Gniazdka i wtyczki
(Alphie, tłum. NocnaMaraNM)
Artur Weasley wszedł do łóżka, wydając głębokie westchnienie ulgi. Był wykończony i jedyne o czym teraz marzył, to porządnie się wyspać. Obrócił się do żony i ucałował ją w policzek.
— Dobranoc, kochanie.
— Wiesz — odezwała się, wyraźnie rozbudzona — jestem taka szczęśliwa, że znowu mam ich tu wszystkich.
— Umm hymm — wymamrotał Artur sennie.
— Dom był bez nich taki pusty i cichy. Nie miałam co robić, gdy ich nie było.
— Tak, teraz, kiedy Fred i George skończyli szkołę, będziesz miała sporo roboty, żeby ich upilnować. — Miał nadzieję, że to zakończy rozmowę, i że będzie mógł w końcu się przespać. Wiedział jak bardzo Molly martwi się, że bliźniacy nie mają zamiaru znaleźć „przyzwoitej” pracy, jak Bill, Charlie czy Percy. Nie, Fred i George byli bardzo zdeterminowani, chcieli otworzyć sklep z magicznymi gadżetami!
— Tak, zajmę się nimi — odparła miękko. — I przypuszczam, że w te wakacje Hermiona przyjedzie do nas na dłużej. Będę musiała mieć też oko na nią i Rona.
— Hermiona nie sprawia żadnych kłopotów. Nigdy nie była dla ciebie ciężarem — zaprotestował Artur, a jego ton świadczył o tym, że nie słuchał uważnie tego, co żona mówi.
— Nie, ale nigdy dotąd nie umawiała się z naszym synem.
To go otrzeźwiło.
— Co? Hermiona spotyka się z naszym synem?
— Oczywiście, że tak! Nie widziałeś, że Ron był ostatnio dla niej taki słodki? Przyuważyłam nawet, jak ją całował! — powiedziała Molly uśmiechając się do męża.
To go nieco zdenerwowało.
— Eee... Molly, kochanie, jak sądzisz, długo to trwa?
— Niezbyt długo. — Ziewnęła. — Pytałam Harry'ego. Powiedział, że zaczęli się spotykać gdzieś około świąt Bożego Narodzenia. Zauważyłam także, że Harry ostatnio bardzo zainteresował się Ginny.
Artur gwałtownie usiadł na łóżku.
— Zaraz, czekaj, Molly, nie wszystko na raz. Pojedynczo. Rozmawiałaś z Ronem?
— Na Merlina, oczywiście, że nie. To twój obowiązek. — Zamilkła na moment, zastanawiając się nad czymś. — Rozmawiałeś z resztą chłopców, prawda?
— Tak, ale...
— Ale co? To nie powinno być dla ciebie trudne. Powinieneś się tym delektować. Ron jest twoim najmłodszym synem, więc to twoja ostatnia szansa na taką męską pogawędkę.
Artur przytaknął i opadł na poduszki.
— Tak kochanie, ale tobie pozostawiam zaszczyt rozmowy z Ginny.
— Zgoda. — Molly pocałowała go na dobranoc, po czym oboje zasnęli.
***
Następnego dnia, stojąc przed drzwiami do sypialni Rona, Artur szybko powtórzył sobie w myślach swoją przemowę. Potem zapukał.
— Ron, jesteś tam?
Zza drzwi dobiegł glos jego syna:
— Tak. Potrzebujesz czegoś?
— Mogę wejść?
— Oczywiście... ale ani słowa o bałaganie!
Artur otworzył drzwi do bardzo pomarańczowej sypialni swojego najmłodszego syna i rozejrzał się. Faktycznie, panował tu straszny nieład, ale przecież Ron dopiero wczoraj wrócił na wakacje po piątym roku nauki w Hogwarcie i na razie był w trakcie rozpakowywania.
Jednak tak naprawdę, to wcale się nie rozpakowywał. Siedział na łóżku i czytał coś, co najwyraźniej było listem, w dodatku bardzo długim. Chłopak drgnął i na widok ojca błyskawicznie ukrył pergamin, tak jakby nie chciał, żeby Artur zobaczył co czyta.
— O co chodzi? — zapytał.
— Ach... eee... chciałem tylko pogadać. Mogę usiąść? — Artur wymownie skinął w stronę łóżka.
— Proszę... — W głosie Rona zabrzmiała nuta wahania.
Artur rzucił okiem na szafkę nocną i ujrzał na niej zdjęcie, zrobione zaraz po otrzymaniu wyników sumów. Na fotografii byli Ron, Harry i Hermiona. Jego syn trzymał dziewczynę za rękę. Artur poczuł na czole krople potu.
— O czym chciałeś porozmawiać, tato?
Artur wskazał palcem na zdjęcie.
— O tym.
Ron także spojrzał na obrazek.
— Och, daj spokój! Przecież się starałem! Zdałem więcej egzaminów niż Fred czy George, przecież sam wiesz! Oczywiście, że nie byłem tak dobry jak Percy, ale...
— Nie, nie! Nie o to mi chodzi! — roześmiał się Artur lekko. — Oboje z matka jesteśmy z ciebie bardzo dumni.
— No to o co? Co ja takiego zrobiłem? — dopytywał Ron nieco zbity z tropu.
— Nic, nic... no, przynajmniej mam nadzieję, że nic nie zrobiłeś... na razie. — Artur popatrzył na syna, który ze zdumieniem marszczył swój piegowaty nos. — Widzisz, Ron, musimy porozmawiać o gniazdkach i... hm... wtyczkach.
— Co? A co mnie obchodzą jakieś...
— Proszę, pozwól mi skończyć. Widzisz, chłopcy to wtyczki, a hm... dziewczęta... gniazdka. Oboje mają konieczny... hm... osprzęt, aby wytworzyć eklektyczność. Eklektyczność powstaje wtedy, gdy wtyczkę włoży się do gniazdka. Ale to może nastąpić TYLKO WTEDY, GDY OBIE CZĘŚCI, I GNIAZDKO I WTYCZKA, SĄ NA TO GOTOWE!
— TATO! — Ron wyglądał, jakby w niego piorun strzelił. — Czy ty mówisz o... seksie?!
Artur poczuł, że się rumieni.
— Cóż... mówiąc mniej poetycko... tak.
Ron ukrył twarz w dłoniach.
— Uch... Nie mogę w to uwierzyć! — Odjął ręce od twarzy i zwrócił się do ojca. — Tato, trochę się z tym spóźniłeś.
— Co?! — wykrzyknął Artur oszołomiony.
— Tak... już to robiliśmy... w Hogwarcie.
— Robiliście to? — Artur był zszokowany otwartością swojego syna.
— Pewnie, jak wszyscy piątoklasiści, obowiązkowo.
— Obowiązkowo? Od kiedy to wszyscy uczniowie muszą obowiązkowo uprawiać seks?
— Nie uprawiać, tato... uczyć się. Na lekcjach wychowania seksualnego.
— Ach... oczywiście. — Artur poczuł, że się wygłupił. — Nauka to bezpieczeństwa klucz.
— Chyba nie sądziłeś, że... ja... i Hermiona...
— Cóż, synu, miałem nadzieję, że będziesz na tyle odpowiedzialny, aby z tym trochę poczekać, ale do niczego nie będę cię zmuszał. Nic na siłę. A, jeśli o tym mówimy... upewnij się, że nigdy nie będziesz wsadzał na siłę wtyczki do gniazdka. To może się skończyć wygięciem bolca.
Zaskoczony Ron zagapił się na ojca.
— Co?!
— I czasem, gdy wtyczkę ciężko wsadzić do gniazdka, wystarczy ją naoliwić. Zaklęcie nawilżające może zdziałać cuda!
Oczy Rona otworzyły się ze zdumienia.
— Hę?
— I najważniejsze. Kiedy eklektyczność przestanie już płynąć i wtyczka zostanie wyciągnięta, pamiętaj, żeby nie ignorować gniazdka. Zapewnij je, jakie jest cudowne i piękne. Nie można pozwolić, by czuło się niedocenione!
— TATO! PRZESTAŃ! Nie mów już nic więcej... Pojąłem.
Artur poklepał syna po ramieniu.
— W porządku. Tylko pamiętaj, że musisz być odpowiedzialny. — Wstał i wyszedł z pokoju pozostawiając otwarte drzwi.
Kiedy dotarł na parter odetchnął z ulgą. Nieźle poszło, pomyślał.
Chłopcy tak różnie reagowali na tę pogadankę. Fred i George przez cały czas śmiali się z niego. Percy siedział spokojnie i wysłuchał wszystkiego w milczeniu. Charlie rozmawiał z nim przez godzinę wypytując o wszystkie szczegóły. A Bill... cóż, Bill był już wtedy doświadczonym eklektykiem. Artur wzruszył ramionami i skierował się do swojej samotni w szopie za domem.
***
Ron siedział bezsilnie na łóżku. Co to właściwie było? Czy jego ojciec naprawdę przed chwilą mówił o seksie, porównując go do mugolskiej elektryczności?
W drzwiach pojawiły się głowy Freda i George'a.
— Idziesz pograć w quidditcha?
Ignorując ich pytanie, Ron położył ręce na kolanach i ostrożnie zapytał:
— Czy ojciec kiedykolwiek z wami... rozmawiał?
Bliźniacy spojrzeli po sobie.
— Tata często z nami rozmawia — odparł Fred.
— Tak, ale czy... opowiadał wam tak dziwnie o seksie?
— Och! Masz na myśli starą, dobrą pogadankę o gniazdkach i wtyczkach?! — roześmiał się George.
— Tak, opowiadał nam o tym, jak zaczęliśmy się umawiać z dziewczynami — przyznał Fred i z nagłym rozbawieniem wskazał palcem na Rona. — Ach faktycznie.... Przecież masz już teraz swoje gniazdko!
— Ron i Hermiona się... elektryzują! — droczył się z bratem George.
Ron wstał gwałtownie.
— Ona nie jest gniazdkiem! — oburzył się.
— Cóż, na pewno nie jest wtyczką! — zaśmiał się Fred.
— Hej, czy tata ci mówił, że jak wsadzisz palec do gniazdka, to się możesz naelektryzować i włosy ci staną dęba? — spytał George.
Ron osłupiał.
— To prawda — potwierdził Fred.
Po dłuższej chwili Ron zdołał wykrztusić:
— Czy to znaczy, że wy...
— Ej, to niebezpieczne pytanie. Uważaj, bo sama rozmowa o tym może wywołać wysokie napięcie! — roześmiał się Fred.
Ron przewrócił oczami i ruszył po swoją miotłę.
— Chodźmy lepiej zagrać.
Kiedy schodzili po schodach, George nie mógł się powstrzymać od komentarza.
— Czasem nie sposób nie docenić tego, że tata jest tak zafascynowany wtyczkami, no nie? — zauważył.
Wyszli na wzgórze i zaczęli grać, nieświadomi konwersacji, jaka toczyła się miedzy matka a córką w pokoju Ginny.
— Ginny, kochanie, chłopcy i dziewczęta, są jak pióra i kałamarze...