Ks. Marceli Cogiel
UWAGI O REFORMIE OŚWIATY
W DOBIE JEDNOCZENIA EUROPY
Nie możemy z założenia być sceptykami wobec reformy oświaty, nie możemy na zmiany w szkole reagować uprzedzeniami, zamykaniem się przed propozycjami nowego stylu kształcenia. Jednak argumentu o ścieżkach edukacyjnych nie mogę wziąć poważnie. Nie dajmy się zwariować. Ścieżki to wymyślona przez pseudoteoretyków edukacyjna fikcja, która służy ukryciu braku kształcenia. [ 1 ]
Ministerstwo chce walczyć z przerostem wiedzy informacyjnej wśród uczniów w sytuacji, gdy poziom ogólnych informacji o rzeczywistości zastraszająco spada. Chce też rozluźnić szkolną dyscyplinę w sytuacji, gdy tej dyscypliny już dawno nie ma. Urzędnicy i kreatorzy nowoczesnej edukacji mogą żyć w świecie fikcji stworzonej przez modnych teoretyków, nie mających pojęcia, jak wygląda dzisiejsza polska szkoła.
Nauczyciele pracujący w zgodzie z pedagogiką personalizmu muszą prezentować stanowisko, iż nie może być kształcenia i wychowania bez odpowiednich treści programowych. Nie wykształcimy żadnych umiejętności bez cennej poznawczo - czyli prawdziwej - wiedzy. Dylemat: wiedza czy umiejętności, ze stanowiska antropologii i psychologii, jest fałszywy. Prowadzi on w praktyce do spłycenia procesu kształcenia, do roztopienia się kształcenia szkolnego w wirtualnej rzeczywistości multimediów, w której nauka i szalbiercza gnoza mają jednakowe prawo do zaistnienia. W tej sytuacji na nic zda się domagać tolerancji na zło i głupotę. [ 2 ]
Już pojawiły się koncepcje nowych podręczników gramatyki języka ojczystego, w których znalazły się treści z dziedziny astrologii, kabały i wróżbiarstwa. W tym kontekście nie można by mieć zastrzeżeń do nauczycielki w szkole olsztyńskiej, która kazała spisywać dzieciom cyrograf sprzedania duszy diabłu. Kiedy na takie i podobne idiotyzmy zwróciła uwagę Pani katechetka z tej szkoły, w obronie "światopoglądowo prześladowanej" Pani od języka polskiego stanął "Głos Nauczycielski" - agenda ZNP. Inny przykład: młodzież siedzi przy komputerze i... szuka narzeczonej dla bogatego arabskiego szejka. "Na ogłoszenie odpowiedziało wiele kobiet z całego świata. Aby nie popaść w koraiczny paragraf, szejk musiał się ograniczyć do kobiet dorosłych, tj. przynajmniej czternastoletnich". Musimy dbać o to, żeby treść zadań była atrakcyjna, bo wtedy uczniowie będą je chętniej rozwiązywali - tłumaczą wydawcy. [ 3 ]
Tylko patrzeć, jak maluchy będą nabywały sprawności w dyskusji o "kochaniu inaczej", o pomocy babci w tym, by szybciej umarła, o pożytkach i kłopotach z drugiego tatusia itp.
Przy okazji reformy edukacji nie możemy służyć żadnej nowej utopii. To mają być zmiany konserwatywne, czyli takie, które zachowują to, co dobre. Nie burzą rewolucyjnie wszystkiego, co było dotąd, ale dobudowują do istniejącego systemu to, co ma być nowe, lepsze, bardziej dostosowane do zmieniającego się świata. Konserwatyzm nie jest tradycjonalizmem, który lęka się przemian. Konserwatyzm to program przemian cywilizacyjnych, dla których tradycja nie jest zawadą.
Program konserwatywny musi bronić tradycyjnego modelu wychowania, odrodzenia szkoły jako wspólnoty wychowującej, praw rodziców. Konserwatyzm głosi, że pełnię człowieczeństwa osiąga się tylko w ramach wspólnoty kulturowej i politycznej - w stanie przedpolitycznym i przedspołecznym człowiek nie jest niczym więcej jak tylko częścią świata przyrody.
To szkoła ma wszak wytwarzać pozytywne wzorce, również w sferze zachowania, opierając się na sile obyczaju. Świat wciąż zmienia się i szkoła musi na te zmiany reagować, ukazywać, że istnieją także wartości trwałe, niezmienne. Reforma edukacji w kontekście integracji z Unią Europejską to nie to samo co "zglajszaltowanie" kultury i tradycji. [ 4 ]
Ojcowie współczesnej Europy - twórcy EWG, politycy Francji - Robert Schuman, Niemiec - Konrad Adenauer i Włoch - Aleide De Gaspari w swoich planach widzieli zjednoczoną Europę narodów, skupioną wokół tradycji chrześcijańskich w oparciu o ich własną tożsamość. Polska kultura chrześcijańska, etos religijny i narodowy są cennym rezerwuarem energii, której Stary Kontynent bardzo potrzebuje, aby zapewnić w swych granicach integralny rozwój osoby ludzkiej. Kościół katolicki na przestrzeni dziejów współtworzył polską kulturę i tradycję, będąc zawsze wierny narodowi w czasach pokoju i w chwili zagrożenia bytu państwowego, czy podstaw tożsamości narodowej w okresie niewoli.
Działalność ewangeliczna Kościoła nie ogranicza się jedynie do liturgii czy akcji charytatywnej, a jego misja nie może być postrzegana jedynie w kategoriach czysto nadprzyrodzonych. Kościół jest "zanurzony" w rzeczywistości ziemskiej i sam zastanawia się, jaki powinien być sprawiedliwy system społeczno-ekonomiczny dla współczesnego świata i jakie miejsce w tym wszystkim przyznaje się człowiekowi. Kościół, wypowiadając się na temat rzeczywistości społeczno-ekonomicznej, proponuje założenia natury ściśle antropologicznej, moralnej i kulturowej, a nie "technicznej". [ 5 ]
Żaden system gospodarczy, żadna ideologia nie mogą podporządkować sobie człowieka. Strażnikiem tego porządku jest Kościół, którego skarb wiary stanowi klucz do człowieczeństwa. Dlatego sam, ot tak sobie, nie może relatywizować gmachu swojej nauki pochodzącej od Boga. Kościół pragnie chronić wiernych, którzy mu ufają, przed pokusami świata, który przejawia tendencje do totalitaryzmu.
1 Por. J. Misiek, Edukacja inaczej, "Arkana" nr 3/1998, s. 44-47.
2 M. Sawicki, Pedagogika katolicka wobec reformy oświaty, "W drodze" nr 9/1999, s. 27.
3 Zadanie domowe. Uzupełnij harem szejka, "Życie" z dn. 13.07.2000 r., s. 1.
4 Por. S. Bortnowski, Ukryty program reformy szkolnej, "Znak" nr 3/1999, s. 19-27.
5 W. Kawecki, Kościół a nowy porządek świata, Kraków 1999, s. 88-89, 196-203.
opr. ab/ab
Copyright © by Katecheta, Zeszyt 10/2000 www.katecheta.pl
Ks. Piotr Tomasik
CZY NAUKA RELIGII DOCENIA
PODMIOTOWOŚĆ POLSKIEJ SZKOŁY?
Wydawało mi się, że moja ostania wypowiedź, zamieszczona w wakacyjnym numerze, w Forum "Katechety", [ 1 ] zamknie dyskusję i doprowadzi do uzgodnienia stanowisk z ks. R. Chałupniakiem. [ 2 ] Relację katechezy i nauki religii wyjaśnia również ks. R. Niparko, gdy pisze: W kontekście szkoły można mówić jedynie o nauce, nauczaniu, lekcji religii. Nauka religii jest zatem częścią katechezy, a katecheza jest pojęciem szerszym niż nauka religii. [ 3 ]
Są jednak trzy problemy, na które muszę odpowiedzieć. Dwa pierwsze mają charakter bardziej osobisty i niewiele może wnoszą do ogólnej dyskusji, ale domagają się wyjaśnienia. Trzeci, który zresztą wprowadziłem w formie pytania do tytułu niniejszej wypowiedzi, ma charakter podstawowy.
1. Ks. R. Chałupniak cytuje fragment mojego artykułu z 1993 r., dotyczącego korelacji programu katechetycznego i języka polskiego w kl. I liceum, gdzie piszę, iż (...) nauka religii (...) ma stawać się katechezą, a następnie wyraża zdziwienie, że moje poglądy tak radykalnie się zmieniły. W związku z tym wyjaśniam.
* Artykuł z 1993 r. dotyczył kwestii korelacji z programem literatury. Powołuję się w nim na świeckie próby połączenia nauki języka polskiego, historii, wiedzy o społeczeństwie i religii w technikum. Propozycja tej świeckiej korelacji przewiduje konkretne treści dotyczące wiedzy religijnej, ale w każdym roku przewiduje jeszcze w ramach nauki religii, poza treściami skorelowanymi, bliżej nieokreśloną katechezę. Takie ustawienie zagadnienia wywołało mój sprzeciw, ponieważ również wtedy uważałem, że cała nauka religii winna mieć charakter katechetyczny.
* Mój sprzeciw wyraziłem za pomocą pewnego skrótu myślowego: nauka religii (...) ma stawać się katechezą. Tak, dla niektórych uczniów być może stanie się katechezą. Zgadzam się, że określenie to było nieprecyzyjne. Moje poglądy nie zmieniły się od roku 1993, ale mój język stał się bardziej precyzyjny, gdyż rok później podjąłem specjalistyczne studia katechetyczne w warszawskim Bobolanum, a zwłaszcza dlatego, że w roku 1997 ukazało się nowe Dyrektorium ogólne o katechizacji, które precyzuje kwestię terminologii. [ 4 ] Sądzę, że Dyrektorium winno być punktem odniesienia dla każdej naszej dyskusji katechetycznej.
2. W przypisie 4. ks. R. Chałupniak przypomina, w ilu miejscach argumentuję na rzecz oddzielenia pojęć katecheza i szkolne nauczanie religii. Nie jest to zresztą informacja pełna, mógłbym dorzucić jeszcze kilka innych artykułów. Ks. Chałupniak jest łaskaw zauważyć, że moja argumentacja jest za każdym razem taka sama - widocznie zdziwiony - pyta, dlaczego tak się dzieje.
* Odpowiadam. Zgadzam się, że w wielu miejscach poruszam problem oddzielenia pojęć katecheza i szkolne nauczanie religii. Uważam bowiem to za sprawę fundamentalną z teoretycznego i praktycznego punktu widzenia. Nie widzę jednak żadnych przeszkód, dla których jakaś teza nie może być w wielu miejscach w ten sam sposób uzasadniania. Chodzi przecież o to, by posługiwać się wszystkimi przesłankami, prowadzącymi do wniosku, który staje się zweryfikowaną hipotezą, czyli twierdzeniem naukowym.
Wydaje mi się również, że powoływanie się na znanych autorów jest ze wszech miar wskazane, niemniej jednak należałoby najpierw wniknąć, co rozumieją oni przez termin: katecheza szkolna.
3. Ks. R. Chałupniak pisze: Polska szkoła jest środowiskiem katechezy, nie jest natomiast jej podmiotem. Warto zauważyć, że autor tych słów konsekwentnie popełnia ekwiwokację i katechezą (zresztą bez przymiotnika szkolna!) określa naukę religii. W ten sposób wpada we własne sidła, używając języka nieprecyzyjnego. Otóż w żadnym wypadku szkoły nie można uznać za podmiot katechezy. Niemniej jednak uważam, iż jest podmiotem nauki religii, co postaram się jeszcze raz uzasadnić. [ 5 ]
W tej kwestii proponuję dowód nie wprost. Przypuśćmy, że szkoła nie jest podmiotem nauki religii. Co to znaczy w praktyce? Jaka jest pozycja nauczyciela religii w szkole? Jakim prawem uczestniczy on na pełnych prawach w posiedzeniach rady pedagogicznej? Dlaczego ocena z religii znajduje się na świadectwie szkolnym, które opisuje przecież, jak szkoła wypełnia swój program wychowawczy i dydaktyczny? Dlaczego lekcja religii znajduje się w siatce zajęć, a nie na ich początku lub na końcu? To przynajmniej kilka problemów, jakie stawia zgłoszona przez ks. R. Chałupniaka propozycja. Nauczanie religii winno realizować cele szkoły, oczywiście nie wszystkie i wybrane przez Kościół, ale jednak winno realizować. I w tym zakresie szkoła jest podmiotem nauki religii. Szkoła oczekuje od nauczyciela religii współdziałania w podejmowaniu działań wychowawczych nie obok, ale w ramach planu wychowawczego. Nie można lekkomyślnie dopuścić, by nauka religii zaczęła jawić się jako obce ciało w szkole (że użyję określenia M. Kozakiewicza z roku 1961). [ 6 ] Apeluję, by te kwestie rozważać nie na gruncie włoskiej lub niemieckiej szkoły, ale biorąc pod uwagę uwarunkowania i - nie zawsze najlepsze - tradycje polskiej szkoły powojennej.
I na koniec warto przypomnieć uzasadnienie podane przez Jana Pawła II, dotyczące omawianej kwestii: Nauczanie religii będzie musiało kształtować swój charakter w odniesieniu do celów i kryteriów właściwych nowoczesnej strukturze oświaty. [ 7 ] Natomiast w Dyrektorium ogólnym o katechizacji na ten sam temat czytamy: Tym, co nauczaniu religii w szkole nadaje szczególną cechę, jest fakt, że jest ono wezwane do przeniknięcia na obszar kultury oraz do wejścia w relacje z innymi dziedzinami wiedzy. [ 8 ]
Ufam, że moje wyjaśnienia zakończą ten spór na łamach Katechety, spór, który coraz mniej dotyczy sedna sprawy, a staje się dyskusją akademicką.
1 P. Tomasik, Katechetyczny charakter lekcji religii, "Katecheta" nr 7-8/2000, s. 100-102.
2 Por. R. Chałupniak, Za katechezą szkolną, "Katecheta" nr 9/2000, s. 68-70.
3 R. Niparko, Potrzeba nowego modelu katechezy, "Katecheta" nr 9/2000, s. 7.
4 DOK 73.
5 Dłuższe dywagacje na temat podmiotu katechezy i nauczania religii zawarłem w mojej książce: Nauczanie religii w publicznym liceum ogólnokształcącym wobec założeń programowych polskiej szkoły, Warszawa 1998, s. 144-154.
6 Por. M. Kozakiewicz, Nauczyciel i religia, Warszawa 1961, s. 156.
7 Jan Paweł II, Szkoła i religia. Przemówienie do księży rzymskich, 3, "L'Osservatore Romano" - wydanie polskie 1981, nr 4.
8 DOK 73.
opr. ab/ab
Copyright © by Katecheta, Zeszyt 11/2000 www.katecheta.pl
Elżbieta Kotkowska
DLACZEGO PRZEKONAŁAM SIĘ DO SYSTEMU PUNKTOWEGO?
W mojej szkole (XVII LO w Poznaniu) część nauczycieli od paru lat stosuje tzw. punktowy system oceniania. W nowym roku szkolnym stał się on pełnoprawnym systemem, zatwierdzonym przez Radę Pedagogiczną i może być stosowany na równi z ocenami. Oczywiście na koniec semestru i roku szkolnego punkty są przeliczane na ocenę, według skali z góry ustalonej w całej szkole. Każdy z nauczycieli opracowuje odpowiedni system dla swojego przedmiotu, choć zawsze korzysta się z doświadczeń nauczycieli innych przedmiotów.
Do wprowadzenia sytemu punktowego przekonało mnie kilka spraw, a szczególnie możliwe do uzyskania efekty wychowawcze zarówno wobec nauczyciela (czyli siebie), jak i ucznia. Z moich obserwacji wynika, że nauczyciele, którzy wprowadzili system punktowy i konsekwentnie go realizują, uzyskują wysoką ocenę swojej pracy dydaktyczno-wychowawczej w szkole i w konkursach na "najlepszego nauczyciela". Zanim wprowadziłam omawiany system, spytałam oczywiście uczniów, czy w ramach takiego przedmiotu jakim jest religia, chcieliby punktowy system oceniania. Większość opowiedziała się za takim właśnie ocenianiem, choć było kilka głosów przeciwnych: "same oceny są lepsze, bo zawsze można uprosić nauczyciela, by się ulitował, a z punktów to jasno wynika i nie ma co dyskutować".
Czego wymaga taki system od nauczyciela?
Już pierwszego września każdy nauczyciel musi mieć dokładny plan pracy. Nie wystarczy wizja tego, czego chce się nauczyć w danym roku szkolnym. Opracowany system punktowy ułatwia tę pracę.
Na pierwszej lekcji należy podać uczniom zasady systemu punktowego i sposób obliczania puli punktowej.
Zmusza to prowadzącego zajęcia do bardzo szczegółowego rozplanowania zasad i form kontroli w ciągu całego roku, nawet do przygotowania odpowiednich zadań czy testów.
Pozwala również uwzględnić działania wychowawcze, sposoby motywacji uczniów, by otrzymać pożądane efekty.
Opracowanie w taki sposób sytemu punktowego pozwala nauczycielowi na szybkie i bardzo precyzyjne przedstawienie planu pracy na dany rok szkolny, który jest wymagany przez dyrektorów.
W czasie roku szkolnego nauczyciel może na bieżąco kontrolować zaangażowanie uczniów w nauczany przedmiot i odpowiednio oddziaływać zarówno na uczniów bardzo zdolnych, jak i tych, którzy potrzebują więcej pomocy.
Tak więc opracowywanie systemu punktowego niejako wymusza na nauczycielu, a jednocześnie ułatwia sporządzenie rzetelnego, rozsądnego i przemyślanego planu pracy. Łatwiej jest wtedy uzmysłowić sobie, w jaki sposób realizować cele zamierzone w danym roku katechetycznym. Dzięki temu działaniu nauczyciela mają większą skuteczność; sprawdzanie osiągnięć jest wtopione w proces dydaktyczno-wychowawczy, pomaga ukierunkować i wspomóc uczenie się. W moim przekonaniu takie przygotowanie pozwala nauczycielowi przystąpić do zajęć z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.
Nie będę opisywała szczegółowo całego sytemu punktowego. Skupię się tylko na jego funkcji wychowawczej.
Dobrze skonstruowany system punktowy jest klarowny i pozwala na konsekwentne stosowanie ustalonych kryteriów oceny. Uczeń pierwszego dnia w szkole dowiaduje się, co go czeka w najbliższej przyszłości. Może zaplanować swoją aktywność w stosunku do innych przedmiotów.
Stałe przepisy obowiązujące przez cały rok, a nawet przez cały proces nauczania, pozwalają uczniom docenić trwałość zasad i korzyści wynikających z ich niezmienności. Prawie do minimum ograniczony jest element niepokoju czy choćby niepewności.
Przez cały semestr uczeń ma możliwość kontrolowania swoich osiągnięć. Zawsze na podstawie skali procentowej może obliczyć, jaką otrzymałby w danym momencie ocenę. Nie musi się zastanawiać: Mam czwórkę i piątkę, więc co dostanę? W systemie punktowym sprawa jest od razu jasna, wystarczy zsumować punkty. Daje on przez to dużo większą obiektywność i dzięki temu tak bardzo wrażliwa i wyczulona w tym wieku na sprawiedliwość młodzież nie ma poczucia krzywdy przy wystawianiu ocen.
System punktowy uczy również zasady: ile włożonej pracy taka ocena. Jednocześnie pozwala, gdy uczniowi raz się nie powiedzie, zintensyfikować wysiłki i nadrobić zaległości. Uczeń od razu widzi efekty swojej pracy i nie musi zdawać się na "łaskę czy niełaskę" nauczyciela.
Uczy systematycznej i wytrwałej pracy, ponieważ każdy zdobyty punk przybliża otrzymanie wyższej oceny.
Ocena wystawiana na koniec semestru czy roku jest wynikiem współpracy ucznia i nauczyciela; dzięki systemowi punktowemu nauczyciel może lepiej kierować aktywnością ucznia.
Wprowadzone zasady przymuszają niejako ucznia do zaliczenia każdej partii materiału, jak również do wzmożenia aktywności na lekcji czy odpowiedniego prowadzenia zeszytu.
Jednocześnie (co mnie najbardziej do tego sytemu przekonuje) uczeń nigdy nie jest karany. Jest on "nagradzany" otrzymywanymi punktami. Nie ma możliwości, by uczeń otrzymał jedynkę za brak zadania czy niewykonanie innych poleceń nauczyciela. Natomiast za każdą dobrze wykonaną pracę - zarówno w domu, jak i na katechezie - otrzymuje punkty.
Oczywiście uczeń, który nie pracuje, nie może uzbierać odpowiedniej ilości punktów i wtedy na koniec semestru otrzymuje ocenę niższą. Jednak dzięki systemowi punktowemu nauczyciel może jasno i precyzyjnie określić, jakie uczeń posiada braki i pomóc mu je nadrobić. Odpowiednia analiza osiągnięć ucznia pozwala jednocześnie wskazać, co należy zrobić, by taka sytuacja się nie powtórzyła. W ten sposób uczymy ucznia odpowiedzialności i ponoszenia konsekwencji swoich czynów zarówno dobrych, jak i złych.
Natomiast w sytuacji, gdy uczeń jawnie lekceważy dany przedmiot, system punktowy daje podstawy sprawiedliwej oceny. Wytłumaczę to na przykładzie: jeżeli uczeń unika tych lekcji, na których są sprawdziany, a z odpowiedzi ustnych ma dobre oceny, to może się zdarzyć, że otrzyma na koniec roku ocenę zawyżoną w stosunku do opanowanej wiedzy. Natomiast w systemie punktowym taka sytuacja nie ma miejsca. Uczeń, który unika pewnych form kontroli nie ma możliwości zdobycia odpowiedniej ilości punktów, a tym samym otrzymuje ocenę niższą, sprawiedliwszą niż ta, która wynika bezpośrednio z ocen.
Uzmysłowienie uczniom wszystkich zalet systemu punktowego, jak również jego możliwości pozwala już na początku na wyeliminowanie sytuacji niepożądanych ze względów wychowawczych.
Takie zasady wymagają od nauczyciela poświęcenia uczniom dodatkowego czasu. Uczniowie muszą mieć możliwość poprawienia czy - w wypadku choroby - napisania, np. sprawdzianu. Z drugiej strony bardziej bezpośredni kontakt z uczniami chorującymi lub zagrożonymi pozwala lepiej zrozumieć ich sytuację i skuteczniej im pomóc.
Trzeba zdać sobie sprawę, że ocena to nie "radosna twórczość" nauczyciela, ale wynik ciężkiej pracy i wielu niepokojów, czy zostało zrobione wszystko, by dotrzeć do ucznia. Ocena wystawiana na koniec semestru czy roku jest wynikiem współpracy ucznia i nauczyciela. Dlatego też, jeżeli po wszelkich staraniach nauczyciela kontaktach z rodzicami, wychowawcą klasy i pedagogiem szkolnym uczeń dalej nie wykazuje chęci współpracy, trzeba ze względów wychowawczych wystawić najniższą ocenę. [ 1 ] W ten sposób uczymy młodego człowieka, że za swoje postępowanie ponosi wszelkie konsekwencje i uczymy go, choć w sposób negatywny, odpowiedzialności. Wprowadzony przeze mnie system punktowy pozwala w sposób jasny i wyraźny uzmysłowić uczniowi, w którym momencie nie wykazał się potrzebną w jego wieku odpowiedzialnością.
Ciągła eliminacja niepożądanych zachowań uczniów pozwala zaktywizować przede wszystkim tak zwanych "zdolnych leni" wpoić im zainteresowanie systematyczną i rzetelną pracą. Jednocześnie uczniowie mniej zdolni, ale pracowici mogą również uzyskać najwyższe oceny, ponieważ zawsze istnieje możliwość wykonania dodatkowych prac i "uciułania" potrzebnej ilości punktów. Natomiast wprost nieograniczone możliwości rozwoju daje wprowadzenie takiego sytemu wobec uczniów zdolnych. Nie giną oni wśród problemów, jakie stwarzają inni uczniowie. Można wspomóc ich rozwój i docenić wysiłek, zważywszy, że w systemie punktowym zawsze uwzględnia się udział i osiągnięcia ucznia w konkursach i olimpiadach przedmiotowych.
Oczywiście nie ma systemów idealnych czy przewidujących wszystkie przypadki. Z tego względu w regulaminie systemu punktowego umieszczone jest zdanie:
"W uzasadnionych wypadkach skala ocen może być obliczana indywidualnie". Pozwala to na pewną eliminację spraw nieprzewidywalnych, jak również korygowanie istniejących niedociągnięć. Podsumowując, nawet jeżeli system punktowy ma pewne wady, to ilość zalet i możliwości oddziaływań wychowawczych stawia mu bardzo wysoką ocenę wśród innych sposobów oceniania.
1 W czasie ferii świątecznych (gdy jest więcej czasu na literaturę) przeczytałam dokładniej artykuł ks. Marcelego Cogla:
"Opinia na temat oceny z nauczania religii w szkole". Najbardziej zbulwersowało mnie zdanie, cytuję:
Uwaga: według przeważającej opinii, (czyjej, podkreślenie moje) z nauczania religii, nie należy stawiać "jedynki" jako oceny kończącej rok szkolny lub semest (ks. Marceli Cogiel, "Katecheta", 11/1999, s. 4). Jest to dla mnie zupełnie nie zrozumiała uwaga, która sugeruje, iż nie należy wystawić najniższej oceny na koniec pewnych etapów procesu nauczania i to tylko w nauczaniu religii. Tymczasem nauczyciel każdego przedmiotu jest zobowiązany do niestawiania "jedynki". Głównym i naczelnym zadaniem nauczyciela jest ukształtować ucznia na bazie pewnej - choćby minimalnej - wiedzy. Po to uczy się parę lat dydaktyki, psychologii, pedagogiki, by umieć dotrzeć do każdego ucznia. Stąd wydźwięk zdania księdza M.Cogla, według mojej opinii, sugeruje, że katecheci i katechetki nie potrafią tego zrobić, a skoro nie potrafią, to niech chociaż nie stawiają "jedynek". Jestem przekonana, że nie taki wydźwięk tego zdania miał na myśli ks. Marceli Cogiel. Chciałam tylko pokazać, do jakich wniosków można dojść, gdy się z "żelazną konsekwencją" analizuje tego typu autorytatywne wypowiedzi.
opr. ab/ab
Copyright © by Katecheta, Zeszyt 2/2000 www.katecheta.pl