabsura). I dan' budet nasha. My hodili, slovno po-

tomki psov, i mogli byt' gordy, chto ne beregli sebya.

I vot Magura poet pesni svoi k seche. I eta ptica ot Indry izosh-

la, ibo Indra byl i prebudet naveki tem samym Indroj, kotoryj

vmeste s Perunom vse brani (nachinaet). I bylo tak, i veshchala ona

pravdu yaruyu do polunochi (?). I luchshe nam pogibnut', nezheli byt'

pod dan'yu i zhertvy prinosit' ih bogam!

25-III

Byli oni u Karani, /8/ i eto byl malen'kij gorod na beregah

morskih russkih. I tam byl knyaz', kotoryj povelel bit' ellinov i

otognat' ih ot Rusi. I on snaryadil rat' i konnicu, i poshel na

nih, i borolsya s nimi. A elliny plakali o pechali svoej i prosili,

chtoby im platit' dan'. I sobirali s nih dan'-ovec na zaklanie i

vino.

I togda elliny, vidya, chto rusichi mnogo p'yut, reshili na nih nab-

rosit'sya i poborot' ih. I prishel volhv na zaklanie i brat ego

Solovej. I oni skazali rusicham: "Ne napivajtes' etimi darami!" No

rusichi ih ne poslushali. I vot napilis'. I v tot den' elliny nab-

rosilis' na nih i razbili ih. I, pogibel' svoyu vidya, rusichi otosh-

li v stepi.

I tam oseli, i sily svoi sobrali, i poshli obratno na vragov, i

pobedili ih, ibo bogi nas podderzhali, i ruki nashi ukrepili, i my

oderzhali pobedu.

I vot b'yutsya vragi i tak govoryat, chto oni rasstrigut ovec i sa-

mi budut tem kraem vladet', tak kak on prekrasnyj, i oni ego ne

otdali. I vot my Triglavu molilis' velikomu i malomu. I tot Trig-

lav predosteregal nas, i bystro on skakal na kone, vragov pora-

zhaya. I my uvideli to, chto bogi berut verh nad vragami. I uvideli,

chto ubitye bogami mertvy. I nam za nimi sleduet ubivat' i videt'

mnogo mertvyh tel i to, kak velikaya rat' Perunova nabrositsya na

nih i ih razob'et.

I vot Svarozhichi sleva idut, i prinesli oni nashu pobedu v svoih

rukah rodu slavnomu, podderzhavshemu slavu otcov. I do sego dnya na

pole (ne mogut) protivostoyat' vragi moguchemu (Bogu). I vot ZHelya

zhaluetsya nad vragami, i Gorynya goryuet o smerti, v kotoruyu pover-

gayutsya oni rukami bozh'imi. I vot Karna plachet o teh mertvyh, ko-

torye stoyali na trope bozh'ej i umerli. I polya eti zapolneny

mertvymi koshchyunnikami i otsechennymi golovami, i chlenami, otrezan-

nymi ot tel. I vse eto lezhit na trave, i smrad idet ot etogo po-

lya. I vorony letyat syuda klevat' ostanki mertvyh tel, i est' nezh-

noe chelovech'e myaso.

I vot Svarog, kotoryj sozdal nas, skazal Oreyu:

"Sotvoreny vy iz pal'cev moih. I budut pro vas govorit', chto vy

- syny tvorca, i stanete vy kak syny tvorca, i budete kak deti

moi, i Dazh'bog budet otcom vashim. I vy ego dolzhny slushat'sya, i on

vam skazhet, chto vam imet', i o tom, chto vam delat', i kak govo-

rit', i chto tvorit'. I vy budete narodom velikim, i pobedite vy

ves' svet, i rastopchite rody inye, kotorye izvlekayut svoi sily iz

kamnya, i tvoryat chudesa - povozki bez konej, i delayut raznye chude-

sa bez kudesnikov.

I togda vsyakij iz vas budet hodit', slovno kudesnik, i propita-

nie dlya voinov budet sozdavat'sya s pomoshch'yu zaklyatij. No voiny

stanut rabami mnogosloviya, i ot mnogih teh sloves vy lishites' mu-

zhestva, i stanete rabami dani i zolotyh monet, i za monety zaho-

tite prodat'sya vragam.

I togda vam bogi skazhut:

"Lyubite zavet otca Oreya! On dlya vas - svet zelenyj i zhizn'! I

lyubite druzej svoih, i bud'te mirnymi mezhdu rodami!"

I s teh por bylo sem'desyat knyazej nashih, takih kak Mezislav,

Boruslav, Komonebranec i Gorislav. I togda inyh izbirali na veche,

a drugih na veche otluchali, esli lyudi ne hoteli ih.

V to vremya knyazi mnogo trudilis'. I byl togda Kyshek velik i

mudr. I umer on, a posle nego byli inye, i kazhdyj tvoril chto-ni-

bud' horoshee. I rusichi eto uderzhat v pamyati, potomu chto my vsegda

ih slavim na kazhdoj trizne. Trizhdy pochitaetsya pamyat' ih sy-

nov'yami, i nikto ne smeet ob etom zabyt', tak kak poluchit prok-

lyat'e bozheskoe i chelovecheskoe i lyudi imya ego ohayut naveki.

8/2-III

Ot morskih beregov Gotskogo morya shli my do Dnepra, i nigde ne

videli inyh brodyag, takih zhe kak russkie, a videli svobodnye ple-

mena gunnov i yazygov. I sami ih boyar uvideli, kotorye s nami sta-

li voevat' i razdirali nas na chasti.

Ot utra do utra my videli zlo, kotoroe tvorilos' na Rusi, i

zhdali, kogda pridet dobro. A ono ne pridet nikogda, esli my sily

svoi ne splotim i ne dojdet do nas odna mysl', kotoruyu glagolet

nam glas praotcov.

Vnimajte emu - i potomu nichego drugogo ne delajte! I togda poj-

dem my v stepi nashi borot'sya za zhizn' nashu, ibo my - voiny knya-

zheskie, a ne skoty besslovesnye, kotorye ne vedayut (chto tvoryat).

SLAVYANSKIE PLEMENA

6a-I

I byli knyaz'ya Slaven s bratom ego Skifom. I togda uznali oni o

raspre velikoj na vostoke i tak skazali: "Idem v zemlyu

Il'merskuyu!" I tak reshili, chtoby starshij syn ostalsya u starca

Il'mera. I prishli oni na sever, i tam Slaven osnoval svoj gorod.

A brat ego Skif byl u morya, i byl on star, i imel syna svoego

Venda, a posle nego byl vnuk, kotoryj byl vladel'cem yuzhnyh ste-

pej.

I krovi mnogo tam lilos' ottogo, chto byla rasprya velikaya za po-

sevy i pashni po obe storony ot Dona i do gor russkih, i do

pastbishch karpatskih.

I tam oni nachali ryadit' i vybrali Kola, i byl on dlya nih vozh-

dem, a takzhe on otpor vragam tvoril. I porazil on ih, i otbilsya

ot nih. I o tom s rodom svoim govoril, sozvav edinoe veche, chtoby

sozdalas' zemlya nasha.

I posle stoyala zemlya ta pyat'sot let, a zatem nachalas' mezhdu

russkimi usobica, i vrazhdovali my, i silu tratili i imeli mezhdu

soboj bespokojstvo i razlad. I togda prishli vragi na otcov nashih

s yuga i srazilis' s Kievskoj zemlej za morskoe poberezh'e i stepi.

Posle otoshli na sever i sgovorilis' s fryazhcami, kotorye tozhe

prishli na pomoshch' vragam. I v takom polozhenii Skifiya okazalas', i

srazilas' s vrazh'ej siloyu, i pobedila ee. I tak byli gunny popra-

ny, kotorye na Rus' nastupali, i byli oni v tot raz otbity. I eto

byl znak: mol, esli budem to i nyne tvorit', eto zhe budem imet'.

6b-I

My vernulis', chtoby hranit' stepnye pastbishcha, tak zhe kak otcy

nashi i praotcy, kotorye pastbishcha brali, imeya svoi stepi. I oni

travy svoi i cvety umeli hranit', krov' svoyu prolivaya. I tak

Golun' nashu my ostavili vragam. I ta Golun' krugom (valom) byla

(okruzhena?), no vragi pritekli pryamym putem.

I my dolzhny byli nashi grady krugami stavit' (valami okruzhat'?),

tak zhe kak i otcy nashi, kotorye v starinu borolis' za zemlyu nashu.

I vsyakij otrok-voin pripadal k zemle, i celoval ee, i tam zhe umi-

ral. I na step' nashu ne shli voiny, potomu chto kuda by oni ni posh-

li - nigde ne nashli by ukrytiya.

I eto my govorili o tom, kak otcy nashi borolis'. I esli my byli

togda poverzheny - Perun prihodil k nam. I on vel nas, i togda,

skol'ko by ni bylo praha na zemle - stol'ko bylo voinov Sva-

rozh'ih. |to byla pomoshch' ot rati, idushchej ot oblakov k zemle. I eto

ded nash Dazh'bog byl vperedi ih. I kak bylo togda ne pobedit' ot-

cam nashim?

A my ne ponimali, mog li byt' on vperedi? I tak voznosili mo-

litvu bogam nashim, chtoby oni pospeshili na pomoshch' nam i dali pobe-

du nad vragami! Molilis' eshche o zemle nashej, kotoraya poprana poga-

nymi nogami vrazheskimi. I tak my videli, kak eto bylo i, kak sko-

loty (?) potekli na onyh (vragov), i okunali ih v gryaz', i ne po-

zabotilis' o ranah vrazheskih, poka ne ubili teh, kotorye na nih

napadali. O tom my povedali vam!

2a-II

Muzh pravyj ne tot, kto sovershaet omoveniya i hochet byt' pravym,

a tot, u kogo slova i deyaniya sovpadayut. Ob etom bylo skazano v

drevnosti, chtoby my vsegda tvorili horoshee, tak zhe kak dedy nashi.

I my vspahivaem polosy i budem so vremenem ves'ma slavnymi.

No Borus' i Rus' byli razbity rukoj vrazheskoj, i tvorilis' tog-

da zlodeyaniya. I knyaz' nash byl nemoshchen, i poslal on synov svoih na

bran', i polegli oni, srazhennye vragom, ibo prenebregli tem, chto

reshilo veche. Ne uvazhili (reshenie) i potomu byli razbity, i potomu

u nas vzyali dan'.

I ne tak li my reshaem nyne: "Knyaz'ya - sut' nashi, i ne sleduet

im hodit' na polden' (na yug), chtoby dobyvat' zemlyu dlya nas i dlya

nashih detej". A tam (na yuge) greki napadali na nas, kak tol'ko

Borus' ot nas otdelilas'. I byla secha velikaya, i mnogo mesyacev

(ona prodolzhalas'). Sto raz vozrozhdalas' Rus' - i sto raz byla

razbita ot polunochi do poludnya (ot severa do yuga).

I tak vodili skot praotcy nashi, i byli otcom Oreem uvedeny v

kraj russkij, potomu chto, ostavayas', preterpeli by mnogoe. I kon-

chilis' raneniya, i ne stalo holoda, kak tol'ko doshli do sego mesta

i poselilis' ognishchanami na zemle russkoj.

I vot proshli dve t'my, a za etimi dvumya t'mami prishli varyagi i

otobrali zemlyu u hazar, na kotoryh my rabotali i komu platili

dan'.

I eshche byl narod il'merskij, imevshij ot sta do dvuhsot kraev.

Narod zhe nash pozdnee prishel iz russkoj zemli i poselilsya sredi

il'mercev. I byli oni nam brat'ya, podobnye nam. I dazhe esli oni

ot nas otlichalis', vse zhe ohranyali nas ot zla.

I ne raz sobiralos' veche. I to, chto bylo postanovleno, to pro-

vozglashalos' i prinimalos' za istinu. A chto ne bylo prinyato, ne

dolzhno bylo byt'. Izbirali my knyazya ot sobraniya i do sobraniya, i

tak my zhili i im pomogali, i bylo tak.

I mnogo my znali i delali v ochagah sosudy goncharnye, vzyav horo-

shej zemli (gliny), a takzhe my umeli razvodit' skot, kak i otcy

nashi. I prishel na nas zloj rod. I...

2b-II

...my byli prinuzhdeny ukryt'sya v lesah, i zhili my tam ohotnika-

mi i rybolovami. I tam my mogli uklonit'sya ot ugrozy. Tak my pe-

rezhili odnu t'mu - i nachali grady i ognishchanskie sela stavit' pov-

syudu. Posle drugoj t'my byl velikij holod, i my otpravilis' na

polden' (na yug), potomu chto tam mesta zlachnye. I tam rimlyane za-

birali nash skot po cene, kotoraya byla nam ugodna, i pered nami

oni derzhali slovo. I otpravilis' my k yuzhnomu zelenotrav'yu i imeli

mnogo skota.

15a-II

Posle poshli k ozeru Il'men' i tam osnovali Novgorod. I otnyne

my zdes' prebyvaem. I tut Svaroga - pervogo prashchura molili sredi

rozhdayushchihsya rodnikov i prosili ego, ibo on - istochnik hleba nashe-

go, - Svaroga, kotoryj sotvoril svet. On - est' Bog Sveta, i Bog

Pravi, YAvi i Navi.

I vot imeli my ih voistinu, i eta istina pereboret sily temnye

i privedet k blagu, tak zhe kak vela praotcov.

5a-II

Podrobnee o nachale nashem my rasskazhem tak.

Za tysyachu pyat'sot let do Dira pradedy nashi doshli do Karpatskoj

gory, i tam oni oseli i zhili spokojno, potomu chto rody upravlya-

lis' otcami rodichej, i starshim v rode byl SHCHeko iz irancev.

I Parkun nam blagovolil, i tut my stali chehami (?) i tak zhili

pyat'sot let, a potom ushli ot chehov (?) na voshod Solnca, i shli do

Nepry (Dnepra). Reka zhe ta techet k moryu, i my u nee uselis' na

severe - tam, gde (rechka), imenuemaya Pripyat'yu, vtekaet (v Dnepr).

I tam my poselilis', i pyat'sot let vechem upravlyalis', i byli bo-

gami hranimy ot mnogih, nazyvaemyh yazygami.

I bylo tam mnogo il'mercev - osedlyh ognishchan. I tak my skot vo-

dili v stepi i tam byli hranimy bogami. Mozhet: byt', eto predvi-

del otec Orej, - chto my budem imet' mnogo zolota i budem zhit' bo-

gato.

5b-II

I vot yazycy otoshli na polden' (na yug) i ostavili nas odnih. I

tak shli my tuda, kuda vyvodyat skot i bykov nashih. I veshchali tut

pticy Siriny (?), vo mnozhestve priletaya k nam. I galki, i vorony

nad edoj letali, i bylo v stepyah mnogo edy, tak kak napalo na nas

plemya kostobokih.

I otkrylis' mnogie rany, i prolilas' krov'. Te vnezapno otseka-

li golovy vragam svoim, i ih eli vorony. I tak Striby svishchut v

stepyah, i buri gudyat do polunochi. Nebezopasna byla ta secha veli-

kaya. YAzyci i kostobokie razili i so zloboj utekali i vorovali by-

kov nashih. I tak prodolzhalas' eta bor'ba dvesti let. I nashi rodi-

chi togda ushli k lyaham i tam oseli za sto let do gotov Germanare-

ha. A te ozlobilis' na nas, i tut byla bor'ba velikaya, i goty by-

li potesneny i otognany k Doncu i Donu. I Germanareh pil vino za

druzhbu s nami posle nashih voevod. I tak byla utverzhdena novaya

zhizn'.

16-II

Velesovu knigu siyu posvyashchaem Bogu nashemu, kotoryj est' nashe

pribezhishche i sila. V ony vremena byl muzh, i byl on blag i dobles-

ten, i nazvali ego otcom tivercev. I tot muzh zhenu i dvoih docherej

imel, a takzhe skotinu, korov i mnozhestvo ovec. I zhili oni vo ste-

pyah, gde ne bylo muzhej dlya docherej ego... I molil on bogov o tom,

chtoby rod ego ne preseksya.

I Dazh'bog uslyshal mol'bu tu i po mol'be dal emu izmolennoe, tak

kak nastalo dlya togo vremya. I vot proshel on mezhdu nimi i nachal

vorozhit'. I navorozhil yasnu tuchu. I tut bog Veles prines otroka.

I my poshli k Bogu nashemu i stali Emu voznosit' hvalu: "Bud'

blagosloven, vozhd' nash, i nyne, i prisno, i ot veka do veka!"

Izrecheno eto kudesnikami. Oni proch' uhodili i nazad vozvrati-

lis'.

5b-I

I doshli tivercy do sinya morya i Surozha k vam - i vam skazali:

"Kak my sami pomnim, v starye vremena splotilis' anty, ot yazov

(spasayas'). I takzhe bylo mnogo krovi prolito, i na nej Rus'

stoit, poskol'ku my krov'-rudu prolili, i tak naveki do konca bu-

det. Ot zemli nashej (poshli) slavyanskie plemena i rody. I my sla-

vili bogov, nikogda ne prosya ih, lish' slavya ih silu. A takzhe ve-

lichali my prashchura nashego Svaroga, kotoryj byl, est' i prebudet

vozhdem nashim naveki i do konca".

7e-II

Tam Perun idet, tryasya zolotoj golovoj, molnii posylaya v sinee

nebo, i ono ot etogo tverdeet. I Mater' Slava poet o trudah svoih

ratnyh. I my dolzhny ee slushat' i zhelat' surovoj bitvy za Rus' na-

shu i svyatyni nashi. Mater' Slava siyaet v oblakah, kak Solnce, i

vozveshchaet nam pobedy i gibel'. No my etogo ne boimsya, ibo imeem

zhizn' vechnuyu, i my dolzhny radet' o vechnom, potomu chto zemnoe pro-

tiv nego - nichto. My sami na zemle, kak iskra, i sginem vo t'me,

budto ne bylo nas nikogda.

I tak slava otcov nashih pridet k Materi Slave, i prebudet v nej

do konca vekov zemnyh i inoj zhizni. I s etim my ne boimsya smerti,

ibo my - potomki Dazh'boga, rodivshego nas cherez korovu Zemun. I

potomu my - kravency (korovichi): skify, anty, rusy, borusiny i

surozhcy. Tak my stali dedami rusov, i s peniem idem vo Svargu

Svarozh'yu sinyuyu.

V starye vremena ryboedy nas ostavili, ne zhelaya idti v nashi

zemli i govorya, chto im i tak horosho. I tak oni pogibli i ne stali

plodit'sya s nami, umerli, potomu chto ot neplodnyh nichego ne osta-

los'. I neizvestno (nyne) o teh kostobokih, kotorye zhdali pomoshchi

ot samoj Svargi i perestali trudit'sya, i vyshlo tak, chto oni byli

pogloshcheny lirami. I tut my skazali, chto eto, pravda, chto nichego

ot nih oboih ne ostalos', tak kak liry byli pogloshcheny nami - i ne

imeem my teper' ih.

I tak duleby povernuli ot nas na Borus'. Malo ostalos' lirov, i

oni byli narecheny nami il'mercami, potomu chto poselilis' oni voz-

le ozera. Tut vendy uselis' dal'she, a il'mercy ostalis' tam. I

tak ih bylo malo.

I govorila Sva v pole nashem, i bila kryl'yami Mater' Sva, i pela

pesni k seche, i ta ptica ne est' Solnce, ona - ta, iz-za kotoroj

vse stalo (?).

VOJNY S GREKAMI I RIMLYANAMI

1-II

Naprasno zabyvaem my doblest' proshedshih vremen i idem nevedomo

kuda. I tam my smotrim nazad i govorim, budto by my stydilis'

poznavat' obe storony Pravi i Navi i byt' dumayushchimi. I vot

Dazh'bog sotvoril nam eto i to, chto svet zari nam siyaet, ibo v toj

bezdne povesil Dazh'bog zemlyu nashu, chtoby ona byla uderzhana. I tak

dushi prashchurov siyayut nam zoryami iz Iriya... No greki napadayut na

Rus' i tvoryat zloe vo imya ih bogov. My zhe sami - muzhi, ne ve-

dayushchie kuda bezhat' i chto delat'. Ibo chto polozheno Dazh'bogom v

Pravi, nam nevedomo.

A poskol'ku bitva eta protekaet v yavi, kotoraya tvorit zhizn' na-

shu, a esli my otojdem - budet smert'. YAv' - eto tekushchee, to, chto

sotvoreno Prav'yu. Nav' zhe - posle nee, i do nee est' Nav'. A v

Pravi est' YAv'. Pouchilis' my drevnej (mudrosti), vverglis' dushami

v eto, poskol'ku eto vokrug nas sotvoreno siloj bogov. |to my uz-

reli v sebe, i eto dano kak dar bogov, i eto trebuetsya nam, ibo

(delat') eto, - znachit, sledovat' Pravi (?).

I vot dushi prashchurov siyayut nam iz Iriya. I tam ZHalya plachet o nas,

i govorit nam, chto my prenebregali Prav'yu, Nav'yu i YAv'yu... Pre-

nebregali my sim i byli gluhi k istine... I my nedostojny byt'

Dazh'bogovymi vnukami. Ibo lish' molya bogov da imeya chistye dushi i

tela nashi, budem imet' zhizn' s praotcami nashimi, v bogah slivshis'

v edinuyu Pravdu. Tak lish' my budem Dazh'bogovymi vnukami.

Smotri, Rus', kak velik um bozheskij, edinyj s nami, i emu tvo-

rite (slavu), i provozglashajte ee s bogami voedino... Brennaya

est' nasha zhizn', i my sami - takzhe, i, slovno konyam nashim, nam

pridetsya rabotat', zhivya na zemle s tel'cami i ovcami v sytosti i

ubegaya ot vragov na sever.

19-III

I vot videlos' v Navi: tam Ognebog vlachas', uhodil ot prichudli-

vogo Zmeya. I, zatoplyaya zemlyu, tekla krov' iz Zmeya, i on lizal ee.

I tut prishel sil'nyj muzh, i rassek Zmeya nadvoe - i stalo dva

(Zmeya), i rassek eshche raz - i stalo chetyre. I etot muzh vozopil bo-

gam o pomoshchi.

I te prishli na konyah s neba i togo Zmeya ubili, potomu chto sila

ego ne lyudskaya, ne bozheskaya, a - chernaya. I etot Zmej - sut' vra-

gi, prihodyashchie s yuga. |to bosporskie voiny, s kotorymi nashi dedy

srazhalis'. Oni hotyat, chtoby zemlya nasha otoshla k grekam, no my ee

ne otdadim, potomu chto ona nasha, i my ne upustim ee. A sotvoren-

nyj tot Zmej - est' pogibel' nasha.

My dolzhny srazhat'sya i zhivoty polozhit' za zemlyu nashu. Ona tyanet-

sya ot nas do polyan, i dregovichej, i rusov, tyanetsya do morya i gor,

do stepej poludennyh. I eto est' Rus'. I tol'ko ot Rusi my imeli

pomoshch', potomu chto my - Dazh'bogovy vnuki. My molili Patara Dyya,

chtoby on nizverg ogon', chtoby on pozvolil Materi Sva slavu pri-

nesti na kryl'yah svoih praotcam nashim.

I ej my pesni poem vozle kostrov vechernih, gde my rasskazyvaem

starymi slovami o slave nashej, o svyatom Semirech'e nashem, gde my

imeli goroda, gde otcy nashi srazhalis'. I tu zemlyu my pokinuli,

idya k zemle inoj, gde my dolzhny teper' uderzhat'sya. I v drevnosti

my vzyali Golun' nashu, i v etoj zemle sotvorili i goroda, i sela,

i ochagi.

I vot omoem telesa nashi i dushi nashi, chtoby byla chistoyu Russkaya

Golun', gde sil'no b'yutsya i na vragov navodyat strah i izumlenie.

Ibo ot pastbishch, gde ovcy hodyat, prostiraetsya zemlya na den' puti

ot nas do inyh, gde tvoritsya inoe, gde byli my v starye vremena,

gde odoleli nas. I tam my uzreli ruku, ugrozhayushchuyu nam, i videli

surovyj den', kotoryj hotel krovi. I my ee prol'em na zemlyu svoyu

russkuyu... V russkih gorodah kamni vopiyut nam, i my reshilis' idti

i smotret' smerti (v glaza)...

Pochtite syna moego, kotoryj umer za nee.

4g-II

V Surozhe svet budet nad nami. I my idem tuda, gde vidim goryashchuyu

zemlyu... u Lukomor'ya vsyakij den' obrashchaem vzor k bogam, kotorye

est' - Svet. Ego zhe my nazyvaem Perun, Dazh'bog, YAr i inymi imena-

mi. I poem my slavu bogam i zhivem milost'yu bozh'ej, do teh por,

poka zhizn' imeem.

V Surozhe byli vragi nashi, kotorye zmeyami polzli i grozili nam

bolyami, i smert'yu, i lisheniem zhivota. I vsem im yavilsya bog

sil'nyj, i bil ih mechom-molniej, i oni ispustili duh.

I Sur'ya svetit na nas i k nam, i vse uvideli snachala, kak slavu

Sur'i zastilaet Dedova ten', prinosyashchaya zlo, i kak ot toj t'my

izoshlo zloe plemya demonev-dasu. I to zloe plemya na prashchurov nashih

nateklo, i napali oni, i potomu mnogie ushli i umerli.

22-III

Takzhe rasskazhem o tom, kak Kvasura poluchil ot bogov tajnu - kak

prigotavlivat' surinu. I ona - est' utolenie zhazhdy, kotoroe my

imeli, i my dolzhny na Radogoshche okolo bogov radovat'sya, i plyasat',

i venki podbrasyvat' k nebu, i pet', slavu bogam tvorya.

Kvasura byl muzhem sil'nym i ot bogov vrazumlyaemym. I tut Lado,

pridya k nemu, povelela vylit' med v vodu i osurivat' ego na

Solnce. I vot Solnce-Sur'ya sotvorilo to, chto on zabrodil i prev-

ratilsya v suricu /9/. I my p'em ee vo slavu bozh'yu.

I bylo eto v veka dokievskie, i muzh tot byl vo sto krat ves'ma

vydelen (bogami), i peredal on (tajnu) otcu Bogumiru (Blagomiru),

i tot poluchil pouchenie nebesnoe, kak tvorit' kvasuru, kotoruyu na-

zyvayut surynya. I eto (my vspominaem) na nashem Radogoshche.

I vot kogda nastupayut dni Ovsenya, my. okanchivaem zhatvu i ra-

duemsya etomu. I esli inoj ne uderzhit svoego estestva v etot raz i

skazhet bezumnoe - to eto ot CHernoboga. A drugoj poluchit radost' -

i eto ot Beloboga.

I tak my dolzhny iskat' druzej i vragov... Kuya mechi nashi na silu

vrazh'yu, my poluchaem silu bozheskuyu, chtoby porazit' vragov nashih s

obeih storon. I etot Bogumir sur'yu sotvoril, kogda te predrekli

emu slavu. I byli oni, i ona (sur®ya) byla, kogda bogi rekli emu

hvalu... I vot ustanovili oni rody dlya sebya, i potomu bogi - pri-

china rodov, i tak stali imet' oni rodnye te rody,

I teper' Svarog - Otec, a prochie - sut' syny ego. I my dolzhny

byli pokoryat'sya emu, tak zhe kak pokoryalis' roditelyu, potomu chto

On - Otec nashego roda. I etot rod -voiny ot Kiya do knyazej

kievskih. I kogda posle gotskoj vojny obrushilas' Ruskolan', my ee

ostavili, i pritekli k Kievu, i uselis' na zemle toj, gde my

vstupili v bor'bu so stepnymi vragami. I tut my oboronyalis' ot

nih.

I tak bylo cherez tysyachu trista let posle veka Kiya, cherez trista

let posle zhizni v Karpatah i tysyachu - posle osnovaniya Kieva. Tog-

da odna chast' ushla k Goluni i tam ostalas', a drugaya (doshla) do

grada Kieva. I pervaya - eto ruskolany, a drugaya - te, kotorye su-

ren' chtili, hodili za skotom i stada vodili desyat' vekov po zemle

nashej (t. e. surozhcy?).

I vot ta Golun' byla gradom slavnym i imela trista gorodov

sil'nyh. A Kiev-grad imel men'she: desyat' gorodov na yuge, nemnogo

sel - i vse. A do etogo vse rody ih byli v stepyah na yuge, oni

seyali, zhali zhito. I tam otdavali (produkty) grekam v obmen na zo-

lotye cepi, monety i ozherel'ya. I sami nosili ih v obmen na pivo i

vino grekam i razvodili ovec dlya etogo obmena.

I te rusy sozdali na yuge grad sil'nyj Surozh /10/, kotoryj ne

sozdat' grekam, no oni ego razrushili i hoteli russkih pobit', i

potomu my hodili na nih i razrushali sela grecheskie. |lliny zhe sii

- vragi ruskolanam i vragi bogam nashim. V Grecii ved' ne bogov

pochitayut, a lyudej, vysechennyh iz kamnya, podobnyh muzham. A nashi

bogi - sut' obrazy.

I kogda bilis' s gotami, kotorye nadevali na golovy svoi vo-

lov'i i korov'i roga, i kozhami oblekali chresla svoi, i mnili etim

ustrashit' russkih, togda my snimali svoi portki, i, ogolya chresla

svoi, shli v boj, i ih poboroli. I s teh por my hodim ogolennymi

na srazheniya i pobezhdaem.

I takzhe, kogda greki stoyali, boyas' vynut' mech iz nozhen, oni by-

li izmozhdeny svoim odeyaniem, i byli slovno zhertva, kotoraya dolzhna

past' na zemlyu, i ta budet pit' ee krov', kogda iz nee pri

umershchvlenii budet ishodit' zhizn'.

8/3-III

Kogda nashi prashchury sotvorili Surozh, nachali greki prihodit' gos-

tyami na nashi torzhishcha. I, pribyvaya, vse osmatrivali, i, vidya zemlyu

nashu, posylali k nim mnozhestvo yunoshej, i stroili doma i grady dlya

meny i torgovli.

I vdrug my uvideli voinov ih s mechami i v dospehah, i skoro

zemlyu nashu oni pribrali k svoim rukam, i poshla inaya igra. I tut

my uvideli, chto greki prazdnuyut, a slavyane na nih rabotayut. I tak

zemlya nasha, kotoraya chetyre veka byla u nas, stala grecheskoj. I my

sami okazalis' kak psy, i vygonyali nas ottuda kamen'yami von. I ta

zemlya ogrechilas'. I teper' my dolzhny byli snova ee dostavat',

prolivaya krov' svoyu, chtoby ona opyat' stala rodnoj i bogatoj.

I letela v nebe Perunica, i nesla rog slavy, i my ego vypili do

dna. I vityazej u nas stalo v desyat' raz bol'she, chem u vragov na-

shih. I ta Perunica skazala:

"Kak zhe vy, russkie, prospali pashnyu svoyu? S etogo dnya vy dolzhny

borot'sya za nee!" I togda Sur'ya skazala: "Idite, russkie, i de-

lajte eto!" I kogda my prishli v kraj svoj, to udarilis' v (go-

rodskuyu) stenu, i prodelali v nej dyru dlya sebya i dlya nashih, i

okazalis' togda sami u sebya. (I reshili:)

"Komu prisudil Perun, tot popadet v raj - est' yastva vechnye v

Svarge. Byt' mozhet, my segodnya pogibnem, no my ne imeem inyh vo-

rot k zhizni. I luchshe byt' mertvym, chem byt' zhivym i rabstvovat'

na chuzhih. I nikogda ne zhivet rab luchshe despota, dazhe esli tot emu

potakaet. My dolzhny byli slushat'sya knyazej nashih i voevat' za zem-

lyu nashu, kak oni govoryat nam".

I tut Indra prishel k nam, chtoby my sohranili svoyu silu v boyu i

stali tverdymi, chtoby vityazi nashi odoleli, ibo sila nasha - bozhes-

kaya, i nam ne byt' pobezhdennymi na pole.

Prinesli my zhertvy bogam svoim na Rusi, i gadali, smotrya na po-

let ptic, i uvideli, chto vragi dolzhny byt' poverzheny dolu v prah

i v krov'. I esli my kol'co (sten) probit' osmelimsya, to za nim

okazhutsya greki, kotorye ne imeyut sily, ibo oni obabilis' - i mechi

imeyut tonkie, i shchity legkie, i skoro oni ustayut i na zemlyu bro-

sayutsya po slabosti svoej. I ne uspeyut poluchit' pomoshch' ot vasilij-

cev, i potomu oni dolzhny budut sami vstat' na zashchitu svoyu.

I ta Surozh nashej byla - i stanet nashej, i ne dolzhny my ih slu-

shat'. Oni govorili, chto ustanovili u nas ih pis'mennost', chtoby

my prinyali ee i utratili svoyu. No vspomnite o tom Ilare, kotoryj

hotel uchit' detej nashih i dolzhen byl pryatat'sya v domah nashih,

chtoby my ne znali, chto on uchit nashi pis'mena i to, kak prinosit'

zhertvy bogam nashim.

I ya vam povedal o tom, chto vy pobedili grekov. I budet tak, kak

bylo, ibo ya yasno videl Kiya - otca nashego, i on skazal mne, chto my

unichtozhim ih, i unizim Horsun' - dlya nas postydnuyu merzost', i

budem velikoj derzhavoj s knyaz'yami nashimi, gorodami velikimi, nes-

chetnym zhelezom, i budet u nas bez chisla potomkov, a grekov

umen'shitsya, i budut oni na byloe divit'sya i kachat' golovami.

Delajte tak, ibo budut u nas i grozy mnogie, i gromy gremyashchie,

i dva (knyazhestva) ob®edinyatsya, i vstanet drugoe novoe. I tak my

pobedim okonchatel'no, utverdimsya naveki. Mnogoe dadut nam bogi, i

nichto nas ne unizit. Vstan'te, kak l'vy, - odin za odnogo! I der-

zhites' za knyazya svoego. I Perun budet s vami i dast vam pobedu.

Slava bogam nashim do konca vekov! I zemle toj - Rusi otcovskoj,

zemle nashej - vsyakih blag! I tak budet vsegda, ibo eti slova ot

bogov.

21-III

I vot hrabryj poborol tu zluyu silu - obe sotni opoyasannyh

voinov. I my dolzhny byli sohranit' porvannye odezhdy i postavili

dlya bogov hranilishche. I prihodili k stene dubovoj i k drugoj stene

- i tam hranili podobiya nashih bogov. My imeli mnogo hranilishch v

Novgorode na reke Volhove, imeli i v Kieve-grade v Bozh'ih lesah.

A takzhe imeli na Vol'shi dulebskoe hranilishche i v Surozhe na sinem

Surozhskom more.

I eto velikoe oskorblenie dlya nas, chto v surozhskih hranilishchah,

dobytyh vragami, bogi nashi poverzheny vo prah i dolzhny valyat'sya,

tak kak rusichi ne imeyut sil, chtoby odolet' vragov v boyu. I my

imeli rvanye odezhdy takie zhe, kak u strannika, kotoryj hodil

noch'yu po lesam i porval odezhdu svoyu na kuski. Takzhe i russkie

imeli lohmot'ya na tele russkom. I my ne beregli odezhdy, lish'

stremilis' slavit' bogov, kotorye ne priemlyut ot nas zhertv, poto-

mu chto oni razdrazheny nashej lenost'yu.

I vse zhe ptica Mater' Sva slavu nam predrekla i molila nas ube-

rech' slavu otcov. Ne imeli my derzosti dvinut'sya na rat' i mechami

svoimi vzyat' zemlyu nashu, ochistiv ee ot vragov. I vot tysyachu tris-

ta let my hranim nashi svyatyni, a nyne zheny nashi govoryat, chto my -

blazhennye, chto my utratili razum svoj i stoim my kak agncy pered

vragami. CHto ne smeem pojti na bran' i mechom razit' vragov nashih.

I vot gryadet k nam Kupala i govorit nam, chto my dolzhny stat'

voinami s chistymi telesami i dushami nashimi. I poshli my po stopam

ego, kotoryj prishel k nam i, nas ohranyaya, povel k surovoj bitve.

I tam my (pogibnuv) predstali b pred likom Svaroga. I tak, idya k

seche, my hvalili bogov nashih pered bran'yu, kak v mirnye dni. I

vot Kupalich skazal nam, chto my dostigli onoe vremya, i budem te-

per' pochitaemy za slavu svoyu, i takzhe s otcami nashimi prebudem.

7zh-II

I my vedali, chto russkij rod dolzhen sobirat'sya v desyatki i v

sotni, chtoby napast' na vragov i snyat' s nih golovy. I togda zlye

polyagut, i zveri hishchnye, ih poev, sdohnut.

Tekut reki velikie po Rusi, i zhurchat mnogie vody, i poyut oni o

starodavnem. O teh boyarah, chto ne boyalis' idti k polyam gotskim,

chto mnogie leta borolis' za vol'nost' russkuyu, o teh, chto ne be-

regli nichego, dazhe zhizni svoej, - o nih govorit Bereginya.

I b'et kryl'yami Mater' Sva, slavu poet ta ptica voinam boru-

sinskim, kotorye ot rimlyan pali okolo Dunaya vozle Troyanova vala.

I oni na pryamom puti k trizne polegli, i Stribogovy vnuki plyashut

nad nimi, i plachut o nih osen'yu, a studenoj zimoj o nih prichi-

tayut. I golubi divnye tak govoryat, chto pogibli oni slavno, i os-

tavili zemli svoi ne vragam, a svoim synov'yam. I tak my potomki

ih, i ne lishimsya my zemli nashej, ne otdadim ee ni varyagam, ni

grekam.

I tut Zarya Krasnaya prishla k nam, kak zhena blagaya, i dala nam

moloko, chtoby krepost' i sila nasha udvoilas'. Ibo Zarya vozveshchaet

Solnce. I takzhe slyshali my, kak skachet vestnik na kone k solnech-

nomu zakatu, chtoby napravit' zolotoj cheln k nochi, chtoby (solnech-

nyj) voz byl smirnymi volami vlekom po sinej stepi. I tam zhe

Solnce lyazhet spat' v nochi. I kogda den' prihodit k vecheru, drugoj

naezdnik poyavlyaetsya i tak govorit Solncu, chto voz i voly gotovy i

ozhidayut ego na otmechennom puti, i chto Zarya prolilas' v step', i

pozvala Mat', chtoby Sva pospeshila...

8/2-III

I tut prishla Krasnaya Zarya, nanizyvaya dragocennye kamni na ub-

ranstvo svoe. I ee my privetstvovali ot serdca - kak russkie, a

ne kak greki, kotorye ne znayut o bogah nashih i govoryat zloe po

nevezhestvu.

No my imeem imya slavy - i slavu tu dokazali na vrazh'em zheleze,

kogda prihodili na ih mechi. I dazhe medved' ostanovilsya, chtoby us-

lyshat' slavu tu, i skakavshie alany ostanovilis' i potom govorili

inym o russkih:

"Oni ne nachali by ubivat', esli b ne bylo nuzhdy, - i etim

russkie gordyatsya, a greki voyuyut radi pohoti svoej. I dayut hleb

oni ne tak, kak greki, kotorye berut, a sami zlobu tayat na

dayushchih".

I o slave toj orly klichut vo vse storony, ibo russkie vol'ny i

sil'ny v stepyah.

7a-II

Slava bogam nashim!

My imeem istinnuyu veru, kotoraya ne trebuet chelovecheskih zhertv.

|to zhe delaetsya u varyagov, prinosyashchih takie zhertvy i imenuyushchih

Peruna - Perkunom. I my emu prinosili zhertvy, no my smeli davat'

lish' polevye zhertvy, i ot trudov nashih proso, moloko, zhir. A tak-

zhe podkreplyali Kolyadu yagnenkom, a takzhe vo vremya Rusalij v YArilin

den', a takzhe na Krasnuyu goru. Tut zhe my nachinali vspominat' o

Karpatskih gorah. V to vremya nash rod imenovalsya - karpeni. Te,

kotorye ot straha zhili v lesah, imenovalis' po nazvaniyu - drevi-

chi, a na polyah my nazyvalis' - polyanami.

Tak vsyakij, kotoryj slushaet grekov, skazhet pro nas, chto my -

lyudoedy. No eto - lozhnaya rech', poskol'ku eto voistinu ne tak! My

imeli inye obychai. Tot zhe, kto hochet pobedit' drugogo, govorit o

nem zloe, i tot - glupec, kto ne boretsya s etim, potomu chto i

drugie eto nachnut govorit'.

I tak my dolgo upravlyalis' rodami, i starshie iz vsyakogo roda

shli sudit' rodichej pod Perunovym drevom. I takzhe imeli my v tot

den' igrishcha pered ochamya starshih: i silu yunoshi pokazyvali, oni

bystro begali, peli i plyasali. V tot den' ognishchane hodili na pro-

mysel i prinosili dich' starcam, kotorye delili ee s prochimi

lyud'mi. I volhvy zhertvu delali bogam, voshvalyali ih i slavu pro-

vozglashali.

Vo vremya zhe gotov, ili kogda poyavlyalis' varyagi, izbiralsya knyaz'

v vozhdi. I etot vozhd' vel yunoshej k surovoj seche. I vot rimlyane,

poglyadev na nas, zamyslili zloe. I prishli so svoimi kolesnicami v

zheleznyh bronyah i napali na nas. I potomu my dolgo oboronyalis' ot

nih i otvazhivali...

7b-II

... ih ot nashej zemli. I romei uznali, kak my dorozhim zhizn'yu

nashej, i potomu ostavili nas. No togda greki zahoteli bit'sya s

nami okolo Horsuni /11/. I bilis' my surovo protiv rabstva nashe-

go, i byla bor'ba i rasprya velikaya tridcat' let, i oni ostavili

nas.

I togda greki prishli na torzhishcha nashi i skazali nam: "Obmenivaj-

te korov vashih na maz' i serebro, kotorye trebuyutsya zhenam i de-

tyam". Tak my menyali borony na ih sned'. Posle edy greki staralis'

nas oslabit', i stremilis' vzyat' s nas dan'. No my ne oslabilis'

i ne otdali zemlyu nashu, kak i zemlyu Troyanyu ne dali romeyam. Daby

ne vstala Obida Dazh'bogovym vnukam, bespokoyashchimsya o vooruzhennyh

vragah.

Tak i segodnya my ne zasluzhivaem huly, kak i otcy nashi, ibo my

rubilis' u berega Gotskogo morya i tut oderzhali nad nimi pobedu.

Pesn' hvalebnuyu poet Mater'. Ona - prekrasnaya ptica, kotoraya

nesla prashchuram nashim ogon' v doma, a takzhe agnca prinimala.

Nad gotami, bol'yu nashej, my oderzhivali verh siloj. I dolzhny my

vragov rassekat' i progonyat' ih, kak psov.

Poglyadi, narod moj, kak my oberegli (inye) narody. I my ne

oshiblis', poluchaya rany, i ne brosilis' ryadit'sya. A my sami vragov

progonyali, i bedu izbyli, i imeli inuyu zhizn', potomu chto sami bi-

lis' za sto gorodov i ne othodili ot nih. I tyagchajshee porazhenie

bylo nam, no my tysyachu pyat'sot let dolzhny byli perenosit' mnogie

bitvy i raspri, a vse zhe ostalis' zhivy iz-za svireposti i

zhertvennosti yunoshej i voevod.

23-III

I vot prishli novoyary ot staryh pashen, gde byli takie zhe

russkie. I oni prishli na yug i srazhalis' v stepyah desyat' vekov. I

eto takzhe russkie, kotorye izbirayut svoih knyazej. |to delalos' v

kazhdom rode, a rody davali ot kazhdogo plemeni svoego knyazya, a

knyazi izbirali starshego knyazya. I tot byl vozhdem v srazheniyah. I

tak my zhili v zemle toj do teh por, poka vragi ne prishli k nam i

ne razbili nas.

|to Greciya prishla na tu zemlyu, i osela na nej, i ne zabotilas'

o Rusi. I vot rusy vynuli mechi, i napali na grekov, i otognali ih

ot svoih morskih beregov. I togda greki priveli rati, zashchishchennye

zheleznymi bronyami. I byla secha velikaya, i vorony tam grayali pri

vide chelovechiny, razbrosannoj po polyu. I eli oni ostanki, i veli-

kij graj stoyal v pole tom. I eli oni ostanki grecheskie, russkie

ne trogaya. Tam oni zashchitu imeli, tak kak bogi ne zhelali gibeli

russkih.

I tam srazhalos' Solnce s Mesyacem za zemlyu tu. I Nebo srazhalos'

za pole bitvy, chtoby zemlya ta ne popala v ruki ellinskie, a osta-

las' russkoj. I tam plachet mat' o detkah svoih, kotorye prolili

krov' na pole srazheniya, i to pole stalo russkim. Novoyary nahodyat-

sya tam do sego dnya, a zemlya ta - nasha iz-za krovi, prolitoj mecha-

mi. I tam skazali elliny nashemu starshemu knyazyu, chto oni ne hotyat

hodit' v zemlyu nerov (nevrov?), a takzhe brat' rabov alanskih, ibo

imeyut berega morskie (i etogo dostatochno).

I pro eto my imeli predskazanie v nashi dni - poskol'ku praotcy

nashi, umershie na pole bitvy, ne vzyali zemlyu u vragov nashih, zna-

chit, i segodnya, soglasno predskazaniyu, ee nikto ne voz'met. I vot

Germanareh prishel na sever k nam, i my dolzhny byli oboronyat' zem-

li svoi, a takzhe idti na nego, ibo gotskaya zemlya - nasha. Ee belo-

gory seyali i useivali kostyami svoimi i krov'yu svoej polivali

- i potomu ona nasha.

I vot poet ptica Mater' Sva i slavu predrekaet nam: nam samim i

mecham nashim. I my poshli do svyatogo polya, i odoleli vragov polnoch-

nyh (severnyh), i otrazili vragov poludennyh (yuzhnyh). I poshli na

vragov i soshlis' s nimi, i byli germancy poverzheny russkimi, po-

tomu chto my - Otca nashego Peruna syny i Dazh'boga vnuki.

I vot Svarog ukazal nam, kuda ushli elliny i Germanareh. I tot

Germanareh otoshel na sever, a elliny na yug. I tak my obreli zemlyu

nashu i sobrali ee voedino, i ne davali my synovej svoih, ibo ceny

ne imeyut syny nashi.

I vot idet v stepi nashi velikoe mnozhestvo inyh rodov, i ne

dolzhny my byt' mirnymi, i ne dolzhny prosit' pomoshchi, ibo ona v

myshcah nashih i na konce mechej, i imi my sechem vragov.

I eto poet ptica Mater' Sva nam, chtoby my podnyali mechi svoi na

zashchitu svoyu. I ona b'et kryl'yami o zemlyu, i prah podnimaetsya k

Svarge. I na etoj zemle - vragi, i ona b'et ih, i ona srazhaetsya

za nas. I ih my odoleli, kak ona nam krichala, ibo krik ee byl v

serdce nashem. I my vedali, kak vit' sur'yu i idti do sechi, i tam

odolevali pit'e inoe, sotvorennoe bogami. I ono budet nam, kak

zhivaya voda v poslednij chas velikoj trizny, kotoraya budet u vsyako-

go, kto umer za zemlyu svoyu.

I vot Svarozhich smotrit na nas ot svoej chudnoj Svargi i, vidya

rati nashi, pereschityvaet ih. I esli ne hvataet dlya scheta pal'cev

na rukah, to on schitaet po pal'cam na nogah. I vedaet Prashchur nash,

chto my - sila velikaya i ne mogut odolet' nas vragi nashi.

I tak my tekli na nih i dozhidalis', poka oni upadut na zemlyu i

umrut ot Mary. A etu Mar' my znaem! I vot govorili my v serdcah

nashih, chto ne vernemsya my k ochagam svoim, dokole eshche vragi ryshchut,

dokole ne brosimsya telami nashimi na vragov, poka eshche vragi zabi-

rayut zemli nashi. I govorim my, chto bogi zabotyatsya o nas. I esli

budut ubity peredovye voiny, to luchshe detej svoih brosit' na

kop'ya, chem povernut' zady Vragam nashim.

I vot lyudi nashi oderzhali pobedu, i potekla zemlya chasha k nam,

chtoby my smogli uderzhat' ee do smertnogo chasa i uzret' Maru. I

chtoby Mara otstupilas' ot nas i skazala, chto ya ne imela silu i

potomu ne odolela vityazej russkih. I togda slava potechet k Svar-

ge. I tam bogi skazhut, chto rusichi - hrabrye, i est' im mesto pod-

le boga vojnyPeruna i Dazh'boga - ih otca.

8a-I

Posmotrite vokrug - uvid'te pticu tu na chele vashem! I ta ptica

povedet vas k pobedam nad vragami, ibo vy - syny ee i potomu

oderzhite pobedu!

I ona, krasuyas' pered nami, vlekla nas k sebe svetom. I tak by-

lo v inye vremena, kogda russkie shli s vendami i te hoteli unesti

bogov svoih k moryu.

I my tam ugnezdilis'. I tam byli goroda i hramy-pomol'ya, i tam

zhe byli mnogie zdaniya, i byli my bogaty. I te pomol'ya byli ukra-

sheny zlatom i serebrom, i my pochitali mnogih derevyannyh bogov i

uhodili ot iskushenij. I eto bylo vedomo inym, kotorye videli eto,

kotoryh eto zadevalo i im perechilo, - i potomu rodichi nashi ne

imeli pokoya. Araby prihodili i terzalis' na torzhishchah o bogatstve

i dani, dayushchejsya navsegda poselivshimsya tam otrokam (rabam i

voinam).

I ta zemlya, govoryat, takzhe oprotivela nam vojnami i trudnoj

zhizn'yu. I togda my otoshli k goram Karpatskim, ishcha pokoya, no i tam

takzhe my vrazhdovali s zlymi yazychnikami. Tam peli my, chto my -

russkie, i o slavnyh dnyah teh. I imeem my pesni te ot otcov nashih

- o prekrasnom zhit'e v stepyah i slave otcov.

I vot voevoda Bobrec povel russkih v Golun' i obrel posle smer-

ti chin v hrabrom vojske Peruna. |to my ne zabudem nikogda, ibo my

- syny otcov nashih i imeem lyubov' k ih pamyati. I my govorili o

nih, tak kak oni byli siloj nashej, i sily toj, chto shla k nam ot

nih, dazhe u l'vov net, a l'vinuyu my peremogli.

My skazali...

8b-I

...o teh, kotorye zabotilis' o nas.

My togda ne imeli mol'bishch i sluzhili pered kolodcami i rodnika-

mi, gde tekla zhivaya voda. I tam volshebstvo est', i volki hishchnye

tuda ne zahodyat. Teper' vspomnim vremena Aldoreha. Ego prizval

zhrec, tak kak my ne radeli o blagochestii (?) i ne derzhali slovo.

I krasavic nashih togda vnezapno brali i pohishchali - i uvozili de-

vushek. A mezhdu nami byli raspri iz-za gotov. I tam my zhili, i by-

li pod gotami.

A v te veka my upravlyalis' rodami i knyaz'yami. I byl knyaz' Brav-

lin, kotoryj otobral u ellinov berega morskie. I posle bitvy my

prishli zhit' tuda, i tam razvodili skotinu, i skifam davali popas-

ti skotinu v stepyah. I togda terpeli bedu oni, potomu chto greki

snova sideli v Goluni, a kogda prihodili v goroda - zlobstvovali

na nas. V te vremena my ushli proch' na sever i tam byli dvesti

let, i tam my ostalis' s teh por i donyne.

I sejchas my imeem drugogo knyazya Bravlina, pravnuka svoego deda,

kotoryj govoril: "Idite na yug, na grecheskuyu Golun'! Ibo greki

mezhdu ellinami - plemya osoboe, i prodayut oni nas, pojmav v ste-

pyah, i skotinu nashu hotyat vzyat' zadarom. |to my imeli ot nih.

Stryahnite zhe ih v more i gonite v svoi kraya, tak kak zemlya ta -

russkaya, i tam russkaya krov' lilas' vniz na zemlyu, i ta pila

krov' nashu. Na nas nadejtes'! I my budem ee zashchishchat' vo vse dni,

kak i ranee hoteli".

BORXBA S GOTAMI I GUNNAMI

13-II

I vot, umom i hrabrost'yu okrepnuv, poshli my k voshodu Solnca, s

obeih storon reki vidya. I tam oseli, gde Mater' Sva skazala, i

ona obe storony kryl'yami otvoevala, i takzhe zabrala zemlyu tu i

oboronila ee ot dasu i gunnov, a takzhe k gotam obratila strely

svoi i mechi ottochennye...

8/1-III

I tut rodichi nachali delit' - komu byt' starshim. Kij otoshel k

otcam i praotcam umershim. Kij ushel nas - i pritekla beda. I tut

velikaya svara odolela russkih, kotorye prinyalis' bit'sya za razde-

lenie - i razdelilis'. I tut greki ot svoih zemel' zhat' stali. A

my na bitvu ne imeli sil, chtoby sojtis' v krug i po kryl'yam. I

vsyakij byl sam po sebe, poglyadyvaya na sosedej svoih. I ot togo

very ne imeli, chto muhi, idya k seche i idya obratno, prinimalis'

branit'sya - mol, pri pohodah Kiya bylo luchshe, pri Kie s vechera za-

ranee shla rech' o pobede. I togda peli o pohodah otcov svoih, o

tom, chto kogda Ruskolan' pala nic iz-za srazhenij s gotami i gun-

nami, togda sozdalas' Kievskaya Rus' i Antiya, i goty etogo ustra-

shilis' i ushli von k svoemu krayu. I my vedali pro dva kraya - odin

vendov, a drugoj - gotov. I tut goty prishli k nam, i goty eti

usililis', a vendy oslabeli. A vokrug nas byla chud', a takzhe byla

litva, i oni nazyvalis' il'mami, a ot nas oni byli narecheny

il'mercami.

6a-II

Ot Oreya - eto obshchij nash otec s borusami - ot Ra-reki (Volgi) do

Nepry (Dnepra) rody upravlyalis' rodichami (starejshinami) i vechem.

Vsyakij rod naznachal sebe rodicha, kotoryj byl sut' pravyashchim. A

kogda my poshli k gore, togda (izbrali) knyazya, voevodu nad lyud'mi,

chtoby on voeval s vragami vo slavu Peruna.

I eto Dazh'bogova pomoshch' vozvratilas' k nam! Tak zemlya ta stala

russkoj iz-za bor'by rusov i borusov. I velikaya neprestannaya bit-

va shla vo vsyakij chas. I mnogie byli v to vremya ubity, no vrazhij

natisk byl v to vremya okonchatel'no sokrushen.

I tut Germanareh /12/ prishel k nam i napal na nas. I tak nas

srovnyali s zemlej, kogda my bilis'. I prishlos' nam iz-za gotov

mezhdu dvuh ognej tlet' i vosplamenyat'sya. I tut prishla velikaya be-

da, i zhnivo nashe bylo spaleno, i ne ostalos' seleniya, gde by ne

bylo dyma i pepelishcha.

I tut priletela k nam ptica bozheskaya i skazala: "Idite na pol-

noch' i nabros'tes' na teh, kotorye prihodyat k selam nashim i pash-

nyam (?)". I tak sotvorili my - ushli na polnoch', i postaralis'

(borot'sya) s nimi. I v etoj raspre my ih pobedili. I tak prishli

my k nim, i vstali stanom na reke Don - tam, gde byli rimlyane

(?), i tak nabrosilis' na nih i bilis' mnogo. Tut nekotorye hote-

li nas bystro oprostovolosit' - i vmesto etogo sami oprostovolo-

silis'. I tut byla t'ma oprostovoloshennyh voinov. Velikie shli

snega, golod muchil nashih lyudej, ostavshihsya u reki i lishivshihsya

vsego. V tot raz volki stradali, potomu chto ne mogli zaglatyvat'

tvarej (lesnyh)...

6b-II

Tak sto dvadcat' let (prodolzhalas') vojna. Goty prishli "na ple-

chah" gunnov, i (otoshli) na polnoch', i oseli mezhdu Ra-rekoj (Vol-

goj) i Dvinoj.

Germanareh i Gulareh priveli ih v novye zemli, ibo gunny s bre-

dushchimi bykami svoimi stali stanom v tom krayu. Tam bylo mnogo ko-

nej i bykov, trava zlachnaya, voda zhivaya. I tut Gulareh privel no-

vye sily svoi i otrazil glavnye sily (?) gunnov, mnogie iz koto-

ryh tekli na nas.

I tut rodichi sobralis' na konyah idti na nih. I byla surovaya se-

cha tam tridcat' dnej. I rusy pustili gotov v svoi zemli. I ot

etogo zlye poshli vremena.

Napali na nas rimlyane... opolchilis' (?) i goty s severa i s

yuga. I togda velikaya krov' lilas' (?)... I tam bor'ba byla... Tam

mnogo travy poleglo, ugodnoj bogam i lyudyam.

I vot ne mogli my ni k chemu inomu pribegnut', krome kak vybrat'

knyazya iz vozhdej, kotoryj byl by ot oseni do vesny i kotoromu my

platili by dan' ot polyud'ya. A v starye vremena my vodili stada

svoi i obrabatyvali zemlyu. I byla takoj nasha zhizn' sto desyat'

let, i tvorili my vsyakij den' bor'bu s gunnami. I... prishel

(Sah?)... i nichego ne vzyal. I vot my stali imet' knyazya Saha, i

byl on premudryj... v ladah s rusami, i byl nashim drugom...

Za-I

|to b'et kryl'yami ptica mater' Sva, kogda tyagosti novye idut na

nas. I vragi razdvigayut shchel' (na granice) i nachinayut, i, prory-

vayas', napadayut na nas. I vot techet pechal' velikaya v krae nashem,

budto dym stepnoj, vidennyj nami, kotoryj podnimaetsya k Svarge.

Kogda ZHalya plachet o nas i klichet Mater' Sva k Vsevyshnemu, posy-

layushchemu veter lesam i ogon' ochagam nashim, togda On prihodit na

pomoshch', i vmeste s nim otcy nashi b'yutsya s vragami.

I vot Germanareh otstupil, i goty ushli za maluyu Kadku i utekli

k beregu morya. I tak zemlya osvobodilas' do Dona i po tu storonu

Dona-reki. I eto Kalka velikaya - est' granica mezhdu nami i prochi-

mi plemenami. I tam goty bilis' chetyresta let so svoimi vragami.

I togda my nachali zasevat' zemlyu nashu, nachali pahat' spokojno

zemlyu dlya ellinov, torgovat' s nimi - sovershat' obmen skota, shkur

i sala na serebryanye i zolotye monety, i pit'e, i yastva vsyaches-

kie. I zhizn' nasha posle togo byla spokojnaya i mirnaya.

I vot goty napali na nas eshche raz. I byla rasprya desyat' let. I

my uderzhali zemlyu nashu. Takzhe my imeli bran' ot vragov, uklo-

nyayushchihsya ot svyatyh volhvovanij. A te svyatye prihodyat k nam. I

pervyj svyatoj - Kolyada, a drugie - YAr i Krasnaya gora, i Ovsen'

velikij i malyj. I idut te svyatye, kak muzh ot grada do sela ogni-

shchanskogo, i s etim na zemlyu mir gryadet ot nas k inym i ot drugih

k nam.

3b-I

Sotekajtes' i idite, brat'ya nashi, plemya s plemenem, rod s ro-

dom, i srazhajtes' - kak eto i nadlezhit nam - za sebya na zemlyah

nashih. I nikogda ne dolzhno byt' po-inomu! Ibo my - russkie, sla-

vyashchie bogov nashih pesnyami nashimi i plyaskami, i zrelishchami, kotorye

my ustraivaem vo slavu bogov.

I vot my oseli na zemlyah i nachali perstami prikladyvat' ee k

ranam svoim i toloch' ee. I posle smerti predstavali pered Marmo-

roj, kotoraya rekla nam: "YA ne budu vinit' togo, kto napolnen zem-

lej, i ne mogu ego otdelit' ot nee". I bogi, nahodyashchiesya tam,

posle nee govorili: "Ottogo ty rusich i ostanesh'sya im, chto nabral

zemlyu v svoi rany i prines ee v Nav'".

V te vremena, poka knyazej izbirali, mnogie vozhdi i knyazi byli.

I vsyakoe to knyazhenie na veche utverzhdalos' prostymi muzhikami. I

tak postanovlyali: "Zemlyu pashite - sebe, a knyaz' pust', soglasno

resheniyu, zashchishchaet lyudej". A hleb, i edu, i vse, chto nuzhno dlya

zhizni, on ot svoih lyudej kazhdyj den' imel. (Nyne zhe) inye knyazi i

podati berut, i synam svoim vlast' dayut ot otca k synu i takzhe ot

deda k pravnuku.

6d-II

I tak zhrec skazal, chto demony-dasu umnozhilis'. I ot nih spase-

niya ne bylo b nyne, esli b my ne imeli nashih voinov.

Tak my okonchatel'no uznali - otkuda my. I eto byl boyarin Gordy-

nya, kotoryj bil gotov Triedora. I bylo eto cherez desyat' stoletij

i tri goda posle Karpatskogo ishoda. I on, kak i Triedor, shel bez

straha na nih. A boyarin Segenya, kotoryj ubil syna Germanareha i

otroka Gulareha, poshel k Voronezhcu. /13/

Tam ostalas' Rus' Borusskaya i Ruskolan'. I tak nam pridetsya

stydit'sya iz-za slov vragov nashih, esli my ih poluchili, no ne

smogli vozvratit' vdesyatero za vsyakoe slovo, skazannoe nam.

I vot Zarya svetit nam, i Utro idet k nam, i tak my imeem

vestnika, skachushchego po Svarge. I rekli my hvalu i slavu bogam!

I vot Surozh "ogrechilas'", i ne budet ona teper' russkoj. I tam

bogi grecheskie. No zhizn' v stepi - k blagu nashemu, poluchili my ot

nee tverdost' i krepost', daby vragi otvedali, chto est' istina.

I Gulareh poshel na novye zemli.

7v-II

Togda ne bylo inyh gostej, a nyne pribyvayut i bespokoyat nas.

Togda my mogli otrazit' vragov. I ezhednevno tak i otrazhali, i

brali (v plen) i etih, i teh. Snachala my zvali pod styagi vozhdej

nashih, kotorye eshche ne obabilis', a byli voinami... Prihodili eti

voiny na ploshchadi i govorili, chto ne budet po-inomu - i my dolzhny

idti na grekov, kak postanovilo veche. I prosili my v YAsuni, i

Indra shel za nami, kak shel za otcami nashimi na romeev v Troyanovoj

zemle. I nichego ne bylo by, esli b varyagi veli nashih voinov na

Troyanovu zemlyu, tak kak my mogli i sami ih vesti.

Tysyachu let my otbivalis' ot romeev i gotov. I Sur'yu antskuyu,

kotoraya byla s nami, my nikogda ne zabudem, i to, kak goty soedi-

nilis' s gunnami protiv nas. I Gulareh napal s polnochi, a gunny -

s poldnya. I tut zaplakala Ruskolan', Borusiya" potomu chto gunny

soedinilis' (sroilis') s gotami. Tut Rus' podnyalas' svoej siloj i

otrazila gunnov, sotvoriv Kraj Antov i Skuf' /14/ Kievskuyu.

I do sego dnya iz-za srazhenij serdce nashe oblivaetsya krov'yu ot

utra do vechera. I hodili my, i ronyali slezy o sud'be nashej zhizni.

I ne byli my nemy (?) v chas tot, i vedali, chto pridet vremya, kog-

da my dolzhny budem idti na sechu s vragami - bud' to greki libo

gunny. I tol'ko esli nas ohomutat' (?) i ohranyat', togda lish' ne

budet u nas vragov, kotorye - merzost' pered ochami nashimi.

Gulareh zhe zaplatil za to, i dolzhny my prinudit' Horsun' zapla-

tit' za slezy docherej nashih uvedennyh i synov, vzyatyh kak dan'. I

plata ta zhe - ne serebrom i ne zolotom, poskol'ku sleduet otse-

kat' ih golovy i "rubat' ih v shchepu" (!).

14-III

I vot drugoj vrag Germanareh prishel na nas s severa. On vnucha-

tyj vnuk Otoreha. Novye vragi s rogami na lbah na nas napali. A

varyagi govoryat nam, chtoby my shli na nih. No my ne stanem voevat'

na oba polya, ved' (i varyagi, i goty) - vragi, i my ne mozhem raz-

delit' mezhdu nimi - kto iz nih pervyj.

I vot yazygi prishli na nas s Tanaisa (Dona) i Tmutarakani s

sil'noj konnicej i beschislennoj rat'yu. I t'ma za t'moj potekla i

prodolzhala tech' na nas. I ne imeli my inoj pomoshchi, krome kak ot

bogov. Bogi poveleli nam - i udesyaterilis' sily, i potekli my na

nih.

|to Belobog povel nashi rati i konnicu. I tut my uvideli byvshih

v lesah volshebnikov, prishedshih k rati i vzyavshih mechi. I videli my

kudesnikov, tvoryashchih velikoe chudo, kak iz perstov, podnyatyh k ne-

bu, vstayut rati nebesnye. I tekut oni na vragov i vvergayut ih v

mogilu. I tut my videli ptic velikih, letyashchih k nam.

I brosaetsya na vragov, b'et kryl'yami Mater' Sva i klichet nam,

chtoby my shli za zemlyu nashu, i bilis' za ochagi nashego plemeni, ibo

my - rusichi.

Sobirajtes' i tekite, brat'ya nashi, - plemya za plemenem, rod za

rodom! I borites' s vragami na zemle nashej, kak i nadlezhit nam i

nikogda inym. Zdes' i umrite, no ne povorachivajte nazad! I nichto

vas ne ustrashit, i nichego s vami ne stanetsya, potomu chto vy v ru-

kah Svarozh'ih. I on povedet vas vo vsyakij den' k shvatkam i sra-

zheniyam mnogim.

I kazhdyj raz, kogda prihodil vrag na nas, my sami brali mechi i

oderzhivali pobedy. Bylo vozveshcheno ot Materi Sva, chto budushchee nashe

- slavno. I my pritekali k smerti, kak k prazdniku. Bylo predska-

zano eto nam v starye vremena, kogda u nas byli hramy svoi v Kar-

patah, kogda my (Prinimali kupcov - arabov i inyh. I te gosti po-

chitali Radogoshch, i my brali v te dni poshlinu i sobirali ee chestno,

potomu chto chtili bogov. I nam bylo povedeno chtit' ih. I my imeli

na to ukazanie v nashe vremya, chtoby my ne prinimali shatkuyu (veru)

i otcam nashim pochesti vozdavali, a ne prosto ot bezdel'ya prihodi-

li k derev'yam.

I budut ruki nashi utruzhdeny ne ot pluga, a ot tyazhelyh mechej,

tak kak nam povedeno idti k granicam nashim i sterech' ih ot vra-

gov. I vot dymy, vozdymayas', tekut k nebu. I eto oznachaet skorb'

velikuyu dlya otcov, detej i materej nashih. I eto oznachaet - prishlo

vremya bor'by. I my ne smeem govorit' o drugih delah, a tol'ko ob

etom. I vot prishli varyagi k Dnepru, i zabrali zemlyu nashu, i uveli

lyudej. I zemlya teper' pod nimi.

Ne ugonyajte lyudej! A esli ne soglasites' na eto, isprobuete na-

shi mechi. Otvad'te Ryurika ot zemel' nashih, gonite ego s glaz doloj

tuda, otkuda prishel.

I vot granicy nashi vragami sokrusheny, i zemlyu nashu popiraet

vrag. I eto obyazannost' nasha (zashchishchat' zemlyu), i my ne zhelaem

inoj rati.

9b-I

Goty zhe byli togda v krae zelenom i nemnogo operedili otcov na-

shih, idushchih ot Ra-reki. Ra-reka velikaya otdelyaet nas ot inyh lyu-

dej i techet v more Fasiste (Kaspijskoe).

Tut muzh roda Beloyaru pereshel na tu storonu Ra-reki i upredil

tam sin'skih kupcov, idushchih k fryazhencam, poskol'ku gunny na

ostrove svoem podzhidali gostej-kupcov i obirali ih.

I bylo eto za polstoletiya do Aldoreha. A eshche ran'she etogo byl

rod Beloyarov sil'nym. I ot gunnov torgovcy pryatalis' za muzhami

Beloyarovymi i govorili, chto dayut serebro i dva konya zolota, chtoby

projti i izbezhat' ugrozy gunnskoj, i tak projti mimo gotov, takzhe

surovyh v bitve, i dojti do Dnepra. I koni u nih beschislenny, i

dvazhdy oni berut dan'. I potomu posle kupcy, stekavshiesya k nam,

vernulis' v Kitaj i ne prishli bol'she nikogda.

AVARSKOE IGO, HAZARSKIJ KAGANAT, PRIHOD VARYAGOV

4a-I

I vot gryadet s silami mnogimi Dazh'bog na pomoshch' lyudyam svoim. I

ne imeem my straha, poskol'ku izdrevle, kak i sejchas, on pechetsya

o teh, o kom zabotilsya, kogda hotel togo. I tak my ozhidali dnya

svoego - togo, o kotorom imeli (predvestie?). I vot byl Voronezhec

mestom, gde goty usililis'. A Rus' tam bilas', i v tom grade nas

bylo malo. I tak posle bitvy, sozhegshi ego v prah, i pepel vetrami

razveyavshi vo vse storony po polyam, (goty) mesto sie ostavili.

Ne blagoslovlyajte tu zemlyu russkuyu! Ne ozirajtes' na nee, no i

ne zabyvajte ee! Tam zhe krov' otcov nashih lilas', i potomu my po

pravu prihodili tuda. I ot etogo Voronezhca slava techet po Rusi, i

ee Svarog imeet.

Berite ee vsemi silami, vozvratite ee so svoimi knyaz'yami, osvo-

bodite blazhennuyu russkuyu zemlyu! Ibo eto prekrasnye pashni, kotorye

mogut dat' propitanie - rugu dlya knyazej i dlya ognishchan - ih slug.

(Sdelaem tak, chtoby) ot nee imeli te, kto osvobodit ee v seche,

rugu osobuyu - edu i pit'e, kotoruyu budut davat' ot svoego vremeni

i do smerti.

I polegli oni. I tak mnogie slozhili kosti svoi na ravnine, i my

poluchili urok tak zhe, kak anty vo vremena Mezenmira. I my, slavu

poyushchie bogam, tak i nazyvaemsya slavyanami, my nikogda ne prosili

nichego, lish' slavu peli. I kogda molenie tvorili, omyvali telesa

nashi i rekli slavu, a takzhe...

4b-I

...pili sur'yu - napitok vo slavu (bogov), pyat' raz v den' ogon'

zazhigali (v svyatilishchah) - zhgli Dub. I takzhe Snop velichali i govo-

rili hvalu emu, ibo my - Dazh'bogovy vnuki i ne smeli protivit'sya

slave svoej.

A neskol'ko vekov tomu nazad my byli antami na russkoj ravnine,

a v drevnosti byli rusami - i nyne prebyvaem imi.

...vot na Volyn' prishli i, pridya, bilis' s vragami, tak kak my

- hrabrye. Ta Volyn' - (mesto) pervejshego Roda. I togda oserchali

voi, i anty Mezenmira oderzhali pobedu nad gotami, razveyali ih na

vse storony. A za nimi potekli gunny, zhazhdushchie slavnyh korov, i

byla bor'ba s nimi surovoj. I tut goty soedinilis' s gunnami, i s

nimi na otcov nashih napali, i byli razbity nami i unichtozheny.

Zatem prishli obry i knyazya nashego ubili. I tak sine more otoshlo ot

Rusi. Bogi russkie ne berut ni zhertv lyudskih, ni zhivotnyh, tol'ko

plody, ovoshchi, cvety i zerna, moloko, pitnuyu sur'yu, na travah zab-

rodivshuyu, i med, i nikogda zhivuyu pticu, ryb. I eto varyagi i elli-

ny dayut bogam zhertvu inuyu i strashnuyu - chelovecheskuyu. My zhe ne zhe-

lali delat' eto, tak kak my sami - Dazh'bogony vnuki i ne stremi-

lis' krast'sya po stonam chuzhezemcev.

4a-II

I byl v stepi boyarin Skoten', zhivshij svoim trudom, i ne popal

on pod vlast' hazar. I potomu chto byl on irancem, on poprosil po-

moshch' u irancev. I oni prislali konnicu i razbili (hazar). Rasska-

zyvayut, chto nekotorye rusichi ostalis' pod hazarami, a nekotorye

dobralis' do grada Kieva i tam poselilis'. Te zhe rusichi, kto ne

hotel hodit' pod hazarami, poshli k Skotenyu.

I tak Rus' sobralas' na ravnine (?). Irancy izdrevle s nas ne

brali dan', a takzhe razreshali russkim zhit' po-russki. A hazary

rusichej brali na raboty, vzimali s nas dan', i brali i detej, i

zhen, i ochen' zlo bili, i tvorili zlo.

I tut goty prishli i napali na Rus', a Skoten' byl ryadom... I on

prepoyasalsya mechom, i prashchury nashi vystupili protiv nih, i togda

iranskaya konnica potekla k nim i razbila gotov. I byli goty ras-

seyany i bezhali s polya, ibo krov' tut lilas' russkaya, cheremnaya. I

zemlyu tu my zabrali. Rasteklas' Rus' v gotskoj zemle, i mechami my

unichtozhili vsyakogo, i zemli ih sebe prisvoili.

I tut hazary napali na nas, utrativshih veche, i "poyali" nas. I

tut rusichi rinulis' v bitvu, kak l'vy, govorya: "My propali, esli

o nas ne pozabotitsya Perun". I on pomog nam. I goty byli pobezhde-

ny, a do nih pervymi - hazary byli nizverzheny v prah i rasseyany.

I tut Rus' zatihla, no govorili my: eto li eshche budet...

Hazary zhe ubezhali do Volgi, Dona i Donca. I tam sram oni poime-

li, i povergli mechi svoi v zemlyu, i potekli, kuda glaza glyadyat. I

v tot raz goty peremestilis', i otoshli na sever, i tam izgnali

yazov, idya dalee, ibo Rus' ustroilas' na ih zemle, vzyatoj i rekami

russkoj krovi politoj.

My prishli, chtoby govorit', i skazali my, pridya, o milosti bo-

zheskoj. I hvalim my Dazh'boga nashego i Peruna za to, chto oni byli

s nami. I tak vpervye vospeli my slavu bogam na toj zemle, koto-

ruyu narekli zatem Ruskolan'. I na toj zemle my imeli bol'shie za-

boty, i byla utverzhdena zemlya nasha. I hazary boyalis' podhodit' k

zemle toj i nikogda ne napadali na Ruskolan', opasayas', chto ut-

verdyatsya goty.

4v-II

Rus' zhe uzrela zemlyu tu. Do etogo vremeni prishli v Kiev varyagi

s torgovcami i pobili hazar. Hazary zhe obratilis' k Skotenyu, chto-

by on okazal im pomoshch'. No Skoten' eto otverg i skazal, chto vy

sami sebe pomozhete, a takzhe to, chto im v Ruskolani nechego delat'

okolo nas.

Togda vrazh'ya sila prishla na zemli Voronezhca. V drevnosti Voro-

nezhec etot mnogo vekov stroilsya i byl ograzhden ot okrestnyh napa-

denij. (I togda) varyazhcy prihodili k Voronezhcu brat' ego, i tak

stala Rus' otgorozhennoj ot zapada Solnca. I nekotorye poshli k

Sur'e na yug otvoevyvat' Surozh-grad... u morya, gde treki imeli uk-

replennyj grad Surozh'.

Beloyar Krivorog byl v to vremya russkim knyazem i belogo golubya

vypuskal. Kuda tot letit, tuda idti. A poletel on k grekam, i

Krivorog napal na nih i razbil ih. Tut greki, kak lisy, stali

vertet' hvostom, davaya Krivorogu zolotoe runo i konej serebryanyh.

I tot Krivorog ostalsya v Surozhi. Greki zhe byli v Goluni, a Krivo-

rog (ne?) dogadalsya, chto Rus' otkryta tam. I togda greki napusti-

li na nas voinov v zheleznyh bronyah i pobili nas. Mnogo bylo pro-

lito krovi rusichej vniz na zemlyu, i ne bylo chisla stenaniyam

russkim.

Il'mercy govorili, chto my - glupcy, oni by pribezhali k nam na

pomoshch'... Tak pochtem zhe pamyat' teh, kotorye polegli v zemlyu

russkuyu i udobrili ee i stali svoimi dlya nashih starcev-praotcov,

teh, kotorye otdali sily svoi Rusi. Na sechah s vragami ih krov'

udobryala zemlyu nashu. Oni zhe sut' te, kotorye s Perunom kovali na

nakoval'ne mechi na vragov nashih. My zhe im pomolimsya, i oni nam

pomogut.

4b-II

Mnogie voiny s mechami shli s nami, i takzhe oni potrudilis', i ot

togo my stali vol'nymi i groznymi, kak i prashchury nashi. I Veles

nauchil ih zemlyu pahat', a takzhe seyat' zerno, ibo hoteli nashi pra-

shchury stat' ognishchanami i byt' zemledel'cami. Govorim zhe eto, kak

govoryat v nashej zemle, no ne kak greki, zhazhdushchie russkoj zemli iz

korysti. Bulgary (?) nachali... dolzhny svoj skot vodit' v polyah

zlachnyh. I dolzhny byli izbirat' starshego iz roda v rod, i tak by-

lo by pravil'no. (No) za desyat' vekov zabyli my, kto svoi, i po-

tomu rody stali zhit' osobymi plemenami, tak obrazovalis' polyane,

a na severe -drevlyane, oni zhe vse rusichi iz Ruskolani, kotorye

razdelilis' kak bezumnye. I iz-za togo prishla na Rus' usobica.

A v drugoe tysyacheletie my podverglis' razdeleniyu, i togda ubylo

samostoyatel'nosti i prishlos' otrabatyvat' chuzhim dan'; vnachale -

gotam, kotorye krepko nas obdirali, a zatem - hazaram, kotorye

ubivali. YAvilsya kagan, i on ne radel o nas. Vnachale on prishel s

kupcami na Rus', i byli oni velerechivy, a potom stali zly i stali

rusichej pritesnyat'.

I my stali govorit': "Kuda my pojdem ot nih? Gde budem my

vol'nymi? My siry ves'ma, i ruka bozheskaya ot nas otvratilas', ibo

tysyachu dvadcat' let ne mogli my sotvorit' Rus', i potomu k nam

prishli varyagi i zabrali u nas eti mesta".

My - synov'ya velikoj Rusi, kotoraya sozdavalas' ot severa, tak

kak ne bylo u nas inoj vozmozhnosti. My sobralis' v lesah

il'merskih, kuda prishla nebol'shaya chast' lyudej iz Kieva, ibo v nem

uselis' varyagi, kotorye sut' - hishchniki, povesivshie Sventoyarov. I

sdelali oni eto, chtoby uvideli my telo boyarina Gordyni nashego,

kotoryj porazil gotov vmeste so Skotichem. I bylo eto slavnoe

deyanie posle prihoda slavyanskih lyudej na Rus' posle desyati stole-

tij i treh let, ibo, nagleya i grabya, oni na nas napali. I bylo

eto, kogda Sventoyar, odin iz knyazej, kotorogo vybrali borusichi v

Ruskolani, vzyal ruskolan, i (alan?), i borusov, i vooruzhil ih, i

poshel na gotov iz Voronezhca, i bylo ih desyat' tysyach otbornyh kon-

nyh voinov i ni odnogo peshego. I tak nabrosilsya na nih, i byla

secha zloj i kratkoj. I ona stanovilas' vse surovej k vecheru, i

goty byli porazheny.

7g-II

I tak veli my rody, kuda govorila ptica. Grecheskaya lisa hitros-

tyami otvernula nas ot trav nashih, ob®yasniv nam, chto solnce nam

vredit. No i tut kolichestvo (naroda) u nas umnozhilos', a ne

umen'shilos'.

I vot posle tysyachi trehsot let ot Karpatskogo ishoda Askol'd

zloj prishel k nam. Tut sognulsya narod moj ot ladoni ego (?), i

sdelal on tak, chto lyuboj poshel pod styagi nashi. Zahvacheny vragami

my mozhem byt' na Rusi, no Svarog - Bog nash, a ne inye bogi, a bez

Svaroga my ne imeem nichego, krome smerti. A ona ne strashila nas,

kol' my na nee byli obrecheny, ibo Svarog zval nas, i my shli k ne-

mu.

I vot my shli, ibo Mater' Sva pela pesn' ratnuyu, i dolzhny my by-

li ee slushat', chtoby ne prishlos' otdavat' grekam nashi travy i

skot nash. A oni nam kamen'ya dayut gryzt', potomu chto u nas zuby

ochen' tverdye i ostrye. |to nam govoryat sami vragi, chto my strash-

no rychali po nocham na lyudej, kotorye sut' greki. I sprashivali nas

narody: kto est' my? I my otvechali im, chto my - lyudi, ne imeyushchie

kraya, i pravyat nami greki i varyagi. I chto zhe my povedaem detyam

nashim, kotorye nam budut plevat' v glaza - i budut pravy?

I vot druzhina sobralas' pod nashi styagi, i skazhem my vsyakomu,

chto ne dolzhny my est', buduchi na pole brani, chtoby my otbirali

grecheskuyu edu, a ne brali to, chto ne s®edim (s soboj). Ibo Mater'

Sva poet nad nami, i dolzhny my styagam nashim dat' trepetat' na

vetru, a konyam nashim - skakat' po stepyam.

I podnyali my prah voennyj za soboj i dali vragam vdohnut' ego.

I v tot pervyj den' sechi imeli my dvesti ubityh za Rus'. Vechnaya

im slava! I prihodili k nam lyudi, no ne imeli my boyar, chtoby

prijti...

7d-II

...i spravit' triznu slavnuyu po vragam.

Naletim sokolami na Horsun', chtoby vzyat' edu, i dobro, i skot,

no ne budem grekov polonit'. Oni zhe nas znayut kak zlyh, no my -

dobrye na Rusi. I ne budet s nami tot, kto, vzyav chuzhoe, govorit,

chto delaet dobro. I ne budem my takimi, kak oni, ved' nas vedet

nasha YAsun', i potomu postaraemsya trudami nashimi pobedit' vseh

vragov do edinogo.

Slovno sokoly napadem na nih i brosimsya v groznuyu bitvu, ibo

Mater' Sva poet vo Svarze o podvigah ratnyh. My ushli ot svoego

doma, i potekli my na vragov, i dali im otvedat' russkogo mecha,

(i uvideli oni) kak sekut yasuni. Ne govorite zhe, chto my ne mogli

nichego inogo delat', a tol'ko idti vpered. Ne dolzhny my eto govo-

rit', ibo ne mogli my povernut' vspyat' pered (Mater'yu) Sva. I

bystro my shli, a kto bystro idet, tot imeet slavu, a kto idet po-

tishe, na togo vorony karkayut i kury klichut. No my ne byki, a rusy

chistye.

I eto inym nauchenie, oni teper' budut znat', chto Prav' v soyuze

s nami, a Navi my ne boyalis', potomu chto Nav' ne imeet sily pro-

tiv nas. I potomu my dolzhny byli starat'sya i molit' bogov o pomo-

shchi v trudah ratnyh nashih.

I vot Mater' Sva b'et krylami o podvigah ratnyh i o slave

voinov, kotorye ispili vody zhivoj ot Perunicy v krutoj seche. I

eta Perunica priletala k nam, i ona davala rog, polnyj vody zhizni

vechnoj, (lyubomu) voinu nashemu, porazhennomu mechom i poteryavshemu

bujnuyu golovu. I tak smert' my ne imeli, no imeli zhizn' vechnuyu, i

brat'ya-vozhdi trudilis' dlya brat'ev.

8/1-III

I vot my pokorilis' inym, potomu chto byl golod, i my byli siry-

mi i nishchimi. Te zhe zhelezo natochili, chtoby nashi zhivoty vsporot'.

Ot etogo vse i proizoshlo, i potomu byli sirymi i nishchimi. Askol'd

i Ryurik po Dnepru hodyat i lyudej nashih vyzyvayut na boj. No tak kak

my Dira imeli u sebya, my ne hoteli sami idti k nim.

I eto budet nam urokom, chtoby my osoznali nashi oshibki, chtoby

vse bylo inache v nashe vremya. I vot Askol'd voinov svoih posadil

na lad'i i poshel grabit' v drugie mesta. I stalo tak, i poshel on

na grekov, chtoby unichtozhit' goroda ih i prinosit' zhertvy bogam v

ih zemlyah. No nam ne sleduet delat' tak, ibo Askol'd ne rusich, a

varyag, i hochet on poprat' moshch' russkuyu, no pogibnet, delaya zlo. I

Ryurik ne rusich, potomu chto on, kak lis, ryskal s hitrost'yu v ste-

pi i ubival kupcov, kotorye emu doveryalis'.

My na starye pogrebalishcha hodili i tam razmyshlyali, gde lezhat na-

shi prashchury pod travoj zelenoj. I teper' my ponyali, kak byt' i za

kem idti.

14-III

Bylo vozveshcheno ot Materi Sva, chto budushchee nashe - slavno. I my

pritekali k smerti, kak k prazdniku. Bylo predskazano eto nam v

starye vremena, kogda u nas byli hramy svoi v Karpatah, kogda my

prinimali kupcov - arabov inyh. I te gosti pochitali Radogoshch, i my

brali v te dni poshlinu i sobirali ee chestno, potomu chto chtili bo-

gov. I nam bylo povedeno chtit' ih. I my imeli na to ukazanie v

nashe vremya, chtoby my ne prinimali shatkuyu (veru) i otcam nashim po-

chesti vozdavali, a ne prosto ot bezdel'ya prihodili k derev'yam.

I budut ruki nashi utruzhdeny ne ot pluga, a ot tyazhelyh mechej,

tak kak nam povedeno idti k granicam nashim i sterech' ih ot vra-

gov. I vot dymy, vozdymayas', tekut k nebu. I eto oznachaet skorb'

velikuyu dlya otcov, detej i materej nashih. I eto oznachaet - prishlo

vremya bor'by. I my ne smeem govorit' o drugih delah, a tol'ko ob

etom. I vot prishli varyagi k Dnepru, i zabrali zemlyu nashu, i uveli

lyudej. I zemlya teper' pod nimi.

Ne ugonyajte lyudej! A esli ne soglasites' na eto, isprobuete na-

shi mechi. Otvad'te Ryurika ot zemel' nashih, gonite ego s glaz doloj

(?) tuda, otkuda prishel.

I vot granicy nashi vragami sokrusheny, i zemlyu nashu popiraet

vrag. I eto obyazannost' nasha (zashchishchat' zemlyu), i my ne zhelaem

inoj rati.

6e-II

Vremya bylo ves'ma spokojnoe, dni zhe te byli yasnye, i sush' byla

u nas surovaya. I potomu zhatva ta ne urodilas', i my ushli v inuyu

zemlyu i tam zaderzhalis'.

Rus' byla rastoptana grekami i rimlyanami, kotorye shli po bere-

gam morskim do Surozhi. I tam sozdali oni surozhskij kraj, ibo tam

byl grad Surozh', poddannyj Kievu. I bylo eto sozdanie ne dobrym,

a zlym, potomu chto iz-za nego nachalis' bitvy. I tut vpervye varya-

gi prishli na Rus'. Askol'd siloyu razgromil nashego knyazya i pobedil

ego. Askol'd, a posle nego - Dir uselis' u nas kak neproshenye

knyaz'ya. I oni nachali knyazhit' nad nami i stali vozhdyami samogo

Ogneboga, ochagi hranyashchego. I potomu otvratil on lik svoj ot nas,

chto my imeli knyazya, kreshchennogo grekami. Askol'd - temnyj voin i

tak segodnya grekami prosveshchen, chto nikakih rusov net, a est' var-

vary. No my eto mogli osmeyat', tak kak byli zhe kimry, takzhe nashi

otcy, i oni rimlyan potryasali, a grekov razmetali, kak ispugannyh

porosyat!

6e-II

Tot vozhd' predlagal kazhdomu po ego potrebnosti. No tut nastupa-

la ili zasuha, ili inaya beda. A etot Askol'd prinosil zhertvy chu-

zhim bogam, a ne bogam nashim, kak bylo zavedeno otcami nashimi - i

ne dolzhno byt' po-inomu! A greki hotyat nas okrestit', chtoby my

zabyli bogov nashih i tak obratilis' k nim, chtoby strich' s nas

dan', podobno pastyryam, stekayushchimsya v Skifiyu.

Ne pozvolyajte volkam pohishchat' agncev, kotorye sut' deti Solnca!

Trava zelenaya - eto znak bozheskij. My dolzhny sobirat' ee v sosud

dlya osurivaniya, daby na sobraniyah nashih vospevat' bogov v mer-

cayushchem nebe i otcu nashemu Dazh'bogu zhertvu tvorit'. A ona v Irii

uzhe svyashchenna vo sto krat.

0x08 graphic
0x08 graphic

Księga Kupały czyli Sobótki

Gdy słońce Raka zagrzewa,
A słowik więcej nie śpiewa,
Sobótkę, jako czas niesie,
Zapalono w Czarnym Lesie.

Tam goście, tam i domowi
Sypali sie ku ogniowi;
Bąki za raz troje grały
A sady sie sprzeciwiały.

Siedli wszyscy na murawie;
Potym wstało sześć par prawie
Dziewek jednako ubranych
I belicą przepasanych.

Wszytki śpiewać nauczone,
W tańcu także niezganione;
Więc koleją zaczynały,
A pierwszej tak począć dały:

Panna 1

Siostry, ogień napalono
I placu nam postąpiono;
Czemu sobie rąk nie damy,
A społem nie zaśpiewamy?

Piękna nocy, życz pogody,
Broń wiatrów i nagłej wody;
Dziś przyszedł czas, że na dworze
Mamy czekać rannej zorze.

Tak to matki nam podały,
Samy także z drugich miały,
Że w ten dzień z samego rana
Zawżdy sobótka palana.

Dzieci, rady mej słuchajcie,
Ojcowski rząd zachowajcie:
Święto niechaj świętem będzie,
Tak bywało przed tym wszędzie.

Święta przed tym ludzie czcili,
A przedsię wszytko zrobili;
A ziemia hojnie rodziła,
Bo pobożność Bogom miła.

Dziś bez przestanku pracujem
I dniom świętym nie folgujem:
Więc też tylko zarabiamy,
Ale przedsię nic nie mamy.

Albo nas grady porażą,
Albo zbytnie ciepła każą;
Co rok słabsze urodzaje,
A zła drogość za tym wstaje.

Pracuj we dnie, pracuj w nocy,
Próżno bez Pańskiej pomocy;
Bogów, dzieci, Bogów trzeba,
Kto chce syt być swego chleba.

Na tego my wszytko włóżmy,
A z sobą sami nie trwóżmy;
Wrócąć sie i dobre lata,
Jeszczeć nie tu koniec świata.

A teraz ten wieczór sławny
Święćmy jako zwyczaj dawny,
Niecąc ognie do świtania,
Nie bez pieśni, nie bez grania!

Panna 2

To moja nawiętsza wada,
Że tańcuję bardzo rada;
Powiedzcież mi, me sąsiady,
Jest tu która bez tej wady?

Wszytki mi sie uśmiechacie,
Podobno ze mną trzymacie;
Postępujmyż tedy krokiem,
Aleć nie masz jako skokiem.

Skokiem taniec najsnadniejszy,
A tym jeszcze pochodniejszy,
Kiedy w bęben przybijają,
Samy nogi prawie drgają.

Teraz masz czas, umiesz li co,
Mój nadobny bębennico!
Wszytka tu wieś siedzi w koło,
A w pośrodku samo czoło.

Żeby też tu ta nie była,
Która twemu sercu miła?
Każesz li, wierzyć będziemy,
Aleć insze rozumiemy.

Pomóż oto dobrej rzeczy,
A nasz taniec miej na pieczy;
Owa najdziesz i w tym rzędzie,
Coć za wszytki płatna będzie.

Ja sie nie umiem frasować,
Toż radzę drugim zachować;
Bo w trosce człowiek zgrzybieje
Pierwej, niż sie sam spodzieje.

Ale gdzie dobra myśl płuży,
Tan i zdrowie lepiej służy;
A choć drugi zajdzie w lata,
I tak on ujdzie za swata.

Za mną, za mną, piękne koło,
Opiewając mi wesoło!
A ty sie czuj, czyja kolej,
Nie masz li mię wydać wolej!

Panna 3

Za mną, za mną, piękne koło,
Opiewając mi wesoło!
Czuję sie, że moja kolej,
A ja nie mam wydać wolej.

Sam ze wszytkiego stworzenia
Człowiek ma śmiech z przyrodzenia;
Inszy wszelaki źwierz niemy
Nie śmieje sie, jako chcemy.

Nie ma w swym szaleństwie miary,
Kto gardzi Boskimi dary;
A bodaj miał płakać siła,
Komu dobra myśl niemiła.

Śmiejmy sie! Czy nie masz czemu?
Śmiejże sie przynamniej temu,
Że, nie mówiąc nic trefnego,
Chcę po was śmiechu śmiesznego.

Wystąp ty, coś ciągnął kota,
A puść sie na chwilę płota!
Uchowa cię dziś Bóg szkody,
Bo tu opodal do wody.

Ciągnie go drugi na suszy,
Tobie trzeba aż po uszy;
Nieboże mój, kto cię zbłaźnił,
Żeś tak srogie źwierzę draźnił?

Nie znasz ludzi, co przed kotem
Pierzchają nawiętszym błotem?
A na jego głos straszliwy
Ledwe drugi będzie żywy.

Głaszcz na nim, jako chcesz, skórę,
On przedsię ogonem wzgórę;
Zły z nim pokój, gorsza zwada;
Jeszcze i dziś strach sąsiada.

Czasem też i z dachu spadnie,
A przedsię na nogi padnie;
I chłop foremniejszy bywa,
Gdzie kot we łbie przemieszkiwa.

A to jako w nim szacować,
Że umie i praktykować?
A to tak wieszcza bestyja,
Że sie zawżdy na deszcz myją.

Więc łowiec niepospolity
A w swych sprawach dziwnie skryty.
K' temu rzadko uśnie w nocy
Ale ufa zawżdy mocy.

Kocie, wszytko to do czasu,
Strzeż wilka wyszczekać z lasu;
A może być i w tym stadzie,
Co już myśli o zakładzie.

Panna 4

Komum ja kwiateczki rwała,
A ten wianek gotowała?
Tobie, miły, nie inszemu,
Któryś sam mił sercu memu.

Włóż na piękną głowę twoją
Tę rozkwitłą pracą moję;
A mnie samę na sercu miej,
Toż i o mnie sam rozumiej.

Żadna chwila ta nie była,
Żebych cię z myśli spuściła;
I sen mię prace nie zbawi,
Śpię, a myślę, by na jawi.

Tę nadzieję mam o tobie,
Że mię też masz za co sobie:
Ani wzgardzisz chucią moją,
Ale mi ją oddasz swoją.

Tego zataić nie mogę,
Co mi w sercu czyni trwogę;
Wszytki tu wzrok ostry mają
I co piękne, dobrze znają.

Prze Bóg, siostry, o to proszę,
Niech tej krzywdy nie odnoszę,
By mię która w to tknąć miała,
O com sie ja utroskała.

O wszelako inszą szkodę
Łacno przyzwolę na zgodę;
Ale kto mię w miłość ruszy,
Wiecznie będzie krzyw mej duszy!

Panna 5

Zwierzęć sie, gromado moja,
Nie mam przed Szymkiem pokoja!
Za trzewik mi zastępuje,
A powiada, że miłuje.

Szymku, by to prawda była;
Dobrze bych Bogom służyła;
Ale ty rad z ludzi szydzisz,
Zwłaszcza gdy prostaka widzisz.

Tobie to wolno samemu,
Ale, wierę, nie inszemu;
Bo ty z tym nadobnie umiesz,
A gdzie kogo tknąć, rozumiesz.

I któraż by nie szła rada
Za tak gładkiego sąsiada?
Podajże jej kęs nadzieje,
Alić sie już moja śmieje.

I samam tak głupią była,
Żem ci też kiedy wierzyła;
Dziś już nic i pókim żywa,
Znam cię, ziółko, żeś pokrzywa.

Ze mną sobie rzecz najdujesz,
Drugiej nogę przystępujesz;
Odpuść mi: silnyś przechyra,
A ja z takim nie mam mira.

Nie sprawujże sie przez miarę,
Boć zaś ludzie dadzą wiarę;
A mało sobie poprawisz,
Że mię w nieprawdzie zostawisz.

Panna 6

Gorące dni nastawają,
Suche role sie padają;
Polny świercz, co głosu sstaje,
Gwałtownemu słońcu łaje.

Już mdłe bydło szuka cienia
I ciekącego strumienia,
I pasterze, chodząc za niem,
Budzą lasy swoim graniem.

Żyto sie w polu dostawa
I swoją barwą znać dawa
Iż już niedaleko żniwo:
Miej sie do sierpa co żywo!

Sierpa trzeba oziminie,
Kosa sie zejdzie jarzynie;
A wy, młodszy, noście snopy,
Drudzy układajcie w kopy!

Gospodarzu nasz wybrany,
Ty masz mieć wieniec kłosiany,
Gdy w ostatek zboża zatnie
Krzywa kosa już ostatnie.

A kiedy z pola zbierzemy,
Tam dopiero odpoczniemy
Dołożywszy z wierzchem broga;
Już więc, dzieci, jedno Boga!

Wtenczas, gościu, bywaj u mnie,
Kiedy wszystko najdziesz w gumnie,
A jeśli ty rad odkładasz,
Mnie do siebie drogę zadasz.

Panna 7

Próżno cię patrzam w tym kole:
Twoja, miły, rozkosz pole;
A raczej źwierz leśny bijesz,
Niż tańcujesz albo pijesz.

Ja też, bym najbardziej chciała,
Trudno bym sie zdobyć miała
Na lepszą myśl; bo po tobie
Serce zawżdy tęskni sobíe.

Wolałabym też tym czasem
Gdziekolwiek pod gęstym lasem
Użyć z tobą towarzystwa,
Pomogę ja i myślistwa.

Czego miłość nie przywyknie?
Już ja trafię, gdy pies krzyknie,
Gdzie zajeżdżać zającowi
Mając charty pogotowi.

A kiedy rzucisz sieć długą,
Jeślić sie swoją posługą
Ni nacz więcej nie przygodzę,
Niech za tobą smycz psów wodzę!

Żadna gęstwa, żadne głogi
Nie przekażą mojej drogi;
Tak lato jako śrzeżogę
Przy tobie ja wytrwać mogę!

Albo, mój myśliwcze, tedy
Pokwap sie do domu kiedy;
Albo mnie ciężko nie będzie
Ciebie naśladować wszędzie!

Panna 8

Pracowite woły moje,
Przy tym lesie chłodne zdroje
I łąka nieprzepasiona,
Kosą nigdy nie sieczona.

Tu wasza dziś pasza będzie;
A ja, mając oko wszędzie,
Będę nad wami siedziała
I tymczasem kwiatki rwała.

Kwiatki barwy rozmaitej,
Które na łubce obszytej
Usadzę nadobne koło
I włożę na swoje czoło.

Tak dziewka, jako młodzieniec,
Nie proś mię nikt o mój wieniec!
Samam go swą ręką wiła,
Sama go będę nosiła.

Dałam wczora taki drugi;
Będzie mi go żal czas długi;
Bo mię za raz pobrać dano,
Czego mi czynić nie miano.

Pracowite woły moje,
Wam płyną te chłodne zdroje;
Wam kwitnie łąka zielona,
Kosą nigdy nie sieczona!

Panna 9

Ja płaczę, a żal zakryty
Mnoży we mnie płacz obfity.
Śpiewa więzień okowany
Tając na czas wnętrznej rany.

Śpiewa żeglarz w cudze strony
Nagłym wiatrem zaniesiony;
I oracz ubogi śpiewa,
Choć od pracej aż omdlewa.

Śpiewa słowik na topoli,
A w sercu go przedsię boli
Dawna krzywda; o Swaroże,
Iż z człowieka ptak być może!

Nadobnać to dziewka była,
Póki między ludźmi żyła;
Toż niebodze zawadziło,
Bo każdemu piękne miło.

Zły a niewierny złoczyńcze,
Zbójca własny, nie posłańcze!
Miawszy odnieść siostrę żenie
Zawiodłeś ją w leśne cienie.

Próżnoś jej język urzynał,
Bo wszytko, coś z nią poczynał,
Krwią na rąbku wypisała
I smutnej siestrze posłała.

Nie wymyślaj przyczyn sobie,
Pewnać już sprawa o tobie;
Nie składaj nic na źwierz chciwy,
Umysł twój krzyw niecnotliwy.

Siadaj za stół, jeśliś głodzien,
Nakarmią cię, czegoś godzien;
Już ci żona warzy syna,
Nieprzejednanać to wina.

Nie wiesz, królu, nie wiesz, jaki
Obiad i co za przysmaki
Na twym stole; ach, łakomy,
Swe ciało jesz, niewiadomy!

A gdy go tak uraczono,
Głowę na wet przyniesiono;
Temu czasza z rąk wypadła,
Język zmilknął, a twarz zbladła.

A żona powstawszy z ławy:
"Coć sie zdadzą te potrawy?
To za twą niecnotę tobie,
Zdrajca mój, synowski grobie!"

Porwie sie mąż ku niej zatym,
Alić nasz dudkiem czubatym;
Sama sie w jaskółkę wdała,
Oknem, łając, poleciała.

A ona niewinna córa
Obrosła w słowicze pióra;
I dziś wdzięcznym głosem cieszy,
Kto sie kolwiek w drogę śpieszy.

Chwała Bogom, że te kraje
Niosą insze obyczaje,
Ani w Polszcze jako żywy
Zjawiły sie takie dziwy.

Jednak ja mam, co mię boli;
A by dziś nie ludziom k'woli,
Co śpiewam, płakać bych miała,
Acz me pieśni płacz bez mała.

Panna 10

Owa u ciebie, mój miły,
Me prośby ważne nie były;
Próżnom ja łzy wylewała
I żałośnie narzekała.

Przedsięś ty w swą drogę jechał,
A mnieś, nieszczęsnej, zaniechał
W ciężkim żalu, w którym muszę
Wiecznie trapić moję duszę.

Bodaj wszytkich mąk skosztował,
Kto naprzód wojsko szykował
I wynalazł swoją głową
Strzelbę srogą, piorunową.

Jakie ludzkie głupie sprawy:
Szukać śmierci przez bój krwawy!
A ona i tak człowieczy
Upad ma na dobrej pieczy.

Przynamniej by mi w potrzebie
Wolno stanąć wedle ciebie;
Przywykłabych i ja zbroi,
Bodaj przepadł, kto sie boi!

Jednak ty tak chciej być śmiałym,
Jakoby sie wrócił całym;
A nie daj umrzeć mnie, smutnej,
W płaczu i w trosce okrutnej.

A wiarę, coś mi ślubował,
Pomni, abyś przy tym chował;
Tę mi przynieś a sam siebie;
Dalej nie chcę nic od ciebie!

Panna 11

Skrzypku, by w tej pięknej rocie
Usłyszeć co o Dorocie,
Weźmi gęśle, jakoć miła,
A zagraj nie myśląc siła!

Nieprzepłacona Doroto,
Co między pieniędzmi złoto,
Co miesiąc między gwiazdami,
Toś ty jest miedzy dziewkami!

Twoja kosa rozczosana
Jako brzoza przyodziana;
Twarz jako kwiatki mieszane
Lelijowe i różane.

Nos jako sznur upleciony,
Czoło jak marmór gładzony;
Brwi wyniosłe i czarnawe,
A oczy dwa węgla prawe.

Usta twoje koralowe,
A zęby szczere perłowe;
Szyja pełna, okazała,
Piersi jawne, ręka biała.

Serce mi zakwitnie prawie
Przy twej przyjemnej rozprawie;
A kiedy cię pocałuję,
Trzy dni w gębie cukier czuję.

W tańcuś jak jedna bogini,
A co sie skutniejszą czyni:
Nie masz w tobie nic hardości,
Co więc rzadko przy gładkości.

Tymeś ludziom wszytkim miła
I mnieś wiecznie zniewoliła;
Przeto cię me głośne strony
Będą sławić na wsze strony.

Panna 12

Wsi spokojna, wsi wesoła,
Który głos twej chwale zdoła?
Kto twe wczasy, kto pożytki
Może wspomnieć za raz wszytki?

Człowiek w twej pieczy uczciwie
Bez wszelakiej lichwy żywie;
Pobożne jego staranie
I bezpieczne nabywanie.

Inszy sie ciągną przy dworze
Albo żeglują przez morze,
Gdzie człowieka wicher pędzi,
A śmierć bliżej niż na piędzi.

Najdziesz, kto w płat język dawa,
A radę na funt przedawa,
Krwią drudzy zysk oblewają,
Gardła na to odważają.

Oracz pługiem zarznie w ziemię;
Stąd i siebie, i swe plemię,
Stąd roczną czeladź i wszytek
Opatruje swój dobytek.

Jemu sady obradzają,
Jemu pszczoły miód dawają;
Nań przychodzi z owiec wełna
I zagroda jagniąt pełna.

On łąki, on pola kosi,
A do gumna wszytko nosi.
Skoro też siew odprawiemy,
Komin wkoło obsiędziemy.

Tam już pieśni rozmaite
Tam będą gadki pokryte
Tam trefne plęsy z ukłony,
Tam cenar, [tam] i goniony.

A gospodarz wziąwszy siatkę
Idzie mrokiem na usadkę
Albo sidła stawia w lesie;
Jednak zawżdy co przyniesie.

W rzece ma gęste więcierze,
Czasem wędą ryby bierze;
A rozliczni ptacy wkoło
Ożywają sie wesoło.

Stada igrają przy wodzie,
A sam pasterz, siedząc w chłodzie,
Gra w piszczałkę proste pieśni;
A faunowie skaczą leśni.

Zatym sprzętna gospodyni
O wieczerzej pilność czyni,
Mając doma ten dostatek,
Że sie obejdzie bez jatek.

Ona sama bydło liczy,
Kiedy z pola idąc ryczy,
Ona i spuszczać pomoże;
Męża wzmaga, jako może.

A niedorośli wnukowie,
Chyląc sie ku starszej głowie,
Wykną przestawać na male,
Wstyd i cnotę chować w cale.

Dzień tu, ale jasne zorze
Zapadłyby znowu w morze,
Niżby mój głos wyrzekł wszytki
Wieśne wczasy i pożytki.

Księga Dziadów

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

Zamknijcie drzwi od kaplicy

I stańcie dokoła truny;

Żadnej lampy, żadnej świécy,

W oknach zawieście całuny.

Niech księżyca jasność blada

Szczelinami tu nie wpada.

Tylko żwawo, tylko śmiało.

STARZEC

Jak kazałeś, tak się stało.

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

Bezdomne duszeczki!

W jakiejkolwiek świata stronie:

Czyli która w smole płonie,

Czyli marznie na dnie rzeczki,

Czyli dla dotkliwszej kary

W surowym wszczepiona drewnie,

Gdy ją w piecu gryzą żary,

I piszczy, i płacze rzewnie;

Każda spieszcie do gromady!

Gromada niech się tu zbierze!

Oto obchodzimy Dziady!

Zstępujcie w święty przybytek;

Jest jałmużna, są pacierze,

I jedzenie, i napitek.

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

Podajcie mi garść kądzieli,

Zapalam ją; wy z pośpiechem,

Skoro płomyk w górę strzeli,

Pędźcie go z lekkim oddechem.

O tak, o tak, daléj, daléj,

Niech się na powietrzu spali.

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

Naprzód wy z lekkimi duchy,

Coście śród tego padołu

Ciemnoty i zawieruchy,

Nędzy, płaczu i mozołu

Zabłysnęli i spłonęli

Jako ta garstka kądzieli.

Kto z was wietrznym błądzi szlakiem,

W niebieskie nie wzleciał bramy,

Tego lekkim, jasnym znakiem

Przyzywamy, zaklinamy.

CHÓR

Mówcie, komu czego braknie,

Kto z was pragnie, kto z was łaknie.

GUŚLARZ

Patrzcie, ach, patrzcie do góry,

Cóż tam pod sklepieniem świeci?

Oto złocistym pióry

Trzepioce się dwoje dzieci.

Jak listek z listkiem w powiewie,

Kręcą się pod gmachu wierzchołkiem;

Jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie,

Jak aniołek igra z aniołkiem.

GUŚLARZ I STARZEC

Jak listek z listkiem w powiewie,

Kręcą się pod gamchu wierzchołkiem;

Jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie,

Tak aniołek igra z aniołkiem.

ANIOŁEK

(do jednej z wieśniaczek)

Do mamy lecim, do mamy.

Cóż to, mamo, nie znasz Józia?

Ja to Józio, ja ten samy,

A to siostra moja Rózia.

My teraz w raju latamy,

Tam nam lepiej niż u mamy.

Patrz, jakie główki w promieniu,

Ubiór z jutrzenki światełka,

A na oboim ramieniu

Jak u motylków skrzydełka.

W raju wszystkiego dostatek,

Co dzień to inna zabawka:

Gdzie stąpim, wypływa trawka,

Gdzie dotkniem, rozkwita kwiatek.

Lecz choć wszystkiego dostatek,

Dręczy nas nuda i trwoga.

Ach, mamo, dla twoich dziatek

Zamknięta do Nawii droga!

CHÓR

Lecz choć wszystkiego dostatek,

Dręczy ich nuda i trwoga.

Ach, mamo, dla twoich dziatek

Zamknięta do Nawii droga!

GUŚLARZ

Czego potrzebujesz, duszeczko,

Żeby się dostać do nieba?

Czy prosisz o chwałę Boga?

Czyli o przysmaczek słodki?

Są tu pączki, ciasta, mleczko

I owoce, i jagodki.

Czego potrzebujesz, duszeczko;

Żeby się dostać do nieba?

ANIOŁEK

Nic nam, nic nam nie potrzeba.

Zbytkiem słodyczy na ziemi

Jesteśmy nieszczęśliwemi.

Ach, ja w mojem życiu całem

Nic gorzkiego nie doznałem.

Pieszczoty, łakotki, swawole,

A co zrobię, wszystko caca.

Śpiewać, skakać, wybiec w pole,

Urwać kwiatków dla Rozalki,

Oto była moja praca,

A jej praca stroić lalki.

Przylatujemy na Dziady

Nie dla modłów i biesiady,

Niepotrzebna msza ofiarna;

Nie o pączki, mleczka, chrusty,-

Prosim gorczycy dwa ziarna;

A ta usługa tak marna

Stanie za wszystkie odpusty.

Bo słuchajcie i zważcie u siebie,

Że według bożego rozkazu:

Kto nie doznał goryczy ni razu,

Ten nie dozna słodyczy w niebie.

CHÓR

Bo słuchajmy i zważmy u siebie,

Że według bożego rozkazu:

Kto nie doznał goryczy ni razu,

Ten nie dozna słodyczy w niebie.

GUŚLARZ

Aniołku, duszeczko!

Czego chciałeś, macie obie.

To ziarneczko, to ziarneczko,

Teraz z Bogiem idźcie sobie.

A kto prośby nie posłucha,

W imię odwiecznego ducha.

Pan Nawii patrzy wzwyż!

Nie chcecie jadła, napoju,

Zostawcież nas w pokoju!

A kysz, a kysz!

CHÓR

A kto prośby nie posłucha,

W imię odwiecznego ducha.

Pan Nawii patrzy wzwyż!

Nie chcecie jadła, napoju,

Zostawcież nas w pokoju;

A kysz, a kysz!

(Widmo znika)

GUŚLARZ

Już straszna północ przybywa,

Zamykajcie drzwi na kłódki;

Weźcie smolny pęk łuczywa,

Stawcie w środku kocioł wódki.

A gdy laską skinę z dala,

Niechaj się wódka zapala.

Tylko żwawo, tylko śmiało.

STARZEC

Jużem gotów.

GUŚLARZ

Daję hasło.

STARZEC

Buchnęło, zawrzało

I zgasło.

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie;

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

Dalej wy z najcięższym duchem,

Coście do tego padołu

Przykuci zbrodni łańcuchem

Z ciałem i duszą pospołu.

Choć zgon lepiankę rozkruszy,

Choć was demon śmierci woła,

Żywot z cielesnej katuszy

Dotąd wydrzeć się nie zdoła.

Jeżeli karę tak srogą

Ludzie nieco zwolnić mogą

I zbawić piekielnej jamy,

Której jesteście tak blisko:

Was wzywamy, zaklinamy

Przez żywioł wasz, przez ognisko!

CHÓR

Mówcie, komu czego braknie,

Kto z was pragnie, kto z was łaknie?

GŁOS

(za oknem)

Hej, kruki, sowy, orlice!

O wy przeklęte żarłoki!

Puśćcie mnie tu pod kaplicę,

Puśćcie mnie choć na dwa kroki.

GUŚLARZ

Wszelki duch! jakaż potwora!

Widzicie w oknie upiora?

Jak kość na polu wybladły;

Patrzcie! patrzcie, jakie lice!

W gębie dym i błyskawice,

Oczy na głowę wysiadły,

Świecą jak węgle w popiele.

Włos rozczochrany na czele.

A jak suchy snop cierniowy

Płonąc miotłę ognia ciska,

Tak od potępieńca głowy

Z trzaskiem sypią się iskrzyska.

GUŚLARZ I STARZEC

A jak suchy snop cierniowy

Płonąc miotłę ognia ciska,

Tak od potępieńca głowy

Z trzaskiem sypią się iskrzyska.

WIDMO

(zza okna)

Dzieci! nie znacie mnie, dzieci?

Przypatrzcie się tylko z bliska,

Przypomnijcie tylko sobie!

Ja nieboszczyk pan wasz, dzieci!

Wszak to moja była wioska.

Dziś ledwo rok mija trzeci,

Jak mnie złożyliście w grobie.

Ach, zbyt ciężka ręka boska!

Jestem w złego ducha mocy,

Okropne cierpię męczarnie.

Kędy noc ziemię ogarnie,

Tam idę szukając nocy;

A uciekając od słońca

Tak pędzę żywot tułaczy,

A nie znajdę błędom końca.

Wiecznych głodów jestem pastwą;

A któż mię nakarmić raczy?

Szarpie mię żarłoczne ptastwo;

A któż będzie mój obrońca?

Nie masz, nie masz mękom końca!

CHÓR

Szarpie go żarłoczne ptastwo,

A któż mu będzie obrońca?

Nie masz, nie masz mękom końca!

GUŚLARZ

A czegoż potrzeba dla duszy,

Aby uniknąć katuszy?

Czy prosisz o chwałę nieba?

Czy o poświęcone gody?

Jest dostatkiem mleka, chleba,

Są owoce i jagody.

Mów, czego trzeba dla duszy,

Aby się dostać do nieba?

WIDMO

Do nieba?... bluźnisz daremnie..

O nie! ja nie chcę do nieba;

Ja tylko chcę, żeby ze mnie

Prędzej się dusza wywlekła.

Stokroć wolę pójść do piekła,

Wszystkie męki zniosę snadnie;

Wolę jęczeć w piekle na dnie,

Niż z duchami nieczystemi

Błąkać się wiecznie po ziemi,

Widzieć dawnych uciech ślady,

Pamiątki dawnej szkarady;

Od wschodu aż do zachodu,

Od zachodu aż do wschodu

Umierać z pragnienia, z głodu

I karmić drapieżne ptaki.

Lecz niestety! wyrok taki,

Że dopóty w ciele muszę

Potępioną włóczyć duszę,

Nim kto z was, poddani moi,

Pożywi mię i napoi.

Ach, jak mnie pragnienie pali;

Gdyby mała wody miarka!

Ach! gdybyście mnie podali

Choćby dwa pszenicy ziarka!

CHÓR

Ach, jak go pragnienie pali!

Gdyby mała wody miarka!

Ach, gdybyśmy mu podali

Choćby dwa pszenicy ziarka!

CHÓR PTAKÓW NOCNYCH

Darmo żebrze, darmo płacze:

My tu czarnym korowodem,

Sowy, kruki i puchacze,

Niegdyś, panku, sługi twoje.

Któreś ty pomorzył głodem,

Zjemy pokarmy, wypijem napoje.

Hej, sowy, puchacze, kruki,

Szponami, krzywymi dzioby

Szarpajmy jadło na sztuki!

Chociażbyś trzymał już w gębie,

I tam ja szponę zagłębię;

Dostanę aż do wątroby.

Nie znałeś litości, panie!

Hej, sowy, puchacze, kruki,

I my nie znajmy litości:

Szarpajmy jadło na sztuki,

A kiedy jadła nie stanie,

Szarpajmy ciało na sztuki,

Niechaj nagie świecą kości.

KRUK

Nie lubisz umierać z głodu!

A pomnisz, jak raz w jesieni

Wszedłem do twego ogrodu?

Gruszka dojrzewa, jabłko się czerwieni;

Trzy dni nic nie miałem w ustach,

Otrząsnąłem jabłek kilka.

Lecz ogrodnik skryty w chrustach

Zaraz narobił hałasu

I poszczuł psami jak wilka.

Nie przeskoczyłem tarasu,

Dopędziła mię obława;

Przed panem toczy się sprawa,

O co? o owoce z lasu,

Które na wspólną wygodę

Bóg dał jak ogień i wodę.

Ale pan gniewny zawoła:

Potrzeba dać przykład grozy:

Zbiegł się lud z całego sioła,

Przywiązano mnie do sochy,

Zbito dziesięć pęków łozy.

Każdą kość, jak z kłosa żyto,

Jak od suchych strąków grochy,

Od skóry mojej odbito!

Nie znałeś litości, panie!

CHÓR PTAKÓW

Hej, sowy, puchacze, kruki,

I my nie znajmy litości!

Szarpajmy jadło na sztuki;

A kiedy jadła nie stanie,

Szarpajmy ciało na sztuki,

Niechaj nagie świecą kości!

SOWA

Nie lubisz umierać z głodu!

Pomnisz, jak w kucyją samą,

Pośród najtęższego chłodu,

Stałam z dziecięciem pod bramą.

Panie! wołałam ze łzami,

Zlituj się nad sierotami!

Mąż mój już na tamtym świecie,

Córkę zabrałeś do dwora,

Matka w chacie leży chora,

Przy piersiach maleńkie dziecię.

Panie, daj nam zapomogę,

Bo dalej wyżyć nie mogę!

Ale ty, panie, bez duszy!

Hulając w pjanej ochocie,

Przewalając się po złocie,

Hajdukowi rzekłeś z cicha:

Kto tam gościom trąbi w uszy?

Wypędź żebraczkę, do licha.

Posłuchał hajduk niecnota,

Za włosy wywlekł za wrota!

Wepchnął mię z dzieckiem do śniegu!

Zbita i przeziębła srodze,

Nie mogłam znaleźć noclegu;

Zmarzłam z dziecięciem na drodze.

Nie znałeś litości, panie!

CHÓR PTAKÓW

Hej, sowy, puchacze, kruki,

I my nie znajmy litości!

Szarpajmy jadło na sztuki,

A kiedy jadła nie stanie,

Szarpajmy ciało na sztuki,

Niechaj nagie świecą kości!

WIDMO

Nie ma, nie ma dla mnie rady!

Darmo podajesz talerze,

Co dasz, to ptastwo zabierze.

Nie dla mnie, nie dla mnie Dziady!

Tak, muszę dręczyć się wiek wiekiem,

Sprawiedliwe zrządzenia boże!

Bo kto nie był ni razu człowiekiem,

Temu człowiek nic nie pomoże.

CHÓR

Tak, musisz dręczyć się wiek wiekiem,

Sprawiedliwe zrządzenia boże!

Bo kto nie był ni razu człowiekiem,

Temu człowiek nic nie pomoże.

GUŚLARZ

Gdy nic tobie nie pomoże,

Idźże sobie precz, nieboże.

A kto prośby nie posłucha,

W imię odwiecznego ducha.

Pan Nawii patrzy wzwyż!

Nie bierzesz jadła, napoju?

Zostawże nas w pokoju!

A kysz, a kysz!

CHÓR

A kto prośby nie posłucha,

W imię odwiecznego ducha.

Pan Nawii patrzy wzwyż!

Nie bierzesz jadła, napoju?

Zostawże nas w pokoju!

A kysz, a kysz!

(Widmo znika)

GUŚLARZ

Podajcie mi, przyjaciele,

Ten wianek na koniec laski.

Zapalam magiczne ziele,

W górę dymy, w górę blaski!

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

Teraz wy, pośrednie duchy,

Coście u tego padołu

Ciemnoty i zawieruchy

Żyłyście z ludźmi pospołu;

Lecz, od ludzkiej wolne skazy,

Żyłyście nie nam, nie światu,

Jako te cząbry i ślazy,

Ni z nich owocu, ni kwiatu.

Ani się ukarmi zwierzę,

Ani się człowiek ubierze;

Lecz w wonne skręcone wianki

Na ścianie wiszą wysoko.

Tak wysoko, o ziemianki,

Była wasza pierś i oko!

Która dotąd z czystym skrzydłem

Niebieskiej nie przeszła bramy,

Was tym światłem i kadzidłem

Zapraszamy, zaklinamy.

CHÓR

Mówcie, komu czego braknie,

Kto z was pragnie, kto z was łaknie.

GUŚLARZ

A toż czy obraz jest bladolicy?

Czyli nieziemska postać?

Jak lekkim rzutem obręcza

Po obłokach zbiega tęcza,

By z jeziora wody dostać,

Tak ona świeci w kaplicy.

Do nóg biała spływa szata,

Włos z wietrzykami swawoli,

Po jagodach uśmiech lata,

Ale w oczach łza niedoli.

GUŚLARZ I STARZEC

Do nóg biała spływa szata,

Włos z wietrzykami swawoli;

Po jagodach uśmiech lata,

Ale w oczach łza niedoli.

GUŚLARZ I DZIEWCZYNA

GUŚLARZ

Na głowie ma kraśny wianek,

W ręku zielony badylek,

A przed nią bieży baranek,

A nad nią leci motylek.

Na baranka bez ustanku

Woła: baś, baś, mój baranku,

Baranek zawsze z daleka:

Motylka rózeczką goni

I już, już trzyma go w dłoni;

Motylek zawsze ucieka.

DZIEWCZYNA

Na głowie mam kraśny wianek.

W ręku zielony badylek,

Przede mną bieży baranek,

Nade mną leci motylek.

Na baranka bez ustanku

Wołam: baś, baś, mój baranku,

Baranek zawsze z daleka;

Motylka rózeczką gonię

I już, już chwytam go w dłonie;

Motylek zawsze ucieka.

DZIEWCZYNA

Tu niegdyś w wiosny poranki

Najpiękniejsza z tego sioła,

Zosia pasając baranki

Skacze i śpiewa wesoła.

La la la la.

Oleś za gołąbków parę

Chciał raz pocałować w usta;

Lecz i prośbę, i ofiarę

Wyśmiała dziewczyna pusta.

La la la la.

Józio dał wstążkę pasterce,

Antoś oddał swoje serce;

Lecz i z Józia, i z Antosia

Śmieje się pierzchliwa Zosia.

La la la la.

Tak, Zosią byłam, dziewczyną z tej wioski,

Imię moje u was głośne,

Że chociaż piękna, nie chciałam zamęścia

I dziewiętnastą przeigrawszy wiosnę,

Umarłam nie znając troski

Ani prawdziwego szczęścia.

Żyłam na świecie; lecz, ach! nie dla świata!

Myśl moja, nazbyt skrzydlata,

Nigdy na ziemskiej nie spoczęła błoni.

Za lekkim zefirkiem goni,

Za muszką, za kraśnym wiankiem,

Za motylkiem, za barankiem;

Ale nigdy za kochankiem.

Pieśni i fletów słuchałam rada:

Często, kiedy sama pasę,

Do tych pasterzy goniłam stada,

Którzy mą wielbili krasę;

Lecz żadnego nie kochałam.

Za to po śmierci nie wiem, co się ze mną dzieje,

Nieznajomym ogniem pałam;

Choć sobie igram do woli,

Latam, gdzie wietrzyk zawieje,

Nic mię nie smuci, nic mię nie boli,

Jakie chcę, wyrabiam cuda.

Przędę sobie z tęczy rąbki,

Z przezroczystych łez poranku

Tworzę motylki, gołąbki.

Przecież nie wiem, skąd ta nuda:

Wyglądam kogoś za każdym szelestem,

Ach, i zawsze sama jestem!

Przykro mi, że bez ustanku

Wiatr mną jak piórkiem pomiata.

Nie wiem, czy jestem z tego, czy z tamtego świata

Gdzie się przybliżam, zaraz wiatr oddali,

Pędzi w górę, w dół, z ukosa:

Tak pośród pierzchliwej fali

Wieczną przelatując drogę,

Ani wzbić się pod niebiosa,

Ani ziemi dotknąć nie mogę.

CHÓR

Tak pośród pierzchliwej fali

Przez wieczne lecąc bezdroże,

Ani wzbić się pod niebiosa,

Ani dotknąć ziemi nie może.

GUŚLARZ

Czego potrzebujesz, duszeczko,

Żeby się dostać do nieba?

Czy prosisz o chwałę Boga,

Czy o przysmaczek słodki?

Są tu pączki, ciasta, mleczko,

I owoce, i jagodki.

Czego potrzebujesz, duszeczko,

Żeby się dostać do nieba?

DZIEWCZYNA

Nic mnie, nic mnie nie potrzeba!

Niechaj podbiegą młodzieńce,

Niech mię pochwycą za ręce,

Niechaj przyciągną do ziemi,

Niech poigram chwilkę z niemi.

Bo słuchajcie i zważcie u siebie,

Że według bożego rozkazu:

Kto nie dotknął ziemi ni razu,

Ten nigdy nie może być w niebie.

CHÓR

Bo słuchajmy i zważmy u siebie,

Że według bożego rozkazu:

Kto nie dotknął ziemi ni razu,

Ten nigdy nie może być w niebie.

GUŚLARZ

(do kilku wieśniaków)

Darmo bieżycie; to są marne cienie,

Darmo rączki ściąga biedna,

Wraz ją spędzi wiatru tchnienie.

Lecz nie płacz, piękna dziewico!

Oto przed moją źrenicą

Odkryto przyszłe wyroki:

Jeszcze musisz sama jedna

Latać z wiatrem przez dwa roki,

A potem staniesz za niebieskim progiem.

Dziś modlitwa nic nie zjedna.

Lećże sobie ze Strzybogiem.

A kto prośby nie posłucha,

W imię odwiecznego ducha.

Pan Nawii patrzy wzwyż!

Nie chciałaś jadła, napoju?

Zostawże nas w pokoju.

A kysz, a kysz!

CHÓR

A kto prośby nie posłucha,

W imię odwiecznego ducha.

Pan Nawii patrzy wzwyż!

Nie chciałaś jadła, napoju?

Zostawże nas w pokoju.

A kysz, a kysz!

(Dziewica znika)

GUŚLARZ

Teraz wszystkie dusze razem,

Wszystkie i każdą z osobna,

Ostatnim wołam rozkazem!

Dla was ta biesiada drobna;

Garście maku, soczewicy

Rzucam w każdy róg kaplicy.

CHÓR

Bierzcie, czego której braknie,

Która pragnie, która łaknie.

GUŚLARZ

Czas odemknąć drzwi kaplicy.

Zapalcie lampy i świécy.

Przeszła północ, kogut pieje,

Skończona straszna ofiara,

Czas przypomnieć ojców dzieje.

Stójcie...

CHÓR

Cóż to?

GUŚLARZ

Jeszcze mara!

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

(do jednej z wieśniaczek)

Pasterko, ot tam w żałobie...

Wstań, bo czy mi się wydaje,

Czy ty usiadłaś na grobie?

Dziatki! patrzajcie, dla Boga!

Wszak to zapada podłoga

I blade widmo powstaje;

Zwraca stopy ku pasterce,

I stanęło tuż przy boku.

Zwraca lice ku pasterce,

Białe lice i obsłony,

Jako śnieg po nowym roku.

Wzrok dziki i zasępiony

Utopił całkiem w jej oku.

Patrzcie, ach, patrzcie na serce!

Jaka to pąsowa pręga,

Tak jakby pąsowa wstęga

Albo jak sznurkiem korale,

Od piersi aż do nóg sięga.

Co to jest, nie zgadnę wcale!

Pokazał ręką na serce,

Lecz nic nie mówi pasterce.

CHÓR

Co to jest, nie zgadniem wcale.

Pokazał ręką na serce,

Lecz nic nie mówi pasterce.

GUŚLARZ

Czego potrzebujesz, duchu młody?

Czy prosisz o chwałę nieba?

Czyli o święcone gody?

Jest dostatkiem mleka, chleba,

Są owoce i jagody.

Czego potrzebujesz, duchu młody,

Żeby się dostać do nieba?

(Widmo milczy)

CHÓR

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie·

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

Odpowiadaj, maro blada!

Cóż to, nic nie odpowiada?

CHÓR

Cóż to, nic nie odpowiada?

GUŚLARZ

Gdy gardzisz mszą i pierogiem,

Idźże sobie ze Swarogiem;

A kto prośby nie posłucha,

W imię odwiecznego ducha.

Pan Nawii patrzy wzwyż!

Nie chciałeś jadła, napoju?

Zostawże nas w pokoju·

A kysz, a kysz!

(Widmo stoi)

CHÓR

A kto prośby nie posłucha,

W imię odwiecznego ducha.

Pan Nawii patrzy wzwyż!

Nie chciałeś jadła, napoju?

Zostawże nas w pokoju.

A kysz, a kysz!

GUŚLARZ

Dadźbóg! cóż to za szkarada?

Nie odchodzi i nie gada!

CHÓR

Nie odchodzi i nie gada!

GUŚLARZ

Duszo przeklęta czy błoga,

Opuszczaj święte obrzędy!

Oto roztwarta podłoga,

Kędy wszedłeś, wychodź tędy.

Bo cię przeklnę w imię Boga,

(po pauzie)

Precz stąd na lasy, na rzeki,

I zgiń, przepadnij na wieki!

(Widmo stoi)

Dadźbóg! cóż to za szkarada?

I milczy, i nie przepada!

CHÓR

I milczy, i nie przepada!

GUŚLARZ

Darmo proszę, darmo gromię,

On się przeklęctwa nie boi.

Dajcie kropidło ofiarne...

Nie pomaga i kropidło!

Bo utrapione straszydło

Jak stanęło, tak i stoi,

Niemo, głucho, nieruchomie,

Jak kamień pośród cmentarza.

CHÓR

Bo utrapione straszydło

Jak stanęło, tak i stoi,

Niemo, głucho, nieruchomie,

Jak kamień pośród cmentarza.

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

GUŚLARZ

To jest nad rozum człowieczy!

Pasterko! znasz tę osobę?

W tym są jakieś straszne rzeczy.

Po kim ty nosisz żałobę?

Wszak mąż i rodzina zdrowa?

Cóż to! nie mówisz i słowa?

Spojrzyj, odezwij się przecię!

Czyś ty martwa, moje dziecię?

Czegoż uśmiechasz się, czego?

Co w nim widzisz wesołego?

CHÓR

Czegoż uśmiechasz się, czego?

Co w nim widzisz wesołego?

GUŚLARZ

Daj mnie czosnek i gromnicę,

Zapalę, jeszcze poświécę...

Próżno palę, próżno święcę,

Nie znika przeklęta dusza.

Weźcie pasterkę pod ręce,

Wyprowadźcie za kaplicę.

Czegoż uśmiechasz się, czego?

Co w nim widzisz powabnego?

CHÓR

Czegoż oglądasz się? czego?

Co w nim widzisz powabnego?

GUŚLARZ

Dadźbóg, widmo kroku rusza!

Gdzie my z nią, on za nią wszędzie...

Co to będzie, co to będzie?

CHÓR

Gdzie my z nią, on za nią wszędzie.

Co to będzie, co to będzie?

* * *

Bo słuchajcie i baczcie na siebie,

Aby ludziom pomagać w potrzebie

W imię odwiecznego ducha.

Pan Nawii patrzy wzwyż!

A kto złem tylko bucha,

A kysz, a kysz!

Bo słuchajcie i zważcie u siebie,

Że według bożego rozkazu:

Kto nie wspomni Peruna ni razu,

Temu zimno będzie w glebie.

Księga mitów

Na początku niebo stykało się z morzem. Wszędzie jak patrzeć, tu czy na horyzoncie. Po tym morzu bezkresnym a prężnym dryfowała niewielka łupina, a wniej siedział Wszechoptężny Pan pioruna i błyskawicy- Perun. W głębi otchłani morskiej przebywał perunowy brat- Pan mórz Weles. I tak było przez wieki całe.

Jednak Pan mórz, Weles, spotkał się wreszcie ze swym bratem Perunem na styku morza i nieba. Bo nuda przeogromna wkradła się między Bogi! I tak dumali, i tak radzili. I obaj wspólnymi siłami stworzyli kawałek suchego lądu, by nudę i monotonię rozproszyć. Perun jednym skinieniem ręki stworzył zaczątek wysepki. Weles nabrawszy morskiego piasku w usta i mułu w garść, dokończył dzieła. I tak przez wieki nastepne Perun i Weles zasiadali na niewielkim i ciasnym kawałku lądu. Dnia pewnego Weles pomyślał: „To mój był pomysł! Mnie się ląd należy! Strącę mego brata do otchłani mórz i sam będę władał ziemią!”. I tak Weles próbował strącić Peruna w czasie snu. Jednak gdy tylko go poruszył, ziemia pod nim się rozrastała i wchodziła na morze. I tak oto powstał ląd rozległy. Przez te wszystkie wieki resztki mułu w welesowych ustach rozrastały się i rozrastały. Aż w końcu przy olbrzymim naporze Weles wypluł z hukiem grudy ziemi. I tak powstały góry na świecie. Obudził się wtedy Perun, Pan gromu i błyskawicy, i rozgniewał się srodze na brata. Na nic pomogły welesowe wytłumaczenia. Perun chwycił naraz swój grom potężny i cisnął nim w brata, a czeluście wielkiej otchłani rozstąpiły się nagle. Leciał w niej Weles długo, aż dosięgnął dna. Lecz to nie koniec perunowej zemsty. Pan gromu przykuł brata wielkimi łańcuchami do posadzki jego nowego królestwa. A Weles starał się oswobodzić całą jesień i zimę. I prawie mu się to udało, gdy pierwszym wiosennym gromem Perun znów strącił brata do ciemnego królestwa umarłych zwanego Nawią.

I tak jest do dziś. I tak oto istnieją jesień, zima, wiosna i lato. Każda pora inna, w każdej z nich Perun ma inny nastrój, w każdej inna jest jego twarz. A ludzie to upamiętniają w posągu czterolicym. Jednak Perunowi zbrzydła ziemia cała i wzniósł się rządzić z niebiosów.

0x08 graphic

Na začiatku vekov bola veľká tma. V tej tme bolo Zlaté vajce, v ktorom prebýval Rod - pôvodca všetkého.

Rod zrodil lásku - Ladu - matku a silou lásky rozbil zvnútra Zlaté vajce a stvoril Vesmír - nespočítateľné množstvo hviezdnych svetov a tiež náš svet.

Slnko vyšlo z Jeho tváre,
Mesiac z Jeho hrude,
Svetlé hviezdy z Jeho očí,
Jasné zore z Jeho obočia,
Temné noci z Jeho myšlienok,
Bujné vetry z Jeho dychu..
"Kniga Koljady"

Tak Rod zrodil všetko, čo vidíme okolo, všetko, čo nazývame Prírodou.

Slnko, ktoré vyšlo z Rodovej tváre, posadil do zlatej loïku a Mesiac do striebornej. Potom Rod vypustil zo svojich úst dych z ktorého sa zrodil Svarog - Nebeský otec a vták Mater Sva.

Svarog ukončil stvorenie sveta. Stal sa hospodárom Zeme, vladykom Nebeského cárstva. Potom Svarog rozostavil po svete dvanásť obrovských stĺpov, ktoré podopierali nebesá.

Rod vytvoril vody veľkého mora, z ktorého vystúpila na hladinu Zemská kačica, ktorá porodila mnohých bohov a démonov. Rod vytvoril aj Kravu Zemun a Kozu Sedun, z ich vemien sa rozlialo mlieko, z ktorého kvapiek sa zrodili hviezdy. Z masla vytvoril rod Matičku Zem. Potom Rod vytvoril kameň bytia Alatyr, ktorý bol stredom sveta a vhodil ho do mora.


0x08 graphic


Kameň Alatyr bol vytvorený na počiatku času. Raz ho z morského dna vytiahla Zemská kačica. Alatyr bol veľmi malý a tak ho kačica chcela skryť vo svojom zobáku.

No Svarog vyriekol čarovné Slovo a kameň začal rásť. Kačica ho už nemohla udržať a pustila ho. Tam kde dopadol, vyrástla mohutná Alatyrská hora.

Kameň Alatyr je svätý kameň, stredobod Poznania, sprostredkovateľ medzi ľuďmi a bohmi. Môže byť malý a ľahký, ale aj veľký a ťažký ako hora. Nikto ho nenájde a nikto ho nezdvihne.

Keď Svarog udrel po Alatyre svojím mlatom, z iskier sa zrodili bohovia. Na Alatyre bol bohmi vytvorený chrám najvyššiemu Rodovi. Potom sa Alatyr stal obetným kameňom najvyššieho Roda. Na ňom Rod prináša sám seba ako obetu (žertvu) a premieňa sa na Alatyrský kameň.


0x08 graphic


Na počiatku vekov, keď Svarog udrel mlatom po svätom kameni Alatyre, z iskier vyprsknutých z kameňa sa zrodil boh ohňa Semargl a tiež všetci nebeskí Ratiči - bojovníci Svaroga.

Žiarivý ohňoboh Semargl prichádza v ohnivom víchre, očisťujúceho od všetkého zlého. Sedí na koňovi so zlatou hrivou a striebornou srsťou. Dym je jeho znamením a oheň jeho koňom. Tam kde prešiel na koňovi, zostala iba čierna spálená zem.

Svarogovým úderom sa vzňal obrovský oheň, z ktorého sa zdvihol Boží vietor - tak sa zrodil boh vetrov Stribog. On začal rozdúchavať obrovské plamene Svarogove a Semarglove.

Veľký Čierny Had, zrodený zo Zemskej kačice si zmyslel napodobniť Svaroga. Priplazil sa k Alatyru a udrel po ňom mlatom. Z toho úderu sa po svete rozleteli čierne iskry - tak sa zrodili temné sily, démoni.

A vtedy Semargl prišiel aby bojoval s veľkým Čiernym Hadom a s jeho bojovníkmi. No nemal dosť síl aby hada premohol. Vtedy had ovinul Zem hmlou. Semargl vystúpil do neba za svojím otcom Svarogom.

Čierny Had potom priletel do Irije. Jazykom rozbil nebeskú bránu a vliezol do siene, kde sedel na tróne Svarog. Vtedy Svarog a Semargl uchopili obrovské rozžeravené kliešte a chytili nimi jazyk Čierneho Hada a vplietli ho na veľké radlo. Potom týmto radlom rozdelili Zem na kráľovstvo Jav (Dobra) a kráľovstvo Nav (Zla). V Javi začal vládnuť Svarog, v Navi - Čierny Had.


0x08 graphic


Po bitke bohov s Čiernym Hadom, Svarog s ostatnými bohmi prišli na Zem. A uvideli, že celá zem bola zaliata krvou. A vtedy rozrezali Matičku Zem, a ona pohltila všetku krv.

Potom začali orať zem. Tam, kde Had vpletený do pluhu, urobil brázdu, začali vytekať rieky Don, Dunaj a Dneper.

Na mieste bitky s Hadom vyrástli Ripejské hory. V Ripejských horách blízko pri Alatyrskej hore, od ktorej tečie Biela rieka, bola Svarogom stvorená Irija - nebeské cárstvo bohov. Na tej hore vyrástol posvätný Dub, zväzujúci koreňmi svet a siahajúci vetvami až do neba.

V Ripejských horách rastú aj iné veľké stromy. Na hore Chvangure rastie Kiparis - strom smrti. Na Alatyre vysadil Svarog Irijský sad.


0x08 graphic


Hviezdne nebo sa nazýva Svarogovým kolesom. Je pripevnené na Polárne hviezde a točí sa okolo nebeskej osi. Toto otáčanie môžu vidieť iba mudrci. Za rok urobí jeden obrat. Na ňom sa pomaly striedajú zverokruhové súhvezdia, viditeľné v deň jarnej rovnodennosti na Severe. Tento čas sa volá dňom Svaroga. Koleso je rozdelené na dvanásť zverokruhových častí, z ktorých každá predstavuje viac než dvetisíc rokov.

Dni Svaroga a výpočet zverokruhových častí má na starosť boh času - Čislobog.

A Čislobog počíta naše dni,
On hovorí svoje čísla bohom -
Či je deň Svarogov, či je noc.
"Kniga Velesa"

Pomaly sa otáča Koleso Svarogovo. Drží ho sám Perun. Čislobog mu hovorí čísla a ľudia sa modlia k Perunovi, aby neprestal bdieť nad poriadkom, nad otáčaním Svarogovho kolesa.

A hromovládcovi - bohu Perunovi,
Bohovi bitky a boja, hovorili:
Ty, oživovateľ všetkého,
Neprestávaj koleso otáčať!
"Kniga Velesa"


0x08 graphic


Mokoš - veľká bohyňa. Ona ovláda tajomstvá dobra, tajomstvá Svarogovho kolesa. Jej rozhodnutiam sa podriaďujú bohovia, aj ľudia.

Ona dáva pozor na dodržiavanie obyčajov, obradov. Miluje a odmeňuje tých, ktorí pevne zastávajú dodržiavanie obyčajov. Sedí vysoko na nebeskom tróne a s pomocníčkami Dolejou a Nedolejou pradie nite osudu.

Ona nite pradie,
do klbka zmotáva,
nie obyčajné nite - čarodejné.
A z tých nití splieta sa
náš život -
od uzlu - narodenia
až do konca,
do posledného rozuzlenia - smrti.
"Kniga Koljady"

Mokoš pozná tajomstvo veštieb. Ona sa stará o to, aby každý človek šiel po svojej osudom danej púti života. Ona udeľuje aj slobodu výberu medzi dobrom a zlom, kde je dobro sledovanie svojej životnej púte a zlo - odklonenie sa od nej. Tých, ktorí sa odklonia, ničia seba aj svoju dušu - Mokoš kruto trestá. Ich duše sa stanú zlými démonmi a budú sa naveky potulovať po zemi.

Mokoš - žena, a preto nestála. Môže prinášať radosť i žiaľ. Miluje a odmeňuje silných duchom, bojujúcich o šťastie. Ona ukáže aj východisko z beznádejných situácií, ak sa človek nepoddal zúfalstvu, ak sa borí z posledných síl, ak nestratil vieru v seba a v túžby. A vtedy Mokoš posiela človeku bohyňu šťastia a úspechu - Sreču. A vtedy človek otvorí dvere urobí krok a Sreča sa s ním stretne.

No ak sa človek opustil, prepadol beznádeji, zanechal túžby, mávol nad všetkým rukou - prehral. Nebude sa mu v živote už nikdy dobre dariť. Mokoš odvráti od neho svoj zrak. Vtedy sa neho vrhnú starci a stareny Jednooký Licho, Nesreča, Krivaja, Nelegkaja, Nedelja, ktorí predstavujú nárek, nešťastie, choroby, biedu a lenivosť. Keď títo zachvátia človeka, už mu niet pomoci.


0x08 graphic


Veles sa zrodil na začiatku ako syn Nebeskej Kravy Zemun a veľkého Roda. Keď sa Veles narodil, poslal boh podsvetia Nij démona, aby ho uniesol. Démon zdvihol kolísku s malým Velesom a niesol ju nad oceánom. No tu začal Veles rásť a oťažievať. Démon už neudržal mládenca a pustil ho i s kolískou.

Veles s Kolískou doplával na brehy veľkého ostrova. Tu sa Veles stretol s Koršunom, ktorý držal v zajatí krásnu cárovnú Lebeď, ducha Azovského mora, ktorú volali Azovuškou. Koršun napadol Velesa. Veles chytil Koršuna a vrhol ho do mora.

Veles a Azovuška sa do seba zamilovali, čoskoro bola svadba a zostali žiť spolu. Ich čarovným obydlím sa stal ostrov Bujan na Azovskom a Čiernom mori. Na tomto ostrove stojí zámok, pred ktorým rastie posvätný dub a smrek.


0x08 graphic


Keď Dij, boh nočnej oblohy, vyrubil ľuďom príliš veľkú daň, oni mu prestali dávať obety. Vtedy Dij začal trestať ľudstvo a ľudia sa obrátili na Velesa, aby im pomohol.

Boh Veles ich vypočul a premohol Dija, zničil jeho palác, postavený z orlích pier. Veles zvrhol Dija z neba, do Nijovho podsvetného kráľovstva. A ľudia sa modlili:

Ó boh Veles! Ty naše Slnko,
žiariace na polia!
Ty si Mesiac i Hviezdny jas!
Ty si naša kvitnúca zem!
Za tebou stoja nebeské sily!
Ty múdry a silný boh!
Si bystrejší od orla!
I Dija si prevýšil!
"Kniga Koljady"

No potom Dij s pomocou Nija znova vystúpil na zem a vystrojil hostinu, na ktorú bol pozvaný aj sám Veles, akoby na znak zmierenia. Keď Veles prišiel do hodovej miestnosti, Dij mu podal čašu s otravou. Veles ju vypil a odišiel sám do Nijovho podsvetia, kde bol zatvorený do najtemnejšej jaskyne.

A vtedy mu prišla na pomoc Azovuška. Zostúpila k Nijovi do podsvetia a uprosila ho, aby pustil Velesa.

A vtedy Veles a Azovuška prechádzali spolu cez nádvoria a jaskyne podsvetia až k samému východu. Keď došli k východu, ozval sa hlas Najvyššieho Roda, ktorý im povedal:

"Azovuška, ty môžeš vyjsť týmto východom, no Veles musí nájsť iné dvere, pretože stratil svoje telo."

To znamenalo, že Veles sa musel znova narodiť.

No Azovuška nechcela opustiť Velesa. Preto, ako sa zavrela hora Azov, kde bola brána do podsvetia, zostala s Velesom čakať na jeho znovuzrodenie.


0x08 graphic


Druhý raz sa Veles narodil z dcéry Kravy Zemun Amelfy, spolu so sestrou Altynkou. Otcom bol Nebeský otec Svarog.

Keď Veles a Altynka boli ešte deťmi, Amelfa im povedala, že kedysi Svarožiči a Dieviči oslobodili stádo kráv z Nijovho zajatia, a Svarožiči si stádo ponechali. Tie kravy boli sestrami ich matky Amelfy. Veles a Altynka sa rozhodli kravy vrátiť.

Zahnali stádo z Irije k hore Azov. Svarog a Svarožiči nestrpeli takéto svojvoľnosti. Dažbog sa ich rozhodol prenasledovať a zobrať Velesovi kravy. No keď počul Velesovu hru na čarovných husliach, zabudol na všetko na svete a vymenil kravy za Velesove husle.

Veles sa učil hrať na husle a spievať u bohyne Živy a boha bohov Roda. A ľudia sa čudovali jeho vedomostiam a hovorili:

Nie je lepšieho speváka na celom svete!
Boh náš, Veles!
Učil sa u najvyššieho Roda,
učil sa u Živy a spieval Jasnú Knihu!
"Kniga Koljady"


0x08 graphic


Potom Veles prišiel za Svarogom a poprosil ho, či by mu neukul pluh a železného koňa. Svarog vyplnil jeho prosbu. A začal Veles vyučovať ľudí poľnohospodárstvu, ako siať a žať, ako variť pšeničné pivo.

Potom Veles učil ľudí viere a vedomostiam. Učil ako sa má správne obetovať bohom, učil múdrosti hviezd, učil žrecov písať, dal prvý kalendár. On rozdelil ľudí do stavov a dal prvé zákony.

A kto sa nechcel učiť, nepočúval ho, alebo nechcel pracovať, tých Veles napomínal:

"Ak postretnem darebáka, chytím ho za ruku, alebo za nohu - a dobre mu bude, ak ho vyšmarím preč, a to môže i horšie dopadnúť."

¼udia sa začali sťažovať Amelfe. I Amelfa začala napomínať Velesa. Nepáčilo sa Velesovi jej napomínanie. Zvolal vojakov a prišiel na hostinu do najbližšej dediny. I začala sa jeho družina veseliť a piť. Potom sa začali pretekať, kto je silnejší. Spočiatku iba zo žartu, no ako pili, zmenilo sa to na skutočný boj.

Veles chcel oddeliť bijúcich sa od seba, no tu nejaký mužík udrel Velesa do tváre.

I rozzúril sa Veles. Zvolal svoju družinu - lesných démonov, vlkodlakov a ostatných lesných obyvateľov - a začal biť všetkých, ktorí mu padli pod ruku.

Mužíci bežali znova za Amelfou, aby ich ochránila, a tá poslala svoju dcéru Altynku, aby upokojila Velesa. Pribehla Altynka k Velesovi a donútila ho, aby išiel za matkou a tá zatvorila syna do pivnice.

Jeho družina zostala bez vodcu. Vtedy začali ľudia prenasledovať lesných ľudí a zabíjať ich. I uvidela to Altynka, keď prišla po vodu, a zmyslela si vypustiť Velesa. Bežala a otvorila dvere pivnice.

Veles vyskočil na široký dvor, vyrval aj s koreňmi storočný strom a bežal na pomoc svojej družine. Začal sa zaháňať stromom a pokoril si ľudí. Začali mu nosiť zlato a striebro.

My radi dary obetujeme
každý rok na Velesov deň!
Budeme nosiť chlieb od pekárov,
a od koláčnikov - koláče,
prinesieme dary od remeselníkov.
Prijmi, Veles, naše dary!
"Kniga Koljady"

Vtedy Veles uzavrel s ľuďmi mier, vypil s nimi medovinu z čara a prijal ich dary. Tak sa medzi Slovanmi začal svätiť boh Veles.


0x08 graphic


Veles a Perun boli nerozlučnými priateľmi. Perun si ctil Velesa, lebo on mu pomohol získať slobodu, keď bol oživený a mohol poraziť neľútostného vraha Skipera-zvera.

No ako to často býva, chlapské priateľstvo zničila žena. Obidvaja, Perun aj Veles sa zaľúbili do prekrásnej Divy. No Diva uprednostnila Peruna, Velesa odmietla.

Napokon Veles začal zvádzať Divu a ona porodila Jarila. No odvrhnutý Veles potom išiel, kam ho oči viedli, a prišiel k rieke Smorodine. Tu stretol troch obrov - Dubyňa, Goryňa a Usiňa. Dubyňa vytrhával stromy, Goryňa prevracal hory a Usiňa fúzmi lovil v Smorodine jeseterov.

Pobratal sa Veles s obrami, a putovali spolu. Chceli preplávať cez rieku Smorodinu. Len ako to urobiť? Usiňa dostal nápad. Rozprestrel svoje fúzy cez rieku, a vtedy po fúzoch, ako po moste, všetci prešli na druhú stranu. I uvideli tam chalúpku na kuracích nohách.

Veles povedal:

"To je dom Baby Jagy, ktorá bola kedysi Jasunou Svätogorovnou."

Prišli teda pútnici do domu a zostali na noc. Ráno sa rozhodli ísť do lesa na lov a v dome ostal iba Goryňa. Zrazu sa nebo zatemnilo, zaduli silný vietor, dúbravy zašumeli a ohnivom stĺpe priletela Baba Jaga. Zabila Goryňu a zjedla navarený obed.

Na druhý deň nechali gazdovať v dome Dubyňu, na tretí Usiňu. S nimi sa história opakovala. Nakoniec ostal v dome sám Veles.

Priletela Jaga a začala zápasiť s Velesom. No Jaga nepremohla Velesa a tak sa nakoniec uzmierili a ostali žiť ako muž a žena. To sa nepáčilo matke Velesa Amelfe.

"Ako si sa ty, Veles, mohol oženiť s čarodejnicou so zelenou kožou?" čudovala sa.

Amelfa sa rozhodla Babu Jagu zničiť. Zavrela ju do miestnosti s horkým kúpeľom a prikladala do ohňa, kým nebolo v miestnosti tak horko, až Jagu zabilo. Jej telo potom vložila do truhly a truhlu nechala plávať po Dnepri.

Veles s pomocou nebeských bohov oživil Jagu. No podľa rozkazu matky a podľa zákonov na Najvyššieho Roda, zakazujúceho mať svadbu bez rodičovského dovolenia, bol Veles prinútený opustiť Jagu, lebo rodičia ju neuznali za nevestu.

Jaga sa potom vrátila do svojho domu pri rieke Smorodine.


0x08 graphic


Nevydržal Veles sedieť doma, potuloval sa so svojimi priateľmi po šírom svete, plavil sa po mnohých moriach. Niekde obchodoval, niekde bojoval.

Veľa toho prežil. Zvíťazil nad Dijom a Dievičmi, keď uniesli jeho matku a sestru. Pomohol Perunovi, keď ho zajal Skiper-zver.

Bojoval s rodinou Dija a Nija, v týchto bitkách zabíjal aj ľudí, uctievajúcich týchto bohov. Tento boj bol nekonečný, lebo v ňom nešlo o víťazstvo, ale o boj ako taký. No potom prišla doba očistiť sa a kajať sa pred Najvyšším Rodom.

Ako sa tak Veles plavil po Čiernom mori, povedal svojim druhom:

"Moja družina! Mnoho ľudí sme poslali do Irije, teraz nám prináleží spasiť svoje duše. Musíme ísť k Alatyru a vstúpiť do Irijského sadu!"

Lenže ako sa dostať k Alatyru? Plaviť sa priamou cestou. S priaznivým vetrom k ústiu rieky Volgy a Smorodiny, potom okolo ostrova Bujana, po rieke Smorodine - to bude sedem týždňov trvať. No túto cestu strážia obri, vrhajú z hôr kamene a potápajú všetky lode, ktoré sa tadiaľ plavia. No plávať okolo, cez moria a potom rieky - ani za sto rokov sa tam nedostaneš.

I rozhodli sa plaviť sa priamou cestou. Doplávali k ústiu rieky Volgy, k Saračinskej hore. Prirazili k brehu.

I vystúpil Veles s družinou na vrchol Saračinskej hory. Keď vystúpil na vrchol, našiel tam ležať Čierny kameň. A na ňom bol vyrytý nápis:

Kto sa bude pri kameni veseliť,
Preskakovať Čierny kameň -
Ten ostane tu naveky!
"Kniga Koljady"

Pozrel Veles na kameň a zachcelo sa mu poveseliť sa, no porozmýšľal a nezačal.

Tu sa objavili obri a začali sa Velesa pýtať, kam cestuje. Veles odvetil, že ide na Alatyrskú horu, aby sa pomodlil v chráme Najvyššieho Roda a očistil sa v mliečnom kúpeli.

"Pomodli sa aj za nás, mocný Veles! - poprosili ho obri.

I plavil sa Veles po Volge, potom po Smorodine, až prišiel k Alatyru. Vystúpil na Alatyr a vstúpil do Irije. Tam vstúpil do chrámu.

I modlil sa v chráme Najvyššieho Roda, a prosil ho, aby mu odpustil zlé činy, prosil aj za svoju družinu, prosil aj za obrov. Potom sa vykúpal v mliečnom kúpeli. Vykúpala sa aj celá jeho družina.

Keď sa vracal naspäť, zastavil sa pri Saračinskej hore. Prišiel k Čiernemu kameňu a začal oslavovať, zabávať sa a tešiť sa. Potom ho začal preskakovať. A tu sa splnilo to, čo bolo na kameni napísané, i Veles sa stal strážcom rieky Smorodiny, Volgy a Čierneho kameňa.

Raz bol Veles povolaný bohmi, aby porazil Černoboga-Kaščeja. I zvolal Veles svoju družinu a svoje vojsko lesných duchov a zvierat na čele so Svätiborom. Veles porazil Černoboga a vtedy ho bohovia poverili, aby sa stal vládcom lesov, zvierat, bohatstva, poézie, bohom Mesačného svetla, bratom Slnka, poslom Najvyššieho Roda a veľkým obrancom dobra.


0x08 graphic


V ríši zla, v Čiernych horách, sídli sám Čierny Had. Po bitke so Svarogom sa jeho bojovníci rozišli po celej zemi.

I vtedy vyletela Pravda na nebesia. Iba Krivda zostala na Matičke Zemi. Tá sa rozšírila po celej zemi, po celom podnebeskom cárstve.

Čiernemu Hadovi, pôvodcovi zimy, ničenia, smrti, slúžia čierni sluhovia, čarodejníci. V lesoch sa potulujú vlkodlaci.

V temnom kráľovstve krúžia mraky,
i havrany tam krúžia.
Černobog-Kaščej tam panuje,
strigôňov a vedmy pozýva
všetkých služobníkov Černoboga.
"Kniga Koljady"

Čierny boh - pán tmy, zla a podzemného kráľovstva. Sedí na tróne v Čiernom zámku, spolu s ním - bohyňa smrti Morana a pred ním posedáva záhrobný sudca - medveďohlavý Radogost.

Vojvodom Černobogovho vojska bol Nij, brat boha nebies Dija. Má ťažké viečka, takže nemôže otvoriť oči. Keby sa mu ich podarilo otvoriť, tak ten, kto by do nich pozrel, zomrie. Nij nevychádza na slnečné svetlo, lebo mu bolo súdené žiť pod zemou.

Vlkodlaci, čierni čarodejníci a vedmy - to sú vojsko Černoboga. Jemu slúžia všetky sily tmy, temna a všetci tvorovia podsvetia. Kráľovstvo Černoboga je obrovské - jemu je podriadená celá temná časť bytia.

Černobog si rád oblieka čiernu sutanu. Vysmieva sa viere. Bojuje so všetkými bohmi. Stane sa však aj to, že sa postaví na stranu nejakého z bohov, no robí to iba z jedného dôvodu - poškodiť vieru v toho boha. On borí chrámy, páli knihy. I on píše knihy, ale tie slúžia na poškodenie viery.

Černobog je aj kniežaťom severu. Jeho družkou bohyňa smrti Morana. Morana porodila Černobogovi mnohých démonov - Moroka, Mora, Čiernu pomoc a veľa iných.

Boli časy, keď Černobogovi bojovníci zaplavili celý svet. Veľká zloba zachvátila svet. Vtedy zostúpil Najvyšší Rod na svet a postavil ho medzi dva neviditeľné svety - dobrý a zlý.


0x08 graphic


Boh mesiaca a ohňa, boh ohnivých obetí a domáceho krbu Semargl Svarožič stojí nocou na nebesiach na stráži s ohnivým mlatom. Chráni svet pred príchodom zla. Raz prijal pozvanie bohyne noci Kupalnice, ktorá ho pozvala k Dnepru na rusálie - hry lásky:

Mne celú noc až do rána netreba spať,
Na nebesiach na stráži musím stáť,
Aby sa Čierny Had nepriplazil z tmy,
Aby žito v poli širokom nezničil,
Mlieko kravám neodobral,
A od matiek - malé dievčatká.
"Kniga Koljady"

Len raz v roku v deň jesennéj rovnodennosti zíde z oblohy na pozvanie Kupalnice. A vtedy sa noc stane dlhšou ako deň a zlo prenikne ako čierny oblak na svet.

A v deň letného slnovratu, za deväť mesiacov, sa Semarglovi a Kupalnici narodia deti - Kostrama a Kupalo. V tento deň sa začínajú sviatky Kupala.

Ako na zradu, ako to vždy bývalo, v deň Kupala k Dnepru priletel vták smrti Sirin. Spieval veľmi zvláštne piesne. No kto ho počul, zabudol na všetko na svete a nasledoval ho do kráľovstva zla Nav.

Neposlúchali Kupalo a Kostrama upozornenia svojej matky Kupalnice, tajne od nej utiekli s túžbou vypočuť si spev vtáka Sirin, no a z toho mohlo vzniknúť iba nešťastie.

Osud odlúčil brata od sestry. Mládenca Kupala uniesli poslovia tmy spolu s vtákom Sirinom do ďalekých krajín.

Prešlo mnoho rokov. Raz sa Kostrama prechádzala po brehu rieky a vila vienok. Chválila sa, že jej vietor nesfúkne venček z hlavy. Verilo sa, že to znamená, že sa dievča nevydá. Za toto sa ju rozhodli bohovia potrestať. Vietor sfúkol z jej hlavy vienok a odvial ho na vodnú hladinu. Voda ho odniesla až ku Kupalovi, plávajúcemu po rieke na loďke, ktorý vienok vylovil. Kostrama nepoznala v Kupalovi brata a obyčaj im velil zobrať sa.

Bola svadba a až po svadbe ženích a nevesta poznali, že sú brat a sestra.

Vtedy sa rozhodli ukončiť svoj život a utopiť sa spolu v rieke. Kostroma sa potom stala rusalkou - vílou. Bohovia sa nad nimi zľutovali a premenili Kupala a Kostramu na kvietky.

V Noci Kupala kvety budú ľudia trhať
Budú spievať, budú hovoriť:
"Hľa tráva-kvietok - brat so sestrou,
to Kupala s Kostramou.
Brat - to je žltý kvet,
A sestra - modrý kvet…
"Kniga Koljady"


0x08 graphic


Raz mocný Chors rozkázal Kitovrasovi na odpustenie prečinov postaviť na Alatyrskej hore Rodov chrám. Kitovras ho musel postaviť z kameňov, ktoré neboli otesané železom. Iba železo okresáva kamene.

A vtedy Kitovras povedal Chorsovi:

"Aby som mohol postaviť na Alatyre chrám z kameňa nedotknutého železom, musíme poprosiť Gamajuna. Gamajunov zobák otesá kameň i bez železa."

Vták Gamajun a Alatyrská skala predstavujú Roda na pozemskom svete. Potom dotykom obrovského zobáka vtáka Gamajuna sa môže otesať kameň nielen na chrám, ale aj oltár.

Kitovras a Chors teda poprosili vtáka Gamajuna a ten súhlasil. I vtedy postavili Kitovras a Gamajun na Alatyrskej hore chrám Rodovi.

Bol postavený chrám na osemdesiatich obrovských stĺpoch - vysoko, vysoko do podnebesia. Okolo chrámu je posadený sad, ohradený strieborným plotom, na stĺpoch horia sviečky, ktoré nikdy nezhasnú. Je to chrám dlhý šesťdesiat lakťov. Dvanásť dverí a okien bolo okrášlených drahými kameňmi. Na stenách chrámu ožívali maľby vtákov a zvierat, rástli stromy a kvety.


0x08 graphic


Chors bol zrodený na počiatku vekov z najvyššieho Roda a bol bratom Velesa. Chors je boh mesiaca.

Pred samým ránom Chors odpočíva na ostrove Radosti. Vždy, keď k ostrovu pricvála na bielom koni Ranník, hovorí slnku:

"Choď Slnko na svoje modré lúky. Musíš sa zdvihnúť a znova putovať po svojom polkruhu a hľadieť z východu!"

A večerom, keď sa slnko skláňa k horizontu pricvála k ostrovu Večerník na čiernom koni a hovorí:

"Slnko zašlo za hory a ukončilo svoj zlatý polkruh"

Vtedy vyjde Chors a prechádza sa po nočnej oblohe. A pozerá dolu na zem. Raz, keď tak Chors putoval po oblohe, uvidel Zoru - Zorenicu kúpať sa so svojimi sestrami Poludnicou, Večernicou.

Akonáhle ju uvidel, zaľúbil sa do nej a rozhodol sa s ňou oženiť. Na svadbu Chorsa a Zory prišli všetci bohovia.

Na lietajúcej lodi prileteli všetky dcéry Lady - bohyňa života, smrti a lásky - zelenooká, zlatovlasá Živa, čierna Morana a modrooká Lela.

Darovali Zore zlatú šatku so slovami:

"Ak ju rozvinieš skoro ráno, ožiariš ňou celý podnebeský svet."

Chorsovi darovali čašu so živou vodou so slovami:

"Kto sa napije vody z tejto čaše - ten nikdy nezomrie."


0x08 graphic


Chors a Zora - Zorenica splodili spolu dcéru Radunicu a syna Dennicu. Hovorilo sa však, že Dennica je synom Zorenice a Mesiaca. No Zorenica to vždy poprela.

Premený na sokola, lietal Dennica na modrým morom alebo sedel na vetve jaseňa, ktorý rástol z kameňa uprostred mora. Povedľa neho plávala vo vlnách jeho sestra Radunica, premenená na bielu labuť:

„Čo ty, brat môj, jasný sokol, sedíš na vetve a dumáš, a svojimi očami hľadíš v širokú diaľavu? Je ti clivo v rodnom kraji? Na rodnom ostrovčeku neveselo?"

I odvetil Dennica sestre:

„Chcem vyletieť vyššie ako Slnko a vystúpiť vyššie nad hviezdy! Veď môj otec je veľký Chors! Chcem sa stať podobný najvyššiemu Rodovi!"

I priletel Dennica k otcovi Chorsovi a povedal mu, aby mu splnil jeho želanie ak je naozaj jeho synom. Dal teda Chors sľub svojmu synovi a vtedy Dennica začal prosiť otca aby mu povolil sa previesť na slnečnom voze, aby mohol po hviezdnej ceste prísť až k trónu najvyššieho Roda.

„Ak si myslíš, syn môj, že uprostred hviezd uvidíš mestá a paláce, bohaté chrámy - vedz, na tejto ceste stretneš predovšetkým podoby zvierat! Uvidíš ostrorohú Zemun, i šťuku i raka!"

Neposlúchal Dennica, nastúpil do slnečného voza a stúpal k nebesiam. No Chorsove kone neposlúchali neznalého vozataja. Vzniesli sa medzi Nebo a Zem a zapálili ich. Na Zemi zahoreli lesy a zapenili moria. Matka Zem, celá v ohni a dyme, povedala Svarogovi:

„Na čo bohovia čakajú? Môj svet umiera v plameňoch, hynú moje deti a vnuci!"

A vtedy Svarog udrel mlatom do Dennicovho voza. I padol Dennica do mora na severe.

Búrka bije a hrom duní,
Slnko červené nevyjde...
Dole na mori, v tichom zálive
Telo sokola pláva...

„Kniga Koljady"

Celý deň sa vtedy neukázalo Slnko na nebesiach a svet bol osvetlený požiarmi. Zora - Zorenica a Radunica obleteli celý svet a našli Dennicovo telo až v severnom mori. Pochovali Dennicovo telo v lesne húštine a nad jeho mohylou položili vetvičky osiky. Slzy, ktoré vyronili, zaschli pod lúčmi horúceho Slnka a premenili sa na jantár.

I vtedy sa z vôle Najvyššieho Roda premenila Dennicova duša na hviezdu, ktorá žiari ráno a je predzvesťou prichádzajúceho dňa.

Księga czasu

STYCZEŃ

WILK

Barwa biała

Symbole: jodła, siewa, śledź, paproć

1

Miesław, Mieczysław,
Mieczysława, Mieszko

17

Roocisław

2

Strzeżysław

18

Bogumił, Jaropełek

3

Włościsława

19

Roocimir

4

Dobromir. Dobrymir

20

Dobiegniew

5

Włoocibor

21

Jarosław, Jarosława, Jesrosława

6

Bolemir

22

Dobrymysław

7

Chocisław

23

Wrócisław

8

Mocisław

24

Chwalibog, Mirogniew

9

Borzymir

25

Miłosz, Miłowan, Miłowit

10

Dobrosław

26

Skarbimir, Wanda

11

Krzesimir

27

Przybysław

12

Czech, Czechasz, Czechon, Czesław, Czesława

28

Radomir

13

Bogumił, Bogus1d, Bogusława

29

Bolesław, Zdzisław, Żelisław

14

Radogost, Radost

30

Maciej

15

D1brówka, Dobrawa, Domasław, Domosław

31

Spycigniew

16

Włodzimierz

 

 

0x01 graphic

LUTY

TUR

Barwa srebrna

Symbole: cis, kruk płoć, pierwiosnek

1

Dobrocha, Dobrochna, Simirad

17

Niegomir, Zbigniew, Zbyszek

2

Miłosław

18

Sawa, Wiecesława

3

Uniemysław

19

B1dzisława

4

Witosława

20

Ludomił, Ludmiła, Ludomiła, Siestrzewit

5

Strzyżysława

21

Wyszenieg

6

Bogdana

22

Wrócisław, Wrocisław

7

Sulisław

23

B1dzimir

8

Gniewomir, Gniewosz

24

Bogurad, Bogusz, Boguta, Maciej

9

Gorzysław

25

Bolebor, Maciej

10

Tomisława

26

Lutosław, Bogumił, Mirosław

11

Owietomira

27

Sierosław

12

Radzim, Trzebisława

28

Chwalibóg, Nadbor

13

Toligniew

 

 

14

Dobiesława, Dobisława, Niemir, Niemirym

 

 

15

Przybyrad

 

 

16

Danisz

 

 

0x01 graphic

MARZEC

TUR

Barwa niebieska

Symbole: grab, jastrząb, szczupak, przylaszczka

1

Bodzisław, Bodzisz, Jawdocha

17

Rena, Zbigniew, Zbygniew, Zbyszko

2

Radosław

18

Boguchwał

3

Wierzchosław, Pakosław

19

Bogdan

4

Kazimierz, Wacław, Wacława, Jagoda

20

Bogusław, Wasyl

5

Pokosław, Pokosz, Wacław, Wacława

21

ŚWIĘTO ŻYCIA I WIOSNY
Lubomira, Lubomir

6

Wojsław

22

Bogusław, Godzisław, Kazimierz

7

Nadmir

23

Zbysław

8

Miligost, Miłogost

24

Dziersław, Dzierżysława

9

Mocisław

25

Lutomysł, Wienczysław

10

Bożysław

26

Tworzymir

11

Drogosław, Ludosław

27

Roocimir

12

Blizbor, Wasyl

28

Krzesisław

13

Bożena, Trzebisław

29

Czcirad

14

Bożeciecha

30

Czestobor, Dobromir

15

Gościmir

31

Dobromira

16

Drzewowit

 

 

0x01 graphic

KWIECIEŃ

LIS

Barwa zielona

Symbole: sosna, jaskółka, okoń, pokrzywa

1

Tolisław, Zbigniew, Zbyszko

17

Rodociech

2

S1domir, Władysław, Władysława

18

Bogusław, Bogusława, Goocisław

3

Cieszygor

19

Cieszyrad, Czech, Czechasz, Czechon, Czesław, Włodzimierz

4

Wacław, Wacława, Zdzimir

20

Czech, Czechwasz, Czesław, Nawoj

5

Borzywoj

21

Bartosz, Drogomił

6

Świetobor

22

Strzyżymir

7

Przecław

23

Wojciech

8

Radosław, Siecisława

24

Zbromir

9

Dobrosława, Dymitr

25

Jarosław, Wasyl

10

Grodzisław

26

Marzena, Spycimir

11

Jaromir, Stanisław

27

Bożebor

12

Iwan, Siemiodrog, Ludosław

28

Przybyczest

13

Przemysł, Przemysław

29

Bogusław

14

Myślimir

30

Chwalisława

15

Wacław, Wacława, Wszegniew

 

 

16

Nosisław

 

 

0x01 graphic

MAJ

ŁOŚ

Barwa czerwona

Symbole: buk, orzeł, sum, róża

1

Ludomir

17

Sławomir

2

Witomir

18

Myślibor

3

Owietosława, Owietochna

19

Pekosław

4

Strzyżywoj

20

Bronimir, Sawa

5

Zdzibor

21

Przecław

6

Goociwit, Jurand

22

Krzesisław, Wiesław, Wiesława, Wisława

7

Bogumił, Ludmiła, Ludomira, Sawa, Ludomir

23

Budziwoj

8

Stanisław

24

Cieszysław

9

Bożydar

25

Imisława, Borysław

10

Czestomir

26

Wiecemił

11

Lutogniew, Mira

27

Radowit

12

Wszemił

28

Jaromir, Wrócimir

13

Ciechosław

29

Bogusław

14

Boncza, Dobiesław, Maciej

30

Sulimir

15

Czcibora, Nadzieja, Strzyżysław

31

Bożysław

16

Trzebomysław, Wienczysław

 

 

0x01 graphic

CZERWIEC

BÓBR

Barwa błękitna

Symbole: jawor, kukółka, lin, chaber

1

Świetopełk

17

Drogomysł, Radomił

2

Racisław

18

Drzewoja

3

Leszek, Tamara

19

Borzysław

4

Goocimił

20

Bogna, Bogumiła, Bożena

5

Boncza, Dobrociech, Dobromir, Dobrymir

21

Domamir

6

Wiecerad

22

Broniwoj

7

Ciechomir, Jarosław, Wiesław, Wisław

23

Świeto kupały, krzesania ognia (Kres)
Wanda,

8

Wyszesław

24

Dan, Dana, Danisz

9

Słoncesław

25

Tolisława

10

Bogumił

26

Zdziwoja

11

Radomił

27

Władysław, Władysława, Włodzisław

12

Wyszemir

28

Zbrosław

13

Chociemir

29

Dolebor

14

Ninogniew

30

Ciechosława

15

Wit, Witosław, Wodzisław

 

 

16

Bodzimir

 

 

0x01 graphic

LIPIEC

BORSUK

Barwa różowa

Symbole: lipa, kuropatwa, Lipien, bławatek

1

Bogusław, Nigosław

17

Bogdan, Dzierżykraj, Jadwiga

2

Jagoda, Słoncesław

18

Unisław

3

Miłosław

19

Lutobor, Wodzisław

4

Wielisław

20

Czech, Czechasz, Czechon, Czesław

5

Przybywoj

21

Stojsław

6

Chociebora

22

Bolesław, Bolisława, Wiecejmiła

7

Sedzisława

23

Bogna, Żelisława, Sławosz

8

Chwalimir

24

Olga, Wojciecha

9

Wszebąd

25

Nieznamir, Sławosza

10

Radziwoj

26

Mirosław

11

Olga, Sawin, Wyszesław

27

Wzebor

12

Tolimir

28

Świętomir

13

Radomił

29

Cierpisław

14

Dobrogost

30

Ludmiła, Ubysław, Rościsław

15

Lubomysł, Niecisław, Włodzimierz

31

Ludomir

16

Dziersław

 

 

0x01 graphic

SIERPIEŃ

ŻUBR

Barwa żółta

Symbole: dąb, bocian, karp, dziwanna

1

Bodzisław

17

Jaczewoj, Zawisza

2

Borzysława

18

Bogusława, Bronisław, Bronisz, Tworzysław

3

Krzywosąd

19

Bolesław

4

Jantarka

20

Sieciech, Sobiesław, Szwieciech, Owieciech

5

Stanisława

21

Kazimiera, Mecimir

6

Niegosław, Sława

22

Namysław

7

Dobiemir

23

Sulirad

8

Niezamił, Olech

24

Bartosz, Cieszymir, Malina

9

Miłorad

25

Sieciesław

10

Bogdan, Wierzchosław

26

Dobroniega

11

Włodzimierz, Włodziwoj

27

Przybymir

12

Bądzisław, Lech

28

Sobiesław, Stanisław

13

Radomił, Wojbor

29

Rocibor

14

Dobrowoj

30

Czestowoj

15

Trzebimir

31

Świetosław

16

Domarad, Domarat

 

 

0x01 graphic

WRZESIEŃ

SARNA

Barwa złota

Symbole: grab, mewa, leszcz, macierzanka

1

Bronisław, Bronisława, Bronisz

17

Jaczewoj, Zawisza

2

Czech, Czechasz, Czechon, Czesław, Dersław, Witomysł

18

Bogusława, Bronisław, Bronisz, Tworzysław

3

Bartosz, Bronisław, Bronisz, Mojmir

19

Wiecemir

4

Roocigniew

20

Oleg

5

Stronisław

21

Bożeciech, Bożydar, Mira

6

Uniewit, Radosława

22

Prosimir

7

Domasław, Domisława

23

Święto plonów
Boguchwała, Bogusław

8

Radosław, Radosława, Radochna

24

Uniegost

9

Sobiesąd, Ocibor, Ocibora

25

Ladysław, Świętopełk, Władysław, Władysława, Włodzisław

10

Mocibor

26

Lekomir

11

Naczesław

27

Przedbor

12

Radzimir

28

Lubosz, Luba, Wacław, Wacława, Wiecesław

13

Lubor, Morzysław

29

Dadźboga

14

Siemomysł

30

Imisław

15

Budzigniew

 

 

16

Sądzisław

 

 

0x01 graphic

PAŻDZIENIK

WIEWIÓRKA

Barwa pomaranczowa

Symbole: wi1k, geś, miętus, aster

1

Cieszysław, Dan, Danisz

17

Sulisław

2

Stanimir

18

Bratumił

3

Sierosław

19

Siemowit, Skarbimir, Ziemowit

4

Debosław

20

Budzisława

5

Czestogniew

21

Dobromił, Wszebora

6

Bronisław, Bronisz

22

Przybysława

7

Rościsław

23

Włoocisław

8

Wojsława, Wojsław

24

Boleczest

9

Bogdan, Przedpełk

25

Boncza

10

Lutomir, Tomił

26

Ludomiła, Lutosław

11

Dobromił

27

Siestrzemił

12

Grzymisław

28

Wszechciech

13

Siemisław

29

Lubogod

14

Dzierżymir

30

Przemysław, Sądosław

15

Gościsław, Jadwiga

31

Godzimir, Godzisz

16

Radzisław

 

 

0x01 graphic

LISTOPAD

JELEŃ

Barwa fioletowa

Symbole: jesion, cietrzew, pstrąg, wrzos

1

Warcisław

17

Sulibor, Zbysław

2

Bożydar, Stojmir

18

Cieszymysł

3

Bogumił, Chwalisław

19

Zimowit

4

Mociwoj

20

Sedzimir

5

Dalmir, Sławomir

21

Twardosław, Wiesław

6

Trzebowit, Ziemowit

22

Wszemił

7

Przemił

23

Przedwoj

8

Sedziwoj

24

Dobrosław, Pecisław

9

Bogudar

25

Tegomir

10

Ludomir

26

Domiest, Lechosław, Lechosława

11

Bartosz, Maciej, Spycisław

27

Stojgniew

12

Cibor, Czeibor

28

Goocirad, Lesław, Lesława, Zdzisław

13

Stanisław

29

Bolemysł, Przemyol

14

Ocibor, Ocibora, Wszerad

30

Zbysława, Ludosław

15

Przybygniew

 

 

16

Niedamir

 

 

0x01 graphic

GRUDZIEŃ

NIEDŹWIEDŹ

Barwa brązowa

Symbole: modrzew, wrona, węgorz, oset

1

Długosz, Sobiesław

17

Żyrosław

2

Sulisław, Zbylut

18

Bogusław, Wszemir

3

Unimir

19

Mocisław

4

Biernat

20

Bogumiła

5

Pecisław

21

Święto zmarłych
Tomisław

6

Jarogniew, Jarema

22

Drogomir

7

Niemysł

23

Sławomir, Sławomira

8

Boguwala, Świetożar

24

Godzisław, Grzymisław

9

Niemysł

25

Ziemosław

10

Radzisław, Bogdan, Radosława

26

Wróciwoj

11

Wojmir

27

Radomysł

12

Suliwoj

28

Dobrowiest, Godzisław

13

Włodzisław

29

Domowit, Gosław

14

Sławbor

30

Uniedrog

15

Wolimir

31

Tworzysław

16

Zdzisław

 

 

0x01 graphic

1

84



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Roland Topor Swieta ksiega cholernego Proutto
Swieta Ksiega Wilkolaka E book
Roland Topor Swięta księga cholernego Proutto
Roland Topor Swieta ksiega cholernego Proutto
Topor Roland Swieta ksiega cholernego Proutto
02 Boża radość Ne MSZA ŚWIĘTAid 3583 ppt
Święta krew Jezusa
Ustawa z 30 10 2002 r o ubezp społ z tyt wyp przy pracy i chor zawod
20 Księga Przypowieści Salomona
31 Księga Abdiasza (2)
Access 2002 Projektowanie baz danych Ksiega eksperta ac22ke
1 Księga Rodzaju
Jak rozliczyć w księgach rachunkowych darowiznę w postaci usług
zielona ksiega K2HHJSHOJH2WI6CEC7LSEDKHWNOUJJUDXNP2PYA
12 Księga II Królewska

więcej podobnych podstron